wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 45




-H…Harry?- nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
-Ali nie miałaś tego zobaczyć, został jeszcze tydzień- jąkając się podszedł do mnie tak blisko, że czułam ciepło bijące od niego.
-T… to dla mnie?- zapytałam drżącym głosem patrząc na wielkie pomieszczenie, w którym znajdowały się sztalugi, rysownice, farby olejne, akrylowe, pędzle, płótna…
-Twój prezent… Na gwiazdkę… Ode mnie…- powiedział a ja patrząc na to wszystko po prostu zaczęłam płakać. On mi dał moją własną pracownię! Dał mi kawałek raju. Mojego własnego raju.
-Ja… ja nie wiem jak mam ci podziękować…- wydusiłam z siebie zalewając się łazami.
-Skarbie czemu płaczesz?- zapytał i mocno mnie przytulił.
-Ze wzruszenia… Bo ty jesteś taki dobry… Tyle mi dajesz, spełniasz marzenia…
-Nawet nie masz pojęcia ile ty mi dajesz, codziennie spełniasz moje marzenia- wyszeptał mi do ucha i nieco się ode mnie odsunął by zetrzeć z mojej twarzy spływające łzy.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, nie wiem ile razy miałabym to powiedzieć, żeby wyrazić to jak bardzo jestem wdzięczna, za wszystko co mi dałeś…
-Wystarczy, że…- zaczął a ja wiedziałam co chce teraz usłyszeć.
-Kocham cię Harry, kocham cię najmocniej na świecie- powiedziałam i nie czekając chwili dłużej złączyłam nasze usta w pocałunku.

***

Siedziałam na środku pokoju, w jego wielkiej bluzie z kubkiem herbaty w dłoniach i wciąż nie wierzyłam w to, że ten pokój jest mój, że będę mogła tu przychodzić kiedy tylko zechcę, że Harry dał mi kawałek własnego nieba. Spojrzałam na zestaw do szkicowania, który dostałam od Zayna. Myślałam, że zostawiłam go w USA. Szukałam go w mieszkaniu Harrego i u siebie, ale nigdzie go nie było. Byłam pewna, że zostawiłam go w hotelu w Nowym Jorku a Harry przez cały czas nie tylko mnie pocieszał, ale też pomagał mi go szukać… Tymczasem tak naprawdę „ukradł” mój szkicownik i przyniósł go tutaj…
-Tak myślałem, że cię tu znajdę- usłyszałam kiedy wszedł do środka.
-Dzień dobry Harry- powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.
-Długo już nie śpisz?
-Jakiś czas.
-Jesteś głodna?
-Trochę.
-To może zrobimy tak, że ty jeszcze sobie tutaj trochę posiedzisz a ja szybko się ubiorę i pojadę po śniadanie?
-Okej- odpowiedziałam tylko i wróciłam do poprzedniej pozycji.
-Ali coś się stało?- zapytał zaniepokojony. Jasne, że się stało. Dał mi prezent, którego nigdy w życiu nie przebiję. Co ja miałam mu dać?
-Nie… Po prostu sobie rozmyślam.
-A o czym? Jeśli można wiedzieć?- zapytał i chyba zapomniał już, że ma jechać po śniadanie.
-O wszystkim. Głównie o tobie. Ale nie tylko. Myślę o Niallu, o Lou… Myślę, że Zayn ci pomagał to wszystko urządzić… Myślę o świętach, to już niedługo… Harry nie mam pojęcia co mam ci dać bo nic nie przebije tego co ty mi dałeś…
-Ja też myślałem o świętach…- miałam wrażenie, że wcześniej oboje odwlekaliśmy tę rozmowę. To logiczne, że spędzimy je osobno, ale chyba żadne z nas nie miało tyle odwagi by powiedzieć to głośno.
-Co dokładnie myślałeś?
-Że chciałbym je spędzić z tobą…- powiedział niepewnie a ja miałam nadzieję, że nie postawi mnie w tak beznadziejnej sytuacji i nie poprosi, żebym została z nim.
-Też chciałabym je spędzić z tobą, ale oboje wiemy, że to raczej niemożliwe- powiedziałam i wstałam, po czym stanęłam naprzeciwko niego.
-Dlaczego? Ali ja naprawdę… Zostań ze mną, z moją rodziną…- powiedziała a ja pokiwałam głową w niedowierzaniu. On nie mówił serio.
-Harry ja jadę do domu. Mojej mamie chyba pękłoby serce gdybym nie wróciła na święta, nie tylko jej. Nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia z dala od mojej rodziny.
-Ale…
-Nie. Jeśli chcesz to nie ma problemu. Możemy domówić drugi bilet i możesz polecieć ze mną i spędzić święta z moją rodziną. Ale ja tu nie zostanę- powiedziałam oburzona.
-Dlaczego tak mówisz?
-Jak?
-Jakbym zaproponował ci współudział w morderstwie. Nie możemy zrobić tak, że te święta spędzisz z moją rodziną a za rok ja spędzę je z twoją?
-Za rok?
-Tak za rok.
-Czy ty się słyszysz? Za rok? Boże, za rok my pewnie nawet nie będziemy już razem- powiedziałam zanim zdążyłam przemyśleć co w ogóle zamierzam powiedzieć. Ale kiedy wypowiedziałam te słowa coś się zmieniło. Harry zrobił krok w tył a na jego twarzy nie byłam w stanie znaleźć choćby cienia uczuć, emocji… Nagle stał się Harrym, którego poznałam na początku. Wziął głęboki wdech, zamknął oczy a kiedy wypuścił powietrze z płuc i na mnie spojrzał miałam ochotę zniknąć. Patrzył na mnie dokładnie tak samo jak pierwszego dnia.
-Co to do cholery sobie myślisz?- zapytał spokojnie głosem wypełnionym jadem.- Że to wszystko to jakaś szopka? Że wszystko co mówię, wszystkie obietnice, zapewnienia, że rzucam to na wiatr? Kurwa Ali dałem ci klucze do tego domu pięć minut po tym jak powiedziałem, że chcę tu kiedyś z tobą zamieszkać- widziałam jak starał się mówić ostro i twardo, ale poza tą całą otoczką dało usłyszeć się coś jeszcze. Ból.
-Nie to miałam na myśli- powiedziałam cicho.
-Nieprawda. Właśnie to miałaś na myśli. Pokazałaś, że w tym związku jest tylko jedna osoba, która w to wierzy, która się stara- niemalże wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Jedyna? Wybacz, ale teraz przesadzasz. Prawda jest taka, że nie możesz przewidzieć co się wydarzy przez ten rok.
-Tak, nie mogę ale wiem, że zrobię wszystko by między nami nic się nie zmieniło i przede wszystkim nie przestanę cię kochać, ale ty…
-Skończ, nie rób ze mnie tej złej, robisz aferę o nic- powinnam chyba przestać mówić to, co ślina przyniesie mi na język…
-O nic? Skoro to dla ciebie nic to wiesz co? Masz rację. Skończmy z tym. Teraz. Przecież za rok i tak nie będziemy razem- był zły ale przede wszystkim był rozczarowany.
-Jesteś niesprawiedliwy, łapiesz mnie za słówka i wszystko przekręcasz tak jak ci pasuje. Ale skoro tak bardzo ci na tym zależy to okej. To koniec.
-Świetnie.
-Świetnie a teraz wybacz ale pójdę sprawdzić czy moje ciuchy wyschły  bo chcę się ubrać i jechać do siebie- powiedziałam zła, zdenerwowana i smutna jednocześnie i po prostu stamtąd wyszłam. Jak to możliwe, że w jednej chwili wszystko obróciło się o 180 stopni? Wiedziałam, że nie powinnam tak mówić, wiedziałam jak Harry się stara, wiedziałam, że naprawdę mu na mnie zależy i nie rozumiałam dlaczego to powiedziałam. Przecież ja nie wyobrażam sobie bez niego życia!  Ubrałam się w ekspresowym tempie i poszłam do sypialni by wziąć torebkę. Widok, jaki tam zastałam złamał mi serce. Jego oczy były czerwone. Spojrzał na mnie z wyrzutem i nic nie mówiąc wziął z szafki telefon i kluczyki i poszedł na dół. Tam oboje się ubraliśmy i w totalnej ciszy wyszliśmy na zewnątrz. Nie mówiąc ani słowa przebyliśmy całą drogę do mojego mieszkania. Kiedy zaparkował pod moim blokiem siedziałam w samochodzie kilka minut i nic nie powiedziałam. Byłam zła i smutna. W końcu powiedziałam tylko „pa” i wyszłam. Kiedy weszłam do mieszkania oczywiście zrobiłam to, co robiło się w takich chwilach czyli zaczęłam ryczeć. My na serio zerwaliśmy? Często się kłóciliśmy, ale nigdy nie padły takie słowa. Nigdy ani on ani ja nie powiedzieliśmy sobie, że to koniec. Przecież, to nie mógł być koniec. Miałam jechać z chłopakami do Nowego Jorku… Nie miałam zielonego pojęcia co mam zrobić. Cały dzień spędziłam w łóżku objadając się lodami, chipsami i pizzą, trzymając telefon w ręce. Myślałam, że może zadzwoni, ale z każdą chwilą docierało do mnie, że to nie on powinien zadzwonić tylko ja. Starałam postawić się na jego miejscu i doszłam do wniosku, że gdyby on powiedział, że za rok nie będziemy razem pewnie zareagowałabym podobnie. Kiedy w końcu zebrałam się w sobie i zadzwoniłam okazało się, że wyłączył telefon. Kolejny dzień był chyba jeszcze gorszy niż poprzedni. Zadzwoniłam do niego chyba ze dwadzieścia razy, ale on nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę ze mną. Kolejnego dnia Harry wyleciał do USA. Następnego Niall napisał, że Harry liczył, że przyjdę na lotnisko i polecę z nim co mnie wkurzyło i zamiast napisać, że go kocham i chcę żeby wrócił, napisałam, że nie umiem czytać w myślach i nie wiedziałam, że chce żebym leciała. Oczywiście pół godziny później otrzymałam kolejnego smsa od Nialla, że Harry go wyzwał za to, że mi powiedział i że mamy się dogadać między sobą, bo on nie jest jakimś popychadłem, na którym można się wyżywać. Następnego dnia spotkałam się z Jess, która była na mnie zła za to, że musiała wywalić z pracy swoją znajomą, bo mi się coś nie podobało i wyzwała mnie za malinki- zapomniałam totalnie o tym, że 23, dzień przed Wigilią miałam wystąpić podczas charytatywnego koncertu świątecznego. Kolejny dzień był tylko trochę lepszy, spotkałam się z Jesse’m, który jako jedyny nie miał do mnie żadnych pretensji.  Musiałam nagrać piosenkę, którą miałam zaśpiewać na tym świątecznym koncercie i o dziwo uwinęłam się z tym tak szybko, że miałam jeszcze pół dnia wolnego. Jesse widząc mój podły nastrój zaprosił mnie na gorącą czekoladę i umilił mi czas. Kolejnego dnia dostałam smsa od Harrego „Szybko się pocieszyłaś.” i doszło do mnie, że musiał zobaczyć nasze zdjęcia z kawiarni. Później zobaczyłam, że wszędzie pisano, że byłam z Jesse’m na randce. Nie odpisałam mu nic. Miał przyjechać na drugi dzień i zamierzałam do niego po prostu iść i w końcu to wszystko wyjaśnić. Zamierzałam bo moje zamiary zmieniły się kiedy dzięki niezastąpionemu D. obejrzałam pełno zdjęć Harrego z imprezy, na której tańczył i przytulał jakąś blondynkę. Po zagłębieniu się w temat okazało się, że spotykał się z nią przez cały pobyt w Nowym Jorku. „Jesteś dupkiem! Cholernym dupkiem!”- napisałam dumna z tego, że nie uroniłam choćby łzy gapiąc się na te cholerne zdjęcia. Kiedy wrócił nic się nie zmieniło.  22 spotkałam się z Horanem by dać mu świąteczny upominek a później zakradłam się do Harrego i zostawiłam dla niego prezent- kupiłam mu kapelusz i nagrałam dla niego piosenkę. Do płyty dołączyłam małą książeczkę z naszymi zdjęciami. 23 przed koncertem napisał tylko „Powodzenia, dziękuję za prezent” choć nie byłam pewna w stu procentach, że to on był autorem tego smsa bo wiedziałam, że był w tym czasie z Niallem i całkiem możliwe, że to Horan wysłał tę wiadomość za niego. Sam koncert był wspaniałą odskocznią od problemów. Poznałam nowych ludzi a najwięcej rozmawiałam z dwoma chłopakami, Samem i Kurtem, którzy byli tak sympatyczni, że nie szło ich nie polubić. Po koncercie wróciłam do siebie i do rzeczywistości, spakowałam walizkę i zadzwoniłam do Nialla, z którym w ciągu ostatnich kilku dni naprawdę dużo rozmawiałam. Mówił, że Harry rano zamierza jechać do domu i jeśli chcę z nim porozmawiać to mam iść jeszcze tego wieczora. Nie chciałam jechać bez żadnego pożegnania, dlatego około północy zebrałam się w sobie i poszłam do niego, ale on nie otwierał. Kiedy weszłam do środka okazało się, że go nie ma a kiedy  zapytałam w recepcji kiedy Harry wychodził powiedzieli, że kilka minut po 22 i że życzył wszystkim wesołych świąt, miał ze sobą walizkę. Wyjechał wcześniej. Zrezygnowana wróciłam do siebie i kiedy zamierzałam zacząć płakać coś do mnie doszło. Kiedy szłam wiał wiatr, dość mocno. Jaką w ogóle zapowiadali pogodę? Kiedy obejrzałam prognozę pogody byłam przerażona. Miało wiać coraz mocniej, natychmiast zadzwoniłam do mamy, która już spała i poinformowałam ją o moim najnowszym problemie, którym okazała się być pogoda. Mama powiedziała mi, że słyszała o tym, że ma wiać ale nie mówili, że mocno. Rano zgodnie z planem zabrałam walizkę, zamówiłam taksówkę i pojechałam na lotnisko gdzie spędziłam sześć godzin wierząc w to, że nagle pogoda się uspokoi i będę mogła lecieć do domu. Jako alternatywę rozważałam podróż autobusem, ale po pierwsze nie było już miejsc dosłownie nigdzie, a po drugie mama powiedziała, że to nie ma sensu i że przy tak niebezpiecznej pogodzie podróż autokarem odpada. Około piętnastej wróciłam do mieszkania. Powiedziano mi, że najbliższy lot do Polski planowany jest dopiero jutro czyli w Boże narodzenie, wieczorem. Postawiłam walizkę w przedpokoju, poszłam do sypialni i nawet nie miałam siły by płakać. Była wigilia a ja byłam sama. Nie mogłam jechać do domu, do rodziny. Harrego nie było. Byłam sama. Nie mogłam się nawet do nikogo wprosić, Niall był w Irlandii, Jess pojechała do rodziny. Tak samo jak Liam, Tommo czy Zayn. Wszyscy, których kochałam byli w domach z rodzinami. Tylko ja byłam sama. Usiadłam na parapecie i siedziałam tak długo aż zrobiło się ciemno. Po prostu siedziałam i tuliłam do siebie misia, którego zrobił dla mnie Harry. W pewnym momencie usłyszałam jakby, ktoś otwierał drzwi, ale uznałam, że mi się przesłyszało.


-Ali?- usłyszałam. Jednak mi się nie przesłyszało. To był on.
-Odwołali…- wyszeptałam tylko a on zapalił światło. Stał w kurtce, w butach. Pojedyncze kosmki, które wystawały spod czapki były mokre. Spojrzałam przez okno, padał śnieg. Siedziałam tyle czasu przy oknie i nie widziałam, że pada śnieg. Byłam nienormalna?
-Wiem. Przyjechałem po ciebie- powiedział spokojnie i czule. Podszedł do mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Spojrzałam na niego i chwyciłam jego rękę czując się tak jakbym łapała się ostatniej deski ratunku. Harry nic więcej nie mówiąc prowadził mnie w stronę przedpokoju gdzie cierpliwie czekał aż się ubiorę. Kiedy to zrobiłam wziął moją walizkę, a kiedy wyszliśmy zamknął moje mieszkanie i złapał mnie za rękę. Pogada na zewnątrz była tragiczna, silny wiatr do tego śnieg spowodował, że momentalnie cała zaczęłam drżeć. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, Harry natychmiast włączył ogrzewanie i nic nie mówiąc patrzył na mnie chwilę po czym ruszyliśmy. Nie miałam pojęcia jak długo pojedziemy, ale wiedziałam gdzie jedziemy. Holmes Chapel. Harry zabierał mnie do swojego domu. Uratował mnie. Kolejny raz to zrobił. Mimo tego wszystkiego. Przez cały czas nie mogłam wydusić z siebie łzy. Byłam zrezygnowana, po prostu. Dziwnie otępiała. Ale im dłużej siedziałam przy nim tym bardziej to wszystko do mnie docierało. Wszystko. To, że znowu wszystkich zawodzę było nie do zniesienia. Na dodatek mimo tego, że nie było między nami dobrze on jak zwykle postanowił mnie uratować. Byłam beznadziejna.
-Jesteśmy- powiedział i wyrwał mnie z tego dziwnego transu, w którym się znalazłam. Byliśmy na miejscu. W domu Harrego. Miałam się spotkać z jego mamą. I siostrą. A co jak tam będzie jakaś inna jego rodzina? Zamiast wysiąść z samochodu ja zaczęłam w panice szukać lusterka.
-Co robisz?- zapytał.
-Źle wyglądam. Muszę pomalować chociaż usta- powiedziałam przewracając wszystko w torebce.
-Wyglądasz dobrze, chodź- powiedział i wyszedł z samochodu. W trakcie kiedy on wyciągał z bagażnika moją walizkę ja niezgrabnie wysiadłam z auta. W milczeniu podeszliśmy do drzwi. Harry położył dłoń na klamce, ale ich nie otwierał.
-Harry ja…- przepraszam chciałam powiedzieć, ale nie wiem dlaczego to słowo nie chciało przejść mi przez gardło. Nie wiem dlaczego wydawało mi się nieodpowiednie.
-Ali… Ja… Bo to wszystko- zaczął totalnie się jąkając. Całą drogę nie powiedzieliśmy ani słowa a w momencie kiedy w końcu zarówno on jak i ja postanowiliśmy w końcu coś z siebie wydusić drzwi przed nami się otworzyły a ja wylądowałam w ramionach Gemmy.
-Co tak stoicie? Chcecie się przeziębić? Nie czujecie, że pada i WIEJE?- powiedziała wciągając mnie do środka.
-Jak zawsze miła, uprzejma i troskliwa- skomentował Harry, który wszedł za mną i zamknął drzwi.
-Bardziej dbam o twoją dziewczynę niż ty sam. Chciałeś ją tam trzymać do czasu, kiedy się przeziębi?
-Witaj Ali- usłyszałam za sobą głos mamy Harrego. Odwróciłam się w jej stronę i nie wiem dlaczego zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze wydała mi się jeszcze piękniejsza niż latem w LA i po drugie nie spodziewałam się tego, że na powitanie wyściska mnie równie żarliwie jak jej córka. Za nią stał Robin, który tylko pomachał do mnie i się uśmiechnął tak serdecznie, że nagle to do mnie dotarło. Nagle tak dziwna skorupa pękła.
-Dzień dobry… Eeeee… Dobry wieczór- powiedziałam trzęsącym się głosem. Boże oni byli tacy mili!
-Ali jest zmęczona- wtrącił się Harry kiedy zobaczył że łamię się na ich oczach- Rozbierz się, pójdziemy na górę, trochę się odświeżysz.
-Oczywiście, tylko zejdźcie za kwadrans na kolację dobrze?- Anne i Gemma patrzyły na mnie z politowaniem a Robin chyba niczego nie zauważył wyskakując z tak krótkim czasem, który dał mi na ogarniecie się.
-Jasne, zaraz przyjdziemy- powiedziałam wkładając całą siłę jaką miałam w to by powiedzieć to normalnie. Następnie rozebrałam się dosłownie w dziesięć sekund i poszłam z Harrym do jego pokoju. Gdyby nie to jak bardzo skupiłam się na tym by nie zacząć płakać pewnie starałabym się podziwiać wszystko co mnie otaczało. Harry miał naprawdę piękny dom i śmiało można by powiedzieć, że to był jego prawdziwy dom. Nie kolejny budynek będący inwestycją na przyszłość.
Trzymałam się do momentu kiedy Harry zamknął drzwi. W końcu pękłam. Po policzku spłynęła pierwsza łza, która była jak zachęta dla kolejnych. Przedtem nie chciały lecieć, całe cztery godziny spędzone w samochodzie i ani jednaj łzy, a teraz bałam się, że nie będą umiały przestać lecieć.
-Ali spokojnie… Już wszystko dobrze. Nic nie mogłaś zrobić, to nie twoja wina- powiedział kiedy na mnie spojrzał.
-To głupia wymówka- podeszłam do okna i odwróciłam się do niego plecami.
-Dlaczego tak mówisz?- zapytał i odwrócił mnie w swoją stronę.
-Bo taka jest prawda. Zawsze w takich sytuacjach „to nie jest moja wina”. Ale to jest moja wina. Wszystko. To co się stało między nami…
-To też moja wina. Próbowałaś się do mnie dodzwonić… Ali ta dziewczyna z Nowego Jorku…
-Nie musisz się tłumaczyć- powiedziałam szybko i otarłam policzki. Ta dziewczyna. Nagle to do mnie dotarło. To ta dziewczyna była powodem, dla którego nie mogłam wydusić z siebie przepraszam.
-Ale chcę. To moja znajoma. Wpadłem na nią przez przypadek i…
-Nie chcę…- tego słuchać, chciałam powiedzieć, ale Harry momentalnie mi przerwał.
-To tylko znajoma Ali. A ten sms, że się pocieszyłaś… Wiem, że Jesse to spoko facet i nie powinienem tego pisać, ale znasz mnie. Wiesz jaki okropny jestem a kiedy jestem zazdrosny to już w ogóle mi odbija. Zaprosiłem ją na imprezę i tańczyłem z nią, ale to nic nie znaczyło. Nic. Zrobiłem to pod wpływem emocji. 
-Harry nie- każde jego słowo wzbudzało we mnie wiele emocji. Złość. Smutek. Poczucie winy.
-Nie płacz… Wiem, że nie chciałaś spędzić tych świat ze mną, ale jestem tak bardzo samolubny, że musiałem cię stamtąd zabrać. Nie zniósł bym tej myśli, że byłabyś teraz sama.
-Harry uwierz mi, że marzę o świętach z tobą i to wspaniale, że jesteś samolubny i mnie stamtąd zabrałeś. Chciałam je spędzić z rodziną, ale tak samo mocno chciałam je spędzić z tobą. Po prostu wtedy postawiłeś mnie w beznadziejnej sytuacji…
-Wiem, nie powinienem kazać ci wybierać między mną a rodziną, to było głupie.
-Nie pocałowałeś jej prawda?- zapytałam nagle zaskakując nie tylko jego, ale też siebie. Dlaczego z tym wyskoczyłam?! Przecież już o tym nie rozmawialiśmy.
-Nie! Oszalałaś?- wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu.
-Przepraszam, nie wiem dlaczego to powiedziałam… Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? Ufam ci i wiem, że byś tego nie zrobił nawet jeśli zerwaliśmy.
-Nie zerwaliśmy, byliśmy tylko pokłóceni- powiedział szybko.
-Teoretycznie…- zaczęłam, ale momentalnie przerwałam widząc jego minę.- Byliśmy tylko pokłóceni.
-Nie wierzę, że mogłabyś mnie podejrzewać o coś takiego…
-Przepraszam cię za wszystko, za każdą przykrą rzecz, którą kiedykolwiek ci wyrządziłam, za wszystkie głupoty, które powiedziałam ale teraz nie rozmawiajmy o tym, błagam- powiedziałam żałośnie czując jak cała moja twarz robi się gorąca.
-Masz rację, nie rozmawiajmy o tym. To strasznie głupi temat. A teraz jeśli pozwolisz zamierzam cię pocałować na znak, że przyjmuję twoje przeprosiny- oznajmił, złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie mrucząc coś niezrozumiale po czym nie pocałował. I pocałunek ten z pewnością trwałby o wiele dłużej gdyby nie kolejny problem.
-Harry! Nie mam prezentów!- powiedziałam nieco za głośno i odskoczyłam od niego jak poparzona.- nie mam nic dla twojej mamy, dla Gemmy…
-To nic.
-Jak to nic? To nie jest nic!- czy mój głos musi być taki piskliwy w stresujących chwilach?!
-Uspokój się, przecież oni też nie wiedzieli wcześniej, że będziesz i też pewnie nic dla ciebie nie mają a jeśli jakoś cię to uspokoi możemy powiedzieć, że to co dla nich mam jest od nas razem i po sprawie- powiedział tylko i wzruszył ramionami totalnie nie rozumiejąc mojego problemu.
-Puk, puk! Nie chcę wam przeszkadzać ale kolacja już jest. Ali płaczesz?- zapytała Gemma kiedy weszła do pokoju.
-Nie…
-Ej nie rycz! Wiem, że nie mogłaś jechać do domu ale teraz tu masz drugi dom, poza tym jutro wieczorem lotnisko ma być czynne więc polecisz jutro i nie ma sensu się teraz martwić.
-Wiem, po prostu tak jakoś mi łzy poleciały, wiesz jak to z nami jest. Czasami płaczemy nawet jak to totalnie bezsensu- powiedziałam i wytarłam twarz w koszulę Harrego.
-Mówiłam ci już, że jesteś super?- zaśmiała się widząc jak traktuję ubranie jej brata.

***

-U nas w Polsce wigilia to chyba najważniejszy dzień jeśli chodzi o Boże Narodzenie- powiedziałam wycierając biały talerz w małe, niebieskie kwiatki.- Czekamy na pierwszą gwiazdkę, która pojawi się na niebie i kiedy już się pojawi jemy wtedy uroczystą kolację, dzielimy się opłatkiem, moja babcia zawsze wtedy płacze, wystarczy powiedzieć jej „Wszystkiego najlepszego” a ona już zalewa się łzami. Podczas kolacji musi być 12 potraw a przy stole zawsze zostawiamy jedno puste miejsce- dla niespodziewanego gościa. O północy idziemy na pasterkę, choć u mnie w domu to tylko moja i taty tradycja. Mama i mój brat zawsze zostają w domu a my z tatą bez względu na pogodę zawsze o dwunastej w nocy idziemy do kościoła. Wszystko w ten dzień wygląda inaczej niż zwykle. Wszyscy są bardziej uprzejmi, po prostu czuć tę magię w powietrzu- mówiłam nieco chaotycznie ale co chwilę przypominało mi się coś innego.
-Zawsze słyszałam, że święta w Polsce są piękne- powiedziała Anne, która siedziała razem z Robinem i Gemmą przy stole podczas kiedy ja i Harry sprzątaliśmy po kolacji.
-Tak, mamy naprawdę wspaniałe tradycje. Poza tym każda rodzina ma jakieś swoje własne. Na przykład u mnie zawsze ja zajmuję się choinką i to pierwszy raz kiedy jej nie ubrałam- powiedziałam nieco przygnębiająco- Kocham ubierać choinkę.
-Jak chcesz możemy rozebrać naszą i możesz ją ubrać jeszcze raz- powiedziała całkiem poważnie Gemma a ja się zaśmiałam. Szkoda, że nie było mi dane ozdabiać drzewka razem z Harrym.
-Myślę, że za rok powinniśmy spędzić święta wszyscy razem, w Polsce- powiedziałam nagle i zerknęłam na Harrego, który uśmiechnął się nieznacznie słysząc moje słowa.
-Jestem za- miałam wrażenie, że po moich opowieściach Gemma uznała to za całkiem niezły pomysł. Zdążyłam już zauważyć, że kocha ona święta dokładnie tak jak kochają je małe dzieci.
-Musicie spróbować ciasta z makiem- powiedziałam bo nie miałam pojęcia jak jest makocz po angielsku- Moja mama robi najlepsze na świecie i jestem pewna, że jak pojadę jutro do domu to już nic dla mnie nie zostanie. Oh, przepraszam- powiedziałam kiedy naszą rozmowę przerwał mój telefon.- To mama- wyjaśniłam i zanim wyszłam do salonu Anne kazała mi ją pozdrowić.
-Mamuś? Co słychać?- zapytałam a w moim głosie nie było już smutku, przynajmniej nie było go tak dużo jak wcześniej. Rozmawiałam z mamą o wiele dłużej niż przypuszczałam. Najważniejszą informacją dla niej okazała się ta, że dzięki Bogu nie spędzałam wigilii sama i miałam wrażenie, że spadł jej kamień z serca kiedy się o tym dowiedziała. Wcześniej chyba mi nie wierzyła kiedy pisałam, że Harry po mnie przyjechał ale uwierzyła kiedy usłyszała krzyki jego i Gemmy a później Harry zabrał mi komórkę i powiedział „Merry Christmas”. Gdy skończyłam rozmawiać nie tylko z mamą ale też z tatą, bratem, babcią i dziadkiem zrobiło się tak późno, że po dziesięciominutowych podziękowaniach za to, że Anne i Robin przygarnęli mnie na święta postanowiłam iść spać. To był długi dzień i naprawdę czułam się zmęczona. Poszłam więc na górę razem z Anne, która pokazała mi gdzie jest łazienka i dała mi czyste ręczniki po czym życzyła spokojnej nocy i sama także poszła do sypialni. Kiedy się umyłam i ogarnęłam do pokoju przyszedł Harry.
-Myślałam, że będziesz siedział z Gemmą do rana.
-Też tak myślałem, ale zasnęła więc zaniosłem ją do pokoju.
-Nie jesteś zły, że idę już spać?
-Nie- powiedział i wziął piżamę w małe reniferki do ręki- Za dziesięć minut wracam- oznajmił, puścił do mnie oczko i wyszedł. Równo po dziesięciu minutach wszedł z powrotem do pokoju.
-Ładna piżamka- ciekawe ile milionów dostałabym za zdjęcie Harrego w tym wdzianku.
-A ty jeszcze nie w łóżku?- zapytał ignorując mój „komplement”.
-Czekam na ciebie.
-Zauważyłem, że zawsze kiedy jesteśmy gdzieś pierwszy raz czekasz aż się umyję i nigdy nie kładziesz się pierwsza.
-Nie zawsze. To znaczy zawsze, ale tylko jak jesteśmy gdzieś u ciebie. Mogę cię o coś zapytać?- usiadłam i poklepałam miejsce obok mnie dając mu do zrozumienia, że chcę żeby usiadł koło mnie.
-Jasne- powiedział i znalazł się przy mnie.
-Jak ci się podobał prezent?
-Cóż… Kapelusz jest świetny i wiem, że był cholernie drogi bo oglądałem go z tobą i uważam, że nie powinnaś robić mi takich drogich prezentów. Jeśli chodzi o płytę to nie przesłuchałem jej jeszcze. Chciałem to zrobić przy tobie.
-Tak myślałam- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko podając mu mojego Ipoda, wtykając jedną słuchawkę do jego ucha a drugą do mojego.- Jesteś gotowy?
-Jestem- odpowiedział cicho a ja puściłam odpowiedni utwór.

„We are broken
We can't fix it
There's no cure for our condition
Desperate eyes are staring at me
Should be hopeless but we're happy
It's not perfect here between us
Even angels have their demons
Trapped inside this twisted circle
It ain't right but it's eternals

There's a white light
And it's calling me
And it's promising ecstasy
But I don't wanna go to heaven
If you're going to hell
I will burn with you
I will burn with you…”

Kiedy piosenka się skończyła czekałam aż coś powie ale on nic nie mówił tylko patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, które w tym świetle wcale nie były zielone tylko wydawały się niebieskie.
-To najpiękniejsze słowa jakie słyszałem- wydusił w końcu z siebie a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Mam coś jeszcze…- powiedziałam i podeszłam do walizki, z której wyciągnęłam białą teczkę.
-Co to?- zapytał.
-Zobacz- powiedziałam i mu ją podałam.
-To umowa- patrzył na mnie z niedowierzaniem kiedy przejrzał jej zawartość.
-Podpisana Harry… Spójrz- pokazałam palcem na mój podpis. Alicja Różańska.
-Skarbie…
-Jadę z tobą w trasę, to na razie tylko koncerty do Dubaiu…- zaczęłam ale nie dokończyłam bo jego cudowne usta zaczęły napastować moje.- Chcę spędzać z tobą każdą minutę mojego życia a ta umowa tylko to ułatwi. Nie umiałabym być bez ciebie tak długo- dokończyłam a on znowu zaczął mnie całować.
-Ali ja też coś dla ciebie mam- wyszeptał w moje usta.
-Przecież już mi dałeś prezent…
-Mam coś jeszcze- powiedział, wstał i wyciągnął z szuflady małe pudełeczko. Następnie podszedł do mnie, usiadł przy mnie i mi je podał.-Cóż, w Anglii dajemy sobie prezenty w Boże Narodzenie ale zrobię dzisiaj wyjątek. Otwórz- wyszeptał do mojego ucha a kiedy to zrobiłam dosłownie zapomniałam jak się oddycha.
- Skąd wiedziałeś? Ja go oglądałam bez ciebie. Jak?- wydusiłam z siebie gapiąc się dokładnie na ten sam pierścionek, który oglądałam w Nowym Jorku. To był ten sam motyl!
-Po prostu cię znam- powiedział niepewnie i do mnie dotarł zupełnie nowy fakt. On się chyba nie oświadczał, prawda? Ale dlaczego tak nagle był zdenerwowany? Przecież się nie oświadczał!
-Harry?- o co miałam go zapytać? Harry ty mi się oświadczasz? Co ty robisz Harry?
-Ali to nie tak, że ja właśnie ci się oświadczam choć drugiej strony właśnie to robię- powiedział a ja byłam jeszcze bardziej skołowana niż chwile wcześniej.- Chodzi o to, że chcę ci dać do zrozumienia, że naprawdę chcę spędzić z tobą resztę życia, chcę żebyś wiedziała, że nigdy nikogo nie kochałem i nie pokocham tak mocno jak ciebie. Jesteś najważniejsza i nikt nigdy nie będzie dla mnie ważniejszy. Skarbie tym pierścionkiem chcę cię zapewnić o tym, że kocham cię całym sercem i marzę by spędzić z tobą każdy dzień mojego życia. Chcę przeżywać z tobą te dobre i złe chwile, chcę dzielić z tobą smutki i radości. Chcę dzielić z tobą życie dlatego jeśli ty też tego chcesz to byłbym zaszczycony gdybyś przyjęła ten pierścionek- powiedział a ja siedziałam totalnie wzruszona i dopiero w tym momencie dotarło do mnie jak bardzo zraniłam go mówiąc, że za rok być może nawet nie będziemy razem. Byłam głupia i nie rozumiałam jak takie coś mogło mi w ogóle przyjść do głowy.- Skarbie obiecuję kochać cię, szanować i wielbić do końca moich dni i choć jestem świadomy tego, że nie zasługuję na kogoś tak wspaniałego jak ty chciałbym cię teraz zapytać czy oddasz mi swoje serce tak jak ja oddałem tobie moje? Czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i obiecasz, że będziesz moja już na zawsze? A kiedy przyjdzie odpowiedni moment staniesz przy mnie w otoczeniu naszych bliskich i zostaniesz moją żoną?- zapytał a szczęście, które widziałam w jego oczach spowodowało, że do moich automatycznie zaczęły napływać łzy.
-Tak- wyszeptałam tylko i uśmiechnęłam się szeroko. Harry wyciągnął pierścionek z pudełeczka a ja podałam mu dłoń by założył go na mój serdeczny palec. Kiedy to zrobił obdarzył mnie tak pięknym uśmiechem, że z wrażenia zakręciło mi się w głowie. Zawroty głowy nasiliły się w momencie kiedy kolejny raz tego wieczora jego usta znalazły się na moich sprawiając, że zapomniałam jak się oddycha.
-Harry to najpiękniejsze oświadczyno-nie-oświadczyny na świecie- powiedziałam i zaczęłam składać całusy na całej jego twarzy.
-Ali dzięki tobie to najpiękniejsza gwiazdka w moim życiu- wymruczał cicho.
-Kocham cię skarbie- powiedziałam i przytuliłam się do niego ze świadomością, że to najpiękniejsze święta także w moim życiu. Święta wypełnione bezgraniczną miłością.




Pierścionek Ali:

Tłumaczenie fragmentu piosenki- prezentu dla Harrego (Burn with you- Lea Michele):
Jesteśmy rozbici
Nie potrafimy tego naprawić
Nie ma lekarstwa na nasz stan
Zdesperowane oczy wpatrują się we mnie
Powinniśmy być zrozpaczeni , lecz jesteśmy szczęśliwi
Nie jest między nami idealnie
Nawet anioły mają swe demony
Uwięzieni w tym błędnym kole
Nie jest świetnie lecz to jest wieczne.

Widzę białe światło, wzywa mnie
Obiecuje ekstazę
Lecz nie chcę iść do nieba
Jeśli ty idziesz do piekła
Będę płonąć razem z Tobą
Będę płonąć razem z Tobą

Nie wierzę ale to już 45!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ROZDZIAŁ!!!!!!!!!!!
Opowiadanie w Wordzie (czcionka 11) ma już 445 stron!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Piosenki w rozdziale to:
1)Tak wiem, wszyscy ją znamy- Story Of My Life- One Direction XD
2)Piosenka, która jest pod koniec rozdziału jest też tą, którą Ali śpiewa na świątecznym koncercie:)
Jest to cover śpiewany oczywiście przez Lea Michele- O Holy Night
Przepraszam za wszystkie błędy!!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał chociaż w sumie nie jest aż tak świąteczny XD Jakoś tak wyszło xD Stwierdziłam, że nie będę na siłę pisać słitaśnego rozdziału w którym Ali spędza święta z rodziną, rodziną Harrego, Niallem, Liamem, Zaynem i Louisem i jeszcze ich rodzinami tak jak to często się zdarza w różnych ff bo to do mnie nie pasuje xD
Dziękuję wszystkim za komentarze!!  Jesteście najlepsi!!
A na koniec...
Chciałabym Wam kochani moi życzyć pięknych, wspaniałych i przede wszystkim rodzinnych świąt! Niech to będzie niezapomniany dla Was czas, który spędzicie z tymi, których kochacie! Życzę Wam wszystkiego co najlepsze! Spełnienia najskrytszych marzeń! Ponieważ raczej do nowego roku nic nie napiszę dlatego chcę Wam podziękować za ten rok, który spędziliście ze mną, z Ali i Harrym!! Dziękuję każdemu kto choć raz odwiedził mojego bloga! Życzę Wam by 2015 rok nie był gorszy od 2014 i przede wszystkim jako zakochana do szaleństwa w 1D Directionerka życzę Wam i sobie by w tym nadchodzącym roku chłopcy w końcu odwiedzili nasz wspaniały kraj! 
WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!






PS I LOVE YOUUUUU!!!!
PS2 To oni się w końcu zaręczyli czy nie???????? o.O

2 komentarze:

  1. Jesteś cudowna wspaniała mówiła ci to już? Rozdział genialny przechodzisz samą siebie a te zaręczyny też takie chce
    Wesołych świąt

    OdpowiedzUsuń
  2. Te zaręczyny zniszczyły mi święta...
    Tak jak pani kazała, jedno zdanie :P
    (tak zdaje sobię sprawę z tego, że to już wiecęj niż jedno zdanie)
    Aj dont lajk ju adn ju noł it!
    D., tesknię...
    Adaranna.

    OdpowiedzUsuń