środa, 3 lutego 2016

Rozdział 12





„When he holds you close, when he pulls you near
When he says the words you've been needing to hear
I'll wish I was him 'cause those words are mine
To say to you till the end of time
Yeah, I will love you baby - always”

Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że Nowy Jork będzie moim domem. Że to wielkie miasto, absolutne centrum współczesnego świata, stolica mody, teatru, muzyki, miejsce w którym można znaleźć ludzi wszelkich wyznań, narodowości, poglądów stanie się miejscem, które będzie idealne także dla mnie. Odnalazłam siebie właśnie w Nowym Jorku. Poznałam nowych, wspaniałych, utalentowanych ludzi, którzy sprawili, że na nowo uwierzyłam, że spełnianie marzeń to nie tylko mit. To nie bajka, którą czyta się dzieciom na dobranoc. Spełnianie marzeń to rzeczywistość. Wszystko bowiem zależy od nas. Od tego czy nam się chce, czy nie boimy się zaryzykować, czy po upadku powstaniemy by dalej dążyć do celu. I właśnie Nowy Jork był idealny by do tych celów dążyć. By się doskonalić. By po każdym upadku uczyć się wstawać. I chyba dlatego, że to właśnie w tym mieście to wszystko zrozumiałam tak bardzo je kochałam dosłownie za wszystko, nawet za te głupie korki w których musiałam stać i tracić czas.
-Brody!- wykrzyknęłam podekscytowana i mimo że fryzjerka układała mi właśnie włosy wstałam z fotela i ruszyłam prosto na chłopaka.
-Hej mała- powiedział cicho ściskając mnie mocno.
-Dawno cię nie widziałam, bicepsy chyba ci nieco urosły- powiedziałam i zaczęłam ściskać jego rękę, przez co chłopak się zaśmiał.
-Ostatnio więcej pakuję na siłowni- odparł a wyraz jego twarzy mówił, że jest usatysfakcjonowany tym, że to zauważyłam.
-Ali proszę usiądź, muszę skończyć- powiedziała Angela, która układała mi włosy. Cóż układała mi je już jakaś godzinę, bo co chwilę ktoś przychodził a ja zachowywałam się jak dziecko z ADHD i nie mogłam usiedzieć na miejscu. Najpierw był Kurt, później dołączył do nas Blaine, później przyjechała Cami z mężem i córeczką i samo tak jakoś wychodziło, że nie mogłam usiedzieć na miejscu.
-Gotowy na występ numer jeden?- zapytałam chłopaka, kiedy posłusznie usiadłam na fotelu posyłając przy tym Angeli przepraszające spojrzenie. Brody był jednym z moich gości na trasie. Miał mi towarzyszyć podczas trzech koncertów, bo aż tyle miałam ich zagrać w Nowym Jorku. Nie miałam pojęcia jakim cudem wszystkie trzy występy zostały wykupione. Ostatnie trzy koncerty. Moja trasa po Stanach kończyła się właśnie w Nowym Jorku, tak jak chciałam.
-Oczywiście- odpowiedział a pewność siebie biła od niego niczym blask od słońca. Brody był bowiem utalentowany, tańczył do tego śpiewał, miał idealnie wyrzeźbione ciało, był miły, pracowity i oczywiście mega przystojny. Wcale mu się nie dziwiłam, że był pewny siebie. Właściwie to on był jedną z osób, która uczyła tej pewności właśnie mnie.
-To świetnie, dostałeś cały plan występu, tak?
-Tak, doskonale wiem co robić. Widziałaś nagranie? Wyszło naprawdę dobrze.
-Widziałam i jestem zachwycona- wiosną nagrywałam kilkanaście różnych filmików z każdą osobą, która występowała ze mną podczas trasy. Były to krótkie scenki opowiadające jakieś historie, później na koncercie z każdym gościem odgrywaliśmy daną scenkę „na żywo”, co było totalnie zabawne i dodawało każdemu koncertowi oryginalności i sprawiało, że na każdym koncercie czekała na moich fanów inna niespodzianka. Filmik mój i Brody’ego był taneczny, beztroski i całkiem seksowny.
-Zdradzę ci, że nawet Cassie się spodobał- powiedział a ja byłam pewna, że mam wytrzeszcz oczu niczym mały głód z reklamy Danio.
-Jestem w szoku, jej się podobało coś w czym brałam udział?
-Ali, powiem więcej… Wydaje mi się nawet, że Cassie się za tobą stęskniła- okej, teraz nie pozostało mi nic innego jak zbieranie szczęki z podłogi.
-Chyba mówimy o kimś innym albo Cassandra July przechodzi jakiś szok osobowościowy- powiedziałam a Brody zaczął się śmiać. Później rozmawialiśmy o tym co się u nas wydarzyło, chłopak opowiadał o tańcu, o nowych projektach, w które jest zaangażowany. Cudownie było wrócić do nich, do tych wszystkich ludzi, którzy byli teraz w moim życiu. Do Kurta, Blaine’a… Do osób, które były mi bliskie, do osób, które pomogły mi otworzyć się na świat i ludzi po wszystkim co przeszłam. Jednocześnie jakaś część mnie pierwszy raz czuła, że tak naprawdę do pełni szczęścia kogoś mi brakuje i wiedziałam, w głębi serca wiedziałam, że nie chodziło o Jesse’ego, który nie mógł być ze mną podczas tych koncertów... Myślałam o Harrym właściwie nieustannie. Ale nie tylko o nim. Myślałam o Louise, która nagle znowu zaczęła do mnie dzwonić. O Liamie, który postanowił odnowić ze mną kontakt i regularnie do mnie pisał, myślałam o Joshu, który wysyłał mi snapy, myślałam o każdej osobie, która nagle sobie o mnie przypomniała… I zastanawiałam się na ile to wszystko jest szczere? Przecież wcześniej każdy miał mnie w dupie. Zostawili mnie w najgorszym momencie a teraz wracają jak jest dobrze. Harry mnie zranił, ale nie tylko on. Nie tylko przez niego przestałam ufać ludziom, ale przez nich wszystkich. Przez nich tak ciężko jest mi się otworzyć i zaufać. Bo skąd mam wiedzieć jak zachowają się osoby, które nazywam przyjaciółmi, kiedy spotka mnie coś złego? Kto przy mnie zostanie? Cóż, wiedziałam, że zawsze będę miała Zuzę, Nialla i Zayna i wydawało mi się, że Kurt, Blaine czy nawet Brody będą ze mną. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Właściwie odzyskałam ją dzięki nim… Ale wcześniej przecież też wydawało mi się, że Louise czy Liam są moim przyjaciółmi i jak się później okazało przeliczyłam się i to grubo…
Mój czas w Nowym Jorku mijał mi totalnie bezproblemowo. Pierwszy koncert był naprawdę świetny i dałam siebie jeszcze więcej niż zwykle. Tak samo było w przypadku drugiego show. Wszystko przebiegało zgodnie z planem a kiedy koncert się skończył totalnie wykończona wsiadłam do samochodu a Brody odwiózł mnie do domu. Po tym jak się z nim pożegnałam i wygramoliłam się z auta powoli i nieco niezgrabnie dowlekłam się do apartamentowca, w którym mieszkałam. Właśnie zamierzałam wejść do lobby, kiedy zobaczyłam w odbiciu szklanych drzwi, że za mną pojawiła się ciemna, zakapturzona postać. Czyjaś ręka złapała mnie za ramie i zamierzała odwrócić w swoją stronę. Jako że przeszłam kurs samoobrony zadziałałam instynktownie. Napięłam nieco mięśnie i a wolną ręką wykonałam szybki ruch i walnęłam mojego napastnika łokciem w brzuch, następnie szybko się odwróciłam i kopnęłam go w krocze, przez co postać wylądowała na kolanach. W ostatnim odruchu zamierzałam walnąć go pięścią w nos, ale napastnik się odezwał.
-Ali to ja- powiedział a właściwie wyjęczał nie ukrywając, że nieźle mu przywaliłam.
-Oszalałeś?! Mogłam ci zrobić krzywdę!- powiedziałam i zdjęłam kaptur z jego głowy.
-Chciałem ci zrobić niespodziankę- jego głos nie był już tak wysoki jak chwilę wcześniej a ja teraz ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
-I zrobiłeś- powiedziałam wybuchając po chwili tak samo gromkim śmiechem jak Horan. –Na przyszłość po prostu nie zachodź mnie od tyłu jak jakiś psychopata co chce mnie zamordować.
-Możesz być pewna, że to był pierwszy i ostatni raz- odpowiedział a ja podałam mu rękę i pomogłam wstać, po czym wyściskałam go mocno. –Dziewczyno, niby jesteś taka malutka, ale siłę to ty masz jak facet. Nie mam pojęcia po co Steve wszędzie z tobą chodzi skoro ewidentnie nie potrzebujesz ochroniarza- dodał a w jego oczach widziałam rozbawienie, ale przede wszystkim podziw.
-Za to ty ewidentnie nie powinieneś ruszać się bez ochrony- powiedziałam a jego mina była po prostu epicka. -Właściwie, co ty tu robisz?- zapytałam, kiedy weszliśmy do lobby.
-Za dwa dni mam koncert w Filadelfii, ale zatrzymałem się tutaj- wyjaśnił krótko i zwięźle.
-Dlaczego wcześniej nic nie mówiłeś? Mógłbyś przyjść na mój koncert, jutro jest ostatni.
-W sumie wyszło to całkiem spontanicznie i wiem, że jest ostatni i to jest jeden z powodów mojej spontanicznej decyzji- kiedy weszliśmy do mieszkania mój przyjaciel od razu poszedł do kuchni gdzie zrobił dla nas kolację, podczas gdy ja się przebierałam. Później rozsiadł się wygodnie zajmując prawie całą kanapę w salonie i zgodnie postanowiliśmy się upić. Właściwie to Niall postanowił a ja dotrzymywałam mu towarzystwa upijając się przy okazji. Od tego całego zdarzenia na after party i później, w przymierzalni naprawdę miałam ochotę się upić. Miałam wyrzuty sumienia i cała ta sytuacja mnie po prostu przytłaczała. Jak się okazało alkohol sprawił, że byłam bardziej podatna na zrobienie jakieś głupoty. Zaczęłam od zaobserwowania Harry’ego na wszystkich możliwych portalach, na których miał konto a skończyłam na wysłaniu do niego smsa. Wzięłam od Nialla jego numer, właściwie Horan nieco mnie do tego podpuścił, dlatego zrobiłam to totalnie jawnie, po prostu rozmawiałam z nim o Harrym i poprosiłam go o jego numer i napisałam do bruneta wiadomość. Jakże głupią wiadomość. „Możemy pogadać… Jeśli wciąż chcesz. A.”…

***

Bon Jovi  to amerykański zespół rockowy założony w 1983 roku przez Johna Bongiovi znanego całemu światu jako Jon Bon Jovi. Zespół ten dał nam tak wspaniałe hity jak Livin’ On A Prayer, Always, Never Say Goodbye, It’s My Life czy I’ll Be There For You. W 2017 roku ten wspaniały zespół wydał kolejną genialną płytę i to właśnie z tej okazji oraz w związku z premierą filmu Jona, w Nowym Jorku odbywało się przyjęcie, na które zostałam zaproszona. Po tym jak Jon zauważył mnie podczas imprezy charytatywnej ‘No More Racism’ rok wcześniej, zostałam zaproszona przez niego do współpracy. Nagraliśmy piosenkę, która została użyta w filmie, w którym Jon grał. Nie miałam zielonego pojęcia, czym sobie zasłużyłam na takie wyróżnienie i dlaczego tak bardzo spodobał mu się mój głos, ale kiedy Olivia zadzwoniła i powiedziała mi, że sam Jon Bon Jovi zaprosił mnie do współpracy myślałam, że to żart. Później okazało się, że to prawda. Mogłam wpisać do życiorysu „nagrałam piosenkę z Jonem Bon Jovim” i to chyba był przełomowy moment w moim życiu. To wtedy naprawdę uwierzyłam w siebie, w końcu poczułam, że robię to, co robię nie przez przypadek. Poczułam, że naprawdę jestem do tego stworzona i zaczęłam się tym cieszyć.
Przyjęcie i mini koncert odbywały się w restauracji jednego z najbardziej luksusowych hoteli w Nowym Jorku. Wśród zaproszonych gości byli nie tylko muzycy, ale także aktorzy, którzy grali z Jonem w filmie. Oczywiście jednym z gości był Harry. Nie chciałam go spotkać z kilku powodów. Wciąż miałam w pamięci to, co wydarzyło się na after party po TCA, co stało się później między nami w przebieralni oraz co zrobiłam parę dni temu. Napisałam do niego. I wiedziałam, że Harry naprawdę chce ze mną porozmawiać. Nie chciałam doprowadzić do żadnej sensacji, dlatego nie chciałam by Jesse mi towarzyszył, nie chciałam by tam był... Ale on pojawił się u mnie pięć minut przed wyjściem, ubrany w garnitur i po prostu postawił mnie przed faktem dokonanym. Oczywiście byłam na niego zła. Mówiłam mu, że mi nie ufa, starałam się wszystko obrócić tak żeby wyszło, że to jego wina, choć w głębi serca wiedziałam, że nie powinnam w ogóle go prosić o to bym poszła tam sama. Byłam na niego wkurzona, dlatego, że chciałam po prostu być tam sama… Bez niego. Na miejsce zajechaliśmy pokłóceni. Nasze problemy zepchnęliśmy jednak na bok i pozowaliśmy do zdjęć razem, później ja pozowałam sama i w towarzystwie innych gwiazd. Okazało się, że Ashton Kutcher to całkiem zabawny koleś... Po pozowaniu i zrobieniu milionów zdjęć w końcu przeszliśmy do tej właściwej części wieczoru. Najpierw miał być koncert. Wszyscy goście mieli przypisane miejsce przy odpowiednim stoliku i kiedy do niego dotarłam zobaczyłam Harry’ego. Kiedy mnie zobaczył spojrzał na mnie z podziwem. Otworzył nawet usta, które po chwili ułożył w piękny uśmiech. Trwało to chwilę, do momentu, w którym za mną pojawił się Jesse a Harry automatycznie przestał się uśmiechać. Odwrócił się w przeciwną stronę i zajął miejsce przy stoliku oddalonym o kilkanaście metrów od mojego. Usiadł koło jakiegoś mężczyzny, którego nie mogłam rozpoznać ze względu na to, że był odwrócony. Bez problemu z kolei rozpoznałam dziewczynę, która podeszła do nich po kilku minutach i usiadła obok Harry’ego. Gemma. Początkowo nie rozumiałam, dlaczego czuję taką niechęć patrząc na nią jednak później zaczęły przypominać mi się słowa jej wiadomości. Kiedy było ze mną źle i prosiłam ją o pomoc a ona… potraktowała mnie jak gówno. Gemma była kolejną osobą, która mnie olała. Właściwe ona nie tylko mnie olała, ona dodatkowo mnie obraziła, praktycznie nazwała karierowiczką. Była jedną z tych osób, na których zawiodłam się najbardziej. A teraz siedziała sobie jak gdyby nigdy nic. Uświadamiając to sobie poczułam jak zaczyna wypełniać mnie złość. Złapałam dłoń Jesse’ego i kątem oka widziałam, że chłopak na mnie spogląda zapewne zdziwiony tym nagłym gestem. Po chwili podążył za moim wzrokiem i wiedział już na kogo patrzę, dlatego by dodać mi otuchy objął mnie ramieniem. Jesse może nie był wtajemniczony w to wszystko co mnie spotkało, ale wiedział, że uważałam Gemmę za przyjaciółkę i wiedział, że potraktowała mnie źle bo mu o tym powiedziałam. Gapiłam się na nią i na Harry’ego, który coś szeptał jej na ucho a kiedy skończył dziewczyna się odwróciła i na mnie spojrzała. Posłała mi delikatny uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Zamiast tego uniosłam głowę wyżej i spojrzałam na nią z takim wyrzutem, że uśmiech zniknął z jej twarzy i doskonale wiedziałam, że poczuła się niekomfortowo. Patrzyłam prosto w jej oczy tak długo aż nie mogła już znieść mojego wzroku i odwróciła się i zaczęła mówić coś swojemu braciszkowi, który po kilku sekundach oczywiście na mnie spojrzał, przez co stałam się jeszcze bardziej poirytowana. Najwyraźniej rodzeństwo Styles’ów nie ma taktu i zamierzali mnie jawnie obgadywać. Początkowo mega mi to przeszkadzało, Jesse’emu zresztą też, jednak kiedy zaczął się koncert postanowiłam włożyć całą energię w to, żeby się skupić na rozmowie z osobami, które siedziały z nami przy stoliku i muzyce a nie na przejmowaniu się tym co mówi o mnie ta dwójka. I o dziwo szło mi to całkiem nieźle. Najpierw rozmawiałam z Ashtonem, który poza tym, że pozował ze mną na ściance okazał się być jednym z moich współtowarzyszy już podczas imprezy siedząc obok mnie. Udawałam, że wszystko gra i wcale nie czuję się niekomfortowo, do pewnego momentu. Co prawda Harry zerkał na mnie co jakiś czas, właściwie średnio, co dwie sekundy co wychwycił nawet Ashton, ale starałam się go ignorować. Wiedziałam, że liczył, że to na tej imprezie ze mną pogada, bo tak jakby dałam mu znać przez sms, że raczej będę sama, ale wszystko co do niego pisałam było efektem upojenia alkoholowego i nie kontrolowałam tego co piszę… I tak mimo obecności Jesse’ego wzrok Harry’ego był na tyle natarczywy, że w końcu co jakiś czas i ja na niego spoglądałam. Początkowo były to ukradkowe spojrzenia, które z każdą chwilą stawały się coraz dłuższe. Starałam się skupić na muzyce, ale coraz bardziej potrafiłam się skupić jedynie na oczach bruneta. Jesse to widział i objął mnie ramieniem, praktycznie przytulił mnie do siebie i zaczął szeptać, że mam przestać, że nie podoba mu się to jak Harry na mnie patrzy, ale jeszcze bardziej nie podoba mu się to, że ja też na niego patrzę. I wtedy Jon zapowiedział kolejną utwór.
-Następna piosenka pochodzi z… roku 1994. Boże, część z was może być od niej młodsza albo niewiele starsza. Wydaje mi się jednak, że jest ona ponadczasowa. W końcu opowiada ona o miłości a takie utwory nigdy się nie starzeją- pierwsze dźwięki zaczęły wypełniać pomieszczenie a kiedy zdałam sobie sprawę z sensu słów tej piosenki miałam ochotę stamtąd uciec. „Always” to piosenka o chłopaku, który kocha dziewczynę, którą bardzo zranił, dziewczynę, która od niego odeszła. I teraz ta dziewczyna ma nowego chłopaka a on jest sam. Sam pogrążony w rozpaczy i miłości i nie może znieść widoku jej z innym. Wie, że mógłby zrobić dla niej wszystko, bo będzie ją kochał zawsze
This Romeo is bleeding
But you can't see his blood
It's nothing but some feelings
That this old dog kicked up
Nic nie mogłam poradzić na to, że musiałam w tym momencie spojrzeć na Harry’ego, który patrzył wprost na mnie.
It's been raining since you left me
Now I'm drowning in the flood
You see I've always been a fighter
But without you I give up
Chłopak nie przestawał na mnie patrzyć. Wcześniej chociaż udawał, że zerka, ale teraz miał po prostu wszystkich gdzieś. Patrzyliśmy na siebie tak jak kiedyś i Boże, to było po prostu cudowne. Patrzenie na niego w ten sposób.
Now I can't sing a love song
Like the way it's meant to be
Well, I guess I'm not that good anymore
But baby, that's just me
And I will love you, baby - always
Nic nie mogłam poradzić, że ta piosenka przemawiała do mnie bardziej niż powinna. To ja pierwsza odwróciłam wzrok. Na moment. I wtedy dotarło do mnie, że wtedy u Nialla kłamał. Powiedział, że mnie nie kochał, ale to nie była prawda. Kochał mnie. Kiedyś kochał mnie tak samo mocno jak ja kochałam jego. Byłam tego pewna.
Now your pictures that you left behind
Are just memories of a different life
Some that made us laugh, some that made us cry
One that made you have to say goodbye
Nie mogłam. Nie mogłam tam siedzieć i słuchać tej cholernej piosenki z Harrym gapiącym się na mnie w taki sposób. Przesiedziałam tam jeszcze jakieś pół minuty i po prostu udając, że dzwoni mi telefon wstałam skupiając na sobie wzrok wszystkich siedzących przy moim stoliku. Nachyliłam się nad Jessem i powiedziałam mu, że muszę odebrać, że to Olivia i to mega ważne i nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony zaczęłam stamtąd uciekać. Nie patrzyłam na nikogo, po prostu szłam przed siebie. Kiedy wyszłam z sali stanęłam na korytarzu i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, nie chciałam tam wrócić dlatego postanowiłam iść do toalety.
-Ali- usłyszałam za sobą. Osoba, przed którą uciekłam postanowiła mnie gonić. Jak zawsze.
-Harry muszę siku…- zaczęłam żałośnie..
-Nie musisz, musisz ze mną porozmawiać- powiedział i złapał mnie za rękę.
-To nie jest najlepsze miejsce…- Jesse widział, że Harry za mną wyszedł? Pewnie tak. Przyjdzie tutaj zaraz? Znowu się pobiją? Dlaczego moje życie musi być takie skomplikowane?
-Obiecałaś mi- chłopak był tak bardzo zdeterminowany a ja nie chciałam tego robić tam. Co jak Jesse zaraz przyjedzie? Jeśli tym razem się coś wydarzy nikt tego nie odkręci.
-Wiem, ale tutaj. Pogadam przy innej okazji…- zaczęłam, ale brunet uśmiechnął się nieznaczenie i mi przerwał.
-Wiedziałem, że tak będzie dlatego zatrzymałem się w tym właśnie hotelu, mam pokój na górze gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzać- kiedy z kieszeni marynarki wyciągnął kartę i pomachał mi nią przed oczami poczułam nagły wzrost poziomu adrenaliny we krwi. Jak zwykle w obecności Harry’ego.
-Jesse będzie się martwił.
-Mam to gdzieś- jego szczerość była dla mnie w tym momencie po prostu powalająca. Nie wiedziałam co w tym wszystkim było bardziej zaskakujące, fakt, że to kolejny raz kiedy wydaje się być naprawdę szczery czy to, że dałam mu się stamtąd wyprowadzić i po kilku minutach weszłam do jego apartamentu.
-Harry… Te kilka dni temu, kiedy pisałam do ciebie… tak jakby nie byłam wtedy sobą- zaczęłam, ale Harry był przygotowany na taki obrót spraw, bo od razu mi przerwał.
-Wiem, Niall mi powiedział, że piliście, ale i tak powiem w końcu to co mam do powiedzenia- nie ważne co zrobi, co powie nie mogę dać mu odczuć, że robi to na mnie wrażenie. Choćby nie wiem co się działo to ja muszę wygrać.
-W takim razie mów- wydusiłam z siebie kiedy on nagle zaczął milczeć jakby nie do końca wiedział jak ma zacząć.
-Pięknie wyglądasz- powiedział cicho przerywając milczenie.
-Dzięki- byłam niekwestionowaną mistrzynią w maskowaniu uczuć. Jego komplement wywarł na mnie ogromne wrażenie, ale nie dałam tego po sobie poznać. Zamiast tego usiadłam wygodnie na kanapie i starałam się udać zniecierpliwienie.
-Właściwie za każdym razem kiedy cię widzę wydajesz mi się jeszcze piękniejsza- po co on to mówi?! To wszystko jest nieźle popaprane!
-Harry możesz przejść do sedna. Cały czas chciałeś coś powiedzieć a teraz, kiedy już mnie tu zaciągnąłeś… Nie mam czasu siedzieć tu cały wieczór.
-Okej- powiedział tylko i spojrzał na moje usta. –Wiem, że to może zabrzmieć nieco śmiesznie, ale naprawdę nie wiem od czego zacząć. Właściwie cały czas myślałem co mam powiedzieć a teraz po prostu nie wiem- mówiąc to zerknął na mnie dwa razy, pociągnął za włosy i zaśmiał się nerwowo przez co zrozumiałam, że to dla niego naprawdę ważne.
-Harry jak nie wrócę za chwilę Steve zacznie mnie szukać, nie mogę sobie tak po prostu znikać - powiedziałam szczerze a on przeczesał dłonią włosy i nerwowo pociągnął za ich końce.
-Streszczę się. Nasze dwa pierwsze spotkania były przypadkowe- zaczął, ale przerwał stwierdzając chyba, że nie tak miał to wszystko zacząć a ja czułam, że coraz bardziej jestem nim zauroczona. –Chodzi o to, że kiedyś obiecałem coś sobie- ja też, pomyślałam. –Tak naprawdę nigdy nie liczyłem na to, że cię spotkam… Boże- westchnął głośno a ja chyba pierwszy raz w życiu widziałam go takiego. Tak bardzo zdenerwowanego i onieśmielonego moją osobą. –Nasze dwa pierwsze spotkania były przypadkowe- powtórzył i nieco się przy tym skrzywił i zaciął a ja naprawdę zaczynałam denerwować się tak jak on. Bo co on do cholery zamierzał powiedzieć, że się tak jąkał? –Ale to u Nialla nie. Wiedziałem, że tam będziesz i chciałem cię zobaczyć. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu, chciałem pogadać, szczerze. Pamiętałem jak to wyglądało kiedyś, wiedziałem, że gdybyśmy na początku porozmawiali ze sobą wiele rzeczy mogłoby się nie wydarzyć, właściwie wszystko mogłoby się potoczyć inaczej. Kiedyś było między nami tak wiele niedopowiedzeń a wystarczyłaby zwykła, szczera rozmowa żeby wiele rzeczy nie miało miejsca. Czułem, że muszę ci powiedzieć, że cieszę się, że tak dobrze sobie radzisz, że jesteś jeszcze piękniejsza niż kiedyś i że nigdy… o tobie nie zapomniałem- powiedział cicho, ukucnął przede mną i złapał moją dłoń. -Oczywiście, totalnie nie wiedziałem kiedy to zrobić, bo wokół nas było pełno ludzi, ale wtedy ty zniknęłaś, nie wracałaś a Niall kazał mi iść po ten lód. Znalazłem cię w kuchni, przeciąłem palec… A ty mi pomogłaś. Mimo całego dystansu mi pomogłaś i stwierdziłem, że to jest ten moment. Że chcę z tobą pogadać, że nie możemy udawać, że to co kiedyś istniało było jakąś iluzją. Chciałem wiedzieć co myślisz… O tym wszystkim. Ale ty nie chciałaś. Dlatego postanowiłem iść do ciebie do pokoju. Stwierdziłem, że poczekam na ciebie. Że porozmawiamy na spokojnie… I siedziałem na twoim łóżku, zastanawiałem się co ci dokładnie powiem. Nie chciałem cię wystraszyć, nie chciałem żebyś myślała, że jestem taki jak kiedyś… Choć pewnie tak myślisz… Zwłaszcza po tym co stało się w LA… Nieważne. Siedziałem tam, pijany bo musiałem wypić żeby dodać sobie odwagi… I wtedy dostałaś smsa. Spojrzałem na wyświetlacz twojej komórki i już wiedziałem, że kogoś masz. Że nie jesteś sama. I się wściekłem. Kiedy weszłaś do pokoju wcale nie chciałem tego wszystkiego powiedzieć, rozumiesz? Nie chciałem ci powiedzieć, że cię nie kochałem, bo to bzdura. A ty nadal jesteś taka łatwowierna i tak po prostu w to uwierzyłaś. Po tym wszystkim co mówiłem wcześniej, co robiłem… tak po prostu uwierzyłaś- ostatnie słowa powiedział z takim wyrzutem jakbym to ja była wszystkiemu winna co tylko zatuszowało moje wcześniejsze odczucia po tym co powiedział. Mimo tego, że początkowo słysząc jego wypowiedź byłam naprawdę poruszona jego słowami i w pewien sposób usatysfakcjonowana, że miałam rację i to co powiedział u Nialla nie było prawdą, poczułam złość.
-Cóż… Miałam ku temu powody, nie sądzisz?- zapytałam nieco opryskliwie i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Nie, nie sadzę- odpowiedział.
-A więc zapomniałeś co zrobiłeś?- zapytałam wkurzona jego odpowiedzią, wstałam i zwiększyłam przestrzeń między nami.
-Nie zapomniałem i nigdy nie zapomnę, ale nawet wtedy kiedy był z nami koniec, zawsze powtarzałem, że cię kocham- powiedział a mi zapaliła się czerwona lampka. Przypomniało mi się coś co zamierzałam wykorzystać przeciwko niemu.
-Tak i kuzynce Nialla też mówiłeś, że nasz związek był produktem marketingowym, bo mnie kochałeś?- zapytałam.
-Słucham?- wyraz jego twarzy wskazywał na to, że jest zaskoczony takim obrotem spraw a ja zaczęłam się zastanawiać czy on przypadkiem nie postanowił sobie tego co ja. Może obwiniał mnie o to co stało się kiedyś i teraz zamierzał rozkochać mnie w sobie na nowo i zafundować mi powtórkę z rozrywki.
-Wiem, że to mówiłeś o nas. Nie wiem ilu osobom to powiedziałeś i nie wiem w co teraz grasz, ale drugi raz się nie nabiorę, rozumiesz?
-Ali, powiedziałem to pod wpływem emocji. Dokładnie tych samych co wtedy u Nialla. Usłyszałem, że kogoś masz, że z kimś się spotykasz i byłem taki wściekły… Ali znasz mnie, wiesz, że kiedy jestem zazdrosny…- podszedł do mnie i początkowo patrzył w moje oczy, ale przez moment jego wzrok zawędrował na mój dekolt co tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
-Zazdrosny? Harry od dwóch lat nie jesteśmy razem a ty gadasz o zazdrości? Myślisz, że zrobisz takimi słowami na mnie wrażenie? Na co liczysz?- zapytałam w żaden sposób nie hamując jadu, którym był przepełniony mój głos.
-Ali mówię ci to, bo postanowiłem sobie, że nie chcę więcej kłamać, że będę w stosunku do ciebie szczery. Zawsze. Chciałem ci wyłożyć czarno na białym jak jest.
-Jak jest powiadasz… „Harry stwierdził, że może cię widywać w miejscach publicznych, bo jesteś mu totalnie obojętna”. Mniej więcej to powiedział mi Niall kilka miesięcy temu. Harry powiedziałeś wszystkim, że jestem ci obojętna, że byłam ci obojętna, że mnie nie kochałeś i tak naprawdę ze mną nie byłeś i teraz nagle uważasz, że jest na odwrót?- wiedziałam, że mnie kochał. Wiedziałam to. Ale to, że kochał mnie wtedy nie znaczy, że teraz pała do mnie jakimikolwiek pozytywnymi uczuciami. Kiedyś mnie kochał, ale teraz może mnie nienawidzić i mówić to wszystko żeby się odegrać. Nie ufałam mu i naprawdę sama nie wiedziałam jak mam reagować na jego słowa. Bo co z tego, że wydawał się być szczery skoro dawniej umiał mnie tak łatwo oszukać? A przecież obiecałam sobie, że już nigdy w życiu tego nie zrobi dlatego zachowywałam się tak a nie inaczej.
-Naprawdę muszę ci przypominać jak bardzo irracjonalny potrafię być pod wpływem emocji? A tym bardziej tych związanych z tobą? Kuzynce Nialla powiedziałem tak, bo poczułem się urażony tym, że kogoś masz, że zapomniałaś o mnie, nawet jeśli nie byłem pewien czy to prawda, tobie powiedziałem, że cię nie kochałem, bo byłem zły na ciebie bo plotki okazały się być prawdziwe a Niallowi, bo nie chciałem z nim o tym gadać, nie chciałem słuchać jego teorii i nie chciałem by znowu patrzył na mnie z litością.
-I myślisz, że dlaczego w to uwierzę? Dlaczego uważasz, że w ogóle mnie to obchodzi?- zapytałam i odsunęłam się niego od niego. Naprawdę starałam się być nieustępliwa, ale to było cholernie trudne, zwłaszcza kiedy on wyglądał tak pięknie. W perfekcyjnie skrojonym garniturze, który leżał na nim idealnie, patrząc w jego oczy, w których było widać determinację, nawet ta szopa na jego głowie dodawała mu tego cholernego uroku, który po prostu działał na mnie rozpalając mnie od środka. Dodatkowo drżenie jego głosu kiedy o tym wszystkim mówił i ta ogromna chęć przekonania mnie do swoich racji sprawiały, że wydawał się być wręcz rozdzierany przez uczucia i emocje.
-Bo widzę. Widzę, że wciąż cię obchodzę.
-Myślę, że jesteś zbyt pewny siebie. Ty należysz do przeszłości a przeszłość mam już dawno za sobą.
-Nie wierzę w to- powiedział i znowu podszedł do mnie bliżej.
-To nie wierz. Mam to gdzieś- powiedziałam i uśmiechnęłam się nieco kpiąco.
-W LA też miałaś gdzieś?- zapytał czym zmył uśmiech z mojej twarzy.
-Totalnie nie wiem o czym teraz mówisz- odparłam udając, że nie wiem o co mu chodzi.
-Może ci przypomnę. Saint Laurent, przymierzalnia, przytuliliśmy się a później… Później prawie cię pocałowałem.
-Ja pamiętam to nieco inaczej.
-Martwiłaś się o mnie tak samo jak ja martwiłem się o ciebie- oczywiście, że się o ciebie martwiłam. Choć to irracjonalne.
-Nie martwiłam się- powiedziałam robiąc kolejny krok w tył.
-A do pocałunku prowokowałaś mnie nieświadomie?- zapytał robiąc krok w przód.
-Nie prowokowałam cię- odparłam natychmiast.
-Jasne- powiedział i tym razem to on uśmiechnął się kpiąco.
-Oczywiście- starałam się być pewna siebie, ale musiałam przyznać, ze szło m coraz gorzej. Harry’emu szło za to coraz lepiej, bo po jego początkowym zdenerwowaniu nie było już śladu.
-A ten sms, którego od ciebie dostałem ostatnio i każdy kolejny napisała twoja siostra bliźniaczka?
-Ten sms napisałam ja, choć powinieneś wiedzieć, że  chwilę wcześniej, zanim to zrobiłam zapytałam Nialla czy pójdziemy na sanki, bo uroiło mi się, że pada śnieg a dla przypomnienia mamy końcówkę sierpnia.
-Byłaś pijana, ale to nie zmienia faktu, że o mnie myślałaś- jak ten człowiek mnie irytuje! Jak się nie zamknie rzucę się na niego z pazurami a ten jego głupi uśmieszek zniknie z jego twarzy!
-Tak, przez chwilę głównie przez Nialla, który o tobie mówił.
-A zaobserwowałaś mnie dosłownie wszędzie, bo Niall ci kazał?
-Byłam pijana, nie do końca wiedziałam co robię. Ale zaraz. Dlaczego ja ci się w ogóle tłumaczę? Po co w ogóle z tobą rozmawiam? Ta rozmowa stanowczo nie ma sensu dlatego zamierzam opuścić ten pokój natychmiastowo- ewakuacja w tej sytuacji to najlepsze rozwiązanie. Odwróciłam się na pięcie i zamierzałam stamtąd po prostu wyjść, ale Harry mnie wyprzedził i stanął przede mną uniemożliwiając mi ucieczkę.
-Uciekasz, bo doskonale wiesz, że kończą ci się te lipne wymówki.
-Nie uciekam, po prostu wychodzę, bo nie zamierzam kontynuować tej beznadziejnej konwersacji.
-Serio myślisz, że jeśli będziesz tak mówić zniechęcisz mnie do siebie?
-Zniechęcić? Ja ciebie? Myślisz, że tego chcę?- aktualnie to w sumie tego chcę, pomyślałam. Choć podświadomość mówi mi, że chcę tego w jakiś pięćdziesięciu procentach. Pozostałe pięćdziesiąt procent to chęć sprawdzenia co Harry może jeszcze powiedzieć i co zrobić. To dziwne uczucie, chęć ucieczki wymieszana z ciekawością i chęcią pozostania.
-Tak, właśnie tak myślę i wiesz co? To mnie nie zniechęca. Wręcz przeciwnie. To mnie nakręca i prowokuje.
-Prowokuje? Harry ja cię nie prowokuję- powiedziałam głosem niewiniątka chociaż wiedziałam, że nie do końca mam rację.
-Doskonale wiesz, że to robisz i wiesz co się stanie zaraz.
-Co niby się stanie?
-To- powiedział i przyciągnął mnie do siebie gwałtownie po czym przycisnął swoje wargi do moich. Trwało to jakąś sekundę, bo odepchnęłam go od siebie natychmiast a moja dłoń wędrowała prosto na jego policzek jednak się z nim nie zderzyła, bo Harry zdążył się uchylić i szybko złapał moją rękę przez co przyciągnął mnie do siebie.
-Oszalałeś?! Co ty sobie do cholery wyobrażasz? Dlaczego chciałeś to zrobić?!- warknęłam i znowu odepchnęłam go od siebie.
-Ty też tego chcesz- odpowiedział o wiele spokojniej niż ja.
-Nie chcę! Poza tym na dole siedzi mój chłopak, który martwi się właśnie dlaczego tak długo nie wracam!- nigdy w życiu nie mogłabym nikogo zdradzić. Nigdy nie pocałowałabym innego. Po prostu umarłabym później przez ogromne wyrzuty sumienia.
-Co z tego?- zapytał i uparcie znowu się do mnie przysunął przez co ja po prostu przeszłam kilka metrów w głąb apartamentu, bo nie mogłam pozwolić na to żebyśmy znaleźli się w podobnej sytuacji jak kilka sekund wcześniej.
-Co z tego?! Jak możesz tak mówić?! Jak byłam z tobą to też miałeś w nosie to czy jestem ci wierna?! Jesse nie zasługuje na złe traktowanie!- darłam się coraz głośniej i nie wierzyłam, że Harry naprawdę to powiedział. Postanowił być ze mną szczery i najwyraźniej cały czas się tego postanowienia trzymał.
-Nie kochasz go- powiedział tak pewnie, że aż mnie zatkało. Skąd on niby wiedział co czuję?!
-Słucham?- nie mogłam w to uwierzyć. Jak mógł tak powiedzieć.
-Nie kochasz go- powtórzył i zmrużył oczy.
-Oczywiście, że go kocham! Jest moim chłopakiem i go kocham- okej, prawda była taka, że zanim pojawił się Harry tak mi się wydawało. Że go kocham. Ale odkąd pieprzony Styles znów pojawił się w moim życiu nie byłam tego taka pewna. Nie byłam pewna czy to jest miłość a jeśli rzeczywiście go kochałam nie byłam pewna czy tak jak powinnam. Czasami wydawało mi się, że kocham go jak przyjaciela, nie chłopaka, ale Harry nie mógł o tym wiedzieć.
-Nie wiem kogo starasz się teraz okłamać, mnie, czy siebie.
-Harry powiedziałeś mi przed chwilą to co chciałeś i teraz ja powiem tobie to co myślę. Nie wiedzieliśmy się dwa lata. I przez ten czas moje życie naprawdę się zmieniło, ja się zmieniłam. Wydarzyło się naprawdę wiele, ale wydarzyło się też najważniejsze… Zapomniałam o tobie. Wszystko co najgorsze zostawiłam za sobą. Właściwie zostawiłam to tobie, w mieszkaniu, na parapecie. Zostawiłam ci tam wszystko, całe moje życie. I dla mnie to skończony temat- powiedziałam poważnie.
-W pudełku…- wyszeptał i miałam wrażenie, że naprawdę dotknęło go to co powiedziałam.
-Tak, tam masz swoją starą Ali, którą podobno kochałeś. Ja nią już nie jestem.
-Mówisz to specjalnie, wiem, że teraz kłamiesz, bo jesteś zbyt dumna by przyznać mi rację. Dlatego się denerwujesz i jesteś taka poirytowana.
-Jesteś śmieszny a ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Wychodzę, Jesse nie zasługuje no to wszystko- spojrzałam na niego ostatni raz i wiedziałam, że to ja wygrałam. Tak jak sobie założyłam. Harry i jego pewność zdawały się pęknąć niczym za bardzo nadmuchany balon.
-Ali…- chłopak kolejny raz złapał mnie za rękę, dokładnie w momencie kiedy go wymijałam by wyjść.
-Odpuść- powiedziałam i spojrzałam w jego oczy.
-Nie umiem- wyszeptał.
-To nie mój problem. Już nie.
-Nie widzisz jak bardzo wkurza mnie to, że kogoś masz? Jak bardzo mnie to boli?
-Powtórzę się. To nie jest mój problem.
-A więc nie obchodziłoby ciebie gdybym to ja kogoś miał? Gdybym to ja pojawił się tutaj z nową dziewczyną?- zapytał i wiedziałam co chciał usłyszeć. Chciał żebym powiedziała, że byłabym zła i zraniona tak samo jak on jest.
-Myślę, że musisz ruszyć dalej- odpowiedziałam i otworzyłam już drzwi.
-Zaczekaj. Gdybyś nie była z nim dałabyś się pocałować?- zapytał a ja sama nie znałam odpowiedzi… Właściwie to ją znałam, ale w pewnym stopniu przerażała mnie ona. Bo gdybym była sama pewnie pod wpływem wszystkich tych słów i emocji nie miałabym żadnych oporów by się z nim całować.  Pocałowałabyś mnie?- zapytała kolejny raz a ja odwróciłam się do niego.
-Jesse na mnie czeka- odpowiedziałam i zamierzałam uciekać stamtąd najszybciej jak się da. I wtedy coś mi się przypomniało i stwierdziłam, że zanim odejdę muszę coś jeszcze powiedzieć. Wyszłam z pokoju, odwróciłam się w jego stronę i uniosłam głowę wyżej. Patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, analizując z pewnością moje wcześniejsze słowa. –A jeśli chodzi o dziewczynę, z którą dzisiaj przyszedłeś… Przekaż Gemmie, że ją pozdrawiam.

„Kiedy on Cię obejmuje i przyciąga do siebie,
kiedy mówi słowa, które potrzebowałaś usłyszeć
chciałbym być nim, ponieważ te słowa są moje.
Mówiłbym ci je do końca świata.
Tak, będę cię kochał, skarbie - zawsze.”




Heeeeeej!!!
To ja wracam z nowym rozdziałem!
Piosenka, która pojawia się w rozdziale i te wszystkie cytaty, które się pojawiają pochodzą z piosenki Always- Bon Jovi. Ogólnie powiem tak. Jeśli ktoś chce perspektywę Harry'ego, chce wiedzieć co Harry czuje to polecam przesłuchać właśnie tę piosenkę i przeczytać jej tłumaczenie. To właśnie czuje aktualnie nasz Hazzuś. Tutaj macie link do piosenki----> Always
Cytat z końca rozdziału jest tłumaczeniem cytatu z początku i of kors tak jak wcześniej wspomniałam fragmnety te przedstawiają perspektywę Harrusia XD
Tutaj macie zdjęcie jak Ali ładnie wyglądała na imprezie XD





Śliczna ta sukienka, nie? XD Btw to ta sukienka od Valentino, którą Ali przymierzała w tamtym rozdziale XD W ogóle to ta sukienka serio jest od Valentino a zdjęcia pochodzą z premiery filmu New Year's Eve (po polsku "Sylwester w Nowym Jorku"). W ogóle Lea pięknie w tej kiecce wygląda! W sumie ona zawsze pięknie wygląda! *.*
Tutaj macie piosenkę, którą nagrała Ali z Jonem XD Have A Little Faith In Me (New Year's Eve Soundtrack)
Oki, to chyba wszystko XD Wiem, jak zwykle sporo tego XD
Kolejny rozdział postaram się dodać wcześniej niż ten, ale aktualnie mam sesję i pełno egzaminów i ledwo daję radę ogarniać spanie, jedzenie i inne niezbędne mi do życia czynności XD
Dziękuje Adzie, która jako jedyna w ogóle pokazuje, że żyje i czyta. Mam nadzieję, że chociaż jeszcze jedna osoba skusi się i skomentuje ten rozdział :)
Przepraszam za błędy, rozdział jak zwykle sprawdzałam w biegu :/
Do następnego!


PS I love youuuu all <3




2 komentarze:

  1. Kto zdążył przed nowym rozdziałem? Ja!
    Nie żeby coś, ale ten rozdział ma w sobie coś, nie wiem co, ale to sprawia, że mi się strasznie podoba xd
    W ogóle to pierwszy raz od dawna Ali mnie jakoś strasznie nie wkurzyła :D Jest sukces!
    Początek rozdziału strasznie mi się podobał, ładnie to napisałaś wszystko. Ja na miejscu Ali nie wiem czy potrafiłabym na nowo nawiązać z nimi kontakt. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, zwłaszcza jak za pierwszym razem prawie się w niej utopiła.
    Ciągle śmieje się z tego, jak pobiła Nialla xd Hahaha, nie no to po prostu było epickie :D Widzę, że nasz mały Irlandczyk wciąż próbuje zeswatać na nowo Hali (a co wymyśliłam sobie nazwę shipu bo mogę xd). Zastanawiam się co jest nie tak z Jessem, że Horanek go tak nie lubi.. W sumie sama ostatnio lubię go coraz mniej...
    Cieszę się, że Harry wreszcie mógł powiedzieć, co myśli. Nie dziwię się Ali, że mu nie wierzy, ale przynajmniej teraz będzie miała jeszcze więcej powodów, żeby ciągle o nim myśleć xdd
    "-Ten sms napisałam ja, choć powinieneś wiedzieć, że chwilę wcześniej, zanim to zrobiłam zapytałam Nialla czy pójdziemy na sanki, bo uroiło mi się, że pada śnieg a dla przypomnienia mamy końcówkę sierpnia." - wyje z tego xd Ali jakaś ty zabawna :D
    A w ogóle jeśli w opowiadaniu mamy końcówkę sierpnia to wszystkiego najlepszego dla mnie i Liama z okazji urodzin :D Jej!!!
    Bon Jovi *.* Szkoda tylko, że samego jego tak tu mało :(
    Super rozdział!
    Kocham Cię!
    Adrianna.

    OdpowiedzUsuń