sobota, 30 maja 2015

Rozdział 52



“You and I we have to let each other go
We keep holding on but we both know
What seemed like a good idea
Has turned into a battlefield”



-Mogę się u ciebie zatrzymać na kilka dni?- zapytałam kiedy nieco się uspokoiłam.
-Możesz nawet tam ze mną zamieszkać- Niall mnie w końcu puścił i spojrzał na mnie jak na ofiarę losu. Nie lubiłam kiedy tak na mnie patrzył.
-W takim razie spakuję pare rzeczy okej? Wiem, że zabrałam mu klucz i on już tu nie wejdzie, ale nie wiem co zrobić jak przyjdzie…- mówiłam jąkając się.
-Nie zostawiłbym cię teraz samej- powiedział cały czas patrząc na mnie tym wzrokiem mówiącym, że jest mu mnie po prostu żal. Nie zamierzałam jednak tego komentować i po tym jak zaproponowałam mu coś do picia poszłam do sypialni gdzie spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Nie było tego dużo bo przez najbliższych kilka dni nie zamierzałam nigdzie wychodzić i po prostu zaszyć się w domu Nialla by pomyśleć o tym wszystkim. Mimo tego, że blondyn był z pewnością ciekaw co Harry mi powiedział nie naciskał na mnie i właściwie zaczęliśmy rozmawiać o tym dopiero wieczorem kiedy Horan wmusił we mnie kolację. Niall przyznał, że nie miał o niczym pojęcia i zapewnił mnie, że Zayn też nic nie wiedział. Był tak samo zszokowany jak ja, że Liam wiedział o Klaudii. Ogólnie był w szoku słysząc wszystko co mówiłam.
-Nie mam zielonego pojęcia co mam teraz zrobić- westchnęłam i rozłożyłam się wygodnie na kanapie w salonie. Nogi położyłam chłopakowi na kolanach i momentalnie dostałam gęsiej skórki kiedy Horan dotknął moją prawą łydkę tymi swoimi lodowatymi palcami.
-Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co ci teraz doradzić.
-Ja chcę z nim być bo go kocham ale jednocześnie nie chcę go już więcej widzieć bo go nienawidzę. Za wszystko co zrobił, za kłamstwa, za łzy które wylałam…
-A co z Jess?
-Nie chcę jej znać-powiedziałam pewnie.
-Myślę, że musisz z nią porozmawiać, dać jej szansę na obronę czy coś.
-Mogę z nią porozmawiać, ale to nie zmienia faktu, że nie chcę mieć z nią więcej nic wspólnego. I to się nie zmieni. Zataiła przede mną coś takiego! Kurwa Niall ona z nim spała. Nie było cię kiedy kręciłam teledysk, nie wiesz jak ona i Harry się zachowywali. On mnie praktycznie przy niej obmacywał a ona pożerała go wzrokiem. Nie mogę z nią już pracować i mam nadzieję, że jest tego świadoma. Po co robiła jakieś głupie podchody, dlaczego nie powiedziała wprost, że Harry z nią spał? Wiesz co ona mi pieprzyła? Że krąży wiele plotek o tym jaki Harry jest i mam uważać, żeby mnie nie zranił. No jak tak można?!- rozmawiając  z Niallem miałam różne fazy. Raz mówiłam spokojnie by za minutę prawie się drzeć na cały dom, zaraz po tym zaczynałam płakać, potem znowu byłam spokojna by kolejne wspomnienie wywoływało złość. Aktualnie wpadłam w złość ogromną i może nie powinnam tego robić ale byłam tak nakręcona, że nie było odwrotu. Musiałam do niej zadzwonić. Natychmiast.
-Co robisz?- zapytał Horan, który po pierwsze nie nadążał za tymi moimi zmianami nastroju a po drugie patrzył na mnie jak na małe dziecko widząc jak się wykręcam i wyginam by tylko dosięgnąć komórki, która leżała na stoliku.
-Zadzwonię do niej teraz- powiedziałam i w końcu udało mi się złapać telefon, który na jego nieszczęście sekundę później wylądował na podłodze. Kiedy go w końcu podniosłam i wróciłam do normalnej pozycji, okazało się, że mam ponad trzydzieści nieprzeczytanych wiadomości, większość była oczywiście od Harrego, kilka smsów wysłała właśnie Jess.
-Może powinnaś do niej zadzwonić jutro?- zasugerował Niall, ale ja wiedziałam, że noc nic nie zmieni i rano nadal nie będę chciała jej znać.
-Nie, zrobię to teraz- powiedziałam i wybrałam jej numer, który na moje nieszczęście znałam na pamięć. Kurwa, ja własnego numeru nie mogłam zapamiętać, ale jej i Harrego pamiętałam.
-Halo? Ali?- słysząc jej głos poczułam uścisk w brzuchu.
-Tak, to ja- powiedziałam zupełnie bez sensu.
-Cieszę się, że dzwonisz- serio? Cieszysz się, że dzwonię? Jutro, gdy usłyszysz co mam ci do powiedzenia, nie będziesz miała się z czego cieszyć.
-Chcę się z tobą jutro spotkać, która godzina ci pasuje?- powiedziałam najbardziej oschle jak tylko umiałam.
-Dostosuję się do ciebie- jasne, że się dostosujesz, kłamliwa jędzo!
-W takim razie bądź o dziesiątej u Nialla- powiedziałam i stwierdziłam, że w sumie nie zapytałam Horana czy Jess może mnie właśnie u niego odwiedzić. Spojrzałam na niego a on kiwnął głową tak jakby właśnie odpowiadał na niezadane przeze mnie na głos pytanie.
-Okej, będę- odpowiedziała a ja nie pofatygowałam się nawet, żeby zapytać ją czy wie gdzie Horan mieszka. Nie wysiliłam się także by się z nią jakoś pożegnać, po prostu się rozłączyłam.
-Może tu przyjechać, nie?- zapytałam by się jednak upewnić, że się za bardzo nie narzucam.
-Jasne, ja jutro jestem umówiony na 9:30 więc będziecie mogły w spokoju porozmawiać.
-To nie będzie długa rozmowa i ona o tym wie.
-Może jednak powie coś co cię do niej przekona.
-Nic mnie już nie przekona, Jess już nie jest moim menadżerem i chyba nie jest taka głupia i nie liczy a to, że jakoś to odkręci na swoją korzyść. Sam przecież wiesz, że zaufanie to podstawa, a będąc znanym to już w ogóle trzeba być pewnym tej drugiej osoby a ja nie jestem jej pewna nawet w jednym procencie- Niall starał się mnie w tym wszystkim wspierać ale chyba sam nie wiedział co ma myśleć i co ma mi mówić. Po tym jak nakłamałam mu, że chce mi się spać poszłam do pokoju, w którym spałam kiedy zostawałam u Nialla na noc i leżąc na łóżku po prostu rozpaczałam. Przypominało mi się wiele rzeczy, ale pękłam kiedy przypomniałam sobie jego urodziny… Byłam wtedy szczęśliwa, tak bardzo zakochana. Zorganizowałam ten głupi wyjazd, upiekłam głupi tort. Nigdy nie zapomnę jak się wtedy kochaliśmy, jak wielkie znaczenie to dla mnie miało. Jak czułam się kochana przez niego, każdy pocałunek był wyjątkowy, każdy zapamiętałam z osobna. Czułam wtedy tak ogromną miłość, że jej ciężar mnie przygniatał. Jego ciało i moje. Byliśmy jednością a to wszystko miało dla mnie tak wielkie znaczenie. Każdy jego dotyk, spojrzenie. Kochaliśmy się, ja się z nim kochałam zawsze. Nie uprawiałam z nim seksu tylko oddawałam mu siebie całą. Myślenie o tym, że to mogło być jednostronne było nie do zniesienia. Dochodziła druga w nocy i mimo tego, że wiedziałam, że właśnie popełniam największy możliwy błąd, leżąc otulona kołdrą, otoczona dziesiątkami zużytych chusteczek, wzięłam komórkę i wybrałam jego numer.
-Ali? Coś się stało? Gdzie jesteś? Wszystko w porządku?- odebrał po drugim sygnale i byłam pewna, że tak jak ja jeszcze nie śpi.
-Nic nie jest w porządku- wyszeptałam a kolejne łzy spłynęły mi po twarzy.
-Ali gdzie jesteś?- zapytał zdenerwowany.
-Nie powinnam do ciebie dzwonić…
-Skarbie…
-Nie nazywaj mnie tak, proszę- byłam żałosna.
-Powiedz gdzie jesteś? U Nialla?- nie spodziewał się, że zadzwonię. Dlatego tak się zdenerwował.
-T…tak- wyjąkałam. -Nie mogę spać bo coś mi się przypomniało. Pamiętasz twoje urodziny?- zapytałam, ale on milczał. Wiedział do czego zmierzam. -Pamiętasz?
-Pamiętam- wyszeptał po chwili.
-To było naprawdę? Kochałeś się wtedy ze mną czy cieszyłeś się, że możesz mnie zaliczyć właśnie tam?
-Ali zawsze się z tobą kochałem. Dlaczego w to wątpisz? Powiedziałem ci prawdę, myślisz, że umiałbym udawać coś takiego? Kocham cię, wiesz o tym- ciągle to powtarzał, połowa jego smsów to ‘kocham cię, wiesz o tym’. Ale ja nie wiedziałam. Naprawdę mnie kochał? Może to nie była miłość tylko coś mu się pomieszało? Może miał jakąś chorą obsesję, ale tak naprawdę nigdy mnie nie kochał.
-Myślę, że mógłbyś udawać…- przyznałam.
-Nie można udawać czegoś takiego- starał się powiedzieć to pewnie ale głos mu zadrżał.
-To dlatego się wystraszyłeś jak zobaczyłeś, że zabrałam nas do Dublina. To dlatego na początku byłeś jakiś dziwny. Dublin kojarzył ci się z Jess, nie ze mną- wszystko nagle nabierało sensu. Wszystkie słowa, dziwne sytuacje. Wszystko widziałam teraz w innym świetle.
-Ali wszystko kojarzy mi się z tobą, zawsze tak będzie- jego głos się łamał i wydawał się tak samo żałosny jak mój.
-Wiesz, że to koniec, prawda? Nie powiedziałam ci tego prosto w oczy, ale wiesz o tym…
-Nigdy nie będzie końca!- podniósł głos ale ciężar, który mnie przygniatał spowodował, że ja nie miałam już siły by znowu się kłócić. Nie powinnam do niego dzwonić.
-Też tak myślałam, ale teraz widzę jak naiwne to było.
-Nie dam ci o sobie zapomnieć!- krzyknął a ja wiedziałam, że ta rozmowa nie ma sensu.
-Już dałeś- powiedziałam.
-Nie dam ci spokoju, nigdy nie…- mówił jeszcze, ale ja się rozłączyłam. Nie wiedziałam po co do niego zadzwoniłam. Tylko dodatkowo się zdenerwowałam. Oczywiście mój telefon zaczął dzwonić a po kilkunastu minutach bezcelowego dzwonienia zaczęły przychodzić równie bezcelowe smsy. Nie wiem po co mu odpisywałam. To było głupie. On cały czas pisał, że mnie kocha a ja pisałam, że w to nie wierzę. I tak w kółko, aż w końcu zasnęłam wyczerpana. Rano obudził mnie silny ból brzucha, wiedziałam, że to przez nerwy. Na śniadanie zjadłam kromkę chleba z masłem co okazało się kiepskim pomysłem bo mój organizm nie zamierzał jej strawić dlatego zaliczyłam nieprzyjemną wizytę w toalecie gdzie wszystko zwróciłam. Stres mnie po prostu zjadał i z każdą minutą zbliżającą mnie do godziny dziesiątej było tylko gorzej. Niall oczywiście się przejął i nie chciał jechać na umówione spotkanie, ale w końcu po godzinie głupiego sprzeczania się dał za wygraną. Kiedy pojechał i zostałam sama naprawdę myślałam, że nie dożyję dziesiątej i spotkania z Jess i umrę po prostu z nerwów. Spotkanie z Harrym było niespodziewane, myślałam, że to z Lou będę rozmawiać dlatego kiedy to Harry zjawił się w domu Zayna nie miałam nawet czasu się porządnie zestresować tym, że to właśnie z nim będę rozmawiać. Jeśli chodziło o Jess było inaczej bo wiedziałam co mnie czeka. Kiedy domofon zadzwonił a ja otworzyłam furtkę, kiedy wiedziałam, że za kilka sekund zapuka do drzwi w moim brzuchu wszystko zaczęło się przewracać i zaczęłam się obawiać, że jak ją zobaczę to na nią zwymiotuję.
-Hej- powiedziała, kiedy otworzyłam drzwi. Powinnam się z nią przywitać ale zamiast tego stałam i się na nią gapiłam. -Mogę wejść?- zapytała kiedy zorientowała się, że ja raczej tego nie zaproponuję. Ale mi dosłownie odebrało mowę. Nie miałam zielonego pojęcia jak mam się zachować, co powinnam jej powiedzieć. Ciągle milcząc wpuściłam ją do środka i bez słowa ruszyłam do salonu. Jej obcasy stukały o podłogę i w tym momencie był to dla mnie najbardziej irytujący dźwięk na świecie. W ogóle cała ona była irytująca. Ja wyglądałam jak zombie, było widać, że ostatnio nic nie spałam bo byłam zajęta płaczem i rozpaczaniem a ona wyglądała nieskazitelnie. Boże, nawet po Harrym było widać to, że mimo wszystko w jakiś sposób go dotknęło to wszystko, nawet jeśli nie wierzyłam już w to, że naprawdę mnie kocha, mimo tego wiedziałam, że to przeżywa. Może przeżywał to dlatego bo był zły, że w końcu się dowiedziałam i nie może się bawić dalej moim kosztem a może rzeczywiście jakoś mu na mnie zależało. Ale Jess wyglądała jakby właśnie wróciła z sesji zdjęciowej, idealna fryzura, śliczna sukienka, rozświetlona twarz, delikatne rumieńce… Kiedy rozmawiałam z Harrym dzień wcześniej nie wyglądał za dobrze, ale patrząc na Jess w tym momencie od razu wiedziałam, że tak naprawdę ona ma mnie w dupie. Nie przejmuje się mną tylko sobą. Dlatego była wystraszona. Bała się, że straci pracę, a nie dlatego, że straci mnie…
-Nie chcę tego przedłużać- odezwałam się w końcu.
-Ali ja ci to wszystko wytłumaczę- powiedziała i okazało się, że stukot jej obcasów to jednak drugi z kolei najbardziej irytujący dźwięk świata. Miejsce pierwsze bezapelacyjnie zajmował jej głos.
-Tu nie ma czego tłumaczyć- powiedziałam natychmiast.
-Byłam pijana, nie wiedziałam co robię- tak kurwa, nie wiedziałaś co robisz także przez następny rok. Nie wiedziałaś, że okłamywanie mnie jest złe.
-Szczerze mówiąc mam to gdzieś, wiedziałaś, że jestem chora, że leżę w łóżku za ścianą a mimo tego…- nie Ali, nie katuj się tymi wspomnieniami kolejny raz. Powiedz co masz powiedzieć i tyle. -Ja rozumiem, że nie chciałaś mi tego powiedzieć wtedy, nie wiedziałaś, że coś do Harrego czuję, nie musiałaś mi się spowiadać skoro praktycznie się nie znałyśmy, ale należało to zrobić od razu jak się dowiedziałaś, że zostałam jego dziewczyną. Mogłaś być szczera. Mogłaś mnie uświadomić, ale zamiast tego wolałaś udawać jakąś dziwną niechęć do Harrego. Oboje woleliście zawrzeć jakiś chory układ, woleliście wyrzucić z pracy Steva, zamiast mi to powiedzieć od razu. Przykro mi Jess, ale chyba jesteś świadoma tego, że nie chcę cię znać i w tym wypadku nie pozostaje ci nic innego…- mówiłam ale ona mi przerwała.
-Ali nie mów tego, zawiodłam, okej. Wiem o tym. Ale zawiodłam jako przyjaciółka a nie menadżer. Do mojej pracy nie powinnaś mieć zarzutów i musisz to rozdzielić. Życie prywatne to jedno a zawodowe to drugie- powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
-Nie mówię, że wykonywałaś swoją pracę źle. Ale jak sobie to teraz wyobrażasz kiedy nie mogę na ciebie patrzeć? Jak miałabym z tobą pracować po tym wszystkim?
-Rozumiem, ale jeśli chcesz być profesjonalistką…
-Masz tydzień na złożenie wypowiedzenia z pracy- powiedziałam twardo przerywając jej tę głupią paplaninę.
-Nie postępuj tak pochopnie, musisz odgraniczać pracę od życia prywatnego…
-Kurwa nie rozumiesz?!- podniosłam w końcu głos, moje nerwy były w strzępach. Ona była jeszcze gorsza niż on! Liczyła się dla niej tylko kasa jaką na mnie zarabiała. -Nie rozumiesz? Nie umiem odgraniczyć pracy od życia prywatnego, jeszcze tego nie zauważyłaś? Supportowanie zespołu to moja praca a jednak  zakochałam się w Harrym. Ty jesteś moim menadżerem a mimo tego traktowałam cię jak przyjaciółkę. Nie kogoś z nim pracuję.
-Ali wiem i jest mi przykro bo wiem, że cię zawiodłam, ale przemyśl…- miałam ochotę powiedzieć jej tylko jedno słowo. Spierdalaj.
-Tak jak powiedziałam, masz tydzień. Jeśli nie odejdziesz sama ci w tym pomogę.
-Jesteś okrutna- powiedziała i spojrzała na mnie nie ukrywając już swojej niechęci. Była na mnie zła. Na mnie!
-To ty byłaś okrutna idąc z nim do łóżka i później bawiąc się razem z nim moim kosztem. Kurwa, jak ty w ogóle dałaś mu się uwieźć? Przecież on jest o jakieś dziesięć lat od ciebie młodszy! Naprawdę dałaś się podejść, wpadłaś w jego pułapkę jak głupia, naiwna nastolatka? Myślisz, że nie wiem, że tak naprawdę ci się podoba? Widziałam jak patrzyłaś na nas kiedy kręciłam teledysk, kiedy widziałaś jak mnie dotyka…- przestałam kontrolować to co wypływało z moich ust. Jedyne czego chciałam to, żeby ona zniknęła mi z oczu.
-Ali przeginasz i to ostro.
-To ty przegięłaś bawiąc się moim kosztem przez ten cały czas. Ale już koniec zabawy. Głupia Ali już wie- wysyczałam.
-Będziesz kiedyś żałować tych wszystkich słów.
-Grozisz mi?- powiedziałam i parsknęłam śmiechem.
-Nie, po prostu cię znam. Jesteś impulsywna a kiedy wszystko przemyślisz…
-Nie znasz mnie. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Nie znasz mnie. Chcę żebyś już poszła- powiedziałam patrząc jej w oczy. Wiedziałam, że chciała coś powiedzieć, ale się wahała. Nie chciałam na nią dłużej patrzeć dlatego poszłam do wielkiego holu i czekałam aż ona też tam przyjdzie. Kiedy tak się stało i miała już wychodzić w ostatnim momencie się zatrzymała.
-Mam nadzieję, że dla niego będziesz tak samo surowa jak dla mnie, mam nadzieję, że ukarzesz go za ten błąd tak samo jak mnie. Jeśli mu wybaczysz… Okażesz się naprawdę naiwna i po prostu głupia- powiedziała wychodząc a mi nie pozostało nic innego jak zatrzasnąć za nią drzwi i zalać się łzami.

***

-W sumie nie dopuściłam jej do głosu- powiedziałam leżąc  na łóżku przykryta kołdrą.
-Gdyby miała coś na swoją obronę pewnie mimo wszystko by to powiedziała- stwierdził Niall, który leżał obok mnie ubrany w elegancką koszulę i spodnie od garnituru.
-Niall ona mnie nawet nie przeprosiła… Nie powiedziała jebanego przepraszam- uświadomienie sobie tego, że osoba, którą uważałaś za przyjaciółkę nie była nią nigdy, nawet w najmniejszym stopniu, było naprawdę bolesne.
-Nie płacz Ali, ona nie jest warta tych łez- Niall chciał mnie przytulić ale uniemożliwiłam mu to.
-Zamoczę ci koszulę- wyjaśniłam powód dlaczego go odtrąciłam. Niall wychodził na charytatywną imprezę i z tego co wiedziałam miał się na niej pojawić też Liam z Soph… i Harry. Miałam iść z nim, wybrał nawet dla mnie sukienkę, niebotycznie drogą, piękną sukienkę. Kolejny prezent, na który nie chciałam się zgodzić, ale jak zwykle dałam za wygraną…
-Gdybym mógł nie iść… Ale chyba nie wypada mi nie iść, to charytatywna…
-Wiem, wiem. Dam sobie radę- powiedziałam a telefon chłopaka zaczął wibrować. Ochroniarz dawał mu znać, że czas jechać.
-Wrócę szybko- powiedział i wstał. Założył na siebie marynarkę i wychodząc posłał mi jeszcze ciepły uśmiech. Kiedy zostałam sama myśli kumulowały się w mojej głowie dlatego postanowiłam zadzwonić do osoby, która była dla mnie jak najbliższa rodzina. Nikt nie mógł mi w tej sytuacji pomóc ale Zuza musiała się w końcu dowiedzieć o tym co się wydarzyło. Opowiedziałam jej wszystko, zasypując ją szczegółami. Zuzka najpierw totalnie nie wiedziała co ma mi powiedzieć, była w szoku i nie kryła tego. Później powiedziała, że mam przyjechać do domu. Teraz miałam urlop i mało zobowiązań dlatego mogłam sobie pozwolić na podróż do domu. Zuza przekonywała mnie, że najlepiej będzie jak spojrzę na to wszystko z odpowiedniej odległości, jak nabiorę dystansu. Początkowo nie byłam przekonana głównie dlatego, ze mój umysł ciągle był w trybie, w którym myślałam o nim, co zrobi jak się dowie, że nie ma mnie w Londynie, ale Zuza przekonała mnie, że teraz przyszła pora by myśleć o sobie. Kiedy przestałyśmy rozmawiać naprawdę byłam zdeterminowana. Wstałam w końcu z łóżka i pobiegłam do salonu Nialla. Jego laptop leżał na stoliku dlatego wzięłam go na kolana i po włączeniu i wpisaniu hasła od razu weszłam na stronę lotniska i zamierzałam zabukować sobie bilet do Polski. Było cicho dlatego usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Dźwięk ten dobiegał z holu a po chwili usłyszałam też jak drzwi się otwierają i zamykają.
-Rzeczywiście szybko wróciłeś- powiedziałam kiedy poczułam za sobą czyjąś obecność. Kiedy jednak Niall nic nie odpowiedział dotarło do mnie, że to nie jest on. Odwróciłam się szybko i moim oczom ukazał się Harry.
-Co robisz?- zapytał patrząc na ekran laptopa.
-Nie twoja sprawa- powiedziałam cicho i szybko zamknęłam komputer choć wiedziałam, że to raczej bezcelowe. On i tak już wiedział co zamierzam zrobić.
-Chcesz wyjechać?- zapytał ale ja zignorowałam jego pytanie.
-Co tu robisz? Jak wszedłeś? Miałeś być na tej imprezie charytatywnej…
-Nie wyjeżdżaj… Błagam- wyszeptał.
-Co tu robisz?- ponowiłam pytanie chcąc odwrócić jego uwagę od mojego wyjazdu.
-Ali jak wyjedziesz to nie będziesz chciała wrócić… Nie możesz teraz wyjechać, nie możesz od tego wszystkiego tak po prostu uciec.
-Harry ja nie uciekam i możesz mi w końcu powiedzieć jak tu wszedłeś i dlaczego nie ma cię na imprezie?
-Uciekasz… Od problemów… Ode mnie…- mówił cicho, wolno i totalnie przerażająco.
-Kurwa Harry sprawia ci to przyjemność? Nie możesz mi odpowiedzieć na moje pytania? Pytam ostatni raz, jak tu wszedłeś i dlaczego nie ma cię na imprezie?
-Miałem tam być z tobą a skoro ty nie poszłaś to ja też, a wszedłem normalnie. Miałem klucz, zabrałem go Niallowi ostatnio- wyjaśnił jak gdyby nigdy nic i w końcu spojrzał mi w oczy a kiedy to zrobił zaczęłam się zastanawiać czy w moich wypisane jest takie samo szaleństwo jak on miał w swoich.
-Harry proszę cię, daj spokój, idź już- powiedziałam zrezygnowana. Nie wiedziałam po co przyszedł ale chyba dałam mu jasno do zrozumienia, że na razie nie mam ochoty go widzieć.
-Co mam zrobić? Powiedz mi tylko, obiecuję, że zrobię co każesz, naprawię wszystko, wszystko tylko niech będzie tak jak wcześniej.
-Nie będzie tak jak wcześniej i jedyne co możesz teraz zrobić to dać mi czas- starałam się zachować spokój ale bałam się. Po prostu się bałam. Okazało się, że nigdzie nie jestem bezpieczna a on mógł zrobić dosłownie wszystko.
-Czas? Żebyś mogła wszystko przemyśleć?! Żeby doszło do ciebie, że już mnie nie chcesz?! Żebyś mogła uciec? Ali nie dam ci czasu! Będę kurwa walczył o ciebie!- oczywiście musieliśmy przejść do momentu kiedy zaczynamy na siebie krzyczeć.
-Będziesz walczył?! Nie ma o co walczyć bo tak naprawdę przecież niczego nie było! Wszystko zbudowaliśmy na kłamstwie i teraz kiedy to wiem, wszystko się zawaliło! Harry wyjdź stąd błagam cię, rozmawiałam dzisiaj z Jess i jedna taka rozmowa mi wystarczy.
-Ale ja nie jestem Jess! Kurwa Ali musisz mnie wysłuchać, musimy porozmawiać!- wykrzyczał i wziął głęboki oddech. Zamknął oczy, odczekał chwilę i odezwał się starając się mówić, nie krzyczeć. -Obiecuję, że będę spokojny, przestanę krzyczeć tylko porozmawiajmy.
-Rozmawialiśmy wczoraj i na razie mam po dziurki w nosie rozmów z tobą.
-Skarbie dlaczego nie chcesz zrozumieć, że to co było kiedyś, było kiedyś i nie ma nic wspólnego z teraźniejszością? Zakochałem się w tobie na zabój, nigdy nie przypuszczałem, że w ogóle można kogoś tak mocno kochać, Ali dałbym ci wszystko czego tylko zapragniesz. Mam odejść z zespołu? Załatwione. Chcesz zamieszkać w Polsce? Nie ma sprawy, zamieszkamy w Polsce. Zrobię wszystko tylko nie przekreślaj tego co jest między nami.
-Harry ja niczego nie przekreślam, ty to zrobiłeś już dawno temu, w momencie kiedy spiskowałeś przeciwko mnie oraz w momencie kiedy postanowiłeś zachować to wszystko w sekrecie. To ty jesteś tym, który nas przekreślił- kurwa! Dlaczego nie mogę po prostu dać mu w twarz, wyrzucić go za drzwi, wrócić pierwszym lotem do domu i po prostu o nim zapomnieć?! Dlaczego patrzenie na niego sprawia taki ból?! Dlaczego mimo nienawiści czuję miłość?! Dlaczego kurwa musiał to zrobić?! Dlaczego?!
-Wiem, że to był cholerny błąd ale każdy je popełnia, nikt nie jest idealny…
-Harry nie- powiedziałam i momentalnie się odsunęłam kiedy zrobił krok w moją stronę. -Wiem, że każdy zasługuje na drugą szansę, ale ja w tym momencie nie umiem ci jej dać, nie wyobrażam sobie, żeby wszystko wróciło do normy. Nie po tym wszystkim, przykro mi.
-Kochasz mnie, wiem, że mimo wszystko mnie kochasz dlatego nie pozwolisz by stała mi się jakaś krzywda- wyszeptał i znowu zrobił krok w przód. Był dziwny i byłam pewna, że to co chodzi teraz po jego głowie nie jest niczym dobrym.
-Harry proszę cię, wyjdź stąd- powiedziałam a odległość między nami wciąż się zmniejszała. Postanowiłam to wszystko zakończyć dlatego najszybciej jak umiałam przeszłam obok niego i prawie pobiegłam do holu. Kiedy otworzyłam drzwi jego ręka znalazła się na nich zamykając je z powrotem.
-Ali zabiję się jeśli mnie zostawisz- wyszeptał mi tuż przy uchu i w tym momencie moje nogi zaczęły robić się jak z waty.
-Nie wierzę, że to powiedziałeś- odwróciłam się w jego stronę by spojrzeć na niego i upewnić się, że się przesłyszałam. Dzieliły nas centymetry i jedyne co widziałam w jego oczach to czyste szaleństwo. On po prostu oszalał.
-Nie możesz mnie zostawić, nie przeżyję tego- powiedział dobitnie patrząc w moje oczy.
-Jak możesz tak mówić? Po tym co prawie zrobiłam…
-Skarbie dzięki tobie naprawdę moje życie zyskało sens, ja naprawdę to wszystko przemyślałem, naprawdę chcę je spędzić z tobą. Jeśli odejdziesz nie będę miał po co żyć…- powiedział i złapał moją dłoń.
-Kurwa… Harry dlaczego to robisz? Co mam ci powiedzieć? Jess stwierdziła dzisiaj, że jestem okrutna ale to ty jesteś okrutny. I to cholernie okrutny. Przychodzisz tutaj i wyciągasz z rękawa niedozwoloną kartę. Jak możesz mi tak grozić po tym co przeszłam?
-Nie chcę ci grozić, chcę ci uświadomić jak bardzo ciebie kocham.
-Tylko, że takim gadaniem nic mi nie uświadamiasz, tylko mnie straszysz.
-Okej, zapomnij o mnie, o wszystkim- wyszeptał, puścił moją dłoń i po prostu wyszedł zostawiając nie mnie, nie Ali, tylko jebany kłębek nerwów. Nie wiedziałam co mam zrobić. Mam za nim iść? On mówił poważnie? Zrobi sobie coś? Nie zniosę tego jeśli coś mu się stanie.
-Harry!- wybiegłam z domu Nialla i wydarłam się głośno. Zauważyłam go, stał już przy swoim samochodzie a kiedy mnie usłyszał odwrócił się i na mnie spojrzał. Mimo tego, że było ciemno byłam pewna, że zaczął płakać. -Harry!- krzyknęłam jeszcze raz kiedy wsiadł do auta i ruszył z piskiem opon. Czułam, że byłam na skraju wytrzymałości psychicznej. Pobiegłam do domu i wybrałam jego numer, ale on nie odbierał. Wysłałam mu milion smsów i kiedy myślałam, że oszaleję tak samo jak on dostałam od niego wiadomość. Napisał, że postara się dać mi tyle czasu ile potrzebuję, napisał, że zaczeka a ja nic nie rozumiałam. On miał chyba rozdwojenie jaźni. Rozmawiając ze mną twarzą w twarz powiedział, że nie da mi czasu, teraz nagle mu się odmieniło. Nie nadążałam za nim, ale przez myśl przeszło mi to, że może on robi to specjalnie. Może takie mieszanie mi w głowie jest jakąś jego grą. A może już się po prostu w tym wszystkim gubi. Ja w tej sytuacji czułam się tak bezradnie, że jedyne o czym mogłam myśleć to to, że chciałabym coś sobie zrobić, żeby chociaż przez chwilę skupić się na bólu innym niż ten, który czułam w tym momencie. Boże! On mi groził, że się zabije! Przeze mnie! Dzień wcześniej powiedział, że nie zniósł by gdybym zrobiła sobie krzywdę by teraz powiedzieć, że przeze mnie chce się pozbawić życia! Jak miałam wyjechać z Anglii po tym co powiedział? Pora zacząć myśleć o sobie Ali- Zuza powtarzała to przez całą naszą rozmowę ale jak miałam myśleć o sobie skoro on grozi, że się zabije? Nie miałam pojęcia w co mam wierzyć, nie wiedziałam kiedy mówił prawdę a kiedy nie. Chciałam być silna ale z każdą minutą czułam jak słabnę. Naprawdę po głowie chodziły mi chore myśli. Wiedziałam, że to o czym myślałam było głupie, że nie powinnam tego robić, że sprowadziłoby to na mnie dodatkowe problemy, ale pokusa by zrobić choć jedną małą kreskę była tak wielka, że myślałam, że nie dam rady jej przezwyciężyć. Cały czas powtarzałam sobie i wszystkim dookoła, że nigdy w życiu nie wrócę do tego, że nigdy nie będę już taka słaba. Pokazywałam wszystkim, że nowa ja to mocna ja. Przestałam przejmować się nawet wiadomościami od D. Sama sobie uwierzyłam w to, że już jestem zdrowa. Że nowa ja to nie słaba ja. Ale nowa ja była budowana na jednym jedynym fundamencie. Na Harrym. I teraz ten fundament został zniszczony a mocna ja była tylko iluzją. Zbudowałam siebie totalnie uzależniając się od niego. Moje życie było praktycznie w jego rękach. Każdy dzień miałam zaplanowany tak by pasował do jego. Nauczył mnie, że nie ma Ali bez  Harrego. Dlaczego to zrobił ukrywając tak okropne rzeczy? Dlaczego był tak podły? Dlaczego był tak okrutny? Dlaczego musiałam go pokochać? Dlaczego nie mogłam zakochać się w Niallu? W Joshu? W kimkolwiek. Dlaczego to musiał być Harry? Im dłużej o nim myślałam tym gorzej się czułam. Miałam tak wielką ochotę by zrobić sobie krzywdę, że myślałam, że nie dam rady się powstrzymać. Byłam taka naiwna i ten fakt potęgował tylko to jak podle się czułam. Przez rok zatraciłam siebie, zmieniłam się w słabą, płaczącą, kruchą dziewczynkę. A on mi w tym wszystkim pomógł. Osoba, którą kochałam całym sercem zmieniła moje życie w piekło. W piekło, z którego chciałam się wydostać. A jedynym wybawieniem w tym momencie wydawała się być żyletka. Nie zastanawiając się dłużej nad słusznością decyzji jaką podjęłam poszłam do łazienki Nialla. Znajdowały się tam jego maszynki do golenia. Wzięłam jedną do ręki i moje ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz. Co ja najlepszego robię?!- wrzeszczałam i sama nie wiedziałam czy robię to w myślach czy może rzeczywiście krzyczę. Byłam tak bardzo zagubiona, że nie umiałam oceniać poprawnie tego co się wokół mnie działo. Sama nie wiedziałam co jest dobre a co złe, ale w ostatnim momencie się opanowałam, pobiegłam po telefon i zrozpaczona zadzwoniłam do Nialla, który dzięki Bogu już wracał. Kiedy przyjechał powiedziałam mu o wizycie Harrego i o tym co zaproponowała mi Zuza. Powiedziałam, że byłam zdecydowana by lecieć do domu choćby od razu ale kiedy Harry zagroził, że coś sobie zrobi przeze mnie moja pewność po prostu wyparowała. Niall chyba powoli tracił cierpliwość, mimo, że cała ta chora sytuacja trwała dopiero kilka dni wszyscy byliśmy tym już wykończeni. Horan postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i gdy rano wstałam okazało się, że muszę się śpieszyć bo lecę do domu. Obiecał, że zajmie się Harrym, że przemówi mu do rozumu, że mam nie myśleć o niczym ani o nikim tylko o sobie. Musiałam mu przyrzec, że wrócę jak poczuję się lepiej i że nawet przez myśl mi nie przyjdzie jakaś głupota. Mówiąc głupota miał na myśli żyletkę. Wolałam nie uświadamiać go, że w sumie miałam tę głupotę w głowie…

***

O ile tata się w ogóle nie domyślił dlaczego tak nagle postanowiłam pojawić się w domu a tyle mama wiedziała od razu, że przyjechałam praktycznie bez zapowiedzi, bo chodziło o Harrego. Oczywiście oszczędziłam jej tego wszystkiego co mi powiedział, ograniczyłam się jedynie do tego, że okazał się być zupełnie kimś innym i że to już koniec. Powiedziałam też, że Jessica odchodzi i że nie mam pojęcia co teraz ze mną będzie. Wiedziałam, że nigdy nie będę w stanie powiedzieć rodzicom dlaczego w tym samym czasie rozstałam się z Harrym i Jess. Gdyby ktokolwiek z zewnątrz się dowiedział o tym, że oni ze sobą spali chyba spaliłabym się ze wstydu…
Siedząc w samolocie i lecąc do Polski myślałam, że nabiorę albo przynajmniej postaram się nabrać do tego wszystkiego jakiegoś dystansu. I o ile pierwszego dnia pobytu w Polsce wydawało mi się, że dom jest moją oazą spokoju o tyle każdy kolejny był gorszy od poprzedniego. Zaczęło się od rozmowy z Klaudią. Przepraszałam ją za to co ją przeze mnie spotkało z drugiej strony mając pretensje, że nic mi nie powiedziała. Nasza rozmowa przerodziła się w kłótnię i okazało się, że umiałam pokłócić się nawet z nią. Po dobie milczenia Harry postanowił znowu zacząć do mnie pisać i dzwonić. Właściwie cały czas. Jess zanim odeszła podała mediom sensacyjną wiadomość dlatego dosłownie cały świat wiedział już, że „Harry i Ali to już historia! Styles w końcu wolny!”. Po ukazaniu się tej informacji Harry jakby się wściekł. Dzwonił po tysiąc razy, nie ważne czy odbierałam czy nie, czy miałam telefon włączony czy nie. Dzwonił tak długo aż w końcu nie wytrzymywałam i odbierałam dla świętego spokoju. Płakał by pięć minut później wyzywać mnie od niewdzięcznej karierowiczki, która jest taka sama jak wszystkie jego poprzednie dziewczyny i gdy tylko coś poszło nie tak, ja od razu się od niego odwróciłam i wolałam poinformować o wszystkim prasę zamiast o nas walczyć. Gdy się rozłączałam albo gdy płacząc i szlochając mu do telefonu prosiłam by przestał tak mówić, gdy po raz setny tłumaczyłam, że to Jess, że ja nie miałam o niczym pojęcia on zaczynał mnie przepraszać i tak w kółko. Byłam psychicznie wykończona. Jednego dnia nie jadłam nic by później zjeść opakowanie lodów przez co codziennie spędzałam coraz więcej czasu w ubikacji. Mój organizm dostawał w kość na całej linii. Widziałam jak bardzo moi rodzice byli zmartwieni, jak bardzo starali się mi pomóc ale nic nie działało. Wszystko dodatkowo utrudniali paparazzi, którzy stali pod moim domem do czasu kiedy tata nie wytrzymał. Zadzwonił na policję, ale policja nie wiele mogła zrobić. Klaudia mimo tego, że nie byłyśmy w najlepszych stosunkach poinformowała wytwórnię i cały management o moim niezbyt dobrym stanie psychicznym, przedstawiła całą sytuację w ogromnym skrócie, ale dzięki niej agencja  zajęła się takimi sprawami jak organizacja ochrony. Mimo tego, że spędziłam w domu miesiąc prawie z niego nie wychodząc czułam się tak słaba, że nie miałam zielonego pojęcia co zrobić ze zbliżającą się wielkimi krokami kolejną częścią trasy. Myślałam, że kiedy znajdę się w innym kraju niż on to ten dystans sprawi, że on przestanie a ja jakoś dam sobie radę. Że wszystko jakoś sobie ułożę, że zatęsknię za nim, że może w jakiś sposób uda mi się go zrozumieć…  Ale wszystko się skomplikowało, w sprawę wmieszały się media, fani, chłopcy, miałam wrażenie, że wszyscy. Wszyscy żyli tym rozstaniem poza Harrym, który nie dopuszczał tego do siebie i ciągle, dzień w dzień pisał, że mnie kocha, że na mnie czeka, że gdyby nie było takiego zamieszania w prasie już dawno błagałby mnie o wybaczenie klęcząc u progu mojego rodzinnego domu. Ale pisał tak jednego dnia, innego pisał, że ma już dość, że się poddaje, że to także moja wina, że nie może tak żyć, że zabije się przeze mnie. Ranił mnie dzień w dzień. Miałam wrażenie, że oszalał, że naprawdę oszalał i chce, żebym ja także popadła w szaleństwo. Potrafił pisać do Klaudii czy Zuzy, a w ostatnich dniach mojego pobytu w Polsce zaczął je męczyć telefonami tak samo jak mnie. Jednak nie umiałam stwierdzić co było gorsze. Czy dnie kiedy pisał do mnie non stop, gdy wysyłał nasze zdjęcia, gdy do domu przynosili mi bukiety kwiatów z cytatami z moich ulubionych piosenek, książek, filmów czy te kiedy milczał swoje milczenie poprzedzając krótkimi smsami typu „Nie wiem co mam jeszcze zrobić… Nie mogę tak żyć. To koniec.” Albo „Przysięgam, że jeśli mi nie wybaczysz zabiję się”… Kochałam go i nienawidziłam najmocniej na świecie. Męczył mnie, psuł mi psychikę do tego stopnia, że czasami po otrzymaniu takiego smsa zaczynałam się pakować z zamiarem natychmiastowego powrotu do Londynu, chciałam do niego wrócić, powiedzieć, że mu wybaczam i być z nim tylko z obawy o jego życie. Bałam się o niego, bałam się o siebie. Bałam się, że on zrobi sobie krzywdę bo nie ma mnie przy nim jednocześnie wiedząc, że kiedy do niego wrócę to ja będę osobą, która zacznie się krzywdzić. To wszystko było tak męczące i trudne, że po jednym z jego telefonów napisałam do Gemmy, napisałam jej, że Harry mi tak mówi, że grozi, że się zabije. Poprosiłam ją o to by mu pomogła a wtedy ona wbiła mi kolejny nóż w serce.
„Ali wybacz, ale mimo tego, że byłaś z moim bratem tak naprawdę chyba go nie znasz. Harry bywa impulsywny, potrafi zajść za skórę ale to TY go zostawiłaś! To TY wyjechałaś nie wyjaśniając mu nawet dlaczego! Byłam u niego i widzę jak ciężko mu jest, nie chce powiedzieć co mu zrobiłaś ale nie pozwolę ci go dręczyć. Przestań do niego pisać i daj mu spokój, Harry to naprawdę porządny chłopak, który nie zasługuje na takie traktowanie. I przestań robić z niego kogoś kim nie jest, Harry jest najsilniejszą osobą jaką znam i nigdy nie powiedziałby, że się zabije. Daj mu spokój, daj mu żyć…” Gemma napisała mi naprawdę długą i wyczerpującą wiadomość, w której dała mi jasno do zrozumienia, że to Harry jest moją ofiarą, to ja usidliłam jego, to ja zrobiłam coś jemu, to ja odeszłam z dnia na dzień nie podając powodu dla którego to zrobiłam. Gemma napisała, że na początku wiedząc jaki Harry ma do mnie stosunek starała się być dla mnie dobra i najwyraźniej i jej i Harremu zamydliłam oczy i ich po prostu nabrałam bo tak naprawdę nie jestem taka delikatna jak wszyscy myślą. Napisała, że jestem najbardziej wyrachowaną osobą jaką zna i że nikt jej jeszcze tak nie nabrał. Myślała, że się przyjaźnimy ale najwyraźniej nigdy nie lubiłam jej i nie kochałam Harrego skoro odeszłam od niego bez słowa wyjaśnienia rozgłaszając jednak wszystko w mediach. Nie miałam zielonego pojęcia co jej na to wszystko odpisać więc nie napisałam nic. Zamiast tego pobiegłam do łazienki i z żyletka przystawioną do skóry zanosiłam się spazmatycznym szlochem i tylko świadomość, że kilka metrów ode mnie znajduje się moja mama powstrzymała mnie przed zrobieniem kresek na udzie. Moja wspaniała, ale totalnie nieświadoma mama nie zasługuje na to by ją ranić. Raniąc siebie, zraniłabym ją a ona nie zasługuje na to by moje demony zadawały jej ból…
Jeśli chodziło o D. to po tygodniu odkąd się dowiedziałam o tym co Harry zrobił dostałam smsa. „Mała, głupia biedna owieczka w końcu poznała prawdziwe oblicze złego wilka. Suko zasłużyłaś na wszystko co cię spotkało. Twoja naiwność doprowadziła do mojego zwycięstwa. Możesz mi podziękować bo to właśnie dzięki mnie zderzyłaś się z rzeczywistością. Moja misja wydaje się zakończona. Pamiętaj! Zawsze kiedy z nim jesteś, ja jestem jego cieniem… Całuski D.” To była jedyna wiadomość jaką ten psychol mi wysłał. Niall nalegał żeby komuś o tym powiedzieć, pokłóciliśmy się o to. „Nie widzisz, że to ktoś od nas?! Ktoś kto zna Harrego lepiej niż ty i ja razem wzięci! Przecież trzeba o tym w końcu komuś powiedzieć!” Ale ja nie zamierzałam tego zrobić. Nie, kiedy Harry postradał zmysły i nie dawał mi spokoju. Nie zamierzałam narażać się na jeszcze większe piekło. Nie miałam pojęcia kim było D. ale wiedziałam, że to dzięki D. się dowiedziałam o wszystkim. Ostatnia wiadomość wyraźnie dała mi do zrozumienia, że jest ostatnią. Misja zakończona. Nie ma już Ali i Harrego. D. wygrało. Niall początkowo nie mógł tego wszystkiego zrozumieć, ale kiedy dni mijały a żadna nowa wiadomość nie przychodziła, kiedy Harry dostawał coraz bardziej na głowę, Niall odpuścił. Wiedział, że w obecnej sytuacji to Harry był największym zagrożeniem dla mnie i dla samego siebie.
Niall się starał. Chyba najbardziej ze wszystkich. Był pomiędzy młotem a kowadłem. Pomiędzy biedną Ali i szalonym Harrym. Chciał nam pomóc ale nie wiedział jak. Poza Niallem kontakt utrzymywałam jeszcze z Zaynem. To dziwne, ale cała ta chora sytuacja zbliżyła mnie właśnie do niego. Z Liamem i Lou nie rozmawiałam praktycznie w ogóle. Nie chciałam ich znać. Obaj zrobili ze mnie idiotkę tak samo jak Harry. Nie wiedziałam czy Zayn by mi powiedział gdyby wiedział o wszystkim tak jak Louis. Ale wolałam wierzyć, że byłby ze mną szczery. I właśnie poza Zuzą to Zayn był tym, który przekonał mnie do podjęcia najtrudniejszej decyzji w moim życiu. Musiałam odejść. Nie mogłam wrócić bo wiedziałam, że gdy trasa zostanie wznowiona ja nie wrócę z niej już nigdy. Zuza przeżywała to wszystko razem ze mną, widziała jak bardzo się męczę i ciągle mi powtarzała, że jest ze mnie dumna. Naprawdę nie miałam pojęcia jakim cudem się nie cięłam, nie robiłam tego nie dla siebie, nie dla Harrego tylko chyba właśnie dla niej. Dla Nialla. Dla moich bliskich. I dla Zayna. Ale wiedziałam, że kiedy będę widzieć Harrego codziennie to będzie walka o przetrwanie. Będziemy walczyć ze sobą dzień w dzień. Będziemy walczyć i w końcu któreś z nas polegnie. Moi rodzice, właściwie moja rodzina, postanowili się nie wtrącać, nie chcieli na mnie wpływać chociaż wiedziałam, że mama ma nadzieję, że odejdę. Martwiła się o mnie i wiedziałam, że chce żebym odpuściła ale mimo tego nie wpływała na moją decyzję w żaden sposób. Wiedziała, że muszę ją podjąć sama. Ale ja nie umiałam podejmować decyzji a już na pewno nie tak poważnych. Dlatego zwróciłam się do przyjaciół. W tym Zayna. „Nie chcę żebyś odeszła. Ale bardziej nie chcę widzieć jak komuś się dzieje krzywda, musisz odpuścić i on też” Zayn i Zuza byli tymi, którzy doradzili mi odejście. Klaudia była jak moi rodzice, uważała, że muszę podjąć decyzję sama, a Niall… On był tym, który wierzył, że wszystko się ułoży. Nie powiedział wprost, że wolałby żebym została choć wiedziałam, że tak myśli, zamiast tego powiedział, że chce dla mnie jak najlepiej i uszanuje moje zdanie.
Po odejściu Jess poznałam nową menadżer… Szczerość. Bycie szczerym i opowiadanie o swoich problemach osobie, której praktycznie się nie zna jest totalnie do bani. Ale musiałam być z nią szczera a Olivia okazała się być totalnym przeciwieństwem Jess. Kiedy do mnie przyleciała i wysłuchała wszystkiego co miałam do powiedzenia od razu zabrała się za przeglądanie umów, załatwiła spotkanie z adwokatem i powiedziała, że najważniejsze to, żebym odzyskała spokój, powiedziała, że wszystkim się zajmie, że we wszystkim mi pomoże, że postara się zrobić wszystko by mnie nie zawieźć. I tak znalazłyśmy „lukę” w umowie. Właściwie zupełnie zapomniałam o pewnym punkcie, który został tam zamieszczony dzięki… Harremu. Chodziło w nim o moje zdrowie. Jeśli uległoby ono znacznemu pogorszeniu mam prawo zerwać umowę praktycznie w każdym momencie bez żadnych konsekwencji. Zdrowie fizyczne jak i psychiczne. Oczywiście nie było to takie proste. Nie wystarczyło powiedzieć, źle się czuję, nie dam rady kontynuować trasy. Ale po potwierdzeniu mojego złego stanu u lekarza specjalisty istniała duża szansa na to, że umowa zostanie rozwiązana. I tak niecałe dwa tygodnie przed koncertem w Cardiff razem z Liv poleciałyśmy do LA gdzie miały rozstrzygnąć się moje losy. Teoretycznie rozwiązanie tej jednej umowy poza tym, że nie kontynuowałabym trasy, nic nie zmieniało. Przecież byłam powiązana jeszcze innymi umowami, chociażby kontraktem płytowym. Praktycznie jednak byłam świadoma, nie tylko ja, ale wszyscy wiedzieli, że zerwanie tej umowy będzie dla mnie początkiem szybkiego końca. Tak właśnie miały zakończyć się moje marzenia. Poza tym, nie chciałam już tego. Nie chciałam dłużej być w tym świecie, moje marzenia okazały się zgubne. Wierzyłam, że o to chodzi w życiu. By spełniać marzenia, by kochać inną osobę całym sercem, by dawać ludziom radość, by robić to co się kocha. Ale to wszystko było tak naprawdę złudzeniem. Kochałam śpiewać, pisać piosenki, występować na scenie. Kochałam to i wiedziałam, że do tego zostałam stworzona. Ale nie mogłam sobie wyobrazić siebie znowu na scenie, siebie znowu w blasku świateł. Dlatego podjęłam decyzję. Decyzję, o której go nie poinformowałam. W LA spędziłam trzy dni. Tylko trzy dni wystarczyły, żeby zakończyć to co zapowiadało się tak niesamowicie. Pamiętałam jak się czułam kiedy wychodziłam na scenę, pamiętałam jak czułam się kiedy śpiewałam i wydawało mi się, że już nigdy nie poczuję jak to jest… Po jasnym przedstawieniu sprawy i ocenie psychologa, z którym byłam szczera i powiedziałam o wszystkich obawach związanym z powrotem na dalszą część trasy umowa została rozwiązana. Oficjalnie Ali Rose rozwiązała współpracę z zespołem One Direcion podczas trasy On The Road Again Tour i ze względów zdrowotnych była zmuszona przerwać koncertowanie z chłopakami. Lecąc do Los Angeles byłam kłębkiem nerwów, bałam się, że nie będę mogła odejść albo, że kiedy jednak umowa zostanie zerwana poczuję ogromne wyrzuty sumienia. W momencie kiedy jechałam na lotnisko by lecieć do Londynu nie czułam tak naprawdę nic. Nie docierało to do mnie. Nie wiedziałam, że pójdzie mi to tak łatwo. Tak szybko. Chciałaś się zabić, myślisz, że ktoś zaryzykuje kolejne takie załamanie? Nikt nie chciał ryzykować dlatego dano mi wolność. Miałam odpocząć i dojść do siebie a gdy poczuję się na siłach miałam wrócić. Ale chyba nikt nie wierzył w to, że mi się to uda. Liv oczywiście wszystko załatwiała i wydawało mi się, że naprawdę zależy jej na mnie. Zależało jej na mnie bardziej niż Jess, a nawet mnie nie znała. O moim odejściu wszyscy mięli dowiedzieć się w dzień koncertu w Cardiff. To miało zaoszczędzić mi nerwów i ataku paparrazi. Wszyscy mięli być wtedy skupieni na One Direction i sprawę mojego odejścia chciano załatwić najciszej jak się dało. Moje rozstanie z Harrym było wystarczającą sensacją i niestety mimo tego, że nikt z zewnątrz nie wiedział jak naprawdę to wszystko wygląda wokół nas krążyło zbyt dużo negatywnych emocji.
-Wylądowałam, teraz jadę do siebie- powiedziałam siedząc w taksówce.
-Przyjechać do ciebie?
-Nie trzeba.
-Jesteś pewna?
-Jasne, poza tym jest już późno, idź lepiej spać skoro jutro czeka cię ważny dzień.
-Ali znam cię, wiem, że chcesz pogadać o tym wszystkim.
-Chcę, ale możemy to zrobić jutro. Tak się składa, że aktualnie mam wakacje, które nie mają daty ważności i mam całkiem sporo czasu.
-Okej, ale gdybyś stwierdziła, że jednak chcesz pogadać dziś to dzwoń.
-Oczywiście- powiedziałam i nagle nastała cisza.
-Ali? Jesteś tam?
-Jestem.
-Jak się czujesz?
-Nie wiem. Ale wiem, że muszę to przetrawić, poleżeć łóżku i po prostu musi to do mnie dotrzeć. Nie czuję, że to koniec… Kolejny koniec. Tyle rozdziałów musiałam zakończyć…- wypowiadając te słowa mój głos zadrżał a do mnie zaczęło docierać co właśnie robię. Wracam z Los Angeles gdzie rozwiązałam umowę i tak naprawdę totalnie nie wiem co zrobić ze swoim życiem.
-Ali nie mam przyjeżdżać? Dasz sobie radę? Nie powinnaś być teraz sama- Niall był tak bardzo troskliwy a przez wszystko co się stało nasiliło się to jakiś milion razy.
-Niall spotkamy się jutro, wyśpij się. Ja naprawdę muszę pobyć sama.
-Ale może lepiej…
-Jego nie ma w Londynie tak?- zapytałam chyba setny raz w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. On nie wiedział o tym, że pojedzie w trasę beze mnie. Miał się dowiedzieć, ale jeszcze nie teraz.
-Nie ma, pojechał do mamy.
-To dobrze. Muszę już kończyć. Jutro się odezwę.
-Gdyby coś…
-Wiem. Powodzenia- powiedziałam.
-Do jutra- Niall był jakiś mega przygnębiony i poza troską, smutek w jego głosie był tak bardzo słyszalny, że wolałam po prostu skończyć z nim gadać. Kiedy dojechałam na miejsce poza zmęczeniem czułam jakąś pustkę? A może to wcale nie była pustka… Sama nie wiedziałam jak się czuję. Dziwnie mi było wracać do mieszkania po miesiącu nieobecności. Wyjechałam tak szybko i nagle. Jadąc windą szukałam w torebce kluczy i w momencie kiedy drzwi windy się rozsunęły wyciągnęłam je z tego całego bałaganu, który w niej panował. Złapałam walizkę w jedną rękę i podeszłam pod odpowiednie drzwi. Włożyłam klucz do zamka, przekręciłam dwa razy, nadusiłam klamkę i weszłam do środka. Zapaliłam światło w przedpokoju i rzuciłam klucze na szafkę.  Zdjęłam buty a walizkę zostawiłam przy drzwiach. Na zewnątrz panowała straszna duchota mimo później godziny, Niall cały czas pisał, że od dwóch dni w Londynie panowały upały ale myślałam, że przesadzał. Po wejściu do domu stwierdziłam jednak, że niczego nie podkoloryzował i zanim w ogóle pomyślę o tym by się położyć musiałam wywietrzyć mieszkanie, w którym nie było czym oddychać. Pierwszym przystankiem była dla mnie kuchnia. Chciało mi się pić, ale kiedy tam weszłam zorientowałam się, że nic tam nie mam. Wyjechałam miesiąc temu, lodówka była pusta a woda, którą zostawiałam obok tostera zniknęła. Niall miał się zająć mieszkaniem podczas mojej nieobecności i to właśnie zrobił. Dlatego nie miałam nawet wody. Zaczęłam się zastanawiać czy może powinnam iść do sklepu, ale kiedy za oknem zobaczyłam błysk stwierdziłam, że odpuszczę sobie spacer w nocy, na dodatek w burzy. Wlałam wodę do czajnika i postanowiłam zaparzyć herbatę. Gapiłam się w okno czekając na kolejny błysk, ale burza musiała być gdzieś daleko bo stałam jak kołek przez jakieś pięć minut i nic się nie działo. Poza tym, było mi cholernie gorąco. Wyszłam z kuchni i nie zapalając światła w salonie przeszłam przez niego w ciemnościach potykając się dwa razy aż w końcu udało mi się dojść do okna. Odsunęłam firankę na jedną stronę i otworzyłam okno balkonowe wpuszczając do środka więcej powietrza. Wyszłam na zewnątrz i patrzyłam w zachmurzone niebo czekając aż w końcu się błyśnie. Stałam tak dobre kilkanaście minut ochładzając się, obserwując coraz częstsze błyski, starając się nie myśleć o tym co właśnie zrobiłam. Odeszłam. Nie Ali. Nie myśl o tym. Nie teraz. Coś miałaś zrobić… Co to było? Herbata! Prawie klasnęłam w dłonie przypominając sobie, że chce mi się pić. Odwróciłam się, pokonałam jeden niski schodek i kiedy postawiłam już jedną stopę w środku błysnęło się. A błysk rozświetlił całe pomieszczenie pokazując mi, że wcale nie jestem w domu sama…


„And I might have thought that we were one 
Wanted to fight this war without weapons”



Hej! Hello! Hallo! Salut! Hola!
Oto rozdział numer pisiąt dwa!
Jak Wam się podobał? :) Mam nadzieję, że dałam radę! Harry dostał na łeb! Ali pewnie też dostanie! I ta końcówka!! Boże jak Ali może się nie bać burzy?!?!?! :O (Ja też się nie boję XD Uwielbiam burzę i też czasami sobie sterczę jak debil na balkonie i patrzę jak się błyska *.*)
Jeśli chodzi o ogłoszenia to może zacznijmy od cytatów?
1) Pochodzi z piosenki "Battlefield" naszej Ali (czyli oczywiście śpiewa ją Lea Michele)
Tłumaczenie cytatu: 
'Ty i ja, musimy dać sobie odejść
Trzymamy się razem, ale oboje wiemy
Że to co wydawało się dobrym pomysłem
Zamieniło się w pole bitwy'
2) Pochodzi z piosenki "Elastic Heart", którą śpiewa oczywiście wspaniała Sia!
Tłumaczenie cytatu:
'I mogłam pomyśleć, że jesteśmy jednością
Chciałam walczyć w tej wojnie bez broni'
Ciekawostka: obie piosenki napisała Sia!!! <3 ijsdjslsjlkajldjasldj <3 (Kocham tę kobietę!!)
UWAGA! W końcu udało mi się założyć konto na Wattpadzie i zaczęłam tam dodawać opowiadanie od początku!!!! Jeśli komuś się chce może je czytać tam od nowa, rozdziały będę tam dodawać tak co dwa dni a może codziennie. To zależy od tego ile mam czasu XD
Okładkę, którą możecie podziwiać na Wattpadzie zrobiła dla mnie WSPANIAŁA @cvpcakestyles!!!!!!! Baaaardzo Ci dziękuję!!! <3
Jeśli powstanie 2 część opowiadania to chciałabym ją dodawać równocześnie tu i na Wattpadzie:) (na dzień dzisiejszy jestem tak w 75% na tak jeśli chodzi o drugą część)
Idąc dalej... Chcę polecić opowiadanie pisane przez @Lilly_1D_PL! Oto link: http://changesallthetime-onedirectionff.blogspot.com/ Zachęcam do odwiedzenie bloga, poczytania, skomentowania! 
Teraz przejdę do nieco mniej przyjemnej części (dla Was mniej przyjemnej XD). W przyszłym tygodniu nie dodam nowego rozdziału (mam go już napisanego XD) ponieważ:
a) szkoła (to nieprzyjemna część nawet dla mnie)
b) za 2 tygodnie wyjeżdżam do Paryża (AAAAAAAA jaram się!!! Zobaczę wieżę Ajfla!!!)
W związku z tym niestety nie będę miała czasu napisać rozdziału następnego (nie 53 tylko 54). No i nie chcę robić jakiejś mega długiej przerwy bo dodam rozdział w przyszłym tygodniu a potem przez trzy tygodnie nie dodam nic:/ Dlatego następny rozdział dodam (najprawdopodobniej) 11 czerwca:) Czyli w sumie za niecałe 2 tygodnie. Dzięki temu unikniemy dużej luki bez dodawania rozdziałów:)
Na koniec chcę przeprosić za błędy ale sprawdziłam ten rozdział w ekspresowym tempie bo KTOŚ mnie poganiał XD (Karolino z Zajanem na ikonce masz mi tu walnąć ładny komentarz, zrozumiano???)
Boże, walnęłam notkę prawie tak długą jak niektóre dziewczyny piszą rozdział XD
Nie wiem czy to wszystko...
Boże! Prawie zapomniałam! Daje Wam tu linka do WattpadaXD http://www.wattpad.com/story/39701816-turn-to-stone-harry-styles-ff
Okej to chyba wszystko XD
Dziękuję za komentarze!!! <3

PS I loveee youuuu all!!!!!!! <3



środa, 20 maja 2015

Rozdział 51






„Cause I saw the end before we'd begun,

Yes I saw you were blinded and I knew I had won.

So I took what's mine by eternal right.

Took your soul out into the night.”



-Ali zaczekaj tu- powiedział Niall gdy doszło do niego, kto jest naszym niezapowiedzianym gościem i natychmiast zostawił mnie samą. Siedziałam jak trusia na kanapie i miałam wrażenie, że czas stoi w miejscu, wsłuchiwałam się w ich głosy, ale nie rozumiałam o czym rozmawiają. Z każdą chwilą było coraz głośniej a ja nie mogłam usiedzieć na miejscu. Zaczęłam chodzić po pokoju a nogi same niosły mnie do niego.
-Muszę z nią porozmawiać. Tylko kurwa tyle- powiedział stanowczo a ja znałam go na tyle dobrze by wiedzieć jak bardzo stara się panować nad emocjami w tym momencie.
-Harry porozmawiacie jak się uspokoisz, poza tym Ali tutaj nie ma- odezwał się Zayn.
-Jestem kurewsko spokojny i przestań powtarzać, że jej nie ma bo  doskonale wiem, że tutaj jest.
-Ona nie chce gadać, nie z tobą, nie teraz. Daj jej czas- wtrącił Niall, który chyba stwierdził, że zaprzeczanie, że wcale mnie tu nie ma nic nie da.
-Powtarzam ostatni raz. Muszę z nią porozmawiać- był na skraju. Wiedziałam to bo słyszałam już kiedyś ten ton…
-Nie Harry, ona nie chce…
-Kurwa! Ali!- Harry wydarł się na całe gardło a ja nie wiedziałam co robić. Mam tam wejść? Mam z nim rozmawiać? Mam na niego patrzeć? On zrobi coś Zaynowi? Albo Niallowi? Co zrobi kiedy w końcu puszczą mu nerwy?
-Perrie idź stąd- Zayn nadal wydawał się spokojny i nagle usłyszałam jakiś hałas.
-Ali! Musisz ze mną porozmawiać!
-Perrie wynoś się stąd!- Zayn krzyknął pierwszy raz okazując jakieś emocje a dziewczyna kilka sekund później prawie na mnie wpadła.
-Ali choć, zabiorę cię do mnie do pokoju, choć, zaraz wszystko będzie dobrze- blondynka szeptała a jej szept przerywany był krzykiem Harrego.
-Nie, on nie przestanie, będzie krzyczał, zrobi aferę, albo coś gorszego, zdemoluje wam dom albo rzuci się na chłopaków- powiedziałam roztrzęsiona.
-To nic, choć ze mną- Pezz była wystraszona, ale mimo wszystko starała się pokazać, że jest spokojna.
-Ali! Skarbie! Błagam! Musisz ze mną iść!
-Ali chodź- blondynka złapała mnie za ramiona i zamierzała zaprowadzić na górę. Wtedy usłyszałam kolejny krzyk. To było bez sensu. On wie, że jestem kilka metrów od niego i ukrywanie się w pokoju na górze nic nie pomoże. Ali bądź silna, on zranił ciebie ale nie pozwól by ranił chłopaków. Przecież go znasz. Co jeśli zrobi im krzywdę? Co jeśli nad sobą nie zapanuje? Przecież w tej całej sytuacji nie zawinił nikt poza tobą, gdybyś nie była ślepa nic nie zaszłoby tak daleko, nie chowaj się teraz, bo dobrze wiesz, że to nie ma sensu. Znalazł cię i już się nie ukryjesz. Jedyne co możesz zrobić to wejść tam i uratować przed nim chłopaków.
-On nie przestanie- wyszeptałam, odwróciłam się i zrobiłam coś czego prawdopodobnie nie powinnam robić. To wszystko było chore i nikt nie powinien być w to wciągany. Na pewno nie Perrie, Zayn czy Niall. Oni nie byli niczemu winni i nie mieli prawa tego znosić.
-Ali musisz ze mną wrócić do domu! Musisz wrócić!
-Przestań!- krzyknęłam stając na środku holu, koncentrując na sobie uwagę wszystkich.
-Ali idź na górę, natychmiast- niemalże wysyczał Niall, który trzymał Harrego za ramię.
-Skarbie musisz ze mną jechać, musimy porozmawiać- kiedy spojrzałam w jego oczy w moich własnych natychmiast zaczęły zbierać się łzy. Byłam pewna, że wyglądam tak samo żałośnie jak on, po całej nocy wypełnionej płaczem wyglądałam po prostu tragicznie. Dokładnie tak jak on. Miał ogromne, sine wory pod oczami, twarz wyglądała na zmęczoną, włosy na nieumyte. Do tego był ubrany tak samo jak zeszłego wieczora. Początkowo patrzył mi w oczy jednak kiedy ja zaczęłam skanować jego sylwetkę on zaczął błądzić wzrokiem po moim ciele. W momencie kiedy nasze spojrzenia znowu się spotkały w jego oczach widziałam jedynie mieszankę bólu i przerażenia.
-Ali nie…- wyszeptał i zrobił krok do przodu. Nagle było tak jakby wszyscy po prostu zniknęli i był tylko on. Nie zrozumiałam od razu o co mu chodzi ale kiedy, jego wzrok utkwił w mojej opatrzonej przez Zayna ręce dotarło do mnie co się dzieje. Myślał, że to zrobiłam… Że się skrzywdziłam. Że się pocięłam.
-To nie jest tak…- nie dał mi dokończyć bo nagle przerażenie zastąpiła furia a ten chwilowy spokój był jak cisza przed burzą.
-Jak mogłeś do tego dopuścić?!- wydarł się tak głośno, że ten dźwięk odbił się echem w całym domu. Zanim się zorientowałam co się dzieje Harry stał już przy Zaynie, z pięścią przy jego twarzy.
-Oszalałeś?! Co ty kurwa robisz?!-  oczywiście też zaczęłam się wydzierać i doskoczyłam do niego w ułamku sekundy tak samo jak Niall, który starał się jakoś ich rozdzielić –To nie jest wina Zayna! To nie jest tak jak myślisz! Nie pocięłam się! Nie specjalnie!- trzymałam go za ramię i sama nie wiedziałam czy wierzy w to co mówię. Nie patrzył na mnie tylko na biednego Zayna, który wydawał się nienaturalnie spokojny. Takie zachowanie nie pasowało w momencie kiedy twój przyjaciel zamierza walnąć cię pięścią w twarz.
-Harry proszę cię nie rób nikomu krzywdy- odezwała się Perrie, która widząc jak Harry jest o krok od uderzenia Zayna, chwyciła go za to same ramię co ja starając się odciągnąć go od Malika.
-Zemdlałam, upadając potłukłam ramki…- zaczęłam się tłumaczyć chociaż nie miałam na to ochoty. Nie byłam mu winna żadnych wyjaśnień w przeciwieństwie do niego. Nie miałam zielonego pojęcia jak długo tak staliśmy. Perrie przerażona, Zayn spokojny, Niall wkurwiony, ja zrozpaczona i on. On wydawał się być po prostu szalony.
-Ali pojedź ze mną- wyszeptał i w końcu odsunął się od Zayna, który natychmiast objął Perrie i zaczął jej coś szeptać na ucho.
-Nie-odpowiedziałam.
-Musisz pojechać ze mną- zażądał takim tonem, że zaczęłam się zastanawiać kim był człowiek z którym spędziłam ostatnie miesiące swojego życia.
-Daj jej spokój- Niall się odezwał, ale takie gadanie wydawało się w ogóle do niego nie trafiać.
-Umówiłam się z Lou- wyszeptałam chociaż byłam pewna, że Harry o tym wie.
-Wiem… Wiem, ale on nie przyjedzie. Ali musisz usłyszeć to ode mnie. Musisz ze mną jechać, musimy porozmawiać… Lou ci nic nie powie, nikt ci nie powie, rozumiesz? Tylko ja.
-Kurwa nie rozumiesz, że nie pojedzie?- Niall chyba był już u granic i tak jak ja nie miał już cierpliwości. Otworzył drzwi wejściowe szeroko i podszedł do Harrego z zamiarem wyprowadzenia go siłą. Wtedy brunet go popchnął, Zayn musiał interweniować, Perrie coś krzyknęła a ja miałam już dość. Po prostu dość tego wszystkiego.
-Okej! Pojadę tylko przestań- powiedziałam bez namysłu. -Pojadę, ale Niall przyjedzie po mnie za godzinę. Jeśli zrobisz coś… Harry przysięgam, że jeśli za godzinę nie zobaczę Nialla…
-Godzina. Rozumiem- powiedział powoli jakby wciąż analizował to co powiedziałam.
-Porozmawiajcie tutaj- wtrącił Niall, ale ja nie chciałam więcej się szarpać i walczyć.
-Jest okej, przyjedziesz do mnie za godzinę a gdyby coś było nie tak…- co mogło być nie tak? Co? Harry jest nieprzewidywalny. Jest jak burza i nigdy nie wiadomo czego się po nim spodziewać. Poza jego wybuchowym charakterem teraz wydawało się jakby oszalał i chyba nie tylko ja widziałam go w takim stanie pierwszy raz. Nie chciałam tego przedłużać dlatego ubrałam na nogi buty. Poprosiłam Perrie by przyniosła mi telefon i nie czekając na moment kiedy dojdzie do mnie co się wydarzyło, co się dzieje i co się może wydarzyć wyszłam na zewnątrz . Jeśli naprawdę chciałam z nim jechać musiałam to zrobić od razu, jeszcze kiedy byłam nabuzowana adrenaliną i emocjami, kiedy nie myślałam logicznie i trzeźwo. W przeciwnym razie mogłam się rozmyślić i uciec od niego kolejny raz a to mogło mieć poważne konsekwencje. On mógł zrobić komuś krzywdę a ja nie mogłam na to pozwolić. Wyszłam bez słowa a za mną wyszedł on. Wiedziałam jak bardzo niegrzeczne to było i obiecałam sobie, że nie ważne co się stanie przeproszę za wszystko Zayna i Perrie i podziękuję im za to co dla mnie zrobili. Wsiadłam do samochodu i sama nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Co mam mu powiedzieć? Nie chciałam znowu płakać chociaż łzy zebrały się w moich oczach od razu kiedy on zajął miejsce na fotelu kierowcy. Siedzieliśmy jakiś czas w totalnej ciszy aż w końcu ja odezwałam się pierwsza.
-Zawieź mnie do mojego mieszkania- powiedziałam patrząc przed siebie a on po chwili uruchomił silnik i w końcu samochód ruszył. Jeszcze nigdy przebywanie w pobliżu Harrego nie było dla mnie tak trudne. On po prostu zabierał wszystko. Był tak bardzo przytłaczający. Nic nie robił. Uspokoił się. Nic nie mówił a mimo to czułam jak mnie miażdży. Sama nie wiedziałam co mam zrobić. Mam go o coś zapytać? To ja mam zacząć? To on chciał rozmawiać ze mną więc dlaczego milczy? Sprawia mu to przyjemność? To, że mnie tym męczy?
-Dlaczego teraz? Co sprawiło, że dowiedziałam się teraz? Okłamywałeś, okłamywaliście mnie tyle czasu, dlaczego dowiedziałam się teraz?- zapytałam w końcu. Zapytałam i nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Kurwa! Postanowiłam zadać kolejne pytanie, może na to odpowie. -Skąd wiedziałeś, że jestem u Zayna?
-Od Lou- tym razem mnie nie zignorował a jego głos był niski i cichy.
-Zadzwonił do ciebie- no jasne. Dlaczego myślałam, że Lou zachowa się w porządku względem mnie? Przecież zawsze najważniejszy będzie Harry. Byłam idiotką i w ciągu jednego dnia przekonałam się zbyt wiele razy o tym, że naprawdę nie grzeszyłam inteligencją. Popełniałam błąd za błędem.
-Nie musiał, byłem u niego kiedy zadzwoniłaś. Nie bądź na niego zła, on chciał z tobą porozmawiać, nie myśl o tym, że cię wykiwał- jasne, że byłeś u niego. Jasne że się nie domyśliłam. Kolejny raz udowadniam sobie, że jestem głupia.
-Dlaczego się z nim wtedy pokłóciłeś? Dlaczego byłeś taki zły?- zapytałam, ale on znowu milczał. Chciał ze mną porozmawiać, urządził awanturę a w momencie kiedy w końcu ja byłam tą, która się odważyła rozmawiać, on milczał. –Możesz w końcu mi powiedzieć?!- nie powinnam podnosić głosu w momencie kiedy jedziemy samochodem ale kurwa! Należały mi się szczere wyjaśnienia!
-Ali ja nie…- nie wiedział co powiedzieć a we mnie się po prostu gotowało.
-Zatrzymaj się.
-Co?
-Zatrzymaj się! Musisz mi wszystko powiedzieć i masz to zrobić teraz. Jeśli tego nie zrobisz to przysięgam, że wyskoczę z tego samochodu nawet jeśli będziemy jechać z prędkością światła!- byłam wkurwiona, zrozpaczona, zniecierpliwiona. To był ten czas, przyjechał by mi wszystko wyjaśnić więc niech to kurwa w końcu zrobi.
-Porozmawiamy jak dojedziemy do domu- dlaczego to on zawsze musiał postawić na swoim?! Nie! Nie tym razem!
-Nie Harry, porozmawiamy natychmiast. Zatrzymaj się- dlaczego on był taki uparty?! W końcu nie wytrzymałam i emocje same poniosły moje ręce na kierownice przez co samochód wykonał gwałtowny ruch w lewo.
-Oszalałaś?!- wykrzyczał i spojrzał na mnie przerażony. Po kilku sekundach skręcił w jakąś ulicę i zatrzymał samochód.
-Dlaczego się z nim wtedy pokłóciłeś?- zapytałam jeszcze raz.
-Dostałem wtedy smsa- powiedział w końcu a ja przestałam na moment oddychać. D. To był sms od D.?
-Od kogo? Od Lou?- mój głos zdradzał wszystkie emocje jakie mną w tym momencie targały. Gapiłam się na niego przerażona.
-Nie od Lou. Nie wiem, kto to był bo się nie podpisał, numer był zastrzeżony- mówił cicho i patrzył przed siebie.
-Co to był za sms?
-Że ten ktoś wie… Że ktoś ci powie prawdę… O mnie… i Jess…- ostatnie słowo wyszeptał tak, że ledwo go usłyszałam.
-Dlaczego myślałeś, że to Lou?
-Bo on chciał żebym ci powiedział, naciskał na mnie od samego początku bo byłem takim idiotą i mu się z tego zwierzyłem. O tym co się wtedy stało wiedziały tylko cztery osoby. Jessica, Steve, Lou i ja. Sms musiał być od Lou albo Steva.
-Skąd ta pewność, że wiedzieliście tylko wy?- dlaczego ja się na niego gapię a on nawet nie raczy na mnie spojrzeć?
-Bo obiecaliśmy sobie razem z Jess, że nikomu nie powiemy a Steve nie mógł powiedzieć bo miał to w papierach.
-Może to był Steve? Skoro go zwolniłeś już nie było papierów- Steve chciał mi powiedzieć. Chciał, ale nie mógł. Boże to wszystko było takie trudne.
-Nie mógł, Steve ma rodzinę a ja…
-A ty co?- zapytałam natychmiast. Miał być ze mną szczery i chciałam wiedzieć wszystko.
-Zagroziłem, że jeśli ci powie nawet po tym jak odejdzie nie znajdzie pracy, przysięgłem mu, że go zniszczę- nie wierzyłam w to, że osoba, która siedziała obok mnie, że osoba, która jeszcze dwa dni wcześniej była moim życiem, moim wszystkim, że ta osoba jest zdolna do takich okropnych rzeczy. Przecież to był Harry! Mój Harry! Ten słodki chłopak, który uwielbiał dziwne ubrania, miał najpiękniejsze oczy na świecie, najsłodszy uśmiech, który sprawiał, że wyglądał jak dziecko, był zdolny to robienia strasznych rzeczy. A ja nie miałam o tym pojęcia. Nie znałam go nawet w jednym pieprzonym procencie. Nawet w tym momencie nie byłam pewna czy mówi całą prawdę i wiedziałam, że już nigdy nie będę mu ufać, zawsze część mnie będę podejrzewać, że kłamie.
-Pokłóciłeś się wtedy z Lou bo myślałeś, że to on? Że on chce mi powiedzieć prawdę?
-Nie wiem, tak naprawdę wiedziałem, że nie byłby do tego zdolny. Ale się wystraszyłem, skoro ja dostałem taką wiadomość to ty też mogłaś a ja nie mogłem do tego dopuścić.
-To dlatego Jess kazała ci zniszczyć mój telefon?
-Tak. Ona też dostała tego samego smsa a wczoraj przyszła kolejna wiadomość i spanikowała. Dlatego miałem ci zniszczyć komórkę, choć na chwilę byłabyś odcięta od tego wszystkiego.
-Dlatego dowiedziałam się teraz- wszystko stało się jasne. Ktoś im groził więc się pogubili. Pogubili się i zaczęli popełniać błędy. –Gdyby nie to, że dostaliście te smsy… Nie powiedzielibyście mi.
-Wiedziałem, że w końcu się dowiesz i stwierdziłem, że skoro sama się czegoś domyślasz to nie ma sensu dłużej tego ukrywać. To był impuls, spanikowałem i nie zaprzeczyłem. Byłem tak zszokowany, że nie zaprzeczyłem a ty już wtedy wiedziałaś. Ali to był błąd, cholerny błąd- wyszeptał a jego dłoń powędrowała na moją. Nie spodziewałam się tego. Co on sobie do cholery wyobrażał?!
-Nie dotykaj mnie!- chciałam wyszarpnąć rękę z jego uścisku, ale nic z tego. Jak zwykle był silniejszy.
-Ali nie odtrącaj mnie…- powiedział żałośnie i w końcu spojrzał mi w oczy.
-Powiedz mi prawdę. Powiedz wszystko, proszę- nie miałam już na niego siły. Chciał rozmawiać, ale nie chciał nic powiedzieć. To nie miało sensu.
-Znasz już prawdę.
-Chcę usłyszeć to od ciebie, chcę, żebyś opowiedział to wszystko tak jak wtedy kiedy wyszłam ze szpitala tylko tym razem szczerze.
-Wiesz jak było, wiesz co czułem…- dlaczego jego kciuk kreśli wzorki na mojej dłoni?
-To, że mnie nie lubiłeś nie dawało ci prawa do robienia mi krzywdy!- podniosłam głos a kiedy zorientowałam się jak blisko mnie się przysunął odepchnęłam go od siebie.
-Ale chciałem cię skrzywdzić! Nie rozumiesz?! Taki właśnie jestem! Chciałem cię usunąć, chciałem, żebyś cierpiała tak jak ja wtedy! Chciałem ci zabrać to na czym ci zależało! Chciałem żebyś się czuła tak jak ja kiedy osoba, której rzuciłem do stóp cały świat zostawiła mnie z dnia na dzień, bez mrugnięcia okiem! Przez ciebie! Chciałem, żebyś czuła to co ja, żebyś czuła się samotna, niepotrzebna. O to właśnie mi chodziło- powiedział i puścił moja dłoń. -Tak, Klaudię zwolnili przeze mnie. Właściwie ona sama chciała odejść, zmusiłem ją do tego. Powiedziałem, że jeśli nie odejdzie ja nie przestanę. Ona przyszła do mnie po jednej z moich akcji, powiedziała, że mam przestać się na tobie wyżywać, ale wtedy zagroziłem, że jeśli nie odejdzie ja dopiero zacznę cię pogrążać. Zadzwoniłem do wytwórni i powiedziałem im straszne rzeczy na jej temat, bałem się, że mimo moich gróźb ona cię nie zostawi, dlatego musiałem mieć gwarancję, że jak wrócisz po przerwie, będziesz sama. Wtedy Liam mnie podsłuchał, Liam wiedział o Klaudii. Tylko o niej. Oczywiście prawił mi morały, ale sam musiałem się przekonać. Musiałem sobie uświadomić, że nie powinienem tego robić. Ale kiedy się zorientowałem… Kiedy zaczęło do mnie docierać co robię, kiedy zaczynałem cię lubić… Poszedłem do niej i ją przeprosiłem. Przysięgam. Przysięgam, że tego ranka kiedy przyszedłem do ciebie po tej jebanej imprezie w Brazylii a ty nie chciałaś mnie znać próbowałem to naprawić! Poszedłem wtedy do niej, przeprosiłem, ale było już za późno. Umowa była podpisana. Klaudia jest naprawdę wspaniała, powiedziała, że mi wybacza, wyjaśniłem jej dlaczego tak się zachowywałem i wtedy ona poprosiła bym dał ci spokój. Powiedziała, żebym sobie odpuścił i trzymał się od ciebie z daleka. Obiecałem jej to i oczywiście nie dotrzymałem słowa.
-Co jeszcze?- zapytałam tylko kiedy nagle przestał mówić. Po moich policzkach łzy płynęły już strumieniami. Harry było potworem. A Liam? Liam wiedział ale nic nie zrobił! Dlaczego? Wiedział, że Klaudia zostanie wyrzucona a mimo tego nie interweniował w żaden sposób. 
-Potem był Dublin. Kiedy tamtego ranka odwiozłem cię do studia pojechałem spotkać się z Chloe. Powiedziała mi wtedy, że początkowo nic do mnie nie czuła ale… Powiedziała, że się pomyliła… Że darzy mnie uczuciem i pytała czy do niej wrócę… A ja… Nie wiedziałem. Nie dałem jej odpowiedzi. Z jednej strony byłaś ty, nie rozumiałem dlaczego ty, dlaczego w ogóle o tobie myślę. Ale z drugiej ona była moją miłością… Podczas burzy i kiedy znaleźliśmy się w końcu w tym hotelu nie myślałem o niej. Byłaś ty i ja nic nie rozumiałem. Tak, później się wkurwiłem przez Pato bo kurwa, moja była chce do mnie wrócić, ale przez ciebie jestem skołowany i nie wiem co robić a ty mnie olewasz i cała aż promieniejesz przez jedną rozmowę z jakimś debilem, który nie jest taki jak myślisz. Wkurwiłem się ale nie tylko przez niego. Zrobili nam zdjęcia w tym hotelu… Chloe to zobaczyła i napisała mi wiadomość, że jesteś karierowiczką. Że wpadnę w pułapkę, że znowu daję się nabrać. Ona napisała wtedy, że wie, że też tak robiła. Że początkowo naprawdę była ze mną tylko dla sławy ale obiecała, że się zmieniła. Nie wiedziałem w co wierzyć, z jednej strony ona z drugiej ty, nie chciałem przeżywać drugi raz tego wszystkiego, nie chciałem być odrzucony, wykorzystany i zostawiony… Później była impreza, tam była Jess a ja… Wziąłem coś, nawet nie wiem co to było. To namieszało mi w głowie jeszcze bardziej… I ja… Zanim zorientowałem się co robię napisałem maila. Donos. Napisałem, że wcale nie jesteś chora… Że udajesz. Że nie chcesz występować bo to coś w rodzaju buntu, że chcesz się odegrać za to, że wyrzucili Klaudię… Napisałem to jeszcze na imprezie i wiedziałem jakie będą wtedy konsekwencje, wiedziałem, że nie pojedziesz na ślub. A potem postanowiłem iść o krok dalej. Chciałem żeby zrobili mi i Jess zdjęcia. Ciekawe jak Ali będzie się czuła kiedy je zobaczy? Kiedy zobaczy, że obściskuję osobę, która miała zastąpić jej przyjaciółkę. Dalej nic nie pamiętam, przysięgam. Wiem, że się z nią całowałem w klubie ale to wszystko. Później urwał mi się film, nie chciałem iść z nią do łóżka… Kiedy rano mi powiedziałaś… Przysięgam, że wtedy już wiedziałem. Zrozumiałem, że zależy mi na tobie nie na Chloe, zrozumiałem, że nie chcę cię krzywdzić, nie chcę widzieć cię takiej. Zapłakanej, zranionej. Miałaś siniaki na nadgarstkach i ból wypisany w oczach. Bałaś się mnie i wiedziałem, że osiągnąłem swój cel… Ale nie wiedziałaś o tym, że to wszystko było przeze mnie. Nie wiedziałaś, że spałem z Jess, że Klaudii nie ma przeze mnie, że nie pojedziesz na ślub przeze mnie… I obiecałem sobie, że się nie dowiesz. Chciałem się do ciebie zbliżyć i wszystko naprawić, przysięgam, że kiedy się zorientowałem, że nie chcę cię ranić, że chciałbym cofnąć czas by tego wszystkiego nie zrobić, znienawidziłem siebie bardziej niż ty nienawidzisz mnie w tym momencie. Przysięgam, że się zmieniłem! Kocham cię i ty o tym wiesz. Byłem chujem ale się zmieniłem dla ciebie i dzięki tobie!- każde słowo, które padło z jego ust było jak kolejna szpila wciskana w moje serce. Złamał mnie. Zniszczył. Zrobił to co chciał.
-Byłeś chujem?! Byłeś?! Ty nim nadal jesteś! Serio myślisz, że chcę z tobą być po tym co teraz powiedziałeś? Zniszczyłeś mnie!- nie wiedziałam co mam robić, co mówić. Nie wiedziałam czy siedzieć w tym samochodzie czy może uciec.
-A ty zniszczyłaś mnie!- krzyknął a wszystko wokół mnie zaczynało wirować.
-Słucham?! Co ja kurwa zrobiłam?!- wydarłam się i nie rozumiałam jak może mnie oskarżać o coś takiego w tym właśnie momencie. Kiedy jego wyznanie obróciło w proch wszystko co miałam.
-Wtedy odejście Chloe było dla mnie końcem świata, nie rozumiesz? Zostawiła mnie przez jakąś małą sukę, która wierzy w spełnianie marzeń!- krzyknął a ja nie mogłam uwierzyć, że wykrzyczał mi to prosto w twarz.
-Zawieź mnie natychmiast do domu!
-Postaw się w mojej sytuacji! Dlaczego nie widzisz tego, że zrobiłem to bo myślałem, że to jest słuszne, że należy ci się to samo co mi?!
-Dość, nie chcę już słuchać- jak w ogóle można tak myśleć?!  Jak robienie komuś krzywdy można w ogóle uważać za słuszne?!
-Spójrz kurwa na mnie!- krzyknął i złapał mnie za rękę. Szarpnął mnie próbując odwrócić w jego stronę.
-To boli! Puść mnie!
-Ali błagam, nie możesz mnie zostawić, wiem, że byłem zły! Wiem, że byłem czarnym charakterem ale zmieniłaś mnie. Staram się dla ciebie! Kurwa poszedłem nawet do psychologa! Nie widzisz tego? Nie widzisz, że staram się być lepszy dla ciebie? Zmieniłaś mnie.
„Sprawiasz, że staram się być dobry, staram się dla ciebie ale tylko ty... Tylko ty możesz zamienić mnie w potwora...”
-Masz rację, zmieniłam cię w prawdziwego potwora, w bezwzględnego oszusta, kłamcę, w mój największy koszmar- wysyczałam z wyrzutem i na niego spojrzałam. Byłam pewna, że widzi w moich oczach nienawiść.
-Nie mów tak, nie możesz tak mówić. Przecież wiem, że mnie kochasz, mimo tego co powiedziałem. Nie mogłaś przestać mnie kochać tak z dnia na dzień!- jak on może mówić o miłości w tej chwili?!
-Jak mam ciebie kochać w tym momencie? Jak? Ty nic nie rozumiesz. Nie masz pojęcia jak się czuję. Nie mogę na ciebie patrzeć bo patrzenie na ciebie boli. Mówisz, że mnie kochasz, ale ja tego nie słyszę. Nie słyszę ciebie tylko słyszę Klaudię, która mówi mi, że mnie zostawia, słyszę Zuzę, która płacze bo nie będę z nią w najważniejszym dniu jej życia. Słyszę Ninę krzyczącą, że to koniec naszej przyjaźni. Słyszę Steva, który mówi, że mam na siebie uważać, słyszę kurwa jęki Jess, słyszę jak krzyczy twoje imię a ja zwijam się z bólu, uciekam z tego cholernego pokoju i w środku nocy siedzę z gorączką w salonie Nialla i błagam, żebyście skończyli. Słyszę wszystko tylko nie to, że mnie kochasz.
-Co mam zrobić? Co powiedzieć? Musisz mi wybaczyć, przysięgam, że wszystko naprawię tylko mi wybacz- powiedział i w tej chwili wydawał mi się najbardziej samolubnym człowiekiem na świecie.
-Harry ty nie rozumiesz. Tego się nie da naprawić. Siedzisz tu ze mną, mówisz to wszystko a ja się zastanawiam czy chociaż w połowie jesteś ze mną szczery. Co jeszcze ukrywasz? Czy powiedziałeś wszystko?
-Przysięgam…- zaczął ale od razu mu przerwałam.
-Możesz przysięgać, ale to nic nie zmieni. Nie ufam ci i już nie zaufam- powiedziałam dobitnie.
-Ali błagam- wyszeptał zrozpaczony. Ale mimo tego, że kochałam go całym sercem w tym momencie równie mocno go nienawidziłam. Za wszystko. Za każde zło, które wyrządził nie tylko mi ale też moim bliskim, za każde kłamstwo, za każdą łzę, którą przez niego wylałam.
-Skrzywdziłeś tak wiele osób… Nie tylko mnie. Gdyby to chodziło tylko o mnie… Zraniłeś moich bliskich i tego nie wybaczę ci nigdy.
-Przysięgam, że gdybym mógł cofnąć czas…
-Ale nie możesz, nigdy tego nie cofniesz, nigdy tego nie naprawisz. Tak samo jak ja. Nie doceniłam cię i to był mój błąd- powiedziałam zrezygnowana ocierając mokre od łez policzki chusteczką, którą wyciągnęłam ze schowka.
-Nie doceniłaś mnie?
-Tak, nie doceniłam i przede wszystkim ci nie uwierzyłam. Sam przyznałeś, że lubisz krzywdzić innych. Przyznałeś, że sprawia ci to przyjemność. Byłam tak zaślepiona, tak bardzo chciałam być tą, która ci pomoże, że nie uwierzyłam, albo nie chciałam wierzyć w to, że to co mówisz to prawda. Przecież mnie uratowałeś. Pomogłeś mi. Nie mogłeś być zły. Owszem uderzyłeś mnie, ale przecież cię sprowokowałam chociaż wiedziałam jak wybuchowy, zaborczy i zazdrosny potrafisz być. Byłam pewna, że mówisz o sobie źle bo jesteś nieobiektywny, wierzyłam, że masz o sobie takie zdanie bo jesteś dla siebie zbyt surowy. Ale nie. Wtedy chyba pierwszy raz, może jedyny, byłeś szczery. A ja ci nie uwierzyłam- powiedziałam i zaśmiałam się przez łzy -Raz byłeś ze mną szczery a ja ci nie uwierzyłam. Uwierzyłam we wszystko inne, w każde kłamstwo tylko nie w prawdę.
-Ali byłem zły ale dzięki tobie już…- ciągle powtarzał to samo a ja stanowczo miałam już dość.
-Odwieź mnie do domu. Chcę jechać do siebie, nie chcę cię widzieć. Muszę to wszystko przemyśleć, pomyśleć co mam zrobić- podejmowanie pewnych decyzji w nerwach i emocjach nie było dobre, chociaż sama nie wiedziałam o jakie decyzje mi chodzi. Przecież to, że między nami już nie będzie dobrze było oczywiste.
-Ale…
-Musisz dać mi spokój- powiedziałam i miałam nadzieję, że jakimś cudem to do niego dotrze.
-Nie rozumiesz, że nie umiem dać ci spokoju?
-A ty nie rozumiesz, że tylko o tym marzę w tym momencie? By znaleźć się jak najdalej od ciebie? Nie masz pojęcia co teraz czuję… jakbyś zabrał mi wszystko. Wszystko. Serce. Miłość. Życie. Każde dobre wspomnienie. Jakby ten czas kiedy byliśmy razem w ogóle nie istniał. Jakby to był sen z którego się właśnie wybudziłam i znowu jestem w tym samym miejscu co rok temu. Najchętniej bym teraz wybiegła z tego samochodu ale wiem, że nie mogę. Nie wiem dlaczego, ale jakimś cudem zauważyłam, że cały czas jechał za nami samochód i ostatnie czego teraz potrzebuję to masa moich zdjęć jak wybiegam z twojego samochodu zapłakana dlatego proszę cię, nie komplikujmy tego jeszcze bardziej. Nie potrzeba nam mieszać do tego jeszcze miliona twoich fanek- powiedziałam i w samochodzie nastała totalna cisza. Nie miałam zielonego pojęcia ile czasu minęło zanim ruszyliśmy. Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Starałam się nie myśleć, łzy wypływały z moich oczu, nie mogłam tego powstrzymać ale mimo tego starałam się zagłuszyć jego głos, który odbijał się echem w mojej głowie. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wysiadłam bez żadnego pożegnania. Nie miałam zielonego pojęcia dlaczego chciałam się odwrócić i na niego spojrzeć jednak zwalczyłam tę pokusę i weszłam do budynku. Kiedy znalazłam się w mieszkaniu nie wiedziałam co mam robić. Chciałam krzyczeć, szlochać, zniszczyć każdą rzecz, która przypominała mi o nim. Weszłam do salonu, podeszłam do półki, na której stało jedno zdjęcie. Zrobiłam je kiedyś, Harry nawet się nie zorientował kiedy. Był na nim uśmiechnięty, szczęśliwy. Miał słuchawki na uszach i słuchał piosenki, która jak mówił, kojarzyła mu się z nami. Nim zorientowałam się co robię trzymałam ramkę nad głową i zamierzałam walnąć nią z całej siły o podłogę lecz wtedy drzwi do mojego mieszkania otworzyły się a ja wiedziałam, że to on. Odłożyłam natychmiast zdjęcie i w tym momencie on wszedł do pokoju.
-Wiem, że nie mam prawa o to prosić ale… pokaż obie ręce- powiedział i zaczął iść w moją stronę.
-Nic ci nie pokażę- odparłam natychmiast. On chyba czerpie z tego przyjemność. Widzi jak bardzo mnie męczy i w jakiś chory sposób go to kurwa satysfakcjonuje.
-Proszę, nie zniosę tego jeśli zrobisz sobie to przeze mnie. Po prostu nie. Pokaż mi, muszę wiedzieć, że nie zrobiłaś tego specjalnie, w przeciwnym razie nie dam rady trzymać się z daleka, nie wyjdę i nie pozwolę ci jechać z Niallem- wiedziałam, że mówi to specjalnie bo wie, że nie chcę go widzieć i taka groźba podziała dlatego zrobiłam krok w przód i bez zbędnego gadania pokazałam mu ręce. Na lewej widniały dwa kawałki plastra, które Zayn przykleił mi totalnie koślawo.
-Zemdlałam. Wiesz jak reaguję na silny stres. Upadłam i się skaleczyłam, Zayn mi pomógł. To wszystko, to był czysty przypadek, nie zraniłam się specjalnie- tłumaczenie się przed nim było kurewsko upokarzające.
-Uda, pokaż mi jeszcze uda. Wiem, że tam też się…- on kurwa żartuje, prawda?!
-Chyba żartujesz!- mój głos stał się wyższy. Co on sobie myślał?! Że tak po prostu ściągnę przy nim spodnie?!
-Znam cię, Zayna mogłaś oszukać, ale mnie nie nabierzesz- powiedział i to było chyba najbardziej paradoksalne zdanie, które padło z jego ust. Nie miałam zielonego pojęcia za ile minut będzie Niall, wiedziałam, że już jedzie bo mi to napisał ale nie chciałam spędzić z Harrym minuty więcej. Nie chciałam dać mu tej pieprzonej satysfakcji spełniając jego prośbę ale bardziej nie chciałam go widzieć dlatego schowałam resztki godności do kieszeni, rozpięłam rozporek i opuściłam spodnie w dół. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. On uklęknął i zbliżył się do mnie lecz w momencie kiedy chciał dotknąć mojego uda natychmiast się odsunęłam i najszybciej jak umiałam założyłam spodnie z powrotem na tyłek.
-Proszę, upokorzyłeś mnie właśnie kolejny raz a teraz możesz wyjść- czułam się taka żałosna, mimo tego co mi powiedział, byłam kurwa posłuszna i robiłam wszystko co kazał. Czułam, że jestem na skraju załamania nerwowego i byłam pewna, że jak nie wyjdzie zrobię krzywdę albo jemu albo sobie. Zostawiłam go w salonie i poszłam do przedpokoju gdzie otworzyłam drzwi na oścież czekając aż wyjdzie. Dzięki Bogu chyba stwierdził, że się w końcu nade mną ulituje i kiedy przeszedł przez pomieszczenie i w końcu opuścił mój dom, stanął przy windzie i kiedy już miał do niej wejść uświadomiłam sobie dlaczego nie zamknęłam jeszcze drzwi.
-Czekaj- powiedziałam kiedy drzwi windy się rozsunęły. Podeszłam do niego i przysięgam, że w jego oczach widziałam iskierkę nadziei. Nie wiem dlaczego poczułam w tym momencie wyrzuty sumienia. Przecież nie zamierzałam dawać mu nadziei. -Oddaj mi moje klucze- Harry słysząc moje słowa spojrzał na mnie tak jakby nie wierzył w to, że rzeczywiście to powiedziałam.
-Ja… ja ich nie mam…- wydukał a ja byłam pewna, że nie spodziewał się, że poruszę teraz ten temat.
-Co? Jak to nie masz?
-Nie mam przy sobie- wydusił z siebie i przejechał dłonią po włosach. Zawsze to robił kiedy się denerwował.
-Nie kłam- powiedziałam całkiem spokojnie. Wiedziałam jednak, że jestem jak tykająca bomba i każdy jego błąd mógł spowodować, że wybuchnę.
-Nie kłamię- powiedział i nawet na mnie nie patrzył.
-Harry dlaczego musisz wszystko tak strasznie komplikować. Wiem, że klucze od naszych mieszkań i od samochodu trzymasz razem. Raz się nawet o to pokłóciliśmy, ale ty mnie nie posłuchałeś i nadal nosisz je wszystkie razem- uważałam to za nieodpowiedzialne. Harry ogólnie gubił sporo rzeczy a trzymanie wszystkich kluczy razem groziło zgubieniem wszystkiego naraz. Harry oczywiście się ze mną nie zgadzał i nie rozumiał o co robię aferę.
-Oddam ci je jutro…
-Oddasz mi je teraz- dlaczego on musiał taki być?! Dlaczego wszystko tak cholernie utrudniał?! –Ja też oddam tobie…
-Nie, nic mi nie oddasz- powiedział natychmiast podnosząc nieco głos.
-Nie potrzebuję już ich.
-Kurwa!- wrzasnął tak głośno, że aż podskoczyłam i zanim się zorientowałam stał już przy mnie i trzymał mnie mocno za rękę. Nie tylko ja byłam na skraju, nie tylko ja mogłam w każdej chwili wybuchnąć.
-No co? Uderzysz mnie?!- wysyczałam i wtedy dosłownie znikąd pojawił się Niall.
-Co się dzieje?- zapytał blondyn. Słysząc chłopaka Harry jakby się opamiętał i mnie puścił. Niall podszedł do mnie i stanął pomiędzy nami.
-Oddaj mi ten cholerny klucz- nie miałam już siły powtarzać wszystkiego po sto razy ale musiałam odzyskać ten pieprzony klucz. Inaczej ciągle bym się stresowała, że Harry będzie mógł wejść sobie do mnie kiedy mu się będzie podobać.
-Harry zrób co Ali ci każe- powiedział Niall a ja czułam jak ze stresu zaczyna mi być niedobrze. Harry powiedział coś pod nosem, ale nie zrozumiałam co wyciągnął jednak z kieszeni klucze i odpiął ten właściwy. Podał go Niallowi i bez słowa odwrócił się i nadusił przycisk przywołujący windę.
-Poczekaj, muszę ci oddać…- nie dokończyłam tylko cofnęłam się i szybko weszłam do przedpokoju jednak w momencie kiedy znalazłam to czego szukałam usłyszałam, że winda rusza i zobaczyłam jak Niall zamyka drzwi. Staliśmy tak przez chwilę w totalnej ciszy aż w końcu ja zaczęłam płakać. Blondyn podszedł do mnie i mnie przytulił. Mimo tego, że doceniałam to, że był ze mną i chciał mnie jakoś pocieszyć wiedziałam, że nic nie zmieni tego jak się czułam w tej chwili. Ostatnie dwadzieścia cztery godziny były prawdziwym koszmarem i nie miałam zielonego pojęcia co zrobić z tym wszystkim. Sytuacja w której się znalazłam po prostu mnie przerastała. Okazało się, że wszystkie wiadomości od D. były prawdą. Nie znałam Harrego, nie miałam pojęcia jakim człowiekiem był naprawdę a D. miało rację. Byłam ślepą, naiwną idiotką, którą można było oszukać tak łatwo. Nie miałam żadnych podejrzeń i we wszystkim ufałam mu ślepo. W życiu do głowy by mi nie przyszło, że Harry napisał jakiegoś maila o tym, że symuluję chorobę bym nie mogła być przy Zuzie. Nigdy nie domyśliłabym się, że dziewczyną z Dublina była Jess… Moja bajka okazała się być koszmarem, mój anioł zamienił się w potwora a miłość? Okazuje się, że miłość bardzo łatwo może przerodzić się w nienawiść…

„Bo zobaczyłem nasz koniec, zanim to się zaczęło

Tak, wiedziałem, że byłaś zaślepiona i zrozumiałem, że wygrałem.

Więc wziąłem to, co nadane mi przez wieczne prawo

Wyprowadziłem Twoją duszę w noc.”


Hej! Dodaję rozdział 51!
Cytat z początku rozdziału i cytat z końca pochodzą z piosenki 'Goodbye my lover' James Blunta :) Cytat drugi jest tłumaczeniem pierwszego :)
Dziękuję za komentarze!! <3
Kolejny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu (mam już cały napisany XD)
Mam pytanie! Chciałby ktoś zrobić dla mnie okładkę opowiadania, żebym mogła ją wstawić na Wattpadzie?:) Będę wdzięczna jeśli ktoś taki się znajdzie!
Przepraszam za wszystkie błędy ale jestem taka wykończona, że nie myślę i w sumie sprawdziłam rozdział tak po łebkach XD
Jako że padam na twarz notka dzisiaj będzie krótka :) Jeszcze raz dziękuje za komentarze i proszę o kolejne, tym razem pod tym rozdziałem!

PS I LOVEEE YOUUU ALL <3