czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 31




 UWAGA! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytając, robisz to na własną odpowiedzialność!

„Harry i Ali na kolejnej randce! DUŻO ZDJĘĆ”
„Harry Styles zakochany! Sprawa wygląda poważnie!”
„Harry Styles wpadł po uszy! Fanki gwiazdora załamane”
„Zakochani w końcu potwierdzają! ZOBACZ ZDJĘCIA”
„Harry Styles i Ali Rose CAŁUJĄ SIĘ publicznie!”
„To już pewne! Gwiazda zespołu One Direction, Harry Styles zajęty! ”

To tylko niektóre z tytułów artykułów, które pojawiły się po koncercie, na którym byłam z Harrym. Internet był nimi zalany, wszędzie gdzie się weszło było pełno naszych zdjęć, jak się całujemy. „Mimo, że ani Harry ani Ali nigdy tak naprawdę nie potwierdzili, że są kimś więcej niż tylko przyjaciółmi te zdjęcia mówią wszystko o relacji jaka ich łączy!”. Nie chciałam tego czytać, ale nie dało się tego nie robić. Nawet reszta ekipy miała już tego dosyć. Wszędzie gdzie się pojawialiśmy, wszędzie gdzie pojawiali się chłopcy padały te same pytania. Harry miał już dość, mimo iż nie chciał być w centrum uwagi nie mógł nic z tym zrobić. „Jesteśmy zespołem. Jest nas pięciu a oni kurwa i tak interesują się mną najbardziej chociaż nie robię niczego innego niż reszta. Mam dziewczynę tak samo jak Lou czy Liam i nie rozumiem dlaczego to wzbudza większą sensację niż powinno. Chcę iść z tobą do kina a nie mogę bo te chuje zaraz zaczną nas atakować i robić te jebane fotki jakby od tego zależał los ludzkości”. Tak, Harry był sfrustrowany. Wiedziałam, że zawsze dobrze radził sobie z paparazzi, ale odkąd był ze mną zaczęli mu oni przeszkadzać. A po tym wszystkim co się wydarzyło, po moim upadku pod restauracją i po tym jak płakałam przez te wszystkie komentarze, po naszej rozmowie Harry miał na fotografów alergię… Nie tylko na nich, był zły na wszystkich, którzy robili nam zdjęcia bo te na koncercie zrobił ktoś „normalny”, nie żaden paparazzi. Nie był zły na fanów którzy prosili o zdjęcie z nim. Był zły na ludzi, którzy tak bardzo zaglądali w naszą prywatność. To wszystko, całe to zachowanie Harrego było spowodowane tym, że bał się, że znowu przejmę się jakimś bzdurnym, wyssanym z palca newsem. Nie mówił tego wprost, ale doskonale wiedziałam, że tak właśnie jest. A ja? Ja starałam się wcielić w życie mój plan by być lepszą wersją siebie dla Harrego. Nawet jeśli byłam niesamowicie zestresowana naszym wspólnym wyjściem gdziekolwiek, starałam się tego nie pokazywać. Cały czas powtarzałam, że wszystko jest w porządku, żeby Harry wyluzował, że nic mi nie jest. Naprawdę starałam się nie bać i nie przejmować jakimiś obraźliwymi komentarzami jeśli przypadkiem na takie natrafiłam. Zaczęłam wchodzić częściej na Twittera, odpisywałam fanom, dawałam im follow, starałam się być bardziej otwarta. Gdy napadały na nas fanki Harrego cierpliwie czekałam aż zrobi sobie z każdą zdjęcie, widziałam jak je przytula, obejmuje, niektóre nawet całuje. Nie było mi łatwo oglądać jak mój chłopak daje im buziaki czy jest całowany przez obce dziewczyny ale zdawałam sobie sprawę z tego ile dla nich to wszystko znaczy i nie dawałam po sobie poznać jak bardzo zazdrosna w takich momentach byłam. Robiłam wszystko by Harry nie musiał się martwić. Chciałam sprawić by przestał czuć niepokój za każdym razem kiedy musiał zostawić mnie samą. Chciałam by wiedział, że nic sobie nie zrobię gdy go nie będzie albo, że gdy wróci nie znajdzie mnie zapłakanej. Oczywiście o wiele łatwiej powiedzieć niż zrobić, miałam momenty kiedy szłam do łazienki, przemywałam twarz zimną wodą by się jakoś otrząsnąć, uspokoić i z każdym dniem szło mi coraz lepiej. A gdy czułam ten smutek przejmujący nade mną kontrolę nie dusiłam tego w sobie, o wszystkim mówiłam Harremu, o tym, że jest mi przykro bo ktoś napisał coś głupiego, że tęsknie za mamą, że jest mi smutno bo Zuza nie może rozmawiać. Robiłam małe kroczki, zaśpiewałam nawet „Don’t stop believing”. Harry powiedział, że skoro jestem w Detroit a w piosence padają słowa:
„Just a city boy, born and raised in south Detroit, He took the midnight train goin' anywhere” to fajnie byłoby ją zaśpiewać właśnie w tym mieście. I tak zaśpiewałam ją na drugim koncercie w Detroit ale zrobiłam to tylko ten jeden raz, dla niego. Ta piosenka znaczyła dla mnie naprawdę dużo i mimo szczerych chęci nie byłam w stanie śpiewać jej tak jak kiedyś. Nie byłam na to jeszcze gotowa, ale jednocześnie byłam z siebie dumna, że spróbowałam i zaśpiewałam ją chociaż raz.
-Boże Liam jest czasami taki ślepy- powiedziała wesoło Lou wchodząc z wielkim kartonem do garderoby, sprowadzając nie z powrotem na Ziemię. -Jak mógł nie zauważyć naszego podekscytowania? Widziałaś jak siedział z telefonem w ręce? Pewnie czytał te wszystkie tweety z życzeniami i zastanawiał się dlaczego obcy ludzie bardziej przeżywają jego święto niż my.
-Widziałam i serio miałam ochotę go przytulić. Jesteśmy okrutni, myśli, że mamy go gdzieś…
-Jak już mówiłam, Liam jest ślepy.
-Jak każdy facet- westchnęłam i zaczęłam się śmiać.
-Co cię tak bawi?
-No bo faceci serio są ślepi. I w ogóle nie zwracają uwagi na szczegóły. Harry na przykład ostatnio ubrał koszulkę tył na przód bo „mu się pomyliło i nie zauważył”. Najlepsze jest to, że serio by tak wyszedł gdybym tego nie zauważyła.
-Taaa, Tom raz nie zauważył, że wydałam sporą sumkę… Ponad 20 000 dolarów, wydaje mi się więc, że ten ich brak zwracania uwagi na szczegóły czasami się przydaje.
-Matko! Nie zauważył braku 20 000 dolarów?!- na co Louise wydała tyle kasy?!
-Faceci…- westchnęła i pokiwała w dezaprobacie głową.
-Dobra chodźcie, zaraz będą kończyć odpowiadać- zakomunikował Josh, który wparował do pokoju. Tak, dziś 29 sierpnia. Liam ma urodziny a my zmierzamy z wielkim tortem prosto na scenę. Oczywiście, nikt z nas nie udawał, że nie wiemy o tym jaki jest dzień. To byłoby bez sensu. Wszyscy staraliśmy się udawać, że mimo iż Liam kończy 21 lat to nie jest to nic wielkiego, że jest to dzień jak co dzień, wszyscy mamy swoje obowiązki, zadania do wypełnienia i nie w głowie nam świętowanie a Liam wydawał się tym nieco przygnębiony. Tak naprawdę planowaliśmy dla niego wiele atrakcji. Harry z Lou wynajęli jakiś klub i urządzali dziś dla jubilata imprezę- niespodziankę. Poza tym każdy z nas miał dla Liama jakiś upominek, Niall kupił mu jakiś wypasiony rower, Harry zegarek, Lou z Zaynem dwuosobową wycieczkę w jakieś egzotyczne miejsce, zespół postawił na nowego Xboxa, Louise kupiła mu sweter, który był wart tyle co małe państwo… Nawet ochroniarze mieli dla niego niespodziankę choć nie wiedziałam jaką. A ja? Tak, mój prezent wyglądał niesamowicie blado przy tych wszystkich cudownych podarkach jakie Liam miał dostać. Kupiłam mu zwykły czarny t-shirt za 20 dolarów i sama zrobiłam napis. Zastanawiałam się prawie dwa tygodnie co powinnam napisać, miałam tak wiele pomysłów, choć najdłużej zastanawiałam się nad trzema napisami. „True friends never give up”- te słowa padły z ust Liama kilka dni po moim wyjściu ze szpitala, po mojej próbie samobójczej. Chłopak powiedział wtedy, że zawsze mogę do niego przyjść, że on mi zawsze pomoże, że jestem dla niego jak siostra, obiecał, że mi pomoże i razem wygramy tę walkę bo prawdziwi przyjaciele nigdy się nie poddają”. „Good, Better, The Best”- dobry, lepszy, najlepszy. Taki Liam starał się być codziennie. Wyznaczał sobie nowe cele i dążył do ich realizacji. „Just smile”- to robił Liam. Po prostu się uśmiechał i wtedy stawał się najcieplejszą osobą na Ziemi. To właśnie ten uśmiech sprawił, że nie denerwowałam się tak bardzo kiedy ich poznałam. Raz, jedna dziewczyna zapytała mnie na Twitterze za co najbardziej lubię Liama i wtedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to za ten uśmiech, który rozświetla całą jego twarz i sprawia, że wygląda wtedy jak pięcioletnie dziecko. Naprawdę długo myślałam, który jest najbardziej odpowiedni i który najbardziej mi się z nim kojarzy. W wyborze pomógł mi Harry, powiedział, że „Just smile” pasuje do Liama najbardziej. I tak kupiłam farby do ubrań i zieloną wykonałam napis czcionką, która była totalnie dziwna, każda literka była inna, większa, mniejsza, prosta, koślawa, gruba, chuda- totalny misz-masz. Dodatkowo zamoczyłam dłoń w niebieskiej farbie i przycisnęłam ją do materiału przez co powstał ślad w kształcie mojej dłoni. Dodatkowo Harry użyczył mi swojej wielkiej dłoni i zrobił taki sam ślad jak ja, tyle, że wiele większy. Liam kiedyś śmiał się z nas, gdy trzymaliśmy się za ręce bo stwierdził, że moje są tak małe, że przy Harrym wyglądają jak dłonie dziecka. Miałam nadzieję, że mu się spodoba, może i nie był to jakiś kosztowny prezent ale naprawdę się starałam kiedy to robiłam. Oczywiście wpadłam w panikę kiedy zobaczyłam co reszta zamierza mu dać więc dokupiłam do tego również dwie gry na Xboxa i miałam nadzieję, że będą ciekawe i Liam choć trochę ucieszy się z tego co ode mnie dostanie.
-Okej! To było ostatnie pytanie, a teraz, zanim zaśpiewamy kolejny utwór, którym będzie Happily musimy coś zrobić i mamy nadzieję, że nam w tym pomożecie!- powiedział Niall a koło nas znalazł się między innymi Steve, który też planował wejść na scenę.
-Chyba nie musimy wam mówić, że nasz Payno ma dzisiaj urodziny!- krzyknął Louis.
-Happy Birthday to you!- zaczęli śpiewać a po pięciu sekundach wszyscy zgromadzeni na stadionie krzyczeli razem z nimi. Wtedy weszliśmy my, z tortem, zespół zostawił swoje instrumenty i wszyscy podeszliśmy do Liama, który nie krył zaskoczenia i wzruszenia. Oczywiście Lou i Harry, dwa dzieciaki, mieli swój głupkowaty plan i gdy tylko Liam zdmuchnął świeczki tort wylądował na jego twarzy. Po chwili wszyscy byliśmy w kremie bo Liam zaczął nas przytulać i specjalnie nas brudził. Później zanurzył dłoń w torcie a za jego przykładem poszła reszta i jedli to pyszne ciasto rękoma. Ja z Lou próbowałyśmy uciec i jej się udało. Mnie jednak Harry „dopadł”. Pociągnął mnie za wysoki słup, który był jedną z głównych części jeśli chodzi o całą konstrukcję sceny, tak, że byliśmy niewidoczni dla widowni. Gdy tylko chłopak miał pewność, że nikt nas nie zobaczy przycisnął swoje ciało do mojego.
-Nie spróbowałaś tortu- powiedział głośno tak bym mogła go usłyszeć.
-Z pewnością był pyszny.
-Sama się przekonaj- powiedział i naparł swoimi wargami na moje. Po sekundzie czułam już doskonale o jakim smaku był tort bo język Harrego zademonstrował mi to niesamowicie przyjemnie.
-Pyszny- powiedziałam i uniosłam dłoń chłopaka na wysokość moich ust. Na jego palcach znajdowało się jeszcze sporo kremu dlatego przejechałam językiem po palcu wskazującym. Mina Harrego była w tym momencie bezcenna. Zaczęłam się śmiać jak szalona. Kochałam te momenty, w których Harry myślał, że ma nade mną przewagę, że nade mną góruje, że to on tu rządzi, rozdaje karty a takim głupim zachowaniem umiałam sprawić, że stał skołowany i „pokonany”. Myślał, że jakoś mnie zawstydzi, że będę uważała całowanie mnie właściwie na scenie za totalnie nieodpowiedzialne i nie na miejscu bo przecież ktoś nam może jednak zrobić zdjęcie.
-Kurwa Ali ja mam jeszcze połowę koncertu do zrobienia- wysyczał mi do ucha kiedy się otrząsnął.
-No i? Co ja takiego zrobiłam? To ty chciałeś mi pokazać jak smakuje tort… Nie moja wina, że mi zasmakował… O co ta cała afera?
-O to, że mi kurwa… Ali, stanął mi- nie powiem, ta odpowiedź mnie zdziwiła. Nie podejrzewałam, że Harry powie to tak bardzo dosłownie.
-Hmm, ups?- zrobiłam minę niewiniątka.
-Ups? Ups?! Wiesz jak to jest stać przed tysiącami ludzi kiedy ci stoi?- starał się być zły i groźny choć ja wiedziałam, że powstrzymuje śmiech.
-Nie… ale Harry, kotku, sam to zacząłeś więc… Do zobaczenia po koncercie- powiedziałam i delikatnie go odepchnęłam po czym cały czas się śmiejąc uciekłam za kulisy. Kiedy stanęłam w miejscu przy scenie gdzie czekała na mnie Lou myślałam, że umrę ze śmiechu gdy zobaczyłam, że Harry przewiązał się w pasie ręcznikiem, który na scenie wniósł jeden z ochroniarzy by chłopcy mogli się wytrzeć po tym ich dzikim jedzeniu tortu. Nie było mi jednak dane długie napawanie się tym widokiem bo razem z Lou jechałyśmy już do hotelu, musiałyśmy się przygotować na urodzinową imprezę Liama. Impreza była tematyczna. Tego wieczora miał królować „Dirty dancing”.

***

Zanim wszyscy udaliśmy się do klubu świętować, tańczyć i po prostu się bawić zgromadziliśmy się w pokoju Liama by dać mu prezenty jeszcze przed imprezą. Oczywiście nikt z nas nie był w stanie przebić prezentu Sophi. Szczerze? Nie miałam pojęcia co Liam od niej dostał ale zrobiła mu niespodziankę i przyleciała dzień przed jego urodzinami. Payno się tego totalnie nie spodziewał, myślał, że zobaczą się dopiero za kilka dni kiedy mamy wolne i prawie wszyscy lecą wtedy do domu. Cały czas opowiadał o tym jak strasznie za nią tęskni i nie mógł się doczekać kiedy w końcu będzie mógł do niej polecieć. Chłopak był tak szczęśliwy kiedy ją zobaczył, że chyba nic nie było w stanie tego przebić. Dała mu najlepszy prezent na świecie a ja doskonale rozumiałam co Liam czuł kiedy ją zobaczył pamiętając co czułam ja gdy Harry zrobił mi taką samą niespodziankę.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba. To no i impreza- powiedział Tommo.
-Nie musieliście.
-Taa, musieliśmy. Ode mnie i Zayna jest to- Lou wskazał na karton, zapakowany w jakąś dziwną folię i przytulił chłopaka, podobnie jak Zayn. Wszyscy dawali brunetowi prezenty a on każdy, dosłownie każdy wypakowywał, oglądał i dziękował. Cóż, myślałam, że damy mu po prostu to co dla niego mamy a Liam odpakuje to wszystko na drugi dzień. Fakt, że wszyscy dają mu tak wypasione rzeczy a moje są z o wiele niższej półki sprawił, że tak się bałam, że wręczałam mu prezent jako ostatnia a serce biło mi tak głośno, że chyba wszyscy je słyszeli. Najpierw wyciągnął dwie gry i od razu wyjaśniłam, że kupiłam je w porozumieniu z Zaynem, który zapewniał mnie, że będą fajne. Kiedy wyciągnął koszulkę i zobaczył napis i dłonie uśmiechnął się szeroko a ja miałam nadzieję, że to dlatego, że mu się podoba. Patrzył na nią i patrzył aż w końcu poprosił, żebym przyłożyła dłoń do mniejszej, niebieskiej plamy. Gdy tak zrobiłam i ślad pasował idealnie chłopak powiedział, że jest świetna i nie pamięta kiedy ostatnio ktoś zrobił coś dla niego własnoręcznie. Nie zapytał do kogo należy odbicie drugiej ręki bo doskonale wiedział, że jej właścicielem jest Harry. Kiedy się ogarnęliśmy przyszedł czas na główną atrakcję tego wieczora czyli imprezę. Oczywiście Louise, Tom, Harry i ja zajechaliśmy jako ostatni bo piękne loki, które zrobiła mi blondynka zdążyły się wyprostować już kiedy wręczałam Liamowi prezent a Lou uparła się, że muszę mieć loki i tapir i kręciła mi włosy jeszcze raz. Louise mogła tej nocy zaszaleć bo Lux od dwóch dni była już z dziadkami w Anglii przez to, że najbliższe dni był dla całej ekipy bardzo zapracowane głównie przez galę MTV, która odbywać się miała za dwa dni- 31 sierpnia, dzień później mieliśmy już wolne bo kolejny koncert był dopiero 11 września. Początkowo myślałam, że ja również pojadę do domu, ale Harry przekonał mnie żebyśmy zostali w Stanach i spędzili ten czas razem. Prawda była taka, że widzieliśmy się prawie cały czas, ale przeważnie ktoś z nami był. Albo Niall uczył mnie grać na gitarze, albo ja patrzyłam jak Harry biega, ćwiczy na siłowni czy gra chociażby w Fifę z Lou i resztą chłopaków. Naprawdę mało było takich chwil kiedy byliśmy sami a kiedy już tak było byliśmy tak zmęczeni, że szliśmy spać. Innym powodem dla którego zostawałam w USA, a ściślej mówiąc w Los Angeles, była moja piosenka, którą miałam nagrać i jak powiedziała Jess być może mogłabym ją śpiewać na koncertach od jedenastego. Byłam niesamowicie tym wszystkim podekscytowana, nie tylko piosenką ale tym, że spędzę z Harrym całe dziesięć dni w LA, w jego domu, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał, nie będzie miliona fanek i natrętnych paparazzi.
-Pięknie wyglądasz- szepnął mi do ucha gdy wchodziliśmy do klubu.
-Ty także- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Harry wyglądał uroczo. Właściwie był ubrany jak zwykle z tą różnicą, że czarny podkoszulek miał włożony w spodnie. Włosy miał właściwie tak jak zawsze, no może miał je nieco bardziej poskromione ale podejrzewałam, że za jakieś pół godziny będą wyglądać jak zawsze. No i oczywiście zapomniałam o czarnym pasku z wielką spinką. Do tego założył jedne z tych swoich śmiesznych butów. Śmiałam się, że powinien założyć też luźniejsze spodnie ale Harry powiedział, że zakłada swoje czarne rurki i mam przestać się z niego nabijać i go nie podpuszczać bo nie chce wyglądać jak pajac. Ja natomiast ubrałam śliczną, łososiową sukienkę do której dodatki dobrała Lou.
-Co chcecie do picia?- zapytał Tom kiedy znaleźliśmy się w środku.
-Ja poproszę Martini- powiedziała Lou.
-Ja jakiegoś drinka, w sumie obojętnie mi jakiego byleby nie był jakiś super słodki.
-Ja dziś nie piję- zakomunikowałam i trzy pary oczu patrzyły na mnie jak na dziwaka.
-Ali, no weź. Są urodziny Liama, musisz świętować jak się należy- przekonywała mnie Lou.
-Może później…- serio nie chciałam pić, cały czas miałam w pamięci to jak się zachowywałam gdy byłam pod wpływem w Londynie, w mieszkaniu Harrego…
-Ali boi się pić alkohol po ostatnim razie- wypalił chłopak i zaczął się głupkowato szczerzyć. Podejrzewałam, że powiedział to w ramach zemsty za to co się stało na koncercie. Dupek!
-A co było ostatnim razem?- zainteresowała się blondynka.
-Jakby to powiedzieć… Po alkoholu Ali staje się szalona i taka… bezpośrednia i odważna.
-Nie prawda!- powiedziałam panicznie.
-Przyznaj, że boisz się, że znowu będziesz chciała dobrać się do moich bokserek- powiedział tak, że tylko ja go usłyszałam. Miałam ochotę walnąć go w twarz nawet jeśli to co mówił było prawdą.
-Co tam sobie szepczecie?
-Mała co pijesz? Mów bo sam ci coś wybiorę- powiedział Tom a ja byłam stanowczo za bardzo uległa i wystraszona, że Harry znowu palnie jakieś głupstwo.
-Okej, też chcę jakiegoś drinka, ale nie jakiegoś mocnego.
-No i o to chodzi, idźcie, ja zaraz dołączę do was- zakomunikował Tom a ja odwróciłam się na pięcie zostawiając Harrego i Lou w tyle.
-Skarbie… Chyba się nie gniewasz?- byłam już praktycznie przy stoliku gdy chłopak złapał mnie za rękę i odwrócił tak, że prawie na niego wpadłam. Widziałam jak stara się nie wybuchnąć śmiechem a ja starałam się wyglądać na obrażoną.
-Harry…- powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie po czym kontynuowałam- Miałam dla ciebie bardzo przyjemną niespodziankę… Ale teraz, przez ciebie, tak jakby mi się odechciało… A planowałam taką miłą noc…- byłam dumna z siebie, z tego, że mu się odgryzłam i byliśmy kwita.
-Możesz przestać się dzisiaj ze mną, kurwa, droczyć?
-Ja tylko kończę to co ty zaczynasz- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Gołąbeczki chodźcie!- zawołała Louise, która siedziała już przy stoliku. Przez pierwsze dwadzieścia minut Harry siedział nadąsany jednak gdy wypił pierwszego drinka a jego dłoń wylądowała na moim udzie i nie została z niego usunięta rozpogodził się i odzyskał humor. Impreza sama w sobie była nieco inna niż wszystkie, na których byłam wcześniej przede wszystkim przez to, że chłopcy nie musieli robić sobie zdjęć z połową uczestników imprezy. Byli tu wszyscy znajomi, nie tylko Liama, ale też reszty. Przyjechał Andy z dziewczyną, dosłownie pięć minut po tym jak impreza się zaczęła weszli do klubu i zrobili Liamowi niespodziankę. Nawet ja nie wiedziałam, że przyjedzie, Harry i Lou zrobili z tego wszystkiego niezłą tajemnicę. Cudowne było to, że klub był tylko dla nas, nie było nikogo z zewnątrz. Zdziwiła mnie jednak ilość znajomych, których zaproszono, bo na oko, była ich ponad setka… Tak, na pewno było ich więcej… Minęły dwie godziny a ja zaczynałam się już nudzić. Harry był pochłonięty rozmową z jakąś dziewczyną, Lou tańczyła z Tomem, Liam tańczył z Sophią, Louis gdzieś zniknął, Zayn już wyszedł, Niall rozmawiał przy barze z jakąś modelką, znałam ją, ale w tym momencie nie mogłam sobie przypomnieć jak się nazywała, Andy i jego dziewczyna się całowali, Josh podrywał jakąś dziewczynę a ja na serio zaczęłam się czuć jak Baby z Dirty Dancing na początku filmu. Zaczęłam już nawet rozważać pójście do mojego ulubionego ochroniarza Steva, który by ze mną porozmawiał skoro mój chłopak wolał zabawiać kogoś innego.
-Skarbie jak się bawisz?- zapytał Harry kiedy w końcu przypomniało mu się o moim istnieniu.
-Jest fajnie.
-Chcesz kolejnego drinka?
-Taa, ale spokojnie siedź sama po niego pójdę- powiedziałam grzecznie.
-Jesteś pewna?
-Oczywiście- oczywiście, że masz iść ze mną a nie zabawiać jakąś lafiryndę, pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Nie chciałam wyjść na zazdrośnicę dlatego udawałam, że wcale mi ta dziewucha nie przeszkadza. Musiałam jednak zrobić coś, żeby wiedziała, że Harry ma już dziewczynę i jestem nią ja dlatego zanim poszłam do baru nachyliłam się i musnęłam wargami usta chłopaka jednak go nie pocałowałam, zamiast tego szepnęłam mu do ucha „Zaraz wracam” po czym się odwróciłam i nie patrząc już w ich stronę pewnym krokiem ruszyłam po drinka.
-Co podać?- zapytał barman, który, musiałam to przyznać był mega przystojny. Wysoki, ciemne włosy i błękitne oczy. No i oczywiście musiał się uśmiechnąć… A uśmiech miał nieziemski.
-Mojito?- uśmiechnęłam się nieznacznie.
-Oczywiście, już się robi- niech on przestanie się uśmiechać! Ali nie gap się tak niego!
-Proszę, mam nadzieję, że będzie ci smakować- powiedział i położył drinka przede mną a ja szybko wzięłam go do ręki, upiłam sporego łyka i odłożyłam z powrotem na bar.
-Ali?- usłyszałam głos Harrego dlatego odwróciłam się z prędkością światła by na niego spojrzeć.
 Do you love me 
-„You broke my heart cause I couldn't dance”- powiedział i uśmiechnął się znacząco. Tak, kiedyś powiedziałam mu, że jest fatalnym tancerzem…- „You didn't even want me around And now I'm back, to let you know I can really shake 'em down”- nawet nie zorientowałam się kiedy pociągnął mnie za rękę tak, że wpadłam na jego tors- Do you love me?!- wydarł się na całe gardło a ja zaczęłam się śmiać a po chwili wirowałam na parkiecie. Harry nie przestawał śpiewać i wczuwać się w każde słowo, serio kierował je do mnie. Za każdym razem gdy ja robiłam krok w tył Harry robił krok w przód. Gdy jego dłoń spoczęła nisko na moich plecach przyciągnął mnie do siebie tak, że zaczęliśmy ocierać się o siebie co skojarzyło mi się ze sceną kiedy Baby wchodzi na imprezę z arbuzami i widzi tych wszystkich tańczących dwuznacznie ludzi. Nawet nie wiedziałam kiedy ręka chłopaka dostała się pod moją sukienkę i powędrowała na mój tyłek. Harry był szalony i całkowicie nieprzewidywalny.
-Skarbie chyba nie tańczę tak źle prawda?- wydyszał mi do ucha a ja śmiałam się jak opętana. On serio wziął sobie do serca moje słowa?
-Tańczysz wspaniale, kotku- rzadko mówiłam do niego inaczej niż po imieniu, ale tego dnia nie miałam żadnych oporów by nazywać go moim kotkiem.
-Ty również…- powiedział i zaczął mnie okręcać przez co moja sukienka wirowała jak w filmach a ja dziękowałam sobie w duchu, że nie wypiłam dużo i moje ruchy były w miarę zgrabne. Gdy przyciągnął mnie z powrotem do siebie, trzymając się jego ramienia wygięłam się do tyłu. Jedna dłoń Harrego podtrzymywała mnie tak bym nie upadała a druga powędrowała na mój dekolt. Czułam jak jego palce przesuwają się niżej, przechodząc z dekoltu na miejsce między piersiami i jeszcze niżej na brzuch. Wiedziałam, że Harry chce posunąć się jeszcze dalej dlatego wyprostowałam się jednym zgrabnym ruchem, położyłam dłoń na jego torsie po czym palcem wskazującym przejechałam na jego ramie.
-Kocham twoje tatuaże, wiesz?- wiedziałam, że Harry lubi gdy go komplementuje.
-Tak?
-Tak… Kocham twoje ramiona, twoje plecy- kiedy to mówiłam chłopak stał w miejscu a ja stanęłam za nim, ciągle go dotykając -Twój brzuch- wysyczałam mu do ucha i stanęłam znowu przed nim a moje dłonie powędrowały na jego brzuch, sunąc niżej, zatrzymując się na spince od paska.
-Igrasz z ogniem skarbie- powiedział i znowu przyciągnął mnie do siebie. -Albo przestaniesz robić to co robisz albo wyniosę cię stąd siłą, zawiozę do hotelu, rzucę na łóżko i zajmę się tobą tak jak się należy, zrobię to co powinienem zrobić już dawno temu- zagroził.
-Nie tak szybko panie Styles… Niech pan powściągnie te samcze zapędy- powiedziałam poważnie a Harry niespodziewanie złapał mnie za tyłek i podniósł tak, że oplotłam go nogami w pasie i nie czekając dłużej złączyłam nasze usta w pocałunku. Boże, kochałam to robić, kochałam go całować, kochałam czuć jego język wdzierający się między moje wargi, kochałam czuć jego dłonie na moim tyłku, kochałam to, że za każdym razem kiedy mnie dotykał byłam podekscytowana i szczęśliwa.
-A teraz pora na trochę brytyjskiej klasyki- powiedział dj a w klubie rozbrzmiało Twist and stout- The Beatles. Kochałam tę piosenkę dlatego oderwałam się od Harrego, który mnie puścił i zaczęliśmy tańczyć, wrzeszcząc i śmiejąc się jakbyśmy uciekli ze szpitala psychiatrycznego. Harry okręcał mnie co chwila a ja starałam się seksownie i rytmicznie kręcić biodrami, skradaliśmy sobie nawzajem buziaki, szeptaliśmy miłe słowa… To była najlepsza impreza w moim życiu.

***

-T…to jest twój dom?!- zapytałam nie dowierzając. Kiedy zobaczyłam dom Harrego prawie oplułam się wodą, którą piłam. Był 31 właśnie dotarliśmy do LA gdzie wieczorem miała być gala MTV- Jest piękny.
-Taa… Ale może poczekasz z tymi zachwytami i zobaczysz jak wygląda reszta domu a nie tylko hol?
-Szczerze? Ten w Londynie jest wielki i piękny, ale ten? Matko…- z kim ja jestem?! Może Harry jest synem jakiegoś mafioza albo coś… Ile on ma kasy?! Jaką on ma wypłatę?! Przecież ten hol jest większy niż nie jedno mieszkanie.
-Tak wiem, jest nieco przesadzony, ale to inwestycja jak każdy inny dom.
-Dużo ich jeszcze masz?- zapytałam i nie oczekiwałam odpowiedzi.
-Nie licząc tego i tych dwóch w Londynie to jeszcze trzy- powiedział normalnie jakby właśnie mówił, że posiada trzy koszule w kratę a nie domy.
-Serio?!
-Taa, mój tata mi w tym pomaga, jak już mówiłem to inwestycje na przyszłość a nie domy, w których będę mieszkał z rodziną.
-Cóż, ja będąc na twoim miejscu uznałabym, że ten dom nadaje się by mieszkać z rodziną- powiedziałam wchodząc do wielkiego salonu. Był cały biało- kremowy, poza wielkim telewizorem. Wszystko było nieskazitelnie czyste. Białą kanapę i fotele zdobiły idealnie ułożone poduszki, szklany stolik nie miał choćby jednego odcisku palca, kremowy dywan był uczesany tak, że wszystkie włosy ułożone były w jedną stronę, ściany były białe, z kremowym wzorkiem. Pokój nie wydawał się jednak zimny przez piękne kwiaty, których było sporo, moją uwagę przykuły białe lilie i róże ułożone w piękny bukiet, który stał idealnie na środku stolika.
-Chyba będę kiedyś musiał to przemyśleć… Dobra Ali ty się tutaj rozejrzyj, idź na górę czy coś a ja pójdę po nasze torby i niedługo będę musiał się zbierać.
-Jasne- było dopiero kilka minut po 13, ta cała gala miała być o 20… Okej był jeszcze czerwony dywan o 19, ale i tak nie rozumiałam dlaczego Harry musi tam być już o 14. Przecież to facet, nie musi się malować i czesać nie wiadomo jak… Z drugiej strony Harry to jeden z pięciu facetów, którymi Lou musiała się zająć więc może rzeczywiście musiał jechać tak wcześnie… Prawda była taka, że ja nie chciałam by w ogóle wychodził… Te gale są takie długie, no może i same gale nie, ale zawsze potem jest after party i zespół wyznaczył Harrego jako ich przedstawiciela na imprezie dlatego, że wszyscy zaraz po gali jechali na lotnisko i lecieli do Londynu. I tak Harry miał wyjść teraz i wrócić nad ranem…
-Ali?
-Tu jestem!- powiedziałam i poszłam do holu gdzie Harry i Steve stali z naszymi bagażami.
-Okej tu możesz je położyć a ja zaraz przyjdę- powiedział chłopak a ochroniarz wyszedł bez słowa. Cóż, musiałam to przyznać, ale Steve był ostatnio jakiś taki nieprzyjemny. –Kazałem uszykować dom na nasz przyjazd, lodówka powinna być pełna, kazałem kupić jakieś owoce, jogurty, wszystko powinno być w kuchni. Chodź teraz na górę, pokażę ci sypialnię, możesz się rozpakować czy coś- powiedział i wziął dwie walizki, ja niestety dałam radę udźwignąć tylko jedną. -Jak chcesz to możesz włączyć sobie jakiś film na dvd w salonie, w przedpokoju w komodzie jest instrukcja obsługi w razie jakbyś nie mogła sobie ze sprzętem poradzić sama. Na tej komodzie stoi też taki koszyczek, tam są klucze od domu, od bramy, od furtki chociaż wolałbym żebyś nie wychodziła nigdzie sama bez ochrony. Na dole można wyjść z salonu do ogrodu, jest basen więc możesz popływać, woda jest ciepła i świeża bo jak już mówiłem kazałem wszystko przygotować- kiedy weszliśmy do sypialni zatkało mnie jeszcze bardziej niż gdy zobaczyłam salon. Była wielka, ale największe wrażenie robiła ściana ze szkła i dzięki niej mogłam podziwiać widok na chyba całe Los Angeles. Dopiero po paru sekundach dojrzałam, że jest w tej nieskazitelnej gładzi rysa i małe kółeczko i domyśliłam się, że były to drzwi przez które można było wyjść na taras! -Skarbie, cały dom jest dla twojej dyspozycji, możesz robić co chcesz, nawet możesz tu wszystko poprzestawiać jeśli chcesz. Obiecuję ci, że jutro wynagrodzę ci to, że musisz dzisiaj być sama.
-Spokojnie, poradzę sobie jakoś, w końcu jestem duża, no nie?- starałam się brzmieć entuzjastycznie i wesoło. Nie chciałam by Harry miał jakieś wyrzuty sumienia przeze mnie.
-Nie chodzi o to, że jesteś duża tylko że…- nie skończył bo zadzwonił jego telefon. -Musze odebrać.
-Jasne, pójdę na dół, pożegnam się ze Stevem- powiedziałam i wyszłam z pokoju. Zeszłam po marmurowych schodach i wyszłam na zewnątrz. Podejrzewałam, że ochroniarz siedział w samochodzie bo nie widziałam go nigdzie w pobliżu. Kiedy podeszłam do auta moje przypuszczenia się sprawdziły. Zapukałam w szybę i Steve wygramolił się z samochodu.
-Przyszłam się pożegnać i życzyć ci miłych wakacji- powiedziałam i uśmiechnęłam się do tego wielkiego faceta.
-Dzięki- Steve odwzajemnił uśmiech a ja zaczęłam się zastanawiać ile ma lat. -Mam nadzieję, że ty też wypoczniesz.
-Taa, raczej na to nie liczę…
-Dlaczego?
-Musze nagrać piosenkę i takie tam…
-Poważna sprawa- miałam wrażenie, że mężczyzna jest jakiś nieobecny. Przeważnie dużo mówił, naprawdę był jednym z najbardziej gadatliwych ochroniarzy jakich mieliśmy.
-Steve wszystko w porządku?- zapytałam. Widziałam, że coś jest z nim nie tak.
-Tak, jasne… Chodzi o to, że…- zrobił pauzę i już miałam prosić by to w końcu z siebie wydusił gdy się odezwał- Uważaj na siebie, okej?
-Oczywiście. Wiem, że jesteś najlepszym ochroniarzem pod słońcem ale ci, którzy będą z nami przez te dziesięć dni chyba też coś potrafią, no nie?
-Ale tu nie chodzi o ochronę… Po prostu uważaj na tych ludzi, na nich wszystkich.
-Co?
-Otwórz oczy Ali- szepnął i niespodziewanie mnie przytulił po czym dodał już normalnym tonem- Trzymaj się mała.
-Możemy jechać- powiedział kilka sekund później Harry a Steve mnie puścił, spojrzał mi w oczy i wsiadł do samochodu. Harry pocałował mnie w czoło, wyściskał a minutę później siedział obok ochroniarza i jechał w nieznanym mi kierunku. O co chodziło Stevowi? Nie miałam zielonego pojęcia. Był zdenerwowany kiedy to mówił. „Otwórz oczy Ali”- o kim mówił? Czego nie dostrzegam? Boże, jeśli Steve chciał mi coś powiedzieć, mógł to zrobić wprost a nie ubierać tego wszystkiego w tak zagadkowe słowa... Jedno było pewne, ochroniarz o czymś wiedział, o czymś czego ja nie widziałam. Może dowiedział się o D.? Może podejrzał kiedyś jakiegoś maila? Nie, na pewno nie. Może bał się, że stanie mi się krzywda? Że znowu napadną nas i stanie mi się coś gorszego niż ostatnio? Albo, że przez coś takiego się załamie? To Steve widział mnie jako ostatni w noc kiedy chciałam odebrać sobie życie. To on mnie odwiózł do hotelu. Od tego czasu traktował mnie inaczej niż resztę… Byłam jego oczkiem w głowie, jeśli tak to można nazwać. Gdy kończyłam trasę po Europie, przed wyjazdem do domu Steve też mnie przytulił i prosił bym na siebie uważała. Naprawdę się o mnie martwił… Tak, na pewno bał się, że ktoś zrobi mi krzywdę, że obrazi mnie fanka albo jakiś chamski fotograf i ja przeżyję jakieś załamanie. Bo przed kim innym mnie ostrzegał jeśli nie przez fotografami i psychofankami chłopców? Przecież nie przed Niallem czy Lou nie wspominając już o Harrym. Zastanawianie się nad tą sprawą zajęło moje myśli do czasu gdy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Zuza, była u lekarza, maleństwo rozwijało się prawidłowo, wiadomo już było jaka jest płeć dziecka, ale Zuza nie chciała wiedzieć, powiedziała, że chce mieć niespodziankę.  Ja opowiedziałam jej o urodzinach Liama, o tym, że niedługo nagrywam swoją piosenkę i o stu innych sprawach przez co kompletnie zapomniałam o dziwnej sytuacji związanej ze Stevem. Gdy skończyłam rozmawiać zajęłam się wypakowywaniem ciuchów z naszych toreb. Nie wyciągałam wszystkiego, ale sukienki czy koszule Harrego powinny wisieć na wieszakach. Później zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę. Tak jak powiedział Harry, lodówka była pełna dlatego chyba piętnaście minut zastanawiałam się na co mam ochotę. Później postanowiłam wyjść i obejrzeć ogród. Był piękny, duży z idealnie przyciętą trawą i ślicznymi krzakami obsypanymi kwiatami. Największą uwagę przyciągał wielki basen. Gdy do niego podeszłam i zanurzyłam dłoń w wodzie okazało się, że rzeczywiście jest ciepła. Kiedy skończyłam podziwiać basen i to jak krystaliczna w nim była woda zauważyłam brukowaną dróżkę, która zaprowadziła mnie do miejsca, w którym stała mała altanka, w której znajdował się grill, stół i dziwne siedzenia. Gdy myślałam, że już zobaczyłam wszystko złapałam się za głowę i zaczęłam zastanawiać jak to możliwe, że nie zauważyłam wcześniej schodów, które owszem były nieco schowane, ale to w końcu były schody. Wychodziły jakby z południowej ściany domu i prowadziły ku górze, na piętro, jak się okazało na taras w sypialni. Nie wiem jak ktoś mógł to wymyślić, ale to był genialny pomysł. Kolejna niespodzianka czekała na mnie na tarasie, na którym było nie tylko pełno kwiatów ale stało też jacuzzi! Boże ten dom był wart tyle kasy, że nawet nie umiałam sobie tego wyobrazić! Zastanawiałam się co mam robić, może powinnam popływać? Albo wskoczyć do jacuzzi? Albo zejść do salonu i obejrzeć coś w tym wielkim telewizorze? A może coś ugotuję? Naprawdę miałam mętlik w głowie i wtedy wpadłam na inny pomysł. Stwierdziłam, że zwiedzę okolicę. Co prawda Harry prosił bym lepiej nie wychodziła, ale założyłam, że nic mi się nie stanie. Byłam w LA gdzie raczej nie należałam do super znanych osób. Poza tym żaden fotograf nie czaił się pod domem skoro wszyscy w mieście żyli wieczorną galą i to tam miały znajdować się gwiazdy, Harry także. Nie zastanawiając się chwili dłużej ubrałam ukochane trampki, na głowę założyłam kapelusz, na nos okulary, do torebki wrzuciłam telefon i portfel a gdy wyszłam na zewnątrz i zakluczyłam nie tylko drzwi, ale też furtkę w torbie wylądowały też klucze. Po kilku minutach spaceru stwierdziłam, że do pełni szczęścia czegoś mi brakuje. Muzyki. Przystanęłam na moment i wygrzebałam z torebki mp4 i słuchawki, które wylądowały w moich uszach a muzyka zalała mój umysł. Idąc i zatapiając się we własnym świecie dotarło do mnie, że tak naprawdę nie pamiętam kiedy ostatni raz szłam beztrosko ulicą i słuchałam sobie muzyki. Kiedyś to była dla mnie codzienność, gdy szłam do szkoły, gdy z niej wracałam czy kiedy po prostu wychodziłam z domu na zwykły spacer. Teraz moja codzienność była zupełnie inna, wszędzie pełno ludzi, zawsze bacznie obserwowana, wiecznie w biegu, ciągłe terminy, inne miasto każdego dnia. Naprawdę chciałam się skupić na podziwianiu okolicy, ale idąc mogłam myśleć tylko o tym jak cudownie beztrosko się czułam. Jak kiedyś… W moim życiu w ciągu kilku miesięcy zmieniło się wszystko, dosłownie wszystko poza jedną rzeczą. Brak orientacji w terenie. Stanęłam na środku jakiejś ulicy i nie miałam pojęcia jak znalazłam się w tym miejscu. Nie byłam jednak tym faktem przestraszona a raczej rozbawiona. Cała ta sytuacja wydawała mi się bardzo zabawna do pewnego momentu. Śmiać odechciało mi się dopiero gdy już zaczęło się ściemniać a mi nagle przypomniały się słowa Steva o tym, że powinnam uważać. Tak, powinnam uważać, ale nie na ludzi, którzy mnie otaczają a na samą siebie i na moje głupkowate pomysły. Jak mogłam iść przed siebie i nie zawracać sobie głowy tym, że muszę jeszcze wrócić? Gdyby Harry się o tym dowiedział urwałby mi głowę. Zagubiona w Los Angeles. Jak dobrze, że na dworze było ciepło bo nie wzięłam nawet żadnego swetra. Kiedy szłam mijałam ludzi, jedni szli z psami, inni uprawiali jogging, jeszcze inni po prostu spacerowali, ale ja, ofiara losu, nie mogłam ich nawet zapytać o drogę bo nie znałam dokładnego adresu a podejście do kogoś i zapytanie ”Hej, mój chłopak to Harry Styles. Tak, ten Harry, z One Direction, gdzieś tu ma wypasiony dom, z którego wyszłam i nie potrafię  do niego wrócić. Więc no ten, może wiesz gdzie Harry mieszka?”- uznałam za opcję nie do przyjęcia. Kiedy mijałam kolejny podobny do reszty dom i zaczynałam odczuwać pierwsze oznaki paniki w oko wpadła mi willa po drugiej stronie ulicy. Wtedy zaczęłam się zastanawiać czy przechodziłam na drugą stronę i stwierdziłam, że chyba tak. Gdy podeszłam bliżej wydawało mi się, że to ten dom, ta furtka, ale jedynym sposobem by się przekonać czy mam rację było włożenie klucza do zamka. Modliłam się by pasował i minęło chyba z pięć minut zanim zdobyłam się na odwagę i wyciągnęłam klucz z torebki. Włożyłam go do zamka, przekręciłam i furtka otworzyła się przede mną. W tym momencie myślałam, że zacznę skakać z radości. Byłam uratowana! Gdy znalazłam się na posesji niemal pobiegłam do domu, usiadłam na podłodze w holu i odczułam prawdziwą ulgę. Czasami byłam taka nieodpowiedzialna… Gdy ochłonęłam a emocje opadły zrobiłam sobie kolację a gdy ją zjadłam postanowiłam wziąć kąpiel. Było już późno, kilka minut przed 23. Poszłam do sypialni gdzie rozebrałam się do naga. W łazience najpierw zmyłam makijaż a potem weszłam do wielkiej wanny. Kochałam tak siedzieć i się relaksować. Gdy poczułam się wystarczająco rozluźniona umyłam włosy a na sam koniec dokładnie ogoliłam nogi. Później wyszłam, wytarłam się ręcznikiem i wklepałam w całe ciało mój ulubiony balsam o zapachu wanilii. Zdjęłam z głowy turban, który sobie zrobiłam i dokładnie rozczesałam splątane włosy. Zanim wyszłam umyłam jeszcze zęby, pochowałam wszystkie kremy i odżywki do kosmetyczki i owinęłam się ręcznikiem. Otworzyłam drzwi i weszłam do sypialni, w której mimo iż nie świeciło się światło nie było wcale ciemno przez blask lampek, które były na tarasie. Jednak nie dlatego serce podskoczyło mi do gardła. Przy szklanej ścianie, tyłem do mnie stała postać z burzą loków na głowie.
-H…Harry?- przecież miał być na after party. -Myślałam, że wrócisz późno.
-Stęskniłem się za tobą.
-A co z imprezą?- zapytałam i podeszłam bliżej.
-Nie poszedłem- odpowiedział spokojnie.
-Możesz tak sobie nie iść?
-Nie- powiedział i delikatnie zaśmiał się pod nosem.
-Będziesz miał kłopoty?- zapytałam i w tym momencie chłopak na mnie spojrzał po czym zmierzył mnie od stóp do głów.
-To dla ciebie skarbie- wyszeptał i wręczył mi piękną, czerwoną różę.
-Dziękuję…
-Pięknie wyglądasz- powiedział a motyle w moim brzuchu zaczęły szaleć na całego. Prawda była taka, że to on pięknie wyglądał w tym garniturze a nie ja z mokrymi włosami, okryta ręcznikiem. Taki był fakt ale doskonale wiedziałam, że Harry mówi to szczerze i serio uważa, że w takim wydaniu jestem piękna.
-Ty również…- powiedziałam i  przejechałam palcem po guziku jego koszuli.
-Ali czy ty…- zaczął nieco się jąkając.
-Czy ja co?- moja dłoń powędrowała na jego idealną twarz. Nie mogłam oprzeć się pokusie i dotknęłam jego pełnej, dolnej wargi, która pod wpływem nacisku delikatnie się rozchyliła a ja poczułam jego ciepły oddech na skórze.
-Czy ty masz coś pod tym ręcznikiem?- zapytał pewniej niż chwilę wcześniej a róża którą trzymałam wypadła mi z ręki.
-Zgadnij- szepnęłam i odpięłam pierwszy guzik jego koszuli. 
Wcześniej wahałam się, nie byłam przekonana czy chcę to z Harrym zrobić ale w tym momencie byłam w stu procentach pewna, wiedziałam, że tego właśnie chcę. Chciałam się kochać z Harrym, chciałam by mnie dotykał tak jak nikt inny. Byłam gotowa by się przed nim odsłonić i pokazać mu całą siebie. Chciałam by wiedział, że jest jedynym, który ma prawo by patrzeć na mnie nagą. Na mnie bez żadnej osłony. Chciałam by wiedział, jak bardzo mu ufam, jak nikomu innemu.
-Jesteś pewna?- zapytał a ja w odpowiedzi spojrzałam mu w oczy i odpięłam kolejny guzik. Byłam pewna, jak nigdy w życiu. Chciałam być z nim tak blisko jak może być kobieta z mężczyzną. A Harry? Jego źrenice były rozszerzone a oddech nierówny. Wiedziałam, że też tego chce i jeśli wcześniej miał jakieś zahamowania teraz, po otrzymaniu mojej zgody, te zahamowania poszły w niepamięć. Zabawne, że zapytał mnie o to czy jestem pewna choć wiedziałam, że boi się mojej odpowiedzi… Bał się, że znowu go zwodzę i za pięć minut się rozmyślę i powiem, że jednak nie chcę. Ale tym razem naprawdę chciałam tego równie mocno jak on. A może nawet mocniej? Dziewczyny często zastanawiają się kiedy powinny z chłopakiem to zrobić. Nawet jeśli kochają go tak jak ja Harrego. Myślę, że takie rzeczy się po prostu czuje. Ja wiedziałam, że to jest ten moment i byłam gotowa oddać się Harremu. Położyłam dłonie na jego torsie i delikatnie i powoli zdjęłam jego marynarkę. Po chwili zajęłam się resztą guzików jego koszuli a gdy ją rozpięłam zdjęłam ją dokładnie tak samo jak wcześniej marynarkę. Moim oczom ukazały się tak dobrze znane mi jaskółki i motyl. Nie mogłam się powstrzymać dlatego zaczęłam wodzić palcem po konturach mojego ulubionego tatuażu a pod wpływem mojego dotyku na jego skórze pojawia się gęsia skórka. Kontynuowałam moją wędrówkę i dotarłam do spodni. O dziwo zaskakująco łatwo poszło mi odpięcie paska, rozporka i guzika, może to dziwne ale czułam przez to jakąś wewnętrzną satysfakcję, że poszło mi tak dobrze. Już miałam zamiar pozbyć się tych spodni ale Harry, zaskoczony tym wszystkim co się dzieje, złapał moje ręce i przyciągnął do siebie po czym ujął moją twarz w dłonie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham- powiedział tym swoim idealnie zachrypniętym głosem patrząc mi w oczy. Naprawdę ugięły mi się kolana kiedy to powiedział. Nigdy nie byłam tak pewna tego, że mówi prawdę jak w tej chwili. Kochał mnie i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Chciałam mu odpowiedzieć, chciałam powiedzieć, że ja kocham go mocniej, że jest dla mnie wszystkim, że mogłabym oddać za niego życie ale uniemożliwiły mi to jego usta napierające na moje. Nasze pocałunki zawsze były intensywne ale nigdy nie całowaliśmy się tak jak wtedy. Nigdy nie czułam takiej miłości między nami jak wtedy. Harry pociągnął mnie w stronę łóżka nie odrywając się ode mnie nawet na sekundę. Moje palce muskały skórę na jego plecach i ramionach, później przeniosły się na brzuch i sunęły niżej, kolejny raz zatrzymując się na spodniach. Wtedy odsunęłam się od niego, usiadłam na łóżku i ciągle patrząc mu w oczy zsunęłam jego czarne rurki do połowy ud. Resztą zajął się Harry i po chwili stał już przede mną w samych bokserkach. Jak bardzo poważna jest ta cała sytuacja zrozumiałam kiedy chłopak podszedł do jednej z jego walizek i po otworzeniu  kieszonki w środku wyciągnął małą paczuszkę z zabezpieczeniem. Schował ją w dłoni i podszedł do mnie po czym ukucnął przede mną i spojrzał mi w oczy. Poczułam jego dłoń sunącą w górę mojego uda, wkradającą się pod mój ręcznik i doszło do mnie co się właśnie dzieje. Nie kontrolowałam mojego ciała, pod wpływem tego dotyku przeszedł mnie dziwny dreszcz i się wzdrygnęłam. Nieco odsunęłam się od Harrego chociaż wcale tego nie chciałam. Chłopak spuścił głowę w dół, nie patrzył już na mnie. Wtedy zrobiłam coś co mogło go przekonać, że mimo mojej reakcji na jego dotyk wcale nie chcę się wycofać. Wstałam, chwyciłam jego rękę i położyłam ją na moim dekolcie dając mu do zrozumienia, że wcale go nie zwodzę, że się nie wycofam i chcę by w końcu pozbył się tego ręcznika. Harry nie pozostał obojętny na mój gest, spojrzał na mnie i widziałam, że na twarzy ma wypisane: jesteś pewna? dlatego nieznacznie skinęłam głową dając mu kolejny raz do zrozumienia, że naprawdę tego chcę. Wtedy poczułam jego smukłe palce wkradające się delikatnie pod krawędź ręcznika, który sekundę później bezszelestnie wylądował na podłodze. Oczy chłopaka się rozszerzyły, widziałam jak bardzo stara się na mnie nie gapić. Myślałam, że poczuję się jakaś skrępowana czy zażenowana tym, że stałam przed nim zupełnie naga ale nie odczuwałam wstydu. Może przez to, że w pokoju było ciemno a może przez to, że wiedziałam, że mogę Harremu ufać, że mnie kocha taką jaką jestem i tak naprawdę nie mam się czego wstydzić? Uczucie jakie mnie wypełniło kiedy jego palce zaczęły dotykać moje piersi było nie do opisania i w momencie kiedy on zaczął poznawać ten region mojego ciała ja przeniosłam ręce na jego biodra a następnie dotykając gumki jego bokserek powoli zaczęłam ciągnąć je w dół, do połowy ud. Tak samo jak ze spodniami z bokserkami Harry poradził sobie sam. Przez moment tylko staliśmy na przeciwko siebie, zupełnie nadzy, wpatrzeni w siebie. Nie trwało to długo bo Harry przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować i ciągnąć w stronę łóżka. Gdy znalazłam się przy jego krawędzi delikatnie mnie na nie popchnął i gdy już leżałam on znalazł się nade mną. Niesamowite było czuć jego ciepłe ciało ocierające się o moje, jego język pieszczący mój. Nie chciałam by odrywał swoje wargi od moich ale on miał inny plan. Najpierw zaczął składać pocałunki w kącikach moich ust, później całował moje policzki, ucałował mój nos i czoło. Gdy jego wargi przeniosły się na moją szyję zaśmiałam się delikatnie pod nosem, przez to, że jego włosy zaczęły mnie łaskotać. Wtedy Harry uniósł głowę i spojrzał na mnie z pięknym uśmiechem malującym się na jego twarzy. Patrzył na mnie chwilę po czym wrócił do kontynuowania tego co robił wcześniej. Czułam jego palce błądzące po moim dekolcie i usta co jakiś czas zostawiające całusy. Kolejnym przystankiem był mój biust. Harry poświęcił mu naprawdę sporo uwagi a kiedy myślałam, że następny w kolejności będzie brzuch jego dłonie przeniosły się na prawe ramie, przedramię aż w końcu dotarły do nadgarstka. Mała blizna, ślad po tym co chciałam zrobić, był widoczny i wiedziałam, że już zawsze tak będzie. Reszta śladów zniknęła ale te rany były zbyt głębokie by się tak po prostu zagoić i zniknąć. Harry przejechał po niej  palcem najdelikatniej jak umiał po czym złożył na niej równie delikatny pocałunek. Podobnie postąpił z lewą ręką i w tym momencie nie mogłam tak po prostu leżeć. Chwyciłam go za kark i przyciągnęłam do siebie by nachalnie złączyć nasze usta, nasze języki w czymś więcej niż zwykłym pocałunku. To nie było coś zwykłego, wszystko co się właśnie między nami działo było czymś specjalnym, wyjątkowym. Mruknęłam niezadowolona kiedy oderwał się ode mnie by kontynuować to co zaczął. Jego pocałunki utworzyły dróżkę, od moich ust aż do brzucha, który także został obdarowany milionem drobnych całusów. Następnie jego usta sunęły coraz niżej docierając do moich ud, na których palce zaczęły malować różne wzorki, wywołując gęsią skórkę. Jego różowe wargi składały na nich mokre pocałunki, przez co zaczęłam głośniej oddychać. Wiedziałam, że Harry chce mnie pocałować tam ale w porę się zorientowałam i pociągnęłam go za włosy dając mu do zrozumienia, że nie byłam gotowa na coś takiego. Harry tylko uśmiechnął się nieznacznie a jego wargi znowu zaczęły błądzić po moim brzuchu. Czułam jak delikatnie zasysa skórę pod prawą piersią a następnie nad lewą, zostawiając małe, czerwone znaki. Kiedy jego ręce wylądowały po obu stronach mojej głowy a nasze twarze znalazły się na tej samej wysokości, poczułam go na udzie i zdałam sobie sprawę co zaraz nastąpi. Ręka Harrego powędrowała w górę, wysoko ponad moją głowę a ja zrozumiałam dlaczego. Nawet nie zauważyłam kiedy mała paczuszka tam wylądowała. Wtedy chłopak rozerwał ją wspomagając się wolną ręką i zębami i wyciągnął zabezpieczenie. Będąc cały czas nade mną jego dłoń powędrowała w dół w kierunku jego krocza. Może to dziwne a może zupełnie normalne ale chciałam mu pomóc dlatego dotykając jego brzuch moje ręce sunęły niżej i odnalazły jego. Dotykałam już Harrego w ten sposób ale tym razem było inaczej, jego oddech momentalnie przyśpieszył gdy tylko poczuł moje palce na sobie. Kiedy wspólnymi siłami umieściliśmy zabezpieczenie na nim moje dłonie powędrowały z powrotem do góry i wtopiły się w jego włosy.
-Zanim... zanim to zrobię mogę cię dotknąć? Proszę...- wyszeptał a ja wiedziałam, że w tym momencie nie jestem w stanie mu niczego odmówić dlatego skinęłam tylko głową dając mu przyzwolenie a po chwili czułam tam jego dotyk. Nie był nachalny, był niesamowicie delikatny. Zaczął pocierać nieznacznie dłonią w górę i w dół i miałam wrażenie, że to co robi sprawia mu tak samo dużo przyjemności jak mi. Kiedy zaczynałam oddychać coraz szybciej Harry nagle przestał a ja wiedziałam dlaczego. Zamknął oczy, zabrał dłoń i wtedy zastąpił ją sobą, poczułam jak powoli to robi, jak wypycha swoje biodra w przód  a z jego rozchylonych warg wydobywa się westchnienie, tak jakby przez cały ten czas wstrzymywał powietrze. Kiedy ponowił ten ruch jęknęłam cicho a Harry otworzył oczy by na mnie spojrzeć. Patrzył na mnie gdy wypychał wolno biodra i ciężko oddychał. Chwyciłam go za kark, przyciągnęłam do siebie i zaczęłam całować. Oboje co chwilę przerywaliśmy pocałunek by zaczerpnąć powietrza. Kiedy czułam, że Harremu oddycha się coraz ciężej, kiedy mimo starań by wszystko było wolno, jego ruchy stawały się coraz szybsze oderwałam się od jego, nieco spuchniętych ust i zaczęłam całować jego szyję, jego ramiona. Gładziłam jego plecy, na których mimo gorączki, która między nami panowała, mimo tego, że były wilgotne od potu pojawiła się gęsia skórka. Starałam się zapamiętać każdy nawet najmniejszy szczegół, każdy dotyk, każdy pocałunek, każde spojrzenie ale z każdą chwilą coraz trudniej mi się myślało a jedyne na czym potrafiłam się skupić to to jak bardzo go kocham i jak bardzo pragnęłam by robił to co robił. Nigdy w życiu nie czułam się tak jak wtedy, nie kontrolowałam siebie, nie kontrolowałam jęków wydobywających się z moich ust a świadomość, że Harry odczuwa dokładnie to samo co ja sprawiła, że myślałam, że zwariuję. Nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś tak intensywnego chyba dlatego, że tak naprawdę nigdy w życiu nie robiłam tego z osobą, którą kochałam do szaleństwa. My nie uprawialiśmy seksu, my się kochaliśmy i w tym wszystkim nie chodziło o doznania cielesne ale o to żeby być z drugą osobą najbliżej jak się da i dopiero przy Harrym to zrozumiałam. Jego pojękiwania, to jak na mnie patrzył, to jak mnie dotykał, jak jego usta za każdym razem znajdowały drogę powrotną i łączyły się z moimi i w końcu to jak przymknął powieki, splótł nasze dłonie a jego ciało zaczęło drżeć pod wpływem ogarniającej go euforii sprawiło, że tak naprawdę zrozumiałam co to znaczy być z drugą osobą, co znaczy kochać ją bezwarunkowo. Jego głowa opadła na moją klatkę piersiową a on sam zsunął się ze mnie. Leżeliśmy tak,  wsłuchując się we własne oddechy, które z każdą minutą stawały się coraz bardziej spokojne i miarowe. Przez cały ten czas przeczesywałam dłońmi jego wilgotne włosy, lubiłam czuć je między palcami, były takie miękkie a przez wilgoć jeszcze bardziej poskręcane niż zwykle. On z kolei palcami kreślił wzorki na moim obojczyku i ramieniu a kiedy oboje byliśmy w stanie zrobić cokolwiek ponad to, chłopak leniwie usiadł na skraju łóżka i ściągnął zabezpieczenie. Nie wiem dlaczego nagle ogarnął mnie jakiś dziwny lęk, że on mnie teraz zostawi. Nie chciałam by wychodził, nie chciałam zostać w tym wielkim łóżku sama.
-Nie zostawiaj mnie- powiedziałam nieco żałośnie siadając za nim, całując go w ramie.
-Skarbie, nigdzie się nie wybieram...  Ja tylko chciałem...- nie dokończył tylko wskazał zużytą prezerwatywę. Tak wiem, chciał ją tylko wyrzucić ale ja nie chciałam by gdziekolwiek wychodził.
-Proszę...- wyszeptałam mu do ucha. Wtedy Harry schował ją do rozerwanej paczki i odłożył na szafkę przy łóżku. Odwrócił się do mnie, złapał mnie w pasie a po chwili leżeliśmy nadzy, wtuleni w siebie.
-Ali, to co się stało... Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego.
-Ciii- powiedziałam i położyłam dłoń na jego ustach. Byłam niesamowicie zmęczona i nie chciałam by cokolwiek mówił. Chciałam tylko by mnie tulił i już nigdy nie wypuszczał ze swoich objęć. Uśmiechnęłam się kiedy usłyszałam jego śmiech i poczułam jak okrywa nasze ciała kołdrą.-Kocham cię- wymamrotałam odpływając.
-Wiem, że mnie kochasz ale wiem też, że nigdy nie będziesz w stanie kochać mnie tak mocno jak ja kocham ciebie- usłyszałam jeszcze zanim straciłam kontakt z rzeczywistością.



I oto jest! Nowy rozdział! Mam nadzieję, że nikt nie jest na mnie zły, że wstawiam dopiero teraz ale strasznie długo szło mi pisanie tego rozdziału, a dokładniej to sceny z LA, z sypialni. Miałam pewien pomysł na tę scenę i chciałam by wyszło idealnie tak jak to sobie wyobraziłam no i tak jakoś wyszło, że tyle to pisałam. Ogólnie mam nadzieję, że cały rozdział Wam się podoba, jest to najdłuższy rozdział w historii tego bloga!:D
Okej, teraz czas na piosenki:
1) Piosenka z urodzin Liasia: Do you love me- The Contours
2/3)Oczywiście niezdecydowana ja nie umiała wybrać piosenki i wstawiła obie
     a) Ed Sheeren- Kiss Me(wstawiłam z tłumaczeniem bo kurde te słowa...ta piosenka jest o Ali i Harrym)
     b) Ingrid Michaelson- Can't Help Falling In Love
Jeśli chodzi o komentarze to bardzo za wszystkie dziękuję! One naprawdę pomagają w pisaniu! I tak samo jak ostatnio 5 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ :)
Okej, to już chyba wszystko. Mam nadzieję, że "ta" scena Wam się spodoba bo sama nie wiem czy nadaję się do pisania tego typu rzeczy :)
Przepraszam za wszelkie błędy, które się pojawiły!
Aduś, zboczeńcu, wiesz w jakim momencie chciałam skończyć ten rozdział i to dzięki Tobie jest całość! <3 Kocham Cię<3

PS I LOVE YOUUUUU ALL <3

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział XXX





W momencie kiedy Harry otworzył laptopa miałam mroczki przed oczami. On nie może zobaczyć wiadomości od D. Tym bardziej nie teraz kiedy ten ktoś nazywa go demonem, który gra anioła. Nie kiedy Harry dzień wcześniej wkurzył się i pobił fotografa… Nie może tego zobaczyć. Chłopak usiadł obok mnie a na ekranie komputera pojawiła się plotkarska strona, która umieściła ten nieszczęsny artykuł. Harry przesunął stronę na samą górę i zaczął czytać, oglądać zdjęcia a później tak jak ja dotarł do komentarzy. Do tych strasznych komentarzy. Widząc je nie mogłam się opanować i czytałam je kolejny raz… W tym momencie czułam się taka upokorzona i słaba. Taka jak kiedyś. Taka jak wtedy kiedy moim jedynym ratunkiem była żyletka. Kiedy każde kolejne nacięcie wysysało ze mnie życie.
-Przez to się tak zdenerwowałaś?- odezwał się w końcu.
-Tak- powiedziałam cicho. Błagałam Boga by Harry zaakceptował tę wiadomość i nie sprawdzał pozostałych kart. Niech myśli, że tylko i wyłącznie ten artykuł wywołał u mnie płacz.
-Ali przecież to są bzdury… Wiesz o tym.
-One w to wierzą… One mnie nienawidzą…- kiedy wypowiedziałam to na głos kolejna łza spłynęła mi po policzku.
-One cię nie znają- widziałam jak stara się zachować spokój.
-No i co z tego? Co z tego, że mnie nie znają?
-Po co to w ogóle czytasz? Skąd wzięłaś link do tego gówna?
-Z Twittera, ktoś mi to wysłał- skłamałam ale w sumie tylko w części. Ktoś mi to wysłał tyle, że nie na Twitterze.
-Ali, nie możesz czytać takich gówien. Wiesz kto konkretnie Ci to wysłał?
-Jak kto konkretnie?
-Masz nazwę tego użytkownika? Mogę napisać do tej osoby albo mogę poprosić o zablokowanie jej konta. Mogę coś z tym zrobić.
-Nie wiem kto mi to wysłał. Ale tu nawet nie chodzi o to kto mi to wysłał ani co oni tu napisali. Że wydajesz na mnie tyle kasy… Chodzi o te komentarze Harry. Te dziewczyny piszą co o mnie myślą. One mają mnie za dziwkę. Myślą, że ci dobrze obciągam?! Rozumiesz?! Myślą, że jestem z tobą dla większej popularności, dla pieniędzy! Myślą, że ty jesteś ze mną dla seksu kiedy my nawet jeszcze tego nie robiliśmy!- podniosłam głos chociaż tego nie chciałam, nie radziłam sobie z tą sytuacją.
-Skarbie, uspokój się. Nie możesz tego brać tak bardzo do siebie. Nie przejmuj się- poczułam jak chłopak by dodać mi otuchy pociera dłonią moje plecy, ale to nie działało. Nie tym razem.
-Nie Harry. Chciałeś wiedzieć dlaczego płaczę? To już wiesz. One zawsze mnie za taką miały. Wszystko zaczęło się w tym przeklętym Dublinie kiedy byliśmy w hotelu i zrobili nam zdjęcia, pamiętasz co o mnie wtedy napisali?
-Pamiętam- powiedział cicho.
-Oni napisali, że dostałam pracę bo mnie przeleciałeś. Że w tym hotelu znaleźliśmy się po to byś mógł mnie przelecieć kolejny raz!
-Ali…
-Nie przerywaj mi. To ze mnie robią sukę, nie z ciebie. Pamiętasz gdy byłam chora, ale chciałam jechać na ślub Zuzy i byłam tak uparta, że wystąpiłam mimo, że miałam gorączkę? Pamiętasz co się stało po koncercie?
-Zemdlałaś.
-A wiesz co napisali o mnie w Internecie? Że jestem w ciąży , że wpadłam! To do mnie twoje fanki pisały, że nie mam wstydu, urządzając szopki na pogrzebie własnej babci. To do mnie pisały jaka jestem beznadziejna. A później oczywiście musiało stać się coś jeszcze gorszego. Film na którym wrzeszczę jak opętana, że jesteś żałosny i cię nienawidzę chociaż krzycząc te okropne słowa sama łamałam swoje serce. Nie rozumiałam dlaczego to mówię skoro cię kocham i marzę byś mnie przytulił. Każde słowo, które wtedy wykrzyczałam było powodem bym nienawidziła siebie jeszcze bardziej. Twoje fanki dały mi po tym jasno do zrozumienia, że mnie nie cierpią kiedy na koncercie zaczęły buczeć gdy wyszłam na scenę. Nawet nie wiesz jakie to uczucie. A to jak krzyczały przed zoo w Amsterdamie, że masz nie masz mnie obejmować? Że się czymś ode mnie zarazisz? To boli Harry. Ja wiem, że to nie jest twoja wina bo ty nie masz na to wpływu, ale to boli. Nawet teraz obwiniają mnie o to, że rzuciłeś się na tego fotografa. Mówią, że to przeze mnie. Że to ja mam zły wpływ na ciebie. Że to moja wina bo przecież ich słodki i niewinny Harry nie mógłby nikogo zranić. Mówią tak a nie wiedzą jak mnie traktowałeś na początku. Jak chciałeś mnie stąd wykopać. Jak na mnie patrzyłeś… A ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie wiesz jak to jest, nie wiesz jak bardzo sfrustrowana czasami jestem. Jak strasznie ciężko mi się oddycha kiedy widzę te komentarze, kiedy ktoś pisze „Może mu dobrze obciąga” nie znając mnie nawet w jednym procencie, ale taki ktoś może sobie pisać, że jestem dziwką, zwykłą dziwką, która leci na tego Harrego Stylesa. Super gwiazdę najpopularniejszego zespołu na świecie, który pewnie i tak za tydzień mnie zostawi i znajdzie sobie inną. To ja zawsze jestem tą najgorszą. Tą, która sprowadza na ciebie kłopoty, tą przez którą się pobiłeś, jestem tą, którą trzeba nienawidzić za to, że z tobą jest. Dlatego błagam, nie mów mi nie przejmuj się.
-To przeze mnie prawda? Chciałaś się zabić przeze mnie…- nie patrzył na mnie, miał opuszczoną głowę.
-Nie! Harry spójrz na mnie- prosiłam ocierając mokre policzki, kiedy chłopak na mnie spojrzał a ja zobaczyłam, że ma łzy w oczach nie mogłam, po prostu nie mogłam znieść tego widoku i już zaczynałam żałować każdego słowa, które tak pochopnie wypowiedziałam, kiedy patrząc na mnie, po jego policzku spłynęła łza miałam ochotę wyrwać sobie serce- Nie mówię ci tego byś myślał, że to przez ciebie… To ty mnie z tego wyciągasz i ja nawet nie zasługuję żebyś był przy mnie teraz. Szczerze mówiąc codziennie zastanawiam się dlaczego tak naprawdę ze mną jesteś. Ostatnio zapytałam cię co ci się we mnie podoba, pamiętasz?- zapytałam a chłopak pokiwał głową i potarł dłońmi oczy, nie wierzyłam, że Harry płacze, płacze przeze mnie- Zapytałam cię o to bo nie rozumiem jak ktoś taki jak ty może w ogóle czuć coś do kogoś takiego jak ja. Spójrz na nas. Dwa przeciwieństwa. Ty mógłbyś mieć każdą a ja? Jesteś najpiękniejszą istotą na świecie kiedy ja wyglądam jak nieszczęście. Mogłabym godzinami patrzeć na ciebie kiedy spojrzenie w lustro jest dla mnie katorgą- nie mogłam uwierzyć, że mówię to na głos.
-Wygląd nie jest najważniejszy, przekonałem się o tym już zbyt wiele razy. Poza tym dla mnie jesteś najatrakcyjniejszą osobą na świecie- Harry otarł policzek i delikatnie się uśmiechnął. Był to najsmutniejszy uśmiech jaki widziałam w życiu. Ale skoro byłam już na tyle szczera to chciałam powiedzieć to co tak naprawdę o sobie myślałam.
-Nie chodzi tylko o wygląd. Będąc z inną dziewczyną nie musiałbyś teraz siedzieć i słuchać tego co mówię ja. Nie tylko jestem brzydka. Jestem też popaprana. Nienormalna. Porąbana. Z próbą samobójczą na koncie. Totalne dziwadło. A ty mimo tego chcesz być ze mną. I tego nie rozumiem. Dlaczego chce ci się bawić w ciągłe ratowanie biednej, słabej, beznadziejnej Ali, która ciągle wpada w ten sam dół. Na dodatek jestem idiotką bo teraz ten piękny chłopak z kręconymi włosami, zielonymi oczami i motylem na brzuchu płacze przeze mnie- mówiąc ostatnie słowa łamał mi się głos.
-Nic nie jest przez ciebie. Wszystko jest dzięki tobie. Dla mnie nie jesteś brzydka. Jesteś piękna. Nie jesteś beznadziejna. Jesteś wspaniała. Nie jesteś nienormalna czy porąbana. Jesteś zagubiona i nieco skomplikowana i nie zmieniłbym w tobie ani jednej rzeczy- zrobił pauzę i patrzył na mnie tymi cudownymi oczami, z których już nie płynęły łzy ale miałam wrażenie, że ból w nich wypisany jest jeszcze gorszy od łez. Wziął głęboki wdech i kontynuował- No może jedną. Chciałbym tylko żebyś się częściej do mnie uśmiechała. I nie chcę byś mówiła o sobie źle bo tak samo jak ty nie rozumiesz dlaczego ja jestem z tobą tak samo ja nie rozumiem dlaczego ty jesteś ze mną. Sama powiedziałaś przed chwilą, że kiedyś byłem dla ciebie po prostu podły. I szczerze nie rozumiem jak możesz chcieć być ze mną po tym wszystkim co zrobiłem, jaki byłem i jaki jestem. Zraniłem cię tyle razy, na tyle sposobów a ty mówisz mi, że mnie kochasz a ja nie umiem tego pojąć. Jak możesz mówić, że mnie kochasz? Ale taka chyba jest właśnie miłość… Totalnie nielogiczna. Kochasz kogoś całym sercem, zrobiłbyś dla kogoś wszystko, byłbyś nawet w stanie zabić a nie rozumiesz dlaczego druga osoba czuje to samo. Jak to jest możliwe, że ona też cię kocha skoro ty sam się nienawidzisz… Gardzisz sobą… Ale z drugiej strony ta osoba wyciąga z ciebie same najlepsze rzeczy bo starasz się, chcesz być lepszy właśnie dla niej. I tak ja chcę, robię wszystko by być najlepszą wersją samego siebie dla ciebie Ali, to dla ciebie chcę być coraz lepszy i nawet nie masz pojęcia co czuję kiedy wracam do ciebie i widzę jak płaczesz. To łamie mi serce. Tak samo spytałaś mnie dzisiaj rano dlaczego byłem smutny a ja odpowiedziałem, że zdaje ci się. Ale to nie była prawda. Zobaczyłem cię z Niallem wesołą, roześmianą i zrozumiałem, że przy mnie się tak nie zachowujesz. Przy Niallu wydajesz się taka pełna życia, tak samo jak on. I kiedy tak was zobaczyłem doszło do mnie jak bardzo do siebie pasujecie i to mnie zasmuciło i przeraziło.
-Nie chcę żebyś się przeze mnie smucił albo zadręczał… Bo to dzięki tobie jest teraz tak jak jest, nie dzięki Niallowi, no może dzięki niemu trochę też, ale to dla ciebie chce mi się żyć. Siedzę tu z tobą i wypłakuję się w twój rękaw, ale nie idę do łazienki i się nie tnę. Nie robię tego dzięki tobie, wiesz o tym prawda?- musiał wiedzieć, musiał być tego świadomy, że to z nim chcę być, z nikim innym.
-Wiem- westchnął po chwili. -Ale jest mi przykro, że nie widzisz tego jak wspaniała jesteś. Ali ty nie widzisz tak wielu rzeczy, nie widzisz tego co ze mną robisz.
-A ty nie widzisz co robisz ze mną. Jednym głupim spojrzeniem, jednym dotykiem umiesz sprawić, że czuję się coś warta… Nie chciałam byś przeze mnie płakał… Nie chcę byś się zamartwiał- powiedziałam łamiącym się głosem, nie chciałam zaczynać ryczeć, dopiero co się uspokoiłam ale przed oczami miałam łzę spływającą po jego policzku. Przeze mnie.
-Jesteś dla mnie wszystkim, zawsze o tym pamiętaj- wyszeptał i oddał mi laptopa, którego natychmiast wyłączyłam. Wstałam z łóżka i podeszłam do komody by odłożyć komputer a kiedy to zrobiłam poczułam usta Harrego całujące delikatnie moją szyję oraz dłonie wędrujące na mój brzuch. Po chwili delikatnie mnie odwrócił tak, że stałam przodem do niego i spojrzał mi w oczy. To wszystko co sobie powiedzieliśmy, Harry się przede mną otworzył jak jeszcze nigdy, ja przed nim też… Choć wciąż skrywam tajemnicę, wciąż nie wie o D… Kiedy usta chłopaka naparły na moje, wspomnienie o D. magicznie wyparowało z mojej głowy a obraz Harrego przesłonił cały mój umysł. Wydawało mi się, że ten pocałunek był inny niż wszystkie pozostałe. Początkowo był tak delikatny, jego język muskał mój wywołując dreszcze na całym moim ciele, jednak z każdą chwilą miałam wrażenie, że Harry poprzez ten pocałunek stara się pokazać wszystko to o czym mówił... Tak się wczuliśmy w to całe okazywanie uczuć, że Harry przycisnął mnie do stojącej za mną komody. Początkowo starałam się to zignorować, nie chciałam przestać go całować ale mebel wbijał mi się w prawy pośladek z coraz większą siłą.
-Coś nie tak?- zapytał kiedy zorientował się, że czuję się niekomfortowo i skończył nasz pocałunek jednak się nie odsunął.
-Komoda wbija mi się w tyłek- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Harry wybuchnął wtedy śmiechem, naprawdę go to rozbawiło a ja cieszyłam się, że mogę podziwiać jak się śmieje. Niestety nie trwało to długo, ale dzięki Bogu był nieco pogodniejszy niż przed pocałunkiem.
-Może mogę ci go wymasować?- szepnął mi do ucha a ja wiedziałam, że skończyliśmy rozmawiać o naszych problemach.
-Chciałbyś zboczeńcu- powiedziałam i delikatnie odepchnęłam go od siebie. -Chyba pójdę się umyć, to był długi dzień, pełen wrażeń, właściwie to te dwa ostatnie dni były wykańczające a ja nie spałam dobrze ostatniej nocy.
-Okej, w takim razie Ci pomogę.
-Nie...
-Serio? Znowu chcesz o tym dyskutować? Doskonale wiesz, że i tak będzie po mojemu więc nawet nie próbuj stawiać oporu. Pomogę ci. Noga cię boli. Po prostu powtórzymy to co wczoraj. Obiecuję, nie będę podglądał ani nic z tych rzeczy.
-Jestem duża i sama mogę...- zaczęłam, ale nie dokończyłam bo Harry wziął mnie na ręce i bezceremonialnie zaniósł do łazienki. Cały ten proces mycia się przy Harrym wyglądał bardzo podobnie jak dzień wcześniej. Różnicą było to, że nie było między nami złych emocji, Harry nie był zły a ja nie byłam tym zestresowana. Jedynym moim stresem było to, że bałam się, że chłopak nie dotrzyma słowa i będzie podglądał. Dzięki Bogu Harry zachowywał się jak prawdziwy gentelman i nie przekraczał żadnych granic. Gdy otworzyłam drzwi od prysznica tak jak 24 godziny wcześniej Harry był w samych bokserkach przez co starałam się trzymać nerwy na wodzy i walczyłam z całych sił by się na niego nie gapić i nie zacząć ślinić. Zanim ja się ubrałam a chłopak poszedł kąpać całowaliśmy się i przytulaliśmy- ja mokra, owinięta w ręcznik i on, w samych bokserkach. Gdy skończyliśmy się tulić, całować i dotykać czy jakby to ujął Niall- miziać, Harry wskoczył pod prysznic a ja poszłam do łóżka. Gdy się położyłam obrazy z dzisiejszego dnia zaczęły powracać do mnie jeden po drugim. Poranek, piosenka, Harry, to jak normalnie spędziłam dzień, to, że później zostałam sama i weszłam na maila, płacz i wyznanie moje i Harrego. To, że nie może uwierzyć, że go kocham. Że nie rozumie dlaczego go kocham. To, że płakał... Przeze mnie... Następnym razem muszę panować nad tym co mówię. Harry nie może myśleć, że to, że chciałam umrzeć mogło być związane z nim. Musi wiedzieć, że jest dla mnie wszystkim a ja muszę zacząć mu to w końcu okazywać tak jak się należy. Musze przestać martwić się co napiszą o mnie jakieś szumowiny. To co piszą to jedno wielkie kłamstwo i wszyscy których znam i kocham wiedzą jaka jestem naprawdę. Nie mam tylko wrogów, mam też fanów, którzy wierzą, że nie jestem tylko pazerną suką robiącą karierę dzięki Harremu, że jestem zwykłą dziewczyną z marzeniami, dokładnie tak jak oni z tą różnicą, że mi, jakimś cudem, udało się dostać do tego świata. Muszę się zmienić z ponurej i przygnębionej w osobę, która kocha to co robi i spełnia marzenia. Bo przecież taka jest prawda. Muzyka to miłość mojego życia, zawsze marzyłam by śpiewać i teraz mogę to robić właściwie codziennie. Na dodatek mam wspaniałego chłopaka, który mnie kocha a dzisiaj pokazał jak bardzo. Jego łzy to dowód na to jak strasznie zależy mu na mnie. Wiem, że już żaden pieprzony mail nie pozwoli mi w niego zwątpić. Harry mnie kocha a ja kocham jego. Całym moim sercem. Dzięki niemu wyzdrowiało moje ciało, mam już tylko niewielkie blizny i dzięki niemu zdrowieje moja dusza. Dzięki miłości do niego codziennie jestem bliżej światła, uśmiecham się i mam ochotę by wstać rano z łóżka. Muszę mu to pokazać. Musi wiedzieć jak ważny dla mnie jest bo niestety leżąc w łóżku i rozmyślając nad tym co powiedział miałam wrażenie, że nie jest tego świadomy. Sam nie wierzy w to, że mogę go kochać do szaleństwa i mój nowy cel, nowa misja to sprawić by Harry to zobaczył, sprawić by Harry uwierzył w moją miłość do niego. Takie rozmyślanie o całej tej sprawie sprawiło, że poczułam jakiś dziwny wewnętrzny spokój. A może w jakiś mój dziwny i pokręcony sposób chciałam usłyszeć od Harrego to, że ma on podobne odczucia jak ja? To, że nie wie za co go kocham i dlaczego chcę z nim być? W końcu sama zadawałam sobie takie pytania... To całe myślenie o tym wszystkim sprawiło, że moje powieki robiły się coraz bardziej ciężkie a mi robiło się błogo. Wydawało mi się, że słyszę jak Harry wychodzi z łazienki ale chyba musiałam zasnąć bo totalnie nie wiedziałam jakim cudem znalazł się w łóżku. Czułam jego ramie tulące mnie do siebie. Chciałam się do niego odwrócić i też go przytulić ale byłam taka bezsilna i śpiąca, że po prostu nie mogłam. Odpływałam w jego ramionach i wtedy usłyszałam jego głos. Miałam tylko jeden problem. Nie wiedziałam czy mi się to śni czy Harry powiedział to naprawdę. Miałam nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia. "Jesteś moja. Zawsze będziesz moja. Obronię cię przed wszystkim. Nawet przed samym sobą. Nigdy mnie nie zostawisz. Nie możesz. Nie możesz mnie zostawić, nie zrobisz tego, nigdy. Sprawiasz, że staram się być dobry, staram się dla ciebie ale tylko ty... Tylko ty możesz zamienić mnie w potwora..."

***

Gdy się obudziłam Harrego nie było obok mnie. Na jego miejscu leżała mała kartka na której było napisane: "Musiałem a właściwie musieliśmy jechać wcześniej. Spotkamy się na miejscu. Już za Tobą tęsknię. Kocham Cię! H." Kiedy się przeciągnęłam wzięłam telefon do ręki, przejechałam palcem po ekranie i zobaczyłam, że wcale nie jest tak późno. Było dopiero kilka minut po 10. Od razu napisałam Harremu smsa, że też go kocham i już tęsknię. Później wstałam i tak samo jak dzień wcześniej od razu zażyłam środek przeciwbólowy. Oceniłam też, że dłoń i stopa są spuchnięte nieco bardziej niż gdy szłam spać i o wiele bardziej sine. Dobrze, że upadłam na lewą dłoń bo mikrofon zawsze trzymałam w prawej ręce i nie będzie mi ona tak bardzo doskwierać. Gorzej z nogą. Będę musiała poprosić o jakieś krzesełko czy coś bo nie dam rady wystać całego występu. Kiedy przestałam zastanawiać się jak ogarnąć jakoś wieczorny koncert poszłam do łazienki gdzie przeżyłam zawał. Wyglądałam jeszcze tragiczniej niż dzień wcześniej. Miałam siniaka pod okiem. Co prawda gdy dotykałam to miejsce wieczorem gdy kremowałam twarz bolało mnie tam ale nie przypuszczałam, że gdy się obudzę powstanie siniak i to dość spory, fioletowy. Poza tym miałam przekrwione oczy, pewnie dlatego, że tyle wczoraj płakałam i dzisiaj chyba spałam za długo, całą twarz miałam lekko napuchniętą. Do tego, przez to, że przed spaniem ich nie wysuszyłam moje włosy wyglądały okropnie. Grzywka stała we wszystkich kierunkach, część włosów mi się pofalowało, część było prostych ale wszystkie były tak samo napuszone i sianowate. Jedyne co mi przyszło do głowy to użyć w tym wypadku prostownicy i spróbować je jakoś ujarzmić. Co prawda przed koncertem Lou i tak mnie będzie czesać ale nie mogłam się tak pokazać ludziom, tym bardziej teraz kiedy jestem na celowniku wszystkich fotografów łażących za Harrym. Chętnie by mnie zobaczyli w takim stanie a potem z jeszcze większą przyjemnością obsmarowaliby mnie w kolejnym durnym artykule. Kiedy przeanalizowałam dokładnie jak tragicznie wygląda moja twarz i włosy zajęłam się resztą ciała. Ściągnęłam koszulkę i spojrzałam w lustro. Na lewym łokciu widniał sporej wielkości strup, na przedramieniu znalazłam niewielkiego siniaka. Prawa ręka wyglądała dobrze. Ale to nie ręce przykuły moją uwagę a prawa pierś. Widniał na niej siniak i starałam sobie przypomnieć moment, w którym mógł powstać i doszłam do wniosku, że najprawdopodobniej kiedy wysiadłam z samochodu kiedy Harry rzucił się na fotografa. Gdy zobaczyłam, że ochroniarze mają go pod kontrolą, wsiadając do auta nieco się zachwiałam, właściwie nie umiałam określić czy z mojej winy czy może ktoś mnie złapał, ale wtedy wpadłam na drzwi. Działo się to w ułamkach sekund ale chyba nabawiłam się tego wtedy. Kolejnym przystankiem był brzuch a tak kolejny fioletowy ślad. Przynajmniej w przypadku tego siniaka nie musiałam się zastanawiać jak powstał bo doskonale pamiętałam ból jaki poczułam gdy ktoś mnie wtedy kopnął. Gdy ściągnęłam spodnie i byłam naga poczułam jak oczy zaczynają mnie piec. Zamrugałam szybko by nie dopuścić do tego by łzy spłynęły po policzkach. Gdybym na to pozwoliła nie mogłabym się opanować a przecież wieczorem obiecywałam sobie, że postaram się być inna, nie taka krucha i wieczne płacząca. Poza tym moja twarz wyglądała już tak strasznie, że nie chciałam by wyglądała jeszcze gorzej. Ale naprawdę zachciało mi się płakać kiedy zobaczyłam jak wyglądają moje nogi. Niezliczona ilość małych siniaków nie była tak przerażająca jak ta ogromna fioletowa plama na lewym udzie! Powstała gdy upadłam z całym impetem na ziemię. Nie wiem jakim cudem tego nie widziałam wcześniej. Przecież się myłam, jak mogłam nie zauważyć tych wszystkich sińców? Przecież nie byłam ślepa. Wczoraj w tym miejscu była czerwona plama, nie fioletowa. Ale mimo wszystko powinnam zauważyć chociaż część z tych obrażeń. Może nie zauważyłam tych wszystkich siniaków wcześniej dlatego, że brałam prysznic gdy Harry był w łazience. Śpieszyłam się, nie chciałam by długo czekał a gdy wyszłam prawie w ogóle się nie osuszyłam przez to co Harry mówił: "Jak to możliwe, że jesteś teraz goła a ja muszę stać odwrócony tyłem?", "Pozwól mi popatrzeć". Tak, słysząc takie teksty ubierałam się najszybciej jak potrafiłam i nie bawiłam się w analizę mojego skatowanego przez tłum ciała. Poza tym czułam ból ale przez środek przeciwbólowy nie był on duży... Zaczęłam się zastanawiać czy Harry widział dzisiaj gdy spałam fioletowa plamę pod okiem? Podejrzewałam, że gdyby mnie teraz zobaczył byłby wściekły. Wyglądałam tragicznie i wiedziałam, że nikt absolutnie nikt nie może mnie widzieć w takim stanie. Muszę pożegnać się na jakiś czas z krótkimi spodenkami. O ile noszenie długich spodni wydawało się dziecinnie proste do wykonania, podobnie jak ukrycie śladu pod okiem toną podkładu, korektora i pudru o tyle ukrywanie tego wszystkiego przed Harrym wydawało się być o wiele trudniejszym zadaniem. Bo co jeśli dziś znowu będzie chciał mi pomóc się umyć?  Poza tym śpimy w jednym łóżku, jesteśmy razem w każdej wolnej chwili... Nie miałam pojęcia jak to zrobię ale przez tydzień musiałam unikać kontaktów cielesnych z Harrym. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. Nie zastanawiając się chwili dłużej podłączyłam prostownice do prądu a swoje nieszczęsne ciało zakryłam szlafrokiem. Nie chciałam na siebie patrzeć ani chwili dłużej. W czasie kiedy prostownica się nagrzewała ja umyłam zęby. Gdy urządzenie zapikało dając mi znać, że jest już gotowe do pracy wzięłam je do ręki i... i nic. Lewa dłoń bolała mnie tak bardzo, że nie mogłam nią chwycić choćby kosmka włosów! Nie ma większej ofiary losu ode mnie. Odłączyłam sprzęt od prądu i stwierdziłam, że może chociaż umiem się sama pomalować. Zaczęłam od podkładu. Tak jak myślałam nie zakrył on tego sińca pod okiem więc użyłam korektora. Nie chciałam nakładać tego tak dużo bo później Lou miałaby więcej roboty ze zmywaniem więc nie nałożyłam tuszu, cienia czy eyelinera. Postanowiłam, że ubiorę okulary a na włosy założę jedną z czapek Harrego. Zastanawiałam się moment czy może nie napisać do niego czy w ogóle mogę a kiedy przypomniała mi się jego reakcja gdy bez pytania wzięłam jego telefon i moje wątpliwości od razu minęły. Napisałam obszerną wiadomość dlaczego chcę ją pożyczyć, że moje włosy może doprowadzić do ładu tylko Louise i że to tylko jednorazowa pożyczka, że oddam mu ją od razu kiedy Lou "naprawi" moje włosy. Harry odpisał po piętnastu minutach, że oczywiście niepotrzebnie go pytam bo wszystko co jest jego jest też moje. Najwyraźniej zapomniał dodać, że wszystko poza komórką. Wiedziałam, że ubranie jakiejkolwiek rzeczy Harrego wzbudzi sensację, ale naprawdę nie widziałam w tym momencie innego wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji. I tak na stopy założyłam stare, całe czarne trampki. Miały one już pięć lat, były zniszczone, podeszwa się odklejała, ale kochałam je, były moimi ulubionymi butami, miałam je na nogach w najważniejszych momentach mojego życia, miałam z nimi niewyobrażalnie wiele wspomnień. Dodatkowo dzięki temu, że były już w naprawdę złym stanie moja wciąż opuchnięta stopa mieściła się tylko w nie. Posiniaczone nogi zakryłam dżinsami. Do tego ubrałam czarną bluzę no i czapkę Harrego, którą znalazłam w mojej walizce tak samo jak dwie jego koszulki i spodnie. Myślę, że powinniśmy powiedzieć komuś, że nie potrzebujemy dwóch pokoi skoro i tak zawsze jesteśmy u mnie, mimo, że to Harrego pokoje są zawsze większe i bardziej luksusowe... Wychodząc z pokoju założyłam jeszcze okulary i byłam gotowa by się pokazać światu. Gdy wyszłam na zewnątrz nie było takich tłumów jak dwa dni wcześniej, ale zaskoczyło mnie to, że było naprawdę sporo ludzi, w tym fotografów. Oczywiście gdy wyszłam zaczęły się krzyki: Ali spójrz tu! Uśmiechnij się! Bla, bla bla... Robili mi zdjęcia jakbym była kimś ważnym, jakbym była gwiazdą... Matko, ja nawet w połowie nie wyglądałam jak gwiazda, tym bardziej w moich podartych trampkach, czapce Harrego i nieco za dużej bluzie. Gdy z pomocą ochroniarzy wsiadłam do samochodu odetchnęłam z ulgą. Nic mi nie zrobili, nikt mnie nie przewrócił, byłam bezpieczna. Na miejsce jechałam ponad dwie godziny głównie przez korki, które blokowały miasto. Przez ten czas zdążyłam zadzwonić do mamy, poczytać książkę i słuchałam muzyki. Gdy weszłam do garderoby było przed 16 a w środku znajdował się Zayn, który spał i Harry, który jak zwykle siedział z telefonem w ręce. Gdy tylko powiedziałam cześć Harry się uśmiechnął i podszedł do mnie po czym z uczuciem przycisnął swoje wargi do moich. Nieco się zawstydziłam, że może Zayn to zobaczy, ale chłopak spał jak zabity. Zabawne, że przy Niallu nie wstydzę się okazywać uczuć a przy Zaynie już tak... Zabawne było też to, że Harry powiedział, że bardzo ładnie wyglądam i jego czapka lepiej wygląda na mnie niż na nim. To stwierdzenie naprawdę mnie rozbawiło a Harry nie wiedział dlaczego. Gdyby mnie zobaczył rano, gdy wstałam przeraziłby się tak pięknie wyglądałam...Czas do koncertu minął mi niesamowicie szybko. Rozmawiałam z Harrym na temat programu, w którym dzień wcześniej wzięli udział. Mówił, że ta dziennikarka starała się wyciągnąć z niego cokolwiek na temat tego co się stało przed restauracją oraz co jest między nami. Zdradził mi, że przez większość wywiadu miał ochotę po prostu wyjść, ale nie zrobił tego tyko dzięki chłopakom, którzy starali się go ratować i za każdym razem zmieniali temat. Później oglądałam jak wszyscy poza Zaynem grali w piłkę a gdy chłopcy mieli M&G Lou zajęła się mną i zrobiła ze mnie człowieka. Przeraziła się siniakiem pod okiem, ale sprawiła, że był on niewidoczny. Sam koncert przebiegał bez większych przeszkód. Na początku przeprosiłam publiczność i powiedziałam, że jestem kontuzjowana dlatego, niestety będę bardzo statyczna tego wieczora i będę po prostu siedzieć. Poza tym jak zwykle starałam się dać z siebie wszystko. Później pojechaliśmy do hotelu by spakować nasze rzeczy bo kolejnym przystankiem naszej podróży była Filadelfia. Zanim jednak wyszliśmy z pokoju, Harry miał dla mnie niespodziankę. Za pięć dni, w Detroit, Muse ma koncert a my mamy na niego bilety!

***

-Mówiłam ci już jak wspaniały jesteś?- zapytałam stojąc wśród tłumu ludzi.
-Coś tam mi się obiło o uszy- mimo, że było wokół nas głośno słyszałam jego śmiech. Albo tak dobrze znałam ten dźwięk, że potrafiłam go sobie wyobrazić tak realnie, że sama nie umiałam określić co było prawdą a co fikcją.
-Wiesz, że tydzień temu byliśmy na naszej pierwszej randce?
-Ta się skończy inaczej niż tamta- powiedział szybko.
-Boże... Nie chodzi o to jak się skończyła ale, że w ogóle była a teraz jest nasza druga...
-Nie ma co, szalejemy z tym randkowaniem- powiedział radośniej starając się naśladować mój entuzjazm a po chwili nachylił się po czym szepnął mi do ucha- Dzisiaj skarbie ci się odwdzięczę.
-Co?- nie rozumiałam o co mu chodzi dopóki nie zrobił tej swojej miny w stylu: "Mam ochotę... Tylko jedno mi w głowie...". Boże! Kompletnie o tym zapomniałam, że kiedy... jakby to powiedzieć... Zaspokoiłam Harrego, gdy jeszcze byliśmy w Londynie on obiecał, że mi się odwdzięczy! Może i tego chciałam, ale na pewno nie tej nocy. Były dwa powody: po pierwsze ciągle miałam siniaki, te mniejsze zaczęły już znikać, ale ciągle wyglądałam nieatrakcyjnie. Jednak to mogło nie powstrzymać Harrego przed wcieleniem jego planu w życie. Drugi powód był o wiele poważniejszy. Miałam okres.
-Obiecałem ci.
-Nie dziś- powiedziałam nieco nerwowo.
-Dla ciebie jest zawsze nie dziś- specjalnie powiedział nieco za głośno.
-Przestań, zachowuj się.
-Dlaczego nie dziś?
-Jestem niedysponowana- powiedziałam w końcu.
-Jesteś niedysponowana? Czyli, że masz... no ten?
-Tak, mam "no ten"- i średnio jakiekolwiek seksualne czynności wchodzą w grę. Harry wyszczerzył się głupkowato i miałam wrażenie, że coś analizuje.
-Dlatego wczoraj umyłaś się kiedy ja gadałem z Louisem?
-Jestem duża a noga już mi nie doskwiera więc poradziłam sobie bez ciebie. Poza tym dlaczego teraz wierzysz, że jestem niedysponowana a kiedyś wiedziałeś, że kłamię?- serio byłam ciekawa. Widać po mnie kiedy mam okres? Skąd on to wie?
-Widziałem twój kalendarzyk- chciałam jeszcze zapytać kiedy go widział ale wtedy światła na arenie zaczęły migotać a ja cieszyłam się, że ta dziwna rozmowa jest już skończona. 


Kiedy pierwsze dźwięki zaczęły zalewać halę poczułam narastającą we mnie ekscytację. Szczerze mówiąc myślałam, że będzie ona dużo mniejsza skoro sama śpiewam i oglądam koncerty chłopców prawie każdego dnia. I tak przy pierwszej piosence się hamowałam, tylko podśpiewywałam sobie pod nosem. Musiałam się przecież zachowywać, nie chciałam by Harry musiał się jakoś za mnie wstydzić gdyby ktoś zrobił nam zdjęcia. Ale po trzeciej piosence nie mogłam już tak po prostu stać i słuchać jak Matt Bellamy szaleje na scenie osiągając dźwięki i tonacje nie z tej ziemi. Na początku zaczęłam się delikatnie się kołysać i nieco głośniej śpiewać. Spojrzałam na Harrego i miałam wrażenie, że też ma ochotę poszaleć. Gdy Matt powiedział, że teraz czas na jeden z ich największy przebój- Uprising musiałam się opanować by nie zacząć piszczeć. I tak pierwszą zwrotkę stałam i walczyłam ze sobą by nie zacząć skakać i się wydzierać ale kiedy doszło do refrenu samo jakoś tak wyszło, że zaczęłam się drzeć razem z resztą publiczności. Spojrzałam na Harrego, który uśmiechał się szeroko i po chwili darł się tak samo jak ja. Później zaczęłam nawet delikatnie podskakiwać choć nie chciałam nadwyrężać nogi. Po tej piosence Dominik- perkusista zakomunikował, że zagrają piosenkę z pewnego filmu. Poinformował nas też, że autorka książki na podstawie której powstał owy film jest na widowni i zadedykował jej piosenkę. "Neutron star collision" było jedną z moich ulubionych ale tym razem miała ona dla mnie zupełnie inne znaczenie. Harry stanął za mnę, objął mnie w pasie i powiedział, że mnie kocha. Zawsze uważałam, że ta piosenka jest magiczna ale dopiero teraz potrafiłam zrozumieć jej magię, z Harrym szepczącym mi do ucha, że mnie kocha, że zawsze będzie przy mnie, że jestem dla niego wszystkim, słysząc te słowa naprawdę wiedziałam, że mówi prawdę. Był tak bardzo przekonany o tym co mówi, że nie miałam żadnych wątpliwości, że słowa te płyną z jego serca. Nie mogłam tak po prostu stać, odwróciłam się w jego stronę a kiedy na niego spojrzałam, wiedziałam, że patrzę na cały mój świat. Harry był dla mnie wszystkim, każda moja myśl była o nim, wypełniał każdą komórkę mojego ciała, nie umiałabym bez niego żyć. I kiedy patrząc mu w oczy myślałam tylko o tym jak bardzo go kocham, Harry przysunął się do mnie jeszcze bliżej i niespodziewanie przybliżył swoje usta do moich. Nie pocałował mnie jednak od razu, miałam wrażenie, że tak jak ja delektował się tą chwilą. Kiedy myślałam, że już bardziej uradowana być nie mogę wtedy poczułam jak język chłopaka bezceremonialnie rozchyla moje wargi powodując, że moje ciało ogarnęło uczucie, którego tak bardzo mi brakowało- szczęście.

" Our love would be forever
And if we die, We die together
And lie, I said never
‘Cause our love would be forever"


Normalnie szok ale to już 30 rozdział!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Rozmowa Ali i Harrego była taka szczera... I później ten dziwny sen Ali... A może to nie sen? No i poszli na na koncert!!! AAAA!!! MUSE!!!! <3
Na początku wstawiam tłumaczenie Don't deserve you, ogólnie gdy ją usłyszałam pomyślałam, że strasznie pasuje do opowiadania! Normalnie idealnie oddaje to co Ali myśli i czuje: 
PLUMB- Don't deserve you TŁUMACZENIE- MUSICIE JE PRZECZYTAĆ!!! :D
MUSE- tłumaczenie - wstawiam też tłumaczenie drugiej piosenki :D
Jeśli chodzi o następny rozdział to serio nie wiem kiedy się pojawi bo mimo tego, że zbliżają się święta i mamy mieć teoretycznie więcej czasu mnie nie dotyczy. Muszę napisać esej, zrobić poster i uczyć się na masę sprawdzianów! (Tak w ogóle to w poniedziałek mam masakrę w szkole i powinnam się teraz uczyć a ja rozdział piszę i wstawiam :D)
Jeśli chodzi o komentarze to UWAGA: NOWY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO GDY BĘDZIE 5 KOMENTARZY!!! To chyba nie jest dużo ale serio nie wiem jak Was zmotywować do komentowania.
Ada- nawet jak Twój komentarz będzie długi na 5 komentarzy to wciąż jeden komentarz jak dla mnie :D
Tak w ogóle Ada to wiem, że już Ci to mówiłam ale Cię kocham <3
Przepraszam za błędy ale jest już późno i nie myślę!!! :D
Soł, KOMENTUJCIE!!!
PS I LOVE YOUUUUUUUUUU <3