Krzątałam się w kuchni próbując wszystko ogarnąć. Jesse
wracał z Londynu i postanowiłam zająć się nim tak jak na to zasługiwał.
Zrezygnowałam z zaproszenia go do knajpy i postanowiłam zrobić dla niego obiad
sama. Niestety wieczorem miałam próbę, bo jakimś cudem udało się w końcu
ogarnąć salę, ale w grę wchodziły tylko wieczory. Dodatkowo za nieco ponad dwa
tygodnie musiałam lecieć do LA, bo w końcu Olivia znalazła mi stylistkę. Kurt
musiał „zostawić tę fuchę”, bo na uczelni i poza nią miał coraz więcej do
roboty i nie mógł jeszcze zajmować się szukaniem ciuchów dla mnie. Bo o ile,
jeśli chodziło o moje codzienne stylizacje nie było wielkiego problemu, sama
kupowałam sobie ciuchy stosując się do rad przyjaciela, no i przecież idąc do
spożywczego nie musiałam ubierać się nie wiadomo jak, o tyle na czerwonych
dywanach czy udzielając wywiadów lub pokazując się publicznie gdzieś gdzie mieli
być paparazzi musiałam wyglądać dobrze. A niestety ani ja ani Kurt nie mięliśmy
czasu siedzieć i wyszukiwać najnowszych kiecek od Diora czy Chanel, które nie
tylko pasowałyby do mnie, ale także do rodzaju wydarzenia, na którym miałabym
się w takich kreacjach pokazać. Od tego był ktoś taki jak stylista i po długich
miesiącach odrzucania kolejnych kandydatów Liv powiedziała, że znalazła w końcu
kogoś idealnego. To nie tak, że byłam jakaś mega wybredna, ja po prostu, po
pierwsze, nie chciałam zaliczyć żadnej wpadki nawet udając się na zwykłe zakupy,
a po drugie, świadomość tego, co zaczęłam planować spowodowała, że zamierzałam
wyglądać idealnie zawsze i wszędzie by w razie spotkania Harry’ego czuć się
pewnie w swojej skórze. Może było to nieco płytkie a nawet głupie, ale między
innymi wygląd był kiedyś powodem tego, że się krzywdziłam. Nienawidziłam
siebie, własnego ciała, twarzy i teraz to uległo zmianie. To nie tak, że
uważałam się za piękność. Nie. Uważałam jednak, że wyglądam zdrowo, dzięki
uprawianiu sportu miałam ładną sylwetkę, miałam ładną cerę, polubiłam własną
twarz a nawet mój niezgrabny nos. Uważałam, że jestem inna niż wszyscy, że się
wyróżniam i zaczęłam postrzegać to jako atut, nie wadę. Długo zajęło mi
przestawienie się z myślenia o sobie źle na myślenie o sobie dobrze i to, że
czułam się dobrze w swojej skórze, że między innymi dzięki Cassie i jej lekcjom
tańca byłam bardziej świadoma własnego ciała, to sprawiało, że zaakceptowałam
siebie i stałam się o wiele bardziej pewna siebie. I mój jedyny problem polegał
na tym, że kiedy spotkam Harry’ego ta pewność może wyparować a ja nie mogłam na
to pozwolić. Dlatego zawsze chciałam wyglądać najlepiej jak tylko mogłam. By
móc i przy nim czuć się pewnie, by widział zadbaną, wysportowaną, pewną siebie
kobietę a nie wrak, cień człowieka, który kiedyś zostawił. Chciałam, aby
wystarczyło mu spojrzenie na mnie żeby to wszystko zobaczył, żeby dotarło do
niego, że teraz jestem silna a nie słaba jak kiedyś.
-Puk, puk- usłyszałam tuż przy uchu, przez co podskoczyłam i
pisnęłam będąc wyrwaną z moich rozmyślań.
-Nie ładnie się tak skradać- powiedziałam odwracając się do
niego.
-Nie skradałbym się gdybyś zamykała się na klucz- zanim
zdążyłam odpowiedzieć Jesse przycisnął swoje wargi do moich jednak nie był to
normalny pocałunek. On po prostu cmoknął mnie w usta i kiedy się ode mnie
odsunął miałam wrażenie, że jest zły.
-Tęskniłam za tobą- powiedziałam i czekałam na jego reakcję.
Chłopak przyglądał mi się przez chwilę, po czym wypowiedział słowa, przez które
moje nogi zrobiły się dziwnie zwiotczałe.
-Naprawdę? A może wcale nie tęskniłaś, bo byłaś zajęta kimś
innym.
-Słucham?- zapytałam za głośno.
-Ali nie udawaj głupiej. Wiem, z kim się widziałaś-
oczywiście, że wiesz… Ale ja zamierzam trzymać się planu i udawać, że nie mam pojęcia,
o kim mówisz.
-Przecież wiesz, że traktujemy się z Niallem jak rodzeństwo-
powiedziałam udając zaskoczenie. Właściwie tylko w połowie musiałam je udawać,
bo tak naprawdę byłam zaskoczona. Przede wszystkim tym, że Jesse przeszedł do
sedna sprawy od razu. Na ogół nie był tak… bezpośredni?
-Nie mam na myśli Nialla.
-Chodzi ci o Paula?- zapytałam po chwili kiedy to udawałam,
że się zastanawiam.
-Nie, nie chodzi o Paula- powiedział i chyba pierwszy raz
odkąd byliśmy razem był na mnie zły. Bo tak właściwie nie umiałam sobie
przypomnieć jakiejkolwiek naszej kłótni.
