wtorek, 31 lipca 2018

Rozdział 50





Patrzyłam w lustro, w swoje ciemne oczy i nie wiedziałam, co mam zrobić. Odkąd wróciłam do Harry'ego, wszystko w moim życiu, wszystko, co mnie budowało i określało zdawało się trafić na odpowiednie miejsce. Wszystko się ułożyło i stanowiło spójną, prawdziwą, trwałą całość. Problemy życia codziennego zdawały się nie mieć dla mnie znaczenia. Nie nazywałam ich nawet problemami. Z Harrym u boku nic nie było dla mnie za duże, za ciężkie, za trudne. Miałam jego, miałam pewność, że jestem silna, miałam prawdziwych przyjaciół, miałam rodzinę, miałam wszystko. Cały czas czułam się szczęśliwa i nic ani nikt nie potrafił tego zmienić. Kiedy zobaczyłam dwie kreski, dwie małe kreski nie do końca umiałam uświadomić sobie, co to właściwie znaczy. Być może to moja artystyczna dusza, a może po prostu taka byłam, taki miałam charakter, ale przeżywałam. Po prostu przeżywałam wszystko. Mimo że znałam Harry'ego, wiedziałam, jaki jest, wiedziałam, co lubi a czego nie znosi, znałam sposób, w jaki lubi całować i być całowany, dotykać i być dotykany, widziałam jego uśmiech tysiące razy, czułam jego zapach nawet, gdy nie było go przy mnie, moje serce wciąż zaczynało bić szybciej, gdy się do mnie uśmiechał, gdy mnie przytulał, jego pocałunki i dotyk za każdym razem budziły do życia motyle w moim brzuchu. Śpiewając piosenki o miłości wciąż potrafiłam po prostu stanąć na scenie totalnie wzruszona, bo przeżywałam sam fakt, że śpiewam o nim. Przeżywałam i podchodziłam emocjonalnie do wszystkiego, co było związane z Harrym, ale nie tylko z nim. Byłam rozemocjonowana, jeśli chodziło o wszystkich i wszystko, na czym mi zależało w życiu, dlatego widząc dwie kreski nie wiedziałam czy powinnam dopuścić do siebie te emocje. Znałam siebie i wiedziałam, że jeśli to zrobię i uświadomię sobie, co się stało, poczuję tak ogromne szczęście, że zacznę płakać i chyba nikt nie będzie mnie w stanie uspokoić. Poza Harrym. Ale jego nie było i musiałam poczekać z uświadamianiem sobie tego jak wielkie szczęście na nas spadło aż Harry przyleci do Londynu. Właściwie nawet nie byłam do końca pewna czy mogłabym nazwać to szczęściem, bo to uczucie wypełniało mnie nieustannie od dawna, bo od dawna wiodłam szczęśliwe i praktycznie bezproblemowe życie. Jako że nie mogłam dać się ponieść emocjom zaczęłam szybko chować kosmetyki do szafki i kosmetyczki. Odłożyłam na miejsce suszarkę do włosów i lakier. Test wzięłam ze sobą i schowałam w szafce nocnej przy łóżku w sypialni. Gdy wyszłam z pokoju na końcu korytarza stał Steve. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć a on chyba nie wiedział czy chce mnie o coś w ogóle pytać, dlatego gdy do niego podeszłam uśmiechnęłam się. Szeroko i szczerze a on zrobił dokładnie to samo. Nic nie musiałam mu mówić, sam się domyślił. Był pierwszą osobą, która się dowiedziała. Zanim się odezwał przytulił mnie. Nie trwało to jakoś bardzo długo, nie obejmował mnie mocno, ale kiedy mnie puścił spojrzał mi w oczy w ten sposób. To spojrzenie, które wyrażało jego wzruszenie, to, którym obdarzył mnie jak do tej pory tylko dwa razy, pierwszy wiele lat temu po moim wyjściu ze szpitala, drugi, gdy wychodziłam za mąż.
-Plan na dziś jest aktualny czy chciałabyś coś zmienić?- zapytał a wzruszenie można było usłyszeć w jego głosie. Steve to twardziel o gołębim sercu. Kochał mnie tak jak ja jego i ten rodzaj miłości, którą darzy się przyjaciela jest naprawdę wyjątkowy i ważny. Bo, mimo że kochałam go w inny sposób niż Harry'ego czy moich rodziców nie mogłabym zaprzeczyć, że kocham go z całych sił.
-Nie, wszystko jest okej, nie muszę nic zmieniać.
-Olivia, Nina i przyjaciółka Gemmy są już w salonie- powiedział cicho.
-W takim razie do nich chodźmy- zaproponowałam a on kiwnął głową i pokazał żebym szła pierwsza.
-Ali! Hej, twoja kawa- powiedziała na powitanie Olivia.
-Hej, super, że organizujemy tę imprezę razem- oznajmiła Viki witając mnie niewielkim całusem w policzek.
-Hej, też się cieszę i dzięki za kawę- odparłam i całą swoją uwagę skupiłam na nich. Zanim to zrobiłam spojrzałam na Ninę, która bacznie mi się przyglądała. Uśmiechnęłam się do niej tak jak wcześniej do Steve'a i tak samo jak jemu, jej to wystarczyło. Wiedziała już wszystko, dlatego odwzajemniła mój uśmiech i złapała mnie za rękę. Wszystko to trwało chwilę, ale tyle wystarczyło żebym zobaczyła radość na twarzy przyjaciółki. Później obie skupiłyśmy się na rozemocjonowanej Viki i zajęłyśmy się organizacją wieczoru panieńskiego. Wydawało mi się, że postronny obserwator nie zauważyłby, że właśnie wydarzyło się w moim życiu coś, co kompletnie je odmieniło. Osoby, które mnie nie znają nic by nie zauważyły. Olivia do nich nie należała, dlatego zwróciła uwagę na to, że nie wypiłam choćby łyczka kawy. Nie byłam nawet pewna, dlaczego tego nie zrobiłam, nie byłam pewna czy mogę ją wypić. Właściwie w pewnym momencie poczułam się dziwnie skołowana i jakby poza tym, co aktualnie robiłam i Liv to wychwyciła. Moje rozkojarzenie utrudniało mi szybkie myślenie i początkowo praktycznie się nie odzywałam i nie uczestniczyłam w ich żywo toczonej konwersacji. Dopiero po interwencji Olivii i jej „Ali wypij kawę, bo śpisz" ogarnęłam się i skupiłam na tym, co musiałam zrobić. Gdy zjadłyśmy śniadanie i wstępnie wszystko ustaliłyśmy udałyśmy się na mały rajd po Londynie. Część rzeczy udało się ustalić telefonicznie, ale resztę musiałyśmy załatwić osobiście. Wieczorem spotkałam się z Gemmą, która przyjechała do mnie na kolacje i została aż do rana. Oczywiście nie chciałam zdradzać jej szczegółów wieczoru, który dla niej planowałyśmy i wszystkie niespodzianki trzymałam w tajemnicy jednak ogólnymi informacjami musiałam się z nią podzielić. Poza tym cudownie było spędzić z nią czas i tak po prostu, zwyczajnie usiąść na kanapie i pogadać. Następnego dnia rozstałyśmy się w południe a ja rozpoczęłam przygotowania do balu dobroczynnego, na którym miałam pojawić się wieczorem. Kurt i Nina szli ze mną, jako moje osoby towarzyszące, dlatego to z nimi spędziłam prawie cały dzień, podczas którego nic właściwie się nie wydarzyło. Nic nadzwyczajnego, ja też nie zachowywałam się inaczej niż zwykle. Nie zapomniałam, co wydarzyło się poprzedniego dnia, zdążyłam się nawet umówić do ginekologa, ale nie wpadłam w obsesję myślenia o tym, że jestem w ciąży. Funkcjonowałam zupełnie normalnie a moją głowę w pewnym momencie zajęło coś zupełnie innego. Gdy siedziałam przed lustrem a fryzjerka układała mi włosy stało się coś, co na pierwszy rzut oka było nieznaczące.
-Ali w tym roku nie będzie cię na Teen Choice Awards- powiedziała Olivia, gdy skończyła rozmawiać na ten temat przez telefon.
-Dlaczego?- zapytałam szczerze zasmucona. Uwielbiałam TCA i podczas planowania trasy umieściłam tę imprezę na liście spraw, które są ważne i chcę mieć wtedy wolne.
-Wiem, że lubisz tę galę, ale jednak nie damy rady tam dotrzeć- skłamała. Wiedziałam, że kłamie, bo nominacje do nagród ogłoszono już jakiś czas temu i wiedziałam, w jakich kategoriach mam szansę wygrać. Wszyscy bardzo chwalili moją trasę i między innymi w tej kategorii byłam nominowana. Bal a właściwie przyjęcie połączone z wręczeniem nagród, na które się wybierałam też był z nią związany.
-Przecież...- chciałam powiedzieć, że wszystko było już wcześniej ustalone, ale ona natychmiast mi przerwała.
-Wiem, miałaś się tam pojawić, ale to nie nasza wina tylko organizatorów. Przepraszam, ale muszę zadzwonić, bo wszystko się pomieszało. Przykro mi Ali- powiedziała i wyszła z komórką w dłoni. Na początku to mi wystarczyło i było mi po prostu przykro, że nie będzie mi dane zjawić się wtedy w LA, ale tak naprawdę nie miałam czasu nawet o tym pomyśleć i się zastanowić. Nina od razu mnie zagadała, później Kurt i zupełnie zapomniałam o całej sprawie. Jadąc na galę powtarzałam jeszcze swoje przemówienie i to na tym byłam skupiona w stu procentach. Już od jakiegoś czasu wiedziałam, że trasa zostanie doceniona i razem z całym zespołem ułożyłam przemowę na tę okazję. Zanim weszłam na scenę by odebrać symboliczną statuetkę puszczono nagranie z jednego z koncertów. Był to fragment piosenki „Loser Like Me" i oglądając ten filmik zupełnie opuścił mnie stres i poczułam radość i dumę, że ktoś docenił to, co robię. 
   
Kiedy wyszłam na scenę czułam ogromne wzruszenie i mimo że miałam świetnie przećwiczoną przemowę nieco ją zmieniłam. Nie planowałam tego, bo z czasem zatraciłam w sobie tę cząstkę spontaniczności, przynajmniej w takich momentach. Ta trasa znaczyła dla mnie bardzo dużo i zaczęłam o tym mówić. Wyjaśniłam, że nie byłoby mnie tam gdyby nie wspaniałe, inspirujące osoby, które nie tylko były ze mną podczas koncertów i tworzyły je razem ze mną, ale udało mi się osiągnąć to wszystko także dzięki tym, których poznałam a ich siła, pasja, unikalność były dla mnie inspiracją. Zależało mi żeby pokazać światu jak ja rozumiem słowo tolerancja i właśnie tym kierowałam się podczas dobierania osób, które dzieliły ze mną miejsce na scenie. Oczywiście podczas wyboru ja i cały sztab ludzi kierował się tym by każdy artysta, który był częścią show był utalentowany i profesjonalny, ale jednocześnie zależało nam na znalezieniu osób niepowtarzalnych. Dlatego cały nasz zespół wydawał się być zbieraniną indywidualności na pierwszy rzut oka niepasujących do siebie, ale właśnie to sprawiało, że byliśmy tacy wyjątkowi. Bo poza tymi wszystkimi super ważnymi kryteriami, dla mnie najistotniejsza była jedna, podstawowa zasada. Nikogo nie dyskryminujemy. To było dla mnie najważniejsze i właśnie, dlatego częścią mojej ekipy był chociażby niepełnosprawny, ale obdarzony wspaniałym głosem, Artie. Musiałam o tym opowiedzieć, dlatego, mimo że miałam minutę na wygłoszenie przemówienia mówiłam znacznie dłużej.
-Chyba kilka osób miało przeze mnie mały zawał serca, bo zaburzyłam im plan, ale natchnęło mnie, więc mówiłam- wymamrotałam do telefonu niewyraźnie.
-Miałaś mały zawał serca?- zapytał Harry a ja starałam się przeżuć szybko to, co miałam w ustach.
-Oni mieli, bo za długo mówiłam.
-Ali mów wyraźniej, bo nie dość, że cię nie rozumiem to jeszcze tutaj jest głośno i ledwo słyszę- powiedział głośno, przez co musiałam odsunąć komórkę od ucha.
-Nie krzycz, bo ogłuchnę.
-Co? Ali, jeśli tak ma wyglądać ta rozmowa to może ją zakończmy- po tonie jego głosu stwierdzałam, że jest poirytowany, marudny i wkurzony. Gdyby wiedział, co mu powiem, gdy przyleci do Londynu od razu przeszłyby mu te humorki. W końcu to ja byłam w ciąży i to ja miałam prawo je mieć a nie on.
-Jeju nie zrzędź tak. Ciesz się, że ze mną rozmawiasz, że niedługo do mnie przylecisz a nie zachowujesz się jak zdziadziały dziad.
-Po prostu ludzie bywają bardzo irytujący i upierdliwi.
-Kto cię tak wkurzył?- zapytałam i spojrzałam na Steve'a, który prowadził samochód.
-Dzisiaj wkurwiło mnie tyle osób, że mógłbym przez godzinę o tym mówić.
-Skarbie, tak już czasami bywa, jeśli ci to jakoś pomoże to śmiało, mów, kto cię tak wkurzył- westchnęłam i na początku było mi przykro, że Harry ma taki zły dzień. Kiedy jednak powiedział, co go tak „wkurwiało" zachciało mi się śmiać. Nie, dlatego że miał zły dzień tylko, dlatego że myślałam, że stało się coś poważnego a on po prostu wstał lewą nogą i robił z igły widły.
-A teraz poszedłem po kawę i oczywiście jest za słaba. Nie da się jej wybić i jakoś dziwnie smakuje- stwierdził poważnie.
-Mówisz, że kawa za słaba... Może zamów sobie drugą- powiedziałam starając się ukryć rozbawienie. Steve za to niczego nie krył i śmiał się na głos kręcąc tylko głową. Właściwie cała nasza rozmowa tak wyglądała i gdy się rozłączyłam czułam się bardziej zmęczona jego marudzeniem niż tym wszystkim, co robiłam tego dnia.
-Ale narzekał. Ty jesteś w ciąży a on ma humorki- skomentował Steve.
-Niektórzy faceci, kiedy ich partnerka jest w ciąży, zapadają na ciążę urojoną, więc może Harry telepatycznie już ją sobie uroił- stwierdziła zupełnie serio Nina. Minęło kilka sekund zanim cała nasza trójka zrozumiała, co tak właściwie powiedziała brunetka i razem, dosłownie w tym samym momencie parsknęliśmy śmiechem. Przez resztę drogi cały czas żartowaliśmy, głównie z Harry'ego, ale nie tylko. Gdy dojechaliśmy do domu Steve nas zostawił a Nina szybko poszła spać. Ja nie czułam się jakoś bardzo zmęczona i najpierw długo rozmawiałam przez telefon z mamą a później z Zuzą. Opowiadając im jak mi minął dzień przypomniało mi się to, że nie pojawię się na Teen Choice Awards i stwierdziłam, że to jest dziwne. Sama nie wiedziałam, dlaczego, ale weszłam na stronę imprezy. Nie sądziłam, że znajdę tam odpowiedź na moje pytanie nawet jej nie szukając a tak się stało. Na stronie głównej od razu zobaczyłam wielki napis obwieszczający, kto wystąpi na gali. Kliknęłam na niego bez zastanowienia i gdy przeniosło mnie na odpowiednią stronę wszystko było jasne. Jesse był jednym z artystów, których nazwisko widniało na liście. Dlatego ja nie mogłam się tam pojawić. Zdenerwowałam się i zasmuciłam, bo nikt mi o tym nie powiedział. Nie rozumiałam, dlaczego Olivia nie powiedziała mi o tym wprost i zaczęłam się zastanawiać czy oni mają przede mną jakieś tajemnice. Po co ukrywają takie coś? Przecież powinnam wiedzieć, że zmieniamy plany przez Jesse'ego. On wciąż był dla mnie jedyną niewiadomą i wydawało mi się, że w tym nawale pracy mogłam nie zauważyć, że ta sprawa właściwie się toczy a Olivia, Harry, Steve, moi rodzice – oni mogli po prostu mnie o niczym nie informować żeby mnie nie martwić. Na początku trasy rozmawiałam o nim ze Stevem i już wtedy okazało się, że nikt mi nie powiedział o tym, że próbowano się z Jessem skontaktować. Wiedziałam, że jedyną osobą, z którą mogę o tym szczerze porozmawiać jest najlepszy ochroniarz na świecie i właśnie to zamierzałam zrobić. Oczywiście zaczęłam o tym rozmyślać i to jeszcze bardziej mnie rozbudziło. W mojej głowie najpierw nieśmiało kiełkował pomysł żeby zajrzeć do tych wiadomości, które D. mi przysyłało, ale początkowo odczuwałam też niewielki strach. Nie byłam pewna czy chcę to jeszcze raz czytać, nie wiedziałam jak się poczuję, nie widziałam sensu by wracać do tych okropieństw, ale koniec końców wzięłam komputer do łóżka i zaczęłam je przeglądać. Nie poczułam się tak jak myślałam, że będę się czuć. Nie było mi smutno czy przykro chyba, dlatego że analizowałam je pod innym kontem. Starałam się wychwycić coś, co wcześniej mogło mi umknąć. Jedyny moment, w którym poczułam się dziwnie był ten, gdy uświadomiłam sobie, że wcześniej przeczytałam te wiadomości tak wiele razy, że wciąż znałam je wszystkie na pamięć i mogłam je właściwie recytować jak jakieś popieprzone wiersze. Szukałam czegoś, co byłoby dla mnie jakimś punktem zaczepienia. Wiedziałam, że to raczej głupie, bo nie tylko ja przeanalizowałam je już ze sto razy, ale zrobiła to też chociażby policja. Zatraciłam zupełnie poczucie czasu i czułam się jak bohaterka jakiegoś kryminału próbująca rozwiązać tę zagadkę i im dłużej nad tym siedziałam tym bardziej upewniałam się w swoim przekonaniu, że to nie Jesse. On po prostu nie pasował. W ogóle mężczyzna nie pasował by być D., to były słowa pisane przez kobietę a jedyną osobą, która pasowała mi idealnie do tej roli była Jessica. Wcześniej rozważałam nawet Chloe, ale ona nie była tak blisko mnie jak Jessica przed laty. Poza tym wydawało mi się, że robiła wszystko w sposób tak oczywisty, że to nie pasowało do stylu D., nie była skryta w swojej niechęci do mnie, nie kryła się z zamiarem mieszania w moim małżeństwie. Jedno w tej sprawie było pewne, musiałam to w końcu wyjaśnić, bo chciałam mieć już spokój. Chciałam móc w pełni cieszyć się tym, co mnie czekało a nie wiecznie zastanawiać się czy mam rację nie wierząc w winę Jesse'ego czy może naprawdę się mylę i to jednak był on. Właściwie tej drugiej opcji nie brałam pod uwagę. Uważałam, że to Jessica mnie dręczyła i po prostu musiałam się upewnić skoro wkrótce miałam być odpowiedzialna też za małą istotkę, którą nosiłam pod sercem. Gapiłam się na ekran laptopa, który wyświetlał pierwszą wiadomość jaką dostałam od D. po tej kilkuletniej przerwie. Przyszła ona zaraz po imprezie halloweenowej, na której Harry nie tylko się pojawił, ale przede wszystkim mnie pocałował. Pierwszy raz od wieków mnie pocałował i oczywiście było to sensacją nie tylko dla mnie, ale też dla osób, które postanowiły nam wtedy zrobić zdjęcia i udostępnić je światu. Spojrzałam na datę i godzinę i coś mi nie pasowało. Pamiętałam tamten wieczór, noc i poranek jakby to wydarzyło się wczoraj. Być może uważałam, że coś jest nie tak, bo po prostu chciałam coś znaleźć, czułam, że nie widzę czegoś istotnego i jeszcze raz spojrzałam na datę i godzinę. Może w tym był klucz? W tych datach? Zanim jeszcze raz do tego usiadłam wstałam z łóżka i poszłam do kuchni zaparzyć herbatę. Ta kilkuminutowa przerwa podziała na mój mózg oczyszczająco, bo gdy ponownie wzięłam komputer do rąk od razu zauważyłam coś, co przegapiłam wcześniej. Chodziło o godzinę i nie rozumiałam jak mogłam nie tyle, co nie zwrócić na nią uwagi wcześniej, ale w ogóle nie myślałam o tym, że czas, kiedy dostawałam maile czy smsy może być kluczem do rozwiązania tej zagadki. Pierwsza wiadomość dotarła do mnie za wcześnie. D. często pisało do mnie, gdy w Internecie czy prasie już o czymś napisano. D. zawsze dodawało do tego swój komentarz, ale zawsze, gdy działo się coś przełomowego, pisało do mnie po tym jak cały świat już wiedział. Z imprezy halloweenowej wyszłam dość szybko, właściwie uciekłam stamtąd, bo wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię całą noc będę całować, przytulać Harry'ego a wtedy tego nie chciałam. Byłam zagubiona i zamiast dać się ponieść emocjom ja opuściłam imprezę wcześniej. Co prawda nie pamiętałam dokładnie, o której Harry mnie pocałował albo, o której wyszłam z lokalu, ale miałam z tego dnia zapisane zdjęcia na komputerze. Każda fotka miała nie tylko automatycznie zapisaną datę, ale także godzinę, kiedy została zrobiona. Od razu poszukałam ten folder i gdy go przejrzałam byłam pewna, że D. wysłało do mnie wiadomość przed dwunastą, jeszcze gdy byłam na imprezie. Ta osoba nie dowiedziała się o naszym pocałunku z prasy czy Internetu tylko była tam wtedy z nami. Zastanawiałam się czy policja to sprawdziła. Byłoby dziwne gdyby oni do tego nie doszli skoro sprawdzali wszystko. Mimo tego postanowiłam przeprowadzić własne dochodzenie i mimo że od tej imprezy minęły wieki musiałam jakoś sprawdzić listę gości z tego wieczora. Pamiętałam, że to było otwarcie nowego lokalu, wszystko było robione z rozmachem i było wtedy wiele znanych osób. Nie chciałam angażować w to Olivii, bo ona na pewno by mi nie pomogła. Kazałaby mi zapomnieć o wszystkim i przyjąć do wiadomości w końcu fakt, że Jesse jest D. i właśnie, dlatego zadzwoniłam w tej sprawie do Brody'ego. On wtedy tam występował a później bywał nie raz. Znał właściciela lokalu i mógł mi pomóc. Mimo że w Londynie była już noc bez przeszkód mogłam do niego zadzwonić, bo od kilku dni miał urlop, był w Nowym Jorku a moja ekipa przez kilka nadchodzących koncertów musiała radzić sobie bez niego. Brody nie zadawał pytań i wiedziałam, że spełni moją prośbę by nic nikomu nie mówić. Chłopak obiecał, że postara się to dla mnie załatwić i ze świadomością, że być może to jest jakiś trop poszłam spać. Następnego dnia rano czekała na mnie wiadomość, że mam do bruneta zadzwonić, dlatego to była pierwsza rzecz, którą zrobiłam po przebudzeniu. On telefonicznie dał mi hasło do swojej poczty, bo umówiłam się z nim, że niczego nie będzie przesyłać do mnie. Nie chciałam by Olivia albo Steve przechwycili te informacje, bo o ile ochroniarz podszedłby do sprawy na spokojnie o tyle Olivia pewnie byłaby na mnie zła, że znowu odgrzebuję to, co jest już od dawna załatwione. Poza hasłami do e-maila Brody podał mi numer telefonu do menażera lokalu i bez zadawania zbędnych pytań życzył mi miłego dnia. Ja, będąc jeszcze w łóżku od razu zabrałam się do ustalenia tego, co było dla mnie takie ważne. Naprawdę byłam taka głupia i myślałam, że mi się uda, ale niczego się nie dowiedziałam. Owszem, Jesse był wtedy na liście, ale był wpisany, jako moja osoba towarzysząca, jako mój chłopak. Nikt nie powiadomił ich o tym, że się rozstaliśmy, bo, po co? To przecież była moja prywatna sprawa i to logiczne, że nie informowałam o tym wszystkich. Właściwie nie informowałam przecież o tym nikogo. Poza listą, która była zupełnie nieprzydatna, telefon, który wykonałam okazał się równie bezużyteczny. Dowiedziałam się jedynie, że tak naprawdę nie ma spisu osób, które tamtego wieczora bawiły się w klubie, mimo że teoretycznie był sporządzony. Nie chodziło o czas, problemem nie było to, że ta impreza była dawno temu. To było głośne otwarcie nowego, super luksusowego klubu w Nowym Jorku i właścicielom zależało na tym by przekazać światu, kto tam w rzeczywistości się pojawił. Problemem było to, że „prawdziwa" lista magicznie zniknęła. Właściciel potwierdził moje przypuszczenia na temat policji, która już wcześniej postanowiła to sprawdzić jednak mężczyzna, z którym rozmawiałam tak samo jak mi przekazał im tę pierwotną listę i chyba nie powiedział im, że tak naprawdę połowy z tych osób wcale wtedy w klubie nie było. Teoretycznie jakimś dowodem mogłyby być nagrania z monitoringu, które klub wciąż posiadał, ale z racji tego, że to było Halloween i wszyscy byli przebrani, nie można było ustalić tożsamości ponad pięćdziesięciu procent imprezowiczów – co z resztą sprawdziła policja. Podsumowując, moje małe dochodzenie nie przyniosło żadnych skutków. Byłam pewna, że D. było na tej imprezie, ale dowody na to po prostu nie istniały. Gdy zeszłam na śniadanie byłam przygaszona i nie miałam ochoty by tego dnia robić cokolwiek poza leżeniem w łóżku. Straciłam niepotrzebnie czas na coś co wciąż uparcie wałkowałam nie wiedząc nawet czy dobrze postępuję, nie dopuszczając do siebie, że być może się mylę i naprawdę wszystko jest wyjaśnione. Ale ja naprawdę czułam, że Jessica była D., byłam tego pewna. Jesse ją chronił, nie wiedziałam dlaczego, ale tak było. To była prawda i wciąż do tego wracałam, bo miałam przeczucie, że wszyscy wokół już o tym wiedzą tylko nikt nie chce mnie o tym poinformować. Może Harry bał się, że jeśli się dowiem będę pragnęła jakoś wynagrodzić Jesse'emu to co go spotkało, może bał się, że będę chciała utrzymywać przyjacielskie stosunki z byłym chłopakiem? Na pewno nie zakładał takiej opcji, że Jesse może nie chcieć mnie znać za to co go spotkało, bo według mojego męża wszyscy mnie uwielbiali i byli dla niego zagrożeniem. Wiedziałam, że umarłby z zazdrości a najgorsze dla niego było to, że miałabym przewagę. Bo przecież on do pewnego momentu też był super blisko swojej byłej i zanim odwaliła tą chorą akcję jakoś ją i tę ich nieszczęsną znajomość tolerowałam.
Rozmyślałam o tej sytuacji przez cały poranek i nie umiałam poskładać swoich myśli. Później na szczęście spotkałam się z Anne i Gemmą. To był dzień ostatecznych przymiarek a ja miałam ten zaszczyt, że byłam jej druhną. Czas spędzony z teściową i szwagierką sprawił, że odzyskałam energię, uspokoiłam się i wieczorem, gdy się położyłam poczułam spokój. Właściwie wszystko ułożyło mi się w spójną całość i zrozumiałam, że być może nie potrzebuję robić znowu jakiejś afery. Nie chciałam się z nikim kłócić, nawet, jeśli wiedzieli o Jessem coś więcej i mi o tym nie powiedzieli. Może mieli jakiś poważniejszy powód niż zazdrość mojego męża? Ja po prostu, by móc przestać wracać, co jakiś czas do tej sprawy, musiałam wiedzieć i chciałam by potwierdzenie moich przekonań, domysłów i pomysłów padło z ust Steve'a. On był jedyną osobą, od której miałam realne szanse wyciągnąć jakieś informacje i to sprawiło, że tego wieczora usnęłam dziwnie spokojna, bo moje pokrętne rozumowanie zawiodło mnie już tak daleko, że będąc w połowie przytomna stwierdziłam, że choćby ochroniarz nie powiedział mi tego wprost wcale nie muszę z nikim innym o tym znowu rozmawiać, bo po pierwsze wyczytam wszystkie myśli z oczu Steve'a niczym Edward ze Zmierzchu a po drugie znam prawdę i to mi wystarcza by żyć w spokoju. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że gdy się rano obudziłam to właśnie czułam. Spokój. Jeśli Edward naprawdę by istniał i mógłby przeczytać moje myśli i robiłby to przez te dwa dni doszedłby do wniosku, że mam rozdwojenie jaźni. Nie sądziłam żeby moje nagłe zmiany nastroju były spowodowane ciążą, choć z drugiej strony może to miało znaczenie. Kiedy się obudziłam czułam jedynie spokój i szczęście i może hormony miały na to jakiś wpływ, ale głównym powodem mojej radości był Harry. Tego dnia miał przylecieć do Londynu i to było dla mnie w tym momencie najważniejsze. Miałam go wyściskać, wycałować i powiedzieć, że zostanie tatą. Odrzuciłam, więc na bok wszystkie troski i zastanawiałam się, w jaki sposób mam mu o tym powiedzieć. Chciałam zrobić to w wyjątkowy sposób, chciałam by zapamiętał ten moment do końca życia. Powiedziałam o tym Ninie przy śniadaniu, kiedy zapytała, dlaczego się tak idiotycznie uśmiecham. Niestety w tej kwestii nie mogłam na nią liczyć. Nina stwierdziła tylko, że nie rozumie „dlaczego kobieta dowiaduje się o tym, że będzie mamą w kiblu a facet ma się dowiadywać o tym w wyjątkowy sposób". Chciałam zrobić coś super, ale sama nie wiedziałam, co to „super" w ogóle oznacza. Kiedy jechałam na spotkanie z Anne i Gemmą wpadłam na pewien pomysł, ale nie wiedziałam czy powinnam to zrobić. Musiałam się jeszcze raz spotkać z mamą i siostrą mojego męża, bo ostateczne przymiarki, który odbyły się poprzedniego dnia oczywiście nie były ostatecznymi i moja sukienka wymagała takich korekt, że Gemma wolała żebym przymierzyła ją jeszcze raz. Ktoś błędnie musiał podać moje wymiary, bo od momentu, kiedy je podawałam nie przytyłam, ale przede wszystkim nie urosłam a suknia była na mnie za duża i za długa. Skrócenie jej sprawiało, że traciła nieco fason i po prostu bezpiecznie było ją jeszcze raz ubrać żeby w dzień ślubu nie panikować, że wyglądam jak pokraka.
-Witaj skarbie- powiedziałam, gdy stojąc w korku odebrałam telefon. Zanim to zrobiłam spojrzałam na godzinę i wiedziałam, że Harry najprawdopodobniej jest już na lotnisku a może nawet siedzi już w samolocie. Zawsze przed podróżą musiał do mnie zadzwonić, albo, chociaż napisać, że zaraz leci. To był jego obowiązek i po prostu musiał mnie o tym informować.
-Hej- odparł jakoś niemrawo, ale ja właściwie nie zwróciłam na to uwagi. Nie zauważyłam, że powiedział to hej cicho i nerwowo, bo byłam skupiona na sobie i tym, co mu powiem.
-Nie mogę się doczekać jak przylecisz, to już tylko kilka godzin. Muszę ci coś powiedzieć i...- mówiłam szybko uśmiechając się od ucha do ucha i wtedy on mi przerwał.
-Ali jeszcze nie jestem w samolocie- mimo tej informacji nadal nie ogarnęłam, że coś jest nie tak. Byłam zbyt przejęta tym, że gdy się spotkamy w końcu się dowie.
-Myślałam, że masz już teraz lot, musiało mi się coś pomylić. Nie ważne. Gdy się spotkamy czekać będzie na ciebie niespodzianka, nie jedna...
-Ali stop. Przestań mówić i mnie posłuchaj- powiedział nerwowo. Dopiero, gdy mi przerwał usłyszałam zdenerwowanie w jego głosie.
-Co się stało?- zapytałam.
-Tylko się nie denerwuj i nie gniewaj. W sumie nie wiem Ali. Jestem w potrzasku- odpowiedział a ja cała się spięłam.
-Powiedz, co się dzieje a nie, że mam się nie denerwować.
-Chodzi o Chloe- odparł a ja zrozumiałam, dlaczego kazał mi się nie denerwować i nie gniewać.
-A dokładniej?- zapytałam brzmiąc jak jakaś jadowita żmija.
-Ali ona do mnie zadzwoniła jakieś piętnaście minut temu i nie brzmiała dobrze- odpowiedział. Był zdenerwowany. Nie zły tylko zaniepokojony, wręcz spanikowany.
-To znaczy?
-Ona chyba sobie coś zrobi a może już zrobiła. Przeprosiła mnie i się pożegnała- powiedział i wiedziałam, że jest niesamowicie przejęty. A ja byłam pewna, że to jej gierka.
-Myślisz, że mówiła to na poważnie?- zapytałam a z tonu moje głosu można było wywnioskować, że nie dowierzam w to co on mówi a nawet mnie to bawi.
-Nie znosisz jej, ale nie bądź taka. Oczywiście, że mówiła na poważnie, gdybyś ją słyszała nie miałabyś wątpliwości- odparł wyraźnie zirytowany a ja przed oczami miałam moją ostatnią rozmowę z Chloe.
-Nie możesz mu zakazać przyjaźnić się ze mną.
-Nie muszę mu niczego zakazywać, sama zakończyłaś tę pseudo-przyjaźń. Ale jeśli mimo wszystko, za jakiś czas chciałby choćby napisać do ciebie głupiego SMS-a nie powiem mu, że nie może tego zrobić. Każę mu wybrać, ja albo ty. Harry zawsze wybierze mnie- odparłam a wyraz jej twarzy nieco się zmienił. Jakby moje słowa, w końcu odsłoniły nieco jej prawdziwą twarz.
-Jesteś jego taka pewna- powiedziała i się uśmiechnęła. –Ale zapomniałaś, że byłam kiedyś jego dziewczyną.
-Masz rację, zapomniałam, bo było to tak dawno temu. Poza tym wiesz, co?- zapytałam i uniosłam do góry dłoń by lepiej widziała obrączkę na moim palcu. –Jestem jego żoną. On zawsze wybierze mnie.
-Jeszcze się zdziwisz- stwierdziła pewnie. Naprawdę wypowiedziała te słowa takim tonem jakby była w stu procentach przekonana, że tak będzie. Podeszła do mnie i jeszcze raz, patrząc na mnie z góry powtórzyła te słowa. Właściwie zrobiła to tak jakby składała mi obietnicę. –Jeszcze się zdziwisz.
-Harry co ty właściwie chcesz mi powiedzieć?- zapytałam widząc wyraźnie ten wredny wyraz twarzy Chloe, gdy pewna siebie zapewniała mnie, że wybierze ją. Zrozumiałam, że to jest ten moment. Harry był zdenerwowany i bał się o nią a ja brzmiałam jak jakaś bezuczuciowa, bezduszna jędza, królowa lodu o sercu z kamienia.
-Ali nie mogę znowu popełnić tego samego błędu. Nie zapomniałem co zrobiła, ale pamiętam też, że już raz nawaliłem i nie zareagowałem na czas, prawie się spóźniłem. Jak możesz udawać, że nie pamiętasz skoro byłaś na jej miejscu?
-Nie byłam na jej miejscu- odpowiedziałam, bo to była prawda.
-Nie rozumiesz, że wydaje mi się, że ona sobie coś zrobi? Jak mam to olać?- nie chciałam wyjść na potwora, ale ona nie potrzebowała niczyjej pomocy, doskonale wiedziała, co robi, bo jakby na to spojrzeć inaczej to właściwie mnie uprzedziła, że coś takiego zrobi.
-Moim zdaniem ona udaje.
-Ali nie mogę uwierzyć w to, że możesz być aż tak nieczuła. Nie znałem cię od tej strony- powiedział głosem wypełnionym zawodem, rozczarowaniem, smutkiem, złością i paniką. Podsumowując wręcz emanował negatywnymi emocjami, które czułam mimo że byłam na innym kontynencie.
-Bo obiecałem sobie, że już nigdy w życiu nie przegapię tego momentu.
-Jakiego momentu?
-Tego, w którym powinienem komuś pomóc a tego nie zrobiłem. Przegapiłem to, ten moment, kiedy chodziło o ciebie. Mogłem coś zrobić. A co zrobiłem? Wyciągnąłem cię z wanny pełnej krwi. I tak wiem, że jej nie znosisz, ale wydaje mi się, że dzieje się z nią coś złego. Odkąd Daniel ją zdradził. Może tylko mi się wydaje, ale może nie? Nie przegapię tego. I tu nie chodzi o nią, ale o mnie. Boję się, że znowu popełnię taki błąd.
-Nie o to chodzi. Ona przy tobie zachowuje się inaczej niż przy mnie. Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedziała wprost, że...- nie zdążyłam nawet dokończyć, bo on stanowczo mi przerwał.
-Rozumiem. Nie zapomniałem, co się wtedy stało. Ale co jeśli ona naprawdę mnie teraz potrzebuje? Nie mogę przegapić tego...
-Momentu. Wiem- ale wtedy wcale go nie przegapiłeś- pomyślałam. To ja nie chciałam żeby Harry widział. Ukryłam swoje bolące serce i duszę przed całym światem, ukryłam siebie przed wszystkimi. Chloe wcale nie przechodziła przez to, co ja wtedy. Ona po prostu chciała triumfować. Chciała mi pokazać jak ważna jest dla mojego męża, chciała udowodnić, że bez problemu, bez wysiłku może między nami namieszać.
-Ali nie wiem, czy ona kłamie czy nie, ale nie mógłbym żyć ze świadomością, że wiedziałem, że coś z nią się dzieje złego i to zignorowałem- powiedział i brzmiał tak jakby nie dowierzał, że w takiej sytuacji musi się tłumaczyć.
-Czyli teraz jedziesz z lotniska do niej?- zapytałam i spojrzałam na Steve'a.
-Nie, nie pojechałem w ogóle na lotnisko. Jadę do niej, ale są straszne korki- odpowiedział jakby od niechcenia.
-A kiedy masz następny samolot?- zadałam kolejne pytanie a mój wzrok powędrował na Ninę.
-Nie wiem, dam ci znać jak upewnię się, że nie zrobiła czegoś głupiego- odparł chcąc chyba by ta rozmowa się zakończyła.
-Okej- wymamrotałam i nie wiedziałam, co jeszcze mam powiedzieć. Na końcu języka miałam same wredne słowa, których nie chciałam wypowiedzieć by nie wyjść na osobę całkowicie pozbawioną empatii.
-Skarbie nie złość się, wiem, że to niespodziewane i rozumiem, że nie wierzysz, że ona może nie udawać, ale ja muszę to sprawdzić. Jak miałbym z tym żyć?- powiedział po chwili milczenia.
-Okej- odparłam jeszcze raz i przez kolejne kilkanaście długich sekund panowała cisza.
-A gdyby...- zaczął i przez chwilę znowu milczał. Słyszałam jak bierze głęboki wdech zanim zaczął mówić dalej. –A gdyby to Jesse napisał teraz do ciebie, że przeprasza za to, co zrobił, że jest mu źle, że nie daje rady, gdyby się pożegnał. Co byś zrobiła?
-Pewnie chciałabym mu pomóc- przyznałam i rozumiałam, do czego zmierza. Właściwie cały czas go rozumiałam, wiedziałam, co kieruje jego zachowaniem i nie przejęłam się tym tak jak on, bo miałam zupełnie inny punkt widzenia.
-Przepraszam, że powiedziałem, że jesteś nieczuła. Poniosło mnie, ale jestem zdenerwowany. Mam nadzieję, że to jakaś jej gierka, że tam pojadę a ona po prostu... Nie wiem. Że tam będzie, że powie coś głupiego, że będzie cała i zdrowa- powiedział niewyraźnie, jakby bardziej do siebie niż do mnie.
-Harry ona mnie zapewniła, kiedy jej powiedziałam, że cokolwiek się wydarzy...
-Nie wiem, co wtedy ci powiedziała, ale w tym momencie się to dla mnie nie liczy- nie podobało mi się to, że mi przerwał i nie chciał usłyszeć, co mam do powiedzenia.
-Obiecała, że się zdziwię, gdy powiedziałam jej, że nie ważne, co zrobi ty zawsze wybierzesz mnie. A teraz...- kiedy kolejny raz mi przerwał miałam ochotę porządnie na niego nakrzyczeć.
-Ali przecież wiesz, że zawsze byłaś, jesteś i będziesz na pierwszym miejscu. Zawsze wybiorę ciebie, chociaż właściwie nigdy nawet nie pomyślałbym o tym by dokonać wyboru, ja nigdy go nie dokonałem. Mam po prostu szczęście, że mnie chcesz. Jesteś moim światem i nie ma drugiej takiej, która mogłaby stanowić dla ciebie jakąś konkurencję. Poza tym teraz nie chodzi o jakieś wybory. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza i to oczywiste, że zawsze będziesz na pierwszym miejscu. Skarbie przecież o tym wiesz. Kocham cię jak szaleniec i tak jak mówię zawsze wybieram ciebie, choć w moim przekonaniu tak naprawdę tego nie robię. W tym momencie tym bardziej nie chodzi o to. Błagam cię, rozumiem, że uważasz, że ona zmyśla, ale ty zrozum, że muszę to sprawdzić- powiedział, choć ta jego przejmująca przemowa była niepotrzebna. Wyglądało to tak jakby on chciał ratować komuś życie a ja stroiłam przez to fochy.
-Rozumiem to. Jedziesz do niej sam?
-Nie. Jest ze mną Phil- ta informacja sprawiła, że moje samopoczucie zmieniło się natychmiastowo. -Ali nie możesz sprawiać, że czuję się tak jakbym robił coś złego, bo jestem już wystarczająco zdenerwowany.
-Przepraszam. Nie chcę żebyś przeze mnie miał przeze mnie jeszcze większy mętlik w głowie, naprawdę przepraszam. I cieszę się, że nie jedziesz tam sam, mam nadzieję, że to serio jakaś jej gierka, mimo wszystko nie jestem taka okropna i nie życzę jej źle. Nie chcę żeby jej się stała jakaś krzywda, a jeszcze bardziej nie chcę żebyś się za to obwiniał- powiedziałam zgodnie z prawdą. To, że uważałam, że Harry właśnie dał się wplątać w jakąś jej gierkę nie oznaczało, że tak naprawdę chciałam by jej się źle wiodło. Byłyśmy wrogami, ale musiałabym być naprawdę złym człowiekiem żeby komukolwiek życzyć źle.
-Skarbie, naprawdę cieszę się, że to powiedziałaś, jesteś najlepsza- odparł. Ton jego głosu zmienił się diametralnie i świadczyło to o tym jak wiele znaczyła dla niego moja akceptacja tej „misji". O ile można to było nazwać akceptacją.
-Dobra, dobra, przed chwila byłam nieczuła- powiedziałam i się zaśmiałam. On też zachichotał. Nie gniewałam się już na niego, pewnie, dlatego że wiedziałam, że nie wyruszył na tę misję ratunkową sam. Poza tym zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że na jego miejscu zachowałabym się tak samo i to, że zamiast siedzieć w samolocie do mnie on jechał ją ratować świadczyło o tym, że Harry jest po prostu dobrym człowiekiem. Nawet, jeśli moim zdaniem ona nie potrzebowała ratunku.
-Powiedziałem to w złych emocjach- usprawiedliwił się szybko.
-Jak będziesz już coś wiedział, w sumie nie, informuj mnie o wszystkim nawet jak nic byś nie wiedział. Ja naprawdę nie życzę jej źle.
-Okej, będę do ciebie pisał.
-Nie mogę się doczekać jak przylecisz i nie będę musiała się tobą dzielić- westchnęłam i wiedziałam, że brzmię samolubnie. On niczym Superman biegnie na pomoc Chloe w potrzebie a ja myślę tylko o sobie. Ale miałam do przekazania najważniejszą wiadomość w naszym życiu i to sprawiało, że byłam niecierpliwa. I czułam się jakaś bipolarna.
-Gdybym miał pewność, że ona zmyśla już leciałbym do ciebie- zapewnił mnie.
-Nieważne, co się wydarzy pamiętaj, że ja tutaj czekam na ciebie i gdy się spotkamy mam dla ciebie prezent i nie martw się, nie myśl teraz o mnie i o tym, że mam focha. Ona na pewno nic sobie nie zrobiła, bądź dobrej myśli- powiedziałam z nadzieją, że odstresuję go jeszcze bardziej.
-Zaraz, zaraz. Jakiego focha?- zapytał a ja się zaśmiałam. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę a kiedy skończyliśmy streściłam wszystko Steve'owi i Ninie. Brunet tak samo jak ja był przekonany, że to jakaś głupia gierka Chloe i obiecał, że gdy będę na spotkaniu z Anne i Gemmą skontaktuje się z Harrym i dowie się czy mój mąż nie ukrył przede mną jakiejś informacji. Oczywiście nie poinformowałam teściowej o tym, dlaczego Harry nie siedzi właśnie w samolocie do Londynu i powiedziałam jedynie, że napisał mi, że coś mu wypadło i przyleci później. Początkowo byłam cała spięta i mimo że starałam się skupić na tym, co się wokół mnie działo moje myśli cały czas krążyły wokół Harry'ego i jego misji. Nie chciałam, ale zaczęłam wyobrażać sobie najgorsze scenariusze. Na szczęście Harry tak jak obiecał, pisał do mnie, ale przede wszystkim Steve do niego zadzwonił i dowiedział się, że to był fałszywy alarm. Brunet też mi to napisał. Nic więcej nie wyjaśnił a ochroniarz tylko przekazał mi, że Chloe nic nie jest, że Harry jej nie znalazł, ale z nią rozmawiał przez telefon a ona stwierdziła, że musiał ją źle zrozumieć. Nie roztrząsaliśmy tego przy Anne i Gemmie a ja po prostu cieszyłam się, że ta sprawa zakończyła się happy endem, w dodatku tak szybkim. Przez dalszą część spotkania byłam o wiele lepszym towarzyszem niż wcześniej i dzięki temu, że mój dobry humor wrócił i poczułam jakaś falę odwagi zrobiłam coś, co chciałam zrobić od jakiegoś czasu – zapytałam swoją teściową o przepis na ulubioną pieczeń Harry'ego. Sama nie do końca wiedziałam, dlaczego wcześniej bałam się o to zapytać, chyba po prostu ich relacja była dla mnie jakimś hamulcem. Anne bez najmniejszego problemu podała mi przepis i opowiedziała całą jego długą historię jak to jej mama, czyli babcia Harry'ego, dostała ten przepis w spadku od swojej mamy – prababki mojego męża. Ta z kolei dostała go od swojej matki. Przez moment czułam się tak jakbym dostawała jakąś wielopokoleniową tajemnicę. Po spotkaniu, które przeciągnęło się na pół dnia zadzwoniłam do mojego męża by zapytać jak się mają jego sprawy. Harry właściwie udawał, że jedynie cieszy się, że źle zinterpretował jej słowa i szybko uciął ten temat. Nie zająknął się nawet o tym, że miałam rację a ona po prostu chciała między nami znowu namieszać. Jako że byłam super żoną nie chciałam się nad nim pastwić i mówić, że od razu przewidziałam, że to było jakiejś jej głupiezagranie, bo wiedziałam, że musi czuć się idiotycznie, że znowu dał się zwieść tej krętaczce. Ona kolejny raz go oszukała, kolejny raz zawiodła i miałam nadzieję, że do niego w końcu dotrze to, że ona nie jest taka jak on myśli.
-Ciąża działa na ciebie tak uspokajająco?- zapytała Nina, która jechała razem ze mną i Stevem. Oboje pracowali w związku ze zbliżającymi się koncertami i nowymi wywiadami, podczas gdy ja spędzałam czas z rodziną.
-Nie wiem. Ale w sumie jak uspokajająco?
-Dziwimy się, że nie wydzierasz się na niego- wyjaśnił Steve a ja stwierdziłam, że po pierwsze mają rację a po drugie już od dawna nie pokłóciłam się z Harrym jakoś poważnie.
-Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się na niego wydzierałam. Poza tym nie róbcie ze mnie jakiejś furiatki- wymamrotałam udając urażoną.
-Po prostu masz charakterek- stwierdziła z dumą Nina.
-Obie macie- dodał po minucie myślenia o tym Steve.
-To nie chodzi o charakterek. Po co mam się awanturować? Harry sam widzi, że znowu wyszedł na... Sam widzi, że jej nie można wierzyć i może w końcu to do niego dotrze? Nie będę go jeszcze bardziej dołować- wyjaśniłam. Poza tym tak naprawdę było mi go żal, było mi przykro, że ktoś tak bardzo uwielbia bawić się jego uczuciami. Zamiast tracić czas i energię na kłócenie się z nim wolałam skupić się na tym, że jak do mnie przyleci to się dowie. Przez moment było mi przykro, że zamiast za kilka godzin miałam go spotkać dopiero rano, ale wtedy Steve włączył jedną z naszych ulubionych playlist i się rozpogodziłam. Moje myśli podążyły w kierunku tak niezwykłym, że właściwie nadal nie mogłam uświadomić sobie, że to nie abstrakcja tylko prawda. Naprawdę będę miała dziecko. Naprawdę będziemy mieć z Harrym rodzinę. Naprawdę będziemy rodzicami.
-Zrobię głośniej- powiedział brunet, gdy z głośników zaczęła płynąć piękna melodia.
-Kocham tę piosenkę- stwierdziłam. Steve też ją uwielbiał, choć mogłoby się wydawać, że taki olbrzym jak on gustuje w innej muzyce. Ale „Make You Feel My Love" w wykonaniu Adele było zdecydowanie jedną z jego ulubionych piosenek.
-Mogłabyś ją kiedyś zaśpiewać na koncercie- zaproponował.
-Pomyślę o tym- odparłam i się uśmiechnęłam. Naprawdę musiałam to rozważyć, bo Steve podsuwał mi ten pomysł już chyba z dziesiąty raz.
-Ale chyba już na następnej trasie. Teraz już nic nie zmieniamy, inaczej Olivia nas zabije a na koniec rzuci tę robotę. Wszystko jest już ustalone do samego końca i ostatnio stwierdziła, że prędzej da się zabić niż zmienić coś w tej trasie- powiedziała szybko Nina.
-Przecież Liv nie musi o tym wiedzieć, Ali może być następnym razem troszkę bardziej spontaniczna- stwierdził ochroniarz.
-Właściwie, czemu nie, muszę jedynie nieco poćwiczyć i podczas koncertu wykonać tę piosenkę acapella- powiedziałam i zostałam obdarzona pięknym uśmiechem.
-Okej, ale jakby, co ja o niczym nie wiedziałam, nie wiem i nie będę wiedzieć.
-Umowa stoi- odparł Steve.
Resztę drogi do domu pokonaliśmy rozmawiając na zupełnie zwyczajne tematy nie wracając do Harry'ego czy Chloe. Kiedy dojechaliśmy na Nina pobiegła na górę po swoje rzeczy, które zabierała do Nialla a ja ze Stevem rozmawialiśmy o jakiś błahostkach. Początkowo, bo miałam wrażenie, że i on i ja chcemy coś powiedzieć. Ja nie chciałam wyjść na ogarniętą paranoją zazdrośnicę, ale musiałam zapytać go o to jeszcze raz.
-Z Harrym naprawdę wszystko dobrze?- wypaliłam w końcu.
-Oczywiście. Nie okłamuję cię, on też tego nie robi. Myślałem, że już o tym nie myślisz.
-Bo niby nie myślę, ale znam was i wiem, że lubicie mnie nie martwić- powiedziałam z wyrzutem.
-Tym razem nie musisz się martwić. Wydaje mi się jednak, że należy w końcu raz na zawsze rozwiązać ten problem. Ona lubi mieszać a ja nie chcę żeby dochodziło do takich sytuacji jak dziś. Niby Harry tylko nie przyleciał na czas, ale teraz trzeba zmieniać plany na jutro. Co jeśli ona następnym razem tak namiesza, że opóźni twój koncert? Co jeśli przez nią to ty spóźnisz się na samolot i koncert trzeba będzie przełożyć? Albo odwołać?
-Nie wspominając już o moich zszarganych nerwach.
-A to już zupełnie oddzielna sprawa.
-Może to ty powinieneś z nim pogadać, jakoś do niego przemówić. Może nakrzycz na niego czy coś? Nie wiem, ale ta wywłoka musi się od niego odczepić. Swoją drogą, po tym, co zrobiła dzisiaj i gdy przypomniało mi się jak z nią rozmawiałam... Nie myślałeś kiedyś, że ona mogłaby być D.?- zapytałam, bo ja kiedyś o tym myślałam.
-Ja podejrzewałem wszystkich. Nawet Harry'ego- przyznał szczerze.
-A dlaczego już jej nie podejrzewasz?- zapytałam ciekawa jego odpowiedzi ignorując fakt, że podejrzewał mojego męża.
-Po pierwsze, dlatego że wiemy, kim jest D. a po drugie ona jest na to za głupia.
-Kocham cię za to po drugie.
-Jestem gotowa, możemy jechać- powiedziała brunetka, gdy weszła do kuchni.
-Okej- powiedzieliśmy równocześnie z brunetem i cała nasza trójka zaczęła się zbierać.
-Widzimy się za dwa dni?- zapytałam Ninę by się upewnić. Nie byłam najszczęśliwsza z tego powodu, przede wszystkim nie chciałam zostawać sama. Nie musiałabym być taka osamotniona gdyby Harry nie był taki naiwny i przyleciał zgodnie z planem. Nina specjalnie umówiła się z Niallem tak żebyśmy mieli trochę czasu tylko dla siebie. To nie tak, że nagle przestałam być niezależna i zawsze potrzebowałam obok siebie kogoś. Nigdy nie bałam się być sama, przez spory okres czasu mieszkałam przecież sama, ale nie to było dla mnie problemem tylko to, że nie do końca czułam się w tym domu dobrze. Niby po ślubie wszystko, co Harry'ego było też moje a to był nasz wspólny dom, ale ja tak o tym nie myślałam. Dla mnie to była ogromna willa Harry'ego, do której pierwszy raz przywiózł mnie wiele lat temu myśląc, że tego od niego oczekuję. Na pewno nie była dla mnie miejscem, które mogłabym nazwać domem, stawała się nim tylko, gdy Harry był przy mnie.
-Jeśli chcesz mogę pogadać z Niallem i mogę zatrzymać się u niego dłużej. Tylko on za dwa dni wyjeżdża i dziwnie by mi było być samej w tym jego wielkim, wypasionym domu- powiedziała nie zdając sobie sprawy jak świetnie ją rozumiem.
-Nie. Ja to w ogóle nie chcę żebyś do niego jechała- przyznałam, gdy doszliśmy do samochodu a ona się zaśmiała.
-Mogę do niego zadzwonić, jeśli nie chcesz zostawać sama...
-Nie dzwoń. Nie zmieniaj planów przez jakąś wywłokę oszukującą mojego męża. Spędź z Niallem super wieczór. A ja i tak jestem jakaś zmęczona i pewnie pójdę spać a później zabiorę się za opracowanie nowej piosenki na trasę- powiedziałam i spojrzałam na Steve'a, który słysząc wzmiankę o piosence posłał mi szeroki uśmiech.
-Jesteś pewna, że nie mam zostawać?- zapytała jeszcze Nina, kiedy otworzyła już drzwi od strony pasażera.
-Jestem pewna- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Brunetka zanim wsiadła do auta dała mi całusa w policzek.
-Gdyby coś to dzwoń, przyjadę- powiedział Steve.
-Nie przesadzajcie. Przecież nic mi nie będzie jak spędzę jeden dzień sama, a właściwie pół dnia- i całą długą noc.
-Ale w twoim stanie- zaczął a ja przerwałam mu gromkim śmiechem. Naprawdę mnie tym rozbawił.
-W jakim stanie? Steve ogarnij się- wydusiłam z siebie a on patrzył na mnie tak jakby nie rozumiał, o co mi chodzi. -Nie ważne, jedzcie już, bo zaraz miasto się zakorkuje i do jutra nie dojedziecie do Horana.
-Okej, ale gdyby coś to wiesz.
-Gdyby, co?- zapytałam rozbawiona.
-Nie wiem, ale jak coś jestem pod telefonem- odparł i myślałam, że w końcu wsiądzie do auta.
-Okej. Koniec tych pogaduszek, jedźcie już, bo naprawdę utkniecie w korkach. Bawcie się z Niallem dobrze a ty Steve, nie przesadzaj. Do jutra- powiedziałam i odsunęłam się od niego. Zamierzałam już iść do domu, ale jego głos mnie zatrzymał.
-Ali zaczekaj- powiedział i podszedł do mnie bliżej.
-Tak?- nie do końca wiedziałam, o co mu chodzi i dlaczego wydaje się nieco skrępowany, choć już wcześniej wydawało mi się, że chce mi coś powiedzieć. Myślałam, że chodzi mu o Chloe. Albo D.
-Chciałbym z tobą porozmawiać o czymś ważnym- zaczął a ja od razu nabrałam podejrzeń.
-O czym? O D.?
-Nie. To nie tego typu sprawa- wyjaśnił i zamiast patrzeć na mnie gapił się na swoje buty.
-A jaka?- zapytałam nawet nie próbując domyślać się, co tak właściwie go trapi.
-Spotykam się z kimś i chciałbym się ciebie o kilka rzeczy poradzić. To znaczy poradzić i nie tylko- odparł a ja słysząc jego odpowiedź uśmiechnęłam się tak szeroko, że aż mnie policzki zabolały.
-Cóż, bardzo chętnie ci poradzę i odpowiem na wszystkie twoje pytania- powiedziałam a do głowy przyszło mi jedno pytanie. -Znam ją?
-Lepiej niż ja- odpowiedział.
-Wiem, że dzisiaj nie masz już czasu, ale jakby jednak plany ci się zmieniły możesz śmiało przyjechać pogadać- zaproponowałam. Miałam nadzieję, że tak się stanie, bo umierałam z ciekawości. O kogo chodzi? Znam ją lepiej niż on? Długo są parą? Czy mogę już planować ich ślub?
-Dzisiaj nie dam rady, ale może jutro? Będziesz chciała jechać po Harry'ego na lotnisko?
-Nie wiem, ale chyba nie. Poczekam nie niego tutaj.
-To może przyjadę rano? Na śniadanie. I jeśli przy okazji się zdecydujesz to zawiozę cię na lotnisko- zaproponował.
-Świetnie- odpadłam. Nie wiedziałam jak wytrzymam do rana. Jak mógł powiedzieć, że ją znam, ale nie zdradzić, kto to?
-To do jutra- powiedział i jak gdyby nigdy nic odwrócił się na pięcie i podszedł do auta. –Jak coś by się działo to jestem pod telefonem- dodał jeszcze i wsiadł do samochodu.
Kiedy weszłam do domu poczułam, że już nie chce mi się spać. Zajęłam się ogarnięciem przepisu od Anne i okazało się, że muszę iść do sklepu. Poszłam na górę, przebrałam się w szorty, t-shirt, kapelusz i trampki i poszłam do supermarketu. Przechadzając się między sklepowymi półkami rozmawiałam z Harrym. Wiedziałam, że nie chce rozmawiać o Chloe, więc nasza rozmowa dotyczyła zupełnie innych spraw. Kolejny raz powiedziałam, że mam dla niego niespodziankę a on albo nie chciał albo naprawdę niczego się nie domyślał. Zapytał jedynie czy to kulinarna niespodzianka, czym mnie rozbawił a mój śmiech wziął za potwierdzenie jego przypuszczeń. Zaskoczył mnie, gdy powiedział, że on także ma coś dla mnie i właściwie czeka to na mnie już w domu. Nie chciał zdradzić, o co chodzi, ale znając jego mogłam spodziewać się róży, którą pewnie kazał dostarczyć w ramach przeprosin. Gdy wychodziłam z domu była w nim jeszcze gosposia, która zajmowała się willą. Co prawda kończyła pracę pięć minut po moim wyjściu, ale wiedziałam, że mój mąż znalazł pewnie sposób by jakoś romantycznie mnie udobruchać. Kiedy wyszłam z marketu nie chciałam jeszcze wracać. Miałam ochotę na spacer. Pogoda tego dnia była idealna – przynajmniej dla osób, które tak jak ja uwielbiały lato, słońce i wysokie temperatury. Mimo że Londyn nie należał do najsłoneczniejszych i najcieplejszych stolic Europy tego dnia mógł spokojne równać się z Lizboną czy Madrytem. Rozkoszowałam się tą pogodą i tym, że nikt za mną nie idzie. Przed sklepem spotkałam dwóch paparazzi, z którymi dogadałam się, że po krótkiej sesji fotograficznej rozstaniemy się w pełnej zgodzie. Obaj mężczyźni przystali na mój pomysł i gdy obfotografowali mnie z każdej strony uprzejmie mi podziękowali i nawet zaproponowali pomoc w niesieniu zakupów. Przez to, że byli tacy mili postanowiłam odpłacić się im tym samym i poczęstowałam ich pysznymi mini babeczkami, która kupiłam w pobliskiej piekarni. Kiedy szłam już w samotności przez chwilę jeszcze o nich rozmyślałam żałując, że wszyscy paparazzi nie mogą być tacy kochani. Idąc i rozkoszując się tym pięknym popołudniem i małymi muffinkami, które zaczęłam pałaszować wątpiąc w to, że doniosę je do domu. Przez chwilę rozmyślałam o tym, co mi powiedział Steve. Wciąż niedowierzałam w to, że ktoś skradł jego serce. To było wspaniałe i zaskakujące zarazem, choć po tym jak zaczęłam analizować jego zachowanie w ostatnim czasie mogłam stwierdzić, że wydawał się jakiś bardziej uśmiechnięty i taki beztroski. Nie mogłam się doczekać naszej rozmowy, chciałam poznać więcej szczegółów, przede wszystkim jednak pragnęłam dowiedzieć się, kim ona jest. Jednocześnie nie chciałam się nakręcać tą sytuacją, dlatego jedyne, co mogłam zrobić to w spokoju czekać na to, co miało wydarzyć się nazajutrz. Przez resztę spaceru rozkoszowałam się chwilą. Mijając plac zabaw, widząc dzieci, słysząc ich śmiech, czując słońce na skórze i wiatr we włosach, mając poczucie wolności i jakiegoś wewnętrznego spokoju wydawało mi się, że naprawdę mogę wszystko. Jeszcze nigdy, w całym moim życiu nie czułam, że mam świat u stóp tak bardzo jak w tamtej chwili. W mojej głowie od razu pojawił się Harry. Bez niego nigdy bym tego nie poczuła. Uzupełniał mnie, dodawał sił, wspierał, kochał, wkurzał i denerwował. Był mój. Dał mi coś najpiękniejszego w życiu, coś, czego wielkości nie umiałam jeszcze zrozumieć – wiedziałam, że musimy uświadomić sobie to razem. I z tym przekonaniem weszłam do domu. Zdjęłam trampki i zostawiłam je w szafce w holu ignorując fakt, że nie było w niej nic oprócz tych butów. Zaniosłam zakupy do kuchni i gdy je wypakowałam zamierzałam iść na górę. Wyszłam z pomieszczenia i bez namysłu spojrzałam w stronę salonu. Zauważyłam, że na stoliku leży jedna czerwona róża i byłam pewna, że wcześniej jej tam nie było. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha pewna, że to niespodzianka Harry'ego. Nie rozumiałam, dlaczego gosposia nie włożyła kwiatka do wazonu, ale stwierdziłam, że być może bardzo się śpieszyła i najzwyczajniej w świecie nie zdążyła. Gdy podeszłam do róży bliżej zauważyłam, że obok niej leży niewielka karteczka. Najpierw wzięłam do ręki kwiat, którego główkę uniosłam wyżej. Przymknęłam na moment powieki i zaciągnęłam się pięknym zapachem. Później w mojej dłoni wylądował niewielki kawałek papieru, który zawinięty był w rulonik. Odwijając go nie sądziłam, że za chwilę, za kilka sekund wszystko się zmieni.
„Stąd już nie ma odwrotu,
to ostatni próg...
Będziesz przeklinać dzień, w którym nie zrobiłaś
wszystkiego co upiór chciał od ciebie!
Stąd już nie ma odwrotu,
nie ma ucieczki...
Stąd już nie ma odwrotu...*
Całuski D."
-Tęskniłaś? Wiem, że tak. Ciągle mnie szukałaś. Pora to zakończyć. Nie sądzisz, że za długo to wszystko trwa?- usłyszałam znajomy głos. –Zastanawiałaś się, dlaczego D. więc pozwól, że ci to wyjaśnię. D. to pierwsza litera mojego imienia. D jak Death.


* fragmenty pochodzą z musicalu Upiór w Operze



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz