piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział XIX




Otworzenie oczu zajęło mi jakieś pięć minut. Powieki miałam strasznie ciężkie jakby ważyły z tonę. Gdy zamrugałam kilkakrotnie i obraz mi się wyostrzył zauważyłam gdzie jestem. Szpital. Kolejne kilka minut zajęło mi przypomnienie dlaczego tutaj trafiłam. Chciałam się zabić. Ostatnie co pamiętam to ja w wannie, w czerwonej od krwi wodzie. Później straciłam przytomność i nic więcej nie mogłam sobie w tym momencie przypomnieć. Poza jednym dziwnym wspomnieniem o mojej babci... Odwróciłam głowę w prawo i dojrzałam Nialla. Siedział na kanapie i jeździł palcem po telefonie. Wyglądał okropnie. Włosy miał poczochrane, sińce i opuchlizna pod oczami dodała mu chyba z dziesięć lat. Na dodatek cały czas miał te same ciuchy co na imprezie. Chciałam wstać i go przytulić. Wiedziałam, że stan w którym się znajduje jest spowodowany przeze mnie. Nie powinnam tego zrobić. Nie chciałam go skrzywdzić... Myśl o tym strasznie mnie zdenerwowała, przez co aparatura, do której byłam podłączona zaczęła głośniej działać. To spowodowało, że blondyn na mnie spojrzał. Gdy nasze oczy się spotkały miałam wrażenie, że coś zaraz wypali mi dziurę w sercu. Oczy miał całe czerwone a gdy zobaczył, że nie śpię od razu pojawiły się w nich łzy.
-Ali? Boże, Ali- chłopak wstał i od razu do mnie podszedł by mnie przytulić.
-Przepraszam- powiedziałam cicho, mój głos był strasznie zachrypnięty. Chciałam odwzajemnić uścisk, ale nie mogłam. Byłam przywiązana do łóżka.
-Ciii, nic nie mów- Niall zaczął gładzić mój policzek dłonią.
-Dlaczego jestem przywiązana?- zapytałam szybko. Oni mieli mnie z psychicznie chorą, dlatego mnie przywiązali?
-Zaraz przyjdzie lekarz i ci to ściągną.
-Na jakim oddziale jestem?- Niall milczał a ja doskonale wiedziałam dlaczego. -Powiedz mi, proszę cię- musiałam to usłyszeć.
-Psychiatrii- powiedział szeptem.
-Nie jestem czubkiem- powiedziałam szybko, ale nie panicznie. Nie byłam nienormalna, trochę się pogubiłam, nawet rzekłabym, że totalnie, ale w momencie gdy ujrzałam Nialla w tak złym stanie zdałam sobie sprawę, jak go zraniłam i że nie powinnam tego zrobić.
-Wiem- Niall delikatnie się zaśmiał i w tej chwili był to najpiękniejszy dźwięk na świecie.
-Ja przepraszam... ja byłam głupia. Idiotka. Ale po prostu było mi tak ciężko.
-Nie musimy o tym teraz rozmawiać- powiedział poważnie. -Pójdę po lekarza.
-Nie idź! Nie zostawiaj mnie- naprawdę nie chciałam żeby sobie poszedł.
-Dobra, to zadzwonię do Lou. Jest na dole w bufecie, poszła razem z Jessicą coś zjeść- Niall wyciągnął telefon i błyskawicznie wybrał numer do Louise. Ja natomiast przetwarzałam nowe informacje. Jess jest tutaj.
-Tak obudziła się. Idź po lekarza. Nie wiem gdzie jest ten przycisk, jeszcze coś popsuję, po prostu po niego idź. Tak. Czekamy- powiedział Horan po czym się rozłączył.
-Nie poszedłeś z nimi?- zapytałam.
-Nie jestem głodny.
-Jess tutaj jest?
-Tak przyleciała niedawno- cóż chciałam wiedzieć gdzie jest Harry. Wiem, że mnie nie lubi ale czułam wewnętrznie, że był przy mnie. Mój sen o babci... czy cokolwiek to było, słyszałam go. To było takie prawdziwe.
-A był tu ktoś jeszcze?- zapytałam niepewnie a Niall zdawał się wiedzieć o kogo mi chodzi.
-Właściwie to pierwszy raz odkąd Harry wyszedł z tego pomieszczenia dalej niż do kibla siku. Musiał wyjechać dzisiaj, obowiązki. Nie miał nic do gadania chociaż kłócił się, że zostanie no ale jak widać... Po prostu mieliśmy umówiony wywiad na dzisiaj w Dusseldorfie- nie wiem dlaczego Niall mi to wszystko mówił ale najwyraźniej uznał, że powinnam o tym wiedzieć. Miałam wrażenie, że broni Harrego. Szczerze, informacja o tym, że Harry tu był przez cały czas a ja tę obecność wyczuwałam była co najmniej dziwna i nie miałam najmniejszego pojęcia co mam o tym myśleć, o tym, że on tu był i czuwał przy mnie. Postanowiłam jednak zmienić temat i nie mówić więcej o Harrym bo dźwięki aparatury znowu wydawały się głośniejsze a nie chciałam się niepotrzebnie denerwować.
-Niall... czy moja mama? Wie?- co powiedzieli mojej rodzinie. Co napisała prasa?
-Nie. Nikt nic nie wie, poza nami, niektórymi ludźmi z wytwórni i tak dalej. Jess zadzwoniła do Klaudii i powiedziała jej, że źle się poczułaś i dlatego trafiłaś do szpitala. Klaudia miała to przekazać twojej rodzinie. Reszta świata też tak myśli. Ja musiałem to skomentować na Twitterze. Wiesz kazali mi. Napisałem, że zemdlałaś i poprosiłem o modlitwy by wszystko było dobrze. Później napisałem, że czujesz się lepiej i takie tam.
-I jak to możliwe, że nikt nic nie wie?- to było dla mnie dziwne, przecież prasa zawsze wie takie rzeczy. To byłaby sensacja, support One Direction próbuje popełnić samobójstwo.
-Pieniądze. One zawsze są w stanie wszystko załatwić. Zapłaciliśmy kilku fotografom by nie sprzedawali zdjęć, zresztą i tak nie widać było na nich co ci dokładnie dolega, leżałaś na noszach, niesiona do karetki, nie widać było dlaczego jesteś w takim stanie- wolałam nie myśleć o sumach jakie dostali paparazzi. Na razie nie zastanawiałam się czy w jakiś sposób mnie obciążą kosztami tego cyrku, który urządziłam. -No, ale wiadomo. Plotki się pojawiły, że wiesz... że chciałaś...- Horan nie dokończył.
-Że chciałam się zabić- powiedziałam cicho, ale szybko dodałam- Niall chcę zadzwonić do mamy. Pewnie się denerwuje.
-Jasne- Horan wsadził rękę do kieszeni spodni i wyciągnął z niej mój telefon co mnie zdziwiło.
-Sama nie dam rady przez te związane ręce.
-Okej, który to numer?
-Ten gdzie jest napisane: mama.
-Ten?- chłopak pokazał mi odpowiedni numer a jak przytaknęłam.
-Halo?- usłyszałam głos mamy i walczyłam ze łzami napływającymi mi do oczu.
-To ja- starałam się mieć spokojny głos.
-Ali? Jak się czujesz? Jesteś chora? Zemdlałaś?
-Nie jestem chora. Mam anemię. To wszystko- nie mogłam powiedzieć mamie prawdy, nie teraz.
-Jak to anemię?
-Po prostu źle się odżywiam i ostatnio się nie oszczędzam. I zemdlałam. Uderzyłam się w głowę, dlatego musiałam zostać w szpitalu- piękne kłamstwo wymyślone w pięć sekund.
-Boże, dziecko drogie dbaj o siebie- powiedziała z troską.
-Tak wiem, przepraszam.
-Ali, musisz być zdrowa. Gdyby coś ci się stało...- mama nie dokończyła a jej głos zaczął się trząść i zaczęła płakać.
-Nie płacz mamuś- samej było mi ciężko, ale nie mogłam zacząć ryczeć.
-Nawet nie wiesz jak się bałam. W tych gazetach pisali różne rzeczy.
-Nie wierz gazetom, mamo- w tej chwili do sali weszła Lou, Jess i lekarz.
-Tak wiem ale...
-Mamuś ja muszę kończyć bo lekarz właśnie przyszedł, odezwę się później. Pa.
-Kocham cię. Pa.
-Boże Ali!- Lou niemal krzyknęła i podbiegła by mnie przytulić. Podobnie postąpiła Jess.
-Proszę wyjść. Muszę zostać z pacjentką sam- wszyscy niechętnie, ale w końcu opuścili pokój zostawiając mnie z lekarzem o śmiesznym akcencie kiedy posługiwał się angielskim.
-Jak się pani nazywa?
-Ali Rose... To znaczy nie- lekarz spojrzał na mnie spode łba a ja wiedziałam, że zapytał mnie o najprostszą rzecz na świecie a ja już oblałam ten egzamin. Na 100% myśli, że jestem walnięta. -Ali Rose to mój pseudonim. Tak naprawdę nazywam się Alicja Różańska.
-Alisja Rózijaniska?- lekarz tak dziwacznie wymówił moje nazwisko, że aż delikatnie się zaśmiałam.
-Sam pan doktor widzi, że Ali Rose jest łatwiej.
-Rzeczywiście- lekarz nieznacznie się do mnie uśmiechnął. -Ile ma pani lat?
-Dwadzieścia dwa. To znaczy niedługo skończę dwadzieścia dwa.
-Jak się pani czuje?
-Właściwie to dobrze. Przeszkadzają mi tylko te pasy...- spojrzałam na nie przez co lekarz postąpił tak samo.
-Zaraz je pani ściągnę. Po prostu pacjenci na naszym oddziele czasami są agresywni i to dla ich własnego dobra- wytłumaczył lekarz.
-A kiedy będę mogła wyjść?
-Cóż. Jeśli chodzi o pani zdrowie fizyczne, mogłaby pani wyjść już teraz, jeśli jednak chodzi o psychikę... Chciała pani odebrać sobie życie.
-Ja... wiem- cóż, nie mogłam temu zaprzeczyć, nie miałam niczego na swoją obronę i z tym faktem nie mogłam polemizować.
-Muszę panią poinformować o tym w jakim stanie panią znaleziono.
-Śmiało- zachęciłam lekarza, który cały czas analizował moje zachowanie.
-Cóż, gdy panią znaleziono, była pani nieprzytomna a gdy przyjechali ratownicy miała pani bardzo słaby puls, ledwo wyczuwalny, po chwili serce stanęło... Trwało to chwilę dlatego tak ważne jest to czy pamięta pani wszystko? Data urodzin? Nazwisko panieńskie matki? Data urodzin ojca?
-Tak, pamiętam wszystko-powiedziałam po chwili zastanowienia.
-To świetnie. Chodzi o to, że mogło dojść do niedotlenienia mózgu co jest bardzo niebezpieczne.
-Wiem. Mózg umiera jako pierwszy przez brak tlenu, jest najbardziej wrażliwy na niedotlenienie- i brak glukozy, którą zużywa do procesów energetycznych, pamiętam jak w zeszłym roku miałam cały przedmiot poświęcony mózgowi, neurobiologię, którą bardzo lubiłam.
-Tak, dokładnie tak... Skąd pani to wie?- lekarz delikatnie się uśmiechnął widząc, że się na tym "znam".
-Studiuję biologię.
-To wiele wyjaśnia- powiedział i kontynuował. -Przetoczono pani też krew no i zszyto rany- lekarz podszedł do mnie, nachylił się i odpiął pasy, najwyraźniej nie wyglądałam na szaloną.
-Dziękuję... Który dzisiaj jest?- zapytałam.
-1 lipca.
-Matko! Spałam dwa dni! Panie doktorze, ja mam jutro koncert i to w innym państwie! Musi mnie pan wypuścić!- nalegałam, musiał mnie wypuścić.
-Spokojnie.
-Ja jestem spokojna. Tylko tu są moi przyjaciele i oni już od wczoraj powinni tam być.
-Cóż mogę panią wypisać na własne żądanie jednak ktoś oprócz pani podpisać się na wypisie- powiedział w końcu po pięciu minutach milczenia i analizowania jakiś kartek.
-Nie ma sprawy.
-Myślę, że powinna się pani umówić na kilka sesji z psychologiem.
-Pomyślę o tym ale teraz chcę już stąd wyjść.
-Dobrze, zawołam pani przyjaciół, niech pomogę pani się przygotować- powiedział po chwili gapienia się w papierki i wyszedł.
Po kilku minutach w pokoju znajdowali się już wszyscy. Po długiej dyskusji Jess się podpisała pod moim wypisem a nie Niall. Lekarz dał mi wskazówki co jeść bym szybciej nabrała sił. Zapisał jakieś antydepresanty i tabletki na nerwy ale wiedziałam, że nie będę ich brać. Prosił też bym nie zamoczyła opatrunków, ponieważ szwy na nadgarstkach same się rozpuszczą kiedy rany się zagoją a ich zamoczenie spowoduje przedwczesne rozpłynięcie. Mówił, że jeśli po tygodniu nadal będę je miała mam się zgłosić do jakiegoś lekarza, które je wyciągnie. Gdy Niall wyszedł Lou i Jess pomogły mi się ubrać. Byłam bardzo osłabiona, kręciło mi się w głowie. Gdy byłam już gotowa poszliśmy do samochodu. Jak zwykle otaczało nas kilku ochroniarzy, jednak nie widziałam nigdzie paparazzi czy fanów. Wsiedliśmy do małego busa z przyciemnianymi szybami. Myślałam, że jedziemy do hotelu ale zobaczyłam, że jesteśmy na lotnisku. Okazało się, że lecimy prosto do Dusseldorfu co w sumie było logiczne. Przez całą drogę właściwie się nie odzywałam. Myślałam. O wszystkim. O Niallu, który siedział obok mnie i mnie przytulał, o tym jak bardzo musiał to przeżyć; o Harrym, o tym że podobno był przy mnie cały czas; o tym kto mnie znalazł; o moim śnie, jeśli moje serce stanęło na chwilę to czy to możliwe, że przeżyłam coś w rodzaju śmierci klinicznej? Pamiętam jak miałam o tym wykład... Cóż, cokolwiek to było, obraz mojej babci, słowa, które do mnie wypowiedziała, dopiero teraz dochodzi do mnie to jak bardzo bym wszystkich skrzywdziła gdybym nie przeżyła. Może z wyjątkiem Harrego... Ale słyszałam go... Słyszałam go w mojej głowie, chciał żebym żyła, może tylko w mojej głowie... Nie wiedziałam jak się zachowam gdy go zobaczę. Gdy dotarliśmy do hotelu byliśmy bez Jessici. Ona poleciała z powrotem do Londynu. Przed wylotem dała mi jednak mnóstwo wskazówek co mam mówić i jak mam się zachowywać by wszystko się nie wydało. Powiedziała, że może uda jej się mnie odwiedzić w Madrycie lub Barcelonie. Na miejsce dotarliśmy wieczorem i czułam ogromne zmęczenie. Marzyłam tylko o tym by iść już spać. Niall powiedział, że będzie spał dziś u mnie... Bali się, że zrobię sobie krzywdę, nie mogłam ich za to winić... Gdy weszłam do pokoju przeżyłam szok, totalny szok. Było w nim pełno ludzi. Najpierw stali ochroniarze, w tym Steve, który uściskał mnie tak mocno, że przez moment nie mogłam oddychać, później stał zespół, Sandy, Josh... Następny przytulił mnie Tom i Lux, która powiedziała, że mam więcej nie chorować. Następny był Zayn, który także mnie przytulił, spojrzał mi w oczy i jeszcze raz mnie wyściskał, Liam oprócz przytulenia ucałował mnie, Louis mocno mnie uściskał i powiedział mi na ucho, że przeprasza za wszystko. Ostatni stał Harry. Spojrzał na mnie i miałam wrażenie, że wszystkie emocje, które skrywał malują się na jego twarzy, był zdenerwowany, zły, szczęśliwy, spokojny, wystraszony... Po chwili przyciągnął mnie do siebie i przytulił po czym pocałował najdelikatniej jak tylko umiał w policzek.
-Dziękuję wam wszystkim- powiedziałam gdy odsunęłam się od Harrego i czułam jak oczy zaczynają mnie szczypać. Po chwili nie wytrzymałam i pierwsza łza spłynęła mi po policzku.
-Dobra ludzie, Ali musi odpocząć- powiedział Niall widząc moje małe załamanie.
-Tak, jutro sobie pogadacie, dalej wynocha- Louise zaczęła machać rękoma dając znać, że wszyscy mają iść. -A ty młoda damo nie powinnaś już spać?- zwróciła się do małej i wzięła ją na ręce.
-Dobranoc Ali!- wszyscy zaczęli się ze mną żegnać. Ostatni wyszli chłopcy, którzy jeszcze chwile ze mną posiedzieli. Co mnie zdziwiło to to, że Tommo, który jest zawsze gadatliwy milczał i tylko zerkał co jakiś czas na mnie. Liam, by rozładować nieco sytuację opowiedział o wywiadzie, którego musieli udzielić dziś razem z Harrym i Zaynem, mówił, że dziennikarz myślał, że Liam to Louis a Harry to Niall. Po kilkunastu minutach i oni wyszli i zostałam sama z Niallem i Lou. Kobieta pomogła mi się umyć bym nie zamoczyła opatrunków. Początkowo nie chciałam przyjąć jej pomocy. Nie chciałam by ktoś widział mnie nago jednak ona się uparła i w końcu uległam. Stwierdziła, że przecież też jest kobietą i wie jak pewne sprawy wyglądają. Pomogła ściągnąć mi bluzkę i spodnie. Uparłam się, żeby zostawić majtki jednak ściągnęłam stanik by Lou mogła umyć mi plecy.Gdy się odwróciła zdjęłam bieliznę i sama umyłam swoje miejsca intymne. Następnie Lou podała mi ręcznik a gdy się wytarłam pomogła mi ubrać się w piżamę. Gdy wyszła zostałam z Niallem sama. Chłopak poszedł się umyć a ja weszłam już do łóżka i zaczęłam odpływać, byłam wykończona. Poczułam jak Horan wszedł do łóżka co mnie strasznie uspokoiło.
-Śpisz?- zapytał szeptem.
-Nie- powiedziałam i ponownie zapadła cisza. -Cieszę się, że tu ze mną jesteś- przyznałam szczerze.
-Wiem...- Niall odwrócił się w moją stronę, wydawało mi się, że wygląda nieco lepiej, miał mokre włosy ale jego twarz nie była już tak zmęczona i zmartwiona. -Ali dlaczego mi nie powiedziałaś?- zapytał cicho.
-Nie chciałam cię martwić. To są moje problemy, nie twoje.
-Nie Ali, jestem twoim przyjacielem, traktuję cię jak rodzinę. Nie wiem dlaczego niczego nie zauważyłem- powiedział z wyrzutem i złością, był zły nie na mnie lecz na siebie.
-Nie zauważyłeś bo robiłam wszystko byś nie widział, nikt nie widział...
-Harry tak...
-Przyłapał mnie... Ja go poprosiłam...
-Nie wiesz nawet jak on to przeżył... Jak my wszyscy to przeżyliśmy. Jesteś nasza, tak samo nasza jak Lou, Tom, Sandy, Josh, Eleanor, Andy czy Gemma. Jesteś nasza i wszyscy cię kochamy...
-Ja sobie nie zdawałam z tego sprawy... Było mi, jest mi tak ciężko, Niall. Ja czuję, że zatracam siebie. A nie chcę tego, nie chcę stracić siebie. Pokłóciłam się z Niną... Zrujnowałam pogrzeb babci...
-Ja zrujnowałem ślub brata a później chrzciny Theo... Przyszedł tłum fanów. To miał być ich dzień a to ja byłem w centrum. Uwierz mi Ali wiem jak się czujesz z tym...
-Ale ty możesz ich zobaczyć a ja babci nie. Poza tym wasze fanki mnie nie cierpią, tym bardziej po tym głupim video, czytam tyle negatywnych komentarzy. Nie pojechałam na ślub Zuzy... Uwierz mi, że mogłabym dorzucić do tej listy kilka innych problemów... Kiedyś taka nie byłam, byłam inna... Nie zawiodłabym przyjaciółki. Nie zawiodłabym rodziny. Kiedyś moja babcia żyła.
-Ali, proszę obiecaj mi, że będziesz mi mówić o takich rzeczach.
-Ja nie chcę obarczać cię problemami...
-Boże, Ali przestań w końcu się mną przejmować i zacznij myśleć o sobie.
-Niall... Kocham cię, jesteś najlepszym przyjacielem jakiego można sobie wymarzyć. Właściwie to traktuję cię jak brata dlatego nie zasługujesz na moje problemy.
-Ja też cię kocham Ali, nawet nie wiesz jak się czułem myśląc, że nie żyjesz i że cię więcej nie zobaczę. Musisz mi mówić o tym co cię boli, z czym ci źle.
-Przepraszam- szepnęłam.
-Nie, to ja przepraszam, za to, że jestem ślepy, za to, że nie widziałem jak się załamujesz, gdybym tylko wiedział może nie doszłoby do tego... Wiedziałem, że coś jest nie tak ale nie miałem pojęcia, że jest aż tak źle...- w jego oczach pojawiły się łzy, nie chciałam tego. Przysunęłam się do niego i go przytuliłam.
-Mogę cię o coś zapytać?- zapytałam.
-Jasne.
-Kto mnie znalazł?
-Harry i ja- powiedział cicho. -Harry cię wyciągnął...- to głupie ale chciałabym to zobaczyć.
-Dlaczego do mnie przyszliście?- byłam ciekawa. Co ich skłoniło do tego by przyjść do pokoju.
-Zniknęłaś. Harry znał twój sekret, że się okaleczasz, bał się, że coś sobie zrobisz. Obaj się baliśmy.
-Dziękuję ci... Za wszystko.
-Jemu też musisz podziękować.
-Wiem- nie wiedziałam co jeszcze dodać, nowe informacje krążyły właśnie w mojej głowie, nie miałam pojęcia co myśleć o tym wszystkim a byłam tak wykończona, że nie miałam na to nawet siły.
-Idziemy spać?- Horan najwyraźniej widział moje zmęczenie.
-Idziemy. Dobranoc- powiedziałam i odwróciłam się by zgasić lampkę stojącą na szafce obok łóżka.
-Dobranoc- powiedział ziewając. Nie minęły dwie minuty a chłopak cicho pochrapywał, po chwili i ja zasnęłam.
Ranek okazał się być szybciej niż myślałam. Chciałam jeszcze spać, ale Niall wyrzucił mnie z łóżka. Gdy się ubrałam przy pomocy Lou i zjadałam śniadanie pod presją (co najmniej dziesięć par oczu patrzyło czy na pewno zjadłam wszystko) następnie pojechaliśmy na arenę. Mimo iż miałam dziś wolne i supportem miała być jakaś piosenkarka z Niemiec ja musiałam siedzieć tam z nimi. Niall przesadzał i traktował mnie jak dziecko. Wiedziałam, że wszyscy bali się, że mi odbije dlatego nie chcieli zostawić mnie samej. Bali się, że znowu zrobię sobie krzywdę. Nie miałam im tego za złe. Mieli prawo by tak myśleć. Na szczęście czas leciał mi szybko. Bawiłam się z Lux, oglądałam jak chłopcy grali w piłkę, później postanowiłam się zdrzemnąć. Obiad jadłam kolejny raz będąc bacznie obserwowana. Gdy nadszedł czas poszłam na swoje miejsce by obejrzeć występ. Gdy moje zastępstwo zeszło ze sceny wkroczyli na nią chłopcy. Uśmiechali się, wygłupiali jak zwykle. Musieli schować troski i problemy do kieszeni i dać kolejne wspaniałe i niezapomniane show. Ich fanki na to zasługiwały. W pewnym momencie Liam stanął na środku sceny przywołał resztę.
-Jest tutaj z nami pewna niezwykła osoba- zaczął Payne.
-Znaczy ona dla nas wiele ale chyba o tym zapomniała- powiedział Zayn.
-Może to przez nas, przez nasze zachowanie, zachowanie niektórych z nas, wydaje mi się, że daliśmy jej odczuć, że jest inaczej, że jest niepotrzebna ale tak nie jest- dodał Louis.
-Chcemy by ta osoba wiedziała, jak bardzo ją kochamy, jesteś w naszej rodzinie i zawsze będziemy o ciebie walczyć, pamiętaj o tym, nieważne jak ciężko ci będzie, pamiętaj o tym, że masz nas, swoich braci, którzy cię kochają- powiedział Niall.
-Tak... kochamy cię- dodał Harry, którego głos stał się niesamowicie niski.
-To dla ciebie skarbie- dodał Liam. Cała piątka mówiąc te piękne słowa patrzyła w moją stronę. Nagle na stadionie zaczęły rozbrzmiewać pierwsze takty pewnej piosenki, Little Things. Moja ulubiona piosenka. Pamiętam jak Niall śmiał się kiedyś ze mnie gdy mu o tym powiedziałam... Wiedziałam, że wszystkie te słowa są skierowane do mnie i od razu zachciało mi się płakać, ze wzruszenia. Lou, która siedziała obok mocno mnie przytuliła i powiedziała, że zawsze mogę na nich liczyć. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo ich zraniłam. To, że zadedykowali mi swoją piosenkę... To jak się wzruszyli śpiewając ją, cała piątka. Nawet Harry... A może on najbardziej... Dzięki nim pierwszy raz od dawna czułam się potrzebna. W tej chwili czułam się coś warta... Jednocześnie nie mogłam sobie wybaczyć tego jak bardzo wszystkich zraniłam. Cierpieli przeze mnie... Nie chciałam tego. Wiedziałam, że nigdy w życiu nie zdołam im podziękować, nie tylko za piosenkę ale za wszystko co dla mnie zrobili.
Pod koniec koncertu, gdy została już ostatnia piosenka Lou powiedziała, że mam zacząć się zbierać. Poszłyśmy do garderoby gdzie siedział Steve. Razem z ochroniarzem poszłam do samochodu, Louise powiedziała, że to ze względów bezpieczeństwa i chłopcy gdy tylko zejdą ze sceny od razu muszą biec do samochodów. Nie będą się nawet przebierać. To wszystko ma na celu wyjechanie z parkingu przed opuszczeniem stadionu przez fanów. Było to dla mnie nieco dziwne, w końcu Niall nic mi nie mówił, że mają tu problemy z natarczywością fanów ale może uznał to za nieważne. Wsiadłam więc do samochodu, na siedzenie obok kierowcy bo tak mi nakazał Steve. Pomyślałam, że to pewnie dlatego, żeby fanki po hotelem nie zauważyły, że w tym samochodzie jedzie Niall i któryś jeszcze z chłopców co zaoszczędzi ataków na samochód. Myślałam, że ochroniarz usiądzie obok mnie ale on stał na zewnątrz. Wokół mnie panowała cisza więc postanowiłam włączyć radio. Przymknęłam oczy i słuchałam piosenki gdy nagle drzwi od strony kierowcy się otworzyły:
-Nareszcie- powiedziałam i otworzyłam oczy. Obok mnie wcale nie siedział Steve. To był Harry.
-Jesteś pewien, że nie mam jechać z wami?- zapytał ochroniarz.
-Tak Steve. Damy sobie radę- odpowiedział Styles i zamknął drzwi. Następnie odpalił silnik i ruszyliśmy.
-Co się dzieje?- zapytałam zdenerwowana.
-Musimy porozmawiać- odpowiedział chłopak.
-Gdzie jedziemy?
-Za miasto- też się denerwował.
-Nie możemy porozmawiać w hotelu?- mój głos zdradzał jak bardzo się zestresowałam takim obrotem sytuacji.
-Nie bo tam na pewno ktoś nam przeszkodzi- powiedział i pierwszy raz odkąd wsiadł do samochodu na mnie spojrzał.
-Aha- nie wiedziałam co mam jeszcze powiedzieć. Przecież ja wiem co on chce mi powiedzieć. Miał to zrobić wtedy po imprezie ale ja... Powie mi, że nic do mnie nie czuje a pocałunek był błędem. Ale dlaczego tak bardzo upierał się by mi to powiedzieć prosto w oczy? Zwłaszcza teraz? Kiedy byłam tak bardzo niestabilna emocjonalnie? Jechaliśmy w milczeniu i jedynie odgłos działającego radia sprawiał, że w samochodzie nie panowała cisza. Jechaliśmy już 40 minut a ja czułam coraz bardziej jak panika zaczyna ogarniać całe moje ciało. Nie mogłam już tak dłużej. Spojrzałam przez szybę i totalnie nie wiedziałam gdzie jestem, wydawało mi się, że wyjechaliśmy już z miasta. Obok drogi, którą jechaliśmy było pobocze.
-Zatrzymaj się- powiedziałam.
-Jeszcze nie jesteśmy na miejscu.
-Proszę cię, zatrzymaj się.
-Ale...
-Proszę- szepnęłam i po chwili zauważyłam, że samochód zwalnia i się zatrzymuje. Harry wyłączył radio i przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy. Ja gapiłam się na swoje dłonie a on patrzył na mnie. Nie mogłam dłużej tak siedzieć więc wysiadłam z samochodu, bo brakowało mi powietrza, Harry uczynił to samo.
-Ali ja miałem ci to powiedzieć wtedy po imprezie...- zaczął w końcu i podszedł do mnie jednak zachował dystans między nami.
-Harry ja wiem co chcesz mi powiedzieć- powiedziałam szybko. Chciałam mieć to już z głowy, musiałam to powiedzieć, on musiał to potwierdzić…
-Tak?- zapytał zaskoczony.
-Tak... Ja słyszałam ciebie i Nialla. Waszą rozmowę na imprezie. Byliście w ubikacji i się kłóciliście. Ja podeszłam bliżej i usłyszałam fragment... Mówiliście o mnie. O tym, że wcale nie chciałeś mnie tam zaprosić... Niall powiedział, że mogłeś mnie nie zapraszać... Ty stwierdziłeś, że nie miałeś wyjścia. Niall powiedział, że znowu będziesz musiał coś odkręcać jak urządzę aferę...- do moich oczu napłynęły łzy, moje zdania były nieskładne ale w tym momencie to był mój najmniejszy problem- Więcej nie słyszałam, nie chciałam wiedzieć nic więcej.
-Boże Ali o czym ty mówisz? Jak mogłaś pomyśleć, że rozmawiamy o tobie?
-A kto urządził aferę? Musiałeś mi pomagać...- powstrzymałam łzy, nie chciałam teraz płakać.
-Ali ja, my, my nie mówiliśmy wtedy o tobie- Harry był zszokowany. -My rozmawialiśmy o Chloe!
-O Chloe?- wydukałam z siebie bo wydawało mi się to co najmniej dziwne.
-Tak o niej. To ją zaprosiłem chociaż wcale nie miałem ochoty jej oglądać.
-Harry ja nic nie rozumiem- powiedziałam szczerze.
-Ali ja chciałem ci wszystko wyjaśnić, wtedy, po imprezie.
-Wszystko czyli co?
-Wszystko, dlaczego byłem takim palantem odkąd cię poznałem. Proszę musisz mnie wysłuchać Ali.
-Dobrze- powiedziałam po chwili, nie wierzyłam w to co się właśnie dzieje. Byłam skołowana to jedno wielkie niedopowiedzenia.
-Pamiętasz pierwszy dzień kiedy się spotkaliśmy?
-Tak- jak miałabym zapomnieć?
-Byłem wtedy takim idiotą Ali... Ja cię nienawidziłem. Byłem niewyobrażalnie zły na ciebie. Musiałaś myśleć, że jestem psychiczny, nawet się nie poznaliśmy a ja tak się zachowywałem. Ale wtedy obwiniałem cię o całe zło jakie mnie w życiu spotkało. To nie ty miałaś być naszym supportem. Miała być nim Chloe. Chciała bym wkręcił ją poza tym całym konkursem. Ja też tego chciałem. Kochałem ją i trasa znaczyła dla mnie rozłąkę. Gdyby ona mogła nas supportować cały czas spędzalibyśmy razem. Chloe umie śpiewać. To znaczy nie jest jakaś super dobra. Początkowo zachęcałem ją do wzięcia kilku lekcji śpiewu, ale ona tłumaczyła, że nie ma czasu a poza tym po co? Przecież jestem w One Direction i chyba mam coś do gadania. I tak kłóciłem się z wytwórnią, z menadżerami nawet z chłopakami i rodziną, z Gemmą. Oni mówili, że Chloe jest za słaba i mają lepszą kandydatkę. Chłopaki też byli tego zdania, że to masz być ty. Gdy powiedziałem Chloe, że nie uda mi się jej wkręcić ona tak po prostu ze mną zerwała. Powiedziała, że to wszystko moja wina. Ja natomiast obwiniałem ciebie. To przez ciebie ona mnie rzuciła. Nie widziałem tego, że była ze mną tylko po to by stać się popularna. Gdy wszedłem wtedy na twoją próbę i usłyszałem twój głos... Nie mogłem do siebie dopuścić jak wspaniała jesteś. Twój głos... Mocny i czysty. Byłaś... Jesteś lepsza niż ja, niż my wszyscy razem wzięci, ale nie chciałem myśleć, że ta dziewczyna, przez którą rozpadł się mój pierwszy, prawdziwy związek, że ona zasługuje na to by tu być. Oczywiście wszyscy mówili mi, że mam być dla ciebie miły, ale im więcej oni mówili tym bardziej ja chciałem im zrobić na złość. Nie zdziwiło cię, że wszyscy przyjęli cię tak ciepło? Nawet Louis i Zayn? Moje siostra? Eleonor? Oni wszyscy chcieli ci w jakiś sposób wynagrodzić moje zachowanie. Chcieli cię chronić przede mną. Przede wszystkim Niall. Od razu założył sobie, że się z tobą zaprzyjaźni. Już po dwóch dniach w twoim towarzystwie wiedziałem, że cię pokochają. Byłaś wesoła, lubiłaś się wygłupiać, miałaś niesamowity talent, ale wydawało się, że sama nie zdajesz sobie z tego sprawy. Twoje zachowanie było takie naturalne… Przypomniałaś wszystkim jak to jest być normalną. To sprawiło, że naprawdę cię polubili właściwie od razu. Poza mną. Ja musiałem być chamem. Gdy podeszłaś by się ze mną przywitać... Miałem przez moment wyrzuty sumienia... Wyglądałaś wtedy tak uroczo, miałaś sukienkę i wysokie buty a wciąż byłaś niższa od nas wszystkich. Gdy wyszedłem wtedy z sali od razu zadzwoniłem by przesunąć nasze próby tak by się z tobą nie widzieć. Po prostu nie mogłem na ciebie patrzeć bo bałem się, że mój plan by uprzykrzać ci życie legnie w gruzach przez to, że cię poznam. Później na konferencji postanowiłem dać ci wyraźnie do zrozumienia, że cię tu nie chcę. Myślałem, że może jak będę chamski i utrudnię ci życie, to sama zrezygnujesz zanim podpiszesz umowę na całą trasę. Byłem wtedy dla ciebie wredny a ty postanowiłaś mi odpyskować. Nie wiedziałem co mam myśleć. Postanowiłem spróbować jeszcze raz ale ty znowu się nie dałaś. Gdy podpisywałaś umowę byłem wściekły, że wszyscy tak się cieszą. Później był ten bankiet. Postanowiłem spróbować swoich sił raz jeszcze. Podszedłem do ciebie i widziałem, że jesteś smutna. Przez głowę przemknęła mi wtedy myśl o tym, że może to przeze mnie. Myślałem, że będę się wtedy cieszył, ale tak nie było. Wstałaś i się potknęłaś a ja cię złapałem. Było to dziwne, ale wtedy pierwszy raz zrozumiałem, że nie cieszyłby mnie twój widok gdybyś płakała albo gdyby stała ci się jakaś krzywda. Stałem w miejscu i gapiłem się na ciebie gdy wychodziłaś i sam nie wiedziałem co się przed chwilą wydarzyło. Później polecieliśmy w trasę. Widziałem jak bardzo zaprzyjaźniłaś się z Niallem. Zastanawiałem się jak wypadnie twój pierwszy koncert. Jeśli źle to może nie przedłużą tej umowy? Nadal chciałem cię odstraszyć, to znaczy byłem uparty i sam się przekonywałem, że tego właśnie chcę…W dzień koncertu kiedy cię znalazłem z Liamem... Byłaś taka przerażona. Zrobiło mi się wtedy głupio. Było ci tak ciężko. Trema cię zjadała, ale gdy zaczęłaś śpiewać wiedziałem już, że zostaniesz z nami do końca. Wydawałaś mi się wtedy taka silna. Wtedy pierwszy raz poprosiłaś mnie bym nic nikomu nie mówił, pierwszy sekret... Sam nie wiedziałem dlaczego nie pobiegłem i nie powiedziałem wszystkim, że źle się czujesz. Znając Louise wezwałaby karetkę, zrobiłoby się zamieszanie i może byś nie wystąpiła... Ale nie mogłem tego zrobić, po prostu nie mogłem. Po koncercie poznałaś Gemmę. Kolejną osobę, która postanowiła cię chronić przede mną. Było mi przed nią wstyd, że źle cię traktuję. Mama wychowała mnie inaczej, by szanować kobiety i ich nie obrażać. Czułem jakbym je zawodził i mamę i Gemmę. Była na mnie zła. Co bym zrobił gdyby je ktoś tak traktował? Wtedy pomału zaczynało do mnie docierać, że obrażanie ciebie i wywyższanie się nie jest żadnym słusznym wyjściem. Później spotkałem cię nad basenem. Obserwowałem jak pływasz... Nie wiedziałem dlaczego wydawało mi się to piękne. Miałaś jakiś wewnętrzny spokój w sobie. Gdy zorientowałaś się, że jestem i się na ciebie gapię... Byłaś taka zawstydzona, wręcz zażenowana. Było to dla mnie dziwne, przeważnie kobiety nie miały przy mnie problemów z nagością... Nawet fanki... Bawiło mnie to nieco. Wstydziłaś się... Na drugi dzień kiedy bałaś się, że powiem, że przyłapałem cię na nocnej kąpieli... Prawie to zrobiłem, ale Niall cię wrzucił do basenu i zaczęłaś się z nim bawić. Byłaś spontaniczna, wesoła, nie zależało ci na sławie i pieniądzach, byłaś taka inna niż Chloe. Wspólny mecz, to jak mnie przytuliłaś… Poczułem wtedy napięcie między nami, naszymi ciałami. Sam nie wiedziałem co mam o tym myśleć. W pewnym sensie przełom nastąpił na kolacji kiedy przyszła Chloe. Otworzyła mi wtedy oczy. To jak cię obraziła. Zobaczyłem kim naprawdę jest. Powiedziała ci, że to ona powinna być na twoim miejscu. Ty myślałaś, że chodzi o jakieś durne zdjęcia, ale jej chodziło o to, że to ona powinna śpiewać. Ja jej nie interesowałem. Nie chciało jej się chodzić na castingi czy próby. Supportowanie nas jest szansą na wydanie własnej płyty i ona to wiedziała, płyty, która skazana jest na sukces, a za sukcesem ciągną się pieniądze. Chloe nie jest typem osoby, która lubi ciężko pracować. Gdy cię obraziła pierwszy raz zobaczyłem jaka ona jest, na własne oczy. Gdy spojrzałem na ciebie czułem się winny. To przez mnie. Wybiegłaś z restauracji a Niall za tobą. Ja nie mogłem tak siedzieć i też poszedłem za wami. Gdy zobaczyłem, że płaczesz chciałem cię przeprosić i pocieszyć, ale Niall mi zabronił. Był zły na mnie. Wszyscy byli. Od tamtego momentu postanowiłem być dla ciebie miły. Normalny. Zacząłem cię obserwować. To jak się zachowywałaś. Jak się dziwiłaś gdy do ciebie zagadywałem. Coraz bardziej zaczynałaś mi się podobać, twoje poczucie humoru, to jak naturalna byłaś. Później przyszła ta nieszczęsna impreza. Gdy cię wtedy zobaczyłem miałem ciarki na całym ciele. Wyglądałaś tak seksownie w tej czerwonej sukience... Pożerałem cię wzrokiem. Gapiłem się na ciebie gdy tańczyłaś z Joshem... Nie wytrzymałem i podszedłem do was. Chciałem zająć jego miejsce. Widziałem jak się zawstydziłaś gdy przyciągnąłem cię do siebie blisko. Dotykałem twoich pleców... Byłem pijany, ale miałem kontakt z rzeczywistością. Twoja reakcja na mój dotyk strasznie mi się podobała, czułem jakbym miał jakąś władzę nad tobą. Wtedy podszedł Niall i zapytał czy gramy. Chciałem żebyś grała, miałem nadzieję, że coś się między nami stanie. Z drugiej strony nie chciałem by jakiś koleś się do ciebie dobierał dlatego byłem wściekły gdy musiałaś pocałować Josha. Cieszyłem się, że był to zwykły całus, nic więcej. Gdy zakręciłaś butelką i wypadło na mnie... Cały wieczór zastanawiałem się jak smakują twoje usta a teraz miałaś mnie pocałować. Gdy zbliżyłaś swoje wargi do moich nie mogłem już dłużej czekać i postanowiłem cię pocałować. Ale ty miałaś inny plan. Wolałaś mnie doprowadzić do szaleństwa i nie chciałaś odwzajemnić pocałunku. Byłem zły, miałem szansę by cię pocałować bez żadnych podejrzeń, w końcu graliśmy w taką grę, takie były zasady a ty mi nie pozwoliłaś. Nawet nie liczyłem na to, że uda mi się wylosować ciebie. Ale wtedy tak się stało i miałem ci zrobić malinkę. Wtedy zachowałem się jak palant, poniosło mnie. Chciałem cię naznaczyć. Chciałem by wszyscy zebrani w pomieszczeniu wiedzieli, że nie mają prawa cię tknąć. Ty mnie prosiłaś bym przestał ale nie mogłem. Nie wiem dlaczego. Byłem pijany, ale wiedziałem co robię. Gdy w końcu przestałem, ty wyszłaś a za tobą Josh i ten cały Patricio. Gdy was poszukałem ty tańczyłaś z nim. Widziałem jak na ciebie patrzy, jak cię dotyka i byłem zły. Nie chciałem tego oglądać. Gdy pocałował cię w tę cholerną malinkę, którą zrobiłem nie wytrzymałem. Co on sobie wyobrażał? Dlaczego on mógł cię dotykać a ja nie? Wstałem, podszedłem do was i go uderzyłem. Chciałem go pobić... Na drugi dzień doszło do mnie co zrobiłem. Ale nie jemu. Jemu się należało. Chodziło mi o ciebie, tobie zrobiłem krzywdę. Poszedłem do ciebie by przeprosić. To co mi wykrzyczałaś wtedy, zabolało mnie to, ale wiedziałem, że masz rację. Później poleciałaś do domu a ja myślałem o tobie. Co robisz? Czy się z kimś spotykasz? Nie mogłem się doczekać kiedy przyjedziesz, wiedziałem, że muszę cię przeprosić jeszcze raz. Że muszę w końcu wszystko naprawić. Gdy znalazłem cię w domu Nialla, całą zapłakaną... Znowu na mnie nakrzyczałaś. Później, nasza rozmowa kiedy przyszłaś mnie za to przeprosić... Wiem, że się mnie bałaś. Byłaś taka niedostępna. Podobało mi się to, to znaczy nie to, że się bałaś ale to, że nie latałaś za mną jak wszystkie inne... Później nasz wspólny wypad do Dublina, to jak pomogłem ci nagrać piosenkę. Częściowo odkupiłem swoje winy. Gdy złapała nas burza i biegliśmy trzymając się za ręce, pierwszy raz od dawna czułem się wolny, dzięki tobie. Byłaś taka roześmiana... Gdy leżałem obok ciebie na tym ciasnym łóżku w pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że robię wszystko co w mojej mocy by cię nie przytulić. Sam nie rozumiałem dlaczego. Świadomość tego, że leżysz obok mnie naga, doprowadzała mnie do szaleństwa. Twoja mina gdy powiedziałem, że mógłby cię rozebrać w dwie sekundy... Była rozkoszna. Jak ty cała. Gdy się obudziłem rano, a raczej ty mnie obudziłaś czułem się inaczej. Pierwszy raz od kilku tygodni się wyspałem. Dzięki temu, że byłaś blisko. Ale wszystko musiał popsuć ten idiota z Brazylii. Zaprosił cię na randkę a ty od razu się zgodziłaś. Spędziłaś ze mną noc i wyglądałaś tak jakby to nic dla ciebie nie znaczyło. Wystarczył jeden telefon od jakiegoś głupka a ty się zgodziłaś. Wtedy dotarło do mnie, że nic dla ciebie nie znaczę. Byłem wkurzony na ciebie i na siebie za to, że dla mnie to wszystko miało jakieś znaczenie i stwierdziłem, że to wszystko to był błąd. Mój błąd. Oczywiście wyżyłem się na tobie jak skończony idiota. Widziałem, że zaczynasz się źle czuć, ale zrobiłem ci awanturę gdy zobaczyłem, że odłożyłaś moje zdjęcie tak by na nie nie patrzeć... W nocy Niall na mnie krzyczał. Mówił, że jak cię zranię to nie wie co mi zrobi. Że przejmujesz się zdjęciami jakie nam zrobili bo mówią, że jesteś dziwką, że ,mam się przyznać, że zależy mi na tobie, ale wtedy byłem zbyt dumny by przyznać się nawet przed sobą jakie uczucia zacząłem do ciebie żywić. Jak miałem to powiedzieć Niallowi? Gdy zeszłaś do nas, miałaś gorączkę... Tak bardzo chciałem ci pomóc ale zamiast tego byłem dalej palantem. Gdy Niall cię odprowadził czekałem tak długo aż wyszedł z twojego pokoju i poszedł się myć. Wtedy po cichu wszedłem do ciebie by sprawdzić jak się czujesz. Spałaś. Oddychałaś tak niespokojnie. Przysunąłem się do ciebie i zacząłem delikatnie dotykać twojego policzka. Byłaś rozpalona. Po chwili otworzyłaś oczy, spojrzałaś na mnie i ponownie zasnęłaś. Myślałem, że rano jakoś to skomentujesz, że się wyprę wszystkiego i cię wyśmieję, ale ty najwyraźniej myślałaś, że to był sen. Przez cały dzień myślałem o tym, że może śnisz o mnie czasami. Bo ja śniłem o tobie co noc... Później gdy zemdlałaś... Nigdy nie grałem koncertu w takim napięciu jak wtedy. Myliły mi się słowa. Chłopakom też, przede wszystkim Niallowi. Wszyscy byliśmy zdenerwowani. Nikt nie wiedział co ci dolega. Gdy w szpitalu powiedzieli, że to tylko grypa i anemia ulżyło mi. Jednak przez to musiałaś opuścić kilka koncertów, nie mogłaś jechać na ślub. Niall mi o wszystkim opowiedział. Jak ważne to dla ciebie było… Gdy wyszłaś ze szpitala byłaś na mnie obrażona. Nie chciałaś mieć ze mną nic wspólnego. Zamiast tego znowu gadałaś z nim, z Patriciem. Miałem wrażenie, że robisz to specjalnie. Że wiesz jak mnie to wkurza. Poszedłem na tą nieszczęsną imprezę. Upiłem się, wziąłem jakąś tabletkę po której miało mi być fajnie… Nawet nie wiem kiedy znalazłem się w łóżku z jakąś dziewczyną. Pamiętam to jak przez mgłę. Później rano kiedy zobaczyłem sińce na twoich nadgarstkach i strach w twoich oczach nie wierzyłem, że byłem zdolny do czegoś takiego. Powiedziałaś mi co się stało... Powiedziałaś, że się mnie bałaś. To była moja największa porażka w życiu. Sprawiłem, że bałaś się mnie, że zrobię ci krzywdę, fizyczną krzywdę. Kobieta bała się, że ją pobiję, nie mogłem w to uwierzyć, jak bardzo toksyczny się stałem. Oczywiście obrałem sobie za główny cel przeproszenie cię. Musiałem to jakoś odkręcić. Nie chciałem żebyś się mnie bała. A ty już wtedy miałaś inne problemy na głowie. Choroba, to, że nie pojedziesz na ślub przyjaciółki, brak Klaudii. Na dodatek ja postanowiłem dołożyć ci zmartwień. Tak bardzo chciałem to odkręcić… Wtedy znalazłem cię z Niallem całą zapłakaną. Mówiłaś, że zadzwoniła twoja przyjaciółka, że cię nienawidzi. Nie mogłem patrzeć na to jak płaczesz. Chciałem, żebyś się śmiała i wygłupiała tak jak na początku. Gdy Niall wyszedł… Nie mogłem się oprzeć i musiałem cię dotknąć. Pocieszyć. Kiedy złapałem cię za rękę, myślałem, że mi przywalisz czy coś, ale musiałem spróbować. Jakie było moje zdziwienie kiedy mnie nie odrzuciłaś i pozwoliłaś się dotykać. Nie wiedziałem dlaczego. Może też coś do mnie czułaś? Tak bardzo chciałem byś mi wybaczyła… Powiedziałaś też, że wykrzyczałem, że mącisz mi w głowie i to była prawda. Mąciłaś mi w głowie. Raz doprowadzałaś mnie do szału, a innym razem pragnąłem cię pocałować, przytulić. Z drugiej strony zastanawiałem się jak to możliwe, że mi się podobasz. Przecież na początku cię nienawidziłem... Ale jak mogłem ci to powiedzieć? Jak miałem ci to powiedzieć skoro nie pozwoliłaś się wtedy przytulić? Zaprosiłem cię na imprezę… Mój kolejny błąd. Gdybym wiedział jak ona się skończy… Gdybym nie pozwolił ci zachowywać się tak wyzywająco… Ale byłem zły, wiedziałem, że zachowujesz się tak bo proszę cię byś tak nie tańczyła, byś wróciła ze mną do stolika. Jesteś taka uparta, Ali. Stwierdziłem, że nie będę się przed tobą płaszczył i poszedłem, dałem ci spokój. Jednak cały czas gapiłem się na ciebie, nie pochwalałem twojego zachowania, ale patrzyłem na ciebie jak zahipnotyzowany. Strasznie mi się wtedy podobałaś, wręcz cię pożądałem. Cóż nie tylko ja. Gdy zniknęłaś od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Zapytałam jakiejś dziewczyny czy cię nie widziała, opisałem dokładnie twój wygląd. Powiedziała, że wyszłaś przed chwilą z jakimś facetem. Oczywiście powinienem iść po któregoś z naszych ochroniarzy, ale czułem, że muszę się śpieszyć. Wyszedłem na zewnątrz, usłyszałem twój krzyk… Gdybyś mnie od niego nie oderwała pobiłbym go na śmierć. Nie myślałem wtedy o niczym innym niż to, że on chciał… że chciał cię zgwałcić. Wziąłem cię na ręce, powiedziałaś, że nie chcesz by się ktoś dowiedział. Zadzwoniłem do Paula. Po 10 minutach przyjechał samochód. Ochroniarze zajęli się tym gnojem, poskładali go do kupy, powiedzieli, że jeśli coś powie, że ja go pobiłem ty pójdziesz do sądu i zgłosisz pozew przeciw niemu. Był nawalony, myślę, że rano nie miał pojęcia kto go tak urządził. Ja wszedłem do klubu, powiedziałem chłopakom, że się źle poczułaś a ja jestem zmęczony i jedziemy razem do hotelu. Niall był lekko narąbany więc od razu mi uwierzył, nawet nie musiałem się silić na lepszą historyjkę. Wziąłem twoją torebkę i pobiegłem do samochodu. W hotelu weszliśmy tyłem, ja cię niosłem, nie chciałem by któryś z ochroniarzy to zrobił. Paul zabrał klucz do mojego pokoju i na szczęście udało nam się niepostrzeżenie do niego dotrzeć. Gdy wniosłem cię do środka i położyłem na łóżku, nie wiedziałem co zrobić. Byłem taki zdenerwowany. W końcu postanowiłem, że ściągnę z ciebie te brudne ciuchy. Wziąłem jakąś moją, czystą koszulką i cię w nią ubrałem. Przykryłem cię i gapiłem się na ciebie jak śpisz. Później przyszedł Paul i musiałem opowiedzieć całą tę historię, obiecał, że nic nikomu nie powie. Gdy wyszedł położyłem się obok ciebie i po prostu się patrzyłem. Gdy otworzyłaś oczy nie wiem dlaczego, ale mi ulżyło. Jakbym się bał, że to nigdy nie nastąpi. Później musieliśmy się oczywiście pokłócić. Ale byłem zły za to, że nie rozumiałaś w jakim byłaś niebezpieczeństwie. Albo rozumiałaś, ale miałaś to gdzieś. Przejmowałaś się tylko tym czy Niall wie. Nie mogłem tego zrozumieć. A później jakby tego było mało otrzymałaś wiadomość o śmierci babci. Jak tak mała osóbka mogła sobie poradzić z udźwignięciem tak wielkich problemów? Gdy przy stole zaczęłaś płakać, pomyślałem, że może ma to coś wspólnego z tym co się wydarzyło na imprezie. Podszedłem do ciebie a ty mi powiedziałaś o śmierci babci. MI. Nie Niallowi czy Lou. Powiedziałaś MI. Tak jakbyś mi ufała. Wiem, że zabrzmi to egoistycznie, ale w pewnym sensie poczułem wtedy radość. Nie odrzuciłaś mnie. Pozwoliłaś się przytulić i pocieszyć. Miałem nadzieje, że ty też coś do mnie czujesz… Gdy wyjechałaś na pogrzeb dowiedziałem się, wszyscy się dowiedzieliśmy co się tam stało. Po twoim powrocie widziałem jak się załamujesz, jak umierasz w środku. Odrzuciłaś mnie, nie chciałaś ze mną gadać a ja tak bardzo cię potrzebowałem. Wymyśliłem to całe spotkanie z Gemmą i naszymi przyjaciółmi, żeby spędzić z tobą wieczór. Wiedziałem, że nie czujesz się komfortowo w moim towarzystwie i strasznie chciałem ci pokazać, że może być inaczej. I tak się stało. Zrelaksowałaś się, uśmiechałaś tak jak kiedyś. Nawet mnie obdarzyłaś uśmiechem. Żartowałaś, byłaś miła. Wiedziałem, że coś do mnie czujesz. Musiałaś. To nie mogło być jednostronne. Kiedy odwoziłem cię do Nialla i się pokłóciliśmy… Tak bardzo chciałem ci udowodnić, że coś jest między nami. Chciałem żebyś mi w końcu wybaczyła ten cholerny Dublin, chciałem cię pocałować, prawie mi się to udało, ale ty się ode mnie odsunęłaś. Dałaś mi kosza. Pierwszy raz ktoś dał mi kosza. Pierwszy raz zależało mi tak na dziewczynie a ona nie jest mną zainteresowana. Ciężko było mi to tak po prostu zaakceptować. Widziałem cię chwilę wcześniej, patrzyłaś na mnie z czułością, uśmiechałaś się do mnie a gdy ja odwzajemniałem uśmiech zawstydzałaś się. Nie mogłem sobie tego przecież ubzdurać. Przez kolejne dni postanowiłaś mnie unikać a ja nie chciałem naciskać, wiedziałem, że jest ci ciężko. Zaczęłaś niknąć w oczach, stałaś się strasznie blada, nigdzie nie wychodziłaś, przestałaś jeść przez co schudłaś… Jak ja mogłem nie zauważyć, że robisz sobie krzywdę?! Gdy wszedłem do twojego pokoju i zobaczyłem cię z żyletką w ręce… Serce pękło mi na milion kawałków. Wszystko stało się dla mnie jasne. Chciałem cię uratować, chciałem ci pomóc. Ale ty jak zwykle wyskoczyłaś z tekstem: Nie mów nic nikomu, przede wszystkim Niallowi. To mnie rozwścieczyło, nie potrzebnie oczywiście. Tylko cię sprowokowałem. Ty nawrzeszczałaś na mnie. Powiedziałaś, że mnie nienawidzisz. Bałem się, że to prawda. Cały czas miałem w głowie te słowa. Jesteś da mnie nikim, nienawidzę cię Harry. Nie spałem całą noc, myślałem tylko o tym czy to prawda i jak mam ci pomóc. Oczywiście zrobiłem kolejny błąd i nic nikomu nie powiedziałem. Powinienem to zrobić wtedy, od razu gdy cię przyłapałem. Może wtedy nie doszłoby do tego wszystkiego… Później ten pojebany film. Nasze fanki są bezlitosne dla osób, które choćby krzywo na nas spojrzą. Wiedziałem, że to będzie piekło. I tak się stało. Cała ta nienawiść kierowana w twoją stronę. Bałem się, że to będzie kolejny powód byś zrobiła sobie krzywdę… Na dodatek kiedy dowiedziałaś się, ze musimy gdzieś razem wyjść Tommo na ciebie naskoczył. On nie miał o niczym pojęcia, nie miał prawa na ciebie naskakiwać i myślę, że wyrzuca to sobie teraz. Gdy już poszliśmy do tego zoo z Lux wydawałaś się nieco radośniejsza. Chciałem się do ciebie jakoś zbliżyć. Ale za każdym razem gdy byłem blisko ty się nieco odsuwałaś, jednak nie gwałtownie. Robiłaś to delikatnie, za każdym razem nieco się pesząc. Gdy dotknąłem twoich pleców widziałem jak pod wpływem mojego dotyku dostajesz gęsiej skórki. Twoje ciało reagowało na mój dotyk i podobało mi się to. Oczywiście byłem zazdrosny o tego kolesia od lwów i to jak szybko i łatwo przychodziło ci rozmawianie z nim. Chciałem dać mu do zrozumienia, że jesteś moja nawet jeśli tak nie było dlatego złapałem cię za rękę. Totalnie dziecinne. Nasze pozorne szczęście nie trwało długo kiedy napadły nas fanki. Kiedy krzyczały te wszystkie przekleństwa miałem ochotę wydrzeć się na nie, chciałem żeby się zamknęły. Były takie agresywne, gorsze niż zwierzęta w tym zoo. Chwyciłem cię i przyciągnąłem mocno do siebie bo bałem się, że stanie ci się krzywda. Twoja reakcja mi się spodobała. Nie odtrąciłaś mnie tylko wtuliłaś we mnie równie mocno. Nie rozumiałem tego wszystkiego. Raz mnie odtrącałaś raz pozwalałaś mi wejść do swojego świata. Potrafiłaś być oburzona, że na ciebie spojrzałem, że się odezwałem by za chwile pozwolić trzymać się za rękę… Musiałem to w końcu wyjaśnić. Musiałem wiedzieć co czujesz, wariowałem już w środku myśląc o tym każdej nocy. Pocałowałem cię. Oczywiście, musiałaś spróbować mnie odepchnąć, ale trwało to tak krótko, cała ta twoja walka ze mną była tylko na pokaz, gdybyś naprawdę nie chciała, żebym cię całował walczyłabyś znacznie dłużej. Pozwoliłaś mi się w końcu pocałować, tak jak tego pragnąłem, prawdziwie, intensywnie… Gdy oddałaś pocałunek, równie zachłannie jak ja, gdy nie opierałaś się mi, gdy pozwoliłaś się dotykać zrozumiałem, że też to czujesz. To samo co ja. Gdy zapytałem czy mnie nienawidzisz a ty odpowiedziałaś, że nie kamień spadł mi z serca i całując ciebie z tą świadomością sprawiło, że poczułem się szczęśliwy. Chciałem cię tak całować do końca moich dni. Miałem wrażenie, że gdyby Niall nie wszedł cała ta sytuacja mogła potoczyć się dalej, chciałem żeby tak się stało. W tej chwili pragnąłem cię najmocniej na świecie, chciałem cię tulić do siebie, chciałem poczuć ciepło twojego ciała, chciałem ci pomóc uporać się z problemami… Chciałem ci to powiedzieć. Obmyślałem jak i kiedy to zrobić. Nie byłem w stu procentach pewien co dokładnie mam ci powiedzieć i co ty mi odpowiesz. Wahałem się, przez co zacząłem cię unikać. Bałem się że mnie odrzucisz. Pierwszy raz w życiu bałem się wyznać moje uczucia. Pierwszy raz w życiu tak bardzo mi na kimś zależało. W końcu się odważyłem i stwierdziłem, że powiem ci po imprezie. Tam oczywiście przyszła Chloe a ty wydawałaś się o nią zazdrosna. Już na zakupach miałem takie wrażenie. Ona oczywiście postanowiła urządzić jakieś chore przedstawienie. Jestem pewien, że wiedziała, że będę właśnie w tym centrum handlowym. A sesja którą robiła? Kilka miesięcy temu jej ją załatwiłem… Tak w ogóle to załatwiłem jej sporo innych rzeczy… Jestem strasznie naiwny… Ufałem jej o ona mnie wykorzystywała by stać się popularną. Na tej imprezie strasznie mnie wkurwiała. Niall oczywiście na mnie wrzeszczał, że po co ja zaprosiłem, że jestem głupi, że jak znowu cię obrazi albo zrobi coś co może cię zranić sam osobiście ci wszystko w końcu powie. Ja mu się zwierzyłem Ali. Niall był wtedy świadomy moich uczuć do ciebie dlatego był taki oburzony, że zaprosiłem Chloe. Gdy wyszliśmy w końcu z tego kibla od razu zaczęliśmy cię szukać. Chciałem cię zabrać stamtąd i wszystko powiedzieć. Ale ciebie nie było. Miałem złe przeczucie. Bałem się, że może Chloe ci coś nagadała, coś co nie jest prawdą. Że jej słowa będą pretekstem do zrobienia sobie krzywdy. Dzwoniliśmy, ale nie odbierałaś, od nikogo. Droga do hotelu dłużyła mi się niemiłosiernie. Gdy stanęliśmy przed drzwiami twojego pokoju… Drzwi były zamknięte… Przecież ty nigdy ich nie zamykałaś. Wiedziałem, że stało się coś złego. Wyważyliśmy drzwi, ja pierwszy wpadłem do łazienki i cię zobaczyłem… Wziąłem cię na ręce… Błagałem cię byś otworzyła oczy, byś żyła. Nie wiedziałem nawet czy ktoś na mnie patrzy, po prostu leżałem przy tobie, właściwie to na tobie i błagałem bym mógł ci wszystko powiedzieć. Wszystko… Tego wieczora… W klubie ja jeszcze nie byłem w stu procentach pewien co ci powiem, czy nie stchórzę. Ale kiedy zobaczyłem cię… Wtedy wszystko do mnie dotarło, wtedy kiedy myślałem, że nie żyjesz. Nie mogłem cię stracić, nie na zawsze. Mogłem przeżyć to, że powiesz mi, że ty nie czujesz tego samego, ale nie przeżyłbym gdybyś umarła. Ali ja wtedy zrozumiałem… Nie, ja już dawno to wiedziałem, ale bałem się tego powiedzieć głośno. Bałem się powiedzieć tobie. Ali ja cię kocham! Kocham cię najmocniej na świecie. Jesteś całym moim życiem. Dzięki tobie zyskało ono w końcu sens. Kocham to jak się uśmiechasz, to jak wygłupiasz się z Niallem, to jak zajmujesz się Lux, kocham twoje czekoladowe oczy, twoje bystre spojrzenie, to, że czasami je zamykasz i otwierasz po chwili sprawdzając czy nie śnisz, zakochałem się w twoim  głośnym śmiechu, w twoich łzach, w twoich bliznach, w twoim głosie, w tym, że za każdym razem gdy śpiewasz mam na ciele gęsią skórkę, w tym jak czeszesz włosy, w tym, że jesteś taka malutka, taka bezbronna a jednocześnie tak silna, zakochałem się w całej tobie, w każdym twoim szczególe. Ali kocham cię- cała przemowa Harrego… Każde słowo, każda emocja wypisana na jego twarzy… To czego się dowiedziałam. Wszystko było teraz jasne. Nienawidził mnie, na początku mnie nienawidził… Chloe miała być na moim miejscu… To jak powoli jego uczucia się zmieniały… To, że czuje to samo co ja… Jak się o mnie troszczył… Jak się o mnie martwił, myślał o mnie… To, że umarłby gdybym się zabiła… To jak bardzo chciał się do mnie zbliżyć… To, że walczył o mnie… To, że bał się powiedzieć co czuje, bał się, że go odtrącę… To, że mnie kocha… To jak opowiadał mi całą tę historię, jak się złościł na wspomnienie o Patriciu, to jak się uśmiechał gdy mówił o naszym spotkaniu nad basenem czy wspólnej nocy w hotelu, to jak łamał mu się głos i walczył by nie płakać gdy mówił o tym, że myślał, że nie żyję…To wszystko nie mogło być prawdą. To wszystko musiał być sen, zamknęłam na chwile oczy i gdy otworzyłam Harry wciąż stał przede mną i delikatnie się zaśmiał. -To wszystko prawda, to nie jest sen, Ali- byłam taka skołowana, tyle informacji krążących w mojej głowie i ten piękny, zielonooki chłopak stojący przede mną i mówiący, że mnie kocha sprawiło, że nie mogłam trzeźwo myśleć. Byłam totalną emocjonalną papką. -Ali błagam cię powiedz coś- odezwał się po chwili.
-Harry to nie jest takie proste- powiedziałam cicho. Nie byłam jeszcze gotowa by mu wyznać moje uczucia. Nigdy nie pomyślałabym, że usłyszę to wszystko. Po prostu nie byłam gotowa.
-Wiem, ale powiedz mi coś, cokolwiek- Harry błagał mnie o odpowiedź, ale ja nie wiedziałam co powiedzieć, cały czas myślałam, że nic do mnie nie czuje… -Proszę, cokolwiek.
-Harry ja nie wiem co mam ci powiedzieć… Nienawidziłeś mnie… Chciałeś mnie zniszczyć…
-Byłem idiotą, wtedy… Ali nie usłyszałaś nic więcej? Powiedziałem ci tyle innych rzeczy…  Powiedziałem ci o moich uczuciach. O tym, że cię kocham...Ali kocham cię. Błagam powiedz mi coś. Cokolwiek… Powiedz mi, żebym cię zostawił w spokoju a to zrobię, obiecuję, będę się trzymał od ciebie z daleka. Jakoś dam radę, ważne żebyś była cała i zdrowa- był taki zdenerwowany i rozżalony, tak bardzo nie wiedziałam co mam powiedzieć… A on patrzył na mnie z nadzieją.
-Nie chcę żebyś się trzymał ode mnie z daleka. Nie chcę żebyś mnie zostawił w spokoju. Po prostu daj mi czas, Harry- milion motylków zaczęło fruwać w moim brzuchu gdy chłopak uśmiechnął się szeroko, od ucha do ucha, ukazując przy tym dołeczki, które od razu odjęły mu pięć lat. Miałam wrażenie, że ogromny kamień spadł mu z serca.
-Dziękuję Ali, to więcej niż wyobrażałem sobie, że od ciebie usłyszę, po tym wszystkim co ci dzisiaj powiedziałem. Przysięgam, że zrobię wszystko byś była taka jak kiedyś, byś była szczęśliwa- chłopak przybliżył się do mnie i mnie przytulił a ja poczułam się tak bezpiecznie, dawno się tak nie czułam. -Ali mogę cię o coś poprosić?
-Możesz- powiedziałam i delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
-Chciałbym cię pocałować- na te słowa w oczach chłopaka dostrzegłam iskrę, miałam wrażenie, że chciał to zrobić wcześniej, nie wiedział jednak jak zareaguję i po prostu mnie zapytał. Skinęłam głową na zgodę a Harry pochylił się nade mną, ja natomiast wspięłam się na palce. Delikatnie dotknął moich warg. Jego usta smakowały miętowo. Wsunął język do moich ust i zaczął mnie całować. Jednak nie tak jak wtedy. O wiele wolniej i delikatniej. Szczerze mówiąc, nie docierało do mnie co się właśnie dzieje. Oddałam się po prostu chwili. Dotykałam jego ramion, pleców. Jego zapach był dla mnie najpiękniejszy na świecie. Harry zaczął napierać na mnie z większą siłą przez co przywarłam plecami do drzwi samochodu. Czułam się tak dobrze. Ja w jego ramionach… Po chwili usłyszeliśmy głośny sygnał dobiegający z kieszeni w spodniach Harrego przez co oboje delikatnie podskoczyliśmy. Harry ponownie przysunął się do mnie i miał zamiar znowu zacząć mnie całować.
-Odbierz- powiedziałam nieco zdyszana.
-Po co? Nie chce z nikim gadać, chcę ciebie.
-Harry, proszę- powiedziałam a on mruknął do siebie coś pod nosem, ale wyciągnął telefon z kieszeni.
-Nie wierze! Zabiję go!- powiedział nieco rozbawiony.
-A kto to?
-Niall ma cudowne wyczucie czasu- stwierdził sarkastycznie i odebrał telefon a ja zaczęłam się śmiać. To drugi raz kiedy się całujemy i drugi raz Niall nam przerywa.
-Dobrze, zaraz wracamy, jesteśmy za miastem więc za godzinę będziemy- powiedział i schował telefon, po czym spojrzał na mnie lekko zakłopotany.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Nie po prostu Niall uważa, że musisz już wrócić… On się martwi o to, że jesteś sama ze mną, w sumie się mu nie dziwie- starał się być pogodny, ale słyszałam smutek w jego głosie.
-Czyli wracamy?
-Musimy… Jak nie odwiozę cię za godzinę to Niall mnie ukatrupi.
-Lepiej żeby tak się nie stało- powiedziałam wsiadając do samochodu. Po chwili Harry znalazł się na siedzeniu kierowcy, ale nadal nie ruszaliśmy. -Czemu nie ruszamy?
-Bo muszę ci coś powiedzieć- spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.
-Co?- nie wiedziałam o co mu chodzi, nie byłam przyzwyczajona do takiego Harrego.
-Kocham cię- szepnął, dał mi buziaka w policzek i w końcu ruszyliśmy. Ja natomiast wiedziałam, że jeszcze długa droga przede mną, ale z pomocą Harrego może mi się udać wrócić do bycia sobą.




Hello! Rozdział XIX. Mój najdłuższy rozdział, w wordzie pisany czcionką 11 ma prawie 14 stron :D Mam nadzieję, że nie jesteście złe, że wstawiam go dopiero teraz ale idą święta i wpadłam w zakupowy szał i w ogóle w świąteczny szał :D Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. W końcu Ali wie i Wy też :) Jak zwykle zachęcam do komentowania i jeśli możecie polecić gdzieś moje opowiadanie to będę wam mega wdzięczna! Przepraszam za błędy ale podczas edycji postu wszystko mi się usunęło i musiałam to robić drugi raz i możliwe, że wielu rzeczy nie zauważyłam. Jako, że w przyszłym tygodniu święta chciałabym wam życzyć przede wszystkim spełnienia marzeń oraz wielu słonecznych dni w waszym życiu. Niech te święta będą magiczne, wspaniałe, wesołe,zdrowe. Spędźcie je w gronie najbliższych, powiedzcie jak bardzo ich kochacie! Życzę wam wszystkiego co najlepsze, cudownych i trafionych prezentów (jak będą związane z 1D to oczywiście, że będą trafione XD)! WESOŁYCH ŚWIĄT!
PS Życzenia na nowy rok dodam z nowym rozdziałem, który pojawi się jakoś po świętach <3
PS2 KOCHAM WAS!!!

2 komentarze:

  1. Jejku! Przeszłaś samą siebie, łzy stały mi w oczach przez cały rozdział. Nie mogłam się oderwać od czytania, przeczytałam go już pare razy.
    To jak chłopcy zadedykowali Ali piosenkę było takie urocze!
    Wreszcie zrozumiałam Harry'ego! Strasznie się cieszę, że pokazałaś to wszystko z jego perspektywy. Wyszło genialnie.
    Powiedział jej. Jej powiedział. Powiedział... TAK!!! To było takie piękne! Po prostu nie wiem, co napisać.
    Czemu Ali nie powiedziała mu, że go kocha? Z jednej strony ją rozumiem, a z drugiej nie potrafię. Tak, czy siak mam nadzieję, że teraz będzie u niej już trochę lepiej.
    I ten pocałunek...
    Życzę Ci wszystkiego najlepszego na te święta, aby były spędzone w miłej rodzinnej atmosferze i przyniosły spełnienie Twoich najskrytszych marzeń :*
    Adrianna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej:)
    Przepraszam, że dopiero dziś komentuje, ale podobnie jak Ciebie, tak i mnie ogarnoł czas przedświąteczny i jest tyle sprzątania, że ledwo udaje mi się znaleść czas by usiąść. Dzisiaj to jeszcze pojechaliśmy na wielkie zakupy i goniłam po sklepie jak głupia to z kartką t bez. Wogule masakra. Ale mimo to się ciesze, że niedługo świeta!
    Rozdział strasznie długi i taki przepłniony emocjami, wyszedł Ci świetnie! W końcu Harry!
    Już XIX rozdział, a ty dopiero teraz odważyłeś się na takue wyznanie?! Dobra i tak się ciesze, że wogule się odważyłeś! I ti jeszcze było ono takie pièkne i przepełniona wszystkimi emocjami, które do tej pory skrywałeś! Dziękuje ci za to! Oj Horan, Horan... ty to masz
    wyczucie czasu! W to znów w takim momencie?! Pewnie sie powtarzam, ale nic na to nie
    poradzie. Ali ma cudownych i kochających przyjaciół! Troszczą się o nią i dziękuje im z
    całego serca z to! A Harry wkrótce może bedzie kimś więcej... To co zrobili na swoim
    koncercie było piękne! Łezka mi poleciała!
    Dziękuje z życzenia i rónież Ci tego życze! W końcu marzena są po to by je spełniać i o nie walczyć, czyż nie?
    Kocham Cię i twoje opowiadanie! Chociaż na chwile moge się oderwać od pracy!
    Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń