czwartek, 1 września 2016

Rozdział 22





Oh my men, I love him so
He'll never know
All my life is just despair
But I don't care
When he takes me in his arms
The world is bright all right
What's the difference if I say
I'll go away
When I know I'll come back on my knees someday
For whatever my men is
I am his forever more

-Jak się czujesz?- zapytał, kiedy ja stałam odwrócona do niego placami i zarzucałam na siebie jego koszulę.
-Czuję się... świetnie- odpowiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.
-Nie żałujesz?- wiedziałam, że to pytanie odnosi się nie tylko do tego, że przed chwilą się kochaliśmy. Chodziło mu też o to, że się zgodziłam. Że jestem z nim.
-Oczywiście, że nie. Pomożesz mi?- podeszłam powoli do niego i stanęłam przed nim ubrana tylko w majtki i rozpiętą koszulę, którą Harry zgodnie z moją prośbą pomógł mi zapiąć uśmiechając się przy tym uroczo. –A ty nie żałujesz?
-Oczywiście, że nie- powtórzył moje słowa a ja nie mogłam się opanować i po prostu musiałam dać mu całusa. Harry był dorosłym mężczyzną, mógł pochwalić się umięśnionymi ramionami i torsem, miał pięknie wyrzeźbiony brzuch a jego skórkę pokrywała masa tatuaży, ale mimo tego, kiedy się uśmiechał wyglądał po prostu słodko. I chyba nie miał z tej słodkości wyrosnąć już nigdy.
-Mogłabym gdzieś powiesić sukienkę? Nie chcę żeby się pogniotła- powiedziałam, kiedy on ubrał spodnie. Cóż, ukradłam mu koszulę nie tylko, dlatego że chciałam ubrać na siebie jego ciuch. Zrobiłam to także by móc po prostu podziwiać jego muskulaturę a przede wszystkim chciałam się napatrzeć na mojego motyla.
-Jasne, zanieśmy ją do sypialni- chłopak pokazał dłonią na drzwi, dlatego odwróciłam się i ruszyłam w kierunku wyjścia. Idąc do odpowiedniego pokoju w końcu dotarł do mnie pewnie istotny fakt.
-Dlaczego jest tutaj tak czysto?- cały dom wręcz błyszczał. Każde pomieszczenie, w którym byłam nie miało choćby grama kurzu. Poza tym było też ciepło. Po co sprzątać i ogrzewać dom, w którym się nie mieszka?
-Kazałem tutaj posprzątać, ekipa sprzątająca była wczoraj- odpowiedział i otworzył drzwi do sypialni.
-To wiele wyjaśnia. Ale dlaczego? Planowałeś mnie tu przywieźć? Przecież mieliśmy być u Nialla- nie chciałam brzmieć jakbym podejrzewała go o coś złego. Po prostu byłam ciekawa. 
-To nie do końca tak, że nie planowałem tego, ale byłem w stu procentach pewny, że nie zostaniemy u Nialla- odwiesiłam sukienkę na wieszak i zaintrygowana jego odpowiedzią postanowiłam drążyć temat dalej.
-Dlaczego?- zapytałam i objęłam go w pasie.
-Bo podejrzewałem, że będą na nas patrzeć jak na dziwolągi. Na mnie często tak patrzyli po naszym rozstaniu i często musiałem się ewakuować z rożnych imprez. Ale szczerze mówiąc nie byłem pewien czy mam cię tu przywozić, czy to w ogóle dobry pomysł, dlatego kazałem tu posprzątać. Na wszelki wypadek. Nie chciałem cię wystraszyć tym wszystkim. I nie wiedziałem czy w ogóle jestem na to gotowy. Mimo wszystko postanowiłem zaryzykować- czyli nie tylko ja postanowiłam ryzykować.
-Cieszę się, że tu jesteśmy- dłonie Harry’ego znalazły się pod moją a właściwie jego koszulą i delikatnie gładziły moje plecy, przez co na moment straciłam wątek. Właściwie to nie na moment. Mój mózg skupił się na tym, co robił brunet, dlatego nawet nie kontrolowałam tego, że przymknęłam powieki i oparłam głowę o jego nagi tors.  
-Nie śpij- wyszeptał.
-To mi tak nie rób- odpowiedziałam, bo tak właściwie to zrobiłam się senna. Zamiana strefy czasowej wciąż dawała mi się we znaki, bo tak naprawdę, kiedy byłam w domu prawie nie spałam i dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie jak bardzo jestem zmęczona.
-Okej. Czas rozkręcić imprezkę- brunet podniósł mnie szybko powodując, nie tylko, moje natychmiastowe rozbudzenie, ale też mini zawał, który zatrzymał mi serce na pół sekundy.
-Oszalałeś?- chłopak zaśmiał się widząc jak bardzo się wystraszyłam i nic sobie ze mnie nie robiąc zszedł na dół trzymając mnie w objęciach. Puścił mnie dopiero, gdy znaleźliśmy się w salonie. Harry zostawił mnie na moment i poszedł po kieliszki i szampana a ja przyłapałam się znowu na tym, że mój mózg funkcjonował w jakimś zwolnionym tempie. Nie ma malinek. Na mojej skórze nie ma czerwonych plamek. Nie zrobił mi ani jednej. Nie do końca byłam pewna czy chcę go pytać, dlaczego nie zrobił czegoś, co dawniej robił tak często.
-Chcę przetańczyć z tobą całą noc- gdy tylko usłyszałam te słowa przestałam zastanawiać się, dlaczego mojej szyi nie pokrywają teraz małe krwiaki. Nie zamierzałam o tym rozmyślać. Skupiłam się na tym, że uwielbiam tańczyć z Harrym. I mimo tego, że jeszcze parę minut temu oddawaliśmy się sobie, kochaliśmy się to właśnie te jego słowa uświadomiły mi tak naprawdę, w jakim punkcie się znajduję. Mogę spędzić z Harrym całą noc, w jego domu albo w moim, mogę go całować i przytulać bez głupich myśli, mogę się z nim kłócić i godzić. Mogę z nim tańczyć. Mogę się z nim kochać. I chcę to wszystko robić. Tylko z nim.
-Uwielbiam tę piosenkę- powiedziałam i podeszłam do niego powoli. Czary nie istnieją. Nie ma czegoś takiego jak magia. Jak ludzie mogą w ogóle tak myśleć? Jak można mówić, że magia nie istnieje skoro ja stojąc metr od niego jedyne, co czuję to wypełniającą nas magię? Bo jak inaczej można to wszystko nazwać? Ten błysk, który widzę w jego oczach za każdym razem, kiedy na mnie spogląda? Jak nazwać te przyjemne iskry tańczące na naszył dłoniach za każdym razem, kiedy się dotykamy? Jak nazwać tę siłę, która tak mnie do niego przyciąga? Jak to nazwać jeśli nie magią?
-A ja uwielbiam ciebie.

***

Koncert dla Barbry i ostatni casting do Les Mis. To dwa najważniejsze, dla mnie, wydarzenia zawodowe rozpoczynające nowy rok. Oczywiście gdzieś w głowie miałam też nagrywanie płyty, ale odkąd wytwórnia straciła One Direction stałam się ich priorytetem i chyba bali się, że ja także im ucieknę. Dlatego dali mi naprawdę dużo swobody. Poza tym cała agencja uważała moje nowe projekty za dobre pomysły, dzięki którym pozna mnie więcej osób a co za tym idzie zyskam nowych fanów.
Pierwszym wyzwaniem był występ przed kobietą, która jest legendą. Bo jak inaczej można nazwać Barbrę Streisand? Przez cały czas odkąd tylko dowiedziałam się, że przypadł mi ten zaszczyt i wystąpię na koncercie czułam bezkresną radość, dumę i ekscytację aż do dnia występu. Bo występowałam już wiele razy, przed tysiącami osób, ale teraz miałam wystąpić przed kobietą, którą wielbiłam odkąd tylko umiałam sobie przypomnieć. Barbra była nie tylko nagrodzona tyloma nagrodami, że chyba nikt nie umiałby tego zliczyć, ale była chyba jednym z nielicznych artystów, który budził prawdziwy podziw nie tylko wśród fanów, ale także krytyków. Nie miałam pojęcia, dlaczego postanowiłam sobie to uświadomić w dzień występu, ale mój mózg właśnie tak zadział. I to mnie sparaliżowało. Dokładnie tak samo jak w dzień mojego pierwszego koncertu jeszcze jako support. Tylko tym razem kryzys przyszedł od razu, kiedy się przebudziłam. Dosłownie otworzyłam oczy i cały świat wirował. Nie miewałam już tej paraliżującej tremy. Oczywiście trema zawsze była, większa lub mniejsza, ale zawsze dawała mi tak zwanego kopa. Motywowała mnie. Tymczasem ta, która dopadła mnie tego ranka zawładnęła mną zupełnie. Byłam sama w domu, Harry miał przylecieć w porze lunchu. Byłam sama, wystraszona i przede wszystkim zwątpiłam. W siebie. W to, co potrafię. Ale chyba najgorsze w tym wszystkim było wspomnienie mojego pierwszego kryzysu. Liam. Liam był wtedy ze mną. Pomógł mi. Wsparł mnie. Chciałabym by był przy mnie. Tęskniłam za nim. Mimo lat wciąż za nim tęskniłam i naprawdę marzyłam o tym by mi pomógł. Wiedziałam, że wystarczyłaby tylko jedna wiadomość a Kurt czy Blaine byliby od razu u mnie. Mogłabym zadzwonić do Zuzy a ona od razu walnęłaby mi jedną z tych swoich motywujących gadek o tym, jaka to jestem super. Ale ja, totalnie nie rozumiejąc samej siebie, nie chciałam usłyszeć takiej gadki od nikogo innego tylko od Liama. Naprawdę nie umiałam tego sobie wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób, bo to Kurt, Blaine, Zuza, Niall, Zayn byli moimi przyjaciółmi a nie Liam. Leżałam w łóżku, mając jakiś dziwny emocjonalny kryzys i wtedy przyszedł Steve. Znalazł mnie w tym stanie, jakikolwiek on był i mi pomógł.
-Ali, co jest?- mężczyzna wszedł do mojej sypialni po tym jak go zawołałam.
-Mam tremę- leżałam w łóżku i miałam mroczki przed oczami. –Słabo mi.
-Otworzę okno- mężczyzna oczywiście zachowywał spokój a ja kolejny raz zastanawiałam się jak on to robi. Jak można normalnie żyć i nie panikować? Już nie mówię, że często, ale chociaż czasami? Mała wewnętrzna drama. Jak można bez niej żyć? - Co się stało, że się tak zdenerwowałaś? Nie miewasz już tremy.
-Wiem, ale dzisiaj mam i nigdzie nie wystąpię. Musisz zadzwonić do Olivii niech wszystko odkręci.
-Myślę, że to nie jest konieczne. Stresujesz się, rozumiem, ale wiem też...- czy ten cyborg może przestać być oazą spokoju?
-Nie wiesz. Steve nie wiesz. Ostatni raz czułam się tak przed pierwszym koncertem. I to nie moim tylko ich.
-Ale mimo wszystko wtedy wystąpiłaś i dałaś czadu. Doskonale to pamiętam. Dzisiaj też tak będzie- zimne powietrze, która przez Steve’a wypełniało teraz mój pokój nieco mnie otrzeźwiło. Przestałam już leżeć jak kłoda i ociągając się usiadłam na łóżku.
-Dzisiaj tak nie będzie- powiedziałam brzmiąc jak marudne dziecko.
-Co się wtedy stało, że to pokonałaś?- zapytał a ja westchnęłam głośno, bo wiedziałam, że prędzej czy później o to zapyta.
-Liam. Liam się wtedy stał- odpowiedziałam.
-Potrzebujesz porozmawiać z przyjacielem?
-Potrzebuję porozmawiać z Liamem. I błagam nie pytaj, dlaczego bo sama nie wiem.
-W takim razie porozmawiasz z Liamem- słysząc słowa przyjaciela otworzyłam szeroko oczy. Jak miałam porozmawiać z Liamem skoro nawet nie miałam jego numeru telefonu? Po za tym nasze ostatnie spotkanie nie było udane. Wykrzyczałam mu w twarz, że jest kłamcą i że razem ze wszystkimi mnie zawiódł i właściwie już dla mnie nie istnieje. Powiedziałam to w emocjach nie do końca mając nad sobą kontrolę i nie do końca mając to wszystko na myśli.
-Jak porozmawiam... Co ty robisz?!- Steve wcisnął mi swój telefon w dłonie i wtedy zobaczyłam, że wyświetlacz pokazuje, że właśnie wykonuje połączenie do ‘Liam Payne Priv’.
-Halo. Halo? Steve? Halo?- mimo tego, że nie trzymałam komórki przy uchu słyszałam jego głos kiedy odebrał telefon. Steve zaczął pokazywać, że mam przyłożyć telefon do ucha i właśnie to zrobiłam.
-Hej. Tu Ali- powiedziałam i wyobrażałam sobie, że brunet pewnie zbiera z podłogi swoją szczękę, która opadła gdy mnie usłyszał.
-Ali?
-Tak, dzwonie od Steve’a. Przeszkadzam ci?- zapytałam.
-Nie, nie przeszkadzasz. Coś się stało?- w jego głosie słyszalne było zaskoczenie i zdenerwowanie.
-Nie... Tak. To znaczy to nic poważnego. Ja... Chodzi o to, że mam tremę.
-Tremę?
-Przepraszam, nie wiem dlaczego zawracam ci głowę- nagle poczułam się idiotycznie. Obraziłam go a teraz dzwonię szukając ratunku? To głupie.
-Nie zawracasz mi głowy. Cieszę się, że do mnie dzwonisz. Ale serio chodzi o tremę?
-Tak. To znaczy już jej nie miewam, ale dzisiaj jest ten koncert, wiesz ten, który jest zawsze dzień przed rozdaniem Grammy.
-Słyszałem, że tam wystąpisz. To wielkie wyróżnienie- jego słowa wcale nie dodały mi otuchy.
-To koncert dla Barbry, rozumiesz? Dlatego tak się boję, bo ona jest... Ona jest... Jest taka...- nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa, które opisałoby wielkość i niesamowitość tej kobiety.
-Jest królową.
-Właśnie. Jest królową i artystką, która zdarza się raz na tysiąc lat i teraz ja mam wyjść na scenę i zaśpiewać jej piosenkę? Przecież nikt nie zrobi tego tak genialnie jak ona!
-Spokojnie. Po pierwsze nikt nie zrobi tego tak jak ona, bo ona jest wyjątkowa.
-Dzięki.
-Tak samo jak ty. Nie ma drugiej Ali. I nikt nie zaśpiewa tak jak ty. Poza tym nie masz przecież jej kopiować, masz zaśpiewać po swojemu. Jesteście wyjątkowe, tak samo utalentowane... Ona jest królową na scenie, ale ty także- słysząc te głupoty zaśmiałam się zupełnie szczerze i co było w tym momencie najważniejsze pozbyłam się już całkowicie zawrotów głowy.
-Słodzisz mi teraz za bardzo- powiedziałam i uśmiechnęłam się do Steve’a.
-Nie słodzę. Ona jest legendą, ale talentu masz nie mniej od niej i osoba, która cię wybrała abyś mogła dzisiaj zaśpiewać, uważa dokładnie tak samo jak ja. Gdybyś była nieodpowiednia nikt by nawet nie pomyślał o tym żebyś mogła tam dzisiaj wystąpić. Ali jesteś w naprawdę wąskim gronie osób, które są w stanie udźwignąć jej piosenki. Pamiętam Don’t Rain On My Parade w twoim wykonaniu. Na stadionach wypełnionych tysiącami nastolatek, które w większości słyszały ten utwór pierwszy raz i dzięki tobie poznawały jej twórczość. Wybrali cię, bo nie tylko masz głos, który da radę udźwignąć te piosenki. Wybrali cię też, dlatego że przedstawiasz Barbrę naszemu pokoleniu. I jestem przekonany, że dzisiaj wypadniesz wspaniale i przedstawisz się jej, dasz się poznać właśnie jej. Poza tym coś mi się zdaje, że miałaś wpływ na wybór piosenki, którą zaśpiewasz i włożysz całe serce śpiewając o nim- słowa bruneta nie tylko sprawiły, że przestałam panikować. Ja się po prostu wzruszyłam, najbardziej chyba tym, co powiedział na końcu. Mimo tego, że nasze relacje były naprawdę pokręcone i przede wszystkim dalekie od przyjacielskich on wiedział. Wiedział, dlaczego wybrałam akurat tę piosenkę. Wiedział. I to było takie beznadziejnie cudowne.
-Tak sama ją wybrałam. Ale skąd wiesz? Od Harry’ego?- zadałam to pytanie i tylko fakt, że nabrałam sporo doświadczenia w maskowaniu uczuć sprawił, że nie brzmiałam jakbym miała się zaraz rozpłakać.
-Nie, od Nialla- powiedział i zapanowała chwilowa cisza. I wtedy Liam odezwał się znowu. -Harry nie rozmawia ze mną. To znaczy rozmawia z nami wszystkimi, ale tylko na tematy służbowe jak to sam określił- wiedziałam, że Harry ogranicza wszelkie kontakty z całą ekipą do minimum i nie miałam pojęcia, co mam Liamowi odpowiedzieć. Rozmawiałam na ten temat z Harrym już kilkukrotnie, bo byłam świadoma, jaka relacja łączy go z przyjaciółmi i wiedziałam, że w tym przypadku na niego nie wpłynę. Miał do nich żal i ja nie chciałam niczego bardziej komplikować, bo i tak już to skomplikowałam. Co miałam powiedzieć Liamowi? Tak wiem, że Harry strzelił focha, wiem, że zachowuje się tak przeze mnie, ale nie chce mnie słuchać i będzie obrażony na was Bóg wie jak długo? Zepsułam relacje między nimi i nie umiałam ich naprawić. Poza tym moje własne relacje ze wszystkimi były tak kiepskie, że najpierw powinnam zająć się odbudowaniem wszystkiego z mojej strony. Chyba dopiero to pomogłoby naprawić też stronę Harry’ego.
-Liam, bo ja właściwie muszę już kończyć...- rozmowa z chłopakiem sprawiła, że przestałam dramatyzować, jednocześnie powodując, że byłam jeszcze bardziej niestabilna emocjonalnie. –Jeszcze raz przepraszam, że zawracam ci głowę.
-Nie ma sprawy, możesz do mnie dzwonić, kiedy chcesz.
-Dziękuje. Za wszystko, co mi dziś powiedziałeś- jego słowa naprawdę mi pomogły. Nie czułam już tego paraliżującego strachu, który sprawiał, że nawet oddychanie przychodziło mi z trudem.
-Nie ma za co, polecam się na przyszłość- może i nie znałam już Liama, może mnie okłamał i zranił, ale doskonale wiedziałam, że w tym momencie jest wzruszony. –Ali nie zrozum mnie źle, ale dlaczego do mnie zadzwoniłaś?
-Bo panikowałam. Tak jak za pierwszym razem.
-Ale dlaczego zadzwoniłaś akurat do mnie? Chodzi mi o to, że przecież mnie nie lubisz.
-To nie do końca prawda. Lubię cię, ale szczerze mówiąc nie ma pojęcia, dlaczego zadzwoniłam- odpowiedziałam i usłyszałam śmiech bruneta.
-Czy to coś zmienia? Ta rozmowa?- zapytał a ja zaczęłam się zastanawiać czy na serio mu na tym zależy.
-Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Rozumiem. Moglibyśmy się kiedyś spotkać?- Liam zadał mi kolejne trudne pytanie, na które nie miałam prostej odpowiedzi. Bo z jednej strony chciałam to zrobić a z drugiej nie byłam pewna. Moje relacje z wieloma osobami miały status 'to skomplikowane'.
-Ostatnio jestem mega zapracowana i nawet nie umiem określić kiedy miałabym mieć trochę wolnego czasu- odpowiedziałam i właściwie była to prawda. Nie miałam czasu nawet by iść z Harrym na obiecaną randkę.
-Spoko. Ale gdybyś jednak znalazła trochę czasu to miło by było pójść na kawę czy coś.
-Gdy znajdę trochę czasu dam ci znać- powiedziałam, ale powinno to brzmieć nieco inaczej. Gdy będę gotowa by spotkać się z tobą twarzą w twarz dam ci znać.
-Świetnie. W takim razie do zobaczenia?
-Do zobaczenia- rozłączyłam się i podałam Steve’owi komórkę. Mężczyzna nie zadawał pytań tylko kazał mi się szykować, bo musiałam wyjść z domu za jakieś pięć minut. Gdy dotarłam na miejsce zachowywałam się już zupełnie profesjonalnie. Przestałam tak bardzo panikować. Denerwowałam się, ale to był ten dobry stres. Właściwie zaczęłam czuć podekscytowanie i radość a kiedy Harry dotarł na miejsce czułam się świetnie. Oczywiście minutę przed występem miałam mini zawał spowodowany strachem. Przed oczami miałam siebie potykającą się na scenie albo zapominającą słów piosenki. Niczego nie ułatwiły światła, które dosłownie mnie oślepiły, gdy modląc się o to żeby dobrze mi poszło wchodziłam na scenę. Podeszłam do statywu i nawet nie miałam chwili by cieszyć się, że udało mi się nie przewrócić. Dotknęłam mikrofon, ale nie zaczęłam jeszcze śpiewać i to był najbardziej stresujący moment podczas tego wieczora. Przymknęłam na moment oczy i usłyszałam melodię. I zaczęłam śpiewać. Byłam wzruszona chyba tak samo bardzo jak zdenerwowana. Gdy otworzyłam oczy odważyłam się i spojrzałam w miejsce gdzie miała siedzieć Barbra. Zobaczyłam ją i myślałam, że to wszystko mi się śni. Ale dopiero kiedy spojrzałam na Harry’ego poczułam, że zdenerwowanie ustępuje miejsca radości. I miłości. Wybrałam tę piosenkę specjalnie, bo chciałam ją zaśpiewać dla niego. I właściwie nie ważne czy śpiewając ją miałam oczy otwarte czy zamknięte, bo cały czas widziałam Harry’ego. Śpiewałam o nim i dla niego.
-Byłaś świetna- powiedział Steve kiedy znalazłam się za kulisami.
-Nie wiem jaka byłam, denerwowałam się. Ale na koniec spojrzałam na nią i w sumie nie wiem czy się ukłoniłam, ale biła mi brawo. Rozumiesz?!
-Nie wyglądałaś na zdenerwowaną i zazdroszczę ci, że taka legenda cię oklaskiwała. Ale jakby miała tego nie robić po takim występie?- ja zaczęłam pozbywać się kabelków, które miałam przyczepione do sukienki a mój przyjaciel słodził mi jeszcze jakieś dwie minuty.
-Ali Rose- usłyszałam tuż przy uchu rozpoznając ten głos. Odwróciłam się i uśmiechnęłam szeroko do chłopaka, który stał przede mną.
-Grant Gustin- powiedziałam i uściskałam bruneta. Poznałam go w totalnie nieoczekiwanej sytuacji. Wbrew pozorom nie spotkałam go na jakiejś gali czy imprezie branżowej. Ja poznałam go, kiedy Kurt wyjechał i zostałam u Blaine’a na noc żeby nie było mu smutno. Rano, kiedy weszłam do kuchni przeżyłam szok, bo mój przyjaciel pił kawę z Grantem. Później okazało się, że brunet zna Flasha* bo chodzili do tej samej szkoły i uczęszczali na te same zajęcia artystyczne.
-Dałaś czadu, Barbra wyglądała na taką dumną- Grant Gustin był zdecydowanie jedną z najbardziej pozytywnych osób jakie poznałam. Zawsze uśmiechnięty i do tego niesamowicie skromy. Znałam go już dwa lata, jego popularność z dnia na dzień rosła a on wciąż pozostawał tak samo uroczy i nieco dziwny jak wtedy, kiedy go poznałam. A nasze pierwsze spotkanie nie należało do najsubtelniejszych. Weszłam do kuchni w samych majtkach i bokserce, bo przecież Blaine’a i tak nie interesowały moje cycki i tyłek. Był gejem. Ale kiedy tam wparowałam w takim stroju zrobiłam się czerwona tak samo jak Grant. Zrobiło się niezręcznie a my uściskaliśmy sobie dłonie, przedstawiliśmy się i zamierzałam wyjść i ubrać się w coś odpowiedniego. Odwracając się trąciłam łokciem kubek z kawą, który Blaine postawił na blacie a spadając jego zawartość, czyli gorąca kawa, wylała się prosto na nogę bruneta. Poparzyłam mu nogę znając go trzydzieści sekund. Później przez pół godziny go przepraszałam a on siedział z workiem lodu na udzie. Nie był na mnie zły. Martwił się tylko jak da radę wytrzymać cały dzień w swoim stroju superbohatera mając udo poparzone wrzątkiem. Cóż, nienajlepsze pierwsze wrażenie. Dzięki Bogu kolejne nasze spotkania były już bardziej udane i co może było nieco dziwne, ale zawsze czułam, że jest między nami jakaś chemia.
-Zabawny jesteś wiesz?
-Wiem.
-Skarbie, byłaś świet...na- obok mnie pojawił się Harry, który zmierzył i mnie i mojego rozmówcę i nie wiem, co stwierdził, ale objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Harry to jest mój znajomy Grant, Grant to Harry, mój chłopak- obaj panowie przedstawili się sobie jeszcze raz i podali sobie dłonie i mimo tego, że przedstawiłam Harry’ego, jako mojego chłopaka on nadal trzymał mnie u swego boku. Ale przynajmniej się uśmiechnął.
-Ali zaraz dalsza część koncertu- mój chłopak zwrócił się do mnie przerywając tym samym ciszę, która nagle nastała.
-Jasne. Miło cię...
-Poczekaj! Ali mam pewną informację, która z pewnością cię zainteresuje- słowa chłopaka mnie zainteresowały, bo niby jaką informację mógłby dla mnie mieć.
-Słucham.
-Wiem, że starasz się o rolę w Les Mis- powiedział.
-Owszem.
-Ja także. Byłem przedwczoraj na ostatnim castingu do roli Mariusa. Dzisiaj do mnie zadzwonili i dostałem tę rolę.
-Serio? Gratuluję! A co z Flashem?- nie wiedziałam, że chłopak wraca na Broadway. Wiedziałam, że zanim został superbohaterem grał na deskach Broadway’u, ale myślałam, że teraz nie ma czasu na coś innego poza serialem.
-Aktualnie mam przerwę, dość długą. Wiesz przerwa zimowa plus nagrania kaskaderskie, w których nie gram. Ale nie ważne. Facet, który do mnie dzwonił powiedział mi, że mam przyjść na castingi, które odbędą się w przyszłym tygodniu i kiedy byłem tam ostatnio przypadkowo dowiedziałem się, że wtedy masz przesłuchanie. Prawda?
-Tak, w czwartek w przyszłym tygodniu.
-Przypadkowo?- zainteresował się Harry. Wydawał się dziwnie podejrzliwy a ja wiedziałam, że załączyła mu się zazdrość. Dawniej Harry był zazdrosny o wszystkich. Teraz nie wydawał się taki zaborczy, ale najwyraźniej postrzegał Granta jako swoją konkurencję.
-Po prostu usłyszałem jak wymieniali kilka nazwisk i padło nazwisko Ali. Wracając do sedna, przygotuj sobie scenę śmierci Éponine. Kazali mi to przećwiczyć więc to będziesz musiała grać na castingu.
-Bardzo ci dziękuję za tą informację- powiedziałam nie kryjąc wdzięczności.
-Nie ma sprawy- chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko a przez to, że jego uśmiech był zaraźliwy też zaczęłam się do niego szczerzyć.
-Naprawdę, sprawiłeś właśnie, że zaoszczędzę sobie wiele nerwów.
-Jak mówiłem, nie ma sprawy. Masz mój numer?- zapytał a ja walczyłam z tym żeby nie wybuchnąć śmiechem widząc, jakiego głupka robi z siebie Harry przyjmując jakiś dziwny wyraz twarzy, który nie wiedziałam, co ma znaczyć.
-Tak, gdzieś mam.
-Super, gdybyś miała jakieś pytania śmiało dzwoń albo pisz. A teraz was nie zatrzymuję- powiedział, spojrzał gdzieś za nas i pomachał w tamtym kierunku ręką. -Miło było cię poznać Harry. Jestem twoim fanem. Jesteś, myślałem, że się zgubiłaś- powiedział do dziewczyny, która do niego podeszła i chwyciła go za rękę.
-To ty zgubiłeś mnie. O hej, jestem Caitlin.
-Ali- uśmiechnęłam się do dziewczyny i podałam jej dłoń.
-Harry- brunet zrobił dokładnie to, co ja przy okazji zmieniając swoją postawę i minę i nie wyglądał już jak pajac.
-Grant- chłopak wyciągnął swoją dłoń w naszym kierunku i przez pierwsze dwie sekundy patrzyliśmy na niego jak na debila. Później ja zaczęłam się śmiać a Caitlin wyglądała jakby była zawstydzona postawą swojego chłopaka.
-Żartowniś. Dzięki za informacje, co do castingu, jeśli coś by się zmieniło albo miałbyś jeszcze jakieś wieści to dzwoń do mnie.
-Oczywiście.
-W takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia. Pozdrów Blaine’a!- powiedział i on z dziewczyną poszli w lewo a my z Harrym w prawo. I dopiero kiedy zajęliśmy swoje miejsca na widowni odezwałam się do niego.
-Byłeś zazdrosny- stwierdziłam i spojrzałam na jego piękną twarz.
-Jak cholera- zdecydowanie Harry umiał mnie zaskoczyć. Myślałam, że powie, że coś mi się przewidziało a nie, że się po prostu przyzna.
-A potem zobaczyłeś, że on jest zajęty i wyluzowałeś.
-Nie. Potem uświadomiłem sobie, że to przecież dla mnie śpiewałaś całą sobą dziś wieczorem.

***

-No, bo ty nie rozumiesz jak on mnie czasami irytuje!- niekiedy ciężko jest był przyjaciółką pary. Podczas kłótni nie chcesz trzymać żadnej ze stron. Nie chcesz się wtrącać, bo kochasz obie osoby tak samo.
-Czym dokładnie?- zapytałam wzdychając i marząc o tym by Harry przestał gadać przez telefon i by to on słuchał narzekań Kurta.
-Tym swoim narzekaniem- odpowiedział a ja się zaśmiałam. To on właśnie marudził jak jakiś stary dziad.
-Ty też narzekasz. I ja narzekam. Wszyscy narzekają- powiedziałam starając się ze wszystkich stron być w dalszym ciągu Szwajcarią.
-Nie rozumiesz- westchnął i spojrzał na drzwi z nadzieją, że Harry opuści kuchnię i będzie mógł mu się żalić.
-Najwyraźniej nie. I jak, dobrze wyglądam?- zapytałam chcąc zmienić temat i poznać opinię przyjaciela. Kurt miał pewną zaletę, która przez większość ludzi z pewnością była postrzegana, jako wada. Był szczery. Zawsze mówił mi prawdę. Kiedy wyglądałam źle nie miał oporów by mnie o tym poinformować.
-Oczywiście. Trzy ważne imprezy w ciągu czterech dni. Imponujące- chłopak nieco się rozchmurzył i spojrzał na mnie dość dziwnie.
-I wszystkie mega stresujące. Od tygodnia nic nie jem z nerwów. Myślałam, że bardziej niż podczas występu już nie będę się stresować, ale teraz już sama nie wiem.
-Dzisiaj zdecydowanie nie musisz się stresować. Będziesz musiała tylko pięknie wyglądać i się uśmiechać- miał rację. Przecież to nie jest żaden wyczyn, prawda? Kroczyć po czerwonym dywanie, patrzeć w obiektywy aparatów i przykleić na twarz uśmiech. Co w tym trudnego? Każdy by sobie z tym poradził. Ale mimo mojego niemałego doświadczenia z czerwonego dywanu tym razem było inaczej.
-A co jak obcas zapląta mi się w sukienkę i padnę jak długa przed tymi fotografami?- powiedziałam, mimo że tak naprawdę wcale się tego nie bałam. Nie tym razem.
-Uczepisz się jego ramienia i on cię uratuje- Kurt uważał, że z Harrym stanowimy piękną parę, która pokonała przeciwności losu by być razem. Dwójka ludzi, których miłość była tak wielka, że przetrwała sprzeciw całego świata i upływ czasu. Oczywiście, że przesadzał. Wyolbrzymiał to wszystko. Ale tak się składało, że chłopak był niepoprawnym romantykiem. Widział epicki romans wszędzie, nawet tam gdzie go nie było.
-No nie wiem. Myślałam, że to dobry pomysł. Pojawić się z nim na tej premierze. Ale teraz nie jestem tego taka pewna. Dawniej nigdy nie chodziliśmy razem na żadne tego typu wydarzenia- odpowiedziałam i spojrzałam na wyświetlacz komórki. Wiedziałam, że już czas i zaraz Harry wejdzie do pokoju i powie, że musimy już jechać.
-Dlaczego?- zapytał jakby nie do końca rozumiał, co mam na myśli.
-Bo nie chciałam żeby ludzie myśleli, że chcę na tym skorzystać.
-A teraz się zgodziłaś. Dlaczego?
-Bo nie muszę nikomu udowadniać, że sama zapracowałam sobie na to, co mam- odpowiedziałam uświadamiając sobie, że to tyko połowa prawdy. Drugą połowę stanowiła chęć bycia tam z nim. Po prostu. W tak ważnym dniu chciałam dzielić jego radość. Tym bardziej, że wiedziałam, że on też tego chce.
-Więc, dlaczego się boisz? Przecież nie, że się potkniesz, chodziłaś już nie raz w długich sukniach i olśniewałaś wszystkich wokół.
-Boję się, że ktoś coś powie. Że fotograf albo ktoś z tłumu krzyknie coś obraźliwego. Że ktoś obrazi jego albo mnie.
-Ali nie przejmuj się tym- Kurt zrobił taką minę jakby usłyszał właśnie najgłupszą głupotę na świecie.
-Ale ja nie przejmuję się tym, że ktoś zrani moje uczucia. Kiedyś może i poczułabym się dotknięta i przez tydzień chodziłabym jak cień samej siebie zastanawiając się, co tej osobie zrobiłam. Nie o to chodzi. Ja po prostu boję się, że ktoś popsuje Harry’emu ten wieczór. Przeze mnie. To jego pierwsza taka premiera. Film, który powstał nie dla jego fanów, tylko film, w którym Harrym mógł pokazać się od zupełnie innej strony. Nawet nie wiesz, jaki on jest z tego dumny. Z tego filmu jest dumny. Dlatego chcę by to był idealny wieczór. Ale wiem też, jacy są paparazzi, wiem też, że przyjdą tam ludzie z zewnątrz. Zwykli fani, którzy bywają nieobliczalni. A nie ukrywajmy, wiem co o nas piszą i wiem, że nie wszyscy są zachwyceni tym, że znowu jesteśmy parą.
-Rozumiem i wiesz, co ci powiem? Wyluzuj- zaśmiałam się słysząc jego słowa. Bo moje obawy były jak najbardziej uzasadnione. A on wyolbrzymił a właściwie stworzył problem, przez który siedział na mojej kanapie zamiast na swojej.
-Ja mam wyluzować? To ty siedzisz tutaj obrażony zamiast spędzać cudowny wieczór z chłopakiem.
-Cudowny wieczór z chłopakiem? Ze mną zawsze wszystko jest cudowne, poczekaj tylko na dzisiejszą noc skarbie- wywróciłam oczami słysząc słowa Harry’ego.  Zamierzałam mu jakoś dogryźć, ale gdy się odwróciłam i zobaczyłam jak wygląda znowu na moment mnie zamroczyło.
-To miało być romantyczne?- zapytałam i dałam mu całusa w usta zapominając, że nie powinnam tego robić mając pomalowane usta.
-Zdecydowanie tak- powiedział i spojrzał na Kurta, który pokazał mu, że ma moją szminkę na wargach, przez co Harry zaczął je oblizywać i przestał wyglądać już tak pięknie. Z tym językiem jeżdżącym po ustach wyglądał troszkę śmiesznie i mega seksownie.
-Zdecydowanie inaczej niż ja pojmujesz romantyzm- odwróciłam się do bruneta plecami, bo jego zachowanie zaczęło mnie nieco rozpraszać. Wtedy Harry mnie objął a Kurt trzymał w dłoni telefon i patrzył na nas z uśmiechem na twarzy.
-Zdecydowanie to wy jesteście uroczy. Uśmiech- powiedział mój przyjaciel i zrobił nam zdjęcie, które z pewnością zamierzałam wywołać nazajutrz.
-Sam jesteś uroczy- posłałam Kurtowi niewidzialnego buziaka a Harry w końcu powiedział słowa, które sprawiły, że kolejny raz w ciągu naprawdę kilku dni przeżyłam mini zawał.
-Musimy już wychodzić, samochód czeka na dole. Kurt idziesz z nami?
-Nie, on zostaje. Pokłócił się z Blainem- powiedziałam, pokiwałam z dezaprobatą głową starając się wyglądać na wyluzowaną i pewną siebie i dokładnie w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
-Chyba o wilku mowa- powiedział Harry i dziwnie poruszył brwiami.
-Otworzę mu- zaoferowałam i cieszyłam się, że przeciągnę nasze wyjście, chociaż o jakieś dziesięć sekund.
-Pff, nie wiem, po co tu przyszedł- Kurt przyjął postawę napuszonego pawia a Harry zaczął się śmiać. Ignorując ich obu poszłam otworzyć drzwi. A kiedy to zrobiłam przeżyłam coś więcej niż szok. Tego nie można było nawet określić mianem zawału. Gdy zobaczyłam osobę stojącą przede mną myślałam, że oszalałam. Że mam jakieś omamy. Urojenia. Bo przecież ona nie mogła być prawdziwa. Przez kilka sekund, a może kilkanaście, nie oddychałam. Zorientowałam się, że w płucach brakuje mi powietrza dopiero, kiedy wzięłam głęboki wdech.
-Nina?- zapytałam jak ostatnia kretynka nie wierząc własnym oczom.
-Tak, to serio ja. Wiem, że się tego nie spodziewałaś. Mogę wejść?

* The Flash- serial o superbohaterze (na podstawie komiksu)


Heeej!
Cytat z początku rozdziału pochodzi z piosenki "My Man" z musicalu Funny Girl, którą Ali śpiewa w tym rozdziale. Tutaj macie jej występ: My Man - Lea Michele 
Tłumaczenie cytatu:
Och, mój mężczyzna, kocham go tak bardzo
On nigdy się nie dowie
Całe moje życie to czarna rozpacz
Ale nie dbam o to
Kiedy on bierze mnie w swoje ramiona
Świat jest jasny, idealny
Co to za różnica, jeśli powiem
Odejdę
Kiedy wiem, że pewnego dnia wrócę na kolanach
Czymkolwiek mój mężczyzna jest
Jestem jego na wieki wieków
Przepraszam za wszystkie błędy!
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)
Do następnego!

PS I love youuu all! <3



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz