Czas spędzony w domu dobiegał końca. Minął mi inaczej niż myślałam. Liczyłam na to, że spędzę go z najbliższymi jednak musiałam chodzić i udzielać wywiadów, spotykać się ze znajomymi którzy non stop wydzwaniali do mnie prosząc o spotkanie… Nie miałam chwili dla siebie dlatego dwa ostatnie dni mojego pobytu w Polsce postanowiłam spędzić we własnym domu, we własnym pokoju, nie ruszając się chodźmy do sklepu po chleb. Ilość śledzących mnie fotografów przerażała nie tylko mnie ale też moich najbliższych. Wspólne zakupy z mamą zamieniły się w ucieczkę przed paparazzi. Było mi z tego powodu strasznie smutno i dopiero w Polsce zdałam sobie sprawę z tego, że moje życie zmieniło się nieodwracalnie. Media oczywiście rozpisywały się o tym kto jest autorem śladu zdobiącego moją szyję. Miałam wrażenie, że miliony ludzi interesuje moje życie miłosne. Było to dla mnie chore i niezrozumiałe dlatego cieszyłam się, że mam oparcie wśród bliskich.
-Ali?-
usłyszałam głos Zuzy.
-Hej, wejdź.
Przepraszam, że nie przyjechałam do ciebie, po prostu za dwa dni wyjeżdżam i
chciałam ten czas spędzić w domu.
-Spoko,
rozumiem.
-Usiądź
sobie. Chcesz coś do picia? Kawa, herbata?
-Nie, nic
nie chce. Usiądź tu koło mnie- Zuzka była strasznie zestresowana. Wiedziałam,
że chce mi coś powiedzieć. Już dawno w jej głosie wyczułam, że coś jest nie
tak. Ona zbywała mnie tylko, wiedziałam, że nie chciała mi mówić tego przez
telefon, kiedy byłam tysiące kilometrów od niej. Tak samo było kiedy widziałyśmy się wcześniej. Znałam ja i wiedziałam kiedy coś ją dręczy. Nie chciałam jednak na nią naciskać. Powie jak będzie gotowa.
-Co się
stało? Dlaczego się tak denerwujesz?- zapytałam wiedząc, że nadszedł ten moment.
-Chodzi o
to, że cały czas kiedy ci mówiłam, że jestem zdenerwowana bo mam nową pracę czy
jacyś ludzie mnie nachodzą i proszą o wywiady, j...ja kłamałam- przyznała i zaczęła gapić się na swoje dłonie.
-Co?
-Wcale nie
przez to byłam zdenerwowana- powiedziała i spojrzała mi w oczy.
-Boże Zuza
mów w końcu o co chodzi- okej, rozumiem to jej zwlekanie ale niech w końcu powie zanim zejdę na zawał!
-Czy ja się
zmieniłam?- zapytała nagle.
-Ale pod
jakim względem?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Wizualnym-
cóż, miałam wrażenie, że trochę przytyła.
-Nie obraź
się ale chyba przytyłaś- powiedziałam niepewnie a Zuza zaczęła się głośno
śmiać. -Ale zmieniła się też twoja twarz. Jesteś taka, taka promienna- nie
mogłam dobrać słów.
-Dobrze
zauważyłaś Ali. Przytyłam ale nie rozpaczam z tego powodu. Wręcz przeciwnie.
-Zuza możesz
przestać się ze mną droczyć i powiedzieć mi w końcu o co chodzi.
-Ali ja… ja
jestem w ciąży!- powiedziała i rzuciła się by mnie przytulić.
-Jesteś w
ciąży- powiedziałam sama do siebie. Byłam w szoku. Moja przyjaciółka będzie
mamą. -Boże jesteś w ciąży!- puściłam dziewczynę i zaczęłam skakać z radości po pokoju.
-Tak to już
trzeci miesiąc.
-Ale
dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej?- zapytałam poskakując jak piłka.
-Nie
chciałam cię denerwować. Wiedziałam, że masz dość stresu nie chciałam żebyś
niepotrzebnie zaprzątała sobie mną głowę. Poza tym to nie rozmowa na telefon a
odkąd jesteś w Polsce jesteś taka zalatana...
-Jestem taka
szczęśliwa, że będziesz miała dzidziusia. Będziesz mamą!- praktycznie wykrzyczałam i zmęczona od mojej dzikiej radości usiadłam koło niej. -A co na to wszystko
Łukasz?
-Ali on jest
tak samo szczęśliwy jak ja. Kocha mnie, jest taki opiekuńczy, chodzi ze mną do
lekarza i…
-I?
-On mi się
oświadczył!
-Jezu Zuza
jak ty mogłaś to wszystko tak długo przede mną ukrywać?!- powiedziałam z
wyrzutem.
-Przepraszam.
Nie chciałam ci tego mówić przez telefon.
-Nie wierzę,
moja Zuzka będzie miała rodzinę, męża, dziecko!
-Ja też
nadal w to nie wierzę.
-Macie już
ustaloną datę?- zapytałam i nagle robiłam wszystko, żeby nie popłakać się ze wzruszenia.
-Tak, 28
czerwca.
-Matko to za
miesiąc!- powiedziałam zszokowana.
-Tak chcemy
to zrobić jak najszybciej, dopóki brzuch nie będzie bardzo widoczny-
powiedziała i potarła delikatnie dłonią o swój brzuszek, po chwili jednak
spoważniała-Ali proszę powiedz, że będziesz wtedy ze mną.
- Jasne-
powiedziałam niepewnie. -Ale poczekaj zobaczę czy wtedy gram koncert- oczywiście w moim
kalendarzu widniało :28 czerwca- Milan, koncert! O nie, dlaczego akurat wtedy!
-I co?- dopytywała
Zuza, jednak z mojej twarzy sama odczytała odpowiedź- Masz koncert-
powiedziała z rezygnacją w głosie.
-Zuza nie
przejmuj się, ja przyjadę.
-Ciekawe
jak?- oczy jej się zaszkliły.
-Coś
wymyślę, poproszę ich, puszczą mnie.
-Ali to ty
nas zapoznałaś, mnie i Łukasza- kiedy łza spłynęła jej po policzku pierwszy raz pożałowałam tego, że mi się udało. Że wygrałam. Że trafiłam do tego świata.
-Wiem-
powiedziałam cicho.- Przyjadę, obiecuję.
-Nie obiecuj
czegoś czego nie jesteś pewna.
-Przecież
oni muszą mieć kogoś w zastępstwie, co jakbym się rozchorowała i straciła głos?
Przecież musi być ktoś, kto w razie jakiegoś losowego wypadku mnie zastąpi- wydawało mi się moje słowa dodały jej otuchy choć ja tak naprawdę nie byłam ich pewna.
-Ali, wiesz,
że kocham cię jak siostrę, ciebie i Ninę. I chcę żeby obie moje siostry były w
tym dniu razem ze mną.
-Będę wtedy
razem z tobą, obiecuję- powiedziałam i mocno przytuliłam przyjaciółkę mając nadzieję, że mówię prawdę.
***
-Witaj,
wejdź. Ali, Klaudia już przyszła!- krzyknęła mama nie będąc świadoma tego, że
stoję tuż za nią.
-Cześć!
Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam- powiedziałam i przytuliłam mojego
gościa.
-Szkoda, że
już jutro znowu wylatujecie- mama już od rana chodziła i płakała, że mój pobyt
w domu dobiega końca.
-Ali, musimy
porozmawiać- powiedziała Klaudia i była przy tym śmiertelnie poważna.
-To ja was zostawię
i pójdę zrobić kawę a wy pogadajcie- oznajmiła mama i wyszła z salonu.
-O co
chodzi?- zapytałam zdenerwowana. Boże czy wszyscy muszą ostatnio mnie tak stresować?!
-Pamiętasz
jak mi się pytałaś czy są jakieś zmiany w umowie a ja ci powiedziałam, że
pogadamy o tym jak będziemy w Polsce?
-Tak,
pamiętam- oczywiście, że pamiętam. Byłaś wtedy nieco zasmucona a ja zastanawiałam się dlaczego.
-Właśnie o
tym chcę z tobą porozmawiać. Widzisz, jest kilka drobnych zmian, większość
niezauważalnych. Dwie są jednak dość znaczne. Po pierwsze, musisz nieco zmienić
repertuar, na razie jedną czy dwie piosenki na jakieś kojarzące się z One Direction. To
nie mają być ich piosenki ale takie, które fanom w jakiś sposób się z nimi
kojarzą- cóż, była to może nie kolosalna zmiana, ale już się przyzwyczaiłam do
wykonywania tych piosenek, które towarzyszyły mi w Ameryce Południowej. -Po drugie…- Klaudia zrobiła pauzę, nie mogła wydusić
tego z siebie, łzy napłynęły do jej oczu.
-A po drugie
co?!- kobieta milczała, widziałam, że toczy wewnętrzną walkę ze swoimi
emocjami. -Klaudia, proszę powiedz mi.
-Ali, ja nie
lecę z tobą- powiedziała cicho.
-Jak to nie
lecisz? Musisz!- panika zaczęła ogarniać moje ciało.
-Ali, oni
powiedzieli, że ja się nie nadaję do tego, masz już nowego menadżera. To był
jeden z nowych warunków umowy.
-Jak to się
nie nadajesz?!- moje oczy zaczęły nieprzyjemnie piec, ale nie płakałam.
-Powiedzieli,
że mogę zająć się twoimi interesami w Polsce.
-Oni nic nie
wiedzą!- krzyknęłam. Moja mama weszła do pokoju.
-Ali, jeśli
bym nie odeszła oni by nie przedłużyli…
-Ja bez
ciebie nigdzie nie lecę!
-Wszystko
będzie dobrze.
-Ty nie
byłaś dla mnie zwykłą menedżerką. Ty jesteś moją dobrą wróżką…- powiedziałam i
mocno przytuliłam Klaudię.
-Jestem z
ciebie taka dumna.
-Chcę
ciebie…
-Nie martw
się o mnie, wszystko będzie dobrze- znowu to powtórzyła, widać chciała samą
siebie o tym przekonać.
-Wszyscy cię
tam polubili, widziałam jak zaprzyjaźniłaś się z Lou…
-Ali tak już
w życiu bywa, wszystko się kiedyś kończy.
-Ja nie dam sobie
rady sama.
-Dasz,
jesteś silna, umiesz zawalczyć o swoje. Wszystko będzie dobrze.
-Kotku,
Klaudia ma rację- powiedziała mama, która do tej pory tylko przysłuchiwała się
naszej rozmowie.
-Wy nie
wiecie jak to jest…- nikt nie wie jaka to presja i jak dobrze mieć przy sobie
kogoś komu się ufa i umie nas wesprzeć w trudnych chwilach. Kimś takim była
Klaudia.
-Dasz sobie
radę- kolejny raz powtórzyła Klaudia. Przez kolejne pół godziny w ogóle się
nie odzywałam. Mama rozmawiała z naszym gościem a ja tylko siedziałam i tępo
patrzyłam przed siebie, nie płakałam, nie wiem dlaczego ale mimo tego, że oczy
nieprzyjemnie piekły nie mogłam płakać. Tak jakby łzy już mi się wyczerpały i
mój organizm nie chciał ich wyprodukować.
-A obiecasz
mi coś?- odezwałam się nagle.
-Wszystko- powiedziała patrząc na mnie ze smutkiem wypisanym na twarzy.
-Będziesz
jutro ze mną na lotnisku?- zapytałam bo nagle była to dla mnie najważniejsza rzecz na świecie.
-Oczywiście-
powiedziała, przytuliła mnie i ucałowała mnie w czoło.
***
Lot do
Dublina minął mi spokojnie. Na miejscu, jeszcze na lotnisku poznałam mają nową
menedżerkę. Jessica Smith- tak się nazywała. Była miła i uprzejma. Od razu
podała mi kartkę na której był z góry zaplanowany cały mój tydzień. Za 3 dni
koncert, jutro mam przećwiczyć nową piosenkę, bym mogła ją podczas show w
Dublinie zaśpiewać. Powiedziała, że nie będzie ze mną zawsze tak jak Klaudia i
że wskazówki i plany zajęć przesyłać mi będzie mailowo. Była bardzo rzeczowa.
Właściwie się nie odzywałam, jedyne o co poprosiłam to by załatwiła mi wolne 28
czerwca, poinformowałam ją o tym, że moja przyjaciółka bierze wtedy ślub i to
dla mnie bardzo ważne, by na nim być. Kobieta powiedziała, że postara się to
załatwić i da mi znać. Po rozmowie z nią, wzięłam taksówkę i podałam adres,
który dostałam od Nialla. Blondyn zaprosił mnie na kilka dni do siebie. Ma na
przedmieściach Dublina duży dom i właśnie w nim ekipa zatrzymuje się gdy są w
mieście (myślę, że 24 kilometry od miasta to nie przedmieścia no ale Horan tak
to ujął). Początkowo nie chciałam się zgodzić. Wiedziałam, że będzie tam też
Harry, po którym ślad na mojej szyi wzbudzał sensację podczas całego mojego pobytu w domu, ale po przemyśleniu sprawy
stwierdziłam, że przecież i tak będziemy się widywać codziennie, na próbach,
koncertach, w hotelach i unikanie go nie ma najmniejszego sensu. Gdy zajechałam
na miejsce ujrzałam piękny, duży dom ogrodzony wysokim płotem. Gdy kierowca
taksówki pomógł mi wyładować moje bagaże zadzwoniłam na domofon. Po chwili
czekania usłyszałam Nialla. Chłopak otworzył mi bramę a ja pomału ciągnąc za
sobą walizki ruszyłam w stronę budynku. W połowie drogi podbiegł do mnie Horan
i mocno uściskał. Dał mi klucz, wytłumaczył jak się obsługuje pilota od bramy w
razie gdybym postanowiła pozwiedzać okolice, wytłumaczył który pokój jest mój i
zakomunikował, że musi lecieć bo przez to, że czekał na mnie jest już
spóźniony. Gdy mnie zostawił, stałam jeszcze chwilę przed wejściem i w końcu
przekroczyłam próg domu. Był duży i jasny- tak na pierwszy rzut oka. Pośpiesznie ściągnęłam buty i
zostawiłam torby w holu. Szybko zwiedziłam parter na którym znajdowały się
wielka kuchnia i duży salon z ogromnym telewizorem. W salonie był też kominek.
Kuchnia była połączona z jadalnią w której stał duży stół. Nie chcąc zaglądać do
pomieszczeń w których były zamknięte drzwi wzięłam swoja torbę i zaczęłam wspinać
się po schodach. Moje walizki były strasznie ciężkie więc wejście na piętro
zajęło mi chyba piętnaście minut. Poinstruowana wskazówkami Nialla odszukałam
swój pokój. Był mały i przytulny, w centrum stało duże łóżko, na komodzie stały
jakieś zdjęcia Nialla z jego znajomymi i rodziną, na jednym był też Harry. Nie
chciałam na niego patrzeć więc wzięłam i położyłam ramkę zdjęciem do dołu.
Usiadłam na łóżku i ogarnęła mnie totalna cisza. Stwierdziłam, że pewnie nikogo
nie ma w domu. Cisza była tak nieprzenikniona, że wydawało mi się, że dzwoni mi
w uszach. Postanowiłam więc, że wyjdę na balkon. Był on wielki, połączony z
kilkoma pokojami naraz. Widok z niego zapierał dech w piersiach, widać było las
i jezioro. Chciałam zawołać Klaudię, chciałam jej to pokazać ale doszło do
mnie, że jej ze mną nie ma. Pierwszy raz od dwóch dni poczułam, że jestem sama.
To uczucie sprawiało mi niemal fizyczny ból. Usiadłam więc ma podłodze, kolana
podciągnęłam pod brodę. Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Jestem sama.
Nie ma mojej wróżki. Z każdą chwilą uświadamiałam to sobie coraz bardziej. Nie
zauważyłam nawet kiedy zaczęłam płakać. Łzy zaczęły spływać strumieniami po
moich policzkach, nie mogłam tego powstrzymać. Dwa dni temu nie mogłam płakać,
czułam jakbym już nigdy w życiu miała nie poczuć ciepłych, słonych łez na
policzkach, teraz wydawało mi się, że będę płakać już do końca moich dni. Nie
widziałam jak ja sobie teraz poradzę. Jestem sama.
-Ali?-
usłyszałam jego głos. Podniosłam oczy do góry i zobaczyłam Harrego. -Dlaczego
płaczesz?- zapytał i ukucnął przede mną.
-Nie twoja
sprawa! Zostaw mnie samą!- wykrzyczałam mu prosto w twarz. Nie chciałam tego ale aktualnie byłam emocjonalnie niestabilna.
-Ali co się
stało?
-Po co się
pytasz? Ciebie to i tak nie obchodzi!- wstałam z podłogi i chciałam wejść do
pokoju ale Styles był szybszy i zablokował mi wyjście.
-Wypuść
mnie, proszę- powiedziałam szeptem i błagalnie na niego spojrzałam. Harry
spojrzał na moją szyję, delikatnie chwycił moje włosy i odsłonił ciągle
widoczną malinkę. Prawie już jej nie było widać.
-Przepraszam-
powiedział cicho.
-Mam to
gdzieś- odparłam. Nie wiem co mnie napadło. Wzięłam i odepchnęłam chłopaka
od siebie i szybko weszłam do pokoju zamykając balkon. Zaciągnęłam też zasłony,
nie chciałam by na mnie patrzył. Położyłam się na łóżku i nie przestając płakać
zasnęłam…
-Ali! Jesteś
tam?- usłyszałam głos Nialla, który mnie obudził.
-Tak-powiedziałam
cicho zaspana.
-Ali?-
chłopak chyba nie usłyszał mnie wcześniej.
-Wejdź!-
krzyknęłam a blondyn pospiesznie wszedł do pokoju.
-Ali co się
dzieje? Dlaczego płakałaś?
-Skąd ty…
-Harry mi
powiedział. Powiedział, że znalazł cię na balkonie jak płakałaś. Ali on wie, że
nie powinien się wtedy tak zachować…- widząc brak mojej reakcji postanowił
kontynuować usprawiedliwianie przyjaciela. -Mówił, że cię przepraszał. Ali, on naprawdę
nie jest takim palantem jak ci się wydaje.
-Wy
myślicie, że płaczę bo Harry jest debilem?- Niall nic nie odpowiedział- Niech
on sobie tak nie schlebia. Niall, nie zauważyłeś czegoś?- powiedziałam i
poczułam, że oczy zaczynają mnie piec. Chłopak wciąż milczał.- Jestem sama,
Niall, sama- powiedziałam i zaczęłam płakać, znowu. Horan przytulił mnie do siebie starając się dodać mi jakoś otuchy.
-Gdzie jest
Klaudia?
-Nie chcieli
jej. Taki był warunek umowy…- szlochałam mocząc łzami jego bluzę.
-Ali, nie
płacz, Klaudia jest dorosła, da sobie radę.
-Ale ja nie
wiem czy dam sobie radę bez niej. Ona była moją dobrą wróżką… A teraz zostałam
sama.
-Nie jesteś
sama, masz mnie, Liama i wszystkich tutaj. Wszyscy cię polubili, nie jesteś
sama. Masz nas- powiedział i mocno mnie przytulił. Trwaliśmy w uścisku dopóki
się nie uspokoiłam. Nie wiem ile to trwało ale kiedy w końcu przestałam ryczeć Niall postanowił opowiedzieć mi co
takiego działo się w jego życiu kiedy byłam w domu. Później ja opowiedziałam mu o
wszystkim co robiłam jak byłam w Polsce, opowiedziałam mu też o ślubie Zuzy. To
poprawiło mój humor. Myśl o tym, że będę ciocią. Widok Zuzki w pięknej, białej
sukience. Niall od razu podzielił się doświadczeniem jakie nabył jako wujek.
Horan tak odwrócił moją uwagę od sprawy z Klaudią, że idąc na dół, na obiad śmiałam
się z tego co mówił. Podczas posiłku myślałam jeszcze o całej sprawie i
stwierdziłam, że z takim przyjacielem jak Niall rzeczywiście nie muszę się
niczego bać i muszę po prostu zaakceptować całą tę sytuację i może dzięki temu,
że Klaudia będzie mnie reprezentować w kraju wszędobylscy reporterzy odczepią
się od moich bliskich i wszystko się jakoś usystematyzuje. Przynajmniej chciałam tak myśleć.Po obiedzie Horan
oświadczył mi, że wieczorem robimy ognisko i przyjdą jego znajomi. Nie miałam
nic przeciwko, było mi tylko trochę przykro, że nie będzie Liama, Louisa i Zayna,
którzy do Dublina przyjadą dopiero w dzień koncertu, podobnie jak Lou, Tom,
Josh, Sandy i reszta ekipy. Dowiedziałam się, że na razie w jego domu przebywam
tylko ja, on no i Harry. Gdy Niall pojechał do sklepu po kiełbaski i napoje
znowu zostałam sama w tym wielkim domu. To znaczy nie zupełnie sama bo w swoim
pokoju siedział Harry. Postanowiłam obejrzeć coś w tym wielkim telewizorze
jednak nie mogłam skupić się na programie, który właśnie nadawano. Miałam w
pewnym sensie wyrzuty sumienia i gdy przemyślałam moje dzisiejsze zachowanie
wobec Stylesa stwierdziłam, że zachowałam się jak ostatnia kretynka i chyba muszę
go przeprosić. Walcząc sama ze sobą, poszłam na górę, stanęłam przed drzwiami
jego pokoju i w końcu zapukałam.
-Proszę-
usłyszałam jego ochrypły głos przez, który już nie raz dostawałam gęsiej skórki.
Nie pewnie nadusiłam klamkę i powoli otworzyłam drzwi. Nie weszłam jednak do
środka. -Ali?- zdziwił się kiedy mnie zobaczył.
-Nie chcę ci
przeszkadzać.
-Wejdź do
środka- powiedział ale ja nie zrobiłam tego. Wiem, że te środki ostrożności
były bezpodstawne ale ciemność, którą widziałam wtedy w jego oczach spowodowała,
że od czasu imprezy się go bałam. No i aktualnie byłam niesamowicie skrępowana moim głupim zachowaniem.
-Nie ma
takiej potrzeby- Styles podszedł bliżej, czym mnie totalnie onieśmielił. -H…Harry ja chciałam cię przeprosić, nie powinnam tak na ciebie naskakiwać.
-Dlaczego
płakałaś?- zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Nie ważne…-
nie będę się mu zwierzać.
-Dlaczego
nie chcesz wejść do mojego pokoju?- zapytał cicho choć miałam wrażenie, że znał
odpowiedź.
-Nie ważne…
-Boisz się
mnie- powiedział szeptem. -Ali, wiesz, że jesteśmy sami w tym wielkim domu,
jeśli chciałbym ci coś zrobić… nie miałabyś szans, żeby przede mną uciec, żeby
się schować, nie masz tyle siły co ja, nikt by ci nie pomógł… Nie przekroczenie
progu mojego pokoju nie jest żadną ochroną- wiedziałam, że miał całkowitą
rację, Harry podszedł tak blisko, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów,
byłam w stanie wyczuć zapach jego perfum…- Nie bój się mnie- wyszeptał a ja
dostałam gęsiej skórki. Wiedziałam, że patrzy na znak, który zostawił na mojej
szyi, stałam jak sparaliżowana, przymknęłam powieki i zobaczyłam te piękne oczy,
wypełnione złością i agresją. Odzyskałam świadomość i zrobiłam krok w tył.
-Jak mam się
nie bać skoro mówisz takie rzeczy?
-Nic ci nie
zrobię. Ali nikt nigdy się mnie nie bał… No może poza fanami, którzy bali się
podejść i poprosić o zdjęcie. Choć byli bardziej zawstydzeni niż wystraszeni.
Ali żadna dziewczyna nie bała się mnie w ten sposób, nie bała się, że zrobię jej krzywdę.
-Może po
prostu nigdy wcześniej nie zrobiłeś dziewczynie krzywdy? Może nikt nie widział
wcześniej jak robisz krzywdę komuś? Może nikt nie miał podstaw by się ciebie
bać- powiedziałam cicho i po raz kolejny miałam przed oczami sytuację kiedy
prosiłam go by oderwał się ode mnie ale on wolał zadać mi jeszcze większy ból,
kiedy krzyczałam by przestał bić Patricia ale on był w amoku… Harry milczał,
nie wiedział co powiedzieć, wiedziałam, że moje słowa dały mu do myślenia.
-Nie chcę
żebyś się mnie bała. Ja nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło. Ja nie chciałem cię
skrzywdzić- w jego oczach widziałam szczerość. W tym momencie był
najpiękniejszą istotą jaką widziałam w życiu, zieleń jego oczu była tak
głęboka, jego nieokiełznane włosy dodawały mu uroku. Musiałam użyć sporo siły, by
skleić jakieś sensowne zdanie.
-Harry to
nawet nie chodzi o mnie. Sama zgodziłam się grać, takie były zasady, wykonałeś
zadanie, sama jestem sobie winna. Ale Pato nic ci nie zrobił a ty go
zaatakowałeś. Bez powodu.
-Skąd wiesz,
że nie miałem powodu?- wyraz jego twarzy nieco się zmienił, w oczach nie
widziałam już tyle skruchy, jej miejsce zajęła złość, kątem oka zauważyłam, że zacisnął
dłonie w pięści.
-Harry on od
czasu kiedy wyszłam i przestałam grać był cały czas ze mną, nie opuszczał mnie
na krok. On nic ci nie zrobił. Poza tym wy nawet nie rozmawialiście, nie miałeś
powodu by go bić- w trakcie mojej
wypowiedzi zamknął oczy jakby to miało powstrzymać mnie przed mówieniem.
-Nie
chciałem CIĘ skrzywdzić- zaakcentował słowo "cię" i totalnie olał to
co powiedziałam o Patriciu, jakby był głuchy albo wybierał sobie pewne
informacje, które mają do niego dotrzeć- Obiecuję, że już nigdy cię nie zranię.
-Mam
nadzieje, że nikogo już nie zranisz.
Miałam
wrażenie, że staliśmy tak kilka godzin gapiąc się na siebie aż w końcu
usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi kiedy do domu wrócił Horan. -Niall robi
ognisko i ja muszę mu pomóc przygotować…- powiedziałam w końcu.
-Tak, wiem-
powiedział cicho.
-Yyy no to
ja już pójdę- powiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę schodów. Tak
dziwnej rozmowy jak przed chwilą nie odbyłam chyba nigdy w życiu.
-Ali co ty
taka blada jesteś?- zapytał blondyn.
-Nie wiem-
odpowiedziałam szybko. -Matko Niall ile osób będzie na tym ognisku?- zapytałam
zszokowana kiedy zobaczyłam stosy jedzenia zajmujące cały wielki stół w
jadalni.
-Osiem albo siedem.
Dlaczego pytasz?
-Myślisz, że
to wszystko będzie zjedzone?
-Nie wiem
ale chyba lepiej więcej niż za mało co nie? Mam pewność, że nikt nie będzie
głodny.
-No w sumie
masz rację.
-Ali nie
musisz mi pomagać. Widać, że jesteś zmęczona. Jak chcesz to idź się zdrzemnij
czy coś.
-Spoko, nie
jestem zmęczona. Poza tym chętnie ci pomogę. Może zrobię sałatkę?
-Super! Nie
przepadam za robieniem tego, to całe krojenie warzyw w kostkę działa mi na
nerwy, nie wiem dlaczego.
-No to
cieszę się, że mogę zrobić coś pożytecznego- uśmiechnęłam się do Nialla i
zabraliśmy się za wypakowanie jedzenia z toreb. Gdy się z tym uporaliśmy
zaczęłam dokładnie myć wszystkie warzywa do sałatki. Niall włączył radio przez
co praca była o wiele bardziej przyjemna. Po chwili zabrałam się do krojenia. Horan
wypakował jeszcze napoje, usiadł przede mną i patrzył co robię. Kochałam to, że
samą swoja obecnością umiał poprawić mi humor. Rozmawialiśmy na lekkie tematy,
nuciliśmy piosenki, które leciały w radiu, dzięki temu nie myślałam o
przytłaczających problemach. W pewnym momencie w radiu usłyszeliśmy "What makes
you beautiful" i zaczęliśmy się wydzierać i biegać po całej kuchni. To był
najzabawniejszy widok świata- Niall Horan śpiewający swój własny przebój, z
wczuciem którego nie powstydziłaby się żadna directioner.
-Ale wam
wesoło- powiedział Harry a ja słysząc jego głos automatycznie odwróciłam się w
jego stronę.
-Zostajesz?-
zapytał uśmiechnięty Niall.
-Tak-
odpowiedział niepewnie Harry i spojrzał na mnie. Nie chciałam już dłużej
roztrząsać sprawy imprezy dlatego uśmiechnęłam się delikatnie do Stylesa, który odwzajemnił uśmiech.
-No to
super- Horan poklepał go po ramieniu.
-Może wam w
czymś pomóc?- zaoferował brunet.
-Wiesz Ali
robi sałatkę a ja…
-A ty nie
robisz nic poza wyjadaniem- spojrzałam za blondyna z wyrzutem.
-Ja cię nie
zmuszałem do niczego, sama się zaoferowałaś.
-Fakt-
zauważyłam i przyznałam rację Horanowi. -Harry, jeśli chcesz to możesz mi pomóc
to kroić. No chyba, że ciebie też przeraża wizja krojenia warzyw w kostkę-
powiedziałam i wytknęłam na Nialla język.
-Ej!-
oburzył się blondyn i zaczęliśmy się śmiać.
-Spoko.
Pokaż tylko co.
-Widzisz bo
Niall wykupił chyba całego warzywniaka i zrobimy z tego dwie sałatki a nie
jedną. Ja dokończę tę a ty zacznij kroić te ogórki.
-Okej a dasz
mi może coś do czego mam wsypać to co pokroję?
-Jasne-
powiedziałam i spojrzałam na Nialla, który nie wiedział o co mi chodzi.- Horan
rusz swoją irlandzką, zgrabną dupkę i podaj nam tu jakąś miskę.
-Już,
momencik- chłopak zanurkował w jednej z szafek po czym wyłonił się w ręce
trzymając miskę- Taka może być?
-Może. Połóż
ją tutaj.
-Ali?-
zwrócił się do mnie Niall.
-Tak?
-Więc...
hmmm...- blondyn specjalnie zwlekał wiedząc, że mnie tym wkurzy.
-Powiesz
wreszcie?- byłam lekko zirytowana.
-Mam zgrabny
tyłek?- zapytał i wybuchnął śmiechem, zarażając nim mnie i stojącego obok Harrego.
-Głupi
jesteś Horan wiesz?- powiedziałam i rzuciłam w niego ręcznikiem, który leżał na
blacie. Oczywiście chłopak zdążył się uchylić i w niego nie trafiłam.
-Mówiłem
kotku, żebyś popracowała nad celem- powiedział triumfalnie Horan. Właśnie
miałam zamiar jakoś się odgryźć kiedy głos w radiu powiedział:
"Przygotujcie się na nową piosenkę" i nagle przypomniało mi się, że
mam jechać jutro do studia do Dublina, nagrać nową piosenkę.
-Boże prawie
zapomniałam!- powiedziałam nieco za głośno niż miałam to w zamiarze.
-O czym?-
Horan myślał chyba, że wpadłam na jakąś ciętą ripostę.
-Jutro muszę
jechać do Dublina do jakiegoś studia.
-Po co?
-Muszę
nagrać piosenkę kojarzącą się z One Direction ale nie ma to być żadna piosenka
One Direction. Na przećwiczenie jej mam trzy dni, właściwie to dwa. Szczerze
nie rozumiem dlaczego mam to robić, lubię piosenki, które śpiewam teraz. Może
to jest ich koncert ale kurde supportem jestem ja i sama chyba powinnam
decydować co mam zaśpiewać, nie?- spojrzałam na nich i uświadomiłam sobie, że
2/5 zespołu One Direction gapi się teraz na mnie i wysłuchuje moich narzekań
tyczących się właśnie tego zespołu, matko jaka ja jestem głupia! -Yyy to znaczy
ja nie...
-Ali my też
często nie możemy robić tego co chcemy, takie są prawa tego świata- powiedział
Harry.
-Tak, wiem
ja nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Ja was lubię, jestem przecież waszą
fanka inaczej bym się nie zgłosiła do tego konkursu.
-Nie martw
się, rozumiemy o co ci chodzi. My też na początku nie mieliśmy prawa głosu, zaśpiewaj
tę piosenkę, ubierz się w to, powiedz to, spotkaj się z nią, idź na zakupy
tam... Teraz jest już lepiej ale tak jak Harry powiedział takie są prawa tego
świata i jeśli chcesz się utrzymać musisz robić to co każą inni.
-A co jeśli
nie chcę robić tego co mi każą?
-Wtedy
znikasz- powiedział Harry, a mnie nawiedziła wizja tego, że nagle wszystko co
teraz mam jest mi odebrane.
-Nie chcę
zniknąć.
-Więc rób co
ci każą. Przynajmniej do czasu aż nagrasz coś swojego.
-Wiecie co,
fajnie mieć młodszych starszych kolegów po fachu. Młodszych wiekiem starszych
doświadczeniem.
-Ali
chciałaś coś jeszcze powiedzieć czy tylko to, że nagrywasz jutro piosenkę kojarzącą
się z tym strasznym zespołem, w którym obaj z kolegą jesteśmy?- zasugerował
Niall.
-Chciałam ci
się jeszcze zapytać jak stąd dojechać do miasta i do tego studia.
-Zawiozę
cię.
-Nie no co
ty. Sama sobie pojadę, daj mi tylko jakieś wskazówki. Nie będę cię przecież
wykorzystywać. Jedzie stąd jakiś bus czy coś?
-Jakie
wykorzystywanie, chętnie cię zawiozę- upierał się blondyn.
-I co
będziesz na mnie czekał pół dnia aż skończę?
-Pewnie i
tak nie mam nic do roboty. Poza tym jak skończysz to możemy trochę pozwiedzać
jeśli chcesz.
-Pewnie, że
chcę ale Niall nie jesteś moim szoferem. Wystarczy, że mieszkam u ciebie przez
te kilka dni.
-Boże Ali
ale marudzisz- Horan był lekko podirytowany moim zachowaniem. -Bardzo się
cieszę, że jesteś u mnie i zawiozę cię jutro i przestań już mnie denerwować.
-No dobra-
powiedziałam i zobaczyłam, że Harry zamierza pokroić pomidora ze skórką. -Nie!
Nie tak!- krzyknęłam.
-Przecież
nawet nie zacząłem go kroić- stwierdził zmieszany.
-No właśnie.
Najpierw trzeba je sparzyć.
-Po co?-
obaj gapili się na mnie swoimi dużymi oczami czekając na odpowiedź.
-Bo nie cierpię
pomidorów ze skórką, dlatego zawsze je obieram. Niall zagotuj wodę. Harry podaj
mi te wszystkie pomidory- oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zrobiła.
Harry wziął bardzo dosłownie moją prośbę i podał mi wszystkie pomidory do rąk
ułożonych w koszyczek, psikus polegał na tym, że ja nie byłam posiadaczką
takich wielkich dłoni jak on dlatego dwie sztuki od razu wylądowały na podłodze
a brunet natychmiast musiał mnie zaasekurować. W efekcie Harry trzymał mnie za
ręce.
-Dlaczego
dałeś mi te wszystkie pomidory?- zapytałam nieco rozbawiona całą tą sytuacją.
-Bo kazałaś.-
Harry odpowiedział na to pytanie jakby to była "oczywista
oczywistość".
-Harry ja
nie mam takich wielkich dłoni.
-Dobra, przetransportujmy
się do zlewu- powiedział i ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku. Wszystko było by
w porządku gdyby nie to, że podczas naszego niespodziewanego zbliżenia dostałam
gęsią skórkę na całym ciele. Jego ciepłe dłonie trzymający moje...Dlaczego jego
dotyk wzbudzał we mnie tyle emocji?
-Zimno ci?
-Dlaczego
pytasz?- zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Bo masz
gęsią skórkę- kurde ale spostrzegawczy.
-Tak trochę
mi się chłodno zrobiło- skłamałam i wróciłam do krojenia papryki.
-To może
pójdziesz i ubierzesz jakąś bluzę czy coś- powiedział Harry.
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo wy zaraz
coś źle tutaj zrobicie.
-No to w
takim razie weź i załóż moją- Styles zaczął się rozbierać.
-Nie ma
takiej potrzeby.- powiedziałam szybko. Wizja ubrania na siebie bluzy Harrego
wywołała na moim ciele kolejną falę dreszczy.
-Tak,
właśnie widzę.
-Ali co ty
taka oporna jesteś? Ja chcę cię zawieźć ty nie, Harry chce cię ubrać ty nie.
-Okej-
powiedziałam gapiąc się wymownie na blondyna, który w odpowiedzi uśmiechnął się
szeroko.
-Proszę-
Harry podał mi bluzę a ja ubrałam ją na siebie. Obaj panowie od razu zaczęli
się głośno śmiać.
-Ali jaka ty
jesteś mała, ta buza jest sto razy większa od ciebie.
-Ha ha ha-
powiedziałam i kolejny raz wytknęłam na Horana język.
-Daj podwinę
ci te rękawy zanim Nialler nam tu ze śmiechu padnie.
-Dziękuję-
powiedziałam i starałam się wyglądać normalnie. W głębi ducha rozkoszowałam się
przyjemnym zapachem bluzy Stylesa. To wszystko było takie dziwne. Cała nasza
znajomość. Czy to możliwe, że mimo tego wszystkiego coś do niego czuję?
Przecież to nie ma sensu. Mam jednak wrażenie, że kiedy jest w pobliżu moje
ciało mówi co innego niż umysł...
-Woda się
gotuje, co teraz?- zapytał i jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
***
-Nie wierzę,
że to zrobił!- powiedziałam umierając ze śmiechu.
-Zrobiłem-
potwierdził Niall.
-Ale wiesz
co jest najlepsze w tej całej historii?- kontynuowała przyjaciółka Horana.
-Matko co
może być lepszego on naszego blondynka biegającego nago po polu namiotowym o 6
rano?
-A to, że
jest on totalnie niezdarny i biegnąc potknął się o własne nogi i wpadł gołym
tyłkiem w pokrzywy!- wszyscy śmiali się jak opętani.
-To wtedy
nie było takie śmieszne, miałem na dupie pełno małych czerwonych krostek, które
piekły jak cholera.
-Od tego
czasu już się o nic z nami nie założył.
-Tchórz-
krzyknęłam i uderzyłam go pięścią w ramie nieco mocniej niż to miałam w
zamiarze.
-Tylko nie
tchórz! Nie zakładam się bo jakbym przegrał i miał biegać na golasa to na drugi
dzień znalazłbym milion zdjęć przedstawiający mój tyłek z każdej możliwej
strony- powiedział nieco się jąkając.
-Wytwórnia
by się wściekła, to ja jestem tym zboczonym co nago chodzi, ty jesteś tym
niewinnym- powiedział rozbawiony Harry.
-Dobra
przestańcie się ze mnie nabijać, Ali chcesz jeszcze piwka?
-Nie dziękuje,
dwa mi wystarczą.
-No to ja sobie
wypiję za ciebie- powiedział i zrobił śmieszną minę. Pijany Niall zachowywał
się jak dziecko i był jeszcze bardziej uroczy.
-To wy sobie
tu jedzcie i pijcie a ja już będę szła do siebie.
-Już?
-Tak, jutro
czeka mnie długi dzień i przyznam się, że jestem już wykończona.
-W takim
razie miło cię było poznać Ali Rose- powiedział jeden z przyjaciół Nialla i
zaczęłam się ze wszystkimi żegnać.
-Dobranoc
Ali- powiedział Harry i nieznacznie się uśmiechnął.
-Dobranoc-
powiedziałam do bruneta i ruszyłam w kierunku domu.
Muszę
przyznać, że przyjaciele Nialla są do niego bardzo podobni. Właściwie przez
cały wieczór śmiałam się słuchając opowieści o ich wspólnych wypadach nad
jezioro czy do lasu. Chętnie posiedziałabym z nimi jeszcze troszkę ale byłam
tak zmęczona, że oczy same mi się zamykały. Poza tym wiedziałam, że muszę być
wypoczęta skoro czekał mnie kolejny ciężki dzień. Gdy weszłam do pokoju
przeszukałam moje walizki w poszukiwaniu piżamy, kosmetyczki i ręcznika. Następnie
udałam się do łazienki znajdującej się na piętrze. Wzięłam szybki prysznic,
umyłam zęby i na boska pomaszerowałam do pokoju. Gdy zaczęłam składać moje
ciuchy i umieszczać je z powrotem w walizkach zdałam sobie z czegoś sprawę. Gdy
weszłam do pokoju odruchowo ściągnęłam z siebie bluzę i rzuciłam ją na łóżko.
Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ta bluza nie należała do mnie.
Jej właścicielem był on. Harry Styles.
Oto rozdział numer 10 :) Normalnie dodaje przed czasem, jestem z siebie dumna ;P Kolejny dodam za tydzień- myślę, że tak wtorek albo środa :) Marzeno nawet nie wiesz jak Twoje komentarze mnie motywują! Dziękuję!!! ;)