środa, 20 maja 2015

Rozdział 51






„Cause I saw the end before we'd begun,

Yes I saw you were blinded and I knew I had won.

So I took what's mine by eternal right.

Took your soul out into the night.”



-Ali zaczekaj tu- powiedział Niall gdy doszło do niego, kto jest naszym niezapowiedzianym gościem i natychmiast zostawił mnie samą. Siedziałam jak trusia na kanapie i miałam wrażenie, że czas stoi w miejscu, wsłuchiwałam się w ich głosy, ale nie rozumiałam o czym rozmawiają. Z każdą chwilą było coraz głośniej a ja nie mogłam usiedzieć na miejscu. Zaczęłam chodzić po pokoju a nogi same niosły mnie do niego.
-Muszę z nią porozmawiać. Tylko kurwa tyle- powiedział stanowczo a ja znałam go na tyle dobrze by wiedzieć jak bardzo stara się panować nad emocjami w tym momencie.
-Harry porozmawiacie jak się uspokoisz, poza tym Ali tutaj nie ma- odezwał się Zayn.
-Jestem kurewsko spokojny i przestań powtarzać, że jej nie ma bo  doskonale wiem, że tutaj jest.
-Ona nie chce gadać, nie z tobą, nie teraz. Daj jej czas- wtrącił Niall, który chyba stwierdził, że zaprzeczanie, że wcale mnie tu nie ma nic nie da.
-Powtarzam ostatni raz. Muszę z nią porozmawiać- był na skraju. Wiedziałam to bo słyszałam już kiedyś ten ton…
-Nie Harry, ona nie chce…
-Kurwa! Ali!- Harry wydarł się na całe gardło a ja nie wiedziałam co robić. Mam tam wejść? Mam z nim rozmawiać? Mam na niego patrzeć? On zrobi coś Zaynowi? Albo Niallowi? Co zrobi kiedy w końcu puszczą mu nerwy?
-Perrie idź stąd- Zayn nadal wydawał się spokojny i nagle usłyszałam jakiś hałas.
-Ali! Musisz ze mną porozmawiać!
-Perrie wynoś się stąd!- Zayn krzyknął pierwszy raz okazując jakieś emocje a dziewczyna kilka sekund później prawie na mnie wpadła.
-Ali choć, zabiorę cię do mnie do pokoju, choć, zaraz wszystko będzie dobrze- blondynka szeptała a jej szept przerywany był krzykiem Harrego.
-Nie, on nie przestanie, będzie krzyczał, zrobi aferę, albo coś gorszego, zdemoluje wam dom albo rzuci się na chłopaków- powiedziałam roztrzęsiona.
-To nic, choć ze mną- Pezz była wystraszona, ale mimo wszystko starała się pokazać, że jest spokojna.
-Ali! Skarbie! Błagam! Musisz ze mną iść!
-Ali chodź- blondynka złapała mnie za ramiona i zamierzała zaprowadzić na górę. Wtedy usłyszałam kolejny krzyk. To było bez sensu. On wie, że jestem kilka metrów od niego i ukrywanie się w pokoju na górze nic nie pomoże. Ali bądź silna, on zranił ciebie ale nie pozwól by ranił chłopaków. Przecież go znasz. Co jeśli zrobi im krzywdę? Co jeśli nad sobą nie zapanuje? Przecież w tej całej sytuacji nie zawinił nikt poza tobą, gdybyś nie była ślepa nic nie zaszłoby tak daleko, nie chowaj się teraz, bo dobrze wiesz, że to nie ma sensu. Znalazł cię i już się nie ukryjesz. Jedyne co możesz zrobić to wejść tam i uratować przed nim chłopaków.
-On nie przestanie- wyszeptałam, odwróciłam się i zrobiłam coś czego prawdopodobnie nie powinnam robić. To wszystko było chore i nikt nie powinien być w to wciągany. Na pewno nie Perrie, Zayn czy Niall. Oni nie byli niczemu winni i nie mieli prawa tego znosić.
-Ali musisz ze mną wrócić do domu! Musisz wrócić!
-Przestań!- krzyknęłam stając na środku holu, koncentrując na sobie uwagę wszystkich.
-Ali idź na górę, natychmiast- niemalże wysyczał Niall, który trzymał Harrego za ramię.
-Skarbie musisz ze mną jechać, musimy porozmawiać- kiedy spojrzałam w jego oczy w moich własnych natychmiast zaczęły zbierać się łzy. Byłam pewna, że wyglądam tak samo żałośnie jak on, po całej nocy wypełnionej płaczem wyglądałam po prostu tragicznie. Dokładnie tak jak on. Miał ogromne, sine wory pod oczami, twarz wyglądała na zmęczoną, włosy na nieumyte. Do tego był ubrany tak samo jak zeszłego wieczora. Początkowo patrzył mi w oczy jednak kiedy ja zaczęłam skanować jego sylwetkę on zaczął błądzić wzrokiem po moim ciele. W momencie kiedy nasze spojrzenia znowu się spotkały w jego oczach widziałam jedynie mieszankę bólu i przerażenia.
-Ali nie…- wyszeptał i zrobił krok do przodu. Nagle było tak jakby wszyscy po prostu zniknęli i był tylko on. Nie zrozumiałam od razu o co mu chodzi ale kiedy, jego wzrok utkwił w mojej opatrzonej przez Zayna ręce dotarło do mnie co się dzieje. Myślał, że to zrobiłam… Że się skrzywdziłam. Że się pocięłam.
-To nie jest tak…- nie dał mi dokończyć bo nagle przerażenie zastąpiła furia a ten chwilowy spokój był jak cisza przed burzą.
-Jak mogłeś do tego dopuścić?!- wydarł się tak głośno, że ten dźwięk odbił się echem w całym domu. Zanim się zorientowałam co się dzieje Harry stał już przy Zaynie, z pięścią przy jego twarzy.
-Oszalałeś?! Co ty kurwa robisz?!-  oczywiście też zaczęłam się wydzierać i doskoczyłam do niego w ułamku sekundy tak samo jak Niall, który starał się jakoś ich rozdzielić –To nie jest wina Zayna! To nie jest tak jak myślisz! Nie pocięłam się! Nie specjalnie!- trzymałam go za ramię i sama nie wiedziałam czy wierzy w to co mówię. Nie patrzył na mnie tylko na biednego Zayna, który wydawał się nienaturalnie spokojny. Takie zachowanie nie pasowało w momencie kiedy twój przyjaciel zamierza walnąć cię pięścią w twarz.
-Harry proszę cię nie rób nikomu krzywdy- odezwała się Perrie, która widząc jak Harry jest o krok od uderzenia Zayna, chwyciła go za to same ramię co ja starając się odciągnąć go od Malika.
-Zemdlałam, upadając potłukłam ramki…- zaczęłam się tłumaczyć chociaż nie miałam na to ochoty. Nie byłam mu winna żadnych wyjaśnień w przeciwieństwie do niego. Nie miałam zielonego pojęcia jak długo tak staliśmy. Perrie przerażona, Zayn spokojny, Niall wkurwiony, ja zrozpaczona i on. On wydawał się być po prostu szalony.
-Ali pojedź ze mną- wyszeptał i w końcu odsunął się od Zayna, który natychmiast objął Perrie i zaczął jej coś szeptać na ucho.
-Nie-odpowiedziałam.
-Musisz pojechać ze mną- zażądał takim tonem, że zaczęłam się zastanawiać kim był człowiek z którym spędziłam ostatnie miesiące swojego życia.
-Daj jej spokój- Niall się odezwał, ale takie gadanie wydawało się w ogóle do niego nie trafiać.
-Umówiłam się z Lou- wyszeptałam chociaż byłam pewna, że Harry o tym wie.
-Wiem… Wiem, ale on nie przyjedzie. Ali musisz usłyszeć to ode mnie. Musisz ze mną jechać, musimy porozmawiać… Lou ci nic nie powie, nikt ci nie powie, rozumiesz? Tylko ja.
-Kurwa nie rozumiesz, że nie pojedzie?- Niall chyba był już u granic i tak jak ja nie miał już cierpliwości. Otworzył drzwi wejściowe szeroko i podszedł do Harrego z zamiarem wyprowadzenia go siłą. Wtedy brunet go popchnął, Zayn musiał interweniować, Perrie coś krzyknęła a ja miałam już dość. Po prostu dość tego wszystkiego.
-Okej! Pojadę tylko przestań- powiedziałam bez namysłu. -Pojadę, ale Niall przyjedzie po mnie za godzinę. Jeśli zrobisz coś… Harry przysięgam, że jeśli za godzinę nie zobaczę Nialla…
-Godzina. Rozumiem- powiedział powoli jakby wciąż analizował to co powiedziałam.
-Porozmawiajcie tutaj- wtrącił Niall, ale ja nie chciałam więcej się szarpać i walczyć.
-Jest okej, przyjedziesz do mnie za godzinę a gdyby coś było nie tak…- co mogło być nie tak? Co? Harry jest nieprzewidywalny. Jest jak burza i nigdy nie wiadomo czego się po nim spodziewać. Poza jego wybuchowym charakterem teraz wydawało się jakby oszalał i chyba nie tylko ja widziałam go w takim stanie pierwszy raz. Nie chciałam tego przedłużać dlatego ubrałam na nogi buty. Poprosiłam Perrie by przyniosła mi telefon i nie czekając na moment kiedy dojdzie do mnie co się wydarzyło, co się dzieje i co się może wydarzyć wyszłam na zewnątrz . Jeśli naprawdę chciałam z nim jechać musiałam to zrobić od razu, jeszcze kiedy byłam nabuzowana adrenaliną i emocjami, kiedy nie myślałam logicznie i trzeźwo. W przeciwnym razie mogłam się rozmyślić i uciec od niego kolejny raz a to mogło mieć poważne konsekwencje. On mógł zrobić komuś krzywdę a ja nie mogłam na to pozwolić. Wyszłam bez słowa a za mną wyszedł on. Wiedziałam jak bardzo niegrzeczne to było i obiecałam sobie, że nie ważne co się stanie przeproszę za wszystko Zayna i Perrie i podziękuję im za to co dla mnie zrobili. Wsiadłam do samochodu i sama nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Co mam mu powiedzieć? Nie chciałam znowu płakać chociaż łzy zebrały się w moich oczach od razu kiedy on zajął miejsce na fotelu kierowcy. Siedzieliśmy jakiś czas w totalnej ciszy aż w końcu ja odezwałam się pierwsza.
-Zawieź mnie do mojego mieszkania- powiedziałam patrząc przed siebie a on po chwili uruchomił silnik i w końcu samochód ruszył. Jeszcze nigdy przebywanie w pobliżu Harrego nie było dla mnie tak trudne. On po prostu zabierał wszystko. Był tak bardzo przytłaczający. Nic nie robił. Uspokoił się. Nic nie mówił a mimo to czułam jak mnie miażdży. Sama nie wiedziałam co mam zrobić. Mam go o coś zapytać? To ja mam zacząć? To on chciał rozmawiać ze mną więc dlaczego milczy? Sprawia mu to przyjemność? To, że mnie tym męczy?
-Dlaczego teraz? Co sprawiło, że dowiedziałam się teraz? Okłamywałeś, okłamywaliście mnie tyle czasu, dlaczego dowiedziałam się teraz?- zapytałam w końcu. Zapytałam i nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Kurwa! Postanowiłam zadać kolejne pytanie, może na to odpowie. -Skąd wiedziałeś, że jestem u Zayna?
-Od Lou- tym razem mnie nie zignorował a jego głos był niski i cichy.
-Zadzwonił do ciebie- no jasne. Dlaczego myślałam, że Lou zachowa się w porządku względem mnie? Przecież zawsze najważniejszy będzie Harry. Byłam idiotką i w ciągu jednego dnia przekonałam się zbyt wiele razy o tym, że naprawdę nie grzeszyłam inteligencją. Popełniałam błąd za błędem.
-Nie musiał, byłem u niego kiedy zadzwoniłaś. Nie bądź na niego zła, on chciał z tobą porozmawiać, nie myśl o tym, że cię wykiwał- jasne, że byłeś u niego. Jasne że się nie domyśliłam. Kolejny raz udowadniam sobie, że jestem głupia.
-Dlaczego się z nim wtedy pokłóciłeś? Dlaczego byłeś taki zły?- zapytałam, ale on znowu milczał. Chciał ze mną porozmawiać, urządził awanturę a w momencie kiedy w końcu ja byłam tą, która się odważyła rozmawiać, on milczał. –Możesz w końcu mi powiedzieć?!- nie powinnam podnosić głosu w momencie kiedy jedziemy samochodem ale kurwa! Należały mi się szczere wyjaśnienia!
-Ali ja nie…- nie wiedział co powiedzieć a we mnie się po prostu gotowało.
-Zatrzymaj się.
-Co?
-Zatrzymaj się! Musisz mi wszystko powiedzieć i masz to zrobić teraz. Jeśli tego nie zrobisz to przysięgam, że wyskoczę z tego samochodu nawet jeśli będziemy jechać z prędkością światła!- byłam wkurwiona, zrozpaczona, zniecierpliwiona. To był ten czas, przyjechał by mi wszystko wyjaśnić więc niech to kurwa w końcu zrobi.
-Porozmawiamy jak dojedziemy do domu- dlaczego to on zawsze musiał postawić na swoim?! Nie! Nie tym razem!
-Nie Harry, porozmawiamy natychmiast. Zatrzymaj się- dlaczego on był taki uparty?! W końcu nie wytrzymałam i emocje same poniosły moje ręce na kierownice przez co samochód wykonał gwałtowny ruch w lewo.
-Oszalałaś?!- wykrzyczał i spojrzał na mnie przerażony. Po kilku sekundach skręcił w jakąś ulicę i zatrzymał samochód.
-Dlaczego się z nim wtedy pokłóciłeś?- zapytałam jeszcze raz.
-Dostałem wtedy smsa- powiedział w końcu a ja przestałam na moment oddychać. D. To był sms od D.?
-Od kogo? Od Lou?- mój głos zdradzał wszystkie emocje jakie mną w tym momencie targały. Gapiłam się na niego przerażona.
-Nie od Lou. Nie wiem, kto to był bo się nie podpisał, numer był zastrzeżony- mówił cicho i patrzył przed siebie.
-Co to był za sms?
-Że ten ktoś wie… Że ktoś ci powie prawdę… O mnie… i Jess…- ostatnie słowo wyszeptał tak, że ledwo go usłyszałam.
-Dlaczego myślałeś, że to Lou?
-Bo on chciał żebym ci powiedział, naciskał na mnie od samego początku bo byłem takim idiotą i mu się z tego zwierzyłem. O tym co się wtedy stało wiedziały tylko cztery osoby. Jessica, Steve, Lou i ja. Sms musiał być od Lou albo Steva.
-Skąd ta pewność, że wiedzieliście tylko wy?- dlaczego ja się na niego gapię a on nawet nie raczy na mnie spojrzeć?
-Bo obiecaliśmy sobie razem z Jess, że nikomu nie powiemy a Steve nie mógł powiedzieć bo miał to w papierach.
-Może to był Steve? Skoro go zwolniłeś już nie było papierów- Steve chciał mi powiedzieć. Chciał, ale nie mógł. Boże to wszystko było takie trudne.
-Nie mógł, Steve ma rodzinę a ja…
-A ty co?- zapytałam natychmiast. Miał być ze mną szczery i chciałam wiedzieć wszystko.
-Zagroziłem, że jeśli ci powie nawet po tym jak odejdzie nie znajdzie pracy, przysięgłem mu, że go zniszczę- nie wierzyłam w to, że osoba, która siedziała obok mnie, że osoba, która jeszcze dwa dni wcześniej była moim życiem, moim wszystkim, że ta osoba jest zdolna do takich okropnych rzeczy. Przecież to był Harry! Mój Harry! Ten słodki chłopak, który uwielbiał dziwne ubrania, miał najpiękniejsze oczy na świecie, najsłodszy uśmiech, który sprawiał, że wyglądał jak dziecko, był zdolny to robienia strasznych rzeczy. A ja nie miałam o tym pojęcia. Nie znałam go nawet w jednym pieprzonym procencie. Nawet w tym momencie nie byłam pewna czy mówi całą prawdę i wiedziałam, że już nigdy nie będę mu ufać, zawsze część mnie będę podejrzewać, że kłamie.
-Pokłóciłeś się wtedy z Lou bo myślałeś, że to on? Że on chce mi powiedzieć prawdę?
-Nie wiem, tak naprawdę wiedziałem, że nie byłby do tego zdolny. Ale się wystraszyłem, skoro ja dostałem taką wiadomość to ty też mogłaś a ja nie mogłem do tego dopuścić.
-To dlatego Jess kazała ci zniszczyć mój telefon?
-Tak. Ona też dostała tego samego smsa a wczoraj przyszła kolejna wiadomość i spanikowała. Dlatego miałem ci zniszczyć komórkę, choć na chwilę byłabyś odcięta od tego wszystkiego.
-Dlatego dowiedziałam się teraz- wszystko stało się jasne. Ktoś im groził więc się pogubili. Pogubili się i zaczęli popełniać błędy. –Gdyby nie to, że dostaliście te smsy… Nie powiedzielibyście mi.
-Wiedziałem, że w końcu się dowiesz i stwierdziłem, że skoro sama się czegoś domyślasz to nie ma sensu dłużej tego ukrywać. To był impuls, spanikowałem i nie zaprzeczyłem. Byłem tak zszokowany, że nie zaprzeczyłem a ty już wtedy wiedziałaś. Ali to był błąd, cholerny błąd- wyszeptał a jego dłoń powędrowała na moją. Nie spodziewałam się tego. Co on sobie do cholery wyobrażał?!
-Nie dotykaj mnie!- chciałam wyszarpnąć rękę z jego uścisku, ale nic z tego. Jak zwykle był silniejszy.
-Ali nie odtrącaj mnie…- powiedział żałośnie i w końcu spojrzał mi w oczy.
-Powiedz mi prawdę. Powiedz wszystko, proszę- nie miałam już na niego siły. Chciał rozmawiać, ale nie chciał nic powiedzieć. To nie miało sensu.
-Znasz już prawdę.
-Chcę usłyszeć to od ciebie, chcę, żebyś opowiedział to wszystko tak jak wtedy kiedy wyszłam ze szpitala tylko tym razem szczerze.
-Wiesz jak było, wiesz co czułem…- dlaczego jego kciuk kreśli wzorki na mojej dłoni?
-To, że mnie nie lubiłeś nie dawało ci prawa do robienia mi krzywdy!- podniosłam głos a kiedy zorientowałam się jak blisko mnie się przysunął odepchnęłam go od siebie.
-Ale chciałem cię skrzywdzić! Nie rozumiesz?! Taki właśnie jestem! Chciałem cię usunąć, chciałem, żebyś cierpiała tak jak ja wtedy! Chciałem ci zabrać to na czym ci zależało! Chciałem żebyś się czuła tak jak ja kiedy osoba, której rzuciłem do stóp cały świat zostawiła mnie z dnia na dzień, bez mrugnięcia okiem! Przez ciebie! Chciałem, żebyś czuła to co ja, żebyś czuła się samotna, niepotrzebna. O to właśnie mi chodziło- powiedział i puścił moja dłoń. -Tak, Klaudię zwolnili przeze mnie. Właściwie ona sama chciała odejść, zmusiłem ją do tego. Powiedziałem, że jeśli nie odejdzie ja nie przestanę. Ona przyszła do mnie po jednej z moich akcji, powiedziała, że mam przestać się na tobie wyżywać, ale wtedy zagroziłem, że jeśli nie odejdzie ja dopiero zacznę cię pogrążać. Zadzwoniłem do wytwórni i powiedziałem im straszne rzeczy na jej temat, bałem się, że mimo moich gróźb ona cię nie zostawi, dlatego musiałem mieć gwarancję, że jak wrócisz po przerwie, będziesz sama. Wtedy Liam mnie podsłuchał, Liam wiedział o Klaudii. Tylko o niej. Oczywiście prawił mi morały, ale sam musiałem się przekonać. Musiałem sobie uświadomić, że nie powinienem tego robić. Ale kiedy się zorientowałem… Kiedy zaczęło do mnie docierać co robię, kiedy zaczynałem cię lubić… Poszedłem do niej i ją przeprosiłem. Przysięgam. Przysięgam, że tego ranka kiedy przyszedłem do ciebie po tej jebanej imprezie w Brazylii a ty nie chciałaś mnie znać próbowałem to naprawić! Poszedłem wtedy do niej, przeprosiłem, ale było już za późno. Umowa była podpisana. Klaudia jest naprawdę wspaniała, powiedziała, że mi wybacza, wyjaśniłem jej dlaczego tak się zachowywałem i wtedy ona poprosiła bym dał ci spokój. Powiedziała, żebym sobie odpuścił i trzymał się od ciebie z daleka. Obiecałem jej to i oczywiście nie dotrzymałem słowa.
-Co jeszcze?- zapytałam tylko kiedy nagle przestał mówić. Po moich policzkach łzy płynęły już strumieniami. Harry było potworem. A Liam? Liam wiedział ale nic nie zrobił! Dlaczego? Wiedział, że Klaudia zostanie wyrzucona a mimo tego nie interweniował w żaden sposób. 
-Potem był Dublin. Kiedy tamtego ranka odwiozłem cię do studia pojechałem spotkać się z Chloe. Powiedziała mi wtedy, że początkowo nic do mnie nie czuła ale… Powiedziała, że się pomyliła… Że darzy mnie uczuciem i pytała czy do niej wrócę… A ja… Nie wiedziałem. Nie dałem jej odpowiedzi. Z jednej strony byłaś ty, nie rozumiałem dlaczego ty, dlaczego w ogóle o tobie myślę. Ale z drugiej ona była moją miłością… Podczas burzy i kiedy znaleźliśmy się w końcu w tym hotelu nie myślałem o niej. Byłaś ty i ja nic nie rozumiałem. Tak, później się wkurwiłem przez Pato bo kurwa, moja była chce do mnie wrócić, ale przez ciebie jestem skołowany i nie wiem co robić a ty mnie olewasz i cała aż promieniejesz przez jedną rozmowę z jakimś debilem, który nie jest taki jak myślisz. Wkurwiłem się ale nie tylko przez niego. Zrobili nam zdjęcia w tym hotelu… Chloe to zobaczyła i napisała mi wiadomość, że jesteś karierowiczką. Że wpadnę w pułapkę, że znowu daję się nabrać. Ona napisała wtedy, że wie, że też tak robiła. Że początkowo naprawdę była ze mną tylko dla sławy ale obiecała, że się zmieniła. Nie wiedziałem w co wierzyć, z jednej strony ona z drugiej ty, nie chciałem przeżywać drugi raz tego wszystkiego, nie chciałem być odrzucony, wykorzystany i zostawiony… Później była impreza, tam była Jess a ja… Wziąłem coś, nawet nie wiem co to było. To namieszało mi w głowie jeszcze bardziej… I ja… Zanim zorientowałem się co robię napisałem maila. Donos. Napisałem, że wcale nie jesteś chora… Że udajesz. Że nie chcesz występować bo to coś w rodzaju buntu, że chcesz się odegrać za to, że wyrzucili Klaudię… Napisałem to jeszcze na imprezie i wiedziałem jakie będą wtedy konsekwencje, wiedziałem, że nie pojedziesz na ślub. A potem postanowiłem iść o krok dalej. Chciałem żeby zrobili mi i Jess zdjęcia. Ciekawe jak Ali będzie się czuła kiedy je zobaczy? Kiedy zobaczy, że obściskuję osobę, która miała zastąpić jej przyjaciółkę. Dalej nic nie pamiętam, przysięgam. Wiem, że się z nią całowałem w klubie ale to wszystko. Później urwał mi się film, nie chciałem iść z nią do łóżka… Kiedy rano mi powiedziałaś… Przysięgam, że wtedy już wiedziałem. Zrozumiałem, że zależy mi na tobie nie na Chloe, zrozumiałem, że nie chcę cię krzywdzić, nie chcę widzieć cię takiej. Zapłakanej, zranionej. Miałaś siniaki na nadgarstkach i ból wypisany w oczach. Bałaś się mnie i wiedziałem, że osiągnąłem swój cel… Ale nie wiedziałaś o tym, że to wszystko było przeze mnie. Nie wiedziałaś, że spałem z Jess, że Klaudii nie ma przeze mnie, że nie pojedziesz na ślub przeze mnie… I obiecałem sobie, że się nie dowiesz. Chciałem się do ciebie zbliżyć i wszystko naprawić, przysięgam, że kiedy się zorientowałem, że nie chcę cię ranić, że chciałbym cofnąć czas by tego wszystkiego nie zrobić, znienawidziłem siebie bardziej niż ty nienawidzisz mnie w tym momencie. Przysięgam, że się zmieniłem! Kocham cię i ty o tym wiesz. Byłem chujem ale się zmieniłem dla ciebie i dzięki tobie!- każde słowo, które padło z jego ust było jak kolejna szpila wciskana w moje serce. Złamał mnie. Zniszczył. Zrobił to co chciał.
-Byłeś chujem?! Byłeś?! Ty nim nadal jesteś! Serio myślisz, że chcę z tobą być po tym co teraz powiedziałeś? Zniszczyłeś mnie!- nie wiedziałam co mam robić, co mówić. Nie wiedziałam czy siedzieć w tym samochodzie czy może uciec.
-A ty zniszczyłaś mnie!- krzyknął a wszystko wokół mnie zaczynało wirować.
-Słucham?! Co ja kurwa zrobiłam?!- wydarłam się i nie rozumiałam jak może mnie oskarżać o coś takiego w tym właśnie momencie. Kiedy jego wyznanie obróciło w proch wszystko co miałam.
-Wtedy odejście Chloe było dla mnie końcem świata, nie rozumiesz? Zostawiła mnie przez jakąś małą sukę, która wierzy w spełnianie marzeń!- krzyknął a ja nie mogłam uwierzyć, że wykrzyczał mi to prosto w twarz.
-Zawieź mnie natychmiast do domu!
-Postaw się w mojej sytuacji! Dlaczego nie widzisz tego, że zrobiłem to bo myślałem, że to jest słuszne, że należy ci się to samo co mi?!
-Dość, nie chcę już słuchać- jak w ogóle można tak myśleć?!  Jak robienie komuś krzywdy można w ogóle uważać za słuszne?!
-Spójrz kurwa na mnie!- krzyknął i złapał mnie za rękę. Szarpnął mnie próbując odwrócić w jego stronę.
-To boli! Puść mnie!
-Ali błagam, nie możesz mnie zostawić, wiem, że byłem zły! Wiem, że byłem czarnym charakterem ale zmieniłaś mnie. Staram się dla ciebie! Kurwa poszedłem nawet do psychologa! Nie widzisz tego? Nie widzisz, że staram się być lepszy dla ciebie? Zmieniłaś mnie.
„Sprawiasz, że staram się być dobry, staram się dla ciebie ale tylko ty... Tylko ty możesz zamienić mnie w potwora...”
-Masz rację, zmieniłam cię w prawdziwego potwora, w bezwzględnego oszusta, kłamcę, w mój największy koszmar- wysyczałam z wyrzutem i na niego spojrzałam. Byłam pewna, że widzi w moich oczach nienawiść.
-Nie mów tak, nie możesz tak mówić. Przecież wiem, że mnie kochasz, mimo tego co powiedziałem. Nie mogłaś przestać mnie kochać tak z dnia na dzień!- jak on może mówić o miłości w tej chwili?!
-Jak mam ciebie kochać w tym momencie? Jak? Ty nic nie rozumiesz. Nie masz pojęcia jak się czuję. Nie mogę na ciebie patrzeć bo patrzenie na ciebie boli. Mówisz, że mnie kochasz, ale ja tego nie słyszę. Nie słyszę ciebie tylko słyszę Klaudię, która mówi mi, że mnie zostawia, słyszę Zuzę, która płacze bo nie będę z nią w najważniejszym dniu jej życia. Słyszę Ninę krzyczącą, że to koniec naszej przyjaźni. Słyszę Steva, który mówi, że mam na siebie uważać, słyszę kurwa jęki Jess, słyszę jak krzyczy twoje imię a ja zwijam się z bólu, uciekam z tego cholernego pokoju i w środku nocy siedzę z gorączką w salonie Nialla i błagam, żebyście skończyli. Słyszę wszystko tylko nie to, że mnie kochasz.
-Co mam zrobić? Co powiedzieć? Musisz mi wybaczyć, przysięgam, że wszystko naprawię tylko mi wybacz- powiedział i w tej chwili wydawał mi się najbardziej samolubnym człowiekiem na świecie.
-Harry ty nie rozumiesz. Tego się nie da naprawić. Siedzisz tu ze mną, mówisz to wszystko a ja się zastanawiam czy chociaż w połowie jesteś ze mną szczery. Co jeszcze ukrywasz? Czy powiedziałeś wszystko?
-Przysięgam…- zaczął ale od razu mu przerwałam.
-Możesz przysięgać, ale to nic nie zmieni. Nie ufam ci i już nie zaufam- powiedziałam dobitnie.
-Ali błagam- wyszeptał zrozpaczony. Ale mimo tego, że kochałam go całym sercem w tym momencie równie mocno go nienawidziłam. Za wszystko. Za każde zło, które wyrządził nie tylko mi ale też moim bliskim, za każde kłamstwo, za każdą łzę, którą przez niego wylałam.
-Skrzywdziłeś tak wiele osób… Nie tylko mnie. Gdyby to chodziło tylko o mnie… Zraniłeś moich bliskich i tego nie wybaczę ci nigdy.
-Przysięgam, że gdybym mógł cofnąć czas…
-Ale nie możesz, nigdy tego nie cofniesz, nigdy tego nie naprawisz. Tak samo jak ja. Nie doceniłam cię i to był mój błąd- powiedziałam zrezygnowana ocierając mokre od łez policzki chusteczką, którą wyciągnęłam ze schowka.
-Nie doceniłaś mnie?
-Tak, nie doceniłam i przede wszystkim ci nie uwierzyłam. Sam przyznałeś, że lubisz krzywdzić innych. Przyznałeś, że sprawia ci to przyjemność. Byłam tak zaślepiona, tak bardzo chciałam być tą, która ci pomoże, że nie uwierzyłam, albo nie chciałam wierzyć w to, że to co mówisz to prawda. Przecież mnie uratowałeś. Pomogłeś mi. Nie mogłeś być zły. Owszem uderzyłeś mnie, ale przecież cię sprowokowałam chociaż wiedziałam jak wybuchowy, zaborczy i zazdrosny potrafisz być. Byłam pewna, że mówisz o sobie źle bo jesteś nieobiektywny, wierzyłam, że masz o sobie takie zdanie bo jesteś dla siebie zbyt surowy. Ale nie. Wtedy chyba pierwszy raz, może jedyny, byłeś szczery. A ja ci nie uwierzyłam- powiedziałam i zaśmiałam się przez łzy -Raz byłeś ze mną szczery a ja ci nie uwierzyłam. Uwierzyłam we wszystko inne, w każde kłamstwo tylko nie w prawdę.
-Ali byłem zły ale dzięki tobie już…- ciągle powtarzał to samo a ja stanowczo miałam już dość.
-Odwieź mnie do domu. Chcę jechać do siebie, nie chcę cię widzieć. Muszę to wszystko przemyśleć, pomyśleć co mam zrobić- podejmowanie pewnych decyzji w nerwach i emocjach nie było dobre, chociaż sama nie wiedziałam o jakie decyzje mi chodzi. Przecież to, że między nami już nie będzie dobrze było oczywiste.
-Ale…
-Musisz dać mi spokój- powiedziałam i miałam nadzieję, że jakimś cudem to do niego dotrze.
-Nie rozumiesz, że nie umiem dać ci spokoju?
-A ty nie rozumiesz, że tylko o tym marzę w tym momencie? By znaleźć się jak najdalej od ciebie? Nie masz pojęcia co teraz czuję… jakbyś zabrał mi wszystko. Wszystko. Serce. Miłość. Życie. Każde dobre wspomnienie. Jakby ten czas kiedy byliśmy razem w ogóle nie istniał. Jakby to był sen z którego się właśnie wybudziłam i znowu jestem w tym samym miejscu co rok temu. Najchętniej bym teraz wybiegła z tego samochodu ale wiem, że nie mogę. Nie wiem dlaczego, ale jakimś cudem zauważyłam, że cały czas jechał za nami samochód i ostatnie czego teraz potrzebuję to masa moich zdjęć jak wybiegam z twojego samochodu zapłakana dlatego proszę cię, nie komplikujmy tego jeszcze bardziej. Nie potrzeba nam mieszać do tego jeszcze miliona twoich fanek- powiedziałam i w samochodzie nastała totalna cisza. Nie miałam zielonego pojęcia ile czasu minęło zanim ruszyliśmy. Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Starałam się nie myśleć, łzy wypływały z moich oczu, nie mogłam tego powstrzymać ale mimo tego starałam się zagłuszyć jego głos, który odbijał się echem w mojej głowie. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wysiadłam bez żadnego pożegnania. Nie miałam zielonego pojęcia dlaczego chciałam się odwrócić i na niego spojrzeć jednak zwalczyłam tę pokusę i weszłam do budynku. Kiedy znalazłam się w mieszkaniu nie wiedziałam co mam robić. Chciałam krzyczeć, szlochać, zniszczyć każdą rzecz, która przypominała mi o nim. Weszłam do salonu, podeszłam do półki, na której stało jedno zdjęcie. Zrobiłam je kiedyś, Harry nawet się nie zorientował kiedy. Był na nim uśmiechnięty, szczęśliwy. Miał słuchawki na uszach i słuchał piosenki, która jak mówił, kojarzyła mu się z nami. Nim zorientowałam się co robię trzymałam ramkę nad głową i zamierzałam walnąć nią z całej siły o podłogę lecz wtedy drzwi do mojego mieszkania otworzyły się a ja wiedziałam, że to on. Odłożyłam natychmiast zdjęcie i w tym momencie on wszedł do pokoju.
-Wiem, że nie mam prawa o to prosić ale… pokaż obie ręce- powiedział i zaczął iść w moją stronę.
-Nic ci nie pokażę- odparłam natychmiast. On chyba czerpie z tego przyjemność. Widzi jak bardzo mnie męczy i w jakiś chory sposób go to kurwa satysfakcjonuje.
-Proszę, nie zniosę tego jeśli zrobisz sobie to przeze mnie. Po prostu nie. Pokaż mi, muszę wiedzieć, że nie zrobiłaś tego specjalnie, w przeciwnym razie nie dam rady trzymać się z daleka, nie wyjdę i nie pozwolę ci jechać z Niallem- wiedziałam, że mówi to specjalnie bo wie, że nie chcę go widzieć i taka groźba podziała dlatego zrobiłam krok w przód i bez zbędnego gadania pokazałam mu ręce. Na lewej widniały dwa kawałki plastra, które Zayn przykleił mi totalnie koślawo.
-Zemdlałam. Wiesz jak reaguję na silny stres. Upadłam i się skaleczyłam, Zayn mi pomógł. To wszystko, to był czysty przypadek, nie zraniłam się specjalnie- tłumaczenie się przed nim było kurewsko upokarzające.
-Uda, pokaż mi jeszcze uda. Wiem, że tam też się…- on kurwa żartuje, prawda?!
-Chyba żartujesz!- mój głos stał się wyższy. Co on sobie myślał?! Że tak po prostu ściągnę przy nim spodnie?!
-Znam cię, Zayna mogłaś oszukać, ale mnie nie nabierzesz- powiedział i to było chyba najbardziej paradoksalne zdanie, które padło z jego ust. Nie miałam zielonego pojęcia za ile minut będzie Niall, wiedziałam, że już jedzie bo mi to napisał ale nie chciałam spędzić z Harrym minuty więcej. Nie chciałam dać mu tej pieprzonej satysfakcji spełniając jego prośbę ale bardziej nie chciałam go widzieć dlatego schowałam resztki godności do kieszeni, rozpięłam rozporek i opuściłam spodnie w dół. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. On uklęknął i zbliżył się do mnie lecz w momencie kiedy chciał dotknąć mojego uda natychmiast się odsunęłam i najszybciej jak umiałam założyłam spodnie z powrotem na tyłek.
-Proszę, upokorzyłeś mnie właśnie kolejny raz a teraz możesz wyjść- czułam się taka żałosna, mimo tego co mi powiedział, byłam kurwa posłuszna i robiłam wszystko co kazał. Czułam, że jestem na skraju załamania nerwowego i byłam pewna, że jak nie wyjdzie zrobię krzywdę albo jemu albo sobie. Zostawiłam go w salonie i poszłam do przedpokoju gdzie otworzyłam drzwi na oścież czekając aż wyjdzie. Dzięki Bogu chyba stwierdził, że się w końcu nade mną ulituje i kiedy przeszedł przez pomieszczenie i w końcu opuścił mój dom, stanął przy windzie i kiedy już miał do niej wejść uświadomiłam sobie dlaczego nie zamknęłam jeszcze drzwi.
-Czekaj- powiedziałam kiedy drzwi windy się rozsunęły. Podeszłam do niego i przysięgam, że w jego oczach widziałam iskierkę nadziei. Nie wiem dlaczego poczułam w tym momencie wyrzuty sumienia. Przecież nie zamierzałam dawać mu nadziei. -Oddaj mi moje klucze- Harry słysząc moje słowa spojrzał na mnie tak jakby nie wierzył w to, że rzeczywiście to powiedziałam.
-Ja… ja ich nie mam…- wydukał a ja byłam pewna, że nie spodziewał się, że poruszę teraz ten temat.
-Co? Jak to nie masz?
-Nie mam przy sobie- wydusił z siebie i przejechał dłonią po włosach. Zawsze to robił kiedy się denerwował.
-Nie kłam- powiedziałam całkiem spokojnie. Wiedziałam jednak, że jestem jak tykająca bomba i każdy jego błąd mógł spowodować, że wybuchnę.
-Nie kłamię- powiedział i nawet na mnie nie patrzył.
-Harry dlaczego musisz wszystko tak strasznie komplikować. Wiem, że klucze od naszych mieszkań i od samochodu trzymasz razem. Raz się nawet o to pokłóciliśmy, ale ty mnie nie posłuchałeś i nadal nosisz je wszystkie razem- uważałam to za nieodpowiedzialne. Harry ogólnie gubił sporo rzeczy a trzymanie wszystkich kluczy razem groziło zgubieniem wszystkiego naraz. Harry oczywiście się ze mną nie zgadzał i nie rozumiał o co robię aferę.
-Oddam ci je jutro…
-Oddasz mi je teraz- dlaczego on musiał taki być?! Dlaczego wszystko tak cholernie utrudniał?! –Ja też oddam tobie…
-Nie, nic mi nie oddasz- powiedział natychmiast podnosząc nieco głos.
-Nie potrzebuję już ich.
-Kurwa!- wrzasnął tak głośno, że aż podskoczyłam i zanim się zorientowałam stał już przy mnie i trzymał mnie mocno za rękę. Nie tylko ja byłam na skraju, nie tylko ja mogłam w każdej chwili wybuchnąć.
-No co? Uderzysz mnie?!- wysyczałam i wtedy dosłownie znikąd pojawił się Niall.
-Co się dzieje?- zapytał blondyn. Słysząc chłopaka Harry jakby się opamiętał i mnie puścił. Niall podszedł do mnie i stanął pomiędzy nami.
-Oddaj mi ten cholerny klucz- nie miałam już siły powtarzać wszystkiego po sto razy ale musiałam odzyskać ten pieprzony klucz. Inaczej ciągle bym się stresowała, że Harry będzie mógł wejść sobie do mnie kiedy mu się będzie podobać.
-Harry zrób co Ali ci każe- powiedział Niall a ja czułam jak ze stresu zaczyna mi być niedobrze. Harry powiedział coś pod nosem, ale nie zrozumiałam co wyciągnął jednak z kieszeni klucze i odpiął ten właściwy. Podał go Niallowi i bez słowa odwrócił się i nadusił przycisk przywołujący windę.
-Poczekaj, muszę ci oddać…- nie dokończyłam tylko cofnęłam się i szybko weszłam do przedpokoju jednak w momencie kiedy znalazłam to czego szukałam usłyszałam, że winda rusza i zobaczyłam jak Niall zamyka drzwi. Staliśmy tak przez chwilę w totalnej ciszy aż w końcu ja zaczęłam płakać. Blondyn podszedł do mnie i mnie przytulił. Mimo tego, że doceniałam to, że był ze mną i chciał mnie jakoś pocieszyć wiedziałam, że nic nie zmieni tego jak się czułam w tej chwili. Ostatnie dwadzieścia cztery godziny były prawdziwym koszmarem i nie miałam zielonego pojęcia co zrobić z tym wszystkim. Sytuacja w której się znalazłam po prostu mnie przerastała. Okazało się, że wszystkie wiadomości od D. były prawdą. Nie znałam Harrego, nie miałam pojęcia jakim człowiekiem był naprawdę a D. miało rację. Byłam ślepą, naiwną idiotką, którą można było oszukać tak łatwo. Nie miałam żadnych podejrzeń i we wszystkim ufałam mu ślepo. W życiu do głowy by mi nie przyszło, że Harry napisał jakiegoś maila o tym, że symuluję chorobę bym nie mogła być przy Zuzie. Nigdy nie domyśliłabym się, że dziewczyną z Dublina była Jess… Moja bajka okazała się być koszmarem, mój anioł zamienił się w potwora a miłość? Okazuje się, że miłość bardzo łatwo może przerodzić się w nienawiść…

„Bo zobaczyłem nasz koniec, zanim to się zaczęło

Tak, wiedziałem, że byłaś zaślepiona i zrozumiałem, że wygrałem.

Więc wziąłem to, co nadane mi przez wieczne prawo

Wyprowadziłem Twoją duszę w noc.”


Hej! Dodaję rozdział 51!
Cytat z początku rozdziału i cytat z końca pochodzą z piosenki 'Goodbye my lover' James Blunta :) Cytat drugi jest tłumaczeniem pierwszego :)
Dziękuję za komentarze!! <3
Kolejny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu (mam już cały napisany XD)
Mam pytanie! Chciałby ktoś zrobić dla mnie okładkę opowiadania, żebym mogła ją wstawić na Wattpadzie?:) Będę wdzięczna jeśli ktoś taki się znajdzie!
Przepraszam za wszystkie błędy ale jestem taka wykończona, że nie myślę i w sumie sprawdziłam rozdział tak po łebkach XD
Jako że padam na twarz notka dzisiaj będzie krótka :) Jeszcze raz dziękuje za komentarze i proszę o kolejne, tym razem pod tym rozdziałem!

PS I LOVEEE YOUUU ALL <3

2 komentarze:

  1. Ty to robisz specjalnie czy jak? Zniszczyć coś co było piękne... dowiem się w końcu kto się podszywa pod to D.? Rozdział pełny wzruszeń wgl ta kłótnia w tym aucie trochę jak w filmie a potem jak on martwił się ze ona się tnie przez niego to mnie rozwalilo dosłownie może Harry zrobił błąd wielki i niewybaczalny ale jeśli kogoś kochasz to nie pozwolisz mu odejść czekam na następny kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo! Przepraszam ze tak późno komentuje! Wybacz! NIc nie szkodzi ze zapomniałaś zareklmować mój blog ;) Ta przerwa wpłynęła na cb bardzo dobrze bo ten rozdział jest równie doskonały jak poprzedni. Niall jest taki kochany u tak się martwi o Ali to mnie ujęło za serce. Bardzo dobrze niech Harry jeszcze pocierpi bo załuguje na to. Niech Ali mu nie popuszcza. Kure a to D. to tak wielka zagadka życia ze MASAKRA. To sprawia ze to opowiadanie jest ciekawe bo wciąż się zastanawiałam kto to. Podejrzewałam jess ale jak ona tez dostała tego smsa to już sama nie wiem. Mam nadzieje ze już nie długo się dowiemy kto to jest. POzdrawiam i życze weny. Rozdział MEGA! ~Lilly_1D_PL

    OdpowiedzUsuń