czwartek, 28 grudnia 2017

Rozdział 43




„Czekam na dole” – napisałam i wysłałam wiadomość do Niny. Spojrzałam w górę, na budynek, w którym mieszkałam tyle czasu i poczułam się dziwnie. Nie umiałam określić, co konkretnie czuję, bo to było dla mnie po prostu dziwne, nie mieszkać już dłużej w tym mieszkaniu. Stać przed wejściem i mieć świadomość, że już tam nie mieszkam, że nie ma już tam moich rzeczy. Nie czułam się obco, przecież jeszcze niedawno to był mój dom, Nowy Jork był moim domem. Po prostu to był ten moment, w którym kolejny raz uświadomiłam sobie, że w moim życiu nastąpiła ogromna zmiana.
-Jestem- powiedziała brunetka, czym sprowadziła mnie na ziemię. Uściskałyśmy się na powitanie i odrzucając jakieś sentymenty i rozmyślania nad własnym życiem postanowiłam skupić się na moim planie. Właściwie to nie był plan. Chciałam po prostu coś Ninie zaoferować. Nie zapomniałam o rozmowie, którą przeprowadziłyśmy jakiś czas temu, po urodzinach Nialla.
-Bardzo się za tobą i za chłopakami stęskniłam.
-My za tobą też. Przyzwyczaiłam się, że mieszkamy razem i przez pierwsze kilka dni nie umiałam się odnaleźć w tym wszystkim-dziewczyna westchnęła i posłała mi niewielki uśmiech. Wiedziałam, że wciąż czuje się przybita i zawiedziona tym, że jej nowe życie wygląda nieco inaczej niż to sobie planowała. Dlatego chciałam jej pomóc. Miałam przecież ogromne możliwości i zamierzałam je wykorzystać.
-Ja też na początku nie mogłam uwierzyć, że już tutaj nie mieszkam- przyznałam.
-A jak dom? Nie mogę się doczekać aż go obejrzę, bo na zdjęciach wygląda super.
-Jest super. Przepraszam, że nie mam wystarczająco dużo czasu i nie możemy spotkać się normalnie tylko musisz jechać ze mną do pracy- powiedziałam. Tak naprawdę to był mój plan. Nie kłamałam mówiąc, że nie mam czasu. Naprawdę go nie miałam. Przyleciałam do Nowego Jorku na próby i nagrania. Musiałam się ze wszystkim uporać szybko przez wyjazd do Włoch. Cassie miała mnie wszystkiego nauczyć żebym po świętach mogła brać udział w próbach już bez niej. Do tego musiałam promować album i chodziłam z jednego programu do drugiego. W dodatku sporo czasu zabierały mi ćwiczenia wokalne i próby z zespołem. Byłam naprawdę zapracowana.
-Luz. Cieszę się, że w ogóle się spotkałyśmy- odparła i spojrzała na mnie tak, że wiedziałam, że zastanawia się czy ma powiedzieć na głos to, co jej chodzi po głowie czy nie.
-Co jest?- zapytałam.
-Nie będę ci tam przeszkadzać? Rozumiem, że nie masz czasu, ale czuję się trochę niekomfortowo, bo mam wrażenie, że będę tam tylko piątym kołem u wozu.
-Nie będziesz przeszkadzać. Gdyby tak było nie zabierałabym cię ze sobą- zapewniłam ją i chyba to wystarczyło, bo miałam wrażenie, że się nieco rozluźniła.
Cóż... Taki miałam plan. A ten dzień był początkiem jego realizacji. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Nie zamierzałam Niny do niczego zmuszać. Właściwie nie zamierzałam jej nawet namawiać. Chciałam jej złożyć pewną propozycję i miałam nadzieję, że się zgodzi. Chciałam jej pokazać jeden dzień mojego życia. Co prawda brunetka zdążyła już wszystko poznać, ale nigdy nie w ten sposób. Nie chodziła ze mną do studia, na próby czy przymiarki. Nie była w to zaangażowana. I to dosłownie. A coś mi mówiło, że Nina odnalazłaby się w tym świecie jak ryba w wodzie. Dlatego chciałam jej zaproponować by poleciała ze mną w trasę.
-Za dwadzieścia minut powtarzamy nagranie- powiedział Dylan.
-Już za dwadzieścia? Może dasz mi pół godzinki?- zapytałam i spojrzałam na niego robiąc słodką minkę.
-Nie wyrobimy się- odparł i starał się na mnie nie patrzyć.
-Proszę... Przez cały dzień miałam tylko jedną przerwę. Liv przywiozła kolację... Chciałabym zjeść w spokoju a nie tak na szybko...- mówiłam nie przestając na niego patrzyć. A on zerknął na mnie raz. I drugi. Za trzecim wywrócił tylko oczami i westchnął najgłośniej jak umiał.
-Okej, ale za trzydzieści minut bez marudzenia nagrywamy. I nie mówię tego, dlatego że jestem tyranem tylko, dlatego, że gonią nas terminy i musimy to dzisiaj skończyć.
-Wiem, wiem. To tylko pół godzinki- powiedziałam i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było już dość późno, ale moją uwagę przykuła nowa wiadomość. Była od Harry’ego. Wysłał mi serduszko. Nic więcej. Tylko tyle. Tylko tyle wystarczyło żebym się ożywiła i zaczęła uśmiechać od ucha do ucha.
-A co ty taka uśmiechnięta, hmm?- zapytała Olivia, gdy weszła do środka w ręce trzymając torbę z jedzeniem.
-A tak sobie- odpowiedziałam i spojrzałam na Liv wymownie.
-Ale jestem głodna- powiedziała Nina i usiadła miedzy nami. A ja nie chciałam już niczego przeciągać i odwlekać tylko w końcu przejść do sedna.
-I jak ci się podobał dzisiejszy dzień?- zapytałam.
-Było inaczej niż to sobie wyobrażałam- przyznała.
-Lepiej? Gorzej?- odezwała się Olivia. Mi, po całym dniu obserwacji, wydawało się, że brunetce się podobało. Ale mogłam tak odbierać jej zachowanie, bo podświadomie chciałam żeby jej się podobało.
-Chyba lepiej. W sumie sama nie wiem, po prostu inaczej- odpowiedziała zupełnie nieświadoma tego, co jej zaraz zaproponuję.
-A gdybyś miała prowadzić takie życie... No wiesz. Gdyby tak wyglądały wszystkie twoje dni?- zapytałam pełna nadziei, że powie to, co chcę usłyszeć.
-Byłoby super. To znaczy wiem, co mi zaraz powiesz, że to wcale nie jest takie fajne tak żyć cały czas, ale wiesz przecież, że ja lubię być w ruchu. Lubię, kiedy się dużo dzieje, nie lubi monotonii. Lubię, kiedy jestem tak zajęta, że nie mam czasu zastanowić się, co właśnie się wydarzyło, bo zaraz trzeba przejść do kolejnego punktu i trzeba zająć się czymś nowym.
-Tak myślałam, że ci się spodoba- przyznałam entuzjastycznie.
-Żartujesz? Spodoba? Było świetnie. Chyba pierwszy raz odkąd tutaj jestem byłam w coś tak zaangażowana. Właściwie przypominało mi się jak pracowałam w laboratorium.
-Serio?- byłam szczerze zaskoczona słysząc jej słowa.
-Serio.
-To nieco dziwne porównanie- nawet bardzo.
-Wiem, ale zastanów się i przypomnij sobie jak chodziłaś na zajęcia- powiedziała a ja przez chwilę naprawdę zaczęłam o tym myśleć.
-Masz rację- przyznałam i poczułam coś, czego się nie spodziewałam poczuć. Tęsknotę. Jakaś część mnie zatęskniła za tym okresem mojego życia. Bądź co bądź, mimo ogromu nauki, okres, kiedy studiowałam wspominałam bardzo dobrze. Właściwie gdybym mogła przeżyć to jeszcze raz zrobiłabym to z przyjemnością.
-Z jednej strony badania czy ogólnie nauka może wydawać się nudna. Ale tak naprawdę, kiedy projektujesz eksperyment, kiedy stawiasz hipotezy i później sprawdzasz ich prawdziwość...
-To jest ekscytujące.
-Dokładnie- westchnęła i uśmiechnęła się nieznacznie.
-I właśnie to czułaś dzisiaj?- zapytałam. Niby wcześniej planowałam przejść od razu do sedna, ale jak zwykle w moim przypadku zamiast powiedzieć wprost robiłam jakiś przydługawy wstęp.
-Chyba tak. Czułam w tym wszystkim jakiś sens. Pierwszy raz od dawna- odpowiedziała a ja stwierdziłam, że muszę przestać się bawić w podchody.
-Cieszę się, że to słyszę, bo mam dla ciebie propozycję- powiedziałam i spojrzałam wymownie na uśmiechniętą Olivię. Kobieta podała mi białą teczkę, w której były wszystkie niezbędne umowy.
-Co to?- zapytała zdezorientowana brunetka, gdy podałam jej papiery.
-Chciałabym zaoferować ci pracę- wyjaśniłam, kiedy po przejrzeniu dokumentów spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Ale jak?- wydusiła z siebie.
-Jak widzisz chodzi o stanowisko asystentki Olivii na czas trasy, choć już na wstępie chcę cię uprzedzić, że byłabyś także moją asystentką.
-Miałabym jechać z tobą w trasę?- zapytała, choć, mimo że teoretycznie pytanie skierowane było do mnie z tonu jej głosu wywnioskowałam, że chyba pyta samą siebie.
-Specjalnie nie mówiłam ci o niczym wcześniej, bo chciałam żebyś dzisiaj zobaczyła jak to jest tak na luzie, bez jakiegoś nastawiania się. Pomagałaś nam dzisiaj i mniej więcej o to chodziłoby w twojej pracy. Z resztą wszystko dokładnie jest opisane w umowie. Nie musisz decydować teraz. Wiem, że cię zaskoczyłam, ale nie musisz podejmować w tym momencie żadnych decyzji. Zastanów się, przeczytaj umowę. Nie chcę ci niczego narzucać, ale... Ale mam nadzieję, że pojedziesz ze mną w trasę i razem przeżyjemy przygodę życia- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Na twarzy mojej przyjaciółki, poza wciąż malującym się zaskoczeniem, także pojawił się uśmiech i miałam nadzieję, że za kilka miesięcy, kiedy wyjdę na scenę i spojrzę za kulisy ona będzie tam stać razem z Liv.
-A do kiedy mam czas na zastanowienie?
-Do parapetówki.
***
-Skarbie...- usłyszałam tuż przy uchu.
-Hmmm- wymruczałam i wciąż nie otwierałam oczu.
-Budzik dzwonił już trzeci raz. Musisz wstawać- powiedział Harry tym swoim porannym, idealnie zachrypniętym głosem.
-Nie chce mi się- przyznałam i przykryłam się szczelniej kołdrą.
-To może teraz ci się zachce- wyszeptał i dał mi całusa w jedyną nieprzykrytą część mojego ciała, czyli czubek głowy. –I jak?
-Nadal mi się nie chce- wymamrotałam a budzik zaczął dzwonić kolejny raz. Wiedziałam, że nie mogę się wylegiwać, bo tego dnia miałam sporo do załatwienia. Musiałam jechać do fryzjera, gdzie miałam spędzić kilka godzin na koloryzacji, podcinaniu, nawilżaniu i masie innych zabiegów, które miały sprawić, że moje włosy będą wyglądać pięknie. Później musiałam jechać do radia gdzie miałam udzielić krótkiego wywiadu w ramach promocji płyty. Po wywiadzie umówiona byłam ze stylistką na przymiarkę i próbny makijaż a od niej musiałam jechać na lotnisko po Ninę i chłopaków. Nazajutrz prawie cały dzień miałam spędzić w Disneylandzie gdzie nagrywałam dwa występy, które miały być częścią bożonarodzeniowego koncertu, który miał być wyemitowany w święta. Kochałam świąteczne piosenki, dlatego chyba pierwszy raz cieszyłam się, że mam narzucone, co będę śpiewać i ktoś wybrał za mnie. „Let It Snow” miałam nagrać solo a „Baby It’s Cold Outside” w duecie z Joey’em McIntyre. Po nagraniu zamierzałam razem z przyjaciółmi skorzystać z atrakcji parku, tym bardziej, że Nina jeszcze nigdy tam nie była. Kolejnego dnia nie miałam robić nic medialnego, bo właśnie wtedy urządzaliśmy z Harrym parapetówkę. Czekały mnie trzy, niesamowicie pracowite i intensywne dni. Na samą myśl o tym chciało mi się spać jeszcze bardziej.
-Halo! Ziemia do Ali- usłyszałam. Spojrzałam na Harry’ego i przez chwilę w myślach analizowałam, co by się stało, jeśli olałabym wszystko i wszystkich i przez te trzy dni leżała z moim ukochanym w łóżku. –Nawet nie wiesz, jaka jesteś urocza w tym momencie.
-Chyba nieogarnięta- stwierdziłam i spojrzałam na niego jak na wariata. Harry zawsze mówił coś takiego. Coś, co moim zdaniem było nieprawdą. Wyjeżdżał z tekstem „ślicznie wyglądasz” kiedy ja siedziałam w wielkiej bluzie, z poplątanymi włosami, wielkimi worami pod oczami i bez grama makijażu na twarzy i wyglądałam jak sto nieszczęść.
-Zaparzę kawę a ty w tym czasie musisz wstać- powiedział i zanim wyszedł dał mi całusa w czoło. Jako że bałam się, że gdy tylko zamknę oczy znowu zasnę usiadłam na łóżku i przez minutę przeciągałam się starając się rozbudzić. Kiedy w końcu wstałam ubrałam szlafrok i kapcie i poszłam do kuchni, w której unosił się najpiękniejszy zapach na świcie – zapach świeżo parzonej kawy.
-Pojedziesz ze mną po Ninę i chłopaków?- zapytałam.
-Jeśli zdążę. Napiszę ci jeszcze- odpowiedział a ja wyjęłam garnek i owsiankę.
-Tylko daj mi znać trochę wcześniej.
-Co jesteś taka nie w sosie?
-Nie jestem. Po prostu tyle czasu spędzę dzisiaj u fryzjera a mogłabym zrobić coś pożytecznego zamiast tak siedzieć. Poza tym chciałam zmienić kolor włosów. Chciałam je rozjaśnić, nie mówię, że od razu jakoś super mocno, na platynowy blond czy coś, a oczywiście nie mogę.
-Dla mnie wyglądasz idealnie i nie musisz nic zmieniać- powiedział a ja stwierdziłam, że nie będę mu tłumaczyć, że my kobiety potrzebujemy czasami takiej zmiany, bo on i tak by tego nie zrozumiał. Zamiast tego postanowiłam przestać narzekać i być taka upierdliwa od samego rana i zajęłam się gotowaniem owsianki.
Dzień właściwie minął mi bardzo szybko. Nawet wizyta u fryzjera nie była bezproduktywna, bo spędziłam ją częściowo na przygotowywaniu się do bożonarodzeniowego koncertu – dzięki uprzejmości fryzjerki. Wszystko szło zgodnie z planem i o dziwo bez przesunięć czasowych, co w moim przypadku graniczyło z cudem. Nie byłam nawet jakoś bardzo zmęczona i stwierdziłam, że gdybym miała, choć godzinę wolną z pewnością przeznaczyłabym ją na jogging albo spinning. Na lotnisko razem ze Stevem dojechaliśmy dokładnie w momencie, kiedy miał lądować samolot z moimi przyjaciółmi. Kiedy czekałam na Ninę byłam dziwnie spokojna. Brunetka miała podjąć decyzję i wiedziałam, że właśnie dziś się dowiem czy poleci ze mną w trasę. Czułam, że się zgodzi. Znałam ją i wiedziałam, że nie zgodziłaby się lecieć na mój koszt w prawie roczną podróż po świecie. Dlatego zaproponowałam jej pracę. Oczywiście miałam nadzieję, że się zgodzi i jeśli chodziło o mnie nie musiała być niczyją asystentką, dla mnie mogła tam lecieć po prostu, jako moja przyjaciółka, ale wiedziałam, że dla niej to właśnie jest w tym wszystkim najważniejsze. Żeby nikogo w żaden sposób nie wykorzystać. Nina miała, bowiem charakterek, była uparta, czasami złośliwa i „zołzowata”, ale nigdy nie była interesowna i nigdy nie chciała nikogo wykorzystać. Nie chciała mieć długów, nawet najmniejszych, nawet wśród przyjaciół i bliskich i nawet, jeśli tak naprawdę to nie byłby długi.
-Jak ja się za tobą stęskniłem- przywitał mnie Kurt a ja zaczęłam go ściskać.
-Ja za tobą też, za wami...- powiedziałam czując małe ukłucie w sercu. Oczywiście nigdy nie mówiłam o tym Harry’emu, nigdy nawet nie zahaczałam o ten temat, ale naprawdę tęskniłam za przyjaciółmi. Za Nowym Jorkiem. LA było super i mieszkanie w pięknej rezydencji z Harrym było spełnieniem moich marzeń jednak część mojego serca tęskniła. Najpierw musiałam nauczyć się żyć bez rodziców, brata, Zuzy czy całej mojej rodziny. Właściwie cały czas to robiłam – uczyłam się jak żyć nie mając ich na co dzień przy sobie. Kiedy byłam bardzo zapracowana nie myślałam o tym, ale gdy miałam luźniejszy dzień, albo po prostu wstawałam rano i patrzyłam przez okno dopadała mnie ogromna tęsknota za rodziną, krajem, moim rodzinnym miastem. Bywały takie dni, że po rozmowie z bratem czy mamą byłam bliska płaczu. I teraz do tej listy osób i miejsc, który były częścią mnie musiałam dopisać chłopaków, Ninę a nawet Cassie i jej lekcje, moje mieszkanie, ulubioną piekarnię, Central Park... To nie tak, że rozpaczałam i chodziłam przygnębiona cały czas. Po prostu byłam człowiekiem i tęskniłam za osobami i miejscami, które pokochałam. Ta tęsknota nie wpływała na to, że mimo wszystko czułam się szczęśliwa, kochana i do szaleństwa zakochana.
-W końcu zobaczymy jak uwiliście z Harrym to wasze gniazdko- powiedział podekscytowany Blaine, kiedy po zapakowaniu walizek do bagażnika wsiedliśmy do samochodu.
-Gniazdkiem bym tego domu nie nazwał- wtrącił Steve a ja odwróciłam się do tyłu by spojrzeć na przyjaciół.
-Fakt. W takim razie w końcu zobaczymy jak uwiliście z Harrym to wasze gniazdo- poprawił się brunet a ja się uśmiechnęłam.
-Zanim cokolwiek powiesz chcę zaoferować swoją pomoc. Gdybyście myśleli o jakiejś zmianie w wystroju czy całkowitej rearanżacji wnętrza chętnie dam wam kilka wskazówek, bo jak wiesz i jak mogłaś się przekonać już niejednokrotnie mam ponadprzeciętny zmysł, jeśli chodzi o urządzanie czy dekorowanie. Moja dusza artysty sprawia, że mogę poszczycić się doskonałym gustem i wyczuciem stylu- powiedział Kurt a ja się zaśmiałam.
-Dzięki za tę propozycję, jeśli będziemy chcieli coś zmieniać na pewno skorzystamy z twojej pomocy- odparłam i spojrzałam na Ninę. Jej uśmiech był tak szeroki a jej oczy błyszczały tak pięknie, że wiedziałam już, jaką da mi odpowiedź.
-Jesteśmy tutaj minutę, nawet jeszcze tam nie wszedłeś a już chcesz im robić przemeblowanie?- odezwała się brunetka a Kurt wywrócił oczami.
-A jak wam minął lot?- zapytałam.
Przez całą drogę z lotniska do domu gadaliśmy jak najęci. Od razu zaczęliśmy dzielić się tym, co się wydarzyło, kiedy się nie widzieliśmy. Po dotarciu na miejsce pokazałam przyjaciołom dom i ulokowałam ich w pokojach dla gości. Harry przyjechał dopiero na kolację i zajął się chłopakami, gdy ja z Niną poszłyśmy na chwilę na górę by w spokoju porozmawiać.
-Ali nie chcę już przedłużać tej chwili, więc powiem prosto z mostu. Zgadzam się na twoją propozycję- powiedziała a ja uśmiechnęłam się szeroko i powstrzymałam się przed skakaniem po pokoju.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę- przyznałam i ją przytuliłam.
-Już rozmawiałam z Olivią i ona rozwiała wszystkie moje wątpliwości, odpowiedziała na pytania. Chcę tylko żebyś wiedziała, że ja wiem, że to taka ściema, że nie szukacie asystentki.
-Olivia ci tak powiedziała?
-Nie musiała. Wiem, że zaoferowałaś mi to, bo ci się zwierzyłam i takie tam. Wiem też, że nie powinnam stawiać warunków, ale powiedziałam Liv, że skoro mam być waszą asystentką to naprawdę chcę nią być i wam pomagać. Przede wszystkim jednak chcę ci bardzo podziękować. Nie musiałaś tego robić a dzięki tobie przeżyję przygodę życia i chyba nigdy ci się za to nie odwdzięczę i z jednej strony część mnie ma jakieś wyrzuty sumienia, bo trochę czuję się tak jakbym cię wykorzystywała, ale z drugiej strony...
-Z drugiej strony grzechem byłoby zmarnować taką szansę.
-Też. Po prostu... Nie umiem tego wyjaśnić i wydaje mi się, że wszystko, co teraz powiem będzie brzmiało źle i samolubnie.
-Jeśli uważasz, że zgadzając się i przyjmując moją ofertę zachowujesz się samolubnie to ja chyba powinnam dostać nagrodę egoistki roku. Nawet nie wiesz jak bardzo ja się cieszę, że chcesz ze mną jechać. Że przeżyjemy to razem. A to, że dostałaś robotę po znajomościach... W dzisiejszych czasach znajomości to podstawa. Poza tym gdybym mogła zabrałabym ze sobą wszystkich. Rodzinę, Zuzę. Chłopaków i tak już wkręciłam na amerykańską część i będą moimi gośćmi specjalnymi.
-Cóż oni codziennie mnie namawiali żebym się zgodziła, więc to też ich zasługa.
-Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że się zdecydowałaś i że nie uniosłaś się dumą czy coś. Trochę się bałam, że źle robię, że cię nie namawiam. Znasz mnie i wiesz jak się potrafię na coś nakręcić. Ale nie chciałam niczego ci narzucać. Poza tym ty i tak jak coś postanowisz to nikt nie zmieni twojej decyzji- powiedziałam i nie byłam pewna czy mówić na głos to, co właśnie chodzi mi po głowie.
-Racja. Co jest?
-Bo z jednej strony cię nie namawiałam, ale z drugiej nie powiedziałam ci, że trasa to nie tylko super przeżycia. Bywa też tak, że nie ma czasu nawet na to żeby zrobić siku. Oczywiście będziemy starały się zwiedzić i zobaczyć jak najwięcej, ale niestety czasami zwiedzanie polega tylko na przejeździe z lotniska do hotelu i z hotelu na arenę i widzisz wszystko jedynie z perspektywy samochodu- nie chciałam jej zniechęcać, ale musiałam być szczera.
-Jestem tego świadoma. A nawet, jeśli bym nie była Olivia wszystko mi wyjaśniła.
-To super. Chociaż przez moje gardło i tak nie będę grać koncertów z jakąś ogromną częstotliwością i są one nieco bardziej rozłożone w porównaniu z pierwszą trasą, więc będziemy mieć trochę więcej czasu na zwiedzanie- wtedy bywało tak, że grałam koncerty dzień po dniu. Teraz, przez guzki i operację, nie mogłam śpiewać aż tak często. Koncerty zostały ustawione tak, że miałam mieć więcej czasu na regenerację, choć i tak wiedziałam, że czeka mnie kilka maratonów koncertowych.
-Jeśli chodzi o mnie możemy być codziennie w innym miejscu- powiedziała a ja stwierdziłam, że to niesamowite. Po prostu niesamowite.
-I takie nastawienie mi się podoba. Jeśli miałabyś jakieś pytania to pytaj. Mnie albo Olivię. Jeśli chcesz jutro wieczorem możemy podpisać umowy w obecności prawnika, bo wiesz jak to jest. Będziesz musiała zobowiązać się milionem papierów do milczenia. Tutaj wszystko działa według zasady „tajne przez poufne”.
-Tak wiem, Liv coś wspominała o tym.
-To jak? Umówić nas z prawnikiem na jutrzejszy wieczór, po powrocie z Disneylandu?
-Właściwie to jutro mi nie pasuje- przyznała, czym mnie zaskoczyła.
-Serio?- zapytałam zdziwiona, bo przecież miałyśmy spędzić razem cały dzień.
-Tak. Niall zaprosił mnie jutro wieczorem na randkę- odpowiedziała a ja zaczęłam się szczerzyć jak nienormalna.
-To wiele wyjaśnia.
-Może pojutrze byśmy podpisały te umowy? Jakoś przed imprezą?
-Jasne. Wszystko załatwię- powiedziałam rozumiejąc już wszystko. Nina była taka radosna nie tylko, dlatego że podjęła decyzję odnośnie pracy, ale przede wszystkim przez Nialla. Jej oczy błyszczały a uśmiech nie znikał z jej twarzy właśnie przez mojego Irlandczyka.
-Bardzo chcę o tym z tobą porozmawiać, chcę ci o wszystkim opowiedzieć. Chcę cię zapytać o tyle rzeczy. Chociażby o prezent. Już niedługo święta. Za niecały miesiąc i ja nie mam pojęcia, co mam mu kupić. Bo co podarować komuś, kto ma wszystko i stać go na wszystko? Jaki prezent ty kupisz Harry’emu?
-Właściwie nie wiem czy w ogóle mu coś kupię- odpowiedziałam.
-Nie mów, że nic mu nie dasz. To znaczy, jeśli chcesz mu dać jacht czy coś to rozumiem, że ja tego Niallowi nie dam, ale...
-Nie o to chodzi. Rozmawiałam niedawno z Harrym i ustaliliśmy, że jeśli kupimy coś sobie nawzajem to to będzie jakiś drobiazg. Zamiast robić sobie jakieś wypasione prezenty postanowiliśmy pomóc innym i wpłaciliśmy kasę na dwie fundacje. Ale jeśli chodzi o Nialla to myślę, że nie musisz się tym martwic. Niall doceni każdy prezent.
-A co myślisz o kolacji? No i podarowałabym mu taki drobiazg wtedy.
-Ale, że ty byś mu ugotowała?- zapytałam by mieć pewność, że o to jej chodzi.
-No tak. Już się umówiliśmy i tak sobie pomyślałam, że zamiast gdzieś wychodzić mogłabym coś ugotować. Coś tradycyjnego. No wiesz mogłabym upiec piernik, ulepić pierogi... Zrobić takie nasze, polskie potrawy...  Nie wiem. To wszystko bez sensu- westchnęła nieco zrezygnowana. A ja stwierdziłam, że naprawdę jej na nim zależy. Widziałam, że się stara i to przepełniło mnie radością. Chciała mu dać coś od siebie i to był najlepszy dowód na to, że jej uczucia względem niego są coraz mocniejsze i przede wszystkim prawdziwe.
-Moim zdaniem to super pomysł, taki od serca. Jestem pewna, że Niallowi się spodoba- zapewniłam ją i wtedy do pokoju wszedł Blaine.
-Dziewczyny nie chciałbym wam przerywać, ale czekamy na was, bo chcemy z Kurtem wam coś dać a Steve chce już jechać i możecie pogadać później?
-Jasne- odpowiedziała szybko brunetka, która w przeciwieństwie do mnie wiedziała, o co chodzi. Właściwie wyglądała tak jakby totalnie o czymś zapomniała i spojrzała przepraszająco na Blaine’a.
Jak się okazało moi przyjaciele mieli dla nas niespodziankę. Wręczyli nam zaproszenia na ich ślub. W przyszłym roku czekały nas co najmniej dwa śluby. Gdy wspólnie siedzieliśmy i rozmawialiśmy na ten temat ja myślałam o tym, jak bardzo się cieszę, że moi bliscy są szczęśliwi i tak jak ja z Harrym układają sobie życie. Nawet Niall w końcu znalazł miłość. Mój ukochany Irlandczyk w końcu się zakochał i to ze wzajemnością!
***
Kiedy wysiadłam razem z Harrym i Niallem z busa stały się dwie rzeczy. Po pierwsze wręcz zaatakował nas wrzask i pisk ich fanek a po drugie podeszło do nas kilku ochroniarzy, którzy popędzali nas żebyśmy weszli do studia.
-Mama napisała, że już są- powiedział mój mąż i złapał mnie za rękę.
-Gemma też?- zapytałam a brunet tylko kiwnął na potwierdzenie głową. Był zestresowany. Niall też. Patrzyłam na nich i nie umiałam sobie wyobrazić, co właśnie czują. Przylecieli do Londynu, wchodzili do studia, w którym wszystko się zaczęło, po to żeby to wszystko zakończyć. Całą tę przygodę. Nie wiedziałam, co czują, ale ja czułam ogromny smutek. Nie lubiłam zakończeń. Po prostu. Często najchętniej odwlekałabym coś w nieskończoność. A oni kończyli tego wieczora coś, co zmieniło ich życie nieodwracalnie i na zawsze. Coś, co zmieniło życie ich rodzin. Coś, co zmieniło życie zupełnie obcych im osób, które nagle stały się w pewnym sensie ich rodziną, stały się ich fanami. Ja nie potrafiłam sobie wyobrazić, co bym czuła gdybym wiedziała, że zaraz wystąpię ostatni raz. Co prawda, każdy z nich już planował solowe projekty, ale wspólnie, razem na scenie, stojąc ramię w ramię mieli nie wystąpić już nigdy.
-Ali jak się czujesz?- zapytała Gemma, kiedy na powitanie się uściskałyśmy.
-Już lepiej. Dwa dni temu zaczęłam znowu jeść, bo wcześniej nic nie mogłam przełknąć. Jeszcze raz przepraszam, że tak wyszło i odwołałam parapetówkę tak w ostatniej chwili- powiedziałam. Musiałam przeprosić wiele osób, ale w dzień imprezy obudziłam się z okropnym bólem żołądka. Całe trzy dni miałam wyjęte z życia przez grypę żołądkową. Nie byłam w stanie robić nic poza bieganiem do łazienki, dlatego zmuszeni byliśmy przełożyć imprezę na styczeń.
-Nic się nie stało- wiedziałam, że nie jest na mnie zła, bo przecież nie zachorowałam specjalnie, ale mi było przykro, że zrobiłam takie zamieszanie. Pocieszałam się, że Gemma, w przeciwieństwie do Niny i chłopaków, nie przyleciała do LA specjalnie na imprezę. Blondynka i tak była wtedy w Los Angeles. –Ale widać, że jeszcze nie wróciłaś do pełni sił. Jesteś bardzo blada.
-Na szczęście już czuję się dobrze.
-A jak czuje się mój brat?- zapytała i obie na niego spojrzałyśmy. Uśmiechał się. A raczej jego usta się uśmiechały, bo oczy nawet nie starały się udawać i były wypełnione smutkiem.
-Udaje, że super, ale w głębi serca mocno to przeżywa- odpowiedziałam.
-Dlatego cieszymy się z mamą, że od razu lecicie do Włoch. Przydadzą mu się wakacje w takim momencie.
-Też tak uważam- odparłam i spojrzałam na niego jeszcze raz. Harry także na mnie spojrzał i do mnie podszedł. Objęłam go a on przytulił mnie i właściwie tak spędziliśmy ten dzień. Kiedy nadeszła pora występu wszyscy czuliśmy, że właśnie kończy się dla nas coś ważnego. W pewnym sensie najważniejszego w życiu. Gdyby nie ten zespół nic by się nie wydarzyło, być może nasze drogi nigdy by się nie spotkały. Gdyby nie One Direction nigdy nie zaprzyjaźniłabym się z Niallem, nie zakochałaby się w Harrym, nie znałabym Lou, Liama, Gemmy, Anne, Josha i wszystkich, których poznałam dzięki zespołowi. Być może oni nigdy by się nie spotkali. Dlatego gdy ostatni wspólny występ chłopaków dobiegł końca wszyscy byliśmy wzruszeni i nikt nie hamował łez. Kiedy prowadzący zapowiedział przerwę reklamowa chłopcy stali jeszcze przez moment na scenie. Chcieli to zakończyć i cały czas powtarzali, że cieszą się, że ten szalony czas ich życia dobiega końca. Nie dawali już rady żyć tak intensywnie, ale gdy stali na tej scenie chcieli by ten moment trwał choćby o kilka sekund dłużej. Wszyscy dołączyliśmy do nich. Zaczęliśmy ich ściskać, gratulować dobrze wykonanej pracy. Dziękowaliśmy im za wszystko. Nie chciałam płakać. Właściwie trzymałam się dzielnie do momentu, kiedy przytuliłam Nialla. To do niego pierwszego podeszłam. Objęliśmy się mocno. Powiedziałam mu, że dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobił, że poznanie go to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mnie w życiu spotkała a on spojrzał na mnie inaczej niż zawsze. Dwa razy widziałam to spojrzenie, dwa razy stało się to, gdy leżałam w szpitalu. „Kocham cię” – odpowiedział na moje słowa a ja czułam się tak jakbym w ramionach trzymała rodzonego brata. Później uściskałam Liama i Lou. Im również podziękowałam za wszystko. Oni chyba wciąż nie zdawali sobie sprawy, że zmienili moje życie, że dzięki nim byłam szczęśliwa. Na koniec podeszłam do Harry’ego. Był wzruszony i pełen emocji. Trzymał mamę i Gemmę za ręce, właściwie blondynka uczepiona była jego ramienia i tak jak niemal wszyscy w studio policzki miała mokre od łez. To ona wyciągnęła w moją stronę rękę i wciągnęła mnie do tego grupowego uścisku. Objęłam więc ją i Anne i staliśmy tak we czwórkę przez chwilkę. Po kilkunastu albo kilkudziesięciu sekundach, one poszły ściskać chłopaków a ja przytuliłam Harry’ego mocniej.
-Bardzo cię kocham- powiedziałam a on mnie pocałował. –Dziękuję ci za wszystko. Wiesz o tym.
-Wiem- odparł i jego wargi znowu pozostawiły na moich szybki pocałunek.
-Co teraz czujesz?- zapytałam. Musiałam to wiedzieć. Na jego twarzy malowało się tak dużo emocji, że nie umiałam określić, które uczucia dominują.
-Co teraz czuję?- powtórzył moje pytanie i zanim odpowiedział uśmiechnął się. Nie był to wymuszony ani smutny uśmiech. –Wolność. W końcu czuję się wolny.
***
-Dziś zwiedzamy Koloseum, Panteon a wieczorem idziemy na plac Navona gdzie aktualnie odbywa się jarmark bożonarodzeniowy- powiedział Harry patrząc na plan wycieczki.
-Tutaj jest tyle do zwiedzania! To takie cudowne uczucie, kiedy wiesz, że jutro nie lecisz do innego kraju i możesz po prostu podziwiać to miasto- byliśmy w Rzymie od trzech dni a ja z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że jestem w tym mieście zakochana. W sumie mieliśmy tam spędzić tydzień, trzy dni mieliśmy spędzić w Wenecji, dwa w Weronie i ostatnie trzy w Mediolanie. To ostatnie miejsce nie kojarzyło nam się dobrze, ale wybieraliśmy się tam po pierwsze by przestało nam się źle kojarzyć, chcieliśmy je zobaczyć i poznać. Po drugie Mediolan to jedna ze światowych stolic mody i zamierzaliśmy kupić tam prezenty dla naszych bliskich.
-Zawsze mnie denerwuje jak ktoś mówi „grasz tyle koncertów, w tylu krajach, zwiedziłeś tyle miejsc” a tak naprawdę to gówno prawda, bo przeważnie zwiedzałem hotele, lotniska i areny. Ludzie nie wiedzą jak to jest.
-Dlatego mówię, że to cudowne uczucie i dlatego musimy coś sobie obiecać- powiedziałam i na moment zamilkłam, bo malowałam tuszem rzęsy i mimowolnie otworzyłam usta i skupiałam się by nie pobrudzić sobie połowy twarzy. Do czego byłam zdolna.
-Co?- zapytał zaciekawiony po chwili wpatrywania się we mnie. Gdy na niego spojrzałam zachciało mi się śmiać, bo miał otwarte usta tak jak ja chwilę wcześniej i wyglądał tak jakby też malował sobie rzęsy.
-Co rok będziemy wyjeżdżać na takie wycieczki. Będziemy poznawać miejsca, w których już byliśmy i widzieliśmy jedynie hotele i lotniska.
-Zgoda- odpowiedział i po jego minie mogłam wnioskować, że mój pomysł przypadł mu do gustu.
-Jest tyle miejsc, które chciałabym zobaczyć. Może za rok wybierzemy Francję?
-Dwa tygodnie w Paryżu?
-Wiesz, że zwiedzałam to miasto tylko wtedy z tobą i Niallem? I zobaczyłam wtedy tak niewiele. A przecież tam miesiąc można by spędzić i codziennie oglądać inne zabytki i atrakcje. Sam Luwr można by zwiedzać z tydzień.
-A co powiesz o Hiszpanii?
-Marzę żeby zwiedzić Madryt! Możemy pójść na mecz Realu! To kolejne z moich marzeń!
-Spełnimy je wszystkie- powiedział takim tonem jakby właśnie składał wieczystą przysięgę.
-Mówiłam ci już, że cię kocham?- zapytałam retorycznie i podeszłam do niego by dać mu buziaka. Chwilę później przyszedł po nas Steve i ochroniarz Harry’ego i zgodnie z pierwszym punktem programu pojechaliśmy do Koloseum. Tam przewodnik przybliżył nam historię tego miejsca. Skupiłam się na tym w stu procentach, chłonęłam wszystkie informacje jak gąbka. Harry zachowywał się podobnie. Ku naszej uciesze naprawdę niewiele osób nas rozpoznawało. Olivia i Rick specjalnie wypuścili do mediów nieprawdziwe informacje, że zaraz po występie w Londynie wróciliśmy do LA i tak naprawdę nikt nie wiedział gdzie jesteśmy. Oczywiście kilka osób podeszło z prośbą o wspólne zdjęcie, ale poprosiliśmy by nie publikowano ich w sieci przynajmniej przez dwa tygodnie i być może naiwnie wierzyliśmy, że ludzie spełnią naszą prośbę.
Przez cały dzień oglądaliśmy zabytki, które były wizytówkami miasta, smakowaliśmy lokalne przysmaki, robiliśmy pamiątkowe zdjęcia chcąc uwiecznić każdą chwilę. Doskonale czuliśmy się w roli turystów. Wieczorem udaliśmy się na jarmark bożonarodzeniowy i tam wręcz przesiąkliśmy świątecznym klimatem. Spacerowaliśmy od straganu do straganu w akompaniamencie świątecznych melodii i w blasku tysięcy światełek. To właśnie tam kupiłam Harry’emu prezent. Wykorzystałam moment jego nieuwagi, gdy rozmawiał przez telefon z mamą i kupiłam mu nowy notes. Harry od lat najważniejsze cytaty zapisywał w jednym zeszycie. Na ogół nikt nie miał do niego wglądu – poza mną. Harry dał mi jedną stronę, z którą mogłam zrobić, co chciałam. Ku jego niezadowoleniu jego ukochany notatnik nie był wieczny i od kilku tygodni mój mąż szukał zeszytu idealnego. Tamten nie miał już nawet pół centymetra wolnej kartki a ja znalazłam dla niego idealne zastępstwo. Prezent był niedrogi, wręcz symboliczny. Dokładnie taki, jaki chciałam mu dać.
***
-Ali otwórz drzwi!- usłyszałam, dlatego szybko wykonałam jego polecenie.
-Jaka piękna! Pomogę ci- powiedziałam, gdy tylko Harry wniósł choinkę do środka. Razem przetransportowaliśmy drzewko do salonu, w którym stało już pełno kartonów z bombkami, łańcuchami i światełkami.
-Przyniosę nożyczki i zdejmiemy z niej tę siatkę- odpadł.
-Ja przyniosę- byłam taka podekscytowana. Dosłownie jak małe dziecko. Zanim wyszłam dałam mu całusa, gdy wróciłam z nożyczkami w ręce Harry dostał ode mnie kolejnego buziaka.
-Dopiero teraz widać, jaka jest piękna- powiedział, gdy zdjęliśmy z choinki siatkę.
-Wiem, że się ekscytuję, ale ja po prostu kocham święta- naprawdę uwielbiałam ten czas. Było w nim coś magicznego, coś, co sprawiało, że świat wydawał mi się jakiś lepszy. Byłam świadoma tego, że to dość naiwne i infantylne myślenie, ale nic ani nikt nie umiałoby go zmienić.
-Właśnie widzę. Masz tyle energii a przecież dopiero dwa dni temu wróciliśmy- przez moment Harry znowu patrzył na mnie jakbym była najbardziej uroczym stworzeniem na świcie.
-Jest tyle do zrobienia, że muszę taka być. Zrobiłam dla nas gorącą czekoladę, poczekaj na mnie, zaraz przyjdę- powiedziałam. Gdy wróciłam z ciepłymi napojami Harry „zarażony” moim dobrym humorem i świąteczną atmosferą puścił świąteczną playlistę. Ubieraliśmy wspólnie choinkę i gdy wieszałam kolejną bombkę uświadomiłam sobie pewien ważny fakt.
-Gemma też tak kocha święta i gdyby mogła w każdym pokoju stawiałaby choinki, stroiki, świeczki i inne takie duperele. Gdy w końcu wyjdzie za mąż i zamieszkają z Adamem w nowym domu jestem pewien, że nawet w kiblu postawi jakąś małą choineczkę, Mikołaja, bałwanki albo reniferki.
-Jesteś nieświadomy, ale ja najchętniej też bym tak zrobiła- powiedziałam i upiłam łyczka czekolady. Spojrzałam na Harry’ego i zaczęłam na niego tak patrzyć i patrzyć aż wydało mu się to dziwne.
-Coś się stało?- zapytał i spojrzał na swoją bluzkę stwierdzając z pewnością, że musi być brudny skoro się tak na niego gapię.
-Właśnie uświadomiłam sobie, że to nasz pierwszy raz. Pierwszy raz ubieramy razem choinkę. Pierwszy raz spędzimy razem całe święta- to było wręcz niemożliwe. Harry był najważniejszą osobą w moim życiu, znaliśmy się już długo, ale nigdy nie przeżyliśmy razem świąt. Nie stroiliśmy drzewka. Nie gotowaliśmy świątecznych potraw.
-Masz rację- powiedział po chwili zamyślenia. –To dziwne.
-Nawet bardzo- do gwiazdki pozostały jeszcze cztery dni. Nazajutrz mieli przylecieć nasi bliscy. Razem mieliśmy przygotować święta. To był ostatni dzień, gdy byłam z Harrym sama i mimo że było za wcześnie stwierdziłam, że chcę mu podarować prezent już teraz. –Zaraz wrócę- rzuciłam tylko i pobiegłam na górę.
-Co to?- zapytał, gdy weszłam do salonu i podałam mu zapakowany notes.
-Wiem, że Gwiazdka za kilka dni, ale jutro przylatują nasze rodziny i wiesz jak to będzie. Zrobi się zamieszanie i w sumie chciałam ci to dać na osobności. Dlatego stwierdziłam, że zrobię to teraz, gdy jesteśmy sami i jest tak miło i klimatycznie- powiedziałam i zakochałam się w nim kolejny raz. Harry posłał mi tak zniewalający, piękny i zapierający dech w piersiach uśmiech, że nie dało się nie zakochać.
-Też coś dla ciebie mam- oznajmił a ja czekałam tylko aż odpakuje prezent i zajrzy do środka.
-A możesz najpierw to otworzyć- poprosiłam a on rzucił tylko „okej”, usiadł na kanapie i spełnił moją prośbę.
-Jest dokładnie taki, jakiego szukałem- po jego minie mogłam wnioskować, że naprawdę mu się podoba. Cóż, był podobny do tego poprzedniego, więc kupując podejrzewałam, że przypadnie mu do gustu.
-W tamtym oddałeś mi jedną stronę i w tym też już ją sobie zabrałam- powiedziałam. Gdy Harry otworzył notes i poszukał odpowiedniej strony naszym oczom ukazał się cytat, który napisałam jeszcze, gdy byliśmy we Włoszech. Harry wtedy szybko zasnął a ja przez godzinę, najpiękniej jak potrafiłam, wkładając w to całe swoje serce napisałam słowa jednej z moich ulubionych piosenek. Słowa, które wyrażały wszystko, co chciałam powiedzieć Harry’emu.
  
„Będę Twoim krzykiem i ciszą.
Będę Twoim chłodem i ciepłem.
Będę Twoją ziemią i Twoim niebem.
Twoim ptakiem w locie.
Twoimi słodkimi ustami.
Będę Twoją złotą opowieścią.
Będę Twoim królestwem i Twoją miłością.
Będę królową w Twoich ramionach, której tak pragnąłeś.
Będę dla Ciebie...”*


* cytat z piosenki Sere - Luciano Pereyra
(wersja Lali):


(wersja Luciano):



1 komentarz:

  1. Proszę o dalsze części :(( To jest świetne a rozdziały 1 raz w miesiącu :cc Proszę pisz dalej :(

    OdpowiedzUsuń