sobota, 22 grudnia 2018

Rozdział 51 - część 2




„Zaśpiewam to dla Ciebie ostatni raz
Potem naprawdę musimy iść
Jesteś jedyną właściwą rzeczą
We wszystkim co robiłam”*

-Dziwnie reagujesz na stres. Ja na twoim miejscu pewnie starałabym się uciec a ty po prostu stoisz i się na mnie gapisz. Jesteś idiotką. Naprawdę przez tyle lat niczego się nie nauczyłaś, nawet jak o siebie zawalczyć. Jesteś taka głupia Ali. Pora się pożegnać. Obiecuję, że zajmę się Harrym i będę przy nim już zawsze. Zaopiekuję się nim, twoją rodziną i przyjaciółmi, przysięgam. Daję ci słowo. Zajmę twoje miejsce. Obiecuję, że zaopiekuję się Harrym. On będzie dzielił ze mną jedną miłość, jedno życie, powie słowo i pójdę za nim, będzie dzielił każdy dzień ze mną, każdą noc, każdy poranek... - mówiła a ja każdą komórką mojego ciała czułam strach. Złość. Niemoc. Smutek. Czułam się oszukana, ale przede wszystkim byłam przerażona. Nie chciałam tego czuć. Nie chciałam odchodzić pełna bólu i rozpaczy. Nie chciałam żeby strach i nienawiść były ostatnimi uczuciami, jakie mnie wypełnią. U kresu życia chciałam czuć to, co czułam przeżywając najwspanialsze chwile. Chciałam czuć miłość, szczęście, satysfakcję, dobro. Nie chciałam czuć i widzieć zła. Nie chciałam by Chloe i ten bezkresny mrok, ból i zło, które widziałam patrząc na nią były ostatnim, co zobaczę w moim życiu. Dlatego zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Miałam dobre życie. Wyjątkowe, dlatego że otoczona byłam wyjątkowymi ludźmi. Pięknymi pod każdym względem. Nie sądziłam, że to co się mówi, o tym, że w chwili zagrożenia całe życie dosłownie przelatuje przed oczami, to prawda. Ale tak było. Wspomnienia same zaczęły pojawiać się w mojej głowie. Widziałam rodziców. Widziałam mamę odprowadzającą mnie pierwszy raz do szkoły. Widziałam tatę zabierającego mnie na nasz pierwszy mecz. Widziałam jak mama pomaga mi wybrać sukienkę na studniówkę a tata zabiera mnie na przejażdżkę rowerową. Później zobaczyłam brata, pomagałam mu odrabiać zadanie domowe. Widziałam jak gramy na konsoli, jak gramy w siatkę, jak kupujemy rodzicom prezent na Boże Narodzenie. Widziałam babcię i nasze wspólne popołudnia, podczas których rozwiązywałyśmy krzyżówki i rozmawiałyśmy o wszystkim. Widziałam Zuzę, przypomniał mi się dzień, w którym ja spotkałam. Zobaczyłam Ninę i moment, w którym ją odzyskałam. Przypomniało mi się jak Niall zabrał mnie na wycieczkę po Londynie, jak dostałam od niego pierwszą gitarę, jak śpiewaliśmy Hero. Widziałam Steve’a i nasze długie rozmowy, widziałam jego troskę, widziałam każdą chwilę, którą mi poświęcił. Przed oczami miałam też obraz Kurta i Blaine’a, ich zaręczyny, które były jedną z najbardziej wyjątkowych rzeczy, w jakich dane mi było uczestniczyć. Widziałam Olivię i nasze pierwsze spotkanie. Widziałam Klaudię i moją pierwszą lekcję śpiewu. Widziałam Gemmę w białej sukni w salonie sukien ślubnych i słyszałam wszystkie nasze rozmowy. Widziałam Anne i tą rozpierającą ją dumę, gdy patrzyła na swoje dzieci, zobaczyłam tę chwilę, kiedy pierwszy raz mnie obdarzyła takim spojrzeniem. Widziałam Zayna, który robił dla mnie popcorn i oglądał ze mną wszystkie filmy, które go nie interesowały, widziałam nas siedzących na dywanie w jego salonie pochłoniętych jego nowymi pracami. Widziałam całe moje życie, widziałam wszystkich, których kochałam i w końcu zobaczyłam Harry’ego. Najpierw moja pamięć odtworzyła moment, w którym zobaczyłam go po raz pierwszy.
Właśnie zaczynałam wykonywać ostatnią piosenkę pod tytułem „Don’t Stop Believin” kiedy weszli oni. Wyglądali dokładnie tak jak na okładkach czasopism. Totalnie onieśmielająco. Cała piątka parzyła na mnie i podeszła pod scenę, a ja jakby niesiona tym, że moi idole mnie słuchają śpiewałam z całego serca, najlepiej jak potrafiłam.
Wtedy nie wiedziałam. O niczym nie miałam pojęcia. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy
nie pomyślałam nawet, że się w nim zakocham. Nie podejrzewałam, że jestem w stanie kochać tak bardzo. Nie sądziłam, że oddam wszystko za spojrzenie w te zielone oczy, za jeden uśmiech tego pięknego chłopaka z motylem na brzuchu.
Kolejne wspomnienie dotyczyło chwili, kiedy pierwszy raz poczułam jego bliskość. Moja pierwsza impreza branżowa. Pierwszy raz, kiedy wylądowałam w jego objęciach.
-To ja już pójdę- nie chciałam słuchać, co ma mi do powiedzenia, więc gwałtownie wstałam z krzesła. Zbyt gwałtownie. Zachwiałam się i prawie się przewróciłam. W ostatniej chwili Harry mnie złapał, przez co znaleźliśmy się w bardzo dziwnej i patrząc na nasze relacje wręcz niezręcznej pozycji. Jedna dłoń bruneta znalazła się w moim pasie, drugą splótł razem z moją. Ja natomiast kurczowo uczepiłam się jego ramienia. Harry delikatnie się pochylił. Wyglądaliśmy jakbyśmy tańczyli albo się przytulali. Trwaliśmy tak chwilę, a ja z każdą sekundą, im dłużej patrzyłam w jego piękne oczy, miałam coraz większą ochotę się do niego przytulić i rozpłakać.
Ile razy później te ramiona ratowały mnie przed upadkiem? Ile raz jego ramiona były moim schronieniem?
Kolejne wspomnienie. Mój pierwszy występ, pierwszy raz, gdy byłam na scenie, pierwszy raz, gdy Harry bił mi brawo.
Było po prostu magicznie. Po piosence ludzie zaczęli bić brawa i krzyczeć a ja powiedziałam, że jestem szczęśliwa, że tutaj jestem i podziękowałam za tak miłe przyjęcie. Ponownie spojrzałam w bok i widziałam, że za kulisami też biją mi brawo, nawet pan Styles...
Tak wiele razy Harry mnie wspierał, tak wiele razy oklaskiwał... Tak bardzo byłam mu za to wdzięczna.
Kolejnym wspomnieniem, które pojawiło się w mojej głowie było to, gdy Harry przyłapał mnie podczas nocnej kąpieli w basenie. Mimowolnie czułam, że na mojej twarzy pojawia się niewielki uśmiech.
Czułam się taka lekka i wolna, w tym momencie byłam zrelaksowana i odprężona. Czułam się tak beztrosko pływając w tym wielkim basenie. Było mi naprawdę błogo i wtedy przeżyłam szok. Okazało się, że wcale nie jestem sama. Na jednym z leżaków siedział Harry.
-Też nie możesz spać?- zapytał Styles.
-Jak widać- odpowiedziałam dość nerwowo. Byłam w samej bieliźnie, w staniku i majtkach, przez co totalnie się zawstydziłam. Zauważyłam, że Styles jest w samych bokserkach, jego ciuchy leżały na ziemi.
-Nie wolno się kąpać bez nadzoru ratownika.
-Wiem- ciekawe jak długo już tutaj siedzi... Ciekawe czy widział jak się rozbierałam czy przyszedł jak już siedziałam w basenie. Wcześniej go nie widziałam. Że też zachciało mi się dzisiaj być spontaniczną...
-Nie lubisz przestrzegać zasad?
Przy nim nie było zasad. Przy nim mogłam być spontaniczna. Przy nim mogłam być sobą.
Następne wspomnienie sprawiło, że uśmiechnęłam się szerzej. Pierwszy raz, gdy zbliżyliśmy się do siebie tak spontanicznie. Pierwszy raz, gdy mnie przytulił.
Po godzinie gry wygraliśmy 3:0. Niall skakał i wrzeszczał jakby wygrał mistrzostwo świata. Harry zachowywał się podobnie tyle, że nie skakał a biegał. Z tej radości chyba się zapomniał, bo podbiegł do mnie i mnie przytulił. Mój organizm zareagował bardzo dziwnie na dotyk pół nagiego Stylesa, bo dostałam gęsiej skórki, co było chyba jeszcze dziwniejsze zauważyłam, że Harry zareagował na mój dotyk w ten sam sposób...
Samo wspomnienie sprawiło, że moje ciało przeszył przyjemny dreszcz. Boże dziękuję, że mogłam to przeżywać, że mogłam czuć jego dotyk tak wiele razy.
Pierwszy wspólny taniec...
-Mogę?- zapytał Styles widząc, że stoję i się na niego gapię i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Nie widząc innego wyjścia z tej sytuacji podałam mu rękę. Harry przyciągnął mnie do siebie i drugą dłoń położył na mojej talii.
-Wydaje mi się czy jesteś spięta?- zapytał po chwili.
-Wydaje ci się- tak jestem spięta.
-To dobrze- powiedział i przyciągnął mnie jeszcze bliżej i jedną ręką zaczął kreślić jakieś wzorki na moich odsłoniętych plecach. Okej, wcześniej mnie to uspokoiło, ale teraz zrobiło mi się gorąco.
Harry rozpalał w moim sercu płomień. Od samego początku nawet, jeśli wtedy tego nie rozumiałam.
Następne, co zobaczyłam to ja, pierwszy raz w jego bluzie. Ja udająca, że jest mi zimno by nie domyślił się, że gęsia skórką, którą zauważył, jest spowodowana jego dotykiem.
-Zimno ci?
-Dlaczego pytasz?- zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Bo masz gęsią skórkę- kurde, ale spostrzegawczy.
-Tak trochę mi się chłodno zrobiło- skłamałam i wróciłam do krojenia papryki.
-To może pójdziesz i ubierzesz jakąś bluzę czy coś- powiedział Harry.
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo wy zaraz coś źle tutaj zrobicie.
-No to w takim razie weź i załóż moją- Styles zaczął się rozbierać.
-Nie ma takiej potrzeby.- powiedziałam szybko. Wizja ubrania na siebie bluzy Harry’ego wywołała na moim ciele kolejną falę dreszczy.
-Tak, właśnie widzę.
-Ali, co ty taka oporna jesteś? Ja chcę cię zawieźć ty nie, Harry chce cię ubrać ty nie.
-Okej- powiedziałam gapiąc się wymownie na blondyna, który w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko.
-Proszę- Harry podał mi bluzę a ja ubrałam ją na siebie. Obaj panowie od razu zaczęli się głośno śmiać.
-Ali, jaka ty jesteś mała, ta buza jest sto razy większa od ciebie.
To było niesamowite, widzieć te wspomnienia. Móc je przeżywać jeszcze raz. Widziałam wszystko, co było dla mnie ważne a chyba jednym z najważniejszych momentów w moim życiu była nasza noc w Dublinie.
-Proszę- podałam mu torebkę a on zawiesił ją sobie na ramię i wyciągnął ponownie rękę. Po chwili biegliśmy z nadzieją odszukania schronienia. Cała sytuacja mimo szalejącej burzy wydawała mi się strasznie zabawna i chichrałam się jak debilka. Harry też się śmiał. W pewnym momencie dojrzałam jakieś światła i wiedziałam, że nic mi się nie przewidziało i jesteśmy uratowani. Puściłam rękę chłopaka i najszybciej jak potrafiłam zaczęłam biec w stronę oświetlonego budynku.
-Ej mała czekaj!- zawołał Harry, ale ja ani przez chwilę nie myślałam by spełnić jego prośbę.
-Złap mnie!- odwróciłam się i krzyknęłam. Chwilę później dopadłam do drzwi i szybko je otworzyłam. Harry dobiegł w tym samym momencie i dosłownie wpadliśmy do hotelu cali zdyszani, mokrzy i roześmiani.
-Mam cię!
Miał mnie. Już wtedy mnie miał i nie puścił choćby na sekundę. Byłam jego w każdy możliwy sposób.
Kolejne wspomnienie to Lux i Harry. I ja rysująca mojego ulubionego motyla. Najpiękniejszego na całym świecie.
-Skończyłam!- powiedziała dziewczynka i podała mi pokolorowany rysunek.
-Ślicznie. To co? Chcesz coś jeszcze?
-Taaak!
-A co? Masz jakiś pomysł?- zapytałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie do małej.
-A umiesz rysować motylki?
-Pewnie.
-To narysuj mi takiego motylka jak ma Harry na brzuchu! Ale takiego samego!
-Ale ja nie pamiętam dokładnie jakiego motylka ma Harry...
-Harry wstań! No dalej- Styles wykonał polecenie dziecka- teraz stań tu- Lux pokazała miejsce koło mnie- i pokaż Ali swojego motyla.
-Co?- zapytałam totalnie ogłupiała i spojrzałam na Harry’ego.
-No dalej! Pokazuj- dlaczego dzieci mają zawsze pomysły z kosmosu?
-A nie mogę ci narysować innego motyla?- zapytałam nerwowo.
-Nie! No dalej Harry, nie wstydź się...
Mój motyl. Najpiękniejszy na świecie... Boże chciałabym móc go zobaczyć jeszcze raz. Dotknąć. Pocałować. Ten ostatni raz...
Kolejne wspomnienie. Nasz pierwszy pocałunek.
-Harry przestań. A nawet, jeśli by mi się spodobał to, co ci to tego?!- miałam wrażenie, że jest zazdrosny. A to przecież sensu nie miało.
-Hmm, no nie wiem, nie wiem, dlaczego polubiłaś tego debila a mi wykrzyczałaś prosto w twarz, że mnie nienawidzisz!
-Harry…ja…- nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Staliśmy naprzeciwko siebie. Byliśmy tak blisko. Czułam jego oddech na twarzy.
-Naprawdę mnie nienawidzisz?!- wykrzyczał i wtedy stało się coś, czego sobie nie wyobrażałam nawet w najśmielszych snach. Harry chwycił mnie w talii, przyciągnął do siebie i wpił się w moje usta.
Mimowolnie przejechałam palcem po wardze. Nasz pierwszy pocałunek był dla mnie tak naprawdę pierwszym, prawdziwym pocałunkiem. Pierwszy raz czułam to tak intensywnie, bo Harry był tak naprawdę pierwszym i jedynym mężczyzną, który potrafił odebrać mi oddech choćby samym spojrzeniem.
Przy nim zawsze byłam wypełniona tysiącami emocji i poczułam je wszystkie, gdy zobaczyłam następne wspomnienie. Pierwszy raz, kiedy powiedział, że mnie kocha... Pełen emocji, tak skrajnych i tak przeciwstawnych. Pierwszy raz, gdy powiedział, że mnie kocha. Pierwszy raz.
Ali ja wtedy zrozumiałem… Nie, ja już dawno to wiedziałem, ale bałem się tego powiedzieć głośno. Bałem się powiedzieć tobie. Ali ja cię kocham! Kocham cię najmocniej na świecie. Jesteś całym moim życiem. Dzięki tobie zyskało ono w końcu sens. Kocham to jak się uśmiechasz, to jak wygłupiasz się z Niallem, to jak zajmujesz się Lux, kocham twoje czekoladowe oczy, twoje bystre spojrzenie, to, że czasami je zamykasz i otwierasz po chwili sprawdzając czy nie śnisz, zakochałem się w twoim głośnym śmiechu, w twoich łzach, w twoich bliznach, w twoim głosie, w tym, że za każdym razem, gdy śpiewasz mam na ciele gęsią skórkę, w tym jak czeszesz włosy, w tym, że jesteś taka malutka, taka bezbronna a jednocześnie tak silna, zakochałem się w całej tobie, w każdym twoim szczególe. Ali kocham cię...
To wspomnienie sprawiło, że po moich policzkach znowu popłynęły łzy. Gdybym tylko mogła usłyszeć jak mówi, że mnie kocha ten ostatni raz... Gdybym tylko mogła powiedzieć mu, że go kocham jeszcze raz, ten ostatni. Gdybym tylko mogła otworzyć się przed nim, odsłonić tak jak wtedy, gdy mówiłam, że go kocham pierwszy raz. Gdybym tylko mogła...
Pierwszy raz, gdy powiedziałam, że go kocham. Pierwszy raz, gdy się przed nim otworzyłam i zupełnie odsłoniłam. Pierwszy raz, gdy powiedziałam, że go kocham.
Burza nadal szalała, ale w ramionach Harry’ego nie wydawała się już tak przerażająca. Po dłuższych przemyśleniach stwierdziłam, że w jego ramionach wszystko stawało się mniej straszne i jeśli mogłabym to leżałabym tak z nim do końca życia. Właśnie w tym momencie poczułam bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, że go kocham. Że pokochałam go całym sercem. Podniosłam się nieco tak, że mogłam obserwować jak śpi. Mimo tego, że nigdzie w pokoju nie świeciło się światło, nie panowała w nim całkowita ciemność. Czułam jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada w jednakowym, powolnym tempie. Oddychał spokojnie a kiedy odgarnęłam krzątający się na jego czole kosmyk włosów nabrałam pewności, że śpi.
-Kocham cię- powiedziałam po polsku a Harry uśmiechnął się i otworzył oczy, nie spał.
-Wiem, co to znaczy- powiedział cicho.
Tak bardzo kochałam w nim to, że potrafił mnie zaskakiwać. Zrobił to wtedy, kiedy pierwszy raz wyznałam mu miłość i robił to wiele razy. Choćby w moje urodziny. Przyleciał do mnie, mimo że byliśmy pokłóceni. Przyleciał do mnie. Podarował mi mojego motyla. I porwał mnie ze sobą.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba- powiedział i otworzył pudełko. W środku znajdował się mały wisiorek w kształcie motylka, był piękny, delikatny... wzruszyłam się i do moich oczu napłynęły łzy.-Miałem dać ci to wcześniej, ale cały czas ktoś przy nas był, a jak zostaliśmy sami w twoim pokoju to czułem, że muszę poczekać na odpowiedni moment.
-Jest piękny! Ale ja chyba nie mogę...
-Możesz. Odwróć się- zakomunikował a ja oszołomiona wykonałam jego polecenie i poczułam jak Harry zapina cieniutki łańcuszek, na którym wisiał motyl.
-Jest piękny- powiedziałam jeszcze raz a Harry złożył na moich ustach pocałunek.
Moja dłoń momentalnie powędrowała do góry. Złapałam motyla w palce, by chwilę później schować go w dłoni i zobaczyć kolejną rzecz. Pierwszy raz, gdy oglądaliśmy Upiora w Operze.
-Ali…- zamruczał mi do ucha tak seksownie, że każda inna zrobiłaby dla niego wszystko.
-Harry no! Chcę oglądać!
-No okej- powiedział zrezygnowany i odpuścił. Przez następne dwadzieścia minut siedział cicho i jeździł palcem po telefonie. Później, gdy zaczął oglądać razem ze mną, przysunęłam się do niego tak, że objął mnie ramieniem. Co jakiś czas dolewał nam wina, ale poza tym był cicho. Gdy film dobiegał końca jak zwykle łzy zaczęły mi płynąć ciurkiem po policzkach. Cieszyłam się, że w pokoju panowały ciemności, to dodawało filmowi tylko klimatu. Gdy leciały napisy końcowe Harry wstał i zapalił tę dziwną lampę, która stała w kącie przy kanapie.
-Dlaczego płaczesz?
-Bo to smutna historia- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Wolałabyś żeby wybrała Upiora?
-Tak- otarłam łzy z policzków i usiadłam po turecku.
Chciałabym móc obejrzeć z nim ten musical jeszcze raz. Ten ostatni, kiedy zalewałabym się łzami a on tuliłby mnie do siebie.
Wspomnienie, które jako następne wręcz uderzyło w moje serce był nasz pierwszy raz. Pierwszy, gdy się kochaliśmy. Pierwszy raz, gdy zupełnie zniknęły miedzy nami jakiekolwiek granice.
Najpierw zaczął składać pocałunki w kącikach moich ust, później całował moje policzki, ucałował mój nos i czoło. Gdy jego wargi przeniosły się na moją szyję zaśmiałam się delikatnie pod nosem, przez to, że jego włosy zaczęły mnie łaskotać. Wtedy Harry uniósł głowę i spojrzał na mnie z pięknym uśmiechem malującym się na jego twarzy. Patrzył na mnie chwilę, po czym wrócił do kontynuowania tego, co robił wcześniej. Czułam jego palce błądzące po moim dekolcie i usta, co jakiś czas zostawiające całusy. Kolejnym przystankiem był mój biust. Harry poświęcił mu naprawdę sporo uwagi a kiedy myślałam, że następny w kolejności będzie brzuch jego dłonie przeniosły się na prawe ramie, przedramię aż w końcu dotarły do nadgarstka. Mała blizna, ślad po tym, co chciałam zrobić, był widoczny i wiedziałam, że już zawsze tak będzie. Reszta śladów zniknęła, ale te rany były zbyt głębokie by się tak po prostu zagoić i zniknąć. Harry przejechał po niej palcem najdelikatniej jak umiał, po czym złożył na niej równie delikatny pocałunek. Podobnie postąpił z lewą ręką i w tym momencie nie mogłam tak po prostu leżeć. Chwyciłam go za kark i przyciągnęłam do siebie by nachalnie złączyć nasze usta, nasze języki w czymś więcej niż zwykłym pocałunku. To nie było coś zwykłego, wszystko, co się właśnie między nami działo było czymś specjalnym, wyjątkowym.
Wspomnienie pierwszego razu sprawiło, że na moim ciele kolejny pojawiła się gęsia skórka. Przez chwilę, dosłownie ułamek sekundy, czułam jego pocałunki na skórze. Czułam jego ciepło. I zapach. Czułam żar i płomień. Czułam jego miłość. Wzięłam głęboki wdech i wypełniona tą magią zobaczyłam kolejne wspomnienie. Nasze pierwsze wspólne Boże Narodzenie. Pamiętałam, że Harry przyjechał wtedy po mnie, mimo że byliśmy pokłóceni. Nie pamiętałam, o co, ale wciąż pamiętałam uczucia, jakie mi towarzyszyły, gdy zabrał mnie do swojego rodzinnego domu, gdy spędziłam wieczór z jego rodziną i przede wszystkim chwilę, gdy Harry dał mi mój pierścionek. Gdy pierwszy raz dał mi motyla, który znajdował się na moim palcu, tuż obok obrączki.
-Mam coś jeszcze- powiedział, wstał i wyciągnął z szuflady małe pudełeczko. Następnie podszedł do mnie, usiadł przy mnie i mi je podał.-Cóż, w Anglii dajemy sobie prezenty w Boże Narodzenie, ale zrobię dzisiaj wyjątek. Otwórz- wyszeptał do mojego ucha a kiedy to zrobiłam dosłownie zapomniałam jak się oddycha.
- Skąd wiedziałeś? Ja go oglądałam bez ciebie. Jak?- wydusiłam z siebie gapiąc się dokładnie na ten sam pierścionek, który oglądałam w Nowym Jorku. To był ten sam motyl!
-Po prostu cię znam- powiedział niepewnie i do mnie dotarł zupełnie nowy fakt. On się chyba nie oświadczał, prawda? Ale dlaczego tak nagle był zdenerwowany? Przecież się nie oświadczał!
-Harry?- o co miałam go zapytać? Harry ty mi się oświadczasz? Co ty robisz Harry?
-Ali to nie tak, że ja właśnie ci się oświadczam, choć drugiej strony właśnie to robię- powiedział a ja byłam jeszcze bardziej skołowana niż chwile wcześniej.- Chodzi o to, że chcę ci dać do zrozumienia, że naprawdę chcę spędzić z tobą resztę życia, chcę żebyś wiedziała, że nigdy nikogo nie kochałem i nie pokocham tak mocno jak ciebie. Jesteś najważniejsza i nikt nigdy nie będzie dla mnie ważniejszy. Skarbie tym pierścionkiem chcę cię zapewnić o tym, że kocham cię całym sercem i marzę by spędzić z tobą każdy dzień mojego życia. Chcę przeżywać z tobą te dobre i złe chwile, chcę dzielić z tobą smutki i radości. Chcę dzielić z tobą życie, dlatego jeśli ty też tego chcesz to byłbym zaszczycony gdybyś przyjęła ten pierścionek- powiedział a ja siedziałam totalnie wzruszona i dopiero w tym momencie dotarło do mnie jak bardzo zraniłam go mówiąc, że za rok być może nawet nie będziemy razem. Byłam głupia i nie rozumiałam jak takie coś mogło mi w ogóle przyjść do głowy.- Skarbie obiecuję kochać cię, szanować i wielbić do końca moich dni i choć jestem świadomy tego, że nie zasługuję na kogoś tak wspaniałego jak ty chciałbym cię teraz zapytać czy oddasz mi swoje serce tak jak ja oddałem tobie moje? Czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i obiecasz, że będziesz moja już na zawsze? A kiedy przyjdzie odpowiedni moment staniesz przy mnie w otoczeniu naszych bliskich i zostaniesz moją żoną?- zapytał a szczęście, które widziałam w jego oczach spowodowało, że do moich automatycznie zaczęły napływać łzy.
-Tak- wyszeptałam tylko i uśmiechnęłam się szeroko. Harry wyciągnął pierścionek z pudełeczka a ja podałam mu dłoń by założył go na mój serdeczny palec. Kiedy to zrobił obdarzył mnie tak pięknym uśmiechem, że z wrażenia zakręciło mi się w głowie. Zawroty głowy nasiliły się w momencie, kiedy kolejny raz tego wieczora jego usta znalazły się na moich sprawiając, że zapomniałam jak się oddycha.
-Harry to najpiękniejsze oświadczyno-nie-oświadczyny na świecie- powiedziałam i zaczęłam składać całusy na całej jego twarzy.
-Ali dzięki tobie to najpiękniejsza gwiazdka w moim życiu- wymruczał cicho.
To niesamowite, że pamiętałam wszystko ze szczegółami. To było jak oglądanie filmu, jakby ktoś nagrywał moje życie i teraz mi je puszczał a kolejną sceną była ta z koncertu. Z pierwszego koncertu podczas, którego wciąż jako ich support miałam zaśpiewać moje piosenki, z mojej pierwszej płyty. Byłam wtedy zdenerwowana, właściwie panikowałam, ale Harry mnie uspokoił i zapanował nad moją tremą.
-Ali co się dzieje?- zapytał Harry, którego głos był totalnie inny niż parę sekund wcześniej. Złapał moją twarz w dłonie i patrzył na mnie badawczo tymi swoimi pięknymi oczami.
-Nic…
-Trema?- zapytał troskliwie a ja tylko pokiwałam głową. -Nie denerwuj się skarbie. Przecież to nie pierwszy taki koncert, występowałaś już wiele razy przed ogromną publicznością. Dzisiaj też dasz sobie radę.
-Ale zawsze śpiewałam coś co wszyscy już znają. Co jak moje piosenki się nie spodobają? Przecież tu na pewno nikt ich nie słyszał!
-Skarbie, zdziwisz się jak wyjdziesz na scenę i zobaczysz jak wiele osób cię tu zna. Twoja płyta sprzedaje się świetnie i nie gadam tak tylko dlatego, że chcę cię uspokoić tylko dlatego, że to jest fakt. Przecież ty to wiesz. Ali spójrz na siebie. Jesteś piękna, mądra, utalentowana. Masz najpiękniejszy głos, jaki w życiu słyszałem i tylko głupiec nie przyznałby mi racji. Twoje piosenki są świetne, piękne, wzruszające, motywujące, energetyzujące. Nie możesz w siebie wątpić, bo jesteś niesamowita, twoja płyta jest hitem, ty jesteś odkryciem roku i nie pozwalam ci teraz w siebie wątpić. Zrozumiano?- kiedy skończył swoją przemowę po prostu mnie pocałował. Delikatnie i czule, tak, że przez moment zupełnie zapomniałam gdzie się znajduję i dlaczego w ogóle się denerwowałam.
-Zrozumiano- powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy, kiedy jego miękkie wargi oderwały się od moich. Harry naprawdę umiał motywować i przywracać wiarę w siebie…
-W takim razie marsz na scenę, wiesz gdzie będę w razie gdybyś chciała przez moment popatrzeć na swojego największego fana, który będzie oklaskiwał się najmocniej na widowni.
U kresu mojego życia nie myślałam o tym co między nami było nie tak, bo tak naprawdę nie o to chodzi w tym wszystkim. W życiu liczą się tylko te momenty, które wypełnia miłość, rodość, oddanie. To wszystko co kiedykolwiek był nie tak, to co było złe... To tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Dlatego nie widziałam tych złych rzeczy. Nie pamiętałam o nich. Liczyły się tylko te dobre, ważne wspomnienia. A jednym z najważniejszych w naszej historii było to, gdy spotkaliśmy się ponownie. Gdy znaleźliśmy się w Nowym Jorku. Kiedy znaleźliśmy się po latach.
Nowy Jork był taki piękny i stanowczo, z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że to było moje miejsce na Ziemi. Niektórzy mówią, że to zimne, betonowe miasto z czym nie mogłam się zgodzić, a już na pewno nie mogłam się zgodzić w tak piękny, wiosenny dzień. Szłam przed siebie i rozmyślałam o tym, że mam już do końca dnia wolne, zaczęłam się zastanawiać jak je wykorzystać kiedy usłyszałam pisk. Początkowo nie zareagowałam, w końcu to Nowy Jork. Tu hałas jest czymś normalnym. Szłam przed siebie patrząc pod nogi. I wtedy uniosłam głowę i spojrzałam przed siebie. I nie mogłam w to uwierzyć to widzę. Stanęłam na środku chodnika bo moje nogi nagle odmówiły mi posłuszeństwa. Patrzyłam przed siebie, patrzyłam na niego. Na niego stojącego pośrodku grupy dziewczyn. Nie widziałam go tyle czasu... Steve coś do mnie powiedział, ale nie miałam pojęcia co bo go nie słyszałam. Jedyne co do mnie docierało w tej chwili to to, że go widzę i patrzę mu w oczy. Że mimo, że pozuje do zdjęcia patrzy prosto na mnie. Że widzę te piękne, zielone oczy, które wyglądają tak samo jak kiedyś, które nie zmieniły się nawet w jednym procencie. Stoję w bezruchu jakbym nagle zapuściła korzenie i wrosła w ten chodnik a on powoli zaczyna iść w moim kierunku i zatrzymuje się naprzeciwko mnie. Dzieli nas dosłownie metr a w jego oczach widzę wszystko, każdą pojedynczą emocję. Nie rozumiem dlaczego zamiast go ominąć i iść przed siebie po prostu stoję i patrzę w jego oczy. Nie rozumiem dlaczego nie mogę pohamować uśmiechu, który pojawia się na mojej twarzy. Nie rozumiem tego dziwnego ukłucia w brzuchu kiedy on niepewnie odwzajemnia mój uśmiech. Nie rozumiem co się właśnie dzieje ani dlaczego czuję to co czuję. A czuję wszystko. Patrzę na niego i wiem, że jest tak samo zaskoczony i zdezorientowany jak ja. Nie mogę zrozumieć dlaczego jego spojrzenie i jego uśmiech wywołują we mnie tak wiele emocji. Nie rozumiem dlaczego w ogóle się uśmiecham.
Uśmiechałam się, bo jego widok sprawiał, że byłam szczęśliwa. Czułam wszystko, bo patrzyłam na miłość mojego życia. Tęskniłam za nim, udając, że jest inaczej, dlatego spojrzenie w jego oczy wywoływało we mnie tyle emocji. Byłam szczęściarą, bo on też wciąż mnie chciał. Też za mną tęsknił.
Później zobaczyłam jak wchodzi do kuchni Nialla, jak patrzy na mnie podczas imprezy, którą Horan zorganizował dla nas. Widziałam jak wchodzi do kuchni aż w końcu widziałam nas w łazience naszego przyjaciela, kiedy opatrywałam jego rozcięty palec.
-Może troszkę zapiec- powiedziałam, gdy chwyciłam jego dłoń i zaczęłam dokładnie oczyszczać małą rankę znajdującą się na jego palcu. Oczywiście dotykanie jego ręki spowodowało u mnie jakieś idiotyczne emocje, których nawet nie potrafiłam nazwać, dlatego nie patrzałam na niego. Skupiłam się na tym, żeby pozbyć się całej krwi a kiedy zebrałam waciki by wyrzucić je do kosza Harry sam postanowił przykleić plaster.
-To nie jest aż takie trudne- skomentowałam widząc jego nieporadność i to jak nieudolnie próbował poradzić sobie z tak skomplikowaną czynnością, jaką było przyklejenie małego paseczka na palec.
-Taaa, spróbuj to robić mając do dyspozycji tylko jedną dłoń.
-Daj ja to zrobię- powiedziałam w końcu a kiedy w dwie sekundy, bez większych problemów na jego rozciętym palcu znalazł się plaster, spojrzałam na jego twarz i mogłabym przysiąc, że Harry zakładał plaster tak nieumiejętnie specjalnie. Jego twarz zdobił uśmiech, ale nie wdzięczności, wymuszony, zakłopotany czy jakikolwiek inny, który pasowałby do sytuacji. Był to uśmiech, który widziałam tylko ja. Nigdy nie uśmiechał się tak do kogokolwiek poza mną.
Widziałam ten uśmiech, widziałam go tak wyraźnie jakby jego właściciel stał przede mną. Czułam jak moje serce wypełnia się bezgraniczną miłością i skleja wszystkie rany tak jak wtedy, gdy Harry mnie odzyskiwał. Kawałek po kawałku. Aż czułam się przy nim tak dobrze, że zapominałam o różnicach, które tak naprawdę w ogóle nie były ważne. I zrozumiałam to, gdy chory przyszedł do mnie a ja mu pomogłam. Pamiętałam tę noc, gdy się nim opiekowałam, gdy majacząc nazwał mnie swoim skarbem, gdy czuwałam przy nim całą noc, gdy rano czuł się lepiej i gdy ja nie umiałam być zraniona, gdy zachowywałam się przy nim swobodnie wciąż nie potrafiąc tego dostrzec.
-Wciąż boli cię gardło?- zapytałam, kiedy on siadał obok mnie.
-Nie mówimy o mnie.
-Odpowiedz- rozkazałam a on wywrócił oczami.
-Tak, musiałem się po prostu przeziębić.
-Możesz na mnie zakaszleć?- zapytałam. Zmęczenie miało na mnie zły wpływ. A bliskość Harry’ego tylko potęgowała to, że ciężko mi się używało mózgu.
-Co?- zapytał nie wiedząc o co mi chodzi.
-No zakaszleć. Mam ci pokazać jak się kaszle?- zapytałam a on uśmiechnął się i spojrzał na mnie jak na idiotkę rozumiejąc już, do czego zmierzam.
-Jeśli chcesz żebym cię zaraził mam lepszy pomysł jak mogę to zrobić- powiedział i poruszył śmiesznie brwiami.
-Mój pomysł jest wystarczająco dobry.
-Ale mój jest lepszy. Poza tym, dlaczego chcesz być chora?
-Bo nie mam weny a muszę nagrywać. Wiesz jakie to okropne, kiedy tam idziesz i nic?- Boże oddaj mi mój mózg! Dlaczego zachowuję się jak idiotka? Co ja w ogóle paplam?
-Taaa, coś tam o tym wiem- Harry był totalnie rozbawiony moimi bezsensownymi wypowiedziami.
-Potrzebuję L4.
-Myślisz, że ktoś je w ogóle uwzględni? Przecież w naszym zawodzie nie istnieje coś takiego jak L4.
-No i co? Dla mnie zacznie istnieć.
-Może po prostu zrób sobie dzisiaj wolne.
-Nie mogę… Na dodatek jestem umówiona dzisiaj z Cassie. Boże, przecież ja tam umrę!- kiedy to sobie uświadomiłam nie miałam już siły by siedzieć. Położyłam się na kanapie a stopy położyłam na jego kolanach.
-Z Cassie?
-To moja trenerka tańca i uwierz mi nigdy w życiu nie widziałeś tak wymagającego nauczyciela. Ona jest okropna, na początku się jej bałam, wręcz panicznie. A teraz przywykłam do niej i nawet ją lubię, mimo że to suka- oczywiście dopiero po minucie zarejestrowałam, że nie mogę tak po prostu sobie leżeć z nogami na jego kolanach tym bardziej, że jego dłonie automatycznie na nich wylądowały, dlatego mimo tego, że nie miałam siły ogarnęłam się i usiadłam.
Jeśli wtedy miałam jeszcze resztki sił by mu się oprzeć, moje serce doszło do głosu podczas tej niezapomnianej imprezy halloweenowej. On się tam pojawił, przebrał z mojego ukochanego Upiora i nie zważając na to, co cały czas mówiłam, co starałam się mu pokazać, pocałował mnie. Mimo tego, jaka dla niego byłam. Pocałował mnie i zrobił to tak, że wiedziałam, że nie mogłabym pokochać kogoś innego, tak by czuć to, co czułam, gdy jego usta spotykały się z moimi.
Usłyszałam jak przekrzykuje muzykę i woła moje imię a kiedy się odwróciłam on był kilka metrów za mną. Nie wiem, co sobie myślałam, kiedy podjęłam jakże nieudolną próbę ucieczki, ale zaczęłam wymijać kolejnych uczestników imprezy aż w końcu znalazłam się w korytarzu gdzie było o wiele mniej ludzi, dlatego spróbowałam nawet biec w tych niebotycznie wysokich szpilkach i wtedy usłyszałam jak kolejny raz wypowiedział moje imię i poprosił żebym się zatrzymała a sekundę później poczułam jak złapał moją rękę, odwrócił mnie w swoją stronę i bez cienia zawahania na twarzy przycisnął swoje usta do moich. A kiedy to zrobił dreszcze zaczęły przechodzić całe moje ciało, poczułam motyle szalejące w moim brzuchu jakby nigdy nic się nie zmieniło, jakby nagle wszystko znowu nabrało barw. Jakby nagle dotarło do mnie, że właśnie tego cały czas potrzebowałam, o to cały czas chodziło, by czuć to, co poczułam, kiedy jego wargi dotknęły moich, potrzebowałam jego pocałunków, potrzebowałam czuć jak jego dłonie przyciągają mnie bliżej, po prostu potrzebowałam jego. Nie odtrąciłam go, nawet nie podjęłam próby odepchnięcia go od siebie.  Wręcz przeciwnie zarzuciłam dłonie na jego kark i rozchyliłam wargi by mógł mnie pocałować tak jak chciał. Przysięgam, że kiedy poczułam jak jego język wkrada się do moich ust, jak łączy się z moim zapomniałam jak się nazywam, gdzie jestem, zapomniałam nawet jak się oddycha. Ten pocałunek był zdecydowanie najcudowniejszym pocałunkiem w moim życiu. Był pełen tęsknoty, zachłanności i desperacji. Wszystkie myśli, które wcześniej kłębiły się w mojej głowie po prostu zniknęły i jedyne, na czym umiałam się skupić był Harry i to, że jego usta są tak cudownie miękkie i ciepłe, że jego język mimo tego, że był nieco natarczywy idealnie współgrał z moim, że jego dłonie trzymały mnie mocno jakby z obawą, że zaraz ucieknę albo zniknę. On całował mnie a ja całowałam jego i nie docierało do mnie, że to nie jest sen, że to rzeczywistość. Od dawna nie czułam się tak wspaniale jak w tej chwili, złość, którą cały czas czułam wyparowała. Sekundy mijały a ja wcale nie miałam dość, wręcz przeciwnie, chciałam tak stać i całować go już do końca życia. Harry przesłonił mi wszystko. Nie zwracałam uwagi na ludzi, którzy nas otaczali, nie zwracałam uwagi na nic. Byłam tak spragniona Harry’ego, że kiedy już naprawdę brakło nam tchu i chłopak odsunął się ode mnie na kilka centymetrów wciąż czułam niedosyt a on jakby czytał mi w myślach znowu zaczął mnie całować. Czułam się cudownie i dopiero po jakimś czasie do mojego mózgu zaczęło w końcu docierać, co się dzieje. Całuję się z Harrym, chociaż to nigdy w życiu nie powinno się wydarzyć, w dodatku tak naprawdę wcale nie jest mi źle z tym, że to robię, wręcz przeciwnie podoba mi się to. Kiedy w końcu w mojej głowie zaczął przebijać się głos rozsądku przerwałam pocałunek, odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Ali…- wyszeptał patrząc na mnie jakbym była najbardziej fascynującym człowiekiem na Ziemi.
To on był najbardziej fascynującym człowiekiem na Ziemi. To on. To zawsze był on. We wszystkim, co robiłam był Harry, dlatego go odzyskałam. Dlatego znowu otwarcie mogłam go kochać.
Gdy dobiegłam do bramy widziałam tylko więcej wozów strażackich, widziałam karetkę, widziałam jak strażacy biegną w stronę budynku, który jest dosłownie pożerany przez ogień. I wtedy w tym całym obrazie tragedii, która właśnie się działa ja poczułam ulgę i szczęście. Bezkresne szczęście. Właściwie to coś więcej niż szczęście. Nic, żadne słowa ani żadne czyny nie zdołałyby opisać tego co poczułam widząc Harry’ego. Przepychał się z dwoma strażakami, miałam wrażenie, że zaraz się z nimi pobije i był to po prostu cudowny widok. Policjanci, którzy biegli za mną coś do mnie krzyczeli, dlatego spojrzałam na nich i zrozumiałam, dlaczego mnie nie dogonili. Obaj mieli zdecydowanie za dużo kilogramów, dlatego biegli tak wolno. Mężczyźni byli już prawie przy mnie uświadamiając mi, że nie biegnę. Muszę biec. Muszę biec do niego – pomyślałam i natychmiast ruszyłam przed siebie.
-Harry!- nie słyszał mnie. Wokół panował zbyt wielki hałas.
-Tutaj nie wolno być!- usłyszałam strażaka, który nagle pojawił się na mojej drodze.
-Dwie osoby! Mówiłem wam tysiąc razy! Dwie osoby były w środku, nie jedna!- usłyszałam jak Harry krzyczy z rozpaczą.
-Harry! Harry!- wydarłam się jeszcze raz będąc już tylko kilkanaście metrów ode niego. I wtedy mnie usłyszał. Odwrócił się w moją stronę i przysięgam, że nagle strach z jego pięknej twarzy zniknął i chłopak wyglądał na równie szczęśliwego jak ja. Nie czekając sekundy dłużej ruszył w moim kierunku i dosłownie wpadliśmy sobie w ramiona.
-Ali. Skarbie, nic ci nie jest. Nic ci nie jest- słyszałam jak mówił przytulając mnie najmocniej jak potrafił. To uczucie było najcudowniejszym w całym moim życiu. Świadomość, że nic mu nie jest. Że jest przy mnie. Że mogę go przytulać.
Tamtego wieczora ogień zabrał tylko rzeczy materialne, ale ten sam płomień, który zniszczył jego dom oddał nam siebie. Zapłonął między nami ze zdwojoną siłą i od tamtej chwili codziennie było w nas tylko więcej żaru, emocji i uczuć. Bo wtedy tak naprawdę zrozumieliśmy, że życie jest proste. Bo nie liczy się nic poza osobami, które kochamy.
-No, ale dlaczego się na mnie nie złościsz? Co z tego, że nie byliście razem? Mogliście być i ona mogła z tobą zerwać przeze mnie. Dlaczego się na mnie nie wściekasz?
-Bo nie ma takiej potrzeby- ja na jego miejscu już bym pewnie uciekała poprzedzając to dramatycznym krzykiem i trzaskaniem drzwiami. A on zamiast to robić wydawał się... szczęśliwy.
-Ale przecież jestem zła- naprawdę uważałam, że zmieniłam się w kogoś, kim nie chciałam być.
-Zła? Ali jaka zła?
-Przecież cię zraniłam. Mówiłam i robiłam wszystko żeby cię ranić. Dlaczego teraz tak się zachowujesz? Dlaczego nie trzaskasz drzwiami, dlaczego nie krzyczysz? Dlaczego nie jesteś na mnie zły?- powtarzałam się, ale naprawdę nie mogłam zrozumieć, dlaczego trzyma mnie w ramionach skoro powiedziałam mu właśnie takie okropne rzeczy.
-Bo cię kocham- odpowiedział a mnie zatkało. Kocha mnie. Powiedział, że mnie kocha. Stałam oszołomiona a on pocałował mnie delikatnie w policzek. I w czoło. I znowu w policzek. – Nigdy nie przestałem. Właściwie z każdym dniem kocham cię coraz mocniej- dodał i musnął swoimi wargami moje.
Nie złościł się, bo byliśmy razem i nie liczyło się, że to co mamy jest skomplikowane. Harry wiedział, że to jest tak naprawdę proste. Nie umiał się na mnie złościć, bo nie liczyło się dla niego nic poza tym, że znowu otwarcie może mi powiedzieć, że mnie kocha. Był on i byłam ja. I to było proste. Kochaliśmy się. Nie przestaliśmy, dlatego on nigdy nie wyrzucił moich rzeczy. Wciąż miał mojego motyla a oddając mi go rozpoczął nowy, cudowny rozdział naszej historii.
-Nie umiałbym tego wyrzucić. I właściwie to chciałem cię o coś prosić- moje słowa chyba dodały mu pewności siebie. Harry podszedł do pudełka i je otworzył. Wyciągnął z niego mój wisiorek. Naszego motyla. A ja chyba domyślałam się już, o co chce mnie prosić. Już raz mnie o to prosił i wtedy też trzymał w dłoni ten wisiorek. –Chcę cię o coś zapytać.
-Harry- przez ułamek sekundy bałam się odpowiedzieć. Bo mimo wszystko nadal mu nie ufałam. Nawet mimo tego, co mi właśnie pokazywał. Mimo tego, że nie umiał mnie wyrzucić ze swojego życia i zachował ten pokój. Mój dawny raj. Moje rzeczy. Właściwe to nasze rzeczy. Nie ufałam mu. Nie ufałam. Ale go kochałam. Kochałam bardziej niż kiedykolwiek innego. I tego byłam pewna. I to zamierzałam mu powiedzieć. Gdyby mi nie przerwał.
-Wiem, że się domyślasz, o co chcę cię zapytać, ale chcę cię zapewnić, że tym razem wszystko będzie inaczej. Wszystkiego nauczymy się od nowa a niektórych rzeczy po raz pierwszy, ale damy radę. Uda nam się. Wiesz dlaczego? Bo się kochamy. Nie powiedziałaś mi tego, ale wiem, że mnie kochasz tak samo jak ja kocham ciebie. Powiesz mi to, gdy będziesz gotowa. Ale właśnie, dlatego że się kochamy uda nam się.
-Zamknij się- przerwałam mu i położyłam dłoń na ustach, bo cholera! Ja mu zamierzałam miłość wyznawać a on wyjeżdża z tekstem, że to wie i mam mu to powiedzieć jak będę gotowa. Halo! Ja jestem gotowa! –Harry kocham cię. To moja odpowiedź i właśnie zamierzałam...- Kiedy usłyszał moje słowa nie czekał aż skończę swoją wypowiedz. Przyciągnął mnie do siebie i raptownie połączył nasze usta w cudownym pocałunku.
-Naprawdę ze mną będziesz? Pozwolisz mi cię kochać?- miałam wrażenie, że Harry nie wierzy w moje słowa. Że nie dociera to do niego.
-Mam nadzieję, że nie będę żałować tego, że się zgadzam- odgarnęłam włosy na lewe ramię a on zapiął mój łańcuszek.
Nie żałowałam. Przez choćby pół sekundy nie żałowałam tego, że do niego wróciłam. Pamiętałam to cudowne uczucie, gdy chwilę po tym jak zawiesił mi motyla na szyi zaczęliśmy się ze sobą kochać. Nasz drugi pierwszy raz. Byłam wtedy taka szczęśliwa, pamiętałam jak tańczyliśmy... To był najbardziej wyjątkowy i niezapomniany Sylwester w moim życiu. Czułam się taka kochana... Harry robił dla mnie niesamowite rzeczy. Nawet, kiedy nie zdawał sobie z tego sprawy, kiedy robił dla mnie herbatę, kiedy całował mnie w policzek, kiedy przyjeżdżał po mnie na lotnisko, kiedy śmiał się z głupot, które opowiadałam, kiedy oglądaliśmy filmy. Kiedy oglądaliśmy Upiora... Kiedy zabrał mnie na moją wymarzoną randkę.
Upiór w Operze. Mimo że znałam tę historię na pamięć nigdy nie obejrzała przedstawienia na żywo w teatrze. Nie, dlatego że nie miałam okazji. Od rozstania z Harrym nie umiałam już nawet oglądać filmu. Upiór w Operze kojarzył mi się tylko z Harrym. Upiór w Oprze był jak jedna, czerwona róża. Upiór w Operze był jak jego wytatuowany motyl. Upiór w Operze był jak mój wisiorek. Upiór w Operze był symbolem. Ostatni raz oglądałam go razem z Harrym i wiedziałam, że z nikim innym nie będę umiała go oglądać.
-Nie wiem jak mam ci podziękować- powiedziałam wchodząc po schodach. Harry przystanął na moment i spojrzał na mnie... zmartwiony?
-Dlaczego płaczesz?- zapytał i delikatnie starł kciukiem łzę spływającą po moim policzku.
-Bo to za dużo. To wszystko. To jest takie idealne, że ja naprawdę nie wiem, co zrobić żeby ci podziękować. I właściwie nawet nie wiem, że płaczę. Bo nie płaczę. Oko samo mi zapłakało, ale już się ogarniam- pomachałam dłońmi przy twarzy i wzięłam głęboki wdech.
-W torebce powinnaś mieć chusteczki- powiedział a kiedy ją otworzyłam okazało się, że miał rację.
-Skąd wiedziałeś? Ja jej nawet nie otwierałam.
-Kazałem ci je zapakować, bo wiedziałem, że będą potrzebne. Nie sądziłem, że już. Myślałem, że poczekasz aż przedstawienie się zacznie.
-Bardzo śmieszne. A właściwie, od kiedy Upiora grają tutaj? Zawsze grali go w Her Majesty's Theatre.
-Ale dzisiaj jest pokaz specjalny z okazji urodzin Andrew. Tutaj jest po prostu większa sala i myślę, że to dlatego. Poza tym słyszałem, że w Her Majesty’s jest jakiś remont- wyjaśnił i znowu splótł nasze dłonie.
-Rzeczywiście, wyleciało mi to z głowy. Blaine niedawno bardzo przeżywał, że jego ulubiony kompozytor kończy w tym roku siedemdziesiąt lat- mimo wszystko wciąż nie do końca wiedziałam, dlaczego przyjechaliśmy aż do Londynu. A to, dlatego, że przypomniało mi się, że Blaine mówił, że w Nowym Jorku też będzie pokaz specjalny z okazji urodzin Andrew. Nie śmiałam jednak pytać Harry’ego, dlaczego nie zaplanował randki w Nowym Jorku. Dopiero, gdy spektakl się zaczął, dopiero, gdy pojawiła się postać Upiora zrozumiałam, dlaczego wybrał Londyn. Spojrzałam wtedy na Harry’ego, bo w końcu wszystko zrozumiałam. Nie mogłam pohamować ani łez ani potrzeby pocałowania go i mimo że wiedziałam, że to niestosowne przyciągnęłam go do siebie i przycisnęłam swoje usta do jego. Harry wybrał właśnie to przedstawienie nie przez przypadek. Wybrał je ze względu na aktora, który odgrywał postać Upiora. Dlatego zrobił to wszystko, zadał sobie tak wiele trudu, dlatego wybrał West End. W postać Upiora wcielało się wielu świetnych aktorów, wielu wybitnych śpiewaków, lecz dla mnie najlepszym Upiorem był Ramin Karimloo. Jego głos i jego gra przemawiały do mnie w sposób, którego nie próbowałam nawet racjonalnie tłumaczyć. Zakochałam się w jego Ericu. I zrobiłam to dawno temu, gdy nie było jeszcze Ali Rose. Zrobiłam to, gdy zwykła ja siedziała w sobotni, jesienny wieczór i oglądała tysiące filmików na YouTube’ie marząc o tym, że pewnego dnia będę mogła usłyszeć i zobaczyć go na żywo. Niestety, Ramin grał Upiora do roku 2009 i dla mnie, jako fanki nie tylko jego, ale całego musicalu i postaci, w którą się wcielał był to cios prosto w serce. Bo straciłam szansę by kiedykolwiek zobaczyć to wszystko na żywo.
-Dlaczego to Ramin?- wyszeptałam Harry’emu prosto do ucha.
-Skąd wiesz, że to on? Ma maskę na twarzy.
-Po co mi jego twarz skoro słyszę jego głos?- powiedziałam a on się zaśmiał.
-To spektakl specjalny, obsada też jest specjalna. Andrew nie wiedział, kto dzisiaj wystąpi, bo to niespodzianka. Jak widać udana nie tylko dla niego- oczywiście, że Harry wiedział o tym, że Ramin to mój ulubiony Eric. I to, że zdobył bilety na ten jeden jedyny spektakl było czymś niemożliwym. Niesamowitym. Bo zrobił to dla mnie. Właściwie wszystko, co ostatnio robił, dosłownie wszystko to robił dla mnie. I zaczęło mi się wydawać, że ja daję mu za mało. Zasłużył na to bym dała mu wszystko. Udowodnił, że się zmienił. Był szczery. Nie miałam już, co do tego żadnych wątpliwości. Wiedziałam, że mnie kocha tak samo mocno jak ja jego. Wiedziałam to nie, dlatego że spełnił moje marzenia, że zorganizował najwspanialszą randkę w historii wszystkich najwspanialszych randek, jakie widziała ludzkość. Widziałam to wszystko w jego oczach. Całą zmianę. I przede wszystkim, kiedy na mnie patrzył nie widziałam w nich strachu. Nie widziałam tego, co widziałam kiedyś. Nie bał się, że od niego odejdę, bo nie zrobił niczego, przez co miałabym to zrobić. Nie okłamywał mnie. Byłam tego pewna. Byłam jego pewna.
-Harry poczekaj- powiedziałam, gdy przedstawienie się skończyło i wszyscy zaczęli wychodzić.
-Musimy iść, bo czeka na ciebie kolejna niespodzianka.
-Poczekaj...- wyszeptałam i położyłam dłoń na jego ciepłym policzku.
-Coś się stało?- zapytał a ja zamiast odpowiedzieć postanowiłam go pocałować.
-Kocham cię.
-Ja- wiedziałam, że chciał odpowiedzieć, że on też mnie kocha. Ale nie musiał tego robić, bo doskonale o tym wiedziałam. Harry dał mi wszystko, co miał. Oddał mi coś, co było dla mnie najważniejsze. Oddał mi swoje serce. I ja chciałam dać mu coś, co już raz ode mnie otrzymał. Coś, co zniszczył i myślałam, że nie da się tego odbudować. Ale mimo wszystko mu się udało.
-Wiem Harry. Wiem, że mnie kochasz i wiem, że dałeś mi wszystko, co miałeś. Dlatego ja chcę ci dać to, czego nie potrafiłam dać ci wcześniej. Zajęło to bardzo dużo czasu. Ale chcę żebyś wiedział, że ci wybaczyłam. Wszystko. I chcę żebyś wiedział, że ufam. Chcę żebyś wiedział, że daję ci ostatnią cząsteczkę. Chcę żebyś wiedział, że darzę cię bezgranicznym zaufaniem- powiedziałam a jego twarz rozświetlił piękny uśmiech. Jego wargi natychmiast znalazły się na moich i ten moment był idealny. Był tak idealny, że naprawdę zapomniałam o tym, że to ja jestem tutaj osobą, która ma tajemnice. Sekret o nazwie D. Ale w tamtej chwili naprawdę zapomniałam o wszystkim. Był tylko Harry.
-Kocham cię, ale teraz musimy już iść. Naprawdę- powiedział, wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku.
-Ale gdzie?- zapytałam łapiąc jego dłoń.
-Idziemy poznać Ramina!
Oddałam mu wszystko i tak naprawdę byłam szczęściarą, że mogłam mu to dać, byłam szczęściarą, bo on mnie chciał tak mocno jak ja jego. Byłam szczęściarą, bo on oddał mi siebie. Chcieliśmy spędzić ze sobą każdą chwilę, chcieliśmy być razem już zawsze, chcieliśmy by to było oficjalne, bo oni dla mnie ani dla niego małżeństwo to nie zwykły papierek. To obietnica. Moment, w którym Harry poprosił mnie żebym została jego żoną był... Niesamowity? Piękny? Niezapomniany? Żadne słowo nie było w stanie opisać tego, co wtedy czułam i przeżywałam.
Pokaż jej, że dla ciebie już zawsze będzie tą jedyną i daj jej szansę by mogła pokazać ci jak bardzo ważny dla niej jesteś. Zapytaj ją o to czy chce spędzić z tobą resztę życia, bo ty chcesz przejść przez życie tylko z nią. Po prostu ją zapytaj Harry”. To jest trzeci powód. Kiedy jechałem do ciebie nie wiedziałem jak potoczy się nasza rozmowa, nie wiedziałem, co się stanie, kiedy mnie zobaczysz, czy w ogóle będziesz chciała rozmawiać. Ale czułem, że wszystko będzie dobrze. Po prostu to czułem. Bałem się, że moje obawy odnośnie naszej wspólnej przyszłości się potwierdzą, ale stwierdziłem, że nieważne, co mi powiesz, ja wiem, co powiem tobie. Muszę cię zapewnić o tym jak poważnie o nas myślę. Muszę zrobić coś by to udowodnić. Teraz, po naszej rozmowie, już wiem, że czujesz to, co ja i pragniesz dokładnie tego, co ja. Znam ciebie a ty znasz mnie. Znam twoje pragnienia, wiem czego się boisz tak samo ja ty znasz moje lęki i moje marzenia. Nie mogę ci obiecać, że od teraz już zawsze będzie dobrze, że zawsze będzie kolorowo, nie mogę ci obiecać, że już nigdy nie rzucisz we mnie ze złości talerzem, bo jedyne, co wiem na sto procent to, że cię kocham i jedyne, co czuję jedyne, co mogę ci obiecać to, że będę cię kochał już zawsze. Bezwarunkowo. Bezgranicznie. Aż do bólu. Do końca moich dni. Jesteś moim skarbem. Jesteś miłością mojego życia. Wiem, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze, dlatego powinienem zadać ci to pytanie na szczycie wieży Eiffla, powinienem obdarować cię teraz tysiącem róż a skrzypek powinien grać romantyczną melodię, ale nie chcę czekać już choćby minuty dłużej- powiedział i uklęknął przede mną a z kieszonki koszuli wyciągnął pierścionek. Był to mój pierścionek. Mój motyl. Motyl, którego dostałam od niego kiedyś, we Wigilię. -Ali. Skarbie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Gdy to pytanie padło z jego ust najpierw nie mogłam w to uwierzyć a później poczułam bezkresne szczęście? Bezkresne szczęście to zwykłe niedopowiedzenie, bo wciąż nie umiałam nazwać tych emocji, które wtedy czułam. Chciałam być jego żoną. Chciałam być jego na zawsze. Chciałam być jego najszybciej jak się dało. Pamiętałam ten dzień, gdy to się stało tak dokładnie jakby to miało miejsce wczoraj. Pamiętałam każdy szczegół i czułam wszystkie emocje przeżywając to na nowo. Czułam troskę i wsparcie naszych najbliższych, widziałam jak stając na szczycie schodów spoglądam w dół i widzę Harry’ego. Widziałam jak pokonuję razem z Niallem u mojego boku kolejne stopnie. Słyszałam głos mojego przyszłego męża tak wyraźnie jakby stał przede mną także teraz. „Nie mogłem się doczekać żeby cię zobaczyć- powiedział”. „Tęskniłam za tobą” – odpowiedziałam. Byłam w niebie. W naszym raju. „Wyglądasz przepięknie. Jesteś najpiękniejsza”. Chwilę później staliśmy w ogrodzie, wśród naszych ukochanych i przyrzekaliśmy sobie miłość. Obiecywaliśmy, że będziemy się kochać, szanować, dbać o siebie. Obiecaliśmy sobie, że nie opuścimy siebie, że będziemy kroczyć przez życie razem. Później było wesele. Było idealne i nie mogłoby być lepsze. Widziałam nas podczas wesela i widziałam nas, gdy zostaliśmy w domu Nialla sami. Harry powiedział wtedy coś, do czego musiałam wrócić.
-Uwielbiam cię- powiedziałam tak cicho, że chyba tego nie usłyszał. Tańczyłam z nim i byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie.
-Kocham cię- nie mogąc się dłużej powstrzymać przyciągnęłam go do siebie i znowu zaczęłam go całować. Początkowo był to delikatny wręcz niewinny pocałunek, który Harry zupełnie niespodziewanie przerwał. -Ali... Jesteś najpiękniejsza panną młodą, jaką w życiu widziałem i jaką kiedykolwiek zobaczę- powiedział patrząc na mnie z fascynacją. Mimo że wiedziałam, że jest zupełnie nieobiektywny, był szczery. A ja właściwie czułam się jak najpiękniejsza kobieta na świecie właśnie dzięki jemu. I wcale nie chodziło o to, co powiedział, bo jego oczy mówiły znacznie więcej. Podobnie jak usta, które zamiast wypowiadać jakiekolwiek słowa zaczęły mnie całować tak, że wiedziałam, że jedyne, czego oboje pragniemy to oddać się sobie nawzajem, pierwszy raz, jako mąż i żona. 
-Kocham cię skarbie- wyszeptałam w jego usta i wtedy on odchylił się tak by móc na mnie spojrzeć.
-Kocham cię. Nic nie przygotowało mnie na ten zaszczyt bycia twoim. Nigdy nie sądziłem, że będę mógł się czuć tak, jak czuję się w tej chwili. Że będę przeżywał to, co przeżywam teraz. Kiedy odeszłaś zabrałaś ze sobą wszystko. Łącznie z nadzieją, że będę mógł cię kochać tak otwarcie. Tak szczerze. I z wzajemnością. Byłem zrozpaczony, z każdym dniem coraz bardziej. Aż do momentu, kiedy ujrzałem cię w Nowym Jorku. Wtedy poczułem jak wszystko wokół mnie się zatrzymało a ja zakochałem się w tobie kolejny raz. Wiedziałem, że żyję dla ciebie Ali. Jesteś moim największym marzeniem skarbie. „Każdy pocałunek jest równią pochyłą. Każdy dotyk jest czymś nieokreślonym. Pozostawiam osobę, którą byłem dla tej, którą jesteś ty. Nic nie czyni mnie silniejszym niż twoje kruche serce. A twoja miłość jest odmianą mego losu”.
On był odmianą mojego losu. On był moim marzeniem. Każdy jego pocałunek był równią pochyłą. Każdy dotyk czymś nieokreślonym. To jemu oddałam tę lepszą część siebie. Harry sprawiał, że wszystko co z nim robiłam było wyjątkowe. Każda chwila spędzona u jego boku była jak wygrana na loterii. Wszystkie nasze przejażdżki nocą pozornie prowadzące donikąd. Te chwile, gdy byliśmy sami, te niezliczone godziny, gdy siedzieliśmy w aucie i słuchaliśmy muzyki. Muzyka była naszą wspólną miłością. Pasją, którą rozumieliśmy. Pamiętałam pierwszy raz, gdy usłyszałam jak śpiewa na żywo, pamiętałam pierwszy raz, gdy zagrał dla mnie na gitarze. Pamiętałam te niezliczone razy, gdy siedziałam z nim w studio i słuchałam jak śpiewa. Pamiętałam te poranki, gdy brał prysznic i śpiewał tak jakby właśnie występował przez tysiącami ludzi. Pamiętałam jak brzmiał, gdy śpiewał tylko dla mnie. Pamiętałam wszystkie piosenki, które śpiewał by wyznać mi to czego nie potrafił powiedzieć. I to działało też w drugą stronę. Chciałam mu powiedzieć wiele a muzyka pozwalała mi wyznać więcej.
-I?- zapytałam, bo naprawdę chciałam usłyszeć, co sądzi o piosence, którą ja kochałam. W którą włożyłam całe swoje serce.
-Jest piękna- czas, którego potrzebował by wypowiedzieć te słowa był stanowczo za długi. Myślał nad tym ze dwie minuty!
-Powiedz coś więcej. Konkretniej.
-Ali nie mogę. Nie słyszysz tego w moim głosie? Nie widzisz tego w moich oczach?- zapytał cytując słowa piosenki a ja uśmiechnęłam się do niego. -Spójrz ma moje ręce- powiedział a ja zobaczyłam, że jego skóra pokryta jest gęsią skórką.
-Naprawdę ci się spodobała?- byłam bardzo naiwna licząc na obiektywizm z jego strony.
-Pokochałem ją od pierwszego usłyszenia. Jest taka... osobista? Jest emocjonalna. Jest piękna. Jest nieco teatralna. Wokalnie jest...Wow. Jest twoja. Chyba się zakochałem. Znowu. Tak bardzo to w tobie kocham. To jak bardzo kochasz muzykę- Harry w tym momencie tak bardzo przesadzał, że postanowiłam położyć mu dłoń na ustach by przestał mówić.
-Miałeś się postarać być obiektywny.
-I postarałem. Jestem z ciebie taki dumny- powiedział i nagle zaczął mnie całować.
Harry zawsze mnie wspierał a ja robiłam wszystko by czuł się doceniony przeze mnie. Byliśmy razem w każdym tego słowa znaczeniu. Razem. Żadne z nas nie planowało niczego bez tej drugiej osoby i wszystko robiliśmy z myślą o naszej drugiej połówce. Uwielbiałam to robić. On też uwielbiał to robić. Dlatego gdy kupowaliśmy nasz dom chcieliśmy dobrze przede wszystkim dla tej drugiej osoby. Pamiętałam jak bardzo szczęśliwa byłam, gdy podpisaliśmy umowę, miałam ochotę skakać ze szczęścia. Pamiętałam jak wysiedliśmy z auta i zobaczyliśmy nasz dom. Pamiętałam jak Harry mnie podniósł i trzymał w swoich ramionach zanim weszliśmy do środka.
-Nie możemy zapominać o tradycjach- powiedział i zaczął iść w stronę drzwi.
-A czy to nie chodzi o przeniesienie przez próg panny młodej po ślubie?- zapytałam i przysięgam, że czułam ekscytację nie do opisania. Właśnie do mnie docierało, że zaraz wejdziemy do naszego domu. Wcześniej tego nie czułam. Byłam w wirze pracy, myślami byłam już w trasie, pisałam nową piosenkę i moje myśli skupiały się na innych rzeczach. Dopiero, kiedy Harry pokonywał ostatnie metry niosąc mnie na rękach zrozumiałam, że właśnie wprowadzam się z moim mężem do naszego domu.
-Gotowa?- zapytał zanim weszliśmy do środka. Jako że nagle byłam niesamowicie wzruszona nie mogłam z siebie nic wydusić i kiwnęłam tylko głową na znak, że jestem gotowa. I wtedy on otworzył drzwi i wniósł mnie do środka. Kiedy znaleźliśmy się w holu spojrzeliśmy sobie w oczy. W moich nieśmiało zatańczyły łzy, ale oczy Harry'ego też wyrażały wzruszenie. Patrzyliśmy na siebie ogarnięci wieloma uczuciami i emocjami. Wciąż trzymając mnie w swoich ramionach Harry pochylił głowę w moją stronę i nasze usta się spotkały w wyjątkowym pocałunku, który był nadzwyczajnie niespieszny i delikatny. Był jednym z tych, które miałam zapamiętać do końca życia. Był pierwszy w naszym domu. Był inny niż wszystkie dotychczasowe. Był idealny.
-Udało się- wyszeptałam, gdy Harry postawił mnie na nogi.
-Ja wciąż nie mogę w to uwierzyć- wyznał i wiedziałam, dlaczego nie dowierza. Patrząc na całą naszą znajomość, od momentu, kiedy się poznaliśmy aż do teraz rozumiałam, że mamy prawo czuć to wszystko, co czuliśmy w tej chwili. Mieliśmy prawo przeżywać to bardziej niż powinniśmy, bo przeszliśmy długą i krętą drogę by być właśnie w tym miejscu. W dużej mierze chodziło o nas i pokonywanie nas samych, naszych demonów, ale też czegoś, co nie zależało od nas.
-Jestem szczęśliwa- wyszeptałam przerywając na moment pocałunek. Byłam szczęśliwa, wzruszona i zakochana.
-To co robimy najpierw?- zapytał, gdy jego usta przestały całować moje i przeniosły się na moją szyję.
-Nie mam pojęcia- wyszeptałam i objęłam go w pasie. Przytuliłam go z wdzięcznością za to, że go mam.
-A ja mam już pewien pomysł- wyszeptał zmysłowo. Oczywiście wiedziałam, na jaki genialny pomysł wpadł, przez co odsunęłam się od niego i pokiwałam tylko głową z dezaprobatą.
Wtedy przytuliłam go z wdzięcznością za to, że go mam.
Byłam wdzięczna za to, że dane mi było nazwać go moim mężem, przyjacielem, kochankiem. Dziękuję ci Boże za to, że mogłam być jego. Dziękuję.
-Wiem, że Gwiazdka za kilka dni, ale jutro przylatują nasze rodziny i wiesz jak to będzie. Zrobi się zamieszanie i w sumie chciałam ci to dać na osobności. Dlatego stwierdziłam, że zrobię to teraz, gdy jesteśmy sami i jest tak miło i klimatycznie- powiedziałam i zakochałam się w nim kolejny raz. Harry posłał mi tak zniewalający, piękny i zapierający dech w piersiach uśmiech, że nie dało się nie zakochać.
-Też coś dla ciebie mam- oznajmił a ja czekałam tylko aż odpakuje prezent i zajrzy do środka.
-A możesz najpierw to otworzyć- poprosiłam a on rzucił tylko „okej”, usiadł na kanapie i spełnił moją prośbę.
-Jest dokładnie taki, jakiego szukałem- po jego minie mogłam wnioskować, że naprawdę mu się podoba. Cóż, był podobny do tego poprzedniego, więc kupując podejrzewałam, że przypadnie mu do gustu.
-W tamtym oddałeś mi jedną stronę i w tym też już ją sobie zabrałam- powiedziałam. Gdy Harry otworzył notes i poszukał odpowiedniej strony naszym oczom ukazał się cytat, który napisałam jeszcze, gdy byliśmy we Włoszech. Harry wtedy szybko zasnął a ja przez godzinę, najpiękniej jak potrafiłam, wkładając w to całe swoje serce napisałam słowa jednej z moich ulubionych piosenek. Słowa, które wyrażały wszystko, co chciałam powiedzieć Harry’emu. 
„Będę Twoim krzykiem i ciszą.
Będę Twoim chłodem i ciepłem.
Będę Twoją ziemią i Twoim niebem.
Twoim ptakiem w locie.
Twoimi słodkimi ustami.
Będę Twoją złotą opowieścią.
Będę Twoim królestwem i Twoją miłością.
Będę królową w Twoich ramionach, której tak pragnąłeś.
Będę dla Ciebie...”
Byłam jego krzykiem i ciszą, jego chłodem i ciepłem. Byłam jego ziemią, niebem, ptakiem w locie, słodkimi ustało. Byłam jego złotą opowieścią, jego królestwem, jego miłością. Byłam królową w jego ramionach. Byłam.
Stałam przed lustrem i malowałam tuszem rzęsy. Naprawdę, gdy tyle razy spotyka cię rozczarowanie przestajesz powoli wierzyć, że tym razem się udało. Właśnie dlatego, po upływie określonego na opakowaniu testu czasu, nie spojrzałam na niego pełna ekscytacji, nadziei i Bóg wie czego. Gdy telefon zakomunikował mi, że minął czas, odłożyłam tusz do kosmetyczki i zupełnie spokojnie wzięłam test do ręki a wtedy stało się coś o czym ostatnio bałam się choćby marzyć. Na moich oczach pojawiła się druga kreska. Najpierw była prawie niewidoczna, jasnoróżowa, ale w miarę upływu kolejnych sekund jej kolor ciemniał i ciemniał aż stała się wyraźna. Nagle nie byłam pewna, co to oznacza, dlatego wzięłam opakowanie i przeczytałam instrukcję jeszcze raz. Według tego, co tam było napisane dwie kreski świadczyły tylko o jednym. Byłam w ciąży.
Położyłam dłoń na brzuchu. Nasz mały skarb. Wiedziałam, że Harry byłby cudownym tatą. Nie chciałam żałować, ale zaczęłam czuć żal, gdy dotarło do mnie, że ta część naszej bajki się nie spełni. Nie chciałam myśleć o bólu i strachu, który mimo wszystko wciąż czułam. Wyobraziłam sobie twarz mojego męża. Wyobraziłam sobie jego uśmiech. Wyobraziłam sobie jak się z nim żegnam, jak całuję go w policzek i odwracam się w stronę wyjścia a on łapie moją dłoń, przyciąga mnie do siebie i całuje w usta. Wyobraziłam sobie jak klęka przede mną, całuje mój brzuch i żegna się z naszym skarbem.
Chciałabym móc się z nim pożegnać naprawdę. Gdybym tylko wiedziała, że żegnając się z nim przed moim wylotem to będzie nasz ostatni raz... Gdybym mogła powiedzieć mu jak bardzo go kocham, ten jeden, ostatni raz... Gdybym mogła zasnąć w jego ramionach ten ostatni raz. Gdybym mogła obudzić się przy nim ten ostatni raz. Gdybym mogła usłyszeć jak wymawia moje imię... Gdybym mogła powiedzieć mu, że spodziewam się dziecka... Nie chciałam odchodzić, ale jednocześnie czułam, że jeśli urodziłam się tylko po to by go poznać i zakochać się w nim, w jego spojrzeniu, w jego głosie, w jego pokręconym rozumowaniu, w jego motylu na brzuchu, w jego pieprzyku na prawym przedramieniu, w jego uśmiechu, w sposobie mówienia, w tym jak przeżywał każde słowo śpiewane na scenie, w tym jak się denerwował gdy przegrywał, w jego ustach, w jego zapachu, w jego pocałunkach, w jego dotyku... warto było. Warto było żyć dla tych wszystkich małych rzeczy...**
Boże, nie chcę czuć żalu, że muszę odejść. Nie chcę cię winić. Boże dziękuję ci za to, że mogłam go kochać. Boże opiekuj się nim. Boże opiekuj się moimi bliskimi. Boże błagam daj siłę mojej rodzinie. Boże pomóż mi. Błagam. Boże zajmij się moim małym skarbem i mną.
-Żegnaj- usłyszałam jak mówi Chloe i wtedy otworzyłam oczy.
-Kocham cię skarbie- wyszeptałam wyznając miłość moim dwóm skarbom ten ostatni raz. Nie jestem gotowa. Boję się. Nie chcę umierać. Kocham cię Harry, kocham cię, kocham – pomyślałam. I wtedy usłyszałam huk. Strzał. Jeden. Drugi. Trzeci.  

„Chcę żebyś spojrzał mi w oczy,
Powiedział że kochasz, był obok mnie
Chcę żebyś był ze mną do końca życia,
Chcę widzieć twoją twarz, kiedy z gracją upadnę
W momencie gdy umrę”***


*Cytat pochodzi z piosenki Run - Snow Patrol 
** Ten cytat pochodzi z pierwszej części, z rozdziału numer 17, kiedy Ali podcięła sobie żyły i umierała
*** Cytat pochodzi z piosenki Is That Alright - Lady Gaga (A Star Is Born)

poniedziałek, 19 listopada 2018

Rozdział 51 - część 1






-Chloe- wyszeptałam patrząc jej w oczy. Stała kilka metrów ode mnie, na jej twarzy widniał triumfalny uśmiech. Jej wzrok przeszywał mnie na wskroś a w jej oczach można było dostrzec nienawiść i determinację.
-Niespodzianka- odparła nazbyt entuzjastycznie.
-Co ty tutaj robisz? Jak weszłaś do środka? Zaraz... Przecież jesteś w LA. Jakim cudem jesteś tutaj?- mój głos, poza tym, że oczywiście stał się piszczący, drżał też tak jakbym stała na dwudziestostopniowym mrozie. Nie rozumiałam, co się właśnie dzieje i tak naprawdę nic do mnie nie docierało.
-Weszłam, bo Harry dał mi kiedyś klucze. Poprosił żebym się tutaj zatrzymała, gdy będę w Londynie i kazał mi czuć się jak u siebie. Poza tym mówiłam ci, że wybierze mnie. Byłaś tak idiotycznie pewna, że tego nie zrobi- powiedziała a ja zamiast od razu się odezwać i jej jakoś odpowiedzieć stałam przez kilkanaście długich sekund i gapiłam się na nią wytrzeszczając oczy w niedowierzaniu.
-On myślał, że chcesz coś sobie zrobić, że chcesz się zabić- wydukałam w końcu. Oszukała go.
-Wybrał mnie. Mógł przylecieć do ciebie, ale tego nie zrobił. Mówiłam ci, że tak będzie. A wiesz dlaczego?- zapytała uśmiechając się przy tym szeroko. Ton jej głosu wskazywał, że ona jest przekonana o tym, że ma racje, że Harry ją wybrał, że wygrała, że miała rację.
-Bo nie chciał cię mieć na sumieniu- odparłam, choć nie wiedziałam czy odpowiadam jej czy samej sobie.
-Bo mnie kocha, bo troszczy się o mnie- powiedziała a pewność, co do słuszności jej słów biła od niej na kilometr.
-Co ty...- nie rozumiałam tego, co się właśnie działo, nie docierało do mnie, o co chodzi, mój umysł działał z opóźnieniem, ale w końcu usłyszałam jej wyznanie. Chloe to D.. To ona. Chloe jest D. i jakaś chora cząstka mnie, bardzo chora zważywszy na powagę sytuacji, poczuła ulgę, że to nie Jesse. Miałam rację. To nie on. W zaistniałej sytuacji było to dziwne, ale ucieszyłam się, że moje wieczne wątpliwości wcale nie były bezpodstawne. Dotarło do mnie, że to ona do mnie pisała, ale tylko to. Mój pokręcony mózg skupił się na tej informacji w stu procentach zupełnie ignorując wszystko inne. Być może to była jakaś reakcja obronna, być może moja głowa tak chciała mnie uchronić przed ogromnym stresem, ale udawałam, że nic więcej nie usłyszałam. Jakby blondynka wcale nie powiedziała, od jakiego słowa pochodzi ta litera. Jakby wcale nie przedstawiła się, jako Death.
-Harry przysłał ci różę, dołączony był do niej ten liścik- oznajmiła i pokazała palcem małą karteczkę. –Ale stwierdziłam, że nie obrazisz się jak podmienię wiadomość od niego na wiadomość ode mnie. Tę ostatnią chciałam ci wręczyć osobiście, nie za pośrednictwem Internetu, ale w bardziej staromodny sposób.
-Dlaczego to robiłaś? Tak długo? Co to wszystko znaczy?- co miałam zrobić? Chciałam się dowiedzieć. Ale o co miałam ją zapytać? O wszystko? Czy to w ogóle było w tym momencie ważne?
-Zabrałaś mi Harry’ego- odpowiedziała.
-Sama go rzuciłaś, przecież o tym rozmawiałyśmy i... Zaraz. Wtedy, gdy do mnie przyszłaś pijana, wtedy w Nowym Jorku, to wszystko było mistyfikacją, kłamstwem- stwierdziłam. To było częścią jej gry. Wszystko było grą. Wszystkie spotkania i rozmowy. To było tak przerażające, że nie mogłam tego pojąć.
-Wow, zaczynasz używać mózgu. Brawo. Nie byłam wtedy pijana, ale wypadłam w tej roli świetnie. Tak realistycznie, prawda?- zapytała a ja po prostu się na nią gapiłam. -Nie wszystko, co wtedy powiedziałam było kłamstwem. Początkowo Jesse mnie zauroczył a do Harry’ego nic nie czułam, początek tej historii jest prawdziwy, ale później wszystko się zmieniło. Zrozumiałam to, gdy było za późno. Zerwałam z nim, bo byłam pewna, że do mnie wróci i da mi więcej, ale wtedy pojawiłaś się ty i wszystko zniszczyłaś. Nie dość, że nie zostałam supportem to jeszcze ukradłaś mi Harry’ego. Zorientowałam się, że go kocham za późno. Zwodziłam go i doprowadzałam do szaleństwa i byłam o krok od osiągniecia wszystkiego. Harry błagał żebym do niego wróciła, obiecywał, że załatwi mi pracę, ale wtedy ty musiałaś to zepsuć. Poznał ciebie i nagle nadszedł moment, że przestał. Przestał pisać, starać się mnie odzyskać. Gdy wyjechał w trasę pisał coraz mniej. Ale tak naprawdę odpuścił po tym jak cię obraziłam wtedy w restauracji, gdy się poznałyśmy. Nie sądziłam jednak, że chodzi o ciebie, bo przecież nie jesteś w jego typie. Jesteś brzydka, taka nijaka. Wiedziałam, że musiał kogoś poznać i nie sądziłam, że chodzi o ciebie do czasu, gdy spotkałam się z nim w Dublinie i powiedziałam, wprost, że kiedyś nic do niego nie czułam, ale wszystko się zmieniło i chcę do niego wrócić a on nic nie powiedział. Nie dał mi odpowiedzi. Powiedział, że musi już iść. Jechał do ciebie. On poczuł coś do ciebie. Do ciebie. Byłam wściekała i musiałam się czegoś o tobie dowiedzieć. W Internecie nie było wiele informacji na twój temat, ale były nagrania z koncertów. I wtedy wszystko stało się jasne. Nie jesteś piękna, nie wyglądasz tak jak ja, ale umiesz śpiewać. I to mu wystarczyło.
-Wtedy wysłałaś pierwszą wiadomość- w Dublinie przyszedł pierwszy mail i wtedy wszystko się zaczęło.
-Byłam wściekła. Harry jest mój i musiałam go odzyskać. Nie wiem, dlaczego napisałam tą wiadomość, ale gdy ją wysłałam poczułam się lepiej.
-Skąd miałaś mój prywatny adres mailowy?- zapytałam cofając się w czasie do tego dnia. Uświadomiłam sobie, że chcę ją zapytać o wszystko, nawet o najmniej istotne rzeczy.
-Wiedziałaś, że Jess ma przyjaciółkę?- zapytała uśmiechając się szeroko. -Taką, jak to się mówi? Od serca? To niesamowite, ale jej najlepsza przyjaciółka jest moim menadżerem i najlepszym źródłem informacji- odpowiedziała a w mojej głowie momentalnie pojawiło się pewne wspomnienie.

Premiera komiksu była po prostu nie do opisania. Przyszło wiele znanych osób i wszystko było niesamowite, poznałam wielu wspaniałych ludzi. Poznałam przyjaciółkę Jess, która także była czyimś menadżerem, ale nie powiedziała czyim albo powiedziała a ja po prostu zapomniałam od nadmiaru informacji jakie dosłownie zalały mnie tego wieczora. Ogólnie Megan była bardzo podobna do Jess. Była tak samo ładna, była w tym samym wieku i Harry nie lubił jej tak samo jak Jessici co dało się wyczuć na kilometr, bo gdy tylko się z nią przywitał, powiedział „hej”, nie uśmiechnął się, nie podał jej ręki chociaż zawsze tak się ze wszystkimi witał, od razu mnie zostawił i gdzieś sobie poszedł. Oczywiście miałam go zapytać skąd ją zna i dlaczego jej nie lubi, ale wyparowało to z mojej głowy, bo tego wieczora to nie Harry był w centrum uwagi. Pierwszy raz to ja byłam „ważniejsza”.

-Niemożliwe...- powiedziałam do siebie. Jess była w to zamieszana, to nie było zaskakujące, ale jej przyjaciółka? Tak bardzo to było popieprzone? Widziałam Megan kilka razy w swoim życiu i nigdy bym nie powiedziała, że może być jakoś powiązana z D.!
-Nie zamierzam ci opowiadać wszystkiego. W skrócie, gdy byłam z Harrym załatwił mi menażera z tej samej agencji, co chłopaków. Gdy ty się pojawiłaś podpisałaś umowę z tymi samymi ludźmi, co oni i ja. Jess i Megan poznały się jeszcze na studiach i trafiły do tej samej firmy.
-Czyli wszystkiego o mnie dowiedziałaś się od Jess?
-Tak, ale nie bezpośrednio. Wiem, wiem. Toczysz z nią wojnę, ale ona nie wiedziała, że to ja do ciebie piszę. To znaczy nie wiedziała wtedy. Teraz się domyśliła i po tym jak aresztowali Jesse’ego, teraz przeżyjesz kolejny szok, kazała mi przestać.
-Kazała ci?- wiedziałam, że sprawiam wrażenie, jakbym była opóźniona, ale tak się czułam.
-Naprawdę nie umiesz poznawać ludzi- stwierdziła i nie miałam pojęcia, co oznacza wyraz jej twarzy.
-Dzięki niej wiedziałaś wszystko?- zapytałam by mieć pewność, że dobrze rozumiem.
-Śledziłam po prostu to, co o tobie pisali. Znałam Harry’ego. Czytałam SMS-y, które Jess przysyłała Megan, podsłuchiwałam ich rozmowy.
-Pisałaś, że mam zniknąć z jego życia- naraz w mojej głowie pojawiło się tak wiele wspomnień. Wewnątrz mnie zapanował istny chaos.
-Początkowo nie chciałam żebyś się zabiła. Chciałam tylko żebyś zniknęła. D. to pierwsza litera słowa Death, bo chciałam żeby Ali Rose umarła. Nie dosłownie, ale miałam być osobą, dzięki której ten idiotyczny twór, Ali Rose, umrze a ty wrócisz do siebie i zostawisz Harry’ego w spokoju. Ale ty... Ty mi go kradłaś. Dlatego im więcej czasu mijało tym bardziej żałowałam, że cię wtedy odratowali. Gdy usłyszałam jak Jess przeżywa, że podcięłaś sobie żyły wiedziałam, że to przeze mnie. Początkowo miałam wyrzuty sumienia. Do czasu- powinnam jakoś to skomentować. Powinnam zapytać, co znaczy „do czasu”, ale zamiast tego przypomniałam sobie, że po mojej próbie samobójczej charakter wiadomości się zmienił i od razu nasunęło mi się pytanie, które zadałam natychmiast.
-Jak długo wiedziałaś, że Harry spał z Jess? Dlaczego mi tego nie napisałaś? Dlaczego nie zrobiłaś tego od razu? Kiedy się o tym dowiedziałaś?- miałam wrażenie, że muszę zadawać jak najwięcej pytań jak najszybciej, bo ona zaraz się rozmyśli i nic mi nie powie.
-Bo nie wiedziałam o tym od razu- odpowiedziała robiąc przy tym taką minę jakby to było oczywiste. Może dla niej, dla mnie nic już takie nie było.
-Ale przecież pisałaś, że Harry mnie zniszczy.
-Bo go znałam i wiedziałam, że ma problem z samym sobą. A ty jesteś żałosna, taka słaba i delikatna i nie zniesiesz wiele. Nie wiedziałam ile Harry ci powiedział. Czy mówił ci o mnie? Poza tym chciałam żebyś cały czas miała wątpliwości, nie mogłaś mu ufać. Musiałam między wami mieszać i choćby Harry zachowywał się jak święty i tak bym pisała, że jest potworem. Najlepsze w tej historii jest to, że on swoim zachowaniem cały czas mi pomagał i naprawdę oszukiwał cię w tak wielu sprawach. Kiedy podsłuchałam jak Jess się zwierza Megan z tego, że przespała się z Harrym miałam ochotę coś jej zrobić. Jak mogła to zrobić? Miałam ciebie na głowie a tu pojawiła się kolejna szmata, która chciała mojego faceta? Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Stałam tuż przy drzwiach i słyszałam każde słowo padające z jej ust. „Ali z nim jest i chyba to jest poważne, to, co jest między nimi.” Płakała i miała wyrzuty sumienia, ale stwierdziła, że ustaliła z nim, że ci nie powiedzą. „Tak będzie lepiej, nie mogę jej stracić.” Tak naprawdę nie chodziło jej o jakąś waszą przyjaźń tylko o to, że byłaś jej wielkim projektem. Wiedziała, że możesz coś osiągnąć i chciała być tego częścią. W dodatku naprawdę cię polubiła i to tylko potęgowało jej wyrzuty sumienia. Pewnie gdyby nie jej ambicje i chęć osiągnięcia czegoś dużego powiedziałaby ci, bo chciała to zrobić. Martwiła się przede wszystkim o siebie, ale o ciebie także. Nie chciała dla ciebie źle, tym bardziej, gdy prawie się zabiłaś i zrozumiała jak żałośnie słaba jesteś. Nie chciała żeby coś ci się stało przez Harry’ego a nie ufała mu i w związku z tym postanowiła cię ostrzec przed nim. Była pewna, że nie była jego jedyną „przygodą na jedną noc”, uważała, że jest jedną z wielu i obawiała się, co może się stać, gdy któraś z tych przygód wyjdzie na jaw- powiedziała a ja miałam coś w rodzaju kolejnego flashbacka.

-Wybacz za to, o co teraz zapytam, ale czy to jest na poważnie? To co jest między wami?- nie wiedziałam czy pyta jako moja menadżer czy bardziej prywatnie.
-Z mojej strony to jest na poważnie. Jeśli chodzi o Harry’ego to wydaje mi się, że też. Jess on wie, przez co przechodzę, co zrobiłam, z czym się zmagam i mimo tego jest przy mnie, chce spędzać ze mną swój wolny czas.
-Masz rację. Harry wie, przez co przeszłaś i nie jest na tyle okrutny by się tobą zabawiać tak jak z tymi wszystkimi panienkami.
-Jakimi wszystkimi panienkami?
-Ali, wiem, że go kochasz, ale nie udawaj, że nie wiesz o tym, że Harry lubi, lubił skakać z kwiatka na kwiatek.
-Jess, wybacz ale nie znasz go. Nie mów tak skoro nic o nim nie wiesz- powiedziałam wkurzona. Ona go nie zna, swoją opinię wyciąga na podstawie jakiś gównianych plotek.
-Nie denerwuj się Ali, nie chciałam cię urazić. Masz rację nie znam go, ale powiedziałam to z troski- ze zdziwienia otworzyłam szerzej oczy. -Po prostu nie chciałabym by wasze ewentualne rozstanie było przyczyną twojego załamania…
-Jess my nie zerwiemy- powiedziałam pewnie.
-Ali ja się po prostu o ciebie martwię, nie chcę by coś ci się stało, by ten związek był powodem…
-Nie będzie- ucięłam jej wypowiedź. -Nie będzie. Nie zrobię już tego, nie będę usiłowała się zabić nawet jeśli coś między mną i Harrym się popsuje- powiedziałam wprost. Rozumiem, że Jess się o mnie martwi, nie mogę jej za to obwiniać skoro sama dałam jej powód by myślała, że jestem niestabilna i nienormalna, ale niech nie obraża mojego chłopaka.
-Przepraszam, nie powinnam tak mówić- przerwała bo kelner przyniósł nam nasze zamówienia. -Bardzo się cieszę, że jesteście szczęśliwi.

-Dlaczego masz taką minę?- zapytała.
-Bo cały czas myślałam, że ona jest tobą- wydusiłam z siebie przed oczami wciąż mając wspomnienie tamtej rozmowy.
-Jesteś głupia, dlatego przez jakiś czas wierzyłaś nawet w winę Jesse’ego. Jak można uwierzyć, że ten słodki, dobry i czarujący chłopak mógłby kogokolwiek skrzywdzić?- zapytała i zrobiła krok w moim kierunku.
-Nigdy tak naprawdę w to nie wierzyłam- powiedziałam a jej spojrzenie przeszyło mnie na wskroś.
-Nie kłam. Wiem, że był taki moment, kiedy opowiedziałam ci, że było coś między nim a mną w przeszłości. Wiem, że wtedy uwierzyłaś a później znowu miałaś wątpliwości.
-Myślałam, że to Jess, że to ona tak naprawdę jest D. i do mnie pisze a Jesse ją chroni. Sądziłam, że mnie nienawidzi, że to ma związek z Harrym i dlatego mnie dręczy. Zakładałam, że została menadżerem Jesse’ego by się do mnie zbliżyć. Nie byłam pewna czy była D. od zawsze, jedynym powodem, dla którego mogłaby ujawnić prawdę o jej wspólnej nocy z Harrym było to, że się w nim zakochała i nie chciała żebym była z nim szczęśliwa- powiedziałam. Tak naprawdę wypowiedziałam moje myśli na głos a ona patrzyła na mnie tak jakby ją to irytowało. Moje gadanie, domysły, rozterki w ogóle jej nie obchodziły. Zrozumiałam, że naprawdę muszę się śpieszyć, jeśli chcę się dowiedzieć czegoś jeszcze, dlatego wróciłam do sedna sprawy. -Gdy dowiedziałaś się, że spędziła noc z Harrym nie powiedziałaś mi od razu.
-Nie. Kiedy się dowiedziałam byłam wściekła, jak mogła mi to zrobić? Ale gdy ochłonęłam, gdy przeanalizowałam jej słowa, gdy mówiła, że Harry jej nie kręci, że w ogóle jej się nie podoba, że przespała się z nim, bo musiała odreagować wszystko, co się wtedy działo w jej życiu i gdy szła z nim do łóżka nie chodziło o niego tylko o jej głupie problemy stwierdziłam, że to, co się stało jest dla mnie jak gwiazdka z nieba. Harry naprawdę cię oszukiwał, miał przed tobą taki sekret a później dowiedziałam się też o innych sprawach, o tym, że nie wiesz, że mieszkasz u niego, o tym, że zwolnił biednego Steve’a i o innych jego mniejszych i większych grzechach- wyznała.  
-Kiedy się o tym dowiedziałaś napisałaś do Harry’ego. Przestraszyłaś go- skomentowałam przypominając sobie, jaki Harry się wtedy stał. Pilnował mnie, nie odstępował na krok, był natarczywy i nie umiał ukryć, że coś go dręczy.
-Nie zrobiłam tego od razu, gdy się dowiedziałam. Minęły miesiące zanim was rozdzieliłam.
-Wiedziałaś o wszystkim i czekałaś, dlaczego?- nie rozumiałam tego. Dręczenie mnie i takie przeciąganie i rozwlekanie tego dawało jej jakąś chorą satysfakcję?
-Byłam cierpliwa. Mogłam przyjść do ciebie i o wszystkim ci powiedzieć jak tylko się dowiedziałam, mogłam zrzucić maskę D. i powiedzieć ci o tym prosto w twarz, ale musiałam mieć pewność, że się rozstaniecie- odparła a wypowiadając ostanie słowo uśmiechnęła się tak jakby opowiadała właśnie o najbardziej satysfakcjonującej rzeczy, jaką wykonała w całym swoim życiu.
-I myślałaś, że jeśli mi powiesz to nie uwierzę albo mu wybaczę?
-Im dłużej z nim byłaś tym bardziej się do niego przywiązywałaś, tym mocniej mu ufałaś i każdego dnia coraz bardziej go kochałaś. Mimo moich wiadomości, które tak naprawdę cię ostrzegały. Zakochiwałaś się w nim, wpadałaś w jego sidła a ja wiedziałam, że muszę poczekać, jeśli chcę osiągnąć zamierzony cel. Wiedziałam, że jeśli zaczekam twoje żałosne serce rozpadnie się na milion kawałków, bo będziesz się czuła tak zraniona i oszukana, że nie będziesz potrafiła tego znieść. Dlatego czekałam aż go pokochasz całym sercem, aż mu zaufasz i oddasz wszystko, bo tylko wtedy mogłaś poczuć prawdziwy ból.
-Dlaczego nie zaczekałaś jeszcze dłużej?- ta rozmowa była chora, ale nie tylko przez Chloe. Ciekawość, z jaką zadawałam jej te pytania była nienormalna. Nie zwracałam uwagi na nic innego, właściwie nawet na nią, bo przed sobą nie widziałam Chloe. Przede wszystkim rozmawiałam z D. i każde pytanie, każda odpowiedź było jak odkrywanie kolejnej karty. Było jak oświetlanie kolejnego, ciemnego pomieszczenia. Moje ciało rozumiało, że dzieje się coś bardzo niedobrego, ale głowa kazała mi dowiedzieć się wszystkiego. Gdzieś w mojej podświadomości wiedziałam, że ona stoi przede mną, bo ma jasno określony cel, który zdradziła, gdy się przedstawiła...
-Coraz więcej pisano o tym, że on ci się oświadczył. Jessica też twierdziła, że zrobiło się między wami poważnie i stwierdziłam, że to idealny moment by wkroczyć do akcji.
-I wtedy do nich napisałaś.
-Tak, że wiem o wszystkim i ty też się dowiesz. Harry spanikował, Jess też. Zrzucali na siebie winę, słyszałam jak Jessica przyszła z pretensjami do Megan oskarżając ją o to, że nie dochowała tego sekretu. Harry powiedział o wszystkim Louisowi i gdy Jess zapewniła go, że to nie wypłynęło od niej oskarżył swojego najlepszego przyjaciela- powiedziała totalnie usatysfakcjonowana.
-Przecież to nie musiało się tak skończyć, mogłam się nie dowiedzieć, oni mogli zachować się inaczej.
-Dlatego miałam też plan B, C, D i tak dalej. Chyba znasz alfabet.
-Ale prościej było napisać do mnie. I tak pisałaś o tym tylko nie wprost- drążyłam. Po co zadawała sobie tyle trudu?
-Wciąż nie łapiesz? Nie rozumiesz, że ta gra jest dla mnie czymś więcej?- zapytała patrząc na mnie jak na idiotkę.
-Chciałaś namieszać też między Harrym i Louisem- stwierdziłam. To wszystko naprawdę było dla niej czymś więcej. Właściwie miałam wrażenie, że D. było dla niej wszystkim.
-Ten idiota mi przeszkadzał. Wtrącał się, odzywał niepytany. Harry musiał przestać mu ufać. Wiedziałam, że jak się rozstaniecie muszę utrafić w odpowiedni moment i zacząć naprawiać relację z Harrym. Wiedziałam, że to beztalencie będzie mu odradzać ponowne związanie się ze mną.
-A Jessica? Przecież do niej nic nie masz- zdążyłam zauważyć, że to nic nie znaczy. Nikt ani nic się dla niej nie liczyło. Mogła lubić Jess, ale aby osiągnąć cel była w stanie bez zastanowienia zniszczyć jej życie.
-Musiała ponieść karę- wyjaśniła.
-Za to, że się z nim przespała?
-Za to i za inne rzeczy. Choć z jej powodu miałam nawet przez moment wyrzuty sumienia.
-Dlaczego?- zapytałam a ona spojrzała na mnie tak jakby moje pytania naprawdę zaczynały ją irytować.
-Po waszym rozstaniu Jess nie przepadała za tobą. Pamiętam jak zdruzgotana przyjechała do Megan i powiedziała, że potraktowałaś ją jak szmatę, nie wiedziała, co z nią będzie, bała się, że straci pracę, że agencja nikogo jej nie przydzieli. Zaczęłam ją pocieszać, spotkałyśmy się kilka razy. Gdy powiedziałam jej, że kocham Harry’ego powiedziała, że jeśli chcę pomoże mi. Załatwi aktualny numer telefonu, dowie się gdzie przebywa. Nie wiedziała, że mam takie informacje, ale jej propozycja i chęć pomocy sprawiły, że wybaczyłam jej tę jedną noc z nim. Poza tym raz wybrała się na drinka i w knajpie znalazła Harry’ego. Od razu dała mi znać, pisała, że mam wkroczyć do akcji, że to idealna okazja, więc za jej radą tam pojechałam. Gdy mnie zobaczył nie chciał rozmawiać, piły whisky a smutek w jego oczach sprawiał, że był jeszcze przystojniejszy niż wcześniej. Usiadłam koło niego i powiedziałam jedynie, że go za wszystko przepraszam. Zamówiłam drinka i przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy. Nie wiem, o czym myślał, ale w końcu się do mnie odezwał. To stało się pół roku po waszym rozstaniu. Dałam mu tyle czasu, bo wiedziałam, że go potrzebuje. Chciałam wrócić do niego szybciej, byłam taka niecierpliwa i nie mogłam się już doczekać, kiedy znowu pojawię się u jego boku, ale wiedziałam, że muszę być ostrożna. Zbliżałam się do niego milimetr po milimetrze, centymetr po centymetrze. Robiłam małe kroczki odzyskując go powoli. Ty byłaś zajęta Jessem i przeszkadzało mi to. Musiałaś się uczepić akurat jego- powiedziała z wyrzutem by sekundę później zaśmiać się ironicznie. -Ale zacisnęłam pięści i w pełni skupiłam się na Harrym. Rozumiałam, czego potrzebuje i co lubi. Odzyskiwałam go kawałek po kawałku i wtedy ty musiałaś się pojawić. Znowu. Kiedy tak niewiele mi brakowało. Znowu mi go kradłaś.
-Przecież wiesz, że Harry mnie kocha i kochał mnie także wtedy, jak mogło ci to nie przeszkadzać?- nie powinnam jej prowokować, ale zdążyłam to powiedzieć zanim pomyślałam.
-Nie, ma obsesję na twoim punkcie, ale to mnie kocha i wiedziałam, że w końcu o tobie zapomni- wysyczała przez zaciśnięte zęby. –I tak by się stało, ale musiałaś wszystko popsuć.
-Nie oszukuj się.
-Zamknij się! To ty jesteś zaślepiona i nie widzisz tego ile dla niego znaczę. Harry byłby ze mną gdybyś się znowu nie pojawiła.
-Ale się pojawiłam i on nawet nie musiał wybierać, nie musiał się zastanawiać. Gdyby było jak mówisz...
-Wiesz, dlaczego? Wiesz, co w tobie widzi? Talent. Był taki moment, że nie umiałam pojąć jak taka pokraka jak ty może aż tak przyciągać do siebie facetów. I to takich jak Harry, Jesse czy... Zayn.
-Zayn? O czym ty mówisz?- ogarniałam już, że w jej przekonaniu Harry był ze mną tylko przez muzykę. Ale wspomnienie Zayna w tej sytuacji była dla mnie wręcz abstrakcyjne.
-Nie udawaj. Wiem, że jesteś świadoma tego, że Zayn ma do ciebie słabość. Widziałam jak na ciebie patrzy. Gigi też to wie, dlatego nie przepada za tobą. Wiem, że zawsze widziała w tobie konkurencję. Jesteś brzydka, niska i głupia, ale masz głos i to im wystarcza.
-Mylisz się, Zayn i ja...
-Zayn uważa, że jesteś wyjątkowa. Słyszałam gdy Gigi się z nim kłóciła a on jej wprost powiedział, że prędzej rozstanie się z nią niż z tobą. Dlatego udawała, że cię akceptuje, chociaż to nieprawda. Boi się, że Zayn ulegnie własnym fantazjom.
-To niedorzeczne- to było tak chore, że zaczęłam wątpić w to czy ona mówi prawdę. Czułam, że mówi to, bo to jest jej szalona gra.
-Nie jestem głupia, nie jestem głucha. Wiem, że jesteś utalentowana i wiem jak bardzo to przyciąga do ciebie ludzi. Dlatego potrafisz zawrócić Zaynowi w głowie. Dlatego Jesse pokochał cię już podczas pierwszego nagrania. Dlatego Harry cię wybrał. On kocha muzykę. To właśnie mu zaimponowało i to go do ciebie przywiązało. Wspólna pasja, której ja kiedyś nie rozumiałam. Nie pojmowałam, że muzyka nie jest dla niego tylko pracą, ale czymś więcej. Dlatego kiedy w jego życiu pojawiłaś się ty początkowa nienawiść, którą czuł zamieniła się w fascynację. Gdyby nie to nigdy nie zwróciłby na ciebie uwagi, gdybyś nie umiała śpiewać, gdybyś nie mogła on nigdy by z tobą nie był. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, prawda? Myślisz, że cię kocha za to, jaka jesteś, ale to bzdura.
-Wiem, że na początku to mogło mu się we mnie spodobać najbardziej, ale później...
-Później? Kiedy tylko pojawił się problem Harry nie wiedział jak sobie z nim poradzić. Udawał przed tobą, ale nie przede mną.
-O czym ty mówisz?- miałam wrażenie, że dosłownie każdy moment, każda pojedyncza minuta mojego życia była pod jej kontrolą.
-O twoim problemie z głosem. O operacji i całej tej historii. Nawet nie wiesz jak żałowałam, że nie udało mi się wtedy jakoś zamieszać, jakoś wtrącić i sprawić żebyś straciła to, co jest w tobie takie cenne- powiedziała i wyglądała tak jakby było jej niezwykle przykro z tego powodu. Jakby to, że nie pozbawiła mnie głosu było jedną z jej największych życiowych porażek.
-Harry mnie wtedy wspierał, był ze mną cały czas- wiedziałam, że nie ma sensu rozmawiać z nią w ten sposób. Albo mówiła to wszystko żeby mnie dodatkowo zranić, albo żyła w jakiejś innej rzeczywistości i okłamywała siebie tak bardzo, że sama w te kłamstwa wierzyła.
-Twoja naiwność jest niewiarygodna. Harry był przerażony, że stracisz głos, bo choć nie chciał tego przyznać wiedział, że to będzie wasz koniec.
-On płakał nad moim łóżkiem, bo...- za każdym razem, kiedy zamierzałam jej jakoś odpowiedzieć ona mi przerywała.
-Bo się bał, że straci stabilizację. Rozmawiał o tym wiele razy z Philem. I ze mną. Jesteś tak nieświadoma tego, co w nim siedzi, że prawie mi ciebie szkoda- powiedziała i przez moment jej pojrzenie było nieobecne. Przez chwilę o czymś rozmyślała a gdy na mnie spojrzała wydawało mi się, że coś jej się przypomniało. -Wtedy napisałam do ciebie kartkę pamiętasz? Pierwszy i ostatni raz napisałam do ciebie i podpisałam się jako Chloe. Nie udało mi się pozbawić cię głosu, ale wydawało mi się to całkiem zabawne, gdy wręczałam Harry’emu kartkę z życzeniami powrotu do zdrowia, którą później ci dał. Harry osobiście dostarczył ci wiadomość od D.
-Kiedy się dowie, że to ty...- chciałam powiedzieć, że ją znienawidzi, ale ona natychmiast mi przerwała. Znowu.
-Nie dowie się. Do tej pory o niczym się nie dowiedział i tak pozostanie.
-Prawda zawsze wyjdzie na jaw, prędzej czy później- powiedziałam przekonana o prawdziwości tego stwierdzenia.
-Prawda wychodzi na jaw, kiedy tego chcę. Zawsze. Poza tym... Potrafię sprawić, że każde kłamstwo może być prawdą i nawet niewinny może być skazany.
-Jesse...- wydukałam jedynie, bo on od razu przyszedł mi na myśl. Każde kłamstwo może być prawdą. Jesse nie był D., ale wszyscy myśleli inaczej. Jak ona to zrobiła? Jakim cudem przechytrzyła wszystkich?
-Słodki, miły, kochany Jesse. Musisz wiedzieć, że wmieszanie go w taki sposób nie było dla mnie łatwe, ale musiałam to zrobić. On nadawał się idealnie i wiedziałam, że jest najlepszym kandydatem do odegrania roli twojego dręczyciela. Plus Harry go nie znosi i o ile ty mogłaś mieć wątpliwości, w końcu spędzałaś z Jessem dużo czasu, o tyle Harry tych wątpliwości nie miał.
-Ale jak? Jakim cudem? Przecież to sprawdziła policja, jak udało ci się go wrobić?- nie mieściło się to w mojej głowie. To wszystko było jak jakiś słaby film sensacyjny.
-Po pierwsze Jess jest jego agentką a po drugie... Daniel. Daniel mi pomógł- o ile wcześniej, gdy mówiła właściwie wszystko mi się wyjaśniało, o tyle nagle nie zrozumiałam, co powiedziała. Jaką dokładnie rolę w tym wszystkim odegrała Jessica? Co konkretnie miałam jej przypisać? Zaczynałam się w tym gubić. A Daniel? Jaką rolę on w tym odgrywał? Czy to wszystko miało w ogóle sens? Wierzyłam w każde słowo, które padło z jej ust podczas tej rozmowy, ale skąd mogłam wiedzieć czy to rzeczywiście prawda? Przecież to D.! Mogła kłamać i mną manipulować.  Mogła wszystko zmyślać a ja jak ostatnia idiotka od razu na początku śmiało, bez zastanowienia przyjęłam, że mówi prawdę.
-Cały czas ze mną pogrywasz, prawda? Nie jesteś szczera, cały czas kłamiesz i robisz ze mnie idiotkę.
-Nie, ale naprawdę nie chce mi się tego wszystkiego tłumaczyć. Nie chce mi się odpowiadać na twoje pytania, nie chcę rozwiewać twoich wątpliwości. Nie jestem tutaj by urządzać sobie pogawędki. I tak przeciągnęłam to wszystko nieco bardziej niż zamierzałam- powiedziała i zrobiła taką minę jakby właśnie zorientowała się, że powinna działać według wcześniej ustalonego planu, jakby rozzłościło ją to, że w pewien sposób odwróciłam jej uwagę.
-Dręczysz mnie od tylu lat i muszę zrozumieć...
-Musisz zrozumieć, że jedyne, co się teraz liczy to, że w końcu to zrobisz, w końcu znikniesz z tego świata, w końcu znikniesz z życia Harry’ego.
-Powiedz mi, chociaż dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?- zapytałam przedłużając tę rozmowę. Starałam się odwlec nieuniknione. Udawałam, że nie wiem, do czego to wszystko zmierza, ale coraz bardziej czułam, że jestem na granicy. Wiedziałam, że jak ją przekroczę i dotrze do mnie, po co ona zjawiła się w moim domu przestanę racjonalnie myśleć a strach przejmie nade mną kontrolę.
-Przecież ci to tłumaczę, zabrałaś mi Harry’ego!
-Kocham go całym moim sercem, jest moim wszystkim, nie wierzę, że mogłabyś go kochać mocniej niż ja, ale gdyby wybrał ciebie nie zrobiłabym ci tego. Nie stałabym się D., nie dręczyłabym was. Przecież Harry przez ciebie cierpiał. Dlaczego go raniłaś, dlaczego chcesz zranić skoro go kochasz? Nie możesz...
-Zamknij się! Nic nie wiesz! Nie wiesz jak go wspierałam, kiedy od niego odeszłaś i nie wiesz jak między nami wtedy było!
-Ale to nie zmienia faktu, że wrócił do mnie już wtedy na ulicy w Nowym Jorku, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy i chcąc nas rozdzielić, chcesz go zranić- ona o tym wiedziała. Była szalona, ale nie głupia.
-Nie chcę, nigdy. Kocham go, nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz. Nie wiesz- mówiła jakby do siebie.
-Z miłości nie robi się takich rzeczy.
-Zamknij się! Nie masz pojęcia o tym, dlaczego robię to, co robię!- wrzasnęła, choć chwilę wcześniej mówiła, że robi to, bo zabrałam jej Harry’ego.
-Wiem, dlaczego to robisz. Przez nienawiść do mnie, ale wciąż nie pojmuję, dlaczego twierdzisz, że go kochasz. Nienawiść nigdy nie jest silniejsza niż miłość- tak naprawdę wydawało mi się, że za tym dlaczego ona jest jaka jest stoi coś więcej, ale mówiła to, co wydawało mi się, że powinnam powiedzieć.
-Nie robię tego przez nienawiść, robię to przez miłość. Robię to, bo go kochasz, bo on cię kocha!- przyznała w końcu potwierdzając to, co podejrzewałam. Ona zna prawdę, nie oszukuje się, nie wmawia sobie tego, że Harry mnie nie kocha jak robiła to przez całą naszą rozmowę. Moje wcześniejsze podejrzenia zmieniło się w pewność. Wiedziałam, że chodzi o coś jeszcze. Nie do końca rozumiałam, dlaczego ale poczułam, że ona jest potwornie zraniona. Widziałam to w jej spojrzeniu, słyszałam w jej głosie.
-Nie można kogoś kochać i sprawiać by cierpiał- powiedziałam i nie umiałam określić czy ona to wie.
-Ty nic nie rozumiesz!- wrzasnęła.
-Wydaje ci się, że go kochasz, ale to ty nie rozumiesz na czym polega prawdziwa miłość. Albo rozumiesz, ale udajesz, że jest inaczej.
-Zamknij się w końcu! Kocham go i tylko to się dla mnie liczy- wysyczała przez zaciśnięte zęby i zrobiła krok w moim kierunku. Dopiero w tym momencie zauważyłam, że nie widzę jej dłoni, którą cały czas chowała w kieszeni bluzy.
-Ja też go kocham i tylko on się dla mnie liczy, jest najważniejszy i nie umiałabym krzywdzić kogoś kogo kocha.
-Zamknij się! Moje życie należy do niego i bez niego nie umiem sobie poradzić. Nie chciałam go stracić. Gdyby nie ten głupi konkurs, gdybyś nie pojawiła się w jego życiu nic złego by się nie wydarzyło. Gdyby był przy mnie- nie miałam czasu na analizowanie jej słów, ale pewne było, że obwiniała mnie o coś bardzo złego.
-Co masz na myśli?- zapytałam.  
-Odebrałaś mi go!
-Nie wierzę, że chodzi tylko o to.
-Gdy miałam jego, miałam wszystko.
-Pieniądze? Przecież teraz też je masz, sama do tego doszłaś- wtedy mogło jej na tym zależeć, ale teraz? Chloe stała się naprawdę wziętą modelką, pracowała do najlepszych domów mody. Nie mogło chodzić o sławę i pieniądze, bo to już miała i Harry nie był jej do tego potrzebny.
-Ale jaką cenę musiałam zapłacić?! Zostałam zhańbiona i poniżona by dostać się tam gdzie jestem! Przez ciebie! Zabrałaś mi go i nikt mnie nie obronił! Dlatego teraz nikt nie obroni ciebie!- wrzasnęła a wypowiadając te słowa cała się trzęsła. Została zhańbiona i poniżona? Przez kogo? I w jaki sposób? Jeśli w ten, o którym pomyślałam to wszystko by wyjaśniało. Jeśli ktoś zrobił jej coś złego to nie umiałam sobie nawet wyobrazić bólu, który musiała w sobie nosić. Zanim jednak zaczęłam jej współczuć, zanim zdążyłam w ogóle pomyśleć, co powinnam powiedzieć, Chloe wyciągnęła z bluzy dłoń, w której trzymała pistolet. Sekundę później uniosła broń do góry i wycelowała prosto we mnie.
-Przestań, nie rób głupstw- udało mi się wydusić z siebie. Powinnam się ruszyć, powinnam upaść na kolana i błagać ją o życie, ale byłam sparaliżowana strachem.
-Na początku nie chciałam by do tego doszło. Ale ty musisz umrzeć żebym ja mogła żyć- wyjaśniła. Powiedziała to takim tonem jakby dosłownie tłumaczyła mi, że musi pić, jeść i spać by żyć.
-Błagam...- wyszeptałam. Nie mogłam nabrać powietrza do płuc.
-Błagasz?! Teraz błagasz? Wiesz, kiedy zdecydowałam, że musisz umrzeć? Nie lata temu, nie gdy znowu zbliżyłaś się do Harry’ego. Nie wtedy, gdy do niego wróciłaś i nawet nie wtedy, gdy za niego wyszłaś. Tak naprawdę wyrok śmierci podpisałaś na siebie podczas naszej ostatniej rozmowy, gdy błagałam cię, żebyś mnie nie odsuwała od niego, ale ty nie miałaś litości, wyrzuciłaś mnie jak jakiegoś śmiecia- wysyczała niczym jadowita żmija a ja od razu przypomniałam sobie sytuację, o której mówiła.

-Myślałaś, że nas ze sobą skłócisz- chciała tego. Chciała nas poróżnić.
-Nie... Ja czuje się taka samotna, myślałam, że Harry... Po prostu wszyscy mnie źle traktują a on, jako jedyny jest dla mnie dobry, okej może źle zinterpretowałam jego zachowanie, ale tylko jego tutaj mam. Przepraszam za to, co zrobiłam. Nie nastawiaj go przeciwko mnie- jej usta mówiły jedno a oczy drugie. Owszem, przepraszała mnie, ale patrzyła na mnie w taki sposób, że nieszczerość, która od niej biła była wręcz namacalna.
-Sama nastawiłaś go przeciwko sobie. Przestań być taka bezczelna i powiedz, o co ci właściwie chodzi?- nie rozumiałam, po co odgrywa przede mną to przedstawienie. Po co to robi? Po co udaje? Przecież widzę, że ma w tym jakiś cel i nie przepraszam mnie, bo rzeczywiście żałuje.
-Cała moja rodzina, prawdziwi przyjaciele, wszyscy są w Anglii. Tutaj mam tylko jego. Nie odsuwaj go ode mnie. Mam tylko jego. Błagam cię Ali, nie wyrzucaj mnie- psychiczność tej rozmowy już dawno wykroczyła poza wszystkie możliwe skale.
-Myślisz, że mnie to obchodzi? Jedyne, co ci mogę radzić to znajdź sobie nowego przyjaciela, bo twoja przyjaźń z Harrym właśnie dobiegła końca.

-Zareagowałam tak, bo...
-Nie ważne. Teraz liczy się tylko to, że w końcu i dla mnie zaświeci słońce.
-Mogę ci pomóc- powiedziałam, choć nie wiedziałam, czy naprawdę chciałam to powiedzieć, w pewnym sensie nie panowałam nad tym co mówię i robię, nie panowałam nad własnym ciałem. Ciężko mieć jakąkolwiek kontrolę, kiedy ktoś kto stoi kilka metrów dalej celuje do ciebie z pistoletu.
-Wiem o tym i właśnie to zrobisz. Pomożesz mi, gdy umrzesz- odparła.
-Posłuchaj...
-Nie!
-Nie jesteś zła- powiedziałam żałośnie. Cała byłam żałosna. Płakałam, nie ruszałam się, chciałam żyć.
-Nie jestem? Przecież cały czas właśnie tak o mnie myślałaś. Nienawidzisz mnie tak samo jak ja ciebie, więc przestań teraz pieprzyć te brednie, bo nic ani nikt cię nie uratuje. Tym bardziej twoje bezsensowne pierdolenie.
-Masz rację, nie lubię cię i nigdy nie lubiłam, ale nie uważam, że jesteś zła. Jesteś wredna. Zawsze uważałam, że jesteś materialistką, ale nie uważam, że jesteś zła- powiedziałam szybko, właściwie na jednym wydechu. Mój głos nie brzmiał jak ja, nie był nawet piskliwy i wysoki. Nie był taki jak zawsze gdy się denerwowałam by tym razem się nie denerwowałam, nie stresowałam. Ja właśnie walczyłam o życie. O dwa życia.
-Powiesz wszystko, żeby...- tym razem to ja jej przerwałam. Otarłam twarz i musiałam naprawdę wziąć się w garść.
-Nie. Przysięgam ci, że mówię prawdę. Nie wierzę, że jesteś zła, że naprawdę chcesz mnie zabić.
-Marzę żebyś w końcu zniknęła...
-Z jego życia. Wiem. Ale to, co innego niż zabicie kogoś. Tak naprawdę nie jesteś zła i w głębi serca wiesz, że nie chcesz tego robić. A ja wiem, że coś cię zmusza do tego. Wiem to. Wiem jak wygląda ktoś zagubiony i rozbity i wiem, że taka jesteś. Wiem, że stało się coś, co cię zmieniło i pchnęło do tego by być  D. i wiem, że to nie jestem ja i moja miłość do Harry’ego- mówiłam a ona przyglądała mi się coraz bardziej intensywnie. Nie wiedziałam, czy moje słowa są zgodne z prawdą, ale wydawało mi się, że tak. Ona naprawdę musiała przeżyć coś, co zmieniło ją tak bardzo, że przyszła mnie zabić.
-Gówno wiesz. Mówisz to wszystko, bo myślisz, że to cię uratuje. Ale jest już za późno.
-Nie jesteś taka...- Boże błagam pomóż mi do niej przemówić. Pomóż nam.  
-Nie byłam taka! Ale przez ciebie Harry mnie nie chciał i przez ciebie nikt mnie nie obronił. Dlatego teraz nikt nie obroni ciebie!- powiedziała a właściwie prawie wykrzyczała. Uniosła broń wyżej celując prosto we mnie i coraz bardziej docierało do mnie, że ona naprawdę chce to zrobić a ja nie mam z nią szans. –Harry przyleci tu za kilka godzin i dowie się, że jego żona leży w kostnicy. Wiem, że to złamie mu serce, dlatego jutro o tej godzinie przybiegnę tutaj do niego by go pocieszyć. I będę to robić do momentu aż jego żałoba i smutek miną a zostanie tylko miłość do mnie- patrzyłam na nią, ale przestałam ją widzieć, bo jej słowa mimowolnie przywołały pewne wspomnienie.

-Muszę panią poinformować, że dziś do naszego szpitala przywieziono pani męża, który brał udział w wypadku samochodowym. Nasi lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, niestety po prawie godzinnej reanimacji, nie udało się go uratować. Proszę panią o jak najszybszy przyjazd do szpitala w celu identyfikacji zwłok.
-Słucham?
-Pani mąż, Harry Styles, nie żyje- odpowiedziała a ja niewiele się zastanawiając po prostu się rozłączyłam. To co czułam... Przez chwilę wydawało mi się, że to sen. Czułam się jak we śnie. W tym okropnym śnie, gdy nie możesz się ruszyć, nie możesz krzyczeć, nie możesz oddychać. Kiedy nie tylko nogi robią się jak z waty, ale całe ciało jakby odmawia posłuszeństwa. Spojrzałam na telefon i wybrałam numer Harry’ego. Nie odbierał. Nie odbierał. Nie odbierał. A ja byłam gotowa wpaść w panikę. Nie umiałam oddychać. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Jedyne, co słyszałam to jej słowa. Nie żyje. Nie żyje. Harry nie żyje.

-Nie możesz tego zrobić, błagam cię Chloe- powiedziałam żałośnie. Stałam sparaliżowana strachem i błagałam w myślach by to wszystko okazało się snem, koszmarem. Bo to nie mogła być prawda. Harry nie mógł odebrać takiego telefonu. Nie mógł przeżyć naprawdę tego, co ja przeżyłam, bo ktoś postanowił sobie ze mnie zażartować. Harry nie mógł usłyszeć, że jego żona nie żyje, nie mógł przylecieć do Londynu tylko po to by w kostnicy zidentyfikować moje ciało. On nie mógł przylecieć tutaj tylko po to by dowiedzieć się, że jedyne, co może zrobić to organizacja pogrzebu. Harry tego nie udźwignie, sam tego nie przeżyje. 
-Ja też błagałam.
-Kochasz Harry’ego? Naprawdę go kochasz?- pytałam. Jeśli się kogoś kocha ostatnie, czego się chce to zranić tę osobę.
-Zrozum w końcu, że właśnie, dlatego to robię- odpowiedziała jakby to była najbardziej logiczna rzecz na Ziemi. -Co? Teraz w momencie, gdy wiesz, że nie ma dla ciebie ratunku chcesz się go wyrzec? Chcesz mi go oddać żeby się ratować?
-O czym ty mówisz?- nie chodziło mi o to. Chciałam ją po prostu przekonać, że jeśli zabije mnie zabije też Harry’ego. Nie wiedziałam, czy chcę jej powiedzieć o tym, że noszę pod sercem maleńką istotkę, która była nasza. Moja i Harry’ego.
-Oddałabyś mi go w zamian za swoje życie?- zapytała i patrzyła na mnie z zaciekawieniem. A ja nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Nie wiedziałam czy pyta na poważnie, właściwie wiedziałam, że nie. Nigdy bym się go nie wyrzekła, nie można się wyrzec prawdziwej miłości. Ale z drugiej strony byłam odpowiedzialna nie tylko za siebie. Jeśli zostawienie Harry’ego oznaczałoby, że moje dziecko przeżyje zrobiłabym to. By ratować nasze dziecko zrobiłabym to. By ratować Harry’ego wyrzekłabym się go. By uratować tych, których kochałam oddałabym życie. I właśnie to zrozumiałam w tej okrutnej chwili. Wiedziałam, że jeśli Chloe pociągnie za spust zabije moje dziecko. I wiedziałam, że Harry tego nie przeżyje.
-Jestem w ciąży- powiedziałam a łzy spłynęły mi po policzkach.
-Co? Nie kłam...- rysy jej twarzy na moment się zmieniły. Na chwilę zrzuciła maskę i w końcu zobaczyłam prawdziwe emocje i uczucia na jej twarzy. Nie spodziewała się, że to powiem, była zaskoczona, zasmucona i przez ułamek sekundy widziałam coś jeszcze. Zawahanie.
-Przysięgam, że mówię prawdę. Jeśli mi nie wierzysz możesz sprawdzić. Test jest w sypialni.
-To nic nie zmienia. Teraz pragnę cię zabić jeszcze bardziej. Bo nie możesz być z nim w ten sposób związana. Musisz, musicie umrzeć, to jedyne wyjście żebym mogła żyć w spokoju. Inaczej zawsze będę się bać, że pewnego dnia spotkasz go na ulicy w Nowym Jorku i znowu mi go ukradniesz- mówiła jakby do siebie.
-Kocham go najmocniej na świecie, ale nie mogę umrzeć, nie możemy- wyszeptałam i położyłam dłoń na brzuchu. -Chloe błagam cię. To dziecko nie jest niczemu winne. To jest część Harry’ego, nie możesz zabić...
-Mogę. Muszę- odparła i brzmiała tak jakby naprawdę próbowała mnie przekonać, że ma rację.
-Odsunę się od niego. Gdy przyleci tutaj powiem, że wiem, że kocha ciebie i od niego ucieknę. Przysięgam, że mnie nie znajdzie, przysięgam, że go nie będę szukać. Przysięgam, że zniknę z jego świata tak jak chciałaś, ale błagam cię, pozwól mojemu dziecku żyć- mówiłam a z każdym wypowiadanym przeze mnie słowem jej wzrok świdrował mnie coraz intensywniej.
-Umiałabyś to zrobić? Chcesz się go wyrzec? Chcesz mi go oddać? Wyrzeknij się Harry’ego- poleciła a ja zaniemówiłam. Wiedziałam, że muszę to powiedzieć. Może to była dla nas jakaś szansa, może mogłam ją przekonać, może wciąż był dla nas ratunek.   
-Chcę uratować moje dziecko i muszę uratować Harry’ego. Jeśli będzie chciał do mnie wrócić i jakimś cudem mnie znajdzie, złamię mu serce, złamię go tak bardzo, że mnie znienawidzi i wtedy go pocieszysz i sprawisz, że będzie chciał być tylko z tobą. Ale jeśli mnie... Jeśli to zrobisz to zabijesz nie tylko mnie, ale też tę niewinną istotkę, którą mam w sobie i Harry’ego. On tego nie przeżyje. Wiesz jak chciał mieć dziecko, stratę mnie jakoś by przeżył, ale gdy się dowie, że stracił też to dziecko...- Boże pomóż mi. Błagam. Uratuj nas.
-Bzdura! On nie jest taki jak ty, nie jest taki słaby. Nie jest taki samolubny i nigdy nie zrobiłby tego Anne czy Gemmie. Mi by tego nie zrobił.
-On umrze razem ze mną i naszym dzieckiem i ty to wiesz- musiała być tego świadoma.
-Marna jest twoja próba ratunku.
-Próbuję uratować moje dziecko, Harry’ego, siebie i nawet ciebie- nie zastanawiałam się dłużej nad tym, co mówię, chciałam tylko nas uratować. Chloe była nienormalna, chora. Negocjacje z nią to jedyne, co mi zostało.
-Za późno. Nikt cię nie ocali. Nawet te kłamstwa, które próbujesz mi wcisnąć- powiedziała przez zaciśnięte zęby. Nie miałam pojęcia, co dzieje się w jej głowie, nie umiałam sobie tego wyobrazić. Wydawało mi się, że nie chce mnie zabić, że walczy ze sobą, ale czułam, że cały czas coś do niej wraca.
-Nie kłamię. Przysięgam. Harry umrze, nawet jeśli jego ciało pozostanie żywe, jego dusza i serce umrą. On nigdy nie będzie taki sam. Zabijesz go razem ze mną. Błagam cię, nie rób nam krzywdy. Wiem, że nie jesteś zła, wiem, że cierpisz i przepraszam cię za to. Ale błagam pozwól nam żyć, nawet osobno, na dwóch końcach świata- mówiłam i zorientowałam się, że po moich policzkach znowu płyną strumienie łez.
-Kłamiesz. Próbujesz się ratować, więc to zrozumiałe, że powiesz wszystko, co chcę usłyszeć. Ale wiesz, co? Ja też mówiłam i błagałam na kolanach by mi nie robiono krzywdy- nie wiedziałam, o jaką krzywdę jej chodzi, ale to nie byłam ja. Ktoś jej coś zrobił i o to chodziło. Dlatego taka była, dlatego oszalała. W tej całej strasznej chwili jakaś część mnie umiała ją zrozumieć. To było chore i świadczyło tylko o tym, że ja też mam nie po kolei w głowie, ale rozumiałam, że przydarzyło jej się coś potwornego i dlatego jest taka. Ja sama miałam przecież w przeszłości wiele problemów z samą sobą.
-Powiedz mi. Przysięgam, że ci pomogę. Jeśli ktoś cię zranił powiedz, pomogę ci, Harry ci pomoże. Przysięgam, że nikomu nie powiem o tym, co się wydarzyło dzisiaj. Kto ci zrobił krzywdę?
-Muszę cię zabić, bo mnie też ktoś zabił. Jestem martwa za życia a ty i tak masz więcej szczęścia niż ja, bo nie będziesz musiała żyć z tym przeklętym bólem- chciałam jej współczuć, być może nawet to czułam, ale jej ból nie mógł być przyczyną śmierci mojego dziecka.
-Jeśli to zrobisz będzie tylko gorzej, widzę w twoich oczach prawdziwą ciebie i wiem, że nie jesteś zła- powiedziałam. Łzy niczym wodospady spływały po moich policzkach.
-Powtarzasz się.
-Powtarzam się, bo próbuję zrozumieć, dlaczego chcesz to zrobić.
-Chciałaś się uratować tym bezsensownym paplaniem, ale przez ciebie jestem tylko bardziej wściekła i zrozpaczona! Dlatego muszę cię w końcu uciszyć! Musisz przestać mówić i przypominać mi o najgorszym momencie mojego życia!
-Błagam powiedz...
-Jedyne, co mogę powiedzieć w tej chwili to, że zajmę się Harrym, zajmę się twoim życiem. Bo ono jest moje. Ukradłaś mi je i czas w końcu bym je odzyskała. On był związany miłością do ciebie
kiedy usłyszał jak śpiewasz. Ale to wszystko, będę umiała cię zastąpić, będę od ciebie lepsza. Myślisz, że jesteś taka cwana, ale nie.. Nikt ani nic cię nie uratuje. Stąd odwrotu nie ma już.
-Nie! Proszę, błagam nie rób tego- powiedziałam a moje ciało było jak z waty. Byłam zrozpaczona i przerażona. Stałam przed nią sparaliżowana strachem i patrząc na nią w końcu do mnie dotarło, że zaraz umrę. Nie ważne, co bym powiedziała, ona nie zamierzała zmienić zdania. Zupełnie przestało mnie interesować, co złego ją spotkało w przeszłości. Jej uśmiech, który pojawił się nagle na jej twarzy, to jak się wyprostowała i na mnie spojrzała świadczyło tylko o tym, że gram w jej grę, że tańczę tak jak ona mi zagra. Wszystko zaplanowała a ja nie miałam z nią szans. Dawała mi te złudne nadzieje, pozwalała przedłużać rozmowę, bo taki miała plan. Wiedziała, że dając mi cień nadziei zaboli mnie dużo bardziej, gdy mi tę nadzieję odbierze.
-Te słowa są dla mnie jak najpiękniejsza melodia. Nawet nie wiesz jak długo czekałam na ten moment. Włożyłam w to tyle pracy, wysiłku. Musiałam być cierpliwa, mimo że cierpliwość nigdy nie była moją dobrą stroną. Teraz jestem w tym mistrzem- powiedziała i kolejny raz uniosła rękę wyżej. Wycelowała prosto w moje serce a ja ledwo łapałam oddech.
-Błagam cię Chloe- wyrzuciłam z siebie. Boże uratuj nas! Błagam! Oddam ci wszystko tylko nas ocal!
-Dziwnie reagujesz na stres. Ja na twoim miejscu pewnie starałabym się uciec a ty po prostu stoisz i się na mnie gapisz. Jesteś idiotką. Naprawdę przez tyle lat niczego się nie nauczyłaś, nawet jak o siebie zawalczyć. Jesteś taka głupia Ali. Pora się pożegnać. Obiecuję, że zajmę się Harrym i będę przy nim już zawsze. Zaopiekuję się nim, twoją rodziną i przyjaciółmi, przysięgam. Daję ci słowo. Zajmę twoje miejsce. Obiecuję, że zaopiekuję się Harrym. On będzie dzielił ze mną jedną miłość, jedno życie, powie słowo i pójdę za nim, będzie dzielił każdy dzień ze mną, każdą noc, każdy poranek...*