środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 2

„Oh, why do
I reach for the stars
When I don't have wings
To carry me that far?”

Poleciałam do LA równo tydzień po moim nagłym telefonie do Olivii. Musiałam tam polecieć i pogadać z wieloma osobami. Ba! Nie chodziło przecież o zwykłą rozmowę. Musiałam przekonać wszystkich, że naprawę chcę wrócić i co najważniejsze, nie wycofam się po roku, czy przy pierwszym negatywnym komentarzu czy opinii. Byłam inwestycją i wszyscy musieli mieć pewność, że nikt na tym interesie nie straci, że to wszystko co się stało więcej się nie powtórzy. Że Ali Rose tym razem udźwignie ciężar, którego chce się podjąć, który ktoś jej powierzy, że wszyscy na tym powrocie wyjdą dobrze. Ich wątpliwości były dla mnie zupełnie oczywiste. Zaufano mi raz i zawiodłam dlatego to logiczne, że wydawałam się inwestycją z rodzaju tych ryzykownych. Przez cały tydzień odkąd podjęłam decyzję naprawdę czułam, że na nowo mam po co wstawać rano z łóżka. Nagle moje myśli się zmieniły i dotarło do mnie jak bardzo tęsknię za tym co dane było mi robić przez rok. Przez te wszystkie miesiące kiedy siedziałam w domu nie umiałam się złamać, nie umiałam przeskoczyć tej wielkiej betonowej ściany, która powstała w moim umyśle i okazało się, że wystarczył jakiś dziwny bodziec, żeby ta ściana runęła, żebym zrozumiała jak bardzo tęsknię za muzyką, za światem, za marzeniami. W końcu dotarło do mnie, że do tego zostałam stworzona, że to jest moje przeznaczenie, że w niczym nie byłam tak dobra, nic nie sprawiało mi takiej radości i nie dawało takiej satysfakcji jak muzyka, śpiewanie, tworzenie. Poczułam to na nowo po długich miesiącach otępienia. I każdy dzień tego jednego tygodnia tylko upewniał mnie w tym, że chcę wrócić. Że zmarnowałam zbyt wiele czasu. I jedyne co musiałam zrobić to przekonać wszystkich, że dam radę i że naprawdę tego chcę.
-Chcę tego. Naprawdę uważam, że dam radę. Wiem, że umowa wygasła razem z początkiem tego roku i wiem, że mogę wydawać się ryzykowną inwestycją, ale spędziłam sporo czasu sama, w domu, kompletnie odizolowana od świata i właśnie wtedy zrozumiałam, że naprawdę kocham śpiewać i chcę to robić najdłużej jak się da- powiedziałam starając się przekonać mężczyznę od którego zależał mój los. Cóż, wiedziałam, że powinnam go raczej błagać na kolanach by pozwolił mi wrócić, tym razem bezpośrednio pod skrzydła tej „większej” wytwórni, ale przez cały tydzień czekając na tę rozmowę uświadomiłam sobie na jakich zasadach chcę wrócić. Dlatego zamiast błagać i przyjąć każdą ofertę, którą mi zaproponują postanowiłam postawić pewne warunki. Właściwie warunek miałam jeden, pozostałe „żądania” miały przysłużyć się obu stronom. -Ale nie chcę robić tego tak jak to wyglądało dotychczas. Chcę stać się profesjonalistką. Chcę śpiewać lepiej, czuć się na scenie pewniej. Chcę doskonalić siebie, chcę próbować nowych rzeczy. Nie mogę być zamknięta na coś bo czegoś nie umiem. Nie umiem tańczyć. Chcę się nauczyć by w przyszłości nie stać na scenie jak kołek tylko móc poruszać się na niej pewnie i bez obaw, że potknę się o własną nogę. Chcę doskonalić głos. Odkąd wygrałam konkurs zaprzestałam lekcji śpiewu i to był błąd bo wiem, że przy regularnych ćwiczeniach jestem w stanie śpiewać o wiele lepiej. Wiem, że mogę wyciągać wyższe dźwięki, ale nie zrobię tego bez nauki. Chcę wziąć nawet lekcję aktorstwa- palnęłam natchniona widząc, że mężczyzna siedzi i naprawdę mnie słucha. -Chcę się doskonalić, kształcić by być lepsza. Wydaje mi się, że moje doskonalenie własnych umiejętności wyjdzie na dobre nie tylko mi, ale nam wszystkim- powiedziałam, wyprostowałam się, uniosłam dumnie głowę i liczyłam na to, że te słowa wystarczyły do tego by udowodnić, że warto mi zaufać.
-Zgoda- powiedział a ja miałam ochotę wstać i zacząć skakać z radości. Zamiast tego spojrzałam jedynie na Liv i uśmiechnęłam się najpierw do niej a po chwili także do mojego szefa.
-Dziękuję, naprawdę nie pożałuje pan swojej decyzji. Wiem, że to już moja druga szansa, ale teraz mam znacznie większy bagaż doświadczeń niż wcześniej i przede wszystkim teraz wiem czego chcę i kim, jaką artystką chcę się stać.
-Mam nadzieję, że przede wszystkim wiesz jak bardzo ryzykuję obdarzając zaufaniem kogoś kto już raz nie dał rady.
-Tak, wiem i jestem naprawdę wdzięczna za to i nie zamierzam tego zaufania zawieść.
-Liczę na to, że jesteś świadoma tego, że w tym świecie już więcej szans na dostaniesz.
-Wiem- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-Przejdźmy do konkretów. Nowa płyta na razie odpada skoro chcesz najpierw nieco się dokształcić. Możemy pomyśleć o drugim singlu za jakiś czas, wybierzemy coś z „Louder”…- dalsza część spotkania była raczej nudna. Przyszedł prawnik i sporządziliśmy pierwowzór umowy. I kiedy przyszło do stawiania warunków musiałam postawić swój.
-Akceptuję wszystkie wasze warunki- odezwałam się i chyba dopiero w tym momencie naprawdę się zdenerwowałam. -Ale ja też mam jeden warunek- powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. -Nie mogę, nigdy, spotkać się z Harrym to znaczy  z panem Harrym Stylesem. I to się tyczy dosłownie wszystkiego, nie chcę go spotkać na swojej drodze nigdy więcej- powiedziałam i to był ostatni raz kiedy zamierzałam o nim mówić, myśleć. To był ostatni raz kiedy poczułam ogromne wyrzuty sumienia spowodowane moimi słowami i ostrym tonem wypowiedzi.
-O to nie musisz się martwić- powiedział mężczyzna a ja poczułam głupie ukłucie prosto w serce.
-Dlaczego?
-Bo Harry już we wrześniu o to zadbał. Przyszedł tutaj i powiedział, że nie chce cię już nigdy więcej w życiu widzieć. Nie wiem o co wam chodzi i dlaczego nagle tak bardzo się nie lubicie, ale powiem tobie to samo co jemu. Jesteście w tej samej wytwórni, w tej samej agencji. Życie planują wam ci sami ludzie więc macie szczęście i wasze grafiki nie będą się nakładać…- przestałam słuchać bo jedyne co miałam w głowie w tej chwili to ‘przyszedł tutaj i powiedział, że nie chce cię już nigdy więcej w życiu widzieć’. Nie chciał mnie znać? Bał się, że spotkanie mnie może być zbyt trudne? Czy nie chciał mnie widzieć bo mnie po prostu znienawidził? Nienawiść to pierwsze uczucie, którym mnie obdarzył. Nie chciałam by było też tym ostatnim… Siedziałam tam totalnie olewając resztę rozmowy, Liv coś mówiła i uzgadniała a ja kompletnie straciłam humor. Nie chciałam żeby mnie nienawidził. Ali stop! Jego urodziny miały być ostatnim dniem kiedy on miesza w twoim życiu. Nie możesz mu na to więcej pozwalać. Sama właśnie powiedziałaś, że nie chcesz go spotkać, najwyraźniej on myśli tak samo o tobie. I to wszystko. Nie ma sensu się tym zadręczać- przekonywałam siebie samą. Siedziałam tam i miałam wrażenie, że przybrałam jakąś bojową postawę aż w końcu  mój szef zwrócił się do mnie i wypowiedział słowa dzięki którym się ocknęłam i wszystko nagle nabrało zupełnie innych barw. Jakbym przez cały czas żyła w czarno-białym świecie i nagle ktoś ten świat zalał kolorami.
-Co powiesz na Nowy Jork?

***

-Denerwuję się- przyznałam w końcu.
-To zrozumiałe i w twoim przypadku zupełnie niepotrzebne.
-Co jak jednak nie dam rady?- zapytałam wpychając do walizki kolejną bluzkę.
-Ali… Nawet nie wiesz jaka jestem z ciebie dumna w tym momencie- powiedziała Zuza a ja wiedziałam, że mówi szczerze. -I wiem, że dasz radę- dodała a ja upchnęłam do torby szary sweter.
-To moje marzenie i naprawdę chcę żeby tym razem mi się udało. W tym świecie nie dostaje się drugich szans a jednak ja ją dostałam, ale jak tym razem to spierniczę to już nikt mi nie pomoże.
-Niczego nie spierniczysz. Zostawiasz to?- zapytała kiedy zobaczyła, ze odwieszam z powrotem do szafy kremową koszulę.
-Możesz ją wziąć- powiedziałam i wywróciłam oczami kiedy Zuza zaczęła uśmiechać się przebiegle. -Ej kiedy wrócę mam nadzieję, że znajdę jakieś ciuchy w tej szafie.
-Pożyczę tylko kilka- blondynka wywróciła teatralnie oczami dokładnie tak jak ja chwilę wcześniej. Doskonale wiedziałam, że pożyczy sobie połowę mojej szafy.
-Obiecaj, że odwiedzisz mnie w tym świecie skoro trafiam do niego już drugi raz.
-Obiecaj, że w końcu zagrasz swój własny koncert w swojej ojczyźnie a nie na drugim końcu świata- powiedziała i nagle spoważniała.
-Ej co jest?
-Nic po prostu… Boję się o ciebie bo wiem, że będziesz tam sama. Jednocześnie wiem też, że jeśli byś tu została byłabyś skazana na niekończące się nieszczęście. Poza tym wiem, że dasz sobie radę i zasługujesz na to żeby tam być. Jesteś wyjątkowa, stworzona by robić wielkie, wspaniałe rzeczy. Po prostu Nowy Jork jest daleko i będę tęsknić za tobą, ale wiem, że możesz tam być szczęśliwa i wiem, że czeka cię świetlana przyszłość.
-Zuza nie bój się, okej? Ja się nie boję, tylko denerwuję. nie wiem co mnie czeka, jaka przyszłość czy świetlana czy nie, ale naprawdę chcę wrócić do tego świata bo czuję, że to tam jest moje miejsce. Tyle osób we mnie nie wierzyło, mówili, że jak trasa się skończy słuch po mnie zaginie. Muszę pokazać wszystkim, że Ali Rose to dopiero początek. Naprawdę tego chcę, nawet nie wiedziałam jak za tym tęsknię.
-Wiesz co jest dziwne? Ty nie wiedziałaś, ale ja wiedziałam. Widziałam to codziennie, widziałam tęsknotę w twoich oczach i wiedziałam, że prędzej czy później poczujesz to. I tak wiem dasz sobie radę, hejterom pokażesz gdzie ich miejsca. Poza tym olej hejterów. Rób to co kochasz dla siebie i dla swoich fanów.
-Boże nasze rozmowy są ostatnio takie patetyczne- powiedziałam chcąc rozładować jakoś sytuację. Poza tym czułam, że się zaraz rozpłaczę a wolałam tego nie robić.
-Wiem. Chyba się starzejemy- Zuza spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi oczami i obie dosłownie w tej samej chwili rzuciłyśmy się sobie w ramiona i dokładnie w tym samym momencie zaczęłyśmy płakać ze wzruszenia.
-Będę tęsknić.
-Ja za tobą też. Ali pamiętaj, zasługujesz na wszystko co najlepsze i nie pozwól wmówić innym, że jest inaczej. Wiem, że doskonale sobie poradzisz i w ogóle wszystko będzie super. Po prostu głupio, że Nowy Jork jest tak daleko…- Zuza mówiła i mówiła a ja słuchając tej jej przemowy, ściskając ją i płacząc zastanawiałam się jakim cudem spotkałam ją w swoim życiu. Jakim cudem jest ona moją przyjaciółką? I kiedy zastanawiałam się jaka siła, Bóg czy może po prostu przeznaczenie sprawiło, że ta wspaniała dziewczyna jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu zrozumiałam, że tak naprawdę to nie spotkanie jej było cudem, ale ona sama w sobie była po prostu moim cudem.

***

-Ali!- Liv krzyknęła do mnie a ja starałam się ją odnaleźć wśród tych wszystkich ludzi. Średnio mi to wychodziło i zauważyłam ją dopiero kiedy dodatkowo zaczęła do mnie machać.
-Hej- powiedziałam i postawiłam walizkę obok nas by móc ją wyściskać. -Jezu ile tu dzisiaj ludzi.
-To lotnisko, tu codziennie jest tyle ludzi- Olivia zaśmiała się słysząc moje słowa, ale kurde byłam w Nowym Jorku już dwa razy i nigdy na lotnisku nie widziałam takich tłumów. -Halo tu Ziemia! Ali idziemy- kobieta zaczęła mi machać ręką przed twarzą kiedy się po prostu zacięłam i gapiłam na ten tłum dlatego kiedy się ‘odcięłam’ chwyciłam rączkę walizki i uśmiechnęłam się do niej i obie zaczęłyśmy wychodzić z terminala. Następnie wzięłyśmy taksówkę i jechałyśmy do mnie. Wytwórnia wynajęła mi mieszkanie, za które nie musiałam płacić. To jeden z warunków, które Olivia wynegocjowała dla mnie.
-Nie wierzę, że to tutaj będę teraz mieszkać- a właściwie to nie tylko mieszkać. Będę tu pracować i się uczyć. Nie wiem jakim cudem przekonałam szefa do mojego pomysłu a samodoskonaleniu się, ale podszedł on do sprawy bardzo poważnie i miałam brać lekcje, nie tylko u wykładowców w osławionej szkole Juilliarda, ale także na jeszcze bardziej osławionym Brodway’u. Kiedy się o tym dowiedziałam postanowiłam tego w żaden sposób nie analizować i podejść do sprawy na luzie. Gdybym zaczęła myśleć o tym, że agencja załatwiła mi lekcje śpiewu na Brodway’u wycofałabym się od razu ze strachu, że jestem za słaba, że wpakowałam się w coś z czym nie będę umiała sobie poradzić albo, że ktoś mi zaufał a ja mogę kolejny raz okazać się niewypałem. Dlatego nie myślałam o tym, a właściwie starałam się nie myśleć w takich kategoriach. Wolałam być podekscytowana i totalnie gotowa na to co mnie czeka. Miałam brać lekcje u najlepszych na świcie nauczycieli i dzięki temu miałam stać się naprawdę dobra. W końcu wszystko miało mieć ręce i nogi i pragnęłam tego najbardziej na świecie. Tego żeby być najlepszą w tym co tak bardzo kochałam robić. To była moja misja i nikt ani nic nie mogło mnie przed tym powstrzymać. A już na pewno nie ja sama bo przecież tylko ja odpowiadałam za mój los i tylko ode mnie zależało jak sobie poradzę i co w życiu osiągnę. A zamierzałam osiągnąć dużo.
-Nowy Jork to takie wspaniałe miasto. Jest tu tyle możliwości, jest idealne dla kogoś takiego jak ty. Miałam ci to powiedzieć już po naszej rozmowie w agencji, ale jakoś wyleciało mi to z głowy. Naprawdę podobało mi się to jak się tam zachowałaś. Mówiłaś  z przekonaniem i naprawdę było widać, że ci na tym zależy… Jestem z ciebie dumna i uważam, że jesteś…- Liv mówiła jaka to ja jestem super totalnie we wszystkim przesadzając a ja po prostu przestałam jej słuchać. Po prostu podziwiałam widoki i naprawdę nie docierało do mnie jeszcze to, że od teraz będę tu mieszkać. Kiedy dojechałyśmy do mieszkania i zdążyłam już milion razy powiedzieć, że jest piękne i że nie wierzę, że wytwórnia za nie płaci, razem z Liv zaczęłyśmy omawiać wszystko co miało wydarzyć się w najbliższym czasie. Miałam mieć całkiem sporo zajęć, ale nic publicznego, jeszcze nie. Miałam się uczyć i zaaklimatyzować. Później w planach był teledysk do On My Way, ale to dopiero po jakimś czasie. Liv mówiła także o trasie koncertowej w Europie, ale to miałoby wydarzyć się dopiero jesienią. Razem z Olivią spędziłam jeszcze trzy wspaniałe dni, ale w niedziele wieczorem kobieta musiała wracać do LA a ja zostałam sama. Przez te kilka dni Liv kładła mi do głowy, że jestem super, że teraz w końcu jestem w dobrych rękach, że nie może się doczekać momentu kiedy będzie mogła ogłosić, że plotki o moim powrocie są słuszne albo kiedy ogłosi, że wyruszam w swoją własną trasę koncertową. Cała ta jej ekscytacja udzieliła mi się totalnie i kiedy miałam ją przy sobie czułam się naprawdę dobrze, nie mogłam się doczekać kiedy to wszystko się zacznie. Wszystko miało się zmienić dwa dni po jej wyjeździe. Poniedziałki miałam mieć wolne, jednak we wtorek wszystko miało się zacząć. Dwa razu w tygodniu miałam mieć lekcje tańca, dwa razy lekcje śpiewu, trzy razy w tygodniu miałam chodzić na siłownie, do tego dochodziły warsztaty z aktorstwa, na które miałam chodzić bo przez przypadek palnęłam, że chciałabym się uczyć nawet tego na rozmowie z szefem. Wszystko miałam tak poustawiane żeby nic nie kolidowało ze sobą. Kiedy zajechałam na miejsce byłam nastawiona pozytywnie. Co prawda nigdy nie miałam do czynienia z tańcem a już na pewno nie z takim jakiego miałam się uczyć, ale starałam się myśleć o tym tylko i wyłącznie pozytywnie. Kiedy weszłam do budynku od razu zaprowadzono mnie do szatni a tam ubrałam legginsy, trampki i zwykłą bluzkę i udałam się na salę. Kiedy tam weszłam nikogo jeszcze nie było. Stałam tam i gapiłam się na swoje odbicie w lustrach kiedy do pomieszczenia wszedł chłopak. Totalnie przystojny chłopak.
-Hej- powiedział, uśmiechnął się i wyciągnął rękę w moim kierunku.
-Hej- odpowiedziałam i podałam mu dłoń delikatnie się do niego uśmiechając. To on miał mnie uczyć tańczyć?! Przecież Liv mówiła, że taniec mam z Cassandrą July.
-Jestem Brody i będę twoim partnerem
-Ali. Partnerem? Chyba raczej trenerem.
-Na twoje nieszczęście ta rola przypadła mi- powiedziała długonoga blondynka w momencie kiedy weszła do środka. Na pierwszy rzut oka z wyglądu była nieco podobna do Jessici. -Od razu na samym początku chcę zaznaczyć, że gdyby nie to wielkie wynagrodzenie oraz to, że zostałam tak jakby zmuszona do prowadzenia tych zajęć nigdy w życiu bym się nie zgodziła na takie coś- powiedziała a ja byłam pewna, że moja szczęka leży już na podłodze z wrażenia. Nie ma to jak miłe powitanie i zderzenie z rzeczywistością. Totalnie mnie zatkało dlatego stałam tylko jak kołek i nie wiedziałam co mam w ogóle powiedzieć.
-Jestem Ali, to znaczy naprawdę nazywam się…- wydusiłam jedynie bo kobieta skanowała moją sylwetkę od góry do dołu a kiedy przestała od razu mi przerwała.
-Ja raczej nie muszę ci się przedstawiać, prawda? Wiesz jak się nazywam- spanikowana spojrzałam na Brody’ego a on uśmiechnął się pocieszająco.
-Cassandra July.
-Brawo. Miałaś kiedykolwiek do czynienia z tańcem?- zapytała.
-Nie.
-Zabiję go! Jak mógł mi przysłać…
-Cassie…- przerwał jej Brody a ona spojrzała na niego tak jakby chciała go zabić.
-Nie przypominam sobie żebyśmy byli na ty- chłopak spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy a moja nauczycielka postanowiła mówić dalej. -Okej. Spójrz, wiem, że nie jesteś tancerką, ale nie interesuje mnie to, jasne? Nie wiem czy zrobię z ciebie choćby imitację osoby, która potrafi się ruszać lepiej niż worek ziemniaków, ale dostałam swoje zadanie i zamierzam je wypełnić. Masz się czuć pewnie na scenie i masz umieć współpracować z tancerzami i właśnie tego cię nauczę. Musisz umieć się ruszać, a po twojej postawie teraz, widzę, że nawet stać poprawnie nie umiesz. Nie znoszę marudzenia, płaczu czy ogólnego cackania się ze sobą. Nie znoszę głupich wymówek, na ogół przeziębienie też nie jest dla mnie przeszkodą jeśli chodzi o prowadzenie zajęć więc od moich studentów oczekuję dyspozycji nawet jeśli mają taką dolegliwość. Jako, że studentką nie jesteś masz szczęście bo wiem, że chora być nie możesz dlatego w razie choroby musisz mi po prostu dać znać. Tak, masz przywileje pod tym względem, ale poza tym nie zamierzam ci odpuszczać, rozumiesz? Nie interesuje mnie czy już coś osiągnęłaś czy masz jakieś wielkie marzenia o tym jak ma się twoja śmieszna kariera potoczyć. Nie interesuje mnie to, że być może dla kogoś już jesteś „gwiazdą”, bo wskoczyłaś do łóżka odpowiedniemu facetowi, dzięki któremu zrobiło się o tobie głośno. Na tej sali jesteś nikim dopóki jak nie stwierdzę czy w ogóle warto przejmować się zapamiętaniem twojego prawdziwego imienia. Rozumiesz?
-Rozumiem- powiedziałam cicho dotknięta wszystkim co powiedziała. 
-Świetnie. W takim razie zaczynamy.

***

-Nie śpisz jeszcze?
-Nie… Wiesz to przez te strefy czasowe. Jeszcze się nie przestawiłam- powiedziałam siedząc na łóżku z kubkiem herbaty w dłoni, otulona puchową kołdrą. Prawda była taka, że po tygodniu przebywania w Stanach zdążyłam się przestawić. Po prostu mój pierwszy tydzień wyglądał nieco inaczej niż to sobie wyobrażałam.
-Jeszcze? Matko to ile ci to zajmie? Wykończysz się- usłyszałam nutkę zmartwienia w głosie mojej przyjaciółki. Zupełnie nieświadomej przyjaciółki. Codziennie pisałam, że wszystko u mnie jest super. Że zajęcia mi się podobają i że to naprawdę to o czym marzyłam. Prawda była taka, że dwie lekcje z Cassandrą wystarczyły żebym zapragnęła wrócić do domu a mój „amerykański sen” okazał się być zupełnie inny niż go sobie wyobrażałam.
-Nie wiem ile mój organizm potrzebuje czasu, ale zawsze długo mi to szło. Ale nie gadajmy o mnie. Powiedz lepiej co słychać u was.
-U nas? Ali, jesteś w Nowym Jorku, to ty opowiadaj.
-Wszystko już wiesz, napisałam ci przecież- powiedziałam i starałam się nie brzmieć jak chodząca depresja.
-A wiesz co zaśpiewasz?- Zuza była bardziej podekscytowana tym wszystkim niż ja. Na lekcji śpiewu którą mam z czarnoskórą, na oko pięćdziesięcioletnią kobietą, musiałam wystąpić przed jej studentami. Wiedziała, że dawno nie występowałam publicznie i z niewiadomych mi przyczyn kazała mi wybrać jakąś piosenkę i ją po prostu zaśpiewać. Podobno tak najlepiej umiała ocenić ile ktoś potrafi i jak wiele pracy musi jeszcze w to włożyć.
-Nie. Ale nie będę śpiewać nic mojego. Myślę, że wybiorę coś w ten weekend.
-Ali przepraszam, ale wiesz, ze z Łukaszem kupujemy samochód i on teraz mi każe się ogarniać…
-Jasne nie ma sprawy, daj znać jak będziesz miała czas…- zaczyna się. Minutowe rozmowy przez telefon raz na tydzień. Brak czasu na cokolwiek choćby na napisanie głupiego smsa. Kiedy skończyłam rozmawiać doszło do mnie, że jeszcze nigdy nie czułam się tak źle w jakimkolwiek miejscu jak w tym momencie, w tym łóżku, w tym mieszkaniu, w tym mieście. Nie tylko czułam, że zupełnie tam nie pasuję. Ja byłam po prostu przerażona. Rzuciłam się na głęboką wodę totalnie ignorując fakt, że nie umiem pływać.
 W poniedziałek z żołądkiem podchodzącym mi do gardła zjawiłam się na zajęciach u Cassandry. Miałam mieć poniedziałki wolne, ale blondynka stwierdziła, że skoro i tak się obijam i nie mam nic do roboty to mam przyjść w poniedziałek. Kiedy weszłam na salę nikogo tam nie było a ja patrzyłam na siebie w lustrze i w głowie powtarzałam sobie, że dam radę, że nie zamierzam przecież zostać zawodową tancerką a te zajęcia mają mi jedynie pomóc w ewentualnych choreografiach, które może w przyszłości mogłabym tańczyć przy niektórych piosenkach. Naprawdę miałam dwie lewe nogi i przecież te zajęcia miały mi pomóc.
-Hej- przywitał się ze mną Brody, który w przeciwieństwie do Cassandry był miły i mnie lubił.
-Hej- odparłam totalnie zrezygnowana.
-Głowa do góry- powiedział widząc w jakim podłym jestem nastroju. Nie trudno było się domyślić dlaczego.
-Taaa, łatwo ci mówić.
-Cassie może i jest surowa i czasami zbyt surowa, ale to dzięki niej jestem w tym miejscu, w którym jestem i naprawdę wiele jej zawdzięczam, jako tancerz.
-Problem w tym, że ja nie jestem tancerką i nigdy nią nie będę. Mówiąc o lekcjach tańca nie miałam na myśli katorżniczych lekcji z tyranem- powiedziałam a Brody zaczął się śmiać.
-Cassie ma swoja historię i czasami przesadza bo w niektórych widzi siebie. Dlatego taka jest.
-We mnie raczej siebie nie widzi.
-Powiedz lepiej jak ci się podobają inne zajęcia. Słyszałem, że masz wystąpić w tym tygodniu.
-Super! Wszyscy o tym wiedzą a ja nawet nie wybrałam jeszcze piosenki- czułam jak ta rozmowa mnie przytłacza. Jak to możliwe, że chłopak wie o moim zadaniu domowym? Czułam się tak źle, że nie kontrolowałam tego, że łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.
-Ej spokojnie… Jakby nie patrzeć to jesteś dla nas wszystkich małą sensacją. Byłaś przecież w trasie z wielka gwiazdą i nagle znajdujesz się tutaj. Wiesz, rzadko ktoś co już coś osiągnął twierdzi, że nie jest wystarczająco dobry i chce się uczyć.
-Prawda jest taka, że nic jeszcze nie osiągnęłam.
-Masz na koncie supportowanie aktualnie największego zespołu na świecie, do tego wydałaś własną płytę, nagrałaś teledysk… To nie jest nic i naprawdę wiele osób na twoim miejscu osiadłoby na laurach  i miało gdzieś naukę…
-Koniec tych pogaduszek- kiedy do sali weszła Cassandra przysięgam, że poczułam jak temperatura wokół mnie spadła o jakieś dziesięć stopni. -Dzisiaj oszczędzę nam wszystkim tego strasznego widoku i dzisiaj tańczyć nie będziesz. Mimo tego, że wybrałam dla ciebie Brody’ego, bo jest najlepszy i wiem, że poradzi sobie z każdą pokraką, którą mu przydzielę po dwóch jakże beznadziejnych w twoim wykonaniu lekcjach chcę ci pokazać jak te zajęcia mają wyglądać, dlatego dzisiaj będziesz siedzieć i patrzeć czego od ciebie oczekuję- powiedziała bez ogródek a pomieszczenie zaczęło zapełniać się młodymi osobami. Bez zbędnego komentarza usiadłam w kącie sali i z niedowierzaniem patrzyłam na to co wyprawiają ci wszyscy ludzie. Jeśli Cassandra liczy, że kiedykolwiek w przyszłości zrobię coś takiego to możemy zakończyć nasze lekcje od razu. Nie ma najmniejszych szans na to, żebym kiedykolwiek wspięła się na ich poziom, bo ja nie jestem tancerką. Ja śpiewam i taniec miałby być ewentualnym dodatkiem.
-Nie oczekuję od ciebie takiego poziomu tylko takiego zaangażowania- zaczęła, kiedy zajęcia się skończyły i wszyscy zaczęli wychodzić. -Nie chcę żeby na salę przychodziły ciepłe kluchy tylko młoda, seksowna kobieta pełna energii i chęci do ciężkiej pracy. Jeśli na następne zajęcia przyjdziesz w tych babcinych wzorkowych legginsach, warkoczyku i tym worku mającym robić za bluzkę to wyrzucę cię z sali. Następne zajęcia masz za tydzień bo w tym już nie dam rady drugi raz się tak męczyć patrząc na ciebie- oznajmiła i po prostu odwróciła się by odebrać telefon. Nie chcąc się rozpłakać przy niej wyszłam z pomieszczenia z prędkością światła. Zanim zdążyłam się zorientować wpadłam z impetem na kogoś, kto natychmiast pomógł mi wstać starając się oszczędzić mi jeszcze większego upokorzenia.
-Przepraszam- powiedziałam szybko nawet nie patrząc kto to. Jedyne o czym marzyłam w tym momencie to znaleźć się w swoim mieszkaniu a najlepiej w swoim domu, w swoim pokoju, z mamą krzątającą się w kuchni, bratem w pokoju obok i tatą siedzącym w garażu. Wybiegłam z budynku i dosłownie w momencie kiedy zbiegłam ze schodów zadzwonił mój telefon.
-Tak?- odebrałam i zdałam sobie sprawę z tego, że nie przeczytałam nawet kto dzwoni.
-Hej- słysząc znajomy głos mimowolnie nieco się uśmiechnęłam Przez ponad pół roku rozmawialiśmy ze sobą tak normalnie, nie przez smsy kilka razy a odkąd znalazłam się w Nowym Jorku Niall zadzwonił do mnie już drugi raz.
-Co tam?- zapytałam starając się brzmieć pogodnie co w tym momencie było zadaniem praktycznie nie do wykonania.
-U mnie wszystko po staremu lepiej powiedz co u ciebie. Jak twoje lekcje tańca? Nadal jest tak miło jak mówiłaś?- wiem, że kłamanie nie jest dobre i nie powinnam Niallowi mówić, że wszyscy są tu dla mnie mili a moja nauczycielka tańca i ja w przyszłości możemy zostać najlepszymi przyjaciółkami.
-Niall…- zaczęłam i wtedy głos mi się załamał a słowa same wypłynęły z moich ust. -Ta baba od tańca… Ona jest straszna! To potwór a nie…- mówiłam łamiącym się głosem i wtedy z samochodu zaparkowanego centralnie przede mną wysiadł on. Niall. Uśmiechnięty od ucha do ucha Niall z szeroko rozpostartymi ramionami a ja czując nagły i wielki niczym fala tsunami przypływ radości, po prostu pobiegłam do niego i rzuciłam mu się w objęcia. -Jesteś tutaj!
-Jestem- Niall się śmiał i dosłownie pierwszy raz od ponad tygodnia i ja szczerze się śmiałam.
Kiedy dojechaliśmy do mnie okazało się, że Niall zamierza zatrzymać się u mnie kilka dni po tym jak mu opowiedziałam jak to naprawdę u mnie teraz bywa Horan stwierdził, że podejrzewał wszystko od razu kiedy do mnie zadzwonił za pierwszym razem.
-No i ona jest straszna. Ciągle mnie obraża a dzisiaj stwierdziła, że wyglądam jak ciepłe kluchy i w ogóle nie jestem seksi. Na dodatek za dwa dni zamiast mieć normalną lekcję śpiewu ja muszę „wystąpić”. Jezu ja nawet nie mam jeszcze wybranej piosenki..
-Ej spokojnie- Niall złapał mnie za rękę by jakoś dodać mi otuchy. -Zaśpiewaj coś swojego.
-Oszalałeś?!- powiedziałam wytrzeszczając oczy.
-Dlaczego?
-W życiu nie zaśpiewam niczego mojego, bo zaraz będzie, że wielka gwiazda się znalazła. Serio. Nie wiem, o co im wszystkim chodzi. Boże przez nich ja już sama nie wiem, o co mi chodzi i czego ja tak właściwie chcę.
-A czego chciałaś jak tu leciałaś?- zapytał i upił tak wielkiego łyka piwa, że przez moment zastanawiałam się jakim cudem on to w ogóle przełknął.
-No stać się lepsza, bardziej profesjonalna.
-Dlaczego? Przecież jesteś świetna.
-Nie prawda. Nie jestem świetna, ale chciałabym taka być.
-Wiesz dwa lata temu nie wybraliśmy cię dlatego, że byłaś słaba. Już wtedy uważałem, że masz talent.
-No tak, ale talent to nie wszystko. Poza tym dopiero teraz widzę i czuję, że to wszystko było zupełnie nie po kolei. Że najpierw powinnam przejść ten proces, który przechodzę teraz a dopiero później powinnam wyjść na scenę.
-Cóż… Jeśli mam być zupełnie szczery to też miałem takie myśli jeśli chodzi o mnie. Wiesz poszedłem do programu i nagle wszystko nabrało takiego tempa, że sam czasami zastanawiałem się czy nie powinniśmy przystopować i się jeszcze podszkolić. No, ale przez to, że byliśmy na takiej fali nikt nie mógł pozwolić by tracić choćby minutę naszego czasu na coś, co według nich było niepotrzebne. Oczywiście wiesz, że mamy nauczyciela śpiewu, ale to zupełnie coś innego niż takie możliwości, jakie masz teraz ty.
-Niby tak, ale ostatnio nawiedziła mnie taka myśl… że to jest jak wielki krok w tył. Że zamiast iść dalej ja się cofam.
-Moim zdaniem to nie jest krok w tył. To tylko pokazuje jak poważnie myślisz o tym wszystkim.
-Bo tak jest. Naprawdę chcę wrócić na scenę, ale chcę żeby wróciła inna Ali niż ta, którą byłam rok temu. Nie wiem tylko czy droga, którą wybrałam jest dobra.
-Moim zdaniem jest dobra i jest całkiem… odważna. Wiele osób będąc na twoim miejscu olałoby lekcje tańca z jędzowatą nauczycielką i wystarczyłoby im to co zrobili dotychczas i mięliby w nosie samodoskonalenie.
-Wiem, ale ja naprawdę tym razem chcę zrobić to tak jak się należy a przynajmniej wydaje mi się, że to właśnie powinnam zrobić. Że to pomoże mi w przyszłości- powiedziałam i nagle mnie olśniło. Olśniło mnie jaką piosenkę powinnam wykonać.
-Co?- Niall uniósł jedną brew do góry i spojrzał na mnie podejrzliwie kiedy nagle przestałam gadać i po prostu zaczęłam uśmiechać się do niego jak debil.
-Wiem! Że ja na to wcześniej nie wpadałam! Jezu to dzięki tobie Niall!
-Co wiesz? Co dzięki mnie?- zapytał wyglądając jakby był totalnie niekumaty. Nie wiem dlaczego w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo go kochałam.
-Wiem co zaśpiewam!- powiedziałam z nieudawanym entuzjazmem w głosie i rzuciłam się na niego i zaczęłam go ściskać.

***

-Wiem, że nie jesteś studentką i jesteś tutaj tylko dlatego, że chcesz doskonalić swój wokal, ale ten występ jest naprawdę konieczny- powiedziała czarnoskóra kobieta a ja tylko uśmiechnęłam się do niej.
-Oczywiście, rozumiem- powiedziałam stojąc na środku sali patrząc nie tylko na nauczycielkę, ale także na zebranych całkiem licznie studentów. Jaki szok przeżyłam kiedy dojrzałam nie tylko Brody’ego, ale także Kurta! Chłopak był specyficzny, dlatego właściwie rozpoznałam go od razu kiedy na niego spojrzałam. Poznałam go podczas świątecznego koncertu jeszcze jak mieszkałam w Londynie. Przez moment zastanawiałam się czy chłopak też mnie pamięta, ale kiedy na mnie spojrzał i się uśmiechnął wiedziałam już, że tak.
-W takim razie powiedz, co zaśpiewasz.
-Wybrałam piosenkę z repertuaru Room For Two pod tytułem Roots Before Branches.
-W takim razie zaczynaj- powiedziała kobieta a ja wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na Nialla, który siedział w kącie i patrzył na mnie. Niall naprawdę mi pomógł i jego obecność, jego przyjazd i całe to wsparcie, które od niego dostałam było czymś czego potrzebowałam. Bo w tym wszystkim właśnie to było mi potrzebne. Wsparcie i poczucie słuszności moich decyzji i właśnie to od niego otrzymałam i tak właściwie to nigdy jeszcze nie czułam takiego wsparcia z jego strony jak przez te kilka dni. Wiedziałam, że chłopak niedługo wyjedzie, ale wiedziałam też, że mimo wszystko jest ze mną i trzyma za mnie kciuki. Wiedziałam, że zależy mu na mnie i wierzy we mnie i to wystarczyło bym nie martwiła się tym, że wkrótce znowu zostanę sama… Pomieszczenie zaczęły zalewać pierwsze dźwięki a ja pierwszy raz od roku śpiewałam. Wcześniej zrobiłam to tylko raz, z Jesse’m, ale sama nie śpiewałam od roku. A piosenka, którą wybrałam była jakby dla mnie napisana. Była idealna i po prostu perfekcyjnie wyrażała wszystkie emocje, myśli, obawy i pragnienia, które były we mnie. Ale poza tym wszystkim kiedy zaczęłam śpiewać poczułam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Chciałam być pewna siebie, chciałam być pewną tego do czego dążyłam. I mimo, że starałam się nie myśleć o tym czy dam radę czy nie, mimo tego, że sama siebie przekonywałam, że wszystko będzie dobrze i dosłownie przed wszystkimi starałam się być jak najbardziej pewna moich decyzji, przez większość mojego pobytu w Nowym Jorku byłam przerażona. Czułam się totalnie zagubiona a moja głowa była praktycznie bombardowana przez myśli o tym, że będzie dobrze, o tym, że tęsknię, o tym, że nie dam rady, o tym, że jestem sama, o tym, że znowu zostawiłam wszystko, rodziców, Zuzę i znowu ruszyłam w nieznane, o tym, że jestem podekscytowana, bo mam szansę i o tym, że boję się, że tej szansy nie wykorzystam. I co było w tym wszystkim najdziwniejsze te myśli odpłynęły kiedy zaczęłam śpiewać. Stojąc na środku sali, patrząc na Nialla, przyciągając uwagę wszystkich naprawdę poczułam, że jestem stworzona do tego żeby śpiewać. Czułam, że w tym momencie jestem w stanie zrobić wszystko i nikt ani nic nie sprawi, że się poddam.

„There's always a seed
Before there's a rose
The more that it rains
The more I will grow”



Hello!!!!!! Oto rozdział numer 2! XD
Okej na wstępie chcę wstawić tłumaczenia cytatów:
1) Ten tyczy się bardziej tego co było. Wiecie Ali uważa, że udało jej się dosięgnąć gwiazd chociaż tak naprawdę nie powinna tego zrobić...
Oh, dlaczego
sięgam do gwiazd
kiedy nie mam skrzydeł
które poniosły by mnie tak daleko
2) Ten się tyczy teraźniejszości i tego co będzie XD
Zawsze jest ziarno
zanim będzie róża
Im bardziej pada
Tym wyżej urosnę
Oba cytaty pochodzą z piosenki, którą Ali śpiewa pod koniec rozdziału czyli Roots Before Branches. Tutaj macie piosenkę z tłumaczeniem oczywiście w wykonaniu Ali XD Roots Before Branches Zachęcam do jej przesłuchania i przede wszystkim wsłuchania się w słowa bo w pewnym sensie piosenka jest 'spoilerem' do tego co się dzieje w opowiadaniu i dziać będzie no i ogólnie maga pasuje do opowiadania i czekałam dwa lata, żeby móc ją tutaj dodaćXD
Okej, przejdźmy dalej. Jak wiecie @cvpcakestyles jest cudowna i genialna i stworzyła dla mnie okładkę dla drugiej części i dzięki niej mogę publikować Burn With You na Wattpadzie!! 
Oto okładka!

Taka piękna!!! DZIĘKUJĘ!!!!!!!!! Normalnie przeszłaś samą siebie!!! <3
W zakładce Bohaterowie dodałam zdjęcia nowych postaci i zmieniłam zdjęcia Ali i Harrusia XD Stworzyłam też zakładkę Wattpad w której znajdziecie linki do obu części jeśli ktoś woli czytać opowiadania na Wattpadzie :)
Jeśli chcecie dzielić się swoim wrażeniami na Twitterze to stworzyłam specjalny hasztag #TTSffPL!!!!! (W sumie to był pomysł Adusi więc to dzięki niej powstał ten hasztag XD) 
Przepraszam za wszystkie błędy bo rozdział sprawdzałam w biegu XD
Jak zwykle błagam o pozostawienie komentarza! Możecie napisać co myślicie o nowych postaciach, o niespodziance Nialla, o słowach Harrusia! Naprawdę chcę poznać Waszą opinię!
Myślę, że to wszystko!
Następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu!
Dziękuję za wszystko!

PS I love youuuuu all <3

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 1



Akcja rozdziału dzieje się przed wydarzeniami w epilogu!

„I'm wide awake
Yeah, I was in the dark
I was falling hard
With an open heart
I'm wide awake
How did I read the stars so wrong?”


Moją ostatnią noc w Londynie spędziłam w hotelu. Początkowo w ogóle nie miałam zostawać, miałam wziąć resztę rzeczy z mieszkania i wrócić od razu do Polski jednak nagle okazało się, że muszę coś jeszcze załatwić. Liv wiedziała o co chodzi i miała mi wszystko przekazać. Dlatego musiałam spać w hotelu. Z mieszkania się wyprowadziłam i nie chciałam tam już zostawać, tym bardziej, że nic w nim nie zostało… Wiedziałam, że powinnam się przejąć tym, że Olivia wyskoczyła z tym spotkaniem tak nagle. Zwykle, kiedy coś takiego się dzieje i nie można tego obgadać przez telefon to chodzi o coś poważnego jednak szczerze mówiąc mało mnie to interesowało. Liczyło się tylko to, że to koniec. Prawdziwy koniec, w którym nie ma żadnego happy endu. Czułam się okropnie i tylko dzięki tabletkom nasennym udało mi się przespać noc. Nigdy w życiu nie brałam proszków na spanie, ale w tej sytuacji nie widziałam innego wyjścia. Za każdym razem, kiedy zamykałam oczy widziałam jego. I za każdym razem wracało do nie kolejne wspomnienie, które powodowało kolejną fale łez. Dlatego postanowiłam wspomóc się tabletkami, których wzięłam za dużo, przez co miałam problem z dobudzeniem się i na miejsce zajechałam spóźniona. Liczyłam na to, że Olivia palnie mi jakieś kazanie na temat spóźniania, ale tego nie zrobiła i kolejny raz pokazała, że jest totalnym przeciwieństwem Jess. Bo Jessica już dawno by na mnie nakrzyczała i zwróciła uwagę, że jestem praktycznie nieumalowana a moje ciuchy nie nadają się do noszenia publicznie. Jessica wytknęłaby wszystkie moje błędy w pierwszych dziesięciu minutach naszego spotkania. Ale jej już nie ma. Kiedy weszłam do kawiarni, w której byłam umówiona z Olivią od razu ją zauważyłam. Siedziała przy stoliku w kącie.
-Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam od razu.
-Spokojnie, w sumie też się spóźniłam, jakieś straszne korki dzisiaj są.
-Hej- usłyszałam za sobą znajomy głos, dlatego odwróciłam się natychmiast.
-Jesse?- nie spodziewałam się, że jeszcze go zobaczę a już na pewno nie, że go zobaczę w tym momencie. Chłopak uśmiechnął się do mnie pogodnie i dopiero po chwili zauważyłam, że w dłoniach ma dwie filiżanki kawy.
-Pozwoliliśmy już sobie zamówić, powiedz co chcesz to ci przyniosę.
-J..Ja- co on tutaj do cholery robił? O co w tym wszystkim chodziło?
-O ile dobrze pamiętam lubisz latte, prawa?- zapytał a ja pokiwałam tylko głową. Byłam skołowana i czułam się tak jakbym zapomniała języka w gębie.
-Ali siadaj- powiedziała Liv a ja posłusznie usiadłam licząc na to, że w końcu dowiem się, po co tak naprawdę się spotkałyśmy, a właściwie spotkaliśmy, bo chyba Jesse nie pojawił się tu przypadkiem. Oczywiście w momencie, kiedy zamierzałam zapytać, o co chodzi zabrzęczał jej telefon, który musiała odebrać i rozmawiała z kimś tak długo, że zdążyła wyjść do toalety a Jesse wrócił z moją latte.
-Proszę- powiedział stawiając napój przede mną i usiadł obok mnie.
-Dzięki. Ile ci jestem dłużna?
-Nic- powiedział i upił łyka swojej kawy, która pewnie już nie była gorąca, przez co oczywiście od razu miałam wyrzuty sumienia. Gdyby nie czekał za moim latte wypiłby gorącą kawę… Boże jestem beznadziejna.
-Wykluczone, wystarczy, że przeze mnie wystygła ci kawa, nie będziesz jeszcze płacił za moją- powiedziałam szybko i zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu portfela.
-Skoro tak bardzo chcesz mi zapłacić to mam lepszy pomysł jak możesz to zrobić- powiedział a ja od razu zaczęłam się zastanawiać, o co może mu chodzić.
-Jak? W ogóle, co ty tutaj robisz?- zapytałam a on spojrzał na mnie tak dziwnie, że postanowiłam zacząć się tłumaczyć, dlaczego w ogóle go o to pytam. -Ja nie chciałam, żeby to zabrzmiało niemiło czy coś…
-Wiem. Po prostu doszły mnie słuchy, że…- zaczął, ale Liv mu przerwała.
-Jestem- oznajmiła siadając naprzeciwko mnie. -Musiałam odebrać.
-Okej, w takim razie skoro jesteśmy już wszyscy, bo jesteśmy prawda?- zapytałam by mieć pewność, że nikogo więcej nie będzie na co Olivia pokiwała twierdząco głową a Jesse z filiżanką przytkniętą do ust wydusił siebie jedynie „yhym”. –No to w takim razie, o co chodzi?
-Cóż… Tak w skrócie? Chodzi o ciebie- „wyjaśniła” Olivia.
-To naprawdę dużo mi wyjaśnia- powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersiach będąc nie do końca usatysfakcjonowana słysząc jej odpowiedź.
-Chodzi o to, że dowiedziałem się, że chcesz odejść- powiedział Jesse. –Cóż, wiem, że jestem prawdopodobnie ostatnią osobą na świecie, która ma prawo mówić ci, co masz robić a czego nie. Ale chodzi o to, że pracowałem już z wieloma osobami i to z tobą pracowało mi się najlepiej. Masz prawdziwy talent i kiedy usłyszałem, że chcesz go tak po prostu zmarnować postanowiłem, że muszę działać. Wiem, że nie mogę ci niczego kazać, bo i tak mnie nie posłuchasz. Rozmawiałem z Liv i wiem, że nie występowałaś już od kwietnia a mamy początek września… Pół roku. Prawie pół roku. Nie tęsknisz za tym?
-Ja… ja… nie wiem- oficjalnie mnie zatkało. Zawsze świetnie dogadywałam się z Jesse’m, ale nigdy nie sądziłam, że ma o mnie takie zdanie. -To wszystko co mówisz jest naprawdę bardzo miłe, ale…
-Ale tu nie chodzi o to, że coś jest miłe czy nie. Powiedz czy za tym tęsknisz?
-Ja… Chyba tak- ostatnio tęsknię za wszystkim. -Ale ja nie wiem czy nadal potrafię.
-Potrafisz- wtrąciła Liv i uśmiechnęła się zachęcająco. -Ali nie znamy się długo, ale zrobię wszystko żebyś podjęła najlepszą dla ciebie decyzję. Wiem, że już na ten temat rozmawiałyśmy i wiem, że na razie chcesz mieć przerwę i oczywiście to rozumiem i szanuję.
-A ja jestem tutaj po to by przypomnieć ci, jakiego to uczucie występować, śpiewać- dodał Jesse a ja zaczęłam się zastanawiać jak chce mi przypomnieć i ile wie o mnie i Harrym. Na pewno wie, że się rozstaliśmy. Ale co jeszcze?
-Okej… To dlatego się dzisiaj spotykamy.
-Tak, zadzwoniłem do Liv bo nie mogłem się dodzwonić do ciebie bo zmieniłaś numer. Numer Olivii o wiele łatwiej jest zdobyć- powiedział i spojrzał na zegarek. -Matko już jest ta godzina? Wstawajcie, czas na nas- Jesse był cały podekscytowany i tajemniczy.
-Nie wypiliśmy nawet tej kawy- zauważyłam patrząc na stolik choć bardziej niż kawą zainteresowana byłam gdzie niby mięliśmy się udać.
-Bo jesteście spóźnialskie- powiedział i stał już obok mnie. Liv ubierała kurtkę więc mi nie pozostało nic innego niż zrobić to samo.
-Jesse proszę powiedz o co chodzi- poprosiłam w momencie kiedy opuszczaliśmy lokal. Chłopak spojrzał wtedy na Olivię, która się do niego uśmiechnęła a po chwili spojrzała na mnie.
-Już powiedziałem, chcę ci przypomnieć.
-Gdzie idziemy?- zapytałam licząc, że w końcu przestanie być taki tajemniczy i wyjaśni co my w ogóle robimy.
-Do biblioteki- oznajmił a ja z wytrzeszczonymi oczami spojrzałam na Liv.
-Po co?- zapytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Szliśmy w ciszy jeszcze jakieś dziesięć minut aż znaleźliśmy się przed wielkim budynkiem, w którym mieściła się biblioteka. Jesse bez słowa otworzył na drzwi i najpierw weszła Olivia, potem ja i na końcu chłopak. Brunet poprosił żebyśmy chwilę poczekały a po minucie przyszedł i oznajmił, że wszystko jest gotowe. Na te słowa Liv gdzieś zniknęła a Jesse złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
-Czas ci przypomnieć- powiedział, uśmiechnął się nieznacznie i pociągnął mnie w stronę drzwi, nad którymi widniał napis ‘Czytelnia’. Kiedy tam weszliśmy zobaczyłam, że w centrum sali stało pianino. Jesse puścił moją dłoń i szepnął tylko „choć za mną” a ja postąpiłam tak jak kazał. Podeszliśmy do instrumentu a chłopak bez słowa usiadł na stołku i po chwili patrzenia na mnie, zaczął grać. Dopiero w tym momencie zauważyłam, że naprzeciwko pianina siedział chłopak z wiolonczelą i dwie kobiety, jedna trzymała w dłoniach skrzypce a inna tamburyn. I kiedy ja zaczęłam analizować otoczenie usłyszałam głos Jesse’go i przypomniało mi się jak kiedyś opowiadał mi, że lubi dawać takie spontaniczne występny w różnych miejscach.  W parkach, księgarniach, centrach handlowych, w domach starości, bibliotekach… Mówił, że wydawało mu się, że takim zachowaniem umiał dawać niektórym radość. Dlatego to robił.
I've been alone with you inside my mind
And in my dreams
I've kissed your lips a thousand times
I sometimes see you pass outside my door
"Hello"
Is it me you're looking for?
Słowa piosenki wypełniły pomieszczenie i ściągnęły na nas uwagę wszystkich, którzy się w nim znajdowali. Ale ta nagła uwaga i zainteresowanie publiczności praktycznie dla mnie nie istniały. Patrzyłam na Jesse’go i pamiętałam jak prawie rok temu mówiłam mu, że „Hello” Lionela Richiego to jedna z moich ulubionych piosenek. Nagle świat przestał istnieć, nie rozumiałam dlaczego, ale niepewnie zaczęłam śpiewać razem z nim.
„I can see it in your eyes
I can see it in your smile
You're all I've ever wanted
And my arms are opened wide
'Cause, you know just what to say
And you know just what to do
And I want to tell you so much
I love you”
Po chwili do pianina dołączyły inne instrumenty a ja zdałam sobie sprawę z tego, że mimo tego, że czuję się niepewnie to pierwszy raz od dawna czuję się tak jakbym w końcu była we właściwym miejscu. Spojrzałam na Jesse’go a on uśmiechnął się do mnie. Wiedziałam, co próbował zrobić. Zrozumiałam, co miał na myśli mówiąc, że chce mi przypomnieć. Zrobił to. Przypomniał mi jakie to uczucie, dodatkowo wspierając mnie, śpiewając razem ze mną. Już wcześniej wiedziałam, że potrafi śpiewać, nawet dośpiewał mi część chórków na płycie, ale w tym momencie, kiedy usiadłam koło niego i po prostu oddałam się muzyce zrozumiałam jak bardzo jest utalentowany. I to dzięki niemu miałam szansę poczuć to wszystko jeszcze raz. Nie wiedziałam co ze mną będzie, wracałam do domu i nie miałam żadnych planów na przyszłość a dzięki niemu być może miałam okazję przeżyć to ostatni raz. Kiedy piosenka dobiegła do końca nasz występ został nagrodzony brawami a po chwili znalazła się przy nas Olivia.
-I jak?
-Dziękuję- powiedziałam, bo nie wiedziałam co tak naprawdę chcę powiedzieć. Wiedziałam, że zapamiętam ten moment już na zawsze i być może ten jakże spontaniczny występ nie sprawi, że zdecyduję się wrócić, ale dzięki Jessemu i Liv uświadomiłam sobie, że nadal potrafię to robić. Wcześniej myślałam, że razem z Harrym odeszło wszystko, także to. Ale nie. Okazało się, że tego nie mógł mi zabrać nikt. Nawet on. Boże… Przez trzy minuty nie myślałam o nim. Trzy minuty od dawna, kiedy nie miałam w głowie Harry’ego.
-Bałaś się, że już nie potrafisz… Myliłaś się- zauważyła kobieta.
-Taaa, potrafię- przyznałam nieco przybita. Co z tego, że potrafię jak przez trzy minuty, owszem czułam się dobrze, ale teraz czułam się jeszcze gorzej i nie miałam pojęcia dlaczego.
-Ali wiem, że ci się podobało- powiedział chłopak widząc moją minę. -Wiem też, że zrobisz to, co będzie najlepsze dla ciebie, ale musisz wiedzieć, że masz talent. A talent jest jak dar od Boga. Sam Stwórca dał tobie coś, czego innym ludziom nie dał, wyróżnił cię, dlatego jeśli zamkniesz się w domu i to wszystko zaprzepaścisz… po prostu zgrzeszysz.

***

Do Polski wróciłam jeszcze tego samego dnia wieczorem. Z lotniska odebrali mnie rodzice. Siedząc w samolocie miałam w głowie słowa Jesse’go. Naprawdę mu zależało na tym, żebym nie przestała śpiewać i to, że zaaranżował nam ten występ tylko po to, żeby przypomnieć mi jakie to uczucie, było naprawdę wspaniałe z jego strony. I o ile siedząc w samolocie moje myśli o Harrym i o śpiewaniu przeplatały się i myślałam o tym na zmianę o tyle, kiedy znalazłam się w domu śpiewanie na nowo stało się odległe. Kiedy usiadłam na łóżku w swoim pokoju dotknęła mnie totalna pustka i jednocześnie, co było totalnym paradoksem, w domu poczułam się dobrze. Słyszałam mojego brata jak pyskował mamie, bo nie pozwoliła mu wyjść z kolegami nazajutrz, słyszałam tatę krzyczącego na swoją ulubioną drużynę piłkarską. Poczułam, że jestem w domu i tak naprawdę przez ten cały czas odkąd wyjechałam ponad rok temu w kwietniu cholernie za tym tęskniłam. Oczywiście przyjeżdżałam do domu co jakiś czas, ale teraz było inaczej. Nie przyjechałam na kilka dni, nie miałam umówionych spotkań w Londynie, nie musiałam się stresować tym jak będę wyglądać za parę dni, bo nigdzie się nie wybierałam. Zostawałam. Na długo. Na zawsze. Początkowo nie było mi z tym źle, czułam, że potrzebuję ochłonąć, że muszę się odciąć od życia jakie czekało na mnie kiedy chciałabym wyjść z domu. Wszędzie paparazzi, wszędzie pytania o Harry’ego… Kiedy rano wstawałam, ubierałam zwykłe legginsy i top i pomagałam mamie odkurzać dom, robić obiad czy prasować całą stertę naszych ciuchów i czułam się tak jakbym nigdy nie zrobiła nic z tego co osiągnęłam. Nie wychodziłam z domu ze strachu. Strachu, że zrobią mi zdjęcie, ale najbardziej bałam się tego, że gdzieś zobaczę jego. Wiedziałam, że nie spotkam go na ulicy, ale wystarczyło iść do kiosku po gazetę a tam na okładce czasopisma dla nastolatek był on. Myślałam, że w XXI wieku odcięcie się od Internetu nie jest możliwe. A jednak mi się udało. Początkowo miałam ochotę wchodzić na jego profil na Twitterze, na jakieś durne strony, które wypisywały durne plotki. Ale tak było na początku. Później okazało się, że można żyć bez Internetu czy bez wychodzenia z domu i gdyby nie głupi sen, który mnie prześladował udałoby mi się go unikać… Albo miałabym lepsze złudzenie, że mi się udaje. Ale mój umysł w nocy pokazywał mi to, o czym starałam się nie myśleć w dzień. Starałam się, chociaż przeważnie z marnym skutkiem… Pierwszy raz przyśniło mi się to równo tydzień po tym jak wróciłam do domu.

Weszłam do swojego mieszkania w Londynie. Rzuciłam szybko klucze na szafkę w przedpokoju, zdjęłam płaszcz i buty. Poszłam do kuchni z zamiarem zaparzenia herbaty. Ale kiedy do niej weszłam okazało się, że jestem w mojej sypialni a na parapecie siedzi Harry. Ubrany był w czarny garnitur, miał czarną koszulę, czarne buty, włosy miał nieco przycięte i wyglądał po prostu pięknie. Kiedy mnie zauważył wstał w dłoni trzymając jedną czerwoną różę, która ozdobiona była czarną wstążką zawiązaną w kokardkę.
-To dla ciebie skarbie- powiedział cicho i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Dziękuję- wyszeptałam będąc zauroczona nim, jego wyglądem, jego głosem. Tak bardzo pragnęłam by mnie pocałował i w momencie, kiedy nachylił się by to zrobić wszystko mi się przypomniało. My nie jesteśmy razem. Harry mnie zranił. Zamiast go pocałować odsunęłam się od niego i poczułam, że moje oczy zaczynają piec jednak pohamowałam chęć rozpłakania się. Harry spojrzał na mnie nieco zdezorientowany a ja postanowiłam wyjaśnić, dlaczego go odrzucam.
-To nie jest dla mnie- powiedziałam i wyciągnęłam w jego kierunku różę, a on zaskoczony zabrał ją ode mnie. -To dla Jess- wypowiadając te słowa odsunęłam się od niego a on patrzył na mnie z miłością i nienawiścią wypisaną w oczach. Złapał główkę kwiata i wyrwał z niej płatki będąc na skraju.
-Tyle dla ciebie zrobiłem a ty pamiętasz tylko samo zło!- krzyknął a ja nie chcąc widzieć go sekundy dłużej odwróciłam się i zaczęłam uciekać. Wybiegłam z mieszkania i nadusiłam guzik przywołujący windę. Odwróciłam się i patrzyłam czy mnie goni, ale jego nie było. Wtedy drzwi windy się rozsunęły i on tam był. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Winda się zamknęła, ale nie ruszyła.
-Zostaw mnie- wyszeptałam, bo jakaś siła odebrała mi dech w piersiach i nie mogłam mówić, nie mogłam krzyczeć.
-Obiecałaś…- powiedział z wyrzutem a do jego oczu napłynęły łzy. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, ale widok jego płaczącego łamał mi serce. Harry otarł łzy z policzków i kontynuował. -Obiecałaś, że mnie nigdy nie zostawisz.
-Harry… Ja…- nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam po prostu zmiażdżona przez wszystko co czułam. Kocham go i nienawidzę. Chcę żeby zniknął i chcę go przytulić- moje uczucia w tym momencie była jak ogień i woda.
-Nie zostawię cię Harry- powiedział a ja wiedziałam, że wypowiedziałam to zdanie nie raz. Powiedziałam to, gdy mnie uderzył, powiedziałam to, gdy wyznał mi prawdę o swoim problemie z agresją, powiedziałam to, gdy znalazłam go w nocy, zapłakanego, rozbitego, kiedy wypowiedział najpewniej jak umiał, że go zostawię.
-Nie zostawię cię Harry- powtórzyłam bardziej do siebie niż do niego. Przecież mówiłam, że nieważne co się stanie nigdy go nie opuszczę… On kiedyś powiedział coś… „Ali robiłem też inne rzeczy, czasami gorsze od bicia, dużo gorsze, czerpałem przyjemność ze strasznych rzeczy.” Powiedział to a ja obiecałam, że go nie zostawię…
-Okłamałaś mnie jak one wszystkie- powiedział i się ode mnie odsunął, spojrzał na mnie z wyższością a ja czułam jak się kurczę.
-Nie… Ty mnie zraniłeś…- wyszeptałam a z oczu wypłynęły mi łzy. Wtedy on do mnie podszedł i dotknął dłonią mojego policzka.
-Zostawiłaś mnie Ali… Jestem teraz sam. Taki zły, taki zagubiony, taki samotny…- powiedział a mnie zalały niewyobrażalne wyrzuty sumienia. Zostawiłam go chociaż obiecałam, że nigdy tego nie zrobię…

Ten sen powracał do mnie co jakiś czas. Tak, miałam wyrzuty sumienia przeplatane z niewyobrażalnym poczuciem strachu i nienawiści. Nie byłam z nim a mimo tego nie umiałam pozbyć się go z mojej głowy. Nawet, jeśli myślałam, że o nim nie myślę pojawiał się ten cholerny sen i wtedy budziłam się z płaczem i wyrzutami sumienia i jedyne czego chciałam to zadzwonić do niego tak jak kiedyś zadzwoniłam, kiedy miałam koszmar. Marzyłam o tym, żeby go usłyszeć, żeby się do niego przytulić. Rano, kiedy się budziłam uważałam, że jestem chora psychicznie i nie rozumiałam jak w nocy mogłam chcieć z nim rozmawiać czy mieć cokolwiek wspólnego. Minął miesiąc, potem kolejny a ja ciągle myślałam o nim. Właściwie nie wychodziłam z domu poza wizytami u Zuzy gdzie mogłam przesiedzieć cały dzień bawiąc się z małym. Gdyby nie moja przyjaciółka nie dałabym sobie z tym wszystkim rady sama. Był jeszcze psycholog, ale do niego chodziłam tylko po to, żeby nie ponieść kary za to, że odeszłam, musiałam mieć wszystko na papierze. Oczywiście był jeszcze Zayn, ale on był daleko, był też Niall, ale z nim rozmawiałam coraz rzadziej. Nie z jego winy. Ja po prostu nie umiałam już do niego pisać wiedząc, że być może, w momencie kiedy Niall mi odpisuje on siedzi obok niego. Blondyn chyba to rozumiał. Nie straciliśmy kontaktu zupełnie, jeden sms raz na tydzień można uznać za kontakt. Kiedy przyszło Boże Narodzenie przyszło apogeum. Wtedy przypomniało mi się dosłownie wszystko. Rok wcześniej byłam z nim, pokłóciliśmy się o to, że on chciał, żebym spędziła święta z nim i z jego rodziną, ja chciałam je spędzić w swoim domu. „Boże, za rok my pewnie nawet nie będziemy już razem- powiedziałam zanim zdążyłam przemyśleć co w ogóle zamierzam powiedzieć.” Nie myślałam, kiedy wypowiadałam te słowa a już na pewno nie myślałam o tym, że tak rzeczywiście będzie. Że to, co było się skończy. Przecież ja spędziłam wigilię z jego rodziną. Opowiadałam o naszych tradycjach świątecznych i miałam wrażenie, że naprawdę wszyscy następne święta chcemy spędzić w moim domu… W Sylwestra siedząc we własnym pokoju uświadomiłam sobie, że nie mam już celu. Że moje życie nie ma sensu. Nie myślałam o tym, żeby spróbować odebrać sobie życie jeszcze raz. Nie. Po prostu poczułam, że nie mam po co żyć. Oczywiście wiedziałam, że mam rodziców, brata, Zuzę i że to dla nich muszę wstawać rano z łóżka. Ale straciłam sens. Pierwszego dnia, kiedy wróciłam do Polski, kiedy wróciłam do domu i usiadłam w swoim pokoju poczułam pustkę, ale poza nią poczułam się dobrze. Poczułam spokój, którego nie czułam od dawna. Jednak siedząc w swoim pokoju, w momencie kiedy wszyscy witali 2016 rok, po długich miesiącach niewychodzenia z niego ja już nie czułam się dobrze. Czułam wyłącznie pustkę i czułam się tak jakbym straciła dosłownie wszystko. Straciłam miłość, straciłam radość, straciłam szczęście. Straciłam namiastkę czegoś, co mogłam nazwać karierą. Naprawdę poza rodziną nie zostało mi nic. Dosłownie nic. Nie mogłam nawet wrócić na studia, bo je rzuciłam. Początkowo, kiedy wygrałam konkurs wzięłam na uczelni urlop dziekański, jednak kiedy nagrałam ‘Cannonball’ złożyłam na uczelni odpowiednie papiery i zrezygnowałam. Udało mi się skończyć trzeci rok i pierwszy stopnień jeszcze przed tym jak to wszystko się zaczęło, uzyskałam wykształcenie wyższe niepełne i to był koniec. Mogłam spróbować wrócić jeszcze raz, mogłam złożyć papiery i od października wrócić na drugi stopień, ale uważałam, że to jest bez sensu. Co miałam robić przez te dziesięć miesięcy? Poza tym chyba nie chciałam tam wracać. Nie umiałam wyobrazić sobie siebie jak siedzę na wykładzie, robię notatki, chodzę na ćwiczenia… To już nie byłam ja. Poza tym, kiedy rezygnowałam ze studiów wierzyłam w to, że moje życie będzie wyglądać inaczej. Kiedy wysyłałam te papiery czekało na mnie inne, wyjątkowe życie. Życie, z którego zrezygnowałam. Oglądając jak za oknem niebo pokrywane jest przez fajerwerki dotarło do mnie, że nie mam nic. Szkoły, pracy, miłości, planów na przyszłość. Czułam się wypalona chyba w każdej możliwej dziedzinie życia. Miałam 23 lata i poza rodziną nie miałam nic. I kiedy 2016 rok się rozpoczynał nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie moje bezcelowe życie ulegnie zmianie. Do pewnego momentu. Był pierwszy luty. Były jego urodziny i cały dzień nie mogłam się skupić. Po południu pojechałam do Zuzy. Byłyśmy same, bo Łukasz zabrał małego do swoich rodziców jednak jak to zimą bywa padał śnieg. Zrobił się wieczór i Zuza nie chciała by jej mąż i synek wracali w taką pogodę, tym bardziej, że zewsząd ostrzegali by uważać na drogach, bo było ślisko. W związku z pogodą i nie tylko, Zuza poprosiła abym została u niej na noc, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Nie chciałam spędzać tego wieczora sama, bo to równałoby się z myśleniem o nim… Otworzyłyśmy wino, dziewczyna włączyła jakąś płytę. Rozmawiałyśmy jak zwykle, blondynka mówiła mi o planach jakie miała. Początkowo nawet nie zwracałam uwagi na to czego słuchamy. Do momentu, kiedy zadzwonił Łukasz z prośbą by Zuza zobaczyła czy są w domu jego klucze, szukał ich i nie mógł znaleźć. Wtedy przyjaciółka zostawiła mnie samą a ja usłyszałam słowa piosenki. Przymknęłam oczy, uwielbiałam tę piosenkę. Wsłuchiwałam się w dźwięki i wtedy przeszedł mnie dreszcz. Otworzyłam oczy i poczułam się dziwnie. Cały dzień myślałam tylko o nim. O tym, co było rok wcześniej, jak spędziliśmy jego urodziny razem… Ale kiedy usłyszałam tę piosenkę poczułam coś, co nie było związane z nim. Przypomniało mi się jak czułam się wtedy w bibliotece, kiedy z Jesse’m śpiewałam tę piosenkę.
-Ali coś się stało?- zapytała Zuza a ja zorientowałam się, że wstałam, wytrzeszczam oczy patrząc na swoje odbicie w szybie, z dłonią przytkniętą do ust.
-Nie. To znaczy nie wiem… Ale… Laptopa… Potrzebuję laptopa- powiedziałam i spojrzałam na moją przyjaciółkę, która patrzyła na mnie totalnie zdezorientowana.
-Jasne, proszę- powiedziała i podała mi komputer. -Ali, co się dzieje?
-Muszę coś zobaczyć… Bo Zuza… Ja… Wiem, że są jego urodziny… I ja cały czas o nim myślę, ale… Ja chyba już tak nie chcę- mówiłam półsłówkami jednocześnie siadając na kanapie, wchodząc w wyszukiwarkę i na YouTube’a. Wpisałam szybko ‘Ali Rose Hello cover’ i liczyłam, że ktoś to wtedy nagrał. Jako, że ludzie XXI wieku nagrywają i fotografują dosłownie wszystko, nie zawiodłam się i weszłam w pierwszy link, który mi wyskoczył. Kiedy to oglądałam czułam jakby coś się we mnie zmieniało. Patrzyłam na siebie na tym nagraniu, na Jesse’go i czułam to co wtedy. Odtworzyłam to jeszcze raz a Zuza mnie przytuliła i patrzyła w komputer tak samo zahipnotyzowana jak ja.
-Zuza ja chyba nie chcę już tak żyć- powiedziałam kiedy w końcu przestałam odtwarzać nagranie w kółko.
-Nareszcie- emocje, które malowały się na twarzy mojej przyjaciółki i ton jej głosu wskazywały na jedno. Poczuła ulgę.
-Ja muszę w końcu ruszyć dalej. Minęło już tyle czasu a ja jestem cieniem samej siebie… I ja już tak nie chcę.
-Nawet nie wiesz jak długo czekałam na te słowa- Zuza zaczęła mnie ściskać a ja nawet nie zorientowałam się, że po policzkach spływają mi łzy.
-Nie chcę już o nim myśleć, bo to tak bardzo boli. Są jego urodziny i chcę żeby to był ostatni dzień, kiedy on wpływa na moje życie. Chcę zacząć od nowa. Chcę w końcu przestać analizować wszystko co z nim przeżyłam. Po prostu muszę przestać.
-Kochanie- zaczęła, ale przez łzy formujące się w jej oczach nie mogła wydusić słowa. Zaczęła machać dłońmi przy twarzy, wzięła głęboki wdech i kontynuowała. -Tak bardzo się martwię o ciebie. Ja mam Łukasza, mam Kubusia… Pamiętam jak przyjechałaś z Harrym na chrzest… Wtedy pierwszy raz odkąd wyjechałaś poczułam spokój. Widziałam was, to jak on na ciebie patrzy… I cieszyłam się, że znalazłaś kogoś takiego jak ja, kogoś, kto cię pokochał, szczerze i bezwarunkowo… Ale kiedy się rozstaliście… Kiedy on robił te wszystkie okropne rzeczy… Poczułam się winna…
-Winna? Zuza ty nie jesteś niczemu winna!- powiedziałam szybko ocierając łzy z policzków.
-Wiem, ale tak się poczułam. Boże to wszystko stało się nagle takie trudne… I kiedy mi powiedziałaś, że on w końcu dał ci spokój, że wracasz do domu poczułam ulgę. Moja Ali wraca do domu, tu nikt jej nie zrani, nie stanie jej się krzywda. Ale dni mijały a ty zaczęłaś gasnąć. Gadałam z Łukaszem co mam zrobić. Bo wiesz ja cieszyłam się, że jesteś tutaj, ale tak naprawdę wcale ci się nie polepszyło mimo tego, że odcięłaś się od prasy, fanów. Patrzyłam na ciebie i miałam wrażenie, że straciłaś sens życia. Pytałam się Łukasza co powinnam zrobić, ale on mi kazał czekać. Wiedziałam, że nie mogę na ciebie naciskać, miałam nadzieję, to znaczy chyba podświadomie wiedziałam, że jak to wszystko przetrawisz to wrócisz. Że znowu zaczniesz żyć. Czekałam dzień w dzień i mimo tego, że się bałam o ciebie wiedziałam, że ci się uda Ali- Zuza trzymała mnie za ręce i obie, chociaż to było bez sensu płakałyśmy jak głupie. Pół nocy przegadałyśmy o tym, że to śpiewanie jest moim przeznaczeniem i kiedy wspominałam Zuzie jak się czułam zawsze, kiedy stawałam na scenie zaczynałam rozumieć jak bardzo za tym tęsknie. Jak bardzo mi tego brakuje. Podczas tej rozmowy skupiłyśmy się tylko i wyłącznie na dobrych wspomnieniach za każdym razem pomijając jego. On nie jest teraz ważny. Już nie… Kiedy wino, które piłyśmy się skończyło Zuza otworzyła kolejne. Miałam wrażenie, że świętujemy chociaż tak naprawdę jeszcze nic się nie wydarzyło. Kiedy około trzeciej nad ranem moja przyjaciółka stwierdziła, że chce nam się spać i obie się położyłyśmy do łóżek ja wyleżałam w nim dokładnie dwadzieścia jeden minut. Nie mogłam przestać analizować wszystkiego od nowa i od nowa i tak w kółko. Przez ostatnie miesiące ja nie żyłam, ja egzystowałam. Nie przeżywałam swoich dni tylko traciłam je. Dosłownie czułam jak życie ucieka mi między palcami i wtedy podjęłam decyzję. Totalnie spontanicznie. To nie może się tak skończyć. Bo już zbyt wiele straciłam. Czując jak serce bije mi jak oszalałe, mając w nosie godzinę, nie wiedząc czy Liv jest w Stanach czy w Anglii zadzwoniłam do niej.
-Halo?- odebrała po całych długich, czterech sygnałach.
-Podjęłam decyzję Liv- wyrzuciłam z siebie totalnie zestresowana i podekscytowana. -Nie chcę odejść. Chcę wrócić.

„I'm wide awake
And now it's clear to me
That everything you see
Ain't always what it seems
I'm wide awake
Yeah, I was dreaming for so long”




Heeeeeeeeeeej! To ja! Wracam po ponad miesięcznej przerwie z 1 rozdziałem 2 części!
Tak jak napisałam na samym początku akcja rozdziału rozgrywa się przed tym co było w epilogu. Wiem, że zawsze wspomnienia piszę kursywą, ale stwierdziłam, że ciężko się będzie taki cały pochylony rozdział czytać :)
Piosenka, którą śpiewa Ali z Jesse'm to Hello Lionela Richiego :) Tutaj macie link gdzie Ali i Jesse rzeczywiście to śpiewają, zachęcam do obejrzenia i posłuchania bo to genialne jest no i można 'na własne oczy' zobaczyć i 'na własne uszy' usłyszeć jak ta dwójka pięknie to śpiewa XD HELLO (of kors tak naprawdę śpiewają to Lea Michele i Jonathan Groff a scena pochodzi z 1 sezonu Glee, z odcinka zatytułowanego 'Hello' XD)
Jeśli chodzi o cytaty z początku i końca to oba pochodzą z piosenki 'Wide Awake' Katy Perry.
Tłumaczenie cytatu numer 1:
„Obudziłam się
Błądziłam po omacku
Tak nisko się stoczyłam
Z sercem na dłoni
Obudziłam się
Jak mogłam tak źle odczytać gwiazdy?”
Tłumaczenie cytatu numer 2:
„Obudziłam się
I teraz stało się dla mnie jasne
Że wszystko to, co widzisz
Nie zawsze jest tym, czym się wydaje
Obudziłam się
Przez cały czas tylko śniłam”
Piosenka ta pojawiła się także w zwiastunie, który udało mi się zrobić  XD Zwiastun dotyczy obu części więc jak ktoś jest ciekawy tego co stworzyłam to znajdzie go w zakładce: ZWIASTUN
Idąc dalej to... jak widzicie blog zmienił wygląd!!!! A to wszystko dzięki @cvpcakestyles!!!!!!! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!!!! Jesteś najlepsza!!! Szablon jest piękny! *.*
Jeśli chodzi o zmiany to poza wyglądem i nową zakładką 'zwiastun' dodałam zakładkę gdzie będę dodawać rozdziały 2 części- Burn With You (część 2)- Rodziały, a zakładka 'rozdziały' zmieniła nazwę na Turn To Stone (część 1)- Rozdziały 
Mam nadzieję, że wszystko jest jasne i wiadomo gdzie rozdziałów szukać XD 
Jeśli uważacie, że coś jest jednak nielogiczne i niejasne to śmiało macie pisać o tym w komentarzu!
Jeśli ktoś ma jakieś pytania do mnie, śmiało możecie pisać tu lub na tt :)
Jak wiecie dodaje opowiadanie na Wattpadzie, ale ten rozdział pojawi się tam z opóźnieniem bo nie ogarnęłam, że 2 część będę dodawać tam jako nową 'pracę' i muszę ogarnąć nową okładkę... To znaczy ja nie ogarnę tej okładki, ale jak wiadomo grafiką na tym blogu zajmuje się @cvpcakestyles i to ona ogarnia okładkę za co jestem jej ogromnie wdzięczna XD
Jeśli ktoś chce mogę go informować na Twitterze, wystarczy w komentarzu się podpisać userem :)
Okej, wiem, że długie te ogłoszenia, ale tyle się pozmieniało na blogu, że szok! Nawet nie macie pojęcia jak bardzo się cieszę, że blog teraz tak wygląda, że ma zwiastun i ogólnie jakoś tak to wszystko profesjonalniej wygląda!
(Jeśli ktoś umie robić zwiastuny i ma ochotę zrobić dla mnie nowy to byłoby super bo ten, który ja zrobiłam jest w miarę, ale nie znam się na tym i może, ktoś zrobiłby coś lepszego :D )
Okej, to chyba wszystko!
Jak zwykle proszę o słowo komentarza!
Przepraszam za błędy!
Następny rozdział pojawi się tak za tydzień, góra dwa!

PS I looooove youuuuuu <3