środa, 15 listopada 2017

Rozdział 42





-Muszę panią poinformować, że dziś do naszego szpitala przywieziono pani męża, który brał udział w wypadku samochodowym. Nasi lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, niestety po prawie godzinnej reanimacji, nie udało się go uratować. Proszę panią o jak najszybszy przyjazd do szpitala w celu identyfikacji zwłok.
-Słucham?
-Pani mąż, Harry Styles, nie żyje- odpowiedziała a ja niewiele się zastanawiając po prostu się rozłączyłam. To co czułam... Przez chwilę wydawało mi się, że to sen. Czułam się jak we śnie. W tym okropnym śnie, gdy nie możesz się ruszyć, nie możesz krzyczeć, nie możesz oddychać. Kiedy nie tylko nogi robią się jak z waty, ale całe ciało jakby odmawia posłuszeństwa. Spojrzałam na telefon i wybrałam numer Harry’ego. Nie odbierał. Nie odbierał. Nie odbierał. A ja byłam gotowa wpaść w panikę. Nie umiałam oddychać. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Jedyne, co słyszałam to jej słowa. Nie żyje. Nie żyje. Harry nie żyje. Przecież to nie mogła być prawda. Kolejny raz spróbowałam się do niego dodzwonić. A on znowu nie odebrał. To nie była prawda. Harry zaraz wróci. To była pomyłka. Nikt nie dzwoni i nie mówi, że twój mąż nie żyje. To nie była prawda. Nie mówi się tego przez telefon. Nie mówi się przez telefon, że najważniejsza osoba w twoim życiu nie żyje. Nie wiedziałam, co mam robić, dlatego zadzwoniłam do niego jeszcze raz. Kolejny i kolejny. Powinnam zadzwonić do kogoś innego. Do Olivii albo Steve’a ale chciałam dzwonić tylko do Harry’ego. Wiedziałam, że będę to robić tak długo aż nie odbierze. Wykonywałam kolejne połączenia jakbym była w transie. Serce biło mi jak szalone, czułam jak na szyi pulsują mi żyły. Byłam bliska osunięcia się na podłogę, bo zdrętwiały mi nogi. I wtedy usłyszałam śmiech i dwa głosy.
-Jesteśmy, Steve się wprosił na obiad- powiedział roześmiany Harry, gdy wszedł do kuchni. Powiedział. Roześmiany. Harry. Kiedy na mnie spojrzał od razu zorientował się, że coś jest nie tak. – Co się stało?- zapytał a ja niewiele się zastanawiając po prostu rzuciłam się na niego. Dosłownie.
-Żyjesz, o mój Boże... Harry... Skarbie... - mówiłam niezrozumiale ściskając go najmocniej jak potrafiłam.
-Co się stało?- zapytał kolejny raz, ale ja nie mogłam odpowiedzieć. Najpierw musiałam być pewna, że to on.
-Ali- wtrącił się Steve.
-Ktoś zadzwonił, powiedział, że Harry...- wiedziałam, że muszę się wziąć w garść. Że oni próbują się ze mną komunikować a ja niepotrzebnie to utrudniam. Mimo że to była aktualnie ostatnia rzecz, jaką chciałam zrobić odsunęłam się nieco od Harry’ego i przestałam go przytulać tak mocno, że pewnie zaczęły go boleć żebra. Objęłam go jedną ręką i nie pozwoliłam mu się w pełni wyswobodzić z mojego uścisku. On widząc jak się zachowuję nie miał zamiaru mnie wypuszczać z objęć i byłam mu za to ogromnie wdzięczna.
-Zacznij od początku- poprosił Steve. Jak zwykle był spokojny i opanowany.
-Ktoś do mnie zadzwonił i powiedział, że Harry nie żyje- powiedziałam w końcu głośno i wyraźnie.
-Podaj telefon- ponieważ wciąż byłam jakby otumaniona ochroniarz sam wziął komórkę z mojej dłoni, którą wciąż kurczowo trzymałam.
-Powiedziała, że nie żyjesz. Że miałeś wypadek, że cię reanimowali. Powiedziała, że nie żyjesz. Że mam przyjechać do szpitala żeby zidentyfikować... Zwłoki. Powiedziała, że nie żyjesz- mówiłam patrząc Harry’emu prosto w oczy. A on przycisnął na moment swoje usta do moich i zaczął mnie ściskać tak mocno jak ja jego chwilę wcześniej.
-Już dobrze, nic mi nie jest. Jestem cały i zdrowy- wyszeptał mi do ucha i gładził delikatnie moje plecy.
-Nie wiem, co bym zrobiła...
-Ciiiii... Wszystko jest dobrze- szeptał a ja powoli się uspokajałam. O ile tak mogłam to nazwać. Czułam jego dotyk, czułam jego zapach, czułam jego ciepło i nigdy w życiu nie czułam tego wszystkiego tak bardzo.
-Tak. Dobrze. Zaraz oddzwonię- powiedział Steve i podszedł do nas. Nawet nie wiedziałam, że zdążył wyjść. -Ali wiem, że wciąż jesteś w szoku, ale powiedz wszystko jeszcze raz dokładnie, to ważne. Niczego nie pomijaj.
-Może usiądziemy? Skarbie jesteś blada. Chcesz wody?- może i chciałam, ale nie chciałam żeby Harry odsunął się ode mnie choćby na metr, dlatego tylko pokiwałam głową i kurczowo trzymając się jego ramienia usiadłam na krześle.
-Co robiłaś, kiedy cię odwiozłem do domu?- zapytał Steve.
-Poszłam pobiegać. Biegałam przez godzinę, wróciłam i wzięłam prysznic. Później chciałam zrobić obiad. Zadzwoniłam do Harry’ego, ale zostawił komórkę w domu a służbowej nie odbierał. I wtedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam i ona powiedziała...
-Ona? Przedstawiła się?
-Tak, powiedziała, że nazywa się... Nie pamiętam. Ale to było popularne nazwisko... Powiedziała, że jest rezydentką chyba w California Hospital Medical Center.
-I gdy się przedstawiła powiedziała, że Harry nie żyje?
-Powiedziała, że Harry miał wypadek, że go reanimowali, ale go nie uratowali, że mam szybko przyjechać do szpitala i zidentyfikować... A mnie zatkało. Wydusiłam z siebie coś jeszcze a ona powiedziała, że mój mąż, Harry Styles nie żyje i gdy to powiedziała rozłączyłam się natychmiast.
-Rozłączyłaś się? Dlaczego?
-Nie wiem. Spanikowałam? Wystraszyłam się? Takich informacji chyba nie udziela się telefonicznie? W ogóle... Ty dupku! Skończony draniu!- powiedziałam i odepchnęłam od siebie Harry’ego. Nie jakoś bardzo, ale wystarczająco żebym mogła widzieć jego twarz. Cóż jego mina mówiła jedno. Nie wiedział, o co mi chodzi. –Dlaczego nie odbierałeś?!
-Przepraszam- naprawdę na twarzy miał wręcz wypisane to słowo, ale to wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej. Steve po otrzymaniu ode mnie wszystkich informacji znowu wyszedł by zadzwonić a ja bez skrępowania mogłam nakrzyczeć na mojego męża.
-Przepraszasz? Jesteś okropny! Sprawdź ile razy dzwoniłam! Gdybyś odebrał nie czułabym tego... Nie przeżyłabym tego... No nie! W ogóle widziałeś, że nie wziąłeś swojej komórki?! Tylko tą głupią służbową, której i tak nie odebrałeś!- nie krzyczałam na niego, ale miałam podniesiony głos. Zrozumiałam, że wystarczyło żeby po prostu odebrał telefon. Tylko tyle.
-Wyciszyłem na czas rozmowy z producentem i o tym zapomniałem- wyjaśnił i pocałował wewnętrzną stronę mojej dłoni.
-Przez twoją sklerozę...
-Przepraszam- powiedział bezczelnie mi przerywając. Ujął moją twarz w dłonie i pochylił się nade mną. –Naprawdę cię przepraszam. Ale już się nie gniewaj.
-To mnie przytul- odparłam i gdy spełnił moją prośbę stwierdziłam, że to będzie jego zajecie do końca tego dnia. Przytulanie mnie i całowanie.
-Naprawdę zapomniałem o włączeniu dźwięku.
-Wiem, ale nie wybaczę ci tego do końca życia- może i dramatyzowałam, ale miałam do tego prawo.
-Nie przesadzasz?
-Poczekaj niech do ciebie ktoś zadzwoni, powie, że nie żyję a ty masz przyjechać do szpitala zidentyfikować moje zwłoki! A ja ci powiem, że przesadzasz, bo zapomniałam odebrać telefon!- powiedziałam i przytuliłam go jeszcze mocniej.
-Przepraszam- powtórzył kolejny raz. –Ale może mi jednak kiedyś wybaczysz?
-Może- uniosłam głowę by móc na niego spojrzeć, ale on przycisnął swoje usta do moich. Zostawiłam na jego wargach całusa i chciałam wrócić do tulenia go do siebie, ale wtedy on spojrzał mi głęboko w oczy. I mnie pocałował. Nie tak jak wcześniej. To nie był buziak, ale czuły, namiętny, pełen miłości pocałunek, który na moment odebrał mnie dech w piersiach.
-Przepraszam- wyszeptał, delikatnie przejechał językiem po mojej dolnej wardze i znowu zaczął mnie całować. To, że ja tego potrzebowałam było oczywiste, ale zachłanność, z jaką jego usta i język pieściły moje uświadomiły mi, że on też tego potrzebował.
-Wiem, że dzisiaj idziesz ze Stevem na mecz- zaczęłam cicho czując na wargach jego pocałunek.
-Jaki mecz?- zapytał i uśmiechnął się szeroko.
-Jesteś cudowny- odparłam. Byłam już spokojna, ale tego dnia nie chciałam już zostawać sama. –Nie musisz zmieniać swoich planów. Jeśli chcesz iść na mecz to idź tylko weź mnie ze sobą.
-W tym momencie mecz to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę.
-To super, bo ja straciłam ochotę na cokolwiek poza siedzeniem w domu- powiedziałam. Tak naprawdę jedyne, co chciałam robić to patrzeć na Harry’ego.
-Ali chciałbym cię o coś zapytać, bo widzę i czuję, że już jesteś spokojniejsza- oznajmił po chwili wpatrywania się w moje oczy.
-Pytaj- zachęciłam go.
-Nie poznałaś głosu tej kobiety, która dzwoniła?
-Nie- odpowiedziałam i wiedziałam, co mu chodzi po głowie. -Myślisz, że to mógłby być ktoś, kogo znam?
-Nie wiem. Co jeśli to on? Ali... Jeśli to on... Jeśli komuś kazał...  Jessice...
-Nie wydaje mi się. Nie martw się. Na pewno wkrótce wszystko się wyjaśni- powiedziałam i dotknęłam dłonią jego policzka. Wiedziałam po jego minie, że myśli o najgorszym. W jego oczach mogłam dostrzec wszystkie emocje, które zdawały z nim właśnie pogrywać. Ale ja byłam prawie pewna, że to nie D.. Przypomniało mi się, o czym myślałam, gdy biegałam i zanim zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle poruszać ten temat w tym właśnie momencie jego komórka zaczęła dzwonić.
-Tak?- odebrał i sekundę później odsunął telefon od ucha, bo osoba, która dzwoniła zaczęła piszczeć tak głośno, że nawet ja słyszałam to wszystko wyraźnie.
-Harry! O Boże! To Harry! Harry!- krzyczała jakaś dziewczyna. Brunet spojrzał na mnie zaskoczony i przyłożył telefon ponownie do ucha.
-Halo?- powiedział i w telefonie znowu było słychać wrzask.
-To twoje fanki- stwierdziłam, bo było to oczywiste. Tylko jakim cudem miały jego numer?
-Słyszę- przyznał i się rozłączył. –Powiedz Steve’owi a ja zadzwonię do Ricka.
-Okej- odparłam jedynie i nie sądziłam, że przejście z kuchni do jadalni, w której siedział mój przyjaciel i rozmawiał przez telefon będzie dla mnie aż tak trudne. Nie chciałam zostawiać Harry’ego. Wiedziałam, że przesadzam, ale uczuciami nie da się sterować i nie da się nad nimi panować i nic nie mogłam zrobić z tym, co czułam. Zanim wyszłam spojrzałam jeszcze raz na Harry’ego a on posłał mi niewielki uśmiech. Pół godziny później wszystko było już jasne i okazało się, że miałam rację. D. nie miało z tym nic wspólnego. Ktoś wykradł wszystko z telefonu Gemmy. Zdjęcia, numery telefonów. Moja szwagierka padła ofiarą hakerów, dlatego nie tylko nasze numery telefonów, Harry’ego i mój, znalazły się w sieci, ale dosłownie wszystkich, których blondynka miała w kontaktach. Poza tym w Internecie krążyło już wiele zdjęć, w tym kilka z naszego ślubu czy zaręczyn Gemmy. Wciąż nie wszystko było jasne, nie wiadomo, kto dzwonił do mnie, ale Olivia zapewniła mnie, że to tylko kwestia czasu. Po rozmowie z brunetką zadzwoniliśmy do Gemmy, Nialla, naszych rodziców. Do wszystkich, których ta sytuacja w jakiś sposób dotyczyła i mogła na nich wpłynąć.
-Ali twój numer jest już zablokowany, na razie używaj tylko służbowej komórki a wieczorem wpadnę i podrzucę ci nową kartę- powiedział Steve.
-Nie musisz specjalnie przyjeżdżać, dasz mi ją rano- najchętniej zrobiłabym sobie, co najmniej tygodniową przerwę od komórek i komputerów.
-Właściwie Olivia to załatwia, ale mogę ci ją podrzucić jak będę wracał z meczu.
-Naprawdę nie musisz. Mam jak komunikować się ze światem, poza tym nie mam ochoty tego robić. Na dzisiaj mam dość telefonów i Internetu- wyjaśniłam.
-Rozumiem. W takim razie do jutra- odparł i się uśmiechnął.
-Do jutra- powiedziałam i na pożegnanie uściskałam przyjaciela. Kiedy wyszedł przez chwilę nie wiedziałam, co mam zrobić. Byłam wykończona. Jakbym tego dnia przebiegła maraton a nie osiem kilometrów. Marzyłam o tym żeby się położyć, żeby zasnąć w objęciach Harry’ego i zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
-Co robisz?- zapytał Harry, gdy weszłam do kuchni i zaczęłam wyciągać garnki z szafek i jedzenie z lodówki. On wciąż rozmawiał przez telefon z siostrą.
-Obiad- odpowiedziałam a on zmarszczył brwi i zrobił dziwną minę. Nie miałam ochoty na gotowanie, ale wiedziałam, że Harry nic nie jadł na mieście, bo rano umówiliśmy się, że obiad zjemy razem, w domu. Nie chciałam żeby mój mąż chodził głodny przez jakiegoś chuja, który kradnie ludziom prywatność.
-Nie przejmuj się, powiedz mamie żeby się nie martwiła. Dam wam znać jak będę znał więcej szczegółów. Tak. Na pewno. Jak nie zadzwonię to napiszę. Tak do mamy też. Okej. Nie, Ali numer już dezaktywowano. Jutro do ciebie zadzwoni jak jej Olivia kartę załatwi. Dobrze. Paaa- powiedział i się rozłączył. Zanim znowu się odezwał podszedł do mnie i mnie przytulił. –Pomogę ci.
-Możesz obrać i pokroić marchewkę.
-Jeśli nie chcesz nie musimy tego robić.
-Chcę- powiedziałam tylko a on po prostu to zrozumiał.
-Okej- odparł jedynie i zanim zaczął robić to, o co go poprosiłam dał mi całusa w czubek głowy. Przez cały czas, kiedy przygotowywaliśmy posiłek i później, gdy już jedliśmy staraliśmy się udawać, że jest normalnie. Bo właściwie tak przecież było. Ale ja wciąż słyszałam to, co powiedziała mi ta dziewczyna przez telefon a Harry martwił się tym, że to jego siostra padła ofiarą hakerów. Ja też się tym przejmowałam. Wiedziałam też, że tego dnia już nic nie uratuje. Był po prostu okropny.
-Położymy się? Chociaż na chwilę?- zapytałam, gdy włożyłam ostatnią szklankę do zmywarki.
-Jasne- odpowiedział i zaczął mi się przyglądać.
-Jestem zmęczona i boli mnie głowa- zakomunikowałam, złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę schodów. W sypialni, gdy tylko się położyłam poczułam się troszkę lepiej, głównie za sprawą Harry’ego i jego ramion, które mnie przytulały. Udało mi się wyciszyć, słuchałam jak mu bije serce, napawałam się jego zapachem i dotykiem. Byłam w tym dziwnym stanie, kiedy jeszcze nie śpisz, ale jednocześnie nie ogarniasz już rzeczywistości, kiedy Harry postanowił mnie zostawić. Momentalnie otworzyłam oczy i na niego spojrzałam.
-Myślałem, że śpisz- powiedział zanim ja się odezwałam.
-Gdzie idziesz? Nie zostawiaj mnie.
-Nie mogę zasnąć, chciałem popracować- wyjaśnił a ja spiorunowałam go spojrzeniem.
-Popracuj tutaj- powiedziałam a on się uśmiechnął i nachylił nade mną po to by pocałować mnie w policzek.
-Pójdę po komputer- wyszeptał mi do ucha a minutę później siedział na łóżku z laptopem na udach i ze mną przyklejoną do jego ramienia. Nie chciałam żeby pracował, ale wiedziałam, że chce czymś zająć myśli, więc rozumiałam, że praca jest dla niego odskocznią. Ja wybrałam sen a on coś produktywnego. Przez jakiś czas miałam zamknięte oczy, później udało mi się chyba nawet zdrzemnąć, ale nie byłam pewna. Gdy się obudziłam i spojrzałam na ekran komputera zobaczyłam, że Harry ogląda film. Na uszach miał słuchawki i co chwilę, dosłownie, co trzydzieści sekund robił pauzę i pisał coś w notesie. Po trzydziestu sekundach odtwarzał dany fragment jeszcze raz. Niektóre sceny oglądał po kilka razy, inne omijał. Oglądał film, na którego premierze stałam u jego boku. Jego pierwszy film. Harry przygotował się do castingu już od jakiegoś czasu i wcześniej nie miałam z tym problemu. A w tej konkretnej chwili... Skupił się w pełni na wykonywanych czynnościach i nie widział, że nie śpię tylko patrzę na ekran. Mimo że byłam z nim na premierze nigdy nie obejrzałam filmu do końca. Tamtego wieczora przyjechała Nina, dlatego wyszliśmy w połowie seansu. Nie widziałam zakończenia historii postaci, w którą wcielił się Harry. Zobaczyłam ją dopiero teraz. Widziałam jak ktoś do niego strzela. Wiedziałam, że jego postać zginęła, ale kiedy to zobaczyłam... W połączeniu ze słowami, które wciąż odbijały się echem w mojej głowie... Harry nie wiedział, że wszystko widzę i obejrzał tę scenę jeszcze raz. Gdy zapisał coś w zeszycie przewinął na początek i znowu ją puścił. I jeszcze raz. A ja kolejny raz widziałam jak mój mąż umiera. Dla mnie to nie był film i postać. Nie po tym, co przeżyłam kilka godzin wcześniej. Nie chciałam już tego oglądać, dlatego usiadłam raptownie, przez co na moment zupełnie mnie zamroczyło.  
-Już nie śpisz?- zapytał brunet, pochylił się w moją stronę i musnął wargami mój policzek.
-Tak. Chce mi się pić- odparłam a w moim głosie słyszalnych było wiele emocji. W tym nutka złości.
-Przyniosę...
-Nie, ja pójdę- powiedziałam i wstałam. Nie rozumiałam jak mogę się na niego złościć, ale jednocześnie czułam wkurzenie... Bo jak mógł oglądać i jak mógł mi pokazywać scenę, w której umiera po tym, co przeżyłam?! Co z tego, że nie widział, że ja patrzę na ekran? Kiedy znalazłam się w kuchni nalałam sobie do szklanki wody. Zrobiło mi się duszno i cały czas czułam się jakoś nieswojo. Wyszłam więc na taras i mimo że wcześniej udawało mi się nie dopuszczać do siebie tych wszystkich uczuć i myśli w końcu wypełniły mnie w każdym calu. Gdyby Harry’emu coś się stało, gdyby zniknął z mojego życia ja zniknęłabym razem z nim.
„Postanowiłem uzależnić cię ode mnie w każdy możliwy sposób, chciałem by każda cząstka twojego życia należała do mnie”
Nie sądziłam by tym razem kierowały nim takie pragnienia. Wiedziałam, że nie. Wiedziałam, że dojrzał, że przestał się bać, bo nie było już tajemnicy i mrocznych sekretów. Ale właśnie to zrobił. Uzależnił mnie od siebie w każdy możliwy sposób. Każda cząstka mnie i mojego życia należała do niego. Nie umiałam bez niego istnieć i wiedziałam, że w pewnym sensie to jest złe. Wydawało mi się przecież, że jestem silną, niezależną kobietą. Miałam przecież wszystko, ale tak naprawdę bez niego byłam nikim i nie miałam nic. Nie byłam niezależna, byłam uzależniona od niego. Poczułam się przytłoczona i ogarnął mnie niepokój. Moje myśli zaczęły krążyć wokół tematów, o których na ogół nie myślałam. Bo poza uświadomieniem sobie, kolejny już raz, że moje praktycznie należy do Harry’ego nie mogłam pozbyć się wrażenia, że coś mi umyka. Że czegoś nie widzę, że mam to przed nosem, ale nie wiem o co chodzi. Nie można mieć takiego życia jakie miałam ja, prawda? Nie mogło wszystko układać się tak idealnie, dlatego zaczęłam się zastanawiać, czego nie widzę?
-Przed chwilą dzwoniła Olivia- powiedział Harry i jednocześnie stając za mną mnie przytulił. –Wiadomo już, kto do ciebie dzwonił. To jakaś szesnastolatka. Znalazła numer, bo hakerzy udostępnili go w sieci. Wszystko opisała na Twitterze. Nagrała całą rozmowę i wrzuciła ją do Internetu.
-Naprawdę? I zrobiła to nastolatka?- zapytałam po chwili przetwarzania nowych informacji. Nie mogłam uwierzyć, że praktycznie jeszcze dziecko wpadło na taki pomysł. Dlaczego? Po co?
-Ali bardzo cię za nią przepraszam- powiedział pełen wyrzutów sumienia.
-Dlaczego?- zapytałam nie rozumiejąc jego zachowania.  
-To moja fanka. Choć powinienem chyba powiedzieć psychofanka- odpowiedział a mi zrobiło się przykro, bo jemu było przykro.
-Skarbie nie musisz mnie przepraszać. To nie twoja wina- powiedziałam i odwróciłam się by móc go przytulić. To, że ta dziewczyna wpadła na taki chory pomysł nie miało z nim nic wspólnego. Bo co z tego, że była jego fanką? Przecież to nie miało żadnego znaczenia.
-Muszę coś z tym zrobić. Nie chcę by coś takiego się powtórzyło.  
-Ona jest praktycznie jeszcze dzieckiem.
-Wiem i jestem przerażony, kiedy pomyślę, że coś takiego mogło jej przyjść do głowy.
-Nie rozumiała, co tak naprawdę robi- przynajmniej taką miałam nadzieję. Patrząc na niego rozumiałam w stu procentach to dlaczego jest taki oburzony i przejęty. Czułam to samo. Jednocześnie w pewnym sensie poczułam też ulgę. Bo to nie było D.. Na pewno to nie był on.
-Nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić. Wiesz, że coraz rzadziej korzystam z oficjalnych kont w Internecie. A teraz wszedłem na profil tej dziewczyny i naprawdę jestem przerażony. Nie tylko tym, w jaki sposób ona odnosi się do ciebie, jak przedstawiła tę sprawę, ale chodzi mi też o te osoby, które to komentowały. O ogół. Rick już napisał oświadczenie w moim imieniu, bo postanowiłem, że zawieszam wszystkie konta- powiedział poważnie.
-Myślisz, że gdy przestaniesz udzielać się w sieci taka akcja więcej się nie powtórzy?
-Nie, nie wiem. Ale chcę dać znać, że wszystko ma swoje granice, chcę dać sygnał, że moja granica została przekroczona i może, gdy się zdystansuję, może to coś da. Nie wiem. Aktualnie jestem wściekły i nie wiem, co mogę zrobić żeby to pokazać.
-Nie wściekaj się. Nie lubię, kiedy się denerwujesz- przytuliłam się do niego i nie myślałam o tym, co powiedział. O fance. O tym, że w pewnym sensie „obraził się” na fanów, których przecież tak uwielbia. Mimo że wszystko było jasne ja tak naprawdę wcale nie poczułam się lepiej. Nie umiałam się pozbierać. Czułam się znokautowana. –Nie zauważyłeś, ale nie spałam i widziałam co oglądasz... Wiem, że to tylko film, ale... Nigdy więcej mi tego nie pokazuj.
-Okej- odparł tylko i przytulił mnie mocniej. –Co się dzieje? Wiem, że bardzo przeżyłaś to, co się dzisiaj stało, ale chodzi o coś więcej, prawda?
-Nie wiem- odpowiedziałam i nie chciałam mu wyjawiać, o czym myślałam. Poza tym on wiedział. Wiedział, że nie umiem bez niego żyć. Wiedział, że potrzebuję go by móc oddychać. Już nie raz mu o tym mówiłam. Chciałam tylko żeby znowu mi coś obiecał.
-Powiedz mi- powiedział cicho i patrzył mi w oczy tak jakby chciał w nich zobaczyć, o czym myślę.
-Po prostu musisz mi obiecać, że nigdy mnie nie zostawisz- Harry doskonale wiedział, że mówię poważnie. Że to nie są słowa, które nic nie znaczą. Wiedział, o co go proszę.
-Skarbie- westchnął i dał mi całusa.
-Obiecaj.
-Obiecuję- wyszeptał a grymas na jego pięknej twarzy zdradził, że wcale nie chciał tego powiedzieć. Nie można przecież komuś kazać obiecać, że się nie umrze, ale Harry właśnie to zrobił.
-Zanim ta dziewczyna zadzwoniła biegałam. I w trakcie biegu uświadomiłam sobie, że muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o to, co ty mi powiedziałeś ostatnio. Wiem, że nie umiałbyś... No wiesz. Pobicie kogoś a... Mimo, że nienawidzę przemocy wciąż uważam, że Jesse zasłużył na to by dostać w twarz. I naprawdę nie lubię siebie za to, że tak myślę. Ale dałeś mu wtedy nauczkę i wiem, że gdyby on znowu zaczął świrować nie zrobiłbyś tego, co myślisz że byś zrobił.
-Ali zaczynam się gubić- przyznał a ja widząc jego minę uśmiechnęłam się na sekundę.
-Byłeś wtedy taki wściekły, kiedy się dowiedziałeś, że pojechałeś tam i dałeś mu w pysk. I to wszystko. Dobrze wiesz, że nie byłbyś zdolny do czegoś gorszego. Ja to wiem. Jesteś dobry Harry i nikt o takim sercu nie zrobiłby czegoś tak strasznego. To chciałam ci powiedzieć.
-Dziękuję- dopiero, gdy wypowiedział to słowo dotarło do mnie, że naprawdę powinnam to powiedzieć wtedy w nocy.
-Dzisiejszy dzień jest taki dziwny i okropny- stwierdziłam i nie zamierzałam już rozmawiać na poważne tematy. Emocjonalnie byłam wykończona.
-Dlatego pomyślałem, że dobrze byłoby odreagować- powiedział po chwili zastanowienia i uśmiechnął się do mnie tajemniczo.
-Co masz na myśli?- zapytałam.
-Chciałbym cię zaprosić na kolację. Co ty na to?
-Randka?
-Jutro. O dwudziestej. Nasza ulubiona włoska knajpka.
***
-Jak ci minął dzień?- zapytałam mojego męża, gdy zamówiliśmy kolację. Starałam się zachowywać normalnie, jak cywilizowany człowiek, ale nie widziałam go przez prawie cały dzień i ta randka była dla mnie niesamowicie ekscytująca. Cieszyłam się, że jesteśmy już razem, bo po tym, co się wydarzyło dnia poprzedniego cały czas myślałam tylko o Harrym. Wiedziałam, że będzie musiało minąć jeszcze kilka dni zanim przestanę przez dwadzieścia cztery godziny na dobę zastanawiać się czy na pewno z nim wszystko w porządku.
-Produktywnie- odpowiedział i uśmiechnął się tajemniczo. Przez jego natarczywe spojrzenie jeszcze bardziej miałam ochotę zachowywać się w sposób mało cywilizowany. Najchętniej wpakowałabym mu się na kolana i całowała do utraty tchu. Nie widziałam go dzień, ale naprawdę się za nim stęskniłam.
-To znaczy?
-Wiem, że się powtarzam, ale pięknie wyglądasz- odpowiedział a ja zamiast podziękować za komplement wywróciłam oczami. Dobrze wiedziałam jak wyglądam, bo na randkę przyjechałam prosto z sesji, na której mnie umalowali i uczesali. No i całkiem niedawno kupiłam śliczną małą czarną. Idealną na randkę.
-Jutro musimy jechać na zakupy- postanowiłam, że zmienię temat. Harry z kolei miał gdzieś to, że jesteśmy w miejscu publicznym i staram się zachowywać kulturalnie i mnie pocałował. Namiętnie.
-Nie wiem czy jutro wypuszczę cię z łóżka- wyszeptał mi do ucha a gdy się ode mnie odsunął wiedziałam, że chodzi o coś więcej. Był podekscytowany, ale z pewnością nie chodziło tylko o to, że wybraliśmy się na randkę.
-To, że mam wolne nie znaczy, że zmarnuję cały dzień- powiedziałam a on zmarszczył brwi i zrobił zabawną minę.
-To nie byłby zmarnowany dzień- odparł i uśmiechnął się szeroko. Miał naprawdę dobry humor, który zaczął mi się udzielać. Przez cały dzień byłam w pracy. Od samego rana udzielałam wywiadów by na koniec wziąć udział w sesji. Przez cały dzień z entuzjazmem i optymizmem musiałam odpowiadać na pytania, nie tylko te dotyczące nowej płyty. Przez cały dzień byłam chodzącym szczęściem, bo musiałam. Musiałam się uśmiechać nawet, jeśli cały czas tylko myślałam o Harrym i o tym czy na pewno wszystko z nim dobrze. Wiedziałam, że tak. Jednak mimo wszystko byłam przewrażliwiona. Właściwie, jeśli chodziło o niego zawsze taka byłam. Ale tego dnia chodziło o coś więcej, za każdym razem, gdy dzwonił mój telefon zanim odebrałam przeżywałam mini zawał bojąc się, że znowu usłyszę coś okropnego. Dlatego przez cały dzień nie potrafiłam się cieszyć tym, co się wokół mnie działo. Dopiero, gdy zobaczyłam Harry’ego poczułam spokój i dopiero w restauracji siedząc przy nim i patrząc na jego uśmiech, na dołeczki i oczy, z których wręcz biła radość rozluźniłam się i pod jego wpływem i urokiem poczułam entuzjazm. I radość. Choć nie do końca wiedziałam, dlaczego się cieszymy. Cóż, mi wystarczyła do tego jego obecność. Tylko tyle musiał zrobić żebym zapomniała o wszystkim i była najszczęśliwsza na świecie.
-W sumie... Masz rację...- powiedziałam starając się brzmieć zmysłowo.
-Wiem, że mam i uwierz mi, że naprawdę zamierzam wcielić ten idealny plan w życie- odparł. Ton jego głosu, jego spojrzenie, jego dłoń spleciona z moją – to wszystko spowodowało, że poczułam motyle w brzuchu.
Przez cały wieczór było idealnie i właściwie zapomniałam o otaczającym nas świecie. Byłam totalnie pochłonięta Harrym. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy zjedliśmy kolację zagadaliśmy się zupełnie. Kiedy poszłam do toalety zaczęłam się nawet zastanawiać jak to się dzieje, że mimo tego, że tyle się już znamy, że codziennie rozmawiamy, wciąż jest jeszcze tyle rzeczy, których chcę się o nim dowiedzieć i tyle, które chcę mu opowiedzieć.
-Już jestem- powiedziałam i zanim usiadłam dałam mu szybkiego całusa w policzek. Kiedy zajęłam swoje miejsce pierwszy raz tego wieczora wyjęłam telefon z torebki. Chciałam sprawdzić, która jest godzina, ale natychmiast o tym zapominałam, gdy zobaczyłam, że na ekranie komórki pojawił się SMS od Niny. Właściwie MMS. Brunetka wysłała mi zdjęcie. Z Niallem! „Nie wierzę w to, ale poszliśmy na randkę! Stwierdziłam, że wyślę Ci zdjęcie, bo inaczej mi nie uwierzysz. Gdy przyjedziesz do NY muszę ci wszystko opowiedzieć.”
-Kiedy cię nie było zamówiłem dla nas szampana- powiedział a ja gapiłam się na zdjęcie.
-Nie tylko my jesteśmy dziś na randce- od razu przytknęłam mu telefon pod nos a on nie wydawał się być zaskoczony. –Wiedziałeś?!
-Doradzałem mu w tej sprawie- odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Albo Niall?- zapytałam z wyrzutem.
-Bo bałem się, że za bardzo się wkręcisz. W tym też mu doradziłem. To znaczy żeby nie gadał z tobą o tym- przyznał a ja trzepnęłam go w ramię udając złość. Tak naprawdę wcale się nie gniewałam. Doskonale wiedziałam, że gdyby Niall z tym przyszedł do mnie zrobiłabym z tego jedno z najważniejszych wydarzeń tego roku niepotrzebnie Horana stresując. Z drugiej strony jednak mogłam mu jakoś pomóc, bo przecież znałam Ninę nieporównywalnie lepiej niż Harry. No i byłam kobietą.
-Może i bym się wkręciła, ale skoro chciał ze mną pogadać to jak mogłeś mu to odradzić?
-Po prostu. Jesteś za bardzo zaangażowana i pogadacie już po fakcie.
-Ale...
-Niall był mega zestresowany. Cały czas mi pisał, że nie wie gdzie ma ją zabrać, że tak naprawdę nie wie, co ona lubi robić, co lubi jeść. Chciał o tym z tobą pogadać, bo w końcu znasz ją i wiesz to wszystko i z pewnością byś mu doradziła, ale z drugiej strony... Czy właśnie odkrywanie tego wszystkiego nie jest najlepsze?- zapytał i dał mi całusa w czubek nosa.
-Nie- odpowiedziałam i odepchnęłam go delikatnie od siebie. Doskonale wiedziałam, że ma rację.
-Ali... Niech Niall sam ją pozna i ona jego.
-Ale mogliście mi chociaż powiedzieć- westchnęłam nieco zawiedziona. Mimo wszystko byłam jednak zadowolona, że sprawy między tą dwójką w końcu zaczynają się układać.
-Żebyś sama, od deski do deski, zaplanowała im ten wieczór? Każdą jedną minutę?- zapytał a ja spiorunowałam go spojrzeniem.
-Nie zaplanowałabym...
-Taaaa, musiałbym cię nie znać. Poza tym jutro z pewnością oboje wszystko ci opowiedzą. Nie gniewaj się na mnie- powiedział rozbawiony i pochylił się by mnie pocałować. Oczywiście odwróciłam głowę w drugą stronę, przez co on musiał ująć moją twarz w dłonie by mógł dotknąć moich ust. A gdy zaczął mnie całować moja „złość” od razu mi minęła i właściwie poczułam taki przypływ radości, że wczułam się w pocałunek aż za bardzo. Jako że nie byłabym sobą gdybym jakoś nie uprzykrzyła mu życia postanowiłam ugryźć go w wargę. Za karę, że nie wiedziałam, że tego wieczora nie tylko my randkujemy. –Auć! Ale ty jesteś okropna!
-Wiem. Ale teraz jesteśmy kwita- powiedziałam zadowolona z siebie, gdy on dotykał palcami swoje wargi. –Pamiętaj. Ze mną się nie zadziera.
-Właśnie widzę- odparł równie rozbawiony jak ja. Kiedy na mnie patrzył jego oczy wyrażały więcej niż słowa, które mógłby wypowiedzieć w tej chwili.
-Kocham cię- powiedziałam, bo naprawdę musiałam to zrobić.
-Chciałbym ci coś dać- oznajmił po chwili czarowania mnie swoim spojrzeniem. Niby przez cały wieczór wydawało mi się, że Harry jest jakiś wyjątkowo roześmiany, ale kiedy wypowiedział te słowa byłam naprawdę zaskoczona. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Tak?- zamówił szampana, bo coś świętowaliśmy. Tylko ja jeszcze nie wiedziałam co.
-Wczoraj mnie bardzo korciło żeby ci to dać, bo byłaś taka smutna, ale jakimś cudem się opanowałem- wyjaśnił i machnął ręką w kierunku kelnera. Gdybyśmy nie byli już małżeństwem byłabym pewna, że zaraz mi się oświadczy.
-To znaczy?
-Rozważałem też danie ci tego na tej imprezie, którą organizujemy. Wiesz, parapetówka i świętowanie wydania twojej i naszej płyty. Ale stwierdziłem, że dzisiaj jest najodpowiedniejszy dzień.
-Harry?- byłam skołowana, podekscytowana i zdenerwowana jednocześnie, kiedy kelner do nas podszedł i wręczył Harry’emu... książkę?
-To dla ciebie- powiedział i wręczył mi prezent.
-Przewodnik po Włoszech?- przeczytałam tytuł na głos i na niego spojrzałam.
-Otwórz- polecił a ja zrobiłam, co kazał. Moim oczom ukazała się mapa, na której czerwonym markerem zaznaczone były: Werona, Wenecja, Rzym i Mediolan.
-Harry- spojrzałam na niego zszokowana, przejęta i totalnie wzruszona.

-Skarbie, co powiesz na przedświąteczny, dwutygodniowy wyjazd do Włoch?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz