***HARRY***
Pojechałem
do niej od razu. Nie zatrzymałem się do zdjęć, nie podpisałem żadnego
autografu. Po prostu pobiegłem do samochodu gdy tylko przeszedłem odprawę.
Wiedziałem, że jej tam nie ma ale mimo tego jak zwykle biegłem do niej. Miałem
nadzieję? Nie. Nie miałem głupiej i chorej nadziei, że kiedy tam wejdę ona tam
będzie. Nie rzuci mi się na szyję, nie powie, że tęskniła, nie zrobi tego co
robiła zawsze kiedy do niej wracałem. Bo jej tam nie ma. Powtarzałem to sobie w
głowie non stop, od momentu kiedy wsiadłem na pokład samolotu powrotnego do
Londynu. Ale moja wyobraźnia była poza moją władzą i nie umiałem jej
kontrolować. To nie była moja wina, że kiedy jechałem windą, kiedy odkluczałem
jej mieszkanie moja wyobraźnia sama podsuwała mi takie obrazy do głowy. A kiedy
wszedłem do środka moja wyobraźnia musiała zderzyć się ze ścianą w postaci
rzeczywistości. Kiedy otworzyłem drzwi i wszedłem do środka na pierwszy rzut
oka wszystko wyglądało tak jak zawsze. Zdjąłem buty i najpierw poszedłem do
łazienki umyć ręce. Zawsze musiałem umyć ręce od razu po powrocie. Wiedziałem,
że ma na tym punkcie obsesję. Odkręciłem wodę i okazało się, że w mydelniczce
nie ma mydła, spojrzałem w prawo- brak ręcznika. Nie ma jej. Zrozum to
wreszcie. To koniec. Ona odeszła- słyszałem w swojej głowie przez co poczułem
jak w ustach robi mi się sucho. Zakręciłem wodę, dłonie wytarłem w spodnie i
szybko poszedłem do kuchni. Nie wiem na co liczyłem kiedy tam wszedłem, ale po
przeszukaniu szafek szybko zorientowałem się, że jest w nich pusto. Po co miała
coś w nich zostawiać? Po co miałaby cokolwiek zostawić? W ogóle po co tu
przyjechałem? Na co liczyłem? Że po tym wszystkim nasza historia zakończy się
happy endem? Że będzie jak w romantycznym filmie? Gdyby ona tu została… Gdyby
została ze mną świadczyłoby to tylko o jednym. Musiałaby być chora psychicznie.
Bo kto normalny chciałby ze mną być? Kto chciałby ze mną zostać po tym
wszystkim? Po każdej rujnującej jej psychikę akcji? Po każdej chorej awanturze,
którą urządziłem? Byłem potworem nie zasługującym na nikogo a już na pewno nie
na nią.
-Ej… Co jest?- zapytałem chociaż
doskonale znałem odpowiedź. Podszedłem do niej i odwróciłem w swoją stronę
kładąc dłonie na jej tali.
-Jutro wyjeżdżasz- praktycznie
wyszeptała.
-Tylko na cztery dni.
-Nie lubię kiedy tam latasz-
powiedziała głośniej a ja doskonale wiedziałem dlaczego nie lubi kiedy tam
latam.
-Wiesz, że muszę- powiedziałem starając
się zabrzmieć uwodzicielsko. Skarbie pora odwrócić twoją uwagę od smutnych
spraw.
-Wiem ale to nie zmienia faktu, że
wolałabym, żebyś był tutaj- wymruczała cicho i zamierzała odwrócić się ode mnie
dlatego nachyliłem się nad nią i początkowo planowałem ją po prostu pocałować.
Byłem tu już tak długo a wciąż nie dała mi prawdziwego buziaka jednak kiedy
zauważyłem, że w kąciku jej ust jest odrobinka sosu wpadłem na lepszy pomysł.
Przejechałem w tym miejscu delikatnie językiem, całą swoją siłę wkładając w to,
żeby jej nie pocałować co było cholernie trudne widząc, że ona też tego chce.
Miała przymknięte powieki i liczyła na to, że ją pocałuję. Ale jeszcze nie
teraz. Teraz skarbie muszę cię rozbawić.
-Pyszne- wyszeptałem a ona nieudolnie
próbowała się na mnie zezłościć. Zamiast tego otrzymałem to na czym mi
zależało. Zaczęła się śmiać.
Nie
mogłem dopuścić do tego, żeby te wszystkie wspomnienia zaczęły napływać mi do
głowy dlatego pośpiesznie wyszedłem z kuchni i zamierzałem wyjść z mieszkania.
Wyjść i nigdy więcej nie wracać. Zamiast
tego poszedłem do salonu. Jak skończony idiota poszedłem tam licząc na to, że
zobaczę choćby ślad jej obecności. Ale kiedy się rozejrzałem doszło do mnie, że
wszystko wygląda tak jakby jej nigdy tutaj nie było. Nie znalazłem nawet plamy
na dywanie. Plamy od soku, który wylała.
-Nie wiedziałam, że lubisz tę piosenkę.
-To dziwne, że jestem chłopakiem i mam
na iPodzie taką piosenkę?- zapytałem nieudolnie chcąc jakoś zmienić tor tej
rozmowy.
-Nie… Może trochę, cóż playlista Nialla
jest nieco inna…
-Wiem, pożyczył mi kiedyś jak nie
miałem mojego…
-Dlaczego ją masz?- zapytała doskonale
wiedząc, że nie zgrałem akurat tej piosenki ot tak. Przez przypadek.
-Bo ją lubię- odpowiedziałem chociaż
nie miałem jej tylko przez to, że to była naprawdę dobra piosenka. Ta piosenka
była jak kartka z mojego pamiętnika. W naszej historii to ja byłem Upiorem. To
ja robiłem jej krzywdę. To ja byłem tym złym i wiedziałem, że nie zapomnę o tym
nigdy. Mimo tego, że starałem się odpuścić w mojej głowie ciągle jest to całe
zło, które wyrządziłem. Ale ta piosenka jest… Ta piosenka pokazuje, że nawet
największy potwór ma uczucia… Że nawet taki demon może mieć swojego anioła,
który go ratuje. -Usłyszałem ją jak pożyczyłem kiedyś twoją mp4… Kojarzy mi się
z tobą. Z nami… Tak jakby umiem się z nią utożsamić- powiedziałem szczerze a
ona patrzyła na mnie tak, że nie miałem pojęcia o czym myśli.
-Kocham cię- wyszeptała po chwili.
-She saw my loneliness…- zacząłem
śpiewać otwierając się przed nią, będąc jednocześnie zalewany niewyobrażalnym
poczuciem winy…
Mogłem
jej powiedzieć. Mogłem to zrobić tyle razy. Mogłem to zrobić choćby wtedy.
Świadomość, że ona mi ufa a ja jestem powodem przez który tak wiele zła
spotkało ją w życiu powodowała, że nie umiałem żyć spokojnie. Zawsze kiedy
myślałem, że udało mi się zepchnąć poczucie winny gdzieś w głąb podświadomości
wszystko wracało ze zdwojoną siłą. Miałem tyle okazji żeby się przyznać. Tyle
razy mówiłem jej, że mnie zostawi a ona za każdym razem zapewniała, że będzie
ze mną na zawsze. Ale ja ją znałem i wiedziałem, że odejdzie gdy się dowie.
Bałem się powiedzieć prawdę nawet jeśli dała mi siebie zaraz po tym jak
skrzywdziłem ją fizycznie. Jak pokazałem prawdziwą twarz. Kiedy pokazałem jaki
jestem naprawdę. Wróciła wtedy do mnie chociaż powinna mnie zostawić.
Powinienem powiedzieć jej wtedy wszystko, powinienem kupić bilet powrotny do
domu i dać jej żyć w spokoju. Ale jak miałem to zrobić w momencie kiedy z całej
siły starała się mnie zapewnić, że mnie kocha, że ze mną jest, że ze mną
zostanie? Jak miałem powiedzieć to wszystko w momencie kiedy czułem się tak okropnie?
Kiedy nie mogłem wytrzymać sam ze sobą i jedynym powodem dla którego się wtedy
trzymałem była ona? Byłem samolubny pozwalając jej mnie wtedy pocieszać. Nie
powinienem trzymać tego wszystkiego w tajemnicy. Nigdy nie powinienem tego
zrobić ale skoro byłem na tyle straszny powinienem jej to powiedzieć.
Powinienem ją uświadomić. Milczenie było najgorszą opcją, którą musiałem
wybrać. Dlatego teraz umieram. Dlatego dostałem to na co zasługiwałem a chcąc
się katować jeszcze bardziej poszedłem do jej sypialni… I to właśnie tam
poczułem prawdziwa pustkę. Zniknęły zdjęcia, jej ulubione książki, płyty…
Zniknęło wszystko i wtedy spojrzałem na parapet. Miejsce gdzie przesiadywaliśmy
godzinami… Dostrzegłem pudełko. Byłem tchórzem bo bałem się do niego podejść.
Bałem się bo wiedziałem co jest w środku. Nie chciałem tego wszystkiego
widzieć. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech i wtedy przed oczami zobaczyłem
jedno ze wspomnień, które nawiedzało mnie praktycznie codziennie odkąd zostałem
sam.
-Proszę, wyjdź i daj mi spokój-
powiedziała a we mnie zaczynało się wszystko gotować.
-A jeśli nie wyjdę… Wyrzucisz mnie?
Zaczniesz na mnie krzyczeć? To nie zadziała. Wyrzucisz mnie siłą? Uwierz mi, że
nie masz szans, jestem od ciebie o wiele silniejszy…- nie chciałem, żeby to zabrzmiało
jak groźba ale po prostu chciałem żeby w końcu dotarło do niej, że mimo tego,
że tak bardzo mnie odpycha ja nie dam jej spokoju. A już na pewno nie kiedy
wiem co sobie robi. -Powiedz mi coś. Dlaczego każdy może się do ciebie zbliżyć
tylko nie ja?
-Nie wiem o co ci chodzi- powiedziała
cicho a ja miałem wrażenie, że naprawdę nie wie do czego zmierzam.
-Weźmy na przykład dzisiejszy dzień. Za
każdym razem gdy się do ciebie zbliżyłem ty natychmiast zwiększałaś między nami
odległość. Ale gdy ten palant do ciebie zagadał ty aż promieniałaś- byłem na
nią o to zły. Unikała mnie. Cały czas to robiła a gdy zagadał do niej obcy
koleś zachowywała się inaczej.
-Dlaczego go obrażasz? Poza tym ja
byłam dla niego uprzejma, to wszystko.
-Wyglądało to tak jakby ci się
spodobał- cały czas patrzyliśmy sobie w oczy a ja już nie kontrolowałem tego co
mówię.
-Coś ci się uroiło. On był uprzejmy dla
mnie, to i ja byłam dla niego, proste.
-Nawet nie wiesz jak on się na ciebie
gapił. Ty też się na niego gapiłaś!- podniosłem głos i miałem gdzieś, że brzmię
jak zazdrosny wariat. Tak Ali! Jestem o ciebie zazdrosny!
-Harry przestań. A nawet jeśli by mi
się spodobał to co ci to tego?!
-Hmm, no nie wiem, nie wiem dlaczego
polubiłaś tego debila a mi wykrzyczałaś prosto w twarz, że mnie nienawidzisz!-
praktycznie wykrzyczałem będąc tak blisko niej, że czułem jej oddech na twarzy.
-Harry…ja…
-Naprawdę mnie nienawidzisz?!-
wykrzyczałem i wtedy zrobiłem coś pod wpływem tych wszystkich emocji, które
tkwiły we mnie już od dłuższego czasu. Złapałem ją w talii, przyciągnąłem do
siebie i wpiłem się w jej usta zanim w ogóle zdążyłem się zorientować co robię.
Ale robiłem to. Mimo jej chwilowego oporu zaczęła to odwzajemniać, rozchyliła
wargi, pozwalając na to bym mógł poczuć smak jej ust. Przycisnąłem ją do siebie
mocno i robiłem to o czym co noc marzyłem. Co noc leżąc w łóżku wyobrażałem
sobie tę chwilę, a w momencie kiedy to się działo okazało się, że moje
wyobrażenia były niczym w porównaniu z tym jak było w rzeczywistości. Pierwszy
raz w życiu pragnąłem kogoś pocałować aż tak bardzo i pierwszy raz w życiu
czułem coś takiego całując drugą osobę. Nigdy nawet przez myśl nie przeszło mi
to, że można czuć się tak cudownie, tak przyjemnie i jednocześnie nadal tak
niepewnie. Z totalną obawą i niechęcią przerwałem pocałunek i delikatnie sunąc
ustami po linii jej szczęki dotarłem do ucha. Tak bardzo bałem się jej
odpowiedzi. -Proszę, powiedz, że kłamałaś. Że nie czujesz do mnie jedynie
nienawiści…
-Harry, masz rację, kłamałam i to co
wykrzyczałam… To nie było prawdą- szepnęła po kilku sekundach, które dłużyły mi
się niemiłosiernie. A kiedy usłyszałem jej odpowiedź po prostu pragnąłem jej
najbardziej na świecie dlatego przejechałem językiem po jej dolnej wardze i
otrzymując jej pozwolenie kolejny raz zacząłem ją całować w końcu tak naprawdę
czując, że się w niej zakochałem.
Miałem
dość. Czułem, że zwariuję, że naprawdę sam sobie nie poradzę. Nieważne gdzie
pójdę, co zrobię wszystko kojarzy mi się z nią. Nie mogłem zamknąć oczu bo za
każdym razem mój umysł robił wszystko, żeby mnie katować kolejnym wspomnieniem
o niej. Nie miałem już siły, ale zamiast wyjść stamtąd, jechać do baru i
narąbać się do nieprzytomności usiadłem z pudełkiem na łóżku i je otworzyłem.
Pierścionek, który dałem jej w Boże Narodzenie. Wisiorek, który dostała ode
mnie na urodziny. Miś, którego zrobiłem dla niej własnoręcznie. Ususzona róża.
Cała masa zdjęć naszych wspólnych zdjęć. Listy, które pisałem do niej, kiedy
mieliśmy nie widzieć się kilka dni albo kiedy chciałem po prostu sprawić jej
przyjemność opisując każdą jej zaletę. Jej egzemplarz umowy najmu, drugi, mój,
był w LA. Pieniądze. Dużo pieniędzy. Klucze do mojego domu. Oddała mi
praktycznie wszystko. A kiedy przeglądałem te wszystkie rzeczy spojrzałem na
puste miejsce obok mnie i zobaczyłem coś co mnie dobiło. Włos. Jej włos. Poza
pudełkiem nie zostawiła po sobie śladu. Mieszkanie wyglądało tak jakby nikt w
nim nigdy nie mieszkał. I wtedy zobaczyłem jedyny prawdziwy dowód jej
obecności. Nie coś co chciała zostawić tylko coś co świadczyło o tym, że
jeszcze nie tak dawno tu była. A kiedy sobie to uświadomiłem nie wytrzymałem.
Wstałem ale zamiast wyjść usiadłem na podłodze z wisiorkiem i pierścionkiem w
jednej dłoni, z naszym zdjęciem w drugiej i zacząłem płakać. Nie miałem już
siły. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i jak ostatni debil wykręciłem jej numer chociaż
wiedziałem, że nie odbierze, że się nie dodzwonię. Ona odeszła. Na dobre. Przez
mnie. Wyrządziłem jej tak wielką krzywdę…
Jak mogłem jej to zrobić? Tak ranić, niszczyć a na koniec zastraszać!
Jak mogłem ją zastraszać w tak ohydny sposób?! Po tym co się wydarzyło? Po tym
jak targnęła się na swoje życie?
-Ona się nigdy nie zamyka…- powiedział
Niall a ja poczułem jak moje ciało robi się całe jakby było z waty. Boże ona
się zamknęła. Cały czas każdy jej powtarzał, że musi zamykać drzwi! Liamowi raz
fanka ukradła bokserki, przecież każdy mógł wejść do jej pokoju i zabrać co
chciał. A ona mimo tego zawsze zostawiała pokój otwarty. I postanowiła zamknąć
się teraz? Niewiele myśląc naparłem na drzwi całym ciałem. Miałem przeczucie.
Bałem się. Niall mi pomógł. Zaczął uderzać o drzwi tak samo jak ja i nagle coś
strzeliło a my praktycznie wpadliśmy do środka. Przez ułamek sekundy miałem
chorą nadzieję, że naskoczy na nas, że spała, zapyta co wyprawiamy a wtedy ja
wezmę ją w objęcia, przytulę i nigdy w życiu nie puszczę. Ale to się nie stało.
W pokoju było ciemno, światło świeciło się tylko w łazience. Wszedłem tam a
kiedy to zrobiłem czułem się tak jakbym stał nad przepaścią, nagle ziemia
zaczęła osuwać mi się spod nóg a ja spadam.
-Boże Ali!- krzyknąłem zrozpaczony i
podbiegłem do niej. W wannie było pełno krwi, ona się nie ruszała, była
przerażająco blada i wtedy wziąłem ją na ręce a w chwili kiedy to zrobiłem
wszystko do mnie dotarło. Wcześniej bałem się do tego przyznać. Na początku
oszukiwałem sam siebie. Później oszukiwałem też ją. W momencie kiedy ją
pocałowałem wiedziałem, że się w niej zakochałem. Że jakiś cud sprawił, że
zakochałem się w dziewczynie, którą obwiniałem o całe zło jakie mnie w życiu
spotkało. Ale w momencie kiedy wyciągnąłem ją z wody byłem pewny, że ją kocham.
Że jest dla mnie wszystkim. Że zrobię dla niej wszystko. A ona się nie budzi.
Ona się nie rusza. Ona nie oddycha. A ja ją kocham… I w tym momencie czuję, że
będę ją kochał już zawsze.
Uratowałem
ją raz. Jeden jedyny raz kiedy to ja uratowałem ją. Kiedy było prawie za późno.
Kiedy myślałem, że ją straciłem. Raz, który wydarzył się prawie za późno bo
powinienem ją uratować w momencie kiedy zobaczyłem ją z żyletką w dłoni. Ona
ratowała mnie setki razy. Ratowała mnie codziennie. Codziennie od nowa.
Wypełniała pustkę, sprawiała, że nie czułem się tak cholernie samotny. Czułem
się potrzebny. Czułem się kochany. A teraz jej nie ma. Nie ma jej w moim życiu.
A ja siedzę na środku jej pokoju i nie widzę nic oprócz niej. To ona mnie
ratowała a teraz jestem sam. Bez niej nie umiem istnieć i patrząc na jej
zdjęcie błagam, „niech mnie ktoś ocali bo jestem zmieszany i zagubiony,
zraniony i na kolanach. Niech mnie ktoś ocali bo jestem posiniaczony i
potłuczony zraniony i błagam, proszę”* chociaż wiem, że nie zasłużyłem na
ocalenie. Nie zasłużyłem na nic poza tą cholerną pustką i samotnością, na którą
sam siebie skazałem. Na którą zasłużyłem. Jej życie to teraz oddzielna linia.
Ona nie chce mnie znać. Nie chce mnie w swoim życiu i wcale jej się nie dziwię.
Mój skarb nie jest już mój. Moja Ali mnie nienawidzi. A ja ją kocham. I w tym
momencie czuję, że będę ją kochał już zawsze...
*Cytat pochodzi z piosenki z Save Me dodanej przeze mnie na samym początku rozdziału i dokładnie w oryginale brzmi tak:
Somebody save me
Cause I'm confused and lost
And hurt and on my knees
Somebody save me
Cause I'm bruised, and knocked
And hurt and begging please
Nie wierzę, że to piszę ale właśnie dodaję rozdział 55, ostatni. (Oczywiście jeśli chodzi o tę część jest ostatni XD)
Na początek piosenka śpiewana przez Toma Howe'go pod tytułem Save Me! Poznałam ją rok temu dzięki reklamie "Lekarzy" których nawet nie oglądałam XD No i oczywiście moim zdaniem jest piękna i wręcz idealnie wpasowuje się do opowiadania! Była inspiracją dla tego rozdziału tak jak Breathe Again dla poprzedniego.
Przed nami już tylko epilog, który będzie naprawdę krótki (ten rozdział wyszedł mi na 4 strony i 2 linijki XD), tak ze strona, góra 2 więc dodam go raczej szybko :)
A teraz jeśli chodzi o część 2 to decyzję podejmę po opublikowaniu epilogu. Napiszę wtedy o tym albo w notce pod epilogiem albo stworzę oddzielny post :)
Dziękuję Adzie za komentarz pod ostatnim rozdziałem! Aduś kocham Cię <3
Ogólnie na 196 wyświetleń poprzedniego rozdziału tylko Aduś skomentowała i nie powiem, zrobiło mi się troszeczkę przykro... :( No ale cóż, wierzę, że pod tym pojawią się chociaż 2 komentarze XD W końcu jestem optymistką! XD
Ogólnie miałam problem z pisaniem tego rozdziału bo zawsze piszę z perspektywy Ali i tylko raz napisałam kawałek oczami Nialla i miałam teraz taki mętlik w głowie, że nie mogłam się zdecydować jak to wszystko ma wyglądać. Nie wiedziałam jakie wspomnienia wybrać żeby pokazać je z perspektywy Harrego bo kurde ciężko jest coś wybrać jak opowiadanie ma 543 strony :D No ale napisałam co napisałam, wybrałam te wspomnienia a nie inne i mam nadzieję, że dałam radę! Serio, dziwnie pisać nie jako Ali XD
Czuję, ze coś jeszcze miałam powiedzieć ale nie pamiętam co XD
Przepraszam za błędy!
Proszę o komentarze!
Dziękuję za wszystko!
PS I loveeee yoooouuu!! <3