I’ll keep you safe
Try hard to concentrate
Hold out your hand
Can you feel the weight of it
The whole world at your fingertips
Don’t be, don’t be afraid
-Ktoś chciał ci zrobić krzywdę? To
niemożliwe. Pomylili się, na pewno się pomylili- nie mogłam uwierzyć w to, co
usłyszałam. Po prostu nie mieściło mi się to w głowie. Podpalenie? Ktoś to
zrobił specjalnie? Dlaczego?
-Skarbie uspokój się- Harry ujął
moją twarz w dłonie, czym zmusił mnie do patrzenia na siebie. –Nie denerwuj
się. Nic nie jest potwierdzone, nic nie jest pewne.
-Jest pewne. Właśnie, dlatego
jesteście tacy zmartwieni. Coś jeszcze wiadomo tylko mi nie mówicie, prawda?-
mój głos brzmiał okropnie. Nienawidziłam tego, że był taki wysoki!
-Nie. Przysięgam, że powiedziałem
ci o wszystkim.
-To prawda. Sam nic więcej nie
wiem. To wszystko jest dla nas tak samo szokujące jak dla ciebie. Jutro dowiem
się czegoś więcej, rano mam być w LA, dlatego właśnie miałem się zaraz z tobą
pożegnać- powiedział Rick. W przeciwieństwie do mnie brzmiał normalnie.
-Gdy się tylko czegoś dowiesz
natychmiast do nas dzwoń. Nie ważne, która będzie godzina.
-Ali nie denerwuj się tak. Nawet,
jeśli okaże się, ze to naprawdę podpalenie nie musi to oznaczać od razu najgorszego-
słowa Olivii mnie zirytowały. Bo dla mnie wszystko już było oczywiste.
-A co innego będzie to oznaczać?
-Może to był po prostu wypadek-
wiedziałam, że przyjaciółka mówi to by mnie uspokoić, ale w tym momencie nic
nie mogło na mnie wpłynąć. Żadne słowa.
-Wypadek? Jaki wypadek? Ktoś
przechodził obok i niechcący rzucił w jego dom zapałką?- zapytałam opryskliwie.
-Skarbie nie bądź niemiła dla Liv-
powiedział Harry a ja spojrzałam na brunetkę i poczułam się głupio. Wyżywanie
się na niej było zupełnie nie na miejscu. Ona też się martwiła.
-Przepraszam. Nie chciałam sprawić
ci przykrości.
-Rozumiem, co czujesz. Ale nie chcę
żebyś się martwiła skoro nic nie jest jeszcze pewne. Ten pożar mógł być
wypadkiem. Mogła go spowodować choćby gosposia Harry’ego, przecież była wtedy w
domu.
-Jane?- nie mieściło mi się w
głowie, że mogłaby to być ona.
-Znam Jane i wiem, że jest dobrą kobietą,
więc nawet, jeśli to by była jej wina wiem, że nie zrobiła tego specjalnie.
Poza tym mogła nawet nie wiedzieć, że zaprószyła ogień. Jest tyle pytań, że
naprawdę nie ma, co snuć teorii, bo wszystkiego dowiemy się w swoim czasie- ja
już zdążyłam wysnuć milion strasznych, przerażających teorii.
-Jeśli okaże się, że ktoś chciał
ci zrobić krzywdę oszaleję. Przysięgam, że oszaleję- wyszeptałam i sama nie wiedziałam,
co konkretnie czuję. Na samą myśl, że ktoś chciał go skrzywdzić zaczynało mnie
boleć dosłownie całe ciało. Czułam strach, wręcz paraliżujący, ale też złość i
to taką, która odbierała mi zdrowy rozsądek. Moje serce biło jak szalone. Czułam,
że na twarzy pojawiają mi się rumieńce. Zdałam sobie sprawę, że oddycham tak
szybko jakbym ostatnie pół godziny spędziła na bieżni.
-Możecie dać nam chwilę?- Harry
zwrócił się do naszych przyjaciół widząc, że mam kryzys a oni zostawili nas
samych. –Skarbie uspokój się.
-Jak mam się uspokoić skoro ktoś
mógł zrobić ci krzywdę? Dlaczego ty się nie denerwujesz?- zapytałam z wyrzutem.
-Teraz widzisz, jakie to może być
frustrujące? Kiedy się przejmujesz a ta druga osoba wydaje się nie widzieć
powagi sytuacji?
-To dwie zupełnie różne sprawy. D.
pisze do mnie głupoty, ale tobie mogło się coś stać. Tak naprawdę. Harry ja tam
byłam. Widziałam jak płomienie dosłownie pożerają twój dom. Widziałam tę grozę.
I tutaj nie ma, co porównywać głupiego SMS-a do czegoś takiego. Gdybyś był
wtedy w środku...- oczywiście głos mi się załamał. Ale wszystko mi się
przypomniało.
-Skarbie- Harry mnie przytulił a
ja nie mogłam nabrać wystarczająco dużo powietrza.
-Biegłam najszybciej jak
potrafiłam, gotowa wbiec do tego domu by móc umrzeć tam z tobą- wydukałam i
zdałam sobie sprawę, że płaczę.
-Nie płacz- powiedział i zaczął
ścierać kciukami łzy z moich policzków.
-Nie mogłabym żyć bez ciebie-
miałam wrażenie, że on tego nie wie. Bez niego nie byłoby mnie.
-Skarbie...- widziałam jak bardzo
stara się dodać mi otuchy. Patrzył na mnie z taką troską. A ja, mimo że nie
chciałam coraz bardziej pogrążałam się w tych okrutnych wspomnieniach.
-Nie umiałabym. Po prostu bym nie
umiała. Rozstanie z tobą było najgorszym momentem w moim życiu, ale gdybym
miała cię stracić na zawsze... Tak bardzo cię kocham. Nie możesz mnie zostawić.
Nigdy. Obiecaj mi to. Błagam obiecaj. Obiecaj, że mnie nie zostawisz.
-Obiecuję. Pocałuj mnie- wyszeptał
a ja automatycznie zbliżyłam się do niego jednak po kilku sekundach odsunęłam
się, bo nie umiałam zacząć go całować. Miałam ochotę wybuchnąć histerycznym
płaczem. Zupełnie zapomniałam o tym, że w moim domu są goście, że trwa jakieś
przyjęcie. W mojej głowie cały czas przewijały się te same obrazy. Widziałam
ten pożar i czułam ten strach. –Ali jestem tutaj. Cały i zdrowy. Czujesz?-
zapytał a jego dłonie przyciągnęły mnie do siebie. –Pocałuj mnie.
-Co, jeśli okaże się, że ktoś to
zrobił celowo? Co jeśli?- nie mogłam oddychać. Bałam się. Czułam to co wtedy.
-Pocałuj mnie. Proszę- wyszeptał a
ja drżałam coraz bardziej. Miałam wrażenie, że właśnie przeżywam jakiś atak
paniki.
-Jeśli okaże się, że to prawda
jestem w stanie oddać wszystko żebyś tylko był bezpieczny- powiedziałam, bo
czułam, że musi to usłyszeć.
-Proszę.
-Wszystko. Oddam płytę, trasę, Nowy
Jork, LA. Oddam pieniądze, muzykę. Jeśli to miałoby cię ocalić oddam swój głos,
swoje zdrowie- mówiłam dotykając palcami jego policzków, ust, włosów.
-Skarbie...- wydawało mi się, że
moje słowa go ranią.
-Oddam za ciebie życie jeśli będzie
trzeba.
-Pocałuj mnie. Błagam. Jeśli tego
nie zrobisz oszaleję- wyszeptał a ja nic nie mogłam poradzić na to, że moje
usta drżały tak jakbym właśnie zamarzała. Mimo tego wspięłam się na palce i
zarzuciłam dłonie na jego kark. Przyciągnęłam go do siebie nieco bliżej. Jedna
jego dłoń wylądowała na moich plecach a druga wplotła się w moje włosy. Nasze
wargi tylko delikatnie się dotykały a ja wciąż oddychałam za szybko. Aż do momentu,
w którym przycisnęłam usta do jego ust. Zrobiłam to, o co mnie prosił. Zaczęłam
go całować. Początkowo poruszałam tylko wargami i to zupełnie nieudolnie. Ale
on był cierpliwy. I delikatny. Mimo że prosił mnie bym to ja pocałowała jego
czując moje zdenerwowanie to on zaczął całować mnie. I tak mnie uspokoił.
Najpierw uspokoił moje wargi, które pod naciskiem jego ust przestały drżeć. Chwilę
później moje dłonie przestały się trząść. Jedynie moje serce nie przestało bić
jak szalone. Jego pocałunki zawsze działały na mnie tak, że myślałam, że wyrwie
się z mojej piersi. Jego język sprawił, że z mojego brzucha zniknął ten
nieprzyjemny ból. Harry całował mnie tak długo aż się uspokoiłam a gdy przestał
po prostu mnie przytulił.
-I jak? Lepiej się czujesz?-
zapytał i pocałował mnie w czubek głowy.
-Trochę lepiej- przyznałam i
poczułam, że on chce przestać mnie przytulać, więc objęłam go w pasie mocniej.
–Ale bez przesady, nie aż tak dobrze żebyś mógł przestać.
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale
muszę się zbierać i chciałem się pożegnać- powiedział Patrick a ja niechętnie
puściłam Harry’ego i starałam się uśmiechnąć do Ricka. Mimo starań by resztę
wieczoru nie myśleć o tym cholernym pożarze nie robiłam właściwie nic innego.
Straciłam chęć do zabawy, do rozmawiania. Oczywiście nie chciałam psuć imprezy,
dlatego robiłam wszystko by moi goście bawili się dobrze i nie zauważyli tego,
że straciłam humor. Tylko Olivia i Harry wiedzieli jak się czuję, chociaż tylko
Liv wydawała się martwić. Harry wyglądał tak jakby naprawdę zapomniał o wszystkim,
czego się dowiedział a informacja o podpaleniu nie dotyczyła jego tylko kogoś
obcego. Wiedziałam, że gdy Patrick mu o tym powiedział się zmartwił, choć nie
do końca umiałam stwierdzić czy zmartwiło go potencjalne popalenie czy to, że
będzie musiał mi o tym powiedzieć. Gdy goście wyszli i została z nami tylko
Nina nie rozmawialiśmy na ten temat. Spać położyliśmy się po czwartej. Początkowo
myślałam, że Harry zasnął, ale gdy po raz setny spojrzałam na telefon by
sprawdzić, która jest godzina w końcu się odezwał.
-Która jest godzina?- zapytał a ja
usiadłam na łóżku. Wiedziałam, że nie zasnę. Problem, z którym przyszło mi się
zmierzyć był zbyt wielki.
-Dochodzi piąta- odpowiedziałam.
-Nie zaśniesz już, prawda?
-Nie. Nie mogę przestać myśleć. O
pożarze. O D. Co jeśli to D.? Co jeśli D. to nie tylko osoba, która wysyła
wiadomości? Co jeśli te wszystkie groźby są prawdziwe?- byłam pewna, że jemu
też przeszło to przez myśl. Sama nie wiedziałam, co jest w tej sytuacji możliwe
a co nie.
-Nie myśl o tym. Policja się tym
zajmie- powiedział i usiadł obok mnie.
-Przeraża mnie wizja tego
wszystkiego. Poza tym myślę też o paparazzich. Nie dają nam ostatnio żyć. Dawno
nie czułam się taka przygniatana przez ten świat. Chciałabym żebyśmy uciekli od
tego, chociaż na chwilę.
-No to zróbmy to- powiedział a ja
spojrzałam na niego tak jakbym nie była pewna czy mówi do mnie.
-Co?- zapytałam a on zamiast mi odpowiedzieć
wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku a gdy ją złapałam zaprowadził mnie do garderoby.
Wyciągnął moje jeansy, bluzkę, bluzę, majtki i skarpetki i podał mi to wszystko
a sam zaczął się przebierać. Patrzyłam jak zdejmuje koszulkę i nie wiedziałam,
co mam zrobić.
-No dalej. Skarbie przebieraj się-
Harry uśmiechnął się do mnie łobuzersko widząc jak mu się przyglądam. Naprawdę
chciał to zrobić? Szybko zdjęłam piżamę i zaczęłam się ubierać.
-Uciekamy?- zapytałam i nie mogłam
pohamować uśmiechu.
-Uciekamy. To dla ciebie-
powiedział i podał mi okulary przeciwsłoneczne. Co prawda słońce jeszcze nie
świeciło, ale okulary były ostatnio nieodłączną częścią moich wyjść. Nie mówiąc
już nic więcej wyszliśmy z sypialni. W przedpokoju ubraliśmy jeszcze buty a
Harry zabrał ze sobą dokumenty i kluczyki do samochodu. Nic więcej. Nie
zabraliśmy telefonów, ja nie wzięłam torebki. W jednej dłoni trzymałam tylko
okulary a w drugiej jego dłoń. Zjechaliśmy windą na sam dół do podziemnego
garażu. Wsiedliśmy do samochodu i poczułam ekscytację. Robiliśmy to. Nie
wiedziałam gdzie jedziemy, Harry też nie wiedział. Po prostu ruszyliśmy przed
siebie. Tylko on i ja. Cieszyłam się, że Harry nic nie pił podczas imprezy i
możemy to zrobić. Wsiąść w samochód i nie myśleć o rzeczywistości. Naprawdę
czułam się tak jakbym zostawiła za sobą wszystko. Dosłownie cały świat.
Jechaliśmy przez miasto. Na ulicach ruch nie był taki jak w dzień. Samochodów i
ludzi było znacznie mniej. Dzięki tak wczesnej godzinie udało nam się wyjechać
na obrzeża miasta bez stania w korkach. Mimo wczesnej pory na zewnątrz był ciepło,
dlatego opuściłam szybę i to było naprawdę przyjemne, czuć wiatr we włosach. Kompletnie
przestałam zwracać uwagę na cokolwiek poza Harrym. Patrzyłam na niego i
starałam się zapamiętać każdy najmniejszy jego szczegół. Chciałam zapamiętać to
do końca życia. Zdawałam sobie sprawę, że Harry wie, że mu się przyglądam, bo w
pewnym momencie zaczął się uśmiechać i złapał moją dłoń. Nie mogłabym go
stracić. Gdyby ktoś mi go odebrał nie poradziłabym sobie z tym. Być może się
zmieniłam i od mojego pierwszego spotkania z Harrym stałam się odważniejsza,
silniejsza, bardziej pewna siebie, ale jeśli chodziło o niego byłam słaba. To
było wręcz paradoksalne, bo z jednej strony sprawiał, że czułam się mocna,
piękna, wydawało mi się, że nic mnie nie pokona, ale z drugiej strony to on był
moją największą słabością. Im dłużej się mu przyglądałam tym bardziej
utwierdzałam się w tym przekonaniu. I wiedziałam, że to działa tak samo w jego
przypadku.
-Harry?
-Hmm?
-Chcę cię pocałować- powiedziałam a
on spojrzał na mnie na sekundę. Nie skomentował moich słów tylko uśmiechnął się
szeroko a po chwili zatrzymał samochód.
-No to całuj- odparł a ja odpięłam
pasy i wgramoliłam mu się na kolana. Całowałam go siedząc na nim, w aucie
stojącym na jakimś poboczu, w miejscu, w którym nigdy nie byliśmy i to było
wręcz nierealne, przede wszystkim to, że byliśmy sami a naprawdę rzadko
mogliśmy gdzieś wyjść bez publiczności.
-Musisz się ogolić- powiedziałam i
przejechałam dłonią po jego twarzy.
-Dlaczego?
-Bo mnie drapiesz- odpowiedziałam o
on zaczął się śmiać.
-Mój zarost, który tworzą dwa włosy
na krzyż, cię drapie?- zapytał.
-Nie śmiej się ze mnie- odpowiedziałam
a on zbliżył się do mnie i zaczął pocierać swoją twarzą moją twarz, przez co ja
zaczęłam piszczeć i odpychać go od siebie, co było bezcelowe. Po pierwsze był
silniejszy a po drugie w aucie było tak ciasno, że nie miałam go gdzie
odepchnąć. –Nie rób mi tak! To boli. Weź mi tę tarkę z twarzy!
-Moją piękną buźkę nazywasz tarką?!-
zapytał udając, że moje słowa go uraziły. Przekomarzaliśmy się tak długo aż nie
zdrętwiała mi noga i musiałam z niego zejść.
-Co chcesz dzisiaj na obiad?-
zapytałam i patrzyłam jak słońce powoli pojawia się na horyzoncie.
-Pizzę- odpowiedział i uśmiechnął
się szeroko. Kiedyś robiliśmy ją naprawdę często a teraz w ogóle.
-Okej, ale mam jeden warunek. Będziesz
musiał mi pomóc.
-Zgoda- odparł i dał mi buziaka.
Gdy się ode mnie odsunął miał nieco inny wyraz twarzy niż jeszcze chwilę
wcześniej. –Wracamy?
-Wracamy- odpowiedziałam. Nie
chciałam wracać, ale mimo wszystko było mi lżej. Potrzebowałam tego.
Potrzebowałam chwili dla nas.
-Olivia przywiozła ci dokumenty
odnośnie wynajmu mieszkania?- zapytał, gdy ruszyliśmy. Byłam dziwna, ale
naprawdę cieszyłam się, gdy położył dłoń na moim udzie. W myślach podziękowałam
nawet Bogu za to, że ktoś wymyślił coś takiego jak automatyczna skrzynia biegów,
dzięki której podczas jazdy przez większość czasu Harry mógł dotykać mnie a nie
jakąś głupią gałkę.
-Tak. Dzisiaj dam je Ninie do
podpisania- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Już nie
mogłam się doczekać, kiedy zobaczę minę brunetki. Nie miała o niczym pojęcia.
Wiedziałam, że aby móc zostać na stałe w USA musiała spełnić kilka warunków.
Wynajęcie mieszkania było jednym z nim. Co prawda wiedziałam, że nie stać ją na
wynajęcie mojego mieszkania, ale jako jego właścicielka mogłam sprawić by nie
miała problemów z płaceniem czynszu.
-Super. Naprawdę bardzo się cieszę-
powiedział.
-No mów- ponagliłam go, bo się
zaciął. Wiedziałam, że właśnie szuka w głowie odpowiednich słów.
-Już ci o tym wspominałem. Chodzi o
to, że chciałbym kupić dom. To znaczy z tobą, chciałbym żebyśmy kupili go razem-
nie do końca rozumiałam, dlaczego wydaje się nieco niepewny. Przecież już o tym
rozmawialiśmy i doskonale wiedział, że ja też tego chcę. Właściwie ostatnio
sporo o tym myślałam. I doszłam do pewnych wniosków. Chciałam żeby Harry był
szczęśliwy. To był mój priorytet. Wiedziałam, że marzy o tym by kupić dom,
który urządzimy po swojemu. Dom, w którym sami pomalujemy ściany, wybierzemy
meble, urządzimy pokój z myślą o tym, że wkrótce zamieszka w nim mały bobas.
-Wiem i przyznam się, że ostatnio o
tym myślałam. I mam pewien warunek dotyczący tego domu- powiedziałam.
Wiedziałam o czym myślał Harry i chyba to tłumaczyło tę jego niepewność. Na
pewno stwierdził, że mim warunkiem będzie to, że zamieszkamy w Nowym Jorku.
Wcześniej o tym nie wspominał, ale czułam, że właśnie, dlatego tak ostrożnie
dobierał słowa, gdy rozmawialiśmy na ten temat. Wiedziałam, że on woli LA. Nigdy
tego nie ukrywał. W Los Angeles miał znajomych i przyjaciół, tam miał ulubione
miejsca, ulubione kawiarnie, sklepy, restauracje. Tam znajdowała się jego
wytwórnia, tam byli ludzie zajmujący się jego wizerunkiem. Właściwie to tam
znajdowało się jego życie. Ja z kolei kochałam Nowy Jork. W tym mieście
odnalazłam wszystko. Uwielbiałam tam mieszkać. Tam miałam przyjaciół,
znajomych. Tam nagrywałam płytę, miałam swoje ulubione miejsca.
-Jaki?- zapytał i byłam pewna, że
tylko czeka aż powiem, że chcę żebyśmy kupili go w Nowym Jorku. Że to mój
jedyny warunek. Ale Harry nie miał racji.
-Kupimy go razem. Tak naprawdę
razem- odpowiedziałam a on na moment zamiast patrzeć na drogę spojrzał na mnie.
Uniósł wysoko brwi i wyglądał na zaskoczonego.
-Czyli?- zapytał. Wiedziałam, że go
tym zaskoczę. Owszem kochałam Nowy Jork. W tym mieście ułożyłam swoje życie i
właśnie to miejsce stało się moim nowym domem. Ale nikogo ani niczego nie
kochałam tak bardzo jak Harry’ego, dlatego postanowiłam dać mu coś od siebie.
Chciałam by był szczęśliwy. Skoro kochał LA, kochał ten specyficzny klimat tego
miasta, kochał słońce i ciepły wiatr, miał tam przyjaciół to postanowiłam, że
tym razem to ja z czegoś zrezygnuję.
-Czyli zapłacimy po równo. Wiem, że
rozmawialiśmy już o wydatkach i wspólnym budżecie, ale nie chcę żebyś wpadł na
pomysł, że zrobisz mi niespodziankę.
-I to twój jedyny warunek?- zapytał
i się uśmiechnął.
-Tak. No może... Może jest jeszcze
coś o czym chciałabym podyskutować- powiedziałam a on się zaśmiał.
-Okej... W takim razie słucham.
-Nie mów o tym Niallowi, ale trochę
zazdroszczę mu tego domu w LA- postanowiłam go podejść tak by myślał, że zależy
mi na zamieszkaniu w Los Angeles nawet bardziej niż jemu.
-Naprawdę?
-Naprawdę. Dlaczego masz taką minę?
-W sumie ja też mu go trochę
zazdroszczę. Leży na obrzeżach miasta, ale gdy uda ci się uniknąć korków do
centrum da się dotrzeć szybko, poza tym mimo tego, że cały obszar jest wielki
osiedle jest strzeżone, dlatego masz pewność, że nikt ci zdjęć nie zrobi, poza
tym ogród jest tak zaprojektowany, że...- miałam wrażenie, że nie załapał.
-Ale mi nie o to chodzi. To znaczy
podoba mi się i dom i ogród i dzielnica i doceniam, że ma się tam stuprocentową
prywatność i takie tam, ale chodzi mi bardziej o samo miasto- powiedziałam i
stwierdziłam, że jednak z facetami nie ma, co za bardzo owijać w bawełnę i
najlepiej mówić wprost.
-Serio nie chcesz kupić domu tutaj?-
zapytał i na moment na mnie spojrzał.
-Serio- odpowiedziałam.
-Skarbie uwierzę we wszystko tylko
nie w to, że wolisz LA od Nowego Jorku. Przecież masz tutaj wszystko, całe
życie. Przyjaciół, znajomych, taniec, nawet foniatrę i laryngologa.
-Niby tak, ale w LA też przecież
mam przyjaciół, mogę tam chodzić na taniec, do laryngologa na kontrolę mogę
przylatywać tutaj. Poza tym teraz też latam tam i z powrotem. Spędzam w LA nie
mniej czasu niż tutaj. No i Kurt być może dostanie rolę. Może w końcu mu się
uda. Nie wiem, po prostu uważam, że LA to dobre miejsce dla nas- nie chciałam
za bardzo go przekonywać, bo nie chciałam by odebrał to w zły sposób.
-Mówisz tak tylko, dlatego bo
wiesz, że ja wolałbym...
-Nie. Mówię tak, bo po prostu chcę
tam zamieszkać. Zawsze chciałam. Być może zrobiłabym to już dawno, jestem
pewna, że zamieszkałabym tam a nie w Nowym Jorku, ale nie zrobiłam tego, bo ty
tam mieszkałeś. Agencja nawet mi nie zaproponowała tego miejsca ze względu na
ciebie. A teraz możemy tam zamieszkać razem. I musimy pomyśleć o tym już teraz
i zająć się tym dopóki mamy jeszcze trochę czasu zanim wszystko się zacznie i
będziemy musieli oddać się pracy.
-Naprawdę?- widziałam po jego
minie, że sam nie wie, co ma w tej chwili myśleć.
-Naprawdę. Powinniśmy umówić się z
agentem nieruchomości na jakieś konkretne terminy. Wiesz to ma być nasz dom.
Prawdziwy dom a nie jakaś tam inwestycja, dlatego nie możemy zrobić tego na
szybko- powiedziałam i wydawało mi się, że w końcu zaczyna wierzyć w to, że
tego właśnie chcę.
-Może po moim powrocie z Anglii?-
zapytał a ja uśmiechnęłam się nieznacznie.
-Jasne. W piątek i tak muszę tam
lecieć ze wzglądu na TCA, więc po prostu zostanę dłużej.
-Dlaczego nawet nie próbujesz
udawać, że ci smutno, że nie pójdę z tobą na tą galę?- zapytał udając oburzenie
zupełnie zmieniając temat.
-Dobrze wiesz, że jest mi smutno,
ale spotkam Paula, Iana, Nikki, Granta. Tak rzadko ich widuję, dlatego cieszę
się, że ich zobaczę. O mój Boże! Ty jesteś zazdrosny!- powiedziałam widząc jego
minę. Zdałam sobie sprawę, że to oburzenie, które widziałam przed chwilą wcale
nie było udawane.
-Oczywiście, że jestem zazdrosny.
Myślisz, że dlaczego Gemma idzie, jako twoja towarzyszka?
-Ty głupku. Gemma idzie ze mną, bo
ją oto poprosiłam.
-Idzie, bo cię podpuściłem żebyś ją
o to poprosiła. Musisz mieć jakiegoś Stylesa przy sobie, który będzie cię
pilnował i da tym wszystkim facetom do zrozumienia, że jesteś zajęta- mimo że
to, co powiedział w jego mniemaniu nie miało być żartem ja zaczęłam się śmiać
jak szalona.
-Myślę, że obrączka na palcu daje
moim potencjalnym adoratorom to do zrozumienia i nie potrzebuję Gemmy do tego.
Poza tym nie o tym teraz rozmawiamy. Więc się skup. Wiem, że twój tata pomaga
doradzać ci w inwestycjach- nie lubiłam rozmawiać z Harrym na temat jego ojca,
dlatego momentalnie spoważniałam. Zawsze był to dość trudny temat przede wszystkim,
gdy była w pobliżu Gemma. Ja mogłam tylko powiedzieć, że w stosunku do mnie ich
ojciec zawsze był miły i uprzejmy. Nie widywałam go często, prawie w ogóle, ale
gdy wraz z Harrym spotkaliśmy się by poinformować go, że wzięliśmy ślub
wydawało mi się, że szczerze się ucieszył. Nie miał do nas żalu o to, że nie
było go na ceremonii, zresztą opisaliśmy mu, że zrobiliśmy to zupełnie
spontanicznie. Prawda była jednak taka, że to z mamą Harry’ego byłam w stałym
kontakcie i to ona była mi po prostu bliższa. Harry opowiedział mi całą
historię, co poróżniło jego rodziców i jak wyglądało jego życie. Wiedziałam, że
to bardzo go ukształtowało i część jego problemów wynikała właśnie z tego.
-Tak, ale powiem mu, że tym razem
nie musi mi pomagać. Wiesz, że dzwoniłem do niego i się umówiliśmy. Wszystko mu
wyjaśnię.
-A kto ma nas umówić z agentem? Mam
o to poprosić Olivię czy ty Ricka?- zapytałam chcąc odejść od tematu jego ojca.
-Ja się tym zajmę. W końcu to nie
inwestycja tylko nasz dom- odpowiedział a mogłam zauważyć jak momentalnie się
rozchmurzył. Uśmiechnęłam się do niego i nagle w mojej głowie pojawiła się
pewna myśl. Gdyby nie ten pożar nie kupowalibyśmy domu. Ktoś podpalił dom Harry’ego.
Ktoś chciał mu zrobić krzywdę. Nie chciałam o tym myśleć, ale nic nie mogłam
poradzić na to, że zaczęłam to robić. A Harry od razu zauważył, że straciłam
humor. –O czym myślisz?
-O Niallu i Ninie- skłamałam.
-Wiem. Osobno są super, ale
razem... Mam ochotę ich zabić- powiedział a ja skupiłam się na tym właśnie
temacie.
-Wiem, że nie popierasz mojego
planu znalezienia Niallowi kogoś, ale myślisz, że zaiskrzyło między nim i
Rebeccą?- zapytałam choć nie liczyłam na jakąś pozytywną odpowiedź z jego strony.
-Nie wiem, nie zwracałem na nich
uwagi- odparł.
-Bo mi się wydaje... To znaczy...
Tylko nie wyjeżdżaj od razu z tymi swoimi osądami, ale mi się wydaje, że Niall
i Nina tak naprawdę się sobie podobają. Nie mów, że tego nie zauważyłeś.
-Przypominają ci nas- powiedział
choć wymamrotał to tak jakby wypowiadając te słowa uważał, że nie powinien tego
mówić. Wiedział jak zareaguję.
-Tobie też! Czyli mi się nie
przewidziało! Ty też to widzisz! I też zobaczyłeś w nich nas!
-Nie zobaczyłem w nich nas. Moim
zdaniem powinnaś zostawić ich w spokoju. Nina nie jest w typie Nialla. To
znaczy jest bardzo ładna, ale... Rebecca jest bardziej w jego typie.
-Też tak myślałam, ale kiedy ty nie
zwracałeś na nich uwagi ja doszłam do wniosku, że Niall bardziej zajęty był
zerkaniem na moją przyjaciółkę niż Rebeccę.
-A może po prostu ci się wydaje?-
Harry był taki nieogarnięty.
-Nie. Po prostu ty jesteś ślepy i
nie umiesz patrzyć albo tylko udajesz żeby mnie wkurzyć- powiedziałam i
uszczypnęłam go w udo.
-Ale dlaczego od razu tak agresywnie?-
postanowiłam zignorować jego pytanie i zrobić coś, co pomoże nam w końcu dojść
do porozumienia w tej sprawie.
-Okej. Mam pomysł- powiedziałam i
sama złapałam jego dłoń, bo przez mój atak zdjął ją z mojej nogi.
-Jaki?
-Według ciebie Niall jej po prostu
nie lubi, wręcz nie cierpi, tak?
-Nie wiem, ale według mnie widzisz
w nich nas, nasze początki i błędnie to interpretujesz, bo oni się po prostu
nie lubią i nie ma w tym drugiego dna.
-Czyli się nie lubią. To ich
zerkanie na siebie też jest oznaką tego, że nie darzą się sympatią... Ale mam
pytanie. Czy gdy ludzie się nie lubią chcą spędzać ze sobą czas?- zapytałam a
odpowiedź na moje pytanie była oczywista.
-Raczej nie- odpowiedział i chyba
bawiło go to, że tak bardzo próbuję mu udowodnić to, że się myli.
-No właśnie a mimo tego Niall
przyjdzie dzisiaj do nas na obiad- powiedziałam pewna tego, że mam rację.
-Powiedział tak?- zapytał nieco
zaskoczony.
-Nie. Ale jestem tego pewna.
Przyjdzie. Możemy się założyć jeśli chcesz?- zaproponowałam. Wiedziałam, że
wygram.
-Ale serio nie mówił, że przyjdzie?-
zapytał nieco podejrzliwie.
-Nie. Mówił, że zadzwoni do ciebie
wieczorem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-I ty uważasz, że przyjdzie tak po
prostu, bez zapowiedzi?
-Jestem tego pewna.
-A o co chcesz się założyć?- nagle
ta rozmowa stała się ekscytująca a ja uwielbiałam się zakładać.
-O to, że jak wygram przestaniesz ciągle
powtarzać, że źle robię i przestaniesz mnie krytykować. Poza tym nie wiem czy zauważyłeś,
ale do niczego Nialla nie zmuszam a on nawet nie wie, że coś kombinuję. Wczoraj
poznałam go z Rebeccą na zupełnie bezpiecznym gruncie, nie umówiłam go na
randkę czy coś tylko po prostu go z nią poznałam- zauważyłam.
-A jak ja wygram zakład? Co z tego
będę miał? Bo na pewno nie to, że nagle postanowisz odpuścić i przestaniesz
bawić się w swatkę.
-Dlaczego? Jak ty wygrasz to ja
skończę ze swataniem Nialla- powiedziałam wiedząc, że wcale tego nie zrobię.
-Nie skończysz nawet jak teraz tak
mówisz. Ale... Hmm... Daj mi chwilę, muszę coś wymyślić- powiedział i naprawdę
zaczął się zastanawiać. Patrzyłam na niego, widziałam jak się uśmiecha i
wszystkie swoje myśli starałam skupić właśnie na nim. Nie na pożarze, wokół
którego moje myśli znowu zaczęły krążyć.
-Wiesz już?- zapytałam po kilku
minutach. Naprawdę chciałam z nim rozmawiać. O czymkolwiek. Byleby nie myśleć o
problemach. I tak długo udało mi się o nich nie myśleć.
-Właściwie... Wiem. Jeśli ty
wygrasz ja przestanę mówić, że źle robisz i nawet mogę spróbować ci jakoś pomóc
skoro to dla ciebie takie ważne, wyciągnę od Nialla, co mu na sercu leży, kto
mu się podoba a kto nie. Ale jeśli wygram ja... Zatańczysz dla mnie-
przysięgam, że wyglądał tak jakby wpadł na najgenialniejszy pomysł na świecie.
-Rozwiń to. Co masz na myśli
mówiąc, że dla ciebie zatańczę?- zapytałam by mieć pewność, że myślę o tym
samym co on.
-W sukience, obcisłej... Ale w
trakcie tego tańca pozbędziesz się jej. I bielizny też- odpowiedział upewniając
mnie, że myślimy dokładnie o tym samym.
-Czyli jak przegram mam dla ciebie
zrobić striptiz?- Harry miał naprawdę bujną wyobraźnię.
-Zgadzasz się?- zapytał z nadzieją.
-No jasne- odpowiedziałam.
Uśmiechnęłam się do niego a on spojrzał na mnie tak jakbym już była naga.
–Patrz na drogę.
-Niall nawet nie wie co dzięki
niemu mogę zyskać- powiedział i zacisnął delikatnie dłoń znajdującą się na moim
udzie. A ja wiedziałam, że niezależnie od wyniku tego zakładu Harry i tak
wygra. Właściwie poczułam nutkę ekscytacji i wiedziałam, że w ciągu
najbliższych kilku dni moim łupem padnie nowa, seksowna bielizna.
-Albo stracić- zażartowałam. To
znaczy ja wiedziałam, że żartuje. Harry myślał, że mówię na serio.
-Ale mam jeszcze jeden warunek-
powiedział a ja byłam ciekawa, co jeszcze wymyślił.
-Jaki?- zapytałam.
-Kupię ci bieliznę, którą założysz
na ten... pokaz- Harry wyglądał na totalnie zadowolonego z przebiegu tej
rozmowy.
-Jesteś największym zboczeńcem na
świecie- skomentowałam.
-Nie wyglądasz jednak na jakąś
zbulwersowaną tym faktem- zauważył.
-Zdążyłam się przyzwyczaić do tych
twoich erotycznych fantazji.
-Właśnie widzę.
-A co? Myślałeś, że powiem, że nic
z tego? Że nie będę się zakładać, jeśli w razie przegranej będę przed tobą
rozbierać kręcąc seksownie tyłkiem prosto przed twoją twarzą?
-Nie sądziłem, że zgodzisz się tak
od razu- przyznał.
-Po pierwsze jestem pewna, że
wygram a po drugie jesteś moim mężem. Znasz moje ciało lepiej niż ja sama-
powiedziałam a on kiwnął głową na znak, że się ze mną zgadza. Może nie w tym,
że wygram, ale z resztą mojej wypowiedzi zgadzał się w stu procentach.
-Ali... Jak tak mówisz mam ochotę.
-Ja nawet ja nie mówię to ty masz
ochotę- nie mogłam już dłużej zachować powagi. Zaczęłam się śmiać i rozmawiałam
z Harrym aż do momentu, w którym zaparkowaliśmy auto w garażu. Było kilka minut
po siódmej, gdy weszliśmy do mieszkania.
-Zmęczona?- zapytał, gdy
znaleźliśmy się w sypialni. Mimo że wcześniej rozmawialiśmy na dość pikantne
tematy wiedziałam, że nie ma w jego pytaniu żadnego podtekstu.
-Chyba tak. Dziękuję ci za to, że
mnie stąd zabrałeś- powiedziałam i go przytuliłam.
-Już kilka razy cię tak porywałem.
-Ale teraz było inaczej- zdarzało
nam się już uciekać. Czasami wracaliśmy do domu okrężną drogą albo po prostu
siedzieliśmy w samochodzie kilka minut dłużej. Tym razem uciekliśmy tak
naprawdę.
-W końcu to sobie obiecaliśmy prawda?
Być dla siebie, zawsze. W dobrych i złych chwilach- powiedział i mnie pocałował.
–A teraz pora spać.
-Bardzo cię kocham- wyszeptałam i
go objęłam. Harry widząc, że sama z siebie raczej się nie ruszę wziął mnie na
ręce i posadził na łóżku. Nie chciało mi się przebierać w piżamę, dlatego
zdjęłam tylko spodnie i bluzę. Położyłam się ubrana tylko w bokserkę i majtki i
gdy Harry do mnie dołączył od razu się do niego przytuliłam. Zawsze był taki
ciepły. Cieszyłam się, że zdjął koszulkę i mogłam czuć jego skórę na swojej.
-Na którą nastawić budzik?
-Na jedenastą mój osobisty
grzejniku- odpowiedziałam. Zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
Słuchałam jak oddycha. Czułam jak mocno tuli mnie do siebie. A po jakimś czasie
ten uścisk stawał się coraz lżejszy a oddech spokojniejszy. Ja też w końcu
zrobiłam się senna. Aż udało mi się zasnąć. Równie ciężko jak zasypianie
przyszło mi budzenie się. Gdy budzik zadzwonił o jedenastej zgodnie
stwierdziliśmy, że ustawimy sobie jeszcze piętnastominutową drzemkę. W sumie
takich drzemek ustawiliśmy aż cztery i wstaliśmy po dwunastej. Nina już nie
spała a ja nie mogłam się doczekać by pokazać jej umowę najmu. Zrobiłam to przy
śniadaniu. Brunetka nie mogła uwierzyć, że przygotowałam dla niej taką
niespodziankę. Musiałam przyznać, że nie spodziewałam się, że zareaguje aż tak
emocjonalnie. Nina się popłakała. Najpierw nie chciała się zgodzić, później
zaczęła płakać, następnie zaczęła mnie przytulać a na koniec podpisała umowę i
znowu się popłakała. Gdy ja tłumaczyłam jej wszystkie punkty dotyczące wynajmu
do Harry’ego zadzwonił Partick. Starałam się nie panikować. Miałam kryzys na
imprezie i gdybym znowu dopuściła do siebie te emocje przeżyłabym kolejny. Wyjaśniłam
Ninie, co się stało, bo od razu zauważyła, że się zmartwiłam. Brunetka
wiedziała już wcześniej o pożarze, ale była drugą osobą, która dowiedziała się
o potencjalnym podpaleniu. Pierwszy dowiedział się Louis. Harry rozmawiał z
Rickiem chwilę, bo mężczyzna właściwie nie dowiedział się niczego więcej niż to
co już było wiadomo. Poinformował go tylko tym, że wszyscy świadkowie będą
musieli złożyć ponownie zeznania, w tym ja. Oczywiście momentalnie straciłam dobry
humor, ale odzyskałam go szybko – Zuza nadesłała nam kolejną porcję zdjęć
maluszka i oglądałam je tak długo aż przyszła pora robienia obiadu.
-Lou do mnie pisze- powiedział
Harry.
-Odnośnie pożaru?- zapytałam i
wiedziałam, że zrobiłam dziwną minę.
-Nie. Odnośnie wczorajszej imprezy.
Napisał, że było super i takie tam- odpowiedział a ja zaczęłam kroić pieczarki.
-Widziałeś jak się z nim dobrze
dogadywałam czy na to też nie zwracałeś uwagi?
-Widziałem.
-Wiesz, nigdy nie sądziłam, że będę
z nim mieć takie skomplikowane relacje. Pamiętam jak Zayn powiedział mi, że
odchodzi. Przyszedł do mnie i się upiliśmy. Mówiłam mu wtedy, że ma się
pogodzić z Lou, że ma o wszystkich pamiętać, że ma nie odpuszczać waszej
przyjaźni. Czy to nie jest paradoksalne? Zayna prosiłam by wciąż się z wami
przyjaźnił a ja na długi czas straciłam kontakt ze wszystkimi.
-Cieszę się, że to już przeszłość.
A jeśli chcesz wiedzieć to w niedalekiej przyszłości Louis planuje zaprosić cię
na imprezę.
-Hej wszystkim- usłyszeliśmy i
spojrzałam na Harry’ego wzrokiem zwycięzcy.
-Niall!- w przypływie nagłej
radości rzuciłam się na przyjaciela i wyściskałam najmocniej jak potrafiłam.
-Dzięki stary- mruknął Harry pod
nosem a ja zaczęłam ściskać też mojego ukochanego.
-Znowu ty?- Nina mogła mówić i robić,
co chciała, ale ja wiedziałam swoje. Widziałam to ożywienie i ekscytację, którą
próbowała ukryć, gdy tylko Niall pojawił się w pomieszczeniu.
-Tak się cieszę, że przyszedłeś!
Robimy pizzę, zjesz z nami? Właściwie możesz nam pomóc, Nina ty też- Harry
wywracał oczami na moje słowa i wzdychał tylko zrezygnowany. A ja wiedziałam
swoje, a może rzeczywiście wszystko mi się tylko wydawało, ale fakt był taki,
że Niall był właśnie w naszym domu.–Skarbie właśnie mi się coś przypomniało!
Miałam ci coś pokazać! Taka gapa ze mnie! Chodź ze mną! A wy się tutaj nie pozabijajcie
- złapałam mojego ukochanego za rękę i zaprowadziłam go do sypialni. Gdy tylko
do niej weszliśmy zaczęłam skakać i odstawiać taniec zwycięzcy a raczej jakieś
dziwne, tańcopodobne coś. –Wygrałam! Wygrałam! Szkoda, że ci nie zrobiłam
zdjęcia jak zobaczyłeś Nialla!
-To chyba najboleśniejsza porażka w
moim życiu. Nie dość, że muszę ci teraz pomóc i obiecałem przestać zrzędzić to
w dodatku najgorsze jest to, że nie będzie tańca!- powiedział dość chaotycznie naprawdę
zasmucony.
-Skarbie, przecież wiesz, że nie
mogłabym nam odmówić tej przyjemności. Już nie mogę się doczekać, kiedy założę bieliznę,
którą dla mnie wybierzesz- Harry wyglądał tak jakby ogromy kamień spadł mu z
serca. Przyciągnął mnie do siebie, ale nie zdążył pocałować, bo usłyszeliśmy
hałas dobiegający z kuchni. Ze wzglądu na nieobliczalność naszych przyjaciół
postanowiliśmy odłożyć całowanie i mizianie na później i w pośpiechu poszliśmy
interweniować. Nina i Niall dokuczali sobie dosłownie cały czas i przystopowali
dopiero, gdy przyjechała do mnie Olivia i Steve. Musiałam iść na wernisaż, choć
nie miałam na to ochoty. Wolałam zostać z Harrym w domu, chciałam iść z nim na
siłownię, spędzić z nim każdą minutę skoro następnego dnia mnie zostawiał i
wylatywał do Anglii. Olivia nie chciała iść zamiast mnie, co prawda zaproszenie
było podwójne, więc mogłam iść z Harrym, ale on nie chciał. Stwierdził, że
pójdziemy obejrzeć wystawę, gdy nie będzie wokół takiego szumu. I wtedy wpadłam
na genialny pomysł. Stwierdziłam, że Nina może mnie zastąpić. Wymyśliłam już
nawet, że podstępem zmuszę Nialla żeby poszedł z nią, ale Nina zaproponowała,
że zaproszenie może dać Kurtowi albo Blaine’owi. Na początku odmówiła, wymyśliła,
że nie może iść, bo nie ma odpowiednich ciuchów, więc od razu zaproponowałam, że
może założyć coś mojego a po komentarzu Nialla, że mogłaby być bardziej kumata
i domyślić się, że chcemy z Harrym zostać sami skoro rano wylatuje do Londynu
Nina nie tylko się zgodziła, ale stwierdziła, że zostanie u Kurta na noc. I tak
wieczorem Nina rzeczywiście razem z Kurtem szli na wystawę, wypożyczyłam jej z
tej okazji nie tylko sukienkę, ale też Steve’a i samochód, Niall poszedł chwilę
po tym jak Nina wyszła, a ja z Harrym poszliśmy poćwiczyć. Lubiłam chodzić z
Harrym na siłownię, ale choć ćwiczyliśmy prawie codziennie, razem robiliśmy to
naprawdę rzadko. Kiedy wróciliśmy do mieszkania spędzaliśmy czas zupełnie
zwyczajnie. Ja zaznaczałam ważne wydarzenia w grafiku, Harry oglądał coś w
telewizji. Później zaczęliśmy ogarniać terminy dotyczące oglądania naszego
domu. Musieliśmy wszystko dopasować tak żeby pasowało jemu, chłopakom oraz mi.
Gdy skończyliśmy otworzyliśmy sobie po piwie i po prostu rozmawialiśmy.
-Często jesteś o mnie zazdrosny?- zapytałam,
bo przypomniała mi się nasza rozmowa w aucie.
-Często- odpowiedział a ja
stwierdziłam, że naprawdę świetnie to ukrywa.
-Serio?
-Jestem o ciebie zazdrosny średnio
pięć razy na godzinę. Na przykład nie mogę przekonać się do tego całego Brody’ego.
Nie podoba mi się, że tyle z nim trenujesz i że tańczysz z nim- z jednej strony
podobało mi się, że jednak wciąż jest zazdrośnikiem, ale z drugiej nie
rozumiałam jak może być zazdrosny o kogoś takiego jak Brody, który był związany
z Cassie i Harry o tym wiedział.
-Wiesz, że Brody jest z Cassandrą-
powiedziałam tylko, bo mój telefon zaczął wibrować a na ekranie pojawiło się
zdjęcie Blaine’a. –Zaraz do tego wrócimy- dodałam jeszcze zanim odebrałam. –Halo?
-Ali musisz przyjechać- usłyszałam
i zdałam sobie sprawę, że chłopak jest zdenerwowany. Moje serce momentalnie
zaczęło bić milion razy szybciej. -Nina i Kurt- głos chłopaka się załamał a ja
spojrzałam na Harry’ego.
-Co? Co z nimi?- zapytałam szybko.
-Ktoś na nich napadł. Są w
szpitalu. Przyjedź tutaj.
Cytat na początku rozdziału pochodzi z piosenki I'll keep you safe- Sleeping At Last, tutaj dodaję jego tłumaczenie:
Zapewnię ci bezpieczeństwo.
Staram się skoncentrować,
Trzymając twoją dłoń.
Czy czujesz ciężar tego?
Cały świat na koniuszkach twoich
palców,
Nie bój się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz