sobota, 22 kwietnia 2017

Rozdział 35






„Znajdę miejsca, w których się ukrywasz
Będę świtem podczas twojej najgorszej nocy
Jedyną rzeczą, która pozostała w naszym życiu
Tak, zgadza się - zabiłbym dla ciebie
Jeśli to tego byś chciała...”

-Harry nie rób tego! Błagam cię!- krzyczałam. Ciągnęłam za klamkę, ale jedyne, co słyszałam to jak wkłada klucz do zamka. Zamknął mnie w mieszkaniu. Użył tego jedynego klucza. Właściwie jednego z trzech. Jeden egzemplarz miałam ja, drugi Steve, trzeci Olivia. –Harry! Otwórz te pieprzone drzwi! Słyszysz?! Otwórz! Nie rób mi tego!- darłam się i waliłam pięściami w drzwi nawet mimo tego, że słyszałam ten charakterystyczny dźwięk, jaki wydaje winda, kiedy się otwiera i zamyka. Wiedziałam, że Harry’ego już nie ma, ale mimo tego wciąż krzyczałam. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobił. Przez moment nie mogłam uwierzyć we wszystko. Dosłownie nie wiedziałam, co się dzieje. Czułam jak serce bije mi tak mocno, że aż zaczęło mi się kręcić w głowie, w moim gardle pojawił się supeł, który sprawił, że poczułam ból i ściskał mi krtań tak, że miałam wrażenie, że zaraz zacznę się dusić. Przymknęłam na kilka sekund powieki a kiedy je otworzyłam przestałam uderzać pięściami drzwi, przestałam krzyczeć, otarłam mokre od łez policzki i jedyne, o czym myślałam to, że muszę go powstrzymać. Pierwsze, co mi przyszło na myśl to zadzwonić do ochrony. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam, że na ścianie nie ma tego telefonu, zamiast niego wystawał tylko kabel. Aparat leżał roztrzaskany na podłodze. Momentalnie po policzkach spłynęły mi łzy, ale opanowałam się natychmiast i pobiegłam do salonu. Szukałam w nim mojej komórki, pobiegłam do kuchni, sprawdziłam sypialnię i nigdzie jej nie było, dlatego jedyne, na co wpadłam to sprawdzenie czy jego roztrzaskany telefon zaskoczy i zadziała. Usiadłam na dywanie i wzięłam go do ręki. Ekran był cały popękany. Nadusiłam na mały przycisk znajdujący się na urządzeniu i nic. Przytrzymałam go dłużej, ale nie otrzymałam żadnej reakcji. Byłam bliska wpadnięcia w panikę i jakiś cud sprawił, że mimo takiej dawki stresu umiałam jeszcze logicznie myśleć. Stwierdziłam, że podłączę telefon do ładowarki, bo znając Harry’ego jest on rozładowany i być może, dlatego nie mogę go włączyć. Jeszcze nigdy w życiu nie patrzyłam na żadne urządzenie z taką nadzieją jak na ten telefon. Wiedziałam, że jeśli jest rozładowany to nie włączy się od razu i wtedy do głowy wpadł mi pomysł na plan awaryjny. Mogłam zadzwonić przez FaceTime z iPada. Dzięki Bogu wyświetlacz komórki ożył i moja nadzieja nie była już ledwo tlącym się płomyczkiem, ale zamieniła się w prawdziwy pożar. Po wpisaniu kodów, co było najtrudniejszym zadaniem, z jakim przyszło mi się zmierzyć chyba w całym moim życiu, zadzwoniłam do Steve’a. Ale on nie odebrał a gdy spojrzałam na godzinę zrozumiałam, dlaczego. Był na siłowni. Moim drugim wyborem była Olivia. Ona też nie odebrała. Patrick też nie odebrał i wtedy przypomniało mi się, że są właśnie na randce. Co prawda mieli być pod telefonem, ale najwyraźniej nie widzieli, że dzwonię. Chciałam zadzwonić do ochroniarza Harry’ego, ale nie miałam pojęcia, jaki to jest numer, bo Harry był tak dziwny, że praktycznie nigdy nie zapisywał nazw kontaktów i miał same numery. Kto do cholery nie zapisuje nazw kontaktów?! Mimo starań nie umiałam już dłużej hamować łez. Płacząc patrzyłam na nieznane numery osób, które być może mogły mi pomóc, ale nie kojarzyłam ich. Nie znałam numeru Nialla. Nie znałam numerów chłopaków. Zaczęłam, więc wydzwaniać do Steve’a i Olivii i kiedy sama miałam ochotę rzucić tym pieprzonym telefonem na ekranie pokazał się numer Steve’a.
-No nareszcie!- niemal wykrzyczałam.
-Ali? Co jest?
-Harry! On chce go zabić! Steve błagam!- wiedziałam, że moja panika utrudnia w tym momencie sprawną komunikację, ale nie umiałam zachować już spokoju.
-Uspokój się. Co się dzieje? Powiedz mi spokojnie- mój ochroniarz był najbardziej opanowaną osobą na świecie.
-Powiedziałam Harry’emu!
-Powiedziałaś mu, że Jesse to D.- w tym kryzysowym momencie poczułam, że Steve naprawdę jest jedną z najwspanialszych osób na Ziemi i kocham go jak rodzonego brata.
-Tak. A on oszalał! Zamknął mnie w mieszkaniu zabije Jesse’ego!
-Zrobił ci krzywdę?- gdyby mój przyjaciel nie został ochroniarzem zdecydowanie nadawałby się by zostać pilotem samolotu, kontrolerem naziemnym, chirurgiem albo kimś innym, kto musi mieć wrodzony talent do tego by w kryzysowych sytuacjach pozostawać spokojnym i opanowanym. Pod tym względem byliśmy zupełnymi przeciwieństwami.
-Nie! Nic mi nie zrobił, ale zamknął mnie. Chciałam go zatrzymać, ale on mnie tutaj zamknął, na ten klucz. Zablokował drzwi i pojechał go zabić! Powiedział, że to zrobi!
-Ali już tam jadę, nie martw się, już jadę. Zadzwonię do ciebie, gdy będę na miejscu. A ty zadzwoń do Ricka albo Liv. Wszystko będzie dobrze- powiedział i nie czekał już aż coś odpowiem tylko się rozłączył. A ja wydzwaniałam do Olivii aż w końcu i ona odebrała.
-Harry?
-To ja. Liv stało się coś złego. Musisz do mnie przyjechać- zaczęłam, ale musiałam przerwać, bo przez płacz nie umiałam normalnie mówić i oddychać.
-Ali już jadę, ale powiedz, co się stało. Coś z Harrym? To przez D.?
-Powiedziałam mu i on oszalał. Zamknął mnie w mieszkaniu i pojechał go zabić.
-Dobrze. Teraz mnie posłuchaj. Jest ze mną Rick. On się tym zajmie. Za minutę do ciebie oddzwonię i będę z tobą rozmawiać tak długo aż do ciebie przyjadę.
-Weź ten klucz. On mnie zamknął...
-Wiem. Nie martw się. Powiem, co się stało Rickowi i od razu do ciebie zadzwonię.
***
Siedziałam na kanapie w salonie. Na stoliku naprzeciwko mnie stało dokładnie sześć pustych kubków po kawie, trzy z nich opróżniłam ja. Siódmy trzymałam w dłoniach. Czekanie jest okropne.  Nienawidziłam czekać na cokolwiek. Gdy byłam głodna nienawidziłam czekać aż dostawca przywiezie mi obiad albo aż dotrę w końcu do restauracji. Gdy byłam zmęczona nie mogłam się doczekać aż pójdę spać albo, chociaż się zdrzemnę. Gdy miałam ważny występ czekanie tylko potęgowało odczuwaną przeze mnie tremę. Gdy byłam chora okres rekonwalescencji i czekanie aż wrócę do śpiewania dłużył mi się w nieskończoność. Czekanie jest okropne. Tej nocy czekałam. Czekałam na Olivię. Czekałam na telefon Steve’a. Czekałam na Ninę i chłopaków. Czekałam na wiadomość. Kiedy Patrick zadzwonił do Liv to było jak apogeum. Ona tylko potakiwała, nie mówiła nic poza „dobrze”, „załatwię to”, „zajmę się tym”, „powiem jej”. Wiedziałam, że właśnie Rick mówi jej, co się stało a ja całą sobą czułam, że wydarzyło się coś złego. Gdy Olivia się rozłączyła i na mnie spojrzała wiedziałam, że nieważne co mi powie muszę być silna.
-Harry został aresztowany- powiedziała i poczułam, że ktoś ściska moją dłoń. To był Kurt.
-Mów dalej- gdy się odezwałam zaskoczyłam samą siebie. Nie brzmiałam tak histerycznie jak myślałam, że będę. Właściwie nie czułam tego, tej paniki, którą czułam, gdy próbowałam zatrzymać Harry’ego i gdy później dzwoniłam po pomoc.
-Pobili się. Wszystko stało się w mieszkaniu Jesse’ego. Harry tam wszedł i rzucił się na Jesse’ego. W środku była też Jess. Próbowała ich rozdzielić, ale nie była w stanie tego zrobić, razem z Jessem nie była trzeźwa. Zadzwoniła po policję. Chwilę później do mieszkania wszedł Steve i ochroniarze. Policja przyjechała i go aresztowali. Jesse jest w szpitalu. Harry’emu nie stało się nic poważnego, ma tylko parę zadrapań i siniaków.
-Jak mocno Harry go pobił?
-Nie wiem wszystkiego, ale ma złamany nos, jest dość mocno poobijany, Jessica starała się ich rozdzielić najbardziej jak umiała. Harry’emu zostanie postawiony zarzut, ale teraz najważniejsze jest by sąd ustalił dla niego kaucję. Prawnik wpłaci ją od razu, gdy tylko podana zostanie suma.
-Nie- powiedziałam i wszyscy spojrzeli na mnie z dokładnie taką sama miną. –Gdy będzie wiadomo ja to zrobię, ja wpłacę te pieniądze. Zależy mi na tym- nie chciałam tego zrobić dlatego żeby cokolwiek komukolwiek pokazać. Chciałam żeby Harry wiedział, że to ja go stamtąd wyciągnęłam. Oczywiście, że sąd mógłby zażyczyć sobie i miliona dolarów kaucji i Harry za pośrednictwem prawników mógł zapłacić wszystko sam, ale to ja chciałam to zrobić. Nie dlatego żeby był mi wdzięczny, nie dlatego żeby czuł się głupio, ja po prostu chciałam mu pomóc i pokazać, że jestem z nim zawsze, na dobre i na złe. Finanse to nie było coś, czym się zajmowaliśmy. Gdy wzięliśmy ślub założyliśmy wspólne konto, na które co miesiąc wpłacaliśmy dokładnie taką samą kwotę. Wpłacaliśmy po równo sumę, którą wspólnie ustaliliśmy. Resztę wypłaty wpłacaliśmy na konta oddzielne głównie, dlatego że chcieliśmy zachować częściowo niezależność finansową, na którą nalegali nasi prawnicy i nam to pasowało. Pieniądze ze wspólnego konta przeznaczaliśmy na wspólne wydatki, pieniądze z oddzielnych kont przeznaczaliśmy na wydatki oddzielne, ale nigdy nie myślałam o tym aż do tego momentu.
-Dobrze, zrobię jak chcesz- Olivia zaczęła telefonować do prawników, ludzi związanych dbaniem o mój wizerunek. Wiedziałam, że chce pomóc też Patrickowi i poza mną zajęła się też sprawami Harry’ego. A ja jedyne, co mogłam zrobić to znowu czekać. Gdy tylko wypiłam kawę od razu poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kolejną. Nie byłam zmęczona, ale bałam się, że zacznę i przestanę myśleć trzeźwo. Nie zastanawiałam się, co będzie. Jedyne, czego byłam pewna to to, że zrobię wszystko żeby cała ta sprawa zakończyła się dobrze. Nie ważne były dla mnie koszty, właściwie nawet o nich nie myślałam. Jedyne, czego byłam pewna to, że zrobię wszystko żeby Harry wrócił do mnie najszybciej jak się da. Nie myślałam o tym, że to, co zrobił było złe. Ja po prostu chciałam żeby to się skończyło. Czekałam. Nie byłam sama. Czekałam w otoczeniu przyjaciół i pierwszy raz zrozumiałam jak ważne jest by mieć ich w swoim życiu, by otaczać się ludźmi, którzy potrafią przyjechać do ciebie w środku nocy, być z tobą i cię pocieszać. Zrozumiałam też jak ważne jest by pozwalać im to robić. Czasami lepiej otworzyć się przed kimś niż przeżywać to samemu. Kiedyś byłam bardziej skryta i wszystko dusiłam w sobie, z biegiem lat i mimo zawodów, jakie przeżyłam zrozumiałam, że niektóre osoby będą ze mną na dobre i na złe. Nawet, jeśli nasza historia była pokręcona. Ważne jest żeby umieć ze sobą rozmawiać, słuchać drugiej osoby, wyjaśniać nieporozumienia i najważniejsze – wybaczać.
-Jesse wniósł zarzuty. Harry jest oficjalnie oskarżony o pobicie, sędzia wyznaczył kaucję, wszystko zostało uregulowane. Na razie. Wkrótce dowiemy się, kiedy odbędzie się rozprawa, ale... Nie będę niczego ukrywać... Harry’emu grozi wysoka kara. Nie grzywna czy prace społeczne tylko... Prawdziwy wyrok, pewnie w zawieszeniu. Oczywiście to wszystko zależy od wyniku opinii lekarza, który badał Jesse’ego. Na ten moment wiem, że to złamanie jest poważne, prawdopodobnie Jesse będzie operowany, ma problemy z oddychaniem, ale chodzi też o jego głos. Wiem, że to brzmi strasznie, ale sędzia będzie brał pod uwagę wszystko, także motyw, jakim kierował się Harry. Poza tym psycholog Harry’ego może potwierdzić, że ma on problemy i nie zawsze w stresujących sytuacjach potrafi zachować spokój i jego wizyty u psychologa świadczą o tym, że właściwie się leczy, ale... Ta sprawa jest skomplikowana i to wszystko jest pokręcone- słuchałam, co Olivia ma mi do przekazania i gdy ona mówiła w mojej głowie pojawił się plan. Muszę to jakoś naprawić. Nie ważne jak. Bez względu na koszty.
-Wiadomo gdzie jest Jesse?- zapytałam. –W jakim szpitalu?
-Nie wiem, nie o tym rozmawiałam z Jessicą.
-Możesz zadzwonić do Steve’a?- poprosiłam. Nie chciałam żadnych rozpraw. Harry nie mógł zostać skazany. W tym wszystkim miałam nawet poczucie winy, choć nie do końca rozumiałam, dlaczego. Jedyne, czego byłam pewna jedyne, co wiedziałam to, że zrobię wszystko żeby było dobrze. -Właściwie to ja do niego zadzwonię, mogę wziąć twój telefon na moment?- zapytałam, bo musiałam coś zrobić. Harry nie mógł być zamieszany w jakiś sąd i pobicie. Oczywiście, że myślałam przede wszystkim o nim, ale nie tylko. One Direction musiało promować ostatnią płytę, nie można było tego odłożyć, bo to zablokowałoby wszystko. Harry’emu tak na tym zależało, ale wiedziałam, że reszcie chłopaków też. Niall miał już wyraźnie nakreślone plany, o których mi opowiadał. Nie mogło być opóźnień. Myślałam też o Anne. Jego mama wybaczyła mu wiele zła, kochała go ponad życie i to też by mu wybaczyła, ale to złamałoby jej serce. Zawiodłaby się na nim. Gemma także. Harry zawiódłby wiele osób a ja nie chciałam by jeden błąd przekreślił tyle jego pracy.
-Dobrze, ale gdyby było drugie połączenie...
-Wiem, od razu ci oddam komórkę- powiedziałam szybko i wzięłam od niej telefon. Poszłam do sypialni i wykręciłam numer Steve’a. Czekając aż odbierze wyjrzałam za okno i zorientowałam się, że na zewnątrz jest zupełnie jasno.
-Halo?
-To ja, Ali. Steve mam do ciebie sprawę, ważną- bardzo ważna, być może jedną z najważniejszych w moim życiu.
-Nie martw się, z Harrym dobrze. Czekamy, bo jakieś papiery trzeba podpisać.
-Nie o to mi chodzi. Posłuchaj mnie. Chcę żebyś natychmiast do mnie przyjechał.
-Przyjedziemy niedługo...
-Nie. Teraz. Przyjedź sam. Musisz mnie gdzieś zabrać i tylko z tobą mogę tam jechać. Musisz mi pomóc. Nie mów nikomu, ja też nie powiem. Chcę pogadać z Jessem.
-To najgorszy pomysł na świecie.
-Wiem, ale to wszystko zaszło za daleko. Nie chcę jechać tam sama, chcę żebyś był ze mną. Będziesz mnie pilnował, nic mi się nie stanie. Po prostu z nim pogadam i to naprawię. A ty naprawisz razem ze mną.
-Co Harry zrobi jak wróci do domu i ciebie nie będzie?
-Nie wiem, ale szczerze? Nie chcę go widzieć. Muszę pobyć sama, muszę pomyśleć, ale najpierw postaram się to odkręcić. Pomożesz mi to zrobić?
***
Gdy szłam korytarzem prowadzącym do pokoju Jesse’ego byłam zdeterminowana. Odrzucałam od siebie to niepokojące uczucie, że właśnie robię coś wbrew sobie. Nie chciałam tam być. Nie chciałam go widzieć i z nim rozmawiać. Ale czasami kochasz kogoś tak bardzo, że robisz coś głupiego, złego, trudnego.
-Też się na mnie rzucisz? A może ty Steve?- tymi słowami powitał nas Jesse, gdy weszliśmy do sali. –A może powinienem zatrzasnąć ci drzwi przed nosem i zadzwonić po ochroniarzy?
-Możemy pogadać?- to pytanie było bez sensu, bo powiedziałam Olivii o tym, że chcę jechać do Jesse’ego i ona zadzwoniła do Jess by zapytać czy mogę przyjechać. Jesse się zgodził, więc chyba też chciał ze mną porozmawiać, ale w tym momencie o tym nie myślałam. Skupiłam się na jego wyglądzie. Na twarzy miał jakąś dziwną maskę, która była chyba opatrunkiem. Do tego miał ogromnego siniaka pod okiem. Oczy miał mocno przekrwione. Zwróciłam też uwagę na unieruchomiony nadgarstek i na jego głos. Jesse brzmiał inaczej, do tego wydawało mi się, że każdy oddech sprawia mu ból. Ale najbardziej rzuciło mi się w oczy coś innego. Najbardziej przeraziły mnie sińce na jego szyi. Harry to zrobił. Słowa, które padły z jego ust, gdy mnie zostawiał nie były jakąś metaforą. Harry naprawdę chciał go udusić.
-To jego dzieło- powiedział po niesamowicie długiej chwili, komentując moje niedyskretne gapienie się na niego. Harry go pobił. Tak naprawdę pobił. Chciał go udusić! To nie było jedno uderzenie, Jesse wyglądał na poturbowanego i gdy widziałam go w takim stanie naprawdę zrobiło mi się go żal. Jednocześnie zrobiło mi się niedobrze.  
-Witaj Ali- gdy zobaczyłam Jessicę miałam ochotę zwymiotować. Czułam, że zaraz przeprowadzę najbardziej upokarzającą rozmowę w moim życiu. Sam Jesse wywoływał we mnie lęk i dezorientację. Jess tylko potęgowała te uczucia.
-Możemy porozmawiać sami?
-Ty masz ochroniarza, więc chyba ja mogę mieć przy sobie przyjaciółkę.
-Steve może wyjść. Proszę cię. To sprawa między nami- zależało mi na tej rozmowie, bo od niej zależało zbyt wiele. Nie chciałam by ta blond kukła przy tym była, dlatego wolałam już zostać z Jessem sam na sam.
-Kiedy ostatnio do ciebie przyszedłem by porozmawiać wyrzuciłaś mnie jak śmiecia- przypomniał.
-Proszę cię, to będzie tylko chwila.
-Nie. Chcesz mówić to mów albo stąd wyjdź, nie będę spełniać żadnych życzeń czy żądań wielkiej księżniczki- wiedziałam, że brunet stara się mówić stanowczo. Chciał by słowa, które kierował w moją stronę ociekały jadem i złością, ale ja skupiłam się na tym jak słaby i dziwny jest jego głos.
-Przysięgam, że jeśli jeszcze raz się tak do niej odezwiesz to dokończę to, co zaczął Harry- powiedział Steve i totalnie mnie tym zaskoczył. Jesse’ego też, mimo że udawał, że go to nie rusza. Widziałam to. Znałam te miny. Jesse nie był psycholem wysyłającym mi te wiadomości. Stojąc przed nim nie widziałam kogoś, kto chce mnie skrzywdzić. Widziałam kogoś, kto został skrzywdzony.
-Uspokójmy się. Dobrze, będziemy rozmawiać na twoich warunkach- atmosfera między naszą czwórką była już wystarczająco napięta. Nie chciałam dolewać oliwy do ognia, więc się ugięłam i stwierdziłam, że wolę przeprowadzić te rozmowę na jego warunkach niż nie przeprowadzić jej wcale.
-W takim razie słuchamy- miałam wrażenie, że Jess napawa się właśnie tym widokiem. Ja płaszcząca się przed nimi. Byłam pewna, że właśnie to było dla niej jak spełnienie najpiękniejszych snów.
-Chcę cię prosić żebyś wycofał zarzuty- powiedziałam a blondynka wybuchła śmiechem. Jesse zaczął się uśmiechać i kręcić w niedowierzaniu głową.
-Czy ja się właśnie przesłyszałem?- ich reakcja była upokarzająca, ale przecież spodziewałam się tego. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, dlatego schowałam dumę do kieszeni, gdy tylko przekroczyłam próg tego pokoju.
-Proszę cię, wycofaj je- powiedziałam spokojnie. Na zewnątrz wydawałam się opanowana, ale wewnątrz mnie panował chaos. Jedyną oznaką tego jak bardzo przeżywam to, co się dzieje była piekąca mnie twarz. Rzadko oblewałam się rumieńcem, ale gdy tam stałam czułam, że moje policzki przybrały purpurowy kolor.
-Nie. Niby, dlaczego miałbym to zrobić? Twój mąż przychodzi do mnie i na mnie napada. W moim własnym domu. Niby, dlaczego mam cokolwiek wycofywać? Ze wzglądu na ciebie? Ty dla mnie nic nie znaczysz- wiedziałam, że się nie zgodzi, ale chciałam spróbować zanim przystąpię do właściwej części mojego planu.
-W takim razie mam dla ciebie propozycję. Jeśli ty się wycofasz...- nie zrobiłam tej pauzy po to by zabrzmieć bardziej dramatycznie. Zrobiłam ją by ostatni raz o tym pomyśleć i wiedziałam, że jestem pewna. –Ja też się wycofam.
-Co? Ali upadłaś na głowę? Gdybym wiedział, że z tym wypalisz w życiu bym cię tutaj nie przywiózł- byłam tego świadoma, dlatego teraz grałam według nieco innego scenariusza niż ten, który przedstawiłam Steve’owi.
-Jeśli ty odstąpisz od oskarżenia Harry’ego ja odstąpię od oskarżenia ciebie. Będzie tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło- nie było mi łatwo. W końcu D. prześladowało mnie tyle czasu. Ale to Harry’ego kochałam najmocniej na świecie i dla niego byłam gotowa to zrobić. Wiedziałam, że Jesse powinien zostać ukarany, ale również wina Harry’ego była niepodważalna. Ja miałam dowody na to, że Jesse pisał te chore wiadomości, ale Jesse miał dowody na to, że Harry go skrzywdził.
-Wychodzimy stąd, nie pozwolę popełnić ci takiego głupstwa- Steve chyba pierwszy raz w życiu dramatyzował a ja miałam jeden cel. Przekonać Jesse’ego, że moja propozycja jest tak świetna, że nie może jej odrzucić. Właściwie to tak przecież było i tak naprawdę nieważne czy Jesse by się zgodził czy nie to ja byłam osobą, która niezależnie od jego decyzji przegra. Jeśli by się zgodził mój prześladowca uniknąłby kary. Jeśli by się nie zgodził mój mąż miałby sprawę w sądzie, która nie wiadomo jak by się skończyła. W obu przypadkach to ja przegrywałam.
-Co o tym sądzisz?- zapytałam patrząc Jesse’emu prosto w oczy. Byłam największą idiotką na świecie, ale nie potrafiłam widzieć w nim D. Po prostu nie potrafiłam dostrzec w nim potwora. Nie patrzył na mnie tak jak powinien patrzyć ktoś, kto wysyłał mi te wiadomości. Mogłam być głupia, ale miałam oczy i to, co widziałam to nie był twór mojej wyobraźni. Jesse patrząc na mnie oczywiście był zły, wręcz wściekły, ale jednocześnie nie przestał patrzyć na mnie jak ten Jesse, z którym spędziłam tyle długich dni.
-Zastanowimy się- wtrąciła się Jess.
-Nie z tobą rozmawiam- powiedziałam ostro.
-Och myślę, że powinnaś- z tej dwójki to ta flądra wyglądała jak D., patrzyła jak D. i mówiła jak D. A może to właśnie ona. Może Jesse ją ochraniał? Może to ona była moim prześladowcą. Z jednej strony wydawało mi się to logiczne a z drugiej totalnie pozbawione sensu.
-Ali chcę żebyś już wyszła- powiedział Jesse i wtedy coś się zmieniło. Między nami wszystkimi panowało ogromne napięcie, ale gdy brunet wypowiedział te słowa tak jakby właśnie dotarło do niego wszystko, co się stało. Jakby uświadomił sobie, o czym w ogóle rozmawiamy.
-Proszę cię...- wyszeptałam, bo on nagle się zmienił i nie miałam pojęcia, co się właśnie dzieje. Nie umiałam odczytać emocji, które nim targały, nie umiałam określić uczuć.
-Wyjdź stąd- powiedział głośniej, wyraźniej i pewniej niż chwilę wcześniej. Nie mogłam wyjść. Chciałam z nim porozmawiać i zawrzeć z nim ten chory układ, ale zrozumiałam też, że chciałam od niego odpowiedzi.
-Dlaczego mi to zrobiłeś?- zapytałam i przestałam zwracać uwagę na Jess i Steve’a. –Dlaczego pisałeś to wszystko? To zawsze byłeś ty? Przecież, gdy dostałam pierwszą wiadomość nawet mnie nie znałeś! Dlaczego w ogóle D.? Co znaczy ta litera? Skąd tyle wiedziałeś o Harrym? Odpowiedz mi!
-Jeśli za chwilę nie wyjdziesz ciebie również oskarżymy o napaść- powiedziała Jessica a ja zamiast na nią spojrzeć to gapiłam się na Jesse’ego.
-Dlaczego to zrobiłeś? Nie umiem tego zrozumieć, próbuję odkąd się dowiedziałam, ale nie potrafię- podeszłam do niego bliżej. Patrzyłam na niego a on patrzył na mnie. Wydawało mi się, że on coś analizuje. Że się zastanawia. Chciał mi odpowiedzieć? A może chciał powiedzieć, że to pomyłka i on wcale nie jest jakimś psychicznym D.
-Jaką mam pewność, że dotrzymasz słowa i wycofasz oskarżenie?- gdy po tym długim czasie milczenia, który mi wydawał się wiecznością, powiedział to, zupełnie ignorując moje pytania, zachowując się tak jakbym nigdy ich nie zadała, zdałam sobie sprawę, że on nigdy mi nie odpowie. Jesse to D. Czas najwyższy by przejrzeć na oczy. Właśnie miał szansę zaprzeczyć, ale tego nie zrobił.
-To, że tutaj jestem i płaszczę się przed tobą mimo tego, co zrobiłeś nie jest dla ciebie wystarczającym dowodem na to, że mówię prawdę? Przysięgam, że jeśli się zgodzisz wszystko pozostanie między nami. Prasa wciąż nie wie i się nie dowie, to umowa między tobą i mną.
-Ali postradałaś zmysły. Nie ma żadnej umowy, widzimy się w sądzie- Steve złapał mnie za przedramię i chyba rozważał wyprowadzenie mnie stamtąd siłą, jako najlepszą opcję.
-Ja nie powiem, że to ty byłeś stalkerem, ty nie powiesz o tym, że Harry cię pobił. Nie zostaniesz za to osądzony a mój mąż nie stanie przed sądem za pobicie ciebie. Przecież wiesz, że to dobry układ. To ja tutaj najwięcej tracę. Nie ty. Wiesz jaka kara ci grozi. A Harry? On może zostać ukarany, ale nie musi. Ma przecież problemy z agresją, dobrze o tym wiesz, ale się leczy. Dla sądu to będzie ważne. Wiesz jakie są kary za działanie w afekcie?- mówiłam wszystko żeby go przekonać. Prawda była taka, że Harry doskonale wiedział co robi gdy go bił. Gdy wychodził z mieszkania jego działania wskazywały na to, że myślał całkiem trzeźwo i to co zrobił nie było w afekcie. Byłam gotowa powiedzieć wszystko, bo wiedziałam, że nie wyjdę dopóki on się nie zgodzi.
-Zgoda- powiedział po chwili zastanowienia patrząc mi w oczy. Nie byłam pewna czy mówi naprawdę czy to jakaś jego gra, ale moje wątpliwości rozwiała Jess.
-Co? Jesse musimy to obgadać...- blondynka nie kryła zaskoczenia i wiedziałam, że nie podoba jej się to, że jej protegowany podjął tę decyzję bez konsultacji z nią.
-Nie. Nie musimy, to moja decyzja. Jestem pewien. Chcę z tym skończyć- coraz mniej rozumiałam z tego wszystkiego, ale miałam nadzieję, że Jesse się nie rozmyśli. W końcu był D. Nienawidził Harry’ego i mnie. Gdyby to wypłynęło do mediów, gdyby wszyscy dowiedzieli się, że Harry go pobił... D. mogło zyskać, ale mogło też stracić. Ale zwróciłam uwagę na ostatnie słowa, które padły z jego ust. Chciał z tym skończyć. Chciał skończyć z byciem D. czy chodziło mu o coś innego?
-Gdyby...- blondynka próbowała jakoś na niego wpłynąć, ale on nie dał jej dojść do głosu.
-Powiedziałem, że jestem pewien- gdy Jesse wypowiadał te słowa nie patrzył na nią tylko na mnie. Przypomniało mi się, co mu powiedziałam, gdy się rozstawaliśmy.
Wiem, że nie chcesz zwolnić Jess, ale uważaj na nią, okej? Nie znasz jej tak dobrze jak ja. Nie pozwalaj jej wejść w twoje życie prywatne, bo wykorzysta to w mediach, wykorzysta to przeciwko tobie. Nie słuchaj kiedy powie, że masz się zmienić, bo jesteś idealny taki, jaki jesteś. Rób to, co robiłeś do tej pory a ona niech zajmuje się tym, czym agent musi się zajmować. No i przede wszystkim jej nie ufaj. Ona nie jest dobrym człowiekiem. Jest toksyczna i wcale nie chce dla ciebie dobrze, bo jej nigdy nie będzie chodzić o ciebie, zawsze będzie chodzić o nią, o to czego ona chce. Musisz mi obiecać, że będziesz na nią uważać, że nie zapomnisz o tym, że cię przed nią ostrzegałam i gdyby coś się działo, gdybyś miał jakieś podejrzenia, co do niej obiecaj, że dasz mi znać, obiecaj, że zwrócisz się z tym do mnie, bo przysięgam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy by ci pomóc.
-To moja decyzja, nie musisz się z nią zgadzać, ale musisz ją zaakceptować- dodał a im dłużej z nimi przebywałam tym bardziej upewniałam się w przekonaniu, że coś jest między nimi nie tak.
-Dobrze. Będzie jak zechcesz.
-Zgodziłem się, ale to ty musisz zbroic pierwszy krok. Dopóki nie dostanę telefonu od prawnika, że jest po sprawie nie kiwnę choćby palcem by zrobić cokolwiek w związku z Harrym. A teraz możesz w końcu opuścić ten pokój i dać mi odpocząć?
-Za godzinę będzie po sprawie- powiedziałam, ale nie chciałam tego zrobić tak po prostu. D. nie mogło czuć, że wygrało. Nie mogłam żyć ze świadomością, że za tydzień, miesiąc albo rok mogę dostać kolejną wiadomość albo Jesse może zrobić coś gorszego. Przecież on mi praktycznie groził w tych wiadomościach.
-Ali chodźmy- Steve objął mnie ramieniem i zaczął wyprowadzać mnie z sali.
-Zaraz- musiałam mieć ostatnie słowo. Pozwoliłam by wszystko uszło mu na sucho. Nie tylko obiecałam mu, że uniknie kary, ale zrezygnowałam z poznania odpowiedzi na miliony pytań, które kłębiły się w mojej głowie. Czułam się poniżona i było to coś ciężkiego do przeżycia dla każdego. A ja czułam się w tym momencie okropnie. –Zanim wyjdę muszę coś jeszcze powiedzieć. Wkrótce otrzymasz telefon od adwokata, że wszystko odwołałam, ale jeśli dostanę jeszcze kiedykolwiek jakąś wiadomość od ciebie, nieważne czy będzie podpisana, jako D. czy Jesse, jeśli w tej wiadomości będzie choćby jedno słowo, jedna literka, choćby głupia kropka, przysięgam, że nie uda ci się uniknąć kary. Ale wtedy nie będzie wyglądało to tak jak teraz. Wydaje mi się, że doskonale wiesz, jaka kara czeka stalkera, kiedy przez jego działania osoba, którą nęka zrobi sobie krzywdę... Obiecuję ci, że jeśli dostanę od ciebie wiadomość oskarżę cię o wszystko co zrobiłam sobie przez D., o to co zrobiłam sobie pod wpływem tych wiadomości, o każde nacięcie na skórze. To samo zrobię jeśli nie wycofasz oskarżenia. A teraz wychodzę i mam nadzieję, że już nigdy w życiu cię nie zobaczę- powiedziałam wkładając w każde słowo tyle jadu i nienawiści, że nie wiedziałam nawet, że potrafię tak bardzo nienawidzić. Ale kiedy to mówiłam nie mówiłam do Jesse’ego tylko do D. Spojrzałam na niego ostatni raz, odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.
-Ali- usłyszałam i mimo niechęci i złości stanęłam tuż przy drzwiach. Nie odwróciłam się w jego stronę, bo nie mogłam już dłużej na niego patrzeć. Przez sekundę w pomieszczeniu panowała zupełna cisza i wtedy on się odezwał a jego słowa wywołały nieprzyjemny dreszcz, który przeszedł przez całe moje ciało. –Radzę ci mieć oczy szeroko otwarte, bo nie jestem twoim jedynym wrogiem.
***
-Jesteś na mnie bardzo zły?- zapytałam, gdy wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do samochodu. Doskonale znałam odpowiedź na to pytanie, ale liczyłam na to, że Steve mi szybko wybaczy.
-Zły? Nie. Ja jestem na ciebie wściekły. Nie podobało mi się to, że mam cię tutaj przywieźć, ale nie sądziłem, że kiedy mówiłaś, że musisz sprawdzić, co z nim i spróbować się dogadać wymyślisz taką głupotę.
-Musiałam to zrobić, to jest najlepsze wyjście i dobrze o tym wiesz.
-Moim zdaniem to nie jest żadne wyjście- odburknął a ja wcale nie czułam się jakaś winna. Uważałam, że mimo wszystko dobrze zrobiłam. –Poza tym zdajesz sobie sprawę, że ta twoja przemowa końcowa nie miała sensu?- zapytał. Tak, zdawałam sobie z tego sprawę. Nie można było udowodnić, że Jesse był D. dawniej, więc tym bardziej nie mogłam udowodnić, że kilka lat temu cięłam się przez niego. Właściwie gdyby się uprzeć i na moje okaleczanie nie miałam zbyt wielu świadków, właściwie tylko Harry widział jak to robię. Wiedziałam, że to tak nie działa, bo gdybym rzeczywiście mogła to wszystko udowodnić wybrałabym pewnie tę opcję. Zagroziłabym mu, że oskarżę go o coś poważniejszego niż wysyłanie mi wiadomości, jeśli nie wycofa oskarżeń, ale byłam świadoma, że tak naprawdę nie mogę mu tego udowodnić i on też doskonale o tym wiedział.
-Mogę skorzystać z twojego telefonu?- zapytałam ignorując jego pytanie. Musiałam dotrzymać słowa. Steve wiedział, dlaczego go o to proszę i mimo tego, że zupełnie nie zgadzał się w tej sprawie ze mną podał mi swoją komórkę. To była jedna z jego największych zalet. Zawsze dawał mi wybór. Nigdy nie starał się narzucać mi swojego zdania nawet, gdy uważał, że popełniam błąd. To było coś, czego Harry nie potrafił mi dać. Nie w każdej sprawie i nie zawsze. Gdy Olivia odebrała i usłyszała, co zrobiłam była w szoku, ale chyba rozumiała, dlaczego to robię. Później zadzwoniłam jeszcze do Petera. Wiedziałam, że Liv i tak to zrobi, ale musiałam mu wszystko przekazać osobiście.
-Gdzie teraz chcesz jechać? Do domu?- zapytał ochroniarz, gdy odpalił auto.
-Nie. Nie chcę jeszcze tam wracać. Wiem, że Harry przed chwilą wrócił i w tym momencie nie chcę go widzieć- powiedziałam a Steve spojrzał na mnie nieco zaskoczony. Moje słowa zabrzmiały dość ostro, ale nie to miałam na myśli. Ja potrzebowałam chwili samotności. Musiałam się ogarnąć i pozbierać do kupy. Przecież każdy z nas czasami musi pobyć sam. Każdy tego potrzebuje.
-Olivia mu powie o tym, co zrobiłaś?
-Słyszałeś, co jej powiedziałam. Może mu powiedzieć, co chce a znając i ją i Harry’ego powie mu o wszystkim.
-Ali nie chcę go bronić czy coś, ale pierwszy raz odkąd go znam, a znam go odkąd stawiał pierwsze kroki w tym świecie, pierwszy raz rozumiem, dlaczego się tak zachował. Oboje wiemy, że Harry bywa wybuchowy, ale tym razem nie o to chodzi. W ogóle nie chodzi o jego problemy. Myślisz, że ja nie chciałem pojechać do tego podłego gnojka? Że nie chciałem obić mu tej fałszywej mordy? Harry kocha cię najbardziej na świecie i rozumiem to, co zrobił.
-Naprawdę myślisz, że o to mi chodzi? Może cię zaskoczę, ale nie. Nie o to mi chodzi. Wiem, jaki Harry jest i wiem, że miał powód, chociaż wciąż nie podoba mi się to. Agresja nigdy nie zwalczy agresji. Ale mi nie chodzi o to. On mnie tam zamknął. Pozbawił możliwości skontaktowania się z kimkolwiek. Błagałam go żeby ze mną został a on nie wyszedł tak po prostu. On zachował się okropnie również wobec mnie. I dlatego nie chcę go widzieć, bo chcę ochłonąć i pomyśleć. Wiem, że jest już w domu, jest bezpieczny, jest z nim Olivia i Rick. Muszę pobyć chwilę gdzieś gdzie będę mogła sobie wszystko ułożyć. Poza tym, Liv właśnie mówi mu, co zrobiłam, więc myślę, że jemu też przyda się chwila by mógł to przetrawić. Jeśli teraz tam wrócę to będzie jak wybuch wulkanu. I to nie zwykłego tylko całego Yellowstone.
-Rozumiem. W takim razie gdzie chcesz jechać?- zapytał.
-Zawieź mnie do Cassie- nie zamierzałam iść tam teraz po to by trenować. Chciałam tam posiedzieć. Sala do tańca, mimo ciężkiego początku, stała się dla mnie miejscem, w którym czułam się bezpiecznie, była moim azylem. Gdy weszłam do środka poprosiłam Cassie o to żebym mogła posiedzieć na jej zajęciach. Blondynka zgodziła się i nawet nie komentowała tego jakoś bardzo, widziała, że coś mi jest i kolejny raz pokazała, że mimo wszystko jest człowiekiem i ma ludzkie odruchy. Nie wiedziałam ile czasu przesiedziałam na zajęciach, bo przestałam zwracać uwagę na poszczególne osoby. Grupy zmieniały się, jedne zaczynały inne kończyły swoje lekcje a ja po prostu tam byłam. Wydawało mi się, że nawet przysnęłam, bo zrobiłam się bardzo zmęczona nie tylko przez nieprzespaną noc, ale także przez emocje, które kosztowały mnie sporo energii. Siedziałam tam tak długo aż Steve do mnie nie przyszedł.
-Harry prosi cię żebyś już wróciła. Dzwoni i dzwoni, bardzo się martwi- powiedział brunet a ja od razu spojrzałam na Cassandrę. Blondynka spiorunowała nas spojrzeniem, bo właśnie przeszkodziliśmy w prowadzeniu jej zajęć a obiecałam, że nawet nie zauważy, że tam siedzę.
-Serio mnie prosi czy każe ci mnie przywieźć- wyszeptałam, bo nie byłam pewna.
-Sama zobacz- mężczyzna podał mi komórkę. Na ekranie widniał SMS od Harry’ego, w którym rzeczywiście prosi żebym wróciła. Gdy go przeczytałam poczułam ogromną tęsknotę. Właściwie czułam ją cały czas i gdzieś w głowie krążyła mi myśl, że on nie powinien być tam beze mnie, ale jednocześnie czułam, że potrzebujemy tych paru godzin by nabrać do całej sprawy, choć odrobinę dystansu. Nie mówiłam nic więcej, kiwnęłam tylko głową i zanim wyszłam przeprosiłam Cassie i podziękowałam za to, że mogłam zostać. W drodze do domu byłam całkiem spokojna. Doskonale wiedziałam, co chcę mu powiedzieć i miałam nadzieję, że obędzie się bez krzyków. Kiedy weszłam do mieszkania panowała w nim cisza. W przedpokoju zdjęłam buty i płaszcz. Gdy znalazłam się w salonie okazało się, że wszyscy tam są. Olivia, Patrick, Nina, Niall, który był tam a ja z jednej strony się zdziwiłam a z drugiej w ogóle mnie to nie zaskoczyło, oraz Harry. Wszyscy spojrzeli na mnie a ja spojrzałam na niego. Miał podbite oko i zadrapania na twarzy i przez ułamek sekundy żałowałam, że nie przyjechałam do niego od razu by mu pomóc, zrobić mu okład z lodu albo dać tabletkę jeśli bolała go głowa i że nie podrapałam twarzy Jess, bo podejrzewałam, że te kreski na jego twarzy są jej dziełem. Trwało to jednak chwilę, bo Harry wstał i powitał mnie słowami, przez które znowu poczułam złość.
-Jak mogłaś to zrobić? Jak mogłaś zrobić coś tak głupiego?! Coś tak idiotycznego?!- zapytał z wyrzutem i złością. On był zły na mnie! On! Harry! To przecież ja powinnam się złościć na niego! To, co on zrobił mi było okropne! Uwięził mnie we własnym domu! Zupełnie zlekceważył! Ja zrezygnowałam ze sprawiedliwości! Pozwoliłam by Jesse’emu się upiekło! Dla Harry’ego! A on mnie tak wita! Patrzyłam na niego i zrobiłam coś, czego się nie spodziewał. Wzięłam zamach i uderzyłam go w twarz. Gdy to zrobiłam Harry przez moment nie patrzył na mnie. Przyłożył dłoń do policzka a ja zerknęłam na Ninę, która... się uśmiechnęła. Wyglądała na usatysfakcjonowaną tym, co zrobiłam. W odróżnieniu do niej Niall wywrócił oczami wyraźnie nie pochwalając tego mojego zachowania. Nie miałam jednak czasu na analizy zachowania moich przyjaciół. Przeniosłam spojrzenie z powrotem na Harry’ego i wtedy jedyne, co chciałam zrobić to rzucić się mu w objęcia, bo mimo złości najbardziej odczuwałam w tym momencie radość, że on tutaj jest. Cały i zdrowy.
-Chcecie pewnie porozmawiać...- zaczęła Olivia, ale szybko jej przerwałam.
-Nie. Ja chciałam porozmawiać, ale teraz mi się odechciało- powiedziałam patrząc na Harry’ego tak, że widziałam jak momentalnie zaczyna żałować tego głupiego powitania.
-Wiem, że to było kiepskie powitanie, ale jak inaczej miałem cię powitać skoro zrobiłaś coś tak głupiego?- poprawka. Harry jednak nie żałował tego, co powiedział przed chwilą i chciał chyba żeby nerwy znowu mi puściły.
-Jestem zmęczona. Całą noc nie spałam. Idę pod prysznic- powiedziałam, bo całe to pozytywne nastawienie, które miałam, gdy jechałam do domu wyparowało, kiedy zrozumiałam, że tylko ja chciałam dogadać się w normalny, cywilizowany sposób. Byliśmy dorosłymi ludźmi, ale w tym momencie zachowywaliśmy się jak dzieci. Ja też nie zachowałam się super, bo poniosły mnie nerwy. Nie panowałam już nad niczym i jedyne, czego nie chciałam to żeby nasi przyjaciele musieli oglądać to chore przedstawienie. Wyminęłam, więc Harry’ego i poszłam do sypialni. Wzięłam legginsy, bluzę i czystą bieliznę i na serio zamierzałam wziąć prysznic. Miałam nadzieje, że ochłonę i wtedy uda nam się przeprowadzić tę trudną rozmowę. Gdy weszłam do łazienki i spojrzałam na siebie musiałam przyznać, że wyglądałam okropnie. Miałam wielkie wory pod oczami, nawet powieki miałam opuchnięte przez zmęczenie i łzy, które wylałam tej nocy. Powoli zdjęłam spodnie i skarpetki i gdy byłam już w samej bluzce i majtkach do pomieszczenia wszedł Harry.
-Przepraszam. Wiem, że zrobiłaś to dla mnie- powiedział i do mnie podszedł. Mimo tego, że byłam zła, nie tylko na niego, ale też na siebie, to w tym momencie cieszyłam się, że do mnie przyszedł. Chciałam go w końcu objąć i na moment zapomnieć o otaczającym nas świecie. Harry chciał chyba dokładnie tego samego, bo to on złapał mnie za ręce i przyciągnął do siebie. Przytulił mnie równie mocno jak ja jego. To niesamowite jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla osoby, którą kochamy. Ile jesteśmy w stanie zrobić. Co jesteśmy w stanie zrobić. Ja byłam pewna, że dla Harry’ego jestem w stanie zrobić wszystko, kochałam go tak bardzo, że robiłam nawet coś wbrew sobie.
-Na początek chcę cię zapytać czy wiesz, za co dostałeś ode mnie w twarz?- postanowiłam, że ja zacznę. On usiadł na brzegu wanny a ja stałam przed nim.
-Bo jesteś na mnie zła- odpowiedział i kąciki jego ust zaczęły drgać. Chciał się uśmiechnąć.
-Ale wiesz za co?
-Jesteś zła i zawiedziona, bo szło mi już tak dobrze, myślałaś, że już nie rzucę się na nikogo. Wiem, że cię zawiodłem, bo go uderzyłem, ale wiesz, co? Nie żałuję. W ogóle nie żałuję tego, że złamałem mu nos. Gdybym mógł połamałbym mu wszystkie kości. Zawsze, gdy to się działo i nie panowałem nad sobą miałem później wyrzuty sumienia, ale tym razem nie mam. Bo on sobie zasłużył i nie zamierzam tego żałować.
-A teraz ja ci coś powiem. Nie. Wcale nie, dlatego jestem na ciebie zła. Jestem wściekła i zawiedziona przez to, co zrobiłeś mi- może komuś mogłoby się wydawać, że przesadzam, ale ja naprawdę to przeżyłam. Pomijając całe to nieszczęsne pobicie, oskarżenia, kaucje i sądy. To jak mnie uwięził było dla mnie czymś strasznym, bo przypomniało mi dawne czasy.
-Wiem i chcę cię za to bardzo przeprosić. Nie powinienem się tak zachować, ale nie panowałem nad sobą- niby widziałam, że szczerze mnie przeprasza, ale wiedziałam też, że jeśli chodzi o resztę to kłamie jak z nut.
-Taaaa. To totalna bzdura- powiedziałam i dotknęłam jego policzka.
-Nie. Przepraszam, ale...- nie było sensu bawić się w podchody. W pewnych sprawach z Harrym trzeba było rozmawiać bez ogródek.
-Zniszczyłeś swój telefon, mój ukradłeś, zniszczyłeś urządzenie do komunikacji z ochroną, zamknąłeś mnie tak żebym nie mogła wyjść. Kazałeś mi przynieść dokumenty nie, dlatego że chciałeś je zobaczyć tylko, dlatego że ułożyłeś sobie w głowie plan. Nie działałeś w afekcie. Doskonale wiedziałeś, co robisz. Kiedy ci opowiadałam o wszystkim byłeś taki nieobecny. Ja starałam się być czuła, ale ty byłeś taki oschły. Pocałowałam cię a ty byłeś taki wycofany i wtedy powiedziałeś, że mnie kochasz. Zdziwiłam się, bo skoro nie odwzajemniasz moich pieszczot to nieco dziwne, że tak mówisz. Teraz wszystko rozumiem. Powiedziałeś to, bo zamierzałeś złamać mi serce. Z pełną świadomością. A ten tekst na koniec? Dałeś mi do zrozumienia, że jedziesz do Jesse’ego by go zabić i jednocześnie pozbawiłeś mnie jakiejkolwiek szansy by coś zrobić.
-A ty? Przyjeżdżam tutaj i Olivia informuje mnie, że wycofałaś zarzuty. Ty zachowałaś się równie źle...- nie chciałam dać mu dojść do słowa, bo teraz rozmawialiśmy o nim. O moim zachowaniu będziemy rozmawiać później.
-Doskonale wiesz, że to bzdura. Mówisz to tylko, dlatego że nie wiesz jak się bronić, bo tym razem to ja mam rację w stu procentach. Nie możesz porównywać mojego zachowania do twojego. Może i ja zrobiłam coś głupiego, ale dzięki temu uchronimy wiele osób. Bo ty nie pomyślałeś o innych. Nie pomyślałeś o mnie. Ale nie tylko. Nie wziąłeś pod uwagę tego, co powie twoja mama? Co pomyśli, kiedy ktoś jej zadzwoni, że jej syn kogoś pobił i może iść nawet do więzienia!
-Dobrze wiesz, że nie poszedłbym do więzienia.
-Nie. Złamałeś mu nos, obiłeś żebra, Jesse ma zwichnięty nadgarstek. To nie są powierzchowne rany. Ale wiesz, że gdy złamałeś mu nos uszkodziłeś mu przegrodę. Wiesz, że nie wiadomo czy odzyska swój normalny głos. Jesse pracuje głosem. Jeśli to trwałe uszkodzenie... Ty nie zdawałeś sobie sprawy z konsekwencji. Co by było gdybyś musiał tutaj być przez nie wiadomo jak długi okres czasu? Co by było z promocją płyty? Przecież macie zakończyć wspólną karierę, każdy z was ma już zaplanowane solowe projekty. Dlaczego porównujesz to, co zrobiłeś do tego, co zrobiłam ja? Gdybyś dostał wyrok w zawieszeniu? Harry rozumiesz o czym my w ogóle rozmawiamy? To nie są błahostki. To decyzje i działania, które mogę wpłynąć na całe nasze życie. Do tego nie umiem przejść obojętnie obok tego co zrobiłeś mi, zamknąłeś mnie. Wiesz co mi to przypominało? Co poczułam?
-Przepraszam- wyszeptał i nagle nastała cisza. Bo co więcej mogłam powiedzieć skoro on wyglądał tak jakby żałował jednocześnie mając minę kogoś kto przegrał. Nie chciałam by tak to odczuwał, chciałam tylko go uświadomić. Takie akcje nie mogły mieć miejsca i on musiał to zrozumieć.
-Harry to nie są zawody. Nie jesteś przegrany a ja wygrana. I to nie tak, że przyszło mi łatwo pojechanie tam, płaszczenie się przed nimi i odpuszczenie D. wszystkiego. Bo on mieszał mi w życiu, straszył mnie i sprawił, że nigdy nie czułam spokoju. Nie odpowiedział na moje pytania. Nie wyjaśnił, dlaczego to robił. Ale zrobiłam to, bo kocham cię nad życie. To okropne, bo jestem na ciebie teraz taka wściekła, ale jednocześnie... Gdybyś mnie wczoraj tak nie potraktował... Gdybyś pojechał obić mu mordę bez tej całe otoczki... Chodzi mi o to, że mimo wszystko, mimo że to wbrew moim zasadom, część mnie cieszy się, że to zrobiłeś i czuję się z tym okropnie.
-Jeśli ty czujesz się okropnie to nie wiem jak nazwałabyś to jak ja się czuję. Bo aktualnie jestem na ciebie zły. Nie podoba mi się to, co zrobiłaś. Uważam, że to był błąd. Do tego zrobiłaś to przeze mnie- po tych słowach zrozumiałam dlaczego czuje się przegrany.  
-Dla ciebie- powiedziałam i go przytuliłam. Chciałam go jakoś pocieszyć, ale sama też oczekiwałam, że on mnie pocieszy.
-Przeze mnie. Chciałem go ukarać, ale dzięki mnie uniknie kary. Poza tym nie mamy gwarancji, że dotrzyma umowy.
-Dotrzyma, jestem pewna.
-To D. Jak możesz być pewna?
-Nie wiem, po prostu- patrząc na niego wciąż się wahałam. Chciałam mu o czymś powiedzieć, ale nie byłam przekonana czy to zrobić. Wiedziałam, że moje słowa go zranią.
-Moim zdaniem to błąd. Głupota.
-Mogę ci coś powiedzieć?- zapytałam. Harry kiwnął głową i złapał moją dłoń. Uniósł ją wyżej i pocałował delikatnie. –Boję się, że moje słowa cię zranią. Gdy byłam u Cassie naprawdę wszystko przemyślałam. Ułożyłam sobie w głowie, co ci powiem, właściwie cały scenariusz miałam przygotowany, ale wszystko zniszczyłeś i teraz nie jestem pewna czy chcę to powiedzieć na głos.
-Śmiało, bardziej niż ten siarczysty cios, jaki od ciebie dostałem na powitanie chyba nie zaboli- zażartował i uśmiechnął się nieznacznie.
-Obawiam się, że zaboli. Chodzi o to, że naprawdę zawiodłam się na tobie- powiedziałam a gdy to zrobiłam on przestał patrzeć mi w oczy. Wiedziałam, że sprawie mu tym przykrość i zaczęłam żałować, że zebrało mi się na taką szczerość. Przestałam mówić i czekałam na nie wiadomo co.
-No dalej. Wiem, że to nie wszystko. Śmiało, mów- gdy na mnie spojrzał wydawało mi się, że złamałam mu serce. Nie byłam pewna czy chcę kontynuować, ale jego całus dodał mi pewności siebie.
-Zostawiłeś mnie z tym samą. Ja nie chciałam... Nie oczekiwałam od ciebie wymierzania sprawiedliwości na własną rękę, ale- nienawidziłam się tak zacinać. Uciekałam od niego wzrokiem i miałam ochotę siebie walnąć porządnie w twarz by jakoś się ogarnąć. –Po prostu oczekiwałam od ciebie wsparcia. Powiedziałam ci, że mój były facet, osoba, z którą spędziłam dużo czasu, osoba, która przychodziła tutaj, robiła ze mną śniadania i kolacje, oglądała filmy, ktoś, kto był moim partnerem mnie prześladuje. To nie jest dla mnie łatwe, bo wiem, złościsz się, że tak mówię, ale Jesse był częścią mojego życia. Był moim przyjacielem, był mi bardzo bliski. Naprawdę mu ufałam i czasami dopadają mnie wyrzuty sumienia, bo wciągnęłam go a jakieś moje gierki a on na to nie zasłużył. I właśnie on, ten, któremu naprawdę ufałam, okazuje się być moim koszmarem. I kiedy ci o tym powiedziałam chciałam żebyś mnie pocieszył. Potrzebowałam tego. Drugi raz mnie ktoś zranił tak bardzo i chciałam tylko żebyś mnie objął i był przy mnie. Kiedy siedziałam u Cassie i o tym myślałam doszłam do wniosku, że w pewnych sytuacjach jestem sama. Zawsze byłam sama.
-To nie prawda.
-Wiem, że mnie kochasz i jesteś ze mną. Byłeś ze mną wiele razy, chociażby, gdy miałam chore gardło, ale prawda jest taka, że mam rację. W pewnych sytuacjach jestem sama. Wiele razy powtarzałeś, że jesteśmy razem we wszystkim, że razem damy radę, ale wczoraj... Boję się, że gdy dojdzie do czegoś podobnego znowu zostanę sama.
-Ali to nie tak.  Dobrze wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Wczoraj to była zupełnie inna sprawa. Nie panowałem nad sobą, ale gdy robiłem to, co robiłem... Robiłem to dla ciebie. Może i tego nie rozumiesz, ale tak było. Myślałem tylko o tym jak cierpiałaś czytając te wiadomości, miałem je wszystkie przed oczami. Nie chciałem żebyś mnie zatrzymała. Chciałem tam pojechać i zadać mu taki ból jak on zadawał tobie. Wiem, że to jest złe. Wiem o tym, ale pewny rzeczy nie odchodzą od tak. Staram się, przysięgam, że robię wszystko by zachowywać się normalnie, ale tym razem poczułem się tak jakby na moich oczach on robił ci krzywdę. Jakbym stał i patrzył jak on cię bije... Nie opowiadałem ci o tym, ale już od jakiegoś czasu śni mi się coś okropnego. Ten koszmar powraca. Widzę w nim jak ktoś cię uderza, widzę jak upadasz, jak płaczesz. Widzę jak zdziera z ciebie sukienkę. Patrzę na ciebie i słyszę jak krzyczysz, jak prosisz o pomoc, ale ja nie mogę się ruszyć. Widzę i słyszę wszystko i nic nie mogę zrobić. Nie mogę ci pomóc. Dlatego kiedy mi powiedziałaś, że to on, kiedy powiedziałaś, ze on tutaj przyszedł i próbował tutaj wejść poczułem to, co w tym cholernym śnie- powiedział a ja czułam jak łzy napływają mi do oczu. Spuściłam głowę i widziałam jak pojedyncze krople wypływają mi z oczu i uderzają o podłogę. Zawsze byłam pełna emocji, tym bardziej jeśli chodziło o miłość mojego życia, ale gdy usłyszałam, że boi się, że mnie nie ochroni, a ja chwilę wcześniej powiedziałam, ze mnie zawiódł poczułam się okropnie winna. Momentalnie żałowałam, że nie ugryzłam się w język.
-Przepraszam- wyszeptałam. Sny bywają dziwne i nielogiczne, ale często są odzwierciedlaniem naszych pragnień, ale też lęków. Ja długo nie umiałam pozbyć się z głowy obrazu mężczyzny, który kilka lat temu próbował mnie wykorzystać. Często śnił mi się ten koszmar, kiedy uciekam, upadam i widzę Harry’ego, ale on mi nie pomaga a ten mężczyzna śmieje się i robi mi krzywdę. Doskonale pamiętałam moment, w którym w moim śnie tego mężczyznę zastąpił Harry. Mimo zaprzeczania, nieświadomie bałam się, że Harry mnie skrzywdzi. Dawniej jego największym koszmarem był ten, kiedy od niego uciekałam. Koszmar ten przecież się urzeczywistnił, więc rozumiałam dlaczego Harry bał się, że tym razem też może się tak stać. Zrozumiałam wszystko. Objęłam go mocno a chwilę później go pocałowałam. –Przepraszam, że jestem taka okropna. Ale nie bój się. Nic złego się nie stanie. Wiem, że zawsze mnie uratujesz. Wiem to.
-Nie dopuszczę do tego by te sny spełniły się choćby w jednym procencie. Obiecuję, że nikt nie zrobi ci krzywdy. Przysięgam.
***
Otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Spałam godzinę. Jedną, krótką godzinę. Byłam zmęczona, ale wciąż byłam tak zdenerwowana, że po prostu nie mogłam spać. Obok mnie leżał Harry. Wyglądał tak spokojnie. Cieszyłam się, że chociaż on wypocznie. Wstałam i ubrałam kapcie. Wyszłam z pokoju najciszej jak umiałam. Poszłam do kuchni a gdy tam weszłam wpadłam na Nialla.
-Nie śpisz? Myślałem, że będziecie spać do wieczora- powiedział a ja uświadomiłam sobie, że nie minęły nawet dwadzieścia cztery godziny odkąd powiedziałam Harry’emu o D.
-Nie mogę spać. Jestem zbyt zestresowana i mam doła. A ty czemu właściwie jeszcze tutaj jesteś?- udawałam, że nie wiem. Jasne, że wiem, ale wykaż się inwencją i coś mi nazmyślaj – pomyślałam.
-Szczerze?
-Nie, okłam mnie. No jasne, że szczerze- mimo że właściwie przeżywałam jakieś moje osobiste dramaty poczułam ekscytację na myśl o tym, co mi zaraz powie Horan. Miał nico dziwną minę a ja zaczęłam się uśmiechać. Czy to właśnie ten moment, kiedy Niall przyzna mi się, że Nina mu się podoba?! A może powie, że to coś więcej?! Byłam tak gotowa by to usłyszeć, że chyba nigdy w życiu nie byłam jeszcze na nic tak gotowa.
-Mam wenę. Nie wiem, dlaczego teraz i dlaczego tutaj, ale wszyscy sobie poszli, ty z Harrym poszliście spać a mi do głowy padł pomysł. Wiesz jak to czasami jest. To się dzieje nagle i bałem się, że zapomnę. Pożyczyłem twoją gitarę i siedzę tutaj i tworzę- czy ja powiedziałam wcześniej Harry’emu, że mnie zawiódł? Serio? Ja w ogóle wiedziałam, co to zawód? Chyba nie i dopiero słowa Nialla uświadomiły mi jak to jest być zawiedzioną na całej linii.
-Aha- tylko tak mogłam skomentować słowa przyjaciela. –Niny też nie ma?
-Nie. Wyszła na jakąś rozmowę czy coś. Nie bądź taka- powiedział a ja nie wiedziałam, o co konkretnie mu chodzi.
-Jaka?- zapytałam totalnie zdołowana i wkurzona.
-Zdołowana i wkurzona- odpowiedział, czym od razu wywołał uśmiech na mojej twarzy.
-Nie umiem nie być taka. Pokażesz mi to, nad czym pracujesz?
-Nie. To znaczy później. Teraz musimy zrobić to, co robimy, gdy mamy doła- Niall uśmiechnął się tak szeroko i zaczął poruszać brwiami tak znacząco, że wiedziałam, co to oznacza.
-Hero?- to był nasz rytuał, właściwie to była nasza piosenka. Horan darzył Enrique Iglesiasa szczerą i bezwarunkową miłością a Hero to piosenka jego życia.
-Hero. Idziemy do salonu, zakładamy słuchawki a po chwili świat od razu będzie wydawał ci się piękniejszy- nie miałam nastroju na takie rzeczy, ale z drugiej strony wolałam siedzieć z Niallem i słuchać Enrique niż rozmyślać i stresować się, że telefon milczy a Jesse niczego jeszcze nie odwołał. Usiadłam, więc na kanapie, założyłam słuchawki i słuchałam piosenki. Przymknęłam na moment oczy a gdy je otworzyłam wcale nie siedziałam na sofie w salonie tylko leżałam w moim łóżku w sypialni. Przez pierwsze pięć minut nie ogarniałam, która jest godzina, dzień, co się dzieje, czy jest rano czy wieczór. Usiadłam na łóżku i powoli docierały do mnie fakty. Gdy wstałam czułam się jakaś ociężała. Bolała mnie głowa i właściwie nie miałam na nic siły. Chciało mi się pić, więc poszłam do kuchni, z której wydobywał się piękny zapach.
-Co robisz?- zapytałam, bo w kuchni tym razem nie było Nialla tylko Harry. Stał tam w bokserkach i koszulce i gotował.
-Obiado-kolację- odpowiedział a ja w dalszym ciągu nie ogarniałam.
-Gdzie jest Niall?- zadałam kolejne pytanie.
-Zostawił ci karteczkę, że musiał już iść- jaką karteczkę? I gdzie ją zostawił?
-Nina wciąż nie wróciła? Dlaczego gotujesz?- mój mózg wciąż nie działał tak jak powinien.
-Wróciła i bierze prysznic. A gotuję, bo jestem głodny. Skarbie chyba się jeszcze nie obudziłaś- powiedział patrząc na mnie z politowaniem.
-Gotujesz dla siebie?- zapytałam a moje pytanie go rozbawiło. Zaczął się śmiać i zanim odpowiedział dał mi buziaka.
-Nie, robię kolację dla naszej trójki- odpowiedział.
-Przepraszam. Nie ogarniam- powiedziałam i przetarłam dłońmi oczy.
-Widzę, zachowujesz się jakbyś była pijana.
-A czuję jakbym miała kaca mordercę- przyznałam i nalałam sobie do szklanki wodę. Gdy ją piłam przeglądałam się Harry’emu i przypomniała mi się nasza rozmowa i to, o czym myślałam, gdy siedziałam z Niallem. –Harry. Przepraszam za to, co ci powiedziałam. Nie bądź smutny.
-Nie jestem. Nie musimy już o tym rozmawiać.
-Nie, ja muszę powiedzieć. Ty chcesz żebym była bezpieczna i zrobisz wszystko żeby tak było, ale ja też zrobię wszystko żeby cię ochronić.
-Wiem- Harry objął mnie w pasie a ja czułam, że muszę mu to powiedzieć.
-Chcę żebyś wiedział, że zawsze do ciebie wrócę. Zawsze. Nawet jeśli to mnie złamie, przybiegnę do ciebie. Właściwie napisałam o tym nawet piosenkę- chciałam coś jeszcze dodać, ale on zaczął mnie całować i mi to uniemożliwił.
-Skarbie- wyszeptał gdzieś między pocałunkami. –Chcę ją usłyszeć.
-Okej, ale po kolacji- powiedziałam i zanim się od niego odkleiłam jeszcze raz go pocałowałam. –Pomóc ci?
-Nie, dam sobie radę- odparł wyraźnie weselszy niż parę minut wcześniej. Przyglądałam mu się aż do momentu, gdy do kuchni weszła Nina. Zamierzała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej wydzierający się, zdewastowany telefon Harry’ego.
-Zmień ten dzwonek- powiedziałam zanim odebrał. Razem z Niną gapiłyśmy się na niego przez całą rozmowę, która nie trwała długo. Z jego ust nie padały żadne konkretne słowa, ale ja wiedziałam, czego dotyczy ta rozmowa.
-Już jest po wszystkim- oznajmił, gdy się rozłączył.
-Udało się?- zapytałam odczuwając ulgę.
-Jesse wycofał oskarżenie. D. dotrzymało słowa- odpowiedział, choć w przeciwieństwie do mnie wcale nie był tak bardzo zadowolony. Mimo wszystko przytulił mnie i wyszeptał mi do ucha, że mi dziękuje. Nie wiedziałam czy te podziękowania są szczere, ale wiedziałam, że wiele go kosztują.
-Czyli to koniec?- zapytała Nina i przytuliła mnie równie mocno jak Harry.
-Koniec- odpowiedział brunet a mi coś się przypomniało. Ostatnie słowa, które skierował w moją stronę Jesse. Naprawdę miałam więcej wrogów czy powiedział tak tylko po to by mnie przestraszyć?

„Zaaplikuję twoją truciznę w moje żyły
Mówią, że najlepsza miłość jest szalona
Będę rozświetlał twoją delikatność aż do ostatniego dnia
Pozwolę twoim polom zapłonąć dookoła mnie, dookoła mnie
Jeśli to tego byś chciała...”





Oba cytaty (z początku i końca rozdziału) pochodzą z piosenki OneRepublic - What You Wanted

sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział 34





-Wiadomo? Kim jest D.?- to wydawało mi się tak nierealne, że pomyślałam, że właśnie śnię. Zgłaszając całą sprawę odpowiednim służbom powinnam chyba liczyć się z tym, że kiedyś się dowiem, że poznam tożsamość osoby, która dręczy mnie tyle czasu. Przecież po to zajęła się tym policja. Po to by dowiedzieć się, kim jest osoba, która od samego początku istnienia Ali Rose jej nienawidzi. Po to by ta osoba przestała mnie dręczyć. Bym mogła żyć bez strachu, że groźby są prawdziwe, bez strachu przed każdą przychodzącą wiadomością. I teraz, gdy okazało się, że wiadomo, że osoba, która tak bardzo mnie nienawidzi istnieje naprawdę, nie jest już dłużej anonimowa, D. to nie jest tak naprawdę D. tylko ktoś, kto ma imię i nazwisko, ogarnął mnie o wiele większy strach niż wtedy, kiedy ten ktoś wysyłał mi psychiczne wiadomości. Bo ja nie byłam gotowa. A reakcja, mina, spojrzenie Olivii tylko mnie upewniły w tym przekonaniu. Nie byłam gotowa poznać tożsamości tej osoby, bo wiedziałam, że to nie psychofan Harry’ego. To nie mój psychofan. To nie osoba, która jest mi obca. Naiwnie część mnie wierzyła, że tak właśnie jest. Że to ktoś kto ma obsesje, ktoś kto nas śledzi, ktoś kto ma, być może, jakiś ogromny problem ze sobą samym, ale przede wszystkim to ktoś kogo nie znam. Niestety  reakcja Liv wyraźnie mówiła coś innego. To osoba, którą znam i okazało się, że jestem zupełnie nieprzygotowana na to, co zaraz usłyszę.
-Tak. Wiadomo, kim on jest- on. ON. To mężczyzna. Olivia patrzyła na mnie tak, że nie wiedziałam, co mam czuć. Mam się bać? Tak naprawdę bać? Mam być przerażona? Kim on jest? To ktoś mi bliski? Ktoś, kogo kocham? Liv wyglądała tak jakby miała wyrzuty sumienia. I poza tym widziałam w jej oczach współczucie. Było jej mnie żal. Objęła mnie chcąc dodać mi otuchy a ja nie wiedziałam, co mam robić. Nie chciałam się dowiedzieć, ale jednocześnie chciałam żeby mi już powiedziała. Żebym mogła w końcu poczuć odpowiednie uczucia. Żeby emocje ukierunkowały się w odpowiednią stronę, bo teraz wewnątrz mnie panował chaos.
-On. Jaki on?- zapytałam i odsunęłam się od niej. Wzięłam głęboki wdech i to było jedyne, co mogłam teraz zrobić. –Po prostu to powiedz.
-To Jesse- Jesse. To Jesse. Jaki Jesse do cholery? Bo ja znałam tylko jednego i ten Jesse, którego znałam nigdy w życiu nie zrobiłby czegoś takiego. On by po prostu tego nie zrobił.
-Liv mów jaśniej- poprosiłam i się uśmiechnęłam. W tej sytuacji się uśmiechnęłam. Właściwie zachciało mi się nawet śmiać.
-D. to Jesse, Jesse to D. Jaśniej nie umiem tego powiedzieć. Jesse wysyłał ci te wiadomości, ten Jesse, twój były chłopak- powiedziała a ja zaczęłam się śmiać. Można się było po mnie spodziewać chyba każdej reakcji, ale nie tej. Olivia patrzyła na mnie jak na wariatkę, a ja się po prostu śmiałam. Bo przecież ona żartowała. Chyba każdy mógłby być D., ale nie Jesse.  On by nie mógł.
-Możesz przestać żartować?- zapytałam. Przecież to nie był dobry moment na żarty.
-Ja nie żartuję. Wiem, że to dla ciebie szok. Uwierz mi, że ja sama wciąż niedowierzam- Olivia się nie uśmiechała. Była śmiertelnie poważna a do mnie, do mojej świadomości, powoli przebijał się fakt, że to on. Przestałam się śmiać. Liv widząc moją minę przytuliła mnie. Chyba uważała, że potrzebuję tego. Że w tym momencie potrzebuję pocieszenia, ale ja nie potrzebowałam. Ja po prostu byłam w szoku. Jakim cudem Jesse mógł być D.? Przecież to było pozbawione jakiegokolwiek sensu czy logiki.
-To musi być jakaś pomyłka. Mogę uwierzyć we wszystko, ale nie w to.
-Powiedziałam to samo rozmawiając przez telefon, ale fakty są takie, że to on. Przyleciał tutaj dwa dni temu, zalogował się na swoje konto czy coś. Nie wiem, nie znam się na tym.
-Aresztowali go?- zapytałam i jedyne, co czułam to... wyrzuty sumienia? Troska? O niego? Odczuwałam coś, czego chyba nie powinnam. Ale ja po prostu nie wierzyłam w jego winę.
-Zabrali go by złożył zeznania.
-Czyli tak?- w tym momencie Olivia musiała mówić do mnie wprost. Nie chciałam snuć jakiś domysłów, bo ta sytuacja była zbyt poważna i tak nierealna, że musiałam otrzymywać od niej konkretne informacje.
-Jest już na wolności. Ja też muszę tam pojechać, to znaczy muszę się spotkać z prawnikiem- wpłacił kaucję? I ja też muszę tam jechać? Chcę tam jechać.
-A ja?
-Nie. Zostaniesz tutaj, zaraz odwołam wszystkie twoje zajęcia. Dziś i jutro możesz odpocząć.
-Po co? Nie chcę niczego zmieniać, ale też chcę porozmawiać z prawnikiem, chcę żeby mi wytłumaczył. Zadzwoń do niego niech przyjedzie tutaj- to było chyba najlepsze wyjście. Nie wierzyłam w winę Jesse’ego i nie zamierzałam uwierzyć dopóki nie zobaczę dowodu. Dopóki ktoś mi nie udowodni, że to rzeczywiście on. Żeby uwierzyć musiałam zobaczyć.
-Ali wiem, że to do ciebie nie dociera, ale to prawda. To on wysyłał wszystkie wiadomości. Wiem, że jesteś w szoku. Wiem, że nie wierzysz, że Jesse byłby zdolny do takiej formy przemocy. Rozumiem, że chcesz osobiście porozmawiać z prawnikiem, ale moim zdaniem... Moim zdaniem ta rozmowa może cię kosztować bardzo wiele. On nie powie ci, że policja się pomyliła. Prawnik złamie ci serce.
-Liv ty nie rozumiesz. Ja nie uwierzę dopóki nie zobaczę. Po prostu... Znam go. Jasne, Jesse nie jest ideałem, ale... Między innymi dzięki niemu wróciłam do życia. Nie pokochałam go w „ten” sposób, bo tak umiem kochać tylko jedną osobę na tym świecie, ale to nie znaczy, że go nie pokochałam w ogóle. Spędziłam z nim tyle czasu... Znam go. Po prostu go znam.
-Wydaje ci się, ze go znasz. Może i znałaś, ale... Teraz wszystko się zmieniło. Nie powinnaś rozmawiać z adwokatem. Powinnaś spędzić ten dzień w otoczeniu przyjaciół, bo w końcu dotrze do ciebie, że Jesse to D. i kiedy to zrozumiesz tylko bliskie osoby będą umiały ci pomóc. Będziesz potrzebowała ich wsparcia.
-Zadzwoń do tego faceta i każ mu przyjechać tutaj- powiedziałam a ona tylko westchnęła.
-Dobrze. Skoro chcesz możemy pojechać na spotkanie razem.
-Nie. Chcę żeby on przyjechał tutaj. Nie wiem, co mi powie, ale chcę być wtedy w domu. Proszę cię. Po prostu niech tutaj przyjedzie i nie sprzeczajmy się o to. Ja nie odpuszczę, poza tym to mnie to wszystko dotyczy, to ja dostawałam te wiadomości i dlatego zasługuję na to żeby wiedzieć- Olivia nie chciała żebym była przy tej rozmowie i ja rozumiałam, dlaczego. Nie chciała żebym usłyszała coś, co mnie zrani. Była moją agentką, ale już dawno przeszłyśmy w naszej relacji na zupełnie inny poziom. Byłyśmy przyjaciółkami i ufałyśmy sobie bezgranicznie. Ja, co zrozumiałe musiałam jej ufać, powierzyłam jej wszystko w sensie zawodowym, ale też prywatnym. Ona także mi ufała. Nie raz opowiadała o swoich problemach o tym, co ją bolało, ale też o tym, co sprawiało, że czuła się szczęśliwa. Ufałyśmy sobie, szanowałyśmy się, przyjaźniłyśmy się i przede wszystkim troszczyłyśmy się o siebie. I właśnie, dlatego Liv chciała spotkać się z prawnikiem sama. Chciała dowiedzieć się o wszystkim i z pewnością gdyby uważała, że jakaś informacja może mnie zranić nie powiedziałaby mi, albo starałaby się to jakoś złagodzić. A ja chciałam poznać wszystkie fakty, bo inaczej nie byłabym w stanie uwierzyć, że Jesse mógłby zrobić coś takiego.
-Okej- powiedziała tylko i wzięła w dłoń telefon. Minutę później wszystko było już załatwione. Na ogół nie zapraszałam obcych ludzi do mojego domu. To była jedna z zasad, których przestrzegałam. Nie tylko ja. Na ogół spotykałam się ze znajomymi na mieście a jeśli już zapraszałam kogoś do domu istniała jedna podstawowa zasada a raczej prośba by dana osoba nie przekroczyła granic mojej prywatności. Tyczyło się to nawet Kurta czy Blaine’a i udostępnianych przez nich zdjęć. Prywatność w tym zawodzie była czymś bardzo ważnym, dlatego musiały istnieć pewne reguły. Oczywiście zdarzało się, że nawet ja je łamałam udostępniając jakieś prywatne zdjęcie, ale robiłam to świadomie. Zasady były ważne, ale czasami trzeba było je złamać, jak w tym wypadku. Co prawda Peter, prawnik, który miał przyjechać po pierwsze nie zamierzał naruszać mojej prywatności a po drugie, nie był kimś zupełnie obcym. Nie był też znajomym, ale ta sytuacja wymagała złamania pewnych schematów. Czekając na mężczyznę byłam pełna nadziei, że okaże się, że Olivia coś źle zrozumiała albo wszystko zostało już wyjaśnione i to policja się pomyliła. Nie tworzyłam żadnych scenariuszy, nie snułam domysłów. Po prostu miałam nadzieję, że to wszystko jest wielką pomyłką, jakimś absurdem. Mój umysł wzbraniał się przed tym by w ogóle rozważyć to, że Jesse byłby zdolny do czegoś takiego. Cały czas powtarzałam, że nie uwierzę dopóki nie dostanę dowodu. Byłam pewna, że to pomyłka. Ale gdy prawnik wyszedł nie mogłam już dłużej zaprzeczać. Wciąż w to niedowierzałam, ale przestałam zaklinać rzeczywistość.
-Ali naprawdę mogę z tobą zostać- powiedziała Olivia. Musiała już wyjść, ale wiedziałam, że nie chce tego zrobić. Chciała zostać ze mną. Widziała jak przygasłam po rozmowie z Peterem. Chciała poczekać aż Nina wróci. Ale ja pragnęłam zostać sama.
-Na serio nie musisz. Dam sobie radę, poza tym... To wciąż do mnie nie dociera. I myślę, że muszę z tym po prostu zostać. Pomyśleć.
-Najważniejsze, że to już koniec. Że nie będzie więcej wiadomości i w końcu odzyskasz spokój... A ten Jesse... Słyszałaś, co mówił Peter. Już ma zakaz zbliżania się do ciebie i zrobimy wszystko żeby dostał najwyższą możliwą karę.
-Nie przyznał się- to była jedyna iskierka nadziei, która wciąż gdzieś tliła się we mnie.
-Adres IP należy do niego, konto Apple należy do niego, na iCloud były te wiadomości. I to nie tak, że się nie przyznał. Słyszałaś, co powiedział Peter. Jesse w ogóle nie chciał rozmawiać i uparł się, że nie powie nic bez adwokata.
-Ale Peter powiedział, że Jesse na początku mówił, że to nie on- mimo dowodów w tej sprawie coś mi nie pasowało. Najprawdopodobniej musiało minąć kilka dni żeby i dla mnie wydało się wszystko logiczne.
-Tak, na początku. Później zrozumiał jak poważna jest sytuacja i nie mówił już nic. Moim zdaniem on się nie spodziewał, że w ogóle zgłosiłaś to na policję. Później skontaktował się z Jess i pewnie ona dała mu jakieś instrukcje, wpłaciła kaucję i przed chwilą dzwoniła do mnie. Chce to zatuszować. Albo nagłośnić.
-Znając ją zdecydowanie to drugie- powiedziałam a w moim głosie było słychać wstręt.
-Możliwe. Może będzie chciała przechylić szalę na ich korzyść. Powie prasie, że zostawiłaś Jesse’ego. Że go zraniłaś. Że zdradzałaś z Harrym, gdy jeszcze byliście w związku i Jesse stalkował cię z rozpaczy po rozstaniu. Obróci wszystko tak, że wyjdzie, że to Jesse jest pokrzywdzony. Oczywiście nie dopuszczę do tego, ale jeśli to wyjdzie oni będą chcieli coś na tym ugrać... Zrobią z niego ofiarę a ty i Harry będziecie tymi złymi... Ali przepraszam cię.
-Za co?- tego dnia usłyszałam wiele słów, których nie potrafiłam zrozumieć i to, co właśnie powiedziała Olivia zdecydowanie zaliczało się do tej kolekcji.
-Za to, że tak go broniłam. Że mówiłam ci żebyś go nie zraniła, kiedy chciałaś mścić się na Harrym. Teraz żałuję, że nie zraniłaś go mocniej.
-Naprawdę nie powinnaś mnie za to przepraszać- powiedziałam natychmiast i uśmiechnęłam się do niej.
-Powinnam, bo uważałam, że to co robisz jest nie fair. Tymczasem on był jakimś popaprańcem, który praktycznie cię zastraszał- Olivia wierzyła, że Jesse był D. od zawsze. Ja byłam pewna, że nie. Stał się nim, ale nie był nim dawniej. Nie miał powodu by mnie dręczyć na początku. Przecież ja go poznałam już po tym jak dostałam pierwszą wiadomość. Poza tym doskonale pamiętałam, że dostawałam je nawet przy nim gdy siedzieliśmy w studio i nagrywaliśmy moją pierwszą płytę.
-Nie wiadomo kto wysyłał mi wiadomości za pierwszym razem. Może masz rację? Może skrzywdziłam go o wiele bardziej niż myślałam i to jego rodzaj zemsty? Może to jest właśnie prawda?
-Jedyną prawdę jest fakt, że to on. I w moich oczach nic go nie usprawiedliwia- powiedziała a ja postanowiłam ją o coś poprosić.
-Liv musisz mi obiecać, że Harry się nie dowie- to było w tym momencie najważniejsze. Zachować to w tajemnicy przed światem. I przed moim całym światem.
-Jak to się nie dowie?
-Nie teraz. Nie może to nigdzie wypłynąć. Ja mu o wszystkim powiem jak do mnie wróci. Teraz jest tak daleko, nie chcę żeby się dowiedział od kogoś. Chcę mu sama o tym powiedzieć. Harry będzie tutaj za dwa dni i wtedy mu powiem. On nie może dowiedzieć się tak po prostu. Znam go i wiem, jak zareaguje, dlatego muszę go o tym poinformować jakoś delikatnie i przede wszystkim osobiście.
-Dobrze, ale nie możesz zwlekać z tym wszystkim.
-Wiem, powiem Harry’emu od razu jak przyleci- obiecałam i położyłam dłoń na czole. Miałam wrażenie, że przez to, czego się dowiedziałam mam gorączkę. Głowa mi po prostu pękała i czułam jakieś wewnętrzne osłabienie. Pożegnałam się z Olivią a gdy zostałam sama nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Jesse wysyłał do mnie te wiadomości i naprawdę to do mnie nie docierało. Poszłam do salonu i wyszłam na balkon. Na zewnątrz było zimno, ale w mieszkaniu czułam się tak jakby ktoś powoli wysysał z niego cały tlen. Nie chciałam dopuścić do siebie tej chorej informacji. Nie chciałam. Nie mogłam sobie uświadomić tego, że drugi raz ktoś chciał mnie zniszczyć. Że drugi raz zrobił to mężczyzna, który mówił, że mnie kocha, który był ze mną, który spał ze mną, który budził się u mojego boku, który był ideałem. Harry mi to zrobił. Oszukał mnie. Okłamał. Złamał mnie. A teraz zrobił to Jesse. Harry’emu potrafiłam to wybaczyć. Kochałam go. Był miłością mojego życia. Zawsze liczył się tylko on, dlatego potrafiłam o tym zapomnieć, potrafiłam zaufać mu po raz drugi. Oddałam mu każdą swoją cząstkę. Zostałam jego żoną. Do Jesse’ego żywiłam inne uczucia. Nie kochałam go. Nie znaczył dla mnie tyle ile znaczył Harry. Jesse’emu nie umiałabym wybaczyć. Ale coś w tej historii mi nie pasowało. Owszem Harry potrafił mnie oszukać, ale Jesse... Naprawdę go znałam. Co jeśli skrzywdziłam Jesse’ego bardziej niż myślałam? Co jeśli D. kiedyś i D. teraz to dwie różne osoby? Co jeśli za pierwszym razem to nie był Jesse? Co jeśli stał się  D. przeze mnie? Co jeśli mnie znienawidził tak bardzo, że chciał mnie zranić tak jak ja jego? Co jeśli? Oczywiście nic nie usprawiedliwiało takiego zachowania. Tym bardziej, że te wiadomości były coraz bardziej przerażające, ale być może to wszystko nie było takie czarno-białe. Być może istniało jakieś wytłumaczenie, choć im dłużej o tym myślałam tym bardziej wyraźna stawała się myśl, że być może nie ma wytłumaczenia. Włączyłam komputer i zaczęłam czytać te wiadomości. Nienawidziłam D. z całych sił i wiedziałam, że jestem o krok od znienawidzenia Jesse’ego. Gdy Nina wróciła od razu zauważyła, że coś się stało a ja nie broniłam się przed opowiedzeniem jej wszystkiego. Otworzyłam się i opowiedziałam jej, co dotychczas było wiadomo. Nina nie poznała Jesse’ego osobiście, więc była o wiele bardziej obiektywna niż ja czy Olivia. Nie była z nim związana poprzez wspomnienia czy emocje, więc mogła ocenić wszystko, jako ktoś znajdujący się obok całej tej sprawy. Spojrzała na to zupełnie inaczej niż ja i według niej to wszystko miało sens. Powiedziała, że rozumie, dlaczego wciąż niedowierzam, ale musiałam pogodzić się z faktami. Z dowodami, które nie zostawiały wątpliwości. Choć to nie dowody czy chłodne spojrzenie Niny przekonało mnie w końcu do tego, że to wszystko prawda. Gdy rozmawiałyśmy do moich drzwi ktoś zapukał. Podejrzewałam, że to Kurt i Blaine. Co prawda oni często po prostu wchodzili do mieszkania bez wcześniejszego uprzedzania, ale tym razem uniemożliwiła im to Nina, która w przeciwieństwie do mnie miała nawyk i zawsze zamykała drzwi na klucz. Wstałam, więc z kanapy i mimo że kolejny raz słyszałam pukanie, szłam w ślimaczym tempie do przedpokoju a gdy otworzyłam drzwi i zobaczyłam osobę stojącą przede mną serce najpierw stanęło mi w piersi by chwilę potem zacząć bić w szalonym tempie. To był on. Jesse. Przez ułamek sekundy nic się nie działo, staliśmy tylko, patrzyliśmy na siebie. Na mojej twarzy malował się ogromny szok, ale co było może zaskakujące, na jego także. I wtedy ja ocknęłam się pierwsza. Poczułam strach i panikę. Przypomniało mi się, co powiedziała Olivia. Jesse miał zakaz zbliżania się do mnie. Nie mógł tego zrobić a mimo tego stał u progu mojego domu. To dało mi impuls by jakoś zareagować i podświadomie zrobiłam jedyną słuszną rzecz. Z impetem zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
-Ali otwórz!- usłyszałam, gdy w pośpiechu szukałam w szufladzie kluczy. Zatrzasnęłam drzwi i wiedziałam, że Jesse nie jest w stanie ich otworzyć, ale dla pewności musiałam zakluczyć mieszkanie na ten specjalny klucz włączający jakąś blokadę. Nie zaznałam się na tym, ale Steve kiedyś mi to tłumaczył.
-Co się dzieje?- zapytała przestraszona Nina, która przyszła zobaczyć, co spowodowało tak wielki huk.
-Przyszedł tutaj- odpowiedziałam tylko wciąż przerzucając wszystko, co znajdowało się w szufladzie.
-Co robisz?- brunetka podeszła do mnie i chwyciła moje dłonie. Nie wiem, co zobaczyła patrząc mi w oczy, ale momentalnie się zmartwiła.
-Gdzieś tutaj jest klucz- powiedziałam a ona kiwnęła głową i zaczęła go szukać razem ze mną.
-Ali! Musimy porozmawiać!- usłyszałyśmy. Poza jego krzykiem, który sam w sobie był przerażający, Jesse postanowił dodać kolejny element by mnie wystraszyć i zaczął uderzać pięściami w drzwi. Ta sytuacja przypomniała mi wszystko, co czułam, gdy Harry się tak zachowywał po tym jak jego sekrety wyszły na jaw i od niego odeszłam. Gdy przychodził, dzwonił, zastraszał mnie i wydawało mi się, że postradał zmysły. Nagle miałam to przed oczami. Nagle słyszałam wszystko, co wtedy mówił. Przeszłam wtedy przez piekło, przeżyłam to. Ale drugi raz... Gdyby Jesse zaczął zachowywać się tak jak Harry wtedy... Nie byłam pewna czy przeżyłabym drugi raz coś takiego.
-To ten?- zapytała Nina a ja jedynie skinęłam głową.
-Ali otwórz! Porozmawiajmy! Nic nie zrobiłem!- Jesse nie dawał za wygraną a ja byłam jakby z boku całej sytuacji. On krzyczał, Nina zamykała drzwi a ja stałam jak trusia.
-Nie bój się, on tutaj nie wejdzie- powiedziała a ja nie byłam pewna, czego dokładnie boję się bardziej. Jesse’ego czy tego, że będę musiała się zmierzyć z czymś, co było dla mnie jak największy koszmar. Nie chciałam być taka... jak dawniej. Potrząsnęłam energicznie głową. Ali jesteś silna i nikt cię nie skrzywdzi, nie bój się, działaj – pomyślałam. Zamiast stać biernie postanowiłam zareagować. Natychmiast podeszłam do niewielkiego urządzenia, które przypominało domofon. Podniosłam szybko słuchawkę, nadusiłam przycisk i kilka sekund później odezwał się ochroniarz. Poprosiłam go o szybką interwencję, powiedziałam, że osoba, która ma zakaz zbliżania się do mnie właśnie dobija się do moich drzwi. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ochroniarze siłą wyprowadzili chłopaka a mężczyzna, który wpuścił go do budynku przeprosił mnie za całe zamieszanie i wyjaśnił, że znał Jesse’ego i wpuszczał go wiele razy do budynku i nigdy nie było z tym problemu. Nie wpuściłby go teraz, ale nie otrzymał od nikogo żadnej wiadomości o tym, że Jesse nie może wchodzić do budynku. Uświadomiło mi to, że nie tylko ja przeżywałam tę sytuację. Olivia i Steve także skoro zapomnieli o czymś tak ważnym jak poinformowanie ochrony.
-Nie musisz się już tym martwić. On już tutaj nie wróci, a nawet jeśli będzie chciał to zrobić ponownie nie przyjedzie tutaj. Będę całą noc siedział w samochodzie, będę miał wszystko na oku- zadzwoniłam do Steve’a by powiedzieć mu o tym „incydencie”. Przyjaciel przyjechał do mnie z prędkością błyskawicy.
-Nie chcę żebyś siedział pod apartamentowcem całą noc. Ochrona go nie wpuści, poza tym nie wydaje mi się, że będzie chciał tutaj wrócić- kiedy otrząsnęłam się z tego szoku w mojej głowie odezwała się moja masochistyczna cząstka. Wśród tego bałaganu, który panował wewnątrz mnie pojawiło się coś jeszcze. Olivia mówiła, że nie mogę rozmawiać z Jessem. Mogłam to zrobić tylko w obecności adwokata. Ale jakaś część mnie złościła się, że jestem takim tchórzem i nie stawiłam mu czoła. Mogłam z nim porozmawiać. Miałam tyle pytań, począwszy od tego podstawowego czyli, dlaczego to robił aż do tego skąd wiedział o Harrym i o mnie wszystko? A może chciał mi powiedzieć, że jest niewinny. Nie dałam mu dojść do słowa, bo zareagowałam instynktownie, ale być może to był błąd. To było takie skomplikowane, że zaczęłam żałować tego jak się zachowałam i właśnie to moje masochistyczne alter ego chciało żeby Jesse skontaktował się ze mną jeszcze raz.
-Jak mówiłem, nie martw się, już go więcej nie zobaczysz- powiedział jeszcze Steve, objął mnie i wyszedł. Brunet był uparty i wiedziałam, że nic go nie przekona do zmiany decyzji, ale musiałam, chociaż spróbować.
-Ali może to, co teraz powiem jest nietaktowne, ale Steve jest jakiś taki nadopiekuńczy. W sumie nie chodzi mi nawet o tę sytuację, ale tak po prostu- wiedziałam, że Nina chciała to powiedzieć już od dłuższego czasu.
-Myślisz, że to jest złe?- zapytałam, bo byłam ciekawa. Poza tym zgadzałam się z nią. Steve był nadopiekuńczy, choć ja wiedziałam, dlaczego taki jest, dlaczego tak się zachowuje.
-Nie. Myślę, że to dobrze, że tak się przejmuje i się o ciebie troszczy, ale... To trochę dziwne, bo jakby tak zliczyć te wszystkie godziny wyszłoby chyba, że spędza z tobą więcej czasu niż Harry- Nina na ogół była bezpośrednia. W tym przypadku owijała w bawełnę.
-Wiem do czego zmierzasz. Wydaje ci się, że Steve może do mnie żywić uczucie. To romantyczne- powiedziałam, bo właśnie o to jej chodziło.
-To może głupie, ale przemknęło mi to przez myśl.
-Uwierz mi, że to nie tak. Owszem Steve mnie kocha. Ja jego też. Jest dla mnie jak starszy brat a ja jestem dla niego jak siostra. Ale jego zachowanie nie wynika z tego, że nasze relacje nie są czysto zawodowe. Nasza historia jest zagmatwana. Steve dawniej pracował dla One Direction. Poznałam go, gdy zostałam supportem. To nie tak, że od początku się z nim zżyłam i zaprzyjaźniłam. Na początku nie mogłam zapamiętać nawet jego imienia. Był jednym z wielu ochroniarzy, co prawda zawsze był bardziej gadatliwy i taki przebojowy, ale nie był mi tak bliski jak na przykład Niall. Wszystko zmieniło się wtedy, kiedy chciałam odebrać sobie życie- powiedziałam patrząc Ninie prosto w oczy. Słysząc ostatnie zdanie dziewczyna odwróciła swój wzrok. –To on odwiózł mnie wtedy do hotelu. To on widział mnie wtedy, jako ostatni. Wiem, że to jeden z powodów. To między innymi przez to jest taki troskliwy. Ale to nie wszystko. Kiedy wtedy wyszłam ze szpitala i wróciłam do nich Steve przywitał mnie razem z resztą, choć tylko dwie osoby patrzyły na mnie tamtego wieczora w ten sposób. Z ulgą, nadzieją, szczęściem, bólem, dosłownie wszystkim. Harry i właśnie Steve. I od tego momentu zostałam jego oczkiem w głowie. Zaprzyjaźniliśmy się. Steve często był przy mnie, wiesz podczas trasy często ochrona pilnowała tylko chłopaków, podczas koncertów mnie oczywiście też, czy gdy wychodziłam gdzieś z Niallem czy Harrym, ale gdy chciałam wyjść sama nie było ze mną ochrony. Tym bardziej zanim byłam z Harrym. Ale po tym, co zrobiłam Steve częściej mi towarzyszył. Naprawdę się z nim zżyłam. A później stało się coś, co wszystko zmieniło. Pamiętasz jak ci opowiadałam o mojej pierwszej randce z Harrym?
-Pamiętam. Upadłaś wtedy. Mówiłaś, że Steve i Jason byli z wami, ale tłum był tak wielki, że nie dali rady.
-Tak. I to chyba kolejny powód. Steve nie chce dopuścić by coś takiego stało się ponownie, dlatego każe mi wszystko planować albo sam mi planuje. Nawet wyjścia do restauracji. Wiem, że przesadza, ale wiem też, że ma swoje powody. Tym bardziej, że jakby nie patrzeć przez Harry’ego stracił pracę a dzięki mnie ją odzyskał. To był jeden z moich warunków, że to Steve ma być szefem ochrony i to jedna z moich najlepszych decyzji. Poza tym teraz ta sprawa z D.
-Z Jessem- poprawiła mnie Nina a ja przyłapałam się na tym, że mimo tego, że już wiem wciąż traktuję D. jak nieznajomego.
-Wcześniej Harry mnie okłamał a Steve o tym wiedział. Właściwie okłamali mnie obaj. Steve nic mi nie powiedział i to chyba kolejny powód. Zanim odszedł powiedział głupie „Otwórz oczy Ali” a ja tego nie zrobiłam. A teraz okazało się, że dręczy mnie jakieś D. i tym psycholem okazał się Jesse. Chłopak, któremu ufał tak samo jak ja. Wiesz, oni się wręcz przyjaźnili. Chodzili razem na piwo, na siłownie. To Harry w przeszłości zrobił coś złego a Jesse był tym dobrym i wiem, że pomimo tego, że Steve nigdy tego nie pokazał ani nie powiedział na głos, nie popierał w stu procentach mojej decyzji o powrocie do Harry’ego. Teraz przekonał się, że była ona słuszna, dogadał się z Harrym. Właściwie nie wydaje mi się żeby żywił do niego urazę za to, co Harry zrobił bezpośrednio jemu. Chodziło mu raczej o to, co Harry zrobił mi. Nie ufał mu i tak jak ja potrzebował czasu żeby upewnić się, że Harry naprawdę się zmienił. Z Jessem nie mieliśmy takich dylematów. Jesse był zupełnie inny. Nie miał takiej mroczniej strony jak Harry. Zawsze był pogodny, oddany i kochający. Nie domagał się ode mnie wyjaśnień, zawsze chciał tylko tego żebym go kochała. A teraz okazuje się, że to właśnie on jest osobą, której nienawidzę. Przeszedł tutaj... I zrobił to, co Harry. To co Harry zrobił mi kiedyś- wiedziałam, że Nina jest szczerze zaciekawiona, bo o tym nie wiedziała. Nie podzieliłam się z nią wszystkim z wielu względów.
-Harry się tak zachowywał? Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać. Ale jeśli chcesz z siebie to wyrzucić, jestem tutaj dla ciebie. Widziałam jak bardzo przeraziła cię ta cała akcja.
-To mi po prostu przypomniało...- niewiele osób wiedziało jaki był Harry. Jaki był nasz związek. Patrzyłam na Ninę i wiedziałam, że mimo jej humorków czy wybuchowego charakteru jest lojalna i godna zaufania. Nigdy nie zdradziła moich sekretów, nawet gdy ja stałam się znana i gdy się pokłóciłyśmy. Ostatnie wydarzenia zbliżyły nas do siebie i udało nam się odzyskać to, co utraciłyśmy na lata. Znowu się przyjaźniłyśmy. -Kiedy rozstałam się z Harrym on oszalał. Nie wyobrażasz sobie nawet, co wtedy przeżyłam. Co Harry mówił i robił. To, co zrobił dzisiaj Jesse ożywiło te złe wspomnienia i uczucia. Harry też tak robił.
-Zastraszał cię?- zapytała i byłam pewna, że gdybyśmy nie były wtedy pokłócone Nina nie była by bierna tak jak Zuza, Niall i Zayn. Ona przyleciałaby do Londynu tylko po to żeby kopnąć Harry’ego w jaja.
-Właśnie psuję ci ten idealny obraz mojego męża, który masz w głowie, no nie?- zapytałam i się zaśmiałam.
-Gdyby był tutaj to prawdopodobnie zaczęłabym się na niego wydzierać.
-To stare dzieje i Harry teraz to zupełnie inny Harry niż dawniej. No może nie zupełnie, ale zmienił się. Wtedy był jak opętany, miał obsesję na moim punkcie. Raz zakradł się do mojego mieszkania, ja wróciłam wtedy z LA. Rozwiązałam umowę i mu o tym nie powiedziałam. Jechałam z lotniska. Gdy weszłam do mieszkania nawet nie zorientowałam się, że on tam jest. Pamiętam, że było mi duszno, w Londynie panowały wtedy upały. Chciało mi się pić i stwierdziłam, że zrobię sobie herbatę. W międzyczasie zauważyłam, że się błyska. Wiesz jak lubię burzę. Nie zapalałam światła, poszłam do salonu. W mieszkaniu panowała okropna duchota, wyszłam na balkon i patrzyłam jak burza powoli zmierza w moim kierunku. I wtedy się odwróciłam a błysk rozświetlił pomieszczenie. Harry siedział cały czas na kanapie. I dopiero wtedy rozpętała się prawdziwa burza. Nigdy nie zapomnę tej bezsilności, którą czułam, gdy na mnie krzyczał i mnie obrażał, nie zapomnę jak upadłam przed nim na kolana i chciałam żeby to wszystko się skończyło. Ile razy później to zrobił? Ile razy przychodził i na mnie krzyczał, obrażał i przepraszał w kółko? Nie wiem. Wszystko, co wtedy robił było wbrew mojej woli i nie wiem, jakim cudem udało mi się to przeżyć.
-Naprawdę nigdy sobie nie wybaczę, że nie było mnie wtedy przy tobie- powiedziała. Zauważyłam, że zacisnęła dłonie w pięści.
-Zuza była, Niall był, Zayn był, ale tak naprawdę takie coś przeżywa się samemu. Bo nikt nie wiedział, co dokładnie przeżywam. Ty też nic byś nie zmieniła. To, co się działo, jasne mówiłam o tym Zuzie, ale tylko o niektórych rzeczach, przez większość czasu milczałam, przez większość czasu byłam z tym sama. I nikt by tego nie zmienił. Bo kiedy to się działo a Harry mną szarpał, przyciskał mnie do ściany i ciskał pięściami obok mojej głowy... Nie opowiadałam o tym. Nikt się nigdy nie dowie, co wtedy się działo. Tylko on i ja wiemy. Dlatego tak trudno było mu ponownie zaufać. Zajęło mi to sporo czasu, ale uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie ja byłam w tym wszystkim ofiarą tylko właśnie Harry. On i jego demony i strach przed tym, że zostanie sam. Nie wracam do tych wspomnień, właściwie do dnia dzisiejszego myślałam, że wyparłam to z pamięci. Jesse uświadomił mi, że one wciąż są ze mną i chyba nigdy nie będę potrafiła o tym zapomnieć tak naprawdę. Wiem tylko, że drugi raz nie przeżyję czegoś takiego, psychicznie nie dam rady.
-Nie będzie drugiego razu. Ten pojebany psychol nie zbliży się do ciebie, bo to nie jest taka sama sytuacja. Teraz masz Harry’ego, on wciąż ma obsesję na twoim punkcie i nie pozwoli żeby stała ci się krzywda, masz Steve’a, który cię obroni, masz mnie. Spójrz, byłam tutaj dzisiaj z tobą, nie byłaś sama i już nigdy nie będziesz sama. Kurt i Blaine są gotowi skoczyć za tobą w ogień. Olivia jest gotowa ruszyć dla ciebie niebo i Ziemię.
-Wiem, ale... W tym wszystkim chodzi mi o coś jeszcze. Bo z Harrym było inaczej. On dawał w pewnym sensie znaki, że nie ma czystego sumienia i że ma problem z samym sobą. Był zaborczy, zazdrosny. Ciągle powtarzał jak bardzo boi się, że go zostawię a ja nie umiałam tego usłyszeć. Nie zawsze rozumiałam jego zachowanie. Tak bardzo go kochałam jednocześnie samemu walcząc z moimi własnymi problemami i nie zauważałam tego. Harry był wtedy dla mnie wszystkim. Nie było tak jak teraz. Wtedy Harry zakazałby mi wielu rzeczy, które robię teraz, chociażby tańca. Utworzył coś w rodzaju muru oddzielającego mnie od reszty, nawet od Nialla. A ja nie widziałam jak bardzo chore to było, bo przecież to Harry pomógł mi stanąć na nogi. Kochał mnie i ja kochałam jego i byłam tym zaślepiona. Ale gdy spojrzałam na to wszystko z perspektywy czasu zaczęłam dostrzegać te wszystkie niepokojące znaki, które Harry dawał i nie umiał ich ukryć. Robił mi malinki, non stop. Powtarzał, że jestem jego. Zachowywał się w stosunku do mnie władczo. Przyleciał nawet z drugiego końca świata by być ze mną podczas kręcenia teledysku. Wtedy myślałam, że to romantyczne, ale później stwierdziłam, że był tam po to by mnie pilnować. Teraz zachowuje się zupełnie inaczej. Wciąż nie jest ideałem, ale tym razem nie traktuje mnie jak swojej własności. Nie boi się, że go zostawię, bo ma czyste sumienie. Nie widzi potrzeby w naznaczaniu mnie, bo wie, że jestem po prostu jego żoną i wie, że nikt nie chce mu mnie zabrać. Dojrzał do tego by być ze mną. Dojrzał do prawdziwego związku, w którym nikt nie musi niczego udowadniać światu, dorósł i zrozumiał, na czym polega prawdziwa miłość. Przestał być tak bardzo zakompleksiony.
-Harry zakompleksiony?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. On nie wierzył, że ktoś go może pokochać. Nie jego pieniądze czy sławę tylko jego samego. Myślę, że teraz już tak nie myśli, bo widzi, że go kocham za to, jaki jest. Poza tym ja też się zmieniłam i też musiałam dojrzeć do bycia z nim. Ja się zmieniłam. Harry się zmienił, ale Jesse? On jest totalnym przeciwieństwem mojego męża. Jesse zawsze był pogodny, pełen życia, uśmiechnięty. Troszczył się o mnie. Dawał mi wybór. Gdy się rozstawaliśmy nie było w tym nic nienormalnego. Gdy rozstawałam z się z Harrym moje życie zamieniło się w koszmar a gdy Jesse odchodził umiał nawet z tego zażartować. Gdybym tylko była silniejsza i umiała wtedy dostrzegać jak bardzo zachowanie Harry’ego jest odbiegające od normalności zauważyłabym, że coś jest nie tak, ale w zachowaniu Jesse’ego nie było niczego nienormalnego. Tym bardziej, że nigdy go nie pokochałam tak bardzo jak bym chciała. Nie zaślepiały mnie uczucia. Poza tym po tym, co zrobił Harry stałam się wyczulona. Gdy ostatnio Harry był dziwny od razu to zauważyłam. Jesse zawsze był prawie idealny. Prawie, bo to nie tak, że był bez wad. Ale nasz związek był spokojny, stabilny. Ja i Harry to huragan, trzęsienie ziemi i wybuch wulkanu w jednym. Ja i Jesse to delikatny wietrzyk w letni dzień. Dlatego nie dociera do mnie jak mogłam dać się tak oszukać? Nie zauważyć, jaki on jest naprawdę? A teraz mam jeszcze jedno ogromne zmartwienie. Harry wraca za dwa dni i muszę mu o tym powiedzieć a nie mam pojęcia jak. Bo zmienił się i tylko ślepy by tego nie zauważył, ale... Harry to wciąż Harry. Potrafił się rzucić na Louisa, bo myślał, że to on jest D. i nawet nie chcę myśleć, co poczuje, gdy dowie się, że chłopak, z którym byłam po zerwaniu z nim okazał się psychopatą, który nazywa go Upiorem a mi grozi- powiedziałam i na samą myśl ogarnął mnie niepokój. Nie wiedziałam jak to zrobię, ale musiałam przekazać mu tę wiadomość tak by nie obudziła w nim tego, co najgorsze. Podświadomie bałam się, że to jest niemożliwe, właściwie podpowiadał mi to umysł. Serce i uczucie, jakim go darzyłam sprawiało jednak, że miałam nadzieję, że nie stanie się nic złego a Harry, gdy się dowie obejmie mnie i powie, że już po wszystkim, że będzie ze mną i mimo złości nie zrobi nic strasznego. Niestety, powiedzenie, że nadzieja matką głupich nie wzięło się znikąd...
***
-Skarbie...- usłyszałam jak wymawia to słowo wkładając w nie całe serce i poczułam jak jego ramiona oplatają mocno moje ciało przytulając mnie z utęsknieniem. Wtuliłam się w niego i na moment zapomniałam o całym świecie rozkoszując się tą chwilą. Na moment. Wręcz brutalnie krótki moment.
-Tęskniłam- powiedziałam niewyraźnie a gdy uniosłam głowę jego usta skradły mi namiętny pocałunek.
-Cieszę się, że już jestem- pierwszy raz w życiu nie cieszyłam się, że wrócił tak bardzo jak on. A powód był prosty. Musiałam mu powiedzieć i to było cholernie stresujące. –A co tak pięknie pachnie?
-Zawiodę cię. Nie miałam czasu żeby przyrządzić coś sama, ale wzięłam jedzenie na wynos- nie sądziłam, że uśmiechanie się do niego może być takie trudne.
-Właściwie jestem bardzo głodny- Harry poruszył śmiesznie brwiami dając mi do zrozumienia, o jaki głód mu chodzi. Oczywiście dopiero w tym momencie mi się przypominało, co mu obiecałam przed jego wyjazdem i wiedziałam jedno. Tego wieczora nie będzie żadnych erotycznych tańców w moim wykonaniu.
-Włożyłam już wszystko do piekarnika- chciałam powiedzieć mu po kolacji. Chciałam by wokół nas panowała dobra aura. Chciałam żeby Harry miał dobry humor. Chciałam się z nim przytulać i całować. Dopiero po kolacji, gdy przygotuję sobie grunt, chciałam mu to powiedzieć, ale ja zachowywałam się tak podejrzanie, że Harry po minucie przebywania ze mną już patrzył na mnie podejrzliwie.
-Wiesz o jaki głód mi chodzi- powiedział bacznie mi się przyglądając a jedynym pomysłem, na jaki wpadłam żeby jakoś wybrnąć z tej sytuacji było pocałowanie go. Zarzuciłam mu dłonie na kark, wspięłam się na palce i zaczęłam go całować. Zamknęłam oczy, ale otworzyłam je na chwilę by upewnić się, że Harry ma przymknięte powieki.
-Też jestem głodna- wyszeptałam mu do ucha.  Starałam się to zrobić seksownie i chyba mi to nawet wyszło.
-Nina jest w domu?- zapytał pełen nadziei, że jesteśmy sami.
-Mimo moich protestów, bo w końcu jest moją pełnoprawną współlokatorką, stwierdziła, że zostawi nas samych i dzisiaj śpi u chłopaków- odpowiedziałam a jego oczy wyrażały więcej niż jakiekolwiek słowa. Właściwie nie protestowałam by wyszła. Ba! Właściwie to ją o to poprosiłam, bo bałam się, że Harry zareaguje gwałtownie i nie chciałam by przy tym była.
-Naprawdę ją lubię- skomentował tylko i podszedł do walizki, która przyleciała razem z nim. Chwilę w niej poszperał aż w końcu wyciągnął z niej dwa pudła, które położył na łóżku. –To dla ciebie skarbie. Prezent prosto z Włoch.
Gdy otworzyłam mniejsze pudełko moim oczom ukazała się bielizna. Czarny koronkowy komplet. Biustonosz był tak piękny, że od razu zapragnęłam go ubrać. Majtki właściwie też. Zawsze cieszyło mnie to, że Harry’ego nie krępowało kupowanie bielizny. Nie miał przed tym oporów i wybierał dokładnie to, w czym chciał mnie zobaczyć, więc dzięki niemu moja garderoba zyskała wiele seksownych kompletów.
-Wiem, że zawsze to mówię, gdy kupujesz mi takie prezenty, ale masz naprawdę świetny gust- dlaczego nie umiem grać tak jak zamierzałam? Tyle czasu D. było moją tajemnicą a teraz nie potrafiłam udawać, że wszystko jest super jeszcze przez głupie pół godziny!
-Otwórz drugie pudło- Harry był tak podekscytowany powrotem, prezentami i mną, że ku mojej uciesze nie zauważył tego, że się denerwuję. A może zauważył, ale wolał wybadać sprawę?
-Jest świetna, dziękuję- powiedziałam, gdy obejrzałam sukienkę. Odwróciłam się w jego stronę i okazało się, że ma dla mnie coś jeszcze. W dłoni trzymał jedną, czerwoną różę. Rozpieszczał mnie to jakieś niedopowiedzenie. Harry traktował mnie jak królową.
-Skarbie co ci jest? Źle się czujesz?- zapytał zmartwiony a ja go po prostu przytuliłam. Stwierdziłam, że nie będę czekać aż zjemy. Chciałam mieć już to z głowy. Przecież Harry już miał doskonały nastrój a poza tym musiałam wierzyć, że gdy się dowie nie zareaguje gwałtownie.
-Nie, czuję się dobrze- odpowiedziałam. –Po prostu się wzruszyłam. Dziękuję. Bielizna, sukienka, róża... Wszystko jest piękne.
-Mam nadzieję, że poprawiłem ci humor, bo wydaje mi się, że jesteś jakaś nie w sosie. Właśnie! Zjemy już? Umieram z głodu. Przespałem właściwie cały lot i nic nie jadłem.  Nie rób takiej miny, dzięki temu jestem wypoczęty i mam dużo energii by się zająć moją żoną- słysząc jego słowa postanowiłam trzymać się pierwotnego planu i powiedzieć mu, gdy się naje. W końcu facet głodny jest bardziej drażliwy niż facet najedzony.
-To chodź do kuchni, zjemy i później zajmiemy się sobą- powiedziałam, choć nie miałam tego na myśli. Harry odpowiedział, że już nie może się doczekać i właściwie to on cały czas mówił. Opowiadał co robił, gdy go przy mnie nie było i właściwie z każdą minutą, widząc jak pogodny jest, miałam coraz więcej pewności, że mogę mu powiedzieć o Jessem bez obaw.
-Ali ty mnie w ogóle słuchasz? Halo! Ta róża jest aż taka ciekawa?- usłyszałam i zobaczyłam jego dłoń przed nosem.
-Tak słucham. Najadłeś się?- zapytałam, bo naprawdę chciałam to mieć za sobą.
-Tak- odpowiedział i wyglądał na nieco skołowanego.
-Nie chcesz dokładki?
-Nie, o co chodzi?
-O nic. Po prostu musimy porozmawiać, ale zanim w ogóle zaczniemy musisz mi coś obiecać- wzięłam głęboki wdech i zrozumiałam, że moje zachowanie go niepokoi.
-Obiecam ci wszystko tylko powiedz w końcu, bo widzę, że się denerwujesz.
-Dobrze, ale obiecaj, że się nie wkurzysz. Właściwie nie. Na bank się wkurzysz, ale obiecaj mi, że wszystko będzie dobrze- powiedziałam śmiertelnie poważnie patrząc mu w oczy.
-Obiecuję. A teraz mów- jego „obiecuję” było najbardziej nieszczerym „obiecuję” w historii świata.
-Okej, ale nie tutaj. Chodźmy do sypialni. Albo do salonu.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się teraz stresuję, po prostu powiedz, co się dzieje- Harry złapał moją dłoń, bo chciał mnie zatrzymać, ale ja wolałam odwlekać nieuniknione i postawiłam na swoim. W salonie usiadłam na kanapie i wskazałam miejsce obok mnie. Harry westchnął głośno, ale usiadł przy mnie.
-Daj mi rękę- poprosiłam a on splótł nasze dłonie.
-Ali cokolwiek chcesz powiedzieć nie bój się i po prostu to zrób.
-Chodzi o D- aż tyle z siebie wydusiłam.
-Wiadomo kim jest ten psychol?- Harry od razu się domyślił.
-Wiadomo- odpowiedziałam i poczułam jak uścisk jego dłoni staje się mocniejszy.
-Znamy go? Czy ją?- wiedziałam, że zadaje to pytanie tylko, dlatego, że tak jak wcześniej ja ma nadzieję, że to ktoś obcy.
-Znamy. Ja znam go bardzo dobrze- powiedziałam i złapałam jego drugą rękę.
-To twój znajomy?
-To Jesse- wyszeptałam i przysunęłam się do niego.
-Ten Jesse?- jego reakcja mi się podobała. O ile tak to można nazwać. Harry był w szoku i wyglądał tak jakby niedowierzał w to, co powiedziałam. W moich czarnych wizjach po poznaniu tożsamości D. Harry rzucał wszystkim, co popadnie, więc szok i niedowierzanie to wręcz wymarzona reakcja. Właściwie mentalnie walnęłam się pięścią w twarz za to, że w niego zwątpiłam i myślałam, że rozwali nam mieszkanie.
-Ten Jesse. Przyleciał do Stanów i gdzieś tam się zalogował czy coś. Wtedy go namierzyli, po koncie Apple i numerze IP. Od razu zabrali go by złożył zeznania. Jessica wpłaciła kaucję. Jess już dzwoniła do Olivii i stara się to zatuszować, ale nie wiem czy to prawda. Liv twierdzi, że Jessica będzie chciała sprzedać mediom historyjkę o nieodwzajemnionej miłości, o tym, że zdradzałam Jesse’ego z tobą, gdy jeszcze byłam z nim. Olivia obiecała, że do tego nie dojdzie.
-Przyznał się?- zapytał i jego głos stał się inny. Głębszy i niższy.
-Pośrednio. Potwierdził, że jest właścicielem tych kont, ale powiedział tylko tyle. Nie przyznał się do pisania wiadomości, ale nie ma możliwości by pisał je ktoś inny. Sprawdzono czy ktoś zhakował jego telefon i nic takiego nie miało miejsca. Poza tym nie da się ukraść od kogoś danych do kont Apple. Do tego lokalizacje się zgadzają i Jesse zawsze był w miejscach skąd wysyłano wiadomości. Ostatnia przyszła prosto z Londynu.
-Kontaktowałaś się z nim?- Harry był spokojny, ale miałam wrażenie, że coś się zmieniło. Patrzył na mnie, ale nagle był jakby nieobecny. Nie chciałam żeby moje czarne scenariusze się spełniły. Przytuliłam się do niego, pocałowałam jego szyję. Musiałam ugasić ten pożar wewnątrz niego zanim zacząłby szaleć.
-Nie- odpowiedziałam.
-Jak długo już wiesz?- zapytał.
-Od dwóch dni. Gniewasz się na mnie, że nie powiedziałam ci wcześniej?
-Nie gniewam się na ciebie- odpowiedział a ja czułam jak bardzo napina ramiona.
-Chciałam ci to powiedzieć osobiście. Wiem co sobie teraz myślisz i wiem, że jesteś zły. Ja też jestem. Ale to już koniec. W końcu jestem wolna i nie obchodzi mnie, że to on.
-Masz rację- powiedział, ale wciąż coś nie grało. Był zły.
-Gdy Olivia mnie poinformowała nie mogłam w to uwierzyć, ale teraz nie chcę o tym myśleć. Nie mogę o tym myśleć, bo oszaleję. Nie wiem dlaczego to robił i czy od zawsze był D., ale dla mnie przestał istnieć. Mogę w końcu żyć bez strachu. Mam ciebie i swoich przyjaciół i to jest najważniejsze- nie wiedziałam, co dokładnie mam mówić, bo tak naprawdę nie wiedziałam, na czym stoję.
-Zaraz... Na dole ochroniarz... Znowu jest jakiś nowy?- zapytał a ja miałam nadzieję, że to nie to, o czym myślę.
-Nie. Ten jest na zastępstwie, bo ktoś tam się rozchorował- odpowiedziałam a on spojrzał na mnie tak jakby w końcu połączył wszystkie fakty.
-Kazał mi się wylegitymować zanim tutaj wszedłem. Zapytałem dlaczego, przecież wiedział, kim jestem bo mnie rozpoznał. Odpowiedział, że to przez ten incydent. A teraz ja pytam ciebie. Jaki kurwa incydent?
-Tylko się nie denerwuj. Jesse ma zakaz zbliżania się do mnie, ale dwa dni temu przyszedł tutaj. Nie wszedł do środka, była ze mną Nina, ochrona pojawiła się w minutę od mojego powiadomienia. On nic nie zrobił, chciał tylko porozmawiać- powiedziałam a on milczał. Nie patrzył na mnie, nie odzywał się. Siedział i ściskał moją dłoń walcząc ze sobą. Pocałowałam go w policzek a on przymknął oczy. Nie rozumiałam, dlaczego moja pieszczota sprawiła, że wyglądał tak jakbym właśnie sprawiła, że poczuł ogromny ból. Uniosłam nasze splecione ręce i pocałowałam wierzch jego dłoni. Wtedy Harry na mnie spojrzał i naprawdę na jego twarzy malował się ból. Jakby moje czułe gesty były czymś okropnym. Nie mogłam tego zrozumieć. Wstałam i stanęłam przed nim, między jego nogami. Pochyliłam się nad nim, ujęłam jego twarz w dłonie i go pocałowałam. Jego usta oddały pocałunek, ale nie tak jak powinny.
-Masz tutaj jakieś dokumenty? Dowody? Cokolwiek?- zapytał i nie wiedziałam, co konkretnie się z nim dzieje, ale to nie było nic dobrego.
-Mam, Peter dał mi kopie. Chcesz to przeczytać?- starałam się nie pokazywać mu jak bardzo się denerwuję. Starałam się być czuła i troskliwa i chyba właśnie taka byłam.
-Chcę- odpowiedział.
-Mam je w sypialni, przyniosę wszystko tutaj- powiedziałam i mimo tego, że najwyraźniej moje pocałunki nie sprawiały mu w tym momencie choćby odrobiny przyjemności znowu go pocałowałam.
-Kocham cię skarbie- wyszeptał, gdy moje usta powoli oddalały się od jego. Zaskoczył mnie tymi słowami, ale mimo wszystko wciąż czułam, że mam do czynienia z tykającą bombą. Mimo tych słów nie widziałam w jego oczach miłości. Widziałam to coś, to przerażające coś. Widziałam to kilka razy i nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to zobaczę. Wyszłam z pokoju nie patrząc więcej na niego. W sypialni podeszłam do komody z ważnymi papierami. Wyciągnęłam z niej odpowiednią teczkę, ale przez to, że byłam zdenerwowana jakimś cudem kartki, które w niej były znalazły się na podłodze. Uklękłam szybko i zaczęłam je zbierać. Moje dłonie trzęsły się jakby były zrobione z galarety i wtedy stało się. Usłyszałam huk, który momentalnie postawił mnie na nogi. Zebrałam się w sobie i wybiegłam z sypialni a gdy weszłam do salonu zobaczyłam, że na podłodze leży roztrzaskany telefon i moja róża a właściwie to, co z niej pozostało. Harry’ego tam nie było. Przez moment w mieszkaniu panowała grobowa cisza, ale wtedy hałas zaczął dobiegać z holu. Harry tam był i wiedziałam, co robi. Szukał klucza. Pobiegłam tam a gdy weszłam do przedpokoju on był już ubrany. Miał na sobie buty i kurtkę. Chciał wyjść. Na podłodze leżało urządzenie, przez które mogłam skontaktować się z ochroną.
-Nie wychodź. Błagam cię Harry- powiedziałam łapiąc go za ręce, ale on był jak w amoku. –Co chcesz zrobić? Proszę nie rób głupstw. Wiesz, że cię kocham, ale nie rób mi tego! Nie zostawiaj mnie teraz!- dosłownie rzuciłam się na niego i zaczęłam go przytulać najmocniej jak umiałam. On mnie nie obejmował. Zamiast tego wciąż szukał klucza.
-Nie bój się. Przecież obiecałem, że wszystko będzie dobrze- powiedział i odsunął mnie od siebie. Znalazł ten przeklęty klucz a ja znowu się go uczepiłam.
-Nie rób tego. Błagam cię!- podniosłam głos a po policzkach spłynęły mi łzy.
-Wszystko będzie dobrze- powtórzył i znowu stanowczo złapał mnie za ramiona i tym razem nieznacznie odepchnął mnie od siebie.
-Co chcesz zrobić? Gdzie chcesz iść? Nie zostawiaj mnie! Co chcesz zrobić? Wiem, co teraz czujesz. Wściekasz się i masz do tego prawo. Ale błagam cię. Zostań ze mną, zostań, zostań dla mnie- płakałam. Miałam wrażenie, że nic dla niego nie znaczę. Że zamienił się w kogoś, kogo tak nienawidzi.
-Wszystko robię dla ciebie- powiedział a ja kurczowo uczepiłam się jego ramienia odciągając go od drzwi.
-To zostań. Krzycz, rzucaj wszystkim, czym popadnie. Ale nie rób tego! Nie odchodź!
-Ali odsuń się od drzwi- kilka niewinnych słów, ale w jego ustach brzmiało to jak groźba.
-Nie- powiedziałam płacząc.
-Odsuń się od tych jebanych drzwi- widziałam jak zaciska pięści, jak szybko jego klatka piersiowa unosi się i opada, jak w jego oczach panuje ciemność.
-Nie- chciałam być twarda. Nie chciałam płakać, ale emocje były tak wielkie, że nie mogłam pohamować łez. Harry zrobił krok w moją stronę i złapał mnie za ramiona. Odsunął mnie od drzwi z taką łatwością jakbym była zwykłą lalką, przedmiotem, który nie stawia żadnego oporu. W końcu udało mu się otworzyć mieszkanie a ja ostatni raz złapałam jego dłoń. Ciągnęłam go w swoją stronę, wciągałam do domu, płakałam.
-Puść mnie- powiedział a ja pokiwałam tylko głową.
-Co chcesz mu zrobić?- zapytałam patrząc na niego. Walczyłam z nim a on nagle przestał. Spojrzał mi w oczy a słowa, które wypowiedział zmroziły mi krew w żyłach. Przeraziły mnie.
-Nic. Jestem tylko ciekaw czy Jesse pamięta jedną, najważniejszą zasadę.
-Jaką zasadę?
-Trzymaj dłoń na wysokości oczu!*



*Keep your hand at the level of your eyes! - jest to cytat z Upiora w Operze. Te słowa wielokrotnie padają w musicalu. Harry wypowiada je nie bez powodu... Nie wiem czy chcecie żebym Wam spoilerowała XD Ale dla pełnego zrozumienia tych słów muszę. Soł napiszę tylko, że chodzi o to, że jak ktoś chciał przeżyć spotkanie z Upiorem musiał trzymać dłonie na wysokości oczu.



Hej!
Nie wiem czy w ogóle ktoś tutaj jeszcze czyta, czy wszyscy przenieśli się na Wattpada, ale jeśli wciąż ktoś tutaj jest to dziękuję! 
Przepraszam za błędy!
Do następnego!