czwartek, 19 maja 2016

Rozdział 18





Wiadomość od D. mną wstrząsnęła. Oczywiście, że tak. Oczywiście, że się tym przejęłam. Harry znowu był obecny w moim życiu tak samo jak D. Wszystko wyglądało tak jak kiedyś. D. było jak jego cień i mimo że wiedziałam, co powinnam zrobić oczywiście znowu zareagowałam źle. Bo skoro cała ta sytuacja zaczęła się powtarzać to miałam szansę by tym razem poprowadzić to właściwie. Ale samo tak wyszło, że nikomu nie powiedziałam. Kilkanaście minut po tym jak przeczytałam tego cholernego maila przyszedł do mnie Blaine. Widział, jak zresztą wszyscy obecni na imprezie, jak całowałam się z Harrym. Blaine przyszedł zapytać czy wszystko w porządku. W pierwszym odruchu chciałam mu powiedzieć o D., ale wtedy zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój tata. „Alicjo nie pochwalam twojego zachowania”. Zdjęcia jak Harry wkłada mi język do gardła obiegły cały świat i widzieli je wszyscy, także moi rodzice mieszkający w Polsce. Tata, który nigdy za Harrym nie przepadał był naprawdę zły z powodu tego co zobaczył. Powiedział, że już raz Harry mi zniszczył życie i nie chce by taka sytuacja się powtórzyła. Oczywiście, że on i mama nie wiedzieli o tym, co Harry zrobił, nigdy im tego nie wyjawiłam, ale fakt, że wróciłam do Polski i spędziłam tam pół roku praktycznie nie wychodząc z własnego domu, po którym snułam się jak duch płaczący po kątach, wystarczył by tata miał na Harry’ego alergię… Właściwie to mało powiedziane. To nie tak, że go nienawidził, bo tata chyba nie umiał nikogo tak naprawdę znienawidzić, ale Harry wzbudzał w nim coś w rodzaju nienawiści. Dlatego kiedy zobaczył te zdjęcia zadzwonił do mnie z pretensjami, bo po prostu nie mógł zrozumieć mojego zachowania. A ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, bo sama nie rozumiałam własnego postępowania. Ta rozmowa z tatą sprawiła, że wiadomość od D. zeszła na dalszy plan. Właściwie przestała być tak istotna, bo wszystko stało się tylko bardziej skomplikowane. Nie miałam pojęcia co robić i to uczucie, właściwie te wszystkie uczucia i emocje, tak sprzeczne, sprawiły, że czułam jakby coś miażdżyło mnie od środka. Wiedziałam, co powinnam zrobić a czego nie powinnam, ale problem polegał na tym, że nie wiedziałam, czego tak naprawdę chcę. Nie chciałam zawieźć rodziców czy moich przyjaciół, tego bym nie zniosła. Niby byłam dorosła a rodzice nie powinni się wtrącać i mi mówić co mam robić, ale fakty były takie, że byłam infantylna i nieodpowiedzialna, jeśli chodziło o życie prywatne. Zuza, która była w moim wieku miała już męża i dziecko, była dojrzała i odpowiedzialna a ja? Ja byłam zagubiona i nie miałam pojęcia co zrobić by to zmienić. Nie byłam nastolatką, ale zachowywałam się tak jakby było inaczej. Wiadomość od D., telefon taty, późniejsza niezbyt przyjemna rozmowa z mamą, SMS od Jesse’ego – totalnie dziwny i niepasujący do niego SMS – to wszystko mnie po prostu dobiło i sama nie wiedziałam czym mam zacząć przejmować się na początku. Moje życie nagle stało się niesamowicie skomplikowane a to wszystko przez jeden wieczór kiedy dałam się ponieść, kiedy się zapomniałam. Wszystko przez pocałunki i zdjęcia… Wszystko przez niego…

***

Mimo że minął prawie tydzień odkąd całowałam się z Harrym, tata nie odezwał się do mnie ani razu, mam zadzwoniła raz, Jesse zmienił numer, D. nie wysłało mi żadnej wiadomości a ja nie powiedziałam nikomu o tym, że ten psychol w ogóle do mnie napisał. Nie wiem, dlaczego znowu zrobiłam z tego tajemnicę, chyba po prostu podświadomie o wiele bardziej przejęłam się słowami i późniejszym milczeniem taty niż jakimś psycholem, który już raz mnie dręczył. Wszystko było tak zagmatwane, że chyba tylko dzięki pracy udało mi się nie zwariować. Zbliżało się Boże Narodzenie i jak to zwykle bywa w tym okresie prowadzonych jest wiele akcji charytatywnych a ja starałam zaangażować się w jak największą ich liczbę, nie tylko w Stanach, ale też w Polsce i UK dlatego w ramach właśnie takiej akcji wraz z innymi artystami nagrałam piosenkę a z zyski z jej sprzedaży miały wesprzeć chore dzieci i w związku z tym zostałam oddelegowana i musiałam lecieć do Londynu by wystąpić w brytyjskiej edycji programu X Factor gdzie miałam zaśpiewać ową piosenkę. Oczywiście drugą gwiazdą tego odcinka musiało być One Direction. Mimo obietnicy, że się odezwę nadal się do Harry’ego nie odezwałam, bo nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Nie zamierzałam z nim rozmawiać o tym wśród tylu ludzi dlatego stwierdziłam, że będę go unikać a zaraz po występie wylatywałam do Nowego Jorku. Byłam naprawdę zajęta i czułam się nieco przepracowana, ale cieszyłam się, że mam aż tyle zajęć.
Kiedy doleciałam do Londynu okazało się, że przegapiłam pierwszą próbę, bo mój samolot miał jakieś gigantyczne opóźnienie. Gdy znalazłam się w końcu na miejscu nie miałam czasu nawet by się przebrać, bo od razu kazali śpiewać. Wbiegłam na scenę w płaszczu i kozakach na obcasie przez co prawie połamałam sobie nogi ledwo wyhamowując na zakręcie. Oczywiście, że gdy już udało mi się tam dotrzeć pierwszą osobą, na którą spojrzałam kiedy się tam znalazłam i próbowałam się ogarnąć był Harry. Siedział przy stoliku jurorskim razem z Niallem i jakaś kobietą, której nie znałam. Uśmiechnął się do mnie i powiedział cześć. Ja ani się nie uśmiechnęłam ani mu nie odpowiedziałam. Stanęłam tylko na środku i udawałam, że go tam nie ma. Po zakończonej próbie od razu przed nim uciekłam i byłam chyba jakąś mistrzynią w unikaniu go tego wieczora. Właściwie wszystkich ich unikałam, nawet Nialla. Nie miałam pojęcia dlaczego widząc ich wszystkich czułam irytację. Patrzyłam na Harry’ego i byłam zła. Uśmiechał się do mnie a tymczasem ja przez niego pokłóciłam się z tatą, mamą, Jesse żałował, że w ogóle mnie poznał, psychol D. do mnie napisał… Ale poza Harrym złość wzbudzała we mnie jego siostra, która gapiła się na mnie jak na jakiś wybryk natury. Gdy mój występ się zakończył nie zamierzałam zostawać dłużej. Steve ogarniał sprawy transportu, Olivia do kogoś dzwoniła, część naszej ekipy się pakowała a ja unikałam wszystkich. Czułam się obserwowana, czułam presję, czułam złość, czułam irytację. Byłam jak tykająca bomba.
-Tęskniłem- usłyszałam tuż przy uchu i poczułam jak silne ramiona oplatają się wokół mnie i ciągną w tył przez co prawie się przewróciłam i umarłam na zawał.
-Puść mnie- powiedziałam próbując się wyrwać, ale zamiast tego znalazłam się w jakimś dziwnym, opustoszałym, małym pomieszczeniu, w którym z pewnością nie powinniśmy się znaleźć. Odwróciłam się natychmiast w jego stronę i tylko dlatego, że wykazałam się refleksem jego usta nie wylądowały na moich.
-Dlaczego nie napisałaś?- zapytał i wyglądał tak jakby był zaskoczony moją reakcją. Co on sobie wyobrażał? Że nagle będę się na niego rzucać i go całować jak on sobie tego zachce?
-Nie miałam ochoty- powiedziałam i zamierzałam stamtąd wyjść, ale on mnie zatrzymał.
-Coś się stało?- zapytał zaniepokojony i chyba w końcu zdał sobie sprawę z tego, że nie żartuję i się z nim nie droczę.
-Nie, oczywiście, że nic się nie stało, wszystko jest super- moje słowa były przepełnione ironią i sarkazmem. Z trudem pohamowałam się by nie powiedzieć więcej. A najchętniej bym mu powiedziała, że nic się przecież nie stało, tylko go pocałowałam co było wielkim, ogromnym, kolosalnym wręcz błędem. D. do mnie znowu napisało. Tata ze mną nie rozmawiał. A to wszystko przez niego!
-Jesteś poirytowana- słysząc te słowa odwróciłam się i po prostu ruszyłam przed siebie.
-Spostrzegawczy jesteś.
-Ali o co ci chodzi? Na imprezie mnie całowałaś i wcale nie byłaś zła obiecałaś, że się do mnie odezwiesz, dlatego chodzę z telefonem wszędzie jak skończony idiota, nie śpię po nocach, bo boję się, że zadzwonisz a ja będę spał i nie odbiorę a teraz zachowujesz się tak i nie podoba mi się to.
-Mam to gdzieś- powiedziałam i zmuszona byłam stanąć, bo on mnie wyprzedził i uniemożliwił przejście.
-Powiedz co się stało. Znam cię i wiem, że…
-Wiesz co się stało? Tęsknię. Cholernie tęsknię za spokojem. Za tym jakie było moje życie, kiedy ciebie w nim nie było. Wystarczyło, że się pojawiłeś i ono znowu wygląda tak jakby szalał w nim huragan. Huragan o imieniu Harry. Huragan, który wszystko niszczy i psuje to, na co tak ciężko pracowałam. Chcę żebyś dał mi w końcu spokój. Nie życzę sobie żebyś odstawiał takie akcje jak ta przed chwilą, nie dotykaj mnie, nie odzywaj się do mnie. To co było na imprezie nic nie znaczyło. Wypiłam za dużo i stało się. Czekałeś aż telefon zadzwoni, ale on nie zadzwoni, bo nie darzę cię żadnymi uczuciami. To znaczy, żadnymi pozytywnymi. Nie zamierzałam utrzymywać z tobą kontaktu, bo po prostu mi na tobie nie zależy.
-Nie wierzę ci- powiedział a jego głos zadrżał zdradzając to jak bardzo go zraniłam. A ja już żałowałam wszystkiego co powiedziałam i co zamierzałam powiedzieć. Ale musieliśmy wrócić to starego układu kiedy udawaliśmy, że tak naprawdę nie istniejemy. Zamierzałam powiedzieć mu coś co już raz ode mnie usłyszał. Wtedy było to kłamstwem a teraz było jeszcze większą bzdurą. Ale nie panowałam już nad sobą. Byłam zła na niego, na siebie, na D., na rodziców, na wszystkich. -Martwię się o ciebie- powiedział a ja zaśmiałam się szyderczo. Dlaczego się tak zachowuję? Bo nie chcę zawieźć taty, nie chcę by Jesse mnie nienawidził. Nie chcę by D. było w moim życiu.
-Super. Ale wiesz co to ja nie wierzę tobie. Nie martwisz się o mnie. Ty widzisz tylko czubek swojego nosa i nic więcej. Nigdy nie byłeś moim przyjacielem, nigdy nie miałam w tobie prawdziwego oparcia, dlatego nie masz żadnego prawa by się o mnie martwić. Kiedyś robiłeś wszystko żeby mi się nie udało, żebym się załamała i poddała a teraz robisz to znowu. Jesteś śmieszny wiesz? Harry Styles, idol nastolatek na całym świecie, którego kochają miliony jest dla mnie nikim. Rozumiesz? I masz się trzymać ode mnie z daleka, bo cię nienawidzę. Pracowałeś na to od pierwszego dnia, w którym cię poznałam, robiłeś wszystko bym cię znienawidziła i właśnie tym uczuciem darzę cię od dnia, kiedy wyszłam z twojego mieszkania po raz ostatni.  Nienawidzę cię, jak mogłeś pomyśleć, że mogę czuć do ciebie coś innego? Jak mogłabym czuć cokolwiek skoro zamieniłeś moje serce w kamień? Całą mnie zamieniłeś w kamień- kiedyś z moich ust padły podobne słowa i mówiąc je drugi raz czułam się jeszcze gorzej niż wtedy kiedy wypowiadałam je po raz pierwszy. Powiedziałam to tak przerażająco spokojnie i bezuczuciowo, jakbym naprawdę była zrobiona z kamienia.
-Harry wszystko w porządku?- zapytała Gemma, która wyłoniła się zza jego pleców. Słyszała. Wszystko słyszała. Brakowało jeszcze żeby ktoś to nagrał i mamy powtórkę sprzed kilku lat. Dziewczyna patrzyła na niego z troską a on patrzył na mnie. W jego oczach widziałam tak wielki ból i zawód, że tylko dzięki silnej woli nie zaczęłam go przepraszać i przytulać.
-Buuu!- wrzasnął Niall stając za mną.
-Chłopaki zaraz wasza kolej…- nagle wokół nas zrobił się tłok. Jakiś facet kazał Niallowi i Harry’emu dołączyć do Louisa i Liama, za pięć minut mieli wystąpić. Zamierzałam skorzystać z tego zamieszania i ulotnić się najszybciej jak się dało. Zanim jednak uciekłam spojrzałam na Gemmę, która patrzyła na mnie tak, że gdyby wzrokiem można było zabijać leżałabym już martwa. Nie analizowałam jednak tego wszystkiego tylko poszłam do garderoby z nadzieją, że Olivia powie, że wszystko jest gotowe i możemy jechać. Niestety Olivia wciąż rozmawiała z kimś przez telefon a Steve’a nadal nie było. Na moje nieszczęście w pomieszczeniu znajdował się telewizor i sama nie wiedziałam dlaczego katowałam się oglądając ich występ. Występ podczas, którego Harry wyglądał tak jakby miał się zaraz popłakać i co gorsza, zapomniał słów piosenki. Zaciął się. Oczywiście, że Liam zareagował natychmiast, ale każdy widział tą wpadkę. Każdy to widział, ale tylko on, jego siostra i ja wiedzieliśmy, że stało się to przeze mnie.
-Okej, wszystko załatwione, samochód czeka, był mały problem, bo kierowca poszedł gdzieś i nie mogłem go znaleźć- powiedział Steve a ja dziękowałam Bogu, że jestem już wolna. Wyszłam z garderoby i szłam korytarzem, Olivia miała zaraz do nas dołączyć. Mijałam kolejne pomieszczenia i wtedy usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię.
-Ali!- to była Gemma, która stała nad siedzącym na krześle Harrym, który wyglądał okropnie. Kiedy stanęłam dziewczyna wyminęła brata, który widząc, że jego siostra zmierza w moim kierunku wstał i chyba zamierzał ją powstrzymać.
-Tak?- zapytałam i obdarzyłam ją najpiękniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać. Uniosłam wyżej głowę i weszłam do pomieszczenia, w którym byli wszyscy. Liam, Louis, Niall, zespół, ochrona, Louise, stylistka…
-To przez ciebie!- warknęła wskazując na Harry’ego. –To wszystko przez ciebie! Jesteś taką suką!- wrzeszczała a ja stałam tam z głową podniesioną wysoko i uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
-Przestań!- Harry stanął w mojej obronie chociaż nie powinien. Steve zamierzał interweniować, ale pokręciłam głową dając mu do zrozumienia, że sama sobie poradzę.
-To ty przestań bronić tej…
-Suki?- dokończyłam za nią i wtedy jakby wszystko we mnie puściło. W końcu nie wytrzymałam. Dusiłam w sobie to tak długo, za długo. –No tak. Ali jest suką. To Ali jest zła. Ali zawsze była, jest i będzie najgorsza, prawda? Harry czy twoja nieskazitelna siostra powiedziała ci, że kiedy mnie dręczyłeś napisałam do niej? Powiedziała ci, że poprosiłam ją o pomoc?- zapytałam go spokojnie i stanęłam na środku pomieszczenia tak by każdy mógł to widzieć i słyszeć. Przedstawienie czas zacząć.
-Co?- zapytał i spojrzał na siostrę.
-Pamiętasz, groziłeś mi, że się zabijesz jeśli do ciebie nie wrócę. Wyjechałam do domu po tym jak dowiedziałam się, że pieprzyłeś się z Jess kiedy ja byłam w pokoju obok, pamiętasz? Wtedy poszedłeś na imprezę, napisałeś na mnie donos, przespałeś się z nią a później… Kto wie co mogło wydarzyć się później, prawie mnie wtedy pobiłeś, bo byłeś naćpany. Wyjechałam do domu chcąc od ciebie uciec także dlatego, że okazało się, że ten oto tutaj obecny Steve stracił przez was pracę, podobnie zresztą jak Klaudia. Pamiętacie Klaudię?- zwróciłam się do wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. -Tak, straciła pracę przez Harry’ego. Dowiedziałam się o tym i odeszłam od Harry’ego, który oszalał. Pamiętasz to, prawda? Groziłeś, że się zabijesz a ja nie wiedziałam co robić, byłam zniszczona psychicznie i wtedy napisałam do twojej siostry z prośbą o pomoc. Wydawało mi się, że jest naszą ostatnią deską ratunku. I wiesz co? Napisała, że jestem karierowiczką, że cię wykorzystałam, że myślała, że jesteśmy przyjaciółkami, ale zawiodła się na mnie, bo przecież ja tylko udawałam. Po prostu zmieszała mnie z błotem- nie mogłam już się uśmiechać. Harry był w szoku, wszyscy byli w szoku. Spojrzałam na Gemmę, która nie wygląda już na taką pewną siebie i zwróciłam się do niej. –To ja myślałam, że jesteś moją przyjaciółką! Poprosiłam cię o pomoc! Bałam się o Harry’ego, bałam się, że coś sobie zrobi! Kochałam go i dlatego napisałam do ciebie, że się o niego martwię! Nie napisałam ci nic złego na jego temat, nie wiedziałaś co zrobił, co mi robił! Prosiłam cię tylko o pomoc! A ty mnie zniszczyłaś! Wiesz co zrobiłam kiedy odczytałam twoją wiadomość?! Pobiegłam do łazienki z żyletką w ręce! Czułam się tak źle, że zamierzałam się pociąć i tylko fakt, że usłyszałam głos mojej mamy sprawił, że się powstrzymałam! Gdybym była sama w domu nie wiem co by się stało! Kochałam cię jak siostrę a ty wbiłaś mi nóż w serce!- krzyczałam a pod wpływem moich słów do jej oczu zaczęły napływać łzy. A ja czułam się w tym momencie jak lwica, którą w końcu wypuszczono na wolność i zamierzałam atakować każdego kto kiedyś zrobił mi krzywdę. –Ale Gemma nie była jedyna! Każdy z was… Jesteście siebie warci. Weźmy na przykład Liama. Wiedziałeś! Wiedziałeś co Harry zrobił Klaudii! Wiedziałeś, ale to olałeś! Jak tak można?! Jak można udawać przyjaźń?! Louis a ty?! Ty wiedziałeś o wszystkim! Robiłeś mi głupie żarty, śmiałeś się ze mną, oglądaliśmy razem mecze a ty cały czas mnie oszukiwałeś! Wiedziałeś o Harrym. Wiedziałeś o wszystkim! Zapewne nawet o tym, że Harry podał mi tabletki przez prawie zostałam zgwałcona! Wiecie co się wtedy czuje?! Kiedy nie możesz nic zrobić a jakiś obleśny facet dobiera się do ciebie, ale ty nie możesz się ruszyć! Nie możesz krzyczeć! Wiesz jak to jest?!- wrzeszczałam gapiąc się na Louisa. –Wiesz jak to jest kiedy okazuje się, że całe życie nagle zależy od jednej osoby?! Louise a ty? Pamiętasz jak mówiłaś, że jesteśmy przyjaciółkami? Gdzie byłaś kiedy okazało się, że nie wracam?! Nic nie zrobiłaś! Odcięłaś się ode mnie, nie zainteresowałaś tym dlaczego to zrobiłam! Odeszłam! Gdybyś ty postanowiła zrobić coś takiego byłabym u ciebie najszybciej jakbym mogła, chociażbyś była na drugim końcu świata! Ale ty miałaś mnie w dupie! Nikt z was się nie zainteresował! Nikt nie zapytał dlaczego! Nikt do mnie na zadzwonił! A ja czekałam choćby na głupiego smsa! Dniami i nocami zalewałam się łzami. Traciłam Harry’ego, który był miłość mojego życia, traciłam pasję, traciłam szczęście, traciłam muzykę, traciłam zdrowy rozsądek, traciłam sens życia. Umierałam! I byłam sama gapiąc się na żyletkę i zastanawiając się dlaczego mam tego nie zrobić! Dlaczego?! Przecież i tak nikogo nie obchodzę! Zniknęłam ze świata na ponad pół roku! Myślałam o was codziennie, modliłam się o choćby cień zainteresowania z waszej strony, ale ja nie dostałam od was nic! Tak łatwo wyrzuciliście mnie ze swojego życia! Tylko Niall przy mnie był, pomagał mi, martwił się o mnie. Pisał nawet kiedy ja nie odpisywałam. Tylko on i Zayn, który chyba nie mógł podjęć lepszej decyzji w życiu odchodząc od was wszystkich, od ludzi bez skrupułów, fałszywych i obłudnych. Nigdy nie byliście, nie jesteście i nie będziecie moimi przyjaciółmi! Zniszczyliście mnie wszyscy, nie tylko Harry. Harry chociaż żałował tego co zrobił i pokazywał, że mu na mnie zależy aż za bardzo. Robił szalone rzeczy, ale robił to, bo mnie kochał. Ale wy… Odejście od was to najlepsze co mnie spotkało i dziękuję wam za pokazanie mi jacy mogą być ludzie. Proszę bardzo, teraz możesz nazywać mnie suką, a wy… nie musicie udawać, że nagle głupia Ali istnieje, bo głupiej Ali już nie ma. Głupia Ali umarła wtedy, siedząc w swoim pokoju, płacząc do poduszki, tęskniąc za każdą osobą obecną w tym pomieszczeniu. Wtedy głupia Ali umarła a wy przestaliście dla mnie istnieć. Umarliście razem z nią.

***


Byłam w Nowym Jorku. Było kilka minut po piątej rano. Nie mogłam spać. Chodziłam po mieszkaniu z kubkiem kawy i rozmyślałam. Co się ze mną stało? I kiedy to się stało? Kiedy stałam się taka? „Nie jest łatwo powiedzieć, że przez większość dni nie poznaję siebie.”* Ale taka była prawda. Weszłam do garderoby, spojrzałam na wszystkie pary szpilek ustawione w równych rządkach. Kiedy to się stało? Kiedy trampki zamieniłam na szpilki? Przejechałam dłonią po jedwabnych sukienkach. Dlaczego mam tyle sukienek? Dlaczego zaczęłam się tak stroić? Dlaczego nagle wygląd stał się taki ważny? Wyszłam stamtąd i poszłam do salonu. Tyle nagród. Dlaczego na półkach w salonie i sypialni mam tyle nagród a dlaczego jest tam tak mało kwiatów? Przecież kocham kwiaty. Dlaczego teraz nie mam ani jednego? Kontynuując moją wędrówkę dotarłam do kuchni. Spojrzałam na kubek znajdujący się w moich dłoniach. Od kiedy wolę kawę zamiast herbaty? Od kiedy na lodówce wisi kartka z napisem ‘dieta’? Dlaczego przestałam jeść czekoladę? Wróciłam do sypialni i usiadłam na parapecie. Spojrzałam przez okno, ale nie widziałam tego co jest na zewnątrz, bo w szybkie zobaczyłam swoje odbicie. Kim ja właściwie jestem? Kim ja się stałam? „Nie jest łatwo wiedzieć, że ani trochę nie jestem taka jaka byłam kiedyś. I mimo, że to prawda ciągle pamiętam tamtą dziewczynę… Nie była idealna, ale się starała. Była dobra, choć zdarzało jej się kłamać. Wiele od siebie wymagała. Była rozbita, ale nie prosiła o pomoc. Była miła i dobra i samotna przez większość czasu. Była. Była moja, ale już jej nie ma.”* To nie tak, że zmiana herbaty na kawę, spodni na sukienki czy owoców zamiast czekolady sprawiło, że stałam się taka. Dawniej nie powiedziałabym im tego wszystkiego. Może i to właśnie czułam, miałam do nich żal… ale kiedyś bym się tak nie zachowała. Nie myślałabym o nich w ten sposób. O nikim nie myślałam w ten sposób. Nigdy nie wypełniało mnie tyle negatywnych emocji. Nie byłam zła, nie czułam nienawiści.  Nie obwiniałam wszystkich. To nie tak, że metamorfoza, którą przeszłam była zła. Ale złe było to co robiłam i czułam. Pogubiłam się totalnie. Nienawidziłam Harry’ego za to co mi zrobił a sama chciałam go tak potraktować. Jak po tym co wtedy czułam i przeszłam mogłabym chcieć zrobić komukolwiek coś podobnego? Jak mogłam chcieć to zrobić jemu, chłopakowi, który był miłością mojego życia i wiedziałam, że nieważne ile czasu minie ja zawsze będę go kochać. Nigdy nie byłam mściwa więc dlaczego teraz się taka stałam? Pogubiłam się w tym wszystkim i uświadomiłam to sobie dopiero kiedy zrozumiałam co im wszystkim powiedziałam. Dawniej nie byłam taka. Usprawiedliwiałam swoje zachowanie tym, że zostałam zraniona, ale przecież ranienie kogoś by się zemścić to coś strasznego. Jak mogłam tego nie widzieć wcześniej? Jak mogłam być aż taka zamroczona negatywnymi uczuciami? Przez to wszystko, to co dobre udało mi się zrobić zaczęłam wykorzystywać w złym celu. Taniec, ćwiczenia na siłowni – zamiast robić to dla zdrowia i dobrego samopoczucia zaczęłam robić to by lepiej wyglądać w sukience, którą ubierałam by Harry był co? Zazdrosny? By widział co stracił? Dlaczego właściwie to robiłam? Dlaczego powiedziałam mu, że go nienawidzę? Dlaczego im powiedziałam, że dla mnie nie istnieją? To przecież nie byłam ja. Nie ta prawdziwa ja. Ta, która wciąż we mnie była. Musiała być. Miałam nadzieję, że wciąż była. Ale dawna ja w tym momencie zaczęłaby płakać więc dlaczego ja nie mogę. Dlaczego nie płaczę? Chcę się rozpłakać. Przecież żałuję, wiem, że robiłam źle. Chciałam płakać, ale nie umiałam. Jakby moje serce skamieniało albo zostało skute lodem. Nowa ja była lepszą wersja mnie do pewnego momentu. Kiedy pojawił się Harry zamroczyło mi umysł i to nie była jego wina tylko moja. Słaba i głupia Ali zmieniła się w mocną, pewną siebie, nieco nieufną dziewczynę. A ta dziewczyna zamieniła się w zołzę, w mściwą idiotkę, która straciła kontrolę sama nad sobą raniąc przy tym wszystkich dookoła. Dlatego postanowiłam zrobić jedyną słuszną rzecz. Wstałam i podeszłam do łóżka, na którym leżała komórka. Koniec z zemstą, gierkami, kłamaniem.
-Halo?- kiedy usłyszałam jego głos poczułam wielką gulę w gardle.
-Hej- wyszeptałam i nastała cisza. Przed oczami miałam obrazek kiedy mówię mu, że go nienawidzę. Dlaczego stałam się taka podła? Kiedy się taka stałam? Powiedziałam mu, że zamienił mnie w kamień, ale to ja i moje chore myślenie doprowadziło do tego. Zatarła mi się granica pomiędzy dobrem a złem.
-Jesteś tam?- zapytał.
-Jestem- wciąż nie mogłam mówić, moje gardło było jakby zaciśnięte poczuciem winy i wstydem.
-Ali ja nie wiem co powiedzieć. To znaczy wiem, jest tego całkiem sporo.
-Ja też…- Ali weź się w garść! –To znaczy ja też muszę ci coś powiedzieć. Ale to nie jest rozmowa na telefon.
-Chcesz się spotkać?- zapytał zaskoczony.
-Jeśli masz czas. To znaczy wiem, że nie masz, ale w przyszłym tygodniu będziesz w LA. I ja wtedy też tam będę- wiem, że tam będziesz, bo od kilku miesięcy sprawdzam twój grafik.
-Okej, ale nie wiem, w który dzień będzie mi pasować, bo mam sporo pracy. Napiszę ci konkretny dzień i godzinę a ty zobaczysz czy tobie pasuje, dobrze?- z jednej strony wyczuwałam w jego głosie dystans i obawę a z drugiej wydawało mi się, że mimo wszystko cieszy się, że chcę go zobaczyć. Miał mi coś do powiedzenia, a ja podejrzewałam co.
-Dobrze. Ale spotkajmy się w miejscu gdzie nie będzie ludzi.
-Rozumiem, nie chcesz zdjęć, w takim razie możemy spotkać się u mnie- wcale nie chodziło o zdjęcia i paparazzi, chodziło o to, że to co chciałam mu powiedzieć wymagało rozmowy w cztery oczy.
-Okej.
-Ali muszę już kończyć, bo właściwie w ogóle nie powinienem odbierać, mam sesję- no tak, był w Londynie. W ogóle nie zastanowiłam się gdzie jest i która u niego jest godzina, po prostu zdzwoniłam.
-Jasne. Daj mi znać jak już będziesz wiedział kiedy masz czas.
-Okej. To do zobaczenia.
-Do zobaczenia.

***

To był ten dzień. Dzień, w którym miałam się przyznać. Przygotowywałam swoją wypowiedź cały tydzień, punkt po punkcie. Ale kiedy obudziłam się rano byłam przerażona. On mnie znienawidzi. A przecież nie chciałam by mnie nienawidził. Dlaczego zrozumiałam to dopiero kiedy było już po fakcie? Cały dzień byłam cieniem samej siebie. Rano na siłowni prawie skręciłam nogę, później na sesji zniszczyłam sukienkę wartą 12 tysięcy dolarów, podczas obiadu jedyne co mogłam przełknąć to woda. Byłam kłębkiem nerwów. Harry też coś chciał mi powiedzieć. Bałam się tego. Bałam się jego słów równie mocno jak swoich własnych. „Przypominam, widzimy się dzisiaj u mnie o 19. Nadal ci pasuje?” – napisał do mnie tego smsa a ja odpisałam tylko ‘tak’. Cały dzień się stresowałam i zrozumiałam, że nie mogę tego zrobić dopiero, kiedy wybiła osiemnasta a ja miałam wsiadać do samochodu i jechać na to spotkanie. Steve był przy mnie, widział jak się denerwuję. Nie mogę się z nim spotkać- zaczęłam to powtarzać a ochroniarz powiedział, że nie mogę robić niczego na siłę. Mężczyzna zawsze traktował mnie ulgowo, zawsze stawał po mojej stronie nawet jeśli wiedział, że nie mam racji albo, że to co robię jest złe. Zawsze chciał dla mnie dobrze. Dlatego był kimś więcej niż ochroniarzem. Był moim przyjacielem, właściwie starszym bratem, który nie pozwoliłby nikomu zrobić mi krzywdy. A przecież to ja krzywdziłam i byłam zwykłym tchórzem wycofując się ze spotkania w ostatnim momencie na dodatek nic nie mówiąc o tym Harry’emu. Wiedziałam, że kiedy się zorientuje, że nie przyjadę zacznie do mnie pisać i dzwonić dlatego wyłączyłam telefon. Nie miałam pojęcia dlaczego nagle moja pewność siebie była taka mała, dlaczego aż tak bardzo bałam się tego spotkania. Wróciłam do mieszkania, które wynajmowałam od niedawna, zdjęłam sukienkę i szpilki. Ubrałam dżinsy i sweter i zadzwoniłam na lotnisko by zabukować bilet na najbliższy lot do Nowego Jorku. Wiedziałam, że powinnam z Harrym się spotkać, ale po prostu nie mogłam spojrzeć mu w twarz i powiedzieć, że stałam się kimś kogo sama nie poznaję. Poza tym mój mózg zaczął przypominać mi słowo po słowie, gest po geście zdarzenie z Londynu i czułam się tym coraz bardziej zażenowana. Nie tylko tą szopką, którą urządziłam, ale przede wszystkim tym co i w jaki sposób powiedziałam jemu. Jak mogłam powiedzieć, że go nienawidzę tak spokojnie, patrząc mu w oczy, widząc jak go ranię? Usprawiedliwiałam to konfliktem z tatą, pojawieniem się D., ale prawda była taka, że nie powinnam tego powiedzieć. Nie powinnam tego zrobić. Miałam gigantyczne wyrzuty sumienia, które potęgował fakt, że kiedy wybiła dziewiętnasta wiedziałam, że on czeka na próżno. Najbliższy lot, na który udało mi się zarezerwować bilet był o trzeciej w nocy. Mimo że miałam dużo czasu zaczęłam się pakować. Musiałam coś zrobić by nie zwariować. Pakowałam ubrania, które dopiero co tam przywiozłam i początkowo zamierzałam zostawić jednak stwierdziłam, że wolę wozić je tam i z powrotem niż siedzieć i myśleć o Harrym. Steve był w salonie i początkowo oglądał telewizję. Później wziął do ręki książkę i zaczął ją czytać i wydawał się nią tak pochłonięty, że świat dla niego nie istniał. Weszłam do pokoju z zamiarem wzięcia z niego czegoś choć sama nie wiedziałam czego. Przechodziłam obok telewizora, który miał prawie całkiem wyciszony dźwięk. Sama nie wiedziałam dlaczego spojrzałam na ekran. Zrobiłam to od niechcenia. Po prostu zerknęłam. Steve nie oglądał telewizji, ale kiedy to robił zawsze oglądał kanał informacyjny. Tak było i tym razem. Spojrzałam na ekran i wtedy zobaczyłam wielkie napisy „Pożar willi w Beverly Hills”. Podeszłam do kanapy, na której siedział ochroniarz i wzięłam do ręki pilota, który leżał obok niego. Zrobiłam głośniej a słowa, które usłyszałam sprawiły, że wszystko się zmieniło. Wszystko obróciło się o 180 stopni. 


„Potwierdzamy, że dom, który płonie należy do gwiazdy zespołu One Direction – Harry’ego Stylesa. Tę informację potwierdził przed chwilą nasz reporter, który dotarł już na miejsce. Niedługo postaramy połączyć się z nim telefonicznie. Jak udało nam się ustalić pożar wybuchł najprawdopodobniej po godzinie dziewiętnastej. Nie wiadomo czy Harry lub ktokolwiek inny przybywał w tym czasie w domu”. Głos z telewizora mówił coś jeszcze, ale nie wiedziałam co.  Spojrzałam na Steve’a, który patrzył na mnie chyba pierwszy raz nie kryjąc strachu. On się nigdy nie bał. To był Steve! Dlaczego teraz patrzy na mnie ze strachem?!
-Która jest godzina?- zapytałam szybko zrywając się na równe nogi. Nawet nie wiedziałam, że siedzę.
-Dwudziesta- powiedział spoglądając na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku a ja zachłysnęłam się powietrzem. O dziewiętnastej mieliśmy się spotkać. On tam był!  Czekał na mnie!
-Gdzie jest mój telefon?!- czułam jak panika zaczyna przejmować nade mną kontrolę.
-Nie wiem- Steve był jak zwykle spokojny, był nieco wystraszony, ale przede wszystkim był spokojny. Wstał z kanapy i podszedł do mnie, ale w tym momencie ten jego spokój mnie irytował i denerwował.
-Co tak stoisz?! Pomóż mi go szukać! Muszę do niego zdzwonić!- mój głos nie brzmiał jak mój głos, był tak wysoki i piszczący jak jeszcze nigdy w życiu. Zaczęłam biegać po domu, pobiegłam do sypialni, zajrzałam do torebki i do walizki, którą wcześniej pakowałam, spojrzałam na łóżko. Nie było go. Nie było tego głupiego telefonu! Wybiegłam w pośpiechu z pokoju i wpadłam na Steve’a, który w ostatniej chwili mnie złapał i uratował przed upadkiem.
-Był w kuchni- powiedział a ja praktycznie wyszarpnęłam komórkę z jego dłoni. Nadusiłam na mały przycisk znajdujący się na górze urządzenia, przytrzymałam go chwilę i nagle ekran ożył i na czarnym tle pojawiło się małe, białe, charakterystyczne jabłuszko. Zaraz potem na wyświetlaczu pojawił się komunikat „Blokada SIM” dlatego szybko przesunęłam w tym miejscu palcem i odblokowałam ekran, na którym znowu pojawił się ten sam komunikat tym razem z dwoma opcjami do wyboru, dlatego natychmiast nadusiłam polecenie „Odblokuj”. I to wszystko. Musiałam wpisać pin, ale dłonie tak bardzo mi się trzęsły, że nie umiałam utrafiać w odpowiednie cyfry. Byłam tak bardzo zdenerwowana, że dwukrotnie się pomyliłam i już sama nie wiedziałam czy źle wpisuję kod dlatego, że trzęsą mi się dłonie czy dlatego, że nagle po prostu go nie pamiętam.
-Daj, ja to zrobię- Steve znał wszystkie moje hasła, podobnie jak Olivia. Podałam mu komórkę a on po sekundzie mi ją oddał. Natychmiast weszłam w ostatnie połączenia i wybrałam numer Harry’ego a jedyne co otrzymałam to komunikat, że wybrany numer jest poza zasięgiem.
-Nie odbiera- powiedziałam i zauważyłam, że trzęsę się już cała.
-Zadzwoń jeszcze raz.
-Jest poza zasięgiem- spróbowałam jeszcze raz i kolejny, ale wciąż otrzymywałam to samo. Głupi głos mówiący, że Harry jest poza głupim zasięgiem.
-Może…
-Zbieraj się, jedziemy tam- musiałam do niego jechać. Musiałam.
-Ale…
-Nie ma ale. Musze tam jechać- powiedziałam rozpaczliwie i nie czekałam dłużej na jego reakcję. Praktycznie pobiegłam do przedpokoju, otworzyłam drzwi i zamierzałam wyjść.
-Buty. Nie masz butów- kiedy mężczyzna to powiedział spojrzałam w dół i okazało się, że rzeczywiście mam na stopach tylko skarpetki.
-Nie wiem gdzie mam buty. Steve nie wiem gdzie je schowałam- każde moje słowo wypełniała rozpacz i panika. Moje oczy widziały tylko Harry’ego. Moje uszy słyszały tylko jego głos. Za każdym razem, kiedy brałam oddech czułam jego zapach. Był tylko Harry. Harry, którego dom płonie. Dom, w którym mieliśmy się spotkać. On tam był i czekał na mnie. A mnie nie było. Harry tam był beze mnie. Czekał na mnie.
-Proszę- głos ochroniarza sprowadził mnie na Ziemię. Trampki. Nie nosiłam ich już dawno, ale dopiero niedawno uświadomiłam sobie jak bardzo przecież lubię w nich chodzić. Dlatego przywiozłam je do Los Angeles.
-Daj mi swoją komórkę, spróbuję zadzwonić od ciebie- powiedziałam, gdy tylko udało mi się założyć i zasznurować buty, co okazało się cholernie trudnym zadaniem. Nagle wszystko było trudne. Steve dał mi swój telefon, który sekundę później wylądował na podłodze. Dlaczego nie mogę przestać się trząść?!
-Ali uspokój się, bo zrobisz sobie krzywdę- miałam w nosie moją krzywdę, jedyne co się liczyło to Harry i to, żeby był cały i zdrowy.
-Miałam się z nim tam spotkać- powiedziałam i w końcu wyszliśmy z mieszkania i weszliśmy do windy. –Czekał na mnie. Był tam. Słyszałeś, pożar wybuchł po dziewiętnastej…- więcej nie mogłam powiedzieć.  Głos mi się załamał i nie mogłam powiedzieć słowa. To było jak jeden z tych koszmarów kiedy próbujesz krzyczeć i nie możesz. Ja nie mogłam mówić i miałam wrażenie, że za chwilę nie będę mogła oddychać.
-Uspokój się. Nic mu nie jest- mężczyzna złapał mnie za ramiona i wstrząsnął mną na tyle porządnie, że udało mi się odblokować. Złapałam powietrze i tylko potrząsnęłam szybko głową i wtedy winda się otworzyła a ja wybiegłam z niej najszybciej jak umiałam. Minutę później siedziałam już w samochodzie i cały czas powtarzałam sobie, że jeśli coś mu się stanie umrę. Rozstanie z nim było najtrudniejszą rzeczą w moim życiu, ale myśl, że mogła mu się stać krzywda była nieporównywalnie gorsza. Kiedy się rozstaliśmy nie myślałam w tych kategoriach. Zawsze widziałam siebie jako jego ofiarę, codziennie uczyłam się jak go nienawidzić a prawda była taka, że on sam był ofiarą swojego pokręconego myślenia, swoich czynów, które dopiero teraz potrafiłam zrozumieć. Dopiero patrząc na to z zupełnie innej strony umiałam choć częściowo usprawiedliwić jego zachowanie i to co robił kiedy z nim zerwałam, groźby i wszystkie chore akcje, które robił spowodowane były tym, że nie umiał sobie z tym poradzić. Nie chciał żebym od niego odeszła. Zawsze się tego bał. Zawsze to powtarzał. Dlatego później robił wszystko bym z nim została. Oczywiście, że nie mogłam zaakceptować tego co zrobił kiedy mnie nienawidził, nie mogłam zapomnieć wszystkich kłamstw, ale to, że był skłonny grozić mi, że zabije się jeśli do niego nie wrócę – to umiałam sobie wytłumaczyć i w końcu w pewnym sensie udało mi się to pojąć.
-Dlaczego się tak wleczemy? Jedź szybciej!- byłam tak bardzo nieznośna. Przeze mnie dwukrotnie przejechaliśmy na czerwonym świetle, ale to mnie nie obchodziło. Miałam wszystko gdzieś, najważniejsze było by tam w końcu dojechać. Moje serce biło jak szalone i mimo że myślałam, że nie może bić szybciej okazało się, że może. Kiedy zobaczyłam dym i pomarańczową poświatę stającą się coraz bardziej wyraźną moje serce zaczęło wystukiwać jakiś nieludzki rytm. Czułam jak zaczyna mi szumieć w uszach kiedy zobaczyłam radiowozy policyjne a w oddali wozy strażackie.
-Nie ma tutaj wjazdu- powiedział policjant, który wcześniej pokazał Steve’ovi, że ma się zatrzymać. Mężczyzna pilnował by nikt nie wjechał w ulicę.
-Ja muszę…-niemal wepchnęłam się Steve’owi na kolana by móc porozmawiać z funkcjonariuszem. Chciałam powiedzieć, że muszę się tam dostać, ale mężczyzna w mundurze mi przerwał.
-To niemożliwe. Proszę wycofać i skręcić w lewo, koledzy przygotowali objazd.
-Wie pan czy są jacyś ranni?
-Proszę stad odjechać, blokujecie drogę.
-Jest ktoś ranny? Niech mi pan powie!- warknęłam tracąc już resztki zdrowego rozsądku.
-Albo odjedziecie albo…- miałam w nosie to co mówił ten głupi policjant. Miałam w nosie zawroty głowy i to, że ze stresu mogłam zasłabnąć. Musiałam się tam dostać i nie czekając na żadne głupie pozwolenia czy odpowiedzi po prostu wysiadłam z samochodu i zaczęłam biec przed siebie. Słyszałam krzyk Steve’a i wiedziałam, że policjant biegnie za mną, ale miałam to gdzieś. Najważniejsze było dla mnie to by biec i się nie zatrzymywać.
-Łap ją!- policjant krzyknął do swojego kolegi, ale ja nie zamierzałam dać się złapać. Zamierzałam dobiec do wozów strażackich i jeśli trzeba było zamierzałam i je ominąć i dostać się do jego domu. Wyłączyłam się i nie zwracałam uwagi na policjantów, biegłam najszybciej jak potrafiłam a każdy wdech powodował, że do moich płuc dostawał się dym, który spowił już całą okolicę. Byłam coraz bliżej, zostało mi do pokonania jeszcze kilkadziesiąt metrów by znaleźć się przy bramie wjazdowej, przy której stały wozy strażackie. Miałam wrażenie, że biegnę w ślimaczym tempie, wszystko, co widziałam było jakby spowolnione i dystans, który powinnam pokonać w kilka sekund dłużył się jakby to trwało kilka a może i kilkanaście minut. Gdy dobiegłam do bramy widziałam tylko więcej wozów strażackich, widziałam karetkę, widziałam jak strażacy biegną w stronę budynku, który jest dosłownie pożerany przez ogień. I wtedy w tym całym obrazie tragedii, która właśnie się działa ja poczułam ulgę i szczęście. Bezkresne szczęście. Właściwie to coś więcej niż szczęście. Nic, żadne słowa ani żadne czyny nie zdołałyby opisać tego co poczułam widząc Harry’ego. Przepychał się z dwoma strażakami, miałam wrażenie, że zaraz się z nimi pobije i był to po prostu cudowny widok. Policjanci, którzy biegli za mną coś do mnie krzyczeli dlatego spojrzałam na nich i zrozumiałam dlaczego mnie nie dogonili. Obaj mieli zdecydowanie za dużo kilogramów, dlatego biegli tak wolno. Mężczyźni byli już prawie przy mnie uświadamiając mi, że nie biegnę. Muszę biec. Muszę biec do niego – pomyślałam i natychmiast ruszyłam przed siebie.
-Harry!- nie słyszał mnie. Wokół panował zbyt wielki hałas.
-Tutaj nie wolno być!- usłyszałam strażaka, który nagle pojawił się na mojej drodze.
-Dwie osoby! Mówiłem wam tysiąc razy! Dwie osoby były w środku, nie jedna!- usłyszałam jak Harry krzyczy z rozpaczą.
-Harry! Harry!- wydarłam się jeszcze raz będąc już tylko kilkanaście metrów ode niego. I wtedy mnie usłyszał. Odwrócił się w moją stronę i przysięgam, że nagle strach z jego pięknej twarzy zniknął i chłopak wyglądał na równie szczęśliwego jak ja. Nie czekając sekundy dłużej ruszył w moim kierunku i dosłownie wpadliśmy sobie w ramiona. 
-Ali. Skarbie, nic ci nie jest. Nic ci nie jest- słyszałam jak mówił przytulając mnie najmocniej jak potrafił. To uczucie było najcudowniejszym w całym moim życiu. Świadomość, że nic mu nie jest. Że jest przy mnie. Że mogę go przytulać.
-Tak bardzo się o ciebie bałam- powiedziałam a tulił mnie tak mocno, że wydawało mi się, że już nigdy mnie nie puści.
-Jesteś zdrowa. Moja Ali. Dziękuję ci Boże, dziękuję, dziękuję- powiedział szybko i odchylił się nieznacznie po czym zaczął obdarowywać pocałunkami całą moją twarz. Nos, czoło, policzki, usta.
-Jesteś tutaj, przy mnie- emocje, które mnie wypełniały w tamtym momencie były tak wielkie, że to cud, że nie eksplodowałam od ich nadmiaru.
-Myślałem, że jesteś w środku- powiedział i znowu zaczął mnie ściskać a jego głos trząsł się tak samo jak mój.
-To ty miałeś być w środku- nie rozumiałam o czym mówił. Przecież umówiliśmy się na dziewiętnastą. Dlaczego myślał, że jestem w domu skoro ja nawet nie przyjechałam?
-Napisałem ci, że się spóźnię i wpuści cię gosposia. Boże, tak bardzo się o ciebie bałem. Bałem się, że stała ci się krzywda. Myślałem, że na mnie czekasz a ty mnie wystawiłaś, prawda? Nie przyszłaś- mówiąc to odsunął się ode mnie nieznacznie tak by mógł mi patrzeć w oczy. Nie był zły, wkurzony czy zawiedziony, że go wystawiłam. Wydawał się być wdzięczny Bogu za to, że jestem taka okropna i to zrobiłam. Wydawało mi się nawet, że go to bawi. Mimo tego co się wokół nas działo on się uśmiechał zdając sobie sprawę z tego, że go wystawiłam.
-Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam- powiedziałam, bo zupełnie nie wiedziałam co innego miałabym powiedzieć.
-Dlaczego jesteś tutaj teraz? Dlaczego teraz przyszłaś?- zapytał i przestał się uśmiechać. Ujął moją twarz w dłonie a kciukiem przejechał po mojej wardze.

-Bo bałam się, że ty… Bo obiecałam tobie... Jeśli ty spłoniesz ja spłonę razem z tobą. I zrobię to Harry. Nawet jeśli miałabym to zrobić dosłownie. Przysięgam, że to zrobię.


*- nieco przerobione przeze mnie cytaty pochodzące z piosenki Sary Bareilles She Used To Be Mine



Heeeeeej!!
Wiem, że nie spodziewaliście się dzisiaj rozdziału a tu proszę! Oto jest, nowiutki, właśnie napisany rozdział XD
Ogólnie to udało mi się go napisać tak szybko dlatego, że miałam nieplanowany przestój w pisaniu pracy (nie z mojej winy tylko mój promotor się nie śpieszy) i postanowiłam wolny czas poświęcić na pisanie opowiadania.
Niestety i dla Was i dla mnie, dziś wszystko wróciło do normy i niestety nie mam już na nic czasu. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się nowy rozdział :/ Może pod koniec czerwca? Nie wiem, naprawdę nie wiem bo kiedy napiszę pracę to będę się uczyć do obrony :(
Piosenki które pojawiły się w rozdziale są cudowne, obie są genialne, polecam przeczytać tłumaczenie obu przede wszystkim She Used To Be Mine bo mega pasuje do tego etapu opowiadania.
Ogólnie mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał, w pewnym sensie to taki kulminacyjny i przede wszystkim przełomowy rozdział. Tak jakby było odniesienie i do pierwszej części (Turn To Stone) i do drugiej (Burn With You), Ali się "nawróciła", no i końcówka, która chyba daje nam wszystkim nadzieję, na powrót Hali XD (idk w sumie czy tak brzmi sziperskie imię Ali i Harry'ego).
Muszę się Wam przyznać, że pisanie tego rozdziału nie było proste. Właściwie to jeden z najtrudniejszych rozdziałów jakie napisałam bo chciałam oddać te wszystkie emocje, które towarzyszyły Ali i totalnie nie wiem czy mi to wyszło XD
Oczywiście przepraszam za błędy!
Do następnego!

PS I love youuuu all! <3




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz