Wiadomość od D. momentalnie popsuła
nam humor. Przez kilka tygodni ten psychopata się nie odzywał. Myślałam, że
dostanę takiego SMS-a, gdy tylko pojawiła się pierwsza plotka o tym, że
wzięliśmy ślub. Ale nic takiego nie miało miejsca a ja naiwnie zaczęłam wierzyć
w to, że D. odpuściło, że ślub był dla tej osoby znakiem stop. Gra skończona. Nie
rozmawiałam na ten temat z nikim i za każdym razem, gdy Steve, Harry, Olivia
albo Zuza próbowali zacząć ten temat złościłam się na nich i nie chciałam o tym
mówić. D. zawsze pisało aż nagle przestało i miałam nadzieję, że to koniec. To
było głupie myślenie i wiedziałam, że zachowuję się idiotycznie, ale naprawdę
zaczęłam wierzyć, że ten ktoś dał mi spokój i nie chciałam mówić o tym psycholu
skoro sam przestał mnie dręczyć. Wiedziałam też, że Steve razem z Olivią zajęli
się tą sprawą i Harry rozmawiał z nimi o tym. A ja udawałam, że tego nie widzę,
nie słyszę. Uciekałam od problemu. Zawsze uciekałam od D. i nawet, kiedy w
końcu moi najbliżsi wiedzieli o tym i chcieli mi pomóc ja nie dawałam sobie pomóc,
choć podświadomie się bałam. Bałam się, że D. wróci i coś zrobi, że ukarze mnie
za to wszystko, co zrobiłam.
-Teraz możemy w końcu porozmawiać o
tym psychopacie?- zapytał Steve od razu jak wszedł do mojego mieszkania. Był
zły. A on naprawdę rzadko bywa wkurzony.
-Ale...
-Nie ma, ale. Dlaczego tak bardzo
zależy ci na ochronie jakiegoś psychola?- zapytał zły Harry. Super. Wszyscy
bądźcie na mnie źli, pomyślałam.
-Nie zależy. Okej, rozmawiajmy-
powiedziałam. Naprawdę nie rozumiałam mojego zachowania, ale jedynym logicznym
wytłumaczeniem w tej sytuacji był strach.
-Nie bój się- Niall, jako jedyny
się na mnie nie gniewał. Jeszcze.
-Nie boję. Wiem, że wy coś już
wiecie, więc słucham.
-Ali ktokolwiek to jest zna się na
tym- zaczął Steve. Zna się na tym, bo ma doświadczenie w dręczeniu mnie. Ochroniarz
podszedł do mnie bliżej i patrzył tak dziwnie, że postanowiłam się odezwać.
-Wiesz, kto to jest?- zapytałam,
choć znałam odpowiedź na to pytanie.
-Nie. Ale próbowałem się
dowiedzieć- odpowiedział i miał przy tym taką minę jakby zrobił coś złego by
uzyskać informacje.
-Steve’owi chodzi o to, że
próbowaliśmy się tego dowiedzieć w nieco nielegalny sposób- albo mi się tylko
wydawało albo Harry był podekscytowany, że zrobił coś nielegalnego.
-Nielegalny sposób?- miałam
nadzieję, że nie wpakowali się w żadne kłopoty.
-Włamywanie się na serwery jest raczej
nielegalne- Nialla chyba też to wszystko ekscytowało.
-Co? Przecież wy nie potraficie...-
zdawałam sobie sprawę z tego, że muszę wyglądać jakbym była jakaś głupia, ale
wciąż nie ogarniałam tego, co oni chcieli mi przekazać.
-Informatycy od nas próbowali-
wtrącił Steve.
-Agencja wie?- nie sądziłam, że
powiedzieli wszystkim i to w pewnym sensie mnie rozzłościło.
-Wiedzą ci, co mają wiedzieć.
-Ali prawda jest taka, że ludzie od
nas próbowali namierzyć tę osobę. Próbowali prześledzić maile i połączenia, ale
ta osoba wszystko zabezpieczyła. Rozmawialiśmy o tym z Harrym, z Olivią, Rickiem
i wszystkimi innymi osobami łącznie z Zuzą i nikt nie zna kogoś takiego. Nikt z
naszego otoczenia się nie zna na informatyce- wychodziło na to, że byłam jedyną
osobą, która nie zrobiła nic by zdemaskować D. i w końcu uwolnić się od tej
osoby. A to przecież ja kilka lat temu dostałam pierwszą wiadomość i nie
zrobiłam niczego a oni wiedzieli od niedawna i zrobili więcej niż ja przez ten
cały czas.
-Poza jedną osobą- powiedział Harry,
więc na niego spojrzałam. Gapił się na mnie, Steve i Niall też a ja zaczęłam się
zastanawiać, o kogo chodzi. I wtedy mnie olśniło. Zaczęłam się śmiać, bo osoba,
którą miałam na myśli nie mogła być D. Okej może i nie dogadywaliśmy się ze
sobą, ale on po prostu by nie mógł.
-Louis- wiedziałam, że to o niego
chodzi, bo był jedyną osobą, którą znałam i którą znał Harry i miała jakieś
pojęcie o nowych technologiach. No i znała sekrety Harry’ego.
-On zna się na takich sprawach i
zna mnie. Wie o mnie wszystko. No i wy teraz się nie dogadujecie- Harry
powiedział to tak jakby właśnie przeczytał moje myśli.
-Przecież to nie Louis. Może i
rzeczywiście nie przepadamy za sobą ostatnio, ale wiem, że to nie on.
-Ale o nim pomyślałaś- zauważył. -I
teraz powoli dociera do ciebie, że to jest nawet logiczne. Louis mnie zna. Od
początku wiedział, co zrobiłem, dlatego mógł ci wysyłać takie wiadomości. Mógł
pisać to wszystko wtedy i może to pisać teraz.
-Harry mówimy o twoim najlepszym
przyjacielu- nie mogłam uwierzyć w to z jaką łatwością przychodzi mu oskarżenie
Lou, ale jednocześnie nie mogłam zaprzeczyć sobie samej, że podświadomie
naprawdę zaczęło to być nawet troszkę logiczne.
-Zwątpiłaś prawda?
-Nie- odparłam, ale po chwili
zastanowienia i patrzenie na niego moja odpowiedź się zmieniła. -Nie wiem.
Chyba nie.
-To nie on. Pamiętasz jak w zeszłym
miesiącu zadzwoniłem, że jestem chory i przylecę później?- zapytał a ja tylko
kiwnęłam głową. -Siedziałem z laptopem i czytałem te wiadomości od nowa. Steve
zadzwonił, powiedział, że informatyk niczego nie znalazł. I wtedy mnie olśniło.
Tylko Louis wiedział o moich... grzechach. Przeczytałem te wiadomości jeszcze
raz i stwierdziłem, że rzeczywiście w pewnym momencie ich charakter się
zmienił. Na początku były wycelowane w ciebie, ale od momentu, kiedy
próbowałaś... Kiedy zrobiłaś sobie krzywdę uległy one zmianie. I zaczęły być
wycelowane we mnie. Jakby osoba, która je pisała wystraszyła się, że chciałaś
zrobić sobie krzywdę przez te maile... D. nie chciało żebyśmy byli razem i to
jedyny stały, niezmienny element. Od twojej próby... Od tego momentu ten ktoś pisał,
że jestem demonem, że zrobię ci krzywdę... Że się dowiesz, co zrobiłem. Kiedy
ja wtedy dostałem SMS-a, że ktoś wie o mnie wszystko i ci powie od razu
pomyślałem o Lou. Od razu do niego pobiegłem. Byłem przerażony i zły. Pamiętasz?
Pamiętasz, co wtedy zrobiłem, prawda? Na pewno nie zapomniałaś tak samo jak ja
nie zapomniałem... Ale wracając do sedna. Wtedy od razu na myśl przyszedł mi
Louis. I teraz, kiedy analizowałem te wiadomości poczułem taki sam impuls jak
wtedy. Ten impuls był na tyle mocny, że zamiast przylecieć tutaj pojechałem do
niego a gdy go tylko zobaczyłem rzuciłem się na niego z pięściami.
-Pobiliście się?!- przeze mnie!
-Nie zdążyli, bo w porę
zareagowaliśmy- odpowiedział Niall a mnie to w ogóle nie uspokoiło.
-Lou tego nie zrobił. Właśnie
dlatego wtedy nie przyleciałem. Musiałem to wyjaśnić.
-Jak to wyjaśniłeś? Co zapytałeś
go?- jego zachowanie mnie drażniło. Bo opowiadał właśnie o czymś takim i nie
był przejęty. Rzucił się z pięściami na przyjaciela, którego oskarżył
niesłusznie i wyglądał tak jakby miał to gdzieś. A ja najlepiej wiedziałam jak
czuje się ktoś, od kogo odwróci się przyjaciel.
Kiedyś właśnie tak zachowała się Nina. Odwróciła się ode mnie i to w
momencie, kiedy potrzebowałam jej najbardziej. Dlatego tak bardzo bolało mnie to,
że przeze mnie Harry zrobił coś takiego Louisowi.
-Też. Ale Louis na początku był
taki urażony, że sam zaproponował, że pokaże telefon i takie tam.
-I takie tam?
-Wzięli telefony Lou i laptopa i
pojechali do informatyka- odpowiedział Niall, bo Harry nagle się zaciął. Jakby
w końcu zauważył moją minę i stwierdził, że chyba ma kłopoty.
-Lou z tobą rozmawia w ogóle?-
zapytałam a mój głos wypełniony był jadem.
-Na początku trochę się gniewał...
Ale pokazałem mu jak wygląda problem i stwierdził, że rozumie. Może nie to, że
pomyślałem, że to on pisze te wszystkie okropne słowa, ale stwierdził, że rozumie,
że chcę znaleźć tego psychola. A później stwierdził, że w pewnym sensie
pochlebia mu fakt, że myślałem, że jest taki mądry i umie zakładać jakieś tam
skomplikowane zabezpieczenia.
-Nie wierzę, że to zrobiłeś. Nie
wierzę, że teraz mówisz to tak spokojnie i się uśmiechasz- może i moje relacje
z Louisem utknęły gdzieś w krainie skutej lodem i ocieplanie ich szło nam dość
opornie, ale mimo wszystko wiedziałam, że po pierwsze jest przyjacielem mojego
męża a po drugie nie zrobiłby czegoś takiego jak nękanie mnie. Byłam tego
pewna. Mógł kłamać odnośnie Harry’ego, ale nie był D. Poza tym to Louis zawsze
stawał po jego stronie. Nie ważne, co by się działo. A Harry rzucił się na
niego przeze mnie i ten fakt sprawił, że zrobiło mi się przykro a wyrzuty
sumienia spadły na mnie jak jakiś ogromny głaz. Lou nie był święty, ale był
dobrym człowiekiem. –Chciałeś go pobić!
-Wiem, że myślałaś, że ten etap mam
za sobą, ale gdy się na niego rzuciłem czułem się inaczej, niż kiedy robiłem to
wcześniej. Byłem zły, ale to nie była ta furia. Ja czułem... że muszę cię
bronić.
-Harry nie chcę żebyś się kłócił
czy bił z kimkolwiek, bo czujesz potrzebę chronienia mnie- może w jakimś jednym
stopniu uznałam, że to go w pewnym sensie usprawiedliwia, ale i tak nie mogłam
tego w żaden sposób tolerować czy akceptować.
-Jesteś na mnie zła o to?- zapytał
i chyba powoli tracił cierpliwość.
-Domyśl się.
-Serio? Przecież to ja powinienem
być zły na ciebie, bo to ty siedzisz sobie spokojnie i czekasz na te
wiadomości! Nie kiwnęłaś palcem w tej sprawie i jesteś zła na mnie, że mi
zależy, o wiele bardziej niż tobie, na tym by w końcu rozwiązać ten problem? To
ja powinienem się wściekać na ciebie, że masz na to po prostu wyrąbane- w końcu
Harry zaczął zachowywać się jak Harry.
-Oskarżyłeś Lou bezpodstawnie. I
nie mam wyrąbane- powiedziałam i przyjęłam jakoś ofensywno-defensywną pozę.
-Czy ty słyszałaś, co mówiłem przed
chwilą? Słyszałaś jak mówiłem o tym, dlaczego go oskarżyłem? Czy ty siebie w
ogóle słyszysz?- Harry przejechał nerwowo dłonią po włosach i patrzył na mnie z
coraz większą złością i niezrozumieniem.
-Rzuciłeś się na swojego
najlepszego przyjaciela!
-Tak, masz rację. Rzuciłem się na
Lou. A wiesz dlaczego? Bo jesteś taką divą, że sama nie ruszyłabyś palcem żeby
coś zrobić z tym jebanym D., więc postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce- czyli
naszą pierwszą poważną kłótnię odkąd jesteśmy małżeństwem czas zacząć,
pomyślałam. Oczywiście, że wiedziałam, że Harry ma rację, co do tego, że
powinnam się zaangażować w tę sprawę a nie udawać, że jej nie ma, ale jego
słowa mnie zabolały. Bo nie byłam divą i nie, dlatego byłam taka wycofana, ale
przede wszystkim ze strachu. I tak słysząc jego słowa zaczęłam się na niego
wydzierać, że przesadził, że ja na miejscu Lou nie odezwałabym się do niego już
nigdy w życiu a on stwierdził, że z pewnością właśnie to bym zrobiła, bo
przecież taka właśnie jestem. Początkowo Niall i Steve próbowali interweniować,
ale później po prostu poszli do kuchni i zostawili nas samych a my w spokoju
mogliśmy wydzierać się na siebie. Harry nie mógł zrozumieć mojej postawy a ja
nie mogłam przestać złościć się o to, co zrobił. Nie mogłam przestać czuć się
winna, że postanowił odejść przeze mnie z zespołu i teraz gdyby przeze mnie
zakończył przyjaźń z Louisem nigdy w życiu nie potrafiłabym już zasnąć
spokojnie. Poczucie winny mnie zjadało i złościło i swoją złość wyładowałam na
Harrym. A on nie był mi dłużny i swoją frustrację wyładował na mnie. Kłóciliśmy
się zupełnie bez sensu i oboje byliśmy tego świadomi.
-Od pięciu minut jest jakoś cicho,
więc mam nadzieję, że skończyliście- powiedział Niall. Horan usiadł pomiędzy
nami a gdy na niego spojrzałam zobaczyłam, ze w dłoniach trzyma kubek Niny.
-Ali jedynym słusznym wyjściem z
tej sytuacji jest zgłoszenie sprawy na policję- Steve już nie był na mnie zły.
Wiedziałam, że stara się do mnie dotrzeć. Ale do mnie docierało to wszystko i
doskonale wiedziałam, co powinnam zrobić.
-Wolałabym to załatwić w nieco
mniej... inwazyjny sposób?- czułam, że gdy tylko coś zrobię wszystko się
zmieni. Bałam się, że D. zacznie spełniać wszystkie swoje obietnice.
-Jeśli masz pomysł jak załatwić
sprawę w mniej inwazyjny, ale skuteczny sposób to się nim z nami podziel-
powiedział sarkastycznie Harry.
-Ali próbowaliśmy mniej inwazyjnie,
ale to nic nie dało. Tylko policja może coś z tym zrobić. To, co D. ci robi
jest przestępstwem i musisz to sobie w końcu uświadomić. Prawnicy już o
wszystkim wiedzą. Jutro jesteśmy z nimi umówieni. Musimy iść z tym na policję-
wiedziałam, że muszę to zrobić i byłam świadoma tego, że nie mam wyjścia. Czy
chcę czy nie. Czy się boję czy nie. Widziałam wzrok Harry’ego i to wkurzało
mnie w tej chwili najbardziej. Uniosłam więc głowę wyżej, wyprostowałam się i
patrząc na niego zaskoczyłam wszystkich moją odpowiedzią.
-Okej- powiedziałam a oni spojrzeli
na mnie jak na wariatkę.
-Serio?- najbardziej zaskoczony
wydawał się Harry. Wyraz jego twarzy zmienił się momentalnie, złagodniał i
wyglądał na uradowanego. Szybko wstał z kanapy i uklęknął przede mną.
-Serio- odpowiedziałam a on nagle
mnie objął i zaczął ściskać.
-Przepraszam za to, co mówiłem
wcześniej, ale tak się martwię o ciebie...- było mi przykro, bo w głowie wciąż
słyszałam jego słowa. To, co mi powiedział mnie zabolało i nie zamierzałam
nagle udawać, że między nami nagle wszystko jest super, dlatego odepchnęłam go
od siebie. Nie chciałam go przytulać skoro w dalszym ciągu byłam na niego zła.
-Nazwałeś mnie divą- z całej tej
naszej kłótni to mnie zabolało najbardziej. Bo przecież udawałam, że nie ma
żadnego problemu z D. nie, dlatego że nie chciało mi się ruszyć i zrobić coś z
tym psycholem. Ja się po prostu bałam. Bałam się D. i tego, co może zrobić.
Bałam się też, że nagle cała sprawa wyjdzie na jaw i kiedy media się dowiedzą
to na tym właśnie się skupią. Już sensacją był ślub. Wszędzie mówiono i pisano
tylko o tym. One Direction wydawało płytę. Ostatnią. Nie chciałam by ktokolwiek
skupiał się na mnie w tym czasie i nie chciałam być posądzana o to, że próbuję
zwrócić na siebie uwagę w taki sposób. Nie chciałam też żeby zamiast o mojej
płycie i mojej twórczości ktokolwiek mówił o tym, że ktoś od lat mnie dręczy a
wiedziałam jak działa ten świat. Wiedziałam, że to zainteresuje tabloidy najbardziej.
Nie moja muzyka czy trasa, nie płyta i twórczość chłopaków tylko to, co się
dzieje w naszym życiu prywatnym.
-Wiem. Przepraszam. Wcale tak nie
myślę- może i zachowywałam się nieco infantylnie. Może reagowałam jakoś zbyt emocjonalnie,
bo w głębi serca wiedziałam, że tak nie myśli, ale te słowa i to jak je
wypowiedział sprawiły mi przykrość. I to taką, której dawno nie czułam. Nie
poczułam takiego smutku nawet wtedy, kiedy oskarżał mnie o brak zaufania i
twierdził, że nie zapomniałam o przeszłości by później wyjść trzaskając
drzwiami i nie dawać znaku życia przez ponad dwa tygodnie.
-Muszę iść się ogarnąć, bo już jest
późno- powiedziałam przypominając sobie o spotkaniu z Louise. Nie miałam ochoty
dłużej drążyć tematu D., bo chyba wszystko było jasne. Poszłam więc do łazienki
a podczas prysznica dałam upust emocjom i się popłakałam. Nie do końca rozumiałam,
dlaczego tak bardzo mnie to wszystko boli i o co mi w zasadzie chodzi. Jedynym
wytłumaczeniem było chyba to, że zbliżał mi się okres i byłam jakaś rozchwiana
emocjonalnie. Nienawidziłam tego, co hormony ze mną robią i to tylko dodatkowo
mnie złościło. Kiedy się kąpałam płakałam, bo Harry powiedział coś, co mnie
uraziło. Miał mnie za kogoś, komu nie chce się rozwiązać problemu i czeka aż
ktoś zrobi to za mnie, chociaż wcale tak nie było. Gdy się wykąpałam
stwierdziłam, że może i mógł odnieść wrażenie, że nie zależy mi na tym by
pozbyć się D., ale mimo to nadal było mi przykro, że powiedział to, co
powiedział. Gdy się uspokoiłam i gdy suszyłam włosy analizując wszystko, co
wydarzyło się od momentu, kiedy Harry i Niall weszli do mojego mieszkania aż do
tej głupiej kłótni coś do mnie dotarło. D. napisało do mnie, bo dowiedziało
się, że plotki o ślubie okazały się prawdą. Harry potwierdził to u Ellen. Ale
nie nadawano tego na żywo, odcinek był nagrywany i miał dopiero zostać
wyemitowany. Plotki pojawiły się już dawno, ale D. nie pisało, bo czekało na moment,
kiedy zostanie to potwierdzone oficjalnie? Czekało na potwierdzenie? Dlaczego?
Dlatego, że nie miało pewności? Czy dlatego, że ta osoba wiedziała, bo być może
sami jej to potwierdziliśmy, ale nie pisała, bo dałaby nam wskazówkę kim jest?
Jeśli ten ktoś czekał na potwierdzenie, nie ważne dlaczego, to go jeszcze nie otrzymał,
bo odcinek nie był wyemitowany. Ale D. napisało. Więc musiało wiedzieć
wcześniej. Albo ta informacja znalazła
się już w Internecie. W staniku i majtkach, w włosami przypominającymi stos
siana wyskoczyłam z łazienki i stwierdziłam, że muszę coś sprawdzić.
-Ali, co ty wyprawiasz?- Harry oczywiście
od razu znalazł się przy mnie i wiedziałam, że próbuje mnie zasłonić przed
Stevem i Niallem.
-Spokojnie, wszyscy mężczyźni
obecni w tym pomieszczeniu widzieli mnie już w bikini, więc widok mnie w
bieliźnie nie robi na nich wrażenia- może byłam okropna, ale cieszyła mnie
reakcja Harry’ego. Wyglądał tak jakby nie wiedział, co ma zrobić, ale
najchętniej wyniósłby mnie z pokoju z prędkością światła. Był zazdrosny i
zdezorientowany.
-Ale... Co robisz?- zapytał jąkając
się przy tym. Wiedziałam, że chciał powiedzieć coś innego, ale ugryzł się w
język i zdecydowanie dobrze, dla niego, że to zrobił. Odwróciłam się do niego
plecami i postanowiłam mówić do Nialla i Steve’a.
-D. czekało z napisaniem do mnie. Plotki
o ślubie pojawiły się zaraz po tym jak go wzięliśmy, ale D. czekało aż
oficjalnie to potwierdzimy. I Harry to dzisiaj potwierdził u Ellen. Tyle, że
przecież ludzie nie wiedzą, że to zrobił, bo dopiero to nagraliście. Odcinek
nie został wyemitowany, więc teoretycznie nic nie zostało potwierdzone- mówiąc
to jeździłam palcem po ekranie telefonu i nie mogłam uwierzyć, że coś się
zacięło akurat w tak ważnym momencie. Wiedziałam, że osoby będące na nagraniach
do programu nie mogą publikować w sieci niczego zanim dany odcinek nie pojawi
się w telewizji, dlatego jedyną osobą, która mogła cokolwiek napisać była sama
Ellen. Jeśli ona niczego nie potwierdziła być może mogła to być dla nas jakaś
wskazówka. Gdy telefon w końcu połączył mnie z siecią od razu wyskoczyło mi
powiadomienie i wszystko było jasne. To były gratulacje od Ellen umieszczone na
Twitterze. Mimo że to oczywiście był wspaniały gest poczułam zawód, bo moja
teoria okazała się totalnym niewypałem. Dotarło do mnie, że snucie
jakichkolwiek teorii nie ma sensu. Każdy mógł być D. i jedynym słusznym wyjściem
było zgłoszenie sprawy odpowiednim służbom i właśnie to zamierzałam zrobić.
***
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo
za tobą tęskniłam!- powiedziałam gdy tylko skończyłam ściskać Ninę. Cieszyłam
się, że znowu jest blisko mnie, że odnowiłyśmy kontakt i że tym razem zostanie
ze mną na dłużej. Nina pozamykała wszystkie swoje sprawy w Polsce i postanowiła
zaryzykować. Chciała zacząć od nowa. W nowym miejscu. Gdzieś gdzie nikt nie
będzie wypominał jej tego, co zrobiła i na każdym kroku dołował, że uciekając sprzed
ołtarza zniszczyła sobie życie. Postanowiła zamieszkać w Stanach, bo w Polsce nie
umiała być dłużej sobą, nie czuła się dobrze w rodzinnym mieście czy wśród znajomych,
bo wszyscy oceniali ją przez pryzmat tego, co zrobiła. Dlatego zaryzykowała.
Spakowała swoje rzeczy, załatwiła sobie zieloną kartę i zamierzała żyć tak by w
końcu być szczęśliwą
-Pokazuj rękę!- zaczęła piszczeć i
zanim wykonałam jakikolwiek ruch sama przytknęła moją dłoń do swojego nosa i
zaczęła patrzeć na obrączkę i motyla. –Piękne! Ale wciąż nie wierzę, że to
zrobiliście.
-Ali! Spójrz tutaj!- usłyszałam
gdzieś za mną i włożyłam naprawdę sporo siły w to żeby nie przewrócić oczami.
Paparazzi oszaleli. Zawsze kręcili się gdzieś przy mnie, ale odkąd wyszłam za
mąż zrobili się bardziej natarczywi i wszędobylscy. Nie rozumiałam, dlaczego bo
przecież obrączka na palcu nie zmieniała tego, kim jestem i przede wszystkim
wciąż zachowywałam się i robiłam to samo. Chodziłam do pracy, na siłowanie, na
lekcje śpiewu, spotykałam się z przyjaciółmi – robiłam to samo, co kiedyś,
chociaż teraz wszyscy mieli jakąś większą potrzebę uwieczniania tego na
zdjęciach i filmikach.
-Chodźmy do samochodu- powiedziałam
do brunetki a ona kiwnęła tylko głową i zrobiła minę świadczącą o tym, że
najchętniej podeszła by do tych fotografów i roztrzaskałaby ich aparaty na ich
głowach. W drodze do mojego mieszkania obie wyluzowałyśmy i całą drogę
piszczałyśmy emocjonując się moim ślubem i tym, że Nina zaczynała właśnie nowy
etap w swoim życiu..
-Wiem, że dopiero co wyszłaś za mąż
i wolałabyś nie mieć dodatkowej współlokatorki, ale obiecuję, że załatwię sobie
jakieś mieszkanie albo pokój najszybciej jak się da- powiedziała brunetka,
kiedy jechałyśmy windą.
-Mówiłam ci już sto tysięcy
dwieście milionów razy, że bardzo się cieszę, że będziemy razem mieszkać i nie
musisz niczego sobie załatwiać. Nie mówię tak, dlatego żeby było ci miło tylko
jestem szczera. Kiedy ostatnio musiałaś wrócić do domu i nagle cię tu nie było
bardzo za tobą tęskniłam i to, że teraz znowu tu jesteś jest dla mnie czymś
wspaniałym.
-To naprawdę miłe, że tak mówisz,
ale Harry...- brunetka wyglądała na nieco zakłopotaną. Zupełnie niepotrzebnie,
bo wszystko uzgodniłam razem z Harrym.
-On nie ma nic przeciwko temu żebyś
tu mieszkała. Rozmawialiśmy o tym i to była nasza wspólna decyzja. Poza tym
wiesz jak to jest z nami, dużo podróżujemy i często nas nie ma i dobrze będzie
wiedzieć, że mieszkanie nie stoi puste.
-A Harry jest czy lata gdzieś po
świecie?- zapytała i obdarzyła mnie pięknym uśmiechem.
-Jest. Miałam ci nie mówić, bo to
niespodzianka, ale z okazji twojego przylotu urządzam imprezę. W końcu musimy
to uczcić! Poza mną i Harrym będzie oczywiście Kurt i Blaine i Brody i Becca i
kilka innych osób! A teraz zapraszam do środka- powiedziałam i otworzyłam jej
drzwi.
-Naprawdę nie musisz niczego
urządzać, serio.
-Nie muszę, ale chcę. No chodź-
Nina nie była osobą, która szybka i łatwo się wzrusza i zawstydza jednak teraz
jej policzki zdobiły delikatnie rumieńce świadczące o tym, co właśnie czuje.
-Ali jestem naprawdę wzruszona i
dziękuję ci...
-Wiem. Chodź w końcu. Przywitasz
się z Harrym a później pomogę ci się rozpakować- naprawdę nie chciałam by czuła
się jakoś niekomfortowo, dlatego załapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę
kuchni. Gdy weszłyśmy do pomieszczenia rumieńce zniknęły z jej policzków a ja
miałam ochotę wywrócić oczami.
-Hej! Super, że będziesz z nami
mieszkać- powiedział Harry i uściskał brunetkę.
-Mam nadzieję, że nie będę wam
zawadzać- odparła Nina i wtedy odezwał się Niall.
-Z pewnością nie będziesz, bo przecież
każde młode małżeństwo marzy o tym by mieszkać z przyzwoitką- słysząc Horana,
jego słowa i ton, jakim je wypowiedział nie pozostało mi nic innego niż
wywrócić w końcu oczami. Nina i Niall się nie lubili. Właściwie to nie tak, że
się nie lubili. Oni się nienawidzili. Byli o wiele gorsi niż ja i Harry na
początku naszej znajomości.
-Niall a właściwie, co ty tutaj
robisz? A no tak! Przyjechałeś na moją powitalną imprezę! To naprawdę miłe z
twojej strony, że tak się cieszysz, że znowu będziesz mógł mnie widywać- Harry
gapił się na mnie a Nina i Niall próbowali się pozabijać spojrzeniami.
-Mylisz się. Przyjechałem...
-Zaraz! Przecież to mój kubek!
-Nie jest podpisany- Niall
uśmiechnął się głupkowato.
-Możecie skończyć zachowywać się
dziecinnie?- zapytałam a oni swoje mordercze spojrzenia przenieśli na mnie.
-To on...
-To ona...
-Koniec. Nina chodź ze mną, Steve
wniósł już część twoich walizek, więc zaczniemy je wypakowywać- nie zamierzałam
dłużej słuchać tego ich bełkotu. Wiedziałam, że będę miała do tego jeszcze
niejedną okazję. Nie powinnam zapraszać Nialla na to przyjęcie i go nie
zaprosiłam. Horan sam się wprosił i miałam wrażenie, że zrobił to tylko,
dlatego że wiedział, że wkurzy tym Ninę. Oboje zachowywali się gorzej niż
dzieci a ja nie chciałam by swoimi głupimi tekstami psuli atmosferę podczas
imprezy. Dlatego postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zaczęłam w
końcu działać i kiedy Niall wprosił się na imprezę ja zaprosiłam Rebeccę. To
moja dobra znajoma z lekcji tańca. Niska blondynka o wielkich oczach i pięknym
uśmiechu i przede wszystkim wspaniałym charakterze. Była zabawna, uprzejma,
inteligentna, miała pasję i coś takiego w sobie, że każdy od razu się przy niej
lepiej czuł. Właściwie nieco przypominała Zuzę zarówno z wyglądu jak i
charakteru. Według mnie idealnie pasowała do Nialla i stwierdziłam, że warto
ich w końcu ze sobą poznać. Miałam nadzieję, że przypadną sobie do gustu i mój
przyjaciel zamiast robić z siebie pajaca docinając Ninie zajmie się poznaniem
Rebecci. Snułam już nawet plan, co mam mu doradzić, gdy zechce zaprosić ją na
pierwszą randkę. Oczywiście irytowało mnie to, jaki był w stosunku do Niny, ale
nie umiałam się na niego gniewać. Niall nie owijał w bawełnę. Gdy brunetka
uciekła sprzed ołtarza i znalazła schronienie u mnie od razu powiedział, że nie
powinnam dawać jej szansy. Przypominał mi jak Nina mnie potraktowała i
stwierdził, że nie powinnam wyciągać do niej pomocnej dłoni, bo gdyby
dziewczyna nie była w potrzasku nigdy by mnie nie przeprosiła, nie przyznałaby
się do błędu. Uważał, że to, co robi jest nieszczere i na pokaz, bo Nina przestała
być moją przyjaciółką lata temu i gdy jej pomogłam pozwalając jej u mnie zostać,
gdy przyleciała po niedoszłym ślubie zapragnęła skorzystać z tego, na co zapracowałam
i zamierza mnie wykorzystać. Stwierdził, że kobieta, która zostawia mężczyznę
przed ołtarzem i ucieka na drugi koniec świata jest diabłem wcielonym. Byłam
zła, że Harry mu to wypaplał, bo ja powiedziałam to Harry’emu w tajemnicy.
-Przepraszam, że zachowuję się tak
dziecinnie, ale ten blondasek mnie tak irytuje, że nie umiem się pohamować.
-Pamiętam jak Harry mnie tak
irytował... Jak my zachowywaliśmy się dziecinnie...- powiedziałam i zaczęłam
jej się przyglądać. Nina była piękną kobietą. Była szczupła, od zawsze miała
zgrabne nogi, które lubiła eksponować. To, że miała latynoskie korzenie
dodawało jej urodzie ten gorący pierwiastek zadziorności. Nina miała bowiem temperament.
Potrafiła być pyskata wręcz chamska, często działała pod wpływem emocji by
później żałować tego, co powiedziała albo zrobiła.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?-
zapytała a ja nie mogłam przestać myśleć o tym, że ona i Niall mimo tego, że
wydawali się być totalnymi przeciwieństwami nagle zaczęli mi do siebie pasować
przez to, co jej powiedziałam chwilę wcześniej. Harry mnie kiedyś irytował a
teraz jestem jego żoną... Wiedziałam, że nie powinnam się zapędzać ze swoimi
wyobrażeniami i porównywaniami, ale prawda była taka, że Nina była piękną,
nieco arogancką dziewczyną a Niall był przystojnym, interesującym chłopakiem i
gdyby przestali skakać sobie do gardłem mogłoby z tego coś być.
-Nie przyglądam. Po prostu cieszę
się, że znowu tu jesteś- odpowiedziałam.
-Też się cieszę. I nawet ten
irlandzki głupek nie popsuje mi humoru. W ogóle po co o nim mówię? Nie
rozmawiajmy o nim. Opowiadaj lepiej jak sprawa z D.? Wiadomo już coś?
-Nie. Sprawa jest zgłoszona na
policję, kilka dni temu wzięli mój telefon i komputer, ale nic jeszcze nie
wiem. Mają informować mojego adwokata a on Olivię. Ja dowiem się na samym
końcu.
-Mam nadzieję, że policja w Stanach
działa szybciej niż ta w Polsce i rozwiążą sprawę szybko.
-Też mam taką nadzieję, chociaż to
nie jest taka prosta sprawa. D. się na tym zna.
-Ale policja zna się lepiej.
-Masz rację- starałam się
uśmiechnąć, ale chyba wyszedł mi jakiś uśmiecho-podobny grymas. Nina mnie
przytuliła i wtedy mój nowy telefon zaczął dzwonić.
-To Zuza- powiedziałam widząc, kto
dzwoni.
-Miałam dać jej znać, kiedy
wyląduję, ale padł mi telefon- powiedziała i wyglądała dokładnie tak jakby bała
się, że Zuza ją za to zabije a ja doskonale ją rozumiałam.
-Hej!- powiedziałam, gdy zobaczyłam
na ekranie komórki, twarz przyjaciółki. Od razu zauważyłam, że wygląda na zmęczoną,
choć na jej twarzy malował się szeroki uśmiech.
-Przepraszam, że nie zadzwoniłam,
ale komórka mi się rozładowała- Nina stanęła obok mnie, dzięki czemu Zuza mogła
ją widzieć. I wtedy wydawało mi się, że blondynka płacze. Nie byłam pewna, bo
obraz był nieco rozmazany.
-Co jest? Płaczesz?- zapytałam
zaniepokojona i zdezorientowana.
-Płaczę. Ze szczęścia- Zuza nagle
zaniemówiła. Ja spojrzałam na Ninę a Nina na mnie i już wiedziałyśmy, o co
chodzi. Mąż naszej przyjaciółki wyjaśnił, co się stało i potwierdził nasze
przypuszczenia. Zuzka urodziła drugiego synka! Gdy tylko przestałyśmy rozmawiać
z Łukaszem zaczęły się ściskać i gratulować sobie, że znowu zostałyśmy
ciociami. Oczywiście byłyśmy przy tym tak rozemocjonowane i głośne, że po
minucie do pokoju weszli Harry i Niall by dowiedzieć się, co się stało. Ja od
razu rzuciłam się w ramiona mojego ukochanego tłumacząc, że Zuza urodziła i w
tym całym szale radości zobaczyłam coś, co mnie jednocześnie zaskoczyło i
usatysfakcjonowało. Niall i Nina też dali się ponieść i się przytulili. Trwało
to chwilę, bo gdy tylko zorientowali się, co robią odskoczyli od siebie jak
poparzeni a ja postanowiłam udawać, że niczego nie widziałam. Harry dał mi
całusa, który przerodził się w namiętny pocałunek i gdy odkleiłam się od niego
Niall i Nina byli jeszcze bardziej zażenowani niż chwilę wcześniej.
-Teraz mamy prawdziwy powód by
świętować- powiedział blondyn normalizując nagłe ocieplenie stosunków między
nimi. Nina oczywiście mu odpyskowała, ale miałam to w nosie. Byłam szczęśliwa i
nikt ani nic nie mogło mi zepsuć humoru. Zamiast próbować jakoś interweniować
zaczęłam opowiadać Harry’emu to, co powiedziała mi Zuza. Byłam wzruszona i
mówiłam nieco za szybko, ale chciałam się z nim podzielić każdą wiadomością.
-Dasz wiarę, że Zuzka odwiozła Ninę
na lotnisko? Wracali do domu i w połowie drogi wszystko się zaczęło. Łukasz
zawiózł ją do szpitala, podobno jechał jak wariat. Nie zatrzymał się do
kontroli i mieli szczęście, że policja ich zauważyła, gdy byli praktycznie pod
szpitalem. Policjanci zorientowali się, o co chodzi i pomogli zaprowadzić Zuzę
do izby przyjęć. To znaczy chyba tak było, bo ciężko było zrozumieć, co
właściwie do nas mówią- powiedziałam z równym przejęciem jak moi przyjaciele,
kiedy przekazywali mi tę wiadomość.
-Nie mogę się doczekać jak
pojedziemy ich odwiedzić- Harry zawsze lubił Zuzę. No i przede wszystkim lubił
dzieci. A takie malutkie po prostu kochał i wiedziałam, że gdybyśmy mieli kilka
dni wolnego już pakowałby walizki i załatwiał bilety żebyśmy mogli lecieć do
Polski by poznać synka mojej przyjaciółki.
-Ja też! Chcę tam polecieć już
dzisiaj, albo jutro- powiedziałam i przytuliłam Harry’ego. –Zabierz mnie do
niej. Proszę, proszę, proszę.
-Wiesz, że gdyby to ode mnie zależało...-
nie mogłam się oprzeć więc dałam mu kolejnego całusa.
-Chcę do niej lecieć- powiedziałam
i tak właściwie nie żartowałam.
-Skarbie...- Harry westchnął a ja
go przytuliłam.
-Proszę.
-Ale...
-Proszę- wyszeptałam i to było
naprawdę urocze i niezwykle cudowne, że on naprawdę zaczął się zastanawiać na tym,
co powiedziałam.
-Może gdybym przełożył...- zaczął,
ale postanowiłam mu przerwać.
-Wiem, że nie możemy przełożyć. Ale
to niesamowicie kochane, że chciałbyś to dla mnie zrobić.
-Skarbie dobrze wiesz, że mógłbym
zrobić dla ciebie wszystko- powiedział i dał mi całusa w czoło.
-Wiem. Jesteś najlepszym mężem na
Ziemi.
***
-Spójrz, jaki śliczny- ja nie
pokazywałam wszystkim moim znajomym zdjęć synka Zuzy. Nie. Ja ich wszystkich
katowałam tymi zdjęciami i byłam tego świadoma. Ale co z tego?
-Tak jest uroczy. Kocham dzieci, są
takie słodkie i malutkie- wiesz, kto jeszcze jest uroczy, słodki i malutki? Niall,
z którym powinnaś teraz gadać, pomyślałam. Byłam najgorszą swatką na świecie.
-Dzieci to małe skarby. Przepraszam
cię, ale muszę coś powiedzieć Harry’emu- który rozmawia z Horanem.
-Jasne- blondynka uśmiechnęła się
do mnie a ja postanowiłam działać.
-Co tam chłopaki?- zapytałam, ale
zamiast czekać na jakąkolwiek odpowiedź od razu zaczęłam mówić dalej.- Rozmawiałam
z Beccą, ale przypomniało mi się, że muszę coś powiedzieć Harry’emu. Niall
mógłbyś z nią pogadać, bo głupio mi, że tak ją zostawiłam?- spojrzałam na
przyjaciela i uśmiechnęłam się do niego a on zanim mi odpowiedział na sekundę
spojrzał na Ninę, która była pochłonięta rozmową z Brodym.
-Jasne- odpowiedział a Harry
wywrócił oczami widząc moją minę.
-Naprawdę chcesz mu znaleźć
dziewczynę- stwierdził, gdy Niall przysiadł się do mojej znajomej.
-No tak, przecież już o tym
rozmawialiśmy.
-W dalszym ciągu uważam, że to zły
pomysł.
-A ja wciąż twierdzę, że to bardzo
dobry pomysł- Harry mimo wszystko się zaśmiał i dał mi całusa.
-Najwyraźniej w tej kwestii nigdy nie
dojdziemy do porozumienia. A co chciałaś mi powiedzieć?
-Właściwie to mam pytanie.
Zauważyłeś, że Olivia i Ric są dzisiaj jacyś nieobecni?- zapytałam.
-W sumie nic nie zauważyłem- odpowiedział
i dokładnie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Momentalnie nieco się zdenerwowałam,
bo doskonale wiedziałam, kto przyszedł.
-Zostań tutaj, ja otworzę-
powiedziałam a Harry uśmiechnął się do mnie i rzucił krótkie ‘okej’.
-Hej- powiedział brunet, gdy
otworzyłam drzwi. Uśmiechnęłam się nieśmiało a on zrobił dokładnie to samo.
-Hej. Zapraszam- otworzyłam drzwi
szerzej a Louis wszedł do środka.
-Proszę, to dla ciebie- chłopak
podał mi, jak się domyślałam, butelkę wina. Nie mogłam być w stu procentach
pewna, bo trunek był zapakowany.
-Dziękuję, nie musiałeś-
powiedziałam.
-Przepraszam za spóźnienie- miałam
wrażenie, że jestem ekspertką od krępujących rozmów, których odbyłam już tak
wiele w swoim życiu, że gdyby tak zebrać połowę ludzi zamieszkujących Nowy Jork
łącznie nadal ja sama miałabym ich więcej na swoim koncie niż oni wszyscy razem
wzięci.
-Nic nie szkodzi.
-Masz piękne mieszkanie- powiedział
a ja się zaśmiałam, bo on przecież praktycznie jeszcze do niego nie wszedł. Nie
chciałam doliczać do mojej listy krępujących rozmów kolejnej, dlatego zrobiłam coś,
co było może nieco nieprzewidywalne, ale uznałam, że rozbije ten dzielący nas
mur i w końcu zaczniemy funkcjonować tak jak się należy. Odłożyłam butelkę na
komodę a gdy to zrobiłam po prostu podeszłam do Louisa i go przytuliłam. Czując
jak on też mnie przytula spadł mi z serca ogromny kamień. Chyba ostatni. Bo
pogodziłam się ze wszystkimi poza nim. Aż do tej chwili.
-Bardzo się cieszę, że jesteś. I
nie chcę już wracać do tego, co było. Ostatnio rozmawialiśmy przez telefon i
chcę cię przeprosić jeszcze raz za to, że Harry cię oskarżył, ale nie chcę już
roztrząsać tych naszych dramatów. Nie chcę czuć się przy tobie skrępowana i nie
chcę żebyś ty był skrępowany przez moją obecność. Nie chcę żebyśmy przechodzili
przez te krępujące rozmowy. Jedna nam wystarczy. Okej?
-Okej- powiedział i wiedziałam, że
jemu też spada kamień z serca. Gdy się wyściskaliśmy i odsunęłam się od niego
widziałam, że patrzy na mnie zupełnie inaczej niż jeszcze chwilę wcześniej.
-A teraz chodź, przedstawię ci
moich znajomych, pokażę ci mieszkanie i dopiero wtedy będziesz mógł mówić, że
jest piękne- zapoznawanie Louisa ze wszystkimi zajęło mi chwilę czasu. Później
całkowicie pochłonęła mnie rozmowa z nim i nie ogarniałam tego, co się dzieje
wokół mnie. Nie rozmawialiśmy tak od lat, dlatego cieszyłam się, że naprawdę
nie mamy z tym problemu. Później do rozmowy dołączył się Brody i Niall a ja
zorientowałam się, że od dłuższego czasu nie widziałam Harry’ego. Przeprosiłam
chłopaków i zaczęłam go szukać. Okazało się, że stał na balkonie i rozmawiał z
Olivią i Rickiem. Już miałam do nich dołączyć, kiedy usłyszałam słowa, przez
które na moment zatrzymało się moje serce.
-Nie możecie powiedzieć o tym Ali-
powiedział. Już raz usłyszałam podobne słowa, po których moje życie legło w
gruzach. Harry nie chce żebym się dowiedziała. O czym? Zrobił coś złego?
Dlatego Olivia i Patrick byli dzisiaj tacy nieobecni? Gdy wtedy usłyszałam jak
Harry rozmawia z Jess nie stawiłam temu czoła od razu. Nie zapytałam, o co chodzi,
bo się bałam. Tym razem nie zamierzałam tego robić. Nie chciałam popełniać tych
samych błędów, dlatego postanowiłam zapytać, co się stało z nadzieją, że to nie
jest nic strasznego.
-O czym nie mogą mi powiedzieć?-
zapytałam a w moim głosie, ku mojemu zaskoczeniu, było słychać nieustępliwość,
złość a nawet pretensję, ale nie było słychać strachu.
-Ali to nie tak jak myślisz- Harry
też nie wyglądał na jakoś szczególnie przestraszonego. Był po prostu
zmartwiony. I to bardzo.
-Nic nie myślę poza tym, że
mieliśmy być ze sobą szczerzy zawsze i wszędzie a ty próbujesz coś przede mną
ukryć- powiedziałam z wyrzutem a on westchnął głośno i podszedł do mnie bliżej.
-Nie chcę ukryć. Po prostu nie
chciałem żebyś dowiedziała się teraz, bo widzę jak dobry masz humor.
-O co chodzi w takim razie? Teraz
musicie mi powiedzieć.
-Dzisiaj Patrick rozmawiał z
prawnikiem. W końcu są wyniki tych wszystkich ekspertyz i jest pełen raport
dotyczący pożaru mojego domu. Na miejscu znaleźli ślady jakiejś substancji i
jeszcze raz chcą zrobić te wszystkie badania, bo początkowo byli pewni, że to
zwarcie instalacji spowodowało pożar. Nie znamy jeszcze żadnych szczegółów, ale
pewne jest to, że to nie była wina instalacji. Najprawdopodobniej pożar nie
wybuchł przez przypadek a w wyniku celowego działania- powiedział. Nagle
wyglądał tak jakby postarzał się o jakieś dziesięć lat. Olivia i Patrick
wyglądali podobnie. A ja musiałam się upewnić, że dobrze rozumiem. Miałam
nadzieję, że coś źle usłyszałam.
-Celowego działania? Czyli, że
to...- nie umiałam dokończyć zdania. Po prostu te słowa nie chciały mi przejść
przez gardło.
-Tak. Śledczy wykonają jakieś
dodatkowe badania, bo istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że ktoś podpalił
mój dom.