czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział VI




-Halo?- usłyszałam głos mamy.
-Cześć- powiedziałam.
-Kochanie! Jak się czujesz?
-Zestresowana. Za 5 godzin koncert.
-Nie bój się. Dasz sobie radę. Nawet nie zdajesz sobie jak mi jest przykro, że nie będzie mnie na twoim pierwszym koncercie- mamie zaczął drżeć głos.
-Daj spokój mamo. Jestem już duża i rozumiem, że nie będziecie latać po całym świecie. Poza tym jeszcze zdążysz mnie zobaczyć. No i Klaudia przecież wszystko dla ciebie nagra więc się nie martw. Kurcze chciałabym sobie pogadać dłużej ale właśnie dojechaliśmy na miejsce i każą mi wysiadać- starałam się nie rozkleić tak ja mama dlatego trochę ja okłamałam. Co prawda rzeczywiście musiałam wysiadać no ale rozmawiać przecież mogłam.
-Dobrze skoro musisz już kończyć to trudno. Pamiętaj tylko, że cię z tatą kochamy i w ciebie wierzymy.
-Ja też was kocham. Pa.
-Pa- powiedziała mama i się rozłączyła.
Wysiadałam z samochodu i moim oczom ukazał się ten sam stadion co wczoraj. Mimo tego teraz wydawał mi się jakiś większy. No i wokół było znacznie głośniej i tłoczniej niż wczoraj, ponieważ na miejscu było już wielu fanów, którzy robili spory hałas. Wraz z Klaudią podążałyśmy za jakimś wysokim facetem. Gdy weszłyśmy już do obiektu prowadził nas tyloma korytarzami i przejściami, że mimo iż wczoraj pokonałam dokładnie taką samą drogę, dzisiaj wydawało mi się, że jestem tutaj pierwszy raz. W końcu doszliśmy do pomieszczenia zwanego garderobą. Tam była już Lou i gdy weszłyśmy serdecznie nas uściskała. Przez następne dwie godziny właściwie nic nie robiłam. Zjadłam tylko trochę jabłka bo z nerwów nie mogłam nic przełknąć. Klaudia i Lou cały ten czas przegadały. Ja siedziałam cicho, właściwie to leżałam na kanapie z zamkniętymi oczami. Dziewczyny w pewnym momencie myślały, że śpię, przez co ściszyły głos, by mnie nie "obudzić". Ja jednak nie spałam i słyszałam jak mówiły, że mnie podziwiają bo się w ogóle nie denerwuję. Lou stwierdziła, że ona na pewno nie byłaby taka spokojna jak ja i nie usnęłaby kilka godzin przed najważniejszym wydarzeniem w moim życiu. Obie nie wiedziały jak bardzo zestresowana jestem a to co mówiły jeszcze tylko potęgowało mój strach. Tak właśnie reaguje na tego typu stres. Nie biegam i nie panikuje tylko siedzę i się nie odzywam. Właściwie to włącza mi się taka blokada, której nie mogę przeskoczyć.
-Hej!- do pomieszczenia weszli Niall i Louis.
-Cicho!- powiedziała Lou. -Ali śpi.
-Już nie- powiedziałam i starałam się naturalnie uśmiechnąć.
-Spałaś?!- powiedział zaskoczony Niall- Matko dziewczyno ja przed naszym pierwszym występem nie spałem chyba z trzy dni taki byłem przerażony. A ty jesteś totalnie wyluzowana!
-Nie prawda, też się denerwuję.- powiedziałam cicho. Oni wszyscy się tak mylili. Z każda chwilą miałam coraz większą ochotę się rozpłakać.
-Uwierz mi, jak sobie przypomnę jak się zachowywaliśmy przed na przykład naszym pierwszym występem na żywo w X-faktorze to ty jesteś oazą spokoju- dodał Louis. -A może występowałaś już przed większą publicznością tylko nic nam nie powiedziałaś, hmm?
-Nie. Raz w klubie z karaoke było około stu osób i to chyba mój rekord.
-No to pozostaje nam tylko ciebie podziwiać- powiedział Tommo a ja starałam się uśmiechnąć najbardziej naturalnie jak tylko potrafiłam. Oni wszyscy moje zachowanie interpretowali błędnie co tylko powodowało u mnie kolejną falę stresu, która zalewała moje ciało.
-Ali możesz usiąść na fotel uczeszę cię i umaluję bo później będę musiała chłopaków doprowadzić do porządku- wykonałam polecenie Lou. -Masz jakieś szczególne wymagania?
-Słucham?- miałam wrażenie, że jestem zamknięta w jakiejś dźwiękoszczelnej klatce, dźwięki trafiały do mnie jakieś rozmyte i z opóźnieniem, jakbym miała zatkane uszy.
-No jak chcesz być uczesana i umalowana?
-Tak jak na konferencje. Podobało mi się.
-Okej, uważam że to jest dobry wybór- powiedziała Lou i zabrała się do roboty.
Po 40 minutach byłam już gotowa, jednak do koncertu pozostawały jeszcze ponad dwie godziny. Wszyscy byli podekscytowani, dużo rozmawiali i śmiali się. Catering dostarczył obiad, który jedli wszyscy oprócz mnie. Nie mogłam nic przełknąć. Z nerwów rozbolał mnie brzuch a zapach jedzenia powodował, że było mi niedobrze. Wyszłam z pomieszczenia pod pretekstem, że muszę jeszcze zatelefonować do dziewczyn. Idąc tymi wszystkimi korytarzami bałam się, że zemdleję, kręciło mi się w głowie a na czole zaczęły wychodzić mi zimne poty. Weszłam do jakiegoś pomieszczenia, w którym nie było nikogo. Zapaliłam światło i usiadłam w kącie przy ścianie. Mój organizm naprawdę nie radził sobie ze stresem, zawroty głowy się nasiliły a przed oczami miałam już mroczki. Boże! Oni wszyscy tak na mnie liczą, uważają że super sobie radzę!  Zawiodę dzisiaj wszystkich. Mamę, tatę dziewczyny, Klaudię, chłopków. Czując, że odpływam starałam się pomyśleć bardziej logicznie, nie chciałam przecież tutaj zemdleć. Pochyliłam głowę i wsadziłam ją między kolana, starałam się brać głębokie i równe oddechy. Trwało to jakiś czas kiedy do pomieszczenia wszedł Liam:
-Boże Ali co ci się stało? Źle się czujesz?- brunet szybko znalazł się obok mnie.
-Słabo mi- wyszeptałam, na więcej nie miałam aktualnie siły.
-Poczekaj tutaj zaraz pójdę po pomoc-chłopak był przestraszony.
-Nie, proszę, nie mów nikomu. Już mi przechodzi.
-Ali nie mdlej mi tu teraz. Lepiej będzie jak po kogoś pójdę. Albo zadzwonię, żeby przyszedł Louis i Niall. Albo od razu po karetkę zadzwonię.
-Nie, zostań tu i nigdzie nie dzwoń. Nie chcę robić afery. Daj mi tylko coś do picia- chłopak od razu wstał i podał mi butelkę wody. Jak się okazało pomieszczenie to było pełne butelek wody, soków i innych napojów. -Dziękuję.- powiedziałam i upiłam łyk.
-Lepiej?- zapytał wciąż zdenerwowany Liam.
-Troszkę.
-Ali dlaczego się tak nagle źle poczułaś?
-Ze stresu- przyznałam zawstydzona. Głupio mi było, że tak mój organizm w taki właśnie sposób zareagował na nerwy.
-Ale wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Ali, jesteś świetna, nie masz...-Liam nie dokończył bo mu przerwałam.
-A ty się nie denerwowałeś? Nigdy? Liam, ja występowałam w życiu przed góra setką osób! I to w klubie z karaoke! Jak mam się nie stresować?- głos mi zadrżał.
-Masz rację. Pamiętam jak to jest. Nawet dzisiaj się denerwuję, choć nie tak jak kiedyś.
-Dla mnie to totalnie nowa sytuacja i się po prostu cholernie boję. Boję się, że was wszystkich zawiodę, że będę za słaba- w moim gardle pojawiła się gula, bałam się, że się rozpłaczę.
-Nikogo nie zawiedziesz. Musisz tylko znaleźć jakiś sposób by radzić sobie z tremą.
-Ale jaki sposób?- jak miałam sobie z tym poradzić? Przecież ten strach był wręcz paraliżujący!
-Nie wiem ale na przykład ja zawsze przed występem dzwonię do swojej mamy, taty, sióstr lub Andiego . Harry też dzwoni ale zawsze tylko do siostry. Zawsze rozmawia z Gemmą. I robi to niezależnie od tego czy gramy w tej samej strefie czasowej czy nie. Zayn natomiast zakłada słuchawki i koncentruje się w "samotności", Niall z Louisem przeważnie grają w piłkę albo oglądają jakieś durne filmiki na youtubie. Ty musisz znaleźć jakiś swój własny sposób. Nie możesz przecież pozwolić by trema wpływała na ciebie negatywnie.
-Masz rację- przyznałam i zamilkłam na chwilę by przeanalizować słowa chłopaka. -Myślę, że ja potrzebuję chwili w samotności. Dlatego przyszłam tutaj. By pobyć przez chwilę sama.
-Tak, tylko, że gdybym cię nie znalazł leżałabyś tutaj nieprzytomna dlatego nie jestem pewien czy w tej sytuacji ta chwila samotności to najlepszy pomysł- powiedział Payne już mniej przestraszony i o wiele bardziej opanowany.
-A właściwie dlaczego tutaj przyszedłeś?- zauważyłam. Tak na prawdę nawet nie wiedziałam, że był już na miejscu. Nie widziałam go wcześniej.
-Bo chciałem wodę a w garderobie już nic nie zostało. Josh, Niall i Louis urządzili jakieś idiotyczne zawody polegające na tym kto wypije najwięcej butelek wody- powiedział i przewrócił oczami. Wtedy do pomieszczenia weszła jeszcze jedna osoba. Nie widziałam kto bo Liam kucał przede mną i mi zasłaniał całe pole widzenia.
-Co się stało?- kurde czy Harry ma wbudowany jakiś czujnik, że jak mam kryzys i nie chcę żeby ktoś widział moje słabości on zjawia się na miejscu?
-Ali zasłabła- odpowiedział Liam, a Harry podszedł bliżej, tak, że mimo iż Payne nie zmienił pozycji mogłam go już zobaczyć.
-Jak to zasłabła? Dlaczego?- zapytał Styles.
-Normalnie. Źle się poczuła- Liam chyba nie chciał zdradzić dlaczego.
-Ale dlaczego źle się poczuła?- po co on to tak drąży? Co go to w ogóle obchodzi? Liam najwyraźniej postanowił uszanować moje prośby i nic nikomu nie mówić dlatego zignorował to pytanie Harrego i po prostu milczał.
-Ale jesteś blada. Jesteś chora?- zwrócił się do mnie Styles. Z tonu jego głosu wynikało, że nie odpuści dopóki się nie dowie co mi jest. Nie wiem dlaczego ale patrząc w jego oczy postanowiłam się przed nim otworzyć.
-Pamiętasz naszą rozmowę przed konferencja, dwa tygodnie temu?- Harry kiwnął potwierdzająco głową. -Chyba jednak nie jestem tak odważna jak wtedy myślałam i występ przed dużą publicznością mnie pokona- dodałam i czując się totalnie zażenowana i pokonana, spuściłam z niego wzrok.
-Przestań Ali- wtrącił się Liam. -Nic cię nie pokona. Dasz radę. Musisz tylko w to uwierzyć.
-To ja nie będę już przeszkadzał i was zostawię- powiedział Harry, wziął butelkę wody i zaczął kierować się do wyjścia.
-Harry?- zwróciłam się do Stylesa.
-Tak?
-Proszę nie mów nikomu, o tym wszystkim- poprosiłam bruneta jak idiotka. On mnie nie cierpi i na pewno nie będzie spełniał moich zachcianek. Harry nic nie powiedział tylko kiwnął twierdząco głową i wyszedł. Wtedy zwróciłam się do Liama.
-Liam, możesz mnie zostawić na chwilę? Obiecuję, że za 20 minut znajdę się w garderobie. Potrzebuje tylko chwili dla siebie.
-A nie padniesz mi tutaj? Wciąż jesteś blada- chłopak bacznie mi się przyglądał.
-Nie, już mi się nie kręci w głowie- trochę jeszcze mi się kręciło ale Liam by nie wyszedł gdyby o tym wiedział.
-Dobrze ale jak za 20 minut cię nie będzie przyjdę tutaj- to brzmiało niemal jak groźba.
-Dobrze.
Payne jeszcze chwilę gapił się na mnie jednak po kilku minutach wyszedł. Ja siedziałam i słuchałam jak oddycham. W tej chwili strasznie tęskniłam za najbliższymi. Wyciągnęłam więc telefon. Ale nie po to by do nich zadzwonić. Weszłam w galerię i oglądałam zdjęcia, na których była moja roześmiana mama, tata, brat. Na innych były Zuza i Nina. Miały śmieszne miny, lubiły się wygłupiać, przede wszystkim Zuza. Następne zdjęcie było jednym z moich ulubionych. Byłyśmy we trzy, totalnie pijane, podczas urodzin Niny. Robiąc te wszystkie zdjęcia nie sądziłam, że będą mi kiedyś ratować życie... Po 15 minutach wpatrywania się w telefon zdałam sobie sprawę, że zawroty minęły i już nie jest mi niedobrze. Odstresowałam się. Powoli wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi. Gdy wyszłam z tego dziwnego pomieszczenia zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak mam wrócić do garderoby. Idąc tutaj byłam jakby w amoku, poza tym nie mam orientacji w terenie. Wtedy jakby znikąd pojawił się mój wybawca, Liam.
-Już się denerwowałem. Lepiej wyglądasz, wróciły ci kolory na twarz.
-Lepiej się czuję. I cieszę się że postanowiłeś po mnie przyjść bo totalnie nie wiem jak mam się dostać do garderoby.
-Okej to chodźmy. Lou chce, żebyś już się przebrała- powiedział i zaczął iść przed siebie.
-Liam?
-Tak?
-Uratowałeś mnie dzisiaj, dziękuję- powiedziałam wdzięczna za wszystko a chłopak posłał mi swój cudowny, ciepły uśmiech.
-Nie ma za co- powiedział i uściskaliśmy się nawzajem.
Po wejściu do garderoby bałam się, że wszyscy się czegoś domyślą albo, że Harry się wygadał. Ku mojej uciesze nikt niczego nie podejrzewał. Klaudia powiedziała mi tylko, że następnym razem mam ją uprzedzić jak postanowię zniknąć na pół godziny. Przeprosiłam ją i okłamałam, że zagadałam się z dziewczynami. O dziwo wszyscy mi uwierzyli i nie byli zdumieni, że rozmawiam z nimi mimo siedmiogodzinnej różnicy czasu. W Polsce dochodziła przecież 1:30. Lou wygoniła wszystkich chłopaków z pomieszczenia a ja się przebrałam. Mój strój nie był jakiś wymyślny: granatowe buty na koturnie, czarne dżinsy i biała bluzka na grubych ramiączkach z napisem love, która mniej więcej na wysokości pępka przechodziła w frędzle. Później sama poprawiłam sobie makijaż i byłam gotowa. Moja panika minęła i mimo nerwów nie miałam już takich drastycznych objawów jak wcześniej. Cieszyłam się, że jakoś dałam sobie z tym radę. Początkowo Liam cały czas przy mnie siedział jednak gdy zobaczył, że kryzys minął zajął się sobą. Przyłapałam też Harrego na zerkaniu na mnie. Byłam mu wdzięczna, że się nie wygadał.
-Uśmiech!- Niall się wydarł i usiadł szybko obok mnie i zrobił nam zdjęcie.
-Co ty robisz?
-Wrzucam nasze zdjęcie na twittera- oznajmił mi blondyn.
-Aha- odparłam spokojnie. Wiedziałam, że plotki o tym, że kręcimy ze sobą wcale nie ucichły i każde wspólne zdjęcie to nowa fala spekulacji. -A podpiszesz je jakoś?
-No pewnie.
-Jak?
-Sama zobacz- powiedział i podstawił mi pod nos swój telefon. Tam widniało zdjęcie z podpisem:  "Czas na show! Nie możemy się doczekać".
-Ej jak ja tutaj wyglądam! Usuń to!- oburzyłam się.
-Co ty chcesz? Normalnie wyglądasz i nic nie będę usuwał- on może wyglądał normalnie ale ja nie. Właśnie kiedy miałam zamiar coś mu odpowiedzieć weszła Klaudia z jakimś facetem i powiedziała:
-Za 20 minut wychodzisz i muszą cię przygotować.
-Okej- odpowiedziałam i poczułam, że nogi mi miękną.
-Wszystko będzie dobrze- Liam spojrzał na mnie znacząco co dodało mi otuchy.
-Dasz czadu- dodał Niall.
-Powodzenia- krzyczał Louis, którego Lou czesała i życzyła mi połamania nóg.
Wychodząc z pomieszczenia, przypomniała mi się sytuacja z lotniska, gdy wylatywałam do Londynu i nie miałam pojęcia co mnie czeka. Pamiętam jak chciałam zawrócić i nie wsiadać do samolotu. Teraz czułam dokładnie to samo. Chciałam zawrócić, nie wiedziałam co mnie czeka. Ale tak samo jak wtedy powtarzałam sobie, że dam radę i nie wycofam się teraz. Włożyłam sporo wysiłku w to, żeby się tu znaleźć i nie zamierzam nikogo zawieść, przede wszystkim nie zamierzam zawieźć siebie. Gdy wyszłam z garderoby minęłam Stylesa. Ku mojemu zaskoczeniu życzył mi powodzenia. Następnie weszłam do innego pokoju, w którym podłączyli mi jakieś kabelki, dali słuchawki i mikrofon. Trwało to wszystko około 10 minut po czym ruszyłam w kierunku sceny. Gdy już byłam na miejscu miałam jakieś 5 minut do wyjścia. Stałam tam słysząc krzyki fanów. Wszyscy byli bardzo podekscytowani. Klaudia nic nie mówiła tylko stała obok i trzymała mnie za rękę. Wszystko się we mnie gotowało z przerażenia i ekscytacji. Jakiś facet oznajmił mi, że zaczynam za 2 minuty i zaprowadził mnie na coś w rodzaju windy. Stanęłam tam i kiedy winda zaczęła jechać w górę wtedy wszystkie światła zgasły a ja znalazłam się na scenie. W słuchawce usłyszałam odliczanie.10,9,8,7, wtedy spojrzałam w bok i zauważyłam, że stała tam nie tylko Klaudia ale też chłopcy, łącznie z Harrym, Lou, dojrzałam też Josha i chyba siostrę Harrego, ale przecież wcześniej jej nie widziałam więc nie byłam pewna czy to ona. Głos w słuchawce odliczał dalej 4,3,2,1. W tym momencie światła z powrotem się zapaliły a ja krzyknęłam tylko: witaj Bogoto! Więcej nie dałam rady z siebie wydusić, stojąc jak sparaliżowana. Na tym ogromnym stadionie wszyscy zaczęli krzyczeć a dźwięki pierwszej piosenki zaczęły wypełniać atmosferę. Dziękowałam w tym momencie Bogu, za to że jako pierwszą piosenkę wybrałam dość spokojną- I won't give up. Zaczęłam niepewnie i dało się to słyszeć. Pierwszą zwrotkę i refren zaśpiewałam delikatnie jednak z każdą chwilą adrenalina krążąca w moich żyłach coraz bardziej dawała o sobie znać. Z każdym dźwiękiem bałam się coraz mniej. Pod koniec piosenki dałam się ponieść melodii i słowom. Sporo osób śpiewało ze mną co dawało mi niezwykłą energię i motywację. Było po prostu magicznie. Po piosence ludzie zaczęli bić brawa i krzyczeć a ja powiedziałam, że jestem szczęśliwa, że tutaj jestem i podziękowałam za tak miłe przyjęcie. Ponownie spojrzałam w bok i widziałam, że za kulisami też biją mi brawo, nawet pan Styles. Po mojej krótkiej przemowie przyszedł czas na kolejną piosenkę. Tym razem trudniejszą do zaśpiewania, był to bowiem utwór z repertuaru Celine Dion- Taking chances. Śpiewając skupiłam się na tym by nie wkradł się żaden błąd. Na szczęście głos mi już nie drżał tak jak to było przy pierwszej piosence i wszystko szło gładko. Po zakończeniu tej piosenki przyszedł czas na Without you. Uprzedziłam publiczność, że będzie to bardziej liryczna i emocjonalna wersja niż oryginalna. Po reakcji widzów podczas gdy śpiewałam wywnioskowałam, że taka wersja przypadła im do gustu co mi dodało tak zwanego powera i naprawdę się wczułam. Kolejna była Here to us- czwarta piosenka. Po niej zrobiłam sobie króciutka przerwę. Musiałam się napić, poprawić słuchawki i jeden z kabelków, który niebezpiecznie zwisał co groziło jego zerwaniem. Po poinformowaniu publiczności, że kolejną piosenką będzie Firework Katy Perry po raz kolejny rozległ się entuzjastyczny "hałas". Jako, że ta piosenka była chyba najbardziej popularną ze wszystkich, które śpiewałam prawie wszyscy śpiewali ze mną. Byłam tak szczęśliwa, że nie stałam już w jednym miejscu tak jak wcześniej. Teraz biegałam i skakałam po scenie- po prostu świetnie się bawiłam. Po zakończeniu tego utworu zostały jeszcze dwa. Szóstą piosenką była Don't rain on my parade Barbry Streisand . Była to jedna z moich ulubionych piosenek, pochodziła z musicalu Funny girl- o czym poinformowałam publiczność. Zabawne było widzieć jak wszyscy milcząc patrzyli na mnie z wypisanymi różnymi emocjami na twarzy. Większości się chyba jednak podobało. Wiem jednak, że nie każdy przepada za piosenkami z musicali, W pewnym momencie spojrzałam za kulisy. Widziałam, że Niall się ze mnie śmieje i próbuje mnie i moje miny przedrzeźniać więc pogroziłam mu palcem. Jako, że widowni nic nie umknie, oczywiście wszyscy to zauważyli i zaczęli krzyczeć i śmiać się i pewnie zastanawiali się komu "groziłam". Po wykonaniu tego utworu od razu zwróciłam się bezpośrednio do Nialla, czym podpowiedziałam publiczności do kogo kierowałam wcześniejsze gesty i powiedziałam mu, żeby się nie wygłupiał co wywołało tak potężny hałas, że już myślałam, że ci ludzie się nie uspokoją. Gdy to jednak w końcu nastąpiło kolejny raz podziękowałam za miłe przyjecie. Powiedziałam też, że wykonam już ostatni numer tego wieczora, moją ulubioną piosenkę, która jest bardzo inspirująca i pozwala mi nie tylko wierzyć w marzenia ale przede wszystkim je spełniać. Dodałam też, że właściwie to dzięki tej właśnie piosence zostałam wybrana i jestem w tym a nie innym miejscu. Gdy zaczęłam śpiewać Don't stop believing zespołu Journey czułam się po prostu świetnie a jedyne co było rysą na moim idealnym obrazie to, to, że nie mogli widzieć tego moi bliscy- przede wszystkim mama. Nie widziała mojego zaangażowania i tej wypełniającej mnie radości. Gdy piosenka zmierzała ku końcowi ja stanęłam na zaznaczonym czerwonym krzyżykiem miejscu. Po zakończeniu krzyknęłam jeszcze dziękuję i światła ponownie zgasły a ja zjechałam z powrotem w dół. Koniec. Dałam radę. Byłam tak szczęśliwa, że gdy zeszłam z tego czegoś co służyło za jednoosobową windę od razu rzuciłam się w ramiona Klaudii. Uściskałam ją tak mocno, że dziwię, że jej nie udusiłam. Obok stał jeszcze Liam i Niall, których przytuliłam równie mocno. Brunet spojrzał na mnie wymownie a ja na niego przez co Horan zapytał dlaczego tak dziwnie się na siebie patrzymy. Ja tylko zaczęłam się śmiać i podziękowałam im za wszystko co mnie dzisiaj spotkało i spotyka odkąd ich znam.  Po tym wszystkim ja z Klaudia udałyśmy się w miejsce dla vipów skąd miałyśmy oglądać show pod tytułem One Direction a chłopcy zajęli swoje pozycje i czekali tylko na znak by wyjść na scenę. Ku mojemu zdziwieniu tam gdzie przyszłyśmy była nie tylko siostra Harrego ale też Lou z małą, przyjaciel Liama- Andy, brat Nialla - Greg wraz z żoną i małym Theo, mama Zayna wraz z jego siostrami i Eleanor. Byłam w niezłym szoku bo jakoś wcześniej ich nie zauważyłam. Klaudia wytłumaczyła mi, że dotarli oni podczas tego jak śpiewałam. Gdy mnie dojrzeli wszyscy mi pogratulowali i przedstawiliśmy się sobie oficjalnie. Czułam się trochę skrępowana będąc wśród najbliższych chłopaków. Usiadłam koło Eleanor, ponieważ ją jako jedyną znałam a Lou wyglądała na zajętą rozmową z Gemmą więc nie chciałam im przeszkadzać. Zanim jeszcze koncert się rozpoczął Klaudia postanowiła wyjść, mówiła, że boli ją głowa i chciała się zdrzemnąć przed wylotem do Peru, który miał się odbyć jeszcze dziś w nocy. Poza tym przekonywała mnie że musi zatelefonować co było dziwne bo przecież w Polsce była noc. Mimo moich próśb nadal upierała się przy swoim. Chciałam nawet iść z nią jednak kategorycznie mi tego zabroniła, wiedząc jak długo czekałam na ten koncert. W końcu odpuściłam i pozwoliłam jej pojechać do hotelu, chwilę potem zaczął się koncert. Gdy chłopcy wyszli na scenę publiczność zwariowała, po prostu wszyscy zbzikowali na ich widok. Byłam po totalnym wrażeniem a cała atmosfera mi się udzieliła. Nie mogłam usiedzieć na swoim miejscu i cały czas stałam, klaskałam, skakałam, śpiewałam a momentami krzyczałam. Pewnie bym się krępowała gdyby nie fakt, że Eleanor zachowywała się dokładnie tak jak ja. Świetnie się bawiłam, widziałam, że chłopcy co jakiś czas zerkali w naszą stronę. Uśmiechali się i bawili razem z nami. Można było poczuć niemal namacalnie energię, która płynęła od nich w stronę fanów i na odwrót. To było niesamowite przeżycie i doznanie. Może i mam do czynienia z chłopakami na co dzień jednak to nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu są moimi idolami i byłam oczarowana nimi, ich głosami i ogólnym zachowaniem na scenie.
Po koncercie, wszyscy udaliśmy się do hotelu gdzie w zarezerwowanej restauracji zjedliśmy kolację, cała ekipa łącznie z ochroniarzami i operatorami dźwięku. Dołączyła do mnie również Klaudia. Kolacja nie była jakaś uroczysta ale chyba wszyscy chcieliśmy w jakiś sposób świętować to, że pierwszy koncert za nami. Panowała luźna i przyjazna atmosfera. Dopiero teraz podziękowałam Zaynowi i Louisowi za to, że mnie oglądali i jeszcze raz za to, że dzięki nim spełniają się moje marzenia. Pogratulowałam całej piątce świetnego występu. Wszyscy byliśmy w dobrych nastrojach. Harry nie stroił fochów. Jemu też podziękowałam ale nie tak wylewnie jak reszcie, właściwie powiedziałam tylko"Tobie też dziękuję, Harry", ponieważ stał i się przysłuchiwał naszej rozmowie. Chłopak odpowiedział tylko "Nie ma za co". Zauważyłam, że jest dziś dla mnie milszy... W pewnym momencie podeszła do mnie Gemma.
-Chciałam ci to powiedzieć już wcześniej ale nie było jak. Masz wielki talent- powiedziała i się uśmiechnęła. Do mnie! Człowiek o nazwisku Styles się do mnie uśmiecha!
-Dziękuję bardzo. Jesteś bardzo miła- a to ci psikus. Siostra Stylesa mnie lubi?
-To niesamowite, że w tak małej osobie jak ty mieści się taki głos.
-Przestań, bo mnie zawstydzasz- palnęłam jak ostatni debil przez co Gemma zaczęła się śmiać.
-Harry nie za dużo mi o tobie opowiadał- no co ty nie powiesz? -Wiem jednak, że studiujesz. Zamierzasz rzucić studia?- dlaczego rozmowa z nią mnie krępuje? I dlaczego ona mnie pyta o studia?
-Nie, na razie nie. Wzięłam w szkole urlop dziekański jednak nie przerwałam nauki. Lubię moje studia. Są ciekawe i chciałabym je w przyszłości skończyć- wyjaśniłam i stwierdziłam, że Gemma jest po prostu uprzejma.
-Nie tylko utalentowana ale też mądra. Nic tylko pogratulować i pozazdrościć- czy ona chce mi zrekompensować niemiłe zachowanie brata?- A masz rodzeństwo?
-Tak, brata- na wspomnienie o nim automatycznie się uśmiechnęłam.
-Starszy? Młodszy?
-Młodszy.
-O to tak jak ja z Harrym. Pewnie często cię wkurzał ale jak go teraz nie widzisz to tęsknisz.
-Dokładnie tak. Wcześniej, czasami miałam ochotę mu urwać głowę a teraz nie mogę się doczekać kiedy z nim porozmawiam.
-Znam to. Mam tak samo z Harrym. Głupi, młodszy braciszek ale najukochańszy na świecie. No po za tym Harry jest specyficzny.
-Zauważyłam- palnęłam. Gemma zrobiła pytającą minę. Jaka idiotka ze mnie. Na moje szczęście podeszła do nas Klaudia:
-Wybaczcie, że przeszkadzam ale Ali jest już prawie pierwsza i musimy się szykować bo najwyżej za pół godziny musimy jechać na lotnisko.
-Szkoda, bo miło nam się rozmawiało- powiedziała Gemma.
-Jutro też jest dzień- dodała Klaudia.
-Tak tylko, że ja nie lecę z wami do Peru. Zostaję w Bogocie jeszcze na kilka dni i wracam do UK.
-Szkoda- naprawdę było mi smutno bo od razu ją polubiłam, ona mnie chyba też i czułam, że mogłabym z nią porozmawiać na wszystkie tematy. Wydawało mi się też, że to właśnie z jej powodu Harry był dla mnie dzisiaj milszy. -Ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś postanowisz odwiedzić brata i wtedy sobie porozmawiamy i wymienimy się doświadczeniami.
-Z pewnością odwiedzę mojego głupiego braciszka- powiedziała i wszystkie we trzy zaczęłyśmy się śmiać.
-W takim razie do zobaczenia.- powiedziałam.
-Do zobaczenia. I życzę ci powodzenia- pożegnałyśmy się, po czym wyszłam z sali. W drodze na lotnisko jak i podczas lotu rozmyślałam o tym co się zdarzyło w ciągu ostatnich 24 godzin. Moja rozmowa z mamą, trema jaka mnie dopadła, to jak fatalnie się czułam, to jak sobie z tym poradziłam, moje emocje podczas koncertu, to jak stres się ulotnił a ja cieszyłam sie muzyką, popadałam dzisiaj ze skrajności w skrajność, koncert chłopaków, rozmowa z nimi, to jak zbliżyłam się do nich, do Liama i Nialla, rozmowa z Gemma, która okazała się być niezwykle ciepłą osobą no i Harry. Nie wygadał się gdy go poprosiłam, nawet bił mi brawo... Jakby nie patrzeć to był najlepszy dzień w moim życiu.

I oto rozdział szósty. Po pierwsze chcę przeprosić, że dodany dopiero teraz ale popsuł mi się komputer i dopiero teraz go naprawili. Po drugie do zakładki kontakt dodałam swojego twittera, wiec jak chcecie to piszcie(@AliRose1D). Po trzecie już kilka osób do mnie pisało na tt ale nadal nie komentują postów:( Wciąż tylko jedna osoba komentuje, za co jestem jej bardzo wdzięczna i dzieki niej jestem zmotywowana i chcę dodawać rozdziały jak najszybciej. Po czwarte dodaję linki do piosenek które wykonywała Ali, proszę  przesłuchajcie je- są świetne :)
6. Don't rain on my parade (specjalnie dodaję wersję z koncertu a nie z serialu bo jest taka bardziej emocjonalna)
7. Don't stop believing (ta piosenka pojawia się już w pierwszym rozdziale)
No to by było na tyle:) Proszę komentujcie!

4 komentarze:

  1. Ali sobie świetnie poradziła! Nie potrzebnie się tak stresowała, ale ja wiem co stres potrafi z człowiekiem zrobić. Dobrze, że Liam ją podniusł na duchu. Piosenki są rzeczywiście świetne!
    Coraz bardziej frustruje mnie zachowanie Harrego, raz jest dla Ali miły, a raz w ręcz przeciwnie, może to faktycznie to ze względu na Gemme, nie wiem i bardzo mnie to ciekawi!
    Tych piosenek bez wątpienia będę jeszcze nie raz słuchać, dziękuje, że je poleciłaś.
    Pozdraiam i czekam na następny Mazena ze Śląska!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny dało się wyczuć to zdenerwowanie Ali. Cały czas nie umiem rozgryźć Harrego... Mam taką małą uwagę, jeśli możesz to pisz kiedy planujesz kolejny rozdział:) bo człowiek się doczekać nie może:)A i piosenki super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Zdenerwowanie Ali opisałaś niesamowicie, aż sama zaczełam się denerwować.
    Fajnie, że postanowiłaś się trzymać piosenek w wykonaniu Lea. Nie jestem jakąś wielką fanką Glee, ale ona ma naprawdę piękny głos :)
    Harry jest dziwny. Tak to dobre podsumowanie jego zachowania.
    Zgadzam się z osobą wyżej, jesli możesz to pisz kiedy może pojawić się następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział i opowiadanie!!! :)

    OdpowiedzUsuń