sobota, 28 czerwca 2014

UWAGA!



Witajcie!
Niestety mam dla Was złą wiadomość :( Nowy rozdział pojawi się dopiero około 10 lipca, może troszkę wcześniej, może później. Przepraszam ale z powodów osobistych nie jestem w stanie wyrobić się szybciej :( Naprawdę Was przepraszam! Mam już napisaną połowę tego rozdziału ale myślę, że bezsensu wstawiać go w częściach :( No chyba, że bardzo chcecie to mogę to przemyśleć ale planuję w tym rozdziale kilka ciekawych scen i myślę, że lepiej wstawić rozdział po prostu w całości:) By jakoś odkupić swoje winy napiszę kilka spoilerów :)
1)
-Nie wierzę ci.
-Ale taka jest prawda. Nie tylko chciałaś żebym cię rozebrał... Chciałaś więcej.
-Co znaczy "chciałaś więcej"?
2)
-Przestań w końcu!- Harry zrzucił moje przykrycie na podłogę i zapalił lampkę. Natychmiast usiadłam, nachyliłam się i zaczęłam wciągać kołdrę z powrotem na łóżko kiedy Harry wziął ją z moich rąk i rzucił za łóżko tak bym nie mogła jej dosięgnąć.
3)
Do Ali napisze ktoś kogo bardzo lubi. W przeciwieństwie do Harrego. On ma na tego kogoś "alergię". :P 
4)
Najprawdopodobniej na początku rozdziału znajdzie się taka informacja:
UWAGA! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytając, robisz to na własną odpowiedzialność!
Mam nadzieje, że mi wybaczycie tak długi brak nowego rozdziału i te spoilery choć troszkę Was zadowolą:)

Jest też o wiele przyjemniejsza sprawa o której chcę powiedzieć w tym poście. Dziękuję za 6000 wyświetleń!!! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!!! Zrobiłam nawet print screena by to uwiecznić :D


Ali i Harry też dziękują i mają nadzieję, że mimo tej przerwy, 10 lipca nadal ktoś będzie chciał śledzić ich dalsze losy :)




Jeszcze raz PRZEPRASZAM i DZIĘKUJĘ!!!


PS1 I love youuuuuuuuu <3
PS2 Jutro 29.06... W opowiadaniu to ważna data...


niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 35



-Nie wierzę, że to zrobiłeś!- zaczęłam krzyczeć w momencie kiedy weszłam do pokoju. Harry spojrzał na mnie zdezorientowany. Cały czas rozmawiał z Gemmą, ale w tym momencie miałam gdzieś to, że usłyszy ona moje krzyki. Byłam taka zła, że miałam ochotę dać Harremu w twarz. Jak mógł pozbawić pracy dwie osoby?!
-Nie mogę teraz rozmawiać, zadzwonię do ciebie później- powiedział i się rozłączył. -Skarbie o co chodzi?
-O co chodzi?! O co kurwa chodzi?! Co ty sobie w ogóle myślałeś?! Prosiłam cię, żebyś tego nie robił, ale nie! Ty masz głęboko w dupie moje zdanie, nie słuchasz mnie! Liczy się tylko Harry, który zawsze musi postawić na swoim! "Jason i Steve już dla nas nie pracują"- jak mogłeś to zrobić?! Doskonale wiesz, że to nie była ich wina!
-Ali...- zaczął, ale momentalnie mu przerwałam.
-Zamknij się! Nie zamierzam słuchać tego co masz mi do powiedzenia! Pokazałeś mi właśnie, że moje zdanie jest dla ciebie niczym! Masz klapki na oczach i liczysz się tylko ty!
-To nie tak...
-To nie tak?! A jak?! Kurwa Harry dwie osoby straciły przeze mnie pracę! Steva nie ma! Rozumiesz?! Steva?! Doskonale wiesz jaka relacja mnie z nim łączyła, ale miałeś to gdzieś! Mnie masz gdzieś!
-Nie...
-Kurwa! Harry ty nie rozumiesz! To był mój przyjaciel!- darłam się na całe gardło.
-Przestań!- krzyknął przez co moja złość zaczęła sięgać granic, naprawdę bałam się, że nie wytrzymam i go uderzę.
-Ja mam przestać?! To ty przestań! Przestań kłamać, przestań za mnie decydować! Jak mogłeś spędzić ze mną jebane wakacje w LA, świetnie się bawić i mieć w świadomości to, że wyrzuciłeś z pracy mojego przyjaciela?! Jak mogłeś się uśmiechać, przytulać mnie i całować mając w świadomości to co zrobiłeś? Jak mogłeś patrzeć mi w oczy?! Jak kurwa?! Jestem taka głupia! Olałam to co Steve mi powiedział! Pozwoliłam ci...
-Co Steve ci powiedział?
-Nie twój interes! Powinnam się zorientować, że coś jest nie tak! Ale ja jestem idiotką, ślepą wpatrzoną w mojego idealnego Harrego idiotką! A mój idealny Harry jest pieprzonym kłamcą!- krzyczałam i wymachiwałam rękoma. Jeszcze nigdy nie byłam na niego aż taka zła.
-Ali...
-Nie Harry, tego ja ci tak łatwo nie wybaczę. Wiedziałeś jak bardzo się z nim zżyłam, wiedziałeś to, ale miałeś mnie w dupie. I nie wierzę, że to zrobiłeś, że wyrzuciłeś go po tym wszystkim co dla nas robił, co on i Jason dla nas robili... Byli świetni, obaj, pilnowali twojej dupy, żeby ci się nic nie stało a ty pozbawiasz ich pracy?! Zachowałeś się jak ostatni palant!- powiedziałam i w pokoju nastała cisza. Harry nawet na mnie nie patrzył a ja byłam tak nabuzowana złością i adrenaliną, że czułam, że muszę wyjść. Musiałam to zrobić bo inaczej znowu zaczęłabym na niego krzyczeć. Podeszłam do krzesła na którym leżała moja torebka, wzięłam z komody komórkę i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Gdzie idziesz?- zapytał. Jego głos nie przypominał jego głosu. Był tak niski i zachrypnięty, że gdybym nie widziała, że on wypowiada te słowa myślałabym, że robi to ktoś inny.
-Jak najdalej od ciebie- nawet nie niego nie patrzyłam, musiałam wyjść. Gdybym tego nie zrobiła mogłam coś powiedzieć, coś czego wcale nie chciałam mówić. Chciałam wyjść, ale on mi to uniemożliwił. Podszedł do mnie szybko, złapał mnie za nadgarstek i gwałtownie odwrócił w swoją stronę- Puść mnie!
-Gdzie idziesz?!- pchnął mnie na ścianę i przycisnął do niej tak bym nie mogła się ruszyć.
-Nie twoja sprawa!- wykrzyczałam mu prosto w twarz.
-Kurwa Ali!
-Puszczaj mnie!- zaczęłam się szarpać, co on sobie wyobrażał do cholery!
-Nigdzie nie pójdziesz!
-Przysięgam, że jak mnie zaraz nie puścisz zacznę krzyczeć na cały hotel, że potrzebuję pomocy.
-Nie rób afery- wysyczał mi do ucha.
-Nie rób afery?! Harry błagam... Puść mnie, chcę stąd wyjść bo jak tego nie zrobię to przysięgam, że zaraz powiem coś czego nie chcesz usłyszeć... Po prostu daj mi spokój- nie wiem czy Harry naprawdę bał się, że powiem o kilka słów za dużo czy nie, ale po chwili uwolnił moje nadgarstki i odsunął się ode mnie, jednak nie na tyle bym mogła tak po prostu przejść. Nie miałam ochoty na jego chore gierki dlatego odepchnęłam go od siebie i szybko wyszłam, trzaskając drzwiami. Miałam iść do Zayna, ale nie mogłam iść do niego w takim stanie.
-Ali wszystko w porządku?- zapytał Niall gdy weszłam do niego do pokoju. Siedział na łóżku razem z Liamem, który najwyraźniej zmienił plany i nie poszedł na siłownię.
-Nie. Nic nie jest w porządku. Nie poszedłeś ćwiczyć?- zapytałam bruneta.
-Nie... Chciałem poczekać... Chciałem zobaczyć czy wszystko z tobą okej.
-Taa, jest super- powiedziałam ironicznie.
-A Harry?- zapytał Niall i dosłownie wszystko powróciło. Troska Liama była słodka ale pytanie Nialla mnie wkurzyło.
-Co Harry?!- podniosłam głos. Martwili się o niego. Pewnie słyszeli jak się wydzierałam... Cały hotel słyszał. -Harry jest kłamcą.
-Ali nie denerwuj się...
-Jak mam się nie denerwować skoro wyrzucił Steva i Jasona? Przeze mnie na dodatek! A i zapomniałam, że nawet mi o tym nie powiedział... Zaraz. Wy też wiedzieliście wcześniej, prawda? Nie dowiedzieliście się wczoraj! Wiedzieliście, że Steva zwolnili już wcześniej!
-My... Po prostu...- Niall zaczął się rumienić i jąkać. Kłamca!
-Steve nie chciał ci mówić, nie kazał cię informować- powiedział Liam ale ta informacja wcale nie zmniejszyła mojej złości.
-Kłamcy. On miał rację... Niall dlaczego nic mi nie powiedziałeś do cholery?- zapytałam starając się być opanowana.
-Tak jak powiedział Liam, Steve prosił by nic ci nie mówić...
-No i co z tego? Powinniście mi powiedzieć. Mogłam coś zrobić, mogłam spróbować coś zrobić. Powinnam wiedzieć...- powiedziałam a w pokoju zapadła cisza. Oszukali mnie. Wszyscy. Zrobili ze mnie idiotkę. Boże oni traktowali mnie jak pięcioletnie dziecko, któremu nie można powiedzieć o pewnych sprawach. Bali się. Mieli mnie za cholerną psycholkę, której lepiej nie mówić o smutnych rzeczach bo jeszcze biedna Ali się załamie i znowu trzeba będzie ją ratować. Wszyscy tak o mnie myśleli. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłam ich za to winić. Sama dałam im powód by mieli o mnie takie zdanie. Byłam słaba i nie wytrzymałam presji już w pierwszych miesiącach mojej pracy. Załamałam się, cięłam się... i próbowałam się zabić. Ale wiedziałam, że to było złe. Że nie powinnam tego zrobić. Wiedziałam o tym i kurde dawałam sobie radę! Uśmiechałam się i wracałam do normalności. Nie dawałam im już powodów by ciągle traktowali mnie jak kruchą figurkę z porcelany. Wręcz przeciwnie dałam im milion powodów by mi ufać, pokazałam, że jestem silniejsza ale oni tego nie widzieli. Nie mogłam z nimi siedzieć. Nie, kiedy gapili się na mnie i czekali aż wybuchnę płaczem. Musiałam zostać sama.
-Niall mogę pożyczyć od ciebie bluzę?- zapytałam przerywając ciszę.
-Tak jasne. Jaką?
-Obojętne mi to. Byleby była z kapturem- miałam plan. Spacer.
-Okej- powiedział i wstał z łóżka po czym podał mi pierwszą lepszą bluzę.- Proszę.
-Dziękuję- nie czekając chwili dłużej ubrałam ciepłą bluzę Horana i obróciłam się na pięcie chcąc wyjść z pokoju bez słowa wyjaśnienia.
-Gdzie idziesz?- zapytał Liam.
-Muszę się przejść. Sama.
-Gdzie chcesz iść?
-Nie wiem. Gdzieś gdzie nie będzie Harrego, was, waszych fanek, ochroniarzy. Chcę iść gdzieś sama, jak normalny człowiek- powiedziałam dosadnie. Nie panowałam nad tym co wypływa z mojej buzi.
-Ale...
-Nie ma ale. Muszę pomyśleć.
-Pada- zauważył Niall.
-Nie jestem z cukru, nie roztopię się jak zmoknę.
-Ale możesz się przeziębić.
-Mam to gdzieś.
-Ali weź chociaż parasol- powiedział Liam ale ja nie miałam parasola dlatego poprosiłam Nialla o bluzę z kapturem.
-Nie mam parasola. Bluza Nialla mi wystarczy- w tej chwili miałam totalnie w poważaniu to czy zmoknę, zmarznę albo się przeziębię. Poza tym na dworze nie było zimno tylko padał deszcz.
-Ali nie zachowuj się tak- upomniał mnie Liam a ja automatycznie przyjęłam to jako atak na mnie.
-Tak czyli jak?
-Spokojnie Ali. Nie denerwuj się- powiedział Niall. Wiedziałam, że ma wyrzuty sumienia. I dobrze! Powinien czuć się winny! Oni wszyscy powinni się tak czuć, nie tylko ja! Wiedzieli, że chcą wyrzucić Steva i nikt nic nie zrobił. Poza tym nie rozumiałam dlaczego mi nie powiedzieli. Przecież i tak się w końcu dowiedziałam. Co oni myśleli? Że nie zauważę, że go nie ma?- Weź go- powiedział Horan i dał mi czarny parasol, który wyciągnął z walizki.
-Dzięki- powiedziałam i spojrzałam na ich zatroskane, smutne twarze- Spokojnie, nic sobie nie zrobię. Nie bójcie się. Idę tylko na spacer. Biorę komórkę, jak się zgubię to zadzwonię do was a skoro jestem totalną ofiarą losu przed którą trzeba mieć sekrety, lepiej bądźcie czujni bo może trzeba będzie mnie ratować, jak zawsze- powiedziałam i w końcu stamtąd wyszłam. Idąc korytarzami, jadąc windą troszkę się denerwowałam. Bałam się, że wpadnę na Harrego a wtedy on w życiu nie pozwoliłby mi wyjść na zewnątrz, zaczęlibyśmy się kłócić i wyszłaby z tego jeszcze większa afera. Dzięki Bogu nie spotkałam ani jego ani nikogo innego. Wyjście z hotelu okazało się proste, naprawdę proste. Gdy znalazłam się na zewnątrz założyłam na głowę kaptur i rozłożyłam parasol. Bluza Nialla była na mnie trochę za duża ale w tym momencie było mi to obojętne. Ruszyłam przed siebie i po prostu szłam. Nie wiedziałam gdzie idę. Mijałam ludzi, którzy nie zwracali na mnie uwagi i było to cudowne uczucie. Rozejrzałam się dookoła i miałam wrażenie, że nikt za mną nie idzie, nikt za mną nie jedzie. Żadnych paparrazi. Żadnych wrzeszczących dziewczyn. Szłam i szłam i nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem i jak długo idę. W końcu dotarłam do jakiegoś parku, w którym znajdował się plac zabaw, przez padający deszcz nie było nikogo oprócz mnie. Usiadłam na jednej z ławek przez co momentalnie czułam jak mój tyłek robi się mokry od wody, która ją pokrywała. Dlaczego to zrobił? Dlaczego tak bardzo zależało mu na tym by Steve stracił pracę? Harry miał bzika na punkcie bezpieczeństwa ale do cholery to co się wtedy stało to nie była wina ochrony. Cały ten mój żałosny upadek nie był winą ani Steva ani Jasona. Jeśli ktokolwiek był wtedy winny to ja i moja niezdarność. Dlaczego Harry nie chciał przyjąć tego do świadomości? I co miał na myśli Steve? Dlaczego powiedział, że mam otworzyć oczy? Przed kim mnie ostrzegał? On mnie w ogóle ostrzegał? Przed Harrym? Harry go skrzywdził. Steve powiedział, że mam uważać. Ale kazał mi uważać na wszystkich, nie tylko na Harrego. Może Steve chciał mi powiedzieć o tym, że go zwolnili ale nie mógł. Może ktoś mu zakazał? Może Harry? Może tak było w jego umowie? Może Steve liczył na to, że ktoś mu pomoże ale nikt tego nie zrobił dlatego ostrzegał mnie przed wszystkimi. Powinni mu pomóc. Ale Harry... Pamiętałam doskonale jak on przedstawił całą tę historię z przed restauracji. Naprawdę oczernił obu ochroniarzy, mówił o nich jak o amatorach, przypadkowych ludziach, którym nagle kazano nas bronić. Wszystko wyolbrzymił, wszystko przekręcił. Namieszał im w głowach i przez to uznali, że Steve się nie nadaje by dłużej nas ochraniać? Harry musiał im coś nagadać. Przecież Liam nie pozwoliłby by zwolniono dwóch ludzi ot tak, po prostu. A może próbowali coś zrobić ale było za późno? Miałam tak wiele pytań ale miałam pewne przypuszczenia. Harry nagadał głupot agentom, menadżerom przez co Steva i Jasona zwolniono. Steve wierzył w to, że ktoś się za nim wstawi ale nikt tego nie zrobił. Albo było już za późno na pomoc. Może Steve dostał już wymówienie i było po sprawie. Dlatego kazał mi uważać. Jeden błąd kosztował go pracę. Steve mi nie powiedział, że odchodzi bo po prostu nie chciał mnie martwić. Wiedział jak bardzo się tym przejmę. Albo nie mógł mi powiedzieć bo w jego umowie pewnie widniał taki sam punkt jak w mojej, że gdybym została zwolniona nie mam prawa o tym mówić. No bo przecież chyba Steve nie posłuchałby Harrego nawet jeśli ten zakazał by mu mówić. Steve i tak został już zwolniony więc miał Harrego w nosie. Może po prostu stchórzył? Kiedyś opowiadał mi, że najbardziej na świecie nie lubi pożegnań, że jest facetem a w takich sytuacjach chce mu się płakać jak babie... Może bał się tego pożegnania i wolał zastawić mnie w nieświadomości bo wiedział, że jak się o wszystkim dowiem jego już nie będzie...Stwierdziłam, że muszę się dowiedzieć, które z moich teorii są prawdziwe. Wyciągnęłam z torebki komórkę, 26 nieodebranych połączeń od Harrego, 9 nieodczytanych wiadomości. Zajebiście. Miałam wyciszony telefon bo podejrzewałam, że gdy tylko zorientuje się, że nie ma mnie w hotelu zacznie dzwonić i będzie mi tylko przeszkadzał. Zignorowałam go i weszłam w kontakty, poszukałam numeru Steva. Pierwsze, drugie, trzecie, dziesiąte, piętnaste połączenie i nic. Nie odbierał. Był mi to winien! Powinien odebrać! Powinien mi wszystko wytłumaczyć, dlaczego odszedł i nic nie powiedział? Dlaczego kazał mi na siebie uważać? Dlaczego nie powiedział tego co chciał kiedy wiedział, że widzimy się ostatni raz? Nie wytrzymałam... Miejsce złości zaczął przejmować smutek i bezsilność. Zaczęłam płakać. Mój przyjaciel odszedł, zostawił mnie z milionem pytań bez odpowiedzi. Na dodatek moje sumienie zaczęło dawać o sobie znać. Naskoczyłam na chłopaków... Nie powinnam. To nie ich wina, że Steva nie ma. Powinni mi powiedzieć ale może Steve naprawdę nie chciał by mi o tym powiedzieli. To totalnie w jego stylu. On się o mnie bał. Cały czas bał się, że coś mnie może złamać. Wiedziałam o tym choć nigdy nie powiedział tego wprost, dał mi jednak to do zrozumienia... Nie powinnam być zła na Nialla. Liam też nie zawinił. Oni się o mnie martwili. Nie powinnam się na nich wyżywać. Musiałam ich przeprosić. Zachowałam się jak kretynka. Z Harrym chyba też przesadziłam... Nie! Z Harrym nie przesadziłam! Oszukał mnie! Wyrzucił z pracy, przeze mnie, dwoje ludzi! Nie przesadziłam, nie powinnam czuć się źle przez to, że na niego nakrzyczałam. Zasłużył sobie na każde słowo, które mu powiedziałam. Przekonując siebie do własnych racji odrzuciłam kolejne połączenie od niego. Było już późno a mi było zimno. Nie wiedziałam gdzie jestem.Wstałam z mokrej ławki i wyszłam z parku. Szłam jakąś ulicą, wokół było pełno ludzi, musiała to być jedna z głównych ulic miasta. Nie zastanawiając się chwili dłużej weszłam do jakiejś kawiarni. Początkowo chciałam tylko zapytać o adres ale po chwili zastanowienia zamówiłam herbatę by się rozgrzać. Było mi naprawdę zimno, byłam mokra. W środku okazało się, że kawiarnia była dość ekskluzywna. Przy stolikach siedzieli faceci w garniturach, kobiety wyglądały jakby dopiero co były u fryzjera. Cóż wzbudziłam dość spore zainteresowane wśród nich wszystkich. Kiedy kelnerka przyniosła mi moje zamówienie zapytałam czy można było płacić kartą. Nie przemyślałam tego, że nie mam w portfelu żadnej gotówki dlatego kamień spadł mi z serca jak powiedziała, że oczywiście, jest taka możliwość. To była najdroższa herbata jaką w życiu wypiłam, kosztowała 20 dolarów. Kiedy podeszłam do kasy by zapłacić zapytałam jaki jest dokładny adres kawiarni i dzięki temu wiedziałam gdzie jestem. Wyszukałam w internecie jakiś numer telefonu i zadzwoniłam po taksówkę. Wyszłam na zewnątrz i czekając na transport zadzwoniłam do Nialla. Powiedziałam, że dotrę od razu na arenę, że przyjadę sama i nikt nie musi po mnie przyjeżdżać. Poprosiłam go by dał cynk ochronie, dzięki Bogu w torebce miałam identyfikator i powinni mnie wpuścić bez problemu. Wolałam jednak by ochrona wiedziała, że to nie będzie żaden żart, że nie jestem żadną fanką tylko naprawdę mają mnie wpuścić. Miałam wrażenie, że kiedy Niall mnie usłyszał odczuł ulgę. Bał się o mnie a mi zrobiło się jeszcze bardziej głupio. Taksówka przyjechała po chwili a ja będąc coraz bliżej stadionu coraz bardziej się denerwowałam. On tam będzie. Próbował się do mnie dodzwonić 34 razy, wysłał 17 smsów, których nie przeczytałam. Bałam się, że kiedy go zobaczę znowu zacznę się wydzierać. Bałam się, że on także. Bałam się, że powiemy o kilka słów za dużo, że powiem, że chcę by dał mi spokój, że nie chcę by był przy mnie... że powiem, że to koniec chociaż kocham go całym sercem. Jeśli powiedziałby, że Steve zasłużył na to by stracić pracę mogłam nie wytrzymać. Kiedy dojechałam na miejsce ochrona już na mnie czekała. Weszłam bez problemu. Idąc korytarzami czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła ze stresu. Stanęłam pod drzwiami garderoby i minęło kilka minut zanim odważyłam się wejść. Gdy weszłam do środka on tam był. Niall i Louise też.
-Ali gdzie ty kurwa byłaś?!- wrzasnął. Wiedziałam, że tak będzie.
-Niall mogę ci prosić na moment?- zapytałam spokojnie blondyna ignorując Harrego.
-Kurwa mówię do ciebie!- Harry wstał i podszedł do mnie.- Masz pojęcie jak się denerwowałem?!
-Niall proszę muszę z tobą porozmawiać.
-Dlaczego nie odbierałaś?! Bałem się, że coś ci się stało nie rozumiesz? Patrz na mnie jak do ciebie mówię!- krzyknął i zamierzał złapać mnie za rękę ale w tym momencie do pokoju wszedł Zayn, Perrie i Lux. Wiedziałam, że Harry ma gdzieś Zayna czy Perrie, mógłby przy nich się ze mną szarpać i dalej na mnie wrzeszczeć ale nigdy nie zrobiłby tego przy Lux.
-Dlaczego Harry krzyczysz na Ali?- zapytała dziewczynka.
-J...ja- chłopak spojrzał na małą i nie wiedział co powiedzieć.
-Harry się tylko wygłupiał- powiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie do dziewczynki, która dzięki Bogu odwzajemniła mój uśmiech.
-Nie wygłupiaj się tak Harry- skarciła go Lux- Zobacz co ci przyniosłam, twoje ulubione- powiedziała dając Harremu paczkę czekoladowych cukierków.
-Dziękuję- Harry wziął ją na ręce i uśmiechnął się do niej.
-Niall możemy porozmawiać?- spojrzałam wymownie na blondyna, który skinął głową i zaczął iść w moim kierunku. Kto by pomyślał, że to Lux uratuje mnie przed Harrym... Zanim wyszliśmy Niall spojrzał na Harrego, który gapił się na mnie. Nie chciałam by ktoś nam przeszkadzał gdy będziemy rozmawiać dlatego stwierdziłam, że najlepiej będzie wyjść na zewnątrz.
-Przepraszam- powiedziałam od razu gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz, deszcz wciąż padał, właściwie już tylko kropiło.
-Przepraszasz? Mnie? Za co?
-Za to, że byłam dla ciebie taka wredna, dla ciebie i dla Liama- nie wytrzymałam i się do niego przytuliłam, naprawdę było mi głupio.- Jego też muszę przeprosić.
-Spoko, nie ma sprawy. Jesteś cała mokra.
-To nic.
-Może powinniśmy wejść do środka? Powinnaś się przebrać bo się przeziębisz.
-Trudno- musiałam Nialla o coś poprosić... musiałam pobyć sama. Sama to znaczy bez Harrego, musiałam mieć czas by to przemyśleć. Nie mogłam przebywać z nim w jednym pomieszczeniu a już na pewno nie sam na sam.-Niall... Trochę mi głupio o tym mówić...
-Śmiało- zachęcił mnie delikatnie się uśmiechając. Był to smutny uśmiech.
-Bo widzisz ja dzielę pokój z Harrym... My kazaliśmy odwołać rezerwację na drugi pokój skoro i tak zawsze spaliśmy w jednym i ja teraz nie mam gdzie się podziać. Ja nie chcę z nim spać.
-Ali, Harry już jest na mnie zły za to, że pozwoliłem ci wyjść dzisiaj samej, bez ochrony... On przyszedł chwilę po tym jak wyszłaś ode mnie... Serio się na mnie wkurzył i w sumie miał rację, nie powinnaś wychodzić sama... Nie wiem czy chcę go jeszcze bardziej denerwować...- chciałam zapytać go dlaczego nie mogę wyjść sama na spacer, dlaczego traktują mnie jak pięcioletnie dziecko ale ugryzłam się w język.
-Ale Niall... Ja muszę pomyśleć. On go zwolnił...
-Powinnaś porozmawiać z Harrym. To nie jest tak jak ty myślisz.
-Nie broń go.
-Nie bronie tylko powinnaś go wysłuchać bo prawda jest taka, że...
-Czyli mi nie pomożesz?- zapytałam przerywając mu. Nie chciałam tego słuchać. Harry na pewno kazał mu tak gadać. "Powiedz jej, że zrobiłem to z troski, bałem się, ze przy następnym razie Steve i Jason znowu sobie nie poradzą. Powiedz jej, że dbam o jej bezpieczeństwo..."
-Pomogę, to znaczy serio uważam, że Harry zasługuje na to by mógł się wytłumaczyć.
-Nie chcę z nim teraz rozmawiać.
-Boże ale ty jesteś uparta. Okej, jasne, możesz spać u mnie, najwyżej Harry mnie zamorduje...
-Dziękuję, naprawdę muszę pomyśleć o tym wszystkim na spokojnie. Obiecuję, że jutro znajdę sobie jakiś własny pokój- powiedziałam i znowu zaczęłam go ściskać.

***

Nie miałam zielonego pojęcia jakim cudem udało mi się uniknąć spotkania Harrego aż do rozpoczęcia koncertu. Miałam wrażenie, że to zasługa Lou. Ale nie zważając na to kto się o to postarał, Harrego nie było. Zniknął. Nie było go w garderobie gdy wróciłam z Niallem, nie było go w pokoju ze sprzętem, nie było go w pokoju zespołu. Nie było go nigdzie. Dzięki Bogu koncert zleciał mi szybko i chyba nie dałam po sobie poznać, że przeżywam jakieś wewnętrzne dramaty. Byłam dobrą aktorką. Wcześniej nie raz udawałam, że wszystko jest okej... Po koncercie minęłam się z nim pod sceną. Spojrzeliśmy na siebie i to wszystko. Nic nie powiedział, ja też nie odezwałam się słowem. Nie zostałam na ich koncercie. Pojechałam do hotelu, weszłam do naszego pokoju i zabrałam z niego najpotrzebniejsze rzeczy takie jak piżama, bielizna, ciuchy, szczoteczka do zębów... i gitara. Niall dał mi klucz do swojego pokoju więc gdy wrócił byłam już umyta, w piżamie i oglądałam jakiś program o rekinach na Discovery. Gdy tylko znalazł się w pokoju od razu zakluczyłam drzwi by Harry nie wszedł do środka gdy zorientuje się, że mnie nie ma. Ku mojemu zdziwieniu on nic nie zrobił. Pewnie doskonale wiedział, że jestem u Nialla bo albo Horan mu powiedział albo sam się domyślił... Myślałam, że przyjdzie, że zacznie walić do drzwi i krzyczeć ale tego nie zrobił... Dał mi spokój. Zanim zasnęłam przeprowadziłam niesamowicie długą rozmowę z Horanem. Rozmawialiśmy o wszystkim tylko nie o Harrym co mnie niesamowicie cieszyło. On opowiadał mi o tym co robił kiedy się nie widzieliśmy, jak zwykle większość z tego czasu poświecił na opowiadanie o Theo, ja opowiadałam o pobycie w LA ale pomijałam wątki w których pojawiał się Harry. Skupiłam się na mówieniu o piosence, o nagraniach, o sesji i umowie. Opowiedziałam mu o wszystkich emocjach jakie we mnie siedziały gdy śpiewałam ją po raz pierwszy. Niall także opowiedział mi że się wzruszył, że jest zachwycony tym jak piosenka wyszła po wszystkich przeróbkach, poprawkach i że nie może się doczekać kiedy kupi moją płytę bo to oczywiste (według niego), że ją nagram. Zaczęliśmy rozmawiać o piosence a skończyliśmy na tym, że trasa wkrótce się skończy. Wtedy powiedziałam Niallowi o tym, że jest szansa na to bym była ich supportem na kolejnej trasie i rozmawialiśmy o tym przez kolejne pół godziny. Rozmawialiśmy tak długo, że nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Dzięki Niallowi nie leżałam przybita w łóżku i nie rozmyślałam o tym wszystkim co się zdarzyło. Rano obudziłam się pierwsza. Był 13, jego urodziny. To był jego dzień i nie chciałam by moja kłótnia z Harrym odwróciła uwagę od jego święta. Nie zasługiwał na to by moje problemy wpłynęły jakoś na ten dzień. Chciałam by był szczęśliwy, by się nie martwił tym, że w każdej chwili mogę zacząć wrzeszczeć albo, że to Harry może zacząć krzyczeć. Najciszej jak umiałam wstałam z łóżka, wzięłam moje ciuchy, ubrałam się w łazience i wyszłam z jego pokoju. Kiedy weszłam do siebie wiedziałam, że Harry może już nie spać ale nie mogłam urządzać szopek. Musiałam stawić mu czoła, nie mogłam go unikać i angażować całej ekipy w to bym na niego nie wpadła. Nie chciałam z nim rozmawiać ale musiałam zachowywać się przyzwoicie. Kiedy weszłam do środka Harry leżał odwrócony tyłem do mnie, był otulony kołdrą, myślałam, że śpi.
-Ali?- usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka gdy zorientował się, że to ja. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. Nie spodziewał się, że mnie zobaczy. Że sama do niego przyjdę. Ale ja nie przyszłam do niego. Ja przyszłam po prezenty dla Nialla. Chciałam mu je dać gdy tylko się obudzi. Podeszłam do walizki, ukucnęłam przy niej i zaczęłam szukać płyty, powinna być w tej walizce, tu ją wkładałam razem z kostkami, pomyślałam, kiedy poczułam, że Harry wstał i stanął za mną- Pogadamy?
-Nie- powiedziałam nadal na niego nie patrząc.
-Ali ja...- zaczął ale mu przerwałam.
-Przestań. Dzisiaj Niall ma urodziny- wstałam i spojrzałam na niego. Dlaczego stał tak blisko? Dlaczego chciałam przeczesać palcami jego niesforne włosy, które opadały mu na czoło? Dlaczego słysząc jego głos na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka? Byłam na niego zła i powinnam chcieć dać mu w pysk a nie wyobrażać sobie jak jego usta lądują na moich. Chciałam dać mu w pysk... i chciałam go pocałować, byłam porąbana- I nie zamierzam ich psuć tym, że jestem na ciebie zła.
-Ale...
-Nie chcę z tobą rozmawiać- powiedziałam wprost wiedząc do czego zmierza.- To jest jego dzień, dzisiaj Niall jest najważniejszy a nie nasze problemy. Ja dam mu płytę i kostki ale co z biletami? Chcesz dać mu je sam?
-Nie wiem. Ja...
-Okej, to daj mu je. Ja i tak mam dla niego jeszcze jedną niespodziankę- powiedziałam i ponownie zaczęłam grzebać w torbie. Harry nic nie powiedział. Stał przy mnie jak kołek i patrzył jak przewracam wszystko  by znaleźć prezenty dla Horana. Kiedy w końcu je wygrzebałam po prostu wyszłam. Zostawiłam go samego. Nie chciałam by to tak wyglądało, nie chciałam by tak wyglądała nasza relacja ale co miałam zrobić? Jak miałam się inaczej zachować? Nie mogłam. Musiał zrozumieć, że to co zrobił było złe... Kiedy weszłam do Nialla on jeszcze spał. Poszłam więc do łazienki i się umalowałam i uczesałam co zajęło mi prawie pół godziny. Naprawdę się guzdrałam. Kiedy wyszłam Niall leżał rozłożony na łóżku i oglądał coś w telewizorze. Od razu zaczęłam śpiewać: Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Niall nie zrozumiał ani słowa bo śpiewałam dla niego po polsku ale domyślał się o co mi chodzi.
-Wszystkiego najlepszego!- powiedziałam entuzjastycznie i dałam mu przygotowane wcześniej prezenty i zaczęłam go ściskać. Niall od razu wstał i podszedł do swojej gitary by wypróbować nowe kostki a wtedy ja wzięłam do rąk moją gitarę. Blondyn nie wiedział co chcę zrobić ale poprosiłam by usiadł i kiedy wykonał moją prośbę spojrzałam na niego i zaczęłam grać. Wychodziło mi to dość niezdarnie ale jak na mnie było nieźle. Niall uśmiechnął się od ucha do ucha a kiedy po minucie gry skończyłam powiedział, że chyba nigdy nie był z nikogo tak dumny i że jestem jego najlepszym uczniem. Dosłownie dwie minuty później w pokoju pojawiła się reszta ekipy z tortem i wszyscy zaczęli Niallowi składać życzenia. Przyszedł też Harry, spojrzał na mnie ja spojrzałam na niego. Tyle. Wszyscy się uśmiechali, łącznie z nami. Dobrze. Harry wręczając Niallowi bilety powiedział, że są od nas. Ode mnie i od niego. Dał mu coś jeszcze. Nie wiedziałam co, nie mówił wcześniej, że coś dla niego ma. Bilety były drogie, Harry zapłacił za 3/4 ceny. Nie powiedział, że ma dla Nialla więcej prezentów... Harry zawsze ma tajemnice. Nawet jeśli chodziło o prezent dla Nialla nie był ze mną szczery... Zabolało mnie to. Ale stałam tam uśmiechnięta od ucha do ucha i starałam się zagłuszyć głosik w mojej głowie, mówiący, że ja też dla Nialla miałam prezent w postaci pokazania mu jak świetnym nauczycielem jest i nie powiedziałam o tym Harremu... Zajadałam się tortem, śmiałam się z żartów Nialla i starałam się nie myśleć o Harrym co było trudne siedząc pięć metrów od niego.
-Ali masz teraz czas?- Zayn! Matko totalnie o nim zapomniałam! Miałam iść do niego! Mieliśmy pogadać!
-Tak, jasne.
-To super. Może choć do mnie, tu jest głośno i w ogóle...- zaproponował.
-Okej- powiedziałam szybko i wychodząc spojrzałam na Harrego. Patrzył na mnie. Zayn spojrzał na Perrie, która rozmawiała z Lou, uśmiechnął się do niej a ona odwzajemniła uśmiech- Przepraszam, że wczoraj nie przyszłam, zapomniałam- powiedziałam gdy wyszliśmy na korytarz.
-Luzik- chłopak uśmiechnął się pocieszająco, doskonale wiedział co kryło się za moim "zapomniałam". Kiedy weszliśmy do pokoju panował w nim porządek. Było widać, że Perrie jest na posterunku.- Nadal nie gadacie ze sobą?
-Taa.
-Powinnaś z nim pogadać. Harry...
-Zayn, wyciągnąłeś mnie stamtąd by gadać o Harrym?- zapytałam wiedząc, że nie o tym chce ze mną rozmawiać.
-Nie... Sorry... Chodzi o mój komiks- powiedział a ja się uśmiechnęłam. Czyli chodziło o rysowanie.- Bo widzisz zaprojektowałem kilka postaci, sami superbohaterowie. I mam problem.
-Jaki?
-Musi być tam jakaś żeńska postać, którą trzeba będzie ratować- powiedział i uśmiechnął się wymownie.
-Rozumiem, że mam zaprojektować damę w opresji?
-Jeśli możesz? Ja rysowałem ale to nie to. Jakoś za bardzo wszystkie dziewczyny, które rysuję przypominają Perrie a jak jej nie przypominają wydają mi się beznadziejne. Nie wiem dlaczego...- zamroczyła ci umysł, kochasz ją do szaleństwa, dlatego.
-A nie może przypominać Perrie?
-Wolałbym nie. Wiesz jak to jest. Zaraz będzie, że na siłę ją promuję czy coś.
-Tak... Wiem co masz na myśli- ja też przecież bezczelnie promuję się na moim sławnym chłopaku, który kupuje mi drogie prezenty i zabiera na wakacje. Dodałam już, że drogie wakacje? No i zapomniałam, że przecież muszę wypromować piosenkę. Najlepiej pomoże mi w tym mój chłopak! Oczywiście wstawił moje zdjęcie na Twittera z jego rodziną by było o mnie głośno. Przecież oboje chcemy się tylko sprzedać...- takie głupoty krążyły po internecie... Tak, doskonale wiedziałam o co Zaynowi chodzi.- Pokaż mi ten komiks.
-Jeśli nie chcesz robić tego teraz możemy później... Jutro na przykład.
-Chcę teraz. Później idę z Niallem do baru na mecz. Wy też idziecie, nie?
-Nie- Zayn uśmiechnął się do mnie i wygrzebał z torby swój szkicownik- Ja, Perrie, Tommo, Lou i kilka osób jeszcze. Nie idziemy, byliśmy na urodzinach Nialla w Anglii, poza tym ochrona nie chce żebyśmy pojawili się tam wszyscy bo to będzie za duże zamieszanie. Niall zrobił super imprezę w Londynie. Nie mówił ci, że ma zdemolowane pół domu?
-Nie... Jak to zdemolowane?
-Jak już mówiłem. To była super impreza... Ale trochę przesadziliśmy... No nie ważne. Liam nie mógł wtedy wpaść więc idzie dzisiaj z wami.
-Jesteście szaleni- powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać kto i jak zdemolował dom Horana... Faceci są nieobliczalni.
-Różnie mówią- Zayn uśmiechnął się szeroko przez co i ja nie mogłam pozostać poważna.- Proszę- powiedział i podał mi szkice. Przez kolejną godzinę tłumaczył mi dokładnie kim są postacie, jakie mają charaktery, zaznajomił mnie z fabułą. Powiedział, że nie chciał żadnej "kobiety" w tej historii ale później stwierdził, że skoro kasa ze sprzedaży komiksów idzie na cele charytatywne musi być taka postać bo przecież oni mają głównie fanki a dziewczyny raczej nie lubią czytać komiksów, więc postanowił dodać jako wątek poboczny historię miłosną żeby zachęcić jakoś dziewczyny do kupna jego dzieła. A ja naprawdę cieszyłam się z tego, że tak postanowił i że mogłam mu pomóc i zająć czymś myśli. I tak czas do koncertu spędziłam na analizowaniu tego co stworzył Zayn i rysowaniu własnej szalonej postaci. Szło mi to dosyć opornie. Chciałam by moja postać była tak dobra jak te Zayna... Malik lubił dawać mi trudne zadania... Rysowałam i rysowałam i ciągle wyrzucałam kolejne kartki do kosza. Dopiero przed wejściem na scenę mnie olśniło i na szybko naszkicowałam postać którą zamierzałam dokończyć na drugi dzień... o ile nie kolejny raz nie stwierdziłabym, że jednak to co narysowałam jest totalną porażką... Koncert ja zwykle zleciał mi za szybko. Naprawdę lubiłam to robić. Wychodzić na scenę i śpiewać. Może i nie wszystkie fanki chłopaków mnie lubiły ale wiedziałam, że sporo z nich mimo wszystko jest ze mną. Czułam to właśnie na koncertach. Gdy było po wszystkim poszłam do garderoby gdzie musiałam uszykować się na urodziny Nialla. Nie wiedziałam gdzie idziemy, wiedziałam, że to będzie jakiś bar i że będziemy oglądać mecz koszykówki. Cieszyło mnie to. Naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty na tańce. Nie, kiedy miałam sporej wielkości problem na głowie, problem o imieniu Harry. Nie musiałam zakładać sukienki. Kolejny atut. Wybrałam ciemne jeansy, czarną prześwitującą koszulę i pół godziny kłóciłam z Lou o buty aż w końcu uległam i założyłam czarne koturny. Nie rozumiałam po co się stroić skoro miałam oglądać mecz ale Louise cały czas przekonywała mnie, że mimo wszystko jest to impreza urodzinowa i nie powinnam iść w trampkach. Nie rozumiałam dlaczego... Nawet nie miałam ochoty się stroić, nie miałam ochoty by ładnie wyglądać. No bo dla kogo? Dla Harrego? Nie. A skoro jemu nie chciałam się podobać to nikomu innemu też nie. Po koncercie część z nas wsiadła do czarnych samochodów i od razu ruszyliśmy by świętować z Niallem jego urodziny. Oczywiście dopilnowałam tego by nie jechać w jednym samochodzie z Harrym. Na miejscu okazało się, że ten "bar" jest tak naprawdę jakimś drogim lokalem gdzie na pewno przeciętnego człowieka nie stać na drinka. Niall powiedział, że wszystko jest opłacone i możemy zamawiać co chcemy, poza tym część lokalu była do naszej dyspozycji. Nie chciałam pić. Wypiłam tylko jednego słabego drinka by Niallowi nie było smutno, w końcu piliśmy za jego zdrowie. Ale to wszystko. Widziałam, że Harry był jeszcze bardziej uparty i on nie wypił ani grama alkoholu. Mimo iż starałam się być "normalna" nie umiałam. Uśmiechałam się, kibicowałam ale wszystko to było sztuczne i wymuszone. Nie umiałam się rozluźnić w jego towarzystwie. Jakbyśmy cofnęli się do samego początku naszej znajomości. Wtedy czułam się tak samo... Albo podobnie. Czułam się niekomfortowo kiedy na mnie patrzył ale był to inny dyskomfort. Wtedy nie wiedziałam dlaczego mnie nie lubi, teraz nie wiedziałam dlaczego mnie okłamał, dlaczego wyrzucił mojego przyjaciela z pracy. Tak była różnica. Im dłużej o tym myślałam tym bardziej chciałam się napić. Może to był sposób? Może powinnam się upić do nieprzytomności? Nie czekając chwili dłużej zamówiłam shota. Czysta wódka. Wypiłam jednego, drugiego, trzeciego, czwartego... Aż przestałam liczyć. To działało. Zaczęłam być wesoła. Rozluźniłam się. Krzyczałam tak samo jak chłopacy kiedy drużyna której kibicowaliśmy trafiała do kosza, śmiałam się i podskakiwałam ze szczęścia kiedy kolejny punkt trafiał na konto "naszych". Przestałam zwracać na niego uwagę. Gapił się na mnie. Cały czas się gapił. Wiedziałam, że nie podoba mu się to, że piję, że tyle piję. Dobrze. Postanowiłam robić mu na złość. Kolejny kieliszek. Czułam jak alkohol pali moje gardło. Spojrzałam na niego i oblizałam wargę. Odpięłam jeden guzik mojej koszuli, było mi gorąco. Spojrzałam na Nialla. Był cały czerwony i tak jak ja był już nawalony. Niall był ładny. I dobry. Dlaczego nie miał dziewczyny? Powinien kogoś mieć. Ale z drugiej strony może on był najmądrzejszy z nas wszystkich? Może dobrze wiedział co robi trzymając te wszystkie dziewczyny na dystans? Może dobrze wiedział, że to nie ma sensu bo tak czy inaczej wylądujesz w barze i jedyne czego będziesz chciał to upicie się do nieprzytomności przez kogoś kto jest całym twoim światem? Miłość jest taka dziwna, skomplikowana, nielogiczna, trudna i... i wspaniała. Wszystko mi się mieszało. Kręciło mi się w głowie. Ktoś powiedział, że czas się zabawić i iść na imprezę. Niall? On to powiedział? Idziemy do klubu?
-Ali?- zapytał Liam. Kręciło mi się w głowie. Byłam zamroczona.
-Tak?
-Zbieraj się. Jedziemy na tańce- Liam był wstawiony. Ale przy mnie wydawało się, że był trzeźwy.
-Ja chcę już do hotelu... Nie mam już siły- wymruczałam. Plan by się urżnąć do nieprzytomności wykonany w stu procentach.
-Okej, nie ma sprawy, ktoś cię odwiezie.
-Niall ma klucz do pokoju- miałam zamknięte oczy, odpływałam.
-Jasne. Niall?
-Ja ją odwiozę- Harry. Jego głos spowodował, że przeszedł mnie dreszcz.
-Nie!- zabrałam w sobie tyle sił ile miałam by powiedzieć to wystarczająco głośno- Nie chcę.
-Samochód już czeka- kto to powiedział? Josh?
-Ale ona...- Liam przerwał a ja poczułam jak się unoszę. Ktoś mnie niósł. Znałam ten zapach. Mój ulubiony zapach.
-Ona jest moja i mam prawo ją zabrać.
-Nie jestem twoja. Puść mnie- wyszeptałam i poczułam jak nagle temperatura wokół mnie się zmienia. Byliśmy na zewnątrz.
-Otwórz drzwi- powiedział i po chwili leżałam na tylnym siedzeniu w samochodzie.
-Ona się wkurzy rano, jak zobaczy ciebie i uświadomi sobie, że ją odwiozłeś wbrew jej woli.
-Nie. Ona mnie w końcu wysłucha.


Rozdział 35 przed Wami! Ale szybko dodałam!!!!!!!! Jestem z siebie taka dumna!
Nie wymusiłam na was 5 komentarzy i są tylko 2... :(
Mam nadzieję, że rozdział się podoba mimo iż Ali i Harry są pokłóceni... Nie wiem jak Wy ale ja jestem wkurzona na Harrego! Ale z drugiej strony Ali nie dała mu się wytłumaczyć...
Dzisiaj notka będzie krótka :D
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, za tydzień albo dwa:)
Proszę, KOMENTUJCIE!!!
Aduś głowa do góry! Nie smutaj mi!
Dziękuję komuś kto ostatnio skomentował i się nie podpisał :)
(Aduś Tobie oczywiście też dziękuję)
Przepraszam za błędy!

PS I LOVE YOUUUU <3

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 34




-Co robisz?- zapytał kiedy zobaczył, że wchodzę w jego kontakty.
-Szukam numeru do Jess… Miałam cię już kiedyś o to zapytać ale zapomniałam. Skąd masz numer do mojego menadżera?
-A czy to ważne? Mam i tyle- powiedział i gapił się na jakiś punkt za mną.
-No może i nie ważne ale jestem ciekawa. Proszę no, powiedz mi- nie rozumiałam po co robi z tego taką tajemnicę.
-No okej... Wtedy… jak cię zalazłem… Przyjechało pogotowie, a my z Niallem nie wiedzieliśmy co robić…- zaczął a ja zrozumiałam do jakich wspomnień wraca- Serio muszę to opowiadać?
-Ja też nie lubię wspominać "tego"… No ale skąd masz jej numer?
-Ktoś musiał ją poinformować. Załatwienie jej numeru było dziecinnie proste. Musiałem do niej zadzwonić, musiałem jej powiedzieć.
-Ale dlaczego ty? Dlaczego nie Lou? Albo Niall?
-Nie wiem, czułem się jakiś odpowiedzialny…- zawahał się na moment ale kontynuował- No i chciałem mieć jej numer tak na wszelki wypadek.
-Jaki wszelki wypadek?
-Bałem się, że gdy się obudzisz odejdziesz. Powiesz, że rezygnujesz… My wtedy nie byliśmy w dobrych stosunkach, sama wiesz… Wiedziałem, że nic mi nie powiesz, nie odezwiesz się do mnie słowem, po prostu mnie zostawisz. Bałem się, że wrócisz do kraju a ja umrę bez ciebie, z tęsknoty, rozpaczy ale też niewiedzy. Dlatego stwierdziłem, że mogę zadzwonić czasami do Jessici i ją zapytać jak się masz… I miałem nadzieje, że ona mi powie, że będzie wiedziała co z tobą. A gdyby ona nie wiedziała podejrzewałem, że ma numer do Klaudii… Musiałem mieć taką opcję. Musiałem wiedzieć co się z tobą dzieje- powiedział i w końcu nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy wypełnione były smutkiem i niepokojem. Nie chciałam by się martwił, nie wiedziałam, że za moim pytaniem stała taka historia… Taka smutna i bolesna historia. Zbliżyłam się do niego i wspięłam się na palce po czym ujęłam jego piękną, zatroskaną twarz w dłonie.
-Kocham cię- wyszeptałam, przymknęłam oczy i musnęłam wargami jego usta. Harry był ideałem. Pod każdym względem. Był moim aniołem stróżem. Odsunęłam się nieco od niego ale wtedy chłopak złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie po czym mnie pocałował. Delikatnie i powoli. Pocałunek nie był długi ale był idealny. Później staliśmy wtuleni w siebie tak długo, że miałam wrażenie, że mijają godziny, nie minuty.
-A ja się zastanawiam co was tak długo nie ma- powiedziała rozbawiona Gemma. Słysząc jej głos odsunęłam się od Harrego a on pokazał siostrze środkowy palec.
-Ktoś cię tu zapraszał?- zapytał złośliwie.
-Sama się zaprosiłam…- Gemma wytknęła na niego język.
-Jesteś taka niewychowana.
-A ty głupi.
-Sama jesteś głupia.
-Nie umiesz wymyślić czegoś sam?
-Zamknij papę.
-Koniec! Uspokójcie się- przerwałam tę bezsensowną wymianę zdań.- Dzwonię do Jess więc bądźcie cicho. Albo naskarżę na was waszej mamie- zagroziłam a oni zrobili identyczną, śmieszną, wystraszoną minę. Czasami wyglądali jak bliźniacy. Po tym jak oboje zamilkli i zaczęli się na mnie gapić przejechałam palcem po ekranie iphona i znalazłam numer Jessici. Odebrała po dwóch sygnałach. Tak jak podejrzewałam zapomniała, że ma ze sobą mój telefon i ku mojej uciesze przyjęła nasze zaproszenie choć miałam wrażenie, że zrobiła to tylko z grzeczności, tym bardziej, że powiedziałam, że to tak naprawdę pomysł mamy Harrego. Kiedy oznajmiłam wszystkim, że Jess przyjedzie zauważyłam, że Harry zrobił kwaśną minę a ja zaczęłam się zastanawiać dlaczego oni właściwie się nie lubią. Może kiedy była w szpitalu się pokłócili ale Harry wolał mi o tym nie wspominać? Przecież właściwie się nie znali a nie dało się ukryć raczej ich wspólnej niechęci. Jess co jakiś czas dawała mi do zrozumienia, że Harry to kobieciarz i że mam na niego uważać, a Harry na wspomnienie o Jess zawsze mówił coś w stylu: to nic wielkiego to w końcu jej praca, od tego jest, powinna się bardziej wysilić, mogła załatwić ci to, mogła załatwić tamto, dlaczego zawraca ci głowę o tej godzinie… Nie wiedziałam dlaczego się nie lubią ale w mojej głowie narodził się pewien plan. Zrobić coś co sprawi, że się polubią. Nie wiedziałam co ale kurde, nie chciałam by ten grill był klapą przez to, że oni za sobą nie przepadają. Może Jess zrozumie, że Harry jest ze mną z miłości i nie zamierza mnie zostawiać kiedy zobaczy jak się przy mnie zachowuje? Może to do niej jakoś dotrze? A Harry? Może zrozumie, że Jess jest tak naprawdę miła, może czasami jest za bardzo wymagająca i na nią narzekam, każe mi robić wszystko od razu albo nie każe robić nic, czasami dzwoni w nieodpowiednim momencie ale w gruncie rzeczy jest miła i rzetelnie wykonuje swoją pracę a prywatnie jest naprawdę przyjazna, lubi żartować i im dłużej się znamy tym lepiej się przy niej czuję, lubię z nią rozmawiać i cieszę się, że to właśnie ona zajęła miejsce Klaudii. Właściwie rozmyślałam o tym wszystkim dopóki Jess nie zapukała do drzwi. Krojąc sałatkę prawie się przecięłam obmyślając w głowie różne scenariusze tego wieczora. Naprawdę zależało mi na tym by spędzić ten czas miło, nie chciałam się stresować jakąś napiętą atmosferą. Kiedy usłyszałam domofon poprosiłam Harrego by jej otworzył, to był jego dom i on był gospodarzem. Dzięki Bogu chłopak postanowił zachowywać się tak jak przystało i przywitał Jess razem ze mną, odebrał od niej wino, zaprosił do środka, powiedział, że ma się rozgościć. Później Jess zapoznała się ze wszystkimi a po tej nieco sztywnej i oficjalnej części usiedliśmy w ogrodzie. Po kilku minutach Harry zajął się grillem a ja razem z Gemmą przyniosłam talerze, sztućce, sałatki, które zrobiliśmy i inne przekąski zostawiając Jess w towarzystwie Anne i Robina. Kiedy wszystko przyniosłyśmy dziewczyna zajęła z powrotem swoje miejsce przy stole a ja podeszłam do Harrego, który na mój widok szeroko się uśmiechnął. Nigdy nie mówiłam mu co tak naprawdę myśli o nim Jess ale miałam wrażenie, że jest tego świadomy i tak samo jak ja chciał ją przekonać, że mnie kocha i nie rzuci za tydzień. Co chwilę mnie przytulał, skradał mi buziaki. Jess co jakiś czas ukradkiem na nas zerkała i cieszyło mnie to nasze manifestowanie przed nią uczuć. Miałam nadzieję, że widząc nas takich, zakochanych i szczęśliwych zrozumie, że Harry nie jest kobieciarzem tylko moim chłopakiem. Niestety miałam wrażenie, że Jess nie czuje się w naszym towarzystwie komfortowo, początkowo prawie nic nie mówiła i dopiero po dwóch lampkach wina stała się nieco bardziej gadatliwa. Zauważyłam, że co jakiś czas spoglądała na Harrego i zastanawiałam się co o nim myśli. Chłopak wydawał się wyluzowany ale wiedziałam, że to tylko pozory. Harry jest z natury leniem a tego wieczora był chętny by ciągle po coś wychodzić, by coś przynosić i miałam wrażenie, że gdyby mógł poszedłby do sypialni i by z niej nie wychodził. Wyluzował dopiero kiedy się napił, dokładnie tak samo jak Jess. Alkohol to zło ale w takich wypadkach to wybawienie. Wybawieniem okazała się też Gemma, która była w centrum uwagi tego wieczora i buzia jej się nie zamykała. Anne i Robin także byli uprzejmi, kobieta podziwiała śliczny, łososiowy żakiet Jess, Robin wypytywał się jej o pracę i o Londyn. Później jak już było zupełnie ciemno Anne przeprosiła wszystkich ale powiedziała, że po winie rozbolała ją głowa, że to był bardzo miły wieczór, zwróciła się do Jess i powiedziała, że ma o mnie dbać a mi powiedziała, że trafiłam na naprawdę świetną osobę i że nie mogłam wymarzyć sobie lepszego menadżera, po czym razem z Robinem poszli do swojego pokoju. Wtedy Gemma, która była już dość mocno podpita wymyśliła, że jest zbyt cicho i pobiegła po laptopa po czym zaczęła bawić się w dj'a. W momencie kiedy ona poszła po komputer ja poszłam do toalety i specjalnie zostawiłam Jess i Harrego samych. Uważałam, że to mega zabawne i zastanawiałam się o czym będą rozmawiać.  Egoistyczna część mnie miała nadzieję, że będą rozmawiać o mnie. Kiedy wróciłam, Gemma już zdążyła zaangażować Harrego do pomocy przy muzyce i nie wiedziałam jak się zachowywali będąc sam na sam… Początkowo Harry jeździł palcem po telefonie i raczej nie zawracał sobie nami głowy. Pewnie przez to, że rozmawiałyśmy na typowo babskie tematy... Później chłopak posadził mnie sobie na kolanach i siedział zamyślony a jego dłoń kreśliła wzorki na moich plecach. Kiedy Gemma puściła Heaven Bryana Adamsa Harry zaskoczył nie tylko mnie ale także dziewczyny, ponieważ zapytał czy z nim zatańczę a ja oczywiście się zgodziłam.
Wstaliśmy a ja za przykładem Harrego pozbyłam się moich sandałów po czym stanęłam przed nim na bosaka, na trawie. Wtedy chłopak przyciągnął mnie do siebie, położył rękę na mojej talii a drugą splótł z moją dłonią.
-Kocham cię- wyszeptał mi do ucha tak, żebym tylko ja mogła to usłyszeć. W odpowiedzi pociągnęłam go za łańcuszek  tak, że się pochylił i musnęłam ustami jego wargi a dłoń położyłam na jego torsie. Harry nie byłby Harrym gdyby takie coś mu starczyło dlatego po kilku sekundach czułam jak skrada mi delikatny pocałunek. Ta chwila była idealna.- Myślę, że przy tej piosence powinniśmy zatańczyć pierwszy taniec na naszym weselu- powiedział a ja się zaśmiałam. Choć wiedziałam, że żartuje nie mogłam odgonić od siebie wizji… Ja w białej sukni, Harry w czarnym garniturze… Wokół nas najbliżsi patrzą na nasze splecie dłonie, na palcach mamy obrączki… Sama siebie zawstydziłam uświadamiając sobie o czym myślę i spojrzałam na dziewczyny. Jess patrzyła na nas, pewnie widziała nasz pocałunek…
-Okej, czyli piosenkę już mamy. Jeszcze tylko kupimy sukienkę dla mnie, garnitur dla ciebie, zaprosimy nasze rodziny i możemy brać ślub- powiedziałam żartobliwie i wtuliłam się w niego.
-Zapomniałaś o obrączkach.
-A ty o pierścionku zaręczynowym…
-A może nie? Może nie zapomniałem- powiedział a ja zamarłam i spojrzałam na niego przerażona.-Spokojnie, żartuję- powiedział i zaczął się śmiać a ja uderzyłam go w bark po czym wróciliśmy do tańczenia i przez jakiś czas milczeliśmy. -Zgodziłabyś się?
-Co?
-Zgodziłabyś się? Jakbym za pół roku poprosił cię o rękę… Zgodziłabyś się?- zapytał niepewnie. Wiedziałam, że już nie żartuje. Pytał na poważnie.
-Ja… nie wiem… To znaczy wiem…- zaczęłam się jąkać. Boże, my serio przeprowadzamy taką rozmowę? -Powiedziałabym, że cię kocham, że jesteś dla mnie wszystkim… Tak. Zgodziłabym się- powiedziałam pewniej. Może i z Harrym nie byliśmy parą z jakimś długim stażem, ale miałam wrażenie, że znamy się bardziej niż ludzie, którzy są ze sobą rok albo jeszcze dłużej. Przybywaliśmy ze sobą cały czas. Byliśmy razem w pracy, spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, praktycznie mieszkaliśmy ze sobą. I z każdym kolejnym dniem kochaliśmy się coraz bardziej.
-Naprawdę?- zapytał uśmiechnięty.
-Tak- także się uśmiechnęłam. Patrząc w jego oczy byłam w stu procentach pewna, że gdyby zapytał: Ali, wyjedziesz za mnie? Bez wahania powiedziałabym tak.
-Mówiłem ci już, że cię kocham?
-Dzisiaj tylko jakieś sto razy- udałam oburzenie.
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię…- zaczął szeptać i za każdym razem kiedy mówił „kocham cię” robił „przecinek” w formie całusa. Całował moje policzki, moje czoło, moje usta, moją szyję i choć wiedziałam, że dziewczyny mogę to zobaczyć w tym momencie mój umysł był skupiony tylko i wyłącznie na Harrym. Był dla mnie wszystkim i w tym momencie byliśmy w niebie. W naszym własnym kawałku raju…

***

-Dziękuję ci za wszystko- mówiłam ściskając Jess tak mocno jak tylko umiałam.
-Od tego jestem.
-Jesteś pewna, że musisz wracać?- zapytałam zupełnie bezsensu kolejny raz.
-Tak, w Londynie mam sporo spraw do załatwienia, mówiłam ci przecież.
-Ale nie możesz zostać dzień dłużej? Zobaczyłabyś koncert…
-Ali, zobaczę jeszcze nie jeden twój koncert. Poza tym wiesz dobrze, że przyjadę pod koniec trasy.
-No ale…
-Nie ma ale- kobieta uśmiechnęła się szeroko.- To dla ciebie- powiedziała i wyciągnęła małe, plastikowe opakowanie.
-Kiedy ci ją dali?- zapytałam zszokowana.
-Jak podpisywałaś umowę.
-Dziękuję!- praktycznie krzyknęłam i rzuciłam się na Jess by zacząć ją znowu przytulać. Prawda była taka, że nie chciałam tej płyty dla siebie. To miał być prezent, dla Nialla. Włożył w tę piosenkę tyle samo serca co ja. Liam też się zaangażował ale to Niall był tym, który pierwszy ją zobaczył, który wpadł na pomysł melodii i który wierzył w tę piosenkę i we mnie.
-Nie ma za co… Ali naprawdę się cieszę, że u ciebie wszystko dobrze. Widzę u ciebie ten błysk w oku. Nie wiem co tak na ciebie działa choć zgaduję, że Harry. Widziałam was wczoraj i wydajesz się naprawdę szczęśliwa.
-Bo tak jest… Po tym co przeszłam… Sama wiesz co chciałam zrobić. Naprawdę na nowo uczę się jak czerpać przyjemność z życia i tak, masz rację to ogromna zasługa Harrego ale nie tylko jego. Ale nie gadajmy o tym teraz- powiedziałam bo nie chciałam zaczynać takich rozmów na lotnisku. One wymagają czasu i spokoju.- Jeszcze raz strasznie ci dziękuję za płytę, to prezent dla Nialla.
-W takim razie złóż mu życzenia także ode mnie- powiedziała a w tle usłyszałyśmy głos, który nakazywał pasażerom lecącym do Londynu udanie się na odprawę. Spojrzałyśmy na siebie zasmucone i zaczęłyśmy się ściskać.- Do zobaczenia niedługo.
-Dowidzenia. Zadzwoń jak już bezpiecznie dolecisz- powiedziałam i ostatni raz ją przytuliłam.
-Jasne, zadzwonię. No chyba, że wpadnę do Atlantyku czy coś…- powiedziała a ja zrobiłam minę mówiącą, że ma nie gadać takich głupot. -Żartuję! Okej Ali, widzimy się niedługo. Pa.
-Pa- powiedziałam i uśmiechnęłam się do kobiety. Stałam jeszcze chwilę i obserwowałam jak odchodzi. Ucieszyło mnie, że się odwróciła i wtedy pomachałyśmy do siebie na pożegnanie. Później Jess zniknęła mi z oczu więc w asyście ochroniarza, którego Harry kazał mi wziąć i który był wyjątkowo gburowaty wróciłam do samochodu. Wracając do domu Harrego rozmyślałam dosłownie o wszystkim. O tym, że nie mogę się doczekać kiedy Steve będzie ze mną wszędzie jeździł a nie jakiś obcy facet, o tym, że może i Jess była tylko kilka dni, ale zdążyłam się do niej przywiązać na tyle, że wiedziałam, że będę za nią tęsknić. Naprawdę ją polubiłam. Później myślałam o umowie. O tym, że część zysków z każdej sprzedanej piosenki będzie trafiała na konto Liama i Nialla bo są współautorami piosenki… Obaj nie chcieli bym wspominała, że mi pomagali, ale nie mogłam przecież postąpić inaczej. Należało im się to by ich nazwiska znalazły się pod napisem autor. To było nawet zabawne, moją pierwszą piosenkę współtworzył Liam Payne i Niall Horan... Takie nazwiska koło mojego. Autorzy: Alicja Różańska, Niall Horan, Liam Payne... Piosenka a może i cała płyta będzie wydana pod pseudonimem, Ali Rose, ale pod piosenkami chciałam być podpisywana jako Alicja Różańska... Pamiętam jak kiedyś uczyłam poprawnie wymawiać Nialla moje nazwisko. To było komiczne. Jeśli chodzi o Nialla miałam nadzieję, że spodobają mu się prezenty, które zamierzałam mu dać. Płyta nie była jedynym podarunkiem. Zamówiłam dla niego też specjalne kostki do gry na gitarze z napisem „Best friend ever. A.”, kupiłam mu razem z Harrym bilety na finałowy mecz Ligi Mistrzów. Niall nie zdążył zabukować biletów i rozpaczał, że chciałby w końcu pojechać na finał i że znowu tego nie zrobi. Miałam dla niego też prezent niematerialny. Ostatnio więcej ćwiczyłam grę na gitarze i chciałam dla niego zagrać kawałek „Cannonball”. Chciałam by widział jakie czynię dzięki niemu postępy. Strasznie za nim tęskniłam i nie mogłam doczekać się momentu kiedy przyjdzie do mnie do pokoju i zacznie mówić. Podczas rozmowy z Niallem nie musiałam słuchać o czym gadał, sam sposób w jaki mówił był wyjątkowy. To jak co chwilę przerywał wypowiedź śmiechem było urocze. Lubiłam kiedy opowiadał o swojej rodzinie. Zawsze się wtedy uśmiechał a kiedy opowiadał o tym co zmajstrował Theo potrafił śmiać się do łez. Naprawdę chciałam go już zobaczyć i wyściskać. Kochałam go przytulać… Było to zupełnie inne uczucie niż gdy przytulałam Harrego, przyjemne ale w inny sposób. Naprawdę był moim przyjacielem. Najlepszym, ale nie jedynym. Za Niallem tęskniłam najbardziej, ale za resztą także. Louis. Nie miałam z nim takiego kontaktu jak z blondynem, ale za nim także tęskniłam. Lubiłam te jego głupkowate żarty i psikusy. Gdy kupiłam Vansy przez tydzień chodził za mną i mówił, że kradnę mu styl. Poza tym ciągle miałam w pamięci to, że muszę się na nim zemścić za to, że pewnego dnia obudziłam się w pokoju bez moich rzeczy. Nie chciał mi ich oddać i na koncert jechałam w ciuchach Harrego i Louise… Nie wiedziałam jak to zrobił, że wyniósł wszystko a ja się nie obudziłam, ale wiedziałam, że musiał mieć wspólnika. Kiedy prosiłam, błagałam a później żądałam od niego odpowiedzi kto mu pomógł milczał jak grób… Ach, ta ich męska solidarność! Moje rzeczy magicznie powróciły na miejsce po koncercie i wszystko wyglądało tak jakby nigdy nie ruszało się z mojego pokoju. Lou miał naprawdę szalone pomysły… Louis się zmienił. Chyba na lepsze. Nie znałam go długo, ale jak go poznałam wydawał się zmęczony. Nie narzekał, ale można to było w nim zobaczyć. Teraz był inny. Zmienił się odkąd ja próbowałam...się zabić. Stał się inny. Wszyscy się zmienili, przynajmniej w stosunku do mnie, jedni bardziej, drudzy mniej, ale to w Louisie zaszła największa zmiana. Zaczął bardziej cieszyć się życiem. Pisał piosenki, wychodził do fanów, którzy stali pod hotelem. Niall zawsze tak robił, Liam też, ale reszta chłopców bardziej się izolowała, przede wszystkim Lou. Był dla fanów tylko na koncercie. Poza sceną nieco się izolował i odcinał od tego wszystkiego. Teraz było inaczej. Zaczął z fanami rozmawiać. Udzielał się na Twitterze, dodawał więcej zdjęć, także swoich. Jak jadł, jak nagrywał piosenkę, wstawiał fotki chłopaków, ochroniarzy, nawet moje zdjęcie udostępnił… Naprawdę chyba coś zrozumiał. Nie wiedziałam co, ale Lou na nowo nauczył się czerpać radość z tego co robił. Kiedyś pozował do zdjęcia, uśmiechnął się, zrobił głupią minę i to wszystko. Teraz wyglądało to inaczej. Zawsze pytał się o imię każdej osoby proszącej go o zdjęcie. Jakby starał się ich zapamiętać. Czasami pytał także o nazwy na Twitterze, wtedy zapisywał je w telefonie albo od razu dawał follow takiej osobie. Starał się rozmawiać z ludźmi, pytał się czy wybierają się na koncert, czy byli już na ich show, jak im się podobało… Tak, Louis się zmienił. Zayn. Malik ostatnio pochłonięty był projektowaniem postaci do jakiegoś komiksu i właściwie cały czas go nie było. Nie wiem dlaczego miałam dziwne wrażenie, że to właśnie Zayn stał za moimi znikającymi rzeczami i to jego Lou krył… Miałam takie przeczucie, że to był Zayn. Był niepozorny. Sprawiał wrażenie zaspanego, leniwego, ale potrafiło mu nieźle odwalać… O ile dobrze pamiętałam chłopak mówił mi przed wyjazdem, że nie wróci sam. Miała przyjechać z nim Perrie a ja się cieszyłam z tego powodu. Zayn był raczej grzeczny. Przeważnie. Ale czasami przesadzał jeśli chodziło o nikotynę i kofeinę. Był od nich uzależniony. Potrafił spalić dwie paczki papierosów jednego dnia, do tego pił hektolitry napojów energetycznych i potrafiłam się z nim o to posprzeczać. No może nie posprzeczać, ale strasznie wkurzało mnie to, że palił i pił te świństwa, nawet nie zdawał sobie sprawy jak strasznie niszczył swój organizm… Ale Zayn jak to Zayn. Można mówić jak do ściany. Poza tym znalazł na mnie swój sposób. Pierwszy był taki, że jest już dorosły a poza tym wszyscy w ekipie piją te świństwa, nawet mój Harry więc dlaczego to jego się czepiam? Ja zawsze wtedy mówiłam, że wszystkich się czepiam, ale dochodziło do mnie, że serio to Zayna czepiałam się najbardziej. No bo Lou pił tego dziadostwa tak samo dużo, nawet Liam i Niall się uzależnili. „Mój Harry” starał się tego nie pić, przynajmniej nie kiedy ja to widziałam bo wtedy zawsze urządzałam mu awanturę. Drugim sposobem Malika na zamknięcie mi buzi było jego: „Ciiiiiiii Ali, wiem to jest złe, fajki rozwalą mi płuca, redbull rozwali mi wątrobę i nerki, super, że się martwisz o moje wnętrzności, ale już ciiiiii” I zawsze po takim tekście mnie przytulał a mi przechodziło, cała moja złość się ulatniała. Dlatego tak bardzo cieszyłam się, że jego narzeczona trochę go przypilnuje. Przy Perrie Zayn nie zamieniał się w parowóz i nie pił tyle kawy czy energetyków. Bardziej o siebie dbał przy niej. Chciał wyglądać i czuć się dobrze dla niej. Ale gdy jej nie było Zayn potrafił przespać cały dzień by nie spać całą noc i grać w jakieś głupie gry z Louisem, ochroniarzami czy zespołem. Ostatnio zaczął w to wciągać nawet Liama i Nialla a później wszyscy chodzili nieprzytomni i wyglądali jak zombie. Tylko Harry jakoś się trzymał i nie zarywał całych nocek by grać w strzelanki… Głównie przeze mnie i jego obsesję, że wszystko robimy razem… Dzięki temu nie truł się tak jak pozostali i chodził względnie wypoczęty… Liam. Wszyscy mają go za świętoszka a mnie nurtowało pytanie dlaczego? Payne'owi daleko od bycia świętym. W całej tej naszej znajomości mogłam stwierdzić jedno, Liam przeklina jak szewc. Serio. Nie, kiedy rozmawiał z Sophią czy ogólnie z kobietami, przy mnie też się hamował ale kiedy słyszałam jak rozmawia z Harrym albo Niallem… Boże, co drugie słowo kurwa, chuj… Wszyscy przeklinali, jeden gorzej od drugiego. Wyzywali się nie od debili, krzyczeli na siebie, że są kutasami, pojebami. Nie było to w złości ale kurde, czy faceci, przyjaźniący się faceci, nie mogą okazywać sobie sympatii inaczej? Czy Niall nie mógł wysławiać się inaczej? Albo nawet Liam? Ten kulturalny młody mężczyzna? Poza przeklinaniem, które może i pasowało do Lou czy Zayna, Harry też nie wyglądał w moich oczach dziwnie kiedy przeklinał, byłam nieco do tego przyzwyczajona, Liam wpadał na szalone pomysły. W trakcie tej trasy już dwa razy skoczył na bungee. Z tego co mi opowiadał teraz chce się posunąć dalej i w trakcie przerwy między trasami zamierza skoczyć ze spadochronem! O ile Zayn był uzależniony od nikotyny czy kofeiny Liam miał chyba problem z uzależnieniem od adrenaliny. Ta „sceniczna” już mu nie wystarczała. Lubił szybką jazdę, ostatnio wkręcił się w jakiś zawody samochodowe i później cały tydzień przeżywał to, że chciałby być kierowcą rajdowym bo mógł się przejechać z takim profesjonalnym kierowcą i jechali ponad 200 km/h po jakimś błotnistym terenie i było super… Kochał sztuki walki, boks... Sam zaczął trenować, do tego jeździł na gale boksu czy wrestlingu. Tak, Liam miał szalone pomysły, ale jeśli chciałaś się skryć na moment przed światem, albo zaczerpnąć porady o cokolwiek Liam był idealny. Zawsze chętnie pomógł, zawsze doradził, użyczył swojego pokoju. U Liama zawsze myślało mi się najlepiej, nie musiałam z nim rozmawiać. Wystarczyło, że siedziałam w jego towarzystwie. A Liam? Po prostu siedział ze mną tak jak przed moim pierwszym koncertem i to wystarczało bym zebrała się w sobie. Czasami też o czymś myślał, czasami czytał jakąś książkę, czasami słuchał muzyki, siedział na Twitterze, ale to wystarczało, nie musiał mi doradzać czy pocieszać. Po prostu był tam dla mnie... To naprawdę zaskakujące jak Liam różnił się, z jednaj strony totalny wariat, nieodpowiedzialny pod wieloma względami a z drugiej? Z drugiej potrafił mieć w sobie taki spokój, że umiał nim zarażać... Stęskniłam za nimi. Nie ważne jacy byli, jakie mieli wady i zalety, byli dobrymi ludźmi i tęskniłam za nimi. Minęło jedenaście dni odkąd ich widziałam... Brakuje mi ich po niecałych dwóch tygodniach... Co ja zrobię kiedy to się skończy? Może nowa trasa to naprawdę najlepsze rozwiązanie wszystkich moich problemów? Może powinnam zacząć się starać o to by mnie chcieli drugi raz, może w tej wytwórni powinnam bardziej pokazać, że mi zależy. "Rozważamy dwie opcje dla supportu w przyszłym roku. Pierwsza: druga edycja konkursu dla fanów, druga opcja: zwyciężczyni konkursu z tego roku, czyli ty, wyjeżdża z chłopakami w drugą trasę i śpiewa swoje utwory, zwykła dziewczyna wydała płytę dzięki One Direction i teraz razem z nimi prezentuje swoja twórczość"- na te słowa właściwie nie powiedziałam nic. Bo co miałam powiedzieć jak mnie zatkało? Może powinnam się bardziej postarać, może powinnam pokazać, że mi zależy by pojechać z nimi jeszcze raz w trasę? Czasami jestem taka głupia. Dzięki Bogu była ze mną Jess, która mówiła za mnie. Naprawdę powinnam pomyśleć nad jakimś prezentem dla niej za to co dla mnie robi... Rozmyślając o tym wszystkim, o mojej niepewnej przyszłości, doszłam do wniosku, że myślenie o tym jest strasznie wyczerpujące i męczące. Wyciągnęłam telefon z torebki i stwierdziłam, że zaloguję się na Twittera. Musiałam się jakoś odciąć od tych wszystkich myśli. Co ma być to będzie...Inwestycja w Internet w telefonie jest dobra w sytuacjach kiedy stoisz w korku... Trendy. Dlaczego mój chłopak jest w trendach? Co znowu zrobił? A może to ja coś zrobiłam? Może chodzi o jakieś nasze zdjęcie? Postanowiłam, że zanim zobaczę o co chodzi najpierw wejdę na profil Harry'ego. Kiedy to zrobiłam w mojej głowie najpierw zawirowało a potem się rozjaśniło. Wszystko do mnie dotarło i zrozumiałam o co chodzi. Harry dodał zdjęcie, na którym była jego mama, Gemma i ja! Zrobił je wczoraj, nawet pamiętam kiedy. Anne siedziała na środku, a my po bokach, uśmiechałyśmy się, obejmowałyśmy się. "My Ladies"- tak zatytułował zdjęcie. Matko! Harry wstawił moje zdjęcie na Twittera! Na dodatek ze swoją rodziną! Nie wiedziałam czy czytać to wszystko, czy przejrzeć komentarze? Stwierdziłam, że nie zrobię tego. Nie chciałam psuć sobie nastroju. Harry właśnie pokazał wszystkim, że w jakimś stopniu należę do jego rodziny i to było tak cudowne z jego strony, że nie zasługiwało na czytanie komentarzy niektórych zazdrosnych fanek. Harry był taki nieprzewidywany! Nieprzewidywalny, szalony, opiekuńczy, ciepły i kochałam go najmocniej na świecie. Nie czekając chwili dłużej dodałam krótkiego twitta. "I love you"

***

-No nareszcie!- niemal wykrzyczała na nasz widok Louise. -Gdzie wy byliście?
-O wszystko obwiniaj Harrego- powiedziałam szybko. -To on kazał przyjść facetowi do zarządzania jego domem tak późno.
-To nie moja wina, że zapomniałem, że Ty zaczynasz wcześniej niż ja- powiedział z wyrzutem.
-Hej mała- powiedział wesoło Niall, który stanął za mną tak, że go nie zauważyłam i podskoczyłam wystraszona. Odwróciłam się uradowana i zaczęłam się z nim ściskać. -Już myśleliśmy, że nie dojedziecie.
-Bo Harry...- zaczęłam, ale Lou mi przerwała.
-Okej Ali, koniec tych przytulańców, mam 15 minut żeby cię uszykować, zaraz wychodzisz, nie masz na to czasu- razem z Harrym i jego rodziną dotarliśmy z LA prosto na arenę nieco spóźnieni. Nie mieliśmy żadnych przystanków, wyjechaliśmy z jego domu i dojechaliśmy prosto na stadion. Kiedy Lou szykowała mnie w ekspresowym tempie wszyscy witali się z Anne, Gemmą i Robinem. Naprawdę zrobił się spory chaos. Dodatkowo wszyscy coś do mnie krzyczeli, Louis krzyknął, że się stęsknił, Perrie stanęła obok mnie i mówiła coś strasznie podekscytowana, po chwili przyszedł Liam, który wypytywał mi się o wakacje w LA, do tego Anne zaczęła mówić jak to za wszystkimi tęskniła a wszyscy mówili, że tęsknili za nią, że już wcześniej powinna przylecieć. Nie miałam pojęcia jakim cudem zdążyłam uszykować się w piętnaście minut pełnych chaosu. Pięć minut przed wyjściem na scenę dostałam rozpiskę piosenek i dzięki Bogu nie było żadnych zmian. Wszystko było tak jak ustaliłam z Jess. Przez cały ten pośpiech nie zdążyłam nawet się zestresować tym, że po raz pierwszy miałam zaśpiewać swoją piosenkę! Gdy to do mnie dotarło stałam sama i czekałam by wejść na scenę, zrobiło mi się smutno. Zapomniałam im powiedzieć. Wiedział tylko Harry. Zapomniałam powiedzieć Niallowi, że zgodzili się i to ten dzień. Nie powiedziałam Liamowi. Nie wiedzieli... Z moich myśli wyrwał mnie głos w słuchawce, który zaczął odliczać czas. Boże, nie rozgrzałam głosu! Nie miałam nawet czasu by się porządnie zdenerwować bo stałam już na scenie. Uśmiechnęłam się szeroko kiedy światła na arenie rozbłysnęły i przywitałam się z publicznością po czym zaczęłam śpiewać pierwszą piosenkę. Na szczęście zaśpiewałam ją czysto. Mój głos nie fiksował, początkowo miałam niewielką chrypkę, ale tylko dlatego, że nie rozgrzałam strun, później było już czysto. W momencie kiedy zobaczyłam na widowni Anne, Gemmę i Robina mój głos zszedł dla mnie na drugi plan. Mama Harrego oglądała MÓJ występ! To dodało mi skrzydeł, zaczęłam skakać po scenie śpiewając szybsze piosenki, wczuwałam się w słowa wolniejszych, chciałam żeby każdy dźwięk był idealny mając taką widownię.
-Czas na ostatni utwór! Jestem bardzo podekscytowana ponieważ dzisiaj, pierwszy raz zaśpiewam swoją własną piosenkę!- powiedziałam nieco zdenerwowana. -Ta piosenka jest dla mnie bardzo ważna, opowiada pewną historię. Dziękuję wszystkim dzięki którym ta piosenka powstała, dziękuję współautorom, Niallowi i Liamowi, za pomoc w pisaniu- po tych słowach na stadionie rozległ się niesamowity hałas- Dziękuję Niallowi, Liamowi, Zaynowi, Louisowi i Harremu za to, że mogę dzięki nim spełniać marzenia! Przed wami "Cannonball"!- to co czułam w momencie kiedy spojrzałam za kulisy było nie do opisania. Stali tam, wszyscy. Byli tam dla mnie. Było tak jak na pierwszym koncercie... Nie, było milion razy lepiej, byłam szczęśliwa... Spojrzałam w oczy Harrego, uśmiechnął się do mnie, obok niego stał Niall, był wzruszony, a ja? Ja zaczęłam śpiewać.

***

-Powiedz jej, że już za nią tęsknię- powiedziałam sznurując moje stare, rozwalające się trampki. Pojechali. Anne, Gemma i Robin pojechali zaraz po koncercie. Gemma miała jakieś super ważne spotkanie, Robinowi kończył się urlop i musiał wrócić do pracy.
-Ali już za tobą tęskni- powiedział Harry do telefonu. -Gemma też już tęskni. Gdzie ty idziesz?- zapytał i nie wiedziałam czy mówi do mnie czy do siostry.
-Ja?- zapytałam by się upewnić.
-Taa.
-Do Zayna. Zapytam o co mu chodzi- wyjaśniłam i podeszłam do niego by dać mu całusa w policzek. Harry uśmiechnął się zalotnie a gdy się odwróciłam i ruszyłam w kierunku wyjścia z pokoju skorzystał z okazji i klepnął mnie w pupę. Oczywiście momentalnie się odwróciłam i spojrzałam na niego zła i oburzona, ale chłopak tylko się uśmiechał.
-Nie kontroluję jej tylko widzę, że gdzieś idzie to się pytam gdzie. Nie przesadzam tylko...- usłyszałam jeszcze zanim opuściłam pokój. Byłam pewna, że wymawiając te słowa chłopak wywrócił oczami... Gemma myśli, że Harry mnie kontroluje? Może i jest wszędzie tam gdzie ja, ale nie sprawdza mnie... Chyba? Potrząsnęłam głową by odgonić od siebie słowa, które usłyszałam i skupiłam się na tym co miałam zrobić. Zayn. Ten chłopak jest zawsze tajemniczy. Tak samo było tym razem. Po koncercie, kiedy byliśmy już w swoich pokojach w hotelu przyszedł do nas jak już leżeliśmy w łóżku i powiedział tylko, że mam go rano odwiedzić bo musimy pogadać. Podejrzewałam, że mogło chodzić o rysowanie albo malowanie no bo o co innego? O czym chciałby pogadać? Przecież nie o Perrie. Jeśli chciałby o niej pogadać zrobiłby to z kimś kto ją dobrze zna a nie tak jak ja, ledwo, poza tym blondynka była razem z nim więc rozmowa o Perrie przy Perrie nie miała sensu, tym bardziej nie ze mną. A może chciał pogadać o Niallu? O prezencie czy coś? Nie, ten pomysł też był bez sensu bo Malik wiedział co ja i Harry mu kupujemy więc nie było obawy, że kupi mu to samo no i raczej nie zamierzał mnie pytać co ma Horanowi kupić dzień przed jego urodzinami. Nawet Zayn by nie zwlekał z tym do ostatniej chwili. Poza tym Malik znał Nialla prawie cztery lata, o wiele dłużej niż ja i sam raczej wiedział co ma blondynowi podarować. A może chciał pogadać o Harrym? Nie. Po co Zayn chciałby rozmawiać o Harrym? To wszystko było bez sensu i jedyny sens miała hipoteza pierwsza czyli musiało chodzić o rysowanie. Kiedy szłam powoli do pokoju, w którym "mieszkał" Zayn z Perrie minęłam postawnego mężczyznę o imieniu Jack. Chyba. Mieliśmy tylu ochroniarzy i zawsze myliły mi się ich imiona.
-Hej- przywitałam się i uśmiechnęłam do Jacka? Zabawne, że na początku nie mogłam zapamiętać jak ma na imię Steve. No właśnie Steve! Nie widziałam go jeszcze, praktycznie spóźniłam się na koncert a zaraz po nim jechałam do hotelu i jakoś tak wyszło, że się z nim nie przywitałam.
-Hej- ochroniarz także nieznacznie się do mnie uśmiechnął i wyminął mnie idąc w kierunku windy.
-Jack?
-Tak?- mężczyzna odwrócił się w moją stronę słysząc swoje imię. Uff, czyli serio miał na imię Jack.
-Gdzie jest Steve? Chciałam się z nim przywitać i pogadać...
-Nie wiem, wybacz, ale się śpieszę- powiedział nieco szorstko. O co mu chodziło? Nie czekał aż coś odpowiem tylko odwrócił się na pięcie i szybko poszedł w kierunku windy.
-O Ali! Hej!- usłyszałam głos Liama, który nagle zmaterializował się gdzieś za mną.
-Cześć- powiedziałam i spojrzałam na niego. Był ubrany w szorty, bluzę, adidasy a na ramieniu przewieszoną miał torbę ze znaczkiem Nike. -Idziesz gdzieś?
-Na siłownię.
-A może ty wiesz gdzie jest Steve?
-Steve?- zapytał a uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Tak Steve. Nasz ochroniarz? Wysoki, napakowany- zażartowałam, ale Liam się nie śmiał. On tylko stał i milczał. Był spięty. Coś tu nie grało. Jack mnie olał, Liam się zdenerwował. -Liam? Coś się stało?
-Co?
-Coś się stało?- powtórzyłam.
-Ali... Bo...
-No mów wreszcie.
-Steva nie ma- powiedział cicho.
-Jak to nie ma? Mów jaśniej. Stresujesz mnie.
-Steve już dla nas nie pracuje- powiedział nie patrząc mi w oczy. Chyba nie podejrzewał, że to on będzie mi musiał o tym powiedzieć a ja miałam nadzieję, że źle go rozumiem.
-Co znaczy, że nie pracuje?- musiałam się przesłyszeć, Steve jest na urlopie, ale wróci.
-Steve został zwolniony, jego ostatnim zadaniem było dowiezienie ciebie i Harry'ego do LA- nie wierzyłam w to co słyszę. Moje nogi zrobiły się jak z waty a w uszach zaczęło mi szumieć. Liam coś jeszcze mówił, ale nie wiedziałam co. Nie słuchałam go. Mój Steve został zwolniony. Musiałam iść do Harry'ego. To on. To Harry. "Jason i Steve już dla nas nie pracują"- to słowa Harrego.
-A Jason?- zapytałam drżącym głosem.
-Został w Anglii, tak samo jak Steve.
-Zwolnili go?- Liam nie odpowiedział tylko pokiwał twierdząco głową. -Ja muszę porozmawiać z Harrym- powiedziałam a chłopak odsunął się nieco ode mnie i milczał. Chyba chciał coś powiedzieć ale nie zrobił tego. Toczył jakąś wewnętrzną walkę sam ze sobą, ale zdecydował się nic nie mówić a ja nie czekając chwili dłużej odwróciłam się od niego i niemal pobiegłam do siebie. Przeze mnie stracili pracę! On... Był wtedy taki zły, taki wściekły! Zwolnił ich! Stojąc przed drzwiami pokoju czułam jak złość wypełnia każdą komórkę mojego ciała. Już miałam wejść do środka, ale w tym momencie przed oczami zawirowało mi jeszcze jedno wspomnienie. Moja ostatnia rozmowa ze Stevem. Był wtedy zdenerwowany... Powiedział coś. Nie zawracałam sobie tym głowy, ale chyba powinnam... "Otwórz oczy Ali".



Hej! Rozdział 34 :) Przepraszam, że tyle musieliście czekać na rozdział ale mam masę nauki:( Nie wiem kiedy dodam następny, pewnie tak samo jak ten za jakieś dwa tygodnie... W ogóle doszłam do wniosku, że nie będę Was więcej prosić o komentarze skoro sama dodaję rzadziej rozdziały. Jeśli chcecie komentujcie, jeśli nie to trudno :( Ale nie zrozumcie mnie źle. Chcę żebyście komentowali ale nic na siłę:) Po prostu wymagam od Was czegoś a sama piszę rozdział 2 tygodnie...
Jeśli chodzi o fabułę to rozdział jest jaki jest. W sumie wyszedł mi na 9 stron a myślałam, że będzie krótszy :D Pojawiły się krótkie opisy chłopców... Ali i Harry rozmawiali o ZARĘCZYNACH!!! ;P Jeśli chodzi o ostatnią scenę... Harry stoi za tym zwolnieniem? A może nie?
Piosenka to Heaven Bryana Adamsa:) Kocham ją!!!
Ali zaśpiewała swoją własną piosenkę!!!!!
Opowiadanie pisane czcionką 11 ma już uwaga... 304 strony!!!!!!!!!!!!!
Przepraszam za wszystkie błędy ale ostatnio jestem leniem i nie chciało mi się sprawdzać tego rozdziału :D
Dziękuję za WSZYSTKIE komentarze, te na blogu i te na Twitterze!
Mimo wszystko zachęcam do komentowania! <3
Aduś KOCHAM CIĘ <3
Coś chciałam jeszcze napisać ale zapomniałam co :D Ja i moja skleroza...

PS I love youuuuuuu <3