poniedziałek, 30 stycznia 2017

Rozdział 31





Wiadomość od D. momentalnie popsuła nam humor. Przez kilka tygodni ten psychopata się nie odzywał. Myślałam, że dostanę takiego SMS-a, gdy tylko pojawiła się pierwsza plotka o tym, że wzięliśmy ślub. Ale nic takiego nie miało miejsca a ja naiwnie zaczęłam wierzyć w to, że D. odpuściło, że ślub był dla tej osoby znakiem stop. Gra skończona. Nie rozmawiałam na ten temat z nikim i za każdym razem, gdy Steve, Harry, Olivia albo Zuza próbowali zacząć ten temat złościłam się na nich i nie chciałam o tym mówić. D. zawsze pisało aż nagle przestało i miałam nadzieję, że to koniec. To było głupie myślenie i wiedziałam, że zachowuję się idiotycznie, ale naprawdę zaczęłam wierzyć, że ten ktoś dał mi spokój i nie chciałam mówić o tym psycholu skoro sam przestał mnie dręczyć. Wiedziałam też, że Steve razem z Olivią zajęli się tą sprawą i Harry rozmawiał z nimi o tym. A ja udawałam, że tego nie widzę, nie słyszę. Uciekałam od problemu. Zawsze uciekałam od D. i nawet, kiedy w końcu moi najbliżsi wiedzieli o tym i chcieli mi pomóc ja nie dawałam sobie pomóc, choć podświadomie się bałam. Bałam się, że D. wróci i coś zrobi, że ukarze mnie za to wszystko, co zrobiłam.
-Teraz możemy w końcu porozmawiać o tym psychopacie?- zapytał Steve od razu jak wszedł do mojego mieszkania. Był zły. A on naprawdę rzadko bywa wkurzony.
-Ale...
-Nie ma, ale. Dlaczego tak bardzo zależy ci na ochronie jakiegoś psychola?- zapytał zły Harry. Super. Wszyscy bądźcie na mnie źli, pomyślałam.
-Nie zależy. Okej, rozmawiajmy- powiedziałam. Naprawdę nie rozumiałam mojego zachowania, ale jedynym logicznym wytłumaczeniem w tej sytuacji był strach.
-Nie bój się- Niall, jako jedyny się na mnie nie gniewał. Jeszcze.
-Nie boję. Wiem, że wy coś już wiecie, więc słucham.
-Ali ktokolwiek to jest zna się na tym- zaczął Steve. Zna się na tym, bo ma doświadczenie w dręczeniu mnie. Ochroniarz podszedł do mnie bliżej i patrzył tak dziwnie, że postanowiłam się odezwać.
-Wiesz, kto to jest?- zapytałam, choć znałam odpowiedź na to pytanie.
-Nie. Ale próbowałem się dowiedzieć- odpowiedział i miał przy tym taką minę jakby zrobił coś złego by uzyskać informacje.
-Steve’owi chodzi o to, że próbowaliśmy się tego dowiedzieć w nieco nielegalny sposób- albo mi się tylko wydawało albo Harry był podekscytowany, że zrobił coś nielegalnego.
-Nielegalny sposób?- miałam nadzieję, że nie wpakowali się w żadne kłopoty.
-Włamywanie się na serwery jest raczej nielegalne- Nialla chyba też to wszystko ekscytowało.
-Co? Przecież wy nie potraficie...- zdawałam sobie sprawę z tego, że muszę wyglądać jakbym była jakaś głupia, ale wciąż nie ogarniałam tego, co oni chcieli mi przekazać.
-Informatycy od nas próbowali- wtrącił Steve.
-Agencja wie?- nie sądziłam, że powiedzieli wszystkim i to w pewnym sensie mnie rozzłościło.
-Wiedzą ci, co mają wiedzieć.
-Ali prawda jest taka, że ludzie od nas próbowali namierzyć tę osobę. Próbowali prześledzić maile i połączenia, ale ta osoba wszystko zabezpieczyła. Rozmawialiśmy o tym z Harrym, z Olivią, Rickiem i wszystkimi innymi osobami łącznie z Zuzą i nikt nie zna kogoś takiego. Nikt z naszego otoczenia się nie zna na informatyce- wychodziło na to, że byłam jedyną osobą, która nie zrobiła nic by zdemaskować D. i w końcu uwolnić się od tej osoby. A to przecież ja kilka lat temu dostałam pierwszą wiadomość i nie zrobiłam niczego a oni wiedzieli od niedawna i zrobili więcej niż ja przez ten cały czas.
-Poza jedną osobą- powiedział Harry, więc na niego spojrzałam. Gapił się na mnie, Steve i Niall też a ja zaczęłam się zastanawiać, o kogo chodzi. I wtedy mnie olśniło. Zaczęłam się śmiać, bo osoba, którą miałam na myśli nie mogła być D. Okej może i nie dogadywaliśmy się ze sobą, ale on po prostu by nie mógł.
-Louis- wiedziałam, że to o niego chodzi, bo był jedyną osobą, którą znałam i którą znał Harry i miała jakieś pojęcie o nowych technologiach. No i znała sekrety Harry’ego.
-On zna się na takich sprawach i zna mnie. Wie o mnie wszystko. No i wy teraz się nie dogadujecie- Harry powiedział to tak jakby właśnie przeczytał moje myśli.
-Przecież to nie Louis. Może i rzeczywiście nie przepadamy za sobą ostatnio, ale wiem, że to nie on.
-Ale o nim pomyślałaś- zauważył. -I teraz powoli dociera do ciebie, że to jest nawet logiczne. Louis mnie zna. Od początku wiedział, co zrobiłem, dlatego mógł ci wysyłać takie wiadomości. Mógł pisać to wszystko wtedy i może to pisać teraz.
-Harry mówimy o twoim najlepszym przyjacielu- nie mogłam uwierzyć w to z jaką łatwością przychodzi mu oskarżenie Lou, ale jednocześnie nie mogłam zaprzeczyć sobie samej, że podświadomie naprawdę zaczęło to być nawet troszkę logiczne.
-Zwątpiłaś prawda?
-Nie- odparłam, ale po chwili zastanowienia i patrzenie na niego moja odpowiedź się zmieniła. -Nie wiem. Chyba nie.
-To nie on. Pamiętasz jak w zeszłym miesiącu zadzwoniłem, że jestem chory i przylecę później?- zapytał a ja tylko kiwnęłam głową. -Siedziałem z laptopem i czytałem te wiadomości od nowa. Steve zadzwonił, powiedział, że informatyk niczego nie znalazł. I wtedy mnie olśniło. Tylko Louis wiedział o moich... grzechach. Przeczytałem te wiadomości jeszcze raz i stwierdziłem, że rzeczywiście w pewnym momencie ich charakter się zmienił. Na początku były wycelowane w ciebie, ale od momentu, kiedy próbowałaś... Kiedy zrobiłaś sobie krzywdę uległy one zmianie. I zaczęły być wycelowane we mnie. Jakby osoba, która je pisała wystraszyła się, że chciałaś zrobić sobie krzywdę przez te maile... D. nie chciało żebyśmy byli razem i to jedyny stały, niezmienny element. Od twojej próby... Od tego momentu ten ktoś pisał, że jestem demonem, że zrobię ci krzywdę... Że się dowiesz, co zrobiłem. Kiedy ja wtedy dostałem SMS-a, że ktoś wie o mnie wszystko i ci powie od razu pomyślałem o Lou. Od razu do niego pobiegłem. Byłem przerażony i zły. Pamiętasz? Pamiętasz, co wtedy zrobiłem, prawda? Na pewno nie zapomniałaś tak samo jak ja nie zapomniałem... Ale wracając do sedna. Wtedy od razu na myśl przyszedł mi Louis. I teraz, kiedy analizowałem te wiadomości poczułem taki sam impuls jak wtedy. Ten impuls był na tyle mocny, że zamiast przylecieć tutaj pojechałem do niego a gdy go tylko zobaczyłem rzuciłem się na niego z pięściami.
-Pobiliście się?!- przeze mnie!
-Nie zdążyli, bo w porę zareagowaliśmy- odpowiedział Niall a mnie to w ogóle nie uspokoiło.
-Lou tego nie zrobił. Właśnie dlatego wtedy nie przyleciałem. Musiałem to wyjaśnić.
-Jak to wyjaśniłeś? Co zapytałeś go?- jego zachowanie mnie drażniło. Bo opowiadał właśnie o czymś takim i nie był przejęty. Rzucił się z pięściami na przyjaciela, którego oskarżył niesłusznie i wyglądał tak jakby miał to gdzieś. A ja najlepiej wiedziałam jak czuje się ktoś, od kogo odwróci się przyjaciel.  Kiedyś właśnie tak zachowała się Nina. Odwróciła się ode mnie i to w momencie, kiedy potrzebowałam jej najbardziej. Dlatego tak bardzo bolało mnie to, że przeze mnie Harry zrobił coś takiego Louisowi.
-Też. Ale Louis na początku był taki urażony, że sam zaproponował, że pokaże telefon i takie tam.
-I takie tam?
-Wzięli telefony Lou i laptopa i pojechali do informatyka- odpowiedział Niall, bo Harry nagle się zaciął. Jakby w końcu zauważył moją minę i stwierdził, że chyba ma kłopoty.
-Lou z tobą rozmawia w ogóle?- zapytałam a mój głos wypełniony był jadem.
-Na początku trochę się gniewał... Ale pokazałem mu jak wygląda problem i stwierdził, że rozumie. Może nie to, że pomyślałem, że to on pisze te wszystkie okropne słowa, ale stwierdził, że rozumie, że chcę znaleźć tego psychola. A później stwierdził, że w pewnym sensie pochlebia mu fakt, że myślałem, że jest taki mądry i umie zakładać jakieś tam skomplikowane zabezpieczenia.
-Nie wierzę, że to zrobiłeś. Nie wierzę, że teraz mówisz to tak spokojnie i się uśmiechasz- może i moje relacje z Louisem utknęły gdzieś w krainie skutej lodem i ocieplanie ich szło nam dość opornie, ale mimo wszystko wiedziałam, że po pierwsze jest przyjacielem mojego męża a po drugie nie zrobiłby czegoś takiego jak nękanie mnie. Byłam tego pewna. Mógł kłamać odnośnie Harry’ego, ale nie był D. Poza tym to Louis zawsze stawał po jego stronie. Nie ważne, co by się działo. A Harry rzucił się na niego przeze mnie i ten fakt sprawił, że zrobiło mi się przykro a wyrzuty sumienia spadły na mnie jak jakiś ogromny głaz. Lou nie był święty, ale był dobrym człowiekiem. –Chciałeś go pobić!
-Wiem, że myślałaś, że ten etap mam za sobą, ale gdy się na niego rzuciłem czułem się inaczej, niż kiedy robiłem to wcześniej. Byłem zły, ale to nie była ta furia. Ja czułem... że muszę cię bronić.
-Harry nie chcę żebyś się kłócił czy bił z kimkolwiek, bo czujesz potrzebę chronienia mnie- może w jakimś jednym stopniu uznałam, że to go w pewnym sensie usprawiedliwia, ale i tak nie mogłam tego w żaden sposób tolerować czy akceptować.
-Jesteś na mnie zła o to?- zapytał i chyba powoli tracił cierpliwość.
-Domyśl się.
-Serio? Przecież to ja powinienem być zły na ciebie, bo to ty siedzisz sobie spokojnie i czekasz na te wiadomości! Nie kiwnęłaś palcem w tej sprawie i jesteś zła na mnie, że mi zależy, o wiele bardziej niż tobie, na tym by w końcu rozwiązać ten problem? To ja powinienem się wściekać na ciebie, że masz na to po prostu wyrąbane- w końcu Harry zaczął zachowywać się jak Harry.
-Oskarżyłeś Lou bezpodstawnie. I nie mam wyrąbane- powiedziałam i przyjęłam jakoś ofensywno-defensywną pozę.
-Czy ty słyszałaś, co mówiłem przed chwilą? Słyszałaś jak mówiłem o tym, dlaczego go oskarżyłem? Czy ty siebie w ogóle słyszysz?- Harry przejechał nerwowo dłonią po włosach i patrzył na mnie z coraz większą złością i niezrozumieniem.
-Rzuciłeś się na swojego najlepszego przyjaciela!
-Tak, masz rację. Rzuciłem się na Lou. A wiesz dlaczego? Bo jesteś taką divą, że sama nie ruszyłabyś palcem żeby coś zrobić z tym jebanym D., więc postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce- czyli naszą pierwszą poważną kłótnię odkąd jesteśmy małżeństwem czas zacząć, pomyślałam. Oczywiście, że wiedziałam, że Harry ma rację, co do tego, że powinnam się zaangażować w tę sprawę a nie udawać, że jej nie ma, ale jego słowa mnie zabolały. Bo nie byłam divą i nie, dlatego byłam taka wycofana, ale przede wszystkim ze strachu. I tak słysząc jego słowa zaczęłam się na niego wydzierać, że przesadził, że ja na miejscu Lou nie odezwałabym się do niego już nigdy w życiu a on stwierdził, że z pewnością właśnie to bym zrobiła, bo przecież taka właśnie jestem. Początkowo Niall i Steve próbowali interweniować, ale później po prostu poszli do kuchni i zostawili nas samych a my w spokoju mogliśmy wydzierać się na siebie. Harry nie mógł zrozumieć mojej postawy a ja nie mogłam przestać złościć się o to, co zrobił. Nie mogłam przestać czuć się winna, że postanowił odejść przeze mnie z zespołu i teraz gdyby przeze mnie zakończył przyjaźń z Louisem nigdy w życiu nie potrafiłabym już zasnąć spokojnie. Poczucie winny mnie zjadało i złościło i swoją złość wyładowałam na Harrym. A on nie był mi dłużny i swoją frustrację wyładował na mnie. Kłóciliśmy się zupełnie bez sensu i oboje byliśmy tego świadomi.
-Od pięciu minut jest jakoś cicho, więc mam nadzieję, że skończyliście- powiedział Niall. Horan usiadł pomiędzy nami a gdy na niego spojrzałam zobaczyłam, ze w dłoniach trzyma kubek Niny.
-Ali jedynym słusznym wyjściem z tej sytuacji jest zgłoszenie sprawy na policję- Steve już nie był na mnie zły. Wiedziałam, że stara się do mnie dotrzeć. Ale do mnie docierało to wszystko i doskonale wiedziałam, co powinnam zrobić.
-Wolałabym to załatwić w nieco mniej... inwazyjny sposób?- czułam, że gdy tylko coś zrobię wszystko się zmieni. Bałam się, że D. zacznie spełniać wszystkie swoje obietnice.  
-Jeśli masz pomysł jak załatwić sprawę w mniej inwazyjny, ale skuteczny sposób to się nim z nami podziel- powiedział sarkastycznie Harry.
-Ali próbowaliśmy mniej inwazyjnie, ale to nic nie dało. Tylko policja może coś z tym zrobić. To, co D. ci robi jest przestępstwem i musisz to sobie w końcu uświadomić. Prawnicy już o wszystkim wiedzą. Jutro jesteśmy z nimi umówieni. Musimy iść z tym na policję- wiedziałam, że muszę to zrobić i byłam świadoma tego, że nie mam wyjścia. Czy chcę czy nie. Czy się boję czy nie. Widziałam wzrok Harry’ego i to wkurzało mnie w tej chwili najbardziej. Uniosłam więc głowę wyżej, wyprostowałam się i patrząc na niego zaskoczyłam wszystkich moją odpowiedzią.
-Okej- powiedziałam a oni spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
-Serio?- najbardziej zaskoczony wydawał się Harry. Wyraz jego twarzy zmienił się momentalnie, złagodniał i wyglądał na uradowanego. Szybko wstał z kanapy i uklęknął przede mną.
-Serio- odpowiedziałam a on nagle mnie objął i zaczął ściskać.
-Przepraszam za to, co mówiłem wcześniej, ale tak się martwię o ciebie...- było mi przykro, bo w głowie wciąż słyszałam jego słowa. To, co mi powiedział mnie zabolało i nie zamierzałam nagle udawać, że między nami nagle wszystko jest super, dlatego odepchnęłam go od siebie. Nie chciałam go przytulać skoro w dalszym ciągu byłam na niego zła.
-Nazwałeś mnie divą- z całej tej naszej kłótni to mnie zabolało najbardziej. Bo przecież udawałam, że nie ma żadnego problemu z D. nie, dlatego że nie chciało mi się ruszyć i zrobić coś z tym psycholem. Ja się po prostu bałam. Bałam się D. i tego, co może zrobić. Bałam się też, że nagle cała sprawa wyjdzie na jaw i kiedy media się dowiedzą to na tym właśnie się skupią. Już sensacją był ślub. Wszędzie mówiono i pisano tylko o tym. One Direction wydawało płytę. Ostatnią. Nie chciałam by ktokolwiek skupiał się na mnie w tym czasie i nie chciałam być posądzana o to, że próbuję zwrócić na siebie uwagę w taki sposób. Nie chciałam też żeby zamiast o mojej płycie i mojej twórczości ktokolwiek mówił o tym, że ktoś od lat mnie dręczy a wiedziałam jak działa ten świat. Wiedziałam, że to zainteresuje tabloidy najbardziej. Nie moja muzyka czy trasa, nie płyta i twórczość chłopaków tylko to, co się dzieje w naszym życiu prywatnym.
-Wiem. Przepraszam. Wcale tak nie myślę- może i zachowywałam się nieco infantylnie. Może reagowałam jakoś zbyt emocjonalnie, bo w głębi serca wiedziałam, że tak nie myśli, ale te słowa i to jak je wypowiedział sprawiły mi przykrość. I to taką, której dawno nie czułam. Nie poczułam takiego smutku nawet wtedy, kiedy oskarżał mnie o brak zaufania i twierdził, że nie zapomniałam o przeszłości by później wyjść trzaskając drzwiami i nie dawać znaku życia przez ponad dwa tygodnie.
-Muszę iść się ogarnąć, bo już jest późno- powiedziałam przypominając sobie o spotkaniu z Louise. Nie miałam ochoty dłużej drążyć tematu D., bo chyba wszystko było jasne. Poszłam więc do łazienki a podczas prysznica dałam upust emocjom i się popłakałam. Nie do końca rozumiałam, dlaczego tak bardzo mnie to wszystko boli i o co mi w zasadzie chodzi. Jedynym wytłumaczeniem było chyba to, że zbliżał mi się okres i byłam jakaś rozchwiana emocjonalnie. Nienawidziłam tego, co hormony ze mną robią i to tylko dodatkowo mnie złościło. Kiedy się kąpałam płakałam, bo Harry powiedział coś, co mnie uraziło. Miał mnie za kogoś, komu nie chce się rozwiązać problemu i czeka aż ktoś zrobi to za mnie, chociaż wcale tak nie było. Gdy się wykąpałam stwierdziłam, że może i mógł odnieść wrażenie, że nie zależy mi na tym by pozbyć się D., ale mimo to nadal było mi przykro, że powiedział to, co powiedział. Gdy się uspokoiłam i gdy suszyłam włosy analizując wszystko, co wydarzyło się od momentu, kiedy Harry i Niall weszli do mojego mieszkania aż do tej głupiej kłótni coś do mnie dotarło. D. napisało do mnie, bo dowiedziało się, że plotki o ślubie okazały się prawdą. Harry potwierdził to u Ellen. Ale nie nadawano tego na żywo, odcinek był nagrywany i miał dopiero zostać wyemitowany. Plotki pojawiły się już dawno, ale D. nie pisało, bo czekało na moment, kiedy zostanie to potwierdzone oficjalnie? Czekało na potwierdzenie? Dlaczego? Dlatego, że nie miało pewności? Czy dlatego, że ta osoba wiedziała, bo być może sami jej to potwierdziliśmy, ale nie pisała, bo dałaby nam wskazówkę kim jest? Jeśli ten ktoś czekał na potwierdzenie, nie ważne dlaczego, to go jeszcze nie otrzymał, bo odcinek nie był wyemitowany. Ale D. napisało. Więc musiało wiedzieć wcześniej.  Albo ta informacja znalazła się już w Internecie. W staniku i majtkach, w włosami przypominającymi stos siana wyskoczyłam z łazienki i stwierdziłam, że muszę coś sprawdzić.
-Ali, co ty wyprawiasz?- Harry oczywiście od razu znalazł się przy mnie i wiedziałam, że próbuje mnie zasłonić przed Stevem i Niallem.
-Spokojnie, wszyscy mężczyźni obecni w tym pomieszczeniu widzieli mnie już w bikini, więc widok mnie w bieliźnie nie robi na nich wrażenia- może byłam okropna, ale cieszyła mnie reakcja Harry’ego. Wyglądał tak jakby nie wiedział, co ma zrobić, ale najchętniej wyniósłby mnie z pokoju z prędkością światła. Był zazdrosny i zdezorientowany.
-Ale... Co robisz?- zapytał jąkając się przy tym. Wiedziałam, że chciał powiedzieć coś innego, ale ugryzł się w język i zdecydowanie dobrze, dla niego, że to zrobił. Odwróciłam się do niego plecami i postanowiłam mówić do Nialla i Steve’a.
-D. czekało z napisaniem do mnie. Plotki o ślubie pojawiły się zaraz po tym jak go wzięliśmy, ale D. czekało aż oficjalnie to potwierdzimy. I Harry to dzisiaj potwierdził u Ellen. Tyle, że przecież ludzie nie wiedzą, że to zrobił, bo dopiero to nagraliście. Odcinek nie został wyemitowany, więc teoretycznie nic nie zostało potwierdzone- mówiąc to jeździłam palcem po ekranie telefonu i nie mogłam uwierzyć, że coś się zacięło akurat w tak ważnym momencie. Wiedziałam, że osoby będące na nagraniach do programu nie mogą publikować w sieci niczego zanim dany odcinek nie pojawi się w telewizji, dlatego jedyną osobą, która mogła cokolwiek napisać była sama Ellen. Jeśli ona niczego nie potwierdziła być może mogła to być dla nas jakaś wskazówka. Gdy telefon w końcu połączył mnie z siecią od razu wyskoczyło mi powiadomienie i wszystko było jasne. To były gratulacje od Ellen umieszczone na Twitterze. Mimo że to oczywiście był wspaniały gest poczułam zawód, bo moja teoria okazała się totalnym niewypałem. Dotarło do mnie, że snucie jakichkolwiek teorii nie ma sensu. Każdy mógł być D. i jedynym słusznym wyjściem było zgłoszenie sprawy odpowiednim służbom i właśnie to zamierzałam zrobić.
***
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo za tobą tęskniłam!- powiedziałam gdy tylko skończyłam ściskać Ninę. Cieszyłam się, że znowu jest blisko mnie, że odnowiłyśmy kontakt i że tym razem zostanie ze mną na dłużej. Nina pozamykała wszystkie swoje sprawy w Polsce i postanowiła zaryzykować. Chciała zacząć od nowa. W nowym miejscu. Gdzieś gdzie nikt nie będzie wypominał jej tego, co zrobiła i na każdym kroku dołował, że uciekając sprzed ołtarza zniszczyła sobie życie. Postanowiła zamieszkać w Stanach, bo w Polsce nie umiała być dłużej sobą, nie czuła się dobrze w rodzinnym mieście czy wśród znajomych, bo wszyscy oceniali ją przez pryzmat tego, co zrobiła. Dlatego zaryzykowała. Spakowała swoje rzeczy, załatwiła sobie zieloną kartę i zamierzała żyć tak by w końcu być szczęśliwą
-Pokazuj rękę!- zaczęła piszczeć i zanim wykonałam jakikolwiek ruch sama przytknęła moją dłoń do swojego nosa i zaczęła patrzeć na obrączkę i motyla. –Piękne! Ale wciąż nie wierzę, że to zrobiliście.
-Ali! Spójrz tutaj!- usłyszałam gdzieś za mną i włożyłam naprawdę sporo siły w to żeby nie przewrócić oczami. Paparazzi oszaleli. Zawsze kręcili się gdzieś przy mnie, ale odkąd wyszłam za mąż zrobili się bardziej natarczywi i wszędobylscy. Nie rozumiałam, dlaczego bo przecież obrączka na palcu nie zmieniała tego, kim jestem i przede wszystkim wciąż zachowywałam się i robiłam to samo. Chodziłam do pracy, na siłowanie, na lekcje śpiewu, spotykałam się z przyjaciółmi – robiłam to samo, co kiedyś, chociaż teraz wszyscy mieli jakąś większą potrzebę uwieczniania tego na zdjęciach i filmikach.
-Chodźmy do samochodu- powiedziałam do brunetki a ona kiwnęła tylko głową i zrobiła minę świadczącą o tym, że najchętniej podeszła by do tych fotografów i roztrzaskałaby ich aparaty na ich głowach. W drodze do mojego mieszkania obie wyluzowałyśmy i całą drogę piszczałyśmy emocjonując się moim ślubem i tym, że Nina zaczynała właśnie nowy etap w swoim życiu..
-Wiem, że dopiero co wyszłaś za mąż i wolałabyś nie mieć dodatkowej współlokatorki, ale obiecuję, że załatwię sobie jakieś mieszkanie albo pokój najszybciej jak się da- powiedziała brunetka, kiedy jechałyśmy windą.
-Mówiłam ci już sto tysięcy dwieście milionów razy, że bardzo się cieszę, że będziemy razem mieszkać i nie musisz niczego sobie załatwiać. Nie mówię tak, dlatego żeby było ci miło tylko jestem szczera. Kiedy ostatnio musiałaś wrócić do domu i nagle cię tu nie było bardzo za tobą tęskniłam i to, że teraz znowu tu jesteś jest dla mnie czymś wspaniałym.
-To naprawdę miłe, że tak mówisz, ale Harry...- brunetka wyglądała na nieco zakłopotaną. Zupełnie niepotrzebnie, bo wszystko uzgodniłam razem z Harrym.
-On nie ma nic przeciwko temu żebyś tu mieszkała. Rozmawialiśmy o tym i to była nasza wspólna decyzja. Poza tym wiesz jak to jest z nami, dużo podróżujemy i często nas nie ma i dobrze będzie wiedzieć, że mieszkanie nie stoi puste.
-A Harry jest czy lata gdzieś po świecie?- zapytała i obdarzyła mnie pięknym uśmiechem.
-Jest. Miałam ci nie mówić, bo to niespodzianka, ale z okazji twojego przylotu urządzam imprezę. W końcu musimy to uczcić! Poza mną i Harrym będzie oczywiście Kurt i Blaine i Brody i Becca i kilka innych osób! A teraz zapraszam do środka- powiedziałam i otworzyłam jej drzwi.
-Naprawdę nie musisz niczego urządzać, serio.
-Nie muszę, ale chcę. No chodź- Nina nie była osobą, która szybka i łatwo się wzrusza i zawstydza jednak teraz jej policzki zdobiły delikatnie rumieńce świadczące o tym, co właśnie czuje.
-Ali jestem naprawdę wzruszona i dziękuję ci...
-Wiem. Chodź w końcu. Przywitasz się z Harrym a później pomogę ci się rozpakować- naprawdę nie chciałam by czuła się jakoś niekomfortowo, dlatego załapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę kuchni. Gdy weszłyśmy do pomieszczenia rumieńce zniknęły z jej policzków a ja miałam ochotę wywrócić oczami.
-Hej! Super, że będziesz z nami mieszkać- powiedział Harry i uściskał brunetkę.
-Mam nadzieję, że nie będę wam zawadzać- odparła Nina i wtedy odezwał się Niall.
-Z pewnością nie będziesz, bo przecież każde młode małżeństwo marzy o tym by mieszkać z przyzwoitką- słysząc Horana, jego słowa i ton, jakim je wypowiedział nie pozostało mi nic innego niż wywrócić w końcu oczami. Nina i Niall się nie lubili. Właściwie to nie tak, że się nie lubili. Oni się nienawidzili. Byli o wiele gorsi niż ja i Harry na początku naszej znajomości.
-Niall a właściwie, co ty tutaj robisz? A no tak! Przyjechałeś na moją powitalną imprezę! To naprawdę miłe z twojej strony, że tak się cieszysz, że znowu będziesz mógł mnie widywać- Harry gapił się na mnie a Nina i Niall próbowali się pozabijać spojrzeniami.
-Mylisz się. Przyjechałem...
-Zaraz! Przecież to mój kubek!
-Nie jest podpisany- Niall uśmiechnął się głupkowato.
-Możecie skończyć zachowywać się dziecinnie?- zapytałam a oni swoje mordercze spojrzenia przenieśli na mnie.
-To on...
-To ona...
-Koniec. Nina chodź ze mną, Steve wniósł już część twoich walizek, więc zaczniemy je wypakowywać- nie zamierzałam dłużej słuchać tego ich bełkotu. Wiedziałam, że będę miała do tego jeszcze niejedną okazję. Nie powinnam zapraszać Nialla na to przyjęcie i go nie zaprosiłam. Horan sam się wprosił i miałam wrażenie, że zrobił to tylko, dlatego że wiedział, że wkurzy tym Ninę. Oboje zachowywali się gorzej niż dzieci a ja nie chciałam by swoimi głupimi tekstami psuli atmosferę podczas imprezy. Dlatego postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zaczęłam w końcu działać i kiedy Niall wprosił się na imprezę ja zaprosiłam Rebeccę. To moja dobra znajoma z lekcji tańca. Niska blondynka o wielkich oczach i pięknym uśmiechu i przede wszystkim wspaniałym charakterze. Była zabawna, uprzejma, inteligentna, miała pasję i coś takiego w sobie, że każdy od razu się przy niej lepiej czuł. Właściwie nieco przypominała Zuzę zarówno z wyglądu jak i charakteru. Według mnie idealnie pasowała do Nialla i stwierdziłam, że warto ich w końcu ze sobą poznać. Miałam nadzieję, że przypadną sobie do gustu i mój przyjaciel zamiast robić z siebie pajaca docinając Ninie zajmie się poznaniem Rebecci. Snułam już nawet plan, co mam mu doradzić, gdy zechce zaprosić ją na pierwszą randkę. Oczywiście irytowało mnie to, jaki był w stosunku do Niny, ale nie umiałam się na niego gniewać. Niall nie owijał w bawełnę. Gdy brunetka uciekła sprzed ołtarza i znalazła schronienie u mnie od razu powiedział, że nie powinnam dawać jej szansy. Przypominał mi jak Nina mnie potraktowała i stwierdził, że nie powinnam wyciągać do niej pomocnej dłoni, bo gdyby dziewczyna nie była w potrzasku nigdy by mnie nie przeprosiła, nie przyznałaby się do błędu. Uważał, że to, co robi jest nieszczere i na pokaz, bo Nina przestała być moją przyjaciółką lata temu i gdy jej pomogłam pozwalając jej u mnie zostać, gdy przyleciała po niedoszłym ślubie zapragnęła skorzystać z tego, na co zapracowałam i zamierza mnie wykorzystać. Stwierdził, że kobieta, która zostawia mężczyznę przed ołtarzem i ucieka na drugi koniec świata jest diabłem wcielonym. Byłam zła, że Harry mu to wypaplał, bo ja powiedziałam to Harry’emu w tajemnicy.
-Przepraszam, że zachowuję się tak dziecinnie, ale ten blondasek mnie tak irytuje, że nie umiem się pohamować.
-Pamiętam jak Harry mnie tak irytował... Jak my zachowywaliśmy się dziecinnie...- powiedziałam i zaczęłam jej się przyglądać. Nina była piękną kobietą. Była szczupła, od zawsze miała zgrabne nogi, które lubiła eksponować. To, że miała latynoskie korzenie dodawało jej urodzie ten gorący pierwiastek zadziorności. Nina miała bowiem temperament. Potrafiła być pyskata wręcz chamska, często działała pod wpływem emocji by później żałować tego, co powiedziała albo zrobiła.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytała a ja nie mogłam przestać myśleć o tym, że ona i Niall mimo tego, że wydawali się być totalnymi przeciwieństwami nagle zaczęli mi do siebie pasować przez to, co jej powiedziałam chwilę wcześniej. Harry mnie kiedyś irytował a teraz jestem jego żoną... Wiedziałam, że nie powinnam się zapędzać ze swoimi wyobrażeniami i porównywaniami, ale prawda była taka, że Nina była piękną, nieco arogancką dziewczyną a Niall był przystojnym, interesującym chłopakiem i gdyby przestali skakać sobie do gardłem mogłoby z tego coś być.
-Nie przyglądam. Po prostu cieszę się, że znowu tu jesteś- odpowiedziałam.
-Też się cieszę. I nawet ten irlandzki głupek nie popsuje mi humoru. W ogóle po co o nim mówię? Nie rozmawiajmy o nim. Opowiadaj lepiej jak sprawa z D.? Wiadomo już coś?
-Nie. Sprawa jest zgłoszona na policję, kilka dni temu wzięli mój telefon i komputer, ale nic jeszcze nie wiem. Mają informować mojego adwokata a on Olivię. Ja dowiem się na samym końcu.
-Mam nadzieję, że policja w Stanach działa szybciej niż ta w Polsce i rozwiążą sprawę szybko.
-Też mam taką nadzieję, chociaż to nie jest taka prosta sprawa. D. się na tym zna.
-Ale policja zna się lepiej.
-Masz rację- starałam się uśmiechnąć, ale chyba wyszedł mi jakiś uśmiecho-podobny grymas. Nina mnie przytuliła i wtedy mój nowy telefon zaczął dzwonić.
-To Zuza- powiedziałam widząc, kto dzwoni.
-Miałam dać jej znać, kiedy wyląduję, ale padł mi telefon- powiedziała i wyglądała dokładnie tak jakby bała się, że Zuza ją za to zabije a ja doskonale ją rozumiałam.
-Hej!- powiedziałam, gdy zobaczyłam na ekranie komórki, twarz przyjaciółki. Od razu zauważyłam, że wygląda na zmęczoną, choć na jej twarzy malował się szeroki uśmiech.
-Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale komórka mi się rozładowała- Nina stanęła obok mnie, dzięki czemu Zuza mogła ją widzieć. I wtedy wydawało mi się, że blondynka płacze. Nie byłam pewna, bo obraz był nieco rozmazany.
-Co jest? Płaczesz?- zapytałam zaniepokojona i zdezorientowana.
-Płaczę. Ze szczęścia- Zuza nagle zaniemówiła. Ja spojrzałam na Ninę a Nina na mnie i już wiedziałyśmy, o co chodzi. Mąż naszej przyjaciółki wyjaśnił, co się stało i potwierdził nasze przypuszczenia. Zuzka urodziła drugiego synka! Gdy tylko przestałyśmy rozmawiać z Łukaszem zaczęły się ściskać i gratulować sobie, że znowu zostałyśmy ciociami. Oczywiście byłyśmy przy tym tak rozemocjonowane i głośne, że po minucie do pokoju weszli Harry i Niall by dowiedzieć się, co się stało. Ja od razu rzuciłam się w ramiona mojego ukochanego tłumacząc, że Zuza urodziła i w tym całym szale radości zobaczyłam coś, co mnie jednocześnie zaskoczyło i usatysfakcjonowało. Niall i Nina też dali się ponieść i się przytulili. Trwało to chwilę, bo gdy tylko zorientowali się, co robią odskoczyli od siebie jak poparzeni a ja postanowiłam udawać, że niczego nie widziałam. Harry dał mi całusa, który przerodził się w namiętny pocałunek i gdy odkleiłam się od niego Niall i Nina byli jeszcze bardziej zażenowani niż chwilę wcześniej.
-Teraz mamy prawdziwy powód by świętować- powiedział blondyn normalizując nagłe ocieplenie stosunków między nimi. Nina oczywiście mu odpyskowała, ale miałam to w nosie. Byłam szczęśliwa i nikt ani nic nie mogło mi zepsuć humoru. Zamiast próbować jakoś interweniować zaczęłam opowiadać Harry’emu to, co powiedziała mi Zuza. Byłam wzruszona i mówiłam nieco za szybko, ale chciałam się z nim podzielić każdą wiadomością.
-Dasz wiarę, że Zuzka odwiozła Ninę na lotnisko? Wracali do domu i w połowie drogi wszystko się zaczęło. Łukasz zawiózł ją do szpitala, podobno jechał jak wariat. Nie zatrzymał się do kontroli i mieli szczęście, że policja ich zauważyła, gdy byli praktycznie pod szpitalem. Policjanci zorientowali się, o co chodzi i pomogli zaprowadzić Zuzę do izby przyjęć. To znaczy chyba tak było, bo ciężko było zrozumieć, co właściwie do nas mówią- powiedziałam z równym przejęciem jak moi przyjaciele, kiedy przekazywali mi tę wiadomość.
-Nie mogę się doczekać jak pojedziemy ich odwiedzić- Harry zawsze lubił Zuzę. No i przede wszystkim lubił dzieci. A takie malutkie po prostu kochał i wiedziałam, że gdybyśmy mieli kilka dni wolnego już pakowałby walizki i załatwiał bilety żebyśmy mogli lecieć do Polski by poznać synka mojej przyjaciółki.
-Ja też! Chcę tam polecieć już dzisiaj, albo jutro- powiedziałam i przytuliłam Harry’ego. –Zabierz mnie do niej. Proszę, proszę, proszę.
-Wiesz, że gdyby to ode mnie zależało...- nie mogłam się oprzeć więc dałam mu kolejnego całusa.
-Chcę do niej lecieć- powiedziałam i tak właściwie nie żartowałam.
-Skarbie...- Harry westchnął a ja go przytuliłam.
-Proszę.
-Ale...
-Proszę- wyszeptałam i to było naprawdę urocze i niezwykle cudowne, że on naprawdę zaczął się zastanawiać na tym, co powiedziałam.
-Może gdybym przełożył...- zaczął, ale postanowiłam mu przerwać.
-Wiem, że nie możemy przełożyć. Ale to niesamowicie kochane, że chciałbyś to dla mnie zrobić.
-Skarbie dobrze wiesz, że mógłbym zrobić dla ciebie wszystko- powiedział i dał mi całusa w czoło.
-Wiem. Jesteś najlepszym mężem na Ziemi.
***
-Spójrz, jaki śliczny- ja nie pokazywałam wszystkim moim znajomym zdjęć synka Zuzy. Nie. Ja ich wszystkich katowałam tymi zdjęciami i byłam tego świadoma. Ale co z tego?
-Tak jest uroczy. Kocham dzieci, są takie słodkie i malutkie- wiesz, kto jeszcze jest uroczy, słodki i malutki? Niall, z którym powinnaś teraz gadać, pomyślałam. Byłam najgorszą swatką na świecie.
-Dzieci to małe skarby. Przepraszam cię, ale muszę coś powiedzieć Harry’emu- który rozmawia z Horanem.
-Jasne- blondynka uśmiechnęła się do mnie a ja postanowiłam działać.
-Co tam chłopaki?- zapytałam, ale zamiast czekać na jakąkolwiek odpowiedź od razu zaczęłam mówić dalej.- Rozmawiałam z Beccą, ale przypomniało mi się, że muszę coś powiedzieć Harry’emu. Niall mógłbyś z nią pogadać, bo głupio mi, że tak ją zostawiłam?- spojrzałam na przyjaciela i uśmiechnęłam się do niego a on zanim mi odpowiedział na sekundę spojrzał na Ninę, która była pochłonięta rozmową z Brodym.
-Jasne- odpowiedział a Harry wywrócił oczami widząc moją minę.
-Naprawdę chcesz mu znaleźć dziewczynę- stwierdził, gdy Niall przysiadł się do mojej znajomej.
-No tak, przecież już o tym rozmawialiśmy.
-W dalszym ciągu uważam, że to zły pomysł.
-A ja wciąż twierdzę, że to bardzo dobry pomysł- Harry mimo wszystko się zaśmiał i dał mi całusa.
-Najwyraźniej w tej kwestii nigdy nie dojdziemy do porozumienia. A co chciałaś mi powiedzieć?
-Właściwie to mam pytanie. Zauważyłeś, że Olivia i Ric są dzisiaj jacyś nieobecni?- zapytałam.
-W sumie nic nie zauważyłem- odpowiedział i dokładnie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Momentalnie nieco się zdenerwowałam, bo doskonale wiedziałam, kto przyszedł.
-Zostań tutaj, ja otworzę- powiedziałam a Harry uśmiechnął się do mnie i rzucił krótkie ‘okej’.
-Hej- powiedział brunet, gdy otworzyłam drzwi. Uśmiechnęłam się nieśmiało a on zrobił dokładnie to samo.
-Hej. Zapraszam- otworzyłam drzwi szerzej a Louis wszedł do środka.
-Proszę, to dla ciebie- chłopak podał mi, jak się domyślałam, butelkę wina. Nie mogłam być w stu procentach pewna, bo trunek był zapakowany.
-Dziękuję, nie musiałeś- powiedziałam.
-Przepraszam za spóźnienie- miałam wrażenie, że jestem ekspertką od krępujących rozmów, których odbyłam już tak wiele w swoim życiu, że gdyby tak zebrać połowę ludzi zamieszkujących Nowy Jork łącznie nadal ja sama miałabym ich więcej na swoim koncie niż oni wszyscy razem wzięci.
-Nic nie szkodzi.
-Masz piękne mieszkanie- powiedział a ja się zaśmiałam, bo on przecież praktycznie jeszcze do niego nie wszedł. Nie chciałam doliczać do mojej listy krępujących rozmów kolejnej, dlatego zrobiłam coś, co było może nieco nieprzewidywalne, ale uznałam, że rozbije ten dzielący nas mur i w końcu zaczniemy funkcjonować tak jak się należy. Odłożyłam butelkę na komodę a gdy to zrobiłam po prostu podeszłam do Louisa i go przytuliłam. Czując jak on też mnie przytula spadł mi z serca ogromny kamień. Chyba ostatni. Bo pogodziłam się ze wszystkimi poza nim. Aż do tej chwili.
-Bardzo się cieszę, że jesteś. I nie chcę już wracać do tego, co było. Ostatnio rozmawialiśmy przez telefon i chcę cię przeprosić jeszcze raz za to, że Harry cię oskarżył, ale nie chcę już roztrząsać tych naszych dramatów. Nie chcę czuć się przy tobie skrępowana i nie chcę żebyś ty był skrępowany przez moją obecność. Nie chcę żebyśmy przechodzili przez te krępujące rozmowy. Jedna nam wystarczy. Okej?
-Okej- powiedział i wiedziałam, że jemu też spada kamień z serca. Gdy się wyściskaliśmy i odsunęłam się od niego widziałam, że patrzy na mnie zupełnie inaczej niż jeszcze chwilę wcześniej.
-A teraz chodź, przedstawię ci moich znajomych, pokażę ci mieszkanie i dopiero wtedy będziesz mógł mówić, że jest piękne- zapoznawanie Louisa ze wszystkimi zajęło mi chwilę czasu. Później całkowicie pochłonęła mnie rozmowa z nim i nie ogarniałam tego, co się dzieje wokół mnie. Nie rozmawialiśmy tak od lat, dlatego cieszyłam się, że naprawdę nie mamy z tym problemu. Później do rozmowy dołączył się Brody i Niall a ja zorientowałam się, że od dłuższego czasu nie widziałam Harry’ego. Przeprosiłam chłopaków i zaczęłam go szukać. Okazało się, że stał na balkonie i rozmawiał z Olivią i Rickiem. Już miałam do nich dołączyć, kiedy usłyszałam słowa, przez które na moment zatrzymało się moje serce.
-Nie możecie powiedzieć o tym Ali- powiedział. Już raz usłyszałam podobne słowa, po których moje życie legło w gruzach. Harry nie chce żebym się dowiedziała. O czym? Zrobił coś złego? Dlatego Olivia i Patrick byli dzisiaj tacy nieobecni? Gdy wtedy usłyszałam jak Harry rozmawia z Jess nie stawiłam temu czoła od razu. Nie zapytałam, o co chodzi, bo się bałam. Tym razem nie zamierzałam tego robić. Nie chciałam popełniać tych samych błędów, dlatego postanowiłam zapytać, co się stało z nadzieją, że to nie jest nic strasznego.
-O czym nie mogą mi powiedzieć?- zapytałam a w moim głosie, ku mojemu zaskoczeniu, było słychać nieustępliwość, złość a nawet pretensję, ale nie było słychać strachu.
-Ali to nie tak jak myślisz- Harry też nie wyglądał na jakoś szczególnie przestraszonego. Był po prostu zmartwiony. I to bardzo.
-Nic nie myślę poza tym, że mieliśmy być ze sobą szczerzy zawsze i wszędzie a ty próbujesz coś przede mną ukryć- powiedziałam z wyrzutem a on westchnął głośno i podszedł do mnie bliżej.
-Nie chcę ukryć. Po prostu nie chciałem żebyś dowiedziała się teraz, bo widzę jak dobry masz humor.
-O co chodzi w takim razie? Teraz musicie mi powiedzieć.
-Dzisiaj Patrick rozmawiał z prawnikiem. W końcu są wyniki tych wszystkich ekspertyz i jest pełen raport dotyczący pożaru mojego domu. Na miejscu znaleźli ślady jakiejś substancji i jeszcze raz chcą zrobić te wszystkie badania, bo początkowo byli pewni, że to zwarcie instalacji spowodowało pożar. Nie znamy jeszcze żadnych szczegółów, ale pewne jest to, że to nie była wina instalacji. Najprawdopodobniej pożar nie wybuchł przez przypadek a w wyniku celowego działania- powiedział. Nagle wyglądał tak jakby postarzał się o jakieś dziesięć lat. Olivia i Patrick wyglądali podobnie. A ja musiałam się upewnić, że dobrze rozumiem. Miałam nadzieję, że coś źle usłyszałam.
-Celowego działania? Czyli, że to...- nie umiałam dokończyć zdania. Po prostu te słowa nie chciały mi przejść przez gardło.

-Tak. Śledczy wykonają jakieś dodatkowe badania, bo istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że ktoś podpalił mój dom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz