czwartek, 28 grudnia 2017

Rozdział 43




„Czekam na dole” – napisałam i wysłałam wiadomość do Niny. Spojrzałam w górę, na budynek, w którym mieszkałam tyle czasu i poczułam się dziwnie. Nie umiałam określić, co konkretnie czuję, bo to było dla mnie po prostu dziwne, nie mieszkać już dłużej w tym mieszkaniu. Stać przed wejściem i mieć świadomość, że już tam nie mieszkam, że nie ma już tam moich rzeczy. Nie czułam się obco, przecież jeszcze niedawno to był mój dom, Nowy Jork był moim domem. Po prostu to był ten moment, w którym kolejny raz uświadomiłam sobie, że w moim życiu nastąpiła ogromna zmiana.
-Jestem- powiedziała brunetka, czym sprowadziła mnie na ziemię. Uściskałyśmy się na powitanie i odrzucając jakieś sentymenty i rozmyślania nad własnym życiem postanowiłam skupić się na moim planie. Właściwie to nie był plan. Chciałam po prostu coś Ninie zaoferować. Nie zapomniałam o rozmowie, którą przeprowadziłyśmy jakiś czas temu, po urodzinach Nialla.
-Bardzo się za tobą i za chłopakami stęskniłam.
-My za tobą też. Przyzwyczaiłam się, że mieszkamy razem i przez pierwsze kilka dni nie umiałam się odnaleźć w tym wszystkim-dziewczyna westchnęła i posłała mi niewielki uśmiech. Wiedziałam, że wciąż czuje się przybita i zawiedziona tym, że jej nowe życie wygląda nieco inaczej niż to sobie planowała. Dlatego chciałam jej pomóc. Miałam przecież ogromne możliwości i zamierzałam je wykorzystać.
-Ja też na początku nie mogłam uwierzyć, że już tutaj nie mieszkam- przyznałam.
-A jak dom? Nie mogę się doczekać aż go obejrzę, bo na zdjęciach wygląda super.
-Jest super. Przepraszam, że nie mam wystarczająco dużo czasu i nie możemy spotkać się normalnie tylko musisz jechać ze mną do pracy- powiedziałam. Tak naprawdę to był mój plan. Nie kłamałam mówiąc, że nie mam czasu. Naprawdę go nie miałam. Przyleciałam do Nowego Jorku na próby i nagrania. Musiałam się ze wszystkim uporać szybko przez wyjazd do Włoch. Cassie miała mnie wszystkiego nauczyć żebym po świętach mogła brać udział w próbach już bez niej. Do tego musiałam promować album i chodziłam z jednego programu do drugiego. W dodatku sporo czasu zabierały mi ćwiczenia wokalne i próby z zespołem. Byłam naprawdę zapracowana.
-Luz. Cieszę się, że w ogóle się spotkałyśmy- odparła i spojrzała na mnie tak, że wiedziałam, że zastanawia się czy ma powiedzieć na głos to, co jej chodzi po głowie czy nie.
-Co jest?- zapytałam.
-Nie będę ci tam przeszkadzać? Rozumiem, że nie masz czasu, ale czuję się trochę niekomfortowo, bo mam wrażenie, że będę tam tylko piątym kołem u wozu.
-Nie będziesz przeszkadzać. Gdyby tak było nie zabierałabym cię ze sobą- zapewniłam ją i chyba to wystarczyło, bo miałam wrażenie, że się nieco rozluźniła.
Cóż... Taki miałam plan. A ten dzień był początkiem jego realizacji. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Nie zamierzałam Niny do niczego zmuszać. Właściwie nie zamierzałam jej nawet namawiać. Chciałam jej złożyć pewną propozycję i miałam nadzieję, że się zgodzi. Chciałam jej pokazać jeden dzień mojego życia. Co prawda brunetka zdążyła już wszystko poznać, ale nigdy nie w ten sposób. Nie chodziła ze mną do studia, na próby czy przymiarki. Nie była w to zaangażowana. I to dosłownie. A coś mi mówiło, że Nina odnalazłaby się w tym świecie jak ryba w wodzie. Dlatego chciałam jej zaproponować by poleciała ze mną w trasę.
-Za dwadzieścia minut powtarzamy nagranie- powiedział Dylan.
-Już za dwadzieścia? Może dasz mi pół godzinki?- zapytałam i spojrzałam na niego robiąc słodką minkę.
-Nie wyrobimy się- odparł i starał się na mnie nie patrzyć.
-Proszę... Przez cały dzień miałam tylko jedną przerwę. Liv przywiozła kolację... Chciałabym zjeść w spokoju a nie tak na szybko...- mówiłam nie przestając na niego patrzyć. A on zerknął na mnie raz. I drugi. Za trzecim wywrócił tylko oczami i westchnął najgłośniej jak umiał.
-Okej, ale za trzydzieści minut bez marudzenia nagrywamy. I nie mówię tego, dlatego że jestem tyranem tylko, dlatego, że gonią nas terminy i musimy to dzisiaj skończyć.
-Wiem, wiem. To tylko pół godzinki- powiedziałam i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było już dość późno, ale moją uwagę przykuła nowa wiadomość. Była od Harry’ego. Wysłał mi serduszko. Nic więcej. Tylko tyle. Tylko tyle wystarczyło żebym się ożywiła i zaczęła uśmiechać od ucha do ucha.
-A co ty taka uśmiechnięta, hmm?- zapytała Olivia, gdy weszła do środka w ręce trzymając torbę z jedzeniem.
-A tak sobie- odpowiedziałam i spojrzałam na Liv wymownie.
-Ale jestem głodna- powiedziała Nina i usiadła miedzy nami. A ja nie chciałam już niczego przeciągać i odwlekać tylko w końcu przejść do sedna.
-I jak ci się podobał dzisiejszy dzień?- zapytałam.
-Było inaczej niż to sobie wyobrażałam- przyznała.
-Lepiej? Gorzej?- odezwała się Olivia. Mi, po całym dniu obserwacji, wydawało się, że brunetce się podobało. Ale mogłam tak odbierać jej zachowanie, bo podświadomie chciałam żeby jej się podobało.
-Chyba lepiej. W sumie sama nie wiem, po prostu inaczej- odpowiedziała zupełnie nieświadoma tego, co jej zaraz zaproponuję.
-A gdybyś miała prowadzić takie życie... No wiesz. Gdyby tak wyglądały wszystkie twoje dni?- zapytałam pełna nadziei, że powie to, co chcę usłyszeć.
-Byłoby super. To znaczy wiem, co mi zaraz powiesz, że to wcale nie jest takie fajne tak żyć cały czas, ale wiesz przecież, że ja lubię być w ruchu. Lubię, kiedy się dużo dzieje, nie lubi monotonii. Lubię, kiedy jestem tak zajęta, że nie mam czasu zastanowić się, co właśnie się wydarzyło, bo zaraz trzeba przejść do kolejnego punktu i trzeba zająć się czymś nowym.
-Tak myślałam, że ci się spodoba- przyznałam entuzjastycznie.
-Żartujesz? Spodoba? Było świetnie. Chyba pierwszy raz odkąd tutaj jestem byłam w coś tak zaangażowana. Właściwie przypominało mi się jak pracowałam w laboratorium.
-Serio?- byłam szczerze zaskoczona słysząc jej słowa.
-Serio.
-To nieco dziwne porównanie- nawet bardzo.
-Wiem, ale zastanów się i przypomnij sobie jak chodziłaś na zajęcia- powiedziała a ja przez chwilę naprawdę zaczęłam o tym myśleć.
-Masz rację- przyznałam i poczułam coś, czego się nie spodziewałam poczuć. Tęsknotę. Jakaś część mnie zatęskniła za tym okresem mojego życia. Bądź co bądź, mimo ogromu nauki, okres, kiedy studiowałam wspominałam bardzo dobrze. Właściwie gdybym mogła przeżyć to jeszcze raz zrobiłabym to z przyjemnością.
-Z jednej strony badania czy ogólnie nauka może wydawać się nudna. Ale tak naprawdę, kiedy projektujesz eksperyment, kiedy stawiasz hipotezy i później sprawdzasz ich prawdziwość...
-To jest ekscytujące.
-Dokładnie- westchnęła i uśmiechnęła się nieznacznie.
-I właśnie to czułaś dzisiaj?- zapytałam. Niby wcześniej planowałam przejść od razu do sedna, ale jak zwykle w moim przypadku zamiast powiedzieć wprost robiłam jakiś przydługawy wstęp.
-Chyba tak. Czułam w tym wszystkim jakiś sens. Pierwszy raz od dawna- odpowiedziała a ja stwierdziłam, że muszę przestać się bawić w podchody.
-Cieszę się, że to słyszę, bo mam dla ciebie propozycję- powiedziałam i spojrzałam wymownie na uśmiechniętą Olivię. Kobieta podała mi białą teczkę, w której były wszystkie niezbędne umowy.
-Co to?- zapytała zdezorientowana brunetka, gdy podałam jej papiery.
-Chciałabym zaoferować ci pracę- wyjaśniłam, kiedy po przejrzeniu dokumentów spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Ale jak?- wydusiła z siebie.
-Jak widzisz chodzi o stanowisko asystentki Olivii na czas trasy, choć już na wstępie chcę cię uprzedzić, że byłabyś także moją asystentką.
-Miałabym jechać z tobą w trasę?- zapytała, choć, mimo że teoretycznie pytanie skierowane było do mnie z tonu jej głosu wywnioskowałam, że chyba pyta samą siebie.
-Specjalnie nie mówiłam ci o niczym wcześniej, bo chciałam żebyś dzisiaj zobaczyła jak to jest tak na luzie, bez jakiegoś nastawiania się. Pomagałaś nam dzisiaj i mniej więcej o to chodziłoby w twojej pracy. Z resztą wszystko dokładnie jest opisane w umowie. Nie musisz decydować teraz. Wiem, że cię zaskoczyłam, ale nie musisz podejmować w tym momencie żadnych decyzji. Zastanów się, przeczytaj umowę. Nie chcę ci niczego narzucać, ale... Ale mam nadzieję, że pojedziesz ze mną w trasę i razem przeżyjemy przygodę życia- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Na twarzy mojej przyjaciółki, poza wciąż malującym się zaskoczeniem, także pojawił się uśmiech i miałam nadzieję, że za kilka miesięcy, kiedy wyjdę na scenę i spojrzę za kulisy ona będzie tam stać razem z Liv.
-A do kiedy mam czas na zastanowienie?
-Do parapetówki.
***
-Skarbie...- usłyszałam tuż przy uchu.
-Hmmm- wymruczałam i wciąż nie otwierałam oczu.
-Budzik dzwonił już trzeci raz. Musisz wstawać- powiedział Harry tym swoim porannym, idealnie zachrypniętym głosem.
-Nie chce mi się- przyznałam i przykryłam się szczelniej kołdrą.
-To może teraz ci się zachce- wyszeptał i dał mi całusa w jedyną nieprzykrytą część mojego ciała, czyli czubek głowy. –I jak?
-Nadal mi się nie chce- wymamrotałam a budzik zaczął dzwonić kolejny raz. Wiedziałam, że nie mogę się wylegiwać, bo tego dnia miałam sporo do załatwienia. Musiałam jechać do fryzjera, gdzie miałam spędzić kilka godzin na koloryzacji, podcinaniu, nawilżaniu i masie innych zabiegów, które miały sprawić, że moje włosy będą wyglądać pięknie. Później musiałam jechać do radia gdzie miałam udzielić krótkiego wywiadu w ramach promocji płyty. Po wywiadzie umówiona byłam ze stylistką na przymiarkę i próbny makijaż a od niej musiałam jechać na lotnisko po Ninę i chłopaków. Nazajutrz prawie cały dzień miałam spędzić w Disneylandzie gdzie nagrywałam dwa występy, które miały być częścią bożonarodzeniowego koncertu, który miał być wyemitowany w święta. Kochałam świąteczne piosenki, dlatego chyba pierwszy raz cieszyłam się, że mam narzucone, co będę śpiewać i ktoś wybrał za mnie. „Let It Snow” miałam nagrać solo a „Baby It’s Cold Outside” w duecie z Joey’em McIntyre. Po nagraniu zamierzałam razem z przyjaciółmi skorzystać z atrakcji parku, tym bardziej, że Nina jeszcze nigdy tam nie była. Kolejnego dnia nie miałam robić nic medialnego, bo właśnie wtedy urządzaliśmy z Harrym parapetówkę. Czekały mnie trzy, niesamowicie pracowite i intensywne dni. Na samą myśl o tym chciało mi się spać jeszcze bardziej.
-Halo! Ziemia do Ali- usłyszałam. Spojrzałam na Harry’ego i przez chwilę w myślach analizowałam, co by się stało, jeśli olałabym wszystko i wszystkich i przez te trzy dni leżała z moim ukochanym w łóżku. –Nawet nie wiesz, jaka jesteś urocza w tym momencie.
-Chyba nieogarnięta- stwierdziłam i spojrzałam na niego jak na wariata. Harry zawsze mówił coś takiego. Coś, co moim zdaniem było nieprawdą. Wyjeżdżał z tekstem „ślicznie wyglądasz” kiedy ja siedziałam w wielkiej bluzie, z poplątanymi włosami, wielkimi worami pod oczami i bez grama makijażu na twarzy i wyglądałam jak sto nieszczęść.
-Zaparzę kawę a ty w tym czasie musisz wstać- powiedział i zanim wyszedł dał mi całusa w czoło. Jako że bałam się, że gdy tylko zamknę oczy znowu zasnę usiadłam na łóżku i przez minutę przeciągałam się starając się rozbudzić. Kiedy w końcu wstałam ubrałam szlafrok i kapcie i poszłam do kuchni, w której unosił się najpiękniejszy zapach na świcie – zapach świeżo parzonej kawy.
-Pojedziesz ze mną po Ninę i chłopaków?- zapytałam.
-Jeśli zdążę. Napiszę ci jeszcze- odpowiedział a ja wyjęłam garnek i owsiankę.
-Tylko daj mi znać trochę wcześniej.
-Co jesteś taka nie w sosie?
-Nie jestem. Po prostu tyle czasu spędzę dzisiaj u fryzjera a mogłabym zrobić coś pożytecznego zamiast tak siedzieć. Poza tym chciałam zmienić kolor włosów. Chciałam je rozjaśnić, nie mówię, że od razu jakoś super mocno, na platynowy blond czy coś, a oczywiście nie mogę.
-Dla mnie wyglądasz idealnie i nie musisz nic zmieniać- powiedział a ja stwierdziłam, że nie będę mu tłumaczyć, że my kobiety potrzebujemy czasami takiej zmiany, bo on i tak by tego nie zrozumiał. Zamiast tego postanowiłam przestać narzekać i być taka upierdliwa od samego rana i zajęłam się gotowaniem owsianki.
Dzień właściwie minął mi bardzo szybko. Nawet wizyta u fryzjera nie była bezproduktywna, bo spędziłam ją częściowo na przygotowywaniu się do bożonarodzeniowego koncertu – dzięki uprzejmości fryzjerki. Wszystko szło zgodnie z planem i o dziwo bez przesunięć czasowych, co w moim przypadku graniczyło z cudem. Nie byłam nawet jakoś bardzo zmęczona i stwierdziłam, że gdybym miała, choć godzinę wolną z pewnością przeznaczyłabym ją na jogging albo spinning. Na lotnisko razem ze Stevem dojechaliśmy dokładnie w momencie, kiedy miał lądować samolot z moimi przyjaciółmi. Kiedy czekałam na Ninę byłam dziwnie spokojna. Brunetka miała podjąć decyzję i wiedziałam, że właśnie dziś się dowiem czy poleci ze mną w trasę. Czułam, że się zgodzi. Znałam ją i wiedziałam, że nie zgodziłaby się lecieć na mój koszt w prawie roczną podróż po świecie. Dlatego zaproponowałam jej pracę. Oczywiście miałam nadzieję, że się zgodzi i jeśli chodziło o mnie nie musiała być niczyją asystentką, dla mnie mogła tam lecieć po prostu, jako moja przyjaciółka, ale wiedziałam, że dla niej to właśnie jest w tym wszystkim najważniejsze. Żeby nikogo w żaden sposób nie wykorzystać. Nina miała, bowiem charakterek, była uparta, czasami złośliwa i „zołzowata”, ale nigdy nie była interesowna i nigdy nie chciała nikogo wykorzystać. Nie chciała mieć długów, nawet najmniejszych, nawet wśród przyjaciół i bliskich i nawet, jeśli tak naprawdę to nie byłby długi.
-Jak ja się za tobą stęskniłem- przywitał mnie Kurt a ja zaczęłam go ściskać.
-Ja za tobą też, za wami...- powiedziałam czując małe ukłucie w sercu. Oczywiście nigdy nie mówiłam o tym Harry’emu, nigdy nawet nie zahaczałam o ten temat, ale naprawdę tęskniłam za przyjaciółmi. Za Nowym Jorkiem. LA było super i mieszkanie w pięknej rezydencji z Harrym było spełnieniem moich marzeń jednak część mojego serca tęskniła. Najpierw musiałam nauczyć się żyć bez rodziców, brata, Zuzy czy całej mojej rodziny. Właściwie cały czas to robiłam – uczyłam się jak żyć nie mając ich na co dzień przy sobie. Kiedy byłam bardzo zapracowana nie myślałam o tym, ale gdy miałam luźniejszy dzień, albo po prostu wstawałam rano i patrzyłam przez okno dopadała mnie ogromna tęsknota za rodziną, krajem, moim rodzinnym miastem. Bywały takie dni, że po rozmowie z bratem czy mamą byłam bliska płaczu. I teraz do tej listy osób i miejsc, który były częścią mnie musiałam dopisać chłopaków, Ninę a nawet Cassie i jej lekcje, moje mieszkanie, ulubioną piekarnię, Central Park... To nie tak, że rozpaczałam i chodziłam przygnębiona cały czas. Po prostu byłam człowiekiem i tęskniłam za osobami i miejscami, które pokochałam. Ta tęsknota nie wpływała na to, że mimo wszystko czułam się szczęśliwa, kochana i do szaleństwa zakochana.
-W końcu zobaczymy jak uwiliście z Harrym to wasze gniazdko- powiedział podekscytowany Blaine, kiedy po zapakowaniu walizek do bagażnika wsiedliśmy do samochodu.
-Gniazdkiem bym tego domu nie nazwał- wtrącił Steve a ja odwróciłam się do tyłu by spojrzeć na przyjaciół.
-Fakt. W takim razie w końcu zobaczymy jak uwiliście z Harrym to wasze gniazdo- poprawił się brunet a ja się uśmiechnęłam.
-Zanim cokolwiek powiesz chcę zaoferować swoją pomoc. Gdybyście myśleli o jakiejś zmianie w wystroju czy całkowitej rearanżacji wnętrza chętnie dam wam kilka wskazówek, bo jak wiesz i jak mogłaś się przekonać już niejednokrotnie mam ponadprzeciętny zmysł, jeśli chodzi o urządzanie czy dekorowanie. Moja dusza artysty sprawia, że mogę poszczycić się doskonałym gustem i wyczuciem stylu- powiedział Kurt a ja się zaśmiałam.
-Dzięki za tę propozycję, jeśli będziemy chcieli coś zmieniać na pewno skorzystamy z twojej pomocy- odparłam i spojrzałam na Ninę. Jej uśmiech był tak szeroki a jej oczy błyszczały tak pięknie, że wiedziałam już, jaką da mi odpowiedź.
-Jesteśmy tutaj minutę, nawet jeszcze tam nie wszedłeś a już chcesz im robić przemeblowanie?- odezwała się brunetka a Kurt wywrócił oczami.
-A jak wam minął lot?- zapytałam.
Przez całą drogę z lotniska do domu gadaliśmy jak najęci. Od razu zaczęliśmy dzielić się tym, co się wydarzyło, kiedy się nie widzieliśmy. Po dotarciu na miejsce pokazałam przyjaciołom dom i ulokowałam ich w pokojach dla gości. Harry przyjechał dopiero na kolację i zajął się chłopakami, gdy ja z Niną poszłyśmy na chwilę na górę by w spokoju porozmawiać.
-Ali nie chcę już przedłużać tej chwili, więc powiem prosto z mostu. Zgadzam się na twoją propozycję- powiedziała a ja uśmiechnęłam się szeroko i powstrzymałam się przed skakaniem po pokoju.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę- przyznałam i ją przytuliłam.
-Już rozmawiałam z Olivią i ona rozwiała wszystkie moje wątpliwości, odpowiedziała na pytania. Chcę tylko żebyś wiedziała, że ja wiem, że to taka ściema, że nie szukacie asystentki.
-Olivia ci tak powiedziała?
-Nie musiała. Wiem, że zaoferowałaś mi to, bo ci się zwierzyłam i takie tam. Wiem też, że nie powinnam stawiać warunków, ale powiedziałam Liv, że skoro mam być waszą asystentką to naprawdę chcę nią być i wam pomagać. Przede wszystkim jednak chcę ci bardzo podziękować. Nie musiałaś tego robić a dzięki tobie przeżyję przygodę życia i chyba nigdy ci się za to nie odwdzięczę i z jednej strony część mnie ma jakieś wyrzuty sumienia, bo trochę czuję się tak jakbym cię wykorzystywała, ale z drugiej strony...
-Z drugiej strony grzechem byłoby zmarnować taką szansę.
-Też. Po prostu... Nie umiem tego wyjaśnić i wydaje mi się, że wszystko, co teraz powiem będzie brzmiało źle i samolubnie.
-Jeśli uważasz, że zgadzając się i przyjmując moją ofertę zachowujesz się samolubnie to ja chyba powinnam dostać nagrodę egoistki roku. Nawet nie wiesz jak bardzo ja się cieszę, że chcesz ze mną jechać. Że przeżyjemy to razem. A to, że dostałaś robotę po znajomościach... W dzisiejszych czasach znajomości to podstawa. Poza tym gdybym mogła zabrałabym ze sobą wszystkich. Rodzinę, Zuzę. Chłopaków i tak już wkręciłam na amerykańską część i będą moimi gośćmi specjalnymi.
-Cóż oni codziennie mnie namawiali żebym się zgodziła, więc to też ich zasługa.
-Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że się zdecydowałaś i że nie uniosłaś się dumą czy coś. Trochę się bałam, że źle robię, że cię nie namawiam. Znasz mnie i wiesz jak się potrafię na coś nakręcić. Ale nie chciałam niczego ci narzucać. Poza tym ty i tak jak coś postanowisz to nikt nie zmieni twojej decyzji- powiedziałam i nie byłam pewna czy mówić na głos to, co właśnie chodzi mi po głowie.
-Racja. Co jest?
-Bo z jednej strony cię nie namawiałam, ale z drugiej nie powiedziałam ci, że trasa to nie tylko super przeżycia. Bywa też tak, że nie ma czasu nawet na to żeby zrobić siku. Oczywiście będziemy starały się zwiedzić i zobaczyć jak najwięcej, ale niestety czasami zwiedzanie polega tylko na przejeździe z lotniska do hotelu i z hotelu na arenę i widzisz wszystko jedynie z perspektywy samochodu- nie chciałam jej zniechęcać, ale musiałam być szczera.
-Jestem tego świadoma. A nawet, jeśli bym nie była Olivia wszystko mi wyjaśniła.
-To super. Chociaż przez moje gardło i tak nie będę grać koncertów z jakąś ogromną częstotliwością i są one nieco bardziej rozłożone w porównaniu z pierwszą trasą, więc będziemy mieć trochę więcej czasu na zwiedzanie- wtedy bywało tak, że grałam koncerty dzień po dniu. Teraz, przez guzki i operację, nie mogłam śpiewać aż tak często. Koncerty zostały ustawione tak, że miałam mieć więcej czasu na regenerację, choć i tak wiedziałam, że czeka mnie kilka maratonów koncertowych.
-Jeśli chodzi o mnie możemy być codziennie w innym miejscu- powiedziała a ja stwierdziłam, że to niesamowite. Po prostu niesamowite.
-I takie nastawienie mi się podoba. Jeśli miałabyś jakieś pytania to pytaj. Mnie albo Olivię. Jeśli chcesz jutro wieczorem możemy podpisać umowy w obecności prawnika, bo wiesz jak to jest. Będziesz musiała zobowiązać się milionem papierów do milczenia. Tutaj wszystko działa według zasady „tajne przez poufne”.
-Tak wiem, Liv coś wspominała o tym.
-To jak? Umówić nas z prawnikiem na jutrzejszy wieczór, po powrocie z Disneylandu?
-Właściwie to jutro mi nie pasuje- przyznała, czym mnie zaskoczyła.
-Serio?- zapytałam zdziwiona, bo przecież miałyśmy spędzić razem cały dzień.
-Tak. Niall zaprosił mnie jutro wieczorem na randkę- odpowiedziała a ja zaczęłam się szczerzyć jak nienormalna.
-To wiele wyjaśnia.
-Może pojutrze byśmy podpisały te umowy? Jakoś przed imprezą?
-Jasne. Wszystko załatwię- powiedziałam rozumiejąc już wszystko. Nina była taka radosna nie tylko, dlatego że podjęła decyzję odnośnie pracy, ale przede wszystkim przez Nialla. Jej oczy błyszczały a uśmiech nie znikał z jej twarzy właśnie przez mojego Irlandczyka.
-Bardzo chcę o tym z tobą porozmawiać, chcę ci o wszystkim opowiedzieć. Chcę cię zapytać o tyle rzeczy. Chociażby o prezent. Już niedługo święta. Za niecały miesiąc i ja nie mam pojęcia, co mam mu kupić. Bo co podarować komuś, kto ma wszystko i stać go na wszystko? Jaki prezent ty kupisz Harry’emu?
-Właściwie nie wiem czy w ogóle mu coś kupię- odpowiedziałam.
-Nie mów, że nic mu nie dasz. To znaczy, jeśli chcesz mu dać jacht czy coś to rozumiem, że ja tego Niallowi nie dam, ale...
-Nie o to chodzi. Rozmawiałam niedawno z Harrym i ustaliliśmy, że jeśli kupimy coś sobie nawzajem to to będzie jakiś drobiazg. Zamiast robić sobie jakieś wypasione prezenty postanowiliśmy pomóc innym i wpłaciliśmy kasę na dwie fundacje. Ale jeśli chodzi o Nialla to myślę, że nie musisz się tym martwic. Niall doceni każdy prezent.
-A co myślisz o kolacji? No i podarowałabym mu taki drobiazg wtedy.
-Ale, że ty byś mu ugotowała?- zapytałam by mieć pewność, że o to jej chodzi.
-No tak. Już się umówiliśmy i tak sobie pomyślałam, że zamiast gdzieś wychodzić mogłabym coś ugotować. Coś tradycyjnego. No wiesz mogłabym upiec piernik, ulepić pierogi... Zrobić takie nasze, polskie potrawy...  Nie wiem. To wszystko bez sensu- westchnęła nieco zrezygnowana. A ja stwierdziłam, że naprawdę jej na nim zależy. Widziałam, że się stara i to przepełniło mnie radością. Chciała mu dać coś od siebie i to był najlepszy dowód na to, że jej uczucia względem niego są coraz mocniejsze i przede wszystkim prawdziwe.
-Moim zdaniem to super pomysł, taki od serca. Jestem pewna, że Niallowi się spodoba- zapewniłam ją i wtedy do pokoju wszedł Blaine.
-Dziewczyny nie chciałbym wam przerywać, ale czekamy na was, bo chcemy z Kurtem wam coś dać a Steve chce już jechać i możecie pogadać później?
-Jasne- odpowiedziała szybko brunetka, która w przeciwieństwie do mnie wiedziała, o co chodzi. Właściwie wyglądała tak jakby totalnie o czymś zapomniała i spojrzała przepraszająco na Blaine’a.
Jak się okazało moi przyjaciele mieli dla nas niespodziankę. Wręczyli nam zaproszenia na ich ślub. W przyszłym roku czekały nas co najmniej dwa śluby. Gdy wspólnie siedzieliśmy i rozmawialiśmy na ten temat ja myślałam o tym, jak bardzo się cieszę, że moi bliscy są szczęśliwi i tak jak ja z Harrym układają sobie życie. Nawet Niall w końcu znalazł miłość. Mój ukochany Irlandczyk w końcu się zakochał i to ze wzajemnością!
***
Kiedy wysiadłam razem z Harrym i Niallem z busa stały się dwie rzeczy. Po pierwsze wręcz zaatakował nas wrzask i pisk ich fanek a po drugie podeszło do nas kilku ochroniarzy, którzy popędzali nas żebyśmy weszli do studia.
-Mama napisała, że już są- powiedział mój mąż i złapał mnie za rękę.
-Gemma też?- zapytałam a brunet tylko kiwnął na potwierdzenie głową. Był zestresowany. Niall też. Patrzyłam na nich i nie umiałam sobie wyobrazić, co właśnie czują. Przylecieli do Londynu, wchodzili do studia, w którym wszystko się zaczęło, po to żeby to wszystko zakończyć. Całą tę przygodę. Nie wiedziałam, co czują, ale ja czułam ogromny smutek. Nie lubiłam zakończeń. Po prostu. Często najchętniej odwlekałabym coś w nieskończoność. A oni kończyli tego wieczora coś, co zmieniło ich życie nieodwracalnie i na zawsze. Coś, co zmieniło życie ich rodzin. Coś, co zmieniło życie zupełnie obcych im osób, które nagle stały się w pewnym sensie ich rodziną, stały się ich fanami. Ja nie potrafiłam sobie wyobrazić, co bym czuła gdybym wiedziała, że zaraz wystąpię ostatni raz. Co prawda, każdy z nich już planował solowe projekty, ale wspólnie, razem na scenie, stojąc ramię w ramię mieli nie wystąpić już nigdy.
-Ali jak się czujesz?- zapytała Gemma, kiedy na powitanie się uściskałyśmy.
-Już lepiej. Dwa dni temu zaczęłam znowu jeść, bo wcześniej nic nie mogłam przełknąć. Jeszcze raz przepraszam, że tak wyszło i odwołałam parapetówkę tak w ostatniej chwili- powiedziałam. Musiałam przeprosić wiele osób, ale w dzień imprezy obudziłam się z okropnym bólem żołądka. Całe trzy dni miałam wyjęte z życia przez grypę żołądkową. Nie byłam w stanie robić nic poza bieganiem do łazienki, dlatego zmuszeni byliśmy przełożyć imprezę na styczeń.
-Nic się nie stało- wiedziałam, że nie jest na mnie zła, bo przecież nie zachorowałam specjalnie, ale mi było przykro, że zrobiłam takie zamieszanie. Pocieszałam się, że Gemma, w przeciwieństwie do Niny i chłopaków, nie przyleciała do LA specjalnie na imprezę. Blondynka i tak była wtedy w Los Angeles. –Ale widać, że jeszcze nie wróciłaś do pełni sił. Jesteś bardzo blada.
-Na szczęście już czuję się dobrze.
-A jak czuje się mój brat?- zapytała i obie na niego spojrzałyśmy. Uśmiechał się. A raczej jego usta się uśmiechały, bo oczy nawet nie starały się udawać i były wypełnione smutkiem.
-Udaje, że super, ale w głębi serca mocno to przeżywa- odpowiedziałam.
-Dlatego cieszymy się z mamą, że od razu lecicie do Włoch. Przydadzą mu się wakacje w takim momencie.
-Też tak uważam- odparłam i spojrzałam na niego jeszcze raz. Harry także na mnie spojrzał i do mnie podszedł. Objęłam go a on przytulił mnie i właściwie tak spędziliśmy ten dzień. Kiedy nadeszła pora występu wszyscy czuliśmy, że właśnie kończy się dla nas coś ważnego. W pewnym sensie najważniejszego w życiu. Gdyby nie ten zespół nic by się nie wydarzyło, być może nasze drogi nigdy by się nie spotkały. Gdyby nie One Direction nigdy nie zaprzyjaźniłabym się z Niallem, nie zakochałaby się w Harrym, nie znałabym Lou, Liama, Gemmy, Anne, Josha i wszystkich, których poznałam dzięki zespołowi. Być może oni nigdy by się nie spotkali. Dlatego gdy ostatni wspólny występ chłopaków dobiegł końca wszyscy byliśmy wzruszeni i nikt nie hamował łez. Kiedy prowadzący zapowiedział przerwę reklamowa chłopcy stali jeszcze przez moment na scenie. Chcieli to zakończyć i cały czas powtarzali, że cieszą się, że ten szalony czas ich życia dobiega końca. Nie dawali już rady żyć tak intensywnie, ale gdy stali na tej scenie chcieli by ten moment trwał choćby o kilka sekund dłużej. Wszyscy dołączyliśmy do nich. Zaczęliśmy ich ściskać, gratulować dobrze wykonanej pracy. Dziękowaliśmy im za wszystko. Nie chciałam płakać. Właściwie trzymałam się dzielnie do momentu, kiedy przytuliłam Nialla. To do niego pierwszego podeszłam. Objęliśmy się mocno. Powiedziałam mu, że dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobił, że poznanie go to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mnie w życiu spotkała a on spojrzał na mnie inaczej niż zawsze. Dwa razy widziałam to spojrzenie, dwa razy stało się to, gdy leżałam w szpitalu. „Kocham cię” – odpowiedział na moje słowa a ja czułam się tak jakbym w ramionach trzymała rodzonego brata. Później uściskałam Liama i Lou. Im również podziękowałam za wszystko. Oni chyba wciąż nie zdawali sobie sprawy, że zmienili moje życie, że dzięki nim byłam szczęśliwa. Na koniec podeszłam do Harry’ego. Był wzruszony i pełen emocji. Trzymał mamę i Gemmę za ręce, właściwie blondynka uczepiona była jego ramienia i tak jak niemal wszyscy w studio policzki miała mokre od łez. To ona wyciągnęła w moją stronę rękę i wciągnęła mnie do tego grupowego uścisku. Objęłam więc ją i Anne i staliśmy tak we czwórkę przez chwilkę. Po kilkunastu albo kilkudziesięciu sekundach, one poszły ściskać chłopaków a ja przytuliłam Harry’ego mocniej.
-Bardzo cię kocham- powiedziałam a on mnie pocałował. –Dziękuję ci za wszystko. Wiesz o tym.
-Wiem- odparł i jego wargi znowu pozostawiły na moich szybki pocałunek.
-Co teraz czujesz?- zapytałam. Musiałam to wiedzieć. Na jego twarzy malowało się tak dużo emocji, że nie umiałam określić, które uczucia dominują.
-Co teraz czuję?- powtórzył moje pytanie i zanim odpowiedział uśmiechnął się. Nie był to wymuszony ani smutny uśmiech. –Wolność. W końcu czuję się wolny.
***
-Dziś zwiedzamy Koloseum, Panteon a wieczorem idziemy na plac Navona gdzie aktualnie odbywa się jarmark bożonarodzeniowy- powiedział Harry patrząc na plan wycieczki.
-Tutaj jest tyle do zwiedzania! To takie cudowne uczucie, kiedy wiesz, że jutro nie lecisz do innego kraju i możesz po prostu podziwiać to miasto- byliśmy w Rzymie od trzech dni a ja z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że jestem w tym mieście zakochana. W sumie mieliśmy tam spędzić tydzień, trzy dni mieliśmy spędzić w Wenecji, dwa w Weronie i ostatnie trzy w Mediolanie. To ostatnie miejsce nie kojarzyło nam się dobrze, ale wybieraliśmy się tam po pierwsze by przestało nam się źle kojarzyć, chcieliśmy je zobaczyć i poznać. Po drugie Mediolan to jedna ze światowych stolic mody i zamierzaliśmy kupić tam prezenty dla naszych bliskich.
-Zawsze mnie denerwuje jak ktoś mówi „grasz tyle koncertów, w tylu krajach, zwiedziłeś tyle miejsc” a tak naprawdę to gówno prawda, bo przeważnie zwiedzałem hotele, lotniska i areny. Ludzie nie wiedzą jak to jest.
-Dlatego mówię, że to cudowne uczucie i dlatego musimy coś sobie obiecać- powiedziałam i na moment zamilkłam, bo malowałam tuszem rzęsy i mimowolnie otworzyłam usta i skupiałam się by nie pobrudzić sobie połowy twarzy. Do czego byłam zdolna.
-Co?- zapytał zaciekawiony po chwili wpatrywania się we mnie. Gdy na niego spojrzałam zachciało mi się śmiać, bo miał otwarte usta tak jak ja chwilę wcześniej i wyglądał tak jakby też malował sobie rzęsy.
-Co rok będziemy wyjeżdżać na takie wycieczki. Będziemy poznawać miejsca, w których już byliśmy i widzieliśmy jedynie hotele i lotniska.
-Zgoda- odpowiedział i po jego minie mogłam wnioskować, że mój pomysł przypadł mu do gustu.
-Jest tyle miejsc, które chciałabym zobaczyć. Może za rok wybierzemy Francję?
-Dwa tygodnie w Paryżu?
-Wiesz, że zwiedzałam to miasto tylko wtedy z tobą i Niallem? I zobaczyłam wtedy tak niewiele. A przecież tam miesiąc można by spędzić i codziennie oglądać inne zabytki i atrakcje. Sam Luwr można by zwiedzać z tydzień.
-A co powiesz o Hiszpanii?
-Marzę żeby zwiedzić Madryt! Możemy pójść na mecz Realu! To kolejne z moich marzeń!
-Spełnimy je wszystkie- powiedział takim tonem jakby właśnie składał wieczystą przysięgę.
-Mówiłam ci już, że cię kocham?- zapytałam retorycznie i podeszłam do niego by dać mu buziaka. Chwilę później przyszedł po nas Steve i ochroniarz Harry’ego i zgodnie z pierwszym punktem programu pojechaliśmy do Koloseum. Tam przewodnik przybliżył nam historię tego miejsca. Skupiłam się na tym w stu procentach, chłonęłam wszystkie informacje jak gąbka. Harry zachowywał się podobnie. Ku naszej uciesze naprawdę niewiele osób nas rozpoznawało. Olivia i Rick specjalnie wypuścili do mediów nieprawdziwe informacje, że zaraz po występie w Londynie wróciliśmy do LA i tak naprawdę nikt nie wiedział gdzie jesteśmy. Oczywiście kilka osób podeszło z prośbą o wspólne zdjęcie, ale poprosiliśmy by nie publikowano ich w sieci przynajmniej przez dwa tygodnie i być może naiwnie wierzyliśmy, że ludzie spełnią naszą prośbę.
Przez cały dzień oglądaliśmy zabytki, które były wizytówkami miasta, smakowaliśmy lokalne przysmaki, robiliśmy pamiątkowe zdjęcia chcąc uwiecznić każdą chwilę. Doskonale czuliśmy się w roli turystów. Wieczorem udaliśmy się na jarmark bożonarodzeniowy i tam wręcz przesiąkliśmy świątecznym klimatem. Spacerowaliśmy od straganu do straganu w akompaniamencie świątecznych melodii i w blasku tysięcy światełek. To właśnie tam kupiłam Harry’emu prezent. Wykorzystałam moment jego nieuwagi, gdy rozmawiał przez telefon z mamą i kupiłam mu nowy notes. Harry od lat najważniejsze cytaty zapisywał w jednym zeszycie. Na ogół nikt nie miał do niego wglądu – poza mną. Harry dał mi jedną stronę, z którą mogłam zrobić, co chciałam. Ku jego niezadowoleniu jego ukochany notatnik nie był wieczny i od kilku tygodni mój mąż szukał zeszytu idealnego. Tamten nie miał już nawet pół centymetra wolnej kartki a ja znalazłam dla niego idealne zastępstwo. Prezent był niedrogi, wręcz symboliczny. Dokładnie taki, jaki chciałam mu dać.
***
-Ali otwórz drzwi!- usłyszałam, dlatego szybko wykonałam jego polecenie.
-Jaka piękna! Pomogę ci- powiedziałam, gdy tylko Harry wniósł choinkę do środka. Razem przetransportowaliśmy drzewko do salonu, w którym stało już pełno kartonów z bombkami, łańcuchami i światełkami.
-Przyniosę nożyczki i zdejmiemy z niej tę siatkę- odpadł.
-Ja przyniosę- byłam taka podekscytowana. Dosłownie jak małe dziecko. Zanim wyszłam dałam mu całusa, gdy wróciłam z nożyczkami w ręce Harry dostał ode mnie kolejnego buziaka.
-Dopiero teraz widać, jaka jest piękna- powiedział, gdy zdjęliśmy z choinki siatkę.
-Wiem, że się ekscytuję, ale ja po prostu kocham święta- naprawdę uwielbiałam ten czas. Było w nim coś magicznego, coś, co sprawiało, że świat wydawał mi się jakiś lepszy. Byłam świadoma tego, że to dość naiwne i infantylne myślenie, ale nic ani nikt nie umiałoby go zmienić.
-Właśnie widzę. Masz tyle energii a przecież dopiero dwa dni temu wróciliśmy- przez moment Harry znowu patrzył na mnie jakbym była najbardziej uroczym stworzeniem na świcie.
-Jest tyle do zrobienia, że muszę taka być. Zrobiłam dla nas gorącą czekoladę, poczekaj na mnie, zaraz przyjdę- powiedziałam. Gdy wróciłam z ciepłymi napojami Harry „zarażony” moim dobrym humorem i świąteczną atmosferą puścił świąteczną playlistę. Ubieraliśmy wspólnie choinkę i gdy wieszałam kolejną bombkę uświadomiłam sobie pewien ważny fakt.
-Gemma też tak kocha święta i gdyby mogła w każdym pokoju stawiałaby choinki, stroiki, świeczki i inne takie duperele. Gdy w końcu wyjdzie za mąż i zamieszkają z Adamem w nowym domu jestem pewien, że nawet w kiblu postawi jakąś małą choineczkę, Mikołaja, bałwanki albo reniferki.
-Jesteś nieświadomy, ale ja najchętniej też bym tak zrobiła- powiedziałam i upiłam łyczka czekolady. Spojrzałam na Harry’ego i zaczęłam na niego tak patrzyć i patrzyć aż wydało mu się to dziwne.
-Coś się stało?- zapytał i spojrzał na swoją bluzkę stwierdzając z pewnością, że musi być brudny skoro się tak na niego gapię.
-Właśnie uświadomiłam sobie, że to nasz pierwszy raz. Pierwszy raz ubieramy razem choinkę. Pierwszy raz spędzimy razem całe święta- to było wręcz niemożliwe. Harry był najważniejszą osobą w moim życiu, znaliśmy się już długo, ale nigdy nie przeżyliśmy razem świąt. Nie stroiliśmy drzewka. Nie gotowaliśmy świątecznych potraw.
-Masz rację- powiedział po chwili zamyślenia. –To dziwne.
-Nawet bardzo- do gwiazdki pozostały jeszcze cztery dni. Nazajutrz mieli przylecieć nasi bliscy. Razem mieliśmy przygotować święta. To był ostatni dzień, gdy byłam z Harrym sama i mimo że było za wcześnie stwierdziłam, że chcę mu podarować prezent już teraz. –Zaraz wrócę- rzuciłam tylko i pobiegłam na górę.
-Co to?- zapytał, gdy weszłam do salonu i podałam mu zapakowany notes.
-Wiem, że Gwiazdka za kilka dni, ale jutro przylatują nasze rodziny i wiesz jak to będzie. Zrobi się zamieszanie i w sumie chciałam ci to dać na osobności. Dlatego stwierdziłam, że zrobię to teraz, gdy jesteśmy sami i jest tak miło i klimatycznie- powiedziałam i zakochałam się w nim kolejny raz. Harry posłał mi tak zniewalający, piękny i zapierający dech w piersiach uśmiech, że nie dało się nie zakochać.
-Też coś dla ciebie mam- oznajmił a ja czekałam tylko aż odpakuje prezent i zajrzy do środka.
-A możesz najpierw to otworzyć- poprosiłam a on rzucił tylko „okej”, usiadł na kanapie i spełnił moją prośbę.
-Jest dokładnie taki, jakiego szukałem- po jego minie mogłam wnioskować, że naprawdę mu się podoba. Cóż, był podobny do tego poprzedniego, więc kupując podejrzewałam, że przypadnie mu do gustu.
-W tamtym oddałeś mi jedną stronę i w tym też już ją sobie zabrałam- powiedziałam. Gdy Harry otworzył notes i poszukał odpowiedniej strony naszym oczom ukazał się cytat, który napisałam jeszcze, gdy byliśmy we Włoszech. Harry wtedy szybko zasnął a ja przez godzinę, najpiękniej jak potrafiłam, wkładając w to całe swoje serce napisałam słowa jednej z moich ulubionych piosenek. Słowa, które wyrażały wszystko, co chciałam powiedzieć Harry’emu.
  
„Będę Twoim krzykiem i ciszą.
Będę Twoim chłodem i ciepłem.
Będę Twoją ziemią i Twoim niebem.
Twoim ptakiem w locie.
Twoimi słodkimi ustami.
Będę Twoją złotą opowieścią.
Będę Twoim królestwem i Twoją miłością.
Będę królową w Twoich ramionach, której tak pragnąłeś.
Będę dla Ciebie...”*


* cytat z piosenki Sere - Luciano Pereyra
(wersja Lali):


(wersja Luciano):



środa, 15 listopada 2017

Rozdział 42





-Muszę panią poinformować, że dziś do naszego szpitala przywieziono pani męża, który brał udział w wypadku samochodowym. Nasi lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, niestety po prawie godzinnej reanimacji, nie udało się go uratować. Proszę panią o jak najszybszy przyjazd do szpitala w celu identyfikacji zwłok.
-Słucham?
-Pani mąż, Harry Styles, nie żyje- odpowiedziała a ja niewiele się zastanawiając po prostu się rozłączyłam. To co czułam... Przez chwilę wydawało mi się, że to sen. Czułam się jak we śnie. W tym okropnym śnie, gdy nie możesz się ruszyć, nie możesz krzyczeć, nie możesz oddychać. Kiedy nie tylko nogi robią się jak z waty, ale całe ciało jakby odmawia posłuszeństwa. Spojrzałam na telefon i wybrałam numer Harry’ego. Nie odbierał. Nie odbierał. Nie odbierał. A ja byłam gotowa wpaść w panikę. Nie umiałam oddychać. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Jedyne, co słyszałam to jej słowa. Nie żyje. Nie żyje. Harry nie żyje. Przecież to nie mogła być prawda. Kolejny raz spróbowałam się do niego dodzwonić. A on znowu nie odebrał. To nie była prawda. Harry zaraz wróci. To była pomyłka. Nikt nie dzwoni i nie mówi, że twój mąż nie żyje. To nie była prawda. Nie mówi się tego przez telefon. Nie mówi się przez telefon, że najważniejsza osoba w twoim życiu nie żyje. Nie wiedziałam, co mam robić, dlatego zadzwoniłam do niego jeszcze raz. Kolejny i kolejny. Powinnam zadzwonić do kogoś innego. Do Olivii albo Steve’a ale chciałam dzwonić tylko do Harry’ego. Wiedziałam, że będę to robić tak długo aż nie odbierze. Wykonywałam kolejne połączenia jakbym była w transie. Serce biło mi jak szalone, czułam jak na szyi pulsują mi żyły. Byłam bliska osunięcia się na podłogę, bo zdrętwiały mi nogi. I wtedy usłyszałam śmiech i dwa głosy.
-Jesteśmy, Steve się wprosił na obiad- powiedział roześmiany Harry, gdy wszedł do kuchni. Powiedział. Roześmiany. Harry. Kiedy na mnie spojrzał od razu zorientował się, że coś jest nie tak. – Co się stało?- zapytał a ja niewiele się zastanawiając po prostu rzuciłam się na niego. Dosłownie.
-Żyjesz, o mój Boże... Harry... Skarbie... - mówiłam niezrozumiale ściskając go najmocniej jak potrafiłam.
-Co się stało?- zapytał kolejny raz, ale ja nie mogłam odpowiedzieć. Najpierw musiałam być pewna, że to on.
-Ali- wtrącił się Steve.
-Ktoś zadzwonił, powiedział, że Harry...- wiedziałam, że muszę się wziąć w garść. Że oni próbują się ze mną komunikować a ja niepotrzebnie to utrudniam. Mimo że to była aktualnie ostatnia rzecz, jaką chciałam zrobić odsunęłam się nieco od Harry’ego i przestałam go przytulać tak mocno, że pewnie zaczęły go boleć żebra. Objęłam go jedną ręką i nie pozwoliłam mu się w pełni wyswobodzić z mojego uścisku. On widząc jak się zachowuję nie miał zamiaru mnie wypuszczać z objęć i byłam mu za to ogromnie wdzięczna.
-Zacznij od początku- poprosił Steve. Jak zwykle był spokojny i opanowany.
-Ktoś do mnie zadzwonił i powiedział, że Harry nie żyje- powiedziałam w końcu głośno i wyraźnie.
-Podaj telefon- ponieważ wciąż byłam jakby otumaniona ochroniarz sam wziął komórkę z mojej dłoni, którą wciąż kurczowo trzymałam.
-Powiedziała, że nie żyjesz. Że miałeś wypadek, że cię reanimowali. Powiedziała, że nie żyjesz. Że mam przyjechać do szpitala żeby zidentyfikować... Zwłoki. Powiedziała, że nie żyjesz- mówiłam patrząc Harry’emu prosto w oczy. A on przycisnął na moment swoje usta do moich i zaczął mnie ściskać tak mocno jak ja jego chwilę wcześniej.
-Już dobrze, nic mi nie jest. Jestem cały i zdrowy- wyszeptał mi do ucha i gładził delikatnie moje plecy.
-Nie wiem, co bym zrobiła...
-Ciiiii... Wszystko jest dobrze- szeptał a ja powoli się uspokajałam. O ile tak mogłam to nazwać. Czułam jego dotyk, czułam jego zapach, czułam jego ciepło i nigdy w życiu nie czułam tego wszystkiego tak bardzo.
-Tak. Dobrze. Zaraz oddzwonię- powiedział Steve i podszedł do nas. Nawet nie wiedziałam, że zdążył wyjść. -Ali wiem, że wciąż jesteś w szoku, ale powiedz wszystko jeszcze raz dokładnie, to ważne. Niczego nie pomijaj.
-Może usiądziemy? Skarbie jesteś blada. Chcesz wody?- może i chciałam, ale nie chciałam żeby Harry odsunął się ode mnie choćby na metr, dlatego tylko pokiwałam głową i kurczowo trzymając się jego ramienia usiadłam na krześle.
-Co robiłaś, kiedy cię odwiozłem do domu?- zapytał Steve.
-Poszłam pobiegać. Biegałam przez godzinę, wróciłam i wzięłam prysznic. Później chciałam zrobić obiad. Zadzwoniłam do Harry’ego, ale zostawił komórkę w domu a służbowej nie odbierał. I wtedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam i ona powiedziała...
-Ona? Przedstawiła się?
-Tak, powiedziała, że nazywa się... Nie pamiętam. Ale to było popularne nazwisko... Powiedziała, że jest rezydentką chyba w California Hospital Medical Center.
-I gdy się przedstawiła powiedziała, że Harry nie żyje?
-Powiedziała, że Harry miał wypadek, że go reanimowali, ale go nie uratowali, że mam szybko przyjechać do szpitala i zidentyfikować... A mnie zatkało. Wydusiłam z siebie coś jeszcze a ona powiedziała, że mój mąż, Harry Styles nie żyje i gdy to powiedziała rozłączyłam się natychmiast.
-Rozłączyłaś się? Dlaczego?
-Nie wiem. Spanikowałam? Wystraszyłam się? Takich informacji chyba nie udziela się telefonicznie? W ogóle... Ty dupku! Skończony draniu!- powiedziałam i odepchnęłam od siebie Harry’ego. Nie jakoś bardzo, ale wystarczająco żebym mogła widzieć jego twarz. Cóż jego mina mówiła jedno. Nie wiedział, o co mi chodzi. –Dlaczego nie odbierałeś?!
-Przepraszam- naprawdę na twarzy miał wręcz wypisane to słowo, ale to wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej. Steve po otrzymaniu ode mnie wszystkich informacji znowu wyszedł by zadzwonić a ja bez skrępowania mogłam nakrzyczeć na mojego męża.
-Przepraszasz? Jesteś okropny! Sprawdź ile razy dzwoniłam! Gdybyś odebrał nie czułabym tego... Nie przeżyłabym tego... No nie! W ogóle widziałeś, że nie wziąłeś swojej komórki?! Tylko tą głupią służbową, której i tak nie odebrałeś!- nie krzyczałam na niego, ale miałam podniesiony głos. Zrozumiałam, że wystarczyło żeby po prostu odebrał telefon. Tylko tyle.
-Wyciszyłem na czas rozmowy z producentem i o tym zapomniałem- wyjaśnił i pocałował wewnętrzną stronę mojej dłoni.
-Przez twoją sklerozę...
-Przepraszam- powiedział bezczelnie mi przerywając. Ujął moją twarz w dłonie i pochylił się nade mną. –Naprawdę cię przepraszam. Ale już się nie gniewaj.
-To mnie przytul- odparłam i gdy spełnił moją prośbę stwierdziłam, że to będzie jego zajecie do końca tego dnia. Przytulanie mnie i całowanie.
-Naprawdę zapomniałem o włączeniu dźwięku.
-Wiem, ale nie wybaczę ci tego do końca życia- może i dramatyzowałam, ale miałam do tego prawo.
-Nie przesadzasz?
-Poczekaj niech do ciebie ktoś zadzwoni, powie, że nie żyję a ty masz przyjechać do szpitala zidentyfikować moje zwłoki! A ja ci powiem, że przesadzasz, bo zapomniałam odebrać telefon!- powiedziałam i przytuliłam go jeszcze mocniej.
-Przepraszam- powtórzył kolejny raz. –Ale może mi jednak kiedyś wybaczysz?
-Może- uniosłam głowę by móc na niego spojrzeć, ale on przycisnął swoje usta do moich. Zostawiłam na jego wargach całusa i chciałam wrócić do tulenia go do siebie, ale wtedy on spojrzał mi głęboko w oczy. I mnie pocałował. Nie tak jak wcześniej. To nie był buziak, ale czuły, namiętny, pełen miłości pocałunek, który na moment odebrał mnie dech w piersiach.
-Przepraszam- wyszeptał, delikatnie przejechał językiem po mojej dolnej wardze i znowu zaczął mnie całować. To, że ja tego potrzebowałam było oczywiste, ale zachłanność, z jaką jego usta i język pieściły moje uświadomiły mi, że on też tego potrzebował.
-Wiem, że dzisiaj idziesz ze Stevem na mecz- zaczęłam cicho czując na wargach jego pocałunek.
-Jaki mecz?- zapytał i uśmiechnął się szeroko.
-Jesteś cudowny- odparłam. Byłam już spokojna, ale tego dnia nie chciałam już zostawać sama. –Nie musisz zmieniać swoich planów. Jeśli chcesz iść na mecz to idź tylko weź mnie ze sobą.
-W tym momencie mecz to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę.
-To super, bo ja straciłam ochotę na cokolwiek poza siedzeniem w domu- powiedziałam. Tak naprawdę jedyne, co chciałam robić to patrzeć na Harry’ego.
-Ali chciałbym cię o coś zapytać, bo widzę i czuję, że już jesteś spokojniejsza- oznajmił po chwili wpatrywania się w moje oczy.
-Pytaj- zachęciłam go.
-Nie poznałaś głosu tej kobiety, która dzwoniła?
-Nie- odpowiedziałam i wiedziałam, co mu chodzi po głowie. -Myślisz, że to mógłby być ktoś, kogo znam?
-Nie wiem. Co jeśli to on? Ali... Jeśli to on... Jeśli komuś kazał...  Jessice...
-Nie wydaje mi się. Nie martw się. Na pewno wkrótce wszystko się wyjaśni- powiedziałam i dotknęłam dłonią jego policzka. Wiedziałam po jego minie, że myśli o najgorszym. W jego oczach mogłam dostrzec wszystkie emocje, które zdawały z nim właśnie pogrywać. Ale ja byłam prawie pewna, że to nie D.. Przypomniało mi się, o czym myślałam, gdy biegałam i zanim zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle poruszać ten temat w tym właśnie momencie jego komórka zaczęła dzwonić.
-Tak?- odebrał i sekundę później odsunął telefon od ucha, bo osoba, która dzwoniła zaczęła piszczeć tak głośno, że nawet ja słyszałam to wszystko wyraźnie.
-Harry! O Boże! To Harry! Harry!- krzyczała jakaś dziewczyna. Brunet spojrzał na mnie zaskoczony i przyłożył telefon ponownie do ucha.
-Halo?- powiedział i w telefonie znowu było słychać wrzask.
-To twoje fanki- stwierdziłam, bo było to oczywiste. Tylko jakim cudem miały jego numer?
-Słyszę- przyznał i się rozłączył. –Powiedz Steve’owi a ja zadzwonię do Ricka.
-Okej- odparłam jedynie i nie sądziłam, że przejście z kuchni do jadalni, w której siedział mój przyjaciel i rozmawiał przez telefon będzie dla mnie aż tak trudne. Nie chciałam zostawiać Harry’ego. Wiedziałam, że przesadzam, ale uczuciami nie da się sterować i nie da się nad nimi panować i nic nie mogłam zrobić z tym, co czułam. Zanim wyszłam spojrzałam jeszcze raz na Harry’ego a on posłał mi niewielki uśmiech. Pół godziny później wszystko było już jasne i okazało się, że miałam rację. D. nie miało z tym nic wspólnego. Ktoś wykradł wszystko z telefonu Gemmy. Zdjęcia, numery telefonów. Moja szwagierka padła ofiarą hakerów, dlatego nie tylko nasze numery telefonów, Harry’ego i mój, znalazły się w sieci, ale dosłownie wszystkich, których blondynka miała w kontaktach. Poza tym w Internecie krążyło już wiele zdjęć, w tym kilka z naszego ślubu czy zaręczyn Gemmy. Wciąż nie wszystko było jasne, nie wiadomo, kto dzwonił do mnie, ale Olivia zapewniła mnie, że to tylko kwestia czasu. Po rozmowie z brunetką zadzwoniliśmy do Gemmy, Nialla, naszych rodziców. Do wszystkich, których ta sytuacja w jakiś sposób dotyczyła i mogła na nich wpłynąć.
-Ali twój numer jest już zablokowany, na razie używaj tylko służbowej komórki a wieczorem wpadnę i podrzucę ci nową kartę- powiedział Steve.
-Nie musisz specjalnie przyjeżdżać, dasz mi ją rano- najchętniej zrobiłabym sobie, co najmniej tygodniową przerwę od komórek i komputerów.
-Właściwie Olivia to załatwia, ale mogę ci ją podrzucić jak będę wracał z meczu.
-Naprawdę nie musisz. Mam jak komunikować się ze światem, poza tym nie mam ochoty tego robić. Na dzisiaj mam dość telefonów i Internetu- wyjaśniłam.
-Rozumiem. W takim razie do jutra- odparł i się uśmiechnął.
-Do jutra- powiedziałam i na pożegnanie uściskałam przyjaciela. Kiedy wyszedł przez chwilę nie wiedziałam, co mam zrobić. Byłam wykończona. Jakbym tego dnia przebiegła maraton a nie osiem kilometrów. Marzyłam o tym żeby się położyć, żeby zasnąć w objęciach Harry’ego i zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
-Co robisz?- zapytał Harry, gdy weszłam do kuchni i zaczęłam wyciągać garnki z szafek i jedzenie z lodówki. On wciąż rozmawiał przez telefon z siostrą.
-Obiad- odpowiedziałam a on zmarszczył brwi i zrobił dziwną minę. Nie miałam ochoty na gotowanie, ale wiedziałam, że Harry nic nie jadł na mieście, bo rano umówiliśmy się, że obiad zjemy razem, w domu. Nie chciałam żeby mój mąż chodził głodny przez jakiegoś chuja, który kradnie ludziom prywatność.
-Nie przejmuj się, powiedz mamie żeby się nie martwiła. Dam wam znać jak będę znał więcej szczegółów. Tak. Na pewno. Jak nie zadzwonię to napiszę. Tak do mamy też. Okej. Nie, Ali numer już dezaktywowano. Jutro do ciebie zadzwoni jak jej Olivia kartę załatwi. Dobrze. Paaa- powiedział i się rozłączył. Zanim znowu się odezwał podszedł do mnie i mnie przytulił. –Pomogę ci.
-Możesz obrać i pokroić marchewkę.
-Jeśli nie chcesz nie musimy tego robić.
-Chcę- powiedziałam tylko a on po prostu to zrozumiał.
-Okej- odparł jedynie i zanim zaczął robić to, o co go poprosiłam dał mi całusa w czubek głowy. Przez cały czas, kiedy przygotowywaliśmy posiłek i później, gdy już jedliśmy staraliśmy się udawać, że jest normalnie. Bo właściwie tak przecież było. Ale ja wciąż słyszałam to, co powiedziała mi ta dziewczyna przez telefon a Harry martwił się tym, że to jego siostra padła ofiarą hakerów. Ja też się tym przejmowałam. Wiedziałam też, że tego dnia już nic nie uratuje. Był po prostu okropny.
-Położymy się? Chociaż na chwilę?- zapytałam, gdy włożyłam ostatnią szklankę do zmywarki.
-Jasne- odpowiedział i zaczął mi się przyglądać.
-Jestem zmęczona i boli mnie głowa- zakomunikowałam, złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę schodów. W sypialni, gdy tylko się położyłam poczułam się troszkę lepiej, głównie za sprawą Harry’ego i jego ramion, które mnie przytulały. Udało mi się wyciszyć, słuchałam jak mu bije serce, napawałam się jego zapachem i dotykiem. Byłam w tym dziwnym stanie, kiedy jeszcze nie śpisz, ale jednocześnie nie ogarniasz już rzeczywistości, kiedy Harry postanowił mnie zostawić. Momentalnie otworzyłam oczy i na niego spojrzałam.
-Myślałem, że śpisz- powiedział zanim ja się odezwałam.
-Gdzie idziesz? Nie zostawiaj mnie.
-Nie mogę zasnąć, chciałem popracować- wyjaśnił a ja spiorunowałam go spojrzeniem.
-Popracuj tutaj- powiedziałam a on się uśmiechnął i nachylił nade mną po to by pocałować mnie w policzek.
-Pójdę po komputer- wyszeptał mi do ucha a minutę później siedział na łóżku z laptopem na udach i ze mną przyklejoną do jego ramienia. Nie chciałam żeby pracował, ale wiedziałam, że chce czymś zająć myśli, więc rozumiałam, że praca jest dla niego odskocznią. Ja wybrałam sen a on coś produktywnego. Przez jakiś czas miałam zamknięte oczy, później udało mi się chyba nawet zdrzemnąć, ale nie byłam pewna. Gdy się obudziłam i spojrzałam na ekran komputera zobaczyłam, że Harry ogląda film. Na uszach miał słuchawki i co chwilę, dosłownie, co trzydzieści sekund robił pauzę i pisał coś w notesie. Po trzydziestu sekundach odtwarzał dany fragment jeszcze raz. Niektóre sceny oglądał po kilka razy, inne omijał. Oglądał film, na którego premierze stałam u jego boku. Jego pierwszy film. Harry przygotował się do castingu już od jakiegoś czasu i wcześniej nie miałam z tym problemu. A w tej konkretnej chwili... Skupił się w pełni na wykonywanych czynnościach i nie widział, że nie śpię tylko patrzę na ekran. Mimo że byłam z nim na premierze nigdy nie obejrzałam filmu do końca. Tamtego wieczora przyjechała Nina, dlatego wyszliśmy w połowie seansu. Nie widziałam zakończenia historii postaci, w którą wcielił się Harry. Zobaczyłam ją dopiero teraz. Widziałam jak ktoś do niego strzela. Wiedziałam, że jego postać zginęła, ale kiedy to zobaczyłam... W połączeniu ze słowami, które wciąż odbijały się echem w mojej głowie... Harry nie wiedział, że wszystko widzę i obejrzał tę scenę jeszcze raz. Gdy zapisał coś w zeszycie przewinął na początek i znowu ją puścił. I jeszcze raz. A ja kolejny raz widziałam jak mój mąż umiera. Dla mnie to nie był film i postać. Nie po tym, co przeżyłam kilka godzin wcześniej. Nie chciałam już tego oglądać, dlatego usiadłam raptownie, przez co na moment zupełnie mnie zamroczyło.  
-Już nie śpisz?- zapytał brunet, pochylił się w moją stronę i musnął wargami mój policzek.
-Tak. Chce mi się pić- odparłam a w moim głosie słyszalnych było wiele emocji. W tym nutka złości.
-Przyniosę...
-Nie, ja pójdę- powiedziałam i wstałam. Nie rozumiałam jak mogę się na niego złościć, ale jednocześnie czułam wkurzenie... Bo jak mógł oglądać i jak mógł mi pokazywać scenę, w której umiera po tym, co przeżyłam?! Co z tego, że nie widział, że ja patrzę na ekran? Kiedy znalazłam się w kuchni nalałam sobie do szklanki wody. Zrobiło mi się duszno i cały czas czułam się jakoś nieswojo. Wyszłam więc na taras i mimo że wcześniej udawało mi się nie dopuszczać do siebie tych wszystkich uczuć i myśli w końcu wypełniły mnie w każdym calu. Gdyby Harry’emu coś się stało, gdyby zniknął z mojego życia ja zniknęłabym razem z nim.
„Postanowiłem uzależnić cię ode mnie w każdy możliwy sposób, chciałem by każda cząstka twojego życia należała do mnie”
Nie sądziłam by tym razem kierowały nim takie pragnienia. Wiedziałam, że nie. Wiedziałam, że dojrzał, że przestał się bać, bo nie było już tajemnicy i mrocznych sekretów. Ale właśnie to zrobił. Uzależnił mnie od siebie w każdy możliwy sposób. Każda cząstka mnie i mojego życia należała do niego. Nie umiałam bez niego istnieć i wiedziałam, że w pewnym sensie to jest złe. Wydawało mi się przecież, że jestem silną, niezależną kobietą. Miałam przecież wszystko, ale tak naprawdę bez niego byłam nikim i nie miałam nic. Nie byłam niezależna, byłam uzależniona od niego. Poczułam się przytłoczona i ogarnął mnie niepokój. Moje myśli zaczęły krążyć wokół tematów, o których na ogół nie myślałam. Bo poza uświadomieniem sobie, kolejny już raz, że moje praktycznie należy do Harry’ego nie mogłam pozbyć się wrażenia, że coś mi umyka. Że czegoś nie widzę, że mam to przed nosem, ale nie wiem o co chodzi. Nie można mieć takiego życia jakie miałam ja, prawda? Nie mogło wszystko układać się tak idealnie, dlatego zaczęłam się zastanawiać, czego nie widzę?
-Przed chwilą dzwoniła Olivia- powiedział Harry i jednocześnie stając za mną mnie przytulił. –Wiadomo już, kto do ciebie dzwonił. To jakaś szesnastolatka. Znalazła numer, bo hakerzy udostępnili go w sieci. Wszystko opisała na Twitterze. Nagrała całą rozmowę i wrzuciła ją do Internetu.
-Naprawdę? I zrobiła to nastolatka?- zapytałam po chwili przetwarzania nowych informacji. Nie mogłam uwierzyć, że praktycznie jeszcze dziecko wpadło na taki pomysł. Dlaczego? Po co?
-Ali bardzo cię za nią przepraszam- powiedział pełen wyrzutów sumienia.
-Dlaczego?- zapytałam nie rozumiejąc jego zachowania.  
-To moja fanka. Choć powinienem chyba powiedzieć psychofanka- odpowiedział a mi zrobiło się przykro, bo jemu było przykro.
-Skarbie nie musisz mnie przepraszać. To nie twoja wina- powiedziałam i odwróciłam się by móc go przytulić. To, że ta dziewczyna wpadła na taki chory pomysł nie miało z nim nic wspólnego. Bo co z tego, że była jego fanką? Przecież to nie miało żadnego znaczenia.
-Muszę coś z tym zrobić. Nie chcę by coś takiego się powtórzyło.  
-Ona jest praktycznie jeszcze dzieckiem.
-Wiem i jestem przerażony, kiedy pomyślę, że coś takiego mogło jej przyjść do głowy.
-Nie rozumiała, co tak naprawdę robi- przynajmniej taką miałam nadzieję. Patrząc na niego rozumiałam w stu procentach to dlaczego jest taki oburzony i przejęty. Czułam to samo. Jednocześnie w pewnym sensie poczułam też ulgę. Bo to nie było D.. Na pewno to nie był on.
-Nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić. Wiesz, że coraz rzadziej korzystam z oficjalnych kont w Internecie. A teraz wszedłem na profil tej dziewczyny i naprawdę jestem przerażony. Nie tylko tym, w jaki sposób ona odnosi się do ciebie, jak przedstawiła tę sprawę, ale chodzi mi też o te osoby, które to komentowały. O ogół. Rick już napisał oświadczenie w moim imieniu, bo postanowiłem, że zawieszam wszystkie konta- powiedział poważnie.
-Myślisz, że gdy przestaniesz udzielać się w sieci taka akcja więcej się nie powtórzy?
-Nie, nie wiem. Ale chcę dać znać, że wszystko ma swoje granice, chcę dać sygnał, że moja granica została przekroczona i może, gdy się zdystansuję, może to coś da. Nie wiem. Aktualnie jestem wściekły i nie wiem, co mogę zrobić żeby to pokazać.
-Nie wściekaj się. Nie lubię, kiedy się denerwujesz- przytuliłam się do niego i nie myślałam o tym, co powiedział. O fance. O tym, że w pewnym sensie „obraził się” na fanów, których przecież tak uwielbia. Mimo że wszystko było jasne ja tak naprawdę wcale nie poczułam się lepiej. Nie umiałam się pozbierać. Czułam się znokautowana. –Nie zauważyłeś, ale nie spałam i widziałam co oglądasz... Wiem, że to tylko film, ale... Nigdy więcej mi tego nie pokazuj.
-Okej- odparł tylko i przytulił mnie mocniej. –Co się dzieje? Wiem, że bardzo przeżyłaś to, co się dzisiaj stało, ale chodzi o coś więcej, prawda?
-Nie wiem- odpowiedziałam i nie chciałam mu wyjawiać, o czym myślałam. Poza tym on wiedział. Wiedział, że nie umiem bez niego żyć. Wiedział, że potrzebuję go by móc oddychać. Już nie raz mu o tym mówiłam. Chciałam tylko żeby znowu mi coś obiecał.
-Powiedz mi- powiedział cicho i patrzył mi w oczy tak jakby chciał w nich zobaczyć, o czym myślę.
-Po prostu musisz mi obiecać, że nigdy mnie nie zostawisz- Harry doskonale wiedział, że mówię poważnie. Że to nie są słowa, które nic nie znaczą. Wiedział, o co go proszę.
-Skarbie- westchnął i dał mi całusa.
-Obiecaj.
-Obiecuję- wyszeptał a grymas na jego pięknej twarzy zdradził, że wcale nie chciał tego powiedzieć. Nie można przecież komuś kazać obiecać, że się nie umrze, ale Harry właśnie to zrobił.
-Zanim ta dziewczyna zadzwoniła biegałam. I w trakcie biegu uświadomiłam sobie, że muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o to, co ty mi powiedziałeś ostatnio. Wiem, że nie umiałbyś... No wiesz. Pobicie kogoś a... Mimo, że nienawidzę przemocy wciąż uważam, że Jesse zasłużył na to by dostać w twarz. I naprawdę nie lubię siebie za to, że tak myślę. Ale dałeś mu wtedy nauczkę i wiem, że gdyby on znowu zaczął świrować nie zrobiłbyś tego, co myślisz że byś zrobił.
-Ali zaczynam się gubić- przyznał a ja widząc jego minę uśmiechnęłam się na sekundę.
-Byłeś wtedy taki wściekły, kiedy się dowiedziałeś, że pojechałeś tam i dałeś mu w pysk. I to wszystko. Dobrze wiesz, że nie byłbyś zdolny do czegoś gorszego. Ja to wiem. Jesteś dobry Harry i nikt o takim sercu nie zrobiłby czegoś tak strasznego. To chciałam ci powiedzieć.
-Dziękuję- dopiero, gdy wypowiedział to słowo dotarło do mnie, że naprawdę powinnam to powiedzieć wtedy w nocy.
-Dzisiejszy dzień jest taki dziwny i okropny- stwierdziłam i nie zamierzałam już rozmawiać na poważne tematy. Emocjonalnie byłam wykończona.
-Dlatego pomyślałem, że dobrze byłoby odreagować- powiedział po chwili zastanowienia i uśmiechnął się do mnie tajemniczo.
-Co masz na myśli?- zapytałam.
-Chciałbym cię zaprosić na kolację. Co ty na to?
-Randka?
-Jutro. O dwudziestej. Nasza ulubiona włoska knajpka.
***
-Jak ci minął dzień?- zapytałam mojego męża, gdy zamówiliśmy kolację. Starałam się zachowywać normalnie, jak cywilizowany człowiek, ale nie widziałam go przez prawie cały dzień i ta randka była dla mnie niesamowicie ekscytująca. Cieszyłam się, że jesteśmy już razem, bo po tym, co się wydarzyło dnia poprzedniego cały czas myślałam tylko o Harrym. Wiedziałam, że będzie musiało minąć jeszcze kilka dni zanim przestanę przez dwadzieścia cztery godziny na dobę zastanawiać się czy na pewno z nim wszystko w porządku.
-Produktywnie- odpowiedział i uśmiechnął się tajemniczo. Przez jego natarczywe spojrzenie jeszcze bardziej miałam ochotę zachowywać się w sposób mało cywilizowany. Najchętniej wpakowałabym mu się na kolana i całowała do utraty tchu. Nie widziałam go dzień, ale naprawdę się za nim stęskniłam.
-To znaczy?
-Wiem, że się powtarzam, ale pięknie wyglądasz- odpowiedział a ja zamiast podziękować za komplement wywróciłam oczami. Dobrze wiedziałam jak wyglądam, bo na randkę przyjechałam prosto z sesji, na której mnie umalowali i uczesali. No i całkiem niedawno kupiłam śliczną małą czarną. Idealną na randkę.
-Jutro musimy jechać na zakupy- postanowiłam, że zmienię temat. Harry z kolei miał gdzieś to, że jesteśmy w miejscu publicznym i staram się zachowywać kulturalnie i mnie pocałował. Namiętnie.
-Nie wiem czy jutro wypuszczę cię z łóżka- wyszeptał mi do ucha a gdy się ode mnie odsunął wiedziałam, że chodzi o coś więcej. Był podekscytowany, ale z pewnością nie chodziło tylko o to, że wybraliśmy się na randkę.
-To, że mam wolne nie znaczy, że zmarnuję cały dzień- powiedziałam a on zmarszczył brwi i zrobił zabawną minę.
-To nie byłby zmarnowany dzień- odparł i uśmiechnął się szeroko. Miał naprawdę dobry humor, który zaczął mi się udzielać. Przez cały dzień byłam w pracy. Od samego rana udzielałam wywiadów by na koniec wziąć udział w sesji. Przez cały dzień z entuzjazmem i optymizmem musiałam odpowiadać na pytania, nie tylko te dotyczące nowej płyty. Przez cały dzień byłam chodzącym szczęściem, bo musiałam. Musiałam się uśmiechać nawet, jeśli cały czas tylko myślałam o Harrym i o tym czy na pewno wszystko z nim dobrze. Wiedziałam, że tak. Jednak mimo wszystko byłam przewrażliwiona. Właściwie, jeśli chodziło o niego zawsze taka byłam. Ale tego dnia chodziło o coś więcej, za każdym razem, gdy dzwonił mój telefon zanim odebrałam przeżywałam mini zawał bojąc się, że znowu usłyszę coś okropnego. Dlatego przez cały dzień nie potrafiłam się cieszyć tym, co się wokół mnie działo. Dopiero, gdy zobaczyłam Harry’ego poczułam spokój i dopiero w restauracji siedząc przy nim i patrząc na jego uśmiech, na dołeczki i oczy, z których wręcz biła radość rozluźniłam się i pod jego wpływem i urokiem poczułam entuzjazm. I radość. Choć nie do końca wiedziałam, dlaczego się cieszymy. Cóż, mi wystarczyła do tego jego obecność. Tylko tyle musiał zrobić żebym zapomniała o wszystkim i była najszczęśliwsza na świecie.
-W sumie... Masz rację...- powiedziałam starając się brzmieć zmysłowo.
-Wiem, że mam i uwierz mi, że naprawdę zamierzam wcielić ten idealny plan w życie- odparł. Ton jego głosu, jego spojrzenie, jego dłoń spleciona z moją – to wszystko spowodowało, że poczułam motyle w brzuchu.
Przez cały wieczór było idealnie i właściwie zapomniałam o otaczającym nas świecie. Byłam totalnie pochłonięta Harrym. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy zjedliśmy kolację zagadaliśmy się zupełnie. Kiedy poszłam do toalety zaczęłam się nawet zastanawiać jak to się dzieje, że mimo tego, że tyle się już znamy, że codziennie rozmawiamy, wciąż jest jeszcze tyle rzeczy, których chcę się o nim dowiedzieć i tyle, które chcę mu opowiedzieć.
-Już jestem- powiedziałam i zanim usiadłam dałam mu szybkiego całusa w policzek. Kiedy zajęłam swoje miejsce pierwszy raz tego wieczora wyjęłam telefon z torebki. Chciałam sprawdzić, która jest godzina, ale natychmiast o tym zapominałam, gdy zobaczyłam, że na ekranie komórki pojawił się SMS od Niny. Właściwie MMS. Brunetka wysłała mi zdjęcie. Z Niallem! „Nie wierzę w to, ale poszliśmy na randkę! Stwierdziłam, że wyślę Ci zdjęcie, bo inaczej mi nie uwierzysz. Gdy przyjedziesz do NY muszę ci wszystko opowiedzieć.”
-Kiedy cię nie było zamówiłem dla nas szampana- powiedział a ja gapiłam się na zdjęcie.
-Nie tylko my jesteśmy dziś na randce- od razu przytknęłam mu telefon pod nos a on nie wydawał się być zaskoczony. –Wiedziałeś?!
-Doradzałem mu w tej sprawie- odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Albo Niall?- zapytałam z wyrzutem.
-Bo bałem się, że za bardzo się wkręcisz. W tym też mu doradziłem. To znaczy żeby nie gadał z tobą o tym- przyznał a ja trzepnęłam go w ramię udając złość. Tak naprawdę wcale się nie gniewałam. Doskonale wiedziałam, że gdyby Niall z tym przyszedł do mnie zrobiłabym z tego jedno z najważniejszych wydarzeń tego roku niepotrzebnie Horana stresując. Z drugiej strony jednak mogłam mu jakoś pomóc, bo przecież znałam Ninę nieporównywalnie lepiej niż Harry. No i byłam kobietą.
-Może i bym się wkręciła, ale skoro chciał ze mną pogadać to jak mogłeś mu to odradzić?
-Po prostu. Jesteś za bardzo zaangażowana i pogadacie już po fakcie.
-Ale...
-Niall był mega zestresowany. Cały czas mi pisał, że nie wie gdzie ma ją zabrać, że tak naprawdę nie wie, co ona lubi robić, co lubi jeść. Chciał o tym z tobą pogadać, bo w końcu znasz ją i wiesz to wszystko i z pewnością byś mu doradziła, ale z drugiej strony... Czy właśnie odkrywanie tego wszystkiego nie jest najlepsze?- zapytał i dał mi całusa w czubek nosa.
-Nie- odpowiedziałam i odepchnęłam go delikatnie od siebie. Doskonale wiedziałam, że ma rację.
-Ali... Niech Niall sam ją pozna i ona jego.
-Ale mogliście mi chociaż powiedzieć- westchnęłam nieco zawiedziona. Mimo wszystko byłam jednak zadowolona, że sprawy między tą dwójką w końcu zaczynają się układać.
-Żebyś sama, od deski do deski, zaplanowała im ten wieczór? Każdą jedną minutę?- zapytał a ja spiorunowałam go spojrzeniem.
-Nie zaplanowałabym...
-Taaaa, musiałbym cię nie znać. Poza tym jutro z pewnością oboje wszystko ci opowiedzą. Nie gniewaj się na mnie- powiedział rozbawiony i pochylił się by mnie pocałować. Oczywiście odwróciłam głowę w drugą stronę, przez co on musiał ująć moją twarz w dłonie by mógł dotknąć moich ust. A gdy zaczął mnie całować moja „złość” od razu mi minęła i właściwie poczułam taki przypływ radości, że wczułam się w pocałunek aż za bardzo. Jako że nie byłabym sobą gdybym jakoś nie uprzykrzyła mu życia postanowiłam ugryźć go w wargę. Za karę, że nie wiedziałam, że tego wieczora nie tylko my randkujemy. –Auć! Ale ty jesteś okropna!
-Wiem. Ale teraz jesteśmy kwita- powiedziałam zadowolona z siebie, gdy on dotykał palcami swoje wargi. –Pamiętaj. Ze mną się nie zadziera.
-Właśnie widzę- odparł równie rozbawiony jak ja. Kiedy na mnie patrzył jego oczy wyrażały więcej niż słowa, które mógłby wypowiedzieć w tej chwili.
-Kocham cię- powiedziałam, bo naprawdę musiałam to zrobić.
-Chciałbym ci coś dać- oznajmił po chwili czarowania mnie swoim spojrzeniem. Niby przez cały wieczór wydawało mi się, że Harry jest jakiś wyjątkowo roześmiany, ale kiedy wypowiedział te słowa byłam naprawdę zaskoczona. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Tak?- zamówił szampana, bo coś świętowaliśmy. Tylko ja jeszcze nie wiedziałam co.
-Wczoraj mnie bardzo korciło żeby ci to dać, bo byłaś taka smutna, ale jakimś cudem się opanowałem- wyjaśnił i machnął ręką w kierunku kelnera. Gdybyśmy nie byli już małżeństwem byłabym pewna, że zaraz mi się oświadczy.
-To znaczy?
-Rozważałem też danie ci tego na tej imprezie, którą organizujemy. Wiesz, parapetówka i świętowanie wydania twojej i naszej płyty. Ale stwierdziłem, że dzisiaj jest najodpowiedniejszy dzień.
-Harry?- byłam skołowana, podekscytowana i zdenerwowana jednocześnie, kiedy kelner do nas podszedł i wręczył Harry’emu... książkę?
-To dla ciebie- powiedział i wręczył mi prezent.
-Przewodnik po Włoszech?- przeczytałam tytuł na głos i na niego spojrzałam.
-Otwórz- polecił a ja zrobiłam, co kazał. Moim oczom ukazała się mapa, na której czerwonym markerem zaznaczone były: Werona, Wenecja, Rzym i Mediolan.
-Harry- spojrzałam na niego zszokowana, przejęta i totalnie wzruszona.

-Skarbie, co powiesz na przedświąteczny, dwutygodniowy wyjazd do Włoch?  

niedziela, 8 października 2017

Rozdział 41





-Możesz mi powiedzieć jak mam się kurwa nie złościć?- częściowo go rozumiałam. Miał prawo być wkurzony. Z drugiej strony to była tylko jedna, stara, nic nieznacząca fotografia i mógł być zły, ale bez przesady. Mimo że nie odczuwałam potrzeby żeby się z czegokolwiek tłumaczyć postanowiłam to zrobić. Nie chciałam afery. Ten dzień był wspaniały i psucie go awanturą było niepotrzebne.
-To tylko głupie zdjęcie. Znalazłam je w książce. Musiałam użyć go jako zakładki i po prostu o nim zapomniałam- wyjaśniłam.
-Zapomniałaś?- zapytał i spojrzał na mnie tak, że serce podeszło mi do gardła. Był naprawdę wściekły a ja nie rozumiałam tej jego przesadzonej reakcji.
-Tak. Zapomniałam- odpowiedziałam a on się zaśmiał szyderczo. –Nie rozumiem, o co ci chodzi.
-Nie rozumiesz? Masz poukrywane zdjęcia psychola, który cię dręczył tyle czasu, ale to ty nie rozumiesz mnie- powiedział głośno a jego głos był niski i głęboki. Jeszcze nie krzyczał, ale to chyba było kwestią czasu. Zamiast jednak zastanawiać się jak ugasić ten tlący się pożar zwróciłam uwagę na słowo, którego użył.
-Zdjęcia?- zapytałam.
-Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi- warknął a ja naprawdę nie wiedziałam, o jakich zdjęciach właśnie rozmawiamy.
-Jeśli znalazłeś jakieś zdjęcie Jesse’ego to chyba wiesz, że nie zostawiłam go specjalnie. Wszystko, co było z nim związane wyrzuciłam- powiedziałam i miałam nadzieję, że mój pewny ton głosu go przekona, że mówię prawdę. Po rozstaniu z Jessem wszystkie jego rzeczy mu oddałam a zdjęcia i inne pamiątki wyrzuciłam. Zrobiłam to zanim okazało się, że to on mnie dręczy, ale nawet, jeśli wcześniej ukryłabym coś na pamiątkę pozbyłabym się tego po tym jak się okazało, że Jesse jest nienormalny.
-Nie wszystko- wyszeptał a ja zrozumiałam, dlaczego nagle popsuł mu się humor i wydawało mi się, że jest jakiś zły. On też znalazł takie zdjęcie i dlatego tak się zachowywał. Był taki wściekły, że na jego szyi widoczne były żyły a na policzkach rumieńce. Był na mnie zły. Na mnie! Przecież nie zostawiłam tych zdjęć celowo! Nie chciałam mu sprawić przykrości a on zachowywał się jakbym zrobiła to specjalnie.
-Nie złość się na mnie. Nie sądziłam, że coś po Jessem zostało, ale dobrze wiesz ile mam rzeczy, miałam prawo coś przeoczyć. Jak chociażby zdjęcie robiące za zakładkę w książce, o której istnieniu zapomniałam wieki temu.
-Tak sobie to tłumaczyłem do tego momentu. Ale przed chwilą, kiedy tutaj wszedłem widziałem jak gapiłaś się przez pięć jebanych minut na to pieprzone zdjęcie! Dlaczego?
-Nie wiem. Okej? Nie wiem- co miałam mu niby powiedzieć?  
-Chciałaś je zostawić?- zapytał.
-Nie- odpowiedziałam natychmiast.
-Super, w takim razie pozbądźmy się go od razu- wycedził przez zaciśnięte zęby i podarł zdjęcie gapiąc mi się prosto w oczy.
-Uspokój się. Te zdjęcia nic nie znaczą. Wiesz o tym. Przyznaję, że patrzyłam na nie chwilę dłużej niż powinnam, ale od jakiegoś czasu nie myślę już o D. i kiedy spojrzałam na Jesse’ego na tym zdjęciu znowu na moment pojawiło się w mojej głowie niedowierzanie, że był on zdolny do czegoś tak okropnego. Nie złość się na mnie.
-Nie potrafię się nie złościć na ciebie w tym momencie- powiedział i wciąż świdrował mnie wzrokiem. Opanowałam się i nie westchnęłam, nie wywróciłam oczami i nie powiedziałam, że przesadza, bo mogłam tym wywołać burzę.
-Kiedy znalazłeś inne zdjęcie?- zapytałam a on odsunął się ode mnie.
-Dzisiaj.
-Dlatego byłeś zły- stwierdziłam a on wyjął pogniecioną fotografię z tylnej kieszeni dżinsów. Podał mi ją a ja, mimo że nie chciałam przypomniałam sobie okoliczności, kiedy została zrobiona.
-Wkurwiony. Nie zły- powiedział a ja nie wiedziałam, co mam zrobić. Miałam go przepraszać? Błagać o wybaczenie? Niby dlaczego?
-Harry nie zrozum mnie źle, ale...- zaczęłam, ale od razu mi przerwał.
-Nie rozumiesz, dlaczego aż tak się złoszczę. Myślisz, że robię z igły widły. Ale to nie pierwszy raz, kiedy widzę „pamiątki” po tym psycholu.
-Możesz przestać bawić się w pana tajemniczego i powiedzieć, o co właściwie chodzi.
-Nie ma sprawy. Chodź, pokażę ci, o co chodzi- odparł. Złapał mnie za rękę i zupełnie niepotrzebnie używając siły zaprowadził mnie do naszego gabinetu. Bez zbędnych komentarzy włączył komputer i wskazał na fotel, na którym usiadłam. W międzyczasie on wyszedł na moment z pokoju a gdy się w nim znowu pojawił w dłoni trzymał pendrive’a. Podłączył urządzenie do laptopa a ja siedząc jak trusia zaczęłam się stresować. Nie miałam pojęcia, co zaraz zobaczę, ale domyślałam się, że to nic dobrego. Chwilę później mój stres wzrósł o jakieś milion procent, bo na ekranie pojawił się pierwszy filmik. Oczywiście byłam na nim ja i Jesse, właściwie był to „zlepek” trzech nagrań ze Snapchata. Mimo że wtedy nie używałam swoich kont i właściwie się nie udzielałam w Internecie, prywatnie często korzystałam ze Snapchata czy Instagrama by komunikować się ze znajomymi, przyjaciółmi czy rodziną. Nagranie, które właśnie pokazywał mi Harry wysłałam wtedy do Nialla. Zapisałam sobie je na pamiątkę, bo tamten wieczór był wspaniały. Przynajmniej wtedy. Jesse i ja byliśmy w klubie gdzie swoje występy miały drag queen. Właściwie ta impreza nazywała się „Drag night” i wtedy wydawało mi się, że nigdy w życiu nie bawiłam się tak dobrze. Siedziałam Jesse’emu na kolanach, przytulaliśmy się, śpiewaliśmy, piliśmy drink za drinkiem. Naprawdę nie udawałam wtedy swojej radości, która swój szczyt osiągnęła, gdy nagle usłyszałam moją pierwszą piosenkę. Cannonball. Nie sądziłam, że usłyszę ją w takim miejscu. Nikt nie wiedział wtedy, że jestem w tym klubie, więc nie wybrano jej specjalnie. Poza tym, że świetnie się bawiłam, poczułam dumę. Byłam w klubie, na szalonej imprezie w Nowym Jorku i nagle salę wypełniła moja piosenka. Od raz sięgnęłam po telefon i nagrałam kilka snapów, wysłałam je do Nialla. Zapisałam je na pamiątkę. Tak samo jak wiele innych filmików, które później zgrałam na pendrive, gdy zmieniałam telefon.
-Skarbie... Ty wiesz jak było... Ja...- zaczęłam się jąkać, bo nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Cała ta sytuacja była po prostu bardzo niezręczna.
-Oglądałem te nagrania przez całą noc. Znalazłem je, gdy pakowaliśmy twoje rzeczy- wyjaśnił nieco spokojniej.
-Nie chciałam ich zostawiać. Przysięgam, że myślałam, że pozbyłam się wszystkiego, co było z nim związane- wiedziałam, kiedy znalazł tego pendrive’a i kiedy oglądał te filmiki. Myślałam, że mam przewidzenia i wydaje mi się, że jest na mnie obrażony, ale jednak nic mi się nie przewidziało.
-Wiem. Dlatego przetrawiłem to jakoś. Byłem na ciebie zły. Tak samo jak jestem teraz. I nie chodzi o to, że zapomniałaś się tego pozbyć tylko o to, że w ogóle z nim byłaś. A jeszcze bardziej wkurwia mnie to, że byłaś z nim szczęśliwa a przecież to psychol.
-Nie wiedziałam, że to D.
-Wiem, ale sam fakt, że ty się świetnie bawiłaś a ja w tym samym czasie umierałem z tęsknoty za tobą mnie wkurza. Bo obejrzałem te filmiki. Wszystkie po kilka razy.
-Harry...
-Na jednym idziecie przez miasto i robicie głupie miny, na innym leżycie w łóżku i się wygłupiacie, na jeszcze innym nagrywałaś go jak prowadził samochód, kolejny jak rozmawiał przez telefon, jeszcze inny to kulisy waszej wspólnej sesji a tam co? Idziecie przytuleni a ty trzymasz dłoń w tylnej kieszeni jego spodni. Albo to, kiedy zrobił ci kawę i przyniósł ją do łóżka- byłam w szoku słysząc jak Harry wymienia to wszystko. Naprawdę musiał się katować i oglądać to po sto razy skoro zapamiętał wszystko ze szczegółami a mi zrobiło się przykro, bo nie chciałam żeby się dręczył takimi głupotami.  
-Przecież to wszystko nie ma teraz znaczenia. Po co robić z tego jakąś sensację? Po co do tego wracać? Może gdyby nie okazało się, że jest moim największym wrogiem patrzyłabym na te zdjęcia i nagrania inaczej. Nie uważałabym tego czasu, kiedy z nim byłam za stracony. Ale Jesse to największy błąd mojego życia i co ja mogę teraz zrobić? Nie cofnę czasu i nie zmienię przeszłości.
-Czyli gdyby Jesse nie był D. nie widziałabyś potrzeby...
-Przestań. Po co w ogóle drążysz ten temat? Nieumyślnie sprawiłam ci przykrość i bardzo cię za to przepraszam, ale...
-Ale gdyby Jesse był po prostu twoim byłym nie przepraszałabyś mnie i w ogóle nie widziałabyś powodu by kasować jakieś zdjęcia i nagrania, na których się kurwa całujecie- czasami wydawało mi się, że na tym świecie nie ma dwóch tak idealnie do siebie pasujących osób jak Harry i ja. Z drugiej strony bywały momenty, w których totalnie nie umieliśmy się zrozumieć i wtedy byliśmy jak najbardziej niedobrana para świata. I to był ten moment. On miał do mnie pretensje o to, że miałam kiedyś chłopaka i zapomniałam pozbyć się jakiś głupich zdjęć a sam zapomniał o tym, że cały czas utrzymywał kontakt z byłą dziewczyną. I zamiast załagodzić sytuację, ja byłam osobą, która oczywiście musiała dolać oliwy do ognia i brnąc dalej w jakąś bezsensowną kłótnię.
-Chyba się troszeczkę zagalopowałeś. O ile się nie mylę to ja muszę znosić twoją byłą, z którą nagle postanowiłeś się przyjaźnić - powiedziałam. Jak to mówią, najlepszą obroną jest atak i właśnie taką taktykę obrałam.
-Chloe to zupełnie inna historia.
-Nie. Doskonale wiesz, że jej nie lubię a mimo to nie dość, że się z nią przyjaźnisz to jeszcze mnie zmuszasz do spotkań z nią- Harry wywrócił oczami słysząc moje słowa czym mnie tylko dodatkowo zirytował.
-Nie wiem ile razy jeszcze muszę ci to powiedzieć żebyś zrozumiała. Chloe się zmieniła- powiedział. Słyszałam te słowa już setki razy i wiedziałam, że mogę usłyszeć kolejne tyle, ale i tak nie zmienię swojego nastawienia.
-Ale mam to w nosie. Ile razy ja mam ci to jeszcze powiedzieć żebyś ty to zrozumiał?
-Jesteś niemożliwa-prychnął pod nosem.
-Ja?
-Tak. Jeszcze niedawno pomogłaś jej, gdy przyłapała faceta na zdradzie a teraz...- nie wiedziałam, dlaczego jest taki zawiedziony moim słowami skoro sam miał pretensje o jakieś zdjęcia i to, że kiedyś miałam chłopaka.
-A teraz co? Doskonale wiesz, że nadal jej nie lubię. I nie podoba mi się to, że jest w twoim życiu. Że zapomniałeś wszystko, co zrobiła. Jak ona cię potraktowała? Ja mnie potraktowała? Harry to ona wylała na mnie drinka godzinę przed tym jak podcięłam sobie żyły. A ty jej to wybaczyłeś. Zapomniałeś. Zaprosiłeś ją już na parapetówkę i nawet nie zapytałeś mnie o zdanie. A teraz urządzasz mi awanturę o zdjęcia. I o to, że byłam z Jessem choć nie masz prawa- mój głos oczywiście był już żałośnie wysoki i zaczął głupio drżeć zdradzając wszystkie drzemiące we mnie emocje.
-Chloe przeprosiła- powiedział nie patrząc na mnie. Wiedział jak idiotycznie brzmi a ja miałam już dość tej rozmowy.
-Zamknij się. W dupie mam Chloe. Tak nagle jest taka super, wspaniała, zmieniona na lepsze. Tylko wiesz co? Żebyś się jeszcze kiedyś nie zdziwił i nie przejechał na tej wasze przyjaźni. Nie chcę się już kłócić, nie chcę właśnie teraz, w tym momencie i w tym miejscu rozpamiętywać przeszłości a już na pewno nie chcę rozmawiać o Jessem czy Chloe. A ty, jeśli chcesz to siedź sobie tutaj zły i sam i niszcz nagrania i zdjęcia, jeśli to ci jakoś pomoże. Ja idę na dół, układać płyty, bo przebywanie teraz z tobą w jednym pomieszczeniu jest trudne jak cholera- powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami. Byłam wkurwiona i w myślach przez kolejne pięć minut przeklinałam na wszystko i wszystkich. Nie zwracałam na nic uwagi, weszłam do pomieszczenia, które przerobiono na domowe studio nagraniowe, bo właśnie tam miała być ulokowana większość naszych płyt. Otworzyłam z impetem jeden karton i zamiast cokolwiek zrobić stałam nad nim i przeżywałam. Do moich oczu zaczęły nawet napływać łzy, ze złości i jakieś dziwnej bezsilności. Zrozumiałam, że Harry ma jakiś wyidealizowany obraz swojej byłej i niesamowicie mnie to irytowało. Byłam taka wściekła, że przez chwilę rozważałam powrót na górę i wykrzyczenie Harry’emu, że Chloe i Jesse byli kiedyś zakochani, ale Chloe wolała pieniądze i szybką karierę, dlatego wybrała Harry’ego. Miałam w nosie to, że ona poprosiła mnie bym tego nie robiła. Niczego nie byłam jej winna a bądź, co bądź patrząc na wszystko, co wydarzyło się później to nie była błaha sprawa i Harry powinien o tym wiedzieć. Ułożyłam sobie w głowie całą przemowę, która miała na celu pokazać Harry’emu, że Chloe wcale nie jest taka dobra skoro do tej pory nie wyjawiła mu wszystkiego i zataiła istotne fakty, ale gdy już wchodziłam na górą stwierdziłam, że nie mogę mu tego powiedzieć w złości. A tym bardziej w sposób, jaki planowałam. Może i byłam na niego zła, ale nie mogłam tam wejść i palnąć „Chloe nie powiedziała ci, że przed laty ona i Jesse zakochali się w sobie, ale był jeden mały szczegół. On nie był bogaty i sławny, więc zarzuciła sidła na ciebie. Powiedziała Jesse’emu, że mu ją odbiłeś i wykorzystała cię, mimo że jej się nie podobałeś. Jak przyznała, właściwie nic w tobie jej się nie podobało. A teraz niby jest inna a i tak nie powiedziała ci o Jessem” – to nie brzmiało dobrze i nie ważne czy się na niego gniewałam czy nie, nie chciałam by było mu przykro a przecież każdemu byłoby źle gdyby coś takiego usłyszał. Poza tym było coś jeszcze. Znałam jego tok rozumowania i wiedziałam, że znając jego na koniec zacznie się obwiniać, że to przez niego Jesse był D.. Ugryzłam się, więc w język i wróciłam do układania płyt. Mimo że wciąż miałam okropny humor i zaczęłam się robić głodna przemyślałam sobie wszystko jeszcze raz i po przeanalizowaniu naszej kłótni i słów Harry’ego udało mi się coś zrozumieć. Harry znalazł pendrive, gdy pomagał mi się pakować. Doskonale wiedziałam, kiedy dokładnie się to stało, bo jego dziwne zachowanie od razu zwróciło moją uwagę. Najpierw wydawało mi się, że jest na mnie zły, ale później, gdy mu przeszło zmienił swoje nastawienie odnośnie domu w LA i cieszył się, że tu zamieszkamy. Przestał pytać czy jestem pewna i wręcz nie mógł się doczekać, kiedy się przeprowadzę. Miałam ochotę walnąć się w czoło za to, że wcześniej nie wpadłam, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Zamierzałam iść do niego i zapytać go wprost czy mam rację. Poza tym siedziałam w samotności wystarczająco długo i zdążyłam już ochłonąć po naszej bezsensownej kłótni. Wyszłam, więc z pokoju i idąc przez prawie cały dom nie byłam pewna czy dobrze robię. Nie chciałam się znowu kłócić a nie wiedziałam czy on też zdążył już ochłonąć.
-Hej- zaczęłam, gdy stanęłam przy otwartych drzwiach. Harry przeniósł swój wzrok znad papierów na mnie. I spojrzał na mnie tak, że aż zaparło mi dech w piersiach. Dosłownie zmierzył całą moją sylwetkę a ja nie wiedziałam, na czym stoję. Wciąż się na mnie gniewa czy, tak jak mi, przeszła mu złość? Harry, gdy chciał potrafił być naprawdę tajemniczy i nie wiedziałam czy kiedykolwiek uda mi się go przejrzeć w stu procentach.
-W końcu przyszłaś- powiedział cicho, wstał z fotela i do mnie podszedł.
-Chcę...- zaczęłam, ale on mi przerwał.
-Cię pocałować- wyszeptał i przycisnął swoje wargi do moich. Sekundę później czułam jak jego dłonie dotykają moich ramion i powoli suną w dół by zatrzymać się na moim tyłku. Ja z kolei pod wpływem tego nagłego przypływu adrenaliny i podniecenia wplotłam palce w jego włosy i delikatnie za nie pociągałam całując go bez opamiętania.
-Harry...- wymamrotałam i zanim udało mi się złożyć jakieś zdanie jego usta i język zdążyły mnie skutecznie uciszyć.
-Hmm?- wymruczał i śmiało mogłam stwierdzić, że o ile wcześniej nie wiedziałam czy się gniewa i czy wciąż siedzą w nim te wszystkie emocje o tyle teraz jeszcze bardziej nie wiedziałam.
-Dlaczego powiedziałeś, że w końcu przyszłam?- zapytałam, gdy udało mi się odsunąć od jego ust na pół centymetra. Dopiero, gdy zadałam to pytanie zrozumiałam, że nie o to chciałam pytać.
-Bo czekałem na ciebie całe wieki- odpowiedział i widząc moją minę uśmiechnął się totalnie rozbrajająco.
-Czyli? Nie uśmiechaj się tak- powiedziałam, bo nie wiedziałam, o co mu chodzi i przez to nie wiedziałam, na czym stoję. Miałam wrażenie, że właśnie wyobraził sobie coś nieprzyzwoitego i próbuje odgonić od siebie ten obraz.
-Obiecałem ci kiedyś, w dzień, gdy się oświadczyłem, że dam ci czas i przestrzeń i nie będę na ciebie naciskać po kłótniach, nawet jak wyjdziesz i trzaśniesz drzwiami. I to kolejny raz, kiedy mimo ogromnej chęci nie pobiegłem za tobą- wyjaśnił a ja w końcu też się uśmiechnęłam.
-Jestem z ciebie dumna- powiedziałam zgodnie z prawdą i mimo że nie chciałam psuć tego iluzorycznego rozejmu musiałam. Nie mogliśmy udawać, że nic się nie stało. –A wracając do naszej kłótni...
-Nie przeszła mi złość, jeśli chodzi o filmiki i zdjęcia. I nigdy mi nie przejdzie, jeśli będzie chodzić o tego chorego pojeba- powiedział i gdy chciałam mu przerwać z jego ust padły słowa, którymi mnie zaskoczył. –A jeśli chodzi o Chloe to masz rację.
-Mam?- zapytałam. Byłam gotowa usłyszeć wszystko, ale nie to.
-Tak i nie wiem, dlaczego wcześniej tego nie rozumiałem. Lubię ją. To znaczy, gdy się z nią pogodziłem nie sądziłem, że zaczniemy się dobrze dogadywać. Nie sądziłem też, że ty i ja, że wrócimy do siebie... Ale masz racje, nie powinienem wymuszać na tobie tego żebyś ją akceptowała, bo ja w życiu nie zaakceptowałbym twojego byłego. Dlatego powiem jej, że nie jest zaproszona na parapetówkę i ograniczę kontakt z nią. No i nie musisz się obawiać, że ją spotkasz, bo już do tego nie dopuszczę.
-Naprawdę?- wiedziałam, że muszę śmiesznie wyglądać. Wytrzeszczyłam oczy, zmarszczyłam czoło i otworzyłam usta, bo po prostu nie wierzyłam w to, co usłyszałam.
-Ona wylała na ciebie drinka w noc, kiedy chciałaś odebrać sobie życie. Więc naprawdę- odparł a ja zrozumiałam, że właśnie o tym myślał, gdy byliśmy pokłóceni. Dlatego jak tylko weszłam do pokoju do mnie podszedł i od razu mnie pocałował.
-A co ze zdjęciami i filmikami, które znalazłeś?- zapytałam.
-Mam nadzieję, że już nigdy nie natrafię na takie niespodzianki. Bo jeśli natrafię prawdopodobnie się wkurwię- przyznał.
-Ale wiesz, że nawet, jeśli gdzieś kiedyś jednak znalazłbyś jakieś zdjęcie, ja nie zachowałam go specjalnie, tylko przez nieuwagę?
-Taaa...- westchnął a ja zanim w końcu powiedziałam to, co miałam powiedzieć na początku dałam mu całusa.
-Wiem, dlaczego odpuściłeś i przestałeś nalegać na dom w Nowym Jorku. Nie dlatego, że cię przekonałam. Chodziło o Jesse’ego- właśnie to sobie uświadomiłam. O to chodziło. Byłam tego pewna. Nie wiedziałam tylko jednego.
-Im dalej od niego będziesz tym lepiej- przyznał a jego głos z każdym kolejnym słowem był coraz niższy. Wiedziałam, że stąpamy po cienkim lodzie, ale mimo wszystko zadałam kolejne pytanie.
-Chodzi tylko o moje bezpieczeństwo, prawda?- zapytałam. Gdy znalazł pendrive’a naoglądał zdjęć i filmików ze mną i z Jessem w roli głównej. I to go zezłościło. Ale później zrozumiał, że przeprowadzka z Nowego Jorku, w którym mieszkał Jesse, do Los Angeles, w którym Jesse’ego nie ma, jest tak naprawdę darem od losu. Dlatego zaczął się cieszyć, że wybraliśmy LA. Bał się, że w Nowym Jorku drogi Jesse’ego i moja jakimś cudem znowu się skrzyżują i nie chciał do tego dopuścić. Miałam jednak nadzieję, że nie wmówił sobie czegoś głupiego. Nie chciałam by bał się o mnie w ogóle, ale jeszcze bardziej nie chciałam by myślał, że gdyby Jesse mnie przeprosił ja bym mu to wybaczyła.
-Twoje bezpieczeństwo zawsze jest moim priorytetem. A teraz przestańmy o tym rozmawiać. W ogóle przestańmy już się rozpakowywać. Na dzisiaj ogłaszam koniec.
-I po zobaczeniu tych bzdurnych zdjęć nic głupiego ci się nie uroiło?- zapytałam pomimo tego, co powiedział.
-Jeśli myślę o tym, co ty to nie, chcę tylko żebyś była bezpieczna- odparł a jego odpowiedź właściwie mnie usatysfakcjonowała.
-Ja też chcę żebyś ty był bezpieczny i szczęśliwy i nie chcę ci niczego nakazywać czy zakazywać, dlatego wracając do Chloe, nie musisz kończyć tej znajomości. Niech przyjdzie na parapetówkę- powiedziałam. Być może zbyt pochopnie. Nie chciałam jednak kazać mu z czegoś lub kogoś rezygnować. Mimo niechęci, jaką czułam do blondynki postanowiłam ją tolerować.
-Serio?- zapytał i zdziwienie malujące się na jego twarzy było tak duże, że aż wyglądał przez to zabawnie. Z pewnością mnie nie rozumiał w tym momencie.
-No tak. Skoro pogodziłeś się z nią zanim jeszcze pogodziłeś się ze mną i uważasz, że jest spoko i ją lubisz to przecież nie zakażę ci utrzymywać z nią kontaktów. Ufam ci. Pod każdym względem i skoro twierdzisz, że Chloe jest okej to ci wierzę. Jednak mam jedno ale.
-Jakie?
-Zanim ją zaprosisz, zanim postanowisz się z nią umówić konsultuj to ze mną i nie stawiaj mnie przed faktem dokonanym. I nie mów, że się zmieniła, że jest teraz miła, bo to nie zmienia faktu, że jej nie lubię i nie polubię. I nie chodzi mi wcale o to, że była dla mnie kiedyś taka okropna. Gdyby chodziło tylko o to najprawdopodobniej sama zaprosiłabym ją na parapetówkę, urodziny czy podwójne randki. Chodzi o to, że to twoja była. To wystarczający powód żeby jej nie znosić- powiedziałam a on się uśmiechnął. Zbliżył się do mnie i odgarnął moje włosy z ramion.
-Nie musisz być o nią zazdrosna- powiedział a ja doskonale wiedziałam, że lubi, kiedy taka jestem.
-Nie muszę, ale jestem. Nie tylko o nią- przyznałam a on pochylił się i zostawił delikatnego całusa na moim odsłoniętym ramieniu.
-Tak?- zapytał a jego usta kontynuowały obdarowywanie mojej skóry pocałunkami.
-Dobrze wiesz, że tak- odpowiedziałam, odsunęłam się od niego i położyłam dłonie na jego torsie. –Łaskoczesz mnie.
-Jestem głody- powiedział i oblizał dolną wargę.
-Rzeczywiście zrobiło się już późno- stwierdziłam, gdy spojrzałam na zegarek.
-A ty jesteś głodna?- zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
-Bardzo- odpowiedziałam i udawałam, że nie wiem o co chodzi. Uwielbiałam prowadzić z nim takie dwuznaczne rozmowy.
-No to chodźmy zjeść coś pysznego- powiedział tym swoim uwodzicielskim tonem i wskazał na drzwi. Wyszłam więc pierwsza i zamiast iść w prawo, do sypialni, ja poszłam w lewo.
-To, na co masz ochotę?- zapytałam, gdy on złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
-Na ciebie- wyszeptał i zaczął mnie całować a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. -Czas najwyższy przetestować łóżko w sypialni.
-Yhym- to było niesamowite, ale pocałunki Harry’ego w dalszym ciągu działały na mnie tak samo jak na początku, może nawet bardziej. Budziły w moim brzuchu stado motyli i sprawiały, że czułam się wspaniale. Nigdy nie miałam dość. Uwielbiałam, gdy mnie całował i uwielbiałam całować jego. Kiedy potykając się o własne nogi dotarliśmy do sypialni zapomniałam zupełnie o tym, że jeszcze chwilę wcześniej byliśmy pokłóceni. Nie myślałam już o niczym i nikim innym tylko o Harrym. Patrzyłam na niego, gdy usiadł na łóżku a ja stanęłam między jego nogami. Przeczesałam palcami jego włosy odgarniając z czoła zagubione kosmyki. Jego dłonie gładziły moje uda. Patrzyliśmy sobie w oczy i wiedziałam, że on też to przeżywa. Chwilę później pozbywaliśmy się swoich ubrań. Gdy położyłam się na łóżku a Harry na mnie objęłam go w pasie i po prostu go przytuliłam. Rozkoszowałam się tym uczuciem. Jego skóra dotykająca mojej. Uwielbiałam gładzić jego plecy opuszkami palców i całować jego szyję. Mimo że temperatura między nami zdawała się rosnąć z każdą sekundą, mimo delikatnych rumieńców, jakie wkradły się na jego policzki pod wpływem moich pocałunków i mojego dotyku jego skóra pokryła się gęsią skórką. Kochałam się z nim, kochałam go i czułam to całą sobą. Czułam, że nasze uczucie jest czymś najprawdziwszym na świecie. Kochaliśmy się w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Gdy patrzyłam mu w oczy wiedziałam, że on jest moim wszystkim. Przy nikim nigdy nie potrafiłam czuć tego, co czułam przy nim. Nigdy nie byłam bardziej sobą niż leżąc w jego ramionach, które były moim ulubionym miejscem. Wiedziałam, że tak naprawdę to Harry jest moim prawdziwym domem.
-Jesteś głodna?- zapytał, kiedy zmęczeni i zrelaksowani leżeliśmy tuląc się do siebie.
-Ale mówimy teraz o prawdziwym jedzeniu i kolacji?- zapytałam by mieć pewność.
-Tak- odpowiedział i się zaśmiał.
-Trochę- przyznałam i pocałowałam jedną z jego jaskółek.
-W takim razie zaraz wracam- odparł i zanim wyswobodził się z moich objęć dał mi całusa w czubek głowy. Chwilę później ubrał bokserki i wyszedł zostawiając mnie samą. Leżałam zupełnie naga i szczęśliwa przez kilka minut nie myśląc o czymkolwiek. Lubiłam ten stan, kiedy udawało mi się zupełnie wyłączyć, ale rzadko mi się to udawało. Po chwili totalnego relaksu wstałam i ubrałam majtki i koszulkę Harry’ego i znowu się położyłam. Czekałam aż mój mąż wróci z kolacją. Nuciłam pod nosem „Perfect” Eda, bo byłam w totalnie romantycznym stanie a ta piosenka była dla mnie jak idealny soundtrack w tamtym momencie. Nie wiedziałam, która jest godzina, nie wiedziałam nawet gdzie jest mój telefon. Rozkoszowałam się po prostu chwilą i nie mogłam się doczekać, kiedy Harry do mnie przyjdzie.
-W końcu- powiedziałam, gdy wszedł do sypialni.
-Tak bardzo za mną tęskniłaś?- zapytał i położył tacę, którą trzymał w dłoniach na łóżku.
-Rozpieszczasz mnie i dajesz mi zakazane jedzenie- stwierdziłam, kiedy zobaczyłam, że tak naprawdę nie powinnam zjeść niczego, co przygotował, łącznie z truskawkami i szampanem.
-Zamierzam cię dzisiaj upić. W końcu mamy, co świętować- powiedział ignorując moje słowa. Podał mi kieliszek i wlał odrobinę trunku. Kiedy wznieśliśmy toast zabraliśmy się za jedzenie kolacji. Później powoli łyczek po łyczku piliśmy bąbelkowy napój, od którego zaczęło kręcić mi się w głowie i wszystko wydawało mi się zabawniejsze. Biorąc wspólną kąpiel zamiast poddać się romantycznej atmosferze ja gadałam jak najęta i śmiałam się dosłownie ze wszystkiego, co mówił Harry. Jego z kolei bawiło moje zachowanie. Jak zwykle po alkoholu byłam też bardziej bezpośrednia, jeśli chodziło o intymne tematy. Naprawdę nie umiałam zrozumieć, dlaczego gdy się upiłam byłam zboczona. Oczywiście mój mąż cieszył się z takiego obrotu spraw, bo nie minęło wiele czasu, gdy znowu wylądowaliśmy w łóżku kochając się bez opamiętania. Czułam, że jestem niemiłosiernie zmęczona i siły wystarczało mi tylko na leżenie w ramionach Harry’ego. Właściwie świat wciąż mi wirował i nie byłam pewna czy od alkoholu czy od przeżyć, jakie zafundował mi mój mąż. Leżałam tuląc go do siebie, w pokoju panował półmrok i byłam już bliska zaśnięcia, kiedy Harry się odezwał.
-Nie byłem z tobą dzisiaj w stu procentach szczery- powiedział. W jego głosie słyszałam obawę, ale też coś jeszcze.
-To znaczy?- zapytałam, bo nie wiedziałam, co konkretnie ma na myśli.
-Chodzi o to, dlaczego przestałem nalegać na mieszkanie w Nowym Jorku- odpowiedział a ja wiedziałam, że to, co chce powiedzieć jest czymś trudnym dla niego. Harry odsunął się nieco ode mnie, właściwie tylko kilka centymetrów, tak by móc mi patrzyć w oczy.
-Dlaczego?- zapytałam i dotknęłam dłonią jego policzka.
-Przede wszystkim chciałem żebyś była bezpieczna a dowiedziałem się, że Jesse jest w Nowym Jorku. Ale to nie był jedyny powód... Nie chodziło tylko o ciebie. Chodziło też o mnie. Przede wszystkim chciałem cię chronić, ale jeśli on postanowiłby się z tobą skontaktować, nawet, jeśli wpadlibyście na siebie przypadkiem, jeśli bym go gdzieś zobaczył... Zgodziłem się na LA, bo muszę chronić też siebie. Przed samym sobą. Ciebie muszę chronić nie tylko przed nim, ale też przed sobą. Bo boję się, że gdyby... Ali boję się, że bym go udusił, tym razem bym to zrobił. Gdyby coś się stało... Zabiłbym go.
***
-Ali! Wspaniale cię znowu widzieć!- powiedziała blondynka i na powitanie mnie objęła.
-Ciebie również. Bardzo się cieszę, że mogę tutaj dzisiaj być- uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na publiczność. Ellen wskazała na jeden z dwóch foteli, więc zajęłam na nim miejsce. Poprawiłam swoją sukienkę i spojrzałam na kobietę. Przez kolejne kilka minut rozmawiałyśmy na tematy poboczne. Występ w programie był pierwszym zapoczątkowującym serię kolejnych. Właśnie rozpoczynała się promocja mojej drugiej płyty i byłam tym szczerze podekscytowana.
-Oficjalnie możesz w końcu ogłosić coś, na co twoi fani czekają już bardzo długo- powiedziała blondynka zgodnie z ustalonym wcześniej scenariuszem.
-Tak. W końcu mogę ogłosić, że mój drugi album będzie miał premierę pod koniec przyszłego miesiąca- odparłam a w studio publiczność zareagowała bijąc brawo.
-A jak się nazywa?
-Jak moi fani wiedzą od kilku dni na moim Instagramie i Twitterze pojawiają się zdjęcia, które miały być wskazówką dotyczącą nazwy- zaczęłam i naprawdę byłam przejęta tym, że w końcu to się dzieje.
-Te zdjęcia- wyjaśniła prowadząca a na ekranie zaczęły pojawiać się fotografie, o których była mowa.
-Tak. Widziałam wiele postów z pomysłami a teraz oficjalnie mogę powiedzieć...- zrobiłam pauzę i widząc minę Ellen zaczęłam się śmiać. Moje przeciąganie tej chwili nie było planowane i byłam pewna, że reżyserowi programu się to nie podoba. –Tytuł płyty to Places.
-Jeśli teraz o tym pomyślę, to wydaje się całkiem logiczne- przyznała.
-Prawda?
-Opowiedz nam coś więcej o Places.
-Mój pierwszy album, Louder, powstał kilka lat temu. Teraz wracam z drugą płytą, z której jestem bardzo dumna. Oczywiście pierwszy krążek wciąż uwielbiam, ale drugi album będzie się nieco różnił od poprzedniego. Jestem starsza, dojrzalsza i taka jest płyta. Za pierwszym razem poszukiwałam własnego brzmienia a teraz jestem o wiele bardziej świadoma, wiem, jaka jestem i wiem, jaką muzykę chcę tworzyć.
-To znaczy?
-Druga płyta jest bardziej moja. Tak jak mówiłam, kocham Louder, ale nagrywałam ją w zupełnie innym sposób niż Places. Jak wiadomo, moje życie w tamtym okresie było bardzo intensywne. Część utworów nagrywałam będąc w trasie z chłopakami- powiedziałam a na sali momentalnie podniosła się wrzawa. One Direction zawsze działali, działają i będą działać na ludzi w ten sam euforyczny sposób. – Tym razem było inaczej. Skupiłam się w stu procentach na tej płycie, na muzyce i tym, co chcę nagrać i jak chcę to zrobić.
-Jak się domyślam płyta jest o miłości.
-Tak, oczywiście. O różnych typach miłości.
-Ale większość o jednym typie miłość... Lokowanym typie- drążyła blondynka a ja się zaczęłam śmiać.
-O tym też. Ale nie tylko. Starałam się otworzyć pisząc te utwory. Tworząc płytę nie byłam przez cały czas super szczęśliwa. Wiadomo jak jest w życiu, raz z górki a raz pod górkę i wydaje mi się, że udało mi się zawrzeć w tych piosenkach różne emocje, różne typy miłości. Poza tym zależało mi by wokalnie ten album był na najwyższym poziomie, by pokazać w pełni mój głos i to, jaka siła w nim drzemie, by pokazać moje możliwości. By pod względem emocjonalnym, ale także wokalnym ta płyta była świetna. Wydaje mi się, że po wielu godzinach spędzonych w studio udało mi się osiągnąć to, co chciałam. Płyta jest moja, nie ma w niej przypadku.
-Ponieważ słyszałam już twój pierwszy singiel mogę stwierdzić, że przynajmniej on jest nieco inny niż aktualne hity, jest nieco mniej komercyjny i jak się domyślałam cała płyta taka jest- uśmiechnęłam się szerzej słysząc te słowa. Przed nagraniem rozmawiałam z Ellen, o czym dokładnie będziemy mówić. Powiedziałam jej wówczas, że płyta nie wpisuje się w aktualny rynek w stu procentach i wytwórnia dość długo zwlekała z akceptacją albumu z obawy, że się nie sprzeda. Nie mogłam o tym powiedzieć w telewizji, bo takie wywlekanie „brudów” zawsze było tępione. Przez agentów, wytwórnię, agencję. Powiedziałam, więc blondynce, że płyta nie jest tak komercyjna jak pierwsza i uważam, że to jej największy atut, ale nie mogę powiedzieć o tym publicznie.
-Cóż... Dla mnie moja muzyka to moment, w którym mogę i muszę być szczera. Odrzuciłam, więc wszelkie chwytliwie triki stawiając na pierwszym palnie mój głos i emocje, przez co rzeczywiście nie jest to typowy popowy album. Dlatego szczerość to słowo, które najlepiej opisuje płytę.
-Skoro wydajesz Places to pewnie myślisz też o koncertowaniu.
-Tak! Jak wiadomo szykuję się do trasy i jestem tym bardzo podekscytowana!- powiedziałam rozentuzjazmowana. Przez dalszą część wywiadu opowiadałam głównie o moich planach zawodowych a na koniec powiedziałam, kiedy dokładnie wyjdzie mój pierwszy singiel, czyli Love is Alive. Gdy wyszłam ze studia dzień wciąż był młody a ja miałam już czas wolny. Pojechałam, więc do domu, w którym wciąż było sporo pracy, ale zamiast zająć się rozpakowywaniem stwierdziłam, że mam ochotę pobiegać.  Od trzech dni nic tylko siedziałam w pudłach, dlatego stwierdziłam, że przyda mi się godzinny jogging. Ubrałam, więc legginsy, sportowy stanik, koszulkę i buty do biegania, włosy związałam w kucyk, na ramię ubrałam opaskę z telefonem. Gdy wyszłam z domu włożyłam jeszcze w uszy słuchawki, puściłam muzykę i po prostu biegłam. Wybrałam trasę, którą znałam, bo biegałam nią już wcześniej, gdy przyjeżdżałam do Nialla. Wiedziałam, że muszę się przejść po okolicy i lepiej ją poznać. Początkowo, gdy biegłam myślałam właśnie o tym, o poznawaniu otoczenia. Nie myślałam o niczym ważnym czy konkretnym. Po prostu biegłam a moje myśli nie były skupione na czymś konkretnym. Do czasu. Bo nagle przypomniało mi się, co Harry powiedział trzy dni temu. „Ali boję się, że bym go udusił, tym razem bym to zrobił. Gdyby coś się stało... Zabiłbym go.” Kiedy to powiedział od razu odpowiedziałam, że to nie prawda. A on milczał. I ja też milczałam. Przytuliłam go wtedy mocniej i po długich minutach zastanawiania się, co on właściwie powiedział zasnęłam. Rano, gdy wstaliśmy wydawało się, że te słowa nie padły z jego ust. Udawaliśmy, że to się nie wydarzyło i nie umiałam stwierdzić, dlaczego. Biegnąc do domu myślałam już tylko o tym, że czy chcemy czy nie musimy o tym porozmawiać. Nie chodziło nawet o rozmowę, bo on nic nie musiał mówić. Ale musiał usłyszeć, że go kocham i wiem, że nie jest zdolny do wyrządzenia takiego zła. Harry nie był zły. Obawiał się, że jest zdolny do zrobienia czegoś złego, ale byłam pewna, że w głębi duszy wie, że by tego nie zrobił. Po prostu się bał, że w napadzie gniewu znowu zareagowałby tak jak wtedy, gdy powiedziałam mu, że Jesse jest D.. Kiedy znalazłam się w domu jego wciąż nie było. Wzięłam szybki prysznic i postanowiłam, że zrobię obiad. Nie zastanawiałam się, co konkretnie mu powiem, nie układałam w głowie scenariuszy, bo stwierdziłam, że nie potrzebuję jakiś przygotowań do tej rozmowy. Wiedziałam przecież, co chcę mu powiedzieć. Zanim zabrałam się za przygotowywanie jedzenia postanowiłam do niego zadzwonić. Chciałam zapytać, o której wróci żeby wiedzieć, na którą przygotować obiad. Wybrałam jego numer i zanim przyłożyłam telefon do ucha usłyszałam dobiegający z holu dźwięk jego komórki, której najwyraźniej zapomniał. Mimo że mnie nie widział i nie słyszał westchnęłam głośno i wywróciłam oczami. Ile to już razy zapominał telefonu? Zanim zdążyłam się na niego wkurzyć zadzwoniłam też pod jego drugi, służbowy numer. Oczywiście nie odebrał. Po minucie wkurzania się na niego zabrałam się za obieranie fasolki szparagowej. By jakoś umilić sobie czas włączyłam swoją ulubioną playlistę i mimo że powinnam oszczędzać gardło cały czas podśpiewywałam pod nosem. I wtedy zadzwonił mój telefon. Nie spojrzałam nawet, kto dzwoni. Byłam pewna, że to Harry.
-Tak?
-Pani Alice Styles?- zapytała jakaś kobieta.
-A kto mówi?- zmarszczyłam brwi, bo nie spodziewałam się tego. Mój numer telefonu posiadali tylko moi najbliżsi, dlatego ta sytuacja była dla mnie czymś kompletnie niespodziewanym.
-Nazywam się Katherine Webber. Jestem rezydentką w California Hospital Medical Center. Rozmawiam z panią Alice? Żoną Harry’ego Stylesa?
-Tak. O co chodzi?

-Muszę panią poinformować, że dziś do naszego szpitala przywieziono pani męża, który brał udział w wypadku samochodowym. Nasi lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, niestety po prawie godzinnej reanimacji, nie udało się go uratować. Proszę panią o jak najszybszy przyjazd do szpitala w celu identyfikacji zwłok.