czwartek, 3 sierpnia 2017

Rozdział 39






Poranki bywają różne. Czasami budzimy się, spoglądamy na zegarek i okazuje się, że zaspaliśmy, dlatego w pośpiechu wyskakujemy z łóżka, automatycznie jesteśmy rozbudzeni i zestresowani. Innym razem budzimy się tak po prostu, jesteśmy wyspani i możemy poleżeć jeszcze kilka dodatkowych minut wiedząc, że nigdzie się nie śpieszymy. Jedną z najlepszych rzeczy bycia z kimś są właśnie wspólne poranki. Te ulotne chwile, kiedy budzisz się w ramionach ukochanej osoby. Razem z Harrym dane nam było przeżyć wiele takich momentów, kiedy zostawaliśmy w łóżku minutę dłużej by móc jeszcze przez moment śnić na jawie. Ale nawet jego ramiona i fakt, że nie muszę się nigdzie śpieszyć nie sprawiły, że ten poranek był choćby znośny. „Poranki poimprezowe” cechuje bowiem ból i cierpienie. I właśnie to czułam, gdy otworzyłam oczy. Bolała mnie głowa, chciało mi się pić i jak zwykle po zbyt dużej ilości wypitego przeze mnie alkoholu bolał mnie brzuch. Kac to kara i nauczka. Kac to sygnał od naszego organizmu, że wypicie za dużej ilości trunków było błędem. A na błędach powinniśmy się uczyć, choć w tym przypadku ja uczyłam się strasznie opornie i co jakiś czas popełniałam ten bolesny błąd.
-Nigdy więcej nie tknę alkoholu- powiedziałam, gdy Harry otworzył jedno oko na pół sekundy.
-Witaj skarbie- odpowiedział i dodał. –Nie tak głośno. I dlaczego tutaj jest tak jasno?
-Bo zapomniałeś o roletach i ich nie zasunąłeś- odparłam a on nakrył sobie głowę poduszką. Cierpiał tak jak ja.
-Jak się czujesz?- zapytałam, chociaż znałam odpowiedź na to pytanie.
-Umieram... Pić...- wyszeptał i zdjął poduszkę z głowy. Rozejrzał się dookoła i tak jak ja chwilę wcześniej przekonał się, że jesteśmy skazani na uschnięcie, bo o wodzie też nie pomyśleliśmy.
-Źle się czuję- powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że poza głową i brzuchem boli mnie bardzo gardło.
-Chodź tu do mnie- Harry wyciągnął w moją stronę rękę i mnie przytulił. Gdy położyłam się na prawym boku i wtuliłam w niego zaczął boleć mnie łokieć, noga i prawy pośladek. Przez moment zastanawiałam się, dlaczego i po minucie intensywnego myślenia przypomniało mi się, że przecież spadłam z łóżka.
-Boli mnie łokieć i noga i tyłek. Chyba mam siniaki- powiedziałam i odsunęłam się od niego, bo naprawdę odczuwałam dyskomfort. Harry spojrzał na mnie zmartwiony a ja uniosłam do góry rękę.
-Rzeczywiście jest siniak i zdarta skóra- przyznał i usiadł ociężale na łóżku. Zdjął ze mnie kołdrę i podciągnął nogawkę moich spodenek po czym przyjrzał się moim obrażeniom. –Masz ogromnego sińca na tyłku i mniejszego na kolanie.
-Boli mnie to. Muszę kupić jakąś maść na stłuczenia- powiedziałam a raczej wyjęczałam zrezygnowana. Dlaczego po tak udanym wieczorze człowiek musiał tak cierpieć?
-Skarbie... Twój głos- zauważył brunat i chyba to go najbardziej zmartwiło.
-Boli mnie gardło- przyznałam. Poczułam się jak taka sierotka Marysia. Wszystko mnie bolało i miałam same kontuzje. Harry przeciągnął się jeszcze raz i wstał z łóżka.
-Zaraz wrócę- rzucił i wyszedł a ja położyłam się na placach. Po sekundzie przewróciłam się na lewy bok a gdy minęła kolejna położyłam się na brzuchu, na którym leżałam chwilę. W każdej pozycji było mi niewygodnie i coś bolało mnie bardziej. Albo tyłek, albo głowa, albo brzuch... Usiadłam, więc zrezygnowana i oparłam się o zagłówek łóżka. Czekałam na Harry’ego, który domyślałam się, że poszedł po wodę. Kiedy wrócił owszem w jednej dłoni miał butelkę z wodą, ale w drugiej trzymał kubek z parującym napojem.
-To dla mnie?- zapytałam, gdy wyciągnął rękę z herbatą w moją stronę.
-No tak- odpowiedział i spojrzał na mnie jak na małe, nieporadne dziecko. Wzięłam od niego napój i gdy zamierzałam zrobić małego łyczka poczułam jak dziwnie pachnie ta herbata i zrozumiałam, że to jedna z magicznych mikstur Blaine’a. Właściwie większość z nich nie była taka zła, ale w momencie, kiedy jest ci niedobrze i mdli cię, gdy tylko pomyślisz o czymś innym niż woda, taki leczniczy napój wydawał się być po prostu okropny.
-Nie przełknę tego- powiedziałam i ostrożnie postawiłam kubek na szafce nocnej.
-Skarbie skoro tak cię boli to gardło to tym bardziej musisz...
-Nie. Jest mi niedobrze, jak to wypiję to chyba zwymiotuję- wyjaśniłam i wzięłam od niego butelkę z wodą. Napiłam się i poczułam się odrobinę lepiej. –Mam wrażenie, że wszystko mnie boli. Brzuch, głowa, gardło, łokieć, nogi, tyłek. Właściwie nawet kręgosłup i stopy od tańców. W sumie kręgosłup chyba nie od tańców tylko od naszego wspólnego prysznica. Ale narzekam. Jak jakaś stara baba. W sumie to pewnie będę ci tak narzekać i stękać za pięćdziesiąt lat jak będę już stara, gruba i pomarszczona a ty będziesz musiał tego słuchać. Będziemy się budzić rano i ledwo otworzysz oczy a ja od razu będę informować cię o stanie mojego zdrowia.
-Nie myśl sobie, że tylko ty będziesz tak zrzędzić. I w sumie... Trochę boli mnie głowa, więc możemy przez chwilę jeszcze poleżeć i nic nie mówić?- zapytał subtelnie. Po jego zmrużonych oczach widziałam jak bardzo boli go głowa i wiedziałam, że jedyne, czego pragnie w tej chwili to cisza, którą moim gadaniem zakłócałam.
-Ha! Widzisz już irytuje cię moje zrzędzenie a tu jeszcze czeka cię tyle lat wysłuchiwania takiego marudzenia- mówiłam a on w tym czasie wypił całą wodę. Później bez zbędnych ceregieli dał mi szybkiego całusa i dosłownie położył mnie na lewym boku, po czym przytulił się do mnie. Schował twarz w moich włosach, powiedział tylko „ciiiiii” i jak się domyślałam zamierzał podelektować się ciszą a być może jeszcze się zdrzemnąć. Chciałam iść jego śladem. Naprawdę. Zamknęłam oczy, splotłam dłoń z jego dłonią i zamierzałam poleżeć w milczeniu a może nawet zasnąć. I wtedy mi się przypomniało najważniejsze. Niall i Nina! Harry nawet nie wiedział jak wiele siły włożyłam w to by po prostu leżeć. Chyba tylko moja miłość do niego sprawiła, że nie zaczęłam przeżywać tego pocałunku jak wariatka. Zamiast szaleńczego okazywania moich emocji na zewnątrz zaczęłam piszczeć w myślach. Tak bardzo cieszyłam się, że oni naprawdę mają się ku sobie. Niall był cudownym chłopakiem i zasługiwał na miłość jak nikt inny. Miał różne epizody z dziewczynami, ale nigdy to nie było prawdziwe uczucie. Nigdy nie poczuł tego, co ja a przecież kochanie Harry’ego i w ogóle Harry był bezapelacyjnie sensem mojego życia. Nina z kolei przeżyła coś, co nieco ją zmieniło. Uciekła z przed ołtarza i zmieniła praktycznie całe swoje życie. Wiedziałam, że pragnie się zakochać, pragnie tak jak ja budzić się rano w ramionach ukochanej osoby. Jednak przez niedoszły ślub chyba nie sądziła, że jej się to uda. Była ostrożna. Niall również. Oboje wybierali bezpieczne strategie, dlatego skoro mimo ich kłótni się pocałowali i oboje zaryzykowali to musiało coś znaczyć. Wiedziałam, że żadne z nich nie wykonałoby tego kroku gdyby nie czuło czegoś do siebie. Analizowałam to wszystko chyba przez godzinę. Nie mogłam się już doczekać, gdy wstaniemy i wspólnie wszyscy zjemy śniadanie. Obawiałam się nieco, że będę tak niedyskretna w mojej radości i obserwacjach, że oni się domyślą, że coś wiem i wszystko popsuję. Być może ktoś mógłby stwierdzić, że za bardzo to przeżywam, ale znałam swoich przyjaciół i wiedziałam, że ten pocałunek może być dla nich początkiem czegoś pięknego. Wiedziałam, że ta noc nie była dla nich bez znaczenia. Myślałam o tym przez godzinę. Harry w końcu się rozbudził i mimo złego samopoczucia wstaliśmy z łóżka. Kiedy mój mąż brał zimny prysznic w łazience ja poszłam do kuchni. Tam spotkałam Nialla, który... robił śniadanie! A raczej stał tam gapiąc się na lodówkę. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko a na jego twarzy zaczęła malować się ulga.
-Zrobimy śniadanie? Dla wszystkich?- zapytał na powitanie a ja się zaśmiałam. Niall chciał zrobić śniadanie... Dla niej!
-Jasne- odpowiedziałam i już chciałam go zapytać, dlaczego ma taki świetny humor, ale ugryzłam się w język. Niech sam mi powie. –Jak się czujesz?
-Jestem mega głodny i mam kaca. A ty?
-Ja? Jakbym zaczęła ci mówić, co mnie boli to dnia by nie starczyło, dlatego powiem tylko, że też mam kaca i boli mnie chyba wszystko.
-Gardło też- zauważył i spojrzał na mnie nieco inaczej niż sekundę wcześniej.
-Niall śpiewałam z tobą wszystkie piosenki Enrique. A raczej darłam się, ale podczas Hero? Darliśmy się tak głośno, że gdyby mój laryngolog to zobaczył to chyba dałby mi skierowanie do psychiatry, bo pomyślałby, że jestem jakaś stuknięta. Nie martw się. To od tego śpiewu i trochę wczoraj wypiłam alkoholu, więc to logiczne, że podrażniłam gardło.
-Miałaś uważać i nie szarżować.
-Wyluzuj. Ty też masz chrypkę- powiedziałam a on uniósł do góry brwi i myślał o tym co pomyślałam przez kilka sekund.
-Racja. I tak sobie teraz myślę, że chyba powinniśmy już teraz razem umówić się do laryngologa dzień po koncercie Enrique, bo wtedy na bank zaniemówimy- stwierdził po chwili milczenia. Później przez cały okres przygotowywania śniadania kilka razy miałam wrażenie, że chce mi powiedzieć „coś” ważnego, ale za każdym razem w ostatniej chwili się rozmyślał. Oczywiście wiedziałam, o co chodzi, ale cierpliwie czekałam aż sam mi to powie. Patrząc na niego byłam przekonana, że teraz już wszystko im się ułoży. Niall był cały w skowronkach i gdy tylko ktoś wchodził do kuchni odwracał się z nadzieją, że to Nina. Kiedy okazywało się, że to nie ona nawet nie krył tego, że jest zawiedziony. Czekał aż ją zobaczy a ja myślałam tylko o tym, że jeśli jest jakaś osoba na tym świecie, która rozumie go w tym momencie w stu procentach to tą osobą byłam ja, bo to było dla mnie niezmienne i ja też zawsze z utęsknieniem czekałam aż zobaczę Harry’ego, nawet, jeśli nie widziałam go dopiero chwilę. Gdy w kuchni pojawił się Kurt Niall nie bawił się już w podchody i wprost zapytał czy Nina już wstała. Obserwowałam go nie komentując ani nie pytając go o nic. Cieszyłam się po prostu, że wszystko się tak potoczyło. I wtedy nadszedł czas śniadania i wszyscy usiedliśmy przy wspólnym stole. Nina, gdy tylko weszła do pomieszczenia spojrzała na nas i już wiedziałam, że coś jest nie tak. Spojrzała na Nialla szybko i zamiast usiąść obok niego usiadła obok Harry’ego. Horan nie krył nawet zawodu i zdziwienia, kiedy brunetka nie usiadła koło niego, bo kazał mi zająć to konkretne miejsce między mną a nim dla Niny. A później było już tylko gorzej. Nina była jak królowa śniegu. Komentowała wszystko, co Niall powiedział czy zrobił w najgorszy możliwy sposób. Podczas tego śniadania była najwredniejszą osobą na świecie. „Niall zrobił jajecznicę. Sam.” – powiedziałam pełna podziwu. „Widać, tego nie da się przełknąć.”- odpowiedziała Nina. „Zaparzyłem kawę. Kto chce? Nina?” – zapytał Niall. „Oszalałeś? Nie wypije tego okropieństwa!”- odpowiedziała mu brunetka. „Niall urządziłeś najlepszą imprezę urodzinową, na jakiej byliśmy”- powiedział Kurt. „Chyba sobie żartujecie i chyba nie byliście jeszcze na fajnej imprezie. W życiu się tak nie nudziłam jak wczoraj wieczorem” – wyskoczyła moja przyjaciółka. I tak przez cały czas. Patrzyłam tylko na Nialla, który najpierw wyglądał tak jakby nie wiedział, co się właściwie dzieje, później było mu po prostu przykro a na koniec się zdenerwował. Zrobił się cały czerwony i zanim zaproponował nam wszystkim wyjście do ogrodu żeby się regenerować przy basenie zaznaczył, że propozycja ta nie obejmuje Niny, która prychnęła tylko, że w życiu nie chciałaby widzieć Nialla w kąpielówkach, bo to z pewnością smutny i żenujący widok. Siedziałam tam i gapiłam się na nich nie kryjąc szoku. Harry wyglądał podobnie. Kurt i Blaine w ogóle się tym nie przejęli, bo często słyszeli takie wymiany zdań w wykonaniu Niny i Nialla tylko, że teraz nie wiedzieli, że ta dwójka kilka godzin temu się pocałowała! Kuzyni Nialla czuli się niekomfortowo i chyba nie wiedzieli jak mają się zachować i czy powinni bronić Nialla czy nie. Zanim zdążyłam się zorientować Nina wstawała już od stołu i nazywając Horana beznadziejnym debilem a on ją psychiczną idiotką wyszła z jadalni. Pięć sekund później to samo zrobił Niall.
-Idę z nią pogadać- powiedziałam do Harry’ego. Niall przyczynił się do tego, że razem z Harrym byliśmy szczęśliwi. Kibicował nam i pomagał. Był świadkiem na naszym ślubie. Musiałam mu pomóc, dlatego postanowiłam porozmawiać szczerze z brunetką i dowiedzieć się, dlaczego była taka wredna.
-Okej, ale zaczynam się zastanawiać czy w nocy coś ci się nie przewidziało- przyznał mój mąż i przez pół sekundy sama już nie byłam pewna czy ten ich pocałunek mi się nie przyśnił. Na ogół lubiłam mieć przygotowane, co powiem podczas ważnej rozmowy, ale postanowiłam iść na żywioł. Zanim weszłam do pokoju brunetki wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi.
-Proszę- usłyszałam i weszłam do środka. Miałam wrażenie, że nie wchodzę do zwykłego pokoju tylko do lodowej komnaty.
-Przyszłam pogadać- powiedziałam i podeszłam bliżej. Nina siedziała na łóżku i na początku nie widziałam jej twarzy. Dopiero po chwili zobaczyłam, że ona płacze.
-Wiem, że jesteś na mnie zła bo zachowałam się chamsko a on mnie tu zaprosił i mnie tu gości. Przepraszam. Ale musiałam tak się zachować- powiedziała a ja usiadłam obok niej i zrozumiałam, że to wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane niż mi się wydawało.
-Dlaczego musiałaś być taka wredna? Myślałam, że już się trochę lubicie?- zapytałam a ona spojrzała mi w oczy i chyba stwierdziła, że może mi powiedzieć.
-Bo go polubiłam. Nawet bardzo. Jak ostatnia idiotka- przyznała i otarła łzy z policzków.
-On też cię polubił- powiedziałam od razu.
-Wiem- odparła a głos jej przy tym nie zadrżał.
-To o co chodzi? Pokłóciliście się wczoraj?- po tym jak się pocałowaliście?
-Wręcz przeciwnie. Pocałowaliśmy się- wyznała a ja nic nie mogłam poradzić na to, że się uśmiechnęłam. -Właściwie całowaliśmy się nie raz. To było takie dziwne. Pierwszy raz w życiu tak miałam, ale jak pocałowaliśmy się raz to chciałam tylko więcej. Chcieliśmy się całować cały czas. Już na tej imprezie prawie to zrobiliśmy, kiedy on poprosił mnie do tańca.  Wszystko, co się wydarzyło wczoraj było piękne.
-Więc, dlaczego teraz płaczesz? I dlaczego byłaś taka niemiła?- zapytałam starając się zrozumieć, o co jej właściwie chodzi.
-Bo muszę go zniechęcić. I to mnie dobija- odpowiedziała a w jej oczach znowu pojawiły się łzy.
-Ej nie płacz. Powiedz spokojnie. O co chodzi?
-O to, że ja tutaj nie pasuję. Uświadomiłam to sobie, kiedy Niall odprowadził mnie nad ranem do pokoju. Pocałował mnie ostatni raz. Powiedział, że widzimy się za parę godzin i zostawił mnie samą. I wtedy wszystko do mnie dotarło. Co ja najlepszego robię? Kogo ja chcę oszukać? Siebie? Cały wieczór wczoraj czułam się tak jakbym była jedną z was. Ubrałam tę suknię, diamentowe kolczyki. Twoja ekipa zrobiła mi profesjonalny make-up, fryzurę. Czułam się jak gwiazda. Później pozowałam do zdjęć z tobą. Z chłopakami. Z Niallem. Robili nam zdjęcia a ja spojrzałam na niego. On trzymał dłoń na mojej talii. Przyciągnął mnie do siebie. Patrzyłam na niego i czułam się wyjątkowo. Czułam się jakbym była najszczęśliwszą dziewczyną na świecie i właściwie dzięki Niallowi czułam się nie jak gwiazda, ale jak księżniczka. Przez cały wieczór świetnie się bawiłam, zapominając o wszystkim. Naprawdę czułam się świetnie. Znani ludzie podchodzili by ze mną porozmawiać a ja nie czułam skrępowania. Obiecałam sobie, że tego wieczora zapominam o wszystkim i będę się świetnie bawić i tak właśnie było. Nie sądziłam, że uda mi się to z taką łatwością. Myślałam, że obecność osób, które widuję w telewizji będzie mnie krępować, ale nic takiego nie miało miejsca. Może to dlatego, że wiedziałam, że dobrze wyglądam. To chyba płytkie, ale kiedy widzisz jak chłopak, który ci się podoba patrzy na ciebie jak zaczarowany czujesz się pewnie. Przynajmniej ja się tak czułam i to sprawiło, że byłam taka otwarta- wyznała a do mnie powróciło pewne wspomnienie.
Przez cały wieczór byłam smutna. Sama nie wiedziałam czemu, przecież dziś, oficjalnie moje marzenia zaczęły się spełniać. Dlaczego więc patrząc na tych wszystkich ludzi miałam ważenie, że tam nie pasuję? Że to miejsce nie jest dla mnie? Może to przez to jak wyglądałam. Nie miałam na sobie sukni od Channel czy Gucciego. Widać, że kupiłam ją w zwykłej sieciówce. Podobnie buty, torebka i żakiet. Nikt mi oczywiście tego nie wytknął, ale nie czułam się tam komfortowo. Z drugiej strony ciuchy nie powinny być powodem złego samopoczucia i ja raczej nigdy się takimi sprawami nie przejmowałam. Ciuchy nigdy nie były powodem moich kompleksów. A mimo tego czułam się w jakiś sposób od nich gorsza.
-Podziwiałam cię wczoraj. Naprawdę- z ręką na sercu mogłam przyznać, że cieszą mnie słowa Niny na temat tego jak czuła się podczas imprezy. Nie chciałam żeby przeżywała coś takiego jak ja na początku.
-Żartujesz? Kiedy tutaj wróciłam i zostałam sama dotarło do mnie, że zachowałam się bezsensownie.
-Uwierz mi, że moje pierwsze tego typu imprezy to było coś strasznego. Podziwiałam twoją pewność siebie i swobodę. Ja tak nie potrafiłam. Nie czułam się komfortowo. Czułam się gorsza i nie potrafiłam nawet dokładnie zdefiniować, dlaczego.
-Ale co z tego jak teraz to jest twój świat? Twój. Nie mój- powiedziała z nutką goryczy w głosie.
-Jesteś moją przyjaciółką, jesteś dla mnie bardzo ważna, jesteś częścią mojego życia, więc należysz też do mojego świata. Naprawdę wczoraj dałaś czadu- czułam, że nie ważne, co powiem ona i tak będzie wiedzieć swoje.
-Czadu to dajesz ty. Wszędzie gdzie się pojawiasz jesteś taka... Nawet nie wiem jak to nazwać.
-Wybacz, że ci teraz przerywam, ale pleciesz bzdury. Nie było cię ze mną na początku. Nie wiesz jak się wtedy czułam. Jak przeżywałam każdą wpadkę i niepowodzenie. Jak bardzo wydawało mi się, że nie pasuję do świata, o którym marzyłam od zawsze. Nie mówię tego żeby było ci przykro. Nie mam do ciebie pretensji o to, że się pokłóciłyśmy. Chcę ci pokazać, że jeśli czasami przytłacza cię to, że przeze mnie czy Nialla ktoś...
-Nie Ali. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że tutaj nie pasuję. Do was. Wszyscy żyjecie innym życiem- powtórzyła.
-Też się tak czułam.
-Nie czułaś się tak. Nie rozumiesz mnie. Wiem, że było ci ciężko wiem, że nagle stałaś się osobą publiczną, że fanki Harry’ego bywały okropne, że ludzie potrafili cię obrażać, wiem to. Ale mimo wszystko wychodziłaś na scenę i śpiewałaś. Ten świat, który był niedostępny z każdym kolejnym koncertem stawał się coraz bardziej twój. Nie byłaś z boku, nie stałaś obok Harry’ego, kiedy on pisał muzykę i nie zastanawiałaś się, o czym on do cholery mówi. Było ci ciężko w tym świecie, ale to jest twój świat. Poznawałaś innych muzyków i mimo że nie byłaś pewna siebie i mimo że tego nie widziałaś pasowałaś tam. Do tych ludzi. A ja nie. Ja przyjechałam tutaj, bo uciekłam z przed ołtarza. I nigdy tego nie zapomnę. Pomogłaś mi wtedy tak bardzo, że chyba nie zdajesz sobie z tego sprawy. A ja poznałam twoich przyjaciół, twoją pracę, twoje nowe życie i też zapragnęłam mieć to wszystko. Wiedziałam, że kiedy wrócę do domu rodzina i znajomi będą we mnie widzieć tą okropną dziewczynę, która zraniła tego dobrego chłopaka. Tylko mama mi wybaczyła. Ale tak naprawdę uciekając z przed ołtarza spaliłam za sobą wszystkie mosty. Dlatego stwierdziłam, że przylecę tutaj na stałe. Dlaczego ma mi się nie udać? Jestem młoda, wykształcona i przebojowa. Jestem taka jak Ali, skoro on pognała za marzeniem w nieznane to ja też mogę. I tak zamknęłam tamten rozdział życia i zaczęłam wszystko od nowa tutaj. Ale nic nie jest takie jak sobie to wyobrażałam.  Pracuję, jako kelnerka. Zarabiam tyle, że starcza mi tylko na przeżycie miesiąca. Nie chcę żebyś płaciła za mnie czynsz a i tak wiem, że płacę mniej niż powinnam. Codziennie widzę jak rano wstajesz, pełna energii, nawet mimo problemów. Idziesz na siłownie, taniec, jogę, do studia, na próbę i wracasz wieczorem zmęczona, ale szczęśliwa. Do tego masz Harry’ego. Faceta, który nie widzi świata poza tobą. Jest twoim mężem i nawet nie trzeba was znać żeby widzieć jak bardzo się kochacie i wspieracie. Widzę jak czasami w nocy wymykacie się z domu. Widzę jak się rozumiecie. Jak się kłócicie. Jak się śmiejecie. Masz też Blaine’a i Kurta i Nialla.  Oni też cię kochają. I dzielisz z nimi tę samą pasję. Z Harrym też. Wszyscy jesteście przesiąknięci muzyką, wytwórniami, teatrem, premierami. A ja? Ja podaję kawę i ciastka. I nie wiem nic o tym, czym wy żyjecie. Nie pasuję tutaj- powiedziała a jej słowa były jak małe igły, które wbijały mi się w serce. Ciężko było mi słyszeć coś takiego, bo miałam wrażenie, że w jakiś sposób to moja wina. Jej złe samopoczucie i takie postrzeganie spraw. Czuła się gorsza a ja znałam to uczucie aż za dobrze.  
-Ale to tak nie działa. Mimo tego, że tak jak Harry czy Niall zajmowałam się śpiewaniem wcale nie czułam przez to, że tutaj pasuję. Bywały dni gdy zastanawiałam się jak mogłam w ogóle myśleć, że może mi się udać. Chyba dopiero za drugim podejściem zrobiłam to dobrze. Ale koniec końców praca to praca i to, że robisz coś innego niż ja czy Niall nie jest w ogóle ważne. Nikt z nas nie myśli o tobie przez pryzmat tego i jeśli daliśmy tobie odczuć, że jest inaczej to bardzo cię przepraszam. Zawsze myślałam, że dobrze czujesz się w naszym towarzystwie. Nigdy nie chciałam żebyś czuła że nie pasujesz. Przysięgam. Poza tym...
-Poza tym studiowałam pięć lat żeby zostać kelnerką. Później pracowałam w laboratorium genetycznym żeby być kelnerką. Mam wiedzę, z którą spokojnie mogłabym zacząć robić doktorat, ale jestem kelnerką. Wiesz, jakie to demotywujące?
-Ta praca jest tylko przejściowa. Dobrze o tym wiesz. Przyjęłaś ją, bo musisz pracować żebyś mogła tutaj zostać. Wiadomo, że nie będziesz kelnerką cały czas- nie wiedziałam już, co jeszcze mam powiedzieć żeby w końcu przemówić jej do rozumu.
-Zaczynam w to wątpić. W kraju miałam, chociaż pracę, w której się spełniałam a tutaj? Przyjechałam, bo ubzdurałam sobie, że mogę zacząć tutaj moje życie od nowa. Że to będzie piękne i ekscytujące. Że to będzie mój amerykański sen. Że to będzie przygoda. Że przyjadę tutaj i będę robić niezapomniane rzeczy, coś, o czym będę mogła opowiadać za pięćdziesiąt lat wnukom. Tymczasem rzeczywistość zaśmiała mi się w twarz. A wczoraj nie wiem, po co udawałam, że jestem częścią tego wszystkiego. Stałam w ogrodzie z Niallem i chyba nigdy w życiu nie czułam się tak dobrze. Zapomniałam o wszystkim, widziałam panoramę miasta, miałam na sobie tę suknię i przede wszystkim byłam tam z nim. On mi się podoba. I to bardzo. Za bardzo. To nie ma sensu.
-Czyli zachowałaś się przy śniadaniu tak okropnie bo uważasz, że tutaj nie pasujesz i chciałaś odstraszyć Nialla?- zapytałam, bo zaczynałam się w tym gubić.
-Dokładnie tak. Bo, po co mam się angażować skoro to nie ma przyszłości? Bo owszem chciałabym przeżyć przygodę życia, ale jeśli chodzi o miłość nie chcę przygody. Chcę kogoś, kto pokocha mnie całą, kogoś, kto ze mną wytrzyma, kogoś kto będzie już na całe życie.
-Dlaczego z góry zakładasz, że Niall byłby tylko przygodą?- zapytałam i poczułam się nieco dotknięta jej słowami. Bo mój Irlandczyk nie był takim chłopakiem. Nie szukał przygód kosztem uczuć innych.
-Bo ja jestem kelnerką, która być może wkrótce z podkulonym ogonem zmuszona będzie wrócić do kraju a on jest super gwiazdą. Nawet, jeśli tego po nim nie widać, na co dzień. Mój świat i jego? Jesteśmy tacy inni. Nie łączy nas praktycznie nic. To nie ma prawa się udać, więc, po co w ogóle zaczynać?
-Ja zaryzykowałam i teraz mam wspaniałego męża.
-Ale ja nie mam siły na ryzyko. Ja się boję. Po prostu.  Po tym, co zrobiłam... Nie wiem czy umiem zaryzykować. On jest taki... Inny. Nie umiem tego wyjaśnić, ale kiedy na mnie patrzy nie chcę by patrzył już kiedykolwiek na inną dziewczynę tak jak na mnie. Boże! Gdyby on był taki jak ja. Ale on jest gwiazdą! A ja? Przecież to nie ma prawa się udać. On jutro poleci, znowu wyruszy na podbój świata. Jest pełen sukcesu, pełen radości a ja? Nigdy w życiu nie byłam tak niepewna siebie. Czuję się jak loser*. Niall może teraz coś we mnie widzi, ale prawda jest taka, że zaraz wyjedzie i co? Ile dziewczyn z jego świata spotka po drodze? W końcu stwierdzi, że któraś do niego pasuje a ja jestem zwykłą przygodą, albo gorzej. Porażką.
-Bardzo się mylisz i nie chcę już tego słuchać. Nie jesteś porażką ani przygodą.
-Serio? Bo moim zdaniem on i ja to dwa przeciwieństwa i ja uważam, że przeciwieństwa się nie przyciągają. Jeśli dwie osoby dzieli wszystko nie uda im się. Tak już jest-naprawdę dawno nie rozmawiałam z Niną tak szczerze i mimo jej pesymistycznego nastawienia cieszyłam się, że się przede mną otworzyła i wyrzuciła z siebie to co jej leżało na sercu. Czasami taka rozmowa potrafiła dać naprawdę dużo.
-Rozumiem twoje obawy. Nawet jeśli uważam je za bezpodstawne. Ale jeśli mogę coś ci powiedzieć to tylko tyle, że znam tego oszołoma Horana już ładnych parę lat. Wiem, co lubi a czego nie. Wiem nawet, jakim wynikiem zakończył się ostatni mecz, który rozegrał w FIFĘ. Wiem też, że Niall nie bawi się ludźmi. Szanuje wszystkich, przede wszystkim kobiety. Poza tym wiem, co sądzi o miłości, o związkach, o uczuciach. Owszem miał kilka dziewczyn, ale z żadną nie umiał stworzyć związku. W sumie nawet nie chodzi o związek. On po prostu nigdy nie trafił na dziewczynę, w której by się zakochał. Przez tyle lat miał pod nosem modelki, aktorki, piosenkarki i żadna nie skradła jego serca. I nagle pojawiłaś się ty. Osoba, za którą nie przepadał, z którą się kłócił. Wiem, dlaczego to robił. Wiem, że bał się o mnie, o to, że zechcesz mnie wykorzystać i zranić, bo taki Niall właśnie jest. Troskliwy, opiekuńczy, przyjacielski, oddany. Ale wiem też, że teraz jest gotowy by zaryzykować i pokazał to wczoraj, kiedy się z tobą całował. Podjął to ryzyko. Widziałam jak patrzył na ciebie, kiedy zobaczył cię w tej pięknej sukni i przysięgam, że nie widziałam by patrzył tak na kogokolwiek jak na ciebie. A dziś kiedy pojawiłaś się w jadalni posłał ci dokładnie takie samo spojrzenie zanim wszystko popsułaś- z jednej strony chciałam ją namawiać by mimo mętliku w głowie dała im szanse z drugiej jednak nie chciałam jej na siłę do czegoś zmuszać. Nie opowiadałam jej, jaki Niall jest super, dlatego że uroiłam sobie, że oni muszą być razem, ale dlatego że Nina miała wiele wątpliwości i jedyne, co w takiej sytuacji mogłam zrobić to powiedzieć, jaki Horan jest naprawdę.
-Nie popsułam- odpowiedziała i miała tak dziwną minę, że sama nie wiedziałam, co ona wyraża.
-Tak popsułaś. Bo zanim zaczęłaś miażdżyć mu serce na naszych oczach mogłaś przyjść do mnie i ze mną porozmawiać. Z nim mogłaś porozmawiać. A teraz on siedzi pewnie i po pierwsze nie wie, co się wydarzyło, po drugie jest mu przykro a po trzecie przypomniało mu się, że przecież kiedyś cię nie lubił, po czwarte nie daj Boże żeby stwierdził, że się nim po prostu bawisz. Dlatego, nie wiem jak, ale musimy to naprawić, bo ja popełniałam takie błędy z Harrym. Były między nami same niedopowiedzenia i pretensje. A wy nie musicie przez to przechodzić. Znam ciebie i znam jego i chyba nie widziałam jeszcze dwóch osób, które tak bardzo pasowałyby do siebie. Jednocześnie nie musisz robić nic na siłę, ale musisz być z nim szczera a nie przyjmujesz jakąś głupią strategię odstraszenia go od siebie. A poza tym przecież to nie jest tak, że nie macie ze sobą nic wspólnego. Bo co z tego, ze nie śpiewasz? Kogo to w ogóle obchodzi? Masz inną pracę, ale co z tego?  Wiem, że nadajecie na tych samych falach. Gdy tylko sobie nie dogryzacie tematy do rozmów wam się nie kończą, lubicie jeść dokładnie to samo, lubicie słuchać tej samej muzyki, lubicie leniuchować, zawsze wybieracie łóżko zamiast siłowni. Przecież jest tyle małych rzeczy, które was łączą. Jest tyle dużych rzeczy, które was łączą. Nie możesz przekreślać wszystkiego, bo nawet nie wiesz, co on o tym sądzi. Nie możesz decydować za niego, bo skoro on cię pocałował...
-Całował całą noc- wtrąciła a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Skoro całował cię całą noc to znaczy, że myśli o tobie na poważnie. Zaufaj mi. Wiem, co mówię. I nie powiem ci nie bój się, bo sama przeżyłam wiele i wiem jak to jest. Wiem jak to jest zderzyć się z rzeczywistością, jak to jest być rozczarowanym. Ale wiem też, że ciężką pracą można dążyć do postawionych celów. Przecież nie muszę tobie tego mówić. Jesteś piękna, mądra, zdolna. To tylko kwestia czasu, kiedy wyjdziesz z dołka. A Niall może ci w tym pomóc. On jest naprawdę wspaniały. Zawsze był przy mnie. Zawsze. Gdy było super, ale też, gdy było strasznie. Daj mu szansę, dajcie sobie szansę... Jeśli nie teraz to być może kiedy będziecie już na to gotowi, ale nie przekreślaj go. Wiem, że on cię nie zrani. Właściwie to z waszej dwójki to chyba ty mogłabyś go zranić...
-Wiem. Wiem, że jestem okropna- stwierdziła i nie widziałam na jej twarzy cienia oburzenia moimi słowami.
-Nie jesteś, ale obie wiemy, że masz charakterek- przyznałam, bo z naszej trójki :Zuzka, Nina i ja, to Zuza była najbardziej spokojna, miła, cierpliwa. Nina stanowczo była najbardziej przebojowa, ale tez nerwowa, pyskata a nawet wredna. Ja byłam pośrodku i miałam część cech wspólnych z blondynką a część z brunetką.
-Naprawdę myślisz, że on będzie mnie chciał? Że nie poleci na drugi koniec świata i nie znajdzie kogoś lepszego?- zapytała, ale brzmiała już spokojniej niż na początku tej rozmowy.
-Skoro masz takie obawy tak naprawdę go w ogóle nie znasz.
-Po prostu się boję...
-Uwierz mi, że w kwestii Nialla nie masz się, czego bać. Powinnaś się cieszyć, że jego serce wybrało ciebie- powiedziałam wiedząc, że zarzucając takim tekstem brzmię jakbym grała w brazylijskiej telenoweli. Ale naprawdę byłam gotowa powiedzieć jej wszystko byle tylko uwierzyła, że może być z Niallem szczęśliwa.
-Jego serce, co?- zapytała i uniosła do góry brew. A ja się zaśmiałam, bo nigdy wcześniej tak nie robiła. Niall tak robi.
-Porozmawiaj z nim. Szczerze. Otwórz się przed nim i uwierz w siebie. Przecież jesteś super.
-Chciałabym być super, bo w tym momencie sama nie poznaję tego losera*, którym się stałam.
-Przestań tak mówić i obiecaj mi coś. Porozmawiasz z Niallem, wyjaśnisz, dlaczego tak się zachowałaś przy śniadaniu. Jeśli sama nie wiesz, co czujesz i czy jesteś gotowa na coś więcej powiedz mu to. Powiedz, że potrzebujesz czasu, ale wyjaśnij mu, że to nie jest jego wina.
-Bo nie jest, to tylko moja wina. Moich dziwnych uczuć. I okej, obiecuję, że wszystko mu wyjaśnię, ale nie obiecuję, że zrozumie, co chcę mu przekazać, bo sama nie rozumiem tego, co się dzieje.
-Wątpię żeby zrozumiał. Faceci na ogół nas kobiet nie ogarniają.
-Święta prawda.
-Jest jeszcze coś, co musisz mi obiecać- powiedziałam już zupełnie poważnie. Chciałam żeby mi obiecała to, co było dla mnie tak ważne. –Nie możesz go skrzywdzić. Niall jest jedną z nielicznych osób, które zawsze się o mnie troszczyły, dlatego nie mogę postąpić inaczej. Nie chcę postąpić inaczej i zawsze będę się troszczyć o niego.
***
 -I jak sytuacja? Opanowana?- zapytał Harry. Leżał już w łóżku i mimo że z pewnością bardzo chciało mu się spać czekał aż wrócę.
-Chyba tak. To znaczy pogadali. Niall powiedział, że niczego nie postanowili. Stwierdzili, że zobaczą jak to będzie. On chyba rozumie, że ona jest po prostu bardzo zagubiona- odpowiedziałam i położyłam się koło niego. Dokładnie pół sekundy potrzebował mój osobisty cud świata żeby przyciągnąć mnie do siebie, przytulić i pocałować.
-Nigdy nie powiedziałbym, że ona jest zagubiona- powiedział patrząc mi w oczy.
-Wiem. Ale sam chyba wiesz najlepiej jak to jest, kiedy cały świat myśli, że jesteś super pewny siebie a w środku tak naprawdę wszystko jest nie tak.
-Wiem, wiem. Po prostu stwierdzam fakt.
-Niall chyba umie to dostrzec w niej. Myślę, że oni będą razem, tylko teraz muszą się trochę postarać żeby się dogadać. Poza tym Niall najpierw powiedział, że stwierdzili, że nie są gotowi na żadne poważne kroki by później dodać, że pod koniec tej rozmowy znowu się pocałowali.
-Ewidentnie potrzebują czasu żeby się dotrzeć.
-Też tak uważam i wiem, że prędzej czy później skończą, jako para- powiedziałam i w pokoju nastała cisza. Zaczęłam myśleć o nich, przede wszystkim o brunetce i o tym, co mi tego dnia powiedziała. Rozumiałam, że mogła czuć zawód tym jak wszystko w jej życiu się potoczyło, rozumiałam, że marzyła o przeżyciu czegoś niesamowitego, bo każdy marzy o czymś takim. Przede wszystkim jednak zrozumiałam, że mam możliwości by jej pomóc i musiałam to wszystko sobie przemyśleć. Chciałam jej pomóc i mogłam to zrobić i uświadomienia sobie tego napełniło mnie spokojem i radością. Wiedziałam, że wszystko jakoś się ułoży.
-Nie chcę jutra- wyszeptał mi do ucha Harry i zanim dał możliwość odpowiedzenia pocałował mnie czule i jakoś tak tęsknie, mimo że rozstawaliśmy się dopiero nazajutrz.
-Ja też...
-Masz czasami takie myśli, że chciałabyś to wszystko rzucić w cholerę i uciec gdzieś tylko we dwójkę? I chodzi mi o to, że nie tak na kilka dni. Nie na jedną noc. Tylko już na zawsze.
-Czasami, jak bardzo za tobą tęsknię. Wtedy miewam takie momenty- przyznałam i na niego spojrzałam. Wydawał się być tego wieczora nieco rozkojarzony i jakby wycofany.
-Ja też. Ostatnio, kiedy wyjechałem miałem różne myśli- powiedział i brzmiał zupełnie poważnie.
-Ale chyba nie chcesz...
-Nie. Jasne, że nie. Za bardzo kocham to, co robię. Ale z drugiej strony to ciebie kocham najmocniej i kiedy przeanalizowałem ten rok, a nawet pół roku dotarło do mnie jak mało czasu spędzamy razem. Kocham moją pracę, ale ciebie kocham nieporównywalnie bardziej. Zacząłem o tym myśleć i stwierdziłem, że nie wiem czy w przyszłym roku nie zrobię sobie przerwy i nie pojadę z tobą w trasę- powiedział a ja nie miałam pojęcia, co myśleć i co mu odpowiedzieć. Nie rozumiałam, dlaczego o tym mówi. Dlaczego chciałby robić sobie przerwę akurat teraz, kiedy wszystko jest już przecież ustalone. Przyszły rok miał być dla nas w dużej mierze czasem pełnym pożegnań, moja trasa, jego film i solowa płyta. Ale po tym roku mieliśmy mieć przerwę i on i ja.
-Nie zrozum mnie źle, ale dlaczego o tym rozmawiamy?- zapytałam z nadzieją, że mówi to wszystko tak po prostu. Że nie kryje się za tym coś głębszego. –Oczywiście to nie tak, że nie chciałabym żebyś mi towarzyszył podczas trasy, to nie tak, że nie chciałabym zamknąć się z tobą w naszym pięknym domu i spędzać każdą sekundę życia z tobą. Ale jednak praca to praca, trzeba wywiązywać się z obowiązków. Poza tym szczerze? Nie mogę się już doczekać tej trasy... Koncertowania...
-Wiem i ja tak tylko gadam. Nie słuchaj mnie- powiedział szybko i znowu mnie pocałował. Później, gdy skończył mnie zapewniać, że tak po prostu go naszło, bo o poranku musimy się rozstać na ponad tydzień i nienawidzi, gdy się rozstajemy, mocno mnie przytulił i robił to tak długo aż zasnął. A ja oczywiście zamiast także zasnąć i się w końcu wyspać tym bardziej, że rano czekał mnie lot do Nowego Jorku i bardzo dużo rzeczy do zrobienia wolałam leżeć i gapiąc się jak jakaś psycholka na jego piękną twarz rozmyślałam i analizowałam ostatnie dni i doszłam do wniosku, że Harry był dziwny. Być może nie doszłabym do tego gdybyśmy nie przeprowadzili tej krótkiej, lecz dziwnej rozmowy, ale naprawdę jego zachowanie od kilku dni było nieco inne. Zaczęło się od tego, że razem z Blainem, Niną i Kurtem pakowaliśmy moje rzeczy. Firma przeprowadzkowa miała je przetransportować do LA. Tego wieczora byłam wykończona, wszyscy byliśmy. Poza Harrym. Ja poszłam spać a on stwierdził, że obejrzy jeszcze film. Przez cały kolejny dzień byliśmy tak zajęci, że nie zauważyłam, że prawie się do mnie nie odzywał. A później przez kolejne dni wręcz przeciwnie. Jednak najdziwniejsze było to, że przestał ciągle pytać mnie o dom i o to czy nie żałuję, że zamieszkam w LA. Wcześniej nie uważałam, że to źle, właściwie cieszyłam się, że wyluzował, ale może to było podejrzane? Im dłużej o tym myślałam tym bardziej wszystko mieszało mi się w głowie. Na koniec, będąc już jedną noga w krainie Morfeusza stwierdziłam, że jestem nienormalna i szukam dziury w całym. Zagalopowałam się z moimi analizami i podejrzeniami. Rano właściwie postanowiłam nie wracać już myślami do tej sprawy i gdy razem z Niną i chłopakami byliśmy gotowi by jechać na lotnisko Harry otrzymał telefon. Wiedziałam, że ważny, bo przeprosił nas na chwilę i poszedł do ogrodu, w którym rozmawiał naprawdę długo. Gdy do nas dołączył poprosił mnie o pięć minut rozmowy, mimo że musieliśmy już wychodzić.
-Co jest?- zapytałam pełna podejrzeń. Co prawda nie wyglądał na zmartwionego a raczej wręcz przeciwnie, ale ja i tak zdążyłam już się zestresować.
-Zadzwonił Rick, że jest ostateczny raport w sprawie pożaru mojego domu- odpowiedział a mi momentalnie ze strachu przebiegł nieprzyjemny dreszcz po plecach. –Sprawa została umorzona.
-Co? Jak to umorzona? Ktoś podpalił ci dom i policja to olała? Oszaleli?
-Nie. Spokojnie, nie nakręcaj się i daj mi wyjaśnić- odparł i zamierzał mnie pocałować, ale szybko położyłam mu dłoń na ustach i mu to uniemożliwiłam.
-No to wyjaśniaj- zażądałam a on się uśmiechnął.
-Po przeprowadzeniu kolejnych analiz i po przesłuchaniu wszystkich świadków umorzono sprawę. Śledczy stwierdzili, na podstawie dowodów, które zebrali, że pożar wybuchł częściowo z winy ogrodnika, który tego dnia zajmował się ogrodem.
-Co?
-Nie było to umyślne działanie i ogrodnik podczas kolejnego przesłuchania przyznał, że uszkodził tego dnia kosiarkę- niby otrzymałam od niego klarowną informację, ale wciąż nie do końca ją ogarniałam.
-Co? Niby jak?
-Substancja, której śladowe ilości jakimś cudem znaleziono podczas ekspertyz pochodziły z uszkodzonego zbiornika zwykłej kosiarki.
-Dlaczego nie powiedział o tym od razu?
-Ze strachu. Bał się, że będę chciał go zaskarżyć. Przy kolejnym przesłuchaniu przyznał, że uszkodził sprzęt, ale nie miał już czasu go naprawić. Zamierzał wrócić na drugi dzień i to zrobić, nie sądził, że uszkodzenie jest na tyle poważne, że od tego spłonie cały dom. Pomieszczenie, w którym przechowywałem tego typu sprzęty było nie tylko pomieszczeniem gospodarczym, ale znajdowały się tam miliony kabli, bezpieczniki. Właściwie to była tam mała rupieciarnia, bo nikt tak naprawdę o to nie dbał. Ja tam wchodziłem raz na rok i jakoś średnio przeszkadzało mi, że jest tam tyle rzeczy. Poza tym dwa dni przed tym wysiadł w domu prąd, bo wyskoczyły bezpieczniki. Już wtedy coś się działo i to wszystko było po prostu splotem niefortunnych zdarzeń. Przecież wiesz, że od razu o tym powiedziałem, gdy składałem zeznania i przez to główną hipotezą było zwarcie instalacji. Dopiero później znaleźli ślady tego płynu z kosiarki i przez to zaczęli rozważać jakieś inne hipotezy.
-Nie wiem, dla mnie to mega podejrzane.
-Skarbie to opinia specjalistów, którzy wiedzą, co robią- powiedział i mnie przytulił. Wiedziałam, że mu ulżyło. W końcu zamknął tę sprawę. Do mnie jednak to wciąż nie docierało. Tyle czasu żyłam z myślą, że ktoś to zrobił celowo, że ciężko było mi nagle myśleć inaczej. –Nie cieszysz się?
-Cieszę, ale to jest jakieś dziwne, że tak nagle stwierdzili, że to przypadek- wiedziałam, że doszukuję się dziury w całym.
-Ali, skarbie, nikt nie chciał mi zrobić krzywdy. Potwierdzili to ludzie, którzy się na tym znają. Możesz przestać się martwić i zacząć cieszyć razem ze mną- powiedział a ja się uśmiechnęłam. Miał rację. Powinnam się cieszyć, właściwie chyba powinnam skakać z radości.
-Wiem i to naprawdę super. Bardzo się cieszę, po prostu ta informacja dociera do mnie w opóźnionym tempie- wymamrotałam. Zdawałam sobie sprawę z tego, że liczył na inną reakcję z mojej strony.
-Najlepsze jest to, że nie potrzebuję już tyle ochrony, w końcu wszystko wróci do normalności. Wszyscy wyluzują, nawet ty jak już dotrze do ciebie, że to jednak był wypadek i nikt nie zrobił tego specjalnie- powiedział i znowu mnie objął. Sekundę później przyszła Nina i zaczęła nas ponaglać, bo musieliśmy już jechać.  
Gdy jechaliśmy na lotnisko w pewnym momencie zupełnie się wyłączyłam. Spojrzałam na Harry’ego i zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo wdzięczna jestem za to, co mam. Bo miałam wszystko. Nie dostałam tego tak po prostu, ale na tym etapie mojego życia miałam dosłownie to, o czym marzy chyba każdy. Miałam miłość. Kochałam i byłam kochana. Mój mąż był wspaniałym człowiekiem. Dobrym, ciepłym, wrażliwym. Darzył mnie równie silnym uczuciem jak ja jego. Nasze małżeństwo z każdym dniem było coraz bardziej mocne, my byliśmy z każdym dniem coraz bardziej zakochani w sobie, byliśmy coraz szczęśliwsi. Miałam wspaniałych rodziców, którzy od najmłodszych lat pozwalali mi marzyć. Zawsze byli dla mnie przykładem. Miałam brata, który potrafił się ze mną kłócić o wszystko, ale jednocześnie zawsze stał za mną murem. Miałam niesamowitych przyjaciół, którzy nauczyli mnie, że czasami warto zaufać innym. Byli przy mnie w najgorszych chwilach, wspierali mnie, dlatego ja zawsze chciałam być dla nich, pomagać im. Niall, Kurt, Blaine, Steve, Nina, Zuza, Olivia, Zayn – oni byli moją drugą rodziną. Miałam też wymarzoną pracę, której właściwie nie traktowałam jak pracy. Mogłam śpiewać i tworzyć muzykę i to było niesamowite. Byłam zdrowa. Moje wcześniejsze problemy z gardłem poszły praktycznie w niepamięć. Byłam zdrowa pod względem fizycznym i psychicznym. Moja kariera rozwijała się coraz bardziej i bardziej a ja nie czułam nawet w najmniejszym stopniu wypalenia. Wręcz przeciwnie. Chciałam tworzyć więcej, chciałam większej trasy, chciałam więcej śpiewać, chciałam robić więcej. Miałam pieniądze. Jakkolwiek płytko to zabrzmi. Mogłam pozwolić sobie na rzeczy, na które nie każdego było stać. Prywatne samoloty, apartamenty w najbardziej ekskluzywnych hotelach, obiady w drogich restauracjach, imprezy w najmodniejszych klubach, ciuchy od najlepszych projektantów. Kupiłam dom razem z mężem i mimo tego, że kosztował on fortunę nie odczułam nawet tego ile pieniędzy zniknęło z mojego konta. Miałam wszystko. Prawie wszystko. Ale wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, kiedy z Harrym założymy prawdziwą rodzinę. Kiedy będzie ktoś więcej niż tylko on i ja. Kiedy pojawi się w naszym życiu ktoś najważniejszy. Miałam życie, o którym można marzyć. To uderzyło we mnie jak fala tsunami. Bo poza tym, że uświadomiłam sobie jak bardzo szczęśliwa jestem dotarło do mnie, że nie mam pojęcia, czym sobie na to zasłużyłam. Co takiego zrobiłam, że mam wszystko? Dosłownie wszystko a przecież w życiu nie można mieć wszystkiego. Nie można osiągać sukcesów na każdym polu. Nie można od tak pozbyć się wszystkich trosk i zmartwień. Nie można nie mieć problemów, bo one są częścią życia. Nikt nie żyje jak w bajce, choć nawet w bajkach jest „ten zły bohater”. Ten, który próbuje zniszczyć miłość i szczęście głównych bohaterów. Moje życie przypominało bajkę i wśród wszystkich dobrych ludzi, którzy mnie otaczali zapomniałam, że zło zawsze gdzieś czai się w kącie. Nigdy nie znika. Zupełnie straciłam czujność żyjąc wymarzonym życiem i nie wiedziałam, że dzieje się tak tylko, dlatego że ktoś pozwala mi cieszyć się chwilą, nie wiedziałam, że wszystko jest już zaplanowane. Nie wiedziałam, że w mojej bajce dobro wcale nie zwyciężyło. Nie wiedziałam, że zło dopiero pokaże swoje oblicze i to w momencie, kiedy będę zupełnie nieprzygotowana, zaślepiona i bezbronna...



*loser- chyba nie muszę tłumaczyć na polski co oznacza to słowo, chcę jednak wyjaśnić, ze używam tutaj angielskiego wyrazu, bo łączyć się to będzie z pewnym, niewielkim wątkiem w kolejnym rozdziale (chodzi o piosenkę XD) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz