sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział 34





-Wiadomo? Kim jest D.?- to wydawało mi się tak nierealne, że pomyślałam, że właśnie śnię. Zgłaszając całą sprawę odpowiednim służbom powinnam chyba liczyć się z tym, że kiedyś się dowiem, że poznam tożsamość osoby, która dręczy mnie tyle czasu. Przecież po to zajęła się tym policja. Po to by dowiedzieć się, kim jest osoba, która od samego początku istnienia Ali Rose jej nienawidzi. Po to by ta osoba przestała mnie dręczyć. Bym mogła żyć bez strachu, że groźby są prawdziwe, bez strachu przed każdą przychodzącą wiadomością. I teraz, gdy okazało się, że wiadomo, że osoba, która tak bardzo mnie nienawidzi istnieje naprawdę, nie jest już dłużej anonimowa, D. to nie jest tak naprawdę D. tylko ktoś, kto ma imię i nazwisko, ogarnął mnie o wiele większy strach niż wtedy, kiedy ten ktoś wysyłał mi psychiczne wiadomości. Bo ja nie byłam gotowa. A reakcja, mina, spojrzenie Olivii tylko mnie upewniły w tym przekonaniu. Nie byłam gotowa poznać tożsamości tej osoby, bo wiedziałam, że to nie psychofan Harry’ego. To nie mój psychofan. To nie osoba, która jest mi obca. Naiwnie część mnie wierzyła, że tak właśnie jest. Że to ktoś kto ma obsesje, ktoś kto nas śledzi, ktoś kto ma, być może, jakiś ogromny problem ze sobą samym, ale przede wszystkim to ktoś kogo nie znam. Niestety  reakcja Liv wyraźnie mówiła coś innego. To osoba, którą znam i okazało się, że jestem zupełnie nieprzygotowana na to, co zaraz usłyszę.
-Tak. Wiadomo, kim on jest- on. ON. To mężczyzna. Olivia patrzyła na mnie tak, że nie wiedziałam, co mam czuć. Mam się bać? Tak naprawdę bać? Mam być przerażona? Kim on jest? To ktoś mi bliski? Ktoś, kogo kocham? Liv wyglądała tak jakby miała wyrzuty sumienia. I poza tym widziałam w jej oczach współczucie. Było jej mnie żal. Objęła mnie chcąc dodać mi otuchy a ja nie wiedziałam, co mam robić. Nie chciałam się dowiedzieć, ale jednocześnie chciałam żeby mi już powiedziała. Żebym mogła w końcu poczuć odpowiednie uczucia. Żeby emocje ukierunkowały się w odpowiednią stronę, bo teraz wewnątrz mnie panował chaos.
-On. Jaki on?- zapytałam i odsunęłam się od niej. Wzięłam głęboki wdech i to było jedyne, co mogłam teraz zrobić. –Po prostu to powiedz.
-To Jesse- Jesse. To Jesse. Jaki Jesse do cholery? Bo ja znałam tylko jednego i ten Jesse, którego znałam nigdy w życiu nie zrobiłby czegoś takiego. On by po prostu tego nie zrobił.
-Liv mów jaśniej- poprosiłam i się uśmiechnęłam. W tej sytuacji się uśmiechnęłam. Właściwie zachciało mi się nawet śmiać.
-D. to Jesse, Jesse to D. Jaśniej nie umiem tego powiedzieć. Jesse wysyłał ci te wiadomości, ten Jesse, twój były chłopak- powiedziała a ja zaczęłam się śmiać. Można się było po mnie spodziewać chyba każdej reakcji, ale nie tej. Olivia patrzyła na mnie jak na wariatkę, a ja się po prostu śmiałam. Bo przecież ona żartowała. Chyba każdy mógłby być D., ale nie Jesse.  On by nie mógł.
-Możesz przestać żartować?- zapytałam. Przecież to nie był dobry moment na żarty.
-Ja nie żartuję. Wiem, że to dla ciebie szok. Uwierz mi, że ja sama wciąż niedowierzam- Olivia się nie uśmiechała. Była śmiertelnie poważna a do mnie, do mojej świadomości, powoli przebijał się fakt, że to on. Przestałam się śmiać. Liv widząc moją minę przytuliła mnie. Chyba uważała, że potrzebuję tego. Że w tym momencie potrzebuję pocieszenia, ale ja nie potrzebowałam. Ja po prostu byłam w szoku. Jakim cudem Jesse mógł być D.? Przecież to było pozbawione jakiegokolwiek sensu czy logiki.
-To musi być jakaś pomyłka. Mogę uwierzyć we wszystko, ale nie w to.
-Powiedziałam to samo rozmawiając przez telefon, ale fakty są takie, że to on. Przyleciał tutaj dwa dni temu, zalogował się na swoje konto czy coś. Nie wiem, nie znam się na tym.
-Aresztowali go?- zapytałam i jedyne, co czułam to... wyrzuty sumienia? Troska? O niego? Odczuwałam coś, czego chyba nie powinnam. Ale ja po prostu nie wierzyłam w jego winę.
-Zabrali go by złożył zeznania.
-Czyli tak?- w tym momencie Olivia musiała mówić do mnie wprost. Nie chciałam snuć jakiś domysłów, bo ta sytuacja była zbyt poważna i tak nierealna, że musiałam otrzymywać od niej konkretne informacje.
-Jest już na wolności. Ja też muszę tam pojechać, to znaczy muszę się spotkać z prawnikiem- wpłacił kaucję? I ja też muszę tam jechać? Chcę tam jechać.
-A ja?
-Nie. Zostaniesz tutaj, zaraz odwołam wszystkie twoje zajęcia. Dziś i jutro możesz odpocząć.
-Po co? Nie chcę niczego zmieniać, ale też chcę porozmawiać z prawnikiem, chcę żeby mi wytłumaczył. Zadzwoń do niego niech przyjedzie tutaj- to było chyba najlepsze wyjście. Nie wierzyłam w winę Jesse’ego i nie zamierzałam uwierzyć dopóki nie zobaczę dowodu. Dopóki ktoś mi nie udowodni, że to rzeczywiście on. Żeby uwierzyć musiałam zobaczyć.
-Ali wiem, że to do ciebie nie dociera, ale to prawda. To on wysyłał wszystkie wiadomości. Wiem, że jesteś w szoku. Wiem, że nie wierzysz, że Jesse byłby zdolny do takiej formy przemocy. Rozumiem, że chcesz osobiście porozmawiać z prawnikiem, ale moim zdaniem... Moim zdaniem ta rozmowa może cię kosztować bardzo wiele. On nie powie ci, że policja się pomyliła. Prawnik złamie ci serce.
-Liv ty nie rozumiesz. Ja nie uwierzę dopóki nie zobaczę. Po prostu... Znam go. Jasne, Jesse nie jest ideałem, ale... Między innymi dzięki niemu wróciłam do życia. Nie pokochałam go w „ten” sposób, bo tak umiem kochać tylko jedną osobę na tym świecie, ale to nie znaczy, że go nie pokochałam w ogóle. Spędziłam z nim tyle czasu... Znam go. Po prostu go znam.
-Wydaje ci się, ze go znasz. Może i znałaś, ale... Teraz wszystko się zmieniło. Nie powinnaś rozmawiać z adwokatem. Powinnaś spędzić ten dzień w otoczeniu przyjaciół, bo w końcu dotrze do ciebie, że Jesse to D. i kiedy to zrozumiesz tylko bliskie osoby będą umiały ci pomóc. Będziesz potrzebowała ich wsparcia.
-Zadzwoń do tego faceta i każ mu przyjechać tutaj- powiedziałam a ona tylko westchnęła.
-Dobrze. Skoro chcesz możemy pojechać na spotkanie razem.
-Nie. Chcę żeby on przyjechał tutaj. Nie wiem, co mi powie, ale chcę być wtedy w domu. Proszę cię. Po prostu niech tutaj przyjedzie i nie sprzeczajmy się o to. Ja nie odpuszczę, poza tym to mnie to wszystko dotyczy, to ja dostawałam te wiadomości i dlatego zasługuję na to żeby wiedzieć- Olivia nie chciała żebym była przy tej rozmowie i ja rozumiałam, dlaczego. Nie chciała żebym usłyszała coś, co mnie zrani. Była moją agentką, ale już dawno przeszłyśmy w naszej relacji na zupełnie inny poziom. Byłyśmy przyjaciółkami i ufałyśmy sobie bezgranicznie. Ja, co zrozumiałe musiałam jej ufać, powierzyłam jej wszystko w sensie zawodowym, ale też prywatnym. Ona także mi ufała. Nie raz opowiadała o swoich problemach o tym, co ją bolało, ale też o tym, co sprawiało, że czuła się szczęśliwa. Ufałyśmy sobie, szanowałyśmy się, przyjaźniłyśmy się i przede wszystkim troszczyłyśmy się o siebie. I właśnie, dlatego Liv chciała spotkać się z prawnikiem sama. Chciała dowiedzieć się o wszystkim i z pewnością gdyby uważała, że jakaś informacja może mnie zranić nie powiedziałaby mi, albo starałaby się to jakoś złagodzić. A ja chciałam poznać wszystkie fakty, bo inaczej nie byłabym w stanie uwierzyć, że Jesse mógłby zrobić coś takiego.
-Okej- powiedziała tylko i wzięła w dłoń telefon. Minutę później wszystko było już załatwione. Na ogół nie zapraszałam obcych ludzi do mojego domu. To była jedna z zasad, których przestrzegałam. Nie tylko ja. Na ogół spotykałam się ze znajomymi na mieście a jeśli już zapraszałam kogoś do domu istniała jedna podstawowa zasada a raczej prośba by dana osoba nie przekroczyła granic mojej prywatności. Tyczyło się to nawet Kurta czy Blaine’a i udostępnianych przez nich zdjęć. Prywatność w tym zawodzie była czymś bardzo ważnym, dlatego musiały istnieć pewne reguły. Oczywiście zdarzało się, że nawet ja je łamałam udostępniając jakieś prywatne zdjęcie, ale robiłam to świadomie. Zasady były ważne, ale czasami trzeba było je złamać, jak w tym wypadku. Co prawda Peter, prawnik, który miał przyjechać po pierwsze nie zamierzał naruszać mojej prywatności a po drugie, nie był kimś zupełnie obcym. Nie był też znajomym, ale ta sytuacja wymagała złamania pewnych schematów. Czekając na mężczyznę byłam pełna nadziei, że okaże się, że Olivia coś źle zrozumiała albo wszystko zostało już wyjaśnione i to policja się pomyliła. Nie tworzyłam żadnych scenariuszy, nie snułam domysłów. Po prostu miałam nadzieję, że to wszystko jest wielką pomyłką, jakimś absurdem. Mój umysł wzbraniał się przed tym by w ogóle rozważyć to, że Jesse byłby zdolny do czegoś takiego. Cały czas powtarzałam, że nie uwierzę dopóki nie dostanę dowodu. Byłam pewna, że to pomyłka. Ale gdy prawnik wyszedł nie mogłam już dłużej zaprzeczać. Wciąż w to niedowierzałam, ale przestałam zaklinać rzeczywistość.
-Ali naprawdę mogę z tobą zostać- powiedziała Olivia. Musiała już wyjść, ale wiedziałam, że nie chce tego zrobić. Chciała zostać ze mną. Widziała jak przygasłam po rozmowie z Peterem. Chciała poczekać aż Nina wróci. Ale ja pragnęłam zostać sama.
-Na serio nie musisz. Dam sobie radę, poza tym... To wciąż do mnie nie dociera. I myślę, że muszę z tym po prostu zostać. Pomyśleć.
-Najważniejsze, że to już koniec. Że nie będzie więcej wiadomości i w końcu odzyskasz spokój... A ten Jesse... Słyszałaś, co mówił Peter. Już ma zakaz zbliżania się do ciebie i zrobimy wszystko żeby dostał najwyższą możliwą karę.
-Nie przyznał się- to była jedyna iskierka nadziei, która wciąż gdzieś tliła się we mnie.
-Adres IP należy do niego, konto Apple należy do niego, na iCloud były te wiadomości. I to nie tak, że się nie przyznał. Słyszałaś, co powiedział Peter. Jesse w ogóle nie chciał rozmawiać i uparł się, że nie powie nic bez adwokata.
-Ale Peter powiedział, że Jesse na początku mówił, że to nie on- mimo dowodów w tej sprawie coś mi nie pasowało. Najprawdopodobniej musiało minąć kilka dni żeby i dla mnie wydało się wszystko logiczne.
-Tak, na początku. Później zrozumiał jak poważna jest sytuacja i nie mówił już nic. Moim zdaniem on się nie spodziewał, że w ogóle zgłosiłaś to na policję. Później skontaktował się z Jess i pewnie ona dała mu jakieś instrukcje, wpłaciła kaucję i przed chwilą dzwoniła do mnie. Chce to zatuszować. Albo nagłośnić.
-Znając ją zdecydowanie to drugie- powiedziałam a w moim głosie było słychać wstręt.
-Możliwe. Może będzie chciała przechylić szalę na ich korzyść. Powie prasie, że zostawiłaś Jesse’ego. Że go zraniłaś. Że zdradzałaś z Harrym, gdy jeszcze byliście w związku i Jesse stalkował cię z rozpaczy po rozstaniu. Obróci wszystko tak, że wyjdzie, że to Jesse jest pokrzywdzony. Oczywiście nie dopuszczę do tego, ale jeśli to wyjdzie oni będą chcieli coś na tym ugrać... Zrobią z niego ofiarę a ty i Harry będziecie tymi złymi... Ali przepraszam cię.
-Za co?- tego dnia usłyszałam wiele słów, których nie potrafiłam zrozumieć i to, co właśnie powiedziała Olivia zdecydowanie zaliczało się do tej kolekcji.
-Za to, że tak go broniłam. Że mówiłam ci żebyś go nie zraniła, kiedy chciałaś mścić się na Harrym. Teraz żałuję, że nie zraniłaś go mocniej.
-Naprawdę nie powinnaś mnie za to przepraszać- powiedziałam natychmiast i uśmiechnęłam się do niej.
-Powinnam, bo uważałam, że to co robisz jest nie fair. Tymczasem on był jakimś popaprańcem, który praktycznie cię zastraszał- Olivia wierzyła, że Jesse był D. od zawsze. Ja byłam pewna, że nie. Stał się nim, ale nie był nim dawniej. Nie miał powodu by mnie dręczyć na początku. Przecież ja go poznałam już po tym jak dostałam pierwszą wiadomość. Poza tym doskonale pamiętałam, że dostawałam je nawet przy nim gdy siedzieliśmy w studio i nagrywaliśmy moją pierwszą płytę.
-Nie wiadomo kto wysyłał mi wiadomości za pierwszym razem. Może masz rację? Może skrzywdziłam go o wiele bardziej niż myślałam i to jego rodzaj zemsty? Może to jest właśnie prawda?
-Jedyną prawdę jest fakt, że to on. I w moich oczach nic go nie usprawiedliwia- powiedziała a ja postanowiłam ją o coś poprosić.
-Liv musisz mi obiecać, że Harry się nie dowie- to było w tym momencie najważniejsze. Zachować to w tajemnicy przed światem. I przed moim całym światem.
-Jak to się nie dowie?
-Nie teraz. Nie może to nigdzie wypłynąć. Ja mu o wszystkim powiem jak do mnie wróci. Teraz jest tak daleko, nie chcę żeby się dowiedział od kogoś. Chcę mu sama o tym powiedzieć. Harry będzie tutaj za dwa dni i wtedy mu powiem. On nie może dowiedzieć się tak po prostu. Znam go i wiem, jak zareaguje, dlatego muszę go o tym poinformować jakoś delikatnie i przede wszystkim osobiście.
-Dobrze, ale nie możesz zwlekać z tym wszystkim.
-Wiem, powiem Harry’emu od razu jak przyleci- obiecałam i położyłam dłoń na czole. Miałam wrażenie, że przez to, czego się dowiedziałam mam gorączkę. Głowa mi po prostu pękała i czułam jakieś wewnętrzne osłabienie. Pożegnałam się z Olivią a gdy zostałam sama nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Jesse wysyłał do mnie te wiadomości i naprawdę to do mnie nie docierało. Poszłam do salonu i wyszłam na balkon. Na zewnątrz było zimno, ale w mieszkaniu czułam się tak jakby ktoś powoli wysysał z niego cały tlen. Nie chciałam dopuścić do siebie tej chorej informacji. Nie chciałam. Nie mogłam sobie uświadomić tego, że drugi raz ktoś chciał mnie zniszczyć. Że drugi raz zrobił to mężczyzna, który mówił, że mnie kocha, który był ze mną, który spał ze mną, który budził się u mojego boku, który był ideałem. Harry mi to zrobił. Oszukał mnie. Okłamał. Złamał mnie. A teraz zrobił to Jesse. Harry’emu potrafiłam to wybaczyć. Kochałam go. Był miłością mojego życia. Zawsze liczył się tylko on, dlatego potrafiłam o tym zapomnieć, potrafiłam zaufać mu po raz drugi. Oddałam mu każdą swoją cząstkę. Zostałam jego żoną. Do Jesse’ego żywiłam inne uczucia. Nie kochałam go. Nie znaczył dla mnie tyle ile znaczył Harry. Jesse’emu nie umiałabym wybaczyć. Ale coś w tej historii mi nie pasowało. Owszem Harry potrafił mnie oszukać, ale Jesse... Naprawdę go znałam. Co jeśli skrzywdziłam Jesse’ego bardziej niż myślałam? Co jeśli D. kiedyś i D. teraz to dwie różne osoby? Co jeśli za pierwszym razem to nie był Jesse? Co jeśli stał się  D. przeze mnie? Co jeśli mnie znienawidził tak bardzo, że chciał mnie zranić tak jak ja jego? Co jeśli? Oczywiście nic nie usprawiedliwiało takiego zachowania. Tym bardziej, że te wiadomości były coraz bardziej przerażające, ale być może to wszystko nie było takie czarno-białe. Być może istniało jakieś wytłumaczenie, choć im dłużej o tym myślałam tym bardziej wyraźna stawała się myśl, że być może nie ma wytłumaczenia. Włączyłam komputer i zaczęłam czytać te wiadomości. Nienawidziłam D. z całych sił i wiedziałam, że jestem o krok od znienawidzenia Jesse’ego. Gdy Nina wróciła od razu zauważyła, że coś się stało a ja nie broniłam się przed opowiedzeniem jej wszystkiego. Otworzyłam się i opowiedziałam jej, co dotychczas było wiadomo. Nina nie poznała Jesse’ego osobiście, więc była o wiele bardziej obiektywna niż ja czy Olivia. Nie była z nim związana poprzez wspomnienia czy emocje, więc mogła ocenić wszystko, jako ktoś znajdujący się obok całej tej sprawy. Spojrzała na to zupełnie inaczej niż ja i według niej to wszystko miało sens. Powiedziała, że rozumie, dlaczego wciąż niedowierzam, ale musiałam pogodzić się z faktami. Z dowodami, które nie zostawiały wątpliwości. Choć to nie dowody czy chłodne spojrzenie Niny przekonało mnie w końcu do tego, że to wszystko prawda. Gdy rozmawiałyśmy do moich drzwi ktoś zapukał. Podejrzewałam, że to Kurt i Blaine. Co prawda oni często po prostu wchodzili do mieszkania bez wcześniejszego uprzedzania, ale tym razem uniemożliwiła im to Nina, która w przeciwieństwie do mnie miała nawyk i zawsze zamykała drzwi na klucz. Wstałam, więc z kanapy i mimo że kolejny raz słyszałam pukanie, szłam w ślimaczym tempie do przedpokoju a gdy otworzyłam drzwi i zobaczyłam osobę stojącą przede mną serce najpierw stanęło mi w piersi by chwilę potem zacząć bić w szalonym tempie. To był on. Jesse. Przez ułamek sekundy nic się nie działo, staliśmy tylko, patrzyliśmy na siebie. Na mojej twarzy malował się ogromny szok, ale co było może zaskakujące, na jego także. I wtedy ja ocknęłam się pierwsza. Poczułam strach i panikę. Przypomniało mi się, co powiedziała Olivia. Jesse miał zakaz zbliżania się do mnie. Nie mógł tego zrobić a mimo tego stał u progu mojego domu. To dało mi impuls by jakoś zareagować i podświadomie zrobiłam jedyną słuszną rzecz. Z impetem zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
-Ali otwórz!- usłyszałam, gdy w pośpiechu szukałam w szufladzie kluczy. Zatrzasnęłam drzwi i wiedziałam, że Jesse nie jest w stanie ich otworzyć, ale dla pewności musiałam zakluczyć mieszkanie na ten specjalny klucz włączający jakąś blokadę. Nie zaznałam się na tym, ale Steve kiedyś mi to tłumaczył.
-Co się dzieje?- zapytała przestraszona Nina, która przyszła zobaczyć, co spowodowało tak wielki huk.
-Przyszedł tutaj- odpowiedziałam tylko wciąż przerzucając wszystko, co znajdowało się w szufladzie.
-Co robisz?- brunetka podeszła do mnie i chwyciła moje dłonie. Nie wiem, co zobaczyła patrząc mi w oczy, ale momentalnie się zmartwiła.
-Gdzieś tutaj jest klucz- powiedziałam a ona kiwnęła głową i zaczęła go szukać razem ze mną.
-Ali! Musimy porozmawiać!- usłyszałyśmy. Poza jego krzykiem, który sam w sobie był przerażający, Jesse postanowił dodać kolejny element by mnie wystraszyć i zaczął uderzać pięściami w drzwi. Ta sytuacja przypomniała mi wszystko, co czułam, gdy Harry się tak zachowywał po tym jak jego sekrety wyszły na jaw i od niego odeszłam. Gdy przychodził, dzwonił, zastraszał mnie i wydawało mi się, że postradał zmysły. Nagle miałam to przed oczami. Nagle słyszałam wszystko, co wtedy mówił. Przeszłam wtedy przez piekło, przeżyłam to. Ale drugi raz... Gdyby Jesse zaczął zachowywać się tak jak Harry wtedy... Nie byłam pewna czy przeżyłabym drugi raz coś takiego.
-To ten?- zapytała Nina a ja jedynie skinęłam głową.
-Ali otwórz! Porozmawiajmy! Nic nie zrobiłem!- Jesse nie dawał za wygraną a ja byłam jakby z boku całej sytuacji. On krzyczał, Nina zamykała drzwi a ja stałam jak trusia.
-Nie bój się, on tutaj nie wejdzie- powiedziała a ja nie byłam pewna, czego dokładnie boję się bardziej. Jesse’ego czy tego, że będę musiała się zmierzyć z czymś, co było dla mnie jak największy koszmar. Nie chciałam być taka... jak dawniej. Potrząsnęłam energicznie głową. Ali jesteś silna i nikt cię nie skrzywdzi, nie bój się, działaj – pomyślałam. Zamiast stać biernie postanowiłam zareagować. Natychmiast podeszłam do niewielkiego urządzenia, które przypominało domofon. Podniosłam szybko słuchawkę, nadusiłam przycisk i kilka sekund później odezwał się ochroniarz. Poprosiłam go o szybką interwencję, powiedziałam, że osoba, która ma zakaz zbliżania się do mnie właśnie dobija się do moich drzwi. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ochroniarze siłą wyprowadzili chłopaka a mężczyzna, który wpuścił go do budynku przeprosił mnie za całe zamieszanie i wyjaśnił, że znał Jesse’ego i wpuszczał go wiele razy do budynku i nigdy nie było z tym problemu. Nie wpuściłby go teraz, ale nie otrzymał od nikogo żadnej wiadomości o tym, że Jesse nie może wchodzić do budynku. Uświadomiło mi to, że nie tylko ja przeżywałam tę sytuację. Olivia i Steve także skoro zapomnieli o czymś tak ważnym jak poinformowanie ochrony.
-Nie musisz się już tym martwić. On już tutaj nie wróci, a nawet jeśli będzie chciał to zrobić ponownie nie przyjedzie tutaj. Będę całą noc siedział w samochodzie, będę miał wszystko na oku- zadzwoniłam do Steve’a by powiedzieć mu o tym „incydencie”. Przyjaciel przyjechał do mnie z prędkością błyskawicy.
-Nie chcę żebyś siedział pod apartamentowcem całą noc. Ochrona go nie wpuści, poza tym nie wydaje mi się, że będzie chciał tutaj wrócić- kiedy otrząsnęłam się z tego szoku w mojej głowie odezwała się moja masochistyczna cząstka. Wśród tego bałaganu, który panował wewnątrz mnie pojawiło się coś jeszcze. Olivia mówiła, że nie mogę rozmawiać z Jessem. Mogłam to zrobić tylko w obecności adwokata. Ale jakaś część mnie złościła się, że jestem takim tchórzem i nie stawiłam mu czoła. Mogłam z nim porozmawiać. Miałam tyle pytań, począwszy od tego podstawowego czyli, dlaczego to robił aż do tego skąd wiedział o Harrym i o mnie wszystko? A może chciał mi powiedzieć, że jest niewinny. Nie dałam mu dojść do słowa, bo zareagowałam instynktownie, ale być może to był błąd. To było takie skomplikowane, że zaczęłam żałować tego jak się zachowałam i właśnie to moje masochistyczne alter ego chciało żeby Jesse skontaktował się ze mną jeszcze raz.
-Jak mówiłem, nie martw się, już go więcej nie zobaczysz- powiedział jeszcze Steve, objął mnie i wyszedł. Brunet był uparty i wiedziałam, że nic go nie przekona do zmiany decyzji, ale musiałam, chociaż spróbować.
-Ali może to, co teraz powiem jest nietaktowne, ale Steve jest jakiś taki nadopiekuńczy. W sumie nie chodzi mi nawet o tę sytuację, ale tak po prostu- wiedziałam, że Nina chciała to powiedzieć już od dłuższego czasu.
-Myślisz, że to jest złe?- zapytałam, bo byłam ciekawa. Poza tym zgadzałam się z nią. Steve był nadopiekuńczy, choć ja wiedziałam, dlaczego taki jest, dlaczego tak się zachowuje.
-Nie. Myślę, że to dobrze, że tak się przejmuje i się o ciebie troszczy, ale... To trochę dziwne, bo jakby tak zliczyć te wszystkie godziny wyszłoby chyba, że spędza z tobą więcej czasu niż Harry- Nina na ogół była bezpośrednia. W tym przypadku owijała w bawełnę.
-Wiem do czego zmierzasz. Wydaje ci się, że Steve może do mnie żywić uczucie. To romantyczne- powiedziałam, bo właśnie o to jej chodziło.
-To może głupie, ale przemknęło mi to przez myśl.
-Uwierz mi, że to nie tak. Owszem Steve mnie kocha. Ja jego też. Jest dla mnie jak starszy brat a ja jestem dla niego jak siostra. Ale jego zachowanie nie wynika z tego, że nasze relacje nie są czysto zawodowe. Nasza historia jest zagmatwana. Steve dawniej pracował dla One Direction. Poznałam go, gdy zostałam supportem. To nie tak, że od początku się z nim zżyłam i zaprzyjaźniłam. Na początku nie mogłam zapamiętać nawet jego imienia. Był jednym z wielu ochroniarzy, co prawda zawsze był bardziej gadatliwy i taki przebojowy, ale nie był mi tak bliski jak na przykład Niall. Wszystko zmieniło się wtedy, kiedy chciałam odebrać sobie życie- powiedziałam patrząc Ninie prosto w oczy. Słysząc ostatnie zdanie dziewczyna odwróciła swój wzrok. –To on odwiózł mnie wtedy do hotelu. To on widział mnie wtedy, jako ostatni. Wiem, że to jeden z powodów. To między innymi przez to jest taki troskliwy. Ale to nie wszystko. Kiedy wtedy wyszłam ze szpitala i wróciłam do nich Steve przywitał mnie razem z resztą, choć tylko dwie osoby patrzyły na mnie tamtego wieczora w ten sposób. Z ulgą, nadzieją, szczęściem, bólem, dosłownie wszystkim. Harry i właśnie Steve. I od tego momentu zostałam jego oczkiem w głowie. Zaprzyjaźniliśmy się. Steve często był przy mnie, wiesz podczas trasy często ochrona pilnowała tylko chłopaków, podczas koncertów mnie oczywiście też, czy gdy wychodziłam gdzieś z Niallem czy Harrym, ale gdy chciałam wyjść sama nie było ze mną ochrony. Tym bardziej zanim byłam z Harrym. Ale po tym, co zrobiłam Steve częściej mi towarzyszył. Naprawdę się z nim zżyłam. A później stało się coś, co wszystko zmieniło. Pamiętasz jak ci opowiadałam o mojej pierwszej randce z Harrym?
-Pamiętam. Upadłaś wtedy. Mówiłaś, że Steve i Jason byli z wami, ale tłum był tak wielki, że nie dali rady.
-Tak. I to chyba kolejny powód. Steve nie chce dopuścić by coś takiego stało się ponownie, dlatego każe mi wszystko planować albo sam mi planuje. Nawet wyjścia do restauracji. Wiem, że przesadza, ale wiem też, że ma swoje powody. Tym bardziej, że jakby nie patrzeć przez Harry’ego stracił pracę a dzięki mnie ją odzyskał. To był jeden z moich warunków, że to Steve ma być szefem ochrony i to jedna z moich najlepszych decyzji. Poza tym teraz ta sprawa z D.
-Z Jessem- poprawiła mnie Nina a ja przyłapałam się na tym, że mimo tego, że już wiem wciąż traktuję D. jak nieznajomego.
-Wcześniej Harry mnie okłamał a Steve o tym wiedział. Właściwie okłamali mnie obaj. Steve nic mi nie powiedział i to chyba kolejny powód. Zanim odszedł powiedział głupie „Otwórz oczy Ali” a ja tego nie zrobiłam. A teraz okazało się, że dręczy mnie jakieś D. i tym psycholem okazał się Jesse. Chłopak, któremu ufał tak samo jak ja. Wiesz, oni się wręcz przyjaźnili. Chodzili razem na piwo, na siłownie. To Harry w przeszłości zrobił coś złego a Jesse był tym dobrym i wiem, że pomimo tego, że Steve nigdy tego nie pokazał ani nie powiedział na głos, nie popierał w stu procentach mojej decyzji o powrocie do Harry’ego. Teraz przekonał się, że była ona słuszna, dogadał się z Harrym. Właściwie nie wydaje mi się żeby żywił do niego urazę za to, co Harry zrobił bezpośrednio jemu. Chodziło mu raczej o to, co Harry zrobił mi. Nie ufał mu i tak jak ja potrzebował czasu żeby upewnić się, że Harry naprawdę się zmienił. Z Jessem nie mieliśmy takich dylematów. Jesse był zupełnie inny. Nie miał takiej mroczniej strony jak Harry. Zawsze był pogodny, oddany i kochający. Nie domagał się ode mnie wyjaśnień, zawsze chciał tylko tego żebym go kochała. A teraz okazuje się, że to właśnie on jest osobą, której nienawidzę. Przeszedł tutaj... I zrobił to, co Harry. To co Harry zrobił mi kiedyś- wiedziałam, że Nina jest szczerze zaciekawiona, bo o tym nie wiedziała. Nie podzieliłam się z nią wszystkim z wielu względów.
-Harry się tak zachowywał? Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać. Ale jeśli chcesz z siebie to wyrzucić, jestem tutaj dla ciebie. Widziałam jak bardzo przeraziła cię ta cała akcja.
-To mi po prostu przypomniało...- niewiele osób wiedziało jaki był Harry. Jaki był nasz związek. Patrzyłam na Ninę i wiedziałam, że mimo jej humorków czy wybuchowego charakteru jest lojalna i godna zaufania. Nigdy nie zdradziła moich sekretów, nawet gdy ja stałam się znana i gdy się pokłóciłyśmy. Ostatnie wydarzenia zbliżyły nas do siebie i udało nam się odzyskać to, co utraciłyśmy na lata. Znowu się przyjaźniłyśmy. -Kiedy rozstałam się z Harrym on oszalał. Nie wyobrażasz sobie nawet, co wtedy przeżyłam. Co Harry mówił i robił. To, co zrobił dzisiaj Jesse ożywiło te złe wspomnienia i uczucia. Harry też tak robił.
-Zastraszał cię?- zapytała i byłam pewna, że gdybyśmy nie były wtedy pokłócone Nina nie była by bierna tak jak Zuza, Niall i Zayn. Ona przyleciałaby do Londynu tylko po to żeby kopnąć Harry’ego w jaja.
-Właśnie psuję ci ten idealny obraz mojego męża, który masz w głowie, no nie?- zapytałam i się zaśmiałam.
-Gdyby był tutaj to prawdopodobnie zaczęłabym się na niego wydzierać.
-To stare dzieje i Harry teraz to zupełnie inny Harry niż dawniej. No może nie zupełnie, ale zmienił się. Wtedy był jak opętany, miał obsesję na moim punkcie. Raz zakradł się do mojego mieszkania, ja wróciłam wtedy z LA. Rozwiązałam umowę i mu o tym nie powiedziałam. Jechałam z lotniska. Gdy weszłam do mieszkania nawet nie zorientowałam się, że on tam jest. Pamiętam, że było mi duszno, w Londynie panowały wtedy upały. Chciało mi się pić i stwierdziłam, że zrobię sobie herbatę. W międzyczasie zauważyłam, że się błyska. Wiesz jak lubię burzę. Nie zapalałam światła, poszłam do salonu. W mieszkaniu panowała okropna duchota, wyszłam na balkon i patrzyłam jak burza powoli zmierza w moim kierunku. I wtedy się odwróciłam a błysk rozświetlił pomieszczenie. Harry siedział cały czas na kanapie. I dopiero wtedy rozpętała się prawdziwa burza. Nigdy nie zapomnę tej bezsilności, którą czułam, gdy na mnie krzyczał i mnie obrażał, nie zapomnę jak upadłam przed nim na kolana i chciałam żeby to wszystko się skończyło. Ile razy później to zrobił? Ile razy przychodził i na mnie krzyczał, obrażał i przepraszał w kółko? Nie wiem. Wszystko, co wtedy robił było wbrew mojej woli i nie wiem, jakim cudem udało mi się to przeżyć.
-Naprawdę nigdy sobie nie wybaczę, że nie było mnie wtedy przy tobie- powiedziała. Zauważyłam, że zacisnęła dłonie w pięści.
-Zuza była, Niall był, Zayn był, ale tak naprawdę takie coś przeżywa się samemu. Bo nikt nie wiedział, co dokładnie przeżywam. Ty też nic byś nie zmieniła. To, co się działo, jasne mówiłam o tym Zuzie, ale tylko o niektórych rzeczach, przez większość czasu milczałam, przez większość czasu byłam z tym sama. I nikt by tego nie zmienił. Bo kiedy to się działo a Harry mną szarpał, przyciskał mnie do ściany i ciskał pięściami obok mojej głowy... Nie opowiadałam o tym. Nikt się nigdy nie dowie, co wtedy się działo. Tylko on i ja wiemy. Dlatego tak trudno było mu ponownie zaufać. Zajęło mi to sporo czasu, ale uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie ja byłam w tym wszystkim ofiarą tylko właśnie Harry. On i jego demony i strach przed tym, że zostanie sam. Nie wracam do tych wspomnień, właściwie do dnia dzisiejszego myślałam, że wyparłam to z pamięci. Jesse uświadomił mi, że one wciąż są ze mną i chyba nigdy nie będę potrafiła o tym zapomnieć tak naprawdę. Wiem tylko, że drugi raz nie przeżyję czegoś takiego, psychicznie nie dam rady.
-Nie będzie drugiego razu. Ten pojebany psychol nie zbliży się do ciebie, bo to nie jest taka sama sytuacja. Teraz masz Harry’ego, on wciąż ma obsesję na twoim punkcie i nie pozwoli żeby stała ci się krzywda, masz Steve’a, który cię obroni, masz mnie. Spójrz, byłam tutaj dzisiaj z tobą, nie byłaś sama i już nigdy nie będziesz sama. Kurt i Blaine są gotowi skoczyć za tobą w ogień. Olivia jest gotowa ruszyć dla ciebie niebo i Ziemię.
-Wiem, ale... W tym wszystkim chodzi mi o coś jeszcze. Bo z Harrym było inaczej. On dawał w pewnym sensie znaki, że nie ma czystego sumienia i że ma problem z samym sobą. Był zaborczy, zazdrosny. Ciągle powtarzał jak bardzo boi się, że go zostawię a ja nie umiałam tego usłyszeć. Nie zawsze rozumiałam jego zachowanie. Tak bardzo go kochałam jednocześnie samemu walcząc z moimi własnymi problemami i nie zauważałam tego. Harry był wtedy dla mnie wszystkim. Nie było tak jak teraz. Wtedy Harry zakazałby mi wielu rzeczy, które robię teraz, chociażby tańca. Utworzył coś w rodzaju muru oddzielającego mnie od reszty, nawet od Nialla. A ja nie widziałam jak bardzo chore to było, bo przecież to Harry pomógł mi stanąć na nogi. Kochał mnie i ja kochałam jego i byłam tym zaślepiona. Ale gdy spojrzałam na to wszystko z perspektywy czasu zaczęłam dostrzegać te wszystkie niepokojące znaki, które Harry dawał i nie umiał ich ukryć. Robił mi malinki, non stop. Powtarzał, że jestem jego. Zachowywał się w stosunku do mnie władczo. Przyleciał nawet z drugiego końca świata by być ze mną podczas kręcenia teledysku. Wtedy myślałam, że to romantyczne, ale później stwierdziłam, że był tam po to by mnie pilnować. Teraz zachowuje się zupełnie inaczej. Wciąż nie jest ideałem, ale tym razem nie traktuje mnie jak swojej własności. Nie boi się, że go zostawię, bo ma czyste sumienie. Nie widzi potrzeby w naznaczaniu mnie, bo wie, że jestem po prostu jego żoną i wie, że nikt nie chce mu mnie zabrać. Dojrzał do tego by być ze mną. Dojrzał do prawdziwego związku, w którym nikt nie musi niczego udowadniać światu, dorósł i zrozumiał, na czym polega prawdziwa miłość. Przestał być tak bardzo zakompleksiony.
-Harry zakompleksiony?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. On nie wierzył, że ktoś go może pokochać. Nie jego pieniądze czy sławę tylko jego samego. Myślę, że teraz już tak nie myśli, bo widzi, że go kocham za to, jaki jest. Poza tym ja też się zmieniłam i też musiałam dojrzeć do bycia z nim. Ja się zmieniłam. Harry się zmienił, ale Jesse? On jest totalnym przeciwieństwem mojego męża. Jesse zawsze był pogodny, pełen życia, uśmiechnięty. Troszczył się o mnie. Dawał mi wybór. Gdy się rozstawaliśmy nie było w tym nic nienormalnego. Gdy rozstawałam z się z Harrym moje życie zamieniło się w koszmar a gdy Jesse odchodził umiał nawet z tego zażartować. Gdybym tylko była silniejsza i umiała wtedy dostrzegać jak bardzo zachowanie Harry’ego jest odbiegające od normalności zauważyłabym, że coś jest nie tak, ale w zachowaniu Jesse’ego nie było niczego nienormalnego. Tym bardziej, że nigdy go nie pokochałam tak bardzo jak bym chciała. Nie zaślepiały mnie uczucia. Poza tym po tym, co zrobił Harry stałam się wyczulona. Gdy ostatnio Harry był dziwny od razu to zauważyłam. Jesse zawsze był prawie idealny. Prawie, bo to nie tak, że był bez wad. Ale nasz związek był spokojny, stabilny. Ja i Harry to huragan, trzęsienie ziemi i wybuch wulkanu w jednym. Ja i Jesse to delikatny wietrzyk w letni dzień. Dlatego nie dociera do mnie jak mogłam dać się tak oszukać? Nie zauważyć, jaki on jest naprawdę? A teraz mam jeszcze jedno ogromne zmartwienie. Harry wraca za dwa dni i muszę mu o tym powiedzieć a nie mam pojęcia jak. Bo zmienił się i tylko ślepy by tego nie zauważył, ale... Harry to wciąż Harry. Potrafił się rzucić na Louisa, bo myślał, że to on jest D. i nawet nie chcę myśleć, co poczuje, gdy dowie się, że chłopak, z którym byłam po zerwaniu z nim okazał się psychopatą, który nazywa go Upiorem a mi grozi- powiedziałam i na samą myśl ogarnął mnie niepokój. Nie wiedziałam jak to zrobię, ale musiałam przekazać mu tę wiadomość tak by nie obudziła w nim tego, co najgorsze. Podświadomie bałam się, że to jest niemożliwe, właściwie podpowiadał mi to umysł. Serce i uczucie, jakim go darzyłam sprawiało jednak, że miałam nadzieję, że nie stanie się nic złego a Harry, gdy się dowie obejmie mnie i powie, że już po wszystkim, że będzie ze mną i mimo złości nie zrobi nic strasznego. Niestety, powiedzenie, że nadzieja matką głupich nie wzięło się znikąd...
***
-Skarbie...- usłyszałam jak wymawia to słowo wkładając w nie całe serce i poczułam jak jego ramiona oplatają mocno moje ciało przytulając mnie z utęsknieniem. Wtuliłam się w niego i na moment zapomniałam o całym świecie rozkoszując się tą chwilą. Na moment. Wręcz brutalnie krótki moment.
-Tęskniłam- powiedziałam niewyraźnie a gdy uniosłam głowę jego usta skradły mi namiętny pocałunek.
-Cieszę się, że już jestem- pierwszy raz w życiu nie cieszyłam się, że wrócił tak bardzo jak on. A powód był prosty. Musiałam mu powiedzieć i to było cholernie stresujące. –A co tak pięknie pachnie?
-Zawiodę cię. Nie miałam czasu żeby przyrządzić coś sama, ale wzięłam jedzenie na wynos- nie sądziłam, że uśmiechanie się do niego może być takie trudne.
-Właściwie jestem bardzo głodny- Harry poruszył śmiesznie brwiami dając mi do zrozumienia, o jaki głód mu chodzi. Oczywiście dopiero w tym momencie mi się przypominało, co mu obiecałam przed jego wyjazdem i wiedziałam jedno. Tego wieczora nie będzie żadnych erotycznych tańców w moim wykonaniu.
-Włożyłam już wszystko do piekarnika- chciałam powiedzieć mu po kolacji. Chciałam by wokół nas panowała dobra aura. Chciałam żeby Harry miał dobry humor. Chciałam się z nim przytulać i całować. Dopiero po kolacji, gdy przygotuję sobie grunt, chciałam mu to powiedzieć, ale ja zachowywałam się tak podejrzanie, że Harry po minucie przebywania ze mną już patrzył na mnie podejrzliwie.
-Wiesz o jaki głód mi chodzi- powiedział bacznie mi się przyglądając a jedynym pomysłem, na jaki wpadłam żeby jakoś wybrnąć z tej sytuacji było pocałowanie go. Zarzuciłam mu dłonie na kark, wspięłam się na palce i zaczęłam go całować. Zamknęłam oczy, ale otworzyłam je na chwilę by upewnić się, że Harry ma przymknięte powieki.
-Też jestem głodna- wyszeptałam mu do ucha.  Starałam się to zrobić seksownie i chyba mi to nawet wyszło.
-Nina jest w domu?- zapytał pełen nadziei, że jesteśmy sami.
-Mimo moich protestów, bo w końcu jest moją pełnoprawną współlokatorką, stwierdziła, że zostawi nas samych i dzisiaj śpi u chłopaków- odpowiedziałam a jego oczy wyrażały więcej niż jakiekolwiek słowa. Właściwie nie protestowałam by wyszła. Ba! Właściwie to ją o to poprosiłam, bo bałam się, że Harry zareaguje gwałtownie i nie chciałam by przy tym była.
-Naprawdę ją lubię- skomentował tylko i podszedł do walizki, która przyleciała razem z nim. Chwilę w niej poszperał aż w końcu wyciągnął z niej dwa pudła, które położył na łóżku. –To dla ciebie skarbie. Prezent prosto z Włoch.
Gdy otworzyłam mniejsze pudełko moim oczom ukazała się bielizna. Czarny koronkowy komplet. Biustonosz był tak piękny, że od razu zapragnęłam go ubrać. Majtki właściwie też. Zawsze cieszyło mnie to, że Harry’ego nie krępowało kupowanie bielizny. Nie miał przed tym oporów i wybierał dokładnie to, w czym chciał mnie zobaczyć, więc dzięki niemu moja garderoba zyskała wiele seksownych kompletów.
-Wiem, że zawsze to mówię, gdy kupujesz mi takie prezenty, ale masz naprawdę świetny gust- dlaczego nie umiem grać tak jak zamierzałam? Tyle czasu D. było moją tajemnicą a teraz nie potrafiłam udawać, że wszystko jest super jeszcze przez głupie pół godziny!
-Otwórz drugie pudło- Harry był tak podekscytowany powrotem, prezentami i mną, że ku mojej uciesze nie zauważył tego, że się denerwuję. A może zauważył, ale wolał wybadać sprawę?
-Jest świetna, dziękuję- powiedziałam, gdy obejrzałam sukienkę. Odwróciłam się w jego stronę i okazało się, że ma dla mnie coś jeszcze. W dłoni trzymał jedną, czerwoną różę. Rozpieszczał mnie to jakieś niedopowiedzenie. Harry traktował mnie jak królową.
-Skarbie co ci jest? Źle się czujesz?- zapytał zmartwiony a ja go po prostu przytuliłam. Stwierdziłam, że nie będę czekać aż zjemy. Chciałam mieć już to z głowy. Przecież Harry już miał doskonały nastrój a poza tym musiałam wierzyć, że gdy się dowie nie zareaguje gwałtownie.
-Nie, czuję się dobrze- odpowiedziałam. –Po prostu się wzruszyłam. Dziękuję. Bielizna, sukienka, róża... Wszystko jest piękne.
-Mam nadzieję, że poprawiłem ci humor, bo wydaje mi się, że jesteś jakaś nie w sosie. Właśnie! Zjemy już? Umieram z głodu. Przespałem właściwie cały lot i nic nie jadłem.  Nie rób takiej miny, dzięki temu jestem wypoczęty i mam dużo energii by się zająć moją żoną- słysząc jego słowa postanowiłam trzymać się pierwotnego planu i powiedzieć mu, gdy się naje. W końcu facet głodny jest bardziej drażliwy niż facet najedzony.
-To chodź do kuchni, zjemy i później zajmiemy się sobą- powiedziałam, choć nie miałam tego na myśli. Harry odpowiedział, że już nie może się doczekać i właściwie to on cały czas mówił. Opowiadał co robił, gdy go przy mnie nie było i właściwie z każdą minutą, widząc jak pogodny jest, miałam coraz więcej pewności, że mogę mu powiedzieć o Jessem bez obaw.
-Ali ty mnie w ogóle słuchasz? Halo! Ta róża jest aż taka ciekawa?- usłyszałam i zobaczyłam jego dłoń przed nosem.
-Tak słucham. Najadłeś się?- zapytałam, bo naprawdę chciałam to mieć za sobą.
-Tak- odpowiedział i wyglądał na nieco skołowanego.
-Nie chcesz dokładki?
-Nie, o co chodzi?
-O nic. Po prostu musimy porozmawiać, ale zanim w ogóle zaczniemy musisz mi coś obiecać- wzięłam głęboki wdech i zrozumiałam, że moje zachowanie go niepokoi.
-Obiecam ci wszystko tylko powiedz w końcu, bo widzę, że się denerwujesz.
-Dobrze, ale obiecaj, że się nie wkurzysz. Właściwie nie. Na bank się wkurzysz, ale obiecaj mi, że wszystko będzie dobrze- powiedziałam śmiertelnie poważnie patrząc mu w oczy.
-Obiecuję. A teraz mów- jego „obiecuję” było najbardziej nieszczerym „obiecuję” w historii świata.
-Okej, ale nie tutaj. Chodźmy do sypialni. Albo do salonu.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się teraz stresuję, po prostu powiedz, co się dzieje- Harry złapał moją dłoń, bo chciał mnie zatrzymać, ale ja wolałam odwlekać nieuniknione i postawiłam na swoim. W salonie usiadłam na kanapie i wskazałam miejsce obok mnie. Harry westchnął głośno, ale usiadł przy mnie.
-Daj mi rękę- poprosiłam a on splótł nasze dłonie.
-Ali cokolwiek chcesz powiedzieć nie bój się i po prostu to zrób.
-Chodzi o D- aż tyle z siebie wydusiłam.
-Wiadomo kim jest ten psychol?- Harry od razu się domyślił.
-Wiadomo- odpowiedziałam i poczułam jak uścisk jego dłoni staje się mocniejszy.
-Znamy go? Czy ją?- wiedziałam, że zadaje to pytanie tylko, dlatego, że tak jak wcześniej ja ma nadzieję, że to ktoś obcy.
-Znamy. Ja znam go bardzo dobrze- powiedziałam i złapałam jego drugą rękę.
-To twój znajomy?
-To Jesse- wyszeptałam i przysunęłam się do niego.
-Ten Jesse?- jego reakcja mi się podobała. O ile tak to można nazwać. Harry był w szoku i wyglądał tak jakby niedowierzał w to, co powiedziałam. W moich czarnych wizjach po poznaniu tożsamości D. Harry rzucał wszystkim, co popadnie, więc szok i niedowierzanie to wręcz wymarzona reakcja. Właściwie mentalnie walnęłam się pięścią w twarz za to, że w niego zwątpiłam i myślałam, że rozwali nam mieszkanie.
-Ten Jesse. Przyleciał do Stanów i gdzieś tam się zalogował czy coś. Wtedy go namierzyli, po koncie Apple i numerze IP. Od razu zabrali go by złożył zeznania. Jessica wpłaciła kaucję. Jess już dzwoniła do Olivii i stara się to zatuszować, ale nie wiem czy to prawda. Liv twierdzi, że Jessica będzie chciała sprzedać mediom historyjkę o nieodwzajemnionej miłości, o tym, że zdradzałam Jesse’ego z tobą, gdy jeszcze byłam z nim. Olivia obiecała, że do tego nie dojdzie.
-Przyznał się?- zapytał i jego głos stał się inny. Głębszy i niższy.
-Pośrednio. Potwierdził, że jest właścicielem tych kont, ale powiedział tylko tyle. Nie przyznał się do pisania wiadomości, ale nie ma możliwości by pisał je ktoś inny. Sprawdzono czy ktoś zhakował jego telefon i nic takiego nie miało miejsca. Poza tym nie da się ukraść od kogoś danych do kont Apple. Do tego lokalizacje się zgadzają i Jesse zawsze był w miejscach skąd wysyłano wiadomości. Ostatnia przyszła prosto z Londynu.
-Kontaktowałaś się z nim?- Harry był spokojny, ale miałam wrażenie, że coś się zmieniło. Patrzył na mnie, ale nagle był jakby nieobecny. Nie chciałam żeby moje czarne scenariusze się spełniły. Przytuliłam się do niego, pocałowałam jego szyję. Musiałam ugasić ten pożar wewnątrz niego zanim zacząłby szaleć.
-Nie- odpowiedziałam.
-Jak długo już wiesz?- zapytał.
-Od dwóch dni. Gniewasz się na mnie, że nie powiedziałam ci wcześniej?
-Nie gniewam się na ciebie- odpowiedział a ja czułam jak bardzo napina ramiona.
-Chciałam ci to powiedzieć osobiście. Wiem co sobie teraz myślisz i wiem, że jesteś zły. Ja też jestem. Ale to już koniec. W końcu jestem wolna i nie obchodzi mnie, że to on.
-Masz rację- powiedział, ale wciąż coś nie grało. Był zły.
-Gdy Olivia mnie poinformowała nie mogłam w to uwierzyć, ale teraz nie chcę o tym myśleć. Nie mogę o tym myśleć, bo oszaleję. Nie wiem dlaczego to robił i czy od zawsze był D., ale dla mnie przestał istnieć. Mogę w końcu żyć bez strachu. Mam ciebie i swoich przyjaciół i to jest najważniejsze- nie wiedziałam, co dokładnie mam mówić, bo tak naprawdę nie wiedziałam, na czym stoję.
-Zaraz... Na dole ochroniarz... Znowu jest jakiś nowy?- zapytał a ja miałam nadzieję, że to nie to, o czym myślę.
-Nie. Ten jest na zastępstwie, bo ktoś tam się rozchorował- odpowiedziałam a on spojrzał na mnie tak jakby w końcu połączył wszystkie fakty.
-Kazał mi się wylegitymować zanim tutaj wszedłem. Zapytałem dlaczego, przecież wiedział, kim jestem bo mnie rozpoznał. Odpowiedział, że to przez ten incydent. A teraz ja pytam ciebie. Jaki kurwa incydent?
-Tylko się nie denerwuj. Jesse ma zakaz zbliżania się do mnie, ale dwa dni temu przyszedł tutaj. Nie wszedł do środka, była ze mną Nina, ochrona pojawiła się w minutę od mojego powiadomienia. On nic nie zrobił, chciał tylko porozmawiać- powiedziałam a on milczał. Nie patrzył na mnie, nie odzywał się. Siedział i ściskał moją dłoń walcząc ze sobą. Pocałowałam go w policzek a on przymknął oczy. Nie rozumiałam, dlaczego moja pieszczota sprawiła, że wyglądał tak jakbym właśnie sprawiła, że poczuł ogromny ból. Uniosłam nasze splecione ręce i pocałowałam wierzch jego dłoni. Wtedy Harry na mnie spojrzał i naprawdę na jego twarzy malował się ból. Jakby moje czułe gesty były czymś okropnym. Nie mogłam tego zrozumieć. Wstałam i stanęłam przed nim, między jego nogami. Pochyliłam się nad nim, ujęłam jego twarz w dłonie i go pocałowałam. Jego usta oddały pocałunek, ale nie tak jak powinny.
-Masz tutaj jakieś dokumenty? Dowody? Cokolwiek?- zapytał i nie wiedziałam, co konkretnie się z nim dzieje, ale to nie było nic dobrego.
-Mam, Peter dał mi kopie. Chcesz to przeczytać?- starałam się nie pokazywać mu jak bardzo się denerwuję. Starałam się być czuła i troskliwa i chyba właśnie taka byłam.
-Chcę- odpowiedział.
-Mam je w sypialni, przyniosę wszystko tutaj- powiedziałam i mimo tego, że najwyraźniej moje pocałunki nie sprawiały mu w tym momencie choćby odrobiny przyjemności znowu go pocałowałam.
-Kocham cię skarbie- wyszeptał, gdy moje usta powoli oddalały się od jego. Zaskoczył mnie tymi słowami, ale mimo wszystko wciąż czułam, że mam do czynienia z tykającą bombą. Mimo tych słów nie widziałam w jego oczach miłości. Widziałam to coś, to przerażające coś. Widziałam to kilka razy i nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to zobaczę. Wyszłam z pokoju nie patrząc więcej na niego. W sypialni podeszłam do komody z ważnymi papierami. Wyciągnęłam z niej odpowiednią teczkę, ale przez to, że byłam zdenerwowana jakimś cudem kartki, które w niej były znalazły się na podłodze. Uklękłam szybko i zaczęłam je zbierać. Moje dłonie trzęsły się jakby były zrobione z galarety i wtedy stało się. Usłyszałam huk, który momentalnie postawił mnie na nogi. Zebrałam się w sobie i wybiegłam z sypialni a gdy weszłam do salonu zobaczyłam, że na podłodze leży roztrzaskany telefon i moja róża a właściwie to, co z niej pozostało. Harry’ego tam nie było. Przez moment w mieszkaniu panowała grobowa cisza, ale wtedy hałas zaczął dobiegać z holu. Harry tam był i wiedziałam, co robi. Szukał klucza. Pobiegłam tam a gdy weszłam do przedpokoju on był już ubrany. Miał na sobie buty i kurtkę. Chciał wyjść. Na podłodze leżało urządzenie, przez które mogłam skontaktować się z ochroną.
-Nie wychodź. Błagam cię Harry- powiedziałam łapiąc go za ręce, ale on był jak w amoku. –Co chcesz zrobić? Proszę nie rób głupstw. Wiesz, że cię kocham, ale nie rób mi tego! Nie zostawiaj mnie teraz!- dosłownie rzuciłam się na niego i zaczęłam go przytulać najmocniej jak umiałam. On mnie nie obejmował. Zamiast tego wciąż szukał klucza.
-Nie bój się. Przecież obiecałem, że wszystko będzie dobrze- powiedział i odsunął mnie od siebie. Znalazł ten przeklęty klucz a ja znowu się go uczepiłam.
-Nie rób tego. Błagam cię!- podniosłam głos a po policzkach spłynęły mi łzy.
-Wszystko będzie dobrze- powtórzył i znowu stanowczo złapał mnie za ramiona i tym razem nieznacznie odepchnął mnie od siebie.
-Co chcesz zrobić? Gdzie chcesz iść? Nie zostawiaj mnie! Co chcesz zrobić? Wiem, co teraz czujesz. Wściekasz się i masz do tego prawo. Ale błagam cię. Zostań ze mną, zostań, zostań dla mnie- płakałam. Miałam wrażenie, że nic dla niego nie znaczę. Że zamienił się w kogoś, kogo tak nienawidzi.
-Wszystko robię dla ciebie- powiedział a ja kurczowo uczepiłam się jego ramienia odciągając go od drzwi.
-To zostań. Krzycz, rzucaj wszystkim, czym popadnie. Ale nie rób tego! Nie odchodź!
-Ali odsuń się od drzwi- kilka niewinnych słów, ale w jego ustach brzmiało to jak groźba.
-Nie- powiedziałam płacząc.
-Odsuń się od tych jebanych drzwi- widziałam jak zaciska pięści, jak szybko jego klatka piersiowa unosi się i opada, jak w jego oczach panuje ciemność.
-Nie- chciałam być twarda. Nie chciałam płakać, ale emocje były tak wielkie, że nie mogłam pohamować łez. Harry zrobił krok w moją stronę i złapał mnie za ramiona. Odsunął mnie od drzwi z taką łatwością jakbym była zwykłą lalką, przedmiotem, który nie stawia żadnego oporu. W końcu udało mu się otworzyć mieszkanie a ja ostatni raz złapałam jego dłoń. Ciągnęłam go w swoją stronę, wciągałam do domu, płakałam.
-Puść mnie- powiedział a ja pokiwałam tylko głową.
-Co chcesz mu zrobić?- zapytałam patrząc na niego. Walczyłam z nim a on nagle przestał. Spojrzał mi w oczy a słowa, które wypowiedział zmroziły mi krew w żyłach. Przeraziły mnie.
-Nic. Jestem tylko ciekaw czy Jesse pamięta jedną, najważniejszą zasadę.
-Jaką zasadę?
-Trzymaj dłoń na wysokości oczu!*



*Keep your hand at the level of your eyes! - jest to cytat z Upiora w Operze. Te słowa wielokrotnie padają w musicalu. Harry wypowiada je nie bez powodu... Nie wiem czy chcecie żebym Wam spoilerowała XD Ale dla pełnego zrozumienia tych słów muszę. Soł napiszę tylko, że chodzi o to, że jak ktoś chciał przeżyć spotkanie z Upiorem musiał trzymać dłonie na wysokości oczu.



Hej!
Nie wiem czy w ogóle ktoś tutaj jeszcze czyta, czy wszyscy przenieśli się na Wattpada, ale jeśli wciąż ktoś tutaj jest to dziękuję! 
Przepraszam za błędy!
Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz