-A możesz powiedzieć mi to za pięć
minut?- zapytał wskazując ręką na piekarnik. Cóż, najwyraźniej Harry nie
zauważył tego, że jestem zestresowana. Oczywiście, że nie protestowałam i
kiwnęłam tylko głową, po czym usiadłam przy stole. Harry z kolei wydawał się
być podekscytowany tym, że zrobił dla mnie kolację i z każdą kolejną sekundą
coraz ciężej było mi zebrać myśli. Nie chciałam mu o niczym powiedzieć,
chciałam by D. zniknęło z mojego życia łącznie ze wszystkim wspomnieniami,
SMS-ami i mailami, które od niego dostałam. Jadłam kolację i walczyłam z tym
żeby nie krzyknąć „Harry mam tajemnicę!” jednocześnie walcząc z tym żeby nie
zacząć ryczeć. On myślał, że zachowuję się tak przez te przeklęte guzki i
częściowo miał rację. Niestety tylko częściowo, bo o tej drugiej części nie
miał pojęcia. I wtedy, kiedy ja z każdą sekundą czułam się coraz gorzej a on
coraz bardziej nakręcał się w pocieszaniu mnie i mówieniu, że zabieg się uda jego
telefon zaczął dosłownie wrzeszczeć, bo Harry zawsze ustawiał sobie takie
zdziczałe dzwonki, przez które wielokrotnie miałam już mini zawał serca.
Spojrzał na ekran, przeprosił mnie na moment i wyszedł żeby porozmawiać.
-Ali przepraszam, że to trwało tak
długo- powiedział, kiedy ja wkładałam już naczynia do zmywarki.
-Odgrzać ci to?- zapytałam i
wskazałam na jego talerz, na którym wciąż znajdowała się niedokończona kolacja.
-Straciłem apetyt- westchnął i
podszedł do mnie bliżej. Spojrzałam na niego podejrzliwie i wiedziałam już, że
coś się stało. Harry przez cały czas mnie pocieszał, ale był przy tym
niesamowicie pozytywny. Jego nastawienie było aż za bardzo pozytywne i mówił
wszystko by tylko dodać mi otuchy.
-Co się stało?- zapytałam, bo
wyraźnie stracił swój entuzjazm.
-Ostatnio dograliśmy ostatnie
poprawki, właściwie cała płyta jest gotowa. Wszystko już poszło do góry,
wszystko było ustalone i wiesz, co? Nagle wytwórni nie spodobało się kilka
kawałków. W dodatku zgadnij czyjego autorstwa?
-Nie zrobili ci tego...- powiedziałam
cicho i podeszłam do niego, po czym go przytuliłam.
-Co to ma być? Zemsta? Bo odchodzę?
Ten dzień jest naprawdę do dupy. Kurewsko do dupy.
-Nie martw się- powiedziałam i
zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to dosyć żałośnie.
-Nie wiem, po co to robią. Wszystkie
piosenki były naprawdę dobre, chyba lepszych nigdy nie napisaliśmy. I nie wiem,
czego oni chcą? Żebyśmy nagrywali ten album rok? A może chcą przeciągać to w
nieskończoność?
-Nie wiem. Nie ogarniam tego.
-Najpierw ta wizyta u lekarza, teraz
to. Co jeszcze? Jaka super nowina na mnie czeka?- jego słowa sprawiły tylko, że
byłam już pewna, że nic mu nie powiem o D. Steve musiał dać mi więcej czasu. A
ja musiałam powiedzieć Harry’emu o wszystkim w odpowiednim momencie tylko...
Czy dla mnie kiedykolwiek miał nastąpić taki moment?
-Jeśli chcesz możemy iść od razu
spać żeby już nic się nie wydarzyło- powiedziałam i jakby na zawołanie
zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Chyba jednak się wydarzy- nie
miałam mieć gości i nie miałam pojęcia, kto jest moim niespodziewanym gościem.
-Blaine? Czy ty nie miałeś być przypadkiem...- gdy
otworzyłam drzwi przyjaciel od razu wszedł do środka i nawet nie pozwolił mi
dokończyć pytania.
-Ali wiem, że przychodzę nie w porę,
bo już późno- zaczął i przerwał, kiedy zobaczył Harry’ego. – Cześć. I chodzi o
to, że nie przychodziłbym do ciebie gdyby to nie była najważniejsza rzecz w
moim życiu. Boże jak to okropnie zabrzmiało. Kurt nie jest przecież rzeczą.
-Zwolnij, bo się zabijesz-
powiedziałam. –Usiądź i mów spokojnie.
-W końcu udało mi się załatwić! Cały
dzień biegam po mieście jak wariat.
-Nadal nie łapie, co załatwiłeś?
-Pamiętasz jak ci mówiłem, że
planuję mu się oświadczyć?
-Jasne- odpowiedziałam i już
wszystko wiedziałam. Blaine od kilku miesięcy planował oświadczyny. Ale miał
problem, bo dyrektor szkoły, w której się poznali nie chciał mu udostępnić
budynku.
-Wszystko dzisiaj załatwiłem. To
znaczy nie wszystko, bo zostało jeszcze sporo rzeczy, ale udało mi się załatwić
szkołę i Granta. No i zespół z liceum. I to będzie za tydzień. I właściwie
chciałem cię prosić o pomoc, właściwie was, Harry też się przyda. Muszę wybrać
piosenkę, którą zaśpiewam. I garnitur. I iść do Cassie. I zorganizować kilka
prób. Wiem, że masz masę swoich zajęć, ale udało mi się załatwić szkołę i w przyszłym
tygodniu jest jedyny dzień, kiedy to wszystko będzie mogło się odbyć.
-Blaine! Przecież to wspaniała
wiadomość! Pomożemy ci we wszystkim! Tak się cieszę! Wiem, że lekarz zakazał mi
wydawania wysokich dźwięków, ale będę piszczeć chyba codziennie ze szczęścia!-
zaczęłam ściskać przyjaciela, który nagle zastygł w bezruchu. Przez kilka
sekund milczał by potem odsunąć się ode mnie i spojrzeć na mnie z ogromnymi
wyrzutami sumienia na twarzy.
-Przepraszam! Ali przepraszam, ale
byłem tak przejęty tym wszystkim, że zapomniałem! Byłaś u lekarza. Co ci
powiedział?
-Że to nic takiego. Muszę zrobić
sobie przerwę, wziąć jakieś tabletki i wszystko będzie dobrze- powiedziałam uśmiechając
się do przyjaciela. Spojrzałam szybko na Harry’ego, który miał dziwną minę, dlatego
kiwnęłam nieznacznie głową w prawo i w lewo na znak by się nie wygadał. Blaine
zamierzał oświadczyć się Kurtowi a ja nie zamierzałam nikogo martwić do tego
czasu. Chciałam żeby mój przyjaciel planował oświadczyny bez jakiś
niepotrzebnych zmartwień. Nina i Kurt też nie wiedzieli, co mi dokładnie dolega,
dlatego nie zamierzałam im mówić prawdy. Właściwie to sama zamierzałam nie
myśleć o tym, że coś mi dolega. Moi przyjaciele mieli się zaręczyć i to było po
prostu piękne.
-Ali przepraszam, że nie zapytałem
od razu.
-Nie ma o czym gadać. Poza tym, że
dzięki tobie ten dzień stał się wspaniały! Prawda skarbie?
-Prawda- odpowiedział Harry i
uśmiechając się patrzył jak ściskam Blaine’a tak mocno jak tylko potrafię. –I
chyba mam już pomysł jaką piosenkę możesz dla niego zaśpiewać.
***
Stałam razem z Blainem, Niną i masą
innych ludzi i nie mogłam się doczekać. W dzisiejszych czasach ludzie przestali
być romantyczni. Przestali robić romantyczne rzeczy. Przestali mówić, że
kochają mówiąc o tym cały czas. To być może paradoksalne, ale tak było. Ciągłe
powtarzanie tych pięknych słów sprawiło, że dla ogromnej ilości osób straciły
tak naprawdę pierwotny sens. Blaine i Kurt należeli do tego wąskiego grona
osób, które wciąż znały potęgę miłości. Dla których „kocham cię” to nie zwykłe
słowa, tylko prawdziwe wyznanie swoich uczuć. Obaj byli niepoprawnymi
romantykami i samo patrzenie na nich było dla świata swego rodzaju nagrodą i
nie umiałam pojąć tego, że wciąż zdarzało im się słyszeć czy czytać o tym, że
ich uczucie nie jest prawdziwe, że jest złe, bo mężczyzna nie powinien kochać
drugiego mężczyzny w ten sposób. Ich wzajemna troska, miłość i szczerość powinny
być przykładem dla wszystkich, bo właśnie takich oddanych sobie par niestety ze
świecą można by szukać.
-Wszyscy są gotowi? Jego tata dał
mi znać, że będą za pięć minut- Blaine spojrzał na zegarek i uśmiechnął się
szeroko. –Stresuję się tak jak jeszcze nigdy w życiu.
-Zupełnie niepotrzebnie-
powiedziałam i poprawiłam swoją spódniczkę. Było kilka minut po ósmej. Rano.
Kto normalny oświadcza się tak wcześnie? Blaine. Dlaczego? Bo zamierzał mu się
oświadczyć dokładnie w tym samym miejscu i o tej samej godzinie, w której się
poznali.
-Już są!- krzyknął ktoś i dało się
wyczuć to niesamowite napięcie i radość, która wypełniała każdą osobę, która
miała wziąć w tym udział. Właściwie jakby nie patrzeć to te oświadczyny to taki
flash mob.
-Będzie idealnie- powiedziałam
właściwie chyba do siebie i się zaczęło. Podeszłam do Blaine’a i poprawiłam
jego muszkę zanim wyszedł przed budynek i zaczął śpiewać. Kurt wyglądał na zszokowanego
a po chwili wszedł do środka razem ze swoim chłopakiem. Jeszcze chłopakiem. Kurt
najpierw przywitał się z Niną, później przyszła kolej na Mercedes i trzecia
byłam ja i naprawdę tylko cud sprawił, że się nie popłakałam ze szczęścia.
Blaine wciąż śpiewał a Grant i chór, w którym Blaine był w czasach szkolnych
tańczył i śpiewał razem z nim. Następnie pojawili się przyjaciele Kurta jeszcze
z czasów szkolnych i wszyscy śpiewali razem z Blainem. Po chwili przyszła kolej
na moje zadanie. Złapałam Kurta za rękę i razem z tancerką zaprowadziłam go do
sali gdzie tańczyli tancerze, którzy uczęszczali na zajęcia Cassie. Nie było
nam dane długo podziwiać ten mini pokaz, bo moje zadanie było proste. Trzymając
przyjaciela za rękę i śpiewając mimo zakazu lekarza doprowadziłam chłopaka do
schodów. Przytuliłam go i pokazałam dłonią, że teraz musi iść sam. Gdy schodził
w dół z góry leciały płatki róż, ja szłam za nim a za mną reszta jego
przyjaciół. Kiedy chłopak był już prawie na dole pojawił się Blaine i razem ze
wszystkimi dokończył piosenkę. Oczywiście rozległy się gromkie brawa, które
ucichły bardzo szybko. Nadszedł najważniejszy punkt. Byłam tak wzruszona i
podekscytowana, że właściwie nie zarejestrowałam tego, co Blaine mówił. Jedyne,
co zapamiętałam to jak pyta „Wyjdziesz za mnie?” a w pomieszczeniu czuć ogromne
napięcie, które sama doskonale odczuwałam i tę ogromną radość, gdy Kurt
powiedział „Tak”. Wszyscy bili im brawo, oni się pocałowali a na koniec
pierścionek wylądował na palcu Kurta. Później nadeszła pora na niekończące się
gratulacje a Blaine wszystkich zapraszał na wieczorną imprezę by świętować wspólnie
ich zaręczyny. Oczywiście też dostałam zaproszenie, ale okłamałam chłopaków, że
niestety nie mogę, bo lecę do LA na dwa dni. Prawda była taka, że nigdzie nie
leciałam. Nie mogłam zjawić się na imprezie, bo musiałam jechać do szpitala. Miałam
takie „szczęście” i właśnie na ten dzień zaplanowano mój zabieg. Miałam pojawić
się w szpitalu już zeszłego dnia, ale przekonałam lekarza i mogłam się stawić w
klinice równo o dziesiątej rano. Nikomu o tym nie powiedziałam oczywiście, poza
rodzicami, Olivią, Stevem i Harrym. Nikt z moich znajomych o niczym nie wiedział,
bo kiedy postanowiłam nic nie mówić Blaine’owi stwierdziłam, że nikomu nie
powiem. Nie chciałam jakiś nieporozumień, bo komuś powiedziałam a komuś nie i
szczerze mówiąc myślałam, że nie ten zabieg nie będzie tak od razu, tydzień po
postawieniu diagnozy. I tak, gdy wsiadłam do samochodu nie jechałam na lotnisko
jak wszyscy myśleli. Jechałam do szpitala w towarzystwie Steve’a, Harry’ego i
Olivii. W samochodzie zajęłam się zmyciem makijażu i kolejny raz zaczęłam
przeglądać papiery, które miałam w teczce. Lekarz zrobił mi pełno badań,
dlatego nie musiałam być w szpitalu wcześniej. Badania krwi, prześwietlenia,
wynik tomografii. Zabieg miałam zaplanowany na popołudnie, więc lekarz nie miał
żadnych przeciwwskazań żebym w klinice pojawiła się w dzień zabiegu. Zakazał mi tylko
nadwyrężania głosu. Gdy wysiadłam z auta Harry trzymał mnie za rękę a w drugiej
dłoni trzymał moją torbę, w której miałam piżamę, szlafrok, dokumenty
potwierdzające to, że legalnie przebywam w Stanach, wyniki badań, żel pod
prysznic, książkę, iPoda i masę innych rzeczy. Co prawda nie zostawałam w szpitalu
długo, bo właściwie dwa i pół dnia, ale wolałam wziąć wszystko gdyby okazało
się, że muszę zostać dłużej.
Czas do zabiegu dłużył mi się
niesamowicie. Poza tym, że pobrano mi krew po raz chyba tysięczny w ciągu tego
tygodnia, założono mi dwa venflony i poza rozmową z foniatrą i anestezjologiem
nic się nie działo. Siedziałam w sali razem z Harrym, Liv i Stevem i początkowo
wciąż żyłam tym, co wydarzyło się rano, ale im bliżej było wyznaczonej godziny
tym bardziej się stresowałam. Oczywiście zadzwoniłam do mamy, która płakała, że
nie może być ze mną, ale nie miała możliwości by być, bo nie miała wizy. Ciągle
powtarzała, że mnie kocha a później rozmawiała z Olivią. Na koniec
porozmawiałam z tatą i bratem. Kiedy pielęgniarka przyszła by mnie przygotować
cała drżałam. Nie chciałam by Harry wychodził. Chciałam żeby trzymał mnie za
rękę tak jak to robił cały dzień. Pielęgniarka pomogła mi się ubrać w specjalną
piżamę i kiedy to zrobiła weszło dwóch pielęgniarzy, którzy kazali mi się
położyć na specjalnym łóżku. Później zrobiono mi zastrzyk i dosłownie kilka
sekund później czułam jak całe moje ciało się rozluźnia. Nagle przestałam się
stresować i praktycznie całkowicie opadłam z sił. Czyli to jest właśnie „głupi
Jaś”?
-Teraz zawołam pani bliskich-
oznajmiła pielęgniarka uśmiechając się przyjaźnie.
-Ali wszystko będzie dobrze-
powiedziała Olivia, która weszła, jako pierwsza, podeszła do mnie i chwyciła
mnie za rękę.
-Mam nadzieję- powiedziałam i nie
sądziłam, że mówienie może być takie trudne.
-Ali, naćpali cię- słowa Steve’a
sprawiły, że zaczęłam się śmiać, albo przynajmniej wydawało mi się, że się śmieję.
Olivia spojrzała na niego i wyglądała tak jakby chciała go walnąć w twarz.
-Jak poprosisz to może też cię naćpią.
To znaczy naćpają- słysząc moje słowa mężczyzna zaczął się śmiać i podszedł
bliżej.
-Trzymaj się mała- powiedział już
ciszej a uśmiech zniknął z jego twarzy. Nachylił się nade mną i pocałował mnie
w czoło. Olivia puściła moją dłoń i razem ze Stevem odsunęli się od mojego
łóżka. Ich miejsce zajął Harry. Chłopak odgarnął jakiś zabłąkany kosmyk włosów
z mojej twarzy. Następnie złapał moją zimną dłoń w swoje ciepłe i zaczął
zostawiać buziaki na opuszkach palców.
-Skarbie bardzo cię kocham-
chciałam dotknąć jego twarzy, ale nie miałam siły. I przez to zrobiło mi się
smutno.
-Pocałuj mnie- wyszeptałam a on
nachylił się nade mną i przycisnął swoje wargi do moich. Chciałam żeby Harry
był tam ze mną.
-Nie bój się- powiedział cicho
muskając ustami moja usta.
-Będziesz na mnie czekał?
-Oczywiście. Nigdzie się stad nie
ruszę. Będę trzymał cię za rękę i będę gapił się na ciebie cały czas a gdy się obudzisz
będę zaraz obok ciebie- jego słowa dodały mi otuchy, ale stanowczo chciałam
żeby mówił do mnie dłużej. Niestety pielęgniarze weszli do środka by zabrać
mnie na sale operacyjną. To naprawdę dziwne uczucie, kiedy puszczasz dłoń
ukochanej osoby, kiedy widzisz jak przyjaciel, który zawsze jest z tobą tym
razem zostaje a ty jedziesz gdzieś, totalnie nie wiesz gdzie, jesteś totalnie
bezsilna, ale oddajesz się w ręce właściwie obcego człowieka, któremu musisz
zaufać w stu procentach i uwierzyć, że nie zrobi ci żadnej krzywdy. Moje
analizy były być może jakieś głupie, ale naprawdę uważałam, że to po prostu
dziwne. Gdy znalazłam się na sali stwierdziłam, że jest tam zimno. Nawet bardzo
zimno i nie wiedziałam, jakim cudem nie zamarznę w trakcie zabiegu. Pielęgniarze
przenieśli mnie na stół operacyjny i znowu zaczęłam drżeć z zimna. Pielęgniarka
zaczęła podłączać mi jakieś kabelki i kroplówkę. Wtedy podszedł do mnie lekarz,
powiedział, że wszystko będzie dobrze. Później jego miejsce zajęła inna pani
doktor, która rozmawiała ze mną dwa dni wcześniej. Była ona anestezjologiem.
Ona też powiedziała, że mam się nie martwić i kazała mi na siebie spojrzeć, co
też uczyniłam. Patrzyła na mnie i spokojnie powiedziała, że mam zacząć liczyć w
głowie do dziesięciu. Dlatego to zrobiłam.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć.
Sze...
***
Czułam jak czyjaś dłoń ściska moją.
Słyszałam pikanie. Było mi dziwnie. Chciałam spać, ale było mi jakoś zimno, miałam
dreszcze i właściwie ta ciepła dłoń wydawała mi się aktualnie najprzyjemniejszą
rzeczą w całym moim życiu. Nie umiałam poukładać sobie w głowie myśli i
początkowo miałam coś w rodzaju amnezji. Nie wiedziałam, jaki jest za dzień?
Czy jest rano? Czy muszę wstawać do pracy? Po prostu nie ogarniałam
rzeczywistości. Miałam wrażenie, że próbuję się obudzić tak jak czasami robiłam
to, gdy byłam wyczerpana i musiałam się zdrzemnąć, choć przez pięć minut. Wtedy
też nie miałam siły otworzyć oczu, ale zawsze się do tego zmuszałam, bo
wiedziałam, że muszę. I tym razem było tak samo. Podniosłam moje stukilogramowe
powieki na jedną tysięczną sekundy. Po chwili uniosłam je na jedną setną
sekundy, później na jedną dziesiątą. Aż w końcu otworzyłam oczy i zobaczyłam
gdzie jestem. Na początku w ogóle nie rozpoznałam tego miejsca. Jedyne, co
wiedziałam, to, że to nie jest mój dom. I wtedy powoli odwróciłam głowę w lewo
i zobaczyłam jego. Gapił się na mnie i trzymał mnie za rękę. I wtedy mi się
przypomniało.
-Ciiii, nic nie mów skarbie.
Wszystko jest dobrze- powiedział niesamowicie zachrypniętym głosem i wiedziałam
już, że płakał. Nawet w tej chwili w jego oczach zebrały się łzy. Chciałam
powiedzieć, że ma nie płakać, ale on się odezwał. –Wszystko się udało, po
prostu bardzo się denerwowałem, bardzo cię kocham skarbie- wyszeptał i
pocałował moją dłoń. Wstał i pociągnął wiszący ponad moją głową kabelek z
przyczepionym do niego jakby małym pilotem. –Lekarz powiedział, że gdy się
obudzisz mam go wezwać.
Po jakimś czasie lekarz przyszedł
do mnie i wyprosił Harry’ego. Powiedział, że operacja przebiegła bez zakłóceń i
wszystko przebiegło zgodnie z planem. Kazał mi się odezwać i to mnie
przeraziło, bo nagle wystraszyłam się, że nie będę mogła mówić, ale nic takiego
nie miało miejsca. Mój głos brzmiał tragicznie, ale mimo wszystko wciąż brzmiał
jak mój głos i przede wszystkim brzmiał. Lekarz poinformował mnie, że
oczywiście muszę go oszczędzać, ale wszystko wygląda naprawdę dobrze a mój głos
brzmi wręcz perfekcyjnie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że lekarz mówi to by
mnie uspokoić, ale wiedziałam też, że gdyby coś było nie tak powiedziałby mi o
tym. Zanim wyszedł przypominał mi, że gdybym czuła duszności mam go natychmiast
wezwać, ponieważ krtań po zabiegu jest nieco obrzęknięta, ale obrzęk może się
powiększyć. Poza tym uprzedził mnie, że mogę mieć mdłości, ale gdybym poczuła,
że mi niedobrze pielęgniarka poda mi coś, co mi pomoże. Gdy wyszedł myślałam,
że Harry zaraz do mnie przyjdzie. Nie byłam już taka ospała i kontaktowałam normlanie.
Nie mogłam mówić, ale lekarz dał mi notes i długopis i właśnie tak zamierzałam
się komunikować. Chciałam też zobaczyć Steve’a i Olivię. Chciałam im napisać na
kartce, że bardzo im dziękuję za całe wsparcie. Przez chwilę myślałam, że
właśnie te osoby zaraz do mnie przyjdą, bo kiedy drzwi się otworzyły do środka
rzeczywiście weszła Olivia a za nią Harry i Steve. Ale za moim ochroniarzem
pojawiła się też Nina a za nią Kurt. Za Kurtem wszedł Blaine a za nim Niall! Oczywiście,
kiedy ich wszystkich zobaczyłam od razu zachciało mi się płakać i to była moja
najboleśniejsza próba płaczu w życiu. Oczy zaczęły mnie piec, ale przede
wszystkim tak mnie ścisnęło w gardle, że aż mnie zatkało. Nie wiedziałam, kto
im wszystkim powiedział, czy Harry czy Olivia a może Steve. Ale przyszli do
mnie i to wywarło na mnie ogromne wrażenie. Chciałam z nimi porozmawiać, ale
nie mogłam. Zamiast tego każdy coś do mnie mówił i wiedziałam już wszystko. Że
to Steve razem z Harrym do wszystkich zadzwonili. Że Kurt i Blaine odwołali imprezę,
bo chcieli być ze mną i od razu dodali, że nie mam się czuć winna. Nina
powiedziała, że rozmawiała z moją mamą i zadzwoniła do niej na FaceTime’ie,
przez co pokiwałam tylko do mamy i pokazałam jej karteczkę, że czuję się super.
Moi goście mogli być tylko chwilę, bo takie było zalecenie lekarza, ale sam fakt,
że do mnie przyszli jak tylko dowiedzieli się o tym, że mam zabieg był dla mnie
prawdziwym dowodem na to, że mnie kochają. Nawet Nina, która spędziła ze mną
prawie trzy miesiące i okazało się, że tak naprawdę nigdy nie przestała być dla
mnie ważna. I ja dla niej też.
-Po pierwsze, Harry zadzwonił do
mnie wczoraj, bo mega to przeżywał- powiedział Niall i mimo tego, że wszyscy
wyszli, Kurt, Blaine, Nina poszli do domu a Harry, Olivia i Steve poszli na kolację,
na którą ich wysłałam, wciąż utrzymywał jakiś dystans.
-Co ci jest?- napisałam na kartce,
bo ewidentnie coś było nie tak. Znałam Nialla zbyt długo by nie widzieć tego,
że coś go trapi.
-Zanim odpowiem muszę przyznać, że
to dziwne jak tak do mnie piszesz.
-Dlaczego?- napisałam szybko i
nieznacznie się uśmiechnęłam.
-No, bo słychać tylko mnie.
-No i?
-No i to jest dziwne, jakbym był
jakiś psychiczny i odpowiadał na jakieś wyimaginowane pytania, które zadaje mi jakaś
postać będąca tworem mojej wyobraźni- powiedział i zrobił jakiś mini krok w
moją stronę a ja wydałam z siebie jakiś dziwny dźwięk, bo Horan mnie
rozśmieszył i chyba to był mój śmiech a ja nie mogłam się śmiać! Moje gardło od
razu zabolało okropnie.
-NIE ROZŚMIESZAJ MNIE!- moje pismo
było jakieś okropnie koślawe. –Co ci jest?
-Po prostu... Nie powiedziałaś mi,
że jesteś chora. Harry wyjaśnił dlaczego i rozumiem. Z drugiej strony nie
rozumiem i chyba trochę jestem na ciebie zły, że nie powiedziałaś mi o tym. To
znaczy czułem coś w rodzaju złości, bo ona minęła, kiedy tu wszedłem. Bo ostatni
raz, kiedy widziałem cię w szpitalu... I teraz, gdy tu wszedłem... Gdy cię tu
zobaczyłem przypomniało mi się, co czułem, gdy wtedy czekałem aż się obudzisz.
I mimo że wiem, że to zupełnie inna sytuacja bardzo się wystraszyłem - chłopak
zamknął na chwile oczy a kiedy je otworzył widziałam jak powstrzymuje łzy.
Ostatni raz widział mnie w szpitalu, gdy trafiłam do niego po tym jak chciałam
umrzeć.
Odwróciłam
głowę w prawo i dojrzałam Nialla. Siedział na kanapie i jeździł palcem po
telefonie. Wyglądał okropnie. Włosy miał poczochrane, sińce i opuchlizna pod
oczami dodała mu chyba z dziesięć lat. Na dodatek cały czas miał te same ciuchy,
co na imprezie. Chciałam wstać i go przytulić. Wiedziałam, że stan, w którym się
znajduje jest spowodowany przeze mnie. Nie powinnam tego zrobić. Nie chciałam
go skrzywdzić... Myśl o tym strasznie mnie zdenerwowała, przez co aparatura, do
której byłam podłączona zaczęła głośniej działać. To spowodowało, że blondyn na
mnie spojrzał. Gdy nasze oczy się spotkały miałam wrażenie, że coś zaraz wypali
mi dziurę w sercu. Oczy miał całe czerwone a gdy zobaczył, że nie śpię od razu
pojawiły się w nich łzy.
-Ali?
Boże, Ali- chłopak wstał i od razu do mnie podszedł by mnie przytulić.
-Przepraszam-
powiedziałam cicho, mój głos był strasznie zachrypnięty.
Był wtedy ze mną. Właściwie Niall
był ze mną zawsze, choć teraz nie spotykaliśmy się codziennie, nie pisaliśmy ze
sobą codziennie. Ale to, że nie gadaliśmy ze sobą non stop nie zmieniło faktu,
że Niall był moim przyjacielem. Był osobą, która od mojego pierwszego dnia w
tym świecie trzymała za mnie kciuki. Był pierwszą osobą, która chciała mnie
wtedy poznać. Był pierwszą osobą w moim nowym życiu, którą pokochałam całym
sercem. Mimo tego, że czułam jakieś dziwne odrętwienie wyciągnęłam w jego
stronę ręce a on w końcu do mnie podszedł i mnie przytulił.
-Przepraszam- wyszeptałam, chociaż
jak mi powiedział lekarz szept był jeszcze gorszy dla mojego głosu niż normalne
mówienie.
-Nie możesz mówić, więc już nic nie
mów. I nie przepraszaj- powiedział i się ode mnie odsunął. Mimo tego, że nie
powinnam odczuwać takich emocji nie mogłam się pohamować. Po policzkach zaczęły
mi spływać łzy, bo wszystko mi się zaczęło przypominać. To jak się ze mną przywitał,
gdy witaliśmy się po raz pierwszy, to jak pierwszy raz jadłam z nim jedzenie z
McDonald’s, to jak zabrał mnie na wycieczkę po Londynie. Jak poszliśmy razem na
pierwszy mecz. Jak żartował, że jest najważniejszy i jest moim szefem, to jak
ratując mnie przed głupimi wypowiedziami Harry’ego wrzucił mnie do basenu. To
jak cieszył się, że wygraliśmy mecz siatkówki. Przypominałam sobie dosłownie
wszystko. To jak poznałam Chloe, jak mnie skompromitowała a Niall pobiegł za
mną by mnie pocieszyć. Pamiętałam nawet to, że gdy wracał wtedy ze mną do
hotelu złościł się, że przez nią nie zjadł swojego deseru. Pamiętałam jak
bardzo cieszyłam się, że będę mogła zatrzymać się w jego domu w Dublinie i to
jak nieprzytomny leżał w stercie butelek po piwie i paczek od chipsów smacznie
śpiąc a ja próbowałam go obudzić, bo miał mnie zawieźć do studia. Pamiętałam
jak bardzo mnie wkurzył, gdy nie mógł przyjechać po mnie, gdy szalała burza,
przez co musiałam spędzić noc z Harrym i to jak bardzo troskliwy był, gdy się
rozchorowałam. Kiedy moja psychika coraz bardziej cierpiała to Niall i Lux byli
moimi powodami do uśmiechu. Pamiętałam jak po śmierci babci przyjechał po mnie
na lotnisko, jak zaprosił mnie do swojego domu, jak zrobił dla mnie tosty. W
końcu pamiętałam jak obudziłam się w szpitalu a on tam był. W tych samych ciuchach,
co na imprezie, z sińcami pod oczami był tam ze mną. Pamiętałam jak troszczył
się o mnie, kiedy wyszłam ze szpitala, pamiętałam jak nie chciał mnie zostawiać
samej, dlatego spałam z nim w jego pokoju. Pamiętałam jak jednej nocy wyszedł
na imprezę a ja się obudziłam przez szalejącą burzę i ze strachem uciekłam do
Harry’ego i to jak rano Niall postawił wszystkich na nogi, bo bał się, że coś
sobie zrobiłam. Pamiętałam gitarę, którą od niego dostałam i nasze pierwsze lekcje,
pamiętałam jak bardzo zły był, gdy wybaczyłam Harry’emu to, że mnie uderzył.
Pamiętałam to, że kiedy dowiedziałam się, że Harry spał z Jess to do Nialla
chciałam jechać i to do niego pojechałam. Niall się mną zajął, razem z Zaynem.
Niall był ze mną zawsze. Też wtedy, kiedy się odcięłam i nie mogłam się przemóc
by do niego pisać. To on pisał. To Niall pojawił się w Nowym Jorku, gdy
zaczynałam od nowa, to on mnie podpuścił i sprawił, że zadzwoniłam do Olivii z
tekstem, że mogę ponownie spotykać Harry’ego. To Niall był tym, który szczerze
nam kibicował żebyśmy do siebie wrócili i to Niall częściowo się do tego
przyczynił pomagając Harry’emu. Pamiętałam jak bardzo zła byłam na niego, kiedy
nie przyszedł na pokaz i zamiast niego pojawił się Harry. Pamiętałam też jak
przyjechał do mnie bez zapowiedzi i wzięłam go za jakiegoś złodzieja, przez co
niechcący go znokautowałam. Przyjechał wtedy by móc przyjść na mój koncert.
Przyjechał też by zobaczyć jak występując w Les Mis stawiam pierwsze kroki na
deskach Broadway’u. Niall był przy mnie zawsze.
-Kocham cię i bardzo za tobą
tęsknię- napisałam na kartce, przez co łzy znowu popłynęły mi po policzkach wyznaczonymi
już strużkami. To był najboleśniejszy płacz w moim życiu.
-Też cię kocham i też za tobą
tęsknię i nie płacz już, okej?- zapytał i starł z moich policzków łzy.
***
Kwiaty. Mój salon wręcz tonął w
kwiatach. I czekoladki. I kartki. Od przyjaciół i znajomych. Nawet od Cassie.
Nawet od Gigi. Nawet o Louisa. Nawet od Jesse’ego. Czytając te wszystkie
życzenia szybkiego powrotu do zdrowia czułam, że zdrowieję z każdym
przeczytanym słowem. Do momentu, kiedy natrafiłam na kartkę od Chloe. Nie
mogłam mówić, więc tym bardziej nie mogłam krzyczeć, ale miałam ochotę wydrzeć
się na Harry’ego za to, że przyniósł mi tę kartkę w ogóle do domu. Byłam na
niego wściekła i to było okropne, bo nie mogłam się z nim kłócić. Właściwie
nawet nie miałam na to czasu. Teoretycznie pierwszego dnia po powrocie ze
szpitala miałam spokój. Nina musiała wracać do Polski, bo kończyła jej się
wiza, ale mimo tego, że pożegnałyśmy się i było mi przykro, że musi wracać nie
zostałam sama. Był ze mną Harry, na którego byłam zła i któremu wybaczyłam tę
akcję z kartką, gdy dał mi swoją puchowa bluzę, w którą się ubrałam i szantażem
wymusiłam na nim by mi ją po prostu oddał na stałe. Siedziałam z nim, w tej
wielkiej bluzie, zwykłych leginsach, bez makijażu, z sianem na głowie i
odpoczywałam. Ale już drugiego dnia zaczęli się do mnie schodzić goście.
Oczywiście cieszyłam się, że przychodzą, ale jednocześnie te wizyty nieco mnie
męczyły. Przede wszystkim, dlatego, że nie mogłam mówić a pisanie na kartce nie
było wstanie zastąpić normalnej rozmowy. I to mnie męczyło najbardziej. Nie rozmawianie
z gośćmi. Nie mogłam porozmawiać z Zaynem, który przyjechał do mnie z wielkim
bukietem różowych róż, tak samo jak nie mogłam porozmawiać z Liamem, który
także mnie odwiedził i to było nasze pierwsze spotkanie, od kiedy ostatni raz z
nim rozmawiałam. Miałam zalecenie by nie odzywać się, co najmniej tydzień i
przez tydzień odwiedzili mnie chyba wszyscy. Przyjechał Paul oraz Ian z Nikki.
Przyszedł Brody. Przyszli moi znajomi z lekcji tańca, oraz ci z Brodway’u.
Przez cały ten tydzień dostawałam też słowa wsparcia od moich fanów. Miliony
tweedów od osób, które mnie kochały, ale też takich, które nawet nie były moimi
fanami. Poza tym wspierały mnie też gwiazdy muzyki, bo dzień po zabiegu Olivia
opublikowała oświadczenie o tym, że przeszłam zabieg. Część z tych życzeń
sprawiała, że miałam ochotę piszczeć ze szczęścia, bo kiedy Barbra Streisand,
Andrew Lloyd Webber albo Ramin Karimloo wysyła ci liścik właściwie zaczynasz
się cieszyć, że musiałaś mieć ten zabieg... W pewnym momencie zaczęłam się
zastanawiać czy to nie jest jakaś przesada? Poczułam się tak jakby wszyscy za
bardzo się przejęli, bo przecież nie byłam umierająca...
Poza tym, że nie mogłam rozmawiać z
moimi gośćmi był jeszcze jeden minus ich wizyt. Musiałam dobrze wyglądać.
Musiałam ubierać jeansy i koszule albo sukienki, musiałam się czesać i malować,
musiałam wysyłać Steve’a po jedzenie i musiałam być gospodynią, mimo że
momentami nie miałam na to siły. Momentami dopadały mnie duszności albo oblewał
mnie zimny pot. Lekarz uprzedził mnie, że właśnie takie mogą być skutki uboczne
narkozy i mimo tego, że nagle zaczynałam się źle czuć nie chciałam stawiać
gości w niezręcznej sytuacji i udawałam, że czuję się świetnie. Przy Harrym nie
musiałam się stroić i nie stresowałam się, że siedzi obok mnie a ja nie mogę
się odezwać. Przy nim czułam się swobodnie i komfortowo i gdy tylko robiło mi
się duszno kładłam się na kanapę i miałam wszystko gdzieś.
Harry spędził ze mną właściwie cały
okres rekonwalescencji. Co prawda musiał nagrywać, ale chyba nie miał na to
ochoty. Był jakiś zniechęcony przez to, co zrobiła mu wytwórnia a chłopaki nie
naciskali na niego. Niall pomógł mu nagrać część solówek w mojej sypialni,
kilka dni spędził też w studio, ale nie sprawiało mu to ogromnej radości. Nie
mówił mi o tym, ale wiedziałam, że stresowało go to, że i tym razem może
otrzymać telefon, że komuś tam się to nie spodobało i znowu będzie musiał
nagrywać. Oboje mieliśmy jakiś gorszy okres, ale co było zupełnie paradoksalne
ten gorszy okres sprawił, że Harry praktycznie za mną zamieszkał i właściwie
ten gorszy okres był cudowny. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu a ja nie
przejmowałam się nawet tym, że Harry wciąż nie wie o D. Miałam idealną wymówkę
– nie mogłam przecież mówić. Nawet, gdy po tygodniu zaczęłam to robić podczas
ćwiczeń z foniatrą wciąż się usprawiedliwiałam i co było okropne – nie
odczuwałam nawet jakiś wielkich wyrzutów sumienia. Steve też o tym nie mówił.
Jakbyśmy zupełnie zapomnieli o naszej rozmowie. A mi to odpowiadało w stu
procentach. I tak mijały mi kolejne dni i nawet jak już mogłam mówić normalnie a
od zabiegu minęły trzy tygodnie ja nadal udawałam, że D. nie ma i nie ma
żadnego problemu.
-Ten film jest jakiś dziwny-
powiedziałam i spojrzałam na zegarek. Mimo że leżałam z nim w łóżku i nie
miałam na to ochoty musiałam wstać i wziąć lekarstwo.
-Myślałem, że będzie lepszy- Harry
zatrzymał film i dał mi buziaka w usta.
-Muszę wziąć tabletkę- wstałam a
raczej zwlekłam się w końcu z łóżka i poszłam do kuchni. Połknęłam pastylkę a
gdy wróciłam do sypialni zdjęłam sweter i położyłam go na fotelu. Spojrzałam
przez okno i musiałam przyznać, że pogoda tego wieczora była okropna.
-Nie oglądamy już tego... No tego...
tego filmu, nie?- zapytał jednak w środku zdania zająknął się i zawiesił,
dlatego odwróciłam się na niego by zobaczyć, co go rozproszyło. A gdy na niego
spojrzałam wiedziałam już, że to byłam ja.
-Tęsknisz za mną, prawda?- przez
moją chorą krtań nie kochaliśmy się prawie miesiąc. I przez ten miesiąc raczej
nie wyglądałam i nie zachowywałam się zbyt seksownie. Tego wieczora także nie
zrobiłam nic nadzwyczajnego. Ale gdy Harry tak na mnie patrzył zrozumiałam, że
pierwszy raz od zabiegu ubrałam na siebie same obcisłe ciuchy. Obcisły top, pod
którym nie miałam stanika, obcisłe legginsy, które podkreślały mój tyłek. I
mimo tego, że to nie był seksowny strój patrząc na to, co nosiłam ostatnio
codziennie wyglądałam wręcz wyzywająco. I właściwie bardzo chciałam żeby Harry
rzucił się na mnie.
-Bardzo tęsknię- powiedział a ja
podeszłam do niego i postanowiłam go pocałować.
-Wiem, że ostatnio nie byłam
seksowna- powiedziałam i chwyciłam krawędź jego koszulki.
-Żartujesz? Nosisz te swoje
legginsy i te szorty, śpisz czasami w samych majtkach. Jesteś mega seksowna-
wymruczał mi do ucha. –Ale nie chcę zrobić niczego, przez co mogłabyś się źle
poczuć.
-Źle się poczuję jak nic nie
zrobisz. Poza tym w przyszłym tygodniu idę na siłownię, od kilku dni ćwiczę
głos intensywnie. Seks mi z pewnością nie zaszkodzi- jeśli nie będę krzyczeć.
-Czyli, że możemy skończyć z tym...
odwykiem?- zapytał a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. Harry był na odwyku.
-Zdecydowanie możemy, ale nie biorę
tabletek, bo lekarz kazał mi je odstawić do momentu, kiedy przestanę brać te na
gardło- Harry zaczął mnie całować po szyi, więc wypowiedzenie tego zdania
zajęło mi znacznie dłuższą chwilę niż powinno.
-Mam gumki- jak romantycznie,
pomyślałam i niekontrolowanie znowu się zaśmiałam. Mówiąc, że ma gumki myślałam, że ma je gdzieś
indziej niż w kieszeni spodni. Spojrzałam na niego nieco dziwnie i tym razem to
on się zaśmiał. –Chodzę z nimi w kieszeni już z tydzień.
Nie sądziłam, że Harry jest tak
mnie spragniony dopóki nie zaczęliśmy się kochać. Miałam wrażenie, że jego usta
i dłonie są na każdym skrawku mojego ciała i nie wydawanie z siebie wysokich
dźwięków okazało się dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Jego pocałunki były pełne
pasji, jego ruchy były takie perfekcyjne, że pewnie gdybym mogła się w tej
chwili skupić na tyle by myśleć o czymkolwiek poza tym, co Harry ze mną robi
stwierdziłabym, że koniec końców nasza przerwa w kochaniu nie była taka zła
skoro teraz kochaliśmy się tak namiętnie. Gdy Harry położył się obok mnie nie
miałam siły by się ruszyć. Leżałam tak czując jak każdy mój mięsień się odpręża.
Harry chyba też się tak czuł. Jego ręka oplatała mój brzuch a palce delikatnie
głodziły moją skórę. Po chwili chłopak usiadł na łóżku. Wiedziałam, że musi
zdjąć zabezpieczenie. Ale on tak siedział i siedział nic nie mówiąc a ja
początkowo w ogóle tego nie zauważyłam. Gapiłam się w sufit i czułam się
cudownie i dopiero po jakimś czasie na niego spojrzałam. A on po prostu
siedział na krawędzi łóżka i nic więcej nie robił. Harry zawsze po tym, gdy się
kochaliśmy był bardzo czuły. Przytulał mnie, całował. Leżał ze mną i czasami
nagle wyjeżdżał z jakimś dziwnym tematem do rozmowy, przez co zamiast się
ogarniać leżeliśmy nadzy w łóżku przez godzinę i rozmawialiśmy o dziwnych
rzeczach. Tym razem Harry po prostu siedział i milczał. Był odwrócony do mnie
plecami i obserwowałam go dobrych kilka minut aż w końcu nie wytrzymałam.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Skarbie...- wyszeptał i w końcu na
mnie spojrzał. Był nieco wystraszony i zdenerwowany. -Tylko się nie denerwuj
dobrze?- zapytał a ja usiadłam i przysunęłam się do niego.
-Harry, co się stało?- nie miałam pojęcia,
o co mu chodzi.
-Skarbie...
-O co chodzi?
-Gumka. Gumka nam pękła- powiedział
a mój wzrok od razu powędrował na zabezpieczenie. I nie wierzyłam w to, co
widzę. Myślałam, że mam jakieś omamy. Ale ja nie miałam omamów tylko pustkę w
głowie. Dosłownie zaniemówiłam. Co my teraz zrobimy?!
Hej!
Rozdział 26 za nami!
Jeśli ktoś jest ciekawy jak wyglądały zaręczyny Kurta i Blaine'a to tutaj macie filmik XD
Fragment pisany kursywą pochodzi z pierwszej częsci opowiadania.
Przepraszam za wszystkie błędy!
PS I love youuu all <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz