-Muszę panią poinformować, że dziś
do naszego szpitala przywieziono pani męża, który brał udział w wypadku
samochodowym. Nasi lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, niestety po prawie
godzinnej reanimacji, nie udało się go uratować. Proszę panią o jak najszybszy
przyjazd do szpitala w celu identyfikacji zwłok.
-Słucham?
-Pani mąż, Harry Styles, nie żyje-
odpowiedziała a ja niewiele się zastanawiając po prostu się rozłączyłam. To co
czułam... Przez chwilę wydawało mi się, że to sen. Czułam się jak we śnie. W
tym okropnym śnie, gdy nie możesz się ruszyć, nie możesz krzyczeć, nie możesz
oddychać. Kiedy nie tylko nogi robią się jak z waty, ale całe ciało jakby
odmawia posłuszeństwa. Spojrzałam na telefon i wybrałam numer Harry’ego. Nie
odbierał. Nie odbierał. Nie odbierał. A ja byłam gotowa wpaść w panikę. Nie
umiałam oddychać. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Jedyne, co słyszałam to jej
słowa. Nie żyje. Nie żyje. Harry nie żyje. Przecież to nie mogła być prawda.
Kolejny raz spróbowałam się do niego dodzwonić. A on znowu nie odebrał. To nie
była prawda. Harry zaraz wróci. To była pomyłka. Nikt nie dzwoni i nie mówi, że
twój mąż nie żyje. To nie była prawda. Nie mówi się tego przez telefon. Nie
mówi się przez telefon, że najważniejsza osoba w twoim życiu nie żyje. Nie wiedziałam,
co mam robić, dlatego zadzwoniłam do niego jeszcze raz. Kolejny i kolejny.
Powinnam zadzwonić do kogoś innego. Do Olivii albo Steve’a ale chciałam dzwonić
tylko do Harry’ego. Wiedziałam, że będę to robić tak długo aż nie odbierze.
Wykonywałam kolejne połączenia jakbym była w transie. Serce biło mi jak
szalone, czułam jak na szyi pulsują mi żyły. Byłam bliska osunięcia się na podłogę,
bo zdrętwiały mi nogi. I wtedy usłyszałam śmiech i dwa głosy.
-Jesteśmy, Steve się wprosił na
obiad- powiedział roześmiany Harry, gdy wszedł do kuchni. Powiedział.
Roześmiany. Harry. Kiedy na mnie spojrzał od razu zorientował się, że coś jest
nie tak. – Co się stało?- zapytał a ja niewiele się zastanawiając po prostu
rzuciłam się na niego. Dosłownie.
-Żyjesz, o mój Boże... Harry...
Skarbie... - mówiłam niezrozumiale ściskając go najmocniej jak potrafiłam.
-Co się stało?- zapytał kolejny
raz, ale ja nie mogłam odpowiedzieć. Najpierw musiałam być pewna, że to on.
-Ali- wtrącił się Steve.
-Ktoś zadzwonił, powiedział, że
Harry...- wiedziałam, że muszę się wziąć w garść. Że oni próbują się ze mną
komunikować a ja niepotrzebnie to utrudniam. Mimo że to była aktualnie ostatnia
rzecz, jaką chciałam zrobić odsunęłam się nieco od Harry’ego i przestałam go
przytulać tak mocno, że pewnie zaczęły go boleć żebra. Objęłam go jedną ręką i
nie pozwoliłam mu się w pełni wyswobodzić z mojego uścisku. On widząc jak się
zachowuję nie miał zamiaru mnie wypuszczać z objęć i byłam mu za to ogromnie
wdzięczna.
-Zacznij od początku- poprosił
Steve. Jak zwykle był spokojny i opanowany.
-Ktoś do mnie zadzwonił i
powiedział, że Harry nie żyje- powiedziałam w końcu głośno i wyraźnie.
-Podaj telefon- ponieważ wciąż byłam
jakby otumaniona ochroniarz sam wziął komórkę z mojej dłoni, którą wciąż
kurczowo trzymałam.
-Powiedziała, że nie żyjesz. Że
miałeś wypadek, że cię reanimowali. Powiedziała, że nie żyjesz. Że mam
przyjechać do szpitala żeby zidentyfikować... Zwłoki. Powiedziała, że nie
żyjesz- mówiłam patrząc Harry’emu prosto w oczy. A on przycisnął na moment
swoje usta do moich i zaczął mnie ściskać tak mocno jak ja jego chwilę
wcześniej.
-Już dobrze, nic mi nie jest.
Jestem cały i zdrowy- wyszeptał mi do ucha i gładził delikatnie moje plecy.
-Nie wiem, co bym zrobiła...
-Ciiiii... Wszystko jest dobrze-
szeptał a ja powoli się uspokajałam. O ile tak mogłam to nazwać. Czułam jego
dotyk, czułam jego zapach, czułam jego ciepło i nigdy w życiu nie czułam tego
wszystkiego tak bardzo.
