-Nie wierzę, że to zrobiłeś!- zaczęłam krzyczeć w momencie kiedy
weszłam do pokoju. Harry spojrzał na mnie zdezorientowany. Cały czas rozmawiał
z Gemmą, ale w tym momencie miałam gdzieś to, że usłyszy ona moje krzyki. Byłam
taka zła, że miałam ochotę dać Harremu w twarz. Jak mógł pozbawić pracy dwie
osoby?!
-Nie mogę teraz rozmawiać, zadzwonię do ciebie później- powiedział i
się rozłączył. -Skarbie o co chodzi?
-O co chodzi?! O co kurwa chodzi?! Co ty sobie w ogóle myślałeś?!
Prosiłam cię, żebyś tego nie robił, ale nie! Ty masz głęboko w dupie moje
zdanie, nie słuchasz mnie! Liczy się tylko Harry, który zawsze musi postawić na
swoim! "Jason i Steve już dla nas nie pracują"- jak mogłeś to
zrobić?! Doskonale wiesz, że to nie była ich wina!
-Ali...- zaczął, ale momentalnie mu przerwałam.
-Zamknij się! Nie zamierzam słuchać tego co masz mi do powiedzenia!
Pokazałeś mi właśnie, że moje zdanie jest dla ciebie niczym! Masz klapki na
oczach i liczysz się tylko ty!
-To nie tak...
-To nie tak?! A jak?! Kurwa Harry dwie osoby straciły przeze mnie
pracę! Steva nie ma! Rozumiesz?! Steva?! Doskonale wiesz jaka relacja mnie z
nim łączyła, ale miałeś to gdzieś! Mnie masz gdzieś!
-Nie...
-Kurwa! Harry ty nie rozumiesz! To był mój przyjaciel!- darłam się na
całe gardło.
-Przestań!- krzyknął przez co moja złość zaczęła sięgać granic,
naprawdę bałam się, że nie wytrzymam i go uderzę.
-Ja mam przestać?! To ty przestań! Przestań kłamać, przestań za mnie
decydować! Jak mogłeś spędzić ze mną jebane wakacje w LA, świetnie się bawić i
mieć w świadomości to, że wyrzuciłeś z pracy mojego przyjaciela?! Jak mogłeś
się uśmiechać, przytulać mnie i całować mając w świadomości to co zrobiłeś? Jak
mogłeś patrzeć mi w oczy?! Jak kurwa?! Jestem taka głupia! Olałam to co Steve
mi powiedział! Pozwoliłam ci...
-Co Steve ci powiedział?
-Nie twój interes! Powinnam się zorientować, że coś jest nie tak! Ale
ja jestem idiotką, ślepą wpatrzoną w mojego idealnego Harrego idiotką! A mój
idealny Harry jest pieprzonym kłamcą!- krzyczałam i wymachiwałam rękoma.
Jeszcze nigdy nie byłam na niego aż taka zła.
-Ali...
-Nie Harry, tego ja ci tak łatwo nie wybaczę. Wiedziałeś jak bardzo
się z nim zżyłam, wiedziałeś to, ale miałeś mnie w dupie. I nie wierzę, że to
zrobiłeś, że wyrzuciłeś go po tym wszystkim co dla nas robił, co on i Jason dla
nas robili... Byli świetni, obaj, pilnowali twojej dupy, żeby ci się nic nie
stało a ty pozbawiasz ich pracy?! Zachowałeś się jak ostatni palant!-
powiedziałam i w pokoju nastała cisza. Harry nawet na mnie nie patrzył a ja byłam tak nabuzowana złością i adrenaliną, że czułam, że muszę wyjść.
Musiałam to zrobić bo inaczej znowu zaczęłabym na niego krzyczeć. Podeszłam do
krzesła na którym leżała moja torebka, wzięłam z komody komórkę i ruszyłam w
kierunku drzwi.
-Gdzie idziesz?- zapytał. Jego głos nie przypominał jego głosu. Był
tak niski i zachrypnięty, że gdybym nie widziała, że on wypowiada te słowa
myślałabym, że robi to ktoś inny.
-Jak najdalej od ciebie- nawet nie niego nie patrzyłam, musiałam
wyjść. Gdybym tego nie zrobiła mogłam coś powiedzieć, coś czego wcale nie
chciałam mówić. Chciałam wyjść, ale on mi to uniemożliwił. Podszedł do mnie
szybko, złapał mnie za nadgarstek i gwałtownie odwrócił w swoją stronę- Puść
mnie!
-Gdzie idziesz?!- pchnął mnie na ścianę i przycisnął do niej tak bym
nie mogła się ruszyć.
-Nie twoja sprawa!- wykrzyczałam mu prosto w twarz.
-Kurwa Ali!
-Puszczaj mnie!- zaczęłam się szarpać, co on sobie wyobrażał do
cholery!
-Nigdzie nie pójdziesz!
-Przysięgam, że jak mnie zaraz nie puścisz zacznę krzyczeć na cały
hotel, że potrzebuję pomocy.
-Nie rób afery- wysyczał mi do ucha.
-Nie rób afery?! Harry błagam... Puść mnie, chcę stąd wyjść bo jak tego nie zrobię to przysięgam, że zaraz powiem coś czego nie chcesz usłyszeć... Po prostu daj mi
spokój- nie wiem czy Harry naprawdę bał się, że powiem o kilka słów za dużo czy
nie, ale po chwili uwolnił moje nadgarstki i odsunął się ode mnie, jednak nie na
tyle bym mogła tak po prostu przejść. Nie miałam ochoty na jego chore gierki
dlatego odepchnęłam go od siebie i szybko wyszłam, trzaskając drzwiami. Miałam
iść do Zayna, ale nie mogłam iść do niego w takim stanie.
-Ali wszystko w porządku?- zapytał Niall gdy weszłam do niego do
pokoju. Siedział na łóżku razem z Liamem, który najwyraźniej zmienił plany i
nie poszedł na siłownię.
-Nie. Nic nie jest w porządku. Nie poszedłeś ćwiczyć?- zapytałam
bruneta.
-Nie... Chciałem poczekać... Chciałem zobaczyć czy wszystko z tobą
okej.
-Taa, jest super- powiedziałam ironicznie.
-A Harry?- zapytał Niall i dosłownie wszystko powróciło. Troska Liama
była słodka ale pytanie Nialla mnie wkurzyło.
-Co Harry?!- podniosłam głos. Martwili się o niego. Pewnie słyszeli
jak się wydzierałam... Cały hotel słyszał. -Harry jest kłamcą.
-Ali nie denerwuj się...
-Jak mam się nie denerwować skoro wyrzucił Steva i Jasona? Przeze
mnie na dodatek! A i zapomniałam, że nawet mi o tym nie powiedział... Zaraz. Wy
też wiedzieliście wcześniej, prawda? Nie dowiedzieliście się wczoraj!
Wiedzieliście, że Steva zwolnili już wcześniej!
-My... Po prostu...- Niall zaczął się rumienić i jąkać. Kłamca!
-Steve nie chciał ci mówić, nie kazał cię informować- powiedział Liam
ale ta informacja wcale nie zmniejszyła mojej złości.
-Kłamcy. On miał rację... Niall dlaczego nic mi nie powiedziałeś do
cholery?- zapytałam starając się być opanowana.
-Tak jak powiedział Liam, Steve prosił by nic ci nie mówić...
-No i co z tego? Powinniście mi powiedzieć. Mogłam coś zrobić, mogłam
spróbować coś zrobić. Powinnam wiedzieć...- powiedziałam a w pokoju zapadła cisza. Oszukali mnie.
Wszyscy. Zrobili ze mnie idiotkę. Boże oni traktowali mnie jak pięcioletnie
dziecko, któremu nie można powiedzieć o pewnych sprawach. Bali się. Mieli mnie
za cholerną psycholkę, której lepiej nie mówić o smutnych rzeczach bo jeszcze
biedna Ali się załamie i znowu trzeba będzie ją ratować. Wszyscy tak o mnie
myśleli. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłam ich za to winić.
Sama dałam im powód by mieli o mnie takie zdanie. Byłam słaba i nie wytrzymałam
presji już w pierwszych miesiącach mojej pracy. Załamałam się, cięłam się... i
próbowałam się zabić. Ale wiedziałam, że to było złe. Że nie powinnam tego zrobić.
Wiedziałam o tym i kurde dawałam sobie radę! Uśmiechałam się i wracałam do
normalności. Nie dawałam im już powodów by ciągle traktowali mnie jak kruchą
figurkę z porcelany. Wręcz przeciwnie dałam im milion powodów by mi ufać,
pokazałam, że jestem silniejsza ale oni tego nie widzieli. Nie mogłam z nimi
siedzieć. Nie, kiedy gapili się na mnie i czekali aż wybuchnę płaczem. Musiałam
zostać sama.
-Niall mogę pożyczyć od ciebie bluzę?- zapytałam przerywając ciszę.
-Tak jasne. Jaką?
-Obojętne mi to. Byleby była z kapturem- miałam plan. Spacer.
-Okej- powiedział i wstał z łóżka po czym podał mi pierwszą lepszą
bluzę.- Proszę.
-Dziękuję- nie czekając chwili dłużej ubrałam ciepłą bluzę Horana i
obróciłam się na pięcie chcąc wyjść z pokoju bez słowa wyjaśnienia.
-Gdzie idziesz?- zapytał Liam.
-Muszę się przejść. Sama.
-Gdzie chcesz iść?
-Nie wiem. Gdzieś gdzie nie będzie Harrego, was, waszych fanek,
ochroniarzy. Chcę iść gdzieś sama, jak normalny człowiek- powiedziałam
dosadnie. Nie panowałam nad tym co wypływa z mojej buzi.
-Ale...
-Nie ma ale. Muszę pomyśleć.
-Pada- zauważył Niall.
-Nie jestem z cukru, nie roztopię się jak zmoknę.
-Ale możesz się przeziębić.
-Mam to gdzieś.
-Ali weź chociaż parasol- powiedział Liam ale ja nie miałam parasola
dlatego poprosiłam Nialla o bluzę z kapturem.
-Nie mam parasola. Bluza Nialla mi wystarczy- w tej chwili miałam
totalnie w poważaniu to czy zmoknę, zmarznę albo się przeziębię. Poza tym na
dworze nie było zimno tylko padał deszcz.
-Ali nie zachowuj się tak- upomniał mnie Liam a ja automatycznie
przyjęłam to jako atak na mnie.
-Tak czyli jak?
-Spokojnie Ali. Nie denerwuj się- powiedział Niall. Wiedziałam, że ma
wyrzuty sumienia. I dobrze! Powinien czuć się winny! Oni wszyscy powinni się
tak czuć, nie tylko ja! Wiedzieli, że chcą wyrzucić Steva i nikt nic nie
zrobił. Poza tym nie rozumiałam dlaczego mi nie powiedzieli. Przecież i tak się
w końcu dowiedziałam. Co oni myśleli? Że nie zauważę, że go nie ma?- Weź go-
powiedział Horan i dał mi czarny parasol, który wyciągnął z walizki.
-Dzięki- powiedziałam i spojrzałam na ich zatroskane, smutne twarze-
Spokojnie, nic sobie nie zrobię. Nie bójcie się. Idę tylko na spacer. Biorę
komórkę, jak się zgubię to zadzwonię do was a skoro jestem totalną ofiarą losu
przed którą trzeba mieć sekrety, lepiej bądźcie czujni bo może trzeba będzie
mnie ratować, jak zawsze- powiedziałam i w końcu stamtąd wyszłam. Idąc
korytarzami, jadąc windą troszkę się denerwowałam. Bałam się, że wpadnę na
Harrego a wtedy on w życiu nie pozwoliłby mi wyjść na zewnątrz, zaczęlibyśmy
się kłócić i wyszłaby z tego jeszcze większa afera. Dzięki Bogu nie spotkałam
ani jego ani nikogo innego. Wyjście z hotelu okazało się proste, naprawdę
proste. Gdy znalazłam się na zewnątrz założyłam na głowę kaptur i rozłożyłam
parasol. Bluza Nialla była na mnie trochę za duża ale w tym momencie było mi to
obojętne. Ruszyłam przed siebie i po prostu szłam. Nie wiedziałam gdzie idę. Mijałam
ludzi, którzy nie zwracali na mnie uwagi i było to cudowne uczucie. Rozejrzałam
się dookoła i miałam wrażenie, że nikt za mną nie idzie, nikt za mną nie
jedzie. Żadnych paparrazi. Żadnych wrzeszczących dziewczyn. Szłam i szłam i nie
miałam zielonego pojęcia gdzie jestem i jak długo idę. W końcu dotarłam do
jakiegoś parku, w którym znajdował się plac zabaw, przez padający deszcz nie
było nikogo oprócz mnie. Usiadłam na jednej z ławek przez co momentalnie czułam
jak mój tyłek robi się mokry od wody, która ją pokrywała. Dlaczego to zrobił?
Dlaczego tak bardzo zależało mu na tym by Steve stracił pracę? Harry miał bzika
na punkcie bezpieczeństwa ale do cholery to co się wtedy stało to nie była wina ochrony. Cały ten mój
żałosny upadek nie był winą ani Steva ani Jasona. Jeśli ktokolwiek był wtedy
winny to ja i moja niezdarność. Dlaczego Harry nie chciał przyjąć tego do
świadomości? I co miał na myśli Steve? Dlaczego powiedział, że mam otworzyć
oczy? Przed kim mnie ostrzegał? On mnie w ogóle ostrzegał? Przed Harrym? Harry
go skrzywdził. Steve powiedział, że mam uważać. Ale kazał mi uważać na
wszystkich, nie tylko na Harrego. Może Steve chciał mi powiedzieć o tym, że go
zwolnili ale nie mógł. Może ktoś mu zakazał? Może Harry? Może tak było w jego
umowie? Może Steve liczył na to, że ktoś mu pomoże ale nikt tego nie zrobił
dlatego ostrzegał mnie przed wszystkimi. Powinni mu pomóc. Ale Harry...
Pamiętałam doskonale jak on przedstawił całą tę historię z przed restauracji. Naprawdę oczernił obu
ochroniarzy, mówił o nich jak o amatorach, przypadkowych ludziach, którym nagle
kazano nas bronić. Wszystko wyolbrzymił, wszystko przekręcił. Namieszał im w
głowach i przez to uznali, że Steve się nie nadaje by dłużej nas ochraniać?
Harry musiał im coś nagadać. Przecież Liam nie pozwoliłby by zwolniono dwóch
ludzi ot tak, po prostu. A może próbowali coś zrobić ale było za późno? Miałam
tak wiele pytań ale miałam pewne przypuszczenia. Harry nagadał głupot agentom,
menadżerom przez co Steva i Jasona zwolniono. Steve wierzył w to, że ktoś się
za nim wstawi ale nikt tego nie zrobił. Albo było już za późno na pomoc. Może
Steve dostał już wymówienie i było po sprawie. Dlatego kazał mi uważać. Jeden
błąd kosztował go pracę. Steve mi nie powiedział, że odchodzi bo po prostu
nie chciał mnie martwić. Wiedział jak bardzo się tym przejmę. Albo nie mógł mi
powiedzieć bo w jego umowie pewnie widniał taki sam punkt jak w mojej, że
gdybym została zwolniona nie mam prawa o tym mówić. No bo przecież chyba Steve
nie posłuchałby Harrego nawet jeśli ten zakazał by mu mówić. Steve i tak został
już zwolniony więc miał Harrego w nosie. Może po prostu stchórzył? Kiedyś
opowiadał mi, że najbardziej na świecie nie lubi pożegnań, że jest facetem a w
takich sytuacjach chce mu się płakać jak babie... Może bał się tego pożegnania
i wolał zastawić mnie w nieświadomości bo wiedział, że jak się o wszystkim
dowiem jego już nie będzie...Stwierdziłam, że muszę się dowiedzieć, które z
moich teorii są prawdziwe. Wyciągnęłam z torebki komórkę, 26 nieodebranych
połączeń od Harrego, 9 nieodczytanych wiadomości. Zajebiście. Miałam wyciszony telefon bo podejrzewałam, że
gdy tylko zorientuje się, że nie ma mnie w hotelu zacznie dzwonić i będzie mi
tylko przeszkadzał. Zignorowałam go i weszłam w kontakty, poszukałam numeru
Steva. Pierwsze, drugie, trzecie, dziesiąte, piętnaste połączenie i nic. Nie
odbierał. Był mi to winien! Powinien odebrać! Powinien mi wszystko wytłumaczyć,
dlaczego odszedł i nic nie powiedział? Dlaczego kazał mi na siebie uważać?
Dlaczego nie powiedział tego co chciał kiedy wiedział, że widzimy się ostatni
raz? Nie wytrzymałam... Miejsce złości zaczął przejmować smutek i bezsilność.
Zaczęłam płakać. Mój przyjaciel odszedł, zostawił mnie z milionem pytań bez
odpowiedzi. Na dodatek moje sumienie zaczęło dawać o sobie znać. Naskoczyłam na
chłopaków... Nie powinnam. To nie ich wina, że Steva nie ma. Powinni mi
powiedzieć ale może Steve naprawdę nie chciał by mi o tym powiedzieli. To
totalnie w jego stylu. On się o mnie bał. Cały czas bał się, że coś mnie może
złamać. Wiedziałam o tym choć nigdy nie powiedział tego wprost, dał mi jednak
to do zrozumienia... Nie powinnam być zła na Nialla. Liam też nie zawinił. Oni się
o mnie martwili. Nie powinnam się na nich wyżywać. Musiałam ich przeprosić.
Zachowałam się jak kretynka. Z Harrym chyba też przesadziłam... Nie! Z Harrym
nie przesadziłam! Oszukał mnie! Wyrzucił z pracy, przeze mnie, dwoje ludzi! Nie
przesadziłam, nie powinnam czuć się źle przez to, że na niego nakrzyczałam.
Zasłużył sobie na każde słowo, które mu powiedziałam. Przekonując siebie do
własnych racji odrzuciłam kolejne połączenie od niego. Było już późno a mi było
zimno. Nie wiedziałam gdzie jestem.Wstałam z mokrej ławki i wyszłam z parku.
Szłam jakąś ulicą, wokół było pełno ludzi, musiała to być jedna z głównych ulic
miasta. Nie zastanawiając się chwili dłużej weszłam do jakiejś kawiarni. Początkowo
chciałam tylko zapytać o adres ale po chwili zastanowienia zamówiłam herbatę by
się rozgrzać. Było mi naprawdę zimno, byłam mokra. W środku okazało się, że kawiarnia była dość ekskluzywna. Przy stolikach siedzieli
faceci w garniturach, kobiety wyglądały jakby dopiero co były u fryzjera. Cóż
wzbudziłam dość spore zainteresowane wśród nich wszystkich. Kiedy kelnerka
przyniosła mi moje zamówienie zapytałam czy można było płacić kartą. Nie
przemyślałam tego, że nie mam w portfelu żadnej gotówki dlatego kamień spadł mi
z serca jak powiedziała, że oczywiście, jest taka możliwość. To była najdroższa
herbata jaką w życiu wypiłam, kosztowała 20 dolarów. Kiedy podeszłam do kasy by
zapłacić zapytałam jaki jest dokładny adres kawiarni i dzięki temu wiedziałam
gdzie jestem. Wyszukałam w internecie jakiś numer telefonu i zadzwoniłam po
taksówkę. Wyszłam na zewnątrz i czekając na transport zadzwoniłam do Nialla.
Powiedziałam, że dotrę od razu na arenę, że przyjadę sama i nikt nie musi po
mnie przyjeżdżać. Poprosiłam go by dał cynk ochronie, dzięki Bogu w torebce
miałam identyfikator i powinni mnie wpuścić bez problemu. Wolałam jednak by
ochrona wiedziała, że to nie będzie żaden żart, że nie jestem żadną fanką tylko
naprawdę mają mnie wpuścić. Miałam wrażenie, że kiedy Niall mnie usłyszał
odczuł ulgę. Bał się o mnie a mi zrobiło się jeszcze bardziej głupio. Taksówka
przyjechała po chwili a ja będąc coraz bliżej stadionu coraz bardziej się
denerwowałam. On tam będzie. Próbował się do mnie dodzwonić 34 razy, wysłał 17
smsów, których nie przeczytałam. Bałam się, że kiedy go zobaczę znowu zacznę
się wydzierać. Bałam się, że on także. Bałam się, że powiemy o kilka słów za
dużo, że powiem, że chcę by dał mi spokój, że nie chcę by był przy mnie... że
powiem, że to koniec chociaż kocham go całym sercem. Jeśli powiedziałby, że
Steve zasłużył na to by stracić pracę mogłam nie wytrzymać. Kiedy dojechałam na
miejsce ochrona już na mnie czekała. Weszłam bez problemu. Idąc korytarzami
czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła ze stresu. Stanęłam pod drzwiami
garderoby i minęło kilka minut zanim odważyłam się wejść. Gdy weszłam do środka
on tam był. Niall i Louise też.
-Ali gdzie ty kurwa byłaś?!- wrzasnął. Wiedziałam, że tak
będzie.
-Niall mogę ci prosić na moment?- zapytałam spokojnie blondyna
ignorując Harrego.
-Kurwa mówię do ciebie!- Harry wstał i podszedł do mnie.- Masz
pojęcie jak się denerwowałem?!
-Niall proszę muszę z tobą porozmawiać.
-Dlaczego nie odbierałaś?! Bałem się, że coś ci się stało nie
rozumiesz? Patrz na mnie jak do ciebie mówię!- krzyknął i zamierzał złapać mnie
za rękę ale w tym momencie do pokoju wszedł Zayn, Perrie i Lux. Wiedziałam, że
Harry ma gdzieś Zayna czy Perrie, mógłby przy nich się ze mną szarpać i dalej
na mnie wrzeszczeć ale nigdy nie zrobiłby tego przy Lux.
-Dlaczego Harry krzyczysz na Ali?- zapytała dziewczynka.
-J...ja- chłopak spojrzał na małą i nie wiedział co powiedzieć.
-Harry się tylko wygłupiał- powiedziałam i uśmiechnęłam się
promiennie do dziewczynki, która dzięki Bogu odwzajemniła mój uśmiech.
-Nie wygłupiaj się tak Harry- skarciła go Lux- Zobacz co ci
przyniosłam, twoje ulubione- powiedziała dając Harremu paczkę czekoladowych
cukierków.
-Dziękuję- Harry wziął ją na ręce i uśmiechnął się do niej.
-Niall możemy porozmawiać?- spojrzałam wymownie na blondyna, który
skinął głową i zaczął iść w moim kierunku. Kto by pomyślał, że to Lux uratuje
mnie przed Harrym... Zanim wyszliśmy Niall spojrzał na Harrego, który gapił się
na mnie. Nie chciałam by ktoś nam przeszkadzał gdy będziemy rozmawiać dlatego stwierdziłam,
że najlepiej będzie wyjść na zewnątrz.
-Przepraszam- powiedziałam od razu gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz,
deszcz wciąż padał, właściwie już tylko kropiło.
-Przepraszasz? Mnie? Za co?
-Za to, że byłam dla ciebie taka wredna, dla ciebie i dla Liama- nie
wytrzymałam i się do niego przytuliłam, naprawdę było mi głupio.- Jego też
muszę przeprosić.
-Spoko, nie ma sprawy. Jesteś cała mokra.
-To nic.
-Może powinniśmy wejść do środka? Powinnaś się przebrać bo się
przeziębisz.
-Trudno- musiałam Nialla o coś poprosić... musiałam pobyć sama. Sama to znaczy bez Harrego, musiałam
mieć czas by to przemyśleć. Nie mogłam przebywać z nim w jednym pomieszczeniu a
już na pewno nie sam na sam.-Niall... Trochę mi głupio o tym mówić...
-Śmiało- zachęcił mnie delikatnie się uśmiechając. Był to smutny
uśmiech.
-Bo widzisz ja dzielę pokój z Harrym... My kazaliśmy odwołać
rezerwację na drugi pokój skoro i tak zawsze spaliśmy w jednym i ja teraz nie
mam gdzie się podziać. Ja nie chcę z nim spać.
-Ali, Harry już jest na mnie zły za to, że pozwoliłem ci wyjść dzisiaj
samej, bez ochrony... On przyszedł chwilę po tym jak wyszłaś ode mnie... Serio
się na mnie wkurzył i w sumie miał rację, nie powinnaś wychodzić sama... Nie
wiem czy chcę go jeszcze bardziej denerwować...- chciałam zapytać go dlaczego
nie mogę wyjść sama na spacer, dlaczego traktują mnie jak pięcioletnie dziecko
ale ugryzłam się w język.
-Ale Niall... Ja muszę pomyśleć. On go zwolnił...
-Powinnaś porozmawiać z Harrym. To nie jest tak jak ty myślisz.
-Nie broń go.
-Nie bronie tylko powinnaś go wysłuchać bo prawda jest taka, że...
-Czyli mi nie pomożesz?- zapytałam przerywając mu. Nie chciałam tego
słuchać. Harry na pewno kazał mu tak gadać. "Powiedz jej, że zrobiłem to z
troski, bałem się, ze przy następnym razie Steve i Jason znowu sobie nie
poradzą. Powiedz jej, że dbam o jej bezpieczeństwo..."
-Pomogę, to znaczy serio uważam, że Harry zasługuje na to by mógł się
wytłumaczyć.
-Nie chcę z nim teraz rozmawiać.
-Boże ale ty jesteś uparta. Okej, jasne, możesz spać u mnie, najwyżej
Harry mnie zamorduje...
-Dziękuję, naprawdę muszę pomyśleć o tym wszystkim na spokojnie.
Obiecuję, że jutro znajdę sobie jakiś własny pokój- powiedziałam i znowu
zaczęłam go ściskać.
***
Nie miałam zielonego pojęcia jakim cudem udało mi się uniknąć
spotkania Harrego aż do rozpoczęcia koncertu. Miałam wrażenie, że to zasługa
Lou. Ale nie zważając na to kto się o to postarał, Harrego nie było. Zniknął. Nie
było go w garderobie gdy wróciłam z Niallem, nie było go w pokoju ze sprzętem,
nie było go w pokoju zespołu. Nie było go nigdzie. Dzięki Bogu koncert zleciał
mi szybko i chyba nie dałam po sobie poznać, że przeżywam jakieś wewnętrzne
dramaty. Byłam dobrą aktorką. Wcześniej nie raz udawałam, że wszystko jest
okej... Po koncercie minęłam się z nim pod sceną. Spojrzeliśmy na siebie i to
wszystko. Nic nie powiedział, ja też nie odezwałam się słowem. Nie zostałam na
ich koncercie. Pojechałam do hotelu, weszłam do naszego pokoju i zabrałam z
niego najpotrzebniejsze rzeczy takie jak piżama, bielizna, ciuchy, szczoteczka
do zębów... i gitara. Niall dał mi klucz do swojego pokoju więc gdy wrócił
byłam już umyta, w piżamie i oglądałam jakiś program o rekinach na Discovery. Gdy
tylko znalazł się w pokoju od razu zakluczyłam drzwi by Harry nie wszedł do środka
gdy zorientuje się, że mnie nie ma. Ku mojemu zdziwieniu on nic nie zrobił.
Pewnie doskonale wiedział, że jestem u Nialla bo albo Horan mu powiedział albo
sam się domyślił... Myślałam, że przyjdzie, że zacznie walić do drzwi i
krzyczeć ale tego nie zrobił... Dał mi spokój. Zanim zasnęłam przeprowadziłam
niesamowicie długą rozmowę z Horanem. Rozmawialiśmy o wszystkim tylko nie o
Harrym co mnie niesamowicie cieszyło. On opowiadał mi o tym co robił kiedy się
nie widzieliśmy, jak zwykle większość z tego czasu poświecił na opowiadanie o
Theo, ja opowiadałam o pobycie w LA ale pomijałam wątki w których pojawiał się
Harry. Skupiłam się na mówieniu o piosence, o nagraniach, o sesji i umowie. Opowiedziałam
mu o wszystkich emocjach jakie we mnie siedziały gdy śpiewałam ją po raz
pierwszy. Niall także opowiedział mi że się wzruszył, że jest zachwycony tym
jak piosenka wyszła po wszystkich przeróbkach, poprawkach i że nie może się
doczekać kiedy kupi moją płytę bo to oczywiste (według niego), że ją nagram.
Zaczęliśmy rozmawiać o piosence a skończyliśmy na tym, że trasa wkrótce się
skończy. Wtedy powiedziałam Niallowi o tym, że jest szansa na to bym była ich
supportem na kolejnej trasie i rozmawialiśmy o tym przez kolejne pół godziny.
Rozmawialiśmy tak długo, że nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Dzięki
Niallowi nie leżałam przybita w łóżku i nie rozmyślałam o tym wszystkim co się
zdarzyło. Rano obudziłam się pierwsza. Był 13, jego urodziny. To był jego dzień
i nie chciałam by moja kłótnia z Harrym odwróciła uwagę od jego święta. Nie
zasługiwał na to by moje problemy wpłynęły jakoś na ten dzień. Chciałam by był
szczęśliwy, by się nie martwił tym, że w każdej chwili mogę zacząć wrzeszczeć
albo, że to Harry może zacząć krzyczeć. Najciszej jak umiałam wstałam z łóżka,
wzięłam moje ciuchy, ubrałam się w łazience i wyszłam z jego pokoju. Kiedy
weszłam do siebie wiedziałam, że Harry może już nie spać ale nie mogłam
urządzać szopek. Musiałam stawić mu czoła, nie mogłam go unikać i angażować całej
ekipy w to bym na niego nie wpadła. Nie chciałam z nim rozmawiać ale musiałam
zachowywać się przyzwoicie. Kiedy weszłam do środka Harry leżał odwrócony tyłem
do mnie, był otulony kołdrą, myślałam, że śpi.
-Ali?- usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka gdy zorientował się, że
to ja. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. Nie spodziewał się, że mnie
zobaczy. Że sama do niego przyjdę. Ale ja nie przyszłam do niego. Ja przyszłam
po prezenty dla Nialla. Chciałam mu je dać gdy tylko się obudzi. Podeszłam do
walizki, ukucnęłam przy niej i zaczęłam szukać płyty, powinna być w tej
walizce, tu ją wkładałam razem z kostkami, pomyślałam, kiedy poczułam, że Harry
wstał i stanął za mną- Pogadamy?
-Nie- powiedziałam nadal na niego nie patrząc.
-Ali ja...- zaczął ale mu przerwałam.
-Przestań. Dzisiaj Niall ma urodziny- wstałam i spojrzałam na niego.
Dlaczego stał tak blisko? Dlaczego chciałam przeczesać palcami jego niesforne
włosy, które opadały mu na czoło? Dlaczego słysząc jego głos na mojej skórze
pojawiła się gęsia skórka? Byłam na niego zła i powinnam chcieć dać mu w pysk a
nie wyobrażać sobie jak jego usta lądują na moich. Chciałam dać mu w pysk... i
chciałam go pocałować, byłam porąbana- I nie zamierzam ich psuć tym, że jestem
na ciebie zła.
-Ale...
-Nie chcę z tobą rozmawiać- powiedziałam wprost wiedząc do czego
zmierza.- To jest jego dzień, dzisiaj Niall jest najważniejszy a nie nasze
problemy. Ja dam mu płytę i kostki ale co z biletami? Chcesz dać mu je sam?
-Nie wiem. Ja...
-Okej, to daj mu je. Ja i tak mam dla niego jeszcze jedną
niespodziankę- powiedziałam i ponownie zaczęłam grzebać w torbie. Harry nic nie
powiedział. Stał przy mnie jak kołek i patrzył jak przewracam wszystko by znaleźć prezenty dla Horana. Kiedy w końcu
je wygrzebałam po prostu wyszłam. Zostawiłam go samego. Nie chciałam by to tak
wyglądało, nie chciałam by tak wyglądała nasza relacja ale co miałam zrobić?
Jak miałam się inaczej zachować? Nie mogłam. Musiał zrozumieć, że to co zrobił
było złe... Kiedy weszłam do Nialla on jeszcze spał. Poszłam więc do łazienki i
się umalowałam i uczesałam co zajęło mi prawie pół godziny. Naprawdę się
guzdrałam. Kiedy wyszłam Niall leżał rozłożony na łóżku i oglądał coś w
telewizorze. Od razu zaczęłam śpiewać: Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam!
Niall nie zrozumiał ani słowa bo śpiewałam dla niego po polsku ale domyślał się
o co mi chodzi.
-Wszystkiego najlepszego!- powiedziałam entuzjastycznie i dałam mu przygotowane
wcześniej prezenty i zaczęłam go ściskać. Niall od razu wstał i podszedł do
swojej gitary by wypróbować nowe kostki a wtedy ja wzięłam do rąk moją gitarę. Blondyn nie wiedział co chcę zrobić ale poprosiłam by usiadł i kiedy wykonał moją
prośbę spojrzałam na niego i zaczęłam grać. Wychodziło mi to dość niezdarnie
ale jak na mnie było nieźle. Niall uśmiechnął się od ucha do ucha a kiedy po
minucie gry skończyłam powiedział, że chyba nigdy nie był z nikogo tak dumny i
że jestem jego najlepszym uczniem. Dosłownie dwie minuty później w pokoju
pojawiła się reszta ekipy z tortem i wszyscy zaczęli Niallowi składać życzenia.
Przyszedł też Harry, spojrzał na mnie ja spojrzałam na niego. Tyle. Wszyscy się
uśmiechali, łącznie z nami. Dobrze. Harry wręczając Niallowi bilety powiedział,
że są od nas. Ode mnie i od niego. Dał mu coś jeszcze. Nie wiedziałam co, nie
mówił wcześniej, że coś dla niego ma. Bilety były drogie, Harry zapłacił za 3/4
ceny. Nie powiedział, że ma dla Nialla więcej prezentów... Harry zawsze ma
tajemnice. Nawet jeśli chodziło o prezent dla Nialla nie był ze mną szczery...
Zabolało mnie to. Ale stałam tam uśmiechnięta od ucha do ucha i starałam się
zagłuszyć głosik w mojej głowie, mówiący, że ja też dla Nialla miałam prezent w
postaci pokazania mu jak świetnym nauczycielem jest i nie powiedziałam o tym
Harremu... Zajadałam się tortem, śmiałam się z żartów Nialla i starałam się nie
myśleć o Harrym co było trudne siedząc pięć metrów od niego.
-Ali masz teraz czas?- Zayn! Matko totalnie o nim zapomniałam! Miałam iść
do niego! Mieliśmy pogadać!
-Tak, jasne.
-To super. Może choć do mnie, tu jest głośno i w ogóle...- zaproponował.
-Okej- powiedziałam szybko i wychodząc spojrzałam na Harrego. Patrzył
na mnie. Zayn spojrzał na Perrie, która rozmawiała z Lou, uśmiechnął się do
niej a ona odwzajemniła uśmiech- Przepraszam, że wczoraj nie przyszłam, zapomniałam-
powiedziałam gdy wyszliśmy na korytarz.
-Luzik- chłopak uśmiechnął się pocieszająco, doskonale wiedział co
kryło się za moim "zapomniałam". Kiedy weszliśmy do pokoju panował w
nim porządek. Było widać, że Perrie jest na posterunku.- Nadal nie gadacie ze
sobą?
-Taa.
-Powinnaś z nim pogadać. Harry...
-Zayn, wyciągnąłeś mnie stamtąd by gadać o Harrym?- zapytałam
wiedząc, że nie o tym chce ze mną rozmawiać.
-Nie... Sorry... Chodzi o mój komiks- powiedział a ja się uśmiechnęłam.
Czyli chodziło o rysowanie.- Bo widzisz zaprojektowałem kilka postaci, sami
superbohaterowie. I mam problem.
-Jaki?
-Musi być tam jakaś żeńska postać, którą trzeba będzie ratować-
powiedział i uśmiechnął się wymownie.
-Rozumiem, że mam zaprojektować damę w opresji?
-Jeśli możesz? Ja rysowałem ale to nie to. Jakoś za bardzo wszystkie
dziewczyny, które rysuję przypominają Perrie a jak jej nie przypominają wydają
mi się beznadziejne. Nie wiem dlaczego...- zamroczyła ci umysł, kochasz ją do szaleństwa,
dlatego.
-A nie może przypominać Perrie?
-Wolałbym nie. Wiesz jak to jest. Zaraz będzie, że na siłę ją promuję
czy coś.
-Tak... Wiem co masz na myśli- ja też przecież bezczelnie promuję się
na moim sławnym chłopaku, który kupuje mi drogie prezenty i zabiera na wakacje.
Dodałam już, że drogie wakacje? No i zapomniałam, że przecież muszę wypromować
piosenkę. Najlepiej pomoże mi w tym mój chłopak! Oczywiście wstawił moje
zdjęcie na Twittera z jego rodziną by było o mnie głośno. Przecież oboje chcemy
się tylko sprzedać...- takie głupoty krążyły po internecie... Tak, doskonale
wiedziałam o co Zaynowi chodzi.- Pokaż mi ten komiks.
-Jeśli nie chcesz robić tego teraz możemy później... Jutro na przykład.
-Chcę teraz. Później idę z Niallem do baru na mecz. Wy też idziecie,
nie?
-Nie- Zayn uśmiechnął się do mnie i wygrzebał z torby swój
szkicownik- Ja, Perrie, Tommo, Lou i kilka osób jeszcze. Nie idziemy, byliśmy
na urodzinach Nialla w Anglii, poza tym ochrona nie chce żebyśmy pojawili się
tam wszyscy bo to będzie za duże zamieszanie. Niall zrobił super imprezę w
Londynie. Nie mówił ci, że ma zdemolowane pół domu?
-Nie... Jak to zdemolowane?
-Jak już mówiłem. To była super impreza... Ale trochę przesadziliśmy...
No nie ważne. Liam nie mógł wtedy wpaść więc idzie dzisiaj z wami.
-Jesteście szaleni- powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać kto i jak
zdemolował dom Horana... Faceci są nieobliczalni.
-Różnie mówią- Zayn uśmiechnął się szeroko przez co i ja nie mogłam pozostać
poważna.- Proszę- powiedział i podał mi szkice. Przez kolejną godzinę tłumaczył
mi dokładnie kim są postacie, jakie mają charaktery, zaznajomił mnie z fabułą.
Powiedział, że nie chciał żadnej "kobiety" w tej historii ale później
stwierdził, że skoro kasa ze sprzedaży komiksów idzie na cele charytatywne musi
być taka postać bo przecież oni mają głównie fanki a dziewczyny raczej nie
lubią czytać komiksów, więc postanowił dodać jako wątek poboczny historię
miłosną żeby zachęcić jakoś dziewczyny do kupna jego dzieła. A ja naprawdę
cieszyłam się z tego, że tak postanowił i że mogłam mu pomóc i zająć czymś
myśli. I tak czas do koncertu spędziłam na analizowaniu tego co stworzył Zayn i
rysowaniu własnej szalonej postaci. Szło mi to dosyć opornie. Chciałam by moja
postać była tak dobra jak te Zayna... Malik lubił dawać mi trudne zadania...
Rysowałam i rysowałam i ciągle wyrzucałam kolejne kartki do kosza. Dopiero
przed wejściem na scenę mnie olśniło i na szybko naszkicowałam postać którą
zamierzałam dokończyć na drugi dzień... o ile nie kolejny raz nie
stwierdziłabym, że jednak to co narysowałam jest totalną porażką... Koncert ja
zwykle zleciał mi za szybko. Naprawdę lubiłam to robić. Wychodzić na scenę i
śpiewać. Może i nie wszystkie fanki chłopaków mnie lubiły ale wiedziałam, że
sporo z nich mimo wszystko jest ze mną. Czułam to właśnie na koncertach. Gdy
było po wszystkim poszłam do garderoby gdzie musiałam uszykować się na urodziny
Nialla. Nie wiedziałam gdzie idziemy, wiedziałam, że to będzie jakiś bar i że
będziemy oglądać mecz koszykówki. Cieszyło mnie to. Naprawdę nie miałam
najmniejszej ochoty na tańce. Nie, kiedy miałam sporej wielkości problem na
głowie, problem o imieniu Harry. Nie musiałam zakładać sukienki. Kolejny atut.
Wybrałam ciemne jeansy, czarną prześwitującą koszulę i pół godziny kłóciłam z Lou o buty aż w końcu uległam i założyłam czarne koturny. Nie
rozumiałam po co się stroić skoro miałam oglądać mecz ale Louise cały czas
przekonywała mnie, że mimo wszystko jest to impreza urodzinowa i nie powinnam
iść w trampkach. Nie rozumiałam dlaczego... Nawet nie miałam ochoty się stroić,
nie miałam ochoty by ładnie wyglądać. No bo dla kogo? Dla Harrego? Nie. A skoro
jemu nie chciałam się podobać to nikomu innemu też nie. Po koncercie część z
nas wsiadła do czarnych samochodów i od razu ruszyliśmy by świętować z Niallem
jego urodziny. Oczywiście dopilnowałam tego by nie jechać w jednym samochodzie
z Harrym. Na miejscu okazało się, że ten "bar" jest tak naprawdę
jakimś drogim lokalem gdzie na pewno przeciętnego człowieka nie stać na drinka.
Niall powiedział, że wszystko jest opłacone i możemy zamawiać co chcemy, poza
tym część lokalu była do naszej dyspozycji. Nie chciałam pić. Wypiłam tylko
jednego słabego drinka by Niallowi nie było smutno, w końcu piliśmy za jego
zdrowie. Ale to wszystko. Widziałam, że Harry był jeszcze
bardziej uparty i on nie wypił ani grama alkoholu. Mimo iż starałam się być "normalna" nie umiałam. Uśmiechałam się, kibicowałam ale wszystko to było
sztuczne i wymuszone. Nie umiałam się rozluźnić w jego towarzystwie. Jakbyśmy
cofnęli się do samego początku naszej znajomości. Wtedy czułam się tak samo...
Albo podobnie. Czułam się niekomfortowo kiedy na mnie patrzył ale był to inny
dyskomfort. Wtedy nie wiedziałam dlaczego mnie nie lubi, teraz nie wiedziałam
dlaczego mnie okłamał, dlaczego wyrzucił mojego przyjaciela z pracy. Tak była
różnica. Im dłużej o tym myślałam tym bardziej chciałam się napić. Może to był
sposób? Może powinnam się upić do nieprzytomności? Nie czekając chwili dłużej
zamówiłam shota. Czysta wódka. Wypiłam jednego, drugiego, trzeciego, czwartego...
Aż przestałam liczyć. To działało. Zaczęłam być wesoła. Rozluźniłam się. Krzyczałam
tak samo jak chłopacy kiedy drużyna której kibicowaliśmy trafiała do kosza,
śmiałam się i podskakiwałam ze szczęścia kiedy kolejny punkt trafiał na konto
"naszych". Przestałam zwracać na niego uwagę. Gapił się na mnie. Cały
czas się gapił. Wiedziałam, że nie podoba mu się to, że piję, że tyle piję.
Dobrze. Postanowiłam robić mu na złość. Kolejny kieliszek. Czułam jak alkohol
pali moje gardło. Spojrzałam na niego i oblizałam wargę. Odpięłam jeden guzik
mojej koszuli, było mi gorąco. Spojrzałam na Nialla. Był cały czerwony i tak
jak ja był już nawalony. Niall był ładny. I dobry. Dlaczego nie miał
dziewczyny? Powinien kogoś mieć. Ale z drugiej strony może on był najmądrzejszy
z nas wszystkich? Może dobrze wiedział co robi trzymając te wszystkie
dziewczyny na dystans? Może dobrze wiedział, że to nie ma sensu bo tak czy
inaczej wylądujesz w barze i jedyne czego będziesz chciał to upicie się do
nieprzytomności przez kogoś kto jest całym twoim światem? Miłość jest taka
dziwna, skomplikowana, nielogiczna, trudna i... i wspaniała. Wszystko mi się
mieszało. Kręciło mi się w głowie. Ktoś powiedział, że czas się zabawić i iść
na imprezę. Niall? On to powiedział? Idziemy do klubu?
-Ali?- zapytał Liam. Kręciło mi się w głowie. Byłam zamroczona.
-Tak?
-Zbieraj się. Jedziemy na tańce- Liam był wstawiony. Ale przy mnie wydawało się, że był trzeźwy.
-Ja chcę już do hotelu... Nie mam już siły- wymruczałam. Plan by się
urżnąć do nieprzytomności wykonany w stu procentach.
-Okej, nie ma sprawy, ktoś cię odwiezie.
-Niall ma klucz do pokoju- miałam zamknięte oczy, odpływałam.
-Jasne. Niall?
-Ja ją odwiozę- Harry. Jego głos spowodował, że przeszedł mnie
dreszcz.
-Nie!- zabrałam w sobie tyle sił ile miałam by powiedzieć to
wystarczająco głośno- Nie chcę.
-Samochód już czeka- kto to powiedział? Josh?
-Ale ona...- Liam przerwał a ja poczułam jak się unoszę. Ktoś mnie
niósł. Znałam ten zapach. Mój ulubiony zapach.
-Ona jest moja i mam prawo ją zabrać.
-Nie jestem twoja. Puść mnie- wyszeptałam i poczułam jak nagle
temperatura wokół mnie się zmienia. Byliśmy na zewnątrz.
-Otwórz drzwi- powiedział i po chwili leżałam na tylnym siedzeniu w
samochodzie.
-Ona się wkurzy rano, jak zobaczy ciebie i uświadomi sobie, że ją
odwiozłeś wbrew jej woli.
-Nie. Ona mnie w końcu wysłucha.
Rozdział 35 przed Wami! Ale szybko dodałam!!!!!!!! Jestem z siebie taka dumna!
Nie wymusiłam na was 5 komentarzy i są tylko 2... :(
Mam nadzieję, że rozdział się podoba mimo iż Ali i Harry są pokłóceni... Nie wiem jak Wy ale ja jestem wkurzona na Harrego! Ale z drugiej strony Ali nie dała mu się wytłumaczyć...
Dzisiaj notka będzie krótka :D
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, za tydzień albo dwa:)
Proszę, KOMENTUJCIE!!!
Aduś głowa do góry! Nie smutaj mi!
Dziękuję komuś kto ostatnio skomentował i się nie podpisał :)
(Aduś Tobie oczywiście też dziękuję)
Przepraszam za błędy!
PS I LOVE YOUUUU <3