Chloe wspięła się na palce,
zarzuciła Harry’emu ręce na szyję a ja czułam się tak jakby mi nogi wrosły w podłogę.
Ta lafirynda właśnie zamierzała pocałować mojego męża.
-Co ty robisz?!- powiedział Harry i
zrobił krok w tył. Z tonu jego głosu wnioskowałam, że jest zaskoczony. Wciąż
nie widziałam jego twarzy, bo stał do mnie tyłem. On też mnie nie widział.
-Przecież ci się podobam- odparła
głośno, tak żebym słyszała. Znowu się do niego zbliżyła a on znowu się odsunął.
-O czym ty mówisz?- Harry był w
szoku i chyba zaczynał czuć też złość.
-Nie udawaj...
-Odsuń się- powiedział stanowczo i
głośno. Zareagował dokładnie tak jak powinien, szybko, stanowczo i to mnie
odblokowało. Znowu czułam swoje nogi a moje serce biło jak oszalałe. Byłam
wściekła przede wszystkim na tą podłą sukę, ale częściowo też na Harry’ego.
-Dlaczego teraz się tak
zachowujesz? Bo jest po wszystkim?- zapytała sugerując, że coś między nimi
zaszło.
-Po jakim wszystkim?- jeśli w
takiej sytuacji istnieje jakiś idealny schemat zachowania to Harry spisał się
wzorowo. Jego reakcja była bardzo naturalna i on po prostu niczego w tamtej
chwili nie udawał w przeciwieństwie do Chloe, która postanowiła odegrać jakieś
chore przedstawienie a ja zamierzałam zagrać w nim główną rolę.
-Brawo! Brawo!- powiedziałam i
wchodząc do sypialni to właśnie robiłam. Biłam brawo patrząc w oczy tej lafiryndzie.
-Ali to nie tak- brunet był już nie
tylko zły i w szoku, ale teraz na pierwszy plan wysunęło się przerażenie. Natychmiast
do mnie podszedł i złapał mnie za ręce.
-Nie udawaj Harry! Przecież przed chwilą
uprawialiśmy...
-Przed chwilą nawet cię tutaj nie
było! Ali przysięgam do niczego nie doszło- Harry naprawdę bał się, że
pomyślałam, że mnie zdradził nie zdając sobie sprawy, że nigdy w życiu nie
byłam nikogo tak pewna jak jego w tej chwili. Owszem miał na sobie tylko
ręcznik a ona była w samej koszuli, ale to dla mnie nie było żadnym dowodem. Właściwie
wydawało mi się, że wiem, dlaczego to wygląda tak, bądź co bądź, dwuznacznie.
-Wiem- odpowiedziałam tylko,
stanęłam między nią a nim i spojrzałam na zegarek, który miałam na ręce. –Masz
piętnaście albo nie, daję ci pół godziny na opuszczenie mojego domu. Daję ci aż
trzydzieści minut tylko, dlatego że masz się dokładnie spakować i wziąć ze sobą
wszystko, co twoje, jeśli cokolwiek tutaj zostawisz by za dwa dni pod
pretekstem tutaj wrócić mogę ci od razu powiedzieć, że to wyrzucę, choćby miała
to być diamentowa kolia.
-Skarbie ja...- Harry chciał pewnie
zacząć mówić, że mam w nic nie wierzyć, chciał mnie zapewniać, że do niczego
nie doszło a ja nie musiałam tego słyszeć. Chciałam z nim porozmawiać, ale
najbardziej na świecie pragnęłam żeby ona zniknęła.
-A z tobą porozmawiam później-
powiedziałam wskazując palcem na Harry’ego, który wyglądał tak jakby wydawało
mu się, że to wszystko nie dzieje się naprawdę tylko to jakiś głupi koszmar, z
którego zaraz się obudzi.
-Porozmawiajmy teraz, ja naprawdę,
przysięgam, naprawdę...
-Wiem. Uspokój się- powiedziałam,
ale zamiast patrzyć na Harry’ego patrzyłam na Chloe, która miała tak dziwny
wyraz twarzy, że sama nie wiedziałam, co właściwie się z nią dzieje. Patrzyła
na mnie z ogromną nienawiścią, ale jednocześnie wydawało mi się, że widzę w jej
oczach strach.
-Nie wyrzucaj mnie Harry-
wyszeptała wyglądając tak jakby właśnie palił jej się grunt pod nogami, jakby
zrozumiała, że zrobiła coś źle, popełniła błąd, którego nie może naprawić. Ja na
jej słowa jedynie się zaśmiałam. Ona była najbardziej bezczelnym człowiekiem na
Ziemi.
-Idę na dół a ty to załatw-
powiedziałam do Harry’ego, który do tej całej palety emocji, które odczuwał
dodał chyba zdziwienie spowodowane moim zachowaniem. Zanim wyszłam kazałam mu
się jeszcze ubrać. Gdy znalazłam się na dole słyszałam jak Harry się na nią
wydziera i dopiero powoli zaczynało do mnie docierać co się tak właściwie
wydarzyło. Miałam jakąś nieopartą chęć opowiedzenia komuś o tym, więc
zadzwoniłam szybko do Niny. W minutę powiedziałam jej, co się stało a ona
zaproponowała, że do mnie przyjedzie. Nawet nie wiedziałam jak bardzo tego chcę
dopóki mi tego nie zaproponowała, dlatego zgodziłam się natychmiast. Po
zakończeniu rozmowy sprawdziłam ile minut minęło. Nie żartowałam dając tej
wywłoce pół godziny, naprawdę byłam gotowa wyciągnąć ją siłą na ulicę, nie
wspominając o wyrzuceniu jej rzeczy. Patrzyłam na zegarek jak zahipnotyzowana i
nie mogłam uwierzyć, że czas może być taki dziwny, niby minuta zawsze miała
sześćdziesiąt sekund, ale czasami wydawało mi się, że to jednak tak nie działa.
Zostało jej osiemnaście minut, ale te poprzednie dwanaście zdawały się trwać
wieczność.
-Skarbie wiem, co możesz sobie
myśleć, ale zanim mnie zwyzywasz i się na mnie obrazisz pozwól mi powiedzieć
jak było- powiedział Harry, gdy wszedł dokładnie po dwunastu minutach i
dwudziestu sześciu sekundach od mojego wyjścia z sypialni. –Najpierw chcę wyjaśnić,
dlaczego byłem goły, to znaczy w samym ręczniku. Strasznie dzisiaj zmokłem, jak
wróciłem do domu od razu poszedłem pod prysznic a gdy wyszedłem z łazienki ona
już była w naszej sypialni i urządziła tę chorą akcję. Nie wiem, dlaczego była
tak ubrana, nie wiedziałem nawet, że jest w domu. Jak ją zobaczyłem byłem
zaskoczony.
-Miałam rację- stwierdziłam tylko
niegrzecznie mu przerywając. Bo miałam rację, co do tej wywłoki. Chloe zawsze
wydawała mi się być zagrożeniem, nigdy nie wierzyłam w jej przemianę i
szczerość. Miałam rację.
-Przysięgam, że już nigdy jej nie
zobaczysz, nie przyprowadzę jej tutaj, nie będę kazał ci się z nią spotkać- oznajmił
a to było przecież oczywiste. Zwróciłam jednak uwagę, że mówił tylko o mnie a
co z nim? Może nie powinnam ich zostawiać samych, bo ta podła manipulantka
mogła go jakoś przekabacić.
-A ty? O czym z nią teraz
rozmawiałeś?
-Kazałem jej się wynosić. Teraz
pakuje swoje rzeczy, zaraz ktoś po nią przyjedzie.
-Harry kiedyś powiedziałam ci, że
nie będę ci mówić, z kim masz się przyjaźnić a z kim nie, ale teraz to zrobię.
Masz usunąć ją ze swojego życia. Nie tylko z mojego. Co ona ci teraz powiedziała?
-Przeprosiła mnie, prosiła o
wybaczenie- odpowiedział cicho. Wiedział jak idiotycznie to brzmi, dlatego nie
patrzył mi w oczy.
-Dlaczego to zrobiła? Dlaczego tak
się zachowała?- wydawało mi się, że znam odpowiedź na te pytania, ale byłam
ciekawa, co mu powiedziała. Co takiego wymyśliła? Czym próbowała go
zmanipulować?
-Bo myślała, że ja coś do niej... Nie
wiem. Nie wiem, co jej strzeliło do głowy, nie umiała mi tego logicznie
wytłumaczyć, może nie chciała tego zrobić. Nie wiem.
-Jaki ty jesteś ślepy- powiedziałam
i przeczesałam palcami włosy. Ona doskonale wiedziała, że Harry nic do niej nie
czuje a to przedstawienie odegrała, bo chciała nas skłócić.
-Przysięgam, że nie dawałem jej
żadnych znaków. Przynajmniej nie celowo.
-I tego, że ona tobie dawała znaki
nie widziałeś. Kłóciłeś się ze mną o nią wiele razy, ale ja widziałam to
wszystko. Nie wyolbrzymiałam, nie chodziło nawet o zazdrość, bo nie przez
zazdrość widziałam to, że ona na ciebie leci a ty... A ty teraz musisz dać jej
jasno do zrozumienia, że...- właśnie przez to byłam zła na niego, bo nie
wierzył mi tylko jej. Cały czas zapewniał mnie, że ona jest super a ja jestem
uprzedzona i tak naprawdę nie słuchał mnie, gdy mówiłam, że jest inaczej i to
przez jego ślepotę doszło do tej sytuacji. Przez to, że uparcie idealizował tą
swoją ulubioną top model musiałam się zmierzyć z takim niepotrzebnym stresem.
-Już to zrobiłem. Ona wie, że
kocham ciebie i tylko ciebie. Wie, że nic do niej nie czuję.
-Wiesz, że ona widziała, że stoję
za wami i właśnie wtedy próbowała cię pocałować?- zapytałam a on nic nie
odpowiedział. –A jak już weszłam do sypialni próbowała wmówić mi, że do czegoś
miedzy wami doszło. Pytała dlaczego udajesz. Sugerowała, że mnie z nią
zdradziłeś.
-A ty w to nie uwierzyłaś-
stwierdził i się uśmiechnął. W takim momencie się uśmiechnął. Czubek.
-Oczywiście, że nie uwierzyłam.
-Kiedyś zrobiłabyś mega aferę-
powiedział jakby do siebie.
-Kiedyś byłam inna. No i wciąż
czeka cię mega afera, ale najpierw muszę pozbyć się problemu o nazwie Chloe.
Nie chcę jej dawać satysfakcji. Chciała nas skłócić, chciała mnie zranić, ale
jej się to nie udało. Dlaczego nic nie mówisz? Dlaczego nie przyznajesz mi
racji? Wiem, że ci przykro, dlatego że to czupiradło zawiodło cię dzisiaj na całej
linii, ale wkurzasz mnie, bo powinieneś mi przytakiwać a tego nie robisz.
-Bo jest mi najzwyczajniej w
świecie wstyd, że to się stało. Nie wiem co mam ci powiedzieć, bo jest mi w
chuj głupio- wyjaśnił a ja nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Jego słowa
sprawiły, że zrobiło mi się jakoś przykro i było mi go żal. Złapałam jego dłoń
i po prostu milczałam. To Harry przerwał panującą ciszę. -Naprawdę mnie dzisiaj
zaskoczyłaś. Jakby nie patrzeć miałaś podstawy by jej uwierzyć.
-Ufam ci, znam cię. Wiem, że mnie
kochasz.
-Ale nie weszłaś od razu. Sama
powiedziałaś, że ona widziała, że nam się przyglądasz. Dlaczego?
-Nie wiem.
-Chciałaś mnie sprawdzić? Czekałaś
na moją reakcję?
-Nie. Mnie chyba po prostu zatkało.
Sama nie wiem, dlaczego dałam jej czas. Dlaczego pozwoliłam tej sytuacji się
rozwinąć, ale byłam pewna, że mnie nie zawiedziesz. I mam nadzieję, że nie
zrobisz tego teraz i naprawdę to koniec waszej znajomości.
-Po tym, co zrobiła możesz być tego
pewna. Gdybyś uwierzyła w jej słowa, gdybyś chciała mnie zostawić... Nigdy jej
tego nie wybaczę.
-Obiecaj, że...- byłam gotowa
zmusić go siłą do złożenia obietnicy, że Chloe to tylko przykre, zaczynające
już blaknąć wspomnienie, ale on mi przerwał.
-Obiecuję a kiedy Chloe wyjdzie
będę cię przepraszał za to, co cię dzisiaj spotkało cały dzień.
-Spokojnie, zadzwoniłam już po
wsparcie i powinieneś się cieszyć z tego powodu, bo im dłużej o tym myślę tym
bardziej stwierdzam, że to twoja wina.
-Bo to jest moja wina i teraz sam
to widzę. Ale ja serio nie wysyłałem jej żadnych sygnałów, ona musiała moje zainteresowanie
jakoś błędnie interpretować.
-Co ty nie powiesz?
-Poza tym, Chloe po tej zdradzie
Daniela...
-O nie, nie. Mówisz, że jej nie
wybaczysz, że kazałeś jej się wynosić a już ją usprawiedliwiasz- powiedziałam z
wyrzutem.
-Nie usprawiedliwiam. Przepraszam
cię po prostu... Wybaczysz mi kiedyś?- zapytał i pocałował moją dłoń.
-Kiedyś- wymamrotałam zirytowana
tym, że chyba nieświadomie próbował ją jakoś wybielić wciskając w to Daniela. A
może on jej w ogóle nie zdradził? Może to wszystko było jednym wielkim
kłamstwem? Jakąś jej grą?
-Mogę cię o coś zapytać?- Jak Harry
mógł ją lubić? Jakim cudem? Jak ktoś taki jak on, miły, dobry, bezinteresowny,
mógł mieć słabość do niej?
-Nie wiem.
-W takim razie zapytam. Co sobie pomyślałaś,
gdy zobaczyłaś mnie prawie gołego z nią w naszej sypialni?
-Ty jesteś jakimś masochistą,
dlaczego chcesz żebym powiedziała, że pomyślałam o najgorszym i rozważałam
ucieczkę skoro tak nie było? Naprawdę nie zwątpiłam w ciebie nawet przez
chwilę, nie musisz się o to martwić.
-Nie irytuj się.
-To nie bądź irytujący.
-Jestem gotowa- usłyszeliśmy i
Harry odwrócił się w jej stronę a ja siedziałam na kanapie zupełnie ją
ignorując. Nie miałam ochoty patrzyć na tę jej podstępną twarz, bo już było mi
niedobrze. Bałam się, że gdy na nią
spojrzę zwymiotuję.
-Dobrze- powiedział Harry a jego
głos brzmiał zupełnie inaczej niż jeszcze chwilę wcześniej, gdy rozmawiał ze
mną. Cieszyłam się, że jest na nią aż tak zły, chciałam żeby na nią
nawrzeszczał i jako, że znałam go chyba lepiej niż samą siebie wiedziałam, że
jest bliski zrobienia tego. Jak dla mnie mógł się nie krępować.
-Ali, zanim wyjdę chciałam jeszcze
z tobą porozmawiać- kiedy te słowa padły z jej ust zaśmiałam się. To było tak
bezczelne i głupie z jej strony, że z bezsilności zachciało mi się śmiać.
-Chloe jedyne, co zrobisz w tej
chwili to wyniesiesz się z naszego domu- słowa padające z ust mojego męża były
w tamtym momencie, ta złowroga chrypka w jego niskim głosie były dla mnie czymś
cudownym.
-Chciałam tylko...
-Przeginasz. Mówię to ostatni raz,
wynoś się stąd- powiedział Harry.
-Chcę wszystko naprawić...
-Dobrze, masz minutę i to ostatnie sześćdziesiąt
sekund mojego życia, jakie ci poświęcam. Ja nie mam ci nic do powiedzenia, bo
chyba doskonale wiesz, jakie mam zdanie na twój temat. Ale słucham, mów, co
chcesz mi powiedzieć- sama nie rozumiałam, dlaczego zgadzam się na to by jej
wysłuchać. Chyba kierowała mną ciekawość a jak wiadomo ciekawość to pierwszy
stopień do piekła.
-Skarbie nie musisz tego robić.
-No to słucham. Co chcesz
powiedzieć?
-Możemy na osobności?- zapytała a
ja naprawdę byłam nie tylko coraz bardziej zła i zirytowana, ale też coraz
bardziej docierało do mnie, z kim mam do czynienia. Harry oczywiście zaczął się
wściekać, że nie ma prawa stawiać jakiś warunków a ja bez słowa ruszyłam na
górę i jedynie spojrzałam na nią wymownie by szła ze mną. Kiedy weszłyśmy do
gabinetu patrzyłam jej prosto w oczy i nie umiałam jej rozgryźć. Co takiego chciała
mi powiedzieć? Że Harry mnie z nią zdradził? Doskonale wiedziała, że jej w to
nie uwierzę.
-Masz minutę- odezwałam się.
Oparłam się o biurko i splotłam ręce na piersiach czekając na atak.
Przynajmniej tak mi się wydawało, że wszystko, co padnie z jej ust będzie
atakiem wymierzonym w moją stronę.
-Przepraszam. Nie wiem, co we mnie
wstąpiło, ale jedynym wytłumaczeniem...- miałam wrażenie, że się przesłyszałam.
Właściwie to był jeden z najbardziej surrealistycznych momentów w moim życiu,
przynajmniej tak mi się wydawało.
-Wytłumaczeniem? Serio uważasz, że
takie zachowanie da się jakoś wytłumaczyć?
-Naprawdę wydawało mi się, że Harry...
Ale on kocha tylko ciebie- ta rozmowa z nią sprawiała, że czułam się jak
idiotka. Dosłownie jakby obumierały komórki w moim mózgu.
-W co ty grasz?- zapytałam nie
przestając się na nią gapić.
-W nic. Nie wiem, co mi odbiło.
-Przestań się pogrążać. Zrobiłaś to
specjalnie, dlaczego? Tak samo jak ja wiesz, że Harry mnie kocha a do ciebie
nic nie czuje. Po co to zrobiłaś?
Chciałaś nas skłócić? Myślałaś, że poczuję się zraniona, bo wyobrażę
sobie najgorsze?
-Nie wiem.
-Myślałaś, że nas ze sobą skłócisz-
chciała tego. Chciała nas poróżnić.
-Nie... Ja czuje się taka samotna,
myślałam, że Harry... Po prostu wszyscy mnie źle traktują a on jako jedyny jest
dla mnie dobry, okej może źle zinterpretowałam jego zachowanie, ale tylko jego
tutaj mam. Przepraszam a to co zrobiłam. Nie nastawiaj go przeciwko mnie- jej
usta mówiły jedno a oczy drugie. Owszem, przepraszała mnie, ale patrzyła na
mnie w taki sposób, że nieszczerość, która od niej biła była wręcz namacalna.
-Sama nastawiłaś go przeciwko sobie.
Przestań być taka bezczelna i powiedz o co ci właściwie chodzi?- nie rozumiałam
po co odgrywa przede mną to przedstawienie. Po co to robi? Po co udaje?
Przecież widzę, że ma w tym jakiś cel i nie przepraszam mnie, bo rzeczywiście
żałuje.
-Cała moja rodzina, prawdziwi
przyjaciele, wszyscy są w Anglii. Tutaj mam tylko jego. Nie odsuwaj go ode
mnie. Mam tylko jego. Błagam cię Ali, nie wyrzucaj mnie- psychiczność tej
rozmowy już dawno wykroczyła poza wszystkie możliwe skale.
-Myślisz, że mnie to obchodzi? Jedyne,
co ci mogę radzić to znajdź sobie nowego przyjaciela, bo twoja przyjaźń z
Harrym właśnie dobiegła końca.
-Nie możesz mu zakazać przyjaźnić
się ze mną.
-Nie muszę mu niczego zakazywać,
sama zakończyłaś tę pseudo-przyjaźń. Ale jeśli mimo wszystko, za jakiś czas
chciałby choćby napisać do ciebie głupiego SMS-a nie powiem mu, że nie może
tego zrobić. Każę mu wybrać, ja albo ty. Harry zawsze wybierze mnie- odparłam a
wyraz jej twarzy nieco się zmienił. Jakby moje słowa, w końcu odsłoniły nieco
jej prawdziwą twarz.
-Jesteś jego taka pewna-
powiedziała i się uśmiechnęła. –Ale zapomniałaś, że byłam kiedyś jego
dziewczyną.
-Masz rację, zapomniałam, bo było
to tak dawno temu. Poza tym wiesz, co?- zapytałam i uniosłam do góry dłoń by
lepiej widziała obrączkę na moim palcu. –Jestem jego żoną. On zawsze wybierze
mnie.
-Jeszcze się zdziwisz- stwierdziła
pewnie. Naprawdę wypowiedziała te słowa takim tonem jakby była w stu procentach
przekonana, że tak będzie. Podeszła do mnie i jeszcze raz, patrząc na mnie z
góry powtórzyła te słowa. Właściwie zrobiła to tak jakby składała mi obietnicę.
–Jeszcze się zdziwisz.
-Nadal próbujesz? Jeszcze do ciebie
nie dotarło, że nie zamącisz między Harrym a mną?
-Dlaczego zakładasz, że to ja zamącę?
Dlaczego nie bierzesz pod uwagę twojego męża? Skąd wiesz, że czegoś przed tobą
nie ukrywa? Czegoś ważnego? Być może mi o tym powiedział, bo choć cię to tak
bardzo boli, Harry mi ufa.
-Skończyłaś?
-Na teraz- odparła a ja miałam
ochotę pięściami zedrzeć jej ten uśmiech z twarzy.
-Wiesz, gdy tak patrzę teraz na
ciebie jest mi ciebie nawet żal. Tak bardzo chciałabyś mną i to jest takie
żałosne, że naprawdę zaczyna mi być ciebie szkoda. Uciekasz się do jakiś
podstępów i gierek, bo kochasz faceta, który nigdy na ciebie nie spojrzy. To
smutne.
-Taksówka czeka na dole- powiedział
Harry, który wszedł do gabinetu i nam przerwał. Miałam wrażenie, że Chloe
momentalnie ubrała na twarz maskę. Wredny, pewny siebie uśmieszek zniknął jak
za pomocą czarodziejskiej różdżki a jego miejsce zastąpił nieszczery smutek. Ona
zawsze przed Harrym grała ofiarę.
-Jeszcze raz przepraszam, za
wszystko- wyskamlała niczym bezpański pies. Zrobiła do niego maślane oczka i
wiedziałam, że mimo wszystko jest mu jej żal. Był na nią wściekły, bo go zawiodła,
ale widziałam też współczucie w jego oczach. Szczerze jej współczuł a ja
patrzyłam na nią i nie mogłam uwierzyć w to jak idealnie umie odgrywać rolę
pokrzywdzonej. Chwilę wcześniej kipiała nienawiścią i patrzyła na mnie tak jak
dawniej, z wyższością i pewnością, że to ona wygra. Gdy Harry wszedł do pokoju
przeistoczyła się w pokrzywdzoną, samotną dziewczynkę. Zanim wyszła z gabinetu
posłała mu jeszcze jedno żałosne spojrzenie a ja nie umiałam tego nawet
skomentować. Niczym cierpiętnica schodziła po schodach a za nią szliśmy my
słuchając jej głośnego szlochu. Wychodząc jeszcze raz powiedziała jak bardzo
jej przykro i że przeprasza nas za wszystko. Kiedy w końcu zostałam z Harrym
sama poczułam przede wszystkim zmęczenie. Chloe wyssała ze mnie całą energię
niczym jakiś wampir. W dodatku zachciało mi się pić jakbym właśnie skończyła
intensywny trening na siłowni, dlatego poszłam do kuchni. Za mną niczym cień
podążał Harry, który tak jak ja milczał. Też chyba miał już dość, nagle spadła
na nas taka afera i o ile ja właściwie nie byłam jakoś bardzo w szoku o tyle on
zupełnie nie spodziewał się, że zdradzi go jego „przyjaciółka”.
-Chcesz?- zapytałam, gdy skończyłam
pić.
-Nie- odparł i do mnie podszedł.
Odłożyłam szklankę na blat i zarzuciłam mu ręce na ramiona. Przyciągnęłam go do
siebie i po prostu przytuliłam.
-Wiem, że jest ci przykro, bo znowu
źle cię potraktowała. Ale ona nie jest warta tego żebyś źle się z tym czuł-
powiedziałam cicho, właściwie prawie wyszeptałam. Harry objął mnie mocniej i
wyszeptał jedynie „kocham cię”. Chwilę później przyjechała Nina z Niallem i ja
zamknęłam się z nią w sypialni gdzie mogłam wszystko jej opowiedzieć i z siebie
to wyrzucić a Harry z Horanem poszli ze zgrzewką piwa do ogrodu gdzie też z
pewnością rozmawiali o zaistniałej sytuacji. Wieczorem nie rozmawialiśmy już na
ten temat, gdy nasi goście zostawili nas samych nie wracaliśmy już do Chloe. Ja
nie myślałam o tym, co mi powiedziała, wiedziałam, że zrobiła to by zamącić mi
w głowie. Leżąc w łóżku starałam się skupić na tym, że leżę w ramionach mojego
męża i muszę napawać się tym uczuciem, bo zaraz znowu lecę w trasę i będę
zasypać w samotności.
-Mogę cię o coś zapytać?- zapytał
znienacka. Otworzyłam oczy, mimo że w pokoju panowały egipskie ciemności i nic
nie widziałam.
-Yhym- odparłam nieco sennie.
-Co ona ci powiedziała?
-Nic. To znaczy nic wartego
powtórzenia. Dlaczego myślisz, że coś mi powiedziała?- Bał się? Ona serio mogła
cos wiedzieć? Harry jej coś powiedział? Na pewno nie. Po prostu jest ciekawy.
No i ona mogła mi powiedzieć cokolwiek, mogła starać się wcisnąć mi jakąś
nieprawdziwą historyjkę i Harry w końcu zrozumiał, że ona jest dwulicowa,
podstępna i nie można jej ufać.
-Po tej akcji, którą urządziła boję
się, że mogła to pociągnąć dalej i mogła ci powiedzieć, że coś zrobiłem,
chociaż nic nie zrobiłem.
-Rozumiem. Nie bój się, nieważne,
co powiedziała, nieważne czy przeprosiła. Ważne jest, że mogę ci ufać i dzisiaj
tylko mnie utwierdziłeś w tym przekonaniu. Mogę ci ufać i nic przede mną nie
ukrywasz.
-Oczywiście. Dobrze wiesz, że po tym,
co się stało w przeszłości nie popełniłbym drugi raz tego samego błędu. Jeśli
ona coś ci powiedziała, że coś między mną i nią było, jeśli stwierdziła, że coś
do niej czuję to musisz wiedzieć, że to nie prawda.
-Ja to wiem.
-Kocham tylko ciebie i to w sposób,
którego nawet nie umiem logicznie wytłumaczyć- powiedział. Chyba. Mówił jakoś
tak cicho, jego głos wydawał się być taki niski, że niektórych słów jakby nie
kończył.
-Wiem.
-Raz już cię straciłem, musiałbym
być skończonym głupcem żeby zrobić coś przez co mógłbym cię stracić drugi raz.
-Skarbie nie musisz tego mówić.
-Ale chcę. Ostatnio prawie się nie
widujemy i ja usycham z tęsknoty, myślę tylko o tobie i o tym, że nie mogę się
doczekać kiedy twoja trasa się skończy. Nie umiałbym tak funkcjonować, bez
ciebie, już zawsze, drugi raz nie potrafiłbym się pozbierać gdybyś ode mnie
odeszła. Poza tym nawet nie umiem sobie wyobrazić, że miałbym myśleć o kimś
innym- mówił a ja spojrzałam na to z drugiej strony. Harry nie mówił wprost,
ubierał to wszystko w takie wielkie słowa, bo ewidentnie nie chciał powiedzieć
prosto z mostu, że mnie nie zdradził i nigdy tego nie zrobi. Wiedziałam, że
tego nie zrobi tak samo jak ja nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego jemu. Świata
poza nim nie widziałam, ale jego słowa dały mi do myślenia. Ja bym mu nie
wybaczyła zdrady, ale on tak bardzo się nakręcił i mówił takie rzeczy, że
zaczęłam się zastanawiać, co on by zrobił.
-Co byś zrobił jakbyś wrócił do
domu i zobaczył, że ktoś chce mnie pocałować? Co byś zrobił jakbym oddała ten
pocałunek, jakbym cię zdradziła?- zapytałam i naprawdę byłam ciekawa jego
odpowiedzi. Nie chodziło mi o to by wyniknęła z tego jakaś afera. –Nie zrozum
opacznie mojego pytania. Wiesz, że nigdy tego nie zrobię i już nie chodzi nawet
o to, jaką mamy relację czy coś tylko ja najzwyczajniej w świecie nie byłabym
do tego zdolna. Ale chodzi mi o sam fakt. Czy byłbyś w stanie wybaczyć zdradę?
-To pytanie jest bezsensu-
wymamrotał. Po tonie jego głosu mogłam poznać, że naprawdę nie spodobał mu się kierunek,
w którym powędrowała ta rozmowa.
-Wiem, ale chcę żebyś odpowiedział-
powiedziałam i w pokoju zapadła cisza. Harry długo milczał a ja żałowałam, że
nie umiem czytać mu w myślach. Z każdą kolejną sekundą rosła we mnie coraz
większa obawa. On się zastanawiał, naprawdę o tym myślał a przecież odpowiedź
powinna być dla niego prosta i oczywista. Bez cienia zawahania powinien
powiedzieć, że nigdy by mi tego nie wybaczył.
-Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie,
dlatego wybaczyłbym ci wszystko, nawet zdradę.
***
-Nie wierzę, że znowu dałam się do
tego namówić. A jeszcze bardziej nie wierzę, że tak mi się podobało-
powiedziała Nina, gdy szłyśmy do auta.
-Bo jesteśmy w domu- stwierdziłam i
uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-Boże to jest takie piękne-
powiedziała łamiącym się głosem Zuza, która szła obok mnie. Objęłam ją ramieniem,
na co blondynka zareagowała łzami.
-Nie rób tego, bo i ja się poryczę-
wymamrotałam.
-Bo ja jestem z was taka dumna. I
tak za wami tęsknię a wy jutro już mnie zostawiacie- słysząc te słowa Nina też
się do nas przytuliła. Tęskniłyśmy za sobą i kilka dni w domu nie było w żaden
sposób nadrobić tego czasu, gdy byłyśmy osobno, tym bardziej, że przez
większość pobytu w Polsce musiałyśmy pracować. Koncert gonił koncert, wywiad
gonił wywiad. Czasu dla rodziny i przyjaciół prawie nie miałyśmy, ale mimo tego
czułyśmy, że jesteśmy w domu. Cudownie było zobaczyć najbliższych i choć przez
chwilę poczuć, że jesteśmy u siebie. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do
mieszkania za granicą, że gdy po jednym z koncertów poszliśmy do restauracji na
kolację nie mogłam przestać cieszyć się, że zewsząd słyszę jak ludzie mówią po
polsku. Dopiero później uświadomiłam sobie, że to naprawdę smutne. Zbyt rzadko
bywałam w domu i obiecałam sobie, że muszę to zmienić. Nie miałam pojęcia jak
tego dokonam, ale taki miałam cel. Gdyby Niny nie było chyba w ogóle
zaczynałabym zapominać jak brzmi mój ojczysty język.
Następnego dnia siedząc w samolocie
do Londynu walczyłam z emocjami, które mną targały. Nie chciałam wyjeżdżać a moje
serce było w kawałkach. Żyjąc w takim szalonym tempie, będąc w ciągłym biegu
czasami nie miałam czasu by choćby pomyśleć o tęsknocie. Poza tym byłam
mistrzynią w wypieraniu tego uczucia jednak lecąc do Anglii miałam w głowie
tylko to, że tak naprawdę mam nadzieję, że kiedyś wrócę do domu na stałe. Nie
rozmawiałam o tym z Harrym, być może on chciał kiedyś zamieszkać w swoich
rodzinnych stronach. Wiedziałam, że w tym momencie naszego życia nie chcę
poruszać tego tematu jednak, gdy siedziałam w wygodnym fotelu, przeglądając
zdjęcia, które zrobiłam, patrząc na moich bliskich byłam pewna, że przyjdzie w
moim życiu taki moment, że będę chciała wrócić.
-Rozchmurz się- powiedziała Olivia,
kiedy usiadła naprzeciwko mnie.
-Chciałabym zostać w domu trochę
dłużej- przyznałam.
-Wiem, ale zamiast się dołować
pomyśl o nadchodzących dniach- Liv była nieco zbyt rozentuzjazmowana, ale miała
rację. Musiałam skupić się na najbliższej przyszłości. Do Londynu nie leciałam
w ramach trasy, ale na wieczór panieński Gemmy. Właściwie to ja go
organizowałam, oczywiście przy pomocy Olivii, Niny i kilku innych osób. Kiedy
moje myśli skupiły się na mojej szwagierce rzeczywiście polepszył mi się humor.
Jej ślub zbliżał się wielkimi krokami i organizowana dla niej impreza była tego
najlepszym dowodem. Blondynka była siostrą mojego męża, ale z czasem i ja
zaczęłam ją tak traktować. Byłyśmy rodziną, ale najważniejsze było dla mnie to,
że zapomniałyśmy o tym, co nas dawniej podzieliło i traktowałyśmy się jak
rodzone siostry. Naturalne było dla mnie to, że to na mnie spoczął obowiązek
zorganizowana dla niej wieczoru panieńskiego i właściwie nie traktowałam tego w
kategorii przymusu czy tego, że tak wypada. Podjęłam się tego zadania z wielką
ochotą i miałam nadzieję, że to będzie dla niej niezapomniana noc. Przez Olivię
moje myśli popłynęły w kierunku Gemmy i jej mamy. Zaczęłam myśleć o tym, że
teraz to też moja rodzina i właściwie zostawiłam jeden dom i lecę do drugiego. Te
myśli doprowadziły mnie do tego, co starałam się ignorować przez ostatnie dwa
tygodnie. Przez ostatnie dni starałam się nie nakręcać, nie chciałam robić
sobie nadziei, ale całe to moje myślenie o rodzinie sprawiło, że nie chciałam
już dłużej czekać. Od dwóch tygodni spóźniała mi się miesiączka i cały czas
udawałam, że to nic. W głębi mojego serca kiełkowała nadzieja, że tym razem się
udało jednak nie chciałam kolejny raz poczuć zawodu. Być może powinnam poczekać
aż Harry do mnie dołączy. On był współorganizatorem wieczoru kawalerskiego
swojego przyszłego szwagra, który miał mieć miejsce tej samej nocy, co impreza
Gemmy. Harry miał być w Londynie niebawem, ale nie chciałam czekać. Oczywiście,
gdy wylądowaliśmy na miejscu było pełno rzeczy do zrobienia i nie miałam nawet
jak poprosić żeby ktoś zawiózł mnie do apteki. W dodatku cały czas jeździli za
nami fotografowie, jakby wiedzieli, że muszę kupić test ciążowy. Dopiero wieczorem,
kiedy Steve odwiózł mnie i Ninę do willi Harry’ego były odpowiednie warunki do
tego typu akcji.
-Idź do samochodu, zaraz do przyjdę-
powiedział, gdy wraz z Jasonem wniósł nasze bagaże. –Ali lecę, jutro działamy
według planu.
-Właściwie chciałam go nieco
zmodyfikować- zaczęłam.
-Rozmawiałaś o tym z Liv?- zapytał
nieco zdziwiony. Rzadko zmieniałam plany.
-To tylko taka niewielka zmiana. W
sumie chciałam cię prosić żebyś przyjechał troszkę szybciej, bo muszę gdzieś
jechać rano. To znaczy w sumie nad ranem- „wyjaśniłam”. Mężczyzna spojrzał na
mnie podejrzliwie, zastanawiając się, co kombinuję.
-Co kombinujesz?
-Nic. Mam coś do załatwienia na
mieście- odpowiedziałam a on tylko westchnął.
-O której mam być?- zapytał.
-A myślisz, że papsy zrobią mi
zdjęcie o piątej rano?
-Istnieje taka możliwość. Wiesz, że
obawiam się, że będą się czaić przez całą noc, dlatego zostawiam pod domem
dwóch chłopaków- odpowiedział a ja pokiwałam tylko głową i od razu poczułam
wkurzenie. Odkąd Chloe opuściła nasz dom a właściwie nasze życie nagle do prasy
zaczęły przenikać jakieś głupie plotki od super informatorów. Debilizmy
prześcigały kolejne debilizmy i dosłownie wszyscy pisali o tym, jaki to ogromy
kryzys przechodzimy, Harry mnie zdradził, nie widzieliśmy się od roku nie
mieszkamy razem, ja sobie kogoś znalazłam i inne tego typu idiotyzmy. Byłam
pewna, że to sprawka tej blond wywłoki i właściwie miałam w nosie to, co
wypisywano w szmatławcach. Byłam jednak zła, bo przez te sensacyjne newsy razem
z Harrym byliśmy wręcz atakowani przez ludzi rządnych sensacji. Wszyscy
uważali, że skoro nagle tyle czasopism i stron w Internecie pisze o naszym
kryzysie to musi być coś na rzeczy. Wiedziałam, że każde nowe zdjęcie, nie
ważne czy Harry’ego czy moje, generuje duże zyski, dlatego paparazzi tak nas
męczyli.
-Chodzi o to, że muszę pojechać do
apteki. To znaczy nie muszę osobiście, ale potrzebuję coś z apteki- może
niepotrzebnie owijałam w bawełnę, ale nie było to spowodowane brakiem zaufania
do Steve’a. Nie chciałam po prostu by poczuł się jakoś dziwnie skrępowany.
Oczywiście nie miałam pewności, że się tak poczuje, ale poza tym wiedziałam, że
może mu już do reszty odbić i pewnie pilnowałby mnie z jeszcze większym
przewrażliwieniem. Już przesadzał, bo czasami nie pozwalał się do mnie zbliżyć
dziesięciolatce. Gdybym go uświadomiła, że naprawdę staram się zajść w ciążę
pewnie pod koniec trasy byśmy oszaleli. Dodatkowo najprawdopodobniej mój brak
okresu i to, że czułam się jakoś inaczej było tylko fałszywym alarmem i nie
chciałam robić z tego sprawy.
-Mogę kupić, co tylko chcesz-
zaproponował a ja się uśmiechnęłam.
-Możesz, ale nie wiem czy nie
będziesz się wstydził? To znaczy nie wiem, to w sumie nie jest wstydliwe-
powiedziałam a on też się uśmiechnął.
-Kupowałem już damskie rzeczy w
aptece- wyjaśnił a ja się zaśmiałam. Stwierdziłam, że chyba naprawdę niepotrzebnie
owijam w bawełnę. Steve był dla mnie jedną z najbliższych, najważniejszych osób
w moim życiu i niepotrzebnie robiłam jakieś tajemnice. Co prawda takie tematy
omawiałam raczej z Zuzą, Niną i Olivią a nie ze Stevem czy Niallem, ale nie,
dlatego że ufałam im mniej niż dziewczynom a dlatego że faceci po prostu nie
rozmawiają o ciążach czy dzieciach.
-Chodzi o test.
-Jaki?
-Ciążowy- wyjaśniłam w końcu.
-Ali Niall na łączu, chce coś od
ciebie, ale debil nie chce mi powiedzieć, co bo wie, że się wkurzam jak robi
jakieś tajemnice z Bóg wie, czego- powiedziała Nina, gdy weszła do
pomieszczenia w dłoni trzymając komórkę.
-Zrobiłaś na głośnomówiący
specjalnie żebym słyszał jak nazywasz mnie debilem?- śmiech Horana wydobywający
się z telefonu wypełnił hol a ja wzięłam od przyjaciółki urządzenie.
-Zaraz oddzwonię- rzuciłam tylko i
się rozłączyłam. –To jak? Załatwisz to dla mnie?
-Załatwię wszystko, ale nie wiem
czy jestem odpowiednią osobą- Steve, na ogół spokojny, trzymający emocje na
wodzy w prawie w każdej sytuacji patrzył na mnie zszokowany. Nie był to
negatywny szok, to znaczy tak mi się wydawało. On po prostu wyglądał tak jakby
dopiero sobie uświadomił, że to przecież logiczne, że chcemy z Harrym mieć
dzieci. –Nie znam się na tym, nigdy nie byłem w ciąży.
-Chcesz kupić test?- zapytała Nina,
gdy przestałyśmy się śmiać z ochroniarza. W przeciwieństwie do niego była
wtajemniczona. Wiedziała, że od jakiegoś czasu próbujemy i fakt, że chcę
sprawdzić czy tym razem się udało nie był dla niej w żadnym stopniu dziwny.
-Chcę, ale nie chcę żeby cały świat
wiedział.
-Nie ma sprawy, ja to załatwię-
zaoferowała.
-Naprawdę?
-Jasne, nie ma problemu.
-Ja cię zawiozę- wtrącił Steve a ja
poczułam nagle jakieś ogromne wzruszenie i sama nie rozumiałam, dlaczego aż tak
bardzo zachciało mi się płakać. Nie była to żadna oznaka ciąży, bo takie zmiany
nastroju ma się w późniejszej fazie. Chyba. W sumie nie wiedziałam, bo tak jak
Steve, nigdy nie byłam w ciąży.
-Dziękuję, naprawdę- powiedziałam
przejęta, rozbawiona i podekscytowana.
Nazajutrz działaliśmy zgodnie z
planem a raczej oni działali. Steve przyjechał wcześniej i zabrał Ninę do apteki
a ja przygotowywałam się do wyjścia tak jak zawsze. Miałam dobry humor, bo
wiedziałam, że to będzie dobry dzień. Układałam sobie włosy i gdy doprowadziłam
je do porządku zajęłam się makijażem. Na ogół, gdy malowałam się sama, nie
nakładałam na twarz tony kosmetyków. Wyjątkiem był okres, gdy miałam swój
idiotyczny plan zemsty i zawsze chodziłam w pełnym makijażu i szpilkach. Odkąd
wróciłam do Harry’ego wyluzowałam i nie stroiłam się tak bardzo na co dzień.
Tym razem miałam na to ochotę, dlatego postawiłam na mocniejszy make-up. W
międzyczasie rozmyślałam o tym, co mnie tego dnia czeka a było tego sporo.
Pierwszy raz w życiu organizowałam wieczór panieński i chciałam by wszystko
wyszło idealnie. Oczywiście gdybym miała zająć się tym zupełnie sama wszystko skończyłoby
się raczej totalną klapą, ale poza pomocą Olivii mogłam liczyć na pomoc
przyjaciółek, rodziny i najbliższych znajomych Gemmy.
-Już jestem, mam test- powiedziała
Nina, gdy bez pukania czy jakiegokolwiek uprzedzenia wparowała mi do łazienki.
-Dziękuję- odparłam i wzięłam
pudełko do rąk. –Steve czeka na dole?
-Właściwie to czekam tutaj-
odpowiedział brunet i wychylił się zza drzwi.
-Dziękuję, że...
-Nie ma sprawy. Chciałem tylko
powiedzieć, że trochę o tym rozmyślałem i muszę ci coś powiedzieć. A raczej
zakomunikować- powiedział poważnie, przez co nieco się zmartwiłam. Miałam
nadzieję, że nie wyskoczy z czymś głupim w stylu „jeśli jesteś w ciąży
odwołujemy wszystkie przedkoncertowe spotkania z fanami i zatrudniamy stu
nowych ochroniarzy”.
-Tak?
-Jeśli to będzie chłopiec ja nauczę
go grać w piłkę. Harry się do tego nie nadaje, on sam nie potrafi grać. Niall
pewnie będzie się kłócił o to, ale on może go nauczyć grać w golfa. Ja zajmę
się piłką i razem zaszczepimy w nim miłość do footballu. Może nawet zostanie
piłkarzem?
-A jeśli to dziewczynka?
-Dziewczynki też się to tyczy.
Nauczę ją grać i będę zabierać ją na mecze. Ją, jego. To bez różnicy. Wujek
Steve dopilnuje żeby ten dzieciak pokochał piłkę nożną. Oczywiście o to, że
będzie kibicem Królewskich nie musisz się martwić.
-W takim razie dziękuję ci za to
już z góry- odparłam śmiejąc się nie tylko z tej powagi, którą miał wypisaną na
twarzy, ale przede wszystkim jego słowa w jakiś dziwny sposób mnie
uszczęśliwiły. Chwilę później zostałam w łazience sama z niewielkim pudełkiem w
dłoniach. Pragnęłam by się udało. Harry też tego chciał. Wiedziałam, że nie
będzie zawiedziony, że za nim nie poczekałam i zrobiłam test bez niego. Nie to
się liczyło. Jeśliby się udało, to nie miałoby żadnego znaczenia. Zanim
wykonałam test przeczytałam instrukcję obsługi, mimo że dokładnie wiedziałam
jak to się robi, bo miałam już naprawdę spore doświadczenie. Po dwóch minutach
było po sprawie i gdy czekałam na wynik nie czułam tego, co za pierwszym razem.
Wtedy byłam prawie pewna, że się udało, ale tym razem przez to, że nie chciałam
robić sobie nadziei byłam spokojna i właściwie nie miałam żadnego przeczucia. Stałam
przed lustrem i malowałam tuszem rzęsy. Naprawdę, gdy tyle razy spotyka cię rozczarowanie
przestajesz powoli wierzyć, że tym razem się udało. Właśnie dlatego, po upływie
określonego na opakowaniu testu czasu, nie spojrzałam na niego pełna
ekscytacji, nadziei i Bóg wie czego. Gdy telefon zakomunikował mi, że minął
czas, odłożyłam tusz do kosmetyczki i zupełnie spokojnie wzięłam test do ręki a
wtedy stało się coś o czym ostatnio bałam się choćby marzyć. Na moich oczach
pojawiła się druga kreska. Najpierw była prawie niewidoczna, jasnoróżowa, ale w
miarę upływu kolejnych sekund jej kolor ciemniał i ciemniał aż stała się
wyraźna. Nagle nie byłam pewna, co to oznacza, dlatego wzięłam opakowanie i
przeczytałam instrukcję jeszcze raz. Według tego, co tam było napisane dwie
kreski świadczyły tylko o jednym. Byłam w ciąży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz