UWAGA! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich! Czytając, robisz to na własną odpowiedzialność!
Lot do
Polski był straszny. Dawno się tak nie bałam lecąc samolotem, nawet pomimo, że
podróżowałam pierwszą klasą więc teoretycznie miałam czuć się mega komfortowo.
Turbulencje w jakie wpadliśmy były po prostu okropne, wszyscy się bali, nawet stewardesy,
dodatkowo musiałam się przesiadać przez co podróż trwała dłużej. Do tego byłam
sama, bez Harrego i starałam się nie myśleć o tym co powiedział mi w nocy. Nie
mogłam myśleć o tym w samolocie, nie kiedy się tak denerwowałam. Musiałam
przemyśleć jego słowa ale na spokojnie. W domu. Kiedy samolot wylądował już w
kraju miałam ochotę upaść na kolana i całować ziemie. Byłam bezpieczna, byłam w
domu. Z lotniska odebrali mnie rodzice i gdy tylko skończyłam się z mamą
ściskać wsiedliśmy do samochodu i zaczęłam opowiadać o moich przeżyciach, o
wszystkim poza tym co powiedział mi Harry. Mama oczywiście była niezadowolona,
że przyjechałam tylko na tydzień ale rozumiała, że tak naprawdę w najbliższym
czasie nie będę w stanie spędzić w domu więcej czasu. Mój grafik był niezwykle
napięty. Płyta, teledysk, kilka wywiadów, sesji zdjęciowych i masa innych
rzeczy, które miały na celu zrobienie ze mnie kogoś sławnego? Znanego? Cóż,
trzeba było mnie wypromować… Starałam się jednak nie myśleć o tym jako o czyś
złym. Przecież sama tego chciałam, to było moje marzenie. Inaczej nie
zapisałabym się na lekcje śpiewu, nie zgłosiłabym się do konkursu, nie
podpisałabym żadnej umowy. Starałam się to wszystko jak najlepiej wyjaśnić
mamie, która mimo tego, że cieszyła się że jestem była naprawdę przygnębiona
tym, że zaraz mnie nie będzie. Tak naprawdę, odprowadzając mnie w kwietniu
chyba nie zdawała sobie sprawy z tego co to wszystko znaczy, nie była, nie
byliśmy świadomi tego, że wyjadę i tak naprawdę nie wiadomo kiedy wrócę. Ale wyjechałam
by robić coś pięknego, by spełniać marzenia i musiałam ponieść jakąś cenę tego
wszystkiego. I rodzice to rozumieli. Po prostu tęsknili za mną tak jak ja za
nimi. Gdy dojechaliśmy do domu mój brat wyściskał mnie jak jeszcze nigdy w
życiu. Boże, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo mi ich brakowało,
naprawdę z trudem powstrzymywałam łzy wzruszenia. To było cudowne, znaleźć się
w domu po takim okresie nieobecności. Mama jak to mama, od razu zaczęła
odgrzewać dla nas obiad a ja z tatą i bratem zajęliśmy się moimi bagażami. Gdy
zanieśliśmy je do mojego pokoju zostałam sama. Sama w moim pokoju. Chciałam
wypakować pamiątki, które przywiozłam ale musiałam coś zrobić. Spojrzałam na
moje łóżko, tak bardzo za nim tęskniłam. Nie mogłam oprzeć się pokusie i
musiałam się na nim położyć. Boże, dlaczego nie mogłabym podróżować z własnym
łóżkiem? Przytuliłam się do mojej poduszki. MOJEJ PODUSZKI! Przymknęłam powieki
i nawet nie wiedziałam kiedy odpłynęłam. Obudziłam się kiedy na zewnątrz było
już zupełnie ciemno. Byłam przykryta. Przeciągnęłam się i usiadłam. Obok łóżka
leżała moja torebka. Wygrzebałam z niej komórkę, musiałam się dowiedzieć, która
była godzina. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz moje serce zaczęło szybciej bić.
Miałam 19 nowych wiadomości i 34 nieodebrane połączenia- wszystko od Harrego.
Miałam wyciszony telefon dlatego nic nie słyszałam. Przed wylotem obiecałam mu,
że odezwę się jak tylko wyląduję w Polsce. Przeczytałam tylko kilka smsów.
„Ali, wszystko w porządku?”, „Skarbie odezwij się”, „Ali zaczynam się
denerwować”, „Miałaś się odezwać. Wszystko ok?”- wszystkie były podobne do
siebie. Nie czekając chwili dłużej wybrałam jego numer. Odebrał od razu.
-Wszystko w
porządku?- zapytał natychmiast.
-Tak,
przepraszam. Zapomniałam, że miałam zadzwonić a jak dojechałam do domu to od
razu zasnęłam i dopiero się obudziłam- powiedziałam totalnie skruszona. Nie
chciałam go wystraszyć. Ani zezłościć.
-Boże Ali…-
powiedział z ulgą. Szczerze mówiąc myślałam, że będzie na mnie zły ale wydawało
mi się, że przede wszystkim poczuł ulgę. -Tak bardzo się martwiłem…
-Wiem,
przepraszam.
-Od trzech
godzin śledzę wszystkie wiadomości, czytam wszystkie strony informacyjne w Internecie
bałem się, że może coś z samolotem… Zadzwoniłem do Jess, ale ona nic nie
wiedziała… Mówiła, że panikuję- Boże skoro zadzwonił do Jessici naprawdę musiał
się zdenerwować.
-Przepraszam,
naprawdę. Nie zrobiłam tego celowo.
-Nigdy
więcej tak nie rób, naprawdę miałem w głowie same czarne scenariusze- nie
słyszałam w jego głosie złości ale musiałam się upewnić.
-Bardzo
jesteś na mnie zły?- zapytałam słodko.
-Zły? Nie, w
ogóle nie jestem na ciebie zły. Jestem niesamowicie szczęśliwy, że cię słyszę, że
żyjesz. Zły będę później jak przestanę dziękować Bogu za to, że jesteś cała i
zdrowa- nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się szczerzyć jak debil słysząc
jego słowa.
-Kocham cię-
wyszeptałam i mogłam sobie wyobrazić jak delikatny uśmiech wkrada się na jego
twarz.
-Już
myślałam, że się nie obudzisz- powiedziała moja mama wchodząc do pokoju,
zapalając światło przez które prawie oślepłam.
-Harry muszę
już kończyć.
-Już?-
zapytał z nieukrywanym smutkiem w głosie.
-Tak, cały
czas spałam i mama do mnie przyszła właśnie…- wyjaśniłam szybko.
-Rozumiem…
Nie wiem jak dam radę wytrzymać bez ciebie tydzień.
-Ja też za
tobą tęsknię ale serio muszę kończyć.
-Jasne.
Kocham cię- powiedział starając się zabrzmieć choć trochę pogodnie.
-Ja też
ciebie kocham, pa- powiedziałam i się rozłączyłam. Mama patrzyła na mnie tymi
swoimi oczami, na ustach miała ten swój uśmieszek i już wiedziałam co jej po
głowie chodziło. -Nie wiem
czy mam się rozpakować- powiedziałam szybko by mama nie zaczynała teraz tematu
Harrego.
-Oczywiście,
że masz się rozpakować. Wróciłaś do domu, to nie jest hotel. Rozpakuj się,
pomogę ci- powiedziała nieco z wyrzutem i od razu podeszła do jednej torby,
którą otworzyła i zaczęła wyciągać z niej moje ciuchy. Bluzka, bluzka, bluza,
spodnie… Długie spodnie, z dziurą na kolanie… Poza jego spodniami znalazłyśmy
też dwie koszulki, koszulę, bandanę, kapelusz, skarpetki, bokserki… Od razu
wyjaśniłam mamie, że Harry jest niezłym bałaganiarzem, że w trasie musimy się
szybko pakować i czasami tak wychodzi, że mamy wspólne walizki… Dzięki Bogu
mama nie chciała rozmawiać o tym dlaczego bokserki Harrego przyleciały ze mną
do Polski już podczas pierwszego dnia mojego pobytu w domu dlatego kiedy
skończyłyśmy wieszać i układać wszystkie ubrania w szafach, mimo tego, że była
już pierwsza w nocy zjadłam dopiero obiadokolację i praktycznie do rana
rozmawiałam z rodzicami i bratem o wszystkim tylko nie o Harrym. Kolejny dzień
minął cudownie zwyczajnie. Właściwie nigdzie nie wyszłam, poza jednym
miejscem... Cały dzień siedziałam w domu. Co prawda miałam gości, przyszły moje
ciotki, wujkowie, kuzynostwo, babcia, dziadek, ale wszystko było tak cudownie
zwyczajne, że w pewnym momencie złapałam się na tym, że było mi dziwnie znaleźć
się wśród ludzi którzy mnie kochali i znali taką jaka byłam naprawdę. Siedziałam
w salonie w wielkiej bluzie, legginsach z dziurą, bez makijażu, z poczochranymi
włosami i nie stresowałam się, że ktoś źle o mnie pomyśli. Następnego dnia
poszłam do babci na cmentarz. Musiałam ją odwiedzić, opowiedzieć o tym jak było
w Stanach, o tym co mnie czeka w najbliższej przyszłości… Później poszłam z
mamą na zakupy i to było totalnie dziwne. Podchodziło do mnie tyle ludzi, że
naprawdę wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że byłam w kraju aż tak
popularna. Dzięki Bogu zanim ludzie zorientowali się, że ja to ja i że jestem w
tym centrum handlowym zdążyłam z mamą odwiedzić kilka sklepów. Na moje konto
wpłynęło całe wynagrodzenie za trasę i miałam ochotę kupić mamie wszystko.
Wydawało mi się, że była nieco zawstydzona tym, że to ja płaciłam ale naprawdę
chciałam zrobić jej przyjemność. Później jednak ktoś dał znać o tym, że tam
byłam bo ludzi było coraz więcej. Doszło do tego, że ochroniarze, który
pracowali w tej galerii pomogli nam dojść do samochodu. To było naprawdę miłe z
ich strony. Kolejny dzień spędziłam z Zuzą. Wyglądała cudownie. Miała śliczny
brzuszek i wystarczyło na nią spojrzeć by wiedzieć jak bardzo jest szczęśliwa.
Dzidziuś, którego nosiła pod sercem miał się urodzić zaraz na początku
listopada ale tak naprawdę dziecko mogło urodzić się niedługo za tydzień, dwa a
może za kilka dni. Zrobiłam Zuzie małą sesję zdjęciową, zamierzałam pokazać
wszystkie zdjęcia Harremu, ba chciałam pokazać te zdjęcia wszystkim i dosłownie
skakałam z radości kiedy Zuza pozwoliła mi opublikować jedno na swoim koncie na
Twitterze co zrobiłam natychmiast. Byłam taka dumna, że mam tak piękną, mądra i
dobrą przyjaciółkę, że musiałam pochwalić się nią całemu światu. Kolejny dzień
spędziłam w towarzystwie Klaudii, rano nagrywałam wywiad, później poszłyśmy na
lunch, następnym przystankiem była sesja zdjęciowa a na koniec dnia poszłyśmy na
drinka. Kolejny dzień znowu spędziłam w towarzystwie Zuzki, która przez to, że
ciąża była tak bardzo zaawansowana nie pracowała i cały czas siedziała w domu.
Później, wieczorem miałam być gościem na zajęciach u Klaudii niestety nie
mogłam być na swojej starej grupie przez inne zobowiązania dlatego nieco się
denerwowałam bo właściwie nikogo tam nie znałam, dodatkowo było mi trochę smutno,
że nie spotkam się ze znajomymi. Ogólnie, dotarłam na miejsce wcześniej,
ponieważ musiałam ustalić z Klaudią jeszcze kilka szczegółów dotyczących
jeszcze dwóch wywiadów, którym miałam udzielić podczas pobytu w Polsce. Jeden z
nich miał być nagrywany, drugi na żywo w telewizji, dodatkowo dowiedziałam się,
że mam wziąć udział w kolejnej sesji zdjęciowej oraz, co było niezwykle szalone
miałam wystąpić jako gość specjalny w programie „Mam talent”. Siedziałyśmy w
sali i ustalałyśmy wszystkie szczegóły kiedy wszyscy zaczęli się schodzić i
każdy kto wchodził do środka na mój widok wytrzeszczał oczy, miałam wrażenie,
że traktowali mnie z dystansem. Patrzyli na mnie i na twarzach mieli wypisane: „Wow!
To ona! Dziewczyna, której się udało.” Naprawdę widziałam w ich oczach podziw i
to było niesamowite. Nie wiem dlaczego ale cała ta sytuacja wydała mi się nieco
zabawna, rozluźniła mnie i przestałam się stresować tym, że to nie była „moja”
grupa. Wręcz przeciwnie, poczułam się pewna siebie.
-Witajcie-
powiedziała Klaudia gdy wszyscy już byli w komplecie. Momentalnie nastała
cisza.- Jak widzicie na dzisiejszych zajęciach mamy wspaniałego gościa, kogoś
kto osiągnął coś wielkiego, kogoś kto nie bał się marzyć.- na te słowa
uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Klaudia na każdych zajęciach powtarzała, że
nie możemy się bać własnych marzeń. Naprawdę to zrobiłam. Byłam po drugiej
stronie, teraz to oni patrzyli na mnie i w głowach mieli to co ja miałam kiedy
przychodził do nas na zajęcia ktoś znany- jej się udało.- Mam nadzieję, że
każdy z was przygotował się na dzisiaj, mieliście zadanie domowe, prosiłam by
każdy potraktował je na serio, by każdy włożył w nie serce.- Klaudia i te jej
zadania domowe, zawsze kazała przygotować jakąś piosenkę. Najtrudniejsze utwory
zawsze kazała przygotowywać gdy na zajęciach miał pojawić się gość specjalny.
Wtedy każdy musiał się zaprezentować, sprawdzić siebie, swoje nerwy, trzeba
było zaśpiewać całym sobą a gość wybierał najlepszą według niego osobę, która
dostawała jakąś nagrodę- Dzisiaj zaśpiewa każdy z was…- nagle poczułam jak w
kieszeni zaczyna wibrować mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, to był Harry.
Wiedziałam, że nie powinnam odbierać, ale pokusa by usłyszeć jego głos był tak
wielka, że nie mogłam się oprzeć:
-Halo?-
zapytałam cicho i stanęłam w koncie sali mając nadzieję, że nikt nie będzie
podsłuchiwał.
-Tęsknię-
mimo tego, że nie widzieliśmy się tylko kilka dni ja także nie mogłam się
doczekać kiedy się spotkamy. Nawet jeśli wymienialiśmy kilkadziesiąt smsów
dziennie, nawet jeśli rozmawialiśmy ze sobą przez telefon, z każdą minutą
tęskniłam coraz bardziej. To było dziwne, z jednej strony chciałam być w domu
jeszcze z miesiąc z drugiej marzyłam by polecieć już do Londynu.
-Ja za tobą
też.
-Doleciałem
już- powiedział marudnym tonem.
-Nie
cieszysz się? Jesteś w domu.
-Tutaj pada
i jest zimno- zanim zdążyłam zapanować na swoim zachowaniem wybuchłam śmiechem
przez co wszyscy na mnie spojrzeli.
-Przepraszam-
powiedziałam i spojrzałam na Klaudię, która pokiwała z dezaprobatą głową.
-Co?
-To nie do
ciebie.
-Ali…-
Klaudia dała mi znać, że muszę już kończyć.
-Harry muszę
kończyć- powiedziałam szybko.
-Dlaczego?-
zapytał nieco poirytowany.
-Jestem na
zajęciach Klaudii i właśnie wszyscy się na mnie gapią bo przeszkadzam,
zadzwonię jak wrócę do domu.
-Na tych na
które kiedyś chodziłaś?
-Tak, na
tych. Jestem gościem i właśnie zachowuję się niekulturalnie.
-Rozmawiasz
tylko ze swoim chłopakiem…- ewidentnie nie rozumiał dlaczego to niekulturalne
bo mówił tonem urażonego dziecka.
-I
przeszkadzam.
-Ale ja
chciałem pogadać… W ogóle nie masz dla mnie czasu- powiedział z wyrzutem.
-Zadzwonię
później. Pa- powiedziałam i się rozłączyłam zanim on znowu coś by odpowiedział
i wtedy ta rozmowa trwałaby w nieskończoność.- Przepraszam, ale musiałam
odebrać.- Klaudia uśmiechnęła się dwuznacznie słysząc moje słowa. Miałam ochotę
jej odpowiedzieć „No co dzwoniła miłość mojego życia, to był ważny telefon” ale
ugryzłam się w język i poczułam jak mój telefon wibruje. O nie kochany, tym
razem nie odbiorę możesz sobie dzwonić ile chcesz!
-Więc,
wracając do sedna nasz gość wybierze dzisiaj kogoś kto dostanie nagrodę-
niespodziankę dlatego proszę was byście się postarali i dali z siebie wszystko-
kobieta spojrzała na mnie i dała mi do zrozumienia, że teraz pora bym to ja
zaczęła mówić.
-Hej-
powiedziałam. Naprawdę chciało mi się śmiać. Po co ja mówię „hej”? Dobrze, że
mówię „hej”, przecież muszę się jakoś przywitać- Do tych, którzy mnie nie znają
jestem Ali- przecież wszyscy tutaj wiedzą kim jesteś, pomyślałam i nie mogłam hamować
dłużej uśmiechu. To przez telefon od Harrego jest mi tak wesoło…I przez to, że
komórka znowu wibruje w mojej kieszeni.- Nie stresujcie się tak tą nagrodą.
Jeszcze niedawno byłam na waszym miejscu…- Co ja mam im właściwie powiedzieć?-
Poza tym jestem z natury niezdecydowaną osobą i możliwe, że nie będę umiała
wybrać jednej osoby a wtedy Klaudia będzie miała problem.- To był kiepski żart
Ali, nie rób tego więcej. Przejdź do sedna sprawy- Zanim jednak przejdziemy do
naszego mini konkursu Klaudia poprosiła mnie bym nieco wam o sobie opowiedziała
i podzieliła się zdobytym doświadczeniem. Jakoś w połowie listopada zeszłego
roku wysłałam swoje nagranie na pewien konkurs. Nagrodą była możliwość
supportowania wielkiej, światowej gwiazdy. Pewnie znacie tę historię więc nie
będę jej opisywać… Chodzi o to, że nagrałam video na konkurs z myślą, że nikt
go nawet nie zobaczy. Na te zajęcia zapisałam się po to, by wypełnić jakoś
czas, by oderwać się choć raz w tygodniu od tej całej monotonni życia
codziennego. I wiecie co wam teraz mogę powiedzieć? Moje życie na pewno nie
jest teraz monotonne. Wygrałam ten cały konkurs. Przeszłam wiele castingów,
które kosztowały mnie mnóstwo nerwów, pracy. Włożyłam w to wszystko wiele
wysiłku, uwierzcie mi, że nie było mi łatwo ale było warto. 25 kwietnia
stanęłam na scenie w Bogocie przed kilkudziesięciotysięcznym tłumem i
pomyślałam, że śnię, że to nie jest realne, że gdy zamknę i otworzę oczy to
wszystko zniknie. Przed pierwszym koncertem prawie zjadła mnie trema. Prawie
zemdlałam ze stresu, znalazł mnie wtedy Liam, mój przyjaciel, pomógł mi.
Naprawdę się bałam, myślałam, że nie dam rady, ale gdy wyszłam na scenę
zrozumiałam, że strach był nie potrzebny, nie było się czego bać. Wiecie co
pomyślałam stojąc na scenie 5 października w Miami, podczas ostatniego
koncertu? Nie myślałam już o tym, że to jest nierealne, że to tylko sen. Patrzyłam
na tłum ludzi i myślałam: udało mi się, zrobiłam to. Spełniłam marzenia,
poznałam wspaniałych ludzi, zobaczyłam wiele cudownych miejsc, poznałam co to
znaczy przyjaźń, miłość. Wiele razy upadłam ale za każdym razem się podniosłam.
Zrobiłam to. Ja. Zwykła, zwyczajna ja osiągnęła tak wiele w tak krótkim czasie.
Wiem, że być może nie jestem dla was żadnym autorytetem, że One Direction być
może nie są dla was autorytetem. Wiem co się o nich mówi, ale to dzięki nim
jestem tym kim teraz jestem. Mogłam obserwować ich codziennie, widziałam jak
ciężko pracują na swój sukces, jak wstają rano, idą na próbę, później do
studia, jak piszą piosenki, które być może nigdy nie ujrzą światła dziennego. Poznałam
ich, ich świat i wiem jak wiele wyrzeczeń kosztuje ich to gdzie teraz są. Są
dla mnie inspiracją, są moimi przyjaciółmi i
dzięki nim przeżyłam to wszystko, zobaczyłam tyle miejsc, spotkałam tyle
niesamowitych ludzi a za kilka dni wchodzę do studia by nagrać własną płytę,
dzięki nim nagrałam pierwszy singiel, wkrótce nagram teledysk.- Nie miałam
pojęcia czy to co mówiłam jakoś do nich docierało ale miałam nadzieję, że tak.
Spojrzałam na Klaudię i miałam wrażenie, że to co widzę w jej oczach to duma.
Wtedy do niej podeszłam, objęłam ją ramieniem i kontynuowałam- Ale nigdy w
życiu bym ich nie poznała gdyby nie kobieta, z którą spotykacie się co tydzień.
To ona nauczyła mnie jak używać głosu, dodała mi pewności siebie dlatego nawet
jeśli czasami wydaje wam się, że bez sensu jest śpiewać „Panie Janie” przez
całe dwie godziny uwierzcie mi, że trafiliście w cudowne ręce. Najlepsze.
Zaufajcie jej, pozwólcie sobie pomóc, słuchajcie jej rad i przede wszystkim
wierzcie we własne marzenia- skończyłam moją porywającą i nieco zbyt patetyczną
wypowiedź, oni gapili się na mnie a ja żałowałam, że nie umiem czytać w
myślach.- Okej, koniec tego gadania. Przejdźmy do rzeczy.
-Mamy
ochotnika?- zapytała Klaudia kiedy usiadłyśmy za biurkiem jak prawdziwe jury.
Nikt nie podniósł ręki. Oni chyba na serio się mnie boją.- Jeśli nie, to
wyjdźcie wszyscy do poczekalni a z nami zostanie pierwsza osoba, którą mam na
liście… Aniu?- zwróciła się do dziewczyny, która była wysoka, miała blond włosy
sięgające do ramion, dwa rumieńce na policzkach i okulary na nosie. Była ładna,
schludnie ubrana… Wyglądała bardzo… grzecznie? Patrzyłam na nią i kiedy wszyscy
wyszli i zostałyśmy tylko my we trzy, dopiero wtedy spojrzała mi w oczy. Trwało
to jakąś sekundę bo dziewczyna szybko odwróciła wzrok. Była niesamowicie
zawstydzona i skrępowana. Patrzyła na swoje dłonie a nie na nas. Podstawowy
błąd. Klaudia zawsze powtarza żeby patrzeć w oczy, żeby pokazać, że jest się
pewnym siebie, że to co chcemy przekazać jest dla nas ważne. Powtarzała mi to
zawsze. Przed pierwszym castingiem na żywo, przed ludźmi od konkursu
powiedziała: „Jak tam wejdziesz uśmiechnij się, ale przede wszystkim patrz im w
oczy. W oczach masz wypisaną duszę, pozwól im cię poznać”. Te słowa naprawdę
zapadły mi w pamięć i powtarzałam je zawsze kiedy wychodziłam na scenę…
-Przedstaw
się- poprosiłam i zmusiłam ją do spojrzenia na mnie. Kiedy to zrobiła
uśmiechnęłam się zachęcająco. Boże czego ona się boi? Przecież nie gryzę.
-Nazywam się
Anna Bodych, mam 20 lat…- odpowiedziała cicho.
-A co robisz
po za śpiewaniem? Uczysz się?
-Tak.
Studiuję architekturę…- okej, koniec. Postanowiłam jej nie męczyć.
-To
świetnie. A co zaśpiewasz?- miałam ochotę dodać, że to ostatnie o co ją pytam.
-„Only hope”
Mandy Moore z filmu „Szkoła uczuć”- powiedziała kompletnie niepewnie a ja
pomyślałam, że to niesamowicie przewidywalny wybór. Jest tyle filmów, są
wspaniałe musicale ale ona wybiera akurat tę piosenkę… Albo poszła na łatwiznę
albo naprawdę dzięki tej piosence umie wyrazić siebie a patrząc na nią i jej
zachowanie miałam wrażenie, że dzięki Bogu nie jest leniem i po prostu kocha tę
piosenkę… Ja z resztą też tylko chciałabym żeby mnie zaskoczyła… Z drugiej
strony nie zaczęła jeszcze śpiewać a ja już się czepiam… po co miała wybierać piosenkę w której się
nie czuje? Bez sensu. Ważne żeby zaśpiewała z serca i… i czasami na mnie
spojrzała.
-Uwielbiam tę
piosenkę- powiedziałam by dodać jej otuchy.- Zaczynaj.
Cóż Ania
mnie nie zachwyciła… Zaśpiewała dobrze, technicznie poprawnie ale… nie zrobiła
nic by jej wersja brzmiała inaczej niż oryginał. Zaśpiewała dokładnie tak samo.
To, że miała niesamowicie podobny głos do Mandy Moore nie znaczyło, że musiała
zaśpiewać tak samo. Podobało mi się, ale… nie zachwyciło. Może się czepiam ale…
No właśnie ale. Przecież to moje zdanie, nie musi mi się podobać wszystko.
Kolejna osoba i znowu żadnego zaskoczenia. Chłopak o imieniu Artur, lat 21,
student i wybiera Goo Goo Dolls- Iris… Dzięki Bogu pojawiły się dwie wspaniałe
osoby. Dziewczyna i chłopak. Ich występy były świetne, ich głosy czyste i
pewne. Od razu było widać, że się przygotowali i ćwiczyli wcześniej. Śpiewali z
serca i wiedziałam, że naprawdę kochają to robić. Naprawdę wyróżniali się na
tle innych a ja miałam ogromny problem. Kogo wybrać.
-Została
ostatnia- powiedziała do mnie Klaudia. Ostatnia, dziesiąta osoba i potem będę
musiała zadecydować kto dostanie nagrodę. Jak miałam wybrać pomiędzy dwójką
świetnych osób?- Elizo, zapraszamy!- zawołała Klaudia i uchyliła szerzej drzwi
by ostatnia uczestniczka naszego konkursu mogła wejść do środka. Klaudia z
powrotem zajęła miejsce obok mnie a dziewczyna stanęła przed nami.
-Mam na imię
Eliza, mam 21 lat, jestem fryzjerką- powiedziała na wstępie i posłała mi dość
nieśmiały uśmiech.
-A jak długo
śpiewasz?
-Śpiewam od
zawsze ale na zajęcia uczęszczam od niedawna.
-A co
wybrałaś na dziś?- zapytałam z uśmiechem na ustach.
-„Learn to
be lonely” z musicalu „Upiór w operze”- powiedziała a ja byłam już kupiona. To
mój ulubiony musical, moja ulubiona piosenka.
-Świetnie!
Uwielbiam ten utwór- powiedziałam podekscytowana a Eliza uśmiechnęła się do
mnie zupełnie szczerze. Mój entuzjazm ją chyba odstresował bo nagle wydała mi
się pewna siebie.
-Zaczynaj-
wtrąciła Klaudia a ja poczułam jakieś wewnętrzne zdenerwowanie. Bałam się, że
ona „zniszczy” tę piosenkę. Nawet nie wiedziałam, że w jakimś sensie na nią
liczyłam. Boże, to było dziwne. Nigdy w życiu nie mogłabym być jurorem w jakimś
programie, to byłoby dla mnie zbyt stresujące. Spojrzałam na nią a ona zamknęła
oczy i gdy melodia wypełniła pomieszczenie, zaczęła śpiewać.
„Child of
the wilderness
Born into
emptiness
Learn to be
lonely
Learn to
find your way in darkness…”
Gapiłam się
na nią i po prostu czułam jak do moich oczu napływają łzy. To było piękne,
czyste, delikatne ale mocne jednocześnie. Czułam jej emocje, czułam, jak
opowiada historię, bardzo smutną historię. Zamknęłam oczy i po moich policzkach
popłynęły łzy. Nie wiem dlaczego tak bardzo się wzruszyłam… Słyszałam przecież
te piosenkę milion razy… Ale teraz było inaczej. Widziałam Harrego i mnie.
Jakby to było o nas… O nim… Otworzyłam oczy i spojrzałam na Klaudię.
Uśmiechnęła się do mnie delikatnie a ja szybko wytarłam z policzków łzy. Kiedy
Eliza skończyła od razu wstałam i podeszłam by ją uściskać. Chyba była nieco
zaskoczona moim zachowaniem ale uśmiechnęła się do mnie szeroko. Była bardzo
ładna a właściwie śliczna, o wiele ładniejsza ode mnie. Wyglądała i śpiewała
jak anioł.
-To było
dobre Elizo- zwróciła się do niej Klaudia- Teraz możesz wyjść i powiedz
wszystkim, że za piętnaście minut ogłosimy wyniki- dziewczyna skinęła głową i
wyszła z pomieszczenia.
-Myślę, że
piętnaście minut to za dużo, już wiem kto wygrał.
-Jesteś
pewna? Przed chwilą zaśpiewało dla ciebie dziesięć osób, zupełnie różnych
ludzi. Chcesz się dać ponieść emocjom? Według mnie Eliza nie była wcale
najlepsza, słyszałam kilka niedociągnięć. Jej głos nie jest jeszcze tak
stabilny jak reszty bo jak na razie to dopiero jej piąte zajęcia, inni są tu
już rok, dwa, niektórzy jeszcze dłużej…
-No i co z
tego? Ja też nie jestem zawsze perfekcyjna. Mój głos nie zawsze jest pewny…
Poza tym sama wiele razy mi mówiłaś, że w śpiewaniu chodzi przede wszystkim o
emocje. Jeśli one są technika schodzi na drugi plan. Eliza wygrała i nic nie
zmieni mojego zdania- Klaudia zaśmiała się pod nosem i pokiwała głową.
-Okej…
Widzę, że wzięłaś sobie do serca wiele moich słów.
-Wzięłam-
przyznałam szczerze z uśmiechem na ustach.- Nie przedłużajmy tego. Zawołajmy
ich!- powiedziałam podekscytowana.
Gdy wróciłam
z zajęć było po północy. Bardzo polubiłam Elizę, z którą się strasznie
zagadałam i tak wyszło, że wróciłam praktycznie w nocy… Ale było warto, serio
ją polubiłam, była świetna. Miła, skromna i ogólnie nadawała na tych samych
falach co ja. Kiedy doczołgałam się do mojego pokoju od razu zaczęłam się
rozbierać. Okłamałam mamę, że zjadłam kolację z Klaudią inaczej nie pozwoliłaby
mi iść spać. Byłam tak strasznie zmęczona. Zmiana strefy czasowej, do tego te
ciągłe wyjścia. Zajęcia Klaudii odbywały się w innym mieście więc dodatkowo
zmęczyła mnie podróż do domu. Klaudia była tak miła, że mnie odwiozła… Prysznic
zajął mi jakieś 5 minut, nie myłam włosów, nie miałam na to siły. Umyłam tylko
zęby i rozczesałam splątane włosy po czym dosłownie rzuciłam się na łóżko i
zasnęłam zanim zdążyłam się przykryć.
Było ciemno i mokro. Chyba padał deszcz. Nie
wiedziałam gdzie jestem. Co to za ulica? Dlaczego tutaj nie ma żadnych ludzi? Co to za miasto? Londyn? Tak,
chyba tak. Było mi zimno. Spojrzałam na siebie, stałam na chodniku, nie miałam
butów, byłam cała brudna. Nagle usłyszałam huk. Ktoś trzasnął drzwiami.
Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę, nie widziałam jego twarzy.
Stałam jak sparaliżowana a facet zaczął się do mnie zbliżać. Gdy był już na
tyle blisko, że mogłam go zobaczyć rozpoznałam go. To był on. Ten sam facet,
który chciał mnie zgwałcić kiedyś na imprezie. Odwróciłam się od niego i zaczęłam
biec ile sił w nogach. Nie wiem dlaczego biegłam tak wolno, miałam wrażenie, że
szybciej potrafię iść niż biec. Odwróciłam się i zobaczyłam, że odległość
między nami zmniejszyła się a ten gnojek śmieje się ze mnie. Nie chciałam dać
za wygraną, musiałam mu uciec, spojrzałam przed siebie i w oddali zauważyłam
latarnię, która stała się moim celem. Biegłam w kierunku światła jakby tam
czekało na mnie wybawienie. Gdy dotarłam do celu odwróciłam się i wtedy ten
facet pchnął mnie z całej siły na ziemię. Usiadł na mnie a ja nie miałam siły
by go zepchnąć, wiedziałam co za chwilę nastąpi… Odwróciłam głowę w kierunku
latarni, która miała być moim wybawieniem i zauważyłam dwójkę ludzi. Stali i
całowali się. Miałam nawet wrażenie, że to coś więcej… Ona nogami oplotła jego
biodra, on przyciskał ją do ściany, oboje wydawali dźwięki sugerujące jedno-
seks. Ta dwójka ludzi była moim ratunkiem. Krzyknęłam z całych sił: „POMOCY!”
Jednak oni nie zareagowali. Ponowiłam próbę. Nadal nic. Wtedy postanowiłam im
się przyjrzeć. Oboje wyglądali tak znajomo… Ta dziewczyna… Znam ją. Chłopaka
też. Te loki. Jest tylko jedna osoba na świecie, która ma takie włosy…
Krzyknęłam jeszcze raz: „POMOCY!”, dziewczyna zareagowała, odchyliła głowę i
spojrzała na mnie. To była Chloe. „Pomóż mi!”- powiedziałam bezdźwięcznie
jednak ona zaczęła się śmiać. To z kolei przykuło uwagę chłopaka. Odwrócił
głowę by zobaczyć co ją tak śmieszy a wtedy nasze oczy się spotkały. „Harry!
Pomóż mi! HARRY! Proszę!”- krzyczałam ale on się tylko na mnie patrzył. Jego
wzrok był straszny, dokładnie taki sam jak wtedy gdy pobił Patricia, jak upił
się w Dublinie i mnie gonił w domu Nialla i bałam się, że mi coś zrobi. „POMÓŻ
MI HARRY!”- krzyknęłam jeszcze raz ale jedyną reakcją jaką od niego dostałam
był śmiech. Zaczął się śmiać ze mnie po czym wrócił do całowania i pieprzenia
Chloe. Ja odwróciłam głowę w stronę napastnika… Nie było już tego faceta. TO
BYŁ HARRY! Chciał mi pomóc! Pomoże mi! Spojrzałam w miejsce gdzie wcześniej
stał z Chloe. Nikogo tam nie było. I wtedy się zorientowałam. Byłam naga a on
siedział na mnie okrakiem. Miał na sobie koszulę ale nie miał spodni, nie miał
bokserek. On nie chciał mi pomóc. Nie był moim wybawieniem, był moim piekłem…
-Proszę nie rób tego- wyszeptałam, z moich
oczu strumieniem wypływały łzy.
-Jesteś dziwką.
-Nie mów tak, zejdź ze mnie, nie rób mi
krzywdy- szlochałam.
-Ja robię krzywdę innym…- to było coś
gorszego niż groźba, to brzmiało jak przysięga, jak obietnica. Jego oczy były
takie straszne… Tak bardzo mnie nienawidził. Nie było w nim choć grama miłości,
nie kochał mnie. Chciał mnie skrzywdzić. Próbowałam go odepchnąć ale on trzymał
moje nadgarstki wysoko nad moją głową.
-Błagam Harry… Wiem, że taki nie jesteś…
-Właśnie to sprawia mi przyjemność.
-Nie prawda! Nie jesteś potworem…- szeptałam
i dławiłam się własnymi łzami. Wtedy wpadłam na ostatni pomysł, to była moje
jedyna deska ratunku. Kiedy mu to powiem… On nie jest taki. On jest dobry.-
Kocham cię Harry- powiedziałam cicho i patrzyłam w jego oczy, widziałam jak się
zmieniają, jak jego spojrzenie łagodnieje, jak patrzy na mnie zdziwiony. W tych
pięknych zielonych oczach zaczęły przebijać się inne uczucia… Strach, smutek…
Tak bardzo chciałam by do mnie wrócił… Mój Harry gdzieś tam był, musiałam go
tylko wyciągnąć na zewnątrz.
-Ja robię krzywdę innym…- powtórzył i wszedł
we mnie brutalnie i mocno, zabierając każdą cząstkę mnie, poniżając, sprawiając,
że chciałam umrzeć.
Kiedy się
obudziłam byłam cała mokra. Dosłownie jakbym wyszła z pod prysznica i się nie
wytarła. W pierwszym odruchu moja dłoń powędrowała do krocza. Boże to było
głupie, ale musiałam wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Kolejny odruch to
płacz, właściwie to już płakałam tylko zdałam sobie z tego sprawę. Ten sen… Już
kiedyś mi się to śniło. Właściwie to samo. Teraz tylko końcówka snu była inna.
Teraz to Harry mnie krzywdził. Przez cały czas kiedy byłam w Polsce nie
myślałam o tym co mi zrobił i co wyznał. To było tak jakbym wyrzuciła jego
słowa i czyny z głowy. Robiłam wszystko by o tym nie myśleć, ale moja
podświadomość spłatała mi niezłego psikusa. „Ja robię krzywdę innym” słyszałam
to w głowie, w kółko. Harry nie jest zły, Harry nie jest zły, Harry nie jest
zły… Powtarzałam to na przekór mojej podświadomości, na przekór temu
nieznośnemu głosowi w mojej głowie. Okej, wiem… Harry ma problem. Jest wybuchowy,
czasami agresywny do tego stopnia, że może zrobić komuś krzywdę. Ale on nad tym
nie panuje! Nie robi tego celowo. Harry nie jest zły. Widziałam go codziennie
przez pół roku. Mógł mnie zranić wiele razy na początku, ale tego nie robił…
Robił! Nie pamiętasz już jak patrzył na ciebie z nienawiścią wypisaną w oczach?
Jak był chamski, niemiły? Jak cię unikał jakbyś była gorsza od niego? Jak cię
obrażał? Jak ukarał cię malinką za to, że nie oddałaś pocałunku? Jak przespał
się z kimś w Dublinie?- odezwał się nieproszony, głupi głos w mojej głowie.
Oczywiście, że pamiętałam o tym wszystkim, ale pamiętałam też o innych rzeczach.
Mógł mnie upokorzyć na bankiecie, mógł zrobić aferę kiedy prawie zemdlałam
przed koncertem… Co jeśli wezwaliby pogotowie? Co jeśli nie wyszłabym wtedy na
scenę? Harry o tym wiedział i nic nie zrobił. Ba! On stał wtedy za kulisami i
bił mi brawo. Przeprosił za wszystko, za malinkę, za Dublin. Harry zrobił wiele
złych rzeczy, ale zrobił tez wiele wspaniałych. Pomagał mi kiedy widział, że coś
jest nie tak. Martwił się kiedy zobaczył, że się krzywdzę… Harry nie jest zły.
Wiem o tym, tym bardziej teraz, kiedy jestem jego dziewczyną. Poznałam go.
Naprawdę. Wiem co robi zaraz po przebudzeniu, wiem jak wygląda kiedy śpi, wiem
co lubi. Wiem co go bawi. Wiem jak bardzo lubi kiedy trzymam go za rękę. Wiem,
że cieszy się jak dziecko kiedy kłócimy się o coś i okazuje się, że to on ma
rację. Wiem jak bardzo lubi nosić swój ukochany, brązowy kapelusz… Myśląc o
Harrym mam przed oczami wesołego i pogodnego Harrego. Tego, który za karę kiedy
nie chcę go całować, łaskocze mnie po brzuchu, tego który lubi czasami dziwnie
się ubrać, tego który dzwoni do siostry żeby zapytać co jadła na obiad. Harry
nie jest zły. Jest wspaniały. Jest pomocny, udziela się charytatywnie, odwiedza
chore dzieci w szpitalach. Harry nie jest zły. On jest czasami nieco dziwny,
mówi nieśmieszne żarty z których śmieje się tak głośno, że nie rozumiem co
mówi… Lubi się wygłupiać, śpiewać na całe gardło pod prysznicem, tak, że masz
ochotę wejść do łazienki i walnąć go szamponem w głowę by już się zamknął.
Harry nie jest zły. Oddał mi się tak samo jak ja jemu. Oddał mi swoje serce,
ciało, duszę, powierzył sekret. Był taki jak ja. Bo w czym się różniliśmy? W niczym.
Kochał mnie tak jak ja jego. Był szczęśliwy kiedy ja byłam szczęśliwa. Śmiał
się ze mnie kiedy się potykałam i przewracałam tak samo jak ja śmiałam się z niego
kiedy przytrafiały mu się jakieś gafy. Lubił mnie dotykać tak jak ja jego.
Lubił mnie całować tak samo jak ja lubiłam całować jego delikatne usta. Może
różniliśmy się pod względem wizualnym ale w środku byliśmy podobni. Harry miał
problem tak samo jak ja. Nie mogłam go oceniać skoro sama przeżyłam załamanie
nerwowe. Załamałam się pod wpływem presji tak samo jak Harry… Boże, on nie był
zły. On był silny, piękny, dobry i walczył sam ze sobą… Walczył przeze mnie… To
ja obudziłam w nim agresję… Ja. Osoba dla której był całym światem.
Wytarłam łzy
z policzków. Wzięłam do ręki komórkę. Musiałam go usłyszeć. Natychmiast. Nie
zastanawiając się sekundy dłużej wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do
ucha.
-Halo? Ali?
Co się dzieje? Wszystko okej? Gdzie jesteś?- zalała mnie fala pytań kiedy
odebrał. Wtedy zorientowałam się, że jest przecież noc. On spał.
-Wszystko
jest w porządku- powiedziałam drżącym głosem. Boże byłam głupia, po co dzwonie
do niego zapłakana w środku nocy? Tylko się przeze mnie zdenerwuje.
-Ali gdzie
jesteś? Co się dzieje?- był zdenerwowany, zaniepokojony. Wystraszyłam go.
-Jestem u
siebie w pokoju- powiedziałam płacząc.
-Płaczesz?
Boże Ali co się stało? Dlaczego płaczesz?
-Bo… ja
tęsknie…
-Skarbie
powiedz prawdę… Proszę- dlaczego on zawsze wie kiedy kłamię?
-To jest
prawda.
-Skarbie
znam cię, powiedz co się stało- starał się być spokojny, nie chciał podnosić
głosu, żeby mnie nie wystraszyć.
-Miałam
głupi sen. Nic więcej- powiedziałam i głośno westchnęłam.
-Śniłem ci
się prawda?- skąd on to wie?
-Tak bardzo
cię kocham Harry.
-Opowiedz mi
ten sen.
-Nie chcesz
go słyszeć…- wyszeptałam.
-Proszę,
opowiedz- nalegał.
-Byłam chyba
w Londynie i padało i ja stałam sama na ulicy… I wtedy pojawił się ten facet…
Ten który chciał mnie zgwałcić… I ja zaczęłam uciekać i biegłam do światła, tam
stała latarnia i ja tam dobiegłam bo myślałam, że tam będzie ktoś kto mi pomoże, ale on mnie złapał… Rzucił mnie na ziemię… To był taki straszny sen Harry…- nie
mogłam powiedzieć więcej, nie teraz, nie przez telefon.
-Spokojnie
Ali… To był tylko sen. Nikt cię nie skrzywdzi, jesteś bezpieczna, wszystko jest
dobrze. Nie denerwuj się, nie płacz…- gdyby był przy mnie w tej chwili na pewno
by mnie przytulił, pocierałby dłonią moje plecy by dodać mi otuchy…
-Tak bardzo
tęsknię…
-Ja też i gdyby
nie to, że muszę być na tym występie i mam milion innych zobowiązań przysięgam,
że byłbym już w drodze na lotnisko. Ale nie mogę… Nie mogę…
-Szkoda…
-To jeszcze
tylko kilka dni.
-Kilka
długich dni bez ciebie- powiedziałam totalnie zdołowana.
-Ali…
-Chciałabym
cię przytulić… Źle mi bez ciebie…- może jednak te zobowiązania nie są tak
ważne…
-Skarbie…-
westchnął głośno a ja byłam pewna, że wolną ręką przeczesuje włosy.
-Smutno mi
bez ciebie…
-Ali błagam,
przestań tak mówić albo zaraz zrobię coś czego nie powinienem robić.
-Czuję się
samotna bez ciebie…
-Ali
przysięgam, że powiesz jeszcze słowo i za dwie minuty jestem w drodze na
lotnisko. Błagam, nie podpuszczaj mnie bo naprawdę nie mogę tego zrobić nawet
jeśli pragnę tego najbardziej na świecie. Boże gdyby to chodziło tylko o mnie…
Ale jeśli to zrobię to wpakuję w kłopoty nie tylko siebie ale też chłopaków…
Nie mogę tego zrobić. Przepraszam Ali, przepraszam- w jego głosie słyszałam
desperację i nagle obleciały mnie wyrzuty sumienia. Nie powinnam tak gadać,
przecież byłam świadoma tego, że nie przyleci do mnie.
-Nie, to ja
przepraszam… Nie chcę żebyś miał kłopoty. Ja po prostu… nie mogę się doczekać
kiedy cię zobaczę.
-Jeszcze
kilka dni…
-Kilka dni…
Boże!- w tym momencie coś do mnie dotarło! Przecież on miał ten ważny występ, w
pałacu królewskim czy coś. W sumie nie zdradził mi wiele szczegółów…
-Co się
stało?
-Ten występ!
Przecież on jest dzisiaj, nie?
-No tak…
-Harry ja
przepraszam… Obudziłam cię, zawracam głowę jakimś snem a ty przecież musisz być
wypoczęty. Dopiero wróciłeś ze Stanów, ta cała podróż pewnie cię wykończyła.
-Nie obudziłaś
mnie.
-Co?
-Właśnie
zmieniłem strefę czasową i mój organizm żyje w innym czasie. Nie spałem
jeszcze.
-Wiesz, że
Lou cię zabije jak się nie wyśpisz? Będzie na ciebie krzyczeć, że masz wory pod
oczami. Myślę, że powinniśmy kończyć tę rozmowę a ty od razu masz iść do łóżka-
nawet nie zauważyłam kiedy przestałam płakać i zaczęłam się uśmiechać. Harry
był moim wybawieniem. Naprawdę nim był.
-Nie lubię
spać sam… Poza tym wisi mi to jak będę wyglądał.
-Ale mi nie
wisi, chcę żeby mój chłopak wyglądał jak ładny, wypoczęty człowiek a nie jak
zmęczone, niewyspane zombie.
-Ej! Ja
zawsze wyglądam jak ładny człowiek!- oburzył się niby na poważnie a ja starałam
się nie zaśmiać.
-Nie
powiedziałabym.
-Coś
sugerujesz? Kiedy według ciebie wyglądałem brzydko?
-Harry…- westchnęłam.
-Co?
-Dziękuję…
Za wszystko… I… Po prostu śpij dobrze. Ja też muszę się wyspać.
-Ali?
-Tak?
-Kocham cię-
wyszeptał i mimo iż gadaliśmy przez telefon, dzieliły nas tysiące kilometrów,
jego szept sprawił, że przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Ja ciebie
też kocham.
-Gdyby coś
się działo dzwoń.
-Słodkich
snów Harry- powiedziałam i się rozłączyłam po czym opadłam na poduszki,
otuliłam się kołdrą i dzięki Harremu odpłynęłam w spokojny, regenerujący i
kojący nerwy sen.
***
Ostatni
wywiad, przed ostatni dzień w Polsce. Była sobota, 11 października a ja
siedziałam na fotelu, jakaś pani robiła mi make up a za kilka minut miałam
udzielić wywiad w śniadaniowym programie telewizyjnym totalnie na żywo. NA
ŻYWO! Owszem udzielałam już wywiadów ale były one nagrywane więc można było
wyciąć, wywiady radiowe też były inne, w końcu było słychać tylko mój głos.
Teraz wszyscy będą mnie widzieć, to jak się zachowuję, jak się denerwuję… To
stresujące. Naprawdę stresujące.
-Wchodzimy
na antenę za pięć minut- powiedział do mnie jakiś facet, pewnie był kimś w
rodzaju reżysera.
-Gotowa?-
zapytała mnie prezenterka, która miała przeprowadzać ze mną wywiad.
-T…tak-
zająknęłam się zestresowana.
-Denerwujesz
się?- zapytała zdziwiona.
-Tak-
przyznałam zupełnie szczerze.
-Ali
występowałaś przed tysiącami ludzi, nie masz się czym stresować.
-Boję się,
że powiem coś głupiego…
-Spokojnie,
nie będzie żadnych podchwytliwych pytań- powiedziała i uśmiechnęła się
przyjaźnie- Nie będę cię pytać o żadne intymne czy super prywatne sprawy.
-To nawet
nie o to chodzi… Boję się, że się zatnę, albo powiem coś głupiego. Albo, że się
opluję, albo wybuchnę śmiechem…
-Nie będzie
tak źle. Zbierałam o tobie materiały i widziałam, że przed kamerami radzisz
sobie całkiem nieźle.
-Mam
nadzieję- powiedziałam a mój telefon który leżał na moich kolanach
zakomunikował mi, że dostałam smsa. Był od Harrego. „Kocham
Cię!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!”. Czy tego chciałam czy nie uśmiechnęłam się od
ucha do ucha i natychmiast odpisałam, że też go kocham i że ma trzymać za mnie
kciuki.
-Niech
zgadnę kto to… Obejrzałam wiele waszych zdjęć i chciałam ci powiedzieć, że
uważam, że razem z Harrym tworzycie najsłodszą parę na świecie.
-Dziękuję-
powiedziałam nieco zawstydzona ale też bardziej wyluzowana niż chwilę wcześniej.
-Naprawdę.
Kocham wasze zdjęcia, wyglądacie jakbyście naprawdę byli sobie pisani.
-Za dwie
minuty zaczynamy, zajmijcie swoje miejsca.
-Nie
denerwuj się wszystko będzie dobrze- powiedziała jeszcze raz dziennikarka a ja
wstałam i szłam za reżyserem. Następnie usiadłam na kanapie, podpięli mi
jeszcze mikrofon do bluzki, prowadząca zajęła miejsce na fotelu naprzeciwko
mnie. Uśmiechnęła się do mnie a ja nie pozostałam na to obojętna i także
posłałam jej ciepły uśmiech.
-10, 9,
8,7,…
-Ma zaledwie
22 lata, w showbiznesie pojawiła się pół roku temu, a już grała na największych
stadionach świata. Dzisiaj jest gościem w naszym studiu. Ali Rose, a tak
właściwie Alicja Różańska. Witaj!
-Witaj...-
powiedziałam nieśmiało. Boże powinnam powiedzieć coś więcej?
-To niesamowite,
że jesteś tutaj teraz z nami, wiem jak bardzo napięty jest twój grafik dlatego
przejdźmy do meritum i zacznijmy od początku. Wygrałaś konkurs dzięki któremu
miałaś możliwość bycia supportem największego boysbandu na świecie, One
Direction, konkurs dzięki któremu stałaś się znana i rozchwytywana. Czemu
zdecydowałaś się na wzięcie w nim udziału i jak on przebiegał?
-Do wzięcia
udziału w konkursie namówiły mnie tak naprawdę moje przyjaciółki. Cóż, zawsze
byłam wielką fanką chłopaków ale szczerze mówiąc gdyby nie one nigdy nie
nagrałabym tego filmiku. Nie wierzyłam, że mam jakiekolwiek szanse by ktoś mnie
zauważył dlatego tak naprawdę nie brałam tego na serio. Dopiero kiedy dostałam
maila mówiącego, że jestem w 2 etapie doszło do mnie co zrobiłam.
Sam konkurs
polegał na tym by nagrać krótkie wideo, na którym trzeba było po prostu się nagrać,
nagrać swój śpiew. Później z tych nagrań wybierano te najlepsze. Poproszono nas
też o nagranie kolejnego filmu i tak drogą eliminacji zostawało coraz mniej
osób. Na koniec były przesłuchania na żywo. Wtedy bardzo pomogła mi moja
nauczyciela śpiewu, przyjaciółka i aktualnie menadżerka. Na tych castingach
także byłam nagrywana i jak się okazało to na podstawie tych wszystkich nagrań
chłopcy wybrali mnie bo to oni mieli decydujący głos- chyba powiedziałam to
wszystko w miarę sensownie.
-Jaką
piosenkę wykonywałaś na castingu?
-„Don't stop
believin” zespołu Journey. Ta piosenka wiele dla mnie znaczy. Opowiada o
spełnieniu marzeń a przecież to właśnie robię.
-To zabawne,
bo śpiewałaś o tym, żeby nie przestawać wierzyć, kiedy tak naprawdę nie
wierzyłaś, że może ci się udać- zauważyła i zaśmiała się pod nosem.
-Cała ja!
-Teraz
minęło już ponad pół roku, trasa się skończyła. Jak będziesz wspominać ten
okres?
-Jako
najbardziej szalony okres w moim życiu. To było coś niesamowitego i wydaje mi
się, że jeszcze tak do końca nie zdaję sobie sprawy z tego, że to wydarzyło się
na prawdę. To stało się tak nagle. Wcześniej byłam za granicą dwa razy a teraz?
Codziennie nowe miejsca, nowi ludzie, nowe doświadczenia i to wszystko co wiąże
się z byciem częścią tej wielkiej maszyny zwanej One Direction. Koncerty,
wielkie koncerty, tłumy krzyczących ludzi. To coś o czym nie da się
opowiedzieć. Takie coś trzeba po prostu przeżyć by zrozumieć o czym mówię.
-Nagle twoje
życie obróciło się do góry nogami. Na Twitterze masz ponad 2 miliony
obserwujących. Jak się czujesz z tym że z dnia na dzień stałaś się idolem tysięcy
młodych osób?
-Szczerze
mówiąc nieco mnie to przeraża. Nigdy nie wyobrażałam sobie, nawet w
najśmielszych snach, że będę w tym miejscu w którym jestem, że będę dla kogoś
wzorem, inspiracją... Uważam, że jest to ogromna presja, bycie czyimś idolem
wiąże się z wielką odpowiedzialnością ale też niewyobrażalnym szczęściem.
Posiadanie fanów to coś niesamowitego. To bardzo motywuje do tego by być
lepszym, by pisać muzykę, wiedząc, że ktoś na to czeka. Naprawdę uważam, że
jestem wielką szczęściarą, robię to co kocham a komuś się to podoba. To niesamowite-
miałam wrażenie, że idzie mi nieźle, pytanie nie były trudne i czułam jak z
każdą minutą się rozluźniam.
-A
spodziewałaś się takiego odzewu od polskiej publiczności? Tu jesteś wielką
gwiazdą, prawie każda fanka zespołu cię uwielbia. Twój singiel od premiery
utrzymuje się na pierwszych miejscach list przebojów. Od rozpoczęcia trasy
byłaś w Polsce tylko dwa razy, więc kiedy przyjechałaś zobaczyłaś jak to
wygląda w twoim kraju. To był szok, czy raczej byłaś na to przygotowana?
-Na takie
coś nie da się być przygotowanym. Będąc w trasie nie miałam tak naprawdę o niczym
pojęcia. Oczywiście jest Twitter i wiedziałam, że mam tutaj fanów ale nie
spodziewałam się, że aż tylu. Ale teraz wróciłam i to dla mnie spory szok.
-Polscy fani
różnią się czymś od tych z reszty świata?
-Zdecydowanie
tym, że jest ich najwięcej i teraz to widzę, będąc tutaj, na miejscu. Nigdzie
nie zaczepiało mnie na ulicy tyle ludzi co w Polsce. Poza tym to cudowne
uczucie kiedy jesteś na drugiej półkuli, logujesz się na Twittera i widzisz
tweety, że ktoś jest dumny z ciebie, z tego, że Polka podbija świat. To wspaniałe
kiedy ktoś pisze, że cię kocha i twoja historia jest dla kogoś inspiracją by
spełniać marzenia. Polscy fani są zdecydowanie wyjątkowi. Poza tym miło jest
przeczytać "Hej! Jak ci minął dzień?", "Piosenka jest świetna,
kocham cię" po polsku. Takie wiadomości sprawiają, że siedzisz z komórką w
ręce i uśmiechasz się do telefonu jak głupek.
-Czyli
będziesz patriotycznie trzymać się tego, że polscy fani są najlepsi na świecie?
-Cóż...
Wszyscy fani są świetni, ale Polacy to Polacy. Są najlepsi!- powiedziałam
entuzjastycznie.
-Skoro już
mowa o polskich fanach... Polskie directioners starają się o koncert od lat,
próbowałaś zachęcić ich aby odwiedzili Polskę?
-Oczywiście,
że tak, ale szczerze? Nie wskórałam za wiele. Niestety to nie zależy od
chłopaków, oni naprawdę chcą poznać Polskę i polskie directioners ale to zależy
od wielu czynników i z tego co mi wiadomo rozmowy trwają już od dawna. Po
prostu organizatorzy w naszym kraju nie mogą się zgrać z ludźmi chłopców. To
skomplikowane, ale uwierzcie mi, że chłopcy chcą do nas przyjechać. Myślę, że
polskie directioners w końcu się doczekają tego koncertu, być może szybciej niż
się spodziewają.
-Nie
pozostaje nam nic innego jak don't stop believen'- kobieta zażartowała a ja
szczerze się zaśmiałam- Nie da się ukryć, że twoje relacje z zespołem, ich
dziewczynami, ekipą stały się sensacją mediów. Codziennie pojawia się mnóstwo
waszych wspólnych zdjęć, a twój związek z jednym z członków One Direction jest
najczęściej pojawiającym się w kolorowej prasie. Każdy twój ruch jest
komentowany, taka presją spadła na ciebie nagle, jak sobie z tym radzisz?
-Nie jest mi
łatwo, z anonimowej osoby stać się publiczną. To chyba największy minus takiego
życia, to, że ludzi tak bardzo interesuje moje życie prywatne. Pamiętam, że
pierwsze moje zdjęcia i pierwsza plotka dotyczyła mnie i Nialla. Znaliśmy się
dwa dni Niall zaoferował się, że pokaże mi Londyn, chciał mnie poznać i takie
tam, w końcu mieliśmy razem pracować, spędzać każdy dzień... W Internecie od
razu pojawiła się informacja, że jestem jego dziewczyną. Kompletna bzdura. I co
jest najgorsze w tych wszystkich sensacjach wyssanych z palca to to, że ludzie
w nie wierzą. 90% informacji pojawiających
się w Internecie to bzdury. Historie dorabiane do zdjęć. To bardzo denerwujące.
Naprawdę na początku było mi ciężko, czytać takie rzeczy ale teraz jest już nieco
lepiej, pomału uczę się, żeby nie przejmować się takimi rewelacjami. Jeśli
chodzi o paparrazi... To męczące kiedy nie możesz spokojnie wyjść bo boisz się nowych
zdjęć, nowych sensacji, nowych bzdur ale żyjąc przez pół roku z chłopakami
zaczęłam się przyzwyczajać do fotografów. Idzie mi to ciężko ale nie pozostaje
mi chyba nic innego niż po prostu do tego wszystkiego przywyknąć.
-O tym
opowiada twoja piosenka? O tym jak uczysz się żyć w tym świecie pełnym fleszy i
fałszywych plotek? Czy chcesz czy nie to właśnie one decydują o tym, że pół
świata cię kocha a pół nienawidzi.
-W pewnym
sensie tak. O tym, że się uczę jak żyć w tym świecie ale nie tylko. Mówi przede
wszystkim o moich uczuciach o tym, że był moment kiedy byłam naprawdę
przerażona, nie tylko przez plotki. Wszystko co mnie spotkało stało się nagle i
chyba nie byłam na to przygotowana. Piosenka pomogła mi wyrazić te wszystkie
uczucia. Dzięki przyjaźni, miłości nie dałam się zwariować i zaczęłam doceniać
to co mam. Przestałam się tego bać tego do dostałam od losu.
-Czy moment
kiedy pod koniec europejskiej części trasy nie pojawiłaś się na paru koncertach
był właśnie tym "upadkiem"?
-Można to
tak nazwać. Wtedy był moment kulminacyjny... Trafiłam do szpitala, miałam
anemię, mało jadłam, mało spałam... Mój organizm zaczął się buntować. Wtedy się
otrząsnęłam, przysporzyłam wiele trosk całej ekipie, chłopakom, rodzicom i
wtedy dotarło do mnie, że muszę przestać. Spotkało mnie w życiu coś wspaniałego
i musiałam przestać się martwić. Wszyscy mi pomogli, naprawdę cała ekipa o mnie
dbała i to dzięki nim się obudziłam.
-Znalazłaś
światełko w tunelu... Przepraszam, ale muszę o to zapytać. Czy tym światełkiem
był Harry?
-Harry jest
wspaniały. Wszyscy są, naprawdę, to cudowni ludzie- wystarczyło wspomnienie o
Harrym a ja dosłownie czułam jak policzki zaczynają mnie piec, zrobiło mi się
gorąco. Szybko sięgnęłam po szklankę i upiłam wielkiego łyka wody.
-To nie jest
jednak odpowiedź na moje pytanie- powiedziała i zaczęła się śmiać po czym
dodała- Jeśli to on, pozostaje nam tylko dziękować, bo dziś promieniejesz
szczęściem- jak na zawołanie uśmiechnęłam się od ucha do ucha, podobnie jak
kobieta przede mną- Twoja obecność tutaj może być dobrą okazją na sprostowanie
plotek, które pojawiły się w światowych mediach kiedy to Harry pojawił się sam
w LA. Jesteście wciąż razem? I tu zacytuję "wasza miłość nie skończyła się
razem z trasą koncertową"?
-I właśnie o
tym przed chwilą mówiłam... Nic się nie zmieniło, nadal jesteśmy razem. Za dwa
dni wracam do Londynu, miałam cały jeden tydzień by spędzić czas w domu, z
rodziną i chciałam go wykorzystać najlepiej jak się da. Harry to rozumie,
pojawił się sam bo ja chcę spędzić trochę czasu w domu. To wszystko. Cała
sensacja- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Wspomniałaś,
że gdyby nie twoje przyjaciółki to wszystko by się nie wydarzyło, a rodzina
była ogromnym wsparciem. Musiałaś za nimi tęsknić przez to pół roku. Jak oni
reagują na tą rozłąkę?
-Jest im ciężko,
przede wszystkim mamie. Naprawdę to czasami przytłaczające kiedy chcesz
porozmawiać ale nie możesz bo teraz w Polsce jest dzień, ale w Stanach jest
noc. Albo kiedy rozmawiamy przez minutę bo ja nie mam czasu. To trudne, ale
idzie do tego przywyknąć. Poza tym staramy się rozmawiać najczęściej jak się
da. Istnieje przecież Facebook, smsy, Skype. To jakoś pomaga przeżyć taką
rozłąkę.
-Nie wiem
czy to rozsądne przyznawać się do prywatnego Facebooka w telewizji- powiedziała
i zaśmiała się serdecznie a ja teatralnie uderzyłam się w głowę, żeby pokazać,
że ma rację- Już nie długo wracasz do Londynu, gdzie podobno kupujesz
mieszkanie, czy to znaczy, że na stałe opuszczasz nasz kraj?
-Opuszczam,
przynajmniej na razie. Mam jednak zamiar przyjeżdżać tutaj najczęściej jak się
da. Aktualnie skupiam się na rozwoju. Będę nagrywać płytę, kręcić teledysk. W
tym momencie stawiam to na pierwszym miejscu a Londyn jest idealny by to
wszystko nabrało jakiejś formy, by zrealizować wszystkie plany.
-A więc teraz
nadchodzi odcięcie pępowiny od One Direction i solowy album. Nie boisz się
zaszufladkowania jako support One Direction?
-Nie... To
znaczy nie postrzegam tak tego. Gdyby nie One Direction nie było by mnie tutaj
teraz, nie rozmawiałabym z panią. Zawdzięczam im tak wiele, dzięki nim spełniam
marzenia. Bycie ich supportem to zaszczyt. Myślę, że łatka pod tytułem: support
One Direction może mi tylko pomóc w osiągnieciu wszystkich celów.
-Nie
pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci dalszych sukcesów, a państwa zaprosić na
dzisiejszy Mam talent, którego gościem specjalnym będzie Ali. Wykonasz „Cannonball”
czy masz przygotowane coś specjalnego?
-Cannonball.
-W takim
razie dziękuję za rozmowę, to była czysta przyjemność.
-Dla mnie
również. Dziękuję- powiedziałam grzecznie.
-Teraz
zapraszam na reklamy. Wracamy już za parę minut- powiedziała reporterka
uśmiechając się do kamery.
-Koniec-
powiedział reżyser a ja wstałam z kanapy, ścisnęłam sobie dłonie z dziennikarką
do której dołączył jej kolega- drugi prowadzący, który w momencie kiedy ja
udzielałam wywiadu i odpowiadałam na pytania jego koleżanki siedział za
kulisami. Podziękowałam jej jeszcze raz i poszłam za kulisy gdzie czekała już
na mnie Klaudia. Kolejny przystanek „Mam talent”.
***
Koniec.
Tydzień w domu dobiegł końca, siedziałam w samolocie i leciałam do Londynu.
Wszystko co się zdarzyło w Polsce było niesamowite i otworzyło mi oczy na pewne
sprawy. Przez ten tydzień czułam się taka… doceniana. Przez rodzinę, przez
znajomych, przez media, przez zupełnie obcych mi ludzi. Naprawdę byłam dla nich
„kimś”. Zdecydowanie potrzebowałam tego tygodnia, tygodnia w domu, tygodnia bez
niego. Cała ta nasza rozłąka tylko utwierdziła mnie w poczuciu bezgranicznej
miłości do niego. Tęskniłam za nim, niesamowicie. I to dzięki niemu nie było mi
smutno, że muszę kolejny raz opuścić dom, tym razem nie wiadomo na jak długo.
Kiedy usłyszałam komunikat by zapiąć pasy bo niedługo będziemy lądować czułam
narastającą ekscytację. Zaraz go zobaczę. Umówiłam się z Harrym, że przyjedzie
po mnie na lotnisko. Kiedy zapięłam pas spojrzałam na widok za małym oknem.
Londyn wieczorem a właściwie nocą robił niesamowite wrażenie, wyglądał jak z
filmu o czarach. Naprawdę było w nim coś magicznego i mistycznego. Niestety nie
miałam szans na dłuższe podziwianie widoków bo kilka minut później byłam już na
ziemi a moja ekscytacja powróciła ze zdwojoną siłą. Nagle zaczęło mi się niesamowicie
dłużyć i najchętniej olałabym czekanie na bagaże i inne pierdoły. Tak bardzo
pragnęłam go już zobaczyć… Kiedy się z tym wszystkim w końcu uporałam i wyszłam
na zewnątrz od razu wyciągnęłam telefon by zadzwonić do Harrego. Wybrałam jego
numer, przyłożyłam komórkę do ucha i usłyszałam pierwszy sygnał. Poza sygnałem
usłyszałam też dźwięk jego dzwonka. Odwróciłam się i zobaczyłam, że idzie w
moja stronę. Był to najcudowniejszy widok na świecie i jeśli chwilę wcześniej
zachwycałam się widokiem Londynu nocą to widok Harrego w tym momencie przyćmił
wszystko. On był zdecydowanie najbardziej idealną istotą na świecie. W momencie
kiedy uśmiechnął się do mnie nieśmiało naprawdę zmiękły mi kolana. Boże jakim
cudem udało mi się sprawić, że ktoś taki w ogóle coś do mnie poczuł?
-Hej-
wymruczał kiedy znalazł się przy mnie. Pocałował mnie delikatnie w policzek a
ja przysięgam, że zapomniałam jak się oddycha.
-H… hej-
powiedziałam niepewnie.
-Coś się
stało?- zapytał z troską w głosie widząc moje totalne zawstydzenie.
-Nie… Po
prostu cieszę się, że cię widzę- powiedziałam nieco się jąkając a on zaśmiał
się z mojej wypowiedzi. Nie Harry, nic się nie stało, po prostu twój widok
odbiera mi dech w piersiach.
-Ja też się
cieszę, że cię widzę Ali…- powiedział cicho i spoważniał. Spojrzał mi w oczy a
po chwili na usta po czym oblizał językiem swoje wargi… Kiedy to zrobił
poczułam wielką potrzebę by go pocałować, natychmiast. Ba! Nie tylko pocałować!
-Myślałem, że więcej tego zabierzesz- powiedział i wskazał na moje walizki.
-Dwie
wielkie walizki to dużo…- jego usta są idealne.
-W trasie
miałaś cztery.
-Kupię sobie
coś tutaj.
-Daj, wezmę
je- powiedział i miałam wrażenie, że specjalnie nachyla się tak blisko bo widzi
jak ciężko mi się przy nim aktualnie myśli.-Chodź.
-Przyjechałeś
sam?- zawsze za Harrym jak cień włóczy się przynajmniej jeden ochroniarz.
-Tak-
powiedział i spojrzał na moje usta.
-Bez ochrony?-
nieco mnie to zdziwiło.
-Bez.
-Możemy
prosić o zdjęcie?- zapytała jakaś dziewczyna przez co Harry przestał gapić się
na moje usta.
-Jasne-
chłopak uśmiechnął się do niej i jej koleżanki po czym zrobił zdjęcia.
-Ali możemy
z tobą też?- zapytała kolejny raz blondynka.
-Oczywiście-
powiedziałam i tak samo jak chwilę wcześniej Harry stanęłam miedzy nimi i
uśmiechnęłam się szeroko. Dziewczyny podziękowały za zdjęcia i odeszły a my w
zupełnym milczeniu pokonaliśmy resztę drogi. Harry właściwie bez słowa włożył
moje walizki do bagażnika. Kiedy skończył podszedł do mnie bliżej i miałam
wrażenie, że patrzy na mnie jak na swoją ofiarę. Jak na swoją zdobycz.
-Ładny
kapelusz- powiedziałam chcąc przerwać jakoś tę ciszę. Nie wiem co ze mną było
nie tak, ale spojrzałam na jego krocze, nie mogłam się opanować.
-Wsiadaj-
powiedział i zdjął kapelusz. Zanim jednak wsiadłam do samochodu założył mi go
na głowę. Uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał wymownie na mój biust. Boże, to
się nie działo naprawdę. My się pożądaliśmy stojąc na parkingu przed lotniskiem
w obecności wielu ludzi, w tym być może paparazzi. -Ali wsiadaj- powtórzył
bardziej stanowczo a ja bez zbędnych komentarzy po prostu zrobiłam to co mi
kazał. Sam okrążył auto i po kilku sekundach zajął miejsce obok mnie. Spojrzał
na mnie przelotnie i uruchomił silnik. Po chwili wyjechaliśmy z lotniska i
kierowaliśmy się do mieszkania Harrego.
-Ładnie ci w
nim- powiedział.
-Co?
-Ładnie ci w
moim kapeluszu. Ładnie ci we wszystkich moich rzeczach.
-Dziękuję-
powiedziałam znowu gapiąc się na jego usta. I znowu cisza. Cholerna cisza przez,
którą w mojej głowie zaczęły pojawiać się wizje tego co może się stać po
przyjeździe do mieszkania Harrego. Wizje, w których te usta lądują na moich, na
mojej szyi, na piersiach, na brzuchu…
-Jak ci
minął lot?- zapytał po jakimś czasie. Zauważyłam, że stoimy. Było czerwone
światło. Harry spojrzał na mnie, na moją twarz, ale jego wzrok szybko zjechał
na mój dekolt. Mój wyeksponowany dekolt. W samochodzie zrobiło mi się gorąco
dlatego rozpięłam kurtkę pod którą miałam tylko bluzkę. Specjalnie przed
wylotem ubrałam taką w której mój biust dobrze się prezentował. Harry
uśmiechnął się nieznacznie a wtedy ja, niby przypadkiem odgarniając włosy
delikatnie przejechałam palcem po odsłoniętej skórze.
-Nie rób
tak- upomniał mnie i spojrzał zupełnie poważnie.
-Lot minął
mi całkiem… przyjemnie- nie wiem jak to się stało, że byłam onieśmielona, pewna
siebie i w pewnym sensie prowokująca w tej samym momencie. Harry miał coś
odpowiedzieć, ale ktoś za nami zatrąbił dając nam znać, że z czerwonego zrobiło
się zielone i musimy ruszać. Wtedy Harry spojrzał z powrotem na drogę a kiedy
ponownie włączyliśmy się do ruchu nieznacznie się uśmiechnął.
-Skarbie
wiesz, że ze mną się nie pogrywa, prawda?
-Harry ja z
tobą nie pogrywam- powiedziałam niewinnie a kiedy Harry na mnie spojrzał
delikatnie przygryzłam wargę i przejechałam po niej językiem.
-Zły ruch
skarbie… Bardzo zły- wyszeptał i musiałam przyznać, że zabrzmiało to jak
groźba. Odwróciłam głowę by nie patrzeć na niego i zorientowałam się, że znam
okolicę, w której się znajdujemy, byliśmy już całkiem blisko. Czułam jak
atmosfera między nami staje się coraz gęstsza. Mogłam wyczuć jakieś dziwne
iskry przeskakujące ze mnie na niego i na odwrót. Nie minęło pięć minut a my
wjeżdżaliśmy na parking. Harry zgasił silnik, ale się nie ruszył, ja także.
Wiedziałam, że jeśli nie wyjdę z auta będziemy uprawiać seks w samochodzie. I
dokładnie w momencie kiedy jego dłoń miała wylądować na moim udzie ja zdążyłam
otworzyć drzwi i dosłownie wyskoczyłam z auta. Harry wyszedł równie szybko
jak ja i kiedy ja kierowałam się w stronę bagażnika on po prostu złapał mnie za
rękę i zaczął ciągnąć w stronę windy.
-Moje
rzeczy…- powiedziałam zdezorientowana.
-Później-
właściwie wepchnął mnie do windy i od razu nadusił odpowiedni numer po czym
ruszyliśmy w górę. Odsunęłam się od niego i czułam się jak ofiara zamknięta w
klatce z drapieżnikiem. -Wiesz, że tu są kamery?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Nie wiem.
-Wiesz, że
gdyby ich nie było nie stałabyś bezczynnie w tym momencie?
-Chciałbyś…
w windzie?- zapytałam i przejechałam palcem wskazującym po dekolcie.
-Chcę się z
tobą kochać wszędzie.
-Też chcę to
robić w windzie…- wyszeptałam patrząc mu w oczy. Harry zareagował na moje słowa
błyskawicznie przysunął się do mnie, ale ja zrobiłam niewielki krok w tył.
-Ali… Na
twoim miejscu bym tego nie robił…
-Szkoda, że
tych kamer nie da się jakoś wyłączyć…
-Kurwa Ali…-
zaczął, ale w tym momencie drzwi windy się rozsunęły. Byliśmy na miejscu.
Spokojnie i powoli wyszłam z windy i skierowałam się w odpowiednim kierunku.
Stanęłam przed drzwiami jego mieszkania a Harry włożył do zamka klucz,
przekręcił go dwa razy, nadusił na klamkę i stanął tak by mnie przepuścić.
Weszłam pierwsza. Harry był zaraz za mną. Wszedł do środka, zamknął drzwi. Nie
zapalił światła. Stanął za mną, pochylił się, czułam jego oddech na szyi.
-Byłaś
niegrzeczna przez całą drogę…- wyszeptał i położył swoje dłonie na moich
biodrach po czym przyciągnął mnie do siebie. Nic jeszcze nie zrobił a ja byłam
już tak cholernie podniecona. Czułam jak jego dłonie wędrują wyżej by zdjąć ze
mnie kurtkę. Szybko wyswobodziłam się z butów ale i z jego uścisku i odsunęłam
się nieco od niego. -Próbujesz uciekać…- wyszeptał i nagle w pomieszczeniu
zrobiło się jasno. Zapalił światło. Odwróciłam się w jego stronę, spojrzałam mu
w oczy, w których malowało się podniecenie. Zrobiłam kolejny krok w tył a on
zdjął kurtkę, kolejny krok a on pozbył się butów i zbliżył się do mnie. Kiedy
miałam znowu się odsunąć on znalazł się przy mnie w mgnieniu oka. Zdjął z mojej
głowy kapelusz a jego dłonie znalazły się pod moją bluzką. Wtedy
niespodziewanie poczułam jego usta na moich. Zaskoczył mnie tym, nie
kontrolowałam moich ruchów i głośno jęknęłam otwierając usta co Harry
wykorzystał od razu. Jego język szybko połączył się z moim i wtedy zrozumiałam
jak bardzo tego pragnęłam i jak bardzo za tym tęskniłam.
-Harry…-
chciałam mu to powiedzieć, chciałam by wiedział jak bardzo go kocham.
-Tak bardzo
tęskniłem- powiedział w moje usta po czym znowu zaczął mnie całować.
Całowaliśmy się z pasją i pożądaniem kiedy on położył swoje dłonie na moich
pośladkach, przysunął mnie do siebie i podniósł mnie a ja natychmiast oplotłam
go nogami w pasie i ruszyliśmy w kierunku sypialni, przynajmniej tak mi się
wydawało. Oderwałam się od jego ust i zaczęłam całować jego szyję by po chwili
przyssać się do jego skóry. Ssałam mocno, chciałam zostawić jak najmocniejszy
ślad. Harry jęknął i była to dla mnie najlepsza pochwała tego co robiłam.
-Nie idziemy
do sypialni?- zapytałam kiedy zorientowałam się, że stoimy w salonie.
-Nie dam
rady dojść do sypialni- powiedział a po moich plecach przebiegły przyjemne
dreszcze. Nagle poczułam jak siada na kanapie, w pokoju było dość ciemno bo
jedynym źródłem światła było to z przedpokoju. Siedziałam na Harrym okrakiem i
jedyne o czym myślałam to to, że chce go rozebrać. Zajęłam się jego koszulką,
zdjęłam ją szybko i wtedy Harry zabrał się za rozbieranie mnie. Kiedy zdjął
moja bluzkę byłam z siebie dumna. Przed wylotem postanowiłam ubrać czerwoną,
koronkową bieliznę, którą miałam na sobie raz w życiu- na tej przeklętej
imprezie w Brazylii.
-Wszystko w
porządku?- zapytałam kiedy on przestał robić cokolwiek poza gapieniem się na
mój biust okryty czerwoną koronką.
-Planowałaś
to…- powiedział nieco zaskoczony.
-Miałam
nadzieję…- przyznałam szczerze.
-Ali
wstawaj, szybko- polecił a ja zrobiłam to o co prosił. Wstałam z niego a on
natychmiast zdjął ze mnie spodnie przez co stałam w samej czerwonej bieliźnie-
Chętnie popatrzyłbym dłużej, ale… nie mogę- powiedział śmiertelnie poważnie i zdecydowanym
ruchem zdjął moje majtki, sekundę później stanik. Kiedy ja byłam już naga
zajęłam się jego rozporkiem i kiedy miałam pociągnąć spodnie w dół Harry mnie
powstrzymał. Włożył rękę do tylnej kieszeni, ale niczego w niej nie znalazł. -Gumka,
kurwa… Nie wiem gdzie mam gumkę- powiedział jakby zaraz miał się rozpłakać a mi
zachciało się śmiać. W tym momencie miałam dla niego niespodziankę. Totalnie
olałam to co powiedział i pociągnęłam w końcu te spodnie w dół. -Ali, skarbie,
muszę poszukać gumki.
-Nie musisz-
powiedziałam i zdjęłam też jego bokserki, które zatrzymały się na wysokości
kolan, tak samo jak spodnie.
-Ali nigdy
nie miałem stosunku przerywanego…
-Ja też-
powiedziałam i popchnęłam go w stronę kanapy tak mocno, że się zachwiał i
usiadł na niej z impetem.
-Mogę nie
dać rady…
-Mam dla
ciebie niespodziankę.
-Niespodziankę?
-Harry od
tygodnia biorę tabletki.
-Jakie
tabletki?
-Domyśl się-
powiedziałam i usiadłam na nim okrakiem.
-Nie musimy
używać gumek?
-Nie… Równo
od tygodnia biorę tabletki antykoncepcyjne, nie potrzebujemy prezerwatyw-
powiedziałam a na on uśmiechnął się tak szeroko, szczerze i radośnie, że
wyglądał jak małe dziecko, które dostało tabliczkę czekolady. Trwało to tylko
chwilę, uśmiech z jego twarzy powoli znikał a ja zrozumiałam co to znaczy. Jego
dłonie wylądowały na moim tyłku dając mi do zrozumienia, że mam się nieco
unieść co zrobiłam natychmiast. Harry przesunął się nieco wprzód, tak, by być
idealnie pode mną. Chwyciłam go delikatnie w dłoń i najdelikatniej jak umiałam
zaczęłam umieszczać go w sobie. Wtedy Harry zupełnie bez ostrzeżenia,
niesamowicie szybko i mocno uniósł biodra wchodząc we mnie całą swą długością,
niesamowicie gwałtownie. Byłam tak zaskoczona tym co zrobił, że to co wydobyło się
z moich ust w tym momencie to nie był jęk, to był krzyk. Uniosłam biodra do
góry ale on zrobił to samo drugi raz, tym razem delikatniej. Po chwili zaczęłam
poruszać się sama, zaczęłam jęczeć a Harry zaczął robić to co kochał
najbardziej- malinki. Robił je nie tylko na mojej szyi, robił je na dekolcie,
na piersiach… A kiedy skończył po prostu objął mnie mocno, wstał będąc we mnie
i położył mnie na kanapie tak, że teraz to on górował nade mną, po czym zaczął
się poruszać. Jego usta znalazły się na moich, ale nie mogłam oddać pocałunku.
Oddychałam tak ciężko, że nie byłam w stanie go całować dlatego jego usta
przeniosły się na moją szyję. Matko Harry miał o wiele lepszą kondycję ode
mnie.
-Tak bardzo
za tobą tęskniłem- wyszeptał wywołując gęsią skórkę na całym moim ciele.
-Ja… za tobą
też- wyjęczałam ledwo słyszalnie. -Jesteś piękna skarbie- usłyszałam i poczułam
jak delikatnie przygryza płatek mojego ucha.
-Harry…-
jęczałam.
-Twoja
niespodzianka jest wspaniała.
-Ja… cieszę
się… że ci się podoba- nie wiem jakim cudem udawało mi się wypowiadać słowa.
-Czuję cię
Ali…- wyjęczał mi do ucha.
-Ja… ciebie…
-Jesteś dla
mnie wszystkim- wszystko co robił, co mówił potęgowało tylko to jak cudownie
czułam się w tym momencie. -Jesteś spełnieniem marzeń.
-Harry… ty…-
chciałam coś powiedzieć, ale jego wargi naparły na moje.
-Kocham cię-
wyjęczał w moje usta i kolejny raz jego język zaczął delikatnie pieścić mój.
Mijały kolejne minuty a ja czułam jak moje ciało z każdym kolejnym pchnięciem
Harrego jest popychane coraz bardziej w stronę urwiska. Moje serce biło jak szalone,
na skórze pojawiły się malutkie kropelki potu. Czułam jak zaczynam drżeć,
przeniosłam dłonie z jego włosów, które co jakiś czas odgarniałam z jego twarzy,
na plecy. Kiedy czułam, że to już, że po prostu spadam w przepaść, że dochodzę,
zacisnęłam ręce na jego wilgotnych plecach. Mocno. Byłam pewna, że rano pojawią
się tam siniaki, ale nie odczuwałam żadnych wyrzutów sumienia. Widziałam jak
Harry także doznaje spełnienia, w tym samym czasie co ja… we mnie. Boże to było
tak intymne, że chyba bardziej intymna relacja i sytuacja nie istniały. On… We
mnie… Bez żadnej bariery. Czułam jak na mnie opada, jak nie ma siły by
podtrzymywać swoje ciało. Przesunęłam się nieco w bok by zrobić mu trochę
miejsca, tak by mógł na chwilę położyć się koło mnie. Harry zsunął się ze mnie
i objął mnie ramieniem. Może i było ciasno, ale taka bliskość była tym czego
potrzebowałam po całym tygodniu spędzonym bez niego. Leżeliśmy w totalnym
milczeniu, pogrążeni we własnych myślach, wsłuchani we własne oddechy.
Spojrzałam w bok i dopiero wtedy zobaczyłam, że na stoliku stoją dwie wysokie świece,
dwa kieliszki, dwa talerze, sztućce… On planował dla nas kolację! Albo nadal
planuje… Ciekawe czy przewidział to, że najpierw będziemy się kochać czy liczył,
że jednak najpierw zjemy kolację? W momencie kiedy miałam go o to zapytać Harry
mnie uprzedził, odezwał się pierwszy.
-Ali,
podpisz…- powiedział błagalnym tonem tuż przy moim uchu, wywołując gęsią skórkę
na całym moim ciele.
-Co mam
podpisać?- totalnie nie rozumiałam o czym mówi.
-Umowę…
Podpisz ją, proszę…
-Jaką umowę?-
zapytałam a wtedy on zmienił swoją pozycję tak, że znowu nade mną górował.
Położył dłonie po obu stronach mojej głowy.
-Jedź z nami
w kolejną trasę, jedź ze mną…
-Ale…
-Błagam… Ja nie dam rady… Bez ciebie… Podpisz tę
cholerną umowę i spraw, że będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.
PRZEPRASZAM! Naprawdę przepraszam za to, że tak długo nie było nowego rozdziału. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie byłam na żadnych wakacjach, odcięta od internetu 2 tygodnie. Nic z tych rzeczy. Nie dodawałam tak długo rozdziału bo totalnie nie miałam weny, w sumie nadal nie mam. Pisałam ten rozdział w strasznych męczarniach. :( To nie tak, ze nie mam pomysłu na opowiadanie czy coś bo pomysłów to ja mam akurat za dużo. Po prostu tak jakoś pisanie nagle przestało mi sprawiać tyle przyjemności :( No ale trudno! Nie narzekam już! Może wena wróci a jak nie to będę się męczyć dalej...
Jeśli chodzi o sam rozdział to jak już mówiłam pisanie go szło mi jak po grudzie, więc jest jaki jest :)
Jeśli chodzi o piosenkę to dodaję tutaj 2 wersje "Learn to be lonely"
1) WERSJA MINNIE DRIVER
2) WERSJA BEYONCE
W pisaniu rozdziału pomogła mi Ada!!!!!!!!! To ona wcieliła się w rolę dziennikarki i pytania z wywiadu napisała ona!!! ADUŚ DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!! KOCHAM CIĘ!
Na koniec chcę przeprosić za błędy.
Jak zwykle proszę o komentarze, o ile ktoś to w ogóle jeszcze czyta poza Adą...
PS I LOVE YOUUU <3
PS 2 Na moją obronę chcę tylko powiedzieć, że rozdział ma AŻ 19 STRON!!!! :P To mój nowy rekord! :D