-Jeszcze raz-
powiedział już chyba po raz setny tego dnia Jesse. Wzięłam głęboki wdech,
dłonie zacisnęłam w pięści i kiwnęłam głową na znak, że jestem gotowa.
„And my heart's too drunk to drive
I should stay away from you tonight
But in this blackout state of mind
Baby, all I want is you tonight”
-Stop-
usłyszałam a w studio nastała cisza. -Ali męczymy się z tym już prawie cały
dzień…
-Wiem,
przepraszam- naprawdę było mi głupio. Nie umiałam się skupić na tyle żeby wejść
w tę piosenkę. Cały czas myślałam tylko i wyłącznie o tym, że Harry musiał
wyjechać na trzy dni i zostawił mnie z D. zupełnie samą.
-Oddaj
telefon- Jesse podszedł do mnie i wyciągnął rękę moim kierunku.
-Dlaczego?
-Bo, co pięć
sekund wyciągasz go z kieszeni i mega cię rozprasza a MUSIMY nagrać tę piosenkę
dzisiaj.
-Przepraszam,
obiecuję, że już nie będę…- tak, od kilku dni zachowywałam się jak psychol
bojąc się własnego telefonu.
-Ali
siedzimy tu już prawie osiem godzin… Miałem dzisiaj wyskoczyć z chłopakami na
piwo…
-Przepraszam
Jesse, naprawdę. Po prostu…Nie ważne- westchnęłam głośno i w ostatniej chwili
pohamowałam chęć wyciągnięcia komórki z kieszeni.
-Co się
dzieje?- Jesse zmarszczył brwi i nagle zaczął mi się dziwnie przyglądać. Co się
dzieje? Och, nic! Tylko jakiś głupi psychopata, który od miesięcy nęka mnie
głupimi mailami jakimś cudem zdobył mój numer telefonu i teraz wysyła mi głupie
smsy, z którymi nie umiem sobie poradzić. Chcę o tym komuś powiedzieć, ale nie
wiem komu. Wiem, że powinnam powiedzieć Harremu, ale on w końcu zaczął być
szczęśliwy i nie chciałam tego psuć. Wiedziałam, że muszę mu o tym powiedzieć, ale się bałam. Z drugiej strony mogłam powiedzieć komuś innemu, np.Jess, albo
Niallowi ale wtedy Harry i tak by się dowiedział, poczułby się zraniony, pewnie
uważałby, że mu nie ufam i dlatego mam przed nim tajemnice. Ale to nie było
tak. Ja po prostu nie chciałam go zadręczać. Podświadomość podpowiadała mi też,
że po prostu boję się jego reakcji. Co jeśli się na mnie obrazi? Musiałam
postawić się na jego miejscu. Ja pewnie też byłabym na maksa wkurzona gdyby to
do niego jakiś psychol wypisywał takie głupoty a on by mi o tym nie powiedział.
Myślałabym, że skoro to ukrywa to mi po prostu nie ufa. A przecież zaufanie to
podstawa, tym bardziej w związku takim jak nasz.
-Nic… Po
prostu ostatnio nie mamy z Harrym dla siebie czasu, od kilku dni pada, chce mi
się spać, boli mnie głowa, ktoś napisał mi coś obraźliwego i jakoś tak nie mam
ochoty śpiewać wesołych piosenek.
-Co
obraźliwego?- no tak, oczywiście musiał o to zapytać. Po co ja w ogóle o tym
wspominałam? Mogłam powiedzieć tylko, że boli mnie głowa.
-To co
zawsze- wzruszyłam ramionami i odgarnęłam włosy z twarzy.
-Często
dostajesz takie wiadomości?
-Jestem
dziewczyną Harry'ego więc niestety odpowiedź brzmi tak. Wiesz, jakoś sobie z nimi
radzę, ale ostatnio mam coś jakby jesienną chandrę i wszystko nagle zaczęło mnie
przytłaczać. Dlatego nie mogę wczuć się w tę piosenkę. Jest za wesoła.
-I mówisz mi
to dopiero teraz? Po ośmiu godzinach nagrywania?
-No bo
myślałam, że dam radę… Poza tym moje gardło chce już odpocząć… Może jutro
przyjdę wcześniej i nagramy „Gone Tonight”? „On My Way” nagramy później, jak
przejdzie mi ten posępny nastrój. Poza tym jeszcze zdążysz iść na piwko…-
naprawdę chciałam tylko jechać do siebie, wziąć prysznic i spędzić ten wieczór
w łóżku otulona kołdrą. Jesse spojrzał na mnie poważnie a ja zrobiłam maślane
oczy. Kiedy na jego twarzy pojawił się uśmiech po prostu go przytuliłam i podziękowałam
za to, że się nade mną zlitował. Lubiłam Jesse’go i wiedziałam, że on też mnie
lubi. Naprawdę dobrze się dogadywaliśmy i z każdym dniem przywiązywałam się do
niego coraz bardziej. Jesse był chłopakiem idealnym, był miły, mądry, przystojny,
czarujący i… był sam. Nie wiedziałam jakim cudem nie ma dziewczyny, ale chyba
jedynym logicznym wytłumaczeniem było to, że był niesamowicie zapracowanym
człowiekiem i nie miał po prostu na nic czasu. Mimo moich protestów odwiózł
mnie do domu robiąc przystanek pod spożywczakiem bym mogła kupić coś, co miało
być moją kolacją, czyli wielką paczkę frytek. Miałam doła i po prostu musiałam
zjeść coś niezdrowego i mega kalorycznego. Kiedy dotarłam do mieszkania
najpierw wzięłam długi prysznic, później zabrałam się za zrobienie kolacji i
obejrzałam dwa odcinki ulubionego serialu i kiedy sprawdziłam czy mój dom jest
zamknięty i podczas kiedy będę spać nikt nie wejdzie do środka i mnie nie
zabije, położyłam się do łóżka. Robiło mi się już błogo kiedy mój telefon
zabrzęczał oznajmiając mi, że dostałam smsa. „Tęsknisz za nim… Pozwolił ci
zostać samej… Jesteś teraz sama… Taka mała… taka bezbronna… Myślisz, że on też
tęskni, ale to nieprawda. Nie tęskni za Tobą, tylko za tym, że nie może cię
kontrolować. Wiesz, na czym polega paradoks tej sytuacji? Tak naprawdę to bez
niego jesteś bezpieczna. Całuski D.”. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Ten ktoś niszczy
mi psychikę. Powinnam powiedzieć Harremu. Powinien wiedzieć. Ale jak mu
powiedzieć, że cały czas miałam przed nim tajemnicę? Jak mu powiedzieć o tym
teraz? Kiedy w końcu wszystko zaczęło się układać? Kiedy Harry wydawał się
szczęśliwy? Powinnam mu o tym powiedzieć na samym początku. Okłamywałam go.
Przez ten cały czas kłamałam, ten sekret wrósł we mnie, zakorzenił się na dobre.
Im dłużej trzymałam to przed nim w tajemnicy tym trudniej będzie mi to wszystko
wyjawić. Co on zrobi, jeśli się dowie? Będzie zły? Rozczarowany? Zawiedziony?
Miał prawo czuć się oszukany. Byłam oszustką, cholerną zastraszoną kłamczuchą,
która świadomie i z premedytacją zatajała przed ukochaną osobą całkiem poważny
i być może niebezpieczny problem jakim było D. Byłam nieodpowiedzialna,
zakłamana i po prostu głupia i z tą świadomością po kilkudziesięciu minutach
wiercenia się w łóżku zasnęłam.
Poranek.
Wstałam, ogarnęłam się i pojechałam do studia. Mimo głupiego smsa od D. miałam
o wiele lepszy humor. Harry wracał. Miał być wieczorem. Zamierzałam zakraść się
do jego mieszkania, ugotować dla niego pyszną kolację i choć na chwilę
zapomnieć o D. Po pracy od razu do niego pojechałam. Weszłam do środka,
przebrałam się w jego koszulkę, żeby nie pobrudzić moich ubrań, włączyłam jego
laptopa, którego wzięłam ze sobą do kuchni, otworzyłam playlistę z moimi
ulubionymi, wesołymi piosenkami i zaczęłam gotować. Czułam się całkiem dobrze,
mój pesymistyczny nastrój schował się gdzieś w kąt a ekscytacja z każdą chwilą
rosła. Nie wiedziałam go tylko trzy dni. Aż trzy dni. Kiedy właśnie wykonywałam
jakieś dziwne piruetopodobne coś zadzwonił mój telefon. Serce podskoczyło mi do
gardła, ale gdy zobaczyłam, że dzwoni Jess odetchnęłam z ulgą.
-Hej!-
przywitałam ją entuzjastycznie.
-Hej-
odpowiedziała najbardziej ponurym głosem na jaki było ją stać.
-Coś się
stało?- zapytałam od razu.
-Zmienili
datę kręcenie teledysku…- powiedziała prosto z mostu a ja musiałam się upewnić,
że się nie przesłyszałam.
-C…co?
-Zmienili
datę… kręcenia teledysku- powiedziała powoli sprawiając, że nagle po prostu
zrobiło mi się słabo.
-Boże, na
kiedy?- przymknęłam oczy czekając na odpowiedź. Musiała to być ważna data skoro
Jess jest taka przygnębiona.
-Na 6 grudnia-
to właśnie wtedy miał być chrzest.
-Nie.
-Ali wiem…
Wiem… Tak bardzo mi przykro, ale ktoś przedłużył rezerwację studio… To jest ta
sama wytwórnia… Oni się zgodzili bo stwierdzili, że możesz nagrać tydzień
później… Pytałam czy nie może to być dzień później ale…
-Ale?
-Masz na
nakręcenie tego dzień. 7 grudnia swój teledysk nakręci One Direction i oni
są priorytetem wytwórni.
-Oni mięli
kręcić go później… Jess znam grafik Harrego… Oni mieli kręcić później…
-Ali jest mi
naprawdę przykro, naprawdę o ciebie walczyłam, ale chłopcy to ich największa
gwiazda, wszystko ustawiane jest pod ich grafik, najwyraźniej coś musiało się
pozmieniać stąd takie przesunięcia...- Jess tłumaczyła mi to wszystko jeszcze
raz i jeszcze jeden, ale ja przestałam słuchać. Moje oczy zaszły łzami,
wyłączyłam muzykę, wyłączyłam piekarnik, poszłam do jego sypialni i leżąc na
łóżku po prostu czułam jak coś chce mnie rozerwać od środka. Nie chciałam
dłużej słuchać tego, co mówiła Jess, rozłączyłam się i po prostu leżałam na
łóżku skulona pogrążona w rozpaczy. Boże to się nie działo naprawdę! Nie drugi
raz! Drugi raz tego nie zniosę! D. znowu zaczęło wchodzić mi do głowy i o ile z
tym jakoś umiałam sobie radzić o tyle nie dam rady poradzić sobie z tym, że
kolejny raz miałam zawieźć Zuzkę. Nie. Nie mogłam tego zrobić. Nienawidziłam
zawodzić osób, które kochałam. Nie byłam na jej ślubie… Obiecałam, że przyjadę.
Obiecałam. Obiecałam to już w dzień ślubu a teraz znowu miałam zawieźć. W tym
momencie czułam się taka bezużyteczna. Taka mała… Taka słaba… Taka jak kiedyś…
-Ali?-
usłyszałam jego głos i wtedy otworzyłam oczy. Nie słyszałam jak wszedł. Jak
mogłam nie słyszeć?
-Harry…-
powiedziałam i na niego spojrzałam. Wystraszył się kiedy zorientował się, w
jakim jestem stanie.
-Boże Ali,
co się stało? Dlaczego płaczesz? Skarbie nie płacz, nie płacz- powiedział,
wypuścił torbę z dłoni i od razu znalazł się przy mnie. Odgarnął włosy z mojej
twarzy a ja wtedy zamiast powiedzieć, o co chodzi rzuciłam się w jego ramiona i
zaczęłam szlochać. -Ciiii,
skarbie jestem tu, nie płacz. Powiedz co się stało- szeptał mi do ucha i
gładził delikatnie moje plecy.
-Jestem… do
niczego H… Harry- nie mogłam się uspokoić. Cały stres i smutek, który zbierał
się we mnie w ciągu ostatnich kilku dni znalazł ujście w tym momencie.
-Nie mów
tak. Powiedz, co się stało.
-Zmienili
termin kręcenia teledysku. To ten dzień kiedy mały ma chrzciny. Nie mogę jechać
Harry- mówiłam tak niewyraźnie, że nie wiedziałam czy on w ogóle rozumie co
mówię.
-Jak to
zmienili?
-Nie wiem…
Boże to się znowu dzieje… Nie chcę jej zawieźć. Nikt jej tyle razy nie zawiódł
co ja.
-Nie prawda,
nikogo nie zawiodłaś i nie zawiedziesz. Ona to zrozumie.
-Ona jest za
dobra i mi tego nie powie, ale pęknie jej serce. Boże Harry gdybyś ty ją
widział… Była taka szczęśliwa, kiedy odwiedziłam ją w szpitalu… Z dzidziusiem w
ramionach…
-Spokojnie…
Pytałaś się czy możesz nakręcić to wcześniej albo później?
-Oczywiście.
Wcześniej się nie da, bo ktoś przedłużył rezerwację czy coś a później…-
zrobiłam pauzę i się od niego odsunęłam żeby na niego spojrzeć.
-Później?
-Później
wchodzicie wy- powiedziałam to głosem pełnym pretensji. Nie byłam na niego zła
i nie miałam pojęcia, dlaczego wygląda to tak jakby było inaczej. Przecież to
nie była jego wina.
-My?-
zapytał skołowany.
-Podobno
zmienili wam grafik… Wchodzicie siódmego.
-Ali ja nie
wiedziałem. Przysięgam. Nie miałem o niczym pojęcia- szok malujący się na jego
twarzy był tak wyraźni i szczery, że na pierwszy rzut oka było widać, że mówił
prawdę.
-Wiem… Ja
nie chciałam żeby to tak zabrzmiało. Przepraszam.
-Skarbie nie
masz za co przepraszać- powiedział a do mnie doszedł jeden ważny fakt. On był
chory. Miał wypieki na twarzy, jego głos był inny i dopiero teraz zauważyłam, że
pociąga nosem.
-Harry
jesteś chory- powiedziałam i wytarłam morką od łez twarz koszulką, która
miałam na sobie.
-Przeziębiony-
powiedział a ja dotknęłam dłonią jego czoła.
-Jesteś
rozpalony!- był gorący, oczy miał jakieś inne. Byłam taką egoistką. On wrócił
chory a ja dodatkowo urządzałam szopki i niepotrzebnie go denerwowałam.
-Ty tak na
mnie działasz- powiedział i się głupkowato uśmiechnął.
-Nie żartuj
sobie tylko natychmiast przebierasz się w piżamę a ja poszukam jakiś tabletek,
zrobię ci herbatę, zrobiłam kolację, ale… w sumie… nie wiem czy da się to zjeść,
bo kiedy zadzwoniła Jess… Nieważne. Chodź, rozbieraj się- wstałam pospiesznie z
łóżka i otworzyłam szafę gdzie na półce była jeszcze nowa piżama, w której
Harry nigdy nie spał. Jemu zawsze było ciepło dlatego przeważnie spał w samych
bokserkach.
-Serio?-
uniósł brwi do góry i westchnął niezadowolony, kiedy zobaczył, w co każę mu się
ubrać.
-Serio. Ściągaj
ciuchy i się przebieraj a ja idę zrobić dla ciebie herbatę.
-Ali
poczekaj- powiedział, kiedy ja chciałam już wychodzić z sypialni. Spojrzałam na
niego a on nachylił się i z walizki wyciągnął pluszowego misia. Nieco koślawego
misia. W sumie mocno koślawego misia- To dla ciebie. Sam zrobiłem.
-Dziękuję-
uśmiechnęłam się biorąc pluszaka do rąk. Przysunęłam się do Harrego blisko,
wyściskałam go i zamierzałam pocałować, ale on się odsunął.
-Nie.
-Dlaczego?
-Zarażę cię.
-Ale…
-Skarbie
wiesz, że nie możesz teraz zachorować…
-Ale…
-Nie mogę dostarczać
ci dodatkowych zmartwień a choroba zalicza się do zmartwień.
-Masz rację-
westchnęłam głośno i spojrzałam na niego totalnie przybita.
-Nie smuć
się, obiecuję, że jak tylko mi przejdzie zacałuję cię na śmierć- powiedział i
uśmiechnął się delikatnie. Jak on to robił, że wystarczyło, że pobył ze mną
kilka minut a ja już miałam o milion razy lepszy humor? Harry umiał rozświetlić
nawet najpochmurniejsze dni.
-Ale
obiecujesz?- zapytałam i zamiast patrzeć na niego ja gapiłam się na
najpiękniejszego misia na świecie.
-Jasne.
-Okej, w
takim razie skoro nie możemy się całować a ty jesteś chory to wskakuj w piżamę
a ja idę zrobić dla ciebie herbatę z cytryną.
-Ali nie
chcę tej piżamy, przecież ja się w niej uduszę, ona ma długie rękawy i długie
nogawki…
-Nie marudź
tylko się przebieraj- poleciłam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Ale uduszę
się…
-Harry dość,
idę zrobić herbatę i jak wrócę masz leżeć w tej piżamie i masz być przykryty
kołdrą pod samą szyję.
-Tak jest
mamo-powiedział i wywrócił oczami a ja wyszłam z pokoju z misiem w ręce i chowając
moje wewnętrzne dramaty do kieszeni, zamierzałam zająć się moim ukochanym,
który był chory i w tym momencie mnie potrzebował. Musiałam się nim zaopiekować
i w tej chwili to się liczyło. Kiedy weszłam do kuchni i czekałam aż woda się
zagotuje przez moją głowę przelatywał milion myśli, ale kiedy spojrzałam na
misia coś do mnie doszło. Nie było tak samo jak kiedyś, może i D. mnie
prześladowało i znowu musiałam wykonać telefon by poinformować Zuzę, że ją zawiodę,
ale teraz nie byłam sama. Teraz miałam jego.
***
Minęły trzy
dni. Całe trzy dni a ja nadal nie umiałam zebrać się w sobie i zadzwonić do
Zuzy, żeby powiedzieć, że nie przyjadę. Może to przez to, że te dni były
niesamowicie intensywne? EMA to było przeżyciem nie z tej Ziemi… Kogo ja
próbowałam oszukać? Byłam tchórzem dlatego tak zwlekałam z tym by wykonać ten
telefon a EMA nie miało z tym nic wspólnego.
-Hej!-
usłyszałam głos Harrego, który wszedł do mojego mieszkania.
-Jestem w
łazience!- krzyknęłam głośno żeby Harry usłyszał.
-Wiesz, że
drzwi były otwarte? Włożyłem klucz do zamka przekręcam i nic. Ali musisz się
zamykać, tym bardziej kiedy idziesz się myć albo spać. Może i jest to
bezpieczne osiedle i jest tu monitoring, ale to strasznie nieodpowiedzialne nie
zamknąć drzwi na klucz- powiedział całkiem spokojnie, za spokojnie. I dlaczego
on się uśmiecha. Harry był raczej przewrażliwiony, jeśli chodziło o takie
sprawy. Poza tym zamykałam się, raczej zawsze o tym pamiętałam, przynajmniej
jak go nie było, jak wyjeżdżał. Jak był gdzieś blisko to jakoś tak automatycznie
czułam się bezpiecznie.
-Nie
panikuj, nikt mnie przecież nie ukradnie… Nie jesteś zły?
-Jestem ale…
Mogę się przyłączyć?- zapytał a ja dostrzegłam błysk w jego oczach. Coś tu nie
grało. Siedziałam goła w wannie, w otwartym mieszkaniu a on nie był zły.
-Nie…-
powiedziałam niepewnie a on pokiwał śmiesznie głową, ale uśmiech nie schodził z
jego twarzy. -Harry co jest?
-Załatwiłem-
powiedział a właściwie wykrzyczał ze szczęścia.
-Co
załatwiłeś?
-Nakręcisz
teledysk tak jak to było planowane wcześniej, szóstego masz wolne!
-Co?!
Naprawdę?!- teraz to ja krzyczałam.
-Naprawdę!
Nie mogłem pozwolić żebyś była smutna.
-Ale jak?
Przecież Jess mówiła, że nic się nie da zrobić…
-Najwyraźniej
nie starała się wystarczająco mocno.
-Boże Harry
nie wiem co mam zrobić, żeby ci podziękować!- naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić,
dlatego rzuciłam się na niego goła i mokra i zaczęłam go ściskać najmocniej jak
potrafiłam. Chciałam go pocałować, ale on się odsunął.
-Czuję się lepiej,
ale jeszcze mi nie przeszło, mam katar…
-Mam to
gdzieś- powiedziałam i chyba pierwszy raz to ja zaskoczyłam jego moją
szybkością i natarczywością. Dzięki Bogu Harry uległ mi totalnie i już nie
protestował. Przyciągnęłam go do siebie a on delikatnie dotykał moich nagich
pleców. Ta chwila była idealna i została przerwana przez mój telefon. Harry
wypuścił mnie ze swoich objęć i podał mi komórkę.
-Hej! Wiem,
że już jest późno, ale mam wspaniałą wiadomość!
-Wiem! Harry
mi powiedział!
-Ali on
naprawdę cię kocha… Wiesz co on zrobił?- zapytała a do mnie doszło to, że tak
ucieszył mnie fakt, że mogę jechać, że nawet przez ułamek sekundy nie
pomyślałam o tym jak on to zrobił.
-Nie…-
powiedziałam niepewnie i spojrzałam na Harrego, który zorientował się o czym
Jess chce mi powiedzieć, bo po prostu wziął mi telefon z ręki.
-Ali teraz
nie może rozmawiać. Pa!- powiedział i się rozłączył.
-Harry jak
ich przekonałeś?- zapytałam a on wywrócił oczami.
-Normalnie.
-Powiedz,
przecież i tak się dowiem, wystarczy, że zadzwonię do Jess.
-Ali liczy się
fakt, że pojedziesz.
-Jak?-
domyślałam się jak, ale chciałam żeby mi powiedział.
-Zapłaciłem
za inne studio.
-Harry
zapłaciłeś za inne studio?! Boże! To musiało kosztować fortunę!- przecież nie
wynajął samego studia tylko wszystko! Musiał opłacić też ludzi potrzebnych do
nagrania teledysku… Reżysera, operatorów kamer, dźwięku, stylistki, wizażystki…
-Ali dla
ciebie mógłbym wydać wszystko co mam- powiedział a ja sama nie wiedziałam co
konkretnie powinnam czuć w tym momencie. Miałam się cieszyć, złościć?
-Ale Harry
przecież…- zaczęłam, ale on mi przerwał.
-Chcesz mi
się odwdzięczyć?- zapytał szybko jakby nagle wpadł na jakiś super pomysł.
-Oczywiście,
ja to wszystko spłacę, nie wiem jeszcze kiedy bo nie zarabiam jeszcze dużo, ale spłacę,
obiecuję.
-Nie wezmę
od ciebie kasy… Oczekuję, że spłacisz dług inaczej- oznajmił z błyskiem
ekscytacji w oczach.
-Inaczej?-
zapytałam nieco skołowana.
-Poleć ze
mną do Stanów… Wiem, że nie masz czasu, ale możemy zorganizować ci w hotelu
miejsce do nagrywania czy coś, nawet możemy ściągnąć Jessego jeśli uprze się,
że nie możesz lecieć, wiem, że masz termin do pierwszego, ale musisz tam ze mną
polecieć. Nie chcę zostawiać cię na tak długo samej.
-Okej-
powiedziałam po prostu. Jasne, że z nim polecę i to wcale nie było żadne spłacenie
długu.- Ale chyba będę musiała wrócić wcześniej, bo mam tu parę ważnych
spotkań…
-Jasne,
ważne żebyś poleciała choćby na dwa dni. Umrę tam jeśli nie będę przy tobie
przez te dwa tygodnie. Ledwo przeżyłem tydzień kiedy byłaś w domu, w domu
pełnym bliskich ci osób a teraz miałbym cię zostawić na dwa tygodnie zupełnie
samą? Wykluczone.
-Wiesz nie
byłabym sama, mam przecież Jess i Jessego…
-Ali wiesz,
o co mi chodzi.
-Wiem. Okej,
polecę z tobą, ale pod jednym warunkiem.
-Ej, to ty
tu spłacasz długi, masz jeszcze czelność stawiać mi warunki?- udawał oburzenie,
ale średnio mu to szło.
-Mam-
powiedziałam i uśmiechnęłam się pewna siebie. Jeszcze pół roku wcześniej
wyśmiałabym każdego kto powiedziałby, że będę siedzieć goła w wannie przy
Harrym i będę czuła się w tej sytuacji komfortowo i pewnie.
-Zadziorna i
totalnie seksowna. Lubię taką Ali.
-Ja polecę z
tobą do USA a ty polecisz ze mną do Polski na chrzciny- właściwie to
zakomunikowałam mu to, ignorując jego wcześniejszy komentarz.
-Hmm…
Załatwione- powiedział i uśmiechnął się tak czarująco, że myślałam, że się w
tej wannie utopię z wrażenia. Harry był aniołem. Był moim aniołem stróżem i
patrząc na niego nie miałam pojęcia czym sobie zasłużyłam, że był mój. Zaczęłam
go ciągnąć do siebie nie zważając na to, że był w ciuchach. Miał do mnie
dołączyć.
-Ali
poczekaj- powiedział szybko. -Prawie zapomniałem- pokiwał śmiesznie głową i
wyciągnął z kieszeni bluzy białą kopertę.
-Co to
jest?- zapytałam pełna podejrzeń. Wtedy Harry wciągnął z koperty zaproszenie na
ślub!
-John i
Viki? Zaprosili też mnie?
-No jasne.
-Pokaż-
powiedziałam i wzięłam zaproszenie z jego dłoni. Zaczęłam czytać i nie miałam
pojęcia dlaczego wzruszyłam się w momencie kiedy przeczytałam słowa „mają
zaszczyt zaprosić Alicję Różańską oraz Harrego Stylesa na uroczystość zaślubin…”
***
-Obiecuję,
że jak wrócę to coś porobimy- powiedział już czwarty dzień z rzędu.
-Jasne-
westchnęłam głośno wiedząc, że jak wróci będzie późno i będzie tak zmęczony, że
nie będzie miał siły na nic.
-Ali przepraszam,
ale ja muszę…
-Harry ja
wiedziałam, że tak będzie i nie mam do ciebie o to pretensji. Przyleciałeś tu
pracować a nie się lenić- powiedziałam i uśmiechnęłam się pocieszająco.
-Skarbie
jeśli chcesz możesz jechać z nami- byłam z nimi przez te trzy dni i jedyne co
robiłam to rozpraszanie Harrego, z resztą nie tylko jego.
-Zostanę
tutaj z Lux, mała po wczorajszym ma chyba dość więc jeśli mogę się nią zająć
tutaj, bez tego całego zamieszania to chętnie to zrobię.
-Jesteś
aniołem- powiedział i mnie pocałował.
-Już gołąbeczki,
wystarczy- powiedziała Lou wchodząc do pokoju i przerywając nam tak wspaniały
pocałunek. -Ali, jeśli chcesz mogę wziąć Lux ze sobą.
-Przestań,
chętnie jej popilnuję, prawda?- zapytałam zwracając się do małej, która
trzymała w ręce lalkę.
-Dziękuję
Ali, nie wiem jak ci się odwdzięczę, proszę tu masz klucz do mojego pokoju,
jeśli chcecie możecie iść na plac zabaw tylko nie wychodźcie poza teren hotelu,
okej?
-Jasne, poza
tym przecież zostaje ochroniarz.
-Wiem, wiem.
Dobra Harry, chodź czas na nas- powiedziała blondynka i na pożegnanie
wyściskała córeczkę a Harry mnie. Kiedy już mieli wychodzić dodała tylko, żebym
nie dała małej za dużo słodyczy a ja wiedziałam, że dam jej wszystko czego
zapragnie. Nigdy nie umiałam jej niczego odmówić. Kiedy zostałyśmy same,
poszłyśmy do jej pokoju i przez cały czas aż do obiadu bawiłyśmy się lalkami
Barbie. Obie byłyśmy dzielnymi księżniczkami, które musiały uratować świat
przed złem. Później, kiedy zjadłyśmy obiad i lodowy deser wyszłyśmy na plac
zabaw. Po powrocie z placu mała chciała oglądać bajki, więc ułożyłyśmy się
wygodnie na łóżku i włączyłyśmy jej ukochaną bajkę- Krainę lodu. Gdy mała
patrzyła jak zahipnotyzowana w telewizor ja ukradkiem przeglądałam Twittera
gdzie wszyscy przeżywali to, jak bardzo smutny ostatnio jest Harry. „Dlaczego
on się nie uśmiecha?”, „Kiedyś każdą piosenkę śpiewał z uśmiechem na twarzy a
teraz?”, „To przez Ali, widać, że jest nieszczęśliwy w tym związku”, po dogłębniejszych
poszukiwaniach źródła tych plotek dotarłam do jakiegoś głupiego artykułu w
plotkarskiej gazecie, który mówił, że cały nasz związek był tylko i wyłącznie
na potrzeby wypromowania mnie, mojej płyty no i oczywiście był częścią promocji
nowej płyty chłopców i zarówno ja jak i Harry jesteśmy już zmęczeni tym „związkiem”.
Pewnie w normalnych okolicznościach zrobiłoby mi się niesamowicie przykro po
przeczytaniu tego wszystkiego, ale dzięki Lux, która gdy zobaczyła, że nie
oglądam zrobiłam mi wykład na temat tego, że telefony wcale nie są takie dobre,
bo zawracają nam głowę w nieodpowiednich momentach i po prostu wzięła komórkę i
schowała pod poduszkę, nie było mi przykro nawet przez sekundę. Chwilę potem
razem z nią śpiewałam wszystkie piosenki i przeżywałam wszystkie sceny, które
pojawiały się na ekranie. Właściwie nawet się nie zorientowałam, kiedy ten
dzień minął. Lux poszła spać bardzo wcześnie, zmiana czasu mi także dawała się
we znaki i nie zorientowałam się kiedy zasnęłam obok niej. Obudziłam się
dopiero gdy poczułam, że coś jest nie tak. Otworzyłam oczy i zobaczyłam
Harrego, który trzymał mnie w ramionach i niósł do naszego pokoju.
-Hej-
wymruczałam cicho.
-Hej-
powiedział i się zaśmiał. Chciałam z nim porozmawiać, ale
dosłownie czułam jak zasypiam w jego ramionach. Nie otworzyłam oczu nawet, kiedy
Harry położył mnie na łóżku.
-Muszę się
umyć- wyszeptałam niewyraźnie.
-Nie musisz-
powiedział i zaczął rozpinać rozporek moich spodni. -Umyjesz się rano.
-Co robisz?
-Przebieram
cię w piżamę- wyjaśnił spokojnie a ja pozwoliłam mu kontynuować to co zaczął. Najpierw
ściągnął moje spodnie i skarpetki, później zajął się koszulą i stanikiem. Kiedy
byłam już w samych majtkach uniósł mnie nieco i z jego pomocą usiadłam na łóżku
po czym podniosłam ręce do góry a on ubrał mnie w koszulkę.
-Dziękuję-
powiedziałam i opadłam z powrotem na poduszki.
-Ali
myślisz, że ja też mogę się dzisiaj nie myć?- zapytał, kiedy zaczął się
rozbierać.
-Możesz,
pozwalam ci- powiedziałam.
-Dzięki,
jesteś super- mimo tego, że miałam zamknięte oczy wiedziałam, że mówiąc to się
uśmiechał. Dwie sekundy później leżał już koło mnie, w samych bokserkach. Słyszałam
jeszcze jak nastawia budzik, odkłada telefon na szafkę i gasi światło. Byłam
odwrócona do niego plecami więc Harry przyciągnął mnie do siebie i przytulił
się do mnie. Nie miałam pojęcia czemu, ale wtedy nawiedziła mnie pewna myśl.
Musiałam go o coś zapytać.
-Harry
jesteś szczęśliwy?- zadałam to pytanie ostatkiem sił.
-Jak nigdy
przedtem- odpowiedział i pocałował moje ramie a ja odpłynęłam do krainy Morfeusza
z wielkim uśmiechem na twarzy.
***
Rano
wybieraliśmy się do Nowego Jorku gdzie teoretycznie mięliśmy mieć aż dwa dni
wolnego. Kiedy dotarliśmy na miejsce szybko okazało się, że te dwa dni nieco
się skurczyły, bo przez podróż, która trwała dłużej niż miała i późniejsze
problemy z hotelem okazało się, że tylko wieczór i następny dzień mieliśmy mieć
tylko dla siebie. Mimo ogólnego zmęczenia mojego i Harrego postanowiliśmy
pojechać do jakiegoś centrum handlowego gdzie znajdował się jakiś sklep, jeden
jedyny na całym świecie, w którym Harry zamierzał kupić Gemmie prezent na
Gwiazdkę. Mimo, że był jeszcze miesiąc do świąt Harry stwierdził, że „kupi go
teraz i później nie będzie musiał specjalnie przylatywać do Nowego Jorku po
to”. Jak go zapytałam czy nie mógłby zamówić przez Internet odpowiedział, że
ten sklep nie prowadzi sprzedaży internetowej i w ogóle nie wysyłają swoich
produktów a poza tym wolałam się nie zagłębiać w to, że Harry przeleciałby pół
świata po jakiś prezent- tak, jakiś, bo nie chciał powiedzieć co to, to była
jakaś jego i Gemmy tajemnica i nie miałam pojęcia o co chodziło. Kiedy
weszliśmy do wielkiego centrum handlowego Harry od razu pobiegł do tajemniczego
sklepu a ja zostałam sama z ochroniarzem. Minęło, pięć minut, potem dziesięć,
piętnaście a ja nadal siedziałam na ławce sama. Gdy minęło pół godziny i mimo
tego, że dzwoniłam do niego sto razy, wysłałam milion smsów, na które nie
odpisał postanowiłam wstać i się przejść. Byłam zła, bo nie rozumiałam dlaczego
nie mogłam iść z nim, siedziałam jak ostatnia idiotka marnując tyle czasu!
Szłam powoli i przyglądałam się sklepowym witrynom jednak żadna nie zachęciła
mnie na tyle, żebym chciała wejść do środka do czasu, kiedy zobaczyłam jubilera,
podeszłam bliżej i patrzyłam na te wszystkie błyskotki, do których miałam
słabość. To nie tak, że kupowałam drogą biżuterię, ale uwielbiałam patrzeć na
te wszystkie diamenciki, na to jak pięknie się błyszczały. W całej galerii
roiło się od światełek, choinek, Mikołajów i innych świątecznych atrybutów, ale
to ta wystawa umiała przyciągnąć wzrok. Była piękna, stonowana i przede
wszystkim niesamowicie zachęcająca do wejścia do środka. Nagle poczułam się tak
jakby święta miały być już za dwa dni, w tle leciały świąteczne piosenki a ja
dojrzałam śliczny pierścionek, którego diamenciki tworzyły pięknego motyla. Był
idealny, prosty, ale w tej prostocie doskonały.
-Dlaczego
nie poczekałaś tak jak ci kazałem?- byłam tak skupiona na gapieniu się na
pierścionek, że nawet nie zauważyłam, że Harry łaskawie do mnie przyszedł.
-Dlaczego to
trwało tak długo?- zapytałam wkurzona i spojrzałam na niego. Myślałam, że skoro
coś kupił to będzie miał to przy sobie, ale on w ręce trzymał telefon, nic
więcej.
-Bo, kiedy
jedna osoba mnie rozpoznała to potem…- zaczął a ja machnęłam ręką i mu
przerwałam. No jasne, że musiał robić milion zdjęć. Zawsze to samo.
-Gdzie masz
prezent?
-Zamówiłem i
przyślą do Londynu.
-Mówiłeś, że
nie można zamawiać.
-Nie można
przez Internet, ale można zamówić osobiście.
-Wcześniej
mówiłeś, że w ogóle nie można zamawiać.
-Nie prawda-
Harry potrafił mnie zirytować jak nikt inny, godzinę wcześniej gadał, że nie
można i nagle gada, że można. Czasami nie szło się z nim dogadać.
-Gołąbeczki
musimy już wracać- odezwał się jeden z trzech ochroniarzy, którzy byli z nami.
-Już? Nawet
nie weszłam do żadnego sklepu!- oburzyłam się.
-Przepraszam
Harry mogę zdjęcie?- zapytała jakaś dziewczyna, która podeszła z dziesięcioma
innymi.
-Jasne-
dlaczego to zawsze wygląda tak samo? Dlaczego w Stanach jest to nasilone, w
sumie wszędzie było to nasilone, ale amerykańskie fanki były jakieś bardziej
natarczywe.
-Harry tak
bardzo cię kocham!
-Harry mogę zdjęcie?
-Harry
jeszcze ja, proszę!- jeden z ochroniarzy odsunął mnie nieco na bok a we mnie
wszystko się gotowało. To był drugi raz jak byłam w Nowym Jorku, za pierwszym
razem nie wyszłam nawet z hotelu teraz wyszłam i okazało się to zupełnie
bezcelowe.
-Wystarczy-
powiedział ochroniarz, ale ludzi zbierało się coraz więcej, przestałam widzieć
Harrego przez co zaczęłam się stresować jeszcze bardziej. Cała złość na niego,
za to, że kazał mi czekać ponad pół godziny samej wyparowała, kiedy zniknął mi
z pola widzenia.
-Ali zrobisz
ze mną zdjęcie?- zapytała jakaś dziewczyna a ja tylko kiwnęłam głową i
uśmiechnęłam się sztucznie. Po chwili podeszła kolejna i następna. Nagle,
dosłownie w pięć minut zrobiło się takie zamieszanie, że nie widziałam ani
Harrego ani ochroniarzy. W mojej głowie momentalnie pojawiło się wspomnienie
mojego upadku. Zaczęłam szybciej oddychać i mimo tego, że starałam się wyglądać
na spokojną czułam jak twarz zaczyna mnie piec, jak robi mi się gorąco, jak
zaczynają pocić mi się ręce.
-Ali- kiedy
usłyszałam jego głos dosłownie czułam jak zaczynają mnie piec oczy. -Już
dobrze, jestem tu, nie denerwuj się, nie chciałem cię zostawić.
-Wiem, nic
mi nie jest- powiedziałam i wzięłam głęboki wdech. Złapaliśmy się za ręce, ale
po kilku sekundach on puścił moją dłoń i objął mnie ramieniem przez co
przytuliłam się do niego naprawdę mocno. Ochrona zaczęła nas wyprowadzać z tego
całego zamieszania przez co wszyscy krzyczeli, żeby Harry jeszcze nie
odchodził, że chcą zdjęć, ale my się nie zatrzymywaliśmy. Kiedy wsiedliśmy do
samochodu i poczułam się bezpiecznie, poczułam, że Harry jest bezpieczny z
moich oczu popłynęły łzy.
-Ej… Skarbie-
kciuk Harrego wylądował na mojej twarzy by wytrzeć z niej łzy.- Dlaczego
płaczesz?
-Nie wiem-
przyznałam.
-Ali nic się
nie stało, było zamieszanie ale wszystko już dobrze.
-Wiem… Po
prostu się wystraszyłam, nie widziałam cię… Zdenerwowałam się i chyba to przez
te emocje.
-Ja też się zdenerwowałem
kiedy zniknęłaś mi z pola widzenia, przepraszam Ali, naprawdę przepraszam.
-Nie masz za
co, po prostu łzy mi same poleciały.
-Chciałem
dobrze skarbie, przysięgam, nie chciałem by wyszło jak zawsze- byłam głupia. Po
co płakałam? To nie tak, że chciałam tylko samo tak wyszło, z emocji.
-Już, jest
okej, już nie płaczę, daj mi buzi i zapomnijmy o tym, dobrze?- uśmiechnęłam się
do niego całkiem szczerze a on nic nie mówiąc po prostu spełnił moją prośbę.
Dlaczego kobiety są takie płaczliwe? Dlaczego ja taka byłam? Głupie hormony…
Kiedy dojechaliśmy do hotelu poszliśmy z Harrym do Nialla. Horan leżał
rozwalony na łóżku i śmiał się tak głośno, że było go słychać już pięć pięter
niżej. Okazało się, że wpadł w szał oglądania śmiesznych vines. Kiedy nas
zobaczył, przygnębionych i totalnie bez humoru nawet nie pytał co się stało. Po
prostu zaproponował żebyśmy się do niego przyłączyli i po chwili w trójkę
leżeliśmy w jednym łóżku, Niall na środku z laptopem na brzuchu ja po jego
lewej, Harry po prawej i w sumie nie wiedziałam czy to te filmiki były
rzeczywiście takie śmieszne czy Niall, ale po jakimś czasie śmialiśmy się tak
głośno jak blondyn. Kiedy się uspokoiliśmy powiedziałam Niallowi, dlaczego
byliśmy tacy przygnębieni i wtedy padły z jego ust słowa na pierwszy rzut oka
zupełnie zwyczajne. „Szkoda, że nie możemy czasami zmienić swojego wyglądu,
chociaż na parę godzin”. No jasne! To było to! Niall był geniuszem. Miałam
wrażenie, że kiedy wypowiedział te słowa cała nasza trójka wpadła na ten sam
pomysł w tym samym momencie. Mogliśmy zwiedzić Nowy Jork w spokoju! Wystarczyło
się przebrać! I tak dwadzieścia cztery godziny później byliśmy z Harrym nie do
poznania. Ja ubrana byłam w miarę normalnie jednak wyglądałam na jakieś
piętnaście kilogramów cięższą, miałam krótkie, blond włosy, usta pomalowane
miałam fioletowo- różową szminką, na głowie miałam opaskę z kokardką i patrząc
na całokształt chyba nie byłam rozpoznawalna. I o ile ja miałam inny kolor
włosów, byłam grubsza i byłam pomalowana inaczej niż zwykle, o tyle Harry w
ogóle nie wyglądał jak Harry. Miał wyprostowane włosy, doklejony zarost, ta
broda była serio imponująca, do tego też go pogrubili, przede wszystkim brzuch,
ale kiedy zobaczyłam jego spodnie myślałam, że umrę ze śmiechu. Były to dżinsy
o szerokich nogawkach! Do tego założył sweter i wielką kurtkę. Podsumowując
wyglądaliśmy jak dwa dziwaki, jakbyśmy oboje uciekli z psychiatryka. Oczywiście
mimo tego, że nie przypominaliśmy siebie na wycieczkę wybieraliśmy się z dwójką
ochroniarzy, tak na wszelki wypadek. Wyszliśmy z hotelu wyjściem dla
pracowników i naszym pierwszym celem było Times square. Mówi się, że to
skrzyżowanie świata i naprawdę to miejsce robiło wrażenie, choć wydawało mi
się, że tylko na mnie. Na Harrym o wiele większe wrażenie robiło to, że był anonimowy.
Nikt go nie poznawał. Szliśmy trzymając się za ręce, przytulaliśmy i nikt nie
zwracał na nas uwagi. Mieliśmy zobaczyć tyle rzeczy, ale skończyło się na tym,
że weszliśmy tylko na szczyt Empire State Building gdzie po tym jak nasyciliśmy
oczy niesamowitym widokiem zaczęliśmy się całować tak długo, że dosłownie moje
wargi całe zdrętwiały. To miejsce było magiczne, całe miasto skąpane było w
światełkach a ja czułam się jakbym była w jakimś zupełnie innym świecie. Dzięki
Harremu mogłam przeżywać tak niezwykłe chwile, gdyby nie on nigdy bym tego nie
przeżyła. Może i weszłabym na ten budynek i zobaczyłabym to samo, ale dzięki
niemu czułam się wyjątkowa właśnie w tej chwili, gdy zamiast patrzeć się na ten
zapierający dech w piersiach widok on wolał patrzeć na mnie. To była ta magia,
to coś, czego nie da się przeżyć samemu. Kiedy znaleźliśmy się na dole byłam
tak niesamowicie naładowana pozytywną energią, że mimo tego, że mieliśmy już
wracać ja wcale nie chciałam tego robić. Chciałam chodzić po Nowym Jorku z
Harrym za rękę i cieszyć się tym wszystkim. To była wspaniała randka i wtedy
Harry zaprosił mnie na drinka. Mijaliśmy różne lokale ale kiedy zobaczyliśmy
napis „KARAOKE” na jednym z nich, od razu wiedzieliśmy, który wybrać. Kiedy
weszliśmy do środka usiedliśmy przy małym okrągłym stoliku i zamówiliśmy po
lampce wina. Na podeście, który robił ze scenę stały dwie dziewczyny i śpiewały
piosenkę Irene Cary- Flashdance What A Feeling. Wymieniliśmy z Harrym tylko
porozumiewawcze spojrzenia i oboje wiedzieliśmy kto zaraz wystąpi na tej
scenie. Kiedy wypiliśmy wino a kolejna osoba skończyła śpiewać, prowadzący
wyszedł na scenę i zapytał czy są kolejni ochotnicy. Oboje zgłosiliśmy się jako
chętni, weszliśmy na scenę i wylosowaliśmy piosenkę „We’ve got tonight” Boba
Segera. Zaczął Harry.
„I know it's
late, I know you're weary
I know your
plans don't include me”
Już po
pierwszych dźwiękach rozległy się oklaski. Boże gdyby ci ludzie wiedzieli, że
ten zarośnięty, gruby, dziwny facet to tak naprawdę jedna z największych gwiazd
na świecie… Na ekranie pojawił się napis „girl”. Teraz była moja kolej.
„Still here
we are, both of us lonely
Longing for
shelter from all that we see”
Publiczność
powitała mnie równie gromkimi brawami co jego. Śpiewałam z Harrym! Patrzyłam w
jego oczy, patrzyłam na publiczność, na całym ciele miałam ciarki. Boże dla takich
chwil się żyje. W takich chwilach człowiek rozumie co to szczęście. Śpiewałam
tę wspaniałą piosenkę z najwspanialszym chłopakiem na Ziemi i dopiero na tej
małej scenie, przed niewielką publicznością zrozumiałam o co w tym chodzi, w
muzyce, w śpiewaniu, w cieszeniu się tym. Zrozumiałam jaki sens ma to co robię,
te wszystkie koncerty, piosenki, nagrania. Dosłownie w tym momencie to do mnie
dotarło. Chciałam to robić do końca moich dni, ale chciałam to robić z nim.
Chciałam dzielić się takimi wspaniałymi momentami z nim. Chciałam tworzyć takie
wspomnienia z nim. Bo tylko przy nim to wszystko wydawało się właściwe. To
Harry nadawał temu sens.
Heeeej! Wiem, długo nie dodawałam ale serio nie mam czasu i piszę rozdział w częściach i to nie tak że to olewam tylko samo tak wychodzi :/ Od razu mówię, że następny muszę dodać wcześniej bo 44 będzie jeszcze taki "zwykły" a 45 będzie świąteczny więc muszę się wyrobić z nimi do świąt xD
Piosenki:
Ali i Harry śpiewali cudną piosenkę, tutaj daję linki:
Jeśli chodzi o piosenkę "w tle" to jak już napisałam w rozdziale śpiewa ją Adam Levine (ten z Maroon 5) i piosenka pochodzi z superowego filmu, który strasznie polecam "Zacznijmy od nowa"
Na początku rozdziału Ali nagrywa piosenkę pod tytułem "On My Way". Jak ją nagra to tu wstawięxD
Ogólnie przepraszam jeśli w rozdziale pojawiają się jakieś niejasności typu: Harry wyjechał na 3 dni a za dwa dni jest informacja że wyjechał na 5 dni, ale pisałam ten rozdział w takich odstępach, że sama zapominałam co napisałam wcześniej xD
Przepraszam za wszystkie błędy!!
Dziękuję za komentarze!!
Proszę o komentarze!! :)
Jeśli chcecie jakoś mi pomóc to możecie polecać opowiadanie chociażby na Twitterze bo ja chyba nigdy go nie zareklamuje tak jak się należy xD
Pewnie coś miałam jeszcze powiedzieć ale zapomniałam :D
Ogólnie chyba niedługo ktoś jednak się dowie o D.! XD Jak myślicie kto? :D
Harry w tym rozdziale jest taki skjadjlasjdkasj :D Wyobrażacie go sobie w wielkich, szerokich spodniach???
Dobra, to chyba wszystko xD
(Ali i Lux śpiewały razem "Let it go" z Frozen... Słiiit!)
Aduś kocham Cię!
PS1 I LOVE YOUUU ALL!!!
PS2 W następnym rozdziale będzie czerwona czcionka xD