Kiedy
znalazłam się na parterze i drzwi windy się rozsunęły wiedziałam, że muszę
biec. Musiałam się stamtąd wydostać, nie mogłam dać się złapać. Wybiegłam z
windy i kiedy pokonałam cały wielki hol i byłam już przy drzwiach wyjściowych
odwróciłam się i zobaczyłam jego. Nie chciałam tam wracać, nie chciałam patrzeć
jak płacze, nie chciałam słuchać jak przeprasza. Po prostu nie chciałam jego
dlatego nie tracąc sekundy więcej rzuciłam się do ucieczki. Wybiegłam z budynku
i wiedziałam, że nie mogę iść do mojego mieszkania. On miał moje klucze.
Musiałam uciec gdzieś gdzie on mnie nie znajdzie. Ale jak miałam to zrobić?
Jak? Biegłam przed siebie i czułam jak moje płuca płoną, nie byłam w stanie
oddychać na tyle głęboko by dostarczyć im wystarczającą ilość tlenu. Ali myśl!
On jest szybszy, złapie cię i zmusi do tego żeby go słuchać, żeby na niego patrzeć.
Ali myśl! Nie możesz iść do siebie bo on tam przyjdzie. Taksówka. Niedaleko jest postój taksówek. Nie myśl o
niczym innym tylko o tym, że kiedy wsiądziesz do samochodu pojedziesz gdzieś
gdzie on cię nie znajdzie. Biegnij szybciej!- powtarzałam w myślach. Widziałam
latarnię, która stała na skrzyżowaniu ulic, wiedziałam, że gdy do niej dobiegnę
i skręcę w prawo znajdę się na ulicy gdzie zawsze stoi milion taksówek.
Słyszałam jak kroki osoby, która biegła za mną są coraz głośniejsze i wtedy
przeżyłam coś w rodzaju deja vu.
Nie chciałam dać za wygraną, musiałam mu
uciec, spojrzałam przed siebie i w oddali zauważyłam latarnię, która stała się
moim celem. Biegłam w kierunku światła jakby tam czekało na mnie wybawienie.
To było jak
mój sen… Jak ten cholerny koszmar kiedy uciekam, biegnę w stronę światła a
kiedy tam docieram on mnie dogania, rzuca na ziemię i nikt nie zamierza mnie
ratować. Wspomnienie tego koszmaru jakby dodało mi sił, nie miałam pojęcia co
może zrobić nagły wyrzut adrenaliny do krwi. Kiedy dobiegłam do skrzyżowania
okazało się, że od taksówki dzieli mnie dosłownie kilka metrów.
-Ali nie!
Nie uciekaj…- usłyszałam w momencie kiedy otworzyłam drzwi. Odwróciłam się w
jego stronę, stał kilka kroków ode mnie i w tym momencie zrobiło mi się słabo,
źle i dopadły mnie jakieś gówniane wyrzuty sumienia. A to wszystko przez
spojrzenie w jego zapłakane, szalone, bezradne oczy. Był zrozpaczony, rozbity,
wystraszony. Kiedy zrobił krok w moim kierunku doszło do mnie jak blisko jest,
nie powinien mnie złapać.
-Ja nie
mogę… Przepr…- powiedziałam drżącym głosem patrząc w jego oczy i wiedziałam, że
w moich są wpisane przede wszystkim strach, rozpacz i coś czego nie chciałam,
nienawiść. Nie mogłam tak stać, nie mogłam patrzeć mu w oczy, nie mogłam znieść
jego spojrzenia dlatego zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i w końcu
wsiadłam do samochodu. Dlaczego chciałam go przeprosić?!
-Zaczekaj!-
usłyszałam ale poprosiłam kierowcę by ruszył i zanim Harry dobiegł do auta my
zdążyliśmy ruszyć. Łzy, które ciurkiem leciały z moich oczu wydawały się nie
mieć końca i w momencie kiedy podałam kierowcy adres on podał mi paczkę
chusteczek. Nie miałam pojęcia czy rozpoznał mnie albo Harrego. Miałam to
głęboko w nosie. On z nią spał. Wtedy. Słyszałam ich! Kurwa słyszałam wszystko!
Co z tego, że nie byliśmy wtedy razem? Co z tego? Byłam taką idiotką bo niczego
nie zauważyłam, niczego się nie domyśliłam! Im dłużej jechaliśmy tym bardziej
wyraźne stawały się wspomnienia z tej nieszczęsnej nocy.
-Jesteśmy na
miejscu- usłyszałam głos, który wyrwał mnie z tych cholernych wspomnień.
Spojrzałam za szybę i nagle doszło do mnie coś ważnego. Nie miałam pieniędzy.
Miałam przy sobie tylko telefon i klucze do mojego mieszkania.
-Przepraszam-
powiedziałam i otarłam oczy.- Może pan momencik zaczekać? Nie mam przy sobie
pieniędzy i muszę wejść najpierw do przyjaciela poprosić o pożyczkę- mój głos
był dziwnie stłumiony przez wielką gulę, która tkwiła w moim gardle. Mężczyzna
spojrzał na mnie z politowaniem a następnie patrzył chwilę gdzieś ponad moją
głową by po chwili westchnąć i uśmiechnąć się pocieszająco.
-Niech
będzie na koszt firmy- powiedział a ja zrozumiałam jak żałośnie musiałam
wyglądać skoro przejazd, który był warty od cholery funtów ma być dla mnie
prezentem od firmy.
-Nie, ja
zapłacę…
-Nie trzeba
ale musisz już wysiadać bo mam kolejne zgłoszenie i muszę już jechać-
powiedział a ja zauważyłam pewien rzucający się szczegół. Akcent. On mówił z
dziwnie znanym mi akcentem.
-Jak pan ma
na imię?- zapytałam po polsku i kiedy mężczyzna uśmiechnął się od ucha do ucha
na mojej twarzy także pojawiło się coś co miało przypominać uśmiech.
-Adam.
-Panie
Adamie, oddam panu za przejazd przy najbliższej okazji, przysięgam i dziękuję
za to i chusteczki- chciałam powiedzieć coś więcej, ale usłyszałam w radio głos
jakiejś kobiety, która powtarzała adres pod który mężczyzna ma pojechać dlatego
nie chciałam tego przedłużać- przepraszam za kłopot, do zobaczenia- dodałam i zamierzałam
wyjść.
-Nie płacz,
nie warto- powiedział mężczyzna zanim wyszłam. Nawet nie wiedział jak wiele
znaczyły dla mnie w tym momencie jego słowa, które wypowiedział do mnie w moim
ojczystym języku. Dosłownie przez ułamek sekundy zrobiło mi się lepiej, dlatego
postanowiłam, że nie ważne co się stanie znajdę pana Adama i oddam mu za
przejazd z nawiązką. Mimo, że nie miałam czasu na jakieś sentymentalne
dyrdymały poczekałam aż taksówka odjedzie i dopiero wtedy nogi poniosły mnie
przed drzwi i w momencie kiedy miałam nadusić na dzwonek uderzyła mnie kolejna
fala rozpaczy.
-Uspokój się
Ali, uspokój się…- powtarzałam sobie i nawet nie zarejestrowałam kiedy moja
dłoń powędrowała na dzwonek.
-Ali?-
usłyszałam głos blondyna, który nie krył swojego zdziwienia.
-Niall…-
wyszeptałam a łzy popłynęły po moich policzkach. Blondyn wyglądał na nieco
zdezorientowanego ale przede wszystkim był wystraszony. Złapał mnie za rękę i
przyciągnął do siebie, zamknął drzwi po
czym mocno mnie przytulił.
-Co się
stało? Coś z Harrym?- zapytał po chwili. Wiedziałam, że chciał zadać mi to
pytanie od razu jak mnie zobaczył.
-On… On
zrobił coś złego- powiedziałam i się od niego odsunęłam.
-Uderzył
cię?- zapytał a ja widziałam jak jego twarz staje się cała czerwona.
-Nie… On… Ja
nie wiem. On powiedział tylko jedną rzecz, ale wydaje mi się, że zrobił ich
więcej. On z nią… On…- nie umiałam się wysłowić, nie mogłam zaczerpnąć
wystarczająco dużo powietrza.
-Ali
spokojnie… Chodź, wejdź do środka, uspokój się- znałam Nialla i wiedziałam jak
reaguje w takich sytuacjach. Zdenerwował się widząc w jakim jestem stanie.
Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę salonu. Kiedy tam weszliśmy
okazało się, że nie jest sam. Na kanapie siedział Zayn.
-Ali?-
najpierw na twarzy bruneta malowało się zdziwienie, jednak gdy zorientował się
w jakim jestem stanie momentalnie spoważniał. –Coś z Harrym? Coś mu się stało?
-Pokłócili
się- wyjaśnił Niall. Ale to nie były wyjaśnienia. My się nie pokłóciliśmy. To
nie była kłótnia.
-Nie Niall,
nie rozumiesz, nic nie wiesz!- powiedziałam nieco za głośno, musiałam wyglądać
jak wariatka. Ale kiedy wypowiedziałam te słowa doszło do mnie, że może jestem
w błędzie. Może Niall wiedział? Może on i Zayn doskonale wiedzieli? Może
wszyscy mieli niezły ubaw widząc jak wpadam w tę cholerną pułapkę?!
-Nie
denerwuj się- odezwał się Zayn, który zdążył wstać i podejść do nas.
-Wiedziałeś?-
zwróciłam się do Nialla i zrobiłam krok w tył.
-O czym? Ali
błagam powiedz o co chodzi- Niall był cały czerwony, do tego zaczął szybciej
oddychać.
-Że Harry i
Jess…- zaczęłam, ale słowa uwięzły mi w gardle.
-Co Harry i
Jess?- zapytał totalnie skołowany a ja poczułam coś w rodzaju ulgi. Nie
wiedział. Niall nie był dobrym aktorem. Wręcz przeciwnie. On był szczery.
Prostolinijny. Zawsze mówił to co myślał a kiedy musiał utrzymać coś w sekrecie
było widać, że kręci. Tak było kiedy nie chciał powiedzieć na początku dlaczego
Harry mnie nie lubi. On po prostu nie umiał kłamać.
-Oni… Ze
sobą…- nie umiałam tego powiedzieć. Po prostu nie. Spojrzałam na Zayna, który
nawet nie próbował udawać, że nie jest w szoku. Obaj byli. Nie wiedzieli. Nie
wiedzieli o tym, może wiedzieli o innych rzeczach ale na pewno nie wiedzieli o
tym. I kiedy staliśmy tak w trójkę, ja szlochając, a oni nie mając zielonego
pojęcia co zrobić czy choćby powiedzieć, zadzwonił dzwonek do drzwi.
-To on! On
mnie zna! On wie, że przyjechałam do ciebie! On za mną biegł! Ledwo uciekłam!
On nie może…- zaczęłam panikować i naprawdę czułam się jak szaleniec. Ale nic
nie mogłam poradzić na to, że się bałam. Nie wiedziałam tylko czy boję się jego
czy samej siebie.
-Spokojnie,
Niall idź otwórz, ja zostanę z Ali- blondyn nic nie odpowiedział tylko wyszedł
z pokoju. Zayn podszedł do mnie bliżej i w ciszy nasłuchiwaliśmy kto przyszedł.
Minęły dwie minuty i nic. Nic nie słyszałam i sama nie wiedziałam czy to dobrze
czy nie. Chwilę później naszym oczom ukazał się Niall z wielkim pudełkiem na
którym było napisane ‘PIZZA’.
-Z tego
wszystkiego zapomniałem, że ją zamówiliśmy- powiedział patrząc na Zayna.
-Niall co mam
zrobić? On tu przyjdzie a ja nie chcę awantur, nie chcę z nim rozmawiać- nie
chcę by mieszał mi w głowie, muszę po prostu zostać sama, muszę to wszystko
przemyśleć, muszę sobie przypomnieć, wszystko.
-Chodź-
powiedział nagle Zayn a ja spojrzałam na niego jakbym nie rozumiała co mówi.
-C…co?
-Chodź do
mnie, masz rację, Harry pewnie zaraz tu będzie a lepiej nie wszczynać teraz
awantur.
-Zayn ma
rację, jeśli Harry tu przyjedzie ja z nim pogadam, wszystko będzie dobrze, poza
tym nie pozwolę mu cię skrzywdzić drugi raz. Wtedy cię nie obroniłem, więc
zrobię to teraz- miałam dość. Oficjalnie miałam dość. Niall się wciąż obwiniał
o to, że mi wtedy nie pomógł? Przecież to nie jego wina, że Harry mnie uderzył!
Zayn chce mnie ukryć?! Boże! Przecież oni kochają Harrego! Są jego
przyjaciółmi, dlaczego chcą mi pomóc? Dlaczego mam w głowie tyle myśli?
Wszystko zaczyna mi się plątać.
-Nie traćmy
czasu- powiedział brunet i zamierzał wyjść z salonu jednak wtedy ja się
odezwałam.
-Nie chcę
psuć wam wieczoru- zamówili pizzę, na stoliku stało kilka puszek piwa.
Planowali jakiś męski wieczór a ja, największa ofiara losu, musiałam popsuć
nawet to.
-Niczego nie
psujesz- Zayn złapał mnie za rękę i zaprowadził do holu, gdzie ubrał buty i
bluzę. Dlaczego ta bluza była taka znajoma? Jakbym sama ją kiedyś nosiła… To
była jego bluza.
-Bo nie cierpię pomidorów ze skórką, dlatego
zawsze je obieram. Niall zagotuj wodę. Harry podaj mi te wszystkie pomidory-
oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zrobiła. Harry wziął bardzo
dosłownie moją prośbę i podał mi wszystkie pomidory do rąk ułożonych w
koszyczek, psikus polegał na tym, że ja nie byłam posiadaczką takich wielkich
dłoni jak on dlatego dwie sztuki od razu wylądowały na podłodze a brunet
natychmiast musiał mnie zaasekurować. W efekcie Harry trzymał mnie za ręce.
-Dlaczego dałeś mi te wszystkie pomidory?-
zapytałam nieco rozbawiona całą tą sytuacją.
-Bo kazałaś- Harry odpowiedział na to
pytanie jakby to była "oczywista oczywistość".
-Harry ja nie mam takich wielkich dłoni.
-Dobra, przetransportujmy się do zlewu-
powiedział i ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku. Wszystko byłoby w porządku
gdyby nie to, że podczas naszego niespodziewanego zbliżenia dostałam gęsią
skórkę na całym ciele. Jego ciepłe dłonie trzymający moje...Dlaczego jego dotyk
wzbudzał we mnie tyle emocji?
-Zimno ci?
-Dlaczego pytasz?- zaskoczył mnie tym
pytaniem.
-Bo masz gęsią skórkę- kurde ale
spostrzegawczy.
-Tak trochę mi się chłodno zrobiło-
skłamałam i wróciłam do krojenia papryki.
-To może pójdziesz i ubierzesz jakąś bluzę
czy coś- powiedział Harry.
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo wy zaraz coś źle tutaj zrobicie.
-No to w takim razie weź i załóż moją-
Styles zaczął się rozbierać.
-Nie ma takiej potrzeby- powiedziałam
szybko. Wizja ubrania na siebie bluzy Harrego wywołała na moim ciele kolejną
falę dreszczy.
-Tak, właśnie widzę.
-Ali co ty taka oporna jesteś? Ja chcę cię
zawieźć ty nie, Harry chce cię ubrać ty nie.
-Okej- powiedziałam gapiąc się wymownie na
blondyna, który w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko.
-Proszę- Harry podał mi bluzę a ja ubrałam
ją na siebie.
Ile razy
miałam ją na sobie później? Pięć? Dziesięć?
-Ej Ali
spokojnie. Zaraz wszystko będzie w porządku- powiedział totalnie zmartwiony
Zayn a ja zdałam sobie sprawę, że z moich oczu znowu zaczęły płynąć łzy. To
było w Dublinie… Parę dni przed tym kiedy on i Jess…
-Wiem,
przepraszam- powiedziałam chociaż miałam ochotę zapytać Zayna skąd ją wziął i poprosić by ją zdjął.
-Jutro do
was przyjadę, Ali trzymaj się, wszystko będzie dobrze- powiedział Niall i na
pożegnanie mnie uściskał. Chwilę później razem z Zaynem siedziałam w
samochodzie prowadzonym przez jego ochroniarza i jechaliśmy do domu Malika. W
aucie panowała zupełna cisza, którą przerwał sms, którego dostałam dwadzieścia
minut po tym jak opuściliśmy dom Nialla. Wiadomość pochodziła od blondyna.
‘Harry przyjechał 10 minut po tym jak pojechaliście. Nie martw się, chyba
zostanie u mnie, jutro się odezwę’. Być może to głupie i żałosne ale ulżyło mi,
zostanie u Nialla, nie będzie sam, nie będzie nigdzie jeździł, nie będzie mnie
szukał, nic mu się nie stanie.
-Jesteśmy na
miejscu- głos Zayna uświadomił mi, że mam zamknięte oczy dlatego niechętnie je
otworzyłam i powoli i totalnie niezdarnie wysiadłam z samochodu. Musiałam
wyglądać jak pokraka i ofiara losu. Bez słowa podążałam za chłopakiem a kiedy
weszliśmy do jego domu doszło do mnie, że przecież Zayn nie mieszka sam.
-Jest
Perrie?- zapytałam ściągając buty.
-Nie, wróci
jutro.
-Bo nie chcę
wam przeszkadzać czy coś, mogę iść gdzieś indziej- ciekawe gdzie…
-Nie
przeszkadzasz. Poza tym pisałem już do Perrie i sama zobacz co odpisała-
powiedział i przystawił mi telefon do nosa. ‘Jasne, niech zostanie. Ja wrócę
rano ale zajmij się nią, daj jej moje ciuchy i kosmetyki czy coś. Nie zostawiaj
jej samej…’ Wiadomość była dłuższa ale Zayn zabrał telefon bo najwyraźniej zorientował
się, że nie powinnam czytać całości. Nie zostawiaj jej samej- nawet nie
chciałam udawać, że nie wiem dlaczego blondynka to napisała. Boją się, że coś
sobie zrobię. Boją się, że biedna, zraniona Ali zrobi sobie krzywdę.
-Wejdź do
środka, rozgość się. Chcesz może herbatę?
-Tak,
poproszę- zanim Zayn zadał to pytanie nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo
chce mi się pić.
-Okej, to
chodź ze mną- powiedział i uśmiechnął się delikatnie. Poza herbatą Zayn zrobił
dla mnie jeszcze kanapkę i mimo, że wiedziałam, że nie był raczej gadatliwy
przez cały czas próbował mnie jakoś zagadać i w pewnym momencie mu się to
udało.
-Mogę
zobaczyć?- zapytałam szczerze zaciekawiona.
-Jasne-
powiedział chociaż nie byłam pewna czy serio by się zgodził gdyby nie to
wszystko co się stało. Z drugiej strony już raz mnie tam wpuścił więc może nie
był taki miły tylko dlatego, że byłam aktualnie w kiepskim stanie, może po
prostu mnie lubił. Albo nie.
-Wow! Masz
rację, wygląda inaczej niż kiedy byłam tu ostatnim razem.
-Cytując
moją mamę „zapaćkałem ten pokój do końca”- powiedział i uśmiechnął się inaczej
niż to robił przez całą naszą rozmowę. A raczej jego monolog, przerywany przeze
mnie tylko wypowiedziami typu. Serio? Wow. To super. Tak. Nie. Boże, byłam
okropna. Byłam najgorszą osobą na świecie. On mnie przygarnął a ja nie
powiedziałam nawet dziękuję. Byłam taka niewdzięczna.
-Dziękuję-
powiedziałam i starałam się nie zacząć ryczeć uświadamiając sobie jak bardzo
okropna jestem.
-Ej, nie
płacz. Nie masz za co dziękować.
-Przecież
nie musisz tego robić- zauważyłam i otarłam dłonią policzki.
-Nie muszę
ale chcę. Wiesz prawda jest taka, że…- powiedział i zanim zaczął kontynuować
usiadł na podłodze dlatego ja uczyniłam to samo. –Nie mam zbyt wielu
przyjaciół… W sumie nigdy nie byłem jakiś popularny, nie miałem miliona
znajomych. Nie wiem dlaczego, ale nigdy nie odczuwałem jakiejś wielkiej
potrzeby żeby ich mieć. Wiem, że wszyscy mówią, że jestem ten skryty, ten
tajemniczy, ten małomówny, ale nie jestem taki na pokaz. Po prostu taki jestem.
-Wiem-
zdążyłam go już poznać na tyle dobrze by wiedzieć jaki jest.
-Na początku
mnie to stresowało. Ale teraz… Teraz nie chcę udawać kogoś kim nie jestem.
Znalazłem przyjaciół i miłość i po prostu akceptuję siebie. I wiesz, nie lubię
i nie umiem dużo gadać i to czasami nie jest dobre bo są sytuacje kiedy
powinienem powiedzieć to co czuję. I tak sobie myślę, w sumie dopiero to sobie
uświadomiłem, że ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, że traktuję cię jak
przyjaciółkę. Dlatego nie dziw się, że chcę ci pomóc. Tak po prostu robią
przyjaciele- wypowiedź Zayna sprawiła, że zabrakło mi słów i nie miałam
zielonego pojęcia co mam powiedzieć dlatego po prostu go przytuliłam. To całe
wyznanie musiało go wiele kosztować.
-Mylisz się-
zaczęłam kiedy w końcu przestałam go ściskać. -Wcale nie jesteś małomówny-
powiedziałam i w końcu udało mi się
wykrzywić usta w prawdziwym uśmiechu.
-Taaa,
dzisiaj przechodzę samego siebie.
-Nie chodzi
mi tylko o dzisiaj. Znamy się rok i w sumie widzę różnicę. Kiedyś mówiłeś do
mnie o wiele mniej, teraz rozmawiamy o wiele częściej.
-Taaa,
Perrie też mi to kiedyś powiedziała, że widzi różnicę jak się zachowuję przy
kimś kogo dopiero co poznałem a przy kimś kogo znam rok.
-Po prostu
potrzebujesz czasu żeby kogoś poznać. A jak już go poznasz to chcesz z nim
gadać.
-Mówisz jak
ona- powiedział a ja się zaśmiałam. Wyobraziłam sobie ich pierwszą randkę.
-Czemu się
śmiejesz?
-Jak ty ją w
ogóle poderwałeś? Mówiłeś coś na pierwszej randce czy urzekło ją to, że jesteś
po prostu przystojny?- zapytałam i wytknęłam na niego język.
-No i
właśnie dlatego na ogół jestem milczący, raz powiem coś od serca a ty już się
za mnie nabijasz- powiedział a ja zaczęłam się śmiać widząc jego głupkowatą minę.
–Jak chcesz wiedzieć to z Perrie było inaczej no i może nasza pierwsza randka
nie była idealna ale z pewnością nie była katastrofą. No może tylko małą katastrofą
ale na pewno to nie był Titanic…- Zayn udawał urażonego i zaczął opowiadać jak
to ich pierwsza randka była małą katastrofą a nie zderzeniem z górą lodową
dlatego śmiałam się jeszcze bardziej przez co zaczęłam się kiwać na boki i
wtedy zobaczyłam co znajdowało się za Zaynem. Motyl. Nasz motyl.
-No to chodź- powiedział Zayn i wszyscy
podążyliśmy za nim. Po chwili znajdowaliśmy się w pokoju średniej wielkości,
który trzy ściany miał pokryte dziełami Zayna. Jedna, na prawo ode mnie
wydawała się dość uboga.
-Masz metr. To znaczy metr kwadratowy na tej
ścianie ale mam pewien warunek- powiedział poważnie Malik.
-Tak?
-Żadnych serduszek i napisów Ali+ Harry= BIG
LOVE, żadnych głupich napisów, literek H, zrozumiano?
-Zrozumiano- zaczęłam się śmiać. Zayn serio
myślał, że jestem zdolna do wyznania Harremu miłości na jego ścianie?- Wiem już
co namaluję.
-Co?
-Może być motyl?- zapytałam i spojrzałam na
Harrego, który uśmiechnął się od ucha do ucha.
Zayn mówił,
ale nie mogłam się skupić na słuchaniu tego co mówi. Po prostu scena kiedy
malowałam motyla odtwarzała się mojej głowie w kółko. Byłam świadoma tego, że
Zayn starał się ‘umilić’ mi czas, odwrócić jakoś moją uwagę i w pewnym momencie
nawet mu się to udało. Jednak widząc motyla wszystko znowu wróciło. On z nią
spał. Wtedy. W Dublinie. Dziewczyna, którą wtedy przeleciał to Jessica.
Jessica, która mimo naszego nie najlepszego początku, została moją przyjaciółką.
-Zayn ja
przepraszam, ale chyba pójdę już się położyć- powiedziałam bo nie chciałam
robić mu przykrości moim nagłym wybuchem płaczu. Chłopak zamilknął, spojrzał na
mnie i chyba wiedział co się święci.
-Jasne, choć
pokażę ci gdzie będziesz spać- brunet wstał i wyciągnął w moim kierunku rękę,
którą złapałam z wdzięcznością. Zayn zaprowadził mnie do pokoju dla gości i
przez ten cały czas trzymał mnie za rękę. Nie wiedziałam czy zdaje sobie sprawę
z tego ile znaczy dla mnie jego zachowanie.
-Spodnie
będą chyba trochę za długie ale koszulka będzie pasować- powiedział kiedy
przyniósł mi spodnie dresowe i zwykły czarny t-shirt, które należały do jego narzeczonej.
-Dzięki,
pójdę się umyć- powiedziałam, wyszłam z pokoju, ale Zayn zatrzymał mnie przy
drzwiach od łazienki.
-Ali… Ja
wiem, że Harry zrobił coś złego… Ale…- wiedziałam, że przez cały ten czas nie
chciał do tego nawiązywać, ale w końcu nie wytrzymał. Musiał to zrobić.
-Nie Zayn…
Nie chcę o tym mówić- powiedziałam a łzy, które cały czas pragnęły wypłynąć z
moich oczu w końcu śmiało spłynęły po moich policzkach.
-On cię
kocha i może powinnaś się zastanowić…
-Zayn on
zrobił więcej złych rzeczy- powiedziałam i do głowy wpadło mi pewne pytanie. A
może Zayn wie? Może wie coś więcej? -Prawda? Wiesz o czymś? O czymś co przede
mną ukrywał?- zapytałam drżącym głosem.
-Ali ja nie
wiem… Nie wiem nic więcej niż sama powiedziałaś- w jego oczach widziałam szczerość,
ale poza nią widziałam też obawę. –Ale wiem jaki on jest. Impulsywny. Najpierw
robi potem myśli… Kiedyś miał naprawdę spore problemy, był jak tykająca bomba i
nikt nie wiedział kiedy wybuchnie. To wszystko się działo do czasu. Do momentu
kiedy ty…- nie mogłam tego słuchać. Zayn sam przyznał, że ma niewielu
przyjaciół i do tego grona zaliczał nie tylko mnie, ale przede wszystkim
Harrego. Będzie go bronił. To przecież oczywiste.
-Zayn
proszę, nie rozmawiajmy o nim, chcę już iść spać- powiedziałam chociaż nie
liczyłam na sen tej nocy.
-Ali nie
masz pewności, że zrobił coś jeszcze. Może nie ma więcej złych sekretów…- nie
wiedziałam co go w końcu przekonało, żeby odpuścił, moja mina czy łzy cieknące
mi po twarzy, ale w końcu przestał mnie zadręczać- Okej, już cię nie męczę
tylko… Tylko pamiętaj też o dobrych rzeczach… No i jakbyś coś chciała to będę u
siebie. Jest już późno więc też pójdę się myć i spać, ale gdyby coś się działo…
Gdybyś potrzebowała czegokolwiek… Możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję-
wyszeptałam i w końcu weszłam do łazienki. Miałam dosyć. Wszystkiego. Chciałam
tylko nie pamiętać ostatnich kilku godzin, dni albo miesięcy. Weszłam pod
prysznic i starałam się nie myśleć. Niestety niemyślenie nie szło mi zbyt
dobrze. Słowa Zayna krążyły w mojej głowie a ja zaczynałam czuć się coraz
ciężej. Nagle dopadły mnie wyrzuty sumienia a przed oczami miałam jego. Jego
oczy kiedy dobiegłam do taksówki, kiedy postanowiłam wsiąść, kiedy przymknęłam
powieki by nie patrzeć dłużej na niego, by nie wiedzieć tej rozpaczy, którą
miał w oczach. Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego wtedy chciałam powiedzieć
przepraszam.
Wybiegłaś z tego mieszkania, pobiegłem żeby
cię szukać. Widziałem cię, biegłaś przede mną ale nie mogłem cię dogonić,
chciałem biec szybciej ale nie mogłem a ty się oddalałaś. Nagle stanęłaś,
odwróciłaś się w moją stronę, płakałaś. Spojrzałaś na mnie z taką nienawiścią…
I nagle zamknęłaś oczy i odeszłaś.
Jak to
możliwe? Jak? Kiedy doszło do tego, że nagle nasze koszmary zaczęły się
urzeczywistniać? Moja podświadomość sama znalazła odpowiedź na pytanie dlaczego
czułam wyrzuty uciekając przed nim. Pamiętałam jego sen! Pamiętałam w jakim
stanie go wtedy znalazłam! Pamiętałam co mówił. „Ali jestem potworem”, „Ali ty
nic nie wiesz”, „Zostawisz mnie Ali”. Ten
cholerny sen był jak jakaś przerażająca przepowiednia a on wiedział, że prędzej
czy później do tego dojdzie. Wiedział, że się dowiem. Znał mnie, wiedział jak
zareaguję. Wiedział, że ucieknę. On to wiedział. Zostawiłam go. Obiecałam, że
go nie zostawię. Nie interesowało mnie w tym momencie co pomyśli o mnie Zayn,
po prostu wyłączyłam wodę, owinęłam się ręcznikiem, wyszłam z pod prysznica i
ryczałam. Płakałam na głos. Może to było głupie, może ja byłam głupia ale nie
chciałam go ranić. Ten sen. On się bał. Był wtedy jak małe, przerażone dziecko.
Nie chciałam go krzywdzić. W tym momencie chciałam skrzywdzić siebie. Chciałam
zrobić to co kiedyś. Chciałam choć przez chwilę poczuć ten ból. Ten, który
zawsze przez moment odwracał moją uwagę od tego rozrywającego mnie od środka
bólu. Martwili się, że będę chciała zrobić sobie krzywdę i mięli rację.
Chciałam to zrobić i w tym momencie nie umiałabym nikomu obiecać, że tego nie
zrobię. Że nie przyjdzie taka chwila, kiedy nie dam rady psychicznie. Byłam po
prostu słaba i zrozpaczona. Kochałam go a on przez cały czas mnie oszukiwał.
Cały czas miał tajemnice. Co jeśli nabrał nie tylko mnie. Co jeśli oszukał
wszystkich? Co jeśli tak naprawdę mnie nie kochał? Co jeśli to wszystko było
częścią planu? Co jeśli w tym wszystkim chodziło tylko o to by mnie zniszczyć? „Tylko pamiętaj też o dobrych rzeczach…”
Nie miałam zielonego pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Złe wspomnienia zaczęły
mi się mieszać z dobrymi. Jakimś cudem znalazłam się w pokoju, położyłam się do
łóżka i łzami moczyłam poduszkę, którą z pewnością wybrała Perrie. Byłam
zmęczona płakaniem. W pewnym momencie sił starczało mi tylko by oddychać,
zasnęłam totalnie wykończona.
Czyjś krzyk wyrwał mnie ze snu. Otworzyłam
oczy, było ciemno. Odblokowałam ekran komórki, którego blask mnie totalnie
oślepił i chwilę mi zajęło zanim zobaczyłam która jest godzina, a była 1:36 w
nocy. Początkowo nie zorientowałam się w całej sytuacji i myślałam, że
obudziłam się tak po prostu, bez żadnej przyczyny. Jednak po chwili zrozumiałam
co mnie obudziło. Już nie byłam w domu sama a krzyk wcale mi się nie przyśnił,
należał on do kobiety... Raptownie usiadłam na łóżku przez co zadźwięczało mi w
uszach ale po chwili wytężyłam słuch by upewnić się, że nic mi się nie
przesłyszało. Po chwili usłyszałam cichy jęk dobiegający zza ściany, z pokoju
Harrego. Po chwili jęki stawały się coraz częstsze i głośniejsze. Harry był w
swoim pokoju i uprawiał z kimś seks. Dziewczyna z którą był była bardzo głośna,
stawała się coraz głośniejsza... Krzyczała jego imię, prosiła o więcej... Nie
mogłam tego słuchać. Moje oczy zaszły łzami, nie wiedziałam co mam zrobić. Nie
chciałam jej słyszeć, ich słyszeć. Harrego, który zranił mnie już na tyle
różnych sposobów ale to co zrobił teraz przekroczyło wszelkie granice... Ja się
w nim zakochałam a on pieprzył się z inną w pokoju obok... To było nie do
zniesienia. Wstałam z łóżka i od razu wybiegłam z pokoju. Pobiegłam na dół,
prosto do holu, chciałam wyjść z tego domu, jednak to wiązałoby się z powrotem
na górę po jakieś ciuchy a tego nie chciałam. W domu panowała cisza więc głośne
jęki dobiegały też na dół. Chciałam to jakoś zagłuszyć więc włączyłam głośno
telewizor i skulona usiadłam na dywanie. Kołysałam się w przód i w tył, głowę
miałam spuszczoną. Było mi zimno, wybiegłam z pokoju ubrana jedynie w cienką
piżamę, bez skarpetek, kapci, szlafroka... czegokolwiek. Byłam zdenerwowana,
cała się trzęsłam i mimo, że próbowałam pohamować łzy one ciągle spływały po
mojej twarzy mocząc mi piżamę. Tak bardzo bolało mnie to, że on tam jest z
jakąś kobietą... A mnie miał w dupie do tego stopnia, że nie martwił się czy
usłyszę jak się pieprzy czy nie. Minuty wydawały mi się być wiecznością...
Nawet nie wiedziałam ile już tak siedziałam, nie wzięłam telefonu, nie umiałam
przestać słyszeć tych dźwięków... Miałam wrażenie, że wpadłam w jakiś amok.
Siedziałam, kołysałam się i bezustannie płakałam. Cała dygotałam, żadne bodźce
z zewnątrz do mnie nie dochodziły, nie zorientowałam się nawet, że Styles
wszedł do salonu i gapi się na mnie. Ocknęłam się dopiero gdy wyłączył
telewizor. Wtedy jak za pomocą magicznego pstryczka poderwałam się na równe
nogi, szybko się rozejrzałam i nie dojrzałam nikogo oprócz niego...
-Jesteśmy sami- powiedział a ja spojrzałam
na niego, stał w bokserkach i czarnym t-shircie, był pijany, bardzo, nigdy go
takiego nie widziałam. Następnie spojrzałam mu w oczy i dostrzegłam w nich coś
czego się bałam, były takie dzikie, groźne, wypełnione ekscytacją, jak wtedy
gdy bił Patricia, źrenice miał strasznie rozszerzone, gdy na mnie patrzył nie
wiedziałam czego się spodziewać, bałam się i to cholernie. Otarłam szybko łzy z
policzków i instynktownie zwiększyłam odległość między nami- No powiedz coś!-
rozkazał mi. Ja nie zamierzałam nic mówić, tylko odwróciłam się i zaczęłam biec
do pokoju. Myślałam, że Styles da mi spokój ale on wpadł na inny pomysł. Gdy
byłam na schodach szarpnął mnie za rękę, a ja gwałtownie się odwróciłam
wpadając prosto w jego ramiona. Nie chciałam go dotykać ale przede wszystkim
nie chciałam by on dotykał mnie. Nie pachniał tak jak zwykle, czułam zapach
papierosów wymieszanych z jego perfumami, alkoholem i jego zapachem, z jego
potem...
-Puść mnie, to boli!- krzyknęłam kiedy
zacisnął swoje dłonie na moich nadgarstkach i napierając swoim ciałem na moje
przycisnął mnie do ściany.
-Chciałabyś być na jej miejscu, jej się
podobało, urządziłem ten mały pokaz dla ciebie skarbie- wyszeptał mi do ucha.-
Chciałabyś żebym cię dotykał.
-Zostaw mnie!- próbowałam się wyrwać ale nie
miałam siły, byłam osłabiona i najzwyczajniej w świecie on był silniejszy.
-Nie zaprzeczaj! Powiedz, że tego chcesz! -
warknął mi do ucha...
Nie! Nie!
Oni mnie nie okłamywali przez cały ten czas! To nie był zwykły sen! To się
stało naprawdę! Dlaczego mój umysł mi to robił?! Dlaczego postanowił przywołać
to wspomnienie. Dlaczego ten sen był tak cholernie dokładny?! Dusiłam się. Nie
mogłam oddychać. Próbowałam łapać powietrze, ale nie mogłam. Usiadłam na łóżku
i czułam jak robi mi się niedobrze. Bałam się, że mam atak paniki, nigdy nie
miałam czegoś takiego poza jednym jedynym razem, przed pierwszym koncertem.
Czułam się tak jakby cały świat wirował. Z trudem doczłapałam do drzwi.
Chciałam iść po wodę, w moim gardle było tak sucho, że nie mogłam przełknąć
nawet śliny. Gdy wyszłam z pokoju nie miałam siły iść dalej, po prostu osunęłam
się po ścianie, skuliłam się i robiłam wszystko by nie zemdleć. Czułam jak na
moim czole pojawia się pot, jak wszystko wiruje i dzwoni mi w uszach dlatego
całą siłę jaką w sobie miałam włożyłam w to żeby się skoncentrować i
przypomnieć sobie co powinnam zrobić kiedy jestem na granicy stracenia
przytomności i jedyne na co było mnie stać w tym momencie to pochylenie się do
przodu i włożenie głowy między kolana.
-Boże Ali!-
usłyszałam stłumiony głos Zayna.
-Słabo mi-
wyszeptałam bo nie miałam siły by powiedzieć cokolwiek, nie miałam siły by
otworzyć oczy. Po prostu czułam, że jestem na granicy, że za sekundę mogę
stracić przytomność. Zayn nic nie mówił albo i mówił ale nic nie słyszałam.
Jedyne co powtarzałam w głowie to to, że nie mogę zemdleć. Nie mogę. Nie mogę.
Nie mogę. Poczułam, że coś się zmienia wokół mnie i zmusiłam się by otworzyć
oczy. Podniósł mnie z podłogi. Chwilę później czułam jak kładzie mnie w pół
nieprzytomną na łóżko, jak wyciąga mi z pod głowy poduszkę, jak unosi moje nogi
pod którymi wylądował stos pozostałych poduszek. Leżałam tak i leżałam aż w
końcu dzwonienie w uszach ustało a pot przestał zalewać moje ciało. Poczułam
jak zaczynam się trząść z zimna i w
końcu otworzyłam oczy. Zayn siedział przy mnie, a okno w pokoju otworzył na
oścież.
-Prawie
odjechałam- powiedziałam gapiąc się na niego. Zayn wciąż wirował mi przed
oczami.
-Ja też-
chłopak uśmiechnął się delikatnie, ale nie był to miły uśmiech lecz totalnie
nerwowy.
-Jak mnie
znalazłeś?- zapytałam.
-Usłyszałem
hałas- matko, jaki on ma super słuch skoro usłyszał takie coś.- Nie spałem, a
ty zbiłaś dwie ramki robiąc przy tym sporo hałasu- wyjaśnił i nagle jakby coś
sobie uświadomił. Spojrzał na moje dłonie i wydawał się nieco wystraszony. Po
chwili zrozumiałam dlaczego.
-Przepraszam,
nie chciałam niczego popsuć, chciałam tylko się napić…- zaczęłam się tłumaczyć,
ale chłopak machnął tylko ręką.
-Przyniosę
ci wodę, plastry, powinienem mieć wodę utlenioną- powiedział i zanim wyszedł
zamknął drzwi i poprosił, żebym nie mdlała jak go nie będzie. Kiedy wrócił i
zajął się moja pociętą ręką oczywiste stało się dla mnie kilka rzeczy. Po
pierwsze było już jasno. Po drugie chłopak był ubrany, po trzecie chyba nie
zamierzał mnie zostawić, no i po czwarte nie rozumiałam dlaczego w momencie
kiedy dopada mnie silny stres ja mam skłonność do tracenia przytomności.
-Która jest
godzina?- zapytałam kiedy wszystko to sobie uświadomiłam.
-Jest
jeszcze wcześnie. Dobrze się czujesz? Boli cię ta ręka?
-Czuję się w
porządku. Dlaczego jesteś ubrany?
-Miałem
jechać po Pezz na lotnisko, myślałem, że śpisz bo kiedy tu wszedłem spałaś…-
powiedział a w jego głosie dało się usłyszeć poczucie winy.
-Zayn jedź
po nią! Ja przepraszam, nie chciałam psuć waszych planów- Matko! Jeśli ktoś z
naszej dwójki powinien mieć wyrzuty sumienia to z pewnością powinnam to być ja.
Byłam tylko i wyłącznie problemem. Jak zawsze.
-Wszystko
okej, wróci sama, samochód już pojechał, nie zostawię cię w takim stanie.
-Jakim
stanie? Zasłabłam po prostu, nie pierwszy raz przecież, dam sobie radę.
-Nie
zostawię cię- powiedział takim tonem, że stwierdziłam, że jak znowu powiem, że
dam sobie radę to Malik się zdenerwuje i stwierdzi, że jestem jakaś
niedorozwinięta. –Wyglądasz na zmęczoną.
-Domyślam
się- powiedziałam. Nie dość że cały czas ryczałam to jeszcze w dodatku kiedy w
końcu udało mi się zasnąć obudziłam się, prawie zemdlałam, pocięłam rękę, leciała
mi krew. Takie coś zawsze męczy.
-Może się
jeszcze zdrzemniesz?
-Nie wiem
czy zasnę- przyznałam szczerze. Co jeśli mój mózg znowu zrobi mi głupi żart? Co
jeśli podświadomość przywoła kolejne wspomnienie, które najchętniej od razu
wymazałabym z pamięci?
-Może
spróbuj, chociaż godzinkę- Zayn uśmiechnął się do mnie i miałam wrażenie, że
patrzy na mnie jak na dziecko.
-Spróbować
mogę- po chwili zostałam sama ze wszystkimi pytaniami, których niestety było
coraz więcej. Co ze mną będzie? Gdzie mam iść? Mam wrócić do mieszkania? Kiedy
będę w stanie spotkać z się Harrym? Powie mi całą prawdę? Co z Jessicą? Co z
trasą? Co z Harrym? Jak mam się zachować? Co mam zrobić? Co on zrobi? Co
jeszcze zrobił? Jak jeszcze mnie skrzywdził? Tyle pytań, tyle cholernych pytań
bez odpowiedzi. I kiedy leżałam a mój umysł był nimi po prostu zalewany dotarł
do mnie pewien ważny fakt. Louis. On wiedział. Wtedy kiedy Harry wszedł
wkurwiony do pokoju, kiedy po prostu mnie przeleciał, powiedział, że pokłócił
się z Lou. Tomlinson po prostu wiedział. Byłam tego pewna. Wiedział wszystko.
-No i ja
wtedy zapytałam jak długo to potrwa a on mi na to, że nie wie. Rozumiesz?
Dziewczyny oczywiście zaczęły się śmiać a ja stałam tam jak jakaś sierotka
Marysia i próbowałam… O Ali- kiedy weszłam do kuchni Perrie piła herbatę i
żywiołowo opowiadała o czymś Zaynowi.
-Hej-
powiedziałam i starałam się uśmiechnąć w miarę naturalnie.
-Zjesz
śniadanie? Strasznie długo się nie widziałyśmy- blondynka podeszła do mnie i
zaczęła mnie ściskać. Mocniej niż zazwyczaj. Po kilku sekundach spojrzała na
moją rękę, która była cała w plastrach dlatego zyskałam pewność, że brunet
powiedział jej o moim wcześniejszym incydencie. Przez moment patrzyła na Zayna
z wyrzutem na co chłopak odpowiedział przepraszającym spojrzeniem.
-Tak wiem,
musimy częściej się spotykać- powiedziałam wkładając całą siłę w to by brzmiało
to pogodnie.
-Zayn zaparz
jej herbatę- cóż Perrie najwyraźniej w tym właśnie momencie postanowiła być na
Malika zła i oczywiście była to moja wina. Wiedziałam, że kazała mu mnie
pilnować ale przecież to, że się skaleczyłam nie było jego winą.
-Nie, nie
trzeba, ja nie jestem głodna chciałam tylko…
-O nie,
musisz zjeść- powiedział Zayn a Perrie patrzyła na mnie tak, że wolałam się
przemóc i zjeść kromkę chleba. –Jak się czujesz?
-Dobrze. Ale
ja w sumie mam do was prośbę- zaczęłam. –Pożyczycie mi ładowarkę do telefonu?
Mój padł a muszę pilnie zadzwonić.
-Jasne, już
ci przynoszę- blondynka niczym błyskawica wybiegła z pokoju w poszukiwaniu
ładowarki.
-Do kogo
chcesz zadzwonić? Do Nialla?- zapytał Zayn przyglądając mi się badawczo.
-Nie, muszę
porozmawiać z Louisem- powiedziałam i spojrzałam na bruneta wymownie.
***
Rozmowa z
Louisem trwała jakieś dwie minuty. Przez pierwsze trzydzieści sekund, chłopak
udawał, że nie wie dlaczego dzwonie, później po prostu milczał i słuchał tego
co mam do powiedzenia by na koniec powiedzieć, że przyjedzie do Zayna około
piętnastej. Do tego czasu ja miałam żyć w totalne niepewności, nerwach i stresie.
Czas jednak postanowił umilić mi nie tylko Zayn z Perrie ale także Niall, który
przyjechał około dziesiątej i powiedział tylko, że Harry u niego spał, ale już
o siódmej rano gdzieś pojechał. Oczywiście od razu zapytałam czy coś mu
powiedział, ale Niall twierdził, że nic.
-Nie wiem
gdzie mam się podziać- powiedziałam cicho, tak, żeby tylko Niall słyszał. –Nie
chcę jeszcze wracać do siebie bo nie mam jeszcze siły by porozmawiać z Harrym,
a u Zayna też nie chcę zostać bo wiem, że przeszkadzam.
-Możesz
zatrzymać się u mnie- odparł bez zastanowienia blondyn.
-Nie, źle
mnie zrozumiałeś. Nie mówię ci tego bo chcę żebyś mnie przygarnął tylko po
prostu dlatego, że się zastanawiam- wyjaśniłam natychmiast.
-Wiem, ale
naprawdę chcę żebyś została u mnie- powiedział a jego dłoń wylądowała na mojej.
-Ale Harry…
-Nie
przyjdzie do mnie jeśli go poproszę o to. Rozmawiałem z nim o tym wczoraj-
powiedział i wydawało mi się, że rzeczywiście wierzy w to co mówi.
-Aha, czyli
jednak gadaliście o tym wczoraj- powiedziałam z wyrzutem. No jasne.
-Gadaliśmy
ale on mi nic nie powiedział… - zaczął, ale dzwonek do drzwi wyratował go z
opresji. –Spodziewacie się gości?
-Może to
moja mama- powiedziała Perrie i pobiegła otworzyć drzwi. Chwilę później
usłyszałam jej nieco spanikowany krzyk.
-Zayn możesz
przyjść na moment?!- brunet praktycznie pobiegł do niej a my z Niallem
siedzieliśmy najciszej jak się dało chcąc dowiedzieć się kto postanowił
odwiedzić Zayna i Perrie i dlaczego niespodziewany gość tak zdenerwował
blondynkę. Zayn nic nie wspominał by mieli z kimś na pienku. Może nie chciał
mnie martwić? Co jeśli mięli kłopoty? Początkowo nie słyszeliśmy dosłownie nic,
zaczęliśmy nawet z Niallem rozmawiać, ale wtedy usłyszałam jego głos. Byłam
pewna. To był on. Gdy to do mnie dotarło po moim ciele przebiegł nieprzyjemny
dreszcz.
-Znalazł mnie- powiedziałam prawie niesłyszalnie i spojrzałam spanikowana na Nialla.
-Znalazł mnie- powiedziałam prawie niesłyszalnie i spojrzałam spanikowana na Nialla.
No więc jestem XD Wracam z rozdziałem numer 50!
Na początku chcę podziękować za wszystkie komentarze!! Naprawdę uświadomiły mi one, że nie mogę zakończyć opowiadania a już na pewno nie w tak chujowym momencie!
Właściwie wszystkie komentarze były naprawdę miłe, totalnie motywujące dlatego mega mocno Wam za nie dziękuję!! <3 Znalazł się też jeden mniej miły dlatego chcę się zwrócić teraz do tej osoby XD A więc Osobo (nie podpisałaś się więc nie wiem jak mam się do Ciebie zwracać) po pierwsze dziękuję za komentarz (szkoda, że mimo wszystko nie napisałaś nic o swoich uwagach odnośnie rozdziału) a po drugie to nie tak, że sępię od Was te komentarze bo chcę żebyście nabijali mi statystyki. Nie, nie o to chodzi. Ja po prostu naprawdę chcę wiedzieć jakiem macie zdanie, co myślicie o jakimś tam rozdziale itd. Spójrz na to w ten sposób. Co się dzieje jeśli nasi chłopcy wydają np. nowy singiel? Czy np. Niall nie pyta nas o zdanie? Nie proszą o komentarz? Kurde wiem, że to może nie jest trafne porównanie ale zmierzam do tego, że jeśli już coś tworzysz (no a ja jednak coś tam tworzę XD Może to nie coś tak dużego jak nowa piosenka chłopaków ale dla mnie moje opowiadanie jest ważne) to chcesz wiedzieć jakie zdanie na ten temat mają inni. Ja naprawdę lubię wiedzieć, ze jakąś postać ktoś lubi, albo, że innej nie, ze ktoś lubi jakiś rozdział a inny z kolei mógł w ogóle nie powstać... No więc kończąc to jakże nudne kazanie, komentarze są dla mnie niesamowicie ważne bo mnie motywują i ogólnie dobrze wiedzieć, że mimo wszystko jakoś tam ktoś docenia moją pracę i poświęci chwilę swojego życia by zostawić po sobie ślad. Amen.
Dobra idźmy dalej XD Założyłam konto na wattpadzie i kiedy już ogarnę jak się nim posługiwać, zamierzam tam dodawać wszystkie rozdziały od początku:)
Kolejna informacja jest taka, że planuję 55 rozdziałów + epilog albo 55 rozdziałów i ten 55 będzie epilogiem (wszystko zależy od tego jak bardzo się rozpiszę, 3 ostatnie rozdziały będą krótkie i mam już na nie pomysł chyba od roku). Jeśli wyrazicie taką chęć może powstać 2 część opowiadania (wydaje mi się, że koniec części 1 nie wszystkim się spodoba XD) i wtedy epilog będzie jednocześnie prologiem 2 części XD Jezu wiem, zagmatwane to jak projekt ustawy XD (tak, wiem ukradłam ten tekst Osłowi ze Shereka)
Kolejna sprawa, wiecie może jak usunąć weryfikację przy dodawaniu komentarzy????? Bo wiem, że utrudnia Wam to życie ale ja nie umiem tego usunąć! :( Mam zaznaczoną opcję, że nie ma być weryfikacji a mimo tego ona jest :(
Nie wiem czy powinnam to pisać ale mam już napisany cały kolejny rozdział i pół następnego XD Pierwszy raz mam napisane coś na zapas!! XD
Na koniec chcę przeprosić za wszystkie błędy a na pewno jest ich całkiem sporo :(
Jak zwykle, proszę o komentarz <3
To chyba wszystko!
Jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim za komentarze pod ostatnim rozdziałem!! Jesteście wspaniałe i to właśnie dzięki Wam opowiadanie wciąż istnieje!!
Dziękuję!!
PS I looooove yoooooooou all!!!!! <3
Semka! Super ze jestem pierwsza i mam nadzieje ze nie ostatnia. Bardzo się ciesze że wróciłaś bo bardzo nie lubie gdy wkrece się w jakies ff a potem jest po prostu zawieszane :( Ale co do rozdziału to muszę cię pochwalić bo widać ze się postarałaś :D Wg ten wątek z Zaynem po prostu cudowny. Nadal kocham Zayna pomimo tego jak się zachował w stosunku do nas i LOu no ale coż. Ja zawsze będę mu wierna. Fajnie ze Ali nie uległa łzawym oczką Harrego tylko miała w sobie tyle siły aby uciec i mu nie wybaczyć. Mam nadzieje ze tak łatwo mu nie wybaczy i się nad nim nie zlituje. A co! Niech Styles cierpi za to co zrobił bo kawał z niego skurczybyka jak widać ;) choć wierzę że szczerze kocha Ali. Rozdział na serio bardzo dobrze przemyślany i napisany.
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie?! Ty zła kobieto ;p Ja się już wkręciłam w historie czytam jak zawzieta, emocje mna targają, napięcie rośnie a tu koniec :O
Bardzo jestem ciekawa co bd dalej tak więc z niecierpliwością czekam na next! Pozdrawiam ;)
Ja Cię za to kiedyś za bije xd w takim momencie? Za co? Za co? Co ja Ci zrobiłam? Ja chce już teraz następny kapisz? Weź dodaj następny szybko bo się wkrecilam proszę :) a więc na początku to ja miałam nie ogar nie wiedziałam o co chodzi xd potem doszłam do tego xd wgl co to ma być? Nie podoba mi się to co ty z nimi zrobiłaś? Zniszczylas to.... biedna Ali ona tutaj przeżywa a ty ja tak meczysz za co? Szkoda jej tyle się napłakała... wgl te wspomnienia ja sobie też wszystko przypomniałam to z bluza było słodkie takie awww potem było gorzej... jak on ja pieprzyl a ona musiała to słuchać i najebany harry taki cham brak słów ale mniejsza o to mówmy dalej zayn był słodki ze ja przygarnal i niall też chce tak xd to takie kochane że wszyscy się o nią martwią i zmierzamy do końca dlaczego ty to zrobiłaś? W takim momencie? Ja chce Harrego dodaj ten rozdział szybko proszę teraz coś ode mnie jesteś mega mega mega mega kochana kocham Cię <33333333
OdpowiedzUsuńPrzyjęłam nową taktykę, jednocześnie czytam i piszę komentarz. Zobaczymy, jak wyjdzie :D
OdpowiedzUsuńPoczątek jest taki piękny *.* Cierpiący Harry, to najlepszy Harry :D LOL! Ja chyba jednak nie mam serca, ale to dupek i na wszystko sobie zasłużył! Tylko szkoda, że Ali musi cierpieć razem z nim :(
Ten po taksówkarzu widać, że to ff, w normalnym życiu by na nią nawrzeszczał i poprosił o napiwek. Ale spoko, to Polak musi być fajny, tym bardziej, że ADAm xD
Na miejscu chłopaków pojechałabym do Harry’ego i urwałabym mu jaja (nie ja nic nie sugeruje xD)
PIZZA! Hahahahahahahahahahahahahahaha wyje xd Ty to wiesz, jak rozładować emocje :D
Dziwnie mi się czyta o Zaynie takim pomocnym, bo moje uczucia względem niego są obecnie ściśle nie określone... Ale tu jest kochany i niech tak zostanie.
Może oni chcą ukryć Ali, bo wiedzą, że Harry to kompletny, nieobliczalny idiota?
CZY TY PRÓBUJESZ TYMI WSPOMNIENIAMI WPŁYNĄĆ NA NASZE EMOCJE!? Zapewne gdybym lubiła Harry’ego to by Ci się udało :D
A ona głupia jeszcze się o niego martwi... Ech..
Jak Ali znowu sobie coś zrobi przez tego dupka, to ja mu utnę jądra żyletką :)))
O nie! Nie wchodź do tego pokoju! Tam jest motyl! TO SIĘ ŹLE SKOŃCZY!!
Weszli.. I nie ma motyla! Zamienił się w gąsienice, cofa się w rozwoju, jak ich związek.
No dobij mnie jeszcze tym monologiem Zayna.. Wbij nóż w moje krwawiące serce..
No i jednak jest motyl... Wiedziałam...
Zayn dupku nie broń tego dupka!
„Jak to możliwe, że nasze koszmary zaczęły się urzeczywistniać?” Ja ci odpowiem Ali, to jest tak, że te koszmary pisała ta sama fajna osóbka, co twoje losy. Proste.
Jeżuuuuuu.... Czemu ona ma takie myśli, ona ma być silna! Ma mu pokazać, jakim jest dupkiem i niech zdechnie patrząc, jak ona wchodzi na szczyt bez niego! Chce mi się płakać przez to, że ona tak cierpi :( To tak cholernie niesprawiedliwe... Boże, jak dobrze, że Zayn ją znalazł.
Łohohoho... Ali domyśliła się, że Louis może wiedzieć więcej!
O CHOLERA JASNA ON JĄ ZNALAZŁ ZABIJE GNOJA NIECH ON JEJ DA SPOKÓJ CO ZA DUPEK PALEC MU W OKO!
Jak mogłaś skończyć w takim momencie !?!?!?!?!?! UGH!!!
A co jak to Lou się wygadał? Lepiej dla tego małego chujka, żebym się myliła..
Reasumując: GENIALNY ROZDZIAŁ !! Ali cierpi :(((((((( Harry cierpi :DDDDDDDDD
Tęsknię za D. :(
Czyli zostało już tylko 5 rozdziałów? :( Jasne, że chcemy 2 część!!!
Wiedziałam, że nie usuniesz, hipopotam zawsze działa :D
Kocham Cię <3
Adrianna.
Ps JESZCZE RAZ STO LAT NIECH ŻYJE NAM! A KTO? ALI !! :D
dlaczego w takim momencie?? rozdział świetny, dodawaj szybko następny. I tak musi być 2 część!
OdpowiedzUsuńMuszę Ci kochana bardzo z całego serca podziękować, że jednak kontynuujesz to fanfiction <3 Tyle emocji podczas czytania rozdziału.. Miałam po prostu łzy w oczach ;c Ali nie zasłużyła na to wszystko, a Harry.. Ugh.. Kocham go i nienawidzę jednocześnie. Cudownie, pięknie i wspaniale jak zawsze! ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;*