„Zaśpiewam to dla Ciebie ostatni raz
Potem naprawdę musimy iść
Jesteś jedyną właściwą rzeczą
We wszystkim co robiłam”*
-Dziwnie reagujesz na stres.
Ja na twoim miejscu pewnie starałabym się uciec a ty po prostu stoisz i się na
mnie gapisz. Jesteś idiotką. Naprawdę przez tyle lat niczego się nie nauczyłaś,
nawet jak o siebie zawalczyć. Jesteś taka głupia Ali. Pora się pożegnać.
Obiecuję, że zajmę się Harrym i będę przy nim już zawsze. Zaopiekuję się nim,
twoją rodziną i przyjaciółmi, przysięgam. Daję ci słowo. Zajmę twoje miejsce.
Obiecuję, że zaopiekuję się Harrym. On będzie dzielił ze mną jedną miłość,
jedno życie, powie słowo i pójdę za nim, będzie dzielił każdy dzień ze mną,
każdą noc, każdy poranek... - mówiła a ja każdą komórką mojego ciała czułam
strach. Złość. Niemoc. Smutek. Czułam się oszukana, ale przede wszystkim byłam
przerażona. Nie chciałam tego czuć. Nie chciałam odchodzić pełna bólu i
rozpaczy. Nie chciałam żeby strach i nienawiść były ostatnimi uczuciami, jakie mnie
wypełnią. U kresu życia chciałam czuć to, co czułam przeżywając najwspanialsze
chwile. Chciałam czuć miłość, szczęście, satysfakcję, dobro. Nie chciałam czuć
i widzieć zła. Nie chciałam by Chloe i ten bezkresny mrok, ból i zło, które
widziałam patrząc na nią były ostatnim, co zobaczę w moim życiu. Dlatego
zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Miałam dobre życie. Wyjątkowe, dlatego
że otoczona byłam wyjątkowymi ludźmi. Pięknymi pod każdym względem. Nie
sądziłam, że to co się mówi, o tym, że w chwili zagrożenia całe życie dosłownie
przelatuje przed oczami, to prawda. Ale tak było. Wspomnienia same zaczęły
pojawiać się w mojej głowie. Widziałam rodziców. Widziałam mamę odprowadzającą
mnie pierwszy raz do szkoły. Widziałam tatę zabierającego mnie na nasz pierwszy
mecz. Widziałam jak mama pomaga mi wybrać sukienkę na studniówkę a tata zabiera
mnie na przejażdżkę rowerową. Później zobaczyłam brata, pomagałam mu odrabiać
zadanie domowe. Widziałam jak gramy na konsoli, jak gramy w siatkę, jak
kupujemy rodzicom prezent na Boże Narodzenie. Widziałam babcię i nasze wspólne popołudnia,
podczas których rozwiązywałyśmy krzyżówki i rozmawiałyśmy o wszystkim. Widziałam
Zuzę, przypomniał mi się dzień, w którym ja spotkałam. Zobaczyłam Ninę i moment,
w którym ją odzyskałam. Przypomniało mi się jak Niall zabrał mnie na wycieczkę
po Londynie, jak dostałam od niego pierwszą gitarę, jak śpiewaliśmy Hero.
Widziałam Steve’a i nasze długie rozmowy, widziałam jego troskę, widziałam
każdą chwilę, którą mi poświęcił. Przed oczami miałam też obraz Kurta i
Blaine’a, ich zaręczyny, które były jedną z najbardziej wyjątkowych rzeczy, w
jakich dane mi było uczestniczyć. Widziałam Olivię i nasze pierwsze spotkanie.
Widziałam Klaudię i moją pierwszą lekcję śpiewu. Widziałam Gemmę w białej sukni
w salonie sukien ślubnych i słyszałam wszystkie nasze rozmowy. Widziałam Anne i
tą rozpierającą ją dumę, gdy patrzyła na swoje dzieci, zobaczyłam tę chwilę,
kiedy pierwszy raz mnie obdarzyła takim spojrzeniem. Widziałam Zayna, który
robił dla mnie popcorn i oglądał ze mną wszystkie filmy, które go nie
interesowały, widziałam nas siedzących na dywanie w jego salonie pochłoniętych
jego nowymi pracami. Widziałam całe moje życie, widziałam wszystkich, których
kochałam i w końcu zobaczyłam Harry’ego. Najpierw moja pamięć odtworzyła moment,
w którym zobaczyłam go po raz pierwszy.
Właśnie zaczynałam wykonywać ostatnią piosenkę pod tytułem „Don’t Stop
Believin” kiedy weszli oni. Wyglądali dokładnie tak jak na okładkach czasopism.
Totalnie onieśmielająco. Cała piątka parzyła na mnie i podeszła pod scenę, a ja
jakby niesiona tym, że moi idole mnie słuchają śpiewałam z całego serca,
najlepiej jak potrafiłam.
Wtedy nie wiedziałam. O
niczym nie miałam pojęcia. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy
nie pomyślałam nawet, że się w
nim zakocham. Nie podejrzewałam, że jestem w stanie kochać tak bardzo. Nie
sądziłam, że oddam wszystko za spojrzenie w te zielone oczy, za jeden uśmiech
tego pięknego chłopaka z motylem na brzuchu.
Kolejne wspomnienie dotyczyło
chwili, kiedy pierwszy raz poczułam jego bliskość. Moja pierwsza impreza
branżowa. Pierwszy raz, kiedy wylądowałam w jego objęciach.
-To ja już pójdę- nie chciałam słuchać, co ma mi do powiedzenia, więc
gwałtownie wstałam z krzesła. Zbyt gwałtownie. Zachwiałam się i prawie się
przewróciłam. W ostatniej chwili Harry mnie złapał, przez co znaleźliśmy się w
bardzo dziwnej i patrząc na nasze relacje wręcz niezręcznej pozycji. Jedna dłoń
bruneta znalazła się w moim pasie, drugą splótł razem z moją. Ja natomiast
kurczowo uczepiłam się jego ramienia. Harry delikatnie się pochylił.
Wyglądaliśmy jakbyśmy tańczyli albo się przytulali. Trwaliśmy tak chwilę, a ja
z każdą sekundą, im dłużej patrzyłam w jego piękne oczy, miałam coraz większą
ochotę się do niego przytulić i rozpłakać.
Ile razy później te ramiona
ratowały mnie przed upadkiem? Ile raz jego ramiona były moim schronieniem?
Kolejne wspomnienie. Mój
pierwszy występ, pierwszy raz, gdy byłam na scenie, pierwszy raz, gdy Harry bił
mi brawo.
Było po prostu magicznie. Po piosence ludzie zaczęli bić brawa i
krzyczeć a ja powiedziałam, że jestem szczęśliwa, że tutaj jestem i
podziękowałam za tak miłe przyjęcie. Ponownie spojrzałam w bok i widziałam, że
za kulisami też biją mi brawo, nawet pan Styles...
Tak wiele razy Harry mnie
wspierał, tak wiele razy oklaskiwał... Tak bardzo byłam mu za to wdzięczna.
Kolejnym wspomnieniem, które
pojawiło się w mojej głowie było to, gdy Harry przyłapał mnie podczas nocnej
kąpieli w basenie. Mimowolnie czułam, że na mojej twarzy pojawia się niewielki
uśmiech.
Czułam się taka lekka i wolna, w tym momencie byłam zrelaksowana i
odprężona. Czułam się tak beztrosko pływając w tym wielkim basenie. Było mi
naprawdę błogo i wtedy przeżyłam szok. Okazało się, że wcale nie jestem sama.
Na jednym z leżaków siedział Harry.
-Też nie możesz spać?- zapytał Styles.
-Jak widać- odpowiedziałam dość nerwowo. Byłam w samej bieliźnie, w
staniku i majtkach, przez co totalnie się zawstydziłam. Zauważyłam, że Styles
jest w samych bokserkach, jego ciuchy leżały na ziemi.
-Nie wolno się kąpać bez nadzoru ratownika.
-Wiem- ciekawe jak długo już tutaj siedzi... Ciekawe czy widział jak
się rozbierałam czy przyszedł jak już siedziałam w basenie. Wcześniej go nie
widziałam. Że też zachciało mi się dzisiaj być spontaniczną...
-Nie lubisz przestrzegać zasad?
Przy nim nie było zasad. Przy
nim mogłam być spontaniczna. Przy nim mogłam być sobą.
Następne wspomnienie
sprawiło, że uśmiechnęłam się szerzej. Pierwszy raz, gdy zbliżyliśmy się do
siebie tak spontanicznie. Pierwszy raz, gdy mnie przytulił.
Po godzinie gry wygraliśmy 3:0. Niall skakał i wrzeszczał jakby wygrał
mistrzostwo świata. Harry zachowywał się podobnie tyle, że nie skakał a biegał.
Z tej radości chyba się zapomniał, bo podbiegł do mnie i mnie przytulił. Mój
organizm zareagował bardzo dziwnie na dotyk pół nagiego Stylesa, bo dostałam
gęsiej skórki, co było chyba jeszcze dziwniejsze zauważyłam, że Harry
zareagował na mój dotyk w ten sam sposób...
Samo wspomnienie sprawiło, że
moje ciało przeszył przyjemny dreszcz. Boże dziękuję, że mogłam to przeżywać,
że mogłam czuć jego dotyk tak wiele razy.
Pierwszy wspólny taniec...
-Mogę?- zapytał Styles widząc, że stoję i się na niego gapię i
wyciągnął w moim kierunku dłoń. Nie widząc innego wyjścia z tej sytuacji
podałam mu rękę. Harry przyciągnął mnie do siebie i drugą dłoń położył na mojej
talii.
-Wydaje mi się czy jesteś spięta?- zapytał po chwili.
-Wydaje ci się- tak jestem spięta.
-To dobrze- powiedział i przyciągnął mnie jeszcze bliżej i jedną ręką
zaczął kreślić jakieś wzorki na moich odsłoniętych plecach. Okej, wcześniej
mnie to uspokoiło, ale teraz zrobiło mi się gorąco.
Harry rozpalał w moim sercu
płomień. Od samego początku nawet, jeśli wtedy tego nie rozumiałam.
Następne, co zobaczyłam to
ja, pierwszy raz w jego bluzie. Ja udająca, że jest mi zimno by nie domyślił
się, że gęsia skórką, którą zauważył, jest spowodowana jego dotykiem.
-Zimno ci?
-Dlaczego pytasz?- zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Bo masz gęsią skórkę- kurde, ale spostrzegawczy.
-Tak trochę mi się chłodno zrobiło- skłamałam i wróciłam do krojenia
papryki.
-To może pójdziesz i ubierzesz jakąś bluzę czy coś- powiedział Harry.
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo wy zaraz coś źle tutaj zrobicie.
-No to w takim razie weź i załóż moją- Styles zaczął się rozbierać.
-Nie ma takiej potrzeby.- powiedziałam szybko. Wizja ubrania na siebie
bluzy Harry’ego wywołała na moim ciele kolejną falę dreszczy.
-Tak, właśnie widzę.
-Ali, co ty taka oporna jesteś? Ja chcę cię zawieźć ty nie, Harry chce
cię ubrać ty nie.
-Okej- powiedziałam gapiąc się wymownie na blondyna, który w odpowiedzi
uśmiechnął się szeroko.
-Proszę- Harry podał mi bluzę a ja ubrałam ją na siebie. Obaj panowie
od razu zaczęli się głośno śmiać.
-Ali, jaka ty jesteś mała, ta buza jest sto razy większa od ciebie.
To było niesamowite, widzieć
te wspomnienia. Móc je przeżywać jeszcze raz. Widziałam wszystko, co było dla
mnie ważne a chyba jednym z najważniejszych momentów w moim życiu była nasza
noc w Dublinie.
-Proszę- podałam mu torebkę a on zawiesił ją sobie na ramię i wyciągnął
ponownie rękę. Po chwili biegliśmy z nadzieją odszukania schronienia. Cała
sytuacja mimo szalejącej burzy wydawała mi się strasznie zabawna i chichrałam
się jak debilka. Harry też się śmiał. W pewnym momencie dojrzałam jakieś światła
i wiedziałam, że nic mi się nie przewidziało i jesteśmy uratowani. Puściłam
rękę chłopaka i najszybciej jak potrafiłam zaczęłam biec w stronę oświetlonego
budynku.
-Ej mała czekaj!- zawołał Harry, ale ja ani przez chwilę nie myślałam
by spełnić jego prośbę.
-Złap mnie!- odwróciłam się i krzyknęłam. Chwilę później dopadłam do
drzwi i szybko je otworzyłam. Harry dobiegł w tym samym momencie i dosłownie
wpadliśmy do hotelu cali zdyszani, mokrzy i roześmiani.
-Mam cię!
Miał mnie. Już wtedy mnie
miał i nie puścił choćby na sekundę. Byłam jego w każdy możliwy sposób.
Kolejne wspomnienie to Lux i
Harry. I ja rysująca mojego ulubionego motyla. Najpiękniejszego na całym
świecie.
-Skończyłam!- powiedziała dziewczynka i podała mi pokolorowany rysunek.
-Ślicznie. To co? Chcesz coś jeszcze?
-Taaak!
-A co? Masz jakiś pomysł?- zapytałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie do
małej.
-A umiesz rysować motylki?
-Pewnie.
-To narysuj mi takiego motylka jak ma Harry na brzuchu! Ale takiego
samego!
-Ale ja nie pamiętam dokładnie jakiego motylka ma Harry...
-Harry wstań! No dalej- Styles wykonał polecenie dziecka- teraz stań
tu- Lux pokazała miejsce koło mnie- i pokaż Ali swojego motyla.
-Co?- zapytałam totalnie ogłupiała i spojrzałam na Harry’ego.
-No dalej! Pokazuj- dlaczego dzieci mają zawsze pomysły z kosmosu?
-A nie mogę ci narysować innego motyla?- zapytałam nerwowo.
-Nie! No dalej Harry, nie wstydź się...
Mój motyl. Najpiękniejszy na
świecie... Boże chciałabym móc go zobaczyć jeszcze raz. Dotknąć. Pocałować. Ten
ostatni raz...
Kolejne wspomnienie. Nasz
pierwszy pocałunek.
-Harry przestań. A nawet, jeśli by mi się spodobał to, co ci to tego?!-
miałam wrażenie, że jest zazdrosny. A to przecież sensu nie miało.
-Hmm, no nie wiem, nie wiem, dlaczego polubiłaś tego debila a mi
wykrzyczałaś prosto w twarz, że mnie nienawidzisz!
-Harry…ja…- nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Staliśmy naprzeciwko
siebie. Byliśmy tak blisko. Czułam jego oddech na twarzy.
-Naprawdę mnie nienawidzisz?!- wykrzyczał i wtedy stało się coś, czego
sobie nie wyobrażałam nawet w najśmielszych snach. Harry chwycił mnie w talii,
przyciągnął do siebie i wpił się w moje usta.
Mimowolnie przejechałam
palcem po wardze. Nasz pierwszy pocałunek był dla mnie tak naprawdę pierwszym,
prawdziwym pocałunkiem. Pierwszy raz czułam to tak intensywnie, bo Harry był
tak naprawdę pierwszym i jedynym mężczyzną, który potrafił odebrać mi oddech
choćby samym spojrzeniem.
Przy nim zawsze byłam
wypełniona tysiącami emocji i poczułam je wszystkie, gdy zobaczyłam następne
wspomnienie. Pierwszy raz, kiedy powiedział, że mnie kocha... Pełen emocji, tak
skrajnych i tak przeciwstawnych. Pierwszy raz, gdy powiedział, że mnie kocha.
Pierwszy raz.
Ali ja wtedy zrozumiałem… Nie, ja już dawno to wiedziałem, ale bałem
się tego powiedzieć głośno. Bałem się powiedzieć tobie. Ali ja cię kocham!
Kocham cię najmocniej na świecie. Jesteś całym moim życiem. Dzięki tobie
zyskało ono w końcu sens. Kocham to jak się uśmiechasz, to jak wygłupiasz się z
Niallem, to jak zajmujesz się Lux, kocham twoje czekoladowe oczy, twoje bystre
spojrzenie, to, że czasami je zamykasz i otwierasz po chwili sprawdzając czy
nie śnisz, zakochałem się w twoim głośnym śmiechu, w twoich łzach, w twoich
bliznach, w twoim głosie, w tym, że za każdym razem, gdy śpiewasz mam na ciele
gęsią skórkę, w tym jak czeszesz włosy, w tym, że jesteś taka malutka, taka
bezbronna a jednocześnie tak silna, zakochałem się w całej tobie, w każdym
twoim szczególe. Ali kocham cię...
To wspomnienie sprawiło, że
po moich policzkach znowu popłynęły łzy. Gdybym tylko mogła usłyszeć jak mówi,
że mnie kocha ten ostatni raz... Gdybym tylko mogła powiedzieć mu, że go kocham
jeszcze raz, ten ostatni. Gdybym tylko mogła otworzyć się przed nim, odsłonić
tak jak wtedy, gdy mówiłam, że go kocham pierwszy raz. Gdybym tylko mogła...
Pierwszy raz, gdy
powiedziałam, że go kocham. Pierwszy raz, gdy się przed nim otworzyłam i
zupełnie odsłoniłam. Pierwszy raz, gdy powiedziałam, że go kocham.
Burza nadal szalała, ale w ramionach Harry’ego nie wydawała się już tak
przerażająca. Po dłuższych przemyśleniach stwierdziłam, że w jego ramionach
wszystko stawało się mniej straszne i jeśli mogłabym to leżałabym tak z nim do
końca życia. Właśnie w tym momencie poczułam bardziej niż kiedykolwiek
wcześniej, że go kocham. Że pokochałam go całym sercem. Podniosłam się nieco
tak, że mogłam obserwować jak śpi. Mimo tego, że nigdzie w pokoju nie świeciło
się światło, nie panowała w nim całkowita ciemność. Czułam jak jego klatka
piersiowa podnosi się i opada w jednakowym, powolnym tempie. Oddychał spokojnie
a kiedy odgarnęłam krzątający się na jego czole kosmyk włosów nabrałam
pewności, że śpi.
-Kocham cię- powiedziałam po polsku a Harry uśmiechnął się i otworzył
oczy, nie spał.
-Wiem, co to znaczy- powiedział cicho.
Tak bardzo kochałam w nim to,
że potrafił mnie zaskakiwać. Zrobił to wtedy, kiedy pierwszy raz wyznałam mu
miłość i robił to wiele razy. Choćby w moje urodziny. Przyleciał do mnie, mimo
że byliśmy pokłóceni. Przyleciał do mnie. Podarował mi mojego motyla. I porwał
mnie ze sobą.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba- powiedział i otworzył pudełko. W
środku znajdował się mały wisiorek w kształcie motylka, był piękny,
delikatny... wzruszyłam się i do moich oczu napłynęły łzy.-Miałem dać ci to
wcześniej, ale cały czas ktoś przy nas był, a jak zostaliśmy sami w twoim
pokoju to czułem, że muszę poczekać na odpowiedni moment.
-Jest piękny! Ale ja chyba nie mogę...
-Możesz. Odwróć się- zakomunikował a ja oszołomiona wykonałam jego
polecenie i poczułam jak Harry zapina cieniutki łańcuszek, na którym wisiał motyl.
-Jest piękny- powiedziałam jeszcze raz a Harry złożył na moich ustach
pocałunek.
Moja dłoń momentalnie
powędrowała do góry. Złapałam motyla w palce, by chwilę później schować go w
dłoni i zobaczyć kolejną rzecz. Pierwszy raz, gdy oglądaliśmy Upiora w Operze.
-Ali…- zamruczał mi do ucha tak seksownie, że każda inna zrobiłaby dla
niego wszystko.
-Harry no! Chcę oglądać!
-No okej- powiedział zrezygnowany i odpuścił. Przez następne
dwadzieścia minut siedział cicho i jeździł palcem po telefonie. Później, gdy
zaczął oglądać razem ze mną, przysunęłam się do niego tak, że objął mnie
ramieniem. Co jakiś czas dolewał nam wina, ale poza tym był cicho. Gdy film
dobiegał końca jak zwykle łzy zaczęły mi płynąć ciurkiem po policzkach.
Cieszyłam się, że w pokoju panowały ciemności, to dodawało filmowi tylko
klimatu. Gdy leciały napisy końcowe Harry wstał i zapalił tę dziwną lampę,
która stała w kącie przy kanapie.
-Dlaczego płaczesz?
-Bo to smutna historia- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Wolałabyś żeby wybrała Upiora?
-Tak- otarłam łzy z policzków i usiadłam po turecku.
Chciałabym móc obejrzeć z nim
ten musical jeszcze raz. Ten ostatni, kiedy zalewałabym się łzami a on tuliłby
mnie do siebie.
Wspomnienie, które jako
następne wręcz uderzyło w moje serce był nasz pierwszy raz. Pierwszy, gdy się
kochaliśmy. Pierwszy raz, gdy zupełnie zniknęły miedzy nami jakiekolwiek
granice.
Najpierw zaczął składać pocałunki w kącikach moich ust, później całował
moje policzki, ucałował mój nos i czoło. Gdy jego wargi przeniosły się na moją
szyję zaśmiałam się delikatnie pod nosem, przez to, że jego włosy zaczęły mnie
łaskotać. Wtedy Harry uniósł głowę i spojrzał na mnie z pięknym uśmiechem
malującym się na jego twarzy. Patrzył na mnie chwilę, po czym wrócił do
kontynuowania tego, co robił wcześniej. Czułam jego palce błądzące po moim
dekolcie i usta, co jakiś czas zostawiające całusy. Kolejnym przystankiem był
mój biust. Harry poświęcił mu naprawdę sporo uwagi a kiedy myślałam, że
następny w kolejności będzie brzuch jego dłonie przeniosły się na prawe ramie,
przedramię aż w końcu dotarły do nadgarstka. Mała blizna, ślad po tym, co
chciałam zrobić, był widoczny i wiedziałam, że już zawsze tak będzie. Reszta
śladów zniknęła, ale te rany były zbyt głębokie by się tak po prostu zagoić i zniknąć.
Harry przejechał po niej palcem najdelikatniej jak umiał, po czym złożył na
niej równie delikatny pocałunek. Podobnie postąpił z lewą ręką i w tym momencie
nie mogłam tak po prostu leżeć. Chwyciłam go za kark i przyciągnęłam do siebie
by nachalnie złączyć nasze usta, nasze języki w czymś więcej niż zwykłym
pocałunku. To nie było coś zwykłego, wszystko, co się właśnie między nami
działo było czymś specjalnym, wyjątkowym.
Wspomnienie pierwszego razu
sprawiło, że na moim ciele kolejny pojawiła się gęsia skórka. Przez chwilę,
dosłownie ułamek sekundy, czułam jego pocałunki na skórze. Czułam jego ciepło.
I zapach. Czułam żar i płomień. Czułam jego miłość. Wzięłam głęboki wdech i
wypełniona tą magią zobaczyłam kolejne wspomnienie. Nasze pierwsze wspólne Boże
Narodzenie. Pamiętałam, że Harry przyjechał wtedy po mnie, mimo że byliśmy pokłóceni.
Nie pamiętałam, o co, ale wciąż pamiętałam uczucia, jakie mi towarzyszyły, gdy
zabrał mnie do swojego rodzinnego domu, gdy spędziłam wieczór z jego rodziną i
przede wszystkim chwilę, gdy Harry dał mi mój pierścionek. Gdy pierwszy raz dał
mi motyla, który znajdował się na moim palcu, tuż obok obrączki.
-Mam coś jeszcze- powiedział, wstał i wyciągnął z szuflady małe
pudełeczko. Następnie podszedł do mnie, usiadł przy mnie i mi je podał.-Cóż, w
Anglii dajemy sobie prezenty w Boże Narodzenie, ale zrobię dzisiaj wyjątek.
Otwórz- wyszeptał do mojego ucha a kiedy to zrobiłam dosłownie zapomniałam jak
się oddycha.
- Skąd wiedziałeś? Ja go oglądałam bez ciebie. Jak?- wydusiłam z siebie
gapiąc się dokładnie na ten sam pierścionek, który oglądałam w Nowym Jorku. To
był ten sam motyl!
-Po prostu cię znam- powiedział niepewnie i do mnie dotarł zupełnie
nowy fakt. On się chyba nie oświadczał, prawda? Ale dlaczego tak nagle był
zdenerwowany? Przecież się nie oświadczał!
-Harry?- o co miałam go zapytać? Harry ty mi się oświadczasz? Co ty
robisz Harry?
-Ali to nie tak, że ja właśnie ci się oświadczam, choć drugiej strony
właśnie to robię- powiedział a ja byłam jeszcze bardziej skołowana niż chwile
wcześniej.- Chodzi o to, że chcę ci dać do zrozumienia, że naprawdę chcę
spędzić z tobą resztę życia, chcę żebyś wiedziała, że nigdy nikogo nie kochałem
i nie pokocham tak mocno jak ciebie. Jesteś najważniejsza i nikt nigdy nie
będzie dla mnie ważniejszy. Skarbie tym pierścionkiem chcę cię zapewnić o tym,
że kocham cię całym sercem i marzę by spędzić z tobą każdy dzień mojego życia.
Chcę przeżywać z tobą te dobre i złe chwile, chcę dzielić z tobą smutki i
radości. Chcę dzielić z tobą życie, dlatego jeśli ty też tego chcesz to byłbym
zaszczycony gdybyś przyjęła ten pierścionek- powiedział a ja siedziałam
totalnie wzruszona i dopiero w tym momencie dotarło do mnie jak bardzo zraniłam
go mówiąc, że za rok być może nawet nie będziemy razem. Byłam głupia i nie
rozumiałam jak takie coś mogło mi w ogóle przyjść do głowy.- Skarbie obiecuję
kochać cię, szanować i wielbić do końca moich dni i choć jestem świadomy tego,
że nie zasługuję na kogoś tak wspaniałego jak ty chciałbym cię teraz zapytać
czy oddasz mi swoje serce tak jak ja oddałem tobie moje? Czy zechcesz uczynić
mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i obiecasz, że będziesz moja już na
zawsze? A kiedy przyjdzie odpowiedni moment staniesz przy mnie w otoczeniu
naszych bliskich i zostaniesz moją żoną?- zapytał a szczęście, które widziałam
w jego oczach spowodowało, że do moich automatycznie zaczęły napływać łzy.
-Tak- wyszeptałam tylko i uśmiechnęłam się szeroko. Harry wyciągnął
pierścionek z pudełeczka a ja podałam mu dłoń by założył go na mój serdeczny
palec. Kiedy to zrobił obdarzył mnie tak pięknym uśmiechem, że z wrażenia
zakręciło mi się w głowie. Zawroty głowy nasiliły się w momencie, kiedy kolejny
raz tego wieczora jego usta znalazły się na moich sprawiając, że zapomniałam
jak się oddycha.
-Harry to najpiękniejsze oświadczyno-nie-oświadczyny na świecie-
powiedziałam i zaczęłam składać całusy na całej jego twarzy.
-Ali dzięki tobie to najpiękniejsza gwiazdka w moim życiu- wymruczał
cicho.
To niesamowite, że pamiętałam
wszystko ze szczegółami. To było jak oglądanie filmu, jakby ktoś nagrywał moje
życie i teraz mi je puszczał a kolejną sceną była ta z koncertu. Z pierwszego
koncertu podczas, którego wciąż jako ich support miałam zaśpiewać moje piosenki,
z mojej pierwszej płyty. Byłam wtedy zdenerwowana, właściwie panikowałam, ale
Harry mnie uspokoił i zapanował nad moją tremą.
-Ali co się dzieje?- zapytał Harry, którego głos był totalnie inny niż
parę sekund wcześniej. Złapał moją twarz w dłonie i patrzył na mnie badawczo
tymi swoimi pięknymi oczami.
-Nic…
-Trema?- zapytał troskliwie a ja tylko pokiwałam głową. -Nie denerwuj
się skarbie. Przecież to nie pierwszy taki koncert, występowałaś już wiele razy
przed ogromną publicznością. Dzisiaj też dasz sobie radę.
-Ale zawsze śpiewałam coś co wszyscy już znają. Co jak moje piosenki
się nie spodobają? Przecież tu na pewno nikt ich nie słyszał!
-Skarbie, zdziwisz się jak wyjdziesz na scenę i zobaczysz jak wiele
osób cię tu zna. Twoja płyta sprzedaje się świetnie i nie gadam tak tylko
dlatego, że chcę cię uspokoić tylko dlatego, że to jest fakt. Przecież ty to
wiesz. Ali spójrz na siebie. Jesteś piękna, mądra, utalentowana. Masz
najpiękniejszy głos, jaki w życiu słyszałem i tylko głupiec nie przyznałby mi
racji. Twoje piosenki są świetne, piękne, wzruszające, motywujące,
energetyzujące. Nie możesz w siebie wątpić, bo jesteś niesamowita, twoja płyta
jest hitem, ty jesteś odkryciem roku i nie pozwalam ci teraz w siebie wątpić.
Zrozumiano?- kiedy skończył swoją przemowę po prostu mnie pocałował. Delikatnie
i czule, tak, że przez moment zupełnie zapomniałam gdzie się znajduję i
dlaczego w ogóle się denerwowałam.
-Zrozumiano- powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy, kiedy jego
miękkie wargi oderwały się od moich. Harry naprawdę umiał motywować i
przywracać wiarę w siebie…
-W takim razie marsz na scenę, wiesz gdzie będę w razie gdybyś chciała
przez moment popatrzeć na swojego największego fana, który będzie oklaskiwał
się najmocniej na widowni.
U kresu mojego życia nie
myślałam o tym co między nami było nie tak, bo tak naprawdę nie o to chodzi w
tym wszystkim. W życiu liczą się tylko te momenty, które wypełnia miłość,
rodość, oddanie. To wszystko co kiedykolwiek był nie tak, to co było złe... To
tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Dlatego nie widziałam tych złych rzeczy.
Nie pamiętałam o nich. Liczyły się tylko te dobre, ważne wspomnienia. A jednym
z najważniejszych w naszej historii było to, gdy spotkaliśmy się ponownie. Gdy
znaleźliśmy się w Nowym Jorku. Kiedy znaleźliśmy się po latach.
Nowy Jork był taki piękny i stanowczo, z ręką na sercu mogłam
powiedzieć, że to było moje miejsce na Ziemi. Niektórzy mówią, że to zimne,
betonowe miasto z czym nie mogłam się zgodzić, a już na pewno nie mogłam się
zgodzić w tak piękny, wiosenny dzień. Szłam przed siebie i rozmyślałam o tym,
że mam już do końca dnia wolne, zaczęłam się zastanawiać jak je wykorzystać
kiedy usłyszałam pisk. Początkowo nie zareagowałam, w końcu to Nowy Jork. Tu
hałas jest czymś normalnym. Szłam przed siebie patrząc pod nogi. I wtedy
uniosłam głowę i spojrzałam przed siebie. I nie mogłam w to uwierzyć to widzę.
Stanęłam na środku chodnika bo moje nogi nagle odmówiły mi posłuszeństwa.
Patrzyłam przed siebie, patrzyłam na niego. Na niego stojącego pośrodku grupy
dziewczyn. Nie widziałam go tyle czasu... Steve coś do mnie powiedział, ale nie
miałam pojęcia co bo go nie słyszałam. Jedyne co do mnie docierało w tej chwili
to to, że go widzę i patrzę mu w oczy. Że mimo, że pozuje do zdjęcia patrzy
prosto na mnie. Że widzę te piękne, zielone oczy, które wyglądają tak samo jak
kiedyś, które nie zmieniły się nawet w jednym procencie. Stoję w bezruchu
jakbym nagle zapuściła korzenie i wrosła w ten chodnik a on powoli zaczyna iść
w moim kierunku i zatrzymuje się naprzeciwko mnie. Dzieli nas dosłownie metr a
w jego oczach widzę wszystko, każdą pojedynczą emocję. Nie rozumiem dlaczego
zamiast go ominąć i iść przed siebie po prostu stoję i patrzę w jego oczy. Nie
rozumiem dlaczego nie mogę pohamować uśmiechu, który pojawia się na mojej
twarzy. Nie rozumiem tego dziwnego ukłucia w brzuchu kiedy on niepewnie
odwzajemnia mój uśmiech. Nie rozumiem co się właśnie dzieje ani dlaczego czuję
to co czuję. A czuję wszystko. Patrzę na niego i wiem, że jest tak samo
zaskoczony i zdezorientowany jak ja. Nie mogę zrozumieć dlaczego jego
spojrzenie i jego uśmiech wywołują we mnie tak wiele emocji. Nie rozumiem
dlaczego w ogóle się uśmiecham.
Uśmiechałam się, bo jego
widok sprawiał, że byłam szczęśliwa. Czułam wszystko, bo patrzyłam na miłość
mojego życia. Tęskniłam za nim, udając, że jest inaczej, dlatego spojrzenie w
jego oczy wywoływało we mnie tyle emocji. Byłam szczęściarą, bo on też wciąż
mnie chciał. Też za mną tęsknił.
Później zobaczyłam jak wchodzi
do kuchni Nialla, jak patrzy na mnie podczas imprezy, którą Horan zorganizował dla
nas. Widziałam jak wchodzi do kuchni aż w końcu widziałam nas w łazience
naszego przyjaciela, kiedy opatrywałam jego rozcięty palec.
-Może troszkę zapiec- powiedziałam, gdy chwyciłam jego dłoń i zaczęłam
dokładnie oczyszczać małą rankę znajdującą się na jego palcu. Oczywiście
dotykanie jego ręki spowodowało u mnie jakieś idiotyczne emocje, których nawet
nie potrafiłam nazwać, dlatego nie patrzałam na niego. Skupiłam się na tym,
żeby pozbyć się całej krwi a kiedy zebrałam waciki by wyrzucić je do kosza Harry
sam postanowił przykleić plaster.
-To nie jest aż takie trudne- skomentowałam widząc jego nieporadność i
to jak nieudolnie próbował poradzić sobie z tak skomplikowaną czynnością, jaką
było przyklejenie małego paseczka na palec.
-Taaa, spróbuj to robić mając do dyspozycji tylko jedną dłoń.
-Daj ja to zrobię- powiedziałam w końcu a kiedy w dwie sekundy, bez
większych problemów na jego rozciętym palcu znalazł się plaster, spojrzałam na
jego twarz i mogłabym przysiąc, że Harry zakładał plaster tak nieumiejętnie
specjalnie. Jego twarz zdobił uśmiech, ale nie wdzięczności, wymuszony,
zakłopotany czy jakikolwiek inny, który pasowałby do sytuacji. Był to uśmiech,
który widziałam tylko ja. Nigdy nie uśmiechał się tak do kogokolwiek poza mną.
Widziałam ten uśmiech,
widziałam go tak wyraźnie jakby jego właściciel stał przede mną. Czułam jak
moje serce wypełnia się bezgraniczną miłością i skleja wszystkie rany tak jak
wtedy, gdy Harry mnie odzyskiwał. Kawałek po kawałku. Aż czułam się przy nim
tak dobrze, że zapominałam o różnicach, które tak naprawdę w ogóle nie były
ważne. I zrozumiałam to, gdy chory przyszedł do mnie a ja mu pomogłam.
Pamiętałam tę noc, gdy się nim opiekowałam, gdy majacząc nazwał mnie swoim
skarbem, gdy czuwałam przy nim całą noc, gdy rano czuł się lepiej i gdy ja nie
umiałam być zraniona, gdy zachowywałam się przy nim swobodnie wciąż nie
potrafiąc tego dostrzec.
-Wciąż boli cię gardło?- zapytałam, kiedy on siadał obok mnie.
-Nie mówimy o mnie.
-Odpowiedz- rozkazałam a on wywrócił oczami.
-Tak, musiałem się po prostu przeziębić.
-Możesz na mnie zakaszleć?- zapytałam. Zmęczenie miało na mnie zły
wpływ. A bliskość Harry’ego tylko potęgowała to, że ciężko mi się używało
mózgu.
-Co?- zapytał nie wiedząc o co mi chodzi.
-No zakaszleć. Mam ci pokazać jak się kaszle?- zapytałam a on
uśmiechnął się i spojrzał na mnie jak na idiotkę rozumiejąc już, do czego
zmierzam.
-Jeśli chcesz żebym cię zaraził mam lepszy pomysł jak mogę to zrobić-
powiedział i poruszył śmiesznie brwiami.
-Mój pomysł jest wystarczająco dobry.
-Ale mój jest lepszy. Poza tym, dlaczego chcesz być chora?
-Bo nie mam weny a muszę nagrywać. Wiesz jakie to okropne, kiedy tam
idziesz i nic?- Boże oddaj mi mój mózg! Dlaczego zachowuję się jak idiotka? Co
ja w ogóle paplam?
-Taaa, coś tam o tym wiem- Harry był totalnie rozbawiony moimi
bezsensownymi wypowiedziami.
-Potrzebuję L4.
-Myślisz, że ktoś je w ogóle uwzględni? Przecież w naszym zawodzie nie
istnieje coś takiego jak L4.
-No i co? Dla mnie zacznie istnieć.
-Może po prostu zrób sobie dzisiaj wolne.
-Nie mogę… Na dodatek jestem umówiona dzisiaj z Cassie. Boże, przecież
ja tam umrę!- kiedy to sobie uświadomiłam nie miałam już siły by siedzieć.
Położyłam się na kanapie a stopy położyłam na jego kolanach.
-Z Cassie?
-To moja trenerka tańca i uwierz mi nigdy w życiu nie widziałeś tak
wymagającego nauczyciela. Ona jest okropna, na początku się jej bałam, wręcz
panicznie. A teraz przywykłam do niej i nawet ją lubię, mimo że to suka-
oczywiście dopiero po minucie zarejestrowałam, że nie mogę tak po prostu sobie
leżeć z nogami na jego kolanach tym bardziej, że jego dłonie automatycznie na
nich wylądowały, dlatego mimo tego, że nie miałam siły ogarnęłam się i
usiadłam.
Jeśli wtedy miałam jeszcze
resztki sił by mu się oprzeć, moje serce doszło do głosu podczas tej
niezapomnianej imprezy halloweenowej. On się tam pojawił, przebrał z mojego
ukochanego Upiora i nie zważając na to, co cały czas mówiłam, co starałam się
mu pokazać, pocałował mnie. Mimo tego, jaka dla niego byłam. Pocałował mnie i
zrobił to tak, że wiedziałam, że nie mogłabym pokochać kogoś innego, tak by
czuć to, co czułam, gdy jego usta spotykały się z moimi.
Usłyszałam jak przekrzykuje muzykę i woła moje imię a kiedy się
odwróciłam on był kilka metrów za mną. Nie wiem, co sobie myślałam, kiedy podjęłam
jakże nieudolną próbę ucieczki, ale zaczęłam wymijać kolejnych uczestników
imprezy aż w końcu znalazłam się w korytarzu gdzie było o wiele mniej ludzi,
dlatego spróbowałam nawet biec w tych niebotycznie wysokich szpilkach i wtedy
usłyszałam jak kolejny raz wypowiedział moje imię i poprosił żebym się
zatrzymała a sekundę później poczułam jak złapał moją rękę, odwrócił mnie w
swoją stronę i bez cienia zawahania na twarzy przycisnął swoje usta do moich. A
kiedy to zrobił dreszcze zaczęły przechodzić całe moje ciało, poczułam motyle
szalejące w moim brzuchu jakby nigdy nic się nie zmieniło, jakby nagle wszystko
znowu nabrało barw. Jakby nagle dotarło do mnie, że właśnie tego cały czas
potrzebowałam, o to cały czas chodziło, by czuć to, co poczułam, kiedy jego
wargi dotknęły moich, potrzebowałam jego pocałunków, potrzebowałam czuć jak
jego dłonie przyciągają mnie bliżej, po prostu potrzebowałam jego. Nie
odtrąciłam go, nawet nie podjęłam próby odepchnięcia go od siebie. Wręcz przeciwnie zarzuciłam dłonie na jego
kark i rozchyliłam wargi by mógł mnie pocałować tak jak chciał. Przysięgam, że
kiedy poczułam jak jego język wkrada się do moich ust, jak łączy się z moim
zapomniałam jak się nazywam, gdzie jestem, zapomniałam nawet jak się oddycha.
Ten pocałunek był zdecydowanie najcudowniejszym pocałunkiem w moim życiu. Był
pełen tęsknoty, zachłanności i desperacji. Wszystkie myśli, które wcześniej
kłębiły się w mojej głowie po prostu zniknęły i jedyne, na czym umiałam się
skupić był Harry i to, że jego usta są tak cudownie miękkie i ciepłe, że jego
język mimo tego, że był nieco natarczywy idealnie współgrał z moim, że jego
dłonie trzymały mnie mocno jakby z obawą, że zaraz ucieknę albo zniknę. On
całował mnie a ja całowałam jego i nie docierało do mnie, że to nie jest sen,
że to rzeczywistość. Od dawna nie czułam się tak wspaniale jak w tej chwili,
złość, którą cały czas czułam wyparowała. Sekundy mijały a ja wcale nie miałam
dość, wręcz przeciwnie, chciałam tak stać i całować go już do końca życia.
Harry przesłonił mi wszystko. Nie zwracałam uwagi na ludzi, którzy nas
otaczali, nie zwracałam uwagi na nic. Byłam tak spragniona Harry’ego, że kiedy
już naprawdę brakło nam tchu i chłopak odsunął się ode mnie na kilka
centymetrów wciąż czułam niedosyt a on jakby czytał mi w myślach znowu zaczął
mnie całować. Czułam się cudownie i dopiero po jakimś czasie do mojego mózgu
zaczęło w końcu docierać, co się dzieje. Całuję się z Harrym, chociaż to nigdy
w życiu nie powinno się wydarzyć, w dodatku tak naprawdę wcale nie jest mi źle
z tym, że to robię, wręcz przeciwnie podoba mi się to. Kiedy w końcu w mojej
głowie zaczął przebijać się głos rozsądku przerwałam pocałunek, odsunęłam się
od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Ali…- wyszeptał patrząc na mnie jakbym była najbardziej fascynującym
człowiekiem na Ziemi.
To on był najbardziej
fascynującym człowiekiem na Ziemi. To on. To zawsze był on. We wszystkim, co
robiłam był Harry, dlatego go odzyskałam. Dlatego znowu otwarcie mogłam go
kochać.
Gdy dobiegłam do bramy widziałam tylko więcej wozów strażackich,
widziałam karetkę, widziałam jak strażacy biegną w stronę budynku, który jest
dosłownie pożerany przez ogień. I wtedy w tym całym obrazie tragedii, która
właśnie się działa ja poczułam ulgę i szczęście. Bezkresne szczęście. Właściwie
to coś więcej niż szczęście. Nic, żadne słowa ani żadne czyny nie zdołałyby
opisać tego co poczułam widząc Harry’ego. Przepychał się z dwoma strażakami,
miałam wrażenie, że zaraz się z nimi pobije i był to po prostu cudowny widok.
Policjanci, którzy biegli za mną coś do mnie krzyczeli, dlatego spojrzałam na
nich i zrozumiałam, dlaczego mnie nie dogonili. Obaj mieli zdecydowanie za dużo
kilogramów, dlatego biegli tak wolno. Mężczyźni byli już prawie przy mnie
uświadamiając mi, że nie biegnę. Muszę biec. Muszę biec do niego – pomyślałam i
natychmiast ruszyłam przed siebie.
-Harry!- nie słyszał mnie. Wokół panował zbyt wielki hałas.
-Tutaj nie wolno być!- usłyszałam strażaka, który nagle pojawił się na
mojej drodze.
-Dwie osoby! Mówiłem wam tysiąc razy! Dwie osoby były w środku, nie
jedna!- usłyszałam jak Harry krzyczy z rozpaczą.
-Harry! Harry!- wydarłam się jeszcze raz będąc już tylko kilkanaście
metrów ode niego. I wtedy mnie usłyszał. Odwrócił się w moją stronę i
przysięgam, że nagle strach z jego pięknej twarzy zniknął i chłopak wyglądał na
równie szczęśliwego jak ja. Nie czekając sekundy dłużej ruszył w moim kierunku
i dosłownie wpadliśmy sobie w ramiona.
-Ali. Skarbie, nic ci nie jest. Nic ci nie jest- słyszałam jak mówił
przytulając mnie najmocniej jak potrafił. To uczucie było najcudowniejszym w
całym moim życiu. Świadomość, że nic mu nie jest. Że jest przy mnie. Że mogę go
przytulać.
Tamtego wieczora ogień zabrał
tylko rzeczy materialne, ale ten sam płomień, który zniszczył jego dom oddał
nam siebie. Zapłonął między nami ze zdwojoną siłą i od tamtej chwili codziennie
było w nas tylko więcej żaru, emocji i uczuć. Bo wtedy tak naprawdę
zrozumieliśmy, że życie jest proste. Bo nie liczy się nic poza osobami, które
kochamy.
-No, ale dlaczego się na mnie nie złościsz? Co z tego, że nie byliście
razem? Mogliście być i ona mogła z tobą zerwać przeze mnie. Dlaczego się na
mnie nie wściekasz?
-Bo nie ma takiej potrzeby- ja na jego miejscu już bym pewnie uciekała
poprzedzając to dramatycznym krzykiem i trzaskaniem drzwiami. A on zamiast to
robić wydawał się... szczęśliwy.
-Ale przecież jestem zła- naprawdę uważałam, że zmieniłam się w kogoś,
kim nie chciałam być.
-Zła? Ali jaka zła?
-Przecież cię zraniłam. Mówiłam i robiłam wszystko żeby cię ranić.
Dlaczego teraz tak się zachowujesz? Dlaczego nie trzaskasz drzwiami, dlaczego
nie krzyczysz? Dlaczego nie jesteś na mnie zły?- powtarzałam się, ale naprawdę
nie mogłam zrozumieć, dlaczego trzyma mnie w ramionach skoro powiedziałam mu
właśnie takie okropne rzeczy.
-Bo cię kocham- odpowiedział a mnie zatkało. Kocha mnie. Powiedział, że
mnie kocha. Stałam oszołomiona a on pocałował mnie delikatnie w policzek. I w
czoło. I znowu w policzek. – Nigdy nie przestałem. Właściwie z każdym dniem
kocham cię coraz mocniej- dodał i musnął swoimi wargami moje.
Nie złościł się, bo byliśmy
razem i nie liczyło się, że to co mamy jest skomplikowane. Harry wiedział, że
to jest tak naprawdę proste. Nie umiał się na mnie złościć, bo nie liczyło się
dla niego nic poza tym, że znowu otwarcie może mi powiedzieć, że mnie kocha.
Był on i byłam ja. I to było proste. Kochaliśmy się. Nie przestaliśmy, dlatego
on nigdy nie wyrzucił moich rzeczy. Wciąż miał mojego motyla a oddając mi go
rozpoczął nowy, cudowny rozdział naszej historii.
-Nie umiałbym tego wyrzucić. I właściwie to chciałem cię o coś prosić-
moje słowa chyba dodały mu pewności siebie. Harry podszedł do pudełka i je
otworzył. Wyciągnął z niego mój wisiorek. Naszego motyla. A ja chyba domyślałam
się już, o co chce mnie prosić. Już raz mnie o to prosił i wtedy też trzymał w
dłoni ten wisiorek. –Chcę cię o coś zapytać.
-Harry- przez ułamek sekundy bałam się odpowiedzieć. Bo mimo wszystko
nadal mu nie ufałam. Nawet mimo tego, co mi właśnie pokazywał. Mimo tego, że
nie umiał mnie wyrzucić ze swojego życia i zachował ten pokój. Mój dawny raj.
Moje rzeczy. Właściwe to nasze rzeczy. Nie ufałam mu. Nie ufałam. Ale go
kochałam. Kochałam bardziej niż kiedykolwiek innego. I tego byłam pewna. I to
zamierzałam mu powiedzieć. Gdyby mi nie przerwał.
-Wiem, że się domyślasz, o co chcę cię zapytać, ale chcę cię zapewnić,
że tym razem wszystko będzie inaczej. Wszystkiego nauczymy się od nowa a
niektórych rzeczy po raz pierwszy, ale damy radę. Uda nam się. Wiesz dlaczego?
Bo się kochamy. Nie powiedziałaś mi tego, ale wiem, że mnie kochasz tak samo
jak ja kocham ciebie. Powiesz mi to, gdy będziesz gotowa. Ale właśnie, dlatego
że się kochamy uda nam się.
-Zamknij się- przerwałam mu i położyłam dłoń na ustach, bo cholera! Ja
mu zamierzałam miłość wyznawać a on wyjeżdża z tekstem, że to wie i mam mu to
powiedzieć jak będę gotowa. Halo! Ja jestem gotowa! –Harry kocham cię. To moja
odpowiedź i właśnie zamierzałam...- Kiedy usłyszał moje słowa nie czekał aż
skończę swoją wypowiedz. Przyciągnął mnie do siebie i raptownie połączył nasze
usta w cudownym pocałunku.
-Naprawdę ze mną będziesz? Pozwolisz mi cię kochać?- miałam wrażenie,
że Harry nie wierzy w moje słowa. Że nie dociera to do niego.
-Mam nadzieję, że nie będę żałować tego, że się zgadzam- odgarnęłam
włosy na lewe ramię a on zapiął mój łańcuszek.
Nie żałowałam. Przez choćby
pół sekundy nie żałowałam tego, że do niego wróciłam. Pamiętałam to cudowne uczucie,
gdy chwilę po tym jak zawiesił mi motyla na szyi zaczęliśmy się ze sobą kochać.
Nasz drugi pierwszy raz. Byłam wtedy taka szczęśliwa, pamiętałam jak
tańczyliśmy... To był najbardziej wyjątkowy i niezapomniany Sylwester w moim
życiu. Czułam się taka kochana... Harry robił dla mnie niesamowite rzeczy.
Nawet, kiedy nie zdawał sobie z tego sprawy, kiedy robił dla mnie herbatę,
kiedy całował mnie w policzek, kiedy przyjeżdżał po mnie na lotnisko, kiedy
śmiał się z głupot, które opowiadałam, kiedy oglądaliśmy filmy. Kiedy
oglądaliśmy Upiora... Kiedy zabrał mnie na moją wymarzoną randkę.
Upiór w Operze. Mimo że znałam tę historię na pamięć nigdy nie
obejrzała przedstawienia na żywo w teatrze. Nie, dlatego że nie miałam okazji.
Od rozstania z Harrym nie umiałam już nawet oglądać filmu. Upiór w Operze
kojarzył mi się tylko z Harrym. Upiór w Oprze był jak jedna, czerwona róża. Upiór
w Operze był jak jego wytatuowany motyl. Upiór w Operze był jak mój wisiorek.
Upiór w Operze był symbolem. Ostatni raz oglądałam go razem z Harrym i
wiedziałam, że z nikim innym nie będę umiała go oglądać.
-Nie wiem jak mam ci podziękować- powiedziałam wchodząc po schodach.
Harry przystanął na moment i spojrzał na mnie... zmartwiony?
-Dlaczego płaczesz?- zapytał i delikatnie starł kciukiem łzę spływającą
po moim policzku.
-Bo to za dużo. To wszystko. To jest takie idealne, że ja naprawdę nie
wiem, co zrobić żeby ci podziękować. I właściwie nawet nie wiem, że płaczę. Bo
nie płaczę. Oko samo mi zapłakało, ale już się ogarniam- pomachałam dłońmi przy
twarzy i wzięłam głęboki wdech.
-W torebce powinnaś mieć chusteczki- powiedział a kiedy ją otworzyłam
okazało się, że miał rację.
-Skąd wiedziałeś? Ja jej nawet nie otwierałam.
-Kazałem ci je zapakować, bo wiedziałem, że będą potrzebne. Nie
sądziłem, że już. Myślałem, że poczekasz aż przedstawienie się zacznie.
-Bardzo śmieszne. A właściwie, od kiedy Upiora grają tutaj? Zawsze
grali go w Her Majesty's Theatre.
-Ale dzisiaj jest pokaz specjalny z okazji urodzin Andrew. Tutaj jest
po prostu większa sala i myślę, że to dlatego. Poza tym słyszałem, że w Her
Majesty’s jest jakiś remont- wyjaśnił i znowu splótł nasze dłonie.
-Rzeczywiście, wyleciało mi to z głowy. Blaine niedawno bardzo
przeżywał, że jego ulubiony kompozytor kończy w tym roku siedemdziesiąt lat-
mimo wszystko wciąż nie do końca wiedziałam, dlaczego przyjechaliśmy aż do
Londynu. A to, dlatego, że przypomniało mi się, że Blaine mówił, że w Nowym
Jorku też będzie pokaz specjalny z okazji urodzin Andrew. Nie śmiałam jednak
pytać Harry’ego, dlaczego nie zaplanował randki w Nowym Jorku. Dopiero, gdy
spektakl się zaczął, dopiero, gdy pojawiła się postać Upiora zrozumiałam,
dlaczego wybrał Londyn. Spojrzałam wtedy na Harry’ego, bo w końcu wszystko
zrozumiałam. Nie mogłam pohamować ani łez ani potrzeby pocałowania go i mimo że
wiedziałam, że to niestosowne przyciągnęłam go do siebie i przycisnęłam swoje
usta do jego. Harry wybrał właśnie to przedstawienie nie przez przypadek.
Wybrał je ze względu na aktora, który odgrywał postać Upiora. Dlatego zrobił to
wszystko, zadał sobie tak wiele trudu, dlatego wybrał West End. W postać Upiora
wcielało się wielu świetnych aktorów, wielu wybitnych śpiewaków, lecz dla mnie
najlepszym Upiorem był Ramin Karimloo. Jego głos i jego gra przemawiały do mnie
w sposób, którego nie próbowałam nawet racjonalnie tłumaczyć. Zakochałam się w
jego Ericu. I zrobiłam to dawno temu, gdy nie było jeszcze Ali Rose. Zrobiłam
to, gdy zwykła ja siedziała w sobotni, jesienny wieczór i oglądała tysiące
filmików na YouTube’ie marząc o tym, że pewnego dnia będę mogła usłyszeć i
zobaczyć go na żywo. Niestety, Ramin grał Upiora do roku 2009 i dla mnie, jako
fanki nie tylko jego, ale całego musicalu i postaci, w którą się wcielał był to
cios prosto w serce. Bo straciłam szansę by kiedykolwiek zobaczyć to wszystko
na żywo.
-Dlaczego to Ramin?- wyszeptałam Harry’emu prosto do ucha.
-Skąd wiesz, że to on? Ma maskę na twarzy.
-Po co mi jego twarz skoro słyszę jego głos?- powiedziałam a on się
zaśmiał.
-To spektakl specjalny, obsada też jest specjalna. Andrew nie wiedział,
kto dzisiaj wystąpi, bo to niespodzianka. Jak widać udana nie tylko dla niego-
oczywiście, że Harry wiedział o tym, że Ramin to mój ulubiony Eric. I to, że
zdobył bilety na ten jeden jedyny spektakl było czymś niemożliwym.
Niesamowitym. Bo zrobił to dla mnie. Właściwie wszystko, co ostatnio robił,
dosłownie wszystko to robił dla mnie. I zaczęło mi się wydawać, że ja daję mu
za mało. Zasłużył na to bym dała mu wszystko. Udowodnił, że się zmienił. Był
szczery. Nie miałam już, co do tego żadnych wątpliwości. Wiedziałam, że mnie
kocha tak samo mocno jak ja jego. Wiedziałam to nie, dlatego że spełnił moje
marzenia, że zorganizował najwspanialszą randkę w historii wszystkich
najwspanialszych randek, jakie widziała ludzkość. Widziałam to wszystko w jego
oczach. Całą zmianę. I przede wszystkim, kiedy na mnie patrzył nie widziałam w
nich strachu. Nie widziałam tego, co widziałam kiedyś. Nie bał się, że od niego
odejdę, bo nie zrobił niczego, przez co miałabym to zrobić. Nie okłamywał mnie.
Byłam tego pewna. Byłam jego pewna.
-Harry poczekaj- powiedziałam, gdy przedstawienie się skończyło i
wszyscy zaczęli wychodzić.
-Musimy iść, bo czeka na ciebie kolejna niespodzianka.
-Poczekaj...- wyszeptałam i położyłam dłoń na jego ciepłym policzku.
-Coś się stało?- zapytał a ja zamiast odpowiedzieć postanowiłam go
pocałować.
-Kocham cię.
-Ja- wiedziałam, że chciał odpowiedzieć, że on też mnie kocha. Ale nie
musiał tego robić, bo doskonale o tym wiedziałam. Harry dał mi wszystko, co
miał. Oddał mi coś, co było dla mnie najważniejsze. Oddał mi swoje serce. I ja
chciałam dać mu coś, co już raz ode mnie otrzymał. Coś, co zniszczył i
myślałam, że nie da się tego odbudować. Ale mimo wszystko mu się udało.
-Wiem Harry. Wiem, że mnie kochasz i wiem, że dałeś mi wszystko, co
miałeś. Dlatego ja chcę ci dać to, czego nie potrafiłam dać ci wcześniej.
Zajęło to bardzo dużo czasu. Ale chcę żebyś wiedział, że ci wybaczyłam.
Wszystko. I chcę żebyś wiedział, że ufam. Chcę żebyś wiedział, że daję ci
ostatnią cząsteczkę. Chcę żebyś wiedział, że darzę cię bezgranicznym zaufaniem-
powiedziałam a jego twarz rozświetlił piękny uśmiech. Jego wargi natychmiast
znalazły się na moich i ten moment był idealny. Był tak idealny, że naprawdę
zapomniałam o tym, że to ja jestem tutaj osobą, która ma tajemnice. Sekret o
nazwie D. Ale w tamtej chwili naprawdę zapomniałam o wszystkim. Był tylko
Harry.
-Kocham cię, ale teraz musimy już iść. Naprawdę- powiedział, wstał i
wyciągnął rękę w moim kierunku.
-Ale gdzie?- zapytałam łapiąc jego dłoń.
-Idziemy poznać Ramina!
Oddałam mu wszystko i tak
naprawdę byłam szczęściarą, że mogłam mu to dać, byłam szczęściarą, bo on mnie
chciał tak mocno jak ja jego. Byłam szczęściarą, bo on oddał mi siebie.
Chcieliśmy spędzić ze sobą każdą chwilę, chcieliśmy być razem już zawsze,
chcieliśmy by to było oficjalne, bo oni dla mnie ani dla niego małżeństwo to
nie zwykły papierek. To obietnica. Moment, w którym Harry poprosił mnie żebym
została jego żoną był... Niesamowity? Piękny? Niezapomniany? Żadne słowo nie
było w stanie opisać tego, co wtedy czułam i przeżywałam.
Pokaż jej, że dla ciebie już zawsze będzie tą jedyną i daj jej szansę by
mogła pokazać ci jak bardzo ważny dla niej jesteś. Zapytaj ją o to czy chce
spędzić z tobą resztę życia, bo ty chcesz przejść przez życie tylko z nią. Po
prostu ją zapytaj Harry”. To jest trzeci powód. Kiedy jechałem do ciebie nie
wiedziałem jak potoczy się nasza rozmowa, nie wiedziałem, co się stanie, kiedy
mnie zobaczysz, czy w ogóle będziesz chciała rozmawiać. Ale czułem, że wszystko
będzie dobrze. Po prostu to czułem. Bałem się, że moje obawy odnośnie naszej
wspólnej przyszłości się potwierdzą, ale stwierdziłem, że nieważne, co mi
powiesz, ja wiem, co powiem tobie. Muszę cię zapewnić o tym jak poważnie o nas
myślę. Muszę zrobić coś by to udowodnić. Teraz, po naszej rozmowie, już wiem,
że czujesz to, co ja i pragniesz dokładnie tego, co ja. Znam ciebie a ty znasz
mnie. Znam twoje pragnienia, wiem czego się boisz tak samo ja ty znasz moje
lęki i moje marzenia. Nie mogę ci obiecać, że od teraz już zawsze będzie
dobrze, że zawsze będzie kolorowo, nie mogę ci obiecać, że już nigdy nie
rzucisz we mnie ze złości talerzem, bo jedyne, co wiem na sto procent to, że
cię kocham i jedyne, co czuję jedyne, co mogę ci obiecać to, że będę cię kochał
już zawsze. Bezwarunkowo. Bezgranicznie. Aż do bólu. Do końca moich dni. Jesteś
moim skarbem. Jesteś miłością mojego życia. Wiem, że zasługujesz na wszystko,
co najlepsze, dlatego powinienem zadać ci to pytanie na szczycie wieży Eiffla,
powinienem obdarować cię teraz tysiącem róż a skrzypek powinien grać
romantyczną melodię, ale nie chcę czekać już choćby minuty dłużej- powiedział i
uklęknął przede mną a z kieszonki koszuli wyciągnął pierścionek. Był to mój
pierścionek. Mój motyl. Motyl, którego dostałam od niego kiedyś, we Wigilię.
-Ali. Skarbie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Gdy to pytanie padło z jego
ust najpierw nie mogłam w to uwierzyć a później poczułam bezkresne szczęście?
Bezkresne szczęście to zwykłe niedopowiedzenie, bo wciąż nie umiałam nazwać
tych emocji, które wtedy czułam. Chciałam być jego żoną. Chciałam być jego na
zawsze. Chciałam być jego najszybciej jak się dało. Pamiętałam ten dzień, gdy
to się stało tak dokładnie jakby to miało miejsce wczoraj. Pamiętałam każdy
szczegół i czułam wszystkie emocje przeżywając to na nowo. Czułam troskę i
wsparcie naszych najbliższych, widziałam jak stając na szczycie schodów
spoglądam w dół i widzę Harry’ego. Widziałam jak pokonuję razem z Niallem u
mojego boku kolejne stopnie. Słyszałam głos mojego przyszłego męża tak wyraźnie
jakby stał przede mną także teraz. „Nie mogłem się doczekać żeby cię zobaczyć-
powiedział”. „Tęskniłam za tobą” – odpowiedziałam. Byłam w niebie. W naszym
raju. „Wyglądasz przepięknie. Jesteś najpiękniejsza”. Chwilę później staliśmy w
ogrodzie, wśród naszych ukochanych i przyrzekaliśmy sobie miłość.
Obiecywaliśmy, że będziemy się kochać, szanować, dbać o siebie. Obiecaliśmy
sobie, że nie opuścimy siebie, że będziemy kroczyć przez życie razem. Później
było wesele. Było idealne i nie mogłoby być lepsze. Widziałam nas podczas
wesela i widziałam nas, gdy zostaliśmy w domu Nialla sami. Harry powiedział
wtedy coś, do czego musiałam wrócić.
-Uwielbiam cię- powiedziałam tak cicho, że chyba tego nie usłyszał.
Tańczyłam z nim i byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie.
-Kocham cię- nie mogąc się dłużej powstrzymać przyciągnęłam go do
siebie i znowu zaczęłam go całować. Początkowo był to delikatny wręcz niewinny
pocałunek, który Harry zupełnie niespodziewanie przerwał. -Ali... Jesteś
najpiękniejsza panną młodą, jaką w życiu widziałem i jaką kiedykolwiek zobaczę-
powiedział patrząc na mnie z fascynacją. Mimo że wiedziałam, że jest zupełnie
nieobiektywny, był szczery. A ja właściwie czułam się jak najpiękniejsza
kobieta na świecie właśnie dzięki jemu. I wcale nie chodziło o to, co
powiedział, bo jego oczy mówiły znacznie więcej. Podobnie jak usta, które
zamiast wypowiadać jakiekolwiek słowa zaczęły mnie całować tak, że wiedziałam,
że jedyne, czego oboje pragniemy to oddać się sobie nawzajem, pierwszy raz,
jako mąż i żona.
-Kocham cię skarbie- wyszeptałam w jego usta i wtedy on odchylił się
tak by móc na mnie spojrzeć.
-Kocham cię. Nic nie przygotowało mnie na ten zaszczyt bycia twoim.
Nigdy nie sądziłem, że będę mógł się czuć tak, jak czuję się w tej chwili. Że
będę przeżywał to, co przeżywam teraz. Kiedy odeszłaś zabrałaś ze sobą
wszystko. Łącznie z nadzieją, że będę mógł cię kochać tak otwarcie. Tak
szczerze. I z wzajemnością. Byłem zrozpaczony, z każdym dniem coraz bardziej.
Aż do momentu, kiedy ujrzałem cię w Nowym Jorku. Wtedy poczułem jak wszystko
wokół mnie się zatrzymało a ja zakochałem się w tobie kolejny raz. Wiedziałem,
że żyję dla ciebie Ali. Jesteś moim największym marzeniem skarbie. „Każdy
pocałunek jest równią pochyłą. Każdy dotyk jest czymś nieokreślonym.
Pozostawiam osobę, którą byłem dla tej, którą jesteś ty. Nic nie czyni mnie silniejszym
niż twoje kruche serce. A twoja miłość jest odmianą mego losu”.
On był odmianą mojego losu. On
był moim marzeniem. Każdy jego pocałunek był równią pochyłą. Każdy dotyk czymś
nieokreślonym. To jemu oddałam tę lepszą część siebie. Harry sprawiał, że wszystko
co z nim robiłam było wyjątkowe. Każda chwila spędzona u jego boku była jak
wygrana na loterii. Wszystkie nasze przejażdżki nocą pozornie prowadzące
donikąd. Te chwile, gdy byliśmy sami, te niezliczone godziny, gdy siedzieliśmy
w aucie i słuchaliśmy muzyki. Muzyka była naszą wspólną miłością. Pasją, którą
rozumieliśmy. Pamiętałam pierwszy raz, gdy usłyszałam jak śpiewa na żywo,
pamiętałam pierwszy raz, gdy zagrał dla mnie na gitarze. Pamiętałam te
niezliczone razy, gdy siedziałam z nim w studio i słuchałam jak śpiewa.
Pamiętałam te poranki, gdy brał prysznic i śpiewał tak jakby właśnie występował
przez tysiącami ludzi. Pamiętałam jak brzmiał, gdy śpiewał tylko dla mnie.
Pamiętałam wszystkie piosenki, które śpiewał by wyznać mi to czego nie potrafił
powiedzieć. I to działało też w drugą stronę. Chciałam mu powiedzieć wiele a
muzyka pozwalała mi wyznać więcej.
-I?- zapytałam, bo naprawdę chciałam usłyszeć, co sądzi o piosence,
którą ja kochałam. W którą włożyłam całe swoje serce.
-Jest piękna- czas, którego potrzebował by wypowiedzieć te słowa był
stanowczo za długi. Myślał nad tym ze dwie minuty!
-Powiedz coś więcej. Konkretniej.
-Ali nie mogę. Nie słyszysz tego w moim głosie? Nie widzisz tego w
moich oczach?- zapytał cytując słowa piosenki a ja uśmiechnęłam się do niego.
-Spójrz ma moje ręce- powiedział a ja zobaczyłam, że jego skóra pokryta jest
gęsią skórką.
-Naprawdę ci się spodobała?- byłam bardzo naiwna licząc na obiektywizm
z jego strony.
-Pokochałem ją od pierwszego usłyszenia. Jest taka... osobista? Jest
emocjonalna. Jest piękna. Jest nieco teatralna. Wokalnie jest...Wow. Jest
twoja. Chyba się zakochałem. Znowu. Tak bardzo to w tobie kocham. To jak bardzo
kochasz muzykę- Harry w tym momencie tak bardzo przesadzał, że postanowiłam
położyć mu dłoń na ustach by przestał mówić.
-Miałeś się postarać być obiektywny.
-I postarałem. Jestem z ciebie taki dumny- powiedział i nagle zaczął
mnie całować.
Harry zawsze mnie wspierał a
ja robiłam wszystko by czuł się doceniony przeze mnie. Byliśmy razem w każdym tego
słowa znaczeniu. Razem. Żadne z nas nie planowało niczego bez tej drugiej osoby
i wszystko robiliśmy z myślą o naszej drugiej połówce. Uwielbiałam to robić. On
też uwielbiał to robić. Dlatego gdy kupowaliśmy nasz dom chcieliśmy dobrze
przede wszystkim dla tej drugiej osoby. Pamiętałam jak bardzo szczęśliwa byłam,
gdy podpisaliśmy umowę, miałam ochotę skakać ze szczęścia. Pamiętałam jak
wysiedliśmy z auta i zobaczyliśmy nasz dom. Pamiętałam jak Harry mnie podniósł
i trzymał w swoich ramionach zanim weszliśmy do środka.
-Nie możemy zapominać o tradycjach- powiedział i zaczął iść w stronę
drzwi.
-A czy to nie chodzi o przeniesienie przez próg panny młodej po
ślubie?- zapytałam i przysięgam, że czułam ekscytację nie do opisania. Właśnie
do mnie docierało, że zaraz wejdziemy do naszego domu. Wcześniej tego nie
czułam. Byłam w wirze pracy, myślami byłam już w trasie, pisałam nową piosenkę
i moje myśli skupiały się na innych rzeczach. Dopiero, kiedy Harry pokonywał
ostatnie metry niosąc mnie na rękach zrozumiałam, że właśnie wprowadzam się z
moim mężem do naszego domu.
-Gotowa?- zapytał zanim weszliśmy do środka. Jako że nagle byłam
niesamowicie wzruszona nie mogłam z siebie nic wydusić i kiwnęłam tylko głową
na znak, że jestem gotowa. I wtedy on otworzył drzwi i wniósł mnie do środka.
Kiedy znaleźliśmy się w holu spojrzeliśmy sobie w oczy. W moich nieśmiało
zatańczyły łzy, ale oczy Harry'ego też wyrażały wzruszenie. Patrzyliśmy na
siebie ogarnięci wieloma uczuciami i emocjami. Wciąż trzymając mnie w swoich
ramionach Harry pochylił głowę w moją stronę i nasze usta się spotkały w
wyjątkowym pocałunku, który był nadzwyczajnie niespieszny i delikatny. Był
jednym z tych, które miałam zapamiętać do końca życia. Był pierwszy w naszym
domu. Był inny niż wszystkie dotychczasowe. Był idealny.
-Udało się- wyszeptałam, gdy Harry postawił mnie na nogi.
-Ja wciąż nie mogę w to uwierzyć- wyznał i wiedziałam, dlaczego nie
dowierza. Patrząc na całą naszą znajomość, od momentu, kiedy się poznaliśmy aż
do teraz rozumiałam, że mamy prawo czuć to wszystko, co czuliśmy w tej chwili.
Mieliśmy prawo przeżywać to bardziej niż powinniśmy, bo przeszliśmy długą i
krętą drogę by być właśnie w tym miejscu. W dużej mierze chodziło o nas i
pokonywanie nas samych, naszych demonów, ale też czegoś, co nie zależało od
nas.
-Jestem szczęśliwa- wyszeptałam przerywając na moment pocałunek. Byłam
szczęśliwa, wzruszona i zakochana.
-To co robimy najpierw?- zapytał, gdy jego usta przestały całować moje
i przeniosły się na moją szyję.
-Nie mam pojęcia- wyszeptałam i objęłam go w pasie. Przytuliłam go z
wdzięcznością za to, że go mam.
-A ja mam już pewien pomysł- wyszeptał zmysłowo. Oczywiście wiedziałam,
na jaki genialny pomysł wpadł, przez co odsunęłam się od niego i pokiwałam
tylko głową z dezaprobatą.
Wtedy przytuliłam go z wdzięcznością
za to, że go mam.
Byłam wdzięczna za to, że
dane mi było nazwać go moim mężem, przyjacielem, kochankiem. Dziękuję ci Boże
za to, że mogłam być jego. Dziękuję.
-Wiem, że Gwiazdka za kilka dni, ale jutro przylatują nasze rodziny i
wiesz jak to będzie. Zrobi się zamieszanie i w sumie chciałam ci to dać na
osobności. Dlatego stwierdziłam, że zrobię to teraz, gdy jesteśmy sami i jest
tak miło i klimatycznie- powiedziałam i zakochałam się w nim kolejny raz. Harry
posłał mi tak zniewalający, piękny i zapierający dech w piersiach uśmiech, że
nie dało się nie zakochać.
-Też coś dla ciebie mam- oznajmił a ja czekałam tylko aż odpakuje
prezent i zajrzy do środka.
-A możesz najpierw to otworzyć- poprosiłam a on rzucił tylko „okej”,
usiadł na kanapie i spełnił moją prośbę.
-Jest dokładnie taki, jakiego szukałem- po jego minie mogłam
wnioskować, że naprawdę mu się podoba. Cóż, był podobny do tego poprzedniego,
więc kupując podejrzewałam, że przypadnie mu do gustu.
-W tamtym oddałeś mi jedną stronę i w tym też już ją sobie zabrałam-
powiedziałam. Gdy Harry otworzył notes i poszukał odpowiedniej strony naszym
oczom ukazał się cytat, który napisałam jeszcze, gdy byliśmy we Włoszech. Harry
wtedy szybko zasnął a ja przez godzinę, najpiękniej jak potrafiłam, wkładając w
to całe swoje serce napisałam słowa jednej z moich ulubionych piosenek. Słowa,
które wyrażały wszystko, co chciałam powiedzieć Harry’emu.
„Będę Twoim krzykiem i ciszą.
Będę Twoim chłodem i ciepłem.
Będę Twoją ziemią i Twoim niebem.
Twoim ptakiem w locie.
Twoimi słodkimi ustami.
Będę Twoją złotą opowieścią.
Będę Twoim królestwem i Twoją miłością.
Będę królową w Twoich ramionach, której tak
pragnąłeś.
Będę dla Ciebie...”
Byłam jego krzykiem i ciszą,
jego chłodem i ciepłem. Byłam jego ziemią, niebem, ptakiem w locie, słodkimi
ustało. Byłam jego złotą opowieścią, jego królestwem, jego miłością. Byłam
królową w jego ramionach. Byłam.
Stałam przed lustrem i malowałam tuszem rzęsy. Naprawdę, gdy tyle razy
spotyka cię rozczarowanie przestajesz powoli wierzyć, że tym razem się udało.
Właśnie dlatego, po upływie określonego na opakowaniu testu czasu, nie
spojrzałam na niego pełna ekscytacji, nadziei i Bóg wie czego. Gdy telefon
zakomunikował mi, że minął czas, odłożyłam tusz do kosmetyczki i zupełnie
spokojnie wzięłam test do ręki a wtedy stało się coś o czym ostatnio bałam się
choćby marzyć. Na moich oczach pojawiła się druga kreska. Najpierw była prawie
niewidoczna, jasnoróżowa, ale w miarę upływu kolejnych sekund jej kolor
ciemniał i ciemniał aż stała się wyraźna. Nagle nie byłam pewna, co to oznacza,
dlatego wzięłam opakowanie i przeczytałam instrukcję jeszcze raz. Według tego,
co tam było napisane dwie kreski świadczyły tylko o jednym. Byłam w ciąży.
Położyłam dłoń na brzuchu.
Nasz mały skarb. Wiedziałam, że Harry byłby cudownym tatą. Nie chciałam
żałować, ale zaczęłam czuć żal, gdy dotarło do mnie, że ta część naszej bajki
się nie spełni. Nie chciałam myśleć o bólu i strachu, który mimo wszystko wciąż
czułam. Wyobraziłam sobie twarz mojego męża. Wyobraziłam sobie jego uśmiech.
Wyobraziłam sobie jak się z nim żegnam, jak całuję go w policzek i odwracam się
w stronę wyjścia a on łapie moją dłoń, przyciąga mnie do siebie i całuje w
usta. Wyobraziłam sobie jak klęka przede mną, całuje mój brzuch i żegna się z
naszym skarbem.
Chciałabym móc się z nim
pożegnać naprawdę. Gdybym tylko wiedziała, że żegnając się z nim przed moim
wylotem to będzie nasz ostatni raz... Gdybym mogła powiedzieć mu jak bardzo go
kocham, ten jeden, ostatni raz... Gdybym mogła zasnąć w jego ramionach ten
ostatni raz. Gdybym mogła obudzić się przy nim ten ostatni raz. Gdybym mogła
usłyszeć jak wymawia moje imię... Gdybym mogła powiedzieć mu, że spodziewam się
dziecka... Nie chciałam odchodzić, ale jednocześnie czułam, że jeśli urodziłam się tylko po to by go poznać i
zakochać się w nim, w jego spojrzeniu, w jego głosie, w jego pokręconym rozumowaniu,
w jego motylu na brzuchu, w jego pieprzyku na prawym przedramieniu, w jego
uśmiechu, w sposobie mówienia, w tym jak przeżywał każde słowo śpiewane na
scenie, w tym jak się denerwował gdy przegrywał, w jego ustach, w jego zapachu,
w jego pocałunkach, w jego dotyku... warto było. Warto było żyć dla tych
wszystkich małych rzeczy...**
Boże, nie chcę czuć żalu, że
muszę odejść. Nie chcę cię winić. Boże dziękuję ci za to, że mogłam go kochać.
Boże opiekuj się nim. Boże opiekuj się moimi bliskimi. Boże błagam daj siłę
mojej rodzinie. Boże pomóż mi. Błagam. Boże zajmij się moim małym skarbem i mną.
-Żegnaj- usłyszałam jak mówi
Chloe i wtedy otworzyłam oczy.
-Kocham cię skarbie-
wyszeptałam wyznając miłość moim dwóm skarbom ten ostatni raz. Nie jestem
gotowa. Boję się. Nie chcę umierać. Kocham cię Harry, kocham cię, kocham –
pomyślałam. I wtedy usłyszałam huk. Strzał. Jeden. Drugi. Trzeci.
„Chcę żebyś spojrzał
mi w oczy,
Powiedział że kochasz,
był obok mnie
Chcę żebyś był ze mną
do końca życia,
Chcę widzieć twoją
twarz, kiedy z gracją upadnę
W momencie gdy umrę”***
*Cytat pochodzi z piosenki Run - Snow Patrol
** Ten cytat pochodzi z pierwszej części, z rozdziału numer 17, kiedy Ali podcięła sobie żyły i umierała
*** Cytat pochodzi z piosenki Is That Alright - Lady Gaga (A Star Is Born)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz