niedziela, 18 września 2016

Rozdział 23





-Co?- zapytałam jakbym nie zrozumiała, co brunetka do mnie powiedziała.
-Mogę wejść?- powtórzyła pytanie a ja usłyszałam kroki osoby, która stanęła za mną.
-To nie Blaine- powiedział Harry a ja odwróciłam się by na niego spojrzeć. Był zaskoczony. Może nie tak samo jak ja, ale ewidentnie nie wiedział, co się dzieje. Jego reakcja nieco mnie zdziwiła, bo nie sądziłam, że pamięta jak wygląda Nina. Tym bardziej, że się zmieniła. Ale mimo tego wiedział, kim jest dziewczyna, która przed nami stoi.
-Ali...- głos brunetki sprawił, że przeniosłam wzrok z powrotem na nią.
-Przepraszam. Jasne wejdź- wydusiłam z siebie i otworzyłam szerzej drzwi Dopiero, kiedy znalazła się w środku zauważyłam, że ma ze sobą dwie walizki. Dwie ogromne walizki. Zamierzałam zadać pytanie cisnące mi się na usta, ale ona mnie uprzedziła i odpowiedziała, mimo że nie zdążyłam go zadać.
-Wiem, że to zaskakujące, ale mogę zostać? Nie znam tutaj nikogo prócz ciebie.
-Oczywiście- odpowiedziałam natychmiast a ona zmierzyła mnie od góry do dołu. Gdy przeniosła wzrok na Harry’ego postąpiła tak samo.
-Przeszkadzam wam. Wychodzicie gdzieś. Przepraszam.
-Tak wychodzimy. Właściwie już powinniśmy być na dole, ale zostanę. Harry pójdzie sam- powiedziałam a ona wyglądała tak jakby miała się rozpłakać przez ogromne wyrzuty sumienia.
-Nie. Idźcie. Ja poczekam aż wrócisz. Nie muszę czekać tu w środku. Mogę poczekać przed mieszkaniem. Ale wrócisz dzisiaj?
-Nie, to znaczy tak wrócę dzisiaj, ale nie muszę iść.
-Ali, o co chodzi?- zapytał Harry, który nie rozumiał ani słowa z naszej rozmowy, bo rozmawiałyśmy po polsku. Zapytał, ale go olałam i skupiłam się na dziewczynie, która wciąż wydawała mi się nierealna.
-Musisz. Masz na sobie sukienkę wartą więcej niż cała moja roczna pensja. Nie założyłaś jej bez powodu- zauważyła a ja spojrzałam znowu na Harry’ego. –On też ubrał ten garnitur nie bez przyczyny.
-Tak właściwie to masz rację i nie mogę zostać. Ale poczekasz na mnie tutaj. Kurt!- nie mogłam tego zrobić Harry’emu. To miał być jego wieczór i Nina musiała poczekać.
-Kto to Kurt?- zapytała a ja wydarłam się kolejny raz, głośniej.
-Nie będę z nim rozmaw... Kto to?- zapytał chłopak, gdy łaskawie ruszył z kanapy cztery litery.
-To moja- właściwie, kim ona teraz dla mnie jest?
-Nina- moja znajoma/ była przyjaciółka/ po prostu stara przyjaciółka wyciągnęła dłoń w kierunku Kurta i się z nim przywitała.
-Nina zostanie tu z tobą dobrze? Zajmij się nią i nie zanudzaj jej, okej? Pokaż jej moją sypialnię, zanieś jej walizki do garderoby, zrób kolację- chłopak potakiwał głową widząc, że coś jest nie tak. Nie chciałam nic w tym momencie mówić, ale wiedział, kim jest Nina, bo kiedyś opowiedziałam mu naszą historię. Wiedział, kim jest brunetka, która właśnie pojawiła się w moim domu i z pewnością nie brał moich poleceń, jako rozkazy. Wiedział, że obecność dziewczyny jest dla mnie zaskakująca i chciał mi pomóc. Wiedział, że z pewnością wyjście w tym momencie jest dla mnie trudne, ale przecież musiałam iść.
-Zajmę się nią- zapewnił mnie.
-No gdzie wy jesteście?- Steve wszedł do mieszkania i okazało się, że mam naprawdę mały przedpokój.
-Idźcie- powiedział Kurt a Harry podał mi płaszcz i kiedy go ubrałam objął mnie tak jakby bał się, że z nim nie pójdę.
-Nie ma na co czekać- Steve znowu zabrał głos, bo ja zamiast wyjść stałam i patrzyłam na Ninę.
-Idź. Posiedzę z twoim przyjacielem.
-Okej- powiedziałam w końcu i wychodząc zrozumiałam, że nie zadałam jej najważniejszego pytania. -Nina. Co ty tutaj robisz?
-To długa historia.

***

-Jak to jest nosić taką kieckę, mieć takie mieszkanie, takiego faceta, taką pracę? Jak to jest mieć takie życie?- zapytała.
-Czasami ciężko jest nie oszaleć. Dzisiaj prawie umarłam z nerwów. Pierwszy raz towarzyszyłam Harry’emu tak oficjalnie, jako jego dziewczyna- odpowiedziałam. Wróciłam do domu. Nie wiem jak to zrobiłam, ale kiedy stałam z Harrym w blasku fleszy trzymając go za rękę udało mi się nie myśleć o Ninie. Skupiłam się na tym by nie dać plamy, by wspierać Harry’ego i nie myślałam bez przerwy o tym, że brunetka siedzi w moim mieszkaniu z totalnie nieznanej mi przyczyny.
-Myślałam, że już nie jesteście razem.
-To długa historia.
-Wydaje się spoko.
-Nie zawsze taki był. Ale fakt. Teraz jest- przymknęłam na moment powieki by znaleźć odpowiednie słowo. –Jest naprawdę super.
-A gdzie on właściwie jest?- zapytała a ja wiedziałam, że usiłuje odwlec chwilę, w której będzie musiała mi powiedzieć, dlaczego właściwie w ogóle rozmawiamy.
-Pojechał odwieźć Kurta- odpowiedziałam.
-Kurt jest kochany.
-Wiem. Ale przejdźmy w końcu do wyjaśnień. Harry pojechał by dać nam chwilę dla siebie.
-Miło z jego strony- powiedziała a ja się zaśmiałam.
-Mów. Dalej.
-Zmieniłaś się- Nina była chyba zaskoczona moją nieustępliwa postawą.
-Zacznijmy od prostszego pytania. Jakim cudem tutaj weszłaś? Na dole przecież w portierni siedzi ochroniarz- stwierdziłam, że jeśli zaczniemy rozmowę od tego pytania łatwiej jej będzie odpowiadać na pozostałe.
-Powiedziałam, że jestem twoją przyjaciółką- odpowiedziała i się uśmiechnęła. Obie wiemy, że nie jest moja przyjaciółką.
-I to wszystko?- zapytałam. Skoro tak łatwo dostać się do mojego mieszkania, po co w ogóle zatrudniać ochroniarza, który najwyraźniej tylko w teorii pilnuje naszego bezpieczeństwa. Po co mu lista osób, które mogą wchodzić do budynku skoro wpuszcza wszystkich?
-Przedstawiłam się, jako Zuza. Wiem, że inaczej by mnie nie wpuścił.
-Mimo wszystko jestem zaskoczona tym jak łatwo można tutaj wejść. Ale dość już o ochronie. Powiedz, dlaczego tutaj jesteś?
-Chciałam zobaczyć Nowy Jork?- chyba sama nie wierzyła w to, co mówi.
-Wiem, jakie relacje są między nami i wiem, że jesteś tutaj z innego powodu- starałam się nie brzmieć jak jakiś detektyw, ale chciałam wiedzieć o co chodzi.
-Serio chciałam zobaczyć Nowy Jork.
-Nina, w innej sytuacji bym na ciebie nie naciskała. Ale wydaje mi się, że zasługuję na szczerość z twojej strony. Dlatego powiedz, dlaczego tutaj jesteś?- zapytałam jeszcze raz i uścisnęłam jej dłoń by jakoś dodać jej otuchy.
-Bo... Wczoraj uciekłam z przed ołtarza- powiedziała w końcu.
-Że, co kurde, co?!- nie powinnam tak reagować, bo w końcu chciałam by czuła się komfortowo w moim towarzystwie. Ale jaki inaczej zareagować słysząc coś takiego?
-Uciekłam z przed ołtarza- powtórzyła, ale ja wcale nie przestałam być w jeszcze większym szoku niż w momencie, kiedy ją zobaczyłam dzisiaj, gdy otworzyłam drzwi mojego domu.
-Dlaczego?
-Bo go nie kocham.
-I zrozumiałaś to biorąc ślub?- nie chciałam być wścibska, ale chciałam wiedzieć. Kto w dzisiejszych czasach ucieka z przed ołtarza?!
-Rozumiałam to odkąd poprosił mnie o rękę.
-Więc, dlaczego się zgodziłaś?- Nina to doskonały przykład na to, że my kobiety jesteśmy naprawdę trudne do ogarnięcia.
-Bo myślałam, że go pokocham. Ali sporo się wydarzyło w moim życiu, jeśli chodzi o sprawy sercowe. Złamane serce i osoba, która miała je skleić. I chyba skleiła, ale mimo moich chęci moje serce nie umiało jej pokochać. A dzień przed ślubem przyszedł do mnie. Rok temu złamał mi serce a dzień przed moim ślubem wrócił. Zostawił mnie dla kariery. A teraz wrócił. Podły drań! Ale uświadomił mi, że nie będę szczęśliwa, jeśli wyjdę za mąż za kogoś, kogo kocham jak przyjaciela. Szłam do tego ołtarza, grali nam marsz weselny. Wszyscy się na nas patrzyli, ksiądz rozpoczął ceremonię i... Ugh! Nie chcę znowu ryczeć! Stałam tam, odwróciłam się by spojrzeć na Zuzę i powiedziałam tylko przepraszam zanim zaczęłam biec. Nagle byłam przed kościołem. Wsiadłam do samochodu, w którym siedział nasz kierowca i kazałam mu jechać.
-Nie musisz opowiadać tego wszystkiego. Wiem już, dlaczego tu jesteś. To znaczy częściowo. Bo rozumiem powód twojej ucieczki, ale dlaczego uciekłaś aż tak daleko?
-Nie wiem. To był impuls.
-Zuza wie, że tu jesteś?
-Zuza dała mi twój adres. Ale początkowo nie planowałam tu przyjechać. To znaczy, nie chciałam zawracać ci głowy.
-Jak to się stało, że tu przyleciałaś? Wczoraj uciekłaś. Jesteś tu nielegalnie- przecież żeby przylecieć z Polski do USA trzeba mieć wizę. Nie idzie jej załatwić w pięć minut więc jakim cudem Nina w ogóle wsiadła do samolotu?
-Jestem legalnie. Już od jakiś trzech miesięcy wszystko było ustalone. Wizy, bilety na samolot. To miała być nasza podróż poślubna. Mieliśmy wyjechać na wakacje do Stanów- brunetka starała się mówić spokojnie, ale mimo lat nie zmieniła się aż tak bardzo i wiedziałam jak wiele wysiłku wkłada w to, żeby nie płakać.
-Nie do końca jeszcze to wszystko ogarniam, ale dobrze, że nie zrobiłaś tego wbrew prawu. Dlaczego Zuza do mnie nie zadzwoniła? Dlaczego mnie nie uprzedziła?
-Bo ją o to poprosiłam- nie rozumiałam, dlaczego. Przecież mogło mnie nie być i Nina mogła stać pod moimi drzwiami przez kolejny tydzień. –Nie rób takiej miny.
-Jakiej?
-Takiej- powiedziała i pokazała palcem na moją twarz. –Takiej jakbyś nie wiedziała, o co mi chodzi.
-No, bo nie wiem. Mogłyście mnie uprzedzić. Nina ja naprawdę często wyjeżdżam. Mogło mnie nie być- powiedziałam szczerze.
-Bałam się, że kiedy cię uprzedzę nie pozwolisz mi tutaj zostać. I szczerze mówiąc wcale bym cię za to nie winiła. Tym bardziej, że mam gdzie iść. Mam zarezerwowany pokój w hotelu. Ale nie wyrzucaj mnie dobrze?
-Oszalałaś? Nie wyrzucę cię. Jak w ogóle możesz tak myśleć?- w moim życiu przeprowadzałam naprawdę wiele dziwnych rozmów, ta bez wątpienia należała do tych najdziwniejszych.
-Ali obie wiemy jak ja cię potraktowałam- powiedziała a po jej policzkach popłynęły łzy.
-To było tak dawno, że nawet nie pamiętam już, o co poszło- okej, nie zapomniałam, o co poszło, ale tak naprawdę nie byłam na nią zła. Straciłam ją i na początku było mi z tym ciężko. Ale minęły lata i nauczyłam się żyć bez niej. Kiedyś była jedna z najbliższych mi osób i właśnie, dlatego zawsze mogła szukać u mnie pomocy.  
-Pamiętasz. Tak samo jak ja. Wiele razy chciałam cię przeprosić. Ale najpierw byłam zbyt dumna by przyznać, że się myliłam. A później, kiedy stałaś się taka popularna stwierdziłam, że jest już za późno. Że masz nowe życie i cię nie znam. Że pomyślisz, że chcę odnowić nasz kontakt, bo chcę jakoś zyskać na twoich sukcesach- starła łzy z twarzy i wzięła głęboki oddech. Ta rozmowa wiele ją kosztowała, ale i mnie przytłoczyło nagle to wszystko.
-Nie pomyślałabym tak. Właściwie to nawet mi to przez myśl nie przeszło. Ale dlaczego w końcu tu jesteś? Nie chcę żebyś pomyślała, że cię wyganiam czy coś, ale mówisz, że masz zarezerwowany pokój w hotelu, że bałaś się do mnie przyjść. Po prostu staram się zrozumieć.
-Bo taki miałam plan. Zatrzymać się w hotelu. Ale kiedy tu doleciałam...- jej głos się załamał kolejny już raz. Ale tym razem zakryła twarz dłońmi i po chwili zaczęła szlochać. Przysunęłam się do niej i ją objęłam.
-Jesteś pewnie zmęczona, nie musimy już o tym rozmawiać- przytuliłam ją mocniej i starałam się dodać jej otuchy.  
-Kiedy tu doleciałam poczułam, że nie mogę być sama. Wszystko mnie dopadło i przytłoczyło, kiedy jechałam taksówką. To miasto wydawało mi się takie straszne. Ali, co ja narobiłam? Zostawiłam go w trakcie ceremonii! Uciekłam! Ale to był impuls. Wszystko było impulsem. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie umiałabym mu spojrzeć w twarz, dlatego...
-Dlatego uciekłaś na drugi koniec świata.
-Ali... Co ja narobiłam?- powtórzyła i spojrzała mi prosto w oczy oczekując ode mnie odpowiedzi.
-Postąpiłaś słusznie. I bardzo odważnie- powiedziałam i mówiłam w stu procentach prawdę.
-Naprawdę tak uważasz? Czy mówisz tak tylko, dlatego że chcesz mnie pocieszyć?- zapytała i pociągnęła nosem.
-Byłam w takim związku. Nie kochałam go tak jak powinnam i wiem, że gdyby mi się oświadczył zgodziłabym się. Być może wyszłabym za niego za mąż i żałowałabym tego do końca życia- mogłam być na jej miejscu. Mogłam pozwolić by mój związek z Jessem ewoluował. Mogłam zniszczyć sobie i jemu życie.
-Więc, co się stało, że się z nim rozstałaś zanim do tego doszło?
-Harry się stał a Jesse po prostu wiedział. Wiedział, że nie umiem go pokochać tak jak powinnam- powiedziałam i usłyszałam hałas dochodzący z kuchni. Rzuciłam tylko szybkie ‘zaraz wrócę’ i ruszyłam w kierunku pomieszczenia, w którym ktoś był. Skoro Nina stanęła u progu moich drzwi bez problemu, ktoś inny mógł nie mieć problemu z wejściem do mojego mieszkania. Odetchnęłam z ulgą, gdy weszłam do środka i zobaczyłam Harry’ego, który miał dziwną minę i pocierał energicznie dłonią czubek głowy mierzwiąc sobie przy tym włosy.
-Już jesteś?- zdziwiłam się. Miał odwieźć Kurta, więc niemożliwe by już tu dotarł.
-Blaine po niego przyjechał. Zadzwonił, że go odbierze i poczekałem z nim na dole. Nie chcę wam przeszkadzać, pójdę do sypialni a wy sobie gadajcie.
-Co ty robisz?
-Uderzyłem się w głowę o ten cholerny okap- wyjaśnił a ja zaczęłam się śmiać, bo uderzał się o niego średnio pięć razy na dzień.
-Mój biedaczek. Daj pocałuję żeby nie bolało- powiedziałam a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podszedł do mnie i się pochylił.
-Tu- pokazał palcem a ja przycisnęłam usta do miejsca, które wskazał.
-I jak? Boli jeszcze?
-Już nie- odpowiedział i na mnie spojrzał. Trwało to jakąś sekundę, bo nagle zapragnęłam go pocałować. Położyłam ręce na jego karku i przyciągnęłam do siebie, po czym złączyłam nasze wargi w pocałunku.
-Dziękuję, że się pojawiłeś. Że szedłeś wtedy tą samą ulicą, co ja. Że się zatrzymałeś. Że potem zrobiłeś wszystko żebyśmy znowu byli razem, że zostałeś, kiedy powiedziałam ci o wszystkim. Dziękuję- wyszeptałam.

***

-Hej. Dobrze mnie widać i słychać?- zapytała blondynka i mimo tego, że widziałam jej twarz na ekranie laptopa umiałam dostrzec malujące się na niej zdenerwowanie.
-Tak. A mnie?- życie bywa takie przewrotne. Dawniej nie miałybyśmy żadnego problemu by porozmawiać a teraz obie byłyśmy zestresowane.
-Też- odpowiedziała i tak jak przypuszczałam już wcześniej nastała cisza. Czułam, że podczas tej rozmowy cisza będzie nam towarzyszyć zdecydowanie zbyt często. –Gratuluję dostania roli. Będziesz świetną Éponine.
-Dzięki. A tak właściwie to kto ci powiedział?- nieco zdziwiło mnie to, że wie i zaczęłam się zastanawiać skąd. Nigdzie jeszcze nie było podane to do publicznej informacji. Wiedzieli tylko moi najbliżsi. Stawiałam na Nialla.
-Niall- odpowiedziała potwierdzając moje przypuszczenia. –Niestety nie wiem tego od brata.
-Jeśli już o nim mowa... Harry nie wie, że z tobą rozmawiam- powiedziałam, bo wydawało mi się, że to istotna informacja i muszę się nią podzielić z Gemmą.
-Domyślam się. Gdyby wiedział z pewnością ukradłby ci komputer albo przegryzł kabel, dzięki któremu masz Internet- powiedziała a ja się zaśmiałam by spoważnieć sekundkę później.
-Nie odezwał się do ciebie ani razu? Nawet w święta?
-Nawet w święta. I Ali, mimo że podoba mi się twój pomysł odnośnie jego urodzin wątpię by była to dla niego miła niespodzianka.
-Przepraszam. Strasznie namieszałam- dziwnie było z nią rozmawiać. Nie chodziło nawet o treść i powód tej rozmowy. Tylko o sam fakt, że rozmawiamy.
-Ali w tej sprawie chyba namieszałam trochę bardziej. I wiem, że to ja powinnam odezwać się do ciebie pierwsza. Ale było mi tak głupio... Dlaczego to zrobiłaś?
-Bo chcę żeby Harry odzyskał siostrę i przyjaciół. Swoich przyjaciół. Wiem, że go to męczy z dnia na dzień coraz bardziej. No i niedawno moja była przyjaciółka uciekła z przed ołtarza i przyleciała prosto do mnie, mimo że nie rozmawiałyśmy parę ładnych lat. Zainspirowała mnie.
-Przepraszam. Wiedziałam, że Harry cię nękał. Mama mi powiedziała. Właściwie pokazała. Przeczytałam wiadomość, którą Harry przez przypadek do niej wysłał- powiedziała a ja mimo tego, że miałyśmy mówić o smutnych sprawach cieszyłam się, że w końcu sobie to wyjaśnimy. Koniec z tymi wszystkimi nieporozumieniami. Koniec z żalem i skrywanym bólem. Musiałam ruszyć naprzód tak samo jak Gemma czy Harry. Musieliśmy odbudować swoje relacje. Nie musiało się to stać natychmiast. Mogliśmy robić małe kroczki, ale nie mogliśmy tkwić w tym martwym punkcie. Dlatego zrobiłam pierwszy krok. Zrobiłam go dla Harry’ego i przede wszystkim dla siebie. -Nie mogłam uwierzyć, że napisał ją mój brat.
-Zabolało mnie, że mi nie uwierzyłaś, kiedy do ciebie napisałam. Harry robił mi krzywdę. Robił ją też sobie- obiecałam sobie, że podczas tej rozmowy będę szczera i taka zamierzałam być. Nawet, jeśli każde słowo było małą igiełką kłującą mnie prosto w serce.
-Ale on przy nas nie zachowywał się w ten sposób. Było widać, że przeżywa wasze rozstanie, ale nie, że mu odbija. Przysięgam. Byłam na ciebie wściekła, bo myślałam, że po prostu go rzuciłaś. Że ci się znudził. Że go wykorzystałaś tak ja reszta jego dziewczyn. Tak to wszystko wyglądało.
-Jak mogłaś tak pomyśleć?
-Nie wiem. Pytałam Harry’ego, dlaczego z nim zerwałaś i za każdym razem odpowiadał, że nie wie. Wierzyłam mu, w końcu to mój brat. Nie sądziłam, że jest zdolny do tego, co robił.
- Nie chcę brzmieć jak jakiś oskarżyciel, ale chcę to w końcu zrozumieć. Chcę zamknąć tamten rozdział i nigdy więcej do niego nie wracać. Dlaczego nie napisałaś do mnie, kiedy mama pokazała ci tego nieszczęsnego SMS-a? Dlaczego wtedy nic nie zrobiłaś? Wtedy dowiedziałaś się, że to ja mówiłam prawdę.
-Bo Harry do mnie zadzwonił i powiedział, że dał ci spokój. Że nie zrobi już niczego złego a po rozmowie z mamą stwierdziłyśmy, że tak będzie lepiej. Że damy ci wszyscy spokój. Myślałam, że tego chcesz. Poza tym nie uwierzyłam ci i wydawało mi się, że nie chcesz słyszeć moich przeprosin. To wszystko było skomplikowane, ale naprawdę myślałam, że dając ci odejść robimy dobrze. Wydawało mi się, że mnie znienawidziłaś. I chyba nie odezwałam się też ze wstydu. Po prostu złożyło się na to wiele czynników. Teraz wiem, że to był błąd, ale wtedy myślałam inaczej. Powinnam ciebie zapytać o to, co dla ciebie jest najlepsze, ale naprawdę sądziłam, że masz już dosyć Stylesów. Chcę cię teraz za to wszystko przeprosić. Za mnie i mojego brata.
-Myślę, że miałam wtedy dosyć Stylesów. Ale gdybyś do mnie napisała, gdybyś zadzwoniła... Gdybyś powiedziała, że mi wierzysz, to naprawdę by mi pomogło. Chyba. Wtedy było mi naprawdę ciężko. Ale stało się jak się stało i czasu nie cofniemy, co szczerze mówiąc nie jest dla mnie czymś złym, cieszę się, że tego nie zrobimy, nie chciałabym przeżywać tego jeszcze raz. Ale jeśli chodzi o przeprosiny to obie wiemy, że ja także muszę przeprosić ciebie. Nie powinnam urządzać takiej szopki. Nie powinnam wywlekać tego przed wszystkimi. Powinnam spotkać się z tobą i to wszystko wyjaśnić tak jak teraz.
-Nieco cię sprowokowałam.
-To nie jest żadne usprawiedliwienie odnośnie tego, co zrobiłam. Zbyt długo tłumiłam w sobie negatywne emocje i wtedy nie wytrzymałam. Naprawdę przepraszam za to, co wtedy zrobiłam.
-Nie sądziłam, że tak to wszystko odczuwasz. Myślałam, że u ciebie wszystko w porządku. Widziałam jak osiągasz sukcesy, jak znajdujesz nowego chłopaka. W moich oczach radziłaś sobie o wiele lepiej niż Harry, który zatrzymał się w miejscu i nie umiał ruszyć dalej. Nie sądziłam, że tak naprawdę ty wciąż przeżywasz to, co się stało.
-Bo tak naprawdę chyba to uśpiłam, ale kiedy znowu was spotkałam wszystko wróciło. Wiem, że źle postąpiłam. Przeze mnie Harry obraził się na wszystkich. On tęskni za tobą i resztą. Dlatego chciałabym żebyś przyjechała na jego urodziny.

***

-Już się na mnie nie gniewasz?- zapytałam, bo przez ostatni miesiąc zachowywał się jakby miał okres. Nie nadążałam za tymi wszystkimi zmianami nastroju.
-Powiedzmy, że mi przeszło- szybko, pomyślałam.
-W końcu, już myślałam, że będziesz się gniewał na mnie za to, że pogodziłam cię z siostrą do końca życia.
-Wcale nie gniewałem się jakoś bardzo.
-Gniewałeś się jakoś bardzo. Przez cały miesiąc widziałeś się ze mną dwa razy. W tym raz, bo były twoje urodziny.
-Ali dobrze wiesz, że nie widzieliśmy się, bo ty nie miałaś czasu a nie, dlatego że się gniewałem- okej, dobrze wiedziałam, że nie widzieliśmy się, bo MY nie mieliśmy czasu a nie, dlatego że się gniewał.
-A ty niby go miałeś?
-Możemy nie zaczynać?
-To ty zaczynasz i to ty się gniewasz, bo zrobiłam coś, dzięki czemu żyje ci się lepiej. Znowu rozmawiasz z Gemmą. Powinieneś mi podziękować a nie ciągle zmieniać nastrój jakbyś miał okres.
-Dobrze wiesz, że chodzi mi o sam fakt, że zrobiłaś to za moimi plecami- odpowiedział. Dąsał się za to, że zaaranżowałam spotkanie z Gemmą, które swoją drogą przebiegło lepiej niż myślałam. Harry udawał złość, ale doskonale wiedziałam, że poczuł ulgę. Pogodził się z siostrą i to się liczyło. A to, że później strzelił focha i udawał, że jest na mnie obrażony było nawet zabawne.
-Cieszę się, że to zrobiłam- powiedziałam nie kryjąc samozadowolenia.
-Ja też, ale nie myśl sobie, że to pochwalam.
-Harry, co ty właściwie robisz?- zapytałam, bo wydawało mi się, że czegoś szuka. Wszedł do mojej sypialni i zaczął przeglądać szuflady.
-Ostatnio coś u ciebie zostawiałem.
-Serio?- zaśmiałam się, bo tak naprawdę w moim mieszkaniu było pełno jego rzeczy, więc zostawił znacznie więcej niż „coś”.
-Hej!- Nina mimo tego, że przebywała u mnie dopiero kilka tygodni czuła się naprawdę swobodnie i zaaklimatyzowała się błyskawicznie. Kurt i Blaine polubili ją tak bardzo, że już po tygodniu zaczęli stanowić jakąś pseudo-paczkę pseudo-przyjaciół i spotykali się w moim mieszkaniu. Nie przeszkadzałby mi to gdyby nie Les Mis. Już dzień po castingu musiałam zjawić się na pierwszej próbie. Ćwiczyliśmy właściwie codziennie. Gdy wracałam do domu chciałam odpocząć. Chciałam spokoju. Nie narzekałam, ale miałam wrażenie, że już nie mieszkam sama tylko mam trójkę współlokatorów. Z jednej strony nie wyobrażałam sobie teraz mieszkania bez nich z drugiej zaś pragnęłam czasami, przeważnie, gdy wracałam tak zmęczona, że nie wiedziałam jak się nazywam, żeby dali mi święty spokój.
-Cześć!- krzyknęłam tak by dziewczyna słyszała. -Zaraz wrócę- rzuciłam do Harry’ego, który był zajęty poszukiwaniem czegoś.
-Jak ci minął poranek?- zapytała a gdy zdjęła buty ruszyła do kuchni.
-Dobrze. A jak było z chłopakami?
-Byłam tylko z Blainem. Zabrał mnie do kawiarni i jedliśmy takie pyszne pączki- rozmawiałam z Niną a właściwie słuchałam, co robiła przez cały poranek. Cieszyłam się, że codziennie jej opowieści były coraz bardziej optymistyczne, bo mimo tego, że próbowała ukrywać to jak przeżywa swój nieudany ślub przyłapałam ją dwa razy w nocy, kiedy siedziała w kuchni nie mogąc zasnąć. Wiedziałam, że to wyrzuty sumienia nie dają jej spać. W to południe wydawała się jednak całkiem radosna i uświadomiła mi, że ja nie czuję radości. Harry przyjechał po trzech tygodniach od naszego ostatniego spotkania i chciałam się nim nacieszyć. Chciałam go całować, przytulać, kłócić się z nim i kochać. Ale przy Ninie mogłam siedzieć, co najwyżej metr od Harry’ego, bo gdy okazywaliśmy sobie jakąkolwiek czułość ona patrzyła na nas tak jakby miała się rozpłakać. Właściwie to ostatnim razem, gdy Harry mnie odwiedził Nina wyszła z pokoju, kiedy zobaczyła, że trzymamy się za ręce. Poszłam za nią do łazienki gdzie się poryczała. Wszystko przez nieudany ślub. Mówiła, że wcale nie jest jej przykro, kiedy nas widzi. Zapewniała mnie, że mówi prawdę tylko po prostu, gdy na nas patrzy nie umie pohamować poczucia winy. Nie chciałam by przeze mnie czuła się jeszcze bardziej winna jednocześnie pragnąc całować Harry’ego cały czas. Chciałam wyjść z nim na spacer, chciałam iść do Central Parku i trzymać go za rękę, chciałam zrobić dla niego kolację, po której wzięlibyśmy wspólną kąpiel. Po kąpieli poszlibyśmy do sypialni gdzie mogłabym go przytulać i całować całą noc. Nie chciałabym przegapić sekundy. Tymczasem Nina była u mnie i nie mogłam zrealizować większości planu. To było dziwne, bo Blaine i Kurt mogli przy niej trzymać się za ręce, mogli się przytulać a ona patrzyła na nich jakby oglądała fascynujący film... Okej, na nich wszyscy tak patrzyli. Nawet Harry.
-Wszystko jest gotowe- tak naprawdę wcale nie słuchałam tego, co mówi do mnie brunetka. Ubolewałam wewnętrznie nad tym, że nie mogę się z Harrym migdalić przez kolejne dwa dni bez przerwy. Rozmyślałam o wszystkim i tak się w to wkręciłam, że nie zauważyłam nawet jak główny bohater wszystkich moich niespełnionych fantazji wszedł do kuchni i stanął dokładnie jakiś metr ode mnie. Harry’emu nie podobało się to, że poprosiłam by przy Ninie zachowywał dystans. Ale mimo tego spełnił moją prośbę. Bo to była tylko i wyłącznie moja prośba. Nina nie wymusiła niczego na mnie, po prostu nie chciałam by czuła się w naszym towarzystwie niezręcznie.
-Co?- zapytałam, bo nie byłam pewna czy dobrze usłyszałam. Spojrzałam na niego i z całych sił powstrzymywałam chęć wpadnięcia mu w ramiona.
-Wszystko jest gotowe- powtórzył i byłam pewna, że on także chce mnie w tym momencie przytulić. Albo pocałować. Właściwie to wyglądał tak jakby chciał się na mnie rzucić i zacząć mnie całować bez opamiętania.
-Co gotowe?- mój mózg nie kontaktował, dlatego z trudem skupiałam się na tym, co mówi, bo o wiele bardziej pochłaniał mnie sposób, w jaki Harry mówi. Jak wtedy poruszały się jego malinowe usta, które chciałam całować już do końca życia.
-Z góry mówię, że zaprosiłam z tej okazji Blaine’a i urządzę tutaj mega imprezę.
-Co?- czułam się jak jakiś przedpotopowy komputer, który zawiesił się na dobre.
-Żartuję, nie rozwalę ci chałupy. Ale Blaine serio przyjdzie- Nina uśmiechnęła się do mnie i podeszła by mnie uściskać. –Do zobaczenia.
-Jakie do zobaczenia?- Harry uśmiechnął się do mnie tajemniczo, kiedy brunetka mnie przytulała i puścił mi oczko. Gdy dziewczyna odsunęła się ode mnie on zajął jej miejsce. Objął mnie ramieniem i tak mały gest wystarczył żebym poczuła motyle w brzuchu.
-Skarbie samochód czeka na dole.
-Wyjaśnij mi, co się dzieje- objęłam go w pasie, bo nagle zapomniałam o mojej zasadzie żeby nie okazywać sobie czułości przy Ninie.
-Miłego... miłego dnia- powiedziała Nina i machnęła ręką pokazując, że mamy już sobie iść.
-Pa Nina- powiedział Harry i uśmiechnął się do niej, po czym zaczął ciągnąć mnie za rękę. W przedpokoju musiał ubrać nie tylko siebie, ale też mnie, bo byłam tak skołowana, że nie wiedziałam, co się dzieje. Tym bardziej, że stała tam moja walizka.
-Harry powiedz, co my robimy?- zapytałam po raz tysięczny, kiedy wsiedliśmy do samochodu za kierownicą, którego siedział Steve.
-To niespodzianka.
-Ale po co mi walizka? I kiedy ja spakowałeś? Zdążyłeś to zrobić przez pięć minut?
-Miałem pomocników. Skarbie chcesz kawałek?- zapytał i przystawił mi do ust kawałek mandarynki.
-Co? Nie. Odpowiedz mi na moje... skąd masz mandarynkę? Błagam tylko mi nie mów, że znalazłeś w windzie.
-Właściwie to znalazłem ją tutaj.
-Jesteś taki dziwny- powiedziałam patrząc na niego. Harry to dziwak. Jak to dobrze, że ja też jestem dziwakiem, pomyślałam.
-To dobrze, bo inaczej byśmy do siebie nie pasowali- odpowiedział i kiedy połknął ostatni kawałek owocu jego usta znalazły się na moich. Byłam tak spragniona jego pocałunków, że wydawało mi się, że ten moment, kiedy jego język delikatnie łączy się z moim to najcudowniejsze uczucie, jakiego doznałam w całym moim życiu.
-Jesteś okropny- wymruczałam mu do ucha zarzucając nogę na jego udo.
-Dlaczego?- zapytał rozbawiony.
-Bo teraz przez ciebie mam ochotę na mandarynkę a ty już całą zjadłeś!- Harry zaczął się śmiać i chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę w drugą stronę i jego usta trafił na mój policzek. –Poza tym nie chcesz mi powiedzieć, co robimy i dlaczego mnie porywasz. Nie mówisz też gdzie mnie porywasz.
-Bo to niespodzianka.
-Harry a teraz tak na serio, wiesz, że jutro rano mam próbę, nie? Nie możesz mnie wywieź gdzieś daleko- powiedziałam. Moja walizka jechała z nami nie bez powodu, dlatego podejrzewałam, że jedziemy gdzieś gdzie zostaniemy do następnego dnia. Najbardziej logicznym wytłumaczeniem było dla mnie to, że zabiera mnie do mieszkania Nicka, które stało puste i mogliśmy spędzić tam trochę czasu tylko we dwoje.
-Nie masz jutro próby- słysząc jego słowa wywróciłam oczami. Jak zwykle zapomniał albo po prostu mnie nie słuchał, kiedy mu o tym mówiłam.
-Mam. Przecież ci mówiłam.
-Skarbie nie masz jutro żadnej próby- powiedział jeszcze raz. Głośno i wyraźnie. I oczywiście powoli. Wepchnęłam mu się na kolana i przetarłam dłonią szybę, która była zaparowana. Patrzyłam na mijane budynki i inne punkty, które były specyficzne dla trasy, która prowadziła na lotnisko.
-Steve wieziesz nas na lotnisko?- zapytałam, gdy zeszłam z Harry’ego. Wychyliłam głowę zza fotela kierowcy i spojrzałam na przyjaciela podejrzliwie.
-Niestety nie mogę ci powiedzieć.
-Co to ma być?! Co to ma być?!- zapytałam wrzeszcząc na cały głos.
-Uspokój się- Harry uśmiechał się tak, że już nawet nie krył swojego podekscytowania i radości.
-Powiedz mi! Błagam powiedz mi, co robimy?- przykleiłam się do jego ramienia i robiłam wszystko żeby wyciągnąć od niego potrzebne informacje.
-Powiem tylko jedno krótkie zdanie, które wszystko ci wyjaśni. Ale musisz mi obiecać, że nie będziesz więcej pytać, co się dzieje. Zgoda?- zapytał i szybko dał mi buziaka prosto w usta.
-Zgoda- odpowiedziałam natychmiast i także dałam mu całusa.
-Idziemy na randkę- powiedział i spojrzał na mnie tak jakby obawiał się, że ta odpowiedź mnie nie zadowoli.
-Idziemy na randkę!- przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Ostatnie dni były dla mnie ciężkie. Cały czas pracowałam i wydawało mi się, że ktoś dodatkowo wysysa ze mnie energię. To tęsknota za nim wysysała ze mnie energię. Przy Harrym miałam jej tak dużo, że miałam ochotę skakać jak piłka z radości, że jest ze mną. Pójście z nim na randkę było jak spełnienie marzeń.
-Tęskniłem za tobą- powiedział.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo ja tęskniłam za tobą- właściwie całą drogę na lotnisko spędziliśmy na całowaniu się i wydawało mi się, że nie potrzebowałabym niczego więcej żeby ta randka była idealna. Mogłam z nim siedzieć w samochodzie całe popołudnie a uznałabym, że to najlepsza randka w moim życiu. Zapomniałam nawet o tym, że ten samochód nie jedzie sam a za kierownicą siedzi Steve.
-Czas na zmianę środka transportu- wyszeptał Harry, gdy Steve stanął przed terminalem. Brunet wysiadł pierwszy a zanim ja to zrobiłam musiałam pogadać z ochroniarzem.
-Okej, teraz gadaj. Gdzie on mnie zabiera?
-Nie mogę powiedzieć- odpowiedział tylko i także wysiadł z auta. Ta ich męska solidarność! Oczywiście na lotnisku nie dowiedziałam się gdzie lecimy. Dowiedziałam się jedynie ile czasu zajmie nam podróż i dzięki temu domyślałam się gdzie mnie zabiera. Okazało się, że moje przypuszczenia okazały się słuszne, choć stuprocentową pewność zyskałam dopiero, gdy wysiadłam z samolotu. Zabrał mnie do Londynu. I pierwsze pytanie, które mi przyszło na myśl, gdy wylądowaliśmy to, co takiego jest w Londynie, czego nie ma w Nowym Jorku. Dlaczego trudził się tak bardzo, żeby zabrać mnie nie tylko do innego państwa, ale w ogóle na inny kontynent?
-Nasz randka będzie teraz?- zapytałam, gdy wsiadłam do auta.
-Jesteś bardzo niecierpliwa- powiedział i śmiesznie poruszył brwiami.
-To ty jesteś niecierpliwy- nasz lot trwał nieco ponad sześć godzin. Prywatnym samolotem. Tylko ja i on. No i oczywiście piloci i dwie stewardesy. Ale byliśmy sami. Sześć godzin w samolocie...
-Skarbie mam problemy nie tylko z cierpliwością.
-Tak?
-Tak. Moim największym problemem jest to, że nie mogę się tobą nasycić- powiedział uwodzicielsko a ja wybuchłam śmiechem. –Co? No co? Czemu się ze mnie śmiejesz?
-Bo to zabrzmiało tak śmiesznie. Jakbym była jakimś jedzeniem- naprawdę cała ta sytuacja rozbawiła mnie o wiele bardziej niż powinna. Ale to zmęczenie sprawiało, że zachowywałam się jakbym była pijana. Nawet obecność Harry’ego nie sprawiała już, że czułam się jakbym wypiła dziesięć kaw. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na desce rozdzielczej i zegar, który się na niej znajdował wskazywał, że jest kilka minut po pierwszej w nocy.
-To miało brzmieć seksownie, więc nie powinnaś się ze mnie śmiać- chłopak słysząc mój dziki rechot też zaczął się śmiać i zaczął dźgać mnie palcem w żebra korzystając z okazji, że było czerwone światło.
-Nie rób mi tak! Poza tym powinieneś się cieszyć, że się śmieję, bo to oznacza, że jesteś zabawny- droczyliśmy się właściwie przez całą drogę do jego mieszkania i z każdym kolejnym pokonywanym przez nas kilometrem moja ciekawość rosła. Zastanawiałam się, co takiego Harry wymyślił, że zabrał mnie aż do Londynu, załatwił mi wolny dzień, a właściwie dwa dni, i był tak bardzo tajemniczy, że nic, żadna moja próba wyciagnięcia od niego informacji, żaden szantaż, żadna obietnica, dosłownie nic nie przyniosło pozytywnych rezultatów i nic nie mogłam z niego wyciągnąć. Gdy weszłam do mieszkania sama nie wiedziałam, czego się spodziewać.
-Skarbie chcesz coś zjeść?- zapytał, kiedy weszliśmy do środka i on zaniósł moją walizkę do sypialni a ja poszłam do łazienki umyć ręce.
-Nie, najadłam się w samolocie- odpowiedziałam i zastanawiałam się, co teraz nastąpi.
-A może chcesz herbatę?- zadał mi kolejne pytanie, kiedy tak jak ja przyszedł umyć dłonie.
-Nie albo właściwie to tak- Harry wydawał się całkowicie spokojny. Przyglądałam mu się podejrzliwie a on spojrzał w lustro i natychmiast przeczesał dłonią włosy.
-Miałem taką szopę cały czas?- dlaczego jesteś taki spokojny? Dlaczego nie wyglądasz na podekscytowanego? Chciałam go zapytać, co z tą randką, bo on wyglądał tak jakby zupełnie o tym zapomniał, ale nie chciałam wyjść na jakąś pustą? Właściwie nie umiałam stwierdzić, na kogo wyjdę, jeśli o to zapytam. Bo tak naprawdę sam fakt, że byłam z nim i tylko z nim, bez żadnej dodatkowej publiczności, wystarczył żebym czuła się szczęśliwa. A pytanie odnośnie randki chciałam zadać tylko, dlatego że byłam po prostu ciekawa.
-Wyglądasz na zmęczonego- powiedziałam, gdy skanując jego twarz zauważyłam nie tylko potargane włosy. Miał też wory i sińce pod oczami. Do tego wydawał się jakiś blady, choć to mogłam chyba zwalić na światło oświetlające jego twarz.
-Bo jestem zmęczony, do tego wykończył mnie ten lot- spojrzał na mnie znacząco a ja spuściłam wzrok, bo jego komentarz mnie zawstydził. Sekundę później poczułam jego dłoń na policzku, przez co zmuszona byłam spojrzeć mu prosto w oczy. Harry musnął ustami moje usta a ja objęłam go rękoma w pasie. Pocałowałam go i wtuliłam się w niego.
-Nie wiem jak ty to robisz- westchnęłam wypowiadając na głos myśli.
-Co dokładnie?
-To- odpowiedziałam a on się zaśmiał.
-Chodź zrobię ci herbatę- Harry miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że nie mogłam się od niego odkleić. I ja chyba też to miałam, bo on nie mógł odkleić się ode mnie. Siedzieliśmy w kuchni, rozmawialiśmy, piliśmy herbatę i nie było choćby jednej sekundy, w której nie dotykalibyśmy się w jakiś sposób, choćby koniuszkiem palca. Wyświetlacz znajdujący się na kuchence wskazywał dokładnie drugą trzydzieści a on ledwo powstrzymywał się przed ziewaniem, co pięć sekund. Pocierał oczy dłonią i wyglądał jak małe dziecko. Był uroczy. Idealnie uroczy.
-Zarządzam pójście spać- powiedziałam, gdy wypił herbatę. Rozumiałam, dlaczego jest tak bardzo wykończony, bo wiedziałam, że ostatnio sporo podróżował. Ale ja także byłam wykończona. W Nowym Jorku była dopiero dwudziesta pierwsza trzydzieści, więc powinnam mieć nieco więcej energii jednak ostatnie dni a właściwie tygodnie dawały o sobie znać. Do tego długa i intensywna podróż sprawiły, że właściwie czułam się tak jakbym wcale zmieniła strefy czasowej.
-Podoba mi się to zarządzenie- wzięłam oba kubki i włożyłam je do zlewu.
-Wykończyłeś mnie- wiedziałam, że jak to powiem to zacznie się uśmiechać jak głupek. Ale taka była prawda. Przez większość lotu mnie „wykańczał”.
-Ty też mnie wykończyłaś, ale możemy częściej się tak wykańczać.
-Harry, mogę zadać ci pytanie?- szliśmy spać. Przylecieliśmy do Londynu żeby w drodze do niego się kochać a tutaj wypić herbatę i pójść spać?
-Oczywiście- odpowiedział i położył dłonie na blacie po obu stronach mojego ciała. Zanim zadałam mu nurtujące mnie pytanie musiałam dać mu całusa. To było silniejsze ode mnie.
-Chcę żebyś wiedział, że dzisiaj było cudownie. W samolocie i w ogóle. Ale to była nasza randka? Bo powiedziałeś, że zabierasz mnie na randkę i... Co?- musiałam przerwać moją wypowiedź w połowie, bo on zaczął się uśmiechać tajemniczo a w tych zielonych oczach widziałam iskierki podekscytowania.
-Skarbie to nie była nasza randka. To była tylko podróż.
-Że co? Nie śmiej się ze mnie- powiedziałam i dźgnęłam go palcem w żebro, przez co odskoczył ode mnie na ułamek sekundy.
-Skarbie, na randkę zabieram cię jutro.
-Jak jutro?- zapytałam z wyrzutem a on wybuchnął gromkim śmiechem, więc postanowiłam walnąć go w łeb. Patrzyłam na niego zafascynowana a on przestał się śmiać. Spojrzał na mnie tak jak to robił, gdy był szczęśliwy i jego miękkie usta znowu wylądowały na moich i mimo tego, że miał być to szybki całus okazał się długim, pełnym ekscytacji pocałunkiem.
-Jutro zabieram cię na randkę skarbie- wyszeptał i znowu zaczął mnie całować.
***
-Dzień dobry skarbie- usłyszałam, gdy uniosłam do góry powieki. A trwało to dosłownie jedną tysięczną sekundy, bo moje oczy natychmiast zostały zaatakowane przez jasność, przez co od razu je zamknęłam. Musiałam powtórzyć tę czynność jeszcze kilkanaście razy zanim mogłam cokolwiek zobaczyć.
-Dzień dobry- odpowiedziałam w końcu i widząc szeroki uśmiech na jego twarzy też się uśmiechnęłam.
-Jak ci się spało?- zapytał.
-Wspaniale- przy nim zawsze spało mi się wspaniale.
-Mi też- powiedział i przytulił mnie mocno. Dlaczego nie mogę mieć takich poranków codziennie?
-Jak długo gapiłeś się na mnie, podczas gdy ja spałam?- zapytałam wtulona w niego.
-Jakieś pięć sekund. Obudziłem się chwilę przed tobą- odpowiedział i zaczął się ode mnie odsuwać.
-Jeszcze chwilkę- wymruczałam i znowu przykleiłam się do niego.
-Ale tylko chwilkę- powiedział i dosłownie po kilku minutach wstał.
-Dlaczego już wstajesz?
-Bo mamy coś do zrobienia, zapomniałaś?- zapytał a ja poczułam jak uderza mnie ogromna fala ekscytacji. Dzisiaj idziemy na randkę! Kiedy sobie o tym przypomniałam od razu wstałam, przez co totalnie mnie zamroczyło a gdy zrobiłam krok do przodu prawie się przewróciłam.
-Bez paniki, po prostu za szybko wstałam- powiedziałam a on od razu znalazł się przy mnie i wiedziałam, że zaraz coś powie.
-Za każdym razem, kiedy to robisz mam mini zawał- nie był na mnie zły. W ogóle. Kiedyś byłby na mnie zły. Ale Harry nie był już taki jak kiedyś i coraz częściej się o tym przekonywałam.
-Musisz się czasami trochę o mnie pomartwić- nie miałam pojęcia jak długo staliśmy i się na siebie gapiliśmy. Po prostu. Ja utonęłam w jego oczach, on utonął w moich. Nie wiem ile by to trwało, ale ktoś nam przerwał. Pomieszczenie wypełnił dźwięk, jaki wydawała jego komórka. –Często się o ciebie martwię- powiedział zanim odebrał telefon. Nie rozmawiał długo. Odpowiadał tylko pojedynczymi słowami, ale i tak domyśliłam się, że musi mieć to związek z naszą randką.
-Po pierwsze, dlaczego często się o mnie martwisz a po drugie to telefon odnośnie naszego wyjścia?
-Po pierwsze to musimy zacząć się ogarniać. Nie wiedziałem, że już jest ta godzina- chciałam go pomęczyć moimi pytaniami, ale wzmianka o godzinie mnie zaciekawiła. Podeszłam do szafki i spojrzałam na wyświetlacz komórki. Było kilka minut przed dwunastą.
-Spaliśmy dziewięć godzin?- zapytałam zdziwiona.
-Nie pamiętam kiedy ostatni raz spałem ponad pięć.
-Bo za dużo pracujesz- podeszłam do niego i objęłam go w pasie.
-Nie, to nie o to chodzi. Po prostu nie mogę spać- powiedział i dał mi całusa w czoło.
-Dlaczego?
-Za często zmieniam strefy czasowe i takie tam- odparł a ja odgarnęłam mu włosy z czoła.
-Jakie takie tam?
-Nie ważne. Idź do łazienki a ja zrobię śniadanie.
-Nie, to ja chcę zrobić dla ciebie śniadanie- powiedziałam nieco z wyrzutem.
-Skarbie nie mamy czasu na tego typu przepychanki, bo jesteśmy umówieni na trzynastą.
-Mamy wtedy randkę?- zapytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Harry w ogóle nie odpowiadał na pytania dotyczące tego gdzie jedziemy i czy kiedy mówił, że jesteśmy umówieni na trzynastą chodziło mu o to, że my, czyli on i ja, jesteśmy umówieni czy o to, że jesteśmy umówieni z kimś jeszcze. Milczał i nie szło nic z niego wydusić. Jedyne, co powiedział to, że mam się nie malować i kiedy chciałam się ubrać z walizki wyciągnął moje legginsy, bluzę i trampki. Niezbyt wyjściowy strój. Nie wiedziałam gdzie jedziemy, ale jak się później okazało celem naszej podróży była jego willa. I musiałam to przyznać. W ogóle nie spodziewałam się tego, co zastałam, gdy weszliśmy do środka. Dosłownie zaniemówiłam i nie mogłam niczego z siebie wydusić.
-Przylecieliśmy wczoraj, bo nie chciałem zabierać cię tam gdzie cię zabiorę prosto z samolotu, poza tym uwierz mi, że też byś tego nie chciała. No i chciałem dać ci dzień tylko dla ciebie. Wiem, że ostatnio jesteś bardzo zapracowana i po prostu chciałem dać ci chwilę relaksu- powiedział gdy pokazał mi wszystko i gdy poznałam wszystkich.
-Harry nie wiem co powiedzieć. Zwykłe dziękuję brzmi niewystarczająco- nie wiedziałam, co mam zrobić.
-Cieszę się, że ci się podoba- Harry wyglądał na tak szczęśliwego jakby to on właśnie dostawał taki prezent.
-Podoba? Harry!- naprawdę nie miałam pojęcia jak mu podziękować. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam go całować. Na początku moje zachowanie nieco go zaskoczyło i uśmiechał się przez pocałunek, ale po chwili wczuł się w całowanie mnie tak jak ja wczuwałam się całując jego. –Kocham cię.
-Ja ciebie też skarbie- wyszeptał i zanim się ode mnie odsunął pocałował mnie w czubek głowy. –Przyjadę po ciebie o dziewiętnastej trzydzieści.
-Zaraz, to ty wychodzisz?
-Do zobaczenia skarbie- powiedział i zanim wyszedł pożegnał się też z całą ekipą. Harry w swoim domu urządził... SPA. Moje całe ciało mogło się odprężyć i odnowić. Miałam to wszystko tylko dla siebie i wydawało mi się, że Harry wynajął po prostu obsługę i sprzęt z najlepszego SPA w Londynie. Czekało na mnie tyle zabiegów, że na wszystkie nie było nawet czasu. Wymasowano mi i odżywiono całe ciało. Maseczki nakładano mi nie tylko na twarz, ale także na stopy, dłonie czy włosy. Naprawdę poczułam się jak w luksusowym studiu odnowy i oddałam się w ręce specjalistów z wielką radością. Harry zadbał dosłownie o każdy szczegół, ale zrobił też coś, co szczególnie mnie urzekło. Mandarynki. Zamówił mi cały kosz mandarynek, do którego dołączona była mała karteczka „Smacznego skarbie. H.”. Napisał ją własnoręcznie i jedząc owoce gapiłam się na ten mały skrawek papieru powstrzymując łzy. Harry przeszedł samego siebie i to, co dla mnie zrobił było po prostu niewiarygodne. Gdy moje ciało było już oczyszczone, odżywione, nawilżone, wymasowane a paznokcie u rąk i stóp były pomalowane przyszedł czas na makijaż i ułożenie włosów. I to też wiązało się z niespodzianką, bo Harry sprowadził dla mnie do Londynu Angelę – moją wizażystkę, która pracowała ze mną podczas całej trasy i nie tylko. To Angela zawsze robiła mnie na bóstwo. Nie ważne czy to był koncert, wywiad w telewizji czy gala. Angela i Cami – moja stylistka, którą Harry także sprowadził dla mnie. Dokładnie o dziewiętnastej weszłam do „mojego” pokoju, w którym znalazłam nie tylko przepiękną czarną, długą suknię, dopasowaną do niej bieliznę, cudowne buty i torebkę, ale w tym pokoju znajdowała się właśnie Camile, która pomogła mi się ubrać i razem z Angie ułożyła mi włosy. Harry naprawdę zadbał o każdy najmniejszy szczegół i poza tym, że byłam wzruszona byłam też pod wrażeniem. Harry zorganizował wszystko. Dosłownie wszystko. Gotowa byłam punktualnie o dziewiętnastej trzydzieści. Gdy schodziłam po marmurowych schodach czułam się jakby moje życie nagle zamieniło się w film. Harry czekał na mnie na dole i wyglądał oszałamiająco. Ubrany był w klasyczny czarny garnitur, jego włosy były idealnie ułożone a w dłoni miał jedną, czerwoną różę.
-Skarbie wyglądasz olśniewająco- chrypka w jego głosie sprawiła, że ugięły się pode mną kolana.
-Ty również wyglądasz pięknie- zabawne, bo i mój głos nagle stał się nieco zachrypnięty.
-To dla ciebie skarbie.
-Dziękuję- chciałam zacząć mu dziękować za wszystko. Za to co dla mnie zrobił, za ten dzień i poprzedni. Za sukienkę, za to, że zabierał mnie na randkę. Za to, że był. Za to, że się zmienił. Ale on nagle wykonał szybki, gwałtowny ruch i przyciągnął mnie do siebie. Jego usta znalazły się na moich i zaczęliśmy się całować. Nie widzieliśmy się pół dnia, ale Harry całował mnie tak jakby nie widział mnie pół roku. Właściwie to całował mnie tak jakbyśmy robili to pierwszy raz.
-Bardzo cię kocham- powiedział.
-Ja też ciebie kocham- miałam wrażenie, że bał się, że tego nie powiem. Wydawało mi się, że musi to usłyszeć. Wręcz desperacko. Gdy to powiedziałam jego twarz rozświetlił piękny uśmiech.
-Idziemy?- zapytał a ja pokiwałam tylko głową. Zanim wyszliśmy pomógł mi ubrać piękny płaszcz, który pasował do sukienki. Na zewnątrz okazało się, że Harry nie będzie tego wieczora kierowcą. Przed autem stał Steve.
-Dobry wieczór- powiedział kiedy podeszliśmy do auta.
-Przecież zostałeś w Nowym Jorku!
-Niezupełnie. A teraz, panienko Ali, proszę wsiadać do samochodu- mój przyjaciel otworzył mi drzwi a ja myślałam, że się popłaczę. Gdy wsiadłam a obok mnie usiadł Harry postanowiłam go zapytać gdzie mnie zabiera.
-Gdzie jedziemy?- zadałam to pytanie w momencie, kiedy on splótł nasze palce sprawiając, że przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wzdrygnęłam się a on t zauważył i posłał mi naprawdę piękny uśmiech.
-Nie mogę ci powiedzieć- podejrzewałam, że właśnie taka będzie jego odpowiedź.
-Ale to jakieś bardzo eleganckie miejsce?
-Ali...
-Okej, już cię nie męczę. Ale mogę cię o coś zapytać?- musiałam z nim o czymś rozmawiać. Nie mogliśmy jechać w ciszy, bo cisza sprawiłaby, że bym o tym wszystkim myślała a to skończyłoby się moim płaczem.
-Pytaj- westchnął i z pewnością bał się, że znowu zaatakuję go pytaniem, na które nie będzie chciał odpowiedzieć.
-Co dzisiaj robiłeś? Bo co robiłam ja doskonale wiesz. Więc, jak ci minął dzień skarbie?
-A jak minął on tobie? Mam nadzieję, że wszystko ci się podobało.
-Podobało to niedopowiedzenie, ale była mała ryska. Nie było ciebie. Dlaczego nie zostałeś? I nie odpowiadaj kolejnym pytaniem tylko mów. Co robiłeś cały dzień?
-W zasadzie nie robiłem niczego interesującego.
-Ale nie byłeś w pracy?- miałam nadzieję, że skoro ja leniłam się cały dzień to on też.
-Nie. Byłem dzisiaj u Phila- powiedział i nieco się spiął. Phil to psycholog, do którego Harry chodzi od pechowego after party po TCA. Brunet opowiedział mi, że po naszym rozstaniu miał kilkunastu terapeutów i żaden nie umiał się z nim porozumieć. Harry porzucił terapię i wznowił ją po TCA. Wtedy rzucił się na Jesse’ego i stwierdził, że tym razem chce żeby wszystko było inaczej. Nie chciał się bać tego, że gdy coś go zdenerwuje będzie chciał się na kogoś rzucić. I tak trafił do Philipa, który był jedynym psychologiem, z którym potrafił rozmawiać i który potrafił do niego dotrzeć. Wiedziałam, że ta terapia naprawdę Harry’emu pomaga. Nie złościł się tak, nie był zazdrosny, nie kontrolował mnie tak jak dawniej.
-Myślałam, że on przyjmuje w LA- uśmiechnęłam się do bruneta i ścisnęłam nieco jego dłoń. Harry mimo wszystko wciąż nie umiał rozmawiać o pewnych sprawach i jego wizyty u psychologa należały do tych spraw.
-W Londynie też ma gabinet- nie chciałam robić niczego, co mogłoby jakoś popsuć atmosferę, która panowała między nami. Ale musiałam zadać kolejne pytanie.
-Dlaczego musiałeś się z nim dzisiaj spotkać?- naprawdę nie chciałam go dręczyć. Chciałam tylko wiedzieć. Jeśli stało się coś przez co przyśpieszył wizytę chciałam wiedzieć.
-Nie wiem. Po prostu chciałem pogadać o pewnych sprawach. O tobie i o innych.
-Co o mnie?
-Że jestem szczęśliwy i się już nie boję.
-A bałeś się?- nie wiedziałam, czego dokładnie się bał, ale o to zamierzałam zapytać go później.
-Jak cholera- odpowiedział i się uśmiechnął. Nie był to już nerwowy uśmiech tylko szczery.
-A co o innych?
-Że nie chcę się na nich gniewać, ale wciąż jestem zły- Harry wzruszył tylko ramionami a ja nie chciałam już ciągnąć tego tematu. Mój piękny ukochany wciąż miał świetny nastrój i nie chciałam go za bardzo męczyć tym bardziej, że nie byliśmy sami. W samochodzie był też Steve i mimo że wiedział o nas dosłownie wszystko i ja czułam, że mogę powiedzieć przy nim wszystko, Harry mógł nie czuć się aż tak dobrze w towarzystwie ochroniarza.
-Rozumiem.
-Później spotkałem się z Gemmą a jeszcze później pojechaliśmy do Louise. Bym zapomniał- chłopak wyciągnął z kieszeni marynarki kartkę i mi ją podał. –Proszę, to od Lux- po pierwsze najwyraźniej Harry sam chciał mówić i przy Steve’ie mógł gadać, po drugie byłam w szoku, że spotkał się z Gemmą, po trzecie byłam w szoku, że w końcu pogodził się z Louise a po czwarte księżniczka Ali, którą narysowała mi Lux była najpiękniejszym rysunkiem, jaki w życiu dostałam.
-To ja- powiedziałam najpierw, bo prezent od dziewczynki przesłonił mi na moment świat.
-To ty, ale gdybyś miała wątpliwości Lux wszystko podpisała. Widzisz? Księżniczka Ali.
-Byłeś z Gemmą!- zapiszczałam jak rasowa fanka.
-Taaa.
-I pogodziłeś się z Lou!- naprawdę takich pisków nie powstydziłaby się żadna directioner.
-To one mnie tak wystroiły- cóż, jego najwyraźniej bawiło moje zachowanie.
-Lou cię uczesała!
-Taaa.
-Twoje włosy są takie piękne Harry.
-To dziwny komplement, jeśli chodzi o faceta- dołeczki, które pokazały się na jego twarzy były tak kuszące, że musiałam je dotknąć. Przez całą naszą podróż rozmawialiśmy i mimo tego, że jechaliśmy godzinę w ogóle tego nie odczułam. Właściwie to Harry przejął inicjatywę i to on zaczął zadawać mi masę pytań, co skutecznie zajęło moje myśli i odwróciło moją uwagę od tego gdzie jedziemy. Gdy wysiadłam z samochodu doskonale wiedziałam gdzie jestem i czułam się jak mała dziewczynka, która zaraz zdmuchnie świeczki zdobiące jej urodzinowy tort a w jej dłoniach wyląduje wymarzona lalka. Staliśmy przed jednym z najbardziej znanych teatrów na świecie. Royal Opera House. Jeden z najważniejszych teatrów w Londynie. West End*. Harry splótł nasze dłonie i zanim weszliśmy do środka pocałował mnie. A w środku dowiedziałam się, na co idziemy. Musical ten był drugim najdłużej granym spektaklem w historii West Endu – pierwsze miejsce należało di Les Misérables – oraz najdłużej granym musicalem na Broadway’u. Zarówno na West Endzie jak i Broadway’u grano go do dziś. I poza tym, że mówiono, że jest to najsławniejszy musical w historii był to przede wszystkim mój ulubiony musical. Upiór w Operze. Mimo że znałam tę historię na pamięć nigdy nie obejrzała przedstawienia na żywo w teatrze. Nie, dlatego że nie miałam okazji. Od rozstania z Harrym nie umiałam już nawet oglądać filmu. Upiór w Operze kojarzył mi się tylko z Harrym. Upiór w Oprze był jak jedna, czerwona róża. Upiór w Operze był jak jego wytatuowany motyl. Upiór w Operze był jak mój wisiorek. Upiór w Operze był symbolem. Ostatni raz oglądałam go razem z Harrym i wiedziałam, że z nikim innym nie będę umiała go oglądać.
-Nie wiem jak mam ci podziękować- powiedziałam wchodząc po schodach. Harry przystanął na moment i spojrzał na mnie... zmartwiony?
-Dlaczego płaczesz?- zapytał i delikatnie starł kciukiem łzę spływającą po moim policzku.
-Bo to za dużo. To wszystko. To jest takie idealne, że ja naprawdę nie wiem, co zrobić żeby ci podziękować. I właściwie nawet nie wiem, że płaczę. Bo nie płaczę. Oko samo mi zapłakało, ale już się ogarniam- pomachałam dłońmi przy twarzy i wzięłam głęboki wdech.
-W torebce powinnaś mieć chusteczki- powiedział a kiedy ją otworzyłam okazało się, że miał rację.
-Skąd wiedziałeś? Ja jej nawet nie otwierałam.
-Kazałem ci je zapakować, bo wiedziałem, że będą potrzebne. Nie sądziłem, że już. Myślałem, że poczekasz aż przedstawienie się zacznie.
-Bardzo śmieszne. A właściwie, od kiedy Upiora grają tutaj? Zawsze grali go w Her Majesty's Theatre.
-Ale dzisiaj jest pokaz specjalny z okazji urodzin Andrew**. Tutaj jest po prostu większa sala i myślę, że to dlatego. Poza tym słyszałem, że w Her Majesty’s jest jakiś remont- wyjaśnił i znowu splótł nasze dłonie.
-Rzeczywiście, wyleciało mi to z głowy. Blaine niedawno bardzo przeżywał, że jego ulubiony kompozytor kończy w tym roku siedemdziesiąt lat- mimo wszystko wciąż nie do końca wiedziałam, dlaczego przyjechaliśmy aż do Londynu. A to dlatego, że przypomniało mi się, że Blaine mówił, że w Nowym Jorku też będzie pokaz specjalny z okazji urodzin Andrew. Nie śmiałam jednak pytać Harry’ego, dlaczego nie zaplanował randki w Nowym Jorku. Dopiero, gdy spektakl się zaczął, dopiero, gdy pojawiła się postać Upiora zrozumiałam, dlaczego wybrał Londyn. Spojrzałam wtedy na Harry’ego, bo w końcu wszystko zrozumiałam. Nie mogłam pohamować ani łez ani potrzeby pocałowania go i mimo że wiedziałam, że to niestosowne przyciągnęłam go do siebie i przycisnęłam swoje usta do jego. Harry wybrał właśnie to przedstawienie nie przez przypadek. Wybrał je ze względu na aktora, który odgrywał postać Upiora. Dlatego zrobił to wszystko, zadał sobie tak wiele trudu, dlatego wybrał West End. W postać Upiora wcielało się wielu świetnych aktorów, wielu wybitnych śpiewaków, lecz dla mnie najlepszym Upiorem był Ramin Karimloo. Jego głos i jego gra przemawiały do mnie w sposób, którego nie próbowałam nawet racjonalnie tłumaczyć. Zakochałam się w jego Ericu***. I zrobiłam to dawno temu, gdy nie było jeszcze Ali Rose. Zrobiłam to, gdy zwykła ja siedziała w sobotni, jesienny wieczór i oglądała tysiące filmików na YouTube’ie marząc o tym, że pewnego dnia będę mogła usłyszeć i zobaczyć go na żywo. Niestety, Ramin grał Upiora do roku 2009 i dla mnie, jako fanki nie tylko jego, ale całego musicalu i postaci, w którą się wcielał był to cios prosto w serce. Bo straciłam szansę by kiedykolwiek zobaczyć to wszystko na żywo.
-Dlaczego to Ramin?- wyszeptałam Harry’emu prosto do ucha.
-Skąd wiesz, że to on? Ma maskę na twarzy.
-Po co mi jego twarz skoro słyszę jego głos?- powiedziałam a on się zaśmiał.
-To spektakl specjalny, obsada też jest specjalna. Andrew nie wiedział, kto dzisiaj wystąpi, bo to niespodzianka. Jak widać udana nie tylko dla niego- oczywiście, że Harry wiedział o tym, że Ramin to mój ulubiony Eric. I to, że zdobył bilety na ten jeden jedyny spektakl było czymś niemożliwym. Niesamowitym. Bo zrobił to dla mnie. Właściwie wszystko, co ostatnio robił, dosłownie wszystko to robił dla mnie. I zaczęło mi się wydawać, że ja daję mu za mało. Zasłużył na to bym dała mu wszystko. Udowodnił, że się zmienił. Był szczery. Nie miałam już, co do tego żadnych wątpliwości. Wiedziałam, że mnie kocha tak samo mocno jak ja jego. Wiedziałam to nie, dlatego że spełnił moje marzenia, że zorganizował najwspanialszą randkę w historii wszystkich najwspanialszych randek, jakie widziała ludzkość. Widziałam to wszystko w jego oczach. Całą zmianę. I przede wszystkim, kiedy na mnie patrzył nie widziałam w nich strachu. Nie widziałam tego, co widziałam kiedyś. Nie bał się, że od niego odejdę, bo nie zrobił niczego, przez co miałabym to zrobić. Nie okłamywał mnie. Byłam tego pewna. Byłam jego pewna.
-Harry poczekaj- powiedziałam, gdy przedstawienie się skończyło i wszyscy zaczęli wychodzić.
-Musimy iść, bo czeka na ciebie kolejna niespodzianka.
-Poczekaj...- wyszeptałam i położyłam dłoń na jego ciepłym policzku.
-Coś się stało?- zapytał a ja zamiast odpowiedzieć postanowiłam go pocałować.
-Kocham cię.
-Ja- wiedziałam, że chciał odpowiedzieć, że on też mnie kocha. Ale nie musiał tego robić, bo doskonale o tym wiedziałam. Harry dał mi wszystko, co miał. Oddał mi coś, co było dla mnie najważniejsze. Oddał mi swoje serce. I ja chciałam dać mu coś, co już raz ode mnie otrzymał. Coś, co zniszczył i myślałam, że nie da się tego odbudować. Ale mimo wszystko mu się udało.
-Wiem Harry. Wiem, że mnie kochasz i wiem, że dałeś mi wszystko, co miałeś. Dlatego ja chcę ci dać to, czego nie potrafiłam dać ci wcześniej. Zajęło to bardzo dużo czasu. Ale chcę żebyś wiedział, że ci wybaczyłam. Wszystko. I chcę żebyś wiedział, że ufam. Chcę żebyś wiedział, że daję ci ostatnią cząsteczkę. Chcę żebyś wiedział, że darzę cię bezgranicznym zaufaniem- powiedziałam a jego twarz rozświetlił piękny uśmiech. Jego wargi natychmiast znalazły się na moich i ten moment był idealny. Był tak idealny, że naprawdę zapomniałam o tym, że to ja jestem tutaj osobą, która ma tajemnice. Sekret o nazwie D. Ale w tamtej chwili naprawdę zapomniałam o wszystkim. Był tylko Harry.
-Kocham cię ale teraz musimy już iść. Naprawdę- powiedział, wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku.
-Ale gdzie?- zapytałam łapiąc jego dłoń.
-Idziemy poznać Ramina!


* West End- określenie odnoszące się do grupy teatrów (około 40) w Londynie. Jest to taki londyński Broadway.
** Chodzi oczywiście o Andrew Lloyd Webber'a- brytyjskiego kompozytora, twórcy muzyki m.in. do Upiora czy musicalu Koty.
*** Eric- tak ma na imię Upiór XD 




Hej!
Rozdział 23 za nami!
Mam nadzieję, że się Wam podobał XD
Ogólnie nie wiem czy zauważyłyście, ale bardzo lubię Upiora w Operze. I podobnie jak Ali uwielbiam Ramina Karimloo XDD W związku z tym, że go kocham postanowiłam jakoś go przemycić do opowiadania żeby dać Wam możliwość poznania go! W ogóle mam dla Was ciekawostkę, Ramin jest jedynym aktorem, który w Upiorze w Operze zagrał Upiora, Raula i ojca Christine - jedynych 3 mężczyzn których Christine (główna bohaterka) kochała *.* 
Mam nadzieję, że ktoś z Was się skusi i obejrzy wszystkie te filmiki!
Niestety, mam też złą wiadomość. Ktoś mi się włamał na bloga i jeśli jeszcze raz coś takiego się stanie będę zmuszona zawiesić dodawanie opowiadania tutaj, albo nawet usunę bloga.
To tyle.
Przepraszam za błędy!
Mam nadzieję, że do następnego!

PS I love you all <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz