-H…Harry?-
nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
-Ali nie
miałaś tego zobaczyć, został jeszcze tydzień- jąkając się podszedł do mnie tak
blisko, że czułam ciepło bijące od niego.
-T… to dla
mnie?- zapytałam drżącym głosem patrząc na wielkie pomieszczenie, w którym
znajdowały się sztalugi, rysownice, farby olejne, akrylowe, pędzle, płótna…
-Twój
prezent… Na gwiazdkę… Ode mnie…- powiedział a ja patrząc na to wszystko po
prostu zaczęłam płakać. On mi dał moją własną pracownię! Dał mi kawałek raju.
Mojego własnego raju.
-Ja… ja nie
wiem jak mam ci podziękować…- wydusiłam z siebie zalewając się łazami.
-Skarbie
czemu płaczesz?- zapytał i mocno mnie przytulił.
-Ze
wzruszenia… Bo ty jesteś taki dobry… Tyle mi dajesz, spełniasz marzenia…
-Nawet nie
masz pojęcia ile ty mi dajesz, codziennie spełniasz moje marzenia- wyszeptał mi
do ucha i nieco się ode mnie odsunął by zetrzeć z mojej twarzy spływające łzy.
-Dziękuję,
dziękuję, dziękuję, nie wiem ile razy miałabym to powiedzieć, żeby wyrazić to
jak bardzo jestem wdzięczna, za wszystko co mi dałeś…
-Wystarczy,
że…- zaczął a ja wiedziałam co chce teraz usłyszeć.
-Kocham cię
Harry, kocham cię najmocniej na świecie- powiedziałam i nie czekając chwili
dłużej złączyłam nasze usta w pocałunku.
***
Siedziałam
na środku pokoju, w jego wielkiej bluzie z kubkiem herbaty w dłoniach i wciąż
nie wierzyłam w to, że ten pokój jest mój, że będę mogła tu przychodzić kiedy
tylko zechcę, że Harry dał mi kawałek własnego nieba. Spojrzałam na zestaw do
szkicowania, który dostałam od Zayna. Myślałam, że zostawiłam go w USA.
Szukałam go w mieszkaniu Harrego i u siebie, ale nigdzie go nie było. Byłam
pewna, że zostawiłam go w hotelu w Nowym Jorku a Harry przez cały czas nie
tylko mnie pocieszał, ale też pomagał mi go szukać… Tymczasem tak naprawdę
„ukradł” mój szkicownik i przyniósł go tutaj…
-Tak
myślałem, że cię tu znajdę- usłyszałam kiedy wszedł do środka.
-Dzień dobry
Harry- powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.
-Długo już
nie śpisz?
-Jakiś czas.
-Jesteś głodna?
-Trochę.
-To może
zrobimy tak, że ty jeszcze sobie tutaj trochę posiedzisz a ja szybko się ubiorę
i pojadę po śniadanie?
-Okej-
odpowiedziałam tylko i wróciłam do poprzedniej pozycji.
-Ali coś się
stało?- zapytał zaniepokojony. Jasne, że się stało. Dał mi prezent, którego
nigdy w życiu nie przebiję. Co ja miałam mu dać?
-Nie… Po
prostu sobie rozmyślam.
-A o czym?
Jeśli można wiedzieć?- zapytał i chyba zapomniał już, że ma jechać po
śniadanie.
-O
wszystkim. Głównie o tobie. Ale nie tylko. Myślę o Niallu, o Lou… Myślę, że
Zayn ci pomagał to wszystko urządzić… Myślę o świętach, to już niedługo… Harry
nie mam pojęcia co mam ci dać bo nic nie przebije tego co ty mi dałeś…
-Ja też
myślałem o świętach…- miałam wrażenie, że wcześniej oboje odwlekaliśmy tę
rozmowę. To logiczne, że spędzimy je osobno, ale chyba żadne z nas nie miało
tyle odwagi by powiedzieć to głośno.
-Co
dokładnie myślałeś?
-Że
chciałbym je spędzić z tobą…- powiedział niepewnie a ja miałam nadzieję, że nie
postawi mnie w tak beznadziejnej sytuacji i nie poprosi, żebym została z nim.
-Też
chciałabym je spędzić z tobą, ale oboje wiemy, że to raczej niemożliwe-
powiedziałam i wstałam, po czym stanęłam naprzeciwko niego.
-Dlaczego?
Ali ja naprawdę… Zostań ze mną, z moją rodziną…- powiedziała a ja pokiwałam
głową w niedowierzaniu. On nie mówił serio.
-Harry ja
jadę do domu. Mojej mamie chyba pękłoby serce gdybym nie wróciła na święta, nie
tylko jej. Nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia z dala od mojej rodziny.
-Ale…
-Nie. Jeśli
chcesz to nie ma problemu. Możemy domówić drugi bilet i możesz polecieć ze mną
i spędzić święta z moją rodziną. Ale ja tu nie zostanę- powiedziałam oburzona.
-Dlaczego
tak mówisz?
-Jak?
-Jakbym
zaproponował ci współudział w morderstwie. Nie możemy zrobić tak, że te święta
spędzisz z moją rodziną a za rok ja spędzę je z twoją?
-Za rok?
-Tak za rok.
-Czy ty się
słyszysz? Za rok? Boże, za rok my pewnie nawet nie będziemy już razem-
powiedziałam zanim zdążyłam przemyśleć co w ogóle zamierzam powiedzieć. Ale
kiedy wypowiedziałam te słowa coś się zmieniło. Harry zrobił krok w tył a na
jego twarzy nie byłam w stanie znaleźć choćby cienia uczuć, emocji… Nagle stał
się Harrym, którego poznałam na początku. Wziął głęboki wdech, zamknął oczy a
kiedy wypuścił powietrze z płuc i na mnie spojrzał miałam ochotę zniknąć.
Patrzył na mnie dokładnie tak samo jak pierwszego dnia.
-Co to do
cholery sobie myślisz?- zapytał spokojnie głosem wypełnionym jadem.- Że to
wszystko to jakaś szopka? Że wszystko co mówię, wszystkie obietnice, zapewnienia,
że rzucam to na wiatr? Kurwa Ali dałem ci klucze do tego domu pięć minut po tym
jak powiedziałem, że chcę tu kiedyś z tobą zamieszkać- widziałam jak starał się
mówić ostro i twardo, ale poza tą całą otoczką dało usłyszeć się coś jeszcze.
Ból.
-Nie to
miałam na myśli- powiedziałam cicho.
-Nieprawda.
Właśnie to miałaś na myśli. Pokazałaś, że w tym związku jest tylko jedna osoba,
która w to wierzy, która się stara- niemalże wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Jedyna? Wybacz,
ale teraz przesadzasz. Prawda jest taka, że nie możesz przewidzieć co się
wydarzy przez ten rok.
-Tak, nie
mogę ale wiem, że zrobię wszystko by między nami nic się nie zmieniło i przede
wszystkim nie przestanę cię kochać, ale ty…
-Skończ, nie
rób ze mnie tej złej, robisz aferę o nic- powinnam chyba przestać mówić to, co
ślina przyniesie mi na język…
-O nic?
Skoro to dla ciebie nic to wiesz co? Masz rację. Skończmy z tym. Teraz.
Przecież za rok i tak nie będziemy razem- był zły ale przede wszystkim był rozczarowany.
-Jesteś
niesprawiedliwy, łapiesz mnie za słówka i wszystko przekręcasz tak jak ci
pasuje. Ale skoro tak bardzo ci na tym zależy to okej. To koniec.
-Świetnie.
-Świetnie a
teraz wybacz ale pójdę sprawdzić czy moje ciuchy wyschły bo chcę się ubrać i jechać do siebie-
powiedziałam zła, zdenerwowana i smutna jednocześnie i po prostu stamtąd
wyszłam. Jak to możliwe, że w jednej chwili wszystko obróciło się o 180 stopni?
Wiedziałam, że nie powinnam tak mówić, wiedziałam jak Harry się stara,
wiedziałam, że naprawdę mu na mnie zależy i nie rozumiałam dlaczego to
powiedziałam. Przecież ja nie wyobrażam sobie bez niego życia! Ubrałam się w ekspresowym tempie i poszłam do
sypialni by wziąć torebkę. Widok, jaki tam zastałam złamał mi serce. Jego oczy
były czerwone. Spojrzał na mnie z wyrzutem i nic nie mówiąc wziął z szafki
telefon i kluczyki i poszedł na dół. Tam oboje się ubraliśmy i w totalnej ciszy
wyszliśmy na zewnątrz. Nie mówiąc ani słowa przebyliśmy całą drogę do mojego mieszkania.
Kiedy zaparkował pod moim blokiem siedziałam w samochodzie kilka minut i nic
nie powiedziałam. Byłam zła i smutna. W końcu powiedziałam tylko „pa” i
wyszłam. Kiedy weszłam do mieszkania oczywiście zrobiłam to, co robiło się w
takich chwilach czyli zaczęłam ryczeć. My na serio zerwaliśmy? Często się kłóciliśmy,
ale nigdy nie padły takie słowa. Nigdy ani on ani ja nie powiedzieliśmy sobie,
że to koniec. Przecież, to nie mógł być koniec. Miałam jechać z chłopakami do
Nowego Jorku… Nie miałam zielonego pojęcia co mam zrobić. Cały dzień spędziłam
w łóżku objadając się lodami, chipsami i pizzą, trzymając telefon w ręce.
Myślałam, że może zadzwoni, ale z każdą chwilą docierało do mnie, że to nie on
powinien zadzwonić tylko ja. Starałam postawić się na jego miejscu i doszłam do
wniosku, że gdyby on powiedział, że za rok nie będziemy razem pewnie
zareagowałabym podobnie. Kiedy w końcu zebrałam się w sobie i zadzwoniłam
okazało się, że wyłączył telefon. Kolejny dzień był chyba jeszcze gorszy niż
poprzedni. Zadzwoniłam do niego chyba ze dwadzieścia razy, ale on nie miał
najmniejszej ochoty na rozmowę ze mną. Kolejnego dnia Harry wyleciał do USA.
Następnego Niall napisał, że Harry liczył, że przyjdę na lotnisko i polecę z
nim co mnie wkurzyło i zamiast napisać, że go kocham i chcę żeby wrócił, napisałam,
że nie umiem czytać w myślach i nie wiedziałam, że chce żebym leciała.
Oczywiście pół godziny później otrzymałam kolejnego smsa od Nialla, że Harry go
wyzwał za to, że mi powiedział i że mamy się dogadać między sobą, bo on nie
jest jakimś popychadłem, na którym można się wyżywać. Następnego dnia spotkałam
się z Jess, która była na mnie zła za to, że musiała wywalić z pracy swoją
znajomą, bo mi się coś nie podobało i wyzwała mnie za malinki- zapomniałam
totalnie o tym, że 23, dzień przed Wigilią miałam wystąpić podczas
charytatywnego koncertu świątecznego. Kolejny dzień był tylko trochę lepszy,
spotkałam się z Jesse’m, który jako jedyny nie miał do mnie żadnych pretensji. Musiałam nagrać piosenkę, którą miałam
zaśpiewać na tym świątecznym koncercie i o dziwo uwinęłam się z tym tak szybko,
że miałam jeszcze pół dnia wolnego. Jesse widząc mój podły nastrój zaprosił
mnie na gorącą czekoladę i umilił mi czas. Kolejnego dnia dostałam smsa od Harrego
„Szybko się pocieszyłaś.” i doszło do mnie, że musiał zobaczyć nasze zdjęcia z
kawiarni. Później zobaczyłam, że wszędzie pisano, że byłam z Jesse’m na randce.
Nie odpisałam mu nic. Miał przyjechać na drugi dzień i zamierzałam do niego po
prostu iść i w końcu to wszystko wyjaśnić. Zamierzałam bo moje zamiary zmieniły
się kiedy dzięki niezastąpionemu D. obejrzałam pełno zdjęć Harrego z imprezy,
na której tańczył i przytulał jakąś blondynkę. Po zagłębieniu się w temat
okazało się, że spotykał się z nią przez cały pobyt w Nowym Jorku. „Jesteś
dupkiem! Cholernym dupkiem!”- napisałam dumna z tego, że nie uroniłam choćby
łzy gapiąc się na te cholerne zdjęcia. Kiedy wrócił nic się nie zmieniło. 22 spotkałam się z Horanem by dać mu
świąteczny upominek a później zakradłam się do Harrego i zostawiłam dla niego prezent-
kupiłam mu kapelusz i nagrałam dla niego piosenkę. Do płyty dołączyłam małą
książeczkę z naszymi zdjęciami. 23 przed koncertem napisał tylko „Powodzenia,
dziękuję za prezent” choć nie byłam pewna w stu procentach, że to on był
autorem tego smsa bo wiedziałam, że był w tym czasie z Niallem i całkiem możliwe,
że to Horan wysłał tę wiadomość za niego. Sam koncert był wspaniałą odskocznią
od problemów. Poznałam nowych ludzi a najwięcej rozmawiałam z dwoma chłopakami, Samem i Kurtem, którzy byli tak sympatyczni, że nie szło ich nie polubić. Po koncercie wróciłam do siebie i do
rzeczywistości, spakowałam walizkę i zadzwoniłam do Nialla, z którym w ciągu
ostatnich kilku dni naprawdę dużo rozmawiałam. Mówił, że Harry rano zamierza
jechać do domu i jeśli chcę z nim porozmawiać to mam iść jeszcze tego wieczora.
Nie chciałam jechać bez żadnego pożegnania, dlatego około północy zebrałam się
w sobie i poszłam do niego, ale on nie otwierał. Kiedy weszłam do środka
okazało się, że go nie ma a kiedy
zapytałam w recepcji kiedy Harry wychodził powiedzieli, że kilka minut
po 22 i że życzył wszystkim wesołych świąt, miał ze sobą walizkę. Wyjechał
wcześniej. Zrezygnowana wróciłam do siebie i kiedy zamierzałam zacząć płakać
coś do mnie doszło. Kiedy szłam wiał wiatr, dość mocno. Jaką w ogóle
zapowiadali pogodę? Kiedy obejrzałam prognozę pogody byłam przerażona. Miało
wiać coraz mocniej, natychmiast zadzwoniłam do mamy, która już spała i
poinformowałam ją o moim najnowszym problemie, którym okazała się być pogoda.
Mama powiedziała mi, że słyszała o tym, że ma wiać ale nie mówili, że mocno.
Rano zgodnie z planem zabrałam walizkę, zamówiłam taksówkę i pojechałam na
lotnisko gdzie spędziłam sześć godzin wierząc w to, że nagle pogoda się uspokoi
i będę mogła lecieć do domu. Jako alternatywę rozważałam podróż autobusem, ale
po pierwsze nie było już miejsc dosłownie nigdzie, a po drugie mama
powiedziała, że to nie ma sensu i że przy tak niebezpiecznej pogodzie podróż
autokarem odpada. Około piętnastej wróciłam do mieszkania. Powiedziano mi, że
najbliższy lot do Polski planowany jest dopiero jutro czyli w Boże narodzenie,
wieczorem. Postawiłam walizkę w przedpokoju, poszłam do sypialni i nawet nie
miałam siły by płakać. Była wigilia a ja byłam sama. Nie mogłam jechać do domu,
do rodziny. Harrego nie było. Byłam sama. Nie mogłam się nawet do nikogo
wprosić, Niall był w Irlandii, Jess pojechała do rodziny. Tak samo jak Liam,
Tommo czy Zayn. Wszyscy, których kochałam byli w domach z rodzinami. Tylko ja byłam
sama. Usiadłam na parapecie i siedziałam tak długo aż zrobiło się ciemno. Po
prostu siedziałam i tuliłam do siebie misia, którego zrobił dla mnie Harry. W
pewnym momencie usłyszałam jakby, ktoś otwierał drzwi, ale uznałam, że mi się
przesłyszało.
-Ali?-
usłyszałam. Jednak mi się nie przesłyszało. To był on.
-Odwołali…-
wyszeptałam tylko a on zapalił światło. Stał w kurtce, w butach. Pojedyncze
kosmki, które wystawały spod czapki były mokre. Spojrzałam przez okno, padał
śnieg. Siedziałam tyle czasu przy oknie i nie widziałam, że pada śnieg. Byłam
nienormalna?
-Wiem.
Przyjechałem po ciebie- powiedział spokojnie i czule. Podszedł do mnie i
wyciągnął w moim kierunku dłoń. Spojrzałam na niego i chwyciłam jego rękę
czując się tak jakbym łapała się ostatniej deski ratunku. Harry nic więcej nie
mówiąc prowadził mnie w stronę przedpokoju gdzie cierpliwie czekał aż się
ubiorę. Kiedy to zrobiłam wziął moją walizkę, a kiedy wyszliśmy zamknął moje
mieszkanie i złapał mnie za rękę. Pogada na zewnątrz była tragiczna, silny wiatr
do tego śnieg spowodował, że momentalnie cała zaczęłam drżeć. Kiedy wsiedliśmy
do samochodu, Harry natychmiast włączył ogrzewanie i nic nie mówiąc patrzył na
mnie chwilę po czym ruszyliśmy. Nie miałam pojęcia jak długo pojedziemy, ale
wiedziałam gdzie jedziemy. Holmes Chapel. Harry zabierał mnie do swojego domu.
Uratował mnie. Kolejny raz to zrobił. Mimo tego wszystkiego. Przez cały czas
nie mogłam wydusić z siebie łzy. Byłam zrezygnowana, po prostu. Dziwnie
otępiała. Ale im dłużej siedziałam przy nim tym bardziej to wszystko do mnie
docierało. Wszystko. To, że znowu wszystkich zawodzę było nie do zniesienia. Na
dodatek mimo tego, że nie było między nami dobrze on jak zwykle postanowił mnie
uratować. Byłam beznadziejna.
-Jesteśmy-
powiedział i wyrwał mnie z tego dziwnego transu, w którym się znalazłam.
Byliśmy na miejscu. W domu Harrego. Miałam się spotkać z jego mamą. I siostrą.
A co jak tam będzie jakaś inna jego rodzina? Zamiast wysiąść z samochodu ja
zaczęłam w panice szukać lusterka.
-Co robisz?-
zapytał.
-Źle
wyglądam. Muszę pomalować chociaż usta- powiedziałam przewracając wszystko w
torebce.
-Wyglądasz
dobrze, chodź- powiedział i wyszedł z samochodu. W trakcie kiedy on wyciągał z
bagażnika moją walizkę ja niezgrabnie wysiadłam z auta. W milczeniu podeszliśmy
do drzwi. Harry położył dłoń na klamce, ale ich nie otwierał.
-Harry ja…-
przepraszam chciałam powiedzieć, ale nie wiem dlaczego to słowo nie chciało
przejść mi przez gardło. Nie wiem dlaczego wydawało mi się nieodpowiednie.
-Ali… Ja… Bo
to wszystko- zaczął totalnie się jąkając. Całą drogę nie powiedzieliśmy ani
słowa a w momencie kiedy w końcu zarówno on jak i ja postanowiliśmy w końcu coś
z siebie wydusić drzwi przed nami się otworzyły a ja wylądowałam w ramionach
Gemmy.
-Co tak
stoicie? Chcecie się przeziębić? Nie czujecie, że pada i WIEJE?- powiedziała
wciągając mnie do środka.
-Jak zawsze
miła, uprzejma i troskliwa- skomentował Harry, który wszedł za mną i zamknął
drzwi.
-Bardziej
dbam o twoją dziewczynę niż ty sam. Chciałeś ją tam trzymać do czasu, kiedy się
przeziębi?
-Witaj Ali-
usłyszałam za sobą głos mamy Harrego. Odwróciłam się w jej stronę i nie wiem
dlaczego zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze wydała mi się jeszcze piękniejsza
niż latem w LA i po drugie nie spodziewałam się tego, że na powitanie wyściska
mnie równie żarliwie jak jej córka. Za nią stał Robin, który tylko pomachał do
mnie i się uśmiechnął tak serdecznie, że nagle to do mnie dotarło. Nagle tak
dziwna skorupa pękła.
-Dzień
dobry… Eeeee… Dobry wieczór- powiedziałam trzęsącym się głosem. Boże oni byli
tacy mili!
-Ali jest
zmęczona- wtrącił się Harry kiedy zobaczył że łamię się na ich oczach- Rozbierz
się, pójdziemy na górę, trochę się odświeżysz.
-Oczywiście,
tylko zejdźcie za kwadrans na kolację dobrze?- Anne i Gemma patrzyły na mnie z
politowaniem a Robin chyba niczego nie zauważył wyskakując z tak krótkim
czasem, który dał mi na ogarniecie się.
-Jasne,
zaraz przyjdziemy- powiedziałam wkładając całą siłę jaką miałam w to by
powiedzieć to normalnie. Następnie rozebrałam się dosłownie w dziesięć sekund i
poszłam z Harrym do jego pokoju. Gdyby nie to jak bardzo skupiłam się na tym by
nie zacząć płakać pewnie starałabym się podziwiać wszystko co mnie otaczało.
Harry miał naprawdę piękny dom i śmiało można by powiedzieć, że to był jego
prawdziwy dom. Nie kolejny budynek będący inwestycją na przyszłość.
Trzymałam
się do momentu kiedy Harry zamknął drzwi. W końcu pękłam. Po policzku spłynęła
pierwsza łza, która była jak zachęta dla kolejnych. Przedtem nie chciały
lecieć, całe cztery godziny spędzone w samochodzie i ani jednaj łzy, a teraz
bałam się, że nie będą umiały przestać lecieć.
-Ali
spokojnie… Już wszystko dobrze. Nic nie mogłaś zrobić, to nie twoja wina-
powiedział kiedy na mnie spojrzał.
-To głupia
wymówka- podeszłam do okna i odwróciłam się do niego plecami.
-Dlaczego
tak mówisz?- zapytał i odwrócił mnie w swoją stronę.
-Bo taka
jest prawda. Zawsze w takich sytuacjach „to nie jest moja wina”. Ale to jest
moja wina. Wszystko. To co się stało między nami…
-To też moja
wina. Próbowałaś się do mnie dodzwonić… Ali ta dziewczyna z Nowego Jorku…
-Nie musisz
się tłumaczyć- powiedziałam szybko i otarłam policzki. Ta dziewczyna. Nagle to
do mnie dotarło. To ta dziewczyna była powodem, dla którego nie mogłam wydusić
z siebie przepraszam.
-Ale chcę.
To moja znajoma. Wpadłem na nią przez przypadek i…
-Nie chcę…-
tego słuchać, chciałam powiedzieć, ale Harry momentalnie mi przerwał.
-To tylko
znajoma Ali. A ten sms, że się pocieszyłaś… Wiem, że Jesse to spoko facet i nie
powinienem tego pisać, ale znasz mnie. Wiesz jaki okropny jestem a kiedy jestem
zazdrosny to już w ogóle mi odbija. Zaprosiłem ją na imprezę i tańczyłem z nią,
ale to nic nie znaczyło. Nic. Zrobiłem to pod wpływem emocji.
-Harry nie-
każde jego słowo wzbudzało we mnie wiele emocji. Złość. Smutek. Poczucie winy.
-Nie płacz…
Wiem, że nie chciałaś spędzić tych świat ze mną, ale jestem tak bardzo samolubny,
że musiałem cię stamtąd zabrać. Nie zniósł bym tej myśli, że byłabyś teraz
sama.
-Harry
uwierz mi, że marzę o świętach z tobą i to wspaniale, że jesteś samolubny i
mnie stamtąd zabrałeś. Chciałam je spędzić z rodziną, ale tak samo mocno
chciałam je spędzić z tobą. Po prostu wtedy postawiłeś mnie w beznadziejnej
sytuacji…
-Wiem, nie
powinienem kazać ci wybierać między mną a rodziną, to było głupie.
-Nie
pocałowałeś jej prawda?- zapytałam nagle zaskakując nie tylko jego, ale też
siebie. Dlaczego z tym wyskoczyłam?! Przecież już o tym nie rozmawialiśmy.
-Nie! Oszalałaś?-
wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu.
-Przepraszam,
nie wiem dlaczego to powiedziałam… Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? Ufam ci i
wiem, że byś tego nie zrobił nawet jeśli zerwaliśmy.
-Nie zerwaliśmy,
byliśmy tylko pokłóceni- powiedział szybko.
-Teoretycznie…-
zaczęłam, ale momentalnie przerwałam widząc jego minę.- Byliśmy tylko
pokłóceni.
-Nie wierzę,
że mogłabyś mnie podejrzewać o coś takiego…
-Przepraszam
cię za wszystko, za każdą przykrą rzecz, którą kiedykolwiek ci wyrządziłam, za
wszystkie głupoty, które powiedziałam ale teraz nie rozmawiajmy o tym, błagam-
powiedziałam żałośnie czując jak cała moja twarz robi się gorąca.
-Masz rację,
nie rozmawiajmy o tym. To strasznie głupi temat. A teraz jeśli pozwolisz
zamierzam cię pocałować na znak, że przyjmuję twoje przeprosiny- oznajmił,
złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie mrucząc coś niezrozumiale po czym
nie pocałował. I pocałunek ten z pewnością trwałby o wiele dłużej gdyby nie
kolejny problem.
-Harry! Nie
mam prezentów!- powiedziałam nieco za głośno i odskoczyłam od niego jak
poparzona.- nie mam nic dla twojej mamy, dla Gemmy…
-To nic.
-Jak to nic?
To nie jest nic!- czy mój głos musi być taki piskliwy w stresujących chwilach?!
-Uspokój
się, przecież oni też nie wiedzieli wcześniej, że będziesz i też pewnie nic dla
ciebie nie mają a jeśli jakoś cię to uspokoi możemy powiedzieć, że to co dla
nich mam jest od nas razem i po sprawie- powiedział tylko i wzruszył ramionami
totalnie nie rozumiejąc mojego problemu.
-Puk, puk!
Nie chcę wam przeszkadzać ale kolacja już jest. Ali płaczesz?- zapytała Gemma
kiedy weszła do pokoju.
-Nie…
-Ej nie
rycz! Wiem, że nie mogłaś jechać do domu ale teraz tu masz drugi dom, poza tym
jutro wieczorem lotnisko ma być czynne więc polecisz jutro i nie ma sensu się
teraz martwić.
-Wiem, po
prostu tak jakoś mi łzy poleciały, wiesz jak to z nami jest. Czasami płaczemy
nawet jak to totalnie bezsensu- powiedziałam i wytarłam twarz w koszulę Harrego.
-Mówiłam ci
już, że jesteś super?- zaśmiała się widząc jak traktuję ubranie jej brata.
***
-U nas w
Polsce wigilia to chyba najważniejszy dzień jeśli chodzi o Boże Narodzenie-
powiedziałam wycierając biały talerz w małe, niebieskie kwiatki.- Czekamy na
pierwszą gwiazdkę, która pojawi się na niebie i kiedy już się pojawi jemy wtedy
uroczystą kolację, dzielimy się opłatkiem, moja babcia zawsze wtedy płacze,
wystarczy powiedzieć jej „Wszystkiego najlepszego” a ona już zalewa się łzami.
Podczas kolacji musi być 12 potraw a przy stole zawsze zostawiamy jedno puste
miejsce- dla niespodziewanego gościa. O północy idziemy na pasterkę, choć u
mnie w domu to tylko moja i taty tradycja. Mama i mój brat zawsze zostają w
domu a my z tatą bez względu na pogodę zawsze o dwunastej w nocy idziemy do
kościoła. Wszystko w ten dzień wygląda inaczej niż zwykle. Wszyscy są bardziej
uprzejmi, po prostu czuć tę magię w powietrzu- mówiłam nieco chaotycznie ale co
chwilę przypominało mi się coś innego.
-Zawsze
słyszałam, że święta w Polsce są piękne- powiedziała Anne, która siedziała
razem z Robinem i Gemmą przy stole podczas kiedy ja i Harry sprzątaliśmy po kolacji.
-Tak, mamy
naprawdę wspaniałe tradycje. Poza tym każda rodzina ma jakieś swoje własne. Na
przykład u mnie zawsze ja zajmuję się choinką i to pierwszy raz kiedy jej nie
ubrałam- powiedziałam nieco przygnębiająco- Kocham ubierać choinkę.
-Jak chcesz
możemy rozebrać naszą i możesz ją ubrać jeszcze raz- powiedziała całkiem
poważnie Gemma a ja się zaśmiałam. Szkoda, że nie było mi dane ozdabiać drzewka
razem z Harrym.
-Myślę, że
za rok powinniśmy spędzić święta wszyscy razem, w Polsce- powiedziałam nagle i
zerknęłam na Harrego, który uśmiechnął się nieznacznie słysząc moje słowa.
-Jestem za-
miałam wrażenie, że po moich opowieściach Gemma uznała to za całkiem niezły
pomysł. Zdążyłam już zauważyć, że kocha ona święta dokładnie tak jak kochają je
małe dzieci.
-Musicie
spróbować ciasta z makiem- powiedziałam bo nie miałam pojęcia jak jest makocz
po angielsku- Moja mama robi najlepsze na świecie i jestem pewna, że jak pojadę
jutro do domu to już nic dla mnie nie zostanie. Oh, przepraszam- powiedziałam
kiedy naszą rozmowę przerwał mój telefon.- To mama- wyjaśniłam i zanim wyszłam
do salonu Anne kazała mi ją pozdrowić.
-Mamuś? Co
słychać?- zapytałam a w moim głosie nie było już smutku, przynajmniej nie było
go tak dużo jak wcześniej. Rozmawiałam z mamą o wiele dłużej niż
przypuszczałam. Najważniejszą informacją dla niej okazała się ta, że dzięki
Bogu nie spędzałam wigilii sama i miałam wrażenie, że spadł jej kamień z serca
kiedy się o tym dowiedziała. Wcześniej chyba mi nie wierzyła kiedy pisałam, że
Harry po mnie przyjechał ale uwierzyła kiedy usłyszała krzyki jego i Gemmy a
później Harry zabrał mi komórkę i powiedział „Merry Christmas”. Gdy skończyłam
rozmawiać nie tylko z mamą ale też z tatą, bratem, babcią i dziadkiem zrobiło
się tak późno, że po dziesięciominutowych podziękowaniach za to, że Anne i Robin
przygarnęli mnie na święta postanowiłam iść spać. To był długi dzień i naprawdę
czułam się zmęczona. Poszłam więc na górę razem z Anne, która pokazała mi gdzie
jest łazienka i dała mi czyste ręczniki po czym życzyła spokojnej nocy i sama
także poszła do sypialni. Kiedy się umyłam i ogarnęłam do pokoju przyszedł
Harry.
-Myślałam,
że będziesz siedział z Gemmą do rana.
-Też tak myślałem,
ale zasnęła więc zaniosłem ją do pokoju.
-Nie jesteś
zły, że idę już spać?
-Nie-
powiedział i wziął piżamę w małe reniferki do ręki- Za dziesięć minut wracam-
oznajmił, puścił do mnie oczko i wyszedł. Równo po dziesięciu minutach wszedł z
powrotem do pokoju.
-Ładna
piżamka- ciekawe ile milionów dostałabym za zdjęcie Harrego w tym wdzianku.
-A ty
jeszcze nie w łóżku?- zapytał ignorując mój „komplement”.
-Czekam na
ciebie.
-Zauważyłem,
że zawsze kiedy jesteśmy gdzieś pierwszy raz czekasz aż się umyję i nigdy nie
kładziesz się pierwsza.
-Nie zawsze.
To znaczy zawsze, ale tylko jak jesteśmy gdzieś u ciebie. Mogę cię o coś
zapytać?- usiadłam i poklepałam miejsce obok mnie dając mu do zrozumienia, że
chcę żeby usiadł koło mnie.
-Jasne-
powiedział i znalazł się przy mnie.
-Jak ci się
podobał prezent?
-Cóż… Kapelusz
jest świetny i wiem, że był cholernie drogi bo oglądałem go z tobą i uważam, że
nie powinnaś robić mi takich drogich prezentów. Jeśli chodzi o płytę to nie
przesłuchałem jej jeszcze. Chciałem to zrobić przy tobie.
-Tak
myślałam- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko podając mu mojego Ipoda,
wtykając jedną słuchawkę do jego ucha a drugą do mojego.- Jesteś gotowy?
-Jestem-
odpowiedział cicho a ja puściłam odpowiedni utwór.
„We are
broken
We can't fix
it
There's no
cure for our condition
Desperate
eyes are staring at me
Should be
hopeless but we're happy
It's not
perfect here between us
Even angels
have their demons
Trapped
inside this twisted circle
It ain't
right but it's eternals
There's a
white light
And it's
calling me
And it's
promising ecstasy
But I don't
wanna go to heaven
If you're
going to hell
I will burn
with you
I will burn
with you…”
Kiedy
piosenka się skończyła czekałam aż coś powie ale on nic nie mówił tylko patrzył
na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, które w tym świetle wcale nie były zielone
tylko wydawały się niebieskie.
-To
najpiękniejsze słowa jakie słyszałem- wydusił w końcu z siebie a ja
uśmiechnęłam się szeroko.
-Mam coś
jeszcze…- powiedziałam i podeszłam do walizki, z której wyciągnęłam białą
teczkę.
-Co to?-
zapytał.
-Zobacz-
powiedziałam i mu ją podałam.
-To umowa-
patrzył na mnie z niedowierzaniem kiedy przejrzał jej zawartość.
-Podpisana
Harry… Spójrz- pokazałam palcem na mój podpis. Alicja Różańska.
-Skarbie…
-Jadę z tobą
w trasę, to na razie tylko koncerty do Dubaiu…- zaczęłam ale nie dokończyłam bo
jego cudowne usta zaczęły napastować moje.- Chcę spędzać z tobą każdą minutę
mojego życia a ta umowa tylko to ułatwi. Nie umiałabym być bez ciebie tak
długo- dokończyłam a on znowu zaczął mnie całować.
-Ali ja też
coś dla ciebie mam- wyszeptał w moje usta.
-Przecież
już mi dałeś prezent…
-Mam coś
jeszcze- powiedział, wstał i wyciągnął z szuflady małe pudełeczko. Następnie
podszedł do mnie, usiadł przy mnie i mi je podał.-Cóż, w Anglii dajemy sobie
prezenty w Boże Narodzenie ale zrobię dzisiaj wyjątek. Otwórz- wyszeptał do
mojego ucha a kiedy to zrobiłam dosłownie zapomniałam jak się oddycha.
- Skąd
wiedziałeś? Ja go oglądałam bez ciebie. Jak?- wydusiłam z siebie gapiąc się
dokładnie na ten sam pierścionek, który oglądałam w Nowym Jorku. To był ten sam
motyl!
-Po prostu
cię znam- powiedział niepewnie i do mnie dotarł zupełnie nowy fakt. On się
chyba nie oświadczał, prawda? Ale dlaczego tak nagle był zdenerwowany? Przecież
się nie oświadczał!
-Harry?- o
co miałam go zapytać? Harry ty mi się oświadczasz? Co ty robisz Harry?
-Ali to nie
tak, że ja właśnie ci się oświadczam choć drugiej strony właśnie to robię-
powiedział a ja byłam jeszcze bardziej skołowana niż chwile wcześniej.- Chodzi
o to, że chcę ci dać do zrozumienia, że naprawdę chcę spędzić z tobą resztę
życia, chcę żebyś wiedziała, że nigdy nikogo nie kochałem i nie pokocham tak
mocno jak ciebie. Jesteś najważniejsza i nikt nigdy nie będzie dla mnie
ważniejszy. Skarbie tym pierścionkiem chcę cię zapewnić o tym, że kocham cię
całym sercem i marzę by spędzić z tobą każdy dzień mojego życia. Chcę przeżywać
z tobą te dobre i złe chwile, chcę dzielić z tobą smutki i radości. Chcę
dzielić z tobą życie dlatego jeśli ty też tego chcesz to byłbym zaszczycony
gdybyś przyjęła ten pierścionek- powiedział a ja siedziałam totalnie
wzruszona i dopiero w tym momencie dotarło do mnie jak bardzo zraniłam go
mówiąc, że za rok być może nawet nie będziemy razem. Byłam głupia i nie
rozumiałam jak takie coś mogło mi w ogóle przyjść do głowy.- Skarbie obiecuję
kochać cię, szanować i wielbić do końca moich dni i choć jestem świadomy tego,
że nie zasługuję na kogoś tak wspaniałego jak ty chciałbym cię teraz zapytać
czy oddasz mi swoje serce tak jak ja oddałem tobie moje? Czy zechcesz uczynić
mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i obiecasz, że będziesz moja już na
zawsze? A kiedy przyjdzie odpowiedni moment staniesz przy mnie w otoczeniu
naszych bliskich i zostaniesz moją żoną?- zapytał a szczęście, które widziałam w
jego oczach spowodowało, że do moich automatycznie zaczęły napływać łzy.
-Tak-
wyszeptałam tylko i uśmiechnęłam się szeroko. Harry wyciągnął pierścionek z pudełeczka
a ja podałam mu dłoń by założył go na mój serdeczny palec. Kiedy to zrobił
obdarzył mnie tak pięknym uśmiechem, że z wrażenia zakręciło mi się w głowie.
Zawroty głowy nasiliły się w momencie kiedy kolejny raz tego wieczora jego usta
znalazły się na moich sprawiając, że zapomniałam jak się oddycha.
-Harry to
najpiękniejsze oświadczyno-nie-oświadczyny na świecie- powiedziałam i zaczęłam
składać całusy na całej jego twarzy.
-Ali dzięki
tobie to najpiękniejsza gwiazdka w moim życiu- wymruczał cicho.
-Kocham cię
skarbie- powiedziałam i przytuliłam się do niego ze świadomością, że to
najpiękniejsze święta także w moim życiu. Święta wypełnione bezgraniczną
miłością.
Pierścionek Ali:
Tłumaczenie fragmentu piosenki- prezentu dla Harrego (Burn with you- Lea Michele):
Jesteśmy
rozbici
Nie
potrafimy tego naprawić
Nie ma
lekarstwa na nasz stan
Zdesperowane
oczy wpatrują się we mnie
Powinniśmy
być zrozpaczeni , lecz jesteśmy szczęśliwi
Nie jest
między nami idealnie
Nawet anioły
mają swe demony
Uwięzieni w
tym błędnym kole
Nie jest
świetnie lecz to jest wieczne.
Widzę białe
światło, wzywa mnie
Obiecuje
ekstazę
Lecz nie
chcę iść do nieba
Jeśli ty
idziesz do piekła
Będę płonąć
razem z Tobą
Będę płonąć
razem z Tobą
Nie wierzę ale to już 45!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ROZDZIAŁ!!!!!!!!!!!
Opowiadanie w Wordzie (czcionka 11) ma już 445 stron!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Piosenki w rozdziale to:
1)Tak wiem, wszyscy ją znamy- Story Of My Life- One Direction XD
2)Piosenka, która jest pod koniec rozdziału jest też tą, którą Ali śpiewa na świątecznym koncercie:)
Jest to cover śpiewany oczywiście przez Lea Michele- O Holy Night
Przepraszam za wszystkie błędy!!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał chociaż w sumie nie jest aż tak świąteczny XD Jakoś tak wyszło xD Stwierdziłam, że nie będę na siłę pisać słitaśnego rozdziału w którym Ali spędza święta z rodziną, rodziną Harrego, Niallem, Liamem, Zaynem i Louisem i jeszcze ich rodzinami tak jak to często się zdarza w różnych ff bo to do mnie nie pasuje xD
Dziękuję wszystkim za komentarze!! Jesteście najlepsi!!
A na koniec...
Chciałabym Wam kochani moi życzyć pięknych, wspaniałych i przede wszystkim rodzinnych świąt! Niech to będzie niezapomniany dla Was czas, który spędzicie z tymi, których kochacie! Życzę Wam wszystkiego co najlepsze! Spełnienia najskrytszych marzeń! Ponieważ raczej do nowego roku nic nie napiszę dlatego chcę Wam podziękować za ten rok, który spędziliście ze mną, z Ali i Harrym!! Dziękuję każdemu kto choć raz odwiedził mojego bloga! Życzę Wam by 2015 rok nie był gorszy od 2014 i przede wszystkim jako zakochana do szaleństwa w 1D Directionerka życzę Wam i sobie by w tym nadchodzącym roku chłopcy w końcu odwiedzili nasz wspaniały kraj!
WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!
PS I LOVE YOUUUUU!!!!
PS2 To oni się w końcu zaręczyli czy nie???????? o.O
Jesteś cudowna wspaniała mówiła ci to już? Rozdział genialny przechodzisz samą siebie a te zaręczyny też takie chce
OdpowiedzUsuńWesołych świąt
Te zaręczyny zniszczyły mi święta...
OdpowiedzUsuńTak jak pani kazała, jedno zdanie :P
(tak zdaje sobię sprawę z tego, że to już wiecęj niż jedno zdanie)
Aj dont lajk ju adn ju noł it!
D., tesknię...
Adaranna.