-Uciekająca panna młoda! Kim
właściwie jest nowa dziewczyna Nialla Horana? Nina Megger znana, jako przyjaciółka
Ali Rose bla, bla, bla. Została dziewczyną Nialla Horana bla, bla, bla. I teraz
słuchajcie! Jak donosi bliski znajomy Niny dziewczyna, która kreowana jest na
nudną kujonkę całkiem niedawno... Uciekła sprzed ołtarza! Zrobiła do w iście
hollywoodzkim stylu zostawiając w kościele niedoszłego męża i wszystkich gości!
-Nie czytaj tego- powiedziałam i
zabrałam przyjaciółce komórkę.
-Jak będziemy w Irlandii mam poznać
twoją mamę i jakie ja wrażenie zrobię po czymś takim?- zapytała Nialla, który
przestał grać w FIFĘ i ją przytulił. To było tak słodkie, urocze i kochane, że
musiałam się naprawdę postarać by się nie uśmiechnąć. Moi przyjaciele tworzyli
piękną parę i jakaś część mnie wciąż nie mogła w to uwierzyć. Że oni są razem.
Że Niall się zakochał i to tak na poważnie a jego serce skradła właśnie Nina. W
pamięci miałam nie tylko te ich głupie docinki, ale przede wszystkim to jak
długo Niall był sam.
-Kochanie nie czyta się tych
gówien- powiedział Horan a ona spiorunowała go spojrzeniem.
-Muszę to czytać żeby wiedzieć jak
bardzo mam przesrane.
-Moja mama nie czyta takich bzdur.
-To nie są bzdury. Przecież to
prawda, popełniłam błąd i teraz cały świat o tym wie. Ja pierdolę mam
przesrane. Kurwa mać- brunetka zakryła twarz w dłoniach a Niall spojrzał na
mnie tak, że wiedziałam, co myśli. Jego oczy wręcz krzyczały do mnie - „Pomóż
mi!”.
-Popełniłaś błąd, ale mama Nialla
naprawdę nie czyta tych wypocin. No i może częściowo napisali prawdę, ale wiesz
jak te pismaki to przedstawiają. Wszystko obrócą tak żeby wyszło sensacyjnie.
-Od kiedy ja jestem przez kogoś
kreowana?! Na kujonkę?! Bo studia skończyłam?!
-Mnie na początku kreowali na
dziwkę- powiedziałam a Nina spojrzała na mnie tak jakby nie wierzyła w to, co
mówię.
-Nie musisz zmyślać żebym poczuła
się lepiej.
-Nie zmyślam. Pamiętasz jak ci
opowiadałam jak w Dublinie Harry’ego i mnie złapała potworna nawałnica i
utknęliśmy w lesie?
-No tak. Znaleźliście hotel i Harry
zachowywał się trochę jak zbok- odpowiedziała i cała nasza trójka uśmiechnęła
się na te słowa.
-Jak się później okazało cały czas
śledził nas fotograf, który zrobił nam zdjęcia. Na drugi dzień cały świat
obiegła sensacyjna wiadomość, że robię karierę przez łóżko i wygrałam konkurs
dzięki romansowi. Ile bzdur albo obrażających mnie tekstów napisano od tamtej
pory? Tysiące. I wiem, że się stresujesz, że mama Nialla to zobaczy, ale po
pierwsze nie zobaczy a po drugie nawet, jeśli zobaczy to cię nie osądzi na
podstawie jakiegoś gówna.
-Moja mama jest przyzwyczajona do
takich akcji i serio nie musisz się obawiać, że wyrobi sobie opinię na twój
temat nawet, jeśli jakimś cudem by to przeczytała.
-Ale koniec końców się o tym dowie
i...
-I wtedy pomyślimy o tym czy w
ogóle warto się martwić- powiedział Niall i pocałował ją w czubek nosa a ja
miałam ochotę zrobić im w tym momencie zdjęcie. Gdy kiedyś wezmą ślub mogłabym
im dać je w prezencie. -Może pójdziemy na jakiś spacer po hotelu?
-Możemy iść coś zjeść-
odpowiedziała Nina a ja już nie hamowałam się z uśmiechaniem. Wyszczerzyłam się
do nich, bo patrzenie na nich i oglądanie ich takich sprawiało, że byłam
szczęśliwa.
-Chętnie zjem drugą kolację-
powiedział Niall śmiejąc się przy tym po swojemu. –Ali nie wyłączaj tego, jak
wrócę to dokończę.
-Jasne- odpowiedziałam i odłożyłam
pada, którego chłopak mi podał na stolik.
-Ja na serio nie wiedziałam, że oni
piszą, że jestem kujonem- usłyszałam jeszcze zanim wyszli i zostałam sama. Zamierzałam
wziąć prysznic, chwilę poleżeć, posłuchać muzyki i iść spać, bo nazajutrz
czekał mnie kolejny koncert i wtedy do apartamentu wszedł Steve.
-Ali jadę sprawdzić arenę, plan na
jutro znasz?
-Oczywiście- odpowiedziałam.
–Dlaczego jedziesz teraz? Jest już późno.
-Tiry ze sprzętem dojechały
szybciej i wolę to zrobić dzisiaj żeby nie było tak jak przedwczoraj. Wpadłem
tylko po to żeby się pożegnać, bo gdy wrócę będziesz już spać. Gdyby coś się
działo Jason zostaje z wami. Dobranoc. I nie siedź za długo- powiedział a
wypowiadając ostatnie zdanie pogroził mi palcem.
-Tak jest. Dobranoc- odparłam z
uśmiechem. Kiedy Steve wyszedł zaczęłam wcielać w życie mój plan. Wzięłam
długi, gorący prysznic, napisałam do Harry’ego i się położyłam. Założyłam na
uszy słuchawki, puściłam ulubioną muzykę i zamierzałam się zrelaksować i
odpocząć. Nie myślałam o niczym ważnym. Wsłuchiwałam się po prostu w teksty
piosenek i myślałam o kolejnych koncertach.
Patrzyłam
na najpiękniejszy naszyjnik, jaki w życiu widziałam. Białe złoto w połączeniu z
szafirami i diamentami tworzyło zjawiskową kompozycję.
-Wiedziałem,
że ci się spodoba- powiedział Harry. Stał za mną a kiedy odwróciłam się by na
niego spojrzeć okazało się, że jest w czarnym garniturze.
-Gdzie
idziemy?- zapytałam i dopiero po chwili zauważyłam, że jestem ubrana w piękną,
balową suknię. Chciałam się przejrzeć w lustrze żeby zobaczyć więcej,
dostrzegłam jedynie, że jest czarna z domieszką innych kolorów, ale Harry
wręczył mi do ręki kopertę i jej zawartość zaabsorbowała moją uwagę na tyle
skutecznie, że mój ubiór od razu poszedł w zapomnienie. Próbowałam przeczytać
treść zaproszenia, ale jedyne, co widziałam to słowo „Maskarada”. Gdy tylko mój
wzrok lądował na pozostałych słowach totalnie wszystko mi się zlewało i
rozmywało. Chciałam poprosić Harry’ego by powiedział mi, co dokładnie jest
napisane na kartce, którą mi dał, ale gdy uniosłam głowę do góry okazało się, że
nie jesteśmy już w domu tylko jedziemy autem. Wciąż trzymałam zaproszenie w
dłoni i naprawdę chciałam zerknąć na nie jeszcze raz, ale nie mogłam. Nagle,
nie do końca wiedząc jak tam dotarłam, stanęłam na schodach prowadzących do
teatru? Opery? Sama nie byłam pewna, ale Harry złapał mnie za rękę i powoli,
jakby w zwolnionym tempie pokonaliśmy wszystkie stopnie i weszliśmy do środka
budynku. Wewnątrz, w wielkiej sali było pełno tańczących ludzi. Wszyscy byli
ubrani w stroje jakby nie z tej epoki. Przyglądałam się im wszystkim, choć
nikogo nie mogłam rozpoznać przez maski, które mieli na twarzach. Muzyka, do
której tańczyli była taka znajoma, ale jednocześnie nie mogłam przypomnieć
sobie skąd znam tę piękną, porywającą melodię. Nie zastanawiałam się nad tym długo,
bo Harry, który też miał na twarzy maskę, porwał mnie do tańca i przez moment
czułam się jak w bajce.
-Ali!-
usłyszałam gdzieś za mną.
-Podoba
ci się bal?- zapytał Harry a ja znowu usłyszałam czyjś głos.
-To
nie ja- znałam go. Znałam ten głos. Zatrzymałam się na środku parkietu i
zaczęłam się nerwowo rozglądać.
-Nie
słuchaj go skarbie- powiedział Harry i chciał mnie pocałować, ale zrobiłam krok
w tył.
-To
nie ja. Odwróć się i zobacz, że to nie ja- usłyszałam jego głos tuż przy moim
uchu. –Przypomnij sobie, że to nie ja.
-Jesse?-
to jego głos cały czas słyszałam. Puściałam dłoń Harry’ego, który patrzył na
osobę za mną. Był wściekły i przerażony.
-Spójrz,
co on mi zrobił!- powiedział Jesse a ja zamknęłam oczy, bo bałam się, co
zobaczę. Nie chciałam tego widzieć.
-Nie
chcę- wyszeptałam i czułam jak robi mi się gorąco. Zaczęła mnie boleć ręka i
nie miałam pojęcia, dlaczego.
-Spójrz
na mnie!
-Jesteś
D., nie wierzę, że złamałeś mi serce- powiedziałam, bo chyba to właśnie czułam.
Czułam jakby właśnie to mi zrobił.
-Ali
dobrze wiesz, że prawda jest taka, że ty złamałaś moje pierwsza- wyszeptał i te
słowa sprawiły, że otworzyłam oczy i na niego spojrzałam. Miał na twarzy maskę
tak jak wszyscy a mi zrobiło się go żal.
„Maskarada!
Parada papierowych twarzy...
Maskarada!
Skryj swą twarz,
aby
ukryć się przed światem!
Maskarada!
Każda
twarz innej barwy... Maskarada!
Obejrzyj
się - Za tobą czai się inna maska!”
-Przepraszam-
wyszeptałam patrząc w jego oczy. Miał na twarzy maskę, ale jego oczy poznałabym
wszędzie. Nawet gdyby się nie odezwał wiedziałabym, że to on.
-Spójrz
na mnie. Zobacz, co on mi zrobił- powiedział a ja dopiero zobaczyłam to, co
cały czas próbował mi pokazać. Jego szyja była cała w siniakach a mi
przypomniało się, co Harry mu zrobił. Chciał go udusić.
-Jesteś
D., dlatego Harry to zrobił- chciałam jakoś usprawiedliwić zachowanie mojego
męża nawet, jeśli było ono nie do usprawiedliwienia.
-Spójrz,
co mi zrobił- powiedział jeszcze raz a ja widziałam jak na jego szyi siniaki
zamieniają się w otwarte rany. Nie chciałam tego widzieć, chciałam uciec,
chciałam żeby Harry mnie stamtąd zabrał. Nie słyszałam już muzyki, bo strach
skutecznie ją zagłuszył.
-Harry...-
wydusiłam z siebie, co i tak było dla mnie nie lada wyczynem.
„Dałem
ci moją muzykę...
sprawiłem,
że twoja piosenka rozwinęła skrzydła...
A
teraz, jak ty
odwdzięczasz
się mi,
wyrzekając
się mnie
i
zdradzając...
Musiał
cię pokochać,
kiedy
usłyszał jak śpiewasz...”
-Spójrz
na swoje nadgarstki- powiedział Jesse. Mój wzrok od razu powędrował w dół i jak
się okazało miałam całe pocięte ręce. Nie tylko nadgarstki, ale całe
przedramiona. Moje ręce krwawiły równie mocno jak szyja Jesse’ego. Byłam
przerażona. Nie miałam pojęcia, co się dzieje.
-Harry,
dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam, gdy uniosłam głowę do góry i nie wiedziałam
już Jesse’ego. Przede mną w czarnej masce stał Harry.
-To
nie ja- odpowiedział a w jego zielonych oczach dojrzałam nieśmiało pojawiające
się łzy. –To D.
-Przecież
mnie znasz, wiesz, że cię kochałem- usłyszałam głos Jesse’ego. Nie wiedziałam skąd
dobiegał, ale wydawało mi się, że jest tuż za mną. Byłam skołowana, przerażona
i nie miałam pojęcia, co się dzieje. Spojrzałam jeszcze raz na moje zakrwawione
ręce i okazało się, że w dłoni wciąż trzymam zaproszenie. W dalszym ciągu nie
mogłam przeczytać całości, byłam bliska płaczu i wtedy udało mi się przeczytać
niewielki skrawek, właściwie kilka linijek tekstu, gdzieś na samym środku
kartki.
„Maskarada!
Parada papierowych twarzy...
Maskarada!
Skryj swą twarz,
aby
ukryć się przed światem!”
Przez
moment patrzyłam na te słowa do momentu, kiedy bałam się tak bardzo, że
zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że gdy je otworzę wszystko zniknie.
-Jesteś
takim tchórzem- usłyszałam, ale nie wiedziałam, kto to powiedział. Głos należał
do kobiety. Chciałam się dowiedzieć, kim ona jest, dlatego niepewnie i powoli
otworzyłam oczy, ale jedyne, co widziałam to kartka. Znowu wszystko było
dziwnie zamazane poza małym, krótkim, strasznym podpisem. „Całuski D.!”.
Gdy się obudziłam byłam cała
spocona. Było mi niesamowicie duszno i przez kilka minut leżałam w bezruchu
oddychając głęboko. To był tylko sen. Niesamowicie przerażający, ale to nie
wydarzyło się naprawdę. Mimo tego, gdy odzyskałam zdolność poruszania się
sprawdziłam swoje ręce. Nic im nie było, ale wciąż czułam jakby były pokryte
krwią. Kontaktowałam już normalnie, byłam rozbudzona, ale wciąż czułam ogromny
strach. Miałam ochotę iść obudzić wszystkich, chciałam zadzwonić do Harry’ego.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i okazało się, że wcale nie jest tak późno.
To było głupie, bo bałam się wyjść z łóżka, ale musiałam z kimś porozmawiać i w
tym momencie była tylko jedna taka osoba. Steve. Już od ponad miesiąca, od
rozpoczęcia trasy, próbowałam z nim porozmawiać, ale jakimś cudem prawie nigdy
nie zostawaliśmy sami a gdy już zostawaliśmy moment zawsze wydawał mi się jakiś
nieodpowiedni. Z Harrym nie mogłam pogadać na temat Jesse’ego a odkąd go
spotkałam cały czas miałam go w głowie i ten cholerny koszmar nawiedzał mnie,
co jakiś czas. Liczyłam na to, że Steve mnie zrozumie, może sam też czuł tak
jak ja, że D. to nie Jesse? Mimo jakiegoś idiotycznego lęku wstałam z łóżka,
ubrałam szlafrok i wyszłam z pokoju. Przeszłam przez salon, który był
centralnym pomieszczeniem w apartamencie, który dzieliłam z Olivią, Niną i
Niallem i po przekroczeniu czegoś w rodzaju niewielkiego holu wyszłam na
zewnątrz. Skierowałam się do pokoju ochroniarzy, w którym miał siedzieć Jason.
Mężczyzna powiedział, że Steve jeszcze nie wrócił a ja postanowiłam odłożyć,
kolejny raz, rozmowę z nim. Wiedziałam, że mój przyjaciel wróci zmęczony i nie
powinnam męczyć go rozmowami, dlatego wróciłam do swojej sypialni i zamiast
spać wchodziłam na wszystkie portale społecznościowe, na których miałam konta.
Zaczęłam od Twittera a skończyłam na Snapchacie. Bałam się zamknąć oczy, bo za
każdym razem, gdy to robiłam widziałam krew sączącą się z szyi Jesse’ego,
słyszałam muzykę z Upiora, widziałam ten cholerny podpis D.. Zasnęłam ze
zmęczenia, nad ranem. Przez pół nocy, by zająć czymś głowę, zajmowałam się
pisaniem postów, pisaniem z fanami i czytaniem tego, co chcieli mi przekazać. Cały
dzień chodziłam jak cień siebie nie, dlatego że się nie wyspałam, ale dlatego
że cały czas przypominał mi się ten koszmar. Po koncercie zjedliśmy kolację i
razem z częścią ekipy wylatywaliśmy do kolejnego miasta. Wiedziałam, że wszyscy
jesteśmy zmęczeni, sama ledwo trzymałam się na nogach, ale mimo tego w
samolocie bałam się zasnąć. Kiedy wstałam by pójść do toalety i zobaczyłam, że
śpią wszyscy poza Stevem, Niną i Niallem nie zastanawiałam się ani minuty
dłużej. Usiadłam obok ochroniarza i postanowiłam w końcu powiedzieć mu o moich
wątpliwościach. Chciałam to zrobić w cztery oczy, ale wiedziałam, że lepsza
okazja może się w najbliższych dniach już nie nadarzyć.
-Steve możemy pogadać?- zaczęłam o
on uniósł wzrok znad laptopa.
-Oczywiście- odpowiedział i się
uśmiechnął. Przesiadł się o jedno miejsce, dlatego mogłam usiąść obok niego.
-Tylko chcę żeby ta rozmowa
pozostała między nami- zaznaczyłam a on spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Może poczekamy z tym aż dolecimy
na miejsce?- zaproponował a ja już chciałam odpowiedzieć, że nie chcę czekać,
ale podeszła do nas Olivia.
-Właśnie dostałam wiadomość, że
jest jakiś kłopot z autami, które miały zabrać nas z lotniska- powiedziała do
Steve’a. Mężczyzna spojrzał na mnie przepraszająco, więc uśmiechnęłam się do
niego, bo rozumiałam, że musi się tym zająć.
-Mogę tutaj z tobą posiedzieć?-
zapytałam jedynie i kolejny raz nie mogłam wyrzucić z siebie tego, co leżało mi
na sercu. Jedynym pozytywem było to, że udało mi się zasnąć i była to zasługa
ochroniarza, bo on zawsze roztaczał wokół siebie jakąś taką aurę spokoju. Po
wylądowaniu i przejeździe do hotelu czułam, że wciąż jestem bardzo zmęczona, bo
w samolocie drzemka wcale nie okazała się być długa. Mimo tego naprawdę
obawiałam się, że gdy zasnę znowu przyśni mi się ten chory sen. I kiedy biłam
się z myślami, co zrobić moim zbawieniem okazał się Steve. „Wciąż chcesz
pogadać?” – napisał do mnie a chwilę później siedział w moim pokoju.
-Wypiłem za dużo kawy i energetyków-
wyjaśnił, gdy zapytałam go, dlaczego nie śpi.
-Serce ci wysiądzie od tego. I
nerki...
-I wątroba też. Wiem- wtrącił i
usiadł na kanapie.
-Olewasz to i bagatelizujesz a to
nie są żarty- powiedziałam, otuliłam się kołdrą i usiadłam na łóżku.
-O czym chciałaś ze mną
porozmawiać?- zapytał zmieniając temat. Gdyby nie to, że od wielu dni chciałam
z siebie wyrzucić to, co tak bardzo zatruwało mi głowę, zrządziłabym mu o
zgubnym wpływie picia hektolitrów kawy i energetyków nieco dłużej.
-O Jessem- odpowiedziałam bez
ogródek.
-Okej- Steve wcale nie był
zaskoczony moimi słowami.
-On nie jest D.- być może po „on”
powinnam dodać słowo „chyba”, ale wiedziałam, że ze Stevem nie muszę dobierać
słów tak by przekazać mu coś w jakiś pokrętny sposób żeby sobie czegoś nie
pomyślał tak jak to było w przypadku Harry’ego.
-A skąd ta pewność?
-Ty też w to wątpisz- stwierdziłam,
bo widziałam jego minę. Nie był oburzony tym, co powiedziałam a raczej naprawdę
zaciekawiony, dlaczego mówię to z takim przekonaniem.
-Wątpiłem, nie wiem może wciąż wątpię-
przyznał.
-Nawet nie wiesz, jaka to ulga, że mówisz
coś takiego. Bo Harry... On od razu się wkurzył. Nie szło z nim normalnie
porozmawiać.
-Harry rozmawiał o tym ze mną-
powiedział a ja wcale nie byłam zdziwiona.
-I?
-I on też miał wątpliwości. Ali my
wszyscy cały czas wszystko sprawdzamy, monitorujemy na wszelki wypadek. Harry
mógł się wkurzyć, bo patrzy na to wszystko bardzo emocjonalnie, Jesse był twoim
chłopakiem, co dodatkowo Harry’emu zaburza logiczne myślenie, ale nawet on,
mimo nienawiści, nie był pewien czy Jesse to rzeczywiście D.
-Był?
-Jest. Nie wiem. To nie jest takie
proste, nie jest jednoznaczne. Są dowody przeciwko Jesse’emu, ale są też luki w
tej sprawie. Po tym jak go spotkałaś wtedy w teatrze razem z Harrym, Olivią i
twoim tatą podjęliśmy decyzję żeby skontaktować się z Jessem. Miała to zrobić
Olivia z prawnikiem i ze mną, ale Jesse nie chciał z nami rozmawiać.
-Dlaczego nikt mi o niczym nie
powiedział?- zapytałam nie kryjąc irytacji. Ja się zamartwiam, dręczą mnie
nocami koszmary a oni urządzają akcję i nic mi nie mówią.
-Bo nic tak naprawdę to nie wniosło
do sprawy. Nikt cię nie niepokoi, nie dostajesz żadnych wiadomości, na
koncertach też wszystko przebiega zgodnie z planem. Jesse z nami nie rozmawiał,
ale wiemy, gdzie jest i co robi i nie ma najmniejszych powodów do niepokoju.
-I stwierdziliście, że to jednak
on, prawda? Że on serio jest D.
-Wiem, że ciężko to zrozumieć, ale
on mógł się tego wyprzeć, ale powiedział tylko, że dla niego sprawa jest
zamknięta i nie zamierza do tego wracać. Dlatego to chyba prawda, on jest D..
-Chyba. Ja uważam, że to nie on i
jeśli mam rację to nadal nie wiemy kim jest D.. Co więcej wydaje mi się, że
Jesse wziął winę na siebie, bo chodzi o Jess. On ją kryje- powiedziałam a Steve
przez chwilę milczał. Wiedziałam, że też brał taki scenariusz pod uwagę. Ja
myślałam o tym cały czas.
-Nawet, jeśli tak jest i to ona
wysyłała te wiadomości to mimo wszystko on jest współwinny. Jeśli o tym
wiedział i ją krył to jest winny. To właściwie tak jakby razem z nią pisał i
wysyłał do ciebie te maile i SMS-y. Nie wiemy, co nim kierowało i jak duży
wkład miał w tej sprawie, ale dowody świadczą przeciwko niemu. Pewnie nie
dowiemy się jak było naprawdę, czy ją krył czy może nie, może to ona długo
kryła jego? Niezależnie od tego kto kogo krył, czy pisali to razem czy nie, najważniejsze,
że to się skończyło i nikt, ani ja, ani Liv a tym bardziej Harry czy twoi
rodzice, nikt z nas nie dopuści by takie coś się powtórzyło.
***
Dwa pierwsze miesiące trasy nie
dłużyły mi się tak jak zakładałam na początku. Tęskniłam za Harrym tak bardzo,
że miałam wrażenie, że czasami, leżąc w łóżku tak bardzo chciałam by mnie
przytulił, że byłam bliska odczuwania rzeczywistego bólu. Na szczęście takich
dni i nocy miałam o wiele mniej niż zakładałam z jednego powodu – zmęczenia. I
braku czasu. W gruncie rzeczy cieszyłam się, że tak jest, bo dzięki temu
potrafiłam skupić się na występach, przeżywałam to, co się wokół mnie działo i
postrzegałam to tylko i wyłącznie, jako coś pozytywnego. Fakt, że przetrwałam
tak długą rozłąkę naprawdę nieźle nie był przeszkodą do tego żeby poryczeć się
jeszcze na lotnisku, gdy Harry mnie z niego odebrał. Chyba wtedy dotarło do
mnie jak długo się nie widzieliśmy i cała ta wypierana tęsknota wyszła ze mnie
w postaci łez. Przez pierwsze dwa dni nie wychodziliśmy z domu. Ja miałam ponad
tydzień przerwy pomiędzy pierwszą i drugą częścią trasy a Harry miał kilka dni wolnych
między zdjęciami do filmu. Ten czas zleciał stanowczo zbyt szybko, ale kolejna
przerwa, która nas czekała miała być po pierwsze krótsza a po drugie druga
część trasy odbywała się w USA. Harry dogrywał w tym czasie sceny w studio w LA
byliśmy więc w tym samym kraju i mogliśmy widywać się nieco częściej niż wtedy,
gdy byliśmy na dwóch końcach świata.
-Dziękuję wam wszystkim za
przybycie! Byliście niesamowici! Jesteście wspaniali i wyjątkowi! Jeszcze raz
chcę wam podziękować! Kocham was i do zobaczenia!- powiedziałam żegnając się z
publicznością, gdy zaśpiewałam ostatnią piosenkę. Światła zgasły, wszyscy
jeszcze klaskali, krzyczeli a ja zeszłam ze sceny. Kolejny koncert przeszedł do
historii. Zeszłam kilka stopni w dół patrząc pod nogi. Spodziewałam się, że
zaraz ktoś z obsługi technicznej pomoże mi wyswobodzić się ze słuchawek a
Olivia powie, że mam chwilę by się przebrać, ale zamiast tego usłyszałam
najpiękniejszy głos na świecie.
-To było niesamowite- powiedział a
ja uniosłam głowę z prędkością światła.
-Harry!- pisnęłam podekscytowana i
nie zważając już na stopnie, kable i wszystkich dookoła od razu rzuciłam mu się
na szyję.
-Witaj skarbie- wyszeptał mi do ucha,
gdy go ściskałam.
-Dlaczego tutaj jesteś?- zapytałam
tuląc go do siebie mocniej.
-Bo się cholernie za tobą
stęskniłem- odpowiedział a ja odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego
nieco zaniepokojona.
-A teraz tak na serio, dlaczego
tutaj jesteś?
-A nie chcesz żebym tutaj był?
-Chcę, ale wiem, że nie powinno cię
tu być- powiedziałam podejrzliwie. Powinien być właśnie na planie i miałam
nadzieję, że nie przyleciał, dlatego że zeszłej nocy zamiast spać pisaliśmy do
rana a ja zakończyłam naszą rozmowę słowami „chciałabym żebyś tutaj był, nie
wiem jak ja przetrwam bez Ciebie choćby kolejny dzień”. Przypomniało mi się, co
mi powiedziała Chloe o tym, że Harry się dla mnie poświęca, dlatego zapaliło mi
się czerwone światełko.
-Spokojnie, niczego nie rzuciłem,
nie odszedłem, nie zrobiłem niczego głupiego. Reżyser się rozchorował i to na
tyle poważnie, że wszystko zostało zawieszone- wyjaśnił. To było bardzo
nietaktowne zarówno z mojej jak i jego strony, bo chyba powinniśmy współczuć
temu facetowi, że się rozchorował a my po prostu staliśmy tam uśmiechając się z
wdzięcznością, że komuś przytrafiło się coś złego.
-Wiem, że powinnam mu współczuć i
współczuję, ale to nie zmienia faktu, że bardzo się cieszę, że tu jesteś.
Oczywiście powód mnie nie cieszy, ale... Wiesz, o co mi chodzi.
-Wiem.
-A co mu się właściwie przytrafiło?
Nie coś bardzo złego, prawda?- zapytałam i w końcu zaczęłam odpinać słuchawki.
-Atak wyrostka. Musiał mieć zabieg,
ale wszystko już jest dobrze- odpowiedział. Chwilę później siedzieliśmy w
samochodzie kierowanym przez Steve’a i jechaliśmy do hotelu. Tam zjedliśmy
kolację i po tym jak załatwiłam z Olivią wszystkie pilne sprawy mieliśmy czas
dla siebie. Tylko i wyłącznie dla siebie, dlatego nie minęło wiele minut, gdy
wylądowaliśmy w łóżku. Całowaliśmy się, dotykaliśmy i wszystko zmierzało w
jednym kierunku. Zrobiło się namiętnie i zmysłowo a pragnienie bliskości
zaczęło zamraczać nam umysły.
-Nie biorę tabletek- przypomniałam
Harry’emu gdzieś pomiędzy całowaniem go i zdejmowaniem majtek. Przestałam brać
tabletki antykoncepcyjne, bo gdy nie widywałam się z Harrym nie były mi one
potrzebne.
-Okej, użyjemy gumki- powiedział
pospiesznie i wstał z łóżka. Podszedł do swojej niewielkiej walizki i po
przeszukaniu jej zawartości okazało się, że mamy problem.
-Nie masz?- zapytałam a on zaczął
przeszukiwać kieszenie spodni, portfel, bluzę, kurtkę i torbę jeszcze raz.
-Nie mam. A ty?
-Chyba też nie- odpowiedziałam i
wstałam z łóżka. Ubrałam na siebie szlafrok i po pięciu minutach poszukiwań
okazało się, że ja też nie posiadam prezerwatyw.
-Olejmy to- stwierdził Harry.
Podniósł mnie i położył na łóżku i kontynuował to, co robiliśmy zanim okazało
się, że nie możemy się kochać.
-Poczekaj- powiedziałam i złapałam
jego twarz w dłonie.
-Nie chcę- wymruczał a ja położyłam
dłonie na jego torsie i odepchnęłam go od siebie.
-Policzę chociaż, w której fazie
cyklu jestem- wiedziałam, że ta metoda antykoncepcji nie jest najlepsza, ale
nie pozostało mi nic innego. Harry westchnął zrezygnowany i położył się obok
mnie na plecach. Zanim wstałam dałam mu jeszcze buziaka w policzek i wyjęłam z
torebki kalendarz.
-I?- zapytał a ja nie miałam dla
niego dobrych wiadomości.
-I mam dni płodne, więc albo
skoczysz po gumki do sklepu, albo niestety musimy zająć się sobą w inny sposób.
-Jest też trzecie wyjście-
powiedział a ja usiadłam obok niego.
-Jakie?- Zapytałam, chociaż
domyślałam się, o co mu chodzi.
-Będziemy się kochać bez
zabezpieczenia- stwierdził i pocałował mnie w ramię.
-Harry... Ja też chcę to zrobić, bo
tęskniłam...
-Zróbmy to- wyszeptał i patrzył na
mnie tak jakby właśnie był najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.
-Skarbie nie możesz myśleć tym, co
masz między nogami.
-Nie myślę.
-Myślisz penisem a musisz myśleć
mózgiem- stwierdziłam a on się zaśmiał.
-W tym momencie myślę sercem-
powiedział a ja się zaśmiałam. To był super romantyczny tekst, rodem z
meksykańskiej telenoweli, ale wiedziałam, że mówi szczerze.
-To nie za wcześnie?- zapytałam a
on pokiwał głową.
-Twoja trasa kończy się za pół roku.
Jaka jest szansa, że od razu nam się uda?
-Patrząc na mój cykl całkiem duża-
przyznałam a w pokoju zapanowała cisza. Harry patrzył na mnie a ja się
zastanawiałam. Rozmawialiśmy na ten temat już wcześniej i moje zdanie nie
uległo zmianie. Nie byłam po prostu pewna czy to nie za wcześnie. Gdyby
rzeczywiście nam się udało kończyłabym trasę będąc w szóstym miesiącu ciąży i
nie miałam pojęcia jak zniosę te miesiące. Zuza czuła się dobrze, ale ja
przecież nigdy w ciąży nie byłam. Nie wiedziałam jak to jest. Z drugiej strony
czułam, że chcę to zrobić. Im dłużej o tym myślałam tym bardziej moje serce
krzyczało „Zrób to!”.
-Skarbie wszystko zależy od ciebie,
jeśli jeszcze nie chcesz to nie ma sprawy. Rozumiem to- powiedział po jakimś
czasie Harry. Przytulił mnie i zaczął mówić coś o tym, że jestem super a ja zrozumiałam,
że jestem gotowa. Myślałam o dziecku już od dawna i wiedziałam, że jestem
gotowa. Początkowo trochę mnie to przerażało, ale po wielu długich rozmowach z
Harrym byliśmy zdecydowani. Ja byłam zdecydowana i naprawdę tego chciałam.
Poczułam, że chcę to zrobić właśnie w tym momencie, odgoniłam od siebie
jakiekolwiek wątpliwości a Harry zaczął gadać, że pójdzie poszukać prezerwatyw.
Właśnie wtedy, kiedy byłam taka pewna.
-Zróbmy to- powiedziałam
przerywając mu rozważania na temat tego gdzie ma znaleźć gumki.
-Ubiorę się- stwierdził a ja
złapałam go za rękę, kiedy próbował wstać.
-Zróbmy to- powtórzyłam uśmiechając
się do niego jak idiotka.
-Naprawdę?
-Tak.
-Jesteś pewna? Nie chcę żebyś
myślała, że na ciebie naciskam- powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
-Gdybym nie była pewna to żadne
naciski by mnie nie przekonały- wyjaśniłam a on patrzył na mnie jak na ósmy cud
świata.
-Serio?- zapytał jeszcze raz, więc
na potwierdzenie pokiwałam jedynie głową a Harry jakby się zawiesił i w dalszym
ciągu się na mnie gapił.
-No to zacznij działać, bo
patrzeniem mi w oczy to ty nic nie wskórasz- powiedziałam śmiejąc się a on w
końcu wziął się do roboty i właściwie „pracował” prawie całą noc. Na drugi
dzień byliśmy średnio przytomni a ja przez cały czas myślałam tylko o tym, że
być może się udało. Harry też o tym myślał, bo przez cały dzień wymienialiśmy
między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Za dwa dni mój mąż wracał do LA, ale
zanim to miało nastąpić musieliśmy sprawdzić czy się udało. Nad ranem, z pomocą
Steve’a i ochrony w hotelu, wybraliśmy się na przejażdżkę i na ogół te nasze
przejażdżki nie miały żadnego konkretnego celu. Wsiadaliśmy w auto i
jeździliśmy chcąc uciec od rzeczywistości. Tym razem naszym celem była apteka,
w której kupiłam dwa testy. Kiedy weszłam do łazienki czułam tyle emocji, że
serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Instrukcję obsługi czytałam chyba pięć
razy, bo nie mogłam się skupić i zrozumieć, co tam jest napisane – jakby to
było coś skomplikowanego. Zawsze wszystko przeżywałam bardziej, taką już miałam
naturę. Kiedy w końcu zrobiłam pierwszy test i zobaczyłam jego wynik
postanowiłam zrobić też ten drugi by mieć pewność.
-Już- powiedziałam, gdy wyszłam z
łazienki. Harry, który siedział oparty o ścianę natychmiast wstał i znalazł się
przy mnie.
-I?
Cytaty ze snu Ali pochodzą z Upiora w Operze i w oryginale wyglądają tak:
1)Masquerade! Paper faces on parade...
Masquerade!
Hide your face, so the world will never find you!
Masquerade! Every face a different shade...
Masquerade!
Look around - there's another mask behind you!
2)I gave you my music...
made your song take wing...
and now, how you've
repaid me:
denied me
and betrayed me...
He was bound to love you
when he heard you sing...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz