-Jeszcze raz chcę ci podziękować za
to, że znalazłaś dla mnie chwilę. Serio- gdybym za każdym razem dostawała
dolara, gdy Zayn wypowiadał te słowa zarobiłabym chyba z milion w godzinę.
-Przestań mi dziękować i się tak
przymilać- powiedziałam i upiłam łyczka zielonej herbaty.
-Nie przymilam się- wymamrotał i
podał mi kolejną teczkę pełną jego szkiców.
-Są świetne- przyznałam i zaczęłam
się zastanawiać, dlaczego on właściwie prosił mnie o pomoc. Wszystkie rysunki,
które mi pokazał były bardzo dobre. Zauważyłam, że w porównaniu z pierwszym
komiksem Malik zrobił naprawdę duży postęp.
-Ale mówisz szczerze?- zapytał
niepewnie.
-Oczywiście. Są dużo lepsze, niż
gdy robiłeś pierwszy projekt.
-Bo są bardziej dopracowane, ale
jako całość coś mi nie gra. Nie ma w tym spójności. Wydaje mi się, że widać, że
robiłem to na siłę- Zayn raczej nie należał do największych optymistów na
świecie, ale ten pesymizm słyszalny w jego głosie był zbyt duży nawet jak na
niego.
-To tylko twoje subiektywne
spojrzenie. Ja jestem obiektywna i moim zdaniem naprawdę widać jak wiele pracy
w to włożyłeś. Pod względem wizualnym wszystko jest super, ale wydaje mi się,
że postaci jest za dużo. Wątków jest za dużo i można się pogubić.
-Też mi się tak wydaje. Cały czas
coś mi tutaj nie gra- westchnął nieco zrezygnowany. Zayn na ogół był
wyluzowany, ale tym razem było po nim widać, że coś go trapi.
-Po prostu z czegoś zrezygnuj, z
jakiegoś pobocznego wątku. Czasami lepiej, gdy jest czegoś mniej. Na pewno tak
jest w tym przypadku. Lepiej skupić się na czymś konkretnym, lepiej dopracować
jedną rzecz. W tym, co mi pokazałeś widzę kilka pomysłów, ale co za dużo to
niezdrowo. Wyeliminuj ten wątek o nowym bohaterze, moim zdaniem jest zbędny.
Poza tym możesz go wykorzystać kiedyś, za rok czy dwa gdy wrócisz do tego
projektu kolejny raz. Tak, zdecydowanie ten wątek jest niepotrzebny
-powiedziałam.
-Jesteś pierwszą osobą, która stwierdziła,
że to nie jest arcydzieło- brunet zrobił tak dziwną minę, że poczułam, że muszę
go przeprosić.
-Przepraszam, jeśli sprawiłam ci
przykrość czy coś- niby chciał szczerej opinii, ale może moje słowa jakoś go
uraziły.
-Nie! Nie o to chodzi. Po prostu w
końcu usłyszałem coś pomocnego a nie tylko „wszystko jest super”.
-A komu jeszcze to pokazywałeś?
-Mamie i Gigi- odpowiedział a ja
się zaśmiałam.
-Czyli dwóm kobietom, które cię
bardzo, bardzo, bardzo mocno kochają- powiedziałam a on spojrzał na mnie w
jakiś dziwny sposób. Znowu.
-No tak, one mnie kochają- wymamrotał
w dalszym ciągu patrząc na mnie po prostu dziwnie. Miałam wrażenie, że zrobiło
się nawet jakoś niezręcznie. Jakby Zayn stwierdził, że go nie kocham, bo umiem
go skrytykować. Jakby zrobiło mu się przykro? Chyba po prostu coś mi się
przewidziało. Albo padało mi na mózg od nadmiaru obowiązków.
-Yyyyy w każdym razie cieszę się,
że jakoś ci pomogłam. Bo pomogłam, nie?- zapytałam nieco się jąkając.
Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę mu przecież nie pomogłam.
-Tak, dzięki- Zayn już u mnie na
imprezie wydawał mi się nieco przytłoczony, ale gdy spędziłam z nim godzinę sam
na sam, oglądając jego prace byłam pewna, że coś go trapi. Wiedziałam, że
brunet jest skryty. Zawsze taki był. Przyjaźniłam się z nim, ale to nie była
taka przyjaźń jak ta z Niallem, czy chłopakami. O nich wiedziałam wszystko. A
Zayn? On nigdy nie pokazywał wszystkiego. Właściwie był nieco podobny go
Harry’ego. Różnica polegała na tym, że jeśli Harry chciał coś ukryć, kiedy miał
zły humor, kiedy coś było nie tak po prostu go o to pytałam a jeśli nie chciał
mi powiedzieć albo próbował mnie spławić praktycznie zaczynałam go dręczyć żeby
mi powiedział. Poza tym Harry się zmienił i coraz rzadziej dusił coś w sobie.
Jeśli chodziło o Zayna nie do końca wiedziałam czy mam prawo go wypytywać. Ufa
mi na tyle żeby zwierzyć się ze swoich problemów? Wydawało mi się, że gdy
zapytam go czy coś go trapi naruszę jakoś jego przestrzeń osobistą albo wyjdę
na wścibską. Gdy rozstał się z Perrie nie powiedział mi przecież. Dowiedziałam
się od kogoś obcego. Gdyby traktował mnie jak przyjaciółkę powiedziałby mi nawet,
jeśli się tego wstydził... Z drugiej strony on po prostu taki był. Małomówny.
Skryty. A ja i tak byłam dużą częścią jego życia.
-Zayn mogę cię o coś zapytać?-
kiedy zadałam to pytanie na jego twarzy pojawiła się obawa. Mimo wszystko
skinął głową na znak, że się zgadza. –Dlaczego właściwie poprosiłeś mnie o
pomoc?
-Bo nie mam weny a nie chciałem się
z tego wycofywać i chciałem żeby ktoś mi doradził. Wiesz, że to charytatywna
akcja. I nie chodzi o to, że w mediach zaraz zmieszaliby mnie z błotem, tylko
chodzi o te dzieciaki, chcę im pomóc.
-Niestety wiem, co to brak weny z
własnego doświadczenia- wiedziałam, że to go raczej nie pocieszy, ale tylko
tyle mogłam zrobić. Ja cierpiałam na brak natchnienia, gdy moją głowę zajmowało
coś innego i nie umiałam się skupić, gdy miałam problemy, gdy moje serce było
rozdarte. Podczas nagrywania drugiej płyty w ogóle ochotę do jej tworzenia
miałam dopiero, gdy dogadałam się z Harrym. Wtedy wena wróciła i umiałam to
robić. Pisać, tworzyć, śpiewać. Nagle miałam głowę pełną pomysłów, poprzez
muzykę chciałam wszystko wszystkim opowiedzieć.
-To mnie nie pociesza.
-Wiem. Ale wiem też jak to działa w
moim przypadku. Gdy moje myśli zajmuje coś innego, gdy nie umiem się skupić na
pracy choćby przez pięć minut wiem, że będę mogła w studio przesiedzieć cały
dzień a i tak nic nie napiszę, nic nie nagram. Dopóki nie rozwiążę problemu,
który mi zaprząta myśli nie będę mieć weny- powiedziałam a Zayn spojrzał na
mnie tak jakbym czytała mu w myślach.
-A co jeśli tego problemu nie da
się rozwiązać?
-Zawsze się da. Nawet jak wydaje ci
się, że jest inaczej- odpowiedziałam i korciło mnie żeby zapytać go, wprost co
go trapi. Zamiast tego złapałam go za rękę, ścisnęłam ją i uśmiechnęłam się do
niego.
-W tym momencie mam tyle problemów,
że nie da się ich wszystkich po prostu magicznie rozwiązać.
-To może nie myśl o magicznych
rozwiązaniach, ale takich realnych? Może zacznij od tych mniejszych problemów?
-Okej. Zacznę od wcale nie małego.
Jutro idę odwiedzić dzieciaki. Do szpitala. Może to zabrzmi bardzo źle, ale
nienawidzę tego robić. Nienawidzę patrzyć na dzieci, które umierają. Po prostu
tego nienawidzę. Nie umiem się odnaleźć gdy tylko wchodzę do szpitala a gdy
stamtąd wychodzę przez tydzień nie mogę spać. Od miesiąca myślę o tym
codziennie, że muszę tam iść. To po prostu nie na moje nerwy. Nienawidzę
patrzeć na to jak cierpią, chociaż nie zrobiły nic złego, nie zasługują na to
by tak bardzo cierpieć. A ja nie mogę nic zrobić. Przytulam je, rozmawiam, ale
co to da? Nic. Bo nic nie mogę zrobić. Nie umiem im pomóc. Nienawidzę tego.
-Mylisz się. Większość z tych
dzieci marzy by cię poznać, kochają cię i sama twoja obecność dodaje im sił.
Daje im nadzieję. Spełniasz ich marzenia. A to nie jest nic. To jest pomoc i to
ogromna- powiedziałam z przekonaniem. Wiedziałam, że mam rację, ale
jednocześnie doskonale rozumiałam, o co chodzi mojemu przyjacielowi.
-Może, ale to nie zmienia faktu, że
nie zmniejszam ich cierpienia.
-Nieprawda. Zayn jest mnóstwo
publikacji naukowych na temat wpływu psychiki na nasze ciało, jeśli chory myśli
pozytywnie ma o wiele większą szansę na wyzdrowienie. A dzięki tobie te
dzieciaki, choć przez chwilę zapominają o chorobie, dajesz im chwilę szczęścia,
dajesz im zastrzyk pozytywnej energii do walki z chorobą. I nie mówię tego żeby
ciebie pocieszyć, bo przecież nie ty potrzebujesz pocieszenia tylko te biedne
istotki, które już na początku swojego życia muszą o nie walczyć. I ty im to
pocieszenie dajesz.
-Mówił ci już ktoś, że masz całkiem
niezłą gadkę?- zapytał i się uśmiechnął.
-Taaaa, pary razy coś tam niektórzy
mówili- odparłam i uniosłam głowę wyżej.
-Pójdziesz ze mną?- zapytał a ja
musiałam zrobić jakąś zabawną minę, bo Zayn się zaśmiał.
-Co?- odpowiedziałam pytaniem na
pytanie.
-Zawsze chodzę z kimś, ale tym
razem jakoś tak wyszło, że mam iść sam. A naprawdę bardzo, bardzo nie chcę tego
robić sam.
-Ale...- chciałam powiedzieć, że
mam masę zajęć, które ciężko będzie mi przełożyć jednak Zayn mi przerwał i
spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, którym ciężko jest odmówić.
-To dla tych dzieci Ali- chłopak zrobił,
jaką minę, że chyba każdy by mu w tym momencie uległ. Nie myśląc, więc o tym,
że następny dzień mam cały zaplanowany stwierdziłam, że muszę mu pomóc.
-Okej. Pójdę z tobą- dopiero, gdy
wypowiedziałam te słowa na głos zrozumiałam, że naprawdę nie powinnam się
zgadzać. Moja nagła zmiana planów mogła być kłopotliwa dla wielu osób. No i
może powiedziałam Zaynowi, że jego odwiedziny są dla tych dzieci czymś ważnym,
ale to nie zmieniało faktu, że doskonale rozumiałam, co ma na myśli, gdy mówi,
że nienawidzi tego robić. Rozumiałam jak to jest iść tam, widzieć tak wielką
tragedię i mieć świadomość, że nie mogę im pomóc. Nienawidziłam czuć tej
bezsilności. Bo nic nie mogłam zrobić. Nie mogłam ich wyleczyć, nie mogłam
sprawić by przestały cierpieć.
-Jesteś najlepsza, naprawdę
najlepsza- Malik obdarzył mnie swoim olśniewającym uśmiechem i pierwszy raz
podczas naszej rozmowy wydawało mi się, że ten uśmiech jest naprawdę szczery.
-Mam nadzieję, że powiesz to Olivii,
gdy ją poinformuję, że postanowiłam zmienić plan dnia. Tak dla twojej
informacji mam ten dzień zaplanowany już prawdopodobnie od pół roku a Liv
zamienia się w potwora, kiedy zmieniam coś bez ustalenia tego z nią wcześniej.
-Zrozumie, bo robisz to dla chorych
dzieci.
-I dla ciebie- dodałam.
-I dla mnie- powtórzył i
przysięgam, że nagła cisza, która zapanowała i fakt, że trzymaliśmy się za ręce
sprawił, że zrobiło się BARDZO niezręcznie.
-Jest coś jeszcze? Coś, co zaprząta
ci głowę na tyle skutecznie, że nie możesz się skupić na tworzeniu?- zapytałam
i puściłam jego dłoń.
-Jest sporo rzeczy, które
zaprzątają mi głowę- odpowiedział i mogłam przyrzec, że Zayn był tego popołudnia
jakiś inny. Patrzył na mnie inaczej. Patrzył na mnie tak jakbym była jedną z
tych rzeczy zaprzątających mu głowę.
-Nie chcę być wścibska, ale może,
gdy się wygadasz...- wiedziałam, że to moje urojenia. Wiedziałam, że chłopak
jest nieswój nie przeze mnie a mimo tego jakaś część mnie bała się, że jest
inaczej.
-Chcesz być wścibska- stwierdził.
-No może troszkę, ale dlatego, że
chcę ci pomóc- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Chodzi o to, że zaraz wydaję
płytę- chodzi mu o płytę! Oczywiście!
-I to jest ten problem?- zapytałam
brzmiąc tak jakbym myślała, że chodzi o coś strasznego a on ma na myśli zwykłą
płytę. Dopiero po dwóch sekundach zdałam sobie sprawę, że płyta może być
ogromnym problemem i przede wszystkim, że to nie jest taka „zwykła” rzecz.
-Tak.
-Dlaczego? Boisz się, że się nie
spodoba? Albo nie sprzeda?
-Nie. Wiesz, kiedy nagrywałem
myślałem tylko o muzyce, naprawdę żyłem tylko tym by pisać, nagrywać, śpiewać.
Ale teraz płyta jest gotowa, wyznaczone są już daty i sama wiesz, z czym to się
wiąże. Z promocją i trasą.
-I nie chcesz tego?- zapytałam by
mieć pewność, że właśnie o to mu chodzi.
-Nie chcę- przyznał szczerze.
-Ale...- mógł o tym nie myśleć
podczas tworzenia albumu, ale przecież robił to już wcześniej, wielokrotnie,
dlatego wiedział z czym to się wiąże. Był już przecież doświadczonym artystą a
nie przypadkowym facetem, który nagle postanowił nagrać płytę.
-Ty tego nie rozumiesz. Ja po
prostu nie umiem tego robić. Promowanie może jeszcze jakoś mi wychodzi. Mogę
udzielić paru wywiadów, choć i to przychodzi mi z trudem. Zwłaszcza, gdy mam to
robić na żywo. W telewizji. Ale koncerty? Ali moja pierwsza płyta nie miała
jakiejś wielkiej akcji promocyjnej, nie było trasy. A teraz ma być i ja tego
nie chcę. Ja nie umiem tego robić. I nie chcę o tym mówić, więc nie bądź
wścibska.
-Ale przecież robiłeś to przez
wiele lat. Każda wasza nowa płyta od razu oznaczała ogromną trasę. Tęsknisz za
byciem w zespole?- może nie powinnam drążyć tego tematu, ale po pierwsze
chciałam go zrozumieć a po drugie chciałam mu pomóc.
-Nie. Nie tęsknię i nie żałowałem
swojej decyzji ani razu. Ale wtedy nie występowałem sam. Musiałem to robić z
nimi i z nimi było łatwiej. Zawsze coś powiedzieli, wyratowali mnie z opresji,
tak samo było na koncertach- widziałam, że z każdą sekundą jest coraz bardziej
poirytowany, dlatego gdy chciałam się odezwać od razu mi przerwał.
-Nie...
-Skończmy ten temat, bo ty tego nie
rozumiesz i nie zrozumiesz. Dla ciebie scena, występy, koncerty to coś
wspaniałego. Wiem to od pierwszego dnia, gdy cię poznałem. Już wtedy, gdy
weszliśmy na twoją próbę i cię zobaczyłem wiedziałem, że jesteś idealną osobą
by to robić. Już widząc twoją pierwszą próbę widziałem jak lekko ci to
przychodzi i nie mogłem uwierzyć, że nie masz jakiegoś większego doświadczenia.
Niektórzy byli zdziwieni, że konkurs wygrała dziewczyna, która tak naprawdę
nigdy tego nie robiła, umiała śpiewać i to wszystko, ale wystarczyło na ciebie
popatrzeć przez pięć sekund, gdy stałaś na scenie by zrozumieć, że nie
potrzebowałaś doświadczenia. Byłaś, jesteś po prostu do tego stworzona. Cieszy
cię to. Czerpiesz z tego radość. Nie wiesz, co to trema.
-Przestań to wyolbrzymiać. To nie
prawda. Przed pierwszym koncertem Liam musiał mnie praktycznie cucić, bo byłam
na skraju omdlenia. Ze strachu- na samo wspomnienie tamtej chwili zrobiło mi
się słabo.
-Przed pierwszym koncertem. A co
czułaś przed dziesiątym? Dwudziestym? Pięćdziesiątym? Bo ja za każdym razem
czuję to samo. I nie wiem jak mam dać radę. Nie wiem. Nie tęsknie za zespołem,
ale z nimi było mi po prostu łatwiej. Ty zawsze występowałaś solo, ja nie- wiedziałam,
że nie chodzi mu o to żebym czuła się winna temu, że mi występy przed
publicznością przychodzą łatwiej niż jemu, ale przez sekundę tak się właśnie
poczułam.
-Skoro z nimi było ci łatwiej to
może powinieneś pomyśleć o wsparciu?- zapytałam bo ten pomysł wydał mi się
oczywisty.
-Wsparciu?
-No tak. Zaproś kogoś do
współpracy- wydało mi się, że to dobry pomysł, ale Zayn chyba był innego
zdania.
-Nie wiem czy to, że ktoś będzie
miał ze mną wykonać jedną piosenkę coś da.
-Nie wiesz. Może właśnie o to chodzi.
Nie wiesz i powinieneś się przekonać. Spróbować.
-Nie rozumiesz. Nie boisz się tego-
powiedział sfrustrowany. Miał rację. Nie rozumiałam tego, bo nie czułam tego,
co on. Ja kochałam występować nawet, jeśli się stresowałam. To był ten
pozytywny rodzaj stresu.
-Chciałabym ci jakoś pomóc- niewiele
się zastanawiając objęłam go i robiłam to przez jakiś czas. Zayn nic nie mówił,
ale pod wpływem mojego uścisku czułam jak powoli się rozluźnia. Przytulanie ma
o wiele większą moc niż można by przypuszczać. Czytałam kiedyś nawet o tym jak
silny uścisk wpływa na układ nerwowy.
-Opowiedz mi o twoich
przygotowaniach. O próbach i ogólnie o wszystkim- poprosił po chwili milczenia.
Odsunęłam się nieco od niego i zaczęłam opowiadać. Mówiłam i mówiłam a Zayn na
początku patrzył na mnie tak jakby nie rozumiał mojej nagłej ekscytacji. I
chyba rzeczywiście tak było. Opowiadałam o technicznej stronie koncertów, o tym,
jakie problemy pojawiały się właściwie codziennie. Jego mina zmieniła się, gdy
zaczęłam opowiadać jak natchniona o tym, jaki miałam ogólny pomysł na trasę o tym,
kto mnie inspirował o tym, kto zgodził się wystąpić ze mną.
-Wiem, że większość moich fanów to
nastolatki. Wiem też, że niezależnie od wieku każdy z nas w pewnym momencie
czuł, że nie wie, co robi, czuł, że nie pasuje do nikogo i niczego. Każdy był
zagubiony. Każdy w siebie zwątpił. Każdy miał poczucie beznadziejności. Każdy
czuł się jak dziwak, jak przegrany. Każdy z nas zadawał sobie pytanie „co ja
właściwie robię?”. I stwierdziłam, że opierając się na moich doświadczeniach i
przeżyciach i tym, czego doświadczyli i przeżyli moi bliscy i nie tylko, nie
tylko osoby, które są moimi przyjaciółmi, ale widząc, co czują moi fani
stwierdziłam, że chcę im wszystkim dać coś od siebie. Nie chcę po prostu wyjść
na scenę, wyśpiewać dziesięć piosenek i po zakończeniu koncertu wyjechać do
innego miasta, do innego państwa i znowu zrobić swoje i tak dalej. Chcę żeby
wszyscy, którzy przyjdą wyszli z poczuciem, że to, że czują się inni, że mają
wrażenie, że są jakimiś cholernymi dziwakami, to właśnie sprawia, że są
wyjątkowi i powinni być z tego dumni. Każdy z nas jest inny i to właśnie czyni
nas wszystkich tak wspaniałymi. Oczywiście nadal najważniejsza będzie muzyka,
bo przecież po to się chodzi na koncerty, ale jednocześnie chcę żeby szło za
tym wszystkim jakieś przesłanie. Natchnęło mnie do tego wiele osób. Duży udział
miały w tym dzieciaki, które oglądałam na zawodach chórów. Sporo się wtedy o
nich dowiedziałam. No i wiem też, że przez to, że są wyjątkowi niektórzy kładą
im kłody pod nogi. Z resztą nam też kładli.
-Mówisz o tym z taką pasją-
powiedział brunet i nie wiedziałam czy powiedział to do mnie czy do siebie
samego.
-Bo to jest pasjonujące. Życie jest
za krótkie żeby przejmować się opinią innych. Weźmy takiego Kurta. Gdy był w
liceum nagrał filmik. Tańczył w nim do piosenki Beyonce. Jakimś cudem nagranie
obejrzała cała szkoła i chyba sam wiesz jak zareagowano. Jak bardzo go
wyśmiewano. A teraz po latach Kurt będzie na moich koncertach tańczył do Single
Ladies przed tysiącami ludzi.
-Chciałbym kiedyś móc się przełamać
i być jak ty, Kurt i wszyscy inni.
-Możesz być jak ja. Naprawdę. Może
zamiast rzucać się od razu na głęboką wodę i wyruszać w ogromną trasę zacznij
od małych rzeczy. No właśnie! Zayn! Mam pomysł! Że też ja na to wcześniej nie
wpadłam!- powiedziałam niesamowicie entuzjastycznie.
-Może nie wpadłaś na to coś, bo
nigdy wcześniej nie mówiłem ci, że boję się publicznych występów?
-Nie! W ogóle nie chodzi o to!
Wiesz przecież, że na moich koncertach zawsze są jacyś specjalni, super
utalentowani goście- na samą myśl, że Malik mógłby wystąpić ze mną na jednym z
koncertów poczułam ogromną radość.
-No tak, ale czy to nie były
anonimowe osoby, takie no wiesz? Co dopiero zaczynają?
-Tak było podczas pierwszej trasy. Teraz
poza tymi, których chce promować, bo jak powiedziałeś są anonimowe, udało nam
się namówić do współpracy znanych już artystów.
-Serio? Nie wspominałaś o tym-
Zayna ewidentnie zaskoczyła ta informacja.
-Wspomniałabym gdybyś raczył
częściej ze mną rozmawiać. A tak muszę wybierać te najważniejsze informacje,
które chce ci przekazać. Wracając do sedna. Udało mi się namówić, choć
właściwie nawet nikogo nie namawiałam. Po prostu Olivia przedstawiła kilku
osobom swoje pomysły i tak jakoś wyszło, że na kilku koncertach będę mieć Adama
Lamberta, Demi Lovato, Ricky’ego Martina, Kristin Chenoweth, Ashley Tisdale-
wymieniałam i uśmiechając się od ucha do ucha na zakończenie mojej wyliczanki
dodałam jeszcze jedno imię i nazwisko. - Zayna Malika?
-Ali czy przypadkiem ta twoja trasa
nie jest już zaplanowana od A do Z?- zapytał a ja zwróciłam uwagę tylko na
jeden fakt. Nie powiedział nie!
-Jest, ale co z tego? Zayn dla mnie
to byłby niewyobrażalny zaszczyt gdybyś był moim gościem, gdybyśmy zaśpiewali
coś razem- oczami wyobraźni już to widziałam. Jak stoję na scenie, tłum piszczy
z ekscytacji, bo właśnie przedstawiam im wspaniałego artystę, który zgodził się
dla nich wystąpić. Mówię, że to mój przyjaciel, opowiadam jak wyglądało nasze
pierwsze spotkanie, wspominam, że kiedyś był w zespole, dziękuję mu za to, że
kilka lat temu, które teraz wydają się być całymi wiekami, dostałam szansę i
jako nikomu nieznana Ali mogłam występować, jako support przed koncertami
największego boysbandu na świecie...
-Stop, stop, stop. Ali wiem, byłoby
super, ale ja nawet nie wiem czy chcę.
-Chciej- powiedziałam a on się
zaśmiał.
-Mogę się chociaż zastanowić?- zapytał,
choć nie byłam pewna czy w ogóle rozważa zastanowienie się.
-Możesz- odparłam. -Ale weź pod
uwagę, że to by było po prostu epickie. Ty i ja. Po latach.
-Dziękuję ci Ali- powiedział nagle
a ja poczułam się nieco zawstydzona, bo to kolejny raz w ciągu naszej rozmowy,
kiedy Zayn mi podziękował, mimo że nic nie zrobiłam. Całe nasze spotkanie było zdecydowanie
jednym z najdziwniejszych, być może, dlatego że od ostatniego razu, gdy
widzieliśmy się sami, w cztery oczy, minął chyba rok. No i może wyciągnęłam z
bruneta nieco za dużo informacji? Może wcale nie chciał mi mówić o swoich
lękach? A może chodziło o coś zupełnie innego?
-Nie ma sprawy- powiedziałam z
nadzieją, że nazajutrz rozmawianie z Zaynem nie będzie takie zakręcone.
***
Siedziałam w sypialni, otulona moim
ulubionym kocem a wokół mnie leżała chyba tona zużytych chusteczek
higienicznych. Płakałam odkąd tylko wróciłam ze szpitala. Zawsze reagowałam tak
samo. Życie bywa niesprawiedliwe, ale jak nazwać to, że trzylatek potrzebuje
przeszczepu serca? Jak nazwać to, że dwunastolatka od czterech lat walczy z
rakiem? Jak? Niesprawiedliwością? To nie jest niesprawiedliwe, bo niesprawiedliwe
jest to, że po latach oddanej pracy wciąż nie dostałeś awansu, niesprawiedliwe
jest to, że ktoś dostaje pracę po znajomościach a nie, dlatego że jest
najlepszy, niesprawiedliwa jest gorsza ocena od kolegi, który ściągnął od
ciebie cały sprawdzian, niesprawiedliwe jest robić za całą grupę projekt i
zostać ocenionym tak jak oni. Dwunastolatka walcząca od czterech lat z rakiem
to nie jest niesprawiedliwość. To słowo jest po prostu za małe by opisać to
okrucieństwo, które ją dotyka. Życie potrafi być okrutne, choć i to słowo nie
jest wystarczająco duże. Chyba żadne w pojedynkę nie jest w stanie opisać tego
ogromu tragedii, którym jest choroba dziecka. Płakałam i nie mogłam przestać,
chociaż wiedziałam, że to nic nie da. Moje łzy nie sprawią, że te dzieci, które
odwiedziłam razem z Zaynem wyzdrowieją i ta ogarniająca mnie bezsilność
przytłaczała mnie niczym potężny głaz.
-Halo?- nie siliłam się by
zabrzmieć normalnie. Poza tym on i tak wiedział, w jakim jestem stanie.
-Skarbie jak się czujesz?- zapytał
od razu na powitanie Harry a ja pociągnęłam nosem. Głos ukochanego dodał mi
odrobiny otuchy. Chociaż przecież to nie ja byłam poszkodowana i to nie ja
powinnam dostawać otuchę. To te dzieci zasługiwały na całe dobro tego świata.
-Tak jak zawsze po przyjściu ze szpitala.
-Chciałbym cię teraz przytulić.
-Będziesz to robił cały wieczór i
noc. Czuję się okropnie, bezsilnie i jest mi bardzo smutno- powiedziałam i
przypomniało mi się, że zaraz po powrocie do domu praktycznie wyczyściłam swoje
i nasze wspólne konto. Właściwie trochę tego nie przemyślałam, bo była połowa
miesiąca i praktycznie pozbawiłam się wszystkich środków. Harry chyba powinien
o tym wiedzieć.
-Skarbie mam sprawę- powiedział w
momencie, gdy zamierzałam mu wyznać, co zrobiłam.
-Jaką?- zapytałam i zrobiłam na
głośnomówiący. Musiałam wydmuchać nos i otrzeć łzy z twarzy.
-Tylko się nie denerwuj i nie
wkurzaj.
-Dlaczego miałabym się denerwować?-
zapytałam łamiącym się głosem. Wiedziałam, że bywam panikarą, że czasami za
bardzo coś przeżywałam, że zdarzało mi się dramatyzować i coś wyolbrzymiać,
przez co z błahostki robiłam ogromną sprawę. Ale tym razem nie dramatyzowałam i
nie wyolbrzymiałam. Ja naprawdę byłam przybita przez to, co zobaczyłam i
przeżyłam tego dnia. Trzymanie za rączkę dziecko, które przez większość swojego
życia musi o nie walczyć to coś, czego nie da się opisać żadnymi słowami.
-Bo chodzi o Chloe- wyjaśnił a ja
spojrzałam na telefon podejrzliwie. Jakby Harry mógł zobaczyć moje spojrzenie.
-A konkretnie?
-Przyjedzie oddać moją bluzę i nie
wiem czy zdążę wrócić do tego czasu. Mogłabyś ją wpuścić i odebrać od niej? W
sensie tę bluzę odebrać?- zapytał a ja wiedziałam, że nie jestem gotowa by
widzieć tego dnia Chloe. Byłam w tragicznym stanie zarówno wewnętrznym jak i
zewnętrznym i było naprawdę wąskie grono osób, którym mogłam się tak pokazać.
Chloe do nich nie należała. –Ali jesteś tam?
-Tak. Okej, niech przyjedzie-
odpowiedziałam. Tego dnia widziałam prawdziwe piekło, więc moja niechęć do
blondynki i w ogóle cała sprawa z nią związana nagle zaczęła mi się wydawać
śmiesznie mała. Zrozumiałam, że przesadzam i naprawdę Chloe nie jest problemem.
-Super. Zaraz do niej napiszę-
powiedział a ja stwierdziłam, że to chyba dobry moment by uświadomić mu, że
może mieć problemy z płaceniem kartą.
-Harry możesz płacić dzisiaj i w
sumie do końca miesiąca swoją kartą? To znaczy w sumie musisz.
-Domyśliłem się, że wyczyścisz nam
konto- przyznał i chyba się zaśmiał.
-Właściwie fajnie by było jakbyś mi
pożyczył... Albo zlikwiduję jakąś lokatę i przeleję kasę na nasze konto.
-Już wczoraj przewidziałem, co
dzisiaj się stanie, dlatego przelałem część naszych wspólnych środków do
siebie. Jak wrócę to znowu zrobię przelew, więc nie musisz likwidować lokat-
jego dobry humor nieco poprawił mi nastrój.
-Uczysz się na błędach- stwierdziłam
a on się zaśmiał. Już dwa razy zrobiłam coś takiego. Tak działało na mnie
cierpienie niewinnych istot. Robiłam przelew i najgorsza w tym była świadomość,
że tylko tyle mogę zrobić. Wiedziałam, że zdrowia się nie da kupić, ale chociaż
tyle mogłam zrobić.
-Po prostu wolę mieć pewność, że
stać mnie na kawę, którą zamówiłem- odparł i tym razem to ja się zaśmiałam. Za
pierwszym razem, kiedy zrobiłam coś takiego Harry najadł się wstydu w knajpie,
kiedy chciał zapłacić za obiad a nie miał żadnych środków na koncie. Co prawda
to tylko w połowie była moja wina, bo może wyczyściłam nasze wspólne konto, ale
jego „prywatnego” nie ruszałam i sam zapomniał wziąć swojej karty.
-Kocham cię- powiedziałam jedynie.
Byłam naprawdę wdzięczna za to, że mogę mu to powiedzieć i że Harry jest, jaki
jest. Idealny.
Po zakończeniu naszej rozmowy
postanowiłam się ogarnąć. Przede wszystkim przestałam ryczeć. Gdy spojrzałam na
swoje odbicie w lustrze stwierdziłam, że wyglądam tak tragicznie, że mogłabym
grać jakąś maszkarę w niskobudżetowym horrorze. Tusz, którym rano pomalowałam
rzęsy spływał mi razem z łzami po policzkach i sprawił, że nie wyglądałam jak
panda a jak jakieś straszydło. Właściwie całą twarz miałam opuchniętą a oczy
czerwone. Włosy oczywiście musiały mi się splątać tak, że ich rozczesanie
graniczyło z cudem. Musiałam się doprowadzić do stanu, w którym nie straszyłam
swoim wyglądem. Zaczęłam od demakijażu i związania włosów w koka a raczej coś,
co miało go przypominać. Po umyciu twarzy wklepałam w nią krem a później
nałożyłam podkład. Wytuszowałam rzęsy a po rozczesaniu włosów związałam je w
kucyk. Byłam gotowa na spotkanie z Chloe i chyba pierwszy raz nie byłam do niej
nastawiona wrogo. Wręcz przeciwnie. Skoro Harry ją lubił to nie mogła być zła.
Zdradził ją chłopak a mój mąż się o nią martwił, bo może naprawdę bardzo to
przeżywała. Skoro kochała tego całego Daniela i przyłapała go w łóżku z inną
musiała czuć się okropnie a do mnie w końcu to dotarło.
-Cześć, mam nadzieję, że nie
przeszkadzam- powiedziała na powitanie.
-Nie przeszkadzasz. Wejdź- odparłam
i otworzyłam drzwi szerzej. Moją głowę wypełnił milion myśli. Będę dla niej
miła. Nie tak bardzo, że zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami, ale będę po
prostu miła. Zapomnę o tym, co zrobiła w przeszłości. Nie... Kogo ja chcę oszukać?
Jestem pamiętliwa i to jedna z moich największych wad, na pewno nie zapomnę o tym,
co było kiedyś. Ale nauczę się to ignorować, schowam to gdzieś w głowie i przestanę
na nią patrzeć przez pryzmat przeszłości. I tego, co powiedziała mi Gigi.
-Nie chcę ci przeszkadzać-
powiedziała, kiedy wchodziła do środka.
-Nie przeszkadzasz. Chcesz się
czegoś napić? Kawy? Herbaty?- zapytałam i wiedziałam, że Harry się ucieszy, że
zachowałam się jak cywilizowany człowiek.
-Może być herbata- odpowiedziała.
Zanim zrobiłam dla nas napoje zaprowadziłam ją do salonu i powiedziałam, że ma
się rozgościć. W kuchni podczas parzenia herbaty zaczęłam się zastanawiać, o
czym ja właściwie mam z nią rozmawiać. Nie chciałam czuć się niezręcznie, ale wydawało
mi się, że naprawdę nic nas nie łączy i nie mamy żadnego tematu do rozmowy.
Weszłam do pokoju i zaczęłam mówić o tym, jaki piękny jest dzień, ona
stwierdziła, że dawno nie było tak ciepło i wtedy dotarło do mnie, że nie łączy
mnie z nią nic poza mężczyznami. Poza moim mężem i D..
-Naprawdę piękny dzisiaj dzień- jak
oklepane jest rozmawianie o pogodzie? Bardzo. W dodatku czułam się z tym jakoś
tak żałośnie.
-Tak, miałam dzisiaj sesję w
plenerze i cała ekipa cieszyła się, że pogoda dopisała- odparła a ja miałam w
głowie jakąś czarną dziurę i naprawdę nie wiedziałam, co mam do niej mówić.
Przez moment zapanowała niezręczna cisza a ona jakby sobie o czymś
przypomniała. Otworzyła torbę i wyjęła z niej bluzę Harry’ego. –Przyjechałam ją
oddać a prawie o niej zapomniałam. Proszę.
-Dzięki- powiedziałam biorąc ciuch
z jej rąk. Czy to nie dziwne, że Chloe fatygowała się aż do mojego domu by
oddać jakąś zwykłą bluzę? Czy to był zwykły pretekst by spotkać się z Harrym?
–A jak poszła sesja? Jakaś skomplikowana była?
-Poszła super i była to jedna z
tych przyjemniejszych. Żadnego rozbierania, dziwnych strojów czy innych
udziwnień- odpowiedziała.
-Gigi mi opowiadała, że raz dosłownie
cały dzień pozowała w wannie i później przez dwa tygodnie leżała w łóżku, bo
miała grypę- z jednej strony miałam nadzieję, że Harry nie spóźni się jakoś
bardzo i wyratuje mnie z tej rozmowy, z drugiej miałam nadzieję, że mimo
wszystko spóźni się tak bardzo, że nie będę musiała patrzyć jak zachowują się w
swoim towarzystwie, bo to mogło sprawić, że zaczęłabym z zazdrości widzieć coś,
czego między nimi nie ma.
-Ja kiedyś miałam sesję, w której
praktycznie przez godzinę biegałam w bikini po śniegu- przez pół godziny
rozmawiałyśmy o jej i mojej pracy udając, że przeprowadzamy takie rozmowy
codziennie, że codziennie rozmawiamy jak dobre znajome, które spotkały się by
poplotkować. Później dostałam wiadomość od Harry’ego, że będzie za co najmniej
godzinę i byłam wręcz przerażona wizją siedzenia z blondynką sam na sam jeszcze
przez tyle czasu.
-Harry będzie dopiero za godzinę,
to znaczy napisał, że jak dobrze pójdzie- poinformowałam ją a ona spojrzała na
wyświetlacz swojej komórki.
-Nie mam aż tyle czasu- powiedziała
a ja, mimo że siedziałam w bezruchu wewnątrz siebie odprawiałam jakieś dzikie
tańce radości i ulgi.
-Cóż, Harry jest ostatnio
zapracowany- sztuczność tej rozmowy już dawno wkroczyła na jakiś kosmiczny
poziom.
-Tak wiem. W takim razie będę się
zbierać- nie chciałam się uśmiechnąć słysząc te słowa, dlatego użyłam całej
mojej wewnętrznej siły by tego nie zrobić. Nie sądziłam, że spędzanie z nią
czasu i bycie przyjaźnie do niej nastawionym będzie wymagało ode mnie aż
takiego wysiłku. Chciałam być dobrym człowiekiem, ale najwyraźniej było przede
mną jeszcze sporo pracy.
-Przepraszam w imieniu Harry’ego,
że czekałaś na niego niepotrzebnie- powiedziałam a ona schowała do torebki swój
telefon.
-Nie ma sprawy. Miło się gadało i
dzięki za herbatę. Doceniam to- odparła i już miała wstać, ale się zawahała.
-Nie ma za co i nie ma czego
doceniać- przez jej słowa zrozumiałam, że ma mnie za niezłą jędzę i wcale nie
zrobiło mi się z tego powodu smutno.
-Obie wiemy jak to między nami było
i... I wydaje mi się, że Gigi mogła ci coś o mnie naopowiadać- powiedziała a ja
chyba pierwszy raz odkąd z nią rozmawiałam byłam sobą. Nie uśmiechałam się
sztucznie, nie byłam przesadnie miła, nie robiłam jakiś wymuszonych min. Byłam ciekawa,
o co jej chodzi.
-Gigi? Nic mi o tobie nie mówiła-
skłamałam i zmarszczyłam czoło.
-Bo wydawało mi się, że już nie
było między nami tej niezręczności. No wiesz po tym jak przyszłam wtedy do
ciebie. A ostatnio na imprezie odniosłam wrażenie, że ona mogła ci coś
powiedzieć i nie chcę teraz nic mówić za jej plecami, tym bardziej, że chyba
się przyjaźnicie, ale Gigi bywa trudna i czasami, gdy coś jest nie po jej
myśli... Nie wiem jak to powiedzieć żeby nie zabrzmiało źle. Po prostu raz czy
dwa podczas sesji i pokazu miałyśmy małe kłótnie. Nie przepadamy za sobą. Gdy
zobaczyłam ją tutaj byłam nieco zaskoczona, bo nie sądziłam, że jesteście
blisko.
-To dziewczyna Zayna a on jest moim
przyjacielem.
-Jego obecność też mnie zdziwiła.
Wiesz w środowisku krążą plotki o tym, że nie układa się im, że raczej się
rozstaną, ale najwyraźniej to bzdury- jeśli byłabym postacią z kreskówki
właśnie zbierałabym szczękę z podłogi.
-Bo to są bzdury. Zayn i Gigi mają
się świetnie- zapewniłam ją. Zrobiłam to automatycznie i dopiero po chwili
dotarło do mnie, że może nie mam racji.
-Być może chociaż słyszałam, że ona
jest tak zaborcza, że on już z nią nie wytrzymuje- patrząc na nią wydawało mi
się, że zależało jej na tym by mi to powiedzieć. Ta beznadziejna rozmowa
przerodziła się w zaskakującą w ciągu dwóch sekund.
-Gigi zaborcza?- starałam się brzmieć
jakbym w to nie wierzyła, ale sama zdążyłam zauważyć, że niestety może być w
tym nieco prawdy.
-W pracy bywa nie do zniesienia,
ale przez to, że jest w tej chwili absolutną gwiazdą świata mody wiele jej
uchodzi na sucho. Zachowuje się czasami jak diwa, ale wszyscy jej to wybaczają.
Nie znam jej dobrze, ale sama byłam świadkiem niezłej sceny zazdrości, którą
urządziła Zaynowi. Ona jest bardzo o niego zazdrosna i jestem w szoku, że
pozwala mu mieć przyjaciółkę. W sensie, że ciebie, dziewczynę.
-Myślę, że ją trzeba poznać,
spędzić z nią trochę czasu żeby ją lepiej poznać. A praca to praca, każdy jest
inny w pracy i w domu- nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Tak naprawdę nie
znałam Gigi, nie znałam Chloe. Najlepiej znałam Zayna, który był jakiś smutny i
być może coś niedobrego się między nim a jego dziewczyną działo, ale nie
zamierzałam mówić o tym Chloe.
-Być może, chociaż nie wydaje mi
się żebyśmy się kiedykolwiek dogadały. No i może ciebie lubi, bo masz męża,
więc nie widzi w tobie potencjalnej rywalki. Ale jestem pewna, że kiedyś i o
ciebie była zazdrosna.
-Wiesz zazdrość w związku jest
czymś normalnym a Zayn jest przystojnym, utalentowanym facetem i nie trudno być
o kogoś takiego zazdrosnym- nie wiedziałam czy czuję potrzebę bronienia Gigi
czy nie, ale jedno było pewne. Ona i Chloe były w stanie zimnej wojny a ja chyba
dostawałam rykoszetem. Skoro były jakieś pokłócone powinny to załatwić między
sobą a nie gadać mi na siebie nawzajem. Miałam wrażenie, że jedna chce mnie
nastawić przeciwko drugiej. Pewnie nie miałabym problemu by stwierdzić po
czyjej jestem stronie gdyby nie dziwne zachowanie Zayna. Coś go męczyło i było to
po nim widać. Może chodziło o koncerty, ale może nie? Może rzeczywiście źle się
działo między nim a Gigi? Co jeśli Chloe mówiła prawdę? Przecież to nie
zmieniało faktu, że Gigi też mogła ją mówić. Mogła powiedzieć mi o tym, że
Harry podoba się Chloe, bo to po prostu prawda. A mogła też to zrobić po to by
jeszcze bardziej nastawić mnie przeciwko swojej rywalce. Nie miałam pojęcia, co
mam o tym wszystkim myśleć i miałam nadzieję, że załatwią to między sobą. Nie
chciałam być wciągana w jakieś konflikty.
-Masz rację a poza tym nie obchodzi
mnie jej życie miłosne. Najważniejsze żeby nikogo nie nastawiała przeciwko
mnie.
-Mnie nie nastawiała przeciwko
nikomu- odparłam a ona się uśmiechnęła.
-To super. Nie mówmy już o niej.
Będę lecieć. Jeszcze raz dzięki za herbatę.
-Nie ma za co. Szkoda, że Harry’emu
się przeciągnęło- powiedziałam a w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl: to
kolejna bardzo dziwna rozmowa do mojej kolekcji bardzo dziwnych rozmów.
-Wiedziałam, że tak może być, więc
byłam przygotowana. Odkąd chce zdążyć ze wszystkim przed rozpoczęciem twojej
trasy nie ma na nic czasu- powiedziała i wstała. Wzięła do ręki torebkę i
spojrzała na mnie jakoś tak inaczej. –To niesamowite jak bardzo zależy mu na
tym by być wtedy z tobą.
-Tak, to niesamowite- nie do końca wiedziałam,
co ma na myśli mówiąc to wszystko i ona chyba to dostrzegła, bo postanowiła
rozwinąć swoją wypowiedź.
-No wiesz, o czym mówię. Dowiedział
się o tych próbnych zdjęciach i zbzikował. Może ci o tym nie mówił żeby cię nie
martwić, ale prawie rzucił tę rolę- „wyjaśniła” a ja nie miałam pojęcia, o czym
ona mówi. Zamiast tego wolałam udawać, że jest inaczej.
-Harry jest bardzo impulsywny i pod
wpływem emocji zdarza mu się robić różne głupstwa- szkoda tylko, że ja o tych
głupstwach nic nie wiem.
-Święta prawda- z jednej strony
cieszyłam się, że w końcu dotarłyśmy do drzwi i ona zaraz wyjdzie, ale z
drugiej mogłam się od niej dowiedzieć o czymś, czego Harry mi nie powiedział.
Zdziwiłam się, że miał jakieś problemy, o których nic nie wiedziałam i o
których mi nie mówił. Zdziwiłam się, że ma przede mną jakieś tajemnice. Nie
podobało mi się to, ale jeszcze bardziej nie podobało mi się, że zwierzał się
Chloe. A nie mi. Kiedy blondynka wyszła byłam skołowana. Niby nic takiego mi
nie powiedziała, ale czułam się jakoś źle. Miałam mętlik w głowie przez to, co
mówiła o Gigi, przez Zayna i przez Harry’ego. Jednocześnie nie miałam siły by o
tym rozmawiać, więc gdy Harry wrócił nie poruszyłam żadnego z tych tematów.
Nazajutrz z kolei wylatywałam do Nowego Jorku i stwierdziłam, że porozmawiam z
Harrym po moim powrocie. Gdy pracowałam nie miałam czasu myśleć o czymkolwiek
innym niż o pracy, ale właśnie rozmowę z Chloe miałam w głowie przed sesją.
Siedziałam z kubkiem kawy w dłoniach korzystając z tego, że nie wszyscy byli
jeszcze gotowi. Udawałam, że słucham Niny, która była przejęta tym, że miała
wystąpić na tej sesji razem ze mną i innymi muzykami, którzy mieli być częścią
trasy. Sesja miała być utrzymana w takim typowo amerykańsko-licealnym stylu.
Miała być częścią promocji i była inspirowana dzieciakami z chóru. Wszyscy
mieliśmy wyglądać jak licealiści a pozować mieliśmy na scenie. Poza tym, że
czekałam aż wszyscy odpowiednio się wystylizują musiałam czekać aż sala się
zwolni, bo ktoś miał próbę.
-Wszystko będzie super i nie
wyjdziesz na zdjęciach tragicznie- powtórzyłam po raz setny.
-Jasne. W ogóle nie pisałam się na
taką robotę. Miałam być asystentką a nie!- jej panikowanie zaczęło na mnie
działać w negatywny sposób, dlatego chciałam się na sekundę od Niny odizolować.
-Pójdę zobaczyć jak długo jeszcze
będzie trwać ta próba- zakomunikowałam i uciekając przed spojrzeniem brunetki
wyszłam z garderoby. Szłam dobrze znanym mi korytarzem i początkowo nie
zwróciłam uwagi, że ktoś przede mną stoi, bo idąc nie patrzyłam przed siebie,
ale palcem jeździłam po ekranie telefonu. Kątem oka dostrzegłam jedynie, że stoi
przede mną jakaś postać. Uniosłam więc głowę i spojrzałam do góry. I
zaniemówiłam. Zamarłam w miejscu. Zamurowało mnie. Moje serce stanęło na moment
po to by zacząć bić jak szalone.
-Witaj Ali- powiedział. Odezwał się
pierwszy, ale wyglądał na równie zaskoczonego jak ja.
-Jesse?- udało mi się z siebie
wydusić, ale jedyne, co miałam w tej chwili głowie to, co do cholery D. tutaj
robi?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz