wtorek, 27 marca 2018

Rozdział 47






-Uciekająca panna młoda! Kim właściwie jest nowa dziewczyna Nialla Horana? Nina Megger znana, jako przyjaciółka Ali Rose bla, bla, bla. Została dziewczyną Nialla Horana bla, bla, bla. I teraz słuchajcie! Jak donosi bliski znajomy Niny dziewczyna, która kreowana jest na nudną kujonkę całkiem niedawno... Uciekła sprzed ołtarza! Zrobiła do w iście hollywoodzkim stylu zostawiając w kościele niedoszłego męża i wszystkich gości!
-Nie czytaj tego- powiedziałam i zabrałam przyjaciółce komórkę.
-Jak będziemy w Irlandii mam poznać twoją mamę i jakie ja wrażenie zrobię po czymś takim?- zapytała Nialla, który przestał grać w FIFĘ i ją przytulił. To było tak słodkie, urocze i kochane, że musiałam się naprawdę postarać by się nie uśmiechnąć. Moi przyjaciele tworzyli piękną parę i jakaś część mnie wciąż nie mogła w to uwierzyć. Że oni są razem. Że Niall się zakochał i to tak na poważnie a jego serce skradła właśnie Nina. W pamięci miałam nie tylko te ich głupie docinki, ale przede wszystkim to jak długo Niall był sam.
-Kochanie nie czyta się tych gówien- powiedział Horan a ona spiorunowała go spojrzeniem.
-Muszę to czytać żeby wiedzieć jak bardzo mam przesrane.
-Moja mama nie czyta takich bzdur.
-To nie są bzdury. Przecież to prawda, popełniłam błąd i teraz cały świat o tym wie. Ja pierdolę mam przesrane. Kurwa mać- brunetka zakryła twarz w dłoniach a Niall spojrzał na mnie tak, że wiedziałam, co myśli. Jego oczy wręcz krzyczały do mnie - „Pomóż mi!”.
-Popełniłaś błąd, ale mama Nialla naprawdę nie czyta tych wypocin. No i może częściowo napisali prawdę, ale wiesz jak te pismaki to przedstawiają. Wszystko obrócą tak żeby wyszło sensacyjnie.
-Od kiedy ja jestem przez kogoś kreowana?! Na kujonkę?! Bo studia skończyłam?!
-Mnie na początku kreowali na dziwkę- powiedziałam a Nina spojrzała na mnie tak jakby nie wierzyła w to, co mówię.
-Nie musisz zmyślać żebym poczuła się lepiej.
-Nie zmyślam. Pamiętasz jak ci opowiadałam jak w Dublinie Harry’ego i mnie złapała potworna nawałnica i utknęliśmy w lesie?
-No tak. Znaleźliście hotel i Harry zachowywał się trochę jak zbok- odpowiedziała i cała nasza trójka uśmiechnęła się na te słowa.
-Jak się później okazało cały czas śledził nas fotograf, który zrobił nam zdjęcia. Na drugi dzień cały świat obiegła sensacyjna wiadomość, że robię karierę przez łóżko i wygrałam konkurs dzięki romansowi. Ile bzdur albo obrażających mnie tekstów napisano od tamtej pory? Tysiące. I wiem, że się stresujesz, że mama Nialla to zobaczy, ale po pierwsze nie zobaczy a po drugie nawet, jeśli zobaczy to cię nie osądzi na podstawie jakiegoś gówna.
-Moja mama jest przyzwyczajona do takich akcji i serio nie musisz się obawiać, że wyrobi sobie opinię na twój temat nawet, jeśli jakimś cudem by to przeczytała.
-Ale koniec końców się o tym dowie i...
-I wtedy pomyślimy o tym czy w ogóle warto się martwić- powiedział Niall i pocałował ją w czubek nosa a ja miałam ochotę zrobić im w tym momencie zdjęcie. Gdy kiedyś wezmą ślub mogłabym im dać je w prezencie. -Może pójdziemy na jakiś spacer po hotelu?
-Możemy iść coś zjeść- odpowiedziała Nina a ja już nie hamowałam się z uśmiechaniem. Wyszczerzyłam się do nich, bo patrzenie na nich i oglądanie ich takich sprawiało, że byłam szczęśliwa.
-Chętnie zjem drugą kolację- powiedział Niall śmiejąc się przy tym po swojemu. –Ali nie wyłączaj tego, jak wrócę to dokończę.
-Jasne- odpowiedziałam i odłożyłam pada, którego chłopak mi podał na stolik.
-Ja na serio nie wiedziałam, że oni piszą, że jestem kujonem- usłyszałam jeszcze zanim wyszli i zostałam sama. Zamierzałam wziąć prysznic, chwilę poleżeć, posłuchać muzyki i iść spać, bo nazajutrz czekał mnie kolejny koncert i wtedy do apartamentu wszedł Steve.
-Ali jadę sprawdzić arenę, plan na jutro znasz?
-Oczywiście- odpowiedziałam. –Dlaczego jedziesz teraz? Jest już późno.
-Tiry ze sprzętem dojechały szybciej i wolę to zrobić dzisiaj żeby nie było tak jak przedwczoraj. Wpadłem tylko po to żeby się pożegnać, bo gdy wrócę będziesz już spać. Gdyby coś się działo Jason zostaje z wami. Dobranoc. I nie siedź za długo- powiedział a wypowiadając ostatnie zdanie pogroził mi palcem.
-Tak jest. Dobranoc- odparłam z uśmiechem. Kiedy Steve wyszedł zaczęłam wcielać w życie mój plan. Wzięłam długi, gorący prysznic, napisałam do Harry’ego i się położyłam. Założyłam na uszy słuchawki, puściłam ulubioną muzykę i zamierzałam się zrelaksować i odpocząć. Nie myślałam o niczym ważnym. Wsłuchiwałam się po prostu w teksty piosenek i myślałam o kolejnych koncertach.
Patrzyłam na najpiękniejszy naszyjnik, jaki w życiu widziałam. Białe złoto w połączeniu z szafirami i diamentami tworzyło zjawiskową kompozycję.
-Wiedziałem, że ci się spodoba- powiedział Harry. Stał za mną a kiedy odwróciłam się by na niego spojrzeć okazało się, że jest w czarnym garniturze.
-Gdzie idziemy?- zapytałam i dopiero po chwili zauważyłam, że jestem ubrana w piękną, balową suknię. Chciałam się przejrzeć w lustrze żeby zobaczyć więcej, dostrzegłam jedynie, że jest czarna z domieszką innych kolorów, ale Harry wręczył mi do ręki kopertę i jej zawartość zaabsorbowała moją uwagę na tyle skutecznie, że mój ubiór od razu poszedł w zapomnienie. Próbowałam przeczytać treść zaproszenia, ale jedyne, co widziałam to słowo „Maskarada”. Gdy tylko mój wzrok lądował na pozostałych słowach totalnie wszystko mi się zlewało i rozmywało. Chciałam poprosić Harry’ego by powiedział mi, co dokładnie jest napisane na kartce, którą mi dał, ale gdy uniosłam głowę do góry okazało się, że nie jesteśmy już w domu tylko jedziemy autem. Wciąż trzymałam zaproszenie w dłoni i naprawdę chciałam zerknąć na nie jeszcze raz, ale nie mogłam. Nagle, nie do końca wiedząc jak tam dotarłam, stanęłam na schodach prowadzących do teatru? Opery? Sama nie byłam pewna, ale Harry złapał mnie za rękę i powoli, jakby w zwolnionym tempie pokonaliśmy wszystkie stopnie i weszliśmy do środka budynku. Wewnątrz, w wielkiej sali było pełno tańczących ludzi. Wszyscy byli ubrani w stroje jakby nie z tej epoki. Przyglądałam się im wszystkim, choć nikogo nie mogłam rozpoznać przez maski, które mieli na twarzach. Muzyka, do której tańczyli była taka znajoma, ale jednocześnie nie mogłam przypomnieć sobie skąd znam tę piękną, porywającą melodię. Nie zastanawiałam się nad tym długo, bo Harry, który też miał na twarzy maskę, porwał mnie do tańca i przez moment czułam się jak w bajce.
-Ali!- usłyszałam gdzieś za mną.
-Podoba ci się bal?- zapytał Harry a ja znowu usłyszałam czyjś głos.
-To nie ja- znałam go. Znałam ten głos. Zatrzymałam się na środku parkietu i zaczęłam się nerwowo rozglądać.
-Nie słuchaj go skarbie- powiedział Harry i chciał mnie pocałować, ale zrobiłam krok w tył.
-To nie ja. Odwróć się i zobacz, że to nie ja- usłyszałam jego głos tuż przy moim uchu. –Przypomnij sobie, że to nie ja.
-Jesse?- to jego głos cały czas słyszałam. Puściałam dłoń Harry’ego, który patrzył na osobę za mną. Był wściekły i przerażony.
-Spójrz, co on mi zrobił!- powiedział Jesse a ja zamknęłam oczy, bo bałam się, co zobaczę. Nie chciałam tego widzieć.
-Nie chcę- wyszeptałam i czułam jak robi mi się gorąco. Zaczęła mnie boleć ręka i nie miałam pojęcia, dlaczego.
-Spójrz na mnie!
-Jesteś D., nie wierzę, że złamałeś mi serce- powiedziałam, bo chyba to właśnie czułam. Czułam jakby właśnie to mi zrobił.
-Ali dobrze wiesz, że prawda jest taka, że ty złamałaś moje pierwsza- wyszeptał i te słowa sprawiły, że otworzyłam oczy i na niego spojrzałam. Miał na twarzy maskę tak jak wszyscy a mi zrobiło się go żal.
„Maskarada! Parada papierowych twarzy...
Maskarada! Skryj swą twarz,
aby ukryć się przed światem!
Maskarada!
Każda twarz innej barwy... Maskarada!
Obejrzyj się - Za tobą czai się inna maska!”
-Przepraszam- wyszeptałam patrząc w jego oczy. Miał na twarzy maskę, ale jego oczy poznałabym wszędzie. Nawet gdyby się nie odezwał wiedziałabym, że to on.
-Spójrz na mnie. Zobacz, co on mi zrobił- powiedział a ja dopiero zobaczyłam to, co cały czas próbował mi pokazać. Jego szyja była cała w siniakach a mi przypomniało się, co Harry mu zrobił. Chciał go udusić.
-Jesteś D., dlatego Harry to zrobił- chciałam jakoś usprawiedliwić zachowanie mojego męża nawet, jeśli było ono nie do usprawiedliwienia.
-Spójrz, co mi zrobił- powiedział jeszcze raz a ja widziałam jak na jego szyi siniaki zamieniają się w otwarte rany. Nie chciałam tego widzieć, chciałam uciec, chciałam żeby Harry mnie stamtąd zabrał. Nie słyszałam już muzyki, bo strach skutecznie ją zagłuszył.
-Harry...- wydusiłam z siebie, co i tak było dla mnie nie lada wyczynem.
„Dałem ci moją muzykę...
sprawiłem, że twoja piosenka rozwinęła skrzydła...
A teraz, jak ty
odwdzięczasz się mi,
wyrzekając się mnie
i zdradzając...
Musiał cię pokochać,
kiedy usłyszał jak śpiewasz...”
-Spójrz na swoje nadgarstki- powiedział Jesse. Mój wzrok od razu powędrował w dół i jak się okazało miałam całe pocięte ręce. Nie tylko nadgarstki, ale całe przedramiona. Moje ręce krwawiły równie mocno jak szyja Jesse’ego. Byłam przerażona. Nie miałam pojęcia, co się dzieje.
-Harry, dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam, gdy uniosłam głowę do góry i nie wiedziałam już Jesse’ego. Przede mną w czarnej masce stał Harry.
-To nie ja- odpowiedział a w jego zielonych oczach dojrzałam nieśmiało pojawiające się łzy. –To D.
-Przecież mnie znasz, wiesz, że cię kochałem- usłyszałam głos Jesse’ego. Nie wiedziałam skąd dobiegał, ale wydawało mi się, że jest tuż za mną. Byłam skołowana, przerażona i nie miałam pojęcia, co się dzieje. Spojrzałam jeszcze raz na moje zakrwawione ręce i okazało się, że w dłoni wciąż trzymam zaproszenie. W dalszym ciągu nie mogłam przeczytać całości, byłam bliska płaczu i wtedy udało mi się przeczytać niewielki skrawek, właściwie kilka linijek tekstu, gdzieś na samym środku kartki.
„Maskarada! Parada papierowych twarzy...
Maskarada! Skryj swą twarz,
aby ukryć się przed światem!”
Przez moment patrzyłam na te słowa do momentu, kiedy bałam się tak bardzo, że zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że gdy je otworzę wszystko zniknie.
-Jesteś takim tchórzem- usłyszałam, ale nie wiedziałam, kto to powiedział. Głos należał do kobiety. Chciałam się dowiedzieć, kim ona jest, dlatego niepewnie i powoli otworzyłam oczy, ale jedyne, co widziałam to kartka. Znowu wszystko było dziwnie zamazane poza małym, krótkim, strasznym podpisem. „Całuski D.!”.
Gdy się obudziłam byłam cała spocona. Było mi niesamowicie duszno i przez kilka minut leżałam w bezruchu oddychając głęboko. To był tylko sen. Niesamowicie przerażający, ale to nie wydarzyło się naprawdę. Mimo tego, gdy odzyskałam zdolność poruszania się sprawdziłam swoje ręce. Nic im nie było, ale wciąż czułam jakby były pokryte krwią. Kontaktowałam już normalnie, byłam rozbudzona, ale wciąż czułam ogromny strach. Miałam ochotę iść obudzić wszystkich, chciałam zadzwonić do Harry’ego. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i okazało się, że wcale nie jest tak późno. To było głupie, bo bałam się wyjść z łóżka, ale musiałam z kimś porozmawiać i w tym momencie była tylko jedna taka osoba. Steve. Już od ponad miesiąca, od rozpoczęcia trasy, próbowałam z nim porozmawiać, ale jakimś cudem prawie nigdy nie zostawaliśmy sami a gdy już zostawaliśmy moment zawsze wydawał mi się jakiś nieodpowiedni. Z Harrym nie mogłam pogadać na temat Jesse’ego a odkąd go spotkałam cały czas miałam go w głowie i ten cholerny koszmar nawiedzał mnie, co jakiś czas. Liczyłam na to, że Steve mnie zrozumie, może sam też czuł tak jak ja, że D. to nie Jesse? Mimo jakiegoś idiotycznego lęku wstałam z łóżka, ubrałam szlafrok i wyszłam z pokoju. Przeszłam przez salon, który był centralnym pomieszczeniem w apartamencie, który dzieliłam z Olivią, Niną i Niallem i po przekroczeniu czegoś w rodzaju niewielkiego holu wyszłam na zewnątrz. Skierowałam się do pokoju ochroniarzy, w którym miał siedzieć Jason. Mężczyzna powiedział, że Steve jeszcze nie wrócił a ja postanowiłam odłożyć, kolejny raz, rozmowę z nim. Wiedziałam, że mój przyjaciel wróci zmęczony i nie powinnam męczyć go rozmowami, dlatego wróciłam do swojej sypialni i zamiast spać wchodziłam na wszystkie portale społecznościowe, na których miałam konta. Zaczęłam od Twittera a skończyłam na Snapchacie. Bałam się zamknąć oczy, bo za każdym razem, gdy to robiłam widziałam krew sączącą się z szyi Jesse’ego, słyszałam muzykę z Upiora, widziałam ten cholerny podpis D.. Zasnęłam ze zmęczenia, nad ranem. Przez pół nocy, by zająć czymś głowę, zajmowałam się pisaniem postów, pisaniem z fanami i czytaniem tego, co chcieli mi przekazać. Cały dzień chodziłam jak cień siebie nie, dlatego że się nie wyspałam, ale dlatego że cały czas przypominał mi się ten koszmar. Po koncercie zjedliśmy kolację i razem z częścią ekipy wylatywaliśmy do kolejnego miasta. Wiedziałam, że wszyscy jesteśmy zmęczeni, sama ledwo trzymałam się na nogach, ale mimo tego w samolocie bałam się zasnąć. Kiedy wstałam by pójść do toalety i zobaczyłam, że śpią wszyscy poza Stevem, Niną i Niallem nie zastanawiałam się ani minuty dłużej. Usiadłam obok ochroniarza i postanowiłam w końcu powiedzieć mu o moich wątpliwościach. Chciałam to zrobić w cztery oczy, ale wiedziałam, że lepsza okazja może się w najbliższych dniach już nie nadarzyć.
-Steve możemy pogadać?- zaczęłam o on uniósł wzrok znad laptopa.
-Oczywiście- odpowiedział i się uśmiechnął. Przesiadł się o jedno miejsce, dlatego mogłam usiąść obok niego.
-Tylko chcę żeby ta rozmowa pozostała między nami- zaznaczyłam a on spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Może poczekamy z tym aż dolecimy na miejsce?- zaproponował a ja już chciałam odpowiedzieć, że nie chcę czekać, ale podeszła do nas Olivia.
-Właśnie dostałam wiadomość, że jest jakiś kłopot z autami, które miały zabrać nas z lotniska- powiedziała do Steve’a. Mężczyzna spojrzał na mnie przepraszająco, więc uśmiechnęłam się do niego, bo rozumiałam, że musi się tym zająć.
-Mogę tutaj z tobą posiedzieć?- zapytałam jedynie i kolejny raz nie mogłam wyrzucić z siebie tego, co leżało mi na sercu. Jedynym pozytywem było to, że udało mi się zasnąć i była to zasługa ochroniarza, bo on zawsze roztaczał wokół siebie jakąś taką aurę spokoju. Po wylądowaniu i przejeździe do hotelu czułam, że wciąż jestem bardzo zmęczona, bo w samolocie drzemka wcale nie okazała się być długa. Mimo tego naprawdę obawiałam się, że gdy zasnę znowu przyśni mi się ten chory sen. I kiedy biłam się z myślami, co zrobić moim zbawieniem okazał się Steve. „Wciąż chcesz pogadać?” – napisał do mnie a chwilę później siedział w moim pokoju.
-Wypiłem za dużo kawy i energetyków- wyjaśnił, gdy zapytałam go, dlaczego nie śpi.
-Serce ci wysiądzie od tego. I nerki...
-I wątroba też. Wiem- wtrącił i usiadł na kanapie.
-Olewasz to i bagatelizujesz a to nie są żarty- powiedziałam, otuliłam się kołdrą i usiadłam na łóżku.
-O czym chciałaś ze mną porozmawiać?- zapytał zmieniając temat. Gdyby nie to, że od wielu dni chciałam z siebie wyrzucić to, co tak bardzo zatruwało mi głowę, zrządziłabym mu o zgubnym wpływie picia hektolitrów kawy i energetyków nieco dłużej.
-O Jessem- odpowiedziałam bez ogródek.
-Okej- Steve wcale nie był zaskoczony moimi słowami.
-On nie jest D.- być może po „on” powinnam dodać słowo „chyba”, ale wiedziałam, że ze Stevem nie muszę dobierać słów tak by przekazać mu coś w jakiś pokrętny sposób żeby sobie czegoś nie pomyślał tak jak to było w przypadku Harry’ego.
-A skąd ta pewność?
-Ty też w to wątpisz- stwierdziłam, bo widziałam jego minę. Nie był oburzony tym, co powiedziałam a raczej naprawdę zaciekawiony, dlaczego mówię to z takim przekonaniem.
-Wątpiłem, nie wiem może wciąż wątpię- przyznał.
-Nawet nie wiesz, jaka to ulga, że mówisz coś takiego. Bo Harry... On od razu się wkurzył. Nie szło z nim normalnie porozmawiać.
-Harry rozmawiał o tym ze mną- powiedział a ja wcale nie byłam zdziwiona.
-I?
-I on też miał wątpliwości. Ali my wszyscy cały czas wszystko sprawdzamy, monitorujemy na wszelki wypadek. Harry mógł się wkurzyć, bo patrzy na to wszystko bardzo emocjonalnie, Jesse był twoim chłopakiem, co dodatkowo Harry’emu zaburza logiczne myślenie, ale nawet on, mimo nienawiści, nie był pewien czy Jesse to rzeczywiście D.
-Był?
-Jest. Nie wiem. To nie jest takie proste, nie jest jednoznaczne. Są dowody przeciwko Jesse’emu, ale są też luki w tej sprawie. Po tym jak go spotkałaś wtedy w teatrze razem z Harrym, Olivią i twoim tatą podjęliśmy decyzję żeby skontaktować się z Jessem. Miała to zrobić Olivia z prawnikiem i ze mną, ale Jesse nie chciał z nami rozmawiać.
-Dlaczego nikt mi o niczym nie powiedział?- zapytałam nie kryjąc irytacji. Ja się zamartwiam, dręczą mnie nocami koszmary a oni urządzają akcję i nic mi nie mówią.
-Bo nic tak naprawdę to nie wniosło do sprawy. Nikt cię nie niepokoi, nie dostajesz żadnych wiadomości, na koncertach też wszystko przebiega zgodnie z planem. Jesse z nami nie rozmawiał, ale wiemy, gdzie jest i co robi i nie ma najmniejszych powodów do niepokoju.
-I stwierdziliście, że to jednak on, prawda? Że on serio jest D.
-Wiem, że ciężko to zrozumieć, ale on mógł się tego wyprzeć, ale powiedział tylko, że dla niego sprawa jest zamknięta i nie zamierza do tego wracać. Dlatego to chyba prawda, on jest D..
-Chyba. Ja uważam, że to nie on i jeśli mam rację to nadal nie wiemy kim jest D.. Co więcej wydaje mi się, że Jesse wziął winę na siebie, bo chodzi o Jess. On ją kryje- powiedziałam a Steve przez chwilę milczał. Wiedziałam, że też brał taki scenariusz pod uwagę. Ja myślałam o tym cały czas.
-Nawet, jeśli tak jest i to ona wysyłała te wiadomości to mimo wszystko on jest współwinny. Jeśli o tym wiedział i ją krył to jest winny. To właściwie tak jakby razem z nią pisał i wysyłał do ciebie te maile i SMS-y. Nie wiemy, co nim kierowało i jak duży wkład miał w tej sprawie, ale dowody świadczą przeciwko niemu. Pewnie nie dowiemy się jak było naprawdę, czy ją krył czy może nie, może to ona długo kryła jego? Niezależnie od tego kto kogo krył, czy pisali to razem czy nie, najważniejsze, że to się skończyło i nikt, ani ja, ani Liv a tym bardziej Harry czy twoi rodzice, nikt z nas nie dopuści by takie coś się powtórzyło.
***
Dwa pierwsze miesiące trasy nie dłużyły mi się tak jak zakładałam na początku. Tęskniłam za Harrym tak bardzo, że miałam wrażenie, że czasami, leżąc w łóżku tak bardzo chciałam by mnie przytulił, że byłam bliska odczuwania rzeczywistego bólu. Na szczęście takich dni i nocy miałam o wiele mniej niż zakładałam z jednego powodu – zmęczenia. I braku czasu. W gruncie rzeczy cieszyłam się, że tak jest, bo dzięki temu potrafiłam skupić się na występach, przeżywałam to, co się wokół mnie działo i postrzegałam to tylko i wyłącznie, jako coś pozytywnego. Fakt, że przetrwałam tak długą rozłąkę naprawdę nieźle nie był przeszkodą do tego żeby poryczeć się jeszcze na lotnisku, gdy Harry mnie z niego odebrał. Chyba wtedy dotarło do mnie jak długo się nie widzieliśmy i cała ta wypierana tęsknota wyszła ze mnie w postaci łez. Przez pierwsze dwa dni nie wychodziliśmy z domu. Ja miałam ponad tydzień przerwy pomiędzy pierwszą i drugą częścią trasy a Harry miał kilka dni wolnych między zdjęciami do filmu. Ten czas zleciał stanowczo zbyt szybko, ale kolejna przerwa, która nas czekała miała być po pierwsze krótsza a po drugie druga część trasy odbywała się w USA. Harry dogrywał w tym czasie sceny w studio w LA byliśmy więc w tym samym kraju i mogliśmy widywać się nieco częściej niż wtedy, gdy byliśmy na dwóch końcach świata.
-Dziękuję wam wszystkim za przybycie! Byliście niesamowici! Jesteście wspaniali i wyjątkowi! Jeszcze raz chcę wam podziękować! Kocham was i do zobaczenia!- powiedziałam żegnając się z publicznością, gdy zaśpiewałam ostatnią piosenkę. Światła zgasły, wszyscy jeszcze klaskali, krzyczeli a ja zeszłam ze sceny. Kolejny koncert przeszedł do historii. Zeszłam kilka stopni w dół patrząc pod nogi. Spodziewałam się, że zaraz ktoś z obsługi technicznej pomoże mi wyswobodzić się ze słuchawek a Olivia powie, że mam chwilę by się przebrać, ale zamiast tego usłyszałam najpiękniejszy głos na świecie.
-To było niesamowite- powiedział a ja uniosłam głowę z prędkością światła.
-Harry!- pisnęłam podekscytowana i nie zważając już na stopnie, kable i wszystkich dookoła od razu rzuciłam mu się na szyję.
-Witaj skarbie- wyszeptał mi do ucha, gdy go ściskałam.
-Dlaczego tutaj jesteś?- zapytałam tuląc go do siebie mocniej.
-Bo się cholernie za tobą stęskniłem- odpowiedział a ja odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego nieco zaniepokojona.
-A teraz tak na serio, dlaczego tutaj jesteś?
-A nie chcesz żebym tutaj był?
-Chcę, ale wiem, że nie powinno cię tu być- powiedziałam podejrzliwie. Powinien być właśnie na planie i miałam nadzieję, że nie przyleciał, dlatego że zeszłej nocy zamiast spać pisaliśmy do rana a ja zakończyłam naszą rozmowę słowami „chciałabym żebyś tutaj był, nie wiem jak ja przetrwam bez Ciebie choćby kolejny dzień”. Przypomniało mi się, co mi powiedziała Chloe o tym, że Harry się dla mnie poświęca, dlatego zapaliło mi się czerwone światełko.
-Spokojnie, niczego nie rzuciłem, nie odszedłem, nie zrobiłem niczego głupiego. Reżyser się rozchorował i to na tyle poważnie, że wszystko zostało zawieszone- wyjaśnił. To było bardzo nietaktowne zarówno z mojej jak i jego strony, bo chyba powinniśmy współczuć temu facetowi, że się rozchorował a my po prostu staliśmy tam uśmiechając się z wdzięcznością, że komuś przytrafiło się coś złego.
-Wiem, że powinnam mu współczuć i współczuję, ale to nie zmienia faktu, że bardzo się cieszę, że tu jesteś. Oczywiście powód mnie nie cieszy, ale... Wiesz, o co mi chodzi.
-Wiem.
-A co mu się właściwie przytrafiło? Nie coś bardzo złego, prawda?- zapytałam i w końcu zaczęłam odpinać słuchawki.
-Atak wyrostka. Musiał mieć zabieg, ale wszystko już jest dobrze- odpowiedział. Chwilę później siedzieliśmy w samochodzie kierowanym przez Steve’a i jechaliśmy do hotelu. Tam zjedliśmy kolację i po tym jak załatwiłam z Olivią wszystkie pilne sprawy mieliśmy czas dla siebie. Tylko i wyłącznie dla siebie, dlatego nie minęło wiele minut, gdy wylądowaliśmy w łóżku. Całowaliśmy się, dotykaliśmy i wszystko zmierzało w jednym kierunku. Zrobiło się namiętnie i zmysłowo a pragnienie bliskości zaczęło zamraczać nam umysły.
-Nie biorę tabletek- przypomniałam Harry’emu gdzieś pomiędzy całowaniem go i zdejmowaniem majtek. Przestałam brać tabletki antykoncepcyjne, bo gdy nie widywałam się z Harrym nie były mi one potrzebne.
-Okej, użyjemy gumki- powiedział pospiesznie i wstał z łóżka. Podszedł do swojej niewielkiej walizki i po przeszukaniu jej zawartości okazało się, że mamy problem.
-Nie masz?- zapytałam a on zaczął przeszukiwać kieszenie spodni, portfel, bluzę, kurtkę i torbę jeszcze raz.
-Nie mam. A ty?
-Chyba też nie- odpowiedziałam i wstałam z łóżka. Ubrałam na siebie szlafrok i po pięciu minutach poszukiwań okazało się, że ja też nie posiadam prezerwatyw.
-Olejmy to- stwierdził Harry. Podniósł mnie i położył na łóżku i kontynuował to, co robiliśmy zanim okazało się, że nie możemy się kochać.
-Poczekaj- powiedziałam i złapałam jego twarz w dłonie.
-Nie chcę- wymruczał a ja położyłam dłonie na jego torsie i odepchnęłam go od siebie.
-Policzę chociaż, w której fazie cyklu jestem- wiedziałam, że ta metoda antykoncepcji nie jest najlepsza, ale nie pozostało mi nic innego. Harry westchnął zrezygnowany i położył się obok mnie na plecach. Zanim wstałam dałam mu jeszcze buziaka w policzek i wyjęłam z torebki kalendarz.
-I?- zapytał a ja nie miałam dla niego dobrych wiadomości.
-I mam dni płodne, więc albo skoczysz po gumki do sklepu, albo niestety musimy zająć się sobą w inny sposób.
-Jest też trzecie wyjście- powiedział a ja usiadłam obok niego.
-Jakie?- Zapytałam, chociaż domyślałam się, o co mu chodzi.
-Będziemy się kochać bez zabezpieczenia- stwierdził i pocałował mnie w ramię.
-Harry... Ja też chcę to zrobić, bo tęskniłam...
-Zróbmy to- wyszeptał i patrzył na mnie tak jakby właśnie był najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.
-Skarbie nie możesz myśleć tym, co masz między nogami.
-Nie myślę.
-Myślisz penisem a musisz myśleć mózgiem- stwierdziłam a on się zaśmiał.
-W tym momencie myślę sercem- powiedział a ja się zaśmiałam. To był super romantyczny tekst, rodem z meksykańskiej telenoweli, ale wiedziałam, że mówi szczerze.  
-To nie za wcześnie?- zapytałam a on pokiwał głową.
-Twoja trasa kończy się za pół roku. Jaka jest szansa, że od razu nam się uda?
-Patrząc na mój cykl całkiem duża- przyznałam a w pokoju zapanowała cisza. Harry patrzył na mnie a ja się zastanawiałam. Rozmawialiśmy na ten temat już wcześniej i moje zdanie nie uległo zmianie. Nie byłam po prostu pewna czy to nie za wcześnie. Gdyby rzeczywiście nam się udało kończyłabym trasę będąc w szóstym miesiącu ciąży i nie miałam pojęcia jak zniosę te miesiące. Zuza czuła się dobrze, ale ja przecież nigdy w ciąży nie byłam. Nie wiedziałam jak to jest. Z drugiej strony czułam, że chcę to zrobić. Im dłużej o tym myślałam tym bardziej moje serce krzyczało „Zrób to!”.
-Skarbie wszystko zależy od ciebie, jeśli jeszcze nie chcesz to nie ma sprawy. Rozumiem to- powiedział po jakimś czasie Harry. Przytulił mnie i zaczął mówić coś o tym, że jestem super a ja zrozumiałam, że jestem gotowa. Myślałam o dziecku już od dawna i wiedziałam, że jestem gotowa. Początkowo trochę mnie to przerażało, ale po wielu długich rozmowach z Harrym byliśmy zdecydowani. Ja byłam zdecydowana i naprawdę tego chciałam. Poczułam, że chcę to zrobić właśnie w tym momencie, odgoniłam od siebie jakiekolwiek wątpliwości a Harry zaczął gadać, że pójdzie poszukać prezerwatyw. Właśnie wtedy, kiedy byłam taka pewna.
-Zróbmy to- powiedziałam przerywając mu rozważania na temat tego gdzie ma znaleźć gumki.
-Ubiorę się- stwierdził a ja złapałam go za rękę, kiedy próbował wstać.
-Zróbmy to- powtórzyłam uśmiechając się do niego jak idiotka.
-Naprawdę?
-Tak.
-Jesteś pewna? Nie chcę żebyś myślała, że na ciebie naciskam- powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
-Gdybym nie była pewna to żadne naciski by mnie nie przekonały- wyjaśniłam a on patrzył na mnie jak na ósmy cud świata.
-Serio?- zapytał jeszcze raz, więc na potwierdzenie pokiwałam jedynie głową a Harry jakby się zawiesił i w dalszym ciągu się na mnie gapił.
-No to zacznij działać, bo patrzeniem mi w oczy to ty nic nie wskórasz- powiedziałam śmiejąc się a on w końcu wziął się do roboty i właściwie „pracował” prawie całą noc. Na drugi dzień byliśmy średnio przytomni a ja przez cały czas myślałam tylko o tym, że być może się udało. Harry też o tym myślał, bo przez cały dzień wymienialiśmy między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Za dwa dni mój mąż wracał do LA, ale zanim to miało nastąpić musieliśmy sprawdzić czy się udało. Nad ranem, z pomocą Steve’a i ochrony w hotelu, wybraliśmy się na przejażdżkę i na ogół te nasze przejażdżki nie miały żadnego konkretnego celu. Wsiadaliśmy w auto i jeździliśmy chcąc uciec od rzeczywistości. Tym razem naszym celem była apteka, w której kupiłam dwa testy. Kiedy weszłam do łazienki czułam tyle emocji, że serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Instrukcję obsługi czytałam chyba pięć razy, bo nie mogłam się skupić i zrozumieć, co tam jest napisane – jakby to było coś skomplikowanego. Zawsze wszystko przeżywałam bardziej, taką już miałam naturę. Kiedy w końcu zrobiłam pierwszy test i zobaczyłam jego wynik postanowiłam zrobić też ten drugi by mieć pewność.
-Już- powiedziałam, gdy wyszłam z łazienki. Harry, który siedział oparty o ścianę natychmiast wstał i znalazł się przy mnie.
-I?





Cytaty ze snu Ali pochodzą z Upiora w Operze i w oryginale wyglądają tak:
1)Masquerade! Paper faces on parade...
Masquerade!
Hide your face, so the world will never find you!
Masquerade! Every face a different shade...
Masquerade!
Look around - there's another mask behind you!
2)I gave you my music...

made your song take wing...
and now, how you've
repaid me:
denied me
and betrayed me...
He was bound to love you
when he heard you sing...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz