sobota, 26 września 2015

Rozdział 5




-Słuchaj!Ali Rose zakochana! Wydaje się, że Ali w końcu znalazła...
-Dobra nie czytaj tego badziewia tylko pokaż zdjęcie- poprosiłam a chłopak podał mi swój telefon. Kiedy je zobaczyłam zaczęłam się śmiać. -Jezu to było wtedy kiedy udawaliśmy plakat.
-Wy mięliście fajną scenę do udawania- powiedział z wyrzutem a ja zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej i oddałam mu telefon. -Nie śmiej się, ty się z Jessem poprzytulałaś a my z Blainem…
-Nie kończ, bo posikam się ze śmiechu- wydusiłam z siebie przypominając sobie naszą podwójną randkę. Poszliśmy we czwórkę do kina i byliśmy całe dwadzieścia minut za wcześnie, bo Blaine źle sprawdził godzinę seansu więc nudząc się Kurt wpadł na pomysł by udawać sceny z plakatów i robić sobie zdjęcia. Jako, że bawił się w Kupidyna wybrał dla Jesse’ego i mnie plakat filmu romantycznego przez co musieliśmy przyjąć z Jessem całkiem jednoznaczną pozę. Ja natomiast wybrałam dla niego i Blaina zdjęcie plakatu komedii, na którym na leżącym Ahstonie Kutcherze stała w szpilkach Katherine Heigl. I tak Blaine leżał na podłodze a Kurt stanął na jego pośladkach i jakoś tak wyszło, że nie utrzymał równowagi i się przewrócił… drąc przy tym spodnie tak, że wszyscy mogli podziwiać jego bokserki w Supermany.
-On cię trzyma za pośladek czy mi się wydaje?- zapytał a ja poczułam jak momentalnie robi mi się ciepło. Bo wtedy rzeczywiście Jesse złapał mnie za tyłek… publicznie. W sumie nie wiedziałam nawet czy jesteśmy parą, bo nigdy oficjalnie o tym nie rozmawialiśmy. Poza tym… ja nawet nie wiedziałam czy chcę żebyśmy o tym rozmawiali. Nie wiedziałam czy chcę żebyśmy byli parą. Nie wiedziałam czy jestem gotowa na związek, nawet jeśli coś do Jesse’go czułam i właściwie już tworzyliśmy coś w rodzaju związku.
-Dobra, koniec z tym. Spakowaliście się już?
-Tak chociaż Blaine w życiu by się nie spakował gdybym mu nie pomógł. A tak w ogóle to twój przyjaciel wie, że przyjedziemy?
-Jasne. Myślisz, że powinnam wziąć tę sukienkę?
-Odsuń się- powiedział, wstał z mojego łóżka i podszedł do szafy. -Myślę, że się nada, ale miałaś tutaj jeszcze taką białą… I co mówił? Bo wiesz on nas w sumie nie zna, widzieliśmy się raz przez chwilę, jak przyjechał cię odwiedzić.
-Po co mi ta sukienka? Po co mi w ogóle sukienka?- zapytałam widząc co on wyciąga z szafy.
-Masz ją wziąć. Co mówił?
-No a co miał mówić? Przecież zapraszając mnie sam wyraźnie zaznaczył „weź ze sobą kogo zechcesz”. Poza tym Niall jest naprawdę towarzyski. No i będą też jego znajomi.
-Ale on nas nie zna! A przecież to Niall Horan!- Kurt zaczął przeżywać to, że spędzi weekend u Nialla Horana a dla mnie było to niesamowicie zabawne. Bo to zabawne, że Niall był dla mnie zupełnie normalnym chłopakiem i czasami zapominałam, że dla reszty świata jest wielką gwiazdą. Może gdyby Niall nie zachowywał się jak Niall, nie zapominałabym o tym jak go postrzegają inni. Ale halo? To jest Horan, chłopak, który kiedyś obudził mnie w środku nocy zapominając o tym, że dzieli nas kilka stref czasowych tylko by powiedzieć, że wybił do trzeciej ligi w FUT*. Nie wspominając o tym, że potrafił wysłać mi zdjęcie nowych kolorowych skarpetek czy zdjęcia jego spuchniętego palca od stopy kiedy to biegając po domu uderzył się o kant stołu. Niall był dla mnie Niallem, nie super sławnym ciachem, za którego mieli go inni. Na przykład Kurt. I właściwie prawie zupełnie zapominałam o sławie czy bogactwie mojego Irlandczyka. Prawie. Bo nie każdy człowiek na świecie kupuje wielką willę na obrzeżach LA z kilkoma hektarami ziemi do tego. A to właśnie zrobił Niall. I kiedy to zrobił zaprosił między innymi mnie na weekend zaznaczając, że mam wziąć ze sobą kogo tylko chcę dlatego zaprosiłam Kurta i Blaina. I Jessego.
-Nie panikuj, Niall jest super poza tym chcę żebyśmy spędzili naprawdę wspaniały weekend zrozumiano?- zapytałam i wpakowałam do walizki kolejną niepotrzebną sukienkę.

***

-Ali!- blondyn wydarł się w niebogłosy w momencie kiedy wysiadłam z samochodu.
-Hej- powiedziałam ledwo zrozumiale przez to, że chłopak postanowił mnie przytulić na powitanie tak mocno, że myślałam, że mi coś złamie. To było nawet nieco zabawnie, bo jeśli chodziło o nasze powitania to rola osoby, która krzyczy i przytula z całej siły tę drugą osobę była przypisana mi i to ja na ogół rzucałam się na niego i ściskałam go tak, że nie mógł oddychać.
-Tak się cieszę, że jesteś- powiedział a ja zaczęłam się śmiać. Niall naprawdę zachowywał się jak ja.
-Też się cieszę- myślałam, że chłopak mnie puści jednak on odsunął się ode mnie tylko trochę i objął mnie ramieniem. Nie wiedziałam co jest powodem tak wylewnego okazywania mi jego uczuć, ale postanowiłam przedstawić mu moich przyjaciół. -Okej, poznaj moich przyjaciół. To jest Kurt, poznaliście się już, to jest Blaine no i Jesse’go znasz- powiedziałam a Niall przywitał się z wszystkimi podając im wolną rękę.
-Super, że jesteście. Rozgośćcie się, w środku są już moi znajomi, mój kuzyn…- Niall zaczął gadać a ja przestałam go słuchać i zaczęłam patrzeć. Jego dom był ogromny! I wydawał się być taki… na odludziu, chociaż wcale tak nie było. Kiedy weszliśmy do środka wydawał się jeszcze większy niż z zewnątrz. Blondyn zapoznawał wszystkich ze wszystkimi nie puszczając mnie przy tym choćby na pięć sekund. Spoglądając na Jesse’ego wydawało mi się, że jest nieco zły widząc jak blondyn mnie przytula. Kiedy weszliśmy na górę i Niall pokazywał nam gdzie będziemy spać miałam wrażenie, że biorę udział w jakimś komicznym przedstawieniu, bo kiedy Horan wypuścił mnie na moment z objęć od razu znalazł się przy mnie Jesse przez co mój przyjaciel patrzył na nas dziwnie a na koniec okazało się, że przeznaczył dla mnie i bruneta osobne pokoje. Nie miałam pojęcia co jest grane i o co Niallowi chodzi i mimo tego, że korciło mnie by zapytać go dlaczego zachowuje się tak dziwnie postanowiłam nie robić tego przy wszystkich. Zamiast tego grzecznie podziękowałam za dodatkowy pokój i stwierdziłam, że mogę przenocować u bruneta. Niall nie skomentował tego w żaden sposób a Jesse wydawał się być zadowolony słysząc moje słowa. Nie miałam jednak zbyt dużo czasu na jakieś dogłębniejsze analizy tej sytuacji, bo chwilę później byłam już w drodze do centrum. Blaine i Kurt byli w Los Angeles pierwszy raz i chcieli zobaczyć miasto dlatego postanowiłam wraz z Jessem jechać z nimi. Podczas naszej krótkiej wycieczki nikt z nas nie wspomniał choćby słowem o dziwnym zachowaniu mojego przyjaciela i wszyscy się świetnie bawiliśmy robiąc przy tym miliony zdjęć. Ku mojemu zdziwieniu  podchodziło do mnie całkiem spoko osób prosząc o zdjęcie i podejrzewałam, że to między innymi dzięki gali Teen Choice Award, w której wzięłam udział. Już w Nowym Jorku zauważyłam, że wzbudzam coraz większe zainteresowanie a to wszystko dzięki coraz większej promocji. Agencja załatwiała mi coraz więcej wywiadów czy występów takich jak na TCA czy „No more racism”. Dlatego robiło się wokół mojej osoby coraz więcej szumu. Po powrocie Niall zachowywał się już zupełnie normalnie a ja postanowiłam zapytać go o co chodziło mu wcześniej gdy znajdziemy się gdzieś sami. Co nie było wcale takie łatwe.
-O jak super, że wróciliście! Ali pomożesz mi?
-Jasne- odparłam i uśmiechnęłam się do blondyna zaraz po tym jak dopiłam ostatniego łyka herbaty. -A w czym konkretnie?
-Możesz mi pomóc robić te sałatki?
-Te?- zapytałam i uniosłam brew do góry.
-Te co kiedyś w Dublinie.
-Czy będąc tak nadzianym nie powinieneś mieć cateringu czy coś…- zauważył Jesse.
-Taaa, szkoda tylko, że mam też sklerozę i jakoś tak nie ogarnąłem, że przecież moja kuzynka i jej koleżanka są wegetariankami i nie zjedzą kiełbasek… Więc ogarnąłem kiełbaski i ketchup i musztardę, ale potem przypomniało mi się, że one…
-Dobra nie tłumacz się- przerwałam chłopakowi i otwierając przy okazji wszystkie szafki w poszukiwaniu miski, jakiejś deski do krojenia i noża. -Ale tym razem mi pomożesz i to, że się boisz używać noża nie jest dla mnie wymówką.
-Okej…- Niall westchnął a ja miałam ochotę walnąć go ręcznikiem w tyłek. Nie dość, że mnie wykorzystywał to jeszcze nie chciał pomóc. Przecież to jego ognisko i jego kuzynka!
-Czy Niall Horan boi się noża?- zapytał Jesse i podszedł do nas bliżej.
-Nie on tylko ma jakiś dziwny, paranoiczny lęk jeśli chodzi o krojenie warzyw w kostkę. A tak dla wyjaśnienia ten lęk nazywany jest powszechnie lenistwo- powiedziałam i spojrzałam z udawanym oburzeniem na Horana. Oczywiście, że nie miałam nic przeciwko zrobieniu tej sałatki, ale chciałam się z nim trochę podroczyć.
-Nie prawda! To wcale nie tak, ale ja tak koślawo to wszystko kroję i w ogóle…
-W takim razie pomogę wam- Jesse zaśmiał się uroczo a następnie wziął od Nialla drewnianą deską i nóż i zamierzał go wyręczyć. Blondyn zaczął mu dziękować, mówił, że jest super i w ramach podziękowania stwierdził, że poczęstuje go piwem. I wtedy Jesse wziął do ręki pomidora. Położył go na desce i zamierzał go tak pokroić.
-Nie! Nie tak!- krzyknęłam.
-Przecież nawet nie zacząłem go kroić- stwierdził zmieszany.
-No właśnie. Najpierw trzeba je sparzyć.
-Po co?
-Bo nie cierpię pomidorów ze skórką, dlatego zawsze je obieram. Niall zagotuj wodę…- powiedziałam i dosłownie poczułam jak z pomieszczenia ktoś niepostrzeżenie wyssał cały tlen. Nie zorientowałam się nawet, że dłonie zaczęły mi się trząść. Nagle wszystko stało się jakby zamazane, niewyraźne. Nagle przed oczami miałam JEGO. To wspomnienie. To cholerne wspomnienie. Te słowa.
-Taaa, Ali ma na tym punkcie obsesję- usłyszałam głos Nialla, wzięłam głęboki wdech i potrząsnęłam głową. Nie. To wspomnienie jest jednym z milionów głupich wspomnień, których nie chciałam pamiętać, które chciałam wymazać ze swojej głowy raz na zawsze. Spojrzałam na chłopaków, wydawało się, że nie zauważyli w moim zachowaniu nic dziwnego.
-Odezwał się pan „boję się krojenia warzyw w kostkę”- powiedziałam cicho niby tylko do Jesse’ego ale jednocześnie tak głośno by Horan to słyszał. Zamierzałam prowadzić jedną z tych naszych bezsensownych rozmów ignorując głupie, niechciane wspomnienie…

***

-Chce ktoś jeszcze kiełbaskę?- zapytał Niall a my zaczęliśmy kiwać przecząco głowami. -W takim razie kto chcę jeszcze piwo?- na to pytanie twierdząco odpowiedzieliśmy dosłownie wszyscy.
-Jak wam się podoba LA?- zapytała kuzynka Horana a pytanie skierowane było do Blaina i Kurta.
-Jest niesamowite- odpowiedzieli razem i zaczęli rozmawiać z dziewczyną. Właściwie wszyscy goście Nialla byli super i wszyscy cały dzień zwiedzali LA by wieczorem świętować z Horanem kupno jego wielkiej posiadłości. Niall zorganizował ognisko i jako, że jego willa posiadała chyba ze dwadzieścia sypialni mój kochany Irlandczyk zaproponował wszystkim nocleg.
-Czuję się jak na szkolnym biwaku- powiedziałam i spojrzałam na Jesse’ego, który „bawił się” moją dłonią.
-Szczerze mówiąc kiedy tu przyjechaliśmy myślałem, że to będzie porażka.
-Nic mi nie mów, jeszcze nie wiem o co Irlandczykowi chodziło, ale się dowiem.
-Co Irlandczykowi?- zapytał blondyn szczerząc się przy tym głupkowato.
-Nie wiesz, że to nie ładnie podsłuchiwać?- zapytałam i wytknęłam na niego język.
-Nie wiesz, że to nie ładnie tak obgadywać?
-Głupek- odpowiedziałam tylko a on zaczął się śmiać jakbym powiedziała najśmieszniejszy kawał świata.
-Dobra ludzie, wiem, że jest miło, ale zaraz będzie jeszcze milej!- oznajmił ignorując moją obelgę i pobiegł gdzieś by po chwili wrócić z gitarą w ręce. -Co to by było za ognisko bez śpiewania?- zapytał a chwilę później był już w swoim żywiole. Zaczął śpiewać a po tym jak rzucił w moją stronę, że ja nie śpiewam z nim, bo wiem, że jestem gorsza oczywiście od razu zaczęłam śpiewać razem z nim. Po chwili do piosenki dołączali się inni. Wszystko było po prostu idealne. Jesse mnie przytulił, szeptał miłe słowa do ucha. Śpiewaliśmy „Ho Hey” The Luminers czy „When You Say Nothing At All” Keitha Whitley’a i czułam się po prostu wspaniale. Po jakieś godzinie grania Niall stwierdził, że bolą go palce i Jesse zaoferował się nam przygrywać. I kiedy brunet zaczął grać Niall usiadł koło mnie.
-Serio bolą cię palce?- zapytałam, bo wydawało mi się to mało prawdopodobne.
-W sumie nie bolą, ale chciałem pogadać- powiedział wprost.
-Okej… No mów.
-To może się przejdźmy…- powiedział, wstał i podał mi dłoń.
-A wy gdzie?- zapytał totalnie nietaktownie Kurt.
-Muszę coś Ali pokazać- powiedział Horan a ja spojrzałam na Jesse’ego, który także patrzył na mnie. Uśmiechnęłam się do niego a on odpowiedział tym samym. Chwilę później szłam z Niallem gdzieś. Nie wiedziałam gdzie, bo ten jego ogród był po prostu ogromny.
-To o czym pogadamy?- zapytałam naprawdę ciekawa.
-Na początek chcę cię przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Po prostu go testowałem.
-Testowałeś? Kogo?- byłam po dwóch piwach, które ograniczyły mi zdolność szybkiego myślenia.
-No twojego nowego chłopaka. Wiesz niby go znam, ale chciałem sprawdzić jak się zachowa i tak dalej. Jesteś dla mnie jak siostra i trochę się o ciebie martwiłem. W sumie nic mi o nim nie mówisz, za to widzę wasze zdjęcia w gazetach. I stwierdziłem, że go tak trochę przetestuję.
-Przecież to Jesse, znasz go dłużej niż ja…- chciał go przetestować? Jak? Dlaczego? Po co? Nic z tego nie rozumiałam i wtedy naszła mnie pewna myśl. On go znał dłużej. Co jeśli wiedział o Jessem coś czego nie wiedziałam ja? -Ty coś o nim wiesz? Jest z nim coś nie tak?
-Nie! Absolutnie nie, Jesse to spoko facet, ale wolałem się upewnić. Wiesz… Stałaś się popularna a on dopiero chce coś zacząć… Sam… Po prostu się o ciebie troszczę. Tyle. Jesse jest w porządku.
-Niall… On mnie nie zrani. Wiem to.
-Kiedyś już mi to powiedziałaś…
-Nie możesz ich porównywać!- powiedziałam nieco za głośno. -Jesse mnie nie skrzywdzi nie tylko dlatego, że nie jest taki podły i przebiegły jak twój przyjaciel. Nikt mnie już nie skrzywdzi Niall. Nikt. Jesse czy inny facet. Obiecałam to sobie. Zmieniłam się. Wiem, że dla ciebie mogę wydawać się taka jak kiedyś, ale tamtej Ali już nie ma- powiedziałam pewna siebie. Taka była prawda. Dawna Ali zniknęła na zawsze. Obiecałam to sobie. Obiecałam, że już nigdy nie dopuszczę do tego by ktoś mnie poniżył.
-Wiem, zauważyłem.
-Obiecałam sobie, że będę żyć według własnych zasad. I to właśnie robię. Na początku było mi ciężko, ale teraz jest inaczej. Teraz jest już dobrze. Po pierwszych zajęciach u Cassie miałam ochotę wrócić do domu. Teraz wychodząc z jej zajęć mam nadzieję, że na kolejnych da mi jeszcze większy wycisk. Słabej Ali już nie ma. I nowa Ali nie potrzebuje obrońców czy opiekunów, bo sama umie się sobą zająć. A już na pewno wie z jakim chłopakiem ma się spotykać. I tak dla twojej informacji ja wcale z Jessem nie jestem. Kręcimy i to wszystko.
-Wow. Jestem pod wrażeniem. Już wcześniej to wiedziałem, ale teraz naprawdę mi zaimponowałaś- powiedział i mimo tego, że serio wydawał się być pełen podziwu nie umiał ukryć zmartwienia.
-Po prostu obiecałam sobie, że już nikt ani nic nigdy mnie nie zrani. A jeśli chodzi o Jesse’ego to sama nic nie wiem. Podoba mi się. Jest przystojny i jest naprawdę miły. Lubię go.
-Ale go nie kochasz…
-Nie kocham. Jeszcze. Nasze relacje nie są jeszcze na takim etapie. Ale wiem, że mogę się w nim zakochać.
-Jeszcze? A co jak go nie pokochasz nigdy? Wiesz, że możesz? Ali może nie jestem jakimś ekspertem w tych sprawach, ale nawet ja wiem, że to tak nie działa. Nie da się kogoś pokochać ot tak.
-Niall nie obraź się, ale to nie twój problem. Kocham cię i naprawdę dziękuję ci za to, że się o mnie martwisz i troszczysz, ale tym się przejmować nie musisz. Poza tym, chyba pierwszy raz w życiu w końcu wszystko mi się układa. Tak naprawdę. Bez niczyjej pomocy. A Jesse w tym wszystkim jest ważny i przede wszystkim wiem, że w żaden sposób mi nie zaszkodzi. Bo jakby nie patrzeć to jego pomoc okazała się dla mnie taka ważna.
-Wiem, wiem. Po prostu nie chcę żeby stało ci się coś… takiego jak kiedyś- wiedziałam, że Niall szuka odpowiednich słów by nie powiedzieć czegoś, w jego ocenie, nietaktownego.
-Nie stanie. Spójrz na mnie. Widziałeś mnie kiedyś w tak dobrej formie?
-No nie, ale…
-Niall, nie martw się o mnie jasne? Naprawdę. Nie trać czasu na zamartwianie- powiedziałam i postanowiłam go przytulić. Chłopak odwzajemnił mój gest i uśmiechnął się do mnie.
-Zabawne, bo kiedy gadaliśmy przez telefon czy skype‘a myślałem, że może mówisz wszystko po to bym się nie martwił, tak jak to było na początku twojego pobytu w NYC, ale teraz widzę, że to nie było na pokaz. Ale pamiętaj jakby ktoś cię zranił zawsze ci pomogę. No i miałem cię zapytać co ze Stevem?
-Nie wiem jeszcze. Liv dotarła do jego nowego szefa i przedstawiła naszą propozycję. Najprawdopodobniej w poniedziałek będę do Steva dzwonić. Mam nadzieję, że się zgodzi.
-Jestem przekonany, że się zgodzi.
-Cóż, ja nie, ale mam taką nadzieję. Chcę żeby to on został moim ochroniarzem i ogólnie szefem ochrony. Wiesz na imprezach czy kiedy jestem w jakimś programie to przeważnie ochrona z zewnątrz wszystko załatwia, ale chcę żeby takimi sprawami zajmował się ktoś zaufany, no i widzę, że ostatnio zaczepia mnie sporo osób choćby na zakupach dlatego chce mieć kogoś takiego jak Steve- jeśli Steve by odmówił załamałabym się. Miałam jednak nadzieję, że przyjmie moją propozycję. No i wierzyłam w to, że mimo wszystko wciąż mnie lubi…  
-Niall?- oboje usłyszeliśmy głos Jesse’ego i odwróciliśmy się w jego stronę.
-Tak?
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale twój kuzyn poprosił mnie żebym przyniósł mu colcannon**.
-Co?- Niall wytrzeszczył oczy i zaczął się śmiać.
-No tak powiedział- Jesse też zaczął się śmiać. - Kiedy powiedziałem, że totalnie nie wiem skąd mam to wziąć stwierdził, że poszuka ciebie i w sumie nawet wstał, ale po dwóch krokach zaliczył niemiłe spotkanie z trawą a jako, że wszyscy zaczęli umierać ze śmiechu stwierdziłem, że się zlituję i go podniosłem a on znowu zaczął gadać o colcannon, zaczął mnie tulić, bo myślał, że ja to ty więc stwierdziłem, że odnajdę ciebie żebyś mu pomógł.
-Okej… Co prawda nie dam mu colcannon, ale mogę położyć go spać- Niall śmiejąc się najgłośniej na świecie praktycznie pobiegł ratować kuzyna a ja zostałam z Jessem sama.
-Pięknie tu- powiedział brunet a ja dopiero teraz zauważyłam, że z miejsca, w którym stoimy jest widok na całe LA.
-Niall ma swój własny kawałek raju. Chciałabym spędzać takie wieczory częściej.
-Zawsze możemy się przeprowadzić do LA.
-Albo po prostu przeprowadźmy się tutaj, do domu Nialla. Ten dom, ogród, to wszystko jest tak wielkie, że on nawet by nie zauważył, że ma współlokatorów- powiedziałam o on zaczął się śmiać.
-Tak, pewnie masz rację tym bardziej, że za parę dni wraca do Londynu, no nie?
-Szczerze mówiąc nie wiem czy do Londynu czy jedzie do domu do Irlandii. Tak chaotycznie to wszystko opowiadał, że w końcu sama nie wiem- powiedziałam i się zaśmiałam.
-Grunt, że zostawia to wszystko tylko dla nas.
-Marzyciel…- wyszeptałam i odwróciłam się by spojrzeć jeszcze raz na ten widok.
-Ali…- chłopak westchnął i podszedł do mnie bliżej. Stanął za mną i delikatnie się do mnie przytulił. Czułam ciepło bijące od jego ciała i w jego ramionach czułam się naprawdę dobrze.
-Hmmm?
-Chciałem zadać ci to pytanie od dawna… Spotykamy się już długo…- zaczął a ja poczułam jak się cały spina. Denerwował się a ja doskonale wiedziałam jakie pytanie zaraz padnie. Wiedziałam, ale nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Stałam tam, w jego ramionach i mimo tego, że wiedziałam co powinnam mu odpowiedzieć tak naprawdę sama nie wiedziałam czy chcę to powiedzieć. Nie wiedziałam czy umiem. Spotykałam się z nim prawie pół roku i wciąż traktowałam go z dystansem. A Jesse nie był głupi i doskonale o tym wiedział. Nigdy nie opowiedziałam mu mojej historii. Nie wiedział, że w życiu spotkało mnie coś strasznego. Coś okropnego. Coś przez co moje serce nie umiało się w nim zakochać mimo tego, że pragnęłam tego najmocniej na świecie. Czułam coś do niego, czułam to podczas naszych pocałunków. Początkowo naprawdę wszystko mnie ekscytowało i byłam zauroczona. Nie mogłam doczekać się naszych spotkań i było mi smutno kiedy się rozstawaliśmy. Nadal tak było. Chyba. Nadal byłam zauroczona, ale wciąż nie zakochana. Wiedziałam, że się przyzwyczaiłam. Było mi z nim dobrze, bo Jesse to cudowny chłopak. Ale ja nie chciałam być zauroczona. Chciałam być zakochana i problem polegał na tym, że nie wiedziałam czy moje serce jest zdolne do miłości. Do takiej miłości na jaką on zasługiwał. -Ali jesteś wspaniałą kobietą. Prawda jest taka, że to ty zainspirowałaś mnie do przyjechania do Nowego Jorku. Bo tak naprawdę podobasz mi się od dnia, w którym cię poznałem. Ale wtedy byłaś zajęta dlatego nawet nie robiłem sobie nadziei…- nie wiedziałam co mam zrobić, ale odwróciłam się by móc patrzeć mu w oczy. -Zależało mi na tobie od samego początku dlatego zorganizowałem ten występ w bibliotece. A kiedy zadzwoniłaś i powiedziałaś, że lecisz do Stanów, że będziesz śpiewać, później dzwoniłaś tak często zapragnąłem po prostu tutaj przylecieć, bo z każdą rozmową kradłaś moje serce Ali. Kiedy pocałowałem cię pierwszy raz byłem najszczęśliwszy na świecie. Wiem, że Harry cię zranił. Wiem to. Widzę jak jednego dnia jesteś ciepła by innego być dziwnie zdystansowana i wiem, że jesteś taka z konkretnego powodu. Nigdy nie będę naciskał by go poznać jednocześnie licząc na to, że w końcu się przede mną  otworzysz. Że mi zaufasz tak, jak ja ufam tobie. Chcę dać ci szczęście Ali. Chcę ci pomagać w trudnych chwilach. Nie jestem jakimś ekspertem, ostatni raz dziewczynę na poważnie miałem gdy byłem w liceum. Jestem kompletnym inwalidą jeśli chodzi o związek. Ale mimo wszystko mogę obiecać ci, że cię nie zranię. Że będę się o ciebie troszczył, że będę cię szanował i zawsze będę po twojej stronie. Dlatego Ali czy zechcesz spróbować i dasz mi szansę? Czy dasz szansę nam i zostaniesz moją dziewczyną?- nie wiem. Nie wiem. NIE WIEM. Serce mówi nie. Rozum mówi tak. Cóż… Moje serce nie ma już za wiele do powiedzenia.
-Tak- wyszeptałam tylko i złączyłam nasze usta w pocałunku. Czułam ten spokój i ciepło, które czułam zawsze kiedy Jesse mnie całował. Bałam się tylko, że to ciepło nigdy nie przerodzi się w żar, w ogień, w prawdziwą miłość… Tak bardzo chciałam go pokochać. Obiecał mi, że nigdy mnie nie zrani, ale tak naprawdę to ja mogłam zranić jego. A on na to nie zasługiwał. Był dobry a ja musiałam obiecać sobie samej, ze zrobię wszystko by go pokochać.
-Właśnie sprawiłaś, że jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi- wyszeptał mi do ucha.
-Dziękuję- powiedziałam tylko i musnęłam ustami jego wargi. Po chwili usłyszałam jakieś dziwne dźwięki dochodzące z miejsca gdzie było ognisko i domyśliłam się co się dzieje. -A teraz chodź zanim rozwalą jego maleństwo.
-Maleństwo?
-Taaa, maleństwo to ulubiona gitara Nialla i jak sam słyszysz ktoś się właśnie nieźle na niej wyżywa- znajomi Nialla byli naprawdę super, ale kochali mu robić głupie żarty. Kiedy do nich podeszliśmy okazało się, że dotarliśmy tam w samą porę, bo gitara mogłaby nie wytrzymać chwili dłużej. Dzięki Bogu zjawiliśmy się my i uratowaliśmy maleństwo. Jesse zaproponował, że coś zagra a ja postanowiłam iść do domu zrobić siusiu. Nie zamierzałam analizować tego co właśnie zaszło między mną a brunetem, bo fakt, że mam chłopaka jeszcze do mnie nie docierał. Dojście do willi zajęło mi chyba z dziesięć minut. Kiedy weszłam do środka nikogo nie zauważyłam. Niall na górze pewnie zajmował się kuzynem więc postanowiłam mu nie przeszkadzać czy raczej nie pomagać i skierowałam się prosto do jednej z miliona łazienek.
-Z jednej strony nie wierzę a z drugiej wierzę. No bo oni byli parą a teraz co?- usłyszałam kiedy podeszłam do nieco uchylonych drzwi. Nie chciałam podsłuchiwać, ale samo tak jakoś wyszło, że zamiast zapukać albo po prostu iść poszukać innej łazienki, stanęłam przy drzwiach ciekawa o kim rozmawiają.
-Niby tak, ale kto może wiedzieć jak to było naprawdę? Może to serio było tylko tak na pokaz a może nie?
-Przecież Harry sam to powiedział. Mówiłam ci- Harry? Ona na pewno powiedziała Harry? Chodzi jej o tego Harry’ego?
-Czyli miłości nie ma tak?
-Nie wiem, ale nie znam aktualnie żadnej pary, która by się kochała. Ali z Harrym byli razem a on ostatnio mi się przyznał, że tak naprawdę nigdy nie byli w związku- słysząc te słowa poczułam się tak jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody.
-Normalnie nie wierzę, że to powiedział.
-Był trochę podpity, bo to było na urodzinach Nialla, ale dał mi do zrozumienia, że nigdy jej nie kochał. Minęło już sporo czasu odkąd nie są razem i stwierdził, że związek z nią nie był nawet związkiem.
-To straszne.
-Tak to straszne, bo ja widząc ich razem i teraz słysząc coś takiego tracę wiarę w to, że kiedykolwiek spotkam kogoś z kim się zwiążę, założę rodzinę. Patrząc na nich z boku nigdy nie pomyślałabym, że on jej nie kocha.
-A ona go kochała?
-Nie wiem, ale z tego co wiem to tak. Ona go kochała.
-A w ogóle dlaczego gadałaś o niej z Harrym? Przecież oni rozstali się wieki temu.
-Niall opowiadał o tej imprezie i wspomniał, że ją zaprosił i jakoś tak wyszło. Ogólnie naprawdę nie wierzę, że istnieje coś takiego jak miłość.
-A ja wierzę, że uda nam się jeszcze zakochać.
-Ja już w to nie wierzę.
-No ale, skoro już mówimy o Ali, spójrz na Jesse’ego.
-Tak, Jesse to mega ciacho.
-I do tego wydaje się taki… Taki po prostu kochany. Skąd ona go wzięła? Boże ile ja bym dała za takiego chłopaka…
-Nie wierz we wszystko co widzisz.                              
-Jeśli to miałby być na pokaz to ja serio wątpię w ludzkość.
-Ja już sama nie wiem co wierzyć. Tym bardziej w świecie show biznesu wszystko jest jeszcze bardziej skomplikowane. Ali jest miła i zawsze była dobra dla mojego kuzyna, lubię ją i życzę jej dobrze…
-Ali? Co robisz?- usłyszałam głos Nialla, który sprowadził mnie na ziemię.
-Siusiu mi się chcę, ale tu jest zajęte- powiedziałam i nie miałam pojęcia jaką mam minę.
-Choć, zaprowadzę cię do innej łazienki a potem weźmiemy pianki i więcej piwka i pójdziemy jeszcze pośpiewać, okej?

***

-Jak tu pięknie- wyszeptał mi do ucha stojąc za mną.
-Jak w bajce- przyznałam patrząc na ten zapierający dech w piersiach widok.  Z tej odległości LA wydawało się błyszczeć jak wielki diament.
-Ty jesteś moją bajką- powiedział prosto do mojego ucha powodując, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Odwróciłam się do niego a on natychmiast złączył nasze usta w pocałunku. Kiedy oderwał swoje wargi od moich otworzyłam oczy i zobaczyłam, że odwrócił się i odchodzi.
-Zaczekaj- wyszeptałam, bo nie mogłam powiedzieć tego głośniej a on mnie nie usłyszał. Nie wiedziałam co się dzieje, ale kiedy zorientowałam się, że on jest coraz dalej i nie zamierza się odwrócić zaczęłam biec. Nie wiedziałam dlaczego biegnę tak wolno, ale nie umiałam szybciej. Światełka wokół mnie zaczęły gasnąć a jego postać stawała się coraz bardziej zamazana. Nagle ogarnął mnie strach. Nie wiedziałam co się dzieje. Odwróciłam się by spojrzeć jeszcze raz na tą piękną panoramę miasta, ale jego już nie było. Piękne, niczym skrzący w blasku księżyca śnieg, miasto zniknęło. I wtedy się przewróciłam a kiedy się podniosłam znalazłam się na plaży. Świeciło słońce, ale nie był to pełen blask. Wszystko było jakby nieco przyciemnione, niebo, piasek a woda była zupełnie czarna i wydawała się groźna. I wtedy zobaczyłam jego. Siedział na piasku i patrzył na mnie. Podeszłam do niego powoli i usiadłam obok.
-Boję się- przyznałam zgodnie z prawdą. Bałam się tego czarnego morza, tych wysokich fal, tego dziwnego słońca. Cała ta otoczka budziła we mnie niepokój.
-Nie bój się, ja cię obronię.
-Naprawdę? Obronisz?- zapytałam a on mnie przytulił.
-Jesteś moim skarbem, zawsze będę cię bronił- powiedział i nagle nastała ciemność.

Obudziłam się przerażona. Obok mnie leżał Jesse. Jesse! Więc dlaczego skoro leży w tym samym łóżko co ja to nie on mi się śni?! Dlaczego to jest Harry?! Dlaczego?! Dlaczego wciąż o nim śnię? Dlaczego tak często?! Nie chciałam tych snów! Nie chciałam głupich, nic nie wartych wspomnień! Wstałam i czułam, że jestem roztrzęsiona. Nie wiedziałam co mam robić więc po prostu usiadłam na łóżku. Nie mogłam uwierzyć w to, że w moich oczach zbierają się łzy. Że jestem w takim stanie, że nagle wszystko wróciło. A to wszystko nie tylko przez głupi sen. Wszystko przez rozmowę, którą podsłuchałam. Jak on mógł mówić takie rzeczy?! Jak?! Wiedział przecież jak wszyscy nas postrzegali! Czytał te okropne teorie o tym, że nasz związek jest zwykłą promocją i teraz tak po prostu to wszystko potwierdzał?! Nienawidziłam go, bezgranicznie. Przez rok udało mi się pozbierać, odżyć i wszystko sobie poukładać a wystarczyło podsłuchać jedną głupią rozmowę by udało mu się mnie tak po prostu złamać. Zapewniałam Nialla i wszystkich wokół, że jestem silna. Sama siebie zapewniałam, że tak jest tymczasem czułam się tak jakbym spadła z tego obłoczka, na którym sama siebie umieściłam. Wszystko szło tak dobrze, wszystko było idealne. Do momentu, w którym Harry zranił mnie kolejny raz. Unikałam go. Cały czas robiłam wszystko by nie natrafić choćby na jego imię a tymczasem on rozpowiada takie rzeczy! On naprawdę mnie nie kochał? To wszystko było tylko grą? Nawet jak się dowiedziałam o wszystkim? On musiał mnie kochać! Musiał! Przecież nasza ostatnia rozmowa była szczera! Analizowałam ją miliony razy, rozpamiętywałam nasz ostatni pocałunek i przepłakałam tęskniąc za nim dziesiątki nieprzespanych nocy. A on był podły. Jeśli naprawdę nigdy mnie nie kochał był po prostu podły. Moje żądanie by nigdy więcej na niego nie wpaść było najlepszą rzeczą jaką mogłam w życiu zapragnąć. Świadomość tego, że już go nie spotkam była w tym momencie cudowna. Ale musiałam w końcu poczuć do niego jedynie nienawiść. Obiecałam sobie, że Harry nie będzie sterował już moim życiem i zamierzałam spełnić tę obietnicę. I tak samo jak w jego urodziny przysięgałam sobie, że on nie ma już wpływu na moje życie tak samo teraz musiałam sobie coś obiecać. Harry nie zrani mnie już nigdy. Nigdy. Ale jeśli kiedykolwiek przeznaczenie, los czy nawet sam Bóg znowu postawiłby go na mojej drodze, jeślibym go spotkała przysięgam, że się zemszczę. Przysięgam, że go zranię. Przysięgam, że go zniszczę. Przysięgam, że będzie cierpiał tak samo jak ja. A kiedy z nim skończę naprawdę będzie miał powód by żałować dnia, w którym mnie poznał. 

***

-Obrót i... koniec- powiedziała Cassie a ja złapałam powietrze jakbym łapała mój ostatni oddech. Byłam wykończona. Wykończona i totalnie dumna z siebie. Spojrzałam w wielkie lustro i uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Wyszło mi! W końcu załapałam te wszystkie kroki! Pożegnałam się z Brody'm i poszłam do szatni. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, umalowałam i w momencie kiedy zamierzałam wyjść wpadłam na Cassandrę.
-Dzisiaj było nieźle- powiedziała i mogłam przysiąc, że widzę cień uśmiechu na jej twarzy.
-Dziękuję- powiedziałam i uśmiechnęłam się od ucha do ucha robiąc wszystko by nie zacząć skakać z radości jak debil. Kobieta wywróciła oczami, prychnęła pod nosem i z wysoko podniesioną głową weszła z powrotem na salę by przeprowadzić zajęcia dla studentów. „Było nieźle” w ustach Cassie brzmi niemal tak samo jak „Zatańczyłaś wspaniale, zjawiskowo. Jesteś świetna, wręcz genialna” od mistrzyni świata w we wszystkich stylach tańca. Cassandra July była najbardziej surową nauczycielką jaką było mi dane spotkać w życiu. Nasze początki nie były łatwe, tym bardziej, że mam przecież dwie lewe nogi, o które umiem się potknąć po prostu idąc prostą drogą. A raczej miałam. Byłam dla niej totalną ofiarą losu i gdyby nie to, że ktoś kazał jej mieć te zajęcia, gdybym była zwykłą studentką pewnie wyleciałabym na stałe z jej zajęć już w pierwszym tygodniu. Ale dzięki Bogu ja nie byłam studentką i mogłam liczyć na pewne przywileje. Kiedy wyszłam na zewnątrz czułam się naprawdę dobrze. Zawsze po tych zajęciach tak się czuję. Blondynka może i daje mi w kość, czasami mam wrażenie, że się nade mną znęca, ale chyba tego potrzebuję. Porządnego wycisku. Potrząsnęłam energicznie głową bo przecież nie miałam czasu by stać pół dnia i po prostu rozmyślać o moich lekcjach tańca. Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam odpowiedni numer.
-Ali czekam już- odezwał się głos w słuchawce.
-Już?- udałam zaskoczenie i mimo, że wiedziałam, że mnie teraz nie widzi spojrzałam na zegarek jakbym naprawdę nie wiedziała, która jest godzina.
-Dlaczego to ja zawsze czekam na ciebie?- zapytał i westchnął najgłośniej jak potrafił by pokazać mi jak bardzo jest niezadowolony.
-Cassie mnie dzisiaj pochwaliła!- powiedziałam przejęta totalnie ignorując jego pytanie, udając, że było ono czysto retoryczne.
-Serio?! Kochanie! Coś ty wyprawiała? Podwójne salto w tył czy co?
-Nie wiem, chyba była dumna bo w końcu nauczyłam się kroków- odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Jestem z ciebie dumny, ale powiedz mi lepiej jak długo będę na ciebie czekał.
-Dwadzieścia, no góra trzydzieści minut. Wiesz, że odprawiłam Jasona a dzisiaj jest tak ładnie, że stwierdziłam, że się przejdę.
-Jest z tobą Steve?
-Tak, idzie koło mnie i chyba nie jest zadowolony, że musi iść, wolałby jechać- powiedziałam patrząc na mojego ochroniarza, który szedł obok mnie i cały czas coś marudził pod nosem, ale byłam tak zajęta tym, że mamy piękny dzień, że postanowiłam to zignorować.
-Okej. W takim razie czekam na ciebie i cieszę się zabrałem książkę, nie będzie mi się nudzić pani spóźnialska- powiedział, ale wiedziałam, że nie jest zły. Po prostu mnie znał.
-Jesse będę już kończyć- oznajmiłam kiedy w moim kierunku zaczęły iść dwie nastolatki.
-Okej, w takim razie czekam. Uważaj na siebie- powiedział poważnie.
-Jak zawsze.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też- powiedziałam i się rozłączyłam.
-Ali możemy prosić o zdjęcie?
-Oczywiście- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam starając się rozładować jakoś stres, który malował się na twarzach dziewczyn. -Jak macie na imię?
-Victoria i Aria- odpowiedziała jedna z nich a ja wzięłam od niej telefon i podałam go mojemu ochroniarzowi.
-To jest Steve- powiedziałam kiedy ustawiłam się między nimi.
-Uśmiech- powiedział ten wysoki facet na co ja wyszczerzyłam się szeroko. Po kilku sekundach mężczyzna oddał dziewczynom ich telefon.
-Miło było was poznać- powiedziałam a odchodząc pomachałam im na pożegnanie. Spojrzałam na Steva, któremu chyba już przeszło i nie dąsał się na mnie i zaczęliśmy iść w stronę restauracji, w której czekał na mnie mój chłopak.
-Dzisiaj jest naprawdę ładnie- powiedział po chwili ochroniarz a ja szłam i rozkoszowałam się ciepłem. Nowy Jork był taki piękny i stanowczo, z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że to było moje miejsce na Ziemi. Niektórzy mówią, że to zimne, betonowe miasto z czym nie mogłam się zgodzić, a już na pewno nie mogłam się zgodzić w tak piękny, wiosenny dzień. Szłam przed siebie i rozmyślałam o tym, że mam już do końca dnia wolne, zaczęłam się zastanawiać jak je wykorzystać kiedy usłyszałam pisk. Początkowo nie zareagowałam, w końcu to Nowy Jork. Tu hałas jest czymś normalnym. Szłam przed siebie patrząc pod nogi. I wtedy uniosłam głowę i spojrzałam przed siebie. I nie mogłam w to uwierzyć to widzę. Stanęłam na środku chodnika bo moje nogi nagle odmówiły mi posłuszeństwa. Patrzyłam przed siebie, patrzyłam na niego. Na niego stojącego pośrodku grupy dziewczyn. Nie widziałam go tyle czasu... Steve coś do mnie powiedział, ale nie miałam pojęcia co bo go nie słyszałam. Jedyne co do mnie docierało w tej chwili to to, że go widzę i patrzę mu w oczy. Że mimo, że pozuje do zdjęcia patrzy prosto na mnie. Że widzę te piękne, zielone oczy, które wyglądają tak samo jak kiedyś, które nie zmieniły się nawet w jednym procencie. Stoję w bezruchu jakbym nagle zapuściła korzenie i wrosła w ten chodnik a on powoli zaczyna iść w moim kierunku i zatrzymuje się naprzeciwko mnie. Dzieli nas dosłownie metr a w jego oczach widzę wszystko, każdą pojedynczą emocję. Nie rozumiem dlaczego zamiast go ominąć i iść przed siebie po prostu stoję i patrzę w jego oczy. Nie rozumiem dlaczego nie mogę pohamować uśmiechu, który pojawia się na mojej twarzy. Nie rozumiem tego dziwnego ukłucia w brzuchu kiedy on niepewnie odwzajemnia mój uśmiech. Nie rozumiem co się właśnie dzieje ani dlaczego czuję to co czuję. A czuję wszystko. Patrzę na niego i wiem, że jest tak samo zaskoczony i zdezorientowany jak ja. Nie mogę zrozumieć dlaczego jego spojrzenie i jego uśmiech wywołują we mnie tak wiele emocji. Nie rozumiem dlaczego w ogóle się uśmiecham. Żadne z nas nie wie co zrobić, żadne z nas się tego nie spodziewało. Mięliśmy się już nigdy nie zobaczyć… Dopilnowałam tego tak samo jak on. Oboje nie chcieliśmy się już nigdy w życiu spotkać jednak zamiast tego stoimy na środku Nowego Jorku, patrzymy na siebie a ja wiem, że to nie jest sen. To rzeczywistość. Stoję, patrzę na niego i czuję się zagubiona jak jeszcze nigdy w życiu. A wszystko przez jedno spojrzenie w te zielone oczy, wszystko przez jeden uśmiech tego pięknego chłopaka z motylem na brzuchu…

* FUT= FIFA Ultimate Team (taka opcja w grze FIFA XD)
**colcannon- tradycyjna irlandzka potrawa XD


Hej!!!!
Na wstępie chcę przeprosić za wszystkie błędy, wiem, że jest ich całkiem sporo, ale nie miałam czasu sprawdzać tego rozdziału dokładnie! :(
Kto chce zobaczyć zdjęcie o jakim jest mowa na początku rozdziału??? XD


Niezłe, no nie? XD Btw plakat za Ali i Jessem to plakat, na którym w rzeczywistości jest Lea i Jon czyli Ali i Jesse XD
Okej XD Dzisiaj nie będę się rozpisywać. Jak widać w początku rozdziału nie pojawiła się informacja o tym, że wydarzenia jakie się dzieją są sprzed epilogu bo ostatnia część to epilog XD Tak dla wyjaśnienia między ogniskiem u Nialla a spotkaniem Ali i Harrusia w epilogu jest spory odstęp czasu bo ponad pół roku:)
W rozdziale pojawiły się 2 piosenki, które pewnie wszyscy znacie no ale było tylko o nich wspomniane więc nie dodaję ich tutaj XD 
PROSZĘ O KOMENTARZE!! 
I dziękuję za komentarze :D <3
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział bo ostatnio na nic nie mam czasu :( No, ale myślę, że tak góra dwa tygodnie trzeba będzie czekać <3
To chyba wszystko (na bank miałam coś napisać, ale mi uciekło XD)
Btw... Co myślicie o tej całej zemście Ali? Niby dziewczyna obiecała sobie, że go zniszczy, ale jak już go w końcu spotkała to nie pałała żądzą zemsty XD

PS I loveee youuu <3

środa, 16 września 2015

Rozdział 4


Akcja rozdziału dzieje się przed wydarzeniami w epilogu.


„I'm wide awake
Not losing any sleep
I picked up every piece
And landed on my feet
I'm wide awake
Need nothing to complete myself, no”

-A teraz Jesse, opowiadaj, co cię tutaj sprowadza?- zapytałam, kiedy kelner postawił przed nami zamówione dania.
-Głównie muzyka- „wyjaśnił” po czym dodał „smacznego”, gdy zobaczył, że wkładam do buzi kawałek sałaty. Boże, to zdrowe żarcie może i jest zdrowe a nawet smaczne, ale z chęcią schrupałabym choć jedną, małą, złocistą fryteczkę z McDonald’s.
-Okej… A jakoś konkretniej? Opowiadaj!- powiedziałam zachęcająco przez co chłopak zaczął się śmiać.
-Przyjechałem do Nowego Jorku na jakiś czas… To znaczy może na stałe, sam nie wiem, ale w Londynie poczułem coś w rodzaju wypalenia, więc przyjechałem tutaj. Chcę spróbować czegoś nowego, może nagram coś własnego? Gadałem z moim kumplem, chyba go kojarzysz, Jamie Scott, on napisał wiele piosenek dla One Direc…
-Tak, znam Jamie’go.
-No i on tak jakby namówił mnie żebym spróbował wydać coś sam. Poza tym naprawdę poczułem, że potrzebuję jakiejś odmiany.
-A dlaczego Nowy Jork?
-Chciałem przeprowadzić do USA chyba od zawsze. Jest tu mnóstwo pięknych, wielkich miast, ale Nowy Jork wydaje się taki… idealny. Rozważałem też LA, ale to chyba byłaby zbyt drastyczna zmiana. Londyn jest nieco inny niż LA. San Franisco od razu odpadło, Chicago też, myślałem o Seattle, ale tam często pada a po latach życia w Anglii mam dosyć deszczu. No i samo tak wyszło, że padło na Nowy Jork. No i jak się tu znalazłem, po tym jak zameldowałem się w hotelu od razu pojechałem do ciebie na próbę. Dzwoniłem do Liv i mówiła, że ćwiczysz przed występem więc zakradłem się i przesiedziałem w ukryciu chyba dwie godziny aż w końcu postanowiłem ci zrobić niespodziankę. Początkowo planowałem po prostu poczekać aż skończysz, ale siedziałem tam tak długo, że nauczyłem się tej piosenki i postanowiłem zrobić ci niespodziankę w bardziej spektakularny sposób.
-I zrobiłeś. Przez moment myślałam, że zacznę piszczeć na twój widok.
-Serio?- zapytał i uniósł do góry brwi a ja się totalnie zawstydziłam.
-Taaa- powiedziałam tylko i zaczęłam się zastanawiać co powiedzieć żeby nie palnąć gafy. -W ogóle to wiem, że już ci dziękowałam, ale naprawdę chyba nigdy ci się nie odwdzięczę za to co wtedy dla mnie zrobiłeś. Naprawdę przyczyniłeś się do tego, że jestem tutaj i…
-Dziękowałaś mi za to już stanowczo zbyt dużo razy a tak naprawdę zrobiłem niewiele. Dlatego już mi nie dziękuj tylko teraz twoja kolej na opowieści. Tyle się u ciebie wydarzyło i wiem, że przez telefon nie da się opowiedzieć wszystkiego więc mów. Poza tym… Wyglądasz inaczej niż kiedy widzieliśmy się ostatnim razem… Lepiej. To znaczy zawszę świetnie wyglądałaś, ale teraz aż promieniejesz. No po prostu jesteś piękna- powiedział jąkając się a ja nie mogłam nic poradzić na to, że słysząc jego słowa zrobiło mi się miło i uśmiechnęłam się do niego jeszcze bardziej zawstydzona niż byłam chwilę wcześniej.
-Dzięki, ty też super wyglądasz- powiedziałam i zaśmiałam się sama z tego, że czułam się onieśmielona jak nastolatka flirtująca pierwszy raz w życiu. -Początki były trudne…- zaczęłam i samo tak jakoś wyszło, że przegadałam z nim cały wieczór. Z Jessem zawsze dobrze mi się rozmawiało. Gdy nagrywałam płytę naprawdę się polubiliśmy, później, kiedy myślałam, że wszystko się skończyło, zorganizował dla mnie występ w bibliotece i jakby nie patrzeć to naprawdę pomogło mi się pozbierać. Kiedy już byłam w Nowym Jorku Jesse był jedną z pierwszych osób, do których zadzwoniłam od razu po przyjeździe. Później rozmawialiśmy dość często, kilka razy w tygodniu i chłopak wspominał coś o chęci zmiany jednak nie zdradził mi swoich planów. Podejrzewałam, że wolał po prostu nie zapeszać i zrobić mi niespodziankę. Jesse był naprawdę zdolnym, utalentowanym chłopakiem i cieszyłam się, że chciał spróbować wydać coś swojego. Miałam nadzieję, że osiągnie ogromny sukces, bo naprawdę na to zasługiwał. Cały wieczór spędzony w jego towarzystwie był fajny i dziwny jednocześnie. Miałam wrażenie, że Jesse serio ze mną flirtuje i o dziwo czułam się z tym całkiem dobrze. To było nawet całkiem zabawne, bo przecież znaliśmy się już całkiem długo i ja nigdy nie myślałam w nim w tych kategoriach, jednak w momencie kiedy jego dłoń wylądowała na mojej coś poczułam. Coś innego niż kiedy przytulam się z Niallem czy chociażby kiedy na zajęciach z tańca czuję na sobie dotyk Brody’ego. I to właśnie to dziwne coś skłoniło mnie do tego, żeby umówić się z Jessem na niedzielny spacer. Naprawdę nie rozumiałam co się dzieje, ale miałam potrzebę się z nim widzieć i to nie była potrzeba czysto przyjacielska, przynajmniej tak mi się wydawało. A gdy w niedziele się spotkaliśmy i kiedy pokazywałam mu Nowy Jork miałam wrażenie, że oboje czujemy się tak jakbyśmy byli na randce. A kiedy Jesse mnie objął znowu poczułam to dziwne coś, które poczułam gdy przy kolacji kiedy złapał mnie za rękę. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy i śmialiśmy się nawet wtedy kiedy jakiś paparazzi zaczął robić nam zdjęcia. Po prostu cieszyliśmy się swoją obecnością i nawet jakiś głupi fotograf nie umiał tego zepsuć. Później poszliśmy do mnie, bo zaprosiłam Jesse’go na herbatę i tak się zagadaliśmy, że kiedy zrobiło się po północy samo tak wyszło, że zaproponowałam chłopakowi nocleg. Oczywiście do niczego między nami nie doszło, Jesse dotykał czasami mojej dłoni jakby testując z zaciekawieniem czy go nie odtrącę, a kiedy szliśmy spać przytulił mnie i dał buziaka w policzek i chociaż takie zachowanie to tak naprawdę nic to ja czułam się tak jakby jednak do czegoś doszło i to do czegoś dużego, bo kiedy rano wstałam i zobaczyłam jego śpiącego w salonie totalnie nie rozumiałam dlaczego uważam, że śpiący Jesse jest słodki. Nie rozumiałam kiedy jedliśmy śniadanie dlaczego nagle uważam, że ma piękny uśmiech. Po prostu nagle zaczęłam widzieć w nim przystojnego, mądrego, atrakcyjnego mężczyznę a nie mojego kolegę. I totalnie tego nie rozumiałam. Nie rozumiałam, ale podobało mi się to. Sama przed sobą mogłam się przyznać do tego, że nie podejrzewałam, że jeszcze kiedykolwiek będę umiała chociażby myśleć o jakimś chłopaku w taki sposób. Właściwie nawet nie myślałam o tym, skupiłam się na pracy i karierze o to było dla mnie najważniejsze. Po tym całym bólu jaki przysporzyła mi miłość nie sądziłam, że będę w stanie znieść choćby delikatny dotyk dłoni, nie wspominając już o obdarzeniu kogoś zaufaniem. Próbowałam zapomnieć, wymazać z pamięci całą miłość, nienawiść i wszystko co wiązało się z NIM i naprawdę szło mi coraz lepiej. Gdyby nie te cholerne sny zapominanie szłoby mi szybciej. Jednak sny wciąż się pojawiały. Sny, w których go kochałam, przeplatały się z tymi ,w których go nienawidziłam. Wcześniej myślałam, że nigdy nie będę gotowa na coś nowego, na kogoś innego i wtedy pojawił się Jesse. Chłopak, który był tak bardzo inny niż ON. Jesse obudził we mnie uczucia, o których myślałam, że są uśpione na zawsze i mimo tego, że nie rozumiałam własnych myśli moja podświadomość chciała mi wszystko ułatwić kiedy jednej nocy, pierwszy raz odkąd w kwietniu 2013 roku poznałam JEGO, przyśnił mi się inny chłopak, nie ON…

***

-Hej!- krzyknęłam zostawiając walizkę na środku wielkiej hali i pobiegłam do Zayna, który na mnie czekał.
-Hej!- chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha po czym przytulił mnie tak mocno, że aż się zdziwiłam, po pierwsze, że aż tak za mną tęsknił a po drugie, że to chucherko ma w sobie tyle siły.
-Tak się cieszę, że mogę się u ciebie zatrzymać- powiedziałam a ochroniarz chłopaka zajął się moją walizką.
-Też się cieszę a teraz chodź, bo robi się zamieszanie- brunet złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia a ja bardziej niż uwagą obcych ludzi przejmowałam się tym, że spędzę z Zaynem kilka dni, że nie widziałam go całe wieki, że się za nim stęskniłam i że w sumie, może delikatnie przytył, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
-Nie uważasz, że to szalone, że mieszkamy teraz w Stanach? Co prawda na dwóch końcach, ty w LA a ja w NYC, ale chodzi o sam fakt- powiedziałam kiedy znaleźliśmy się w samochodzie.
-Taa, nieźle się to wszystko pomieszało.
-A Perrie będzie?- zapytałam.
-Nie, Perrie nie będzie.
-Dlaczego? Ma jakiś koncert czy coś?- naprawdę lubiłam blondynkę i miałam nadzieję, że ją także spotkam podczas mojego trzydniowego pobytu u Zayna.
-Taaa.
-Szkoda. No, ale cóż, fajnie, że ty jesteś i w ogóle mam ci tyle do opowiedzenia, że nawet sobie nie wyobrażasz! Zacznijmy od tego, że chodzę na taniec!- powiedziałam chociaż chłopak doskonale o tym wiedział.
-Szczerze mówiąc nadal w to nie wierzę, jak mi napisałaś, że masz lekcje tańca najpierw nie mogłem w to uwierzyć a potem śmiałem się pół dnia. Ali, która na moich oczach przewróciła się na oko z dziesięć raz i nogi potrafią się jej zaplątać jak po prostu idzie przed siebie w trampkach, uczy się tańczyć- powiedział chichocząc a ja wkurzona walnęłam go w ramie.
-To nie jest śmieszne- starałam się to powiedzieć poważnie, ale średnio mi wyszło. -No więc te zajęcia mam z Cassandrą July i uwierz mi, takiej suki jak ona jeszcze nie poznałeś. Znęca się nade mną psychicznie, a raczej znęcała, bo teraz już się przyzwyczaiłam do jej głupich komentarzy i nie działają na mnie tak jak na pierwszych lekcjach. Poza tym jest Brody i on jest naprawdę miły, czasami nawet broni mnie przed Cassie chociaż coraz częściej sama się jej stawiam albo nie zwracam uwagi na to co mówi…- właściwie zaczęłam opowiadać w samochodzie a skończyłam w momencie kiedy musiałam iść spać. Na planie teledysku miałam pojawić się rano i ku mojej uciesze poza Olivią miał mi towarzyszyć Zayn, który zaoferował, że pojedzie ze mną. Wieczorem mięliśmy iść na imprezę a następnego dnia musiałam wracać już do Nowego Jorku. Co prawda nie wierzyłam w to, że Malik z własnej nieprzymuszonej woli wstanie przed szóstą rano i pojedzie ze mną na plan teledysku dlatego nie tylko przeżyłam zawał kiedy wstałam i Zayn pił kawę w kuchni, ale też się wzruszyłam i uświadomiłam sobie, że ta nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń i naprawdę świadomość, że Zayn jest moim przyjacielem uszczęśliwiła mnie tak bardzo, że kiedy znaleźliśmy się na planie byłam w tak dobrym humorze, że aż sama się dziwiłam, że nagrywanie teledysku do „On My Way” idzie mi tak sprawnie. Początkowo kiedy w Nowym Jorku spotkałam się z Olivią i reżyserem teledysku miałam sporo wątpliwości co do tego jak miał wyglądać. Ale im bliżej było dnia kiedy miałam go kręcić, tym bardziej byłam podekscytowana tym jaki miał być. A miał być zupełnie inny niż „Cannonball”. Miał być radosny, wakacyjny. Ja miałam być seksowna, miałam mieć sporo scen z aktorem, do którego miałam się nie tylko przytulać. Miałam być w nim zakochana. I w momencie kiedy kręciłam ten teledysk naprawdę czułam się komfortowo co był dziwne bo przecież na początku mojego pobytu w NYC miałam problem z tym by trzymać Brody’ego za rękę. Ale po mojej przemianie zaczęłam czuć się bardziej kobieco. W teledysku miałam naprawdę skąpe stroje, które wybrałam razem z Kurtem i Liv, ale więcej się śmiałam niż wstydziłam, głównie dzięki Zaynowi. Oczywiście początkowo byłam trochę sztywna, ale z każdą minutą otwierałam się coraz bardziej i szło mi coraz lepiej między innymi dzięki lekcjom aktorstwa. Dodatkowo aktor, który wcielał się w rolę mojego faceta był tak miły i kulturalny, że właściwie nie miałam żadnych oporów by odgrywać te wszystkie romantyczne sceny. Zayn z kolei co chwilę rzucał tekstami typu „Ali dajesz czadu!”, „Ali uśmiech!”, „Ali to wyszło mega!” albo po prostu mówił coś tak śmiesznego, że praktycznie za każdym razem kiedy w teledysku będzie widać jak się śmieję to zasługa Zayna. Po tym jak nakręciłam ostatnie ujęcie pożegnałam się z Liv i razem z Malikiem pojechaliśmy do niego gdzie ku jego niezadowoleniu szykowałam się całe dwie godziny na imprezę, na której miałam poznać jego „ziomków”.  Kiedy dotarliśmy do klubu zanim w ogóle do niego weszliśmy oczywiście przyłapali nas paparazzi i chyba pierwszy raz od dawna zaczęłam się zastanawiać jak podpiszą zdjęcia, które robią. Zdjęcia, na których Zayn mnie obejmuje a ja jego. Idioci. Na pewno podpiszą je tak żeby wszystko wyglądało jak jedna wielka sensacja. Kiedy weszłam z Malikiem do lokalu od razu głupoty wyleciały mi z głowy, bo chłopak zaczął przedstawiać mi swoich kumpli. Dave, Chris, Johnny, JD i chyba z milion innych osób dlatego oprócz imienia swojego i Zayna po pięciu minutach nie pamiętałam już żadnego innego. Oczywiście jak to na imprezach bywa całe towarzystwo rozkręcało się bardziej z każdym wypitym drinkiem. Miałam nawet z Zaynem małą sprzeczkę kiedy jego kolega chciał mnie poczęstować skrętem. Chłopak powiedział, że nie ma mowy a ja po początkowym oburzeniu zaczęłam się zastanawiać dlaczego chłopak mi nie pozwolił. Jako, że Malik należał do ludzi którzy na imprezkach siedzą i piją nie zamierzałam ruszać na parkiet sama. Co prawda jego znajomi zapraszali mnie do tańca, ale z niewiadomych przyczyn słowo „Jesse” krążyło mi w głowie i nie chciałam z nikim tańczyć. Kiedy Zayn poszedł do kibelka siku zostawił mnie z chłopakiem, który cały wieczór się na mnie gapił i nawet najbardziej skromna kobieta, która byłaby na moim miejscu domyśliłaby się, że mu się podoba.
-Zaynie mówił, że znacie się już jakiś czas- zagadnął chłopak.
-Tak.
-I co? Kręcicie ze sobą?- kiedy chłopak zadał to pytanie myślałam, że uduszę się sokiem, który właśnie piłam.
-Co?!- wytrzeszczyłam oczy w niedowierzaniu i pohamowałam szaleńczy wybuch śmiechu.
-No widzę, Zaynie cię przytula…
-Przestań gadać głupoty człowieku. Po pierwsze Zayn ma Perrie a po drugie traktujemy się raczej jak rodz…- nie dokończyłam bo chłopak mi przerwał.
-Zayn i Perrie?!- tym razem to on wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu i przysunął się do mnie bliżej.
-No Perrie… Jego narzeczona- powiedziałam totalnie nie wiedząc o co chłopakowi chodzi.
-Ty nic nie wiesz? Jesteście przyjaciółmi i nie wiesz?
-O czym? O czym nie wiem?- teraz to ja przysunęłam się do niego bo ściszył głos.
-No, że oni zerwali- ból brzucha. To poczułam w momencie kiedy chłopak to powiedział. Zayn i Perrie byli sobie pisani. Nie mogli zerwać. Pewnie się pokłócili a ten koleś wszystko wyolbrzymił. Oczywiście ja jak to ja, zaczęłam wszystko analizować a gdy pięć minut później Zayn wrócił postanowiłam zapytać najpewniejszego źródła. Chociaż nie chciałam go pytać przy wszystkich. Odczekałam jeszcze pół godziny, myślałam, że może się rozluźnię, ale nie umiałam. Ciągle w głowie miałam te głupie słowa. Oni zerwali. Naprawdę nie mogłam w to uwierzyć dlatego powiedziałam Zaynowi, że rozbolał mnie brzuch i chciałabym wracać. Chwilę później wychodziliśmy z klubu, pod którym ilość papsów wzrosła trzykrotnie. Zayn złapał mnie za rękę, po chwili mnie objął a wtedy jeden paparazzi zapytał czy to randka i już wiedziałam, że kolega Zayna wcale nie blefował i nie gadał głupot. Mimo, że korciło mnie żeby zadać to pytanie od razu jak znaleźliśmy się w aucie jakimś cudem wstrzymałam się i zadałam je dopiero kiedy weszliśmy do jego domu.
-Co jest z tobą i Perrie?- zapytałam ściągając szpilki.
-Ktoś ci powiedział- chłopak westchnął głośno i potarł dłońmi swoje policzki.
-Czyli to prawda?! Zerwaliście?!- praktycznie wykrzyczałam w ogóle się nie kontrolując.
-Tak- powiedział prosto z mostu a ja myślałam, że padnę na podłogę jak długa. Nie wiem czy serio wyglądałam jakbym miała to zrobić, ale Zayn zaproponował żebyśmy poszli do salonu i usiedli i porozmawiali na spokojnie, ale kiedy znaleźliśmy się w pomieszczeniu siedziałam na kanapie może trzydzieści sekund. Byłam tak zszokowana, że nie mogłam nawet siedzieć dlatego stanęłam przed nim i stwierdziłam, że muszę się dowiedzieć wszystkiego.
-Zamierzałeś mi to kiedyś powiedzieć?- zapytałam zawiedziona.
-Kiedyś…
-Dlaczego się rozstaliście? Zayn, przecież wy byliście idealną parą!
-Nie wiem, zaczęliśmy się kłócić…- chłopak nie patrzył mi w oczy tylko właśnie przeprowadzał dogłębną analizę swoich dłoni.
-Wy się zawsze kłóciliście.
-Tak, ale to stawało się to coraz gorsze, te kłótnie zaczęły nas męczyć, a kiedy Perrie wyjeżdżała rozmawialiśmy coraz mniej…- Zayn się jąkał i znałam go na tyle dobrze by wiedzieć, że nie mówi mi całej prawdy.
-Gdyby chodziło o kłótnie moi rodzice rozwiedliby się już dwadzieścia lat temu.
-Ale to się robiło coraz bardziej męczące, kłóciliśmy się naprawdę chyba o wszystko, jej ciągle coś nie pasowało…
-Jej czy tobie?
-Jej… mi… Po prostu nagle było tak jakbyśmy się oboje w tym związku wypalili i kiedy się nie widzieliśmy było nam lepiej niż kiedy byliśmy obok siebie.
-Chodzi o coś więcej.
-Nie, nie chodzi o nic więcej.
-Znam cię, widzę, że coś ukrywasz- powiedziałam pewna tego, że mam rację. Mimo tego, że oboje wypiliśmy na imprezie oboje nie byliśmy pijani i ta rozmowa była prowadzona zupełnie świadomie.
-Ali nic nie ukrywam.
-Nie wierzę, powiedz w końcu co się tak naprawdę stało a nie kłamiesz- doskonale wiedziałam, że nie mówi wszystkiego i mimo tego, że dostawałam od niego wiele dowodów, że naprawdę jesteśmy przyjaciółmi teraz czułam się tak jakby wcale nie traktował mnie jak przyjaciela… Jakby mi nie ufał a przecież ja ufałam mu jak mało komu.
-Nie kłamię, okej?!- chłopak podniósł głos a ja serio zaczęłam się denerwować.
-Kłamiesz! Przecież widzę, że coś kręcisz!- też podniosłam głos i czułam, że ta rozmowa może zakończyć się nieciekawie. Zayn wstał i stanął centralnie naprzeciwko mnie a ponieważ się nie odzywał postanowiłam kontynuować. -Powiedz mi. Dlaczego nie chcesz powiedzieć?
-Bo nie mam nic więcej do powiedzenia, nie rozumiesz tego?!- wrzasnął, odwrócił się i zamierzał wyjść.
-Mam uwierzyć, że rozstaliście się, bo zaczęliście się kłócić i stwierdziliście, że lepiej wam osobno?!  Serio?! Zayn byliście zaręczeni! Dałeś jej pierścionek, opowiadałeś o tym jak planujesz wasz ślub i teraz mam uwierzyć, że rozstaliście się przez jakaś głupotę?!- chłopak się odwrócił i podszedł do mnie, widziałam, że jest zły i nie chciałam się z nim kłócić, ale jego zachowanie było tak irytujące, że nie umiałam zachować się inaczej.
-A co ty myślisz?! Że wszyscy jesteśmy jak Harry?! Że wszyscy robimy popaprane rzeczy?! Że mamy mroczne tajemnice?! - wrzasnął a ja nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Że Zayn mógł mi powiedzieć coś takiego prosto w oczy.
-Nie wszyscy, ale ty ją masz i nie wierzę, że przyjaźnię się z kimś kto nie umie być ze mną szczery, z kimś kto nie odwzajemnia mojego zaufania, kto jest podły. Nie wierzę, że powiedziałeś mi coś takiego prosto w twarz…
-Zdradziłem ją okej?!- krzyknął a ja nie miałam pojęcia jak to się stało, że moja dłoń wylądowała na jego policzku. Przez kilkanaście sekund staliśmy w totalnym szoku i dopiero kiedy powoli docierało do mnie co zrobiłam myślałam, że sama też siebie walne. Jednocześnie miałam ochotę walnąć go jeszcze raz, tyle, że mocniej. Jak on mógł ją zdradzić?!
-Prze…. Przepraszam- powiedziałam cicho i się od niego odsunęłam totalnie nie wiedząc co mam zrobić. Jeśli rano ktoś by mi powiedział, że ten dzień się tak skończy wyśmiałabym go.
-Nie przepraszaj, wiem, że sobie na to zasłużyłem- powiedział pocierając policzek a ja milczałam. Co miałam powiedzieć? Zdrada to najgorsze co mógł zrobić. -Ali ja naprawdę tego żałuję, okej? Wiem, że jestem świnią, ale to wszystko nie jest czarno-białe. To bardziej złożone i to nie tak, że chcę się usprawiedliwić tylko… my naprawdę się od siebie oddalaliśmy. Z każdym dniem coraz bardziej.
-Jak mogłeś jej zrobić coś takiego?- zapytałam i usiadłam na podłodze, na puchowym, jasnoszarym dywanie i oparłam się plecami o czarną kanapę. Zanim Zayn zaczął mówić usiadł obok mnie.
-Nie wiem. Byłem pijany kiedy to zrobiłem, ale to nie jest usprawiedliwienie. Ona zaczęła mieć coraz więcej zobowiązań, naprawdę przestaliśmy się widywać, przestała mieć dla mnie czas a kiedy już się widzieliśmy ona wydzierała się na mnie a ja na nią. Nie wiem dlaczego. Nie wiem. I nie wiem dlaczego wyszedłem z imprezy z inną, dlaczego pojechałem do niej i dlaczego zrobiłem Perrie takie świństwo. I uwierz mi, że naprawdę ciężko mi z tym żyć. Ale kiedy się rozstaliśmy poczułem coś w rodzaju ulgi? Nawet nie wiem jak to nazwać, ale chodzi mi o to, że nie żałuję, to znaczy chyba już nie żałuję tego, że się rozstaliśmy. To takie skomplikowane Ali… Po prostu i ona i ja… My się zmieniliśmy i to wszystko… Nasz związek nie był taki jak kiedyś. Ja chyba nie umiem ci tego wytłumaczyć. Poza tym przepraszam za to co przed chwilą powiedziałem o Harrym, bo wcale nie chciałem tego powiedzieć- kiedy chłopak skończył mówić w pokoju nastała cisza. Siedzieliśmy tak i siedzieliśmy a ja analizowałam wszystko i starałam się to jakoś sobie ułożyć w głowie.
-Jak długo już nie jesteście razem?- zapytałam w momencie kiedy zdałam sobie sprawę, że mi tego nie powiedział.
-Ponad pół roku- praktycznie wyszeptał a ja nie pohamowałam kolejnej zbyt gwałtownej reakcji.
-Pół roku?!- wrzasnęłam i zaczęłam uderzać pięściami w jego ramię. -Wiesz ile to jest pół roku?! Od pół roku nie masz narzeczonej i nic mi nie powiedziałeś?!
-Ponad… pół roku…- poprawił mnie niepewnie a ja chyba zrobiłam się czerwona ze złości.
-I ty mówisz, że jesteśmy przyjaciółmi?!
-No bo jesteśmy. A nie powiedziałem ci o tym bo…- dlaczego on się zacina w takich kryzysowych momentach?! To tylko dodatkowo człowieka denerwuje!
-Bo?
-No bo się wstydziłem tego co zrobiłem… I wiedziałem, że będziesz na mnie zła i że cię zawiodę…
-Ja nie jestem na ciebie zła, ja jestem wściekła i czuję się zawiedziona, bo mi nie powiedziałeś o tym od razu. Ja byłam z tobą szczera kiedy się okazało, że… no, że wiesz… Że Jessica i…
-Wiem… Przepraszam Ali, naprawdę cię przepraszam… Za to, że cię zawiodłem, za to co zrobiłem, za to co wykrzyczałem przed chwilą, ogólnie za wszystko… Wybaczysz mi?- zapytał i zrobił minę a’la kot ze Shreka.
-Nie wiem, chociaż tak naprawdę to nie ja muszę ci wybaczać- powiedziałam o wiele spokojniej niż chwilę wcześniej.
-Wiem… I cóż… Ona chyba mi nigdy nie wybaczy…- kiedy wypowiedział te słowa naprawdę na jego twarzy pojawiły się wyrzuty sumienia i smutek.
-Ja bym ci nie wybaczyła- może i byłam w tym momencie szczera aż do bólu, ale taka była prawda.
-Wiem…  W ogóle Ali… A z resztą, nie ważne- powiedział i się zaśmiał.
-No mów jak zacząłeś.
-Nie, to nic ważnego.
-Mów!
-Bo nawet ona nie dała mi za to w twarz. Po prostu powiedziała, że jestem, cytuję: „zasranym, pierdolonym chujem”, odwróciła się, wyszła i już nie wróciła.
-W takim razie mam nadzieję, że walnęłam cię naprawdę porządnie.
-Oj tak, uderzenie to ty masz niezłe- powiedział i mimowolnie się do niego uśmiechnęłam. Byłam na niego cholernie zła za to co zrobił, ale tak naprawdę to nie była moja sprawa. I chyba nie powinnam nikogo oceniać. Nie rozumiałam jak mógł jej to zrobić. Znałam ją. Perrie była dobrą dziewczyną. Planowali razem życie i nagle co? I nagle im się odwidziało a on przespał się z inną. To straszne, ale jednocześnie to przede wszystkim ich sprawa. Nie moja.
-Pisałam z nią jakieś dwa tygodnie temu. Była nieco dziwna, w sumie jak tak teraz myślę to rzeczywiście od dłuższego czasu była inna, ale…
-Możemy już o tym nie mówić?- zapytał a ja chciałam go torturować i mówić tylko o tym.
-Okej…- powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać czy powinnam do Perrie zadzwonić, a może napisać wiadomość? Chciałam by wiedziała, że mimo tego, że jestem przyjaciółką Zayna wspieram ją i potępiam zachowanie tego idioty. Siedzieliśmy w ciszy pogrążeni we własnych myślach kiedy Malik się odezwał.
-Życie jest takie nieprzewidywalne, co nie?
-Totalnie.
-Jakiś czas temu nigdy bym nie powiedział, że wszystko co się stało się stanie.
-Pomyśl ile jeszcze przed nami. Mi jakoś się kariera układa, ty wydasz pierwszą solową płytę, która z pewnością będzie cudowna, bo to co mi na razie pokazałeś jest naprawdę świetne.
-Mówiłem ci, że wszystko nam się uda, że nie skończysz ze śpiewaniem.
-Najwyraźniej wierzyłeś we mnie bardziej niż ja sama. W sumie, prawda jest taka, że po tym jak rozstałam się z Harrym w ogóle w siebie nie wierzyłam.
-A teraz w siebie wierzysz- powiedział pewnie a ja starałam się zignorować malutkie ukłucie w sercu po tym jak wspomniałam jego imię.
-Nie wiem, może.
-Przecież widzę, że jesteś inna, bardziej pewna siebie. Nowy Jork ci służy.
-Czuję się lepiej, w sumie nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam się tak dobrze we własnej skórze, chyba nigdy. No i w końcu w moim życiu jest naprawdę dobrze. I nie mówię tylko o pracy, o muzyce czy o tym, że w końcu czuję się dobrze sama ze sobą. Chodzi też o to, że ja chyba coś czuję… Do chłopaka. Znasz go, to Jesse.
-Wright?
-Taaa. Przyjechał do NYC i spotkaliśmy się raz czy dwa, no może z dziesięć i ja sama nie wiem co mam o tym myśleć, ale on mi się chyba podoba. Jezu jakie to skomplikowane- powiedziałam i potarłam dłońmi twarz przez co z pewnością rozmazałam swój makijaż i wyglądałam jak jakiś niedorobiony klaun.
-Rozumiem.
-W ogóle nie wiem po co ja ci to mówię, przecież ty byś mi powiedział, że ktoś ci się podoba pewnie dopiero kiedy byś musiał bo sama bym się dowiedziała od twojego ziomka albo kiedy zamierzałbyś wziąć z tym kimś ślub.
-Bardzo dobrze, że mi mówisz i sama doskonale wiesz czemu przed tobą ukrywałem pewne fakty co w sumie było nawet łatwe, bo odcięłaś się od neta i gazet i całego tego plotkarskiego gówna.
-I to był chyba mój błąd.
-Moim zdaniem to najlepsza rzecz jaką mogłaś zrobić- razem z Zaynem gadaliśmy do rana, poszliśmy spać jak już było jasno. Zdecydowanie mogłam stwierdzić, że on też się zmienił. Stał się bardziej otwarty i pewny siebie. Naprawdę cieszył się tym, że nagrywał płytę. Miałam wrażenie, że odżył chociaż niektórych rzeczy nie popierałam. Wygadał się, że popadł z kilkoma osobami w konflikt, bo skoro został solowym artystą to nie musiał się martwić, że zepsuje wizerunek chłopaków, co najwyżej mógł zniszczyć tylko swój. Gadaliśmy chyba na wszystkie możliwe tematy a chłopak chyba stwierdził, że jak będzie mnie za wszystko komplementował to szybciej mu wybaczę jego świństwo. Powiedział nawet, że podczas kręcenia teledysku byłam cholernie seksowna a kiedy to powiedział prawie się zakrztusiłam własną śliną, bo miałam wrażenie, że powie wszystko byle tylko zamazać wielką rysę, która pojawiła się na jego nieskazitelnym , w moich oczach, wizerunku. Kiedy odwoził mnie na lotnisko oczywiście byłam na niego cholernie zła za to co zrobił Perrie, jednocześnie miałam ochotę się rozpłakać, bo nie wiedziałam kiedy się znowu spotkamy. To okropne uczucie kiedy kogoś kochasz i jednocześnie masz ochotę mu przywalić za to co zrobił pięścią w twarz. I nie chodziło mi nawet o to, że on i Perrie zerwali zaręczyny, że się rozstali, chodziło mi o to, że Zayn zrobił najgłupszą i najgorszą rzecz jaką chłopak mógł zrobić dziewczynie i jako kobieta, w dodatku potwornie kiedyś zraniona, po prostu w tej sprawie musiałam trzymać stronę Perrie, nie jego. Wiedziałam, że nigdy nie mogłabym być po stronie „zdrady”. Jednocześnie kochałam Zayna, który był moim przyjacielem, który był przy mnie gdy było źle i wiedziałam, że nie ważne jak bardzo nabroi, zawsze będę z nim.

***

„No more racism” to niesamowity projekt. Zaszczyt- to czułam mogąc być jego częścią. Choć nawet słowo zaszczyt nie opisywało wystarczająco tego co tak naprawdę czułam. Religia, narodowość, orientacja seksualna, płeć, wiek, rasa- nic z tych rzeczy nie określało jakim jesteś człowiekiem, ale ludzie wciąż o tym zapominali. Kolor skóry to nie powód by kogoś prześladować, tak samo jak kraj, z którego się pochodzi. Niestety nawet w państwie tak rozwiniętym jak Stany Zjednoczone, którym rządził czarnoskóry prezydent, problem rasizmu i tolerancji wciąż był duży. Podobnie jak w każdym innym kraju na świecie. Akcja „No more racism” miała na celu nie tylko uświadamianie ludzi, że kolor skóry czy narodowość tak naprawdę się nie liczą, ale także podczas jej trwania zbierano pieniądze dla osób dotkniętych przez przemoc na tle rasistowskim. Kulminacyjnym momentem całej tej akcji była charytatywna impreza a właściwie coś w rodzaju koncertu podczas którego miałam wystąpić. Poza mną mieli wystąpić inni młodzi artyści. Właściwie dobrano nas tak, że wszyscy się od siebie niesamowicie różniliśmy. Ja na scenę wychodziłam trzy razy. Pierwszy raz by wykonać „Listen To Your Heart”. Drugi raz śpiewałam „New York State Of Mind” które swoja drogą zostało przyjęte naprawdę dobrze. Jako, że ta impreza nie miała na celu promować żadnego artysty, który tego wieczora umilał wieczór gwiazdom takim jak chociażby pozna już przeze mnie Sarah Jessica Parker czy Jon Bon Jovi nikt nie wykonywał własnych utworów.  Wszyscy postawili więc na znane, ponadczasowe hity, ja oczywiście też. Ostatnią piosenkę wykonywaliśmy wszyscy razem i właściwie nie dowiedziałam się kto wybrał akurat tę piosenkę i dlaczego. Don't stop believin. Zapewne gdyby nie fakt, że śpiewałam ją z innymi podeszłabym do sprawy o wiele bardziej emocjonalnie. A może nie? Cóż, był czas kiedy nie wyobrażałam sobie, że mogłabym śpiewać tę piosenkę gdziekolwiek i z kimkolwiek jednak przez pewien czas wszystko się zmieniło i ja się zmieniłam. Zaczęłam żyć tak jak zawsze chciałam, tak jak marzyłam. I chyba klucz do tego, że w końcu przestałam się bać wszystkiego, tego, że nie dam rady, że jestem za słaba, że nie jestem wystarczająco dobra był w tym, że tak naprawdę nie przestałam wierzyć. W siebie i w moje marzenia. Podświadomie zawsze wierzyłam, że jestem stworzona do tego. A śpiewając tę piosenkę jedyne co czułam to szczęście. A szczęście i radość powinno się z kimś dzielić. I w momencie kiedy w środku nocy wróciłam w tak dobrym humorze jak jeszcze nigdy, napisałam wiadomość. Nie do Blaina, który chciał na drugi dzień byśmy razem z Kurtem, Brodym i kilkoma innymi osobami wyszli gdzieś świętować nasz sukces. Nie napisałam do Nialla. Nie napisałam do Zayna. Napisałam do Jesse’go i zapytałam czy się ze mną spotka, bo tak naprawdę to z nim chciałam świętować mój sukces. Jako, że rano chłopak napisał, że wieczór ma wolny i z wielką przyjemnością się ze mną spotka a ja cały dzień miałam wolny spędziłam go w połowie na wylegiwaniu się w łóżku a w połowie na szykowaniu się na spotkanie z chłopakiem. Nie rozumiałam tych pokrętnych myśli i uczuć, które pojawiały się kiedy był przy mnie, ale w pewnym sensie czułam, że jeśli chcę je zrozumieć muszę się z nim spotkać. Jakby to powiedział Niall, wypindrzyłam się, bo chyba chciałam mu się spodobać. Naprawdę nic z tego wszystkiego nie rozumiałam. A kiedy już się spotkaliśmy… było jeszcze dziwniej niż zawsze. Oczywiście chłopak był szarmancki, miły, zabawny. Ale poza tym był też zdystansowany. Kiedy widzieliśmy się wcześniej naprawdę flirtowaliśmy. Przecież nie jestem aż tak głupia żeby wmówić sobie coś takiego. Z każdym naszym spotkaniem Jesse wydawał się być coraz bardziej śmiały w stosunku do mnie, nie tylko trzymając mnie za rękę, ale też przytulając, bawiąc się moimi włosami. Od jego przyjazdu widywaliśmy się naprawdę często a dzień przed moim wyjazdem do LA myślałam nawet, że mnie pocałuje. Nie zrobił tego, bo chyba zobaczył, że nie jestem pewna czy chcę żeby to zrobił. A kiedy spotkaliśmy się by świętować to, że sam Bon Jovi zaprosił mnie do współpracy kiedy mnie wczoraj usłyszał, Jesse nie złapał mnie za rękę ani razu. Cieszył się moim sukcesem, rozmawialiśmy i śmialiśmy się jednak Jesse zachowywał się tak jak na początku naszej znajomości kiedy nagrywałam płytę. Jakbym była zajęta. Na dodatek miałam wrażenie, że coś go trapi i nie wiedziałam czy mam się wtrącać i pytać go o co chodzi. Po tym jak zjedliśmy kolację a atmosfera między nami zdawała się gęstnieć za każdym razem kiedy on wyciągał dłoń by mnie dotknąć, jednak za każdym razem cofał ją tak, jakby nagle przypominało mu się, że nie może tego zrobić, Jesse zaproponował, że odwiezie mnie do domu.
-Wejdziesz na górę?- zapytałam przerywając ciszę, która panowała między nami właściwie przez całą drogę.
-Chyba nie, muszę się już zbierać- odpowiedział nieco niepewnie.
-Szkoda- westchnęłam nie kryjąc tego, że zrobiło mi się przykro. -No to pa- powiedziałam i wyszłam z auta. Nie chciałam dłużej wychodzić na idiotkę, bo najwyraźniej byłam po prostu głupia i jakoś źle odczytałam jego wcześniejsze zachowanie.
-Odprowadzę cię na górę- powiedział kiedy także wysiadł z auta. Podszedł do mnie i miałam wrażenie, że cały wypełniony jest przez wyrzuty sumienia i niepewność, ale skoro wcześniej źle wszystko odebrałam stwierdziłam, że pewnie i teraz źle to odczytuję.
-Dzisiaj spędziłam naprawdę sympatyczny wieczór- nie wiedziałam co mam mówić żeby nie palnąć jakiejś głupoty. Jesse się do mnie uśmiechnął a kiedy znaleźliśmy się w windzie jego uśmiech zniknął.
-Szkoda, że nie wiadomo kiedy to powtórzymy skoro oboje mamy teraz tyle pracy.
-Jeśli o mnie chodzi myślę, że uda mi się wygospodarować troszkę czasu- nie wiem dlaczego to mówiąc wydawało mi się jakbym się mu narzucała.
-Byłoby super… Cóż, dobrze, że chociaż teledysk masz już nakręcony.
-Taaa.
-Kolejny też będziesz kręcić w LA?- zapytał a ja miałam chyba jakieś zwidy bo wydawało mi się, że z tonu jego wypowiedzi wynika, że jest nieco zły i smutny.
-Nie wiem czy w ogóle będzie kolejny, poza tym, masz coś do LA?
-Co? Ja? Nie, nic nie mam. Cieszę się, że tam kręciłaś, spotkałaś się z Zaynem…
-To, że się u niego zatrzymałam to chyba najlepszy element tego całego pobytu. Dawno się nie widzieliśmy i zdążyłam już się za nim stęsknić- powiedziałam i w tym momencie winda się zatrzymała a my podeszliśmy pod drzwi mojego mieszkania.
-Jesteście blisko, prawda?- zapytał a ja nie wiedziałam do czego zmierza.
-Całkiem, całkiem. Dlaczego pytasz?
-A tak tylko.
-Jesse…
-Po prostu widziałem wasze zdjęcia- powiedział i miał taką minę jakby serio był wkurzony.
-Jakie zdjęcia?
-No z LA. Wszyscy spekulują, że jesteście parą.
-Co?!- nie wiedziałam czy mam zacząć się śmiać czy płakać. Zayn miałby być moim chłopakiem?! Przecież to niedorzeczne!
-No wiesz byłaś u niego, on spędził z tobą cały ten czas, był z tobą na planie, poszliście razem do klubu, trzymaliście się za ręce, on cię obejmował…- mówił a do mnie dotarło dlaczego cały wieczór był taki zdystansowany. On myślał, że ja kręcę z Zaynem! A sam powiedział mi wcześniej, że nigdy nie mógłby rozwalić czyjegoś związku, nie mógłby flirtować z zajętą dziewczyną.
-Jesse, Zayn to mój przyjaciel, to wszystko. Zatrzymałam się u niego bo mnie zaprosił, spędziliśmy ten cały czas razem bo jesteśmy przyjaciółmi a tak rzadko się widujemy, poszliśmy razem do klubu i trzymaliśmy się za ręce, obejmowaliśmy się bo było dużo fotografów ja miałam szpilki i tak było po prostu bezpieczniej. Zayn jest naprawdę opiekuńczy, jest wspaniałym przyjacielem a ty nie powinieneś wierzyć w bzdury.
-Ali przepraszam, ja, to znaczy nie musiałaś się tłumaczyć, naprawdę- Jesse nawet nie próbował udawać jak bardzo cieszy go to co mówię. Ja natomiast cieszyłam się, że wszystko jest jasne. To znaczy, że wiedział, że jestem wolna.
-Nie musiałam, ale chciałam żeby nie było między nami nieporozumień.
-W takim razie… Skoro nie chcemy nieporozumień…- zaczął, podszedł do mnie bliżej, wziął głęboki oddech i spojrzał mi w oczy. -Podobasz mi się Ali. Właściwie od kiedy pamiętam. Od naszego pierwszego spotkania. Teraz jestem tutaj i ty też i właściwie z każdym dniem podobasz mi się coraz bardziej. Kiedy zobaczyłem te zdjęcia, jak trzymacie się za ręce, jak on cię obejmuje pomyślałem, że znowu jestem na straconej pozycji. Ale skoro to tylko przyjaciel… Nie ważne, podobasz mi się Ali, naprawdę, mam wrażenie, że to się przeradza nawet w coś więcej, to całe uczucie, którym cię darzę…- powiedział a mnie zatkało. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, bo to co powiedział on sprawiło, że zmiękły mi kolana. I wtedy w podświadomość przywołała obrazy, których nie chciałam widzieć. Obrazy mnie słabej, kiedy było ze mną źle, kiedy dniami i nocami płakałam. Mnie jakiej Jesse nie znał…
-Ty mnie nie znasz… Nie wiesz o mnie wszystkiego…- powiedziałam, bo czułam, że muszę go uprzedzić, ostrzec. Bo mimo tego, że teraz jest dobrze kiedyś było źle.
-Ale chcę cię poznać, chcę się dowiedzieć.  Wiem, że moje wyznanie może wydawać ci się szalone, ale naprawdę mi się podobasz- szalone? Jesse ty nawet nie potrafisz sobie wyobrazić świadkiem jakiego szaleństwa byłam.
-Jesse ja sama nie wiem co mam ci powiedzieć- byłam skołowana, przerażona, zagubiona i podekscytowana jednocześnie. -Naprawdę wszystko jest takie skomplikowane, ale… Ale skoro jesteśmy ze sobą szczerzy to chcę żebyś wiedział, że ty mi się też podobasz- powiedziałam patrząc w jego oczy. Nie umiałam nazwać swoich uczyć sama przed sobą więc tym bardziej nie umiałam powiedzieć jemu co dokładnie czuję, ale to, że mi się podoba było dla mnie pewne. Jesse mi się podobał pod każdym względem. A kiedy to wyznałam zapanowała miedzy nami cisza. Nie niezręczna tylko pełna oczekiwania, bo nagle przestaliśmy patrzeć sobie w oczy tylko zaczęliśmy gapić się na swoje usta. Bałam się tego pocałunku. Bałam się, że nic nie poczuję. Stałam w bezruchu i czułam jak Jesse jest coraz bliżej, czułam jego oddech na twarzy aż w końcu poczułam jak jego wargi delikatnie stykają się z moimi. I właśnie wtedy mój strach okazał się być bezpodstawny, bo poczułam. Nie to co czułam kiedy całował mnie ON. Poczułam coś innego, coś co z pewnością nie było gorsze. Chcąc czegoś więcej rozchyliłam nieco wargi i poczułam jak nieśmiało jego język dotyka mój przez co przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Po kilku chwilach kiedy przerwaliśmy ten delikatny pocałunek nic nie mogłam poradzić na to, że uśmiech sam malował się na mojej twarzy i poczułam się idiotycznie szczęśliwa kiedy on także się tak uśmiechnął.
-To jak? Może jednak wejdziesz do środka?- zapytałam i przygryzłam dolną wargę.
-Bardzo chętnie- odpowiedział i odgarnął zabłąkany kosmyk z mojej twarzy.

„I'm wide awake
Yeah I am born again
Out of the lion's den
I don't have to pretend
And it's too late
The story's over now the end”


Hello!
Kto chce zobaczyć nowy teledysk Ali????? XD Oto on: On My Way XD Swoją drogą, wyobraźcie sobie jaki Harry byłby zły jakby go zobaczył, a jakby wciąż byli razem to Ali w życiu by takiego teledysku nie nagrała... 
Wstawiam też link do New York State Of Mind w wykonaniu naszej Ali! Dodatkowo możecie zobaczyć jej występ wraz z innymi na tym koncercie charytatywnym gdzie śpiewali Don't Stop Believin !!!! W sumie to ten występ zainspirował mnie jeśli chodzi o całą tę imprezkę XD Ogólnie mega polecam obejrzeć to video bo Ali (Lea XD) jest tam taka kjslajdlksajd!!! (Ten chłopak w białej marynarce co stoi obok Ali to nasz Blaine XD)
W ogóle... Don't Stop Believing wróciło do opowiadania...
Cytaty z początku i końca pochodzą z piosenki, o której już tutaj była mowa czyli Wide Awake Katy Perry. Oto tłumaczenie:
1) „Jestem rozbudzona
Nie tracąc ani chwili na zmartwienia
Pozbierałam się
I spadłam na cztery łapy
Jestem rozbudzona
Nie potrzeba mi już niczego, by być w pełni sobą, o, nie”
2) „Jestem rozbudzona
Tak, odrodziłam się na nowo
Poza jaskinią lwa
Nie muszę udawać
I jest już za późno
Ta historia już się skończyła, to koniec”
Ten 2 cytat jest tak bardziej o Harrym XD
W ogóle jest już ponad 15000 wyświetleń!!!!! DZIĘKUJĘ <3
Dziękuję także za komentarze pod ostatnim rozdziałem!
Przepraszam za wszystkie błędy, ale rozdział sprawdzałam tak byle jak więc może być w niektórych miejscach masło maślane :/
Myślę, że to wszytko XD
Oczywiście proszę o Waszą opinię odnośnie rozdziału i tego co się w nim działo. Co myślicie o Jessem, o Zaynie, o piosenkach jakie Ali śpiewała, o teledysku, o pocałunku... :D
Dobra, nie przynudzam! Następny pojawi się pewnie w przyszłym tygodniu!

PS1 I loveeee youuuuu <3
PS2 W następnym rozdziale chyba pojawi się... XD