Let's take a
better look
beyond a
story book
and learn
our souls are all we own
before we
turn to stone...
-Obrót i... koniec- powiedziała Cassie a ja złapałam powietrze jakbym łapała mój ostatni
oddech. Byłam wykończona. Wykończona i totalnie dumna z siebie. Spojrzałam w
wielkie lustro i uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Wyszło mi! W końcu
załapałam te wszystkie kroki! Pożegnałam się z Brody'm i poszłam do szatni.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, umalowałam i w momencie kiedy zamierzałam
wyjść wpadłam na Cassandrę.
-Dzisiaj
było nieźle- powiedziała i mogłam przysiąc, że widzę cień uśmiechu na jej
twarzy.
-Dziękuję-
powiedziałam i uśmiechnęłam się od ucha do ucha robiąc wszystko by nie zacząć
skakać z radości jak debil. Kobieta wywróciła oczami, prychnęła pod nosem i z
wysoko podniesioną głową weszła z powrotem na salę by przeprowadzić zajęcia dla
studentów. „Było nieźle” w ustach Cassie brzmi niemal tak samo jak „Zatańczyłaś
wspaniale, zjawiskowo. Jesteś świetna, wręcz genialna” od mistrzyni świata w
we wszystkich stylach tańca. Cassandra July była najbardziej surową nauczycielką
jaką było mi dane spotkać w życiu. Nasze początki nie były łatwe, tym bardziej,
że mam przecież dwie lewe nogi, o które umiem się potknąć po prostu idąc prostą
drogą. A raczej miałam. Byłam dla niej totalną ofiarą losu i gdyby nie to, że
ktoś kazał jej mieć te zajęcia, gdybym była zwykłą studentką pewnie wyleciałabym na stałe z jej zajęć już w pierwszym tygodniu. Ale dzięki Bogu ja nie byłam studentką i
mogłam liczyć na pewne przywileje. Kiedy wyszłam na zewnątrz czułam się
naprawdę dobrze. Zawsze po tych zajęciach tak się czuję. Blondynka może i daje
mi w kość, czasami mam wrażenie, że się nade mną znęca, ale chyba tego
potrzebuję. Porządnego wycisku. Potrząsnęłam energicznie głową bo przecież nie
miałam czasu by stać pół dnia i po prostu rozmyślać o moich lekcjach tańca.
Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam odpowiedni numer.
-Ali czekam
już- odezwał się głos w słuchawce.
-Już?-
udałam zaskoczenie i mimo, że wiedziałam, że mnie teraz nie widzi spojrzałam na
zegarek jakbym naprawdę nie wiedziała, która jest godzina.
-Dlaczego to
ja zawsze czekam na ciebie?- zapytał i westchnął najgłośniej jak potrafił by
pokazać mi jak bardzo jest niezadowolony.
-Cassie mnie
dzisiaj pochwaliła!- powiedziałam przejęta totalnie ignorując jego pytanie,
udając, że było ono czysto retoryczne.
-Serio?!
Kochanie! Coś ty wyprawiała? Podwójne salto w tył czy co?
-Nie wiem,
chyba była dumna bo w końcu nauczyłam się kroków- odpowiedziałam i zaczęłam się
śmiać.
-Jestem z
ciebie dumny, ale powiedz mi lepiej jak długo będę na ciebie czekał.
-Dwadzieścia,
no góra trzydzieści minut. Wiesz, że odprawiłam Jasona a dzisiaj jest tak
ładnie, że stwierdziłam, że się przejdę.
-Jest z tobą
Steve?
-Tak, idzie
koło mnie i chyba nie jest zadowolony, że musi iść, wolałby jechać- powiedziałam
patrząc na mojego ochroniarza, który szedł obok mnie i cały czas coś marudził
pod nosem, ale byłam tak zajęta tym, że mamy piękny dzień, że postanowiłam to
zignorować.
-Okej. W
takim razie czekam na ciebie i cieszę się zabrałem książkę, nie będzie mi się
nudzić pani spóźnialska- powiedział, ale wiedziałam, że nie jest zły. Po prostu
mnie znał.
-Jesse będę
już kończyć- oznajmiłam kiedy w moim kierunku zaczęły iść dwie nastolatki.
-Okej, w takim razie czekam. Uważaj na siebie- powiedział poważnie.
-Jak zawsze.
-Kocham cię.
-Ja ciebie
też- powiedziałam i się rozłączyłam.
-Ali możemy
prosić o zdjęcie?
-Oczywiście-
odpowiedziałam i się uśmiechnęłam starając się rozładować jakoś stres, który
malował się na twarzach dziewczyn. -Jak macie na imię?
-Victoria i
Aria- odpowiedziała jedna z nich a ja wzięłam od niej telefon i podałam go
mojemu ochroniarzowi.
-To jest
Steve- powiedziałam kiedy ustawiłam się między nimi.
-Uśmiech-
powiedział ten wysoki facet na co ja wyszczerzyłam się szeroko. Po kilku
sekundach mężczyzna oddał dziewczynom ich telefon.
-Miło było
was poznać- powiedziałam a odchodząc pomachałam im na pożegnanie. Spojrzałam na
Steva, któremu chyba już przeszło i nie dąsał się na mnie i zaczęliśmy iść w
stronę restauracji, w której czekał na mnie mój chłopak.
-Dzisiaj
jest naprawdę ładnie- powiedział po chwili ochroniarz a ja szłam i
rozkoszowałam się ciepłem. Nowy Jork był taki piękny i stanowczo, z ręką na
sercu mogłam powiedzieć, że to było moje miejsce na Ziemi. Niektórzy mówią, że
to zimne, betonowe miasto z czym nie mogłam się zgodzić, a już na pewno nie
mogłam się zgodzić w tak piękny, wiosenny dzień. Szłam przed siebie i
rozmyślałam o tym, że mam już do końca dnia wolne, zaczęłam się zastanawiać jak je wykorzystać kiedy usłyszałam pisk.
Początkowo nie zareagowałam, w końcu to Nowy Jork. Tu hałas jest czymś
normalnym. Szłam przed siebie patrząc pod nogi. I wtedy uniosłam głowę i
spojrzałam przed siebie. I nie mogłam w to uwierzyć to widzę. Stanęłam na
środku chodnika bo moje nogi nagle odmówiły mi posłuszeństwa. Patrzyłam przed
siebie, patrzyłam na niego. Na niego stojącego pośrodku grupy dziewczyn. Nie
widziałam go tyle czasu... Steve coś do mnie powiedział, ale nie miałam pojęcia
co bo go nie słyszałam. Jedyne co do mnie docierało w tej chwili to to, że go
widzę i patrzę mu w oczy. Że mimo, że pozuje do zdjęcia patrzy prosto na mnie.
Że widzę te piękne, zielone oczy, które wyglądają tak samo jak kiedyś, które
nie zmieniły się nawet w jednym procencie. Stoję w bezruchu jakbym nagle
zapuściła korzenie i wrosła w ten chodnik a on powoli zaczyna iść w moim
kierunku i zatrzymuje się naprzeciwko mnie. Dzieli nas dosłownie metr a w jego
oczach widzę wszystko, każdą pojedynczą emocję. Nie rozumiem dlaczego
zamiast go ominąć i iść przed siebie po prostu stoję i patrzę w jego oczy. Nie
rozumiem dlaczego nie mogę pohamować uśmiechu, który pojawia się na mojej
twarzy. Nie rozumiem tego dziwnego ukłucia w brzuchu kiedy on niepewnie odwzajemnia mój uśmiech. Nie rozumiem co się właśnie dzieje ani dlaczego czuję to co czuję.
A czuję wszystko. Patrzę na niego i wiem, że jest tak samo zaskoczony i
zdezorientowany jak ja. Nie mogę zrozumieć dlaczego jego spojrzenie i jego
uśmiech wywołują we mnie tak wiele emocji. Nie rozumiem dlaczego w ogóle się uśmiecham. Żadne z nas nie wie co zrobić, żadne z nas się tego nie spodziewało. Mięliśmy
się już nigdy nie zobaczyć… Dopilnowałam tego tak samo jak on. Oboje nie chcieliśmy
się już nigdy w życiu spotkać jednak zamiast tego stoimy na środku Nowego Jorku, patrzymy na siebie a ja wiem, że to nie jest sen. To rzeczywistość. Stoję, patrzę na niego i czuję się zagubiona jak
jeszcze nigdy w życiu. A wszystko przez jedno spojrzenie w te zielone oczy,
wszystko przez jeden uśmiech tego pięknego chłopaka z motylem na brzuchu…
Spójrzmy
głębiej
Za opowieść
I nauczmy
się, że nasze dusze są wszystkim, co mamy
Zanim
obrócimy się w kamień...
Nie wierzę, że dodaję epilog.
Dokładnie 2 lata temu, 16 lipca 2013 roku dodałam tutaj prolog a dziś dodaję epilog...
Dziękuję każdej osobie, która odwiedziła mojego bloga!
Dziękuję, za każdy komentarz, za każde miłe słowo!
Wiem, że chyba wszystkie chcecie część 2 ale ja serio jeszcze się nieco waham dlatego po prostu dodam post tutaj na blogu czy będzie kontynuacja czy nie, chociaż jestem bardziej nastawiona na tak bo jakoś tak chyba nie umiem jeszcze (po tych 2 latach) pożegnać się z Ali :)
Piosenka, którą dodałam na początku już raz pojawiła się w opowiadaniu i była inspiracją dla niego. Cytaty z początku i końca pochodzą z tej właśnie piosenki i ten drugi jest tłumaczeniem pierwszego. W ogóle pamiętacie w którym momencie opowiadania dodałam ją za pierwszym razem?
Okej, dzisiaj nie będę się niepotrzebnie rozpisywać.
Chcę Wam tylko jeszcze raz za wszystko podziękować!
PS I love you <3
Ja pierdziele!!! Tak tak tak!!! Ali jest z Jessim (tak to się odmieni?) !!!
OdpowiedzUsuńCo to cholery robił tam Harry? Czemu tak zareagowała!? Powinna uciekać gdzie pieprz rośnie!! Albo do restauracji gdzie jest umówiona ze swoim CHŁOPAKIEM!!
Mam nadzieje na drugą część, bo chce mieć pewność, że oni się nie zejdą xd
Steve jest jej ochroniarzem!!! <3
Boże... Nie wierzę, że to już koniec o.o
Ja chcę drugą część ;o
Jeju... Ten napis epilog na początku tak dziwnie wygląda o.o jakoś do mnie nie dociera.
Masz fajną piosenkę przewodnią do drugiej części więc pisz!
Adrianna.
hmmm... ten epilog z czymś mi się kojarzy i ty chyba wiesz nawet z czym! a mianowice z Glee. Jakoś tak mi się smutno zrobiło na to wspomnienie bo przypomniał mi się Cory i to, że już nie żyje :( Widze, ze inspiracje czerpałaś z mojego ulubionego serialu. Bardzo fajny epilog i ciekawie się zapowiada druga część. Stresujące spotkanie Ally i Harrego było genialne. Szkoda mi jednak go trochę, ale mam nadzieje ze wszystko będzie ok. Ciekawa jestem jak potoczyla się kariera Ally skoro musi chodzic z ochroniarzem ~Lilly
OdpowiedzUsuńJestem zahipnotyzowana, *.* kocham to opowiadanie nie mogę uwierzyć że 2 lata minęły. xo
OdpowiedzUsuń