-C…Co?- spojrzałam na niego i od razu stwierdziłam, że nie
wygląda tak jak zazwyczaj. Teraz ledwo trzymał się na nogach i przez ułamek sekundy,
kiedy go zobaczyłam myślałam, że się upił. Ale on nie był pijany. Był chory,
miał gorączkę.
-Pomóż mi- powtórzył. Na jego twarzy widniały rumieńce a
włosy przykleiły mu się do spoconego czoła. Podpierał się ręką o ścianę i
widziałam jak dosłownie z sekundy na sekundę jego organizm ma coraz mniej
energii.
-Wejdź- otworzyłam drzwi szerzej a kiedy chłopak wszedł do
środka dotknęłam jego czoła. –Masz wysoką gorączkę.
-Wiem. Przepraszam, że przyszedłem. Zgubiłem klucze-
powiedział i spojrzał na mnie tak jakby zaraz miały go zjeść wyrzuty sumienia. Bał
się chyba, że go wyzwę i mu nie pomogę, ale aż tak bezduszna nie jestem. Nie
umiałabym mu odmówić pomocy, kiedy był w takim stanie.
-Cały się trzęsiesz, ale nie przejmuj się, pomogę ci. Zdejmij
tylko kurtkę- kiedy to powiedziałam na jego twarzy malowała się ulga
spowodowana moimi słowami. Gdy chłopak z moją pomocą zdjął kurtkę chwyciłam
jego dłoń i zaprowadziłam do salonu gdzie na początku zamierzałam go ulokować,
ale gdy spojrzałam na kanapę, na której miałby się położyć i z powrotem na
niego stwierdziłam, że nie może leżeć w salonie. Harry był w złym stanie.
Wiedziałam jak przechodził choćby głupie przeziębienie. Zawsze miał wysoką
gorączkę. Jego organizm reagował w ten sposób na zwyczajną infekcję, zawsze
walczył jakby za bardzo, dlatego potrzebował wypoczynku a nie gniecenia się na
kanapie. Nie to, że była ona mała, po prostu w łóżku zawsze jest wygodniej.
-Mogę usiąść tutaj- powiedział domyślając się pewnie, że
zastanawiam się gdzie go ulokować.
-Nie, tu ci będzie niewygodnie, jesteś za wysoki i za
wielki- mimo złego stanu, w którym się znajdował zaśmiał się totalnie
rozbrajająco. Nie miałam jednak czasu na jakiekolwiek analizy tego co się
właśnie wyprawia, dlatego wciąż trzymając jego dłoń zaprowadziłam go do mojej
sypialni.
-Połóż się tutaj, pójdę po termometr i coś na gorączkę-
powiedziałam, kiedy chłopak usiadł na łóżku.
-Przepraszam- wyszeptał i spojrzał na mnie tak jakby miał
się zaraz rozpłakać.
-Ej, wszystko jest dobrze. Nie denerwuj się- ukucnęłam przed
nim i miałam wrażenie jakbym mówiła do dziecka.
-Nie chcesz mnie tutaj… Zgubiłem klucze… Na lotnisku? Może w
taksówce. Przepraszam, że tu jestem. Przepraszam- mamrotał tak, że ledwo
rozumiałam co mówi. Ta gorączka musiała być naprawdę wysoka i wiedziałam, że
powinnam się pośpieszyć, dlatego powiedziałam tylko, że ma się położyć a ja
zaraz wrócę. Praktycznie pobiegłam po termometr, wodę i tabletki
przeciwgorączkowe.
-Dlaczego nie leżysz?-zapytałam, gdy po minucie wróciłam do
pokoju i zobaczyłam, że Harry ledwo siedzi na łóżku.
-Bo on tu śpi- odpowiedział z wyrzutem a ja na początku nie
zrozumiałam o co mu chodzi. Ale dojście do sedna zajęło mi jakieś pięć sekund.
Mówił o Jessem.
-Kładź się, natychmiast- postanowiłam olać to co mówił,
przynajmniej na razie. Stwierdziłam, że czas na wszelkie analizy, które tak
kochałam prowadzić w swojej głowie będzie później. Ukucnęłam przed nim i
zajęłam się zdjęciem jego butów.
-Nie miałem dokąd pójść- powiedział a ja wstałam i przytknęłam
termometr do jego czoła.
-Dobrze, że przyjechałeś do mnie, bo ci pomogę- starałam się
brzmieć przyjaźnie.
-Tylko ciebie mam.
-40,4 stopnie- nie wiedziałam czy powiedziałam to do niego
czy do siebie, ale jedno było pewne, przeraziłam się.
-Nie wiem gdzie są moje klucze, zgubiłem je, przyjechałem
taksówką.
-Harry muszę chyba zadzwonić po pogotowie, masz bardzo
wysoką gorączkę- nie chciałam panikować, ale taka temperatura była
niebezpieczna a jeśliby się jeszcze podniosła spowodowałaby uszkodzenia
komórek, zaburzyłaby wiele procesów chemicznych. Gdyby wzrosła do 41 stopni
mogłaby uszkodzić nawet mózg, który jest niesamowicie wrażliwy, białka budujące
neurony uległby zniszczeniu… Ali skup się i nie przypominaj sobie wszystkiego
czego nauczyłaś się na temat gorączki na studiach!
-Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie. Nie mogę się mieszać w
afery. Nie mogę- mamrotał i próbował wstać, ale położyłam dłonie na jego
barkach i go powstrzymałam.
-Chodzi o twoje zdrowie, Harry naprawdę źle z tobą.
-Ali nie mogę trafić do szpitala, wszyscy o tym napiszą a ma
być cicho.
-Ale…
-Skarbie błagam- skarbie.
-Okej, powiedz tylko czy coś cię boli. Brzuch, gardło?-
powiedział skarbie. Ali, on majaczy. Ma ponad 40 stopni gorączki, to cud, że w
ogóle jest z nim kontakt!
-Dwa dni temu bolało mnie gardło, albo pięć.
-To dobrze, jeśli to jakaś infekcja gardła to dobrze, gdyby
cię bolał brzuch albo coś innego byłoby gorzej. Weź te proszki i popij wodą,
wypij wszystko- podałam mu środek przeciwgorączkowy i szklankę z wodą, którą
prawie na siebie wylał.
-Zimno mi- wyszeptał.
-Wiem, dlatego zaraz mnie znienawidzisz za to co zrobię. Ale
najpierw się połóż.
-On tu śpi- słysząc te słowa wywróciłam tylko oczami i
postanowiłam działać.
-Jeśli się nie położysz zadzwonię po pogotowie- zagroziłam i
mimo tego, że chyba nie do końca rozumiał co się wokół niego dzieje w końcu się
położył.
-Pozwól mi zostać.
-Pozwalam. Nie przykrywaj się dobrze?- poprosiłam go kiedy
zaczął okrywać się kołdrą. Wiedziałam, że mu zimno, ale w przypadku tak
wysokiej gorączki to chyba najgorsze co mógłby zrobić. Zanim wyszłam patrzyłam
na niego chwilę, zamknął oczy i przysięgam, że nawet chory wyglądał idealnie i
naprawdę musiałam się opanować żeby się na niego nie gapić. Musiałam mu pomóc,
dlatego odwróciłam się by wyjść i wtedy niespodziewanie złapał mnie za rękę.
-Nie idź- poprosił a ja mimo chęci spełnienia jego prośby
musiałam działać szybko.
-Zaraz wrócę, nie martw się- powiedziałam i pobiegłam do
łazienki. Stresowałam się. Bałam się, że mu nie pomogę i że coś mu się stanie.
Cały czas wydawało mi się, że powinnam zadzwonić po pomoc i stwierdziłam, że
zaczekam godzinę. Jeśli jego ciało się nie ochłodzi zadzwonię po karetkę. Może
i nasze stosunki były dość dziwne a ja miałam swój plan by go zniszczyć, ale
nigdy w życiu nie chciałabym by stało mu się coś poważnego. Kilka rys na
wizerunku to nic jeśli w grę wchodziło zdrowie. Stan, w którym Harry się
znalazł uświadomił mi, że tak naprawdę nie chcę żeby działa mu się krzywda i
naprawdę chciałam mu pomóc, bałam się o niego i jedyne o czym potrafiłam myśleć
to, że chcę żeby był zdrowy, żeby nie chorował.
-Zostawiłaś mnie- usłyszałam, kiedy weszłam do pokoju. Nie miałam
pojęcia czy mówi o tym, że przed chwilą wyszłam czy chodzi mu o kiedyś, ale to
nie było ważne w tym momencie.
-Harry to co teraz zrobię będzie dla ciebie nieprzyjemne, ale
muszę to zrobić- powiedziałam zanim przeszłam do sedna. Przy tak wysokiej
temperaturze najlepiej jest wziąć zimną kąpiel. Wiedziałam jednak że w tym
momencie ona odpada, bo Harry nie poradzi sobie sam a ja mogłam nie dać rady go
utrzymać, bo byłam zwyczajnie za drobna przy nim. Dlatego postanowiłam zrobić
mu zimne okłady. Zamoczyłam mały ręcznik w lodowatej wodzie i położyłam na jego
czole. Wiedziałam jednak, że to nie wystarczy, dlatego postanowiłam zrobić
okład na jego klatce piersiowej i ramionach. Nic więcej nie mogłam zrobić.
Mogłam tylko czekać aż spadnie temperatura. Usiadłam obok niego i zaczęłam
rozpinać jego koszulę.
-Dlaczego mi to robisz?- zapytał trzęsącym się głosem kiedy zimny
okład wylądował na jego torsie.
-Przepraszam, naprawdę przepraszam, ale masz zbyt wysoką
gorączkę.
-Dlaczego lubisz się nade mną znęcać?
-Ciiiii nic nie mów- byłam wystarczająco zdenerwowana tym
wszystkim a on tylko potęgował moje emocje tym co mówił. Wiedziałam, że nie
robi tego specjalnie, ale wystarczał mi sam fakt, że jest w moim mieszkaniu
żebym była rozchwiana.
-Mama mnie zabije, zapomniałem wziąć śniadania- wyszeptał po
chwili.
-Twoja mama jest super, nie będzie na ciebie zła-
powiedziałam patrząc na jego twarz. Miał zamknięte oczy, które po chwili
otworzył. Był zmęczony, wręcz wycieńczony i mimo tego patrzył na mnie
przenikliwie. Zaczął mi się przyglądać a ja pochyliłam się nad nim by zmienić
okład na jego czole.
-Kocham cię Ali- powiedział a ja postanowiłam udawać, że
tego nie słyszałam. Nie zamierzałam tego przyjmować do świadomości. Po prostu
nie mogłam o tym myśleć i wytłumaczyłam sobie, że słowa padające z jego ust to
wynik gorączki, właściwie to najwyższej gorączki jaką w życiu widziałam i to na
tym się skupiłam. Wszystkie fakty poboczne postanowiłam olać albo zająć się ich
analizą jak będę miała pewność, że jest z nim wszystko w porządku.
-Ciii, odpoczywaj- wyszeptałam i przeczesałam ostrożnie
palcami jego mokre włosy.
-Zawsze będę cię kochał, wiesz o tym- prawda była taka, że
Harry mówił tak niewyraźnie, że z pewnością część z tego co mówił wcale tak nie
brzmiało i ja źle to rozumiałam. Dlatego
przestałam go słuchać i mu odpowiadać. Skupiłam się na tym by mu pomóc. Po
godzinie sprawdziłam temperaturę i okazało się, że dzięki Bogu jest ona niższa,
wciąż była wysoka prawie trzydzieści dziewięć stopni, ale udało mi się nad nią
zapanować, dlatego spadł mi kamień z serca. Harry zdążył już zasnąć, ale go
obudziłam, musiał się napić. Chłopak pochłonął dwie szklanki wody i znowu
zasnął. Ja nie zamierzałam tego robić. Nastawiłam sobie budzik, który dzwonił
co godzinę i dokładnie co godzinę sprawdzałam czy gorączka nie jest wyższa. O czwartej
nad ranem musiałam go znowu obudzić by dać mu paracetamol i zrobić okład na czoło,
bo niestety temperatura wzrosła. Zadziałałam szybko, dlatego godzinę później
termometr wskazał tylko 37,6 stopni. Siedziałam przy nim całą noc i jakimś
cudem udało mi się nie myśleć o nim. Nie chciało mi się nawet spać. Jedyne, co
czułam to ulga, że udało mi się mu pomóc…
-Ali…- usłyszałam, dlatego otworzyłam oczy. W pokoju było
jasno a przy mnie kucał Harry trzymając dłoń na moim ramieniu.
-Która godzina?! Gorzej się czujesz?- dosłownie zerwałam się
na równe nogi, przez co prawie go przewróciłam zaskakując go moją nagłą
reakcją.
-Spałaś na tym fotelu całą noc?- zapytał, ale ja zajęłam się
moją komórką. Było dwadzieścia minut po siódmej a o siódmej wstałam by sprawdzić
jego temperaturę. Musiało mi się przysnąć.
-Co?
-Spałaś na tym fotelu…
-Nie, nie spałam po prostu tu siedziałam, ale teraz chyba mi
się zasnęło- wyjaśniłam i jakoś tak automatycznie zaczęłam dotykać jego
policzki i czoło by sprawdzić czy nie jest gorący. Dopiero po kilku sekundach
zdałam sobie sprawę z tego, że on już kontaktuje, bo wyglądał na totalnie
zaskoczonego moim zachowaniem.
-Przepraszam- powiedział a ja odsunęłam się od niego
skrępowana.
-Za co?- zapytałam jeszcze nie do końca kontaktując.
-Że sprawiłem ci kłopot- odpowiedział i odgarnął z mojej
twarzy zabłąkany kosmyk włosów.
-Jest wcześnie, połóż się jeszcze- dlaczego miałam ochotę
przymknąć oczy kiedy poczułam jego dotyk?
-Nie, będę się zbierać, poza tym to ty wyglądasz na mega
zmęczoną i to ty powinnaś się położyć- powiedział a jego dłoń wylądowała na
mojej. Harry zaczął nawet masować kciukiem moje kostki czym mnie obudził.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam z niedowierzaniem. Co on do cholery robił?
Okej, może byłam prawie nieprzytomna, ale nie zamierzałam pozwalać mu na takie
zachowanie.
-Harry przeginasz- powiedziałam starając się zabrzmieć
„groźnie” co oczywiście średnio mi wyszło. - Cóż, oczywiście jeśli musisz to
idź, choć uważam, że powinieneś zostać. Wczoraj mówiłeś, że zgubiłeś jakieś
klucze, nie wiem gdzie jest twój ochroniarz i nie wiem gdzie chcesz iść, ale
moim zdaniem powinieneś to wszystko jakoś ogarnąć. No i przede wszystkim masz
się umówić do lekarza i chcę mieć pewność, że to zrobiłeś. Dlatego zanim
gdziekolwiek pójdziesz naładuj telefon, skontaktuj się z kim trzeba, umów się
do lekarza, zjedz coś, odśwież się, po prostu się ogarnij. I przestań się szczerzyć,
bo to, że jesteś chory nie powstrzyma mnie przed walnięciem cię w twarz.
-Zrobię wszystko co chcesz- powiedział uśmiechnięty od ucha
do ucha dlatego pokiwałam tylko z dezaprobatą głową.
-W takim razie może na początek zjemy śniadanie? W nocy
naprawdę było z tobą źle i myślę, że powinieneś zjeść coś co pomoże odzyskać ci
siły.
-Dziękuję ci za wszystko- powiedział i podszedł do mnie
bliżej. Kiedy spał gapiłam się na niego, dotykałam jego twarzy i modliłam się
żeby było z nim dobrze. Ale Harry był już świadomy i nie zamierzałam pokazywać
tego jak wielkie wrażenie wywarła na mnie ta noc i to wszystko.
-Przestań- nakazałam, ale on znowu tylko się uśmiechnął.
-Przestań, co?- zapytał udając debila. W sumie… on nie
musiał udawać.
-Tak się na mnie patrzeć- starałam się brzmieć na wkurzoną,
ale nie miałam siły by się wkurzać.
-Jak?
-Dobrze wiesz jak.
-No właśnie nie wiem jak.
-Ładowarka do telefonu leży na stoliku, podłącz go i chodź
do kuchni- powiedziałam jeszcze i wyszłam. Byłam zmęczona i nie miałam siły się
z nim przekomarzać. Potrzebowałam kawy. Najlepiej całego litra, dlatego to kawą
zajęłam się na początku.
-Pomóc ci?- zapytał a ja prawie umarłam na zawał. Nie
zdawałam sobie sprawy, że chłopak wszedł do kuchni i stoi metr ode mnie.
-Nie trzeba… Albo podaj mi dwa kubki są do góry, w drugiej
szafce od lewej strony.
-A herbata?
-Tutaj, w pojemniku- powiedziałam i wskazałam mu ręcznie
zdobiony pojemnik z napisem „tea”, który stał na blacie.
-Odkrywczo-chłopak zaśmiał się totalnie uroczo przez co
musiałam sama siebie wyzwać w myślach za to, że tak twierdzę.
-Ja piję kawę- powiedziałam kiedy wrzucił herbatę też do
mojego kubka.
-Od kiedy?- zapytał zdziwiony.
-Odkąd nie jestem z tobą- powiedziałam i dopiero po kilku
sekundach zrozumiałam własne słowa i to jak głupio one zabrzmiały. Ale halo?
Byłam zmęczona i nie do końca kontaktowałam tak jak powinnam.
-Ja nadal wolę herbatę- oznajmił a właściwie burknął pod
nosem nie kryjąc tego, że nie spodobało mu się to co powiedziałam, ale
postanowiłam to olać.
-Usiądź, zaraz wszystko będzie gotowe- nie chciałam zacząć
się z nim sprzeczać i tracić na to niepotrzebnie energii. Dokończyłam robić
śniadanie a do jego herbaty dodałam łyżeczkę miodu i plasterek cytryny. Nalałam
sobie kawy, która zdążyła się zaparzyć i po prostu siedzieliśmy i jedliśmy w
ciszy. Nie przeszkadzało mi to i miałam wrażenie, że jemu też nie. Oboje
byliśmy zmęczeni a ja dodatkowo zastanawiałam się jak dam radę przeżyć w studio
i stworzyć coś sensownego po tak intensywnej nocy. W głowie pojawił mi się
nawet pomysł, że chciałabym żeby Harry mnie zaraził, przynajmniej miałabym
sensowną wymówkę by tam nie iść. Przez cały czas robiłam wszystko żeby nie
myśleć o tym co się stało i nagle to we mnie uderzyło. Mój mózg jakby się
odblokował, być może dzięki kawie, której wypiłam cały wielki kubek. –Skąd
wiesz gdzie mieszkam?
-Co?- zapytał i spojrzał na mnie tak, że wiedziałam, że tak
jak ja chwilę wcześniej błądził gdzieś myślami.
-Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?- powtórzyłam się choć
domyślałam się, że mógł tę informację otrzymać od pewnego Irlandczyka.
-Od Nialla- powiedział a ja jedyne co miałam w głowie to
myśl. Jedno krótkie zdanie. Zabiję tego blond tlenionego zdrajcę.
-Tak myślałam. Dlaczego właściwie do mnie przyjechałeś?
-Nie do końca umiem odpowiedzieć na to pytanie. Ale
początkowo nie planowałem tego. Pojechałem nawet do mieszkania, ale kiedy tam
dotarłem okazało się, że nie mam przy sobie kluczy. Nie wiem gdzie je
zapodziałem… Możliwe, że ich w ogóle nie wziąłem z LA. Już tam się źle czułem,
ale musiałem tu przylecieć. Kiedy wszystko załatwiłem odprawiłem ochronę gdy
tylko podwieźli mnie pod dom. A tam jak już mówiłem okazało się, że nie mam jak
dostać się do środka a czułem się coraz gorzej dlatego zadzwoniłem do Nialla i
zapytałem o twój adres. Nie bądź na niego zła. Wyjaśniłem mu, że chyba jestem
chory a on powiedział, że ty mi pomożesz. Wiem, że mogłem jechać do jakiegoś hotelu,
ale nie myślałem o tym wczoraj. Nie chciałem żadnej afery, zmieniamy wytwórnię
i agencję, miałem zniknąć na jakiś czas, bo nie chcemy wokół tego
niepotrzebnego szumu a wiesz jak jest. Ktoś coś zobaczy i potem to jest jak
domino. Dlatego wziąłem taksówkę i przyjechałem tutaj.
-Rozumiem- jego tłumaczenie było naprawdę sensowne i
stwierdziłam, że raczej nie kłamie.
-Wiem, że mogłem do ciebie zadzwonić, ale telefon mi padł
zaraz po rozmowie z Niallem. Wiem, że mogłem jechać do hotelu i wiem, że nie
chciałaś żebym przyjeżdżał do ciebie, ale tak źle się czułem…
-Dobrze zrobiłeś, że do mnie przyjechałeś, bo ci pomogłam.
Gdybyś pojechał do hotelu mogłoby to się różnie skończyć. Ale nie roztrząsajmy
już tego- powiedziałam i spojrzałam na zegarek. - Na dziesiątą muszę być w
studio a trochę mi zajmie ogarnięcie się więc teraz ty idź się wykąp a ja tu
posprzątam. Później zadzwonisz wszędzie tam gdzie musisz, umówisz się do
lekarza, ja pójdę się szykować i będzie po sprawie.
-Chętnie wziąłbym prysznic, ale nie mam ciuchów na zmianę.
-Mogę dać ci coś Jesse’ego- nie miałam pojęcia po co to
powiedziałam skoro i tak wiedziałam jak zareaguje.
-Nie będę nosił jego ciuchów- oznajmił a ja wywróciłam
oczami.
-Harry wyglądasz okropnie, przyda ci się prysznic. Mam tu
jego czyste ciuchy…
-Wykluczone- powiedział szybko mi przerywając.
-Zachowujesz się jak dziecko.
-Nie będę nosił ubrań twojego chłopaka i koniec kropka-
zrobił minę niczym naburmuszone dziecko a ja westchnęłam najgłośniej jak
potrafiłam.
-Jesse nie… A z resztą. Nie chcesz to nie, nie będę ci się o
nic prosić- powiedziałam i wzięłam puste kubki do rąk.
-Ali wiem, że chcesz dla mnie dobrze- mówił idąc za mną.
Jako że miałam tempo gorsze niż ślimak Harry mnie wyprzedził i położył dłonie
na moich ramionach, przez co zmuszona byłam stanąć. –Dziękuję ci za wszystko,
co dla mnie zrobiłaś. Naprawdę jestem ci wdzięczny i choć wiem, że nie
powinienem się cieszyć to cieszę się, że nie zamknęłaś mi wczoraj drzwi przed
nosem, bo właściwie takiej reakcji z twojej strony się spodziewałem. Wiem, że
czuwałaś przy mnie całą noc i dzięki tobie czuję się teraz o wiele lepiej niż
wczoraj, ale nie każ mi zakładać ciuchów chłopaka, którego delikatnie mówiąc
nie lubię. Wystarczy mi to, że musiałem spać w łóżku, w którym ty i on… Nawet
nie chcę o tym myśleć. Dlatego Ali nie, nie ubiorę jego ubrań- powiedział
gapiąc się na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-W takim razie, ty pozmywaj a ja idę się umyć- oznajmiłam,
bo stwierdziłam, że w tej chwili jedyne czego potrzebuję to zimny prysznic, który
mnie otrzeźwi. Podałam mu kubki i nie czekając chwili dłużej pognałam do łazienki,
w której spędziłam dwadzieścia minut, z czego dziesięć stojąc pod strumieniem
zimnej wody.
-Kiedy się myłaś wszystko załatwiłem, samochód przyjedzie po
mnie za około dwadzieścia minut- powiedział kiedy weszłam do salonu.
-Lekarza też?
-No mówię, że wszystko.
-To super- stwierdziłam bez entuzjazmu. Kurde, wypiłam kawę,
wzięłam prysznic i nawet Harry będący w moim mieszkaniu nie potrafił mnie
rozbudzić.
-Coś się stało? Poza tym, że tu jestem- nie wiedziałam czy
to miał być żart, ale po mojej minie chłopak mógł stwierdzić, że nie było mi do
śmiechu.
-Nic się nie stało, jestem zmęczona po prostu- odpowiedziałam
i usiadłam na kanapie.
-Ali widzę, że coś jest nie tak. Nie rzucasz się na mnie,
nie docinasz mi, jesteś dziwnie nieobecna.
-Wciąż boli cię gardło?- zapytałam kiedy on siadał obok
mnie.
-Nie mówimy o mnie.
-Odpowiedz- rozkazałam a on wywrócił oczami.
-Tak, musiałem się po prostu przeziębić.
-Możesz na mnie zakaszleć?- zapytałam. Zmęczenie miało na
mnie zły wpływ. A bliskość Harry’ego tylko potęgowała to, że ciężko mi się
używało mózgu.
-Co?- zapytał nie wiedząc o co mi chodzi.
-No zakaszleć. Mam ci pokazać jak się kaszle?- zapytałam a
on uśmiechnął się i spojrzał na mnie jak na idiotkę rozumiejąc już do czego
zmierzam.
-Jeśli chcesz żebym cię zaraził mam lepszy pomysł jak mogę
to zrobić- powiedział i poruszył śmiesznie brwiami.
-Mój pomysł jest wystarczająco dobry.
-Ale mój jest lepszy. Poza tym, dlaczego chcesz być chora?
-Bo nie mam weny a muszę nagrywać. Wiesz jakie to okropne
kiedy tam idziesz i nic?- Boże oddaj mi mój mózg! Dlaczego zachowuję się jak
idiotka? Co ja w ogóle paplam?
-Taaa, coś tam o tym wiem- Harry był totalnie rozbawiony
moimi bezsensownymi wypowiedziami.
-Potrzebuję L4.
-Myślisz, że ktoś je w ogóle uwzględni? Przecież w naszym
zawodzie nie istnieje coś takiego jak L4.
-No i co? Dla mnie zacznie istnieć.
-Może po prostu zrób sobie dzisiaj wolne.
-Nie mogę… Na dodatek jestem umówiona dzisiaj z Cassie.
Boże, przecież ja tam umrę!- kiedy to sobie uświadomiłam nie miałam już siły by
siedzieć. Położyłam się na kanapie a stopy położyłam na jego kolanach.
-Z Cassie?
-To moja trenerka tańca i uwierz mi nigdy w życiu nie
widziałeś tak wymagającego nauczyciela. Ona jest okropna, na początku się jej
bałam, wręcz panicznie. A teraz przywykłam do niej i nawet ją lubię, mimo że to
suka- oczywiście dopiero po minucie zarejestrowałam, że nie mogę tak po prostu
sobie leżeć z nogami na jego kolanach tym bardziej, że jego dłonie
automatycznie na nich wylądowały, dlatego mimo tego, że nie miałam siły
ogarnęłam się i usiadłam.
-Chciałbym zobaczyć jak tańczysz- stwierdził, ale powiedział
to tak, że zabrzmiało jakby mówił do siebie.
-Nie jestem w tym jakaś super, ale z pewnością idzie mi
coraz lepiej. Wiesz, kiedyś mogłam iść prostą drogą i nogi same potrafiły mi
się zaplątać. Teraz nie jestem już taka niezdarna, mam też dobrą kondycję, bo
sporo ćwiczę. Ale mimo wszystko nie umiem tańczyć, to znaczy trochę umiem,
właściwie tyle ile muszę. Podczas koncertów mam kilka układów, ale nie jest to
Bóg wie co, dlatego na twoim miejscu nie spodziewałabym się cudów.
-Uwierz mi, że pamiętam ciebie nieco inną, dlatego wszystko,
co teraz robisz wydaje mi się cudem. Chociażby to, że ćwiczysz.
-Czy ty się ze mnie naśmiewasz?- zapytałam widząc jego minę.
-Nie! Oczywiście, że nie tylko pamiętam cię inną…
-Po prostu postanowiłam o siebie dbać. Zrozumiałam jakie to
ważne.
-To widać.- stwierdził i spojrzał na mnie dziwnie. -Wyglądasz
teraz naprawdę wspaniale. Zawsze wyglądałaś, ale teraz wyglądasz po prostu
zdrowiej.
-I tak się czuję, wiem, że nie zmienię już tego trybu życia.
Po prostu znalazłam równowagę i staram się żyć w zgodzie z sobą.
-I taniec plus sukowata trenerka pozwala ci żyć w zgodzie z
sobą?- zapytał i miał taką minę jakby próbował to jakoś zrozumieć. Cóż, w jego
wyobrażeniach nadal byłam słabą, przejmującą się każdą złą opinią, wiecznie
potrzebującą pomocy dziewczynką.
-A żebyś wiedział. Cassie daje mi wycisk, ale pokazuje, że
jestem w stanie rozciągać swoje granice i je przekraczać. Co z tego, że po
treningu mam ochotę się porzygać skoro udało mi się to zrobić? Wiesz jak się
czułam kiedy udało mi się zrobić szpagat?
-Umiesz zrobić szpagat?- zdziwienie malujące się na jego
twarzy było tak wielkie, że aż zrobiło mi się głupio. Za jaką ofiarę losu
musiał mieć mnie wcześniej?
-Jak już mówiłam Cassie jest wredna, ale tak naprawdę jest
wspaniałą trenerka, pomaga mi rozciągać i wyznaczać nowe granice- powiedziałam
nieco speszona.
-Co w ogóle cię skłoniło do tego żeby zapisać się na taniec?
-Właściwie to agencja mnie zapisała. Nie tylko na taniec.
-To, że mieszkasz w Nowym Jorku to też ich pomysł?- zapytał
a ja w końcu poczułam się choć trochę bardziej rozbudzona.
-Właściwie to tak. Kiedy negocjowałam nowy kontrakt
powiedziałam, że chciałabym żeby tym razem było inaczej, chciałam się
przygotować do powrotu i powiedziałam, że chcę się uczyć nowych rzeczy, że chcę
się rozwijać i wtedy zaproponowano mi Nowy Jork. Zgodziłam się od razu, bo to
miasto daje przecież tak wiele możliwości by uczyć się nowych rzeczy. A kiedy
już tutaj przyjechałam okazało się, że w moim grafiku znajdują się lekcje
śpiewu, tańca i nawet aktorstwa.
-Aktorstwa?-Harry wydawał się naprawdę zaciekawiony a ja
miałam ochotę dowiedzieć się co on robił przez te dwa lata. Nie rozumiałam
dlaczego, ale chciałam.
-Taaa, na początku też wydawało mi się to szalone, ale jak
się później okazało te lekcje były równie przydatne jak te ze śpiewu.
-Naprawdę?
-Taaa, widzisz podczas trasy zaprosiłam wielu gości, z
którymi wcześniej nagrywałam takie krótkie filmiki, właściwie takie scenki
opowiadające jakieś historie i te lekcje okazały się dla mnie naprawdę pomocne.
-Taniec, śpiew, aktorstwo. No i oczywiście masz ogromny
talent jeśli chodzi o rysowanie i malowanie. Czy ty nie jesteś zbyt zdolna?-
zapytał i się zaśmiał a ja posłałam mu tylko uśmiech. Nie rysowałam ani nie
malowałam odkąd się rozstaliśmy, bo jakoś tak po prostu nie umiałam. To znaczy
prawie, bo rysowałam dla Lux, ale nie stworzyłam niczego wartego uwagi. Bo
kwiatki i księżniczki, które tworzyły kolorowanki dziewczynki się nie liczyły.
-Tak naprawdę to mam chyba tylko talent do śpiewania, reszta
jest dla mnie dodatkiem i formą rozwoju, ale nigdy nie będę w tym najlepsza.
-Dla mnie jesteś najlepsza we wszystkim- nie chciałam by ta
rozmowa weszła na ten tor. Rozmawialiśmy neutralnie a on zawsze musiał
wyskoczyć z tego typu tekstem.
-Powinieneś sprawdzić temperaturę, przyniosę ci termometr-
powiedziałam szybko, wstałam i poszłam do pokoju po termometr. Kiedy wróciłam
przytknęłam urządzenie do jego czoła i wcale nie zdziwiły mnie cyfry, które
wyświetliły się na wyświetlaczu.
-I?
-38,2. Przyniosę paracetamol i zrobię ci jeszcze jedną
herbatę- oznajmiłam i poszłam do kuchni by po chwili wrócić z tabletkami, wodą
i parującym napojem.
-Masz naprawdę ładne mieszkanie- powiedział Harry, który nie
siedział już na kanapie tylko przechadzał się właśnie po salonie i oglądał go
całkiem szczegółowo.
-Dzięki- podeszłam do niego i podałam mu tabletkę i wodę.
-Jest takie w twoim stylu.
-Trochę mi zajęło zanim urządziłam je po swojemu. A ty?
Mówiłeś, że zgubiłeś klucze, kupiłeś tu mieszkanie?- zapytałam, bo nagle to
sobie uświadomiłam. Ku własnemu zdziwieniu, zadałam to pytanie zupełnie
normalnie, bo dopiero kiedy powiedziałam to na głos dotarło do mnie, że Harry
może zamieszkać w tym samym mieście co ja. A tego bym nie chciała.
-Nie, nie. To nie moje mieszkanie tylko Nicka. Zaoferował mi
żebym się u niego zatrzymał i uwierz mi, on mnie zamorduje jeśli te klucze się
nie znajdą.
-W takim razie nie zbliżaj się do niego bez ochrony- nie ma
zdjęć Jesse’ego! Zdałam sobie z tego sprawę kiedy Harry zaczął się przyglądać
fotografiom, które stały na półce. Nie chciałam by chłopak wiedział, że jestem
sama, wolałam by myślałam, że wciąż jestem zajęta, najdłużej jak się dało. Ale
w ramkach miałam zdjęcia wszystkich ważnych dla mnie osób, rodziców, Zuzy z
synkiem, Kurta i Blaine’a, Nialla, Lux oraz swoje z mamą, z Zuzą, z Zaynem…
Byli tam wszyscy poza Jessem. Kiedy się rozstaliśmy schowałam jego zdjęcia. Nie
dlatego, że się rozstaliśmy tylko dlatego, że wyrządziłam mu krzywdę i nie
chciałam ciągle o tym myśleć a patrzenie na jego zdjęcia powodowało, że czułam
się podle. Musiałam też spakować jego rzeczy, nie mieszkaliśmy razem, ale
miałam w garderobie sporo jego ciuchów, w łazience obok mojej szczoteczki do
zębów stała jego, w szafce za lustrem wciąż miałam jego piankę i maszynkę do
golenia. Wszystko zapakowałam do wielkiego pudła, które stało teraz w kącie w
garderobie, zamierzałam to wszystko oddać, właściwie miałam na to całe dziesięć
dni, ale ja nie zdążyłam tego jeszcze zrobić.
-Masz wiele nagród- głos Harry’ego sprowadził mnie na
Ziemię. Chłopak trzymał w dłoniach nagrodę, którą dostałam na gali Glamour
dlatego od razu się rozchmurzyłam.
-To nie wszystkie, część zawiozłam do rodziców. Ale ta,
którą teraz trzymasz jest jedną z moich ulubionych. Wtedy poznałam Paula i
Iana.
-Paula i Iana?
-Stafana i Damona, słynnych braci Salvatore- powiedziałam
podekscytowana przypominając to sobie.
-Podejrzewam, że bardziej niż nagrodą przejęłaś się nimi.
-No oczywiście! Przecież to Stefan! I Damon!
-Nadal masz na ich punkcie obsesję?- zapytał i uśmiechnął
się patrząc na mnie jak na pięcioletnie dziecko.
-No jasne!
-Nawet jeśli ich znasz?
-Teraz mam nawet chyba jeszcze większą.
-To da się mieć większą?!- zapytał udając szok a ja walnęłam
go w ramię i prawie oblałam się herbatą, którą trzymałam.
-Nie śmiej się ze mnie! Nawet nie wiesz jakie to trudne iść
z Paulem na pierogi i powstrzymywać się przed męczeniem go prośbami o spoilery.
-Często się z nim spotykasz? Poznałem ich wtedy na after party,
ale nie sądziłem, że utrzymujecie jakieś przyjacielskie relacje.
-Spotykamy się, ale niestety rzadko, przeważnie kiedy tutaj
przyjeżdża albo kiedy widujemy się na jakiś galach. Paul jest super, załatwił
mi kiedyś wejście na plan, zabrałam ze sobą Zuzę i mogę śmiało powiedzieć, że
to był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Z Ianem widuję się właściwie tylko
na rozdaniach nagród, ale częściej widuję się z jego żoną Nikki, wkręciła mnie w
pewną fundację, wiesz ona z Ianem mega się angażują w ochronę środowiska,
kochają zwierzęta. Poza tym Nikki jest taka kochana, nie da się jej nie lubić,
tworzy z Ianem cudną parę. Z nią niestety też nie widzę się tak często jakbym
chciała, ostatnio byłyśmy razem na zakupach jakieś dwa miesiące temu.
-Ali!- usłyszeliśmy i oboje w tym samym momencie obróciliśmy
się by zobaczyć kto wdarł się do mojego mieszkania. Ja oczywiście wiedziałam
kto, Harry nie miał zielonego pojęcia. Mój przyjaciel miał jakiś głupi nawyk,
że zawsze kiedy zapominałam zamknąć drzwi na klucz po prostu wchodził jak do
siebie nie przejmując się by chociaż zapukać.
-Hej- powiedziałam wesoło widząc Kurta, który wyglądał tak
jakby wygrał fortunę w totka.
-Ali dostałem się! Uwierzysz?! Przeszedłem dalej!-
powiedział uradowany nie zwracając uwagi na Harry’ego któremu wcisnęłam w
dłonie gorącą herbatę i popędziłam wprost w ramiona przyjaciela. Kurt był
niedawno na castingu do serialu. Gdybym powiedziała, że był do tego nastawiony
sceptycznie byłoby to wielkim niedopowiedzeniem. On w ogóle nie chciał tam iść,
mówił, że i tak nie przejdzie dalej i poszedł tam tylko dlatego, że razem z
Blainem wierciliśmy mu o to dziurę w brzuchu. Kurt miał ogromy talent i byłam
pewna, że jest skazany na sukces, ale on nie wierzył w siebie wystarczająco.
Nie miał łatwego życia, przez jego, w pewnym sensie, odmienność i orientację
nie raz był obiektem głupich żartów czy obelg. Wciąż się uczył wiary w siebie i
choć na ogół sprawiał wrażenie otwartego, pogodnego i nieco ekscentrycznego
dobrze wiedziałam, że czasami miewał gorsze dni. Na ten casting poszedł pod
przymusem, razem z Blainem pomagaliśmy mu się do niego przygotować,
siedzieliśmy po nocach poszukując idealnej piosenki i ucząc się z nim roli, o
którą się starał.
-Wiedziałam! Mówiłam ci! Mówiłam! Jesteś świetny, tylko
głupcy nie poznaliby się na tobie!- mówiłam przejęta ściskając go najmocniej
jak potrafiłam by po chwili go puścić i zacząć skakać po całym salonie z radości.
-To dopiero pierwszy casting…
-Przestań! Pamiętasz co mówiliśmy? Emmy, Grammy, Złote
Globy, Tony, PCA, Oscary! To nasza przyszłość- powiedziałam patrząc mu w oczy
ledwo hamując łzy wzruszenia. Nie wiem jak to działało, ale sukcesy moich
przyjaciół zawsze cieszyły mnie tak jak moja własne. Chociaż nie. Ich sukcesy
cieszyły mnie o wiele bardziej.
-Jesteś szalona.
-Nie, ja jestem realistką i mam nadzieję, że pamiętasz, że
obiecałeś mi, że jak już cię nominują do Złotych Globów to zabierzesz mnie ze
sobą.
-Oczywiście, że cię zabiorę- powiedział i spojrzał na
Harry’ego a kiedy zrozumiał kto to jego mina była po prostu epicka. -Yyyyyy, ja
nie wiedziałem, że masz gościa…
-Spokojnie, nic się nie stało. Harry to Kurt, Kurt to Harry-
przedstawiłam ich sobie a oni podali sobie dłonie. Kurt patrzył na mnie
pytająco a ja uśmiechnęłam się i pokiwałam dziwnie głową chcąc mu jakoś
przekazać, że później mu wszystko opowiem.
-Ali w takim razie będę się zbierać- powiedział a ja
wywróciłam oczami przez to, że opacznie zrozumiał on moją informację, którą
starałam się przekazać kiwaniem głową.
-Oszalałeś, nigdzie się nie zbierasz. Siadaj tutaj, chcesz
coś do picia?
-Nie, dzięki wypiłem już kawę- powiedział i nagle nastała
cisza a oni zaczęli się gapić na mnie dlatego ja postanowiłam mówić.
-Kurt stara się o rolę w nowym serialu stacji Fox. Właściwie
siłą trzeba było go zaciągać na casting, ale jest tak zdolny, że to było pewne,
że dostanie te rolę. Właściwie to powinni napisać rolę specjalnie dla niego.
-Ali- Kurt westchnął i wyglądał na totalnie zażenowanego.
-Czyli jesteś aktorem?- zapytał Harry, który przyglądał się
nam z małym uśmiechem na ustach.
-Taaa, jest aktorem z głosem jak anioł, śpiewa tak pięknie,
że…
-Ali błagam cię- Kurt chciał mnie zamordować. Naprawdę w
jego oczach widziałam już tylko żądzę mordu.
-Taka jest prawda.
-Nie słuchaj jej, ona przesadza. Na razie nie jestem
aktorem, wciąż studiuję - powiedział mój przyjaciel a ja wywróciłam tylko na
niego oczami. Znowu.
-Nie przesadza- zamierzałam komplementować mojego
przyjaciela dalej, ale z opresji wyrwał go dzwoniący telefon Harry’ego. Chłopak
powiedział tylko „hej”, „tak”, „okej”, „już idę” i się rozłączył.
-Czas na mnie, samochód już czeka na dole- oznajmił i nie
krył nawet tego, że nie chciał wychodzić. Co gorsza, ja też nie chciałam by
szedł.
-Okej- powiedziałam tylko, bo bałam się, że cokolwiek powiem
będę brzmieć tak samo smutno jak on.
-Miło było cię poznać- odezwał się mój przyjaciel.
-Ciebie również- Harry podał Kurtowi jeszcze raz rękę, tym
razem na pożegnanie i spojrzał na mnie.
-Odprowadzę cię- powiedziałam, wstałam z kanapy i
skierowałam się w stronę przedpokoju.
-Kurt wydaje się być spoko gościem. Kiedyś mi o nim
wspominałaś, on jest gejem, nie?- zapytał ubierając na siebie buty
-Tak, ma chłopaka. Blaine’a. Jest równie cudowny jak Kurt.
-Cieszę się, że masz przyjaciół- powiedział i stanął
naprzeciwko mnie. - Ali naprawdę ci za wszystko dziękuję.
-Nie ma za co.
-Jest za co. Opiekowałaś się mną całą noc.
-Było z tobą źle, musiałabym nie mieć serca żeby ci nie
pomóc.
-Jeszcze raz dziękuję- powiedział i jakimś cudem okazało
się, że dzieli go ode mnie jakieś dwadzieścia centymetrów. Chłopak zaczął
pochylać się w moją stronę a ja stałam i nie reagowałam. Nie miałam hamulca. Ta
myśl mnie przeraziła kiedy usta Harry’ego wylądowały na moim policzku. Kiedy odsunął
się ode mnie powoli i zobaczyłam uśmiech na jego twarzy poczułam złość.
Właściwie to jej nie poczułam, ale chciałam ją poczuć. Bo to wszystko było nie
tak. Harry to przecież wciąż Harry i samo to powinno być dla mnie
wystarczającym hamulcem. Oczywiście, że zawsze pomogłabym mu w chorobie czy
gdyby miał inny poważny problem. Ale teraz nie powinnam mu opowiadać o swoim
życiu, o przyjaciołach, nie powinnam się z nim spoufalać bo im bardziej zacznę
się przed nim otwierać tym mocniej on mnie skrzywdzi. Nie powinno mi być
smutno, że wychodzi. Nie powinnam chcieć przesiedzieć z nim na kanapie całego
dnia. Nie powinnam dawać się całować w policzek. Nie powinnam chcieć by
pocałował mnie w usta… Dlaczego serce jest takie głupie? Rozum i zdrowy
rozsądek powinien mną kierować, dlatego zamierzałam powiedzieć coś czego wcale
nie czułam.
-Harry nie chcę żadnych nieporozumień między nami. Kiedy
wczoraj do mnie przyszedłeś miałeś naprawdę wysoką gorączkę, chciałam zadzwonić
po pogotowie, ale poprosiłeś żebym tego nie robiła więc zrobiłam wszystko żeby ci pomóc i cieszę
się, że teraz czujesz się lepiej i że umiałam ci pomóc i naprawdę nie musisz mi
za to dziękować. Ale nie chcę żebyś coś teraz sobie pomyślał. Żebyś to źle
zinterpretował. Pomogłam ci nie dlatego, że nagle cię lubię, pomogłam ci, bo
widziałam, że naprawdę potrzebujesz pomocy i nie wybaczyłabym sobie gdybym
odesłała cię z kwitkiem a dzisiaj rano przeczytałabym, że coś ci się stało.
Gdyby w takim stanie pojawiła się tu Jessica też bym jej pomogła, rozumiesz?
Czuwałam przy tobie całą noc, ale nie zrobiłam tego z sympatii, bo moje uczucia
względem ciebie nie uległy zmianie, nie znoszę cię i to wszystko co się
wydarzyło nic dla mnie nie znaczy, jasne?
-Jak słońce- powiedział i znowu się do mnie zbliżył.
Oczywiście mimo tego co przed chwilą powiedziałam dosłownie przestałam oddychać
kiedy pochylił się nade mną a jego usta delikatnie dotknęły mojego ucha. – Ale
czy chcesz czy nie, pomyślałem sobie swoje i twoje gadanie, że to niczego
między nami nie zmienia nie do końca do mnie trafia- wyszeptał a ja miałam
ochotę go spoliczkować i pocałować. Zamiast tego odsunęłam się od niego i postanowiłam
go obrazić. Nazwać świnią, idiotą czy dupkiem.
-Ty…- zaczęłam nie udając już złości, ale on mi przerwał.
-Do zobaczenia…- powiedział szybko i otworzył drzwi. Już
myślałam, że wyjdzie, ale zanim to zrobił musiał mnie wkurzyć jeszcze bardziej.
–Skarbie- dodał i wyszedł zostawiając mnie totalnie pokonaną. Kilka chwil
wcześniej chciałam czuć złość a przez jego słowa i właściwie bezczelne
zachowanie byłam mega wkurzona. Wyszedł sobie zostawiając mnie bez możliwości ciętej
riposty dlatego jak ostatnia kretynka nie umiejąca pogodzić się z porażką
wybiegłam za nim. Ten głupek wchodził już do windy a kiedy mnie zobaczył
uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Nie życzę sobie żebyś tak się zachowywał albo żebyś tak do
mnie mówił- Harry wcisnął odpowiedni przycisk a winda zaczęła się zamykać. –Mów
skarbie do swojej Sophie!- krzyknęłam jeszcze zanim idiota, kretyn, oszołom…
zwał jak zwał, zniknął mi z oczu.
***
Coroczny, jesienny bal charytatywny to jedna z największych
imprez organizowanych w Nowym Jorku. Pojawiają się na niej muzycy, aktorzy,
modelki, projektanci, politycy, sportowcy a wszystko po to by pomóc
potrzebującym. Bal ten zapoczątkowuje zbiórkę pieniędzy, która trwa aż do
Bożego Narodzenia. Tym razem i ja zostałam zaproszona i oczywiście był to dla
mnie zaszczyt, bo jak mówiła Olivia na takie imprezy nie zapraszają byle kogo -
czyli poza tym, że podczas licytacji zamierzałam zostawić tam sporą sumę
pieniędzy, która pomoże potrzebującym, był to dla mnie w pewnym sensie prestiż.
Jako że zostałam sama i minęło dokładnie 19 dni odkąd Jesse mnie zostawił moją
osobą towarzyszącą był Kurt. Blaine i tak był poza miastem, bo pojechał na
weekend do rodziców więc dzięki mnie chłopak nie nudził się w piątkowy wieczór.
No i poznał też kilka sławnych osób…
-Ali niby się znamy i tak dalej, niby wiem, że jesteś osobą
znaną, ale…
-Rozumiem- powiedziałam śmiejąc się z chłopaka, który wciąż
przeżywał fakt, że koło nas właśnie przeszła Beyoncé…
-No bo na co dzień…- nie lubiłam kiedy moi bliscy gadali
takie rzeczy więc automatycznie mu przerwałam.
-Wiem. Na mnie też widok tych ludzi robi takie samo
wrażenie. Poza tym przecież to ty mnie poznałeś z Sarah, to ty jesteś jej
psiapsiółem.
-Używasz takich wielkich słów. Z nią było inaczej. Ją
poznałem przypadkiem, pomogłem jej i tyle. A ciebie tu zaprosili, bo uważają,
że jesteś taka jak ci wszyscy tutaj. Widzisz różnicę?
-Niespecjalnie.
-Może dla kogoś ty jesteś jak Beyoncé.
-Teraz to serio się zagalopowałeś- powiedziałam nieco za
głośno i spojrzałam na niego jakby był przybyszem z innej planety.
-Ali przecież ty jesteś taka znana! Nigdy wcześniej tak o
tobie nie myślałem, bo nie zachowujesz się jakoś inaczej niż tacy szarzy ludzie
jak ja. Jakim cudem ty się ze mną zadajesz?
-Na mózg ci padło i pleciesz głupoty. Niczym nie różnię się
od ciebie czy innych ludzi którzy są w tym pomieszczeniu, ty też niczym się od
nich nie różnisz…- powiedziałam i jakoś tak wyszło, że oboje, w tym samym
momencie spojrzeliśmy na Beyoncé.
-Poza nią- powiedział rozmarzonym głosem.
-Zdecydowanie- bez zbędnych komentarzy przyznałam mu rację.
-Ona jest boginią.
-A my szarymi, zwykłymi ludźmi.
-Jak można być tak idealnym?- zapytał a ja nie siliłam się
na znalezienie sensownej odpowiedzi.
-Nie wiem, przecież to wręcz niemożliwe żeby być tak
perfekcyjnym.
-Podejdź do niej i zagadaj, przydaj mi się w końcu na coś.
-Chyba cię pogięło. Co mam jej powiedzieć?- chłopak nieco
się zagalopował.
-Nie wiem. Ale dopiero co odkryłem, że jesteś sławna i
zamierzam cię wykorzystać.
-Jesteś okropnym przyjacielem- powiedziałam udając
oburzenie.
-Wiem, ale nie moja wina, że chcę mieć zdjęcie z Beyoncé.
-Nie podejdę do niej, nie ma szans- niby byłam pewną siebie
młodą kobietą, ale bez przesady.
-No, ale zdjęcie…
-Nie szalej. Może zrobimy sobie po prostu selfie z nią w
tle?
-W sumie… Okej- powiedział uradowany, wyciągnął telefon z
kieszeni spodni a po chwili robiliśmy pełno zdjęć nie przejmując się tym, że
nie powinniśmy robić głupich min w takim towarzystwie.
-Co robicie?- usłyszałam jego głos i automatycznie się
spięłam. Niby wiedziałam, że też został zaproszony, ale Olivia nie mogła
dotrzeć do informacji czy potwierdził, że przyjedzie.
-Selfie z Beyoncé- odpowiedział Kurt a ja niepewnie na niego
spojrzałam. A raczej na nich. Przyszedł z nią. Sophie.
-Hej, miło cię znowu widzieć- Harry podał dłoń Kurtowi na
przywitanie a w ślad za nim poszła jego dziewczyna.
-Jestem Sophie, miło cię poznać- powiedziała a ja miałam
ochotę wepchnąć się między nich i powiedzieć żeby odwaliła się od mojego
przyjaciela.
-Kurt, ciebie również- bla, bla, bla. Harry uwielbiał się mą
bawić. Gdy był u mnie pocałował mnie! Co z tego, że w policzek?! Teraz zabrał
ją ze sobą! Po co nam ta szopka? Po co to wszystko? Po co codziennie o nim
myślałam i zastanawiałam się ‘co by było gdyby’? Nic by nie było!
-Kurt, chciałam cię jeszcze poznać z kilkoma innymi osobami-
powiedziałam wcinając się im w rozmowę, która trwała już jakieś pięć minut i
nie miałam pojęcia czego dotyczyła, bo byłam zbyt skupiona na wkurzaniu się na
siebie w myślach i patrzeniem morderczym wzrokiem na Harry’ego, który wydawał
się być dziwnie rozbawiony tym wszystkim. Po co on z nią przylazł? Nie
wysiliłam się na żadne „wybaczcie, idę poznać się z Beyoncé” tylko po prostu
chwyciłam przyjaciela za rękę i pociągnęłam go za sobą. Resztę wieczoru robiłam
wszystko żeby unikać Harry’ego i jego ślicznej dziewczyny. Kurde! Dlaczego ona
nie mogła być brzydka? Musiała być śliczna? Nie gapienie się na nich szło mi
całkiem dobrze, bo nie było to trudne wśród tego tłumu ludzi, ale oczywiście
nic nie mogłam poradzić na to, że podświadomie cały czas szukałam go wzrokiem.
A kiedy go znalazłam… wyglądał pięknie w czarnym garniturze… Ale jego dłoń nie
powinna być spleciona z jej. Dlaczego on jest tak bardzo dezorientujący? Raz
łazi za rękę z nią, raz mówi skarbie do mnie. Dlaczego mnie to tak bardzo
obchodzi? W mojej głowie dział się istny Armagedon. Stwierdziłam, że nie mogę
tak stać i gapić się na nich dlatego postanowiłam iść do toalety. Kiedy tam
weszłam umyłam dłonie zimną wodą i najchętniej przemyłabym też twarz, ale wtedy
mój makijaż sprawiłby, że wyglądałabym jak jakaś niedorozwinięta panda a nie
zamierzałam nikogo straszyć. Wyciągnęłam więc z mojej małej torebki pomadkę i
zamierzałam pomalować usta, kiedy do toalety weszła ona. Oczywiście spojrzała
na mnie i musiała się uśmiechnąć.
-Strasznie tam gorąco- zagadała do mnie a ja myślałam, że
się walnę się pięścią w twarz. Ona była miła. Nie była taka jak Chloe.
-Tak- powiedziałam. Aż tyle. A ona tak jak ja wcześniej
zaczęła myć dłonie.
-Najchętniej przemyłabym wodą twarz, ale nie chcę wyglądać
jak jakaś niedorozwinięta panda- dlaczego ona nie może być wredna? Dlaczego nie
może zaatakować mnie tekstem, że Harry jest jej a ja to jego przeszłość? Dlaczego
nie może na mnie naskoczyć i powiedzieć, że mam przestać się na nich gapić i że
mam się od nich odwalić? Wtedy mogłabym się z nią pokłócić, mogłabym się
cieszyć, że jest wredną suką. Tymczasem ona jest miła.
-Przed chwilą pomyślałam o tym samym, ale stwierdziłam, że
nie chcę straszyć gości- powiedziałam a ona zaśmiała się, oczywiście uroczo.
Nie za bardzo wiedząc jak się w tej sytuacji zachować zaczęłam malować w końcu
usta. Sophie na moje nieszczęście była normalną, sympatyczną dziewczyną i
totalnie nie wiedziałam co zrobić. Wie, że Harry u mnie był? Przecież to było
nie w porządku! To co zrobił! I nie miałam na myśli tego, że wtedy do mnie
przyszedł tylko tego jak się ze mną pożegnał! Jak się zachowywał kiedy ona nie
widziała.
-Ali wiem, że jest między nami niezręcznie…- zaczęła, ale
się zacięła.
-Spokojnie, wiem o co ci chodzi.
-No właśnie nie wiesz. Harry i ja…- tym razem to ja
postanowiłam jej przerwać.
-Nie musisz się przede mną tłumaczyć, nie jestem już z nim,
dzięki Bogu.
-Dzięki Bogu?
-Nie zamierzałam ci niczego mówić, ale wydajesz się być
naprawdę dobrą dziewczyną… Harry nie jest słodkim chłopcem za jakiego z
pewnością go masz. Harry to podstępny, kłamliwy oszust, który zrobi wszystko
żeby wygrać. Uwolnienie się od niego to najlepsze co mnie spotkało dlatego
radzę ci, uciekaj dopóki nie jest jeszcze za późno. Poza tym on nie jest wobec
ciebie w porządku. Harry był u mnie tydzień temu, był chory, ale nic nie
usprawiedliwi tego, że zachował się wtedy nieodpowiednio. Dlatego dobrze ci
radzę, otwórz oczy i zobacz, że on nie jest taki jaki myślisz. Im szybciej
sobie to uświadomisz tym lepiej dla ciebie- powiedziałam i nie zamierzałam
mówić nic więcej. Spojrzałam szybko jeszcze raz w lustro, uniosłam głowę wyżej
i po prostu stamtąd wyszłam.
Hej!
Na samym początku chcę przeprosić, że tak długo nie dodawałam rozdziału! Przepraszam i niestety muszę przejść od razu do najważniejszej sprawy. Chodzi o to, że nie mam czasu pisać opowiadania, pisanie tego rozdziału to była niezła szopka, bo pisałam go przez całe 3 tygodnie i kiedy kończyłam go pisać wczoraj nie pamiętałam już co napisałam na początku dlatego przepraszam jeśli w niektórych momentach są jakieś niejasności czy coś w tym stylu :( No ale wracając do głównego wątku, tak jak wspomniałam nie mam czasu żeby pisać, głównie dlatego, że mam za dużo obowiązków, przede wszystkim muszę napisać pracę dyplomową i uwierzcie zabiera mi to praktycznie cały czas (we wtorek jak pokaże promotorowi co napisałam przez święta to mnie zabije bo napisałam stanowczo za mało m.in. przez to, że pisałam rozdział XD) No, ale nie chcę zawieszać opowiadania czy coś, zrobię to tylko jeśli naprawdę będę w potrzasku. Na razie chcę tylko powiedzieć, że kolejny rozdział pojawi się mniej więcej tak samo jak ten czyli za około 3 tygodnie. Postaram się go dodać jeszcze w kwietniu, ale chcę żebyście miały (idk czy czyta to jakiś chłopak XD Zakładam, że nie) świadomość, że opowiadanie nie jest moim priorytetem i mam po prostu ważniejsze rzeczy do robienia (bądź co bądź moja przyszłość jest dla mnie najważniejsza XD). Mam nadzieję, że będzie Wam się chciało czekać tak długo na rozdziały (taka sytuacja utrzyma się niestety do lipca, no chyba, że mnie natchnie i napiszę pracę w miesiąc XD) i rozdział raz na miesiąc Was nie odstraszy i jednak ze mną zostaniecie <3
To tyle :)
Przepraszam oczywiście za błędy!
Na koniec chcę jeszcze podziękować Lilly za to, że mimo braku czasu czyta i komentuje! Dzięęęękuję! <3
Do następnego!
PS I love youuuu all! <3
Hej tu ja! Rozdział przeczytałam już od razu jak dodalas Ale dopiero teraz komentuje. Przepraszam że tak późno. Rozdzial dość intrygujący i dużo się dzieje. Nie spodziewałam się ze Harry do niej przyjdzie. I naperawde był baaaardzo ciekawy ten rozdzial. Jestem oczywiście dumna z Ali bo nie dała się omotac. Ale to co powiedział że ja kocha mam nadzieję że nie namiesza jej w głowie.
OdpowiedzUsuńPS ten cały Jessie już mnie irytowal i stwierdzam że tesknilam za Harrym .
Czekam na kolejny i nie musisz mi za nic dziękować;)
Hej tu ja! Rozdział przeczytałam już od razu jak dodalas Ale dopiero teraz komentuje. Przepraszam że tak późno. Rozdzial dość intrygujący i dużo się dzieje. Nie spodziewałam się ze Harry do niej przyjdzie. I naperawde był baaaardzo ciekawy ten rozdzial. Jestem oczywiście dumna z Ali bo nie dała się omotac. Ale to co powiedział że ja kocha mam nadzieję że nie namiesza jej w głowie.
OdpowiedzUsuńPS ten cały Jessie już mnie irytowal i stwierdzam że tesknilam za Harrym .
Czekam na kolejny i nie musisz mi za nic dziękować;)