niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział XVII




Dłonie Harrego błądziły po moich plecach sprawiając, że na moim ciele pojawiały się przyjemne dreszcze. Ja swoje ręce wplotłam w jego miękkie włosy i co chwile za nie pociągałam. Po reakcji Harrego miałam wrażenie, że podoba mu się to. Staliśmy przy ścianie i całowaliśmy się od kilku minut, robiąc kilkusekundowe przerwy na złapanie oddechu. Pocałunki Harrego były czymś niesamowitym, nawet przez chwilę nie traciły na intensywności i zachłanności. Mogłabym tak stać i go całować do końca życia gdyby nie Niall, który zapukał do drzwi przez co odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-Proszę!- krzyknęłam nerwowo a Horan wszedł do środka.
-I jak wycieczka?- zapytał.
-Było spoko, Lux była zachwycona- powiedziałam szybko, w moim głosie dało się wyczuć zdenerwowanie, spojrzałam na Harrego, jego usta były lekko spuchnięte, podejrzewałam, że moje także, w końcu dobre kilka minut się całowaliśmy. CAŁOWALIŚMY! Harry mnie... Ja Harrego. A może mi się to śni? Może pierwszy raz od dawna nie mam koszmaru?
-A Lou przyszła do mnie chwile temu i powiedziała, że mam sprawdzić co z wami bo podobno napadł was tłum...
-Dosłownie napadł- nieco się skrzywiłam przypominając sobie całą tą sytuację, te dziewczyny. -To było straszne. Bałam się, że nas zdepczą, zachowywały się jak jakieś zwierzęta.
-Nie przesadzasz? Mówisz o naszych fanach...-  Niall zrobił głupią minę jakby nie chciał uwierzyć w to co mówię.
-Nie przesadza Niall- odezwał się Styles. -Prawie mnie przewróciły, naprawdę to nie było przyjemne doświadczenie.
-No w sumie jakby patrzeć na twoją fryzurę teraz to może i nie przesadzacie- Horan się wyszczerzył a ja próbowałam opanować emocje. W końcu to nie fanki potargały Harremu włosy, który od razu przeczesał je ręką...
-Uwierz mi, że tylko kilka razy w życiu się tak bałam. Harry mnie trzymał ale gdy się prawie przewrócił przez myśl mi przeszło, że one go zduszą i mnie będzie czekał ten sam los.
-Na szczęście żyjecie i ucierpiała tylko czupryna Harrego. A tak właściwie to miałem do ciebie iść- blondyn zwrócił się do Stylesa.
-Tak? Po co?
-Wiesz, że dzisiaj udzielam wywiadu, nie?
-No ty i Zayn.
-No ale widzisz do Zayna przyjechała Perrie i idą gdzieś to znaczy chcą gdzieś iść a jeszcze konkretniej to Perrie do mnie przyszła i poprosiła żebym mu dzisiaj odpuścił.
-I co mam iść z tobą?
-Tak, wiesz, że nie lubię robić wywiadów sam. A kurde chłopaki to znaczy Liam i Tommo wynajęli jakąś sale i idą grać w kosza z resztą. No i może ty miałbyś czas czy coś...
-No dobra, o której jest ten wywiad?- Harry wydawał się nieco poirytowany.
-No tak właściwie to za 15 minut musimy wychodzić- Niall był lekko zawstydzony, podrapał się po głowie a jego policzki delikatnie się zaróżowiły.
-Za 15 minut?! A nie da się za 25?
-No może i się da, najwyżej się spóźnimy delikatnie.
-Dobra to ja lecę się wykąpać szybko. Ali później pogadamy o tym... no...
-Prezencie dla Lux- dodałam szybko.
-Właśnie. To do zobaczenia- na pożegnanie Harry delikatnie mnie przytulił co mnie totalnie zdziwiło jednak udałam, że jest odwrotnie. Gdy wyszedł, porozmawiałam jeszcze chwilę z Niallem ale po kilku minutach i on mnie opuścił. Zostałam więc sama z natłokiem myśli i wrażeń. Cały ten dzisiejszy dzień był tak surrealistyczny, że miałam wrażenie, że to naprawdę sen. Wyjście do zoo budziło we mnie takie skrajne emocje. Z jednej strony fanki, to co krzyczały, że jestem suką i nie zasługuję na Harrego. Z drugiej strony sam pobyt w zoo był miły. Mała Lux była radosna, mi też się podobało. Spędziłam kilka godzin w towarzystwie Harrego. Może ja jestem ślepa? Może on też coś do mnie czuje? No bo po co przybliżał się do mnie co chwilę a gdy tylko nadarzyła się okazja był tak blisko, dotykał moją dłoń, plecy... Mogłabym to zwalić na paparazzi, którzy mieli nam zrobić dobre zdjęcia ale przecież nie musiał się tak zachowywać. Mógł po prostu iść obok mnie i się uśmiechać. Później to jak się zachował przy tym chłopaku... Wyglądał jakby był zazdrosny... To co powiedział... że się na niego gapiłam, że on się na mnie gapił... Po co by to mówił? Albo to jak mnie osłaniał przed tymi dziewczynami, przytulił mnie, pozwolił mi się poczuć bezpiecznie choć w najmniejszym stopniu. Gdy się prawie przewrócił nie bałam się o siebie tak jak to powiedziałam przy Niallu. Mogłyby mnie zdeptać... Bałam się o niego, że to Harremu stanie się krzywda... Nie wiem co bym sobie zrobiła gdyby jemu coś się stało... No i później... To wszystko co się stało w moim pokoju... To, że się o mnie martwi, o moje rany, o to, że one mnie obraziły, ten pocałunek... To nie był zwykły pocałunek... Nigdy w życiu nie czułam czegoś takiego całując chłopaka. Było mi tak dobrze... Nagle wszystkie problemy zniknęły i był tylko Harry. Tylko on się dla mnie liczył w tym momencie. Jego ciepło, jego zapach, miękkość jego warg... To jak zachłannie łączył nasze usta za każdym razem gdy na chwile się od siebie oderwaliśmy... Jakbym miała za chwilę zniknąć a on swoimi pocałunkami starał się mnie zatrzymać... Przecież to musiało o czymś świadczyć. To nie mógł być wymysł mojej chorej wyobraźni... Może i miałam mętlik w głowie ale wiedziałam jedno. Gdy tylko znajdzie się sposobność i zostaniemy sami, Harry musi powiedzieć mi co to wszystko dla niego znaczyło...

***

Przez następne dwa dni nie miałam okazji porozmawiać z Harrym. Albo on gdzieś wychodził wraz z chłopakami albo ja byłam zajęta nową piosenką. Gdy rozmawialiśmy przy innych były to zupełnie neutralne tematy jak np. "ładna dziś pogoda, czego słuchasz?, ciekawa ta książka?". Harry opowiedział reszcie o moim odkryciu w zoo, o tym, że jeden tygrys był chory przez co opowiedziałam wszystkim nieco na temat tego czy się zajmuję na studiach. Nic jednak nawet w połowie nie zahaczało o ten temat na którym mi zależało. Jedynym co dostałam od Harrego dwa dni po naszym pocałunku był sms o tym, że widzi, że jest ze mną nieco lepiej i cieszy się bo wie, że na moim ciele nie pojawiła się nowa kreska. To wszystko. Po tej wiadomości miałam wrażenie, że zaczął mnie unikać. A może przez te wcześniejsze dwa dni też to robił a ja byłam na tyle głupia i ślepa by tego nie zauważyć? Gdy  w końcu zostaliśmy na chwilę sami on wybiegł jak błyskawica z pomieszczenia zostawiając mnie samą. Wtedy zaczęłam żałować, że pozwoliłam mu to zrobić i oddałam pocałunek. Może to wszystko to jakieś jego chore gierki, na które ja naiwnie się nabrałam?
Kolejny dzień spędziłam bardzo nerwowo- był 28 czerwca. Zuza brała ślub. Od rana zadzwoniłam do niej by później nie przeszkadzać. Była szczęśliwa ale po minucie naszej rozmowy się rozkleiła i mówiła, że bardzo chciałaby bym była z nią. Powiedziała, że na chrzcie maleństwa będę choć by mnie siłą miała przyprowadzić na uroczystość. Porozmawiałyśmy chwilę a gdy się rozłączyłam zaczęłam płakać. Tak bardzo chciałabym być przy niej. Tak bardzo moje życie było do dupy. Tak bardzo chciałam zadać sobie ból... Niall oczywiście starał się mnie pocieszać gdy zobaczył, że płacze, zorganizował mi wyjście na zakupy razem z Lou i Harrym- chyba po zobaczeniu jak Harry mnie przytulił stwierdził, że zakopaliśmy topór wojenny i się polubiliśmy. I tak przez kilka godzin chodziłam po sklepach a w myślach użalałam się nad sobą. Byłam beznadziejna. Moja przyjaciółka mnie potrzebuje a ja chodzę sobie po sklepach... I gapię się na chłopaka, który nigdy nic do mnie nie poczuje i nasz pocałunek pewnie traktuje jak największe nieporozumienie w jego życiu. Gdy już mieliśmy wychodzić z jakiegoś super drogiego sklepu, w którym Styles zakupił sobie spodnie, które później i tak przedziurawi spotkaliśmy kogoś kogo widzieć nie chciałam już nigdy w życiu- Chloe, kolejna osoba, która mnie nie lubi.
-Hej!- podeszła do nas i się przywitała posyłając nam nieskazitelnie piękny i idealny uśmiech.
-Jak się masz?- zapytał uprzejmie Harry. Spojrzałam na niego i na Lou ale oni gapili się na dziewczynę. Wtedy postanowiłam odejść, nie miałam ochoty z nią gadać ani słyszeć co ma do powiedzenia. Lou jednak to zauważyła i złapała mnie za rękę dojąc mi do zrozumienia, że mam zostać co było dla mnie straszną udręką. Może i ona zapomniała co mi ta blondyna wykrzyczała prosto w twarz ale ja wciąż pamiętałam.
-Dobrze, a ty?
-Też. Co ty tu robisz tak właściwie?- zapytał i przeczesał włosy ręką. Spojrzałam na niego a on na mnie, wyglądał na nieco zakłopotanego.
-Sesję. Właściwie to za 3 dni dopiero ale wiesz jak to jest. Muszę przymierzyć jutro kilka ciuchów, pstrykną mi parę próbnych fotek a później za 3 dni będą wiedzieć co wybrać do kampanii. A ty? Co ty tu robisz?- albo miałam takie wrażenie albo ona traktowała mnie i Lou jak powietrze.
-Dzisiaj i jutro mamy koncert.
-A co robisz w galerii? Kupujesz ciuszki na imprezkę?- dlaczego ona dotyka jego ramienia? I dlaczego patrzy się wtedy na mnie?
-Właściwie to tak- gdy Harry wypowiedział te słowa nastała niezręczna cisza, którą po chwili przerwał. -Jak chcesz to możesz przyjść- wypowiedział te słowa niepewnie i znowu spojrzał na mnie.
-A kiedy ona jest? Wy ją organizujecie?- była cała w skowronkach. Wiedziała, że jej to zaproponuje.
-Nie, nie my ale wiesz jak to jest musimy się pokazać, choć część z nas.
-To kiedy ona jest?- Chloe zapytała ponownie.
-Jutro.
-Wpadnę, czemu nie! A teraz wybaczcie ale muszę już iść. Do jutra!- powiedziała i dała Harremu całusa w policzek po czym dodała. -Wyślij mi adres, gdzie się odbywa impreza, smsem- spojrzała na mnie i uśmiechnęła się do mnie wrednie. Nie cierpię jej, co ja jej zrobiłam? I dlaczego ona go tak po prostu całuje w policzek, dlaczego? Dlaczego on jej na to pozwala skoro nie są już razem?
-Wow, nawet nie wiedziałam, że jutro jest jakaś impreza- powiedziałam z sarkazmem gdy tylko ta wydra sobie poszła i ruszyłam w kierunku wyjścia.
-Nikt ci nie powiedział?- zapytała Lou.
-Nie- po co mówić głupiej Ali? Z Ali można robić sobie tylko głupie żarty. Na Ali można się rzucić i zacząć ją całować by później udawać, że nic się nie stało! Ali nie jest wystarczająco dobra, żeby zaprosić ją choćby na głupią imprezę!
-Ali to oczywiste, że możesz iść z nami. To znaczy Zayn, Tommo i Liam chyba nie idą, po koncercie lecą do Londynu, chyba, no ale reszta z nas idzie więc jak chcesz to chodź- powiedział Harry, w jego głosie dało się wyczuć zdenerwowanie. Nie wiedziałam tylko czy zdenerwowało go spotkanie byłej czy to, że przez Lou musiał mnie zaprosić. Stawiałam na to drugie.
-Nie, dzięki- w moim głosie dało się wyczuć odrobinę jadu, może nawet nie odrobinę...
-Ali powinnaś iść- wtrąciła się Lou. -Kiedy ostatnio gdzieś wyszłaś?
-Parę dni temu, do zoo.
-Wiesz o co mi chodzi- Lou wywróciła oczami. -Wiem, że myślisz o babci ale powinnaś się rozerwać- mówiąc to delikatnie mnie przytuliła.
-Nie chcę tańczyć- wypaliłam. Nie chcę czuć się jak piąte koło u wozu.
-Przecież nie musisz tańczyć- Lou zaczęła się śmiać a Harry się uśmiechnął.
-Nie mam się w co ubrać- moja wymówka była idiotyczna, każda kobieta tak mówi mimo pełnej szafy ciuchów.
-Ali jesteśmy na zakupach, zaraz ci coś wybiorę. Przestań szukać problemów tam gdzie ich nie ma. Jesteś młoda i powinnaś korzystać z życia a ty tylko pracujesz i siedzisz w swoim pokoju. Jest lato a ty jesteś blada. Twoją jedyną rozrywką jest zabawa z Lux. Nie uważasz, że tracisz coś z życia?- wiem, że w tych słowach było sporo racji ale oni nic nie wiedzą, nic nie rozumieją. Nie dostają tych cholernych maili, nie czytają o sobie tylu złych komentarzy ile ja każdego dnia. Nie są beznadziejnie zakochani w chłopaku którego widzą codziennie a on nie jest tym zainteresowany. Nie muszą dręczyć się tym dlaczego ten chłopak mnie pocałował i nagle zaczął zachowywać się tak jakby to był największy błąd w jego życiu.
-No dobrze pójdę ale przez to, że mnie zmusiłaś- powiedziałam w końcu.
-No i świetnie. A teraz chodź, wybiorę ci coś szałowego- klasnęła w dłonie a w jej oczach pojawił się błysk radości.

***

Była 23:34 a ja siedziałam na płytkach, na balkonie i rozmyślałam. Wygoniłam Horana pod pretekstem, że chcę już spać ale wydaje mi się, że wiedział, że chcę być po prostu sama. Tak bardzo chciałabym być teraz w Polsce, z rodziną...Właśnie trwa wesele... Zuza ma już męża... To najpiękniejszy dzień jej życia. Pewnie tańczy teraz ze swoim ukochanym. Jest szczęśliwa. Musiała pięknie wyglądać jako panna młoda, zawsze była ode mnie o wiele ładniejsza. Śliczny uśmiech, niebieskie oczy, dwa delikatne dołeczki na twarzy i piękne blond włosy sprawiały, że wyglądała cudownie. Zawsze chciałam wyglądać tak jak ona czy Nina. Obie wysokie, szczupłe, zgrabne. Ja nigdy taka nie byłam i nie będę. Moja figura nigdy nie będzie idealna. Za grube uda, za krótkie nogi, nieładna twarz, za duży nos... One zawsze mi powtarzały, że jestem ładna ale wiedziałam, że to nie prawda. Nigdy nie miałam figury modelki w przeciwieństwie do nich. Wszyscy zawsze mi powtarzali, że jestem mała i słodka. Gówno prawda. Nie byłam słodka. Byłam po prostu zwyczajna i po prostu nieco niższa niż przeciętni ludzie. To wszystko. Jak ja mogłam pomyśleć, że spodobałam się Harremu? Jestem nie tylko brzydka ale też głupia. Tak bardzo chciałam opowiedzieć komuś co czułam ale nie miałam komu. Niallowi? Nie, on tego nie zrozumie. Zuzie? Ona ma teraz swoje nowe życie. Mąż. Wkrótce na świat przyjdzie ich dziecko. Ma swoje życie do którego ja już nie należę. Nina? Ona już dawno wykreśliła mnie ze swojej listy przyjaciół. Nie mam nikogo. Jestem w tym sama. Może osoba, która pisze do mnie te maile ma rację? Może rzeczywiście powinnam zniknąć ale nie tylko z życia Harrego ale tak po prostu. Zniknąć na zawsze. Zlikwidować problem, którym byłam dla wszystkich. Każdemu było by wtedy łatwiej a ja przestałabym czuć ten cholerny palący ból, który niszczył mnie od środka. Siedziałam tak i rozmyślałam o tym jaka żałosna jestem kiedy telefon, który leżał przy mnie na płytkach zawibrował przez co się wystraszyłam i delikatnie podskoczyłam. Dostałam wiadomość. Była od Harrego. "Musimy porozmawiać. Jutro po imprezie.". Cóż, wydawało mi się, że doskonale wiedziałam co Harry mi powie. To był błąd. Nie powinienem cię całować. Od początku cię nie lubiłem. Miałem wyrzuty sumienia, że musiałaś słuchać jak pieprzę się za ścianą i później zrobiłem ci krzywdę. Ale teraz już mi przeszły te wyrzuty i nie rób sobie nadziei, że coś z tego będzie. Nie wiem jak mogłaś pomyśleć, że ktoś taki jak ja zechce kogoś takiego ja ty. Doskonale wiedziałam, że to mi powie. Ale gdy już to zrobi wiedziałam, że się załamię a moje serce rozpadnie się na milion kawałków. Nie dam rady. Nie dam rady tak żyć. Patrzeć na niego codziennie i wiedzieć jak się uśmiecha. Słyszeć jego głos, śmiech. Po prostu nie dam rady. Nie mogłam wrócić do kraju i tak po prostu zerwać umowę. Kontrakt jest objęty kilkoma milionami i ciekawe skąd ja miałam wziąć tyle kasy. Poza tym w kraju byłabym największym upokorzeniem i porażką w historii. Przez to znowu ucierpieliby moi bliscy. Byłam w kropce. W cholernym martwym punkcie i nic nie mogłam z tym zrobić. Paradoks tej sytuacji polegał na tym, że rozważałam wskazówki dawane mi w mailach. "Zniknij z jego życia".

***

Cały dzień byłam bardzo nerwowa. W południe zadzwoniłam do Zuzy. Nie miała czasu by rozmawiać, powiedziała tylko, że było idealnie i jak tylko wrócę do domu to da mi płytę z nagraniem. Nie wiedziałam dlaczego ale bardzo dziwnie się czułam, może to przez tego smsa od Harrego, przez imprezę i świadomość tego, że będzie na niej Chloe, która najwyraźniej nadal coś do niego czuje. Gdy wychodziłam na scenę chciałam zapamiętać każdy szczegół. Jakbym robiła to ostatni raz. Zaczęłam jak zwykle od I won't give up jednak nie czułam jej aż tak jak za pierwszym razem. Podobnie było z Taking Chances i Here’s to us. Pierwszy raz postanowiłam wyrzucić z repertuaru Don’t stop believing. Gdy zaczęłam śpiewać Total eclipse of the heart naprawdę wczułam się w tę piosenkę. Miałam wrażenie, że jest o mnie i o Harrym. W tym momencie otaczała mnie tylko ciemność- dokładny opis moich uczuć. Przedostatnie było Torn. Zaśpiewałam tę piosenkę i zrobiłam krótką przerwę. Oznajmiłam publiczności, że ostatnią piosenką którą zaśpiewam jest I was here z repertuaru Beyonce, że śpiewam ją pierwszy raz. Następnie podeszłam do statywu i włożyłam mikrofon w przeznaczone do tego miejscu. Czekając na pierwsze dźwięki piosenki zastanawiałam się dlaczego ją wybrałam. Jest tyle piosenek na świecie a ja postanowiłam śpiewać właśnie tę… Zaczęłam delikatnie, tak jak na próbach i nagraniu.  
I wanna leave my footprints on the sands of time
Know there was something that, and something that I left behind
When I leave this world, I'll leave no regrets
Leave something to remember, so they won't forget”
Spojrzałam w prawo i dostrzegłam Harrego. Stał, opierał się o coś i patrzył na mnie.
„I was here...
I lived, I loved
I was here...
I did, I've done, everything that I wanted
And it was more than I thought it would be
I will leave my mark so everyone will know
I was here...”
Zrobiłam to kolejny raz, zerknęłam w prawo a on nadal tam był. Patrzył na mnie przez co emocje we mnie zaczęły rosnąć z każdym dźwiękiem, każdym zaśpiewanym słowem.
„I want to say I lived each day, until I died
I know that I had something in, somebody's life
The hearts I have touched, will be the proof that I leave
That I made a difference, and this world will see”
Kolejne spojrzenie. Harry podszedł tak blisko, że część widowni mogłaby go zobaczyć gdyby nie wysoki podest ustawiony na scenie. Był zdenerwowany.
„I was here...
I lived, I loved
I was here...
I did, I've done, everything that I wanted
And it was more than I thought it would be
I will leave my mark so everyone will know
I was here...”
Nawet nie zauważyłam kiedy pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Publiczność milczała. Wszyscy patrzyli na mnie. Harry… Bałam się na niego spojrzeć.
I just want them to know
That I gave my all, did my best
Brought someone to happiness
Left this world a little better just because...
Łzy. Ból. Strach.
„I was here... ”
Kolejne spojrzenie. Nasze oczy się spotkały.
„I was here...
I lived, I loved
I was here...
I did, I've done, everything that I wanted
And it was more than I thought it would be
I will leave my mark so everyone will know
I was here...”
Koniec. Przez kilka sekund panowała cisza. Po chwili jednak rozległa się fala oklasków i krzyków. Spojrzałam w prawo i Harrego już nie było.
-Dziękuję wam kochani! Jesteście wspaniali! Jestem szczęściarą, że mogłam was spotkać. Żegnajcie!- powiedziałam drżącym głosem. Wzruszyłam się. Stanęłam na wyznaczonym miejscu a gdy światła zgasły znalazłam się na dole.
-Ali co to było?!- Harry.
-Nie wiem o co ci chodzi!- krzyknęłam.
-Dlaczego ta piosenka?- zapytał spokojniej.
-Nie wiem. Lubię ją, tyle- prawda jest taka, że ta piosenka miała dla mnie większe znaczenie a Harry najwyraźniej się czegoś domyślił.
-I to wszystko? Ali ja myślałem, że...
-Że?
-Nie ważne.
-Wystraszyłeś mnie- powiedziałam a on zrobił minę ukazującą, że się tego nie spodziewał.
-Co?
-Nigdy więcej nie wchodź na mi na scenę. Nie, kiedy śpiewam przed tysiącami ludzi. Zestresowałeś mnie- powiedziałam szorstko.
-Harry, za minutę wchodzimy!- powiedział Zayn. Wtedy uświadomiłam sobie, że nawet nie zauważyłam kiedy chłopcy przyszli i ustawili się na swoich miejscach. Spojrzałam na Louisa, który miał zająć moje miejsce. Był zły. Znowu usłyszał mnie kiedy byłam nie miała dla Harrego. Spojrzał na mnie z wyższością.
-Możesz się odsunąć?- Tomlinson miał mnie najwyraźniej dosyć. Postąpiłam tak jak powiedział. Zeszłam z "windy" i odwróciłam się by udać się do garderoby. Wtedy Styles chwycił mnie za ramię:
-Pamiętaj. Musimy porozmawiać po imprezie. Muszę ci coś powiedzieć- ja skinęłam tylko głową i poszłam do garderoby. Tam przebrałam się w moje normalne ciuchy i pojechałam razem z Lou do hotelu gdzie miałam się uszykować na imprezę. Wykąpałam się, umyłam włosy. Lou mnie uczesała i umalowała. Gdy wyszła założyłam moje nowe ciuchy, które wybrała dla mnie blondynka, przypudrowałam blizny, które chowałam przed nią i byłam gotowa do wyjścia. Na miejsce musiałam pojechać sama bo chłopcy do klubu jechali prosto ze stadionu. W samochodzie dzwoniłam do Nialla, który zapewnił mnie, że jest już na miejscu. Gdy wysiadłam błysnęły flesze. No tak. Paparazzi. Miałam wrażenie, że mnie lubią. To znaczy lubią to, że mają dzięki mnie ciekawe zdjęcia. Na początku z Niallem, później z Harrym. Dodatkowo ten przeklęty filmik. Możliwe, że nagrał to właśnie jeden z nich. Gdy weszłam do środka po pokazaniu odpowiedniej plakietki ochronie od razu zaczęłam szukać Horana. Było to niezwykle trudne bo było strasznie dużo ludzi. Co chwile mnie ktoś trącał, jakbym była niewidzialna. Po dziesięciu minutach poszukiwań w końcu ich znalazłam. Siedzieli na sofie przy jednym ze stolików.
-Ali!- zawołał Niall gdy mnie zauważył.
-Jestem- powiedziałam i delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
-Co chcesz do picia?
-Drinka. Najlepiej mocnego- nie mogłam się opanować i spojrzałam na Stylesa. Patrzył na mnie a na twarzy miał wypisany niepokój. Tak, musiałam się upić żeby przyjąć do świadomości to co ma zamiar mi powiedzieć.
-Uuuu. Już się robi- Horan wstał i poszedł po drinka dla mnie. Zostałam sama z Harrym i Joshem.
-A gdzie reszta?- zapytałam.
-Nie przyszli, lecą do Londynu- powiedział Josh.
-Szkoda.
-Hej!- usłyszałam głos Chloe. Po chwili usiadła obok Harrego i dała mu buziaka w policzek.
-Cześć- powiedział Josh, ja nie wysiliłam się na żadne powitanie. Odwróciłam głowę w stronę baru i czekałam z nadzieją na Nialla. Gdy go zobaczyłam kamień spadł mi z serca. Po godzinie byłam już nieco pijana. Trochę się rozluźniłam gdy Chloe gdzieś poszła. Nie miałam jednak pojęcia gdzie bo nie zawracała sobie głowy rozmową z nami i cały czas gadała z Harrym. Byłam na niego zła. Zazdrosna. Po co mnie pocałował?! To on zaczął, nie ja. To on pocałował mnie, nie ja jego. A teraz zachowuje się jakby miał to gdzieś. Nie rozumiałam też dlaczego cały czas gapił się na mnie skoro rozmawiał z nią. Irytował mnie. Dlaczego musiał być taki pogmatwany? W pewnym momencie złapałam się na tym, że nieco przybliżyłam się do Josha. Dotknęłam jego ramienia. Później kolana. Harry wydawał się wkurzony moim zachowaniem. Wyglądał dokładnie jak wtedy gdy "podrywał" mnie ten chłopak w zoo, albo gdy tańczyłam z Patriciem. Wyglądał jakby był zazdrosny. A nie był. Bo jakby był zazdrosny to nie unikałby mnie po tym jak mnie pocałował. Josh i Niall byli totalnie skołowani moim zachowaniem ale gdy powiedziałam im, na tyle cicho by Styles tego nie słyszał, że czuję się pijana obaj zaczęli się śmiać i moje zachowanie zgonili na alkohol. Po pewnym czasie Harry i Niall poszli gdzieś a ja zostałam sama z Joshem. Rozmawiałam z nim jednak po chwili zachciało mi się siku. Przeprosiłam go grzecznie, wzięłam swoją torebkę i ruszyłam w kierunku toalety. Trochę kręciło mi się w głowie ale nie byłam tak pijana jak powiedziałam chłopakom. Nie chciałam, żeby Josh pomyślał, że go podrywam. Byłam tylko ciekawa reakcji Harrego, która przyznam, że w pewien sposób mi się podobała i jeszcze bardziej mąciła mi w głowie. Przedzierając się przez tłum ludzi zauważyłam Chloe, która stała z dwoma dziewczynami, równie ślicznymi jak ona. Gdy mnie zauważyła zaczęła iść w moim kierunku. Gdy stanęła przede mną pochyliła się i przybliżyła tak bym mogła ją usłyszeć.
-Wyglądasz prawie ładnie- powiedziała i oblała mnie drinkiem, którego trzymała w dłoni. -O, już nie. Teraz wyglądasz dokładnie tak jak zawsze- odwróciła się i wróciła do swoich koleżanek. Ja natomiast patrzyłam jak czerwony drink zdobi nie tylko mój dekolt i sukienkę ale cieknie już po moich nogach. Moje oczy momentalnie zaczęły piec a ja zaczęłam panikować. Gdy dotarłam do niewielkiego korytarza zobaczyłam, że dobrze trafiłam. Po lewej stronie były drzwi, jedne od męskiej ubikacji drugie od damskiej. Po prawej stronie, na całej ścianie było wielkie lustro. Wtedy zobaczyłam siebie. Wyglądałam jak sto nieszczęść. Cała brudna i klejąca od drinka, który zaczął już wysychać na mojej skórze. Przyglądając się swojemu odbiciu usłyszałam znajomy głos, a nawet dwa. Dobiegały one z męskiej ubikacji. Harry i Niall się kłócili. Podeszłam bliżej i starałam się zrozumieć o czym rozmawiają.
-Kurwa Harry jesteś idiotą!
-Sam jesteś idiotą!
-Po co kazałeś jej przyjść jak cię teraz wkurwia?!- matko oni rozmawiają o mnie.
-Bo tak wypadało. Co miałem jej powiedzieć? Że nie chce, żeby tu przyszła?!
-Tak, dokładnie tak! Sam wiesz jaka ona jest! Znowu urządzi jakąś aferę a ty znowu będziesz musiał to odkręcić!- Boże, nie! Te słowa tylko dały mi pewności, że mówią o mnie. To ja ostatnio urządziłam aferę, to przeze mnie Harry musiał wszytko odkręcać. Byłam taką pustą idiotką myśląc choć przez chwilę, że mu się podobam.
-Nie musisz się o to martwić!
-Nie rozumiem cię człowieku- nie zamierzałam dłużej tego słuchać. Zamiast iść do ubikacji postanowiłam poszukać jakiegoś ochroniarza, który by mnie zawiózł do hotelu. Nie mogłam tam zostać ani minuty dłużej. Podeszłam do stolika przy którym siedzieliśmy i zobaczyłam, że nie ma przy nim Josha. Zauważyłam brak alkoholu więc chłopak pewnie poszedł do baru po jakiegoś drinka. Na szczęście zauważyłam stojącego w koncie ochroniarza o imieniu, którego nie mogłam wcześniej zapamiętać. Postanowiłam wytężyć pamięć i przypomnieć sobie jego imię. Stan? Sam? S....Steve!
-Hej Steve- powiedziałam przez łzy.
-Ali? Coś się stało?
-Mógłbyś mnie odwieźć do hotelu. Źle się czuję- Steve spojrzał na mnie i jego twarz złagodniała. No tak, wyglądałam fatalnie.
-Wiesz co, niestety...
-Proszę...- łzy leciały mi ciurkiem po policzkach a ten napakowany facet był moim jedynym wybawieniem.
-A kto cię tu przywiózł?
-Jason. Ale go nigdzie nie widzę. Proszę no...
-Dobra, dam mu znać żeby tu przyszedł i miał na nich oko. Chodź- powiedział a mi spadł kamień z serca. Nie minęło nawet dziesięć minut a ja już wracałam do hotelu, wyłączyłam telefon, nie był mi teraz potrzebny. Wiedziałam co chcę zrobić. To było jedyne wyjście. Musiałam zniknąć z ich życia... Musiałam sobie ulżyć w tym cholernym cierpieniu. Jadąc ulicami Milanu patrzyłam przez okno samochodu i starałam się zapamiętać każdy, nawet najmniejszy szczegół. Dokładnie tak jak wcześniej na koncercie.  Widziałam młodych, pijanych ludzi. Wyglądali tak beztrosko. Zakochani całowali się, przytulali. Byli dla siebie wszystkim. Miasto wydawało się spokojne i szalone jednocześnie.
-Dojechaliśmy- powiedział Steve i się uśmiechnął.
-Dziękuję- odwzajemniłam uśmiech.
-Dobrze, że już nie płaczesz.
-Tak, już nie zamierzam więcej płakać- powiedziałam i wysiadłam z samochodu.
-Do widzenia- powiedział.
-Żegnaj- odwróciłam się i usłyszałam jak Steve odjeżdża z powrotem do klubu. Ja natomiast weszłam do hotelu, wzięłam klucz z recepcji i poszłam do siebie. 
Otworzyłam drzwi, zapaliłam światło. Ściągnęłam buty a torebkę rzuciłam na łóżko. Następnie zdjęłam biżuterię, którą miałam na sobie i schowałam ja do pudełka. Miałam na sobie tylko brudną sukienkę i pozostałości po drinku Chloe. Wzięłam i powoli odpięłam zamek i następnie wyswobodziłam się z ubrania. Stałam pośrodku mojego pokoju w samej bieliźnie. Podeszłam jeszcze do okna i musiałam przyznać, że widok był piękny. Miasto nocą było jeszcze bardziej magiczne niż za dnia. Te wszystkie światełka dodawały mu niesamowitego uroku. Chwilę jeszcze napawałam się tym widokiem i w końcu wzięłam moją kosmetyczkę z walizki. Wysypałam całą jej zawartość na mały stolik, by poszukać mojej przyjaciółki. Była tam gdzie ją schowałam ostatnim razem. W małym plastikowym pudełeczku. Wzięłam jedną do ręki i zgasiłam światło w pokoju by zapalić je w łazience. Zamknęłam drzwi i podeszłam do wanny. Odkręciłam ciepłą wodę i spojrzałam w lustro. Nienawidziłam tego widoku bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. Wzięłam kilka płatków kosmetycznych i wylałam na nie płyn do demakijażu. Zamazałam z siebie całą tą sztuczność i byłam gotowa by to zrobić. Spojrzałam na siebie jeszcze raz i wiedziałam, że chce to zrobić. Chciałam się zabić. Gdy woda wypełniła połowę objętości wanny weszłam do niej i odczekałam jeszcze chwilę. Następnie zakręciłam kurek i wzięłam do ręki żyletkę. Zrobiłam głębokie nacięcie na lewym nadgarstku. Krew od razu zaczęła kapać barwiąc wodę. Tę samą czynność powtórzyłam tnąc prawy nadgarstek. Rzuciłam żyletkę na podłogę a obie ręce schowałam pod wodą. Zaczęłam myśleć o tych wszystkich ludziach, których widziałam jeszcze pół godziny wcześniej. Miałam nadzieję, że już zawsze będą tacy szczęśliwi jak dziś. Miałam nadzieję, że Niall będzie szczęśliwy. Że zostanie takim pogodnym i ciepłym człowiekiem, który w końcu spotka miłość- to na co najbardziej w życiu zasługiwał... Miałam nadzieję, że Harry będzie szczęśliwy. Że ułoży sobie życie z kimś, kto go pokocha choć w połowie tak mocno jak ja. Że on pokocha kogoś całym swoim sercem. Szkoda, że to nie mogłam być ja. Ale jeśli urodziłam się tylko po to by go poznać i zakochać się w nim, w jego spojrzeniu, w jego głosie, w jego pokręconym rozumowaniu, w jego motylu na brzuchu, w jego pieprzyku na prawym przedramieniu, w jego uśmiechu, w sposobie mówienia, w tym jak przeżywał każde słowo śpiewane na scenie, w tym jak się denerwował gdy przegrywał, w jego ustach, w jego zapachu, w jego pocałunkach, w jego dotyku... warto było. Warto było żyć dla tych wszystkich małych rzeczy... Woda, w której leżałam była czerwona. Moje powieki zaczęły robić się ciężkie. Z trudem zmuszałam się do otwierania oczu. Do czasu aż nastał moment, w którym nie miałam już siły,  nie miałam siły na nic i po prostu czułam jak wypływa ze mnie życie...

***Niall***

-Jason nie widziałeś Ali?- zapytałem kiedy go w końcu znaleźliśmy. Dobre dziesięć minut szukaliśmy Ali, Jasona, Steva, Josha. 
-Nie, ale Steve pojechał ją zawieźć do hotelu.
-Jak to pojechał ją zawieźć?!- wrzasnął Harry.
-Podobno źle się poczuła. Nie wiem, nie jestem waszą nianią. Steve do mnie zadzwonił, że mam tu przyjść bo Ali się źle czuje i musi ją odwieźć.
-Kurwa- syknął Harry. -Dzwoniłeś do niej?
-Sto razy. Ma wyłączony telefon- powiedziałem zdenerwowany. Dziwne było to, że Ali nic nikomu nie powiedziała, że wychodzi. Harry też był dziwny.
-Spróbuj jeszcze raz!- rozkazał mi. Ja się denerwowałem ale on wpadł w jakiś szał.
-Jestem- powiedział Steve.
-Gdzie jest Ali?!- zapytał Harry.
-W hotelu. Nie wiem co jej zrobiliście ale kurwa tak się nie traktuje dziewczyn.
-O czym ty mówisz?- byłem skołowany. Czułem się tak jakby wszyscy wiedzieli o co chodzi tylko ja jeden byłem nie w temacie.
-Była cała zapłakana. I brudna. Ktoś ją oblał drinkiem. Niemal błagała mnie żebym ją stąd zabrać.
-Niall zbieramy się. Steve zwołaj ludzi- zarządził Styles.
-Co? Teraz?
-Tak, szybko!- nigdy go nie wiedziałem w takim stanie. Chwyciłem go za ramię i szarpnąłem nim by nieco otrzeźwiał i w końcu powiedział o co chodzi. Okej, wkurwił się przez Chloe ale on nie był zdenerwowany. On panikował.
-Co się stało Harry?
-Boję się o nią.
-Możesz jaśniej.
-Kurwa Niall... ja jej obiecałem... ja zachowałem jej sekret.
-Jaki sekret?- o co w tym wszystkim kurwa chodzi?
-Ona się okalecza. Wtedy co zrobiła aferę... Przyłapałem ją. Miała pocięte dłonie przez żyletkę- nie dowierzałem w to co mówił. Jak to pocięte? Przez żyletkę? Jak ja mogłem tego nie zauważyć? Widywałem ją codziennie. -Nie zauważyłeś jak się zmieniła? Nie była już taka radosna. Była blada. Mimo 30 stopni zakładała długi rękaw. Ona sobie nie radzi. A ja jestem idiotą. Powinienem jej pomóc. Boję się, że coś sobie zrobi. Ta piosenka dzisiaj...
-Możemy iść- powiedział Steve, który załatwił samochód.
-Harry... Ja nic nie zauważyłem- czułem, że moje nogi zrobione są z waty. Ali się okalecza. Moja Ali. Moja mała Ali, która była dla mnie jak rodzona siostra. -Dlaczego mi nie powiedziała?
-Nie chciała cię martwić.
-Już wychodzicie?- kurwa Chloe.
-Tak, ja widać- odezwał się Harry.
-Coś się stało?
-Nic co dotyczy ciebie- powiedziałem, byłem zły, to ona zniszczyła mojego przyjaciela i teraz odstawiała jakaś szopkę. Byłem pewien, że skoro Ali była brudna i zapłakana ta tleniona top model miała z tym coś wspólnego.
-Chloe odpuść sobie, wiem w co grasz. Już mnie nie interesujesz- wreszcie Harry powiedział coś z sensem.
-A kto cię interesuje? Ta mała suka?- Harry odwrócił się i widziałem, że się w nim gotuje. I chyba pierwszy raz ja czułem to samo.
-Daj spokój, jest nachlana w cztery dupy, to nie ma sensu- powiedziałem szybko.
-Masz rację-powiedział tylko i po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz. Paparazzi jak zwykle robili fotki. Szybko wskoczyliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon.
-Boję się o nią, mam złe przeczucie- powiedział Harry a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Wyglądało, że właściwie nawet nie znałem własnych przyjaciół. Właściwie cały czas myślałem, że Ali i Harry się nie lubią a on mi dzisiaj mówi, że się całowali... Myślałem, że Ali sobie radzi z tym całym dramatem. Śmierć babci, kłótnia z przyjaciółką, ślub na którym nie mogła być, nagła presja, obecność kamer i obiektywów... Jestem takim ślepym idiotą.
-Szybciej!- popędzał Harry.
-A dzwoniłeś do Lou? Może ona by mogła sprawdzić czy z Ali wszystko w porządku?
-Nie odbiera. Jest późno, pewnie wyciszyła telefon żeby nie obudzić Lux- głos Harrego się załamał. Pierwszy raz go takiego widziałem. Aż tak zdenerwowanego.
-Jesteśmy- powiedział Steve. Dotarliśmy w piętnaście minut. Harry wyskoczył jak z procy. Ja biegłem za nim. Czekając na windę bałem się jechać na górę. Jeśli Ali zrobiła sobie krzywdę...
-Kurwa, ile można czekać na jebaną windę!- nie minęło 10 sekund a drzwi windy się otworzyły. Wysiadło z niego kilka dziewczyn.
-Możemy prosić o zdjęcie?- zapytała jedna z nich.
-Nie teraz- uciął szybko Harry i wcisnął odpowiedni numerek. Nigdy w życiu jazda windą mi się nie dłużyła tak bardzo jak wtedy. Gdy wysiedliśmy Harry od razu podbiegł pod odpowiednie drzwi i zapukał. Nic. Po chwili walnął w drzwi pięścią. Nadal nic. Pociągnął za klamkę ale drzwi nie ustąpiły.
-Ona się nigdy nie zamyka...- powiedziałem cicho a Harry spojrzał na mnie zrozpaczony. Odsunął się od drzwi by po chwili naprzeć na nie z całą swoją siłą. Zrobiłem to co on. Wspólnie napieraliśmy na nie całym swym ciężarem aż w końcu coś strzeliło i drzwi się otworzyły. Harry wszedł pierwszy. W pokoju było ciemno ale w łazience świeciło się światło. Harry wszedł do środka jako pierwszy.
-Boże Ali!- krzyknął a ja zobaczyłem dlaczego. Leżała w wannie, w samej bieliźnie, w wodzie pełnej krwi. Nie ruszała się. Była przeraźliwie blada. Harry od razu podszedł niej. Ja stałem jak kołek, nie mogłem się ruszyć. Widziałem tylko żyletkę leżącą na podłodze. Harry nachylił się i zobaczyłem jak ją wyciąga, jak bierze ją na ręce i przytula do siebie.
-Otwórz drzwi!- krzyknął a ja zauważyłem, że płacze. -Dzwoń na pogotowie!
-Nie wiem jaki to numer!- krzyknąłem i obserwowałem jak Harry kładzie jej bezwładne ciało na łóżku. -Idę po Lou!- biegłem po schodach, Lou miała pokój piętro wyżej. Zacząłem walić w drzwi od jej pokoju, po chwili wyszła wystraszona, owinięta w szlafrok.
-Matko Niall co się stało?! Wiesz która jest godzina?!
-Ali! Ona...- nie mogłem mówić.
-Co z nią?!
-Ona próbowała się zabić! Ona chyba nie żyje! Nie umiem zadzwonić na pogotowie.
-Tom, dzwoń na pogotowie, szybko- Lou zwróciła się do chłopaka, który wyszedł na korytarz zobaczyć o co tyle szumu.
-Na pogotowie?
-Powiedz, że mamy tu próbę samobójczą!- krzyknęła Lou.
-Podcięła sobie żyły, Ali...- mój głos był nie do poznania.
-Dzwoń! Niall chodź!- Lou pociągnęła mnie za rękę i zaczęliśmy biec. Wszystko działo się tak szybko. Nie minęła minuta a my byliśmy już na piętrze gdzie znajdował się pokój Ali. Gdy weszliśmy do jej pokoju zastaliśmy niecodzienny widok. Jednocześnie piękny i przerażający. Ali leżała na łóżku a przy niej, prawie na niej, leżał Harry. Wglądało to tak jakby ją osłaniał. Ujął w dłonie jej twarz. którą obsypywał delikatnymi pocałunkami.
-Ali, musisz żyć... Musisz... Nie zdążyłem ci powiedzieć... Nie zdążyłem. Muszę ci to powiedzieć... Kocham cię Ali. Ja muszę ci to powiedzieć... Kocham cię, jesteś moim życiem. Nie możesz mnie teraz zostawić. Miałem ci to powiedzieć dzisiaj. Ali, żyj... Proszę otwórz oczy... Kocham cię. Musisz się dowiedzieć. O wszystkim- usłyszałem syreny, pogotowie, Lou wyszła, pewnie poszła po ratowników. Ja nie mogłem się ruszyć. Patrzyłem na płaczącego Harrego całującego Ali, mówiącego, że ją kocha i płakałem, usiadłem na podłodze, schowałem twarz w dłoniach ale ciągle słyszałem jego głos.
-Żyj Ali, błagam. Nie mogę zostać teraz sam, bez ciebie. Kocham cię. Zakochałem się w tobie, nie możesz mnie zostawić kiedy w końcu to zrozumiałem. Ali, kocham cię!



Rozdział XVII. Dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość, nie lubię nie dodawać rozdziałów przez tak długi okres czasu. Po pierwsze, jak zwykle bardzo dziękuję Marzenie i Adriannie. Po drugie, mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Po trzecie. Mam problem. Moja mama jest w szpitalu od 2 tygodni. Tak jakby przejęłam jej funkcje, sprzątam, gotuje tacie i bratu obiady. Na dodatek chodzę do szkoły i pisanie tego rozdziału było dla mnie wielkim wyzwaniem. Mam nadzieję, ze uda mi się dodać kolejny w tym tygodniu. Niestety jeśli mamie się nie polepszy boję się, że będę zmuszona zawiesić bloga na jakiś czas. Nie dam rady po prostu. Najczarniejszy scenariusz jest taki, że Ali umrze. Mam nadzieje, że nie. Obiecuje, że zrobię wszystko co w mojej mocy by prowadzić dalej tę historię tak jak to sobie wymyśliłam. Po czwarte pierwszy raz pisałam z innej perspektywy, Nialla. Nie wiem jak mi to wyszło :) same oceńcie :) Plus pojawiają się 2 piosenki : I was here- Beyonce (ważne słowa, Ali śpiewa o tym, że żyła, kochała czyli tak jakby umarła) i w końcu najważniejsza piosenka, która jest moją największą inspiracją- Turn to stone- Ingrid Michaelson. Mam nadzieję, ze wzruszyłyście się nieco czytając ten rozdział <3 Postaram się dodać nowy jeszcze w tym tygodniu albo za dwa a jeśli nie dam rady to napiszę o tym tutaj, na blogu. Proszę o komentarze, jak zwykle <3 Przepraszam za błędy.

PS I LOVE YOU

2 komentarze:

  1. O Mój Boże!
    Płacze... To jest takie piękne...
    Kochana, nie przejmuj się na Twoje rozdziały warto czekać nawet miesiącami. Zrozumiem, jeżeli będziesz musiała zawiesić bloga na jakiś czas, ale nie kończ go w ten sposób i jeszcze nie teraz, proszę. W głębi duszy mam nadzieję, że dla Ali przyjdą jeszcze lepsze dni. Stworzyłaś piękną historię przepełnioną uczuciami, byłoby mi smutno, gdyby miała ona się już skończyć.
    A wracając do rozdziału. Jest niesamowity. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym pobijasz samą siebie. Ten początek, kiedy to Niall przerwał im w dość krempującej sytuacji był znakomitym wstępem do rozdziału.
    Pomijając fakt, że uwielbiam tę piosenkę Beyonce od pierwszego usłyszenia, które miało miejse już jakiś czas temu, stwierdzam, że w wspaniały sposób wkomponowałaś ją w rozdział i sprawiłaś, że pokochałam ją jeszcze bardziej.
    Stało się to, czego najbadziej się obawiałam. Ali próbowała popełnić samobójstwo. Celowo piszę próbowała, bo mam nadzieję, że bezskutecznie.
    Część rozdziału pisana z perspektywy Niall'a przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Sama nie wiem kiedy łzy pojawiły się na moich policzkach. "Jednocześnie piękny i przerażający." To zdanie, z pozoru proste, rozłożyło mnie na łopatki. Nie wiem co jeszcze napisać, bo po prostu brakuje mi słów.
    Dobija mnie to, że musiała stać się tragedia, żeby Harry odważył się wyznać swoje uczucia. Dlaczego nie zrobił tego wcześniej, nie zatrzymał jej wtedy pod sceną? Nie powiedział jej co czuje? Dleczego zmylił ją swoim podejściem do Chloe? Dlaczego był takim idiotą? Ech..
    Tylko przecież on przez ten cały czas się o nią troszczył! Ale dlaczego robił to w ten swój popierdolony sposób? "Wglądało to tak jakby ją osłaniał." Robił to, cały czas to robił, osłaniął ją. Może lepiej by było gdyby próbował jej jakoś pomóc, był z nią, a nie krył ją ze wszystkim przed wszystkimi?
    Chciałam Ci jeszcze podziękować za ten rozdział, jak dla mnie najlepszy rozdział, jaki kiedykolwiek czytałam.
    Ściskam Cię mocno :*
    Adrianna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Szczerze to już powoli się o Ciebie martwiłam, ale mimo, to domyślałam się, że albo szkoła(z którą ja sama się nie wyrabiam, ale w czwartek jade do kina, a w piątek do krakowa z klasą, minusem tej piątkowej wycieczki jest to, że na dworcu trzeba być już o 5:20+ jeszcze właśnie w ten dzień zacznie padać śnieg, ale i tak się ciesze, że na tę wycieczkę jade). Życze twojej mame szybkiego powrotu do zdrowia i mam nadzieje, że to nic poważnego! Coś wiem o przejęcia wszystkich obowiąsków w domu i nie jest to zbyt 'konfortowe', trzeba się ze wszystkim wyrabiać! Cóz tak czy siak życze Ci powodzenia w tych wszystkich obowiąskach! Dobra koniec mojego przynudzania.
    Powiem Ci jeszcze jedno, jeśli trzeba czekać na TAKI rozdział to uwierz mi warto!
    Ta pierwsza scena była taka słodka i taka urocza, że miałam ochotę zabić Nialla, za to, że im przeszkodził (co kolwiek miało się potem wydarzyć:))
    Ja tego Harrego udusze! Jak n może tak mieszać w głowie Ali! Raz zachowuje się tak, a raz innaczej! Na prawde frustruje mnie to już!
    Strasznie szkoda mi Ali! Taki ważny dzień dla jej najlepszej przyjaciłki, a ona nie uczestniczyła w nim. Dobrze, że ma takich kochanych przyjaciół! Ale Chloe i Harry to mogli już sobie odpuścić! Wnerwiają mnie na maksa!
    Najgorzej jest zostać samemu, kiedy ma się takie myśli jak Ali! Wtedy myśli się o najgorszym! W tym fragmencie chciałam się znaleść koło niej i jak dobry duch ją pocieszyć!
    Ta piosenka, którą Ali śpiwała jako ostatnią na swoim koncercie była piękna! Miałam wrażenie, że Ali żegna się na stał tym konertem, a w szczególności tą ostatnią piosenką! Jeszcze z Harrym patrzyli na siebie! Popłakałam się podczas tej sceny! A potem Louis się wkurzył, nie wiadomo za co, że Ali krzyczy na Hazze to odrazu musi ją wzrokiem zabijać?! Rozumiem jest jego najlepszym przyjacielem, ale bez przesady! Zachowuje się jak matka w stosunku do niego!
    Ta Chloe wszędzie się musi wepchać (mam ochptę powiedzieć gorzej, ale ok.)! I jeszcze tak chamsko filtować z Harrym! Ja na miejscu Ali też bym się odegrała! A co, on se może, a ja nie?!
    Ta debilaka ( mam ochotę użyć słowa na 's') oblała i obraziła Ali! Lafirynda i gorzej! Nienawidze jej z całego serca!
    Ta rozmowa Harrego z Niallem też mnie nieźle wnerwiła! Ta jesne krzyczce sobie, nie przejmujcie się, że KTOŚ was może słuszeć!
    Kiedy Ali zaczeła się do tego szykować to mi serce zamarło! Dodatkowo włączyłam sobie 'Turn to stone', która dodaje takiego charakteru, że masakra! Płakałam! Ali jeszcze życzyła Harremu szczęścia i Niallowi! To było mega zruszające! Chciałam krzyczeć na całe gardło 'NIEEE' kiedy zmkneł oczy! Ona nie może umrzeć! Ali nie może umrzeć! Jakby tego było mało następna scena! To jak Harry się wnerwił i bał! Powiedził Horanoei o sekrcie Ali! A ta cała p.... Chloe niech się nie wpie....a, bo udusze ją na miejscu! Niech się odwali!
    To wszystko co Harry mówił do nie przytomnej (nie dopuszczam do siebie słowa umarłej, bo ona nie może umrzeć!) To było piękne i takie wzruszające! On jej to wszystko powiedział! To wszystko co do niej czuje! Błagm niech ona nie umiera! Nie może teraz! Nie kiedy Harry jej to wszystko wyznał! Nie widze już klawiatury! Łzy spływają mi strumieniami! Tak wielkie emocje wzbudził we mne ten rozdzał, a szczególnie jego dwa ostanie akapity!
    Cudnie piszesz! Czułam te wszystkue emocje i Ali i Harrego i Nialla! Przy okazji świetnie opisałaś sceny z jego perspektywy!
    Dziękuje Ci za ten Cudowny rozdział i z niecirpliwością czekam na kolejny rozdział, ale zrozumiem również, że nie dasz rady go dodać!
    Kocham i pozdrawiam Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń