sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 1



Akcja rozdziału dzieje się przed wydarzeniami w epilogu!

„I'm wide awake
Yeah, I was in the dark
I was falling hard
With an open heart
I'm wide awake
How did I read the stars so wrong?”


Moją ostatnią noc w Londynie spędziłam w hotelu. Początkowo w ogóle nie miałam zostawać, miałam wziąć resztę rzeczy z mieszkania i wrócić od razu do Polski jednak nagle okazało się, że muszę coś jeszcze załatwić. Liv wiedziała o co chodzi i miała mi wszystko przekazać. Dlatego musiałam spać w hotelu. Z mieszkania się wyprowadziłam i nie chciałam tam już zostawać, tym bardziej, że nic w nim nie zostało… Wiedziałam, że powinnam się przejąć tym, że Olivia wyskoczyła z tym spotkaniem tak nagle. Zwykle, kiedy coś takiego się dzieje i nie można tego obgadać przez telefon to chodzi o coś poważnego jednak szczerze mówiąc mało mnie to interesowało. Liczyło się tylko to, że to koniec. Prawdziwy koniec, w którym nie ma żadnego happy endu. Czułam się okropnie i tylko dzięki tabletkom nasennym udało mi się przespać noc. Nigdy w życiu nie brałam proszków na spanie, ale w tej sytuacji nie widziałam innego wyjścia. Za każdym razem, kiedy zamykałam oczy widziałam jego. I za każdym razem wracało do nie kolejne wspomnienie, które powodowało kolejną fale łez. Dlatego postanowiłam wspomóc się tabletkami, których wzięłam za dużo, przez co miałam problem z dobudzeniem się i na miejsce zajechałam spóźniona. Liczyłam na to, że Olivia palnie mi jakieś kazanie na temat spóźniania, ale tego nie zrobiła i kolejny raz pokazała, że jest totalnym przeciwieństwem Jess. Bo Jessica już dawno by na mnie nakrzyczała i zwróciła uwagę, że jestem praktycznie nieumalowana a moje ciuchy nie nadają się do noszenia publicznie. Jessica wytknęłaby wszystkie moje błędy w pierwszych dziesięciu minutach naszego spotkania. Ale jej już nie ma. Kiedy weszłam do kawiarni, w której byłam umówiona z Olivią od razu ją zauważyłam. Siedziała przy stoliku w kącie.
-Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam od razu.
-Spokojnie, w sumie też się spóźniłam, jakieś straszne korki dzisiaj są.
-Hej- usłyszałam za sobą znajomy głos, dlatego odwróciłam się natychmiast.
-Jesse?- nie spodziewałam się, że jeszcze go zobaczę a już na pewno nie, że go zobaczę w tym momencie. Chłopak uśmiechnął się do mnie pogodnie i dopiero po chwili zauważyłam, że w dłoniach ma dwie filiżanki kawy.
-Pozwoliliśmy już sobie zamówić, powiedz co chcesz to ci przyniosę.
-J..Ja- co on tutaj do cholery robił? O co w tym wszystkim chodziło?
-O ile dobrze pamiętam lubisz latte, prawa?- zapytał a ja pokiwałam tylko głową. Byłam skołowana i czułam się tak jakbym zapomniała języka w gębie.
-Ali siadaj- powiedziała Liv a ja posłusznie usiadłam licząc na to, że w końcu dowiem się, po co tak naprawdę się spotkałyśmy, a właściwie spotkaliśmy, bo chyba Jesse nie pojawił się tu przypadkiem. Oczywiście w momencie, kiedy zamierzałam zapytać, o co chodzi zabrzęczał jej telefon, który musiała odebrać i rozmawiała z kimś tak długo, że zdążyła wyjść do toalety a Jesse wrócił z moją latte.
-Proszę- powiedział stawiając napój przede mną i usiadł obok mnie.
-Dzięki. Ile ci jestem dłużna?
-Nic- powiedział i upił łyka swojej kawy, która pewnie już nie była gorąca, przez co oczywiście od razu miałam wyrzuty sumienia. Gdyby nie czekał za moim latte wypiłby gorącą kawę… Boże jestem beznadziejna.
-Wykluczone, wystarczy, że przeze mnie wystygła ci kawa, nie będziesz jeszcze płacił za moją- powiedziałam szybko i zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu portfela.
-Skoro tak bardzo chcesz mi zapłacić to mam lepszy pomysł jak możesz to zrobić- powiedział a ja od razu zaczęłam się zastanawiać, o co może mu chodzić.
-Jak? W ogóle, co ty tutaj robisz?- zapytałam a on spojrzał na mnie tak dziwnie, że postanowiłam zacząć się tłumaczyć, dlaczego w ogóle go o to pytam. -Ja nie chciałam, żeby to zabrzmiało niemiło czy coś…
-Wiem. Po prostu doszły mnie słuchy, że…- zaczął, ale Liv mu przerwała.
-Jestem- oznajmiła siadając naprzeciwko mnie. -Musiałam odebrać.
-Okej, w takim razie skoro jesteśmy już wszyscy, bo jesteśmy prawda?- zapytałam by mieć pewność, że nikogo więcej nie będzie na co Olivia pokiwała twierdząco głową a Jesse z filiżanką przytkniętą do ust wydusił siebie jedynie „yhym”. –No to w takim razie, o co chodzi?
-Cóż… Tak w skrócie? Chodzi o ciebie- „wyjaśniła” Olivia.
-To naprawdę dużo mi wyjaśnia- powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersiach będąc nie do końca usatysfakcjonowana słysząc jej odpowiedź.
-Chodzi o to, że dowiedziałem się, że chcesz odejść- powiedział Jesse. –Cóż, wiem, że jestem prawdopodobnie ostatnią osobą na świecie, która ma prawo mówić ci, co masz robić a czego nie. Ale chodzi o to, że pracowałem już z wieloma osobami i to z tobą pracowało mi się najlepiej. Masz prawdziwy talent i kiedy usłyszałem, że chcesz go tak po prostu zmarnować postanowiłem, że muszę działać. Wiem, że nie mogę ci niczego kazać, bo i tak mnie nie posłuchasz. Rozmawiałem z Liv i wiem, że nie występowałaś już od kwietnia a mamy początek września… Pół roku. Prawie pół roku. Nie tęsknisz za tym?
-Ja… ja… nie wiem- oficjalnie mnie zatkało. Zawsze świetnie dogadywałam się z Jesse’m, ale nigdy nie sądziłam, że ma o mnie takie zdanie. -To wszystko co mówisz jest naprawdę bardzo miłe, ale…
-Ale tu nie chodzi o to, że coś jest miłe czy nie. Powiedz czy za tym tęsknisz?
-Ja… Chyba tak- ostatnio tęsknię za wszystkim. -Ale ja nie wiem czy nadal potrafię.
-Potrafisz- wtrąciła Liv i uśmiechnęła się zachęcająco. -Ali nie znamy się długo, ale zrobię wszystko żebyś podjęła najlepszą dla ciebie decyzję. Wiem, że już na ten temat rozmawiałyśmy i wiem, że na razie chcesz mieć przerwę i oczywiście to rozumiem i szanuję.
-A ja jestem tutaj po to by przypomnieć ci, jakiego to uczucie występować, śpiewać- dodał Jesse a ja zaczęłam się zastanawiać jak chce mi przypomnieć i ile wie o mnie i Harrym. Na pewno wie, że się rozstaliśmy. Ale co jeszcze?
-Okej… To dlatego się dzisiaj spotykamy.
-Tak, zadzwoniłem do Liv bo nie mogłem się dodzwonić do ciebie bo zmieniłaś numer. Numer Olivii o wiele łatwiej jest zdobyć- powiedział i spojrzał na zegarek. -Matko już jest ta godzina? Wstawajcie, czas na nas- Jesse był cały podekscytowany i tajemniczy.
-Nie wypiliśmy nawet tej kawy- zauważyłam patrząc na stolik choć bardziej niż kawą zainteresowana byłam gdzie niby mięliśmy się udać.
-Bo jesteście spóźnialskie- powiedział i stał już obok mnie. Liv ubierała kurtkę więc mi nie pozostało nic innego niż zrobić to samo.
-Jesse proszę powiedz o co chodzi- poprosiłam w momencie kiedy opuszczaliśmy lokal. Chłopak spojrzał wtedy na Olivię, która się do niego uśmiechnęła a po chwili spojrzała na mnie.
-Już powiedziałem, chcę ci przypomnieć.
-Gdzie idziemy?- zapytałam licząc, że w końcu przestanie być taki tajemniczy i wyjaśni co my w ogóle robimy.
-Do biblioteki- oznajmił a ja z wytrzeszczonymi oczami spojrzałam na Liv.
-Po co?- zapytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Szliśmy w ciszy jeszcze jakieś dziesięć minut aż znaleźliśmy się przed wielkim budynkiem, w którym mieściła się biblioteka. Jesse bez słowa otworzył na drzwi i najpierw weszła Olivia, potem ja i na końcu chłopak. Brunet poprosił żebyśmy chwilę poczekały a po minucie przyszedł i oznajmił, że wszystko jest gotowe. Na te słowa Liv gdzieś zniknęła a Jesse złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
-Czas ci przypomnieć- powiedział, uśmiechnął się nieznacznie i pociągnął mnie w stronę drzwi, nad którymi widniał napis ‘Czytelnia’. Kiedy tam weszliśmy zobaczyłam, że w centrum sali stało pianino. Jesse puścił moją dłoń i szepnął tylko „choć za mną” a ja postąpiłam tak jak kazał. Podeszliśmy do instrumentu a chłopak bez słowa usiadł na stołku i po chwili patrzenia na mnie, zaczął grać. Dopiero w tym momencie zauważyłam, że naprzeciwko pianina siedział chłopak z wiolonczelą i dwie kobiety, jedna trzymała w dłoniach skrzypce a inna tamburyn. I kiedy ja zaczęłam analizować otoczenie usłyszałam głos Jesse’go i przypomniało mi się jak kiedyś opowiadał mi, że lubi dawać takie spontaniczne występny w różnych miejscach.  W parkach, księgarniach, centrach handlowych, w domach starości, bibliotekach… Mówił, że wydawało mu się, że takim zachowaniem umiał dawać niektórym radość. Dlatego to robił.
I've been alone with you inside my mind
And in my dreams
I've kissed your lips a thousand times
I sometimes see you pass outside my door
"Hello"
Is it me you're looking for?
Słowa piosenki wypełniły pomieszczenie i ściągnęły na nas uwagę wszystkich, którzy się w nim znajdowali. Ale ta nagła uwaga i zainteresowanie publiczności praktycznie dla mnie nie istniały. Patrzyłam na Jesse’go i pamiętałam jak prawie rok temu mówiłam mu, że „Hello” Lionela Richiego to jedna z moich ulubionych piosenek. Nagle świat przestał istnieć, nie rozumiałam dlaczego, ale niepewnie zaczęłam śpiewać razem z nim.
„I can see it in your eyes
I can see it in your smile
You're all I've ever wanted
And my arms are opened wide
'Cause, you know just what to say
And you know just what to do
And I want to tell you so much
I love you”
Po chwili do pianina dołączyły inne instrumenty a ja zdałam sobie sprawę z tego, że mimo tego, że czuję się niepewnie to pierwszy raz od dawna czuję się tak jakbym w końcu była we właściwym miejscu. Spojrzałam na Jesse’go a on uśmiechnął się do mnie. Wiedziałam, co próbował zrobić. Zrozumiałam, co miał na myśli mówiąc, że chce mi przypomnieć. Zrobił to. Przypomniał mi jakie to uczucie, dodatkowo wspierając mnie, śpiewając razem ze mną. Już wcześniej wiedziałam, że potrafi śpiewać, nawet dośpiewał mi część chórków na płycie, ale w tym momencie, kiedy usiadłam koło niego i po prostu oddałam się muzyce zrozumiałam jak bardzo jest utalentowany. I to dzięki niemu miałam szansę poczuć to wszystko jeszcze raz. Nie wiedziałam co ze mną będzie, wracałam do domu i nie miałam żadnych planów na przyszłość a dzięki niemu być może miałam okazję przeżyć to ostatni raz. Kiedy piosenka dobiegła do końca nasz występ został nagrodzony brawami a po chwili znalazła się przy nas Olivia.
-I jak?
-Dziękuję- powiedziałam, bo nie wiedziałam co tak naprawdę chcę powiedzieć. Wiedziałam, że zapamiętam ten moment już na zawsze i być może ten jakże spontaniczny występ nie sprawi, że zdecyduję się wrócić, ale dzięki Jessemu i Liv uświadomiłam sobie, że nadal potrafię to robić. Wcześniej myślałam, że razem z Harrym odeszło wszystko, także to. Ale nie. Okazało się, że tego nie mógł mi zabrać nikt. Nawet on. Boże… Przez trzy minuty nie myślałam o nim. Trzy minuty od dawna, kiedy nie miałam w głowie Harry’ego.
-Bałaś się, że już nie potrafisz… Myliłaś się- zauważyła kobieta.
-Taaa, potrafię- przyznałam nieco przybita. Co z tego, że potrafię jak przez trzy minuty, owszem czułam się dobrze, ale teraz czułam się jeszcze gorzej i nie miałam pojęcia dlaczego.
-Ali wiem, że ci się podobało- powiedział chłopak widząc moją minę. -Wiem też, że zrobisz to, co będzie najlepsze dla ciebie, ale musisz wiedzieć, że masz talent. A talent jest jak dar od Boga. Sam Stwórca dał tobie coś, czego innym ludziom nie dał, wyróżnił cię, dlatego jeśli zamkniesz się w domu i to wszystko zaprzepaścisz… po prostu zgrzeszysz.

***

Do Polski wróciłam jeszcze tego samego dnia wieczorem. Z lotniska odebrali mnie rodzice. Siedząc w samolocie miałam w głowie słowa Jesse’go. Naprawdę mu zależało na tym, żebym nie przestała śpiewać i to, że zaaranżował nam ten występ tylko po to, żeby przypomnieć mi jakie to uczucie, było naprawdę wspaniałe z jego strony. I o ile siedząc w samolocie moje myśli o Harrym i o śpiewaniu przeplatały się i myślałam o tym na zmianę o tyle, kiedy znalazłam się w domu śpiewanie na nowo stało się odległe. Kiedy usiadłam na łóżku w swoim pokoju dotknęła mnie totalna pustka i jednocześnie, co było totalnym paradoksem, w domu poczułam się dobrze. Słyszałam mojego brata jak pyskował mamie, bo nie pozwoliła mu wyjść z kolegami nazajutrz, słyszałam tatę krzyczącego na swoją ulubioną drużynę piłkarską. Poczułam, że jestem w domu i tak naprawdę przez ten cały czas odkąd wyjechałam ponad rok temu w kwietniu cholernie za tym tęskniłam. Oczywiście przyjeżdżałam do domu co jakiś czas, ale teraz było inaczej. Nie przyjechałam na kilka dni, nie miałam umówionych spotkań w Londynie, nie musiałam się stresować tym jak będę wyglądać za parę dni, bo nigdzie się nie wybierałam. Zostawałam. Na długo. Na zawsze. Początkowo nie było mi z tym źle, czułam, że potrzebuję ochłonąć, że muszę się odciąć od życia jakie czekało na mnie kiedy chciałabym wyjść z domu. Wszędzie paparazzi, wszędzie pytania o Harry’ego… Kiedy rano wstawałam, ubierałam zwykłe legginsy i top i pomagałam mamie odkurzać dom, robić obiad czy prasować całą stertę naszych ciuchów i czułam się tak jakbym nigdy nie zrobiła nic z tego co osiągnęłam. Nie wychodziłam z domu ze strachu. Strachu, że zrobią mi zdjęcie, ale najbardziej bałam się tego, że gdzieś zobaczę jego. Wiedziałam, że nie spotkam go na ulicy, ale wystarczyło iść do kiosku po gazetę a tam na okładce czasopisma dla nastolatek był on. Myślałam, że w XXI wieku odcięcie się od Internetu nie jest możliwe. A jednak mi się udało. Początkowo miałam ochotę wchodzić na jego profil na Twitterze, na jakieś durne strony, które wypisywały durne plotki. Ale tak było na początku. Później okazało się, że można żyć bez Internetu czy bez wychodzenia z domu i gdyby nie głupi sen, który mnie prześladował udałoby mi się go unikać… Albo miałabym lepsze złudzenie, że mi się udaje. Ale mój umysł w nocy pokazywał mi to, o czym starałam się nie myśleć w dzień. Starałam się, chociaż przeważnie z marnym skutkiem… Pierwszy raz przyśniło mi się to równo tydzień po tym jak wróciłam do domu.

Weszłam do swojego mieszkania w Londynie. Rzuciłam szybko klucze na szafkę w przedpokoju, zdjęłam płaszcz i buty. Poszłam do kuchni z zamiarem zaparzenia herbaty. Ale kiedy do niej weszłam okazało się, że jestem w mojej sypialni a na parapecie siedzi Harry. Ubrany był w czarny garnitur, miał czarną koszulę, czarne buty, włosy miał nieco przycięte i wyglądał po prostu pięknie. Kiedy mnie zauważył wstał w dłoni trzymając jedną czerwoną różę, która ozdobiona była czarną wstążką zawiązaną w kokardkę.
-To dla ciebie skarbie- powiedział cicho i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Dziękuję- wyszeptałam będąc zauroczona nim, jego wyglądem, jego głosem. Tak bardzo pragnęłam by mnie pocałował i w momencie, kiedy nachylił się by to zrobić wszystko mi się przypomniało. My nie jesteśmy razem. Harry mnie zranił. Zamiast go pocałować odsunęłam się od niego i poczułam, że moje oczy zaczynają piec jednak pohamowałam chęć rozpłakania się. Harry spojrzał na mnie nieco zdezorientowany a ja postanowiłam wyjaśnić, dlaczego go odrzucam.
-To nie jest dla mnie- powiedziałam i wyciągnęłam w jego kierunku różę, a on zaskoczony zabrał ją ode mnie. -To dla Jess- wypowiadając te słowa odsunęłam się od niego a on patrzył na mnie z miłością i nienawiścią wypisaną w oczach. Złapał główkę kwiata i wyrwał z niej płatki będąc na skraju.
-Tyle dla ciebie zrobiłem a ty pamiętasz tylko samo zło!- krzyknął a ja nie chcąc widzieć go sekundy dłużej odwróciłam się i zaczęłam uciekać. Wybiegłam z mieszkania i nadusiłam guzik przywołujący windę. Odwróciłam się i patrzyłam czy mnie goni, ale jego nie było. Wtedy drzwi windy się rozsunęły i on tam był. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Winda się zamknęła, ale nie ruszyła.
-Zostaw mnie- wyszeptałam, bo jakaś siła odebrała mi dech w piersiach i nie mogłam mówić, nie mogłam krzyczeć.
-Obiecałaś…- powiedział z wyrzutem a do jego oczu napłynęły łzy. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, ale widok jego płaczącego łamał mi serce. Harry otarł łzy z policzków i kontynuował. -Obiecałaś, że mnie nigdy nie zostawisz.
-Harry… Ja…- nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam po prostu zmiażdżona przez wszystko co czułam. Kocham go i nienawidzę. Chcę żeby zniknął i chcę go przytulić- moje uczucia w tym momencie była jak ogień i woda.
-Nie zostawię cię Harry- powiedział a ja wiedziałam, że wypowiedziałam to zdanie nie raz. Powiedziałam to, gdy mnie uderzył, powiedziałam to, gdy wyznał mi prawdę o swoim problemie z agresją, powiedziałam to, gdy znalazłam go w nocy, zapłakanego, rozbitego, kiedy wypowiedział najpewniej jak umiał, że go zostawię.
-Nie zostawię cię Harry- powtórzyłam bardziej do siebie niż do niego. Przecież mówiłam, że nieważne co się stanie nigdy go nie opuszczę… On kiedyś powiedział coś… „Ali robiłem też inne rzeczy, czasami gorsze od bicia, dużo gorsze, czerpałem przyjemność ze strasznych rzeczy.” Powiedział to a ja obiecałam, że go nie zostawię…
-Okłamałaś mnie jak one wszystkie- powiedział i się ode mnie odsunął, spojrzał na mnie z wyższością a ja czułam jak się kurczę.
-Nie… Ty mnie zraniłeś…- wyszeptałam a z oczu wypłynęły mi łzy. Wtedy on do mnie podszedł i dotknął dłonią mojego policzka.
-Zostawiłaś mnie Ali… Jestem teraz sam. Taki zły, taki zagubiony, taki samotny…- powiedział a mnie zalały niewyobrażalne wyrzuty sumienia. Zostawiłam go chociaż obiecałam, że nigdy tego nie zrobię…

Ten sen powracał do mnie co jakiś czas. Tak, miałam wyrzuty sumienia przeplatane z niewyobrażalnym poczuciem strachu i nienawiści. Nie byłam z nim a mimo tego nie umiałam pozbyć się go z mojej głowy. Nawet, jeśli myślałam, że o nim nie myślę pojawiał się ten cholerny sen i wtedy budziłam się z płaczem i wyrzutami sumienia i jedyne czego chciałam to zadzwonić do niego tak jak kiedyś zadzwoniłam, kiedy miałam koszmar. Marzyłam o tym, żeby go usłyszeć, żeby się do niego przytulić. Rano, kiedy się budziłam uważałam, że jestem chora psychicznie i nie rozumiałam jak w nocy mogłam chcieć z nim rozmawiać czy mieć cokolwiek wspólnego. Minął miesiąc, potem kolejny a ja ciągle myślałam o nim. Właściwie nie wychodziłam z domu poza wizytami u Zuzy gdzie mogłam przesiedzieć cały dzień bawiąc się z małym. Gdyby nie moja przyjaciółka nie dałabym sobie z tym wszystkim rady sama. Był jeszcze psycholog, ale do niego chodziłam tylko po to, żeby nie ponieść kary za to, że odeszłam, musiałam mieć wszystko na papierze. Oczywiście był jeszcze Zayn, ale on był daleko, był też Niall, ale z nim rozmawiałam coraz rzadziej. Nie z jego winy. Ja po prostu nie umiałam już do niego pisać wiedząc, że być może, w momencie kiedy Niall mi odpisuje on siedzi obok niego. Blondyn chyba to rozumiał. Nie straciliśmy kontaktu zupełnie, jeden sms raz na tydzień można uznać za kontakt. Kiedy przyszło Boże Narodzenie przyszło apogeum. Wtedy przypomniało mi się dosłownie wszystko. Rok wcześniej byłam z nim, pokłóciliśmy się o to, że on chciał, żebym spędziła święta z nim i z jego rodziną, ja chciałam je spędzić w swoim domu. „Boże, za rok my pewnie nawet nie będziemy już razem- powiedziałam zanim zdążyłam przemyśleć co w ogóle zamierzam powiedzieć.” Nie myślałam, kiedy wypowiadałam te słowa a już na pewno nie myślałam o tym, że tak rzeczywiście będzie. Że to, co było się skończy. Przecież ja spędziłam wigilię z jego rodziną. Opowiadałam o naszych tradycjach świątecznych i miałam wrażenie, że naprawdę wszyscy następne święta chcemy spędzić w moim domu… W Sylwestra siedząc we własnym pokoju uświadomiłam sobie, że nie mam już celu. Że moje życie nie ma sensu. Nie myślałam o tym, żeby spróbować odebrać sobie życie jeszcze raz. Nie. Po prostu poczułam, że nie mam po co żyć. Oczywiście wiedziałam, że mam rodziców, brata, Zuzę i że to dla nich muszę wstawać rano z łóżka. Ale straciłam sens. Pierwszego dnia, kiedy wróciłam do Polski, kiedy wróciłam do domu i usiadłam w swoim pokoju poczułam pustkę, ale poza nią poczułam się dobrze. Poczułam spokój, którego nie czułam od dawna. Jednak siedząc w swoim pokoju, w momencie kiedy wszyscy witali 2016 rok, po długich miesiącach niewychodzenia z niego ja już nie czułam się dobrze. Czułam wyłącznie pustkę i czułam się tak jakbym straciła dosłownie wszystko. Straciłam miłość, straciłam radość, straciłam szczęście. Straciłam namiastkę czegoś, co mogłam nazwać karierą. Naprawdę poza rodziną nie zostało mi nic. Dosłownie nic. Nie mogłam nawet wrócić na studia, bo je rzuciłam. Początkowo, kiedy wygrałam konkurs wzięłam na uczelni urlop dziekański, jednak kiedy nagrałam ‘Cannonball’ złożyłam na uczelni odpowiednie papiery i zrezygnowałam. Udało mi się skończyć trzeci rok i pierwszy stopnień jeszcze przed tym jak to wszystko się zaczęło, uzyskałam wykształcenie wyższe niepełne i to był koniec. Mogłam spróbować wrócić jeszcze raz, mogłam złożyć papiery i od października wrócić na drugi stopień, ale uważałam, że to jest bez sensu. Co miałam robić przez te dziesięć miesięcy? Poza tym chyba nie chciałam tam wracać. Nie umiałam wyobrazić sobie siebie jak siedzę na wykładzie, robię notatki, chodzę na ćwiczenia… To już nie byłam ja. Poza tym, kiedy rezygnowałam ze studiów wierzyłam w to, że moje życie będzie wyglądać inaczej. Kiedy wysyłałam te papiery czekało na mnie inne, wyjątkowe życie. Życie, z którego zrezygnowałam. Oglądając jak za oknem niebo pokrywane jest przez fajerwerki dotarło do mnie, że nie mam nic. Szkoły, pracy, miłości, planów na przyszłość. Czułam się wypalona chyba w każdej możliwej dziedzinie życia. Miałam 23 lata i poza rodziną nie miałam nic. I kiedy 2016 rok się rozpoczynał nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie moje bezcelowe życie ulegnie zmianie. Do pewnego momentu. Był pierwszy luty. Były jego urodziny i cały dzień nie mogłam się skupić. Po południu pojechałam do Zuzy. Byłyśmy same, bo Łukasz zabrał małego do swoich rodziców jednak jak to zimą bywa padał śnieg. Zrobił się wieczór i Zuza nie chciała by jej mąż i synek wracali w taką pogodę, tym bardziej, że zewsząd ostrzegali by uważać na drogach, bo było ślisko. W związku z pogodą i nie tylko, Zuza poprosiła abym została u niej na noc, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Nie chciałam spędzać tego wieczora sama, bo to równałoby się z myśleniem o nim… Otworzyłyśmy wino, dziewczyna włączyła jakąś płytę. Rozmawiałyśmy jak zwykle, blondynka mówiła mi o planach jakie miała. Początkowo nawet nie zwracałam uwagi na to czego słuchamy. Do momentu, kiedy zadzwonił Łukasz z prośbą by Zuza zobaczyła czy są w domu jego klucze, szukał ich i nie mógł znaleźć. Wtedy przyjaciółka zostawiła mnie samą a ja usłyszałam słowa piosenki. Przymknęłam oczy, uwielbiałam tę piosenkę. Wsłuchiwałam się w dźwięki i wtedy przeszedł mnie dreszcz. Otworzyłam oczy i poczułam się dziwnie. Cały dzień myślałam tylko o nim. O tym, co było rok wcześniej, jak spędziliśmy jego urodziny razem… Ale kiedy usłyszałam tę piosenkę poczułam coś, co nie było związane z nim. Przypomniało mi się jak czułam się wtedy w bibliotece, kiedy z Jesse’m śpiewałam tę piosenkę.
-Ali coś się stało?- zapytała Zuza a ja zorientowałam się, że wstałam, wytrzeszczam oczy patrząc na swoje odbicie w szybie, z dłonią przytkniętą do ust.
-Nie. To znaczy nie wiem… Ale… Laptopa… Potrzebuję laptopa- powiedziałam i spojrzałam na moją przyjaciółkę, która patrzyła na mnie totalnie zdezorientowana.
-Jasne, proszę- powiedziała i podała mi komputer. -Ali, co się dzieje?
-Muszę coś zobaczyć… Bo Zuza… Ja… Wiem, że są jego urodziny… I ja cały czas o nim myślę, ale… Ja chyba już tak nie chcę- mówiłam półsłówkami jednocześnie siadając na kanapie, wchodząc w wyszukiwarkę i na YouTube’a. Wpisałam szybko ‘Ali Rose Hello cover’ i liczyłam, że ktoś to wtedy nagrał. Jako, że ludzie XXI wieku nagrywają i fotografują dosłownie wszystko, nie zawiodłam się i weszłam w pierwszy link, który mi wyskoczył. Kiedy to oglądałam czułam jakby coś się we mnie zmieniało. Patrzyłam na siebie na tym nagraniu, na Jesse’go i czułam to co wtedy. Odtworzyłam to jeszcze raz a Zuza mnie przytuliła i patrzyła w komputer tak samo zahipnotyzowana jak ja.
-Zuza ja chyba nie chcę już tak żyć- powiedziałam kiedy w końcu przestałam odtwarzać nagranie w kółko.
-Nareszcie- emocje, które malowały się na twarzy mojej przyjaciółki i ton jej głosu wskazywały na jedno. Poczuła ulgę.
-Ja muszę w końcu ruszyć dalej. Minęło już tyle czasu a ja jestem cieniem samej siebie… I ja już tak nie chcę.
-Nawet nie wiesz jak długo czekałam na te słowa- Zuza zaczęła mnie ściskać a ja nawet nie zorientowałam się, że po policzkach spływają mi łzy.
-Nie chcę już o nim myśleć, bo to tak bardzo boli. Są jego urodziny i chcę żeby to był ostatni dzień, kiedy on wpływa na moje życie. Chcę zacząć od nowa. Chcę w końcu przestać analizować wszystko co z nim przeżyłam. Po prostu muszę przestać.
-Kochanie- zaczęła, ale przez łzy formujące się w jej oczach nie mogła wydusić słowa. Zaczęła machać dłońmi przy twarzy, wzięła głęboki wdech i kontynuowała. -Tak bardzo się martwię o ciebie. Ja mam Łukasza, mam Kubusia… Pamiętam jak przyjechałaś z Harrym na chrzest… Wtedy pierwszy raz odkąd wyjechałaś poczułam spokój. Widziałam was, to jak on na ciebie patrzy… I cieszyłam się, że znalazłaś kogoś takiego jak ja, kogoś, kto cię pokochał, szczerze i bezwarunkowo… Ale kiedy się rozstaliście… Kiedy on robił te wszystkie okropne rzeczy… Poczułam się winna…
-Winna? Zuza ty nie jesteś niczemu winna!- powiedziałam szybko ocierając łzy z policzków.
-Wiem, ale tak się poczułam. Boże to wszystko stało się nagle takie trudne… I kiedy mi powiedziałaś, że on w końcu dał ci spokój, że wracasz do domu poczułam ulgę. Moja Ali wraca do domu, tu nikt jej nie zrani, nie stanie jej się krzywda. Ale dni mijały a ty zaczęłaś gasnąć. Gadałam z Łukaszem co mam zrobić. Bo wiesz ja cieszyłam się, że jesteś tutaj, ale tak naprawdę wcale ci się nie polepszyło mimo tego, że odcięłaś się od prasy, fanów. Patrzyłam na ciebie i miałam wrażenie, że straciłaś sens życia. Pytałam się Łukasza co powinnam zrobić, ale on mi kazał czekać. Wiedziałam, że nie mogę na ciebie naciskać, miałam nadzieję, to znaczy chyba podświadomie wiedziałam, że jak to wszystko przetrawisz to wrócisz. Że znowu zaczniesz żyć. Czekałam dzień w dzień i mimo tego, że się bałam o ciebie wiedziałam, że ci się uda Ali- Zuza trzymała mnie za ręce i obie, chociaż to było bez sensu płakałyśmy jak głupie. Pół nocy przegadałyśmy o tym, że to śpiewanie jest moim przeznaczeniem i kiedy wspominałam Zuzie jak się czułam zawsze, kiedy stawałam na scenie zaczynałam rozumieć jak bardzo za tym tęsknie. Jak bardzo mi tego brakuje. Podczas tej rozmowy skupiłyśmy się tylko i wyłącznie na dobrych wspomnieniach za każdym razem pomijając jego. On nie jest teraz ważny. Już nie… Kiedy wino, które piłyśmy się skończyło Zuza otworzyła kolejne. Miałam wrażenie, że świętujemy chociaż tak naprawdę jeszcze nic się nie wydarzyło. Kiedy około trzeciej nad ranem moja przyjaciółka stwierdziła, że chce nam się spać i obie się położyłyśmy do łóżek ja wyleżałam w nim dokładnie dwadzieścia jeden minut. Nie mogłam przestać analizować wszystkiego od nowa i od nowa i tak w kółko. Przez ostatnie miesiące ja nie żyłam, ja egzystowałam. Nie przeżywałam swoich dni tylko traciłam je. Dosłownie czułam jak życie ucieka mi między palcami i wtedy podjęłam decyzję. Totalnie spontanicznie. To nie może się tak skończyć. Bo już zbyt wiele straciłam. Czując jak serce bije mi jak oszalałe, mając w nosie godzinę, nie wiedząc czy Liv jest w Stanach czy w Anglii zadzwoniłam do niej.
-Halo?- odebrała po całych długich, czterech sygnałach.
-Podjęłam decyzję Liv- wyrzuciłam z siebie totalnie zestresowana i podekscytowana. -Nie chcę odejść. Chcę wrócić.

„I'm wide awake
And now it's clear to me
That everything you see
Ain't always what it seems
I'm wide awake
Yeah, I was dreaming for so long”




Heeeeeeeeeeej! To ja! Wracam po ponad miesięcznej przerwie z 1 rozdziałem 2 części!
Tak jak napisałam na samym początku akcja rozdziału rozgrywa się przed tym co było w epilogu. Wiem, że zawsze wspomnienia piszę kursywą, ale stwierdziłam, że ciężko się będzie taki cały pochylony rozdział czytać :)
Piosenka, którą śpiewa Ali z Jesse'm to Hello Lionela Richiego :) Tutaj macie link gdzie Ali i Jesse rzeczywiście to śpiewają, zachęcam do obejrzenia i posłuchania bo to genialne jest no i można 'na własne oczy' zobaczyć i 'na własne uszy' usłyszeć jak ta dwójka pięknie to śpiewa XD HELLO (of kors tak naprawdę śpiewają to Lea Michele i Jonathan Groff a scena pochodzi z 1 sezonu Glee, z odcinka zatytułowanego 'Hello' XD)
Jeśli chodzi o cytaty z początku i końca to oba pochodzą z piosenki 'Wide Awake' Katy Perry.
Tłumaczenie cytatu numer 1:
„Obudziłam się
Błądziłam po omacku
Tak nisko się stoczyłam
Z sercem na dłoni
Obudziłam się
Jak mogłam tak źle odczytać gwiazdy?”
Tłumaczenie cytatu numer 2:
„Obudziłam się
I teraz stało się dla mnie jasne
Że wszystko to, co widzisz
Nie zawsze jest tym, czym się wydaje
Obudziłam się
Przez cały czas tylko śniłam”
Piosenka ta pojawiła się także w zwiastunie, który udało mi się zrobić  XD Zwiastun dotyczy obu części więc jak ktoś jest ciekawy tego co stworzyłam to znajdzie go w zakładce: ZWIASTUN
Idąc dalej to... jak widzicie blog zmienił wygląd!!!! A to wszystko dzięki @cvpcakestyles!!!!!!! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!!!! Jesteś najlepsza!!! Szablon jest piękny! *.*
Jeśli chodzi o zmiany to poza wyglądem i nową zakładką 'zwiastun' dodałam zakładkę gdzie będę dodawać rozdziały 2 części- Burn With You (część 2)- Rodziały, a zakładka 'rozdziały' zmieniła nazwę na Turn To Stone (część 1)- Rozdziały 
Mam nadzieję, że wszystko jest jasne i wiadomo gdzie rozdziałów szukać XD 
Jeśli uważacie, że coś jest jednak nielogiczne i niejasne to śmiało macie pisać o tym w komentarzu!
Jeśli ktoś ma jakieś pytania do mnie, śmiało możecie pisać tu lub na tt :)
Jak wiecie dodaje opowiadanie na Wattpadzie, ale ten rozdział pojawi się tam z opóźnieniem bo nie ogarnęłam, że 2 część będę dodawać tam jako nową 'pracę' i muszę ogarnąć nową okładkę... To znaczy ja nie ogarnę tej okładki, ale jak wiadomo grafiką na tym blogu zajmuje się @cvpcakestyles i to ona ogarnia okładkę za co jestem jej ogromnie wdzięczna XD
Jeśli ktoś chce mogę go informować na Twitterze, wystarczy w komentarzu się podpisać userem :)
Okej, wiem, że długie te ogłoszenia, ale tyle się pozmieniało na blogu, że szok! Nawet nie macie pojęcia jak bardzo się cieszę, że blog teraz tak wygląda, że ma zwiastun i ogólnie jakoś tak to wszystko profesjonalniej wygląda!
(Jeśli ktoś umie robić zwiastuny i ma ochotę zrobić dla mnie nowy to byłoby super bo ten, który ja zrobiłam jest w miarę, ale nie znam się na tym i może, ktoś zrobiłby coś lepszego :D )
Okej, to chyba wszystko!
Jak zwykle proszę o słowo komentarza!
Przepraszam za błędy!
Następny rozdział pojawi się tak za tydzień, góra dwa!

PS I looooove youuuuuu <3

2 komentarze:

  1. BOŻE!!! Nie wierzę, że to już druga część!! Jestem z Ciebie tak cholernie dumna!
    Jak pomyślę ja zawdzięczam tts to aż mam ciarki! Chodzi mi oczywiście, że to właśnie tu Cię poznałam, a teraz zobacz gdzie jesteśmy! Tu zaczyna się druga część, a nasza przyjaźń trwa już prawie dwa lata!! Nie wierzę w to! Normalnie się wzruszyłam!
    Oczywiście wciąż mam nadzieje, że w drugiej części doczekam się pierogów w NY i może kiedy akcja się trochę rozwinie powtórzymy akcje z wywiadem! A kto wie? Może i tym razem Ali o mnie wspomni, a ja będę się tym jarać do końca mojego nędznego życia?
    Pierwszy rozdział robi wrażenie i już pokochałam Jesse'go. Mam nadzieje, że Ali wreszcie będzie w pełni szczęśliwa, a Harry... Harry jak dla mnie w tym opowiadaniu może gryźć trawę od dołu xd
    Jeszcze jeśli chodzi o sen Ali to dla mnie pigułka psychopatycznego Harry'ego i naiwnej Ali. Dobrze, że to tylko sen.
    Trochę szkoda, że kontakt Ali i Nialla się trochę zatarł, ale to zrozumiałe. No i rozumiem, że nasz Irlandczyk jest zbyt zajęty tobą i nie ma czasu na to by ciągle pisać z Ali xd
    To chyba wszystko.
    Kocham Cię <3
    Adrianna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej to ja! Przepraszam, że dopiero komentuje ale problemy techniczne natury internetowej xD Rozdział jest jak zwykle Mega. Bardzo przyjemnie się czeka. Od razu oczysicie odtworzyłam link aby odsłuchać cover Lea'i. Ona ma tak niesamowity głos, jest moim wokalnym bogiem xD Szkoda mi tego, że straciła kontakt jaki miała wcześniej z chłopakami pomijając Harrego. Ciekawa jestem czy będzie też wzmianka o dalszych losach Zayna i o tym jak potoczy się teraz kariera Ally. Czekam z niecierpliwością aż rozwinie się historia i dowiem się jak przebiegło dalej spotkanie Ally i Harrego i czy nadal coś jeszcze do siebie czują. Pozdrawiam xx tez dodam niedługo rozdział na moim blogu :)))

    OdpowiedzUsuń