„Czekam na dole” – napisałam i wysłałam wiadomość do Niny. Spojrzałam w górę, na budynek, w którym mieszkałam tyle czasu i poczułam się dziwnie. Nie umiałam określić, co konkretnie czuję, bo to było dla mnie po prostu dziwne, nie mieszkać już dłużej w tym mieszkaniu. Stać przed wejściem i mieć świadomość, że już tam nie mieszkam, że nie ma już tam moich rzeczy. Nie czułam się obco, przecież jeszcze niedawno to był mój dom, Nowy Jork był moim domem. Po prostu to był ten moment, w którym kolejny raz uświadomiłam sobie, że w moim życiu nastąpiła ogromna zmiana.
-Jestem- powiedziała brunetka, czym
sprowadziła mnie na ziemię. Uściskałyśmy się na powitanie i odrzucając jakieś
sentymenty i rozmyślania nad własnym życiem postanowiłam skupić się na moim
planie. Właściwie to nie był plan. Chciałam po prostu coś Ninie zaoferować. Nie
zapomniałam o rozmowie, którą przeprowadziłyśmy jakiś czas temu, po urodzinach
Nialla.
-Bardzo się za tobą i za chłopakami
stęskniłam.
-My za tobą też. Przyzwyczaiłam
się, że mieszkamy razem i przez pierwsze kilka dni nie umiałam się odnaleźć w
tym wszystkim-dziewczyna westchnęła i posłała mi niewielki uśmiech. Wiedziałam,
że wciąż czuje się przybita i zawiedziona tym, że jej nowe życie wygląda nieco
inaczej niż to sobie planowała. Dlatego chciałam jej pomóc. Miałam przecież
ogromne możliwości i zamierzałam je wykorzystać.
-Ja też na początku nie mogłam
uwierzyć, że już tutaj nie mieszkam- przyznałam.
-A jak dom? Nie mogę się doczekać
aż go obejrzę, bo na zdjęciach wygląda super.
-Jest super. Przepraszam, że nie
mam wystarczająco dużo czasu i nie możemy spotkać się normalnie tylko musisz
jechać ze mną do pracy- powiedziałam. Tak naprawdę to był mój plan. Nie
kłamałam mówiąc, że nie mam czasu. Naprawdę go nie miałam. Przyleciałam do
Nowego Jorku na próby i nagrania. Musiałam się ze wszystkim uporać szybko przez
wyjazd do Włoch. Cassie miała mnie wszystkiego nauczyć żebym po świętach mogła
brać udział w próbach już bez niej. Do tego musiałam promować album i chodziłam
z jednego programu do drugiego. W dodatku sporo czasu zabierały mi ćwiczenia
wokalne i próby z zespołem. Byłam naprawdę zapracowana.
-Luz. Cieszę się, że w ogóle się
spotkałyśmy- odparła i spojrzała na mnie tak, że wiedziałam, że zastanawia się
czy ma powiedzieć na głos to, co jej chodzi po głowie czy nie.
-Co jest?- zapytałam.
-Nie będę ci tam przeszkadzać? Rozumiem,
że nie masz czasu, ale czuję się trochę niekomfortowo, bo mam wrażenie, że będę
tam tylko piątym kołem u wozu.
-Nie będziesz przeszkadzać. Gdyby
tak było nie zabierałabym cię ze sobą- zapewniłam ją i chyba to wystarczyło, bo
miałam wrażenie, że się nieco rozluźniła.
Cóż... Taki miałam plan. A ten
dzień był początkiem jego realizacji. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Nie
zamierzałam Niny do niczego zmuszać. Właściwie nie zamierzałam jej nawet
namawiać. Chciałam jej złożyć pewną propozycję i miałam nadzieję, że się
zgodzi. Chciałam jej pokazać jeden dzień mojego życia. Co prawda brunetka
zdążyła już wszystko poznać, ale nigdy nie w ten sposób. Nie chodziła ze mną do
studia, na próby czy przymiarki. Nie była w to zaangażowana. I to dosłownie. A
coś mi mówiło, że Nina odnalazłaby się w tym świecie jak ryba w wodzie. Dlatego
chciałam jej zaproponować by poleciała ze mną w trasę.
-Za dwadzieścia minut powtarzamy
nagranie- powiedział Dylan.
-Już za dwadzieścia? Może dasz mi
pół godzinki?- zapytałam i spojrzałam na niego robiąc słodką minkę.
-Nie wyrobimy się- odparł i starał
się na mnie nie patrzyć.
-Proszę... Przez cały dzień miałam
tylko jedną przerwę. Liv przywiozła kolację... Chciałabym zjeść w spokoju a nie
tak na szybko...- mówiłam nie przestając na niego patrzyć. A on zerknął na mnie
raz. I drugi. Za trzecim wywrócił tylko oczami i westchnął najgłośniej jak
umiał.
-Okej, ale za trzydzieści minut bez
marudzenia nagrywamy. I nie mówię tego, dlatego że jestem tyranem tylko,
dlatego, że gonią nas terminy i musimy to dzisiaj skończyć.
-Wiem, wiem. To tylko pół godzinki-
powiedziałam i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było już dość późno, ale
moją uwagę przykuła nowa wiadomość. Była od Harry’ego. Wysłał mi serduszko. Nic
więcej. Tylko tyle. Tylko tyle wystarczyło żebym się ożywiła i zaczęła
uśmiechać od ucha do ucha.
-A co ty taka uśmiechnięta, hmm?-
zapytała Olivia, gdy weszła do środka w ręce trzymając torbę z jedzeniem.
-A tak sobie- odpowiedziałam i
spojrzałam na Liv wymownie.
-Ale jestem głodna- powiedziała
Nina i usiadła miedzy nami. A ja nie chciałam już niczego przeciągać i odwlekać
tylko w końcu przejść do sedna.
-I jak ci się podobał dzisiejszy
dzień?- zapytałam.
-Było inaczej niż to sobie
wyobrażałam- przyznała.
-Lepiej? Gorzej?- odezwała się
Olivia. Mi, po całym dniu obserwacji, wydawało się, że brunetce się podobało.
Ale mogłam tak odbierać jej zachowanie, bo podświadomie chciałam żeby jej się
podobało.
-Chyba lepiej. W sumie sama nie
wiem, po prostu inaczej- odpowiedziała zupełnie nieświadoma tego, co jej zaraz
zaproponuję.
-A gdybyś miała prowadzić takie
życie... No wiesz. Gdyby tak wyglądały wszystkie twoje dni?- zapytałam pełna
nadziei, że powie to, co chcę usłyszeć.
-Byłoby super. To znaczy wiem, co
mi zaraz powiesz, że to wcale nie jest takie fajne tak żyć cały czas, ale wiesz
przecież, że ja lubię być w ruchu. Lubię, kiedy się dużo dzieje, nie lubi
monotonii. Lubię, kiedy jestem tak zajęta, że nie mam czasu zastanowić się, co
właśnie się wydarzyło, bo zaraz trzeba przejść do kolejnego punktu i trzeba
zająć się czymś nowym.
-Tak myślałam, że ci się spodoba-
przyznałam entuzjastycznie.
-Żartujesz? Spodoba? Było świetnie.
Chyba pierwszy raz odkąd tutaj jestem byłam w coś tak zaangażowana. Właściwie przypominało
mi się jak pracowałam w laboratorium.
-Serio?- byłam szczerze zaskoczona
słysząc jej słowa.
-Serio.
-To nieco dziwne porównanie- nawet
bardzo.
-Wiem, ale zastanów się i
przypomnij sobie jak chodziłaś na zajęcia- powiedziała a ja przez chwilę
naprawdę zaczęłam o tym myśleć.
-Masz rację- przyznałam i poczułam coś,
czego się nie spodziewałam poczuć. Tęsknotę. Jakaś część mnie zatęskniła za tym
okresem mojego życia. Bądź co bądź, mimo ogromu nauki, okres, kiedy studiowałam
wspominałam bardzo dobrze. Właściwie gdybym mogła przeżyć to jeszcze raz
zrobiłabym to z przyjemnością.
-Z jednej strony badania czy
ogólnie nauka może wydawać się nudna. Ale tak naprawdę, kiedy projektujesz
eksperyment, kiedy stawiasz hipotezy i później sprawdzasz ich prawdziwość...
-To jest ekscytujące.
-Dokładnie- westchnęła i
uśmiechnęła się nieznacznie.
-I właśnie to czułaś dzisiaj?-
zapytałam. Niby wcześniej planowałam przejść od razu do sedna, ale jak zwykle w
moim przypadku zamiast powiedzieć wprost robiłam jakiś przydługawy wstęp.
-Chyba tak. Czułam w tym wszystkim
jakiś sens. Pierwszy raz od dawna- odpowiedziała a ja stwierdziłam, że muszę
przestać się bawić w podchody.
-Cieszę się, że to słyszę, bo mam
dla ciebie propozycję- powiedziałam i spojrzałam wymownie na uśmiechniętą
Olivię. Kobieta podała mi białą teczkę, w której były wszystkie niezbędne
umowy.
-Co to?- zapytała zdezorientowana brunetka,
gdy podałam jej papiery.
-Chciałabym zaoferować ci pracę- wyjaśniłam,
kiedy po przejrzeniu dokumentów spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Ale jak?- wydusiła z siebie.
-Jak widzisz chodzi o stanowisko
asystentki Olivii na czas trasy, choć już na wstępie chcę cię uprzedzić, że
byłabyś także moją asystentką.
-Miałabym jechać z tobą w trasę?- zapytała,
choć, mimo że teoretycznie pytanie skierowane było do mnie z tonu jej głosu
wywnioskowałam, że chyba pyta samą siebie.
-Specjalnie nie mówiłam ci o niczym
wcześniej, bo chciałam żebyś dzisiaj zobaczyła jak to jest tak na luzie, bez
jakiegoś nastawiania się. Pomagałaś nam dzisiaj i mniej więcej o to chodziłoby
w twojej pracy. Z resztą wszystko dokładnie jest opisane w umowie. Nie musisz
decydować teraz. Wiem, że cię zaskoczyłam, ale nie musisz podejmować w tym
momencie żadnych decyzji. Zastanów się, przeczytaj umowę. Nie chcę ci niczego
narzucać, ale... Ale mam nadzieję, że pojedziesz ze mną w trasę i razem
przeżyjemy przygodę życia- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Na twarzy
mojej przyjaciółki, poza wciąż malującym się zaskoczeniem, także pojawił się
uśmiech i miałam nadzieję, że za kilka miesięcy, kiedy wyjdę na scenę i spojrzę
za kulisy ona będzie tam stać razem z Liv.
-A do kiedy mam czas na zastanowienie?
-Do parapetówki.
***
-Skarbie...- usłyszałam tuż przy
uchu.
-Hmmm- wymruczałam i wciąż nie
otwierałam oczu.
-Budzik dzwonił już trzeci raz.
Musisz wstawać- powiedział Harry tym swoim porannym, idealnie zachrypniętym
głosem.
-Nie chce mi się- przyznałam i
przykryłam się szczelniej kołdrą.
-To może teraz ci się zachce-
wyszeptał i dał mi całusa w jedyną nieprzykrytą część mojego ciała, czyli
czubek głowy. –I jak?
-Nadal mi się nie chce-
wymamrotałam a budzik zaczął dzwonić kolejny raz. Wiedziałam, że nie mogę się
wylegiwać, bo tego dnia miałam sporo do załatwienia. Musiałam jechać do
fryzjera, gdzie miałam spędzić kilka godzin na koloryzacji, podcinaniu,
nawilżaniu i masie innych zabiegów, które miały sprawić, że moje włosy będą wyglądać
pięknie. Później musiałam jechać do radia gdzie miałam udzielić krótkiego
wywiadu w ramach promocji płyty. Po wywiadzie umówiona byłam ze stylistką na
przymiarkę i próbny makijaż a od niej musiałam jechać na lotnisko po Ninę i
chłopaków. Nazajutrz prawie cały dzień miałam spędzić w Disneylandzie gdzie
nagrywałam dwa występy, które miały być częścią bożonarodzeniowego koncertu,
który miał być wyemitowany w święta. Kochałam świąteczne piosenki, dlatego
chyba pierwszy raz cieszyłam się, że mam narzucone, co będę śpiewać i ktoś
wybrał za mnie. „Let It Snow” miałam nagrać solo a „Baby It’s Cold Outside” w
duecie z Joey’em McIntyre. Po nagraniu zamierzałam razem z przyjaciółmi
skorzystać z atrakcji parku, tym bardziej, że Nina jeszcze nigdy tam nie była.
Kolejnego dnia nie miałam robić nic medialnego, bo właśnie wtedy urządzaliśmy z
Harrym parapetówkę. Czekały mnie trzy, niesamowicie pracowite i intensywne dni.
Na samą myśl o tym chciało mi się spać jeszcze bardziej.
-Halo! Ziemia do Ali- usłyszałam.
Spojrzałam na Harry’ego i przez chwilę w myślach analizowałam, co by się stało,
jeśli olałabym wszystko i wszystkich i przez te trzy dni leżała z moim
ukochanym w łóżku. –Nawet nie wiesz, jaka jesteś urocza w tym momencie.
-Chyba nieogarnięta- stwierdziłam i
spojrzałam na niego jak na wariata. Harry zawsze mówił coś takiego. Coś, co
moim zdaniem było nieprawdą. Wyjeżdżał z tekstem „ślicznie wyglądasz” kiedy ja
siedziałam w wielkiej bluzie, z poplątanymi włosami, wielkimi worami pod oczami
i bez grama makijażu na twarzy i wyglądałam jak sto nieszczęść.
-Zaparzę kawę a ty w tym czasie
musisz wstać- powiedział i zanim wyszedł dał mi całusa w czoło. Jako że bałam
się, że gdy tylko zamknę oczy znowu zasnę usiadłam na łóżku i przez minutę przeciągałam
się starając się rozbudzić. Kiedy w końcu wstałam ubrałam szlafrok i kapcie i
poszłam do kuchni, w której unosił się najpiękniejszy zapach na świcie – zapach
świeżo parzonej kawy.
-Pojedziesz ze mną po Ninę i
chłopaków?- zapytałam.
-Jeśli zdążę. Napiszę ci jeszcze-
odpowiedział a ja wyjęłam garnek i owsiankę.
-Tylko daj mi znać trochę
wcześniej.
-Co jesteś taka nie w sosie?
-Nie jestem. Po prostu tyle czasu
spędzę dzisiaj u fryzjera a mogłabym zrobić coś pożytecznego zamiast tak
siedzieć. Poza tym chciałam zmienić kolor włosów. Chciałam je rozjaśnić, nie
mówię, że od razu jakoś super mocno, na platynowy blond czy coś, a oczywiście
nie mogę.
-Dla mnie wyglądasz idealnie i nie
musisz nic zmieniać- powiedział a ja stwierdziłam, że nie będę mu tłumaczyć, że
my kobiety potrzebujemy czasami takiej zmiany, bo on i tak by tego nie
zrozumiał. Zamiast tego postanowiłam przestać narzekać i być taka upierdliwa od
samego rana i zajęłam się gotowaniem owsianki.
Dzień właściwie minął mi bardzo
szybko. Nawet wizyta u fryzjera nie była bezproduktywna, bo spędziłam ją
częściowo na przygotowywaniu się do bożonarodzeniowego koncertu – dzięki uprzejmości
fryzjerki. Wszystko szło zgodnie z planem i o dziwo bez przesunięć czasowych,
co w moim przypadku graniczyło z cudem. Nie byłam nawet jakoś bardzo zmęczona i
stwierdziłam, że gdybym miała, choć godzinę wolną z pewnością przeznaczyłabym
ją na jogging albo spinning. Na lotnisko razem ze Stevem dojechaliśmy dokładnie
w momencie, kiedy miał lądować samolot z moimi przyjaciółmi. Kiedy czekałam na
Ninę byłam dziwnie spokojna. Brunetka miała podjąć decyzję i wiedziałam, że
właśnie dziś się dowiem czy poleci ze mną w trasę. Czułam, że się zgodzi.
Znałam ją i wiedziałam, że nie zgodziłaby się lecieć na mój koszt w prawie
roczną podróż po świecie. Dlatego zaproponowałam jej pracę. Oczywiście miałam
nadzieję, że się zgodzi i jeśli chodziło o mnie nie musiała być niczyją
asystentką, dla mnie mogła tam lecieć po prostu, jako moja przyjaciółka, ale
wiedziałam, że dla niej to właśnie jest w tym wszystkim najważniejsze. Żeby
nikogo w żaden sposób nie wykorzystać. Nina miała, bowiem charakterek, była
uparta, czasami złośliwa i „zołzowata”, ale nigdy nie była interesowna i nigdy
nie chciała nikogo wykorzystać. Nie chciała mieć długów, nawet najmniejszych,
nawet wśród przyjaciół i bliskich i nawet, jeśli tak naprawdę to nie byłby
długi.
-Jak ja się za tobą stęskniłem-
przywitał mnie Kurt a ja zaczęłam go ściskać.
-Ja za tobą też, za wami...-
powiedziałam czując małe ukłucie w sercu. Oczywiście nigdy nie mówiłam o tym
Harry’emu, nigdy nawet nie zahaczałam o ten temat, ale naprawdę tęskniłam za
przyjaciółmi. Za Nowym Jorkiem. LA było super i mieszkanie w pięknej rezydencji
z Harrym było spełnieniem moich marzeń jednak część mojego serca tęskniła.
Najpierw musiałam nauczyć się żyć bez rodziców, brata, Zuzy czy całej mojej
rodziny. Właściwie cały czas to robiłam – uczyłam się jak żyć nie mając ich na
co dzień przy sobie. Kiedy byłam bardzo zapracowana nie myślałam o tym, ale gdy
miałam luźniejszy dzień, albo po prostu wstawałam rano i patrzyłam przez okno
dopadała mnie ogromna tęsknota za rodziną, krajem, moim rodzinnym miastem.
Bywały takie dni, że po rozmowie z bratem czy mamą byłam bliska płaczu. I teraz
do tej listy osób i miejsc, który były częścią mnie musiałam dopisać chłopaków,
Ninę a nawet Cassie i jej lekcje, moje mieszkanie, ulubioną piekarnię, Central
Park... To nie tak, że rozpaczałam i chodziłam przygnębiona cały czas. Po
prostu byłam człowiekiem i tęskniłam za osobami i miejscami, które pokochałam.
Ta tęsknota nie wpływała na to, że mimo wszystko czułam się szczęśliwa, kochana
i do szaleństwa zakochana.
-W końcu zobaczymy jak uwiliście z
Harrym to wasze gniazdko- powiedział podekscytowany Blaine, kiedy po
zapakowaniu walizek do bagażnika wsiedliśmy do samochodu.
-Gniazdkiem bym tego domu nie
nazwał- wtrącił Steve a ja odwróciłam się do tyłu by spojrzeć na przyjaciół.
-Fakt. W takim razie w końcu
zobaczymy jak uwiliście z Harrym to wasze gniazdo- poprawił się brunet a ja się
uśmiechnęłam.
-Zanim cokolwiek powiesz chcę
zaoferować swoją pomoc. Gdybyście myśleli o jakiejś zmianie w wystroju czy
całkowitej rearanżacji wnętrza chętnie dam wam kilka wskazówek, bo jak wiesz i
jak mogłaś się przekonać już niejednokrotnie mam ponadprzeciętny zmysł, jeśli
chodzi o urządzanie czy dekorowanie. Moja dusza artysty sprawia, że mogę
poszczycić się doskonałym gustem i wyczuciem stylu- powiedział Kurt a ja się
zaśmiałam.
-Dzięki za tę propozycję, jeśli
będziemy chcieli coś zmieniać na pewno skorzystamy z twojej pomocy- odparłam i
spojrzałam na Ninę. Jej uśmiech był tak szeroki a jej oczy błyszczały tak
pięknie, że wiedziałam już, jaką da mi odpowiedź.
-Jesteśmy tutaj minutę, nawet
jeszcze tam nie wszedłeś a już chcesz im robić przemeblowanie?- odezwała się
brunetka a Kurt wywrócił oczami.
-A jak wam minął lot?- zapytałam.
Przez całą drogę z lotniska do domu
gadaliśmy jak najęci. Od razu zaczęliśmy dzielić się tym, co się wydarzyło,
kiedy się nie widzieliśmy. Po dotarciu na miejsce pokazałam przyjaciołom dom i
ulokowałam ich w pokojach dla gości. Harry przyjechał dopiero na kolację i
zajął się chłopakami, gdy ja z Niną poszłyśmy na chwilę na górę by w spokoju
porozmawiać.
-Ali nie chcę już przedłużać tej chwili,
więc powiem prosto z mostu. Zgadzam się na twoją propozycję- powiedziała a ja
uśmiechnęłam się szeroko i powstrzymałam się przed skakaniem po pokoju.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się
cieszę- przyznałam i ją przytuliłam.
-Już rozmawiałam z Olivią i ona
rozwiała wszystkie moje wątpliwości, odpowiedziała na pytania. Chcę tylko żebyś
wiedziała, że ja wiem, że to taka ściema, że nie szukacie asystentki.
-Olivia ci tak powiedziała?
-Nie musiała. Wiem, że zaoferowałaś
mi to, bo ci się zwierzyłam i takie tam. Wiem też, że nie powinnam stawiać
warunków, ale powiedziałam Liv, że skoro mam być waszą asystentką to naprawdę
chcę nią być i wam pomagać. Przede wszystkim jednak chcę ci bardzo podziękować.
Nie musiałaś tego robić a dzięki tobie przeżyję przygodę życia i chyba nigdy ci
się za to nie odwdzięczę i z jednej strony część mnie ma jakieś wyrzuty sumienia,
bo trochę czuję się tak jakbym cię wykorzystywała, ale z drugiej strony...
-Z drugiej strony grzechem byłoby
zmarnować taką szansę.
-Też. Po prostu... Nie umiem tego
wyjaśnić i wydaje mi się, że wszystko, co teraz powiem będzie brzmiało źle i
samolubnie.
-Jeśli uważasz, że zgadzając się i
przyjmując moją ofertę zachowujesz się samolubnie to ja chyba powinnam dostać
nagrodę egoistki roku. Nawet nie wiesz jak bardzo ja się cieszę, że chcesz ze
mną jechać. Że przeżyjemy to razem. A to, że dostałaś robotę po znajomościach...
W dzisiejszych czasach znajomości to podstawa. Poza tym gdybym mogła zabrałabym
ze sobą wszystkich. Rodzinę, Zuzę. Chłopaków i tak już wkręciłam na amerykańską
część i będą moimi gośćmi specjalnymi.
-Cóż oni codziennie mnie namawiali
żebym się zgodziła, więc to też ich zasługa.
-Bardzo, ale to bardzo się cieszę,
że się zdecydowałaś i że nie uniosłaś się dumą czy coś. Trochę się bałam, że
źle robię, że cię nie namawiam. Znasz mnie i wiesz jak się potrafię na coś
nakręcić. Ale nie chciałam niczego ci narzucać. Poza tym ty i tak jak coś
postanowisz to nikt nie zmieni twojej decyzji- powiedziałam i nie byłam pewna
czy mówić na głos to, co właśnie chodzi mi po głowie.
-Racja. Co jest?
-Bo z jednej strony cię nie
namawiałam, ale z drugiej nie powiedziałam ci, że trasa to nie tylko super
przeżycia. Bywa też tak, że nie ma czasu nawet na to żeby zrobić siku.
Oczywiście będziemy starały się zwiedzić i zobaczyć jak najwięcej, ale niestety
czasami zwiedzanie polega tylko na przejeździe z lotniska do hotelu i z hotelu
na arenę i widzisz wszystko jedynie z perspektywy samochodu- nie chciałam jej
zniechęcać, ale musiałam być szczera.
-Jestem tego świadoma. A nawet,
jeśli bym nie była Olivia wszystko mi wyjaśniła.
-To super. Chociaż przez moje
gardło i tak nie będę grać koncertów z jakąś ogromną częstotliwością i są one
nieco bardziej rozłożone w porównaniu z pierwszą trasą, więc będziemy mieć trochę
więcej czasu na zwiedzanie- wtedy bywało tak, że grałam koncerty dzień po dniu.
Teraz, przez guzki i operację, nie mogłam śpiewać aż tak często. Koncerty
zostały ustawione tak, że miałam mieć więcej czasu na regenerację, choć i tak
wiedziałam, że czeka mnie kilka maratonów koncertowych.
-Jeśli chodzi o mnie możemy być
codziennie w innym miejscu- powiedziała a ja stwierdziłam, że to niesamowite.
Po prostu niesamowite.
-I takie nastawienie mi się podoba.
Jeśli miałabyś jakieś pytania to pytaj. Mnie albo Olivię. Jeśli chcesz jutro
wieczorem możemy podpisać umowy w obecności prawnika, bo wiesz jak to jest.
Będziesz musiała zobowiązać się milionem papierów do milczenia. Tutaj wszystko
działa według zasady „tajne przez poufne”.
-Tak wiem, Liv coś wspominała o
tym.
-To jak? Umówić nas z prawnikiem na
jutrzejszy wieczór, po powrocie z Disneylandu?
-Właściwie to jutro mi nie pasuje- przyznała,
czym mnie zaskoczyła.
-Serio?- zapytałam zdziwiona, bo
przecież miałyśmy spędzić razem cały dzień.
-Tak. Niall zaprosił mnie jutro
wieczorem na randkę- odpowiedziała a ja zaczęłam się szczerzyć jak nienormalna.
-To wiele wyjaśnia.
-Może pojutrze byśmy podpisały te
umowy? Jakoś przed imprezą?
-Jasne. Wszystko załatwię- powiedziałam
rozumiejąc już wszystko. Nina była taka radosna nie tylko, dlatego że podjęła
decyzję odnośnie pracy, ale przede wszystkim przez Nialla. Jej oczy błyszczały
a uśmiech nie znikał z jej twarzy właśnie przez mojego Irlandczyka.
-Bardzo chcę o tym z tobą
porozmawiać, chcę ci o wszystkim opowiedzieć. Chcę cię zapytać o tyle rzeczy.
Chociażby o prezent. Już niedługo święta. Za niecały miesiąc i ja nie mam pojęcia,
co mam mu kupić. Bo co podarować komuś, kto ma wszystko i stać go na wszystko?
Jaki prezent ty kupisz Harry’emu?
-Właściwie nie wiem czy w ogóle mu
coś kupię- odpowiedziałam.
-Nie mów, że nic mu nie dasz. To znaczy,
jeśli chcesz mu dać jacht czy coś to rozumiem, że ja tego Niallowi nie dam,
ale...
-Nie o to chodzi. Rozmawiałam
niedawno z Harrym i ustaliliśmy, że jeśli kupimy coś sobie nawzajem to to
będzie jakiś drobiazg. Zamiast robić sobie jakieś wypasione prezenty
postanowiliśmy pomóc innym i wpłaciliśmy kasę na dwie fundacje. Ale jeśli
chodzi o Nialla to myślę, że nie musisz się tym martwic. Niall doceni każdy
prezent.
-A co myślisz o kolacji? No i
podarowałabym mu taki drobiazg wtedy.
-Ale, że ty byś mu ugotowała?-
zapytałam by mieć pewność, że o to jej chodzi.
-No tak. Już się umówiliśmy i tak
sobie pomyślałam, że zamiast gdzieś wychodzić mogłabym coś ugotować. Coś
tradycyjnego. No wiesz mogłabym upiec piernik, ulepić pierogi... Zrobić takie
nasze, polskie potrawy... Nie wiem. To
wszystko bez sensu- westchnęła nieco zrezygnowana. A ja stwierdziłam, że
naprawdę jej na nim zależy. Widziałam, że się stara i to przepełniło mnie
radością. Chciała mu dać coś od siebie i to był najlepszy dowód na to, że jej
uczucia względem niego są coraz mocniejsze i przede wszystkim prawdziwe.
-Moim zdaniem to super pomysł, taki
od serca. Jestem pewna, że Niallowi się spodoba- zapewniłam ją i wtedy do
pokoju wszedł Blaine.
-Dziewczyny nie chciałbym wam
przerywać, ale czekamy na was, bo chcemy z Kurtem wam coś dać a Steve chce już
jechać i możecie pogadać później?
-Jasne- odpowiedziała szybko
brunetka, która w przeciwieństwie do mnie wiedziała, o co chodzi. Właściwie
wyglądała tak jakby totalnie o czymś zapomniała i spojrzała przepraszająco na
Blaine’a.
Jak się okazało moi przyjaciele
mieli dla nas niespodziankę. Wręczyli nam zaproszenia na ich ślub. W przyszłym
roku czekały nas co najmniej dwa śluby. Gdy wspólnie siedzieliśmy i
rozmawialiśmy na ten temat ja myślałam o tym, jak bardzo się cieszę, że moi
bliscy są szczęśliwi i tak jak ja z Harrym układają sobie życie. Nawet Niall w
końcu znalazł miłość. Mój ukochany Irlandczyk w końcu się zakochał i to ze
wzajemnością!
***
Kiedy wysiadłam razem z Harrym i
Niallem z busa stały się dwie rzeczy. Po pierwsze wręcz zaatakował nas wrzask i
pisk ich fanek a po drugie podeszło do nas kilku ochroniarzy, którzy popędzali
nas żebyśmy weszli do studia.
-Mama napisała, że już są-
powiedział mój mąż i złapał mnie za rękę.
-Gemma też?- zapytałam a brunet
tylko kiwnął na potwierdzenie głową. Był zestresowany. Niall też. Patrzyłam na
nich i nie umiałam sobie wyobrazić, co właśnie czują. Przylecieli do Londynu,
wchodzili do studia, w którym wszystko się zaczęło, po to żeby to wszystko
zakończyć. Całą tę przygodę. Nie wiedziałam, co czują, ale ja czułam ogromny
smutek. Nie lubiłam zakończeń. Po prostu. Często najchętniej odwlekałabym coś w
nieskończoność. A oni kończyli tego wieczora coś, co zmieniło ich życie
nieodwracalnie i na zawsze. Coś, co zmieniło życie ich rodzin. Coś, co zmieniło
życie zupełnie obcych im osób, które nagle stały się w pewnym sensie ich
rodziną, stały się ich fanami. Ja nie potrafiłam sobie wyobrazić, co bym czuła
gdybym wiedziała, że zaraz wystąpię ostatni raz. Co prawda, każdy z nich już
planował solowe projekty, ale wspólnie, razem na scenie, stojąc ramię w ramię
mieli nie wystąpić już nigdy.
-Ali jak się czujesz?- zapytała Gemma,
kiedy na powitanie się uściskałyśmy.
-Już lepiej. Dwa dni temu zaczęłam
znowu jeść, bo wcześniej nic nie mogłam przełknąć. Jeszcze raz przepraszam, że
tak wyszło i odwołałam parapetówkę tak w ostatniej chwili- powiedziałam. Musiałam
przeprosić wiele osób, ale w dzień imprezy obudziłam się z okropnym bólem
żołądka. Całe trzy dni miałam wyjęte z życia przez grypę żołądkową. Nie byłam w
stanie robić nic poza bieganiem do łazienki, dlatego zmuszeni byliśmy przełożyć
imprezę na styczeń.
-Nic się nie stało- wiedziałam, że
nie jest na mnie zła, bo przecież nie zachorowałam specjalnie, ale mi było
przykro, że zrobiłam takie zamieszanie. Pocieszałam się, że Gemma, w
przeciwieństwie do Niny i chłopaków, nie przyleciała do LA specjalnie na
imprezę. Blondynka i tak była wtedy w Los Angeles. –Ale widać, że jeszcze nie
wróciłaś do pełni sił. Jesteś bardzo blada.
-Na szczęście już czuję się dobrze.
-A jak czuje się mój brat?-
zapytała i obie na niego spojrzałyśmy. Uśmiechał się. A raczej jego usta się
uśmiechały, bo oczy nawet nie starały się udawać i były wypełnione smutkiem.
-Udaje, że super, ale w głębi serca
mocno to przeżywa- odpowiedziałam.
-Dlatego cieszymy się z mamą, że od
razu lecicie do Włoch. Przydadzą mu się wakacje w takim momencie.
-Też tak uważam- odparłam i
spojrzałam na niego jeszcze raz. Harry także na mnie spojrzał i do mnie
podszedł. Objęłam go a on przytulił mnie i właściwie tak spędziliśmy ten dzień.
Kiedy nadeszła pora występu wszyscy czuliśmy, że właśnie kończy się dla nas coś
ważnego. W pewnym sensie najważniejszego w życiu. Gdyby nie ten zespół nic by
się nie wydarzyło, być może nasze drogi nigdy by się nie spotkały. Gdyby nie
One Direction nigdy nie zaprzyjaźniłabym się z Niallem, nie zakochałaby się w
Harrym, nie znałabym Lou, Liama, Gemmy, Anne, Josha i wszystkich, których
poznałam dzięki zespołowi. Być może oni nigdy by się nie spotkali. Dlatego gdy
ostatni wspólny występ chłopaków dobiegł końca wszyscy byliśmy wzruszeni i nikt
nie hamował łez. Kiedy prowadzący zapowiedział przerwę reklamowa chłopcy stali
jeszcze przez moment na scenie. Chcieli to zakończyć i cały czas powtarzali, że
cieszą się, że ten szalony czas ich życia dobiega końca. Nie dawali już rady
żyć tak intensywnie, ale gdy stali na tej scenie chcieli by ten moment trwał
choćby o kilka sekund dłużej. Wszyscy dołączyliśmy do nich. Zaczęliśmy ich
ściskać, gratulować dobrze wykonanej pracy. Dziękowaliśmy im za wszystko. Nie
chciałam płakać. Właściwie trzymałam się dzielnie do momentu, kiedy przytuliłam
Nialla. To do niego pierwszego podeszłam. Objęliśmy się mocno. Powiedziałam mu,
że dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobił, że poznanie go to jedna z
najlepszych rzeczy, jaka mnie w życiu spotkała a on spojrzał na mnie inaczej
niż zawsze. Dwa razy widziałam to spojrzenie, dwa razy stało się to, gdy
leżałam w szpitalu. „Kocham cię” – odpowiedział na moje słowa a ja czułam się
tak jakbym w ramionach trzymała rodzonego brata. Później uściskałam Liama i
Lou. Im również podziękowałam za wszystko. Oni chyba wciąż nie zdawali sobie
sprawy, że zmienili moje życie, że dzięki nim byłam szczęśliwa. Na koniec
podeszłam do Harry’ego. Był wzruszony i pełen emocji. Trzymał mamę i Gemmę za
ręce, właściwie blondynka uczepiona była jego ramienia i tak jak niemal wszyscy
w studio policzki miała mokre od łez. To ona wyciągnęła w moją stronę rękę i
wciągnęła mnie do tego grupowego uścisku. Objęłam więc ją i Anne i staliśmy tak
we czwórkę przez chwilkę. Po kilkunastu albo kilkudziesięciu sekundach, one
poszły ściskać chłopaków a ja przytuliłam Harry’ego mocniej.
-Bardzo cię kocham- powiedziałam a
on mnie pocałował. –Dziękuję ci za wszystko. Wiesz o tym.
-Wiem- odparł i jego wargi znowu
pozostawiły na moich szybki pocałunek.
-Co teraz czujesz?- zapytałam.
Musiałam to wiedzieć. Na jego twarzy malowało się tak dużo emocji, że nie
umiałam określić, które uczucia dominują.
-Co teraz czuję?- powtórzył moje
pytanie i zanim odpowiedział uśmiechnął się. Nie był to wymuszony ani smutny
uśmiech. –Wolność. W końcu czuję się wolny.
***
-Dziś zwiedzamy Koloseum, Panteon a
wieczorem idziemy na plac Navona gdzie aktualnie odbywa się jarmark
bożonarodzeniowy- powiedział Harry patrząc na plan wycieczki.
-Tutaj jest tyle do zwiedzania! To
takie cudowne uczucie, kiedy wiesz, że jutro nie lecisz do innego kraju i
możesz po prostu podziwiać to miasto- byliśmy w Rzymie od trzech dni a ja z
ręką na sercu mogłam powiedzieć, że jestem w tym mieście zakochana. W sumie
mieliśmy tam spędzić tydzień, trzy dni mieliśmy spędzić w Wenecji, dwa w
Weronie i ostatnie trzy w Mediolanie. To ostatnie miejsce nie kojarzyło nam się
dobrze, ale wybieraliśmy się tam po pierwsze by przestało nam się źle kojarzyć,
chcieliśmy je zobaczyć i poznać. Po drugie Mediolan to jedna ze światowych
stolic mody i zamierzaliśmy kupić tam prezenty dla naszych bliskich.
-Zawsze mnie denerwuje jak ktoś
mówi „grasz tyle koncertów, w tylu krajach, zwiedziłeś tyle miejsc” a tak
naprawdę to gówno prawda, bo przeważnie zwiedzałem hotele, lotniska i areny.
Ludzie nie wiedzą jak to jest.
-Dlatego mówię, że to cudowne
uczucie i dlatego musimy coś sobie obiecać- powiedziałam i na moment zamilkłam,
bo malowałam tuszem rzęsy i mimowolnie otworzyłam usta i skupiałam się by nie pobrudzić
sobie połowy twarzy. Do czego byłam zdolna.
-Co?- zapytał zaciekawiony po
chwili wpatrywania się we mnie. Gdy na niego spojrzałam zachciało mi się śmiać,
bo miał otwarte usta tak jak ja chwilę wcześniej i wyglądał tak jakby też malował
sobie rzęsy.
-Co rok będziemy wyjeżdżać na takie
wycieczki. Będziemy poznawać miejsca, w których już byliśmy i widzieliśmy
jedynie hotele i lotniska.
-Zgoda- odpowiedział i po jego
minie mogłam wnioskować, że mój pomysł przypadł mu do gustu.
-Jest tyle miejsc, które chciałabym
zobaczyć. Może za rok wybierzemy Francję?
-Dwa tygodnie w Paryżu?
-Wiesz, że zwiedzałam to miasto
tylko wtedy z tobą i Niallem? I zobaczyłam wtedy tak niewiele. A przecież tam
miesiąc można by spędzić i codziennie oglądać inne zabytki i atrakcje. Sam Luwr
można by zwiedzać z tydzień.
-A co powiesz o Hiszpanii?
-Marzę żeby zwiedzić Madryt! Możemy
pójść na mecz Realu! To kolejne z moich marzeń!
-Spełnimy je wszystkie- powiedział
takim tonem jakby właśnie składał wieczystą przysięgę.
-Mówiłam ci już, że cię kocham?-
zapytałam retorycznie i podeszłam do niego by dać mu buziaka. Chwilę później
przyszedł po nas Steve i ochroniarz Harry’ego i zgodnie z pierwszym punktem
programu pojechaliśmy do Koloseum. Tam przewodnik przybliżył nam historię tego
miejsca. Skupiłam się na tym w stu procentach, chłonęłam wszystkie informacje
jak gąbka. Harry zachowywał się podobnie. Ku naszej uciesze naprawdę niewiele
osób nas rozpoznawało. Olivia i Rick specjalnie wypuścili do mediów
nieprawdziwe informacje, że zaraz po występie w Londynie wróciliśmy do LA i tak
naprawdę nikt nie wiedział gdzie jesteśmy. Oczywiście kilka osób podeszło z
prośbą o wspólne zdjęcie, ale poprosiliśmy by nie publikowano ich w sieci
przynajmniej przez dwa tygodnie i być może naiwnie wierzyliśmy, że ludzie
spełnią naszą prośbę.
Przez cały dzień oglądaliśmy
zabytki, które były wizytówkami miasta, smakowaliśmy lokalne przysmaki,
robiliśmy pamiątkowe zdjęcia chcąc uwiecznić każdą chwilę. Doskonale czuliśmy
się w roli turystów. Wieczorem udaliśmy się na jarmark bożonarodzeniowy i tam
wręcz przesiąkliśmy świątecznym klimatem. Spacerowaliśmy od straganu do
straganu w akompaniamencie świątecznych melodii i w blasku tysięcy światełek.
To właśnie tam kupiłam Harry’emu prezent. Wykorzystałam moment jego nieuwagi,
gdy rozmawiał przez telefon z mamą i kupiłam mu nowy notes. Harry od lat
najważniejsze cytaty zapisywał w jednym zeszycie. Na ogół nikt nie miał do
niego wglądu – poza mną. Harry dał mi jedną stronę, z którą mogłam zrobić, co
chciałam. Ku jego niezadowoleniu jego ukochany notatnik nie był wieczny i od
kilku tygodni mój mąż szukał zeszytu idealnego. Tamten nie miał już nawet pół
centymetra wolnej kartki a ja znalazłam dla niego idealne zastępstwo. Prezent
był niedrogi, wręcz symboliczny. Dokładnie taki, jaki chciałam mu dać.
***
-Ali otwórz drzwi!- usłyszałam,
dlatego szybko wykonałam jego polecenie.
-Jaka piękna! Pomogę ci- powiedziałam,
gdy tylko Harry wniósł choinkę do środka. Razem przetransportowaliśmy drzewko
do salonu, w którym stało już pełno kartonów z bombkami, łańcuchami i
światełkami.
-Przyniosę nożyczki i zdejmiemy z
niej tę siatkę- odpadł.
-Ja przyniosę- byłam taka
podekscytowana. Dosłownie jak małe dziecko. Zanim wyszłam dałam mu całusa, gdy
wróciłam z nożyczkami w ręce Harry dostał ode mnie kolejnego buziaka.
-Dopiero teraz widać, jaka jest
piękna- powiedział, gdy zdjęliśmy z choinki siatkę.
-Wiem, że się ekscytuję, ale ja po
prostu kocham święta- naprawdę uwielbiałam ten czas. Było w nim coś magicznego,
coś, co sprawiało, że świat wydawał mi się jakiś lepszy. Byłam świadoma tego,
że to dość naiwne i infantylne myślenie, ale nic ani nikt nie umiałoby go
zmienić.
-Właśnie widzę. Masz tyle energii a
przecież dopiero dwa dni temu wróciliśmy- przez moment Harry znowu patrzył na
mnie jakbym była najbardziej uroczym stworzeniem na świcie.
-Jest tyle do zrobienia, że muszę
taka być. Zrobiłam dla nas gorącą czekoladę, poczekaj na mnie, zaraz przyjdę-
powiedziałam. Gdy wróciłam z ciepłymi napojami Harry „zarażony” moim dobrym
humorem i świąteczną atmosferą puścił świąteczną playlistę. Ubieraliśmy
wspólnie choinkę i gdy wieszałam kolejną bombkę uświadomiłam sobie pewien ważny
fakt.
-Gemma też tak kocha święta i gdyby
mogła w każdym pokoju stawiałaby choinki, stroiki, świeczki i inne takie duperele.
Gdy w końcu wyjdzie za mąż i zamieszkają z Adamem w nowym domu jestem pewien,
że nawet w kiblu postawi jakąś małą choineczkę, Mikołaja, bałwanki albo
reniferki.
-Jesteś nieświadomy, ale ja
najchętniej też bym tak zrobiła- powiedziałam i upiłam łyczka czekolady.
Spojrzałam na Harry’ego i zaczęłam na niego tak patrzyć i patrzyć aż wydało mu
się to dziwne.
-Coś się stało?- zapytał i spojrzał
na swoją bluzkę stwierdzając z pewnością, że musi być brudny skoro się tak na
niego gapię.
-Właśnie uświadomiłam sobie, że to
nasz pierwszy raz. Pierwszy raz ubieramy razem choinkę. Pierwszy raz spędzimy
razem całe święta- to było wręcz niemożliwe. Harry był najważniejszą osobą w
moim życiu, znaliśmy się już długo, ale nigdy nie przeżyliśmy razem świąt. Nie
stroiliśmy drzewka. Nie gotowaliśmy świątecznych potraw.
-Masz rację- powiedział po chwili
zamyślenia. –To dziwne.
-Nawet bardzo- do gwiazdki
pozostały jeszcze cztery dni. Nazajutrz mieli przylecieć nasi bliscy. Razem
mieliśmy przygotować święta. To był ostatni dzień, gdy byłam z Harrym sama i mimo
że było za wcześnie stwierdziłam, że chcę mu podarować prezent już teraz. –Zaraz
wrócę- rzuciłam tylko i pobiegłam na górę.
-Co to?- zapytał, gdy weszłam do
salonu i podałam mu zapakowany notes.
-Wiem, że Gwiazdka za kilka dni,
ale jutro przylatują nasze rodziny i wiesz jak to będzie. Zrobi się zamieszanie
i w sumie chciałam ci to dać na osobności. Dlatego stwierdziłam, że zrobię to
teraz, gdy jesteśmy sami i jest tak miło i klimatycznie- powiedziałam i
zakochałam się w nim kolejny raz. Harry posłał mi tak zniewalający, piękny i
zapierający dech w piersiach uśmiech, że nie dało się nie zakochać.
-Też coś dla ciebie mam- oznajmił a
ja czekałam tylko aż odpakuje prezent i zajrzy do środka.
-A możesz najpierw to otworzyć-
poprosiłam a on rzucił tylko „okej”, usiadł na kanapie i spełnił moją prośbę.
-Jest dokładnie taki, jakiego
szukałem- po jego minie mogłam wnioskować, że naprawdę mu się podoba. Cóż, był
podobny do tego poprzedniego, więc kupując podejrzewałam, że przypadnie mu do
gustu.
-W tamtym oddałeś mi jedną stronę i
w tym też już ją sobie zabrałam- powiedziałam. Gdy Harry otworzył notes i
poszukał odpowiedniej strony naszym oczom ukazał się cytat, który napisałam jeszcze,
gdy byliśmy we Włoszech. Harry wtedy szybko zasnął a ja przez godzinę, najpiękniej
jak potrafiłam, wkładając w to całe swoje serce napisałam słowa jednej z moich
ulubionych piosenek. Słowa, które wyrażały wszystko, co chciałam powiedzieć
Harry’emu.
„Będę Twoim krzykiem i ciszą.
Będę Twoim chłodem i ciepłem.
Będę Twoją ziemią i Twoim niebem.
Twoim ptakiem w locie.
Twoimi słodkimi ustami.
Będę Twoją złotą opowieścią.
Będę Twoim królestwem i Twoją miłością.
Będę królową w Twoich ramionach, której tak
pragnąłeś.
Będę dla Ciebie...”*
* cytat z piosenki Sere - Luciano Pereyra
(wersja Lali):
(wersja Luciano):
Proszę o dalsze części :(( To jest świetne a rozdziały 1 raz w miesiącu :cc Proszę pisz dalej :(
OdpowiedzUsuń