-Tak. Dobrze. Zaraz oddzwonię-
powiedział Steve i podszedł do nas. Nawet nie wiedziałam, że zdążył wyjść. -Ali
wiem, że wciąż jesteś w szoku, ale powiedz wszystko jeszcze raz dokładnie, to
ważne. Niczego nie pomijaj.
-Może usiądziemy? Skarbie jesteś
blada. Chcesz wody?- może i chciałam, ale nie chciałam żeby Harry odsunął się
ode mnie choćby na metr, dlatego tylko pokiwałam głową i kurczowo trzymając się
jego ramienia usiadłam na krześle.
-Co robiłaś, kiedy cię odwiozłem do
domu?- zapytał Steve.
-Poszłam pobiegać. Biegałam przez
godzinę, wróciłam i wzięłam prysznic. Później chciałam zrobić obiad.
Zadzwoniłam do Harry’ego, ale zostawił komórkę w domu a służbowej nie odbierał.
I wtedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam i ona powiedziała...
-Ona? Przedstawiła się?
-Tak, powiedziała, że nazywa się...
Nie pamiętam. Ale to było popularne nazwisko... Powiedziała, że jest rezydentką
chyba w California Hospital Medical Center.
-I gdy się przedstawiła
powiedziała, że Harry nie żyje?
-Powiedziała, że Harry miał
wypadek, że go reanimowali, ale go nie uratowali, że mam szybko przyjechać do
szpitala i zidentyfikować... A mnie zatkało. Wydusiłam z siebie coś jeszcze a
ona powiedziała, że mój mąż, Harry Styles nie żyje i gdy to powiedziała
rozłączyłam się natychmiast.
-Rozłączyłaś się? Dlaczego?
-Nie wiem. Spanikowałam?
Wystraszyłam się? Takich informacji chyba nie udziela się telefonicznie? W
ogóle... Ty dupku! Skończony draniu!- powiedziałam i odepchnęłam od siebie
Harry’ego. Nie jakoś bardzo, ale wystarczająco żebym mogła widzieć jego twarz.
Cóż jego mina mówiła jedno. Nie wiedział, o co mi chodzi. –Dlaczego nie odbierałeś?!
-Przepraszam- naprawdę na twarzy
miał wręcz wypisane to słowo, ale to wcale nie sprawiło, że poczułam się
lepiej. Steve po otrzymaniu ode mnie wszystkich informacji znowu wyszedł by
zadzwonić a ja bez skrępowania mogłam nakrzyczeć na mojego męża.
-Przepraszasz? Jesteś okropny!
Sprawdź ile razy dzwoniłam! Gdybyś odebrał nie czułabym tego... Nie przeżyłabym
tego... No nie! W ogóle widziałeś, że nie wziąłeś swojej komórki?! Tylko tą
głupią służbową, której i tak nie odebrałeś!- nie krzyczałam na niego, ale
miałam podniesiony głos. Zrozumiałam, że wystarczyło żeby po prostu odebrał
telefon. Tylko tyle.
-Wyciszyłem na czas rozmowy z
producentem i o tym zapomniałem- wyjaśnił i pocałował wewnętrzną stronę mojej
dłoni.
-Przez twoją sklerozę...
-Przepraszam- powiedział bezczelnie
mi przerywając. Ujął moją twarz w dłonie i pochylił się nade mną. –Naprawdę cię
przepraszam. Ale już się nie gniewaj.
-To mnie przytul- odparłam i gdy
spełnił moją prośbę stwierdziłam, że to będzie jego zajecie do końca tego dnia.
Przytulanie mnie i całowanie.
-Naprawdę zapomniałem o włączeniu
dźwięku.
-Wiem, ale nie wybaczę ci tego do
końca życia- może i dramatyzowałam, ale miałam do tego prawo.
-Nie przesadzasz?
-Poczekaj niech do ciebie ktoś
zadzwoni, powie, że nie żyję a ty masz przyjechać do szpitala zidentyfikować
moje zwłoki! A ja ci powiem, że przesadzasz, bo zapomniałam odebrać telefon!-
powiedziałam i przytuliłam go jeszcze mocniej.
-Przepraszam- powtórzył kolejny
raz. –Ale może mi jednak kiedyś wybaczysz?
-Może- uniosłam głowę by móc na
niego spojrzeć, ale on przycisnął swoje usta do moich. Zostawiłam na jego
wargach całusa i chciałam wrócić do tulenia go do siebie, ale wtedy on spojrzał
mi głęboko w oczy. I mnie pocałował. Nie tak jak wcześniej. To nie był buziak,
ale czuły, namiętny, pełen miłości pocałunek, który na moment odebrał mnie dech
w piersiach.
-Przepraszam- wyszeptał, delikatnie
przejechał językiem po mojej dolnej wardze i znowu zaczął mnie całować. To, że
ja tego potrzebowałam było oczywiste, ale zachłanność, z jaką jego usta i język
pieściły moje uświadomiły mi, że on też tego potrzebował.
-Wiem, że dzisiaj idziesz ze Stevem
na mecz- zaczęłam cicho czując na wargach jego pocałunek.
-Jaki mecz?- zapytał i uśmiechnął
się szeroko.
-Jesteś cudowny- odparłam. Byłam
już spokojna, ale tego dnia nie chciałam już zostawać sama. –Nie musisz
zmieniać swoich planów. Jeśli chcesz iść na mecz to idź tylko weź mnie ze sobą.
-W tym momencie mecz to ostatnia rzecz,
na którą mam ochotę.
-To super, bo ja straciłam ochotę
na cokolwiek poza siedzeniem w domu- powiedziałam. Tak naprawdę jedyne, co
chciałam robić to patrzeć na Harry’ego.
-Ali chciałbym cię o coś zapytać,
bo widzę i czuję, że już jesteś spokojniejsza- oznajmił po chwili wpatrywania
się w moje oczy.
-Pytaj- zachęciłam go.
-Nie poznałaś głosu tej kobiety,
która dzwoniła?
-Nie- odpowiedziałam i wiedziałam,
co mu chodzi po głowie. -Myślisz, że to mógłby być ktoś, kogo znam?
-Nie wiem. Co jeśli to on? Ali...
Jeśli to on... Jeśli komuś kazał...
Jessice...
-Nie wydaje mi się. Nie martw się.
Na pewno wkrótce wszystko się wyjaśni- powiedziałam i dotknęłam dłonią jego
policzka. Wiedziałam po jego minie, że myśli o najgorszym. W jego oczach mogłam
dostrzec wszystkie emocje, które zdawały z nim właśnie pogrywać. Ale ja byłam prawie
pewna, że to nie D.. Przypomniało mi się, o czym myślałam, gdy biegałam i zanim
zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle poruszać ten temat w tym właśnie momencie
jego komórka zaczęła dzwonić.
-Tak?- odebrał i sekundę później odsunął
telefon od ucha, bo osoba, która dzwoniła zaczęła piszczeć tak głośno, że nawet
ja słyszałam to wszystko wyraźnie.
-Harry! O Boże! To Harry! Harry!-
krzyczała jakaś dziewczyna. Brunet spojrzał na mnie zaskoczony i przyłożył
telefon ponownie do ucha.
-Halo?- powiedział i w telefonie
znowu było słychać wrzask.
-To twoje fanki- stwierdziłam, bo
było to oczywiste. Tylko jakim cudem miały jego numer?
-Słyszę- przyznał i się rozłączył.
–Powiedz Steve’owi a ja zadzwonię do Ricka.
-Okej- odparłam jedynie i nie
sądziłam, że przejście z kuchni do jadalni, w której siedział mój przyjaciel i
rozmawiał przez telefon będzie dla mnie aż tak trudne. Nie chciałam zostawiać
Harry’ego. Wiedziałam, że przesadzam, ale uczuciami nie da się sterować i nie
da się nad nimi panować i nic nie mogłam zrobić z tym, co czułam. Zanim wyszłam
spojrzałam jeszcze raz na Harry’ego a on posłał mi niewielki uśmiech. Pół
godziny później wszystko było już jasne i okazało się, że miałam rację. D. nie
miało z tym nic wspólnego. Ktoś wykradł wszystko z telefonu Gemmy. Zdjęcia,
numery telefonów. Moja szwagierka padła ofiarą hakerów, dlatego nie tylko nasze
numery telefonów, Harry’ego i mój, znalazły się w sieci, ale dosłownie
wszystkich, których blondynka miała w kontaktach. Poza tym w Internecie krążyło
już wiele zdjęć, w tym kilka z naszego ślubu czy zaręczyn Gemmy. Wciąż nie
wszystko było jasne, nie wiadomo, kto dzwonił do mnie, ale Olivia zapewniła
mnie, że to tylko kwestia czasu. Po rozmowie z brunetką zadzwoniliśmy do Gemmy,
Nialla, naszych rodziców. Do wszystkich, których ta sytuacja w jakiś sposób
dotyczyła i mogła na nich wpłynąć.
-Ali twój numer jest już
zablokowany, na razie używaj tylko służbowej komórki a wieczorem wpadnę i
podrzucę ci nową kartę- powiedział Steve.
-Nie musisz specjalnie przyjeżdżać,
dasz mi ją rano- najchętniej zrobiłabym sobie, co najmniej tygodniową przerwę
od komórek i komputerów.
-Właściwie Olivia to załatwia, ale
mogę ci ją podrzucić jak będę wracał z meczu.
-Naprawdę nie musisz. Mam jak
komunikować się ze światem, poza tym nie mam ochoty tego robić. Na dzisiaj mam
dość telefonów i Internetu- wyjaśniłam.
-Rozumiem. W takim razie do jutra-
odparł i się uśmiechnął.
-Do jutra- powiedziałam i na
pożegnanie uściskałam przyjaciela. Kiedy wyszedł przez chwilę nie wiedziałam,
co mam zrobić. Byłam wykończona. Jakbym tego dnia przebiegła maraton a nie
osiem kilometrów. Marzyłam o tym żeby się położyć, żeby zasnąć w objęciach
Harry’ego i zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
-Co robisz?- zapytał Harry, gdy
weszłam do kuchni i zaczęłam wyciągać garnki z szafek i jedzenie z lodówki. On
wciąż rozmawiał przez telefon z siostrą.
-Obiad- odpowiedziałam a on
zmarszczył brwi i zrobił dziwną minę. Nie miałam ochoty na gotowanie, ale wiedziałam,
że Harry nic nie jadł na mieście, bo rano umówiliśmy się, że obiad zjemy razem,
w domu. Nie chciałam żeby mój mąż chodził głodny przez jakiegoś chuja, który
kradnie ludziom prywatność.
-Nie przejmuj się, powiedz mamie
żeby się nie martwiła. Dam wam znać jak będę znał więcej szczegółów. Tak. Na
pewno. Jak nie zadzwonię to napiszę. Tak do mamy też. Okej. Nie, Ali numer już
dezaktywowano. Jutro do ciebie zadzwoni jak jej Olivia kartę załatwi. Dobrze.
Paaa- powiedział i się rozłączył. Zanim znowu się odezwał podszedł do mnie i
mnie przytulił. –Pomogę ci.
-Możesz obrać i pokroić marchewkę.
-Jeśli nie chcesz nie musimy tego
robić.
-Chcę- powiedziałam tylko a on po
prostu to zrozumiał.
-Okej- odparł jedynie i zanim
zaczął robić to, o co go poprosiłam dał mi całusa w czubek głowy. Przez cały czas,
kiedy przygotowywaliśmy posiłek i później, gdy już jedliśmy staraliśmy się
udawać, że jest normalnie. Bo właściwie tak przecież było. Ale ja wciąż
słyszałam to, co powiedziała mi ta dziewczyna przez telefon a Harry martwił się
tym, że to jego siostra padła ofiarą hakerów. Ja też się tym przejmowałam.
Wiedziałam też, że tego dnia już nic nie uratuje. Był po prostu okropny.
-Położymy się? Chociaż na chwilę?- zapytałam,
gdy włożyłam ostatnią szklankę do zmywarki.
-Jasne- odpowiedział i zaczął mi
się przyglądać.
-Jestem zmęczona i boli mnie głowa-
zakomunikowałam, złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę schodów. W
sypialni, gdy tylko się położyłam poczułam się troszkę lepiej, głównie za
sprawą Harry’ego i jego ramion, które mnie przytulały. Udało mi się wyciszyć,
słuchałam jak mu bije serce, napawałam się jego zapachem i dotykiem. Byłam w
tym dziwnym stanie, kiedy jeszcze nie śpisz, ale jednocześnie nie ogarniasz już
rzeczywistości, kiedy Harry postanowił mnie zostawić. Momentalnie otworzyłam
oczy i na niego spojrzałam.
-Myślałem, że śpisz- powiedział
zanim ja się odezwałam.
-Gdzie idziesz? Nie zostawiaj mnie.
-Nie mogę zasnąć, chciałem
popracować- wyjaśnił a ja spiorunowałam go spojrzeniem.
-Popracuj tutaj- powiedziałam a on
się uśmiechnął i nachylił nade mną po to by pocałować mnie w policzek.
-Pójdę po komputer- wyszeptał mi do
ucha a minutę później siedział na łóżku z laptopem na udach i ze mną
przyklejoną do jego ramienia. Nie chciałam żeby pracował, ale wiedziałam, że
chce czymś zająć myśli, więc rozumiałam, że praca jest dla niego odskocznią. Ja
wybrałam sen a on coś produktywnego. Przez jakiś czas miałam zamknięte oczy,
później udało mi się chyba nawet zdrzemnąć, ale nie byłam pewna. Gdy się
obudziłam i spojrzałam na ekran komputera zobaczyłam, że Harry ogląda film. Na
uszach miał słuchawki i co chwilę, dosłownie, co trzydzieści sekund robił pauzę
i pisał coś w notesie. Po trzydziestu sekundach odtwarzał dany fragment jeszcze
raz. Niektóre sceny oglądał po kilka razy, inne omijał. Oglądał film, na
którego premierze stałam u jego boku. Jego pierwszy film. Harry przygotował się
do castingu już od jakiegoś czasu i wcześniej nie miałam z tym problemu. A w
tej konkretnej chwili... Skupił się w pełni na wykonywanych czynnościach i nie
widział, że nie śpię tylko patrzę na ekran. Mimo że byłam z nim na premierze
nigdy nie obejrzałam filmu do końca. Tamtego wieczora przyjechała Nina, dlatego
wyszliśmy w połowie seansu. Nie widziałam zakończenia historii postaci, w którą
wcielił się Harry. Zobaczyłam ją dopiero teraz. Widziałam jak ktoś do niego strzela.
Wiedziałam, że jego postać zginęła, ale kiedy to zobaczyłam... W połączeniu ze
słowami, które wciąż odbijały się echem w mojej głowie... Harry nie wiedział,
że wszystko widzę i obejrzał tę scenę jeszcze raz. Gdy zapisał coś w zeszycie
przewinął na początek i znowu ją puścił. I jeszcze raz. A ja kolejny raz
widziałam jak mój mąż umiera. Dla mnie to nie był film i postać. Nie po tym, co
przeżyłam kilka godzin wcześniej. Nie chciałam już tego oglądać, dlatego
usiadłam raptownie, przez co na moment zupełnie mnie zamroczyło.
-Już nie śpisz?- zapytał brunet,
pochylił się w moją stronę i musnął wargami mój policzek.
-Tak. Chce mi się pić- odparłam a w
moim głosie słyszalnych było wiele emocji. W tym nutka złości.
-Przyniosę...
-Nie, ja pójdę- powiedziałam i
wstałam. Nie rozumiałam jak mogę się na niego złościć, ale jednocześnie czułam
wkurzenie... Bo jak mógł oglądać i jak mógł mi pokazywać scenę, w której umiera
po tym, co przeżyłam?! Co z tego, że nie widział, że ja patrzę na ekran? Kiedy
znalazłam się w kuchni nalałam sobie do szklanki wody. Zrobiło mi się duszno i
cały czas czułam się jakoś nieswojo. Wyszłam więc na taras i mimo że wcześniej
udawało mi się nie dopuszczać do siebie tych wszystkich uczuć i myśli w końcu
wypełniły mnie w każdym calu. Gdyby Harry’emu coś się stało, gdyby zniknął z
mojego życia ja zniknęłabym razem z nim.
„Postanowiłem
uzależnić cię ode mnie w każdy możliwy sposób, chciałem by każda cząstka
twojego życia należała do mnie”
Nie sądziłam by tym razem kierowały
nim takie pragnienia. Wiedziałam, że nie. Wiedziałam, że dojrzał, że przestał
się bać, bo nie było już tajemnicy i mrocznych sekretów. Ale właśnie to zrobił.
Uzależnił mnie od siebie w każdy możliwy sposób. Każda cząstka mnie i mojego
życia należała do niego. Nie umiałam bez niego istnieć i wiedziałam, że w
pewnym sensie to jest złe. Wydawało mi się przecież, że jestem silną,
niezależną kobietą. Miałam przecież wszystko, ale tak naprawdę bez niego byłam
nikim i nie miałam nic. Nie byłam niezależna, byłam uzależniona od niego. Poczułam
się przytłoczona i ogarnął mnie niepokój. Moje myśli zaczęły krążyć wokół
tematów, o których na ogół nie myślałam. Bo poza uświadomieniem sobie, kolejny
już raz, że moje praktycznie należy do Harry’ego nie mogłam pozbyć się
wrażenia, że coś mi umyka. Że czegoś nie widzę, że mam to przed nosem, ale nie
wiem o co chodzi. Nie można mieć takiego życia jakie miałam ja, prawda? Nie
mogło wszystko układać się tak idealnie, dlatego zaczęłam się zastanawiać,
czego nie widzę?
-Przed chwilą dzwoniła Olivia-
powiedział Harry i jednocześnie stając za mną mnie przytulił. –Wiadomo już, kto
do ciebie dzwonił. To jakaś szesnastolatka. Znalazła numer, bo hakerzy
udostępnili go w sieci. Wszystko opisała na Twitterze. Nagrała całą rozmowę i
wrzuciła ją do Internetu.
-Naprawdę? I zrobiła to nastolatka?-
zapytałam po chwili przetwarzania nowych informacji. Nie mogłam uwierzyć, że
praktycznie jeszcze dziecko wpadło na taki pomysł. Dlaczego? Po co?
-Ali bardzo cię za nią przepraszam-
powiedział pełen wyrzutów sumienia.
-Dlaczego?- zapytałam nie
rozumiejąc jego zachowania.
-To moja fanka. Choć powinienem
chyba powiedzieć psychofanka- odpowiedział a mi zrobiło się przykro, bo jemu
było przykro.
-Skarbie nie musisz mnie
przepraszać. To nie twoja wina- powiedziałam i odwróciłam się by móc go
przytulić. To, że ta dziewczyna wpadła na taki chory pomysł nie miało z nim nic
wspólnego. Bo co z tego, że była jego fanką? Przecież to nie miało żadnego
znaczenia.
-Muszę coś z tym zrobić. Nie chcę
by coś takiego się powtórzyło.
-Ona jest praktycznie jeszcze
dzieckiem.
-Wiem i jestem przerażony, kiedy
pomyślę, że coś takiego mogło jej przyjść do głowy.
-Nie rozumiała, co tak naprawdę
robi- przynajmniej taką miałam nadzieję. Patrząc na niego rozumiałam w stu
procentach to dlaczego jest taki oburzony i przejęty. Czułam to samo.
Jednocześnie w pewnym sensie poczułam też ulgę. Bo to nie było D.. Na pewno to
nie był on.
-Nie wiem, co mam z tym wszystkim
zrobić. Wiesz, że coraz rzadziej korzystam z oficjalnych kont w Internecie. A
teraz wszedłem na profil tej dziewczyny i naprawdę jestem przerażony. Nie tylko
tym, w jaki sposób ona odnosi się do ciebie, jak przedstawiła tę sprawę, ale
chodzi mi też o te osoby, które to komentowały. O ogół. Rick już napisał
oświadczenie w moim imieniu, bo postanowiłem, że zawieszam wszystkie konta-
powiedział poważnie.
-Myślisz, że gdy przestaniesz
udzielać się w sieci taka akcja więcej się nie powtórzy?
-Nie, nie wiem. Ale chcę dać znać,
że wszystko ma swoje granice, chcę dać sygnał, że moja granica została
przekroczona i może, gdy się zdystansuję, może to coś da. Nie wiem. Aktualnie
jestem wściekły i nie wiem, co mogę zrobić żeby to pokazać.
-Nie wściekaj się. Nie lubię, kiedy
się denerwujesz- przytuliłam się do niego i nie myślałam o tym, co powiedział.
O fance. O tym, że w pewnym sensie „obraził się” na fanów, których przecież tak
uwielbia. Mimo że wszystko było jasne ja tak naprawdę wcale nie poczułam się
lepiej. Nie umiałam się pozbierać. Czułam się znokautowana. –Nie zauważyłeś,
ale nie spałam i widziałam co oglądasz... Wiem, że to tylko film, ale... Nigdy
więcej mi tego nie pokazuj.
-Okej- odparł tylko i przytulił
mnie mocniej. –Co się dzieje? Wiem, że bardzo przeżyłaś to, co się dzisiaj
stało, ale chodzi o coś więcej, prawda?
-Nie wiem- odpowiedziałam i nie
chciałam mu wyjawiać, o czym myślałam. Poza tym on wiedział. Wiedział, że nie
umiem bez niego żyć. Wiedział, że potrzebuję go by móc oddychać. Już nie raz mu o tym mówiłam. Chciałam tylko żeby znowu mi
coś obiecał.
-Powiedz mi- powiedział cicho i
patrzył mi w oczy tak jakby chciał w nich zobaczyć, o czym myślę.
-Po prostu musisz mi obiecać, że
nigdy mnie nie zostawisz- Harry doskonale wiedział, że mówię poważnie. Że to
nie są słowa, które nic nie znaczą. Wiedział, o co go proszę.
-Skarbie- westchnął i dał mi
całusa.
-Obiecaj.
-Obiecuję- wyszeptał a grymas na
jego pięknej twarzy zdradził, że wcale nie chciał tego powiedzieć. Nie można przecież
komuś kazać obiecać, że się nie umrze, ale Harry właśnie to zrobił.
-Zanim ta dziewczyna zadzwoniła
biegałam. I w trakcie biegu uświadomiłam sobie, że muszę ci coś powiedzieć.
Chodzi o to, co ty mi powiedziałeś ostatnio. Wiem, że nie umiałbyś... No wiesz.
Pobicie kogoś a... Mimo, że nienawidzę przemocy wciąż uważam, że Jesse zasłużył
na to by dostać w twarz. I naprawdę nie lubię siebie za to, że tak myślę. Ale dałeś
mu wtedy nauczkę i wiem, że gdyby on znowu zaczął świrować nie zrobiłbyś tego,
co myślisz że byś zrobił.
-Ali zaczynam się gubić- przyznał a
ja widząc jego minę uśmiechnęłam się na sekundę.
-Byłeś wtedy taki wściekły, kiedy
się dowiedziałeś, że pojechałeś tam i dałeś mu w pysk. I to wszystko. Dobrze
wiesz, że nie byłbyś zdolny do czegoś gorszego. Ja to wiem. Jesteś dobry Harry
i nikt o takim sercu nie zrobiłby czegoś tak strasznego. To chciałam ci
powiedzieć.
-Dziękuję- dopiero, gdy wypowiedział
to słowo dotarło do mnie, że naprawdę powinnam to powiedzieć wtedy w nocy.
-Dzisiejszy dzień jest taki dziwny
i okropny- stwierdziłam i nie zamierzałam już rozmawiać na poważne tematy.
Emocjonalnie byłam wykończona.
-Dlatego pomyślałem, że dobrze byłoby
odreagować- powiedział po chwili zastanowienia i uśmiechnął się do mnie
tajemniczo.
-Co masz na myśli?- zapytałam.
-Chciałbym cię zaprosić na kolację.
Co ty na to?
-Randka?
-Jutro. O dwudziestej. Nasza
ulubiona włoska knajpka.
***
-Jak ci minął dzień?- zapytałam
mojego męża, gdy zamówiliśmy kolację. Starałam się zachowywać normalnie, jak
cywilizowany człowiek, ale nie widziałam go przez prawie cały dzień i ta randka
była dla mnie niesamowicie ekscytująca. Cieszyłam się, że jesteśmy już razem,
bo po tym, co się wydarzyło dnia poprzedniego cały czas myślałam tylko o
Harrym. Wiedziałam, że będzie musiało minąć jeszcze kilka dni zanim przestanę przez
dwadzieścia cztery godziny na dobę zastanawiać się czy na pewno z nim wszystko
w porządku.
-Produktywnie- odpowiedział i
uśmiechnął się tajemniczo. Przez jego natarczywe spojrzenie jeszcze bardziej
miałam ochotę zachowywać się w sposób mało cywilizowany. Najchętniej
wpakowałabym mu się na kolana i całowała do utraty tchu. Nie widziałam go
dzień, ale naprawdę się za nim stęskniłam.
-To znaczy?
-Wiem, że się powtarzam, ale
pięknie wyglądasz- odpowiedział a ja zamiast podziękować za komplement
wywróciłam oczami. Dobrze wiedziałam jak wyglądam, bo na randkę przyjechałam
prosto z sesji, na której mnie umalowali i uczesali. No i całkiem niedawno
kupiłam śliczną małą czarną. Idealną na randkę.
-Jutro musimy jechać na zakupy-
postanowiłam, że zmienię temat. Harry z kolei miał gdzieś to, że jesteśmy w
miejscu publicznym i staram się zachowywać kulturalnie i mnie pocałował. Namiętnie.
-Nie wiem czy jutro wypuszczę cię z
łóżka- wyszeptał mi do ucha a gdy się ode mnie odsunął wiedziałam, że chodzi o
coś więcej. Był podekscytowany, ale z pewnością nie chodziło tylko o to, że
wybraliśmy się na randkę.
-To, że mam wolne nie znaczy, że
zmarnuję cały dzień- powiedziałam a on zmarszczył brwi i zrobił zabawną minę.
-To nie byłby zmarnowany dzień-
odparł i uśmiechnął się szeroko. Miał naprawdę dobry humor, który zaczął mi się
udzielać. Przez cały dzień byłam w pracy. Od samego rana udzielałam wywiadów by
na koniec wziąć udział w sesji. Przez cały dzień z entuzjazmem i optymizmem
musiałam odpowiadać na pytania, nie tylko te dotyczące nowej płyty. Przez cały
dzień byłam chodzącym szczęściem, bo musiałam. Musiałam się uśmiechać nawet,
jeśli cały czas tylko myślałam o Harrym i o tym czy na pewno wszystko z nim
dobrze. Wiedziałam, że tak. Jednak mimo wszystko byłam przewrażliwiona. Właściwie,
jeśli chodziło o niego zawsze taka byłam. Ale tego dnia chodziło o coś więcej,
za każdym razem, gdy dzwonił mój telefon zanim odebrałam przeżywałam mini zawał
bojąc się, że znowu usłyszę coś okropnego. Dlatego przez cały dzień nie
potrafiłam się cieszyć tym, co się wokół mnie działo. Dopiero, gdy zobaczyłam
Harry’ego poczułam spokój i dopiero w restauracji siedząc przy nim i patrząc na
jego uśmiech, na dołeczki i oczy, z których wręcz biła radość rozluźniłam się i
pod jego wpływem i urokiem poczułam entuzjazm. I radość. Choć nie do końca wiedziałam,
dlaczego się cieszymy. Cóż, mi wystarczyła do tego jego obecność. Tylko tyle
musiał zrobić żebym zapomniała o wszystkim i była najszczęśliwsza na świecie.
-W sumie... Masz rację...-
powiedziałam starając się brzmieć zmysłowo.
-Wiem, że mam i uwierz mi, że
naprawdę zamierzam wcielić ten idealny plan w życie- odparł. Ton jego głosu, jego
spojrzenie, jego dłoń spleciona z moją – to wszystko spowodowało, że poczułam
motyle w brzuchu.
Przez cały wieczór było idealnie i
właściwie zapomniałam o otaczającym nas świecie. Byłam totalnie pochłonięta
Harrym. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy zjedliśmy kolację zagadaliśmy
się zupełnie. Kiedy poszłam do toalety zaczęłam się nawet zastanawiać jak to
się dzieje, że mimo tego, że tyle się już znamy, że codziennie rozmawiamy,
wciąż jest jeszcze tyle rzeczy, których chcę się o nim dowiedzieć i tyle, które
chcę mu opowiedzieć.
-Już jestem- powiedziałam i zanim
usiadłam dałam mu szybkiego całusa w policzek. Kiedy zajęłam swoje miejsce
pierwszy raz tego wieczora wyjęłam telefon z torebki. Chciałam sprawdzić, która
jest godzina, ale natychmiast o tym zapominałam, gdy zobaczyłam, że na ekranie
komórki pojawił się SMS od Niny. Właściwie MMS. Brunetka wysłała mi zdjęcie. Z
Niallem! „Nie wierzę w to, ale poszliśmy na randkę! Stwierdziłam, że wyślę Ci
zdjęcie, bo inaczej mi nie uwierzysz. Gdy przyjedziesz do NY muszę ci wszystko
opowiedzieć.”
-Kiedy cię nie było zamówiłem dla
nas szampana- powiedział a ja gapiłam się na zdjęcie.
-Nie tylko my jesteśmy dziś na
randce- od razu przytknęłam mu telefon pod nos a on nie wydawał się być zaskoczony.
–Wiedziałeś?!
-Doradzałem mu w tej sprawie-
odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
Albo Niall?- zapytałam z wyrzutem.
-Bo bałem się, że za bardzo się
wkręcisz. W tym też mu doradziłem. To znaczy żeby nie gadał z tobą o tym- przyznał
a ja trzepnęłam go w ramię udając złość. Tak naprawdę wcale się nie gniewałam.
Doskonale wiedziałam, że gdyby Niall z tym przyszedł do mnie zrobiłabym z tego
jedno z najważniejszych wydarzeń tego roku niepotrzebnie Horana stresując. Z drugiej
strony jednak mogłam mu jakoś pomóc, bo przecież znałam Ninę nieporównywalnie
lepiej niż Harry. No i byłam kobietą.
-Może i bym się wkręciła, ale skoro
chciał ze mną pogadać to jak mogłeś mu to odradzić?
-Po prostu. Jesteś za bardzo
zaangażowana i pogadacie już po fakcie.
-Ale...
-Niall był mega zestresowany. Cały
czas mi pisał, że nie wie gdzie ma ją zabrać, że tak naprawdę nie wie, co ona lubi
robić, co lubi jeść. Chciał o tym z tobą pogadać, bo w końcu znasz ją i wiesz
to wszystko i z pewnością byś mu doradziła, ale z drugiej strony... Czy właśnie
odkrywanie tego wszystkiego nie jest najlepsze?- zapytał i dał mi całusa w
czubek nosa.
-Nie- odpowiedziałam i odepchnęłam
go delikatnie od siebie. Doskonale wiedziałam, że ma rację.
-Ali... Niech Niall sam ją pozna i
ona jego.
-Ale mogliście mi chociaż
powiedzieć- westchnęłam nieco zawiedziona. Mimo wszystko byłam jednak
zadowolona, że sprawy między tą dwójką w końcu zaczynają się układać.
-Żebyś sama, od deski do deski,
zaplanowała im ten wieczór? Każdą jedną minutę?- zapytał a ja spiorunowałam go
spojrzeniem.
-Nie zaplanowałabym...
-Taaaa, musiałbym cię nie znać.
Poza tym jutro z pewnością oboje wszystko ci opowiedzą. Nie gniewaj się na
mnie- powiedział rozbawiony i pochylił się by mnie pocałować. Oczywiście
odwróciłam głowę w drugą stronę, przez co on musiał ująć moją twarz w dłonie by
mógł dotknąć moich ust. A gdy zaczął mnie całować moja „złość” od razu mi
minęła i właściwie poczułam taki przypływ radości, że wczułam się w pocałunek
aż za bardzo. Jako że nie byłabym sobą gdybym jakoś nie uprzykrzyła mu życia
postanowiłam ugryźć go w wargę. Za karę, że nie wiedziałam, że tego wieczora
nie tylko my randkujemy. –Auć! Ale ty jesteś okropna!
-Wiem. Ale teraz jesteśmy kwita-
powiedziałam zadowolona z siebie, gdy on dotykał palcami swoje wargi.
–Pamiętaj. Ze mną się nie zadziera.
-Właśnie widzę- odparł równie
rozbawiony jak ja. Kiedy na mnie patrzył jego oczy wyrażały więcej niż słowa,
które mógłby wypowiedzieć w tej chwili.
-Kocham cię- powiedziałam, bo
naprawdę musiałam to zrobić.
-Chciałbym ci coś dać- oznajmił po
chwili czarowania mnie swoim spojrzeniem. Niby przez cały wieczór wydawało mi
się, że Harry jest jakiś wyjątkowo roześmiany, ale kiedy wypowiedział te słowa byłam
naprawdę zaskoczona. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Tak?- zamówił szampana, bo coś
świętowaliśmy. Tylko ja jeszcze nie wiedziałam co.
-Wczoraj mnie bardzo korciło żeby
ci to dać, bo byłaś taka smutna, ale jakimś cudem się opanowałem- wyjaśnił i
machnął ręką w kierunku kelnera. Gdybyśmy nie byli już małżeństwem byłabym
pewna, że zaraz mi się oświadczy.
-To znaczy?
-Rozważałem też danie ci tego na
tej imprezie, którą organizujemy. Wiesz, parapetówka i świętowanie wydania
twojej i naszej płyty. Ale stwierdziłem, że dzisiaj jest najodpowiedniejszy
dzień.
-Harry?- byłam skołowana,
podekscytowana i zdenerwowana jednocześnie, kiedy kelner do nas podszedł i
wręczył Harry’emu... książkę?
-To dla ciebie- powiedział i
wręczył mi prezent.
-Przewodnik po Włoszech?-
przeczytałam tytuł na głos i na niego spojrzałam.
-Otwórz- polecił a ja zrobiłam, co
kazał. Moim oczom ukazała się mapa, na której czerwonym markerem zaznaczone
były: Werona, Wenecja, Rzym i Mediolan.
-Harry- spojrzałam na niego
zszokowana, przejęta i totalnie wzruszona.
-Skarbie, co powiesz na
przedświąteczny, dwutygodniowy wyjazd do Włoch?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz