niedziela, 13 listopada 2016

Rozdział 27





-Harry...- wyszeptałam, bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Co się mówi w takiej sytuacji? Co się czuje w takiej sytuacji? Właściwie, co się powinno czuć?
-Ali ja nie wiem jak to się stało, ona musiała mieć jakąś wadę- Harry wydawał się wystraszony. Ale nie był przerażony. To nie był jakiś ogromny strach. Wyglądał tak jakby nie do końca rozumiał, jak to się stało, jednak nie wyglądał jakby to było coś złego. A ja postanowiłam nie panikować, nie bać się, nie denerwować. Postanowiłam zrobić coś, co chyba powinno się zrobić, gdy takie coś się zdarza. Wstałam, narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam do garderoby. Gdy weszłam do pomieszczenia od razu wyciągnęłam z szafy torebkę. – Co robisz?- zapytał i dopiero teraz w jego głosie usłyszałam strach. Spojrzałam na niego i doszłam do wniosku, że moje zachowanie go wystraszyło. Bał się, że chcę wyjść i go zostawić?
-Nie bój się- powiedziałam i nie wiem jak to się stało, ale uśmiechnęłam się do niego zupełnie szczerze.
-To powiedz, co robisz? Chcesz gdzieś wyjść?- zapytał nie odwzajemniając mojego gestu. Harry ty głupku! Przecież nie uciekam.
-Nie. Muszę obliczyć, w której fazie cyklu jestem. W kalendarzu zaznaczam sobie, kiedy dostaję okres- odpowiedziałam i dopiero dotarło do mnie, że on jest zupełnie nagi i chyba w ogóle nie zdawał sobie z tego sprawy. –Możesz się ubrać?- zapytałam a on spojrzał na mnie w taki sposób, że poczułam się tak jakbym zrobiła coś nieodpowiedniego. Nie miałam jednak czasu na rozmyślanie o tym, co mógł sobie pomyśleć. Usiadłam na podłodze i zaczęłam szukać odpowiedniej daty. Harry natomiast ubrał bokserki i usiadł obok mnie.
-I?- zapytał. Nie mogłam się skupić jak mnie obserwował i przybliżał się coraz bardziej tak, że prawie na mnie siedział.
-Podaj mi długopis- powiedziałam i wskazałam na torebkę.
-Proszę- gdy zobaczyłam, co Harry dał mi zamiast długopisu spojrzałam na niego jak na idiotę.
-To kredka do oczu- chłopak wymamrotał coś pod nosem i po chwili podał mi w końcu długopis. A ja zaczęłam liczyć. Zrobiłam to trzy razy. Oczywiście wiedziałam, że to tylko orientacyjne obliczenie, ale mogłam mylić się o dzień albo dwa. Nie sądziłam bym pomyliła się o tydzień. Zamknęłam kalendarz i spojrzałam na Harry’ego.
-I?
-I z tego, co obliczyłam jutro, może pojutrze, może dzisiaj mam owulację- powiedziałam a on zmrużył oczy.
-To znaczy?
-To znaczy, że skoro plemniki żyją nawet cztery dni a ja jutro będę mieć owulację...- wiedziałam, że Harry wie, co to owulacja, ale teraz patrzył na mnie jakbym nie mówiła do niego po angielsku. Przez moment zaczęłam się nawet zastanawiać czy nie zaczęłam mówić po polsku widząc jego minę. Ale wtedy dotarło do mnie, że on po prostu jest w szoku. I kiedy zaczęłam wypowiadać kolejne słowa zaczęłam sama rozumieć, o czym w ogóle mówię. -Mam dni płodne i istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli w tym okresie będziemy się kochać bez zabezpieczenia... Mogłabym wziąć „tabletkę po”, ale nie wiem czy będę mogła to zrobić. Nie mogę brać tabletek antykoncepcyjnych, więc tym bardziej nie wiem czy tabletkę po mogę wziąć. Muszę jechać jutro do ginekologa, ale nie wiem, co on powie, nie wiem. Jeśli nie... Jeśli nie...- Harry na moment przymknął oczy a do mnie dotarło to, co się właśnie stało. Nie chciałam panikować, ale bałam się, że zacznę. Patrzyłam na Harry’ego i chyba właśnie patrzenie na niego sprawiło, że zachowałam względny spokój. Kiedy otworzył oczy i spojrzał na mnie wyglądał inaczej niż przed chwilą.
-Nie ważne- powiedział i złapał mnie za rękę.
-Słucham?
-Nie w tym sensie nie ważne- zaznaczył od razu. -Chodzi mi o to, że nie ważne, co się stanie. Jesteśmy razem. Ja jestem z tobą a ty jesteś ze mną. Jesteśmy razem. Przecież planujemy wspólną przyszłość, wspólne życie, prawda? I nie ważne, co powie jutro lekarz, jesteśmy razem i skarbie razem damy sobie radę. Zawsze.

***

Czekałam w samochodzie trzymając Harry’ego za rękę. Stresowałam się. On z pewnością też się denerwował, ale skutecznie maskował to zdenerwowanie. Co chwilę sprawdzałam, która jest godzina. Minuty dłużyły mi się niemiłosiernie, swoją długością przypominając godziny i na niczym nie mogłam się skupić, dlatego byliśmy ponad godzinę przed czasem. Nie mogłam siedzieć w domu. A Harry od razu zaznaczył, że jedzie ze mną. Nie mógł mnie znieść, kiedy chodziłam od pokoju do pokoju nie mogąc znaleźć sobie miejsca, dlatego przyjechaliśmy o wiele za szybko. Najzabawniejsze było to, że gdy w końcu, po całej wieczności oczekiwania, nadeszła umówiona godzina nie chciałam wysiadać z auta. Bałam się, że gdy z niego wyjdę całe moje życie się zmieni. Że nasze życia się zmienią. I właśnie przez ten strach odczuwałam wyrzuty sumienia. Nie wiedziałam, jakim cudem w końcu wysiadłam, jakim cudem dotarłam do budynku, jakim cudem weszłam do gabinetu, ale Harry wszedł tam razem ze mną. Powiedziałam lekarzowi, co się stało. Nie było sensu wymyślać jakiś kłamstw, bo i po co? Lekarz przeprowadził ze mną wywiad, zbadał mnie i potwierdził to, co sama wiedziałam. Gdybym kochała się z Harrym bez zabezpieczenia mogłam zajść w ciążę. Jednak lekarz powiedział także, że moje tabletki na gardło nie są przeszkodą do zastosowania tej metody antykoncepcji, której obawiałam się, że nie będę mogła użyć. Po konsultacji z moim laryngologiem zapisał mi „tabletkę po” i powiedział, że na dziewięćdziesiąt dziewięć procent jest pewny, że ta metoda nas nie zawiedzie. Miałam wrażenie, że kiedy mi to oznajmił cały świat usłyszał jak spada mi kamień z serca.
-Zawsze istnieje jeden procent szansy, że ta tabletka okaże się tak samo skuteczna jak nasza prezerwatywa- powiedziałam, kiedy połknęłam pigułkę.
-Dziewięćdziesiąt dziewięć procent przemawia jednak za tym, że tabletka jest skutecznym klejem- że co?
-Jakim klejem?
-No klejem. Posklejała gumkę- Harry zawsze miał najgorsze żarty. Ale im bardziej beznadziejny był jego żart bym bardziej mnie bawił, dlatego teraz śmiałam się jak opętana.
-Jesteś taki dziwny- wydusiłam z siebie. Patrzyłam na niego, jak się uśmiecha i spoważniałam. –Dziękuję, że byłeś tam ze mną. Że przesiedziałeś całą noc i słuchałeś w kółko tego samego. Że wytrzymałeś dzisiaj ze mną. Wiem, że byłam nieznośna i okropna.
-Tak naprawdę przez większość czasu cię nie słuchałem, ale... Będziemy się jeszcze kochać, nie?
-No tak? Dlaczego masz wątpliwości?- zapytałam, bo nie do końca rozumiałam, dlaczego pyta o to z taką obawą.
-Bo kiedy przez moment jednak cię słuchałem powiedziałaś, że koniec z tym.
-Serio?! Tak powiedziałam?- nie sądziłam, że paplałam aż tak bez sensu.
-Serio i trochę mnie to przeraziło.
-Mój ty biedaku- powiedziałam widząc jego minę. Przeczesałam dłońmi jego czuprynę i dałam mu buziaka. –Nie bój się. Nie mówiłam tego na serio.
-To super, bo wiesz...
-Wiem.
Przez resztę dnia udawaliśmy, że wszystko między nami jest w porządku. Oczywiście, wszystko było w porządku, ale chyba wciąż nie do końca ogarnialiśmy to, co się rzeczywiście stało. Bo teoretycznie nic się nie stało i sprawa była zamknięta. W praktyce oboje wciąż to przeżywaliśmy. Przez to, że właściwie przez całą noc nie spaliśmy położyliśmy się naprawdę wcześnie. Harry zasnął tuląc mnie do siebie właściwie od razu. A ja mimo tego, że byłam zmęczona nie mogłam zasnąć. Bo nagle zaczęłam wyobrażać sobie jakby to było. Jakby to było założyć z nim rodzinę. Jakbym się czuła zasypiając w jego ramionach wiedząc, że za chwilę nasz mały skarb nas obudzi i nie prześpimy kolejnej nocy? Nie mogłam przestać o tym myśleć. Wiedziałam, że na razie taki scenariusz nie jest możliwy. Miałam zobowiązania wobec wytwórni, które musiałam spełnić. I tak wszystko ciągle się przedłużało a terminy się przesuwały, ale to nie zmieniało faktu, że mój kontrakt zakładał dwie rzeczy. Co najmniej jedną płytę i co najmniej jedną trasę. Poza mną Harry też miał swoją pracę. On także musiał w końcu nagrać płytę. Musiał ją promować. Miało go nie być. Miał latać pomiędzy kontynentami wpadając do mnie na chwilę. Dziecko w tym momencie nie byłoby dla nas czymś złym, ale to my w tym momencie bylibyśmy czymś złym dla tego dziecka. Mama, która od razu musi wrócić do pracy? Tata, którego ciągle nie ma? Nigdy nie skrzywdziłabym tak ani mojego dziecka ani siebie samej. Dlatego uważałam, że to nie był ten moment. Choć bardzo bym chciała żeby był. Patrzyłam na Harry’ego i naprawdę czułam, że chcę z nim być do końca życia, że chcę z nim stworzyć prawdziwą rodzinę, że chcę mieć z nim dzieci. Ale poza aspektem zawodowym było coś jeszcze. Nie wyobrażałam sobie by mieć dziecko jednocześnie dostając wiadomości od D.
Nazajutrz moje życie tylko pokazało, że jest zbyt nieprzewidywalne by choćby marzyć o zakładaniu rodziny. Z samego rana Harry dostał telefon, że musi lecieć do LA. Musiał zjawić się w wytwórni, dlatego gdy zjedliśmy lunch pożegnaliśmy się i on poleciał. Miał tam zostać przez dwa dni i do mnie wrócić. Ale tego nie zrobił. Sprawa z wytwórnią bardzo go stresowała i wiedziałam, że nie ma ochoty się przed nikim płaszczyć, a właśnie to musiał robić. Bał się, że znowu producenci stwierdzą, że coś jest nie tak i sam fakt, że kazali mu się pojawić tak nagle był z ich strony nie fair. Ale po tych dwóch dniach Harry napisał, że nie wraca. Nic więcej. Nie wiedziałam, co się stało. Czy to przez producentów czy może przez coś zupełnie innego, ale prawda była taka, że nagle Harry pisał mi dwa SMS-y dziennie, co było zupełnie w nie w jego stylu. Kiedy pytałam czy coś się stało on odpowiadał, że jest po prostu zestresowany spotkaniami. Nie chciałam go denerwować pytaniami, dlatego więcej nie pytałam. On dzwoniąc do mnie próbował udawać, że wszystko jest w porządku a ja udawałam, że nie rusza mnie to wszystko. Że wcale nie czuję się nieswojo przez to, że jego wyjazd z dwóch dni wydłużył się do siedmiu i właściwie nie wiem dlaczego. Harry zawsze zostawał ze mną najdłużej jak mógł i zawsze wracał najszybciej jak mógł. A gdy nie mógł dzwonił. I pisał. Potrafił wysyłać mi serduszka, co pięć minut przez cały dzień albo niesamowicie długie wiadomości w środku nocy tylko, dlatego że mu się przyśniłam i bał się, że zapomni, o czym był ten sen, gdy się obudzi rano. Tym razem tego nie zrobił. Nie pisał do mnie. A ja udawałam i oszukiwałam samą siebie, że to nic. Że to tylko jego praca tak wpływa na jego zachowanie. Zamiast SMS-ów od Harry’ego przychodziły do mnie SMS-y od D. Głupie wiadomości o tym, co rzekomo Harry robi. „Harry nigdy nie potrafił być z jedną. Nigdy nie był z jedną. Zawsze jest ktoś jeszcze. Ktoś, kto umie dać mu to, czego ty suko nie potrafisz! Całuski D.”, „Harry się nie zmienił. Harry wciąż uwielbia cię niszczyć. A ja uwielbiam mu w tym pomagać. Suko nawet nie wiesz, co dla ciebie przygotował! Harry nie gra Upiora. Harry nim jest. Całuski D.”. Sama przed sobą grałam idiotkę udając, że nie robi to na mnie wrażenia. Sama siebie zapewniałam się, że D. nic nie wie i te wiadomości nie są w ogóle warte mojego zdenerwowania. Udawałam, że wzmianka o Upiorze nie jest niczym znaczącym, bo przecież powszechnie było wiadomo jak bardzo kocham ten musical. Oszukiwałam samą siebie, że nic się nie dzieje do momentu, kiedy Harry wrócił. A wrócił inny. Niby nic wielkiego się nie działo, ale znałam go i potrafiłam ocenić poprawnie, kiedy coś go trapi. Miałam nadzieję, że być może jego zachowanie wcale nie ma związku ze mną i że nie ma związku z moją tajemnicą. Nie dopuszczałam do siebie myśli o tym, że D. mogło do niego napisać. Że mógł się dowiedzieć. Z drugiej strony czytałam te wiadomości od D. i mimo tego, że naprawdę nie chciałam wierzyć w to, co ten psychol do mnie pisał zachowanie Harry’ego sprawiło, że ogarnął mnie strach. Bo przecież dawniej, kiedy ten psychopata pisał, że Harry coś ukrywa i mnie zrani okazało się, że miał rację. Nie chciałam wierzyć w to, że D. znowu ma rację i mimo wszystko wciąż Harry’emu ufałam i wierzyłam w jego uczciwość i to, że ta cała zmiana, którą przechodził nie była na pokaz tylko była prawdziwa. Ale Harry wrócił do mnie inny. Nieco wycofany i przede wszystkim nie rozstawał się z telefonem. I wtedy, kiedy widziałam jak je kolację i zamiast ze mną rozmawiać gapi się w komórkę stwierdziłam, że właśnie jego komórka może być odpowiedzią na wszystko. Coś musiało zmienić jego zachowanie i jeśli to było D. musiałam się dowiedzieć. Mogłam go po prostu zapytać i skończyć z tymi tajemnicami, ale ten sekret wrósł we mnie i po prostu nie mogłam. Nie umiałam sobie tego wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób, ale nie mogłam mu o tym powiedzieć. Poza tym bałam się, że on coś zrobił. Coś, o czym nie chciał mi powiedzieć. Dlatego zamiast z nim porozmawiać i zrobić to tak jak należy, wolałam zrobić to w ten drugi, gorszy sposób i zachować się okropnie. Poczekałam aż poszedł się myć i kiedy zobaczyłam, że nie wziął telefonu ze sobą nie miałam żadnych oporów by wziąć go do ręki. Wystukałam kod, odblokowałam ekran i wtedy na moment się zawahałam, ale mimo tego weszłam w jego wiadomości.
-Co ty robisz?- usłyszałam jego głos. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Dłonie momentalnie zaczęły mi się pocić. Robiłam coś złego i miałam tego świadomość. Zostałam przyłapana na gorącym uczynku i miałam dwa wyjścia. Okłamać go, albo w końcu powiedzieć prawdę.
-Ja... Nic nie robię- odpowiedziałam cicho i odłożyłam telefon na komodę a Harry podszedł bliżej. Nie mogłam się przemóc by na niego spojrzeć, bo się po prostu bałam. Nie wiedziałam, czego dokładnie, ale odczuwałam strach. W żołądku wszystko zaczęło mi się przewracać a w uszach szumieć.
-Nic? Bo mi się wydaje, że właśnie mnie sprawdzasz i to w tak ohydny sposób- powiedział z wyrzutem. –No, co? Mylę się? Spójrz w końcu na mnie do cholery.
-Po prostu zachowujesz się dziwnie i ja nie wiedziałam...- spojrzałam na niego. Stał przede mną w samych spodniach. Był bez koszulki i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wrócił do pokoju po piżamę. I z pewnością telefon.
-Ja zachowuję się dziwnie? Spójrz na siebie. Okej wiem, że powiedziałem ci, że możesz zobaczyć mój telefon wiem, że sam dałem ci wszystkie hasła, ale zapewniłaś mnie, że nie zrobisz tego. Jeśli zmieniłaś zdanie mogłaś po prostu powiedzieć a nie robić to za moimi plecami- powiedział nie kryjąc złości i pretensji. Harry zaczął mi przypominać dawnego siebie. Nieobliczalnego chłopaka, który wciąż gdzieś w nim był.  
-Po prostu od tygodnia zachowujesz się inaczej- nie miałam pojęcia, co się za chwilę wydarzy. Co on powie i co powiem ja. I to mnie szczerze i prawdziwie przerażało. Co się stanie? Nie chciałam żeby wróciło to, co było kiedyś. Ale on patrzył na mnie właśnie tak. Tak jak dawniej. Wiedziałam, że to moja wina, bo to ja sprowokowałam tę sytuację. Byłam też świadoma tego, że Harry chodzi do psychologa nie po to by sobie z nim pogawędzić. Ale jednocześnie wiedziałam, że jeśli coś między nami się wydarzy, coś złego, coś co kiedyś tolerowałam, bo byłam zaślepiona nim i miłością do niego... Nie pozwolę na to. Nie pozwolę się źle traktować. Już nigdy.
-Zdefiniuj słowo „inaczej”- rozkazał a jego wzrok dosłownie wypalał mi dziurę w głowie.
-Tak jak kiedyś- powiedziałam a on się zaśmiał. Był to śmiech pełen desperacji. Harry wyglądał na złego, zdesperowanego i zawiedzionego jednocześnie.
-Nie ufasz mi. Nadal mi nie ufasz, mimo zapewnień, że jest inaczej, prawda? Wtedy w Londynie, kiedy zabrałem cię na „Upiora” powiedziałaś, że mi ufasz tylko i wyłącznie przez okoliczności.
-Ufam ci- powiedziałam zgodnie z prawdą. –Ale nie było cię tydzień. Nie pisałeś. Nie dzwoniłeś. Wróciłeś i wyglądasz jakbyś był na mnie zły. Nie wiem, o co ci chodzi. Nie chcę, żeby to, co było kiedyś się powtórzyło, zrozum. Nie pamiętasz, co wtedy było?- mój wysoki głos zdradzał jak bardzo się denerwuję. Ale nie krzyczałam i nie było to spowodowane moim gardłem.  
-Nie ufasz mi i nigdy nie zaufasz prawda? Nie ważne jak długo będę się starał. Zawsze będziesz pamiętać to, co zrobiłem i przez to nigdy nie będziesz ze mną na sto procent- powiedział totalnie olewając moje słowa. Jakby w ogóle tego nie usłyszał. Podszedł do mnie jeszcze bliżej i patrzył na mnie z góry.
-To niesprawiedliwe, że tak uważasz. Że to ja się nie angażuję, kiedy ja czuję się zaangażowana jak nigdy w życiu i to mimo tego, co było kiedyś, mimo tego jak bardzo mnie zraniłeś. Ale skoro nagle zacząłeś się zachowywać w tak dziwny sposób musiałam to sprawdzić. Muszę być pewna, że to, co było kiedyś nie wróci- muszę mieć pewność, że D. nie ma racji. Że tym razem mnie nie zniszczysz. Że nie jestem aż tak głupia by ci na to pozwolić kolejny raz.
-Wiedziałem, że prędzej czy później to się stanie. Wiedziałem, że wrócisz do tego, co było kiedyś, mimo że zapewniałaś mnie, że tamten okres jest już zamknięty. Przysięgałaś mi, że nigdy już nie poruszymy tego tematu. Tego, co ci kiedyś zrobiłem. Że ruszymy dalej, nie patrząc w przeszłość. Ale ty cały czas tym żyjesz, dlatego jesteś taka- jego słowa tylko dodatkowo mąciły mi w głowie. Bo przecież chyba codziennie odkąd do siebie wróciliśmy pokazywałam mu, że ruszyłam dalej, że mu wybaczyłam i nie wracam do tamtych okropnych dni.
-Jestem taka? Harry, o co ci do cholery chodzi? To ty zniknąłeś na tydzień, to ty się do mnie nie odzywałeś, nie odpisywałeś, albo odpisywałeś jednym słowem, to ty chodzisz z telefonem w ręce i nie ruszasz się bez niego na pięć sekund, to ty wprowadziłeś jakiś dystans i to ty teraz wypowiadasz słowa, które mnie po prostu ranią- mimo że w tym wypadku to ja byłam tą winną, która zrobiła coś złego jego słowa naprawdę były niesprawiedliwe. Bo ja nie wracałam do tego, co było dawniej. Przestałam o tym myśleć w momencie, kiedy biegłam w stronę jego płonącego domu z nadzieją, że nic mu nie jest.
-Ja ciebie ranię? Ja ciebie? A ty? Dlaczego nie widzisz tego jak ty mnie zraniłaś? Dlaczego nawet się nie domyślasz?- jego głos był przepełniony uczuciami, których nie rozumiałam. Nie rozumiałam jego słów. Czego się nie domyślałam? D. coś mu napisało? Coś o mnie? A może ktoś mu coś powiedział? Co takiego mogłam zrobić, że tak go zraniło? Dowiedział się o D.?
-Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. Przysięgam, że cię nie rozumiem- wydawało mi się, że mówi o D., ale jednocześnie czułam, że wcale nie o tym mówi.  
-Dlaczego chciałaś sprawdzić mój telefon? No, dlaczego? Bo wciąż mi nie ufasz. A skoro mi nie ufasz to znaczy, że mi nie wybaczyłaś. A skoro nie wybaczyłaś to nie będziesz chciała być ze mną w taki sposób jak ja chcę być z tobą. I wiesz, co? Myślałem, że gdy tu przylecę wyprowadzisz mnie z błędu a tymczasem nakrywam cię na grzebaniu w moim telefonie. Nie ufasz mi a przecież zaufanie jest takie ważne. Bo niby jak miałabyś założyć ze mną rodzinę skoro nie wierzysz, że jestem z tobą szczery? Mylę się?
-Oczywiście, że się mylisz. Jak możesz myśleć w ten sposób? Gdybym ci nie ufała nie byłabym z tobą. W ogóle nie umiem cię teraz ogarnąć- odsunęłam się od niego a on przeczesał włosy dłonią i znowu się do mnie zbliżył.
-Ali spójrz na siebie i zobacz. Zobacz, że to ja przyłapałem ciebie na przeglądaniu moich wiadomości nie na odwrót. Skąd mam wiedzieć ile razy wcześniej to robiłaś? Ile razu już sprawdzałaś mój komputer? Mój telefon? A wiesz, dlaczego to robisz? Bo mi do cholery nie potrafisz zaufać.
-Przestań w końcu! Mylisz się, tak bardzo się mylisz!- podniosłam w końcu głos, bo już nie mogłam tego słuchać.
-Serio? Ali poczekałaś aż pójdę się myć by sprawdzić mój telefon. Jak inaczej mam to nazwać, jeśli nie brakiem zaufania?- zapytał także podnosząc głos.
-Harry zniknąłeś! Na tydzień!
-Chodziłem do Phila! Musiałem z nim pogadać! I okazało się, że jedna rozmowa nie wystarczy. Spotykałem się z psychologiem a ty myślisz, że co robiłem? Że, z kim się spotykałem? Że cię zdradzałem? Że robiłem coś, co miałoby cię zranić? Co chciałaś znaleźć?
-Ja...- wszystko się we mnie gotowało. Czułam, że tracę grunt pod nogami. Harry spotykał się z Philem, dlatego był dziwny? Wiedziałam, że podczas ich wspólnych sesji Harry wracał do różnych wspomnień i najwyraźniej teraz wracał do tych mrocznych.
-No przyznaj się. Bądź szczera. Myślałaś, że co znajdziesz w tej pieprzonej komórce? Wiadomości potwierdzające to, że wciąż jestem taki sam? Dowody na to, że zrobiłem coś złego? Co spodziewałaś się znaleźć?
-Nie wiem- wyszeptałam i marzyłam o tym żeby zniknąć. Czułam się okropnie, bo widziałam w jego oczach to jak bardzo boli go moje zachowanie. Moim zachowanie trafiłam w jego czuły punkt.
-Przyznaj się. Przyznaj!
-Nie chciałam...- zaczęłam, ale on mi przerwał.
-Nie chciałaś?! -wrzasnął. Byłam skończona. Co miałam zrobić? On żądał odpowiedzi a ja chciałam uciec. Byłam okropna, bo odwróciłam się od niego i zamierzałam wyjść. Ale on złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. – Co spodziewałaś się znaleźć w tej pieprzonej komórce?!
-D.! Bałam się, że do ciebie też pisze!- krzyknęłam, spojrzałam mu w oczy i dopiero jego mina uświadomiła mi, co powiedziałam. Harry puścił moja rękę a ja poczułam jak moja twarz zaczyna mnie piec ze stresu.
-Co?- zapytał i odsunął się ode mnie.
-Chciałam sprawdzić twój telefon by upewnić się, że nie zacząłeś dostawać wiadomości od D.- kiedy wypowiedziałam te słowa myślałam, że poczuję ulgę. W końcu byłam szczera. Ale ja nie poczułam żadnej ulgi. Bo nie tak powinien się dowiedzieć. Nie w ten sposób. Nie, kiedy się kłóciliśmy. Powinnam mu to powiedzieć w inny sposób. Inaczej.
-Co to D.?- po jego minie widziałam, że nie ma pojęcia, o czym mówię.
-D. to ktoś, kto wysyła mi wiadomości- mój głos zrobił się cichy. Ale nie mogłam mówić głośniej. Po prostu nie mogłam.
-Jakie wiadomości? O czym ty mówisz?
-SMS-y, maile. Wszystkie dotyczą ciebie- w moim gardle wyrosła wielka gula. W moich oczach nieśmiało zaczęły pojawiać się łzy.
-Co znaczy, że dotyczą mnie? W jakim sensie? Co w nich jest?- jego wzrok był taki napastliwy.  
-Okropne rzeczy- wyszeptałam i spuściłam wzrok na podłogę. Nie mogłam dłużej walczyć z jego spojrzeniem.  
-I pisało teraz? Kiedy mnie nie było?
-Pisało- częściej niż ty.
-Co pisało? Co to było?- zapytał a ja milczałam. Bo tak naprawdę wcale nie chciałam o tym mówić. Nie miałam pojęcia, dlaczego ale czułam się jakaś upokorzona. Naprawdę sama przed sobą nie potrafiłam tego racjonalnie wytłumaczyć. –Mów.  
-Że spotykasz się z kimś. I że zrobisz mi to, co kiedyś- to brzmiało tak źle. Bo on właśnie cały czas powtarzał, że mu nie ufam a ja zapewniałam go, że jest inaczej by w końcu powiedzieć coś takiego.
-Ten ktoś wie, co zrobiłem?
-Tak sądzę, to znaczy jestem tego pewna. Wie o nas wszystko- nie chciałam o tym rozmawiać. Po prostu nie.
-Jak to wie wszystko?- każde kolejne jego pytanie sprawiało, ze coraz trudniej mi się oddychało.
-Po prostu. Wie.
-Jesteś pewna, że to nie jakaś fanka?- zapytał a ja na niego spojrzałam. Na pół sekundy.
-Tak.
-Dlaczego? Wiesz ile różnych głupich wiadomości dostajemy.
-To nie fanka.
-Od dawna je dostajesz?- zapytał a ja czułam się taka winna. Milczałam. Usiadłam na łóżku a on uklęknął przede mną i nie przestawał na mnie patrzeć. -Dostawałaś je jeszcze wtedy, prawda? Kto o tym wie? Co to są za wiadomości? Odpowiedz mi!
-Przepraszam- wyszeptałam tylko.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- zapytał a ja nie miałam odwagi się odezwać i na niego spojrzeć. Co mu miałam powiedzieć? On i tak by tego nie zrozumiał. Nie mówiłam mu przecież z różnych względów. Właściwie powody zmieniały się razem z charakterem tych wiadomości. –Ten ktoś ci grozi? Dlaczego nic nie mówisz?! Kurwa! Ali!
-Przepraszam.
-Wiesz, że to może być jakiś psychol? Ktoś, kto może być niebezpieczny! Dlaczego jesteś taka nieodpowiedzialna?  
-Harry nie przesadzaj- oczywiście musiałam to wszystko tylko bardziej pogmatwać. Musiałam powiedzieć coś takiego, przez co tylko go bardziej wkurzyłam.
-Nie wierzę w to, co mówisz w tej chwili.
-Nie chciałam tego powiedzieć- właściwie nie chciałam niczego powiedzieć.
-Ty w to wierzysz... W słowa tej osoby. Wierzysz jej dlatego mi nie powiedziałaś...
-Nie!- przerwałam mu szybko.
-Nie zaprzeczaj! Przez cały czas wymagałaś ode mnie prawdy! Przez cały czas! Rozstaliśmy się. Ja powiedziałem tobie wszystko, byłem szczery i otworzyłem się przed tobą. Żyłem bez ciebie a kiedy wróciłaś powiedziałaś, że chciałaś mnie zniszczyć. Nie przejąłem się tym, wiedziałem o tym. Powiedziałaś mi wtedy, że jesteś ze mną szczera! Myślałem, że nie ma między nami żadnych tajemnic, bo z mojej strony wszystko było jasne! Teraz okazuje się, że przez ten cały czas to ty byłaś osobą, która nie była szczera nawet przez chwilę?!- krzyczał. Darł się na całe gardło. Miał prawo być na mnie zły i ja najlepiej potrafiłam zrozumieć takie zachowanie. Wiem jak czuje się ktoś, kto był oszukiwany przez ukochaną osobę. Pamiętałam jak się darłam na niego, kiedy to on wyjawiał mi swój sekret. Pamiętałam, co wtedy zrobiłam, jak się zachowywałam. Ale nie potrafiłam i nie chciałam ignorować tego, że jego zachowanie sprawiło, że zaczęłam się bać. Tak naprawdę.
-Masz prawo być na mnie zły, masz prawo to mówić, ale...
-Mam prawo być zły?! Jestem kurwa wściekły! Jakiś psychol do ciebie pisze a ty mu wierzysz!
-Nie wierzę, ale teraz mnie przerażasz Harry- naprawdę w tym momencie przypominał mi tego Harry’ego, który mnie dręczył, gdy od niego odeszłam. Patrzył na mnie w ten sam sposób, co wtedy. I właśnie to mnie przerażało. Bo drugi raz nie przeżyłabym tego, co było wtedy. Po prostu bym nie przeżyła.
-Ja... Ja nie chcę cię...- powiedział i zaczął mi się przyglądać. Patrzył na mnie przez chwilę a ja zerkałam tylko na niego. Przez całą naszą rozmowę patrzył na mnie tak intensywnie, ale chyba dopiero w tej chwili mnie widział. Jego rysy twarzy nieco się zmieniły, jakby właśnie zdawał sobie sprawę z tego, że nieświadomie mógł zachować się źle.
-Dość. Mam dość na teraz. Mówiłem Philowi o tym, czego się boję przez cały tydzień i nagle okazuje się, że moje obawy się urzeczywistniają. Muszę stąd wyjść. Natychmiast- powiedział i wstał. Poszedł do garderoby. Ubrał koszulkę. Nie wiedziałam czy mam go zatrzymywać czy pozwolić mu wyjść, ale chyba chciałam żeby poszedł. Wziął do ręki swoją komórkę, wziął portfel. Ubrał buty i nie patrząc na mnie wyszedł trzaskając drzwiami a ja nie wiedziałam czy mam za nim biec czy dać mu spokój. Nic nie wiedziałam. Godzinę stałam w przedpokoju i gapiłam się na drzwi. A on nie wracał. Po godzinie zadzwoniłam do niego. A on nie odebrał. Czekałam na niego całą noc na próżno. Nie dzwoniłam, bo wyłączył telefon. Miął pierwszy dzień bez żadnych wieści od niego. Później minął drugi. Trzeci a on nadal milczał. Czwartego też się nie odezwał. Piątego dnia napisałam do niego ostatnią wiadomość. Nie wiedziałam czy to koniec? Nie chciałam o tym myśleć, bo to sprawiało, że z moich oczu automatycznie wypływały łzy. Po tygodniu od naszej kłótni miałam prawdziwy kryzys. Płakałam cały dzień, bo zrozumiałam, że nawaliłam. Po dziesięciu dniach było jeszcze gorzej, bo przylecieli do mnie rodzice z bratem. Wynajęłam z tej okazji dom w LA. Luksusową willę, w której mieliśmy spędzić tydzień. Już pierwszego dnia rodzice zauważyli, że coś się stało. Nie chciałam im pokazywać tego, że mam złamane serce, bo wiedziałam, co sobie pomyślą. Nie było tajemnicą, że nie przepadali za Harrym. „Zrobił ci coś, prawda? Znowu cię skrzywdził”- tata nie owijał w bawełnę. Zapytał mnie o to już pierwszego dnia. „Tym razem to ja skrzywdziłam jego. I nie wiem czy mi wybaczy.” Nie chciałam o tym rozmawiać ani z mamą ani z tatą. Bardziej otwarta byłam przy bracie. Przede wszystkim jednak starałam się z całych sił żeby moje problemy nie wpłynęły na ten krótki urlop. Nie było to takie trudne, bo tak bardzo tęskniłam za rodziną, że kiedy w końcu miałam ich przy sobie cieszyłam się, że są. Mama wciąż wypytywała mi się o moje gardło i ciągle czytała wyniki wszystkich badań, chociaż totalnie się na tym nie znała. Przede wszystkim jednak zwiedzaliśmy. Głównie to, czego moi rodzice jeszcze nie widzieli podczas ich wcześniejszych podróży.
-Steve niedługo będzie! Pospiesz się!- krzyknęłam, bo mój brat zamknął się w łazience i siedział w niej już pół godziny. Czasami potrafił się stroić dłużej niż nie jedna dziewczyna.
-Luz!- stwierdziłam, że znając jego będzie tam jeszcze siedział z piętnaście minut, dlatego zeszłam na dół i poszłam do kuchni.
-Jak wrócimy dzisiaj to ugotuję dla nas kolację- stwierdziła mama.
-Może zrobimy grilla?- zaproponował tata.
-Ja głosuję za grillem, ale tylko, jeśli mama zrobi warzywa według przepisu babci- powiedziałam wtrącając się do ich rozmowy.
-W takim razie musimy wrócić nieco wcześniej i musimy iść do sklepu o ile jest tu coś takiego.
-Spokojnie, to tylko Los Angeles a nie totalna dzicz, mają tu sklepy- powiedział tata a mama spojrzała na nim wzrokiem zawodowego zabójcy. Na szczęście dla mojego taty uratował go dzwonek do drzwi.
-To pewnie Steve- stwierdziłam i spojrzałam na zegarek.
-Jedyny mężczyzna, którego znam, który jest tak punktualny- pochwaliła go mama a tata spojrzał na nią spod byka.
-Pójdę mu otworzyć- powiedziałam.
-Pójdę z tobą- zaćwierkała mama.
-Lubisz wkurzać tatę, nie?- zapytałam a mama zaśmiała się tylko i spojrzała na mnie wymownie.
-Idę pośpieszyć twojego brata- powiedziała a w momencie, kiedy podeszłam do drzwi ona była już na schodach. Moja mama była naprawdę piękną kobietą. Otworzyłam drzwi i wciąż patrzyłam na mamę, która tego dnia naprawdę wyglądała zjawiskowo. Nie miałam pojęcia jak ona to robi, ale tryskała energią. Jakby wcale nie zmieniła strefy czasowej.
-Powiedz, że pindrzy się gorzej niż baba!- krzyknęłam na cały dom mając nadzieję, że usłyszy mnie mój braciszek.
-Hej- usłyszałam. Serce momentalnie zaczęło mi bić szybciej i zanim odwróciłam się by na niego spojrzeć zobaczyłam jak moja mama staje w połowie drogi także rozpoznając ten głos. Harry.
-He...j?- nie spodziewałam się, że go zobaczę. Ale prawdziwy szok przeżyłam, gdy zobaczyłam, że nie jest sam, gdy zobaczyłam jak zza jego pleców wychyla się Gemma, która ustępuje miejsca swojej mamie, za którą staje Robin. Anne, Gemma, Robin i Harry. Patrzyłam na nich w osłupieniu w głowie mając jedną myśl. Ja ich widzę naprawdę czy to tylko jakiś nielogiczny sen?




No i stało się!
Kolejny rozdział za nami!
Wiem, że w końcu wydarzyło się to na co wszyscy czekali czyli Harry dowiedział się o D. i wiem też, że ta ich rozmowa może wydawać się niekiedy nie do końca logiczna, przede wszystkim jeśli chodzi o Harry'ego, który był w tym rozdziale dość dziwny i tak naprawdę nie do końca wiadomo co mu się stało XD Spokojnie, na wszystko przyjedzie czas i wszystkiego dowiemy się w swoim czasieXD
Przepraszam za wszystkie błędy, ale sprawdzałam ten rozdział z takimi przeszkodami, że sama się gubiłam w tym wszystkim :( 
Do następnego!

PS I love youuuu all!! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz