„Znajdę
miejsca, w których się ukrywasz
Będę
świtem podczas twojej najgorszej nocy
Jedyną
rzeczą, która pozostała w naszym życiu
Tak,
zgadza się - zabiłbym dla ciebie
Jeśli
to tego byś chciała...”
-Harry nie rób tego! Błagam cię!-
krzyczałam. Ciągnęłam za klamkę, ale jedyne, co słyszałam to jak wkłada klucz
do zamka. Zamknął mnie w mieszkaniu. Użył tego jedynego klucza. Właściwie
jednego z trzech. Jeden egzemplarz miałam ja, drugi Steve, trzeci Olivia.
–Harry! Otwórz te pieprzone drzwi! Słyszysz?! Otwórz! Nie rób mi tego!- darłam
się i waliłam pięściami w drzwi nawet mimo tego, że słyszałam ten
charakterystyczny dźwięk, jaki wydaje winda, kiedy się otwiera i zamyka.
Wiedziałam, że Harry’ego już nie ma, ale mimo tego wciąż krzyczałam. Nie mogłam
uwierzyć, że to zrobił. Przez moment nie mogłam uwierzyć we wszystko. Dosłownie
nie wiedziałam, co się dzieje. Czułam jak serce bije mi tak mocno, że aż
zaczęło mi się kręcić w głowie, w moim gardle pojawił się supeł, który sprawił,
że poczułam ból i ściskał mi krtań tak, że miałam wrażenie, że zaraz zacznę się
dusić. Przymknęłam na kilka sekund powieki a kiedy je otworzyłam przestałam
uderzać pięściami drzwi, przestałam krzyczeć, otarłam mokre od łez policzki i jedyne,
o czym myślałam to, że muszę go powstrzymać. Pierwsze, co mi przyszło na myśl
to zadzwonić do ochrony. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam, że na ścianie nie
ma tego telefonu, zamiast niego wystawał tylko kabel. Aparat leżał roztrzaskany
na podłodze. Momentalnie po policzkach spłynęły mi łzy, ale opanowałam się
natychmiast i pobiegłam do salonu. Szukałam w nim mojej komórki, pobiegłam do
kuchni, sprawdziłam sypialnię i nigdzie jej nie było, dlatego jedyne, na co
wpadłam to sprawdzenie czy jego roztrzaskany telefon zaskoczy i zadziała.
Usiadłam na dywanie i wzięłam go do ręki. Ekran był cały popękany. Nadusiłam na
mały przycisk znajdujący się na urządzeniu i nic. Przytrzymałam go dłużej, ale
nie otrzymałam żadnej reakcji. Byłam bliska wpadnięcia w panikę i jakiś cud
sprawił, że mimo takiej dawki stresu umiałam jeszcze logicznie myśleć.
Stwierdziłam, że podłączę telefon do ładowarki, bo znając Harry’ego jest on
rozładowany i być może, dlatego nie mogę go włączyć. Jeszcze nigdy w życiu nie
patrzyłam na żadne urządzenie z taką nadzieją jak na ten telefon. Wiedziałam,
że jeśli jest rozładowany to nie włączy się od razu i wtedy do głowy wpadł mi
pomysł na plan awaryjny. Mogłam zadzwonić przez FaceTime z iPada. Dzięki Bogu
wyświetlacz komórki ożył i moja nadzieja nie była już ledwo tlącym się płomyczkiem,
ale zamieniła się w prawdziwy pożar. Po wpisaniu kodów, co było najtrudniejszym
zadaniem, z jakim przyszło mi się zmierzyć chyba w całym moim życiu,
zadzwoniłam do Steve’a. Ale on nie odebrał a gdy spojrzałam na godzinę zrozumiałam,
dlaczego. Był na siłowni. Moim drugim wyborem była Olivia. Ona też nie
odebrała. Patrick też nie odebrał i wtedy przypomniało mi się, że są właśnie na
randce. Co prawda mieli być pod telefonem, ale najwyraźniej nie widzieli, że
dzwonię. Chciałam zadzwonić do ochroniarza Harry’ego, ale nie miałam pojęcia,
jaki to jest numer, bo Harry był tak dziwny, że praktycznie nigdy nie zapisywał
nazw kontaktów i miał same numery. Kto do cholery nie zapisuje nazw kontaktów?!
Mimo starań nie umiałam już dłużej hamować łez. Płacząc patrzyłam na nieznane
numery osób, które być może mogły mi pomóc, ale nie kojarzyłam ich. Nie znałam
numeru Nialla. Nie znałam numerów chłopaków. Zaczęłam, więc wydzwaniać do
Steve’a i Olivii i kiedy sama miałam ochotę rzucić tym pieprzonym telefonem na
ekranie pokazał się numer Steve’a.
-No nareszcie!- niemal
wykrzyczałam.
-Ali? Co jest?
-Harry! On chce go zabić! Steve
błagam!- wiedziałam, że moja panika utrudnia w tym momencie sprawną
komunikację, ale nie umiałam zachować już spokoju.
-Uspokój się. Co się dzieje?
Powiedz mi spokojnie- mój ochroniarz był najbardziej opanowaną osobą na
świecie.
-Powiedziałam Harry’emu!
-Powiedziałaś mu, że Jesse to D.- w
tym kryzysowym momencie poczułam, że Steve naprawdę jest jedną z
najwspanialszych osób na Ziemi i kocham go jak rodzonego brata.
-Tak. A on oszalał! Zamknął mnie w mieszkaniu
zabije Jesse’ego!
-Zrobił ci krzywdę?- gdyby mój
przyjaciel nie został ochroniarzem zdecydowanie nadawałby się by zostać pilotem
samolotu, kontrolerem naziemnym, chirurgiem albo kimś innym, kto musi mieć
wrodzony talent do tego by w kryzysowych sytuacjach pozostawać spokojnym i
opanowanym. Pod tym względem byliśmy zupełnymi przeciwieństwami.
-Nie! Nic mi nie zrobił, ale
zamknął mnie. Chciałam go zatrzymać, ale on mnie tutaj zamknął, na ten klucz.
Zablokował drzwi i pojechał go zabić! Powiedział, że to zrobi!
-Ali już tam jadę, nie martw się,
już jadę. Zadzwonię do ciebie, gdy będę na miejscu. A ty zadzwoń do Ricka albo
Liv. Wszystko będzie dobrze- powiedział i nie czekał już aż coś odpowiem tylko
się rozłączył. A ja wydzwaniałam do Olivii aż w końcu i ona odebrała.
-Harry?
-To ja. Liv stało się coś złego.
Musisz do mnie przyjechać- zaczęłam, ale musiałam przerwać, bo przez płacz nie
umiałam normalnie mówić i oddychać.
-Ali już jadę, ale powiedz, co się
stało. Coś z Harrym? To przez D.?
-Powiedziałam mu i on oszalał.
Zamknął mnie w mieszkaniu i pojechał go zabić.
-Dobrze. Teraz mnie posłuchaj. Jest
ze mną Rick. On się tym zajmie. Za minutę do ciebie oddzwonię i będę z tobą rozmawiać
tak długo aż do ciebie przyjadę.
-Weź ten klucz. On mnie zamknął...
-Wiem. Nie martw się. Powiem, co
się stało Rickowi i od razu do ciebie zadzwonię.
***
Siedziałam na kanapie w salonie. Na
stoliku naprzeciwko mnie stało dokładnie sześć pustych kubków po kawie, trzy z
nich opróżniłam ja. Siódmy trzymałam w dłoniach. Czekanie jest okropne. Nienawidziłam czekać na cokolwiek. Gdy byłam
głodna nienawidziłam czekać aż dostawca przywiezie mi obiad albo aż dotrę w
końcu do restauracji. Gdy byłam zmęczona nie mogłam się doczekać aż pójdę spać albo,
chociaż się zdrzemnę. Gdy miałam ważny występ czekanie tylko potęgowało
odczuwaną przeze mnie tremę. Gdy byłam chora okres rekonwalescencji i czekanie
aż wrócę do śpiewania dłużył mi się w nieskończoność. Czekanie jest okropne.
Tej nocy czekałam. Czekałam na Olivię. Czekałam na telefon Steve’a. Czekałam na
Ninę i chłopaków. Czekałam na wiadomość. Kiedy Patrick zadzwonił do Liv to było
jak apogeum. Ona tylko potakiwała, nie mówiła nic poza „dobrze”, „załatwię to”,
„zajmę się tym”, „powiem jej”. Wiedziałam, że właśnie Rick mówi jej, co się
stało a ja całą sobą czułam, że wydarzyło się coś złego. Gdy Olivia się
rozłączyła i na mnie spojrzała wiedziałam, że nieważne co mi powie muszę być
silna.
-Harry został aresztowany-
powiedziała i poczułam, że ktoś ściska moją dłoń. To był Kurt.
-Mów dalej- gdy się odezwałam
zaskoczyłam samą siebie. Nie brzmiałam tak histerycznie jak myślałam, że będę.
Właściwie nie czułam tego, tej paniki, którą czułam, gdy próbowałam zatrzymać Harry’ego
i gdy później dzwoniłam po pomoc.
-Pobili się. Wszystko stało się w
mieszkaniu Jesse’ego. Harry tam wszedł i rzucił się na Jesse’ego. W środku była
też Jess. Próbowała ich rozdzielić, ale nie była w stanie tego zrobić, razem z
Jessem nie była trzeźwa. Zadzwoniła po policję. Chwilę później do mieszkania
wszedł Steve i ochroniarze. Policja przyjechała i go aresztowali. Jesse jest w
szpitalu. Harry’emu nie stało się nic poważnego, ma tylko parę zadrapań i
siniaków.
-Jak mocno Harry go pobił?
-Nie wiem wszystkiego, ale ma
złamany nos, jest dość mocno poobijany, Jessica starała się ich rozdzielić najbardziej
jak umiała. Harry’emu zostanie postawiony zarzut, ale teraz najważniejsze jest
by sąd ustalił dla niego kaucję. Prawnik wpłaci ją od razu, gdy tylko podana
zostanie suma.
-Nie- powiedziałam i wszyscy
spojrzeli na mnie z dokładnie taką sama miną. –Gdy będzie wiadomo ja to zrobię,
ja wpłacę te pieniądze. Zależy mi na tym- nie chciałam tego zrobić dlatego żeby
cokolwiek komukolwiek pokazać. Chciałam żeby Harry wiedział, że to ja go
stamtąd wyciągnęłam. Oczywiście, że sąd mógłby zażyczyć sobie i miliona dolarów
kaucji i Harry za pośrednictwem prawników mógł zapłacić wszystko sam, ale to ja
chciałam to zrobić. Nie dlatego żeby był mi wdzięczny, nie dlatego żeby czuł
się głupio, ja po prostu chciałam mu pomóc i pokazać, że jestem z nim zawsze,
na dobre i na złe. Finanse to nie było coś, czym się zajmowaliśmy. Gdy
wzięliśmy ślub założyliśmy wspólne konto, na które co miesiąc wpłacaliśmy
dokładnie taką samą kwotę. Wpłacaliśmy po równo sumę, którą wspólnie ustaliliśmy.
Resztę wypłaty wpłacaliśmy na konta oddzielne głównie, dlatego że chcieliśmy
zachować częściowo niezależność finansową, na którą nalegali nasi prawnicy i
nam to pasowało. Pieniądze ze wspólnego konta przeznaczaliśmy na wspólne
wydatki, pieniądze z oddzielnych kont przeznaczaliśmy na wydatki oddzielne, ale
nigdy nie myślałam o tym aż do tego momentu.
-Dobrze, zrobię jak chcesz- Olivia
zaczęła telefonować do prawników, ludzi związanych dbaniem o mój wizerunek.
Wiedziałam, że chce pomóc też Patrickowi i poza mną zajęła się też sprawami
Harry’ego. A ja jedyne, co mogłam zrobić to znowu czekać. Gdy tylko wypiłam
kawę od razu poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kolejną. Nie byłam zmęczona,
ale bałam się, że zacznę i przestanę myśleć trzeźwo. Nie zastanawiałam się, co
będzie. Jedyne, czego byłam pewna to to, że zrobię wszystko żeby cała ta sprawa
zakończyła się dobrze. Nie ważne były dla mnie koszty, właściwie nawet o nich
nie myślałam. Jedyne, czego byłam pewna to, że zrobię wszystko żeby Harry
wrócił do mnie najszybciej jak się da. Nie myślałam o tym, że to, co zrobił
było złe. Ja po prostu chciałam żeby to się skończyło. Czekałam. Nie byłam
sama. Czekałam w otoczeniu przyjaciół i pierwszy raz zrozumiałam jak ważne jest
by mieć ich w swoim życiu, by otaczać się ludźmi, którzy potrafią przyjechać do
ciebie w środku nocy, być z tobą i cię pocieszać. Zrozumiałam też jak ważne
jest by pozwalać im to robić. Czasami lepiej otworzyć się przed kimś niż
przeżywać to samemu. Kiedyś byłam bardziej skryta i wszystko dusiłam w sobie, z
biegiem lat i mimo zawodów, jakie przeżyłam zrozumiałam, że niektóre osoby będą
ze mną na dobre i na złe. Nawet, jeśli nasza historia była pokręcona. Ważne
jest żeby umieć ze sobą rozmawiać, słuchać drugiej osoby, wyjaśniać
nieporozumienia i najważniejsze – wybaczać.
-Jesse wniósł zarzuty. Harry jest
oficjalnie oskarżony o pobicie, sędzia wyznaczył kaucję, wszystko zostało
uregulowane. Na razie. Wkrótce dowiemy się, kiedy odbędzie się rozprawa, ale...
Nie będę niczego ukrywać... Harry’emu grozi wysoka kara. Nie grzywna czy prace
społeczne tylko... Prawdziwy wyrok, pewnie w zawieszeniu. Oczywiście to
wszystko zależy od wyniku opinii lekarza, który badał Jesse’ego. Na ten moment
wiem, że to złamanie jest poważne, prawdopodobnie Jesse będzie operowany, ma problemy
z oddychaniem, ale chodzi też o jego głos. Wiem, że to brzmi strasznie, ale
sędzia będzie brał pod uwagę wszystko, także motyw, jakim kierował się Harry.
Poza tym psycholog Harry’ego może potwierdzić, że ma on problemy i nie zawsze w
stresujących sytuacjach potrafi zachować spokój i jego wizyty u psychologa
świadczą o tym, że właściwie się leczy, ale... Ta sprawa jest skomplikowana i
to wszystko jest pokręcone- słuchałam, co Olivia ma mi do przekazania i gdy ona
mówiła w mojej głowie pojawił się plan. Muszę to jakoś naprawić. Nie ważne jak.
Bez względu na koszty.
-Wiadomo gdzie jest Jesse?-
zapytałam. –W jakim szpitalu?
-Nie wiem, nie o tym rozmawiałam z
Jessicą.
-Możesz zadzwonić do Steve’a?-
poprosiłam. Nie chciałam żadnych rozpraw. Harry nie mógł zostać skazany. W tym
wszystkim miałam nawet poczucie winy, choć nie do końca rozumiałam, dlaczego. Jedyne,
czego byłam pewna jedyne, co wiedziałam to, że zrobię wszystko żeby było
dobrze. -Właściwie to ja do niego zadzwonię, mogę wziąć twój telefon na
moment?- zapytałam, bo musiałam coś zrobić. Harry nie mógł być zamieszany w
jakiś sąd i pobicie. Oczywiście, że myślałam przede wszystkim o nim, ale nie
tylko. One Direction musiało promować ostatnią płytę, nie można było tego odłożyć,
bo to zablokowałoby wszystko. Harry’emu tak na tym zależało, ale wiedziałam, że
reszcie chłopaków też. Niall miał już wyraźnie nakreślone plany, o których mi
opowiadał. Nie mogło być opóźnień. Myślałam też o Anne. Jego mama wybaczyła mu
wiele zła, kochała go ponad życie i to też by mu wybaczyła, ale to złamałoby
jej serce. Zawiodłaby się na nim. Gemma także. Harry zawiódłby wiele osób a ja
nie chciałam by jeden błąd przekreślił tyle jego pracy.
-Dobrze, ale gdyby było drugie
połączenie...
-Wiem, od razu ci oddam komórkę-
powiedziałam szybko i wzięłam od niej telefon. Poszłam do sypialni i wykręciłam
numer Steve’a. Czekając aż odbierze wyjrzałam za okno i zorientowałam się, że
na zewnątrz jest zupełnie jasno.
-Halo?
-To ja, Ali. Steve mam do ciebie
sprawę, ważną- bardzo ważna, być może jedną z najważniejszych w moim życiu.
-Nie martw się, z Harrym dobrze. Czekamy,
bo jakieś papiery trzeba podpisać.
-Nie o to mi chodzi. Posłuchaj
mnie. Chcę żebyś natychmiast do mnie przyjechał.
-Przyjedziemy niedługo...
-Nie. Teraz. Przyjedź sam. Musisz
mnie gdzieś zabrać i tylko z tobą mogę tam jechać. Musisz mi pomóc. Nie mów
nikomu, ja też nie powiem. Chcę pogadać z Jessem.
-To najgorszy pomysł na świecie.
-Wiem, ale to wszystko zaszło za
daleko. Nie chcę jechać tam sama, chcę żebyś był ze mną. Będziesz mnie
pilnował, nic mi się nie stanie. Po prostu z nim pogadam i to naprawię. A ty
naprawisz razem ze mną.
-Co Harry zrobi jak wróci do domu i
ciebie nie będzie?
-Nie wiem, ale szczerze? Nie chcę
go widzieć. Muszę pobyć sama, muszę pomyśleć, ale najpierw postaram się to
odkręcić. Pomożesz mi to zrobić?
***
Gdy szłam korytarzem prowadzącym do
pokoju Jesse’ego byłam zdeterminowana. Odrzucałam od siebie to niepokojące uczucie,
że właśnie robię coś wbrew sobie. Nie chciałam tam być. Nie chciałam go widzieć
i z nim rozmawiać. Ale czasami kochasz kogoś tak bardzo, że robisz coś głupiego,
złego, trudnego.
-Też się na mnie rzucisz? A może ty
Steve?- tymi słowami powitał nas Jesse, gdy weszliśmy do sali. –A może
powinienem zatrzasnąć ci drzwi przed nosem i zadzwonić po ochroniarzy?
-Możemy pogadać?- to pytanie było
bez sensu, bo powiedziałam Olivii o tym, że chcę jechać do Jesse’ego i ona
zadzwoniła do Jess by zapytać czy mogę przyjechać. Jesse się zgodził, więc
chyba też chciał ze mną porozmawiać, ale w tym momencie o tym nie myślałam.
Skupiłam się na jego wyglądzie. Na twarzy miał jakąś dziwną maskę, która była
chyba opatrunkiem. Do tego miał ogromnego siniaka pod okiem. Oczy miał mocno
przekrwione. Zwróciłam też uwagę na unieruchomiony nadgarstek i na jego głos. Jesse
brzmiał inaczej, do tego wydawało mi się, że każdy oddech sprawia mu ból. Ale
najbardziej rzuciło mi się w oczy coś innego. Najbardziej przeraziły mnie sińce
na jego szyi. Harry to zrobił. Słowa, które padły z jego ust, gdy mnie
zostawiał nie były jakąś metaforą. Harry naprawdę chciał go udusić.
-To jego dzieło- powiedział po
niesamowicie długiej chwili, komentując moje niedyskretne gapienie się na
niego. Harry go pobił. Tak naprawdę pobił. Chciał go udusić! To nie było jedno
uderzenie, Jesse wyglądał na poturbowanego i gdy widziałam go w takim stanie
naprawdę zrobiło mi się go żal. Jednocześnie zrobiło mi się niedobrze.
-Witaj Ali- gdy zobaczyłam Jessicę
miałam ochotę zwymiotować. Czułam, że zaraz przeprowadzę najbardziej
upokarzającą rozmowę w moim życiu. Sam Jesse wywoływał we mnie lęk i
dezorientację. Jess tylko potęgowała te uczucia.
-Możemy porozmawiać sami?
-Ty masz ochroniarza, więc chyba ja
mogę mieć przy sobie przyjaciółkę.
-Steve może wyjść. Proszę cię. To
sprawa między nami- zależało mi na tej rozmowie, bo od niej zależało zbyt
wiele. Nie chciałam by ta blond kukła przy tym była, dlatego wolałam już zostać
z Jessem sam na sam.
-Kiedy ostatnio do ciebie
przyszedłem by porozmawiać wyrzuciłaś mnie jak śmiecia- przypomniał.
-Proszę cię, to będzie tylko
chwila.
-Nie. Chcesz mówić to mów albo stąd
wyjdź, nie będę spełniać żadnych życzeń czy żądań wielkiej księżniczki-
wiedziałam, że brunet stara się mówić stanowczo. Chciał by słowa, które
kierował w moją stronę ociekały jadem i złością, ale ja skupiłam się na tym jak
słaby i dziwny jest jego głos.
-Przysięgam, że jeśli jeszcze raz
się tak do niej odezwiesz to dokończę to, co zaczął Harry- powiedział Steve i
totalnie mnie tym zaskoczył. Jesse’ego też, mimo że udawał, że go to nie rusza.
Widziałam to. Znałam te miny. Jesse nie był psycholem wysyłającym mi te
wiadomości. Stojąc przed nim nie widziałam kogoś, kto chce mnie skrzywdzić.
Widziałam kogoś, kto został skrzywdzony.
-Uspokójmy się. Dobrze, będziemy
rozmawiać na twoich warunkach- atmosfera między naszą czwórką była już wystarczająco
napięta. Nie chciałam dolewać oliwy do ognia, więc się ugięłam i stwierdziłam,
że wolę przeprowadzić te rozmowę na jego warunkach niż nie przeprowadzić jej
wcale.
-W takim razie słuchamy- miałam
wrażenie, że Jess napawa się właśnie tym widokiem. Ja płaszcząca się przed
nimi. Byłam pewna, że właśnie to było dla niej jak spełnienie najpiękniejszych
snów.
-Chcę cię prosić żebyś wycofał
zarzuty- powiedziałam a blondynka wybuchła śmiechem. Jesse zaczął się uśmiechać
i kręcić w niedowierzaniu głową.
-Czy ja się właśnie przesłyszałem?-
ich reakcja była upokarzająca, ale przecież spodziewałam się tego. Wiedziałam,
że to nie będzie łatwe, dlatego schowałam dumę do kieszeni, gdy tylko
przekroczyłam próg tego pokoju.
-Proszę cię, wycofaj je-
powiedziałam spokojnie. Na zewnątrz wydawałam się opanowana, ale wewnątrz mnie
panował chaos. Jedyną oznaką tego jak bardzo przeżywam to, co się dzieje była
piekąca mnie twarz. Rzadko oblewałam się rumieńcem, ale gdy tam stałam czułam,
że moje policzki przybrały purpurowy kolor.
-Nie. Niby, dlaczego miałbym to zrobić?
Twój mąż przychodzi do mnie i na mnie napada. W moim własnym domu. Niby,
dlaczego mam cokolwiek wycofywać? Ze wzglądu na ciebie? Ty dla mnie nic nie znaczysz-
wiedziałam, że się nie zgodzi, ale chciałam spróbować zanim przystąpię do
właściwej części mojego planu.
-W takim razie mam dla ciebie
propozycję. Jeśli ty się wycofasz...- nie zrobiłam tej pauzy po to by zabrzmieć
bardziej dramatycznie. Zrobiłam ją by ostatni raz o tym pomyśleć i wiedziałam,
że jestem pewna. –Ja też się wycofam.
-Co? Ali upadłaś na głowę? Gdybym wiedział,
że z tym wypalisz w życiu bym cię tutaj nie przywiózł- byłam tego świadoma,
dlatego teraz grałam według nieco innego scenariusza niż ten, który
przedstawiłam Steve’owi.
-Jeśli ty odstąpisz od oskarżenia
Harry’ego ja odstąpię od oskarżenia ciebie. Będzie tak jakby nigdy nic się nie
wydarzyło- nie było mi łatwo. W końcu D. prześladowało mnie tyle czasu. Ale to Harry’ego
kochałam najmocniej na świecie i dla niego byłam gotowa to zrobić. Wiedziałam,
że Jesse powinien zostać ukarany, ale również wina Harry’ego była
niepodważalna. Ja miałam dowody na to, że Jesse pisał te chore wiadomości, ale
Jesse miał dowody na to, że Harry go skrzywdził.
-Wychodzimy stąd, nie pozwolę
popełnić ci takiego głupstwa- Steve chyba pierwszy raz w życiu dramatyzował a
ja miałam jeden cel. Przekonać Jesse’ego, że moja propozycja jest tak świetna,
że nie może jej odrzucić. Właściwie to tak przecież było i tak naprawdę
nieważne czy Jesse by się zgodził czy nie to ja byłam osobą, która niezależnie
od jego decyzji przegra. Jeśli by się zgodził mój prześladowca uniknąłby kary.
Jeśli by się nie zgodził mój mąż miałby sprawę w sądzie, która nie wiadomo jak
by się skończyła. W obu przypadkach to ja przegrywałam.
-Co o tym sądzisz?- zapytałam
patrząc Jesse’emu prosto w oczy. Byłam największą idiotką na świecie, ale nie
potrafiłam widzieć w nim D. Po prostu nie potrafiłam dostrzec w nim potwora.
Nie patrzył na mnie tak jak powinien patrzyć ktoś, kto wysyłał mi te
wiadomości. Mogłam być głupia, ale miałam oczy i to, co widziałam to nie był
twór mojej wyobraźni. Jesse patrząc na mnie oczywiście był zły, wręcz wściekły,
ale jednocześnie nie przestał patrzyć na mnie jak ten Jesse, z którym spędziłam
tyle długich dni.
-Zastanowimy się- wtrąciła się
Jess.
-Nie z tobą rozmawiam- powiedziałam
ostro.
-Och myślę, że powinnaś- z tej
dwójki to ta flądra wyglądała jak D., patrzyła jak D. i mówiła jak D. A może to
właśnie ona. Może Jesse ją ochraniał? Może to ona była moim prześladowcą. Z
jednej strony wydawało mi się to logiczne a z drugiej totalnie pozbawione
sensu.
-Ali chcę żebyś już wyszła-
powiedział Jesse i wtedy coś się zmieniło. Między nami wszystkimi panowało
ogromne napięcie, ale gdy brunet wypowiedział te słowa tak jakby właśnie
dotarło do niego wszystko, co się stało. Jakby uświadomił sobie, o czym w ogóle
rozmawiamy.
-Proszę cię...- wyszeptałam, bo on
nagle się zmienił i nie miałam pojęcia, co się właśnie dzieje. Nie umiałam
odczytać emocji, które nim targały, nie umiałam określić uczuć.
-Wyjdź stąd- powiedział głośniej,
wyraźniej i pewniej niż chwilę wcześniej. Nie mogłam wyjść. Chciałam z nim
porozmawiać i zawrzeć z nim ten chory układ, ale zrozumiałam też, że chciałam
od niego odpowiedzi.
-Dlaczego mi to zrobiłeś?-
zapytałam i przestałam zwracać uwagę na Jess i Steve’a. –Dlaczego pisałeś to
wszystko? To zawsze byłeś ty? Przecież, gdy dostałam pierwszą wiadomość nawet
mnie nie znałeś! Dlaczego w ogóle D.? Co znaczy ta litera? Skąd tyle wiedziałeś
o Harrym? Odpowiedz mi!
-Jeśli za chwilę nie wyjdziesz
ciebie również oskarżymy o napaść- powiedziała Jessica a ja zamiast na nią
spojrzeć to gapiłam się na Jesse’ego.
-Dlaczego to zrobiłeś? Nie umiem
tego zrozumieć, próbuję odkąd się dowiedziałam, ale nie potrafię- podeszłam do
niego bliżej. Patrzyłam na niego a on patrzył na mnie. Wydawało mi się, że on
coś analizuje. Że się zastanawia. Chciał mi odpowiedzieć? A może chciał
powiedzieć, że to pomyłka i on wcale nie jest jakimś psychicznym D.
-Jaką mam pewność, że dotrzymasz
słowa i wycofasz oskarżenie?- gdy po tym długim czasie milczenia, który mi
wydawał się wiecznością, powiedział to, zupełnie ignorując moje pytania,
zachowując się tak jakbym nigdy ich nie zadała, zdałam sobie sprawę, że on
nigdy mi nie odpowie. Jesse to D. Czas najwyższy by przejrzeć na oczy. Właśnie
miał szansę zaprzeczyć, ale tego nie zrobił.
-To, że tutaj jestem i płaszczę się
przed tobą mimo tego, co zrobiłeś nie jest dla ciebie wystarczającym dowodem na
to, że mówię prawdę? Przysięgam, że jeśli się zgodzisz wszystko pozostanie
między nami. Prasa wciąż nie wie i się nie dowie, to umowa między tobą i mną.
-Ali postradałaś zmysły. Nie ma
żadnej umowy, widzimy się w sądzie- Steve złapał mnie za przedramię i chyba
rozważał wyprowadzenie mnie stamtąd siłą, jako najlepszą opcję.
-Ja nie powiem, że to ty byłeś
stalkerem, ty nie powiesz o tym, że Harry cię pobił. Nie zostaniesz za to
osądzony a mój mąż nie stanie przed sądem za pobicie ciebie. Przecież wiesz, że
to dobry układ. To ja tutaj najwięcej tracę. Nie ty. Wiesz jaka kara ci grozi.
A Harry? On może zostać ukarany, ale nie musi. Ma przecież problemy z agresją,
dobrze o tym wiesz, ale się leczy. Dla sądu to będzie ważne. Wiesz jakie są
kary za działanie w afekcie?- mówiłam wszystko żeby go przekonać. Prawda była
taka, że Harry doskonale wiedział co robi gdy go bił. Gdy wychodził z
mieszkania jego działania wskazywały na to, że myślał całkiem trzeźwo i to co
zrobił nie było w afekcie. Byłam gotowa powiedzieć wszystko, bo wiedziałam, że
nie wyjdę dopóki on się nie zgodzi.
-Zgoda- powiedział po chwili
zastanowienia patrząc mi w oczy. Nie byłam pewna czy mówi naprawdę czy to jakaś
jego gra, ale moje wątpliwości rozwiała Jess.
-Co? Jesse musimy to obgadać...- blondynka
nie kryła zaskoczenia i wiedziałam, że nie podoba jej się to, że jej
protegowany podjął tę decyzję bez konsultacji z nią.
-Nie. Nie musimy, to moja decyzja.
Jestem pewien. Chcę z tym skończyć- coraz mniej rozumiałam z tego wszystkiego,
ale miałam nadzieję, że Jesse się nie rozmyśli. W końcu był D. Nienawidził
Harry’ego i mnie. Gdyby to wypłynęło do mediów, gdyby wszyscy dowiedzieli się,
że Harry go pobił... D. mogło zyskać, ale mogło też stracić. Ale zwróciłam
uwagę na ostatnie słowa, które padły z jego ust. Chciał z tym skończyć. Chciał
skończyć z byciem D. czy chodziło mu o coś innego?
-Gdyby...- blondynka próbowała
jakoś na niego wpłynąć, ale on nie dał jej dojść do głosu.
-Powiedziałem, że jestem pewien-
gdy Jesse wypowiadał te słowa nie patrzył na nią tylko na mnie. Przypomniało mi
się, co mu powiedziałam, gdy się rozstawaliśmy.
Wiem,
że nie chcesz zwolnić Jess, ale uważaj na nią, okej? Nie znasz jej tak dobrze
jak ja. Nie pozwalaj jej wejść w twoje życie prywatne, bo wykorzysta to w
mediach, wykorzysta to przeciwko tobie. Nie słuchaj kiedy powie, że masz się
zmienić, bo jesteś idealny taki, jaki jesteś. Rób to, co robiłeś do tej pory a
ona niech zajmuje się tym, czym agent musi się zajmować. No i przede wszystkim jej
nie ufaj. Ona nie jest dobrym człowiekiem. Jest toksyczna i wcale nie chce dla
ciebie dobrze, bo jej nigdy nie będzie chodzić o ciebie, zawsze będzie chodzić
o nią, o to czego ona chce. Musisz mi obiecać, że będziesz na nią uważać, że
nie zapomnisz o tym, że cię przed nią ostrzegałam i gdyby coś się działo,
gdybyś miał jakieś podejrzenia, co do niej obiecaj, że dasz mi znać, obiecaj,
że zwrócisz się z tym do mnie, bo przysięgam, że zrobię wszystko, co w mojej
mocy by ci pomóc.
-To moja decyzja, nie musisz się z
nią zgadzać, ale musisz ją zaakceptować- dodał a im dłużej z nimi przebywałam
tym bardziej upewniałam się w przekonaniu, że coś jest między nimi nie tak.
-Dobrze. Będzie jak zechcesz.
-Zgodziłem się, ale to ty musisz zbroic
pierwszy krok. Dopóki nie dostanę telefonu od prawnika, że jest po sprawie nie
kiwnę choćby palcem by zrobić cokolwiek w związku z Harrym. A teraz możesz w
końcu opuścić ten pokój i dać mi odpocząć?
-Za godzinę będzie po sprawie-
powiedziałam, ale nie chciałam tego zrobić tak po prostu. D. nie mogło czuć, że
wygrało. Nie mogłam żyć ze świadomością, że za tydzień, miesiąc albo rok mogę
dostać kolejną wiadomość albo Jesse może zrobić coś gorszego. Przecież on mi
praktycznie groził w tych wiadomościach.
-Ali chodźmy- Steve objął mnie ramieniem
i zaczął wyprowadzać mnie z sali.
-Zaraz- musiałam mieć ostatnie
słowo. Pozwoliłam by wszystko uszło mu na sucho. Nie tylko obiecałam mu, że
uniknie kary, ale zrezygnowałam z poznania odpowiedzi na miliony pytań, które
kłębiły się w mojej głowie. Czułam się poniżona i było to coś ciężkiego do przeżycia
dla każdego. A ja czułam się w tym momencie okropnie. –Zanim wyjdę muszę coś
jeszcze powiedzieć. Wkrótce otrzymasz telefon od adwokata, że wszystko
odwołałam, ale jeśli dostanę jeszcze kiedykolwiek jakąś wiadomość od ciebie,
nieważne czy będzie podpisana, jako D. czy Jesse, jeśli w tej wiadomości będzie
choćby jedno słowo, jedna literka, choćby głupia kropka, przysięgam, że nie uda
ci się uniknąć kary. Ale wtedy nie będzie wyglądało to tak jak teraz. Wydaje mi
się, że doskonale wiesz, jaka kara czeka stalkera, kiedy przez jego działania osoba,
którą nęka zrobi sobie krzywdę... Obiecuję ci, że jeśli dostanę od ciebie
wiadomość oskarżę cię o wszystko co zrobiłam sobie przez D., o to co zrobiłam
sobie pod wpływem tych wiadomości, o każde nacięcie na skórze. To samo zrobię
jeśli nie wycofasz oskarżenia. A teraz wychodzę i mam nadzieję, że już nigdy w
życiu cię nie zobaczę- powiedziałam wkładając w każde słowo tyle jadu i nienawiści,
że nie wiedziałam nawet, że potrafię tak bardzo nienawidzić. Ale kiedy to
mówiłam nie mówiłam do Jesse’ego tylko do D. Spojrzałam na niego ostatni raz,
odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.
-Ali- usłyszałam i mimo niechęci i złości
stanęłam tuż przy drzwiach. Nie odwróciłam się w jego stronę, bo nie mogłam już
dłużej na niego patrzeć. Przez sekundę w pomieszczeniu panowała zupełna cisza i
wtedy on się odezwał a jego słowa wywołały nieprzyjemny dreszcz, który przeszedł
przez całe moje ciało. –Radzę ci mieć oczy szeroko otwarte, bo nie jestem twoim
jedynym wrogiem.
***
-Jesteś na mnie bardzo zły?- zapytałam,
gdy wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do samochodu. Doskonale znałam odpowiedź
na to pytanie, ale liczyłam na to, że Steve mi szybko wybaczy.
-Zły? Nie. Ja jestem na ciebie
wściekły. Nie podobało mi się to, że mam cię tutaj przywieźć, ale nie sądziłem,
że kiedy mówiłaś, że musisz sprawdzić, co z nim i spróbować się dogadać
wymyślisz taką głupotę.
-Musiałam to zrobić, to jest
najlepsze wyjście i dobrze o tym wiesz.
-Moim zdaniem to nie jest żadne
wyjście- odburknął a ja wcale nie czułam się jakaś winna. Uważałam, że mimo
wszystko dobrze zrobiłam. –Poza tym zdajesz sobie sprawę, że ta twoja przemowa
końcowa nie miała sensu?- zapytał. Tak, zdawałam sobie z tego sprawę. Nie można
było udowodnić, że Jesse był D. dawniej, więc tym bardziej nie mogłam
udowodnić, że kilka lat temu cięłam się przez niego. Właściwie gdyby się uprzeć
i na moje okaleczanie nie miałam zbyt wielu świadków, właściwie tylko Harry
widział jak to robię. Wiedziałam, że to tak nie działa, bo gdybym rzeczywiście
mogła to wszystko udowodnić wybrałabym pewnie tę opcję. Zagroziłabym mu, że
oskarżę go o coś poważniejszego niż wysyłanie mi wiadomości, jeśli nie wycofa
oskarżeń, ale byłam świadoma, że tak naprawdę nie mogę mu tego udowodnić i on
też doskonale o tym wiedział.
-Mogę skorzystać z twojego
telefonu?- zapytałam ignorując jego pytanie. Musiałam dotrzymać słowa. Steve wiedział,
dlaczego go o to proszę i mimo tego, że zupełnie nie zgadzał się w tej sprawie
ze mną podał mi swoją komórkę. To była jedna z jego największych zalet. Zawsze
dawał mi wybór. Nigdy nie starał się narzucać mi swojego zdania nawet, gdy
uważał, że popełniam błąd. To było coś, czego Harry nie potrafił mi dać. Nie w
każdej sprawie i nie zawsze. Gdy Olivia odebrała i usłyszała, co zrobiłam była
w szoku, ale chyba rozumiała, dlaczego to robię. Później zadzwoniłam jeszcze do
Petera. Wiedziałam, że Liv i tak to zrobi, ale musiałam mu wszystko przekazać
osobiście.
-Gdzie teraz chcesz jechać? Do domu?-
zapytał ochroniarz, gdy odpalił auto.
-Nie. Nie chcę jeszcze tam wracać.
Wiem, że Harry przed chwilą wrócił i w tym momencie nie chcę go widzieć-
powiedziałam a Steve spojrzał na mnie nieco zaskoczony. Moje słowa zabrzmiały
dość ostro, ale nie to miałam na myśli. Ja potrzebowałam chwili samotności.
Musiałam się ogarnąć i pozbierać do kupy. Przecież każdy z nas czasami musi
pobyć sam. Każdy tego potrzebuje.
-Olivia mu powie o tym, co
zrobiłaś?
-Słyszałeś, co jej powiedziałam.
Może mu powiedzieć, co chce a znając i ją i Harry’ego powie mu o wszystkim.
-Ali nie chcę go bronić czy coś,
ale pierwszy raz odkąd go znam, a znam go odkąd stawiał pierwsze kroki w tym
świecie, pierwszy raz rozumiem, dlaczego się tak zachował. Oboje wiemy, że
Harry bywa wybuchowy, ale tym razem nie o to chodzi. W ogóle nie chodzi o jego
problemy. Myślisz, że ja nie chciałem pojechać do tego podłego gnojka? Że nie
chciałem obić mu tej fałszywej mordy? Harry kocha cię najbardziej na świecie i
rozumiem to, co zrobił.
-Naprawdę myślisz, że o to mi
chodzi? Może cię zaskoczę, ale nie. Nie o to mi chodzi. Wiem, jaki Harry jest i
wiem, że miał powód, chociaż wciąż nie podoba mi się to. Agresja nigdy nie
zwalczy agresji. Ale mi nie chodzi o to. On mnie tam zamknął. Pozbawił
możliwości skontaktowania się z kimkolwiek. Błagałam go żeby ze mną został a on
nie wyszedł tak po prostu. On zachował się okropnie również wobec mnie. I
dlatego nie chcę go widzieć, bo chcę ochłonąć i pomyśleć. Wiem, że jest już w
domu, jest bezpieczny, jest z nim Olivia i Rick. Muszę pobyć chwilę gdzieś
gdzie będę mogła sobie wszystko ułożyć. Poza tym, Liv właśnie mówi mu, co zrobiłam,
więc myślę, że jemu też przyda się chwila by mógł to przetrawić. Jeśli teraz
tam wrócę to będzie jak wybuch wulkanu. I to nie zwykłego tylko całego
Yellowstone.
-Rozumiem. W takim razie gdzie
chcesz jechać?- zapytał.
-Zawieź mnie do Cassie- nie
zamierzałam iść tam teraz po to by trenować. Chciałam tam posiedzieć. Sala do
tańca, mimo ciężkiego początku, stała się dla mnie miejscem, w którym czułam
się bezpiecznie, była moim azylem. Gdy weszłam do środka poprosiłam Cassie o to
żebym mogła posiedzieć na jej zajęciach. Blondynka zgodziła się i nawet nie
komentowała tego jakoś bardzo, widziała, że coś mi jest i kolejny raz pokazała,
że mimo wszystko jest człowiekiem i ma ludzkie odruchy. Nie wiedziałam ile
czasu przesiedziałam na zajęciach, bo przestałam zwracać uwagę na poszczególne
osoby. Grupy zmieniały się, jedne zaczynały inne kończyły swoje lekcje a ja po
prostu tam byłam. Wydawało mi się, że nawet przysnęłam, bo zrobiłam się bardzo
zmęczona nie tylko przez nieprzespaną noc, ale także przez emocje, które
kosztowały mnie sporo energii. Siedziałam tam tak długo aż Steve do mnie nie
przyszedł.
-Harry prosi cię żebyś już wróciła.
Dzwoni i dzwoni, bardzo się martwi- powiedział brunet a ja od razu spojrzałam
na Cassandrę. Blondynka spiorunowała nas spojrzeniem, bo właśnie
przeszkodziliśmy w prowadzeniu jej zajęć a obiecałam, że nawet nie zauważy, że
tam siedzę.
-Serio mnie prosi czy każe ci mnie
przywieźć- wyszeptałam, bo nie byłam pewna.
-Sama zobacz- mężczyzna podał mi
komórkę. Na ekranie widniał SMS od Harry’ego, w którym rzeczywiście prosi żebym
wróciła. Gdy go przeczytałam poczułam ogromną tęsknotę. Właściwie czułam ją
cały czas i gdzieś w głowie krążyła mi myśl, że on nie powinien być tam beze
mnie, ale jednocześnie czułam, że potrzebujemy tych paru godzin by nabrać do
całej sprawy, choć odrobinę dystansu. Nie mówiłam nic więcej, kiwnęłam tylko
głową i zanim wyszłam przeprosiłam Cassie i podziękowałam za to, że mogłam
zostać. W drodze do domu byłam całkiem spokojna. Doskonale wiedziałam, co chcę
mu powiedzieć i miałam nadzieję, że obędzie się bez krzyków. Kiedy weszłam do
mieszkania panowała w nim cisza. W przedpokoju zdjęłam buty i płaszcz. Gdy znalazłam
się w salonie okazało się, że wszyscy tam są. Olivia, Patrick, Nina, Niall,
który był tam a ja z jednej strony się zdziwiłam a z drugiej w ogóle mnie to
nie zaskoczyło, oraz Harry. Wszyscy spojrzeli na mnie a ja spojrzałam na niego.
Miał podbite oko i zadrapania na twarzy i przez ułamek sekundy żałowałam, że
nie przyjechałam do niego od razu by mu pomóc, zrobić mu okład z lodu albo dać
tabletkę jeśli bolała go głowa i że nie podrapałam twarzy Jess, bo
podejrzewałam, że te kreski na jego twarzy są jej dziełem. Trwało to jednak chwilę,
bo Harry wstał i powitał mnie słowami, przez które znowu poczułam złość.
-Jak mogłaś to zrobić? Jak mogłaś
zrobić coś tak głupiego?! Coś tak idiotycznego?!- zapytał z wyrzutem i złością.
On był zły na mnie! On! Harry! To przecież ja powinnam się złościć na niego! To,
co on zrobił mi było okropne! Uwięził mnie we własnym domu! Zupełnie
zlekceważył! Ja zrezygnowałam ze sprawiedliwości! Pozwoliłam by Jesse’emu się
upiekło! Dla Harry’ego! A on mnie tak wita! Patrzyłam na niego i zrobiłam coś,
czego się nie spodziewał. Wzięłam zamach i uderzyłam go w twarz. Gdy to
zrobiłam Harry przez moment nie patrzył na mnie. Przyłożył dłoń do policzka a
ja zerknęłam na Ninę, która... się uśmiechnęła. Wyglądała na usatysfakcjonowaną
tym, co zrobiłam. W odróżnieniu do niej Niall wywrócił oczami wyraźnie nie
pochwalając tego mojego zachowania. Nie miałam jednak czasu na analizy
zachowania moich przyjaciół. Przeniosłam spojrzenie z powrotem na Harry’ego i
wtedy jedyne, co chciałam zrobić to rzucić się mu w objęcia, bo mimo złości
najbardziej odczuwałam w tym momencie radość, że on tutaj jest. Cały i zdrowy.
-Chcecie pewnie porozmawiać...-
zaczęła Olivia, ale szybko jej przerwałam.
-Nie. Ja chciałam porozmawiać, ale
teraz mi się odechciało- powiedziałam patrząc na Harry’ego tak, że widziałam
jak momentalnie zaczyna żałować tego głupiego powitania.
-Wiem, że to było kiepskie
powitanie, ale jak inaczej miałem cię powitać skoro zrobiłaś coś tak głupiego?-
poprawka. Harry jednak nie żałował tego, co powiedział przed chwilą i chciał chyba
żeby nerwy znowu mi puściły.
-Jestem zmęczona. Całą noc nie
spałam. Idę pod prysznic- powiedziałam, bo całe to pozytywne nastawienie, które
miałam, gdy jechałam do domu wyparowało, kiedy zrozumiałam, że tylko ja
chciałam dogadać się w normalny, cywilizowany sposób. Byliśmy dorosłymi ludźmi,
ale w tym momencie zachowywaliśmy się jak dzieci. Ja też nie zachowałam się
super, bo poniosły mnie nerwy. Nie panowałam już nad niczym i jedyne, czego nie
chciałam to żeby nasi przyjaciele musieli oglądać to chore przedstawienie. Wyminęłam,
więc Harry’ego i poszłam do sypialni. Wzięłam legginsy, bluzę i czystą bieliznę
i na serio zamierzałam wziąć prysznic. Miałam nadzieje, że ochłonę i wtedy uda
nam się przeprowadzić tę trudną rozmowę. Gdy weszłam do łazienki i spojrzałam
na siebie musiałam przyznać, że wyglądałam okropnie. Miałam wielkie wory pod
oczami, nawet powieki miałam opuchnięte przez zmęczenie i łzy, które wylałam
tej nocy. Powoli zdjęłam spodnie i skarpetki i gdy byłam już w samej bluzce i
majtkach do pomieszczenia wszedł Harry.
-Przepraszam. Wiem, że zrobiłaś to
dla mnie- powiedział i do mnie podszedł. Mimo tego, że byłam zła, nie tylko na niego,
ale też na siebie, to w tym momencie cieszyłam się, że do mnie przyszedł.
Chciałam go w końcu objąć i na moment zapomnieć o otaczającym nas świecie. Harry
chciał chyba dokładnie tego samego, bo to on złapał mnie za ręce i przyciągnął
do siebie. Przytulił mnie równie mocno jak ja jego. To niesamowite jak wiele
jesteśmy w stanie poświęcić dla osoby, którą kochamy. Ile jesteśmy w stanie
zrobić. Co jesteśmy w stanie zrobić. Ja byłam pewna, że dla Harry’ego jestem w
stanie zrobić wszystko, kochałam go tak bardzo, że robiłam nawet coś wbrew
sobie.
-Na początek chcę cię zapytać czy wiesz,
za co dostałeś ode mnie w twarz?- postanowiłam, że ja zacznę. On usiadł na
brzegu wanny a ja stałam przed nim.
-Bo jesteś na mnie zła-
odpowiedział i kąciki jego ust zaczęły drgać. Chciał się uśmiechnąć.
-Ale wiesz za co?
-Jesteś zła i zawiedziona, bo szło
mi już tak dobrze, myślałaś, że już nie rzucę się na nikogo. Wiem, że cię zawiodłem,
bo go uderzyłem, ale wiesz, co? Nie żałuję. W ogóle nie żałuję tego, że
złamałem mu nos. Gdybym mógł połamałbym mu wszystkie kości. Zawsze, gdy to się
działo i nie panowałem nad sobą miałem później wyrzuty sumienia, ale tym razem
nie mam. Bo on sobie zasłużył i nie zamierzam tego żałować.
-A teraz ja ci coś powiem. Nie.
Wcale nie, dlatego jestem na ciebie zła. Jestem wściekła i zawiedziona przez to,
co zrobiłeś mi- może komuś mogłoby się wydawać, że przesadzam, ale ja naprawdę
to przeżyłam. Pomijając całe to nieszczęsne pobicie, oskarżenia, kaucje i sądy.
To jak mnie uwięził było dla mnie czymś strasznym, bo przypomniało mi dawne
czasy.
-Wiem i chcę cię za to bardzo
przeprosić. Nie powinienem się tak zachować, ale nie panowałem nad sobą- niby
widziałam, że szczerze mnie przeprasza, ale wiedziałam też, że jeśli chodzi o resztę
to kłamie jak z nut.
-Taaaa. To totalna bzdura-
powiedziałam i dotknęłam jego policzka.
-Nie. Przepraszam, ale...- nie było
sensu bawić się w podchody. W pewnych sprawach z Harrym trzeba było rozmawiać
bez ogródek.
-Zniszczyłeś swój telefon, mój
ukradłeś, zniszczyłeś urządzenie do komunikacji z ochroną, zamknąłeś mnie tak
żebym nie mogła wyjść. Kazałeś mi przynieść dokumenty nie, dlatego że chciałeś
je zobaczyć tylko, dlatego że ułożyłeś sobie w głowie plan. Nie działałeś w
afekcie. Doskonale wiedziałeś, co robisz. Kiedy ci opowiadałam o wszystkim
byłeś taki nieobecny. Ja starałam się być czuła, ale ty byłeś taki oschły.
Pocałowałam cię a ty byłeś taki wycofany i wtedy powiedziałeś, że mnie kochasz.
Zdziwiłam się, bo skoro nie odwzajemniasz moich pieszczot to nieco dziwne, że
tak mówisz. Teraz wszystko rozumiem. Powiedziałeś to, bo zamierzałeś złamać mi
serce. Z pełną świadomością. A ten tekst na koniec? Dałeś mi do zrozumienia, że
jedziesz do Jesse’ego by go zabić i jednocześnie pozbawiłeś mnie jakiejkolwiek
szansy by coś zrobić.
-A ty? Przyjeżdżam tutaj i Olivia
informuje mnie, że wycofałaś zarzuty. Ty zachowałaś się równie źle...- nie
chciałam dać mu dojść do słowa, bo teraz rozmawialiśmy o nim. O moim zachowaniu
będziemy rozmawiać później.
-Doskonale wiesz, że to bzdura.
Mówisz to tylko, dlatego że nie wiesz jak się bronić, bo tym razem to ja mam
rację w stu procentach. Nie możesz porównywać mojego zachowania do twojego.
Może i ja zrobiłam coś głupiego, ale dzięki temu uchronimy wiele osób. Bo ty
nie pomyślałeś o innych. Nie pomyślałeś o mnie. Ale nie tylko. Nie wziąłeś pod
uwagę tego, co powie twoja mama? Co pomyśli, kiedy ktoś jej zadzwoni, że jej
syn kogoś pobił i może iść nawet do więzienia!
-Dobrze wiesz, że nie poszedłbym do
więzienia.
-Nie. Złamałeś mu nos, obiłeś
żebra, Jesse ma zwichnięty nadgarstek. To nie są powierzchowne rany. Ale wiesz,
że gdy złamałeś mu nos uszkodziłeś mu przegrodę. Wiesz, że nie wiadomo czy
odzyska swój normalny głos. Jesse pracuje głosem. Jeśli to trwałe
uszkodzenie... Ty nie zdawałeś sobie sprawy z konsekwencji. Co by było gdybyś
musiał tutaj być przez nie wiadomo jak długi okres czasu? Co by było z promocją
płyty? Przecież macie zakończyć wspólną karierę, każdy z was ma już zaplanowane
solowe projekty. Dlaczego porównujesz to, co zrobiłeś do tego, co zrobiłam ja?
Gdybyś dostał wyrok w zawieszeniu? Harry rozumiesz o czym my w ogóle
rozmawiamy? To nie są błahostki. To decyzje i działania, które mogę wpłynąć na
całe nasze życie. Do tego nie umiem przejść obojętnie obok tego co zrobiłeś mi,
zamknąłeś mnie. Wiesz co mi to przypominało? Co poczułam?
-Przepraszam- wyszeptał i nagle
nastała cisza. Bo co więcej mogłam powiedzieć skoro on wyglądał tak jakby
żałował jednocześnie mając minę kogoś kto przegrał. Nie chciałam by tak to
odczuwał, chciałam tylko go uświadomić. Takie akcje nie mogły mieć miejsca i on
musiał to zrozumieć.
-Harry to nie są zawody. Nie jesteś
przegrany a ja wygrana. I to nie tak, że przyszło mi łatwo pojechanie tam,
płaszczenie się przed nimi i odpuszczenie D. wszystkiego. Bo on mieszał mi w
życiu, straszył mnie i sprawił, że nigdy nie czułam spokoju. Nie odpowiedział
na moje pytania. Nie wyjaśnił, dlaczego to robił. Ale zrobiłam to, bo kocham
cię nad życie. To okropne, bo jestem na ciebie teraz taka wściekła, ale
jednocześnie... Gdybyś mnie wczoraj tak nie potraktował... Gdybyś pojechał obić
mu mordę bez tej całe otoczki... Chodzi mi o to, że mimo wszystko, mimo że to
wbrew moim zasadom, część mnie cieszy się, że to zrobiłeś i czuję się z tym
okropnie.
-Jeśli ty czujesz się okropnie to
nie wiem jak nazwałabyś to jak ja się czuję. Bo aktualnie jestem na ciebie zły.
Nie podoba mi się to, co zrobiłaś. Uważam, że to był błąd. Do tego zrobiłaś to
przeze mnie- po tych słowach zrozumiałam dlaczego czuje się przegrany.
-Dla ciebie- powiedziałam i go
przytuliłam. Chciałam go jakoś pocieszyć, ale sama też oczekiwałam, że on mnie
pocieszy.
-Przeze mnie. Chciałem go ukarać,
ale dzięki mnie uniknie kary. Poza tym nie mamy gwarancji, że dotrzyma umowy.
-Dotrzyma, jestem pewna.
-To D. Jak możesz być pewna?
-Nie wiem, po prostu- patrząc na
niego wciąż się wahałam. Chciałam mu o czymś powiedzieć, ale nie byłam
przekonana czy to zrobić. Wiedziałam, że moje słowa go zranią.
-Moim zdaniem to błąd. Głupota.
-Mogę ci coś powiedzieć?- zapytałam.
Harry kiwnął głową i złapał moją dłoń. Uniósł ją wyżej i pocałował delikatnie.
–Boję się, że moje słowa cię zranią. Gdy byłam u Cassie naprawdę wszystko
przemyślałam. Ułożyłam sobie w głowie, co ci powiem, właściwie cały scenariusz
miałam przygotowany, ale wszystko zniszczyłeś i teraz nie jestem pewna czy chcę
to powiedzieć na głos.
-Śmiało, bardziej niż ten
siarczysty cios, jaki od ciebie dostałem na powitanie chyba nie zaboli-
zażartował i uśmiechnął się nieznacznie.
-Obawiam się, że zaboli. Chodzi o
to, że naprawdę zawiodłam się na tobie- powiedziałam a gdy to zrobiłam on
przestał patrzeć mi w oczy. Wiedziałam, że sprawie mu tym przykrość i zaczęłam
żałować, że zebrało mi się na taką szczerość. Przestałam mówić i czekałam na nie
wiadomo co.
-No dalej. Wiem, że to nie
wszystko. Śmiało, mów- gdy na mnie spojrzał wydawało mi się, że złamałam mu
serce. Nie byłam pewna czy chcę kontynuować, ale jego całus dodał mi pewności
siebie.
-Zostawiłeś mnie z tym samą. Ja nie
chciałam... Nie oczekiwałam od ciebie wymierzania sprawiedliwości na własną
rękę, ale- nienawidziłam się tak zacinać. Uciekałam od niego wzrokiem i miałam
ochotę siebie walnąć porządnie w twarz by jakoś się ogarnąć. –Po prostu
oczekiwałam od ciebie wsparcia. Powiedziałam ci, że mój były facet, osoba, z
którą spędziłam dużo czasu, osoba, która przychodziła tutaj, robiła ze mną
śniadania i kolacje, oglądała filmy, ktoś, kto był moim partnerem mnie
prześladuje. To nie jest dla mnie łatwe, bo wiem, złościsz się, że tak mówię,
ale Jesse był częścią mojego życia. Był moim przyjacielem, był mi bardzo
bliski. Naprawdę mu ufałam i czasami dopadają mnie wyrzuty sumienia, bo
wciągnęłam go a jakieś moje gierki a on na to nie zasłużył. I właśnie on, ten,
któremu naprawdę ufałam, okazuje się być moim koszmarem. I kiedy ci o tym
powiedziałam chciałam żebyś mnie pocieszył. Potrzebowałam tego. Drugi raz mnie
ktoś zranił tak bardzo i chciałam tylko żebyś mnie objął i był przy mnie. Kiedy
siedziałam u Cassie i o tym myślałam doszłam do wniosku, że w pewnych
sytuacjach jestem sama. Zawsze byłam sama.
-To nie prawda.
-Wiem, że mnie kochasz i jesteś ze
mną. Byłeś ze mną wiele razy, chociażby, gdy miałam chore gardło, ale prawda
jest taka, że mam rację. W pewnych sytuacjach jestem sama. Wiele razy
powtarzałeś, że jesteśmy razem we wszystkim, że razem damy radę, ale wczoraj...
Boję się, że gdy dojdzie do czegoś podobnego znowu zostanę sama.
-Ali to nie tak. Dobrze wiesz, że zawsze możesz na mnie
liczyć. Wczoraj to była zupełnie inna sprawa. Nie panowałem nad sobą, ale gdy
robiłem to, co robiłem... Robiłem to dla ciebie. Może i tego nie rozumiesz, ale
tak było. Myślałem tylko o tym jak cierpiałaś czytając te wiadomości, miałem je
wszystkie przed oczami. Nie chciałem żebyś mnie zatrzymała. Chciałem tam
pojechać i zadać mu taki ból jak on zadawał tobie. Wiem, że to jest złe. Wiem o
tym, ale pewny rzeczy nie odchodzą od tak. Staram się, przysięgam, że robię
wszystko by zachowywać się normalnie, ale tym razem poczułem się tak jakby na
moich oczach on robił ci krzywdę. Jakbym stał i patrzył jak on cię bije... Nie
opowiadałem ci o tym, ale już od jakiegoś czasu śni mi się coś okropnego. Ten
koszmar powraca. Widzę w nim jak ktoś cię uderza, widzę jak upadasz, jak
płaczesz. Widzę jak zdziera z ciebie sukienkę. Patrzę na ciebie i słyszę jak
krzyczysz, jak prosisz o pomoc, ale ja nie mogę się ruszyć. Widzę i słyszę
wszystko i nic nie mogę zrobić. Nie mogę ci pomóc. Dlatego kiedy mi
powiedziałaś, że to on, kiedy powiedziałaś, ze on tutaj przyszedł i próbował
tutaj wejść poczułem to, co w tym cholernym śnie- powiedział a ja czułam jak
łzy napływają mi do oczu. Spuściłam głowę i widziałam jak pojedyncze krople
wypływają mi z oczu i uderzają o podłogę. Zawsze byłam pełna emocji, tym
bardziej jeśli chodziło o miłość mojego życia, ale gdy usłyszałam, że boi się,
że mnie nie ochroni, a ja chwilę wcześniej powiedziałam, ze mnie zawiódł
poczułam się okropnie winna. Momentalnie żałowałam, że nie ugryzłam się w
język.
-Przepraszam- wyszeptałam. Sny
bywają dziwne i nielogiczne, ale często są odzwierciedlaniem naszych pragnień,
ale też lęków. Ja długo nie umiałam pozbyć się z głowy obrazu mężczyzny, który
kilka lat temu próbował mnie wykorzystać. Często śnił mi się ten koszmar, kiedy
uciekam, upadam i widzę Harry’ego, ale on mi nie pomaga a ten mężczyzna śmieje
się i robi mi krzywdę. Doskonale pamiętałam moment, w którym w moim śnie tego mężczyznę
zastąpił Harry. Mimo zaprzeczania, nieświadomie bałam się, że Harry mnie
skrzywdzi. Dawniej jego największym koszmarem był ten, kiedy od niego
uciekałam. Koszmar ten przecież się urzeczywistnił, więc rozumiałam dlaczego
Harry bał się, że tym razem też może się tak stać. Zrozumiałam wszystko.
Objęłam go mocno a chwilę później go pocałowałam. –Przepraszam, że jestem taka okropna.
Ale nie bój się. Nic złego się nie stanie. Wiem, że zawsze mnie uratujesz. Wiem
to.
-Nie dopuszczę do tego by te sny
spełniły się choćby w jednym procencie. Obiecuję, że nikt nie zrobi ci krzywdy.
Przysięgam.
***
Otworzyłam oczy i spojrzałam na
wyświetlacz telefonu. Spałam godzinę. Jedną, krótką godzinę. Byłam zmęczona,
ale wciąż byłam tak zdenerwowana, że po prostu nie mogłam spać. Obok mnie leżał
Harry. Wyglądał tak spokojnie. Cieszyłam się, że chociaż on wypocznie. Wstałam
i ubrałam kapcie. Wyszłam z pokoju najciszej jak umiałam. Poszłam do kuchni a
gdy tam weszłam wpadłam na Nialla.
-Nie śpisz? Myślałem, że będziecie
spać do wieczora- powiedział a ja uświadomiłam sobie, że nie minęły nawet
dwadzieścia cztery godziny odkąd powiedziałam Harry’emu o D.
-Nie mogę spać. Jestem zbyt zestresowana
i mam doła. A ty czemu właściwie jeszcze tutaj jesteś?- udawałam, że nie wiem.
Jasne, że wiem, ale wykaż się inwencją i coś mi nazmyślaj – pomyślałam.
-Szczerze?
-Nie, okłam mnie. No jasne, że
szczerze- mimo że właściwie przeżywałam jakieś moje osobiste dramaty poczułam
ekscytację na myśl o tym, co mi zaraz powie Horan. Miał nico dziwną minę a ja
zaczęłam się uśmiechać. Czy to właśnie ten moment, kiedy Niall przyzna mi się,
że Nina mu się podoba?! A może powie, że to coś więcej?! Byłam tak gotowa by to
usłyszeć, że chyba nigdy w życiu nie byłam jeszcze na nic tak gotowa.
-Mam wenę. Nie wiem, dlaczego teraz
i dlaczego tutaj, ale wszyscy sobie poszli, ty z Harrym poszliście spać a mi do
głowy padł pomysł. Wiesz jak to czasami jest. To się dzieje nagle i bałem się,
że zapomnę. Pożyczyłem twoją gitarę i siedzę tutaj i tworzę- czy ja
powiedziałam wcześniej Harry’emu, że mnie zawiódł? Serio? Ja w ogóle wiedziałam,
co to zawód? Chyba nie i dopiero słowa Nialla uświadomiły mi jak to jest być
zawiedzioną na całej linii.
-Aha- tylko tak mogłam skomentować
słowa przyjaciela. –Niny też nie ma?
-Nie. Wyszła na jakąś rozmowę czy
coś. Nie bądź taka- powiedział a ja nie wiedziałam, o co konkretnie mu chodzi.
-Jaka?- zapytałam totalnie
zdołowana i wkurzona.
-Zdołowana i wkurzona- odpowiedział,
czym od razu wywołał uśmiech na mojej twarzy.
-Nie umiem nie być taka. Pokażesz
mi to, nad czym pracujesz?
-Nie. To znaczy później. Teraz musimy
zrobić to, co robimy, gdy mamy doła- Niall uśmiechnął się tak szeroko i zaczął
poruszać brwiami tak znacząco, że wiedziałam, co to oznacza.
-Hero?- to był nasz rytuał,
właściwie to była nasza piosenka. Horan darzył Enrique Iglesiasa szczerą i bezwarunkową
miłością a Hero to piosenka jego życia.
-Hero. Idziemy do salonu, zakładamy
słuchawki a po chwili świat od razu będzie wydawał ci się piękniejszy- nie
miałam nastroju na takie rzeczy, ale z drugiej strony wolałam siedzieć z
Niallem i słuchać Enrique niż rozmyślać i stresować się, że telefon milczy a
Jesse niczego jeszcze nie odwołał. Usiadłam, więc na kanapie, założyłam
słuchawki i słuchałam piosenki. Przymknęłam na moment oczy a gdy je otworzyłam
wcale nie siedziałam na sofie w salonie tylko leżałam w moim łóżku w sypialni.
Przez pierwsze pięć minut nie ogarniałam, która jest godzina, dzień, co się dzieje,
czy jest rano czy wieczór. Usiadłam na łóżku i powoli docierały do mnie fakty.
Gdy wstałam czułam się jakaś ociężała. Bolała mnie głowa i właściwie nie miałam
na nic siły. Chciało mi się pić, więc poszłam do kuchni, z której wydobywał się
piękny zapach.
-Co robisz?- zapytałam, bo w kuchni
tym razem nie było Nialla tylko Harry. Stał tam w bokserkach i koszulce i
gotował.
-Obiado-kolację- odpowiedział a ja
w dalszym ciągu nie ogarniałam.
-Gdzie jest Niall?- zadałam kolejne
pytanie.
-Zostawił ci karteczkę, że musiał
już iść- jaką karteczkę? I gdzie ją zostawił?
-Nina wciąż nie wróciła? Dlaczego
gotujesz?- mój mózg wciąż nie działał tak jak powinien.
-Wróciła i bierze prysznic. A gotuję,
bo jestem głodny. Skarbie chyba się jeszcze nie obudziłaś- powiedział patrząc
na mnie z politowaniem.
-Gotujesz dla siebie?- zapytałam a moje
pytanie go rozbawiło. Zaczął się śmiać i zanim odpowiedział dał mi buziaka.
-Nie, robię kolację dla naszej
trójki- odpowiedział.
-Przepraszam. Nie ogarniam-
powiedziałam i przetarłam dłońmi oczy.
-Widzę, zachowujesz się jakbyś była
pijana.
-A czuję jakbym miała kaca
mordercę- przyznałam i nalałam sobie do szklanki wodę. Gdy ją piłam
przeglądałam się Harry’emu i przypomniała mi się nasza rozmowa i to, o czym myślałam,
gdy siedziałam z Niallem. –Harry. Przepraszam za to, co ci powiedziałam. Nie
bądź smutny.
-Nie jestem. Nie musimy już o tym
rozmawiać.
-Nie, ja muszę powiedzieć. Ty
chcesz żebym była bezpieczna i zrobisz wszystko żeby tak było, ale ja też zrobię
wszystko żeby cię ochronić.
-Wiem- Harry objął mnie w pasie a
ja czułam, że muszę mu to powiedzieć.
-Chcę żebyś wiedział, że zawsze do
ciebie wrócę. Zawsze. Nawet jeśli to mnie złamie, przybiegnę do ciebie.
Właściwie napisałam o tym nawet piosenkę- chciałam coś jeszcze dodać, ale on
zaczął mnie całować i mi to uniemożliwił.
-Skarbie- wyszeptał gdzieś między
pocałunkami. –Chcę ją usłyszeć.
-Okej, ale po kolacji- powiedziałam
i zanim się od niego odkleiłam jeszcze raz go pocałowałam. –Pomóc ci?
-Nie, dam sobie radę- odparł wyraźnie
weselszy niż parę minut wcześniej. Przyglądałam mu się aż do momentu, gdy do
kuchni weszła Nina. Zamierzała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej
wydzierający się, zdewastowany telefon Harry’ego.
-Zmień ten dzwonek- powiedziałam
zanim odebrał. Razem z Niną gapiłyśmy się na niego przez całą rozmowę, która
nie trwała długo. Z jego ust nie padały żadne konkretne słowa, ale ja wiedziałam,
czego dotyczy ta rozmowa.
-Już jest po wszystkim- oznajmił,
gdy się rozłączył.
-Udało się?- zapytałam odczuwając ulgę.
-Jesse wycofał oskarżenie. D.
dotrzymało słowa- odpowiedział, choć w przeciwieństwie do mnie wcale nie był
tak bardzo zadowolony. Mimo wszystko przytulił mnie i wyszeptał mi do ucha, że
mi dziękuje. Nie wiedziałam czy te podziękowania są szczere, ale wiedziałam, że
wiele go kosztują.
-Czyli to koniec?- zapytała Nina i
przytuliła mnie równie mocno jak Harry.
-Koniec- odpowiedział brunet a mi
coś się przypomniało. Ostatnie słowa, które skierował w moją stronę Jesse.
Naprawdę miałam więcej wrogów czy powiedział tak tylko po to by mnie
przestraszyć?
„Zaaplikuję
twoją truciznę w moje żyły
Mówią,
że najlepsza miłość jest szalona
Będę
rozświetlał twoją delikatność aż do ostatniego dnia
Pozwolę
twoim polom zapłonąć dookoła mnie, dookoła mnie
Jeśli
to tego byś chciała...”
Oba cytaty (z początku i końca rozdziału) pochodzą z piosenki OneRepublic - What You Wanted