sobota, 8 października 2016

Rozdział 24





-Nie wierzę, że każesz mi to robić- powiedziałam z wyrzutem. Moje życie było nieprzewidywalne a niektóre osoby postanowiły powrócić do niego niczym bumerang. Ale o ile nagłe odwiedziny Niny uważałam za drugą szansę daną nam by wszystko naprawić o tyle pojawienie się Chloe było dla mnie czymś złym. Nie znosiłyśmy się. Wiedziałam o tym ja, ona, papież, kosmici i Harry też o tym wiedział, chociaż udawał, że jest inaczej. A ja nie miałam pojęcia, dlaczego to robił. Nie powinien mnie z nią umawiać. Ledwo znosiłam fakt, że podobno zostali dobrymi znajomymi. W moim życiu pod nieobecność Harry’ego wiele się zmieniło, więc to oczywiste, że w jego także zaszły zmiany. Chloe była z pewnością złą zmianą. Okropną. Tragiczną zmianą!
-Mówisz tak jakbym kazał sprzedać ci nerkę i pół wątroby- westchnął poirytowany.
-Wolałabym sprzedać nawet obie nerki i cała wątrobę niż tam iść. Wiesz jak niezręcznie będę się czuć- gdy podczas jednej z rozmów Harry powiedział, że odnowił z nią kontakt było to dla mnie nierealne, ukryłam swoją złość i zazdrość. Ale już nie umiałam się hamować. Ta dziewucha wylała swojego drinka na moją sukienkę w noc, kiedy chciałam się zabić. A Harry został jej dobrym znajomym.
-Ona się zmieniła. Mówiłem ci to już sto razy. To nie ta sama osoba, którą znasz.
-Z pewnością- zaśmiałam się i pokiwałam głową w dezaprobacie. Usiadłam na krześle i w dłoń wzięłam lewego buta.
-Nie zachowuj się tak- cały czas mnie pouczał. Nie zachowuj się tak. Nie mów tak o niej. Takim gadaniem doprowadzał mnie do jeszcze większej złości!
-Mam się tak nie zachowywać? Okej, ale nigdzie nie idę- but, który trzymałam w ręce wylądował na podłodze a Harry tracił już do mnie cierpliwość. Ale ja naprawdę nie chciałam tam iść. To nie miał być dla mnie miły wieczór, bo Chloe to wróg. To mój wróg i wiedziałam, że nigdy nie przestanę jej tak postrzegać.
-Chloe ma nowego chłopaka, tłumaczyłem ci to. Poza tym się zgodziłaś. Nie możesz się wycofać pięć minut przed wyjściem.
-Zgodziłam się, bo nie wiedziałam, o kogo chodzi! Nie sądziłam, że mówisz o niej!- warknęłam.
-Przestań zachowywać się jak dziecko. Poza tym miałem iść sam? Skoro mam ciebie? To podwójna randka- w tym momencie miałam ochotę go udusić.
-Przypominam ci tylko, że na pokazie, na który przylazłeś podstępnie by mnie denerwować powiedziałeś, że ona wciąż na ciebie leci- powiedziałam a on wywrócił oczami na moje słowa.
-Ale nie leci. Powiedziałem to, bo chciałem cię sprowokować wtedy.
-Do czego? Do tego żebym kopnęła cię w jaja?
-Chloe to moja dobra znajoma a sama mówiłaś, że chcesz spotykać się z moimi znajomymi- powtórzył po raz setny w ciągu ostatniej godziny. - Idziesz na boso czy jednak założysz buty?- zapytał ignorując mnie, moje racje i groźby.
-Przysięgam, że jak wrócimy nie odezwę się do ciebie słowem- może przesadzałam. Może powinnam dać jej szansę tak jak dawałam ją praktycznie wszystkim. Ale nie mogłam się przemóc by myśleć o niej, choć w jednym procencie pozytywnie. Dla mnie była zwykłą karierowiczką, która wykorzystała Harry’ego dla kasy i sławy. Była osobą, która wylała na mnie drinka w noc, kiedy nie chciałam żyć. Nie umiałam tego przeskoczyć. A najbardziej nie umiałam przeskoczyć tego, że Chloe to jego była! Była dziewczyna, którą kiedyś darzył uczuciem, jakim miał darzyć tylko mnie!
Obrażona na cały świat ubrałam buty. Wzięłam w dłoń torebkę i zanim wyszłam spojrzałam jeszcze raz w lustro by upewnić się, że na pewno wyglądam dobrze. Byliśmy w LA gdzie było ciepło i nie musiałam zakładać na siebie tony ciuchów nawet jeśli był wieczór. Miałam na sobie czarne spodenki, czarną bluzkę i biały żakiet, który z tyłu by dość mocno wycięty. Oczywiście moje stopy zdobiły piękne, czarne szpilki, które nie tylko wydłużały mi optycznie nogi, ale sprawiały też, że wyglądałam zgrabnie, seksownie i kobieco. Włosy miałam rozpuszczone, nieco podkręcone. Postawiłam też na dość mocny makijaż oczu, na usta nałożyłam jedynie bezbarwny błyszczyk. Całość wyglądała dobrze, choć bałam się, że nie wystarczająco dobrze. Chciałam wyglądać idealnie, bo wiedziałam, że tego wieczora świadomość, że wyglądam świetnie będzie dla mnie bardzo ważna. Doskonale wiedziałam, że ta małpa ma mnie za niską brzydulę. Dlatego chciałam wyglądać dobrze.
-Jesteś piękna, wyglądasz pięknie- może byłam na niego zła, ale te słowa dodały mi pewności siebie. Harry mnie kochał i mówił, że wyglądam pięknie nawet wtedy, kiedy rano budziłam się z sianem na głowie zamiast włosów, śladem poduszki na moim policzku i wielkim pryszczem na środku czoła. Ale tego wieczora wyglądam całkiem nieźle a jego słowa nie tylko spowodowały, że poczułam się pewniej. Jego słowa i dłoń, która splotła się z moją przypomniały mi, że Harry mnie kocha. Mnie. Harry kłóci się ze mną. Harry śpi w łóżku ze mną. Harry dla mnie zorganizował najpiękniejszą randkę w historii ludzkości. Harry jest mój. A ja jestem Harry’ego i żadna Chloe tego nie zmieni. 
Gdy dojechaliśmy na miejsce miałam ochotę wsiąść z powrotem do auta i odjechać najdalej jak się dało. Stresowało mnie to spotkanie o wiele bardziej niż powinno. Dobrze, że chociaż knajpkę, w której miała odbyć się ta szopka została wybrana przez Harry’ego. Gdy tylko weszliśmy do środka od razu na twarz ubrałam maskę. Wyprostowałam się, poprawiłam włosy, uniosłam głowę wyżej i powstrzymałam odruch wymiotny, który pojawił się u mnie od razu, gdy zobaczyłam mojego wroga o imieniu Chloe.
-Hej Harry- powiedziała blondynka i przytuliła Harry’ego na powitanie. To spowodowało, że od razu miałam ochotę wydłubać jej oczy. Nie bywałam o Harry’ego zazdrosna. Nie zdarzało mi się to, gdy przytulał fanki. Ale obejmująca go blond kukła była dla mnie jak płachta na byka.
-Hej- odpowiedział MÓJ chłopak.
-Hej Ali- ta głupia dziewucha wyciągnęła w moim kierunku rękę. Ona serio była taka głupia i myślała, że uścisnę jej dłoń?! Jej zachowanie sprawiło tylko, że spojrzałam na nią jak na idiotkę. A Harry spojrzał na mnie nie kryjąc złości i rozczarowania. Nie lubiłam rozczarowywać ludzi. Przede wszystkim tych, którzy byli dla mnie najważniejsi. Ale tym razem mi to nie przeszkadzało. Miałam gdzieś to, co Harry sobie myśli o moim zachowaniu. Miałam gdzieś, że zachowuję się infantylnie. Miałam to gdzieś, bo nie umiałam przestać widzieć tego jak jestem w klubie, jak przeciskam się przez tłum ludzi i ją zauważam a ona podchodzi do mnie i mnie miażdży.

Przedzierając się przez tłum ludzi zauważyłam Chloe, która stała z dwoma dziewczynami, równie ślicznymi jak ona. Gdy mnie zauważyła zaczęła iść w moim kierunku. Gdy stanęła przede mną pochyliła się i przybliżyła tak bym mogła ją usłyszeć.
-Wyglądasz prawie ładnie- powiedziała i oblała mnie drinkiem, którego trzymała w dłoni. -O, już nie. Teraz wyglądasz dokładnie tak jak zawsze- odwróciła się i wróciła do swoich koleżanek. Ja natomiast patrzyłam jak czerwony drink zdobi nie tylko mój dekolt i sukienkę, ale cieknie już po moich nogach. Moje oczy momentalnie zaczęły piec a ja zaczęłam panikować.

Wzięłam głęboki oddech. Tak było kiedyś, teraz byłam zupełnie inna kobietą. Spojrzałam na Harry’ego i nagle przypomniało mi się coś innego. Równie strasznego.

Ale wtedy obwiniałem cię o całe zło jakie mnie w życiu spotkało. To nie ty miałaś być naszym supportem. Miała być nim Chloe. Chciała bym wkręcił ją poza tym całym konkursem. Ja też tego chciałem.

Wykorzystała go. Mojego chłopaka. Miłość mojego życia. Jak tak można?!

Gdy powiedziałem Chloe, że nie uda mi się jej wkręcić ona tak po prostu ze mną zerwała. Powiedziała, że to wszystko moja wina. Ja natomiast obwiniałem ciebie. To przez ciebie ona mnie rzuciła.

Harry darzył ją kiedyś uczuciem. Nie chciałam by teraz utrzymywał z nią jakikolwiek kontakt.
-Cześć. Jestem Daniel- chłopak, a raczej ofiara tej modliszki, także wyciągnął w naszym kierunku dłoń, którą najpierw uściskał Harry a później ja. Zrobiłam to głównie, dlatego że zrobiło mi się strasznie żal tego chłopaka. Biedny nie wiedział, w co się pakuje i moim zdaniem powinniśmy go z Harrym ostrzec. Gdy usiedliśmy i Harry szepnął mi szybko „zachowuj się” postanowiłam nieco wyluzować. Nie dlatego, że nagle mi przeszło. Po prostu nie chciałam pajacować, nie chciałam być taka jak ona. Postanowiłam przyjąć to na klatę a później zabić Harry’ego, gdy tylko znajdziemy się sami i nie będzie świadków. Skupiłam się na pozytywnych rzeczach by nie myśleć o tym, że jestem zazdrosna. Po pierwsze to był piękny wieczór. Oczywiście pod względem warunków atmosferycznych. W LA było naprawdę ciepło, wiał delikatny wiatr a w powietrzu dało się wyczuć wiosnę. Po drugie knajpka, którą wybrał Harry była naprawdę przytulna. Co prawda, co jakiś czas podchodzili do nas ludzie prosząc o zdjęcia, ale nie było w tym chamskiej nachalności. Po trzecie muzyka grana na żywo sprawiła, że później wszyscy oglądali występ lokalnej kapeli, która swoją drogą była naprawdę dobra, i dzięki temu nie musieliśmy rozmawiać. Właściwie gdyby nie Chloe byłby to cudowny wieczór. Ale jej obecność sprawiła, że daleko było od „cudowności”. Nie robiła niby niczego złego, ale samo to, że siedziała przy tym samym stoliku co ja, mnie drażniła. Po prostu. Nie umiałam docenić nawet tego, że mnie przeprosiła za to, co kiedyś zrobiła. Musiałam przyznać, że mnie to zaskoczyło, ale nic poza tym. Dodatkowo, może miałam jakieś urojenia a może nie, ale przez cały czas wydawało mi się, że jej postawa i zachowanie nie są szczerze. Nie tylko w stosunku do mnie, ale w stosunku do nas wszystkich.
-Idę pod prysznic- oznajmiłam, kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania. Byłam zmęczona i cieszyłam się, że mam to spotkanie za sobą. Nie zamierzałam roztrząsać już tego wszystkiego. Byłam na niego zła i właściwie wszystko, co robił mnie denerwowało, ale miałam dość już kłótni.
-Mogę iść z tobą?- zapytał i złapał mnie w pasie przyciągając do siebie.
-Oczywiście, że nie- powiedziałam, bo naprawdę wciąż byłam wkurzona. Zdenerwowało mnie nawet to, że kiedy już stamtąd wyszliśmy musiał się wrócić do środka, bo zapomniał portfela. JAK MOŻNA ZAPOMNIEĆ PORTFELA?
-Ali będziesz się dąsać teraz na mnie? Przecież było miło...
-Będę się dąsać tyle ile chcę. Ty chodziłeś wkurzony za to, że umówiłam się z Gemmą, która przypominam jest twoją siostrą, przez jakiś miesiąc!- powiedziałam z wyrzutem i wtedy zrozumiałam, dlaczego kazał mi tam iść. To była zemsta! Był zły, że zaaranżowałam spotkanie z Gemmą i zemścił się w taki okropny sposób!
-Bzdura- ten idiota uśmiechnął się do mnie tylko potwierdzając moje przypuszczenia. Do tego próbował mnie pocałować!
-To była twoja zemsta! Uśpiłeś moją czujność i kazałeś iść na spotkanie z wrogiem!
-Możesz przestać przesadzać?
-Sam przesadzasz!
-Ali ona nie jest żadnym wrogiem- odsunął się ode mnie a ja zdjęłam żakiet.
-Jest- miałam gdzieś to co on mówił i myślał. Chloe to wróg i koniec kropka.
-Dlaczego wszystkim dajesz drugie szanse a jej nie?- zapytał i wiedziałam, że naprawdę chce to zrozumieć. Ale to przez moją niechęć nie potrafiłam tego zrobić. Innym dałam szansę, bo ich kochałam albo nadal kocham. Moje relacje z niektórymi osobami miały status to „skomplikowane”, ale to były osoby, na których mi zależało. Chloe była mi obojętna pod tym względem.
-Bo na innych mi zależy a na niej nie- naprawdę nie chciało mi się kłócić. Ale ten człowiek sam tę kłótnię sprowokował. Miałam nadzieję, że uda mi się to zatrzymać, dlatego poszłam do kuchni, bo nagle zaschło mi w gardle. Nie rozumiałam, dlaczego Harry chce mnie zmusić do polubienia jej. Ja tego nie chciałam. Nie musiałam przecież lubić wszystkich ludzi na świecie. A Chloe była dla mnie osobą, z którą już nigdy więcej nie chciałam mieć do czynienia. Tymczasem Harry odnowił z nią kontakt.
-Chloe to moja przyjaciółka i chcę...- poprawka, Harry się z nią ZAPRZYJAŹNIŁ.
-Przyjaciółka?- prawie zakrztusiłam się sokiem, którego udało mi się upić malutki łyczek, bo najwyraźniej Harry’emu zależało na tym, żeby się ze mną pokłócić. -Jeszcze kilka godzin temu była twoją dobrą znajomą, szybko awansowała na przyjaciółkę.
-Gdybyś zmieniła swoje nastawienie...- postanowiłam przerwać jego bezsensowne paplanie.
-Ale go nie zmienię, więc nie musisz się produkować.
-Ali ona nam kibicuje- zaraz rzucę w niego talerzem. Przysięgam, że to zrobię!
-Niezły żart! Ha ha ha! Zaraz pęknę ze śmiechu!
-Przeprosiła cię!- warknął i wskazał na mnie palcem.
-Mam to gdzieś! Niech spada na drzewo z tymi przeprosinami!- słyszałam jak serce wali mi jak oszalałe.
-Jesteś okropna!
-To ty jesteś okropny! Podstępem zmusiłeś mnie do tego spotkania!
-Wiesz co? Za tydzień, z pewnością wypadniesz znakomicie podczas przedstawienia, bo talent do dramatyzowania masz wrodzony- powiedział a ja nie wytrzymałam. Całe napięcie, które się między nami wytworzyło sprawiło, że miałam ochotę go zabić albo kochać się z nim namiętnie. Byłam wściekła, wzięłam talerz, który leżał na blacie do ręki i rzuciłam prosto w niego. Oczywiście nie trafiłam a talerz roztrzaskał się z hukiem.
-Wiem, dlaczego jej nie trawisz- jego głos był niższy i bardziej ochrypnięty niż chwilę wcześniej, teraz mówił wolno idąc w moim kierunku. –Jesteś zazdrosna.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo- powiedziałam i wtedy on złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Zaczęliśmy się całować tak, że aż bolały mnie usta. Poczułam jego dłonie na tyłku a po kilku sekundach siedziałam już na granitowym blacie. Harry stanął między moimi nogami a moje dłonie wkradły się pod jego koszulkę. Pod wpływem dotyku i tego, że moje ręce były zimne jak lód jego plecy pokryły się gęsią skórką. Harry przygryzł moją wargę i zanim znowu zaczął mnie całować przejechał po niej szybko językiem. Moje palce sunęły powoli częściowo dotykając jego skóry i krawędzi spodni. Jego dłonie zajęły się moimi spodenkami, których pozbył się z moją pomocą tak szybko, że byłam pewna, że czuje dokładnie to samo, co ja. Po chwili nie miałam na sobie też bluzki i stanika. Ubrana byłam już tylko czarne majtki, kiedy on w pośpiechu zdejmował T-shirt a ja rozpinałam rozporek jego jeansów. Sekundę później, gdy stał już w samych bokserkach, złapał mnie za pośladki i uniósł do góry. Oplotłam go nogami w pasie, nasze nagie klatki piersiowe ocierały się o siebie, podczas gdy ja całowałam jego szyję a on niósł nas do salonu starając się nie zabić nas po drodze, czego w ogóle mu nie ułatwiałam. Jego ciche pomrukiwania i pojękiwania były dla mnie po prostu dźwiękami doskonałymi i cholernie mnie podniecały. Wiedziałam jak na niego działam, wiedziałam, że doprowadzam go do szału. Gdy dotarliśmy do salonu stałam na nogach kilka sekund. Harry szybko najpierw zdjął swoje bokserki, usiadł na kanapie i najszybciej jak potrafił zdjął moje majtki. Złapał mnie za rękę, odchylił się nieco do tyłu i wysunął biodra w przód tak żebym mogła na nim usiąść. Gdy to zrobiłam złapałam jego drugą dłoń i trzymając go za ręce zaczęłam się poruszać. Harry patrzył na mnie jak zahipnotyzowany. Chłonął wzrokiem każdy skrawek mojego ciała, a ja czułam się po prostu niesamowicie seksownie. Patrzyłam w jego oczy, patrzyłam na nasze splecione dłonie, słuchałam jak westchnienia i jęki opuszczają nasze usta, moje długie włosy muskały moje plecy, gdy odchyliłam głowę w tył i zasłaniały moje piersi, gdy pochylałam się do przodu. Sama nie wiedziałam czy wolałam się z nim kochać, kiedy było między nami romantycznie i spokojnie czy kiedy robiliśmy to po jakiejś kłótni i nasze ruchy były nieco pośpieszne, nieco niedbałe, ale wciąż tak samo czułe i pełne miłości. Gdy puściłam jego ręce położyłam dłonie na jego torsie. Całowałam go w usta. Czułam jego dotyk na plecach. Czułam jego dotyk na udach. Czułam jego dotyk na brzuchu.. Jego usta pieściły moje piersi. Gdy wszystko stawało się coraz bardziej intensywne, gdy jęki stawały się głośniejsze, pocałunki coraz krótsze, oddechy płytsze, wbiłam paznokcie w jego ramię a jego palce zacisnęły się niemal boleśnie na moich biodrach i oboje kolejny raz oddawaliśmy sobie siebie a ogarniająca nas euforia i bezkresna przyjemność sprawiła, że na moment zapomniałam dosłownie o wszystkim i wszystkich poza Harrym. Był tylko on i byłam tylko ja – przez chwilę byliśmy totalną jednością, wzdychając, jęcząc, drżąc w swoich ramionach. Gdy świat przestał mi wirować i mogłam znowu oddychać chwilowo nie miałam siły na nic. Uniosłam jedynie biodra by rozłączyć nasze ciała i opadłam na kanapę tuż obok Harry’ego. Położyłam głowę na jego torsie i wsłuchiwałam się w jego oddech. Wciąż był przyspieszony tak samo jak mój. Jego serce biło szybko a gdy uniosłam głowę do góry okazało się, że ma zamknięte oczy. Objął mnie i po prostu dał nam chwilę na ochłonięcie. Przytuliłam się do niego i słuchałam jak bije mu serce. Uwielbiałam to robić. Uwielbiałam ten dźwięk. Bicie serca było dla mnie jak muzyka a bicie serce Harry’ego było moją ukochaną, najpiękniejszą melodią. Wsłuchiwałam się w ten idealny dźwięk do momentu, kiedy zdałam sobie sprawę, że jesteśmy już zupełnie zrelaksowani i odprężeni. Zaczęło mi się robić chłodno i wiedziałam, że potrzebujemy prysznica. Ale mimo tego naprawdę nie chciało mi się wstawać. W jego ramionach było mi zbyt idealnie. Właściwie zrobiłam się wręcz senna i pewnie bym zasnęła gdyby nie zrobiło mi się naprawdę zimno i gdybym nie odczuwała coraz większej chęci wzięcia gorącej kąpieli. Usiadłam więc ociągając się najbardziej jak umiałam i na niego spojrzałam. Było mu dobrze jakkolwiek dziwnie i nieprecyzyjnie mogło to brzmieć. Ale błogi wyraz jego twarzy mówił właśnie to. Było mu dobrze. Spojrzał na mnie i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Właściwie on patrzył na mnie jakby coś analizował i nagle uśmiechnął się szeroko i szybko przysunął się do mnie, przez co wylądowałam na plecach prawie spadając z kanapy. Jego ręka mi to na szczęście uniemożliwiła i zwisała mi z niej tylko prawa noga. Harry znalazł nade mną i uśmiechał się głupkowato. Zawsze się tak uśmiechał, kiedy miał powiedzieć coś, co wiązało się ze mną i czymś, co zrobiłam lub powiedziałam i w jego mniemaniu było to zabawne. Właściwie to kochałam ten uśmieszek. Nawet, jeśli był głupkowaty.
-Co?- zapytałam unosząc przy tym brew nie wiedząc, o co konkretnie mu chodzi.
-Nie wierzę, że rzuciłaś we mnie talerzem!

***

On my own
Pretending he's beside me
All alone, I walk with him till morning
Without him
I feel his arms around me
And when I lose my way I close my eyes
And he has found me...

Szlam powoli i śpiewałam. W tej chwili nie byłam Ali Rose. Nie byłam Alicją. W tym momencie byłam Éponine. I szczerze rozpaczałam. Szczerze tęskniłam z moim ukochanym, który wybrał inną. Właściwie to nie on dokonał tego wyboru. To jego serce wybrało, to jego serce zabiło szybciej na jej widok. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia a mnie nie zauważał. Śpiewałam o nim i robiłam to najlepiej jak potrafiłam. Starałam się oddać wszystkie targające mną emocje. Nie myślałam o tym, że właśnie spełniam kolejne marzenie, że gram na Broadway'u. Właściwie przez takie a nie inne oświetlenie sceny nie widziałam nawet publiczności, nie docierały do mnie tego typu bodźce, nie wiedziałam czy widownia jakoś reaguje na mój występ. Weszłam w rolę i śpiewając nie analizowałam tego czy ktoś bije brawo czy może panuje zupełna cisza. Podejrzewałam, że gdyby to było moje setne przedstawienie umiałabym zauważać takie rzeczy. Ale to był mój pierwszy spektakl i nie do końca ogarniałam, co się dzieje. Właściwie nawet przed rozpoczęciem spektaklu jeszcze to do mnie nie docierało. Siedziałam w garderobie i przeobrażałam się w postać, ale działo się to tak jakby obok mnie. Skupiłam się maksymalnie na roli i o dziwo nie odczuwałam nawet tremy. Oczywiście, że się denerwowałam, ale poza tym nie mogłam się doczekać aż w końcu wszystko się zacznie. Oklaski i ogólnie inne bodźce zaczęły do mnie docierać dopiero, gdy razem z całą obsadą wyszliśmy wspólnie na scenę by się ukłonić i podziękować widzom za to, że byli z nami tego wieczora. Kiedy szłam korytarzem wciąż słyszałam publiczność, która mimo tego, że nas już nie było na scenie biła brawo, a każda osoba, którą mijałam za kulisami mi gratulowała. Ja dziękowałam aktorom u boku, których mogłam wystąpić i każdej napotkanej przeze mnie osobie biorącej udział w całym przedsięwzięciu. Przytulałam wszystkich i właśnie to wszystko uświadomiło mi, że to już był koniec. Że się udało. Słyszałam, że poszło mi dobrze. Nie mogłam tego ocenić tak na gorąco, ale zamierzałam obejrzeć nagranie by móc to przeżyć na spokojnie i zobaczyć jak wypadłam w rzeczywistości.  
-Jestem z ciebie dumny- Harry wszedł do garderoby z wielkim bukietem czerwonych róż. Zaskoczył mnie tym, bo przyzwyczaił mnie do tego, że przeważnie dostawałam od niego symboliczną jedną różę.
-Gratuluję Ali! Byłaś świetna!- zaraz za Harrym wszedł Niall. Gdy obaj byli już w środku w pomieszczeniu pojawił się Steve, który tylko się do mnie uśmiechnął i uniósł kciuk w górę, po czym kontynuował rozmowę przez telefon.
-Są piękne! Dziękuję, wam obu dziękuję- powiedziałam, wzięłam bukiet w ręce i ich przytuliłam. A raczej oni przytulili mnie.
-Twoi przyjaciele są na, zewnątrz bo tutaj wszędzie panuje taki tłok, że nie chcieli robić dodatkowego sztucznego tłumu.
-Jasne. W sumie jestem już gotowa- zmycie całej charakteryzacji zajęło mi sporo czasu. Do tego musiałam się umalować i ogarnąć. - Dzwoniłam nawet do mamy, ale gadałam z nią tylko chwilę, bo cały czas ryczała i mówiła tylko, że jest dumna i żałuje, że nie mogła tu być ze mną- powiedziałam a minutę później szliśmy już korytarzem, na którym wciąż było pełno ludzi. Zanim wyszliśmy z budynku musieliśmy zaczekać w holu, w którym panował spokój, co bardzo kontrastowało z całym otoczeniem. Zastanawiałam się jak to możliwe, że wokół panuje taki hałas a tutaj było tak spokojnie. Obok nas stało kilkanaście osób, ale wszyscy byli bardzo dyskretni i rozmawiali niesamowicie cicho. Musieliśmy zaczekać na samochód, więc postanowiłam napisać do Kurta. Nie wiedziałam gdzie w końcu wszyscy są. Podałam Harry’emu ten ogromny bukiet, bo inaczej nie dałabym rady wyciągnąć komórki z torebki i napisałam wiadomość do przyjaciela. Steve przestał rozmawiać i patrzył na ochroniarza, który stał na zewnątrz i miał dać nam znać, gdy auto podjedzie pod wyjście. Niall po prostu stał i się rozglądał a Harry trzymając mój bukiet patrzył na mnie. Atmosfera, która panowała w tym pomieszczeniu była wręcz relaksująca. „Kiedy stałam w tej ciszy przed burzą, czekając na swój samochód, na ramieniu poczułam dotknięcie. Odwróciłam się – a za mną stała Barbra. „Chcę ci podziękować, że przedstawiasz mnie swojemu pokoleniu” – powiedziała. A ja ją mocno uściskałam i powiedziałam jej, jak bardzo ją cenię. (...) I tyle. W chwili, gdy odeszła, zaczęłam histerycznie płakać. Czasem spotykasz idola i okazuje się, że nie dorasta do twoich wyobrażeń, ale ta chwila była jedną z najwspanialszych w moim życiu.”* Gdy pojawił się mój samochód, nie wiedziałam nawet jak się w nim znalazłam. Siedziałam na tylnym siedzeniu pomiędzy Niallem i Harrym i zalewałam się łzami.
-„Poznałam Barbrę i nie muszę być więcej w tym biznesie. Spełniły się moje marzenia”*- powiedziałam jak uspokoiłam się na tyle, że mogłam mówić.
-Po spotkaniu z Raminem powiedziałaś dokładnie to samo... Ej skarbie uspokój się- Harry położył dłoń na moim udzie i ścisnął je delikatnie chcąc dodać mi otuchy. Patrzył na mnie tak jakby naprawdę się o mnie martwił.
-No przecież się uspokoiłam.
-Cała się trzęsiesz- stwierdził i naprawdę zaczął się martwić.
-Bo ja... Bo ona... Bo dzisiaj... Ja na scenie... Bo...- nie mogłam się wysłowić. Harry niepotrzebnie się martwił, bo ja po prostu zachowywałam się tak przez te wszystkie emocje.
-Właśnie to do niej dociera- stwierdził Niall i się zaśmiał.
-Właśnie to do mnie dociera- powtórzyłam słowa blondyna wywołując tym jego śmiech. –O nie! Właśnie to do mnie dociera! Matko!
-Ali opanuj się- Harry wyluzował widząc, że zaraz nie dostanę jakiegoś ataku paniki tylko po prostu „wychodzi” ze mnie wszystko, co przeżyłam i też się zaczął śmiać a do mojej świadomości naprawdę dopiero zaczęły przebijać się wydarzenia tego wieczora. Walnęłam ich, najpierw Nialla a chwilkę później Harry’ego, w te ich nieujarzmione czupryny i wiedziałam, co muszę i co chcę zrobić tego wieczora.
-Harry, skarbie. Dzisiaj się upiję. I to tak porządnie. Tak, że jutro będę mieć kaca mordercę.
-Też zamierzam się dzisiaj upić- powiedział i dał mi buziaka w policzek. –Chcę świętować.
-Skoro wy chcecie chlać to Niall seksiak Horan też!
Rzeczywiście tak jak powiedzieliśmy tak zrobiliśmy. W klubie od razu zamówiliśmy drinki i szampana. Tańczyliśmy cały czas robiąc przerwy tylko po to by wznieść kolejny toast. Raz tańczyłam z Harrym, raz z Niallem, choć to widok ich tańczących razem sprawił, że prawie popłakałam się ze śmiechu. To była wspaniała impreza. Bawiłam się, śmiałam, skakałam, tańczyłam – świętowałam kolejny sukces. I wszystko było idealne. Cały dzień był idealny. Do momentu, kiedy spojrzałam w telefon a tam czekała na mnie wiadomość. Inna niż wszystkie. O wiele bardziej przerażająca niż wszystkie, które dostałam do tej pory.
„I love him
But every day I'm learning
All my life I've only been pretending
Without me his world will go on turning
A world that's full of happiness
That I have never known!

Już niedługo... Przysięgam. Obiecuję. Już niedługo wszystko się zmieni. Już niedługo nie będziesz musiała grać. Niedługo staniesz się nią. Niedługo zostaniesz Éponine. Ukochana postać się urzeczywistni. Przysięgam. Obiecuję. Już niedługo suko! Całuski D.”

*- cytaty pochodzą z książki Piękna i ambitna (ang. Brunette ambition), jej autorką jest Lea Michele (która w opowiadaniu gra oczywiście Ali :D). Książka ta jest autobiografią i poradnikiem Lei. Fragmenty, które pojawiły się w tym rozdziale nie zostały przeze mnie zmyślone czy przerobione - przedstawiają one rzeczywiste wspomnienia Lei dotyczące spotkania jej największego idola czyli Barbry Streisand. 




Hej!
Na początek tłumaczenia cytatów!:
1)„Bez wzajemności
udaję, że stoi u mojego boku
samotna, spaceruję z nim aż do rana
bez niego
czuję, jak jego ramiona mnie obejmują
i kiedy gubię drogę zamykam oczy
i on mnie odnajduje”
2) (ten z wiadomości od D.):
„Kocham go,
ale każdego dnia uczę się
całe moje życie ja tylko udawałam
beze mnie jego świat wciąż będzie się kręcił
ten świat, który pełen jest radości
ten, którego nigdy nie znałam!”
Oba fragmenty pochodzą z piosenki On My Own oczywiście z  musicalu Les Misérables, w którym zagrała nasza Ali. Piosenka ta jest śpiewana przez Ali w tym rozdziale i oczywiście mam dla was nagranie XD:
A tutaj wersja z Glee:
Oczywiście zachęcam Was do obejrzenia i posłuchania obu tych nagrań nie tylko dlatego, że Ali/Lea pięknie śpiewa...
Ogólnie chcę Wam coś wyjaśnić, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy oglądali Les Mis. W wiadomości od D. znajduje się cytat z On My Own, śpiewanej jak już wiecie przez Éponine, którą zagrała Ali. Nie chcę spoilerować, ale fakt, że D. napisało Ali, że niedługo stanie się postacią, którą zagrała jest dość ważny. Każdy kto oglądał Les Mis wie jak się potoczyły losy Éponine... Jak już mówiłam nie chcę wam zdradzać fabuły tego musicalu, ale wiadomość z końca tego rozdziału jest naprawdę ważna ;)
Fragmenty pisane kursywą to wspomnienia z pierwszej części opowiadania.
Na koniec chcę przeprosić za wszystkie błędy!
Do następnego!

PS I love youuuu all! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz