-Wszystko jest jasne?- zapytał
mężczyzna ubrany w elegancki garnitur. Spojrzałam na Harry’ego i uśmiechnęłam
się do niego. Miałam nadzieję, że mój szczery uśmiech ostatecznie rozwieje jego
wątpliwości. O ile wciąż je miał.
-Tak, wszystko jest jasne- odpowiedział
mój mąż.
-Przejdźmy więc do najważniejszego-
powiedział agent nieruchomości i podał nam plik kartek. Kupowaliśmy dom! Kiedy
podpisywałam umowę byłam taka podekscytowana, że myślałam, że nie dam rady już
dłużej usiedzieć na miejscu. Chciałam skakać i śpiewać z radości! Gdy było po
wszystkim i złożyliśmy razem z Harrym chyba z milion podpisów, wypiliśmy lampkę
szampana by to uczcić. Ta sytuacja sprawiła, że nie umiałam się skupić.
Omawialiśmy wraz z architektem ostatnie szczegóły dotyczące wykończenia wnętrz,
ale ja byłam jakby poza tą sytuacją. Moją głowę zaprzątały już zupełnie inne
rzeczy. Wyobrażałam sobie jak będzie wyglądał nasz pierwszy poranek w naszej
sypialni, co zjemy na naszą pierwszą kolację, co w ogóle ugotuję pierwszy raz w
naszej kuchni, jaki będzie pierwszy film, który obejrzymy w salonie. Nie mogłam
się już doczekać tych wszystkich pierwszych razy. Nie mogłam się doczekać,
kiedy przyleci nasza rodzina, do nas, do naszego prawdziwego domu. Do miejsca, które
było czymś więcej niż moje mieszkanie w Nowym Jorku. Naprawdę chciałam to zrobić
natychmiast. Sama wizja tego wszystkiego nie tylko napawała mnie optymizmem i
entuzjazmem, ale też ogromną niecierpliwością.
-Ziemia do Ali- Harry pomachał mi
ręką przed twarzą a ja się ocknęłam.
-Co?- zapytałam, bo wydawało mi
się, że o coś mnie pytał.
-Zgadzasz się z tym?
-Tak oczywiście- odpowiedziałam,
choć nie miałam pojęcia, na co właśnie się zgodziłam. Harry spojrzał na mnie
zagadkowo i nagle zapanowała cisza.
-Możemy dać odpowiedź wieczorem?
Razem z żoną musimy jeszcze raz przejrzeć plan- powiedział brunet a architekt
zgodził się od razu. Wiedziałam, że to przeze mnie. Harry widział, że ciałem
jestem tam z nimi, ale myślami już dawno uciekłam do innego świata. Byłam
rozkojarzona, bo wszystko docierało do mnie w zwolnionym tempie i ze zdwojoną
siłą.
-Nie ma takiej potrzeby. Wszystko
jest tak jak chcieliśmy, nie potrzebujemy przeglądać planów- zapewniłam
starając skupić się na tym, co w tamtej chwili było najważniejsze. –Mam tylko
jedno pytanie. Ile będziemy musieli czekać żeby się wprowadzić?
-Dwa, trzy tygodnie. Zakładając
pesymistycznie za cztery tygodnie, ale to naprawdę czarny scenariusz.
-Świetnie, choć liczę na to, że dwa
tygodnie wystarczą na dokończenie remontu- odparłam a Harry patrzył na mnie z
tą swoją miną. Niby był spokojny, ale wiedziałam, że wewnątrz panikuje, że coś
mi się odwidziało i nie chcę z nim kupić tego domu. Gdy jechaliśmy na lotnisko, co minutę
musiałam powtarzać, że nie żałuję tego, że kupiliśmy ten dom. Harry nabrał
jakiś absurdalnych podejrzeń źle interpretując moje zachowanie.
-Wyluzuj, serio jestem taka
podekscytowana tym, że za dwa tygodnie tam zamieszkamy, że nawet nie wiesz,
jakie masz szczęście, że nie wyrażam tego w jakimś bardziej ekspresyjny sposób-
powiedziałam, gdy on udawał, że już o tym nie myśli.
-Miałem wrażenie, że gdy podpisałaś
umowę jakoś przygasłaś. Nie chcę żebyś była nieszczęśliwa. Jeśli wolisz jednak
Nowy Jork wszystko możemy jeszcze odkręcić- miałam ochotę wywrócić oczami.
-Przygasłam, bo najpierw skupiałam
się żeby nie przynieść ci tam wstydu a potem zaczęłam planować- powiedziałam i
poprawiłam się na swoim fotelu. Siedzieliśmy już w samolocie i nie mogłam się
doczekać, kiedy wzbijemy się w przestworza. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do
Nowego Jorku.
-Dlaczego miałabyś przynieść mi
wstyd?- zapytał i tak jak ja chwilę wcześniej zmienił swoją pozycję by mnie
lepiej widzieć.
-Bo chciałam skakać tam jak piłka.
Ze szczęścia. Chciałam się rzucić na ciebie i całować cię bez opamiętania.
Dlatego powiedziałam, że powinieneś się cieszyć, że nie okazuję swojej radości
jakoś wylewnie, bo z pewnością najadłbyś się przeze mnie wstydu. I może
nabiłabym ci kilka siniaków gdybym z radości na ciebie wskoczyła. Właściwie to
nadal mam na to ochotę, ale jako osoba kulturalna zrobię to dopiero, gdy nikt
nie będzie widział.
-A co planowałaś?- zapytał a jego
głos brzmiał inaczej niż chwilę wcześniej. Uwierzył w moje słowa, bo miał taką
minę jakby właśnie wyobrażał sobie jak na niego skaczę i go całuję w tym
samolocie.
-Wszystko! Nie mogę się doczekać,
kiedy w końcu tam zamieszkamy- nie chciałam mówić zbyt głośno, bo lecieliśmy
normalnym samolotem rejsowym i nie byliśmy na pokładzie sami, ale byłam taka
radosna, że naprawdę było to ciężkie.
-Ja też- powiedział i skradł mi
całusa.
-Dzisiaj dam do podpisania umowę
Blaine’owi i Kurtowi. Oni też zamieszkają w nowym miejscu. To kolejny powód do
świętowania. W końcu wyrwą się z tej patologicznej dzielnicy. Nina będzie mieć współlokatorów.
Będą bezpieczni.
-A jak sprawa napadu?- zapytał.
-Zapomniałam ci powiedzieć. Umorzyli
ją. Nie było żadnych nagrań z monitoringu, świadków w sumie też nie. Nikt nie wiedział,
kto to był, ale w tej dzielnicy zdążają się takie napady. To był
najprawdopodobniej jakiś pijak- powiedziałam i nieco posmutniałam. A właściwie
poczułam złość, bo przecież nikt nie powinien być bezkarny.
-Jakie to chore. Ktoś atakuje
dwójkę ludzi i nie zostanie nawet ukarany. Ale z tego, co wiem Kurt nie liczył
na inne rozstrzygnięcie. Nawet, jeśli to takie niesprawiedliwe.
-Wiem, też mnie to złości. Ale teraz,
gdy chłopaki przeprowadzą się do Niny będę o wiele spokojniejsza. Prawie
wszystko będzie na swoim miejscu. Prawie- prawie, bo nieważne co robiłam i jak
bardzo byłam szczęśliwa w głowie zawsze miałam wspomnienie płomieni trawiących
piękną willę Harry’ego.
-Nie zadręczaj się pożarem-
westchnął i kciukiem zaczął kreślić niewielki kółka po wewnętrznej stronie
mojej dłoni.
-Będę się tym zadręczać dopóki
policja nie złapie podpalacza.
-Nie wiemy czy ktoś podp...- nie
chciałam tego słuchać, bo wiedziałam, co powie, dlatego niegrzecznie mu
przerwałam.
-Nie zaczynaj- powiedziałam. Kilka
razy już się o to pokłóciliśmy. Harry uważał, że niepotrzebnie panikuję a ja
nie wiedziałam czy on naprawdę uważa, że to mógł być wypadek czy po prostu ma
gdzieś to, że ktoś chciał mu zrobić krzywdę. Być może przyjmował taką postawę
tylko przy mnie żebym się nie denerwowała, ale to nie działało. Ja i tak
wiedziałam swoje i jego postawa chojraka tylko mnie wkurzała. Dodatkowo czasami
miałam wrażenie, że wie coś więcej i mi o tym nie mówi. Ten pożar był jedyną sprawą,
w której nie ufałam mu w stu procentach.
-Okej. Nie chcę się kłócić-
odpowiedział i spojrzał na mnie tak jakby jednak chciał coś powiedzieć. Był
uparciuchem, tak jak ja i czasami ustępowanie i ugryzienie się w język
kosztowało go równie dużo jak mnie, kiedy milczałam zamiast powiedzieć o dwa
słowa za dużo.
-Ja też. Poza tym dzisiaj jest taki
wspaniały dzień, nie psujmy go- powiedziałam i dotknęłam dłonią jego policzka.
To w jaki sposób Harry zareagował na tak niewielki gest z mojej strony było
wręcz niewiarygodne. Jego policzki się zaróżowiły i to była najsłodsza rzecz
jaką widziałam od dawna. –Harry! Twoje różowe policzki są takie piękne!
-Skarbie, ty i te twoje
komplementy...
-Co z nimi nie tak?- zapytałam
specjalnie gapiąc się na jego policzki.
-Są dziwne.
-Czyli pasują do ciebie jak ulał-
odparłam i jego mina była po prostu epicka. Naprawdę musiałam się opanować żeby
nie zacząć śmiać się jak uciekinierka z psychiatryka. I tak było przez cały
lot. Nie chciałam przeszkadzać innym pasażerom, ale nie było to łatwe, kiedy
przez całą podróż się przekomarzaliśmy i Harry’ego nawiedziło na opowiadanie
kawałów.
-Jesteśmy!- wydarłam się wchodząc
do mieszkania. Harry śmiał się ze mnie, ale miałam go gdzieś. Byłam podekscytowana, bo chciałam pogadać z
Niną i podzielić się wrażeniami, ale przede wszystkim chciałam już przedstawić
chłopakom umowę. Nie wiedzieli, co planuję.
Chciałam żeby to była niespodzianka.
-Wydawanie milionów dolarów tak
uszczęśliwia ludzi?- zapytał Kurt zanim mnie wyściskał.
-A żebyś wiedział- odpowiedziałam i
przywitałam się z Blainem i Niną. -Mam nadzieję, że jesteście głodni, bo w
drodze z lotniska kupiliśmy kolację!
-I bardzo drogiego szampana-
zauważył Kurt, który zdążył już zajrzeć do torby, w której było jedzenie.
Zamierzałam zjeść kolacje w gronie najbliższych i po kolacji przedstawić
przyjaciołom moją ofertę.
-Mamy co świętować- powiedziałam i
jeszcze raz uściskałam Kurta. –Pomożesz mi?- zapytałam Harry’ego a on uśmiechając
się jak debil skinął tylko głową.
-Ja też pomogę- zaoferowała się
Nina.
-Nie. Wy usiądźcie w salonie i się
odprężcie- powiedziałam znacząco. Nina wiedziała o moim pomyśle. Oczywiście
zapytałam ją czy nie miałaby nic przeciwko gdyby po mojej wyprowadzce
zamieszkała z chłopakami. Musiałam mieć pewność, bo chociaż wiedziałam, że cała
trójka bardzo się lubi lepiej wiedzieć gdyby jednak coś było nie tak. Nina
oczywiście się zgodziła i przyznała, że moja wyprowadzka ją stresowała. Nie
chciała mieszkać sama, ale jeszcze bardziej bała się, że nie da rady opłacić
czynszu. Dlatego po szczerej rozmowie wiedziałam, że ma nadzieję, że Kurt i
Blaine zostaną jej współlokatorami.
-To kiedy się przenosicie do LA?-
zapytał Blaine. Zrobił to chyba, dlatego że gapiłam się na niego, gdy jadł.
Brunet zawsze miał wielki apetyt, ale w tym momencie nie mogłam się doczekać,
kiedy w końcu się naje i usłyszy moją propozycję.
-Za dwa tygodnie. Nałożyć ci
jeszcze?- zapytałam w dodatku nietaktownie stukając palcami o blat stołu.
-Nie, dzięki- odpowiedział. Miałam
wrażenie, że wprowadziłam jakąś nerwową atmosferę a przecież nie o to mi
chodziło. Ja po prostu się cieszyłam. Blaine i Kurt mieli zamieszkać w miejscu
bezpiecznym. Naprawdę stresowało mnie to, że może im się coś stać. Po tym
napadzie właściwie myślałam o tym codziennie i jedynym powodem, dla którego nie
namawiałam ich by natychmiast się przeprowadzili było to, że chciałam by
zamieszkali u mnie.
-To może skoro kupiliście szampana
wzniesiemy w końcu toast? Kupiliście piękny dom, wypijmy za to- powiedział Kurt
a ja spojrzałam na Harry’ego. Patrzył na mnie z fascynacją. Kochałam go. Kochałam
najmocniej na świecie.
-Wypijemy, ale nie tylko za to-
zaczęłam. W końcu! Pobiegałam szybko do sypialni a gdy wróciłam w dłonie
trzymałam dokumenty. –Przejdźmy do salonu.
-Coś się właśnie dzieje? Jeśli tak
to nie jestem odpowiednio ubrany- powiedział skołowany Kurt. W tym jakże ważnym
momencie, na który czekałam tak długo zadzwonił telefon Niny.
-Przepraszam. Odbiorę a wy
kontynuujcie.
-Poczekamy- powiedziałam, ale
brunetka machnęła ręką. Nina już wcześniej stwierdziła, że powinnam z
chłopakami porozmawiać bez niej tak jak pogadałam z nią. Sam na sam. Ale tak
naprawdę nie miałam okazji na spotkanie z nimi w cztery oczy a poza tym
uważałam, że nie jest ono nam potrzebne. Znałam moich przyjaciół i wiedziałam,
że chętnie zamieszkają z Niną. Właściwie wiedziałam, że zamieszkaliby nawet z
kimś obcym byle tylko wyprowadzić się z tej ich nory.
-Jak wiecie, wkrótce się
wyprowadzam. I w związku z tym mam dla was propozycję- powiedziałam, bo czułam,
że Nina będzie rozmawiać przez godzinę i nie ma sensu za nią czekać. Nie
chciałam wygłaszać jakiś przemów wyjaśniających, o co mi chodzi i po prostu podałam
im papiery.
-Umowa najmu?
-Co wy na to?- zapytałam i
położyłam na stoliku długopis.
-Ali miło, że o nas pomyślałaś,
ale...- przysięgam, że serce stanęło mi w piersi, gdy zobaczyłam ich miny.
-Rozmawiałyśmy wcześniej z Niną i
ona chce z wami mieszkać- zapewniłam ich. –Ale jeśli wy nie chcecie mieszkać z
nią...
-Nie o to chodzi. Kochamy Ninę i
chcielibyśmy z nią mieszkać, ale nas po prostu nie stać na mieszkanie
tutaj-wyjaśnił Blaine a mi kamień spadł z serca. Nie chodziło o coś poważnego
tylko o kasę.
-To nie jest w ogóle problem-
powiedziałam szybko. Obawiałam się tego już wcześniej. Ale przecież pieniądze w
tym wypadku nie grały żadnej roli.
-Jest. Nie zarabiamy dużo, wciąż
spłacamy studia, do tego wydaliśmy wszystkie oszczędności na kaucję i remont
tamtego mieszkania.
-Przeczytajcie całą umowę i zobaczcie,
jaka byłaby cena- poleciłam wywracając oczami. Nawet nie zdążyli jeszcze dobrze
się zapoznać z moją propozycją a już byli na nie.
-Jeśli nie chcecie mieszkać ze mną...-
wtrąciła się Nina, kiedy weszła do salonu i zobaczyła ich zbolałe miny.
-Kochanie wiesz, że cię uwielbiamy.
Nie chodzi o ciebie czy o nas tylko o pieniądze- wyjaśnił Kurt.
-Czytaj umowę i przestań nas
wszystkich stresować- powiedziałam głosem nieznoszącym sprzeciwu.
-Ali czynsz jest jakieś pięć razy
za niski- odezwał się Blaine po przestudiowaniu dokumentów.
-Nie. Czynsz jest taki, jaki ustalę
ja. Jestem właścicielem. Dlatego nie musicie płacić mi. Ta suma, która jest w
umowie to czynsz odgórny. Nie znam się na tym, ale wiecie, o co chodzi. W tej
cenie są wszystkie media. No wiecie. Prąd, gaz. Macie to napisane. A ja nie
ustalę wam dodatkowych opłat, bo nie chcę wynajmować mieszkania po to by na tym
zarobić. Będziecie płacić tak jak płacę ja, jako właścicielka. Naprawdę nie
proponowałabym wam tego gdybym wiedziała, że nie podołacie finansowo.
-Ali możesz mówić, co chcesz, ale
nie wierzę, że tyle kosztuje utrzymanie tego mieszkania. Wiem, że chcesz dla
nas dobrze i to bardzo szlachetne z twojej strony, ale nie będziesz za nas
płacić- powiedział Blaine. Doskonale wiedziałam, że nie przyjaźnimy się,
dlatego że jestem popularna i mam pieniądze. Wiedziałam, że oni nie chcą na
mnie żerować. Ale czasami było mi przykro, gdy nie chcieli przyjąć mojej
pomocy. Gdybym była taka jak oni z pewnością chętniej przyjmowaliby pomocną
dłoń. W przypadku mieszkania naprawdę składałam im uczciwą ofertę, dla mnie i
dla nich. Wiedziałam przecież, jacy są.
-A nie przyszło wam do głowy, że
część kosztów pokrywa agencja? Gdy negocjowałam umowy Olivia zadbała o takie
rzeczy. Ja pewnie bym o tym nie pomyślała, ale ona dzięki Bogu zna się na tym.
-Myślałem, że odkupiłaś to
mieszkanie od agencji- Blaine nie tylko wypowiedział te słowa podejrzliwym
tonem, ale spojrzał na mnie jakby nie do końca mi ufał.
-Częściowo. Mam pewne przywileje i
sami wiecie, że nie za wszystko muszę płacić- odparłam i na moment w pokoju
zapanowała cisza. -Naprawdę z mojej strony to uczciwa oferta. Gdyby było
inaczej przysięgam, że byłabym szczera i powiedziałabym, że dopłacam do tego
interesu. Ale tak nie jest.
-Po prostu nie chcemy cię
wykorzystywać- powiedział Kurt po kilku minutach milczenia i czytania jeszcze
raz umowy.
-Nie wykorzystujecie. A ja będę najszczęśliwsza
pod słońcem, jeśli tutaj zamieszkacie. Przestanę się o was martwić. Jeśli
chcecie przedyskutować to we dwójkę albo, jeśli chcecie pogadać z Niną to
śmiało. Mogę poczekać. Jeśli chcecie przeczytać to wszystko jeszcze raz, na
spokojnie to ja nie mam nic przeciwko. Nie wiem czy doczytaliście, ale w umowie
jest napisane, że możecie wyremontować mieszkanie jak chcecie i macie wolną
rękę a koszty remontów pokrywa właściciel. Wiem, że musimy tutaj zrobić małe
przemeblowanie, myślę, że moja garderoba może zostać przerobiona na pokój i ja
za to zapłacę. Zanim zaprotestujecie chcę tylko powiedzieć, że macie nie unosić
się honorem tylko pomyśleć logicznie. Zbieracie kasę na ślub, więc mogę wam
chyba jakoś pomóc, prawda? A przecież wiele osób, które wynajmują mieszkania je
remontuje zanim je wynajmie. Mogłabym to zrobić zanim się wyprowadzę, w ciągu
tych dwóch tygodni, po swojemu bez pytania was o zgodę, ale chcę żeby wam
mieszkało się tutaj dobrze i chcę żeby było to zrobione tak jak wy chcecie,
zgodnie z waszymi pomysłami- rozmawialiśmy o tym jeszcze godzinę. Nie chciałam
na nich naciskać nawet, jeśli najchętniej siłą zmusiłabym ich do podpisania
umowy. Zamiast tego starałam się być otwarta i odpowiadać na ich pytania i
rozwiewać obawy. Później do rozmowy włączyła się też Nina i skończyło się na
tym, że umowy zostały podpisane.
-Za Ali, najlepszą przyjaciółkę na
świecie- powiedział Kurt wznosząc kieliszek szampana do góry.
-Za to żebyście byli tutaj
szczęśliwi- naprawdę tego dla nich pragnęłam. Moi przyjaciele byli wspaniali i
zasługiwali na wszystko, co najlepsze.
-Gdyby nie to, że wszyscy musimy
jutro iść do pracy i jesteśmy odpowiedzialnymi ludźmi zabrałbym was do mojego
ulubionego klubu żeby porządnie opić i wytańczyć te nasze przeprowadzki- powiedział
Blaine i już chciałam odpowiedzieć, że wytańczymy wszystko na urodzinach
Nialla, ale zadzwonił mój telefon.
-Wybaczcie na moment- przeprosiłam
i żeby nie przeszkadzać poszłam do kuchni. –Tak?
-Ali udało się!- praktycznie
wykrzyczała rozentuzjazmowana Olivia. –Dzięki tobie.
-Ale chwila, co się udało?-
zapytałam, bo nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Tego dnia udało mi się wiele
rzeczy i nie wiedziałam czy to możliwie, że odniosłam kolejny sukces.
-Dzwonił przed chwilą do mnie
menadżer Enrique! Bilety są w drodze!
-Nie! Serio?!- zapiszczałam do
telefonu. Urodziny Nialla zbliżały się wielkimi krokami. Z tej okazji mój
przyjaciel postanowił urządzić imprezę w stylu latino. Chyba każdy, kto znał
Nialla wiedział, kto jest jego ulubionym latynoskim artystą. Nie sądziłam, że
mi się uda, ale to był mój prezent urodzinowy. Enrique Iglesias. A raczej jego
koncert.
-Serio!- odpowiedziała a raczej zapiszczała
podobnie jak ja. Załatwienie tych biletów graniczyło z cudem. Wbrew powszechnym
przekonaniom znane osoby nie dostają wszystkiego, co zapragną i ten koncert był
najlepszym na to dowodem.
-Nie wierzę! Ludzie!- zaczęłam się
drzeć i pobiegłam do salonu. –Załatwiłam Niallowi Iglesiasa!
***
-Pomożesz mi?- zapytałam i
przerzuciłam włosy na prawe ramię.
-Jasne- odpowiedziała Nina i
pomogła mi zapiąć sukienkę. Mimo że to Niall był tego dnia najważniejszy, mimo
tego, że to było jego święto postanowiłam zrobić małą niespodziankę też mojemu
mężowi. Ubrałam sukienkę, którą miałam na sobie tylko raz w życiu, w jego
urodziny. To była ta biała sukienka z wycięciami na dekolcie i w talii, którą ubrałam,
gdy w ramach niespodzianki urodzinowej pojechaliśmy do Dublina, do hotelu,
który okazał się naszym wybawieniem podczas burzy. Właściwie to była moja
pierwsza taka sukienka. Kupiłam ją wtedy dla Harry’ego. Później nie założyłam
jej już ani razu. Nie potrafiłam tego zrobić. Ale teraz nie myślałam już o tym.
Dublin nie kojarzył mi się źle. Kojarzył mi się bardzo dobrze. W mojej pamięci
jaskrawo rysowały się te dobre wspomnienia, te, kiedy biegliśmy w burzy, czy te,
kiedy Harry miał urodziny. Wszystko, co było złe wyblakło.
-I jak?- zapytałam obracając się
wokół własnej osi.
-Wyglądasz jak milion dolarów-
przyznała przyjaciółka a ja spojrzałam w lustro i poprawiłam jeszcze szybko
włosy.
-Teraz ty. Pomogę ci- powiedziałam
i wskazałam na jej czarną sukienkę, która leżała na łóżku. Nina zdjęła satynowy
szlafrok a ja pomogłam jej się ubrać, tak by nie rozmazała sobie makijażu czy
nie popsuła fryzury.
-Wiem, że się powtarzam, ale nadal
nie wiem, co ja właściwie tutaj robię i po co ten pajac zaprosił mnie na te
urodziny- Nina była cała podekscytowana. Odkąd tylko dostała zaproszenie. Ale
cały czas usiłowała pokazać mi, że wolałaby być teraz w Nowym Jorku w piżamie w
łóżku. Mogła mówić, co chciała, ale oczy błyszczały jej jak nigdy i stroiła się
ze mną już dwie godziny, bo chciała pięknie wyglądać. Ja chciałam podobać się
Harry’emu i tylko dla niego się tak szykowałam. Nina robiła to dla Nialla. Wiedziałam,
że cieszy się, że spędzi z nim jego urodziny i żadne jej słowa czy
przeaktorzone wzdychanie nie zamydliło mi oczu.
-Jesteście dobrymi znajomymi.
Często się widujecie. Kurt i Blaine też zostali zaproszeni- powiedziałam,
chociaż byłam pewna, że Niall nie traktuje Niny jak zwykłej znajomej. Wolałam
jednak udawać, że nie dostrzegam tego, że tak naprawdę, mówiąc kolokwialnie,
Nina i Niall na siebie lecą.
-W sumie racja. Muszę przestać narzekać,
bo zamierzam się świetnie bawić. I jak wyglądam?- zapytała, gdy zapięłam jej
sukienkę a ona ubrała szpilki. Odsunęłam się od niej na kilka kroków i gdy
zmierzyłam jej sylwetkę zaparło mi dech w piersiach.
-Pięknie. Naprawdę wyglądasz nie
jak milion, ale ja sto milionów dolarów- przyznałam szczerze. Mój komplement
nie zawstydził brunetki, bo z naszej trójki – Zuza, Nina i Ali – to Nina była
zawsze najbardziej pewna siebie i zawsze chodziła z głową uniesioną wysoko.
Wiedziała, że jest piękna i nigdy w to nie wątpiła. Miała tak odkąd ją
poznałam. Ja w przeciwieństwie do niej musiałam dojrzeć do tego by tak siebie
postrzegać. Musiałam się nauczyć jak akceptować siebie i swoje wady. Nina nie
miała takich problemów. Wydawało mi się, że jeśli chodzi o wygląd brunetka nie
miała żadnych kompleksów.
-Dzięki- odpowiedziała tylko i
spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
-Skoro jesteśmy gotowe możemy iść.
Chłopaki pewnie już się niecierpliwią- powiedziałam i wzięłam kopertówkę do
ręki.
-Ja jeszcze zadzwonię do mamy. Zaraz
do was dołączę- powiedziała i posłała mi niewielki uśmiech.
-Jasne, ale nie gadaj za długo- nie
byłam pewna czy rzeczywiście, dlatego chce zostać na chwilę sama, ale wolałam
udawać, że jej uwierzyłam. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Kiedy weszłam do
salonu Niall, Harry, Kurt i Blaine pili przedimprezowego shota.
-Ja już jestem gotowa, Nina zaraz
też zejdzie- powiedziałam przyciągając uwagę chłopaków. Każdy z nich na mnie
spojrzał, ale tylko jeden z nich patrzył na mnie jak na ósmy cud świata. Kurt,
Blaine, Niall i Steve, który do nas dołączył spojrzeli na mnie tak jak patrzą
na mnie zawsze. Tylko Harry gapił się na mnie jakby zapomniał o istnieniu
świata. Podeszłam do niego a on objął mnie w talii.
-To ta sukienka...-wyszeptał mi do
ucha.
-Cieszę się, że pamiętasz- powiedziałam
przytulając się do niego. –I mam nadzieję, że ci się podoba ta moja mała
niespodzianka.
-Bardzo. Mam najpiękniejszą żonę na
świecie. Gdybym jeszcze ci się nie oświadczył zrobiłbym to teraz- mówił a ja
się zaśmiałam.
-Już jestem- usłyszeliśmy, gdy do
salonu weszła Nina. Wyglądała zjawiskowo.
-Świetnie. W takim razie się
zbieramy- powiedział Steve, który tak jak Blaine i Kurt zdawał się nie zauważać
tego jak pięknie wygląda moja przyjaciółka. Harry nawet na nią nie spojrzał, bo
cały czas patrzył na mnie. A Niall... Niall był pod wrażeniem. Nie patrzył na
nią w taki sposób jak Harry patrzył na mnie. Harry mnie kochał. Ja kochałam Harry’ego.
Byliśmy dla siebie całym światem i właśnie tak na siebie patrzyliśmy. Ale Niall
nie patrzył na nią obojętnie. Nie patrzył na nią z miłością, to przecież
zrozumiałe. Ale patrzył na nią tak jakby była najpiękniejszą dziewczyną na
świecie, jakby w tym momencie kradła jego serce. Mimo tylu lat znajomości
widziałam to spojrzenie Nialla pierwszy raz. Gdy przeniosłam wzrok na
przyjaciółkę także widziałam coś zaskakującego. Mimo tej postawy pewnej siebie
wyglądała na nieco speszoną i zawstydzoną. Patrzyli sobie prosto w oczy a ja chciałam
tak stać i patrzeć na tę scenę przez kolejną godzinę, bo to był po prostu
piękny widok, jednak Harry postanowił mnie pocałować i sprawił, że wszystko i
wszyscy na moment zniknęli.
-Eeee to chodźmy, będziecie się
migdalić później- odezwał się Niall. Kiedy na niego spojrzałam okazało się, że na
jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Bez zbędnych komentarzy
wzięłam torebkę i patrząc na nim miałam po prostu nadzieję, że w końcu coś z
tego będzie. Że ta impreza może pomóc im się ogarnąć, że może zbliżą się do
siebie właśnie tego wieczora. Bo naprawdę z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że
chcę kiedyś ich ponaglać, chcę im powiedzieć „będziecie migdalić się później a
teraz chodźmy”.
Kiedy zajechaliśmy na miejsce
przywitał nas błysk fleszy. Fotografowie byli poinformowani o imprezie i mieli
zrobić gościom zdjęcia przed przyjęciem. Na samą imprezę oczywiście nie byli
proszeni. Po niej także miało ich już nie być. Gdy wysiadłam z samochodu do
głowy wpadł mi pewien pomysł. Niall stał przez klubem i pozował do zdjęć,
później przez pół minuty pozowałam razem z Harrym, obejmowaliśmy się i
uśmiechaliśmy. Zrobiono nam także zdjęcia z Niallem i w tym czasie Nina, Blaine
i Kurt stali z boku, tak by nie przeszkadzać. A ja chciałam by oni także byli w
blasku fleszy, przede wszystkim Nina. Puściałam więc rękę Harry’ego i podeszłam
do przyjaciół. Powiedziałam, że wyglądają pięknie i zaproponowałam by także
zapozowali do zdjęć i tak zamiast minutę pozowaliśmy tam do zdjęć znacznie
dłużej.
-Jeszcze sam Niall z Niną!-
rzuciłam w pewnym momencie dumna z siebie. Harry starał się nie wybuchnąć
śmiechem widząc moje niedyskretne zachowanie a ja udawałam, że wcale nie
postawiłam ich pod ścianą. Niall spojrzał na Ninę, która wzbudziła naprawdę
spore zainteresowanie wśród fotografów. Ona kiwnęła głową na znak, że się
zgadza i wtedy Horan objął ją delikatnie w talii i przyciągnął do siebie. Uśmiechnął
się a ona przez chwilę nie patrzyła przed siebie tylko na niego. Byłam pewna,
że te zdjęcia wzbudzą ogromne zainteresowanie i wszyscy nazajutrz będą się zastanawiać,
kim jest Nina. I to mnie zaniepokoiło. Bo nie pomyślałam o tym, że być może ona
wcale tego nie chce. Niby czasami powtarzała, że mi zazdrości, że chciałaby,
choć raz w życiu poczuć coś takiego, ubrać piękną suknię i pozować fotografom
jakby była gwiazdą. Ale może nie chciała być źródłem plotek. Dlatego gdy w
końcu znaleźliśmy się w środku od razu musiałam z nią to wyjaśnić i kiedy
usłyszałam, że ma plotki w nosie i niech mówią, co chcą kamień spadł mi z
serca. Wydawało mi się, że ona była po prostu szczęśliwa, że stała tam z
Niallem. Stwierdziłam, że jeśli tego wieczora nic się między nimi nie wydarzy
zamknę ich w jednym pokoju na klucz i będę trzymać tak długo aż w końcu nie
przyznają, że ciągnie ich ku sobie.
-Jestem pewien, że jeśli Niall sam
jej nie poprosi do tańca ty zrobisz to za niego- powiedział Harry tak bym tylko
ja słyszała.
-To całkiem prawdopodobne-
przyznałam i rozejrzałam się dookoła. Niall zaprosił tyle znanych osób, że
pojawienie się tutaj tego wieczora było czymś wręcz prestiżowym. Razem z nim
jego urodziny mieli świętować nie tylko znani muzycy, ale też sportowcy czy
modelki. Ku mojemu zaskoczeniu Nina nie miała najmniejszego problemu z
odnalezieniem się w tym towarzystwie. Właściwie nieświadomie przyciągała uwagę
wielu osób. Była piękna i uśmiechnięta. Co prawda patrzyła spod byka, gdy Niall
witał się z modelkami, ale naprawdę starała się tego po sobie nie pokazywać.
Szybko łapała kontakt z osobami, które podchodziły także do mnie i do
Harry’ego. Przez moment ją nawet podziwiałam w pamięci mając moje pierwsze
takie imprezy i to jak niekomfortowo się na nich czułam. Brunetka nie miała z
tym problemu. Gdy kelnerzy podali szampana i wznieśliśmy toast a muzyka zaczęła
rozbrzmiewać z głośników razem z Blainem i Kurtem ochoczo ruszyła na parkiet.
-Widziałeś jak wszyscy patrzą na Ninę?-
zapytałam Harry’ego. My wciąż nie tańczyliśmy, bo co chwilę ktoś do nas
podchodził by zamienić kilka słów. Z niektórymi osobami widywaliśmy się tylko
na takich właśnie imprezach i choć nie do końca interesowało nas to, że sąsiad
kuzyna kuzynki Nialla kupił sobie psa nie wypadło nie porozmawiać.
-Nie- odpowiedział i zaczął mnie
całować.
-Jak nie?- zapytałam przerywając
szybko pieszczotę. Jak mógł tego nie widzieć?!
-Cały czas gapię się na ciebie jak
wariat- odpowiedział, czym sprowokował mnie do pocałowania jego idealnych ust.
Całowaliśmy się i całowaliśmy odstraszając tym chyba od siebie naszych
potencjalnych rozmówców, kiedy w kubie zabrzmiała jedna z moich ulubionych
piosenek.
-Hasta el Amanecer!- zapiszczałam
odsuwając się od niego. Wstałam raptownie i chwyciłam jego dłoń. Sekundę
później znaleźliśmy się na parkiecie. Zarzuciłam mu dłonie na kark i zaczęłam
kręcić seksownie biodrami. I tak już było do końca imprezy. Tańczyliśmy,
śpiewaliśmy, przytulaliśmy się, całowaliśmy. To było niesamowite. Harry przez
cały czas był skupiony na mnie. A ja prawie cały czas miałam w głowie tylko
jego. Prawie, bo kilka piosenek Enrique musiałam przetańczyć z Niallem. Gdy DJ
puścił nam Hero dosłownie darliśmy się w niebogłosy i tańczyliśmy całą piosenkę
przytuleni wyznając sobie, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie. W
mówieniu takich rzeczy pomógł nam, a raczej Niallowi alkohol, choć zdziwiłam
się widząc Horana w całkiem niezłym stanie. Większość imprezy przetańczyłam
jednak z mężem. Skupiłam swoją uwagę na nim i dopiero, gdy wracaliśmy zaczęłam
się zastanawiać czy Nina tańczyła z Niallem? Byłam tak ciekawa, że aż mnie
świerzbiło żeby zapytać. Siedziałam w samochodzie, Harry oparł głowę o moje
ramie i przysypiał a ja walczyłam ze sobą żeby zadać Niallowi to pytanie.
Stwierdziłam jednak, że lepiej zadać je Ninie, która niestety wracała drugim
autem razem z Blainem i Kurtem. Gdy dojechaliśmy do domu blondyna Nina przyszła
do naszego pokoju by życzyć nam dobrej nocy a ja postanowiłam wstrzymać się z
pytaniami. Właściwie okazało się to bardzo proste, bo Harry się ożywił i
dosłownie zaniósł mnie do łazienki gdzie wzięliśmy wspólny prysznic. Nie
sądziłam, że po przetańczeniu połowy nocy wciąż mam siłę na kochanie się z
Harrym, ale okazało się, że jest inaczej. Po tej naszej namiętnej kąpieli
brunet padł na łóżko wykończony i jedyne, na co starczyło mu sił to objęcie
mnie ramionami. Mój ukochany zasnął w pięć minut. I do tego momentu mogłam
powiedzieć, że wszystko tej nocy było wspaniałe i romantyczne. Właściwie ten
wieczór był wspaniały pod każdym względem. Byliśmy pijani, roześmiani a na
koniec kochaliśmy się tak jakby zmęczenie nie istniało. Ale to wszystko
skończyło się, gdy Harry zasnął i zaczął chrapać. Niemiłosiernie głośno.
Wiedziałam, że to przez alkohol, bo często zdarzało mu się chrapać, gdy
wcześniej pił. Ale nigdy nie chrapał tak głośno. On dosłownie charczał mi do
ucha i wiedziałam już, że zaśniecie w takich warunkach będzie wyczynem nie z
tej ziemi. Szturchałam go, mówiłam żeby przestał, ale to działało na pięć
sekund. Po piętnastu minutach zaczęłam nawet na niego krzyczeć, ale on tylko
zarzucił mi na brzuch rękę, swoją wielką nogę na moje nogi i przytulił mnie tak
mocno, że nie dość, że chrapał mi prosto do ucha to jeszcze ściskał żebra tak,
że ledwo oddychałam. Zrozumiałam, że Harry jest o wiele bardziej pijany niż myślałam,
kiedy zaczął chuchać mi na twarz i jedyne, co czułam to alkohol i doszłam do
wniosku, że ja też jestem narąbana. Kręciło mi się w głowie i przypomniało mi
się, że zawsze z Zuzką i Niną mówiłyśmy na to „helikopter”. Uświadomiłam sobie,
że mam helikopter, Harry charczy mi do ucha, ściska żebra a z ust dosłownie
wali mu jak z gorzelni i to strasznie mnie rozbawiło. Zaczęłam się śmiać jak
idiotka a najbardziej w tej sytuacji bawiło mnie to, że przecież pół godziny
wcześniej było tak romantycznie. Udało mi się wyswobodzić z jego objęć i jedyne,
co mogłam zrobić w tej sytuacji to znaleźć sobie jakieś miejsce do spania. Wyszłam
z pokoju i już wiedziałam, że to nie będzie takie proste. Owszem w domu Nialla
było pełno pokoi, ale poza nami zatrzymała się tam też Nina, Blaine i Kurt,
kuzyn Nialla i jego kuzynka i nie miałam pojęcia, które to są ich pokoje. Być
może gdybym była trzeźwa przypomniałabym sobie gdzie, kto nocuje, ale nie
potrafiłam. W dodatku było ciemno i to jeszcze bardziej zamazywało mi poprawną
ocenę. Poza tym, że byłam już niewyobrażalnie zmęczona zachciało mi się pić.
Postanowiłam więc zejść na dół. Poszłam do kuchni i cały czas musiałam świecić
sobie telefonem, bo nagle zupełnie nie widziałam gdzie są kontakty i włączniki światła.
Nalałam sobie wody do szklanki i pijąc wpadłam na genialny pomysł. Skoro nie
ogarniałam pokoi mogłam położyć się na jednej z kanap w salonie. Mentalnie przybiłam
sobie piątkę za tak genialny pomysł i potykając się dwa razy o jakieś
niewidzialne przeszkody dotarłam do ogromnego pokoju, w którym nie było tak
ciemno przez światła oświetlające ogród. Kiedy zobaczyłam, że na fotelu leży
złożony w kostkę koc pomyślałam, że w końcu los mi sprzyja. Położyłam szklankę
z wodą na stoliku i kiedy chciałam już wziąć koc do ręki zauważyłam, że drzwi
prowadzące do ogrodu są otwarte. Chciałam je zamknąć, ale gdy podeszłam bliżej
zapragnęłam wyjść na moment na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Przez
mój stan „lekkiego” upojenia alkoholowego wcale nie wydało mi się dziwne to, że
te drzwi są otwarte. Wyszłam do ogrodu, spojrzałam na podświetlony basen i
dopiero wtedy zobaczyłam w oddali Nialla i Ninę. Nie słyszałam, o czym rozmawiają,
ale stali blisko siebie. Stałam tam kilka sekund gapiąc się na nich
niedyskretnie nie wiedząc, co mam zrobić. Właściwie wiedziałam, że powinnam iść
i zostawić ich samych, ale nie mogłam, gdy on nagle złapał ją za rękę. Powinnam
wejść do domu, ale bałam się, że kiedy się ruszę wszystko zepsuję. Ali daj im
chwilę prywatności! Nie powinno cię tu być! – krzyczałam na siebie w myślach i
wtedy stało się! Nawet nie wiedziałam jak! Ale zaczęli się całować! I wtedy
właśnie dotarło do mnie, co robię. Odwróciłam się i z prędkością światła
pobiegłam do domu. Zanim do niego weszłam odwróciłam się by upewnić się, że nie
zorientowali się, że tam byłam i kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam, że
niczego nie zauważyli. Całowali się! W końcu! Nagle poczułam tak wielki
przypływ szczęścia i ekscytacji, że myślałam, że zacznę wydawać dziwne,
pierwotne dźwięki niczym jakiś prehistoryczny człowiek z buszu. Zapominając o tym,
że miałam spać w salonie pobiegłam na górę. Musiałam powiedzieć Harry’emu!
Biegłam po schodach jakimś cudem się nie zabijając. I wtedy wbiegłam do naszej
sypialni i gdy byłam już przy łóżku zahaczyłam o coś nogą i padłam jak długa
prosto na Harry’ego, którego nie tylko obudziłam takim atakiem, ale tak
przestraszyłam, że siadając raptownie zaczął wymachiwać rękoma we wszystkie
strony i dosłownie zrzucił mnie z łóżka.
-Co się dzieje?!- zapytał przerażony,
gdy ja leżałam na podłodze. Miałam wrażenie, że gdy upadłam zatrząsnął się cały
dom. –Ali? Ali gdzie jesteś?
-Na podłodze- odpowiedziałam
skołowana. Wtedy w pokoju zrobiło się jasno, bo Harry zapalił światło.
Próbowałam się podnieść, ale byłam tak zamroczona, że to on mnie podniósł i
posadził na łóżku. Spojrzałam na podłogę i okazało się, że leżą na niej jego
spodnie. –Prawie się zabiłam! Ile razy mówiłam, że masz sprzątać ten syf!
-Przepraszam. Coś cię boli?
Uderzyłem cię? Przepraszam, nie chciałem! Ale tak mnie wystraszyłaś. Boli cię
coś?- zapytał przejęty całą tą sytuacją.
-Wszystko- odpowiedziałam a on zaczął
oglądać moje dłonie i je dotykać.
-Boli jak tak robię?- po chwili
zastanowienia stwierdziłam, że boli mnie tylko łokieć, udo i przede wszystkim
prawy pośladek.
-Nie. Boli mnie łokieć-
powiedziałam i uniosłam rękę do góry a on od razu na niego spojrzał.
-Zdarłaś sobie delikatnie skórę.
Ali przepraszam. Naprawdę, nie chciałem żeby coś ci się stało. Coś jeszcze cię
boli?
-Taa, tyłek- odparłam, wstałam i
podwinęłam nogawkę spodenek do góry a Harry przyjrzał się dokładnie mojemu
czerwonemu pośladkowi.
-Będzie siniak. Skarbie
przepraszam, naprawdę- brunet był tak przejęty moim wypadkiem, że aż mnie tym rozbawił
i stwierdziłam, że to musiało wyglądać komicznie i zaczęłam śmiać się tak bardzo,
że nie mogłam oddychać. Harry też się zaczął śmiać i mówić, że miał zawał i jak
zobaczył, że leżę na podłodze to miał jeszcze większy zawał i w ramach
przeprosin i pocieszenia zaczął masować mi tyłek zupełnie zapominając o moim
biednym zdartym łokciu. –Właściwie, dlaczego jeszcze nie spałaś? I czemu
chodziłaś po pokoju?- zapytał a ja usiadłam raptownie i rzuciłam się na niego.
Położyłam dłonie po obu stronach jego głowy i w końcu mogłam mu to powiedzieć.
-Całowali się! Całowali! Nina z
Niallem! W ogrodzie! Przed chwilą! Całowali się! W końcu! Harry! Wiedziałam, że
oni są dla siebie stworzeni! Skarbie jak ja ciebie kocham! Kocham! Kocham cię
najmocniej na świecie Harry!
Hej!
Gif na górze rozdziału przedstawia oczywiście Ninę!
A tutaj zdjęcie przedstawiające Ali!
W tym rozdziale pojawiła się też wzmianka o tej piosence:
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz