Budzik. To on wyrwał mnie z błogiego snu o wiele za wcześnie. Po dziesięciu minutach walki samej ze sobą zwlekłam się ospale z łóżka. Dublin. Studio. Piosenka. Powtarzałam to sobie non stop w myślach inaczej chyba nie dałabym rady wstać. Podeszłam do okna i od razu je otworzyłam by świeże powietrze pozwoliło mnie ocucić i obudzić. Następnie uszykowałam ciuchy i kosmetyczkę i pomaszerowałam do łazienki by się uszykować. Gdy się zobaczyłam prawie dostałam zawału, moje włosy wyglądały jak siano a grzywka stała we wszystkich możliwych kierunkach, do tego podpuchnięte oczy i jakaś czerwona plamka na czole. Szybko wróciłam do pokoju i odszukałam moją wspaniałą przyjaciółkę- prostownicę. Po około 40 minutach wyglądałam na tyle znośnie, że mogłam pokazać się ludziom, wszytko dzięki pomocnym radom jakie wcześniej dostałam od Lou, włosy wyglądały zdrowo i świeżo a twarz nie wyglądała na taką zmęczoną. Kolejną rzeczą do zrobienia było śniadanie dlatego gdy odniosłam swoje rzeczy do pokoju od razu zeszłam na dół, do kuchni. Zrobiłam sobie dwie kanapki z serem i pomidorem, jedząc co jakiś czas popijałam pyszną herbatę. I wtedy zrozumiałam, że coś jest nie tak. Podniosłam się z krzesła i weszłam do salonu, w którym panował totalny chaos. Wszędzie walały się butelki po piwach, puste opakowania po chipsach, jakieś papierki, pełno szklanek. W środku całego bałaganu, na sofie spał słodko idol nastolatek na całym świecie- Niall Horan. Na początku chciało mi się nawet z tego śmiać, (zrobiłam mu nawet zdjęcie- na wypadek gdybym kiedyś miała go szantażować) do czasu kiedy przypomniałam sobie, że to on ma mnie zawieźć do Dublina a z tego co zdążyłam zauważyć nieźle wczoraj popił i raczej przez kolejne 12 godzin lepiej żeby nie wsiadał za kierownicę. Jakoś jednak musiałam się w tym nieszczęsnym studio znaleźć. Postanowiłam, że obudzę chłopaka i dowiem się w jaki sposób tam dotrzeć.
-Niall?-
powiedziałam cicho. Nie uzyskałam jednak żadnej reakcji. -Niall?- powiedziałam
głośniej. Nadal nic. -Niall?!- właściwie to krzyknęłam. Nic. -Niall kurde no!-
zaczęłam nim nawet szturchać ale jedyne co otrzymałam od niego to chrapnięcie i
machnięcie ręką. Wiedziałam, że budzenie go nie miało sensu. Starałam się
myśleć logicznie i wpadłam na pomysł, że może uda mi się sprawdzić dojazd w
internecie. Zanim jednak włączyłam laptopa przypomniało mi się, że Horan nie
podał mi hasła do wi-fi i internet odpadał. Pomału zaczynałam wpadać w panikę,
nie wiedziałam co mam zrobić. Takimi sprawami zawsze zajmowała się Klaudia a ja
nie musiałam się o to martwić. Nie ma jej ze mną dwa dni a ja już się gubię.
Musiałam coś zrobić a jedyne co przyszło mi na myśl to to, żeby wyjść z tego
domu w poszukiwaniu przystanku autobusowego. W ostateczności mogłam zawołać
taksówkę ale wczoraj wydałam na nią tyle kasy, że na 100% nie stać mnie na drugą
taką podróż, tym bardziej, że moja karta miała dzienny limit i przez 24 godziny
nie mogłam wypłacić więcej niż 250 euro a wczoraj na lotnisku wypłaciłam
dokładnie taką sumę a doba jeszcze nie minęła. Pobiegłam do pokoju po torebkę, na
nogi założyłam trampki, początkowo miałam plan by założyć sandałki na koturnie
jednak w zaistniałej sytuacji w grę wchodziły tylko trampki. Zajrzałam jeszcze
do portfela z nadzieją, że w jakiś magiczny sposób przez noc pojawiło się w nim
więcej gotówki. Nic z tego. Nie chciałam tracić więcej czasu więc szybko
zbiegłam ze schodów, zabrałam klucze, które uszykował wczoraj Niall i modliłam
się by otworzyć bramę tym skomplikowanym pilotem. Wychodząc zakluczyłam za sobą
drzwi i ruszyłam w kierunku bramy. Po chwili udało mi się ją otworzyć. Gdy
wyszłam z posiadłości totalnie nie wiedziałam co dalej, starałam się
przypomnieć sobie z jakiego kierunku przyjechałam wczoraj i po namyśle doszłam
do wniosku, że muszę iść w prawo. Po dziesięciu minutach marszu spotkałam starszego
pana, którego zapytałam o drogę. Wytłumaczył mi gdzie się znajduje przystanek z
którego mogę dojechać do Dublina. Byłam mu ogromnie za to ogromnie wdzięczna.
Była dla mnie jeszcze jakaś szansa choć totalnie nie wiedziałam co zrobię gdy
już będę w mieście- stwierdziłam, że będę się tym martwić później. Dzięki
wskazówkom mężczyzny nie byłam już tak bardzo zestresowana jak kilka minut
wcześniej i dopiero teraz byłam w stanie docenić jak bardzo urokliwa jest
okolica. Zewsząd otaczała mnie zieleń, z którą kontrastowała czerwień, żółć i
biel kwiatów. Świeże, ciepłe powietrze otulało moje zmysły. Gdy dotarłam na
przystanek usiadłam na ławce i rozkoszowałam się chwilą. Promienie słońca
ogrzewały moją skórę a wiatr delikatnie rozwiewał włosy, w tej chwili było mi tak
błogo, że aż zamknęłam oczy.
-Ali co ty
robisz?- usłyszałam nieco rozbawiony męski głos, który mnie wystraszył do tego
stopnia, że podskoczyłam jak poparzona.
-Matko!
Harry przestraszyłeś mnie- Styles siedział sobie wygodnie w czarnym range
roverze Nialla i gapił się na mnie jak na idiotkę.
-Wybacz-
powiedział i nastała cisza- No powiesz mi w końcu co ty tutaj robisz?
-Czekam na
autobus bo Niall jest, jakby to powiedzieć, niedysponowany a ja muszę dotrzeć
do tego cholernego studia. Czy ty przypadkiem nie siedzisz teraz w jego
samochodzie?- zamrugałam szybko oczami jakby to miało mi pomóc rozpoznać
samochód.
-Pożyczyłem
go sobie na chwilę, poza tym Niall ma jeszcze jeden samochód w razie gdyby go
potrzebował. Wskakuj podwiozę cię- powiedział przyjaźnie.
-Gdzie?-
dlaczego przy nim mi się tak trudno myśli.
-No do
Dublina, do studia.
-Nie no co
ty, nie będę cię wykorzystywać. Poza tym zaraz przyjedzie autobus.
-Ali ja i tak
jadę tam gdzie ty więc nie ma problemu- pewnie bym się nie zgodziła gdyby nie
to, że naprawdę byłam w potrzasku bo co jeśli autobus nie przyjedzie albo
zgubię się jak już będę w mieście? -Spokojnie, przecież nie jestem jakimś
mordercą co chce cię porwać i zabić.
-No dobra-
powiedziałam i wskoczyłam do samochodu po czym ruszyliśmy z piskiem opon.
-Podaj mi
adres tego studia.
-Myślałam,
że jedziemy w to samo miejsce- powiedziałam i uniosłam znacząco brwi.
-Mówiąc to
samo miejsce miałem na myśli Dublin.
-No to
rzeczywiście jest malutkie miasto.
-Czepiasz
się. Dajesz mi ten adres czy nie?
-Proszę-
podałam mu kartkę, którą dostałam od Jessiki a Harry wpisał go do nawigacji. -Dziękuję.
Cóż przez
większość drogi właściwie nie rozmawialiśmy, tzn. on nic nie mówił bo ja
rozmawiałam przez telefon najpierw z Klaudią a później z mamą. Gdy skończyłam
Styles odezwał się gdy już dojeżdżaliśmy:
-Wiesz ile
ci to zajmie?
-Nie mam
pojęcia- przyznałam szczerze.
-Okej.
Jakbyś skończyła szybciej to po prostu poczekaj na mnie. Masz mój numer?
-Nie.
-No to podaj
mi swój i wyśle do ciebie smsa.
-Nie ma
takiej potrzeby.
-Nie chcesz
mi dać swojego numeru?- uniósł znacząco jedną brew a ja nic nie powiedziałam. -Okej. W takim razie po prostu na mnie czekaj. Mam do załatwienia pewną sprawę w
mieście i jak się z tym uporam to przyjadę tu po ciebie.
-Harry ja
mogę sama wrócić...
-Dla mnie to
nie problem.
-A jak ty
załatwisz wszystko wcześniej i będziesz musiał czekać na mnie nie wiadomo jak
długo?
-Nie martw
się o to Ali- poddaje się, jeśli tak mu zależy na wożeniu mnie to proszę
bardzo, niech wozi.
-No dobra,
sam tego chciałeś- powiedziałam i zaczęłam wychodzić z samochodu.
-Do
zobaczenia- powiedział i uśmiechnął się pokazując te swoje słynne
dołeczki.
-Pa-
jedynie tyle byłam w stanie z siebie wydusić będąc pod jego urokiem, swoją drogą
ciekawe czy robi to specjalnie czy już tak ma i czaruje nie będąc tego
świadomym. Obróciłam się w stronę budynku a Harry odjechał. Zanim weszłam do
środka zadzwoniłam do Horana. Nie odebrał co znaczy, że pewnie nadal śpi. Nie
chciałam by mi przeszkadzał gdy będę nagrywać więc wysłałam mu smsa, że jestem
na miejscu, żeby się nie denerwował bo Harry mnie zawiózł i wrócę z nim.
Napisałam też, że jestem na niego wkurzona i w ramach zemsty zrobiłam mu kompromitujące
zdjęcie, którego użyję jak mnie jeszcze raz wkurzy. Gdy wysłałam wiadomość,
schowałam telefon do torebki i weszłam do środka. W studio nie miałam nic do
gadania. Na wstępie powiedziano mi, że będę ćwiczyć Total eclipse of the heart
a męskie partie wytną z występu chłopaków w x faktorze i dodadzą je
komputerowo. Nie chciałam w żaden sposób protestować i od razu zaczęłam
rozgrzewać gardło. Po dwóch godzinach ćwiczeń na sucho zaczęłam śpiewać do
podkładu. Na szczęście nie denerwowałam się brakiem znajomości tekstu- znałam
go bardzo dobrze, ponieważ kiedyś na zajęciach u Klaudii musiałam wybrać
piosenkę z repertuaru Bonnie Tayler i wybrałam właśnie ją. Gdy zaczęłam śpiewać
do melodii gdzie w tle były głosy chłopców coś było nie tak. Nie mogłam dopasować
ani tempa ani tonu głosu do podkładu. Kiedy kolejny raz starałam się wykonać
poprawnie utwór zauważyłam, że do pomieszczenia wszedł Harry. Wszyscy zaczęli
się z nim witać, doskonale go znali. Poprosiłam o chwilkę przerwy, musiałam
przecież powiedzieć mu, że nie ma sensu to by na mnie czekał skoro ja jestem
jeszcze totalnie w proszku i nie wiadomo jak długo to wszystko potrwa.
-Harry to
nie ma sensu- od razu przeszłam do sedna sprawy.
-Co?
-To żebyś tu
na mnie czekał. Totalnie mi nie idzie, nie mogę trafić z tonacją i będę tu
chyba do nocy.
-Poczekam na ciebie-
powiedział pewnie.
-Ale ja
mówię na serio. Nie wiem dlaczego ale nic mi nie wychodzi, nie tak jak oni tego
chcą.
-A jak oni
tego chcą?
-No bo
widzisz mam zaśpiewać do podkładu, w którym słychać was. Waszą wersję z czasów
x factora. Ja uważam, że to fajny pomysł i wasze fanki oszaleją jak usłyszą
wasze głosy ale zanim one to zrobią to ja tu pierwsza stracę rozum.
-Rozumiem...- powiedział i na chwilę się zamyślił. -A może mogę jakoś pomóc skoro i tak już tutaj jestem?
-Jasne,
jeśli chce ci się teraz dośpiewać mi męski wokal to nie ma sprawy- palnęłam.
-Spoko.
-Co?!- byłam pewna, że moje oczy są bliskie wylecenia z oczodołów.
-No pomogę
ci.
-Ale Harry
ja żartowałam- powiedziałam z niedowierzaniem.
-Ale ja nie.
Jeśli to by miało pomóc to możemy spróbować.
-Jesteś
pewien?- Harry ochoczo pokiwał głową- No to chodź- byłam już mocno zdesperowana
skoro przyjęłam jego pomoc tak łatwo.
-Johnny?-
zwróciłam się do faceta, który odpowiadał za całe to przedsięwzięcie.
-Gotowa?-
powiedział z nadzieją w głosie.
-Tak ale
widzisz Harry chce mi pomóc. Możesz puścić oryginalną wersję? Bez głosów. Oryginał.
-Okej,
jasne, to nawet lepiej niż z tą przeróbką, będzie taka bardziej wiarygodna.
Wejdźcie do pokoju, załóżcie słuchawki a ja już szukam odpowiedniego podkładu.
Zrobiliśmy
tak jak powiedział ten postawny blondyn z dość dużym brzuchem. Gdy usłyszałam
pierwsze dźwięki piosenki, spojrzałam na Stylesa, który zaczął śpiewać. Byłam
tak zawstydzona, że totalnie mnie zamurowało i nie wydałam z siebie żadnego
dźwięku. Johnny od razu skomentował moje zachowanie sprowadzając mnie na
ziemię. Skup się Alicjo!- powiedziałam do siebie w myślach i zamknęłam oczy.
Ponownie usłyszałam znajomą melodię oraz głos Harrego. Tym razem nie stałam tam
jak głupia i niepewnie zaczęłam śpiewać. Muszę przyznać, że mimo mojego
początkowego zdenerwowania śpiewanie z żywym Harrym wychodziło mi znacznie
lepiej niż z komputerowym. Początkowo miałam zamknięte oczy ale później co
jakiś czas na niego spoglądałam i łapałam go na tym, że też zerkał na mnie co
chwila. Dzięki tej relacji o wiele bardziej czułam tę piosenkę. W ciągu godziny
nagrałam wystarczająco dobrą wersję i razem z Harrym mogliśmy wrócić do domu
Nialla, byłam mu na prawdę wdzięczna za wszystko co dziś dla mnie zrobił.
Widziałam, że ma dobry humor, ja zresztą też. Dałam radę. Byłam z tego powodu
bardzo zadowolona. Gdy wyszliśmy ze studia zdałam sobie sprawę, że jest już
wieczór a gdy spojrzałam w górę zobaczyłam ciemne chmury, które szczelnie
zasłaniały niebo a pojedyncze krople deszczu zaczęły uderzać o ziemię. Wyjazd z
Dublina okazał się o wiele trudniejszy niż wjazd, korek w którym staliśmy
wydawał się nie mieć końca. Harry był tym faktem lekko podirytowany i co jakiś
czas przeklinał pod nosem.
-Nie denerwuj
się- powiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Po prostu
nie lubię bezczynnie siedzieć.
-To moja
wina.- szepnęłam bardziej do siebie niż do niego.
-Nie to
miałem na myśli.
-Ale gdybyś
ze mną nie nagrywał nie musiałbyś się teraz denerwować- Harry wiedział, że to
czysta prawda.
-Podobało mi
się to. Śpiewanie z tobą- powiedział i spojrzał mi głęboko w oczy a ja kolejny raz
dziękowałam w duchu, że się nie rumienię choć czułam, że moje policzki płoną.
-Dziękuję, z
tobą też nie śpiewa się najgorzej- musiałam odwrócić głowę od niego bo inaczej
do reszty zatraciłabym się w tych zielonych oczach. Zamilkliśmy na chwilę kiedy
w końcu udało nam się wyjechać z tego przeklętego korka. Rozpadało się już na
dobre, zaczęło się nawet błyskać ale nie specjalnie się tym martwiłam. Zawsze
lubiłam burze, jest to takie niesamowite i piękne zjawisko, że potrafiłam w
nocy wstać i oglądać ten pokaz siły matki natury.
-Możesz
zrobić głośniej?- poprosiłam Stylesa, kiedy w radio puścili piosenkę którą lubiłam, kojarzyła mi się z dziewczynami.
-Słucham?
-Zrób
głośniej, lubię tę piosenkę.
-Chyba sobie
żartujesz- powiedział wytrzeszczając oczy.
-Dlaczego?
-Przecież to
śpiewa moja była-zrobił głupią minę jakby to było coś co jest najbardziej
oczywistą rzeczą na świecie.
-Wiem ale to
nie zmienia faktu, że lubię tę piosenkę- pamiętam te wszystkie artykuły na
temat ich zerwania, wspólne obrażanie się fanów obu gwiazd...
-Dobra niech
ci będzie ale jak jakiś paparazzi albo fanka by to zobaczyli chyba padli by ze
śmiechu i zdziwienia. Ja Harry Styles słucham sobie, na dodatek głośno, We Are Never Ever Geting Back Together Taylor Swift.
-Nie
przesadzaj tylko daj głośniej- ku mojemu zdziwieniu Harry zrobił głośniej a ja
zaczęłam śpiewać refren piosenki. Jego mina w tym momencie była bezcenna.
-Matko, nie
wierzę, że to się dzieje naprawdę- postanowiłam olać to co mówił i nadal
śpiewałam piosenkę. Harremu chyba udzielił się mój rozrywkowy nastrój bo
wyluzował i nagle zaczął śpiewać razem ze mną. Musieliśmy wyglądać jak dwójka
wariatów uciekająca podczas burzy ze szpitala psychiatrycznego, śpiewająca na
cały głos piosenkę Taylor Swift. Oboje mięliśmy naprawdę świetny humor jednak w pewnym momencie naszą zabawę przerwał
huk.
-Cholera!-
krzyknął Harry a ja zaczęłam piszczeć jak ostatnia idiotka podczas gdy on energicznie
poruszał kierownicą i mocno nadusił na hamulec.
-Boże co się
stało?!
-Nie wiem
nagle straciłem kontrolę nad kierownicą!
-W coś
wjechaliśmy?!- byłam przerażona myślą, że mogliśmy coś lub kogoś przejechać dlatego w myślach już przypominałam sobie pierwszą pomoc.
-Nie, chyba
nie. Poczekaj tutaj a ja wyjdę zobaczyć co się stało- powiedział Harry i od
razu wylazł z samochodu. Po minucie wrócił a kiedy go zobaczyłam miałam ochotę rzucić się na niego i go wyściskać za to, że mnie nie zostawił. -Opona nam poszła.
-Jak to
poszła?
-Normalnie
no, przebiła się- powiedział spokojnie.
-Matko i co
teraz? Gdzie my w ogóle jesteśmy? To nie jest Dublin, nie?- nagły przypływ
adrenaliny spowodował, że serce biło mi tak szybko i głośno, że miałam
wrażenie, że Harry to słyszy.
-Nie,
wyjechaliśmy z niego jakieś pięć kilometrów temu i aktualnie jesteśmy w lesie.
-Dzwonie do
Nialla.
-Okej, a ja
zadzwonię po jakąś pomoc drogową- wybrałam numer Horana i czekałam aż
odbierze. Po chwili usłyszałam jego głos.
-Halo?
-Niall?
Musisz nam pomóc.
-Ali? Co się
stało?- powiedział leniwie.
-Wracałam z
Harrym i nagle pękła nam opona i teraz jesteśmy na poboczu w jakimś lesie-
mówiłam tak szybko i niewyraźnie, że nie była pewna czy Niall mnie zrozumiał.
-Ali, jest
burza stulecia i nie mam w domu prądu.
-No i? Po co
ci prąd?- nie rozumiałam o co mu chodzi- Przecież masz drugi samochód.
-Tak ale
żeby otworzyć bramę muszę mieć prąd a aktualnie go nie ma.
-Co?!
Inaczej się nie da?!
-Niestety.
Ali nie panikuj. Jesteś z Harrym, zadzwońcie po jakąś pomoc, taksówkę,
cokolwiek. Ja serio nie dam teraz rady. Ja też zadzwonię gdzie się da tylko
powiedz gdzie dokładnie jesteście?
-Harry?-
Styles energicznie rozmawiał z kimś przez telefon- Harry!?
-Co?
-Gdzie my
jesteśmy?
-W lesie
jakimś.
-A
dokładniej?!- kurde aż taką idiotką nie jestem, widzę, że to las.
-Nie wiem,
nie znam tej okolicy.
-Super-
mruknęłam pod nosem po czym zwróciłam się do blondyna- Niall?
-Słyszałem.
Dobra Ali przeczekajcie w samochodzie tę nawałnicę, może włączą prąd i zaraz
wyjadę was szukać.
-Niall...-
kurde zero pożytku z niego dzisiaj, nie zawiózł mnie do studia, teraz nie
przyjedzie. Super.
-Nie bój się
Ali.
-Ja się nie boję,
ja jestem zła. Jak to możliwe, że masz taki wypasiony dom a nie możesz po nas
przyjechać.
-Przepraszam
no, nie moja wina, że wszystko tutaj jest na prąd.
-No dobra,
będziemy w kontakcie. Pa.
-Trzymajcie
się. Pozdrów Harrego, paa- dlaczego miałam wrażenie, że Horana cała ta sytuacja
bawi?
-Nie
przyjedzie- powiedział cicho Harry.
-Nie ma
prądu i jest uziemiony. Ale masz od niego pozdrowienia- w tym momencie Harry
spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: "Serio? Pozdrowienia? Zabiję Horana,
dowcipniś jeden"- Mam rozumieć, że ty też nie załatwiłeś żadnej pomocy
drogowej?
-Nie!
Cholera jasna!- Styles podniósł głos i uderzył dłońmi w kierownicę czym mnie trochę wystraszył.
-Ej spokojnie.
Dlaczego po nas nie przyjadą?- nie wiedziałam dlaczego ale miałam ochotę położyć mu dłoń na ramieniu.
-Bo właśnie
zalewa Dublin i nikogo nie interesujemy dopóki nic nam nie grozi. Tam jest
istna odyseja, mnóstwo wypadków, totalny chaos i nikt tu nie przyjedzie. Poza
tym nawet nie wiemy gdzie jesteśmy bo szczerze to nie przypominam sobie tej
drogi.
-Jak to nie
przypominasz sobie tej drogi?- nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Normalnie,
przez tę jebaną burzę nawigacja chyba źle coś pokazała i musiałem źle zjechać!
-To ty wcześniej
nie jechałeś z Dublina do Nialla?!- teraz je też podniosłam głos chociaż wcale
tego nie planowałam.
-Sam
jechałem raz, w zeszłym roku. Dublin to duże miasto, myślisz, że pamiętam takie
rzeczy? Gdzie zjechać? Od tego jest ta pieprzona nawigacja!
-Dobrze Harry,
uspokójmy się, bo nerwy są teraz nie na miejscu. Pomyślmy logicznie co zrobić.
-Ali oni
powiedzieli, że do rana na pewno nikt po nas nie przyjedzie. Nie pomogło nawet
to, że nazywam się Harry Styles- on to powiedział tak poważnie, że nie
wytrzymałam i zaczęłam się śmiać przez co nieco się rozluźniłam. Gwiazdy.
Myślą, że podadzą nazwisko i wszyscy rzucą im się do stóp.
-Co się śmiejesz?- sam też zaczął się uśmiechać- Ze mnie?
-Ja zawsze
się śmieję z bezsilności w takich sytuacjach jak ta- i nagle jak na zawołanie
niebo rozbłysnęło i głośno zagrzmiało.
-Żeby tu
chociaż był jakiś motel albo hotel w pobliżu czy coś...
-Matko Harry
masz rację- nagle mnie olśniło- Jest hotel!
-Co? Skąd
wiesz?- zapytał zdziwiony.
-Zauważyłam
jak jechaliśmy, zdziwiłam się że taki ładny hotel jest w lesie.
-Ale daleko
stąd?
-Nie, chyba
nie- szczerze mówiąc sama nie wiedziałam. Jedyne czego byłam pewna to, że na bank go widziałam.
-Jak to
chyba?
-No nie
wiem, jestem kobietą, nie umiem oceniać odległości- to była szczera prawda, ja
nie potrafiłam ocenić ile to jest metr a on chciał żebym mu przybliżyła ja
daleko jest hotel.
-Okej, to
poczekajmy aż ta pogoda się trochę uspokoi i najwyżej pójdziemy i poszukamy
tego hotelu- powiedział i nagle na maskę samochodu spadła sporej wielkości gałąź.
-Harry!-
krzyknęłam totalnie się nie kontrolując. Myślałam, że zaraz wskoczę mu na kolana.- My nie jesteśmy tu bezpieczni!
-Wiem!
-To zrób
coś! Nie chcę tutaj zginąć przygnieciona drzewem!- myślę, że nieco
wyolbrzymiłam sprawę ale w tym momencie się bałam.
-Przestań!
Nikt nie zginie! Skup się. Daleko jest ten hotel?- zapytał po raz kolejny
patrząc mi prosto w oczy co jeszcze bardziej utrudniało mi myślenie.
-Nie, nie
wiem no!
-Dlaczego ja
go nie zauważyłem?
-Nie wiem,
był z mojej strony nieco schowany, może przez to.
-Dobra,
otwórz schowek.
-Po co?
-Weź parasol
i chodź, poszukamy go.
-To będzie
jeszcze bardziej niebezpieczne niż siedzenie w samochodzie.
-Chodź,
jeśli mówisz, że hotel jest blisko to nie ma sensu tutaj siedzieć bo
rzeczywiście jeszcze coś nam się stanie. Jak szybko pobiegniemy a hotel jest
blisko to wszystko będzie okej i nic nam się nie stanie- Harry uśmiechnął się
starając przekonać do tego pomysłu. W sumie miał rację, hotel jest blisko, bez
sensu siedzieć w samochodzie. Dobra, ten pomysł był głupi ale wolałam się zgodzić niż czekać jak zabije mnie kawał drewna.
-No okej-
powiedziałam, wzięłam parasol ze schowka i wyszliśmy na zewnątrz. Ta nawałnica
w niczym nie przypominała pogody, którą rozkoszowałam się rano. Była groźna,
mocno padało, błyskało się cały czas, bez przerwy, do tego wszystkiego wiał
silny wiatr. Gdy rozłożyłam parasol od razu powyginał mi się na wszystkie
strony, cały się połamał.
-Harry?!-
pokazałam mu zniszczenia i zaczęłam się śmiać. Musiałam wyglądać jak głupek
śmiejąc się w takiej sytuacji.
-Wyrzuć go!-
krzyknął a ja wykonałam jego polecenie. -Daj mi rękę! Pobiegniemy!- pokiwałam
tylko głową i zaczęliśmy biec. Harry strasznie ciągnął mnie za rękę ale ja nie
mogłam biec szybciej przez obijającą się o nogi torebkę. -Ali nie dasz rady
szybciej?
-Torebka mi
przeszkadza!
-To daj mi
ją!
-Ale wtedy
tobie będzie niewygodnie!- cały czas musieliśmy krzyczeć przez wiatr, deszcz i
grzmoty.
-To nic. Ja
i tak mam dłuższe nogi od ciebie więc będę biegł szybko- serio musiał o tym
wspominać? O swoich zgrabnych, długich nogach przez które miałam kompleksy?
Widząc moją minę zaczął się śmiać.
-Proszę-
podałam mu torebkę a on zawiesił ją sobie na ramię i wyciągnął ponownie rękę.
Po chwili biegliśmy z nadzieją odszukania schronienia. Cała sytuacja mimo
szalejącej burzy wydawała mi się strasznie zabawna i chichrałam się jak
debilka. Harry też się śmiał. W pewnym momencie dojrzałam jakieś światła i
wiedziałam, że nic mi się nie przewidziało i jesteśmy uratowani. Puściłam rękę chłopaka i najszybciej jak potrafiłam zaczęłam biec w stronę oświetlonego
budynku.
-Ej mała
czekaj!- zawołał Harry ale ja ani przez chwilę nie myślałam by spełnić jego
prośbę.
-Złap mnie!-
odwróciłam się i krzyknęłam. Chwilę później dopadłam do drzwi i szybko je
otworzyłam. Harry dobiegł w tym samym momencie i dosłownie wpadliśmy do hotelu
cali zdyszani, mokrzy i roześmiani.
-Mam cię!
-To się nie
liczy bo zdążyłam tutaj dobiec pierwsza.
-Dałem ci
fory!
-Akurat!-
zaprotestowałam, ale wiedziałam, że ma rację.
-Chodźmy do
recepcji- Styles cały czas się śmiał. -Dobry wieczór- powiedział do pani
stojącej po drugiej stronie lady.
-Dobry
wieczór- powiedziała oschle. Wtedy zdałam sobie sprawę, że narobiliśmy sporo
zamieszania wpadając jak jacyś ludzie z buszu, cali mokrzy i roześmiani. Hotel
był pięciogwiazdkowy, a ludzie majętni i eleganccy. Wszyscy na nas dziwnie
patrzyli. Cóż, ja byłam cała rozczochrana i całkowicie przemoczona, moja bluzka
przykleiła mi się do ciała przez co widać było koronkową fakturę mojego stanika.
Spojrzałam na Harrego, któremu biały t-shirt przykleił się do torsu przez co
było nieco widać jego liczne tatuaże, jego podarte jeansy i nieco znoszone buty
też raczej nie robiły dobrego wrażenia, na dodatek jego włosy sterczały we
wszystkich możliwych kierunkach.
-My
chcielibyśmy dwa pokoje- powiedział uprzejmie.
-Niestety
wszystko jest zajęte- matko ona go nie poznała, nie poznała słynnego Harrego
Stylesa, bożyszcze nastolatek na całym świecie!
-Naprawdę
nic się nie da zrobić?- powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech.
-Niestety.
-Wygląda na
to, że Harry Styles nie ma się gdzie podziać- powiedziałam nie spuszczając
wzroku z recepcjonistki.
-Naprawdę
nic się dla nas nie znajdzie? Widzi pani wracaliśmy ze studia, nagrywaliśmy
piosenkę i przebiła nam się opona, prawie zabiło nas drzewo i bardzo nam zależy...-
Harry zaczął w stu procentach wykorzystywać swój magnetyzm i zaczął czarować ją
spojrzeniem i uśmiechem.
-Moment,
jeszcze się upewnię- powiedziała nagle kobieta a Harry spojrzał na mnie
wymownie.
-Niestety
nie ma dwóch wolnych pokoi ale jest jeden.
-Super,
bierzemy- zgodził się od razu.
-To niech mi
pan poda swój dowód, muszę państwa zameldować, to potrwa chwilkę- powiedziała i
uśmiechnęła się. Miałam wrażenie, że nie była tak do końca przekonana czy to
rzeczywiście ten słynny Harry Styles z One Direction.
-Jasne,
momencik, proszę- chłopak podał jej dowód a ona zapisała wszystkie potrzebne
dane i po kilku minutach szliśmy do pokoju.
-Napiszę
smsa do Nialla żeby się nie martwił- choć szczerze, nie wiem czy Horan tak
strasznie się nami przejął.
-Jasne.
-Oto państwa
pokój, życzą sobie państwo czegoś?
-Jadłaś coś
dzisiaj?
-Tylko śniadanie-
dopiero teraz to sobie uświadomiłam.
-To
poprosimy kolację- powiedział Harry a facet pokiwał głową i ruszył wykonać
nasz zamówienie a my weszliśmy do pokoju. Był luksusowy tak jak przystało na
taki hotel. Jedyne co rzuciło się nam w oczy to łóżko, było tylko
jedno. Super.
-Harry?
-Tak?-
udawał głupka chociaż doskonale wiedział o co mi chodzi.
-Jest jedno
łóżko.
-Widzę.
-I?
-No dobra
niech ci będzie, mogę spróbować spać na tym fotelu ale nie rozumiem dlaczego to
zawsze facet ma się poświęcać- zaczął marudzić.
-No i
super- powiedziałam i delikatnie się do niego uśmiechnęłam. -Jest mi zimno.
-Mi też.
Jesteśmy cali mokrzy, musimy się przebrać.
-Ale w co?
-Poczekaj-
Harry poszedł do łazienki, po chwili wrócił z dwoma ręcznikami i szlafrokami,
no tak dobre hotele gwarantują takie rzeczy. -Proszę, możesz się w to przebrać.
-Mam
paradować przed tobą w samym ręczniku lub szlafroku?
-No chyba,
że wolisz się przeziębić będąc w tych mokrych ciuchach.
-No dobra,
idę wziąć prysznic, może mnie to jakoś rozgrzeje.
-Tylko się
pośpiesz bo mi też nie jest za ciepło- wzięłam mój ręcznik i szlafrok i
poszłam do łazienki. Tam szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic.
Podejrzewam, że gdyby nie fakt iż drzwi od łazienki nie można było zakluczyć
pewnie nie chciałabym wychodzić z cudownie ciepłej wody, jednak bałam się że
Harry chcąc mnie pośpieszyć, wejdzie mi do łazienki. Gdy wyszłam szybko się
wytarłam, nad głowie zrobiłam turban z ręcznika i najszczelniej jak się dało
opatuliłam się szlafrokiem. Nie mogłam założyć nawet bielizny, która była
równie mokra jak reszta ciuchów. Gdy wyszłam Harry stał w samych bokserkach co
totalnie mnie onieśmieliło. Chłopak podniósł wzrok i gapił się na mnie od góry
do dołu. Myślałam że coś powie ale wtedy zgasło światło i w pokoju nastała
ciemność. Brak prądu.
-Super-
powiedział cicho a ja po omacku starałam się dojść do łóżka.
-Możesz mi
poświecić telefonem? Ała!- wpadłam na jakiś stolik chyba. Styles spełnił moją
prośbę dzięki czemu bez wielkich szkód usiadłam na łóżku. Nagle ktoś zapukał do
naszych drzwi i Harry poszedł je otworzyć.
-Oto państwa
kolacja, niestety mamy awarię prądu.
-Wiadomo jak
długo ona potrwa?
-Co najmniej
cztery godziny. Bardzo przepraszamy ale to nie jest zależne od nas. Jedyne co możemy
państwu zagwarantować to świece.
-Okej,
dziękuję. Mam jeszcze prośbę. Może wziąć pan nasze ubrania i je wysuszyć?
-Oczywiście.
-Ali gdzie
zostawiłaś ciuchy?!- Harry musiał się uśmiechać gdy to mówi, to było po prostu
słychać w jego głosie.
-W łazience!
Ale nie dotykaj mojej bielizny!- krzyknęłam i miałam nadzieję, że Styles spełni
moją prośbę i zarówno on jak i jakiś obcy koleś nie będą podziwiać moich majtek.
-Okej!-
Harry poszedł tam, wziął ciuchy i dał temu facetowi.
-Proszę, na
rano mają być gotowe.
-Oczywiście,
życzę miłej nocy- usłyszałam jak drzwi się zamykają.
-Super,
myślałem, że gorzej być już nie może a jednak może. Nie ma prądu.
-Nie marudź.
Ważne, że nie mokniemy.
-Możesz to
potrzymać?- Harry podał mi świecę po czym ją zapalił. Po chwili kilkakrotnie
wykonaliśmy tę samą czynność i wokół nas świeciło się kilka świec a my jedliśmy
w ciszy kolację. Dzięki Bogu Harry okrył się ręcznikiem a w pokoju było ciemno
mimo świec więc nie widziałam za dużo jego odkrytego ciała. Inaczej nie
jadłabym kolacji z takim spokojem.
-Wezmę jedną
bo idę się umyć- chłopak wstał i podniósł świecę.
-Jasne, jak
chcesz to weź wszystkie- Harry wyszedł a ja zostałam sama. Gdy usłyszałam jak
puszcza wodę wstałam z łóżka, z torebki wygrzebałam szczotkę do włosów i rozczesując
je podeszłam do okna. Usiadłam na parapecie i obserwowałam jak pioruny
przecinają niebo. Kto by pomyślał, że jeszcze chwilę wcześniej byłam na
zewnątrz, w samym środku burzy. Świat wydawał się teraz tak groźny i
nieokiełznany.
-Lubisz
burzę?- nie słyszałam kiedy Harry wyszedł z łazienki i podszedł do mnie przez
co strasznie się wystraszyłam.
-Boże ale
mnie wystraszyłeś!- Harry w jednej ręce trzymał świecę w drugiej bokserki co
znaczyło, że był w samym szlafroku. Ta informacja sprawiała, że nie czułam się
komfortowo i szybko zeskoczyłam z parapetu na którym zostawiłam szczotkę i
weszłam pod kołdrę co wywołało śmiech bruneta.- Nie śmiej się ze mnie!
-Ali...-
powiedział uwodzicielskim głosem.- Nie sądzisz, że tu jest całkiem
romantycznie? Te świece nadają takiego klimatu...
-Nie-
ucięłam mu szybko. -Harry ja jestem już zmęczona i chcę iść spać.- dało się
wyczuć nutkę zdenerwowania w moim głosie choć starałam się opanować ze
wszystkich sił.
-W takim
razie dobranoc.
-Dobranoc-
Styles zaczął gasić świece po czym usiadł na fotelu, na którym miał spać. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło ale ani on ani ja nie mogliśmy zasnąć. Chłopak strasznie się wiercił i głośno wzdychał dając mi do zrozumienia, że
jest mu nie wygodnie.
-Ali weź się
zlituj no. Ja tu nie usnę, jest mi zimno i nie wygodnie- powiedział w końcu błagalnym
tonem.
-Ale Harry...
-Proszę...-
założę się, że nie raz już używał tego uwodzicielskiego tonu głosu by dostać to
czego chce. Jestem też pewna, że zawsze stawiał na swoim.
-No dobra
ale weź mnie dotknij, a tak ci obiję twarz, że własna matka cię nie pozna.
-Dziękuję!-
krzyknął z wdzięcznością i w mgnieniu oka znalazł się na łóżku. Gdy ułożył się
wygodnie i zabrał mi połowę kołdry zapanowała cisza. Leżeliśmy tak chyba
godzinę ale nie mogłam usnąć. Wiedziałam, że Harry też nie śpi, strasznie się
wiercił i co chwilę sprawdzał godzinę na telefonie.
-Przestań
się tak wiercić- odezwałam się w końcu.
-Nie mogę
usnąć.
-Ja też-
powiedziałam po chwili. -Przez ciebie.
-Dlaczego
przeze mnie?- zapytał rozbawiony a ja zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to
dwuznacznie.
-Bo się tak wiercisz-
skłamałam, tak naprawdę sama jego obecność była dla mnie na tyle stresująca, że
nie pozwalała mi usnąć.
-Ja też nie
mogę spać przez ciebie- zaskoczył mnie tym stwierdzeniem.
-Niby
dlaczego? Ja się nie wiercę- powiedziałam głosem niewiniątka.
-Tak ale świadomość,
że leżysz obok mnie w samym szlafroku, pod którym nie masz totalnie nic
powoduje, że mój organizm średnio może skupić się na spaniu.
-Harry!-
krzyknęłam i raptownie usiadłam na łóżku.- Zaraz wrócisz na fotel!
-Spokojnie
Ali, przecież cię nie wykorzystam.- zaczął się śmiać.
-Co cię tak
bawi?- muszę przyznać, że nie brzmiałam zbyt spokojnie.
-Przypomniało
mi się jak cię przyłapałem na nocnej kąpieli w basenie. Wtedy bałaś pokazać się
w bieliźnie a teraz mam cię na wyciągniecie ręki zupełnie nagą owinięta jedynie
w szlafrok, którego mógłbym się pozbyć w 2 sekundy.
-Styles
wynocha!- krzyknęłam i wzięłam całą kołdrę i szczelnie się nią okryłam.
-Spokojnie
Ali ja sobie tylko żartuję- głupek cały czas się śmiał, żartować mu się
zachciało.
-Mnie jakoś
te żarty nie bawią!
-Ali z nikim
nie miałem tak skrajnych przeżyć jak z tobą. Spójrz na wczorajszy i dzisiejszy
dzień, nie wiem jak to nazwać.
-Paradoks-
powiedziałam i zapadła cisza. Siedziałam opatulona kołdrą i nie wiedziałam co
zrobić. Nie rozumiałam go i wydawało mi się, że nigdy go nie zrozumiem ale z
jednym musiałam się zgodzić. Sytuacje w których się znaleźliśmy były tak różne:
na początku mnie nie lubił, później od czasu kiedy obraziła mnie jego była stał
się milszy, następnie się go bałam bo zrobił mi bolesna malinkę i pobił
bezbronnego człowieka, za co później mnie przepraszał, ale tylko za malinkę,
ostatnimi wspomnieniami było jak ja przepraszałam jego, jak pożyczył mi bluzę,
jak zawiózł mnie do Dublina, pomógł nagrać piosenkę, po czym dopadła nas burza
stulecia, wspólny bieg przez las w deszczu, śmiech i na końcu wylądowaliśmy
razem w łóżku całkiem nadzy odziani jedynie w szlafroki.
-Ali
położysz się w końcu?
-Masz
rację- stwierdziłam.
-Ale w czym?-
nie wiedział o co mi chodzi.
-No, że mamy
same skrajne przeżycia- powiedziałam, położyłam się i znowu nastała cisza.
Nadal jednak nie mogłam usnąć analizując to wszystko. Po jakimś czasie Harry
się odezwał:
-Dlaczego
wczoraj płakałaś?- zapytał cicho i zamiast leżeć na plecach obrócił się w moją
stronę.
-Nie ważne-
szepnęłam ale nie zmieniłam mojej pozycji.
-Powiedz mi-
powiedział po chwili.
-Dlaczego
cię to tak interesuje?- naprawdę byłam tego ciekawa.
-Chce
wiedzieć, proszę...- szeptał.
-Płakałam bo
coś sobie uświadomiłam- spojrzałam na niego i obróciłam się w jego stronę,
zachowywałam jednak nadal bezpieczną przestrzeń między nami, nadal byłam
owinięta całą kołdrą a on leżał w samym szlafroku i gapił się na mnie tym swoim
zniewalająco pięknym spojrzeniem i czekał aż jakoś rozwinę swoją wypowiedź. -Jestem
sama. Sama. Nie ma jej już ze mną.
-Klaudii-
szepnął a ja twierdząco pokiwałam głową- Dlaczego?
-Powiedzieli,
że nie przedłużą umowy, że ona nie jest wystarczająco profesjonalna i
kompetentna i może reprezentować mnie w Polsce i tam ma zostać. Jestem pewna,
że powiedzieli jej coś jeszcze ale nie chciała mi o tym powiedzieć.
-Nie zawsze
możemy mieć to co chcemy. Ali ja też mam kilku menadżerów, którzy nie jeżdżą ze
mną wszędzie.
-Harry ty
nie rozumiesz. Ona nie była moim menadżerem. To znaczy była ale nie tylko. To
dzięki niej osiągnęłam to wszystko. Dzięki niej śpiewam, to ona nauczyła mnie
jak używać głosu, pomogła mi w tych wszystkich przesłuchaniach i castingach
jakie musiałam przejść żeby być tu i teraz. Zawsze mogłam na niej polegać, była
moją przyjaciółką, nadal nią jest ale teraz jest tak samo daleko jak wszyscy
moi bliscy i nie mogę sobie z nią iść na obiad, na zakupy, obejrzeć filmu czy
rozmawiać przez kilka godzin, teraz mogę pogadać z nią chwilę przez telefon i
to wszystko. Kiedy była w pokoju obok wiedziałam, że jest ze mną ktoś zawsze mi
pomoże, ktoś kto mnie kocha.
-Ali...-
Harry nie za bardzo wiedział co ma mi powiedzieć a ja uśmiechnęłam się do niego
blado.
-Wiem,
jestem głupia i sentymentalna ale nic na to nie poradzę. Nie umiem tak po
prostu przejść obok obojętnie.
-Dasz radę.
-Mam
nadzieję, choć czasami wydaje mi się, że nie pasuję do tego świata.
-A kiedy na
przykład?
-Tajemnica-
otworzyłam się przed nim ale nie chciałam mu wszystkiego zdradzać. Nie ufam mu
na tyle by od razu powierzać swoje sekrety a i tak powiedziałam więcej niż to
było konieczne, nie znam go a jeszcze wczoraj był moim wrogiem numer jeden.
Harry nic nie odpowiedział, podobało mi się, że nie naciskał, leżeliśmy w
ciszy, miałam zamknięte oczy jednak co jakiś czas je otwierałam i widziałam, że
Harry tak samo jak ja nie zmienił pozycji, leżał odwrócony w moją stronę i co
chwilę zerkał na mnie.
-Gapisz się-
powiedziałam.
-Ty też-
zaśmiał się delikatnie.
-To straszne
i przerażające.
-Myślę, że
jest kilka dziewczyn na świecie uważających, że leżenie ze mną w jednym łóżku
nie jest takie złe.
-W to nie
wątpię- powiedziałam i wywróciłam oczami.
-Ali, nie to
żebym narzekał ale jest mi już trochę zimno. Podzielisz się tą kołdrą?
-Okej ale
pamiętaj, dotkniesz mnie i nie żyjesz- zagroziłam.
-Okej-
Harry zaśmiał się i zaczął otulać połową kołdry. -Dobranoc Ali.
-Dobranoc
Harry- powiedziałam i odwróciłam się od niego by bez skrępowania i obserwacji
odpłynąć w krainę snu.
Oto rozdział 11. Mam nadzieję, że wam się spodoba, mogą występować jakiś błędy bo go nie sprawdziłam. Bardzo dziękuję za miłe słowa! Rozdział pojawi się w środę może w czwartek, zobaczę jak się wyrobię:) Tutaj wstawiam linka na Total eclipse of the heart (partie żeńskie śpiewa Lea Michele a męskie aktorzy z serialu Glee- Cory Monteith, Mark Salling i Jonathan Groff no ale możemy sobie wyobrażać, że to Harry ;D). Piosenka
P S Kocham was <3
Ale sie podziało :o nie powiem.. licze na scene +18 XD
OdpowiedzUsuńale nie nalegam czy coś..
:D
Jedno wielkie wow :D
@Niallowe :D
Ten rozdział jest asfhklghsdfgh!
OdpowiedzUsuńTak mi się przy nim japa cieszyła, normalnie banan od ucho do ucha :D
Jej jestem rozentuzjowana :)
"-Przypomniało mi się jak cię przyłapałem na nocnej kąpieli w basenie. Wtedy bałaś pokazać się w bieliźnie a teraz mam cię na wyciągniecie ręki zupełnie nagą owinięta jedynie w szlafrok, którego mógłbym się pozbyć w 2 sekundy.
-Styles wynocha!- krzyknęłam i wzięłam całą kołdrę i szczelnie się nią okryłam."
Uwielbiam ten moment :D
A Niall rozwalił mnie z tymi pozdrowieniami ;]
Cudeńko :)
Ada.
Rozdział świetny i taki super długaśny, po prostu pełen świetnych scen i w ogóle! Przepraszam, że dzisiaj, już więcej nie napiszę, ale jestem zmęczona wszystkim, a wcześniej nie miałam czasu, no wiesz szkoła. Wróce jutro i dopisze, obiecuje.
OdpowiedzUsuńMarzena ze Śląska
Jeszcze raz przepraszam za to, że nie napisałam wczoraj dłuższego wczoraj, ale padałam na twarz no, ale tak bywa po cały dniu szkoły i nauki.
UsuńOj, Horan, Horan najpierw obiecujesz, a potem Ali znajduje Cię kompletnie zalanego na kanapie i to jeszcze w wielkim bałaganie, no, ale jest jeszcze Harry, który nagle zrobił się strasznie miły dla Ali co mnie strasznie zastanawia, serio nie umiem go rozgryź. Czy uważa, że Ali to dla niego tylko znajoma, przyjaciółka, czy może ktoś więcej. Ty pewnie to wiesz, a ja muszę się domyślać, ale w końcu go rozgryzę!
To jak pomógł Ali przy tej piosence, było mega słodkie i miłe. I Ali i Harry są mega uparci, choć zauważyłam Ali trochę mniej.
Później ta cała ulewa i burza, ja to bym się pewnie bała jak nie wiem, choć powiem ci, że oglądanie piorunów spadających chen daleko jest fajne, ale tylko, gdy jest się w górach, wtedy fajnie widać, ale jak walnie blisko o wpół do 1 w nocy ty jesteś w drewnianym domku to już nie jest fajnie.
Dobiegli do tego hotelu i dobrze, bo już się o nich bałam. Tam nawet słodkie oczka Harrego nie pomogły i musieli wziąć pokój jednoosobowy, ale to lepiej niż moknąc. A potem jeszcze ta awaria prądu, masakra. Nawet nie wiem co by było gdyby w tym hotelu nie było tych szlafroków i ręczników do dyspozycji, ale przy mojej wyobraźni wole sobie tego nie wyobrażać.
"-Ali...- powiedział uwodzicielskim głosem.- Nie sądzisz, że tu jest całkiem romantycznie? Te świece nadają takiego klimatu..."- to właśnie jest dla mnie kolejną wskazówka. Harry chyba sobie wszystko przemyślał i próbuje teraz być miły dla Ali, bo ona mu się normalnie w świecie podoba.
"-Tak ale świadomość, że leżysz obok mnie w samym szlafroku, pod którym nie masz totalnie nic powoduje, że mój organizm średnio może skupić się na spaniu." - to mnie rozwaliło! Harry super tekst.
Tak Ali jeszcze trochę byś za dużo powiedziała, ale na szczęście skończyłaś na tajemnicy.
Jestem strasznie ciekawa co będzie w następnym rozdziale, nie wiem czy wytrzymam, pewnie znowu będę snuła teorie i sama wymyślała ciąg dalszy, a ty mnie kompletnie zaskoczysz, i wiesz co to właśnie uwielbiam w Twoim opowiadaniu i w Tobie!
Pozdrawiam i kocham!
Marzena ze Śląska