piątek, 7 lipca 2017

Rozdział 38




-Wszystko jest jasne?- zapytał mężczyzna ubrany w elegancki garnitur. Spojrzałam na Harry’ego i uśmiechnęłam się do niego. Miałam nadzieję, że mój szczery uśmiech ostatecznie rozwieje jego wątpliwości. O ile wciąż je miał.
-Tak, wszystko jest jasne- odpowiedział mój mąż.
-Przejdźmy więc do najważniejszego- powiedział agent nieruchomości i podał nam plik kartek. Kupowaliśmy dom! Kiedy podpisywałam umowę byłam taka podekscytowana, że myślałam, że nie dam rady już dłużej usiedzieć na miejscu. Chciałam skakać i śpiewać z radości! Gdy było po wszystkim i złożyliśmy razem z Harrym chyba z milion podpisów, wypiliśmy lampkę szampana by to uczcić. Ta sytuacja sprawiła, że nie umiałam się skupić. Omawialiśmy wraz z architektem ostatnie szczegóły dotyczące wykończenia wnętrz, ale ja byłam jakby poza tą sytuacją. Moją głowę zaprzątały już zupełnie inne rzeczy. Wyobrażałam sobie jak będzie wyglądał nasz pierwszy poranek w naszej sypialni, co zjemy na naszą pierwszą kolację, co w ogóle ugotuję pierwszy raz w naszej kuchni, jaki będzie pierwszy film, który obejrzymy w salonie. Nie mogłam się już doczekać tych wszystkich pierwszych razy. Nie mogłam się doczekać, kiedy przyleci nasza rodzina, do nas, do naszego prawdziwego domu. Do miejsca, które było czymś więcej niż moje mieszkanie w Nowym Jorku. Naprawdę chciałam to zrobić natychmiast. Sama wizja tego wszystkiego nie tylko napawała mnie optymizmem i entuzjazmem, ale też ogromną niecierpliwością.
-Ziemia do Ali- Harry pomachał mi ręką przed twarzą a ja się ocknęłam.
-Co?- zapytałam, bo wydawało mi się, że o coś mnie pytał.
-Zgadzasz się z tym?
-Tak oczywiście- odpowiedziałam, choć nie miałam pojęcia, na co właśnie się zgodziłam. Harry spojrzał na mnie zagadkowo i nagle zapanowała cisza.
-Możemy dać odpowiedź wieczorem? Razem z żoną musimy jeszcze raz przejrzeć plan- powiedział brunet a architekt zgodził się od razu. Wiedziałam, że to przeze mnie. Harry widział, że ciałem jestem tam z nimi, ale myślami już dawno uciekłam do innego świata. Byłam rozkojarzona, bo wszystko docierało do mnie w zwolnionym tempie i ze zdwojoną siłą.
-Nie ma takiej potrzeby. Wszystko jest tak jak chcieliśmy, nie potrzebujemy przeglądać planów- zapewniłam starając skupić się na tym, co w tamtej chwili było najważniejsze. –Mam tylko jedno pytanie. Ile będziemy musieli czekać żeby się wprowadzić?
-Dwa, trzy tygodnie. Zakładając pesymistycznie za cztery tygodnie, ale to naprawdę czarny scenariusz.
-Świetnie, choć liczę na to, że dwa tygodnie wystarczą na dokończenie remontu- odparłam a Harry patrzył na mnie z tą swoją miną. Niby był spokojny, ale wiedziałam, że wewnątrz panikuje, że coś mi się odwidziało i nie chcę z nim kupić tego domu.  Gdy jechaliśmy na lotnisko, co minutę musiałam powtarzać, że nie żałuję tego, że kupiliśmy ten dom. Harry nabrał jakiś absurdalnych podejrzeń źle interpretując moje zachowanie.
-Wyluzuj, serio jestem taka podekscytowana tym, że za dwa tygodnie tam zamieszkamy, że nawet nie wiesz, jakie masz szczęście, że nie wyrażam tego w jakimś bardziej ekspresyjny sposób- powiedziałam, gdy on udawał, że już o tym nie myśli.
-Miałem wrażenie, że gdy podpisałaś umowę jakoś przygasłaś. Nie chcę żebyś była nieszczęśliwa. Jeśli wolisz jednak Nowy Jork wszystko możemy jeszcze odkręcić- miałam ochotę wywrócić oczami.
-Przygasłam, bo najpierw skupiałam się żeby nie przynieść ci tam wstydu a potem zaczęłam planować- powiedziałam i poprawiłam się na swoim fotelu. Siedzieliśmy już w samolocie i nie mogłam się doczekać, kiedy wzbijemy się w przestworza. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do Nowego Jorku.
-Dlaczego miałabyś przynieść mi wstyd?- zapytał i tak jak ja chwilę wcześniej zmienił swoją pozycję by mnie lepiej widzieć.
-Bo chciałam skakać tam jak piłka. Ze szczęścia. Chciałam się rzucić na ciebie i całować cię bez opamiętania. Dlatego powiedziałam, że powinieneś się cieszyć, że nie okazuję swojej radości jakoś wylewnie, bo z pewnością najadłbyś się przeze mnie wstydu. I może nabiłabym ci kilka siniaków gdybym z radości na ciebie wskoczyła. Właściwie to nadal mam na to ochotę, ale jako osoba kulturalna zrobię to dopiero, gdy nikt nie będzie widział.
-A co planowałaś?- zapytał a jego głos brzmiał inaczej niż chwilę wcześniej. Uwierzył w moje słowa, bo miał taką minę jakby właśnie wyobrażał sobie jak na niego skaczę i go całuję w tym samolocie.
-Wszystko! Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu tam zamieszkamy- nie chciałam mówić zbyt głośno, bo lecieliśmy normalnym samolotem rejsowym i nie byliśmy na pokładzie sami, ale byłam taka radosna, że naprawdę było to ciężkie.
-Ja też- powiedział i skradł mi całusa.
-Dzisiaj dam do podpisania umowę Blaine’owi i Kurtowi. Oni też zamieszkają w nowym miejscu. To kolejny powód do świętowania. W końcu wyrwą się z tej patologicznej dzielnicy. Nina będzie mieć współlokatorów. Będą bezpieczni.
-A jak sprawa napadu?- zapytał.
-Zapomniałam ci powiedzieć. Umorzyli ją. Nie było żadnych nagrań z monitoringu, świadków w sumie też nie. Nikt nie wiedział, kto to był, ale w tej dzielnicy zdążają się takie napady. To był najprawdopodobniej jakiś pijak- powiedziałam i nieco posmutniałam. A właściwie poczułam złość, bo przecież nikt nie powinien być bezkarny.
-Jakie to chore. Ktoś atakuje dwójkę ludzi i nie zostanie nawet ukarany. Ale z tego, co wiem Kurt nie liczył na inne rozstrzygnięcie. Nawet, jeśli to takie niesprawiedliwe.
-Wiem, też mnie to złości. Ale teraz, gdy chłopaki przeprowadzą się do Niny będę o wiele spokojniejsza. Prawie wszystko będzie na swoim miejscu. Prawie- prawie, bo nieważne co robiłam i jak bardzo byłam szczęśliwa w głowie zawsze miałam wspomnienie płomieni trawiących piękną willę Harry’ego.
-Nie zadręczaj się pożarem- westchnął i kciukiem zaczął kreślić niewielki kółka po wewnętrznej stronie mojej dłoni.
-Będę się tym zadręczać dopóki policja nie złapie podpalacza.
-Nie wiemy czy ktoś podp...- nie chciałam tego słuchać, bo wiedziałam, co powie, dlatego niegrzecznie mu przerwałam.
-Nie zaczynaj- powiedziałam. Kilka razy już się o to pokłóciliśmy. Harry uważał, że niepotrzebnie panikuję a ja nie wiedziałam czy on naprawdę uważa, że to mógł być wypadek czy po prostu ma gdzieś to, że ktoś chciał mu zrobić krzywdę. Być może przyjmował taką postawę tylko przy mnie żebym się nie denerwowała, ale to nie działało. Ja i tak wiedziałam swoje i jego postawa chojraka tylko mnie wkurzała. Dodatkowo czasami miałam wrażenie, że wie coś więcej i mi o tym nie mówi. Ten pożar był jedyną sprawą, w której nie ufałam mu w stu procentach.
-Okej. Nie chcę się kłócić- odpowiedział i spojrzał na mnie tak jakby jednak chciał coś powiedzieć. Był uparciuchem, tak jak ja i czasami ustępowanie i ugryzienie się w język kosztowało go równie dużo jak mnie, kiedy milczałam zamiast powiedzieć o dwa słowa za dużo.
-Ja też. Poza tym dzisiaj jest taki wspaniały dzień, nie psujmy go- powiedziałam i dotknęłam dłonią jego policzka. To w jaki sposób Harry zareagował na tak niewielki gest z mojej strony było wręcz niewiarygodne. Jego policzki się zaróżowiły i to była najsłodsza rzecz jaką widziałam od dawna. –Harry! Twoje różowe policzki są takie piękne!
-Skarbie, ty i te twoje komplementy...
-Co z nimi nie tak?- zapytałam specjalnie gapiąc się na jego policzki.
-Są dziwne.
-Czyli pasują do ciebie jak ulał- odparłam i jego mina była po prostu epicka. Naprawdę musiałam się opanować żeby nie zacząć śmiać się jak uciekinierka z psychiatryka. I tak było przez cały lot. Nie chciałam przeszkadzać innym pasażerom, ale nie było to łatwe, kiedy przez całą podróż się przekomarzaliśmy i Harry’ego nawiedziło na opowiadanie kawałów.
-Jesteśmy!- wydarłam się wchodząc do mieszkania. Harry śmiał się ze mnie, ale miałam go gdzieś.  Byłam podekscytowana, bo chciałam pogadać z Niną i podzielić się wrażeniami, ale przede wszystkim chciałam już przedstawić chłopakom umowę. Nie wiedzieli, co planuję.  Chciałam żeby to była niespodzianka.
-Wydawanie milionów dolarów tak uszczęśliwia ludzi?- zapytał Kurt zanim mnie wyściskał.
-A żebyś wiedział- odpowiedziałam i przywitałam się z Blainem i Niną. -Mam nadzieję, że jesteście głodni, bo w drodze z lotniska kupiliśmy kolację!
-I bardzo drogiego szampana- zauważył Kurt, który zdążył już zajrzeć do torby, w której było jedzenie. Zamierzałam zjeść kolacje w gronie najbliższych i po kolacji przedstawić przyjaciołom moją ofertę.
-Mamy co świętować- powiedziałam i jeszcze raz uściskałam Kurta. –Pomożesz mi?- zapytałam Harry’ego a on uśmiechając się jak debil skinął tylko głową.
-Ja też pomogę- zaoferowała się Nina.
-Nie. Wy usiądźcie w salonie i się odprężcie- powiedziałam znacząco. Nina wiedziała o moim pomyśle. Oczywiście zapytałam ją czy nie miałaby nic przeciwko gdyby po mojej wyprowadzce zamieszkała z chłopakami. Musiałam mieć pewność, bo chociaż wiedziałam, że cała trójka bardzo się lubi lepiej wiedzieć gdyby jednak coś było nie tak. Nina oczywiście się zgodziła i przyznała, że moja wyprowadzka ją stresowała. Nie chciała mieszkać sama, ale jeszcze bardziej bała się, że nie da rady opłacić czynszu. Dlatego po szczerej rozmowie wiedziałam, że ma nadzieję, że Kurt i Blaine zostaną jej współlokatorami.
-To kiedy się przenosicie do LA?- zapytał Blaine. Zrobił to chyba, dlatego że gapiłam się na niego, gdy jadł. Brunet zawsze miał wielki apetyt, ale w tym momencie nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu się naje i usłyszy moją propozycję.
-Za dwa tygodnie. Nałożyć ci jeszcze?- zapytałam w dodatku nietaktownie stukając palcami o blat stołu.
-Nie, dzięki- odpowiedział. Miałam wrażenie, że wprowadziłam jakąś nerwową atmosferę a przecież nie o to mi chodziło. Ja po prostu się cieszyłam. Blaine i Kurt mieli zamieszkać w miejscu bezpiecznym. Naprawdę stresowało mnie to, że może im się coś stać. Po tym napadzie właściwie myślałam o tym codziennie i jedynym powodem, dla którego nie namawiałam ich by natychmiast się przeprowadzili było to, że chciałam by zamieszkali u mnie.
-To może skoro kupiliście szampana wzniesiemy w końcu toast? Kupiliście piękny dom, wypijmy za to- powiedział Kurt a ja spojrzałam na Harry’ego. Patrzył na mnie z fascynacją. Kochałam go. Kochałam najmocniej na świecie.
-Wypijemy, ale nie tylko za to- zaczęłam. W końcu! Pobiegałam szybko do sypialni a gdy wróciłam w dłonie trzymałam dokumenty. –Przejdźmy do salonu.
-Coś się właśnie dzieje? Jeśli tak to nie jestem odpowiednio ubrany- powiedział skołowany Kurt. W tym jakże ważnym momencie, na który czekałam tak długo zadzwonił telefon Niny.
-Przepraszam. Odbiorę a wy kontynuujcie.
-Poczekamy- powiedziałam, ale brunetka machnęła ręką. Nina już wcześniej stwierdziła, że powinnam z chłopakami porozmawiać bez niej tak jak pogadałam z nią. Sam na sam. Ale tak naprawdę nie miałam okazji na spotkanie z nimi w cztery oczy a poza tym uważałam, że nie jest ono nam potrzebne. Znałam moich przyjaciół i wiedziałam, że chętnie zamieszkają z Niną. Właściwie wiedziałam, że zamieszkaliby nawet z kimś obcym byle tylko wyprowadzić się z tej ich nory.
-Jak wiecie, wkrótce się wyprowadzam. I w związku z tym mam dla was propozycję- powiedziałam, bo czułam, że Nina będzie rozmawiać przez godzinę i nie ma sensu za nią czekać. Nie chciałam wygłaszać jakiś przemów wyjaśniających, o co mi chodzi i po prostu podałam im papiery.
-Umowa najmu?
-Co wy na to?- zapytałam i położyłam na stoliku długopis.
-Ali miło, że o nas pomyślałaś, ale...- przysięgam, że serce stanęło mi w piersi, gdy zobaczyłam ich miny.
-Rozmawiałyśmy wcześniej z Niną i ona chce z wami mieszkać- zapewniłam ich. –Ale jeśli wy nie chcecie mieszkać z nią...
-Nie o to chodzi. Kochamy Ninę i chcielibyśmy z nią mieszkać, ale nas po prostu nie stać na mieszkanie tutaj-wyjaśnił Blaine a mi kamień spadł z serca. Nie chodziło o coś poważnego tylko o kasę.
-To nie jest w ogóle problem- powiedziałam szybko. Obawiałam się tego już wcześniej. Ale przecież pieniądze w tym wypadku nie grały żadnej roli.
-Jest. Nie zarabiamy dużo, wciąż spłacamy studia, do tego wydaliśmy wszystkie oszczędności na kaucję i remont tamtego mieszkania.
-Przeczytajcie całą umowę i zobaczcie, jaka byłaby cena- poleciłam wywracając oczami. Nawet nie zdążyli jeszcze dobrze się zapoznać z moją propozycją a już byli na nie.
-Jeśli nie chcecie mieszkać ze mną...- wtrąciła się Nina, kiedy weszła do salonu i zobaczyła ich zbolałe miny.
-Kochanie wiesz, że cię uwielbiamy. Nie chodzi o ciebie czy o nas tylko o pieniądze- wyjaśnił Kurt.
-Czytaj umowę i przestań nas wszystkich stresować- powiedziałam głosem nieznoszącym sprzeciwu.
-Ali czynsz jest jakieś pięć razy za niski- odezwał się Blaine po przestudiowaniu dokumentów.
-Nie. Czynsz jest taki, jaki ustalę ja. Jestem właścicielem. Dlatego nie musicie płacić mi. Ta suma, która jest w umowie to czynsz odgórny. Nie znam się na tym, ale wiecie, o co chodzi. W tej cenie są wszystkie media. No wiecie. Prąd, gaz. Macie to napisane. A ja nie ustalę wam dodatkowych opłat, bo nie chcę wynajmować mieszkania po to by na tym zarobić. Będziecie płacić tak jak płacę ja, jako właścicielka. Naprawdę nie proponowałabym wam tego gdybym wiedziała, że nie podołacie finansowo.
-Ali możesz mówić, co chcesz, ale nie wierzę, że tyle kosztuje utrzymanie tego mieszkania. Wiem, że chcesz dla nas dobrze i to bardzo szlachetne z twojej strony, ale nie będziesz za nas płacić- powiedział Blaine. Doskonale wiedziałam, że nie przyjaźnimy się, dlatego że jestem popularna i mam pieniądze. Wiedziałam, że oni nie chcą na mnie żerować. Ale czasami było mi przykro, gdy nie chcieli przyjąć mojej pomocy. Gdybym była taka jak oni z pewnością chętniej przyjmowaliby pomocną dłoń. W przypadku mieszkania naprawdę składałam im uczciwą ofertę, dla mnie i dla nich. Wiedziałam przecież, jacy są.
-A nie przyszło wam do głowy, że część kosztów pokrywa agencja? Gdy negocjowałam umowy Olivia zadbała o takie rzeczy. Ja pewnie bym o tym nie pomyślała, ale ona dzięki Bogu zna się na tym.
-Myślałem, że odkupiłaś to mieszkanie od agencji- Blaine nie tylko wypowiedział te słowa podejrzliwym tonem, ale spojrzał na mnie jakby nie do końca mi ufał.
-Częściowo. Mam pewne przywileje i sami wiecie, że nie za wszystko muszę płacić- odparłam i na moment w pokoju zapanowała cisza. -Naprawdę z mojej strony to uczciwa oferta. Gdyby było inaczej przysięgam, że byłabym szczera i powiedziałabym, że dopłacam do tego interesu. Ale tak nie jest.
-Po prostu nie chcemy cię wykorzystywać- powiedział Kurt po kilku minutach milczenia i czytania jeszcze raz umowy.
-Nie wykorzystujecie. A ja będę najszczęśliwsza pod słońcem, jeśli tutaj zamieszkacie. Przestanę się o was martwić. Jeśli chcecie przedyskutować to we dwójkę albo, jeśli chcecie pogadać z Niną to śmiało. Mogę poczekać. Jeśli chcecie przeczytać to wszystko jeszcze raz, na spokojnie to ja nie mam nic przeciwko. Nie wiem czy doczytaliście, ale w umowie jest napisane, że możecie wyremontować mieszkanie jak chcecie i macie wolną rękę a koszty remontów pokrywa właściciel. Wiem, że musimy tutaj zrobić małe przemeblowanie, myślę, że moja garderoba może zostać przerobiona na pokój i ja za to zapłacę. Zanim zaprotestujecie chcę tylko powiedzieć, że macie nie unosić się honorem tylko pomyśleć logicznie. Zbieracie kasę na ślub, więc mogę wam chyba jakoś pomóc, prawda? A przecież wiele osób, które wynajmują mieszkania je remontuje zanim je wynajmie. Mogłabym to zrobić zanim się wyprowadzę, w ciągu tych dwóch tygodni, po swojemu bez pytania was o zgodę, ale chcę żeby wam mieszkało się tutaj dobrze i chcę żeby było to zrobione tak jak wy chcecie, zgodnie z waszymi pomysłami- rozmawialiśmy o tym jeszcze godzinę. Nie chciałam na nich naciskać nawet, jeśli najchętniej siłą zmusiłabym ich do podpisania umowy. Zamiast tego starałam się być otwarta i odpowiadać na ich pytania i rozwiewać obawy. Później do rozmowy włączyła się też Nina i skończyło się na tym, że umowy zostały podpisane.
-Za Ali, najlepszą przyjaciółkę na świecie- powiedział Kurt wznosząc kieliszek szampana do góry.
-Za to żebyście byli tutaj szczęśliwi- naprawdę tego dla nich pragnęłam. Moi przyjaciele byli wspaniali i zasługiwali na wszystko, co najlepsze.
-Gdyby nie to, że wszyscy musimy jutro iść do pracy i jesteśmy odpowiedzialnymi ludźmi zabrałbym was do mojego ulubionego klubu żeby porządnie opić i wytańczyć te nasze przeprowadzki- powiedział Blaine i już chciałam odpowiedzieć, że wytańczymy wszystko na urodzinach Nialla, ale zadzwonił mój telefon.
-Wybaczcie na moment- przeprosiłam i żeby nie przeszkadzać poszłam do kuchni. –Tak?
-Ali udało się!- praktycznie wykrzyczała rozentuzjazmowana Olivia. –Dzięki tobie.
-Ale chwila, co się udało?- zapytałam, bo nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Tego dnia udało mi się wiele rzeczy i nie wiedziałam czy to możliwie, że odniosłam kolejny sukces.
-Dzwonił przed chwilą do mnie menadżer Enrique! Bilety są w drodze!
-Nie! Serio?!- zapiszczałam do telefonu. Urodziny Nialla zbliżały się wielkimi krokami. Z tej okazji mój przyjaciel postanowił urządzić imprezę w stylu latino. Chyba każdy, kto znał Nialla wiedział, kto jest jego ulubionym latynoskim artystą. Nie sądziłam, że mi się uda, ale to był mój prezent urodzinowy. Enrique Iglesias. A raczej jego koncert.
-Serio!- odpowiedziała a raczej zapiszczała podobnie jak ja. Załatwienie tych biletów graniczyło z cudem. Wbrew powszechnym przekonaniom znane osoby nie dostają wszystkiego, co zapragną i ten koncert był najlepszym na to dowodem.
-Nie wierzę! Ludzie!- zaczęłam się drzeć i pobiegłam do salonu. –Załatwiłam Niallowi Iglesiasa!
***
-Pomożesz mi?- zapytałam i przerzuciłam włosy na prawe ramię.
-Jasne- odpowiedziała Nina i pomogła mi zapiąć sukienkę. Mimo że to Niall był tego dnia najważniejszy, mimo tego, że to było jego święto postanowiłam zrobić małą niespodziankę też mojemu mężowi. Ubrałam sukienkę, którą miałam na sobie tylko raz w życiu, w jego urodziny. To była ta biała sukienka z wycięciami na dekolcie i w talii, którą ubrałam, gdy w ramach niespodzianki urodzinowej pojechaliśmy do Dublina, do hotelu, który okazał się naszym wybawieniem podczas burzy. Właściwie to była moja pierwsza taka sukienka. Kupiłam ją wtedy dla Harry’ego. Później nie założyłam jej już ani razu. Nie potrafiłam tego zrobić. Ale teraz nie myślałam już o tym. Dublin nie kojarzył mi się źle. Kojarzył mi się bardzo dobrze. W mojej pamięci jaskrawo rysowały się te dobre wspomnienia, te, kiedy biegliśmy w burzy, czy te, kiedy Harry miał urodziny. Wszystko, co było złe wyblakło.
-I jak?- zapytałam obracając się wokół własnej osi.
-Wyglądasz jak milion dolarów- przyznała przyjaciółka a ja spojrzałam w lustro i poprawiłam jeszcze szybko włosy.
-Teraz ty. Pomogę ci- powiedziałam i wskazałam na jej czarną sukienkę, która leżała na łóżku. Nina zdjęła satynowy szlafrok a ja pomogłam jej się ubrać, tak by nie rozmazała sobie makijażu czy nie popsuła fryzury.
-Wiem, że się powtarzam, ale nadal nie wiem, co ja właściwie tutaj robię i po co ten pajac zaprosił mnie na te urodziny- Nina była cała podekscytowana. Odkąd tylko dostała zaproszenie. Ale cały czas usiłowała pokazać mi, że wolałaby być teraz w Nowym Jorku w piżamie w łóżku. Mogła mówić, co chciała, ale oczy błyszczały jej jak nigdy i stroiła się ze mną już dwie godziny, bo chciała pięknie wyglądać. Ja chciałam podobać się Harry’emu i tylko dla niego się tak szykowałam. Nina robiła to dla Nialla. Wiedziałam, że cieszy się, że spędzi z nim jego urodziny i żadne jej słowa czy przeaktorzone wzdychanie nie zamydliło mi oczu.
-Jesteście dobrymi znajomymi. Często się widujecie. Kurt i Blaine też zostali zaproszeni- powiedziałam, chociaż byłam pewna, że Niall nie traktuje Niny jak zwykłej znajomej. Wolałam jednak udawać, że nie dostrzegam tego, że tak naprawdę, mówiąc kolokwialnie, Nina i Niall na siebie lecą.
-W sumie racja. Muszę przestać narzekać, bo zamierzam się świetnie bawić. I jak wyglądam?- zapytała, gdy zapięłam jej sukienkę a ona ubrała szpilki. Odsunęłam się od niej na kilka kroków i gdy zmierzyłam jej sylwetkę zaparło mi dech w piersiach.
-Pięknie. Naprawdę wyglądasz nie jak milion, ale ja sto milionów dolarów- przyznałam szczerze. Mój komplement nie zawstydził brunetki, bo z naszej trójki – Zuza, Nina i Ali – to Nina była zawsze najbardziej pewna siebie i zawsze chodziła z głową uniesioną wysoko. Wiedziała, że jest piękna i nigdy w to nie wątpiła. Miała tak odkąd ją poznałam. Ja w przeciwieństwie do niej musiałam dojrzeć do tego by tak siebie postrzegać. Musiałam się nauczyć jak akceptować siebie i swoje wady. Nina nie miała takich problemów. Wydawało mi się, że jeśli chodzi o wygląd brunetka nie miała żadnych kompleksów.
-Dzięki- odpowiedziała tylko i spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
-Skoro jesteśmy gotowe możemy iść. Chłopaki pewnie już się niecierpliwią- powiedziałam i wzięłam kopertówkę do ręki.
-Ja jeszcze zadzwonię do mamy. Zaraz do was dołączę- powiedziała i posłała mi niewielki uśmiech.
-Jasne, ale nie gadaj za długo- nie byłam pewna czy rzeczywiście, dlatego chce zostać na chwilę sama, ale wolałam udawać, że jej uwierzyłam. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Kiedy weszłam do salonu Niall, Harry, Kurt i Blaine pili przedimprezowego shota.
-Ja już jestem gotowa, Nina zaraz też zejdzie- powiedziałam przyciągając uwagę chłopaków. Każdy z nich na mnie spojrzał, ale tylko jeden z nich patrzył na mnie jak na ósmy cud świata. Kurt, Blaine, Niall i Steve, który do nas dołączył spojrzeli na mnie tak jak patrzą na mnie zawsze. Tylko Harry gapił się na mnie jakby zapomniał o istnieniu świata. Podeszłam do niego a on objął mnie w talii.
-To ta sukienka...-wyszeptał mi do ucha.
-Cieszę się, że pamiętasz- powiedziałam przytulając się do niego. –I mam nadzieję, że ci się podoba ta moja mała niespodzianka.
-Bardzo. Mam najpiękniejszą żonę na świecie. Gdybym jeszcze ci się nie oświadczył zrobiłbym to teraz- mówił a ja się zaśmiałam.
-Już jestem- usłyszeliśmy, gdy do salonu weszła Nina. Wyglądała zjawiskowo.
-Świetnie. W takim razie się zbieramy- powiedział Steve, który tak jak Blaine i Kurt zdawał się nie zauważać tego jak pięknie wygląda moja przyjaciółka. Harry nawet na nią nie spojrzał, bo cały czas patrzył na mnie. A Niall... Niall był pod wrażeniem. Nie patrzył na nią w taki sposób jak Harry patrzył na mnie. Harry mnie kochał. Ja kochałam Harry’ego. Byliśmy dla siebie całym światem i właśnie tak na siebie patrzyliśmy. Ale Niall nie patrzył na nią obojętnie. Nie patrzył na nią z miłością, to przecież zrozumiałe. Ale patrzył na nią tak jakby była najpiękniejszą dziewczyną na świecie, jakby w tym momencie kradła jego serce. Mimo tylu lat znajomości widziałam to spojrzenie Nialla pierwszy raz. Gdy przeniosłam wzrok na przyjaciółkę także widziałam coś zaskakującego. Mimo tej postawy pewnej siebie wyglądała na nieco speszoną i zawstydzoną. Patrzyli sobie prosto w oczy a ja chciałam tak stać i patrzeć na tę scenę przez kolejną godzinę, bo to był po prostu piękny widok, jednak Harry postanowił mnie pocałować i sprawił, że wszystko i wszyscy na moment zniknęli.
-Eeee to chodźmy, będziecie się migdalić później- odezwał się Niall. Kiedy na niego spojrzałam okazało się, że na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Bez zbędnych komentarzy wzięłam torebkę i patrząc na nim miałam po prostu nadzieję, że w końcu coś z tego będzie. Że ta impreza może pomóc im się ogarnąć, że może zbliżą się do siebie właśnie tego wieczora. Bo naprawdę z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że chcę kiedyś ich ponaglać, chcę im powiedzieć „będziecie migdalić się później a teraz chodźmy”.
Kiedy zajechaliśmy na miejsce przywitał nas błysk fleszy. Fotografowie byli poinformowani o imprezie i mieli zrobić gościom zdjęcia przed przyjęciem. Na samą imprezę oczywiście nie byli proszeni. Po niej także miało ich już nie być. Gdy wysiadłam z samochodu do głowy wpadł mi pewien pomysł. Niall stał przez klubem i pozował do zdjęć, później przez pół minuty pozowałam razem z Harrym, obejmowaliśmy się i uśmiechaliśmy. Zrobiono nam także zdjęcia z Niallem i w tym czasie Nina, Blaine i Kurt stali z boku, tak by nie przeszkadzać. A ja chciałam by oni także byli w blasku fleszy, przede wszystkim Nina. Puściałam więc rękę Harry’ego i podeszłam do przyjaciół. Powiedziałam, że wyglądają pięknie i zaproponowałam by także zapozowali do zdjęć i tak zamiast minutę pozowaliśmy tam do zdjęć znacznie dłużej.
-Jeszcze sam Niall z Niną!- rzuciłam w pewnym momencie dumna z siebie. Harry starał się nie wybuchnąć śmiechem widząc moje niedyskretne zachowanie a ja udawałam, że wcale nie postawiłam ich pod ścianą. Niall spojrzał na Ninę, która wzbudziła naprawdę spore zainteresowanie wśród fotografów. Ona kiwnęła głową na znak, że się zgadza i wtedy Horan objął ją delikatnie w talii i przyciągnął do siebie. Uśmiechnął się a ona przez chwilę nie patrzyła przed siebie tylko na niego. Byłam pewna, że te zdjęcia wzbudzą ogromne zainteresowanie i wszyscy nazajutrz będą się zastanawiać, kim jest Nina. I to mnie zaniepokoiło. Bo nie pomyślałam o tym, że być może ona wcale tego nie chce. Niby czasami powtarzała, że mi zazdrości, że chciałaby, choć raz w życiu poczuć coś takiego, ubrać piękną suknię i pozować fotografom jakby była gwiazdą. Ale może nie chciała być źródłem plotek. Dlatego gdy w końcu znaleźliśmy się w środku od razu musiałam z nią to wyjaśnić i kiedy usłyszałam, że ma plotki w nosie i niech mówią, co chcą kamień spadł mi z serca. Wydawało mi się, że ona była po prostu szczęśliwa, że stała tam z Niallem. Stwierdziłam, że jeśli tego wieczora nic się między nimi nie wydarzy zamknę ich w jednym pokoju na klucz i będę trzymać tak długo aż w końcu nie przyznają, że ciągnie ich ku sobie.
-Jestem pewien, że jeśli Niall sam jej nie poprosi do tańca ty zrobisz to za niego- powiedział Harry tak bym tylko ja słyszała.
-To całkiem prawdopodobne- przyznałam i rozejrzałam się dookoła. Niall zaprosił tyle znanych osób, że pojawienie się tutaj tego wieczora było czymś wręcz prestiżowym. Razem z nim jego urodziny mieli świętować nie tylko znani muzycy, ale też sportowcy czy modelki. Ku mojemu zaskoczeniu Nina nie miała najmniejszego problemu z odnalezieniem się w tym towarzystwie. Właściwie nieświadomie przyciągała uwagę wielu osób. Była piękna i uśmiechnięta. Co prawda patrzyła spod byka, gdy Niall witał się z modelkami, ale naprawdę starała się tego po sobie nie pokazywać. Szybko łapała kontakt z osobami, które podchodziły także do mnie i do Harry’ego. Przez moment ją nawet podziwiałam w pamięci mając moje pierwsze takie imprezy i to jak niekomfortowo się na nich czułam. Brunetka nie miała z tym problemu. Gdy kelnerzy podali szampana i wznieśliśmy toast a muzyka zaczęła rozbrzmiewać z głośników razem z Blainem i Kurtem ochoczo ruszyła na parkiet.
-Widziałeś jak wszyscy patrzą na Ninę?- zapytałam Harry’ego. My wciąż nie tańczyliśmy, bo co chwilę ktoś do nas podchodził by zamienić kilka słów. Z niektórymi osobami widywaliśmy się tylko na takich właśnie imprezach i choć nie do końca interesowało nas to, że sąsiad kuzyna kuzynki Nialla kupił sobie psa nie wypadło nie porozmawiać.
-Nie- odpowiedział i zaczął mnie całować.
-Jak nie?- zapytałam przerywając szybko pieszczotę. Jak mógł tego nie widzieć?!
-Cały czas gapię się na ciebie jak wariat- odpowiedział, czym sprowokował mnie do pocałowania jego idealnych ust. Całowaliśmy się i całowaliśmy odstraszając tym chyba od siebie naszych potencjalnych rozmówców, kiedy w kubie zabrzmiała jedna z moich ulubionych piosenek.
-Hasta el Amanecer!- zapiszczałam odsuwając się od niego. Wstałam raptownie i chwyciłam jego dłoń. Sekundę później znaleźliśmy się na parkiecie. Zarzuciłam mu dłonie na kark i zaczęłam kręcić seksownie biodrami. I tak już było do końca imprezy. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, przytulaliśmy się, całowaliśmy. To było niesamowite. Harry przez cały czas był skupiony na mnie. A ja prawie cały czas miałam w głowie tylko jego. Prawie, bo kilka piosenek Enrique musiałam przetańczyć z Niallem. Gdy DJ puścił nam Hero dosłownie darliśmy się w niebogłosy i tańczyliśmy całą piosenkę przytuleni wyznając sobie, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie. W mówieniu takich rzeczy pomógł nam, a raczej Niallowi alkohol, choć zdziwiłam się widząc Horana w całkiem niezłym stanie. Większość imprezy przetańczyłam jednak z mężem. Skupiłam swoją uwagę na nim i dopiero, gdy wracaliśmy zaczęłam się zastanawiać czy Nina tańczyła z Niallem? Byłam tak ciekawa, że aż mnie świerzbiło żeby zapytać. Siedziałam w samochodzie, Harry oparł głowę o moje ramie i przysypiał a ja walczyłam ze sobą żeby zadać Niallowi to pytanie. Stwierdziłam jednak, że lepiej zadać je Ninie, która niestety wracała drugim autem razem z Blainem i Kurtem. Gdy dojechaliśmy do domu blondyna Nina przyszła do naszego pokoju by życzyć nam dobrej nocy a ja postanowiłam wstrzymać się z pytaniami. Właściwie okazało się to bardzo proste, bo Harry się ożywił i dosłownie zaniósł mnie do łazienki gdzie wzięliśmy wspólny prysznic. Nie sądziłam, że po przetańczeniu połowy nocy wciąż mam siłę na kochanie się z Harrym, ale okazało się, że jest inaczej. Po tej naszej namiętnej kąpieli brunet padł na łóżko wykończony i jedyne, na co starczyło mu sił to objęcie mnie ramionami. Mój ukochany zasnął w pięć minut. I do tego momentu mogłam powiedzieć, że wszystko tej nocy było wspaniałe i romantyczne. Właściwie ten wieczór był wspaniały pod każdym względem. Byliśmy pijani, roześmiani a na koniec kochaliśmy się tak jakby zmęczenie nie istniało. Ale to wszystko skończyło się, gdy Harry zasnął i zaczął chrapać. Niemiłosiernie głośno. Wiedziałam, że to przez alkohol, bo często zdarzało mu się chrapać, gdy wcześniej pił. Ale nigdy nie chrapał tak głośno. On dosłownie charczał mi do ucha i wiedziałam już, że zaśniecie w takich warunkach będzie wyczynem nie z tej ziemi. Szturchałam go, mówiłam żeby przestał, ale to działało na pięć sekund. Po piętnastu minutach zaczęłam nawet na niego krzyczeć, ale on tylko zarzucił mi na brzuch rękę, swoją wielką nogę na moje nogi i przytulił mnie tak mocno, że nie dość, że chrapał mi prosto do ucha to jeszcze ściskał żebra tak, że ledwo oddychałam. Zrozumiałam, że Harry jest o wiele bardziej pijany niż myślałam, kiedy zaczął chuchać mi na twarz i jedyne, co czułam to alkohol i doszłam do wniosku, że ja też jestem narąbana. Kręciło mi się w głowie i przypomniało mi się, że zawsze z Zuzką i Niną mówiłyśmy na to „helikopter”. Uświadomiłam sobie, że mam helikopter, Harry charczy mi do ucha, ściska żebra a z ust dosłownie wali mu jak z gorzelni i to strasznie mnie rozbawiło. Zaczęłam się śmiać jak idiotka a najbardziej w tej sytuacji bawiło mnie to, że przecież pół godziny wcześniej było tak romantycznie. Udało mi się wyswobodzić z jego objęć i jedyne, co mogłam zrobić w tej sytuacji to znaleźć sobie jakieś miejsce do spania. Wyszłam z pokoju i już wiedziałam, że to nie będzie takie proste. Owszem w domu Nialla było pełno pokoi, ale poza nami zatrzymała się tam też Nina, Blaine i Kurt, kuzyn Nialla i jego kuzynka i nie miałam pojęcia, które to są ich pokoje. Być może gdybym była trzeźwa przypomniałabym sobie gdzie, kto nocuje, ale nie potrafiłam. W dodatku było ciemno i to jeszcze bardziej zamazywało mi poprawną ocenę. Poza tym, że byłam już niewyobrażalnie zmęczona zachciało mi się pić. Postanowiłam więc zejść na dół. Poszłam do kuchni i cały czas musiałam świecić sobie telefonem, bo nagle zupełnie nie widziałam gdzie są kontakty i włączniki światła. Nalałam sobie wody do szklanki i pijąc wpadłam na genialny pomysł. Skoro nie ogarniałam pokoi mogłam położyć się na jednej z kanap w salonie. Mentalnie przybiłam sobie piątkę za tak genialny pomysł i potykając się dwa razy o jakieś niewidzialne przeszkody dotarłam do ogromnego pokoju, w którym nie było tak ciemno przez światła oświetlające ogród. Kiedy zobaczyłam, że na fotelu leży złożony w kostkę koc pomyślałam, że w końcu los mi sprzyja. Położyłam szklankę z wodą na stoliku i kiedy chciałam już wziąć koc do ręki zauważyłam, że drzwi prowadzące do ogrodu są otwarte. Chciałam je zamknąć, ale gdy podeszłam bliżej zapragnęłam wyjść na moment na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Przez mój stan „lekkiego” upojenia alkoholowego wcale nie wydało mi się dziwne to, że te drzwi są otwarte. Wyszłam do ogrodu, spojrzałam na podświetlony basen i dopiero wtedy zobaczyłam w oddali Nialla i Ninę. Nie słyszałam, o czym rozmawiają, ale stali blisko siebie. Stałam tam kilka sekund gapiąc się na nich niedyskretnie nie wiedząc, co mam zrobić. Właściwie wiedziałam, że powinnam iść i zostawić ich samych, ale nie mogłam, gdy on nagle złapał ją za rękę. Powinnam wejść do domu, ale bałam się, że kiedy się ruszę wszystko zepsuję. Ali daj im chwilę prywatności! Nie powinno cię tu być! – krzyczałam na siebie w myślach i wtedy stało się! Nawet nie wiedziałam jak! Ale zaczęli się całować! I wtedy właśnie dotarło do mnie, co robię. Odwróciłam się i z prędkością światła pobiegłam do domu. Zanim do niego weszłam odwróciłam się by upewnić się, że nie zorientowali się, że tam byłam i kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam, że niczego nie zauważyli. Całowali się! W końcu! Nagle poczułam tak wielki przypływ szczęścia i ekscytacji, że myślałam, że zacznę wydawać dziwne, pierwotne dźwięki niczym jakiś prehistoryczny człowiek z buszu. Zapominając o tym, że miałam spać w salonie pobiegłam na górę. Musiałam powiedzieć Harry’emu! Biegłam po schodach jakimś cudem się nie zabijając. I wtedy wbiegłam do naszej sypialni i gdy byłam już przy łóżku zahaczyłam o coś nogą i padłam jak długa prosto na Harry’ego, którego nie tylko obudziłam takim atakiem, ale tak przestraszyłam, że siadając raptownie zaczął wymachiwać rękoma we wszystkie strony i dosłownie zrzucił mnie z łóżka.
-Co się dzieje?!- zapytał przerażony, gdy ja leżałam na podłodze. Miałam wrażenie, że gdy upadłam zatrząsnął się cały dom. –Ali? Ali gdzie jesteś?
-Na podłodze- odpowiedziałam skołowana. Wtedy w pokoju zrobiło się jasno, bo Harry zapalił światło. Próbowałam się podnieść, ale byłam tak zamroczona, że to on mnie podniósł i posadził na łóżku. Spojrzałam na podłogę i okazało się, że leżą na niej jego spodnie. –Prawie się zabiłam! Ile razy mówiłam, że masz sprzątać ten syf!
-Przepraszam. Coś cię boli? Uderzyłem cię? Przepraszam, nie chciałem! Ale tak mnie wystraszyłaś. Boli cię coś?- zapytał przejęty całą tą sytuacją.
-Wszystko- odpowiedziałam a on zaczął oglądać moje dłonie i je dotykać.
-Boli jak tak robię?- po chwili zastanowienia stwierdziłam, że boli mnie tylko łokieć, udo i przede wszystkim prawy pośladek.
-Nie. Boli mnie łokieć- powiedziałam i uniosłam rękę do góry a on od razu na niego spojrzał.
-Zdarłaś sobie delikatnie skórę. Ali przepraszam. Naprawdę, nie chciałem żeby coś ci się stało. Coś jeszcze cię boli?
-Taa, tyłek- odparłam, wstałam i podwinęłam nogawkę spodenek do góry a Harry przyjrzał się dokładnie mojemu czerwonemu pośladkowi.
-Będzie siniak. Skarbie przepraszam, naprawdę- brunet był tak przejęty moim wypadkiem, że aż mnie tym rozbawił i stwierdziłam, że to musiało wyglądać komicznie i zaczęłam śmiać się tak bardzo, że nie mogłam oddychać. Harry też się zaczął śmiać i mówić, że miał zawał i jak zobaczył, że leżę na podłodze to miał jeszcze większy zawał i w ramach przeprosin i pocieszenia zaczął masować mi tyłek zupełnie zapominając o moim biednym zdartym łokciu. –Właściwie, dlaczego jeszcze nie spałaś? I czemu chodziłaś po pokoju?- zapytał a ja usiadłam raptownie i rzuciłam się na niego. Położyłam dłonie po obu stronach jego głowy i w końcu mogłam mu to powiedzieć.
-Całowali się! Całowali! Nina z Niallem! W ogrodzie! Przed chwilą! Całowali się! W końcu! Harry! Wiedziałam, że oni są dla siebie stworzeni! Skarbie jak ja ciebie kocham! Kocham! Kocham cię najmocniej na świecie Harry!



Hej!
Gif na górze rozdziału przedstawia oczywiście Ninę!
A tutaj zdjęcie przedstawiające Ali!

W tym rozdziale pojawiła się też wzmianka o tej piosence:

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz