środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 10





Kiedy wsiadłam do samochodu Steve nie pytał o nic. Widział, że jestem emocjonalną papką i pewnie bał się, że się poryczę a on nienawidził, kiedy kobieta płakała. Prawda była taka, że rzeczywiście przez moment byłam bliska płaczu. Wszystko zaczęło mi się przypominać, mimo że wcale tego nie chciałam. Bałam się własnych wspomnień i nie rozumiałam jego zachowania. Czułam się bezsilna i pokonana przez własne uczucia, których nie chciałam. Nie chciałam czuć tego co czułam, tej palącej potrzeby wpadnięcia mu w ramiona. Bo to właśnie czułam. To chciałam zrobić, kiedy staliśmy na tym korytarzu. Chciałam do niego podbiec i wpaść mu w ramiona. I to był kolejny z miliona dowodów na to, że byłam głupia. I naiwna. Wystarczyło mi spojrzenie w jego oczy, w których połyskiwały łzy bym na moment potrafiła zapomnieć o wszystkim, co było złe. Nie miałam pojęcia dlaczego tak było i dlaczego on w ogóle za mną pobiegł. Znowu uciekałam a on znowu mnie gonił i totalnie nie rozumiałam dlaczego. Dlaczego to zrobił skoro sam przyznał, że mnie nie kochał… I gdzie w tym wszystkim swoje miejsce zajmują słowa Lux o tym, że on za mną tęskni? Ja myślałam, że już od dawna przestałam to robić, że od dawna za nim nie tęsknię. Ruszyłam na przód ze swoim życiem i zmieniłam je na lepsze. Poznałam nowych, wspaniałych ludzi, poskładałam karierę, która miała się dobrze jak jeszcze nigdy i przede wszystkim stworzyłam związek, o którym na pewno nigdy nie powiedziałabym, że jest toksyczny. Miałam tak wiele, właściwie wszystko, co ważne w życiu i mimo to tego wieczora słysząc smutek i tęsknotę, wręcz rozpacz z jaką śpiewał tę cholerna piosenkę, poczułam jakbym tak naprawdę nie miała nic, bo jedyne co było mi potrzebne to Harry. Poczułam tęsknotę i miłość, choć wypierałam te uczucia już dwa lata a każdy mój dzień zaczynał się od powiedzenia „Nie kocham go”. Jadąc na lotnisko i później lecąc samolotem w mojej głowie był tylko Harry. Nie chciałam o nim myśleć, ale nic nie mogłam poradzić na to, że cały czas to robiłam. Na początku czułam się dziwnie rozbita przez to wszystko. Przez to, że znowu mu uciekłam i to tak bardzo przypomniało mi wiele innych razy kiedy mu uciekłam. Później starałam się już o tym nie myśleć i to dziwne, chwilowe poczucie winy i tęsknoty zostały wyparte przez złość, że wciąż jestem taka podatna i na końcu przypomniało mi się, że nie mogę być taka słaba, bo Harry nie zasługuje na tęsknotę. On zasługuje na mój gniew i kiedy zaczęłam analizować wszystko w ten sposób stwierdzałam, że nie ważne co on mówi, nie jestem mu obojętna. Gdyby tak było nie wybiegłby za mną z koncertu. Łzy mogły być udawane, ale smutek nie. Nie udawał tego, tak samo jak nie udawał uśmiechu, którym mnie obdarzył kiedy siedział ze mną i patrzył jak Lux koloruje. Chciał czy nie, nie byłam mu obojętna, tak samo jak on nie był mi obojętny. I postanowiłam to wykorzystać. Kiedy z nim byłam zamykał mnie pod kloszem i izolował dosłownie od wszystkich. To rzeczywiście wyglądało jakby miał obsesję na moim punkcie, to było chore, po prostu nienormalne. Harry nienawidził kiedy miałam znajomych, zwłaszcza płci przeciwnej, najchętniej zamknąłby mnie w domu i nigdy nie wypuszczał. Dlatego byłam pewna, że nawet, jeśli mnie nie kochał, wkurzę go, kiedy zobaczy mnie z chłopakiem. Nie wiedziałam czy Harry czyta gazety, czy wie co działo się w moim życiu kiedy nie mięliśmy kontaktu, ale wydawało mi się że nie. Być może odciął się od tego tak jak ja. Ja także nie miałam pojęcia o nim, co się u niego działo przez te dwa lata, czy kogoś miał, co robił, w jakie skandale był zamieszany. Ja nie wiedziałam co się u niego działo i wydawało mi się, że on nie wiedział co się działo u mnie. Nie wiedział o Jessem. A ja byłam prawie pewna, że widok mnie w ramionach innego zrobi na nim wrażenie. Nie zależnie od jego uczuć. Niezależnie od tego czy kochał czy nie. To zrobi na nim wrażenie dlatego Ali Rose jednak pojawi się na gali Teen Choice Awards w dodatku ze swoim chłopakiem. Kiedy doleciałam do Saint Louis był środek nocy. W hotelu wykończona po całym jakże emocjonalnym dniu od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam dosłownie w minutę. Nazajutrz udałam się na halę, na której tego dnia odbywał się koncert, na którym miałam wystąpić razem z Jessem, mieliśmy zaśpiewać „Hello”. Zaangażowałam go w mój projekt i naprawdę pragnęłam by mógł pokazać się publiczności. I kiedy dotarłam na miejsce początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Jesse przyjechał na halę prosto z lotniska, wyściskał mnie i nie krył swojej radości, że po dwóch tygodniach w końcu się widzimy. Był pogodny, żartował i śmiał się. Do czasu kiedy nagle jego humor zmienił się diametralnie. Siedział z telefonem w dłoni i nagle mu się odmieniło, a kiedy na niego spojrzałam od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. A kiedy uprzejmie poprosił Cami by zostawiła nas na moment samych byłam pewna, że coś się stało.
-Ali możesz przestać robić ze mnie głupca?- zapytał nie ukrywając ogromnego rozżalenia.
-Jesse ja nie wiem…- przez pierwsze pięć sekund serio nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi. A potem zaczęłam się domyślać.
-Ty zawsze nie wiesz- wysyczał i podszedł do mnie bliżej. Siedziałam przed wielkim lustrem, bo sekundę wcześniej Cami kończyła mój makijaż i totalnie nie wiedziałam co się dzieje.
-Może mnie oświecisz o co właściwie ci chodzi?- zapytałam wkurzona, ale on wydawał się mega zdeterminowany i po prostu wkurwiony.
-O to!- praktycznie wrzasnął i wcisnął mi w dłonie swoją komórkę. Spojrzałam na ekran i zaczęłam czytać. To był jeden z tych bzdurnych ‘artykułów’ i totalnie nie rozumiałam po co on go w ogóle czyta.
-Nie wiem czy wiesz, ale niestety nie mam wpływu na to, co te dziennikarzyny od siedmiu boleści wypisują- powiedziałam spokojnie.
-Ali zakazuję ci się z nim spotykać, rozumiesz?!- wrzasnął a ja nie mogłam uwierzyć, że to Jesse. Człowiek, który zawsze był pogodny, troskliwy i przede wszystkim był oazą spokoju.
-Słucham? Naprawdę cię teraz nie rozumiem. Przecież wiesz dlaczego tam wczoraj poleciałam, wiesz, że chodziło o Lux. Wiesz o wszystkim, bo ci o tym powiedziałam. Nie rozumiem dlaczego teraz urządzasz awanturę- Jesse wiedział o wszystkim, bo sama mu o tym powiedziałam. Nie wiedziałam, że aż tak mu to przeszkadza, bo wcześniej milczał. Mógł mi urządzić taką awanturę wcześniej a nie po fakcie, o którym zresztą wiedział. A jeśli miał pretensje o to, że wszędzie widniały zdjęcia Harrego i moje kiedy oboje wydajemy się być wzruszeni i ktoś dorobił do tego historyjkę, że tak naprawdę za tydzień rozstanę się z Jessem i wrócę do Harry’ego to już nie była moja wina i Jesse doskonale wiedział, że takie plotki mogą się pojawić.
-Oczywiście, że nie wiesz. Nie wiesz, bo nie przeczytałaś do końca. W przeciwieństwie do mnie. San Francisco. Hotel. Siłownia. Ty i ON- powiedział a ja w myślach walnęłam się pięścią w twarz. Nie powiedziałam o tym Jesse’emu. I nie wiedziałam, że ktoś nam tam zrobił zdjęcie.
-To był przypadek. Byłam wtedy z rodzicami- zaczęłam się tłumaczyć, ale on mi przerwał. Podszedł bliżej i zaczął mówić.
-To zawsze jest przypadek! Nie podoba mi się to, że go widujesz i jeśli ci na mnie zależy zrobisz wszystko żeby te plotki ucichły- powiedział a w jego oczach widziałam nieustępliwość.
-Nie możesz mi zakazać spotkań z Niallem czy Lux, tym bardziej, że dopiero co ją odzyskałam- byłam największą świnią na świecie, bo zasłaniałam się dzieckiem a tak naprawdę Lux nie była jedynym powodem. Tak samo jak Niall.
-Nie chcę zakazywać ci spotkań z Niallem czy małą, ale na siłowni nie było ani jego ani jej, był Harry i tylko on. Nie interesuje mnie w tym momencie to, że był to przypadek. Gdy go tylko zobaczyłaś mogłaś po prostu stamtąd pójść, ale ty zostałaś. Zostałaś i wyginałaś się na jego oczach.
-Bez przesady, nie zamierzam przed nim uciekać- powiedziałam i czułam jak wszystko mi się w brzuchu przewraca.
-Ali ja nie wymagam od ciebie Bóg wie czego. Chcę tylko być traktowany fair, bo ja ciebie tak traktuję. Jestem z tobą szczery i przede wszystkim cię szanuję i od ciebie wymagam tego samego. Jeśli mnie o coś prosisz to spełniam twoją prośbę i teraz liczę na to samo. Masz go unikać, masz z nim nie rozmawiać.
-Wydaje mi się, że nieco to wszystko wyolbrzymiłeś i podkoloryzowałeś- Ali szatan z pewnością wpisał cię już na swoją listę i kiedyś będziesz się smażyć w piekle, pomyślałam.
-A mi się wydaje, że ty chcesz na niego wpadać, że chcesz go widywać- powiedział a ja milczałam. Nie mogłam wydusić z siebie słowa będąc zaskoczona nie tylko treścią, ale także sposobem jego wypowiedzi. Jesse nigdy tak do mnie nie mówił. Teraz jego głos wypełniony był jadem, żalem i goryczą. Tysiące razy powtarzałam, że go nie zranię tymczasem to robiłam. Mimo tego, że chciałam by to Harry cierpiał jedyną osobą, którą na razie udało mi się skrzywdzić był Jesse, chłopak, który mi pomógł. Pomógł się pozbierać. Walczył o mnie w momencie kiedy mi nie chciało się walczyć, wtedy w Londynie w bibliotece stało się coś naprawdę ważnego, coś co zadziałało, co prawda z opóźnieniem, ale zadziałało. I teraz ja przez moją chorą nieustępliwość i chęć zemszczenia się wszystko komplikuję. A przecież już było dobrze. Układało się nam. Przy Jessem udało mi się poczuć co to znaczy stabilizacja. Czułam się bezpiecznie, bo byłam jego pewna. Wiedziałam, że nie zrobi nic co mogłoby mnie skrzywdzić. I wszystko zepsuł Harry. Spotkałam go i przez to mogłam stracić naprawdę dobrego chłopaka. A najgorsze w tym wszystkim było to, że dalej w to wszystko brnęłam, w całą sprawę z Harrym i nie zamierzałam z tego rezygnować chociaż wiedziałam, że to jest niebezpieczne. –Nie wierzę- usłyszałam szept Jesse’go a po chwili widziałam już tylko jego plecy i usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, które sprawiło, że się opamiętałam. Wstałam z fotela i niewiele myśląc zaczęłam biec za nim.
-Jesse zaczekaj!
-Po co? Po co mam na ciebie czekać skoro najwyraźniej wciąż coś do niego czujesz!- powiedział z wyrzutem nie zważając na to czy ktoś nas słucha czy nie.
-Mylisz się i to bardzo.
-Tak?
-Tak.
-Skoro tak bardzo się mylę to mi to udowodnij.
-Nie spotykając się z nim- powiedziałam wiedząc, że o to mu chodzi. Ale ja nie zamierzałam przestać go widywać dopóki go nie zniszczę. Zamiast tego musiałam wykombinować coś co jakoś Jesse’ego uspokoi.
-Tak, nie spotykaj się z nim.
-Tyle, że ty nie możesz zrozumieć, że ja się nie spotykam z nim.
-Tak, a wasze nowe zdjęcia to czysty photoshop, z kolei miliony plotek pojawiły się bez powodu.
-Nie chodzi o to, ja się z nim nie spotykam tylko na niego wpadam. A to różnica. Poza tym przepraszam, ale to, o co mnie prosisz jest niewykonalne.
-Ali ty chyba nie rozumiesz tego jak ja się czuję widząc…
-Rozumiem, ale Jesse w niedługo jest TCA i zarówno ja na nim będę jak i Harry. Znowu się z nim spotkam rozumiesz? A nie zamierzam niczego odwołać, bo już zbyt długo się przed nim chowałam. Poza tym to miała być niespodzianka, ale mam dla ciebie zaproszenie. Na samą galę no i na after party- kiedy wypowiedziałam te słowa twarz Jesse’ego się zmieniła. –Rozumiesz? Nie mogę go unikać, nie chcę tego robić. I nie chcę żebyś tak bardzo się przejmował tym co piszą, bo uwierz mi przejmowanie się tymi wypocinami nie ma sensu. I przykro mi, że tak mnie zaatakowałeś i że chciałeś mi coś narzucić- jakim prawem ja mówię takie rzeczy?! Dlaczego mam wrażenie, że chcę w nim wzbudzić poczucie winy?! Przecież Jesse ma rację i ma prawo ode mnie żądać takich rzeczy.
-Jest mi naprawdę miło, że chcesz zabrać mnie ze sobą, ale musisz wiedzieć, że trudno mi czytać to co piszą i widzieć te zdjęcia…
-Możemy w końcu przestać o tym gadać? Nie mam ochoty mówić ani o Harrym ani o plotkach- nie miałam zielonego pojęcia co zrobić dlatego przycisnęłam swoje usta do jego ciepłych warg i całując mojego chłopaka rozmyślałam tylko o tym co zrobić żeby przy kolejnych zdjęciach Jesse się nie martwił i nie zawracał sobie tym głowy. Myślałam co zrobić by nie był podejrzliwy, co zrobić, żebym mogłam wykonać zadanie, które sobie powierzyłam w spokoju…

***

Błysk fleszy.
Krzyki tłumów.
Maszerujące po „czerwonym” dywanie gwiazdy.
Gala Teen Choice Awards.
-Ali!
-Ali spójrz tu!
-Wyglądasz pięknie!
-Ali spójrz na mnie!
-Ali!- stałam przy ściance i uśmiechałam się do milionów obiektywów. Po dziesięciu sekundach zrobiłam dwa kroki w bok, stanęłam i znowu zaczęłam się uśmiechać.
-Ali jeszcze nie!
-Uśmiech!
-Pięknie!
-Ali spójrz w prawo!
-W lewo!- fotografowie przekrzykiwali się jeden przez drugiego i stojąc tam, zmieniając co chwilę pozycję zaczęłam się zastanawiać czy po takiej imprezie mogą oni mówić. Bo przecież krzyczeli tak przy każdej mniej lub bardziej znanej osobie. No po prostu zdzierali sobie gardła a ja i tak nie umiałam w danym momencie stwierdzić, który właśnie każe mi patrzeć w swoją stronę.
-Okej, wystarczy, Ali idziemy- Olivia wkroczyła do akcji przez co podniosły się okrzyki niezadowolenia. Oczywiście że mieli milion tych zdjęć i mimo tego wciąż im było mało. Nie byłam jednak w żaden sposób zła czy zaskoczona. Taka ich praca. Na odchodnym pomachałam im jeszcze i spojrzałam na Liv.
-Teraz co?
-Wywiad. Za niecałe pięć minut- kobieta pociągnęła mnie w stronę ślicznej blondynki, która gładziła właśnie dłońmi sukienkę. Obok niej stał facet w zwykłych dżinsach i szarej koszulce polo, z czarną czapką z daszkiem na głowie.
-Witaj Ali- dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i podała mi rękę. –Za dwie minuty wchodzimy na żywo- poinformowała mnie i przycisnęła do ucha słuchawkę, którą w nim miała przysłuchując się co ma robić a Olivia w tym czasie poprawiła moją sukienkę. Kilka chwil później reporterka wzięła do ręki mikrofon i dała mi znać, że zaraz wejdziemy na antenę.
-Hej! To znowu ja z kolejną nominowaną dzisiaj gwiazdą! Ali, witaj!- kobieta przywitała się ze mną jeszcze raz i obdarzyła mnie wielkim uśmiechem.
-Cześć!- powiedziałam posyłając jej równie duży uśmiech.
-Pięknie wyglądasz!
-Dziękuję! Ty także wyglądasz zjawiskowo. Śliczna sukienka.
-Dzięki- dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i miałam wrażenie, że zawstydziłam ją swoimi słowami. -Ali jesteś nominowana w kilku kategoriach, w zeszłym roku był to debiut roku a dziś?
-Tak, dziś jest ich kilka, choć dwie są dla mnie specjalne. Przede wszystkim Choice Fandom, bo tak naprawdę jest to nominacja dla moich wspaniałych i najlepszych fanów.
-Alinators ostatnio rosną w siłę- wtrąciła dziewczyna a ja zaczęłam się śmiać. Tak miałam fanów, którzy nawet potrafili się nazwać. To było takie nierealne, bo przecież kilka lat temu sama byłam taką fanką. Nigdy nie sądziłam, że osiągnę taki sukces. Naprawdę, nawet w najśmielszych snach. Zaistnieć w świecie show biznesu nie jest łatwo, ale zaistnieć w amerykańskim show biznesie jest jeszcze trudniej.
-Tak wiem i naprawdę jestem niesamowicie wdzięczna i szczęśliwa, że ich mam. Są najwspanialszymi fanami na świecie i naprawdę zasługują na tę nagrodę- powiedziałam uśmiechając się do kamery.
-A druga kategoria?
-Choice Summer Tour. Bez wątpienia ta nominacja należy się wszystkim osobom, które są razem ze mną podczas tej trasy. Bez nich nic by się nie udało, bez ich ciężkiej pracy nie byłoby żadnego koncertu więc ta nominacja jest dla mnie ważna właśnie z ich powodu. Poza tym jestem zaskoczona, że w ogóle jestem nominowana w tej kategorii, bo to moja pierwsza trasa i nie spodziewałam się, że odniesie taki sukces.
-A propo trasy, pomagasz nam odkrywać nowe talenty…- wywiad trwał jeszcze jakąś minutę po czym przeniosłam się kawałek dalej gdzie udzieliłam jeszcze trzech kolejnych o właściwie identycznej treści. Na koniec pobiegłam do barierek, przy których stał tłum ludzi, niektórzy z nich trzymali moje zdjęcia i fakt, że przyszli tam by mnie zobaczyć był po prostu nie do pomieszczenia w mojej głowie. Po pięciu minutach udałam się do wnętrza wielkiego teatru gdzie nie było takich tłumów. Od razu znalazłam Jesse’ego, który wydawał się już w ogóle nie pamiętać naszej małej kłótni sprzed tygodnia. Był udobruchany, bo przez cały tydzień nie widziałam Harry’ego i żadne nowe plotki nie pojawiły się w szmatławcach.
-Alicja- usłyszałam tuż przy uchu a gdy się odwróciłam moim oczom ukazał się mój ukochany wampir Stefan obok którego stał mój inny ulubiony wampir Damon.
-Pawełek!- pisnęłam podekscytowana i wpadłam w jego ramiona.
-Ale się stęskniłaś- rzucił Paul a ja odczepiłam się od niego i przytuliłam Iana, który obdarzył mnie cudownym uśmiechem.
-Jasne, że stęskniłam… Ale zaraz…-powiedziałam i zaczęłam oglądać ich dłonie. –Gdzie wasze pierścienie?! Damon! Stefan! Możecie spłonąć! Przecież dzisiaj świeci słońce!- zaczęłam a oni obaj przewrócili oczami. Tak, w dalszym ciągu mi nie przeszło jaranie się tym, że znam braci Salvatore i wiedziałam, że nigdy mi to nie przejdzie.
-Wybaczcie, Ali ma coś z głową albo po prostu przegrzała się stojąc na słońcu- wtrącił Jesse a ja spiorunowałam go spojrzeniem.
-Może następnym razem TCA powinno odbywać się po zmroku?- wtrącił Paul.
-To wcale nie jest śmieszne- powiedziałam widząc jak wszyscy, łącznie z Olivią się śmieją dlatego i ja zaczęłam się śmiać i dokładnie w tym momencie zobaczyłam Nialla, Liama, Louisa i Harry’ego. Początkowo mnie nie zauważyli. Spojrzałam na Jesse’ego, który patrzył na mnie i śmiał się właśnie z czegoś co powiedział Paul. Chłopak od razu zrozumiał o co chodzi kiedy kiwnęłam delikatnie głową a on spojrzał we wskazanym przez mnie kierunku. Nie musiałam długo czekać na jego reakcje, bo gdy tylko zobaczył Harry’ego objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Oczywiście nie pozostałam nieczuła na ten gest i po prostu wtuliłam się w jego bok. I wtedy Harry na nas spojrzał a w jego ślady poszła reszta. Gapił się i byłam niesamowicie ciekawa jego reakcji jednak odwróciłam wzrok udając, że mam go po prostu gdzieś. Chciałam zobaczyć jego oczy, chciałam wiedzieć co czuje, czy jest zły- czego podświadomie chciałam, czy jest obojętny i widok mnie z innym nie robi na nim żadnego wrażenia- czego nie chciałam, bo przecież chciałam żeby ten widok, ja i tulący mnie do siebie Jesse, sprawił, że Harry poczuje się źle. To byłby dowód na to, że mimo jego słów, które ciągle krążyły w mojej głowie, że tak naprawdę nigdy mnie nie kochał, kiedyś mu jednak na mnie zależało a coś mi mówiło, że tak właśnie było. Że Harry wybiegł ostatnio z koncertu za mną, bo mu zależało. Że umieścił piosenkę o mnie, o nas, na płycie, bo mu zależało. Że śpiewając ją wzruszył się, bo mu zależało. Że chciał porozmawiać, bo mu zależało… kiedyś… na mnie. I dlatego liczyłam na to, że widok mnie w ramionach innego sprawi mu ból… Ból, który ja z pewnością bym odczuwała gdyby on tulił właśnie do siebie jakąś dziewczynę i udawał, że mnie nie widzi. Ale nie chciałam patrzyć na niego, nie chciałam by widział to co ja czułam. A czułam wiele i najgorsze w tym wszystkim było to, że ramiona Jesse’ego w których zawsze umiałam znaleźć schronienie tym razem mi ciążyły i pierwszy raz wydawały się tak bardzo nie pasować do mnie, wręcz mi przeszkadzały. Dzięki Bogu zanim w ogóle to wszystko rozwinęło się jakoś bardziej podszedł do nas jakiś facet i powiedział gdzie mamy się udać i dał nam ogólne instrukcje. Olivia także zaczęła mi wszystko powtarzać jeszcze raz i kiedy odchodziłam odwróciłam się w ich stronę tylko po to by spojrzeć na Nialla, który także na mnie patrzył wiec pomachałam mu i uśmiechnęłam się do niego.
Sama gala nie różniła się niczym zwyczajnym od poprzedniej poza tym, że One Direction byli na tej gali i wygrali w swoich kategoriach przez co wyszli na scenę odebrać nagrodę a ja miałam wrażenie, że w tym momencie moja twarz była pod największym ostrzałem kamerzystów, którzy chcieli zobaczyć moją reakcję kiedy Harry przemawiał i dziękował. Oczywiście biłam w tym momencie brawo i uśmiechałam się słodko w duchu marząc o tym żeby to wszystko się już skończyło. Doskonale wiedziałam, że Harry jest w tej samej sytuacji co ja, gdy znalazłam się na scenie dziękując wszystkim za nagrodę. Kiedy gala się skończyła byłam naprawdę zadowolona z siebie. Wypadłam dobrze, Harry widział mnie w ramionach innego a Jesse mógł być spokojny, bo widział, że nie ciągnie mnie do byłego chłopaka. Razem z brunetem po zakończeniu TCA pojechaliśmy na after party, na którym One Direction mieli się nie pojawić. Taką informację zdobyła dla mnie Olivia. Kiedy dotarliśmy na miejsce oczywiście utonęliśmy w blasku fleszy. W środku luksusowego klubu zajęliśmy stolik, przy którym siedział Paul z dziewczyną oraz Ian ze znajomymi. Zapowiadał się całkiem miły wieczór. Zamierzałam wypić kilka drinków, zapomnieć o gali i Harrym, odstresować się.
-Ali! Gratuluję mała- gdy usłyszałam za sobą głos Nialla myślałam, że się przesłyszałam. Odwróciłam się w jego stronę powoli, bo nie wierzyłam, że to rzeczywiście on. Przecież miało go nie być. Sam mi to powiedział jeszcze kilka dni temu a potwierdzeniem była informacja, którą uzyskała dla mnie Olivia.
-Dzięki- powiedziałam zaskoczona kiedy wstałam i zaczęłam ściskać przyjaciela. -Myślałam, że nie będzie cię na imprezie- dodałam i kiedy Niall mnie puścił spojrzałam na Jesse’ego, który chyba nie był zadowolony z faktu, że widzi blondyna co w pewnym sensie mnie wkurzyło.
-Taa, miało mnie nie być. To długa historia.
-Cześć- powiedział Harry, który wyłonił się zza pleców blondyna i patrzył na mnie z totalnie nieodgadnionym wyrazem twarzy. Na jego widok Jesse także wstał i teraz wydawał się serio wkurzony. Wszystkiemu przyglądali się Paul i Ian oraz ich znajomi.
-Hej- Ali musisz grać. Nie ważne jak bardzo się teraz zdenerwowałaś, nie ważne, że serce na widok tego idioty bije ci milion razy szybciej. Unieś głowę wyżej, spójrz na niego z dystansem i graj. –To Niall i Harry- powiedziałam zwracając się do Pawła, Iana i reszty chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że doskonale wiedzą kim są. Wiedziałam jednak, że osobiście nigdy się nie poznali dlatego ich przedstawiłam przez co zarówno Horan jak i Harry zaczęli się ze wszystkimi witać. Po tym jak zapadła niezręczna cisza a Jesse objął mnie mocno ramieniem przez co Harry wydawał się patrzeć na nas dziwnie Niall stwierdził, że pójdą przywitać się ze swoimi znajomymi i praktycznie pociągnął przyjaciela ze sobą. Oczywiście cała ta sytuacja spowodowała, że ja się zdenerwowałam jeszcze bardziej a Jesse był po prostu spięty. Nie pomogło mu nawet kilka drinków, które wypił i w przeciwieństwie do mnie był słabym aktorem i chyba wszyscy przy naszym stoliku widzieli, że czuje się po prostu niekomfortowo. A to wszystko jeszcze bardziej komplikował Harry. Początkowo totalnie nas olewał. Zerkał oczywiście co jakiś czas z nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale to wszystko. Później, kiedy się napił i alkohol zaczął dodawać mu odwagi zaczął się na mnie gapić. Siedział kilkanaście metrów dalej i nie odrywał ode mnie wzroku. Na początku starałam się go zignorować, bo wiedziałam, że robi to specjalnie. Kiedy poszłam z Jessem zatańczyć czułam na sobie wzrok tego idioty przez co mój chłopak wyprowadził mnie z sali i prawie się pokłóciliśmy o to, że Harry tam jest i mimo tego, że nic takiego nie robi, nic do mnie nie mówi, nie uśmiecha się, samym spojrzeniem powoduje, że nie tylko ja czuję się źle. Jesse także nie czuł się komfortowo i był zły na mnie choć nie do końca rozumiałam dlaczego, bo przecież ja Harry’ego nie zapraszałam na tą imprezę, ale nie chciałam się z Jessem o to kłócić i wiedziałam, że on też nie będzie chciał urządzać żadnych szopek. Na moją prośbę starał się go ignorować, zresztą tak samo jak ja, ale szło mi to coraz gorzej. Nie pomagały nawet drinki, które piłam by się rozluźnić. A najgorsze było w tym wszystkim to, że co chwilę zerkałam na niego. Byłam go tak bardzo ciekawa. I początkowo byłam też zawiedzona, bo mimo tego, że się gapił wydawał się być obojętny. Ale tak było tylko na początku. Wszystko zmieniło się w momencie kiedy Jesse nie mogąc dłużej wytrzymać napastliwego wzroku mojego byłego przycisnął swoje wargi do moich a ja będąc wkurzona, że Harry nie wygląda na załamanego, z jeszcze większą premedytacją oddałam pocałunek. I to był ten moment, kiedy kurtyna opadła i Harry w końcu pokazał swoje emocje. Wyglądał tak jakby nie wierzył, w to co widzi. Wydawał się poruszony, wściekły, zraniony. Wiedziałam, że wypił, wiedziałam jaki jest i mimo tego świadomie go prowokowałam. Ale ten widok… Kiedy pokazał mi swoje uczucia, kiedy pokazał, że wcale nie jestem mu obojętna sprawił, że poczułam się jak zwycięzca. Może i mnie nie kochał, może to była tylko obsesja, ale wciąż jest zazdrosny i widok mnie w ramionach innego go boli a przecież o to mi chodziło. Chciałam sprawiać mu ból, chciałam… ale byłam słaba. I czułam się jak zwycięzca jeszcze przez jakieś pięć sekund, bo później zaczęłam czuć się źle, jakbym miała wyrzuty sumienia.
-Chcę już wracać- powiedziałam do Jesse’ego. Naprawdę tego chciałam. Szumiało mi w głowie, poczułam emocjonalne wyczerpanie a do tego wszystkiego kiedy Niall spojrzał na mnie i się nie uśmiechnął, bo najwyraźniej był zły na mnie za moje małe przedstawienie uświadomiłam sobie, że naprawdę odczuwam jakieś gówniane wyrzuty sumienia, że nie powinnam całować się z Jessem na oczach Harry’ego, który od raz po tym pocałunku zniknął gdzieś i nie wracał.
-Ja też. Dam znać Steve’owi.
-Okej- powiedziałam i czułam, że zrobiłam źle. Że nie powinnam się z nim całować, nie kiedy Harry patrzył. Nie chciałam tego by patrzył na mnie tak jak to robił w tamtej chwili. Miałam w nosie zemstę i to, że on nie liczył się ze mną kiedy chciał mnie zniszczyć. Ja chyba taka nie byłam. Dosłownie czułam jak zaczynam panikować. Zaczęłam się żegnać ze wszystkimi i marzyłam tylko o tym by już stamtąd wyjść.
-Steve już jest przed wejściem- powiedział Jesse a ja spojrzałam na miejsce gdzie wcześniej siedział Niall, ale teraz nie było ani jego ani Harry’ego.
-Wejdzie po nas?- zapytałam starając się jakoś zapanować nad drżącym głosem.
-Tak, zaraz będzie- chłopak chwycił mnie za rękę i sprawnie wyprowadził z zatłoczonej sali. Kiedy stanęliśmy na korytarzu rozejrzał się i gdy nie dojrzał nikogo oprócz jakiś ludzi nieco się rozchmurzył. –Ali, pójdę do toalety. Steve zaraz będzie. Poczekaj tu na mnie, okej? Za dwie minuty wrócę.
-Okej- powiedziałam, bo nagle było mi wszystko jedno. Nagle miałam wszystko w nosie, bo czułam się podle.
-Zaraz wracam- powiedział jeszcze raz i chwilę później stałam sama. No nie do końca sama, bo razem ze mną było tam kilka osób, ale nie interesowało mnie kim oni są. Nie wiedziałam czy są sławni czy nie, bo nawet na nich nie patrzyłam. W tym samym pomieszczeniu mogła stać właśnie Beyonce a mi to zwisało.
-Ali…- usłyszałam tuż przy uchu i dosłownie cała się spięłam. Odwróciłam się powoli w jego stronę i w tej chwili po prostu nienawidziłam siebie i jego. Po prostu czułam, że się gubię, że nie panuję nad wszystkim, mimo że tak bardzo chciałam. Nawet nie zorientowałam się, że Harry złapał mnie za rękę. Czułam się słaba i z niewiadomych przyczyn czułam, że jak będę na niego patrzeć to się rozpłaczę. Bo on nie patrzył na mnie z nienawiścią. Patrzył tak jak kiedyś choć teraz był zły wręcz wkurwiony i co było najgorsze wydawał się strasznie cierpieć.
-Harry daj spokój- powiedziałam cicho patrząc mu w oczy. Czułam się tak samo źle jak podczas mojej pierwszej tego typu imprezy. Kiedy on mnie nienawidził, kiedy prawie się przewróciłam i wpadłam wprost w jego ramiona.
-Dlaczego mi to robisz?- zapytał i sama nie wiedziałam o co dokładnie mu chodzi. Nie był mocno pijany. Miał nieco przekrwione oczy, ale wiedziałam, że nie jest narąbany.
-Idź sobie. Spójrz ilu tu ludzi, nie wzbudzajmy jakiś niepotrzebnych sensacji- powiedziałam i odsunęłam się nieco od niego przez co puścił moją dłoń. Szczerze mówiąc miałam gdzieś sensacje. Po prostu czułam się winna i nie chciałam na niego patrzeć a tym bardziej z nim rozmawiać.
-Jestem wściekły Ali. Od dwóch lat nie byłem tak wkurwiony jak teraz- powiedział totalnie ignorując moje słowa i złapał mnie za nadgarstek.
-Harry uspokój…- zaczęłam mówić, ale mi przerwał. Jego oczy błyszczały i wydawało mi się, że do tej całej mieszanki uczyć jakie nim targały dołączyła ekscytacja.
-Wiedziałem, że zaczęłaś żyć własnym życiem, ale nigdy nie dopuszczałem myśli, że możesz kogoś mieć.
-Możemy o tym teraz nie rozmawiać?
-A kiedy? Kiedy mamy porozmawiać skoro ty ciągle uciekasz?
-Puść mnie i daj mi spokój- dlaczego Ali wypowiadasz te słowa tak bardzo bez przekonania?! Opanuj się, wrzeszczałam sama na siebie w myślach.
-Puść ją- słysząc głos mojego chłopaka Harry przymknął na moment oczy a kiedy je otworzył widziałam jak bardzo jest na skraju i jeśli za chwilę nie ewakuuję się z Jessem to wszystko może zakończyć się katastrofą.
-Harry puść mnie i uspokój się- poprosiłam, ale nie wiedziałam czy to w ogóle podziała. Cóż, podziałało na tyle, że mnie puścił.
-Odwal się od Ali- gdybym nie widziała jak Jesse wypowiada te słowa, w życiu bym nie powiedziała, że to on. Jego głos wydawał się w tym momencie niesamowicie głęboki i jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam w nim tyle stanowczości. Harry nic mu nie odpowiedział tylko zacisnął dłonie w pięści i spojrzał na mnie.
-Chodźmy- powiedziałam. A Jesse chcąc dokopać Harry’emu złapał mnie za rękę i powiedział zakazane słowo. Tak, mieliśmy zakazane słowo. Prosiłam go by nigdy tak do mnie nie mówił. Nigdy nie wyjaśniłam dlaczego, ale Jesse sam się domyślił kto tak do mnie mówił.
-Skarbie już wszystko…- sekunda. To była jedna sekunda. Harry odepchnął go ode mnie używając całej siły jaką miał. Nie wiedziałam jakim cudem Jesse się nie przewrócił, ale nie miałam czasu na zastanawianie, bo nagle zaczęli się przepychać a Harry poszedł o krok dalej. Uderzył Jesse’ego, który się zachwiał i postanowił Harry’emu oddać dlatego też ruszył na niego z pięściami a ja nie wierzyłam, że to się serio dzieje naprawdę. Że ja do tego doprowadziłam. Wokół nas stało pełno ludzi i nikt nie zamierzał się wtrącić. Nie wiedziałam gdzie jest ochrona klubu, gdzie jest ochroniarz Harry’ego, nie wiedziałam dlaczego nie ma jeszcze Steve’a i najbardziej nie rozumiałam dlaczego byłam jak ci wszyscy ludzie i stałam jak kołek. Kiedy się ocknęłam postanowiłam działać. Podeszłam do nich w momencie kiedy Harry wziął zamach. Zamierzał uderzyć Jesse’ego z całej siły a jedyne co widziałam w jego oczach to z czym wciąż walczył, mimo upływu lat wciąż to w nim siedziało dlatego niewiele myśląc chwyciłam go za ramie i zamierzałam jakoś powstrzymać.
-Harry przestań, uspokój się- mówiłam i zaczęłam go szarpać, ale on miał to gdzieś i wydawało się, że w ogóle nie dociera do niego, że to ja. Że ja go dotykam, że ja do niego mówię, że ja próbuję go jakoś powstrzymać. I wtedy on w złości, wypełniony agresją mnie odepchnął. I zrobił to na tyle mocno, że wylądowałam na podłodze uderzając przy tym porządnie głową. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Zaczęłam się podnosić i nagle znikąd pojawił się Niall, Steve i inny ochroniarz. Zrobił się straszny szum a ja widziałam wszystko w zwolnionym tempie, bo jedyne co się dla mnie liczyło to przerażenie wypisane na twarzy Harry’ego. Wyglądał dokładnie tak samo jak wtedy kiedy mnie uderzył. Był zrozpaczony i agresja, która w nim była jeszcze chwilę temu gdzieś się ulotniła. Patrzył mi w oczy i widziałam jak bardzo żałuje tego, że nie zapanował nad sobą. Zrobił krok w moim kierunku a ja myślałam tylko o tym, że muszę mu powiedzieć, że to nie jego wina. Popchnął mnie a ja się przewróciłam, ale nie zrobił tego specjalnie, nie zrobił tego świadomie.  Chciałam mu powiedzieć, że nic się nie stało i że nie ma się tym zamartwiać. Zaczęłam wstawać z tej cholernej podłogi, co nie było proste, bo kręciło mi się w głowie, ktoś mi jednak pomagał, choć nie miałam pojęcia kto, bo patrzyłam tylko na Harry’ego. Nie wiedziałam czy ktoś robi zdjęcia, czy ktoś to nagrywa. Miałam w nosie to co będzie rano. Jedyne czego chciałam to znaleźć się w ramionach Harry’ego, chciałam go przytulić i chciałam by on przytulił mnie. Jego ramiona wydawały się być jedyną rzeczą, której potrzebowałam w tamtym momencie, ale zamiast tego to Jesse podbiegł do mnie i to on mnie przytulił a kiedy to zrobił z moich oczu zaczęły płynąć łzy pełne wyrzutów sumienia, rozpaczy, nienawiści i miłości…




Hej!
Powiem Wam zupełnie szczerze, że wydaje mi się, że to najgorszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam, no przynajmniej jeśli chodzi o tę część. Ale cierpię aktualnie na totalny brak weny i to może przez to o.O Ogólnie pisało mi się go strasznie ciężko i naprawdę musiałam się zmusić żeby go napisać więc naprawdę się nie obrażę jak ktoś mi tu napisze, że rozdział jest według niego beznadziejny.
Wiem, że są błędy i stylistyczne i ortograficzne no i gramatyczne też, ale sprawdzanie tego rozdziału było dla mnie równie trudne jak jego pisanie dlatego bardzo Was przepraszam za wszystkie błędy!
Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem! I oczywiście proszę o słowo komentarza pod tym XD Niestety ten rozdział jest ostatni w tym roku, następny pojawi się jakoś za 2-3 tygodnie (już w 2016 roku:O) bo niestety przez święta mam 4 prezentacje do przygotowania i nie będę mieć czasu żeby pisać :/
Z przyjemniejszych spraw, chciałabym też polecić mega fajne opowiadanie (nie ff), które znalazłam ostatnio na Wattpadzie! Jest naprawdę świetne i mega wciągające, ja przeczytałam wszystko w kilka godzin i jestem serio uzależniona. Opowiadanie na pierwszy rzut oka może wydawać się taką typową historią gdzie główna bohaterka jest szarą myszką, która poznaje bad boya itp., ale naprawdę ta historia jest nieco inna, no i zawiera pewna tajemnicę a takie opowiadania ja lubię najbardziej XD Oto link-----> Living With The Bad Boy PL 
No i na koniec... Chciałabym wszystkim moim czytelnikom życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT! Mam nadzieję, że mimo braku śniegu będą one magiczne i spędzicie je w gronie najbliższych! Chcę Wam życzyć góry prezentów, zjedzenia tony żarełka i nie przytycia oraz tego by każdy z Was doświadczył świątecznego cudu! (Tak wiem, brzmię teraz jakbym grała w Listach do M. XD) Oczywiście chcę Wam także życzyć szczęśliwego nowego roku, by nadchodzący 2016 rok nie był wypełniony niekończącymi się dramami jak 2015! Chcę Wam życzyć szampańskiej zabawy w sylwestra, spełnienia wszystkich noworocznych postanowień oraz tego by 2016 rok mimo przerwy chłopców był najlepszym rokiem dla naszego fandomu! Byśmy wszyscy przetrwali tę przerwę najlepiej jak się da i spędzili ten rok na ładowaniu akumulatorów na powrót 1D! Chcę Wam również podziękować za to, że w 2015 roku byliście ze mną i mam nadzieję, że w 2016 mnie nie opuścicie i nadal będziecie ciekawi historii Ali i Harry'ego! Dziękuję Wam za wszystko i jeszcze raz życzę WESOŁYCH ŚWIĄT ORAZ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!  
Do napisania!

PS1 I LOVE YOUU ALL! <3
PS2 Ali ma swój fandom a nazwę pomogli wymyślić czytelnicy pod ostatnim rozdziałem na Wattpadzie XD





sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 9





Kiedy Harry wyszedł z mojego pokoju wiedziałam, że nie ma już odwrotu. Nie chciałam zmieniać decyzji i nie zamierzałam tego robić choćby nie wiem co się działo. Nie po tym co mi powiedział. Miałam w nosie to, że kiedy to mówił był pijany i zły. Że być może targały nim jakieś emocje. Miałam to gdzieś. Powiedział, że nigdy mnie nie kochał, przyznał się do tego, że mamił mnie kłamstwem i musiał w końcu ponieść za to karę. Musiało go zaboleć tak jak bolało mnie.  Zamierzałam potraktować go dokładnie tak jak on potraktował mnie, z całym okrucieństwem. Przed rozmową z Olivią ułożyłam sobie nawet plan, a właściwie zarys planu. Punkt pierwszy: Zaleźć sprzymierzeńca, co oznaczało tylko tyle, że musiałam poprosić Liv o pomoc.
-Nie będę owijać w bawełnę- powiedziałam i upiłam łyka mojej latte przyglądając się brunetce.
-Ali, jeśli chodzi o twoich rodziców to mówiłam…- nie byłam pewna czy Olivia w ogóle wcześniej mnie słuchała, bo cały czas kreśliła coś w kalendarzu, dlatego nieco poirytowana po prostu zamknęłam jej go przed nosem w końcu zyskując jej uwagę.
-Nie, nie chodzi o rodziców ani o ich wakacje. Chodzi o coś, o kogoś… Po prostu chcę żeby ta rozmowa została między nami, musisz mi to obiecać, jako mój menadżer i przede wszystkim, jako przyjaciółka- powiedziałam a ona w końcu skupiła na mnie całą swoją uwagę.
-Ali coś się stało?
-Obiecaj- powtórzyłam i spojrzałam na nią poważnie utwierdzając ją w przekonaniu, że wcale nie żartuję.
-Okej, obiecuję, ale wyjaśnij w końcu o co chodzi.
-Chodzi o Harry’ego- „wyjaśniłam”.
-Okej…- powiedziała nieco podejrzliwie z dziwnym błyskiem w oku.
-Bo widzisz… Chciałabym znać jego rozkład dnia, tygodnia a właściwie miesiąca a nawet kilku najbliższych miesięcy- nie miałam pojęcia jakim cudem mogłam to powiedzieć normalnie. A właściwie całkiem nienormalnie. Brzmiałam jak jakiś psychopata, ale zignorowałam tę myśl szybko, właściwie od razu.
-A dlaczego? Jeśli można wiedzieć?- zapytała a ja się zacięłam, bo nagle nie wiedziałam jak mam to powiedzieć. Liv opacznie zinterpretowała moje milczenie i wysnuła zupełnie błędne wnioski. –Nie chcesz go więcej widzieć? Ali, jeśli bardzo ci zależy mogę spróbować wszystko odkręcić i być może uda mi się przywrócić ten twój warunek, który odwołałaś. Jeśli nie chcesz na niego wpaść po prostu się tym zajmę.
-Nie. Właśnie chodzi o to, że chcę na niego wpaść. Chcę wiedzieć gdzie i kiedy się pojawi i chcę żebyś pomogła mi zaplanować i poustawiać mój grafik tak żeby go nieco dopasować do Harry’ego.
-Nic nie rozumiem- przyznała Olivia a ja właśnie zamierzałam powiedzieć coś, co mogło jej się na spodobać.
-Ostatnio u Nialla… Zresztą nie chodzi tylko o to. Powiem prosto z mostu. Chcę się na nim zemścić, za wszystko co zrobił i co wciąż robi. Obiecałam sobie kiedyś, że jeśli Harry znowu pojawi się w moim życiu odegram się na nim. Nie byłam pewna, sama nie wiedziałam co zrobić, ale on u Nialla zrobił coś, powiedział… I sam skazał się na to co mu zrobię- powiedziałam nie kryjąc nienawiści, która w tym momencie wypełniała każdą najmniejszą cząstkę mnie.
-Ali nie wiem czy to w ogóle dobry pomysł, nie wiem co chcesz mu zrobić…- Olivia wyglądała na totalnie wystraszoną tym, co powiedziałam dlatego postanowiłam to wszystko jej rozjaśnić.
-Zrobię mu dokładnie to, co on mi. Zniszczę go w ten sam sposób. Liv pamiętasz w jakim stanie byłam, kiedy spotkałyśmy się pierwszy raz, prawda?- zapytałam a ona tylko pokiwała zszokowana głową. –Nie chcę go zabić czy coś, więc nie patrz tak na mnie. Chcę mu dać nauczkę. Liv ty nie wiesz jak to wtedy było. Nikt nie wie. Nikt nie widział prawdziwego Harry’ego, nikt poza mną. Wiem jak go widzą media, jak go widzi świat. Ale to ja wiem, jaki jest naprawdę. Bezwzględny, mściwy, nie zna litości. I ja zamierzam być taka sama w stosunku do niego. Bezwzględna, mściwa i bez litości. Bo on na to zasłużył… Przez niego prawie straciłam wszystko i nie mam tu na myśli kariery. Straciłam przyjaciół, straciłam chęć do życia, straciłam cel i sens. Zabrał mi wszystko i zrobił to specjalnie.
-Ali nie chcę cię pouczać, ale…
-Wiesz, że naprawdę się wahałam? Sama nie wiedziałam czy dam radę to zrobić aż do momentu, kiedy ostatnio u Nialla zakradł się do mojego pokoju a kiedy do niego weszłam przycisnął mnie do drzwi i powiedział mi prosto do ucha, że nigdy mnie nie kochał. A głos nie zadrżał mu przy tym choćby na ułamek sekundy.
-Przykro mi…
-Odsunął się ode mnie i jeszcze raz to powtórzył, że nigdy mnie nie kochał. A ja kochałam go bezwarunkowo. Oszukał mnie, wykorzystał i bawił się moim kosztem. Sprawił, że nie chciałam już żyć, że dniami i nocami płakałam. Dlatego pragnę by choć w połowie poczuł to, co ja czułam, co nadal we mnie jest. Przez niego nie umiem się zaangażować w związek z Jessem, przez niego wciąż śnią mi się koszmary, wszystko jest przez niego.
-Rozumiem. Naprawdę rozumiem, dlaczego chcesz się odegrać, ale boję się, że najbardziej ucierpisz na tym ty Ali.
-Nienawidzę go. Nie będę cierpieć lecz czerpać z tego wszystkiego przyjemność.
-Co z Jessem? Nie boisz się, że Jesse ucierpi? Że będzie przypadkową ofiara?- oczywiście, że się boję! Ale nie wycofam się i zrobię to z twoją pomocą albo sama.
-Liv chcę wiedzieć czy mi pomożesz, tylko tyle.
-Ale ja nawet nie wiem jak miałabym ci pomóc- powiedziała nieco spanikowana. Nie podobało jej się to co mówię i wcale jej się nie dziwiłam.
-Mój plan jest prosty. Zrobię to samo co on zrobił.
-To znaczy?
-To proste. Jestem Harry’emu obojętna? To zmieni się szybciej niż może sobie to wyobrażać. Punkt pierwszy? Rozkochać go w sobie- właściwie to był to punkt drugi. Punkt pierwszy był właśnie realizowany.
-Naprawdę tak powiedział? Że cię nie kochał?- Liv wydawała się być nieco zawiedziona, rozczarowana i wiedziałam, że nie ma pojęcia co robić a ja pokiwałam głową przypominając sobie to, co zaszło między nami u Nialla.
-On się nie zmienił, za to zmienił mnie. Wiem, że zaznam spokój, wiem, że się uwolnię od niego tylko kiedy pokażę mu jak to jest być zmieszanym z błotem.
-To zły pomysł.
-Pomożesz mi czy nie?- nie chciałam być pouczana, bo sama wiedziałam jak to wszystko może się skończyć. Byłam tego świadoma, nie byłam głupia. Ale tak bardzo czułam złość i nienawiść, a Harry na własne życzenie sprawił, że mały płomyczek tych uczuć, który we mnie się tlił przerodził się w szalejący, trawiący wszystko ogień.
-Co miałabym zrobić?
-Udzielać mi informacji. Chcę wiedzieć gdzie jest, muszę go widywać.
-To wszystko? Mam ci tylko załatwić jego grafik?
-Chciałabym jeszcze prosić cię o dyskrecję.
-Spokojnie, nie zamierzam nikomu mówić, że moja podopieczna… że moja przyjaciółka planuje zemstę na najsławniejszym chłopaku na świecie.
-Nie tylko o to mi chodzi…- pierwszy raz podczas naszej rozmowy naprawdę się zawstydziłam. Chodziło mi o Jesse’ego. Mojego chłopaka, o którym powinnam myśleć w pierwszej kolejności. I naprawdę robiłam wszystko żeby tak było, ale nic nie mogłam poradzić na to, że mój umysł był dziwny i głupi. Cały czas miałam wyrzuty sumienia, ale nie były one na tyle duże by olać Harry’ego i po prostu cieszyć się tym, że Jesse jest przy mnie. Nawet moment, w którym uświadomiłam sobie, że podczas grilla u Nialla, po rozmowie z Jessem zapomniałam o jego istnieniu w momencie kiedy pijąc wodę Harry wszedł do kuchni. Jesse nie pojawił się w mojej głowie ani razu, zamiast o nim myśleć ja ekscytowałam się tym, że dotykam dłoni Harry’ego, że czuję jego zapach, że widzę jego uśmiech. Umiałam zapomnieć o Jessem i wystarczył mi do tego głos Harry’ego i to mnie przerażało najbardziej.
-Oczywiście mam rozumieć, że Jesse nie ma o niczym pojęcia i ma się nie dowiedzieć.
-Wiem jak to brzmi, naprawdę. Ale nie zrobię nic by Jesse cierpiał. Wiem, że teraz może ci się wydawać inaczej, wiem jak to wszystko brzmi, ale go nie skrzywdzę- wydawało mi się, że bardziej niż Olivię starałam się przekonać samą siebie.
-Zamierzasz rozkochać w sobie innego chłopaka, jak zamierzasz to zrobić żeby Jesse nie cierpiał?- zapytała a ja westchnęłam głośno. Wiedziałam co stara się zrobić. Chce mnie przekonać, że to zły pomysł, ale nic ani nikt mnie już nie przekona.
-Liv obiecuję, że Jesse nie ucierpi- ale muszę pomścić nie tylko siebie, nie tylko ja ucierpiałam, Klaudia, Steve, Zuza… Harry musi za to zapłacić.
-Ali chcę żebyś wiedziała, że nie pochwalam tego w żaden sposób. Po pierwsze wiem, że ucierpi nie tylko Harry, ucierpi o wiele więcej osób i w głębi serca o tym wiesz. Po drugie doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie może wybuchnąć wokół ciebie żaden skandal. Jeśli jakimś cudem prasa dowiedziałaby się o tym co planujesz zrobić albo co zrobisz…- Olivia westchnęła i pokiwała zmartwiona głową.
-Planuję jedynie złamać mu serce.
-Po trzecie…- kontynuowała ignorując moje słowa. -Pomogę ci tylko pamiętaj, jeśli to ty skończysz ze złamanym sercem, ostrzegałam cię i mówiłam żebyś tego nie robiła. Nie powinnaś tego robić, powinnaś go unikać, bo to przyniesie same szkody. Gdyby się ktoś dowiedział, gdyby wyszło na jaw, co planujesz, że ci pomagam…- Olivia naprawdę zaczęła panikować a do mnie docierał jedynie fakt, że mi pomoże. Tylko to się liczyło w tym momencie.
-Dziękuję- powiedziałam.
-Nie powinnaś mi dziękować, bo nie powinnyśmy tego robić. Ty nie powinnaś, bo nic dobrego z tego nie wyniknie i z pewnością ktoś skończy ze złamanym sercem, pytanie tylko czy tym kimś rzeczywiście będzie Harry?

***

Mój budzik zadzwonił równo o 6:30. Przez pierwszą minutę leżałam w łóżku z zamkniętymi oczami nie do końca ogarniając rzeczywistość. Jedyne co do mnie docierało to fakt, że chcę spać dalej. Po minucie jednak przypomniało mi się. Zaraz spotkam Harry’ego. Nastał w końcu dzień, kiedy zacznę realizować mój plan. Uświadomienie sobie tego natychmiast mnie rozbudziło. Usiadłam raptownie na łóżku, przez co zrobiło mi się ciemno przed oczami. Moje ciało zostało zalane przez różne uczucia. Bałam się jednocześnie czując jakieś chore podekscytowanie i w sumie nie mogłam określić czy ekscytuje się tym, że w końcu zacznę wcielać mój plan w życie czy dlatego, że go po prostu zobaczę… Czułam jak moje serce bije szybciej niż zwykle i kiedy odczekałam kilka sekund a mroczki zniknęły mi z przed oczu wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki by doprowadzić się do ładu, co zajęło mi naprawdę chwilę. Nie musiałam nakładać tony makijażu na twarz, nie musiałam kręcić czy prostować włosów. Bo po co się malować, po co układać włosy skoro zamierzasz za chwilę iść na siłownię? Ubrałam sportowy stanik i legginsy, na nogi założyłam adidasy. Do ręki wzięłam ręcznik i zanim wyszłam z pokoju dokładnie się sobie przyjrzałam. Włosy miałam w lekkim nieładzie, ale specjalnie zostawiłam je rozpuszczone. Mimo braku tony tapety na twarzy nie wyglądała ona źle, bo odkąd pilnowałam by nie jeść niezdrowego jedzenia i po prostu dzięki stosowaniu odpowiednich kremów i peelingów moja cera była w świetnej kondycji. Jeśli chodziło o strój, był to typowy strój do fitnessu, jednak od niedawna ćwiczyłam w topach odsłaniających mój cały, całkiem umięśniony brzuch. Mój wygląd nie był nadzwyczajny, nie wyglądałam inaczej niż większość wysportowanych kobiet na siłowni. Jednak Harry nigdy mnie takiej nie widział. Harry pamiętał Ali, która chodziła na siłownie tylko po to, żeby patrzeć jak on ćwiczy, znał Ali, która pod wpływem presji niszczyła swoją skórę a tego ranka miał zobaczyć Ali, która jest zdrowa, wysportowana, dba o siebie i swoje ciało, robi te wszystkie rzeczy, których nie robiła jak była z nim. Miałam nadzieję, że wkurzy się, kiedy zobaczy, że u jego boku nigdy nie czułam się tak dobrze jak teraz. Nawet jeśli mnie nigdy nie kochał zawsze powtarzał, że muszę być zdrowa, że chce mi pomóc i wiedziałam, że wtedy mówił to szczerze. Tymczasem udało mi się to wszystko, o co mnie kiedyś prosił bez niego, bez jego „pomocy”. To bez niego moje ciało tak naprawdę odżyło. Ciało, którego Harry nie znał.
Dotarcie do hotelowej siłowni zajęło mi chyba z dziesięć minut, bo hotel, w którym się znajdowałam był wielki, podzielony na trzy części. Harry miał swój apartament w północnym skrzydle a ja w południowym. Siłowni było kilka, ale wiedziałam doskonale, w której on będzie ćwiczył. Początkowo nie miałam zatrzymać się w tym hotelu, ale dzięki Olivii wszystko poprzestawiałam tak by o siódmej rano móc ćwiczyć dokładnie w tym samym miejscu co Harry Styles. Kiedy weszłam do środka od razu znalazł się przy mnie napakowany facet, który doskonale znał mój program treningowy. Na początek bieżnia. Mężczyzna nastawił sprzęt na odpowiednią prędkość a ja włożyłam słuchawki w uszy i puściłam muzykę. Harry’ego jeszcze nie było co właściwie mi odpowiadało. Bałam się, że kiedy weszłabym i on już by był nie umiałabym tak po prostu wejść na bieżnię i biec. Dodatkowo nagły wysiłek spowodował, że zeszło ze mnie część napięcia, które czułam. A kiedy przebiegłam całe dwie piosenki moim oczom ukazał się on. Nie widział mnie jeszcze, dlatego mój wzrok zawędrował na cyferki pojawiające się na wyświetlaczu przede mną. Początkowo zamierzałam gapić się na ten cholerny wyświetlacz najdłużej jak się dało, ale moja ciekawość wygrała i odwróciłam wzrok by spojrzeć na niego jeszcze raz. Harry szedł w moją stronę a na jego twarzy malowało się wiele emocji, choć z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że był zaskoczony. Ja nie przerywałam biegu i nie zrobiłam tego nawet jak stanął naprzeciwko mnie. Wyciągnęłam jedynie słuchawkę z ucha i postanowiłam się z nim przywitać.
-Witaj Harry- powiedziałam i obdarzyłam go lekkim, sztucznym uśmiechem cały czas utrzymując równe tempo biegu.
-Hej- odpowiedział skanując całą moją sylwetkę zatrzymując chwilę wzrok na odkrytym brzuchu. Sekundę później wydawał się zakłopotany a ja wiedziałam dlaczego. Przypomniało mu się co powiedział mi ostatnio. Harry, jaki z ciebie głupiec. Pokazujesz mi to co chcę widzieć, zachowujesz się dokładnie tak jak to przewidziałam. Odegranie się na tobie będzie proste, bo sam mi wszystko ułatwiasz. –C..co tu robisz?- zapytał.
-Ćwiczę- powiedziałam a on westchnął głośno słysząc moja jakże „elokwentną” odpowiedź.
-Od kiedy?
-Od całkiem dawna- odpowiedziałam a on kolejny raz mnie zmierzył i gapił się na mój brzuch.
-Właśnie widzę- powiedział chyba bardziej do siebie niż do mnie. Właściwie wyglądało to tak jakby wypowiedział na głos własne myśli.
-Harry wybacz, ale nie przyszłam tu na pogaduszki…
-Jasne, już ci nie przeszkadzam- powiedział szybko i podrapał się po głowie. Ja przestałam na niego patrzeć a do niego podszedł Mark, który kiedy mnie zobaczył wytrzeszczył oczy i powiedział głośno „Cześć Ali”, sekundę później zajął się Harrym, który zamierzał zająć bieżnię najbardziej oddaloną od mojej. Kiedy skończyłam biegać przerzuciłam się na piłkę, na której przy pomocy trenera robiłam brzuszki. Niestety, dla Harry’ego, robiłam to praktycznie przy nim, rozmawiając chwilę z Markiem. Postanowiłam totalnie Harry’ego ignorować i skupić się na ćwiczeniach. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym co jakiś czas na tego idiotę nie patrzyła, ale to zerkanie tylko upewniało mnie w tym, że Harry gapi się na mnie cały czas. Momentami miałam wrażenie, że chce do mnie podejść i coś mi powiedzieć jednak albo rzeczywiście tylko mi się wydawało albo po prostu tchórzył. Po ponad godzinie ciężkiego treningu pożegnałam się z Markiem i zamierzałam wyjść. Mój plan się udał. Spotkałam go, nie zbłaźniłam się, ignorowałam go, nie dałam o sobie zapomnieć.
-Ali możemy porozmawiać?- usłyszałam jego głos idąc korytarzem prowadzącym do wyjścia z siłowni.
-Szczerze mówiąc nadal uważam, że nie mamy o czym rozmawiać- powiedziałam spokojnie i naprawdę uważałam, że zasłużyłam w tym momencie na Oscara. Moja gra aktorska była bowiem oscarowa. Patrzyłam na Harry’ego, który wyglądał cudownie z tą koszulką przyklejoną do jego torsu, przez co wyglądał totalnie seksownie i mimo tego byłam spokojna. Umiałam się poprawnie wysławiać i nawet byłam zdolna do patrzenia mu w twarz.
-Możesz przestać być taka?- zapytał poirytowany. Nie, nie mogę przestać być taka i wiesz co? To dopiero początek. Dopiero się rozkręcam i moje dręczenie nie osiągnęło nawet jedynki w dziesięciostopniowej skali.
-Harry nie do końca wiem o co ci teraz chodzi- oczywiście, że wiem ty arogancki gnojku!- Ale nie jestem pewna czy chcę wiedzieć.
-Ali- westchnął głośno i to, co sekundę później powiedział sprawiło, że myślałam, że zakrztuszę się własną śliną. –Może moglibyśmy pójść na śniadanie? Albo, chociaż na kawę? Moglibyśmy pogadać, wpadamy ciągle na siebie a ani razu nie porozmawialiśmy. Nie chcę między nami żadnych nieporozumień- mówił powoli i wydawało mi się, że nie do końca sam wierzy, że to mówi. Starał się być przyjazny, bo zmusił się nawet żeby się do mnie uśmiechnąć.
-Cóż…- jakie to jest popaprane! Kiedy widziałeś mnie ostatnim razem urządziłeś jakąś szopkę i powiedziałeś coś czego nikt nie powinien usłyszeć od osoby, którą kochało się nad życie. A teraz proponujesz jakieś głupie śniadanie?! Po co?! Bo chcesz mnie dręczyć?! To ja będę dręczyć ciebie!
-Naprawdę zależy mi…
-Wybacz, ale jestem już tak jakby umówiona na śniadanie. Przylecieli do mnie rodzice. Mam teraz przerwę między koncertami i moja mama w końcu zgodziła się mnie odwiedzić. Pokazuję im Stany i od wczoraj jesteśmy w San Francisco.
-Twoi rodzice tu są?
-Tak, coś ci się nie podoba w związku z tym?- zapytałam widząc jego minę. Co jak co, ze mną może się bawić i możemy grać w kotka i myszkę, ale jeśli chodziło o moich bliskich jedno jego krzywe spojrzenie może być wystarczające do tego żebym rzuciła się na niego z pazurami.
-Nie, oczywiście, że nie. Po prostu…- Harry nagle był tak zakłopotany, że jeśli umiałby znikać albo się teleportować już dawno byłby najprawdopodobniej gdzieś na drugim końcu świata. Oczywiście rozumiałam, o co mu chodzi i dlaczego nagle stracił całą pewność siebie. Bał się, że na nich wpadnie. Mój tata nigdy za nim nie przepadał i pewnie myślał, że po tym wszystkim co przez niego przeszłam moi rodzice pałają do niego nienawiścią. Nie wiedział tylko jak bardzo się mylił. Owszem nie przepadali za nim, ale moja mama nie umiała nienawidzić, miała cudowne serce i doskonale wiedziałam, że gdybym postanowiła być z Harrym mimo tego, co mi wtedy zrobił, jeśli bym mu wtedy wybaczyła ona też by mu wybaczyła. Poza tym nie o wszystkim wiedziała. Tata z kolei nie lubił każdego mojego chłopaka, nawet za Jessem nie przepadał, więc jemu było wszystko jedno z kim byłam. Nie lubił go, bo tak. Po prostu.
-Harry szczerze mówiąc nieco się śpieszę i nie mam za bardzo czasu z tobą teraz rozmawiać- oznajmiłam nie siląc się na obdarzenie go uśmiechem.
-Tylko, że ja bym chciał porozmawiać, chciałbym ci powiedzieć, nie chcę nieporozumień…- nie chcesz nieporozumień? Człowieku ty sam jesteś jednym wielkim nieporozumieniem!
-Ostatnio powiedziałeś chyba wszystko, prawda?- zapytałam a w moim głosie było słychać czystą nienawiść.
-No właśnie o tym między innymi…
-Wyraziłeś się wtedy całkiem jasno- powiedziałam kolejny raz mu przerywając.
-No właśnie nie do końca jasno.
-Naprawdę nie mam już czasu. Powiedziałeś mi wszystko ostatnim razem. Przyjęłam wszystko do wiadomości a teraz muszę iść.
-Ale…- zamknij się już! Nie będę z tobą rozmawiać. Miałeś mnie tylko dzisiaj zobaczyć, bo aktualnie zamierzam dręczyć cię moja obecnością i milczeniem, więc zamknij się już i daj mi odejść!
-Do widzenia- ucięłam mu szybko, odwróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia nie oglądając się za siebie ani razu.

***

Mówiąc Harry’emu ‘do widzenia’ nie przypuszczałam, że zobaczymy się tak szybko. Trzy dni po naszym spotkaniu na siłowni zadzwonił do mnie Niall. Rozmawialiśmy na tematy zupełnie niezwiązane z Harrym jednak to przez tą rozmowę miałam go znowu zobaczyć. I tym razem nie tylko jego. Podczas rozmowy z Horanem wymsknęło mi się, że mam coś dla Lux. Właściwie całkiem często jej coś kupowałam albo robiłam własnoręcznie i wysyłałam jej to pocztą lub przekazywałam za pośrednictwem Nialla. Marzyłam o tym by wręczyć małej prezent osobiście, tęskniłam za nią i naprawdę chciałam ją wyściskać za wszystkie czasy, ale nie chciałam spotkać wszystkich. Nie chciałam widzieć moich „przyjaciół”, bo tak naprawdę nigdy nimi nie byli. I kiedy opowiadałam Niallowi o tym, że w końcu skończyłam rysować dla niej zastaw stu kolorowanek, które rysowałam jakieś pół roku i specjalnie dla Lux je oprawiłam, przez co wyglądały jak piękna książka, ten rzucił hasło „sama jej to daj! Przecież teraz nie ma żadnych barier, jesteśmy wszyscy w Stanach, przyjdź na nasz koncert, mała tak bardzo za tobą tęskni!...”a ja nie chcąc tchórzyć zgodziłam się. Oczywiście, była to kolejna szansa by spotkać Harry’ego, szansa na to by uśmiechać się do niego i patrzeć z głową uniesioną wysoko, ale nie chciałam widzieć reszty. Mimo tego zgodziłam się. Oczywiście do tego spotkania musiałam się odpowiednio przygotować. Wiedziałam, że Niall wszystkim powiedział, że się zjawię, wiedziałam, że będą gotowi, ale to ja miałam być gotowa, to ja miałam być tą, przez którą ucichną rozmowy, kiedy wejdę do środka i to ja zamierzałam zrobić na nich takie wrażenie żeby w pierwszej chwili zastanawiali się czy to rzeczywiście ja. Szczerze mówiąc sama nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo mam do nich wszystkich żal. Olali mnie. Zostawili zupełnie samą. Nikt mi nie pomógł. Nikt nie zadzwonił, kiedy dowiedzieli się, że odeszłam. Wtedy miałam tylko Nialla i Zayna. Nialla, który był po prostu cudownym człowiekiem i chciał dobrze dla wszystkich i Zayna, który także odszedł. Odszedł i odciął się od wszystkich…
-Nie wiem czy zostanę do końca- powiedziałam Steve’owi, który właśnie zaparkował nasz samochód.
-Oczywiście, wystarczy, że dasz mi znak i pojedziemy kiedy tylko będziesz chciała.
-Nie zostawiaj mnie jak tam wejdziemy okej?- Steve znał mnie doskonale. Ironią było to, że znał mnie lepiej niż Jesse.
-Ali wiesz, że nigdy cię nie zostawię- powiedział a ja złapałam jego rękę, kiedy zamierzał już wysiąść.
-Wiem. Chcę żebyś wszedł tam ze mną, ale kiedy dam ci znak wyjdziesz okej? Nie chcę żeby myśleli, że się ich boję i przez to cały czas musisz ze mną być.
-Zrobię wszystko o co poprosisz, choć moim zdaniem w ogóle nie powinno nas tu być.
-Po prostu… Jesteśmy wyrzutkami. Najpierw wyrzucili ciebie, nikt nie stanął w twojej obronie, mimo że byłeś z nimi od początku. A potem wyrzucili mnie. Wyrzucili i zapomnieli. Niech teraz widzą, że nie potrzebujemy ich żeby i nam się udało. Dlatego idziesz teraz ze mną. Chcę żeby spojrzeli ci w twarz, w oczy.
-Ali ja nie mam nikomu za złe, że wyleciałem…
-Wiem, że ty nie masz, ale ja mam i mają patrzeć na ciebie i mają czuć największe zażenowanie, skrępowanie w ich życiu. Mają czuć wstyd. Mają się wstydzić tego, co nam zrobili- powiedziałam ostro a Steve pokiwał zrezygnowany głową. Oczywiście, że nie znał mojego planu. Nie wiedział o mojej zemście. Ale Steve mimo swoich dwóch metrów wzrostu i ogromnych mięśni był wrażliwym i przede wszystkim dobrym, bezkonfliktowym człowiekiem. Nie zależało mu na tym żeby się odegrać w przeciwieństwie do mnie.
-Moim zdaniem to nie doprowadzi nikogo do niczego dobrego- Steve nawet nie wiedział, że planuję zemstę, ale znał mnie i zawsze się o mnie martwił. No i oczywiście jak wszyscy, którzy wiedzieli, czyli Zuza i Olivia, mimo tego, że on nie wiedział odradzał to mi mówiąc, że to wszystko to zły pomysł. Nawet, jeśli chodziło tylko o tę jedną sytuację.
-Ale Lux…
-Wiem, naprawdę tylko ona jest warta tego żebyś tak się teraz stresowała- powiedział i na wspomnienie o dziewczynce nieco się rozchmurzył.
-Pamiętaj wchodzisz ze mną, później mnie zostawiasz i jak do ciebie napiszę albo po mnie przyjedziesz albo tu zaczekasz. Może od razu umówmy się tak, że jakbym postanowiła wrócić wcześniej- bo szczerze mówiąc nie wiem jak uda mi się stać pod tą jebaną sceną i słuchać jak śpiewa, patrzeć na niego, na nich wszystkich i udawać, że nie robi to na mnie żadnego wrażenia, pomyślałam nieco się zacinając po czym kontynuowałam. –Jeśli postanowię wrócić wcześniej dam ci znać. Wiesz, że mam słaba orientację w teranie, więc jakbym długo nie przychodziła przyjdź po mnie, albo ci zadzwonię jak się zgubię tylko kurde Niall gadał, że słaby zasięg tu jest.
-Okej, będę w pogotowiu- powiedział Steve a ja dopiero puściłam jego dłoń. Sekundę później wysiadłam z jego pomocą z auta. Kiedy uniosłam głowę usłyszałam niesamowite piski a moim oczom ukazał się biegnący w moim kierunku Horan.
-Ali!- Niall jak zwykle zaczął mnie ściskać a ja zauważyłam, że Steve uśmiecha się widząc to jak wita mnie blondyn. Brunet naprawdę lubił Nialla.
-Ale tu hałas, czy one nie powinny być już w środku, jeszcze nie otworzyli bramek?- zapytałam tylko patrząc wielką bramę, za którą stał tłum jego rozemocjonowanych fanek.
-Tak, są już w środku, te nie weszły, bo nie mają biletów i po prostu przyszły pod arenę.
-One wciąż kochają cię tak samo mocno…- cóż, pamiętałam jak to wyglądało wcześniej. Fanki zawsze krzyczały, gdy tylko zobaczyły któregoś z nich. Choć krzyczały to małe niedopowiedzenie. One dostawały jakieś furii, darły się i szlochały. Oczywiście nie wszystkie, ale cóż… Część z nich zawsze była bardziej rozemocjonowana, rozkrzyczana i rozpłakana niż reszta.
-Co chyba nie powinno cię tak dziwić, w końcu jestem super.
-Nie zaprzeczę- Niall był naprawdę super, bo potrafił jakoś choć w małym stopniu rozładować moje nerwy.
-No i wiesz, one krzyczą też dlatego, że ty tu jesteś…- och tak, mogłam sobie wyobrazić te tysiące teorii, artykułów i miliony potwierdzających te teorie zdjęć, które miały pojawiać się nazajutrz. Ali Rose pojawiła się na koncercie One Direction! Ali i Harry znowu razem? Ali wybaczyła Harry’emu? Harry wybaczył Ali? Harry i Ali zostali przyjaciółmi! Bla, bla, bla.
-Wejdźmy do środka zanim nam tutaj te wszystkie panie Horan na zawał padną- a ja razem z nimi. Chcę już wejść do środka, chcę ich zobaczyć, chcę zobaczyć Harry’ego, chcę sprawić by poczuł się niezręcznie, by wszyscy poczuli się niezręcznie… Ale przede wszystkim, chcę już zobaczyć Lux. Chcę ją wyściskać i powiedzieć jak bardzo za nią tęsknię. I poza tym, że obawiałam się tego jak wypadnę przy tych wszystkich ludziach, których kiedyś traktowałam jak rodzinę przede wszystkim bałam się, że Lux mnie nie pozna. Dwa lata to dużo, cholernie dużo zwłaszcza, jeśli chodziło o dzieci. Mimo tego, że miałam obstawę w postaci Nialla i Steve’a nic nie mogłam poradzić na to, że z każdym moim krokiem coraz bardziej się bałam. Bałam się, że coś nie pójdzie po mojej myśli, że się poryczę, że Lux zapyta kim jestem i ani Niall ani Steve nie będą mogli mi pomóc. Steve mógł mnie bronić przed wszystkimi, ale nie mógł obronić mnie przede mną samą. Przed moimi emocjami. A kiedy stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami z napisem ‘garderoba’ te emocje sięgały zenitu, zwłaszcza, że Niall powiedział, że czekają na mnie. Za tymi pieprzonymi drzwiami było moje stare życie, które tworzyli ci ludzie i w momencie, kiedy blondyn je otworzył czas jakby stanął w miejscu. Dosłownie wszyscy się na mnie gapili z różnymi emocjami wypisanymi na twarzach. Kiedy Steve stanął za mną dosłownie czułam jak atmosfera wokół nas gęstnieje. Wszyscy gapili się to na mnie to na mojego ochroniarza i dosłownie czułam jak zalewają ich wyrzuty sumienia. Tylko, że było już na nie za późno. A ja zaczęłam grać. Uniosłam głowę wyżej i weszłam do pomieszczenia przez co przez chwilę jedynym dźwiękiem jaki było słychać był stukot moich szpilek, który w tym momencie wydawał mi się najpiękniejszym dźwiękiem na świecie. Patrzyłam na nich wszystkich, ale kiedy spojrzałam na Liama i Louisa poczułam jak niewidzialna pięść uderza mnie prosto w brzuch. Uważałam ich za przyjaciół a oni mnie zdradzili. Obaj.
-Hej wszystkim- powiedziałam a na mojej twarzy zagościł wyuczony uśmiech. –Miło was widzieć.
-Ali- Louise podeszła do mnie a ja już miałam dość. Kiedy kobieta mnie uściskała czułam radość, że ją widzę pomieszaną z żalem, który był we mnie odkąd dwa lata temu stanęła po jego stronie. –Zmieniłaś się, bardzo dobrze wyglądasz.
-Dzięki, ty też się zmieniłaś, obcięłaś włosy…- Ali panuj nad tym. Nie ma się co wzruszać.
-Ali, wow, wyglądasz jeszcze śliczniej niż ostatnio- Josh zajął miejsce Louise i także zaczął mnie ściskać i dzięki temu co powiedział dodał mi pewności siebie. Pewności, którą potrzebowałam, bo obok nas stanął właśnie Liam.
-Hej- powiedział brunet, kiedy perkusista mnie puścił.
-Hej- nie zamierzałam go ściskać nawet, jeśli czułam taka potrzebę. Moje serce było głupie i patrząc w oczy Payne’a naprawdę poczułam, że za nim tęsknie. Że kurwa tęsknie za nimi wszystkimi mimo tego, że oni nie tęsknią za mną. Byłam głupia!
-Cześć- Louis. Wiedziałam, że powinnam mu odpowiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dotarło do mnie, że nie ma w nim Lux. Ani Harry’ego.
-Gdzie mała?- zapytałam ignorując Tomlinsona.
-Poszła z Harrym po żelki do automatu, zaraz wrócą- w momencie, kiedy Lou mi odpowiadała Steve podał rękę Liamowi i Louisowi.
-Super, że nas odwiedziliście!- powiedział podekscytowany Niall i nagle wszyscy zaczęli się z nami witać. Reszta bandu, ochroniarze, Carol- nauczyciela śpiewu.
-Słyszałem, że nieźle ci się powodzi- Louis stanął koło mnie i w przypadku niego miałam inne odczucia niż w przypadku Liama. Miałam ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz, że jest takim samym kłamcą jak Harry. Zamiast tego uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam się zastanawiać czy Harry jest jedynym, który zasługuje na mój gniew i na karę…
-Nam, nieźle nam się powodzi, bo jak widzisz Steve także znalazł pracę, z której z pewnością nikt go nie wyrzuci- powiedziałam z uśmiechem na ustach. Louis zmrużył nieco oczy i wydawał mi się, że patrzy na mnie tak jakby chciał się upewnić, że ja to rzeczywiście ja.
-To świetnie. Podobno koncertujesz- Louis był albo odważny albo głupi i totalnie nie zdawał sobie sprawy jak bardzo mam mu za złe to, że nic mi wtedy nie powiedział. Że patrzył jak Harry coraz bardziej bawi się mną i miał to gdzieś.
-Tak, koncertuję. Właściwie jutro mam koncert, ale przyjechałam do małej…- nie miałam ochoty z nim rozmawiać nawet jeśli czułam, że mam nad nim jakąś przewagę. Dzięki Bogu z opresji uratował mnie… Harry, który wszedł na rękach trzymając Lux.
-Ali!- krzyknęła dziewczynka, gdy mnie zobaczyła. Ja natomiast zacisnęłam dłonie w pięści i wbiłam sobie paznokcie w skórę by się nie popłakać. Obiecałam sobie, że nigdy więcej oni nie zobaczą moich łez, ale widok Lux… Po prostu czułam, że patrząc na nią zrzuciłam moją maskę.
-Pamiętasz mnie?- zapytałam totalnie wzruszona, kiedy Harry postawił ją na ziemi a ona podbiegła do mnie.
-Ali ty głupolu, dlaczego miałabym cię nie pamiętać?- zapytała a ja uklęknęłam przed nią i rozłożyłam ramiona tak by mogła się do mnie przytulić. Dziewczynka wpadła w moje objęcia a ja zamknęłam oczy ściskając ją mocno, nie do końca wierząc, że to robię. Gdy otworzyłam oczy spojrzałam w górę, na Harry’ego, który patrzył na nas tak jakby miał się zaraz rozpłakać. I to właśnie ten widok sprawił, że mimo tego, że trzymałam mojego małego motylka w ramionach żałowałam, że się na to zgodziłam, że tam przyszłam.
-Bardzo za tobą tęskniłam wiesz?- powiedziałam, kiedy przestałam ją tulić. Nie miałam pojęcia jakim cudem udało mi się nie popłakać. Byłam naprawdę dobrą aktorką, lepszą niż sama mogłabym przypuszczać.
-Ja za tobą też. No i nie miał, kto ze mną rysować, bo tylko ty i Zayn umiecie. Nikt nie rysował mi motylków i księżniczek, prosiłam Harry’ego, ale on nie chciał a jak już chciał to on nie umie i wszystko co mi rysował było koślawe- powiedziała nieco smutna a mi przypomniał się prezent, który dla niej zrobiłam. Uśmiechnęłam się do niej i wstałam.
-Steve możesz mi dać prezent dla Lux- poprosiłam patrząc cały czas na dziewczynkę, która słysząc moje słowa uśmiechnęła się szeroko a w jej oczach zobaczyłam ten wspaniały blask.
-Proszę- powiedział uprzejmie Steve podając mi książkę.
-Ktoś mi doniósł, że brakuje ci kolorowanek, dlatego narysowałam ci ich aż sto- powiedziałam ponownie kucając przed małą, która swoją drogą bardzo urosła. Podałam jej prezent, który wcześniej zawinęłam w piękny błękitny papier, który Lux zrywała podekscytowana. Kiedy zobaczyła co jest w środku, gdy otworzyła książkę i zaczęła oglądać wszystkie kolorowanki dosłownie piszczała zachwycona.
-Ali to super! To wszystko super! Będę miała co kolorować i nie będzie mi się tak strasznie nudzić! Będziesz teraz do nas przyjeżdżać? Harry powiedział mi, że nie możesz już z nami wszędzie jeździć.
-Będę cię odwiedzać najczęściej jak się da- nie powinnam okłamywać dziecka. Jednocześnie coś mi podpowiadało, że wcale jej nie okłamuję.
-To super! W ogóle Ali możemy już zacząć kolorować?- zapytała a ja zaczęłam się śmiać. Lux się nie zmieniła. Wciąż była słodka, grzeczna i wyjątkowo inteligentna.
-No jasne, weź swoje kredki a ja wygonię Sandy’ego żebyśmy mogły wygodnie usiąść przy stole- dopiero kiedy wypowiedziałam te słowa doszło do mnie, że wszyscy się na nas gapią. Nikt się nie odzywał tylko wszyscy słuchali, o czym rozmawiam z dziewczynką.
-Okej, już wam robię miejsce- Sandy zaczął się zbierać a ja spojrzałam na Steve’a wymownie. Tak, to był ten czas, kiedy zamierzałam zostać z nimi sama. Ochroniarz kiwnął tylko głowa i zanim wyszedł wyciągnął telefon z kieszeni dając mi znać, że będzie w pogotowiu. Usiadłam przy stole a minutę później miejsce obok mnie zajęła mała.
-Ali wyglądasz jak księżniczka- powiedziała a ja uśmiechnęłam się do niej.
-To ty wyglądasz jak księżniczka. Włoski ci bardzo urosły.
-Planuję w przyszłości zostać prawdziwą księżniczką a one zawsze mają długie włosy, dlatego je zapuszczam- wyjaśniła a zaczęłam się śmiać.
-Myślę, że świat naprawdę potrzebuje prawdziwych księżniczek.
-Też tak myślę. Myślisz, że ten kolor będzie dobry?- zapytała i uniosła zieloną kredkę.
-Myślę, że będzie idealny- powiedziałam a miejsce naprzeciwko nas zajął Liam Wyrzuty Sumienia Wypisane Mam W Oczach Payne. Był mega uprzejmy jednocześnie rozmawiając ze mną nie udawał tak jak reszta, że tak naprawdę nigdy nic się nie stało. Nie poruszył tego tematu, ale widziałam jak na mnie patrzył. Zupełnie inaczej niż kiedyś. Oczywiście Liam nie był jedyną osobą, która chciała ze mną porozmawiać i podczas kiedy Lux kolorowała każdy dosiadał się na chwilę by zamienić kilka słów. Byłam totalnie niestabilna emocjonalnie przez wszystko co wydarzyło się odkąd weszłam do garderoby. Przez słowa wszystkich i przez Lux. Ale los postanowił sprawić by było mi jeszcze ciężej, bo kiedy Louise skończyła układać czuprynę Harry’ego on postanowił się do nas dołączyć. Zajął miejsce naprzeciwko mnie i obawiałam się, że mimo tego, że nie jesteśmy w pomieszczeniu sami znowu wyskoczy z tym swoim ‘porozmawiajmy’. Nie zamierzałam z nim rozmawiać, bo zgodnie z moim planem aktualnie go ignorowałam. Harry mi jednak tego nie ułatwiał.
-Narysowałaś ich aż sto?- zaczął niby totalnie normalnie. Co on sobie do cholery wyobrażał?! Dopiero co wykrzyczał mi, że nigdy mnie nie kochał a teraz mam z nim sobie tak po prostu rozmawiać?! Bezczelny dupek z niego!
-Zajęło mi to kilka miesięcy- powiedziałam jak gdyby nigdy nic, jakbym rozmawiała ze starym znajomym, po czym obdarzyłam go uśmiechem. Kiedy spojrzałam na Louisa zauważyłam, że się nam przygląda. Z niego też jest bezczelny dupek!
-Cóż… Chyba się opłacało.
-Tobie na pewno- powiedziałam i mój uśmiech ze sztucznego zrobił się szczery.
-Co? Dlaczego?
-Bo wszyscy wiemy, że talentu do rysowania to ty nie masz i dzięki mnie nie będziesz musiał się kompromitować- jestem głupia, potwierdziłam to tyle razy, że chyba już nikt w to nie wątpi. Przecież miałam z nim nie rozmawiać, a ja się kurwa uśmiecham!
-Cóż… Chyba muszę się z tobą zgodzić- powiedział i się zaśmiał.
-Pamiętaj ja mam zawsze rację.
-Skończyłam!- dziewczynka powiedziała entuzjastycznie ratując mnie tym samym z opresji czyli gapienia się, rozmawiania i uśmiechania się do mojego największego wroga.
-Ślicznie- pochwaliłam małą a Harry wyciągnął w naszym kierunku swoje łapsko i przyciągnął kolorowanki do siebie by móc podziwiać dzieło Lux.
-Pięknie, tylko chyba zrobisz sobie na razie przerwę, co nie?- Harry mógł być kanalią, ale kochał dzieci, kochał Lux jak swoją młodszą siostrzyczkę i zawsze, kiedy na nią patrzył wydawał się być zupełnie innym człowiekiem.
-Chyba tak, bo trochę mnie ręka już boli, chociaż chciałabym jeszcze pokolorować ten domek dla księżniczek.
-Wydaje mi się, że powinnaś zostawić sobie coś na później, bo w tym tempie Ali nie nadąży z rysowaniem tych księżniczek, domków, motylków- dlaczego on musi uśmiechać się tak uroczo i dlaczego uśmiecha się tak też do mnie?! Nie tylko do Lux?! Czy on jest porąbany?! Nie miałam pojęcia co działo się z nim przez ostatnie dwa lata, ale z pewnością nadal potrzebował pomocy psychologa, albo najlepiej psychiatry i to od razu! No, bo jak można być aż tak bipolarnym? Z jednej strony gada, że nie kochał a z drugiej patrzy tak… jakby nigdy nie przestał. Czy to wszystko ma w ogóle sens?
-Ali tęsknie za tobą.
-Ja za tobą też motylku- Ali tylko się teraz nie porycz! Jakim cudem ja do cholery jestem w stanie znieść to wszystko, te emocje, co sekundę tak różne?!
-I myślę, że powinnaś znowu z nami jeździć- powiedziała to zupełnie poważnie patrząc mi prosto w oczy.
-Chciałabym, ale niestety nie mogę- dzieci umieją człowieka zaskoczyć. A Lux okazała się być mistrzynią w zaskakiwaniu.
-Szkoda.
-Ale będę cię odwiedzać, no i jak skończą ci się kolorowanki zawsze możesz powiedzieć Niallowi a on mi to przekaże- powiedziałam myśląc, że o to jej chodzi.
-Nie.
-Co nie?- zapytałam nie do końca wiedząc, o co jej chodzi.
-Chcę żebyś jeździła z nami, bo Harry też za tobą tęskni i znowu będzie się śmiał- słysząc te słowa myślałam, że po prostu osunę się na tym krześle i wpadnę pod stół. Zamiast tego spojrzałam na Harry’ego, który zrobił się blady. Momentalnie. A ja postanowiłam zacząć działać. Miałam w nosie, że Tomlinson i z pewnością wszyscy znajdujący się w pokoju podsłuchują o czym gadamy. Postanowiłam to ciągnąć dalej.
-Harry zawsze się śmieje- powiedziałam spokojnie i spojrzałam na małą.
-Nie, Harry dużo płakał i ciągle chodzi smutny. A dzisiaj dużo się śmieje, bo jesteś z nami a ja lubię jak się śmieje- słowa Lux nie tylko sprawiły, że dosłownie zakręciło mi się w głowie. One sprawiły, że wszystko, wszystkie myśli mi się po prostu poplątały ze sobą i jedyne czego chciałam to spojrzeć na niego. A kiedy to zrobiłam zobaczyłam małego chłopca, który wygląda tak jakby właśnie zdał sobie sprawę, że się zgubił i nie może odnaleźć nikogo bliskiego.
-Harry chodzi smutny, bo tęskni za swoją mamusią tak jak ty tęsknisz za swoją, kiedy długo jej nie ma.
-Nie. Harry tęskni za tobą- dosłownie przez kilka sekund w pomieszczeniu panowała zupełna cisza. Oczywiście, że słowa Lux zrobiły na mnie ogromne wrażenie, ale patrząc na Harry’ego nie zamierzałam tego pokazać. Po prostu uniosłam głowę wysoko i patrzyłam mu w oczy obojętnie wiedząc, że to on pierwszy skapituluje i spuści wzrok. Miałam wrażenie, że pierwszy raz udało mi się z nim wygrać.
-Okej, Niall idź po Liama, Harry ty też wstawaj, trzeba się rozgrzać, mięliśmy przećwiczyć jeszcze raz Temporary Fix- oczywiście, kto mógł przybiec biednemu Harry’emu z pomocą, jeśli nie jego wierny, najlepszy przyjaciel Louis Tomlinson, który słuchał, o czym mówimy. Zanim Harry poszedł uśmiechnął się do Lux a na mnie spojrzał tak, że już myślałam, że znowu wyskoczy z tekstem ‘musimy porozmawiać’. On się jednak nie odezwał. Nie powiedział nic. Miałam wrażenie, że gdyby mógł kupiłby Louisowi w tym momencie Ferrari za to jak pięknie go uratował. Pięć sekund później rozmawiałam już z Louise i siostrą Tomlinsona, Lottie. I tak było już do samego koncertu. Poza jednym małym epizodem, kiedy to dosłownie wpadłam na Harry’ego a ten korzystając z okazji, że nikogo wokół nas nie było zapytał czy mogę z nim w końcu porozmawiać i poprosił żebyśmy odbyli tę jakże ważną rozmowę po koncercie. Po moim ‘nie’ i jego ‘Ali proszę’, zgodziłam się wiedząc, że i tak do tej rozmowy nie dojdzie, bo po koncercie zręcznie się ewakuuję. Nie będę z nim rozmawiać dopóki sama tego nie zachcę. A Lux to dziecko i widzi rzeczywistość inaczej niż dorośli, poza tym kocha Harry’ego… Okej, Lux to mega mądre dziecko, które widzi i ocenia całkiem poprawnie, ale to wciąż tylko dziecko. Oczywiście nie miałam czasu na dokładną analizę tego co się stało w tej przeklętej garderobie, bo na horyzoncie pojawił się nowy problem. Jak ja dam radę słyszeć jego głos i nie ryczeć przy tym jak skończona histeryczka. Okej, na tym przeklętym grillu u Nialla słyszałam jak śpiewa, ale koncert to zupełnie inna bajka. Koncert to miliony wspomnień. Koncert to przeszłość łapiąca mnie w swoje szpony. Stałam za kulisami w towarzystwie Lottie i Louise, która na rękach trzymałam Lux w wielkich nausznikach i modliłam się o siłę. Wiedziałam, że ludzie robią mi zdjęcia, grałam wyluzowaną, ale w środku cierpiałam katusze. Przy pierwszej piosence trzęsły mi się ręce. Przy trzech kolejnych się uspokoiłam, dwie z nich znałam jednej nie. Były to wesołe, skoczne i radosne piosenki, podczas których wszyscy się wygłupiali. Później zaśpiewali nieco spokojniejszy kawałek, piosenkę, której także nie znałam. Później znowu zaśpiewali coś szybkiego i okazało się, że tej piosenki też nie znam, nazywała się Temporary Fix i wydawało mi się, że kiedyś Niall coś mi o niej wspominał, chociaż totalnie nie mogłam sobie przypomnieć czy i kiedy to mówił. I kiedy naprawdę wydawało mi się, że przetrwam jakoś ten koncert jedna piosenka sprawiła, że musiałam stamtąd uciec. Kiedy zaczęły rozbrzmiewać pierwsze dźwięki wiedziałam już, że to ten moment, kiedy zostaję wystawiona na próbę. Miałam się przekonać jak twarda jestem. I słysząc jak on zaczyna śpiewać, słysząc pierwsze słowa… Wiedziałam, że to jest o mnie. A on, mimo że mnie nie widział, a na pewno nie był w stanie widzieć mnie dobrze, odwrócił się i patrzył prosto na mnie.
„If I could fly, I'd be coming right back home to you
I think I might give up everything, just ask me to”
Mimo tego, że nigdy wcześniej nie słyszałam tej piosenki doskonale wiedziałam, że to Harry ją napisał. Ba! Byłam pewna, że wiem nawet kiedy! Pamiętałam jak leżałam na kanapie… Jak on wrócił ze Stanów… Jak siedział przy mnie odcięty od świata, jak patrzyłam jak pisze… Pamiętałam jak mówił, że mógłby zostawić dla mnie wszystko, że mógłby odejść. Pamiętałam wszystkie jego słowa, wszystkie nasze rozmowy. Pamiętałam jak za nim tęskniłam, pamiętałam jego załamania i to jak był przy mnie podczas moich trudnych chwil. Pamiętałam jak pokazywałam mu siebie taką, jaką jestem i jak on pokazywał mi siebie. Pamiętałam jak mówił, że nikt nigdy nie chciał poznać prawdziwego jego. A ja tego pragnęłam. Pragnęłam go poznawać. Mówił, że tylko ja widziałam go takim, jaki jest naprawdę… Mamił mnie tym i sprawił, że go znienawidziłam. A najbardziej za to, że śpiewając tę piękną piosenkę jego oczy zrobiły się czerwone. Widziałam go na wielkim ekranie i czułam, że kolejny raz zadaje mi cios poniżej pasa. Słowa piosenki coraz bardziej mnie przytłaczały, dlatego nie czekając na moment, w którym posypię się na oczach wszystkich wyjęłam komórkę i napisałam do Steve’a, że wracamy szybciej, że wychodzę z koncertu i dotrę do auta sama. Steve odpisał tylko, że czeka a ja zaczęłam się żegnać z nimi. Z Lottie, która tak jak wszyscy się zmieniła, wypiękniała i dojrzała, z Louise, która udawała, że tak naprawdę nic się nie stało i dwa lata, podczas których odzywała się do mnie tylko na święta i urodziny, nie miały miejsca. Wzięłam na ręce Lux, zaczęłam ja ściskać i obiecywać, że niedługo znowu ją odwiedzę. „And I hope that you don't run from me”- usłyszałam i spojrzałam na niego. Mówił mi to tak wiele razy… Ale ja uciekłam… Ucałowałam Lux, która zaczęła prosić żebym jeszcze nie szła a ja łamiącym się głosem przysięgałam, że wkrótce znowu ją odwiedzę, że dam jej prezent, ale teraz muszę już iść. Piosenka zbliżała się do końca i nie wiem, dlaczego czułam, że muszę się pośpieszyć. Nie wiedziałam czy to moje piekące oczy czy łzy pojawiające się w oczach Harry’ego nakazują mi taki pośpiech, ale kiedy postawiłam Lux na ziemi praktycznie stamtąd wybiegłam. Nie wiedziałam jaki cud sprawił, że pamiętałam jak iść, ale szłam z każdą sekundą łapiąc powietrze coraz łapczywiej, mimo że szłam coraz wolniej.
-Ali!- jego głos sprawił, że stanęłam nie tylko ja, ale też moje serce. Po prostu na moment się zatrzymało. Jak miałam się teraz do niego odwrócić? Ta jebana piosenka przypomniała mi tak piękne chwile! Kiedy kochałam go i myślałam, że dzięki miłości wszystko jest możliwe. -Zaczekaj! Odwróć się, błagam- jeden wdech, drugi, trzeci. Nie powinnam tego robić. Ale zamiast tego odwróciłam się i spojrzałam na niego. Pokazałam mu się bez maski, którą tak pięknie umiałam nosić. –Nie uciekaj ode mnie, mieliśmy pogadać, zgodziłaś się- słysząc jego słowa wypowiadane tak rozpaczliwie, widząc jego oczy chciałam coś zrobić, choć nie miałam pojęcia co. Harry stał kilkanaście metrów dalej i wydawało mi się, że on też tego chce. Zamiast tego na swoim ramieniu poczułam dłoń Steve’a, który wyrwał mnie z tego wszystkiego. Odwróciłam się a ochroniarz objął mnie widząc w jak złym stanie jestem. Zaczął mnie wyprowadzać powtarzając, że już wszystko jest dobrze. Ale ja czułam, że nic nie jest dobrze. Że wszystko jest źle. Czułam, że cała dygoczę w środku a najgorsze w tym wszystkim było to, że przez tą cholerną piosenkę, przez jego głos, przez jego oczy czułam coś, czego nie chciałam czuć, coś, co wypierałam już dwa lata. Poczułam, że mimo starań, mimo siły, mimo nienawiści i złości ja wciąż… go kocham.





Hello!!
Przepraszam!!! Po pierwsze za to, że rozdział dodaję po prawie 3 tygodniach (bez jednego dniaXD) a po drugie za błędy (ale nie mam czasu sprawdzać rozdziału dokładnie :/)
Jeśli chodzi o cytaty, które pojawiły się w tym rozdziale to pochodzą one z piosenki If I Could Fly 1D, z ich najnowszej płyty (nie wiem po co to piszę skoro każdy o tym wieXD). Tłumaczenie cytatów:
„Gdybym mógł latać, od razu wróciłbym do domu, do ciebie
Myślę, że mógłbym zostawić to wszystko, tylko mnie poproś”
„I mam nadzieję, że ode mnie nie uciekniesz”
W ogóle patrząc na całe tłumaczenie tej piosenki to normalnie serio mam wrażenie jakby to Heri dla Ali ją napisał XD
Następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi bo naprawdę nie mam czasu na pisanie, które traktuję jak hobby a nie obowiązek więc wybaczcie jeśli nowy rozdział pojawi się dopiero w okresie świątecznym :/
Ogólnie miałam coś Wam napisać, ale oczywiście zapomniałam XD
Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem!!! <3 Mam nadzieję, że ten Wam się spodobał, wraca Louis i Liam, no i mała Lux!! XD
To chyba wszystko XD 
Do następnego!

PS1 I love youuuuu <3
PS2 Jak mógłby się nazywać fandom Ali???? XD Bo wiecie dziewczyna sławna już jest i musi mieć nazwę własnego fandomu XD

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 8





-Padam na twarz- wyjęczała Zuzka i praktycznie rzuciła się na łóżko, tak, że serio upadła na twarz, przez co zaczęłam się śmiać.
-Widzę, że ktoś tu wymięka.
-Ja się dziwię jak ty dajesz radę tak żyć.
-Kwestia przyzwyczajenia, poza tym ty żyjesz w innej strefie czasowej- zauważyłam.
-Racja. Ale te ciągłe loty same w sobie też są mega męczące.
-Jak już mówiłam kwestia przyzwyczajenia. No i nie narzekaj, byłaś na planie „Pamiętników Wampirów”, poznałaś Stefana i Damona…
-I nie wiem jak ja ci się za to odwdzięczę, za takie wakacje, ogólnie za wszystko- westchnęła a ja wywróciłam oczami słysząc jej słowa.
-Przestań tak gadać, bo wiesz, że tego nie lubię.
-Ali zafundowałaś mi najcudowniejsze wakacje w życiu, w sumie drugi raz już więc będę tak gadać- powiedziała i w końcu usiadła a ja słysząc jej słowa znowu wywróciłam oczami. Byłam bowiem najszczęśliwszą osobą na Ziemi, że mogłam ściągnąć Zuzę na tydzień do USA. Planowałam jej już kolejne wakacje, ale tym razem chciałam by przyleciała z mężem i małym Kubusiem, którego nie widziałam już stanowczo zbyt długo.
-Jeśli chodzi o wakacje, byłaś u mojej mamy? Wiesz, że musi się w końcu zgodzić i tu przylecieć.
-Gadałam z nią i myślę, że wizja zobaczenia cię dopiero na święta ją przekona- moja mama była mega uparta i chyba po niej odziedziczyłam tę cechę. Marzyłam o tym by spędzić z nią, tatą i bratem wakacje tutaj. W USA. Chciałam im w końcu pokazać gdzie mieszkam, chciałam pokazać im Nowy Jork, chciałam ich zabrać do LA, ale moja mama się upierała, że przylecą dopiero jak będą w stanie sami opłacić cały pobyt. W ogóle kłóciłyśmy się o pieniądze, nawet tata się czasami wtrącał przyznając mamie racje. Ale ja naprawdę chciałam im to wszystko dać. Chciałam się dzielić tym co miałam, ale oni zachowywali się tak jakby to, że mogę zaprosić ich na dwa tygodnie do Stanów, czy że chcę pomóc w remoncie naszego domu albo nawet mogę im kupić nowy dom, było czymś złym. Umiałam zrozumieć sprawę domu, bo tak naprawdę był piękny i mieszkaliśmy w nim odkąd się urodziłam dlatego rozumiałam to, że mają do niego sentyment, bo przeżyli w nim kawał swojego życia i nie chcą kupować nowego, umiałam w pewnym sensie zrozumieć to, że nie chcieli pomocy przy remoncie, bo nasz dom tak naprawdę nie potrzebował jakiś wielkich przemeblowań i remontów, bo tak naprawdę rodzice dbali o niego i stać ich było na wiele rzeczy, w tym remont, ale jeśli chodziło o wakacje nie umiałam się z nimi zgodzić. Wiedziałam, że przyjazd do USA i cały pobyt tutaj, zwłaszcza taki, jaki ja miałam dla nich w planach wymagał posiadania naprawdę sporej kasy, ale ja zarabiałam tyle, że było mnie na nie stać i naprawdę marzyłam o tym, żeby w końcu przestali wymyślać i do mnie przylecieli. Najzwyczajniej w świcie tęskniłam za nimi i gdyby w końcu przyjęli mój prezent sprawiliby mi przeogromną radość.
-Ja już nie wiem jak mam im do rozumu przemówić. Zaczęłam nawet rozważać wysłanie kilku moich ochroniarzy, którzy by po prostu siłą wsadzili ich do samolotu. No i wiesz co? Ostatnio mi się coś przypomniało. Oni mają w tym roku dwudziestą piątą rocznicę ślubu, dlatego wymyśliłam, że może dotrę do nich jakoś jeśli powiem, że to prezent.
-Wątpię żeby to do nich dotarło, ale twoja mama naprawdę jest przejęta tym, że jeśli się nie zgodzi zobaczy cię dopiero w grudniu i myślę, że to może być główny argument, który ją jednak przekona do tego żeby się jednak zgodzić. No i jakby nie patrzeć dla mnie to też był główny powód, przez który się zgodziłam, bo wiesz, ty może nie rozumiesz swoich rodziców, ale ja tak i doskonale rozumiem, że mogą czuć się niekomfortowo w tej sytuacji, bo mi też jest głupio, że cię wykorzystuję…
-Zamilcz. Jeśli ty w taki sposób przekonujesz moją, mamę żeby tu przyleciała to ja chyba już wiem, dlaczego to tak opornie idzie.
-Ali ja naprawdę robię, co w mojej mocy, ale postaw się na ich, na naszym miejscu, jakbym ja…
-Skończ zanim się pokłócimy- dlaczego oni nie mogą zrozumieć, że ja chcę wydawać pieniądze na nich? Kocham ich i chcę im sprawiać przyjemność chociażby w tak banalny sposób a oni muszą to wszystko utrudniać. –Chcesz zjeść kolację?
-Mogę chcieć- odpowiedziała cicho a ja kolejny raz wywróciłam oczami.
-To zbieraj się, ogarnijmy się trochę, powiem Stevowi, że ma być w gotowości…- mówiłam, ale widząc minę Zuzy nie byłam przekonana do tego, że rzeczywiście chce gdzieś jechać. –No chyba, że wolisz zjeść tutaj, w tej restauracji na dole…
-Byłoby świetnie- powiedziała nieśmiało.
-Albo mam jeszcze lepszy pomysł- dopiero po chwili dogłębniejszego przyglądania się stwierdziłam, że moja przyjaciółka naprawdę wygląda na zmęczoną, dlatego stwierdziłam, że najlepiej będzie jak zjemy po prostu w pokoju. –Jeśli chcesz możesz iść się umyć a ja zorganizuję nam kolację tutaj.
-Ali jesteś najlepsza- Zuza wstała i w ramach podziękowań uwiesiła mi się na szyi. Chwilę później brała prysznic a ja czekałam na kolację poważnie myśląc o tym, co mówiła mi ostatnio Olivia, czyli o kupnie mieszkania w LA. Byłoby to o wiele bardziej wygodne niż to ciągłe siedzenie w hotelach albo ewentualnie zwalanie się na głowę Zaynowi kiedy akurat jest w mieście. Moje rozmyślania przerwał chłopak z obsługi, który był tak miły, że przyniósł nam kolację do pokoju. Chwilę później Zuza wyszła z łazienki w szlafroku, pod którym miała jedną ze swoich śmiesznych piżam, z wielkim turbanem na głowie.
-Jedzonko! Super, do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy, że jestem taka głodna- powiedziała entuzjastycznie a ja od razu zauważyłam, że prysznic ją nieco pobudził.
-W takim razie jedz a ja też szybko się umyję i może po prostu posiedzimy w łóżku i obejrzymy jakiś film? Tak jak kiedyś?- Zuza nie odpowiedziała tylko pomachała energicznie głową ładując do buzi wielki kawałek pizzy a kiedy wchodziłam do łazienki wybełkotała coś w stylu „pośpiesz się, bo ci wystygnie”, chociaż ja nie zamierzałam jeść tej pizzy, lecz moją mega zdrową sałatkę, która, mimo że była niczym zastrzyk zdrowia, nie dorównywała ani wyglądam ani smakiem ani zapachem tej pięknej, idealnej pizzy, którą z takim zapamiętaniem pałaszowała Zuzka… Stojąc pod strumieniem ciepłej wody, mimo tego, że wcześniej skutecznie odganiałam od siebie pewne myśli, mój umysł jak zwykle przypomniał mi o moim problemie. O dylemacie. O Harrym. Zuza nie wiedziała o tym, co chcę zrobić. Nikt jeszcze nie wiedział. Chciałam jej powiedzieć, ale się bałam. Nie chciałam żeby pomyślała o mnie źle, nie wiedziałam czy mnie zrozumie. Ja sama przecież nie byłam w stu procentach czy chcę to zrobić, czy naprawdę umiałabym go skrzywdzić nawet, jeśli on mnie skrzywdził. Widziałam go dwa razy i mimo tego, że czułam wiele żadne z tych spotkań nie utwierdziło mnie w przekonaniu, że zemsta to dobry pomysł. Tym bardziej, że miałam wrażenie, że moje zdanie zmieniało się z częstością raz na godzinę a ja miałam jakąś obsesję i wszystko non stop analizowałam. Z jednej strony widziałam jego oczy, w których za każdym razem pojawiał się blask, kiedy tylko na mnie spojrzał, z drugiej przypominał mi się ten głupi uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, kiedy z mojej na kilka sekund zniknęła idealna maska. Z każdym dniem a właściwie z każdą chwilą, którą poświęcałam na myślenie o Harrym byłam coraz bardziej skołowana, dlatego kiedy weszłam do pokoju i spojrzałam na Zuzę postanowiłam to w końcu z siebie wyrzucić. W końcu to moja najlepsza przyjaciółka, którą traktowałam jak rodzoną siostrę. Zuza znała mnie najlepiej, właściwie nikt nie znał mnie tak dobrze jak ona i jeśli miałam z kimś o tym porozmawiać to tylko z nią, bo nikt nie umiał mnie zrozumieć tak jak ona.
-Zuza… Jezu, jaka ty byłaś głodna- powiedziałam i spojrzałam na prawie pusty karton po pizzy.
-Nie zjadłabym tyle, ale ty masz sałatkę, dlatego zostawiłam ci tylko dwa kawałki- wyjaśniła spokojnie.
-Czy ty nie jesteś przypadkiem znowu w ciąży?- Ali miałaś z nią o czymś pogadać!
-Udam, że tego nie słyszałam. Oglądamy czy najpierw chcesz zjeść swoją zieleninę?
-Właściwie… To zanim zaczniemy oglądać i zanim zjem… Chciałam z tobą o czymś pogadać.
-Czułam, że w końcu padną te słowa- powiedziała obdarzając mnie pięknym uśmiechem.
-Serio?- zapytałam i usiadłam po drugiej stronie łóżka, centralnie naprzeciwko niej.
-Znam cię i wiem, kiedy coś cię dręczy a ostatnio miewasz dość często zmiany nastroju i często się zamyślasz.
-Naprawdę mnie znasz.
-Nawet nie wiesz jak bardzo, dlatego wiem nawet, o czym a precyzyjniej mówiąc, o kim chcesz pogadać. Chłopak. Zielone oczy. Sławny. Wytatuowany. Totalny dupek.
-Tak chcę pogadać o Harrym, ale się boję.
-Ali ja doskonale wiem, że to spotkanie w Nowym Jorku czy to tutaj wcale nie były ci obojętne. No, bo komu by były? Przecież macie za sobą kawał historii. I to takiej historii.
-Wiem i tak. Ani to spotkanie ani on nie jest mi obojętny. I odkąd go spotkałam cały czas o nim myślę i to mnie po prostu doprowadza do szału, bo po pierwsze, nie chcę o nim myśleć a po drugie, nie powinnam tego robić.
-Ali nie musisz się obwiniać, to naturalne, że o nim myślisz.
-Ale to nie jest po prostu myślenie… Ja planuję- powiedziałam i sama nie wiedziałam czy naprawdę mówię to nagłos.
-Co planujesz?
-Jak się na nim odegrać. Bo Zuzka… Nie wiem czy pamiętasz jak byłam z Jessem u Nialla na ognisku, to było zaraz po tym jak Niall kupił dom i zaprosił nas do siebie. To było wtedy, kiedy Jesse zapytał mnie czy zostaniemy parą.
-Pamiętam.
-Ja wtedy podsłuchałam pewną rozmowę, która była swego rodzaju bodźcem- powiedziałam a Zuza spojrzała na mnie tak dziwnie, że postanowiłam to wyjaśnić. –Nie specjalnie ją podsłuchałam. Po prostu chciało mi się siku, poszłam do toalety i już miałam wejść, kiedy je usłyszałam. One gadały o tym, że nie ma prawdziwej miłości i wtedy kuzynka Nialla powiedziała, że doskonałym dowodem tej teorii jestem ja i Harry. Dlatego postanowiłam stać tam i słuchać co więcej powie. A ona mówiła. Powiedziała, że Niall wspomniał o mnie na jakiejś imprezie i Harry tam był. Powiedziała, że rozmawiała z nim o mnie i wiesz co jej powiedział? Że on mnie nigdy nie kochał. Że to coś, w czym byliśmy nie można nazwać nawet związkiem. Że to wszystko co było między nami to zwykła ściema, rozumiesz? Nie wiem dlaczego tak powiedział, czy to prawda czy powiedział to z innego powodu, ale liczy się fakt. I w tym wszystkim najgorsze jest to, że te słowa sprawiły mi ból. I to ogromny. Zrobiły na mnie wtedy tak wielkie wrażenie, że mimo tego, że leżałam z Jessem w łóżku nie mogłam przestać myśleć o Harrym i o tym jak bardzo mnie tymi słowami zranił. Poczułam się wtedy słaba, taka jak kiedyś. Myślałam, że w końcu kontroluję wszystko, przede wszystkim siebie, swoje uczucia i emocje a tu bum. Jedno wspomnienie o nim, jedna jego wypowiedź sprawiła, że poczułam się maluteńka, żałośnie mała. Taka jak kiedyś. A przecież już nigdy nie miałam się tak czuć. I wtedy obiecałam sobie, że to naprawdę ostatni raz. Że Harry nigdy więcej mnie nie zrani. Obiecałam sobie, że jeśli jakimś cudem jednak bym go spotkała, jeśli pojawiłby się w moim życiu na nowo… To ja zranię jego. Obiecałam sobie, że go poniżę, że się zemszczę. Ale przecież miałam go nigdy więcej nie spotkać. Mięliśmy się nie spotkać… A tymczasem los, Bóg, przeznaczenie, sama nie wiem, co albo kto postawił go na mojej drodze. Spotkałam go na ulicy Nowego Jorku, w piękny wiosenny dzień i wiesz co zrobiłam, kiedy go zobaczyłam? Uśmiechnęłam się do niego. Jak skończona idiotka. Oczywiście chwilę potem przywołałam się do porządku i nawet z nim przez moment rozmawiałam. Wywarło to na mnie duże wrażenie, nie powiedziałam o niczym Jesse’mu, Niallowi, właściwie powiedziałam tylko tobie i Olivii, ale sama wiesz co ci powiedziałam. Udawałam, że mam to gdzieś, choć w głębi serca wcale tak nie było. Myślałam o tym co sobie obiecałam, ale chyba wcale nie chciałam go więcej spotkać by się odegrać. I wtedy Niall mnie podpuścił a ja zachowałam się jakbym nie umiała używać mózgu. Zgodziłam się widywać Harry’ego i to był dla mnie kolejny bodziec. Po wykonaniu telefonu do Liv stwierdziłam, że skoro mam go widywać to Harry w końcu za wszystko zapłaci. On nie jest mi obojętny, ale uczucia, jakimi go darzę nie są pozytywne, bo przede wszystkim go nienawidzę. Stwierdziłam, że jeśli istnieje teraz tak duże prawdopodobieństwo, że go spotkam postanowiłam wyglądać zawsze dobrze, bo jeśli mam go spotkać to spotkanie to odbędzie się na moich warunkach a on zobaczy jak dobrze mi się żyje bez niego. Myślałam, że do naszego ponownego spotkania dojdzie później tymczasem wybraliśmy się do tej samej kawiarni i to spotkanie było jeszcze dziwniejsze niż to w Nowym Jorku. Bo on patrzył na mnie tak… dziwnie. Z jednej strony wydawał się zakłopotany a z drugiej cholernie pewny siebie. I to spotkanie tylko namieszało mi w głowie. Bo z jednej strony tylko dodało mi pewności, że nienawidzę go najbardziej na świecie, ale z drugiej… Kiedy zażartowałam w sposób, którego on po prostu nie znosił… Zareagował tak jak kiedyś… I sama nie wiem dlaczego mnie to poruszyło… w pewnym stopniu- mówiąc to wszystko na głos zdałam sobie sprawę z tego, że brzmię nieco jak szaleniec i przede wszystkim dotarło do mnie jak bardzo niezdecydowana nadal jestem. Zuza milczała a ja nie wiedziałam co mam jeszcze powiedzieć.
-Ali nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak ty. Nikt mnie nigdy nie skrzywdził tak bardzo jak on skrzywdził ciebie i oczywiście, jako kobieta rozumiem twoje starania by super wyglądać, by pokazać mu, że bez niego jest ci lepiej, ale słuchając ciebie teraz… Nie wiem jak to nazwać, ale ty wcale nie brzmisz jak ktoś, kto pragnie zemsty.
-Mylisz się, pragnę tego za każdym razem, kiedy przypomnę sobie co zrobił, jak mnie skrzywdził. Zuza ty nie wiesz o wszystkim, nie wiesz o wszystkich akcjach, które on robił. Nie wiesz jak się wtedy czułam. I nie mam tu na myśli tego co ukrywał, nie. Mam na myśli to, co robił jak z nim zerwałam, jak mnie zastraszał, jak przychodził i mnie dręczył. Przecież on nawet do ciebie dzwonił! Nie wiesz jak się czułam, kiedy wróciłam do Londynu a on zakradł się do mojego, jak się później okazało, do jego mieszkania, jak siedział ciemnościach, jak urządził mi awanturę, jak krzyczał na mnie, że nic nigdy mu nie dałam, że tylko on się starał, jak ze złością roztrzaskał moją gitarę i wyszedł mówiąc, że się zabije, przeze mnie. Nie wiesz jak przed wyjazdem w trasę przyszedł do mnie i przystawił sobie nóż do gardła krzycząc, że beze mnie nie pojedzie, że to wszystko moja wina. O tym wszystkim nie wiesz. Nie wspominając już o tym, co zrobił wcześniej. To przecież on wyrzucił Steva, Klaudię czy choćby przez niego nie mogłam przyjechać na twój ślub. Na ślub mojej siostry, choć doskonale wiedział jak bardzo mi zależy żeby być z tobą w ten dzień. Kłamał, manipulował mną i sprawił, że straciłam chęć do życia, straciłam jego sens. Dlatego pragnę zemsty. Bo widzę go, widzę jak świetnie wygląda, jak się uśmiecha i czuję, że to jest niesprawiedliwe. Że powinien poczuć, choć w małym stopniu to, co ja czułam, kiedy ze mną skończył. Za każdym razem, kiedy sobie o tym przypominam jedyne, o czym myślę to chęć odegrania się na nim. Chciałabym żeby poczuł się tak jak ja.
-Ali nie wiem czego ode mnie oczekujesz, zgody czy zakazu, ale chcę żebyś wiedziała, że masz moje zrozumienie i nie ważne co się stanie, zawsze będę stać po twojej stronie i nigdy nie będę cię oceniać- powiedziała szczerze. -No i znam ciebie i Ninę. Ja nigdy nie byłam taka jak wy. Ale wy zawsze byłyście odważniejsze i miałyście różne pomysły, przede wszystkim Nina. Ja najprawdopodobniej w ogóle bym się nie podniosła po tym, co ty przeżyłaś albo zajęłoby mi to pół życia. Dlatego nie powiem ci teraz Ali zrób to, zemścij się na nim, zmieszaj go z błotem, bo to nie ja, ja bym tak nie zrobiła, bo po prostu bym tak nie umiała. Jedyne, co ci powiem to, że nie chcę widzieć jak cierpisz. Nie chcę widzieć ciebie takiej jak wtedy i nie chcę żebyś skrzywdziła kogoś, kto na to nie zasługuje, kogoś, kto cię kocha i jest naprawdę dobrym człowiekiem.

***

-Kochani chciałabym wam wszystkim bardzo podziękować- powiedziałam łamiącym się głosem. Byłam mega wzruszona, bo mega się bałam tego dnia. Dzięki Bogu i tym ludziom zgromadzonym w garderobie wszystko się udało i mój pierwszy koncert w USA był już historią, piękną historią. –To dzięki wam wszystko się dzisiaj udało i wszyscy jesteście moimi bohaterami. Naprawdę dziękuję i cieszę się, że mam tak cudowną ekipę. Większość z was towarzyszyła mi już w Europie, dlatego tak naprawdę wiedziałam, że wszystko się uda. Jeszcze raz dziękuję a teraz wszyscy marsz do hotelów, do łóżek i jutro czeka nas powtórka- dodałam na koniec totalnie poważnie. Doskonale wiedziałam, że większość osób wybiera się na małe świętowanie pierwszego koncertu, bo przecież sama też początkowo miałam z nimi iść. Postanowiłam jednak to świętowanie przełożyć, bo oczywiście, na moje nieszczęście dwa dni przed koncertem zaczęło mnie drapać w gardle i bałam się, że po prostu się rozchoruję. Spojrzałam na twarze wszystkich i zaczęłam się śmiać, przez co rozładowałam własne wzruszenie. –Żartuję, wiem, że idziecie na imprezkę, więc bawcie się dobrze.
-Steve już czeka- oznajmił zdyszany Jesse, kiedy po prostu wpadł do pomieszczenia.
-W takim razie, do jutra- powiedziałam uśmiechając się do wszystkich. Miałam świetny humor. Naprawdę wszystko wyszło dobrze, tak jak na próbach a nawet lepiej. Koncerty w Stanach miały się nieco różnić od tych w Europie, dlatego naprawdę się stresowałam, że coś pójdzie nie tak. Na każdym koncercie miałam mieć gościa. Nie kogoś sławnego i znanego, lecz osoby mega utalentowane, które poznałam między innym na lekcjach śpiewu. Oczywiście w cały projekt zaangażowałam też Kurta i Jesse’ego. Ten drugi wystąpił ze mną podczas pierwszego koncertu, zaśpiewaliśmy Hello. Przed każdym takim występem pokazywany był film o różnej tematyce, ale przeważnie była to jakaś scenka z moim udziałem i mojego gościa. Naprawdę chciałam jakoś pomóc innym, chciałam pokazać ich moim fanom, mojej publiczności, bo każda osoba, którą pokazywałam na scenie była wyjątkowa, pracowita i utalentowana. Cieszyłam się, że mogę im jakoś pomagać, bo doskonale wiedziałam jak to jest marzyć o tym by być na scenie, śpiewać i dawać innym radość. I miałam zamiar pomóc jak największej liczbie utalentowanych osób.
-Kotku byłaś dzisiaj świetna- Jesse objął mnie ramieniem a mi nie pozostało nic innego niż odwzajemnić jego gest.
-Ty też dałeś radę- powiedziałam i stanęłam w miejscu tylko po to by go po prostu wyściskać. Jesse zaśmiał się cicho a po tym jak oderwałam się od niego i zamierzałam iść dalej złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował, sprawiając, że poczułam spokój i wytchnienie od całego tego stresu, na który byłam narażona cały dzień.
-Choć, zanim Steve zacznie panikować, że cię nie ma- wymruczał mi do ucha, gdy skończył nasz pocałunek.
-Też masz wrażenie, że zachowuje się jak mój starszy brat albo nawet ojciec?- zapytałam i zaśmiałam się przypominając sobie jak ostatnio zachowywał się mój szef ochrony.
-Zdecydowanie nie idzie tego nie zobaczyć- Jesse zaśmiał się głośno a chwilę później siedział obok mnie w samochodzie prowadzonym przez Steva. Byłam zmęczona i z każdą minutą zdawałam sobie z tego coraz bardziej sprawę. Olivia, która siedziała obok kierowcy żywiołowo kreśliła coś w jej wielkiej księdze potocznie zwanej kalendarzem. Ja położyłam głowę na ramieniu Jesse’ego i z przymkniętymi oczami oddawałam się emocjom, które opadały niesamowicie wolno. Ciągle słyszałam krzyczących ludzi, słyszałam jak śpiewają razem ze mną, widziałam blask świateł, w których byłam tego wieczora skąpana. Byłam pogrążona w myślach i było mi niesamowicie dobrze i dokładnie w tym momencie musiał zadzwonić Niall.
-Cześć- powiedziałam, kiedy wzięłam od Jesse’ego mój telefon i nadusiłam na zielone kółeczko.
-Gratuluję pierwszego koncertu!- Niall był niemożliwy. Nie miałam pojęcia jak dokładnie to robił, że był taki, jaki był, ale zdecydowanie był niemożliwy. Wystarczyło jedno zdanie wypowiedziane z tym jego irlandzkim akcentem żebym miała ochotę śmiać się do rana.
-Dzięki- powiedziałam tylko.
-Ali w związku z tym, to znaczy twoim wielkim sukcesem no i w sumie moim i chłopaków też, chcę cię zaprosić na imprezę do mnie. To znaczy na grilla albo na ognisko. To znaczy w sumie nie wiem czy później nie poszlibyśmy potańczyć. Ale w sumie… To znaczy jeszcze nie wiem, po prostu chcę cię zaprosić- powiedział popełniając przy tym chyba z milion błędów stylistycznych, jedząc coś i mlaszcząc przy tym mega głośno. Przez chwilę po drugiej stronie panowała cisza a kiedy Niall kontynuował swoją wypowiedź stwierdziłam, że przełknął to, co miał w buzi. Zanim zaczął mówić odbiło mu się na tyle głośno, że mogłam to usłyszeć i zorientować się, że popił to, co jadł po tym jak to w końcu przeżuł. –No i poza tym, że dzwonię ci pogratulować dzwonię żeby zapytać, kiedy ci pasuje. Najlepiej by było tak za około dwa tygodnie.
-Muszę…- się zapytać Liv, która siedzi właśnie księgą i doskonale wie, kiedy mam wolne a w jakie dni są koncerty w przeciwieństwie do mnie, miałam powiedzieć. Zanim jednak to zrobiłam zorientowałam się, że to przecież Niall urządza imprezę, na którą może zaprosić kogo chce. W samochodzie siedział Steve, Olivia i Jesse a ja chciałam się dowiedzieć czy Niall zaprosił Harry’ego. Nie chciałam jednak robić tego przy nich. –Jak dojadę do hotelu to ci oddzwonię, okej?
-Okej- powiedział tak nie wyraźnie, że musiałam się domyślić, że to rzeczywiście było okej.
-No to pa- powiedziałam i się rozłączyłam zanim Niall wybełkotał coś na pożegnanie.
-Czego chciał Horan?- zapytał Jesse.
-Pogratulować koncertu.
-I coś jeszcze?
-Taaa, ale aktualnie coś je i nic go nie mogłam zrozumieć, dlatego powiedziałam, że do niego oddzwonię- tak naprawdę to nie chcę gadać z nim przy was, właściwie to chodzi mi głównie o ciebie Jesse. Bo widzisz od jakiegoś czasu Harry zaprząta moje myśli i tak naprawdę sama nie wiem, co mam z nim zrobić. Na razie widziałam go dwa razy i mimo tego, że w mojej głowie powstał pewien plan sama nie wiem czy chcę go zrealizować, bo po pierwsze oba te spotkania były dla mnie niesamowicie trudne pod względem emocjonalnym i nie wiem czy dam radego widywać częściej a po drugie patrząc w jego oczy czułam coś, co w okrutny sposób sprawia, że sama nie wiem czy dam radę się na nim odegrać. No i dlatego Jesse zadzwonię do Nialla jak ty będziesz brał prysznic żebyś nie słyszał tej rozmowy. Byłam najgorszą dziewczyną na świecie mając u swego boku wymarzonego chłopaka. Kochałam go. Ale odkąd zobaczyłam Harry’ego nie wiedziałam czy kocham go wystarczająco by go nie skrzywdzić. Byłam okropna. Byłam tak bardzo okropna, że zanim do Nialla zadzwoniłam podjęłam pewną decyzję. Nie mogę jechać na tego grilla, ognisko czy co tam Horan planował z Jessem. Muszę wybrać taki termin, w którym Jesse nie będzie mógł mi towarzyszyć, bo jeśli Harry rzeczywiście tam będzie, a znając Nialla istnieje całkiem duże prawdopodobieństwo, że tak, wtedy podejmę decyzję. Po wieczorze spędzonym w jego towarzystwie zdecyduję, co zrobię i nie ważne co się będzie działo w przyszłości, decyzja ta będzie nieodwracalna.
  
***

-Na wstępie chcę powiedzieć, że jestem szybciej nie po to żeby siedzieć w kuchni robiąc przekąski, o których zapomniałeś.
-Jakie miłe powitanie- Niall uśmiechając się szeroko podszedł do mnie z rozłożonymi rękoma, dlatego nie pozostało mi nic innego jak przytulić się do blondyna.
-Po prostu cię znam.
-Cóż nie da się ukryć- powiedział a ja dźgnęłam go palcem w bok.
-Weź lepiej moją torbę i się do czegoś przydaj.
-Jezu taka wielka torba, po co ci to?
-Nie wiem czy pamiętasz, ale aktualnie jestem w trakcie koncertowania i za dwa dni mam kolejny koncert, na który lecę prosto od ciebie tak, więc teoretycznie twoja impreza jest w pewnym sensie dla mnie przystankiem a jak to na ogół bywa w podróży człowiek wozi ze sobą bagaż.
-O mój Boże, co ty masz w tej torbie, przecież ona nie dość, że jest od ciebie większa to i jakieś sto razy cięższa- wyjęczał wchodząc z torbą po schodach, totalnie ignorując moje słowa. Kiedy weszliśmy do środka poczułam ulgę. Nikogo nie było. A ja zastanawiałam się czy będzie, czy on będzie, bo kiedy gadałam z Niallem oczywiście nie wiedział, dlatego żyłam w niepewności, bo później wolałam się nie dopytywać żeby Horan sobie czegoś nie pomyślał.
-O której wszyscy przychodzą?- zapytałam, kiedy Niall po wielkim wzdychaniu i narzekaniu, że zaraz kolano go rozboli wniósł moją walizkę do góry.
-O dwudziestej.
-To super, jest dopiero po szesnastej, więc zanim zamienię się w twoją ukochaną kucharkę możemy w końcu pogadać, bo mimo tego, że mnie wykorzystujesz strasznie się stęskniłam.
-Ali, jeśli nie chcesz to mam jeszcze czas żeby załatwić jakieś jedzenie… Bo ja i tak zamówiłem sporo jedzenia i w sumie tylko szaszłyki trzeba zrobić, kiedyś je zrobiłaś i były pyszne a te kupne mi nie smakowały, dlatego pomyślałem, że…- policzki mojego przyjaciela zaczęły robić się różowe, przez co wiedziałam, że się zawstydził. Postanowiłam mu przerwać, bo to logiczne, że mu pomogę.
-Przecież wiesz, że żartuję i chętnie ci pomogę, poza tym wniosłeś mi tę wielką walizkę na górę. Ale nie gadajmy już o tym. Może pójdziemy na dół, dzisiaj jest tak ładnie?
-Jasne, a chcesz się przebrać czy coś? W bikini, chcesz sobie poleżeć na leżakach?
-Nie. Po prostu chcę posiedzieć na zewnątrz, jest tak pięknie dzisiaj, że grzechem byłoby siedzenie w domu.
Po godzinie siedzenia z nogami w basenie, popijania soku pomarańczowego i dzielenia się nowinkami z naszych żyć przyszła pora na zajęcie się przekąskami. Do imprezy zostały dwie godziny, dlatego poszliśmy do kuchni gdzie jak zwykle to ja coś robiłam a Niall dotrzymywał mi towarzystwa bardziej zainteresowany tym, co właśnie oglądał na ekranie laptopa niż pomocą. Kiedy byłam mniej więcej w połowie robienia warzywnych szaszłyków, które Niall miał zaś grillować na grillu udając przy tym, że się na tym zna usłyszeliśmy domofon. Horan przeskakując z nogi na nogę niczym mała dziewczynka wybiegł z kuchni zostawiając mnie samą. Kiedy wrócił nie był sam, za nim stał chłopak, przez którego moje serce zaczęło bić tak mocno, że aż zaczęło mi dźwięczeć w uszach. A więc to dziś. Dziś podejmę decyzję o tym co zrobić, odpuścić czy wręcz przeciwnie.
-Hej- odezwałam się pierwsza i totalnie nieświadomie pomachałam mu dłonią, w której trzymałam nóż. Nie wiem co, czy wzrok Harry’ego czy jego mina, kiedy zobaczył ten nóż rozbawiła mnie tak bardzo, że uśmiechnęłam się naprawdę szczerze i w jakiś pokręcony sposób zyskałam nieco więcej pewności siebie.
-Hej- odpowiedział i spojrzał na Nialla. –Wiem, że impreza zaczyna się później, ale załatwiłem sprawy w agencji szybciej i nie opłacało mi się jechać do siebie, bo zajęłoby mi to wszystko za dużo czasu.
-Jasne, spoko, nie ma sprawy. Chcesz piwko?- zapytał go blondyn siadając na krześle, na którym siedział wcześniej.
-Nie dzięki- Harry był spięty. Był dziwnie spięty i w chory sposób dodawał mi tym odwagi. –Co robicie?- zapytał po minucie krępującej ciszy.
-Chyba, co ja robię. Niall siedzi i się obija a ja robię szaszłyki warzywne i zostały mi jeszcze te z warzywami i kurczakiem.
-Przecież sama się zgodziłaś- Niall udał oburzenie i wydawało mi się, że jest zadowolony z takiego obrotu spraw. Uśmiechał się idiotycznie a ja nie rozumiałam jak po wszystkim co się stało on mógł się cieszyć, że siedzę w kuchni z nim i Harrym i udaję, że czuję się przy tym komfortowo.
-Pomagać a nie robić wszystko sama.
-Jeśli chcesz to ja mogę ci pomóc- Harry powiedział to tak niepewnie, że wiedziałam, że ostatnią rzeczą o jakiej marzy to krojenie ze mną warzyw i natykanie ich na patyczki. Z resztą, miałam identycznie odczucia w stosunku do niego i już nigdy w życiu nie chciałam niczego z nim robić. Zamiast tego uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
-Byłoby super- Ali nie widzisz, że to jest chore? CHORE. Jak wy tak w ogóle możecie?! Jak on może po prostu wstawać z krzesła, podchodzić do szuflady, wyciągać z niej nóż i stawać koło mnie, dosłownie dziesięć centymetrów dalej, jak może kroić te cholerne warzywa po tym wszystkim?! I co gorsza jak ja mogę, czując jego zapach stwierdzić, że pachnie dokładnie tak jak kiedyś, że to wciąż piękny zapach, że stojąc obok niego czuję jakby tak naprawdę wszystko było zupełnie na swoim miejscu, chociaż nie powinnam tego czuć.
-Więc jesteście w trakcie kolejnej wielkiej trasy…- nie miałam pojęcia co ja mam w ogóle mówić i najbardziej na świecie miałam ochotę walnąć Nialla w głowę za to, że zdawał się nie zauważać tego jak krępująca jest ta cholerna cisza.
-Yhym- aż tyle powiedział Horan a Harry wyglądał tak jakby myślał intensywnie nad odpowiedzią.
-Cóż ja też jestem aktualnie w trasie i jako że działamy w jednej branży podzielę się z wami moimi przemyśleniami- nie miałam zielonego pojęcia jakim cudem mogę stać obok Harry’ego, kroić warzywa nie odcinając sobie przy tym palców i na dodatek mówić całkiem spokojnie. –To głupie, że uważa się, ze trasa po Stanach jest najważniejsza.
-Dla mnie każda jest tak samo ważna- powiedział Harry całkiem normalnie.
-Dla mnie też, ale nie chodzi mi o to tylko o to, że wszyscy tak uważają. To znaczy środowisko. No bo doskonale pamiętam jak wy mięliście m&g tylko w Stanach jakby inne części trasy nie były takie ważne. I w sumie moja trasa w USA różni się od tej po Europie. Jest bardziej spektakularna i na każdym koncercie mam gościa. No i zanim w ogóle ta część się rozpoczęła dano mi do zrozumienia, że mam się do niej szczególnie przyłożyć.
-Coś w tym jest, w sumie my też to zauważyliśmy no, ale… Stany to bardzo ważny rynek, jak tu wypadniesz dobrze to znaczy, że albo odniosłaś albo odniesiesz sukces- mówiąc to Harry przestał na moment kroić i spojrzał mi prosto w oczy. Przez sekundę, gdzieś w środku się zawiesił, dlatego odwrócił swój wzrok i mówiąc dalej nie patrzył na mnie tylko wydawał się skupiać na krojeniu.
-Wiem, ale uważam to za wielką niesprawiedliwość, bo przecież…
-Jezu! Musicie to zobaczyć!- Niall, który cały czas zajmował się laptopem, krzyknął podekscytowany, przez co aż podskoczyłam. Zanim w ogóle zdążyłam to jakoś skomentować Horan włączył jakiś filmik i odwrócił komputer tak żebyśmy widzieli wszystko. Jak się okazało video przedstawiało mash-up Cannonball i Story Of My Life, wszystko zaczynało się jak moja piosenka, ale zamiast mnie zaczął śpiewać Harry. Osoba, która stworzyła ten film pomieszała nie tylko piosenki, ale też teledyski i oglądając to całą minutę czułam się skrępowana, zawstydzona i zaczęłam się zastanawiać czy imprezę Nialla poza Harrym zaszczyci ktoś z moich dawnych „przyjaciół” na przykład Liam-kłamca nie wspominając o Louisie-jeszcze większym kłamcy. Jako, że nie chciałam oglądać tego głupiego filmu spojrzałam na jakże interesującą zieloną paprykę, którą kroiłam, ale przez Horana zmuszona byłam przestać.
-Zarąbisty ten mash-up, nie?- entuzjazm Nialla nawet w jednym procencie mi się nie udzielił a gdy spojrzałam na Harry’ego stwierdziłam, że jemu też nie.
-Taaa zarąbisty a teraz nie przeszkadzaj, bo zostało już mało czasu a jeszcze muszę się uszykować.
-Po co? Przecież wyglądasz super- słysząc te słowa wypowiadane totalnie spontanicznie przez Harry’ego nie mogłam nic poradzić na to, że poczułam się jak zwycięzca. Byłam pewna, że powiedział to, bo po prostu mu się wymsknęło, świadczyła o tym nawet jego mina, bo kiedy to powiedział otworzył szeroko oczy zszokowany własną wypowiedzią.
-Dzięki- powiedziałam, uśmiechnęłam się do niego i miałam nadzieję, że nie wyglądam na skrępowaną tak jak on. –Niall weź zostaw tego laptopa i utykaj wszystko na patyczki.
-Co?- Horan wydawał się być w szoku słysząc, że ma coś zrobić a mi było gorąco. Niemiłosiernie gorąco. I sama nie byłam pewna czy jest to spowodowane przez ten głupi komplement czy przez to, że stoję obok Harry’ego już długo cały ten czas mając ochotę jednocześnie go dotknąć i poderżnąć mu gardło.
-Pomóż nam- niby zwyczajne zdanie. Właściwie dwa słowa. Ale słysząc jak mówi „nam” coś ścisnęło mi gardło.
-Ale…
-Nie ma ale. Ja serio chcę się jeszcze uszykować, chcę wziąć prysznic, wiesz, że przyjechałam do ciebie prosto z lotniska.
-No okej- miałam wrażenie, że Niall układał w głowie jakiś plan i zastanawiał się czy może do niego wpisać punkt: Pomoc. Przez następne dwadzieścia minut panowała w kuchni cisza. Właściwie nie zupełnie cisza, bo blondyn włączył muzykę, która umilała nam czas, choć w moim przypadku umilała to raczej nadużycie. Kiedy jakimś cudem skończyłam kroić nie obcinając przy tym sobie palców, kiedy wszystko przyprawiłam a naczynia włożyłam do zmywarki poszłam do siebie. Gdy weszłam do pokoju czułam się tak jakbym w końcu mogła odetchnąć. Nie miałam pojęcia jak uda mi się przetrwać cały wieczór w jego towarzystwie i nie zwariować. Po pięciu minutach leżenia na łóżku i normowaniu własnego oddechu poszłam wziąć prysznic. Później zajęłam się fryzurą, delikatnie podkręcając włosy i makijażem, podkreślającym moje długie, gęste rzęsy i ciemne oczy. Na koniec wybrałam odpowiednie ciuchy. Ubrałam zwykłą, czarną, obcisłą spódniczkę, która sięgała mi mniej więcej do połowy ud i podkreślała ładnie moją pupę, do tego dobrałam luźną, zwykłą białą koszulkę z wcięciami w rękawach a na nogi ubrałam czarne sandały na szpilce. Całość prezentowała się całkiem seksownie i być może nie pasowała do formy imprezy. Właściwie początkowo planowałam nieco luźniejszy zestaw, ale ubrałam się tak pod wpływem emocji a dokładniej pod wpływem Harrego. Po prostu chciałam wyglądać seksownie, ale nie wiedziałam czy po to żeby go wkurzyć czy żeby zrobić na nim wrażenie czy może po prostu chciałam… mu się podobać. Kiedy zeszłam na dół okazało się, że jestem jakieś pół godziny spóźniona i już większość gości była na dole. Zaczęłam się witać ze wszystkimi i zdziwiłam się, że większości z tych wszystkich ludzi nie znam, ale Niall szepnął mi na ucho, że to jego nowi znajomi, których poznał w LA. Ku mojej uciesze swoją obecnością nie zaszczycił nas ani Liam ani Louis. Zastanawiałam się gdzie wcięło Harry’ego, którego nigdzie nie było. I dokładnie w momencie, kiedy Harry pojawił się w ogrodzie i spojrzał na mnie dosłownie wytrzeszczając oczy usłyszałam znajomy głos za swoimi plecami.
-Ali?
-Josh! Sandy!- nie widziałam ich dwa lata. Całe długie dwa lata! Tak bardzo ucieszył mnie ich widok, że rzuciłam się by przytulić najpierw Josha a później Sandy’ego.
-Ali jak ty wyglądasz!- Josh zmierzył mnie od stóp do głów dwa razy a ja zaczęłam się śmiać. Obaj panowie znali bowiem Ali noszącą dżinsy zawsze i wszędzie i na każdą okazję zakładającą trampki.
-No jak?- zapytałam i zaczęłam się śmiać.
-Pięknie, naprawdę się zmieniłaś…- powiedział Josh a ja zaczęłam się zastanawiać, co oznaczają słowa „naprawdę się zmieniłaś”.
-Dzięki- powiedziałam tylko, bo obok mnie stanął Harry.
-Hej- chłopak wyciągnął dłoń w kierunku kolegów a gdy się przywitali zarówno Josh jak i Sandy odsunęli się ode mnie.
-A wy się prawie nic nie zmieniliście, no może poza obrączką na twoim palcu- powiedziałam i wskazałam na Sandy’ego.
-Jakby coś to ja nadal jestem do wzięcia- słysząc żart perkusisty zaśmiałam się zupełnie szczerze, natomiast Harry napiął się jak struna. Josh z kolei się zarumienił i chyba stwierdził, że nie powinien tak mówić. Jako, że uznałam tę całą sytuację za surrealistyczną postanowiłam się napić czegoś co miało w sobie procenty, inaczej nie udałoby mi się przebrnąć przez ten wieczór.
-Zapamiętam to sobie a teraz pójdę do Nialla i zobaczę jak mu idzie udawanie, że zna się na grillowaniu- powiedziałam obdarzając ich wszystkich uśmiechem. Mówiąc wszystkich mam na myśli wszystkich, nawet Harry’ego, który stał koło mnie i patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Super. Kiedy podeszłam do Nialla rozmawiał on z jakąś dziewczyną, swoją nową znajomą. Ogólnie Horan nie zaprosił tłumu gości, razem z nim i ze mną było dwanaście osób. Kiedy wszyscy się zapoznali chłopak poprosił nas żebyśmy zajęli miejsca przy stole. Na początku było nieco sztywno, ja siedziałam koło Sandy’ego i znajomej Horana. Harry usiadł koło Nialla, tak, że prawie go nie widziałam. Do czasu. Kiedy wszyscy wypili już tyle żeby rozmawiać bez skrępowania zaczęły się tasowania przy stole. No i oczywiście jak na każdej imprezie u Nialla musiała pojawić się gitara i Horan ze stałym tekstem.
-Ali dalej zaśpiewajmy coś!- oczywiście mój irlandzki, nie do końca normalny przyjaciel, cierpiący na ADHD, musiał usiąść tak, że jak siedziałam pomiędzy nim a Harrym, który cały wieczór zachowywał się… dobrze.  W porządku. Nie pił za dużo, rozmawiał ze wszystkimi, zerkał na mnie i nawet się uśmiechał, choć rzadko a jeśli to robił uśmiech ten był niewielki. Sama nie wiedziałam czy przestałam się krępować przez to, że tak się właśnie zachowywał czy przez to, że wypiłam i byłam lekko wstawiona. Lekko. Nie mogłam dużo pić, bo nie pozwalała mi na to dieta, ale picie dla humoru i odwagi raz na pół roku nie sprawi, że przytyję sto kilo.
-Okej, zaśpiewamy, ale coś innego niż…
-Hero! Nawet nie próbuj się wykręcać!- ja byłam tylko delikatnie wstawiona za to Niall… On był w nieco gorszym stanie.
-Zawsze śpiewamy „Hero”, choć raz możemy…
-Nie- Horan wyglądał jak małe, naburmuszone dziecko.
-O co chodzi z tą piosenką?- zapytał Kevin? Luke? Kyle? Nie miałam pojęcia jak on ma na imię. Wiedziałam za to, że jest sąsiadem Nialla.
-Tajemnica- oznajmił blondyn i zaczął się śmiać tak głośno jakby usłyszał właśnie jakiś super żart. Zanim ktokolwiek jeszcze się odezwał chłopak zaczął grać „naszą” piosenkę. Słuchaliśmy jej zawsze, właściwie zawsze od roku, kiedy mięliśmy „doła”, choć słuchaliśmy to mało powiedziane. Na ogół kończyło się tak, że darliśmy się w niebogłosy a raczej Niall się darł naśladując głos Enique Iglesiasa, czym zawsze tak samo mnie rozśmieszał. –„ Would you dance, if I asked you to dance? Would you run, and never look back? Teraz ty Ali!
-„Would you cry, if you saw me crying?”- zaśpiewałam i sama nie wiedziałam, dlaczego przed zaśpiewaniem kolejnych słów spojrzałam na Harry’ego. -And would you save my soul, tonight?- musiałam być chyba bardziej pijana niż myślałam śpiewając resztę zwrotki gapiąc się na Harry’ego, który patrzył na mnie tak… cholernie czule. Nie wiem, dlaczego poczułam coś magicznego. Niall się nie wygłupiał tylko śpiewał naprawdę pięknie. A słowa tej piosenki zaczęły mi coraz bardziej ciążyć. Mimo tego nie mogłam przestać patrzeć w te piękne, zielone oczy. A kiedy piosenka się skończyła uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Szczery, niewymuszony. Po tym jak już razem z pozostałymi gośćmi zaśpiewaliśmy kolejne dwie piosenki przypomniało mi się, że muszę zadzwonić.
-Ali a ty gdzie?- zapytał Josh, który chyba wciąż nie wierzył, że mnie widzi. Miałam też wrażenie, że co chwilę zerka na mnie i Harry’ego i to sprawiło, że zastanawiałam się jak dużo wie. Jak dużo i co wiedzą pozostali? Przecież kiedy żegnałam się z nimi w Dubaju miałam wrócić na resztę trasy. Miałam, ale nigdy nie wróciłam. Zniknęłam i nikt, dosłownie nikt się do mnie nie odezwał. Jakby wyrzucili mnie z życia, jakby zapomnieli o mnie w minutę…
-Zaraz wrócę- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego nieco sztucznie. Kiedy weszłam do domu moim celem stał się „mój pokój”. Byłam okropna, bo właśnie zamierzałam zadzwonić do mojego chłopaka, który znajdował się na drugim końcu USA. A był tam a nie tu, bo tak to sobie zaplanowałam. Spędzić w towarzystwie Harry’ego wieczór i podjąć decyzję. I choć to było okropne nie chciałam Jesse’ego wtedy przy mnie, bo mógł mi wszystko tylko jeszcze bardziej skomplikować.
-Halo?
-To ja. Co słychać?- zapytałam pogodnie.
-Jestem wykończony, a co u was? Jak impreza? Jest… Harry?- wiedziałam, że o to zapyta. Wiedziałam!
-Impreza jak to impreza u Nialla, nic tylko się śmiejemy i teraz jest ten etap, kiedy Niall wyciągnął maleństwo i przygrywa dla rozrywki.
-A Harry?
-Jest, ale bez obaw. Właściwie nie zwracamy na siebie uwagi. Poza tym, że czasami na siebie spojrzymy. No i jest też Josh! I Sandy! W ogóle Sandy ma obrączkę na palcu!- Ali zastanów się jak obrócić tę rozmowę na swoją korzyść. –No i Niall wykorzystał mnie do robienia jedzenia. Na szczęście część miał gotową, kiełbaski i takie tam. Ja zrobiłam szaszłyki warzywne, te co kiedyś zrobiłam dla nas…
-Ali ja chyba będę już kończył.
-Co? Dlaczego?- był zły. Wkurzył się, że on jest w Nowym Jorku a ja jestem w Los Angeles na imprezie, w dodatku na tej samej, co Harry Styles.
-Jestem zmęczony- od samego początku nie chciał żebym do LA przylatywała. Ciągle powtarzał, że Niall zrozumie, że jestem w trakcie koncertowania i wolę odetchnąć niż latać na imprezę. Odradzał mi ten pomysł, choć ja wiedziałam, dlaczego tak naprawdę to robił. Bał się, że Harry przyjdzie a jego nie będzie przy mnie. Bał się tego, chociaż o tym nie mówił. A ja byłam na tyle bezczelna, że zapewniałam go, że Harry na pewno się nie pojawi. Że jestem prawie pewna. A byłam prawie pewna, że będzie wręcz przeciwnie.
-Jesteś zły prawda?- zapytałam chociaż doskonale znałam odpowiedź.
-Nie jestem zły- powiedział tak, że nawet na drugim końcu Stanów wiedziałam, że się wkurzył.
-Nie gniewaj się… Naprawdę myślałam, że go nie będzie… Niall tak gadał… Że nie wie…
-Tylko, że to jest twój były…
-No właśnie były. Nie ma co się martwić. Przysięgam, że wolałabym żebyś tu był ze mną. Ratowałbyś mnie przed Niallem i jego ukochanymi piosenkami, które każe mi śpiewać. Ukradłbyś mnie na pół godziny na spacer…
-Niall kazał ci śpiewać „Hero”?- zapytał nieco rozbawiony, przez co wiedziałam, że jestem na wygranej pozycji.
-Tak! I nawet nie wiesz jakie to było straszne!
-Wyobrażam sobie- Jesse się zaśmiał a ja poczułam jak na moje barki ktoś rzuca poczucie winny. A dokładniej tym ktosiem byłam ja i moje zachowanie.
-Kochanie, bo ja będę już kończyć, okej? Jutro rano się odezwę i pogadamy na spokojnie.
-Jasne. Baw się dobrze a gdyby coś się działo od razu do mnie dzwoń.
-Oczywiście.
-No to pa, kocham cię.
-Ja ciebie też- powiedziałam i się rozłączyłam. Byłam oszustką, ale nie mogłam o tym myśleć w tym momencie. Czas na poczucie winny będzie rano. Teraz musiałam wyglądać na zadowoloną z życia. Kiedy zeszłam na dół poszłam jeszcze do kuchni. Miałam ochotę napić się zwykłej, niegazowanej wody. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej zimną, orzeźwiającą wodę, którą nalałam do szklanki. Byłam w trakcie picia, kiedy głos Harry’ego sprawił, że prawie się udławiłam.
-Ali, co ty robisz?- zapytał, kiedy ja krztusząc się odwróciłam się w jego stronę.
-Piję wodę- odpowiedziałam, kiedy przestałam się dusić.
-Robisz zdjęcia tego ekspresu?- Harry wydawał się być całkiem… rozbawiony?
-Tak. Widzisz Blaine kocha dobre jedzenie i dobrą kawę i kiedy byliśmy u Nialla kiedyś wypił kawę…- po minie chłopaka zorientowałam się, że nie ma pojęcia, o kim mówię. -Blaine to mój przyjaciel gej. No i wracając do kawy. Uparł się, że kupi taki sam ekspres jak ma Niall, bo tak mu ta kawa smakowała. I za każdym razem, kiedy wspominam o Niallu on nawiedza się, że zapomniał jaka to firma, model czy coś tam. A robię zdjęcie, bo zawsze zapominam tę nazwę, w sumie pierwszy raz widzę tę firmę i jakoś tak teraz mi się przypomniało, że miałam zrobić dla niego zdjęcie żeby mógł kupić dokładnie taki sam ekspres jak ma Niall. Ej, co to za mina?- zapytałam i zdałam sobie sprawę z tego, że mówię bez składu i ładu i właściwie nie czuję już żadnego skrępowania rozmawiając z nim. Może dlatego, że nie uświadomiłam sobie jeszcze, że jesteśmy w kuchni sami.
-Masz przyjaciela geja?- zapytał zaciekawiony.
-Taaa. Blaine jest naprawdę spoko.
-Bo wiesz Nick też jest gejem i w sumie chyba przydałby mu się facet.
-Niestety Blaine jest zajęty. Ma chłopaka, którego zresztą też uwielbiam. Właściwie Kurta, bo tak ma na imię jego druga połówka, poznałam jako pierwszego i zaprzyjaźniłam się z nim najpierw. Ogólnie tworzą oni cudowną parę.
-Szkoda. Nick ostatnio jest dziwnie humorzasty- powiedział powoli i uśmiechnął się delikatnie.
-Wybacz, musisz znaleźć sobie innych przyjaciół gejów. Moi są zajęci. A właściwie, po co tu przyszedłeś?
-Po lód.
-Zauważyłeś, że Niall lubi się nami wysługiwać?- zapytałam i zanim podeszłam do zamrażarki odstawiłam szklankę z wodą na blat.
-Zauważyłem- odpowiedział a kiedy nachyliłam się by z szufladki wyciągnąć lód miałam dziwne wrażenie, że Harry gapi się na mój tyłek.
-Proszę- powiedziałam, gdy się wyprostowałam i podałam mu worek pełen małych kostek zamrożonej wody.
-Dzięki- odpowiedział i wyciągnął z szuflady nóż by rozciąć torebkę, ja natomiast wzięłam moją szklankę i już miałam przyłożyć ją do ust, kiedy usłyszałam jak chłopak głośno zassał powietrze przez zęby. Kiedy odwrócił się w moją stronę okazało się, że przeciął sobie palec.
-Aua- powiedział cicho a ja pohamowałam uśmiech. Westchnęłam tylko głośno i podeszłam do niego.
-Pokaż to- powiedziałam, bo patrząc na krew sączącą się z jego palca Harry zrobił się blady. Pamiętałam jak zmusił mnie do zrobienia badań krwi, przez co ja zmusiłam jego żeby też je zrobił, w momencie kiedy zobaczył igłę myślałam, że odpłynie, wypominałam mu to chyba z miesiąc… Ali nie myśl o tym. -Będziesz żył, wystarczy plaster i ewentualnie woda utleniona. Niall na pewno ma tu coś takiego.
-Co Niall?- zapytał Horan wchodząc do kuchni.
-Masz plaster?
-Mam. Dlaczego leci ci krew?- zapytał spokojnie, wyglądając tak jakby nie wiedział co się wokół niego dzieje.
-Bo się przeciąłem.
-Jezu, ale ta krew ci leci!- powiedział o wiele głośniej niż chwilę wcześniej jakby właśnie się obudził i przypomniał, że też jest takim mięczakiem jak jego przyjaciel i widok sączącej się czerwonej cieczy z palca to jedna z najokropniejszych rzeczy na świecie.
-Przestań panikować i przynieś plaster- powiedziałam a Horan spojrzał na mnie jak na debila. -Albo sama go przyniosę tylko powiedz gdzie jest.
-W łazience. Nie lubię widoku krwi.
-Której? Masz ich chyba ze sto.
-Mojej, to znaczy na górze, tej w mojej sypialni. Jezu Harry zakrwawisz mi kuchnię, niedobrze mi- Niall był jakiś przewrażliwiony i to mega, dlatego zanim w ogóle zdążyłam przemyśleć to co robię i mówię podałam Harremu kawałek ręcznika papierowego, który leżał na blacie i wypowiedziałam chyba najgłupsze zadnie na świecie.
-Choć ze mną- kiedy te słowa opuściły moje usta zorientowałam się, co powiedziałam. –Nie chcę żeby Niall zemdlał czy coś- ale z ciebie idiotka Ali. Harry nic nie powiedział tylko skinął głową i zaczął iść za mną. Szliśmy w ciszy, ja przodem a on za mną, po drodze „zahaczając” o mój pokój, w którym zostawiłam komórkę.  Następnie cały czas nic nie mówiąc stanęliśmy przed sypialnią Horana a kiedy otworzyłam drzwi okazało się, że to wcale nie jest jego pokój.
-Nie te drzwi- powiedziałam odwracając się do Harry’ego. Spojrzałam w jego oczy i poczułam coś dziwnego. Coś dziwnie znajomego. Coś, o czym wciąż zdarzało mi się śnić. -To na pewno te obok- powiedziałam szybko. Kiedy otworzyłam kolejne drzwi, które pokazały pokój, ale z pewnością nie Nialla i kolejny raz spojrzałam na bruneta, uśmiechnął się on do mnie szeroko ukazując coś, czego nie widziałam od dwóch lat. Dołeczki.
-Może to te po drugiej stronie?
-Nie, przecież byłam już u Nialla i pamiętam…- nie dokończyłam, bo Harry otworzył pokój, naprzeciwko którego stałam. I jak się okazało była to sypialnia blondyna. Spojrzałam na niego totalnie oburzona a on zaśmiał się delikatnie. ZAŚMIAŁ i co gorsza ten śmiech wzbudził we mnie pewne uczucie, którego nigdy nie chciałam czuć w stosunku do niego, a mianowicie tęsknotę.
-Zawsze miałaś słabą orientację w terenie- powiedział ciągle się uśmiechając, ale kiedy wypowiedział te słowa na głos, uśmiech z jego twarzy zniknął w jednej sekundzie. Ali pamiętaj, on nie może zobaczyć niczego, czego ty nie chcesz, dlatego przestań się ze sobą cackać i po prostu graj. Postanowiłam nic nie odpowiedzieć tylko weszłam do pokoju, następnie do łazienki a Harry zrobił to samo. Otworzyłam jedyną szafkę w całej łazience i rzeczywiście znalazłam tam apteczkę.
-Pokaż tą wielką ranę- powiedziałam a chłopak odwinął palec z papieru i niczym mały chłopczyk praktycznie przytknął mi go do nosa żebym miała jak najlepszy widok. Nie wiem czy było to zabawne czy zaczęłam się śmiać po prostu z bezsilności spowodowanej sytuacją, w jakiej się znalazłam. To wszystko było chore. Nie tak powinnam się zachowywać. Powinnam być wyniosła. Powinnam patrzeć na niego z pogardą a nie zachowywać się tak jak się zachowywałam. Ale nie umiałam tego zmienić.
-Ty się śmiejesz a ja przez Nialla i jego lód mogłem pół palca stracić- Harry zażartował a do mnie dotarł fakt,  że właśnie muszę dotknąć dłoń Harry’ego a nie chciałam tego robić. Zamiast tego straciłam jakieś dziesięć sekund na wykombinowanie jak mam tego nie zrobić i nic mądrego nie przyszło mi do głowy. Skapitulowałam i wylałam troszkę wody na mały gazik.
-Może troszkę zapiec- powiedziałam gdy chwyciłam jego dłoń i zaczęłam dokładnie oczyszczać małą rankę znajdującą się na jego palcu. Oczywiście dotykanie jego ręki spowodowało u mnie jakieś idiotyczne emocje, których nawet nie potrafiłam nazwać, dlatego nie patrzałam na niego. Skupiłam się na tym, żeby pozbyć się całej krwi a kiedy zebrałam waciki by wyrzucić je do kosza Harry sam postanowił przykleić plaster.
-To nie jest aż takie trudne- skomentowałam widząc jego nieporadność i to jak nieudolnie próbował poradzić sobie z tak skomplikowaną czynnością, jaką było przyklejenie małego paseczka na palec.
-Taaa, spróbuj to robić mając do dyspozycji tylko jedną dłoń.
-Daj ja to zrobię- powiedziałam w końcu a kiedy w dwie sekundy, bez większych problemów na jego rozciętym palcu znalazł się plaster, spojrzałam na jego twarz i mogłabym przysiąc, że Harry zakładał plaster tak nieumiejętnie specjalnie. Jego twarz zdobił uśmiech, ale nie wdzięczności, wymuszony, zakłopotany czy jakikolwiek inny, który pasowałby do sytuacji. Był to uśmiech, który widziałam tylko ja. Nigdy nie uśmiechał się tak do kogokolwiek poza mną. Staliśmy kilka sekund w całkowitej ciszy a atmosfera miedzy nami zdawała się gęstnieć. Totalnie nie wiedziałam co zrobić, ale jakaś chora cząstka mnie chciała tak stać i na niego patrzeć czując niezręczność naszych spojrzeń dosłownie w każdej komórce mojego ciała.  Świadomość tego wszystkiego zaczęła do mnie docierać w momencie, kiedy Harry odważył się i zrobił krok w moją stronę.
-Czas na nas- powiedziałam, bo nagle wszystko zaczęło mi ciążyć. Moje myśli, jego oczy, świadomość tego, że przed chwilą dotykałam jego dłoń. Odwróciłam się i zamierzałam stamtąd wyjść, ale jego dłoń wylądowała na mojej uniemożliwiając mi ucieczkę. Ali miałaś pokazać mu coś zupełnie innego a ty uciekasz jak zwykły tchórz.
-Poczekaj…- dlaczego to zabrzmiało jak rozpaczliwa prośba?!
-Krew już ci nie leci- powiedziałam jak ostatnia idiotka.
-Ali musimy w końcu pogadać.
-Ale o czym?- nie wiem czy udawanie głupiej było dobrym pomysłem.
-O wszystkim.
-Harry my nie mamy…- zaczęłam, ale on mi przerwał.
-A mi się wydaje, że mamy. Jeśli chodzi o spotkanie w Nowym Jorku chcę żebyś wiedziała, że to nie było specjalnie, tak samo to w kawiarni, ale to teraz, ten grill…- przerwij mu zanim powie coś, co tylko bardziej zamąci ci w głowie.
-Harry nie musisz się tłumaczyć. Minęło sporo czasu i…po prostu mi nie przeszkadza to, że spotkamy się raz na jakiś czas przez przypadek. Jesteśmy dorosłymi, cywilizowanymi ludźmi i nie widzę sensu w tym, żeby o tym rozmawiać.
-Ale to co było dwa lata temu…- na pewno nie powiem ci, że o tym zapomniałam. Nie rzucę ci się w ramiona. Nie powiem, że już dawno ci to wybaczyłam. Nie rzucę ci się do gardła. Nie zrobię nic, czego oczekujesz.
-Nie wiem jak ty, ale ja chcę zejść na dół- powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że on wciąż trzyma moją dłoń.
-Nie skończyliśmy rozmawiać.
-Skończyliśmy- powiedziałam stanowczo i spojrzałam na jego rękę, która wciąż trzymała moją. Harry chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, bo kiedy zorientował się, że wciąż mnie dotyka puścił moją dłoń i spojrzał na mnie speszony. Ja natomiast nie zamierzałam czekać na nic więcej i po prostu stamtąd wyszłam. Harry nie poszedł za mną i kiedy ja znalazłam się już na dole i dołączyłam do wszystkich jego wciąż nie było. Przyszedł po jakiś piętnastu minutach, nie usiadł koło mnie, zaczął pić jednego shota za drugim i wydawał się po prostu wkurzony. Ja natomiast udawałam, że bawię się super. Uśmiechałam się do wszystkich i starałam się wyglądać na zrelaksowaną i totalnie niewzruszoną tym, co stało się między nami w tej nieszczęsnej łazience. Po jakiejś godzinie Harry zniknął. Na początku myślałam, że poszedł do ubikacji, ale po upływie około trzydziestu minut go nadal nie było. Zapytałam nieźle wstawionego już Nialla o to czy nie widział gdzieś bruneta, ale Horan stwierdził, że Harry wrócił już do siebie. Zastanawiałam się czy przyjechał po niego ochroniarz czy może pojechał taksówką. Wiedziałam, że do Nialla przyjechał sam, swoim samochodem, ale przez to, że wypił nie mógł prowadzić. Przez kolejną godzinę starałam się w ogóle o Harrym nie myśleć, byłam bowiem zajęta żegnaniem się z gośćmi Nialla, którzy zaczęli się wykruszać, głównie przez Horana, który narąbał się tak, że zastanawiałam się co on będzie w ogóle pamiętał z tego wieczora. Gdy wszyscy wyszli Josh i Sandy pomogli mi zaprowadzić praktycznie nieprzytomnego blondyna do jego sypialni i też poszli. Kiedy w końcu zostałam sama i napiłam się wody musiałam sprawdzić czy samochód Harry’ego rzeczywiście stoi tam gdzie go zaparkował jak przyjechał. Jedyne co poczułam, kiedy okazało się, że auto jest dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej to ulga. Podświadomie cały czas denerwowałam się, że być może wkurzyłam go bardziej niż to pokazywał i bałam się, że mógł mieć tak wielką ochotę by przestać mnie widzieć, że po prostu pojechał nie zważając na to, że w jego żyłach wraz z krwią krąży alkohol, który mógłby doprowadzić do tragedii. Zanim poszłam na górę sama nie wiedziałam dlaczego usiadłam na schodach. Chyba po prostu musiałam w końcu to wszystko do siebie dopuścić zanim głowa by mi eksplodowała. Cały ten wieczór był przepełniony emocjami. Musiałam podjęć w końcu decyzję i miałam to zrobić mając na uwadze te kilka godzin spędzonych w jego towarzystwie. Musiałam być szczera sama ze sobą. Wszystkich dookoła mogłam zwodzić wyuczonym uśmiechem, ale sama przed sobą musiałam przyznać, że po dwóch latach, patrząc Harry’emu w oczy, dotykając jego dłoni, czując jego zapach, nie czułam jedynie nienawiści. Chciałam czuć tylko to. Ale z uczuciami jest tak, że nie da się czuć tego co się chce. Miałam podjąć decyzję. Albo potraktować go jego własną bronią, albo odpuścić, zapomnieć i mimo wszystko starać się go unikać. Nienawidziłam go, ale kiedy uśmiechnął się do mnie tak jak kiedyś… Wcale nie chciałam się mścić. Jako, że w moim ciele wciąż znajdował się alkohol postanowiłam, że rano przemyślę wszystko na trzeźwo, chociaż wiedziałam jaką decyzję podejmę. Czułam, że odpuszczę, że mimo tego jaka chciałam być nie potrafiłam tego zrobić. Zdjęłam w końcu te sandały, przez które stopy mi odpadały, wzięłam je w dłoń i na boso poszłam do mojego pokoju. A kiedy do niego weszłam buty wypadły mi z dłoni, z hukiem spadając na podłogę.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam czując jak zmęczenie opuszcza moja ciało. Fakt, że Harry siedzi na łóżku w moim pokoju spowodował natychmiastowy wyrzut adrenaliny do mojej krwi.
-Nie skończyliśmy rozmawiać- powiedział nie kryjąc złości i poirytowania.
-Skończyliśmy, nie ma o czym rozmawiać- Ali pamiętaj co sobie powtarzałaś. Jesteś silna i cokolwiek się teraz wydarzy to ty wyjdziesz z tego jako zwycięzca.
-Niczego nie skończyliśmy, bo nie dałaś mi dojść do słowa- chrypka w jego głosie spowodowała, że poczułam jak moje ciało przechodzi dreszcz. Gdy wstał z łóżka i zaczął iść w moja stronę bałam się, że zacznę się trząść pod wpływem wszystkiego co czułam. Byliśmy sami w wielkiej willi Nialla. Tak, był jeszcze blondyn. Nieprzytomny i niereagujący na żadne bodźce, narąbany Horan, który nie mógł mi pomóc wybrnąć z tej sytuacji.
-Średnio interesuje mnie co masz do powiedzenia- oznajmiłam i zamierzałam wyjść z tego pokoju i iść gdziekolwiek, ale dłoń Harry’ego wylądowała na wysokości moich ramion i zamknęła drzwi z hukiem. Mimo tego, że przez jego bliskość czułam, że moje nogi robią się jak z waty nie dawałam tego po sobie poznać.
-Ali, dlaczego taka jesteś?- zapytał a ja czułam od niego alkohol. Był pijany.
-Harry nie wiem o co ci chodzi, ale chcę iść spać więc wyjdź stąd- powiedziałam spokojnie stojąc twarzą do niego, opierając się o drzwi.
-Najpierw coś ci powiem, okej? Nie wierzę, że taka teraz jesteś, nie wierzę, że spotkanie mnie jest ci obojętne. Nie może być obojętne, bo ja nigdy nie byłem ci obojętny- powiedział przekonany o tym, że to co mówi to czysta prawda. I miał rację, ale nie zamierzałam się do tego przyznawać a już na pewno nie przed nim, kiedy oboje nie byliśmy do końca trzeźwi.
-Harry, ale ty jesteś mi obojętny. Dlaczego tego nie rozumiesz? Bo co? A już wiem… Bo ja nie jestem obojętna tobie- powiedziałam a on przysunął się bliżej. Jego dłonie wylądowały na drzwiach, po obu stronach mojego ciała powodując, że nie mogłam się ruszyć. Mogłam tylko stać, patrzyć mu w oczy i mówić. -Wkurzasz się, bo myślałeś, że kiedy cię zobaczę, że kiedy ty zobaczysz mnie ujrzysz małą dziewczynkę, wiecznie potrzebującą pomocy? No co myślałeś? Że jaka jestem? Że jak się zachowam?
-Nie zmieniłaś się- wypowiedział spokojnie po chwili patrzenia mi w oczy. -Wiem to. Możesz się przebierać i chować za uśmiechem, ale w głębi serca wciąż jesteś taka sama, krucha, zraniona, naiwna, taka jak wtedy kiedy cię oszukiwałem i mamiłem historyjkami o miłości aż po grób- kiedy wypowiedział te słowa totalnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Myślałam, że powie coś innego. Tymczasem on… znowu to robi. Próbuje mnie złamać.
-Według ciebie ja się nie zmieniłam a wiesz co ja ci powiem? To ty się nie zmieniłeś, wciąż jesteś tym samym samotnym chłopcem, który boi się odrzucenia, boi się, tego co ma w głowie, boi się, że żadna go nie pokocha, bo każda poleci tylko na jego kasę i sławę- powiedziałam równie spokojnie jak on, czując jego oddech na twarzy. Był tak cholernie blisko i jedyne, o czym marzyłam to żeby dał mi trochę przestrzeni. Chciałam żeby się odsunął, żeby wyszedł z tego pokoju, z tego domu, z miasta, z mojego życia. Ale on się nie odsunął, wręcz przeciwnie. Przysunął się jeszcze bliżej, przez co zmuszona byłam położyć ręce na jego klatce piersiowej. Przyciskał mnie do tych cholernych drzwi, ale nie zamierzałam się z nim szarpać, nie zamierzałam urządzać szopek, bo wiedziałam, że jest to bezcelowe.
-Wiesz co?- szepnął wprost do mojego ucha. –Wiesz dlaczego musisz grać obojętność w stosunku do mnie? Bo mnie kochałaś. Całym sercem mnie kiedyś kochałaś i wiesz na czym polega różnica między nami? To była jednostronna miłość. Tylko z twojej strony i kiedy odeszłaś uświadomiłaś mi to. Uświadomiłaś mi, że nigdy cię nie kochałem Ali. Miałem na twoim punkcie obsesję, ale to nie była miłość- wyszeptał i odsunął się ode mnie chcąc sprawdzić jak zareaguję na jego słowa. A ja nie miałam w oczach łez, nie byłam zrozpaczona, nie okazałam nawet smutku. Nie. Ja stojąc przed nim, słysząc to co powiedział po prostu pokiwałam głową tak jakbym się z nim zgadzała z uśmiechem, który nawet na moment nie zniknął z mojej twarzy. Otworzyłam mu drzwi i czekałam aż wyjdzie. Miałam wrażenie, że nie takiej reakcji spodziewał się z mojej strony. –Nigdy cię nie kochałem- powtórzył a kiedy wyszedł z pokoju musiałam coś zrobić, musiałam mu coś powiedzieć. Bo od teraz to ja będę mieć ostatnie słowo. Zawsze.
-Harry?- chłopak odwrócił się w moją stronę i nie rozumiałam, dlaczego wydaje się być tak bardzo zraniony. Spojrzał na mnie a ja patrząc prosto w jego piękne, zielone oczy musiałam to powiedzieć. –Do zobaczenia…




Heeeeelloooooooo!!!
Na początek chcę przeprosić, ze tak długo nie było rozdziału, ale niestety mam masę obowiązków i przez to piszę tak powoli :( Mam nadzieję, że mi wybaczycie! 
No i przez brak czasu chcę od razu przeprosić za błędy, bo rozdział sprawdzałam po łebkach :/
Jeśli chodzi o następny to myślę, że tak około dwa tygodnie, może nieco więcej będę potrzebować żeby go napisać, bo z dnia na dzień niestety mam coraz mniej czasu :(
Jeśli chodzi o przyjemniejszą sprawę to... MITAM JEST GENIALNA!!! XD
A jeśli chodzi o rozdział to tutaj macie mash-up, który Horan pokazał Ali i Harrusiowi! (Wyobraźcie sobie jak niezręcznie musieli się poczuć XD Cannonball/SOML )
W rozdziale pojawia się też piosenka "Hero" (już kiedyś pojawiła się w opowiadaniu XD) i tutaj macie tłumaczenie tych fragmentów, które Ali zaśpiewała z Niallem:
„Czy zatańczyłabyś, gdybym poprosił Cię do tańca ?
Czy pobiegłabyś i nigdy nie spojrzała wstecz ?
Czy płakałabyś widząc mnie we łzach ?
I czy ocaliłabyś moją duszę tej nocy ?”
Okej, myślę, że to wszystko :)
Rozdział ma 16 stron pisanych czcionką 11 w Wordzie! XD
Proszę o komentarze!
Jak ktoś chce być informowany na tt to może śmiało do mnie pisać :)
To do następnego!

PS I love youuuu all <3