-Mówisz o Harrym- „przypomniałam” sobie w końcu wcześniej
udając, że naprawdę nie nad tym zastanawiam.
-Tak, mówię o Harrym, twoim byłym chłopaku, którego
spotkałaś a nawet z nim rozmawiałaś i nic mi o tym nie powiedziałaś.
-Przepraszam, ale zapomniałam- starałam się mówić
przyjaźnie. Nie chciałam się z Jessem kłócić, wolałam realizować mój plan i
przed wszystkimi grać obojętność jaką podobno odczuwałam w stosunku do Harry’ego,
obojętność pomieszaną z nutką nienawiści. W rzeczywistości pałałam do niego
czystą nienawiści z nutką czegoś, o czym nie zamierzałam myśleć, ale na pewno
nie była to obojętność, przez co byłam na siebie niewyobrażalnie zła… a nawet
wkurwiona.
-Zapomniałam? Ali to nie jest błahostka.
-No przecież mówię, że przepraszam. Ale jak go spotkałam to…
Myślałam, że coś poczuję, złość albo coś takiego. Ale ja nie poczułam nic.
Jakbym spotkała kogoś, kogo widziałam dwa razy w życiu na jakiejś imprezie…
Jakby był znajomym znajomego. I jakoś tak to spotkanie spłynęło po mnie nie
wywierając żadnego wrażenia, że zapomniałam, że to się w ogóle wydarzyło.
-I dlatego z nim rozmawiałaś? Dlatego się do niego
uśmiechałaś?- Jesse był zazdrosny. Chyba pierwszy raz odkąd byliśmy razem był
tak naprawdę zazdrosny, albo po prostu pierwszy raz tego nie krył.
-Rozmawiałam z nim pół minuty, bo tak wypadało a uśmiechałam
się głównie dlatego, że staliśmy wśród tłumu gapiów i jakbyś jeszcze nie zdążył
się zorientować moje życie nie jest zupełnie normalne. Nie zawsze mogę
zachowywać się tak jakbym chciała. Gdybym była „normalna” przeszłabym obok
niego udając, że go nie znam. Ale nie mogłam tak zrobić skoro wszyscy wokół nas
robili zdjęcia, słuchali o czym rozmawiamy i czekali na sensację. Zachowałam
się kulturalnie i jak cywilizowany człowiek, nie urządziłam żadnej szopki, bo
wiem, że muszę zachowywać się dobrze, przede wszystkim w sytuacjach takich jak
ta. Jestem osobą publiczną i chyba zdążyłeś już zauważyć, że tylko w domu mogę
zachowywać się tak jak chcę, kiedy gdzieś wychodzę muszę zachowywać się dobrze,
muszę się uśmiechać nawet, jeśli nie mam na to ochoty, Harry także. Za nim łazi
jeszcze więcej ludzi, więc to logiczne, że nie urządziliśmy żadnej sensacyjnej
szopki, tym bardziej, że Harry Styles jest mi zupełnie obojętny i przywitanie
się z nim a nawet krótka rozmowa nie jest dla mnie niczym ważnym, ani
wartościowym- mówiąc to starałam się brzmieć na urażoną tym, że Jesse mógł
pomyśleć, że celowo go okłamałam. Była to prawda i chłopak miał prawo do tego
by się na mnie złościć, ale wolałam to wszystko obrócić tak by wyszło na to, że
serio zapomniałam mu wspomnieć o spotkaniu Harry’ego.
-Ali nie denerwuj się, po prostu…- zaczął wyraźnie poruszony
tym, co powiedziałam, ale postanowiłam mu przerwać.
-Po prostu co?
-Po prostu zażądałaś od agencji, wytwórni i wszystkich by go
nigdy więcej nie spotkać a tymczasem go spotkałaś i nic mi o tym nie
powiedziałaś.
-Nie powiedziałam, bo wypadło mi to z głowy. A jeśli chodzi
o to żądanie to po tym spotkaniu to odwołałam- powiedziałam patrząc prosto w
jego oczy, w których znowu zaczęła pojawiać się złość.
-Co takiego?
-No odwołałam. Harry jest mi obojętny i nie muszę go unikać.
A skoro nie muszę unikać jego to oznacza, że mogę się częściej spotykać z
Niallem, bo w końcu będziemy mogli pojawiać się w tych samych miejscach razem-
wytłumaczyłam powoli i jakoś tak… dobitnie.
-Zamierzałaś mi o tym powiedzieć?
-Oczywiście, że tak, ale nie od razu, minutę po tym jak tu
wszedłeś. Nie jest to taka pilna sprawa żeby od razu o tym mówić. Jesse
powiedziałabym ci wszystko, ale zaczynanie naszej rozmowy słowami: hej, jak ci
minęła podróż? Jakiś czas temu spotkałam Harry’ego i dzięki temu spotkaniu
zrozumiałam, że jest mi totalnie obojętny, dlatego odwołałam ten głupi punkt w
umowie, który tylko utrudniał wszystkim życie…
-Mogłaś powiedzieć mi o tym choćby przez telefon- Jesse był
zły jednocześnie wydając się w pewnym sensie usatysfakcjonowany.
-Ale zapomniałam, okej? Nie wydaje ci się, że mamy
ważniejsze tematy do rozmów niż Harry.
-Może i mamy, ale jeśli chodzi o Harry’ego to ty nic mi nie
mówisz. Nic. W ogóle nic mi nie powiedziałaś o was. Nigdy nie naciskałem na
ciebie, bo wiedziałem, że Harry cię skrzywdził, ale nigdy nie wymusiłem na
tobie byś powiedziała co się naprawdę wtedy stało. Nie wiem dlaczego, czy mi
nie ufasz na tyle by o tym mówić czy jest jakiś inny powód, ale kiedy
zobaczyłem w Londynie wasze zdjęcia to się po prostu wkurzyłem, bo dowiedziałem
się tego zupełnie przypadkiem a nie od ciebie- powiedział szczerze. –A teraz
mówisz, że tak nagle istnieje szansa, że znowu się spotkacie.
-Przepraszam. Naprawdę miałam ci powiedzieć, ale zapomniałam.
Sam wiesz jakie mamy zalatane życie. Ten punkt odwołałam właściwie ze względu
na Nialla, bo istnieje teraz szansa, że będziemy się widzieć częściej niż raz
na trzy miesiące. A jeśli chodzi o to dlaczego rozstałam się z Harrym…- wiem,
że Jesse zasługiwał na to by wiedzieć, zasługiwał na szczerość, którą sam mi
dawał, ale jakaś siła sprawiała, że nie umiałam się przed nim otworzyć tak jak
powinnam. -A jeśli chodzi o to, że nie powiedziałam ci dlaczego się z Harrym
rozstałam… To nie tak, że ci nie ufam czy coś… Ja po prostu chcę to wyprzeć z
pamięci, nie chcę o tym myśleć a tym bardziej mówić. Poza tym ja się chyba tego
wstydzę… Bo on mnie upokorzył. Sprawił, że chciałam zamknąć się w domu i nigdy
więcej z niego nie wychodzić i naprawdę musiało minąć sporo czasu żebym mogła
go spotkać i patrząc na niego czuć obojętność- miałam wyrzuty sumienia, bo
czułam się tak jakbym go naprawdę oszukiwała. Nie chciałam się z nim sprzeczać,
dlatego nie za bardzo wiedząc co mam zrobić po prostu go przytuliłam i ku mojej
uciesze Jesse odwzajemnił mój uścisk.
-Ali ja nie chcę żebyś myślała, że naciskam na ciebie, bo
chcę żebyśmy powiedziała co się wtedy stało. Ja po prostu chcę żebyś wiedziała,
że cię kocham i możesz mi powiedzieć wszystko, możesz mi ufać- wypowiedział
wprost w moje włosy a ja tylko wtuliłam się w niego mocniej.
-Wiem i chcę żebyś miał świadomość, że ci ufam. Tylko po
prostu ta sprawa jest chyba zbyt trudna… No i chcę żebyś ty ufał mi…- wcale nie
powinnam tego mówić. Bo o ile ja wiedziałam, że mogę darzyć go zaufaniem i
wiedziałam, że mogę powierzyć mu swoje sekrety, o tyle Jesse nie był świadomy
tego wszystkiego. Nie tylko mojej przeszłości, ale także, a może przede
wszystkim, przyszłości, w której ponownie miało znaleźć się miejsce dla
chłopaka, który mnie tak skrzywdził. Zamierzałam wpuścić Harry’ego do swojego
życia tylko po to by się na nim zemścić i byłam świadoma tego, że sama się tym
pragnieniem zemsty nakręcałam tak mocno, że momentami leżąc w łóżku i planując
wszystko nie zastanawiałam się, jakie to będzie miało konsekwencje, bo poza
zranieniem Harry’ego mogłam zranić także Jesse’ego, mimo że tego nie chciałam.
-Ufam ci Ali, oczywiście, że tak jest. Po prostu… Nie ważne.
Chcę tylko żebyś wiedziała, że zawsze możesz mi powiedzieć o wszystkim i tak
właściwie to nie wiem czy zdajesz sobie w ogóle z tego sprawę, ale mimo tego,
że jesteśmy razem już całkiem długo to wciąż jesteś dla mnie zagadką. Czasami
jesteś radosna, pogodna, przytulasz się do mnie, całujesz mnie i wtedy czuję,
że naprawdę nam to wyjdzie, ale innym razem potrafisz być nieco oziębła wręcz
oschła i wiem, że robisz to nieświadomie, ale odrzucasz mnie i to mnie martwi-
nie miałam pojęcia, dlaczego kiedy to mówił w moich oczach pojawiły się łzy. A
może doskonale wiedziałam dlaczego zachciało mi się płakać, ale wolałam nie
dopuszczać tego do swojej świadomości. -I wiem dlaczego taka jesteś. Wiem, że
to przez niego. Pamiętam ciebie kiedy byłaś z nim i pamiętam, jaka byłaś wtedy.
On cię zmienił Ali i chcę żebyś była świadoma, że ja to wiem. Może nie wiem co
dokładnie zrobił, ale wiem, że cię zranił i to bardzo i dlatego wyskoczyłem z
tą rozmową tak od razu. Po prostu nie dawało mi to spokoju, bo nie chcę żebyś
się z nim spotykała a jeśli już go widzisz to chcę żebyś mi o tym mówiła. Nie
wymagam od ciebie tego, że mi się zwierzysz, ale chcę żebyś mówiła, że go
widziałaś, nawet, jeśli tobie to spotkanie wydaje się nieistotne, okej? Tym
bardziej, że właśnie mi oznajmiłaś, że do takich spotkań może dochodzić
częściej- powiedział już zupełnie łagodnie i nieco się ode mnie odsunął żeby na
mnie spojrzeć.
-Yhym- wymruczałam jedynie, podczas gdy on starł łzy z moich
policzków.
-Ali nie płacz… Dlaczego płaczesz?
-Nie wiem...- bo wiem, że jesteś dla mnie za dobry i boję
się, że cię skrzywdzę a nie chcę tego. Nie chcę cię skrzywdzić, bo sama
doskonale wiem jak to jest być zranioną przez ukochaną osobę. Chcę cię w końcu
pokochać całym sercem, bo na to zasługujesz, ale nie wiem, naprawdę nie wiem
czy kiedykolwiek będę umiała ci to dać.
-Nie chciałem cię zdenerwować. Ja się po prostu martwię, bo
spotkałaś się z kimś, kto cię odmienił i trochę się wystraszyłem, że mogło to
na ciebie źle wpłynąć.
-Jesteś dla mnie za dobry- wiedziałam, że to prawda. Był dla
mnie za dobry i miał mnie za kogoś lepszego niż naprawdę byłam.
-Ali nie gadaj tak, bo też zacznę ci tu ryczeć a to byłaby
niezła szopka- powiedział i uśmiechnął się do mnie, przez co i ja uśmiechnęłam
się do niego i pierwszy raz poczułam coś w rodzaju wątpliwości związanych z
moim planem by się zemścić.
-Widziałam już jak płaczesz, kiedy oglądaliśmy…- zaczęłam,
ale on momentalnie mi przerwał.
-Nie przypominaj mi tego, okej?
-Ale to było słodkie- widząc jego minę na mojej twarzy pojawił
się naprawdę szeroki uśmiech.
-Błagam, zamilcz kobieto i więcej mi o tym nie przypominaj.
-Każesz mi milczeć a ja mam niespodziankę dla ciebie… No,
ale skoro mam milczeć to już nic nie mówię…
-Niespodziankę?- zapytał nieco podejrzliwie uśmiechając się
szeroko. –W takim razie odwołuje to, co powiedziałem wcześniej.
-Masz szczęście, że nie mogę się doczekać żeby ci o tym
powiedzieć, inaczej bym ci tego nie powiedziała jeszcze przez tydzień. Pamiętasz
tę mega ważną sesję dla „TeenVogue’a”?
-Tak…
-Wiesz, że miałam ją mieć z modelem?
-W sumie chyba nie wiem- przyznał a ja wywróciłam oczami, bo
przecież kiedyś pół godziny rozmawiałam na ten temat z Olivią, a Jesse był
świadkiem tej rozmowy.
-No to już wiesz i uwaga, załatwiłam, że tym modelem
będziesz ty!- powiedziałam a jemu oczy prawie wyleciały z oczodołów.
-Ali ja… Ja nie mogę…- wiedziałam, że zacznie protestować.
-Możesz a teraz przestań być w szoku tylko mi pomóż, bo
zaraz nasz obiad będzie średnio zjadliwy- powiedziałam i starałam się przestać
w końcu myśleć o Harrym, bo to nie on był teraz moim chłopakiem. Jesse
zasługiwał na wszystko co najlepsze i musiałam się w końcu wziąć w garść.
***
Informacja o tym, że Jesse weźmie udział ze mną w sesji
zamroczyła mu umysł tak bardzo, że właściwie nie gniewał się na mnie więcej i
dziękował dosłownie codziennie aż do dnia kiedy w końcu polecieliśmy do LA by
wziąć w niej udział. Wieczorem spotkaliśmy się z Zaynem i był to pierwszy raz
kiedy Malik widział nas, jako parę dlatego nieco się tym stresowałam.
Oczywiście obaj panowie znali się bardzo dobrze, ale mimo wszystko bałam się,
że coś pójdzie nie tak, że Zaynowi się coś wymsknie, albo, że ja powiem coś
głupiego. Oczywiście moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne i nie czułam
między nimi, czy ogólnie między naszą trójką jakiejkolwiek niezręczności. Rano
natomiast zjawiliśmy się z Jessem na planie, który był po prostu piękny. Sesja
odbywała się w plenerze, na pięknej łące a nie w zimnym, bezuczuciowym studio.
Dzień był idealny, było ciepło, wiał przyjemny, delikatny wiatr. Wszystko było
utrzymane w niesamowicie romantycznym klimacie a moje stylizacje były niezwykle
dziewczęce i idealnie wpasowywały się w ogólną koncepcję fotografa. Makijaż był
subtelny, włosy miałam luźno upięte a ich dopełnieniem był wianek. Przebierałam
się kilka razy jednak zawsze zmieniałam białą sukienkę na inną białą sukienkę,
ewentualnie z delikatnym, różowym wzorkiem lub koronką, Jesse z kolei nie
przebierał się w ogóle, cały czas był ubrany w białą koszulę i jasnobeżowe
spodnie. Mimo tego, że właśnie pozowałam dla „TeenVogue’a” właściwie w ogóle
tego nie czułam. Wszyscy mimo tego, że byli profesjonalni byli też niezwykle
mili i nie czułam jakiegoś większego napięcia, że ta sesja jest najważniejszą,
jak na razie, w całej mojej karierze. Do tego obecność Jesse’ego spowodowała,
że traktowałam to bardziej jak naszą kolejną randkę niż pracę. Bo co to za
praca siedzieć z własnym chłopakiem na trawie, przytulać się do niego,
przeczesywać palcami jego włosy i się do niego uśmiechać? Totalnie żadna.
Jedynym zmartwieniem był dla mnie fakt, że Jesse zaraz po sesji musiał wrócić
do Nowego Jorku a ja zostawałam w Los Angeles. Miałam do załatwienia kilka
pilnych spraw w tym poznanie Camile, mojej stylistki. Później miała przylecieć
Zuza. To już drugi raz jak przylatywała do mnie do Stanów. Za pierwszym razem
pokazałam jej Nowy Jork. Teraz miałyśmy zwiedzać Los Angeles… oraz plan serialu
„Pamiętniki Wampirów”.
-Nie wierzę, że po tak długim czasie w końcu kogoś
znalazłaś- powiedziałam do Olivii, idąc przed siebie.
-Ja też w to nie wierzę, jestem twoim menadżerem już całkiem
sporo czasu i chyba wybór stylistki był najtrudniejszym zadaniem jak do tej
pory- Liv spojrzała na mnie spod byka i głośno westchnęła.
-To nie była moja wina. Poza tym przez jakiś czas miałam
Kurta i on się w roli mojego stylisty sprawdzał doskonale.
-Cami ma bardzo podobne wyczucie smaku jak Kurt, myślę, że
się polubicie a ja już teraz mogę ci zagwarantować, że na pewno będziesz
wyglądać dobrze. W ogóle bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz, w ogóle ostatnio
jakoś tak zawsze świetnie wyglądasz- powiedziała a ja znowu zaczęłam się
zastanawiać czy mam ją wtajemniczyć. Ufałam Olivii bardziej niż samej sobie.
Wiedziała o mnie praktycznie wszystko, znała powody mojego rozstania z Harrym i
wiedziała dużo więcej niż Jesse. Nigdy mnie nie oceniała i zawsze trzymała moją
stronę. Mój plan wymagał zdobywania pewnych informacji, których ja sama zdobyć
nie potrafiłam. Ale mogła to zrobić Liv. Mogła dowiadywać się gdzie on jest i
mogła pomagać mi zaplanować kilka naszych „przypadkowych” spotkań. Nie mogłam
jednak poprosić jej o załatwienie mi takich informacji bez wyjaśnienia. Z drugiej
strony sama nie wiedziałam czy mam o tym wszystkim rzeczywiście komukolwiek
powiedzieć. Ale miałam plan, nieklarowny, ale mimo wszystko był coraz
wyraźniejszy i zdecydowałam, że muszę Harry’ego widywać. Musiałam go przekonać,
że ze mną jest dobrze, że podniosłam się po tym, co mi zrobił. Ba! Musiałam
udawać, że widywanie go mi nie przeszkadza. Musiałam być miła, musiałam się
uśmiechać i musiałam sprawić, że sam wpadnie w moją pułapkę.
-Dzięki…- powiedziałam nieco wytracona z równowagi przez
własne myśli.
-Ali wszystko porządku?- Olivia często umiała mnie rozgryźć
praktycznie tylko na mnie spoglądając.
-Tak… Po prostu muszę z tobą o czymś pogadać.
-Ale teraz? Bo już jesteśmy praktycznie na miejscu-
powiedziała i spojrzała na kawiarnię znajdującą się kilkanaście metrów przed
nami.
-Nie… Nie teraz, być może nawet nie dzisiaj, ale to bardzo
delikatna sprawa.
-Ali to brzmi nieco przerażająco.
-Nie musisz się bać, jeśli o to chodzi, właściwie nie chcę
żebyś myślała podczas tej rozmowy jak mój menadżer tylko przyjaciółka. Z
resztą, nie ważne- powiedziałam pogodnie i uśmiechnęłam się do niej.
-W takim razie wejdźmy do środka- Liv patrzyła na mnie kilka
sekund nieco podejrzliwie, ale kiedy mój uśmiech przekonał ją, że nie musi się
martwić moim dziwnym zachowaniem, otworzyła nam drzwi.
-W ogóle czyj to był pomysł żeby się tu spotkać? Nie wiecie,
że nie mogę jeść słodyczy?- zapytałam i spojrzałam na Olivię, która weszła
pierwsza i stała z telefonem przytkniętym do nosa odczytując wiadomość.
-Cami będzie za góra dziesięć minut- oznajmiła totalnie
ignorując fakt, że spotkania w kawiarniach pełnych ciast, czekoladowych ciast i
lodów nie służą dobrze mojej sylwetce.
-Zabawne, że kiedy wychodziłyśmy z hotelu mówiłaś, że się
spóźnimy a tymczasem to ona się spóźnia- tym razem to ja dostałam wiadomość,
przez co podążałam do stolika za Olivią, nie patrząc pod nogi czy przed siebie.
Cóż myślałam, że niezdarności nie da się pozbyć, tymczasem ja szłam pisząc
smsa, mając na nogach szpilki i robiłam to tak, że na nikogo nie wpadłam, nie
potknęłam się i nikt przeze mnie nie ucierpiał, co dawniej byłoby wyczynem nie
z tej planety.
-Gdyby nie ja wciąż siedziałabyś w pokoju rozmawiając przez
FaceTime z Kurtem.
-Czepiasz się- powiedziałam i zorientowałam się, że jesteśmy
już przy naszym stoliku. Położyłam na nim telefon, odsunęłam krzesło i usiadłam
wygodnie czując jak robię się głodna przez te cudowne zapachy, które wręcz
atakowały mój zmysł węchu. Przewiesiłam jeszcze torebkę na krześle, uniosłam
głowę do góry i spojrzałam przed siebie. A kiedy to zrobiłam zobaczyłam zielone
oczy patrzące centralnie na mnie.
-Zaczekamy z zamówieniem na Cami… Ali?- Olivia usiadła
naprzeciwko mnie zasłaniając mi osobę, przez którą moje serce zaczęło bić jak
szalone. To on. To on. To on.
-Harry- wyszeptałam prawie niesłyszalnie i spojrzałam na
Liv.
-Co?- kobieta nie dosłyszała, przez co się pochyliła a ja
znowu go zobaczyłam i poczułam się tak jakby ktoś wyssał z pomieszczenia tlen.
Harry patrzył mi prosto w oczy i chyba nie wiedział jak ma się zachować. Ma
udawać, że mnie nie zna? A co ja mam zrobić? I wtedy on wstał. Zrobił to powoli
i niepewnie a do mnie doszło, że przecież sama tego chciałam. Spotykać
Harry’ego. Przecież miałam plan. W jednej chwili sama przywołam siebie do
porządku a w mojej głowie pojawiła się myśl. On nie może wyjść zanim nie powie
mi choćby głupiego ‘cześć’, dlatego wstałam tak samo jak on. Zrobiłam mały
kroczek w jego stronę a on wydawał się toczyć walkę z własnymi myślami. Sekundę
później spuścił głowę i także zrobił krok w moim kierunku. Dzielił nas metr i
mimo tego, że wiedziałam, że to wszystko trwa dosłownie sekundy, czułam jakby
właśnie mijała wieczność.
-Hej- odezwałam się pierwsza. Uniosłam głowę wyżej i
starałam się wyglądać tak jak to planowałam wyobrażając sobie nasze spotkanie.
-Hej- powiedział tym swoim idealnie zachrypniętym głosem.
Byłam zła. Wręcz wściekała na samą siebie za to, że czuję coś, czego nie
powinnam. Znowu. Zupełnie jak wtedy, na ulicy w Nowym Jorku. Nie wiedziałam co
mam powiedzieć. W moich wyobrażeniach wszystko miało przebiegać inaczej, miałam
być górą. Tymczasem ja stałam i milczałam będąc pod wrażeniem jego osoby.
Znowu. On też nie wiedział co powiedzieć i najwyraźniej jeszcze bardziej niż ja
nie spodziewał się, że ujrzy mnie w tym mieście, w tej kawiarni.
-To jest Olivia- powiedziałam po chyba godzinie milczenia,
przypominając sobie o obecności kobiety, która także wstała i uważnie się nam
przyglądała.
-Harry- chłopak wyciągnął w kierunku kobiety rękę i
uśmiechnął się nieznacznie.
-Olivia- powiedziała ściskając jego dłoń.
-Liv jest moim menadżerem- i jest zupełnie inna niż ta suka
Jess, którą poznałeś aż za dobrze. Poznałeś ją o wiele lepiej niż ja!
-Miło cię poznać. To jest mój przyjaciel Nick- brunet ubrany
praktycznie tak samo jak Harry wstał i dopiero wtedy zauważyłam, że tam jest.
Nick to jeden z nielicznych przyjaciół, z którymi Harry mnie poznał. Większość
jego przyjaciół to przedstawicielki płci pięknej, których nigdy nie zamierzał
mi przedstawić.
-Nick, przepraszam nie zauważyłam cię- powiedziałam zupełnie
szczerze po tym jak ten przywitał się z Liv.
-Nie szkodzi- mężczyzna uśmiechnął się do mnie przyjaźnie a
ja nie pozostałam nieczuła na ten gest i także obdarzyłam go uśmiechem.
-A tak w ogóle, co tutaj robicie? Myślałam, że koncertujecie
teraz w Europie, to znaczy Niall coś wspominał jak był u mnie ostatnio-
powiedziałam zwracając się do Harry’ego i włożyłam całą siłę jaką posiadałam w
to, żeby uśmiech nie zniknął z mojej twarzy. Nie podejrzewałam, że spotkanie
Harry’ego drugi raz będzie równie ciężkie jak za pierwszym razem tym bardziej,
że przecież byłam na nie w pewnym sensie przygotowana. Ale nic nie było
łatwiejsze i musiałam udawać, że czuję się w jego towarzystwie pewnie i
komfortowo, tak jak to planowałam. A kiedy Harry dosłownie zmierzył całą moją
sylwetkę totalnie się nie kontrolując, uświadomiłam sobie, jak jestem ubrana,
że mam na sobie szpilki, które wydłużają moje nogi i sukienkę, która podkreśla
talię naprawdę poczułam się pewniej. Do tego mój makijaż był idealny, nie za
mocny jednak kryjący wszelkie niedoskonałości, moje włosy także wyglądały
świetnie, bo dzień wcześniej spędziłam całe trzy godziny u fryzjera, farbując
je, podcinając nieznacznie i regenerując, dzięki czemu, choć mogło wydawać się
to nieco głupie, naprawdę świadomość tego, że wyglądam tysiąc razy lepiej, niż
kiedy Harry zostawił mnie w swoim mieszkaniu, wychodząc wtedy i zostawiając
wrak człowieka, sprawiła, że poczułam się pewniej. A jeszcze więcej pewności
dodało mi jego spojrzenie, bo miałam wrażenie, że nie może przestać na mnie patrzyć.
-Koncertowaliśmy, ale teraz mamy koniec części europejskiej-
powiedział powoli z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Z mojej nie znikał delikatny
uśmiech, który kosztował mnie więcej niż wszyscy zebrani wokół mnie mogliby
przypuszczać.
-I jesteś, to znaczy jesteście, w LA na urlopie- bardziej
stwierdziłam niż zapytałam a Harry w końcu obdarzył mnie uśmiechem. Delikatnym.
A ja miałam ochotę uderzyć go z całej siły w twarz. Nienawidziłam go, ale ten
uśmiech… Ten uśmiech też powinnam znienawidzić. Dlaczego to było takie trudne?
Wiedziałam, że dobrze odgrywam rolę, którą sama sobie przypisałam. Ale tak było
na zewnątrz. Byłam spokojna, pewna siebie z głową podniesioną wysoko. W środku
cała drżałam od nadmiaru wszystkich emocji, stałam przed nim będąc miażdżona
przez jego spojrzenie, jego usta, jego dłonie a nawet jego włosy, których
kosmyk opadł mu na czoło a ja walczyłam sama ze sobą by tego kosmka nie
odgarnąć tak jak robiłam to tysiące razy wcześniej. I doskonale wiedziałam jak
Harry to lubił. Uwielbiał, kiedy przeczesywałam palcami jego włosy, bo jakimś
cudem go to odprężało a kiedy skradał mi pocałunki kochałam za nie ciągnąć i
wiedziałam, że on też to kochał… Stop! Skąd wiesz czy rzeczywiście tak było?
Czy nie udawał wszystkiego, nawet tego, że lubi twój dotyk? Z drugiej strony
chyba nie można udawać czegoś takiego, nie można udawać aż tak dobrze, nie
można być aż tak przekonującym, prawda?
-A ty? Co ty, wy, tutaj robicie?- zapytał siląc się na
przyjazny ton. Dlaczego wyglądał tak dobrze?
-My niestety jesteśmy tutaj nie by odpoczywać, ale by
pracować.
-Cóż nasza przerwa też się wkrótce kończy i czeka nas powrót
na trasę.
-Słyszałem Ali, że ty także niedługo zamierzasz koncertować
po Stanach- zwrócił się do mnie Nick a ja zwróciłam uwagę na jedno słowo.
Także. Nie pytałam Nialla o ich koncerty, ale Nick udzielił mi właśnie bardzo
ważnej informacji. One Direction będzie koncertować po Stanach dokładnie w tym
samym czasie co Ali Rose.
-Tak, zamierzam o ile wcześniej nie umrę od nadmiaru
problemów, które wyskakują dosłownie codziennie- powiedziałam i zobaczyłam jak
Harry cały się spina. Nie lubił kiedy żartowałam sobie w ten sposób. Spojrzał
na mnie tak dziwnie, że się ugięłam i spuściłam głowę w dół. Sekundę później
stwierdziłam jednak, że nie mogę ulegać sile jego spojrzenia, dlatego pewnie
uniosłam głowę a na moją twarz jakimś cudem spadło pasmo włosów. Uniosłam dłoń
by je odgarnąć i wtedy spojrzenie Harry’ego powędrowało na mój nadgarstek, na
którym widniał tatuaż i kiedy go zobaczył na jego twarzy przez chwile malowało
się zdziwienie i coś jeszcze. Coś, czego nie umiałam zdefiniować.
-Może będę teraz nieco niekulturalny, ale jeśli jednak ich
dożyjesz to chcę się na jeden wprosić- oznajmił pogodnie Grimshaw.
-Oczywiście, wpraszaj się, choć takimi rzeczami zajmuje się
Liv- spojrzałam na kobietę, która wyglądała tak jakby analizowała dosłownie
każde nasze słowo.
-Skontaktuję się z tobą- powiedziała uśmiechając się i
patrząc na Nicka, po czym zwróciła się do mnie- A jeśli chodzi o obowiązki to
Ali nie przyszłyśmy tutaj na pogawędki tylko musimy obgadać jeszcze…
-Wiem, wiem.
-My też już was nie zagadujemy- powiedział szybko Harry a ja
poczułam ból w sercu. Wielki i niczym niezakłócony ból spowodowany świadomością
tego, co chcę zrobić. Naprawdę chcę go skrzywdzić? Naprawdę będę potrafiła to
zrobić? Przecież spotkanie z nim jest dla mnie potwornie trudne. Odżywają
wspomnienia i dosłownie wszystkie uczucia i emocje.
-Wiedzą panowie już co zamówią?- zapytała nagle wysoka
dziewczyna, która dosłownie zmaterializowała się obok nas.
-Tak, właśnie chciałem iść zamówić…- zaczął Harry a my razem
z Olivią posłałyśmy i jemu i Nickowi uśmiech, po czym usiadłyśmy przy swoim
stoliku. Liv w żaden sposób nie skomentowała tego co się właśnie wydarzyło
wiedząc, że nie jest to najlepszy moment zwłaszcza, jeśli on ciągle siedział
przy stoliku za nią, centralnie naprzeciwko mnie. Po chwili dołączyła do nas
Camile i naprawdę robiłam wszystko żeby skupić się na tym, o czym rozmawiały
kobiety. Naprawdę się starałam, ale nic nie mogłam poradzić, że za każdym razem
jak Olivia zupełnie nieświadomie przesuwała się na prawo odsłaniała jego i za
każdym razem nasze spojrzenia się odnajdywały. Nie chciałam się na niego gapić,
ale samo tak jakoś wychodziło, że przyłapałam się na tym, że tak naprawdę
szukam jego spojrzenia niemalże w desperacji. I wiedziałam, że nie jest to
jednostronne. Harry robił dokładnie to samo. Po prostu gapił się na mnie,
dlatego o skupieniu się na tym, o czym rozmawiały kobiety nie było mowy. Harry
samą swoją obecnością mnie dekoncertował a jego oczy dodatkowo mnie
rozpraszały. I o ile ja starałam się udawać, że nasze spojrzenia krzyżują się
przypadkiem, o tyle on cały czas po prostu patrzył centralnie na mnie ani przez
chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku. Gapił się na mnie tak intensywnie, że
krępowałam się jeść przy nim mój mrożony jogurt naturalny z owocami, bo wtedy
patrzył na mnie jeszcze dziwniej, jeszcze intensywniej a kiedy spojrzałam na
niego szybko i przelotnie dostrzegłam na jego twarzy cień rozbawienia.
Wiedziałam, że dopóki nie wyjdziecie, nie będę w stanie się choć trochę rozluźnić,
dlatego poczułam nieopisaną ulgę kiedy wstał wraz z Nickiem a kawę, którą
zamówił wziął na wynos. Myślałam, że po tym jak spojrzymy na siebie ostatni raz
po prostu wyjdzie. I chyba taki miał na początku zamiar, bo odwrócił się już a
ja wzięłam głęboki wdech by odetchnąć z ulgą. Spojrzałam jeszcze na Nicka i
posłałam mu uśmiech, który chłopak odwzajemnił i wtedy Harry się zawahał,
obrócił się i podszedł do mnie.
-My już idziemy- powiedział powoli patrząc na mnie, dlatego
postanowiłam wstać.
-Miło było cię, was spotkać- wcale nie było miło. Mówię tak
tylko dlatego, że słucha nas Liv, Cami, Nick i kilka zupełnie obcych nam osób.
-Was również- powiedział i chyba żałował, że po prostu nie
wyszedł z tej przeklętej kawiarni, kiedy miał ku temu okazję.
-W takim razie… pa- zamierzałam ukrócić naszą wspólną mękę.
Niech on już wyjdzie i da nam w końcu odetchnąć.
-Do zobaczenia- kiedy wypowiedział te słowa myślałam, że w
końcu wyjdzie, że cała ta niezręczność wyparuje, gdy on pójdzie, ale zanim to
zrobił wyciągnął w moim kierunku dłoń a ja spojrzałam w jego oczy nieco
wytrącona z równowagi tym gestem. Nie chciałam tego robić, ale wiedziałam, że
muszę zachować się kulturalnie, bo patrzy na nas zbyt wiele osób. A kiedy
dosłownie musnęłam jego dłoń poczułam głupią iskierkę przeskakującą z jego
ciepłej skóry na moja zimną a w jego oczach dojrzałam zaskoczenie… i
satysfakcję. Jego uśmiech z niezręcznego zmienił się w cholernie
usatysfakcjonowany. Jeden jego głupi dotyk wytrącił mnie z równowagi na chwilę pokazując,
co czuję a jemu się to spodobało. Nienawidziłam go. Jednym małym gestem
potrafił zniszczyć to, na co pracowałam miesiącami. A jeszcze bardziej
nienawidziłam go za to, że moje ciało zareagowało na jego dotyk tak jak kiedyś.
Jakby nic się nie zmieniło a przecież zmieniło się praktycznie wszystko. Przez
całą naszą rozmowę a nawet później będąc dosłownie napastowana przez jego
spojrzenie, trzymałam fason. Jednak ta iskra, która wywołała dreszcz
przebiegający przez moje ciało powodując, że nie mogłam kontrolować gęsiej
skórki, która zaczęła zdobić moją skórę sprawił, że poczułam ogromną, niczym
niezmąconą złość. Myślałam, że udało mi się przetrwać tę rozmowę, ogólnie to
wszystko z godnością, ale wystarczył jeden głupi gest i na moment spojrzała na
niego stara, zagubiona, słaba Ali, która przywiązuje wagę do wszystkiego, do
każdego jego słowa, do każdego gestu. I o to miałam żal sama do siebie. A ulga,
tak upragniona przeze mnie nie nastąpiła nawet, kiedy w końcu Harry wyszedł.
Czułam się totalnie niestabilna i nic ani nikt nie mógł mi w tym momencie
pomóc. Dziękowałam jednak Bogu za to, że naprawdę umiałam grać i w momencie,
kiedy spojrzałam na Olivię wiedziałam, że wyglądam na totalnie nieprzejętą tym,
kogo spotkałam, komu podałam rękę. Dzięki opatrzności Liv nie poruszyła tego
tematu ani razu a wieczorem zostawiła mnie samą z głową pełną myśli. Z głową
pełną niekończących się pytań i wątpliwości. Z głową, w której nienawiść zatracała
się w obrazach zemsty. Z głową pełną obaw, pragnień i niechcianych uczuć. Z
głową pełną Harry’ego.
Heeeej!
Właściwie powinnam dodać na początku rozdziału informację, że rozdział jest praktycznie nie sprawdzany więc od razu, na samym początku chcę przeprosić za wszystkie błędy.
Druga sprawa jest taka... Kto chce zobaczyć wyniki sesji zdjęciowej Ali i Jesse'ego?? Wiem, że wszyscy więc proszę! Oto one!:
Tutaj macie słitaśnego gifa:
A tutaj sam Jesse:
No i jeszcze sama Ali:
Piękna ta sesja, nie??? :D:D
W ogóle mam ważenie że jestem jedyną osobą, która szipuję Ali z Jessem XD
Okej, to chyba wszystko!
Kolejny rozdział pojawi się pewnie tak jak ten czyli tak za około 2 tygodnie.
Proszę o komentarze!
Jak ktoś chciałby być informowany o rozdziałach na tt to śmiało możecie do mnie pisać w tej sprawie! :)
To do następnego!
PS I lovee youuu all! <3