niedziela, 8 października 2017

Rozdział 41





-Możesz mi powiedzieć jak mam się kurwa nie złościć?- częściowo go rozumiałam. Miał prawo być wkurzony. Z drugiej strony to była tylko jedna, stara, nic nieznacząca fotografia i mógł być zły, ale bez przesady. Mimo że nie odczuwałam potrzeby żeby się z czegokolwiek tłumaczyć postanowiłam to zrobić. Nie chciałam afery. Ten dzień był wspaniały i psucie go awanturą było niepotrzebne.
-To tylko głupie zdjęcie. Znalazłam je w książce. Musiałam użyć go jako zakładki i po prostu o nim zapomniałam- wyjaśniłam.
-Zapomniałaś?- zapytał i spojrzał na mnie tak, że serce podeszło mi do gardła. Był naprawdę wściekły a ja nie rozumiałam tej jego przesadzonej reakcji.
-Tak. Zapomniałam- odpowiedziałam a on się zaśmiał szyderczo. –Nie rozumiem, o co ci chodzi.
-Nie rozumiesz? Masz poukrywane zdjęcia psychola, który cię dręczył tyle czasu, ale to ty nie rozumiesz mnie- powiedział głośno a jego głos był niski i głęboki. Jeszcze nie krzyczał, ale to chyba było kwestią czasu. Zamiast jednak zastanawiać się jak ugasić ten tlący się pożar zwróciłam uwagę na słowo, którego użył.
-Zdjęcia?- zapytałam.
-Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi- warknął a ja naprawdę nie wiedziałam, o jakich zdjęciach właśnie rozmawiamy.
-Jeśli znalazłeś jakieś zdjęcie Jesse’ego to chyba wiesz, że nie zostawiłam go specjalnie. Wszystko, co było z nim związane wyrzuciłam- powiedziałam i miałam nadzieję, że mój pewny ton głosu go przekona, że mówię prawdę. Po rozstaniu z Jessem wszystkie jego rzeczy mu oddałam a zdjęcia i inne pamiątki wyrzuciłam. Zrobiłam to zanim okazało się, że to on mnie dręczy, ale nawet, jeśli wcześniej ukryłabym coś na pamiątkę pozbyłabym się tego po tym jak się okazało, że Jesse jest nienormalny.
-Nie wszystko- wyszeptał a ja zrozumiałam, dlaczego nagle popsuł mu się humor i wydawało mi się, że jest jakiś zły. On też znalazł takie zdjęcie i dlatego tak się zachowywał. Był taki wściekły, że na jego szyi widoczne były żyły a na policzkach rumieńce. Był na mnie zły. Na mnie! Przecież nie zostawiłam tych zdjęć celowo! Nie chciałam mu sprawić przykrości a on zachowywał się jakbym zrobiła to specjalnie.
-Nie złość się na mnie. Nie sądziłam, że coś po Jessem zostało, ale dobrze wiesz ile mam rzeczy, miałam prawo coś przeoczyć. Jak chociażby zdjęcie robiące za zakładkę w książce, o której istnieniu zapomniałam wieki temu.
-Tak sobie to tłumaczyłem do tego momentu. Ale przed chwilą, kiedy tutaj wszedłem widziałem jak gapiłaś się przez pięć jebanych minut na to pieprzone zdjęcie! Dlaczego?
-Nie wiem. Okej? Nie wiem- co miałam mu niby powiedzieć?  
-Chciałaś je zostawić?- zapytał.
-Nie- odpowiedziałam natychmiast.
-Super, w takim razie pozbądźmy się go od razu- wycedził przez zaciśnięte zęby i podarł zdjęcie gapiąc mi się prosto w oczy.
-Uspokój się. Te zdjęcia nic nie znaczą. Wiesz o tym. Przyznaję, że patrzyłam na nie chwilę dłużej niż powinnam, ale od jakiegoś czasu nie myślę już o D. i kiedy spojrzałam na Jesse’ego na tym zdjęciu znowu na moment pojawiło się w mojej głowie niedowierzanie, że był on zdolny do czegoś tak okropnego. Nie złość się na mnie.
-Nie potrafię się nie złościć na ciebie w tym momencie- powiedział i wciąż świdrował mnie wzrokiem. Opanowałam się i nie westchnęłam, nie wywróciłam oczami i nie powiedziałam, że przesadza, bo mogłam tym wywołać burzę.
-Kiedy znalazłeś inne zdjęcie?- zapytałam a on odsunął się ode mnie.
-Dzisiaj.
-Dlatego byłeś zły- stwierdziłam a on wyjął pogniecioną fotografię z tylnej kieszeni dżinsów. Podał mi ją a ja, mimo że nie chciałam przypomniałam sobie okoliczności, kiedy została zrobiona.
-Wkurwiony. Nie zły- powiedział a ja nie wiedziałam, co mam zrobić. Miałam go przepraszać? Błagać o wybaczenie? Niby dlaczego?
-Harry nie zrozum mnie źle, ale...- zaczęłam, ale od razu mi przerwał.
-Nie rozumiesz, dlaczego aż tak się złoszczę. Myślisz, że robię z igły widły. Ale to nie pierwszy raz, kiedy widzę „pamiątki” po tym psycholu.
-Możesz przestać bawić się w pana tajemniczego i powiedzieć, o co właściwie chodzi.
-Nie ma sprawy. Chodź, pokażę ci, o co chodzi- odparł. Złapał mnie za rękę i zupełnie niepotrzebnie używając siły zaprowadził mnie do naszego gabinetu. Bez zbędnych komentarzy włączył komputer i wskazał na fotel, na którym usiadłam. W międzyczasie on wyszedł na moment z pokoju a gdy się w nim znowu pojawił w dłoni trzymał pendrive’a. Podłączył urządzenie do laptopa a ja siedząc jak trusia zaczęłam się stresować. Nie miałam pojęcia, co zaraz zobaczę, ale domyślałam się, że to nic dobrego. Chwilę później mój stres wzrósł o jakieś milion procent, bo na ekranie pojawił się pierwszy filmik. Oczywiście byłam na nim ja i Jesse, właściwie był to „zlepek” trzech nagrań ze Snapchata. Mimo że wtedy nie używałam swoich kont i właściwie się nie udzielałam w Internecie, prywatnie często korzystałam ze Snapchata czy Instagrama by komunikować się ze znajomymi, przyjaciółmi czy rodziną. Nagranie, które właśnie pokazywał mi Harry wysłałam wtedy do Nialla. Zapisałam sobie je na pamiątkę, bo tamten wieczór był wspaniały. Przynajmniej wtedy. Jesse i ja byliśmy w klubie gdzie swoje występy miały drag queen. Właściwie ta impreza nazywała się „Drag night” i wtedy wydawało mi się, że nigdy w życiu nie bawiłam się tak dobrze. Siedziałam Jesse’emu na kolanach, przytulaliśmy się, śpiewaliśmy, piliśmy drink za drinkiem. Naprawdę nie udawałam wtedy swojej radości, która swój szczyt osiągnęła, gdy nagle usłyszałam moją pierwszą piosenkę. Cannonball. Nie sądziłam, że usłyszę ją w takim miejscu. Nikt nie wiedział wtedy, że jestem w tym klubie, więc nie wybrano jej specjalnie. Poza tym, że świetnie się bawiłam, poczułam dumę. Byłam w klubie, na szalonej imprezie w Nowym Jorku i nagle salę wypełniła moja piosenka. Od raz sięgnęłam po telefon i nagrałam kilka snapów, wysłałam je do Nialla. Zapisałam je na pamiątkę. Tak samo jak wiele innych filmików, które później zgrałam na pendrive, gdy zmieniałam telefon.
-Skarbie... Ty wiesz jak było... Ja...- zaczęłam się jąkać, bo nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Cała ta sytuacja była po prostu bardzo niezręczna.
-Oglądałem te nagrania przez całą noc. Znalazłem je, gdy pakowaliśmy twoje rzeczy- wyjaśnił nieco spokojniej.
-Nie chciałam ich zostawiać. Przysięgam, że myślałam, że pozbyłam się wszystkiego, co było z nim związane- wiedziałam, kiedy znalazł tego pendrive’a i kiedy oglądał te filmiki. Myślałam, że mam przewidzenia i wydaje mi się, że jest na mnie obrażony, ale jednak nic mi się nie przewidziało.
-Wiem. Dlatego przetrawiłem to jakoś. Byłem na ciebie zły. Tak samo jak jestem teraz. I nie chodzi o to, że zapomniałaś się tego pozbyć tylko o to, że w ogóle z nim byłaś. A jeszcze bardziej wkurwia mnie to, że byłaś z nim szczęśliwa a przecież to psychol.
-Nie wiedziałam, że to D.
-Wiem, ale sam fakt, że ty się świetnie bawiłaś a ja w tym samym czasie umierałem z tęsknoty za tobą mnie wkurza. Bo obejrzałem te filmiki. Wszystkie po kilka razy.
-Harry...
-Na jednym idziecie przez miasto i robicie głupie miny, na innym leżycie w łóżku i się wygłupiacie, na jeszcze innym nagrywałaś go jak prowadził samochód, kolejny jak rozmawiał przez telefon, jeszcze inny to kulisy waszej wspólnej sesji a tam co? Idziecie przytuleni a ty trzymasz dłoń w tylnej kieszeni jego spodni. Albo to, kiedy zrobił ci kawę i przyniósł ją do łóżka- byłam w szoku słysząc jak Harry wymienia to wszystko. Naprawdę musiał się katować i oglądać to po sto razy skoro zapamiętał wszystko ze szczegółami a mi zrobiło się przykro, bo nie chciałam żeby się dręczył takimi głupotami.  
-Przecież to wszystko nie ma teraz znaczenia. Po co robić z tego jakąś sensację? Po co do tego wracać? Może gdyby nie okazało się, że jest moim największym wrogiem patrzyłabym na te zdjęcia i nagrania inaczej. Nie uważałabym tego czasu, kiedy z nim byłam za stracony. Ale Jesse to największy błąd mojego życia i co ja mogę teraz zrobić? Nie cofnę czasu i nie zmienię przeszłości.
-Czyli gdyby Jesse nie był D. nie widziałabyś potrzeby...
-Przestań. Po co w ogóle drążysz ten temat? Nieumyślnie sprawiłam ci przykrość i bardzo cię za to przepraszam, ale...
-Ale gdyby Jesse był po prostu twoim byłym nie przepraszałabyś mnie i w ogóle nie widziałabyś powodu by kasować jakieś zdjęcia i nagrania, na których się kurwa całujecie- czasami wydawało mi się, że na tym świecie nie ma dwóch tak idealnie do siebie pasujących osób jak Harry i ja. Z drugiej strony bywały momenty, w których totalnie nie umieliśmy się zrozumieć i wtedy byliśmy jak najbardziej niedobrana para świata. I to był ten moment. On miał do mnie pretensje o to, że miałam kiedyś chłopaka i zapomniałam pozbyć się jakiś głupich zdjęć a sam zapomniał o tym, że cały czas utrzymywał kontakt z byłą dziewczyną. I zamiast załagodzić sytuację, ja byłam osobą, która oczywiście musiała dolać oliwy do ognia i brnąc dalej w jakąś bezsensowną kłótnię.
-Chyba się troszeczkę zagalopowałeś. O ile się nie mylę to ja muszę znosić twoją byłą, z którą nagle postanowiłeś się przyjaźnić - powiedziałam. Jak to mówią, najlepszą obroną jest atak i właśnie taką taktykę obrałam.
-Chloe to zupełnie inna historia.
-Nie. Doskonale wiesz, że jej nie lubię a mimo to nie dość, że się z nią przyjaźnisz to jeszcze mnie zmuszasz do spotkań z nią- Harry wywrócił oczami słysząc moje słowa czym mnie tylko dodatkowo zirytował.
-Nie wiem ile razy jeszcze muszę ci to powiedzieć żebyś zrozumiała. Chloe się zmieniła- powiedział. Słyszałam te słowa już setki razy i wiedziałam, że mogę usłyszeć kolejne tyle, ale i tak nie zmienię swojego nastawienia.
-Ale mam to w nosie. Ile razy ja mam ci to jeszcze powiedzieć żebyś ty to zrozumiał?
-Jesteś niemożliwa-prychnął pod nosem.
-Ja?
-Tak. Jeszcze niedawno pomogłaś jej, gdy przyłapała faceta na zdradzie a teraz...- nie wiedziałam, dlaczego jest taki zawiedziony moim słowami skoro sam miał pretensje o jakieś zdjęcia i to, że kiedyś miałam chłopaka.
-A teraz co? Doskonale wiesz, że nadal jej nie lubię. I nie podoba mi się to, że jest w twoim życiu. Że zapomniałeś wszystko, co zrobiła. Jak ona cię potraktowała? Ja mnie potraktowała? Harry to ona wylała na mnie drinka godzinę przed tym jak podcięłam sobie żyły. A ty jej to wybaczyłeś. Zapomniałeś. Zaprosiłeś ją już na parapetówkę i nawet nie zapytałeś mnie o zdanie. A teraz urządzasz mi awanturę o zdjęcia. I o to, że byłam z Jessem choć nie masz prawa- mój głos oczywiście był już żałośnie wysoki i zaczął głupio drżeć zdradzając wszystkie drzemiące we mnie emocje.
-Chloe przeprosiła- powiedział nie patrząc na mnie. Wiedział jak idiotycznie brzmi a ja miałam już dość tej rozmowy.
-Zamknij się. W dupie mam Chloe. Tak nagle jest taka super, wspaniała, zmieniona na lepsze. Tylko wiesz co? Żebyś się jeszcze kiedyś nie zdziwił i nie przejechał na tej wasze przyjaźni. Nie chcę się już kłócić, nie chcę właśnie teraz, w tym momencie i w tym miejscu rozpamiętywać przeszłości a już na pewno nie chcę rozmawiać o Jessem czy Chloe. A ty, jeśli chcesz to siedź sobie tutaj zły i sam i niszcz nagrania i zdjęcia, jeśli to ci jakoś pomoże. Ja idę na dół, układać płyty, bo przebywanie teraz z tobą w jednym pomieszczeniu jest trudne jak cholera- powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami. Byłam wkurwiona i w myślach przez kolejne pięć minut przeklinałam na wszystko i wszystkich. Nie zwracałam na nic uwagi, weszłam do pomieszczenia, które przerobiono na domowe studio nagraniowe, bo właśnie tam miała być ulokowana większość naszych płyt. Otworzyłam z impetem jeden karton i zamiast cokolwiek zrobić stałam nad nim i przeżywałam. Do moich oczu zaczęły nawet napływać łzy, ze złości i jakieś dziwnej bezsilności. Zrozumiałam, że Harry ma jakiś wyidealizowany obraz swojej byłej i niesamowicie mnie to irytowało. Byłam taka wściekła, że przez chwilę rozważałam powrót na górę i wykrzyczenie Harry’emu, że Chloe i Jesse byli kiedyś zakochani, ale Chloe wolała pieniądze i szybką karierę, dlatego wybrała Harry’ego. Miałam w nosie to, że ona poprosiła mnie bym tego nie robiła. Niczego nie byłam jej winna a bądź, co bądź patrząc na wszystko, co wydarzyło się później to nie była błaha sprawa i Harry powinien o tym wiedzieć. Ułożyłam sobie w głowie całą przemowę, która miała na celu pokazać Harry’emu, że Chloe wcale nie jest taka dobra skoro do tej pory nie wyjawiła mu wszystkiego i zataiła istotne fakty, ale gdy już wchodziłam na górą stwierdziłam, że nie mogę mu tego powiedzieć w złości. A tym bardziej w sposób, jaki planowałam. Może i byłam na niego zła, ale nie mogłam tam wejść i palnąć „Chloe nie powiedziała ci, że przed laty ona i Jesse zakochali się w sobie, ale był jeden mały szczegół. On nie był bogaty i sławny, więc zarzuciła sidła na ciebie. Powiedziała Jesse’emu, że mu ją odbiłeś i wykorzystała cię, mimo że jej się nie podobałeś. Jak przyznała, właściwie nic w tobie jej się nie podobało. A teraz niby jest inna a i tak nie powiedziała ci o Jessem” – to nie brzmiało dobrze i nie ważne czy się na niego gniewałam czy nie, nie chciałam by było mu przykro a przecież każdemu byłoby źle gdyby coś takiego usłyszał. Poza tym było coś jeszcze. Znałam jego tok rozumowania i wiedziałam, że znając jego na koniec zacznie się obwiniać, że to przez niego Jesse był D.. Ugryzłam się, więc w język i wróciłam do układania płyt. Mimo że wciąż miałam okropny humor i zaczęłam się robić głodna przemyślałam sobie wszystko jeszcze raz i po przeanalizowaniu naszej kłótni i słów Harry’ego udało mi się coś zrozumieć. Harry znalazł pendrive, gdy pomagał mi się pakować. Doskonale wiedziałam, kiedy dokładnie się to stało, bo jego dziwne zachowanie od razu zwróciło moją uwagę. Najpierw wydawało mi się, że jest na mnie zły, ale później, gdy mu przeszło zmienił swoje nastawienie odnośnie domu w LA i cieszył się, że tu zamieszkamy. Przestał pytać czy jestem pewna i wręcz nie mógł się doczekać, kiedy się przeprowadzę. Miałam ochotę walnąć się w czoło za to, że wcześniej nie wpadłam, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Zamierzałam iść do niego i zapytać go wprost czy mam rację. Poza tym siedziałam w samotności wystarczająco długo i zdążyłam już ochłonąć po naszej bezsensownej kłótni. Wyszłam, więc z pokoju i idąc przez prawie cały dom nie byłam pewna czy dobrze robię. Nie chciałam się znowu kłócić a nie wiedziałam czy on też zdążył już ochłonąć.
-Hej- zaczęłam, gdy stanęłam przy otwartych drzwiach. Harry przeniósł swój wzrok znad papierów na mnie. I spojrzał na mnie tak, że aż zaparło mi dech w piersiach. Dosłownie zmierzył całą moją sylwetkę a ja nie wiedziałam, na czym stoję. Wciąż się na mnie gniewa czy, tak jak mi, przeszła mu złość? Harry, gdy chciał potrafił być naprawdę tajemniczy i nie wiedziałam czy kiedykolwiek uda mi się go przejrzeć w stu procentach.
-W końcu przyszłaś- powiedział cicho, wstał z fotela i do mnie podszedł.
-Chcę...- zaczęłam, ale on mi przerwał.
-Cię pocałować- wyszeptał i przycisnął swoje wargi do moich. Sekundę później czułam jak jego dłonie dotykają moich ramion i powoli suną w dół by zatrzymać się na moim tyłku. Ja z kolei pod wpływem tego nagłego przypływu adrenaliny i podniecenia wplotłam palce w jego włosy i delikatnie za nie pociągałam całując go bez opamiętania.
-Harry...- wymamrotałam i zanim udało mi się złożyć jakieś zdanie jego usta i język zdążyły mnie skutecznie uciszyć.
-Hmm?- wymruczał i śmiało mogłam stwierdzić, że o ile wcześniej nie wiedziałam czy się gniewa i czy wciąż siedzą w nim te wszystkie emocje o tyle teraz jeszcze bardziej nie wiedziałam.
-Dlaczego powiedziałeś, że w końcu przyszłam?- zapytałam, gdy udało mi się odsunąć od jego ust na pół centymetra. Dopiero, gdy zadałam to pytanie zrozumiałam, że nie o to chciałam pytać.
-Bo czekałem na ciebie całe wieki- odpowiedział i widząc moją minę uśmiechnął się totalnie rozbrajająco.
-Czyli? Nie uśmiechaj się tak- powiedziałam, bo nie wiedziałam, o co mu chodzi i przez to nie wiedziałam, na czym stoję. Miałam wrażenie, że właśnie wyobraził sobie coś nieprzyzwoitego i próbuje odgonić od siebie ten obraz.
-Obiecałem ci kiedyś, w dzień, gdy się oświadczyłem, że dam ci czas i przestrzeń i nie będę na ciebie naciskać po kłótniach, nawet jak wyjdziesz i trzaśniesz drzwiami. I to kolejny raz, kiedy mimo ogromnej chęci nie pobiegłem za tobą- wyjaśnił a ja w końcu też się uśmiechnęłam.
-Jestem z ciebie dumna- powiedziałam zgodnie z prawdą i mimo że nie chciałam psuć tego iluzorycznego rozejmu musiałam. Nie mogliśmy udawać, że nic się nie stało. –A wracając do naszej kłótni...
-Nie przeszła mi złość, jeśli chodzi o filmiki i zdjęcia. I nigdy mi nie przejdzie, jeśli będzie chodzić o tego chorego pojeba- powiedział i gdy chciałam mu przerwać z jego ust padły słowa, którymi mnie zaskoczył. –A jeśli chodzi o Chloe to masz rację.
-Mam?- zapytałam. Byłam gotowa usłyszeć wszystko, ale nie to.
-Tak i nie wiem, dlaczego wcześniej tego nie rozumiałem. Lubię ją. To znaczy, gdy się z nią pogodziłem nie sądziłem, że zaczniemy się dobrze dogadywać. Nie sądziłem też, że ty i ja, że wrócimy do siebie... Ale masz racje, nie powinienem wymuszać na tobie tego żebyś ją akceptowała, bo ja w życiu nie zaakceptowałbym twojego byłego. Dlatego powiem jej, że nie jest zaproszona na parapetówkę i ograniczę kontakt z nią. No i nie musisz się obawiać, że ją spotkasz, bo już do tego nie dopuszczę.
-Naprawdę?- wiedziałam, że muszę śmiesznie wyglądać. Wytrzeszczyłam oczy, zmarszczyłam czoło i otworzyłam usta, bo po prostu nie wierzyłam w to, co usłyszałam.
-Ona wylała na ciebie drinka w noc, kiedy chciałaś odebrać sobie życie. Więc naprawdę- odparł a ja zrozumiałam, że właśnie o tym myślał, gdy byliśmy pokłóceni. Dlatego jak tylko weszłam do pokoju do mnie podszedł i od razu mnie pocałował.
-A co ze zdjęciami i filmikami, które znalazłeś?- zapytałam.
-Mam nadzieję, że już nigdy nie natrafię na takie niespodzianki. Bo jeśli natrafię prawdopodobnie się wkurwię- przyznał.
-Ale wiesz, że nawet, jeśli gdzieś kiedyś jednak znalazłbyś jakieś zdjęcie, ja nie zachowałam go specjalnie, tylko przez nieuwagę?
-Taaa...- westchnął a ja zanim w końcu powiedziałam to, co miałam powiedzieć na początku dałam mu całusa.
-Wiem, dlaczego odpuściłeś i przestałeś nalegać na dom w Nowym Jorku. Nie dlatego, że cię przekonałam. Chodziło o Jesse’ego- właśnie to sobie uświadomiłam. O to chodziło. Byłam tego pewna. Nie wiedziałam tylko jednego.
-Im dalej od niego będziesz tym lepiej- przyznał a jego głos z każdym kolejnym słowem był coraz niższy. Wiedziałam, że stąpamy po cienkim lodzie, ale mimo wszystko zadałam kolejne pytanie.
-Chodzi tylko o moje bezpieczeństwo, prawda?- zapytałam. Gdy znalazł pendrive’a naoglądał zdjęć i filmików ze mną i z Jessem w roli głównej. I to go zezłościło. Ale później zrozumiał, że przeprowadzka z Nowego Jorku, w którym mieszkał Jesse, do Los Angeles, w którym Jesse’ego nie ma, jest tak naprawdę darem od losu. Dlatego zaczął się cieszyć, że wybraliśmy LA. Bał się, że w Nowym Jorku drogi Jesse’ego i moja jakimś cudem znowu się skrzyżują i nie chciał do tego dopuścić. Miałam jednak nadzieję, że nie wmówił sobie czegoś głupiego. Nie chciałam by bał się o mnie w ogóle, ale jeszcze bardziej nie chciałam by myślał, że gdyby Jesse mnie przeprosił ja bym mu to wybaczyła.
-Twoje bezpieczeństwo zawsze jest moim priorytetem. A teraz przestańmy o tym rozmawiać. W ogóle przestańmy już się rozpakowywać. Na dzisiaj ogłaszam koniec.
-I po zobaczeniu tych bzdurnych zdjęć nic głupiego ci się nie uroiło?- zapytałam pomimo tego, co powiedział.
-Jeśli myślę o tym, co ty to nie, chcę tylko żebyś była bezpieczna- odparł a jego odpowiedź właściwie mnie usatysfakcjonowała.
-Ja też chcę żebyś ty był bezpieczny i szczęśliwy i nie chcę ci niczego nakazywać czy zakazywać, dlatego wracając do Chloe, nie musisz kończyć tej znajomości. Niech przyjdzie na parapetówkę- powiedziałam. Być może zbyt pochopnie. Nie chciałam jednak kazać mu z czegoś lub kogoś rezygnować. Mimo niechęci, jaką czułam do blondynki postanowiłam ją tolerować.
-Serio?- zapytał i zdziwienie malujące się na jego twarzy było tak duże, że aż wyglądał przez to zabawnie. Z pewnością mnie nie rozumiał w tym momencie.
-No tak. Skoro pogodziłeś się z nią zanim jeszcze pogodziłeś się ze mną i uważasz, że jest spoko i ją lubisz to przecież nie zakażę ci utrzymywać z nią kontaktów. Ufam ci. Pod każdym względem i skoro twierdzisz, że Chloe jest okej to ci wierzę. Jednak mam jedno ale.
-Jakie?
-Zanim ją zaprosisz, zanim postanowisz się z nią umówić konsultuj to ze mną i nie stawiaj mnie przed faktem dokonanym. I nie mów, że się zmieniła, że jest teraz miła, bo to nie zmienia faktu, że jej nie lubię i nie polubię. I nie chodzi mi wcale o to, że była dla mnie kiedyś taka okropna. Gdyby chodziło tylko o to najprawdopodobniej sama zaprosiłabym ją na parapetówkę, urodziny czy podwójne randki. Chodzi o to, że to twoja była. To wystarczający powód żeby jej nie znosić- powiedziałam a on się uśmiechnął. Zbliżył się do mnie i odgarnął moje włosy z ramion.
-Nie musisz być o nią zazdrosna- powiedział a ja doskonale wiedziałam, że lubi, kiedy taka jestem.
-Nie muszę, ale jestem. Nie tylko o nią- przyznałam a on pochylił się i zostawił delikatnego całusa na moim odsłoniętym ramieniu.
-Tak?- zapytał a jego usta kontynuowały obdarowywanie mojej skóry pocałunkami.
-Dobrze wiesz, że tak- odpowiedziałam, odsunęłam się od niego i położyłam dłonie na jego torsie. –Łaskoczesz mnie.
-Jestem głody- powiedział i oblizał dolną wargę.
-Rzeczywiście zrobiło się już późno- stwierdziłam, gdy spojrzałam na zegarek.
-A ty jesteś głodna?- zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
-Bardzo- odpowiedziałam i udawałam, że nie wiem o co chodzi. Uwielbiałam prowadzić z nim takie dwuznaczne rozmowy.
-No to chodźmy zjeść coś pysznego- powiedział tym swoim uwodzicielskim tonem i wskazał na drzwi. Wyszłam więc pierwsza i zamiast iść w prawo, do sypialni, ja poszłam w lewo.
-To, na co masz ochotę?- zapytałam, gdy on złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
-Na ciebie- wyszeptał i zaczął mnie całować a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. -Czas najwyższy przetestować łóżko w sypialni.
-Yhym- to było niesamowite, ale pocałunki Harry’ego w dalszym ciągu działały na mnie tak samo jak na początku, może nawet bardziej. Budziły w moim brzuchu stado motyli i sprawiały, że czułam się wspaniale. Nigdy nie miałam dość. Uwielbiałam, gdy mnie całował i uwielbiałam całować jego. Kiedy potykając się o własne nogi dotarliśmy do sypialni zapomniałam zupełnie o tym, że jeszcze chwilę wcześniej byliśmy pokłóceni. Nie myślałam już o niczym i nikim innym tylko o Harrym. Patrzyłam na niego, gdy usiadł na łóżku a ja stanęłam między jego nogami. Przeczesałam palcami jego włosy odgarniając z czoła zagubione kosmyki. Jego dłonie gładziły moje uda. Patrzyliśmy sobie w oczy i wiedziałam, że on też to przeżywa. Chwilę później pozbywaliśmy się swoich ubrań. Gdy położyłam się na łóżku a Harry na mnie objęłam go w pasie i po prostu go przytuliłam. Rozkoszowałam się tym uczuciem. Jego skóra dotykająca mojej. Uwielbiałam gładzić jego plecy opuszkami palców i całować jego szyję. Mimo że temperatura między nami zdawała się rosnąć z każdą sekundą, mimo delikatnych rumieńców, jakie wkradły się na jego policzki pod wpływem moich pocałunków i mojego dotyku jego skóra pokryła się gęsią skórką. Kochałam się z nim, kochałam go i czułam to całą sobą. Czułam, że nasze uczucie jest czymś najprawdziwszym na świecie. Kochaliśmy się w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Gdy patrzyłam mu w oczy wiedziałam, że on jest moim wszystkim. Przy nikim nigdy nie potrafiłam czuć tego, co czułam przy nim. Nigdy nie byłam bardziej sobą niż leżąc w jego ramionach, które były moim ulubionym miejscem. Wiedziałam, że tak naprawdę to Harry jest moim prawdziwym domem.
-Jesteś głodna?- zapytał, kiedy zmęczeni i zrelaksowani leżeliśmy tuląc się do siebie.
-Ale mówimy teraz o prawdziwym jedzeniu i kolacji?- zapytałam by mieć pewność.
-Tak- odpowiedział i się zaśmiał.
-Trochę- przyznałam i pocałowałam jedną z jego jaskółek.
-W takim razie zaraz wracam- odparł i zanim wyswobodził się z moich objęć dał mi całusa w czubek głowy. Chwilę później ubrał bokserki i wyszedł zostawiając mnie samą. Leżałam zupełnie naga i szczęśliwa przez kilka minut nie myśląc o czymkolwiek. Lubiłam ten stan, kiedy udawało mi się zupełnie wyłączyć, ale rzadko mi się to udawało. Po chwili totalnego relaksu wstałam i ubrałam majtki i koszulkę Harry’ego i znowu się położyłam. Czekałam aż mój mąż wróci z kolacją. Nuciłam pod nosem „Perfect” Eda, bo byłam w totalnie romantycznym stanie a ta piosenka była dla mnie jak idealny soundtrack w tamtym momencie. Nie wiedziałam, która jest godzina, nie wiedziałam nawet gdzie jest mój telefon. Rozkoszowałam się po prostu chwilą i nie mogłam się doczekać, kiedy Harry do mnie przyjdzie.
-W końcu- powiedziałam, gdy wszedł do sypialni.
-Tak bardzo za mną tęskniłaś?- zapytał i położył tacę, którą trzymał w dłoniach na łóżku.
-Rozpieszczasz mnie i dajesz mi zakazane jedzenie- stwierdziłam, kiedy zobaczyłam, że tak naprawdę nie powinnam zjeść niczego, co przygotował, łącznie z truskawkami i szampanem.
-Zamierzam cię dzisiaj upić. W końcu mamy, co świętować- powiedział ignorując moje słowa. Podał mi kieliszek i wlał odrobinę trunku. Kiedy wznieśliśmy toast zabraliśmy się za jedzenie kolacji. Później powoli łyczek po łyczku piliśmy bąbelkowy napój, od którego zaczęło kręcić mi się w głowie i wszystko wydawało mi się zabawniejsze. Biorąc wspólną kąpiel zamiast poddać się romantycznej atmosferze ja gadałam jak najęta i śmiałam się dosłownie ze wszystkiego, co mówił Harry. Jego z kolei bawiło moje zachowanie. Jak zwykle po alkoholu byłam też bardziej bezpośrednia, jeśli chodziło o intymne tematy. Naprawdę nie umiałam zrozumieć, dlaczego gdy się upiłam byłam zboczona. Oczywiście mój mąż cieszył się z takiego obrotu spraw, bo nie minęło wiele czasu, gdy znowu wylądowaliśmy w łóżku kochając się bez opamiętania. Czułam, że jestem niemiłosiernie zmęczona i siły wystarczało mi tylko na leżenie w ramionach Harry’ego. Właściwie świat wciąż mi wirował i nie byłam pewna czy od alkoholu czy od przeżyć, jakie zafundował mi mój mąż. Leżałam tuląc go do siebie, w pokoju panował półmrok i byłam już bliska zaśnięcia, kiedy Harry się odezwał.
-Nie byłem z tobą dzisiaj w stu procentach szczery- powiedział. W jego głosie słyszałam obawę, ale też coś jeszcze.
-To znaczy?- zapytałam, bo nie wiedziałam, co konkretnie ma na myśli.
-Chodzi o to, dlaczego przestałem nalegać na mieszkanie w Nowym Jorku- odpowiedział a ja wiedziałam, że to, co chce powiedzieć jest czymś trudnym dla niego. Harry odsunął się nieco ode mnie, właściwie tylko kilka centymetrów, tak by móc mi patrzyć w oczy.
-Dlaczego?- zapytałam i dotknęłam dłonią jego policzka.
-Przede wszystkim chciałem żebyś była bezpieczna a dowiedziałem się, że Jesse jest w Nowym Jorku. Ale to nie był jedyny powód... Nie chodziło tylko o ciebie. Chodziło też o mnie. Przede wszystkim chciałem cię chronić, ale jeśli on postanowiłby się z tobą skontaktować, nawet, jeśli wpadlibyście na siebie przypadkiem, jeśli bym go gdzieś zobaczył... Zgodziłem się na LA, bo muszę chronić też siebie. Przed samym sobą. Ciebie muszę chronić nie tylko przed nim, ale też przed sobą. Bo boję się, że gdyby... Ali boję się, że bym go udusił, tym razem bym to zrobił. Gdyby coś się stało... Zabiłbym go.
***
-Ali! Wspaniale cię znowu widzieć!- powiedziała blondynka i na powitanie mnie objęła.
-Ciebie również. Bardzo się cieszę, że mogę tutaj dzisiaj być- uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na publiczność. Ellen wskazała na jeden z dwóch foteli, więc zajęłam na nim miejsce. Poprawiłam swoją sukienkę i spojrzałam na kobietę. Przez kolejne kilka minut rozmawiałyśmy na tematy poboczne. Występ w programie był pierwszym zapoczątkowującym serię kolejnych. Właśnie rozpoczynała się promocja mojej drugiej płyty i byłam tym szczerze podekscytowana.
-Oficjalnie możesz w końcu ogłosić coś, na co twoi fani czekają już bardzo długo- powiedziała blondynka zgodnie z ustalonym wcześniej scenariuszem.
-Tak. W końcu mogę ogłosić, że mój drugi album będzie miał premierę pod koniec przyszłego miesiąca- odparłam a w studio publiczność zareagowała bijąc brawo.
-A jak się nazywa?
-Jak moi fani wiedzą od kilku dni na moim Instagramie i Twitterze pojawiają się zdjęcia, które miały być wskazówką dotyczącą nazwy- zaczęłam i naprawdę byłam przejęta tym, że w końcu to się dzieje.
-Te zdjęcia- wyjaśniła prowadząca a na ekranie zaczęły pojawiać się fotografie, o których była mowa.
-Tak. Widziałam wiele postów z pomysłami a teraz oficjalnie mogę powiedzieć...- zrobiłam pauzę i widząc minę Ellen zaczęłam się śmiać. Moje przeciąganie tej chwili nie było planowane i byłam pewna, że reżyserowi programu się to nie podoba. –Tytuł płyty to Places.
-Jeśli teraz o tym pomyślę, to wydaje się całkiem logiczne- przyznała.
-Prawda?
-Opowiedz nam coś więcej o Places.
-Mój pierwszy album, Louder, powstał kilka lat temu. Teraz wracam z drugą płytą, z której jestem bardzo dumna. Oczywiście pierwszy krążek wciąż uwielbiam, ale drugi album będzie się nieco różnił od poprzedniego. Jestem starsza, dojrzalsza i taka jest płyta. Za pierwszym razem poszukiwałam własnego brzmienia a teraz jestem o wiele bardziej świadoma, wiem, jaka jestem i wiem, jaką muzykę chcę tworzyć.
-To znaczy?
-Druga płyta jest bardziej moja. Tak jak mówiłam, kocham Louder, ale nagrywałam ją w zupełnie innym sposób niż Places. Jak wiadomo, moje życie w tamtym okresie było bardzo intensywne. Część utworów nagrywałam będąc w trasie z chłopakami- powiedziałam a na sali momentalnie podniosła się wrzawa. One Direction zawsze działali, działają i będą działać na ludzi w ten sam euforyczny sposób. – Tym razem było inaczej. Skupiłam się w stu procentach na tej płycie, na muzyce i tym, co chcę nagrać i jak chcę to zrobić.
-Jak się domyślam płyta jest o miłości.
-Tak, oczywiście. O różnych typach miłości.
-Ale większość o jednym typie miłość... Lokowanym typie- drążyła blondynka a ja się zaczęłam śmiać.
-O tym też. Ale nie tylko. Starałam się otworzyć pisząc te utwory. Tworząc płytę nie byłam przez cały czas super szczęśliwa. Wiadomo jak jest w życiu, raz z górki a raz pod górkę i wydaje mi się, że udało mi się zawrzeć w tych piosenkach różne emocje, różne typy miłości. Poza tym zależało mi by wokalnie ten album był na najwyższym poziomie, by pokazać w pełni mój głos i to, jaka siła w nim drzemie, by pokazać moje możliwości. By pod względem emocjonalnym, ale także wokalnym ta płyta była świetna. Wydaje mi się, że po wielu godzinach spędzonych w studio udało mi się osiągnąć to, co chciałam. Płyta jest moja, nie ma w niej przypadku.
-Ponieważ słyszałam już twój pierwszy singiel mogę stwierdzić, że przynajmniej on jest nieco inny niż aktualne hity, jest nieco mniej komercyjny i jak się domyślałam cała płyta taka jest- uśmiechnęłam się szerzej słysząc te słowa. Przed nagraniem rozmawiałam z Ellen, o czym dokładnie będziemy mówić. Powiedziałam jej wówczas, że płyta nie wpisuje się w aktualny rynek w stu procentach i wytwórnia dość długo zwlekała z akceptacją albumu z obawy, że się nie sprzeda. Nie mogłam o tym powiedzieć w telewizji, bo takie wywlekanie „brudów” zawsze było tępione. Przez agentów, wytwórnię, agencję. Powiedziałam, więc blondynce, że płyta nie jest tak komercyjna jak pierwsza i uważam, że to jej największy atut, ale nie mogę powiedzieć o tym publicznie.
-Cóż... Dla mnie moja muzyka to moment, w którym mogę i muszę być szczera. Odrzuciłam, więc wszelkie chwytliwie triki stawiając na pierwszym palnie mój głos i emocje, przez co rzeczywiście nie jest to typowy popowy album. Dlatego szczerość to słowo, które najlepiej opisuje płytę.
-Skoro wydajesz Places to pewnie myślisz też o koncertowaniu.
-Tak! Jak wiadomo szykuję się do trasy i jestem tym bardzo podekscytowana!- powiedziałam rozentuzjazmowana. Przez dalszą część wywiadu opowiadałam głównie o moich planach zawodowych a na koniec powiedziałam, kiedy dokładnie wyjdzie mój pierwszy singiel, czyli Love is Alive. Gdy wyszłam ze studia dzień wciąż był młody a ja miałam już czas wolny. Pojechałam, więc do domu, w którym wciąż było sporo pracy, ale zamiast zająć się rozpakowywaniem stwierdziłam, że mam ochotę pobiegać.  Od trzech dni nic tylko siedziałam w pudłach, dlatego stwierdziłam, że przyda mi się godzinny jogging. Ubrałam, więc legginsy, sportowy stanik, koszulkę i buty do biegania, włosy związałam w kucyk, na ramię ubrałam opaskę z telefonem. Gdy wyszłam z domu włożyłam jeszcze w uszy słuchawki, puściłam muzykę i po prostu biegłam. Wybrałam trasę, którą znałam, bo biegałam nią już wcześniej, gdy przyjeżdżałam do Nialla. Wiedziałam, że muszę się przejść po okolicy i lepiej ją poznać. Początkowo, gdy biegłam myślałam właśnie o tym, o poznawaniu otoczenia. Nie myślałam o niczym ważnym czy konkretnym. Po prostu biegłam a moje myśli nie były skupione na czymś konkretnym. Do czasu. Bo nagle przypomniało mi się, co Harry powiedział trzy dni temu. „Ali boję się, że bym go udusił, tym razem bym to zrobił. Gdyby coś się stało... Zabiłbym go.” Kiedy to powiedział od razu odpowiedziałam, że to nie prawda. A on milczał. I ja też milczałam. Przytuliłam go wtedy mocniej i po długich minutach zastanawiania się, co on właściwie powiedział zasnęłam. Rano, gdy wstaliśmy wydawało się, że te słowa nie padły z jego ust. Udawaliśmy, że to się nie wydarzyło i nie umiałam stwierdzić, dlaczego. Biegnąc do domu myślałam już tylko o tym, że czy chcemy czy nie musimy o tym porozmawiać. Nie chodziło nawet o rozmowę, bo on nic nie musiał mówić. Ale musiał usłyszeć, że go kocham i wiem, że nie jest zdolny do wyrządzenia takiego zła. Harry nie był zły. Obawiał się, że jest zdolny do zrobienia czegoś złego, ale byłam pewna, że w głębi duszy wie, że by tego nie zrobił. Po prostu się bał, że w napadzie gniewu znowu zareagowałby tak jak wtedy, gdy powiedziałam mu, że Jesse jest D.. Kiedy znalazłam się w domu jego wciąż nie było. Wzięłam szybki prysznic i postanowiłam, że zrobię obiad. Nie zastanawiałam się, co konkretnie mu powiem, nie układałam w głowie scenariuszy, bo stwierdziłam, że nie potrzebuję jakiś przygotowań do tej rozmowy. Wiedziałam przecież, co chcę mu powiedzieć. Zanim zabrałam się za przygotowywanie jedzenia postanowiłam do niego zadzwonić. Chciałam zapytać, o której wróci żeby wiedzieć, na którą przygotować obiad. Wybrałam jego numer i zanim przyłożyłam telefon do ucha usłyszałam dobiegający z holu dźwięk jego komórki, której najwyraźniej zapomniał. Mimo że mnie nie widział i nie słyszał westchnęłam głośno i wywróciłam oczami. Ile to już razy zapominał telefonu? Zanim zdążyłam się na niego wkurzyć zadzwoniłam też pod jego drugi, służbowy numer. Oczywiście nie odebrał. Po minucie wkurzania się na niego zabrałam się za obieranie fasolki szparagowej. By jakoś umilić sobie czas włączyłam swoją ulubioną playlistę i mimo że powinnam oszczędzać gardło cały czas podśpiewywałam pod nosem. I wtedy zadzwonił mój telefon. Nie spojrzałam nawet, kto dzwoni. Byłam pewna, że to Harry.
-Tak?
-Pani Alice Styles?- zapytała jakaś kobieta.
-A kto mówi?- zmarszczyłam brwi, bo nie spodziewałam się tego. Mój numer telefonu posiadali tylko moi najbliżsi, dlatego ta sytuacja była dla mnie czymś kompletnie niespodziewanym.
-Nazywam się Katherine Webber. Jestem rezydentką w California Hospital Medical Center. Rozmawiam z panią Alice? Żoną Harry’ego Stylesa?
-Tak. O co chodzi?

-Muszę panią poinformować, że dziś do naszego szpitala przywieziono pani męża, który brał udział w wypadku samochodowym. Nasi lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, niestety po prawie godzinnej reanimacji, nie udało się go uratować. Proszę panią o jak najszybszy przyjazd do szpitala w celu identyfikacji zwłok.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz