UWAGA! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytając, robisz to na własną odpowiedzialność!
„Harry i Ali
na kolejnej randce! DUŻO ZDJĘĆ”
„Harry
Styles zakochany! Sprawa wygląda poważnie!” „Harry Styles wpadł po uszy! Fanki gwiazdora załamane”
„Zakochani w końcu potwierdzają! ZOBACZ ZDJĘCIA”
„Harry Styles i Ali Rose CAŁUJĄ SIĘ publicznie!”
„To już pewne! Gwiazda zespołu One Direction, Harry Styles zajęty! ”
To tylko
niektóre z tytułów artykułów, które pojawiły się po koncercie, na którym byłam
z Harrym. Internet był nimi zalany, wszędzie gdzie się weszło było pełno
naszych zdjęć, jak się całujemy. „Mimo, że ani Harry ani Ali nigdy tak naprawdę
nie potwierdzili, że są kimś więcej niż tylko przyjaciółmi te zdjęcia mówią
wszystko o relacji jaka ich łączy!”. Nie chciałam tego czytać, ale nie dało się
tego nie robić. Nawet reszta ekipy miała już tego dosyć. Wszędzie gdzie się
pojawialiśmy, wszędzie gdzie pojawiali się chłopcy padały te same pytania.
Harry miał już dość, mimo iż nie chciał być w centrum uwagi nie mógł nic z tym
zrobić. „Jesteśmy zespołem. Jest nas pięciu a oni kurwa i tak interesują się
mną najbardziej chociaż nie robię niczego innego niż reszta. Mam dziewczynę tak
samo jak Lou czy Liam i nie rozumiem dlaczego to wzbudza większą sensację niż
powinno. Chcę iść z tobą do kina a nie mogę bo te chuje zaraz zaczną nas
atakować i robić te jebane fotki jakby od tego zależał los ludzkości”. Tak,
Harry był sfrustrowany. Wiedziałam, że zawsze dobrze radził sobie z paparazzi, ale odkąd był ze mną zaczęli mu oni przeszkadzać. A po tym wszystkim co się
wydarzyło, po moim upadku pod restauracją i po tym jak płakałam przez te
wszystkie komentarze, po naszej rozmowie Harry miał na fotografów alergię… Nie
tylko na nich, był zły na wszystkich, którzy robili nam zdjęcia bo te na
koncercie zrobił ktoś „normalny”, nie żaden paparazzi. Nie był zły na fanów
którzy prosili o zdjęcie z nim. Był zły na ludzi, którzy tak bardzo zaglądali w
naszą prywatność. To wszystko, całe to zachowanie Harrego było spowodowane tym,
że bał się, że znowu przejmę się jakimś bzdurnym, wyssanym z palca newsem. Nie
mówił tego wprost, ale doskonale wiedziałam, że tak właśnie jest. A ja? Ja
starałam się wcielić w życie mój plan by być lepszą wersją siebie dla Harrego.
Nawet jeśli byłam niesamowicie zestresowana naszym wspólnym wyjściem
gdziekolwiek, starałam się tego nie pokazywać. Cały czas powtarzałam, że
wszystko jest w porządku, żeby Harry wyluzował, że nic mi nie jest. Naprawdę
starałam się nie bać i nie przejmować jakimiś obraźliwymi komentarzami jeśli
przypadkiem na takie natrafiłam. Zaczęłam wchodzić częściej na Twittera,
odpisywałam fanom, dawałam im follow, starałam się być bardziej otwarta. Gdy
napadały na nas fanki Harrego cierpliwie czekałam aż zrobi sobie z każdą
zdjęcie, widziałam jak je przytula, obejmuje, niektóre nawet całuje. Nie było
mi łatwo oglądać jak mój chłopak daje im buziaki czy jest całowany przez obce
dziewczyny ale zdawałam sobie sprawę z tego ile dla nich to wszystko znaczy i
nie dawałam po sobie poznać jak bardzo zazdrosna w takich momentach byłam.
Robiłam wszystko by Harry nie musiał się martwić. Chciałam sprawić by przestał
czuć niepokój za każdym razem kiedy musiał zostawić mnie samą. Chciałam by wiedział,
że nic sobie nie zrobię gdy go nie będzie albo, że gdy wróci nie znajdzie mnie
zapłakanej. Oczywiście o wiele łatwiej powiedzieć niż zrobić, miałam momenty
kiedy szłam do łazienki, przemywałam twarz zimną wodą by się jakoś otrząsnąć,
uspokoić i z każdym dniem szło mi coraz lepiej. A gdy czułam ten smutek
przejmujący nade mną kontrolę nie dusiłam tego w sobie, o wszystkim mówiłam
Harremu, o tym, że jest mi przykro bo ktoś napisał coś głupiego, że tęsknie za
mamą, że jest mi smutno bo Zuza nie może rozmawiać. Robiłam małe kroczki,
zaśpiewałam nawet „Don’t stop believing”. Harry powiedział, że skoro jestem w
Detroit a w piosence padają słowa:
„Just a city boy, born and raised in
south Detroit, He took the midnight train goin' anywhere” to fajnie
byłoby ją zaśpiewać właśnie w tym mieście. I tak zaśpiewałam ją na drugim
koncercie w Detroit ale zrobiłam to tylko ten jeden raz, dla niego. Ta piosenka
znaczyła dla mnie naprawdę dużo i mimo szczerych chęci nie byłam w stanie śpiewać
jej tak jak kiedyś. Nie byłam na to jeszcze gotowa, ale jednocześnie byłam z
siebie dumna, że spróbowałam i zaśpiewałam ją chociaż raz.-Boże Liam jest czasami taki ślepy- powiedziała wesoło Lou wchodząc z wielkim kartonem do garderoby, sprowadzając nie z powrotem na Ziemię. -Jak mógł nie zauważyć naszego podekscytowania? Widziałaś jak siedział z telefonem w ręce? Pewnie czytał te wszystkie tweety z życzeniami i zastanawiał się dlaczego obcy ludzie bardziej przeżywają jego święto niż my.
-Widziałam i serio miałam ochotę go przytulić. Jesteśmy okrutni, myśli, że mamy go gdzieś…
-Jak już mówiłam, Liam jest ślepy.
-Jak każdy facet- westchnęłam i zaczęłam się śmiać.
-Co cię tak bawi?
-No bo faceci serio są ślepi. I w ogóle nie zwracają uwagi na szczegóły. Harry na przykład ostatnio ubrał koszulkę tył na przód bo „mu się pomyliło i nie zauważył”. Najlepsze jest to, że serio by tak wyszedł gdybym tego nie zauważyła.
-Taaa, Tom raz nie zauważył, że wydałam sporą sumkę… Ponad 20 000 dolarów, wydaje mi się więc, że ten ich brak zwracania uwagi na szczegóły czasami się przydaje.
-Matko! Nie zauważył braku 20 000 dolarów?!- na co Louise wydała tyle kasy?!
-Faceci…- westchnęła i pokiwała w dezaprobacie głową.
-Dobra chodźcie, zaraz będą kończyć odpowiadać- zakomunikował Josh, który wparował do pokoju. Tak, dziś 29 sierpnia. Liam ma urodziny a my zmierzamy z wielkim tortem prosto na scenę. Oczywiście, nikt z nas nie udawał, że nie wiemy o tym jaki jest dzień. To byłoby bez sensu. Wszyscy staraliśmy się udawać, że mimo iż Liam kończy 21 lat to nie jest to nic wielkiego, że jest to dzień jak co dzień, wszyscy mamy swoje obowiązki, zadania do wypełnienia i nie w głowie nam świętowanie a Liam wydawał się tym nieco przygnębiony. Tak naprawdę planowaliśmy dla niego wiele atrakcji. Harry z Lou wynajęli jakiś klub i urządzali dziś dla jubilata imprezę- niespodziankę. Poza tym każdy z nas miał dla Liama jakiś upominek, Niall kupił mu jakiś wypasiony rower, Harry zegarek, Lou z Zaynem dwuosobową wycieczkę w jakieś egzotyczne miejsce, zespół postawił na nowego Xboxa, Louise kupiła mu sweter, który był wart tyle co małe państwo… Nawet ochroniarze mieli dla niego niespodziankę choć nie wiedziałam jaką. A ja? Tak, mój prezent wyglądał niesamowicie blado przy tych wszystkich cudownych podarkach jakie Liam miał dostać. Kupiłam mu zwykły czarny t-shirt za 20 dolarów i sama zrobiłam napis. Zastanawiałam się prawie dwa tygodnie co powinnam napisać, miałam tak wiele pomysłów, choć najdłużej zastanawiałam się nad trzema napisami. „True friends never give up”- te słowa padły z ust Liama kilka dni po moim wyjściu ze szpitala, po mojej próbie samobójczej. Chłopak powiedział wtedy, że zawsze mogę do niego przyjść, że on mi zawsze pomoże, że jestem dla niego jak siostra, obiecał, że mi pomoże i razem wygramy tę walkę bo „prawdziwi przyjaciele nigdy się nie poddają”. „Good, Better, The Best”- dobry, lepszy, najlepszy. Taki Liam starał się być codziennie. Wyznaczał sobie nowe cele i dążył do ich realizacji. „Just smile”- to robił Liam. Po prostu się uśmiechał i wtedy stawał się najcieplejszą osobą na Ziemi. To właśnie ten uśmiech sprawił, że nie denerwowałam się tak bardzo kiedy ich poznałam. Raz, jedna dziewczyna zapytała mnie na Twitterze za co najbardziej lubię Liama i wtedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to za ten uśmiech, który rozświetla całą jego twarz i sprawia, że wygląda wtedy jak pięcioletnie dziecko. Naprawdę długo myślałam, który jest najbardziej odpowiedni i który najbardziej mi się z nim kojarzy. W wyborze pomógł mi Harry, powiedział, że „Just smile” pasuje do Liama najbardziej. I tak kupiłam farby do ubrań i zieloną wykonałam napis czcionką, która była totalnie dziwna, każda literka była inna, większa, mniejsza, prosta, koślawa, gruba, chuda- totalny misz-masz. Dodatkowo zamoczyłam dłoń w niebieskiej farbie i przycisnęłam ją do materiału przez co powstał ślad w kształcie mojej dłoni. Dodatkowo Harry użyczył mi swojej wielkiej dłoni i zrobił taki sam ślad jak ja, tyle, że wiele większy. Liam kiedyś śmiał się z nas, gdy trzymaliśmy się za ręce bo stwierdził, że moje są tak małe, że przy Harrym wyglądają jak dłonie dziecka. Miałam nadzieję, że mu się spodoba, może i nie był to jakiś kosztowny prezent ale naprawdę się starałam kiedy to robiłam. Oczywiście wpadłam w panikę kiedy zobaczyłam co reszta zamierza mu dać więc dokupiłam do tego również dwie gry na Xboxa i miałam nadzieję, że będą ciekawe i Liam choć trochę ucieszy się z tego co ode mnie dostanie.
-Okej! To było ostatnie pytanie, a teraz, zanim zaśpiewamy kolejny utwór, którym będzie Happily musimy coś zrobić i mamy nadzieję, że nam w tym pomożecie!- powiedział Niall a koło nas znalazł się między innymi Steve, który też planował wejść na scenę.
-Chyba nie musimy wam mówić, że nasz Payno ma dzisiaj urodziny!- krzyknął Louis.
-Happy
Birthday to you!- zaczęli śpiewać a po pięciu
sekundach wszyscy zgromadzeni na stadionie krzyczeli razem z nimi. Wtedy
weszliśmy my, z tortem, zespół zostawił swoje instrumenty i wszyscy podeszliśmy
do Liama, który nie krył zaskoczenia i wzruszenia. Oczywiście Lou i Harry, dwa
dzieciaki, mieli swój głupkowaty plan i gdy tylko Liam zdmuchnął świeczki tort
wylądował na jego twarzy. Po chwili wszyscy byliśmy w kremie bo Liam zaczął nas
przytulać i specjalnie nas brudził. Później zanurzył dłoń w torcie a za jego
przykładem poszła reszta i jedli to pyszne ciasto rękoma. Ja z Lou próbowałyśmy
uciec i jej się udało. Mnie jednak Harry „dopadł”. Pociągnął mnie za wysoki
słup, który był jedną z głównych części jeśli chodzi o całą konstrukcję sceny,
tak, że byliśmy niewidoczni dla widowni. Gdy tylko chłopak miał pewność, że
nikt nas nie zobaczy przycisnął swoje ciało do mojego.
-Nie spróbowałaś tortu- powiedział głośno tak bym mogła go usłyszeć. -Z pewnością był pyszny.
-Sama się przekonaj- powiedział i naparł swoimi wargami na moje. Po sekundzie czułam już doskonale o jakim smaku był tort bo język Harrego zademonstrował mi to niesamowicie przyjemnie.
-Pyszny- powiedziałam i uniosłam dłoń chłopaka na wysokość moich ust. Na jego palcach znajdowało się jeszcze sporo kremu dlatego przejechałam językiem po palcu wskazującym. Mina Harrego była w tym momencie bezcenna. Zaczęłam się śmiać jak szalona. Kochałam te momenty, w których Harry myślał, że ma nade mną przewagę, że nade mną góruje, że to on tu rządzi, rozdaje karty a takim głupim zachowaniem umiałam sprawić, że stał skołowany i „pokonany”. Myślał, że jakoś mnie zawstydzi, że będę uważała całowanie mnie właściwie na scenie za totalnie nieodpowiedzialne i nie na miejscu bo przecież ktoś nam może jednak zrobić zdjęcie.
-Kurwa Ali ja mam jeszcze połowę koncertu do zrobienia- wysyczał mi do ucha kiedy się otrząsnął.
-No i? Co ja takiego zrobiłam? To ty chciałeś mi pokazać jak smakuje tort… Nie moja wina, że mi zasmakował… O co ta cała afera?
-O to, że mi kurwa… Ali, stanął mi- nie powiem, ta odpowiedź mnie zdziwiła. Nie podejrzewałam, że Harry powie to tak bardzo dosłownie.
-Hmm, ups?- zrobiłam minę niewiniątka.
-Ups? Ups?! Wiesz jak to jest stać przed tysiącami ludzi kiedy ci stoi?- starał się być zły i groźny choć ja wiedziałam, że powstrzymuje śmiech.
-Nie… ale Harry, kotku, sam to zacząłeś więc… Do zobaczenia po koncercie- powiedziałam i delikatnie go odepchnęłam po czym cały czas się śmiejąc uciekłam za kulisy. Kiedy stanęłam w miejscu przy scenie gdzie czekała na mnie Lou myślałam, że umrę ze śmiechu gdy zobaczyłam, że Harry przewiązał się w pasie ręcznikiem, który na scenie wniósł jeden z ochroniarzy by chłopcy mogli się wytrzeć po tym ich dzikim jedzeniu tortu. Nie było mi jednak dane długie napawanie się tym widokiem bo razem z Lou jechałyśmy już do hotelu, musiałyśmy się przygotować na urodzinową imprezę Liama. Impreza była tematyczna. Tego wieczora miał królować „Dirty dancing”.
***
Zanim
wszyscy udaliśmy się do klubu świętować, tańczyć i po prostu się bawić
zgromadziliśmy się w pokoju Liama by dać mu prezenty jeszcze przed imprezą.
Oczywiście nikt z nas nie był w stanie przebić prezentu Sophi. Szczerze? Nie
miałam pojęcia co Liam od niej dostał ale zrobiła mu niespodziankę i
przyleciała dzień przed jego urodzinami. Payno się tego totalnie nie
spodziewał, myślał, że zobaczą się dopiero za kilka dni kiedy mamy wolne i
prawie wszyscy lecą wtedy do domu. Cały czas opowiadał o tym jak strasznie za
nią tęskni i nie mógł się doczekać kiedy w końcu będzie mógł do niej polecieć.
Chłopak był tak szczęśliwy kiedy ją zobaczył, że chyba nic nie było w stanie
tego przebić. Dała mu najlepszy prezent na świecie a ja doskonale rozumiałam co
Liam czuł kiedy ją zobaczył pamiętając co czułam ja gdy Harry zrobił mi taką
samą niespodziankę.
-Mam nadzieję,
że ci się spodoba. To no i impreza- powiedział Tommo.-Nie musieliście.
-Taa, musieliśmy. Ode mnie i Zayna jest to- Lou wskazał na karton, zapakowany w jakąś dziwną folię i przytulił chłopaka, podobnie jak Zayn. Wszyscy dawali brunetowi prezenty a on każdy, dosłownie każdy wypakowywał, oglądał i dziękował. Cóż, myślałam, że damy mu po prostu to co dla niego mamy a Liam odpakuje to wszystko na drugi dzień. Fakt, że wszyscy dają mu tak wypasione rzeczy a moje są z o wiele niższej półki sprawił, że tak się bałam, że wręczałam mu prezent jako ostatnia a serce biło mi tak głośno, że chyba wszyscy je słyszeli. Najpierw wyciągnął dwie gry i od razu wyjaśniłam, że kupiłam je w porozumieniu z Zaynem, który zapewniał mnie, że będą fajne. Kiedy wyciągnął koszulkę i zobaczył napis i dłonie uśmiechnął się szeroko a ja miałam nadzieję, że to dlatego, że mu się podoba. Patrzył na nią i patrzył aż w końcu poprosił, żebym przyłożyła dłoń do mniejszej, niebieskiej plamy. Gdy tak zrobiłam i ślad pasował idealnie chłopak powiedział, że jest świetna i nie pamięta kiedy ostatnio ktoś zrobił coś dla niego własnoręcznie. Nie zapytał do kogo należy odbicie drugiej ręki bo doskonale wiedział, że jej właścicielem jest Harry. Kiedy się ogarnęliśmy przyszedł czas na główną atrakcję tego wieczora czyli imprezę. Oczywiście Louise, Tom, Harry i ja zajechaliśmy jako ostatni bo piękne loki, które zrobiła mi blondynka zdążyły się wyprostować już kiedy wręczałam Liamowi prezent a Lou uparła się, że muszę mieć loki i tapir i kręciła mi włosy jeszcze raz. Louise mogła tej nocy zaszaleć bo Lux od dwóch dni była już z dziadkami w Anglii przez to, że najbliższe dni był dla całej ekipy bardzo zapracowane głównie przez galę MTV, która odbywać się miała za dwa dni- 31 sierpnia, dzień później mieliśmy już wolne bo kolejny koncert był dopiero 11 września. Początkowo myślałam, że ja również pojadę do domu, ale Harry przekonał mnie żebyśmy zostali w Stanach i spędzili ten czas razem. Prawda była taka, że widzieliśmy się prawie cały czas, ale przeważnie ktoś z nami był. Albo Niall uczył mnie grać na gitarze, albo ja patrzyłam jak Harry biega, ćwiczy na siłowni czy gra chociażby w Fifę z Lou i resztą chłopaków. Naprawdę mało było takich chwil kiedy byliśmy sami a kiedy już tak było byliśmy tak zmęczeni, że szliśmy spać. Innym powodem dla którego zostawałam w USA, a ściślej mówiąc w Los Angeles, była moja piosenka, którą miałam nagrać i jak powiedziała Jess być może mogłabym ją śpiewać na koncertach od jedenastego. Byłam niesamowicie tym wszystkim podekscytowana, nie tylko piosenką ale tym, że spędzę z Harrym całe dziesięć dni w LA, w jego domu, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał, nie będzie miliona fanek i natrętnych paparazzi.
-Pięknie wyglądasz- szepnął mi do ucha gdy wchodziliśmy do klubu.
-Ty także- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Harry wyglądał uroczo. Właściwie był ubrany jak zwykle z tą różnicą, że czarny podkoszulek miał włożony w spodnie. Włosy miał właściwie tak jak zawsze, no może miał je nieco bardziej poskromione ale podejrzewałam, że za jakieś pół godziny będą wyglądać jak zawsze. No i oczywiście zapomniałam o czarnym pasku z wielką spinką. Do tego założył jedne z tych swoich śmiesznych butów. Śmiałam się, że powinien założyć też luźniejsze spodnie ale Harry powiedział, że zakłada swoje czarne rurki i mam przestać się z niego nabijać i go nie podpuszczać bo nie chce wyglądać jak pajac. Ja natomiast ubrałam śliczną, łososiową sukienkę do której dodatki dobrała Lou.
-Co chcecie do picia?- zapytał Tom kiedy znaleźliśmy się w środku.
-Ja poproszę Martini- powiedziała Lou.
-Ja jakiegoś drinka, w sumie obojętnie mi jakiego byleby nie był jakiś super słodki.
-Ja dziś nie piję- zakomunikowałam i trzy pary oczu patrzyły na mnie jak na dziwaka.
-Ali, no weź. Są urodziny Liama, musisz świętować jak się należy- przekonywała mnie Lou.
-Może później…- serio nie chciałam pić, cały czas miałam w pamięci to jak się zachowywałam gdy byłam pod wpływem w Londynie, w mieszkaniu Harrego…
-Ali boi się pić alkohol po ostatnim razie- wypalił chłopak i zaczął się głupkowato szczerzyć. Podejrzewałam, że powiedział to w ramach zemsty za to co się stało na koncercie. Dupek!
-A co było ostatnim razem?- zainteresowała się blondynka.
-Jakby to powiedzieć… Po alkoholu Ali staje się szalona i taka… bezpośrednia i odważna.
-Nie prawda!- powiedziałam panicznie.
-Przyznaj,
że boisz się, że znowu będziesz chciała dobrać się do moich bokserek-
powiedział tak, że tylko ja go usłyszałam. Miałam ochotę walnąć go w twarz
nawet jeśli to co mówił było prawdą.
-Co tam
sobie szepczecie?-Mała co pijesz? Mów bo sam ci coś wybiorę- powiedział Tom a ja byłam stanowczo za bardzo uległa i wystraszona, że Harry znowu palnie jakieś głupstwo.
-Okej, też chcę jakiegoś drinka, ale nie jakiegoś mocnego.
-No i o to chodzi, idźcie, ja zaraz dołączę do was- zakomunikował Tom a ja odwróciłam się na pięcie zostawiając Harrego i Lou w tyle.
-Skarbie… Chyba się nie gniewasz?- byłam już praktycznie przy stoliku gdy chłopak złapał mnie za rękę i odwrócił tak, że prawie na niego wpadłam. Widziałam jak stara się nie wybuchnąć śmiechem a ja starałam się wyglądać na obrażoną.
-Harry…- powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie po czym kontynuowałam- Miałam dla ciebie bardzo przyjemną niespodziankę… Ale teraz, przez ciebie, tak jakby mi się odechciało… A planowałam taką miłą noc…- byłam dumna z siebie, z tego, że mu się odgryzłam i byliśmy kwita.
-Możesz przestać się dzisiaj ze mną, kurwa, droczyć?
-Ja tylko kończę to co ty zaczynasz- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Gołąbeczki chodźcie!- zawołała Louise, która siedziała już przy stoliku. Przez pierwsze dwadzieścia minut Harry siedział nadąsany jednak gdy wypił pierwszego drinka a jego dłoń wylądowała na moim udzie i nie została z niego usunięta rozpogodził się i odzyskał humor. Impreza sama w sobie była nieco inna niż wszystkie, na których byłam wcześniej przede wszystkim przez to, że chłopcy nie musieli robić sobie zdjęć z połową uczestników imprezy. Byli tu wszyscy znajomi, nie tylko Liama, ale też reszty. Przyjechał Andy z dziewczyną, dosłownie pięć minut po tym jak impreza się zaczęła weszli do klubu i zrobili Liamowi niespodziankę. Nawet ja nie wiedziałam, że przyjedzie, Harry i Lou zrobili z tego wszystkiego niezłą tajemnicę. Cudowne było to, że klub był tylko dla nas, nie było nikogo z zewnątrz. Zdziwiła mnie jednak ilość znajomych, których zaproszono, bo na oko, była ich ponad setka… Tak, na pewno było ich więcej… Minęły dwie godziny a ja zaczynałam się już nudzić. Harry był pochłonięty rozmową z jakąś dziewczyną, Lou tańczyła z Tomem, Liam tańczył z Sophią, Louis gdzieś zniknął, Zayn już wyszedł, Niall rozmawiał przy barze z jakąś modelką, znałam ją, ale w tym momencie nie mogłam sobie przypomnieć jak się nazywała, Andy i jego dziewczyna się całowali, Josh podrywał jakąś dziewczynę a ja na serio zaczęłam się czuć jak Baby z Dirty Dancing na początku filmu. Zaczęłam już nawet rozważać pójście do mojego ulubionego ochroniarza Steva, który by ze mną porozmawiał skoro mój chłopak wolał zabawiać kogoś innego.
-Skarbie jak się bawisz?- zapytał Harry kiedy w końcu przypomniało mu się o moim istnieniu.
-Jest fajnie.
-Chcesz kolejnego drinka?
-Taa, ale spokojnie siedź sama po niego pójdę- powiedziałam grzecznie.
-Jesteś pewna?
-Oczywiście- oczywiście, że masz iść ze mną a nie zabawiać jakąś lafiryndę, pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Nie chciałam wyjść na zazdrośnicę dlatego udawałam, że wcale mi ta dziewucha nie przeszkadza. Musiałam jednak zrobić coś, żeby wiedziała, że Harry ma już dziewczynę i jestem nią ja dlatego zanim poszłam do baru nachyliłam się i musnęłam wargami usta chłopaka jednak go nie pocałowałam, zamiast tego szepnęłam mu do ucha „Zaraz wracam” po czym się odwróciłam i nie patrząc już w ich stronę pewnym krokiem ruszyłam po drinka.
-Co podać?- zapytał barman, który, musiałam to przyznać był mega przystojny. Wysoki, ciemne włosy i błękitne oczy. No i oczywiście musiał się uśmiechnąć… A uśmiech miał nieziemski.
-Mojito?- uśmiechnęłam się nieznacznie.
-Oczywiście, już się robi- niech on przestanie się uśmiechać! Ali nie gap się tak niego!
-Proszę, mam nadzieję, że będzie ci smakować- powiedział i położył drinka przede mną a ja szybko wzięłam go do ręki, upiłam sporego łyka i odłożyłam z powrotem na bar.
-Ali?- usłyszałam głos Harrego dlatego odwróciłam się z prędkością światła by na niego spojrzeć.
Do you love me
-„You broke my heart cause I couldn't dance”- powiedział i uśmiechnął się znacząco. Tak, kiedyś powiedziałam mu, że jest fatalnym tancerzem…- „You didn't even want me around And now I'm back, to let you know I can really shake 'em down”- nawet nie zorientowałam się kiedy pociągnął mnie za rękę tak, że wpadłam na jego tors- Do you love me?!- wydarł się na całe gardło a ja zaczęłam się śmiać a po chwili wirowałam na parkiecie. Harry nie przestawał śpiewać i wczuwać się w każde słowo, serio kierował je do mnie. Za każdym razem gdy ja robiłam krok w tył Harry robił krok w przód. Gdy jego dłoń spoczęła nisko na moich plecach przyciągnął mnie do siebie tak, że zaczęliśmy ocierać się o siebie co skojarzyło mi się ze sceną kiedy Baby wchodzi na imprezę z arbuzami i widzi tych wszystkich tańczących dwuznacznie ludzi. Nawet nie wiedziałam kiedy ręka chłopaka dostała się pod moją sukienkę i powędrowała na mój tyłek. Harry był szalony i całkowicie nieprzewidywalny.
-Skarbie
chyba nie tańczę tak źle prawda?- wydyszał mi do ucha a ja śmiałam się jak
opętana. On serio wziął sobie do serca moje słowa?-„You broke my heart cause I couldn't dance”- powiedział i uśmiechnął się znacząco. Tak, kiedyś powiedziałam mu, że jest fatalnym tancerzem…- „You didn't even want me around And now I'm back, to let you know I can really shake 'em down”- nawet nie zorientowałam się kiedy pociągnął mnie za rękę tak, że wpadłam na jego tors- Do you love me?!- wydarł się na całe gardło a ja zaczęłam się śmiać a po chwili wirowałam na parkiecie. Harry nie przestawał śpiewać i wczuwać się w każde słowo, serio kierował je do mnie. Za każdym razem gdy ja robiłam krok w tył Harry robił krok w przód. Gdy jego dłoń spoczęła nisko na moich plecach przyciągnął mnie do siebie tak, że zaczęliśmy ocierać się o siebie co skojarzyło mi się ze sceną kiedy Baby wchodzi na imprezę z arbuzami i widzi tych wszystkich tańczących dwuznacznie ludzi. Nawet nie wiedziałam kiedy ręka chłopaka dostała się pod moją sukienkę i powędrowała na mój tyłek. Harry był szalony i całkowicie nieprzewidywalny.
-Tańczysz wspaniale, kotku- rzadko mówiłam do niego inaczej niż po imieniu, ale tego dnia nie miałam żadnych oporów by nazywać go moim kotkiem.
-Ty również…- powiedział i zaczął mnie okręcać przez co moja sukienka wirowała jak w filmach a ja dziękowałam sobie w duchu, że nie wypiłam dużo i moje ruchy były w miarę zgrabne. Gdy przyciągnął mnie z powrotem do siebie, trzymając się jego ramienia wygięłam się do tyłu. Jedna dłoń Harrego podtrzymywała mnie tak bym nie upadała a druga powędrowała na mój dekolt. Czułam jak jego palce przesuwają się niżej, przechodząc z dekoltu na miejsce między piersiami i jeszcze niżej na brzuch. Wiedziałam, że Harry chce posunąć się jeszcze dalej dlatego wyprostowałam się jednym zgrabnym ruchem, położyłam dłoń na jego torsie po czym palcem wskazującym przejechałam na jego ramie.
-Kocham twoje tatuaże, wiesz?- wiedziałam, że Harry lubi gdy go komplementuje.
-Tak?
-Tak… Kocham twoje ramiona, twoje plecy- kiedy to mówiłam chłopak stał w miejscu a ja stanęłam za nim, ciągle go dotykając -Twój brzuch- wysyczałam mu do ucha i stanęłam znowu przed nim a moje dłonie powędrowały na jego brzuch, sunąc niżej, zatrzymując się na spince od paska.
-Igrasz z ogniem skarbie- powiedział i znowu przyciągnął mnie do siebie. -Albo przestaniesz robić to co robisz albo wyniosę cię stąd siłą, zawiozę do hotelu, rzucę na łóżko i zajmę się tobą tak jak się należy, zrobię to co powinienem zrobić już dawno temu- zagroził.
-Nie tak szybko panie Styles… Niech pan powściągnie te samcze zapędy- powiedziałam poważnie a Harry niespodziewanie złapał mnie za tyłek i podniósł tak, że oplotłam go nogami w pasie i nie czekając dłużej złączyłam nasze usta w pocałunku. Boże, kochałam to robić, kochałam go całować, kochałam czuć jego język wdzierający się między moje wargi, kochałam czuć jego dłonie na moim tyłku, kochałam to, że za każdym razem kiedy mnie dotykał byłam podekscytowana i szczęśliwa.
-A teraz pora na trochę brytyjskiej klasyki- powiedział dj a w klubie rozbrzmiało Twist and stout- The Beatles. Kochałam tę piosenkę dlatego oderwałam się od Harrego, który mnie puścił i zaczęliśmy tańczyć, wrzeszcząc i śmiejąc się jakbyśmy uciekli ze szpitala psychiatrycznego. Harry okręcał mnie co chwila a ja starałam się seksownie i rytmicznie kręcić biodrami, skradaliśmy sobie nawzajem buziaki, szeptaliśmy miłe słowa… To była najlepsza impreza w moim życiu.
***
-T…to jest
twój dom?!- zapytałam nie dowierzając. Kiedy zobaczyłam dom Harrego prawie
oplułam się wodą, którą piłam. Był 31 właśnie dotarliśmy do LA gdzie wieczorem
miała być gala MTV- Jest piękny.-Taa… Ale może poczekasz z tymi zachwytami i zobaczysz jak wygląda reszta domu a nie tylko hol?
-Szczerze? Ten w Londynie jest wielki i piękny, ale ten? Matko…- z kim ja jestem?! Może Harry jest synem jakiegoś mafioza albo coś… Ile on ma kasy?! Jaką on ma wypłatę?! Przecież ten hol jest większy niż nie jedno mieszkanie.
-Tak wiem, jest nieco przesadzony, ale to inwestycja jak każdy inny dom.
-Dużo ich jeszcze masz?- zapytałam i nie oczekiwałam odpowiedzi.
-Nie licząc tego i tych dwóch w Londynie to jeszcze trzy- powiedział normalnie jakby właśnie mówił, że posiada trzy koszule w kratę a nie domy.
-Serio?!
-Taa, mój tata mi w tym pomaga, jak już mówiłem to inwestycje na przyszłość a nie domy, w których będę mieszkał z rodziną.
-Cóż, ja będąc na twoim miejscu uznałabym, że ten dom nadaje się by mieszkać z rodziną- powiedziałam wchodząc do wielkiego salonu. Był cały biało- kremowy, poza wielkim telewizorem. Wszystko było nieskazitelnie czyste. Białą kanapę i fotele zdobiły idealnie ułożone poduszki, szklany stolik nie miał choćby jednego odcisku palca, kremowy dywan był uczesany tak, że wszystkie włosy ułożone były w jedną stronę, ściany były białe, z kremowym wzorkiem. Pokój nie wydawał się jednak zimny przez piękne kwiaty, których było sporo, moją uwagę przykuły białe lilie i róże ułożone w piękny bukiet, który stał idealnie na środku stolika.
-Chyba będę kiedyś musiał to przemyśleć… Dobra Ali ty się tutaj rozejrzyj, idź na górę czy coś a ja pójdę po nasze torby i niedługo będę musiał się zbierać.
-Jasne- było dopiero kilka minut po 13, ta cała gala miała być o 20… Okej był jeszcze czerwony dywan o 19, ale i tak nie rozumiałam dlaczego Harry musi tam być już o 14. Przecież to facet, nie musi się malować i czesać nie wiadomo jak… Z drugiej strony Harry to jeden z pięciu facetów, którymi Lou musiała się zająć więc może rzeczywiście musiał jechać tak wcześnie… Prawda była taka, że ja nie chciałam by w ogóle wychodził… Te gale są takie długie, no może i same gale nie, ale zawsze potem jest after party i zespół wyznaczył Harrego jako ich przedstawiciela na imprezie dlatego, że wszyscy zaraz po gali jechali na lotnisko i lecieli do Londynu. I tak Harry miał wyjść teraz i wrócić nad ranem…
-Ali?
-Tu jestem!- powiedziałam i poszłam do holu gdzie Harry i Steve stali z naszymi bagażami.
-Okej tu możesz je położyć a ja zaraz przyjdę- powiedział chłopak a ochroniarz wyszedł bez słowa. Cóż, musiałam to przyznać, ale Steve był ostatnio jakiś taki nieprzyjemny. –Kazałem uszykować dom na nasz przyjazd, lodówka powinna być pełna, kazałem kupić jakieś owoce, jogurty, wszystko powinno być w kuchni. Chodź teraz na górę, pokażę ci sypialnię, możesz się rozpakować czy coś- powiedział i wziął dwie walizki, ja niestety dałam radę udźwignąć tylko jedną. -Jak chcesz to możesz włączyć sobie jakiś film na dvd w salonie, w przedpokoju w komodzie jest instrukcja obsługi w razie jakbyś nie mogła sobie ze sprzętem poradzić sama. Na tej komodzie stoi też taki koszyczek, tam są klucze od domu, od bramy, od furtki chociaż wolałbym żebyś nie wychodziła nigdzie sama bez ochrony. Na dole można wyjść z salonu do ogrodu, jest basen więc możesz popływać, woda jest ciepła i świeża bo jak już mówiłem kazałem wszystko przygotować- kiedy weszliśmy do sypialni zatkało mnie jeszcze bardziej niż gdy zobaczyłam salon. Była wielka, ale największe wrażenie robiła ściana ze szkła i dzięki niej mogłam podziwiać widok na chyba całe Los Angeles. Dopiero po paru sekundach dojrzałam, że jest w tej nieskazitelnej gładzi rysa i małe kółeczko i domyśliłam się, że były to drzwi przez które można było wyjść na taras! -Skarbie, cały dom jest dla twojej dyspozycji, możesz robić co chcesz, nawet możesz tu wszystko poprzestawiać jeśli chcesz. Obiecuję ci, że jutro wynagrodzę ci to, że musisz dzisiaj być sama.
-Spokojnie, poradzę sobie jakoś, w końcu jestem duża, no nie?- starałam się brzmieć entuzjastycznie i wesoło. Nie chciałam by Harry miał jakieś wyrzuty sumienia przeze mnie.
-Nie chodzi o to, że jesteś duża tylko że…- nie skończył bo zadzwonił jego telefon. -Musze odebrać.
-Jasne, pójdę na dół, pożegnam się ze Stevem- powiedziałam i wyszłam z pokoju. Zeszłam po marmurowych schodach i wyszłam na zewnątrz. Podejrzewałam, że ochroniarz siedział w samochodzie bo nie widziałam go nigdzie w pobliżu. Kiedy podeszłam do auta moje przypuszczenia się sprawdziły. Zapukałam w szybę i Steve wygramolił się z samochodu.
-Przyszłam się pożegnać i życzyć ci miłych wakacji- powiedziałam i uśmiechnęłam się do tego wielkiego faceta.
-Dzięki- Steve odwzajemnił uśmiech a ja zaczęłam się zastanawiać ile ma lat. -Mam nadzieję, że ty też wypoczniesz.
-Taa, raczej na to nie liczę…
-Dlaczego?
-Musze nagrać piosenkę i takie tam…
-Poważna sprawa- miałam wrażenie, że mężczyzna jest jakiś nieobecny. Przeważnie dużo mówił, naprawdę był jednym z najbardziej gadatliwych ochroniarzy jakich mieliśmy.
-Steve wszystko w porządku?- zapytałam. Widziałam, że coś jest z nim nie tak.
-Tak, jasne… Chodzi o to, że…- zrobił pauzę i już miałam prosić by to w końcu z siebie wydusił gdy się odezwał- Uważaj na siebie, okej?
-Oczywiście. Wiem, że jesteś najlepszym ochroniarzem pod słońcem ale ci, którzy będą z nami przez te dziesięć dni chyba też coś potrafią, no nie?
-Ale tu nie chodzi
o ochronę… Po prostu uważaj na tych ludzi, na nich wszystkich.
-Co?-Otwórz oczy Ali- szepnął i niespodziewanie mnie przytulił po czym dodał już normalnym tonem- Trzymaj się mała.
-Możemy jechać- powiedział kilka sekund później Harry a Steve mnie puścił, spojrzał mi w oczy i wsiadł do samochodu. Harry pocałował mnie w czoło, wyściskał a minutę później siedział obok ochroniarza i jechał w nieznanym mi kierunku. O co chodziło Stevowi? Nie miałam zielonego pojęcia. Był zdenerwowany kiedy to mówił. „Otwórz oczy Ali”- o kim mówił? Czego nie dostrzegam? Boże, jeśli Steve chciał mi coś powiedzieć, mógł to zrobić wprost a nie ubierać tego wszystkiego w tak zagadkowe słowa... Jedno było pewne, ochroniarz o czymś wiedział, o czymś czego ja nie widziałam. Może dowiedział się o D.? Może podejrzał kiedyś jakiegoś maila? Nie, na pewno nie. Może bał się, że stanie mi się krzywda? Że znowu napadną nas i stanie mi się coś gorszego niż ostatnio? Albo, że przez coś takiego się załamie? To Steve widział mnie jako ostatni w noc kiedy chciałam odebrać sobie życie. To on mnie odwiózł do hotelu. Od tego czasu traktował mnie inaczej niż resztę… Byłam jego oczkiem w głowie, jeśli tak to można nazwać. Gdy kończyłam trasę po Europie, przed wyjazdem do domu Steve też mnie przytulił i prosił bym na siebie uważała. Naprawdę się o mnie martwił… Tak, na pewno bał się, że ktoś zrobi mi krzywdę, że obrazi mnie fanka albo jakiś chamski fotograf i ja przeżyję jakieś załamanie. Bo przed kim innym mnie ostrzegał jeśli nie przez fotografami i psychofankami chłopców? Przecież nie przed Niallem czy Lou nie wspominając już o Harrym. Zastanawianie się nad tą sprawą zajęło moje myśli do czasu gdy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Zuza, była u lekarza, maleństwo rozwijało się prawidłowo, wiadomo już było jaka jest płeć dziecka, ale Zuza nie chciała wiedzieć, powiedziała, że chce mieć niespodziankę. Ja opowiedziałam jej o urodzinach Liama, o tym, że niedługo nagrywam swoją piosenkę i o stu innych sprawach przez co kompletnie zapomniałam o dziwnej sytuacji związanej ze Stevem. Gdy skończyłam rozmawiać zajęłam się wypakowywaniem ciuchów z naszych toreb. Nie wyciągałam wszystkiego, ale sukienki czy koszule Harrego powinny wisieć na wieszakach. Później zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę. Tak jak powiedział Harry, lodówka była pełna dlatego chyba piętnaście minut zastanawiałam się na co mam ochotę. Później postanowiłam wyjść i obejrzeć ogród. Był piękny, duży z idealnie przyciętą trawą i ślicznymi krzakami obsypanymi kwiatami. Największą uwagę przyciągał wielki basen. Gdy do niego podeszłam i zanurzyłam dłoń w wodzie okazało się, że rzeczywiście jest ciepła. Kiedy skończyłam podziwiać basen i to jak krystaliczna w nim była woda zauważyłam brukowaną dróżkę, która zaprowadziła mnie do miejsca, w którym stała mała altanka, w której znajdował się grill, stół i dziwne siedzenia. Gdy myślałam, że już zobaczyłam wszystko złapałam się za głowę i zaczęłam zastanawiać jak to możliwe, że nie zauważyłam wcześniej schodów, które owszem były nieco schowane, ale to w końcu były schody. Wychodziły jakby z południowej ściany domu i prowadziły ku górze, na piętro, jak się okazało na taras w sypialni. Nie wiem jak ktoś mógł to wymyślić, ale to był genialny pomysł. Kolejna niespodzianka czekała na mnie na tarasie, na którym było nie tylko pełno kwiatów ale stało też jacuzzi! Boże ten dom był wart tyle kasy, że nawet nie umiałam sobie tego wyobrazić! Zastanawiałam się co mam robić, może powinnam popływać? Albo wskoczyć do jacuzzi? Albo zejść do salonu i obejrzeć coś w tym wielkim telewizorze? A może coś ugotuję? Naprawdę miałam mętlik w głowie i wtedy wpadłam na inny pomysł. Stwierdziłam, że zwiedzę okolicę. Co prawda Harry prosił bym lepiej nie wychodziła, ale założyłam, że nic mi się nie stanie. Byłam w LA gdzie raczej nie należałam do super znanych osób. Poza tym żaden fotograf nie czaił się pod domem skoro wszyscy w mieście żyli wieczorną galą i to tam miały znajdować się gwiazdy, Harry także. Nie zastanawiając się chwili dłużej ubrałam ukochane trampki, na głowę założyłam kapelusz, na nos okulary, do torebki wrzuciłam telefon i portfel a gdy wyszłam na zewnątrz i zakluczyłam nie tylko drzwi, ale też furtkę w torbie wylądowały też klucze. Po kilku minutach spaceru stwierdziłam, że do pełni szczęścia czegoś mi brakuje. Muzyki. Przystanęłam na moment i wygrzebałam z torebki mp4 i słuchawki, które wylądowały w moich uszach a muzyka zalała mój umysł. Idąc i zatapiając się we własnym świecie dotarło do mnie, że tak naprawdę nie pamiętam kiedy ostatni raz szłam beztrosko ulicą i słuchałam sobie muzyki. Kiedyś to była dla mnie codzienność, gdy szłam do szkoły, gdy z niej wracałam czy kiedy po prostu wychodziłam z domu na zwykły spacer. Teraz moja codzienność była zupełnie inna, wszędzie pełno ludzi, zawsze bacznie obserwowana, wiecznie w biegu, ciągłe terminy, inne miasto każdego dnia. Naprawdę chciałam się skupić na podziwianiu okolicy, ale idąc mogłam myśleć tylko o tym jak cudownie beztrosko się czułam. Jak kiedyś… W moim życiu w ciągu kilku miesięcy zmieniło się wszystko, dosłownie wszystko poza jedną rzeczą. Brak orientacji w terenie. Stanęłam na środku jakiejś ulicy i nie miałam pojęcia jak znalazłam się w tym miejscu. Nie byłam jednak tym faktem przestraszona a raczej rozbawiona. Cała ta sytuacja wydawała mi się bardzo zabawna do pewnego momentu. Śmiać odechciało mi się dopiero gdy już zaczęło się ściemniać a mi nagle przypomniały się słowa Steva o tym, że powinnam uważać. Tak, powinnam uważać, ale nie na ludzi, którzy mnie otaczają a na samą siebie i na moje głupkowate pomysły. Jak mogłam iść przed siebie i nie zawracać sobie głowy tym, że muszę jeszcze wrócić? Gdyby Harry się o tym dowiedział urwałby mi głowę. Zagubiona w Los Angeles. Jak dobrze, że na dworze było ciepło bo nie wzięłam nawet żadnego swetra. Kiedy szłam mijałam ludzi, jedni szli z psami, inni uprawiali jogging, jeszcze inni po prostu spacerowali, ale ja, ofiara losu, nie mogłam ich nawet zapytać o drogę bo nie znałam dokładnego adresu a podejście do kogoś i zapytanie ”Hej, mój chłopak to Harry Styles. Tak, ten Harry, z One Direction, gdzieś tu ma wypasiony dom, z którego wyszłam i nie potrafię do niego wrócić. Więc no ten, może wiesz gdzie Harry mieszka?”- uznałam za opcję nie do przyjęcia. Kiedy mijałam kolejny podobny do reszty dom i zaczynałam odczuwać pierwsze oznaki paniki w oko wpadła mi willa po drugiej stronie ulicy. Wtedy zaczęłam się zastanawiać czy przechodziłam na drugą stronę i stwierdziłam, że chyba tak. Gdy podeszłam bliżej wydawało mi się, że to ten dom, ta furtka, ale jedynym sposobem by się przekonać czy mam rację było włożenie klucza do zamka. Modliłam się by pasował i minęło chyba z pięć minut zanim zdobyłam się na odwagę i wyciągnęłam klucz z torebki. Włożyłam go do zamka, przekręciłam i furtka otworzyła się przede mną. W tym momencie myślałam, że zacznę skakać z radości. Byłam uratowana! Gdy znalazłam się na posesji niemal pobiegłam do domu, usiadłam na podłodze w holu i odczułam prawdziwą ulgę. Czasami byłam taka nieodpowiedzialna… Gdy ochłonęłam a emocje opadły zrobiłam sobie kolację a gdy ją zjadłam postanowiłam wziąć kąpiel. Było już późno, kilka minut przed 23. Poszłam do sypialni gdzie rozebrałam się do naga. W łazience najpierw zmyłam makijaż a potem weszłam do wielkiej wanny. Kochałam tak siedzieć i się relaksować. Gdy poczułam się wystarczająco rozluźniona umyłam włosy a na sam koniec dokładnie ogoliłam nogi. Później wyszłam, wytarłam się ręcznikiem i wklepałam w całe ciało mój ulubiony balsam o zapachu wanilii. Zdjęłam z głowy turban, który sobie zrobiłam i dokładnie rozczesałam splątane włosy. Zanim wyszłam umyłam jeszcze zęby, pochowałam wszystkie kremy i odżywki do kosmetyczki i owinęłam się ręcznikiem. Otworzyłam drzwi i weszłam do sypialni, w której mimo iż nie świeciło się światło nie było wcale ciemno przez blask lampek, które były na tarasie. Jednak nie dlatego serce podskoczyło mi do gardła. Przy szklanej ścianie, tyłem do mnie stała postać z burzą loków na głowie.
-H…Harry?-
przecież miał być na after party. -Myślałam, że wrócisz późno.
-Stęskniłem
się za tobą.
-A co z
imprezą?- zapytałam i podeszłam bliżej.
-Nie
poszedłem- odpowiedział spokojnie.
-Możesz tak
sobie nie iść?
-Nie-
powiedział i delikatnie zaśmiał się pod nosem.
-Będziesz
miał kłopoty?- zapytałam i w tym momencie chłopak na mnie spojrzał po czym
zmierzył mnie od stóp do głów.
-To dla
ciebie skarbie- wyszeptał i wręczył mi piękną, czerwoną różę.
-Dziękuję…
-Pięknie
wyglądasz- powiedział a motyle w moim brzuchu zaczęły szaleć na całego. Prawda
była taka, że to on pięknie wyglądał w tym garniturze a nie ja z mokrymi
włosami, okryta ręcznikiem. Taki był fakt ale doskonale wiedziałam, że Harry
mówi to szczerze i serio uważa, że w takim wydaniu jestem piękna.
-Ty
również…- powiedziałam i przejechałam
palcem po guziku jego koszuli.
-Ali czy
ty…- zaczął nieco się jąkając.
-Czy ja co?-
moja dłoń powędrowała na jego idealną twarz. Nie mogłam oprzeć się pokusie i
dotknęłam jego pełnej, dolnej wargi, która pod wpływem nacisku delikatnie się
rozchyliła a ja poczułam jego ciepły oddech na skórze.
-Czy ty masz
coś pod tym ręcznikiem?- zapytał pewniej niż chwilę wcześniej a róża którą
trzymałam wypadła mi z ręki.
-Zgadnij-
szepnęłam i odpięłam pierwszy guzik jego koszuli.
Wcześniej wahałam się, nie
byłam przekonana czy chcę to z Harrym zrobić ale w tym momencie byłam w stu
procentach pewna, wiedziałam, że tego właśnie chcę. Chciałam się kochać z
Harrym, chciałam by mnie dotykał tak jak nikt inny. Byłam gotowa by się przed
nim odsłonić i pokazać mu całą siebie. Chciałam by wiedział, że jest jedynym,
który ma prawo by patrzeć na mnie nagą. Na mnie bez żadnej osłony. Chciałam by
wiedział, jak bardzo mu ufam, jak nikomu innemu.
-Jesteś pewna?-
zapytał a ja w odpowiedzi spojrzałam mu w oczy i odpięłam kolejny guzik. Byłam
pewna, jak nigdy w życiu. Chciałam być z nim tak blisko jak może być kobieta z
mężczyzną. A Harry? Jego źrenice były rozszerzone a oddech nierówny. Wiedziałam,
że też tego chce i jeśli wcześniej miał jakieś zahamowania teraz, po otrzymaniu
mojej zgody, te zahamowania poszły w niepamięć. Zabawne, że zapytał mnie o to
czy jestem pewna choć wiedziałam, że boi się mojej odpowiedzi… Bał się, że
znowu go zwodzę i za pięć minut się rozmyślę i powiem, że jednak nie chcę. Ale
tym razem naprawdę chciałam tego równie mocno jak on. A może nawet mocniej? Dziewczyny
często zastanawiają się kiedy powinny z chłopakiem to zrobić. Nawet jeśli
kochają go tak jak ja Harrego. Myślę, że takie rzeczy się po prostu czuje. Ja
wiedziałam, że to jest ten moment i byłam gotowa oddać się Harremu. Położyłam
dłonie na jego torsie i delikatnie i powoli zdjęłam jego marynarkę. Po chwili
zajęłam się resztą guzików jego koszuli a gdy ją rozpięłam zdjęłam ją dokładnie
tak samo jak wcześniej marynarkę. Moim oczom ukazały się tak dobrze znane mi
jaskółki i motyl. Nie mogłam się powstrzymać dlatego zaczęłam wodzić palcem po
konturach mojego ulubionego tatuażu a pod wpływem mojego dotyku na jego skórze
pojawia się gęsia skórka. Kontynuowałam moją wędrówkę i dotarłam do spodni. O
dziwo zaskakująco łatwo poszło mi odpięcie paska, rozporka i guzika, może to
dziwne ale czułam przez to jakąś wewnętrzną satysfakcję, że poszło mi tak
dobrze. Już miałam zamiar pozbyć się tych spodni ale Harry, zaskoczony tym
wszystkim co się dzieje, złapał moje ręce i przyciągnął do siebie po czym ujął
moją twarz w dłonie.-Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham- powiedział tym swoim idealnie zachrypniętym głosem patrząc mi w oczy. Naprawdę ugięły mi się kolana kiedy to powiedział. Nigdy nie byłam tak pewna tego, że mówi prawdę jak w tej chwili. Kochał mnie i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Chciałam mu odpowiedzieć, chciałam powiedzieć, że ja kocham go mocniej, że jest dla mnie wszystkim, że mogłabym oddać za niego życie ale uniemożliwiły mi to jego usta napierające na moje. Nasze pocałunki zawsze były intensywne ale nigdy nie całowaliśmy się tak jak wtedy. Nigdy nie czułam takiej miłości między nami jak wtedy. Harry pociągnął mnie w stronę łóżka nie odrywając się ode mnie nawet na sekundę. Moje palce muskały skórę na jego plecach i ramionach, później przeniosły się na brzuch i sunęły niżej, kolejny raz zatrzymując się na spodniach. Wtedy odsunęłam się od niego, usiadłam na łóżku i ciągle patrząc mu w oczy zsunęłam jego czarne rurki do połowy ud. Resztą zajął się Harry i po chwili stał już przede mną w samych bokserkach. Jak bardzo poważna jest ta cała sytuacja zrozumiałam kiedy chłopak podszedł do jednej z jego walizek i po otworzeniu kieszonki w środku wyciągnął małą paczuszkę z zabezpieczeniem. Schował ją w dłoni i podszedł do mnie po czym ukucnął przede mną i spojrzał mi w oczy. Poczułam jego dłoń sunącą w górę mojego uda, wkradającą się pod mój ręcznik i doszło do mnie co się właśnie dzieje. Nie kontrolowałam mojego ciała, pod wpływem tego dotyku przeszedł mnie dziwny dreszcz i się wzdrygnęłam. Nieco odsunęłam się od Harrego chociaż wcale tego nie chciałam. Chłopak spuścił głowę w dół, nie patrzył już na mnie. Wtedy zrobiłam coś co mogło go przekonać, że mimo mojej reakcji na jego dotyk wcale nie chcę się wycofać. Wstałam, chwyciłam jego rękę i położyłam ją na moim dekolcie dając mu do zrozumienia, że wcale go nie zwodzę, że się nie wycofam i chcę by w końcu pozbył się tego ręcznika. Harry nie pozostał obojętny na mój gest, spojrzał na mnie i widziałam, że na twarzy ma wypisane: jesteś pewna? dlatego nieznacznie skinęłam głową dając mu kolejny raz do zrozumienia, że naprawdę tego chcę. Wtedy poczułam jego smukłe palce wkradające się delikatnie pod krawędź ręcznika, który sekundę później bezszelestnie wylądował na podłodze. Oczy chłopaka się rozszerzyły, widziałam jak bardzo stara się na mnie nie gapić. Myślałam, że poczuję się jakaś skrępowana czy zażenowana tym, że stałam przed nim zupełnie naga ale nie odczuwałam wstydu. Może przez to, że w pokoju było ciemno a może przez to, że wiedziałam, że mogę Harremu ufać, że mnie kocha taką jaką jestem i tak naprawdę nie mam się czego wstydzić? Uczucie jakie mnie wypełniło kiedy jego palce zaczęły dotykać moje piersi było nie do opisania i w momencie kiedy on zaczął poznawać ten region mojego ciała ja przeniosłam ręce na jego biodra a następnie dotykając gumki jego bokserek powoli zaczęłam ciągnąć je w dół, do połowy ud. Tak samo jak ze spodniami z bokserkami Harry poradził sobie sam. Przez moment tylko staliśmy na przeciwko siebie, zupełnie nadzy, wpatrzeni w siebie. Nie trwało to długo bo Harry przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować i ciągnąć w stronę łóżka. Gdy znalazłam się przy jego krawędzi delikatnie mnie na nie popchnął i gdy już leżałam on znalazł się nade mną. Niesamowite było czuć jego ciepłe ciało ocierające się o moje, jego język pieszczący mój. Nie chciałam by odrywał swoje wargi od moich ale on miał inny plan. Najpierw zaczął składać pocałunki w kącikach moich ust, później całował moje policzki, ucałował mój nos i czoło. Gdy jego wargi przeniosły się na moją szyję zaśmiałam się delikatnie pod nosem, przez to, że jego włosy zaczęły mnie łaskotać. Wtedy Harry uniósł głowę i spojrzał na mnie z pięknym uśmiechem malującym się na jego twarzy. Patrzył na mnie chwilę po czym wrócił do kontynuowania tego co robił wcześniej. Czułam jego palce błądzące po moim dekolcie i usta co jakiś czas zostawiające całusy. Kolejnym przystankiem był mój biust. Harry poświęcił mu naprawdę sporo uwagi a kiedy myślałam, że następny w kolejności będzie brzuch jego dłonie przeniosły się na prawe ramie, przedramię aż w końcu dotarły do nadgarstka. Mała blizna, ślad po tym co chciałam zrobić, był widoczny i wiedziałam, że już zawsze tak będzie. Reszta śladów zniknęła ale te rany były zbyt głębokie by się tak po prostu zagoić i zniknąć. Harry przejechał po niej palcem najdelikatniej jak umiał po czym złożył na niej równie delikatny pocałunek. Podobnie postąpił z lewą ręką i w tym momencie nie mogłam tak po prostu leżeć. Chwyciłam go za kark i przyciągnęłam do siebie by nachalnie złączyć nasze usta, nasze języki w czymś więcej niż zwykłym pocałunku. To nie było coś zwykłego, wszystko co się właśnie między nami działo było czymś specjalnym, wyjątkowym. Mruknęłam niezadowolona kiedy oderwał się ode mnie by kontynuować to co zaczął. Jego pocałunki utworzyły dróżkę, od moich ust aż do brzucha, który także został obdarowany milionem drobnych całusów. Następnie jego usta sunęły coraz niżej docierając do moich ud, na których palce zaczęły malować różne wzorki, wywołując gęsią skórkę. Jego różowe wargi składały na nich mokre pocałunki, przez co zaczęłam głośniej oddychać. Wiedziałam, że Harry chce mnie pocałować tam ale w porę się zorientowałam i pociągnęłam go za włosy dając mu do zrozumienia, że nie byłam gotowa na coś takiego. Harry tylko uśmiechnął się nieznacznie a jego wargi znowu zaczęły błądzić po moim brzuchu. Czułam jak delikatnie zasysa skórę pod prawą piersią a następnie nad lewą, zostawiając małe, czerwone znaki. Kiedy jego ręce wylądowały po obu stronach mojej głowy a nasze twarze znalazły się na tej samej wysokości, poczułam go na udzie i zdałam sobie sprawę co zaraz nastąpi. Ręka Harrego powędrowała w górę, wysoko ponad moją głowę a ja zrozumiałam dlaczego. Nawet nie zauważyłam kiedy mała paczuszka tam wylądowała. Wtedy chłopak rozerwał ją wspomagając się wolną ręką i zębami i wyciągnął zabezpieczenie. Będąc cały czas nade mną jego dłoń powędrowała w dół w kierunku jego krocza. Może to dziwne a może zupełnie normalne ale chciałam mu pomóc dlatego dotykając jego brzuch moje ręce sunęły niżej i odnalazły jego. Dotykałam już Harrego w ten sposób ale tym razem było inaczej, jego oddech momentalnie przyśpieszył gdy tylko poczuł moje palce na sobie. Kiedy wspólnymi siłami umieściliśmy zabezpieczenie na nim moje dłonie powędrowały z powrotem do góry i wtopiły się w jego włosy.
-Zanim...
zanim to zrobię mogę cię dotknąć? Proszę...- wyszeptał a ja wiedziałam, że w
tym momencie nie jestem w stanie mu niczego odmówić dlatego skinęłam tylko
głową dając mu przyzwolenie a po chwili czułam tam jego dotyk. Nie był
nachalny, był niesamowicie delikatny. Zaczął pocierać nieznacznie dłonią w górę
i w dół i miałam wrażenie, że to co robi sprawia mu tak samo dużo przyjemności
jak mi. Kiedy zaczynałam oddychać coraz szybciej Harry nagle przestał a ja
wiedziałam dlaczego. Zamknął oczy, zabrał dłoń i wtedy zastąpił ją sobą, poczułam
jak powoli to robi, jak wypycha swoje biodra w przód a z jego rozchylonych warg wydobywa się
westchnienie, tak jakby przez cały ten czas wstrzymywał powietrze. Kiedy
ponowił ten ruch jęknęłam cicho a Harry otworzył oczy by na mnie spojrzeć.
Patrzył na mnie gdy wypychał wolno biodra i ciężko oddychał. Chwyciłam go za
kark, przyciągnęłam do siebie i zaczęłam całować. Oboje co chwilę przerywaliśmy
pocałunek by zaczerpnąć powietrza. Kiedy czułam, że Harremu oddycha się coraz
ciężej, kiedy mimo starań by wszystko było wolno, jego ruchy stawały się coraz
szybsze oderwałam się od jego, nieco spuchniętych ust i zaczęłam całować jego
szyję, jego ramiona. Gładziłam jego plecy, na których mimo gorączki, która
między nami panowała, mimo tego, że były wilgotne od potu pojawiła się gęsia
skórka. Starałam się zapamiętać każdy nawet najmniejszy szczegół, każdy dotyk,
każdy pocałunek, każde spojrzenie ale z każdą chwilą coraz trudniej mi się
myślało a jedyne na czym potrafiłam się skupić to to jak bardzo go kocham i jak
bardzo pragnęłam by robił to co robił. Nigdy w życiu nie czułam się tak jak
wtedy, nie kontrolowałam siebie, nie kontrolowałam jęków wydobywających się z
moich ust a świadomość, że Harry odczuwa dokładnie to samo co ja sprawiła, że
myślałam, że zwariuję. Nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś tak intensywnego
chyba dlatego, że tak naprawdę nigdy w życiu nie robiłam tego z osobą, którą
kochałam do szaleństwa. My nie uprawialiśmy seksu, my się kochaliśmy i w tym
wszystkim nie chodziło o doznania cielesne ale o to żeby być z drugą osobą
najbliżej jak się da i dopiero przy Harrym to zrozumiałam. Jego pojękiwania, to
jak na mnie patrzył, to jak mnie dotykał, jak jego usta za każdym razem znajdowały
drogę powrotną i łączyły się z moimi i w końcu to jak przymknął powieki, splótł
nasze dłonie a jego ciało zaczęło drżeć pod wpływem ogarniającej go euforii
sprawiło, że tak naprawdę zrozumiałam co to znaczy być z drugą osobą, co znaczy
kochać ją bezwarunkowo. Jego głowa opadła na moją klatkę piersiową a on sam
zsunął się ze mnie. Leżeliśmy tak, wsłuchując się we własne oddechy, które z
każdą minutą stawały się coraz bardziej spokojne i miarowe. Przez cały ten czas
przeczesywałam dłońmi jego wilgotne włosy, lubiłam czuć je między palcami, były
takie miękkie a przez wilgoć jeszcze bardziej poskręcane niż zwykle. On z kolei
palcami kreślił wzorki na moim obojczyku i ramieniu a kiedy oboje byliśmy w
stanie zrobić cokolwiek ponad to, chłopak leniwie usiadł na skraju łóżka i ściągnął
zabezpieczenie. Nie wiem dlaczego nagle ogarnął mnie jakiś dziwny lęk, że on
mnie teraz zostawi. Nie chciałam by wychodził, nie chciałam zostać w tym
wielkim łóżku sama.
-Nie
zostawiaj mnie- powiedziałam nieco żałośnie siadając za nim, całując go w
ramie.-Skarbie, nigdzie się nie wybieram... Ja tylko chciałem...- nie dokończył tylko wskazał zużytą prezerwatywę. Tak wiem, chciał ją tylko wyrzucić ale ja nie chciałam by gdziekolwiek wychodził.
-Proszę...- wyszeptałam mu do ucha. Wtedy Harry schował ją do rozerwanej paczki i odłożył na szafkę przy łóżku. Odwrócił się do mnie, złapał mnie w pasie a po chwili leżeliśmy nadzy, wtuleni w siebie.
-Ali, to co
się stało... Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego.
-Ciii-
powiedziałam i położyłam dłoń na jego ustach. Byłam niesamowicie zmęczona i nie
chciałam by cokolwiek mówił. Chciałam tylko by mnie tulił i już nigdy nie wypuszczał
ze swoich objęć. Uśmiechnęłam się kiedy usłyszałam jego śmiech i poczułam jak
okrywa nasze ciała kołdrą.-Kocham cię- wymamrotałam odpływając.
-Wiem, że mnie
kochasz ale wiem też, że nigdy nie będziesz w stanie kochać mnie tak mocno jak
ja kocham ciebie- usłyszałam jeszcze zanim straciłam kontakt z rzeczywistością.
I oto jest! Nowy rozdział! Mam nadzieję, że nikt nie jest na mnie zły, że wstawiam dopiero teraz ale strasznie długo szło mi pisanie tego rozdziału, a dokładniej to sceny z LA, z sypialni. Miałam pewien pomysł na tę scenę i chciałam by wyszło idealnie tak jak to sobie wyobraziłam no i tak jakoś wyszło, że tyle to pisałam. Ogólnie mam nadzieję, że cały rozdział Wam się podoba, jest to najdłuższy rozdział w historii tego bloga!:D
Okej, teraz czas na piosenki:
1) Piosenka z urodzin Liasia: Do you love me- The Contours
2/3)Oczywiście niezdecydowana ja nie umiała wybrać piosenki i wstawiła obie
a) Ed Sheeren- Kiss Me(wstawiłam z tłumaczeniem bo kurde te słowa...ta piosenka jest o Ali i Harrym)
b) Ingrid Michaelson- Can't Help Falling In Love
Jeśli chodzi o komentarze to bardzo za wszystkie dziękuję! One naprawdę pomagają w pisaniu! I tak samo jak ostatnio 5 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ :)
Okej, to już chyba wszystko. Mam nadzieję, że "ta" scena Wam się spodoba bo sama nie wiem czy nadaję się do pisania tego typu rzeczy :)
Przepraszam za wszelkie błędy, które się pojawiły!
Aduś, zboczeńcu, wiesz w jakim momencie chciałam skończyć ten rozdział i to dzięki Tobie jest całość! <3 Kocham Cię<3
PS I LOVE YOUUUUU ALL <3