-Możesz mi powiedzieć jak mam się
kurwa nie złościć?- częściowo go rozumiałam. Miał prawo być wkurzony. Z drugiej
strony to była tylko jedna, stara, nic nieznacząca fotografia i mógł być zły,
ale bez przesady. Mimo że nie odczuwałam potrzeby żeby się z czegokolwiek
tłumaczyć postanowiłam to zrobić. Nie chciałam afery. Ten dzień był wspaniały i
psucie go awanturą było niepotrzebne.
-To tylko głupie zdjęcie. Znalazłam
je w książce. Musiałam użyć go jako zakładki i po prostu o nim zapomniałam-
wyjaśniłam.
-Zapomniałaś?- zapytał i spojrzał
na mnie tak, że serce podeszło mi do gardła. Był naprawdę wściekły a ja nie
rozumiałam tej jego przesadzonej reakcji.
-Tak. Zapomniałam- odpowiedziałam a
on się zaśmiał szyderczo. –Nie rozumiem, o co ci chodzi.
-Nie rozumiesz? Masz poukrywane
zdjęcia psychola, który cię dręczył tyle czasu, ale to ty nie rozumiesz mnie-
powiedział głośno a jego głos był niski i głęboki. Jeszcze nie krzyczał, ale to
chyba było kwestią czasu. Zamiast jednak zastanawiać się jak ugasić ten tlący
się pożar zwróciłam uwagę na słowo, którego użył.
-Zdjęcia?- zapytałam.
-Nie udawaj, że nie wiesz, o co
chodzi- warknął a ja naprawdę nie wiedziałam, o jakich zdjęciach właśnie
rozmawiamy.
-Jeśli znalazłeś jakieś zdjęcie
Jesse’ego to chyba wiesz, że nie zostawiłam go specjalnie. Wszystko, co było z
nim związane wyrzuciłam- powiedziałam i miałam nadzieję, że mój pewny ton głosu
go przekona, że mówię prawdę. Po rozstaniu z Jessem wszystkie jego rzeczy mu
oddałam a zdjęcia i inne pamiątki wyrzuciłam. Zrobiłam to zanim okazało się, że
to on mnie dręczy, ale nawet, jeśli wcześniej ukryłabym coś na pamiątkę
pozbyłabym się tego po tym jak się okazało, że Jesse jest nienormalny.
-Nie wszystko- wyszeptał a ja zrozumiałam,
dlaczego nagle popsuł mu się humor i wydawało mi się, że jest jakiś zły. On też
znalazł takie zdjęcie i dlatego tak się zachowywał. Był taki wściekły, że na
jego szyi widoczne były żyły a na policzkach rumieńce. Był na mnie zły. Na
mnie! Przecież nie zostawiłam tych zdjęć celowo! Nie chciałam mu sprawić
przykrości a on zachowywał się jakbym zrobiła to specjalnie.
-Nie złość się na mnie. Nie
sądziłam, że coś po Jessem zostało, ale dobrze wiesz ile mam rzeczy, miałam
prawo coś przeoczyć. Jak chociażby zdjęcie robiące za zakładkę w książce, o
której istnieniu zapomniałam wieki temu.
-Tak sobie to tłumaczyłem do tego
momentu. Ale przed chwilą, kiedy tutaj wszedłem widziałem jak gapiłaś się przez
pięć jebanych minut na to pieprzone zdjęcie! Dlaczego?
-Nie wiem. Okej? Nie wiem- co
miałam mu niby powiedzieć?
-Chciałaś je zostawić?- zapytał.
-Nie- odpowiedziałam natychmiast.
-Super, w takim razie pozbądźmy się
go od razu- wycedził przez zaciśnięte zęby i podarł zdjęcie gapiąc mi się
prosto w oczy.
-Uspokój się. Te zdjęcia nic nie
znaczą. Wiesz o tym. Przyznaję, że patrzyłam na nie chwilę dłużej niż powinnam,
ale od jakiegoś czasu nie myślę już o D. i kiedy spojrzałam na Jesse’ego na tym
zdjęciu znowu na moment pojawiło się w mojej głowie niedowierzanie, że był on
zdolny do czegoś tak okropnego. Nie złość się na mnie.
-Nie potrafię się nie złościć na ciebie
w tym momencie- powiedział i wciąż świdrował mnie wzrokiem. Opanowałam się i
nie westchnęłam, nie wywróciłam oczami i nie powiedziałam, że przesadza, bo
mogłam tym wywołać burzę.
-Kiedy znalazłeś inne zdjęcie?-
zapytałam a on odsunął się ode mnie.
-Dzisiaj.
-Dlatego byłeś zły- stwierdziłam a
on wyjął pogniecioną fotografię z tylnej kieszeni dżinsów. Podał mi ją a ja,
mimo że nie chciałam przypomniałam sobie okoliczności, kiedy została zrobiona.
-Wkurwiony. Nie zły- powiedział a
ja nie wiedziałam, co mam zrobić. Miałam go przepraszać? Błagać o wybaczenie?
Niby dlaczego?
-Harry nie zrozum mnie źle, ale...-
zaczęłam, ale od razu mi przerwał.
-Nie rozumiesz, dlaczego aż tak się
złoszczę. Myślisz, że robię z igły widły. Ale to nie pierwszy raz, kiedy widzę
„pamiątki” po tym psycholu.
-Możesz przestać bawić się w pana
tajemniczego i powiedzieć, o co właściwie chodzi.
-Nie ma sprawy. Chodź, pokażę ci, o
co chodzi- odparł. Złapał mnie za rękę i zupełnie niepotrzebnie używając siły
zaprowadził mnie do naszego gabinetu. Bez zbędnych komentarzy włączył komputer
i wskazał na fotel, na którym usiadłam. W międzyczasie on wyszedł na moment z
pokoju a gdy się w nim znowu pojawił w dłoni trzymał pendrive’a. Podłączył
urządzenie do laptopa a ja siedząc jak trusia zaczęłam się stresować. Nie
miałam pojęcia, co zaraz zobaczę, ale domyślałam się, że to nic dobrego. Chwilę
później mój stres wzrósł o jakieś milion procent, bo na ekranie pojawił się
pierwszy filmik. Oczywiście byłam na nim ja i Jesse, właściwie był to „zlepek” trzech
nagrań ze Snapchata. Mimo że wtedy nie używałam swoich kont i właściwie się nie
udzielałam w Internecie, prywatnie często korzystałam ze Snapchata czy
Instagrama by komunikować się ze znajomymi, przyjaciółmi czy rodziną. Nagranie,
które właśnie pokazywał mi Harry wysłałam wtedy do Nialla. Zapisałam sobie je
na pamiątkę, bo tamten wieczór był wspaniały. Przynajmniej wtedy. Jesse i ja
byliśmy w klubie gdzie swoje występy miały drag queen. Właściwie ta impreza
nazywała się „Drag night” i wtedy wydawało mi się, że nigdy w życiu nie bawiłam
się tak dobrze. Siedziałam Jesse’emu na kolanach, przytulaliśmy się,
śpiewaliśmy, piliśmy drink za drinkiem. Naprawdę nie udawałam wtedy swojej
radości, która swój szczyt osiągnęła, gdy nagle usłyszałam moją pierwszą piosenkę.
Cannonball. Nie sądziłam, że usłyszę ją w takim miejscu. Nikt nie wiedział
wtedy, że jestem w tym klubie, więc nie wybrano jej specjalnie. Poza tym, że
świetnie się bawiłam, poczułam dumę. Byłam w klubie, na szalonej imprezie w
Nowym Jorku i nagle salę wypełniła moja piosenka. Od raz sięgnęłam po telefon i
nagrałam kilka snapów, wysłałam je do Nialla. Zapisałam je na pamiątkę. Tak
samo jak wiele innych filmików, które później zgrałam na pendrive, gdy
zmieniałam telefon.
-Skarbie... Ty wiesz jak było...
Ja...- zaczęłam się jąkać, bo nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Cała ta
sytuacja była po prostu bardzo niezręczna.
-Oglądałem te nagrania przez całą
noc. Znalazłem je, gdy pakowaliśmy twoje rzeczy- wyjaśnił nieco spokojniej.
-Nie chciałam ich zostawiać.
Przysięgam, że myślałam, że pozbyłam się wszystkiego, co było z nim związane- wiedziałam,
kiedy znalazł tego pendrive’a i kiedy oglądał te filmiki. Myślałam, że mam
przewidzenia i wydaje mi się, że jest na mnie obrażony, ale jednak nic mi się
nie przewidziało.
-Wiem. Dlatego przetrawiłem to
jakoś. Byłem na ciebie zły. Tak samo jak jestem teraz. I nie chodzi o to, że
zapomniałaś się tego pozbyć tylko o to, że w ogóle z nim byłaś. A jeszcze
bardziej wkurwia mnie to, że byłaś z nim szczęśliwa a przecież to psychol.
-Nie wiedziałam, że to D.
-Wiem, ale sam fakt, że ty się
świetnie bawiłaś a ja w tym samym czasie umierałem z tęsknoty za tobą mnie
wkurza. Bo obejrzałem te filmiki. Wszystkie po kilka razy.
-Harry...
-Na jednym idziecie przez miasto i
robicie głupie miny, na innym leżycie w łóżku i się wygłupiacie, na jeszcze
innym nagrywałaś go jak prowadził samochód, kolejny jak rozmawiał przez
telefon, jeszcze inny to kulisy waszej wspólnej sesji a tam co? Idziecie
przytuleni a ty trzymasz dłoń w tylnej kieszeni jego spodni. Albo to, kiedy zrobił
ci kawę i przyniósł ją do łóżka- byłam w szoku słysząc jak Harry wymienia to
wszystko. Naprawdę musiał się katować i oglądać to po sto razy skoro zapamiętał
wszystko ze szczegółami a mi zrobiło się przykro, bo nie chciałam żeby się
dręczył takimi głupotami.
-Przecież to wszystko nie ma teraz
znaczenia. Po co robić z tego jakąś sensację? Po co do tego wracać? Może gdyby
nie okazało się, że jest moim największym wrogiem patrzyłabym na te zdjęcia i
nagrania inaczej. Nie uważałabym tego czasu, kiedy z nim byłam za stracony. Ale
Jesse to największy błąd mojego życia i co ja mogę teraz zrobić? Nie cofnę
czasu i nie zmienię przeszłości.
-Czyli gdyby Jesse nie był D. nie
widziałabyś potrzeby...
-Przestań. Po co w ogóle drążysz
ten temat? Nieumyślnie sprawiłam ci przykrość i bardzo cię za to przepraszam,
ale...
-Ale gdyby Jesse był po prostu
twoim byłym nie przepraszałabyś mnie i w ogóle nie widziałabyś powodu by
kasować jakieś zdjęcia i nagrania, na których się kurwa całujecie- czasami
wydawało mi się, że na tym świecie nie ma dwóch tak idealnie do siebie
pasujących osób jak Harry i ja. Z drugiej strony bywały momenty, w których totalnie
nie umieliśmy się zrozumieć i wtedy byliśmy jak najbardziej niedobrana para
świata. I to był ten moment. On miał do mnie pretensje o to, że miałam kiedyś
chłopaka i zapomniałam pozbyć się jakiś głupich zdjęć a sam zapomniał o tym, że
cały czas utrzymywał kontakt z byłą dziewczyną. I zamiast załagodzić sytuację,
ja byłam osobą, która oczywiście musiała dolać oliwy do ognia i brnąc dalej w
jakąś bezsensowną kłótnię.
-Chyba się troszeczkę
zagalopowałeś. O ile się nie mylę to ja muszę znosić twoją byłą, z którą nagle
postanowiłeś się przyjaźnić - powiedziałam. Jak to mówią, najlepszą obroną jest
atak i właśnie taką taktykę obrałam.
-Chloe to zupełnie inna historia.
-Nie. Doskonale wiesz, że jej nie
lubię a mimo to nie dość, że się z nią przyjaźnisz to jeszcze mnie zmuszasz do
spotkań z nią- Harry wywrócił oczami słysząc moje słowa czym mnie tylko
dodatkowo zirytował.
-Nie wiem ile razy jeszcze muszę ci
to powiedzieć żebyś zrozumiała. Chloe się zmieniła- powiedział. Słyszałam te
słowa już setki razy i wiedziałam, że mogę usłyszeć kolejne tyle, ale i tak nie
zmienię swojego nastawienia.
-Ale mam to w nosie. Ile razy ja
mam ci to jeszcze powiedzieć żebyś ty to zrozumiał?
-Jesteś niemożliwa-prychnął pod
nosem.
-Ja?
-Tak. Jeszcze niedawno pomogłaś jej,
gdy przyłapała faceta na zdradzie a teraz...- nie wiedziałam, dlaczego jest
taki zawiedziony moim słowami skoro sam miał pretensje o jakieś zdjęcia i to,
że kiedyś miałam chłopaka.
-A teraz co? Doskonale wiesz, że
nadal jej nie lubię. I nie podoba mi się to, że jest w twoim życiu. Że
zapomniałeś wszystko, co zrobiła. Jak ona cię potraktowała? Ja mnie potraktowała?
Harry to ona wylała na mnie drinka godzinę przed tym jak podcięłam sobie żyły.
A ty jej to wybaczyłeś. Zapomniałeś. Zaprosiłeś ją już na parapetówkę i nawet
nie zapytałeś mnie o zdanie. A teraz urządzasz mi awanturę o zdjęcia. I o to,
że byłam z Jessem choć nie masz prawa- mój głos oczywiście był już żałośnie
wysoki i zaczął głupio drżeć zdradzając wszystkie drzemiące we mnie emocje.
-Chloe przeprosiła- powiedział nie
patrząc na mnie. Wiedział jak idiotycznie brzmi a ja miałam już dość tej rozmowy.
-Zamknij się. W dupie mam Chloe.
Tak nagle jest taka super, wspaniała, zmieniona na lepsze. Tylko wiesz co?
Żebyś się jeszcze kiedyś nie zdziwił i nie przejechał na tej wasze przyjaźni.
Nie chcę się już kłócić, nie chcę właśnie teraz, w tym momencie i w tym miejscu
rozpamiętywać przeszłości a już na pewno nie chcę rozmawiać o Jessem czy Chloe.
A ty, jeśli chcesz to siedź sobie tutaj zły i sam i niszcz nagrania i zdjęcia,
jeśli to ci jakoś pomoże. Ja idę na dół, układać płyty, bo przebywanie teraz z
tobą w jednym pomieszczeniu jest trudne jak cholera- powiedziałam i wyszłam
trzaskając drzwiami. Byłam wkurwiona i w myślach przez kolejne pięć minut
przeklinałam na wszystko i wszystkich. Nie zwracałam na nic uwagi, weszłam do pomieszczenia,
które przerobiono na domowe studio nagraniowe, bo właśnie tam miała być
ulokowana większość naszych płyt. Otworzyłam z impetem jeden karton i zamiast
cokolwiek zrobić stałam nad nim i przeżywałam. Do moich oczu zaczęły nawet
napływać łzy, ze złości i jakieś dziwnej bezsilności. Zrozumiałam, że Harry ma
jakiś wyidealizowany obraz swojej byłej i niesamowicie mnie to irytowało. Byłam
taka wściekła, że przez chwilę rozważałam powrót na górę i wykrzyczenie
Harry’emu, że Chloe i Jesse byli kiedyś zakochani, ale Chloe wolała pieniądze i
szybką karierę, dlatego wybrała Harry’ego. Miałam w nosie to, że ona poprosiła
mnie bym tego nie robiła. Niczego nie byłam jej winna a bądź, co bądź patrząc
na wszystko, co wydarzyło się później to nie była błaha sprawa i Harry powinien
o tym wiedzieć. Ułożyłam sobie w głowie całą przemowę, która miała na celu
pokazać Harry’emu, że Chloe wcale nie jest taka dobra skoro do tej pory nie
wyjawiła mu wszystkiego i zataiła istotne fakty, ale gdy już wchodziłam na górą
stwierdziłam, że nie mogę mu tego powiedzieć w złości. A tym bardziej w sposób,
jaki planowałam. Może i byłam na niego zła, ale nie mogłam tam wejść i palnąć
„Chloe nie powiedziała ci, że przed laty ona i Jesse zakochali się w sobie, ale
był jeden mały szczegół. On nie był bogaty i sławny, więc zarzuciła sidła na
ciebie. Powiedziała Jesse’emu, że mu ją odbiłeś i wykorzystała cię, mimo że jej
się nie podobałeś. Jak przyznała, właściwie nic w tobie jej się nie podobało. A
teraz niby jest inna a i tak nie powiedziała ci o Jessem” – to nie brzmiało
dobrze i nie ważne czy się na niego gniewałam czy nie, nie chciałam by było mu
przykro a przecież każdemu byłoby źle gdyby coś takiego usłyszał. Poza tym było
coś jeszcze. Znałam jego tok rozumowania i wiedziałam, że znając jego na koniec
zacznie się obwiniać, że to przez niego Jesse był D.. Ugryzłam się, więc w
język i wróciłam do układania płyt. Mimo że wciąż miałam okropny humor i
zaczęłam się robić głodna przemyślałam sobie wszystko jeszcze raz i po
przeanalizowaniu naszej kłótni i słów Harry’ego udało mi się coś zrozumieć.
Harry znalazł pendrive, gdy pomagał mi się pakować. Doskonale wiedziałam, kiedy
dokładnie się to stało, bo jego dziwne zachowanie od razu zwróciło moją uwagę.
Najpierw wydawało mi się, że jest na mnie zły, ale później, gdy mu przeszło zmienił
swoje nastawienie odnośnie domu w LA i cieszył się, że tu zamieszkamy. Przestał
pytać czy jestem pewna i wręcz nie mógł się doczekać, kiedy się przeprowadzę. Miałam
ochotę walnąć się w czoło za to, że wcześniej nie wpadłam, o co w tym wszystkim
tak naprawdę chodzi. Zamierzałam iść do niego i zapytać go wprost czy mam
rację. Poza tym siedziałam w samotności wystarczająco długo i zdążyłam już
ochłonąć po naszej bezsensownej kłótni. Wyszłam, więc z pokoju i idąc przez
prawie cały dom nie byłam pewna czy dobrze robię. Nie chciałam się znowu kłócić
a nie wiedziałam czy on też zdążył już ochłonąć.
-Hej- zaczęłam, gdy stanęłam przy
otwartych drzwiach. Harry przeniósł swój wzrok znad papierów na mnie. I
spojrzał na mnie tak, że aż zaparło mi dech w piersiach. Dosłownie zmierzył
całą moją sylwetkę a ja nie wiedziałam, na czym stoję. Wciąż się na mnie gniewa
czy, tak jak mi, przeszła mu złość? Harry, gdy chciał potrafił być naprawdę
tajemniczy i nie wiedziałam czy kiedykolwiek uda mi się go przejrzeć w stu
procentach.
-W końcu przyszłaś- powiedział
cicho, wstał z fotela i do mnie podszedł.
-Chcę...- zaczęłam, ale on mi
przerwał.
-Cię pocałować- wyszeptał i
przycisnął swoje wargi do moich. Sekundę później czułam jak jego dłonie
dotykają moich ramion i powoli suną w dół by zatrzymać się na moim tyłku. Ja z
kolei pod wpływem tego nagłego przypływu adrenaliny i podniecenia wplotłam
palce w jego włosy i delikatnie za nie pociągałam całując go bez opamiętania.
-Harry...- wymamrotałam i zanim
udało mi się złożyć jakieś zdanie jego usta i język zdążyły mnie skutecznie
uciszyć.
-Hmm?- wymruczał i śmiało mogłam
stwierdzić, że o ile wcześniej nie wiedziałam czy się gniewa i czy wciąż siedzą
w nim te wszystkie emocje o tyle teraz jeszcze bardziej nie wiedziałam.
-Dlaczego powiedziałeś, że w końcu
przyszłam?- zapytałam, gdy udało mi się odsunąć od jego ust na pół centymetra. Dopiero,
gdy zadałam to pytanie zrozumiałam, że nie o to chciałam pytać.
-Bo czekałem na ciebie całe wieki-
odpowiedział i widząc moją minę uśmiechnął się totalnie rozbrajająco.
-Czyli? Nie uśmiechaj się tak- powiedziałam,
bo nie wiedziałam, o co mu chodzi i przez to nie wiedziałam, na czym stoję.
Miałam wrażenie, że właśnie wyobraził sobie coś nieprzyzwoitego i próbuje
odgonić od siebie ten obraz.
-Obiecałem ci kiedyś, w dzień, gdy
się oświadczyłem, że dam ci czas i przestrzeń i nie będę na ciebie naciskać po
kłótniach, nawet jak wyjdziesz i trzaśniesz drzwiami. I to kolejny raz, kiedy
mimo ogromnej chęci nie pobiegłem za tobą- wyjaśnił a ja w końcu też się
uśmiechnęłam.
-Jestem z ciebie dumna-
powiedziałam zgodnie z prawdą i mimo że nie chciałam psuć tego iluzorycznego
rozejmu musiałam. Nie mogliśmy udawać, że nic się nie stało. –A wracając do
naszej kłótni...
-Nie przeszła mi złość, jeśli
chodzi o filmiki i zdjęcia. I nigdy mi nie przejdzie, jeśli będzie chodzić o tego
chorego pojeba- powiedział i gdy chciałam mu przerwać z jego ust padły słowa,
którymi mnie zaskoczył. –A jeśli chodzi o Chloe to masz rację.
-Mam?- zapytałam. Byłam gotowa
usłyszeć wszystko, ale nie to.
-Tak i nie wiem, dlaczego wcześniej
tego nie rozumiałem. Lubię ją. To znaczy, gdy się z nią pogodziłem nie
sądziłem, że zaczniemy się dobrze dogadywać. Nie sądziłem też, że ty i ja, że
wrócimy do siebie... Ale masz racje, nie powinienem wymuszać na tobie tego
żebyś ją akceptowała, bo ja w życiu nie zaakceptowałbym twojego byłego. Dlatego
powiem jej, że nie jest zaproszona na parapetówkę i ograniczę kontakt z nią. No
i nie musisz się obawiać, że ją spotkasz, bo już do tego nie dopuszczę.
-Naprawdę?- wiedziałam, że muszę
śmiesznie wyglądać. Wytrzeszczyłam oczy, zmarszczyłam czoło i otworzyłam usta,
bo po prostu nie wierzyłam w to, co usłyszałam.
-Ona wylała na ciebie drinka w noc,
kiedy chciałaś odebrać sobie życie. Więc naprawdę- odparł a ja zrozumiałam, że
właśnie o tym myślał, gdy byliśmy pokłóceni. Dlatego jak tylko weszłam do
pokoju do mnie podszedł i od razu mnie pocałował.
-A co ze zdjęciami i filmikami,
które znalazłeś?- zapytałam.
-Mam nadzieję, że już nigdy nie
natrafię na takie niespodzianki. Bo jeśli natrafię prawdopodobnie się wkurwię-
przyznał.
-Ale wiesz, że nawet, jeśli gdzieś
kiedyś jednak znalazłbyś jakieś zdjęcie, ja nie zachowałam go specjalnie, tylko
przez nieuwagę?
-Taaa...- westchnął a ja zanim w
końcu powiedziałam to, co miałam powiedzieć na początku dałam mu całusa.
-Wiem, dlaczego odpuściłeś i
przestałeś nalegać na dom w Nowym Jorku. Nie dlatego, że cię przekonałam.
Chodziło o Jesse’ego- właśnie to sobie uświadomiłam. O to chodziło. Byłam tego
pewna. Nie wiedziałam tylko jednego.
-Im dalej od niego będziesz tym
lepiej- przyznał a jego głos z każdym kolejnym słowem był coraz niższy.
Wiedziałam, że stąpamy po cienkim lodzie, ale mimo wszystko zadałam kolejne
pytanie.
-Chodzi tylko o moje
bezpieczeństwo, prawda?- zapytałam. Gdy znalazł pendrive’a naoglądał zdjęć i
filmików ze mną i z Jessem w roli głównej. I to go zezłościło. Ale później
zrozumiał, że przeprowadzka z Nowego Jorku, w którym mieszkał Jesse, do Los
Angeles, w którym Jesse’ego nie ma, jest tak naprawdę darem od losu. Dlatego
zaczął się cieszyć, że wybraliśmy LA. Bał się, że w Nowym Jorku drogi Jesse’ego
i moja jakimś cudem znowu się skrzyżują i nie chciał do tego dopuścić. Miałam
jednak nadzieję, że nie wmówił sobie czegoś głupiego. Nie chciałam by bał się o
mnie w ogóle, ale jeszcze bardziej nie chciałam by myślał, że gdyby Jesse mnie
przeprosił ja bym mu to wybaczyła.
-Twoje bezpieczeństwo zawsze jest
moim priorytetem. A teraz przestańmy o tym rozmawiać. W ogóle przestańmy już
się rozpakowywać. Na dzisiaj ogłaszam koniec.
-I po zobaczeniu tych bzdurnych
zdjęć nic głupiego ci się nie uroiło?- zapytałam pomimo tego, co powiedział.
-Jeśli myślę o tym, co ty to nie,
chcę tylko żebyś była bezpieczna- odparł a jego odpowiedź właściwie mnie
usatysfakcjonowała.
-Ja też chcę żebyś ty był
bezpieczny i szczęśliwy i nie chcę ci niczego nakazywać czy zakazywać, dlatego
wracając do Chloe, nie musisz kończyć tej znajomości. Niech przyjdzie na
parapetówkę- powiedziałam. Być może zbyt pochopnie. Nie chciałam jednak kazać
mu z czegoś lub kogoś rezygnować. Mimo niechęci, jaką czułam do blondynki
postanowiłam ją tolerować.
-Serio?- zapytał i zdziwienie
malujące się na jego twarzy było tak duże, że aż wyglądał przez to zabawnie. Z
pewnością mnie nie rozumiał w tym momencie.
-No tak. Skoro pogodziłeś się z nią
zanim jeszcze pogodziłeś się ze mną i uważasz, że jest spoko i ją lubisz to
przecież nie zakażę ci utrzymywać z nią kontaktów. Ufam ci. Pod każdym względem
i skoro twierdzisz, że Chloe jest okej to ci wierzę. Jednak mam jedno ale.
-Jakie?
-Zanim ją zaprosisz, zanim
postanowisz się z nią umówić konsultuj to ze mną i nie stawiaj mnie przed
faktem dokonanym. I nie mów, że się zmieniła, że jest teraz miła, bo to nie zmienia
faktu, że jej nie lubię i nie polubię. I nie chodzi mi wcale o to, że była dla
mnie kiedyś taka okropna. Gdyby chodziło tylko o to najprawdopodobniej sama
zaprosiłabym ją na parapetówkę, urodziny czy podwójne randki. Chodzi o to, że
to twoja była. To wystarczający powód żeby jej nie znosić- powiedziałam a on
się uśmiechnął. Zbliżył się do mnie i odgarnął moje włosy z ramion.
-Nie musisz być o nią zazdrosna-
powiedział a ja doskonale wiedziałam, że lubi, kiedy taka jestem.
-Nie muszę, ale jestem. Nie tylko o
nią- przyznałam a on pochylił się i zostawił delikatnego całusa na moim
odsłoniętym ramieniu.
-Tak?- zapytał a jego usta
kontynuowały obdarowywanie mojej skóry pocałunkami.
-Dobrze wiesz, że tak-
odpowiedziałam, odsunęłam się od niego i położyłam dłonie na jego torsie.
–Łaskoczesz mnie.
-Jestem głody- powiedział i oblizał
dolną wargę.
-Rzeczywiście zrobiło się już
późno- stwierdziłam, gdy spojrzałam na zegarek.
-A ty jesteś głodna?- zapytał
patrząc mi głęboko w oczy.
-Bardzo- odpowiedziałam i udawałam,
że nie wiem o co chodzi. Uwielbiałam prowadzić z nim takie dwuznaczne rozmowy.
-No to chodźmy zjeść coś pysznego-
powiedział tym swoim uwodzicielskim tonem i wskazał na drzwi. Wyszłam więc
pierwsza i zamiast iść w prawo, do sypialni, ja poszłam w lewo.
-To, na co masz ochotę?- zapytałam,
gdy on złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
-Na ciebie- wyszeptał i zaczął mnie
całować a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. -Czas najwyższy przetestować łóżko w
sypialni.
-Yhym- to było niesamowite, ale
pocałunki Harry’ego w dalszym ciągu działały na mnie tak samo jak na początku,
może nawet bardziej. Budziły w moim brzuchu stado motyli i sprawiały, że czułam
się wspaniale. Nigdy nie miałam dość. Uwielbiałam, gdy mnie całował i
uwielbiałam całować jego. Kiedy potykając się o własne nogi dotarliśmy do
sypialni zapomniałam zupełnie o tym, że jeszcze chwilę wcześniej byliśmy
pokłóceni. Nie myślałam już o niczym i nikim innym tylko o Harrym. Patrzyłam na
niego, gdy usiadł na łóżku a ja stanęłam między jego nogami. Przeczesałam
palcami jego włosy odgarniając z czoła zagubione kosmyki. Jego dłonie gładziły
moje uda. Patrzyliśmy sobie w oczy i wiedziałam, że on też to przeżywa. Chwilę
później pozbywaliśmy się swoich ubrań. Gdy położyłam się na łóżku a Harry na
mnie objęłam go w pasie i po prostu go przytuliłam. Rozkoszowałam się tym uczuciem.
Jego skóra dotykająca mojej. Uwielbiałam gładzić jego plecy opuszkami palców i
całować jego szyję. Mimo że temperatura między nami zdawała się rosnąć z każdą
sekundą, mimo delikatnych rumieńców, jakie wkradły się na jego policzki pod
wpływem moich pocałunków i mojego dotyku jego skóra pokryła się gęsią skórką.
Kochałam się z nim, kochałam go i czułam to całą sobą. Czułam, że nasze uczucie
jest czymś najprawdziwszym na świecie. Kochaliśmy się w każdym możliwym znaczeniu
tego słowa. Gdy patrzyłam mu w oczy wiedziałam, że on jest moim wszystkim. Przy
nikim nigdy nie potrafiłam czuć tego, co czułam przy nim. Nigdy nie byłam
bardziej sobą niż leżąc w jego ramionach, które były moim ulubionym miejscem. Wiedziałam,
że tak naprawdę to Harry jest moim prawdziwym domem.
-Jesteś głodna?- zapytał, kiedy
zmęczeni i zrelaksowani leżeliśmy tuląc się do siebie.
-Ale mówimy teraz o prawdziwym
jedzeniu i kolacji?- zapytałam by mieć pewność.
-Tak- odpowiedział i się zaśmiał.
-Trochę- przyznałam i pocałowałam
jedną z jego jaskółek.
-W takim razie zaraz wracam- odparł
i zanim wyswobodził się z moich objęć dał mi całusa w czubek głowy. Chwilę
później ubrał bokserki i wyszedł zostawiając mnie samą. Leżałam zupełnie naga i
szczęśliwa przez kilka minut nie myśląc o czymkolwiek. Lubiłam ten stan, kiedy
udawało mi się zupełnie wyłączyć, ale rzadko mi się to udawało. Po chwili
totalnego relaksu wstałam i ubrałam majtki i koszulkę Harry’ego i znowu się
położyłam. Czekałam aż mój mąż wróci z kolacją. Nuciłam pod nosem „Perfect” Eda,
bo byłam w totalnie romantycznym stanie a ta piosenka była dla mnie jak idealny
soundtrack w tamtym momencie. Nie wiedziałam, która jest godzina, nie
wiedziałam nawet gdzie jest mój telefon. Rozkoszowałam się po prostu chwilą i
nie mogłam się doczekać, kiedy Harry do mnie przyjdzie.
-W końcu- powiedziałam, gdy wszedł
do sypialni.
-Tak bardzo za mną tęskniłaś?-
zapytał i położył tacę, którą trzymał w dłoniach na łóżku.
-Rozpieszczasz mnie i dajesz mi
zakazane jedzenie- stwierdziłam, kiedy zobaczyłam, że tak naprawdę nie powinnam
zjeść niczego, co przygotował, łącznie z truskawkami i szampanem.
-Zamierzam cię dzisiaj upić. W
końcu mamy, co świętować- powiedział ignorując moje słowa. Podał mi kieliszek i
wlał odrobinę trunku. Kiedy wznieśliśmy toast zabraliśmy się za jedzenie
kolacji. Później powoli łyczek po łyczku piliśmy bąbelkowy napój, od którego
zaczęło kręcić mi się w głowie i wszystko wydawało mi się zabawniejsze. Biorąc
wspólną kąpiel zamiast poddać się romantycznej atmosferze ja gadałam jak najęta
i śmiałam się dosłownie ze wszystkiego, co mówił Harry. Jego z kolei bawiło
moje zachowanie. Jak zwykle po alkoholu byłam też bardziej bezpośrednia, jeśli
chodziło o intymne tematy. Naprawdę nie umiałam zrozumieć, dlaczego gdy się
upiłam byłam zboczona. Oczywiście mój mąż cieszył się z takiego obrotu spraw,
bo nie minęło wiele czasu, gdy znowu wylądowaliśmy w łóżku kochając się bez
opamiętania. Czułam, że jestem niemiłosiernie zmęczona i siły wystarczało mi
tylko na leżenie w ramionach Harry’ego. Właściwie świat wciąż mi wirował i nie
byłam pewna czy od alkoholu czy od przeżyć, jakie zafundował mi mój mąż.
Leżałam tuląc go do siebie, w pokoju panował półmrok i byłam już bliska zaśnięcia,
kiedy Harry się odezwał.
-Nie byłem z tobą dzisiaj w stu
procentach szczery- powiedział. W jego głosie słyszałam obawę, ale też coś
jeszcze.
-To znaczy?- zapytałam, bo nie wiedziałam,
co konkretnie ma na myśli.
-Chodzi o to, dlaczego przestałem
nalegać na mieszkanie w Nowym Jorku- odpowiedział a ja wiedziałam, że to, co
chce powiedzieć jest czymś trudnym dla niego. Harry odsunął się nieco ode mnie,
właściwie tylko kilka centymetrów, tak by móc mi patrzyć w oczy.
-Dlaczego?- zapytałam i dotknęłam
dłonią jego policzka.
-Przede wszystkim chciałem żebyś
była bezpieczna a dowiedziałem się, że Jesse jest w Nowym Jorku. Ale to nie był
jedyny powód... Nie chodziło tylko o ciebie. Chodziło też o mnie. Przede
wszystkim chciałem cię chronić, ale jeśli on postanowiłby się z tobą
skontaktować, nawet, jeśli wpadlibyście na siebie przypadkiem, jeśli bym go
gdzieś zobaczył... Zgodziłem się na LA, bo muszę chronić też siebie. Przed
samym sobą. Ciebie muszę chronić nie tylko przed nim, ale też przed sobą. Bo
boję się, że gdyby... Ali boję się, że bym go udusił, tym razem bym to zrobił.
Gdyby coś się stało... Zabiłbym go.
***
-Ali! Wspaniale cię znowu widzieć!-
powiedziała blondynka i na powitanie mnie objęła.
-Ciebie również. Bardzo się cieszę,
że mogę tutaj dzisiaj być- uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na
publiczność. Ellen wskazała na jeden z dwóch foteli, więc zajęłam na nim
miejsce. Poprawiłam swoją sukienkę i spojrzałam na kobietę. Przez kolejne kilka
minut rozmawiałyśmy na tematy poboczne. Występ w programie był pierwszym
zapoczątkowującym serię kolejnych. Właśnie rozpoczynała się promocja mojej
drugiej płyty i byłam tym szczerze podekscytowana.
-Oficjalnie możesz w końcu ogłosić coś,
na co twoi fani czekają już bardzo długo- powiedziała blondynka zgodnie z
ustalonym wcześniej scenariuszem.
-Tak. W końcu mogę ogłosić, że mój
drugi album będzie miał premierę pod koniec przyszłego miesiąca- odparłam a w
studio publiczność zareagowała bijąc brawo.
-A jak się nazywa?
-Jak moi fani wiedzą od kilku dni
na moim Instagramie i Twitterze pojawiają się zdjęcia, które miały być
wskazówką dotyczącą nazwy- zaczęłam i naprawdę byłam przejęta tym, że w końcu
to się dzieje.
-Te zdjęcia- wyjaśniła prowadząca a
na ekranie zaczęły pojawiać się fotografie, o których była mowa.
-Tak. Widziałam wiele postów z
pomysłami a teraz oficjalnie mogę powiedzieć...- zrobiłam pauzę i widząc minę
Ellen zaczęłam się śmiać. Moje przeciąganie tej chwili nie było planowane i
byłam pewna, że reżyserowi programu się to nie podoba. –Tytuł płyty to Places.
-Jeśli teraz o tym pomyślę, to
wydaje się całkiem logiczne- przyznała.
-Prawda?
-Opowiedz nam coś więcej o Places.
-Mój pierwszy album, Louder, powstał
kilka lat temu. Teraz wracam z drugą płytą, z której jestem bardzo dumna.
Oczywiście pierwszy krążek wciąż uwielbiam, ale drugi album będzie się nieco
różnił od poprzedniego. Jestem starsza, dojrzalsza i taka jest płyta. Za
pierwszym razem poszukiwałam własnego brzmienia a teraz jestem o wiele bardziej
świadoma, wiem, jaka jestem i wiem, jaką muzykę chcę tworzyć.
-To znaczy?
-Druga płyta jest bardziej moja.
Tak jak mówiłam, kocham Louder, ale nagrywałam ją w zupełnie innym sposób niż
Places. Jak wiadomo, moje życie w tamtym okresie było bardzo intensywne. Część
utworów nagrywałam będąc w trasie z chłopakami- powiedziałam a na sali
momentalnie podniosła się wrzawa. One Direction zawsze działali, działają i
będą działać na ludzi w ten sam euforyczny sposób. – Tym razem było inaczej.
Skupiłam się w stu procentach na tej płycie, na muzyce i tym, co chcę nagrać i
jak chcę to zrobić.
-Jak się domyślam płyta jest o
miłości.
-Tak, oczywiście. O różnych typach
miłości.
-Ale większość o jednym typie
miłość... Lokowanym typie- drążyła blondynka a ja się zaczęłam śmiać.
-O tym też. Ale nie tylko. Starałam
się otworzyć pisząc te utwory. Tworząc płytę nie byłam przez cały czas super
szczęśliwa. Wiadomo jak jest w życiu, raz z górki a raz pod górkę i wydaje mi
się, że udało mi się zawrzeć w tych piosenkach różne emocje, różne typy
miłości. Poza tym zależało mi by wokalnie ten album był na najwyższym poziomie,
by pokazać w pełni mój głos i to, jaka siła w nim drzemie, by pokazać moje
możliwości. By pod względem emocjonalnym, ale także wokalnym ta płyta była
świetna. Wydaje mi się, że po wielu godzinach spędzonych w studio udało mi się
osiągnąć to, co chciałam. Płyta jest moja, nie ma w niej przypadku.
-Ponieważ słyszałam już twój
pierwszy singiel mogę stwierdzić, że przynajmniej on jest nieco inny niż
aktualne hity, jest nieco mniej komercyjny i jak się domyślałam cała płyta taka
jest- uśmiechnęłam się szerzej słysząc te słowa. Przed nagraniem rozmawiałam z Ellen,
o czym dokładnie będziemy mówić. Powiedziałam jej wówczas, że płyta nie wpisuje
się w aktualny rynek w stu procentach i wytwórnia dość długo zwlekała z
akceptacją albumu z obawy, że się nie sprzeda. Nie mogłam o tym powiedzieć w telewizji,
bo takie wywlekanie „brudów” zawsze było tępione. Przez agentów, wytwórnię,
agencję. Powiedziałam, więc blondynce, że płyta nie jest tak komercyjna jak
pierwsza i uważam, że to jej największy atut, ale nie mogę powiedzieć o tym
publicznie.
-Cóż... Dla mnie moja muzyka to moment,
w którym mogę i muszę być szczera. Odrzuciłam, więc wszelkie chwytliwie triki
stawiając na pierwszym palnie mój głos i emocje, przez co rzeczywiście nie jest
to typowy popowy album. Dlatego szczerość to słowo, które najlepiej opisuje
płytę.
-Skoro wydajesz Places to pewnie
myślisz też o koncertowaniu.
-Tak! Jak wiadomo szykuję się do
trasy i jestem tym bardzo podekscytowana!- powiedziałam rozentuzjazmowana. Przez
dalszą część wywiadu opowiadałam głównie o moich planach zawodowych a na koniec
powiedziałam, kiedy dokładnie wyjdzie mój pierwszy singiel, czyli Love is
Alive. Gdy wyszłam ze studia dzień wciąż był młody a ja miałam już czas wolny. Pojechałam,
więc do domu, w którym wciąż było sporo pracy, ale zamiast zająć się
rozpakowywaniem stwierdziłam, że mam ochotę pobiegać. Od trzech dni nic tylko siedziałam w pudłach,
dlatego stwierdziłam, że przyda mi się godzinny jogging. Ubrałam, więc
legginsy, sportowy stanik, koszulkę i buty do biegania, włosy związałam w
kucyk, na ramię ubrałam opaskę z telefonem. Gdy wyszłam z domu włożyłam jeszcze
w uszy słuchawki, puściłam muzykę i po prostu biegłam. Wybrałam trasę, którą znałam,
bo biegałam nią już wcześniej, gdy przyjeżdżałam do Nialla. Wiedziałam, że
muszę się przejść po okolicy i lepiej ją poznać. Początkowo, gdy biegłam
myślałam właśnie o tym, o poznawaniu otoczenia. Nie myślałam o niczym ważnym
czy konkretnym. Po prostu biegłam a moje myśli nie były skupione na czymś
konkretnym. Do czasu. Bo nagle przypomniało mi się, co Harry powiedział trzy
dni temu. „Ali boję się, że bym go udusił, tym razem bym to zrobił. Gdyby coś
się stało... Zabiłbym go.” Kiedy to powiedział od razu odpowiedziałam, że to
nie prawda. A on milczał. I ja też milczałam. Przytuliłam go wtedy mocniej i po
długich minutach zastanawiania się, co on właściwie powiedział zasnęłam. Rano,
gdy wstaliśmy wydawało się, że te słowa nie padły z jego ust. Udawaliśmy, że to
się nie wydarzyło i nie umiałam stwierdzić, dlaczego. Biegnąc do domu myślałam
już tylko o tym, że czy chcemy czy nie musimy o tym porozmawiać. Nie chodziło
nawet o rozmowę, bo on nic nie musiał mówić. Ale musiał usłyszeć, że go kocham
i wiem, że nie jest zdolny do wyrządzenia takiego zła. Harry nie był zły.
Obawiał się, że jest zdolny do zrobienia czegoś złego, ale byłam pewna, że w
głębi duszy wie, że by tego nie zrobił. Po prostu się bał, że w napadzie gniewu
znowu zareagowałby tak jak wtedy, gdy powiedziałam mu, że Jesse jest D.. Kiedy
znalazłam się w domu jego wciąż nie było. Wzięłam szybki prysznic i postanowiłam,
że zrobię obiad. Nie zastanawiałam się, co konkretnie mu powiem, nie układałam
w głowie scenariuszy, bo stwierdziłam, że nie potrzebuję jakiś przygotowań do
tej rozmowy. Wiedziałam przecież, co chcę mu powiedzieć. Zanim zabrałam się za
przygotowywanie jedzenia postanowiłam do niego zadzwonić. Chciałam zapytać, o
której wróci żeby wiedzieć, na którą przygotować obiad. Wybrałam jego numer i
zanim przyłożyłam telefon do ucha usłyszałam dobiegający z holu dźwięk jego
komórki, której najwyraźniej zapomniał. Mimo że mnie nie widział i nie słyszał
westchnęłam głośno i wywróciłam oczami. Ile to już razy zapominał telefonu?
Zanim zdążyłam się na niego wkurzyć zadzwoniłam też pod jego drugi, służbowy
numer. Oczywiście nie odebrał. Po minucie wkurzania się na niego zabrałam się
za obieranie fasolki szparagowej. By jakoś umilić sobie czas włączyłam swoją
ulubioną playlistę i mimo że powinnam oszczędzać gardło cały czas
podśpiewywałam pod nosem. I wtedy zadzwonił mój telefon. Nie spojrzałam nawet,
kto dzwoni. Byłam pewna, że to Harry.
-Tak?
-Pani Alice Styles?- zapytała jakaś
kobieta.
-A kto mówi?- zmarszczyłam brwi, bo
nie spodziewałam się tego. Mój numer telefonu posiadali tylko moi najbliżsi,
dlatego ta sytuacja była dla mnie czymś kompletnie niespodziewanym.
-Nazywam się Katherine Webber.
Jestem rezydentką w California Hospital Medical Center. Rozmawiam z panią
Alice? Żoną Harry’ego Stylesa?
-Tak. O co chodzi?
-Muszę panią poinformować, że dziś
do naszego szpitala przywieziono pani męża, który brał udział w wypadku
samochodowym. Nasi lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, niestety po prawie
godzinnej reanimacji, nie udało się go uratować. Proszę panią o jak najszybszy przyjazd
do szpitala w celu identyfikacji zwłok.