niedziela, 15 kwietnia 2018

Rozdział 48






-Raz, dwa, trzy i cztery! Obrót, głowa w prawo, obrót i raz, dwa, trzy i cztery! Świetnie! Pięć minut przerwy, ale dosłownie pięć i ani sekundy więcej- powiedział choreograf a ja podeszłam do Niny i Olivii. Wzięłam butelkę wody do ręki i upiłam ogromnego łyka.
-Ali po próbie zjemy lunch i do wieczora mamy luz, ale po kolacji pamiętaj, że nagrywamy podziękowania- przypomniała mi Liv a ja jedynie kiwnęłam głową na znak, że pamiętam.
-Przygotowałam ci tekst, później pomogę ci się go nauczyć- wtrąciła Nina.
-Mam nadzieję, że nie jest to jakieś długie wypracowanie- powiedziałam z obawą. Znałam brunetkę na tyle dobrze, że wiedziałam, że mogła przesadzić.
-Spokojnie, ogarniesz to bez problemu. Swoją drogą nie sądziłam, że w tej robocie przyda mi się niemiecki.
-Ja wciąż nie ogarniam jak ty możesz w ogóle posługiwać się tym językiem- stwierdziłam. Ja, jeśli chodziło o niemiecki to umiałam się tylko przedstawić, powiedzieć „kocham cię”, „dziękuję” i to byłoby na tyle. Nina zawsze miała do tego głowę i nawet nie musiała się jakoś specjalnie przykładać do nauki tego cholerstwa. W liceum miała same szóstki a ja ledwo wyrabiałam na trójach.
-Po prostu podoba mi się ten język- przyznała i wzruszyła ramionami.
-Nie ogarniam cię, ale tak czy siak super, że mi pomożesz. Swoją drogą jeszcze kilka lat temu w życiu by nie przypuszczała, że będę nagrywać podziękowania dla fanów. Tym bardziej za to, że wygrałam coś w Niemczech.
-Ali zaraz wysyłam listę do hotelu, chcesz ją sprawdzić?- zapytała Olivia a ja wzięłam tablet z jej ręki i przejrzałam wszystkie punkty dokładnie. Nie miałam jakiś wygórowanych żądań. Nie chciałam stu butelek najdroższego szampana, tureckich dywanów czy ogromnych bukietów róż. Na ogół zależało mi jedynie na spokoju by móc odpocząć i odpowiedniej temperaturze i wilgotności w pokoju żeby moje gardło mogło odpocząć. Czasami dorzucałam do tego coś głupiego jak zestaw filmów na DVD, ale raczej nigdy nie miałam jakiś dziwnych zachcianek.
-Najważniejsze żeby klimatyzacja nie szalała- stwierdziłam i oddałam kobiecie iPada. Chwilę później wróciłam na próbę i wszystko szło zgodnie z planem. Mój dzień był wypełniony i każda minuta zaplanowana i dawno nie zdarzyło się tak żeby wszystko udało się na czas. Dopiero na drugi dzień okazało się, że to była cisza przed burzą. Co prawda do pewnego momentu wszystko szło świetnie. Do południa byliśmy w hotelu, musieliśmy się spakować, bo po koncercie już tam nie wracaliśmy, później pojechaliśmy na arenę, tam mieliśmy jeszcze jedną próbę, zjedliśmy lunch a w wolnym czasie każdy robił coś by się zrelaksować. Kiedy przyszedł czas na meet&greet mój zespół się rozgrzewał, podobnie jak support. Właściwie był to zupełnie zwyczajny dzień i nie różnił się niczym od innych do momentu, kiedy zostało pięć minut do mojego wejścia na scenę. Byłam już gotowa. Zdążyłam jeszcze porozmawiać z mamą i Harrym, później rozgrzałam głos a technik podłączył moje słuchawki i mikrofon. Stałam z zespołem i naprawdę minuty dzieliły nas od wejścia na scenę. I właśnie wtedy do pomieszczenia weszły dwie dziewczyny, które były częścią mojego zespołu.
-Przewróciłam się- powiedziała ze łzami w oczach jedna z nich wsparta na ramieniu drugiej. Wszyscy natychmiast spojrzeliśmy na nogę brunetki, która już zaczęła puchnąć.
-Nie wygląda to dobrze- powiedział Sam, który pomógł kontuzjowanej dziewczynie usiąść na krześle.
-Chyba jest skręcona.
-Albo złamana.
-Za pięć minut zaczynamy!
-Jak to się przewróciłaś?
-Mocno cię boli?
-Nie możemy teraz niczego odwołać.
-Musi wystąpić?
-Niby jak? Nie widzisz jak wygląda jej stopa?
-Wiesz ile kosztuje odwołanie koncertu?
-Może dasz radę wystąpić dzisiaj?
-Ona nie da rady wstać, za pięć minut też raczej nie będzie w stanie- pomieszczenie natychmiast wypełniło się komentarzami wszystkich zebranych. Wszyscy zaczęli panikować a ja stałam z boku i patrzyłam jak każde kolejne słowo coraz bardziej przeraża Tinę.
-Uspokójcie się. Właściwie to wyjdźcie. Wszyscy, poza tobą- poleciłam stanowczo i wskazałam palcem na Katy, która przyjaźniła się z Tiną. Naprawdę w tym całym harmidrze razem z Katy byłyśmy chyba jedynymi osobami, które zamiast myśleć o tym, że nie wiadomo, co z koncertem tak naprawdę myślały tylko o zdrowiu brunetki. Dziewczyna była przestraszona a po jej policzkach spływały już łzy. Zanim znowu się odezwałam poczekałam aż zostałyśmy tylko my dwie, Katy, Olivia, Nina i –Nie denerwuj się, powiedz mi, co się stało.
-Schodziłam ze schodów i się zagapiłam, nie zauważyłam, że jest jeszcze jeden stopień- wyjaśniła i starała się wytrzeć łzy dłońmi.
-Nie zakręciło ci się w głowie? Poza bólem nogi coś ci jeszcze dolega?- zapytałam by mieć pewność, że jej wypadek był spowodowany przez zagapienie. W trasie żyje się inaczej, o wiele bardziej intensywnie. Wszyscy musieliśmy o siebie dbać by starczało nam sił nie tylko na scenie, ale w ogóle, każdy z nas musiał być w stu procentach sprawny by znosić trudy chociażby podróży. Dla Tiny to była pierwsza taka trasa a ja miałam w pamięci jak znosiłam to wszystko za pierwszym razem.
-Jest mi słabo- powiedziała drobna brunetka. –Ale to chyba przez nogę, niemiłosiernie mnie boli.
-Wcześniej nie byłaś osłabiona?
-Nie. Śpieszyłam się i nie zauważyłam tego głupiego schodka.
-Okej, w takim razie musimy sobie jakoś poradzić- stwierdziłam i spojrzałam na Olivię.
-Odwołanie koncertu nie wchodzi w ogóle w grę- powiedziała chyba mylnie interpretując moje słowa.
-Wiem i nie zamierzam niczego odwoływać. Po pierwsze niech ktoś idzie po Steve’a albo Jasona albo najlepiej po obu.
-Ja nie chciałam...
-Wiemy. Nic się nie stało. To znaczy stało się, ale nie myśl o tym teraz- stwierdziła Liv. Tak naprawdę brunetka powinna przejmować się przede wszystkim sobą i swoją nogą. Tina była naprawdę świetną tancerką, do tego umiała śpiewać i podczas trasy było to niesamowicie ważne, mieć kogoś takiego, ale jeśli jej kontuzja była poważna, to przecież nie chodziło o jeden koncert. To mogły być miesiące dochodzenia do zdrowia, miesiące rehabilitacji i ciężkiej pracy.
-Najważniejsze jest teraz twoje zdrowie- powiedziałam i objęłam roztrzęsioną dziewczynę.
-Nina ty idź do techników powiedz im, że mamy mały poślizg ja zaczekam na chłopaków i ustalimy, kto zawiezie Tinę do szpitala- zarządziła Olivia a ja przytuliłam dziewczynę nieco mocniej. Wiedziałam, że się bardzo denerwuje i doskonale rozumiałam jak się czuje. Pamiętałam jak zemdlałam podczas trasy z chłopakami i musiałam jechać do szpitala.
-Steve raczej będzie chciał tu zostać, więc pewnie oddeleguje Jasona.
-Z pewnością- powiedziałam i stwierdziłam, że tancerka nie może jechać sama do szpitala. Ktoś musiał jechać z nią, dlatego zaczęłam gapić się na Liv próbując jakoś oczami jej powiedzieć, że ma jechać z Tiną.
-Pojadę z wami? To znaczy pojadę z wami, tutaj i tak nie będę potrzebna. Tylko najpierw muszę jakoś ogarnąć, co zrobić, koncert musi się odbyć.
-Zastępstwo nie wchodzi w grę- powiedziałam. Nikt nam przecież nie mógł wyczarować drugiej Tiny w pięć minut. Gdyby show odbywało się nazajutrz z pewnością udałoby się kogoś znaleźć albo zmienić nieco choreografię, ale do tego potrzeba było czasu. A w tym momencie go praktycznie nie mieliśmy.
-Puszczą nagrania jeszcze raz, ale powiedzieli, że jeśli to się będzie przeciągać jakoś bardzo długo ktoś od nas ma wyjść na scenę i poinformować publiczność o tym co się dzieje- powiedziała Nina, kiedy weszła do środka.
-Cała oprawa graficzna i dźwiękowa nie ma sensu bez Tiny. Ale może w pół godziny uda się coś pozmieniać- mówiłam. Właściwie wypowiadałam na głos swoje myśli i wtedy Nina powiedziała coś co mnie zaskoczyło.
-Ile kosztowałoby odwołanie tego koncertu?- zapytała.
-Patrząc na nasz grafik i zakładając, że po tej części trasy ta hala jest zajęta i nie można przełożyć koncertu na później... Może chodzić nawet o miliony. I nie chodzi tylko o bilety, ale też o sponsorów.  
-Najprawdopodobniej będę tego za chwilę żałować, bo to fatalny pomysł, ale ja to zrobię- kiedy Nina wypowiedziała te słowa na głos miałam wrażenie, że już żałuje, że powiedziała to głośno.
-Przyznam szczerze, że przyszedł mi do głowy ten pomysł- powiedziałam. Nina oczywiście nie była tancerką, nie potrafiła śpiewać, ale znała doskonale przebieg całego show. Od pierwszej do ostatniej minuty. Znała nie tylko piosenki, ale też całe choreografie. Do tego umiała się całkiem nieźle ruszać, chodziła nawet na jakieś kursy, gdy byłyśmy w liceum i nawet później, na studiach. Kolejnym argumentem przemawiającym za tym, że ten pomysł jednak nie jest taki fatalny było to, że podczas prób Nina czasami zastępowała niektórych tancerzy, co prawda robiła głównie za statystę, ale mimo wszystko nie była całkiem „zielona”. Poza tym czasami ze mną ćwiczyła, tańczyłyśmy razem w pokojach hotelowych, bo zawsze chciałam być w pełni przygotowana a czasami ćwicząc te układy po prostu się wygłupiałyśmy i tak odreagowałyśmy cały ten stres związany z podróżami, wywiadami i koncertami. No i najważniejsze było to, że naprawdę mieliśmy nóż na gardle, bo jeśli chcielibyśmy zmienić przebieg koncertu potrzebowaliśmy, co najmniej pół dnia. A i wtedy pewnie nie udałoby się tego ogarnąć. Dlatego po pięciu minutach dyskusji i jej, co dziesięciosekundowych zmian decyzji zgodziła się i chwilę później ustalaliśmy, w których momentach brunetka ma się pojawić na scenie.
-Nie denerwuj się- powiedziałam trzymając ją za rękę.
-Udam, że tego nie słyszałam. I chcę tylko zaznaczyć, że robię to pierwszy i ostatni raz. I poważnie rozważam rezygnację. I żądam premii. Na tyle wysokiej, że po tym wszystkim będzie mnie stać na najlepszego psychiatrę. I wakacje na Hawajach.
-Załatwione. Tylko nie odchodź.
***
-I?- zapytał Harry, gdy wyszłam z toalety.
-Znowu tylko jedna kreska- odpowiedziałam nie kryjąc smutku. To już czwarty raz, kiedy otwierałam drzwi i widziałam Harry’ego, widziałam te jego zielone oczy pełne nadziei i musiałam mu powiedzieć, że znowu się nie udało.
-Trudno, musimy próbować dalej- powiedział i mnie przytulił. Wiedziałam, że powinnam podejść do tego racjonalnie. Mimo wszystko zajście w ciążę nie jest przecież takie proste. A ja żyłam ostatnio w szalonym tempie. Koncerty, podróże, stres – to ogromy wysiłek fizyczny i psychiczny dla mojego organizmu. I tak to sobie tłumaczyłam, biorąc to na logikę i rozum. Ale moje serce się niecierpliwiło i niepokoiło i coraz częściej pojawiała się w mojej głowie myśl, co jeśli jest ze mną coś nie tak?
-Myślisz, że powinnam się martwić?- zapytałam, chociaż znałam jego odpowiedź.
-Nie. Ja się nie martwię, bo wiem, że to nie jest takie proste.
-Harry to właściwie jest bardzo proste- powiedziałam, mimo że przed kilkoma sekundami pomyślałam dokładnie tak jak on.
-Wiesz, o co mi chodzi. Przecież żyjesz teraz na walizkach...
-Wiem i masz rację. Nie mamy powodu do zmartwień. Ale jeśli ta sytuacja będzie się przeciągać pójdziemy do lekarza.
-A dzisiaj wieczorem, gdy wrócę popracujemy trochę nad tym tematem- powiedział i zerknął na zegarek. –Będę musiał lecieć.
-Szkoda- wymamrotałam nieco nieszczerze. Oczywiście chciałam z nim spędzić jak najwięcej czasu tym bardziej, że miałam tylko nieco ponad tydzień „urlopu”, ale z drugiej strony chciałam w końcu mieć dzień dla siebie. Chciałam pobyć sama, poczytać książkę, obejrzeć serial, poopalać się. W samotności. Poza tym odkąd ustaliliśmy, że staramy się o dziecko właściwie nic więcej nie robiliśmy. Czasami widzieliśmy się przez dzień i cały ten dzień spędzaliśmy w łóżku. Z jednej strony po tych dniach bez niego potrzebowałam jego bliskości, ale z drugiej niekoniecznie chciałam się z nim tylko kochać. Czasami chciałam po prostu się poprzytulać, pogadać. Zająć głowę czymś innym niż praca i robienie dziecka. Dlatego, gdy Harry poszedł do pracy i mnie zostawił przez cały dzień robiłam... nic. Opalałam się, spałam, oglądałam telewizję. A wieczorem, gdy Harry wrócił nie minęło dużo czasu, kiedy brunet zaczął mnie rozbierać.
-Ali?- zaczął leżąc obok mnie.
-Hmm?- nie chciałam by pytał czy chcę już to powtórzyć czy jeszcze chcę chwilę odczekać. Byłam przejedzona seksem, o ile tak to mogłam nazwać.
-Było ci dobrze?- zapytał i na mnie spojrzał.
-Zawsze jest mi dobrze- odpowiedziałam zaskoczona. W sumie była to prawda, ale ostatnio rzeczywiście nie zawsze potrafiłam się „wczuć” i doznać spełnienia. Ale przecież nie zamierzałam mu o tym mówić, bo to nie on robił coś źle tylko ja podczas seksu miałam rozmyślania na temat życia.
-Bo wydaje mi się, że ostatnio jesteś jakaś spięta i nie odczuwasz takiej przyjemności jak ja, kiedy się kochamy- powiedział i nie ukrywał tego, że go to martwi. Wydawało mi się to w pewnym sensie urocze i kochane, dlatego się uśmiechnęłam.
-Po prostu jest mi dobrze, ale czasami mnie stresujesz tym ciągłym seksem- wyznałam a on zmarszczył brwi.
-Nie sądziłem, że to cię jeszcze stresuje.
-Nie chodzi mi o taki stres jak to było podczas pierwszych razów. To by było dziwne jakby seks z tobą mnie stresował. Ale ty mnie stresujesz, bo ciągle chcesz się kochać.
-A ty nie chcesz?- zapytał i sama nie wiedziałam czy jest mu przykro, czy jest zaskoczony, czy jest zmartwiony. Jedyne, co było dla mnie w tym momencie pewne to to, że nigdy nie widziałam by zmarszczył czoło tak mocno.
-Chcę, ale... Harry ja jestem kobietą i czasami potrzebuję innej bliskości- nie sądziłam, że on to w stu procentach zrozumie. Faceci jednak działają inaczej niż kobiety.
-Innej?- widziałam po jego minie, że zupełnie tego nie ogarnia.
-Chciałabym po prostu spędzić z tobą czas normalnie, poleżeć w łóżku albo posiedzieć na kanapie, obejrzeć coś, porozmawiać o tym, co się dzieje w trasie, co się dzieje na planie. Po prostu chciałabym pogadać przy lampce wina albo kubku herbaty, poprzytulać się do ciebie... A my ciągle... I ja nic tylko myślę o tym, że muszę zajść w ciążę, bo ty ciągle tylko atakujesz mnie tekstem „zróbmy sobie dzidziusia” i ja nawet nie zdążę ci nic powiedzieć, nie tylko o tym, co się dzieje w trasie, ale ja nawet nie zdążę zaproponować żebyśmy zrobili coś innego, kolację, żebyśmy poszli na spacer albo do kina, bo ty już mnie i siebie rozbierasz- powiedziałam i ku mojemu zdziwieniu Harry zmarszczył czoło jeszcze bardziej.
-Ja myślałem, że ty też chcesz...
-Bo chcę. Tylko tyle razy próbowaliśmy i ciągle tylko próbujemy i to mnie dodatkowo stresuje a ja chciałabym po prostu nie myśleć tylko o tym.
-Przeprasz...
-Nie przepraszaj, bo nie masz, za co. Ja mogłam przecież wcześniej coś powiedzieć. Może jutro wieczorem zamiast się seksić pójdziemy gdzieś? Albo nie! Zostańmy w domu i poleniuchujmy. Zróbmy sami coś dobrego do jedzenia, możemy obejrzeć jakiś mecz?
-Jasne, jutro spędzimy normalny wieczór.
-Ale nie myślisz chyba, że ja nie chcę mieć z tobą dzieci albo, że jestem jakaś zła, że ciągle się seksiliśmy?
-Nie. Bo nie jesteś zła, nie?
-Oczywiście, że tak. Jestem wkurwiona- powiedziałam poważnie a jego mina była epicka. Na jego twarzy automatycznie pojawiły się wyrzuty sumienia, nawet jego poliki zaczęły robić się różowe. I wtedy nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać a on ogarnął, że się z niego nabijam.
-Nie ładnie nabijać się tak z ukochanego męża! I teraz czeka cię kara i to najgorsza z możliwych!
-Proszę nie!- zdążyłam jeszcze z siebie wydusić zanim on zaczął mnie łaskotać. Oczywiście darłam się w niebogłosy i wymachiwałam rękoma i nogami na prawo i lewo.
-Przepraszaj!
-Nigdy!- piszczałam a on kontynuował te tortury. Oczywiście po kilku sekundach skapitulowałam. –Okej! Przepraszam! Przepraszam...
-Spójrz- powiedział i pokazał mi swoje obrażenie. Wierzgając się na wszystkie strony trochę go podrapałam a on z niewiadomych mi powodów uznał chyba, że to zabawne, bo szczerzył się do mnie jak idiota.
-Nie trzeba było ze mną zadzierać- powiedziałam nie siląc się na przeprosiny. Zamiast tego zaczęłam palcami przeczesywać najpierw swoje włosy, które po tym wszystkim były całe poczochrane a gdy to zrobiłam i spojrzałam na jego nieokiełznaną czuprynę zajęłam się też ułożeniem jego fryzury.
-No to, co teraz robimy?- zapytał i pod wpływem dotyku moich palców przymknął na moment powieki. Harry naprawdę lubił, gdy bawiłam się jego włosami.
-Chętnie opowiem ci dokładnie o tym jak Tina skręciła nogę i Nina ją zastąpiła. To było szalone! W Internecie są nawet filmiki, pokażę ci- powiedziałam podekscytowana. Patrzyłam na jego twarz kontynuując mizianie go po głowie i zrozumiałam, że jest zmęczony. Miał ogromne wory pod oczami.
-To opowiadaj- wymamrotał.
-Jutro- powiedziałam i dałam mu całusa w policzek.
Nazajutrz początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Harry pojechał do pracy a ja razem z Olivią pojechałyśmy do spa. Spędziłyśmy pół dnia na regenerowaniu się i odprężaniu a później pojechałyśmy do Cami. Stylistka szykowała mi ciuchy na kolejną część trasy. Nie wymieniałam całej garderoby, ale sporą jej część, dlatego konieczne były przymiarki. Cały dzień byłam w kontakcie z Harrym. Nie chciałam mu przeszkadzać w pracy, ale jednocześnie byłam tak podekscytowana wizją spędzenia z nim normalnego wieczoru, że co jakiś czas po prostu musiałam mu to napisać. On też do mnie pisał, właściwie częściej niż powinien. Dlatego po powrocie do domu przeżyłam szok, bo wcale nie czekał mnie romantyczny wieczór z mężem. Mieliśmy gościa a Harry, mimo że cały czas byliśmy w kontakcie nie poinformował mnie o tej zmianie planów.
-Już jestem!- krzyknęłam entuzjastycznie, gdy zatrzasnęłam drzwi.
-Jestem w kuchni- usłyszałam i zdjęłam w pośpiechu buty.
-Jak super, że też już jesteś- powiedziałam i dałam mu całusa na powitanie. Harry się uśmiechnął i pocałował mnie jeszcze raz. Dłużej i czulej niż ja jego.
-Ali wiem, że mamy spędzić ten wieczór razem, ale pojawiła się komplikacja- zaczął a ja w ogóle nie zwróciłam uwagi ani na jego minę ani na słowa.
-O! Zrobiłeś dla nas herbatę- powiedziałam, wzięłam kubek do ręki i upiłam niewielkiego łyczka.
-To nie...- zaczął, ale przerwał, gdy zobaczył, że się skrzywiłam.
-To twoja, bo jest słodka- stwierdziłam i podniosłam drugi kubek jednak zanim i z niego upiłam choćby pół mililitra prawie wylałam na siebie parujący napój, bo do kuchni weszła Chloe.
-Hej- powiedziała a ja byłam skołowana.
-Cześć- wydukałam i spojrzałam pytająco na Harry’ego.
-Twoja herbata, idź do salonu zaraz do ciebie przyjdziemy- powiedział brunet a ona wzięła napój, który jak się okazało, Harry przygotował dla niej i dziękując mu za wszystko zostawiła nas samych.
-Co ona tutaj robi?- zapytałam, gdy znalazłam się z Harrym sam na sam.
-Musiałem jej pomóc, w mieszkaniu nad nią pękła rura i ją zalało- wyjaśnił. Nie chciałam jej pomagać, automatycznie poczułam złość i przede wszystkim ogromną zazdrość, wkurzyła mnie nawet ta nieszczęsna herbata, ale przypomniałam sobie, że obiecałam samej sobie, że będę dla niej miła. Nie chciałam urządzać jakiejś niepotrzebnej sceny zazdrości. Miałam świadomość, że na świecie są o wiele większe problemy niż Chloe. Poza tym miałam wrażenie, że przerabiam to z Harrym już tysięczny raz i jakoś łatwiej przyszło mi odpuszczenie.
-Masakra. To jakaś poważna awaria?- zapytałam, chociaż najchętniej zapytałabym, dlaczego akurat on musiał wybawiać ją z opresji. Ona serio nie miała żadnych innych przyjaciół? Żadnych dobrych znajomych?
-Niestety. Cała jej sypialnia i garderoba są do remontu, ale poza tym chyba wszystkie podłogi do wymiany. Jutro ma przyjść rzeczoznawca, ubezpieczyciel i mają oszacować szkody.
-To okropne.
-Nie jesteś zła, nie?
-Oczywiście, że nie. Szkoda tylko, że nasz wieczór przepadł.
-Jak to przepadł? Skarbie posiedzimy we trójkę, pogadamy. Wszystko mi opowiesz i szczerze mówiąc to nawet lepiej, że Chloe będzie z nami, bo w przeciwieństwie do ciebie ja wcale nie mam dość gorącego seksu i byłby mi naprawdę ciężko trzymać ręce przy sobie- powiedział a ja się uśmiechnęłam.
-A właściwie jak długo ona tutaj zostanie?- zapytałam. Jak mogłam o to nie zapytać od razu?
-Nie wiem jeszcze. Nie rozmawiałem z nią o tym- odpowiedział.
-No to może chodźmy i z nią to ustalmy- zaproponowałam. Chciałam wiedzieć, na czym stoję i jak później się okazało czekało mnie ciężkich kilka dni. Nie miałam serca się nie zgodzić. Najchętniej sama wynajęłabym jej jakiś hotel, ale zamiast tego z uśmiechem zgadzałam się na wszystko, o co prosiła ona albo Harry.
-Niczego nie mogę tam ruszać, wiesz jak to jest z tymi ubezpieczycielami, mam masę spraw do załatwienia, bo ja to mieszkanie wynajmuję z koleżanką. A ona aktualnie jest na kontrakcie w Chinach i nie ma szans, że tutaj przyleci- powiedziała i wyglądała na załamaną. Z pewnością była załamana i zestresowana, ale jakaś cząstka mnie miała wrażenie, że ona udaje i tak naprawdę cieszy się, że popsuła nam plany na te kilka dni, podczas których mieliśmy się sobą nacieszyć zanim znowu wyruszę w trasę. Wiedziałam, że mam takie wrażenie przez zazdrość. Chciałam zapytać, dlaczego zatrzymała się akurat u nas, dlaczego to Harry zawsze musi jej pomagać, dlaczego nie poprosiła o to kogoś innego, ale ugryzłam się w język i udawałam, że wszystko jest super.
-Rozumiem i bardzo ci współczuję- powiedziałam w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach szczerze.
-Nie mam nawet ciuchów, bo nawet tego nie pozwolili mi zabrać.
-To akurat jest najmniejszy problem- wtrącił Harry a my obie spojrzałyśmy na niego jak na kosmitę. Dla mnie to był spory kłopot, bo wiedziałam, że będę musiała jej coś pożyczyć, albo jeszcze gorzej, Harry jej coś pożyczy i byłam taką okropną osobą, że nie chciałam tego robić, albo żeby Harry to robił. Kiedy wszystko ustaliliśmy zamówiliśmy kolację. Zrezygnowaliśmy z pójścia do kina czy knajpki, bo Chloe nie miała na nic ochoty a Harry nie chciał jej zostawiać. Siedzieliśmy w domu i udawaliśmy, że jest super. Ja opowiedziałam nieco o trasie a Harry o tym jak mu idzie na planie filmu i to wszystko. Poszliśmy spać, choć ja budziłam się chyba pięć razy, bo cały czas było mi jakoś niekomfortowo z myślą, że Chloe zostaje z nami na noc. Następnego dnia nieco przyzwyczaiłam się do nowej sytuacji, pewnie przez to, że właściwie się z nią nie widziałam. Cały dzień jej nie było a wieczorem poszła szybko spać tłumacząc, że jest zmęczona. Niby wszystko było normalnie, ale coś dziwnego wydarzyło się podczas trzeciego dnia jej pobytu. Wróciłam do domu wcześniej, Harry’ego jeszcze nie było. Myślałam, że jestem sama. Na początek pobiegłam do kuchni i łapczywie wypiłam szklankę wody. Przeczytałam wszystkie wiadomości i gdy trochę odsapnęłam poszłam na górę. Chciałam się przebrać w coś wygodnego, więc poszłam do garderoby, w której znalazłam Chloe. Nie powinno jej tam być tym bardziej, że przywiozła już swoje ubrania do nas.
-Już jesteś- powiedziała zdziwiona.
-Jak widać- odparłam i zmierzyłam ją wzrokiem. –A co ty właściwie tutaj robisz?
-Nudziło mi się- odpowiedziała. Trzymała w dłoni moją sukienkę.
-To trochę niekulturalne grzebać komuś w szafie- powiedziałam nie siląc się na przyjazny ton. Byłam zła. Nie rozumiałam, po co to zrobiła.
-Przepraszam. Nie chciałam cię urazić czy coś- odparła a ja miałam wrażenie, że stara się nie uśmiechnąć. Coś w jej postawie mówiło mi, że to część jej planu? Coś mi w tym wszystkim nie grało. Na pewno jej „przepraszam” nie było szczere. -Dzisiaj rozmawiałam z właścicielem mojego mieszkania i przez to zalanie trzeba wyremontować całą garderobę i chciałam podejrzeć jak to wygląda u was. Zrobiłam nawet zdjęcia, bo to pomieszczenie jest takie idealne. Przemyślane i dopracowane a ja mam masę ubrań i fajnie byłoby mieć taką garderobę u siebie.
-Mogłaś zaczekać na mnie albo Harry’ego- powiedziałam. Spojrzałam jeszcze raz na sukienkę, którą trzymała w dłoni i najpierw chciałam zapytać, po co ją wyciągała skoro chodziło tylko o projekt. Po co grzebała w mich rzeczach skoro podobno zrobiła tylko kilka zdjęć potrzebnych do remontu, ale się powstrzymałam. Wolałam udawać, że jej odpowiedź mnie satysfakcjonuje i wystarcza mi do pełni szczęścia. W rzeczywistości postanowiłam baczniej się jej przyglądać i na nią uważać. Może mówiła prawdę i ja znalazłam sobie po prostu kolejny pretekst by jej nie ufać, ale może moja wzmożona czujność była w pełni uzasadniona. –Jeśli chcesz mogę poszukać projektów albo mogę dać ci namiary do naszego projektanta. Co prawda dom był urządzony, gdy go kupowaliśmy, ale niektóre rzeczy zmienialiśmy, w tym garderobę.
-Byłoby super- powiedziała tylko i posłała mi równie sztuczny uśmiech jak ja jej.
Tego dnia i przez kolejne dwa właściwie nie spuszczałam jej z oczu a ona chyba była tego świadoma. Oczywiście posprzeczałam się przez nią z Harrym, który nie widział w jej zachowaniu nic dziwnego. Powiedziałam, że grzebała mi w rzeczach, ale on to zbagatelizował, bo ona powiedziała mu o tym pierwsza. Sama przyznała się, że weszła bez pytania do garderoby i tak jak mi jemu wcisnęła kit o robieniu zdjęć i remoncie. Harry oczywiście jej uwierzył a kiedy zasugerowałam, że kilka dni minęło i mogłaby już się wynieść w porywie gniewu wygarnął mi, że chyba nie mam serca skoro chcę ją wyrzucić, mimo że praktycznie nie ma gdzie mieszkać. Gdy się o to kłóciliśmy byłam pewna, że ona stoi pod drzwiami, podsłuchuje i cieszy się, że Harry trzymał jej stronę a nie moją. Byłam jakaś niespokojna i miałam ją na oku, ale nie sądziłam, nawet w najśmielszych snach, że coś przebije tę akcję z przeglądaniem moich rzeczy a jak się później okazało prawdziwe oblicze blondynka miała dopiero pokazać. Właściwie to pokazała je już dawno temu i okazało się, że cała jej przemiana była tylko maską, którą ubrała by nas zmylić i oszukać. Trzy dni po akcji z ciuchami czekała na mnie „niespodzianka”. Wróciłam do domu po tym jak skończyłam przymiarki. W LA deszcz nie był częstym gościem, ale tego dnia padało. Kiedy weszłam do środka, od razu zauważyłam parę przemoczonych butów, które należały do Harry’ego. Cieszyłam się, że mój mąż już wrócił, chciałam się z nim pogodzić. Niby nie byliśmy pokłóceni, ale blondynka jak zwykle nas poróżniła. Wkrótce wyjeżdżałam i nie chciałam rozstawać się w takiej nieprzyjemnej atmosferze. Zanim udałam się na górę poszłam jeszcze do łazienki umyć ręce i kuchni napić się wody. Kiedy pokonywałam kolejne stopnie zastanawiałam się, co mam powiedzieć by załagodzić tę sytuację i nie sądziłam, że gdy dotrę do sypialni moim oczom ukaże się taki widok. Harry stał w samym ręczniku przewiązanym na biodrach a Chloe w majtkach i koszuli. Zamurowało mnie i zamiast wejść i zapytać, co się właściwie dzieje ja po prostu stałam i na nich patrzyłam. Wiedziałam, że ona mnie dostrzegła, ale Harry mnie nie widział. Nie rozumiałam, dlaczego nie wchodzę do środka. Nie wiedziałam czy nie wkraczam do akcji, bo jestem w szoku, czy dlatego że wiem, że do niczego między nimi nie doszło i nie dojdzie? Być może jedno i drugie. W głębi serca wiedziałam, że Harry mnie nie zrani. Kochał mnie i ufałam mu. Ufałam mu i w tym momencie czułam to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej jednocześnie patrząc jak Chloe zbliża się do niego. Jej intencje były jasne a ja stałam w progu sypialni i patrzyłam jak ona zaraz pocałuje mojego męża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz