sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 17



„I don't get no sleep
I don't get no peace
Thinking about her
Under your bed sheets
The way that she's whisperin'
The way that she's pullin' you in
Lord knows I've tried,
I can't get her off my mind”

Kiedy wsiedliśmy do samochodu Kurt mnie przytulił a ja położyłam głowę na jego ramieniu i miałam ochotę się rozpłakać. Naprawdę chciałam zacząć zalewać się łzami, ale nie mogłam. Miałam jakąś blokadę i byłam po prostu otępiała. Gdy wyszłam z toalety wpadłam na Harry’ego… Kiedy na niego spojrzałam… Zaczęłam żałować tego, że nagadałam na niego Sophie. To były ich sprawy i nie powinnam się w nie wtrącać… W końcu już raz Harry stracił przeze mnie dziewczynę. W sumie to nie było przeze mnie, ale on tak myślał… Obwiniał mnie o to, że Chloe go rzuciła i właśnie przez to mnie nienawidził i zrobił mi te wszystkie świństwa. Wiedział, że tak naprawdę to nie była moja wina, ale znalazł sobie kozła ofiarnego. Nie widział tego, że Chloe to karierowiczka, bo ją kochał i wolał nienawidzić mnie, zupełnie obcą mu osobę, niż przyznać, że ta, której podarował serce jest zwykłą oszustką. A teraz naprawdę mogłam namieszać. Bo co jeśli to coś, co było między nimi było prawdziwe i miało się zamienić w coś wielkiego? Przecież miedzy mną i Harrym na początku była niechęć a z jego strony nawet nienawiść, więc co stało na przeszkodzie żeby zakochał się w Sophie? Co jeśli przy niej odzyskałby spokój a może już go odzyskał? Może miedzy nimi wszystko zaczynało być na poważnie, może byli jak ja i Jesse, w końcu widziałam w Internecie ich zdjęcia sprzed ponad pół roku i już wtedy się spotykali. Może ja tylko namieszałam mu w głowie tak jak on namieszał mi? Może przypomniało mu się to, co kiedyś nas łączyło i dlatego zachowywał się nieodpowiednio? Co jeśli ona była miłością jego życia a przeze mnie go zostawi? Bo Sophie była naprawdę miłą dziewczyną i zauważyłam to już na urodzinach Nialla. Była uprzejma. Uśmiechała się do wszystkich. Była naprawdę śliczna. Nie trudno zakochać się w kimś takim jak ona. Teoretycznie powinnam się cieszyć, że to zrobiłam, tym bardziej, że dziewczyna wydawała się być miłą, skromną osobą i nie zasługiwała na to by ktoś ją oszukiwał, poza tym przecież chciałam uprzykrzyć Harry’emu życie, chciałam by poczuł się tak jak ja kiedyś. W praktyce jednak prawie w ogóle mnie to nie cieszyło, bo odkąd Harry leżał z gorączką w moim łóżku nie umiałam już patrzeć na niego tak jak wcześniej. Wtedy dotarło do mnie, że w głębi serca nie chcę by działa mu się krzywda a jeśli on coś do niej czuje, a ona go zostawi to wydarzy mu się krzywda. Jednak chyba największe wyrzuty sumienia miałam przez to, że podświadomie chciałam żeby się rozstali. Widok jego z inną powodował, że byłam zazdrosna i mogłam zaprzeczać i mówić wszystkim dookoła jak to Harry nic dla mnie nie znaczy, ale prawda była taka, że przez cały ten czas próbowałam oszukać też samą siebie, próbowałam sobie wmówić, że go nie kocham, że go nienawidzę. Ale to nie była prawda. Kochałam go i nienawidziłam i stwierdziłam, że mam dwa wyjścia. Albo definitywnie zakończę naszą znajomość, odetnę się od niego tak jak zrobiłam to przed dwoma laty, albo… No właśnie. Albo. Druga opcja praktycznie nie wchodziła w grę, dlatego wydawało mi się, że wybór jest oczywisty.
-Chcesz pogadać?- zapytał Kurt kiedy weszliśmy do mojego mieszkania. Chyba zamierzał u mnie zostać na noc, przynajmniej tak mi się wydawało. Najwyraźniej musiałam wyglądać żałośnie skoro stwierdził, że przyda mi się towarzystwo.
-Nie ma o czym gadać- westchnęłam tylko i ruszyłam w kierunku kuchni.
-Właśnie widzę- stwierdził.
-Po prostu muszę to przetrawić sama, właściwie chyba wiem co powinnam zrobić i to właśnie zrobię.
-Powinnaś… ale nie chcesz- nie wiedziałam dlaczego, ale nie spodobało mi się to jak chłopak wypowiedział te słowa.
-Nie liczy się to czego chcę, lecz to co jest dla mnie dobre. Co jest dla wszystkich nas dobre.
-A co jest dla wszystkich dobre?
-Harry i ja na dwóch końcach świata.
-Co się tam dzisiaj stało?- zapytał i poruszył znacząco brwiami co tylko mnie zirytowało.
-Nic się nie stało. Nie chodzi o dzisiaj tylko o całokształt- powiedziałam cicho bo nie chciałam o tym mówić.
-I z pewnością twoja nagła depresja nie ma nic wspólnego z tym, że Harry pojawił się tam dzisiaj z dziewczyną? Oczywiście nie byłaś też o niego zazdrosna.
-Nie byłam zazdrosna.
-Ali wybacz, ale aż tak dobrze nie umiesz grać i chyba tylko ślepy by nie zauważył jak bardzo byłaś o niego…- nie dałam mu dokończyć tylko wcięłam mu się w wypowiedź zachowując się jak wariatka.
-Nie byłam o niego zazdrosna, jasne!- wydarłam się tak głośno, że chyba cały Nowy Jork mnie słyszał.
-Ej, spokojnie, nie denerwuj się tak- brunet spojrzał mi w oczy z politowanie a ja postanowiłam to wszystko z siebie wyrzucić z nadzieją, że kiedy powiem to na głos poczuję się, choć troszkę lepiej.
-Ale właśnie o to chodzi. Jestem zła! Jestem wściekła przez niego! Przez wszystko, co robi i czego nie robi, rozumiesz? Mam wrażenie, że wszystko na co pracuję od dwóch lat z każdym kolejnym dniem po prostu niszczę. Niszczę nawet ten jego związek. Tak, miałeś racje wydarzyło się tam coś. Nagadałam Sophie na niego. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale od tego wszystko się zaczęło. Od tego, że miał dziewczynę i przeze mnie ją stracił. Okej, nie było to przeze mnie tylko przez to, że ona go nie kochała i leciała na jego sławę, ale on początkowo postrzegał to inaczej. Ona miała być supportem, ale konkurs wygrałam ja. I od tego wszystko się zaczęło. Nienawidził mnie, bo uważał, że to przeze mnie zostawiła go dziewczyna tymczasem teraz, jeśli się rozstaną to naprawdę będzie przeze mnie i mam przez to wyrzuty sumienia. Jestem zła, ale chyba najbardziej jestem zła o to, że jestem zazdrosna. Powiedziałam jej, że Harry był u mnie ostatnio, powiedziałam, że ma otworzyć oczy i zobaczyć jaki jest nie tylko dlatego, że chciałam ją ostrzec, ale przede wszystkim dlatego, że podświadomie chcę żeby się rozstali. I jeszcze bardziej wkurza mnie to, że ona jest jaka jest. Że jest taka miła, otwarta, śliczna. Nie chcę żeby on się w niej zakochał rozumiesz? A przecież zakochanie się w niej jest takie łatwe. Wystarczy na nią spojrzeć, wystarczy przebywać w jej towarzystwie chwilę. Dzisiaj, kiedy na nich patrzyłam... Nawet nie wyobrażasz sobie co czułam, właściwie co czuję, jak bardzo jej zazdroszczę dosłownie wszystkiego co ma. Kiedy widziałam jak się uśmiecha nie potrafiłam myśleć o niczym innym niż o tym, że uśmiecha się tak tylko do niego. Kiedy podeszła do nas, żeby się przywitać i poczułam zapach jej perfum myślałam tylko o tym, że Harry musi je kochać dlatego najchętniej utopiłabym się we flakonie tych perfum. Kiedy widziałam jak dotyka jego dłoni zastanawiałam się czy Harry czuje to, co czuję ja, kiedy to on dotyka mnie. Kiedy widziałam jak szepcze mu coś do ucha widziałam jak robi to w jego sypialni, jak go przytula, jak przyciąga go do siebie, jak leży przykryta jego pościelą i po prostu zazdrość zżerała mnie od środka. Nawet teraz zastanawiam się co robią. Wiem, że są razem i to doprowadza mnie do szału. Nie chcę żeby ona widziała jego uśmiech rano kiedy się obudzi obok niego. Nie chcę żeby robił jej śniadanie. Nie chcę żeby oglądali razem filmy. Nie chce tak myśleć, naprawdę robię wszystko żeby wyrzucić ich obraz z głowy, ale nie umiem, już od dłuższego czasu, właściwie odkąd poznałam ją na urodzinach Nialla myślę o nich. Nie chcę żeby byli razem, bo po prostu… Po prostu go kocham, próbowałam z Jessem, naprawdę obdarzyłam go uczuciem, ale nie takim i chyba nikogo nie będę potrafiła obdarzyć takim uczuciem. A najgorsze, że to wszystko jest bez znaczenia. Bo Harry i ja to przeszłość, historia, coś co było, ale się skończyło. Nie mogę go widywać, bo to doprowadza mnie tylko do takiego stanu jak teraz. Muszę wrócić do tego jak było, muszę skupić się na pracy, zacząć myśleć tylko o tym, że chcę wydać dobrą płytę. Praca to jedyne co mi wychodzi i nie mogę tego spieprzyć. Jutro zadzwonię do Olivii, poproszę ją o załatwienie mi jakiś dodatkowych zajęć. Mówiłam ci o tej kampanii, zgodzę się, wezmę w tym udział, zrobię wszystko byle tylko nie mieć czasu na głupoty, na myślenie o nim, bo przez myślenie o nim wariuję. Naprawdę czasami czuję jakbym miała rozdwojenie jaźni. W jednej chwili przypomina mi się piekło, które mi zgotował i wszystko dobre co dla mnie zrobił. Chcę go zniszczyć a jednocześnie pragnę tego by był szczęśliwy. Nie chcę go znać, ale wciąż go kocham, nienawidzę go, chcę się zemścić, ale jednocześnie przez głupią miłość nie chcę go ranić. Przepraszam, nie chciałam na ciebie nakrzyczeć. Wiem, że chcesz dla mnie dobrze. Dziękuję, że poszedłeś tam dzisiaj ze mną, wiem, że chciałeś posiedzieć jeszcze dłużej, ale przeze mnie i moje głupie dylematy sercowe wyszliśmy wcześniej. Przepraszam, że musiałeś teraz tego wszystkiego słuchać. Po prostu przepraszam- wypowiedzenie tego wszystkiego na głos wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej. Wręcz przeciwnie.
-Nie masz mnie za co przepraszać. To ja przepraszam ciebie bo chciałbym powiedzieć teraz coś odpowiedniego, chciałbym ci doradzić, powiedzieć co moim zdaniem powinnaś zrobić, ale nie wiem. Po prostu nie wiem. Powiem jedynie to co widziałem jako osoba stojąca z boku. Harry nie patrzy na nią tak jak patrzy na ciebie. Myślę, że Sophie nie jest dla niego nikim więcej niż po prostu przyjaciółką i jestem pewien, że zabrał ją tam, bo myślał, że ty będziesz z Jessem. Nie widziałaś tego jak się uśmiechał kiedy nas zauważył, kiedy zrozumiał, z kim przyszłaś. On o tobie nie zapomniał tak samo jak ty nie zapomniałaś o nim i dobrze o tym wiesz. Ale nie zamierzam dawać ci rad, bo nie chcę doradzić ci źle, musisz zrobić to co będzie dla ciebie najlepsze. Zastanów się czego tak naprawdę chcesz i zrób to, zaryzykuj, albo wybierz bezpieczną opcję, ale zrób coś. Zdecyduj się, bo nie możesz tak żyć, nie możesz ciągle bić się z myślami, bo to do niczego nie prowadzi- powiedział a ja stwierdziłam, że ma rację. Nie mogłam tak żyć, nie mogłam ciągle myśleć o Harrym. Nie mogłam się złościć, że kogoś ma, nie mogłam go kochać i nienawidzić, bo to wszystko sprawiało, że wariowałam. Dlatego stwierdziłam, że zrobię coś co powinnam zrobić. Powinnam się odciąć on niego. Musiałam zacząć go znowu unikać i udawać, że on nie istnieje. Dlatego zaczekałam aż Kurt zaśnie i mimo tego, że tak naprawdę nie chciałam tego robić postanowiłam zadzwonić do Harry’ego. Byłam głupia, bo trzymając telefon w ręce czułam, że robię błąd. Kochałam go i podświadomie marzyłam by był blisko mnie. By mnie przytulał i całował. Żebym to ja była dziewczyną, która leży teraz z nim w łóżku a nie Sophie. W końcu się do tego przyznałam i dlatego tak ciężko było mi się zebrać w sobie żeby to zrobić.
-Halo?- usłyszałam i byłam pewna, że Harry nie spodziewał się tego, że do niego zadzwonię.
-Harry… to ja- powiedziałam zupełnie bez sensu. Przecież wiedział, że to ja. Wyświetliło mu się.
-Wiem- chłopak zaśmiał się uroczo, ale po chwili znowu był poważny. –Coś się stało, prawda?  Dlatego dzwonisz?- zapytał zaniepokojony.
-Nie… Nic się nie stało- mój głos był tak żałośnie słaby, ze miałam ochotę walnąć się pięścią w twarz. Trochę godności Ali!
-Znam cię- powiedział i najgorsze było to, że miał rację.
-Po prostu… Chcę ci powiedzieć, że musimy wrócić do tego co było przez te dwa lata… I właściwie dlatego dzwonię- o czwartej nad ranem. Nie wcale nie rozmyślałam o tobie cały czas, po prostu wstałam się napić i tak jakoś mi się przypomniało, że muszę znowu się z tobą rozstać.
-Chcesz się pożegnać- stwierdził choć nie wydawał się być jakiś smutny czy zawiedziony.
-Tak, chyba tak.
-Dlaczego?- zapytał zaciekawiony a ja nie mogłam przeboleć tego, że nie jest mu przykro.
-Bo tak jest lepiej- w moim głosie przekonanie co do słuszności słów, które wypowiadałam było tak wielkie, że w skali od zera do dziesięciu wynosiło minus jeden.
-Ali jeśli chcesz zakończyć naszą znajomość, po raz drugi, to musisz mi to powiedzieć prosto w oczy, nie przez telefon. Poza tym nie chcę niczego kończyć. Mogę się usunąć na jakiś czas w cień, ale nie na stałe. Właściwie nie zamierzam usuwać się w cień. Zależy mi na tobie i wiem, że tobie zależy na mnie- powiedział a ja poczułam jakąś idiotyczną ulgę. Nie był zawiedziony i smutny, bo nie wziął moich słów na poważnie. Po chwili radości spowodowanej tym, że jednak wizja tego, że już mnie więcej nie zobaczy nie jest mu obojętna zaczęłam się denerwować. Bo ja mówiłam na poważnie. Naprawdę zadzwoniłam po to żeby się pożegnać a on nie wziął tego na serio. A przecież nie żartowałam i zamierzam mu to uświadomić.
-Harry Sophie to naprawdę super dziewczyna, jest dobra, uprzejma i nie zasługuje na to żebyś ją tak traktował.
-Ile razy mam ci mówić, że to tylko moja przyjaciółka- chłopak westchnął głośno nieco poirytowany tym co powiedziałam.
-Nie ważne okej? Nie interesuje mnie to- musiałam postawić mu sprawę jasno. –Układaj sobie życie z kim chcesz, ale ja nie zamierzam odgrywać w nim już żadnej roli. Nie chcę cię widywać, nie chcę na ciebie wpadać. Po prostu nie chcę.
-Nie chcesz mnie już widzieć, bo się boisz tego co czujesz i jak zwykle uciekasz- myślałam, że po moich słowach będzie tylko bardziej zirytowany, ale on znowu był spokojny. Wiedziałam, że dłuższa rozmowa nie ma sensu dlatego postanowiłam ją zakończyć.
-Uszanuj to co powiedziałam. Dzisiaj widzieliśmy się po raz ostatni. Tak będzie dla wszystkich najlepiej- wiedziałam, że powinnam mu powiedzieć, że spiskowałam przeciwko niemu, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Kiedy się rozłączyłam wyłączyłam telefon i myślałam tylko o tym, że czuję się tak jakbym popełniła właśnie największy błąd w życiu. A najgorsza w tym wszystkim była ta głupia nadzieja, że Harry mnie nie posłucha i niedługo znowu go zobaczę.

***

Każdy mój dzień był zaplanowany, od rana do wieczora. Właściwe już od dawna tak było, ale po moim telefonie do Harry’ego postanowiłam by w grafiku nie znalazło się choćby pięć wolnych minut. Każdy mój dzień zaczynał się o 6 rano a kończył o 23. Praca była dla mnie najważniejsza i skupiłam się tylko i wyłącznie na niej. Byłam jak cyborg i właściwie tak się czułam starając nie dopuścić do siebie żadnych uczuć. Postanowiłam, że wszystko, każde moje działanie będzie wiązać się z pracą, dlatego nawet impreza halloweenowa była jej częścią. W Nowym Jorku tego dnia otwarcie miał mieć jakiś nowy klub i byłam jedną z kilku znanych osób, które miały się tam pokazać by wypromować to miejsce. Naprawdę nie miałam ani siły ani nastroju na imprezy, ale zamierzałam się tam pokręcić przez godzinkę, góra dwie i wrócić do domu. Załatwiłam też jeszcze dwa dodatkowe zaproszenia dla Kurta i Blaine’a, którzy byli tak podekscytowani tym faktem, że w pewnym momencie zaczęłam żałować, że idą ze mną. Impreza ta, jak każda inna impreza halloweenowa miała jeden główny wymóg – trzeba było się przebrać. Ja zamierzałam przebrać się za siebie, ale wtedy w ramach podziękowań Kurt wytrzasnął mi strój czerwonego kapturka… Cholernie seksowny strój, w którym wyglądałam wręcz wyzywająco, bo więcej pokazywałam niż zasłaniałam. Mimo tego czułam się w nim naprawdę dobrze. Dawniej w życiu bym się tak nie ubrała, ale odkąd zaczęłam ćwiczyć nie miałam oporów by odsłaniać nogi czy plecy. Wręcz przeciwnie, zauważyłam, że im więcej odsłaniałam tym lepiej wyglądałam i wynikało to głównie z faktu, że byłam niska i drobna a tony materiału tylko dodatkowo mnie tłamsiły. Nie lubiłam, kiedy na sesji fotograf kazał mi się obwiązywać kilometrami tkanin, bo wiedziałam, że efekt będzie okropny a takie stylizacje są przeznaczone dla wysokich dziewczyn takich jak chociażby Taylor Swift. Ona mogła pozwalać sobie na optyczne skracanie nóg i zaniżanie całej sylwetki, ja i moje o trzydzieści centymetrów krótsze nogi - nie.
Gdy dotarliśmy na miejsce a mnie zdążyli obfotografować z każdej strony weszliśmy w końcu do lokalu. Wiedziałam, że wokół mnie jest sporo znanych osób, ale nie wszystkich umiałam rozpoznać przez stroje, które mieli na sobie. Jedyną osobą, którą rozpoznałam na moje nieszczęście była Gigi. Nadal się do niej nie przekonałam i nie umiałam jej polubić, ale skoro ją zobaczyłam, rozpoznałam i spojrzałyśmy na siebie dokładnie w tym samym momencie, musiałam podejść i się z nią przywitać. Blondynka także nie wyglądała na zachwyconą moim widokiem, ale tak samo jak ja uśmiechnęła się do mnie z grzeczności i ruszyła w moim kierunku. Ku mojemu zdziwieniu nasza rozmowa trwała dłużej niż minutę. Poza powiedzeniem sobie ‘cześć’ zapytałam ją gdzie jest Zayn, bo coś mi zaczęło świtać, że rzeczywiście chyba coś tam wspominał podczas naszej ostatniej rozmowy, że wybiera się do Nowego Jorku, ale nie byłam pewna czy ta rozmowa w ogóle miała miejsce. Ostatnio byłam tak zapracowana, że nie wiedziałam czy to mi się to nie przyśniło. Właściwie w tym momencie uświadomiłam sobie, że odkąd ostatni raz rozmawiałam z Harrym wzięłam sobie na głowę tyle obowiązków, że zaczęłam zaniedbywać nawet przyjaciół. Gigi odpowiedziała nie kryjąc wkurzenia, że Zayn miał być, ale spóźnił się na samolot i chyba pierwszy raz poczułam do niej sympatię, bo doskonale rozumiałam jej złość. Brak punktualności to była jego największa wada. Ciągle się spóźniał albo o czymś zapominał i mnie też to w nim irytowało, dlatego doskonale ją rozumiałam. Wspólne narzekanie na bruneta tak nas połączyło, że zanim się zorientowałam zapoznawałam się już z jej znajomymi. Nie wiedziałam nawet kto wpadł na pomysł żebyśmy usiedli wszyscy razem, ale jakoś tak wyszło, że chwilę później Kurt, Blaine, Brody i ja nawiązywaliśmy nowe znajomości. Nie zdążyłam się nawet dowiedzieć skąd Brody się tam wziął po prostu, kiedy ktoś zaproponował mi bym dosiadła się do paczki Gigi poszłam po moich przyjaciół, którzy już z nim rozmawiali. Dopiero po jakimś czasie chłopak wyjaśnił, że na otwarcie klubu zaplanowano wiele atrakcji w tym jakiś pokaz taneczny, dlatego Brody znalazł się na imprezie. Pokaz ten odbył się na samym początku, ale ja tego nie ogarnęłam, bo pojawiałam się później. Mimo wszystko to nie Gigi, jej przyjaciele czy Brody zaprzątali moje myśli tylko zamaskowana postać, która miałam wrażenie cały czas się na mnie gapiła. Początkowo starałam się nie zwracać na tego kogoś uwagi, choć ciężko mi to szło biorąc pod uwagę jego przebranie. Z pewnością gdyby ten ktoś przebrał się za kogoś innego nie zwróciłabym na niego uwagi, w końcu stał całkiem daleko ode mnie, wokół nas przewijało się sporo ludzi i nie pomagało nawet to, że w klubie nie panowały egipskie ciemności, co z pewnością wyróżniało go na tle innych tego typu lokali. Jednak ta postać intrygowała mnie nawet z daleka i nic nie mogłam poradzić na to, że coś każde mi się na nią gapić. Podświadomie, mimo peleryny i maski na twarzy wydawało mi się, że znam go. Ba! Ja, mimo że nie chciałam cały czas myślałam tylko o jednej osobie i im dłużej o niej myślałam i gapiłam się na tajemniczą postać tym bardziej wydawało mi się, że ich postury są takie same. Nie umiałam tego w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć i wiedziałam, że ten ktoś nie jest osobą, z którą go utożsamiam. Mimo tego byłam niesamowicie zaintrygowana i chciałam się dowiedzieć kto to jest. Nie rozumiałam swojego zachowania a kiedy Upiór zniknął mi z oczu poczułam coś w rodzaju zawodu. „Upiór w operze” to w dalszym ciągu mój ukochanym musical, choć nie oglądałam go od rozstania z Harrym. Nie umiałam go już oglądać, bo za bardzo kojarzyło mi się to z nim… Ale w tym momencie chciałam się dowiedzieć kim jest ta osoba tak bardzo, że nagle zaczęłam się wiercić i totalnie niedyskretnie przeczesywałam wzrokiem całą salę w poszukiwaniu tego kogoś. Kiedy Brody zapytał czy kogoś szukam oczywiście zaprzeczyłam choć nic nie mogłam poradzić na to, że byłam niesamowicie poruszona widokiem tej osoby. A najdziwniejsze było to, że ta osoba przez cały czas po prostu stała i nic nie robiła poza tym, że wydawało mi się, że patrzyła na mnie. Byłam tak ciekawa tego kto przebrał się za Upiora, że zaproponowałam nawet Brody’emu taniec licząc na to, że może uda mi się tego kogoś odnaleźć i coś zrobić. Nie miałam pojęcia co, ale moja ciekawość była tak wielka, że miałam gdzieś to, że najprawdopodobniej zrobię z siebie kretynkę. Musiałam się dowiedzieć kim on jest i byłam tak „zdesperowana”, że stwierdziłam, że kiedy Upiora namierzę po prostu do niego podejdę i zagadam. Brody totalnie nieświadomy prawdziwego powodu mojej propozycji oczywiście zgodził się i ochoczo podreptał na parkiet czym tylko ułatwił mi sprawę. Jako że tańczyłam z nim praktycznie na każdych zajęciach tańca każdy mój ruch wręcz emanował pewnością i wiedziałam, że nie ruszam się jak pokraka, mimo że nie skupiałam się na tańcu w stu procentach. Wręcz przeciwnie, czułam się seksownie a Brody tylko to potęgował, bo nie czułam żadnej niezręczności, kiedy jego dłonie błądziły po moim ciele. Robiliśmy to już tysiące razy na zajęciach u Cassie i doskonale wiedziałam gdzie chłopak mnie dotknie i przede wszystkim wiedziałam, że nie przekroczy żadnej granicy. Byłam go pewna i naprawdę czułam, że te wszystkie wspólne treningi sprawiły, że rozumiemy się bez słów i nasze ciała po prostu się ze sobą dogadują. Po minucie wykręcania głowy we wszystkie strony w poszukiwaniu tajemniczej postaci dałam sobie spokój i stwierdziłam, że nie mogę zachowywać się tak idiotycznie i nieracjonalnie, dlatego po prostu tańczyłam świetnie się przy tym bawiąc. Minęła jedna piosenka, druga, trzecia a ja chciałam tańczyć całą noc. To nie tak, że nagle miałam nastrój do zabawy. Ja po prostu czułam, że ten ktoś się na mnie gapi i jakaś psychiczna cząstka mnie czuła przez to jakieś głupie podekscytowanie. Ale to wszystko było niczym w porównaniu z tym, co poczułam, kiedy wykonując półobrót przylgnęłam do torsu mojego partnera i zobaczyłam, że Upiór stoi przede mną. Mimo tego, że miał maskę wystarczyło mi jedno spojrzenie by wiedzieć kto to. Z daleka go nie poznałam, właściwie to poznałam, ale po prostu myślałam, że mam jakieś omamy. To był on i kiedy zdałam sobie z tego sprawę stanęłam jak wryta. Brody zapytał czy coś się stało i wtedy Upiór wyciągnął w moim kierunku dłoń. Kiedy to zrobił poczułam coś w rodzaju ekscytacji i czegoś jeszcze, czegoś, co zarezerwowane było tylko dla niego. Nie myślałam w tym momencie racjonalnie, jedyne co powiedziałam Brody’emu to jakieś głupie „Jest okej” i „Zatańczę teraz z Upiorem”. Chłopak chyba nie był do końca pewien czy powinien zostawić mnie z nieznajomym, ale chcąc go uspokoić powiedziałam bezgłośnie „Steve” na co on skinął głową i powoli oddalił się w kierunku naszych znajomych.
-Witaj Harry, niezły kostium- powiedziałam ujmując dłoń chłopaka, który uśmiechnął się tak, że na jego odsłoniętym policzku uformował się dołeczek. Chciałam coś powiedzieć, ale on przyciągnął mnie do siebie, zarzucił sobie moje dłonie na szyję a swoje ulokował na moich biodrach przez co totalnie zapomniałam co miałam powiedzieć. Zamiast tego zaczęłam z nim tańczyć, właściwie tylko się kołysaliśmy powoli a ja miałam wrażenie, że nagle jesteśmy sami. Czułam jego niespokojny oddech pieszczący moją szyję podczas gdy ja zaciągałam się jego zapachem i chciałam by ta chwila trwała już zawsze. Kochałam go i nikt nie umiał we mnie wzbudzić takich emocji jak on. Tylko przy nim czułam żar i ekscytację połączoną z błogim spokojem. Nagle ta cała złość, którą czułam cały czas wyparowała, nagle wszystko było w porządku, cieszyłam się, że chłopak mnie nie posłuchał, że mogę z nim tańczyć i że chociaż przez chwilę wszystko było proste, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Ale wtedy mój umysł zaczął być atakowany przez pytania i chciałam je zadać. Dlatego przerwałam ten magiczny moment i się odezwałam. -Dlaczego tutaj jesteś?
-Bo ty tutaj jesteś- powiedział a jego głęboki głos tak bardzo pasował do jego stroju, że na moment zapomniałam, że miałam go o coś pytać.
-Nie wyraziłam się jasno, kiedy ostatni raz rozmawialiśmy?
-Powiedziałem ci wtedy, że nie zamierzam trzymać się od ciebie z daleka.
-Co na to twoja dziewczyna?- zapytałam i nic nie mogłam poradzić na to, że słychać było jak bardzo zazdrosna o nią byłam.
-Nie ma żadnej dziewczyny.
-A Sophie?- zapytałam za głośno. Właściwie musieliśmy podnosić by rozumieć co mówimy.
-Nie ma Sophie, nie rozumiesz? Nie ma jej ani żadnej innej. Jesteś tylko ty- powiedział a ja nie wiedziałam co robić, ale chciałam go widzieć. Moja dłoń powędrowała na jego twarz, bo musiałam zdjąć mu tą maskę. Chciałam zdjąć jego maskę, chciałam wiedzieć czy to co mówi jest prawdą.  Chciałam by to była prawda. Chciałam pozbyć się tych masek i jego i swojej własnej. Chciałam wszystko wyjaśnić.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że ci nie wierzę prawda?- zapytałam odsłaniając jego twarz.
-Zrobię wszystko żebyś uwierzyła- powiedział przyciągając mnie do siebie.
-Nie ufam ci- i to był chyba największy problem. Nie wiedziałam co miałabym zrobić żeby to się zmieniło.
-Zrobię wszystko żebyś zaufała.
-Nic nie możesz zrobić, nie rozumiesz? Nic nie da się zrobić- powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
-Wiesz dlaczego tutaj jestem? Bo ty tutaj jesteś, bo kiedyś powiedziałaś mi, że chciałabyś zatańczyć z Upiorem, bo chciałabyś mu powiedzieć, że nie jest zły, że zasługuje na szczęście i wybaczenie.
-Kiedyś… Wszystko co nas łączy to kiedyś. Ja nie jestem już taka jak kiedyś. Tamtej dziewczyny już nie ma- ciągle to powtarzałam i już sama nie wiedziałam czy staram się przekonać jego czy sobie próbuję to wmówić.
-Mylisz się. Wiem, że wcale się nie zmieniłaś, widzę to. Widzę to za każdym razem kiedy parzę ci w oczy- jego słowa były wszystkim co chciałam i czego nie chciałam słyszeć.
-Zmieniłam a ty tak naprawdę mnie nie znasz. Dla własnego dobra powinieneś być z nią, z Sophie.
-Nie rozumiesz…- zaczął, ale mu przerwałam.
-To ty nie rozumiesz.
-Ali zawsze byłaś i będziesz najważniejsza. Nie Sophie czy jakakolwiek inna dziewczyna. Tylko ty. To zawsze byłaś ty. Obserwując ciebie dzisiaj jedyne o czym umiałem myśleć to, że bycie zazdrosnym o ciebie jest wspaniałe. Że tęsknię za tym wszystkim. I wiem, że ty też tęsknisz za mną.
-Właśnie chodzi o to, że ty nic nie wiesz. Nie masz pojęcia i błagam nie karm mnie jakąś naiwna gadką o patrzeniu mi w oczy, bo to na mnie nie działa.
-Bronisz się przed tym tak jak broniłaś się wtedy- powiedział a ja odsunęłam się od niego.
-Harry ja się nie bronię, bo nie ma przed czym.
-Robisz to samo co robiłaś…
-Ta rozmowa, właściwie to wszystko jest pozbawione sensu i…
-I robisz dokładnie to samo co wtedy, mówisz wszystko żeby mnie zniechęcić, odpychasz mnie od siebie chociaż wiesz, że to mnie tylko jeszcze bardziej do ciebie przyciąga.
-Harry ty nie masz pojęcia o czym mówisz, teraz wszystko jest inaczej- powiedziałam, bo mimo wszystko taka właśnie była prawda.
-Przestań. Skończ ciągle to powtarzać, przestań uciekać, przestań udawać, że ci nie zależy. Chodzisz i udajesz kogoś kim nie jesteś, mówisz coś czego wcale nie masz na myśli. Ali spójrz w końcu prawdzie w oczy- nie wiedziałam czy bardziej zezłościło mnie to, że to wszystko w ogóle powiedział czy to, że niestety była to najszczersza prawda.
-Dlaczego musisz to robić? Dlaczego zawsze mieszasz? Mącisz? Dlaczego nie możesz dać mi spokoju?- zapytałam nie kontrolując już niczego. Straciłam panowanie nad wszystkim, nad emocjami, uczuciami. Bałam się tego co odpowie, bałam się, że powie to co chcę usłyszeć, albo wręcz przeciwnie. Bałam się, że pęknę i stanie się coś do czego nie powinnam dopuścić. Dlatego postanowiłam to przerwać, postanowiłam uciec od niego kolejny już raz. Odwróciłam się szybko i zaczęłam iść prosto, przed siebie, nie wiedziałam gdzie, czy do wyjścia z lokalu czy do stolika, przy którym siedzieli moi znajomi. Po prostu szłam przed siebie wymijając innych ludzi, których było coraz mniej aż w końcu dotarłam do boksów i stolików jednak wtedy usłyszałam za sobą jego głos. Usłyszałam jak przekrzykuje muzykę i woła moje imię a kiedy się odwróciłam on był kilka metrów za mną. Nie wiem, co sobie myślałam, kiedy podjęłam jakże nieudolną próbę ucieczki, ale zaczęłam wymijać kolejnych uczestników imprezy aż w końcu znalazłam się w korytarzu gdzie było o wiele mniej ludzi, dlatego spróbowałam nawet biec w tych niebotycznie wysokich szpilkach i wtedy usłyszałam jak kolejny raz wypowiedział moje imię i poprosił żebym się zatrzymała a sekundę później poczułam jak złapał moją rękę, odwrócił mnie w swoją stronę i bez cienia zawahania na twarzy przycisnął swoje usta do moich. A kiedy to zrobił dreszcze zaczęły przechodzić całe moje ciało, poczułam motyle szalejące w moim brzuchu jakby nigdy nic się nie zmieniło, jakby nagle wszystko znowu nabrało barw. Jakby nagle dotarło do mnie, że właśnie tego cały czas potrzebowałam, o to cały czas chodziło, by czuć to, co poczułam, kiedy jego wargi dotknęły moich, potrzebowałam jego pocałunków, potrzebowałam czuć jak jego dłonie przyciągają mnie bliżej, po prostu potrzebowałam jego. Nie odtrąciłam go, nawet nie podjęłam próby odepchnięcia go od siebie.  Wręcz przeciwnie zarzuciłam dłonie na jego kark i rozchyliłam wargi by mógł mnie pocałować tak jak chciał. Przysięgam, że kiedy poczułam jak jego język wkrada się do moich ust, jak łączy się z moim zapomniałam jak się nazywam, gdzie jestem, zapomniałam nawet jak się oddycha. Ten pocałunek był zdecydowanie najcudowniejszym pocałunkiem w moim życiu. Był pełen tęsknoty, zachłanności i desperacji. Wszystkie myśli, które wcześniej kłębiły się w mojej głowie po prostu zniknęły i jedyne, na czym umiałam się skupić był Harry i to, że jego usta są tak cudownie miękkie i ciepłe, że jego język mimo tego, że był nieco natarczywy idealnie współgrał z moim, że jego dłonie trzymały mnie mocno jakby z obawą, że zaraz ucieknę albo zniknę. On całował mnie a ja całowałam jego i nie docierało do mnie, że to nie jest sen, że to rzeczywistość. Od dawna nie czułam się tak wspaniale jak w tej chwili, złość, którą cały czas czułam wyparowała. Sekundy mijały a ja wcale nie miałam dość, wręcz przeciwnie, chciałam tak stać i całować go już do końca życia. Harry przesłonił mi wszystko. Nie zwracałam uwagi na ludzi, którzy nas otaczali, nie zwracałam uwagi na nic. Byłam tak spragniona Harry’ego, że kiedy już naprawdę brakło nam tchu i chłopak odsunął się ode mnie na kilka centymetrów wciąż czułam niedosyt a on jakby czytał mi w myślach znowu zaczął mnie całować. Czułam się cudownie i dopiero po jakimś czasie do mojego mózgu zaczęło w końcu docierać co się dzieje. Całuję się z Harrym chociaż to nigdy w życiu nie powinno się wydarzyć, w dodatku tak naprawdę wcale nie jest mi źle z tym, że to robię, wręcz przeciwnie podoba mi się to. Kiedy w końcu w mojej głowie zaczął przebijać się głos rozsądku przerwałam pocałunek, odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Ali…- wyszeptał patrząc na mnie jakbym była najbardziej fascynującym człowiekiem na Ziemi. Jego dłoń wylądowała na mojej twarzy a kciuk zaczął delikatnie głodzić moja wargę.
-Nic nie mów- powiedziałam i odsunęłam się jeszcze bardziej, tak by nie mieć z nim już żadnego fizycznego kontaktu. – Proszę cię nic nie mów i już nic nie rób.
-Wiedziałem, że…- nie chciałam by coś mówił, dlatego nie zamierzałam dopuścić go do głosu.
-Harry proszę cię.
-Ali to było…
-Błagam przestań. W mojej głowie panuje już wystarczający bałagan- powiedziałam mając nadzieję, że odpuści.
-Musimy o tym porozmawiać.
-Wiem, ale nie teraz. Nie chcę o tym rozmawiać, w ogóle nie chcę rozmawiać. Daj mi czas, muszę wszystko sobie ułożyć. Nie chcę działać po wpływem chwili, nie chcę zrobić czegoś czego będę żałować. Muszę stad wyjść a ty nic więcej nie zrobisz.  Nie pójdziesz za mną, nie napiszesz do mnie, nie zadzwonisz, jasne?- to ja musiałam wykonać następny ruch, nie on.
-Ale…
-Muszę iść, zostaw mnie- powiedziałam szybko i kiedy go wyminęłam zobaczyłam Steve’a, który stoi pięć kroków od nas.
-Wszystko w porządku?- zapytał mężczyzna a ja się po prostu zawstydziłam. Wiedziałam przecież, że Steve zawsze na mnie patrzy, zawsze wszędzie za mną chodzi, zawsze mnie pilnuje. Ale kiedy całowałam się z Harrym nawet przez myśl mi nie przemknęło, że on wszystko widzi. Nie wiedziałam jak mam mu to wyjaśnić, przecież Harry sprawił, że Steve stracił pracę a ja nagle całuję się z nim jak gdyby nigdy nic się nie stało. Jednak w jego głosie i oczach nie było żadnej złości czy niezrozumienia, wręcz przeciwnie ochroniarz patrzył na mnie spokojnie i być może był nieco zmartwiony, ale wiedziałam, że nie będzie mnie oceniać.
-Tak, chcę już wracać. Pożegnam się tylko ze wszystkimi.
-Oczywiście, za minutę możemy wracać- powiedział tylko i przepuścił mnie bym szła pierwsza. Kiedy dotarłam do boksu, w którym siedzieli moi znajomi i znajomi Gigi, pożegnałam się ze wszystkimi i zamierzałam wyjść, ale kiedy się odwróciłam wpadłam na Harry’ego.
-Porozmawiaj ze mną, nie możesz tak wyjść i mnie zostawić, nie po tym co się przed chwilą stało- powiedział i dzięki Bogu przez głośną muzykę miałam pewność, że usłyszałam go tylko ja.
-Nie rób tego, nie zachowuj się tak.
-Ali zawsze pozwalałem ci uciekać, ale tym razem nie zamierzam. Całowałaś mnie, tak żarliwie, sprawiłaś, że jestem szczęśliwy i nie chcę żebyś ty czuła, że to co zrobiłaś było złe.
-Ale ja nie wiem co czuję, co mam czuć. Nie chcę o tym teraz rozmawiać, bo to nie jest odpowiednie miejsce na tego typu rozmowy.
-Chcę cię pocałować- wypalił i podszedł bliżej. -Przed chwilą to zrobiłem, ale teraz chcę to zrobić jeszcze bardziej- powiedział i gapiąc się na moje usta zbliżył się do mnie tak, że nasze twarze dzieliły centymetry. Nie miałam zielonego pojęcia, co mną kierowało i co ja sobie myślałam, ale zarzuciłam mu dłonie na kark na co Harry zareagował natychmiast, łącząc nasze usta w kolejnym już pocałunku. Boże to było uzależniające, czułam się jak jakiś alkoholik, który po długim odwyku znowu zaczął pić i nie zna umiaru. Tym razem jednak myślałam nieco bardziej trzeźwo niż chwilę wcześniej, bo zakończyłam pocałunek o wiele szybciej niż bym chciała.
-Nic nie mów. Nic nie rób- powiedziałam i odwróciłam się niemal wpadając na Steve’a któremu chyba byłam winna po pierwsze przeprosiny a po drugie jakąś premię za to, że musiał oglądać jak wpychamy sobie z Harrym języki do gardeł.
-Jak mam milczeć po czymś takim?- Harry wyprzedził mnie uniemożliwił mi przejście.
-Przeginasz- powiedziałam starając się brzmieć jakbym powoli stawała się wkurzona, ale raczej średnio mi to wychodziło, bo ja nie byłam wkurzona. Ja byłam oszołomiona, byłam zaczarowana, byłam pod wrażeniem.
-Całowaliśmy się…- nie wiedziałam czy mówi to do mnie czy do siebie, ale chyba powiedział to, bo musiał to usłyszeć, musiał sobie to uświadomić.
-Daj mi czas. To ja odezwę się do ciebie. Obiecuję, ale teraz mnie przepuść zanim poproszę Steve’a by ci w tym pomógł- powiedziałam a on słysząc moje słowa uśmiechnął się szeroko i pokiwał w niedowierzaniu głową.
-Przed chwilą mnie całowałaś a teraz chcesz na mnie nasłać ochroniarza?- zapytał totalnie rozbawiony. Miałam wrażenie, że ten pocałunek, te pocałunki, znaczyły dla niego tak wiele, może nawet więcej niż dla mnie. W jego oczach było widać radość i szczęście.
-Zaraz sama ci przywalę jeśli nie dasz mi przejść.
-Tak bardzo za tym tęskniłem skarbie- powiedział mi do ucha akcentując ostatnie słowo zanim w końcu się odsunął i dał mi przejść.
-Do zobaczenia Harry- powiedziałam także kładąc akcent na ostatnie wypowiedziane przeze mnie słowo nie mogąc powstrzymać idiotycznego uśmiechu po czym spojrzałam wymownie na Steve’a, dając mu znać, że tym razem na serio wychodzimy. Gdy wsiadłam do samochodu myślałam, że w mojej głowie będzie się wyprawiać istny Armagedon, ale nic takiego nie miało miejsca. Byłam zmęczona i dziwnie spokojna. Nie miałam wyrzutów sumienia przez to, co się stało, nie była na siebie zła. No może troszkę, bo stwierdziłam, że mogłam nie wychodzić. Mogłam zostać i przetańczyć z nim całą noc, mogłam stać tam i całować go do rana, ale wybrałam bezpieczniejszą opcję. Poszłam spać a kiedy zasypiałam przypominałam sobie jak mnie całował i same wspomnienia sprawiały, że na moim ciele pojawiała się gęsia skórka. Obiecałam, że dam mu znać i zamierzałam to zrobić. Nie wiedziałam tylko kiedy. Zasnęłam szybko, uśmiechając się jak idiotka w głowie mając tylko ten wieczór i nic więcej, jakbyśmy nie mieli z Harrym więcej wspomnień jednak moja podświadomość postanowiła mi spłatać figla. Całą noc śniło mi się to samo. Że mówię Harry’emu o tym, że chciałam się zemścić, mówię co zrobiłam przeciwko niemu a on mówi mi, że zawiódł się na mnie i mnie zostawia. Ja biegłam za nim, ale zawsze kiedy do niego dobiegałam nie rozumiałam po co w ogóle za nim biegnę skoro to on jest tym złym, skoro to on wyrządził mi krzywdę. Rano kiedy się obudziłam nie byłam już taka wesoła, wręcz przeciwnie czułam się przybita i nie miałam pojęcia co zrobić. Nie ufałam Harry’emu a przecież zaufanie to podstawa, nie tylko w związku. Nie wiedziałam czy umiałabym z nim być w bliższej relacji nie mówiąc już o związku. Ciągle w głowie miałabym myśl, że on zrobił coś złego, że kiedy mówi, że tęsknił tak naprawdę kłamie. Jednocześnie czułam, że go zawiodę kiedy przyznam się, że miałam jakiś głupi plan zemsty, wstydziłam się tego co zrobiłam i bałam się powiedzieć, że ukradłam Zaynowi nagranie albo, że w wywiadzie wcale nie powiedziałam o nim źle tylko i wyłącznie dlatego, że dziennikarka mnie podpuściła. Nie wiedziałam co zrobić, bo żadna opcja nie była tą, którą chciałam wybrać. Poczucie zagubienia spotęgowała też Zuza, która zadzwoniła na Facetime i uświadomiła mi, że cały Internet został zalany przez zdjęcia z imprezy. „Ali i Harry ZNOWU razem! ZDJĘCIA!” „Plotki potwierdzone! Ali i Harry wrócili do siebie! (DUŻO ZDJĘĆ)” „Ali Rose i Harry Styles przyłapani całują się na imprezie! (ZDJĘCIA!)”. Oczywiście że ktoś nas sfotografował, to było do przewidzenia. Wiedziałam, że te zdjęcia wywołały prawdziwą burzę i nagle cały świat o tym gadał i się tym interesował chociaż nikogo w ogóle nie powinno to obchodzić. Postanowiłam odciąć się od tego i poczekać do spotkania z Liv, która miała do mnie przyjechać i z pewnością miała mi sporo do przekazania. By nie siedzieć i zamartwiać się tym co się wokół mnie dzieje, zajęłam się obowiązkami. Na początku chciałam uzupełnić swój kalendarz. Niall zawsze gadał, że nie rozumie po co mi „papierowy kalendarz” skoro wszystko można wklepać teraz w telefon. Ja wolałam mieć wszystko zapisane na papierze, dlatego weszłam na pocztę, zaczęłam otwierać wszystkie maile po kolei i zapisywać wszystko skrupulatnie. Każdy dzień, każdą godzinę miałam zaplanowaną choć gdzieniegdzie, przy punktach których nie byłam pewna albo miałam co do nich pytania robiłam gwiazdki i stwierdziłam, że muszę o tym pogadać z Olivią jak przyjedzie. Otwierałam maile automatycznie, nie zwracałam uwagi na tytuły i nadawców do momentu, kiedy na moim ekranie pojawiła się wiadomość, przez którą moje nogi zrobiły się jak z waty i zaczęło mi się kręcić w głowie. Wiadomość, która była jak największy koszmar, która przywołała najgorsze wspomnienia. Nie mogłam uwierzyć w to, że to mi się nie śni, że ten psychopata wrócił. Ale to była rzeczywistość i wydawało mi się, że wszystko dzieje się od nowa, że moje życie zatoczyło koło i sprawiło, że znalazłam się w tym samym, beznadziejnym miejscu co kiedyś. „Każdy oddech, który bierzesz, każdy ruch, który wykonujesz, każdy krok, który robisz, każde słowo, które wypowiadasz… Pojawia się on, pojawiam się ja. Zapomniałaś o mnie, prawda? Głupia Ali zapomniała… Pozwól, że ci przypomnę. Zawsze kiedy z nim jesteś, ja jestem jego cieniem… Wybrałaś najgorszą z możliwych opcji. Ten pocałunek to najgorsze co mogłaś zrobić. Naprawdę wcześniej niczego się nie nauczyłaś? Nie martw się, przejdziemy przez to piekło razem. Obiecuję. Mam nadzieję, że tęskniłaś! Całuski D.”  Czytałam tego maila w kółko. Byłam jak zacięta płyta, ale nie mogłam przestać. Nie mogłam uwierzyć, że to  naprawdę się dzieje a w głowie miałam tylko jedno pytanie. Co ja mam do cholery teraz zrobić?






Hello!!!
Tak wiem, prawie miesiąc mnie nie było i baaaardzo Was za to przepraszam, ale naprawdę robię wszystko co w mojej mocy żeby w ogóle dla Was pisać :( Niestety kolejny rozdział pojawi się mniej więcej tak jak ten czyli za około miesiąc, może nawet więcej (teraz został najgorszy dla mnie etap pisania mojej pracy dyplomowej a poza tym muszę chodzić na uczelnię i ledwo się ze wszystkim wyrabiam).
Wielką inspiracją do pierwszej części rozdziału była piosenka Girl Crush Little Big Town (tak jakby od roku kiedy to pierwszy raz usłyszałam tę piosenkę miałam pomysł na napisanie takiego fragmentu i cieszę się, że w końcu udało mi się to napisać XD). Cytat na początku oczywiście pochodzi z tej piosenki a tutaj macie tłumaczenie:
„Nie mogę spać
Nie odczuwam spokoju
Myśląc o niej
Przykrytą twoją pościelą
Sposób w jaki szepcze
Sposób w jaki przyciąga Cię
Pan wie, że próbowałam, ale
Nie potrafię przestać o niej myśleć.”
Ogólnie ta piosenka jest genialna!!! Polecam przeczytać całe tłumaczenie:) Poza tym wplotłam słowa tej piosenki w wypowiedź Ali, kiedy mówi, że zazdrości Sophie, że chciałaby się utopić w jej perfumach itd. XD
A tutaj macie Ali przebraną na halloween XD


To chyba tyle XD Mam nadzieję, że poczekacie na kolejny rozdział!
Dziękuję Lilly za komentarz!<3
Przepraszam za wszystkie błędy!
To chyba wszystko!
A zapomniałam napisać, że przestaję informować na TT osoby, które informuję bo mam wrażenie, że i tak już nie czytają opowiadania XD Poza Lilly of kors! 
Okej, to wszystko. Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do następnego!
Trzymajcie za mnie kciuki!

PS I love youuuuu all! <3

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 16




-C…Co?- spojrzałam na niego i od razu stwierdziłam, że nie wygląda tak jak zazwyczaj. Teraz ledwo trzymał się na nogach i przez ułamek sekundy, kiedy go zobaczyłam myślałam, że się upił. Ale on nie był pijany. Był chory, miał gorączkę.
-Pomóż mi- powtórzył. Na jego twarzy widniały rumieńce a włosy przykleiły mu się do spoconego czoła. Podpierał się ręką o ścianę i widziałam jak dosłownie z sekundy na sekundę jego organizm ma coraz mniej energii.
-Wejdź- otworzyłam drzwi szerzej a kiedy chłopak wszedł do środka dotknęłam jego czoła. –Masz wysoką gorączkę.
-Wiem. Przepraszam, że przyszedłem. Zgubiłem klucze- powiedział i spojrzał na mnie tak jakby zaraz miały go zjeść wyrzuty sumienia. Bał się chyba, że go wyzwę i mu nie pomogę, ale aż tak bezduszna nie jestem. Nie umiałabym mu odmówić pomocy, kiedy był w takim stanie.
-Cały się trzęsiesz, ale nie przejmuj się, pomogę ci. Zdejmij tylko kurtkę- kiedy to powiedziałam na jego twarzy malowała się ulga spowodowana moimi słowami. Gdy chłopak z moją pomocą zdjął kurtkę chwyciłam jego dłoń i zaprowadziłam do salonu gdzie na początku zamierzałam go ulokować, ale gdy spojrzałam na kanapę, na której miałby się położyć i z powrotem na niego stwierdziłam, że nie może leżeć w salonie. Harry był w złym stanie. Wiedziałam jak przechodził choćby głupie przeziębienie. Zawsze miał wysoką gorączkę. Jego organizm reagował w ten sposób na zwyczajną infekcję, zawsze walczył jakby za bardzo, dlatego potrzebował wypoczynku a nie gniecenia się na kanapie. Nie to, że była ona mała, po prostu w łóżku zawsze jest wygodniej.
-Mogę usiąść tutaj- powiedział domyślając się pewnie, że zastanawiam się gdzie go ulokować.
-Nie, tu ci będzie niewygodnie, jesteś za wysoki i za wielki- mimo złego stanu, w którym się znajdował zaśmiał się totalnie rozbrajająco. Nie miałam jednak czasu na jakiekolwiek analizy tego co się właśnie wyprawia, dlatego wciąż trzymając jego dłoń zaprowadziłam go do mojej sypialni.
-Połóż się tutaj, pójdę po termometr i coś na gorączkę- powiedziałam, kiedy chłopak usiadł na łóżku.
-Przepraszam- wyszeptał i spojrzał na mnie tak jakby miał się zaraz rozpłakać.
-Ej, wszystko jest dobrze. Nie denerwuj się- ukucnęłam przed nim i miałam wrażenie jakbym mówiła do dziecka.
-Nie chcesz mnie tutaj… Zgubiłem klucze… Na lotnisku? Może w taksówce. Przepraszam, że tu jestem. Przepraszam- mamrotał tak, że ledwo rozumiałam co mówi. Ta gorączka musiała być naprawdę wysoka i wiedziałam, że powinnam się pośpieszyć, dlatego powiedziałam tylko, że ma się położyć a ja zaraz wrócę. Praktycznie pobiegłam po termometr, wodę i tabletki przeciwgorączkowe.
-Dlaczego nie leżysz?-zapytałam, gdy po minucie wróciłam do pokoju i zobaczyłam, że Harry ledwo siedzi na łóżku.
-Bo on tu śpi- odpowiedział z wyrzutem a ja na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi. Ale dojście do sedna zajęło mi jakieś pięć sekund. Mówił o Jessem.
-Kładź się, natychmiast- postanowiłam olać to co mówił, przynajmniej na razie. Stwierdziłam, że czas na wszelkie analizy, które tak kochałam prowadzić w swojej głowie będzie później. Ukucnęłam przed nim i zajęłam się zdjęciem jego butów.
-Nie miałem dokąd pójść- powiedział a ja wstałam i przytknęłam termometr do jego czoła.
-Dobrze, że przyjechałeś do mnie, bo ci pomogę- starałam się brzmieć przyjaźnie.
-Tylko ciebie mam.
-40,4 stopnie- nie wiedziałam czy powiedziałam to do niego czy do siebie, ale jedno było pewne, przeraziłam się.
-Nie wiem gdzie są moje klucze, zgubiłem je, przyjechałem taksówką.
-Harry muszę chyba zadzwonić po pogotowie, masz bardzo wysoką gorączkę- nie chciałam panikować, ale taka temperatura była niebezpieczna a jeśliby się jeszcze podniosła spowodowałaby uszkodzenia komórek, zaburzyłaby wiele procesów chemicznych. Gdyby wzrosła do 41 stopni mogłaby uszkodzić nawet mózg, który jest niesamowicie wrażliwy, białka budujące neurony uległby zniszczeniu… Ali skup się i nie przypominaj sobie wszystkiego czego nauczyłaś się na temat gorączki na studiach!
-Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie. Nie mogę się mieszać w afery. Nie mogę- mamrotał i próbował wstać, ale położyłam dłonie na jego barkach i go powstrzymałam.
-Chodzi o twoje zdrowie, Harry naprawdę źle z tobą.
-Ali nie mogę trafić do szpitala, wszyscy o tym napiszą a ma być cicho.
-Ale…
-Skarbie błagam- skarbie.
-Okej, powiedz tylko czy coś cię boli. Brzuch, gardło?- powiedział skarbie. Ali, on majaczy. Ma ponad 40 stopni gorączki, to cud, że w ogóle jest z nim kontakt!
-Dwa dni temu bolało mnie gardło, albo pięć.
-To dobrze, jeśli to jakaś infekcja gardła to dobrze, gdyby cię bolał brzuch albo coś innego byłoby gorzej. Weź te proszki i popij wodą, wypij wszystko- podałam mu środek przeciwgorączkowy i szklankę z wodą, którą prawie na siebie wylał.
-Zimno mi- wyszeptał.
-Wiem, dlatego zaraz mnie znienawidzisz za to co zrobię. Ale najpierw się połóż.
-On tu śpi- słysząc te słowa wywróciłam tylko oczami i postanowiłam działać.
-Jeśli się nie położysz zadzwonię po pogotowie- zagroziłam i mimo tego, że chyba nie do końca rozumiał co się wokół niego dzieje w końcu się położył.
-Pozwól mi zostać.
-Pozwalam. Nie przykrywaj się dobrze?- poprosiłam go kiedy zaczął okrywać się kołdrą. Wiedziałam, że mu zimno, ale w przypadku tak wysokiej gorączki to chyba najgorsze co mógłby zrobić. Zanim wyszłam patrzyłam na niego chwilę, zamknął oczy i przysięgam, że nawet chory wyglądał idealnie i naprawdę musiałam się opanować żeby się na niego nie gapić. Musiałam mu pomóc, dlatego odwróciłam się by wyjść i wtedy niespodziewanie złapał mnie za rękę.
-Nie idź- poprosił a ja mimo chęci spełnienia jego prośby musiałam działać szybko.
-Zaraz wrócę, nie martw się- powiedziałam i pobiegłam do łazienki. Stresowałam się. Bałam się, że mu nie pomogę i że coś mu się stanie. Cały czas wydawało mi się, że powinnam zadzwonić po pomoc i stwierdziłam, że zaczekam godzinę. Jeśli jego ciało się nie ochłodzi zadzwonię po karetkę. Może i nasze stosunki były dość dziwne a ja miałam swój plan by go zniszczyć, ale nigdy w życiu nie chciałabym by stało mu się coś poważnego. Kilka rys na wizerunku to nic jeśli w grę wchodziło zdrowie. Stan, w którym Harry się znalazł uświadomił mi, że tak naprawdę nie chcę żeby działa mu się krzywda i naprawdę chciałam mu pomóc, bałam się o niego i jedyne o czym potrafiłam myśleć to, że chcę żeby był zdrowy, żeby nie chorował.
-Zostawiłaś mnie- usłyszałam, kiedy weszłam do pokoju. Nie miałam pojęcia czy mówi o tym, że przed chwilą wyszłam czy chodzi mu o kiedyś, ale to nie było ważne w tym momencie.
-Harry to co teraz zrobię będzie dla ciebie nieprzyjemne, ale muszę to zrobić- powiedziałam zanim przeszłam do sedna. Przy tak wysokiej temperaturze najlepiej jest wziąć zimną kąpiel. Wiedziałam jednak że w tym momencie ona odpada, bo Harry nie poradzi sobie sam a ja mogłam nie dać rady go utrzymać, bo byłam zwyczajnie za drobna przy nim. Dlatego postanowiłam zrobić mu zimne okłady. Zamoczyłam mały ręcznik w lodowatej wodzie i położyłam na jego czole. Wiedziałam jednak, że to nie wystarczy, dlatego postanowiłam zrobić okład na jego klatce piersiowej i ramionach. Nic więcej nie mogłam zrobić. Mogłam tylko czekać aż spadnie temperatura. Usiadłam obok niego i zaczęłam rozpinać jego koszulę.
-Dlaczego mi to robisz?- zapytał trzęsącym się głosem kiedy zimny okład wylądował na jego torsie.
-Przepraszam, naprawdę przepraszam, ale masz zbyt wysoką gorączkę.
-Dlaczego lubisz się nade mną znęcać?
-Ciiiii nic nie mów- byłam wystarczająco zdenerwowana tym wszystkim a on tylko potęgował moje emocje tym co mówił. Wiedziałam, że nie robi tego specjalnie, ale wystarczał mi sam fakt, że jest w moim mieszkaniu żebym była rozchwiana.
-Mama mnie zabije, zapomniałem wziąć śniadania- wyszeptał po chwili.
-Twoja mama jest super, nie będzie na ciebie zła- powiedziałam patrząc na jego twarz. Miał zamknięte oczy, które po chwili otworzył. Był zmęczony, wręcz wycieńczony i mimo tego patrzył na mnie przenikliwie. Zaczął mi się przyglądać a ja pochyliłam się nad nim by zmienić okład na jego czole.
-Kocham cię Ali- powiedział a ja postanowiłam udawać, że tego nie słyszałam. Nie zamierzałam tego przyjmować do świadomości. Po prostu nie mogłam o tym myśleć i wytłumaczyłam sobie, że słowa padające z jego ust to wynik gorączki, właściwie to najwyższej gorączki jaką w życiu widziałam i to na tym się skupiłam. Wszystkie fakty poboczne postanowiłam olać albo zająć się ich analizą jak będę miała pewność, że jest z nim wszystko w porządku.
-Ciii, odpoczywaj- wyszeptałam i przeczesałam ostrożnie palcami jego mokre włosy.
-Zawsze będę cię kochał, wiesz o tym- prawda była taka, że Harry mówił tak niewyraźnie, że z pewnością część z tego co mówił wcale tak nie brzmiało i ja źle to rozumiałam.  Dlatego przestałam go słuchać i mu odpowiadać. Skupiłam się na tym by mu pomóc. Po godzinie sprawdziłam temperaturę i okazało się, że dzięki Bogu jest ona niższa, wciąż była wysoka prawie trzydzieści dziewięć stopni, ale udało mi się nad nią zapanować, dlatego spadł mi kamień z serca. Harry zdążył już zasnąć, ale go obudziłam, musiał się napić. Chłopak pochłonął dwie szklanki wody i znowu zasnął. Ja nie zamierzałam tego robić. Nastawiłam sobie budzik, który dzwonił co godzinę i dokładnie co godzinę sprawdzałam czy gorączka nie jest wyższa. O czwartej nad ranem musiałam go znowu obudzić by dać mu paracetamol i zrobić okład na czoło, bo niestety temperatura wzrosła. Zadziałałam szybko, dlatego godzinę później termometr wskazał tylko 37,6 stopni. Siedziałam przy nim całą noc i jakimś cudem udało mi się nie myśleć o nim. Nie chciało mi się nawet spać. Jedyne, co czułam to ulga, że udało mi się mu pomóc…
-Ali…- usłyszałam, dlatego otworzyłam oczy. W pokoju było jasno a przy mnie kucał Harry trzymając dłoń na moim ramieniu.
-Która godzina?! Gorzej się czujesz?- dosłownie zerwałam się na równe nogi, przez co prawie go przewróciłam zaskakując go moją nagłą reakcją.
-Spałaś na tym fotelu całą noc?- zapytał, ale ja zajęłam się moją komórką. Było dwadzieścia minut po siódmej a o siódmej wstałam by sprawdzić jego temperaturę. Musiało mi się przysnąć.
-Co?
-Spałaś na tym fotelu…
-Nie, nie spałam po prostu tu siedziałam, ale teraz chyba mi się zasnęło- wyjaśniłam i jakoś tak automatycznie zaczęłam dotykać jego policzki i czoło by sprawdzić czy nie jest gorący. Dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę z tego, że on już kontaktuje, bo wyglądał na totalnie zaskoczonego moim zachowaniem.
-Przepraszam- powiedział a ja odsunęłam się od niego skrępowana.
-Za co?- zapytałam jeszcze nie do końca kontaktując.
-Że sprawiłem ci kłopot- odpowiedział i odgarnął z mojej twarzy zabłąkany kosmyk włosów.
-Jest wcześnie, połóż się jeszcze- dlaczego miałam ochotę przymknąć oczy kiedy poczułam jego dotyk?
-Nie, będę się zbierać, poza tym to ty wyglądasz na mega zmęczoną i to ty powinnaś się położyć- powiedział a jego dłoń wylądowała na mojej. Harry zaczął nawet masować kciukiem moje kostki czym mnie obudził. Odsunęłam się od niego i spojrzałam z niedowierzaniem. Co on do cholery robił? Okej, może byłam prawie nieprzytomna, ale nie zamierzałam pozwalać mu na takie zachowanie.
-Harry przeginasz- powiedziałam starając się zabrzmieć „groźnie” co oczywiście średnio mi wyszło. - Cóż, oczywiście jeśli musisz to idź, choć uważam, że powinieneś zostać. Wczoraj mówiłeś, że zgubiłeś jakieś klucze, nie wiem gdzie jest twój ochroniarz i nie wiem gdzie chcesz iść, ale moim zdaniem powinieneś to wszystko jakoś ogarnąć. No i przede wszystkim masz się umówić do lekarza i chcę mieć pewność, że to zrobiłeś. Dlatego zanim gdziekolwiek pójdziesz naładuj telefon, skontaktuj się z kim trzeba, umów się do lekarza, zjedz coś, odśwież się, po prostu się ogarnij. I przestań się szczerzyć, bo to, że jesteś chory nie powstrzyma mnie przed walnięciem cię w twarz.
-Zrobię wszystko co chcesz- powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha dlatego pokiwałam tylko z dezaprobatą głową.
-W takim razie może na początek zjemy śniadanie? W nocy naprawdę było z tobą źle i myślę, że powinieneś zjeść coś co pomoże odzyskać ci siły.
-Dziękuję ci za wszystko- powiedział i podszedł do mnie bliżej. Kiedy spał gapiłam się na niego, dotykałam jego twarzy i modliłam się żeby było z nim dobrze. Ale Harry był już świadomy i nie zamierzałam pokazywać tego jak wielkie wrażenie wywarła na mnie ta noc i to wszystko.
-Przestań- nakazałam, ale on znowu tylko się uśmiechnął.
-Przestań, co?- zapytał udając debila. W sumie… on nie musiał udawać.
-Tak się na mnie patrzeć- starałam się brzmieć na wkurzoną, ale nie miałam siły by się wkurzać.
-Jak?
-Dobrze wiesz jak.
-No właśnie nie wiem jak.
-Ładowarka do telefonu leży na stoliku, podłącz go i chodź do kuchni- powiedziałam jeszcze i wyszłam. Byłam zmęczona i nie miałam siły się z nim przekomarzać. Potrzebowałam kawy. Najlepiej całego litra, dlatego to kawą zajęłam się na początku.
-Pomóc ci?- zapytał a ja prawie umarłam na zawał. Nie zdawałam sobie sprawy, że chłopak wszedł do kuchni i stoi metr ode mnie.
-Nie trzeba… Albo podaj mi dwa kubki są do góry, w drugiej szafce od lewej strony.
-A herbata?
-Tutaj, w pojemniku- powiedziałam i wskazałam mu ręcznie zdobiony pojemnik z napisem „tea”, który stał na blacie.
-Odkrywczo-chłopak zaśmiał się totalnie uroczo przez co musiałam sama siebie wyzwać w myślach za to, że tak twierdzę.
-Ja piję kawę- powiedziałam kiedy wrzucił herbatę też do mojego kubka.
-Od kiedy?- zapytał zdziwiony.
-Odkąd nie jestem z tobą- powiedziałam i dopiero po kilku sekundach zrozumiałam własne słowa i to jak głupio one zabrzmiały. Ale halo? Byłam zmęczona i nie do końca kontaktowałam tak jak powinnam.
-Ja nadal wolę herbatę- oznajmił a właściwie burknął pod nosem nie kryjąc tego, że nie spodobało mu się to co powiedziałam, ale postanowiłam to olać.
-Usiądź, zaraz wszystko będzie gotowe- nie chciałam zacząć się z nim sprzeczać i tracić na to niepotrzebnie energii. Dokończyłam robić śniadanie a do jego herbaty dodałam łyżeczkę miodu i plasterek cytryny. Nalałam sobie kawy, która zdążyła się zaparzyć i po prostu siedzieliśmy i jedliśmy w ciszy. Nie przeszkadzało mi to i miałam wrażenie, że jemu też nie. Oboje byliśmy zmęczeni a ja dodatkowo zastanawiałam się jak dam radę przeżyć w studio i stworzyć coś sensownego po tak intensywnej nocy. W głowie pojawił mi się nawet pomysł, że chciałabym żeby Harry mnie zaraził, przynajmniej miałabym sensowną wymówkę by tam nie iść. Przez cały czas robiłam wszystko żeby nie myśleć o tym co się stało i nagle to we mnie uderzyło. Mój mózg jakby się odblokował, być może dzięki kawie, której wypiłam cały wielki kubek. –Skąd wiesz gdzie mieszkam?
-Co?- zapytał i spojrzał na mnie tak, że wiedziałam, że tak jak ja chwilę wcześniej błądził gdzieś myślami.
-Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?- powtórzyłam się choć domyślałam się, że mógł tę informację otrzymać od pewnego Irlandczyka.
-Od Nialla- powiedział a ja jedyne co miałam w głowie to myśl. Jedno krótkie zdanie. Zabiję tego blond tlenionego zdrajcę.
-Tak myślałam. Dlaczego właściwie do mnie przyjechałeś?
-Nie do końca umiem odpowiedzieć na to pytanie. Ale początkowo nie planowałem tego. Pojechałem nawet do mieszkania, ale kiedy tam dotarłem okazało się, że nie mam przy sobie kluczy. Nie wiem gdzie je zapodziałem… Możliwe, że ich w ogóle nie wziąłem z LA. Już tam się źle czułem, ale musiałem tu przylecieć. Kiedy wszystko załatwiłem odprawiłem ochronę gdy tylko podwieźli mnie pod dom. A tam jak już mówiłem okazało się, że nie mam jak dostać się do środka a czułem się coraz gorzej dlatego zadzwoniłem do Nialla i zapytałem o twój adres. Nie bądź na niego zła. Wyjaśniłem mu, że chyba jestem chory a on powiedział, że ty mi pomożesz. Wiem, że mogłem jechać do jakiegoś hotelu, ale nie myślałem o tym wczoraj. Nie chciałem żadnej afery, zmieniamy wytwórnię i agencję, miałem zniknąć na jakiś czas, bo nie chcemy wokół tego niepotrzebnego szumu a wiesz jak jest. Ktoś coś zobaczy i potem to jest jak domino. Dlatego wziąłem taksówkę i przyjechałem tutaj.
-Rozumiem- jego tłumaczenie było naprawdę sensowne i stwierdziłam, że raczej nie kłamie.
-Wiem, że mogłem do ciebie zadzwonić, ale telefon mi padł zaraz po rozmowie z Niallem. Wiem, że mogłem jechać do hotelu i wiem, że nie chciałaś żebym przyjeżdżał do ciebie, ale tak źle się czułem…
-Dobrze zrobiłeś, że do mnie przyjechałeś, bo ci pomogłam. Gdybyś pojechał do hotelu mogłoby to się różnie skończyć. Ale nie roztrząsajmy już tego- powiedziałam i spojrzałam na zegarek. - Na dziesiątą muszę być w studio a trochę mi zajmie ogarnięcie się więc teraz ty idź się wykąp a ja tu posprzątam. Później zadzwonisz wszędzie tam gdzie musisz, umówisz się do lekarza, ja pójdę się szykować i będzie po sprawie.
-Chętnie wziąłbym prysznic, ale nie mam ciuchów na zmianę.
-Mogę dać ci coś Jesse’ego- nie miałam pojęcia po co to powiedziałam skoro i tak wiedziałam jak zareaguje.
-Nie będę nosił jego ciuchów- oznajmił a ja wywróciłam oczami.
-Harry wyglądasz okropnie, przyda ci się prysznic. Mam tu jego czyste ciuchy…
-Wykluczone- powiedział szybko mi przerywając.
-Zachowujesz się jak dziecko.
-Nie będę nosił ubrań twojego chłopaka i koniec kropka- zrobił minę niczym naburmuszone dziecko a ja westchnęłam najgłośniej jak potrafiłam.
-Jesse nie… A z resztą. Nie chcesz to nie, nie będę ci się o nic prosić- powiedziałam i wzięłam puste kubki do rąk.
-Ali wiem, że chcesz dla mnie dobrze- mówił idąc za mną. Jako że miałam tempo gorsze niż ślimak Harry mnie wyprzedził i położył dłonie na moich ramionach, przez co zmuszona byłam stanąć. –Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Naprawdę jestem ci wdzięczny i choć wiem, że nie powinienem się cieszyć to cieszę się, że nie zamknęłaś mi wczoraj drzwi przed nosem, bo właściwie takiej reakcji z twojej strony się spodziewałem. Wiem, że czuwałaś przy mnie całą noc i dzięki tobie czuję się teraz o wiele lepiej niż wczoraj, ale nie każ mi zakładać ciuchów chłopaka, którego delikatnie mówiąc nie lubię. Wystarczy mi to, że musiałem spać w łóżku, w którym ty i on… Nawet nie chcę o tym myśleć. Dlatego Ali nie, nie ubiorę jego ubrań- powiedział gapiąc się na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-W takim razie, ty pozmywaj a ja idę się umyć- oznajmiłam, bo stwierdziłam, że w tej chwili jedyne czego potrzebuję to zimny prysznic, który mnie otrzeźwi. Podałam mu kubki i nie czekając chwili dłużej pognałam do łazienki, w której spędziłam dwadzieścia minut, z czego dziesięć stojąc pod strumieniem zimnej wody.
-Kiedy się myłaś wszystko załatwiłem, samochód przyjedzie po mnie za około dwadzieścia minut- powiedział kiedy weszłam do salonu.
-Lekarza też?
-No mówię, że wszystko.
-To super- stwierdziłam bez entuzjazmu. Kurde, wypiłam kawę, wzięłam prysznic i nawet Harry będący w moim mieszkaniu nie potrafił mnie rozbudzić.
-Coś się stało? Poza tym, że tu jestem- nie wiedziałam czy to miał być żart, ale po mojej minie chłopak mógł stwierdzić, że nie było mi do śmiechu.
-Nic się nie stało, jestem zmęczona po prostu- odpowiedziałam i usiadłam na kanapie.
-Ali widzę, że coś jest nie tak. Nie rzucasz się na mnie, nie docinasz mi, jesteś dziwnie nieobecna.
-Wciąż boli cię gardło?- zapytałam kiedy on siadał obok mnie.
-Nie mówimy o mnie.
-Odpowiedz- rozkazałam a on wywrócił oczami.
-Tak, musiałem się po prostu przeziębić.
-Możesz na mnie zakaszleć?- zapytałam. Zmęczenie miało na mnie zły wpływ. A bliskość Harry’ego tylko potęgowała to, że ciężko mi się używało mózgu.
-Co?- zapytał nie wiedząc o co mi chodzi.
-No zakaszleć. Mam ci pokazać jak się kaszle?- zapytałam a on uśmiechnął się i spojrzał na mnie jak na idiotkę rozumiejąc już do czego zmierzam.
-Jeśli chcesz żebym cię zaraził mam lepszy pomysł jak mogę to zrobić- powiedział i poruszył śmiesznie brwiami.
-Mój pomysł jest wystarczająco dobry.
-Ale mój jest lepszy. Poza tym, dlaczego chcesz być chora?
-Bo nie mam weny a muszę nagrywać. Wiesz jakie to okropne kiedy tam idziesz i nic?- Boże oddaj mi mój mózg! Dlaczego zachowuję się jak idiotka? Co ja w ogóle paplam?
-Taaa, coś tam o tym wiem- Harry był totalnie rozbawiony moimi bezsensownymi wypowiedziami.
-Potrzebuję L4.
-Myślisz, że ktoś je w ogóle uwzględni? Przecież w naszym zawodzie nie istnieje coś takiego jak L4.
-No i co? Dla mnie zacznie istnieć.
-Może po prostu zrób sobie dzisiaj wolne.
-Nie mogę… Na dodatek jestem umówiona dzisiaj z Cassie. Boże, przecież ja tam umrę!- kiedy to sobie uświadomiłam nie miałam już siły by siedzieć. Położyłam się na kanapie a stopy położyłam na jego kolanach.
-Z Cassie?
-To moja trenerka tańca i uwierz mi nigdy w życiu nie widziałeś tak wymagającego nauczyciela. Ona jest okropna, na początku się jej bałam, wręcz panicznie. A teraz przywykłam do niej i nawet ją lubię, mimo że to suka- oczywiście dopiero po minucie zarejestrowałam, że nie mogę tak po prostu sobie leżeć z nogami na jego kolanach tym bardziej, że jego dłonie automatycznie na nich wylądowały, dlatego mimo tego, że nie miałam siły ogarnęłam się i usiadłam.
-Chciałbym zobaczyć jak tańczysz- stwierdził, ale powiedział to tak, że zabrzmiało jakby mówił do siebie.
-Nie jestem w tym jakaś super, ale z pewnością idzie mi coraz lepiej. Wiesz, kiedyś mogłam iść prostą drogą i nogi same potrafiły mi się zaplątać. Teraz nie jestem już taka niezdarna, mam też dobrą kondycję, bo sporo ćwiczę. Ale mimo wszystko nie umiem tańczyć, to znaczy trochę umiem, właściwie tyle ile muszę. Podczas koncertów mam kilka układów, ale nie jest to Bóg wie co, dlatego na twoim miejscu nie spodziewałabym się cudów.
-Uwierz mi, że pamiętam ciebie nieco inną, dlatego wszystko, co teraz robisz wydaje mi się cudem. Chociażby to, że ćwiczysz.
-Czy ty się ze mnie naśmiewasz?- zapytałam widząc jego minę.
-Nie! Oczywiście, że nie tylko pamiętam cię inną…
-Po prostu postanowiłam o siebie dbać. Zrozumiałam jakie to ważne.
-To widać.- stwierdził i spojrzał na mnie dziwnie. -Wyglądasz teraz naprawdę wspaniale. Zawsze wyglądałaś, ale teraz wyglądasz po prostu zdrowiej.
-I tak się czuję, wiem, że nie zmienię już tego trybu życia. Po prostu znalazłam równowagę i staram się żyć w zgodzie z sobą.
-I taniec plus sukowata trenerka pozwala ci żyć w zgodzie z sobą?- zapytał i miał taką minę jakby próbował to jakoś zrozumieć. Cóż, w jego wyobrażeniach nadal byłam słabą, przejmującą się każdą złą opinią, wiecznie potrzebującą pomocy dziewczynką.
-A żebyś wiedział. Cassie daje mi wycisk, ale pokazuje, że jestem w stanie rozciągać swoje granice i je przekraczać. Co z tego, że po treningu mam ochotę się porzygać skoro udało mi się to zrobić? Wiesz jak się czułam kiedy udało mi się zrobić szpagat?
-Umiesz zrobić szpagat?- zdziwienie malujące się na jego twarzy było tak wielkie, że aż zrobiło mi się głupio. Za jaką ofiarę losu musiał mieć mnie wcześniej?
-Jak już mówiłam Cassie jest wredna, ale tak naprawdę jest wspaniałą trenerka, pomaga mi rozciągać i wyznaczać nowe granice- powiedziałam nieco speszona.
-Co w ogóle cię skłoniło do tego żeby zapisać się na taniec?
-Właściwie to agencja mnie zapisała. Nie tylko na taniec.
-To, że mieszkasz w Nowym Jorku to też ich pomysł?- zapytał a ja w końcu poczułam się choć trochę bardziej rozbudzona.
-Właściwie to tak. Kiedy negocjowałam nowy kontrakt powiedziałam, że chciałabym żeby tym razem było inaczej, chciałam się przygotować do powrotu i powiedziałam, że chcę się uczyć nowych rzeczy, że chcę się rozwijać i wtedy zaproponowano mi Nowy Jork. Zgodziłam się od razu, bo to miasto daje przecież tak wiele możliwości by uczyć się nowych rzeczy. A kiedy już tutaj przyjechałam okazało się, że w moim grafiku znajdują się lekcje śpiewu, tańca i nawet aktorstwa.
-Aktorstwa?-Harry wydawał się naprawdę zaciekawiony a ja miałam ochotę dowiedzieć się co on robił przez te dwa lata. Nie rozumiałam dlaczego, ale chciałam.
-Taaa, na początku też wydawało mi się to szalone, ale jak się później okazało te lekcje były równie przydatne jak te ze śpiewu.
-Naprawdę?
-Taaa, widzisz podczas trasy zaprosiłam wielu gości, z którymi wcześniej nagrywałam takie krótkie filmiki, właściwie takie scenki opowiadające jakieś historie i te lekcje okazały się dla mnie naprawdę pomocne.
-Taniec, śpiew, aktorstwo. No i oczywiście masz ogromny talent jeśli chodzi o rysowanie i malowanie. Czy ty nie jesteś zbyt zdolna?- zapytał i się zaśmiał a ja posłałam mu tylko uśmiech. Nie rysowałam ani nie malowałam odkąd się rozstaliśmy, bo jakoś tak po prostu nie umiałam. To znaczy prawie, bo rysowałam dla Lux, ale nie stworzyłam niczego wartego uwagi. Bo kwiatki i księżniczki, które tworzyły kolorowanki dziewczynki się nie liczyły.
-Tak naprawdę to mam chyba tylko talent do śpiewania, reszta jest dla mnie dodatkiem i formą rozwoju, ale nigdy nie będę w tym najlepsza.
-Dla mnie jesteś najlepsza we wszystkim- nie chciałam by ta rozmowa weszła na ten tor. Rozmawialiśmy neutralnie a on zawsze musiał wyskoczyć z tego typu tekstem.
-Powinieneś sprawdzić temperaturę, przyniosę ci termometr- powiedziałam szybko, wstałam i poszłam do pokoju po termometr. Kiedy wróciłam przytknęłam urządzenie do jego czoła i wcale nie zdziwiły mnie cyfry, które wyświetliły się na wyświetlaczu.
-I?
-38,2. Przyniosę paracetamol i zrobię ci jeszcze jedną herbatę- oznajmiłam i poszłam do kuchni by po chwili wrócić z tabletkami, wodą i parującym napojem.
-Masz naprawdę ładne mieszkanie- powiedział Harry, który nie siedział już na kanapie tylko przechadzał się właśnie po salonie i oglądał go całkiem szczegółowo.
-Dzięki- podeszłam do niego i podałam mu tabletkę i wodę.
-Jest takie w twoim stylu.
-Trochę mi zajęło zanim urządziłam je po swojemu. A ty? Mówiłeś, że zgubiłeś klucze, kupiłeś tu mieszkanie?- zapytałam, bo nagle to sobie uświadomiłam. Ku własnemu zdziwieniu, zadałam to pytanie zupełnie normalnie, bo dopiero kiedy powiedziałam to na głos dotarło do mnie, że Harry może zamieszkać w tym samym mieście co ja. A tego bym nie chciała.
-Nie, nie. To nie moje mieszkanie tylko Nicka. Zaoferował mi żebym się u niego zatrzymał i uwierz mi, on mnie zamorduje jeśli te klucze się nie znajdą.
-W takim razie nie zbliżaj się do niego bez ochrony- nie ma zdjęć Jesse’ego! Zdałam sobie z tego sprawę kiedy Harry zaczął się przyglądać fotografiom, które stały na półce. Nie chciałam by chłopak wiedział, że jestem sama, wolałam by myślałam, że wciąż jestem zajęta, najdłużej jak się dało. Ale w ramkach miałam zdjęcia wszystkich ważnych dla mnie osób, rodziców, Zuzy z synkiem, Kurta i Blaine’a, Nialla, Lux oraz swoje z mamą, z Zuzą, z Zaynem… Byli tam wszyscy poza Jessem. Kiedy się rozstaliśmy schowałam jego zdjęcia. Nie dlatego, że się rozstaliśmy tylko dlatego, że wyrządziłam mu krzywdę i nie chciałam ciągle o tym myśleć a patrzenie na jego zdjęcia powodowało, że czułam się podle. Musiałam też spakować jego rzeczy, nie mieszkaliśmy razem, ale miałam w garderobie sporo jego ciuchów, w łazience obok mojej szczoteczki do zębów stała jego, w szafce za lustrem wciąż miałam jego piankę i maszynkę do golenia. Wszystko zapakowałam do wielkiego pudła, które stało teraz w kącie w garderobie, zamierzałam to wszystko oddać, właściwie miałam na to całe dziesięć dni, ale ja nie zdążyłam tego jeszcze zrobić.
-Masz wiele nagród- głos Harry’ego sprowadził mnie na Ziemię. Chłopak trzymał w dłoniach nagrodę, którą dostałam na gali Glamour dlatego od razu się rozchmurzyłam.
-To nie wszystkie, część zawiozłam do rodziców. Ale ta, którą teraz trzymasz jest jedną z moich ulubionych. Wtedy poznałam Paula i Iana.
-Paula i Iana?
-Stafana i Damona, słynnych braci Salvatore- powiedziałam podekscytowana przypominając to sobie.
-Podejrzewam, że bardziej niż nagrodą przejęłaś się nimi.
-No oczywiście! Przecież to Stefan! I Damon!
-Nadal masz na ich punkcie obsesję?- zapytał i uśmiechnął się patrząc na mnie jak na pięcioletnie dziecko.
-No jasne!
-Nawet jeśli ich znasz?
-Teraz mam nawet chyba jeszcze większą.
-To da się mieć większą?!- zapytał udając szok a ja walnęłam go w ramię i prawie oblałam się herbatą, którą trzymałam.
-Nie śmiej się ze mnie! Nawet nie wiesz jakie to trudne iść z Paulem na pierogi i powstrzymywać się przed męczeniem go prośbami o spoilery.
-Często się z nim spotykasz? Poznałem ich wtedy na after party, ale nie sądziłem, że utrzymujecie jakieś przyjacielskie relacje.
-Spotykamy się, ale niestety rzadko, przeważnie kiedy tutaj przyjeżdża albo kiedy widujemy się na jakiś galach. Paul jest super, załatwił mi kiedyś wejście na plan, zabrałam ze sobą Zuzę i mogę śmiało powiedzieć, że to był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Z Ianem widuję się właściwie tylko na rozdaniach nagród, ale częściej widuję się z jego żoną Nikki, wkręciła mnie w pewną fundację, wiesz ona z Ianem mega się angażują w ochronę środowiska, kochają zwierzęta. Poza tym Nikki jest taka kochana, nie da się jej nie lubić, tworzy z Ianem cudną parę. Z nią niestety też nie widzę się tak często jakbym chciała, ostatnio byłyśmy razem na zakupach jakieś dwa miesiące temu.
-Ali!- usłyszeliśmy i oboje w tym samym momencie obróciliśmy się by zobaczyć kto wdarł się do mojego mieszkania. Ja oczywiście wiedziałam kto, Harry nie miał zielonego pojęcia. Mój przyjaciel miał jakiś głupi nawyk, że zawsze kiedy zapominałam zamknąć drzwi na klucz po prostu wchodził jak do siebie nie przejmując się by chociaż zapukać.
-Hej- powiedziałam wesoło widząc Kurta, który wyglądał tak jakby wygrał fortunę w totka.
-Ali dostałem się! Uwierzysz?! Przeszedłem dalej!- powiedział uradowany nie zwracając uwagi na Harry’ego któremu wcisnęłam w dłonie gorącą herbatę i popędziłam wprost w ramiona przyjaciela. Kurt był niedawno na castingu do serialu. Gdybym powiedziała, że był do tego nastawiony sceptycznie byłoby to wielkim niedopowiedzeniem. On w ogóle nie chciał tam iść, mówił, że i tak nie przejdzie dalej i poszedł tam tylko dlatego, że razem z Blainem wierciliśmy mu o to dziurę w brzuchu. Kurt miał ogromy talent i byłam pewna, że jest skazany na sukces, ale on nie wierzył w siebie wystarczająco. Nie miał łatwego życia, przez jego, w pewnym sensie, odmienność i orientację nie raz był obiektem głupich żartów czy obelg. Wciąż się uczył wiary w siebie i choć na ogół sprawiał wrażenie otwartego, pogodnego i nieco ekscentrycznego dobrze wiedziałam, że czasami miewał gorsze dni. Na ten casting poszedł pod przymusem, razem z Blainem pomagaliśmy mu się do niego przygotować, siedzieliśmy po nocach poszukując idealnej piosenki i ucząc się z nim roli, o którą się starał.
-Wiedziałam! Mówiłam ci! Mówiłam! Jesteś świetny, tylko głupcy nie poznaliby się na tobie!- mówiłam przejęta ściskając go najmocniej jak potrafiłam by po chwili go puścić i zacząć skakać po całym salonie z radości.
-To dopiero pierwszy casting…
-Przestań! Pamiętasz co mówiliśmy? Emmy, Grammy, Złote Globy, Tony, PCA, Oscary! To nasza przyszłość- powiedziałam patrząc mu w oczy ledwo hamując łzy wzruszenia. Nie wiem jak to działało, ale sukcesy moich przyjaciół zawsze cieszyły mnie tak jak moja własne. Chociaż nie. Ich sukcesy cieszyły mnie o wiele bardziej.
-Jesteś szalona.
-Nie, ja jestem realistką i mam nadzieję, że pamiętasz, że obiecałeś mi, że jak już cię nominują do Złotych Globów to zabierzesz mnie ze sobą.
-Oczywiście, że cię zabiorę- powiedział i spojrzał na Harry’ego a kiedy zrozumiał kto to jego mina była po prostu epicka. -Yyyyyy, ja nie wiedziałem, że masz gościa…
-Spokojnie, nic się nie stało. Harry to Kurt, Kurt to Harry- przedstawiłam ich sobie a oni podali sobie dłonie. Kurt patrzył na mnie pytająco a ja uśmiechnęłam się i pokiwałam dziwnie głową chcąc mu jakoś przekazać, że później mu wszystko opowiem.
-Ali w takim razie będę się zbierać- powiedział a ja wywróciłam oczami przez to, że opacznie zrozumiał on moją informację, którą starałam się przekazać kiwaniem głową.
-Oszalałeś, nigdzie się nie zbierasz. Siadaj tutaj, chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki wypiłem już kawę- powiedział i nagle nastała cisza a oni zaczęli się gapić na mnie dlatego ja postanowiłam mówić.
-Kurt stara się o rolę w nowym serialu stacji Fox. Właściwie siłą trzeba było go zaciągać na casting, ale jest tak zdolny, że to było pewne, że dostanie te rolę. Właściwie to powinni napisać rolę specjalnie dla niego.
-Ali- Kurt westchnął i wyglądał na totalnie zażenowanego.
-Czyli jesteś aktorem?- zapytał Harry, który przyglądał się nam z małym uśmiechem na ustach.
-Taaa, jest aktorem z głosem jak anioł, śpiewa tak pięknie, że…
-Ali błagam cię- Kurt chciał mnie zamordować. Naprawdę w jego oczach widziałam już tylko żądzę mordu.
-Taka jest prawda.
-Nie słuchaj jej, ona przesadza. Na razie nie jestem aktorem, wciąż studiuję - powiedział mój przyjaciel a ja wywróciłam tylko na niego oczami. Znowu.
-Nie przesadza- zamierzałam komplementować mojego przyjaciela dalej, ale z opresji wyrwał go dzwoniący telefon Harry’ego. Chłopak powiedział tylko „hej”, „tak”, „okej”, „już idę” i się rozłączył.
-Czas na mnie, samochód już czeka na dole- oznajmił i nie krył nawet tego, że nie chciał wychodzić. Co gorsza, ja też nie chciałam by szedł.
-Okej- powiedziałam tylko, bo bałam się, że cokolwiek powiem będę brzmieć tak samo smutno jak on.
-Miło było cię poznać- odezwał się mój przyjaciel.
-Ciebie również- Harry podał Kurtowi jeszcze raz rękę, tym razem na pożegnanie i spojrzał na mnie.
-Odprowadzę cię- powiedziałam, wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę przedpokoju.
-Kurt wydaje się być spoko gościem. Kiedyś mi o nim wspominałaś, on jest gejem, nie?- zapytał ubierając na siebie buty
-Tak, ma chłopaka. Blaine’a. Jest równie cudowny jak Kurt.
-Cieszę się, że masz przyjaciół- powiedział i stanął naprzeciwko mnie. - Ali naprawdę ci za wszystko dziękuję.
-Nie ma za co.
-Jest za co. Opiekowałaś się mną całą noc.
-Było z tobą źle, musiałabym nie mieć serca żeby ci nie pomóc.
-Jeszcze raz dziękuję- powiedział i jakimś cudem okazało się, że dzieli go ode mnie jakieś dwadzieścia centymetrów. Chłopak zaczął pochylać się w moją stronę a ja stałam i nie reagowałam. Nie miałam hamulca. Ta myśl mnie przeraziła kiedy usta Harry’ego wylądowały na moim policzku. Kiedy odsunął się ode mnie powoli i zobaczyłam uśmiech na jego twarzy poczułam złość. Właściwie to jej nie poczułam, ale chciałam ją poczuć. Bo to wszystko było nie tak. Harry to przecież wciąż Harry i samo to powinno być dla mnie wystarczającym hamulcem. Oczywiście, że zawsze pomogłabym mu w chorobie czy gdyby miał inny poważny problem. Ale teraz nie powinnam mu opowiadać o swoim życiu, o przyjaciołach, nie powinnam się z nim spoufalać bo im bardziej zacznę się przed nim otwierać tym mocniej on mnie skrzywdzi. Nie powinno mi być smutno, że wychodzi. Nie powinnam chcieć przesiedzieć z nim na kanapie całego dnia. Nie powinnam dawać się całować w policzek. Nie powinnam chcieć by pocałował mnie w usta… Dlaczego serce jest takie głupie? Rozum i zdrowy rozsądek powinien mną kierować, dlatego zamierzałam powiedzieć coś czego wcale nie czułam.   
-Harry nie chcę żadnych nieporozumień między nami. Kiedy wczoraj do mnie przyszedłeś miałeś naprawdę wysoką gorączkę, chciałam zadzwonić po pogotowie, ale poprosiłeś żebym tego nie robiła  więc zrobiłam wszystko żeby ci pomóc i cieszę się, że teraz czujesz się lepiej i że umiałam ci pomóc i naprawdę nie musisz mi za to dziękować. Ale nie chcę żebyś coś teraz sobie pomyślał. Żebyś to źle zinterpretował. Pomogłam ci nie dlatego, że nagle cię lubię, pomogłam ci, bo widziałam, że naprawdę potrzebujesz pomocy i nie wybaczyłabym sobie gdybym odesłała cię z kwitkiem a dzisiaj rano przeczytałabym, że coś ci się stało. Gdyby w takim stanie pojawiła się tu Jessica też bym jej pomogła, rozumiesz? Czuwałam przy tobie całą noc, ale nie zrobiłam tego z sympatii, bo moje uczucia względem ciebie nie uległy zmianie, nie znoszę cię i to wszystko co się wydarzyło nic dla mnie nie znaczy, jasne?
-Jak słońce- powiedział i znowu się do mnie zbliżył. Oczywiście mimo tego co przed chwilą powiedziałam dosłownie przestałam oddychać kiedy pochylił się nade mną a jego usta delikatnie dotknęły mojego ucha. – Ale czy chcesz czy nie, pomyślałem sobie swoje i twoje gadanie, że to niczego między nami nie zmienia nie do końca do mnie trafia- wyszeptał a ja miałam ochotę go spoliczkować i pocałować. Zamiast tego odsunęłam się od niego i postanowiłam go obrazić. Nazwać świnią, idiotą czy dupkiem.
-Ty…- zaczęłam nie udając już złości, ale on mi przerwał.
-Do zobaczenia…- powiedział szybko i otworzył drzwi. Już myślałam, że wyjdzie, ale zanim to zrobił musiał mnie wkurzyć jeszcze bardziej. –Skarbie- dodał i wyszedł zostawiając mnie totalnie pokonaną. Kilka chwil wcześniej chciałam czuć złość a przez jego słowa i właściwie bezczelne zachowanie byłam mega wkurzona. Wyszedł sobie zostawiając mnie bez możliwości ciętej riposty dlatego jak ostatnia kretynka nie umiejąca pogodzić się z porażką wybiegłam za nim. Ten głupek wchodził już do windy a kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Nie życzę sobie żebyś tak się zachowywał albo żebyś tak do mnie mówił- Harry wcisnął odpowiedni przycisk a winda zaczęła się zamykać. –Mów skarbie do swojej Sophie!- krzyknęłam jeszcze zanim idiota, kretyn, oszołom… zwał jak zwał, zniknął mi z oczu.

***

Coroczny, jesienny bal charytatywny to jedna z największych imprez organizowanych w Nowym Jorku. Pojawiają się na niej muzycy, aktorzy, modelki, projektanci, politycy, sportowcy a wszystko po to by pomóc potrzebującym. Bal ten zapoczątkowuje zbiórkę pieniędzy, która trwa aż do Bożego Narodzenia. Tym razem i ja zostałam zaproszona i oczywiście był to dla mnie zaszczyt, bo jak mówiła Olivia na takie imprezy nie zapraszają byle kogo - czyli poza tym, że podczas licytacji zamierzałam zostawić tam sporą sumę pieniędzy, która pomoże potrzebującym, był to dla mnie w pewnym sensie prestiż. Jako że zostałam sama i minęło dokładnie 19 dni odkąd Jesse mnie zostawił moją osobą towarzyszącą był Kurt. Blaine i tak był poza miastem, bo pojechał na weekend do rodziców więc dzięki mnie chłopak nie nudził się w piątkowy wieczór. No i poznał też kilka sławnych osób…
-Ali niby się znamy i tak dalej, niby wiem, że jesteś osobą znaną, ale…
-Rozumiem- powiedziałam śmiejąc się z chłopaka, który wciąż przeżywał fakt, że koło nas właśnie przeszła Beyoncé…  
-No bo na co dzień…- nie lubiłam kiedy moi bliscy gadali takie rzeczy więc automatycznie mu przerwałam.
-Wiem. Na mnie też widok tych ludzi robi takie samo wrażenie. Poza tym przecież to ty mnie poznałeś z Sarah, to ty jesteś jej psiapsiółem.
-Używasz takich wielkich słów. Z nią było inaczej. Ją poznałem przypadkiem, pomogłem jej i tyle. A ciebie tu zaprosili, bo uważają, że jesteś taka jak ci wszyscy tutaj. Widzisz różnicę?
-Niespecjalnie.
-Może dla kogoś ty jesteś jak Beyoncé.
-Teraz to serio się zagalopowałeś- powiedziałam nieco za głośno i spojrzałam na niego jakby był przybyszem z innej planety.
-Ali przecież ty jesteś taka znana! Nigdy wcześniej tak o tobie nie myślałem, bo nie zachowujesz się jakoś inaczej niż tacy szarzy ludzie jak ja. Jakim cudem ty się ze mną zadajesz?
-Na mózg ci padło i pleciesz głupoty. Niczym nie różnię się od ciebie czy innych ludzi którzy są w tym pomieszczeniu, ty też niczym się od nich nie różnisz…- powiedziałam i jakoś tak wyszło, że oboje, w tym samym momencie spojrzeliśmy na Beyoncé.
-Poza nią- powiedział rozmarzonym głosem.
-Zdecydowanie- bez zbędnych komentarzy przyznałam mu rację.
-Ona jest boginią.
-A my szarymi, zwykłymi ludźmi.
-Jak można być tak idealnym?- zapytał a ja nie siliłam się na znalezienie sensownej odpowiedzi.
-Nie wiem, przecież to wręcz niemożliwe żeby być tak perfekcyjnym.
-Podejdź do niej i zagadaj, przydaj mi się w końcu na coś.
-Chyba cię pogięło. Co mam jej powiedzieć?- chłopak nieco się zagalopował.
-Nie wiem. Ale dopiero co odkryłem, że jesteś sławna i zamierzam cię wykorzystać.
-Jesteś okropnym przyjacielem- powiedziałam udając oburzenie.
-Wiem, ale nie moja wina, że chcę mieć zdjęcie z Beyoncé.
-Nie podejdę do niej, nie ma szans- niby byłam pewną siebie młodą kobietą, ale bez przesady.
-No, ale zdjęcie…
-Nie szalej. Może zrobimy sobie po prostu selfie z nią w tle?
-W sumie… Okej- powiedział uradowany, wyciągnął telefon z kieszeni spodni a po chwili robiliśmy pełno zdjęć nie przejmując się tym, że nie powinniśmy robić głupich min w takim towarzystwie.
-Co robicie?- usłyszałam jego głos i automatycznie się spięłam. Niby wiedziałam, że też został zaproszony, ale Olivia nie mogła dotrzeć do informacji czy potwierdził, że przyjedzie.
-Selfie z Beyoncé- odpowiedział Kurt a ja niepewnie na niego spojrzałam. A raczej na nich. Przyszedł z nią. Sophie.
-Hej, miło cię znowu widzieć- Harry podał dłoń Kurtowi na przywitanie a w ślad za nim poszła jego dziewczyna.
-Jestem Sophie, miło cię poznać- powiedziała a ja miałam ochotę wepchnąć się między nich i powiedzieć żeby odwaliła się od mojego przyjaciela.
-Kurt, ciebie również- bla, bla, bla. Harry uwielbiał się mą bawić. Gdy był u mnie pocałował mnie! Co z tego, że w policzek?! Teraz zabrał ją ze sobą! Po co nam ta szopka? Po co to wszystko? Po co codziennie o nim myślałam i zastanawiałam się ‘co by było gdyby’? Nic by nie było!
-Kurt, chciałam cię jeszcze poznać z kilkoma innymi osobami- powiedziałam wcinając się im w rozmowę, która trwała już jakieś pięć minut i nie miałam pojęcia czego dotyczyła, bo byłam zbyt skupiona na wkurzaniu się na siebie w myślach i patrzeniem morderczym wzrokiem na Harry’ego, który wydawał się być dziwnie rozbawiony tym wszystkim. Po co on z nią przylazł? Nie wysiliłam się na żadne „wybaczcie, idę poznać się z Beyoncé” tylko po prostu chwyciłam przyjaciela za rękę i pociągnęłam go za sobą. Resztę wieczoru robiłam wszystko żeby unikać Harry’ego i jego ślicznej dziewczyny. Kurde! Dlaczego ona nie mogła być brzydka? Musiała być śliczna? Nie gapienie się na nich szło mi całkiem dobrze, bo nie było to trudne wśród tego tłumu ludzi, ale oczywiście nic nie mogłam poradzić na to, że podświadomie cały czas szukałam go wzrokiem. A kiedy go znalazłam… wyglądał pięknie w czarnym garniturze… Ale jego dłoń nie powinna być spleciona z jej. Dlaczego on jest tak bardzo dezorientujący? Raz łazi za rękę z nią, raz mówi skarbie do mnie. Dlaczego mnie to tak bardzo obchodzi? W mojej głowie dział się istny Armagedon. Stwierdziłam, że nie mogę tak stać i gapić się na nich dlatego postanowiłam iść do toalety. Kiedy tam weszłam umyłam dłonie zimną wodą i najchętniej przemyłabym też twarz, ale wtedy mój makijaż sprawiłby, że wyglądałabym jak jakaś niedorozwinięta panda a nie zamierzałam nikogo straszyć. Wyciągnęłam więc z mojej małej torebki pomadkę i zamierzałam pomalować usta, kiedy do toalety weszła ona. Oczywiście spojrzała na mnie i musiała się uśmiechnąć.
-Strasznie tam gorąco- zagadała do mnie a ja myślałam, że się walnę się pięścią w twarz. Ona była miła. Nie była taka jak Chloe.
-Tak- powiedziałam. Aż tyle. A ona tak jak ja wcześniej zaczęła myć dłonie.
-Najchętniej przemyłabym wodą twarz, ale nie chcę wyglądać jak jakaś niedorozwinięta panda- dlaczego ona nie może być wredna? Dlaczego nie może zaatakować mnie tekstem, że Harry jest jej a ja to jego przeszłość? Dlaczego nie może na mnie naskoczyć i powiedzieć, że mam przestać się na nich gapić i że mam się od nich odwalić? Wtedy mogłabym się z nią pokłócić, mogłabym się cieszyć, że jest wredną suką. Tymczasem ona jest miła.
-Przed chwilą pomyślałam o tym samym, ale stwierdziłam, że nie chcę straszyć gości- powiedziałam a ona zaśmiała się, oczywiście uroczo. Nie za bardzo wiedząc jak się w tej sytuacji zachować zaczęłam malować w końcu usta. Sophie na moje nieszczęście była normalną, sympatyczną dziewczyną i totalnie nie wiedziałam co zrobić. Wie, że Harry u mnie był? Przecież to było nie w porządku! To co zrobił! I nie miałam na myśli tego, że wtedy do mnie przyszedł tylko tego jak się ze mną pożegnał! Jak się zachowywał kiedy ona nie widziała.
-Ali wiem, że jest między nami niezręcznie…- zaczęła, ale się zacięła.
-Spokojnie, wiem o co ci chodzi.
-No właśnie nie wiesz. Harry i ja…- tym razem to ja postanowiłam jej przerwać.
-Nie musisz się przede mną tłumaczyć, nie jestem już z nim, dzięki Bogu.
-Dzięki Bogu?
-Nie zamierzałam ci niczego mówić, ale wydajesz się być naprawdę dobrą dziewczyną… Harry nie jest słodkim chłopcem za jakiego z pewnością go masz. Harry to podstępny, kłamliwy oszust, który zrobi wszystko żeby wygrać. Uwolnienie się od niego to najlepsze co mnie spotkało dlatego radzę ci, uciekaj dopóki nie jest jeszcze za późno. Poza tym on nie jest wobec ciebie w porządku. Harry był u mnie tydzień temu, był chory, ale nic nie usprawiedliwi tego, że zachował się wtedy nieodpowiednio. Dlatego dobrze ci radzę, otwórz oczy i zobacz, że on nie jest taki jaki myślisz. Im szybciej sobie to uświadomisz tym lepiej dla ciebie- powiedziałam i nie zamierzałam mówić nic więcej. Spojrzałam szybko jeszcze raz w lustro, uniosłam głowę wyżej i po prostu stamtąd wyszłam.


Hej!
Na samym początku chcę przeprosić, że tak długo nie dodawałam rozdziału! Przepraszam i niestety muszę przejść od razu do najważniejszej sprawy. Chodzi o to, że nie mam czasu pisać opowiadania, pisanie tego rozdziału to była niezła szopka, bo pisałam go przez całe 3 tygodnie i kiedy kończyłam go pisać wczoraj nie pamiętałam już co napisałam na początku dlatego przepraszam jeśli w niektórych momentach są jakieś niejasności czy coś w tym stylu :( No ale wracając do głównego wątku, tak jak wspomniałam nie mam czasu żeby pisać, głównie dlatego, że mam za dużo obowiązków, przede wszystkim muszę napisać pracę dyplomową i uwierzcie zabiera mi to praktycznie cały czas (we wtorek jak pokaże promotorowi co napisałam przez święta to mnie zabije bo napisałam stanowczo za mało m.in. przez to, że pisałam rozdział XD) No, ale nie chcę zawieszać opowiadania czy coś, zrobię to tylko jeśli naprawdę będę w potrzasku. Na razie chcę tylko powiedzieć, że kolejny rozdział pojawi się mniej więcej tak samo jak ten czyli za około 3 tygodnie. Postaram się go dodać jeszcze w kwietniu, ale chcę żebyście miały (idk czy czyta to jakiś chłopak XD Zakładam, że nie) świadomość, że opowiadanie nie jest moim priorytetem i mam po prostu ważniejsze rzeczy do robienia (bądź co bądź moja przyszłość jest dla mnie najważniejsza XD). Mam nadzieję, że będzie Wam się chciało czekać tak długo na rozdziały (taka sytuacja utrzyma się niestety do lipca, no chyba, że mnie natchnie i napiszę pracę w miesiąc XD) i rozdział raz na miesiąc Was nie odstraszy i jednak ze mną zostaniecie <3
To tyle :)
Przepraszam oczywiście za błędy!
Na koniec chcę jeszcze podziękować Lilly za to, że mimo braku czasu czyta i komentuje! Dzięęęękuję! <3
Do następnego!

PS I love youuuu all! <3