-Wiadomo? Kim jest D.?- to wydawało
mi się tak nierealne, że pomyślałam, że właśnie śnię. Zgłaszając całą sprawę
odpowiednim służbom powinnam chyba liczyć się z tym, że kiedyś się dowiem, że
poznam tożsamość osoby, która dręczy mnie tyle czasu. Przecież po to zajęła się
tym policja. Po to by dowiedzieć się, kim jest osoba, która od samego początku
istnienia Ali Rose jej nienawidzi. Po to by ta osoba przestała mnie dręczyć.
Bym mogła żyć bez strachu, że groźby są prawdziwe, bez strachu przed każdą
przychodzącą wiadomością. I teraz, gdy okazało się, że wiadomo, że
osoba, która tak bardzo mnie nienawidzi istnieje naprawdę, nie jest już dłużej
anonimowa, D. to nie jest tak naprawdę D. tylko ktoś, kto ma imię i nazwisko,
ogarnął mnie o wiele większy strach niż wtedy, kiedy ten ktoś wysyłał mi
psychiczne wiadomości. Bo ja nie byłam gotowa. A reakcja, mina, spojrzenie
Olivii tylko mnie upewniły w tym przekonaniu. Nie byłam gotowa poznać
tożsamości tej osoby, bo wiedziałam, że to nie psychofan Harry’ego. To nie mój
psychofan. To nie osoba, która jest mi obca. Naiwnie część mnie wierzyła, że
tak właśnie jest. Że to ktoś kto ma obsesje, ktoś kto nas śledzi, ktoś kto ma,
być może, jakiś ogromny problem ze sobą samym, ale przede wszystkim to ktoś
kogo nie znam. Niestety reakcja Liv
wyraźnie mówiła coś innego. To osoba, którą znam i okazało się, że jestem
zupełnie nieprzygotowana na to, co zaraz usłyszę.
-Tak. Wiadomo, kim on jest- on. ON.
To mężczyzna. Olivia patrzyła na mnie tak, że nie wiedziałam, co mam czuć. Mam
się bać? Tak naprawdę bać? Mam być przerażona? Kim on jest? To ktoś mi bliski? Ktoś,
kogo kocham? Liv wyglądała tak jakby miała wyrzuty sumienia. I poza tym
widziałam w jej oczach współczucie. Było jej mnie żal. Objęła mnie chcąc dodać
mi otuchy a ja nie wiedziałam, co mam robić. Nie chciałam się dowiedzieć, ale
jednocześnie chciałam żeby mi już powiedziała. Żebym mogła w końcu poczuć
odpowiednie uczucia. Żeby emocje ukierunkowały się w odpowiednią stronę, bo
teraz wewnątrz mnie panował chaos.
-On. Jaki on?- zapytałam i
odsunęłam się od niej. Wzięłam głęboki wdech i to było jedyne, co mogłam teraz
zrobić. –Po prostu to powiedz.
-To Jesse- Jesse. To Jesse. Jaki
Jesse do cholery? Bo ja znałam tylko jednego i ten Jesse, którego znałam nigdy
w życiu nie zrobiłby czegoś takiego. On by po prostu tego nie zrobił.
-Liv mów jaśniej- poprosiłam i się
uśmiechnęłam. W tej sytuacji się uśmiechnęłam. Właściwie zachciało mi się nawet
śmiać.
-D. to Jesse, Jesse to D. Jaśniej
nie umiem tego powiedzieć. Jesse wysyłał ci te wiadomości, ten Jesse, twój były
chłopak- powiedziała a ja zaczęłam się śmiać. Można się było po mnie spodziewać
chyba każdej reakcji, ale nie tej. Olivia patrzyła na mnie jak na wariatkę, a
ja się po prostu śmiałam. Bo przecież ona żartowała. Chyba każdy mógłby być D.,
ale nie Jesse. On by nie mógł.
-Możesz przestać żartować?-
zapytałam. Przecież to nie był dobry moment na żarty.
-Ja nie żartuję. Wiem, że to dla
ciebie szok. Uwierz mi, że ja sama wciąż niedowierzam- Olivia się nie
uśmiechała. Była śmiertelnie poważna a do mnie, do mojej świadomości, powoli
przebijał się fakt, że to on. Przestałam się śmiać. Liv widząc moją minę
przytuliła mnie. Chyba uważała, że potrzebuję tego. Że w tym momencie
potrzebuję pocieszenia, ale ja nie potrzebowałam. Ja po prostu byłam w szoku.
Jakim cudem Jesse mógł być D.? Przecież to było pozbawione jakiegokolwiek sensu
czy logiki.
-To musi być jakaś pomyłka. Mogę
uwierzyć we wszystko, ale nie w to.
-Powiedziałam to samo rozmawiając
przez telefon, ale fakty są takie, że to on. Przyleciał tutaj dwa dni temu,
zalogował się na swoje konto czy coś. Nie wiem, nie znam się na tym.
-Aresztowali go?- zapytałam i jedyne,
co czułam to... wyrzuty sumienia? Troska? O niego? Odczuwałam coś, czego chyba
nie powinnam. Ale ja po prostu nie wierzyłam w jego winę.
-Zabrali go by złożył zeznania.
-Czyli tak?- w tym momencie Olivia
musiała mówić do mnie wprost. Nie chciałam snuć jakiś domysłów, bo ta sytuacja
była zbyt poważna i tak nierealna, że musiałam otrzymywać od niej konkretne
informacje.
-Jest już na wolności. Ja też muszę
tam pojechać, to znaczy muszę się spotkać z prawnikiem- wpłacił kaucję? I ja
też muszę tam jechać? Chcę tam jechać.
-A ja?
-Nie. Zostaniesz tutaj, zaraz
odwołam wszystkie twoje zajęcia. Dziś i jutro możesz odpocząć.
-Po co? Nie chcę niczego zmieniać,
ale też chcę porozmawiać z prawnikiem, chcę żeby mi wytłumaczył. Zadzwoń do
niego niech przyjedzie tutaj- to było chyba najlepsze wyjście. Nie wierzyłam w
winę Jesse’ego i nie zamierzałam uwierzyć dopóki nie zobaczę dowodu. Dopóki
ktoś mi nie udowodni, że to rzeczywiście on. Żeby uwierzyć musiałam zobaczyć.
-Ali wiem, że to do ciebie nie
dociera, ale to prawda. To on wysyłał wszystkie wiadomości. Wiem, że jesteś w
szoku. Wiem, że nie wierzysz, że Jesse byłby zdolny do takiej formy przemocy.
Rozumiem, że chcesz osobiście porozmawiać z prawnikiem, ale moim zdaniem...
Moim zdaniem ta rozmowa może cię kosztować bardzo wiele. On nie powie ci, że
policja się pomyliła. Prawnik złamie ci serce.
-Liv ty nie rozumiesz. Ja nie
uwierzę dopóki nie zobaczę. Po prostu... Znam go. Jasne, Jesse nie jest
ideałem, ale... Między innymi dzięki niemu wróciłam do życia. Nie pokochałam go
w „ten” sposób, bo tak umiem kochać tylko jedną osobę na tym świecie, ale to
nie znaczy, że go nie pokochałam w ogóle. Spędziłam z nim tyle czasu... Znam
go. Po prostu go znam.
-Wydaje ci się, ze go znasz. Może i
znałaś, ale... Teraz wszystko się zmieniło. Nie powinnaś rozmawiać z adwokatem.
Powinnaś spędzić ten dzień w otoczeniu przyjaciół, bo w końcu dotrze do ciebie,
że Jesse to D. i kiedy to zrozumiesz tylko bliskie osoby będą umiały ci pomóc.
Będziesz potrzebowała ich wsparcia.
-Zadzwoń do tego faceta i każ mu
przyjechać tutaj- powiedziałam a ona tylko westchnęła.
-Dobrze. Skoro chcesz możemy
pojechać na spotkanie razem.
-Nie. Chcę żeby on przyjechał
tutaj. Nie wiem, co mi powie, ale chcę być wtedy w domu. Proszę cię. Po prostu
niech tutaj przyjedzie i nie sprzeczajmy się o to. Ja nie odpuszczę, poza tym
to mnie to wszystko dotyczy, to ja dostawałam te wiadomości i dlatego zasługuję
na to żeby wiedzieć- Olivia nie chciała żebym była przy tej rozmowie i ja rozumiałam,
dlaczego. Nie chciała żebym usłyszała coś, co mnie zrani. Była moją agentką,
ale już dawno przeszłyśmy w naszej relacji na zupełnie inny poziom. Byłyśmy
przyjaciółkami i ufałyśmy sobie bezgranicznie. Ja, co zrozumiałe musiałam jej
ufać, powierzyłam jej wszystko w sensie zawodowym, ale też prywatnym. Ona także
mi ufała. Nie raz opowiadała o swoich problemach o tym, co ją bolało, ale też o
tym, co sprawiało, że czuła się szczęśliwa. Ufałyśmy sobie, szanowałyśmy się,
przyjaźniłyśmy się i przede wszystkim troszczyłyśmy się o siebie. I właśnie,
dlatego Liv chciała spotkać się z prawnikiem sama. Chciała dowiedzieć się o
wszystkim i z pewnością gdyby uważała, że jakaś informacja może mnie zranić nie
powiedziałaby mi, albo starałaby się to jakoś złagodzić. A ja chciałam poznać
wszystkie fakty, bo inaczej nie byłabym w stanie uwierzyć, że Jesse mógłby
zrobić coś takiego.
-Okej- powiedziała tylko i wzięła w
dłoń telefon. Minutę później wszystko było już załatwione. Na ogół nie
zapraszałam obcych ludzi do mojego domu. To była jedna z zasad, których przestrzegałam.
Nie tylko ja. Na ogół spotykałam się ze znajomymi na mieście a jeśli już
zapraszałam kogoś do domu istniała jedna podstawowa zasada a raczej prośba by
dana osoba nie przekroczyła granic mojej prywatności. Tyczyło się to nawet Kurta
czy Blaine’a i udostępnianych przez nich zdjęć. Prywatność w tym zawodzie była
czymś bardzo ważnym, dlatego musiały istnieć pewne reguły. Oczywiście zdarzało
się, że nawet ja je łamałam udostępniając jakieś prywatne zdjęcie, ale robiłam
to świadomie. Zasady były ważne, ale czasami trzeba było je złamać, jak w tym
wypadku. Co prawda Peter, prawnik, który miał przyjechać po pierwsze nie
zamierzał naruszać mojej prywatności a po drugie, nie był kimś zupełnie obcym.
Nie był też znajomym, ale ta sytuacja wymagała złamania pewnych schematów.
Czekając na mężczyznę byłam pełna nadziei, że okaże się, że Olivia coś źle
zrozumiała albo wszystko zostało już wyjaśnione i to policja się pomyliła. Nie
tworzyłam żadnych scenariuszy, nie snułam domysłów. Po prostu miałam nadzieję,
że to wszystko jest wielką pomyłką, jakimś absurdem. Mój umysł wzbraniał się
przed tym by w ogóle rozważyć to, że Jesse byłby zdolny do czegoś takiego. Cały
czas powtarzałam, że nie uwierzę dopóki nie dostanę dowodu. Byłam pewna, że to
pomyłka. Ale gdy prawnik wyszedł nie mogłam już dłużej zaprzeczać. Wciąż w to
niedowierzałam, ale przestałam zaklinać rzeczywistość.
-Ali naprawdę mogę z tobą zostać-
powiedziała Olivia. Musiała już wyjść, ale wiedziałam, że nie chce tego zrobić.
Chciała zostać ze mną. Widziała jak przygasłam po rozmowie z Peterem. Chciała
poczekać aż Nina wróci. Ale ja pragnęłam zostać sama.
-Na serio nie musisz. Dam sobie
radę, poza tym... To wciąż do mnie nie dociera. I myślę, że muszę z tym po
prostu zostać. Pomyśleć.
-Najważniejsze, że to już koniec.
Że nie będzie więcej wiadomości i w końcu odzyskasz spokój... A ten Jesse... Słyszałaś,
co mówił Peter. Już ma zakaz zbliżania się do ciebie i zrobimy wszystko żeby
dostał najwyższą możliwą karę.
-Nie przyznał się- to była jedyna
iskierka nadziei, która wciąż gdzieś tliła się we mnie.
-Adres IP należy do niego, konto
Apple należy do niego, na iCloud były te wiadomości. I to nie tak, że się nie
przyznał. Słyszałaś, co powiedział Peter. Jesse w ogóle nie chciał rozmawiać i
uparł się, że nie powie nic bez adwokata.
-Ale Peter powiedział, że Jesse na
początku mówił, że to nie on- mimo dowodów w tej sprawie coś mi nie pasowało.
Najprawdopodobniej musiało minąć kilka dni żeby i dla mnie wydało się wszystko
logiczne.
-Tak, na początku. Później
zrozumiał jak poważna jest sytuacja i nie mówił już nic. Moim zdaniem on się
nie spodziewał, że w ogóle zgłosiłaś to na policję. Później skontaktował się z
Jess i pewnie ona dała mu jakieś instrukcje, wpłaciła kaucję i przed chwilą
dzwoniła do mnie. Chce to zatuszować. Albo nagłośnić.
-Znając ją zdecydowanie to drugie-
powiedziałam a w moim głosie było słychać wstręt.
-Możliwe. Może będzie chciała
przechylić szalę na ich korzyść. Powie prasie, że zostawiłaś Jesse’ego. Że go zraniłaś.
Że zdradzałaś z Harrym, gdy jeszcze byliście w związku i Jesse stalkował cię z
rozpaczy po rozstaniu. Obróci wszystko tak, że wyjdzie, że to Jesse jest
pokrzywdzony. Oczywiście nie dopuszczę do tego, ale jeśli to wyjdzie oni będą
chcieli coś na tym ugrać... Zrobią z niego ofiarę a ty i Harry będziecie tymi
złymi... Ali przepraszam cię.
-Za co?- tego dnia usłyszałam wiele
słów, których nie potrafiłam zrozumieć i to, co właśnie powiedziała Olivia
zdecydowanie zaliczało się do tej kolekcji.
-Za to, że tak go broniłam. Że
mówiłam ci żebyś go nie zraniła, kiedy chciałaś mścić się na Harrym. Teraz żałuję,
że nie zraniłaś go mocniej.
-Naprawdę nie powinnaś mnie za to
przepraszać- powiedziałam natychmiast i uśmiechnęłam się do niej.
-Powinnam, bo uważałam, że to co
robisz jest nie fair. Tymczasem on był jakimś popaprańcem, który praktycznie
cię zastraszał- Olivia wierzyła, że Jesse był D. od zawsze. Ja byłam pewna, że
nie. Stał się nim, ale nie był nim dawniej. Nie miał powodu by mnie dręczyć na
początku. Przecież ja go poznałam już po tym jak dostałam pierwszą wiadomość.
Poza tym doskonale pamiętałam, że dostawałam je nawet przy nim gdy siedzieliśmy
w studio i nagrywaliśmy moją pierwszą płytę.
-Nie wiadomo kto wysyłał mi
wiadomości za pierwszym razem. Może masz rację? Może skrzywdziłam go o wiele
bardziej niż myślałam i to jego rodzaj zemsty? Może to jest właśnie prawda?
-Jedyną prawdę jest fakt, że to on.
I w moich oczach nic go nie usprawiedliwia- powiedziała a ja postanowiłam ją o
coś poprosić.
-Liv musisz mi obiecać, że Harry
się nie dowie- to było w tym momencie najważniejsze. Zachować to w tajemnicy
przed światem. I przed moim całym światem.
-Jak to się nie dowie?
-Nie teraz. Nie może to nigdzie
wypłynąć. Ja mu o wszystkim powiem jak do mnie wróci. Teraz jest tak daleko,
nie chcę żeby się dowiedział od kogoś. Chcę mu sama o tym powiedzieć. Harry
będzie tutaj za dwa dni i wtedy mu powiem. On nie może dowiedzieć się tak po
prostu. Znam go i wiem, jak zareaguje, dlatego muszę go o tym poinformować
jakoś delikatnie i przede wszystkim osobiście.
-Dobrze, ale nie możesz zwlekać z
tym wszystkim.
-Wiem, powiem Harry’emu od razu jak
przyleci- obiecałam i położyłam dłoń na czole. Miałam wrażenie, że przez to,
czego się dowiedziałam mam gorączkę. Głowa mi po prostu pękała i czułam jakieś
wewnętrzne osłabienie. Pożegnałam się z Olivią a gdy zostałam sama nie miałam pojęcia,
co ze sobą zrobić. Jesse wysyłał do mnie te wiadomości i naprawdę to do mnie
nie docierało. Poszłam do salonu i wyszłam na balkon. Na zewnątrz było zimno,
ale w mieszkaniu czułam się tak jakby ktoś powoli wysysał z niego cały tlen.
Nie chciałam dopuścić do siebie tej chorej informacji. Nie chciałam. Nie mogłam
sobie uświadomić tego, że drugi raz ktoś chciał mnie zniszczyć. Że drugi raz
zrobił to mężczyzna, który mówił, że mnie kocha, który był ze mną, który spał
ze mną, który budził się u mojego boku, który był ideałem. Harry mi to zrobił.
Oszukał mnie. Okłamał. Złamał mnie. A teraz zrobił to Jesse. Harry’emu
potrafiłam to wybaczyć. Kochałam go. Był miłością mojego życia. Zawsze liczył
się tylko on, dlatego potrafiłam o tym zapomnieć, potrafiłam zaufać mu po raz
drugi. Oddałam mu każdą swoją cząstkę. Zostałam jego żoną. Do Jesse’ego żywiłam
inne uczucia. Nie kochałam go. Nie znaczył dla mnie tyle ile znaczył Harry.
Jesse’emu nie umiałabym wybaczyć. Ale coś w tej historii mi nie pasowało.
Owszem Harry potrafił mnie oszukać, ale Jesse... Naprawdę go znałam. Co jeśli
skrzywdziłam Jesse’ego bardziej niż myślałam? Co jeśli D. kiedyś i D. teraz to
dwie różne osoby? Co jeśli za pierwszym razem to nie był Jesse? Co jeśli stał
się D. przeze mnie? Co jeśli mnie
znienawidził tak bardzo, że chciał mnie zranić tak jak ja jego? Co jeśli? Oczywiście
nic nie usprawiedliwiało takiego zachowania. Tym bardziej, że te wiadomości
były coraz bardziej przerażające, ale być może to wszystko nie było takie
czarno-białe. Być może istniało jakieś wytłumaczenie, choć im dłużej o tym
myślałam tym bardziej wyraźna stawała się myśl, że być może nie ma
wytłumaczenia. Włączyłam komputer i zaczęłam czytać te wiadomości.
Nienawidziłam D. z całych sił i wiedziałam, że jestem o krok od znienawidzenia
Jesse’ego. Gdy Nina wróciła od razu zauważyła, że coś się stało a ja nie
broniłam się przed opowiedzeniem jej wszystkiego. Otworzyłam się i
opowiedziałam jej, co dotychczas było wiadomo. Nina nie poznała Jesse’ego osobiście,
więc była o wiele bardziej obiektywna niż ja czy Olivia. Nie była z nim
związana poprzez wspomnienia czy emocje, więc mogła ocenić wszystko, jako ktoś
znajdujący się obok całej tej sprawy. Spojrzała na to zupełnie inaczej niż ja i
według niej to wszystko miało sens. Powiedziała, że rozumie, dlaczego wciąż
niedowierzam, ale musiałam pogodzić się z faktami. Z dowodami, które nie
zostawiały wątpliwości. Choć to nie dowody czy chłodne spojrzenie Niny
przekonało mnie w końcu do tego, że to wszystko prawda. Gdy rozmawiałyśmy do
moich drzwi ktoś zapukał. Podejrzewałam, że to Kurt i Blaine. Co prawda oni
często po prostu wchodzili do mieszkania bez wcześniejszego uprzedzania, ale tym
razem uniemożliwiła im to Nina, która w przeciwieństwie do mnie miała nawyk i
zawsze zamykała drzwi na klucz. Wstałam, więc z kanapy i mimo że kolejny raz
słyszałam pukanie, szłam w ślimaczym tempie do przedpokoju a gdy otworzyłam
drzwi i zobaczyłam osobę stojącą przede mną serce najpierw stanęło mi w piersi
by chwilę potem zacząć bić w szalonym tempie. To był on. Jesse. Przez ułamek
sekundy nic się nie działo, staliśmy tylko, patrzyliśmy na siebie. Na mojej
twarzy malował się ogromny szok, ale co było może zaskakujące, na jego także. I
wtedy ja ocknęłam się pierwsza. Poczułam strach i panikę. Przypomniało mi się,
co powiedziała Olivia. Jesse miał zakaz zbliżania się do mnie. Nie mógł tego
zrobić a mimo tego stał u progu mojego domu. To dało mi impuls by jakoś
zareagować i podświadomie zrobiłam jedyną słuszną rzecz. Z impetem zatrzasnęłam
mu drzwi przed nosem.
-Ali otwórz!- usłyszałam, gdy w
pośpiechu szukałam w szufladzie kluczy. Zatrzasnęłam drzwi i wiedziałam, że
Jesse nie jest w stanie ich otworzyć, ale dla pewności musiałam zakluczyć
mieszkanie na ten specjalny klucz włączający jakąś blokadę. Nie zaznałam się na
tym, ale Steve kiedyś mi to tłumaczył.
-Co się dzieje?- zapytała
przestraszona Nina, która przyszła zobaczyć, co spowodowało tak wielki huk.
-Przyszedł tutaj- odpowiedziałam
tylko wciąż przerzucając wszystko, co znajdowało się w szufladzie.
-Co robisz?- brunetka podeszła do
mnie i chwyciła moje dłonie. Nie wiem, co zobaczyła patrząc mi w oczy, ale
momentalnie się zmartwiła.
-Gdzieś tutaj jest klucz- powiedziałam
a ona kiwnęła głową i zaczęła go szukać razem ze mną.
-Ali! Musimy porozmawiać!- usłyszałyśmy.
Poza jego krzykiem, który sam w sobie był przerażający, Jesse postanowił dodać
kolejny element by mnie wystraszyć i zaczął uderzać pięściami w drzwi. Ta
sytuacja przypomniała mi wszystko, co czułam, gdy Harry się tak zachowywał po
tym jak jego sekrety wyszły na jaw i od niego odeszłam. Gdy przychodził,
dzwonił, zastraszał mnie i wydawało mi się, że postradał zmysły. Nagle miałam
to przed oczami. Nagle słyszałam wszystko, co wtedy mówił. Przeszłam wtedy
przez piekło, przeżyłam to. Ale drugi raz... Gdyby Jesse zaczął zachowywać się
tak jak Harry wtedy... Nie byłam pewna czy przeżyłabym drugi raz coś takiego.
-To ten?- zapytała Nina a ja
jedynie skinęłam głową.
-Ali otwórz! Porozmawiajmy! Nic nie
zrobiłem!- Jesse nie dawał za wygraną a ja byłam jakby z boku całej sytuacji.
On krzyczał, Nina zamykała drzwi a ja stałam jak trusia.
-Nie bój się, on tutaj nie wejdzie-
powiedziała a ja nie byłam pewna, czego dokładnie boję się bardziej. Jesse’ego
czy tego, że będę musiała się zmierzyć z czymś, co było dla mnie jak największy
koszmar. Nie chciałam być taka... jak dawniej. Potrząsnęłam energicznie głową.
Ali jesteś silna i nikt cię nie skrzywdzi, nie bój się, działaj – pomyślałam.
Zamiast stać biernie postanowiłam zareagować. Natychmiast podeszłam do
niewielkiego urządzenia, które przypominało domofon. Podniosłam szybko
słuchawkę, nadusiłam przycisk i kilka sekund później odezwał się ochroniarz.
Poprosiłam go o szybką interwencję, powiedziałam, że osoba, która ma zakaz
zbliżania się do mnie właśnie dobija się do moich drzwi. Dalej wszystko
potoczyło się błyskawicznie. Ochroniarze siłą wyprowadzili chłopaka a mężczyzna,
który wpuścił go do budynku przeprosił mnie za całe zamieszanie i wyjaśnił, że znał
Jesse’ego i wpuszczał go wiele razy do budynku i nigdy nie było z tym problemu.
Nie wpuściłby go teraz, ale nie otrzymał od nikogo żadnej wiadomości o tym, że
Jesse nie może wchodzić do budynku. Uświadomiło mi to, że nie tylko ja
przeżywałam tę sytuację. Olivia i Steve także skoro zapomnieli o czymś tak
ważnym jak poinformowanie ochrony.
-Nie musisz się już tym martwić. On
już tutaj nie wróci, a nawet jeśli będzie chciał to zrobić ponownie nie
przyjedzie tutaj. Będę całą noc siedział w samochodzie, będę miał wszystko na
oku- zadzwoniłam do Steve’a by powiedzieć mu o tym „incydencie”. Przyjaciel
przyjechał do mnie z prędkością błyskawicy.
-Nie chcę żebyś siedział pod
apartamentowcem całą noc. Ochrona go nie wpuści, poza tym nie wydaje mi się, że
będzie chciał tutaj wrócić- kiedy otrząsnęłam się z tego szoku w mojej głowie
odezwała się moja masochistyczna cząstka. Wśród tego bałaganu, który panował
wewnątrz mnie pojawiło się coś jeszcze. Olivia mówiła, że nie mogę rozmawiać z
Jessem. Mogłam to zrobić tylko w obecności adwokata. Ale jakaś część mnie
złościła się, że jestem takim tchórzem i nie stawiłam mu czoła. Mogłam z nim
porozmawiać. Miałam tyle pytań, począwszy od tego podstawowego czyli, dlaczego
to robił aż do tego skąd wiedział o Harrym i o mnie wszystko? A może chciał mi
powiedzieć, że jest niewinny. Nie dałam mu dojść do słowa, bo zareagowałam
instynktownie, ale być może to był błąd. To było takie skomplikowane, że
zaczęłam żałować tego jak się zachowałam i właśnie to moje masochistyczne alter
ego chciało żeby Jesse skontaktował się ze mną jeszcze raz.
-Jak mówiłem, nie martw się, już go
więcej nie zobaczysz- powiedział jeszcze Steve, objął mnie i wyszedł. Brunet był
uparty i wiedziałam, że nic go nie przekona do zmiany decyzji, ale musiałam,
chociaż spróbować.
-Ali może to, co teraz powiem jest
nietaktowne, ale Steve jest jakiś taki nadopiekuńczy. W sumie nie chodzi mi
nawet o tę sytuację, ale tak po prostu- wiedziałam, że Nina chciała to
powiedzieć już od dłuższego czasu.
-Myślisz, że to jest złe?- zapytałam,
bo byłam ciekawa. Poza tym zgadzałam się z nią. Steve był nadopiekuńczy, choć
ja wiedziałam, dlaczego taki jest, dlaczego tak się zachowuje.
-Nie. Myślę, że to dobrze, że tak
się przejmuje i się o ciebie troszczy, ale... To trochę dziwne, bo jakby tak
zliczyć te wszystkie godziny wyszłoby chyba, że spędza z tobą więcej czasu niż
Harry- Nina na ogół była bezpośrednia. W tym przypadku owijała w bawełnę.
-Wiem do czego zmierzasz. Wydaje ci
się, że Steve może do mnie żywić uczucie. To romantyczne- powiedziałam, bo
właśnie o to jej chodziło.
-To może głupie, ale przemknęło mi
to przez myśl.
-Uwierz mi, że to nie tak. Owszem
Steve mnie kocha. Ja jego też. Jest dla mnie jak starszy brat a ja jestem dla
niego jak siostra. Ale jego zachowanie nie wynika z tego, że nasze relacje nie
są czysto zawodowe. Nasza historia jest zagmatwana. Steve dawniej pracował dla
One Direction. Poznałam go, gdy zostałam supportem. To nie tak, że od początku
się z nim zżyłam i zaprzyjaźniłam. Na początku nie mogłam zapamiętać nawet jego
imienia. Był jednym z wielu ochroniarzy, co prawda zawsze był bardziej gadatliwy
i taki przebojowy, ale nie był mi tak bliski jak na przykład Niall. Wszystko
zmieniło się wtedy, kiedy chciałam odebrać sobie życie- powiedziałam patrząc
Ninie prosto w oczy. Słysząc ostatnie zdanie dziewczyna odwróciła swój wzrok.
–To on odwiózł mnie wtedy do hotelu. To on widział mnie wtedy, jako ostatni.
Wiem, że to jeden z powodów. To między innymi przez to jest taki troskliwy. Ale
to nie wszystko. Kiedy wtedy wyszłam ze szpitala i wróciłam do nich Steve
przywitał mnie razem z resztą, choć tylko dwie osoby patrzyły na mnie tamtego
wieczora w ten sposób. Z ulgą, nadzieją, szczęściem, bólem, dosłownie
wszystkim. Harry i właśnie Steve. I od tego momentu zostałam jego oczkiem w
głowie. Zaprzyjaźniliśmy się. Steve często był przy mnie, wiesz podczas trasy
często ochrona pilnowała tylko chłopaków, podczas koncertów mnie oczywiście
też, czy gdy wychodziłam gdzieś z Niallem czy Harrym, ale gdy chciałam wyjść
sama nie było ze mną ochrony. Tym bardziej zanim byłam z Harrym. Ale po tym, co
zrobiłam Steve częściej mi towarzyszył. Naprawdę się z nim zżyłam. A później
stało się coś, co wszystko zmieniło. Pamiętasz jak ci opowiadałam o mojej pierwszej
randce z Harrym?
-Pamiętam. Upadłaś wtedy. Mówiłaś,
że Steve i Jason byli z wami, ale tłum był tak wielki, że nie dali rady.
-Tak. I to chyba kolejny powód.
Steve nie chce dopuścić by coś takiego stało się ponownie, dlatego każe mi
wszystko planować albo sam mi planuje. Nawet wyjścia do restauracji. Wiem, że
przesadza, ale wiem też, że ma swoje powody. Tym bardziej, że jakby nie patrzeć
przez Harry’ego stracił pracę a dzięki mnie ją odzyskał. To był jeden z moich
warunków, że to Steve ma być szefem ochrony i to jedna z moich najlepszych
decyzji. Poza tym teraz ta sprawa z D.
-Z Jessem- poprawiła mnie Nina a ja
przyłapałam się na tym, że mimo tego, że już wiem wciąż traktuję D. jak
nieznajomego.
-Wcześniej Harry mnie okłamał a
Steve o tym wiedział. Właściwie okłamali mnie obaj. Steve nic mi nie powiedział
i to chyba kolejny powód. Zanim odszedł powiedział głupie „Otwórz oczy Ali” a
ja tego nie zrobiłam. A teraz okazało się, że dręczy mnie jakieś D. i tym
psycholem okazał się Jesse. Chłopak, któremu ufał tak samo jak ja. Wiesz, oni
się wręcz przyjaźnili. Chodzili razem na piwo, na siłownie. To Harry w
przeszłości zrobił coś złego a Jesse był tym dobrym i wiem, że pomimo tego, że Steve
nigdy tego nie pokazał ani nie powiedział na głos, nie popierał w stu
procentach mojej decyzji o powrocie do Harry’ego. Teraz przekonał się, że była
ona słuszna, dogadał się z Harrym. Właściwie nie wydaje mi się żeby żywił do
niego urazę za to, co Harry zrobił bezpośrednio jemu. Chodziło mu raczej o to,
co Harry zrobił mi. Nie ufał mu i tak jak ja potrzebował czasu żeby upewnić
się, że Harry naprawdę się zmienił. Z Jessem nie mieliśmy takich dylematów.
Jesse był zupełnie inny. Nie miał takiej mroczniej strony jak Harry. Zawsze był
pogodny, oddany i kochający. Nie domagał się ode mnie wyjaśnień, zawsze chciał
tylko tego żebym go kochała. A teraz okazuje się, że to właśnie on jest osobą,
której nienawidzę. Przeszedł tutaj... I zrobił to, co Harry. To co Harry zrobił
mi kiedyś- wiedziałam, że Nina jest szczerze zaciekawiona, bo o tym nie
wiedziała. Nie podzieliłam się z nią wszystkim z wielu względów.
-Harry się tak zachowywał? Jeśli
nie chcesz nie musisz odpowiadać. Ale jeśli chcesz z siebie to wyrzucić, jestem
tutaj dla ciebie. Widziałam jak bardzo przeraziła cię ta cała akcja.
-To mi po prostu przypomniało...-
niewiele osób wiedziało jaki był Harry. Jaki był nasz związek. Patrzyłam na
Ninę i wiedziałam, że mimo jej humorków czy wybuchowego charakteru jest lojalna
i godna zaufania. Nigdy nie zdradziła moich sekretów, nawet gdy ja stałam się
znana i gdy się pokłóciłyśmy. Ostatnie wydarzenia zbliżyły nas do siebie i udało
nam się odzyskać to, co utraciłyśmy na lata. Znowu się przyjaźniłyśmy. -Kiedy
rozstałam się z Harrym on oszalał. Nie wyobrażasz sobie nawet, co wtedy
przeżyłam. Co Harry mówił i robił. To, co zrobił dzisiaj Jesse ożywiło te złe
wspomnienia i uczucia. Harry też tak robił.
-Zastraszał cię?- zapytała i byłam
pewna, że gdybyśmy nie były wtedy pokłócone Nina nie była by bierna tak jak
Zuza, Niall i Zayn. Ona przyleciałaby do Londynu tylko po to żeby kopnąć
Harry’ego w jaja.
-Właśnie psuję ci ten idealny obraz
mojego męża, który masz w głowie, no nie?- zapytałam i się zaśmiałam.
-Gdyby był tutaj to prawdopodobnie
zaczęłabym się na niego wydzierać.
-To stare dzieje i Harry teraz to
zupełnie inny Harry niż dawniej. No może nie zupełnie, ale zmienił się. Wtedy
był jak opętany, miał obsesję na moim punkcie. Raz zakradł się do mojego
mieszkania, ja wróciłam wtedy z LA. Rozwiązałam umowę i mu o tym nie
powiedziałam. Jechałam z lotniska. Gdy weszłam do mieszkania nawet nie zorientowałam
się, że on tam jest. Pamiętam, że było mi duszno, w Londynie panowały wtedy
upały. Chciało mi się pić i stwierdziłam, że zrobię sobie herbatę. W
międzyczasie zauważyłam, że się błyska. Wiesz jak lubię burzę. Nie zapalałam światła,
poszłam do salonu. W mieszkaniu panowała okropna duchota, wyszłam na balkon i
patrzyłam jak burza powoli zmierza w moim kierunku. I wtedy się odwróciłam a
błysk rozświetlił pomieszczenie. Harry siedział cały czas na kanapie. I dopiero
wtedy rozpętała się prawdziwa burza. Nigdy nie zapomnę tej bezsilności, którą
czułam, gdy na mnie krzyczał i mnie obrażał, nie zapomnę jak upadłam przed nim
na kolana i chciałam żeby to wszystko się skończyło. Ile razy później to
zrobił? Ile razy przychodził i na mnie krzyczał, obrażał i przepraszał w kółko?
Nie wiem. Wszystko, co wtedy robił było wbrew mojej woli i nie wiem, jakim
cudem udało mi się to przeżyć.
-Naprawdę nigdy sobie nie wybaczę,
że nie było mnie wtedy przy tobie- powiedziała. Zauważyłam, że zacisnęła dłonie
w pięści.
-Zuza była, Niall był, Zayn był,
ale tak naprawdę takie coś przeżywa się samemu. Bo nikt nie wiedział, co
dokładnie przeżywam. Ty też nic byś nie zmieniła. To, co się działo, jasne
mówiłam o tym Zuzie, ale tylko o niektórych rzeczach, przez większość czasu milczałam,
przez większość czasu byłam z tym sama. I nikt by tego nie zmienił. Bo kiedy to
się działo a Harry mną szarpał, przyciskał mnie do ściany i ciskał pięściami
obok mojej głowy... Nie opowiadałam o tym. Nikt się nigdy nie dowie, co wtedy
się działo. Tylko on i ja wiemy. Dlatego tak trudno było mu ponownie zaufać.
Zajęło mi to sporo czasu, ale uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie ja byłam
w tym wszystkim ofiarą tylko właśnie Harry. On i jego demony i strach przed
tym, że zostanie sam. Nie wracam do tych wspomnień, właściwie do dnia
dzisiejszego myślałam, że wyparłam to z pamięci. Jesse uświadomił mi, że one
wciąż są ze mną i chyba nigdy nie będę potrafiła o tym zapomnieć tak naprawdę.
Wiem tylko, że drugi raz nie przeżyję czegoś takiego, psychicznie nie dam rady.
-Nie będzie drugiego razu. Ten
pojebany psychol nie zbliży się do ciebie, bo to nie jest taka sama sytuacja.
Teraz masz Harry’ego, on wciąż ma obsesję na twoim punkcie i nie pozwoli żeby
stała ci się krzywda, masz Steve’a, który cię obroni, masz mnie. Spójrz, byłam
tutaj dzisiaj z tobą, nie byłaś sama i już nigdy nie będziesz sama. Kurt i
Blaine są gotowi skoczyć za tobą w ogień. Olivia jest gotowa ruszyć dla ciebie
niebo i Ziemię.
-Wiem, ale... W tym wszystkim
chodzi mi o coś jeszcze. Bo z Harrym było inaczej. On dawał w pewnym sensie
znaki, że nie ma czystego sumienia i że ma problem z samym sobą. Był zaborczy,
zazdrosny. Ciągle powtarzał jak bardzo boi się, że go zostawię a ja nie umiałam
tego usłyszeć. Nie zawsze rozumiałam jego zachowanie. Tak bardzo go kochałam
jednocześnie samemu walcząc z moimi własnymi problemami i nie zauważałam tego.
Harry był wtedy dla mnie wszystkim. Nie było tak jak teraz. Wtedy Harry zakazałby
mi wielu rzeczy, które robię teraz, chociażby tańca. Utworzył coś w rodzaju
muru oddzielającego mnie od reszty, nawet od Nialla. A ja nie widziałam jak
bardzo chore to było, bo przecież to Harry pomógł mi stanąć na nogi. Kochał
mnie i ja kochałam jego i byłam tym zaślepiona. Ale gdy spojrzałam na to
wszystko z perspektywy czasu zaczęłam dostrzegać te wszystkie niepokojące
znaki, które Harry dawał i nie umiał ich ukryć. Robił mi malinki, non stop.
Powtarzał, że jestem jego. Zachowywał się w stosunku do mnie władczo.
Przyleciał nawet z drugiego końca świata by być ze mną podczas kręcenia
teledysku. Wtedy myślałam, że to romantyczne, ale później stwierdziłam, że był
tam po to by mnie pilnować. Teraz zachowuje się zupełnie inaczej. Wciąż nie
jest ideałem, ale tym razem nie traktuje mnie jak swojej własności. Nie boi
się, że go zostawię, bo ma czyste sumienie. Nie widzi potrzeby w naznaczaniu
mnie, bo wie, że jestem po prostu jego żoną i wie, że nikt nie chce mu mnie
zabrać. Dojrzał do tego by być ze mną. Dojrzał do prawdziwego związku, w którym
nikt nie musi niczego udowadniać światu, dorósł i zrozumiał, na czym polega
prawdziwa miłość. Przestał być tak bardzo zakompleksiony.
-Harry zakompleksiony?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. On nie
wierzył, że ktoś go może pokochać. Nie jego pieniądze czy sławę tylko jego
samego. Myślę, że teraz już tak nie myśli, bo widzi, że go kocham za to, jaki
jest. Poza tym ja też się zmieniłam i też musiałam dojrzeć do bycia z nim. Ja
się zmieniłam. Harry się zmienił, ale Jesse? On jest totalnym przeciwieństwem mojego
męża. Jesse zawsze był pogodny, pełen życia, uśmiechnięty. Troszczył się o
mnie. Dawał mi wybór. Gdy się rozstawaliśmy nie było w tym nic nienormalnego.
Gdy rozstawałam z się z Harrym moje życie zamieniło się w koszmar a gdy Jesse
odchodził umiał nawet z tego zażartować. Gdybym tylko była silniejsza i umiała
wtedy dostrzegać jak bardzo zachowanie Harry’ego jest odbiegające od
normalności zauważyłabym, że coś jest nie tak, ale w zachowaniu Jesse’ego nie
było niczego nienormalnego. Tym bardziej, że nigdy go nie pokochałam tak bardzo
jak bym chciała. Nie zaślepiały mnie uczucia. Poza tym po tym, co zrobił Harry
stałam się wyczulona. Gdy ostatnio Harry był dziwny od razu to zauważyłam.
Jesse zawsze był prawie idealny. Prawie, bo to nie tak, że był bez wad. Ale
nasz związek był spokojny, stabilny. Ja i Harry to huragan, trzęsienie ziemi i
wybuch wulkanu w jednym. Ja i Jesse to delikatny wietrzyk w letni dzień.
Dlatego nie dociera do mnie jak mogłam dać się tak oszukać? Nie zauważyć, jaki
on jest naprawdę? A teraz mam jeszcze jedno ogromne zmartwienie. Harry wraca za
dwa dni i muszę mu o tym powiedzieć a nie mam pojęcia jak. Bo zmienił się i
tylko ślepy by tego nie zauważył, ale... Harry to wciąż Harry. Potrafił się
rzucić na Louisa, bo myślał, że to on jest D. i nawet nie chcę myśleć, co poczuje,
gdy dowie się, że chłopak, z którym byłam po zerwaniu z nim okazał się
psychopatą, który nazywa go Upiorem a mi grozi- powiedziałam i na samą myśl
ogarnął mnie niepokój. Nie wiedziałam jak to zrobię, ale musiałam przekazać mu
tę wiadomość tak by nie obudziła w nim tego, co najgorsze. Podświadomie bałam
się, że to jest niemożliwe, właściwie podpowiadał mi to umysł. Serce i uczucie,
jakim go darzyłam sprawiało jednak, że miałam nadzieję, że nie stanie się nic
złego a Harry, gdy się dowie obejmie mnie i powie, że już po wszystkim, że
będzie ze mną i mimo złości nie zrobi nic strasznego. Niestety, powiedzenie, że
nadzieja matką głupich nie wzięło się znikąd...
***
-Skarbie...- usłyszałam jak wymawia
to słowo wkładając w nie całe serce i poczułam jak jego ramiona oplatają mocno
moje ciało przytulając mnie z utęsknieniem. Wtuliłam się w niego i na moment
zapomniałam o całym świecie rozkoszując się tą chwilą. Na moment. Wręcz
brutalnie krótki moment.
-Tęskniłam- powiedziałam niewyraźnie
a gdy uniosłam głowę jego usta skradły mi namiętny pocałunek.
-Cieszę się, że już jestem-
pierwszy raz w życiu nie cieszyłam się, że wrócił tak bardzo jak on. A powód
był prosty. Musiałam mu powiedzieć i to było cholernie stresujące. –A co tak pięknie
pachnie?
-Zawiodę cię. Nie miałam czasu żeby
przyrządzić coś sama, ale wzięłam jedzenie na wynos- nie sądziłam, że
uśmiechanie się do niego może być takie trudne.
-Właściwie jestem bardzo głodny-
Harry poruszył śmiesznie brwiami dając mi do zrozumienia, o jaki głód mu
chodzi. Oczywiście dopiero w tym momencie mi się przypominało, co mu obiecałam
przed jego wyjazdem i wiedziałam jedno. Tego wieczora nie będzie żadnych
erotycznych tańców w moim wykonaniu.
-Włożyłam już wszystko do
piekarnika- chciałam powiedzieć mu po kolacji. Chciałam by wokół nas panowała
dobra aura. Chciałam żeby Harry miał dobry humor. Chciałam się z nim przytulać
i całować. Dopiero po kolacji, gdy przygotuję sobie grunt, chciałam mu to
powiedzieć, ale ja zachowywałam się tak podejrzanie, że Harry po minucie
przebywania ze mną już patrzył na mnie podejrzliwie.
-Wiesz o jaki głód mi chodzi-
powiedział bacznie mi się przyglądając a jedynym pomysłem, na jaki wpadłam żeby
jakoś wybrnąć z tej sytuacji było pocałowanie go. Zarzuciłam mu dłonie na kark,
wspięłam się na palce i zaczęłam go całować. Zamknęłam oczy, ale otworzyłam je
na chwilę by upewnić się, że Harry ma przymknięte powieki.
-Też jestem głodna- wyszeptałam mu
do ucha. Starałam się to zrobić
seksownie i chyba mi to nawet wyszło.
-Nina jest w domu?- zapytał pełen nadziei,
że jesteśmy sami.
-Mimo moich protestów, bo w końcu
jest moją pełnoprawną współlokatorką, stwierdziła, że zostawi nas samych i
dzisiaj śpi u chłopaków- odpowiedziałam a jego oczy wyrażały więcej niż
jakiekolwiek słowa. Właściwie nie protestowałam by wyszła. Ba! Właściwie to ją
o to poprosiłam, bo bałam się, że Harry zareaguje gwałtownie i nie chciałam by
przy tym była.
-Naprawdę ją lubię- skomentował
tylko i podszedł do walizki, która przyleciała razem z nim. Chwilę w niej
poszperał aż w końcu wyciągnął z niej dwa pudła, które położył na łóżku. –To
dla ciebie skarbie. Prezent prosto z Włoch.
Gdy otworzyłam mniejsze pudełko
moim oczom ukazała się bielizna. Czarny koronkowy komplet. Biustonosz był tak
piękny, że od razu zapragnęłam go ubrać. Majtki właściwie też. Zawsze cieszyło
mnie to, że Harry’ego nie krępowało kupowanie bielizny. Nie miał przed tym
oporów i wybierał dokładnie to, w czym chciał mnie zobaczyć, więc dzięki niemu
moja garderoba zyskała wiele seksownych kompletów.
-Wiem, że zawsze to mówię, gdy
kupujesz mi takie prezenty, ale masz naprawdę świetny gust- dlaczego nie umiem
grać tak jak zamierzałam? Tyle czasu D. było moją tajemnicą a teraz nie potrafiłam
udawać, że wszystko jest super jeszcze przez głupie pół godziny!
-Otwórz drugie pudło- Harry był tak
podekscytowany powrotem, prezentami i mną, że ku mojej uciesze nie zauważył
tego, że się denerwuję. A może zauważył, ale wolał wybadać sprawę?
-Jest świetna, dziękuję- powiedziałam,
gdy obejrzałam sukienkę. Odwróciłam się w jego stronę i okazało się, że ma dla
mnie coś jeszcze. W dłoni trzymał jedną, czerwoną różę. Rozpieszczał mnie to
jakieś niedopowiedzenie. Harry traktował mnie jak królową.
-Skarbie co ci jest? Źle się
czujesz?- zapytał zmartwiony a ja go po prostu przytuliłam. Stwierdziłam, że
nie będę czekać aż zjemy. Chciałam mieć już to z głowy. Przecież Harry już miał
doskonały nastrój a poza tym musiałam wierzyć, że gdy się dowie nie zareaguje
gwałtownie.
-Nie, czuję się dobrze-
odpowiedziałam. –Po prostu się wzruszyłam. Dziękuję. Bielizna, sukienka,
róża... Wszystko jest piękne.
-Mam nadzieję, że poprawiłem ci
humor, bo wydaje mi się, że jesteś jakaś nie w sosie. Właśnie! Zjemy już?
Umieram z głodu. Przespałem właściwie cały lot i nic nie jadłem. Nie rób takiej miny, dzięki temu jestem
wypoczęty i mam dużo energii by się zająć moją żoną- słysząc jego słowa
postanowiłam trzymać się pierwotnego planu i powiedzieć mu, gdy się naje. W
końcu facet głodny jest bardziej drażliwy niż facet najedzony.
-To chodź do kuchni, zjemy i później
zajmiemy się sobą- powiedziałam, choć nie miałam tego na myśli. Harry
odpowiedział, że już nie może się doczekać i właściwie to on cały czas mówił.
Opowiadał co robił, gdy go przy mnie nie było i właściwie z każdą minutą,
widząc jak pogodny jest, miałam coraz więcej pewności, że mogę mu powiedzieć o
Jessem bez obaw.
-Ali ty mnie w ogóle słuchasz?
Halo! Ta róża jest aż taka ciekawa?- usłyszałam i zobaczyłam jego dłoń przed
nosem.
-Tak słucham. Najadłeś się?- zapytałam,
bo naprawdę chciałam to mieć za sobą.
-Tak- odpowiedział i wyglądał na
nieco skołowanego.
-Nie chcesz dokładki?
-Nie, o co chodzi?
-O nic. Po prostu musimy
porozmawiać, ale zanim w ogóle zaczniemy musisz mi coś obiecać- wzięłam głęboki
wdech i zrozumiałam, że moje zachowanie go niepokoi.
-Obiecam ci wszystko tylko powiedz
w końcu, bo widzę, że się denerwujesz.
-Dobrze, ale obiecaj, że się nie
wkurzysz. Właściwie nie. Na bank się wkurzysz, ale obiecaj mi, że wszystko
będzie dobrze- powiedziałam śmiertelnie poważnie patrząc mu w oczy.
-Obiecuję. A teraz mów- jego „obiecuję”
było najbardziej nieszczerym „obiecuję” w historii świata.
-Okej, ale nie tutaj. Chodźmy do
sypialni. Albo do salonu.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się teraz
stresuję, po prostu powiedz, co się dzieje- Harry złapał moją dłoń, bo chciał
mnie zatrzymać, ale ja wolałam odwlekać nieuniknione i postawiłam na swoim. W
salonie usiadłam na kanapie i wskazałam miejsce obok mnie. Harry westchnął głośno,
ale usiadł przy mnie.
-Daj mi rękę- poprosiłam a on
splótł nasze dłonie.
-Ali cokolwiek chcesz powiedzieć
nie bój się i po prostu to zrób.
-Chodzi o D- aż tyle z siebie
wydusiłam.
-Wiadomo kim jest ten psychol?-
Harry od razu się domyślił.
-Wiadomo- odpowiedziałam i poczułam
jak uścisk jego dłoni staje się mocniejszy.
-Znamy go? Czy ją?- wiedziałam, że
zadaje to pytanie tylko, dlatego, że tak jak wcześniej ja ma nadzieję, że to
ktoś obcy.
-Znamy. Ja znam go bardzo dobrze-
powiedziałam i złapałam jego drugą rękę.
-To twój znajomy?
-To Jesse- wyszeptałam i przysunęłam
się do niego.
-Ten Jesse?- jego reakcja mi się
podobała. O ile tak to można nazwać. Harry był w szoku i wyglądał tak jakby
niedowierzał w to, co powiedziałam. W moich czarnych wizjach po poznaniu
tożsamości D. Harry rzucał wszystkim, co popadnie, więc szok i niedowierzanie
to wręcz wymarzona reakcja. Właściwie mentalnie walnęłam się pięścią w twarz za
to, że w niego zwątpiłam i myślałam, że rozwali nam mieszkanie.
-Ten Jesse. Przyleciał do Stanów i
gdzieś tam się zalogował czy coś. Wtedy go namierzyli, po koncie Apple i
numerze IP. Od razu zabrali go by złożył zeznania. Jessica wpłaciła kaucję.
Jess już dzwoniła do Olivii i stara się to zatuszować, ale nie wiem czy to
prawda. Liv twierdzi, że Jessica będzie chciała sprzedać mediom historyjkę o nieodwzajemnionej
miłości, o tym, że zdradzałam Jesse’ego z tobą, gdy jeszcze byłam z nim. Olivia
obiecała, że do tego nie dojdzie.
-Przyznał się?- zapytał i jego głos
stał się inny. Głębszy i niższy.
-Pośrednio. Potwierdził, że jest
właścicielem tych kont, ale powiedział tylko tyle. Nie przyznał się do pisania
wiadomości, ale nie ma możliwości by pisał je ktoś inny. Sprawdzono czy ktoś zhakował
jego telefon i nic takiego nie miało miejsca. Poza tym nie da się ukraść od
kogoś danych do kont Apple. Do tego lokalizacje się zgadzają i Jesse zawsze był
w miejscach skąd wysyłano wiadomości. Ostatnia przyszła prosto z Londynu.
-Kontaktowałaś się z nim?- Harry
był spokojny, ale miałam wrażenie, że coś się zmieniło. Patrzył na mnie, ale
nagle był jakby nieobecny. Nie chciałam żeby moje czarne scenariusze się
spełniły. Przytuliłam się do niego, pocałowałam jego szyję. Musiałam ugasić ten
pożar wewnątrz niego zanim zacząłby szaleć.
-Nie- odpowiedziałam.
-Jak długo już wiesz?- zapytał.
-Od dwóch dni. Gniewasz się na
mnie, że nie powiedziałam ci wcześniej?
-Nie gniewam się na ciebie-
odpowiedział a ja czułam jak bardzo napina ramiona.
-Chciałam ci to powiedzieć
osobiście. Wiem co sobie teraz myślisz i wiem, że jesteś zły. Ja też jestem.
Ale to już koniec. W końcu jestem wolna i nie obchodzi mnie, że to on.
-Masz rację- powiedział, ale wciąż
coś nie grało. Był zły.
-Gdy Olivia mnie poinformowała nie
mogłam w to uwierzyć, ale teraz nie chcę o tym myśleć. Nie mogę o tym myśleć,
bo oszaleję. Nie wiem dlaczego to robił i czy od zawsze był D., ale dla mnie
przestał istnieć. Mogę w końcu żyć bez strachu. Mam ciebie i swoich przyjaciół
i to jest najważniejsze- nie wiedziałam, co dokładnie mam mówić, bo tak
naprawdę nie wiedziałam, na czym stoję.
-Zaraz... Na dole ochroniarz...
Znowu jest jakiś nowy?- zapytał a ja miałam nadzieję, że to nie to, o czym myślę.
-Nie. Ten jest na zastępstwie, bo
ktoś tam się rozchorował- odpowiedziałam a on spojrzał na mnie tak jakby w
końcu połączył wszystkie fakty.
-Kazał mi się wylegitymować zanim
tutaj wszedłem. Zapytałem dlaczego, przecież wiedział, kim jestem bo mnie rozpoznał.
Odpowiedział, że to przez ten incydent. A teraz ja pytam ciebie. Jaki kurwa
incydent?
-Tylko się nie denerwuj. Jesse ma
zakaz zbliżania się do mnie, ale dwa dni temu przyszedł tutaj. Nie wszedł do środka,
była ze mną Nina, ochrona pojawiła się w minutę od mojego powiadomienia. On nic
nie zrobił, chciał tylko porozmawiać- powiedziałam a on milczał. Nie patrzył na
mnie, nie odzywał się. Siedział i ściskał moją dłoń walcząc ze sobą. Pocałowałam
go w policzek a on przymknął oczy. Nie rozumiałam, dlaczego moja pieszczota
sprawiła, że wyglądał tak jakbym właśnie sprawiła, że poczuł ogromny ból. Uniosłam
nasze splecione ręce i pocałowałam wierzch jego dłoni. Wtedy Harry na mnie
spojrzał i naprawdę na jego twarzy malował się ból. Jakby moje czułe gesty były
czymś okropnym. Nie mogłam tego zrozumieć. Wstałam i stanęłam przed nim, między
jego nogami. Pochyliłam się nad nim, ujęłam jego twarz w dłonie i go
pocałowałam. Jego usta oddały pocałunek, ale nie tak jak powinny.
-Masz tutaj jakieś dokumenty?
Dowody? Cokolwiek?- zapytał i nie wiedziałam, co konkretnie się z nim dzieje,
ale to nie było nic dobrego.
-Mam, Peter dał mi kopie. Chcesz to
przeczytać?- starałam się nie pokazywać mu jak bardzo się denerwuję. Starałam
się być czuła i troskliwa i chyba właśnie taka byłam.
-Chcę- odpowiedział.
-Mam je w sypialni, przyniosę
wszystko tutaj- powiedziałam i mimo tego, że najwyraźniej moje pocałunki nie
sprawiały mu w tym momencie choćby odrobiny przyjemności znowu go pocałowałam.
-Kocham cię skarbie- wyszeptał, gdy
moje usta powoli oddalały się od jego. Zaskoczył mnie tymi słowami, ale mimo
wszystko wciąż czułam, że mam do czynienia z tykającą bombą. Mimo tych słów nie
widziałam w jego oczach miłości. Widziałam to coś, to przerażające coś.
Widziałam to kilka razy i nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to zobaczę. Wyszłam z
pokoju nie patrząc więcej na niego. W sypialni podeszłam do komody z ważnymi
papierami. Wyciągnęłam z niej odpowiednią teczkę, ale przez to, że byłam
zdenerwowana jakimś cudem kartki, które w niej były znalazły się na podłodze.
Uklękłam szybko i zaczęłam je zbierać. Moje dłonie trzęsły się jakby były
zrobione z galarety i wtedy stało się. Usłyszałam huk, który momentalnie postawił
mnie na nogi. Zebrałam się w sobie i wybiegłam z sypialni a gdy weszłam do
salonu zobaczyłam, że na podłodze leży roztrzaskany telefon i moja róża a
właściwie to, co z niej pozostało. Harry’ego tam nie było. Przez moment w
mieszkaniu panowała grobowa cisza, ale wtedy hałas zaczął dobiegać z holu. Harry
tam był i wiedziałam, co robi. Szukał klucza. Pobiegłam tam a gdy weszłam do
przedpokoju on był już ubrany. Miał na sobie buty i kurtkę. Chciał wyjść. Na
podłodze leżało urządzenie, przez które mogłam skontaktować się z ochroną.
-Nie wychodź. Błagam cię Harry-
powiedziałam łapiąc go za ręce, ale on był jak w amoku. –Co chcesz zrobić?
Proszę nie rób głupstw. Wiesz, że cię kocham, ale nie rób mi tego! Nie
zostawiaj mnie teraz!- dosłownie rzuciłam się na niego i zaczęłam go przytulać
najmocniej jak umiałam. On mnie nie obejmował. Zamiast tego wciąż szukał
klucza.
-Nie bój się. Przecież obiecałem,
że wszystko będzie dobrze- powiedział i odsunął mnie od siebie. Znalazł ten
przeklęty klucz a ja znowu się go uczepiłam.
-Nie rób tego. Błagam cię!-
podniosłam głos a po policzkach spłynęły mi łzy.
-Wszystko będzie dobrze- powtórzył
i znowu stanowczo złapał mnie za ramiona i tym razem nieznacznie odepchnął mnie
od siebie.
-Co chcesz zrobić? Gdzie chcesz iść?
Nie zostawiaj mnie! Co chcesz zrobić? Wiem, co teraz czujesz. Wściekasz się i
masz do tego prawo. Ale błagam cię. Zostań ze mną, zostań, zostań dla mnie-
płakałam. Miałam wrażenie, że nic dla niego nie znaczę. Że zamienił się w kogoś,
kogo tak nienawidzi.
-Wszystko robię dla ciebie-
powiedział a ja kurczowo uczepiłam się jego ramienia odciągając go od drzwi.
-To zostań. Krzycz, rzucaj wszystkim,
czym popadnie. Ale nie rób tego! Nie odchodź!
-Ali odsuń się od drzwi- kilka
niewinnych słów, ale w jego ustach brzmiało to jak groźba.
-Nie- powiedziałam płacząc.
-Odsuń się od tych jebanych drzwi-
widziałam jak zaciska pięści, jak szybko jego klatka piersiowa unosi się i
opada, jak w jego oczach panuje ciemność.
-Nie- chciałam być twarda. Nie
chciałam płakać, ale emocje były tak wielkie, że nie mogłam pohamować łez.
Harry zrobił krok w moją stronę i złapał mnie za ramiona. Odsunął mnie od drzwi
z taką łatwością jakbym była zwykłą lalką, przedmiotem, który nie stawia
żadnego oporu. W końcu udało mu się otworzyć mieszkanie a ja ostatni raz
złapałam jego dłoń. Ciągnęłam go w swoją stronę, wciągałam do domu, płakałam.
-Puść mnie- powiedział a ja
pokiwałam tylko głową.
-Co chcesz mu zrobić?- zapytałam
patrząc na niego. Walczyłam z nim a on nagle przestał. Spojrzał mi w oczy a
słowa, które wypowiedział zmroziły mi krew w żyłach. Przeraziły mnie.
-Nic. Jestem tylko ciekaw czy Jesse pamięta jedną, najważniejszą zasadę.
-Jaką zasadę?
-Trzymaj dłoń na wysokości oczu!*
*Keep your hand at the level of your
eyes! - jest to cytat z Upiora w Operze. Te słowa wielokrotnie padają w musicalu. Harry wypowiada je nie bez powodu... Nie wiem czy chcecie żebym Wam spoilerowała XD Ale dla pełnego zrozumienia tych słów muszę. Soł napiszę tylko, że chodzi o to, że jak ktoś chciał przeżyć spotkanie z Upiorem musiał trzymać dłonie na wysokości oczu.
Hej!
Nie wiem czy w ogóle ktoś tutaj jeszcze czyta, czy wszyscy przenieśli się na Wattpada, ale jeśli wciąż ktoś tutaj jest to dziękuję!
Przepraszam za błędy!
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz