sobota, 5 listopada 2016

Rozdział 26





-A możesz powiedzieć mi to za pięć minut?- zapytał wskazując ręką na piekarnik. Cóż, najwyraźniej Harry nie zauważył tego, że jestem zestresowana. Oczywiście, że nie protestowałam i kiwnęłam tylko głową, po czym usiadłam przy stole. Harry z kolei wydawał się być podekscytowany tym, że zrobił dla mnie kolację i z każdą kolejną sekundą coraz ciężej było mi zebrać myśli. Nie chciałam mu o niczym powiedzieć, chciałam by D. zniknęło z mojego życia łącznie ze wszystkim wspomnieniami, SMS-ami i mailami, które od niego dostałam. Jadłam kolację i walczyłam z tym żeby nie krzyknąć „Harry mam tajemnicę!” jednocześnie walcząc z tym żeby nie zacząć ryczeć. On myślał, że zachowuję się tak przez te przeklęte guzki i częściowo miał rację. Niestety tylko częściowo, bo o tej drugiej części nie miał pojęcia. I wtedy, kiedy ja z każdą sekundą czułam się coraz gorzej a on coraz bardziej nakręcał się w pocieszaniu mnie i mówieniu, że zabieg się uda jego telefon zaczął dosłownie wrzeszczeć, bo Harry zawsze ustawiał sobie takie zdziczałe dzwonki, przez które wielokrotnie miałam już mini zawał serca. Spojrzał na ekran, przeprosił mnie na moment i wyszedł żeby porozmawiać.
-Ali przepraszam, że to trwało tak długo- powiedział, kiedy ja wkładałam już naczynia do zmywarki.
-Odgrzać ci to?- zapytałam i wskazałam na jego talerz, na którym wciąż znajdowała się niedokończona kolacja.
-Straciłem apetyt- westchnął i podszedł do mnie bliżej. Spojrzałam na niego podejrzliwie i wiedziałam już, że coś się stało. Harry przez cały czas mnie pocieszał, ale był przy tym niesamowicie pozytywny. Jego nastawienie było aż za bardzo pozytywne i mówił wszystko by tylko dodać mi otuchy.
-Co się stało?- zapytałam, bo wyraźnie stracił swój entuzjazm.
-Ostatnio dograliśmy ostatnie poprawki, właściwie cała płyta jest gotowa. Wszystko już poszło do góry, wszystko było ustalone i wiesz, co? Nagle wytwórni nie spodobało się kilka kawałków. W dodatku zgadnij czyjego autorstwa?
-Nie zrobili ci tego...- powiedziałam cicho i podeszłam do niego, po czym go przytuliłam.
-Co to ma być? Zemsta? Bo odchodzę? Ten dzień jest naprawdę do dupy. Kurewsko do dupy.
-Nie martw się- powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to dosyć żałośnie.
-Nie wiem, po co to robią. Wszystkie piosenki były naprawdę dobre, chyba lepszych nigdy nie napisaliśmy. I nie wiem, czego oni chcą? Żebyśmy nagrywali ten album rok? A może chcą przeciągać to w nieskończoność?
-Nie wiem. Nie ogarniam tego.
-Najpierw ta wizyta u lekarza, teraz to. Co jeszcze? Jaka super nowina na mnie czeka?- jego słowa sprawiły tylko, że byłam już pewna, że nic mu nie powiem o D. Steve musiał dać mi więcej czasu. A ja musiałam powiedzieć Harry’emu o wszystkim w odpowiednim momencie tylko... Czy dla mnie kiedykolwiek miał nastąpić taki moment?
-Jeśli chcesz możemy iść od razu spać żeby już nic się nie wydarzyło- powiedziałam i jakby na zawołanie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Chyba jednak się wydarzy- nie miałam mieć gości i nie miałam pojęcia, kto jest moim niespodziewanym gościem.
-Blaine?  Czy ty nie miałeś być przypadkiem...- gdy otworzyłam drzwi przyjaciel od razu wszedł do środka i nawet nie pozwolił mi dokończyć pytania.
-Ali wiem, że przychodzę nie w porę, bo już późno- zaczął i przerwał, kiedy zobaczył Harry’ego. – Cześć. I chodzi o to, że nie przychodziłbym do ciebie gdyby to nie była najważniejsza rzecz w moim życiu. Boże jak to okropnie zabrzmiało. Kurt nie jest przecież rzeczą.
-Zwolnij, bo się zabijesz- powiedziałam. –Usiądź i mów spokojnie.
-W końcu udało mi się załatwić! Cały dzień biegam po mieście jak wariat.
-Nadal nie łapie, co załatwiłeś?
-Pamiętasz jak ci mówiłem, że planuję mu się oświadczyć?
-Jasne- odpowiedziałam i już wszystko wiedziałam. Blaine od kilku miesięcy planował oświadczyny. Ale miał problem, bo dyrektor szkoły, w której się poznali nie chciał mu udostępnić budynku.
-Wszystko dzisiaj załatwiłem. To znaczy nie wszystko, bo zostało jeszcze sporo rzeczy, ale udało mi się załatwić szkołę i Granta. No i zespół z liceum. I to będzie za tydzień. I właściwie chciałem cię prosić o pomoc, właściwie was, Harry też się przyda. Muszę wybrać piosenkę, którą zaśpiewam. I garnitur. I iść do Cassie. I zorganizować kilka prób. Wiem, że masz masę swoich zajęć, ale udało mi się załatwić szkołę i w przyszłym tygodniu jest jedyny dzień, kiedy to wszystko będzie mogło się odbyć.
-Blaine! Przecież to wspaniała wiadomość! Pomożemy ci we wszystkim! Tak się cieszę! Wiem, że lekarz zakazał mi wydawania wysokich dźwięków, ale będę piszczeć chyba codziennie ze szczęścia!- zaczęłam ściskać przyjaciela, który nagle zastygł w bezruchu. Przez kilka sekund milczał by potem odsunąć się ode mnie i spojrzeć na mnie z ogromnymi wyrzutami sumienia na twarzy.
-Przepraszam! Ali przepraszam, ale byłem tak przejęty tym wszystkim, że zapomniałem! Byłaś u lekarza. Co ci powiedział?
-Że to nic takiego. Muszę zrobić sobie przerwę, wziąć jakieś tabletki i wszystko będzie dobrze- powiedziałam uśmiechając się do przyjaciela. Spojrzałam szybko na Harry’ego, który miał dziwną minę, dlatego kiwnęłam nieznacznie głową w prawo i w lewo na znak by się nie wygadał. Blaine zamierzał oświadczyć się Kurtowi a ja nie zamierzałam nikogo martwić do tego czasu. Chciałam żeby mój przyjaciel planował oświadczyny bez jakiś niepotrzebnych zmartwień. Nina i Kurt też nie wiedzieli, co mi dokładnie dolega, dlatego nie zamierzałam im mówić prawdy. Właściwie to sama zamierzałam nie myśleć o tym, że coś mi dolega. Moi przyjaciele mieli się zaręczyć i to było po prostu piękne.
-Ali przepraszam, że nie zapytałem od razu.
-Nie ma o czym gadać. Poza tym, że dzięki tobie ten dzień stał się wspaniały! Prawda skarbie?
-Prawda- odpowiedział Harry i uśmiechając się patrzył jak ściskam Blaine’a tak mocno jak tylko potrafię. –I chyba mam już pomysł jaką piosenkę możesz dla niego zaśpiewać.

***

Stałam razem z Blainem, Niną i masą innych ludzi i nie mogłam się doczekać. W dzisiejszych czasach ludzie przestali być romantyczni. Przestali robić romantyczne rzeczy. Przestali mówić, że kochają mówiąc o tym cały czas. To być może paradoksalne, ale tak było. Ciągłe powtarzanie tych pięknych słów sprawiło, że dla ogromnej ilości osób straciły tak naprawdę pierwotny sens. Blaine i Kurt należeli do tego wąskiego grona osób, które wciąż znały potęgę miłości. Dla których „kocham cię” to nie zwykłe słowa, tylko prawdziwe wyznanie swoich uczuć. Obaj byli niepoprawnymi romantykami i samo patrzenie na nich było dla świata swego rodzaju nagrodą i nie umiałam pojąć tego, że wciąż zdarzało im się słyszeć czy czytać o tym, że ich uczucie nie jest prawdziwe, że jest złe, bo mężczyzna nie powinien kochać drugiego mężczyzny w ten sposób. Ich wzajemna troska, miłość i szczerość powinny być przykładem dla wszystkich, bo właśnie takich oddanych sobie par niestety ze świecą można by szukać.
-Wszyscy są gotowi? Jego tata dał mi znać, że będą za pięć minut- Blaine spojrzał na zegarek i uśmiechnął się szeroko. –Stresuję się tak jak jeszcze nigdy w życiu.
-Zupełnie niepotrzebnie- powiedziałam i poprawiłam swoją spódniczkę. Było kilka minut po ósmej. Rano. Kto normalny oświadcza się tak wcześnie? Blaine. Dlaczego? Bo zamierzał mu się oświadczyć dokładnie w tym samym miejscu i o tej samej godzinie, w której się poznali.
-Już są!- krzyknął ktoś i dało się wyczuć to niesamowite napięcie i radość, która wypełniała każdą osobę, która miała wziąć w tym udział. Właściwie jakby nie patrzeć to te oświadczyny to taki flash mob.
-Będzie idealnie- powiedziałam właściwie chyba do siebie i się zaczęło. Podeszłam do Blaine’a i poprawiłam jego muszkę zanim wyszedł przed budynek i zaczął śpiewać. Kurt wyglądał na zszokowanego a po chwili wszedł do środka razem ze swoim chłopakiem. Jeszcze chłopakiem. Kurt najpierw przywitał się z Niną, później przyszła kolej na Mercedes i trzecia byłam ja i naprawdę tylko cud sprawił, że się nie popłakałam ze szczęścia. Blaine wciąż śpiewał a Grant i chór, w którym Blaine był w czasach szkolnych tańczył i śpiewał razem z nim. Następnie pojawili się przyjaciele Kurta jeszcze z czasów szkolnych i wszyscy śpiewali razem z Blainem. Po chwili przyszła kolej na moje zadanie. Złapałam Kurta za rękę i razem z tancerką zaprowadziłam go do sali gdzie tańczyli tancerze, którzy uczęszczali na zajęcia Cassie. Nie było nam dane długo podziwiać ten mini pokaz, bo moje zadanie było proste. Trzymając przyjaciela za rękę i śpiewając mimo zakazu lekarza doprowadziłam chłopaka do schodów. Przytuliłam go i pokazałam dłonią, że teraz musi iść sam. Gdy schodził w dół z góry leciały płatki róż, ja szłam za nim a za mną reszta jego przyjaciół. Kiedy chłopak był już prawie na dole pojawił się Blaine i razem ze wszystkimi dokończył piosenkę. Oczywiście rozległy się gromkie brawa, które ucichły bardzo szybko. Nadszedł najważniejszy punkt. Byłam tak wzruszona i podekscytowana, że właściwie nie zarejestrowałam tego, co Blaine mówił. Jedyne, co zapamiętałam to jak pyta „Wyjdziesz za mnie?” a w pomieszczeniu czuć ogromne napięcie, które sama doskonale odczuwałam i tę ogromną radość, gdy Kurt powiedział „Tak”. Wszyscy bili im brawo, oni się pocałowali a na koniec pierścionek wylądował na palcu Kurta. Później nadeszła pora na niekończące się gratulacje a Blaine wszystkich zapraszał na wieczorną imprezę by świętować wspólnie ich zaręczyny. Oczywiście też dostałam zaproszenie, ale okłamałam chłopaków, że niestety nie mogę, bo lecę do LA na dwa dni. Prawda była taka, że nigdzie nie leciałam. Nie mogłam zjawić się na imprezie, bo musiałam jechać do szpitala. Miałam takie „szczęście” i właśnie na ten dzień zaplanowano mój zabieg. Miałam pojawić się w szpitalu już zeszłego dnia, ale przekonałam lekarza i mogłam się stawić w klinice równo o dziesiątej rano. Nikomu o tym nie powiedziałam oczywiście, poza rodzicami, Olivią, Stevem i Harrym. Nikt z moich znajomych o niczym nie wiedział, bo kiedy postanowiłam nic nie mówić Blaine’owi stwierdziłam, że nikomu nie powiem. Nie chciałam jakiś nieporozumień, bo komuś powiedziałam a komuś nie i szczerze mówiąc myślałam, że nie ten zabieg nie będzie tak od razu, tydzień po postawieniu diagnozy. I tak, gdy wsiadłam do samochodu nie jechałam na lotnisko jak wszyscy myśleli. Jechałam do szpitala w towarzystwie Steve’a, Harry’ego i Olivii. W samochodzie zajęłam się zmyciem makijażu i kolejny raz zaczęłam przeglądać papiery, które miałam w teczce. Lekarz zrobił mi pełno badań, dlatego nie musiałam być w szpitalu wcześniej. Badania krwi, prześwietlenia, wynik tomografii. Zabieg miałam zaplanowany na popołudnie, więc lekarz nie miał żadnych przeciwwskazań żebym w klinice pojawiła się w dzień zabiegu. Zakazał mi tylko nadwyrężania głosu. Gdy wysiadłam z auta Harry trzymał mnie za rękę a w drugiej dłoni trzymał moją torbę, w której miałam piżamę, szlafrok, dokumenty potwierdzające to, że legalnie przebywam w Stanach, wyniki badań, żel pod prysznic, książkę, iPoda i masę innych rzeczy. Co prawda nie zostawałam w szpitalu długo, bo właściwie dwa i pół dnia, ale wolałam wziąć wszystko gdyby okazało się, że muszę zostać dłużej.
Czas do zabiegu dłużył mi się niesamowicie. Poza tym, że pobrano mi krew po raz chyba tysięczny w ciągu tego tygodnia, założono mi dwa venflony i poza rozmową z foniatrą i anestezjologiem nic się nie działo. Siedziałam w sali razem z Harrym, Liv i Stevem i początkowo wciąż żyłam tym, co wydarzyło się rano, ale im bliżej było wyznaczonej godziny tym bardziej się stresowałam. Oczywiście zadzwoniłam do mamy, która płakała, że nie może być ze mną, ale nie miała możliwości by być, bo nie miała wizy. Ciągle powtarzała, że mnie kocha a później rozmawiała z Olivią. Na koniec porozmawiałam z tatą i bratem. Kiedy pielęgniarka przyszła by mnie przygotować cała drżałam. Nie chciałam by Harry wychodził. Chciałam żeby trzymał mnie za rękę tak jak to robił cały dzień. Pielęgniarka pomogła mi się ubrać w specjalną piżamę i kiedy to zrobiła weszło dwóch pielęgniarzy, którzy kazali mi się położyć na specjalnym łóżku. Później zrobiono mi zastrzyk i dosłownie kilka sekund później czułam jak całe moje ciało się rozluźnia. Nagle przestałam się stresować i praktycznie całkowicie opadłam z sił. Czyli to jest właśnie „głupi Jaś”?
-Teraz zawołam pani bliskich- oznajmiła pielęgniarka uśmiechając się przyjaźnie.
-Ali wszystko będzie dobrze- powiedziała Olivia, która weszła, jako pierwsza, podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę.
-Mam nadzieję- powiedziałam i nie sądziłam, że mówienie może być takie trudne.
-Ali, naćpali cię- słowa Steve’a sprawiły, że zaczęłam się śmiać, albo przynajmniej wydawało mi się, że się śmieję. Olivia spojrzała na niego i wyglądała tak jakby chciała go walnąć w twarz.
-Jak poprosisz to może też cię naćpią. To znaczy naćpają- słysząc moje słowa mężczyzna zaczął się śmiać i podszedł bliżej.
-Trzymaj się mała- powiedział już ciszej a uśmiech zniknął z jego twarzy. Nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Olivia puściła moją dłoń i razem ze Stevem odsunęli się od mojego łóżka. Ich miejsce zajął Harry. Chłopak odgarnął jakiś zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy. Następnie złapał moją zimną dłoń w swoje ciepłe i zaczął zostawiać buziaki na opuszkach palców.
-Skarbie bardzo cię kocham- chciałam dotknąć jego twarzy, ale nie miałam siły. I przez to zrobiło mi się smutno.
-Pocałuj mnie- wyszeptałam a on nachylił się nade mną i przycisnął swoje wargi do moich. Chciałam żeby Harry był tam ze mną.
-Nie bój się- powiedział cicho muskając ustami moja usta.
-Będziesz na mnie czekał?
-Oczywiście. Nigdzie się stad nie ruszę. Będę trzymał cię za rękę i będę gapił się na ciebie cały czas a gdy się obudzisz będę zaraz obok ciebie- jego słowa dodały mi otuchy, ale stanowczo chciałam żeby mówił do mnie dłużej. Niestety pielęgniarze weszli do środka by zabrać mnie na sale operacyjną. To naprawdę dziwne uczucie, kiedy puszczasz dłoń ukochanej osoby, kiedy widzisz jak przyjaciel, który zawsze jest z tobą tym razem zostaje a ty jedziesz gdzieś, totalnie nie wiesz gdzie, jesteś totalnie bezsilna, ale oddajesz się w ręce właściwie obcego człowieka, któremu musisz zaufać w stu procentach i uwierzyć, że nie zrobi ci żadnej krzywdy. Moje analizy były być może jakieś głupie, ale naprawdę uważałam, że to po prostu dziwne. Gdy znalazłam się na sali stwierdziłam, że jest tam zimno. Nawet bardzo zimno i nie wiedziałam, jakim cudem nie zamarznę w trakcie zabiegu. Pielęgniarze przenieśli mnie na stół operacyjny i znowu zaczęłam drżeć z zimna. Pielęgniarka zaczęła podłączać mi jakieś kabelki i kroplówkę. Wtedy podszedł do mnie lekarz, powiedział, że wszystko będzie dobrze. Później jego miejsce zajęła inna pani doktor, która rozmawiała ze mną dwa dni wcześniej. Była ona anestezjologiem. Ona też powiedziała, że mam się nie martwić i kazała mi na siebie spojrzeć, co też uczyniłam. Patrzyła na mnie i spokojnie powiedziała, że mam zacząć liczyć w głowie do dziesięciu. Dlatego to zrobiłam.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć.
Sze...

***

Czułam jak czyjaś dłoń ściska moją. Słyszałam pikanie. Było mi dziwnie. Chciałam spać, ale było mi jakoś zimno, miałam dreszcze i właściwie ta ciepła dłoń wydawała mi się aktualnie najprzyjemniejszą rzeczą w całym moim życiu. Nie umiałam poukładać sobie w głowie myśli i początkowo miałam coś w rodzaju amnezji. Nie wiedziałam, jaki jest za dzień? Czy jest rano? Czy muszę wstawać do pracy? Po prostu nie ogarniałam rzeczywistości. Miałam wrażenie, że próbuję się obudzić tak jak czasami robiłam to, gdy byłam wyczerpana i musiałam się zdrzemnąć, choć przez pięć minut. Wtedy też nie miałam siły otworzyć oczu, ale zawsze się do tego zmuszałam, bo wiedziałam, że muszę. I tym razem było tak samo. Podniosłam moje stukilogramowe powieki na jedną tysięczną sekundy. Po chwili uniosłam je na jedną setną sekundy, później na jedną dziesiątą. Aż w końcu otworzyłam oczy i zobaczyłam gdzie jestem. Na początku w ogóle nie rozpoznałam tego miejsca. Jedyne, co wiedziałam, to, że to nie jest mój dom. I wtedy powoli odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam jego. Gapił się na mnie i trzymał mnie za rękę. I wtedy mi się przypomniało.
-Ciiii, nic nie mów skarbie. Wszystko jest dobrze- powiedział niesamowicie zachrypniętym głosem i wiedziałam już, że płakał. Nawet w tej chwili w jego oczach zebrały się łzy. Chciałam powiedzieć, że ma nie płakać, ale on się odezwał. –Wszystko się udało, po prostu bardzo się denerwowałem, bardzo cię kocham skarbie- wyszeptał i pocałował moją dłoń. Wstał i pociągnął wiszący ponad moją głową kabelek z przyczepionym do niego jakby małym pilotem. –Lekarz powiedział, że gdy się obudzisz mam go wezwać.
Po jakimś czasie lekarz przyszedł do mnie i wyprosił Harry’ego. Powiedział, że operacja przebiegła bez zakłóceń i wszystko przebiegło zgodnie z planem. Kazał mi się odezwać i to mnie przeraziło, bo nagle wystraszyłam się, że nie będę mogła mówić, ale nic takiego nie miało miejsca. Mój głos brzmiał tragicznie, ale mimo wszystko wciąż brzmiał jak mój głos i przede wszystkim brzmiał. Lekarz poinformował mnie, że oczywiście muszę go oszczędzać, ale wszystko wygląda naprawdę dobrze a mój głos brzmi wręcz perfekcyjnie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że lekarz mówi to by mnie uspokoić, ale wiedziałam też, że gdyby coś było nie tak powiedziałby mi o tym. Zanim wyszedł przypominał mi, że gdybym czuła duszności mam go natychmiast wezwać, ponieważ krtań po zabiegu jest nieco obrzęknięta, ale obrzęk może się powiększyć. Poza tym uprzedził mnie, że mogę mieć mdłości, ale gdybym poczuła, że mi niedobrze pielęgniarka poda mi coś, co mi pomoże. Gdy wyszedł myślałam, że Harry zaraz do mnie przyjdzie. Nie byłam już taka ospała i kontaktowałam normlanie. Nie mogłam mówić, ale lekarz dał mi notes i długopis i właśnie tak zamierzałam się komunikować. Chciałam też zobaczyć Steve’a i Olivię. Chciałam im napisać na kartce, że bardzo im dziękuję za całe wsparcie. Przez chwilę myślałam, że właśnie te osoby zaraz do mnie przyjdą, bo kiedy drzwi się otworzyły do środka rzeczywiście weszła Olivia a za nią Harry i Steve. Ale za moim ochroniarzem pojawiła się też Nina a za nią Kurt. Za Kurtem wszedł Blaine a za nim Niall! Oczywiście, kiedy ich wszystkich zobaczyłam od razu zachciało mi się płakać i to była moja najboleśniejsza próba płaczu w życiu. Oczy zaczęły mnie piec, ale przede wszystkim tak mnie ścisnęło w gardle, że aż mnie zatkało. Nie wiedziałam, kto im wszystkim powiedział, czy Harry czy Olivia a może Steve. Ale przyszli do mnie i to wywarło na mnie ogromne wrażenie. Chciałam z nimi porozmawiać, ale nie mogłam. Zamiast tego każdy coś do mnie mówił i wiedziałam już wszystko. Że to Steve razem z Harrym do wszystkich zadzwonili. Że Kurt i Blaine odwołali imprezę, bo chcieli być ze mną i od razu dodali, że nie mam się czuć winna. Nina powiedziała, że rozmawiała z moją mamą i zadzwoniła do niej na FaceTime’ie, przez co pokiwałam tylko do mamy i pokazałam jej karteczkę, że czuję się super. Moi goście mogli być tylko chwilę, bo takie było zalecenie lekarza, ale sam fakt, że do mnie przyszli jak tylko dowiedzieli się o tym, że mam zabieg był dla mnie prawdziwym dowodem na to, że mnie kochają. Nawet Nina, która spędziła ze mną prawie trzy miesiące i okazało się, że tak naprawdę nigdy nie przestała być dla mnie ważna. I ja dla niej też.
-Po pierwsze, Harry zadzwonił do mnie wczoraj, bo mega to przeżywał- powiedział Niall i mimo tego, że wszyscy wyszli, Kurt, Blaine, Nina poszli do domu a Harry, Olivia i Steve poszli na kolację, na którą ich wysłałam, wciąż utrzymywał jakiś dystans.
-Co ci jest?- napisałam na kartce, bo ewidentnie coś było nie tak. Znałam Nialla zbyt długo by nie widzieć tego, że coś go trapi.
-Zanim odpowiem muszę przyznać, że to dziwne jak tak do mnie piszesz.
-Dlaczego?- napisałam szybko i nieznacznie się uśmiechnęłam.
-No, bo słychać tylko mnie.
-No i?
-No i to jest dziwne, jakbym był jakiś psychiczny i odpowiadał na jakieś wyimaginowane pytania, które zadaje mi jakaś postać będąca tworem mojej wyobraźni- powiedział i zrobił jakiś mini krok w moją stronę a ja wydałam z siebie jakiś dziwny dźwięk, bo Horan mnie rozśmieszył i chyba to był mój śmiech a ja nie mogłam się śmiać! Moje gardło od razu zabolało okropnie.
-NIE ROZŚMIESZAJ MNIE!- moje pismo było jakieś okropnie koślawe. –Co ci jest?
-Po prostu... Nie powiedziałaś mi, że jesteś chora. Harry wyjaśnił dlaczego i rozumiem. Z drugiej strony nie rozumiem i chyba trochę jestem na ciebie zły, że nie powiedziałaś mi o tym. To znaczy czułem coś w rodzaju złości, bo ona minęła, kiedy tu wszedłem. Bo ostatni raz, kiedy widziałem cię w szpitalu... I teraz, gdy tu wszedłem... Gdy cię tu zobaczyłem przypomniało mi się, co czułem, gdy wtedy czekałem aż się obudzisz. I mimo że wiem, że to zupełnie inna sytuacja bardzo się wystraszyłem - chłopak zamknął na chwile oczy a kiedy je otworzył widziałam jak powstrzymuje łzy. Ostatni raz widział mnie w szpitalu, gdy trafiłam do niego po tym jak chciałam umrzeć.

Odwróciłam głowę w prawo i dojrzałam Nialla. Siedział na kanapie i jeździł palcem po telefonie. Wyglądał okropnie. Włosy miał poczochrane, sińce i opuchlizna pod oczami dodała mu chyba z dziesięć lat. Na dodatek cały czas miał te same ciuchy, co na imprezie. Chciałam wstać i go przytulić. Wiedziałam, że stan, w którym się znajduje jest spowodowany przeze mnie. Nie powinnam tego zrobić. Nie chciałam go skrzywdzić... Myśl o tym strasznie mnie zdenerwowała, przez co aparatura, do której byłam podłączona zaczęła głośniej działać. To spowodowało, że blondyn na mnie spojrzał. Gdy nasze oczy się spotkały miałam wrażenie, że coś zaraz wypali mi dziurę w sercu. Oczy miał całe czerwone a gdy zobaczył, że nie śpię od razu pojawiły się w nich łzy.
-Ali? Boże, Ali- chłopak wstał i od razu do mnie podszedł by mnie przytulić.
-Przepraszam- powiedziałam cicho, mój głos był strasznie zachrypnięty.

Był wtedy ze mną. Właściwie Niall był ze mną zawsze, choć teraz nie spotykaliśmy się codziennie, nie pisaliśmy ze sobą codziennie. Ale to, że nie gadaliśmy ze sobą non stop nie zmieniło faktu, że Niall był moim przyjacielem. Był osobą, która od mojego pierwszego dnia w tym świecie trzymała za mnie kciuki. Był pierwszą osobą, która chciała mnie wtedy poznać. Był pierwszą osobą w moim nowym życiu, którą pokochałam całym sercem. Mimo tego, że czułam jakieś dziwne odrętwienie wyciągnęłam w jego stronę ręce a on w końcu do mnie podszedł i mnie przytulił.
-Przepraszam- wyszeptałam, chociaż jak mi powiedział lekarz szept był jeszcze gorszy dla mojego głosu niż normalne mówienie.
-Nie możesz mówić, więc już nic nie mów. I nie przepraszaj- powiedział i się ode mnie odsunął. Mimo tego, że nie powinnam odczuwać takich emocji nie mogłam się pohamować. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy, bo wszystko mi się zaczęło przypominać. To jak się ze mną przywitał, gdy witaliśmy się po raz pierwszy, to jak pierwszy raz jadłam z nim jedzenie z McDonald’s, to jak zabrał mnie na wycieczkę po Londynie. Jak poszliśmy razem na pierwszy mecz. Jak żartował, że jest najważniejszy i jest moim szefem, to jak ratując mnie przed głupimi wypowiedziami Harry’ego wrzucił mnie do basenu. To jak cieszył się, że wygraliśmy mecz siatkówki. Przypominałam sobie dosłownie wszystko. To jak poznałam Chloe, jak mnie skompromitowała a Niall pobiegł za mną by mnie pocieszyć. Pamiętałam nawet to, że gdy wracał wtedy ze mną do hotelu złościł się, że przez nią nie zjadł swojego deseru. Pamiętałam jak bardzo cieszyłam się, że będę mogła zatrzymać się w jego domu w Dublinie i to jak nieprzytomny leżał w stercie butelek po piwie i paczek od chipsów smacznie śpiąc a ja próbowałam go obudzić, bo miał mnie zawieźć do studia. Pamiętałam jak bardzo mnie wkurzył, gdy nie mógł przyjechać po mnie, gdy szalała burza, przez co musiałam spędzić noc z Harrym i to jak bardzo troskliwy był, gdy się rozchorowałam. Kiedy moja psychika coraz bardziej cierpiała to Niall i Lux byli moimi powodami do uśmiechu. Pamiętałam jak po śmierci babci przyjechał po mnie na lotnisko, jak zaprosił mnie do swojego domu, jak zrobił dla mnie tosty. W końcu pamiętałam jak obudziłam się w szpitalu a on tam był. W tych samych ciuchach, co na imprezie, z sińcami pod oczami był tam ze mną. Pamiętałam jak troszczył się o mnie, kiedy wyszłam ze szpitala, pamiętałam jak nie chciał mnie zostawiać samej, dlatego spałam z nim w jego pokoju. Pamiętałam jak jednej nocy wyszedł na imprezę a ja się obudziłam przez szalejącą burzę i ze strachem uciekłam do Harry’ego i to jak rano Niall postawił wszystkich na nogi, bo bał się, że coś sobie zrobiłam. Pamiętałam gitarę, którą od niego dostałam i nasze pierwsze lekcje, pamiętałam jak bardzo zły był, gdy wybaczyłam Harry’emu to, że mnie uderzył. Pamiętałam to, że kiedy dowiedziałam się, że Harry spał z Jess to do Nialla chciałam jechać i to do niego pojechałam. Niall się mną zajął, razem z Zaynem. Niall był ze mną zawsze. Też wtedy, kiedy się odcięłam i nie mogłam się przemóc by do niego pisać. To on pisał. To Niall pojawił się w Nowym Jorku, gdy zaczynałam od nowa, to on mnie podpuścił i sprawił, że zadzwoniłam do Olivii z tekstem, że mogę ponownie spotykać Harry’ego. To Niall był tym, który szczerze nam kibicował żebyśmy do siebie wrócili i to Niall częściowo się do tego przyczynił pomagając Harry’emu. Pamiętałam jak bardzo zła byłam na niego, kiedy nie przyszedł na pokaz i zamiast niego pojawił się Harry. Pamiętałam też jak przyjechał do mnie bez zapowiedzi i wzięłam go za jakiegoś złodzieja, przez co niechcący go znokautowałam. Przyjechał wtedy by móc przyjść na mój koncert. Przyjechał też by zobaczyć jak występując w Les Mis stawiam pierwsze kroki na deskach Broadway’u. Niall był przy mnie zawsze.
-Kocham cię i bardzo za tobą tęsknię- napisałam na kartce, przez co łzy znowu popłynęły mi po policzkach wyznaczonymi już strużkami. To był najboleśniejszy płacz w moim życiu.
-Też cię kocham i też za tobą tęsknię i nie płacz już, okej?- zapytał i starł z moich policzków łzy.

***

Kwiaty. Mój salon wręcz tonął w kwiatach. I czekoladki. I kartki. Od przyjaciół i znajomych. Nawet od Cassie. Nawet od Gigi. Nawet o Louisa. Nawet od Jesse’ego. Czytając te wszystkie życzenia szybkiego powrotu do zdrowia czułam, że zdrowieję z każdym przeczytanym słowem. Do momentu, kiedy natrafiłam na kartkę od Chloe. Nie mogłam mówić, więc tym bardziej nie mogłam krzyczeć, ale miałam ochotę wydrzeć się na Harry’ego za to, że przyniósł mi tę kartkę w ogóle do domu. Byłam na niego wściekła i to było okropne, bo nie mogłam się z nim kłócić. Właściwie nawet nie miałam na to czasu. Teoretycznie pierwszego dnia po powrocie ze szpitala miałam spokój. Nina musiała wracać do Polski, bo kończyła jej się wiza, ale mimo tego, że pożegnałyśmy się i było mi przykro, że musi wracać nie zostałam sama. Był ze mną Harry, na którego byłam zła i któremu wybaczyłam tę akcję z kartką, gdy dał mi swoją puchowa bluzę, w którą się ubrałam i szantażem wymusiłam na nim by mi ją po prostu oddał na stałe. Siedziałam z nim, w tej wielkiej bluzie, zwykłych leginsach, bez makijażu, z sianem na głowie i odpoczywałam. Ale już drugiego dnia zaczęli się do mnie schodzić goście. Oczywiście cieszyłam się, że przychodzą, ale jednocześnie te wizyty nieco mnie męczyły. Przede wszystkim, dlatego, że nie mogłam mówić a pisanie na kartce nie było wstanie zastąpić normalnej rozmowy. I to mnie męczyło najbardziej. Nie rozmawianie z gośćmi. Nie mogłam porozmawiać z Zaynem, który przyjechał do mnie z wielkim bukietem różowych róż, tak samo jak nie mogłam porozmawiać z Liamem, który także mnie odwiedził i to było nasze pierwsze spotkanie, od kiedy ostatni raz z nim rozmawiałam. Miałam zalecenie by nie odzywać się, co najmniej tydzień i przez tydzień odwiedzili mnie chyba wszyscy. Przyjechał Paul oraz Ian z Nikki. Przyszedł Brody. Przyszli moi znajomi z lekcji tańca, oraz ci z Brodway’u. Przez cały ten tydzień dostawałam też słowa wsparcia od moich fanów. Miliony tweedów od osób, które mnie kochały, ale też takich, które nawet nie były moimi fanami. Poza tym wspierały mnie też gwiazdy muzyki, bo dzień po zabiegu Olivia opublikowała oświadczenie o tym, że przeszłam zabieg. Część z tych życzeń sprawiała, że miałam ochotę piszczeć ze szczęścia, bo kiedy Barbra Streisand, Andrew Lloyd Webber albo Ramin Karimloo wysyła ci liścik właściwie zaczynasz się cieszyć, że musiałaś mieć ten zabieg... W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest jakaś przesada? Poczułam się tak jakby wszyscy za bardzo się przejęli, bo przecież nie byłam umierająca...
Poza tym, że nie mogłam rozmawiać z moimi gośćmi był jeszcze jeden minus ich wizyt. Musiałam dobrze wyglądać. Musiałam ubierać jeansy i koszule albo sukienki, musiałam się czesać i malować, musiałam wysyłać Steve’a po jedzenie i musiałam być gospodynią, mimo że momentami nie miałam na to siły. Momentami dopadały mnie duszności albo oblewał mnie zimny pot. Lekarz uprzedził mnie, że właśnie takie mogą być skutki uboczne narkozy i mimo tego, że nagle zaczynałam się źle czuć nie chciałam stawiać gości w niezręcznej sytuacji i udawałam, że czuję się świetnie. Przy Harrym nie musiałam się stroić i nie stresowałam się, że siedzi obok mnie a ja nie mogę się odezwać. Przy nim czułam się swobodnie i komfortowo i gdy tylko robiło mi się duszno kładłam się na kanapę i miałam wszystko gdzieś.
Harry spędził ze mną właściwie cały okres rekonwalescencji. Co prawda musiał nagrywać, ale chyba nie miał na to ochoty. Był jakiś zniechęcony przez to, co zrobiła mu wytwórnia a chłopaki nie naciskali na niego. Niall pomógł mu nagrać część solówek w mojej sypialni, kilka dni spędził też w studio, ale nie sprawiało mu to ogromnej radości. Nie mówił mi o tym, ale wiedziałam, że stresowało go to, że i tym razem może otrzymać telefon, że komuś tam się to nie spodobało i znowu będzie musiał nagrywać. Oboje mieliśmy jakiś gorszy okres, ale co było zupełnie paradoksalne ten gorszy okres sprawił, że Harry praktycznie za mną zamieszkał i właściwie ten gorszy okres był cudowny. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu a ja nie przejmowałam się nawet tym, że Harry wciąż nie wie o D. Miałam idealną wymówkę – nie mogłam przecież mówić. Nawet, gdy po tygodniu zaczęłam to robić podczas ćwiczeń z foniatrą wciąż się usprawiedliwiałam i co było okropne – nie odczuwałam nawet jakiś wielkich wyrzutów sumienia. Steve też o tym nie mówił. Jakbyśmy zupełnie zapomnieli o naszej rozmowie. A mi to odpowiadało w stu procentach. I tak mijały mi kolejne dni i nawet jak już mogłam mówić normalnie a od zabiegu minęły trzy tygodnie ja nadal udawałam, że D. nie ma i nie ma żadnego problemu.
-Ten film jest jakiś dziwny- powiedziałam i spojrzałam na zegarek. Mimo że leżałam z nim w łóżku i nie miałam na to ochoty musiałam wstać i wziąć lekarstwo.
-Myślałem, że będzie lepszy- Harry zatrzymał film i dał mi buziaka w usta.
-Muszę wziąć tabletkę- wstałam a raczej zwlekłam się w końcu z łóżka i poszłam do kuchni. Połknęłam pastylkę a gdy wróciłam do sypialni zdjęłam sweter i położyłam go na fotelu. Spojrzałam przez okno i musiałam przyznać, że pogoda tego wieczora była okropna.
-Nie oglądamy już tego... No tego... tego filmu, nie?- zapytał jednak w środku zdania zająknął się i zawiesił, dlatego odwróciłam się na niego by zobaczyć, co go rozproszyło. A gdy na niego spojrzałam wiedziałam już, że to byłam ja.
-Tęsknisz za mną, prawda?- przez moją chorą krtań nie kochaliśmy się prawie miesiąc. I przez ten miesiąc raczej nie wyglądałam i nie zachowywałam się zbyt seksownie. Tego wieczora także nie zrobiłam nic nadzwyczajnego. Ale gdy Harry tak na mnie patrzył zrozumiałam, że pierwszy raz od zabiegu ubrałam na siebie same obcisłe ciuchy. Obcisły top, pod którym nie miałam stanika, obcisłe legginsy, które podkreślały mój tyłek. I mimo tego, że to nie był seksowny strój patrząc na to, co nosiłam ostatnio codziennie wyglądałam wręcz wyzywająco. I właściwie bardzo chciałam żeby Harry rzucił się na mnie.
-Bardzo tęsknię- powiedział a ja podeszłam do niego i postanowiłam go pocałować.
-Wiem, że ostatnio nie byłam seksowna- powiedziałam i chwyciłam krawędź jego koszulki.
-Żartujesz? Nosisz te swoje legginsy i te szorty, śpisz czasami w samych majtkach. Jesteś mega seksowna- wymruczał mi do ucha. –Ale nie chcę zrobić niczego, przez co mogłabyś się źle poczuć.
-Źle się poczuję jak nic nie zrobisz. Poza tym w przyszłym tygodniu idę na siłownię, od kilku dni ćwiczę głos intensywnie. Seks mi z pewnością nie zaszkodzi- jeśli nie będę krzyczeć.
-Czyli, że możemy skończyć z tym... odwykiem?- zapytał a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. Harry był na odwyku.
-Zdecydowanie możemy, ale nie biorę tabletek, bo lekarz kazał mi je odstawić do momentu, kiedy przestanę brać te na gardło- Harry zaczął mnie całować po szyi, więc wypowiedzenie tego zdania zajęło mi znacznie dłuższą chwilę niż powinno.
-Mam gumki- jak romantycznie, pomyślałam i niekontrolowanie znowu się zaśmiałam.  Mówiąc, że ma gumki myślałam, że ma je gdzieś indziej niż w kieszeni spodni. Spojrzałam na niego nieco dziwnie i tym razem to on się zaśmiał. –Chodzę z nimi w kieszeni już z tydzień.
Nie sądziłam, że Harry jest tak mnie spragniony dopóki nie zaczęliśmy się kochać. Miałam wrażenie, że jego usta i dłonie są na każdym skrawku mojego ciała i nie wydawanie z siebie wysokich dźwięków okazało się dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Jego pocałunki były pełne pasji, jego ruchy były takie perfekcyjne, że pewnie gdybym mogła się w tej chwili skupić na tyle by myśleć o czymkolwiek poza tym, co Harry ze mną robi stwierdziłabym, że koniec końców nasza przerwa w kochaniu nie była taka zła skoro teraz kochaliśmy się tak namiętnie. Gdy Harry położył się obok mnie nie miałam siły by się ruszyć. Leżałam tak czując jak każdy mój mięsień się odpręża. Harry chyba też się tak czuł. Jego ręka oplatała mój brzuch a palce delikatnie głodziły moją skórę. Po chwili chłopak usiadł na łóżku. Wiedziałam, że musi zdjąć zabezpieczenie. Ale on tak siedział i siedział nic nie mówiąc a ja początkowo w ogóle tego nie zauważyłam. Gapiłam się w sufit i czułam się cudownie i dopiero po jakimś czasie na niego spojrzałam. A on po prostu siedział na krawędzi łóżka i nic więcej nie robił. Harry zawsze po tym, gdy się kochaliśmy był bardzo czuły. Przytulał mnie, całował. Leżał ze mną i czasami nagle wyjeżdżał z jakimś dziwnym tematem do rozmowy, przez co zamiast się ogarniać leżeliśmy nadzy w łóżku przez godzinę i rozmawialiśmy o dziwnych rzeczach. Tym razem Harry po prostu siedział i milczał. Był odwrócony do mnie plecami i obserwowałam go dobrych kilka minut aż w końcu nie wytrzymałam.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Skarbie...- wyszeptał i w końcu na mnie spojrzał. Był nieco wystraszony i zdenerwowany. -Tylko się nie denerwuj dobrze?- zapytał a ja usiadłam i przysunęłam się do niego.
-Harry, co się stało?- nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
-Skarbie...
-O co chodzi?
-Gumka. Gumka nam pękła- powiedział a mój wzrok od razu powędrował na zabezpieczenie. I nie wierzyłam w to, co widzę. Myślałam, że mam jakieś omamy. Ale ja nie miałam omamów tylko pustkę w głowie. Dosłownie zaniemówiłam. Co my teraz zrobimy?!



Hej!
Rozdział 26 za nami!
Jeśli ktoś jest ciekawy jak wyglądały zaręczyny Kurta i Blaine'a to tutaj macie filmik XD
Fragment pisany kursywą pochodzi z pierwszej częsci opowiadania.
Przepraszam za wszystkie błędy!

PS I love youuu all <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz